Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Zobacz wyniki ankiety: Jak oceniasz moje fotostory?
5 gwiazdek - Odlotowe 7 58.33%
4 gwiazdki - Całkiem niezłe 2 16.67%
3 gwiazdki - Przeciętne 2 16.67%
2 gwiazdki - Zgroza 0 0%
1 gwiazdka - Strach się bać 1 8.33%
Głosujących: 12. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 26.12.2005, 21:15   #1
derii
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie NiE

Ta opowieść mówi o ludzkich wadach, ma uświadomić tym, którzy znajdą w sobie tą opisaną dziewczynę, skutki takiego postępowania. Opowiadanie, za wyjątkiem fragmentów fantastycznych, jest oparte na faktach.
"NiE" będzie krótkie, zaledwie 2-3 odcinki więcej. Mam zamiar dokończyć je przed 2 stycznia. Nie zniechęcę się i to fotostory doprowadzę do końca.
Z poważaniem, derii

Odcinek 1


Opierając się o parapet spoglądała przez okno. Bez żadnego celu. Nie mogła tam przecież zobaczyć nic istotnego, ważnego dla jej spraw i niej samej. Nawet deszcz dziś nie dążył do rozpryśnięcia się na mazistej ziemi, na szczęście dla innych i smutek dla kobiety tak lakonicznie wpatrującej się w przestrzeń poza oknem. Odwróciła się, zaskakując siebie samą. Części jej organizmu samowolnie zakręciły się wokół własnych osi, trybów i śrubek, wykonując zwrot. Wskutek tak nagłego obrotu nieszczęsna wielbicielka opadów znalazła się twarzą w twarz z postacią siedzącą na krześle. Owa osoba zdołała już porządnie ogrzać swoje siedzisko, wymościć wygodne miejsce i na dobre zadomowić się w błękitno-zielonym pokoju. Jasny wzrok właścicielki tego miejsca spotkał się z zielonymi oczami rudzielca.
- Wiem czego chcesz. Mogę Ci wszystko opowiedzieć, ale to nie będzie takie, jakie myślisz. Wszystko jest inne, niż oczekujesz…
- Skąd możesz wiedzieć czego ja oczekuję?
- Po prostu wiem, nie pytaj.

Zapadła głucha cisza. Rudowłosej zdawało się, że słyszy kołyszący się płomień świecy. Dziwaczne. Tymczasem taniec ognia wprawiał ją w osłupienie. Słyszała wyraźnie żal, smutek i rozpacz. Płomień krzyczał, wił się z bólu kołysząc się na wietrze.
- Nie wpadaj w patetyczny ton, poza tym tutaj nie ma wiatru. Jesteśmy w zamkniętym pomieszczeniu, żadne okno nie jest uchylone. Wniosek: brak ruchów powietrza, brak wiatru. – ostatnie słowa zostały naznaczone piętnem krzyku.
- Nie krzycz, po co to robisz? – wyrzut w oczach rudowłosej był aż nad wyraz widoczny.
- Przecież wiesz, że i tak będę.
Niespokojna kobieta przeszła do innego pokoju, dumnie nazywanego salonem. Przez chwilę słychać było dudniący dźwięk schodzenia po schodach. W kominku nadal tlił się żar. Drwa, dorzucone kilka godzin wcześniej przez jej ojca, powoli dogasały. Kilka ruchów pogrzebacza wystarczyło, by ogień rozbłysnął na nowo. Płomienie oświetliły jej twarz, zabłysnęły w niebieskich oczach. Tymczasem jej dłonie i stopy pozostawały zimne, uśmiech nie rozkwitł na twarzy, a serce… nie mówmy nawet o tym.

- Uważam, że powinnaś nosić okulary. Wszystkie dziennikarki je noszą. Byłoby ci w nich do twarzy, nadałby powagi twoim zdziecinniałym rysom. – powiedziała, gdy ruda stanęła tuż za nią.
- Nie potrzebuje okularów, mam dobry wzrok. Poza tym ich nie lubię.
- Dla ludzi nie jest ważne co lubisz i kim jesteś. Ważne jest jak wyglądasz. Powtarzam, że okulary będą ci pasować. Zawsze możesz kupić zerówki.
- Nie pasowałyby mi do skrzydeł. – rudowłosa powiedziała na poły kpiąco, na poły poważnie.
- Nie rozśmieszaj mnie, nie uda ci się to. Nie próbuj. Poza tym nie nosisz ich na sobie.
Blondynka wstała ze swego miejsca przed kominkiem. Ostatni raz wprawne palce pianistki uczepiły się miękkiej włóczki dywanu.

- Czemu ty tak kłamiesz? Tu przecież nie ma dywanu, jest ode mnie oddalony przynajmniej o metr lub dwa. Poza tym nigdy nie grałam na pianinie, co tu mówić o jakiejkolwiek wprawie.
- Nie kłamię, upiększam opowieść o tobie.
- Nie rób tego. Moja opowieść nie potrzebuje upiększania. Ona potrzebuje prawdy, suchej i krzywdzącej prawdy. Nic więcej. Jeżeli musisz już pisać ten przeklęty raport, pisz wszystko co widzisz i słyszysz. Nic więcej.
- Ludzie tego nie lubią, zresztą szefowie też nie. Wbrew pozorom oni też są ludźmi.
- Wiem, co chcieliby przeczytać. Najlepiej coś o miłości, takiej prawdziwej i na zawsze. Od pierwszego wejrzenia i na zabój. Potem coś o pięknie, bogactwie i chwale. Może lekka nuta tradycjonalizmu i obyczajowości. Jakaś tragedia, choroba i cudowna rekonwalescencja. Nie ma tego w mojej historii.
- Dlaczego?
- Mogłaś zapukać do drzwi innego domu. – nie odpowiedziała na moje pytanie. W zasadzie nigdy tego nie zrobiła, tak naprawdę.…
- Teraz będę mówić, możesz pisać.

Wsiadali do samochodu. Jak co tydzień jechali do supermarketu po zakupy. Starczały na tydzień, z zadziwiającą regularnością. Moja matka nie kupowała tam tylko wędlin i chleba. To, powtarzała, należy zawsze kupować w małych, wiejskich sklepikach. Pamiętam, że gdy wyjechałam nie jadałam mięsa, a pieczywo zawsze pochodziło z półek wielkich sklepów. Na przekór. Wracając do sedna: zamknęłam za nimi bramę i poszłam się uczyć. Ostatnio zauważyłam, że to jest doskonała wymówka. Co prawda idąc do pokoju siedzę nad książką od historii i faktycznie wkkuwam, ale nie muszę ich oglądać. Nie widzę nikogo. Popołudnie po popołudniu, weekend po weekendzie. W zasadzie, czemu nie mamy własnej nazwy na te dwa dni: sobotę i niedzielę?

- Nie wiem.
- Miałaś mi nie przerywać, pisz. To było pytanie retoryczne.
Siedząc w tych czterech ścianach obrastałam w wady, a w zasadzie rozwijałam do niebotycznych rozmiarów te już istniejące. NiE. Niechęć i Egoizm. Na upartego można by dobrać do nich jeszcze ignorancję.
Stopniowo zauważałam, że moje rozmowy z nimi cechuje niechęć. Każde ich słowo, czyn czy nawet drobny gest negowałam i poddawałam ocenie. Wszystko mnie denerwowało. Nasze kłótnie przeradzały się w awantury. Oczywiście, nie potrafiłam się pohamować. Do tej pory nie potrafię. Natrafiwszy na ścieżkę złych słów i lekceważących spojrzeń trudno z niej zejść. Usłyszeli ode mnie tysiące krzywdzących wyrazów, zresztą nie pozostawali mi dłużni.
Wracając do tego samochodu. Nie patrz tak na mnie, nie rozbili się ani ja tego wieczora nie uległam cudownej przemianie. Po prostu, gdy wrócili do domu zastali mnie na balkonie palącą papierosa. Wtedy po raz pierwszy moja matka powiedziała, że ją zawiodłam. I tym razem nie myśl, że te słowa zapadły w pamięć, bo tak nie było.

Czy palę? Nie. To był po prostu jednorazowy wybieg, jakiś odskok. Szczeniacki wybryk, jak nazwał to mój ojciec. Do końca życia nie zapomnę wyrazu ich oczu. Wiesz co mnie jednak najbardziej w tym wszystkim obchodziło? To, że moje życie ulegnie zmianie, że zaczną mnie kontrolować w jeszcze większym stopniu niż do tej pory.
Często, gdy wracałam do domu rzeczy na moim biurku były poukładane w iście żołnierski sposób. Długopisy włożone były do specjalnego kubka, zeszyty schowane do szuflad. Nawet nie wiesz jak bardzo mnie to złościło. W zasadzie to było najgorsze, co mogła mi zrobić. Prywatność ceniłam sobie najbardziej. Prawdopodobnie dlatego, że nigdy jej nie miałam, tak naprawdę. Wszystkie moje pamiętniki, zeszyty z wierszami były zbezczeszczone.

Na każdej stronie widziałam ślad jej linii papilarnych, czułam zapach tanich perfum. Wielokrotnie mi powtarzała, zresztą wyrzucała to nawet ojcu w awanturach, że nie wydaje na siebie ani grosza, ubiera się w byle co i maluje starym tuszem. Komentowałam to niezwykle złośliwie, zresztą jak zwykle.

Wiesz co zauważyłam pewnego dnia, po sowitej awanturze? Ona się starzeje. Gładka skóra nosiła już piętno czasu, w paru miejscach utraciła swoją dawną sprężystość.

Moja młoda matka odchodziła w zapomnienie, ku niej zmierzała starość i bezwładność. Tego nienawidziłam. Pamiętam, że tego wieczoru z oczu wymknęło mi się kilka łez. Czy to z litości, czy na pokaz – nie wiem. Ważne, że były. W zasadzie to jest ten moment…

Nie, ale o tym jeszcze nie teraz. Kiedy wchodziła do mojego pokoju bez pukania, strasznie się denerwowałam. Był czas, że uczyłam się o prawach człowieka. Ile artykułów, cytowanych naprędce nasłuchała się moja biedna matka!
W zasadzie od wszystkiego wymawiałam się maturą, ciągle byłam zajęta. To prawda, uczyłam się o wiele więcej niż inni i co najmniej dwa razy pilniej. Tylko, że zawsze znajdowałam czas na krótką rozmowę przez telefon czy lakonicznego smsa do koleżanek czy przyjaciółki. Nie miałam czasu dla rodziców. Może inaczej: nie chciałam go mieć dla nich.

- Teraz już chcesz?
- Będzie lepiej, jak przyjedziesz jutro, albo pojutrze. Zaraz wrócą, a ja muszę zrobić kolację. Metoda małych kroczków.- chyba po raz pierwszy odkąd się poznałyśmy zobaczyłam na jej twarzy mały cień uśmiechu.
- Dobranoc
Odpowiedziała jej noc, bowiem ciężkie, żelazne drzwi z drewnopodobną okładziną zostały już zamknięte. Gdy usłyszała na podjeździe warkot silnika, szybko zniknęła w ciemnościach.

Ostatnio edytowane przez derii : 27.12.2005 - 17:43
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 02:57.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023