Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 07.07.2013, 01:21   #11
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,456
Reputacja: 72
Domyślnie Odp: Maskarada

Cytat:
Napisał rudzielec Zobacz post
trochę takie dziwne to zdanie... ja bym napisała "ojej, zjadłyśmy już wszystkie eklerki"
a nie lepiej "go zobaczyć" ?
Poprawione. Czasem włącza mi się "Hyacinth-mode" i wtedy zaczynam dość dziwnie dialogi pisać. A co do "go" to w ogóle jakoś nigdzie mi nie pasowało!

Cytat:
Napisał rudzielec Zobacz post
No to tak... Tekst jest bardzo dobry, troszkę(!) ciężki, ale ogólnie fajne się czyta.
Obydwie dziewczyny wydają mi się bardzo ciekawymi postaciami, choć postać czarnuli jakoś bardziej przypadła mi do gustu, ale może to dlatego, że nie przepadam za blondynkami
Odcinek dosyć długi, a w sumie niewiele z niego wiemy, no ale może to i lepiej, będzie ciekawiej się czytać w dalszych częściach
Jak to ciężki? Co jest z nim nie tak? A co do akcji, to w Alice chyba również nie była zbyt porywająca. Mam zamiar ją trochę rozkręcić, więc nie martw się!

Cytat:
Napisał rudzielec Zobacz post
Wiesz, Twoje FS bardzo przypomina mi książkę Ridleya Pearsona pt. Czerwona Róża. Napisał tę książkę na podstawie filmu, o tym samym tytule, do którego scenariusz napisał sam Stephen King (Pearson jest jego dobrym przyjacielem). Chodzi mi głównie o styl w jakim piszesz, o styl tamtych czasów, jeśli mogę to tak nazwać, intrygujący i bardzo wciągający jeśli chodzi o czytanie. Uwielbiam Czerwoną Różę, czytałam ją już kilka razy i nigdy mi jej dość! Ostatnio nawet skusiłam się i przeczytałam książkę jeszcze raz. Trzeci!
Czerwona Róża! <3 Oglądałem film kilka razy i absolutnie go uwielbiam. W ogóle lubię takie klimaty nawiedzonego domu, a Czerwona Róża jest chyba moim ulubionym filmem tego typu. W ogóle ciekawe, że o tym wspomniałaś.

Cytat:
Napisał rudzielec Zobacz post
Do czego zmierzam? Otóż do tego, że to, co piszesz potwornie mnie wciąga, a jak już zacznę czytać, to mogłabym siedzieć godzinami i zatapiać się w tym wyimaginowanym świecie
Brawa dla Ciebie i czekam na więcej
Ooo, cieszę się, że tak jest! Naprawdę, miło wiedzieć, że jest ktoś, kto aż tak sobie ceni moją twórczość. Dla takich ludzi najprzyjemniej jest pisać.

Cytat:
Napisał Damian Zobacz post
Dobre Fotostory
Ten dom ma cudowny klimat a wszystkie postacie doskonale wcielają się w otoczenie.
Nic dodać nic ująć, czekam na więcej.
Erm, no ok, ale jaki dom?
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 07.07.2013, 09:29   #12
Damian
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Maskarada

@Up Ten apartament hotelowy, kabiny, jak zwał tak zwał świetny klimat
  Odpowiedź z Cytatem
stare 09.07.2013, 12:37   #13
Gio
 
Avatar Gio
 
Zarejestrowany: 28.01.2008
Płeć: Mężczyzna
Postów: 3,238
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Maskarada

Okey, to teraz ja Po pierwsze, bardzo mi się podoba, to są moje ulubione klimaty właśnie, a dzięki Tobie czasy, kiedy spędzałem godziny przed komputerem oglądając zdjęcia Titanica i ulubione wycinki z filmu Camerona powróciły w mgnieniu oka. Podoba mi się styl w jakim piszesz, właśnie tak jak zauważyła rudzielec od razu nasuwa mi się Pearson

Ładne zdjęcia, choć moim zdaniem niepotrzebnie je postarzasz (nie wiem jakiego programu używasz, ale przypomina mi to np. dodawanie szumów w Photoshopie, albo nadmierne wyostrzenie). W każdym bądź razie jest to ich jedyna wada. Teraz oczywiście czekam na zdjęcia z zewnątrz statku A przynajmniej jakieś szersze zdjęcie promenady

Co dalej... opis wyglądu Thompsona w ogóle nie pasuje mi do tego, co widać na zdjęciu. Na zdjęciu jest przystojny, z opisu wynika, że jest jakiś zarośniętym dziadem

Cytat:
- Sam nie wiem, jestem tu tylko lekarzem – odpowiedział pan Thompson, pokazując torbę z lekami – jednakże kiedyś miałem przyjemność rozmawiać z Thomasem Andrewsem, niech spoczywa w pokoju, i powiedział mi, że ten zegar przypomina mu White Star Lines. Poprzez czas i wysiłek dorobili się chwały, a ukoronowaniem ich pracy jest Olympic. Taki sam zegar był również na Titanicu.
Okey, nie wiem dokładnie jak to z tym czasem jest, ale skąd oni mogli wiedzieć, że Andrews nie żyje? Titanic dopiero co zatonął, sama wiadomość doszła do Nowego Jorku z opóźnieniem, a przecież oni na dodatek są na środku oceanu!

Cytat:
- Panno Leatherby – odpowiedział, dotykając ronda cylindra.
Skąd on wziął nagle cylinder

Na 5 zdjęciu jest suknia z filmu Titanic, czy mi się wydaje?
http://www.pastandpresentcreations.c...ressactual.jpg

No, czyli reasumując : fajne, aczkolwiek niektóre momenty mnie przynudzały (tym się nie martw, nie jestem wielkim fanem książek, zdarzało mi się ziewać i przed Kingiem i przed Pearsonem tym bardziej ). Fajne zdjęcia no i co więcej... czekam na next I ładne zdjęcia w porcie proszę
__________________
Evil is a Point of View

Ostatnio edytowane przez Gio : 09.07.2013 - 12:39
Gio jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 09.07.2013, 13:45   #14
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,456
Reputacja: 72
Domyślnie Odp: Maskarada

Hah, właśnie siedzę na forum to i od razu odpowiem.

Cytat:
Napisał Gio Zobacz post
Okey, to teraz ja Po pierwsze, bardzo mi się podoba, to są moje ulubione klimaty właśnie, a dzięki Tobie czasy, kiedy spędzałem godziny przed komputerem oglądając zdjęcia Titanica i ulubione wycinki z filmu Camerona powróciły w mgnieniu oka. Podoba mi się styl w jakim piszesz, właśnie tak jak zauważyła rudzielec od razu nasuwa mi się Pearson
Oj, do takich pisarzy to mnie nawet nie porównujcie, bo ja wciąż widzę u siebie pełno rzeczy, które trzeba poprawić. Chociażby takie dialogi wyglądają jak zwykłe zapychacze tekstu, albo opisy, no niby są ok, ale człowiek czytając chciałby już, żeby się skończyły. No ale cóż, Anne Rice to ja nie jestem.

Cytat:
Napisał Gio Zobacz post
Ładne zdjęcia, choć moim zdaniem niepotrzebnie je postarzasz (nie wiem jakiego programu używasz, ale przypomina mi to np. dodawanie szumów w Photoshopie, albo nadmierne wyostrzenie). W każdym bądź razie jest to ich jedyna wada. Teraz oczywiście czekam na zdjęcia z zewnątrz statku A przynajmniej jakieś szersze zdjęcie promenady
Mam kilka filtrów w photoshopie, ale głównie to robię po to, by zdjęcia nie były takie ciemne i bez kolorów, jak np. tutaj:

http://i.imgur.com/xU4j6iz.jpg

http://i1085.photobucket.com/albums/...ps131d0ae6.jpg

Zapamiętam to jednak przy następnych odcinkach.

Cytat:
Napisał Gio Zobacz post
Co dalej... opis wyglądu Thompsona w ogóle nie pasuje mi do tego, co widać na zdjęciu. Na zdjęciu jest przystojny, z opisu wynika, że jest jakiś zarośniętym dziadem
Sądzę, że wizja moja i wizja Liv mocno się różnią w takim razie. Przyznam szczerze, że podczas tworzenia tego odcinka mieliśmy kilka takich zgrzytów.

Cytat:
Napisał Gio Zobacz post
Okey, nie wiem dokładnie jak to z tym czasem jest, ale skąd oni mogli wiedzieć, że Andrews nie żyje? Titanic dopiero co zatonął, sama wiadomość doszła do Nowego Jorku z opóźnieniem, a przecież oni na dodatek są na środku oceanu!
RMS Olympic był jednym ze statków, który dostał sygnał SOS Titanica. Oba te statki również miały podobne mankamenty, czyli min. stanowczo za mała ilość łodzi ratunkowych. Dodatkowo zwyczajem załoga statku, której częścią był Thomas Andrews, ratowała się na końcu. Oczywiście Thompson nie może wiedzieć o tym, jaki los spotkał Thomasa Andrewsa, jednakże po spotkaniu z nim i z w/w powodów może sugerować, że tak się stało.

Cytat:
Napisał Gio Zobacz post
Skąd on wziął nagle cylinder
A niech to! A już myślałem, że ten cylinder wywaliłem. Thompson początkowo miał mieć cylinder na głowie, ale z powodu pośpiechu(chciałem wydać odcinek w dzień dziecka + sesję miałem) o tym, jak i o kilku innych sprawach, zapomniałem. Już poprawione.


Cytat:
Napisał Gio Zobacz post
Na 5 zdjęciu jest suknia z filmu Titanic, czy mi się wydaje?
http://www.pastandpresentcreations.c...ressactual.jpg

No, czyli reasumując : fajne, aczkolwiek niektóre momenty mnie przynudzały (tym się nie martw, nie jestem wielkim fanem książek, zdarzało mi się ziewać i przed Kingiem i przed Pearsonem tym bardziej ). Fajne zdjęcia no i co więcej... czekam na next I ładne zdjęcia w porcie proszę
Tak, to dokładnie ta sukienka. Podobnie jak sukienka Jennifer. I w ogóle większość sukienek do simsów z tego właśnie konkretnego okresu(lata 10te) są głównie zaczerpnięte z Titanica.

No tak, tak jak wspominałem wcześniej - u mnie jeszcze dużo do poprawy. Czytając książki staram się patrzeć, jak inni piszą, choć muszę przyznać, że i tak najlepsza zawsze będzie Anne Rice(tzn jej pierwsze książki). Niestety jak na razie nie potrafię jakoś odkryć, co u niej powoduje, że nawet te najnudniejsze opisy wydają się ciekawe. No, po prostu zagadka!

I ogólnie dziękuję za miłe słowa i uwagi. Zapamiętam je przy pisaniu następnego odcinka. Teraz już wiem np. że powinienem spisać wszystkie drobne akcesoria używane przez simów zanim zacznę robić zdjęcia. Człowiek się uczy całe życie.

Ostatnio edytowane przez Caesum : 04.08.2013 - 15:08
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 14.07.2013, 18:17   #15
Malin
 
Avatar Malin
 
Zarejestrowany: 09.12.2008
Skąd: moje własne Idaho
Płeć: Kobieta
Postów: 867
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Maskarada

A powiem Ci Caesum, że potrafisz zainteresować. Niby nic mocnego nie dzieje się w tym odcinku, ale coś sprawia, że czytało się z przyjemnością i zaciekawieniem. Udało Ci się stworzyć fajny klimat tamtych lat. Nawiązanie do Titanica gdzieś w tle - ekstra! Zdjęcia są bombowe, niesamowite wnętrza (zwłaszcza przy czwartym zdjęciu miałam przed oczami ważniejszą - i moją ulubioną jednocześnie - scenę z filmu "Titanic" <3). Piękne postacie to też wielki plus. Dużo tekstu do czytania - brawo, widać, że się starasz. No i zdjęcia - bardzo lubię Twoją obróbkę, taka klimatyczna jest. Wszystko zapięte na ostatni guzik.
Cieszę się, że to kolejne FS w tym dziale, w dodatku o zupełnie innej tematyce niż pozostałe. Świetne urozmaicenie, lubię to. Na pewno będę zaglądać tu do Ciebie (i komentować, jeśli tylko wena do pisania mi dopisze .
Malin jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 04.08.2013, 14:16   #16
Caesum
Administrator
 
Avatar Caesum
 
Zarejestrowany: 26.05.2005
Skąd: Warszawa
Wiek: 29
Płeć: Mężczyzna
Postów: 1,456
Reputacja: 72
Domyślnie Odp: Maskarada

@Malin - cieszę się, że pierwszy odcinek dobrze się czytało. Oj, mam nadzieję, że następne tego nie zmienią!

No i tymi słowami dodaję drugi odcinek. Przyznaję, że tu miałem duży orzech do zgryzienia - jak podróż opisać tak, żeby było ciekawie? No i do tego muszę powiedzieć, że ten odcinek nie pojawiłby się gdyby nie moja mama. Już wcześniej pomagała mi w korekcie błędów(jest jedną z czytelniczek), ale tym razem było ich moim zdaniem na tyle dużo, że należycie by było wspomnieć o jej pomocy. W ogóle muszę w końcu coś zrobić z tym okropnym nawykiem do usilnej zmiany własnego stylu, bo zawsze wtedy robię masę głupich błędów. Ostatnio czytałem Mistrza i Małgorzatę i oczywiście zacząłem się sugerować opisami z tamtej książki.

I w ogóle jest pewna sprawa związana ze statkiem na piątym screenie. Ktoś widzi, co jest nie tak?

Tak więc tekst mój, korekta moja i mamy, simy robota Liv, moja i Larandil. Mam nadzieję, że się spodoba.

---

Rozdział II


Letni wiatr z uporem zrywał martwe, wysuszone liście z drzew, unosił je ku niebu i pozwalał opaść na ziemię. Zataczał łuki wśród zielonych koron, uginał gałęzie, a jego cichy, monotonny świst przypominał śmiech to szorstki, to łagodny. Ukryte w cieniu krzewów dzwonki pochylały się ku sobie; ich drobne kwiaty kołysały się leniwie, sprawiając wrażenie uśpionych. Lynette leżała w trawie, jej zwykle spięte włosy tym razem były rozpuszczone. Za ucho wpięty miała czerwony kwiat róży, którego delikatne płatki czasem dotykała opuszkami palców.
Zmrużyła oczy, gdy zza chmury wyłoniło się słońce, oblewając polanę ostrym światłem. Przez chwilę wydawało jej się, że to latarka, skierowana na jej twarz przez ciemną, niewyraźną zjawę. Poczuła, jak serce zaczyna jej mocniej bić. Zerwała się na równe nogi i rozejrzała wokół, lecz po dziwnej postaci nie było ani śladu. Błękitne niebo przybrało szary odcień, burzowe chmury pojawiły się na horyzoncie. Oczom Lynette ukazał się kształt wielkiego, ponurego budynku. Ciemna fasada, ostre zarysy kominów i wielkie, puste okna sprawiały odpychające wrażenie. Lynette chciała, by widok ten zniknął jej z oczu, by ziemia się rozstąpiła i pochłonęła dom, który tak ją przerażał. Poczuła ukłucie. Sięgnęła po różę i ujrzała, jak z jej gładkiej łodygi wyrastają ostre kolce, jak płatki usychają i czernieją. Odrzuciła kwiat na ziemię, spływające z rany krople krwi kapały na suchą glebę, pękającą jak pod uderzeniem młota. Lynette cofnęła się, jednak pęknięcia rozszerzyły się, przeistoczyły w rozpadliny, które otoczyły ją i pochłonęły w głąb ziemi. Próbowała się czegoś złapać, lecz palce ześlizgiwały się ze ściany, paznokcie łamały, a skóra zdzierała o ostre kamienie. Czy to naprawdę koniec? Czy ona, Lynette, zostanie pochowana w tej martwej ziemi, na nieoznaczonym grobie? Czy już nic nie da się zrobić?
Ostatnie, co zobaczyła, to ciemną postać spoglądającą na nią znad krawędzi, jej wielkie, puste oczy i zniekształconą w niemym krzyku twarz.


- Boże!
Krzyknęła Lynette, zrywając się z łóżka. Usiadła, przetarła palcami oczy, po czym rozejrzała się. Nikłe promienie księżyca przedzierały się przez grube czerwone kotary, zasłaniające uchylone okno w kabinie C-60. Brzmienie turbin słychać było nawet tutaj, gdzieś za drzwiami dźwięk kroków rozbrzmiewał w korytarzu pierwszej klasy. Lekkie kołysanie statku było prawie niedostrzegalne. Lynette drżącymi dłońmi sięgnęła po kieliszek i napiła się trochę wina. Zapaliła lampkę nocną, która oblała bladym światłem drewniane panele.
- Co to był za sen? – spytała samą siebie. – Proroczy? Niemożliwe.
Dolała wina do kieliszka. Wypiła połowę i odetchnęła z ulgą.
- Bzdura. Sny nic nie znaczą, co za głupoty. Jak mogłam nawet o tym pomyśleć.
Pocieszona tą myślą wyłączyła światło i znów spróbowała zasnąć, jednakże bez skutku. Oczy nie chciały się zamknąć, fale zbyt głośno szumiały, łóżko było niewygodne. Zrozumiała, że ta noc już jest dla niej stracona. Aż do rana nie mogła zmrużyć oka. Dopiero gdy pierwsze promyki słońca padły na jej twarz, ułożyła głowę na poduszce i wróciła do snu.
Ponownie przebudzona została o dziewiątej trzydzieści, gdy grzeczne, acz stanowcze i długotrwałe pukanie dotarło do jej uszu. Złorzecząc pod nosem, Lynette opuściła łóżko i niezgrabnie podeszła do toaletki. Obejrzała swoje odbicie w lustrze i syknęła z dezaprobatą.


- Moja droga – powiedziała do siebie – wyglądasz jak topielec.
Spróbowała ułożyć rękami włosy, lecz po kilku próbach zrezygnowała i sięgnęła po szczotkę. Pukanie do drzwi wciąż trwało, zupełnie niezniechęcone brakiem odpowiedzi. „Będzie musiał poczekać” uznała, rozczesując wyjątkowo splątane loki. W końcu odłożyła szczotkę i spięła włosy ulubioną spinką. Spryskała jeszcze szyję perfumami, założyła szlafrok i podbiegła do drzwi. Za nimi stał doskonale jej znany podstarzały lokaj, który dziarskim tonem wyspanego człowieka powiedział:
- Dzień dobry!
- Ach, to pan – odpowiedziała ponuro. – Dzień dobry.
- Z przyjemnością pragnę poinformować, że statek dopłynął do portu i o jedenastej będzie można już wysiadać.
- Bardzo dobrze, Jennifer się ucieszy – Lynette uśmiechnęła się.
- Poinformować o tym pannę McQuillen? – spytał lokaj.
- Nie, oczywiście że nie, pewnie jeszcze śpi. Sama jej powiem – odpowiedziała Lynette. Lokaj pożegnał się i poszedł budzić innych pasażerów.
„A więc już jestem” pomyślała, zamykając drzwi kabiny. „Już niedługo będę w domu”. Lynette nagle spochmurniała. Usiadła na kanapie i wpatrzyła w podłogę, zastanawiając się. Dlaczego uważała tamto miejsce za swój dom? Skąd pewność, że gdy już tam dotrze, matka ją polubi? A co, jeśli stanie się inaczej?
- Skąd pomysł, że to będzie mój dom? – mruknęła.
Kabina pozostała jednak głucha na jej pytanie. Westchnęła. Oczywiście spodziewała się tego, miała jednak nadzieję, że jakiś pomysł wpadnie jej do głowy albo uzna to wszystko za tak niedorzeczne, że odrzuci niemądre myśli i zajmie się czymś praktycznym. Na szczęście w tym samym momencie klamka drzwi do sąsiedniej kabiny poruszyła się i do pomieszczenia weszła Jennifer, rozczesując włosy grzebieniem.
- Rozmawiałaś z kimś? – spytała na powitanie.
- Tak, z lokajem – odpowiedziała Lynette. – Jesteśmy już na miejscu.
- Naprawdę? – zdziwiła się, po czym podeszła do okna i spróbowała się rozejrzeć. – A niech to, z tej strony nic nie widać.
- Jak będziemy wychodzić wszystko zobaczysz, teraz lepiej ubierz się i powiedz służącej, żeby spakowała rzeczy.
Gdy wszystko było już gotowe, Lynette i Jennifer udały się do recepcji pierwszej klasy, tego dnia szczególnie zatłoczonej. Wiklinowe krzesła były zapełnione ludźmi czekającymi, aż drzwi na pomost zostaną otwarte. Bez pośpiechu pili herbatę z drogich, porcelanowych filiżanek ustawionych na białych spodeczkach i nasłuchiwali odgłosów dochodzących ze statku. Niektóre twarze schowane były za zielonymi liśćmi palm, inne spoglądały spod wielkich kapeluszy bądź czarnych cylindrów. Niezbyt donośny, acz zauważalny gwar zagłuszał stuk obcasów o zielone linoleum. W powietrzu czuć było atmosferę oczekiwania; wiele osób chciało już ujrzeć ruchliwy port Southampton i zakończyć podróż.


- Czy to nie doktor Thompson? – zapytała Lynette, gdy schodząc dębowymi schodami ujrzała znajomą postać w tweedowym garniturze.
- To właśnie ja – odpowiedział pan Thompson, kłaniając się.
- Pan zostaje na statku?
- Praca tego wymaga. Choć przyznam, że wszystko to, czego człowiekowi potrzeba do szczęścia, dostępne jest na Olympicu. Nie zmieniłbym tej pracy na żadną inną.
- Mam nadzieję, że mówi pan prawdę – roześmiała się Lynette. – Nie chciałabym się dowiedzieć, że jest to tylko jedna z wielu formułek, jakie są wypowiadane w takich miejscach.
- Zapewniam, że mówię z głębi serca – w głosie pana Thompsona czuć było przekonanie.
- Tym lepiej, poprawia to reputację statku. To dobrze, szczególnie zważywszy na losy Titanica – stwierdziła, na co pan Thompson nachmurzył się, lecz po chwili uśmiechnął.
- To taki smutny temat…
- Zgadzam się, nie wiem czemu w ogóle o tym wspomniałam. To chyba przez tę pogodę, zbiera się na deszcz.
- W Brytanii? Jak zawsze! W tym kraju jest to jedyne, czego można być pewnym.
Lynette przez chwilę zastanawiała się, lecz w końcu zaczęła nieśmiało:
- Wiem, że to nieodpowiedni moment na takie pytania, ale skąd pan wie, że Thomas Andrews nie przeżył? Może jakaś szalupa ratunkowa go zabrała?
- Z pewnością nie – odpowiedział. – Andrews nigdy by tego nie zrobił. Był człowiekiem honoru, nie uciekłby z tonącego statku, gdyby jego miejsce mogło uratować kogoś innego. Ponadto twierdził, że Titanic miał za mało szalup. Podobnie jak Olympic – tu przerwał na moment. – Chyba cała druga klasa opuściła już statek, niedługo odprawa celna.
- Och, to takie męczące – stwierdziła Lynette.
- Niech się pani nie martwi – zaczął pan Thompson pocieszająco. – Nie będą robić kłopotów. Po prostu kilka dokumentów do sprawdzenia, czysta formalność.
W istocie, pan Thompson nie mylił się. Panowie, którzy weszli na statek kontrolować dokumenty, bardzo sprawnie uwinęli się z robotą. Jedynie czasem pojedyncze osoby musiały poczekać, gdy coś się nie zgadzało, jednakże były one zaraz zabierane z głównej kolejki, dzięki czemu Lynette nie zauważyła nawet, jak przyszła jej kolej. Jakiś mężczyzna poprosił o paszport, a później zadał kilka pytań o bagaż i wypuścił na pomost.


„Nareszcie na stałym lądzie!” pomyślała, gdy tylko jej noga stanęła na twardej kostce wybrukowanego chodnika portu Southampton. Poczuła nagłą potrzebę odwrócenia się, zobaczenia jeszcze raz tego stalowego giganta, który był jej domem przez ostatni tydzień. Chciała pożegnać się ze statkiem, który bezpiecznie przeniósł ją przez zimne wody Atlantyku z ciepłej Ameryki do Brytanii. Zrozumiała, że najwyższa pora przywyknąć do ponurego klimatu Anglii. Wodząc wzrokiem po czerwonej cegle budynku White Star Lines, dotarła do czterech wielkich kominów, z których tylko trzy buchały czarnym dymem. Nad nimi długi kabel łączył maszty statku, podtrzymywane przez liny przymocowane do drewnianej podłogi. Niektóre z nich miały na sobie niewielkie, trzepoczące na wietrze, kolorowe flagi. Największą z nich była jednak ta odosobniona, umieszczona na rufie statku. Nie mogła jej stąd zobaczyć, lecz pamiętała, jak w południe siadała tam z Jennifer i rozmawiały na niemądre tematy. Spoglądały wtedy na morze, wychylały się przez barierkę i wyrzucały drobne, bezwartościowe przedmioty takie jak spinki. Patrzyły, jak dryfują po wzburzonej tafli, by w końcu zapaść się i zginąć w odmętach oceanu, na zawsze pozostawiając ślad ich obecności w gęstym mule dna morskiego.
- Moja biedna Jennifer – powiedziała nagle Lynette, odwracając się od statku i spoglądając na koleżankę. – Czeka cię teraz kolejna podróż, tym razem samochodem.
- Nawet o tym nie wspominaj – odparła Jennifer, której dopiero teraz zaczęły wracać kolory na twarzy. – Chcesz, żebym się znowu pochorowała?
- Nie dostaniemy się do mojego starego domu stojąc i chłonąc morskie powietrze. Chciałabym bardzo móc z tobą odpocząć, ale pewnie czekają już na nas, by wziąć bagaże. To i tak tylko kilka godzin drogi, zawsze możemy się zatrzymać.
- Jest to jakaś pociecha – przyznała Jennifer. – Lecz mimo to na samą myśl o dalszej podróży słabo mi. Oby tylko droga nie była zbyt wyboista.


- Proszę się nie martwić, nie będzie – odpowiedział nagle jakiś mężczyzna, który stał oparty o maskę samochodu i od dłuższego czasu podsłuchiwał rozmowę. Był to jegomość o dużej, brodatej twarzy i rudych, kręconych włosach, spod których wyzierały małe, ponure oczka. Ukłonił się, dotykając ronda czapki i wypowiedział chrapliwym głosem kilka urywanych zdań:
- Panienka to zapewne Lynette Leatherby? Bagaż został już zabrany. Proszę wsiadać, zawiozę panienkę do Ravensdale Manor.
- Ravensdale Manor? – zdziwiła się, jednak po chwili dodała: – Ach tak. Zupełnie zapomniałam.
- O czym? – spytała Jennifer.
- Ravensdale to nazwisko mojego dziadka, ten dom musiał być wzniesiony przez niego.
- Stał tam odkąd matka mojej matki pamięta – dodał szofer, otwierając drzwi samochodu i zapraszając gestem ręki do środka. Gdy obie usadowiły się wewnątrz na wygodnych siedzeniach, szofer trzasnął drzwiami, a sam zasiadł za kierownicą i przekręcił kluczyk w stacyjce. Rozległ się szum silników i już niedługo port zniknął wśród wysokich kamienic miasta Southampton.
- Lynette, opowiedz coś o swojej rodzinie – poprosiła nagle Jennifer. Lynette popatrzyła na nią, zamyśliła się, po czym wzruszyła ramionami i powiedziała:
- Sama nie wiem od czego zacząć.
- Dlaczego twoja matka przeniosła się do Brytanii? Co z resztą rodziny Ravensdale?
- Ojej, to trudne pytania – stwierdziła. – Sama nie wiem. Po moich narodzinach matka po prostu wróciła i już nigdy jej nie zobaczyłam, nie dostałam nawet żadnego listu. Aż do teraz.
- Dlaczego dopiero teraz? – zastanowiła się na głos Jennifer.
- Nie mam pojęcia, nie napisała nic konkretnego – jedno było jednak pewne, Lynette wyczuwała w tym liście jakiś niepokój. Coś z pewnością było nie tak, a ona niedługo dowie się co.
- Naprawdę panienka nie wie, co się dzieje z panią Antoinette? – spytał nagle szofer.
- Antoinette? – zdziwiła się Lynette. A więc tak nazywała się jej matka? Zupełnie zapomniała.
- Tak – odpowiedział. – Zmieniła się.
- Jak się zmieniła? – Lynette z zainteresowaniem pochyliła się do siedzenia z przodu.
- Naprawdę nie powinienem mówić – zaczął się wykręcać. – Skoro panienka nie wie, to może i tak miało być.
- Proszę mi powiedzieć – nalegała.
- Jak panienka dojedzie na miejsce to sama zobaczy. Mogę tylko powiedzieć, że pani Antoinette nie jest tą samą kobietą, jaką była.
- Co pan ma na myśli? – spytała, ale szofer już nic nie odpowiedział. Zirytowana usiadła z powrotem na miejsce. „Nie jest już tą samą kobietą”, pomyślała. Lynette nie wiedziała nawet, jaką była kiedyś.


Nie jechali przez miasto. Zatłoczone ulice Southampton ustąpiły miejsca rozległym wrzosowiskom. Chłodna bryza zanikła, słońce wynurzyło się zza chmur i oblało Lynette złocistymi promieniami. Rześki wiatr dmuchnął we wrzosy, wprawiając w ruch różowoliliowe kwiaty. Na pustej drodze szofer przyspieszył i poweselał, w przeciwieństwie do Jennifer, której twarz zrobiła się bladozielona. Spojrzała błagalnie na Lynette, a ta od razu zrozumiała co zrobić.
- Czy mógłby pan trochę zwolnić? – spytała.
- Czemu? – zdziwił się szofer. – Źle się panienka czuje? Zaraz będziemy na miejscu.
- Mimo to nalegam – odparła.
- To już niedaleko – uparł się szofer. – Niech panienka otworzy okno, a zaraz poczuje się lepiej.
Lynette już otworzyła usta, by coś powiedzieć, lecz w końcu zrezygnowała. Zrozumiała, że nie warto z nim dyskutować. Zamiast tego otworzyła jedynie okno i miała nadzieję, że dojadą do domu zanim Jennifer zwymiotuje swój dzisiejszy posiłek. Odetchnęła z ulgą, gdy na horyzoncie pojawiły się zabudowania jakiejś wioski. Było to zaledwie kilka domów postawionych wzdłuż drogi, dalej zaś ciągnął się ponury las, z którego wystawała fasada dworu.
- Widzi panienka? Jesteśmy na miejscu – powiedział szofer, wjeżdżając w głąb lasu. Stare dęby otoczyły ich zewsząd, zielony całun liści całkowicie przesłonił niebo. Z obu stron widoczne były jedynie grube pnie porośnięte mchem. Skręcili z głównej drogi i popędzili zarośniętym traktem. Tutaj drzewa były znacznie starsze, szare konary ciągnęły się w nieskończoność. Gdyby ktoś tamtędy jechał, z pewnością nie mógłby przejechać obok ich samochodu, jednakże droga była pusta i najwyraźniej rzadko używana. Co jakiś czas podskakiwali, gdy opony wpadały na co większe gałęzie zrzucone przez niedawną burzę.
W końcu zatrzymali się przed wielką, rdzewiejącą bramą ozdobioną posągami lwów. Szofer wyszedł z samochodu i spróbował ją otworzyć. Nagle stanął i zaklął pod nosem.
- Dalej nie pojedziemy – zawołał. – Drzewo się zwaliło, trzeba iść na piechotę.
- Na piechotę? A co z bagażem? – zmartwiła się Lynette.
- Niech panienka się nie martwi, pójdziemy do domu i zaraz kogoś przyślą!
- Cudownie – skomentowała, wychodząc z samochodu.
- A ja właśnie na to czekałam – odpowiedziała Jennifer. – Już miałam dość całej tej jazdy.
Rozejrzała się po okolicy i wciągnęła leśne powietrze.
- Od razu lepiej!
Zostawili samochód na wjeździe i ruszyli dalej drogą. Szofer co chwila o czymś trajkotał, lecz Lynette nawet go nie słuchała. Dlaczego nikt nie usunął zwalonego drzewa skoro wiedzieli, że Lynette do nich przyjedzie? Dlaczego brama była aż tak zniszczona, a droga zaniedbana? Czyżby jej matka nie miała pieniędzy na zajmowanie się domem, czy może są tego inne powody?


Takie myśli zaprzątały jej głowę, gdy zobaczyła długi, zarośnięty plac i ponury dwór na jego końcu. Był to wielki, masywny budynek z czerwonej cegły, pokryty bluszczem. Z ciemnego dachu wyrastały strzeliste wieżyczki z licznymi posągami gargulców o wykrzywionych twarzach, gdzieś w oddali widoczna była oszklona cieplarnia. Sam dwór był imponujący, jednak uwadze Lynette nie umknęły oznaki zaniedbania. Z okiennic odpadała farba, przez wybite szyby bluszcz wdzierał się do środka; jeden z rzygaczy spadł i rozbił się o chodnik na werandzie. Ogród francuski również nie zachwycał, krzewy rozrosły się do niebotycznych rozmiarów, trawa była od dawna niekoszona, a kamienne ławki zniknęły pod warstwą mchu. Dla Lynette dom wyglądał na porzucony, jego mieszkańcy pasożytowali na nim jak bakterie na martwym organizmie, używając dopóki nie zostanie już nic użytecznego, tylko nagi szkielet. Poczuła, jak serce podchodzi jej do gardła.
- Jak to? – spytała samą siebie. – To naprawdę tutaj? Nie wierzę.
- Niech panienka uwierzy, bo tak właśnie jest – odrzekł szofer i ruszył w stronę drzwi frontowych. Lynette spojrzała na Jennifer.
- Pewnie nie ma pieniędzy – uznała Jennifer. – Nie ma innego wyjaśnienia.
- Obyś miała rację.
Szofer podszedł do wielkich, dębowych drzwi i zastukał trzy razy ogromną kołatką. Głośny huk rozległ się we wnętrzu domu, lecz nikt nie kwapił się, by im otworzyć.
- Nikogo nie ma? – zdziwiła się Lynette.
- Odźwierny znowu zasnął – wytłumaczył szofer i ponownie zastukał. – Albo umarł. Stary jest.
- Mój Boże, jest coraz lepiej – jęknęła. Jak jej matka mogła mieszkać w takim miejscu? Czyżby faktycznie nie miała pieniędzy? Czy o to jej chodziło, gdy zaprosiła Lynette? Może miała nadzieję, że Lynette przyjedzie z ojcem, a on po ujrzeniu, w jakich warunkach żyje jego żona, pokryje wszystkie koszty remontu? Czy to był jedyny powód? Modliła się, by tak nie było. W końcu zazgrzytało coś w zamku i drzwi uchyliły się.


Za nimi stała postawna kobieta w czarnej sukni i błyszczącej biżuterii. Jej pomarszczona twarz wyrażała dezaprobatę, duże usta wykrzywiał grymas, a zarozumiałe oczy patrzyły spod uniesionych, krzaczastych brwi. Spojrzała na Lynette, mruknęła „cóż za podobieństwo”, po czym powiedziała:
- Lynette Leatherby, czyż nie? Nazywam się Charlotte Clayworth, witam w Ravensdale Manor.

Ostatnio edytowane przez Caesum : 02.07.2017 - 18:30
Caesum jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 04.08.2013, 15:18   #17
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,204
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Maskarada

Cytat:
Już wcześniej pomagała mi w korekcie błędów(jest jedną z czytelniczek), ale tym razem było ich moim zdaniem na tyle dużo, że należycie by było wspomnieć o jej pomocy.
Cieszę się, ze doszedłeś do takiego wniosku
Cytat:
Ktoś widzi, co jest nie tak?
Ja nie tyle widzę, co wiem, więc... xD

A tymczasem...
Cytat:
Zerwała się na nogi
Na równe nogi.
Cytat:
Ostatnie, co zobaczyła, to ciemną postać spoglądającą na nią znad krawędzi, jej wielkie, puste oczy i zniekształconą w niemym krzyku twarz.
O wow Ciekawi mnie strasznie, kim była ta postać ze snu!
Opis snu z błogiego, wręcz romantycznego nastroju przeobraził się w mrożącą krew w żyłach scenę akcji, gdy ziemia się rozsuwa! Jeju, naprawdę, bardzo mi się to podobało!
Cytat:
- Co to był za sen? – spytała samą siebie – proroczy? Niemożliwe.
- O! - z krtani Livki wydarł się nagle okrzyk zdziwienia.
Uwielbiam motywy snu (w moim FS na szczęście też się taki pojawi ^^), ale tu już rozgrzałeś moją ciekawość do czerwoności! Co też tej Lynn siedzi w głowie, że ma takie sny?!
Cytat:
Aż do rana nie mogła zmrużyć oka, dopiero gdy pierwsze promyki słońca padły na jej twarz, ułożyła głowę na poduszce i wróciła do snu.
Aż do rana nie mogła zmrużyć oka. Dopiero gdy pierwsze promyki słońca padły na jej twarz, ułożyła głowę na poduszce i wróciła do snu.
Przecinek zbędny, bo jedno zdanie nie ma tak naprawdę nic wspólnego z drugim. Wczoraj w którymś z komentarzy do Alice wyłapałam bład tego samego typu...
Cytat:
- Praca tego wymaga. Choć przyznam, że wszystko to, czego człowiekowi potrzeba do szczęścia, dostępne jest na Olympicu.
To tak a propos "sadzenia" przecinków
Nie wiem, co z tymi kapeluszami jest nie tak, ale wyglądają mega sztucznie, natomiast beret szofera to już totalne zUo
Cytat:
Chciałabym bardzo móc z tobą odpocząć, ale pewnie czekają już na nas, by wziąć bagaże.
Loool, ten szofer wygląda na tym zdjęciu tak ponuro i nieufnie xDD Jak jakaś postać z horroru czy czegoś xDD To niemożliwe, że on wyszedł z mojego Bodyshopa! xD

Zmiana nastroju powiadasz? Jeśli tak, to zdecydowanie na lepsze. Doprawdy, nie mam temu odcinkowi nic do zarzucenia, podejrzewam zresztą, że to jeden z lepszych, jakie się pojawią na łamach tego tematu
Wyszło tajemniczo i intrygująco, nowe postacie mają "charakterek", co mi się bardzo podoba. Doskonale poradziłeś sobie z odprawą celną Pewnie obawiałeś się nudy w tym odcinku? Nie tym razem W zachwycie dotarłam do ostatniego zdania!
Jest coraz lepiej (zresztą, czy kiedykolwiek było źle?), aczkolwiek chciałabym, żebyś uchylił nam rąbka tajemnicy xD Nie można trzymać czytelników zbyt długo w niepewności ; D (a domyślam się, ze masz na to szaleńczą ochotę ;>)
No i nie każ tyle czekać na kolejną część, bo zabiję!!!

10/10
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 04.08.2013, 17:19   #18
Mroczny Pan Skromności
 
Avatar Mroczny Pan Skromności
 
Zarejestrowany: 01.04.2010
Płeć: Kobieta
Postów: 2,601
Reputacja: 14
Domyślnie Odp: Maskarada

Cytat:
Ostatnio czytałem Mistrza i Małgorzatę i oczywiście zacząłem się sugerować opisami z tamtej książki.
Piona, najlepsza lektura ever </3
Cytat:
Sny nic nie znaczą, co za głupoty. Jak mogłam nawet o tym pomyśleć.
Tutaj aż mi się na klawiaturę cisnęło "w ogóle"
Ale nie jestem tu od szukania błędów, Livka robi to lepiej
Pomijając fakt, że to nawet nie błąd, a raczej spostrzeżenie

Gratuluję mamy Moja wprawdzie też mi wytyka błędy, ale nie takie w tekście.
Te kapelusze wyglądają jakoś... dziwnie. Tak jakby były doklejone xD
Ostatnie zdjęcie przywodzi mi na myśl siostrę Kopciuszka ze "Shreka" Fajna simka :>
Co do tekstu, napisany jest w świetnym stylu, a historia rozwija się powoli, co jest oczywiście plusem, gdyż mam więcej czasu na zapoznanie się z bohaterami i ogólne zorientowanie się w sytuacji.
Mam nadzieję, że mój komentarz nie jest aż tak nieskładny, jak myślę
Mroczny Pan Skromności jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 05.08.2013, 12:28   #19
Lira
 
Zarejestrowany: 17.06.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 119
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Maskarada

I już po rejsie? Szkoda, miałam nadzieję, że akcja na statku będzie trwała nieco dłużej. Z opisem lądu radzisz sobie równie świetnie, więc nie narzekam
Chętnie rozwieję Twoje obawy pisząc, iż o podróży czytało się bardzo przyjemnie. Jak zawsze jestem zachwycona zdjęciami. To słońce na tle ponurego budynku - istne cudo!
Po Twoich FS nigdy nie wiadomo, czego się spodziewać. Mam na myśli, że nie można niczego się domyślić z tekstu. Tym bardziej czeka się wtedy na ciąg dalszy. A ponieważ ten odcinek nie rozwiał żadnych tajemnic, a jedynie ich namnożył, nie mogę się doczekać następnej części
Lira jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 05.08.2013, 14:50   #20
Gio
 
Avatar Gio
 
Zarejestrowany: 28.01.2008
Płeć: Mężczyzna
Postów: 3,238
Reputacja: 15
Domyślnie Odp: Maskarada

No nareszcie Myślałem, że się nie doczekam

Pozwól, że będę relacjonował na bieżąco:
Zdjęcie pierwsze - tak, to musiał być sen, nie trudno się domyślić I "Boże"! (że pozwolę sobie na cytat ) - co za zmiana stylu. Prawda jest taka, że wolałem ten wcześniejszy, ten wydaje mi się lekko przekombinowany, no ale w końcu jest git Jak w prawdziwej lekturze. Myślę jednak, że gdybyś kiedykolwiek chciał opublikować to w jednej całości to właśnie ta zmiana stylu strasznie rzuciłaby się w oczy.

Cytat:
- Moja droga – powiedziała do siebie – wyglądasz jak topielec.
XD! Mega selfkosa!

Poza tym to ten lokaj musiał być strasznie cierpliwy i na dodatek mieć chyba stalową pięść. Tak pukać i pukać, aż panienka łaskawie się obudzi, wygramoli z wyrka, podejdzie (niezgrabnie!) do toalety, spojrzy na swe odbicie, uczesze się i spryska perfumami. Ruchliwa to ona nie jest

Cytat:
Kabina pozostała jednak głucha na jej pytanie. Westchnęła. Oczywiście spodziewała się tego, miała jednak nadzieję, że jakiś pomysł wpadnie jej do głowy albo uzna to wszystko za tak niedorzeczne, że odrzuci niemądre myśli i zajmie się czymś praktycznym.
Niepotrzebnie wepchnąłeś tutaj to "westchnęła". Bo wyszło tak, jakby "oczywiście spodziewała się" swojego westchnienia

Cytat:
- Rozmawiałaś z kimś? – spytała na powitanie.
- Tak, z lokajem – odpowiedziała Lynette – jesteśmy już na miejscu.
- Jesteś pewna? Zdawało mi się...
- Nie, nic ci się nie zdawało - wzburzona blondyna niemalże zerwała się na równe nogi. Jak niby miała się przyznać do tego, że GADA DO SIEBIE?!



Cytat:
- Wiem, że to nieodpowiedni moment na takie pytania, ale skąd pan wie, że Thomas Andrews nie przeżył? Może jakaś szalupa ratunkowa go zabrała?
No, takie rozwiązanie sprawy mi się podoba A nie że coś tam wiadomo, w sumie nikt nie pyta i gówno wiadomo

I dziwi mnie jeszcze to, że druga klasa wysiadała przed pierwszą, no ale ja tam nie wiem jak to tam było

Cytat:
na zawsze pozostawiając ślad ich obecności w gęstym mule dna morskiego.
No nie przesadzałbym z tym "na zawsze" Na dnie oceanu metalowa spinka zniknie po kilku latach. O ile w ogóle pójdzie na dno, co jest bardzo mało prawdopodobne. Prędzej za x miesięcy ktoś znajdzie ją na plaży

Cytat:
lecz mimo to na samą myśl o dalszej podróży słabo mi.
No nie wiem, to "słabo mi" na końcu zdania pasuje jak garbaty do ściany. Jak już to ...jest mi słabo, albo "słabo mi na samą myśl o podróży".

Cytat:
ronda czapki
Czapka ma daszek. A przynajmniej ta na zdjęciu.

Cytat:
- Stał tam odkąd matka mojej matki pamięta
Czyli jego babcia? Nie wiem, może tak się kiedyś mówiło

Cytat:
przekręcił kluczyk w stacyjce.
Samochody z tamtego okresu w większości chyba jeszcze były na korbkę, a jak nie, to odpalało się poprzez pociągnięcie takiego czegoś koło skrzyni biegów. A na pewno nikt wtedy nawet nie śnił o rozruchu poprzez kluczyk w stacyjce

Cytat:
- Ojej, to trudne pytania – stwierdziła
http://i1.kwejk.pl/site_media/obrazk...peg?1327946434



Co to jeszcze... a! Na tym zdjęciu, co widać Lynette w samochodzie - czy ona nie siedzi przypadkiem tyłem do kierunku jazdy? Klamkę widać po jej stronie, a jak wiadomo - wtedy drzwi otwierały się w przeciwnym kierunku niż w dzisiejszych samochodach. Wskazują jeszcze na to , że siedzenie jest pochylony bardziej w kierunku Lynette, co oznacza, że to właśnie po tej jego stronie powinno się siadać. Nie wiem, może po prostu taki samochód, ale od razu mi się to rzuciło w oczy.
A jak jesteśmy przy zdjęciach, to te ich nakrycia głowy faktycznie chyba się trzymają jakimiś magicznymi sposobami

Cytat:
- A ja właśnie na to czekałam – odpowiedziała Jennifer – już miałam dość całej tej jazdy.
OMG, już sobie wyobrażam jakim tonem to powiedziała

Cytat:
Zostawili samochód na wjeździe i ruszyli dalej drogą. Szofer co chwila o czymś trajkotał, lecz Lynette nawet go nie słuchała.
Pewnie dlatego, że sama bardzo lubi mówić do siebie
No a szofer, jak to szofer, jak ma gadać to nie gada, a jak ma być cicho, to trajkocze

Cytat:
- Odźwierny znowu zasnął – wytłumaczył szofer i ponownie zastukał – albo umarł. Stary jest.
Widzę, że humor dzisiaj im wszystkim dopisuje

No to tyle Bardzo mi się podobało, miło spożytkowany czas, no i czekam na kolejną część Tym razem szybciej proszę
__________________
Evil is a Point of View
Gio jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz

Tagi
caesum, fotostory, larandil, liv, maskarada


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 09:41.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023