Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 21.07.2010, 14:15   #21
..:Nadzieja:..
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Pierwsze wrażenie: zapowiada się fajnie.
Zainteresowało mnie.
Będę śledzić na bieżąco.
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 21.07.2010, 15:10   #22
Panna Lu
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Mhm, do czasu teraźniejszego zdecydowanie łatwiej się przyzwyczaić niż do paskudnego nawyku, jaki posiadają niektóre istotki, nagle postanawiając, że w połowie rozdziału fajnie będzie zmienić czas na przeszły. Albo narrację z trzecioosobowej na pierwszoosobową. I na odwrót.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 21.07.2010, 15:26   #23
Bush
 
Avatar Bush
 
Zarejestrowany: 05.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 441
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Proszę się nie obawiać. Jak coś zacznę pisać w danym czasie to tak zostaje do końca. Nic nie zmieniam ani teraz, ani w połowie. Ani nawet w 3/4 tekstu.
__________________
Bush jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 21.07.2010, 16:58   #24
Red Trumpet
 
Avatar Red Trumpet
 
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Trzymam za słowo, zumzool.
A gdzie obiecany odcinek? Tak, wiem, że masz czas do jutra, jednak ciekawość zżera mnie już teraz.
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
Red Trumpet jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 21.07.2010, 18:36   #25
Bush
 
Avatar Bush
 
Zarejestrowany: 05.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 441
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Może i mam czas do jutra, ale już dziś dodaję pierwszy odcinek.

Rozdział 1

Znajomy nieznajomy

Część 1

Cały Londyn przykryła już kotara nocy. Słońce jakiś czas temu schowało się za horyzontem pozostawiając po sobie tylko ciepło letniego dnia. Jest duszno i parno, co jest dość dziwne zważając na panujący tutaj klimat, czyli ciągłe opady deszczu przez cały rok. To lato jest zdecydowanie cieplejsze od kilku ostatnich.
Idę przez opustoszały Hyde Park pełen jedynie ptaków i wiewiórek. Wszyscy powyjeżdżali na wakacje do ciepłych krajów takich jak Grecja czy Włochy, ale mi jest dane zostać w mieście, z resztą, jak co roku ze względu na dość szczupłe fundusze. Mamie trudno jest utrzymać nas troje, szczególnie, że mój kochany młodszy braciszek ma jakąś chorą obsesję na punkcie mangi i musi dostawać każdy nowy numer tego dziwadła. Ale pomijając ten fakt jest całkiem miły jak na młodszego brata. A może tylko mi się tak wydaje, bo wygląda jak mały aniołek. Ma długie, kręcone ciemne włosy wpadające do oczu i zawsze chodzi uśmiechnięty. No, chyba, że jest mu smutno lub jest z czegoś niezadowolony, ale to się rzadko zdarza. Ogólnie jest bardzo pogodnym chłopcem, może, dlatego, że nie ma bladego pojęcia, co to życie. On nie przeżył śmierci ojca, był wtedy jeszcze małym płodem żerującym na mojej mamie. Nie musiał ślęczeć nad książkami całymi dniami, żeby zdać egzaminy, i nie próbował namówić mamy na dodatkowe kieszonkowe… Oj, rozpętałby wtedy istne piekło w naszym domu. Już raz tak zrobiłam, bo brakowało mi stu funtów, żeby kupić nową gitarę. Nie było zbyt przyjemnie.
Przechodzę obok Marble Arch i nagle wzbiera we mnie ochota na przemówienie na Speaker’s Corner, szczególnie, że nie widzę żywej duszy w pobliżu.
Wchodzę na podest i jeszcze raz rozglądam się wokoło, by upewnić się czy na pewno nikogo nie ma w zasięgu najbliższych stu metrów.
Nie ma. Więc zaczynam.
- Drogie panie, drodzy panowie. – Robię teatralna przerwę, ale nie tylko żeby poczuć się jak aktorka. Również, aby powstrzymać się od wybuchu śmiechu. – Zebraliśmy się tutaj, aby porozmawiać na temat rodzynek. Uważam, że powinny być one jak najszybciej usunięte z produkcji, gdyż wcale nie są smaczne. Tak właściwie, to wcale nie mają smaku. Czy ktoś się ze mną nie zgadza?
- Ja – słyszę męski glos, lecz nie widzę jego właściciela.
Jestem strasznie zdziwiona i zakłopotana słysząc nagłą odpowiedź. Miałam nadzieję, że nikt mnie nie widzi, a tu ktoś mi nagle wyskakuje z odpowiedzią.
Już chcę zbiegać z trybuny, lecz postanawiam zagrać w jego grę.
- A dlaczegóż to ludzie na całym świecie mieliby męczyć się z wydłubywaniem tych suszonych winogron z serników i innych dobrych ciast zamiast delektować się ich smakiem? – pytam próbując powstrzymać drżenie głosu.
- Chociażby, dlatego, żeby uszanować potrzeby innych osobników lubiących rodzynki.
Nie głupie, ale komu to potrzebne? Przecież liczy się zdanie większości, a więcej niż połowa populacji nie przepada za rodzynkami.
- Racja panie…
- Redcrow – kończy i ku mojemu zdziwieniu wyłania się zza drzew. Wygląda na szesnasto lub siedemnastoletniego chłopaka. Jest wysoki, dobrze zbudowany i ma blond włosy, lekko wpadające do oczu. Swoją postawą przypomina mi pewnego siebie lwa, szykującego się do skoku na swoją ofiarę. Trochę jestem przestraszona widząc takiego przystojniaka w środku nocy w Hyde Parku. W takich sytuacjach najczęściej okazującego się płatnym mordercą lub gwałcicielem. Aż ciarki przechodzą mi po plecach.
- Witaj, panno Max Morris. – Boże, skąd on zna moje imię? Może rzeczywiście jest jakimś oprawcą?
Przestań! Karcę się w myślach. Oglądam zdecydowanie za dużo filmów.
Próbuję zejść z podestu, zostawionego tam zapewne przez ostatniego mówce, lecz przez nieuwagę potykam się o niezawiązane sznurowadło i ląduję na brudnym żwirze.

Przez chwile widzę tylko czarną plamę, lecz po chwili otrząsam się z szoku i stwierdzam, że to tylko moje włosy przysłoniły mi całe pole widzenia.
Cała obolała podnoszę się z miejsca i rozglądam naokoło, ale nigdzie nie mogę dostrzec chłopaka. Jakby zapadł się pod ziemię, lub uciekł z powrotem schować się za drzewa. Ale taki scenariusz jest trochę dziwny biorąc pod uwagę to, że blondyn nie ma przed czym uciekać. No, chyba, że przestraszył się takiej bezbronnej dziewczyny, wędrującej samotnie po parku w środku nocy. Dreszcz przebiega mi po plecach, gdy uświadamiam sobie jak głupia i nieodpowiedzialną rzecz zrobiłam. Co ja sobie w ogóle myślałam przychodząc tu o tak późnej porze bez opieki?
Właściwie to nic sobie nie myślałam. Byłam tak zażenowana brakiem jakichkolwiek znajomych w mieście, że postanowiłam wyjść na spacer i odetchnąć świeżym powietrzem. Jeśli tak można nazwać brudną i pełną spalin atmosferę okalającą Londyn.
Ruszam w kierunku wyjścia, chcę jak najszybciej znaleźć się w domu. Przechodzę przez bramę i zauważam małe zawiniątko leżące na środku chodnika. Wiem, że nie powinnam go podnosić, ale ciekawość, jak zwykle, bierze górę nad zdrowym rozsądkiem.
Podnoszę pakunek i odwijam papier. Na mojej ręce ląduje mały, czarny, owalny kamyczek, zupełnie gładki, jakby był oszlifowany. Dziwne, kto zostawia zapakowany kamień na środku drogi?
Nie zastanawiając się dłużej chowam go do kieszeni luźnych spodni i udaję się biegiem w stronę domu. Mijam kilka ulic, potem skręcam w lewo zmierzając do stacji metra. Gdy tam docieram kupuję bilet i wsiadam do odpowiedniego wagonu, który przyjeżdża po kilku minutach.

Podróż mija krótko i przyjemnie, bo po raz pierwszy w dniu dzisiejszym, ba, w aktualnym miesiącu, widzę kogoś znajomego ze szkoły. Jest to Donia Baynes z klasy wyżej. Zamieniam z nią kilka słów, po czym wysiadam na mojej stacji.
Znowu puszczam się biegiem, ale tym razem szybko docieram do kamienicy, w której mieszkam. Gdy wchodzę do środka widzę moją mamę siedzącą na fotelu i wpatrującą się we mnie z gniewem w oczach.
- Gdzieś ty była Max? – Zrywa się z siedzenia i podbiega do mnie, po czym ściska najmocniej jak potrafi. – Czy wiesz jak się martwiłam?
- Przepraszam mamo, byłam na spacerze w parku.
- W parku? – Robi wielkie oczy. – Czy wiesz ile zbójów grasuje o tej porze w parkach czekając tylko na tak ładną piętnastolatkę? Wiesz?
- Tak właściwie to za trzy dni kończę szesnaście lat – poprawiam mamę trochę odbiegając od tematu. Widocznie mój chwyt działa, bo mama zapomina o temacie.
- No dobrze. Najważniejsze, że wróciłaś cała i zdrowa – ściska mnie jeszcze raz, a zatroskany wyraz twarzy znika. – Może chcesz trochę mleka, albo kakao?
- Mleko – odpowiadam i wzruszam ramionami. – Tylko ciepłe, bo dobrze robi na sen.
Mama odchodzi do kuchni, a ja zostaję sama w salonie. O ile można to nazwać salonem. Jest to małe pomieszczenie, z dwoma, sfatygowanymi fotelami, które podarował nam dziadek, kiedy umierał, zepsuty telewizor z lat dziewięćdziesiątych i wysłużony dywan o kolorze khaki. Ściany są nagie, niczym niepokryte, niepomalowane, tylko stare cegły i tyle. Nie ma tu też żadnych obrazów czy plakatów, bo mama uważa, że ich kupno to tylko bezpodstawne roztrwanianie pieniędzy. Nie ma tu też żadnych okien. Takowe zbudowane są tylko w kuchni, sypialni Jareda i mojej. Mama śpi na kanapie stojącej pod ścianą w salonie. Przykryta jest ona brudnym kocem w paski różnych kolorów, jednak nie jestem w stanie powiedzieć, jakie to kolory, bo dawno temu się sprały. Po przeciwległej stronie pokoju widnieje mały, ciemny korytarzyk, z którego prowadzą drzwi do pokoju brata i po drugiej stronie mojego. Po prawej stronie jest łuk, który prowadzi do kuchni, a do łazienki można się dostać tylko przechodząc przez mój pokój, lub kuchnię. Trochę niefortunnie się złożyło, ale da się wytrzymać.
Po chwili do salonu wraca mama z kubkiem parującego mleka w dłoni.
- Proszę – mówi i podstawia mi mleko pod nos. – Ciepłe i dodałam cukier, żeby było smaczniejsze.
- Dziękuję – przytulam mamę i odbieram kubek.

Siadam na fotelu i przykładam szklankę do ust. Próbuję zrobić łyk, lecz mleko parzy mnie w język. – Au!
- Coś nie tak? – zaczyna martwić się mama, a na jej twarzy znowu pojawia się wyraz zatroskania.
- Nie, nie – zapewniam ją – Tylko poparzyłam się w język.
Wysuwam go pomiędzy zęby, by przestał piec. Niestety to nic nie pomaga. Jestem zmuszona dopić gorące mleko z bolącym językiem.
Mama znika w kuchni, a ja wstaję i kieruję się w stronę mojego pokoju. Otwieram drzwi i czuję znajmy zapach lawendy i starego drewna, który zawsze tutaj panuje. Siadam na łóżku i dopijam mleko, po czym odstawiam kubek na zniszczony stolik nocny. Rozglądam się po pokoju. Nic się tutaj nie zmieniło od kilku lat. Stare plakaty, obdrapana niebieska farba, popękana framuga od okna, które nie było czyszczone od wielu lat, są nadal w niezmienionym stanie. Najróżniejsze książki stoją na regale, już dawno przeze mnie przeczytane. Tyle, że nie mam innych, więc zadowalam się ciągle stałą lekturą.
Może mój pokój nie jest okazały, ani nawet przytulny, jednak uwielbiam tu przebywać, nawet, jeśli mi się nudzi. Jestem w stanie leżeć do góry brzuchem na łóżku i nic nie robić przez cały dzień w tym pokoju. Lecz moim ulubionym zajęciem jest rysowanie po ścianach. Jeśli braknie kartek w domu, co często się zdarza, sięgam po węgiel, który zbieram w starej fabryce, i zaczynam sobie bazgrolić. To jest naprawdę wciągające. Może i nie posiadam talentu plastycznego, to i tak rysowanie sprawia mi dużą przyjemność.
Jeszcze raz przesuwam wzrokiem po pomieszczeniu i zatrzymuję go na gitarze. Nie była jakaś mega droga, lecz brzmi niesamowicie czysto. Jak oryginalna hiszpanka. Zastanawiam się przez chwilę, czy może sobie na niej nie pograć, lecz w końcu rezygnuję z tego pomysłu i opuszczam głowę na poduszki.

Jednak nie jestem w stanie spać. Cały czas myślę o tym dziwnym chłopaku, Redcrowie, o tym jak nagle zniknął nie pozostawiając po sobie ani śladu i o tajemniczym kamyczku spoczywającym teraz głęboko w zawalonej różnymi śmieciami szufladzie biurka.
Czy to zbieg okoliczności, że to ja go znalazłam, czy takie było moje przeznaczenie? Kim był ten przystojny nastolatek? Co robił w Hyde Parku o tak późnej porze? Tyle pytań tłoczy się w mojej głowie, że nie jestem w stanie swobodnie myśleć, co tu dopiero mówić o spaniu.
Wstaję więc z łóżka i udaję się do salonu w poszukiwaniu książki telefonicznej, by chociaż trochę rozwiać tą gęstą mgłę niewiedzy.
Dochodzę do malutkiej komody, na której stoi telewizor i otwieram ją. Sięgam po dużą, podniszczoną żółtą książkę.
Otwieram na literze R, jak Redcrow i wykręcam pierwszy numer, jaki widnieje pod tym nazwiskiem. W słuchawce odzywa się stary mężczyzna.
- Słucham? – Jego głos jest ochrypły i zaspany.
- Dzień dobry, a raczej dobry wieczór – mówię. – Czy dodzwoniłam się do pana Redcrowa, wysokiego blondyna, mającego, za pewne, siedemnaście lat?
- Przepraszam panienko, ale tutaj nikt taki nie mieszka. Poza tym jest czwarta nad ranem, więc proszę więcej nie dzwonić. – I rozłącza się.
Dobra, jeden numer mam z głowy, zostały jeszcze dwadzieścia trzy. Wpisuję na klawiaturze telefonu kolejny. Przykładam słuchawkę do ucha, a po czterech sygnałach słyszę męski głos.
- Człowieku! – krzyczy. – Czyś ty oszalał? Dzwonić o takiej godzinie? Tu się śpi! Dowiedzenia, ale raczej wolałbym cię nie spotkać!
- Ja prze… - jednak nie zdążam dokończyć zdania, bo facet się rozłącza. Prawda, nie wybrałam za dobrej pory do obdzwaniania ludzi, ale nie mam nic innego do roboty, więc jest to jedyna sensowna rzecz, jaką mogę teraz robić.
Wpisuję jeszcze jedenaście następnych numerów, ale żaden nie okazuje się przynależeć do młodzieńca, którego spotkałam w parku. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, iż tak naprawdę wcale nie nazywa się Redcrow, tylko podał to nazwisko, żeby jakoś wybrnąć z całej naszej konwersacji nie zdradzając swojej godności. I z każdym następnym wykręcanym numerem coraz bardziej utrzymuję się w przekonaniu, iż jest to prawda.
Po godzinie wykręcania numerów i dzwonienia do zupełnie nieznanych ludzi, mam już serdecznie dość patrzenia na telefon, ale zmuszam się w końcu do sprawdzenia ostatniego numeru. Z niechęcią i zmęczeniem wpisuję go i rozpoczynam konwersację.

- Dobry wieczór, jeśli można tak jeszcze powiedzieć – mówię, bo nie jestem pewna, jak zwrócić się do drugiej osoby nad ranem. – Tylko proszę się nie rozłączać – dodaję szybko, wiedząc już z doświadczenia, że ludzie nie są skorzy do rozmowy o tak wczesnej porze.
- Witaj – odzywa się znajomy głos po drugiej stronie słuchawki. - Czemuż to dzwonisz o tak barbarzyńsko wczesnej godzinie, panno Morris?
O Boże! To on! Nareszcie się do niego dodzwoniłam, tylko, co teraz mam mu powiedzieć? „Cześć, dzwonię, by dowiedzieć się czy to twój numer”? Albo „Chciałam się dowiedzieć czy Redcrow to twoje prawdziwe nazwisko”? Zabrzmiałoby to trochę dziwnie. Nie pomyślałam o tym wcześniej, kierowałam się impulsem chwili i chęcią dowiedzenia się czegoś konkretnego o tym chłopaku, nie pozostając tylko przy wiedzy jak wygląda.
- Bo nie mogłam zasnąć i nie miałam nic lepszego do roboty niż uprzykrzanie innym życia budząc ich w środku nocy. – Nic mądrzejszego nie przychodziło mi do głowy, więc nie pozostawało nic innego jak powiedzenie tego.
- Aha, bardzo interesujące zajęcie – mówi poważnym tonem, jakby w ogóle nie rozśmieszyła go moja wypowiedź.
- Wiesz, zastanawiałam się, czy przypadkiem nie jesteś płatnym mordercą…- Za to teraz śmieje się jak głupi. Nie rozumiem, przecież to nie miał być żart.
- Oczywiście – mówi powstrzymując się od kolejnej salwy śmiechu. – Jestem oprawcą i mam za zadanie wymordować całą twoją rodzinę. Zaczynając od ciebie. – Robi krótką przerwę i kontynuuje. – Nic bardziej mylnego, moja droga.
Nie wiem, o co mu chodziło z tym „nic bardziej mylnego”, ale zabrzmiało strasznie. Aż ciarki przechodzą mi po plecach. Jakby mnie szpiegował, czy co… Jednak pomimo tego mam ochotę powiedzieć mu o dziwnym znalezisku.
- Hej, czy przypadkiem nie zgubiłeś wczoraj, a raczej dzisiaj, małego, czarnego kamyka opakowanego w biały papier czerpany? – Po drugiej stronie słuchawki zapada cisza. Czy powiedziałam coś nie tak? A może ten kamyk rzeczywiście należy do niego?
- Coś ty powiedziała? – Jego głos drży, jakby był nie na żarty przestraszony, albo miał zaraz się rozpłakać. Nie jestem w stanie tego stwierdzić, bo nie widzę jego twarzy.
- No, że znalazłam czarny kamień – powtarzam.
- Panno Morris! Czy wiesz, jak bardzo niemądrą rzecz zrobiłaś biorąc go ze sobą?! – Teraz już nie wydaje się być przestraszony, lecz rozgniewany.
- Tak właściwie to nie mam bladego pojęcia. Nie wiem też jak masz na imię i dlaczego mnie śledzisz. Za cholerę nie mogę też wykombinować, czemu jesteś tak na mnie zły z powodu kamyka i co się tu do diabła dzieje! – Już dłużej nie mogę tak wytrzymać w niepewności. Czuję się jakbym była jedyną, niewtajemniczoną w cały misterny plan, osobą na świecie. A o losach tego planu ma zaważyć jeden, mały, nieszczęsny kamyk.
- Czekaj – mówi on, – zaraz przybędę.
- Super, tyle, że nie wiesz gdzie ja mieszkam – dodaję już trochę ciszej, bo nie chcę obudzić Jareda. O mamę się nie martwię, bo ma twardy sen. Nie obudziłaby się nawet, gdyby burzyli naszą kamienicę.
- Oj, zdziwisz się.
Co to niby miało znaczyć? Czyli jednak mnie śledzi? Ale, po co? Teraz mam zupełny mętlik w głowie. Po tej rozmowie, mającej rozwiać wszystkie tajemnice, powstało ich jeszcze więcej, a ja jestem z tego powodu bardzo niepocieszona.
- Tylko nie wchodź przez drzwi, bo obudzisz brata. – Nie słyszę jednak odpowiedzi. Najwyraźniej chłopak jest już w drodze, więc rozłączam się.
__________________
Bush jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 21.07.2010, 18:57   #26
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Dosyć fajnie się zapowiada.
Niech zgadnę, ten blondyn to nasz dziewięciolatek, kilkanaście lat później?
A z tym kamieniem, będzie wiązać się jakaś klątwa typu "kto go posiada, ten ma kłopoty"?
Dobra koniec tego zgadywania. Znalazłam kilka błędów, ale teraz już ich nie pamiętam
Fajnie, że wstawiasz tak szybko odcinki, ale nie polecam tego z własnego doświadczenia, bo jak nagle "ucieknie" Ci wena do pisania, to potem zamęczą Cię pytaniami "kiedy kolejny?" lub "ja chcę odcinek"
Nie przyzwyczajaj tak czytelników, to akurat jest nie dobre
moja ocena to 10/10
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 21.07.2010, 18:59   #27
Bush
 
Avatar Bush
 
Zarejestrowany: 05.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 441
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

rudzielec - bardzo dziękuję za porady, na pewno skorzystam. I na następny odcinek trzeba będzie poczekać trochę dłużej.
__________________
Bush jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 21.07.2010, 19:10   #28
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

zumzool bardzo mi się podoba to co piszesz i chętnie bym czytała odcinki codziennie
ale ja właśnie tak mam jak opisałam wyżej
ostatni odcinek swojego FS dodałam tydzień temu... I CISZA
zero weny, DOPIERO mam półtora strony, co mnie cholernie irytuje bo nie mogę wymyślić jak to opisać dalej, chociaż wiem o czym mam pisać
dlatego akurat ta rada na pewno Ci się przyda
innych rad Ci nie udzielę, bo kiepska ze mnie pisarka
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 21.07.2010, 20:12   #29
meros
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

ciekawe proszę o kolejny odcinek

Ostatnio edytowane przez meros : 21.07.2010 - 20:24
  Odpowiedź z Cytatem
stare 21.07.2010, 21:05   #30
Vipera
 
Avatar Vipera
 
Zarejestrowany: 17.07.2008
Skąd: Łodź
Płeć: Kobieta
Postów: 1,408
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: "Łowcy cienia"

Żeby nie było, że olałam.
zumzoolku drogi, widzę, że dodałaś odcinek, jednak dzisiaj nie mam siły go czytać Obiecuję, że jutro nadrobię zaległości.
__________________
Melodia Strachu v2
Wattpad
Vipera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 23:54.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023