Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > Opowiadamy jak sobie gramy
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 19.05.2012, 21:12   #21
Myrtek
 
Avatar Myrtek
 
Zarejestrowany: 07.01.2012
Skąd: Kotlina rozpusty
Wiek: 25
Płeć: Kobieta
Postów: 569
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Opowiadamy jak sobie gramy

Oto kolejna część losów Alice Yovovic


Część 22




Alice poczuła pulsujący ból głowy. W oczy raziło ją jaskrawe światło jarzeniówek. Poczuła zapach dawno rozlanej benzyny, ziemi i metalu. Powoli otworzyła oczy i próbowała dostrzec niewyraźnym wzrokiem, gdzie się znajduje. Rozejrzała się wokół.










Usłyszała cichy śmiech.
- Gdzie ja jestem, do cholery? - mówiła do siebie.


- W środku lasu, kochana. - odezwał się męski głos.
Otworzyła szerzej oczy i poczuła jak jej serce zamarło.
- J-jenkins?! - wyjąkała. Chciała wstać, lecz nie mogła. Spojrzała w dół. Została przywiązana za kostki i nadgarstki do krzesła. Zaczęła drzeć się, wołając o pomoc.




Felix podszedł do niej, gładząc jej policzek.
- Cii... spokojnie, i tak cię nikt nie usłyszy. Tym bardziej, chciałabyś psuć mi zabawę?


Zrobiła skrzywioną minę i splunęła na niego.


Mówić, że się wkurzył, to za mało powiedziane. Zaczął się trząść, jakby zaraz miał wybuchnąć.


Przeszedł szybkim krokiem do stojaku z narzędziami i w jego ręce znalazł się łom.


- Jesteś naprawdę głupia. - krzyknął. - To nawet lepiej dla mnie. Dzięki tobie mam zajęcie na resztę nocy. - dodał ze złośliwym uśmieszkiem.


Zamachnął się, a Alice poczuła okropny ból w okolicach brzucha, a sekundę później dźwięk łamanego nosa. Darła się wniebogłosy. Myślała, że zaraz umrze.


Zadał jeszcze kilka silnych uderzeń. Dziewczyna mimo prób, nie mogła skulić się. Szlochała. Łzy pomieszane z krwią, kapały na jej podkoszulek. Narzędzie, którym zadano jej ciosy, zrobiło rany na jej ciele.


- No to jak? Będziesz już grzeczna?


Tym razem, ze stoickim spokojem zrobił kilka kroków w prawą stronę i usiadł na jednej z szafek.
- Zapewne interesuje cię, jak to możliwe, że nie gniję w moim schronie? - zapytał.


- Ty chory idioto! - krzyknęła zginając się z bólu.


Puścił jej uwagę mimo uszu i kontynuował.
- Nie jesteś aż takim celnym strzelcem, jak słyszałem. Miałaś chyba zły dzień. Kula ominęła i serce i płuca, tak więc straciłem tylko przytomność. Przebudziwszy się, zadzwoniłem do Pierra. Załatwił dla mnie lekarza, który pomógł mi się wylizać z tego. Może trochę zmarniałem od naszego ostatniego spotkania, ale jak widać, mimo tego udało mi się ciebie schwytać. - mówił.
- W dupie mam twoją historyjkę! Jeszcze zobaczysz, wkrótce nieźle cię załatwię, nie podaruję ci tego! - zagroziła.


- Jak na razie nie masz jak, bo jesteś związana. - zwrócił uwagę.


- Słuchaj, lepiej nie pyskuj, bo z każdym twoim słowem pogarszasz swoją sytuację. Ręka mnie wciąż świerzbi! - ostrzegł.




- Spie... - nie dokończyła. Przywalił jej z pięści w twarz. Napłynęła kolejna fala okropnego bólu.




Co dalej z Alice? Czy da sobie radę?
__________________

Ostatnio edytowane przez Myrtek : 06.06.2012 - 15:59
Myrtek jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 20.05.2012, 12:57   #22
Myrtek
 
Avatar Myrtek
 
Zarejestrowany: 07.01.2012
Skąd: Kotlina rozpusty
Wiek: 25
Płeć: Kobieta
Postów: 569
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Opowiadamy jak sobie gramy

kicaj0303 - fajną masz rodzinkę Ta historyjka wydaje się tak realistyczna! Ciąg dalszy buntu Alby. Odnoszę wrażenie, że ten jej bunt jest spowodowany zazdrością o Kleo. Ale by było, jakby Kleo chciała kiedyś z nią pogadać czy coś, a Alba by na nią nawrzeszczała, wyrzuciłaby co jej leży na sercu

Nie, że coś, ale co wy macie z tymi japońskimi imionami?

Oto kolejna część losów Alice Yovovic


Część 23

Kontynuacja wątku z cz. 22

- No kochana, to może czas małą sesyjkę? - powiedział, dotykając lewego policzka, w które wcześniej uderzył Alice. - Uśmiechnij się. To ma być prezent dla twojego chłoptasia. - dodał szyderczo.


- Wracaj do piekła, dziadzie.


Wywrócił oczami i sięgnął po aparat, po czym kontynuował swoją chorą zabawę.


- Co ty taka sztywna? - zamruczał. - No dalej, dalej.


Odwróciła głowę.


Podszedł bliżej, trzymał podbródek Alice, aby patrzyła w obiektyw.


- Co, nie chcemy współpracować, hm? - nerwowo pokręcił głową.


- Dostałeś kiedyś porządnego kopa w tyłek? A może żadna cię nie chciała, dlatego zbzikowałeś? - prychnęła.


Zacisnął szczękę. W jego oczach pojawił się płomień nienawiści. Zaczął energicznie oddychać i szybkim krokiem przeszedł do stolika. Schylił się i nerwowo zaczął czegoś szukać.


Wyciągnął wiertarkę i trzęsąc się, powoli zbliżał do Alice.
- Nie! Nie! - ryknęła przerażona. - Dobra, dobra, zamknę się, tylko odstaw to!


Położył na ziemię przedmiot i lekko się uśmiechnął, zadowolony skruchą dziewczyny.
- I to mi się podoba. Grzeczna dziewczynka.


- Jeślibyś mogła, to pod moją nieobecność nigdzie się nie ruszaj. - poprosił. - Ach, no tak, zapomniałem. Przecież nie możesz. - zaśmiał się.


Serce Alice zaczęło coraz słabiej bić. Rany nie dały o sobie zapomnieć - ból był nie do wytrzymania. Czuła, jak zakrwawiony podkoszulek przykleja się do jej ciała, zaś pasek spodni przybiera czerwoną barwę. Myślała o swoich rodzinach (tej prawdziwej oraz adoptowanej), o Robercie, którego kochała całym sercem. O biednej Caroline i jej narzeczonym. O tym, jak wiele dotąd osiągnęła. Oczy jej się kleiły. Wydawałoby się, że ważą tonę. Traciła przytomność.


Oparła się na krześle i odchyliła głowę w tył. Wiedziała, że jej koniec jest już blisko.


Mimo jaskrawego światła, czuła otaczającą ją ciemność. Jej zmysły coraz słabiej zaczęły odbierać to, co dzieje się wokół niej . Usłyszała jęki, krzyki, wyzwiska. Czyjeś kroki. Może Jenkins widząc stan Alice, dobije ją i cierpienie się zakończy?


Jej wcześniej związane nadgarstki i kostki zostały uwolnione.


Poczuła ciepło, czyjś dotyk. Zdziwiła się, że nie zabolało, kiedy została zabita.
- Alice! Alice! - słyszała swoje imię tak, jakby znajdowała się pod wodą.


Tym razem ciepło przeniosło się na klatkę piersiową. Właściciel głosu odetchnął.


Nie znajdowała się już na chłodnej ziemi. Uniosła się w górę. Próbowała otworzyć oczy, jednak nie udało jej się. Ostatkiem sił próbowała wyczuć gdzie jest.
- Spokojnie, kochanie, już wszystko dobrze. Trzymam cię, wkrótce będziemy w domu. - uspokajał właściciel drżącego głosu.


Alice nieudolnie złapała go za szyję. Od razu pomógł i delikatnie ułożył jej ręce na swoich plecach.
__________________

Ostatnio edytowane przez Myrtek : 20.05.2012 - 21:46
Myrtek jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 25.05.2012, 20:00   #23
Myrtek
 
Avatar Myrtek
 
Zarejestrowany: 07.01.2012
Skąd: Kotlina rozpusty
Wiek: 25
Płeć: Kobieta
Postów: 569
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Opowiadamy jak sobie gramy

Oto kolejna część losów Alice Yovovic


Część 24

Tak. Robert ocalił Alice. Zająwszy się Jenkinsem, ratował ukochaną. Gdy agresor leżał pobity i nieprzytomny w środku lasu, Robert zawiózł kobietę do swojego mieszkania. Był to środek nocy, więc nikt nie widział, jak mężczyzna niesie na rękach ubabraną krwią Alice.


Położył ją w wannie, by zmyć z nie zasychającą krew i obandażować rany.


Rozplątał jej warkocz i ściągnął brudne, rozdarte ubrania. Wszystko robił ostrożnie, z dużą delikatnością.




Ubrał ją w jego długą koszulę, a następnie położył kobietę do łóżka, aby ta mogła odpocząć. Przez długi czas siedział na fotelu i bacznie obserwował śpiącą Alice.


Około godziny 4 nad ranem, zdjął bluzę i buty, po czym przeniósł się na łóżko, wciąż nie spuszczając wzroku z pokrzywdzonej.


Po dość długim czuwaniu, "zamknął oczy tylko na chwilę". Zasnął.


Po jakiejś chwili obudził go krzyk Alice. Otworzył oczy i natychmiast obrócił się w jej stronę.
- Co się stało? - zapytał wyraźnie zmartwiony.
- P-próbowałam przewrócić się na lewą stronę, lecz poczułam okropny ból, jakby coś ukuło mnie w środku. - wyjąkała, cierpiąc.


- Musimy pojechać do szpitala. - oznajmił, chcąc złapać Alice, lecz ta sprzeciwiła się.
- Nigdzie się nie ruszam! Zadzwonię po mojego zaufanego lekarza; niech przyjedzie tutaj.


I tak minęły jakieś 2 tygodnie. Naszej agentce przepisano leki, założono bandaże oraz plastry, zaś doktor musiał odwiedzać ją w poniedziałki i piątki. Sama pacjentka narzekała, ponieważ dostała zakaz ruszania się z łóżka. Była zmuszona godzinami nudzić się i bawić komórką
- Jak się czujesz? - zapytał.
- Już prawie nic mnie nie boli, tylko ta śliwa pod okiem... - jęknęła.


- Spokojnie, rany szybko się goją, więc na powrót niespuchniętej twarzy nie będziesz musiała czekać. To kwestia tygodnia, może dwóch. - pocieszył.


W ciągu tych kilkudziesięciu dni, Robert pomagał Alice jak tylko mógł - od pilnowania leków po pomoc w ćwiczeniach, które mogły pomóc powrócić kobiecie do sprawnej kondycji.






Alice często miewała zły humor, więc Rob robił za jej pełnoetatowego pocieszyciela


Po prawie miesiącu, Alice była już w pełni zdrowa (może niektóre rany jeszcze się goiły). Mogła wreszcie pojechać do domu.
- No, to uważaj na siebie. - poprosił, żegnając się z dziewczyną.
Spojrzała na niego pobłażliwie. Niezbyt trafna prośba skierowana do agentki.


Przytulił ją do siebie...


A chwilę po tym silnie całym ciałem przywarł do niej.
- Tylko mnie nie połam! - zaśmiała się, będąc w żelaznym uścisku.


Uśmiechnął się łobuzerską i pocałował Alice.


- Komu w drogę temu czas! - westchnęła lekko dysząc.
- Wpadnij od czasu do czasu. - powiedział puściwszy oko.
- Będąc u ciebie te trzy tygodnie, przekroczyłam chyba swój limit odwiedzin. -zachichotała.


Zrobiło się jednak nieco poważniej. Robert odchrząknął.
- Prawie tydzień temu, dostałem SMSa od Josha. - spojrzał na wykrzywioną bólem twarz Alice. - Caroline obudziła się i chciałaby byś ją odwiedziła. Nie mówiłem ci nic, bo przecież sama dobrze wiesz w jakim stanie byłaś przez ostatni miesiąc.
- Odwiedzę ją jutro, muszę się z nią jak najszybciej zobaczyć.


Wymienili lekkie uśmiechy i Alice wyszła z mieszkania. Nie usłyszała jednak odgłosu zamykanych drzwi. Obróciła się i ujrzała rozbawionego Roberta. Zrobiła pytającą minę.
- Czym zamierzasz wrócić do domu? - zapytał chichocząc.
Dziewczyna uderzyła dłonią w czoło.
- Ach no tak. - przypomniała sobie. - Mój samochód został na podjeździe domu. Wrócę metrem.
- Co to, to nie! - obruszył się. - Przestań, jeszcze dostaniesz butelką od jakiegoś pijaka. - Weź moje auto. - rozkazał rzucając kluczyki.


Alice rozczuliła się na myśl, jak bardzo jej ukochany się o nią martwi.


Podeszła szybko i na jego ustach złożyła krótki, słodki pocałunek, po czym weszła do windy.


Zszedłszy na dół, szatynka wstrzymała oddech. Fura jej faceta bardzo jej się podobała
- No no... - zagwizdała.


Jazda sportowym samochodem sprawiła jej wielką frajdę. Jazda taką maszyną to sama przyjemność. Alice myślała już o zmianie auta


Kilkaset metrów od willi, ujrzała dobiegające z niej światło. "Co, znowu włamywacze?" pomyślała. Sekundę później dostrzegła unoszący się dym.


Wcisnęła hamulec, a auto natychmiast się zatrzymało. Zaciągnęła ręczny i pobiegła stronę domu, który został przez kogoś podpalony.



+ BONUS

oooo :3 Czy te oczy mogą kłamać? (I to jak!)
__________________

Ostatnio edytowane przez Myrtek : 06.06.2012 - 15:58
Myrtek jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 28.05.2012, 16:11   #24
Myrtek
 
Avatar Myrtek
 
Zarejestrowany: 07.01.2012
Skąd: Kotlina rozpusty
Wiek: 25
Płeć: Kobieta
Postów: 569
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Opowiadamy jak sobie gramy

Oto kolejna część losów Alice Yovovic


Część 25

Alice wbiegła do płonącego budynku. Gorąc panujący w środku był piekielny. języki ognia atakowały z każdej strony.




Wykonywała przeróżne akrobacje, by dostać się do magazynka z bronią oraz po...ubrania, której ilości mogłaby pozazdrościć niejedna znana osobistość.








Dotarłszy do garderoby, pędem wyrzucała ubrania i dodatki przez okno. Ogień rozprzestrzeniał się. Przedostała się do magazynu z bronią i zrobiła z nią to samo co z ciuchami. Pobiegła na balkon i bez chwili wahania wyskoczyła.








Jej komórka, może droga i nowoczesna, nie przeżyła upadku z kilku metrów. Alice nie miała jak skontaktowała się ze strażą pożarną. Szybko dostała się do samochodu Roberta i pojechała do niego. Wydawało się, że winda zjeżdżała jeszcze wolniej niż zwykle. Nerwowo zapukała w drzwi mieszkania. Zaspany mężczyzna powoli otworzył je, lecz zobaczywszy zaniepokojoną Alice, ożywił się.
- Hej, mamy problem. - szepnęła.


Dowiedziawszy się o pożarze, Robert złapał za komórkę i skontaktował się ze służbami. Strażacy gasili pożar całą noc. Nad ranem, Moore i Yovovic pojechali na miejsce zdarzenia. W oczach kobiety stanęły łzy. Jeszcze niedawno piękny, nowoczesny dom, teraz rudera nadająca się tylko do wyburzenia.




Rob zerknął na nią i złapał ją za rękę.


Podeszli do podstarzałego strażaka, opierającego się o wóz strażacki. Mężczyzna w żółtym kombinezonie ujrzawszy idącą w jego stronę, zapytał:
- To państwo są właścicielami tej posiadłości?
- Nie, tzn. ja jestem właścicielką. - odparła wpatrując się w pytającego.
Spojrzał na nią z podziwem, ale i z nutą podejrzenia - tak młoda kobieta dorobiła się tak wspaniałej willi?




- Cz-czy mogę wejść do środka? - zapytała niepewnie, próbując zatrzymać łzy.
- Absolutnie nie! Budynkowi grozi zawalenie! - oburzył się mundurowy.
- Dam sobie radę. - odparła ignorując zakazy.


Robert przymknął oczy i pokiwał głową, co znaczyło, że Alice i tak zrobi swoje. Westchnął i chciał iść za nią, lecz nie spodziewał się odmowy.
- Nie. - odepchnęła go lekko. - Chcę być przez chwilę sama.
Uszanował jej wolę i udał się do auta.


Powoli przechodziła do kolejnych pomieszczeń i rozglądała się po doszczętnie zniszczonym domu.




Najmniej zniszczony był hall - ogień został ugaszony, zanim zdążył dopaść wysokie ściany. Jedynie w nim ucierpiały książki, ozdoby i rzeczy ze szkła.




Gdy emocje nieco opadły, Alice odwiedziła Caroline Downtown w szpitalu. Blondynka obudziła się, lecz wciąż była oszołomiona przez leki. Przyjaciółka przyniosła jej kwiaty.
- Cześć - przywitała się cichym, łamiącym głosikiem.
- Hej blondi - Alice lekko uśmiechnęła się.


Caroline próbowała go odwzajemnić.
- Podobał ci się wieczór panieński? - zapytała, przymykając co chwila oczy.
- Na pewno był niezapomniany.


Szatynka zauważyła, że dziewczę naprawdę wysila się, rozmawiając z nią. Car zauważywszy, że Alice zmierza w stronę drzwi ochryple zawołała:
- Kiedy mnie znów odwiedzisz?
Odwróciła głowę i całując dziewczynę w czoło szepnęła.
- W każdej chwili.


Wychodząc z salki, do Alice podeszła pielęgniarka z prośbą, by ta udała się do lekarki, która między innymi zajmowała się sprawą Caroline.
- Dzień dobry, pani Yovovic. - przywitała się, widząc otwierane drzwi do swojego gabinetu. - Jestem doktor Felicia Nelson.Już tłumaczę, co panią tu sprowadza.


- Opiekuję się panną Downtown i powiedziała mi, że jest pani jedną z najbliższych jej osób. - W jej rękach znalazła się karta pacjenta. - Chyba wiadomo pani, w jakim miejscu znalazła się kula i wynik jest oczywisty. - rozpoczęła swój wstęp.
- Co pani chce? - zmrużyła oczy.
- MUSI pani jakoś ją przygotować. O ile mi wiadomo, pani Caroline wkrótce planowała założyć rodzinę. Pracuję od wielu lat w tym zawodzie i doskonale wiem, jak ciężko uporać się kobietom z wiadomością o tym, że nie mogą mieć potomstwa.
- Nic nie muszę. - warknęła.
- Ależ owszem. - nie odpuszczała.


Kłótnia ta trwała jeszcze kilka sekund, do czasu, gdy lekarka przewróciła oczami i obróciła się w stronę teczki z jakimiś tam dokumentami. Te dwie sekundy wystarczyły, by Alice zdążyła wyciągnąć broń. Nienawidziła odmowy.
- Słuchaj: nikomu z jej środowiska masz nic nie mówić. Sprawa jej bezpłodności ma być tajemnicą, jasne?


Kobieta trzęsła się ze strachu. Chciała krzyczeć, ale bała się, że byłby to ostatni dźwięk z jej ust.
- No, to teraz wytłumaczę ci kilka zasad dotyczących twojego milczenia. - Alice zrobiła zadowoloną minę.


+ BONUS

Straszna i piękna zarazem *.*



Dotarliście do końca tej pokręconej historyjki?
__________________

Ostatnio edytowane przez Myrtek : 06.06.2012 - 15:58
Myrtek jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 02.06.2012, 23:36   #25
Myrtek
 
Avatar Myrtek
 
Zarejestrowany: 07.01.2012
Skąd: Kotlina rozpusty
Wiek: 25
Płeć: Kobieta
Postów: 569
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Opowiadamy jak sobie gramy

Oto kolejna część losów Alice Yovovic


Część 26

Robert pomógł przynieść walizki Alice - nie powiem, było ich sporo. Postanowił coś upichcić w czasie, gdy jego luba się kąpała.




Wybrał jakieś lepsze wino, którym mieli pić, delektując się jednocześnie nowatorskim przepisem na spaghetti. Przełączył na kanał z filmem, który miał poprawić humor na wieczór. Dźwięk w telewizorze ustawił na cichy, więc usłyszał czyjeś kroki.


Zobaczywszy ukochaną w samym ręczniku, to co leciało w tv zupełnie przestało go interesować.


Uśmiechnęła się kokieteryjnie i usadowiała się na jego kolanach.
- No...To co zamierzasz dziś porabiać? - zapytała.
Obczaił ją z góry do dołu.
- Ładnie ci w samym ręczniku. - zamruczał jej do ucha.


Jak się domyślacie, pytając go, zbytnio nie oczekiwała jakiejkolwiek odpowiedzi (jezeli na poniższych zdjęciach jest coś za bardzo nieładnego, zwróćcie uwagę)






Dni mijały. Jedne spokojnie i leniwie inne zaś były pełne wrażeń Ot co - normalne życie.
Natomiast ciuchy i reszta klamotów Alice, które zdołała uratować zagracały mieszkanie. Na szczęście Robert, jeśli chce, świetnie potrafi manipulować ludźmi, więc doskonale wykorzystał tę umiejętność. Do mieszkania obok wprowadził się pewien wdowiec. Jak się okazało, jego nowe lokum jest większe niż potrzebował. Robert wpadł na świetny pomysł. Pokręcił tu i tam i w jego posiadaniu znalazło się kilka dodatkowych metrów kwadratowych. Włożył w to mnóstwo pracy - tadam! I tak oto powstała garderoba dla Alice! (przynajmniej ubrania Roba znów trafią na swoje miejsce, do szafy)


Al aż się popłakała z zachwytu.


Dorobił jeszcze kilka półek w łazience.


Mimo, że mieszkali razem, chodzili na randki.








Ale...wszystko się kiedyś kończy. Nawet największa sielanka.
Pewnego wieczoru, oglądając wspólnie film (jak on na nią patrzy<3)


- Co się tak patrzysz? - zapytała podejrzliwie, gdyż czuła na sobie jego wzrok.


Pokiwał tylko głową i wyszczerzył swoje białe ząbki.


I tu wspominana sielanka się kończy. Na ekranie pojawiła się reklama filmu sensacyjnego z przystojnym blond-aktorem w roli głównej.
- Ach - westchnęła. - Jak to dobrze, że pozbyliśmy się Jenkinsa... - przybliżyła się, spoglądając na Roberta.- Tyle się natrudziłam z tą gnidą. Czas poszukać sobie nowych wrogów.


Serce Roberta na chwilę stanęło. Był w szoku. Przestał kontaktować ze światem zewnętrznym. Tępo świdrował wzrokiem w jakiś niewidzialny punkt.


Alice zaniepokoiła się.
- Coś się stało?


Nagle znów ożył. Zerknął najpierw na ekran plazmy, potem na ukochaną.
- Ech, słaby ten film. - rzucił szybko. - Pójdźmy lepiej spać.


- O nie! Coś mi tu nie gra! Ty nigdy nie chcesz szybko zasnąć. Z reguły ty sprawiasz, że nie da się zmrużyć oka! Przyznaj się i to już. ()




- Po prostu padam z nóg. Jestem już zmęczony tym całym remontem, walką i tępymi filmami. Jeszcze muszę zdobyć informacje dla mojego nowego klienta.- upierał się.


Gdy Robert przemierzał kilometry swoimi palcami, pisząc na komputerze, Alice położyła się na łóżku.
- Roooob... No chodź tu do wyra. - jęczała.


Ten najzwyklej w świecie ignorował ją tak długo, dopóki zasnęła obrażona.


Słysząc ciche pochrapywania, natychmiast zamknął "magiczną skrzynkę i to z dostępem do czarodzieja zwanego Google". Przebrał się i pocałował swoją śniącą dziewczynę.





Usłyszał szmer.



- O, kogo tu mamy. Czekałeś na mnie? - zapytał pewny siebie, ze złośliwym uśmieszkiem.


- Pff.. Prędzej czy później byś tu przylazł. - burknął blondieman.
- Innym tonem proszę, trochę kultury.


Felix Jenkins zachichotał.
- Dlaczego tak długo musiałem ciebie oczekiwać, Moore? Zgubiłeś się po drodze?
- Musiałem opiekować się kimś, kogo zajechałeś niemal na śmierć.


Złoczyńca zaśmiał się.
- Och, Alice! Do dziś wspominam tę piękną noc, w której uwięziłem ją.
- Nie zapominaj, że kilka miesięcy wcześniej porządnie skopała ci tyłek.
U Jenkinsa pojawił się błysk w oku.
- Zrobiłem nawet zdjęcia dla ciebie! Czy nasza wspaniała Alice, myślała kiedyś o karierze modelki? Te emocje! Wszystko zostało uwiecznione. A te ciało, aż mi ślinka cieknie - rozmarzył się, złośliwie oczywiście. - Tak niewiele brakowało, bym ściągnął z niej ten zakrywający jej wdzięki obcisły podkoszul... - przerwała mu pięść Roberta.




Przegiął pałę. Był tak wściekły, prawie rozdarł jego ciało na strzępy.




Felix upadł z impetem. Z przerażeniem patrzył na swojego kata.


W ciągu sekundy, w dłoni Roberta pojawił się pistolet.
- Nie licz na to, że pozwolę ci wypowiedzieć twoje ostatnie słowa.
Strzelił prosto w głowę.





+ Bonus

Na jednej z randek, Alice i Robert zrobili sobie zdjęcia w budce fotograficznej
__________________

Ostatnio edytowane przez Myrtek : 06.06.2012 - 15:58
Myrtek jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 05.06.2012, 15:01   #26
Myrtek
 
Avatar Myrtek
 
Zarejestrowany: 07.01.2012
Skąd: Kotlina rozpusty
Wiek: 25
Płeć: Kobieta
Postów: 569
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Opowiadamy jak sobie gramy

Oto kolejna część losów Alice Yovovic


Część 27

Kolejny (nie)zwyczajny dzień. Alice jeszcze nie dowiedziała się o nocnej akcji Roberta. Całe przedpołudnie spędziła w swojej nowej garderobie, przekładając ubrania na inne wieszaki. Ubrała się jak najwygodniej. Niczego się nie spodziewając, ot tak weszła do salonu. Zobaczyła, że kanał sportowy nadaje transmisję na żywo meczu futbolowego, piwo oraz fast-foody na stoliku i... jakiś facetów siedzących na kanapie.


Stanęła przed nimi zdziwiona, oni zaś byli w nią wpatrzeni.
- Kto to? Nie mówiłeś, że kogoś zapraszasz. - zarzuciła.






Robert od razu wstał z miejsca i podszedł do niej.
- Przepraszam, głupi ja - przyzwyczaiłem się do mieszkania samemu. - wytłumaczył.




Przytulił ją do siebie, a jego koledzy patrzyli na niego z szacunkiem.


- A teraz ci przedstawię moich znajomych. Ten gruby to Wojtek Zen, Zach Stevenson jest typowym psem na baby, zaś tamten po prawej, to Mickey Flines. Znamy się od podstawówki, kiedy Wojtek wrobił nas w zalanie łazienki. - mówił wskazując na każdego po kolei.
- A to moja dziewczyna Alice Yovovic. - dodał z uśmiechem.
Uścisnęła rękę każdemu z osobna i poszła do kuchni, w celu zaparzenia sobie kawy.


Gdy tylko się odwróciła, mężczyźni wytrzeszczyli oczy.


Robert spojrzał na nich.
- Stary, niezłą lasencję żeś sobie znalazł. - wyszeptał Zach z czcią.
- Te, ani mi się waż. To był pierwszy i ostatni raz, kiedy mogliście sobie popatrzeć. - zagroził z wyższością.






Wypiwszy ciepły napój, dostawszy kopa, przez resztę wieczoru towarzyszyła kibicom. Gdy mecz się zakończył, Wojtek z Alice rywalizowali grając w grę na konsoli.


Zgadnijcie kto wygrał


Około 21 wieczorem, przyjaciele zbierali się do domu. Tuż przed wyjściem, Robert złośliwo-żartobliwie zapytał:
- No, Wojtusiu, jedno mnie zastanawia - jak się czujesz, przebywając wśród samych mięśniaków? Pamiętaj, że mięśnie w przełyku się nie liczą. - nie doczekał się odpowiedzi, bo wszyscy wybuchnęli śmiechem.




- Ha-ha, bardzo śmieszne - mruknął pod nosem.




Wczesnym rankiem, Alice dostała telefon - kolejna sprawa. Klient pilnie prosił o jak najszybsze spotkanie. Agentka wystroiła się, włożyła perukę i pojechała na miejsce.


- Dzień dobry, pani Yovovic. Jestem Enrique Gonzales. - przywitał się.


- Wpierw omówmy zaistniałą sytuację. Jestem meksykańskim emigrantem i niestety wpadłem w niezłe tarapaty.
Nie ruszyło to Alice, ponieważ większość jej zadań ma na celu pomoc w wyciągnięciu kogoś z kłopotów.
- Miałem tyle nieszczęścia, że wplątałem się w mafię. Tak, dobrze pani słyszy. Nakazano mi robić czarne interesy i przypadkiem dowiedziałem się czegoś szokującego - szef tej mafii, Carlos Gerrada, zamierza unicestwić wszystkich agentów, którzy mogliby przeszkodzić mu w jego działaniach. - wyjaśnił.


- Rozumiem pana przerażenie, ale nie wiem czy mogę panu pomóc. - odpowiedziała wysłuchawszy Enrique.
- Jak to? - podniósł brwi ze zdziwienia.
- Tak jak i pan, jestem człowiekiem, więc nie mogę porwać się na tak niebezpieczną akcję.
- Do czego pani zmierza?
- Otóż muszę mieć zapewnione choć w 1%, że nie poderżną mi gardła już na starcie.


- Proszę się nie martwić - trochę czasu w tym siedzę i wiem, co mój szef będzie robił tej nocy.
Alice zrobiła podejrzliwą minę.
- Jest mężczyzną, który traktuję ludzi niższej rangi bardzo przedmiotowo, dlatego też dziś zamierza sprawić sobie związaną z tym rozrywkę. - przerwał na chwilę, by dobrze dobrać słowa. - Lubuje się w show, w którym skąpo ubrane kobiety tańczą.
- Że co proszę?! - wybuchnęła. - NIE jestem panną do wynajęcia! Postradał pan umysł?
- Niech się pani uspokoi, nie o to mi chodziło. Nie będzie musiała pani ściągać poszczególnych części garderoby. To będzie zasadzka. Musi połknąć haczyk.
- Ach, już rozumiem. - westchnęła.




- Ale zdaje sobie pan sprawę, że przez moje poświęcenie, cena wzrasta? Nawet do 150 tysięcy simoleonów.
Mężczyzna przytaknął ze zrozumieniem.
- Umowa stoi. - powiedzieli równocześnie.




"Czekacie na show? Już czas! Powitajcie gorącymi brawami Mystic - kobietę nie z tej ziemi, której sam diabeł zazdrości!" - zapowiedział właściciel klubu.


Tuż przy scenie siedział Carlos Gerrada. Alice musiała być na tyle dobra, by zwabić go do pułapki.











Udało się. Latynos zaprowadził Alice na parking. Kobieta musiała wykazać się swoimi zdolnościami aktorskimi.
- Świetny występ. - komplementował.
- Naprawdę ci się podobało? Może chciałbyś więcej. - zamruczała.


Mocno przywarł do niej.


- Jesteś moją ulubioną tancerką. Żadna nie ma tak kocich ruchów jak ty. - przybliżył swoją twarz do jej.


Ich wargi prawie się zetknęły, a Carlos zaczął dotykać talii kobiety.


I nagle rozległ się huk. Alice strzeliła mu w brzuch. Zszokowany upadł na ziemię, jednak zdołał zawołać o pomoc.




Ludzie Gerrady najwidoczniej byli blisko i pilnowali szefa. Dwaj mężczyźni od razu wkroczyli na najniższy poziom parkingu.




Alice próbowała do nich strzelać, ale... zabrakło amunicji. Jak mogła być na tyle głupia, by zapomnieć naładować pistolet?! Zostało jej już tylko uciekać i wierzyć, że nie trafią do niej. Będąc coraz wyżej (nie mogła wyjść z parkingu, bo zamknięto go), wciąż słyszała ich pokrzykiwania. Liczyła na to, iż zmęczeniu zwolnią. Gdy biegła po najwyższym poziomie, znów usłyszała huk, ale nie została postrzelona. W końcu słychać było tylko jej szaleńczo bijące serce i ciężki oddech. Upadła na ziemię, by odetchnąć.


Odwróciła się i zobaczyła, że ktoś nad nią stoi.


- Tym razem przesadziłaś. - powiedział Robert głosem przepełnionym złością i żalem.
__________________

Ostatnio edytowane przez Myrtek : 06.06.2012 - 15:58
Myrtek jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 06.06.2012, 22:24   #27
Myrtek
 
Avatar Myrtek
 
Zarejestrowany: 07.01.2012
Skąd: Kotlina rozpusty
Wiek: 25
Płeć: Kobieta
Postów: 569
Reputacja: 15
Domyślnie Historie by myrtek98

Cześć wszystkim!

Pewnie poniektórzy kojarzą mnie ze starego "Opowiadamy jak sobie gramy" i dołączyłam do innych, tj. zaryzykowałam i postanowiłam przenieść się tutaj. Czy to mi wyjdzie na dobre? Czas pokażę. No, teraz przynajmniej stos losów moich simów będzie można prościej odnaleźć.
Dobra, koniec gadania i tak nikt tych smętów nie przeczyta:

Oto losy rodziny Yovovic!



ooo tak Teraz mam własny dział swoich historyjek!

A tu zdjęcie głównej bohaterki, Alice, które udało mi się wygrzebać:


Gotowi?

Uwaga! Popełniłam gafę Poprzednie części są źle ponumerowane, bo kiedyś najwidoczniej machnęłam się w ich liczeniu (głupia ja, ale tylko o jeden zawyżone)
__________________

Ostatnio edytowane przez Myrtek : 06.06.2012 - 23:01
Myrtek jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 06.06.2012, 22:41   #28
Stephenowa
 
Avatar Stephenowa
 
Zarejestrowany: 03.01.2011
Skąd: Castle Rock
Płeć: Kobieta
Postów: 568
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Historie by myrtek98

Melduję gotowość do wielbienia Twojej simki. :3 Będę czytać, z resztą, jak dużo osób.
__________________
Just you and I.
Stephenowa jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 07.06.2012, 06:46   #29
Kicaj
 
Avatar Kicaj
 
Zarejestrowany: 09.01.2012
Skąd: Nibylandia
Płeć: Kobieta
Postów: 573
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Historie by myrtek98

Dopisuję się do słów poprzedniczki No i czekam na kontynuację ostatniego odcinka!
__________________
reality bites
Kicaj jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 07.06.2012, 14:13   #30
Sqiera
 
Avatar Sqiera
 
Zarejestrowany: 14.04.2012
Skąd: z Ziemi Obiecanej
Płeć: Kobieta
Postów: 885
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Historie by myrtek98

również czekam na dalsze losy, no i na Roberta oczywiście
__________________
Sqiera jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz

Tagi
damien to sam seks <3, moonlight falls, myrtek, rob eros bóg seksu 4ever, rob mym bogiem


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 21:23.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023