Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 03.09.2010, 15:01   #1
Nyks
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Sway

Tada! Dawno nie siedziałam w tym dziale jako pisarz, toteż postanowiłam to zmienić. Natchnęło mnie, jak łatwo się domyślić, na kryminał/akcję. Nie spodziewajcie się, że będę dawać odcinki co dwa dni - simsy chodzą mi, jakby były napędzane na chomiki, a w dodatku trzecia klasa gim. Ale postaram się wyjątkowo dokończyć to FS :p

Tytuł jest jak najbardziej adekwatny do treści. Pewnie wielu z Was będzie tłumaczyć, szukać głębszego sensu. W takim razie zdziwi was pewnie, że tłumaczenie ma z tym niewiele wspólnego. No, może trochę ;]

Podziękuję też Ellie, ponieważ jest moim korektorem i bez tego palnęłabym pewnie głupotę nie do odszyfrowania. Dedyk dla Ciebie :]
Nie przedłużając, zapraszam na odcinek pierwszy.

[IMG]http://i56.************/xp7tw3.jpg[/IMG]


Zastanawialiście się kiedyś, jak to jest nie mieć się do kogo zwrócić z problemem? Jak człowiek się czuje, kiedy musi udawać, że jest tak, jak inni sądzą? Jak to jest, kiedy trzeba przyznać się do błędu, którego się nie popełniło? Musieć kłamać, żeby pozostać wolnym? Co odczuwa patrząc w oczy najbliższym i widząc krzyczące z nich słowa: „Nie ufam ci! Nie zbliżaj się do mnie!”. Myśląc, że przez całe twoje życie będą z tobą, że zawsze, nawet jeśli wszystkie dowody będą temu przeczyć, staną po twojej stronie. Zastanawialiście się nad tym? To teraz pomnóżcie to przez milion i witajcie w moim świecie.

***

-Ty skończony kretynie – westchnęła długowłosa szatynka, zgniatając w drobnych dłoniach kartkę zadrukowanego papieru. Następnie wycelowała nią w mężczyznę siedzącego przy biurku znajdującym się kilka metrów od jej własnego i rzuciła z całej siły, trafiając go prosto w środek czoła. Przerwał pracę na komputerze i spojrzał na nią z rozbawieniem wypisanym na twarzy.
Niesamowicie zadowolona ze swojego czynu, odchyliła się na krześle i spojrzała na niego wzrokiem żądnym wyjaśnień. Tamten podniósł z podłogi groźną broń i rozłożył ją, by po chwili przelecieć wzrokiem po zawartości, która tak rozzłościła jego partnerkę, że aż dopuściła się aktu przemocy fizycznej. Pośrednio, ale zawsze. Wystarczyło, żeby rzucił okiem na tytuł i już wywracał oczami znudzony.
-Cath… - mruknął, patrząc na nią tym swoim wzrokiem „Daj spokój, kobieto, znowu to samo.” Ona widocznie chciała czegoś więcej, bo uniosła brew w górę, a uśmiech nieco jej zrzedł.
-Co? – burknęła pod nosem, a on założył ręce na piersi w odpowiedzi na jej pytanie. Rozejrzała się po biurku, ale niestety znalazła tam tylko zszywacz, kilka długopisów i inne takie badziewia, z czego nic nie było wystarczająco bezpieczne, by móc w niego rzucić.
-No co? – prychnęła, wstając gwałtownie z krzesła i o mało nie doprowadzając do jego upadku.
-No nic. Wiesz, co o tym sądzę – rany, jak ona nienawidziła, kiedy wobec jej wybuchów frustracji był taki spokojny i opanowany. Podeszła do jego stanowiska i oparła dłonie na stole, nachylając się nad nim. Postukała palcem w zmiętą kartkę, po czym zrzuciła ją z powrotem na podłogę. Sfrunęło przy okazji kilka innych i ze dwa ołówki.
-Ty też wiesz, co o tym sądzę. Nie potrzeba mi tu gówniarzy, którzy pchają się tam, gdzie ich nikt nie chce – warknęła, przewiercając go na wylot spojrzeniem. Nawet nie drgnął. Niemożliwe. Po czterech latach nadal nie wierzyła, że znalazła się osoba odporna na jej… metody. I że tą osobą musiał być akurat facet, w którym się zakochała. Z wzajemnością zresztą.
-Po pierwsze, to nie gówniarze. Mając te dziewiętnaście lat opanowali w jakimś stopniu umiejętność dedukcji oraz posiadają intuicję. Po drugie, uczelnie proponują nam tych najlepszych, co znaczy, że chyba bardziej mogą nam pomóc, niż przeszkodzić. Po trzecie… Do kogo ty właściwie dzwonisz? – przerwał, patrząc na kobietę z obawą, gdy ta wystukiwała wewnętrzny numer na telefonie stacjonarnym zajmującym górny prawy róg jego biurka.

[IMG]http://i52.************/25h1v06.png[/IMG]

-Do Jamesa. Widocznie nie dotarło do niego ostatnio, więc trzeba powtórzyć. Tym razem nie mam zamiaru być miła.
-Miła? – ze zdziwienia aż się uśmiechnął – Obrzuciłaś go mięsem i groźbami, aż w końcu wezwał ochronę. Inaczej pewnie zaczęłabyś strzelać, czy coś…
Wywróciła oczami, oczekując na połączenie i uśmiechnęła się do niego. Zielone oczy Daniela zawsze doprowadzały ją do uśmiechu, czy tego chciała, czy nie. Było w nich coś… chłopięcego, coś, czego tak bardzo jej brakowało na co dzień, kiedy musiała mordować się z… no, generalnie z urokami pracy w CIA.
W końcu miarowe pikanie w słuchawce urwało się i zaczął nadawać inny głos, równie piskliwy.
-Biuro pana Jamesa Morgana. W czym mogę pomóc? – Cath, wyliczając w głowie czynności, które ta kobieta mogłaby teraz robić, zamiast przemawiać do niej znudzonym głosem, wymusiła na sobie spokojny i opanowany ton.
-Alice? Czy ktoś ci już kiedyś mówił, że wewnętrznych telefonów nie odbierasz w ten sposób? Bo z reguły większość wie, do kogo dzwoni, jeśli dzwoni do Jamesa…
-Och, agentka Fields, jak miło słyszeć twój głos – nie było tajemnicą, że te dwie kobiety serdecznie się nienawidziły, toteż uprzejmość w głosie Alice nie mogła być szczera. Cath po prostu nie mogła znieść jej zerowego IQ i przy każdej okazji starała się jej dopiec.
-Zresztą i tak źle się przedstawiasz. Ale jesteś za głupia, żeby ci to tłumaczyć – westchnęła z rezygnacją, by za chwilę zostać potraktowana piorunującym spojrzeniem Daniela. Zignorowała je i ciągnęła dalej – Przekieruj mnie na Jamesa, jeśli łaska. Muszę z nim porozmawiać.
-Pan Morgan jest w tej chwili zajęty, może coś przekazać? – trajkotała niczym katarynka, jakby nie rozmawiała z kimś, kto pracuje w tym samym budynku, tylko z człowiekiem zupełnie obcym. Cathie zacisnęła zęby, jak i wszystko inne, a Dan, widząc, że zaraz wybuchnie, położył jej rękę na ramieniu w ramach wsparcia oraz posłał jej uspokajające, a jednocześnie temperujące spojrzenie. Wzięła parę głębokich wdechów z zamkniętymi oczami i w końcu, głosem pełnym irytacji, która nie zdążyła wywietrzeć, odparła:
-Alice, bądź tak dobra i przełącz mnie na Morgana, albo przyjdę tam osobiście i skopię ci tą kościstą dupę. Nie żartuję – głos w słuchawce zamarł i kiedy już Cath myślała, że to chuchro po drugiej odłożyło słuchawkę na biurko, blokując linię, usłyszała dźwięk oczekiwania, a w końcu po drugie stronie kabla pojawił się James.
-Fields, jestem zajęty – westchnął zdegustowany.
-Zmień sekretarkę – oznajmiła ponuro, prostując się. Zdecydowanie nie podobało jej się, gdy ktoś zwracał jej uwagę. Nawet jeśli tym kimś był jej przełożony.
-Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie groziła moim pracownikom? – kiedyś w takiej rozmowie użył określenia „koledzy z pracy” zamiast „moi pracownicy”. Wtedy Cathelin oznajmiła mu, że z pierwotniakami się nie koleguje i wyszła.
-Nawet jeśli ci pracownicy mają iloraz inteligencji niższy niż przeciętny stawonóg? – odparła z teatralną nadzieją, na co odpowiedziało jej kolejne westchnięcie i jakieś szepty, na pewno nie wymierzone do niej.
-Kto tam jest? – spytała podejrzliwie, marszcząc brwi. To samo uczynił Daniel, widząc, że jego współpracowniczkę coś zaniepokoiło.
-Jak już zapewne wspomniała ci panna Reynolds, jestem zajęty. Nie obchodzi mnie, że jej nie słuchałaś…
-Morgan… - zaczęła nieufnie, powoli składając kilka faktów do kupy – Kto tam, do cholery, jest?
-Nie chciałaś wybrać sobie praktykantów, więc zrobię to za ciebie. I zostań tam, gdzie jesteś.
-Ty podstępny… Idę tam – oznajmiła ze złością, rzucając słuchawkę na biurko. Złapał ją Daniel, z pytaniem, co tak bardzo wzburzyło Fields. Oczywiście wiedział, że mógłbyś to równie dobrze zły kolor długopisów zamówionych do ich gabinetu, jak i powiadomienie, że została odsunięta od sprawy. Kiedy usłyszał powód wybuchu kobiety, ta zatrzasnęła za sobą drzwi.
-Lepiej pójdę za nią – mruknął do słuchawki i odłożył ją na bazę, po czym odsunął się od biurka i energicznym krokiem podążył za szatynką.


[IMG]http://i55.************/2e5lkt5.png[/IMG]

-Morgan, zabiję cię – otwierając drzwi oznajmiła najspokojniejszym i najbardziej opanowanym tonem, jaki ktokolwiek kiedykolwiek słyszał i przeleciała pogardliwym spojrzeniem po dwójce kompletnie nieznanych jej ludzi znajdujących się w pokoju.
-A oto i wasza nowa szefowa – oznajmił z przykrością (!) czarnoskóry, szczupły mężczyzna około czterdziestki siedzący za biurkiem i spoglądający ze współczuciem na młodych ludzi.
- Il ment. Je suis l'ambassadeur de France. [On kłamie. Jestem ambasadorką Francji.] – wyrecytowała płynną francuszczyzną. Z ambasadą miała niewiele wspólnego, lecz za Francuzkę mogła spokojnie uchodzić: ciemne włosy, czekoladowe oczy i nieco ciemniejsza skóra świadczyły o jej południowoamerykańskich korzeniach.
- Pardon [Przepraszam] – odchrząknął brązowowłosy chłopak o twarzy naznaczonej jasnymi, niemal niewidocznymi piegami. Morgan wstrzymał oddech, czekając na atak ze strony Fields. Ten jednak nie nadszedł, więc młodzieniec mówił dalej - Vous avez badge. [Ma pani identyfikator]
Cath przekręciła głowę w bok, wpatrując się z zaciekawieniem i w milczeniu w tego tutaj osobnika. Kątem oka spostrzegła, jak do pomieszczenia wślizguje się Dan. Na wszelki wypadek postanowił nie zabierać głosu, więc po prostu stanął oparty o ścianę tuż przy drzwiach. Kiedy głowa Cathie powróciła do normalnej pozycji, na jej twarz wstąpił poprzedni wyraz, to jest obojętność zmieszana z irytacją.
-Ty ich weźmiesz, jak jesteś taki mądry i wszechwładny – oświadczyła z całkowitym przekonaniem. Nie wyszła jednak, świadoma, że to jeszcze nie koniec zabawy.
-Cathelin… Nie chcę cię do niczego zmuszać, ale sama dobrze wiesz, że taka akcja daje studentom możliwości. Zresztą pewnie zauważyłaś, że głupi nie są, hm? – uniósł brew, w oczekiwaniu na odpowiedź. Nienawidziła przyznawać mu racji, ale prawda była taka, że tę rację miał. No, prawie. Po raz kolejny zmierzyła ich spojrzeniem.

[IMG]http://i54.************/2jd0ux5.png[/IMG]

-On tak – wskazała na chłopaka kciukiem – Ale tamta stoi jak słup soli z zamkniętą paszczą.
-Boi się ciebie – zza pleców dobiegł głos Daniela. Zignorowała go. Zamiast tego wbiła oczekujące spojrzenie w drobną blondynkę o wielkich, przerażonych, ciemnoniebieskich oczach. I prawie wybuchła szczerym śmiechem.
-Nie boi się. Po prostu nie ma nic sensownego do powiedzenia – odparła, zerkając przez ramię na Dana. Tamten pokręcił głową z rezygnacją i bezradnie spojrzał na szefa, z wyraźną prośbą o interwencję.
-Nie rozumiem co ci tak w nich przeszkadza – Morgan nie wypowiadał tych słów jako pytanie, czy stwierdzenie. To było coś pomiędzy. Dobrze wiedział, że zwolnienie Fields za wybuchy złości, czy taki a nie inny stosunek do pracowników mija się z celem. Była najlepszą tajną agentką, na jaką stać CIA. Dzięki niej tyle spraw udało się zamknąć… Nie, nie mógłby jej wyrzucić. Najgorsze było to, że o tym wiedziała.
-Ona się boi – oznajmiła zadziwiająco pewnym głosem milcząca dotąd blondynka. Zanim Cath zdążyła zaprzeczyć, szybko dodała:
-Nie boi się, że ją przerośniemy. Jest za dobra…
-Jak chcesz mi włazić w dupę, to wolę czekoladki – mruknęła sceptycznie szatynka.
-Nie, chodzi o to, że pani boi się o nas. Że coś nam się stanie i to będzie pani wina.
W pokoju zapadła niezręczna cisza. Nikt nigdy nie powiedział czegoś takiego tej kobiecie – wszyscy spodziewali się jednej reakcji: wybuchu połączonego z przemocą fizyczną. Tymczasem stała, wpatrując się w dziewczę, które mimo swego pewnego głosu, wyglądało jakby powoli zapadało się w sobie. Żadne z piątki obecnych nie śmiało zabrać głosu, czekając na wypowiedź Cathie. Tymczasem ona, powracając do normy, założyła ręce na piersi i podeszła do biurka przełożonego. Nadal wbijając wzrok w studentkę, oznajmiła:
-Nie boję się o was. Mogę najwyżej bać się o ludzi, którzy są mi bliscy. Mogę bać się o swojego szefa, chłopaka, koleżanki i kolegów. Ale na pewno nie o gówniarzy z pierwszego lepszego collage’u.
-To Yale, na Boga… - mruknął James, co nie przeszkodziło szatynce w zignorowaniu go.
-Przysięgnij mi, że nie będziecie pętać się pod nogami, że wykonacie każdy mój rozkaz i że nie będziecie cholernie upierdliwi, to wtedy możemy pogadać.
-Ja mogę przysiąc. Potrafię zejść z drogi, kiedy trzeba – wtrącił chłopak. Fields w oczekiwaniu i z uśmiechem na ustach, patrzyła na blondynkę, która po krótkiej chwili kiwnęła głową.
-To miło. A teraz idźcie do domu – odwróciła się i podążyła w stronę drzwi, mając w zamiarze po drodze zgarnąć Daniela.
-Zaraz, zaraz, Fields – szelest odsuwanego krzesła Morgana nie wróżył nic dobrego. Agentka wywróciła oczami i obróciła się w jego stronie na jednej pięcie ze znudzoną miną – Odprawiasz ich? Co to ma w ogóle być?
-Zastój, panie szefie – westchnęła, dłubiąc sobie w starannie przyciętych paznokciach. Praca nie pozwalała jej na wymyślny manikiur, ale stosując się do mantry matki: „dłonie wizytówką kobiety” starała się utrzymać je w dobrym stanie.
-W tym zawodzie nie ma czegoś takiego jak zastój – oznajmił czarnoskóry, wyraźnie oczekując skruchy i poprawy.
-Dobra – przytaknęła z nagłym olśnieniem – Idziemy do mojego gabinetu. Naszego, znaczy się – poprawiła się, puszczając Danielowi oczko. Ten wywrócił oczami i otworzył przed nią drzwi. Cała czwórka bez słowa wymaszerowała z pokoju, pozostawiając za sobą błogą, trudnodostępną ostatnio, ciszę.

-Więc zaczniecie od tego – podała każdemu z nich po grubym segregatorze niewyraźnie opisanym na okładce. Mimo najszczerszych wysiłków, żadne nie potrafiło odszyfrować hieroglifów.
-Co to właściwie jest? – spytał chłopak, otwierając segregator i lustrując wzrokiem pierwszą stronę.
-Sprawozdania. Z poprzednich akcji, zadań, sratatata – usiadła z gracją na swoim fotelu i pochyliła się nad pierwszą lepszą kartką na nim spoczywającą. Nie miała zamiaru czytać, wolała raczej poobserwować reakcję praktykantów na jej zachowanie. Ale tytuł wpadł jej w oko.

[IMG]http://i51.************/15i46u1.png[/IMG]

-Dan… - mruknęła, podnosząc gazetę, co spowodowało osunięcie się kilku kartek na wykładzinę. W celu ich pozbierania, ukucnęła blondynka. Po chwili stała z wyciągniętą w kierunku przełożonej ręką, w której trzymała papiery. Cath postukała palcem w blat, dając jej do zrozumienia, że tu ich miejsce. Posłusznie odłożyła dokumentację na stół i cofnęła się krok w tył.
-Ta gazeta to dzisiejsza jest? – spytała w zamyśleniu, obmacując biurko w poszukiwaniu kubka z ledwo ciepłą kawą.
-Tak, a co? – odpowiedział wyraźnie zainteresowany nagłą zmianą w jej zachowaniu.
-Piszą tu o serii morderstw w Waszyngtonie i okolicach – oznajmiła, przykładając do ust kubek. Upiła łyk i nie minęła sekunda, a kawa z jej buzi znalazła się na gazecie.
-Cholera! – warknęła, odstawiając naczynie i jednocześnie łapiąc w dłoń chusteczki, w celu zmycia plam z drogocennego artykułu – Kiedy wreszcie dojdzie do nich, że trzeba odka mienić ten pieprzony ekspres. Kawa smakuje jak zeszłoroczny śnieg – burczała pod nosem, chłonąc w serwetkę tyle zimnego płynu, ile się dało. Zmięta chusteczka wylądowała w koszu, a ona powróciła do lektury.
-Czy trzy zabójstwa kwalifikują się już jako seria? – zapytała z powątpiewaniem, po czym spojrzała na piegowatego z oczekiwaniem. Na szczęście uprzytomnił sobie, że jednak nie było to pytanie retoryczne i pośpiesznie odpowiedział:
-Nie, chyba nie.
-W mojej obecności słowo „chyba” jest traktowane podobnie jak „kopnij mnie w tyłek” – odparła i przeniosła wzrok na poplamione pismo.
-Cathelin chciała powiedzieć, że w niektórych sprawach trzeba mieć absolutną pewność. Może się przedstawicie? – zachęcił Daniel.
-Sam Roberts – oznajmił chłopak, uśmiechając się półgębkiem.
-Nancy Whisper – ona raczej nie miała zamiaru się uśmiechać. Stała przytulając do piersi segregator i bacznie obserwując szefową. Musiała się nauczyć na pamięć każdego z jej ruchów, min, każdej reakcji. I powinna trzymać język za zębami. Inaczej wyleci stąd w przeciągu trzech dni.
-Miło mi. Jak pewnie wam wiadomo, to jest Cathelin Fields. Nie oczekujcie od niej bezinteresownej miłości.
-Wszystko słyszę – przypomniała im szatynka, chociaż nadal wpatrywała się w artykuł.
-Ja jestem Daniel Anderson. Zajmujemy się tak zwanymi „szczególnymi przypadkami”.
-Czyli… Agenci do zadań specjalnych? – wysunęła nieśmiało Nancy.
-Owszem – kiwnął głową z aprobatą – Więc, Cath? Co z tymi morderstwami?
-Hm… - zamruczała pod nosem, marszcząc brwi. Coś było nie tak. Coś było bardzo, bardzo nie tak.
-Cathie?
-Cóż… - wyprostowała się na krześle, obejmując całą trójkę wzrokiem, a gazetę odrzuciła na stół – Cała martwa trójka to moi koledzy z liceum.

***

Przepraszam, że zaatakowałam Was od razu taką ilością tekstu, ale poszłam za radą Ellie i nie podzieliłam odcinka na dwa i jestem z tego zadowolona. Mam nadzieję, że Wy też ;] I nie bijcie za mała liczbę zdjęć - po prostu nie miałam jak zrobić więcej, bo nie posiadam wszystkich potrzebnych dodatków (póki co).
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 03.09.2010, 15:16   #2
pensivelane
 
Avatar pensivelane
 
Zarejestrowany: 22.07.2009
Skąd: mazowieckie
Płeć: Kobieta
Postów: 960
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Sway

No cóż. Po wstępie od razu skojarzyło mi się z moim FS, nawet zauwazyłam James'a!
Pierwsze FS? Całkiem fajne.
Podobała mi się scena z rzucaniem papierową kulką w czoło - nerwowa babka
Fajnie, że pierwszy odcinek jest ługi, a przynajmniej nie 5 zdań i po ptokach.
Tak więc, spodobało mi się i czekam na nastepny, pozdrów chomiki
__________________
pensivelane here

I can feel your heartbeat under your black, black leather
In your gateway call, boy take me away forever
pensivelane jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 03.09.2010, 15:42   #3
Nyks
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Sway

chomiki pozdrowione, a co do Jamesa i Twojego FS - nie czytałam, szczerze mówiąc ;p znaczy, próbowałam, ale jakoś nie mogę przebrnąć.

edit: niee, nie pierwsze! ja tu mam niezły staż na forum, jeśli chodzi o pisadła. Debiutowałam "Drogą do celu", zdaje się. Potem pisałam Potterowego Fanficka. I wieeele, wiele innych ;]
  Odpowiedź z Cytatem
stare 03.09.2010, 15:54   #4
rudzielec
 
Avatar rudzielec
 
Zarejestrowany: 31.03.2010
Skąd: Z siedziby Fantastycznej Czwórki.
Wiek: 14
Płeć: Kobieta
Postów: 2,011
Reputacja: 10
Domyślnie Odp: Sway

Cytat:
trzeba odka mienić ten pieprzony ekspres.
odkamienić

Jak na początek dosyć fajnie. Pozdrawiam "korektorkę" bo błędów się nie doszukałam więcej
Odcinek długi i to tez bardzo dobrze, podoba mi się postać Cathelin Fields. Chociaż troszkę przypomina mi to FS pt.Detektyw Georgia Roberts autorstwa Gio, gdzie owa pani detektyw ma równie zabójczy charakterek
Nie wiedzieć czemu troszkę ciężko mi się to czytało, może dlatego, że jest zbyt dużo opisów przy każdym dialogu (bynajmniej ja tak uważam).
Ogólnie ciekawie się zapowiada, z chęcią przeczytam kolejny odcinek
__________________
Mój profil na WATTPAD
rudzielec jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 03.09.2010, 16:02   #5
Nyks
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Sway

@up: tylko, że ona właśnie nie ma takiego "charakterku" ;p to się wyjaśni później ^^
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 16:48.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023