|
Zobacz wyniki ankiety: Jaka jest Wasza ocena mojego FS? | |||
5 gwiazdek - Odlotowe | 10 | 62.50% | |
4 gwiazdki - Całkiem niezłe | 4 | 25.00% | |
3 gwiazdki - Przeciętne | 2 | 12.50% | |
2 gwiazdki - Zgroza | 0 | 0% | |
1 gwiazdka - Strach się bać | 0 | 0% | |
Głosujących: 16. Nie możesz głosować w tej sondzie |
|
Narzędzia wątku | Wygląd |
27.01.2006, 19:49 | #1 |
Guest
Postów: n/a
|
Klątwa
Prolog
Amelia i Henry Hillock należeli do najznamienitszych i najstarszych rodów w Will Town. W okolicy darzono ich wielkim szacunkiem i poważaniem. Nic więc dziwnego, że mieszkańcy miasteczka cieszyli się razem z Hillockami kiedy przyszła im na świat córeczka, dziedziczka fortuny, mała Annie. Nikt jednak nie mógł wiedzieć, że jej narodziny zwiastują koniec świetności rodu Hillocków, że wkrótce zostaną oni okryci hańbą, a ten temat nie zniknie z ust wścibskich sąsiadów przez długie lata... Ostatnio edytowane przez Niusiek : 28.02.2006 - 07:39 |
|
28.01.2006, 14:11 | #2 |
Guest
Postów: n/a
|
Klątwa (CD)
Rozdział 1 Od czasu narodzin Annie minęło już sporo czasu, a posiadłość Hillocków wcale się nie zmieniła. Słońce wzeszło nad tym samym wielkim dziedzińcem i wśliznęło się do salonu, który był zupełnie taki sam jak osiemnaście lat temu. Ile czasu minęło, można było się zorientować po zmianach, jakie zaszły w wyglądzie domowników. Włosy Henry’ego przyprószyła siwizna, a na twarzy Amelii czas odcisnął głębokie zmarszczki, które ta ukrywała pod tonami drogiego pudru. Annie zaś, z niemowlęcia przemieniła się w nastolatkę, która tego dnia wkraczała w świat dorosłych… - Annie, nadszedł wielki dzień. Dzisiaj weźmiesz udział w rytuale , do którego miał zaszczyt przystąpić każdy członek naszej rodziny, kiedy kończył osiemnaście lat. – oświadczył z pompą Henry patrząc dumnie na córkę. - To jedna z najszczęśliwszych chwil w moim życiu. Nasza Annie jest już dorosła! – powiedziała ze wzruszeniem Amelia patrząc jak Annie znika za rogiem. Oczekiwanie na powrót Annie dłużyło się niemiłosiernie. Minuty ciągnęły się jak rozpalone szkło, a Amelia co chwilę podchodziła do okna i sprawdzała, czy nie nadchodzi jej córka. CDN Ostatnio edytowane przez Niusiek : 16.02.2006 - 17:35 |
01.02.2006, 18:27 | #3 |
Guest
Postów: n/a
|
Klątwa (CD)
Rozdział 2 Późnym popołudniem, tuż po rozmowie z rodzicami, Annie wściekła na siebie, skierowała swoje kroki w stronę posiadłości Kasandry Welert. Annie zakołatała w spróchniałe drzwi, które otworzyły się natychmiast i ukazała się w nich zgrzybiała staruszka o wielkich przenikliwych oczach. Miała na sobie dziurawą popielatą suknię, a na głowie rażąco nie pasujący do niej (sukni) zardzewiały diadem. Annie przypomniała sobie, że widziała podobne diademy w SCC (Snob’s City Center ) i wówczas bardzo się jej spodobały. Obiecała sobie, że kiedy wizyta u tej starej wiedźmy się skończy, to uszczknie sobie kilka tysięcy ze swojego konta i kupi sobie taki na pocieszenie. Po krótkim milczeniu, Annie odezwała się pierwsza: - A teraz nastąpi chwila, na którą czekałaś przez całe swoje życie... Odsłonimy prawdę o twojej przyszłości. – oświadczyła dramatycznym tonem Kasandra, a Annie skrzywiła się z niesmakiem – Nie bój się. – powiedziała Kasandra źle odczytując minę swojej klientki – A teraz dotknij szklanej kuli. *** Annie wracała nieobecna duchem, rozmyślając nad tajemniczymi słowami przepowiedni, których nie potrafiła zinterpretować. Z daleka zobaczyła swoich rodziców, wybiegających z domu. Amelia była bardzo podniecona. Henry był zdenerwowany i blady na twarzy. Na ich widok Annie miała ochotę rozpłynąć się w powietrzu. Coś podpowiadało Annie, że powinna skłamać, jednak uznała, że to nie najlepszy pomysł- kłamstwo ma krótkie nogi- była to jedna z dewiz wbijanych do jej głowy od narodzenia przez apodyktycznych rodziców. Zaczęła więc opowiadać. Mimo tępoty umysłu, Annie cechowała doskonała pamięć, więc słowo w słowo przytoczyła przepowiednię Kasandry. Kiedy skończyła, Amelia wyglądała jakby dostała zawału. Henry zwiesił głowę i nie dało się odczytać wyrazu jego twarzy. - Jak to możliwe...? – wymamrotała Amelia – Henry, jak to się mogło stać...? – zaszlochała – Przecież... przecież wszyscy w naszej rodzinie pochodzą... z rodów czystej krwi... Moi rodzice... i twoi również... wszyscy... –załamała ręce – A przecież... przecież Klątwa Welertów dotyka tylko wtedy, kiedy... ktoś z bliskiej rodziny jest... jest... –nie dokończyła, bo paroksyzm rozpaczy wstrząsnął jej ciałem. Henry nie odpowiedział od razu. Jego twarz nie była już blada, a trupiozielona. Przez długą chwilę słychać było tylko szlochy Amelii. Tymczasem Annie stała na korytarzu, a jej oczy płonęły niebezpiecznym blaskiem. W jej głowie narodziło się kontrowersyjne pragnienie i po raz pierwszy w życiu poczuła, że zdoła je zrealizować. Coś kazało podjąć jej tę decyzję, coś co było silniejsze niż nabyty odruch uległości. Nie porzuciła tej myśli nawet wówczas, gdy zobaczyła matkę wybiegającą z krzykiem z salonu i ojca leżącego bez życia na podłodze. ____________________CDN Ostatnio edytowane przez Niusiek : 14.02.2006 - 20:54 Powód: Nie otwierające się fotki |
14.02.2006, 20:52 | #4 |
Guest
Postów: n/a
|
Klątwa (CD)
A.H. => o_O
Rozdział 3 Annie nie zwlekając dłużej, pobiegła na górę, do swojego pokoju. Dopadła do sejfu umieszczonego za obrazem, pośpiesznie wystukała szyfr i wydobyła wszystkie swoje karty kredytowe. Wcisnęła to wszystko do zapinanej kieszeni dresu i zbiegła na dół. Ukradkiem zajrzała do salonu- Amelia miotała się jak oszalała po pokoju nad ciałem Henry’ego. Annie utwierdziła się w przekonaniu, że przepowiednia Kasandry Welert z pewnością nie była dobra- nigdy nie widziała, żeby jej ojciec kiedykolwiek zemdlał... Przed dom zajechała karetka pogotowia, a wokół zaczął się gromadzić tłumek gapiów. Annie nie zwracając na nic uwagi wypadła z domu i pobiegła na przełaj, przez trawnik, a zatrzymała się zdyszana dopiero przed domem, w którym niespełna godzinę temu zostało przesądzone jej przyszłe życie. Czując, jak wzbiera w niej wściekłość, Annie załomotała w drzwi, które tak jak za pierwszym razem otworzyły się natychmiast. Kasandra nie wydawała się być zaskoczona tą wizytą. - Musisz złamać odwieczną tradycję panującą w twojej rodzinie i przyjąć nazwisko swojego wybranka. Twoje dziecko musi nosić nazwisko po ojcu. *** Dziesięć minut później Annie jechała już w stronę centrum. Wkrótce taksówka zatrzymała się przed Ground Hotel. Annie zawsze chciała się tu zatrzymać na noc. Oszołomiona weszła do środka.
Pięć minut później Annie szukała już pokoju nr 36 i przyglądała się kartce, którą podarowała jej recepcjonistka. ZAPOSZENIE Dla wszystkich* mieszkańców Ground Hotel na imprezę z okazji imienin zastępcy kierownika, która odbędzie się 27. 07. br. o godz. 21.30. w Ground's Club /sala nr. 50/ * TzW___________________________________ Czyli za pół godziny. Annie była nauczona nie ignorować zaproszeń, chociaż z drugiej strony nienawidziła imprez. Te tłumy dobrze bawiących się ludzi nie zwracających na nią najmniejszej uwagi. Poza tym była w grobowym nastroju i nie miała ochoty jeszcze się dobijać. W końcu znalazła swój pokój i właśnie mocowała się z zamkiem, kiedy usłyszała za sobą czyjś głos. - Ooo, widzę, że mam sąsiadkę! - Zostało kilka minut. To może ty już pójdź i poczekaj na mnie w klubie. Ja się tylko przebiorę i zaraz do ciebie przyjdę... Siedziała tak już piętnaście minut i zaczęła się niecierpliwić. Właśnie miała wstać i iść po Cell, kiedy ktos ją zagadnął: Annie jeszcze nigdy nie rozmawiała tak z żadnym mężczyzną- wydawało jej się, że zna Johna od lat... W tej chwili słowa wieszczki, że zdjęcie klątwy jest bardzo trudne, wydały się banalne- bo oto wyobrażała siebie i Johna jako szczęśliwe małżeństwo z własnym domem i gromadką dzieci. Czuła, że właśnie spotkała mężczyznę swojego życia... - Napijesz się czegoś? – zaproponował John. Tańczyli długo, przytuleni do siebie. Annie wydawało się, że powoli zapada w jakiś bajkowy sen- kolory traciły swoją ostrość, a przedmioty wyrazistość. Wszystko zaczęło wirować jej w oczach, aż w końcu ogarnęła ją całkowita ciemność. CDN |
Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości) | |
|
|