Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Previous Post   Next Post Next
stare 21.09.2013, 16:25   #1
Yuki
 
Avatar Yuki
 
Zarejestrowany: 19.07.2011
Skąd: z Afganistanu
Płeć: Kobieta
Postów: 660
Reputacja: 10
Domyślnie To

Na samym wstępie muszę przyznać, iż nie jest to tekst z najwyższej półki. Lepiej czuję się w ocenianiu cudzych tekstów, niż w krytycznym spoglądaniu na moje własne wypociny, dlatego czasem możecie napotkać jakąś zbłąkaną literówkę czy brak przecinka.
Wiem również, że tytuł fotostory nie mówi za wiele, ale zapewniam, że wielbiciele fantastyki nie będą rozczarowani, mimo zwodzącego pierwszego odcinka. Resztę pozostawiam Wam do oceny, zdjęcia, fabułę, postaci... Mam szczerą nadzieję, iż spędzicie miłe chwile podczas czytania. Nie zostało mi teraz nic innego, jak życzyć miej lektury.





Uwaga! Opowiadanie zawiera wulgaryzmy, seks i sceny przemocy, dlatego pozwolę sobie napisać: +18. Czytacie na własną odpowiedzialność.





Rozdział 1

17 maja 2043 roku

- Panienko Ruri!
Pulchna kobieta gwałtownie otworzyła drewniane drzwi i weszła zdyszana do pokoju. Jej policzki przybrały kolor dojrzałych malin, a na czoło wstąpiły drobne kropelki potu. Oddychała ciężko przez lekko uchylone mięsiste usta, chwytając się za pierś.
- Panienko… - wychrypiała i głośno przełknęła ślinę. Wypuściła powietrze nosem, by zaraz zaczerpnąć spory haust powietrza. – Panienki matka właśnie przyjechała!
Młoda dziewczyna siedząca w dużym, obitym w jasną skórę fotelu podniosła zmęczony wzrok znad czytanej lektury. Przez chwilę wpatrywała się w służącą bez słowa.
- Doprawdy? – zapytała beznamiętnym głosem, wyprutym z wszelkich emocji. Lekko uniosła brwi i nie spuszczając swych intensywno zielonych oczu z kobiety, bezszelestnie zamknęła książkę i odłożyła ją na małą komódkę w stylu Ludwika Filipa, która wydawała się być wyciągnięta rodem z baroku.
- Tak! – zapewniła Zephany z zacięciem na twarzy, widocznie nie zauważając ironii w wypowiedzi dziewczyny. – I chce się z panienką natychmiast zobaczyć.


Ruri jednak nie podniosła się z miejsca, obserwowała tylko jak Zephany powoli traci nią zainteresowanie, skupiając się na pustej filiżance stojącej na starannie stylizowanym stoliczku nocnym.
- Będzie czekać na dole – rzuciła przez ramię, schylając się po naczynie. – No ładnie, cały poranek jej szukałam. O! I jeszcze ten talerzyk!
Pulchna kobieta krzątała się po pokoju, co jakiś czas mamrocząc pod nosem do znalezionych przedmiotów. Złożyła wymiętą pościel, strzepała poduszki za kilka tysięcy rambli wypełnione gęsim pierzem, uchyliła potężne balkonowe okno, wpuszczając do pokoju subtelny powiew chłodnego, porannego wiatru, rozsuwając importowane z Burgundii zasłony. Jej otyłe ciało poruszało się wolno, kolebiąc się na boki, a nadmiar tłuszczu skutecznie uniemożliwiał kobiecie zapięcie czarnej sukni roboczej, obwiązanej białym fartuchem. Na wysokości klatki piersiowej ubranie rozchodziło się, sprawiając wrażenie, jakby zamek błyskawiczny zaraz miał oderwać się od reszty materiału.
Ruri uważnie obserwowała każdy jej ruch i odliczała czynności, jakie wykona, zanim wyjdzie z pokoju.
Przetarła ścierką półkę ze zbiorem bardzo rzadkich i wyjątkowo pożądanych rękopisów. Jeszcze wygładzi pościel i sobie pójdzie.
Jak na dany znak służąca wyprostowała się znad łóżka, a po jej twarzy przebiegł cień zdumienia.
- Oh! – wyrwało jej się. – Panienka nadal tu jest? Już dawno powinna być na dole! Panienki matka czeka! Już, już. Proszę iść, ja resztę posprzątam.
Ruri lekko skinęła głową i podniosła swoje drobne ciało z dużego fotela. Pochwyciła egzemplarz „Dumy i uprzedzenia” Jane Austen i ruszyła do wyjścia.
- Ja to wezmę. – Zephany uśmiechnęła się i wyciągnęła pulchną dłoń w stronę dziewczyny. – Tej książki już nigdzie się nie dostanie, więc lepiej jej nie zgubić. Zaraz odłożę ją na miejsce.
- Dziękuję, Zephany. – Ruri lekko dygnęła i odwzajemniła uśmiech, wychodząc z sypialni. Pomimo wszelkich wad kobiety, była ona dobrą, poczciwą osobą, która od maleńkości dbała o wychowanie Ruri, kiedy jej właśni rodzice zajęci byli pracą, potem wychodzeniem po nocach w poszukiwaniu jednorazowych romansów, a na końcu rozwodem. Ostatecznie Zephany była jednym z dwóch znaczących czynników, które ukształtowały jej rzeczywistość. Drugi czynnik właśnie nadchodził z naprzeciwka, szczerząc zęby w przyjaznym uśmiechu.
- Siostra!
Średniego wzrostu chłopak o burzy czarnych włosów wydawał się nadzwyczajnie podniecony. W jego wiecznie zapadniętych, nieco podpuchniętych oczach tańczyły iskierki, a szczupłe policzki dziś wyjątkowo nie nadawały mu wyglądu nieboszczyka.


Widocznie przyjazd matki był dla niego czymś znaczącym, jednak dla Ruri miało to takie samo znaczenie jak rozruchy biedoty w New Crown. Czyli żadne.
- Słyszałaś już? – zapytał.
- Inaczej bym nie wychodziła z pokoju przed dziewiątą – przyznała, wzdychając. – Jakoś nie specjalnie uważam to za dobry pomysł, aby matka przyjeżdżała celebrować moje dziewiętnaste urodziny bez ważniejszego powodu. Pewnie chodzi jej o coś więcej. – Wzruszyła ramionami i skinęła na brata, żeby ruszyli do salonu. – Zresztą podróżowanie do New Crown z Venshire nie jest bezpieczną drogą. – Ruri mówiła przez ramię, ostrożnie schodząc po marmurowych schodach.
- No, też słyszałem o tym ataku w pobliżu Sparrow’s Piont. Podobno wyłapali już wszystkie, ale kto tam Strażników wie. Poza tym… - urwał, jakby zastanawiał się co powiedzieć. – Eee, poza tym ostatnio odkryłem coś dziw…
- Ruri, Kayleigh – brat nie zdążył dokończyć, ponieważ u stóp schodów czekała na nich wysoka, szczupła kobieta o kasztanowych włosach, upiętych w staranny kok. Ubrana była w obcisłą granatową sukienkę, która ostentacyjnie eksponowała wszystkie krągłości ciała matki. – Jakże miło was widzieć. – Postarała się sprawiać wrażenie radosnej, ale zamiast uśmiechu, na jej twarz wkradł się krzywy grymas. Zwróciła się do własnych dzieci, jak do niemile widzianych gości. – Jak żeście się zmienili. – Jej usta zastygły w tym wyrazie, wyglądała, jakby właśnie kąsała ją żmija. – Pozwólcie, że zaprowadzę was do salonu.
Ruri spojrzała na brata i przewróciła oczami. Ten tylko słabo się uśmiechnął, starając się nie zwracać uwagi na zupełnie niewłaściwe uwagi matki.
Weszli do salonu. Czterdziestoparolatka podeszła do niskiej kanapy, obok której stał stoliczek do kawy z do połowy opróżnionym kieliszkiem szampana i rozsiadła się wygodnie między poduszkami.


Gestem nakazała rodzeństwu usiąść naprzeciwko siebie.
- Zastanawiam się, kiedy przyjedzie was ojciec. – Ostatnie słowo wypowiedziała z wyraźną pogardą. – Muszę przekazać mu wspaniałe wieści.
- Nie przyjedzie – rzuciła Ruri, nie odrywając wzroku od swojej koronkowej spódniczki w kolorze brudnego lila. Zaczęła miętosić jej krawędź.
- Jak to?
- Pracuje – dodał szybko Kayliegh, spoglądając błagającym wzrokiem na siostrę. Ta jednak nie zauważyła tego. Wolała spokojnie przeczekać spotkanie z matką, wdając się w jak najmniejszą ilość wymiany podłych zdań. Kobiety z rodu Byronów miały to do siebie, iż rodziły się z mocnym temperamentem i podczas kłótni żadna nie chciała dojść do konsensusu.
- Hmm – westchnęła. – No trudno, chyba wy będziecie musieli przekazać mu nowinę. Ruri wychodzi za mąż.
Dziewczyna gwałtownie wciągnęła powietrze do płuc. Na długą chwilę w całym domu zapanowała grobowa cisza. Nawet Zephany gdzieś u góry przestała się krzątać. Osiemnastolatka siedziała w osłupieniu, nadal trzymając w dłoniach krawędź swojej spódniczki. Wpatrywała się w matkę szeroko otwartymi oczyma, nie mogła wydusić z siebie ani słowa, bo w gardle nagle urosła jej wielka gula. Usta miała rozdziawione, a na twarz opadły jej kosmyki kasztanowych włosów.
Kayliegh nerwowo obserwował obie kobiety, między którymi teraz tworzyło się coś w rodzaju pola magnetycznego. Wyraz twarzy Dorothei zmienił się z grymasu na triumfalny uśmiech, który ukazywała tylko wtedy, kiedy wiedziała, że jest na wygranej pozycji. Młoda dziewczyna powoli zaczęła kręcić głową, mając nadzieję, że się tylko przesłyszała.


Powoli zaczynały wracać jej wszystkie funkcje życiowe i dotarło do niej znaczenie wypowiedzianych przez matkę słów.
- Ja… - wydusiła i potrząsnęła głową. Odgarnęła włosy i wstała z fotela. Naprężyła się jak struna i zrobiła krok w stronę mamy.
Przez jej głowę przeleciała masa myśli naraz, w jednej chwili poczuła jak całe ciało nakazuje jej rzucić się na kobietę, ale zaraz nastąpiła fala rozpaczy. Emocje kumulowały się w niej jak w dziewięciomiesięcznym brzuchu ciężarnej, która zaraz miała oddać poród. Nie wiedziała, co powiedzieć, co zrobić, jak się zachować. Stała tylko i patrzyła szklistymi od łez oczami na kobietę, która dała jej życie tylko po to, żeby je zniszczyć.
__________________
[IMG]http://i44.************/1z2jbzq.jpg[/IMG]

Yuki jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
 


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 11:44.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023