Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Zobacz wyniki ankiety: Czy uda się powstrzymać zbliżającą się kometę ?
Tak 61 74.39%
Nie 21 25.61%
Głosujących: 82. Nie możesz głosować w tej sondzie

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 14.04.2005, 18:16   #1
Incognito
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Godzina Zero

Uff....Wyrobiłem się.. Premiera miała być w sobotę,ale co tam. Ostrzegam, że to moje pierwsze FS, i że na początku będzie nudnawo.
ODC.1
ODC.2
ODC.3
ODC.4
ODC.5 part 1
ODC.5 part 2
ODC.6
ODC.7
ODC.8
ODC.9
ODC.10 (ostatni)
CIEKAWOSTKI

Ok, zaczynam.
__________________________________________________ _______________

Jack Pentom powoli otworzył swoje zielone oczy. Ukazał się im widok, który widywały każdego poranka. Był w pokoju o kolorze letniego nieba. Obok niego,w łóżku leżała kobieta - jego żona, Tammie. Jack niemalże codziennie po pobudce myślał sobie "Czy to jest sen?" . Miał prawo się zastanawiać,gdyż jego życie wyglądało jak sen. Wspaniała żona, praca o której marzył,piękny dom w Miłowie...J.P. (Jack Pentom) pracował w NASA jako astronauta. W 2015 roku poleci z misją na Marsa. Póki co naprawiał Mir-a , dołączał moduł do międzynarodowej stacji kosmicznej ISS, oraz naprawiał telewizyjnego satelitę. Jack usiadł na łóżku, przetarł oczy oraz ziewnął.

Powoli ubierał się w swoją "ukochaną" bluzkę Nike i jakieś spodnie. Zszedł na dół do ładnie urządzonej kuchni i zaczął zastanawiać się, co by zrobić na śniadanie. "Mam wolne jeszcze przez tydzień...Ale co by tu przygotować?" myślał. Zdecydował, że zrobi naleśniki. W końcu Tammie uwielbia je. Wartoby sprawić jej radość. Jack wyjął patelnię i zaczął przygotowywać śniadanie. Patrząc na brązowiejący naleśnik, J.P myślał o tym co go czeka wieczorem. Wybierze się ze swoją żoną do najlepszej restauracji w Simcity, "Le Bourget Reus.". Chwilę później smaczny posiłek był gotowy. Mężczyzna zaczął jeść, kiedy do jadalni weszła Tammie.
- Cześć ! - powiedziała z wielkim uśmiechem na twarzy.
- Cześć skarbie.
- O ! Zrobiłeś mi naleśniki ! Jesteś kochany misiaczku. - powiedziała Tammie mówiąc swoim słodkim głosikiem.
- Wiesz,że nie znoszę, kiedy tak do mnie mówisz.
- A ty wiesz, że nie znoszę jak się denerwujesz.
- A ty wiesz, że nie znoszę tej twojej wstrętnej bluzki. Wygląda jakby ją dziecko pobazgrało.
- A ty wiesz, że..... - Tammie nie mogła dokończyć,gdyż się roześmiała.

Po kilkunastu minutach Jack skończył jeść. Już chciał poczytać sobie poranną gazetę, kiedy zadzwoniła jego komórka.
- Halo ?
- J.P mam sprawę dla ciebie. Przyjeżdżaj do Nasa. Szybko. - powiedział zachrypły głos w słuchawce.
- Ale szefie...Ja dzisiaj miałem wolne.

- Słuchaj,jak nie przyjedziesz to możesz pożegnać się z Misją na Księżyc i na Marsa . - odpowiedział ze wściekłością głos.
- No,dobrze...Przyjadę - stwierdził zrezygnowany Jack.Rozłączył się.
Zaczął wkładać swoje ubranie z napisem "Nasa" do walizki,starając się, aby Tammie go nie zobaczyła.
- Co ty robisz J.P ?
- Tammie...Muszę jechać do pracy - powiedział Jack ze smutkiem.
- Ale przecież...
- Wiem..Mam niby wolne.....Podejrzewam,że nie pójdziemy dziś na kolację.
- Dobrze skarbie..
- Nie martw się - powiedział mężczyzna widząc łzy w oczach kobiety - na kolację pójdziemy jutro.
Tammie pocałowała męża na pożegnanie i otarła łzę z policzka. Było jej bardzo przykro.

Nie mówiła tego Jackowi,lecz w głębi duszy nienawidziła jego pracy. Mimo,że była dobrze płatna. Przecież ich rozdzielała...Czasami nawet na długie tygodnie.Jack wybiegł z domu i wsiadł do swojego Mercedesa. Odjechał myśląc "Czy kiedykolwiek dadzą mi trochę luzu?"

CDN.
____________________
W następnym odcinku :
- Czego J.P dowie się w Nasa?
- Czy stawi czoła trudnemu zadaniu ?
- Czy Tammie powie Jackowi to, co chciała powiedzieć ?

Ostatnio edytowane przez Puvix'L : 20.09.2005 - 20:52
  Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 16.04.2005, 10:03   #2
Incognito
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Jack jechał samochodem rozmyślając o swojej pracy. Bardzo ją lubił, ale czasami było mu ciężko. Mężczyzna dojechał śnieżno białego budynku NASA,przebiegł przez hol, pojechał wielką windą na 6 piętro i wszedł do pokoju T 71. Kilkanaście osób siedziało przy długim stole, a na samym końcu szef Jacka, Roland Beckerfiver. Za Beckerfiverem, w ścianę wbudowane były dwa telewizory.

- Wreszcie jesteś ! Czekaliśmy na ciebie ! - powiedział szef z nijakim akcentem - Zajmij wolne miejsce.
- Dobrze.
- Tak więc rozmawialiśmy o obiekcie U-6702. Inaczej Astrogo-Malver . Nasz obiekt odkryło dwóch uzdolnionych astronomów. Siedzą z przodu stołu po lewej i po prawej. - Beckerfiver pokazał palcem dwóch młodych mężczyzn.
- Witam, jestem Zane Astrogo - powiedział jeden z nich.
- A ja jestem Have Malver. Odkryliśmy obiekt U-6702 kilka tygodni temu. Był niedaleko Saturna, ale z niewiadomych przyczyn nie było go wcześniej widać. Obecnie przelatuje niewiarygodnie blisko pierścieni tejże planety. Mamy teraz dwa kłopoty, które...
- Przepraszam ! - wtrącił się Jack - to jest bardzo ciekawe, ale trochę się spóźniłem i czy możecie mi powiedzieć co to za obiekt ?
- Kometa - powiedział Astrogo ze strachem w głosie - jak już mówił mój kolega, teraz są dwa problemy. Po pierwsze możemy stracić sondę SimCassini, która jest blisko Saturna, po drugie, możemy stracić nasz dom. Naszą Ziemię.
Po tych słowach wszyscy wstrzymali oddech.

- Dlaczego nie było wcześniej widać komety? - spytał się jeden z siedzących przy stole.
- Tego niestety nie wiemy.
- Jakie jest prawdopodobieństwo uderzenia? - zapytała powoli młoda blondynka.
- 76 %.
- Przepraszam...Jeśli mogę przerwać..... - wtrącił szef - chciałbym włączyć symulację, co stanie się, jeśli Astrogo-Malver, który ma 21 km średnicy, uderzy w Ziemię.
Na ekranie pokazała się animacja komputerowa. Kometa powoli zbliżała się do Ziemi. Uderzyła w Turcję. Ogromna kula ognia powoli pożerała całą Ziemię.Wszyscy w pokoju byli zszokowani.
- Ile zostało do uderzenia ? - zapytał cicho po kilku minutach Jack.
- 8 miesięcy i 23 dni. Jeśli oczywiście uderzy...Jutro powinniśmy wiedzieć...Czy czeka nas koniec.
- Mamy jakiś plan.....Na..powstrzymanie tej cholernej skały ?
- Mamy kilka......Następna konferencja będzie jutro. Będziemy roztrzygać co zrobimy dalej. Pamiętajcie. Jutro o godzinie dziewiątej.

Jack wyszedł z budynku i wsiadł do samochodu."To przecież niemożliwe" - myślał. Czuł wręcz oddech śmierci padający na Ziemię. Mężczyzna wciąż nie mógł sobie wyobrazić tego "końca". Pewnie będą umierać w męczarniach. Europa odrazu spłonie w ogniu apokalipsy, a Ameryka? Pył przesłoni słońce na dziesiątki lat...Będą powoli odchodzić w obliczu nowej epoki lodowcowej.Jack próbował się pocieszyć "Może nie uderzy, może nie uderzy...Co ja gadam, ***** napewno uderzy !!". Najgorzej będzie wytłumaczyć to Tammie. Jack zastanawiał się, czy pozostawić to w tajemnicy, czy powiedzieć już teraz. Jeśli nic nie powie, to gdy dojdzie co do czego jego żona się na niego obrazi...Ale w takim razie jak to powiedzieć ? Mężczyzna nie mógł nic wymyślić. Po chwili przekręcił kluczyk w stacyjce i pojechał w kierunku Miłowa.

* * *

Tammie krążyła po domu bez celu. Rozmyślała nad tym, co mogłaby porobić w wolnym czasie. Pływać jej się nie chciało,czytać też...Stwierdziła,że się zdrzemnie.

Źle się czuła i była senna. Kobieta zasnęła. Miała cudowny sen...Jack rzucił pracę i na zawsze byli razem. Mieli czwórkę dzieci oraz byli niezwykle szczęśliwi. Tammie wyszła do ogrodu, lecz nagle zobaczyła,że na niebie zaczęły pojawiać się czarne chmury. Wróciła spowrotem do domu, ale Jacka w nim nie było.
- Jack...Gdzie jesteś ? - spytała kobieta.Była zaniepokojona.Nagle wszystko zmieniło się w popiół.Tammie znalazła się w czarnej przestrzeni. Kompletnej pustce. Zaczęła krzyczeć.
- Tammie. Tammie. TAM ! Obudź się.
Jack obudził swoją żonę. Gdy ona go zobaczyła, rzuciła mu się na szyję.
- Jack....Jezu to było straszne. Miałam okropny koszmar - powiedziała roztrzęsiona - Co ty tu robisz ? - strach powoli zmieniał się w radość - Miałeś dziś być w Nasa do nocy.
- Wiem.....Wcześniej skończyliśmy - Jack spojrzał na swój zegarek - Może jeszcze zdążymy do restauracji. Jest 20:12, a rezerwację mamy na 20:40 . Jedziemy?
- Och, skarbie.....Pewnie,że tak - krzyknęła Tammie podekscytowana niczym małe dziecko.



* * *

- Witaum w Le Bourget Reus. Mają państwo rezerwacjęę ? - powiedział podstarzały mężczyzna stojący w korytarzu prowadzącym do głównej jadalni.Mówił francuskim akcentem.
- Tak. Pentom. Jack i Tammie. Na 20:40 - powiedziała Tammie z szerokim uśmiechem na twarzy.
- Tak...Widzę was na mojej liścięę. Numer państwa stolik to czterydziesici osieem. Życzę państwu miłej kolacji.
Para zasiadła przy wyznaczonym stoliku. Po jakimś czasie podszedł do nich młody kelner.
- Witam w Le Bourget Reus. Oto wasze menu - powiedział,lecz nie mówił z francuskim akcentem. Mówił trochę bardziej jak Włoch.
Po długim namyśle Tammie wybrała zupę ziemniaczaną z kawiorem, a Jack spaghetti po francusku. Oboje wzięli też po kieliszku wina. W czasie jedzenia kobieta zaczęła rozmowę :
- Po co cię sprowadzali kiedy miałeś wolne, co Jackuś ?
- Nie mogę ci tego powiedzieć.

- Proszę..... - szepnęła Tammie robiąc wielkie oczy. Miały one niesamowity kolor - fioletowy niczym kwiat krokusa. 26-latek strasznie obawiał się tej chwili.Jak to powiedzieć? Z jednej strony nie mówić zbyt mało, bo biedaczka dostanie zawału jak śmierć zbierze swe żniwa. Z drugiej strony,kiedy powie zbyt dużo, Tammie wybuchnie płaczem.
- No, dobrze...Ale nie możesz tego nikomu powiedzieć. Widzisz...Jest taka kometa.....I ona niestety może uderzyć w Ziemię za kilka miesięcy. Myślimy teraz co zrobić,żeby ją powstrzymać.Ale nie martw się. Coś wymyślimy - Jack sam nie wierzył temu ,co mówi, ale najważniejsze, żeby jak najłagodniej to powiedzieć.
- Co...Ale,ale...Ona nie może... - po policzku Tam spłynęły dwie duże, srebrne łzy.
- Nie płacz.....Coś wymyślimy.
Pentom zaczął się denerwować. Sytuacja staje się coraz bardziej napięta. Męcząca praca,płacząca żona...Do ich stolika podszedł ten sam kelner, co dał im menu.
- Rachuneczek - powiedział z dzikim uśmiechem na twarzy.
- CO??? 312$ i 79 c za jakieś szmatławe żarcie ? Już lepiej smakuje surowe mięso - krzyknął Jack na całą restaurację. Tak naprawdę był innego zdania. Jedzenie bardzo mu smakowało, a miał też wiele więcej pieniędzy niż 312$ . Ale w końcu każdy musi czasami się wyładować na czymś.


* * *

Małżeństwo położyło się w swoim łóżku.
- Dobranoc - szepnął mężczyzna - i nie martw się tym, co przyniesie jutro. Cokolwiek to będzie sprawię, że wszystko będzie dobrze.
- Ok.....Dobranoc Jackuś.....
- Tam.....Nie znoszę jak tak do mnie mówisz - syknął . Zaraz potem oboje się roześmiali.

____________________________
W następnym odcinku :
Jaki będzie wynik kolejnej konferencji?
Czy Jack podejmie trudną decyzję ?
Czy Tammie zacznie cieszyć się życiem ?





Sorry za krótki odcinek, ale właśnie wyjeżdżam i musiałem szybko dać ! Obiecuję, że 3 odcinek będzie już długi (chociaż ten i tak jest dwa razy dłuższ od pierwszego )
Aha i u góru jest pasek oceny tego tematu ! Oceniajcie i komentujcie Następny odcinek w środę!

Ostatnio edytowane przez Puvix'L : 16.04.2005 - 10:12
  Odpowiedź z Cytatem
stare 19.04.2005, 16:41   #3
Incognito
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Ok. Daję trzeci odcinek . Czwarty nie wiem kiedy będzie, ale PROSZĘ KOMENTUJCIE ! Bo jak nie komentujecie tracę wenę OK

__________________________________________________ __________

Wchodząc do kuchni Tammie lekko ziewnęła. Piękne, wrześniowe słońce świeciło przez okna oświetlając wszystko w pomieszczeniu delikatnym światłem. Była ubrana w bluzkę z rysunkiem ognia i z ledwo widocznym napisem "I burn !". Miała też jeansy w kolorze czerwieni. Kobieta spojrzała na naścienny zegar. Wskazywał on godzinę 8:34 . " Jack jeszcze śpi, zrobię mu już teraz kilka kanapek" - pomyślała Tammie. Wyjęła z szafki chleb, a z lodówki szynkę i masło. Zrobiła około dziesięciu kanapek.

Poszła do jadalni, aby postawić je na stole, lecz zauważyła liścik. Był złożony na pół i leżał na samym środku drewnianego stołu. Tammie ostrożnie położyła talerz ze śniadaniem i wzięła białą karteczkę. Zaczęła ją czytać :

"Musiałem wyjechać na kolejną konferencję. Wrócę po południu. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Kocham Cię, Jack. "

Tammie znów była rozczarowana. Ta jego praca wiecznie ich tylko rozdzielała. Nie mają nawet czasu, by poważnie porozmawiać. Kobieta stwierdziła, że dzisiaj powie swojemu mężowi to, co chce powiedzieć od kilku dni.

* * *

Jack wszedł do pokoju nr. R 23 na piętrze siódmym. Pokój ten różnił się od pokoju , w którym był wczoraj.Miał zielony dywan i białe ściany, na których wisiały paprocie. Ale i w tym pokoju był długi stół , przy którym stało około kilkunastu krzeseł. Tym razem Jack się nie spóźnił. Beckerfiver powiedział :
- Witaj Pentom. Siadaj. Niestety mam dla was wszystkich złą wiadomość. Kometa Astrogo - Malver uderzy w Ziemię. Dokładniej w zachodnią Turcję - powiedział ze smutkiem szef Jacka. Wszystkim serce zaczęło bić szybciej.

Beckerfiver mówił dalej :
- Scenariusz nie jest zbyt ciekawy. Gdybyście byli w Grecji w momencie impaktu, zabiłaby was sama eksplozja. Sam krater będzie miał granice blisko Grecji. Krater będzie miał 350 kilometrów średnicy, i około 2 kilometrów głębokości. Gdybyście podczas uderzenia byli w Niemczech, przeżywalibyście prawdziwy horror. Zobaczylibyście wielką kulę ognia, która nie dotarłaby jednak do Niemiec. Po 9 sekundach nadeszłaby termalna radiacja, czyli poprostu olbrzymi wzrost temperatury. Spowodowałaby ona, iż trawa, gazety , drzewa i ubrania spłonęłyby. Po sześciu minutach Niemcy zaatakuje trzęsienie ziemi o sile 8 stopni w skali Richtera. Podobny wstrząs wywołał falę tsunami w Indonezji. Po dwunastu minutach od uderzenia na Germanię spadną odłamy skalne wyrzucone podczas impaktu. Będą miały około metra średnicy. Na końcu , po godzinie nadejdzie podmuch o prędkości 1500 km/h. To straszna tragedia. - do oczu Beckerfivera napłynęły łzy. Jack nigdy nie widział płaczącego szefa .
- A co będzie z Simcity. Z naszym USA ?
- U nas ? Po pół godziny wstrząś o sile 3 stopni w skali Richtera. Po 11 godzinach podmuch o sile 60 km/h . Chwilę później dojdzie pył który zablokuje dostęp światła słonecznego . Ameryka zostanie zamrożona. Zebraliśmy się tu, aby pomyśleć, co zrobić, by powstrzymać tego 23 kilometrowego potwora. Jest złożony ze skał, ale dzięki Bogu nie z metalu.
Jack zaczął zastanawiać się.
- Może..
Nagle ktoś wpadł do pokoju. Powiedział, że sonda SimCassini rozbiła się o powierzchnię U-6702.
- Kur*a ! - krzyknął szef - dobra, Pentom...Co chciałeś powiedzieć?
- Nie można wysłać kilku rakiet ?
- Niestety nie.
- A może broń jądrowa ? - powiedziała młoda blondynka.
- Dobry pomysł, ale kometa musiałaby być daleko od Ziemi. Trzebaby tą broń wysyłać już teraz. A bomby jądrowe nie mają tyle paliwa.
- To może rakietę z bombami ? - powiedział chłopak z kitką.
- Właśnie to samo powiedział mój asystent, więc to nasi specjaliści już rozważają.
- Czemu nie można wysłać atomówki jak kometa będzie blisko Ziemi ? - spytała się po raz kolejny blondynka.
- Panno Hamilton...A jeśli chmura radioaktywna wleci z kosmosu do naszej atmosfery ? Nie możemy sobie pozwolić na takie ryzyko.
- A może odwiert ? - zapytał ostrożnie Jack.
- Taa.....Odwierty też rozważamy. Ale problem polega na tym, że trzeba by je zrobić w trzech różnych miejscach na komecie. Ale prawdopodobnie pomysł się przyjmie. Teraz potrzebujemy przynajmniej sześcio-osobowej grupy. Niestety nikt z tu obecnych się do tego nie nadaje. Oprócz..... - szef kiwnął głową w stronę Pentoma.Wszyscy na niego spojrzeli.

- Ja ? - wyjąkał zdziwiony Jack.
- Tak, ty......Chciałbyś ? Masz około tygodnia do namysłu.
- Dobrze. Zastanowię się.

Po godzinie Jack wyszedł z gabinetu. Usiadł w holu i zaczął rozmyślać . Zastanawiał się, czy polecieć na tą misję. Z jednej strony chciał uratować Ziemię. Swoich przyjaciół, swoją żonę, kulturę, miasta, całą ludzkość. Z drugiej strony bał się, gdyż misja może się zakończyć niepowodzeniem - ba, Jack przecież może zginąć. "To będzie okropna katastrofa. Niemcy, Francja, Egipt, Japonia, Simnaród (obejmuje on całą Amerykę - ale ludzie i tak mówią USA,Kanada itd. - mimo , iż to są tylko regiony Simnarodu)......A miasta ? Paryż, Londyn, Tajpej, Moskwa, Rzym, Sim Jork, Sim Francisco, Sim Angeles, Rio de Simeiro.......Przepadną..." - myślał Jack. I w dodatku to wszystko zdarzy się za 8 miesięcy..Mężczyzna spojrzał na swój zegarek. Była 12:29.


* * *

Tymczasem w Moskwie była 22.29. Illicz Ulianov był na balkonie w swoim domu i patrzył przez swój teleskop na piękne, rozgwieżdżone niebo. Chciał zobaczyć Saturna, lecz z powodu dużej ilości gwiazd nie mógł go "złapać".

Wyjął więc atlas nieba, i z jego pomocą odszukał swój cel. Spojrzał przez teleskop, ale obok Saturna zobaczył coś niezwykłego . Dużą plamkę. Jej środek był lekko purpurowy, reszta była biała, lecz na obrzeżach plamki był kolor żółty.

Ponieważ jego teleskop miał wbudowany aparat, Illicz zrobił zdjęcie i wprowadził je po kilku minutach do komputera. Stwierdził , że on sam za bardzo się na takich rzeczach nie zna, i postanowił wysłać zdjęcie do Kosmodromu. Gdy e-mail ze zdjęciem został wysłany,Ulianov umył się i położył. Jego zegar pokazał 23.12 .


* * *

- Tammie..... - szepnął Jack do ucha swojej żony, która zasnęła na sofie.

- Cześć - odpowiedziała mu kobieta przecierając oczy - jaki wynik konferencji ?
- Niestety......uderzy - odpowiedział ze smutkiem mąż - Europa nie będzie miała szans, a reszta świata zostanie zamrożona.
Tammie wybuchnęła płaczem

- Ja nie chcę umierać, rozumiesz ? Nie chcę.....Tymbardziej, że..
- Ale czekaj, czekaj.. Jest ratunek. Po pierwsze, uderzenie i epokę lodowcową można przeżyć. Po drugie, asteroidę można powstrzymać.
- Ale mówiłeś, że to jest kometa. A zresztą nieważne. Jak można ją powstrzymać ?
- Polecę na nią i wykonam odwiert.
- Jack...Nie.....Proszę..
- Nie martw się...Powstrzymam ją. Co mi chciałaś powiedzieć ? No,wiesz..To "tymbardziej,że"
- Widzisz.....Jestem..- powolny głos Tammie przerwał dzwonek komórki.
- Halo? Tu Jack.
- Tu Beckerfiver.Masz jeszcze tydzień na decyzję, ale już teraz się ciebie pytam - lecisz ?
- Tak.....chyba tak.
- Jeśli tak, to jutro przyjdź na ćwiczenia. Ostrzegam, że rzadko będziesz w domu. Muszę kończyć. Dobranoc.
Jack skończył rozmowę ze swoim szefem.
- Tam, co chciałaś mi powiedzieć ? - spytał się Jack. Lecz jego żony nie było w pokoju - Tam, gdzie jesteś ?
- Daj mi spać, do cholery ! - krzyknął kobiecy głos z góry.
______________________________________________
W następnym odcinku :
- Jaką Jack podejmie decyzję ?
- Czy Tammie przestanie być wściekła i powie Jackowi to, co chciała powiedzieć ?

Ostatnio edytowane przez Puvix'L : 19.04.2005 - 18:43
  Odpowiedź z Cytatem
stare 30.04.2005, 11:32   #4
Incognito
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Ok oto następny odcinek. A i proszę, abyście KOMENTOWALI oraz GŁOSOWALI w ankiecie oraz OCENIALI na pasku ocen u góry tematu. Ok ? Dobra, zaczynam :
__________________________________________________ _______________

- SŁUCHAM ??? - wrzasnęła Tammie - nie możesz tam jechać ! Potrzebuję cię ... Nie możesz mnie tak zostawić !
Kobieta była wściekła . "Miesiąc temu Jack poszedł na jakąś konferencję, a już chce lecieć w kosmos !" - myślała. Nie mogła uwierzyć, że jej własny mąż chciał ją opuścić. Z jednej strony Tammie się o niego martwiła, a z drugiej była zdenerwowana . Ostatnio wogóle była rozdrażniona i miała zły nastrój.
- Tammie,skarbie.....Muszę. To mój obowiązek wobec świata. Wobec ciebie też - mężczyzna włożył kolejne ubranie do walizki - pozatym...Chcę tam lecieć. Chociaż się boję.
- Myślisz, że ja się o ciebie nie boję ? A pozatym, przez tą twoją cholerną pracę, nie mogę ci powiedzieć nic ! Rozumiesz ? Nic. Od miesiąca próbuję ci coś powiedzieć, a ty masz to poprostu w dupie !

- Słuchaj.. I tak będziemy się widywać. No, raz na miesiąc. Na kilka, może kilkanaście dni przed uderzeniem wylatujemy. Muszę się do tego przygotować. A ćwiczenia są ostre i muszę się do nich zabrać już teraz.
Po policzku Tammie spłynęła wielka, srebrna łza.
- Wiesz co ? Z tobą nie można wogóle gadać. Idę do lekarza.
- Po co ?
- Jestem chyba przeziębiona - odpowiedziała sarkastycznie kobieta.Trzasnęła drzwiami i powoli oddalała się od domu. Chwilę później Jack jechał już swoim Mercedesem do siedziby NASA.


* * *


Przez włoską Sycylię przeszedł lekki wstrząs sejsmiczny.We wschodniej części wyspy, w miasteczku Gaetanio, mieszkał Antonio Faggio. Ujrzał on nad sobą czarny dym. Spojrzał w kierunku północnym i zobaczył wielką górę. Z jej trzewi wydobywał się dym, który budził przerażenie. To była Etna, wulkan , którego ostatnie przebudzenie miało miejsce w czerwcu 2004 roku. Nagle nastąpił kolejny wstrząs, a po wulkanie, znajdującym się dosyć blisko, zaczęło zsuwać się coś w rodzaju lawiny. Ale to nie była lawina. Było to coś szarego...Dziwnego.Przypominało to bardziej pył powstały po zawaleniu się wież World Trade Center.
- O mój Boże, to chmura piroklastyczna !!! - wrzasnęła jakaś kobieta - wszyscy zginiemy !!
Chmura zsuwała się po zboczu góry bardzo szybko, w kierunku miasteczka. Wszyscy zaczęli uciekać.

Jednak nie było sensu. Chmura bardzo szybko się zbliżała. Antonio Faggio zatrzymał się, obrócił się w stronę nadciągającego niebezpieczeństwa. Zaczęło ono niszczyć już obrzeża miasta. Chwilę później niszczycielska siła miała już za sobą miasteczko Gaetanio. Antonio nic nie poczuł.Podobnie jak ludzie, którzy z nim uciekali. Ich zegarki zatrzymały się na godzinie 16:12 - podobnie jak wszystkie zegary w okolicy. Chmura wszystko zmiotła z powierzchni ziemi.. Chociaż na to nie wyglądała, temperatura w jej wnętrzu sięgała kilku tysięcy stopni Celsjusza.


* * *

Tammie weszła tylnym wejściem do domu. Miała z sobą torbę zakupów.

Po wizycie u doktora poszła do centrum handlowego Simcity Trade Point. Kupiła sobie kilka nowych ubrań, pomadkę, kilka mrożonek oraz makaron. Kobieta uwielbiała jesienią wychodzić na dwór. Pomarańczowe liście powoli opadały z różnych drzew na powoli więdnącą trawę. Widok ten był tym przyjemniejszy, że włosy przechodniów muskał delikatny,ciepły, październikowy wietrzyk.Tammie odłożyła wszystkie towary na miejsce im przynależne w kuchni , a chwilę później poszła do salonu i włączyła telewizor.Na ekranie wyświetliło się zdjęcie na wpół zawalonego grobowca Tadż Mahal.
- Wybuch Etny jest kolejną z kilku katastrof, które w ciągu ostatnich kilku dni się wydarzyły na naszej planecie. Trzęsienie ziemi w Indiach, wielka fala na Morzu Czerwonym, wybuch Etny i wiele innych. Naukowcy nie wiedzą jednak, z czym wiąże się ta wzmożona aktywność tektoniczna - mówiła spikerka w telewizyjnej stacji informacyjnej SNN. ( :p )
- Ależ to potworne.. - powiedziała szeptem Tammie.Nie mogła uwierzyć. Życie jest takie przelotne. A natura jest taka nieprzewidywalna.

Kobieta bardzo chciała porozmawiać ze swoim mężem, jednak wiedziała, iż nie ma takiej możliwości. Czuła się bardzo samotna.....Opuszczona.


* * *

- W tych skafandrach,które nosicie w tej chwili, będziecie trenować.Wszystkie wasze ćwiczenia spowodują, że w kosmosie i na asteroidzie będziecie lepiej sobie radzili. Są to ćwiczenia fizyczne, takie jak wzmacnianie masy mięśniowej i ćwiczenia pod wodą, ale też umysłowe, takie jak budowa promu i komety, budowa urządzeń wiertniczych, opis planu "akcji", poznawanie reszty załogi i tym podobne - mówił powoli Beckerfiver, szef Jacka - Od waszej lewej : Jack Pentom, wasz przywódca, Nancy Drake, zastępca przywódcy, Kevin Smith, Lidie Osocki , Bran Oschovitz oraz Walter Freack . Później się dokładniej poznacie.

Plan mamy już zarysowany. Polecicie na kometę, wykonacie odwierty. Jeśli wszystko pójdzie po naszej myśli, skała przełamie się na dwie lub trzy części, które ominą ziemię. Jeśli odwierty się nie udadzą, czyli kometa nie rozpadnie się, użyjecie bomb jądrowych.

Jeśli odwiert się uda, ale połówki będą ciągle zmierzać w kierunku Ziemi, wtedy również wysadzicie je. Bomb na pokładzie będzie trzy......Oby wystarczyły.
- Mamy na dzisiaj jakieś zadania ? - spytała się około czterdziestoletnia blondynka.
- Tak. Musicie się poznać. Macie jeden duży, wspólny pokój, w którym będziecie spać. Mieszkając w jednym pomieszczeniu, zapoznacie się, co ułatwi wam misję.
- Czy ta kometa ma coś wspólnego z tymi wszystkimi wydarzeniami...Wie pan... - powiedział Jack.
- Podejrzewamy, że tak. W dodatku kometa emanuje bardzo silnym polem magnetycznym. Gdy będzie nieopodal Księżyca, pole to dotrze do Ziemi, a przez to wszystkie urządzenia elektryczne przestaną działać. Komórki, latarnie, telewizory...Wszystko. Właściwie od początku wiedzieliśmy, że ta skała jest inna niż inne, ponieważ jej warkocz ma bardzo dziwny kolor. Koło skały ma on kolor purpurowy, dalej biały, a na końcu lekko żółtawy. W każdym razie to jest ogromne niebezpieczeństwo. Jeśli misja się wam nie uda...Nie będzie już drugiej szansy. Możecie teraz przebrać się spowrotem w wasze codzienne ubrania. Idźcie do waszego pokoju i porozmawiajcie, a właściwie, jak już mówiłem..poznajcie się.



- Jak zdobyłaś miejsce w tej załodze, Nancy ? - zapytał się Jack do v-ce kapitana. Nancy miała sięgające do szyi, brązowe,kręcone włosy.
- Wiesz...No, zgłosiłam się. Bardzo chcę uratować świat. Nie mogłam nie zgłosić się. Musiałam. - odpowiedziała. Załoga wydała się Jackowi bardzo miła. Kevin, który ma na głowie lekkiego irokeza,nie był zbyt rozmowny,ale sympatyczny. Lidie, która miała około czterdzieści lat, ma blond włosy opadające na ramiona.Jest bardzo rozmowna,co Jackowi czasami przeszkadzało. Reszty załogi mężczyzna za bardzo nie poznał.Zwłaszcza ich profilów psychologicznych.Jednakże Bran ma bardzo bujną czuprynę w kolorze ciemnego drewna. Ostatni członek załogi - Walter - jest iście niezwykły - ma różowe tęczówki oka, mimo, że nie jest albinosem.
- Czemu masz jaśniejszą skórę na twarzy, a ciemniejszą na reszcie ciała ? - zapytała się Nancy.
Walter nieco się zmieszał.
- To dlatego, że jak ostatnio byłem na plaży, to opalając się zasnąłem. Kiedy spałem, ktoś mi położył ręcznik na twarzy - powiedział bardzo powoli, jakby zastanawiając się nad tym, co mówi.

Kilka godzin później Jack położył się w swoim łóżku. Nie było zbyt wygodne, ale mężczyźnie to nie przeszkadzało, gdyż myślał o swojej żonie. Ona też o nim myślała.



W następnym odcinku :
- Jak Jack będzie sobie radził na ćwiczeniach?
- Czy Tammie skontaktuje się z Jackiem ?
- Czy będą następne katastrofy ?
- Czy ludzkość dowie się o zbliżającej zagładzie ?


____________

Mam nadzieję, że odcinek wam się podoba. Następny nie wiem kiedy. A i to co mówiłem. Komentujcie, głosujcie i oceniajcie na pasku oceny.
Z góry dziex !
  Odpowiedź z Cytatem
stare 13.05.2005, 16:50   #5
Incognito
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Oto pierwsza część piątego odcinka. Ten odcinek jest podzielony, gdyż nie mam weny MACIE ZOSTAWIAĆ KOMENTY I OCENIAĆ NA PASKU OCENY ! Proszę. Ma być tu odpowiedzi na potęgę. Bo nie będę dawał odcinka co pół strony :\ .

____________________

Miłowo stało się pustynią śniegu. Maleńkie płateczki powoli i monotonnie opadały na ziemię - jeden po drugim. Cały świat ogarnęła gorączka bożonarodzeniowa. Właściwie był 24 grudnia, czyli wigilia. Jack Pentom dalej ćwiczył w siedzibie NASA wraz z jego załogą. Razem wykonywali różne ćwiczenia. Pływanie, symulacje, ćwiczenia przy zerowej grawitacji, na bieżni......Cała szóstka bardzo się zgrała. Dziś, wten wyjątkowy dzień mieli wolne. Postanowili, że spędzą go razem w swoim pokoju. Na środku pomieszczenia stała choinka ozdobiona bombkami, łańcuchami i sztucznym śniegiem.
- Ludzie, wychodzę. - powiedział Jack.
- Gdzie ? - spytała cicho Lidie.

- Idę kupić prezent dla swojej żony - odpowiedział mężczyzna z uśmiechem na twarzy.Jack założył kurtkę i wyszedł na dwór. Na zewnątrz było kilka stopni poniżej zera.Jack wsiadł do swojego Mercedesa i pojechał w kierunku Simcity.

* * *

- Tatusiu, pójdziemy na sanki ? - spytała mała dziewczynka.
- Nie, jest ciepło, śnieg się zaraz roztopi - odpowiedział spokojnie wysoki mężczyzna z krótko ściętymi, czarnymi jak smoła włosami. Nazywał się Tomasz Nowacki . Mieszkał z żoną i dwójką dzieci w Warszawie, w Polsce.
- Skarbie, dlaczego ? Zanim śnieg stopnieje minie kilka godzin. Wyjdź z dziećmi. Zresztą i tak to...... - głos młodej szatynki przerwał dość potężny wstrząs.Mężczyzna podbiegł do okna z którego był piękny widok z 12 piętra. Ale ten widok nie był piękny. Przez środek Warszawy powstawał pęknięcie. Przepaść. Podążała w kierunku Pałacu Kultury i Nauki. Wysoki wieżowiec zniknął po chwili w chmurze pyłu.
- Co się dzieje ***** ! - wrzasnęła kobieta. Cała rodzina poczuła jeszcze mocniejszy wstrząs, który przewrócił choinkę oraz regał z książkami. Wszyscy usłyszeli potworny i strasznie głośny dźwięk.

Po chwili wszyscy w budynku poczyli coś w stylu wolnego spadku. Wszyscy zaczęli się unosić. Budynek powoli zawalał się. Warszawa została przedzielona na dwie części z winy przepaści.

* * *

Różowooki mężczyzna - Walter Freak rozmawiał z zastępcą przywódcy, Nancy Drake.
- Czemu tak się wkurzasz - zapytał mężczyzna.
- Wkurza mnie to, że ja do jasnej cholery nie jestem przywódcą - wrzasnęła Nancy. Reszta załogi przyglądała się temu ze spokojem.
- Uspokój się Nancy.
- Co ty możesz o tym wiedzieć, wredny fagasie !

- Zamknij się........ - głos Waltera przerwał wrzask kobiety.
- MAM CIĘ W DUPIE ! POZABIJAM WAS !!! - wrzasnęła i wybiegła na korytarz. Grupa zaczęła się zastanawiać co wywołało u niej takie zachowanie.

* * *

Jack podjechał nowym Oplem pod swój dom. Kupił również wielki bukiet kwiatów. Wjechał nowym samochodem do garażu a potem wszedł do domu. Tammie nie było w domu. Jack zostawił kwiaty na stoliku w salonie i wziął komórkę swej żony. Na wyświetlaczu napisany był SMS . Niezwykły SMS.

Jack z tego tekstu bardzo się ucieszył.Niestety po chwili zadzwonił do niego Walter i powiedział, że musi szybko wracać do siedziby NASA.

* * *

Tammie dochodząc do domu zobaczyła czarnego Mercedesa. Kobieta zastanowiła się, czy to był jej mąż. Po chwili była już przekonana. Na stole w salonie leżały kwiaty z wiadomością :
W garażu czeka na Ciebie mój prezent gwiazdkowy. Kocham Cię . Jack.
Kobieta popędziła do garażu i zobaczyła piękny niebieski samochód.Między światłami widniało logo marki Opel.

Tammie wrzasnęła ze szczęścia, wsiadła do wozu, a po chwili po jej policzku spłynęła błyszcząca łza.
- A jednak Jack mnie nie zawiódł - szepnęła kobieta. Tammie weszła spowrotem do domu i włączyła telewizor. Na ekranie pojawił się prezydent Sim-USA.
- Moi obywatele. Moi rodacy. Obywatele całego świata. Dzisiaj stajemy przed obrazem zbliżającego się armageddonu. Oto bowiem do Ziemi zbliża się kometa...
- O mój Boże - szepnęła Tammie - Świat już wie.....
Wszystkim na świecie w tym momencie drgnęło serce.

W następnej części :
- Jak świat zareaguje na wiadomość o apokalipsie ?
- Jakie będą następne katastrofy ?
- Co Jack przeczytał w SMS-ie który wysłała Tammie swojej koleżance ?


______________________________________________

Jeszcze raz Was proszę - komentujcie i oceniajcie ! Plizzz :1smutny:

Ostatnio edytowane przez Puvix'L : 13.05.2005 - 17:28
  Odpowiedź z Cytatem
stare 18.05.2005, 16:28   #6
Incognito
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Ok. Daję kolejną część piątego odcinka Sorry , że krótkie i że mało zdjęć, ale za kilka minut wyjeżdżam i musiałem się streszczyć Wracam niestety dopiero 30 maja........Pa :paps:
__________________________________________________
Prezydent Simlandu dalej mówił :
- Moi obywatele. Moi rodacy. Obywatele całego świata. Dzisiaj stajemy przed obrazem zbliżającego się armageddonu. Oto bowiem do Ziemi zbliża się kometa Astrogo-Malver, zwana inaczej U-6702. Od czasu odkrycia komety, przygotowujemy razem z NASA specjalną misję, której celem będzie rozdzielenie komety na dwie części tak, aby owe połówki minęły Ziemię. Przygotowujemy się również na to, iż misja może się nie udać. Dlatego też stolice wszystkich przygotowują specjalne schrony, które uchronią ludność od śmierci.Mniejsze miasta przygotowują własne, mniejsze.W Do owych schronów zostaną przewiezione największe dzieła ludzkości takie jak Biblia Gutenberga, Wenus z Milo, Mona Lisa, posąg Dawida.....Kometa ma 21 km średnicy i uderzy w zachodnią Turcję. Chyba, że ją powstrzymamy. Jednak jeśli misja się nie powiedzie, na pokładzie promu, który poleci na kometę, będą pociski jądrowe. Jeśli one nie zadziałają, USA, Rosja,Chiny oraz kilka innych krajów wystrzelą razem pociski masowego rażenia.Problem z nimi polega na tym, że można je wystrzelić tylko, kiedy kometa zbliży się na odległość kilku godzin. Jeśli one nie pomogą, Europa zniknie z powierzchni Ziemi, a resztę świata skuje lód. Dziękuję za uwagę.
* * *
Jack wchodząc do wspólnego pokoju jego załogi zauważył, iż wszyscy są zdenerwowani.
- Co się się stało ? - zapytał podekstytowany.
- Nic, pozatym, że Nancy pokłóciła się z naszym Pink-Eyem . No i jeszcze świat dowiedział się o Astrogo-Malver.
- *****.......Boję się pomyśleć, co się będzie działo.
Po chwili ciszy Lidie zapytała :
- Czemu wszedłeś tutaj taki rozpromieniony, co Jack ?
- Zawsze musisz zmienić temat ?? Gdzie jest Nancy ?
- Pewnie siedzi w WC-ecie i beczy. - syknął Kevin, który zawsze miał na głowie lekkiego irokeza.
- O co się pokłóciliście, Walter ? - szepnął Jack.
- Nan zaczęła wrzeszczeć, że chce być przywódcą, ja jej powiedziałem , że jest mniej doświadczona od ciebie i wogóle...Ona za to wrzasnęła, że pozabija nas wszystkich. Po chwili uciekła do toalety.

- Dziwnie ona się zachowuje......
- Taka pewnie już jest.....Trzeba o tym powiedzieć Beckerfiverowi, myślę, że powinien ją usunąć z załogi.

* * *

- Koniec świata się zbliża ! - wrzeszczała ruda kobieta pędząc po ulicach Berlina. Wiadomość od prezydenta poruszyła wszystkich. Jedni płakali, jedni niszczyli wszystko na ulicy, a jeszcze inni pocieszali się myślą : "Napewno uda się ją powstrzymać" . Pary w parkach całowali się tak, jakby nie mieli już więcej szans. Tyle chaosu, mimo, że do impaktu zostały 4 miesiące. Większość osób jednak nie wierzyła, że grupka astronautów zdoła powstrzymać 21 kilometrową kometę.

* * *

- Opróżnij kasę, dziadku - powiedział jeden z dwóch zamaskowanych mężczyzn. Przed chwilą wpadli razem do sklepu i zaczęli wymachiwać pistoletami przed twarzą kasjera w podeszłym wieku.

- Proszę, nie.. nie nie strzelajc..cie ! M..macie pie..pieniądze - wyjąkał przerażony na śmierć kasjer.
- Dzięki - wrzasnął drugi z mężczyzn i strzelił w kasjera.
- Czemu to zrobiłeś ? - powiedział pierwszy.
- I tak zginąłby.
- No, tak, ale zwiewajmy, zanim policja nas beknie.
- Coś ty ! Policja Los Angeles jest do bani.
Mężczyźni wybiegli ze sklepu i wsiedli do czarnego mini-vana.

* * *

Tammie wyrwała się ze snu słysząc jakiś hałas. Przełykając z trudnością ślinę zaczęła powoli schodzić na parter swojego domu.Pot spływał jej po twarzy. Usłuszała brzdęk tłuczonego naczynia. Kobieta nie miała żadnej broni. Zerknęła do kuchni, a tam osoba w paskowanym ubraniu grzebała w szufladzie z nożami. Tammie chciała wrzasnąć, lecz powstrzymała się myślą, że wtedy prawdopodobnie postać rzuci w nią nożem. Kobieta zaczęła się powoli cofać w kierunku salonu. Uważała na każdu krok, ponieważ spocone, nagie nogi kroczące po panelach przyklejają się, a odklejając się wydają dźwięk. Tamm podeszła do swojej komórki chcąc zadzwonić na policję. Gdy wcisnęła klawisz 9, wydał on dźwięk. "Cholera!" - pomyślała Tammie. Nie wyłączyła dźwięku w swoim telefonie komórkowym. Włamywacz usłyszał ten dźwięk i zaczął iść w kierunku przeciwległego pokoju. Tamm wybiegła z domu tylnym wyjściem i schowała się między krzewami. Kobieta była w samej piżamie, toteż było jej bardzo zimno. Ból w nogach, powodowany śniegiem ,wydawał się jej nie do zniesienia. Tammie usłyszała za sobą szelest, a tam stała postać z gaśnicą.

Uderzyła nią w głowę jej "przeciwniczki". Postać chwyciła kobietę za nogi i zaciągnęła ją do ciemnego samochodu, po czym odjechała.

_______________

W następnym odcinku :
- Co się stanie z Tammie ?
- Kto ją porwał ?
- Czy Nancy się uspokoi ?
- Co będzie z paniką na świecie ?



_________________________________
No i jak zwyklę proszę o komentarze, głosowanie na pasku oceny (o góry strony) i o głosowanie w ankiecie Pa !

Ostatnio edytowane przez Puvix'L : 18.05.2005 - 16:35
  Odpowiedź z Cytatem
stare 31.05.2005, 12:51   #7
Incognito
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Ok. Daję 6 odcinek . Ale KOMENTRUJCIE ! BŁAGAM! Już nie proszę tylko błagam !
__________________________________________________ ______________

Tammie oprzytomniała. Siedziała związana na ksześle w szarym pokoju. Było ciemno, lecz kobiecie udało się zauważyć włamywaczkę stawiającą coś na stole.

Tamm chciała coś powiedzieć, lecz poczuła, że w jamie ustnej tkwi głęboko wepchnięty knebel. Kobieta bała się jak nigdy. Chciało jej się płakać.Włamywaczka wyjęła z szufladki skalpel. Tammie przeraziła się. Litry potu spływały z jej twarzy. Do tego doszły łzy. Postać położyła kobiecie nóż na gardle i szepnęła :
- Jeśli nie przestaniesz, to pokroję cię jak ciasto....
Tammie uspokoiła się nieznacznie. Postać odłożła nóż i powiedziała :
- Zginiesz, jeśli nie będziesz współpracować. On jest mój.......Pamiętaj. Powiem ci, jaki mam plan...


_________________________
3 i pół miesiąca później
_________________________

Nadszedł 29 kwietnia. Do uderzenia zostały 2 dni. Jack wraz ze swoją załogą stał na polu startowym promu kosmicznego "DEFENDER" . Wszyscy zadzierali głowy do góry. Jedni patrzyli na prom, jednak większość obserwowała kometę prześwitującą zza chmur.

- Jakież to piękne - stwierdziła Nancy - ludzie, macie stracha ?
Wszyscy potwierdzili. Jack też, chociaż bez przekonania. Myślał głównie o Tammie, gdyż od 4 miesięcy nie miał z nią żadnego kontaktu. Chciał z nią być...Załoga wyruszała za 2 godziny. Jack i reszta poszli przebrać się w specjalne skafandry, dzięki którym ich podróż na orbitę będzie bezpieczna. Półtorej godziny później wszyscy wjeżdżali specjalną windą , która zawiozła ich do drzwi rakiety. Gdy weszli i zajęli swoje miejsca, Jack żartobliwie spytał :
- Czy wszyscy się wysikali ?
To pytanie zdenerwowało nieco załogę. To niedobrze, gdyż wszyscy byli podenerwowani. Ludzie na całym świecie przełączyli kanał w telewizorze na jakiś informacyjny. Właściwie to każdy zmienił się w informacyjny, poza kilkoma wyjątkami (np. Romantica) . Głos dobiegający z głośników na placu startowym oznajmił :
- 30 minut do startu . Obserwatorów prosimy o odsunięcie się na teren bezpieczny, który pokazuje linia W oraz policjanci.
Niemalże cały świat wgapiał się szklane ekrany telewizorów.

* * *

Carmelita Estevez siedziała na plaży w Rio oberwując białą plamę na niebie widniejącą na horyzoncie. Oprócz niej niemalże nikogo nie było. Wiatr delikatnie muskał jej grzywkę. Dziewczyna usłyczała huk. Spojrzała w górę, a tam była jeszcze jedna biała plamka, której kolor powoli przechodził w pomarańcz. Zaczęło się robić bardzo gorąco. Wiatr ustał. Syreny alarmowe zaczęły wyć. Jednak było za późno. Rozżarzona skała wpadła do wody 14 kilometrów od Rio de Janeiro. Nastąpiła olbrzymia eksplozja, która spowodowała utratę wzroku u wszystkich mieszkańców miasta. Dotarła ona do Rio wraz z falą tsunami. Zupełnie jakby się prześcigały w tym, co pierwsze dotrze do brzegu.

Wielka skała, posąg Jezusa, całe miasto.....ustąpiły miejsca wielkiemu kraterowi. Całe zdarzenie nakręcił kamerą wideo turysta lecący przywatnym samolotem Learjetem 45. Natyczmiast podłączył kamerę do laptopa i przesłał film do SNN . Gdy pięć minut później wyemitowano go w telewizji, wszyscy stracili nadzieję. Skoro taki mały odłamek spowodował takie szkody, to co zrobi 21 kilometrowa kometa......

* * *

Tammie leżała na pustyni. Na zachodzie zauważyła krater.
- Dziwnowo - szepnęła . Wiedziała, gdyż tu studiowała. Na Nowej Politechnice. Kobieta znalazła czyiś zegarek. Był to zegarek elektroniczny, który pokazywał datę 4.29 .
- Co - syknęła Tammie - To niemożliwe. Nie mogło minąć tyle czasu. Kurczę, co się ze mną działo ?
Kobieta spojrzała na siebie i stwierdziła, że to naprawdę może być koniec kwietnia. Było strasznie gorąco, ale wokół nie było widać żadnego cienia. Kobieta zobaczyła miasteczko w oddali. Domy Dziwnowa. Powoli, kulejąc zaczęła kroczyć ku jednemu z nich. Zadzwoniła do drzwi, a otworzył je mężczyzna w średnim wieku trzymający niemowlaka kosmitę.
- Czego ? Oglądam właśnie z braćmi transmisję ze startu promu.
- Ja tylko...ja..m...mogłabym prosić o szklankę wody?
- Jasne dziecinko. Powinnać o siebie dbać w twoim obecnym stanie.
- Dziękuję.
Tammie weszła do środka i wypiła obiecaną przez mężczyznę wodę. Zimny płyn zalał jej wysuszone gardło. Kobieta nigdy nie podejrzewała, że jeden łyk wody może dodać tyle siły. Nagle zobaczyła na ekranie telewizora twarz Jacka. "Mój Boże oni dziś startują!" - pomyślała rozpaczliwie. Bała się, że już go nigdy nie zobaczy. Krzyknęła :
- Ludzie, gdzie jest to pole startowe !?
- W Capeholl , 14 kilometrów od Simcity.
- Podwieziecie mnie ?
- Nie ma mowy dziecinko...Startu już nie zobaczysz, zaczyna się za 2 minuty.
Tammie się załamała.


* * *

- Zostało 20 sekund. Zapłon startowy silników głównych. - mówił głos dobiegający z głośników. Promem wstrząsnęło. Jack się bał. Bardzo. Zaczęło się odliczanie. 10,9,8...Silniki główne zapłonęły i rakieta zaczęła powoli wznosić się ku niebu. Promem strasznie trząsło, co jednak nie zapokoiło nikogo, ponieważ jest to normalne. Po chwili odpadły 2 silniki pomocnicze. Wskaźnik wysokości pokazywał 72 km. Siła odśrodkowa wciskała całą załogę w ich siedzenia. Niebieskie niebo zmieniło się w czarne i zaczęły pokazywać się gwiazdy. Cała masa gwiazd.
- Ludzie, o takim widoku marzyłem przez całe moje życie - powiedział Bran .
Poza gwiazdami na niebie widniało też co innego. Kometa Astrogo-Malver. Prom odrzucił główny silnik wspomagający i minął skałę. Po chwili jednak zawrócił i zbliżył się do warkocza.

- Zaczynamy za godzinę - powiedziała Lidie.
  Odpowiedź z Cytatem
stare 07.06.2005, 14:38   #8
Incognito
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

OK......Nast. odc. Tylko jak zwykle - chcę tu widzieć pełno komentów. Pozatym proszę Was o ocenianie na pasku oceny Liczę, że nowy odcinek Wam się spodoba.
__________________________________________________ _______________
Męska część załogi poszła przebrać się w specjalne białe skafandry, prosto od NASA. Były to nowe modele, przystosowane do dużych uszkodzeń. Tymczasem Lidie oraz Nancy zostały w kabinie głównodowodzącej, aby pilnować statku, żeby nie odleciał w próżnię. Nie mogły też dopuścić do rozbicia się o asteroidę...Zabiłoby to mężczyzn, bo na pokładzie mają aż 3 bomby jądrowe oraz 10 rakiet na wypadek niepowodzenia . Lidie bała się przebywać ze swoją towarzyszką, gdyż nie czuła się przy niej bezpiecznie po grudniowych kłótniach. Jack, Kevin, Walter oraz Bran po przebraniu się weszli do jednej z 3 "szalup" ratunkowych, przygotowanych na wypadek uszkodzenia statku. Dwie z nich mogły pomieścić 5 osób, a ostatnia tylko jedną.Załoga była na 5 osobowej z bombą atomową i urządzeniem wiertniczym.Jack skomunikował się z Nancy :
- Nancy, odpal nam silniki i odblokuj zawiasy blokujące.
- Się robi, chłopaki.

Silniki uruchomiły się i Jack zaczął prowadzić "szalupę" na kometę. Mieli szczęście, gdyż skała przestała wytwarzać tzw. warkocz, mimo, że świeciło na nią słońce. Od początku wszyscy wiedzieli, że ta kometa jest dziwna.
- Lidie, kiedy znów zacznie się emisja pyłu ? - zapytał do mikrofonu Bran.
- Słuchajcie, macie półtorej godziny.
- OK.
Po chwili Jack dał sygnał do przygotowania się do lądowania. Wylądowali tam gdzie chcieli, czyli w sektorze P-94 w okolicach doliny nazwanej Survivor Valley. Jack oraz Bran wyszli, a Walter i Kevin nadzorowali pracę robota-wózka, który swym mechanicznym ramieniem zdejmował "atomówkę" . Bran zapytał, czy jest tu jakaś atmosfera. Jack spojrzał na mały ekranik wbudowanu w skafander na lewym nadgarstku, i nie mógł uwierzyć wynikom. Na komecie był tlen ! Bran ostrożnie sciągnął hełm i stwierdził , że może oddychać. Pentom nie mógł temu uwierzyć. Przecież tam nie ma żadnych roślin, ani jako takiej atmosfery.

Mężczyzna przekazał poprzez interkom wiadomość do wszystkich uczestników misji , że można oddychać bez hełmu. Na miejsce doszła reszta wraz z wózkiem do bomy oraz przenośnim urządzeniem wiertniczym z wbudowanym ramieniem z metalową liną.
- Musimy dowiercić się na głębokość kilometra - stwierdził Jack,po czym kontynuował - ta kometa ma 21 kilometrów długości, ale wysokości tylko cztery. Dobrze, że stoimy na jej "spodzie". Bo inaczej musielibyśmy dowiercić się na 7 kilometrów. Co prawda kilometr to i tak cholernie dużo, ale to jest jeszcze osiągalne, ponieważ ta skała jest głównie z lodu. Nasz wiertnik ma dodatkowo wbudowany koło wiertła termolator, dzięki któremu będzie łatwiej wiercić.

- Dobra, zaczynajmy już.

* * *

Tymczasem na świecie wszystkie ważniejsze osoby ze świata zostały przeniesione do schronu w stanie Arizona. Zostały tam przeniesione również eksponaty z całego świata. Schron pomieści ponad 10,000 osób. W Polsce główny schron znajduje się w Tatrach, jednak jest on lichy w porównaniu do tego z Simlandu. Ludzie w mniejszych miastach schronią się w parkingach podziemnych lub podobnych miejscach. Miasta świata opustoszały. Większość osób, dla których nie starczy już miejsca w schronach, uciekają w głąb lądu, gdzie apokalipsie trudniej będzie "dojść" . Jedynym środkiem ucieczki jest samochód, ponieważ pociągi, statki oraz samoloty nie obsługują już pasażerów. W wyniku odludnienia, w opustoszałych miejscowościach zaczęli grasować rabusie. Okradali domy, sklepy, supermarkety, banki...Ludzie w Dziwnowie nie uciekali, gdyż wierzyli, że UFO ich zbawi i uratuje.
Tammie postanowiła wrócić do domu. Gdy dotarła na miejsce, ujrzała, że dom został ograbiony. Ukradli biżuterię, komórki, części od komputera oraz wiele tysięcy dolarów schowanych w sejfie w piwnicy. Widocznie znaleźli sposób, by obejść zabezpieczenia. Tammie stwierdziła, że życie nie ma sensu.Kobieta poszła na górne piętro, do sypialni. Położyła się na łóżku i zaczęła myśleć o Jacku.


* * *

- Głębokość, 127 metrów - oznajmiła Lidie. Wiertło działało niestety wolniej niż wszyscy przypuszczali. Według planów, powinno być już na 400 metrach. Jack martwił się. Bardzo. Jeśli odwiert się nie uda, szanse uratowania Ziemi spadną o 66 % . To źle, gdyż obecne szanse stanowią 87 % . Czyli zostałoby 21 % szansy. To, jak na astronautykę, bardzo mało. Została godzina na zakończenie misji. Czyli 1/3 czasu juyż minęła .Jeśli dalej wiertło będzie pracować w takim tępie, po upływie czasu będzie na głębokości 3 razy mniejszej niż wymagana. Tymczasem Nancy poszła do pokoju roślinnego, który dawał "DEFENDEROWI" tlen. Było tam stworzenie wychodowane w laboratoriach genetycznych w Genewie. Było to połączenie krowy oraz rośliny. Dawała ona załodze bardzo pożywną papkę, która zaspokajała wszelkie potrzeby organizmu względem witamin, magnesu itp. Kroworoślina miała na imię Betty.Nancy nalała sobie do plastikowego kubeczka pożywienia, po czym wróciła do kabiny. Do zakończenia zostało 46 minut. Wiertło było na głębokości 200 metrów . Jack stwierdził, że prawdomodownie termolizator się popsuł i dlatego odwiert przebiega w takim żółwim tempie. Kometą wstrząsnęło. Jack wrzasnął przez interkom :
- Co się ***** dzieje, Nancy?
- O mój Boże !! Uciekajcie ! Zaraz zacznie się wytrysk gazów ! - wrzasnęła z przerażeniem.

Pierwsze kolumny gazu zaczęły się wydobywać. W tym samym czasie wiertło pękło.
- Uciekajmy! - wrzasnął Kevin. Jack kazał załodze biec do szalupy, a sam nastawił mechaniczne ramię tak, aby umieściło bombę jądrową w odwiercie. Mężczyzna wbiegł do szalupy i wystartował.

Chwilę później warkocz komety był znów odnowiony. Ludzie na Ziemi nie widząc warkocza zaczęli mieć nadzieję, że coś się z kometą stało. Jednak nic podobnego. Załoga wróciła na "DEFENDERA". Jack zasiadł na swym miejscy w kabinie głównodowodzącej i skontaktował się z NASA. Zapytał, czy mają zdetonować bombę. Otrzymał zezwolenie. Załoga się bardzo denerwowała. Bomba jest zaledwie na 211 metrach. Pink-Eye wyszedł, tłumacząc się, że musi iść do kibla. Gdy wrócił , Nancy już uruchomiła zapalnik oraz "wklepała" do komputera polecenie o przyciemnieniu okien o 85 % .
- Bomba wybuchnie za 34 sekundy. 30 sekund....27 sekund... - mówiła głośno kobieta - 12 sekund.....10...9..8..7..6..5..4..3..2..1..
Załoga zobaczyła tylko błysk, po czym olbrzymi wstrząs. Wszyscy stracili przytomność. Na szczęście statek miał barierę chroniącą przed promieniowaniem.

* * *

Tammie wyszła do ogrodu i zobaczyła błysk na przodzie komety.

- Mój Boże...... - szepnęła - udało się.
Kobieta zobaczyła, że warkocz rozdwoił się nieznacznie.

* * *

Jack obudził się. Rozjaśnił okna i zobaczył widok niezwykły. Kometa rozdzieliła się na dwa, a wokół latały małe skałki o wielkości od kostki rubika do rozmiarów 18 kołowej ciężarówki.

Jack przekonał się, że ocalili świat. Dla pewności sprawdził tylko na komputerze kurs obu połówek.
- JEZU CHRYSTE !!!!!! - wrzasnął na całe gardło. Obie części ciągle zmierzały w kierunku Ziemi. Mężczyzna stwierdził, że to wina zbyt małej głębokości, na której była bomba. Pierwsza połówka uderzy w zachodnie wybrzeże Hiszpanii, a druga w Afganistan.

_______________________________
W następnym odcinku :
- Czy kometę da się powstrzymać ?
- Czy plan B poskutkuje ?
- Czy spięta atmosfera na pokładzie rozładuje się ?

Ostatnio edytowane przez Puvix'L : 07.06.2005 - 14:51
  Odpowiedź z Cytatem
stare 27.06.2005, 15:35   #9
Incognito
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Daję odcinek. Przepraszam za jego mierną jakość
------------------------------------------------------------------
Widząc błysk na niebie, Tammie wbiegła do domu, do salonu. Włączyła telewizor. Jej fiołkowym oczom ukazały się powtórki z eksplozji.

Kobieta przełączyła na SNN. Na ekranie pojawił się prezydent Simlandu.
- Drodzy rodacy oraz obywatele całego świata. Z przykrością informuję, że misja promu DEFENDER, nie powiodła się - mówił prezydent. Tammie poczuła gulę w gardle. Mężczyzna ciągnął dalej :
- Rozdzielono kometę, lecz niestety obie połówki wciąż mogą uderzyć w Ziemię. Pierwsza ma 7,361 kilometra średnicy i uderzy we wschodnią Hiszpanię, w okolicach Walencji. Uderzenie będzie.....- przezydent zamyślił się, jakby starannie chciał dobrać odpowiednie słowo - ...katastrofalne. Skała jest bardzo ciężka i uderzy z prędkością 69 kilometrów na sekundę.Krater będzie miał 272 kilometry średnicy oraz 2 kilometry głębokości. We Włoszech , 5 sekund po uderzeniu, przyjdzie fala gorąca, która będzie powodowała zapłon roślin i ubrań. Po pięciu minutach Italią wstrząśnie ruch tektoniczny o sile 7 stopni w skali Richtera. Po kolejnych pięciu minutach spadną skały pouderzeniowe o średnicy metra. W ciągu następnych minut przyjdzie tzw. air blast, czyli uderzenie powietrza, inaczej fala uderzeniowa. Będzie poruszać się z prędkością 1.500 km/h. Mniej więcej te same czynniki spustoszą Francję, Algerię,Maroko, Belgię, Austrię, Szwajcarię oraz inne kraje. W Simlandzie będzie lepiej. Godzinę po uderzeniu dojdzie do nas wstrząs powodujący kołysanie się samochodów oraz pękanie szyb. Dojdzie tu też lekki pył, który będzie jak lekka mgła. Podmuch powietrza nie dojdzie do Ameryki. Jednakże........po czterech godzinach po uderzeniu pierwszej komety, uderzy druga. Będzie miała ona 14,533 kilometra średnicy i uderzy w Syberię ponad Moskwą. Zostawi krater wielkości Republiki Czeskiej. Do Niemiec 9 sekund po uderzeniu dotrze fala gorąca która spali...wszystko. Papier, ubrania, drzewa, trawę.....wszystko. Potem dojdzie wstrząs o sile 8 stopni w skali Richtera. Dodatkowo dojdą też odłamy wielkości samochodów oraz podmuch o sile 2000 km/h. Do Ameryki dojdzie lekki wstrząs oraz pył, który zablokuje dostęp promieni słonecznych na 293 lata. Cały świat zamarznie. Komety uderzą równo w piątek o godzinach : 13:21 oraz 17:11 czasu środkowo-europejskiego . Jednakże, w przygotowaniu jest plan B, który być może powstrzyma obie skały, albo przynajmniej jedną. Na pokładzie DEFENDERA
znajduje się pięć bomb atomowych, które z pewnością ocalą świat. Miejmy nadzieję i módlmy się do Boga. Dziękuję.

Tammie nie mogła uwierzyć. Nie udało się. Była już pewna, że świat zginie. Poddała się. Poszła do kuchni i wyciągnęła z szufladki nóż .



* * *

Załoga przebudziła się. Jack spytał się NASA, czy ma odpalić bombę. Nie dostał zezwolenia. Statkiem wstrząsnęło . Wszyscy wybiegli z kabiny głównodowodzącej do okna. Oprócz Pink-Eye'a . On nacisnął pewien przycisk i podbiegł do reszty.
- Zwykły wstrząs - powiedział Jack. Wszyscy ponownie zasiedli na swych miejscach.
- I co teraz zrobimy ? - szepnęła Lidie.
- NASA powiedziało, że odpalać będę mógł dopiero za pół godziny.

Na statku wciąż panowała nerwowa atmosfera. Nikt nie wiedział, co jeszcze złośliwego los im ugotuje. W dodatku, jeśli nie wylądują na Ziemi, zanim kometa uderzy, będą zmuszeni dryfować po kosmosie. Nancy zaczęła :
- A co jeśli uderzy? Gdzie wylądujemy ? - powiedziała niczym dziecko bojące się ciemności.
- Albo na Ziemi......albo.......nie. Po uderzeniu będzie można wylądować, ale w zależności od zlodowacenia, które nastąpi niesamowicie szybko - zaczął zastanawiać się Jack - ale, jeśli będziemy pewni, że to będzie niemożliwe,to niestety.....Kurczę, problem w tym, że przed godziną zero nie możemy wylądować......hmm.....
- Może wylądujemy na komecie ? - zaproponował Bran.
- Niee...Ugotowalibyśmy się.. Myślę, że samobójstwo nie wchodzi w grę....Nawet po uderzeniu.. Trzeba walczyć ! - krzyknął Jack.

Bran wyszedł z kabiny. Nancy wpatrywała się bez przerwy w dwa skupiska światła. Nie mogła uwierzyć, że coś tak pięknego może być takie niszczycielskie. Poprostu nie umiała. Szepnęła do Jacka :
- Jack, chodź, muszę ci coś powiedzieć.
- Dobra.
Nancy i Jack wyszli na dolny pokład DEFENDERA. Kobieta zbliżyła swe pulchne usta w kierunku twarzy mężczyzny. Pocałowała go.

Jack jednak po chwili się jej wyrwał i powiedział :
- Chwila, to się dzieje nie tak. Jesteśmy przyjaciółmi, a ja mam żonę i w dodatku......
- Zamknij buźkę Jackuś...Proszę.
Na te słowa mężczyzna od razu przypomniał sobie Tammie. Ona przecież zawsze do niego mówiła Jackuś.
- Nie Nancy. Obawiam się, że zaczynasz powoli tracić zmysły - mężczyzna spojrzał jej w oczy - przejrzyj się w lustrze, masz oczy jakbyś się naćpała. Niestety niektórzy tak mają po wylocie w kosmos. Wyglądasz jak psychopatka.
- SŁUCHAM ?!?! Że niby jestem jakąś...
- Nie,nie,nie,nie nie...poprostu tak wyglądasz. Martwię się o ciebie.
- Znaczy, że coś do mnie czujesz ?
- Nie Nancy. Kocham tylko swoją żonę.
- Tę wywłokę ?!
- Zamknij się kobieto. Wiem, że to pewnie przez ten twój chwilowy "odlot", ale tak mówić ci nie wolno. Czuję do ciebie tylko uczucie przyjaźni.

- Mam was dość!!! Pożałujecie !! Wszyscy ! Zaraz im powiem, że mogą ci podziękować, za ich wielkie cierpienia. - wrzasnęła Nancy i uciekła.
- NANCY !! - Jack wrzasnął za biegnącą kobietą.

* * *

Tammie przyłożyła sobie nóż do szyi. Była gotowa poderżnąć sobie gardło. Coś ją jednak powstrzymywało. Miłość. A może ręka Boga ? O ile taki istnieje, bo kobieta, podobnie jak pół świata, przestawała w to wierzyć. Rabusie wciąż grasowali. Większość osób twierdziła, że to jest ich ostatnie kilkadziesiąt godzin. Pary namiętnie całowały się w parku godzinami, gdyż wiedziały , że więcej pocałunków może już nie być. Całe rodziny zaczęły się zbierać razem, by sobie przebaczyć i się pomodlić. Miłowo wyglądało okropnie. Dom sąsiadów Pentomów z naprzeciwka, Przyjemniaczków, został doszczętnie zniszczony. Dom Marzycieli płonął. Miłowo powinno zmienić nazwę na Nędzowo. Bo wyglądało w tej chwili jak miasto kraju trzeciego świata. W Simcity, odległym o ledwie kilkanaście kilometrów, organizowany w największym parkingu podziemnym w stanie Floryda. Jednak Tammie nie chciała się tam skryć. Równie dobrze może przetrwać epokę lodowcową w swojej piwnicy, albo przy kominku. Chociaż to nic nie dawało w filmie "Pojutrze" , który kobieta oglądała kilka miesięcy wcześniej . To ją zaniepokoiło jeszcze bardziej.....


* * *

Lidie weszła do pokoju z kroworośliną Betty.

Wrzasnęła. Jej krzyk był tak przeraźliwy i głośny, że nawet na Ziemi chyba by go usłyszeli, gdyby dźwięk rozchodził się w kosmosie (ciekawostka: w kosmosie nic nie usłyszysz, nawet eksplozji gwiazdy) . Wszyscy zbiegli się do pokoju z Betty. Był tam widok przeraźliwy. Głowa Brana leżała na podłodze, a kroworoślina miała paszczę we krwi. Widać było, że biedaczek bardzo cierpiał i walczył do ostatniej sekundy. Kobiety zaczęły płakać. To było okropne. Ich przyjaciel, towarzysz......nie żyje.Został pożarty przez jakąś ohydną kreaturę .Ściany ociekały krwią. To było niewyobrażalnie przerażające a jednocześnie niesamowicie smutne. Lidie przez łzy wrzasnęła do Nancy :
- Ty szmato !!!!!!! Ty to zrobiłaś !!!!!
- To to pieprzone stworzenie w doniczce !! Jak bym mogła to wogóle zrobić ?!?!
- Widzę przecież, że tutaj leżą jakieś strzykawki z jakimś świństwem !

Jack wziął jedną z nich, odkręcił zaworek z igłą i powąchał . Po chwili namysłu stwierdził :
- To tak zwane krople głodu. Od nich Betty była strasznie głodna. Ona niestety przez to usycha.Nie będziemy mieli co jeść.
Lidie znowu wrzasnęła :
- Pamiętam jak ty, głupia szmato poszłaś tu, że niby się najeść ! Wstrzyknęłaś jej to cholerstwo i kuzyn mojej najlepszej przyjaciółki nie żyje !!!!
- To nie ja !
- Ależ ty !! To ty bez przerwy wrzeszczałaś, że nas zabijesz ! To twoja wina !
Jack przerwał :
- Panie, proszę. Wyjaśnimy to potem. Teraz musimy odpalić bombę. Walter, zanieś.....szczątki......do chłodziarni. Dobrze ? - powiedział z gulą w gardle.
- Niechętnie, ale zrobię to.

Po kilku minutach Jack dostał pozwolenie oraz współrzędne miejsca na mniejszej komecie, w które pocisk ma uderzyć. Jack je "wklepał" do komputera i odpalił bombę. Eksplozja nie była duża, ale widać było, że skała zboczyła z kursu. Mężczyzna chciał odpalić jeszcze jeden pocisk, lecz na czarnym ekranie wyświetliło się wściekłoczerwone "ERROR".

Jack skontaktował się z NASA.Ci poinstruowali go, aby sprawdził, czy nic nie blokuje pocisków. Mężczyzna zszedł na najniższy pokłąd i wszedł do magazynu bomb. Usłyszał coś jak.....siorbanie. Zajrzał za jedną bombę i zobaczył kogoś znajomego wgryzającego się w głowę zmarłego kolegi.
-------------------
W następnym odcinku :
- Kto zabił Brana ?
- Kogo zobaczył Jack ?
- Czy Tammie się nie podda ?
- Czy uda się powstrzymać kometę ?



------
I jak zwykle błagam o komenty itd itp.

Ostatnio edytowane przez Puvix'L : 27.06.2005 - 15:39
  Odpowiedź z Cytatem
stare 06.07.2005, 17:10   #10
Incognito
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie

Jak zwyklę proszę o komenty (heh w miarę możliwości......vide database err
__________________________-
- WALTER!!!!!!! - wrzasnął Jack. To był Pink-Eye. Wysysał krew niczym wampir. Jego twarz była brudna od jeszcze ciepłego, szkarłatnego płynu. Walter złowieszczo zaśmiał się.

- Tak to ja. Wielka szkoda, że Betty'usia pożarła Brana, nieprawdaż ? Przypadkiem wstrzyknąłem jej kropelki. Buheheehhe.
Jack rzucił się na psychopatę. Dał mu w prezencie kilka prawych prostych i sierpowych. Walter oberwał fangę w nos, który sprysnął krwią. Jack próbował zadać kolejny cios, lecz to mu się nie udało i Freack dał mu kopa w brzuch. Jack skulił się na podłodze. Bół był okropny. Podobny ból mężczyzna czuł w dzieciństwie, gdy chuligan uderzył go kijem baseballowym w klatkę piersiową. Pink-Eye chwycił się rekoma za twarz i......sciągnął ją. To była maska. To dlatego Walter miał na głowie inny kolor skóry. Jego prawdziwa twarz budziła prawdziwe przerażenie. Miała mikroskopijne oczy, maleńki nos oraz wklęśniętą twarz.

Morderca potrzedł do wciąż kulącego się przeciwnika i kopnął go po raz kolejny. Jack wrzasnął. Jego głos był pełen cierpienia, lecz zbyt cichy, żeby ktokolwiek na pokładzie mógł go usłyszeć.

* * *

Tammie obudziła się. Zdziwiła się.
- Skarbie, czyżby eksplozja jeszcze nie dotarła? Szkoda, że mnie nigdy nie zobaczysz.... - szepnęła Tammie i po raz pierwszy od wielu dni srebra łezka spłynęła jej po rumianym policzku.

Spojrzała na zegarek. Była 5:13 . Komety jeszcze nie uderzyły. Kobieta włączyła radio.
- Pierwsza kometa nie uderzy. Proszę państwa...Cóż to za wspaniała nowina ! 40 % problemu zostało rozwiązane. Mniejsza kometa zboczyła z kursu i według obliczeń NASA, uderzy w Marsa. My tymczasem, za 12 godzin, kończymy audycję. Bowiem to za 12 godzin większa skała uderzy w Syberię. Proszę państwa, cieszcie się każdym momentem życia. Właściwie te ostatnie kilka godzin to jeden wielki moment. Najbardziej żal mi jednak bachorów, które nigdy nie dorosn...
- Zamknij się !! - wrzasnęła Tammie i wyłączyła radio. Tak bardzo chciała zobaczyć Jacka. Czuła jednak, że go już nie zobaczy. "Napewno zginie na tym głupim statku" - myślała "optymistycznie" .

* * *

Walter wyciągnął ząbkowany nóż. Już się zamachnął na Jacka, gdy ten zrobił unik i kopnął go między nogi. Jack zamknął Waltera w pokoju i pobiegł do kabiny głównodowodzącej, gdzie była reszta grupy.
- Wiem kto zabił Brana. To ten wariat Freack - wrzasnął Jack zlany potem.

- Boże......- szepnęła Nancy i ukryła twarz w dłoniach.
Jack zaczął wodzić wzrokiem po kabinie. Jego zielone oczy spostrzegły, że nigdzie nie ma Lidie. Mężczyzna powiedział :
- Gdzie jest Li...
- O Boże Lidie !! Poszła szukać Waltera ! Trzeba ją znaleźć ! - krzyknął Kevin.
- Nie ma obaw - stwierdził Jack - ten psychol jest zamknięty w pokoju z bombami. Jednak muszę iść jej poszukać...
Mężczyzna wybiegł z pokoju i nawołując "Lidie !" szukał zaginionej kobiety.

* * *

Lidie przeszła koło pomieszczenia T, w którym były magazynowane śmieci.
- Lidie ! Pomóż mi ! Jestem zamknięty - uszłyszała kobieta. Głos wydobywał się z pokoju, obok którego obojętnie przeszła.
- Już cię otwieram Walter ! Trzymaj się !
Lidie zdjęła rękawiczkę i dotknęła czytnika linii papilarnych. Drzwi otworzyły się i kobieta weszła do środka. Wokół było pełno plastikowych kubków po Betty oraz inne śmieci.
- Pink! Gdzie jesteś ?
Tymczasem Walter podszedł powoli do drzwi. Jakimś sposobem Freack wyszedł z pokoju Z, podkradł się do korytarza i udawał, że jest w pokoju T. Mężczyzna powoli wyciąnął rękę do czytnika.
- Tu jestem ! - krzyknął Freack.
- Walter..Dzięki Bogu. Myślałam, że jesteś tu zamknięty - odpowiedziała Lidie nie widząc twarzy Pink-Eye'a.
- Niee...Ze mną wszystko w porządku.....Ale z tobą nie ! - wrzasnął i dotknął czytnika. Lidie zaczęła biec do zamykających się drzwi, lecz nie zdążyła.
- Co ty robisz wariacie ?! - wrzasnęła.
- Nic...Poprostu wpisuję maleńką kombinację...Śluza się otworzy i ciśnienie cię rozerwie......Buehahahah.
- Nieeee !!!!! - krzyknęła kobieta. Zaczęła płakać - Wypuść mnie ! Pomocy ! To wariat. Proszę niech mi ktoś po..nieeeeee!
Śluza zaczęła się otwierać. Lidie chwyciła się jakiegoś prętu. Śmieci zaczęło wysysać w pustkę międzyplanetarną. Kobieta nie mogła już oddychać. Wszystkie siły ją opuściły. Kobietę wyrzuciło w przestrzeń. Krew w jej żyłach zagotowała się i zaczęła bulgotać pęcherzykami powietrza. Purpurowy płyn nie miał miejsca w jej żyłach. Tętnice coraz bardziej puchły. Przerażające zimno zabiło kobietę. Sekundę później jej żył, tętnice i aorty zostały rozerwane pod wpływem ciśnienia. Lidie eksplodowała od wewnątrz.

* * *

Jack podbiegł do Waltera i walnął go pięścią w nos. Po chwili Freack leżał już na podłodze.
- Gdzie jest Lidie ? - wrzasnął wściekły.
- W Niebie ? - syknął złośliwie Pink-Eye.
Jack próbował uderzyć go jeszcze raz, lecz niestety przeciwnik się uchylił , złapał go za nogi i go przewrócił. Walter wyjął "używany" nóż.

Chwilę później przejechał nim po twarzy Pentoma. Jack syknął z bólu i kopnął przeciwnika w udo. Freackowi wypadł nóż i wbił się w brzuch Jacka.

* * *

Nancy sprawdziła ilość paliwa. Z przerażeniem stwierdziła, że :
- W mordę! Nie mamy paliwa na powrót do domu!!!
- Jak to ? - spytał z przerażeniem Kevin.
- Spytam się Jacka przez interkom co trzeba zrobić. Jack ?
- Czego ? Ałć.....Walter biegnie do was....Wbił mi nóż w brzuch. Wykrwawiam się na śmierć.
- Jack? Jack? Jesteś ta.....
Jej głos przerwało walenie w drzwi od kabiny głównodowodzącej.
- No......czeeeeeeśććć - szepnął Freack z przekąsem - Odsunąć się od panelu ! Albo zabiję.
Kevin wrzeszcząc próbował uderzyć wariata, lecz to on go uderzył w oko. Kevin odsunął się.
- C...c..co rob.bisz ? - szepnęła rotrzęsiona Nancy.
- Nic....Współrzędne...Nowy Jork. Tylko chcę się rozbić na Nowy Jork.
- Nie mamy tyle paliwa żeby tam dolecieć !
- ŁŻESZ GŁUPIA ZDZIRO ! Mamy dość paliwa.
- Nie mamy.
Walter podszedł do Nancy, złapał ją za głowę i uderzył o ścianę. Kobieta zemdlała zostawiając na ścianie krwawy ślad.
- Kevin... - uśmiechnął się Pink-Eye.

* * *

Jack stracił przytomność. Przyśnił mu się sen. Cudowne światło i jakaś tajemnicza postać. Mężczyzna się nie bał. Zobaczył obok siebie Tammie. Był tak szczęśliwy. Tą tajemniczą postacią był chyba Pan. Otworzył bramy Niebios i powiedział miłym głosem odbijającym się głębokim echem :
- Teraz już nie musicie się martwić. Zasłużyliście na to, by stać się częścią wiecznej radości.

W następnym odcinku:
- Czy Jack przeżyje ?
- Czy zginie ktoś jeszcze ?
- Czy uda się powstrzymać Freacka ?
- Czy uda się zniszczyć kometę ?

Tego dowiecie się w ostatnim odcinku.
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 23:36.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023