Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 01.10.2010, 17:59   #21
Nyks
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Przeznaczenie

Mili państwo, zbliżamy się do końca

ROZDZIAŁ III
Część 2 - spojrzenie w przeszłość

Seth był prawie pewny, że na tym się nie skończy, więc trwał w bezruchu i milczeniu. Chciał usłyszeć ciąg dalszy, a jakiekolwiek działanie mogłoby ją po prostu spłoszyć. W końcu zaczęła mówić, a jej głos był tak cichy, że musiał dobrze się wsłuchać, by wyłowić każde następne słowo.
- Nie zawsze siedziałam tu zamknięta. Trzy lata temu chodziłam jeszcze do ogólniaka, chociaż nie za bardzo mi się to uśmiechało. Ludzie byli dziwni albo jak byłam dziwna, cholera wie. Nie przyjaźniłam się z nikim, bo wyszłam z założenia, że skoro umarli moi rodzice, dziadkowie i tak dalej, to ja też niedługo zejdę. Więc sobie używałam. Sex, drugs and rock’n’roll, jak to się mówi. Oczywiście nie podobało się to Rose, ale to był taki okres, kiedy wszystko i wszystkich miałam w dupie. I pewnego pięknego wieczora zrobiliśmy sobie imprezę w opuszczonym magazynie. Wszystko byłoby okej, ale jakiś idiota przerwał jakiś kabel, ktoś później wylał na to coś tam i był pożar. A jak przyjechała straż pożarna, to i od razu psy.
Zamilkła, wyciągając kolejnego papierosa. Sethowi przemknęło przez myśl, że jeszcze kilka lat i umrze na raka płuc. Za to ona dziękowała w duszy odkrywcy tytoniu, bo to tylko dzięki niemu mogła skupić się na czymś innym, żeby nie wybuchnąć płaczem. Kiedy zaciągnęła się porządnie i wydmuchała dym, podjęła opowieść.
- Znaleźli amfetaminę, ziółka, od cholery wódki i piwa, ogółem alkoholu i wielu, wielu nieletnich. W tym mnie. Nie pamiętam nawet, jak mnie przesłuchiwali, tak byłam pijana. Ale podobno obrzygałam dwóch policjantów, z czego jestem dumna. Żeby tego było mało, to jakiś, kurna, fajfus, podrzucił mi torebkę heroiny. Dość sporą. I oczywiście było na mnie, jak łatwo się domyślić. Proces jakiś tam miałam, ale pamiętam z niego tyle, że naplułam na sędziego, bo zmulali mi mózg jakąś morfiną czy czymś, bo teoretycznie byłam nadpobudliwa. Wyrok był dość pobłażliwy, a mianowicie pół roku w zakładzie poprawczym. I tam poznałam Freddiego. Ten chłopak… rany, to był istny anioł. Wsadzili go za handel, ale sam nie brał. Okaz zdrowia, przeziębił się może ze trzy razy w życiu, a nic poza tym. I do tego był taki… jak z nim rozmawiałam, to… tak sam mi się uśmiech na ustach pokazywał. Potrafiłam przestać wspominać całą tą chorą przeszłość i nie myśleć o przyszłości –liczył się tylko on, tu i teraz. Wszystko było dobrze, dopóki nie uświadomiłam sobie, że go kocham. Zachorował błyskawicznie, wywieźli go do szpitala, a ośrodek informowali o stanie zdrowia, toteż i ja wiedziałam wszystko. Gorączka, a potem ślepota. Więcej nie musiałam wiedzieć, żeby uświadomić sobie, że to przeze mnie. Freddie zmarł trzy dni po tym, jak wystąpiły pierwsze objawy. Miał dziewiętnaście lat, ku*wa, dziewiętnaście! Zabiłam go!
Fajka wyślizgnęła się spomiędzy jej palców i wpadła, na szczęście, prosto do popielniczki. Lilith osunęła się po ścianie na podłogę, przy okazji odwracając się przodem do Setha. Twarz miała czerwoną i mokrą od łez, a oczy spuchnięte. Objęła kolana ramionami i oparła na nich podbródek. Łzy powoli skapywały na podłogę, głucho uderzając o zimną powierzchnię.
Szatyn podszedł do niej i ukucnął obok, by po chwili odgarnąć zmoczony kosmyk przylepiony do twarzy.
- Nie zabiłaś go, Lilith – szepnął, całując ją w policzek. Tylko delikatnie ją musnął, a poczuła, jak ciepło rozchodzi się w miejscu, którego dotknął. Nie było to złe ciepło, gorąco od łez, tylko dobre, przyjemne. Mógłby ją tak całować wieczność. A jednak wiedziała, że zasługuje na karę, karę za te wszystkie osoby, które przez nią nie żyją, więc odchyliła się nieznacznie.
- Zabiłam. Zabiłam Freddiego. Zabiłam go, bo go kochałam. Dlatego nie chcę kochać ciebie – chlipała. Chociaż patrzyła wprost na niego, ledwo widziała zmartwienie w oczach chłopaka, bo świat przysłoniła kurtyna łez.
- Wszyscy, których kocham, wszyscy, na których mi zależy. Wszyscy umierają – wychrypiała, ocierając łzy – Zostaw mnie, Seth. Proszę cię, zostaw mnie, do cholery.
- Ale…
- WY-NOŚ-SIĘ! – krzyknęła i schowała twarz między ramionami, pogrążając się w kolejnym napadzie płaczu. Nie usłyszała, kiedy wyszedł, po prostu to wiedziała. Czuła, że go brakuje. Czuła zimno.


[IMG]http://i56.************/oh4fnc.png[/IMG]

*

Chciała wiedzieć więcej. Wiedzieć, dlaczego odeszli wszyscy, których kochała. A Seth jej to uniemożliwiał. Więc kiedy tylko Rose przestąpiła próg domu, Lilith stała w przedpokoju niemal na baczność. Chociaż ciemnoskóra powitała ją z niewinnym, ciepłym uśmiechem, Lil wiedziała, że nie może odpuścić. Nie tym razem, nie znów.
- Pamiętam wszystko, Rosalie. I chcę wiedzieć, co tu się dzieje. Teraz – zażądała twardo. Rose zmarszczyła brwi, zdając sobie sprawę, że okłamywanie jej nic nie da, że jest za późno. Westchnęła tylko i wskazała na kuchnię. Czarnowłosa posłusznie udała się w jej kierunku i zajęła jedno z krzeseł przy stole. Rosalie w milczeniu odłożyła dwie papierowe torby (zapewne dzisiejszy obiad) na blat kuchenny i usiadła obok niej.

[IMG]http://i53.************/2dgp4zn.png[/IMG]

- Kiedy się urodziłaś, miałaś włosy koloru podobnego do moich – zaczęła siwowłosa, uśmiechając się lekko, a Lily zrobiła zdziwioną minę. Ale nie przerwała – Tak, taki jasny blond, że aż raził. A oczy? Zielone. Nie, nie zielone. Szmaragdowe. Po Cassandrze, twojej matce. Włosy po ojcu, Michaelu. Był półkrwi Szwedem, wszyscy obstawiali, że będziesz miała jasnoniebieskie oczy, ale jednak geny Cassie były silniejsze. Wyglądałaś jak mały aniołek. Rodzice wybrali dla ciebie imię Angelina. Angie. A potem zaczęło się prawdziwe piekło. Wierz mi lub nie, ale taka była prawda. Trzy dni po urodzeniu zmarłaś.
Lilith nabrała powietrza z sykiem. Takiej informacji się nie spodziewała. Umarła? Jak to? Przecież… żyje. A to imię? Angelina? Więc skąd wzięło się ‘Lilith’?
- Tak, twoi rodzice byli strasznie załamani, kiedy leżąc w malutkim łóżeczku szpitalnym, przestałaś nagle oddychać. Lekarze próbowali reanimować dzieciątko, ale było to na nic. Dopiero kiedy zapadła noc, w równe sześć godzin później mała klatka piersiowa uniosła się. Lekarze twierdzili, że to cud. Rodzice nie posiadali się z radości. Tylko ja wiedziałam, że to przekleństwo. Byłam tam razem z nim, kiedy otworzyłaś oczka. I nie były już zielone. O, nie. Były czarne, podobnie jak włosy. Czarne jak noc, podczas której odzyskali córeczkę.
Co było potem? Chyba się domyślasz. Wszyscy po kolei umierali. Najpierw Cassie, potem Michael. Kilkanaście dni później zachorowali twoi dziadkowie, z obu stron. Następnie brat taty, jego żona, ich dzieci…
- Wystarczy, zrozumiałam.
- Tak. Kiedy skończyłaś pół roku, nie żył już nikt z twojej rodziny. Wtedy pojawiła się Felice. I dzięki niej dowiedziałam się prawdy.
- Jakiej prawdy? – spytała z lekką obawą w głosie czarnowłosa. Rose przełknęła ślinę i spuściła wzrok, unikając tym samym jej spojrzenia.
- Prawdy o tobie. Prawdy o tym, że nie żyjesz.
Cisza.
Urywany oddech dziewczyny zamienił się w płytkie sapanie. Brzmiało to absurdalnie, ale jakiś wewnętrzny głos mówił jej, że to wcale nie bajka. Ścisnęła w dłoni szklankę stojącą na stole tak mocno, że ta pękła i rozsypała się na milion kawałeczków, przy okazji raniąc jej dłoń. Skrzywiła się i syknęła, strzepując z ręki pozostałe szkło. Rosalie nawet nie drgnęła, by jej pomóc, toteż Lilith posłała jej pretensjonalne spojrzenie.
- Ona nie pozwoli, żeby ci się coś stało – westchnęła smutno, unosząc wzrok. Był pusty, pozbawiony jakichkolwiek uczuć. Tak beznamiętny, że sama Lil się go przestraszyła.
- Kto? – wykrztusiła w końcu, spoglądając na krwawiące ranki. Ku jej zdziwieniu, krew powoli przestawała lecieć.
Jedno słowo.
Krótkie, jakże treściwie, zawierające w sobie część historii świata.
Imię.
- Lilith.
- To przecież ja.
- Ciebie tam od dawna nie ma, kochanie – do oczu czarnoskórej napływały łzy. Jej twarz, naznaczona wieloma zmarszczkami, ale zawsze pogodna, teraz wyglądała bardzo staro.
-Rose, proszę cię. Przestań pieprzyć głupoty – chciała, by jej ton brzmiał lekceważąco. Ale nic nie mogła poradzić na drżenie głosu, ani szkliste oczy.
- Lilith była opisywana w Biblii chrześcijańskiej jako pierwsza żona Adama, a późniejsza nałożnica Lucyfera. Ale Piekło jej nie wystarczyło. No i postanowiła zejść na ziemię. To było już dawno. Przenosiła się z ciała do ciała. A teraz nadarzyła się sposobność – zakleszczyć się w ciele świeżo zmarłego dziecka, w dodatku dziewczynki przypominającej aniołka. Nie kręć głową. Ja też z początku nie uwierzyłam. Dopiero kiedy zorientowałam się, że nie chodzi o to, że jesteś za mała, żeby reagować na imię… Choć z niechęcią, spróbowałam zawołać do ciebie „Lilith”. Odwróciłaś główkę i spojrzałaś na mnie tymi swoimi wielkimi, czarnymi jak węgiel, oczami. Miałaś wtedy trzy latka. Ponad dwa zajęło mi przyswojenie informacji Felice, dwa lata…
- Co ma do tego Felice?
- Ona… Ona i jej przodkowie mają za zadanie wytropić Lilith. Bo widzisz, ona uwolnić może się tylko poprzez śmierć „naczynia”. Do tej pory ani razu nie udało się im znaleźć jej w tak młodym wieku…
Nagle Rose zamilkła, a Lily zajęło zaledwie kilkanaście sekund, żeby skojarzyć, dlaczego jej opiekunka nie dokończyła myśli. Felice jest tu, by ją zabić. Do spółki z Sethem.
Trudno było jej w ostatnich czasach powstrzymywać łzy. Tak, zaczęło się to od niespodziewanej wizyty obcego chłopaka w jej pokoju. Potem dużo myślała o tym, co zdarzyło się z Freddiem, co natychmiast powodowało kolejne fale płaczu.
- Nie rozumiem – powiedziała cicho, nieświadomie kręcąc głową – Przecież… To ja. Ja, nie ona. Mogę myśleć normalnie, nie jestem zła, nie zabijam wszystkich celowo. Nie rozumiem…
- Angelina żyła całe trzy dni. W tym czasie ciało zdążyło dopasować się już do duszy, więc kiedy została z niego wypędzona… To tak jak z gliną. Kiedy uformuje się ją i wypali – pozostaje nieruchoma. Jakaś cząstka Angie pozostała w tym ciele i tą cząstką jesteś właśnie ty. Ale to, że przez tyle lat pozostajesz aspołeczna, że wylądowałaś w poprawczaku, że nie znasz jakichkolwiek barier moralnych… To Lilith. Jest tam. I będzie zabijać kolejnych ludzi.
- Dlaczego ty nie umarłaś?
- Sama nie wiem. Spodziewałam się, że umrę. Nawet byłam na to przygotowana. Ale mijały dni, miesiące, w końcu lata i śmierć nie przychodziła. Zrozumiałam, że to swego rodzaju dar.
- To dobrze. Bo bez ciebie… - więcej nie była w stanie powiedzieć. Z jej oczu popłynęły łzy. Wstała i rzuciła się w ramiona Rosalie, wtulając twarz w jej białe włosy od zawsze pachnące miętą.
Świat niedługo miał się skończyć.

[IMG]http://i53.************/2zsmio3.png[/IMG]
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 01.10.2010, 18:33   #22
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Przeznaczenie

Niemal płakałam przy pierwszym fragmencie.
STRASZNIE mi jej szkoda! Musiała tak właśnie skończyć Bo nie ona była winna!
Czyli musisz zginąć?! Ale co z tym złym duchem, który w niej siedzi? Czy zostanie niepokonany?
Rany, jestem poruszona do głębi. Jak to się skończy? Została nam tylko 1 część... Oby pojawiła się jak najszybciej, bo chyba nie zdzierżę!
Chcę więcej takich FS jak Twoje! Rany, to ja się z moimi mogę schować Chyba pierwszy raz w swojej karierze pisarskiej czuję się pokonana! Jak tego dokonałaś?!
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 01.10.2010, 20:58   #23
Nyks
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Przeznaczenie

Dziękuję, Livku, za taki pozytywny komentarz. Jestem zaszczycona! ;]
Wcale się nie chowają i wcale moje nie są lepsze. Nie jestem w stanie wyobrazić sobie, jakim cudem tworzysz takie piękne opisy ^ ^
Odcinek dodam, w zależności od komentarzy, w tą niedzielę albo w piątek ;]
  Odpowiedź z Cytatem
stare 01.10.2010, 22:12   #24
bubel-96
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Przeznaczenie

Jezuniu! Normalnie nie wiem co powiedzieć! To jest genialne!
Biedna Lilith! Dobra, nie wiem co mam napisać, jedyna o czym myślę, to to, że czekam na następny...
  Odpowiedź z Cytatem
stare 13.10.2010, 19:01   #25
Nyks
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Przeznaczenie

No i ostatni, moi mili państwo. Mam nadzieję, że się spodoba. Choć widzę, że FS nie zyskało popularności, cieszę się, że ma to wąskie grono wiernych czytelników ;]

I proponuję muzykę: http://www.youtube.com/watch?v=u94-kdMYAL0

RODZIAŁ IV
Śmierć nadejdzie szybko

[IMG]http://i52.************/6iz3go.png[/IMG]

Lilith siedziała na ganku przed domem, kiedy w oddali pojawił się chłopak. Nadal nie mogła otrząsnąć się po wczorajszej rozmowie z Felice. Co z tego, że telefonicznej? Słowa, które płynęły z ust matki-niematki Setha, były najgorszymi, jakie mogła usłyszeć w obecnej sytuacji. Wpatrując się w zbliżającą sylwetkę szatyna, wróciła myślami do wczorajszego popołudnia.

- Lilith, pani Felice Westwater do ciebie! – czarnowłosa usłyszała Rose, nawołujący ją z salonu. Leniwie zwlokła się z łóżka i poczłapała do najbliższego telefonu, stojącego w przedpokoju. Zanim podniosła słuchawkę, odkrzyknęła:
- Już, mam! - po czym skupiła się na głosie Felice. Wymieniły standardowe uprzejmości, przy których Lilith zdążyła się już zorientować, że coś jest nie tak. Kobieta wydawała się słaba i wystraszona, a każde słowo wydawała się wymawiać z pośpiechem, chcąc już przejść do sedna.
- Seth zachorował – to jedno, dwuwyrazowe zdanie wystarczyło, żeby Lil zakręciło się w głowie. Poczuła, jak coś rozrywa ją od środka. Ból był tak nie do zniesienia, że rozluźniła mięśnie i zsunęła się wzdłuż ściany, na podłogę.
- Lilith? Lilith, jesteś tam? – nietrudno było zauważyć, że Felice jest bliska płaczu. Czarnowłosa nie była pewna dlaczego: Czy dlatego, że jej syn umiera, czy dlatego, że umiera przeze nią, mimo że to nie jej wina.
- Jestem – szepnęła, niepewna swego głosu. Zdaje się, że drżał, a ona nie chciała tego okazać. Chciała się wyprzeć, wyprzeć tego, że go kocha. Że wystarczyło jej zaledwie kilka dni, by zatonąć w oczach krnąbrnego, zadufanego w sobie idioty. Ale wiedziała, że to nic nie pomoże. Nic już nie pomoże.
- Kochanie, wiem, że…
- Nie wiesz – przerwała jej słabo, ale jednocześnie z jakąś wewnętrzną mocą, bo Westwater umilkła. – Nic, kompletnie nic nie wiesz. Nie masz pojęcia, jak to jest zabijać kogoś, nie mając na to wpływu. Zabijać kogoś, kogo się kocha. Nic nie wiesz.
Słuchawka wylądowała na widełkach.

Seth idąc, lekko się kołysał. Był słaby, a w dodatku coraz gorzej widział, o czym świadczyły ręce wyciągnięte w przód i błądzące w powietrzu. Tak przynajmniej zdawało się czarnowłosej. W końcu mogłaby napisać o tej chorobie cały podręcznik, czyż nie?
Czarny mercedes Felice stał przy drodze. Czujnie obserwowała syna-niesyna, który powoli zmierzał ku olbrzymiej rezydencji. Lilith nie była w stanie się ruszyć. Patrzyła na niego i chociaż wydawał się całkiem dobrze trzymać, oczami wyobraźni widziała już, jak umiera. Miało to nastąpić już niedługo. Śmierć przyjdzie niedługo. Zbyt niedługo, powtarzała sobie. Ale kogo zabierze?

[IMG]http://i54.************/a1gtj9.png[/IMG]

Kiedy wreszcie dowlókł się do ganku, wstała i zbliżyła się do niego, po czym bez słowa zarzuciła chłopakowi ręce na szyję i mocno wtuliła twarz w jego tors. Wdychała zapach truskawkowego mydła, którym pachniała jego skóra i dezodorant, którego normalnie by nienawidziła, ale pokrywał jego ciało. W końcu wzięła głęboki wdech, odchyliła się i pocałowała go prosto w usta.
Nie był to pocałunek szczególnie namiętny, czy romantyczny. Nie był też pełen pożądania. Ale w tym jednym, krótkim całusie zawarta była cała ich miłość.
- Przepraszam, Seth. Przepraszam – wychlipała, odsuwając się od niego. Spojrzała mu w oczy i… zobaczyła, jak błądzą, szukając jej. Szukając dziewczyny, na której chciał zawiesić wzrok. Ale chociaż się uśmiechał i wyglądał na szczęśliwego, nie mógł ukryć faktu, że nie widział. Oślepł.
- Nic się nie stało. Jakoś wytrzymam – odparł, jakby nic nigdy się nie stało. Wyciągnął rękę i o dziwo trafił prosto na jej szyję, którą pogłaskał kciukiem.
- Nie wytrzymasz. Umrzesz.
Opuścił dłoń. Uśmiech znikł.
Nie była w stanie się powstrzymać i zachować tego dla siebie. Nie, nie i nie. Nie mogła patrzeć, jak próbuje oszukać i ją i siebie jednocześnie. Nie powinno tak być. Nie może tak być.
- Lilith…
- Nie – szepnęła, a łza spłynęła po jej policzku – Angelina.
- Angie – powtórzył, unosząc kąciki ust do góry. Nie widział jej, ale prawdę mówiąc nie musiał. „Najważniejsze jest niewidoczne dla oczu. Dobrze widzi się tylko sercem.” napisał Antoine de Saint-Exupery w „Małym Księciu”. Miał rację.
- Nie zostawiaj mnie – poprosiła, starając się nie rozpłakać. Plusem było to, że nie może zobaczyć, w jakim jest stanie. Na piżamę wciągnęła stare dżinsy i założyła sweter po mamie. Ale była rzecz, którą mógł, a nawet musiał zauważyć bez konieczności jej obserwowania.
- Ścięłaś włosy – powiedział zdumionym głosem, przesuwając jedną dłonią po jej plecach w poszukiwaniu gęstych pukli, a drugą przeczesując palcami pozostałe, skołtunione zresztą, kosmyki.
- Nie mogłam na siebie patrzeć – odparła z goryczą. – Nie mogłam znieść swojego odbicia w lustrze.
- L… Ann… - westchnął, nieporadnie zdrabniając jej imię.
- Wejdźmy do domu.
Złapała go pod ramię i wprowadziła po schodach. Wydawało się jasne, że nie widzi, toteż nie oznajmił jej tego otwarcie. Faktem było również, że jest rozpalony i nawet chłodne, jesienne dni nie pomagają w opuszczeniu temperatury.
Kiedy wdrapali się do jej pokoju po schodach, Lilith usadziła go na niepościelonym łóżku, a sama usiadła obok, jak najbliżej się dało. Wcześniej zamknęła drzwi na klucz, czego nie robiła już od dawna. Odkąd musiała być pewna, że nikt nie zauważy, jak się narkotyzuje.
Przełknęła łzy i, na przekór wszystkiemu, uśmiechnęła się. Chociaż on tego nie widział, Lil łatwiej było być pogodną, kiedy na jej ustach widniał uśmiech. Otworzyła okno na oścież, a chłodnawe, jesienne powietrze wdarło się do środka z kilkoma liśćmi zerwanymi z drzewa, po którym Seth najczęściej schodził na ziemię, by wrócić do domu. Podniosła jeden z nich i położyła go na dłoni szatyna, siadając obok.
- No już, mała. Ogarniamy się – oznajmił, przykładając usta do czubka jej głowy. Mimo że za każdym jego kolejnym dotykiem przychodziła ochota na wybuchnięcie płaczem, nie wyobrażała sobie, że w tym momencie mogłaby znajdować się gdzieś indziej.
- Seth… Kocham cię. Wiesz to, prawda?
- Wiem, Angie. Wiem.
- I zawsze będę cię kochać. Niezależnie od tego, co się stanie. Nie do śmierci. Zawsze.

[IMG]http://i51.************/iz7yok.png[/IMG]

-Możemy o tym nie rozmawiać? – westchnął i wargami odszukał jej ust, po czym zastygli w pocałunku. Tym razem już gorącym, pełnym pożądania. Ostatnim.
- Czekaj – odkleiła się od niego chichocząc, po czym wstała. – Założę skarpety, bo mi stopy marzną.
Dziewczyna z ociąganiem ruszyła w stronę szafki. Syy, syy, syy. Nie takie odgłosy wydają bose stopy. A już na pewno nie na marmurowej podłodze.
- Angie? – poruszył się z niepokojem, poszukując ukochanej niewidzącymi oczami. Tymczasem ona stała już przed oknem, opierając ręce na białej futrynie. Farba się łuszczy, trzeba by odmalować.
- Angelina? – powtórzył, wstając. Wtedy zareagowała.
- Siedź, Seth – poprosiła. – Powinnam umrzeć już dawno. Nie wiem, dlaczego tego nie zrobiłam. Dlaczego nie zabiłam się wcześniej. Moim przeznaczeniem jest mordować tych, których kocham. Ale przeznaczenie można zmienić…
- Ann, nie!
- Ocaliłabym Freddiego.
- Nie rób tego. Nie wolno ci – wstał i wyciągając ręce przed siebie, pewnym krokiem podążył w jej stronę. Znał to pomieszczenie na pamięć, toteż mógł do niej dotrzeć za kilka sekund.
- Ocalę ciebie.
- Angelina! LILITH, ZOSTAW JĄ!
- Kocham cię, Seth.
- NIE! – krzyknął i rzucił się w jej stronę.
Za późno.
Udało mu się zaledwie chwycić pasek od jej swetra, który nawet nie był zawiązany. Wysunął się ze szlufek.
Głuchy odgłos uderzenia ciała o ziemię.
Zgrzyt łamanych kości.
Krzyk mężczyzny, który stracił wszystko.

Ciało dziewczyny leżało bezwładnie na ziemi, z półprzymkniętych powiek pobłyskiwała zieleń tęczówek. Złoto-platynowe kosmyki ściętych niedawno włosów okalały jej twarz, bestialsko wciśniętą w podłoże. Nie leżała w kałuży krwi, jak na filmach akcji. Czerwony płyn wsiąkał w jeszcze niezmarzniętą glebę.
Czarny dym unosił się w powietrzu, niczym małe tornado zataczając krąg wokół Lilith. Szepty tysiąca zmarłych osób wołały ją po imieniu. Angelina. Angelina. Śmierć nie chciała odejść. Wisiała nad nią, jak kat nad skazańcem. Ale przecież skazaniec umarł. Nie żyje.
To nie śmierć. To Lilith.
Mocniejszy podmuch wiatru rozproszył pył, chmura zniknęła, pozostawiając po sobie mroczną aurę. Wszechobecną ciszę przecinał rozpaczliwy, pełen bólu krzyk mężczyzny. Nie śpiewały ptaki. Nie jeździły samochody. Czas się zatrzymał.
Złotowłosa zamrugała. Lilith odeszła.

[IMG]http://i54.************/2ex6amq.jpg[/IMG]
  Odpowiedź z Cytatem
stare 13.10.2010, 19:56   #26
bubel-96
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Przeznaczenie

O MÓJ BOŻE!!!
Nie mam pojęcia, co mam powiedzieć! To jest boskie! I jednak Angie przeżyła!
Przeżyła, prawda? Dobrze przeczytałam? Ostatnio coś mam problemy z czytaniem ze zrozumieniem...
Oczywiście nie mam najmniejszego pojęcia, co mam napisać, jestem pod wrażeniem, szkoda, że to już koniec! Jeżeli jeszcze coś tu napiszesz, możesz liczyć, że z chęcią przeczytam
  Odpowiedź z Cytatem
stare 13.10.2010, 20:09   #27
Liv
Moderatorka Emerytka
 
Avatar Liv
 
Zarejestrowany: 12.12.2007
Skąd: Million miles away
Płeć: Kobieta
Postów: 5,203
Reputacja: 53
Domyślnie Odp: Przeznaczenie

Cytat:
- Lilith, pani Felice Westwater do ciebie! – czarnowłosa usłyszała Rose, nawołujący ją z salonu.
nawołującą
A teraz wyobraź sobie Liv siedzącą z taką: miną i piszącą komentarz. A właściwie niewiedząca, co napisać.
Zaskoczyłaś mnie tą końcówką. Szybko zaczęło to się dziać i nie wyjaśnił się ten koniec. Angie przeżyła ("Złotowłosa zamrugała."), chyba, że to było jakiś odruch pośmiertny. Ale co z Sethem? Oswobodził się?
Niekiedy takie niedokończone zakończenia mają swój urok (np. w ostatnio przeczytanej przede mnie książce stwierdziłam, że wyjaśnienie tego, co się potem stało z bohaterami jest zbędne), ale tutaj po prostu ciekawość wygrywa! Wyjaśnij mi to, proszę.
Jest jak zwykle pod wrażeniem. Mam kolejne ulubione FS! Trzymasz klasę, Chanelko Dawno nie czytałam u nas czegoś tak dobrego Język bez zarzutu (powinnam się przyczepić kolokwializmów, ale pasują do ogólnego klimatu, dlatego niech sobie będą), fabuła ciekawa, wzruszające opisy (dawno nie płakałam nad FS!), zdjęcia mistrzowskie , nawet fantastykę Ci wybaczę!
10/10 za odcinek i całość
Liv jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 13.10.2010, 20:59   #28
Nyks
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Przeznaczenie

Łał, dzięki
Już wyjaśniam, aczkolwiek w bardzo pokrętny sposób.
Owszem, Angelina żyje. Ale Lilith nie. Przez ten cały czas, ta demonica rozwijała się w ciele Angie, kształtowała jej charakter, po części sterowała ją i kierowała jej myślami. Wspomnienia i chwile przeżyte z Rosalie czy Sethem należały do Lil. Angie zmarła jako dziecko, a fragment niej pozostał w ciele, ale tak naprawdę większość zajmowała Lilith. A teraz Angelina powróciła. Po kilkunastu latach nieobecności w sobie, że tak ładnie to ujmę
  Odpowiedź z Cytatem
stare 18.10.2010, 17:00   #29
Bubu
 
Avatar Bubu
 
Zarejestrowany: 02.01.2009
Skąd: Poland
Płeć: Kobieta
Postów: 17
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Przeznaczenie

Genialne..
Nic więcej nie powiem.

100/10!
Bubu jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 23.10.2010, 15:33   #30
JuliaJamnik
 
Zarejestrowany: 23.10.2010
Płeć: Kobieta
Postów: 13
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Przeznaczenie

To FS jest świetne !
Jestem pod wrażeniem

Ostatnio edytowane przez JuliaJamnik : 23.10.2010 - 15:35
JuliaJamnik jest offline   Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 12:03.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023