Shade
09.01.2006, 11:14
Drogi czytelniku FS, które masz teraz przed sobą to szczyt twoich najśmielszych marzeń! Bo kto nie chciałby przeżyć prawdziwej przygody, ale takiej z nutką tajemnicy i grozy. Chciałam serdecznie pozdrowić autorkę FS, które po części zainspirowało mnie, czyli Voyage i Aprille. Oczywiście FS opowiada o zupełnie, czym innym, ale wiadomo sam fakt motywu PRZYGODY jest zaczerpnięty właśnie z tego opowiadania.
Jeśli chodzi o Zgromadzenie BĘDZIE KONTYNUOWANĘ tu mamy tylko kwestie robienia zdjęć, co systematycznie staram się robić...
No cóż teraz tylko nie pozostaje mi nic innego jak prosić was o to abyście usiedli wygodnie i wyobrażali sobie WAS w roli głównych bohaterów!! MIŁEGO CZYTANIA....
ODCINEK2 (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=495823&postcount=19)
odcinek 3 (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=496097&postcount=27) http://img243.imageshack.us/img243/5527/image42ho.jpg
Suche liście szeleściły pod podeszwami. Stopy zanurzały się lekko w warstwę burych i żółtych liści, pokrywających gęsto alejkę. Przez rzadkie korony drzew przeświecało słabe, jesienne słońce. Mroźne powietrze nie zostawiało złudzeń, lato odeszło dawno temu, królowa śniegu składa już pocałunek na licach górskich strumieni. Była blisko.
Na tle bezchmurnego bladoniebieskiego przestworu, czerwień liści tworzyła wspaniały kontrast. Ludzi w parku było niewiele, hałas ulicy też jakiś odległy. Jedynie miarowy szelest, przyjemny dla ucha i nerwów.
http://img229.imageshack.us/img229/9941/fts17ra.jpg
Zapaliłam papierosa i rozejrzałam się wkoło. Naprawdę nie mogłam myśleć o niczym, o tym, co było, czy będzie. Chwila osnuła się wokół mnie, niczym niebieskawy dym mojego papierosa, przyniosła błogość. Chciałam zatrzymać ją jak najdłużej. Odpędzałam od siebie myśli, wsłuchując się w śpiew liści, szum wiatru, kochanka drzew.
-Mam nie wiele czasu!! Proszę to wziąć
-Ale.....
http://img229.imageshack.us/img229/3103/fts29xq.jpg http://img230.imageshack.us/img230/9295/klucz2mv.gif
Nawet nie zdążyłam zapytać, o co chodzi.? Mężczyzna w czarnym płaszczu tak samo szybko zniknął jak się pojawił. W dłoni trzymałam lekko zardzewiały klucz zawieszony na śmiesznym breloku przypominającym jakieś litery, znaki, cyfry. Teraz nawet nie miałam głowy na to, aby pomyśleć, co ten mężczyzna chciał ode mnie.
Oczywiście w biurze byłam pierwsza, Piegus zapewne jeszcze spał (jeszcze? Jedenasta godzina!). Ale w końcu on jest szefem. Uporządkowałam wczorajsze faktury, nastawiłam wodę na kawę i wyszłam do warsztatu, zobaczyć jak tam radzi sobie pan Miecio i jego brygada.
Hale znajdowały się za budynkiem biura, w jednej był magazyn, w drugiej warsztat stolarski.
http://img230.imageshack.us/img230/6664/fts58bh.jpg
-Czas na małą, służbową kontrolę.
-Przecież pokazywałem ci tyle razy, jak zrobić te wyżłobienia na wieku, widziałeś wzorzec, i co? – Usłyszała głos pana Miecia. – Znowu nie tak, jak trzeba, zbankrutujemy przez ciebie!
Domyśliłam się, że to znów spór o trumnę zamówioną przez pana Berenckiego. Klient zażyczył sobie wygrawerowanie na wieku dziwnego i niezwykle skomplikowanego wzoru. Wczoraj zamówienie zostało wykonane, ale pan Berencki dopatrzył się niewielkiego uchybienia, nie było dwóch kresek w centralnej części wzoru i kazał wszystko robić od nowa. Powiedział, ze to sprawa życia i śmierci, musi być jak we wzorze. Ciekawe, czemu niby to sprawa życia i śmierci, skoro jego żona nie żyje już od trzech dni i raczej fikuśny wzorek na wieku trumny jej nie wskrzesi. Ale przez te pięć lat pracy w zakładzie pogrzebowym „Happy Trupik” (tylko bez śmiechu, mój pracodawca nazywa się Bogdan Trupik), widziałam wiele. Ludzie różnie reagują na śmierć bliskiej osoby, w końcu to nic wesołego.
-Jak tam, panie Mieciu? – Zagadnęłam.
-Oj nijak, szefowo. Ten idiota zapomniał tego łuczku, o tutaj. – Pokazał małym palcem na jedną część wzoru. – Musimy robić od nowa, tylko materiał psujemy.
-Panie Mieciu, przecież można dorobić ten łuczek.
-Nie bardzo, szefowo, wtedy ta kreska nie będzie wyglądać jak na wzorcu, najpierw łuczek a potem ta kreska.
-Dobrze, dobrze - zniecierpliwiłam się – proszę zacząć od nowa, pan Berencki słono nam płaci, umówię się z nim, na choć częściowy zwrot kosztów wykonania. Praca jest trudna, nie wiem, czy zdecyduje się na inny zakład. Nie wiem, czy gdzieś zrobią mu lepiej tą trumnę – uśmiechnęłam się z dumą, bo nasz dom pogrzebowy był najlepszy w mieście.
Wróciłam do biura. Piegus zaparzył już kawę i siedział, pochylony nad cennikiem, rozmawiał przez telefon.
-No tak, oczywiście, wzorów jest dużo, ceny wahają się od 200 do nawet 800 złotych, są też realizowane specjalne zamówienia… Żałobnicy, tak… no cóż, każdy z nich bierze 20 złotych za godzinę. Piwniczka będzie otworzona… ma pani zgodę parafii na otworzenie piwniczki? Aha, aha, tak, tak… wszystko jasne, proszę przyjść jutro… noooo, kiedy pani pasuje, omówimy szczegóły. Aha, aha, tak, do widzenia.
Odłożył słuchawkę i spojrzał w moją stronę.
-I jak tam nasz najlepszy klient? Był już dziś?
-Bernecki? Nie, ale nie martw się, na pewno wpadnie. Koleś zachowuje się jakby od tego, jak będzie wyglądał pogrzeb jego żony, zależały losy świata.
Piegus zaśmiał się, poskrobał swą wściekle rudą głowę.
-Cóż, Gosiu, klient nasz pan. Niech sobie chowa żonę nawet w kryształowej trumnie, nam nic do tego, byle płacił.
-Tak, tak. Ale wiesz, on mi się nie podoba, właściwie to ja się go trochę boję. Oprócz tej trumny nie uzgodnił z nami niczego, nie zamówił karawanu, ani żałobników, nie powiedział, gdzie będzie pogrzeb. Nawet nie przewieziono ciała do naszej kostnicy.
-Jesteś przewrażliwiona – roześmiał się, jakbym opowiedziała świetny dowcip.
Odwróciłam się udając obrażoną, włączyłam laptopa, otworzyłam księgę zamówień, ale myślami odpłynęłam na drugą stronę ulicy.
Metalowe ogrodzenie graniczyło z parkiem. Za jego szarymi prętami rósł gęsty żywopłot. Był to cmentarz, miasto kamiennych nagrobków pod niebem ze starych dębów i kasztanów.
Ktoś szarpnął mnie za ramie. Piegus.
-Kobieto, do pracy, zlecenia nas gonią. Masz już gotowe zamówienia do zakładu kamieniarskiego? Bo dzwonili wczoraj.
-Prawie – odpowiedziałam, wracając do przytomności, pochyliłam się nad ekranem komputera. Jednak dopiero teraz patrząc w te wszystkie tabele, zestawienia przypomniał mi się tajemniczy mężczyzna i dziwny klucz, który otrzymałam.
http://img228.imageshack.us/img228/3401/fs65yb.jpg
-Gośka zrobiłaś już wszystko?? Jesteśmy i tak cholernie opóźnieni a ty zajmujesz się najmniej ważnymi sprawami w tej chwili.
-Piegus i tak zapieprzam tu za wszystkich, więc proszę cię bez zbędnego pośpieszania. Praca zostanie zrobiona na czas.
-Eee?? Ugryzło cię coś dzisiaj chyba??
-Może ugryzło a może nie!! Dobra posłuchaj dzisiaj rano idąc do pracy zaczepił mnie jakiś mężczyzna. Nawet jego twarzy nie widziałam. Dał mi ten klucz i zniknął.
-Kluczyk to jest jakieś starocie. Może otwiera tajemnicze drzwi. Hhaha
-To nie jest zabawne! Dał mi i powiedział, że nie ma dużo czasu, więc..
-Więc daj sobie spokój. Zajmij się lepiej pracą.
Co za debil!! Bo tylko tak można określić takiego snoba jakim jest Piegus.
Rzęsisty deszcz padał i moczył wszystko, co tylko był w stanie dosięgnąć. Wiatr wyrywał czarne parasole z rąk ludzi, którzy śpieszyli do domów. Pół godziny później podjechałam już pod swój dom. Otworzyłam drzwi, weszłam do holu, który prowadził do biblioteki, w kuchni zostawiłam zakupy, przeszłam do ogromnego salonu. Zrzuciłam buty nalałam sobie do szklaneczki koniaku, wrzuciłam dwie kostki lodu i zaczęłam badawczo przyglądać się tej tajemniczej rzeczy, którą otrzymałam dzisiaj rano. –Może w Internecie znajdę coś na temat tego klucza
http://img228.imageshack.us/img228/5784/fs77lz.jpg
Zbliżała się trzecia nad ranem. Zmęczona dziesiątą godziną szukania najdrobniejszej informacji na temat klucza odchyliłam głowę na oparcie krzesła. Zamknęłam oczy. "Czas iść spać" - pomyślałam leniwie. W tym momencie, jakby na potwierdzenie tych myśli, ziewnęłam szeroko i długo.
- No dobra. Koniec na dziś. Jutro a raczej dzisiaj po pracy poszukam jeszcze czegoś - powiedziałam do siebie. Jednak zanim komputer wykonał polecenie zakończenia szukania, ponownie położyłam głowę na oparciu krzesła. Przymknęłam oczy, a w zasadzie to powieki same mi opadły. Ziewnęłam raz jeszcze. I poczułam, że zaraz odlecę. "Jeszcze tylko wyłączyć komputer. Jeszcze tylko wyłączyć komputer..." powtarzałam w myślach jak w modlitwie. . Już miałam wcisnąć alt+F4, gdy resztki zmęczonego umysłu dostrzegły pewną małą informację na samym dole przeglądarki.Baa to nawet nie informacja mnie tak rozbudziła a raczej zdjęcie. Malutkie zdjęcie na dole ekranu a na nim klucz!!!! Klucz, który teraz właśnie ściskałam w ręku.
http://img365.imageshack.us/img365/662/fs85ya.jpg
Jeśli chodzi o Zgromadzenie BĘDZIE KONTYNUOWANĘ tu mamy tylko kwestie robienia zdjęć, co systematycznie staram się robić...
No cóż teraz tylko nie pozostaje mi nic innego jak prosić was o to abyście usiedli wygodnie i wyobrażali sobie WAS w roli głównych bohaterów!! MIŁEGO CZYTANIA....
ODCINEK2 (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=495823&postcount=19)
odcinek 3 (http://www.forum.thesims.pl/showpost.php?p=496097&postcount=27) http://img243.imageshack.us/img243/5527/image42ho.jpg
Suche liście szeleściły pod podeszwami. Stopy zanurzały się lekko w warstwę burych i żółtych liści, pokrywających gęsto alejkę. Przez rzadkie korony drzew przeświecało słabe, jesienne słońce. Mroźne powietrze nie zostawiało złudzeń, lato odeszło dawno temu, królowa śniegu składa już pocałunek na licach górskich strumieni. Była blisko.
Na tle bezchmurnego bladoniebieskiego przestworu, czerwień liści tworzyła wspaniały kontrast. Ludzi w parku było niewiele, hałas ulicy też jakiś odległy. Jedynie miarowy szelest, przyjemny dla ucha i nerwów.
http://img229.imageshack.us/img229/9941/fts17ra.jpg
Zapaliłam papierosa i rozejrzałam się wkoło. Naprawdę nie mogłam myśleć o niczym, o tym, co było, czy będzie. Chwila osnuła się wokół mnie, niczym niebieskawy dym mojego papierosa, przyniosła błogość. Chciałam zatrzymać ją jak najdłużej. Odpędzałam od siebie myśli, wsłuchując się w śpiew liści, szum wiatru, kochanka drzew.
-Mam nie wiele czasu!! Proszę to wziąć
-Ale.....
http://img229.imageshack.us/img229/3103/fts29xq.jpg http://img230.imageshack.us/img230/9295/klucz2mv.gif
Nawet nie zdążyłam zapytać, o co chodzi.? Mężczyzna w czarnym płaszczu tak samo szybko zniknął jak się pojawił. W dłoni trzymałam lekko zardzewiały klucz zawieszony na śmiesznym breloku przypominającym jakieś litery, znaki, cyfry. Teraz nawet nie miałam głowy na to, aby pomyśleć, co ten mężczyzna chciał ode mnie.
Oczywiście w biurze byłam pierwsza, Piegus zapewne jeszcze spał (jeszcze? Jedenasta godzina!). Ale w końcu on jest szefem. Uporządkowałam wczorajsze faktury, nastawiłam wodę na kawę i wyszłam do warsztatu, zobaczyć jak tam radzi sobie pan Miecio i jego brygada.
Hale znajdowały się za budynkiem biura, w jednej był magazyn, w drugiej warsztat stolarski.
http://img230.imageshack.us/img230/6664/fts58bh.jpg
-Czas na małą, służbową kontrolę.
-Przecież pokazywałem ci tyle razy, jak zrobić te wyżłobienia na wieku, widziałeś wzorzec, i co? – Usłyszała głos pana Miecia. – Znowu nie tak, jak trzeba, zbankrutujemy przez ciebie!
Domyśliłam się, że to znów spór o trumnę zamówioną przez pana Berenckiego. Klient zażyczył sobie wygrawerowanie na wieku dziwnego i niezwykle skomplikowanego wzoru. Wczoraj zamówienie zostało wykonane, ale pan Berencki dopatrzył się niewielkiego uchybienia, nie było dwóch kresek w centralnej części wzoru i kazał wszystko robić od nowa. Powiedział, ze to sprawa życia i śmierci, musi być jak we wzorze. Ciekawe, czemu niby to sprawa życia i śmierci, skoro jego żona nie żyje już od trzech dni i raczej fikuśny wzorek na wieku trumny jej nie wskrzesi. Ale przez te pięć lat pracy w zakładzie pogrzebowym „Happy Trupik” (tylko bez śmiechu, mój pracodawca nazywa się Bogdan Trupik), widziałam wiele. Ludzie różnie reagują na śmierć bliskiej osoby, w końcu to nic wesołego.
-Jak tam, panie Mieciu? – Zagadnęłam.
-Oj nijak, szefowo. Ten idiota zapomniał tego łuczku, o tutaj. – Pokazał małym palcem na jedną część wzoru. – Musimy robić od nowa, tylko materiał psujemy.
-Panie Mieciu, przecież można dorobić ten łuczek.
-Nie bardzo, szefowo, wtedy ta kreska nie będzie wyglądać jak na wzorcu, najpierw łuczek a potem ta kreska.
-Dobrze, dobrze - zniecierpliwiłam się – proszę zacząć od nowa, pan Berencki słono nam płaci, umówię się z nim, na choć częściowy zwrot kosztów wykonania. Praca jest trudna, nie wiem, czy zdecyduje się na inny zakład. Nie wiem, czy gdzieś zrobią mu lepiej tą trumnę – uśmiechnęłam się z dumą, bo nasz dom pogrzebowy był najlepszy w mieście.
Wróciłam do biura. Piegus zaparzył już kawę i siedział, pochylony nad cennikiem, rozmawiał przez telefon.
-No tak, oczywiście, wzorów jest dużo, ceny wahają się od 200 do nawet 800 złotych, są też realizowane specjalne zamówienia… Żałobnicy, tak… no cóż, każdy z nich bierze 20 złotych za godzinę. Piwniczka będzie otworzona… ma pani zgodę parafii na otworzenie piwniczki? Aha, aha, tak, tak… wszystko jasne, proszę przyjść jutro… noooo, kiedy pani pasuje, omówimy szczegóły. Aha, aha, tak, do widzenia.
Odłożył słuchawkę i spojrzał w moją stronę.
-I jak tam nasz najlepszy klient? Był już dziś?
-Bernecki? Nie, ale nie martw się, na pewno wpadnie. Koleś zachowuje się jakby od tego, jak będzie wyglądał pogrzeb jego żony, zależały losy świata.
Piegus zaśmiał się, poskrobał swą wściekle rudą głowę.
-Cóż, Gosiu, klient nasz pan. Niech sobie chowa żonę nawet w kryształowej trumnie, nam nic do tego, byle płacił.
-Tak, tak. Ale wiesz, on mi się nie podoba, właściwie to ja się go trochę boję. Oprócz tej trumny nie uzgodnił z nami niczego, nie zamówił karawanu, ani żałobników, nie powiedział, gdzie będzie pogrzeb. Nawet nie przewieziono ciała do naszej kostnicy.
-Jesteś przewrażliwiona – roześmiał się, jakbym opowiedziała świetny dowcip.
Odwróciłam się udając obrażoną, włączyłam laptopa, otworzyłam księgę zamówień, ale myślami odpłynęłam na drugą stronę ulicy.
Metalowe ogrodzenie graniczyło z parkiem. Za jego szarymi prętami rósł gęsty żywopłot. Był to cmentarz, miasto kamiennych nagrobków pod niebem ze starych dębów i kasztanów.
Ktoś szarpnął mnie za ramie. Piegus.
-Kobieto, do pracy, zlecenia nas gonią. Masz już gotowe zamówienia do zakładu kamieniarskiego? Bo dzwonili wczoraj.
-Prawie – odpowiedziałam, wracając do przytomności, pochyliłam się nad ekranem komputera. Jednak dopiero teraz patrząc w te wszystkie tabele, zestawienia przypomniał mi się tajemniczy mężczyzna i dziwny klucz, który otrzymałam.
http://img228.imageshack.us/img228/3401/fs65yb.jpg
-Gośka zrobiłaś już wszystko?? Jesteśmy i tak cholernie opóźnieni a ty zajmujesz się najmniej ważnymi sprawami w tej chwili.
-Piegus i tak zapieprzam tu za wszystkich, więc proszę cię bez zbędnego pośpieszania. Praca zostanie zrobiona na czas.
-Eee?? Ugryzło cię coś dzisiaj chyba??
-Może ugryzło a może nie!! Dobra posłuchaj dzisiaj rano idąc do pracy zaczepił mnie jakiś mężczyzna. Nawet jego twarzy nie widziałam. Dał mi ten klucz i zniknął.
-Kluczyk to jest jakieś starocie. Może otwiera tajemnicze drzwi. Hhaha
-To nie jest zabawne! Dał mi i powiedział, że nie ma dużo czasu, więc..
-Więc daj sobie spokój. Zajmij się lepiej pracą.
Co za debil!! Bo tylko tak można określić takiego snoba jakim jest Piegus.
Rzęsisty deszcz padał i moczył wszystko, co tylko był w stanie dosięgnąć. Wiatr wyrywał czarne parasole z rąk ludzi, którzy śpieszyli do domów. Pół godziny później podjechałam już pod swój dom. Otworzyłam drzwi, weszłam do holu, który prowadził do biblioteki, w kuchni zostawiłam zakupy, przeszłam do ogromnego salonu. Zrzuciłam buty nalałam sobie do szklaneczki koniaku, wrzuciłam dwie kostki lodu i zaczęłam badawczo przyglądać się tej tajemniczej rzeczy, którą otrzymałam dzisiaj rano. –Może w Internecie znajdę coś na temat tego klucza
http://img228.imageshack.us/img228/5784/fs77lz.jpg
Zbliżała się trzecia nad ranem. Zmęczona dziesiątą godziną szukania najdrobniejszej informacji na temat klucza odchyliłam głowę na oparcie krzesła. Zamknęłam oczy. "Czas iść spać" - pomyślałam leniwie. W tym momencie, jakby na potwierdzenie tych myśli, ziewnęłam szeroko i długo.
- No dobra. Koniec na dziś. Jutro a raczej dzisiaj po pracy poszukam jeszcze czegoś - powiedziałam do siebie. Jednak zanim komputer wykonał polecenie zakończenia szukania, ponownie położyłam głowę na oparciu krzesła. Przymknęłam oczy, a w zasadzie to powieki same mi opadły. Ziewnęłam raz jeszcze. I poczułam, że zaraz odlecę. "Jeszcze tylko wyłączyć komputer. Jeszcze tylko wyłączyć komputer..." powtarzałam w myślach jak w modlitwie. . Już miałam wcisnąć alt+F4, gdy resztki zmęczonego umysłu dostrzegły pewną małą informację na samym dole przeglądarki.Baa to nawet nie informacja mnie tak rozbudziła a raczej zdjęcie. Malutkie zdjęcie na dole ekranu a na nim klucz!!!! Klucz, który teraz właśnie ściskałam w ręku.
http://img365.imageshack.us/img365/662/fs85ya.jpg