27.04.2009, 21:11 | #11 | |
Zarejestrowany: 29.10.2008
Skąd: Trójmiasto
Płeć: Kobieta
Postów: 876
Reputacja: 10
|
Odp: Projekt "Camelot"
Cytat:
Taak na to liczę, wampirów i wilkołaków mam dosyć ;p Ale uwielbiam FS Ayi nie będę tu jej obrażać Fantasy to nie tylko 'Zmierzchowe' istoty pamiętaj. No jak mówię czekam.
__________________
Well well well...
|
|
|
27.04.2009, 21:17 | #12 |
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
|
Odp: Projekt "Camelot"
No tak, wiem, że to nie tylko "Zmierzchowe" istoty, ale tak jakoś nie wiem...
No dobra, nie będę filozofować! To FS będzie fantasty i tyle! Mam już napisany drugi odcinek i jest dwa razy dłuższy niż poprzedni, ale muszę jeszcze zrobić zdjęcia
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. |
30.04.2009, 15:16 | #13 |
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
|
Odp: Projekt "Camelot"
Sorki za post pod postem, ale dodaję nowy odcinek.
Rozdział 2: Dwie dziewczyny stały nade mną, a ja skulona w kącie nie wiedziałam co mam zrobić. Teraz żałowałam, że powiedziałam opiekunce o dokuczających mi blondynach - No co Laura? Teraz się nas boisz, a naskarżyć miałaś odwagę? - powiedziała z szyderczym uśmiechem Whitney. - Pomyślmy... jakby się tu zemścić... - dodała. Czułam jak złość wzrasta we mnie, nie mogłam się opanować, myślałam, że zaraz wybuchnę. Chciałam sie wydrzeć na Whitney, lecz w pewnym momencie poczułam, jak cała moja złość wychodzi ze mnie w czerwonej, świetlistej kuli i trafia prosto w brzuch blond dziewczyny. Whitney przeleciała przez cały pokój i z wielkim impetem uderzyła w ścianę, straciła przytomność... - C..co ty jej zrobiłaś?! - krzyknęła Shirazz, ale ja nie potrafiłam jej odpowiedzieć, tylko stałam jak wryta z szeroko rozdziawionymi ustami. - Ja... ja nie wiem. - z trudem wyszeptałam. - Nie wiem co się stało. - dodałam po chwili. - To lepiej się dowiedz. - nakazała Shirazz i zaraz rozpoczęła wybudzanie Withney. Nie zaprzeczyła kiedy zaproponowałam swoją pomoc. Powiedziała tylko: - Tak lepiej pomórz, bo to w końcu twoja wina. Chyba... - Po tych słowach bardzo dziwnie się poczułam, jakbym nie pasowała do innych dziewczyn w moim wieku, jakbym była inna. Lecz dzielnie wzięłam się za ratowanie nieprzytomnej Whitney. Nie byłam do końca świadoma tego co robię, ponieważ zanurzyłam się w swoich myślach. Rozmyślałam o tym, że nigdy nie mogłam zapanować nad swoimi emocjami, ale nigdy nie zdarzyło mi się coś takiego jak dzisiaj. A może były to hormony? Tak, na pewno musiały być to hormony... Ale dlaczego dzisiaj? Dużo razy przecież Whit i Shiz dokuczały mi, a ja nie reagowałam tak jak teraz. W każdym razie było to coś dziwnego... nienormalnego... niewytłumaczalnego... - Co się tu stało!? - spytała przerażona opiekunka, wchodząca właśnie do pokoju - Kto to zrobił?! Proszę mi to wszystko wytłumaczyć! Natychmiast! - jej głos stawał się coraz bardziej piskliwy - KTO TO ZROBIŁ?! - zapytała jeszcze raz. - Ja, ale... - Żadne ale - przerwała mi opiekunka - Chodź ze mną, a ty, Shirazz zadzwoń po pogotowie. Whitney mogła doznać wstrząsu. Po tych słowach wyszła z pokoju, a ja za nią, rozmyślając o mojej bardzo bliskiej przyszłości. Może będę miała areszt? A może nie będę dostawała budyniu po obiedzie? O nie! Tylko nie brak budyniu! Tak go uwielbiam! No, ale niekoniecznie musi być to moja kara... Gdy już doszłyśmy do pokoju opiekunki, ona zaczęła coś mówić, ale nie za bardzo tego słuchałam, ponieważ cały czas myślałam o tym, jakież straszne byłoby życie bez budyniu. Moje rozmyślania przerwał głośny krzyk: - Lauro! Czy ty mnie w ogóle słuchasz?! - Proszę? - zapytałam trochę zdezorientowana. - Och, Lauro! Posłuchaj mnie proszę przez chwilę. Czemu to zrobiłaś? Czemu popchnęłaś Whitney? - zapytała staruszka jeszcze raz. Nie wiedziałam co odpowiedzieć, wiedziałam tylko to, że nie zrobiłam tego specjalnie, nie miałam nad tym kontroli. - Proszę pani, to było niechcący. - wydusiłam w końcu z siebie, ale opiekunka zrobiła taką minę, że przestraszyłam się jej nie na żarty i już nic więcej nie powiedziałam. - Tak, już to widzę! Przechodzisz koło Whitney i przypadkowo popychasz ją tak mocno, że traci przytomność! Przestań sobie ze mnie kpić Lauro! – teraz widziałam, jak żyły pulsują starszej pani na czole, bałam się, że zaraz pękną. Chciałam coś powiedzieć, ale wiedziałam, że opiekunka nie uwierzy w prawdziwą wersję wydarzeń. Nie była to moja wina, wiedziałam to, ale jak miałam to udowodnić tej starej kobiecie? Coś musiałam wymyśleć. - Dobrze, jeśli nie chcesz nic powiedzieć dostaniesz karę. I już nawet wiem jaką. Nie będziesz dostawać budyniu po obiedzie. – powiedziała z lekkim uśmiechem. - Nie! Tylko nie to! - sprzeciwiłam się. - No dobrze, będziesz dostawać budyń, ale w takim razie twoim obowiązkiem będzie sprzątanie toalet przez cały następny tydzień. – stwierdziła opiekunka z zadowoleniem. No nie! Sprzątanie toalet! To jeszcze gorsze, niż niedostawanie budyniu na obiad. Ale cóż, to tylko tydzień… Smutna popatrzyłam na starszą kobietę i nagle poczułam, jak cały smutek mnie opuszcza, a naokoło mnie pojawiło się wiele małych, niebieskich, świetlistych igiełek. Każda z nich wyglądała tak samo pięknie, załamywało się w nich światło, tworząc przepiękną tęczę w środku . Nagle igiełki poszybowały w stronę kobiety, siedzącej naprzeciwko mnie. Wbiły się w jej skórę, ale po wyrazie twarzy nie można było wywnioskować, że coś ją zabolało, pewnie nawet tego nie zauważyła. Nagle stała się bardziej pogodna i stwierdziła, że nie muszę dostawać kary, ponieważ każdemu mogło się coś takiego zdarzyć. Byłam zaskoczona jej nagłą zmianą nastroju, ale bardziej dziwił mnie fakt, że pojawiły się te małe igiełki, dokładnie wtedy, gdy opuścił mnie cały smutek… Dziwne, czyżbym to znowu ja? Teraz wiedziałam, że rzeczywiście różnię się od innych dziewczyn, nigdy nie mogłam się nigdzie dopasować, już nie wspominając o tym, że nigdy nie miałam przyjaciółki, nawet koleżanki. Zwykle nikt ze mną nie rozmawiał, zawsze siedziałam sama, najczęściej czytając książki lub pisząc wiersze. Zawsze interesował mnie kosmos i to, co może w nim istnieć. Istoty pozaziemskie, planety, gwiazdy. To wszystko każdemu wydawało się takie obce, ale mi nie. Często obserwowałam przez teleskop, stojący na dachu domu dziecka, różne ciała niebieskie świecące w ciemnościach, lecz potem znikające w otchłani przestrzeni kosmicznej. Potrafiłam nawet przez kilka godzin utonąć w czeluści kosmosu i podróżować na inne planety w mojej wyobraźni. - Em… Lauro, możesz już sobie pójść. – przerwała moje rozmyślania opiekunka - Ach, tak. Przepraszam. – zorientowałam się, że nadal siedzę naprzeciwko trochę zdziwionej starszej pani. Od razu wstałam, zmierzałam w kierunku mojego pokoju, nadal myśląc o dzisiejszych, dziwnych wydarzeniach. Dlaczego ja? Dlaczego dzisiaj? Nazajutrz, rano obudził mnie przeraźliwy krzyk. Szybko zbiegłam po schodach, by zobaczyć co się stało, ale nie zauważyłam nic strasznego. Po prostu dwóch lekarzy, odzianych w biel, stało w drzwiach, a naprzeciwko nich Whitney. Musiała wrócić do domu w nocy, ponieważ nie usłyszałam, jak wchodziła, albo była wnoszona, co było bardziej prawdopodobne. - Em, przepraszam. Co się stało? – zapytałam nieco zdziwiona. - No jak to co? Dziwisz się, przez ciebie wylądowałam w szpitalu, a teraz tych dwóch wróciło po mnie. Tak, to oni mnie wczoraj badali, to tak bolało… - wykrzyczała blondynka krzywiąc się na myśl o tamtej nocy. - Przepraszam ciebie Whitney, ale chciałabym się dowiedzieć co się dzieje. – przypomniałam im, po co w ogóle tu zeszłam i wpatrywałam się pytającym wzrokiem w jednego z lekarzy. Miał krótkie, brązowe włosy i tego samego koloru oczy. Na jego twarzy można było dostrzec lekki zarost. Pewnie dlatego, że przesiedział w szpitalu całą noc i jeszcze nie zdążył wrócić do domu. - Nie jesteśmy tutaj z powodu tej dziewczynki. – zwrócił się do mnie mężczyzna, na którego się przed chwilą gapiłam – Jesteśmy tu, ponieważ poszukujemy Laury Finnegan. - Ależ to ja! – krzyknęłam z podekscytowania, byłam ciekawa czego ode mnie chcą, ale od razu przygasłam, ponieważ wzięłam pod uwagę możliwość, że wykryto u mnie jakąś śmiertelną chorobę, chociaż ostatnie badanie miałam rok temu. - Proszę się nie bać, tu nie chodzi o jakiekolwiek badania, tylko o zdrowie pewnego naszego pacjenta.- powiedział pospiesznie drugi, widząc moją zbolałą minę. – Prosimy o udanie się z nami do szpitala. – dodał po chwili. - Dobrze, ale najpierw się uszykuję. Jedną minutkę… - powiedziałam, po czym udałam się do pokoju w poszukiwaniu jakichś stosownych ubrań. Wybrałam białą bluzę z czarnymi wzorkami i dżinsy. Cieszyłam się, że umyłam włosy poprzedniego wieczoru, ponieważ teraz lekarze musieliby naprawdę długo czekać. Uwielbiałam długie kąpiele w wannie i pod prysznicem. Ciepłe krople wody dawały siły na początek dnia i ukojenie pod wieczór. W wannie często czytałam książę, a pod prysznicem marzyłam o idealnym życiu. Nie chciałam być bogata, ani sławna, po prostu chciałam mieć prawdziwą, kochającą rodzinę. Każdy, z kim dzieliłam mój sekret powiedział: No nie! Takie życie to masakra, lepiej jest być takim jak ty. Wolnym od starych wiszących ci na karku i rozwrzeszczanych bachorków, biegających wokół ciebie i nie dających tobie spokoju. A jeśli już chciałbym mieć rodzinę, to tylko bogatą. Tacy ludzie nie wiedzą co mówią, ponieważ docenić coś prawdziwie można dopiero po straceniu tego. W końcu uporałam się z moimi skołtunionymi włosami i splotłam je niedbale w dwa warkocze, jak to robię zawsze. Byłam gotowa, więc szybko zeszłam na parter do czekających mężczyzn. Oni, bardzo dobrze wychowani otworzyli przede mną drzwi i pozwolili mi pierwszej wyjść z pomieszczenia. Był chłodny poranek. Rosa osadziła się na trawniku, dodając uroku i tajemniczości temu miejscu. Byłam zachwycona krajobrazem. Nie było tutaj żadnego budynku, oprócz sierocińca, ponieważ zbudowany został na przedmieściach, lecz domy obok zostały zburzone, bo stały opuszczone od wielu lat. Teraz na ich miejscu była wielka łąka, gdzieniegdzie rosły małe drzewa, a kwiaty zbite w małe kępki dodawały koloru temu miejscu. Miałam ochotę usiąść tam i podziwiać piękno krajobrazu, lecz jeden z lekarzy uchylił przede mną drzwiczki od auta i porosił, żebym tam weszła. Przez chwilę myślałam, że mogą to być jacyś złoczyńcy, lecz przypomniałam sobie jak Whitney mówiła o tych ludziach. Uważała, że to oni ją badali i podobno bardzo bolało. Trochę zaniepokoiłam się tym faktem, lecz dałam sobie spokój z rozmyśleniami i zaczęłam obserwować krajobraz rozmywający się za oknem jadącego samochodu. Nawet nie zauważyłam, jak zaparkowaliśmy przed szpitalem. - Jesteśmy na miejscu. – powiedział jeden z mężczyzn. Bez słowa wysiadłam z auta, poczekałam, aż lekarze zrobią to samo i razem ruszyliśmy w stronę wejścia. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy były porażająco białe ściany, zero kolorów. Potem zauważyłam młodą kobietę siedzącą za białym, dużym biurkiem, na którym leżało pełno papierów. Zobaczyła, że na nią patrzę i uśmiechnęła się do mnie. Szliśmy długim korytarzem, aż w końcu wskazano mi pomieszczenie, do którego miałam wejść. Był tam tylko mały stolik, dwa krzesła i łóżko stojące na środku pokoju. Leżał na nim stary mężczyzna, owinięty szczelnie kołdrą. Był przytomny i wyglądał na zdrowego, nagle popatrzył na mnie i bardzo się ucieszył. - Laura Finnegan? Czy to ty? – zapytał - Tak, to ja. – odpowiedziałam trochę zdziwiona. Czego on ode mnie chciał? Usiadł na brzegu łóżka i poprosił lekarzy o wyjście. Gestem pokazał, żebym usiadła obok niego, i tak zrobiłam. - Lauro, opowiem Ci wszystko, ale najpierw musisz mi pomóc wydostać się stąd. Oni uważają, że jestem nienormalny, bo opowiadam o niestworzonych rzeczach. Przynajmniej oni tak sądzą. Ale to wszystko prawda! – zaczął opowiadać, ale przerwałam mu. - Przepraszam, ale nie do końca rozumiem to „wszystko”. - Ach, tak. Zapędziłem się, przepraszam… Więc musisz mi pomóc, a raczej całemu światu. Jesteś wyjątkowa Lauro. - Zaraz, zaraz. Ja mam uratować świat? Przed kim? Wie pan co? Jest pan naprawdę chory. - Nie dziewczynko, nie jestem. – próbował się usprawiedliwić staruszek. - Dobrze, może zacznijmy od przedstawienia się, znaczy może pan się przedstawi, bo widać, że ja jestem tu sławna. – zażartowałam sobie. Starszy pan zaczął się śmiać, lecz zreflektował się i powiedział: - Jestem Tom Case. Miło cię poznać Lauro Finnegan. - Mi też jest miło. – skłamałam. Miło to jest poznawać rówieśników, a nie jakichś obłąkanych staruszków, mówiących, że mam ocalić świat. – Ale nadal nie wierzę w to co pan powiedział. - Widziałaś kiedyś oczy koloru, fioletu. Takie jak twoje? - Nie, ale to jeszcze nic nie znaczy. - W takim razie jak wyjaśnisz swoje dziwne moce? – zapytał z triumfalnym uśmiechem - Ale… Ale, skąd pan o nich wie? Ja nawet nie wiem jak je kontrolować, nawet rozważałam opcję, że to był czysty przypadek! – Teraz krzyczałam, nie wiedziałam co jest nie tak z tym mężczyzną… - Może lepiej zadaj sobie pytanie skąd wiem o tym, że musisz uratować Ziemię. – zaproponował Tom. Teraz wiedziałam, że nie kłamał. Nikomu nie mówiłam o moich mocach, a i nikt inny o nich nie mówił. Chciałam pomóc temu człowiekowi wydostać się z tego miejsca. Już nawet miałam plan… Wiem, że pierwsze zdjęcie jest do kitu, ale nie łapię się w tych wszystkich programach graficznych
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. Ostatnio edytowane przez Red Trumpet : 03.05.2009 - 19:08 |
30.04.2009, 16:01 | #14 |
Admin Emeryt
Admin Kumpel Zarejestrowany: 28.03.2008
Wiek: 28
Płeć: Kobieta
Postów: 3,527
Reputacja: 18
|
Odp: Projekt "Camelot"
No zgadza się pierwsze zdjęcie jest brzydkie. Nie zauważyłam błędów (przynajmniej nie takie, które muszę poprawić). Zdjęcia fajne... Postaci też. Akcja się rozkręca. Aczkolwiek ja bardziej wolę takie typowe romansidła... Z elementami obyczaju lub troszkę dramatu.
8/10 |
30.04.2009, 16:21 | #15 |
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
|
Odp: Projekt "Camelot"
Dzięki Nysia Właśnie zastanawiam się czy wpleść wątek miłosny. Na razie jestem na nie, ale jeśli już, to trochę później...
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. Ostatnio edytowane przez Red Trumpet : 30.04.2009 - 17:07 |
30.04.2009, 16:31 | #16 |
Zarejestrowany: 05.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 441
Reputacja: 10
|
Odp: Projekt "Camelot"
wszystko fajnie tylko nie podobają mi się ramki na zdjeciach...
ta kula trochę taka sobie ale wszystko inne jest bezbłedne ;] super że teraz dałaś tyle tekstu, po prostu czytałam i czytałam i nie było końca oczywiście jest to pozytywne bo fs jest wciągające |
30.04.2009, 17:07 | #17 |
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
|
Odp: Projekt "Camelot"
WOW! Dzięki zumzool! Nie spodziewałam się tak pozytywnych komentarzy
Dzięki. Może ktoś jeszcze? EDIT: Zmieniam pierwsze zdjęcie, ponieważ doszłam do wniosku, że jest ochygne. Sami możecie ocenić. Przed: Po:
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. Ostatnio edytowane przez Red Trumpet : 30.04.2009 - 18:54 |
01.05.2009, 09:59 | #18 | |
Zarejestrowany: 29.10.2008
Skąd: Trójmiasto
Płeć: Kobieta
Postów: 876
Reputacja: 10
|
Odp: Projekt "Camelot"
hihi, ja już załapałam się na edita, ale rozbawiło mnie to pierwsze zdjęcie
Odcinek lepszy i wyczerpująco długi! - gratuluję tutaj wytrzymałości. Bardzo ładna ta Laura [ fotos 4.] i bardzo ładny baner w sygnie ^^ Cytat:
Czekam na następny i wcale nie czekam na wątek miłosny to zależy od ciebie. pozdrawiam ;] 9/10 ;]
__________________
Well well well...
|
|
01.05.2009, 12:27 | #19 |
Zarejestrowany: 03.01.2009
Skąd: Poznań
Płeć: Kobieta
Postów: 212
Reputacja: 10
|
Odp: Projekt "Camelot"
Dzięki Volturia! Właściwie to o tym budyniu wymyśliła zumzool, ale tak strasznie mi się to spdobało, że napisałam o tym.
O i mam pomysła na zakończenie, a właściwie dwa. I nie mogę się zdecydować. To będzie zależało od Was. Jeśli będzie się Wam podobać to zrobię drugą część, a jeśli nie, to nie zrobię Komentujcie, plisku
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna. Ostatnio edytowane przez Red Trumpet : 01.05.2009 - 18:23 |
05.05.2009, 17:27 | #20 |
Zarejestrowany: 29.10.2008
Skąd: Trójmiasto
Płeć: Kobieta
Postów: 876
Reputacja: 10
|
Odp: Projekt "Camelot"
Właśnie sama nie wiem, czy nie chciałabym być bardziej trzymana w napięciu
__________________
Well well well...
|
Tagi |
projekt "camelot" |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|