Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Prev Previous Post   Next Post Next
stare 21.01.2014, 18:57   #1
CyEndra
 
Avatar CyEndra
 
Zarejestrowany: 11.11.2013
Skąd: Po-Land
Płeć: Kobieta
Postów: 5
Reputacja: 10
Domyślnie Zniszczona

Witam Zarejestrowałam się na forum już w grudniu,lecz dopiero teraz znalazłam czas,by tutaj wpaść i zacząć ,,działać"! Możecie mówić mi Endra Postanowiłam,że przywitam forum poprzez umieszczenie na nim swojego opowiadania,które piszę od kilku tygodni.Samym pisaniem zajęłam się dosyć dawno,jakieś sześć lat temu,lecz dotychczas nie publikowałam ich wśród większej publiczności Nie chcę już przedłużać;zapraszam:



,,Dopiero późną nocą, przy szczelnie zasłoniętych oknach, gryziemy z bólu ręce, umieramy z miłości."
Małgorzata Hillar


WSTĘP

Nadal nie mogłam uwierzyć, że to wszystko dzieje się naprawdę. Nie potrafiłam dopuścić do siebie myśli,że jego już nie ma.Choć wszystko dookoła wskazywało, że się mylę, a litościwe spojrzenia ludzi uświadamiały mi to zbyt boleśnie - przyjęcie mojej obecnej sytuacji z ulgą i zrozumieniem nie wchodziło w grę. Społeczeństwo najwyraźniej to zauważyło, gdyż sąsiedzi i znajomi szybko przestali się mną interesować i życie wróciło do normy. Przynajmniej dla nich. Ja jednak wiedziałam, że już nic nie będzie takie, jak dawniej.

Dlaczego wtedy po prostu nie popełniłam samobójstwa? Zamiast tego ból i cierpienie powoli pożerał mnie od środka, a ja nie miałam nikogo, by móc się wyżalić i opowiedzieć o swoich problemach. Moi rodzice zostawili mnie osiemnaście lat temu pod drzwiami sierocinca i uciekli siną w dal. Nawet nie wiedziałam, jak wyglądają... Do osiemnastego roku życia nikt mnie nie przygarnął, a po ukonczeniu wieku, który dla wielu oznacza większe i lepsze możliwości - musiałam opuścić przyjaźny dom sióstr zakonnych, zdana tylko i wyłącznie na siebie. Nie miałam rodziny ani znajomych, bo moją jedyną przyjaciółkę Sarę przygarnęli sześć lat temu bogaci, włoscy biznesmeni i wyjechali z nią ze Stanów i słuch po nich zaginął. Toteż gdy spotkałam Erica wszystko się zmieniło...Jednak cena za szczęście była zbyt wysoka...

Praktycznie żyłam dla niego, wszystko układało się po prostu idealnie. Jednak jeśli coś przychodzi nam zbyt łatwo i jesteśmy bardzo szczęśliwi - zawsze pojawia się coś,co niszczy tą idyllę...Wspomnienie tamtej chłodnej, jesiennej nocy - błysk pioruna na niebie, strugi deszczu spływające po mojej twarzy, mieszające się ze łzami oraz Eric - stojący w ognistych płomieniach, jego ostatnie, zagadkowe spojrzenie dla mnie - jakby rzucał mi wyzwanie,a potem przeraźliwy, wręcz nieludzki krzyk i dźwięk eksplodowania. To wszystko trwało zaledwie chwilę, jednak ja miałam wrażnie, że wieki. Zastanawiałam się, co by było, gdybym nie pozwoliła uratować się Ericowi - jednak stało się inaczej, a ja czułam się winna temu wszystkiemu. Wtedy coś we mnie pękło i chciałam rzucić się za Ericem w te płomienie, jednak powstrzymali mnie strażacy, wezwani chyba przez kogoś, kto zauważył pożar... Jednak dla Erica było już za późno...Umarł, a wraz z nim umarła i cząstka mnie.

- Halo, panno Hateway, jest pani tam? - piskliwy, kobiecy głos oderwał mnie od wspomnień, sprowadając moje myśli z powrotem na ziemię.
- Oczywiście, po prostu...Nieważne. Na czym skonczyłyśmy? - spytałam, starając się, by mój głos nie drżał.
- Na tym, że po przyjeździe do Bridgeport oczekuję twojej osoby w moim gabinecie, gdyż mam do pani ważną sprawę - odparł głos w słuchawce,a ja cicho westchnęłam. Zwykle, gdy ktoś mówił mi, że ma do mnie sprawę oznaczało to jakieś nieprzyjemne obowiązki.
- Sama nie wiem... - rzekłam z wahaniem i usłyszałam, jak kobieta wzdycha. Niemal wyboraziłam sobie, jak siedzi w eleganckim kostiumie w skórzanym fotelu i przykłada dłoń do czoła z myślą ,,Ta dzisiejsza młodzież!"
- Panno Hateway, to naprawdę ważne, nie przyjmuję sprzeciwu! -powiedziała stanowczo.
- Dobrze, odwiedzę panią... - rzuciłam z rezygnacją, po czym, nie czekając na odpowiedź - przerwałam połączenie i wzięłam głeboki oddech. ,,Więc to jest już koniec..." - pomyślałam ze smutkiem, patrząc na budynek mojego byłego domu i odwróciłam się w stronę stojącego na podjeździe samochodu - prezencie od Erica. To była jedyna rzecz, jaka mi po nim pozostała, przypominająca o tym, co było i minęło. Chwyciłam walizki leżące koło moich stóp i schowałam je do bagażnika, po czym wsiadłam do auta, ostatni raz rozglądając się dookoła - była wczesna jesień, więc liście jeszcze nie żżołkły, a powietrze było świeże i rześkie. Ulica, na której mieszkałam, otoczona była krzewami róż oraz bratków, tak namiętnie hodowanych przez panią McCincley, moją sąsiadkę, której chyba nigdy nie widziałam bez konewki i wiaderka z nawozem w dłoni. Otworzyłam okno w samochodzie i odpaliłam auto. Po chwili mknęłam już po drodze, a wszystkie kształty i kolory zlewały się w jedną, wielką plamę. Zostawiłam za sobą wszystkie złe wspomnienia i rozczarowania, których zaznałam w tym mieście. Minęłam tabliczkę z napisem ,,Zapraszamy ponownie!", i uśmiechnęłam się pod nosem. Z pewnością nie miałam zamiaru tu wracać.




,,Z przeszłością należy się rozstać nie dlatego, że była zła, lecz dlatego, że jest martwa."
Anthony de Mello
CyEndra jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
 


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 09:17.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023