Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 27.03.2009, 22:42   #1
niepokorna
 
Avatar niepokorna
 
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
Domyślnie Complicated

Witam Was ponownie
Dzieło, które pragnę Wam zaprezentować, jest kontynuacją mojego poprzedniego dzieła.
Jak nie przeczytaliście - wstydźcie się
A tak na serio, zapraszam na pierwszy odcinek.

Dedykacja:
-scarlett - genialny fotorgaf
-Callineck
-Ptasie mleczko
-Veripma
-Kejt24
-Czarnula/Czarnam-


Odcinek I
"Beggining"
Siedział skulony przy jej łóżku, wsłuchując się w pikanie elektrokardiogramu, nerwowo skubiąc róg i tak zmiętej pościeli. Za każdym razem, gdy spojrzał na bladą twarz swojej towarzyszki nękały go wyrzuty sumienia, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że uratował jej życie… Powrócił myślami do tych feralnych wydarzeń.

Jedno wiedział na pewno – nigdy nie zapomni wyrazu twarzy Sam, gdy Nick wziął ją przed siebie w charakterze zakładniczki. Była taka przerażona, bezbronna… Wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Poziom adrenaliny niebezpiecznie podskoczył. Pewnie do tego stopnia, że nie poczuł, że uszkodził sobie rękę podczas unieruchamiania Kate, zdradliwej przyjaciółki jego towarzyszki. Zastrzelił Nicka, a potem patrzył, jak oczy Sam zachodzą mgłą, a z ust wycieka strużka krwi. Podbiegł do niej i czym prędzej zawiózł ją do szpitala, modląc się, by przeżyła. Musiała żyć. Bez niej nic nie miało sensu. Dopiero, gdy nabrał pewności, że Sam operują, napięcie opadło i zaczął odczuwać ból w ręku. Siedział na krześle w szpitalu zaciskając kurczowo nadgarstek, jakby uciskiem chciał zatrzymać ból. Nie pozwolił się dotknąć przez żadną pielęgniarkę bądź lekarza i dopiero wtedy, gdy ból stał się nie do zniesienia, pozwolił się opatrzyć.
- Nieźle. Złamanie kości dłoni, trzeba założyć gips – Skwitowała lekarka, oglądając rentgen.
Pokiwał nieprzytomnie głową, otumaniony środkami przeciwbólowymi. Gdy założono mu gips, spojrzał ze zdziwieniem na lekarza.
- Co pan robi?
- No jak to co? Ma pan złamaną rękę, zakładamy gips – Ze zdziwieniem w głosie wyjaśnił lekarz.
- Nie chcę.
- Rozumiem – Odpowiedział i wrócił do swojej powinności.
Gdy tylko Josh usłyszał na korytarzu jakieś kroki, zeskoczył z blatu, na którym siedział i wybiegł do nich, nie zważając na niedokończony opatrunek. Przez przejście mknęli lekarze wraz z noszami, na których leżała Sam. Z miejsca oprzytomniał.
- Co z nią? – Spytał najbliższą osobę.
- Jest w śpiączce. Proszę się odsunąć.
Posłusznie wykonał polecenie, z przerażeniem w oczach patrząc na woreczek krwi, przyczepiony do kroplówki.
Od tamtego momentu siedział przy niej tak długo, aż pielęgniarki go wyganiały, aby coś zjadł lub się przespał.
- Dzisiaj ona się na pewno nie wybudzi – Powiedział aksamitny głos, strasząc tym samym czarnowłosego.
- Ale mnie pani wystraszyła – Westchnął – Ile to jeszcze potrwa?
- To zależy. Ma silny organizm, najcięższe chwile już minęły. Idź się przespać, wizyty i tak się dawno skończyły.
Podziękował jej i wyszedł na zimne styczniowe powietrze. Pierwszy miesiąc nowego roku niedługo miał się skończyć. Wsiadł do samochodu i półprzytomny z bólu i żalu pojechał do domu. Zastał istne pobojowisko. Wszedł do salonu, gdzie dziewczynki szalały i rozsiewały wszędzie bałagan. Poszkodowana została również sama Jessica, która stała na taborecie w rogu pokoju, dzwoniąc gdzieś. Gdy tylko zobaczyła swojego szefa, zeskoczyła z krzesła i podbiegła do niego.
- Właśnie do ciebie dzwoniłam, te potwory… Co się stało? – Spytała zszokowana, gdy Josh zdjął płaszcz i rzucił go na kanapę, ukazując zakrwawiony podkoszulek.
- Sam… Kate okazała się być zdrajczynią, która działała w grupie z Nickiem, facetem, który miał zginąć półtora roku temu. Postrzelił ją, a ja zastrzeliłem jego. Sam jest w śpiączce, nie wiadomo, czy się wybudzi – Ciężko westchnął – A ja złamałem sobie rękę. Chyba za bardzo się wczułem w swoją rolę.
- Chuchnij mi tu! – Powiedziała szatynka.
- Nie wierzysz mi… - odparł zrezygnowany, idąc w stronę kuchni.
Poszła za nim.
- A tak na serio, gdzie Sam?
Odwrócił się do niej, przygważdżając ją do ściany.
- Już ci mówiłem – Wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Dobra, dobra, wierzę ci – Wysapała lekko przyduszona Jessica – A swoją drogą, paczka przyszła.
- A teraz grzecznie zadzwoń po kogoś, żeby zabrał stąd te potwory.
Gdy tylko kobieta wykonywała polecenie, Josh poszedł do swojego pokoju, zamykając się na klucz. Sam mogła się nie wybudzić… To niemożliwe. Chwycił paczkę, a właściwie dużą kopertę, i zajrzał do środka. Wow! Kluczyki. Po chwili hałasy ucichły, a on zrezygnowany opadł na poduszki, po chwili zapadając w kamienny sen.
Następnego ranka, kierowany głodem, wstał i poszedł do kuchni, potykając się o swoje własne stopy. Po cichu liczył na to, że spustoszenie siane przez dwie małe blondynki nie objęło kuchni, a zwłaszcza lodówki. Z niemałym zdziwieniem ponownie przyjrzał się kluczykom, i dopiero teraz zauważył, że dopięty był do tego liścik, w którego treści było coś o tym, że w związku z zaistniałą sytuacją, miasto czuje się zobowiązane do przyznania mu samochodu służbowego. Zjadł pospiesznie śniadanie i wyszedł na mroźne powietrze, zapominając o założeniu szalika. Było chłodniej niż wczoraj, więc kałuże zamieniły się w morderczą pułapkę dla kierowców i nieostrożnych, do których zaliczał się Josh. Cicho jęknął, gdy jego cztery litery zetknęły się z zimną i mokrą nawierzchnią. Wstał i ostrożnie podszedł do samochodu, omijając każdą podejrzanie wyglądającą kałużę lub stertę śniegu. Gdy tylko dojechał na miejsce, wychodząc zatrzasnął sobie płaszcz. Zanim się zorientował, czemu nie może się ruszyć do przodu, minęło sporo czasu. W końcu dotarł do recepcji, lecz gdy nikt nie odpowiadał na jego zawołania, po prostu poszedł tam, gdzie miała leżeć Sam. Usiadł grzecznie na krześle, wcześniej sprawdzając, czy aby na pewno jest całe, strącając niechcący rękę Sam. Odwrócił się do niej z zamiarem ponownego ułożenia jej dłoni na swoim miejscu, gdy ta lekko go ścisnęła. Totalnie nie spodziewając się tej reakcji, stał zdumiony przez chwilę, lecz gdy tętno wraz z ciśnieniem powoli wzrastało, zawołał lekarza.
- To cud – Tylko tyle powiedział lekarz.
- A nie mówiłem? – Triumfował Josh.
Wtem do ich uszu dobiegł głos leżącej w łóżku kobiety. Zmęczony i przepełniony bólem, nie powinien należeć do młodej, pięknej kobiety.
- Zamknij się.
Cicho się zaśmiał, lecz popchnięty przez lekarza, wylądował ponownie na i tak obolałym siedzeniu, tak więc jego chwilowy przypływ nieokiełznanej radości został przyćmiony przez ból. Natomiast doktor podbiegł do czarnowłosej, świecąc jej światełkiem po oczach i badając.
- Weź to, psycholu – Mruknęła i cicho jęknęła, gdy próbowała podnieć rękę – Czemu nie mogę nią ruszyć?
- Jest pani bardzo osłabiona – Powiedział obrażony lekarz, odwracając się i badając strukturę swoich paznokci – Ma pani dalej zamiar mnie obrażać, czy da się pani zbadać?
- Chcę się stąd wypisać na własne żądanie. Josh, ty tutaj? – Dopiero teraz go zauważyła.
- Sam – Na jego twarzy po raz pierwszy od dwóch dni zawitał szczery uśmiech. Przytulił towarzyszkę, nie bacząc na jej protesty.
- Udusisz mnie – Charknęła. Dopiero wtedy ją puścił.
I wtedy sobie wszystko przypomniała. Fałszywa przyjaciółka, Nick, który miał nie żyć, morderstwa… Poczuła niewyobrażalny ból w klatce piersiowej, lecz nie tam, gdzie została postrzelona, lecz tam, gdzie miało się znajdować serce. Serce, teraz rozdarte na tysiące małych kawałeczków, których ponowne uzbieranie zajęłoby bardzo dużo czasu. Zbyt dużo. Tętno gwałtownie podskoczyło, a w jej oczach zaszkliły się pierwsze łzy. Łzy bólu, zdrady i… końca czegoś? Czy może początku? Powoli się podnosiła, wyrywając sobie te wszystkie zbędne rurki i kroplówki, tym samym się raniąc. Przytrzymały ją silne ramiona jej współlokatora.
- Mało ci wrażeń?
- Zabierz mnie stąd – Wyszeptała.
Po godzinie ględzenia pielęgniarek i kręcenia głową z dezaprobatą lekarzy, wypuścili ją, zapisując jakieś leki przeciwbólowe i antydepresyjne. Zmięła świstek papieru i wyrzuciła go do pobliskiego kosza. Ona nie potrzebuje prochów.
Wciąż zbyt słaba na bieganie i krzyczenie, zdana była na łaskę Josha, który z chęcią to wykorzystywał. Pomimo jej sprzeciwu, niósł ją na rękach przez cały szpital, jakby chciał udowodnić swoją siłę. Gdy lekko go walnęła w gips, od razu postawił ją na ziemię, ukrywając grymas bólu. Nie miała głowy do niczego, zupełnie jak gdyby ostatnie wydarzenia wypaliły jej osobowość i humor. Teraz, idąc korytarzem, podpierana przez Josha, zdała sobie sprawę, że żyje tylko i wyłącznie dzięki niemu. Chociaż… może to śmierć by była lepszym rozwiązaniem? Ledwo powłóczyła nogami, od niechcenia opierając się o ramię mężczyzny.
Po chwili poczuła, że unosi się w powietrze, lecz tym razem nie protestowała. Pozwoliła się nieść, a tym czasem miała odrobinę czasu na przemyślenia. Dlaczego to właśnie ona? Co takiego zrobiła, że wszystkie nieszczęścia się skumulowały w niej? Cicho zaszlochała, a czarnowłosy przytulił ją mocniej, jakby chcąc dodać otuchy. Wyszli w końcu z miejsca, które nieodłącznie kojarzyło się z bólem i poszli na parking.
- Autobusem? – Cicho pisnęła Sam. Perspektywa tułania się zapchanymi środkami komunikacji miejskiej podczas procesu gojenia się ran, gdzie ludzie rzucali się na miejsca siedzące jak hieny nie wydawał się optymistyczny. Ale zawsze lepsze to od chodzenia pieszo. Zdziwiła się, gdy dotknęła stopami ziemi, a jej oczom ukazał się…
- Samochód?
- Tak. Wczoraj dostałem powiadomienie, że jako szef wydziału kryminalistyki nie mogę przemieszczać się publicznymi środkami transportu, więc dostałem kluczyki, a on – Poklepał auto po masce – Stał przed domem.
Uśmiechnęła się blado, po czym wsiadła do samochodu, który pachniał nowością. Kremowa tapicerka, radio – to wszystko było nowe i dziwnie pachniało.
Założyła kaptur tak, żeby zasłaniał jej twarz i smętnie gapiła się w okno.
Obrazy tworzyły zamazane pejzaże, lecz te, które jej tęczówki zdołały uchwycić, nie przypadły jej do gustu. Poszarzałe niebo, na których kłębiły się chmury, zapowiadające śnieg lub deszcz, rozmokłe trawniki z zamarzniętymi kałużami i coś, na co nie mogła patrzeć. Zakochane pary, śmiejące się, wymieniające czułości i rozmawiające ze sobą, trzymając się za ręce… Znowu poczuła ten ból w sercu. Czerwono-różowe tabloidy, przystrojone w różnorakie badziewia reklamujące serducha rozpierducha zalatywały kiczem. Sam nie mogła patrzeć na te paskudztwa, więc odwróciła głowę, prychając z dezaprobatą. Do Walentynek było ponad dwa tygodnie, a już całe Chicago o nich trąbiło, jakby było to święto państwowe. Co najmniej.
- Nie lubisz Walentynek? – Spytał Josh, skręcając.
Mruknęła przecząco, obserwując jego ruchy.
- Dokąd jedziesz?
- Na obiad. Dobrze wiesz, że nie potrafię gotować – Prychnęła – A nie pozwolę ci pracować.
Zajechali pod dziwną restaurację o nazwie „La Fiesta”, parkując przy wejściu. Cicho jęknęła, nie starając się nawet ukryć swojego zniesmaczenia. Josh zignorował symptomy negatywnych uczuć wobec tego miejsca swojej towarzyszki i po prostu wysiadł z samochodu, dreptając do niej, by otworzyć jej drzwi. Po chwili wyciągnął wciąż opierającą się Sam z wozu i wciągnął ją do budynku.
- Nie bądź cały czas na nie – Syknął jej do ucha – Co znowu ci nie pasuje?
- To miejsce – Odpowiedziała głośniej. Zdziwione głowy klientów pałaszujących różne dania odwróciły się w ich kierunku. A co mi tam, pomyślała.
Po sekundzie zjawiła się przy nich kelnerka, rozsiewając zapach tanich perfum z bazaru za 3,99.
- Coś nie tak? – Jej przesłodzony głosik aż kipiał sarkazmem. Laska albo miała orzeszka zamiast mózgu, albo była głucha.
- Wszystko w porządku – Zapewnił ją Josh – Macie jakieś wolne stoliki?
- Nie, mają tylko szybkie – Odpowiedziała Sam, zorientowawszy się, że ciągle ją trzyma za łokieć – Puszczaj.
- Ależ oczywiście – Fachowość jej wypowiedzi pewnie ją samą zadziwiła – Proszę za mną.
Zanim zdążyła wtrącić swoje przysłowiowe trzy grosze, czarnowłosy zatkał jej usta dłonią i siłą zaprowadził do wskazanego stolika. Puścił ją dopiero wtedy, gdy usadził ją na krześle i gdy ta wgryzła mu się w rękę. Nagle znikąd pojawiła się kelnerka, rzucając z hukiem dwa menu na środek stołu i odchodząc, pozostawiając za sobą jedynie odór tych śmierdzideł. Dla odmiany, zamiast za nią krzyknąć lub ją wyśmiać, Sam z cichym westchnieniem otworzyła menu, zamawiając pierwszą nazwę, która jej się napatoczyła.
- Co państwo zamawiają? – Tym razem ciepłym głosem spytała ciemnowłosa kobieta o śmiesznym, europejskim akcencie.
- Ja poproszę – Zerknęła – Crema De Aquacate*.
- A ja Picadillo**.
- Coś do picia?
- Dwie wody
- I tequila – Dopowiedziała Sam.
Kelnerka odeszła, a ciemnowłosa co chwila siedziała i prychała z niezadowoleniem.
- Chcesz zwrócić na siebie uwagę, czy masz uczulenie na klimaty meksykańskie?
- To drugie – Burknęła, niecierpliwie poprawiając kosmyki włosów opadające jej na twarz.
Nim zdążył odpowiedzieć, przed jego nosem zjawił się parujący talerz o smakowitym zapachu, a przed Sam natomiast mała miska zimnej zupy o barwie zielonej. Listki pływające w niej stanowiły uroczy pejzaż, zmącony soczystym przekleństwem kobiety, która najwyraźniej nie takiego dania się spodziewała.
- Zamień się – Spojrzała tęsknie w jego talerz, pełen mięsnych, gorących smakołyków, o nieznośnie wręcz apetycznym zapachu.
- Pod warunkiem, że powiesz mi, dlaczego tak nie lubisz tej knajpy.
- Nie to nie – Mruknęła i zanurzyła łyżkę w zimnej zupie. Mimowolnie się wzdrygnęła.
Po paru minutach, gdy talerz Josha był prawie pusty, kobieta wciąż grzebała łyżką w misce, wydając dziwne dźwięki.
- Jedz.
- I tak jest zimna – Pod wpływem wzroku towarzysza, z ociąganiem podniosła łyżkę do ust – Dobra, dobra, zajmij się sobą.
Smakowo nie była tak zła, jak wyglądała. Gdy opróżniła małą część, jej wolna ręka powędrowała mimowolnie do gardła, drapiąc je. Spojrzał na nią pytająco, a gdy ta zaczęła się czerwienić i dusić, rzucił pieniądze na stół i czym prędzej wyprowadził ją z lokalu.
- Pieprzone avocado – Wychrypiała, gdy zajęła miejsce w samochodzie – Jestem na nie uczulona.
Zawiózł ją czym prędzej do szpitala, kątem oka obserwując Sam, która powoli zaczynała panikować.
- Hydrokortizon, szybko! – Krzyknęła pielęgniarka, gdy Josh streścił, co się stało.
Po dziesięciu minutach, usłyszawszy złorzeczenie kobiety na meksykańskie żarcie, uznał to za dobry znak. Po chwili pojawiła się na korytarzu, masując sobie gardło.
- Nawet nie zdążyłam wypić tequili.
- To straszne. Sam… - Przystanął – Powinienem był się z tobą zamienić.
Machnęła lekceważąco ręką.
- Po prostu jedźmy już do domu.
Wyszli na zewnątrz, gdzie zapalone niedawno latarnie rzucały żółtawą poświatę na ulicę, a kupki nieroztopionego jeszcze śniegu gnieździły się na trawnikach. Wsiedli do samochodu, a Sam znowu złapała doła, aż się Joshowi zrobiło przykro. Dojechali do domu, a z piersi kobiety wydobyło się krótkie „och”. Zgasił silnik, ale nie wychodził, tylko siedział, jakby na coś czekał.
- Na co czekasz? – Spytała go, odwracając głowę w stronę okna, by ukryć łzy.
- A nie wiem.
Prychnęła cicho, wychodząc z samochodu. W tej chwili nie marzyła o niczym innym jak kanapa i telewizor, gdzie przesłodzone, amerykańskie komedie i seriale aż emanowały głupotą. Potrzebowała czegoś, co by odwróciło jej uwagę od czarnych myśli, które kłębiły się w ciemnych zakamarkach jej mózgu. Gdy wręcz z lubością się wyciągnęła pod kocem w salonie, w kubkiem herbaty zrobionej przez Josha, jak na złość wszystko zgasło.
- Do jasnej cholery, to już nie można nawet telewizji pooglądać? – Krzyknęła i wstała, by pójść po świece.
- Prąd wysiadł – Stwierdził Josh, wyglądając przez okno – I to nie tylko u nas.
Gdy zapaliła świece, powiedziała spokojnym, cichym głosem.
- Nasz żywot można porównać do świeczki. Jeden mały ruch – Zgasiła płomień zwilżonymi palcami – I już ciebie nie ma – Cicho westchnęła.
- Ja wiem, że to dla ciebie trudne – Zaczął.
- Nic nie wiesz.
- Mylisz się. To ja dwa razy kogoś zabiłem, to ja zgasiłem płomień ich żyć – Podszedł do niej, a ona odwróciła wzrok. Miał rację.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało – Przytulił ją – Odpoczniesz trochę, nie pójdziesz jutro do pracy, pobędziesz sama…
- Muszę coś wiedzieć – Niepewnie zaczęła.
- Tak?
- Czy oni – Pod pojęciem „oni” miała na myśli policję – coś co zrobią za to, że go zabiłeś?
- Nie. Wyjaśniłem wszystko już wtedy, kiedy … kiedy byłaś w śpiączce. To była obrona życia ludzkiego – Podniósł swoją rękę i przyjrzał się gipsowi – A Kate… jest w areszcie.
- Ra ta ta ta ta ta ta!
Aż podskoczyła, niechcący rozlewając herbatę na Josha. Prąd wrócił, a w telewizji leciała właśnie jakaś głośna reklama płatków z trzaśniętym na umyśle królikiem w roli głównej. Mężczyzna cicho syknął, odskakując od Sam, której gorący napój sparzył palce, jednak dalej uparcie trzymała kubek. W międzyczasie mężczyzna pobiegł do łazienki, w drodze zdejmując podkoszulek. Po chwili słychać było łomot i soczyste przekleństwo. Odstawiła kubek i poszła w kierunku hałasów, wyobrażając sobie zniszczenia, jakie wyrządził Josh. Parsknęła śmiechem, gdy zobaczyła go w koszu na brudne ciuchy, ze sterczącymi dredami i nogami wyżej głowy.
- Głupek.
Wygramolił się z kosza i do niej podszedł.


- Muszę się czegoś dowiedzieć – Zaczęła, wcale nie speszona obecnością półnagiego mężczyzny.
- Czego?
- Kto leży w grobie Nicka.


* - zimna zupa z avocado
** - farsz mięsny ^^
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
niepa edit : straszne.
mod edit: dla kogo =)
niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!!
mod edit: ok, już nie będę ;]

niepokorna jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 27.03.2009, 22:44   #2
Callineck
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Complicated

Świetne, naprawdę świetne.
W dodatku nic nie traci jak się czyta drugi raz. A to można powiedzieć tylko o wyjątkowych opowiadaniach.

Osobiście to jestem za tym, zeby Sam zamieszkała tuż kolo szpitala, albo przynajmniej dostała VIP-owska kartę stałego klienta Trafia do szpitala tak często, że pewnie kilku lekatzy zdazylo się dorobić na niej specjalizacji

Chociaż to uczulenie to akurat wina Josha. Musiał się tak upierać?

Biedna Sam, jej życie uczuciowe to katastrofa. Trzeba bylo się od razu zakochać w Joshu Ale nie ma tak łatwo.

A tak w ogóle to fantastyczne zdjęcia - najlepsze to Sam w samochodzie i goła klata Josha

Dzięki za dedykację :* Ale mam wrażenie że na nią nie zasłużyłam - co innego fotograf

Ostatnio edytowane przez Callineck : 27.03.2009 - 23:03
  Odpowiedź z Cytatem
stare 27.03.2009, 22:44   #3
Volturia
 
Avatar Volturia
 
Zarejestrowany: 29.10.2008
Skąd: Trójmiasto
Płeć: Kobieta
Postów: 876
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Complicated

Ajajajj!! P fotach widzę, że zaczyna się ciekawie! taak,przepraszam, że nie komentuję po przeczytaniu, ale to też zrobię. hah, lecę czytać miłego wieczoru

PS SZ.. KUR.... WYPRZEDZONO MNIE! GRRR.
__________________
Well well well...
Volturia jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 27.03.2009, 22:49   #4
scarlett
 
Avatar scarlett
 
Zarejestrowany: 05.02.2008
Płeć: Kobieta
Postów: 286
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Complicated

Nie spodziewalam się, że wstawisz tu Josha z gałkami ocznymi w talerzu ^^
Czuję się zaszczycona dedykacją mimo, iż żadnym geniuszem nie jestem :<
Josh to biedny jest, Sam z resztą też.
Oni po prostu nie mogą być sami bez opieki...
Ona co chwila trafia do szpitala, a on miewa wypadki ze sprzetem AGD...

Ostatnio edytowane przez scarlett : 27.03.2009 - 22:53
scarlett jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 27.03.2009, 22:55   #5
Volturia
 
Avatar Volturia
 
Zarejestrowany: 29.10.2008
Skąd: Trójmiasto
Płeć: Kobieta
Postów: 876
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Complicated

To znowusz ja ; DD oczywiście daj znać, jak wrzucisz kolejny. i jeszcze raz dzięki za dedykację < a w tym miejscu powtórzę słowa scarlett a propos dedykacji >
__________________
Well well well...
Volturia jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 28.03.2009, 08:30   #6
niepokorna
 
Avatar niepokorna
 
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Complicated

Łaaaa, dziękuję Wam ;**
a może ktoś jeszcze? :>
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
niepa edit : straszne.
mod edit: dla kogo =)
niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!!
mod edit: ok, już nie będę ;]

niepokorna jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 28.03.2009, 08:59   #7
Titellè
 
Avatar Titellè
 
Zarejestrowany: 25.08.2008
Skąd: Łódź
Wiek: 28
Płeć: Kobieta
Postów: 120
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Complicated

No,no fajnie ;d A to zdjęcie Josha bez oczów ;dd Pozostaje czekać na 2
Titellè jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 28.03.2009, 11:52   #8
Kejt24
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Complicated

Ja tylko foty tu oglądałam
Dziękuję za dedykację ;*
Albo mi się wydaje, albo Sam jest jakas... Inna o_O Całkowicie inna.
Josh bez koszulki! <radocha>
Czekam na reszte :>
  Odpowiedź z Cytatem
stare 28.03.2009, 12:09   #9
Pani_Snejp
 
Avatar Pani_Snejp
 
Zarejestrowany: 08.03.2008
Skąd: lochy
Wiek: 29
Płeć: Kobieta
Postów: 746
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Complicated

już oceniałam w twórczości, ale powiem jeszcze raz - wymiatasz!
goła klata Josha, mrr ;>
__________________
Już niedługo... szykujcie się na coś zupełnie nowego...
Pani_Snejp jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 28.03.2009, 12:09   #10
niepokorna
 
Avatar niepokorna
 
Zarejestrowany: 27.06.2008
Skąd: Gdynia
Wiek: 30
Płeć: Kobieta
Postów: 1,012
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Complicated

@up: kochana, bez tony makijażu każdy wygląda inaczej
ale musicie pzryznać, że zdjęcia są miiszczowskie
świetna robota scarlett!
__________________
mod edit: nieregulaminowa sygna.
niepa edit : straszne.
mod edit: dla kogo =)
niep edit : przestać mi grzebać w sygnie!!
mod edit: ok, już nie będę ;]

niepokorna jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz

Tagi
morderstwa, niepokorna, śmierć, zagadka


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 18:35.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023