Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Zobacz wyniki ankiety: Jak podoba Ci się moje trzecie FS ?
SUPER !!!! Może Cię wymienię jako kandydatkę do nagrody dla twórcy najlepszego fs ? 3 30.00%
Fajne. Jednak nie wyróżnia się spośród innych. 3 30.00%
Hym... Hym... Hym... Nawet, nawet... 3 30.00%
Słabe... Nie podoba mi się. 0 0%
Takie... Co będę owijać w bawełnę... KICHA ! 1 10.00%
Głosujących: 10. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 23.06.2005, 13:54   #1
Delicate
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie "Pan Koszmarek"

Witajcie !
I oto jest, moje nowe FS "Pan Koszmarek". Plakacik jest na "Natchnione duchem św. Łucji", jak chcecie to zobaczcie. Ten projekt można nazwać trzecim, ponieważ wyżej wymienione "Natchnione..." posiada jedynie jeden odcinek :\.
So, Let's go !
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Młoda kobieta odwróciła głowę i krzywo spojrzała na współlokatorkę.
-Nie będę się zajmować twoim bachorem !!! Ty śnisz chyba, nie ?
-Przestań. Tylko na tę jedna noc. Obiecuję. – to mówiąc blondynka dotknęła swą pierś i uśmiechnęła się do koleżanki.
-Czyżby pan profesorek miał dostać nagrodę ? Naprawdę nie dziwię Mu się, że nie zmienia pracownicy mimo twych licznych spóźnień.
-Proszę Cię, Trudy !!! Nie rozumiesz, że to ważna gala. Nie dość, że będę musiała się całą noc ciskać po głupich klubach, pełnych pijanych facetów, to do tego pan Koszmarek….

Po chwili obie dziewczyny pokładały się ze śmiechu. Otóż Lucy była dwudziesto-trzy letnią kobietą-matką samotnie wychowującą dziecko. Jej jedynym oparciem była przyjaciółka-Trudy, z którą dzieliła się każdym żalem, każdym przeżyciem. Pod piętrowy dom zajechał nieciekawy, szary garbus, a w nim starszy pan, ubrany w granatowy garnitur i głupio uśmiechający się do wychodzącej kobiety.
-Witaj … -zaczęła nieśmiało, po czym wsiadła do samochodu. –Jak przemowa ?
Nauczyłeś się ? Umyłeś zęby i wyłączyłeś „Mobilizator2008” ?
-Kochanie, spokojnie wszystko zrobiłem.-odparł straszy pan- Mattew.
-Mówiłam profesorowi, żeby pan się tak do mnie nie zwracał.
-Sama powiedziałaś do mnie Mattew… Och, daj spokój chyba na stare lata mogą sobie pogadać z kobietą w takie sposób jaki sobie tylko zamarzę, czy może masz coś przeciw ?
-Ja powiedziałam do Ciebie po imieniu? Nie ważne !!! Poza tym, nie dopuszczasz do siebie takiej myśli, że ja coś mogę podejrzewać ?!
-Chyba nie myślisz, że coś do Ciebie czuję. Moja Eleonora by mi tego nie wybaczyła.
-Ona już nie żyje. Poza tym to nic nie znaczy…
Następnie zapadła cisza. Jedyne co mogło ją przerwać to szum starego, wysłużonego silnika, który nigdy nie brzmiał tak jak powinien. Schludna kobieta wyjęła z torebki szminkę i pomalowała nią usta. Mimo nieuniknionego deszczu, chciała choć przez chwilę wyglądać dobrze. Po chwili wyszła z auta i poprawiła pomarszczoną sukienkę. Spojrzała na otaczających ją ludzi. Czuła się tak, jak gdyby cały świat czekał tylko na nią, na ten moment. Niestety, ta cudowna chwila nie trwała zbyt długo, gdyż nasza bohaterka niechcący wpadła na przechodzącego obok mężczyznę.

Tymczasem Mattew poszedł za kulisy i ćwiczył po raz setny przemowę, która składała się zaledwie z dwóch prostych zdań : ”Dziękuję za tę nagrodę, jestem naprawdę wzruszony. Pozdrawiam wszystkich zaangażowanych w ten projekt, dobranoc.”. Jednak stare lata nie dały o sobie zapomnieć. Ból kręgosłupa i fetor wydobywający się z pękających ust nie był zbyt pociągający. Nie było czasu na wspomnienia o beztroskich latach młodzieńczego uroku i Francuzki – Ellie, która oczarowała serce Mattew.
„To zaczynamy ! Gala Start !”- wykrzyknął jeden z kamerzystów. Na środek ogromnej Sali wyszła młoda kobieta – Sarah Coral – gwiazda muzyki pop.
-Witam państwa na gali „Wynalazki na dziś”. Cóż… Musze przyznać, że to dość nietypowy jak dla mnie projekt, ale nie gardzę nowymi urządzeniami, które mogą ulepszyć nasze i tak cudowne życie.
Następnie na scenę wychodziły różne znane osobistości i wręczały nagrody w różnych dziedzinach. Aż w końcu nadeszła ta chwila. „Najlepszy Wynalazek roku 2005”. Lucy zacisnęła kciuki i przełknęła ślinę. Czuła jak ta nieprzyjemna forma połączenia wydzieliny z wodą mogła przepływac przez jej drogi oddechowe.
-A nagrodę otrzymuje Mattew Bachans ! Ten starszy i najlepiej znający się na fachu wynalazca z pewnością zasługuje na ten tytuł. Gratulacje ! – przemówiła Sarah.
- Dziękuję za tę nagrodę, jestem naprawdę wzruszony. Pozdrawiam wszystkich zaangażowanych w ten projekt, dobranoc.- wydukał z siebie Mattew i zszedł ze sceny.
Po kilku minutach wszyscy znajdowali się w swoich limuzynach i byli odwożeni do wytwornych restauracji.

(sorka, że tutaj jest jasno, uznajmy, że to przez reflektory)
-Udało Mi się Lucy !!! –wrzeszczał dumny staruszek.
-Cudownie !!!! Wciąż nie mogę w to uwierzyć !!!
- Ach, a ta kolacja, tyle osobistości. Może poznasz kogoś wyjątkowego…. Co ?
-Och, przecież wiesz, że jesteś jedynym mężczyzną w moim życiu… Jestem zmuszona być twoją niańką aż do śmierci, bez żadnego faceta.
Kierowca zatrzymał wóz i pożegnał się z parą. Ci, weszli do środka. Ku zdziwieniu Lucy, znajdowali się w domu profesora.
[IMG]http://img68.echo.cx/img68/7826/*****o8ac.jpg[/IMG]
-Eeee… Zmiana planów ? Impreza tutaj ? –zapytała.
-Odwołałem bankiet. Wolę tę chwilę spędzić z Tobą.
-To miłe, ale ja mam dziecko, muszę wracać.
-Z tego co wiem Trudy się zajęła Clementine, prawda ?
-No tak, ale…
Staruszek włożył do ust Lucy kawałek tortu. Sam złapał za kieliszek i nalał do niego trochę brandy. Oszołomiona dziewczyna nie wiedziała, co robić. Z zachowania pana Koszmarka wynikało, że najzwyczajniej się upił. Co prawda nie miał tego błysku w oczach, co zawsze, jak przesadzał z alkoholem, ale nigdy by się tak nie wyluzował. To przecież człowiek z klasą.
-Hym, wiesz ja chyba pójdę do domu...-zaczęła niepewnie.
-Ale mieliśmy... A zresztą idź, ty zawsze masz mnie w poważaniu !!!!-wrzasnął p. Koszmarek.
-Wiesz, ty sobie wytrzeźwiej, a ja jutro przyjdę i pomogę Ci w badaniach.
-Możesz się uznać za zwolnioną !!!! Ty, ty *****o ! Każdemu dasz się przelecieć, ale nie mnie !!!!
-Dobranoc.

(jeszcze raz sorry, ale ta dziewczyna zanic nie chciała być smutna)
Dziewczynę bardzo zabolały te słowa. Kochała się tylko raz. I dzięki temu zyskała swój skarb, Clementine. Wiedziała, że kilku samotnych mężczyzn o niej marzyło, bo co tu ukrywać, była bardzo ładna. Dlatego też, starała się nie rzucać w oczy i wybierała skromne ubrania. Po prostu czekała na prawdziwą miłość, a ta jak na złość nie chciała się ujawnić. Cóż, naszej bohaterce pozostawało czekać.
----------------
Mam nadzieję, że się podoba. Długo nad tym pracowałam. Poproszę o opisanie wrażeń po przeczytaniu FS. A teraz mój pierwszy plakacik zapowiadający kolejny odcinek, więc proszę o wyrozumiałość :

To tyle, następny odcinek w następnym tygodniu !

Ostatnio edytowane przez Delicate : 23.06.2005 - 14:22
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 06.07.2005, 19:28   #2
Delicate
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odcinek 2

Kolejny odcinek (może) w niedzielę lub za trzy tygodnie... Sorki, ale wyjeżdżam do Władysławowa...
-----------------------------------------------------------------------------------------------------------
Naszą bohaterkę obudziło przedzierające się przez zasłony słońce. „Cholerne światło, nigdy nie da się wyspać !”. Zegar wskazywał szóstą, a to było zdecydowanie za wcześnie. Nawet malutka Clementine oddawała się jeszcze snom o księżniczkach z bajek. Dziewczyna chciała poświęcić jej całe swoje życie. Zależało jej na tej małej istocie, ale chciała też znaleźć dla niej ojca. Póki co, wydawało się to nieosiągalne. Ostatecznie kobieta wylądowała przy kubku kawy. Czekała na sygnał jej córeczki. I rzeczywiście, po chwili jak na zawołanie, z sypialni dało się usłyszeć ciche łkanie. Młoda mama nakarmiła swoje maleństwo i pozostawiła je sam na sam z nową zabawką.

Sama postanowiła pomóc swojej najlepszej przyjaciółce w pobudce. Zawsze robiła to z ciężkim sercem, gdyż murzynka zawsze usypiała przytulając się do zdjęcia swojego narzeczonego. Przystojny facet, wyjechał szukać pracy w USA. Chciał zapewnić dobrobyt sobie i ukochanej. Najgorsze jednak było to, że nie odzywał się od kilku miesięcy. To zdołowało dziewczynę. Lucy ciągnęła swoją lokatorkę za ręce i nogi aż do oporu. Sama pośpiesznie złapała szczoteczkę do zębów i wybierała ubrania, szykując się do pracy. Można by to uznać za całkiem normalne, ale nie w tym przypadku. Nasza bohaterka miała zjawić się w rezydencji pana Koszmarka o godzinie dziewiątej, a nie tak jak Trudy w kiosku o siódmej. Mimo wszystko, około ósmej była w drodze do najdroższego i największego domu w mieście, należącego do najbogatszego i najmądrzejszego człowieka w okolicy (IQ wyższe od Dody, to coś ). Zaczęła się obawiać, że jego groźby się spełnią, że straci pracę. Jednak jak on tu może zwolnić swoją pierwszą i zarazem jedyną pracownicę ? Chcąc nie chcąc wygramoliła się z limuzyny i podbiegła w stronę drzwi. Mattew był już gotowy, jakby się specjalnie dzisiaj tak ubrał i uczesał.
-Witaj Lucy, co cię tutaj sprowadza o godzinę za wcześnie ?-spytał ziewając.
-Czas mnie goni. Matka ma mało czasu, a ja samej córki nie zostawię, profesorze.-odpowiedziała szybko.

-Miałaś mi mówić po imieniu, pamiętasz ?
-Tak, faktycznie. Przepraszam. A jak wczorajszy wieczór, wrócił pan na bankiet ?
-Proszę, domyśliłaś się. Uczy cię sam Albert Einstein, czy co ?!-zażartował, po czym wziął łyk herbaty- Udał się, ale gości zaskoczyłem. A ty do nas nie dołączyłaś... Dlaczego, odświeżysz mi pamięć, złotko ?
-Chyba znasz odpowiedź. Wybacz, muszę się przebrać- to mówiąc opuściła przedpokój i udała się do pokoju gościnnego, w którym zawsze ubierała swój strój roboczy. Chciała uniknąć Jego spojrzeń, tego rozbierającego wzroku. Zeszła na dół i podała mu leki. Ten dalej nawijał o swojej przecudownej imprezie, chcąc wywołać w niej zazdrość.
-Profes... To znaczy Mattew, mogłabym się zwolnić na... Tydzień, dwa ?
-Ależ oczywiście. Lucy, wytłumacz mi tylko, dlaczego zrezygnowałaś z Oxfordu i mieszkasz tutaj, w Philoshopier ?
-Proszę, nie zmieniaj tematu. Tłumaczyłam Ci. Po prostu tutaj się spełniam. To co mam mi wystarczy...-skłamała- To jak mogę już iść ?
-Ale myślałem, że dzisiaj ze mną zostaniesz. Pracuję nad nowym wynalazkiem. Idź, tylko przejrzyj projekty, które dla ciebie przygotowałem. Dziewczyna „zwinęła manatki” i wróciła do domu. Przyglądnęła się długo nieużywanemu komputerowi, który wygrała w konkursie krzyżówkowym. Kiedyś miała czas na takie rzeczy, a teraz tylko dziecko, praca, dziecko, praca...

Dziewczyna weszła na chat i zalogowała się jako „Lonely_Heart”(tzn. samotne serce). Dostała wiele ogłoszeń matrymonialnych. Ze wszystkich rozmówców wyróżniła jednego, „Syriusza23”. Przegadała z nim dwie godziny. Dyskutowali na temat miłości i to na bardzo wysokim poziomie. Imponowały jej jego filozoficzne przemyślenia oraz te romantyczne cytaty o uczuciach. Przy nim odpłynęła do drugiego świata, nie zważając na płacząca właśnie córkę. Oderwała się od szklanego monitora i polulała Clementine. Ta roześmiała się i wyrwała z matczynych rąk. Rozmówca musiał kończyć, więc zostawił wiadomość, w której nalegał na spotkanie lub kolejną rozmowę. Prosił o obecność na tym samym chacie, w pokoju „Miłość itd.” O godzinie 16. Lucy była wniebowzięta. Po raz pierwszy poczuła się szczęśliwa. Wcześniej zauważała jedynie swój tyłek i piersi, za którymi tak przepadali faceci. Rozmyślała o Syriuszu chcąc przytaknąć na jego propozycję odnośnie spotkania. Jedyną osobą, która mogłaby z nią przedyskutować ten temat była Trudy. Jednak ta udała się do koleżanki szukając kolejnej, dorywczej pracy. Zmęczona całym swoim życiem, blondynka zasiadła przed telewizorem i obejrzała skecz jakiegoś słabego kabaretu. Uśmiechnęła się tylko raz, a dokładniej wtedy, gdy pojawiły się napisy. Nic dziwnego, że uważała się za przeciwniczkę telewizji. Nagle zauważyła, że jej kochana córeczka bawi się, „grając” na cymbałkach. Robiła to z pasją, choć nizbyt jej to wychodziło. Na cóż, może gdzieś daleko, na przykład na Antarktydzie znajdzie się osoba o identycznych cechach jak jej córka. Jednak dziś wydawało się to niewątpliwie cudowne. Lucy przytuliła dziewczynkę, gładząc ją po główce. Ta jedynie się uśmiechnęła i odpowiedziała mamusi tym samym. Była taka pocieszna i zabawna. Jak inne kobiety mogą kogoś tak niesamowitego zabić ?! Na samą myśl o tym, że mogłaby zrobić taką krzywdę Clementine położyła ją i oddaliła się od niej. Ona miała tajemnicę. Nie jaką zbrodnię. Jednak nie była gotowa komuś o tym powiedzieć. Milczała nie dając nawet pretekstu do rozmowy na ten temat. Odgoniła również tą myśl, chcąc spowolnić pracę swojego mózgu. Dzisiaj się przegrzał, wariował. Nie pozwalał swojej właścicielce nawet odetchnąć. Dlatego ta miała dość wrażeń na ten piątek.

Ułożyła się wygodnie na kanapie i oddała krainie marzeń. Wędrówka była długa i sięgała po horyzont najpiękniejszych snów. Wśród wspomnień i wizji przyszłości znalazł się też Syriusz, ponownie nalegający na spotkanie...
-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Wiem, że to FS nigdy nie pobije "Miłości ponad wszystko". Dlatego po zakończeniu tej opowieści odchodzę na bardzo długo z forum, żeby popracować nad czymś naprawdę dobrym.
Ok, jeszcze plakacik :

Dzięki, oceniajcie.
PS: Do jednej z czytelniczek... Ok, spróbuję dodać temu wszystkiemu troszkę humoru
  Odpowiedź z Cytatem
stare 09.07.2005, 11:30   #3
Delicate
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odcinek 3

Dodaje trzeci odcinek, bo w poniedziałek wyjeżdżam i nie będę mogła dodać kolejnego przez dwa tygodnie. Przepraszam !!!
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po pobudce, Lucy miała nadzieję, że Syriusz nie będzie zaprzątał jej głowy spotkaniem.

Jak wielkim zdziwieniem była wiadomość w ICQ od... Syriusza ! Ponownie błagał aby się spotkali. Niewiele myśląc kobieta przystała na propozycję. Umówiła się z mężczyzną w nowo otwartej restauracji „Mokino” cieszącej się dużym powodzeniem. Zupełnie zapomniała o panu Koszmarku i jego bezradności w stosunku do leków. Zapomniała, że owy staruszek nie wie jak dawkować tabletki i najprawdopodobniej ich nie weźmie, co może zagrozić jego zdrowiu. Nie pamiętała o niczym, jedynie łkanie Clementine przywróciło jej odrobinę zdrowego rozsądku. Po raz kolejny nakarmiła dziewczynkę, następnie obudziła przyjaciółkę i uznała, że nie zaniedbała swoich obowiązków. Utwierdziło ją to również w tym, że radzi sobie w dorosłym życiu, czego zawsze się obawiała. Lubiła z dumą rozmawiać o codziennych problemach, które w jej przypadku nie stanowiły żadnej bariery. Można by uznać, że jest szczęśliwa. Jednak okropne wspomnienia i tęsknota za miłością były silniejsze. Wracając do życia naszej bohaterki dodam, że nie zniszczyła swojego rytułału siedząc przy stole i zajadając płatki.
Jeszcze raz przemyślała sprawę kolacji i postanowiła zaryzykować. Był takim romantykiem, że każda dziewczyna skusiłaby się bez wahania. Dalej zadumana pomaszerowała do sklepu wraz z Trudy aby wybrać coś wyjątkowego na ten wieczór. Cóż, Lucy rzadko odwiedzała sklepy, ponieważ bała się tłumu i wysokich cen. Powiedzmy, że była trochę inna niż jej rówieśniczki. Zero szaleństwa, jedynie stanowczość i posłuszeństwo. Przeglądała się w lustrze, w coraz to gustowniejszych i droższych kreacjach. Było dość wcześnie, więc ekspedientka nie była ani trochę skoncentrowana na swoim kliencie.

Podawała jedynie ubrania, co wprawiało blondynkę w zły humor. Ostatecznie zdecydowała się na jeansową spódnicę i ciemny top. O godzinie dwunastej była gotowa do wyjścia. Była podekscytowana pierwszą randką od kilku lat. Już wyobrażała sobie ich pogaduszki i wyznania, a następnie czułe dotykanie rąk. Nagle poczuła ból. Znów wróciło do niej wspomnienie o pamiętnej jesieni, złotej jesieni... Otarła mokry policzek i poprawiła makijaż. Z utęsknieniem czekała na jakiś sygnał od Syriusza. W końcu odpisała mu na ICQ :"Proszę, bądź u mnie już o 17:30. Adres : Walley Street 8”. Przypomniała sobie o artykule na temat niebezpiecznych czatów, który kiedyś czytała w gazecie. Niestety, było już za późno, bo wiadomość została wysłana. Nieoczekiwanie, „ukochany” zrobił się dostępny. Natychmiast odpisał dziewczynie i zapewnił, że nie spóźni się nawet sekundę, co wywołało uśmieszek na twarzy naszej bohaterki. Tak bardzo chciała Go zobaczyć. Wyobrażała sobie bardzo dużo możliwości, zapominając o bożym świecie.
-Lucy, ugotowałam obiad !!! Słuchaj, nie mam nic przeciwko zajmowaniu się twoją córką, ale ty się lenisz, a ja spieszę do pracy ! Chyba to lekka przesada, nie sądzisz ?!-wrzasnęła Trudy.
-Słucham ?-spytała lekko przytomna dziewczyna.
-Co ty dzisiaj tak bujasz w obłokach ?! Musiałam umyć twojego bachora, usypiać Go...
-Jeszcze przed chwilą mówiłaś, że nie masz temu nic przeciwko-zaśmiała się- Rozumiem. A odnośnie mojego stanu, to powiedzmy, że poznałam kogoś wyjątkowego.
-Tak ? Uuuu, to zmienia postać rzeczy. No, proszę jeszcze się rumienisz !
-Przestań... Tylko widzisz to moja pierwsza randka od...
-Nie tłumacz się, tylko ciesz !-przerwała jej- Może i jestem murzynką, co ma serce z kamienia, ale na takich rzeczach to się znam !
Lucy tylko ponownie się zaśmiała i usiadła na krześle zajadając obiad. Nagle z godziny dwunastej zrobiła się piąta. W tym przypadku czas nie mijał nieubłaganie. Tak jak obiecał Syriusz był dokładnie na czas. Zajechał zwyczajną taksówką, co zaskoczyło trochę rozkojarzoną blondynkę.
Mężczyzna był naprawdę przystojny i schludny. Był ubrany w śliczny garnitur i wręczył naszej bohaterce bukiet róż. „To wszystko jest jak sen !”- pomyślała i weszła do auta.
Po chwili byli przed restauracją. Tak jak mówiła ulotka, budynek był piękny. Jeszcze te fontanny a’la Pan Koszmarek... Nie, on nie mógł zakłócić tej romantycznej chwili. To był zdecydowanie dzień jego pracownicy !

(tutaj kratki są specjalnie, taka a'la trawiasta płyta"
Więc powróćmy do fascynacji urodą Syriusza. Kiedy już usiedli przy stoliku, młoda kobieta podała im kartę dań. -Słuchaj, jak ty masz naprawdę na imię ? Bo ja Lucy- zaczęła.
-Cóż za piękne imię ! Mam na imię Sebastian, ślicznotko !-powiedział i puścił oko do kelnerki, po czym ta przyniosła im wino.
-Hym, widzę że jesteś tu znany, w przeciwieństwie do mnie.
-Nie, po prostu to moja... koleżanka. Nieważne, lepiej powiedz mi na co się zdecydowałaś.
-Co powiesz na te roladki w sosie własnym ? Ja przepadam za tym typem dań, nie wiem jak ty.
-Cóż, zaskoczyłaś mnie. Na randkach, panie koncentrują się głównie na sałatkach, co przyprawia mnie o mdłości. No dobrze, wybieram to samo !
-No proszę, a ja nie spodziewałam się, że mężczyzna wybierze roladki...
Po złożeniu zamówienia i spożyciu dań, Sebastian zaproponował dziewczynie przechadzkę po tamtejszym ogrodzie. Ta zgodziła się licząc na pocałunek.

Tym razem nie stało się nic innego, mężczyzna pocałował ją, doprowadzając siedzące w pobliżu panie do omdlenia. Z zazdrością spoglądały w stronę pary, plotkując na temat ubioru Lucy.
-To było... cudowne- odezwała się blondynka.
-Zgadzam się. Ślicznotko, możemy to powtórzyć ?-odpowiedział, chcąc uniknąć złych wibracji.
Kobieta nie czekała ani chwili dłużej, tylko odwdzięczyła się mu tym samym. Czuła, że odnośnie pieszczot, które może zapewnić mężczyźnie jest w dobrej formie.
-Dziękuję-odparł i pociągnął ją za rękę, nakłaniając do zabawy. Długo kręcili się w koło i przytulali. Innym mogłoby się to wszystko wydawać dziwne, patrząc na to ile się znają. Jednak dla naszej bohaterki było jasne, że ta znajomość będzie czymś więcej niż głupim zauroczeniem dwudziestolatków. Chciała poznać bliżej ciało Sebastiana, kochać się z Nim. Wpadła jak śliwka w kompot (czyt. Zakochała się). Poczuła, że może być taka jak jej rówieśniczki. Pozwolić sobie na szaleństwo i miłość. Była pewna, że od dnia dzisiejszego rozpoczyna się najpiękniejszy okres w jej życiu.
---------------------------
PS: Sorry, że nie napisałam jeszcze co tak dręczy Lucy, ale za szybko napisałam tą zapowiedź, bo to dopiero w czwartym odcinku musi zostać ujawnione !!!!

----------------------------
Oby się spodobało... Chcę żebyście tylko wiedzieli, że ja bardzo dużo myślę i pracuję nad każdym odcinkiem. Staram się !!!! Napiszcie co jest nie tak, bo ja już nie wiem co robić !!!!

Ostatnio edytowane przez Delicate : 09.07.2005 - 20:38
  Odpowiedź z Cytatem
stare 01.08.2005, 17:35   #4
Delicate
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odcinek 4

No to jak tak mnie popieracie, to napiszę
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Minął tydzień od pierwszego spotkania Lucy i jej chłopaka. Teraz kochankowie widywali się po kilka razy dziennie, aby miło spędzić czas przed powrotem kobiety do pracy u p. Koszmarka. Odnośnie jej chlebodawcy to unikała Go jak tylko mogła. Co prawda Trudy wspominała coś o kilku telefonach, ale przecież co taki staruszek znaczy przy Sebastianie ? No właśnie. Nic. Dzisiaj nasza bohaterka czułą się na siłach by wyjawić swemu lubemu swoja tajemnicę narodzin Clementine. Chciała utwierdzić się w tym, że jej partner naprawdę ją kocha. W tą środę nie liczył się strój i sztuczny uśmieszek. Mimo wszystko blondynka wybrała to samo ubranie, co podczas ich pierwszej randki. Znowu poczuła smak ust ukochanego i trzęsące się z podniecenia ręce. Uśmiechnęła się do bawiącej się córeczki i pogładziła ją po główce. Zaraz nadejdzie ta chwila… Zamówiła taksówkę i poprawiła makijaż. Nie, jednak musi wyglądać dobrze. Umówili się tam, gdzie za pierwszym razem. Wszystko miało przypominać świętowanie miesięcznicy przez dwójkę małolatów. Nie wysiadając jeszcze z taksówki od razu zauważyła, że jej kochanek ma ten sam garnitur,co wtedy. Uśmiechnęła się i przypomniała sobie program w tv o odczytywaniu czyichś myśli. Ta sytuacja wydawała się przykładem dla przejętej pani psycholog z telewizyjnej dwójki. Zapatrzyła się w tą kelnerkę, która tego pamiętnego dnia ich obsługiwała. Wszyscy mężczyźni nie mogli obejść się ze smakiem obserwując jej ponętne usta i długie nogi. Była chyba spełnieniem ich erotycznych marzeń.
-Proszę pani !!!-wrzasnął kierowca- Bo pani policzę za dodatkowy postój !
-Aaa, przepraszam. Ile płacę ?-zapytała półprzytomna kobieta.
- Dwadzieścia złotych się należy. Stoimy tutaj pięć minut !!!
-Ach, niech pan nie przesadza. Siedemnaście i ani grosza więcej !!!
-Niech pani pozna moje dobre serce. Miłego wieczoru.
-Tak, dziękuję…
Blondynka wysiadła z samochodu i poprawiła top. Podeszła do Sebastiana niczym modelka chodząca po wybiegu.
-Witaj kochanie !-powitała Go, dalej spoglądając na czarnowłosą piękność.
-Cześć Lucy!!! Nawet nie wiesz, jak bardzo się za Tobą stęskniłem !!!!

Usiedli przy stoliku patrząc sobie głęboko w oczy. Brunet nie wytrzymał i parsknął śmiechem. Ona zaś złapała ukochanego za rękę i przyłożyła ją do piersi.
-Kochanie, chciałam poruszyć pewien temat. Jest to dla mnie bardzo ważne i nie wyobrażam sobie, żebyś o tym nie wiedział- zaczęła mówić z miną tak poważną, jakby ta wiadomość była sprawą życia i śmierci.
-Nie krępuj się, mów…-odpowiedział jej.
-Więc…-westchnęła- Wczoraj zapytałeś się mnie czy wiąże mnie coś poważnego z ojcem mojej córki. Zrobiłeś to bardzo delikatnie, ale stwierdziłam, że jestem gotowa ci wszystko opowiedzieć…
-Nie musimy poruszać tego tematu… Wystarczy, że zapewniłaś mnie, że to był jeden jedyny raz, że to była zwyczajna wpadka… Zdarza się i ja to rozumiem.
-Wiesz, to nie do końca było tak. Rodzice kazali mi się wyprowadzić z domu, matka powiedziała, że nie będzie utrzymywać dorosłej baby w domu, że zabieram jej ostatnie pieniądze... Byłam zdruzgotana, bo matka nigdy nie skarżyła się na problemy finansowo, jej dwa sklepy były najczęściej odwiedzane przez mieszkańców naszego miasteczka. Zawsze mówiła mi jak to cudownie mieć mnie za córkę, jak mnie kocha. Wiedziałam też, że nie była pod wpływem alkoholu, bo go nie nawiedziła. Udałam się na dyskotekę i…
-Zaraz- przerwał jej- Mówiłaś, że to była wpadka. Że ty tego nie chciałaś, że nie byłaś świadoma tego co robisz !!!! Wiesz, zrozumiem to, że się upiłaś, ale wiedziałaś, że decydujesz się na przespanie z jakimś facetem !!!!
Wszyscy klienci popatrzyli na nich ze zdziwieniem. Zaczęli szeptać pomiędzy sobą i ponownie spoglądać na kłócącą się parę.
-Bo tak było !!!
-Nie kłam, nie mów, że było inaczej !!! Nie wykręcaj się, rozumiesz !!! Zrozumiem wszystko, ale brak szczerości, a szczególnie w sprawach tej wagi to o wiele za dużo !!! W ogóle jak śmiesz teraz ze mną być ?! Nie czujesz się onieśmielona, zdegustowana ?!
- Czuję, bo zostałam zgwałcona, rozumiesz ?! Widzę, że ta twoja zakichana miłość do mnie to tylko jakaś niewybaczalna zagrywka !!!
- Lucy…-zaczął mężczyzna chcąc ją przeprosić.
- Zostaw mnie !!! Teraz już każdy wie, każdy !!!-wrzasnęła i pobiegła przed siebie. Chciała się zabić. Co za wstyd, co za wstyd… To miała być ich tajemnica. Jej i Sebastiana, a nie pół trzeźwych facetów, kierowców tirów i głupich, przesłodzonych rodzinek !!! Biegła przed siebie, nie mogąc pozbyć się poczucia niepotrzebnej. W końcu otworzyła drzwi głośno sapiąc.
Ominęła dumną ze swojej pierwszej szarlotki przyjaciółkę i zamknęła się w pokoju. Clementine zasnęła, więc nie może jej obudzić. Położyła się i znów zaczęły j ą dopadać okropne myśli.

Właśnie, to przez nią to wszystko ! Nie, Boże jak ona może tak myśleć ?! Jak tą malutką dziewczynkę może o cokolwiek oskarżać ?! Jest złą matką, jest po prostu okropna. Nie ma się, komu wyżalić, nie ma ją, kto pocieszyć… Jest zupełnie sama. Zresztą zawsze tak było. I ona wreszcie złapała Boga za nogi, poznała cudownego faceta i teraz chce to zaprzepaścić przez jednego faceta ?! Jest głupia, wie o tym. Ale dlaczego zawsze się w tym utwierdza popełniając błąd ?! Przecież byłoby o wiele prościej, gdyby jej niski poziom inteligencji ujawniał się podczas rozwiązywania krzyżówki !!! Pojedzie tam, przeprosi Go i dalej będą razem. To anioł, wybaczy jej, na pewno… Wybaczy te okropne słowa, zepsucie mu opinii, wybaczy to wszystko…
Leżała jeszcze chwilę, użalając się nad sobą i obwiniając się. W końcu podniosła się, pełna energii na przeprosiny. Poprawiła makijaż i ponownie zadzwoniła po taksówkę. Nie będzie iść pieszo, znów popatrzy na te uśmiechnięte pary albo jeszcze ktoś ją rozpozna po tej akcji w restauracji… W końcu żółte auto z przyciemnianymi szybami podjechało pod jej dom. Zaraz skądś zna tego mężczyznę. No, nie… Na nieszczęście znów trafił jej się ten cwaniak.
Chwilę jechali w milczeniu, że kobieta stwierdziła, że kierowca zmądrzał, czy zauważył jej zły nastrój. Ale nie, on nie miał dość…
-No widzę, że pani się wygodnie tutaj siedziało…-zakpił sobie.
-Może sobie pan darować ? Nie mam nastroju to żartów…-parsknęła.
-A co? Skończyły się pieniążki na zapłatę za dojazd ? Wie pani, ja wszystko zrozumiem…
-Ja za taki dojazd to dziękuję-przerwała mu-O, proszę się tu zatrzymać.
Zapłaciła mu i mimo wcześniejszych postanowień przeszła ten kawałek na piechotę. I zgodnie z przypuszczeniami spotkała jednego z obserwatorów dzisiejszej sprzeczki. W końcu dotarła. Rozejrzała się i nie zauważyła swojego ukochanego…Czyżby minęli się po drodze i on zmierza do niej, aby powtórzyć ich rozmowę w normalnej atmosferze ? Zdecydowała się zajrzeć do środka. Tego z pewnością się mnie spodziewała…
Jej ukochany Sebastian całuje się z tą czarnowłosą kelnerką !!!

-Ty, ty…-powiedziała pół-wściekła, pół-rozżalona.
-Lucy, ty tutaj ?! Cholera jasna, że nie pomyślałem, że wrócisz …- powiedział.
-Zaraz o co chodzi ?!-spytała rozbawiona kelnerka-Powiedziałeś, że właśnie zerwaliście !
-A ty co się wtrącasz ?! Jak się nie jest pewnym takich rzeczy to się z kimś nie obściskuje !!!-wrzasnęła blondynka.
- Jestem Ashlee. Spokojnie lala, my już kręcimy ze sobą od początku waszej znajomości. Sebastian mówił, że chce zobaczyć jak to jest być z dwiema babkami na raz, a że ja jestem trochę zwariowana i w ogóle to mu na to pozwoliłam- dodała kelnerka.
-Czyli byłam tylko twoją zabawką ?!- krzyknęła zdumiona Lucy.
-Nie liczysz się. Od początku byłaś przegrana…-odpowiedział Sebastian.
-Nienawidzę Was!
Cała roztrzęsiona, blondynka wyszła z budynku i złamał jej się obcas.
„Cholera jasna jeszcze to!!!” -pomyślała i zatrzymała taksówkę. Przynajmniej tym razem nie trafiła na tego żartownisia. Dojechała na „Lawendową 5” i o mało nie wyrwała drzwi z zawiasów.

-Ooo, Lucy dobrze, że jesteś...-zaczęła Trudy.
-A niby dlaczego ?!Wybacz, ale mam już wszystkiego dość-odpowiedziała.
-Yyy... Bo dzwonili ze szpitala i powiedzieli, że Koszmarek jest w szpitalu...
-Co ?!
  Odpowiedź z Cytatem
stare 05.08.2005, 20:43   #5
Delicate
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odcinek 5

Nie czekała zbyt długo. Ubrała pierwszą lepszą sukienkę i zadzwoniła po taksówkę. Ileż ona pieniędzy wydała za stosowanie tego sposobu przeposzczenia się ?! W końcu dotarła. Już nie patrzyła na kierowcę. Teraz liczył się tylko Koszmarek i jego zdrowie.
-Gdzie Go położyliście ?!-wrzasnęła zamykając za sobą drzwi.
-Spokojnie, proszę pani. Tutaj jest mnóstwo chorych ludzi. O kogo pani chodzi ?-spytała pani doktor.
-Czy pani uważa, że ja jestem głupia ?! Chodzi mi o takiego staruszka, ma na imię Mattew…
-A nazwisko ?
-Boże… Żebym ja pamiętała…
Poczuła się głupio. Na całe szczęście jedna z położnych znała owego pana i zaprowadziła je pod salę, w której leżał.
-Ach, więc pani znajomy dostał już leki i obecnie śpi. Czy tak bardzo pani zależy, na tym, żeby mu przeszkodzić ?-spytała ciemnowłosa pielęgniarka.
-Ja tylko usiądę i się poprzyglądam…-odparła blondynka i jak mówiła tak zrobiła.

On był taki bezbronny, taki smutny… Cierpiał, wyczuła to, wsłuchując się w sposób jego oddychania. Pogładziła Go po czole i przypomniała sobie ich pierwsze spotkania, wspólną pracę. Gdyby nie to, że wtedy była u lekarza z Clementine. Jak zasłabł i upadł wprost na nią. Tak rozpoczęła się ich znajomość, tak przypomniała sobie. A teraz… Wszystko się zmieniło. Ona, oddała się głupiemu i naiwnemu uczuciu, a on biedak, pewnie nie brał żadnych leków, pewnie czekał na jakiś sygnał… Nagle wszedł doktor, wspominając o kolejnych badaniach i prośbie o natychmiastowe opuszczenie Sali. Lucy, pełna obaw i wyrzutów potulnie wstała i wyszła.
„Tak, zwykłe badania… To dlaczego niby mam wyjść ?! Nawet Go nie wyprowadzą, pewnie prześwietlenia robią w środku!!!”- rozmyślała. Już miała parsknąć śmiechem, gdy zobaczyła malutką, trzyletnią dziewczynkę. Zamknięte oczka, taka malutka i słaba. Zaraz pomyślała o tej uśmiechniętej blondyneczce czekającej nią w domu. A może Trudy wyszła na randkę i zostawiła małą samą w domu ?! Przecież ile można czekać na narzeczonego ?! Po chwili maleństwo na rękach lekarki otworzyło oczka i zaśmiało się. Naszej bohaterce od razu wrócił humor i nie wymyślała żadnych czarnych scenariuszy ze swoją córką w roli głównej.
„No ileż można czekać na to cholerne pozwolenie na wejście do środka ?!”- zdenerwowała się. Chciała im pomóc, w końcu to ona zawsze dbała o Mattew’a, to ona dawała mu leki, robiła zastrzyki. Wtedy nawet przez myśl jej nie przeszło, że to się może zmienić.
-No dobrze, może pani wejść- powiedział doktor zapisując coś w karcie zdrowia pacjenta.
Dumna ze swego, Lucy weszła do środka i tylko odwróciła głowę, a usta Koszmarka wręcz rzuciły się na jej wargi !!!

Musiała to znieść, bo on jest chory i zmęczony. Nie odtrąci Go, jeszcze zrobi mu krzywdę.
Nagle odszedł od niej i uśmiechnął się.
-Chcę ci tylko powiedzieć, że to nie było fair. Nie wygrałeś…-szepnęła i usiadła na krześle.
-Ależ o co ci chodzi ?!-spytał jakby wypił pół butelki dużego Martini.
-O ten poca… Ach, nieważne. Nie jesteś śpiący ?
-Chodzi ci o badania… Nie, nie już wszystko dobrze. Lekarze powiedzieli, że przez chwilę może mnie rozpierać energia, aż nagle, potulnie jak baranek ułożę się do snu.
-To trochę dziwne. Słuchaj, przepraszam. Nie powinnam cię zostawić na dwa tygodnie. To wszystko przeze mnie…
-Ależ o co ci chodzi ?-powtórzył- Nie mam dzisiaj do tego głowy, wiesz chyba już się zdrzemnę.
-A twoja super energia ?-zaśmiała się.
-Jutro zwalniają mnie do domu, więc… Wolę sobie ją oszczędzić na kolejne dni.
Na korytarzu robiło się tłoczno, mimo ciemności za oknami. Blondynka ziewnęła i ułożyła się na „dostawce” czyli bardzo niewygodnej kanapie.

Już jutro Go zwalniają… Czy będzie gotowa wypytać Go o ten pocałunek, czy będzie na tyle silna psychicznie, by znów z nim pracować ?! Po tym co zrobiła ???
„To będzie jutro”- pomyślała i zamknęła oczy.
Niestety, poranek zaczął się zbyt szybko. Ona i Koszmarek zostali zerwani na równe nogi, punktualnie ze wschodem słońca. Po chwili stali pod ogromną willą wynalazcy. Owy geniusz wziął prysznic i ubrał szpitalną piżamę, która najwyraźniej bardzo przypadła mu do gustu. Lucy zajęła się przygotowywaniem płatek. Kiedy jej „szef” zszedł na dół, uśmiechnęła się i jednym ruchem ręki zaprosiła do stołu. Śniadanie zjedli w ciszy. To bardzo zaskoczyła kobietę, gdyż staruszek podczas jedzenia swoich ulubionych musli bywał bardzo ożywiony i rozmowny. Dopiero po umyciu naczyń, zebrało im się na gadanie.
-Mattew, odnośnie wczorajszego pocałunku… To było nie fair- powiedziała.

- Poca… Aaa, rozumiem. Słuchaj, to chyba nie wyglądało aż tak źle ?
-Ty sobie nic z tego nie robisz ?! Ja to przeżywam, martwię się, nie mogę spać…
-Wyluzuj !!! Byłem jak pod wpływem narkotyków, nafaszerowali mnie lekami nie wiedziałem co robię…
-To skąd wiesz, że cokolwiek mi zrobiłeś ? Po czymś takim nic się nie pamięta !!!
-Ale…
Rozmowę przerwał im sygnał telefonu.
Blondynka zerwała się na równe nogi i podniosła słuchawkę.
-Halo ? Słucham ?
-Lucy, on, on nie żyje…-łkała Trudy.
-Kto nie żyje ?! Trudy, gadaj natychmiast !!!
-Mój narze… Boże… Widzę krew, boże, co ja teraz ze sobą zrobię…
-Mattew, jedziemy do mnie !- wrzasnęła dziewczyna i złapała kluczyki od samochodu.

Ostatnio edytowane przez Delicate : 06.08.2005 - 19:33
  Odpowiedź z Cytatem
stare 25.08.2005, 18:40   #6
Delicate
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odcinek 6

Po chwili siedzieli w nowym kabriolecie staruszka i włączali silnik. Bez pisku opon i warknięć silnika odjechali spod willi.
-Skręć w tą alejkę, a dotrzemy tam znacznie szybciej- pokierowała Go Lucy, która obecnie była tak zgaszona, że zupełnie nie wiedziała, co ma powiedzieć przyjaciółce, gdy dotrą na miejsce. Nim się obróciła byli już przed jej domem. Blondynka wstała i otworzyła drzwi, a Mattew zamierzał zrobić to samo.
-Wiesz, wydaje mi się, że moja obecność będzie dla niej ciężarem, a dopiero ty...
-Ja wiem, kto mnie nazywa Panem Koszmarkiem- uśmiechnął się- I rozumiem twoją decyzję.
-Dziekuję -odparła- Aaa, jesteś świetnym kierowcą.
Otworzyła drzwi i weszła do środka, gdzie panował mrok, a nowy regał z książkami leżał cały połamany na posadzce. Pełna obaw i podejrzeń, pociągnęła za klamkę od łazienki i wzięła głęboki oddech. Czerwone plamki doprowadziły ją do wanny pełnej krwi, z nieruchomym ciałem Trudy.

(to z pewnością najgorsze zdjęcie, jakie mogłam zrobić. Przepraszam, ale... Nie umiem robić takich kombinacji... )
-O mój Boże!- wrzasnęła, co zasygnalizowało staruszkowi, że mimo próśb należy wejść do środka.
-Co się stało ?-spytał, choć i tak zorientował się, o co chodzi- Zadzwoń do szpitala, a ja się nią zajmę !!!
Dziewczyna posłusznie wykręciła numer 999 i poczekała na połączenie. Po zgłoszeniu wypadku, przytuliła do siebie murzynkę i zaczęła łkać. Jej cichutkie popłakiwanie zamieniło się w morze łez. Jednak smutki musiała zostawić na potem, gdyż pod dom zajechała karetka i zabrała Trudy do środka. Mattew wykazał się świetnym refleksem, zaprowadzając Lucy do samochodu i zręcznym włączeniem auta. Jechał bardzo szybko, łamiąc wszelkie przepisy, co wprowadziło dziewczynę w jeszcze większe zmieszanie. Jej starszy przyjaciel zawsze był spokojny i nudny jak flaki z olejem, a teraz zachowuje się jak największy bohater. Ta zmiana była jak najbardziej odpowiednia do obecnej sytuacji. Kilka minut później siedzieli cicho w poczekalni.
-Zauważyłem w łazience żyletkę- szepnął mężczyzna.
-Po-pocięła ś-się ?-jąkała się blondynka.

-Myślę że tak. Nie martw się to nie może być aż tak straszne...-odparł i przytulił ją mocno do siebie. Czuła się tak bezpiecznie w Jego ramionach, gdy zorientowała się, że Clementine jest zupełnie sama. Niewiele myśląc zadzwoniła do Sharon, bliskiej koleżanki z liceum. Ta, na szczęście nie miała nic innego do roboty, a że posiadała klucze do jej mieszkania nie było największych przeciwności, by mogła jej pomóc.
-Dobrze, że o dziecko nie muszę się martwić. Jak wchodziłam, ta spała, miejmy nadzieję, że do przyjścia tej koleżanki się nie obudziła...
-Na pewno nie. To mądra dziewczynka, pamiętam jak z takim wielkim zachwytem mi o niej opowiadałaś. I wiesz, przepraszam cię... Tamto w szpitalu, to ja rzeczywiście chciałem... Jesteś taka piękna, ładniejesz z każdym dniem.
-Przestań... Teraz, kiedy zupełnie o tym zapomniałam...-urwała, widząc zbliżającego się doktora.
-Pani Lucy Fairy, tak ?-spytał tonem tak oziębłym, że onieśmieliłby pełną podniecenia, dziewczynę, która wygrała konkurs na największą piękność Europy, o ile taki konkurs w ogóle by był.
-Zgadza się. Co jest z moją przyjaciółką, czy ona żyje ????
-Proszę się uspokoić. Pani Trudy, ma się dość dobrze. Widzi pani, może to co zrobiła, nie było zbyt mądre, ale na nasze szczęście nie byłe też zbyt dobrą robotą... I straciła na trochę świadomość, ale w przeciągu czterech, pięciu dni wszystko, prócz psychiki wróci do normy.
-Będzie potrzebny psycholog, psychiatra ?-dodał Mattew.
-Być może. To zależy od stanu psychicznego owej pacjentki.
-Tak, ma pan zupełną rację- odpowiedział mu i pożegnał się.

Nagle pełna entuzjazmu Lucy pocałowała staruszka najbardziej namiętnie jak mogła.
-Czy ty to słyszałeś ?! Wszystko jest z nią dobrze !!!- krzyczała, jak gdyby nigdy nic się nie stało. Wczorajszą sytuację pamiętała jakby przez mgłę, a ta wydawała się jej najpiękniejsza, jaka kiedykolwiek zaistniała, łącznie z pocałunkiem.
-Tak, trudno się dziwić, zawsze uważałem, że z niej kawał baby...
Znów się pocałowali. Pacjenci zaczęli bić brawa, co niestety, przywróciło dziewczynie rozum.
-Zaraz, ja cię... O mój, dobry Boże !!!-wrzasnęła i udała się w kierunku toalety.
„Wiedziałem, że to tylko emocje...”-pomyślał z goryczą mężczyzna i zakrył twarz gazetą. Tymczasem dziewczyna chlipała porządnie w toalecie, przeklinając siebie, przyjaciół, dziecko... Nie mogła zrozumieć, że to o co jeszcze niedawno obwiniała tego, tego... Zresztą, że to o co Go obwiniała, zrobiła sama i to właśnie Jego mości !!!
„Jesteś głupią babą, co wskoczyłaby do łóżka każdemu, kto powiedziałby Ci, że cię lubi”- obwiniała się, tupiąc nogami. Była wściekła, najchętniej rzuciłaby się z pierwszego, lepszego okna.
„Nie, nie rób tego błędu... Stracisz wszystko, albo wylądujesz w jednym ze szpitalnych łóżek” – myślała, uwalniając się z kabiny. Zdjęła podarte rajstopy i już miała otworzyć drzwi, gdy ujrzała przez szparę u dołu buty swojego, hym, towarzysza.

-Wybacz, to ja nie powinienem się zgodzić na to, żebyś Ty to robiła... Pokaż się...-ciągnął swój monolog- Lucy... Myślisz, że wydurniając się jeżdżąc jak palant, wchodząc do damskiej toalety, mówiąc, że mi się podobasz, nie ryzykuję ?! Ale co mam na to poradzić, że przy Tobie czuję się jakoś inaczej, czuję że moje życie ma sens... Jesteś moją muzą, jakąś częścią mnie...
-Mogę napisać o tym książkę- odezwała się, zamykając kabinę- To będzie bestseller, prawda?
-Z pewnością. A teraz chodź, możesz zobaczyć Trudy.
-Naprawdę ? No to chodźmy- świetnie odgrywała osobę zrównoważoną, potrafiącą poradzić sobie z ciężarem własnego sumienia. W środku jednak była roztrzęsiona, niespokojna, przestraszona. Za żadne skarby, nie pozwoliłaby teraz aby te piękne, przesłodzone słowa usłyszała inna kobieta z ust tego Mattew’a, z drugiej strony jednak, jego wiek, to niedawne rozstanie z Sebastianem... To było zdecydowanie za dużo. Mimo wszystko wyszła z toalety i weszła do Sali przyjaciółki. Po paru słowach otuchy i czułym uścisku, zrozumiała, że jej życie zbyt się rozpędziło i za wszelką cenę musi je zahamować.
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 11:01.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023