Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 10.02.2008, 14:33   #1
Lorette
 
Avatar Lorette
 
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,021
Reputacja: 11
Domyślnie "Z deszczu pod rynne"

Ostatni zachciało mi się pisać... Zaczęłam pisać i stwierdziłam, że to co napisałam nadaje się do publikacji ^^ Jest to chyba najlepsze opowiadanie jakie napisałam o______O Choć napisałam ich sporo... ;p Mam nadzieję, że wam też choć trochę się spodoba



Odcinek 1

Było ciepłe popołudnie, gdy Ania - córka Marii Brzęc-Jaśmieniowskiej i Adama Jaśmieniowskiego przekroczyła próg domu.
- Cześć wszystkim! - krzyknęła
Niestety, nikt nie odpowiedział. Ania pochodziła z biednej rodziny. Miała trójke rodzeństwa:
dwuletnią siostrzyczkę - Kasię i dwie dwunastoletnie siostry, bliźniaczki - Asię i Martę. Ania miała lat szesnaście. Była najstarsza. Rodzice byli dumni z córki, była utalentowana, dobrze się uczyła. Lubiła tańczyć i śpiewać. Malowała przecudne obrazy. Słowem: "Chodzący ideał córki". Pani Maria zawsze powtarzała bliźniaczkom: "Uczcie się, a zajdziecie tak daleko jak nasza Ania". Denerwowało to nie tylko bliźniaczki, ale też i "Idealną córkę". Dziewczyna była raczej skromna. Nie chwaliła się przy znajomych swoimi osiągnięciami, a gdy ktoś o tym wspominał czerwieniła się, albo zmieniała temat. Co prawda nie była nieśmiała, ale nie lubiła się wywyższać. Kiedy nikt nie odpowiedział jej na przywitanie stwierdziła, że jest sama w domu. Ale coś jej nie pasowało, przecież drzwi były otwarte. Poszła sprawdzić na taras, tam siedziała jej mama wraz ze swoją przyjaciółką - Beatą.
- Dzieńdobry - uśmiechnęła się to kobiety
- A dzieńdobry Aneczko! Jak tam idzie Ci malowanie?
- A bardzo dobrze, dziękuję. Mamo, gdzie są bliźniaczki i Mała?
- Bliźniaczki są u babci, a Mała śpi u góry...
- Dobrze, to ja pójdę do niej, nie będe wam przeszkadzała - uśmiechnęła się ponownie i poszła do góry. Na górze znajdowały się trzy pokoje i łazienka. Ania weszła do pokoju małej Kasi. Dziewczynka spała słodko, w łóżeczku po siostrach. Było stare, ale jeszcze się trzymało. Rodzina nie miała zbyt wiele pieniędzy, aby kupować każdemu dziecku nowe łóżeczko, więc przechodziło "z pokolenia na pokolenie". Ania wyszła z pokoju i weszła do swojego. Był nie wielki, ale miała go sama! W środku znajdowało się niewielkie łóżko, biurko, dwie półki na książki, szafa, no i oczywiście sztaluga. Na biurku stało stare radio. Książki na półkach były poukładane. Panował tam raczej ład. Ania wyjęła książkę, usiadła przy biurku i zaczęła czytać "Romeo i Julia".

Czytała to chyba po raz setny, ale jednak nigdy jej się to nie znudziło. Była to jej ulubiona książka. "Czemu mi nie zdarzyła się nigdy taka piękna miłość?" - myślała. Lecz z jej pięknych rozmyślań wyrwał ją dzwonek do drzwi.
- Oho! To na pewno tata - szepnęła sama do siebie.
Zbiegła na dół i otworzyła drzwi. Nie stał za nimi łysawy czterdziestolatek. Tylko długowłosa szesnatsonastolatka.
- Cześć Ania. Przejdziesz się ze mną na plac? Muszę ci coś ważnego przekazać - uśmiechnęła się dziewczyna. Była to przyjaciółka Ani - Nel. Dziewczęta przyjaźniły się od przedszkola, czy jakieś dziesięć lat. Nel mieszkała niedaleko Ani, w pięknej willi.
- Dobra, mogę iść. Tylko powiem mamie, że wychodzę, wejdź - zaprosiła ją do środka - poczekaj moment. Ania poszła na taras i oznajmiła mamie, że będzie niedługo, bo idzie na plac z Nelą.
- Dobrze skarbie, tylko nie wracaj za późno
Dziewczęta wszyszły z ulicy i skręciły w prawo. Szły jeszcze kawałek, aż trafiły na plac. Poszły na huśtawki żeby porozmawiać.
- No więc, cóż za ważną informację chciałaś mi przekazać? - uśmiechnęła się do przyjaciółki

- Jakby ci to powiedzieć...? No, bo mój ojciec... Jest prawnikiem...
- Przecież wiem - przerwała jej Ania - no, ale kontynuuj.
- No i dostał teraz sprawę... Sprawę firmy "SimElectroMax"
- Przecież... y... tam parcuję mój tata!
- No właśnie! Ta firma... Jest tak zadłużona, że najprawdopodobniej... usuną ją - powiedziała smutno Nel
Ania przestała się huśtać, usiadła na huśtawce i zatkała ręką usta.
- Przecież... moi rodzice ledwo wiążą koniec z końcem, a jak tata straci posadę... - powiedziała cicho.
- Mówiłaś coś?
- Nie, nic. Muszę iść do domu i pogadać o tym z tatą!
- Ok...
Ania wybiegła bez słów pożegnania, była osobą wychowaną, ale w takich sytuacjach każdy ma prawo to innego zachowania. Dziewczyna wbiegła do domu. Gościa nie było już, lecz pan Adam Jaśmieniowski wrócił już z pracy, siedział teraz w kuchni razem z panią Marią.
- Tato... Choć na chwilę do mojego pokoju... Muszę... Muszę ci coś pokazać! - zaczęła
- Daj tacie dokończyć obiad, przecież nie pali się - powiedziała łagodnie jej mama.
- A właśnie, że się pali - powiedziała stanowczo dziewczyna - choć!
Pan Adam wstał od stołu i poszedł za Anią. Weszli do niej do pokoju, dziewczyna zamknęła drzwi.

- Tato... Rozmawiałam z Nel... to prawda? - westchnęła - Czy to prawda, że likwidują wasz zakład?
---------------------------------------------------------
Troszkę krótki wyszedł, ale cóż xD
__________________

Ostatnio edytowane przez Lorette : 20.03.2008 - 07:56
Lorette jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 02.03.2008, 18:14   #2
Lorette
 
Avatar Lorette
 
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,021
Reputacja: 11
Domyślnie Odp: Ania

Ha ha! A więc doczekaliście się :> Jak widzicie, z przyczyn podanych wcześniej byłam zmuszona zmienić zdjęcia ;> jak dobrze pójdzie odc. 3 ujrzycie w środę [5.03.2008] Ale oto:
Odcinek 2

- Tak... To prawda, ale Aniu, nie martw się! Oni muszą załatwić nam jakąś pracę zastępczą! Przynajmniej połowa zakładu będzie miała pracę!
- A... jeżeli ty trafisz do tej drugiej połowy, która nie dostanie pracy? - zapytała się Ania, miała łzy w oczach
Pan Adam przytulił córkę.
- Nie płacz... Narazie nie chcę nic mówić mamie.
- Wiem, dlatego wzięłam ciebie na górę... Okej, rozmowy nie było, dobrze?
Ojciec uśmiechnął się, na znak że się zgadza. Ania usiadła na krześle w swoim pokoiku. "I co teraz?" - pomyślała. "Płakać, czy śmiać się? Jeżeli tata nie dostanie pracy... To..." w tym momencie przełknęła ślinę. "Nie chce nawet myśleć o tym, co by było gdyby...". Ania wzięła do ręki swoją ulubioną książke i zaczęła ją czytać, po raz drugi w tym dniu. Robiło się już ciemno gdy do pokoju wbiegły jej siostry. Dziewczyna spała na łóżku
- Ania! Ania! Ania! - poczęły krzycześ jedna przez drugą, co oczywiście obudziło ją.
- Y... co się dzieje? - powiedziała zaspana
- Babcia do nas przyjechała! - krzyknęły uradowane.
- Tak?! - ucieszyła się dziewczyna. Babcia Ani, Marty, Asi i Kasi była poczciwą staruszką. Miała, co prawda już swoje lata, ale uwielbiała podróżować! Była chyba w całej Europie zwiedziła połowę Ameryki i kilka państw Afryki, była również w Azji. Wszystkie wnuczki ubóstwiały staruszkę. Była to nowoczesna babcia. Chodziła na siłownię, pływała, umiała obsługiwać komputer. Pani Jadwiga, bo tak się nazywała, przyjeżdżała dosyć rzadko do swoich wnuczek, ale gdy już przyjechała to sprawiała im tyle radości, że ho, ho! Teraz wszyscy siedzieli na dole, łącznie z małą Kasią i słuchali co babcia tym razem opowie, pochwali, a może ma jakieś prezenty?

- Aniu! Jak ty urosłaś, dziecko, przystopuj bo niedługo będe musiała ze stołeczkiem do ciebie podchodzić, żeby cię ucałować - zażartowała starsza pani.
- Dzieńdobry babciu - uściskała ją Ania
- No i co tam w pracy, Adaśku?
- A, no.... dobrze! Bardzo dobrze... - zająknął się pan Jaśmieniowski
Siedzieli tak sobie w salonie dosyć długo. Słuchali opowiadań babci, śmiali się wszyscy. Było bardzo ciekawie, jak zwykle. Ania miała jednak myśli, zupełnie gdzie indziej. Myślała "Co, by było gdyby tata stracił pracę...?" Nie chciała o tym myśleć, ale co zapomniała, to sam przychodził ten problem i zaprzątał głowę Ani. W końcu dziewczyna nie wytrzymała i pożegnała się ze wszystkimi, powiedziała że jest zmęczona i poszła do góry spać, przy okazji wzięła też małą Kasie, przewinęła ją i położyła w łóżeczku. Sama też zaraz "wbiła się" w piżamę, umyła buzię i poszła spać.

Śniło jej się, że tata stracił pracę, pszyszedł do domu załamany, powiedział wszystko mamie, ona też się załamała. Obydwoje stwierdzili, iż czwórka dzieci to za dużo i trzeba jedno oddać do Domu Dziecka, albo gdzieś żeby tylko "nie tracić na nie pieniędzy", padło oczywiście na najstarszą. Kazali jej się spakować, później wywieźli ją do jakiegoś okropnego domu, gdzie było pełno dzieci. Rodzice zostawili ją tam, i powiedzieli że na pewno będzie jej tu dobrze i żeby się nie martwiła, bo na pewno wrócą, ale nie wrócili. Ania czekała bardzo długo, aż w końcu się obudziła i stwierdziła że jest letni poranek i że trzeba wstawać. Umyła się, ubrała i poszła zrobić śniadanie dla całej rodzinki. Wzięła swoją miskę z owsianką i usiadła przed telewizorem. Niedługo później zeszła mama z Kasią na rękach.
- Zrobiłaś śniadanko? Jak miło...

Pani Maria usadziła Małą w foteliku dla dzieci i podała jej butelkę z mlekiem. Później zostawiła dziewczynkę pod opieką Ani i poszła się ubrać, umyć, a później wyszła do pracy i powiedziała, że dzisiaj postara się wrócić wcześniej. Mama Ani pracowała w zakładzie fryzjerskim, obcinała włosy, farbowała. Była jedną z lepszych fryzjerek w Weronie, lecz ostatnio chyba simki i siomowie z Werony nie mieli zbyt dużego zapotrzebowania na farbowanie i obcinanie włosów, więc ruch był mały, a zysk z tego jeszcze mniejszy. W związku z tym rodzinie Jaśmieniowskich nie powodziło się zbytnio dobrze. Ale jakoś radzili sobie, wiązali koniec z końcem. Ania też czasem pracowała, żeby im pomóc, rozdawała ulotki w SimCity... właśnie! Czy to nie był genialny pomysł? Pomagać swoim rodzicom?! Wybiegła z domu po gazetę, która leżała na chodniku przed domem. Wróciła do domu i otworzyła na stronię z wielkim nagłówkiem "PRACE WAKACYJNE". No i zaczęła szukać...

No i co? jak się podoba z nowymi zdjęciami
__________________
Lorette jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 03.03.2008, 17:05   #3
Lorette
 
Avatar Lorette
 
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,021
Reputacja: 11
Domyślnie Odp: Ania

Czrna-puma, nie pamiętam z kąd ją ściągałam, na tylu stronkach byłam i to na szybko, ale jak mi się przypomni to Ci powiem ;p
A, dobra... Dodam dzisiaj ;> Może będą z tego ludzie ;pp W sumie to jutro mogę dodać 4 odc. jak znajdę czas, bo mam teraz rekolekcje ;d A więc przed wami:
Odcinek 3

- Hmm... Zbieranie truskawek we Francji, 3 zł od jednego kilograma, to nie. Nie chcę wyjeżdżać za granicę. - Ania szukała pracy wakacyjnej - Kelnerka w kawiarni Ustronie Romka, nie, rozdawanie ulotek w SimCity, 100 zł od jednego pliku - dziewczyna szybko zaznaczyła tę ofertę zakreślaczem. Wzięła do ręki telefon i wykręciła numer.
- Halo? - odezwał się damski głos w słuchawce
- Dzień... dobry, ja dzwonię w sprawie pracy... Nazywam się Anna Jaśmieniowska - zaczęła dziewczyna
- Mmm... A... jakiej pracy?
- N...nooo... Czy ja dodzwoniłam się do firmy... LukasSim? - zapytała Ania
- Yyy... Chyba raczej nie...
- Oj, to najmocniej przepraszam - odparła zmieszana
- Nic się nie stało... - odpowiedziała kobieta i odłożyła słuchawkę
Ania jeszcze raz wykręciła numer, tym razem odezwał się jakiś mężczyzna.
- TAK?!
- Dzie... Dzieńdobry, czy to firma LukasSim?
- TAK, A CO? SZUKA PANI PRACY?! - odezwał się niezbyt grzecznie
- T... tak, szukam, mmoje nazwisko Jaśmieniowska, Ania - powiedziała to trochę bardziej stanowczo
- Hm, hm - nastąpiła cisza w telefonie
- Halo? Jest pa...

- TAK JESTEM, MYŚLĘ, ŻE DOSTANIE PANI PRACĘ, ALE WIE PANI... MUSIAŁBYM SIĘ Z PANIĄ JAKOŚ SPOTKAĆ, BO PRZEZ TELEFON TO NIE BARDZO. CZY MIAŁA BY PANI CZAS DZISIAJ O 12? - był już milszy, ale nadal mówił głośno
- Myślę, że tak, ale gdzie miałabym przyjść?
- NA ULICĘ ROZŁĘGI 7, CHYBA WIE PANI GDZIE JEST BIURO NASZEJ FIRMY?
- Nie za bardzo, ale wiem gdzie jest ulica Rozłęgi, także się nie zgubię, dziekuję bardzo, napewno przyjdę dzisiaj! Dowidzenia
- DOWIDZENIA.
Ania odłożyła słuchawkę, była bardzo zadowolona, miała tylko nadzieję, że jej pracodawca jest milszy w rzeczywistości, niż przez telefon. Zadzwoniła do Nel, budząc ją przy tym, ale jej przyjaciółka ucieszyła się bardzo, powiedziała nawet, że może jej pomóc jeśli ze chce i też się zatrudni. Ania odmówiła, powiedziała że nie chce jej obciążać pracą, skoro ma wolne wakacje. Gdy się rozłączyły było około godziny 10.30, Ania stwierdziła, że musi się jakoś "przyszykować", więc poszła grzebać w szafie, żeby znaleźć coś ładnego, ale zwiewnego.

Ani rodzina nie była zbyt bogata, toteż odbijało się to na Ani i jej garderobie. Nie miała zbyt wiele ekstawagandzkich ciuchów, tak jak Nel. Nie miała nic firmowego, co prawda nie zależało jej na tym, ale miło byłoby wyciągnąć coś i pomyśleć, że jest to "na czasie" i ma to więcej jedna osoba w mieście. Ania przebrała się w jej ulubioną, letnią sukienkę i poszła do łazienki, gdzie lekko się umalowała. Wyglądała doroślej niż zwykle, co prawda chciała zatrudnić się tylko do rozdawania ulotek na ulicy, ale pierwsze wrażenie nawet przy takiej pracy jest istotne. Było około godziny 11, Ania stwierdziła że jest gotowa, weszła do pokoju rodziców, gdzie spał ojciec i powiedziała żeby wstawał, bo ona wychodzi w sprawie pracy i nie ma kto zaopiekować się Kasią. Ojciec mruknął tylko, że życzy jej powodzenia i żeby Ania wsadziła Kasię do łóżeczka na trochę.

Ania zrobiła to o co prosił ją ojciec i poszła na przystanek autobusowy, który znajdował się niedaleko placu zabaw, na który często chodziły z Nel. Dziewczyna sprawdziła o której ma autobus i poczęła czekać, ponieważ miał zjawić się lada chwila. Po chwili wyjechał zza rogu, Ania wsiadła do niego. Dziesięć minut później usłyszała:
- Następny przystanek - Centrum
Stwierdziła, że będzie musiała zaraz wysiąść. Drzwi autobusu otworzyły się no i wysiadła. Szła w stronę ulicy Rozłęgi, na której to znajdowała się owa firma do której zmierzała. Weszła w dosyć szeroką, ale cichą ulicę, na tabliczce na budynku widniał napis: Rozłęgi. "Teraz trzeba poszukać numeru 9 i jestem na miejscu". Spojrzała, że jest obok budynku numer dwa, więc przeszła przez ulicę, kilka chwil później była pod numerem 9. "Yhh... Co za obskurny budynek! I to ma być ta wielka firma?!" Weszła do środka, zobaczyła napis LukasSim na drzwiach, grzecznie zapukała po czym weszła do środka.

Zobaczyła wąski korytarzyk, którego ściany były czerwone, na końcu korytarza było biurko, a za nim siedziała jakaś młoda kobieta
- Dzieńdobry, czy może pani Ania?
- Takk... to ja - odparła po chwili namysłu
- Proszę uściąść - uśmiechnęła się - widzę, że jest pani bardzo młoda, jak na TAKĄ pracę.
- Przecież to nie jest ciężka robota, stanie na ulicy.
- Aaa... Pani nie będzie musiała stać na ulicy, będzie pani obsługiwała klientów w środku
- Czyli co niby miałabym robić? - zapytała zaciekawiona
Kobieta parsknęła śmiechem.
- Jak to co?! Będziesz dawała dupy, a my będziemy ci za TO płacić!!!
Ania zrobiła wielkie oczy.
- Chyba zaszło jakieś nieporozumienie, ja...
- Żadne nieporozumienie... Dobrze się dodzwoniłaś moja droga... Tylko, że pod inny adres niż chciałaś... A teraz zapraszam cię na sesję fotograficzną... Musisz się przecież jakoś reklamować!

Ehh... I znowu krótki wyszedł ;p następny już napewno będzie dłuższy ;d
__________________
Lorette jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 05.03.2008, 11:04   #4
Lorette
 
Avatar Lorette
 
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,021
Reputacja: 11
Domyślnie Odp: Ania

Odcinek 4

Ania zerwała się szybko z krzesła i podbiegła szybko do drzwi. Nacisnęła klamkę, na szczęście drzwi były otwarte. Wybiegła szybko z budynku. Wyszła z ulicy Rozłęgi jak najszybciej, znalazła się na jakimś skwerku, usiadła na ławce i wybuchnęła płaczem. Słowa sekretarki chodziły jej ciągle po głowie: " Będziesz dawała dupy, a my będziemy ci za TO płacić!!!". Uhh... Jak mogła się aż tak poniżyć, nie będzie już szukała nigdy żadnej pracy, NIGDZIE! Była wściekła, ale nie mogła zrobić nic innego, tylko płakać. Tak jej się przynajmniej wydawało. Po kilkunastu minutach wewnętrznej rozterki usiadła kołoniej jakaś starsza pani, która zaczęła karmić gołębie.
- Nie martw się, jest wiele chłopców na świecie...
Ania zmierzyła starszą panią.
- Ale... to... nie... o... nich... CHOOOOOOODZI! - i kolejny potok łez wypłynął z pięknych, zielonych oczu. Po paru chwilach stwierdziła, że płaczem do niczego nie dojdzie, więc wytarła twarz chusteczką pożyczoną od staruszki, grzecznie się pożegnała i poszła na przystanek. Akurat podjechał autobus numer 294, do którego wsiadła. Niedługo później była przed domem. Nie wiedziała, że w środku czeka na nią kolejna zła wiadomość.

Weszła do domu nie mówiąc nic, poszła na górę do łazienki. Zmyła makijaż. Przebrała się w stare dresy i zeszła na dół. Na sofie siedziała załamana mama, obok niej smutny tata, dziewczynki biegały po dworzu, a mała Asia spała. Ania usiadła na fotelu:
- Niedostałeś pracy? - zapytała, wiedziała jaka będzie odpowiedź.
- Nie - powiedział ojciec, po czym wstał i poszedł do kuchni. Ani spłynęła po policzku łza.
- Jak... - urwała - jak my teraz będziemy żyć?
Milczenie. Milczenie, które bolało całą trójkę. No tak, jak oni teraz będą żyć? Czwórka dzieci na wyżywieniu, opłaty za dom, za zakład fryzjerski.
- Nie wiem - odpowiedziała jej mama patrząc się ciągle w podłoge. "A jak bym... jakbym przyjęła tą prace? Przecież... nic się nie stanie, chyba...". Dziewczyna poszła do góry. Położyła się pod kołdre i zaczęła myśleć. Niedługo później zasnęła. Obudziła się po dwóch godzinach, zeszła na dół i stwierdziła że jest sama w domu. Weszła do kuchni. Lodówka była pusta, leżały w niej tylko trzy jajka, pół litra mleka. W tej samej chwili zadzwonił telefon. Ania podeszła do niego:

- Tak słucham?
- Czy rozmawiam z panią Marią Jaśmieniowską? - zapytał się damski głos w słuchawce
- Tak - skłamała
- Czy wie pani jakie ma zaległości z opłatami za czynsz w zakładzie fryzjerskim?
- Tak, wiem - kolejny raz minęła się z prawdą
- Jeżeli w ciągu tego tygodnia nie ureguluje pani płatności, będziemy zmuszeni odebrać pani zakład
- Dobrze, dziękuje za informację, dowidzenia - Anią wstrząsneło, czuła, że jej świat się zawalił!
Przecież... Przecież jej rodzicom mogą... Te słowa nie potrafiły przejść jej przez myśl.
- Aniu, jesteśmy już! - krzyknęła mama od wejścia, ale Ania już tego nie słyszała, bo w tym samym momencie osunęła się na ziemię - zemdlała. Cała rodzina poczęła ją cucić, ojciec zaniósł ją do góry i położył na łóżku. Po trzech godzinach dziewczyna obudziła się.
- Mamo... - powiedziała
Jej matka była właśnie w pokoju małej Asi, więc usłyszała to ciche "Mamo...".
- Słucham kochanie? - powiedziała czule
- Mamo... - powtórzyła - Czemu mi nic nie powiedziałaś? Ja...
- Ale... ale o czym?
- Chcą zamknąć Ci zakład! Mamo! Przecież mogą nas Tobie i tacie zabrać! Do Domu Dziecka! Mamo! I co my teraz zrobimy?!
Pani Maria usiadła na łóżku, obok córki i powiedziała nieprzytomnie:
- Nie wiem
Niedługo później dowiedział się o telefonie, który odebrała Ania pan Adam.
- Spłacić do końca tygodnia? To nie możliwe. Ile tego jest do spłacenia?
- Tysiąc sześćset... - powiedziała załamana mama Ani

Pan Adam przytulił żonę do siebie, a jej pociekły łzy po bladych policzkach. W tej samej chwili zadzwonił telefon.
- Ja odbiorę! - krzyknęła Ania i zbiegła szybko na dół. Rodzice polecieli za nią.
- Cz... Cześć - powiedział zapłakany głos w słuchawce
- Nel? Co się stało?! - zdenerwowała się
- Aniu... Ja... Się wyprowadzam - powiedziała bardzo bliska płaczu - tata dostał awans... Przeprowadzamy się... - urwała
- No gdzie, gdzie się przeprowadzacie?
- D... do... Miłowa! - Nel zaczęła płakać
- Nel... Neluś... Nie płacz - Ani też spływały łzy po policzkach - Zaraz będe u ciebie!
Odłożyła słuchawkę, przebrała się i szybko wybiegła z domu. Rzuciła tylko do mamy, że idzie do Nel i nie wie kiedy wróci. Trzy minuty później była pod domem Nel. Zadzwoniła dzwonkiem. W korytarzu pięknej willi zaświeciło się światło i otworzyły się drzwi, a w nich pani Gabrysia, za którą stała Nel. Ania przywitała się z panią Gabrysią - kamerdynerką po czym pobiegła do pokoju razem z Nel, która ciągneła ją za ręke, gdy były w pokoju Nel zamknęła drzwi i wybuchnęła płaczem.
- Nie płacz... wszystko, wszystko będzie dobrze - Ania sama nie wierzyła w to co mówi...

I jak? Lepiej? Gorzej? Odc. 5 najprawdopodobniej w sobote ;d
__________________
Lorette jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 08.03.2008, 18:18   #5
Lorette
 
Avatar Lorette
 
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,021
Reputacja: 11
Domyślnie Odp: Ania

Dzięki za mega-ilość komentów ;> Ale teraz przed wami:
Odcinek 5

Ania jeszcze przez pół godziny pocieszała przyjaciółkę, w końcu sama się rozkleiła i pozwoliła sobie na kilka łez. Niedługo później powiedziała, że musi już iść. Wyszła z wielkiej willi, ale nie zamierzała iść do domu. Szła chodnikiem, było już ciemno. Wiatr delikatnie muskał jej twarz, robiło się coraz chłodniej. Nie wiedziała gdzie ma się podziać, w domu nie mogła znieść łez jej matki. Może pójdzie do babci? Przecież staruszka pojutrze wylatuje do Stanów Zjednoczonych, więc wypadałoby się pożegnać. Szła w kierunku miasta. Babcia mieszkała w starym, przedwojennym bloku, ale jej mieszkanie było jakieś takie... przyjemne. Tak! To było to słowo, u babci można było siedzieć całą noc przy kubku herbaty w jej wąskiej kuchni. Ania stała właśnie przed blokiem swojej babci. Na starych drzwiach od klatki wisiał na pół zdarty nekrolog, głosił że zmarła 79-letnia kobieta, ale imienia i nazwiska nie było widać, bo był zdarty. Dziewczyna nacisnęła guzik od domofonu, przy którym widniało nazwisko Nowicka. Nikt nie odpowiadał. Ania nacisnęła po raz drugi, nic. "Może babcia już dzisiaj wyjechała? Ona miała wyjechać 7 lipca, czy 9? Hmm... Pewnie 7!" - pomyślała. Usiadła na huśtawce przed blokiem. Gdzie ma teraz pójść? Gdzie się podziać? Nie chce przecież wracać do domu. Robiło się coraz chłodniej, Dziewczyna odziana tylko w dres siedziała na zimnej huśtawce. W dali słychać było śmiechy jakieś młodzieży, a w okna były niebieskie od telewizorów. Panna Jaśmieniowska stwierdziła, że pójdzie jednak do domu, póki jeszcze go ma! No właśnie... Póki jeszcze... Szła znowu tym samym chodnikiem, widziała te same domy, bloki, ulice, zaparkowane samochody.

I w końcu zobaczyła ten sam dom z cegły, który pamiętała najbardziej - był to jej skromny domek. Weszła do środka, na kanapie siedziała jej matka, szlochała - jak zwykle, ostatnio. Weszła po schodach bez słowa.
- Aniu - usłyszała cichy głosik - Aniu...
Odwróciła się.
- Tak? - zapytała niezbyt grzecznie.
- Chodź... na chwilę
- Mamo... Proszę... Dość już tego wszystkiego! Mam już dosyć złych wiadomości na dzisiaj, nie chcę dalej płakać, idę spać, pozwolisz?
Jej matka wydmuchała nos w chusteczkę, którą trzymała w ręce. Ania poszła na górę, do swojego pokoiku. Weszła jeszcze na chwilę do małej Kasi, żeby zobaczyć, czy śpi. Spała słodko. Bliźniaczki też już zasypiały. Była 22.30, nic dziwnego. Dziewczynę też zaczynała ogarniać senność. Przebrała się więc w pidżamę i szybciutko wskoczyła do łóżka. Było zimne, nic dziwnego - jej pokój wietrzył się pół dnia, a okno zostało zamknięte przed piętnastoma minutami. Okryła się swoją kołdrą, zamknęła oczy i próbowała zasnąć. Przekręcała się z boku na bok, na brzuch, na plecy, nie, niewygodnie. Kręciła się i wierciła przez jakiś czas, po czym zasnęła błogim snem. Śniło jej się, że zabierają po kolei: Kasię, Asię i Martę do jakiegoś strasznego domu, był to chyba Dom Dziecka, ale Ania nie była pewna. Później zabrali jej rodziców, meble. Została sama, w pustym domu, leżała na środku i... śpiewała! Była to Leona Lewis - "Bleeding love", czyli jej ulubiona piosenka. Później zaczęła płakać, chciała iść do Nel, ale zobaczyła, że ją i jej rodziców niosą w klatkach, a jej rzeczy również wyworzą, dziewczyna chciała krzyknąć, ale z jej krtani wydobyło się tylko obrzydliwe beknięcie. Ania się obudziła, cała spocona, zziajana.
- Co... - ucięła.
Zorientowała się, że był to tylko sen, okropny koszmar.
Poszła spać dalej. Spała aż do rana. Dokładnie do godziny dziewiątej.

Zeszła na dół w pidżamie. Zobaczyła mamę, w tej samej "okazałości" co wczoraj wieczorem, zapłakaną, smutną, przybitą.
- Mamo... Przep
- Nic się nie stało, nie powinnam cię zamęczać wszystkimi problemami - ucięła jej - ale chcę żebyś wiedziała, że babcia nieżyję...
Ania nie wiedziała co powiedzieć. Czuła jak napływają jej łzy do oczu. Podeszła do matki i przytuliła ją.
- Ja... niewiedziałam - wymamrotała tylko.
Matka objęła ją mocno.

- Powiedziałam tej babce co do nas wczoraj dzwoniła, że niezdołam zapłacić takiej sumy i że rezygnuje z zakładu. Sprzedamy wszystkie rzeczy, będziemy mieć z czego żyć. - powiedziała jej pani Maria
Ania uśmiechnęła się przez łzy.
- To dobrze - jedyne co zdołała z siebie wydusić.

Heh... i co? Wiem, że robię tragedię, ale taki jest poprostu styl mój w tej opowieści... Kilkanaście tragedii naraz spada na bohaterkę, a potem... hehe! To zobaczycie ;d Ocieniajcie! Nie dam następnego odc. póki nie będzie przynajmniej 7 komentów ;p koniec i kropka! ;ppp Aha i sorry za ostatnie zdjęcie, że jest ciemne, ale tak wyszło ;c
__________________
Lorette jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 09.03.2008, 14:00   #6
Lorette
 
Avatar Lorette
 
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,021
Reputacja: 11
Domyślnie Odp: Ania

Noo dobra, macie już:
Odcinek 6

Dziewczyna poszła do góry ubrać się, umyć i uczesać. Miała wszystkiego dosyć. Nel wyjeżdża w środę. Pogrzeb babci pewnie za tydzień będzie. Ania miała wszystkiego dosyć! Nie chciało jej się żyć, w ogóle nic się jej nie chciało. Zarzuciła na siebie czarną spódniczke i bluzkę. Upięła włosy i zeszła na dół na śniadanie. Na dole siedziała tylko mama, tata od rana chodził po mieście szukając ogłoszeń o prace. Bliźniaczki biegały po podwórku, a Asia jak zwykle spała. Dziewczyna wzięła miseczke owsianki przygotowanej specjalnie dla niej i usiadła na kanapie w salonie obok mamy.
- Pójdę do Nel jak zjem, dobrze? To ostatnie chwile jakie możemy ze sobą spędzić...
Mama skinęła głową, na znak że się zgadza. Ania zjadła w milczeniu, odłożyła miskę do zlewu i wyszła z domu. Zadzwoniła zdzwonkiem, otworzyła jej, o dziwo - Nel.
- Hej! - pomachała i zaprosiła ją do siebie
Weszły do pokoju, w którym panował straszny...
- Sorry za bałagan - powiedziała szybko, nie wyglądała na niezadowoloną. Było wręcz przeciwnie. Nel tryskała pozytywną energią.
- Spoko... Już wiesz gdzie się dokładnie przeprowadzacie?
- Noo... Taki tam domek... Niedaleko kuzynek mojej mamy, Niny i Diny Kaliente...
- To są kuzynki twojej mamy?!
- A co w tym dziwnego?
- Przecież... gazety się o nich rozpisują jako o złodziejkach... chłopaków! Podobno ta cała Dina wyszła za tego Morthimera tylko dla pieniędzy...

- Moment! Kto... to jest Morthimer? - zapytała Nel
Ania westchnęła.
- Najbardziej znany Astronom w całym Miłowie!
- Uhu... Mam pomysł! Chodźmy na ostatnie zakupy! - zaproponowała Nel
- Ale ja...
- Ja stawiam! - wyprzedziła ją Nel.
Przyjaciółka wiedziała o stanie finansowym Ani. Najczęściej to ona za wszystko płaciła, żeby "nie obciążać jej własnymi zachciankami", bo to najczęściej Nel proponowały wypady do miasta. Ania po chwili oporów zgodziła się. Nel powiadomiła panią Kasię, że wychodzi do miasta i że bierze złotą karte kredytową. Pani Kasia odpowiedziała, żeby wróciła przed piętnastą, na obiad, na co Nel powiedziała, że zjedzą coś na mieście i wyszły z domu. Wsiadły w autobus 398, który jechał do centrum. Gdy już dojechały odwiedziły kilka sklepów, w których Nel kupiła im dwie takie same bluzki i spódniczki, a później poszły na pizzę. Po zkonsumowaniu jedzenia pochodziły jeszcze trochę po sklepach, kupując przy tym masę ciuchów i pojechały do domu.
***
Ania weszła do domu z zakupami.
- Co tam masz ciekawego? - zapytała ją pani Maria, jakby trochę weselsza.
- A byłyśmy z Nel w mieście... No i kupiła mi kilka rzeczy...
Mama Ani uśmiechnęła się.
- To miło z jej strony.
- Noo - Dziewczyna wzięła rzeczy i poszła do góry.

Poprzebierała się trochę, po czym została w zwiewnej tunice i jeansach trzy-czwarte. Później znowu wyszła na dwór, pomyślała, że pogada może trochę ze swoimi koleżankami, bo widziała je wcześniej na huśtawkach. Wyszła z domu i poszła na plac. Zobaczyła Wiktorię i Beatę.
- Cześć Ania! - krzyknęła Beata
Dziewczyna uśmiechnęła się i usiadła na trzeciej, wolnej huśtawce.
- Co tam u ciebie? - zapytała Wiktoria.
- W sumie nic nowego, ale życie mi się spypie - zażartowała, żeby nie wyczuły, że jest tak naprawdę.
- Nie przesadzaj! Pewnie nie możesz żyć bez przedstawień w szkolnym kółku?
- Beciu... Aż tak źle nie jest, masz rację - uśmiechnęła się dziewczyna.
Później dziewczyny wybrały się do pobliskiego parku. Po kilku godzinach spędzonych razem rozeszły się do swoich domów. Ania weszła do domu i zobaczyła łkającą matkę. "Znowu!" - pomyślała, chciała się spytać co się stało, ale jej mama ją wyprzedziła.

- Aniu, oni... oni chcą mi was zabrać!

I jak się podobało? oceniajcie!
__________________
Lorette jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 19.03.2008, 19:35   #7
Lorette
 
Avatar Lorette
 
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,021
Reputacja: 11
Domyślnie Odp: Ania

Wubaczcie, że tak późno, ale co chciałam wejść co coś było ze str... Powiem, że jest to przedostatni odc...
Odcinek 7

I cóż? I stało się? Z małego domku przy ulicy Wiśniowej 5 zabrano czwórkę dzieci. Matka się załamała, ojciec jakoś to przeżył. Oboje wyprowadzili się do małego mieszkania przy ulicy Grunwaldzkiej. Oni jakoś żyli, ale Ania? Trafiła do Domu Dziecka. Niby źle nie trafiła, ale rozdzielono ją z rodzeństwem. Dziewczyna nie odzywała się do nikogo przez około tydzień, nie chciała nic jeść ani pić, ale w końcu wysłano ją do dzieciencego psychologa, która porozmawiała z nią szczerze i podniosła Anię na duchu, po dwóch miesiącach zaczęła już w pełni, normalnie funkcjonować...
***
[Dwa miesiące później]
Ania mieszkała z dwiema dziewczynami w pokoju, z Żanetą i Leną. Był to typ "niegrzecznych dziewczynek", buntowniczek więc Ani ciężko było się z nimi zakumplować. Żaneta nosiła odjazdowe ciuchy, a Lena jej wtórowała. Dziewczyna strasznie chciała się do nich dostosować, ale jakoś nie potrafiła... Pewnego dnia, gdy siedziały w swoim pokoju Żaneta zaczęła.

- Ty, weź Anka... *****, dlaczego ty się ubierasz w jakieś szmaty?
- Nie mów tak... Mi matka nie przynosi do jasnej cholery ubrań co tydzień... - odpowiedziała jej, zaczęła się już posługiwać młodzieżowym slangiem... z przekleństwami, niestety.
- No to pójdziesz kiedyś ze mną i moją matką do lumpa, to se coś poszukamy, nie? Ona zawsze mi coś tam kupuje, niestety, ale jakoś trzeba kurna żyć, nie?
- Kupujesz te rzeczy w lumpeksie? - zainteresowała się Lena
- Tak, ale nikomu ani słowa, jasne?
Ania kiwnęła głową, a od Leny poszedł potok przekleństw. Znowu nie pobiła Żanety w IceTowerze.
- To co, Anka? Idziesz na taki układ? - zapytała Żaneta
- Noo, okej. Ale ja nie mam za wiele kasy... W sumie... To prawie wcale...
- Spoko... Pożyczę ci, ale oddasz mi, nie?
- Ja... niewiem - zająkneła się.
- Hmm... Dobra, wymyślimy coś potem. Teraz chodźmy na śniadanie.
W stołówce zaczęły się zbierać dzieciaki, żeby zjeść śniadanie. Owe pomieszczenie nie było za wielkie, ale spokojnie mogło się tam zmieścić trzydzieści dzieci. Ania usiadła przy 4-osobowym stole razem ze swoimi koleżankami z pokoju, do nich dosiadła się pewna Beata. Ania lubiła ją, a Beata lubiła Anie, gdy tylko mogły spędzały razem czas. Na śniadanie była zupa mleczna. Dziewczyny zjadły w milczeniu, odzywały się raz na jakiś czas.

Gdy śniadanie dobiegło końca dziewczyny miały jeszcze pół godziny żeby przygotować się do szkoły. Ania chodziła do klasy razem z Beatą, Żanetą i kilkoma chłopcami z Domu Dziecka. Lena była starsza o rok. Cały Dom Dziecka wybrał się do pobliskiej, wiejskiej szkoły. Trzeba wiedzieć, że ośrodek ten znajdował się we wsi Krzemy, 30 kilometrów pod SimCity. Matka jej przyjeżdżała do niej co tydzień, ojciec wyjechał do Anglii, żeby zarobić pieniądze i wyciągnąć dzieci z Domów Dziecka. Dziewczyna mocno wierzyła w to, że niedługo będzie tu mieszkała, bo ojciec przysyłał same dobre wiadomości, ostatnią była ta, że ma dwie dosyć dobrze płatne prace, więc wróci gdzieś za trzy miesiące.
***
Po lekcjach Ania wróciła do ośrodka, przywitała ją pani Natalia, ich opiekunka, ponieważ Ania wracała z Żanetą i Beatą to wszystkie trzy poszły odrabiać lekcje do pokoju Beaty.
- Jaka ta idiotka, Zaborowska jest głupia! Nienawidzę tej suki! - zaczęła przeklinać Żaneta - *****, co ona sobie wyobraża, że jak ma kasę i wypycha sobie stanik i jest niby ładna to jest fajna?! Głupia... - w tym momencie dziewczyna urwała, bo pani Natalia weszła do pokoju oznajmić Ani, że dzwoni jej mama.
Dziewczyna podeszła do telefonu, który stał w korytarzu.
- Cześć mamuś
- Cześć słonko - powiedziała przybitym głosem - niestety twój pobyt się przedłuży, tata złamał ręke, nie wiemy kiedy wyzdrowieje, ale na budowie jak narazie nie może pracować...

- MAMO! JA NIE CHCE! JA... MAM DOSYĆ TEGO! ***** ROZUMIESZ?!
- Dziecko, jak ty się wyrażasz?!
- Srak! - Ania bardzo się zdenerwowała. Trzasnęła słuchawką i poszła do swojego pokoju.
Rzuciła się na łóżko i zaczęła płakać. Po jakimś czasie, gdy się już trochę uspokoiła. Zaczęła grzebać w szufladzie, żeby znaleźć chusteczki, lecz to co znalazła na pewno nie było chusteczkami...

Mam nadzieję, że się spodoba Pzdr. ;d
__________________
Lorette jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 20.03.2008, 06:41   #8
Lorette
 
Avatar Lorette
 
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,021
Reputacja: 11
Domyślnie Odp: Ania

A teraz totalne zaskoczenie, albo coś co przewidywaliście od początku... Teraz wszystko się wyjaśni... Przed państwem ostatni odcinek dziejów "Ani"
Odcinek 8

W rękach Ani znajdowała się przeźroczysta torebeczka z jakimś białym proszkiem.
- Mąka...? - zapytała sama siebie, gdyż w pokoju była tylko ona - Kurczę... przecież to jest... narkotyk! Tylko jaki, to już nie wiem...
Przez chwilę wpatrywała się w biały proszek. Było bardzo cicho, za ścianą słychać było tylko małe śmieszki Haliny oraz Ewy. Ania odłożyła torebkę na podłogę. I poczęła dalej szukać chusteczek, lecz w szufladzie było więcej torebek z owym narkotykiem. Otworzyła następną szufladę i w końcu znalazła poszukiwane przez nią chusteczki higieniczne. Wzięła całą paczkę i torebkę z proszkiem i walnęła się z powrotem na łóżko. Usiadła w siadze skrzyżnym, jak dzieci w przedszkolu. Wysmarkała nos. I znowu zaczęła ryczeć. "Jakie życie jest do dupy... Po co ja mam żyć? No po cholere? W tym chujowym Domu Dziecka, równie dobrze mogli mnie wysłać do Domu Spokojnej Starości, albo Opieki Społecznej..." - myślała sobie. "Hmm... Mam ochotę wypróbować ten "Magiczny Proszek", tylko nie za bardzo wiem jak... To się chyba wsypywało trochę na rękę i się wdychało przez nos..." - i zrobiła to... Niestety.
***

Tym czasem kilka pokoi dalej toczyła się dyskusja na temat:"Co też mogło się stać, że Anka tak się w****iła?".
- Wiesz, jej starzy nie mają za wiele kasy, a jej stary wyjechał do Londynu, czy gdzieś tam żeby zarobić kasę, ale chyba mu ją zajumali, czy coś, nie? - podjęła dyskusję Żaneta.
- Całkiem możliwe... Ja też bym się w****iła... Ale zaczęła wrzeszczeć nieźle, kurna... to nawet do niej nie podobne... - odparła jej Beata.
- Bećka... Ja nie wiem... Kurdę, boję się że zrobi coś głupiego, czego później będzie bardzo żałowała...
- Coo ma niby zrobić? Przez okno wyskoczyć, które znajduje się na parterze?! A może się potnie? Ale taka głupia chyba nie jest...
Nastąpiła chwila ciszy, którą przerwała Żaneta.
- Dobra róbmy to zadanie, zostawmy ją samą, jak narazie, później do niej się pójdzie... Taka głupia idjotka z niej nie jest, nie? - Żaneta zaakcentowała "j" przy słowie idiotka, robiła tak zawsze.
***

W tym samym czasie pani Natalia miała w ręku telefon i wybierała numer matki Ani.
- Tak słucham? - odebrała
- Dzień dobry, z tej strony Natalia Dogońska, ja z Domu Dziecka, czy to pani Maria Jaśmieniowska?
- T.. tak, to ja, czy coś się stało?
- Niestety tak, Ania po rozmowie z panią strasznie się zdenerwowała, no i zaczęła płakać, martwimy się wszyscy o nią... Czy mogłaby mi pani powiedzieć co się stało? Albo najlepiej przyjechać i porozmawiać o tym z córką...
- Nno... Dobrze, ja bym w takim razie była za godzinę...
- Dobrze, dziękuje bardzo. Do zobaczenia!
- Do widzenia.
***
Ani właśnie skończyła się pierwsza torebka "Magicznego proszku", po którym poczuła się lepiej, jak stwierdziła. Aż chciało jej się żyć, latać...! Wzięła następną... Jeszcze lepiej, wszystko tak śmiesznie wirowało... i się rozmazywało, moment! To już nie było fajne, gdy dziewczyna zemdlała po kolejnej paczce.
***

Do wielkiego korytarza weszła pani Jaśmieniowska. Przywitała się z panią Natalią.
- Ania jest w swoim pokoju.
Pani Maria uśmiechnęła się i weszła do pokoju numer 9, lecz to co zobaczyła przeraziłą ją zupełnie.
- Ania! Aniu! Kochanie! Ja... Nie! To nie może się dziać! Wezwijcie lekarza!!! Szybko - zaczęła histeryzować. Obejmowała swoją nieprzytomną córkę. Bladą, ale... uśmiechniętą! Pani Maria nie traciła nadzieji, lecz niestety... Ania zmarła minutę po wejściu matki do pokoju. Czekała na nią...
THE END
__________________

Ostatnio edytowane przez Lorette : 20.03.2008 - 07:55
Lorette jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 09:30.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023