Wróć   TheSims.PL - Forum > Simowe opowieści > The Sims Fotostory
Zarejestruj się FAQ Społeczność Kalendarz

Komunikaty

Odpowiedz
 
Narzędzia wątku Wygląd
stare 22.02.2008, 21:57   #1
Apostołka
 
Avatar Apostołka
 
Zarejestrowany: 09.11.2005
Płeć: Kobieta
Postów: 257
Reputacja: 13
Domyślnie Dziś Ewy

Przedstawię moje opowiadanie, napisane jakiś czas temu już... Nie będzie długie, ze 4 odcinki wyjdą z tego. Opinie na jego temat zasłyszałam dwie, więc jestem ciekawa jak ocenią je inni. Jest pisane w inny sposób niż większość opowiadań jakie znam, ale chyba się połapiecie ;] Miłego, mam nadzieję, czytania.

cz. 1 - tu
cz. 2
cz. 3, ost.

- Ciało osiemnastoletniej Ewy Masztalerz, zaginionej dwa dni temu, znaleźli policjanci z gdańskiej policji w okolicach cmentarza. Trwają poszukiwania świadków i zabójcy. Dotychczas nie znaleziono żadnych śladów, policja nie zdradza szczegółów.
- Po sekcji będziemy wiedzieć więcej, skupiamy się teraz na świadkach, którzy mogliby naprowadzić nas na…

Klik. Adam wpatrywał się w czarny ekran telewizora, a słowa prezenterki i policjanta odbijały się echem w jego głowie. Ciało... Ewa... sekcja... Zamrugał gwałtownie. Obrócił w palcach fotografię, którą od początku oglądania Wiadomości kurczowo zaciskał w dłoni. Wspólne zdjęcie, ich zdjęcie, jej zdjęcie. Jego pamiątka, na zawsze. Jej uśmiech, roześmiane oczy. Jej osiemnaste urodziny, zaledwie kilka miesięcy temu... I nagle – koniec. Nigdy więcej nie usłyszy jej głosu, nie poczuje zapachu jej włosów, pachnących zawsze tym samym lawendowym szamponem. Taka drobnostka. Ich nigdy się nie zauważa, gdy wszystko jest dobrze. Ale zawsze się o nich pamięta, kiedy nagle ich zabraknie. Znów gwałtownie zamrugał, pojedyncza łza rozbiła się dokładnie w miejscu twarzy Ewy i ześlizgnęła się po papierze. Adam spojrzał w okno. Deszcz z głuchym łoskotem uderzał o szybę. Jakby pogoda utożsamiała się z jego uczuciami.

***
Ewa spojrzała na zegarek. Już powinien być, przecież on się nigdy nie spóźnia. Patrzyła nieco zniecierpliwiona w stronę, z której powinien przyjść. Nagle poczuła czyjś dotyk na ramieniu, odwróciła się szybko.

- Sorry za spóźnienie. No, chyba, że coś mi się pomieszało... – wypalił Adam, wręczając dziewczynie pudełko czekoladek.
- A z jakiej to okazji? – spojrzała na niego podejrzliwie, ale na ustach miała już szeroki uśmiech.
- Ehm, dzisiaj jest Ewy. To nie twoje imieniny? – odpowiedział trochę zmieszany. Nie wyszło tak, jak planował.
Ewa roześmiała się biorąc pudełko.
- Nie, nie moje. Ale czekoladki chętnie zatrzymam! – chcąc utwierdzić chłopaka w swym postanowieniu, przytuliła do siebie pudełko i pokręciła się trochę w prawo i w lewo.

- Ej, dobra, idźmy już do tego kina, bo się spóźnimy – dodała ponaglająco.
Gdy wyszli po skończonym filmie, na dworze było już ciemno. Ewa ponarzekała chwilę na pogodę, na zimno, szybko zapadający zmrok i liście spadające w masowych ilościach i wplątujące się jej we włosy. Adam szedł tylko obok i przytakiwał co jakiś czas. Stanęli na przystanku.
- Pojechałbym z tobą, ale mam masę rzeczy na jutro. A wiesz, jak to się zawsze kończy. A co dopiero, jak twoja mama zapyta o kolację... – para spojrzała na siebie i wybuchnęła śmiechem.
- Dobra, powiedzmy, że kupuję tę marną historyjkę o nauce... Ale kolacja to mnie jednak przekonała – wykrztusiła Ewa, gdy już opanowała histeryczny śmiech. Spojrzała wyczekująco na ulicę. Autobus jak zwykle się spóźnia. Odruchowo popatrzyła na ludzi czekających na przystanku. Zauważyła, że jakiś facet dziwnie na nią patrzy. Nic dziwnego, śmiech miała strasznie donośny. Pewnie będzie tłok w autobusie, bardzo ją to irytowało.
- Patrz, jedzie – Adam machnął ręką w stronę, z której nadjeżdżał pojazd.
- Czyli co, jutro o siedemnastej u mnie, tak? Zadzwonię później na wszelki wypadek – upewniła się szybko Ewa, próbując zajrzeć przez szyby autobusu do jego środka. No tak, wiedziała, że tak będzie. Ścisk nie do wytrzymania.
- Tak, tak. Mnie raczej nic nie wypadnie, wszystkim powiedziałem, że już mam plany...
- A, to świetnie. Ale i tak jeszcze zadzwonię. To do jutra! – pożegnała się szybko z Adamem i wbiła się do zatłoczonego autobusu. Chłopak pomachał jej jeszcze i skierował się w przeciwną stronę.

***
__________________
I'm always amazed how we're so self destructive

Ostatnio edytowane przez Apostołka : 08.03.2008 - 16:00
Apostołka jest offline   Odpowiedź z Cytatem

PAMIĘTAJ! Źródłem utrzymania forum są reklamy. Dziękujemy za uszanowanie ich obecności.
stare 24.02.2008, 09:08   #2
Juszes
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Dziś Ewy

B. fajne, tylko szkoda, że już znamy zakończenie- Ewa umrze trochę niepocieszające...
  Odpowiedź z Cytatem
stare 29.02.2008, 16:59   #3
Apostołka
 
Avatar Apostołka
 
Zarejestrowany: 09.11.2005
Płeć: Kobieta
Postów: 257
Reputacja: 13
Domyślnie Odp: Dziś Ewy

Wyszło trochę dłużej niż "niedługo", no ale xD W ogóle miałam powiedzieć, że opowiadanie było pisane pod konkurs, dlatego jest krótkie. W każdym razie, tu jest część druga ;]

***
Adam wstał w końcu z kanapy i powlókł się do swojego pokoju. Zostawił zdjęcie na biurku. Czuł... Sam nie wiedział co. Smutek, żal, rozpacz, bezsilność, poczucie winy, złość? Poczucie winy? Wszystko mogło być inaczej, mogli jeszcze wejść do kawiarni, mogli pojechać do niej razem. Mogli. On mógł. A nic nie zrobił.

***

Jakie to jest nudne. I nikomu niepotrzebne. Adam siedział nad zeszytem od fizyki, trawiąc właśnie setny chyba wzór, z którego i tak nic nie rozumiał. Zresztą, jeszcze kilka godzin i znów spotka się z Ewą. Zerknął na wyświetlacz komórki. No dobra, jeszcze szesnaście godzin. Właśnie ją odkładał, gdy zaczęła nagle dzwonić. Nie znał tego numeru, więc chwilę się zastanawiał nad odrzuceniem połączenia. A może to Ewa dzwoni z innego numeru?
- Słucham?
- Czy Ewa jest u ciebie? – natychmiast rozpoznał głos mamy Ewy, ale był dziwnie piskliwy.
- Nie... Coś się stało? – zapytał, bojąc się trochę odpowiedzi.
- Wciąż nie wróciła do domu i ma wyłączony telefon...
Adam poczuł jakiś dziwny dreszcz przebiegający całe ciało. Ona nigdy nie zapominała naładować telefonu i zawsze dzwoniła, gdy coś jej wypadało, co wynikało pewnie z jej zamiłowania do mówienia przez cały czas, ale... Właśnie, ale. Pomyślmy racjonalnie.
- Proszę pani, a może spotkała kogoś znajomego i się gdzieś zasiedziała, każdy czasem tak ma. Może podzwonię po znajomych... – sam nie wierzył w to, co mówił, ale trzeba jakoś załagodzić sytuację.
Matka Ewy podziękowała mu nienormalnie wysokim głosem i rozłączyła się. Adam zaczął wybierać kolejne numery koleżanek Ewy. I nic. Sprawdził połączenie z jej numerem.
- Mówi Ewa, zostaw wiadomość po sygnale.
***
Nie zmrużył w nocy oka. A może tak mu się wydawało, może to wszystko było jednym długim snem, wystawiającym go na próbę...? Nie. Z biurka ześlizgnęło się zdjęcie, w nie najlepszym stanie. Gdyby to był tylko sen, stałoby teraz w ramce, a on pisałby właśnie sms do Ewy. O siedemnastej trzynaście wszedł pewnym krokiem do komisariatu policji. W palcach przekręcał liść. Taki, który zawsze wplątywał się Ewie we włosy... Zapytał o interesującą go sprawę. Informacje tylko dla rodziny. Adam poczuł wzbierającą w nim złość. Tak się sprawy mają? To posunie się do tego, czego wolał uniknąć. O osiemnastej cztery wcisnął dzwonek u drzwi państwa Masztalerz. Cisza. Wcisnął jeszcze raz. Po chwili w progu ukazała się matka Ewy.
- Och. Dzień dobry, Adamie – powiedziała łamiącym się głosem.
- Dzień dobry. Ja... chciałem spytać, czy państwo coś wiecie na temat... – urwał, nie mogąc wypowiedzieć tych kilku ostatnich słów.
Kobieta pokiwała głową i zaprosiła go do środka. Nie zaproponowała nic do jedzenia, co Adama utwierdziło w przekonaniu, że pani Masztalerz jest w skrajnej rozpaczy. Nic dziwnego.

Usiadł na krześle w kuchni, tymczasem mama Ewy opróżniała filiżankę z kawą. Zdaje się, że nie pierwszą, na stole stało kilka pustych kubków. W końcu usiadła naprzeciwko chłopaka i odezwała się cichym, zbolałym głosem.
- Znaleźli kilku świadków. Według ich zeznań to mógł być dość młody mężczyzna, jechał w tym samym autobusie, co ona... Jedna czy dwie osoby mówiły, że ją zaczepił, pewnie pytaniem o jakąś ulicę... Tak to wyglądało, jakby pokazywała mu drogę.
- A... wyniki sekcji?
- Jeszcze nie ma – ucięła kobieta.
Rozmowa trwała jeszcze kilka minut, a z każdą minutą robiło się coraz bardziej niezręcznie. Adam podziękował więc za informacje i opuścił mieszkanie państwa Masztalerz. Zapewne też już na zawsze.

***
Ewa wybrnęła z autobusu, cicho przeklinając komunikację miejską. Toż to jest niehumanitarne! Przystanęła, żeby poprawić spódniczkę i kurtkę. Spojrzała przy okazji na zegarek. Dochodziła dwudziesta. Szybkim krokiem na skrót będzie w domu za dziesięć minut. Poszła najprostszą drogą, park, zakręt, schody. Po ścieżce niósł się stukot jej obcasów.

Z równoległej alejki wychynęła jakaś postać. Wydobyła z kieszeni coś dużego, jasnego i błyszczącego w świetle lamp. Im bliżej Ewa podchodziła, tym bardziej miała wrażenie, że już tą osobę gdzieś widziała.
- Przepraszam...? – usłyszała jego głos, gdy przechodziła obok.

***
__________________
I'm always amazed how we're so self destructive
Apostołka jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 03.03.2008, 17:22   #4
Lorette
 
Avatar Lorette
 
Zarejestrowany: 27.07.2006
Skąd: ąbruje
Płeć: Kobieta
Postów: 1,021
Reputacja: 11
Domyślnie Odp: Dziś Ewy

Super, naprawdę czyta się świetnie, no i zdjęcia super 10/10 <3
Ahh... Nie mogę się doczekać następnego odc. ;>
__________________
Lorette jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 08.03.2008, 15:59   #5
Apostołka
 
Avatar Apostołka
 
Zarejestrowany: 09.11.2005
Płeć: Kobieta
Postów: 257
Reputacja: 13
Domyślnie Odp: Dziś Ewy

Cholera, ilość komentarzy aż mnie powaliła xD Ale nie szkodzi, bo to i tak już ostatni odcinek. Możliwe, że akcja w nim jest trochę naciągana, a może nawet bardzo naciągana, ale musiałam to doprowadzić w miarę sensownie do sceny finałowej. To miłego! ;>

***
Kilka dni. Długich jak wieczność. Kilka dni męki, kilka dni obłędu. Wypatrywania w każdej mijanej osobie twarzy Ewy i twarzy mordercy. Tak, podejrzewał, że wie, jak on wyglądał. Złożył nawet zeznania. Ale w autobusie był przecież tłok, to mógł być każdy! Kilka dni wyczekiwania na wyniki sekcji. Kilkanaście godzin szału i rozpaczy po ich otrzymaniu. Kilka chwil zapomnienia, kiedy wydawało mu się, że słyszy dzwonek komórki o w pół do siedemnastej, że zaraz usłyszy jej radosny głos, z niepokojem pytający, czy aby się nie spóźni. Adam znów siedział na kanapie oglądając wieczorne Wiadomości. Bo może coś o niej powiedzą, może policja coś znalazła. Za oknem było już ciemno, a niebo pokryte było grubą warstwą burzowych chmur, pewnie w nocy będzie padać. Chłopak wstał, nie dowiadując się niczego nowego. W domu nikogo nie było, uchylił więc drzwi sypialni rodziców. Komoda. Zaczął otwierać po kolei wszystkie szuflady i dokładnie przeglądać ich zawartość. Jest! Na samym dole, wciśnięty w rogu. Jeśli ojciec się dowie, to go zabije. W bardziej optymistycznej wersji zrobi mu wykład o prawie karnym i wyda mu mandat o treści: szlaban do matury. Po chwili dało się słyszeć dźwięk zamykanych drzwi wejściowych.

***
Ewa spojrzała na mężczyznę. Tak, widziała go już...
- Tak?
- Hm, szukam tej ulicy, ale zupełnie nie mogę się tu zorientować – wskazał palcem na ulicę zaznaczoną na mapie.
Dziewczyna podeszła bliżej, by przeczytać jej nazwę. Przecież to kawał drogi stąd!
- Musi pan pojechać do innej dzielnicy. Jak pójdzie pan w lewo i prosto, to będzie ulica, potem w prawo i tam jest przystanek. Wsiądzie pan w 189, a potem to najlepiej jeszcze kogoś zapytać.

Mężczyzna pokiwał głową, ciągle patrząc na Ewę.
- Aha. A mogłaby przejść pani kawałek ze mną, dopiero poznaję to miasto... A zależy mi na czasie – w jego głosie słychać było prośbę. Ewa spojrzała na zegarek. W porządku, szybko pokaże mu tą drogę i wróci. Pokiwała głową na znak zgody.

***
Adam szedł główną ulicą, potem skręcił w stronę cmentarza. Gdzieś słyszał, że przestępcy zawsze wracają na miejsce zbrodni. Nie przypuszczał, by była to prawda, no bo kto normalny wróciłby w miejsce, które powiedzmy okradł. Bez sensu. A on jednak tam szedł, jakby z cichą nadzieją, że ktoś tam będzie. Pod górkę i w las. Wśród drzew było już zupełnie ciemno, z kieszeni wyjął podręczną latarkę. Oparł się o pień, patrząc tępym wzrokiem w niewielki krąg światła. Usłyszał kroki. To pewnie wraca ktoś na skróty z cmentarza. A może i nie. Wyłączył latarkę. Ktoś tam był i wcale nie wyglądał na zbolałego krewnego. Raczej jakby czegoś szukał. Adam wciąż stał nieruchomo, mężczyzna był kilkanaście metrów od niego, zaraz go zauważy. I zauważył. Odwrócił się nagle na pięcie i wyjątkowo szybkim krokiem zaczął wspinać się w górę. Coś tu jest nie tak. Adam nie myśląc wiele rzucił się za nim. Mężczyzna przed nim jeszcze bardziej przyspieszył, po chwili już biegł.

Gdy Adam wybiegł na otwartą przestrzeń na szczycie, ściganego już nie było. Nie mógł w to uwierzyć, to musiał być on. Na skórze poczuł krople wody, zaczęło padać. Rzucił się w dół, w stronę pobliskiego osiedla. Serce waliło mu jak młotem, znów widział jego sylwetkę, mężczyzna zniknął w... budynku? Przyspieszył do granic możliwości, wpadł za mężczyzną do klatki. Co za dureń, zbiegł do piwnicy? No to teraz pożałuje, że nie wybrał mieszkania. Adam zszedł na dół i włączył słabe światło. Hałas z lewej strony. Już nie myślał racjonalnie, myślał o zemście. Dopadł mężczyznę, rzucił na ścianę. Nie był chyba wiele starszy od Adama, może pięć, dziesięć lat.

W ruch poszły pięści i nogi. Dysząc ciężko, wydobył z kieszeni pistolet. Dość duży, policyjny. Jednym ruchem pomści Ewę, siebie, jej rodziców, znajomych. A on... leżał przy ścianie z obleśnym, psychopatycznym uśmiechem.

***

Ewa szła szybkim krokiem. Zatrzymała się w końcu i wyciągnęła rękę.
- Jeszcze ze sto czy dwieście metrów prosto i będzie główna ulica – nie czekając na słowa podziękowania odwróciła się, chcąc odejść.
- Piśnij słówko, a pożałujesz – usłyszała zamiast podzięki, a gdzieś przy szyi poczuła coś zimnego i ostrego. Przez jej ciało przeszła fala słabości, serce gwałtownie przyspieszyło, zmiękły jej nogi.

***
- Strzelaj – odezwał się. Prowokował go. Adam wystawił broń w jego kierunku.
- No, strzel. Przecież to takie proste. A jakie honorowe, celować w leżącego. Mścisz się? Na co czekasz... – mężczyzna ciągnął dalej.
Adam zaciskał już palec na spuście. Nie zabijaj. Jak to nie?! On na to zasługuje.
- Śmiało. Zabawa zacznie się dopiero, gdy policja zapuka do twych drzwi. Oskarżenia. Podejrzenia. Może pomyślą nawet, że miałeś coś wspólnego ze śmiercią... Ewy? – jego głos, jego szalony uśmiech doprowadzały Adama do szału. Imię jego dziewczyny płynące z jego ust.
Adam znów przygotował się do strzału. Nie zabijaj. Zabije go. Zabije z zimną krwią tego człowieka, szaleńca, psychopatę, mordercę, gwałciciela. Nie zabijaj. Zasługuje na to. Krew za krew. Śmierć za śmierć. Nie zabijaj. On ją skrzywdził. On ją zabił. On porzucił jej okrwawione ciało. Adama przeszedł dreszcz. Nie zabijaj. Nie zabijaj. Nie zabijaj. Gdzieś w jego głowie wciąż łomotały te słowa. Nie zabijaj. Gdzieś w jego sercu, głęboko. Ciągle od nowa. Przeszła go kolejna fala dreszczy. Nie zabijaj. Pobladł, osunął się na ścianę. Z kieszeni wyjął komórkę, nie spuszczając mężczyzny z celownika. Blade światło żarówki zaczęło migotać. Zgasło w momencie, gdy Adam zakończył rozmowę. Szary betonowy korytarz i dwie postacie naprzeciwko siebie okryły się w półmroku.

***
Krzyk. Donośny, przeszywający... Niknący z każdą sekundą coraz bardziej. Kilka krótszych, pełnych bólu. Rozmywających się wśród drzew. Cisza. Jeszcze bardziej przerażająca niż poprzedzający ją krzyk.

***
Adam ostatni raz spojrzał na twarz Ewy. Prawie jakby spała. Zdążył jeszcze wyszeptać dwa słowa. Kocham cię. Wyrysować w pamięci jej blade oblicze. Wieko trumny zostało zamknięte z głuchym stuknięciem. Wraz z nim w głowie Adama odezwały się inne słowa. Nie zabijaj. Nie zabił. Przyjechała policja. Zabrali tamtego mężczyznę. Potem okazało się, że był poszukiwany od kilku miesięcy. Adam popatrzył na ludzi wynoszących trumnę. Z jego dziewczyną. Z jego Ewą. Poczuł znowu skurcz w brzuchu. Zamrugał gwałtownie. Pojedyncza łza rozbiła się o płatki jednej z lilii, których trzymał cały bukiet. Drugą dłoń zaciskał na pudełku czekoladek. Dzisiaj były imieniny Ewy.

***
Jestem ciekawa waszych opinii, tudzież krytyki ;]
__________________
I'm always amazed how we're so self destructive
Apostołka jest offline   Odpowiedź z Cytatem
stare 07.05.2008, 18:43   #6
Fobika
Guest
 
Postów: n/a
Domyślnie Odp: Dziś Ewy

Wow fajne opowiadanie
Tylko jedna rzecz mnie przeraziła. W trzecim odcinku Ewa poradziła mu, żeby wsiadł w autobus 189, autobusem o takim nr dojeżdzam do domu trochę to hmm... dziwne
  Odpowiedź z Cytatem
Odpowiedz


Użytkownicy aktualnie czytający ten temat: 1 (0 użytkownik(ów) i 1 gości)
 

Zasady Postowania
Nie możesz zakładać nowych tematów
Nie możesz pisać wiadomości
Nie możesz dodawać załączników
Nie możesz edytować swoich postów

BB Code jest włączony
Emotikonywłączony
[IMG] kod jest włączony
HTML kod jest Wyłączony

Skocz do Forum


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 07:05.


Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023