Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 20.02.2009, 19:56   #21
Kliii
 
Avatar Kliii
 
Zarejestrowany: 22.05.2008
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 177
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Los tak chciał"

Brak weny niestety Odcinek postram się dać jutro, ale nic nie obiecuję. Mam całe 7 odcinków i nie mogę zdania sklecić w 8, proszę więc o cierpliwość, nie chcę dopuścić do sytuacji, w której nie będę miała do czego robić zdjęć
__________________
Kliii jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 23.02.2009, 13:55   #22
Kliii
 
Avatar Kliii
 
Zarejestrowany: 22.05.2008
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 177
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Los tak chciał"

Na początku chciałabym przeprosić, że odcinek tak późno. Miał być przedwczoraj, ale... cóż, coś mi przeszkodziło Znów za mało akcji, ale wkrótce to się zmieni

"Los tak chciał"
Odcinek 3

Czym prędzej zjadłam obiad i poszłam do salonu, który był jednocześnie moim pokojem i sypialnią rodziców. W drugim pokoju mieszkali dziadek i babcia. Było ciasno, to prawda, ale dobijał mnie pewien paradoks: moja prababcia sama mieszkała piętro wyzej w identycznym mieszkaniu i za nic nie chciała go oddać ani żeby ktokolwiek się tam wprowadził. Przytuliłam Reksa, mojego psa i położyłam się obok niego na podłodze w kuchni.



Nie chciałam w domu myśleć o Pawle, zdradziłabym się. Nawet nie zauważyłam jak zasnęłam. Obudziłam się o szóstej rano następnego dnia - spałam czternaście godzin! Nie podejrzewałam, że nadmiar emocji tak bardzo dał mi się we znaki. Była sobota. Starając się nie myśleć o Pawle, usiadłam do lekcji. Tak, jak przewidywałam, matma była banalna. Pierwszy raz w życiu żałowałam, że jest tak mało zadane. Odrabiając lekcje mogłam choć na chwilę oderwać się od myśli o Pawle i skoncentrować na bardziej przyziemnych sprawach. Zrobiłam zadania z książki "Kangur matematyczny"z lat 2000 i 2001, potem dla zabicia czasu napisałam opowiadanie o dziewczynce, która zgubiła się w lesie. Chwilę porysowałam i poczytałam, ale na żadnej z tych czynności nie mogłam skupić się dłużej niż pół godziny. W południe nie wytrzymałam i zadzwoniłam do Sylwii.
- Słucham?
- Cześć, Sylwia. Możesz wyjść na dwór?



- Taaa...ale dopiero o trzeciej.
- No dobra. Pod moim blokiem. Cześć.
- Do zobaczenia.
Trzy godziny! Co ja będę robić przez ten czas? Ta niepewność mnie przerażała. Jak zareagował? Czy domyślił się, że to ja?
- Ehh... - westchnęłam.
- Co jest? - spytała mama.
- Nic, nic...jestem zmęczona - dopiero wtedy sobie to uświadomiłam. Tak, chciało mi się spać mimo, że nie tak dawno temu spałam. Nie lubiłam zasypiać w łóżku. Wolałam juz twardą podłogę, a dywan był dla mnie marzeniem. Kochałam uczucie zimna przy zasypianiu, czułam się wtedy odizolowana od świata zewnętrznego. Położyłam głowę na miękkim, wręcz puchatym dywanie. Przytuliłam się do poduszki, którą ściągnęłam z łóżka. Zwykle to pomagało. Niestety, nie tym razem. Wątpliwości mnie nie opuszczały. Nawet, gdy zapadłam w sen, śnił mi się Paweł. Powiedział, że mnie nie chce, że jestem brzydka. Może to głupie, ale płakałam przez sen. Wiem, to tylko sen, nie powinnam się przejmować. Jednak moja pogrążona w rozpaczy dusza zaczęła żałować swojej decyzji. Jak śmiałam sądzić, że Paweł zwróci uwagę na MNIE? Mnie - kujonkę? Mnie - niechodzącą na dyskoteki z powodu braku jakiegokolwiek talentu? Mnie - dziewczynę, która choć dobrze się uczy, tak naprawdę nic w życiu nie osiągnęła? Mnie - która jak głupia wierzyła, że zasłużyła na tak wspaniałego chłopaka jak on? Płakałam nawet po obudzeniu się. Miałam szczęście, że byłam w domu tylko z Reksem. Przeklinałam na głos swój los, swoje życie, samą siebie. Zdecydowanie wolałabym być kimś innym -kimś ładniejszym, mądrzejszym, bardziej otwartym, lekkodusznym, po prostu kimś lepszym. Podszedł do mnie mój pies - jedyna istota, która w pełni mnie rozumiała. Przytuliłam się do niego. Zmoczyłam mu futro łzami. Zlizał je z mojego policzka.



- Jestem żałosna - powiedziałam do niego - Mówię sama do siebie, uzalam się nad sobą...
Na szczęście nie mógł mi odpowiedzieć. Za to go kochałam. Zawsze mnie wysłuchiwał do końca i pocieszał bez zbędnych słów. Nie miał ludzkich reguł, nie interesowała go moralność. Po prostu było mu smutno gdy płaczę, merdał ogonem gdy się cieszę. Był najbardziej empatycznym stworzeniem, jakie znałam. Otarłam łzy o poduszkę. Mój wzrok prześlizgnął się po meblach. Spojrzałam na zegarek. Było pięć minut po trzeciej!

Wyszłam przed blok. Sylwia była widocznie zdenerwowana. Stała oparta o ławkę z założonymi rękami. Miała na sobie tunikę przewiązaną ślicznym paskiem.
- Czekam na Ciebie 15 minut! - krzyknęła.
- Sorry, zaspałam.
Moja przyjaciółka zrobiła dziwną minę. Tylko ja byłam zdolna do snu o czternastej po przespanej całej nocy (jeśli tak można nazwać czternaście godzin pogrążenia w ramionach Morfeusza).
- I jak zareagował? - drżałam z podniecenia.
- Normanie - nie takiej odpowiedzi się spodziewałam.



- Czyli jak?
- Roześmiał się i przyjął karteczkę. Powiedziałam, że to od koleżanki i że w środę ją na niego niby przypadkowo wepchniemy i tak się dowie, która
to.
- Zwariowałaś? - nie mogłam przyjać tego do wiadomości. - Jak to w środę?
- Tak to. Jeśli ja się w to nie włączę, będziesz się na niego gapić aż do zakończenia roku. I nic wiecej.
Z bólem w sercu musiałam przyznać jej rację. Byłam otwarta tylko w towarzystwie najbliższych przyjaciół. Nie sprawiałam takiego wrażenia jak Karolina, jednak cokolwiek zwiazanego z Pawłem zawsze wywoływało u mnie uczucia, których nie byłam w stanie poskromić. Czemu? Sama nie byłam tego pewna. Może byłam nieśmiała? Lub bałam się odtrącenia? Jednak najbardziej prawdopodobna wydała mi się trzecia możliwość: zakochałam się. Czwartą, brzmiącą, że jestem nienormalna, zostawiłam sobie na później.
- Można Ci zaufać? - spytała Sylwia. Zupełnie zmieniła ton głosu. Teraz słyszałam niepewność, nutkę niedowierzania, a może nawet nieufności w jej głosie.
- Jasne - odpowiedziałam natychmiast. Co jak co, tajemnicy potrafiłam dotrzymać. Była to jedna z moich, nielicznych zresztą, zalet.
- Więc...zakochałam się.
- To wspaniale! Kto jest tym szczęściarzem?
- Czy ja wiem...on o niczym nie wie.
- To musisz mu powiedzieć. Zdecydowanie. Kto to?
- Robert z 6c. - na dźwięk tego imienia ogarnęło mnie zaskoczenie.
Robert był niskim blondynem, prymusem. Miałam przyjemność go poznać na drugim etapie konkursu ekologicznego. Zadawał się głównie z dziewczynami. Z
dziewczynami ze swojej klasy. Szczerze współczułam Sylwii. Musiała cierpieć katusze na każdej przerwie.
- Musimy działać.
- No nie wiem... - Sylwia była pełna pomysłów zawsze, jeśli chodziło o kogoś innego. Za to gdy chodziło o nią samą, milczała jak grób.
- Znam go z konkursu ekologicznego. Dużo gadaliśmy. Napisz mu karteczkę. Znacie się z chóru, coś się wymyśli.
Zobaczyłam uśmiech na twarzy Sylwii. Najchętniej rozdawałaby ona szczęście wszystkim, tylko dla niej by nie wystarczyło. Nie była taką egoistką, jak ja.
Była wzorem cnót - rozmawiało mi się z nią tak samo dobrze jak z Julią, za to nie miała w sobie jej niedyskretności. Rozumiała mnie jak Karolina. Dziwne,
że wcześniej tego nie zauważyłam.
- Będzie dobrze, zobaczysz - przekonywałam nie tylko przyjaciółkę, ale i siebie.
- Wiem, zasłużyłyśmy na szczęście - lekki uśmiech wdarł się na jej wargi - Gdybyś widziała minę Pawła!
Wybuchnęła śmiechem. Tak, to był mój najlepszy rok. Nie wiem, jakim cudem udawało mi się mimo przeciwności losu śmiać się ponad godzinę dziennie. Byłam taka wesoła, radosna... Wystarczała mi przyjaciółka, żeby dobrze się bawić niezależnie w jakiej sytuacji.
- Zimno tu trochę - dopiero teraz zauważyłam, że Sylwia się trzęsie. Nic dziwnego, ja byłam odporna na chłód, rzadko kiedy było mi zimno.
- Chodź do sklepu, ogrzejemy się - zaproponowałam.
Poszłyśmy. Po drodze snułyśmy możliwości wybrnięcia ze sprawy, wybierałyśmy najlepsze rozwiązanie. Tak, zdecydowanie była nim karteczka. Sylwia tak jak ja w życiu nie podeszłaby do Roberta sama. Nie podjęłaby inicjatywy. Spędziłyśmy razem miłe dwie godziny. Odprowadziłam ją na przystanek i smętnym krokiem poszłam do domu. Gdy zostawalam sama, nie mogłam już oprzeć się myślom. Myślom, które najchętniej wyrzuciłabym z mojej głowy na zawsze.
__________________

Ostatnio edytowane przez Kliii : 07.03.2009 - 12:24
Kliii jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 23.02.2009, 14:15   #23
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: "Los tak chciał"

Przeczytałam i muszę powiedzieć to samo co zawsze (czyli że podobało mi się)
Błędów nie znalazłam (!), tylko czemu Klaudia na ostatnim zdjęciu jest ubrana w coś innego aniżeli na przedostatnim? Nie wspominałaś o tym, że się przebrała.
I bardzo fajne opisy uczuć Może to dlatego, że wiesz, co Ty wtedy czułaś- to pomaga (chociaż są wyjątki od tej reguły- ja na przykład swoich uczuć nie umiałabym tak opisać
10/10
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 23.02.2009, 15:07   #24
Kliii
 
Avatar Kliii
 
Zarejestrowany: 22.05.2008
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 177
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Los tak chciał"

Przebrała się, bo byłoby jej za zimno, uznałam to za oczywiste, chociaż rzeczywiście powinnam to opisać
__________________
Kliii jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 23.02.2009, 16:27   #25
Inazumi
 
Avatar Inazumi
 
Zarejestrowany: 21.05.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 107
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Los tak chciał"

Nikt jej nie znalazł tak leżącej na podłodze? O_o

Przeczytałam zaległe rozdziały i nawet mi się podoba, irytuje mnie jedynie fakt, że dziewczynki z podstawówki są tak biuściaste <zerka zazdrośnie na swój dekolt>
Błędów nie wychwyciłam.

7,5/10
Inazumi jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 23.02.2009, 16:56   #26
Mikolea
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: "Los tak chciał"

Fajny odcinek...
Pdobało mi się i dobrze się czytało...
  Odpowiedź z Cytatem
stare 23.02.2009, 17:23   #27
Kliii
 
Avatar Kliii
 
Zarejestrowany: 22.05.2008
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 177
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Los tak chciał"

Cytat:
Napisał Inazumi Zobacz post
Nikt jej nie znalazł tak leżącej na podłodze?
Często tak leżałam, znajdowali, mówili, żebym wstała, ale po jakimś czasie się przyzwyczaili
__________________
Kliii jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 05.03.2009, 16:09   #28
Kliii
 
Avatar Kliii
 
Zarejestrowany: 22.05.2008
Skąd: Warszawa
Płeć: Kobieta
Postów: 177
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Los tak chciał"

Znów post pod postem, przepraszam xD

"Los tak chciał"
Odcinek 4

Moje powieki delikatnie się rozchyliły. Jak zwykle wstałam sama, kilka godzin przed rozpoczęciem lekcji. Spojrzałam na kalendarz wiszący na drzwiach szafy. Poniedziałek...przez głowę przeszła mi myśl, że tak niedaleko do środy. Tak niedaleko. Westchnęłam. Pierwszy raz w zyciu chciałabym pozbyć się swojego nawyku wczesnego wstawania. Była szósta. Miałam jeszcze półtorej godziny wolnego. Jakże bardzo chciałam zasnąć! Zasnąć nie myśląc o kłopotach, o tym, co ma nastąpić. Zapomnieć o wszystkim, nawet o tym, jak mam na imię. Niestety było to niemożliwe. Tak boleśnie niemożliwe. Na myśl o tym, co mnie czeka czułam realny, fizyczny ból. Dopiero po jakimś czasie zorientowałam się, że to migrena. Poczułam ulgę. Ból tłumił narastające we mnie wątpliwości. Po prostu leżałam nie myśląc o niczym. To było cudowne...do czasu. Po około dwudziestu minutach ból stał się nie do wytrzymania. Chwiejnym krokiem poszłam do kuchni. Chciałam otworzyć szafkę. Ze zdumieniem zauważyłam, że idzie mi to oporniej niż zwykle. Nie miałam siły. Ani fizycznej, ani psychicznej. Połknęłam dwie tabletki Ibupromu i położyłam się na podłodze w kuchni.



Leżałam tam bardzo długo, ale w końcu osiągnęłam spodziewany efekt - pulsujący ból opuścił moje skronie. Zmęczona ubrałam się i założyłam plecak. Jego ciężar wręcz przygniótł mnie do ziemi. Nie mogłam zjeść śniadania, to byłaby samodestrukcja. Ledwo mogłam chodzić, chwiałam się i co chwilę miałam wrażenie, że się przewrócę. Jednak wolałam iść do szkoły niż przez cały dzień nie zobaczyć Pawła.

Tego dnia mimo, że przyszłam do szkoły jeszcze wcześniej, niż zwykle, i tak nie starczyło mi czasu na pozbieranie myśli. Kiedy nadszedł Paweł jeszcze więcej możliwości wybrnięcia z całej sytuacji kołatało mi się w głowie. Do tego nadal czułam się słabo i nie miałam na nic ochoty. No, prawie na nic.
- Klaudia, co się dzieje? - Julia od razu zauważyła, że coś jest nie tak.



Opowiedziałam jej wszystko, bo po co ukrywać cokolwiek? Do rozmowy dołączyła Karolina i musiałam opowiadać wszystko od początku. Nie miały czasu zadawać jakichkolwiek pytań, bo dzwonek natychmiast przerwał naszą konwersację. Nie szło mi tego dnia dobrze. Miałam szczęście, że nie było żadnego sprawdzianu. Czułam się źle. Nie chciałam rzucać się Pawłowi w oczy, bałam się ciągle jego reakcji, jeśliby uchwycił moje spojrzenie. Tak, teraz już wiedziałam - bałam się odtrącenia, obojetności, nawet nienawiści. Ogarnąły mnie wyrzuty sumienia: "a co, jeśli on kocha inną? Co, jeśli tą karteczką rujnuję mu życie?".

Wieczór jak na złość wydawał się za krótki. Dużo za krótki. Każda czynność zdawała się bardzo krótka, a trwała w rzeczywistości długo. Nie miałam na nic czasu ani ochoty. Siedziałam przed komputerem i bezcelowo wpatrywałam się w ekran, co jakiś czas poruszając dla pozorów myszką. Dwa dni były dla mnie meczarnią, ale dziwnym trafem losu chciałam, żeby trwały wiecznie. Czułam przerażającą niepewność, ale jednocześnie bałam się rozwiązania całej sprawy. Moje myśli krążyły wciąż wokół jednego: Pawła i jego reakcji, która prawdopodobnie będzie dla mnie bardziej bolesna niż życie w niepewności. Wiedziałam jedno: nawet, jeśli będzie mnie bardziej bolało, to i tak poczuję ulgę. Wiem, że to dziwne, ale tak wtedy myślałam. Ból miał przynieść mi ulgę. Może w tym szaleństwie była metoda. Może... Ale o tym miałam się przekonać dopiero w środę. Jak na razie moją najblizszą przyszłością miało być oczekiwanie na coś, co aż za szybko nadchodziło, nie dając mi na nic czasu. Nie miałam czasu myśleć, mówić, ba, nawet jeść. Wypełniała mnie wszechobecna pustka. Z każdym ruchem myślałam o Pawle, każdy oddech był przepełniony nieustającym pragnieniem poczucia jego warg muskających moje. Wiedziałam, że bardzo mało prawdopodobne są moje nieustające marzenia i że na zawsze pozostaną w mojej głowie. Tak. Moje ciało przepełniała samotność, choć ciągle ktoś kręcił się po pokoju. Nie zwracałam nawet uwagi na Reksa. Nawet przeciętny obserwator zauważyłby, że coś jest nie tak, jednak nie moja rodzina.
- Twoje problemy? Dziecko, jakie Ty możesz mieć problemy? - ach, jakże często słyszałam to z ust moich najbliższych.
Reks narzucał się. Nie miałam serca odtrącić go. Wtuliłam głowę w jego miękkią, puszystą sierść i poczułam się raźniej.



Był ktoś, kto mnie potrzebował. Ktoś, komu nie zależało na uprzejmości i szacunku. Liczyła się miłość i spontaniczność. Nie było miejsca na zazdrość, nienawiść, nieszczerość. Jego świat był taki prosty, tylko ludzkie uczucia są tak skomplikowane. Ludzie jako jedyny gatunek sami stają sobie na drodze do szczęścia. Sami ukrywają uczucia i chowają je za maską wymuszonej obojętności i cynizmu. Cynik to idealista z pękniętym sercem... - przypomniał mi się mój niedawny opis na gg. To znaczy nie tak niedawny, bo sprzed dwóch miesięcy. Tyle się przez ten czas zmieniło... Mój stosunek do świata zmienił się diametralnie. Kilka miesięcy temu gdyby ktoś mi powiedział, że nie będę miała ochoty żyć, zaśmiałabym się i nie uwierzyła. A teraz..niestety tak jest. Moje ciało przeszywał dreszcz, gdy do moich uszu doleciało imię Paweł. Ktoś jeszcze ma wątpliwości, czy to jest miłość? Tak, to z pewnością była miłość. Głęboka i nieposkromiona. Miłość, której nic nie mogło zlikwidować. Miłość na dobre i na złe.

Przez okno wpadały promienie światła i delikatnie, acz stanowczo oświetlały mi powieki. Otworzyłam oczy i przez dłuższą chwilę wpatrywałam się w śnieżnobiały sufit. Wiedziałam, że dzisiaj miał być wyjątkowy dzień. Tylko co miało się wydarzyć? Nie mogłam sobie przypomnieć.
- Trudno, pewnie nic znaczącego - mruknęłam podnosząc się z łóżka, którego święcie nienawidziłam. Zabierało z mojego życia tyle cennego czasu, który mogłam przeznaczyć na wiele ważniejszych rzeczy. Mozolnie zabierałam się do zakładania jeansów i koszulki. Gdy już się z tym uporałam, zjadłam płatki i umyłam zęby. Byłam już gotowa. Gotowa na ważny dzień, z którego powagi nie zdawałam sobie sprawy, bo złapała mnie skleroza.
Był początek grudnia, ale zamiast wymarzonego śniegu było tylko błoto. Zamyślona weszłam na pasy nie zwracając na nic uwagi.
- Uważaj! - usłyszałam krzyk jakiegoś staruszka.
Stanęłam jak wryta i tuż przed nosem przejechał mi Opel.



Gdyby nie starszy pan, nie byłoby mnie na tym świecie. Tylko czy zrobił on dobry uczynek? Czy nie lepiej dla świata byłoby pozwolić mi umrzeć? Z pewnością. Mimo to podziękowałam mu. Nie mógł wiedzieć, że prawdopodobnie zrujnowałam cudze życie, chciał zrobić coś dobrego. Roztrzęsiona weszłam do szkoły.
- Co się stało? - zapytał Marcin.
- Samochód o mało mnie nie potrącił.
To samo musiałam tłumaczyć każdemu, kto wchodził do szkoły. Nawet nieznajomi, "dobre dusze" chcieli się dowiedzieć, co jest i pomóc. A mi nie można było pomóc. To nie przez niebezpieczeństwo drżałam. W chwili zagrożenia do głowy wtargnęła mi myśl: "To dzisiaj". Tak, dzisiaj miała roztrzygnąć się cała moja przyszłość. Jak w takim momencie mogłam mysleć o piracie drogowym? Każdy mój nerw drgał na myśl o Pawle, każda myśl była bardziej intensywna od poprzedniej. Naprawdę chciałam, żeby ten Opel mnie przejechał. Ponad wszystko pragnęłam ucieczki od problemów. Byłam tchórzem. I, co gorsza, nawet obrócenie wszystkiego do góry nogami by tego nie zmieniło. Klaudia - tchórzliwa kujonka, coś obojętnego dla wszystkich. Klaudia - totalne zero.
- Klaudia - najlepsza przyjaciółka pod słońcem - powiedziała Sylwia. Dopiero teraz zorientowałam się, że wszystko mówiłam na głos - Klaudia, osoba, bez
której nie mogłabym żyć. Odważna Klaudia, która kiedyś podbije świat.
Ach, jak chciałabym, żeby tak było.
__________________

Ostatnio edytowane przez Kliii : 07.03.2009 - 12:26
Kliii jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 05.03.2009, 16:33   #29
Mikolea
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: "Los tak chciał"

Fajny odcinek...
Czekam na następny...
  Odpowiedź z Cytatem
stare 06.03.2009, 21:31   #30
Red Trumpet
 
Avatar Red Trumpet
 
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Los tak chciał"

Ciekawe to opowiadanie nawet. Tylko bardziej pasowałoby mi, gdyby sytuacja miała miejsce w minimalnie 2 gimnazjum, ale i tak jest dobrze, bo też mi się podobał pewien chłopak z 6 klasy, gdy ja byłam w 5. Lecz potem on poszedł do gimnazjum i przerzuciłam się na innego chłopaka ( tym razem z mojej klasy, lecz potem zrozumiałam, że łatwiej jest wzdychać do jakiejś sławnej osoby, ponieważ jej się nigdy nie spotka...)
Daję 8/10, albo 8,5/10 (raczej to drugie)
Pozdrowionka
Red Trumpet jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz

Tagi
fotostory, kliii, los, opowiadanie


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 23:04.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023