Zaloguj się

Zobacz pełną wersję : Razem do celu


Ruder
09.10.2007, 20:53
Na innym forum pisałam jako e_n. Wracam jednak do poprzedniego nicka.
W tej części występuje kilka przekleństw, więc jeśli Was to razi nie mówcie, że nie ostrzegałam! x3

RAZEM DO CELU
PART I


http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_73d1ea12.jpg

Nazywam się Sonya Reeve. Oficjalnie pracuję w księgowości, ale kiedy kierowniczka jest w złym nastroju - jestem zmuszana robić kawę i zanosić ją z parteru aż na samą górę, do jej gabinetu. Jej skłonności do znęcania się nad pracownikami dają mi się najbardziej we znaki. Ale kupiłam jej na imieniny ekspres do kawy; mam nadzieję, że nie potraktuje tego gestu zbyt lekceważąco...

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_93d1ea92.jpg

Byłam już odrobinę spóźniona, ale chyba każdy ma prawo przyjść do pracy, o której mu się podoba, jeśli akurat zrywają cię z urlopu, nie?
- Wiedźma Linda jest? - zapytałam recepcjonistki, gdy tylko weszłam do holu.
- Poczekaj, sprawdzę...

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_33d1ec67.jpg

To Mia Seresin. Pracuje tu najdłużej. Nie, żeby była szczególnie stara, czy coś w tym rodzaju... Jest szwagierką siostry kierowniczki i z tego powodu zasługuje na szczególne względy. Przynajmniej nie jest wredna i nie biega na skargi za każdym razem, gdy usłyszy wulgarny epitet dotyczący Lindy. Właściwie, to wydaje mi się, że toleruje mnie za to, że nie boję się przełożonych. W szkole mówili, iż nigdy nie ujdzie mi to na sucho... Coś podobnego...
- Nie odbiera, więc zapewne randkuje w Internecie. - oznajmiła Mia i odłożyła słuchawkę. - Pewnie nawet nie zauważy, że się spóźniłaś.
- Nie specjalnie mi na tym zależy. - powiedziałam, uśmiechając się delikatnie.
Ruszyłam wolnym krokiem w stronę wind. Zbliżały się święta i mimo, że przygotowanie ich dla dwóch osób nie wymagały szczególnie dużego wysiłku, znacznie bardziej wolałabym siedzieć przy garach, niż w tym cholernym biurze!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_33d1eaee.jpg

Ale przynajmniej nie będę sama. Na swoim stanowisku, jak zwykle pochłonięty mniej lub bardziej męczącą pracą, siedział Yashamaru, mój starszy brat. Niech nie zwiedzie was jego imię, nasza matka była Japonką i to po niej odziedziczył większość cech. W tym skłonności do pracoholizmu. Ale przynajmniej jest bardzo odpowiedzialny. Momentami żałuję, że jesteśmy rodzeństwem.
- Hej, jak praca? - zagadnęłam, podchodząc.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_93d1eb76.jpg

Wstał, przeciągnął się i podszedł z szerokim uśmiechem na ustach.
- Jak zwykle nie na tyle mnie godna, jakbym chciał, ale jakoś muszę zarobić na bułki!
- Mówi się chleb... - mruknęłam.
- Pieprzę to! Ja jem bułki!
Jest również bardzo żywiołowy i lubi imprezować, nawet, jeśli następnego dnia musi iść do pracy na kacu. Nie wiem, jak on to robi, że nigdy nie podpada kierowniczce...

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_93d1ec0e.jpg

- A ty tak od razu do pracy? - zdziwił się Yashamaru. - Żadnej kawusi? Linda przyniosła nawet ciasteczka swojej roboty...
- Po pierwsze: nie biorę jedzenia od przełożonych. - zaśmiałam się. - Po drugie: zostawiłeś mi na głowie cały rozgardiasz w domu i muszę stąd jak najszybciej wyjść, aby go ogarnąć!
Yashamaru wyglądał przez chwilę jak głęboko współczująca osoba, która za chwilę ma wyciągnąć pomocną dłoń i zapewne bym tak pomyślała, gdybym nie znała go przez te 23 lata.
- Dasz radę! - powiedział i wrócił do swoich zajęć.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_53d1ecce.jpg

Kontynuowałam swoją pracę. Przygotowywanie listy gości na przyjęcie w rezydencji premiera, sortowanie alfabetycznie nazw wszystkich producentów żywności, dekoracji, czy sprzętów, które mają się pojawić na weselu gubernatora... Mozolne i wykańczające. Na szczęście około dziesiątej zadzwoniła Mia. Osobiście nigdy nie lubiłam, gdy ktoś odciągał mnie od komputera, ale, kiedy zaczęłam tutaj pracować zmienił się mój stosunek do takich rzeczy.
- BIG NEWS, słonko! - zawołała, gdy podniosłam słuchawkę do ucha. Widocznie humor jej dopisywał... - Wspaniałe wieści! Szef wraca dzisiaj z urlopu i Linda zażyczyła sobie, żebyście poszli sobie wcześniej do domu!
- Ale ciebie chyba nie pogoniła ze stanowiska, co? - zapytałam.
- Ja jestem z tego jak najbardziej zadowolona! Och, pan Brayden jest taki przystojny! Zdaje mi się, że jeszcze nie miałaś okazji go poznać, prawda?
- Miałam wielu szefów, zresztą nie lubię takich znajomości.
- Zmienisz zdanie, jak go zobaczysz! Dobra, ja idę poprawić makijaż! Widzimy się jutro na przyjęciu bożonarodzeniowym u Lindy! Ciao!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_33d1ed0b.jpg

- Mia kazała nam się zmywać. - poinformowałam Yashamaru po skończonej rozmowie.
- Tak wcześnie? - ton jego głosu nie wykazywał zainteresowania. Być może działała tak na niego wizja pomagania mi w porządkach... Znacznie bardziej wolał siedzieć w bazie danych.
- Podobno szef wraca z urlopu...
- Naprawdę? To świetnie! Wszystkie panny będą do niego wzdychać i nikt nie będzie zawracał mi głowy!
- To jakiś Casanova?...
- Lepiej nie utrzymuj z nim kontaktu, bo to może być twoja najgorsza znajomość...

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_73d1ec1e.jpg

Nie miałam zamiaru się z nim kłócić. W końcu pracował w tym biznesie znacznie dłużej, niż ja. Chociaż jego ostatnie słowa odrobinę mnie zaniepokoiły, nie miałam zamiaru tego okazywać... Najgorsza znajomość? Większej jędzy od Lindy można szukać tylko ze świecą! Ale jeśli tajemniczy pan szef będzie bardziej upierdliwy niż ona, to pewnie będę zmuszona zmienić pracę...
- Sonya! Kawusia jest! - zawołał Yashamaru, po kilku chwilach.
Wstałam i zbliżyłam się do kanapy, na której siedział.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_93d1ef58.jpg

- Zasępiłaś się... - zauważył. - Aż tak nurtuje cię temat "Naszego Kochanego I Och, Jakiego To Wspaniałego Oraz Przystojnego Pracodawcy"?
- Nie. - skłamałam. - Zastanawiam się po ilu minutach Linda kopnie w kalendarz, kiedy tylko spróbuje twoich wypieków...
- Obrażasz mnie! - wyglądał, jakby naprawdę się obruszył. - Rozumiem, że czasami mogę nie dopilnować tostów, ale inne rzeczy naprawdę mi świetnie wychodzą!
- Dobrze, że nie będę musiała ich próbować...
- Jesteś wredna.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_d3d1efa7.jpg

Yashamaru upił łyk kawy widocznie niezadowolony, że nie kontynuowałam tej sprzeczki.
- Chyba będę musiał wyskoczyć dzisiaj do kumpla, żeby... - zaczął, ale mu przerwałam.
- Wykluczone! Nie będziesz robił wszystkiego na ostatnią chwilę. Dzisiaj zajmujesz się kuchnią i koniec!
- Mówisz tak, jakbym nie mógł zrobić tego wieczorem, albo jutro rano... Czy kiedykolwiek, byle później.
- Już ja znam to twoje "później"! - prychnęłam. - Pewnie będę musiała ci pomagać!
- Myślałem, że lubisz gotować...- wymruczał cicho.
- Owszem, ale nie dla ciebie.
Dopiłam kawę i skierowałam się do niewielkiej kuchni, przeznaczonej tylko dla personelu.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_33d1f0b1.jpg

Kończyłam zmywać swój kubek, kiedy nagle drzwi się otworzyły i do środka wszedł jakiś mężczyzna. Odwróciłam głowę w jego stronę i zmarszczyłam brwi.
- A ty coś za jeden? - warknęłam. - Nie wiesz, że nie wolno tu wchodzić?
- Nie wolno?...- powtórzył powoli.
- Ograniczony jesteś, czy jak? Na drzwiach wisi tabliczka: "tylko dla personelu"!
- Ach... No tak... - uśmiechnął się lekko. - Musiałem nie zauważyć.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_53d1f0ec.jpg

Zatrzymał się przede mną, mierząc mnie wzrokiem. Czekałam w ciszy, aż przeprosi i sobie pójdzie, jednak on chyba nie miał takiego zamiaru...
- Nie zauważyłeś... - zaczęłam powoli, siląc się na spokojny ton. - Zdarza się, lecz teraz już chyba powinieneś sobie stąd pójść.
- Przeszkadzam ci? - zapytał nagle.
- Tak... To znaczy nie... To... - zająknęłam się. - A co to w ogóle za pytanie?! Wynoś się, frajerze! Jeśli szukasz kierowniczki, to jej biuro jest piętro wyżej!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_53d1f147.jpg

- Dobrze, już dobrze! - zawołał ze śmiechem. - Złość piękności szkodzi, złotko! Nie musisz tak krzyczeć.
- Widocznie inaczej nic do ciebie nie dotrze... - warknęłam.
- Więc może spróbuj w inny sposób... - rzucił dwuznacznie.
- Spieprzaj! - krzyknęłam.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/snapshot_f3d1d1f4_33d1f20d.jpg

Odwróciłam się na pięcie i szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Usłyszałam za sobą śmiech nieznajomego.
- Nie denerwuj się tak! Żartowałem!
- Wal się na ryj, mutancie popromienny! - warknęłam, nie odwracając się.
Wkurzył mnie. Kimkolwiek był. Aktualnie cierpiałam na chroniczny brak faceta, z którym mogłabym chodzić na randki i przez tego mutanta zupełnie mi odeszło! Idiota!

Ruder
10.10.2007, 10:51
Tak są ubrani, ponieważ zostali zerwani z urlopu ^__- Nie muszą już się stroić jak stróż w Boże Ciało, bo firma jest tak, czy tak zamknięta, więc nikt ich oglądać nie będzie x3

RAZEM DO CELU
PART II

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1.jpg

Oboje wyszliśmy wcześniej z pracy, ale co z tego? Zanim zrobiliśmy zakupy i wróciliśmy do domu minęło dość sporo czasu, w dodatku zaczął padać śnieg. Muszę zmusić Yashamaru, by z łaski swojej zainwestował w samochód. Miał mniej wydatków niż ja, więc mógł się poświęcić…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2.jpg

- Nie za dużo tego jedzenia? – zapytałam. – I tak pewnie większość się zmarnuje!
- Nie doceniasz mojego talentu kulinarnego… - powiedział Yashamaru, dodając kolejne składniki do miski. – Raczej nie zostanie tego zbyt wiele. Znając zamiłowanie Lindy do słodyczy…
Zaśmiałam się cicho. Wazeliniarstwo u kierowniczki nie jest złe, ale na pewno nie zwróci nam pieniędzy za te wszystkie produkty!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3.jpg

Jeszcze chwilę przyglądałam się poczynaniom brata z bezpiecznej odległości, po czym wstałam i podeszłam do niego. Zerknęłam na zegarek kuchenny, który wskazywał dokładnie 23:55. Jęknęłam głośno, co natychmiast odwróciło uwagę Yashamaru od robienia kolejnego ciasta. Popatrzył na mnie z lekkim uśmiechem i również spojrzał na godzinę.
- Mi to jeszcze trochę zajmie, więc może usiądziesz? – zasugerował. – Wiesz, żeby cię nogi nie rozbolały…
Parsknęłam śmiechem.
- Przez chwilę sądziłam, że naprawdę chcesz mi powiedzieć, żebym poszła już spać.
- Nic z tych rzeczy! – zaprotestował. – Nie zostawisz mnie w tym bajzlu zupełnie samego!
- Kto by przypuszczał, że tak bardzo boisz się kuchni…
Popatrzył na mnie z miną zbitego psiaka.
- Ja po prostu jestem bardzo towarzyski i nie lubię być sam. – przyznał.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4.jpg

Tak, więc zostałam. Gdyby poziom zmęczenia Yashamaru przekroczyłby pewną granicę, ten po prostu położyłby się spać nawet, jeśli w piekarniku czekałby jakiś jego wypiek. Owszem, ilość jego energii była równie duża, jak zapotrzebowanie na jedzenie, ale gdy się skończyła nic nie było w stanie podnieść mojego brata na nogi. Osobiście nie chciałam mieć w domu pożaru, więc ze względu na bezpieczeństwo musiałam zostać z nim w kuchni. Zrobiliśmy razem trzy różne desery i do tego babeczki na przystawkę. Kiedy wskazówki zegara wskazały drugą w nocy, kończyliśmy ogarniać kuchnię.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5.jpg

- Jestem wykończony… - poskarżył się Yashamaru po kilku chwilach.
- To będzie dla ciebie nauczką, żeby następnym razem nie podlizywać się Lindzie. – powiedziałam, przecierając oczy.
- Musiaaałeeem… - jęknął. – Samanta niedługo idzie na emeryturę, a ja bardzo chcę wskoczyć na jej stołek jako główny księgowy!
- Faktycznie, to ci wiele pomoże…
Przeciągnęłam się i wolnym krokiem ruszyłam w stronę swojej sypialni. Mój brat wolał piąć się na szczyt po każdym szczeblu, ja natomiast – zajmować stanowiska, które naprawdę coś znaczyły. Główny księgowy… też coś! Z tego, co udało mi się usłyszeć podczas pogaduszek woźnych w firmie wynikało, że szef był na Lindę naprawdę cięty. Gdyby tak go poznać i pokazać, że będę bardziej odpowiedzialną kierowniczką od niej? Mam nadzieję, że mój pracodawca pojawi się na przyjęciu… Będzie okazja, żeby zamienić z nim te kilka słów.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6.jpg

Około szesnastej udaliśmy się do jednego z licznych mieszkań pani Lindy. Zastanawia mnie, czy była tak próżna, iż nie potrafiła sama podać jedzenia, czy po prostu tego nie umiała… W dodatku okazało się, że świąteczne dekoracje wciąż spoczywały w pudełku, więc na nas spadło rozwieszenie ich po całym salonie. Bez najmniejszego „dziękuję”. Niektórzy ludzie są naprawdę niewdzięczni…
Skończyliśmy układać wypieki Yashamaru na stołach w chwili, gdy zaczęli schodzić się goście. Widząc te wszystkie pyszności nie potrafili zapanować nad własnymi wyrazami twarzy, co z wielką radością przyjął mój brat. Tuż po tym, jak usłyszał stosowne pochwały dotyczące swoich dań. Jeśli w ciągu całego przyjęcia taka sytuacja powtórzy się jeszcze kilka razy, Yashamaru z pewnością zgłosi się na ochotnika do pozmywania wszystkich naczyń.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7.jpg

Nie minęło dużo czasu, kiedy podeszła do nas Samanta, główna księgowa. To na jej stanowisko Yashamaru ma niezwykłą ochotę… W dodatku ciągle przytaczał jakieś żarty na temat starości, kiedy tylko pojawiła się na horyzoncie. Zastanawiam się, czy jest to taki delikatny zabieg z jego strony, sugerujący kobiecie jak najszybsze udanie się na zasłużoną emeryturę…
- Ładnie to wszystko przygotowaliście. – pochwaliła, kiwając głową z uznaniem. – Ta Linda nie potrafiłaby nawet zagotować wody na herbatę! Nic dziwnego, że jest starą panną! Za moich czasów, takie cuda się nie działy! Żeby to kobieta nie potrafiła gotować… Wstyd!
- Ech… Eee… No tak! – wydukałam. – To nie do pomyślenia!
- W dodatku siedzi na górze z panem Nox’em, zostawiając gości samych sobie! – kontynuowała, widocznie zachęcona do tego jakimś gestem z mojej strony. O, bogowie… - Jej rodzice pewnie przewracają się grobach ze wstydu! Że też każda z jej sióstr mogła wyjść na ludzi… Nawet ta młoda Susan ma więcej rozumu, niż…
- Zostawiam was… - szepnął mi na ucho Yashamaru. – Idę do „tej młodej Susan”…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8.jpg

- Nie zostawisz mnie!... – syknęłam, jednak było już za późno.
Jak na skrzydłach poleciał w stronę Mii oraz najmłodszej siostry kierowniczki, zostawiając mnie w towarzystwie tej starej dewotki. Kiedyś mi za to zapłaci… Przegrałam z inną kobietą! Nie mogę w to uwierzyć! Czy to, dlatego, że Susan nie miała chłopaka i z tego powodu musiała wysłuchiwać upierdliwej siostry, a następnie chodzić na randki w ciemno? Z drugiej strony… Jeśli Yashamaru zwiąże się z tą dziewczyną, to Linda na pewno się ucieszy… Krok po kroku na wyższe stanowisko… A jednak mój brat jest draniem. A sądziłam, że jeszcze będą z niego ludzie…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9.jpg

Następne kilka minut mojego cennego życia przepadły bezpowrotnie na wysłuchiwaniu skarg Samanty. Raz plotkowała o tym, co też wyprawiają jej sąsiadki z osiedla, później jęczała jak to ją strasznie bolą plecy, by za chwilę żywo gestykulować przeżywając po raz kolejny perypetie jakiejś rodzinki z brazylijskiego serialu… Niech tylko jakieś siły wyższe uchronią mnie przed starością…
Co prawda nie stało się tak, jakbym chciała, ale ratunek nadszedł. W postaci Lindy. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek będę jej za coś wdzięczna…
- Cieszę się, że wszystkim udało się przybyć na czas! – zaświergotała swoim piskliwym i aż do bólu denerwującym głosikiem. – Dzisiaj jest szczególny dzień. Widzimy się tu wszyscy, możemy pośpiewać razem kolędy i zjeść kolację… Jak prawdziwa rodzina!
Kątem oka zauważyłam, jak Yashamaru przestępuje z nogi na nogę. Widocznie cisza wśród gości niezmiernie go irytowała, bo nie mógł przez to swobodnie bajerować Susan… Biedaczek…
- Niektórzy, co prawda powyjeżdżali z rodzinami na Święta, ale my z pewnością będziemy lepiej się bawić w naszym małym gronie! W dodatku nasz drogi szef, Brayden Nox zaszczycił dziś na swoją obecnością!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10.jpg

Nasz pracodawca we własnej osobie… Pewnie uważał się za niewiadomo, kogo skoro postanowił schować się na górze i zejść na dół w wielkim stylu…
- W końcu go poznasz. – Yashamaru podszedł do mnie po chwili. – Tylko nie zakochaj się tak od razu! Wiesz, lubię kiedy ludzie nie zawracają mi głowy, ale jeśli i ty będziesz do niego wzdychać w każdej sekundzie, to…
- O to się nie martw. – zapewniłam go.
Nastała długo wyczekiwana chwila. Najpierw u szczytu schodów ujrzeliśmy buty szefa, a później…
Nie… Nie, to niemożliwe! To jest jakiś chory sen! Nie wierzę…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/11.jpg

… że to ON jest szefem!
- Witam. – uśmiechnął się do gości. – Jestem niezmiernie zadowolony, że zechcieliście tu przyjść i razem z nami zjeść kolację…
Ton jego głosu był strasznie sztuczny, jakby wyuczył się tego wszystkiego na pamięć…
- Wybaczcie, ale całe przemówienie wyleciało mi z głowy! – zaśmiał się. – Dwie godziny ćwiczyłem przed lustrem!
Ten żart w jakiś dziwny sposób podziałał na resztę gości, gdyż wszyscy jak jeden mąż zaczęli się śmiać. Z wyjątkiem mnie. Młody, elegancki pan szef… Nic dziwnego, że leciały na niego wszystkie panny z biura!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12.jpg

Jakby tego było mało, usiadł dokładnie naprzeciw mnie! Myślałam, że już nic nie jest w stanie zniesmaczyć mi tej kolacji… Byłam tak nieszczęśliwa, iż szykowałam jakąś wymówkę, byleby tylko wrócić do domu i zamknąć się w pokoju. Głupio mi było zostawić Yashamaru samego, ale podejrzewam, że gdy tylko Susan pojawiłaby się na horyzoncie, od razu zapomniałby o moim istnieniu…
- Zastanawia mnie tylko… - zagadnęła Samanta. – Dlaczego tacy młodzi ludzie jak ty i twój brat wolą siedzieć tutaj ze starszymi, niż na przykład odwiedzać rodziców? Na pewno za wami tęsknią…
- My też. – uciął Yashamaru. – Nie żyją od sześciu lat.
Spojrzałam karcąco na brata, po czym uśmiechnęłam się do starszej kobiety.
- To raczej nie jest dobry temat przy takiej uroczystości… - powiedział cicho Brayden. – Powiedz mi lepiej, moja droga, jak podoba ci się praca w mojej firmie… Linda mówiła, że nie pracujesz tu zbyt długo.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13.jpg

No i zaczęło się… A tak bardzo chciałam uniknąć jakiejkolwiek rozmowy z tym durniem! Kiedy skończyłam opowiadać moją niesamowitą historię, jak to skończyłam szkołę i znalazłam pierwszą-lepszą pracę, Brayden chciał poznać szczegóły… Widocznie uważał, że jego firma jest tak wspaniała, iż ludzie będą się zjeżdżać z zagranicy, żeby tylko móc zająć tam jakąś posadę! Co za… z okazji Świąt miałam ograniczać przeklinanie. Nie lubię łamać słów.
- I jak już mówiłam… - kontynuowałam. – Miałam wiele ofert, ale skoro w pańskiej firmie było wolne miejsce i pracował tam akurat mój brat, to postanowiłam, że i ja spróbuję…
To było już naprawdę irytujące. Żeby nawet przy drinku nie móc się od niego uwolnić!
- Rozumiem. – uśmiechnął się. – A może pójdziemy na randkę? – zapytał niespodziewanie, a ja prawie wyplułam przed siebie upity przed chwilą napój.
- Przykro mi… - mruknęłam, próbując nie dać po sobie poznać, jak bardzo zaskoczyło mnie to pytanie. – Nie umawiam się z przełożonymi.
- Ale to tylko takie przyjacielskie spotkanie… - nie ustępował.
- PRZYKRO MI. – powtórzyłam i go wyminęłam.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/14.jpg

Reszta wieczoru minęła już spokojniej. Brayden nie próbował więcej do mnie zagadywać, jednak nie uszło mojej uwadze, że zerka na mnie od czasu do czasu. Wyraźnie mu się nudziło, ale dlaczego akurat ja miałam dostarczać mu rozrywkę? Co prawda do Susan nie miał jak zarywać, bo ta zajmowała się moim bratem, ale pod ręką zawsze była Mia i Linda… Chociaż te chyba nie wykazywały nim aż takiego zainteresowania i wolały rozmawiać ze sobą, niż tańczyć. A ja, no cóż… Nie specjalnie mi zależało, aby się z kimś pokołysać w rytm jakiejś pościelówy, mimo iż fajnie byłoby się do kogoś przytulić. A właściwie, to czemu miałam rezygnować z faceta, który w dodatku był bardzo popularny? Pewnie na dłuższą metę i tak nic z tego nie wyjdzie, ale warto spróbować… Niech tylko debil do mnie podejdzie i jeszcze raz zaproponuje spotkanie! Dużo bardziej wolę udawać, że się namyśliłam, niż po prostu do niego podejść i podważyć swoje ostatnie słowa.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/15.jpg

I stało się! Przyjęcie powoli dobiegało końca, naczynia były pozmywane, a goście zaczęli zbierać się do wymarszu. Bogowie, myślałam, że się nie doczekam! Yashamaru i Susan poszli na spacer, Samanta wróciła do domu, a Mia pomagała Lindzie ogarnąć ten cały bałagan. Obie wyszły do kuchni z brudnymi naczyniami, a ja zostałam w pokoju sama z Braydenem.
- Rozumiem, że flirtowanie z szefem przy kierowniczce nie jest wskazane… - powiedział cicho, kładąc dłoń na moim policzku. – Jednak, kiedy jesteśmy sami, to chyba warunki lepiej sprzyjają, abyś przyjęła moja zaproszenie, co?
- Niech będzie… - powiedziałam, z trudem powstrzymując się od warknięcia. – Tylko PROSZĘ mnie nie dotykać. Ja nie z tych…
- Wybacz. – powiedział i zabrał rękę. – Kiedy pozwolisz po siebie przyjechać?
Zastanowiłam się.
- Myślę, że w piątek powinnam mieć czas…
- Za cztery dni? – jęknął i wyraźnie posmutniał.
- Też mam inne zajęcia. – powiedziałam i odwróciłam się do niego tyłem, kierując swoje kroki w stronę wyjścia.
- Będę tęsknił! – zawołał za mną.
Ja chyba oszalałam, że się na to zgodziłam!

Ruder
10.10.2007, 16:10
Nie będę się rozdrabniać xD A, co! XD

RAZEM DO CELU
PART III


http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1-1.jpg

Jednak nie odezwał się. Ani za cztery dni, ani za cztery tygodnie. Przełom między Świętami a Sylwestrem spędziłam w niesamowitym wręcz stresie. Syczałam, warczałam i czepiałam się Yashamaru, chociaż właściwie nie miałam powodu. Ale dowiedziałam się o tym dopiero, gdy poszłam do pracy po urlopie.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2-1.jpg

Okazało się, bowiem że Brayden mnie olał! Tak po prostu! W biurze nie odzywał się do mnie częściej, niż powinien zresztą, jeżeli miał jakąś sprawę, to wysyłał do nas Lindę, albo po prostu zwracał się do mojego brata. Denerwowało mnie to… Jeszcze nikt tak strasznie sobie ze mnie nie zakpił! Podczas tamtej durnej imprezy w mieszkaniu kierowniczki niespecjalnie mi zależało, aby wejść z szefem w jakieś głębsze relacje, lecz teraz to już po prostu było przegięcie! Prawie pokłóciłam się z Yashamaru przez takiego durnia! Nie potrafiłam tego przeżyć. Jeszcze gorsze było to, że przeproszenie kogokolwiek stanowiło dla mnie taki wysiłek, że prawie nigdy się go nie podejmowałam!
Wtem do pokoju wszedł mój kochany braciszek. Spojrzałam na niego spodziewając się jakichś wrzutów, lecz nic takiego nie nastąpiło.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3-1.jpg

- Pukać nie umiesz?
- Ale tu gorąco… - westchnął, kierując się w stronę fotela i kompletnie ignorując moje pytanie. – Przyszedłem po żelazko, masz je gdzieś tutaj, nie?
Uniosłam brwi.
- Będziesz prasował?
- Nie. Ty to zrobisz. – uśmiechnął się olśniewająco. – Ja po prostu ci pomogę i naszykuję wszystko, co jest ci potrzebne.
- Ach… Wyjeżdżasz?
Zatrzymał się i zdjął z oparcia fotela moje ubrania, po czym rzucił je na łóżko.
- Nie ja.
Uniosłam się do siadu, patrząc na niego ze zdziwieniem.
- Wyrzucasz mnie?... – upewniłam się.
Usiadł w fotelu i uśmiechnął się do mnie. Czy mnie wyrzucał? Skąd! Co prawda dom należał do niego, ale wiem, że nigdy by tego nie zrobił. Planował coś innego, coś, co widocznie bardzo miało mi się nie spodobać. Obawiałam się najgorszego…
- Znów nie trafiłaś. – poinformował mnie, marszcząc zabawnie brwi. – Wysyłam cię do babci na wieś, przyda ci się trochę odpoczynku.
- Nie wiem, czy pamiętasz, ale mój urlop skończył się dwa tygodnie temu… - powiedziałam powoli i spokojnie, jak do ograniczonego dziecka. – Nie mogę ot tak wyjechać! Co z pracą?
- Mogłabyś wrócić do malowania… Dziadek miał galerię, mogłabyś się wybić…
- Yashamaru! – jęknęłam. – To się nie uda, nie ma szans!
Nie odpowiedział, jednak jego wargi cały czas były ułożone w delikatnym uśmiechu.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4-1.jpg

I cóż miałam robić? Perspektywa spędzenia kilku miesięcy na machaniu pędzlem wydawała się niesamowicie kusząca, ale z przerażeniem stwierdziłam, że znalazłam i wady tego wyjazdu. A szczególnie jedną, najważniejszą. Nie będę mogła więcej oglądać szefa, ani wygarnąć mu tego, co czuję. A właściwie tego, czego nie czuję… Sama nie wiedziałam, co właściwie chcę od życia. Z jednej strony Brayden był mi zupełnie obojętny, jednak poczułam się niesamowicie upokorzona, kiedy mnie wystawił i w dodatku zaczął ignorować. Miło było, kiedy tak popularny facet się mną zainteresował, ale świadomość, iż chciał się ze mną jedynie podrażnić!...
Miałam jeszcze wiele spraw do załatwienia, chociaż zwolniłam się z pracy tuż po rozmowie z bratem. Nie skończyłam tego, jak należy, ale nie miałam już siły dłużej męczyć i siebie i Yashamaru. Utrzymywał mnie dopóki nie nadeszła wiosna, wtedy też postanowiłam wyjechać. Babcia została już powiadomiona, tak samo mój kuzyn, który z nią mieszkał – Yuya.
- Sonya! – usłyszałam głos brata, dobijającego się do łazienki. To było jedyne miejsce w domu, do którego pukał. – Spakowałem cię, jesteś już gotowa?
- Prawie! – odpowiedziałam, ostatni raz przeglądając się w lustrze.

*

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5-1.jpg

Podczas podróży zaczęłam wątpić, czy naprawdę dobrze robię. Babcia – matka mojej mamy – pewnie miała w posiadaniu tą galerię, którą dawno temu założył dziadek, ale czy wystarczająco dobrze malowałam, żeby mnie przyjęła? Porzuciłam sztalugi już kilka lat temu, szkicując coś od czasu do czasu w zeszycie i na tym właściwie się kończyło. Nie potrafiłam się zmusić, by chociaż raz wziąć do ręki pędzel, gdyż w głębi duszy obawiałam się, iż moje rysunki nie przypadną mi do gustu i stracę wiarę w siebie.
I pewnie, dlatego teraz jestem przed tym domem z ciężko walącym sercem i świadomością, że mogę najeść się wstydu, bo zapomniałam jak należy rysować linie papilarne dłoni! Mam nadzieję, że mój kuzynek mnie nie wyśmieje… Może wreszcie wyleczył się z ADHD i będzie w miarę normalny!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6-1.jpg

Nim zdążyłam zapukać do drzwi, z domu wyszła babcia, obejmując mnie czule.
- Och, tak się cieszę, że w końcu jesteś! – powiedziała, a jej oczy zalśniły od zgromadzonych w nich łez. – Tyle czekałam… Myślałam, że już zapomniałaś o starej, schorowanej babci…
- Jasne, że nie. – odpowiedziałam, oddając uścisk. – Ale nieźle się babcie trzyma… Jak czujesz?
- Jak siedemnastka! – zawołała, po czym odwróciła się w stronę drzwi. – Chodź, wnusiu. Opowiesz mi wszystko, co się zdarzyło, skoro postanowiłaś taką staruszkę odwiedzić, niż pójść na randkę z chłopakiem!
I to jest właśnie powód, pomyślałam, wchodząc za kobietą do domu.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7-1.jpg

Rozejrzałam się dookoła, uśmiechając się delikatnie. Nic się nie zmieniło… Wszystko wyglądało tak, jak dziesięć lat temu. To było rozczulające… W ciągu tygodnia Yashamaru i ja potrafiliśmy przewrócić dom do góry nogami i to kilka razy, kiedy nie podobał nam się kąt nachylenia roślinki w ciemnym rogu któregoś pokoju. Tutaj sprawa wyglądało inaczej. Wszystko miało swoje miejsce, niezmienione od czasu wybudowania domu.
- Tak bardzo się cieszę, że wróciłaś do malowania! – ucieszyła się babcia. – Już jako dziecko miałaś ogromny talent! Odziedziczyłaś go zresztą po swojej mamie. Tak, moja córka prześlicznie rysowała…
Wspomnienie matki nieco podniosło mnie na duchu. Kto wie, może nawet uda mi się ją narysować… Nie chciałam, aby jej obraz już zatarł mi się w pamięci.
- Chyba zacznę myśleć o tym poważniej. – powiedziałam. – Może powiążę z tym jakoś moją przyszłość…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8-1.jpg

- Będziesz musiała ostro pracować. – babcia spojrzała na mnie już zupełnie poważnie. – Jest we wsi pewien młodzieniec, który niedługo skończy liceum. Jego prace są wspaniałe, wygrywał mnóstwo konkursów i galeria w mieście jest już prawie jego własnością. Nie chciałabym, żeby nazwisko naszej rodziny było kojarzone z promowaniem nowych artystów.
- Co masz na myśli? – popatrzyłam na nią, nie bardzo rozumiejąc, o co jej chodzi.
- To, że w najbliższym konkursie wygrają twoje rysunki! – jeszcze bardziej się ożywiła. – Zdobędziesz pierwszą nagrodę i rodzina Camui znów zabłyśnie w świetle! Pamiętaj, wnusiu, trzeba kontynuować tradycję! Twoja matka porzuciłam malarstwo, bo za bardzo zadurzyła się w tym okropnym Reeve’ie, ale ty… - pokiwała głową. – Ty nie popełnisz tego samego błędu. Jesteś młoda, inteligentna… Przed tobą życie usłane kwiatami!
Nie wiedziałam, co powiedzieć. Słowa babci zmartwiły mnie, ale jednocześnie niesamowicie zdziwiły. Czyżby sztuka była czymś, co stawiała na piedestale ponad wszystko? Albo po prostu chodziło o rodzinną tradycję, której nie kontynuowała mama…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9-1.jpg

Wtem rozległo się pukanie do drzwi. Babcia wstała, a ja uczyniłam to samo.
- To pewne Yuya wrócił. – powiedziała. – Jest taki odpowiedzialny! Ma czas na szkołę, pracę i jeszcze może zaglądać do starej kobiety… Chodź, przywitasz się z nim!
Poczułam, jak na plecy wstępuje mi zimny pot. Jakoś niespecjalnie cieszyłam się ze spotkania z kuzynem… Tym małym, wrednym, upierdliwym potworem, który uwielbiał ciągnąć mnie za włosy i wrzucać żaby do pościeli…
Babcia poszła mu otworzyć, a kiedy usłyszałam jak mówi mu, że już jestem, rozległ się jego głośny wrzask:
- SIOSTRZYCZKA!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10-1.jpg

To, że się zdziwiłam było sporym niedomówieniem. Kiedy Yuya stanął przede mną doznałam szoku! Czy to jest ten sam dzieciak, który ganiał mnie z pająkiem w dłoni, kiedy byliśmy mali? Niemożliwe! Przez myśl nawet by mi nie przeszło, że on kiedykolwiek może zmienić swój styl! Zawsze był niesforny, złośliwy, a teraz w jego upodobaniach znalazł się Visual Kei! Te włosy, kolczyki, makijaż… Mój kochany kuzynek wreszcie wyrósł na ludzi!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/11-1.jpg

Nim się otrząsnęłam, Yuya objął mnie, a ja po chwili odwzajemniłam uścisk.
- Tak dawno się nie widzieliśmy! – zawołał, wtulając twarz w zagłębienie mojej szyi.
Ten gest niesamowicie mnie zdziwił. W ogóle mój kuzyn zachowywał się, jakby uwielbiał się przytulać i okazywać uczucia innym. Kiedyś dotknąć się nawet nie dał! Widocznie zmieniło się więcej, niż mogłam przypuszczać.
- Wyrosłeś! – powiedziałam, śmiejąc się cicho.
- I wypiękniałem. – przypomniał, uśmiechając się radośnie.
- Nie da się ukryć…
Odsunęliśmy się od siebie, mierząc się jeszcze przez chwilę spojrzeniem. Mój kuzyn musiał być równie mocno zdziwiony moim widokiem, co ja jego! Podejrzewałam, że teraz mieliśmy podobne zainteresowania, co jeszcze trzynaście lat temu było wręcz nie do pomyślenia!
- To może wy sobie porozmawiajcie, a ja w tym czasie zrobię coś do jedzenia? – zaproponowała babcia i podreptała w stronę kuchni.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12-1.jpg

- Co tam u was? Jak sobie radzicie? – zapytał Yuya, kiedy już usiedliśmy w holu. – Yashamaru był trochę podłamany, gdy zginęli wasi rodzice… Wyszedł z tego?
Uśmiechnęłam się blado.
- Myślę, że ciągle wini się o to, co się stało. – powiedziałam szczerze. – Wiesz, twierdzi, że gdyby nie namawiał ich na wyjazd, to by do tego nie doszło.
- To przykre… Ale mam nadzieję, że jakoś dojdzie do siebie.
- Jest na dobrej drodze. – uśmiechnęłam się lekko. – Znalazł sobie jakąś pannę i całymi dniami z nią gada!
Rozmawialiśmy tak jeszcze przez pewien czas, aż nagle przerwało nam pukanie do drzwi. Yuya zaoferował się, że otworzy, a ja zostałam na miejscu.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13-1.jpg

Moja szczęka mimowolnie powędrowała w dół, kiedy zobaczyłam przybysza. Wysoki, blady, szczupły… Z pofarbowanymi na czarno włosami i ciemnym makijażem, a do tego ten zniewalający piercing! Teraz już chyba wiem, po kim Yuya zapałał miłością do kolczyków… Mojego sztyftu w prawej wardze pewnie nawet nie zauważył! A ja specjalnie starałam się nie wyglądać zbyt prowokująco, by nie dostać reprymendy od babci. Po dzisiejszej rozmowie doszłam do wniosku, że ozdabianie ciała to jedna z cech artysty. Przynajmniej moje ozdóbki będą akceptowane na tej wsi… Nawet w mieście nie uświadczy się takich ludzi, jak tutaj!
- Masz gościa… - odezwał się nieznajomy, cichym i niesamowicie ponętnym głosem, mierząc mnie wzrokiem.
- Moja kuzynka. – odpowiedział Yuya, podchodząc powoli do obcego.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/14-1.jpg

Objęli się i zaczęli całować. Gdybym nie siedziała, to pewnie upadłabym z wrażenia! To, co działo się przed moimi oczami tak bardzo zbiło mnie z tropu, że w pierwszej chwili gapiłam się na nich tępo, a dopiero później opamiętałam się i odwróciłam wzrok. Oglądałam ściany w korytarzy jeszcze przez jakiś czas, po czym wstałam i ruszyłam do kuchni. Mężczyźni byli tak bardzo zajęci sobą, że nawet nie zwrócili na to uwagi! Oczywiście, potrafiłam to zrozumieć… Zanim jeszcze rozstałam się z byłym, to postępowaliśmy dokładnie tak samo. Nic się nie liczyło. Ani ludzie, ani pogoda, ani miejsce… Była tylko chwila! To wspaniałe, że Yuya znalazł sobie kogoś, komu może okazać swoje uczucia.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/15-1.jpg

- Och, już skończyliście rozmawiać? – zagadnęła babcia, kiedy się do niej zbliżyłam.
- Niezupełnie. – odpowiedziałam, rozglądając się po kuchni. – Yuya ma gościa, nie chciałam im przeszkadzać.
- Och, to pewnie ten miły Hayden, czy tak? – zapytała, wycierając dłonie o jakąś ścierkę. – Jest bardzo pomocny! Mimo, że jego młodszy brat namalował tak wiele arcydzieł, to i tak nie może równać się z Haydenem! Dobrze, że Yuya wybrał właśnie jego!
Wszystko zaczynało mi się powoli mieszać. Yuya ma chłopaka, którym jest Hayden, Hayden to ten wspaniały goth, który jednocześnie ma uzdolnionego artystycznie brata, będącego prawdopodobnie tym, z którym mam rywalizować. Nieco to pogmatwane…
- A może poszłabyś do pokoju i narysowała coś ładnego? Może jakiś pejzaż, czy kompozycję…
- Ja rysuję tylko ludzi. – przerwałam jej.
Babcia westchnęła.
- Wiem, że po śmierci rodziców nie widzisz w sztuce tego, co kiedyś, ale…
- Kuzynek ma sztalugi, tak? – ucięłam. – Zaraz mu powiem, żeby mi je przyniósł.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/16.jpg

Wróciłam, do holu, gdzie cały czas przebywali Yuya i Hayden.
- Nie zaprosisz gościa dalej? – zapytałam kuzyna, krzyżując ręce na piersi.
- Zaproszę… - odpowiedział, przytulając się do mężczyzny. – Ale to za chwilę… A właśnie! Sonya, to jest Hayden, mój chłopak. – zreflektował się.
- Miło mi. – powiedziałam.
- Mnie również. – Goth skłonił delikatnie głowę w iście szarmanckim geście. Był wspaniały…
- Masz gdzieś sztalugi, prawda? – zwróciłam się do kuzyna. – Babcie chce, żebym natychmiast zaczęła coś malować. Wiesz, żebym rywalizowała z jakimś tutejszym artystą…
- I ma pewnie na myśli mojego Fantoma! – zaśmiał się Hayden.
- Twojego, czego?... – uniosłam brwi.
- Fantomcia! – zawołał radośnie Yuya. – To brat Haydena, rok starszy ode mnie.
- A więc mam współzawodniczyć z dziewiętnastką? Nic prostszego… - powiedziałam cicho.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/17.jpg

Tak, więc wróciłam do machania pędzlem. Babcia nieustannie kręciła się blisko mnie, jakby sprawdzając, czy mówiłam poważnie o moich zamiarach. Jeszcze kilkakrotnie usiłowała namówić mnie to namalowania jakiegoś widoku, jednak ja stanowczo odmawiałam. Przyroda nie ma w sobie tego czegoś, co posiadają ludzie. Nie można jej zmieniać na lepsze. A ja nie potrafiłam już dostrzec jej piękna, przestała być dla mnie idealna wówczas, gdy w pewnym stopniu doprowadziła do śmierci moich rodziców. W moim własnym świecie wszystko było idealne. Wesołe, smutne, dobre, złe, brzydkie… Nie ważne! Miało swój charakter i dlatego łatwo było przelewać to na płótno.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/18.jpg

Pracowałam nad rysunkiem jakieś cztery godziny, aż w końcu go ukończyłam. Babcia spała już od jakiegoś czasu, gdyż udało mi się ją namówić, że nie ma sensu siedzieć i czekać na ostatnie poprawki. Nienawidziłam, gdy ktoś zaglądał mi przez ramię i cieszyłam się, iż o tak późnej godzinie miałam w końcu święty spokój. Poczułam nieprzyjemny skurcz w brzuchu i jęknęłam cicho. Tak bardzo pochłonęła mnie praca, że nawet zapomniałam o obiedzie! Przyjrzałam się ostatni raz swojej pracy, po czym wyszłam z pokoju.
W kuchni natknęłam się na kuzyna, który właśnie pił wodę ze szklanki.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/19.jpg

- Nie śpisz? – zapytałam.
- Już wstałem! – zaśmiał się. – Hayden zażyczył sobie, żebym go odprowadził do drzwi! Też coś!
- To twój chłopak wyszedł dopiero przed chwilą? – zdziwiłam się, a mój kuzyn jedynie skinął głową. – Co robiliście tyle czasu?
Popatrzył na mnie z figlarnym uśmiechem.
- A jak myślisz?
Wywróciłam oczami i oparłam się o blat, wzdychając głośno.
- Skończyłaś malować? – zagadnął.
- Tak, ale dopóki nie zobaczę prac tego całego Fantoma, to nie będę w stanie powiedzieć, czy mogę z nim rywalizować, czy nie.
- O to się nie martw! – zapewnił mnie. – Już to obgadałem z Haydenem. Zaprowadzę cię do ich domu i po problemie! Zobaczysz, jak Val ślicznie rysuje!
- No to Val, czy Fantom? Zdecyduj się w końcu!
- Dobra, nie złość się! – pokręcił głową, nie przestając się uśmiechać. – Valentine Varela! Tak się nazywa, a tylko nieliczni mówią na niego Fantom.
- Dlaczego?
- Przekonasz się.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/20.jpg

Następnego dnia około dziewiątej rano szykowaliśmy się do wyjścia. Była sobota, a Yuya umówił się z Haydenem, lecz najpierw zapewnił, że odprowadzi mnie do ich domu. Wydało mi się to trochę dziwne, bo przecież nie znam za dobrze ani chłopaka swojego kuzyna, ani tym bardziej tego całego Valentine’a! Miałam nadzieję, że nie mają zamiaru nas swatać, czy coś… Yuya uśmiechał się w bardzo specyficzny sposób i miałam powody, aby coś takiego przypuszczać.
- Poczekaj jeszcze chwilkę, musze się doprowadzić do ładu. – powiedziałam, idąc w stronę łazienki.
- Jasne. Będę przed domem. – odpowiedział.
Ułożyłam włosy i poprawiłam makijaż, co trwało jakieś piętnaście minut. Oglądając własne odbicie zdecydowałam się wyjąć sztyft z warg i zastąpić go okrągłym kolczykiem. Skoro babcia się nie czepiała, to mogłam swobodnie pokazywać wszystkim naokoło, jaki jest mój prawdziwy styl.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/21.jpg

- Wybacz, że tak długo! – wysapałam na wydechu, wybiegając z domu.
- Nareszcie! Myślałem, że zapuszczę tu korzenie! – zawołał, po czym przyjrzał się uważnie mojej twarzy. – To ty masz kolczyk?
Wywróciłam oczami.
- Przyglądaj mi się uważniej! – powiedziałam. – Od wczoraj nosiłam sztyft, który byś zauważył, gdybyś tak często nie patrzył na swojego chłopaka!
- A czemuż to mam na niego nie patrzeć? – uśmiechnął się wrednie. – Zazdrościsz?
- Jak cholera! – przyznałam.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/22.jpg

- Wiedziałem! – powiedział radośnie, wskazując kierunek, w który mamy się udać.
- To wspaniale! – prychnęłam, kręcąc głową.
- Ale wiesz, co? – zagadnął, doganiając mnie. – Zawsze możesz zakręcić z Fantomem! Nie jest tak mroczny, jak Hayden, ale…
- To gówniarz!
- Ten rok, czy dwa…
- Cztery!
- Nie rób sobie dodatkowych problemów, dobrze? – wymruczał.
Nie odpowiedziałam. Chociaż może faktycznie Yuya miał trochę racji…

Ruder
10.10.2007, 21:20
Noo... Poszło szybciej, niż myślałam x3 Skończyły się zapasowe rozdziały xD Tak więc na kolejny poczekacie troszkę dłużej x3

RAZEM DO CELU
PART IV


http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1-2.jpg

Zrobiliśmy sobie czterdziestominutowy spacerek. Dom Haydena znajdował się za wzgórzami, toteż nie był widoczny z okna w mieszkaniu babci. Ten jednak robił wrażenie. Średniej wielkości z małym ogródkiem, w którym mógłby bawić się piesek razem z dwójką dzieci! Istna sielanka…
- Mam nadzieję, że nie zrazisz się do niego, tak od razu! – mówił Yuya, gdy zbliżaliśmy się
do furtki. – Fantom lubi walić pytaniami prosto z mostu, więc jeśli cię urazi to najlepiej daj mu to od razu do zrozumienia.
- Czemu twierdzisz, że miałby mnie czymś urazić? – zapytałam, chociaż tak naprawdę wcale nie interesowała mnie odpowiedź.
- Tak tylko mówię… Wiele dziewczyn już się do niego zraziło, wiesz…
- A jednak chcecie mnie swatać. – raczej stwierdziłam, niż zapytałam. – Po, co? – dodałam
już nieco ostrzej.
Rozejrzał się bezradnie, jakby szukając pomocy. Gdy jej nie znalazł westchnął cicho i oparł
dłonie na biodrach.
- Po prostu pomyśleliśmy z Haydenem, że pasowalibyście do siebie… Tak, wiem, że jest młodszy od ciebie o cztery lata! – powiedział szybko, gdy już chciałam mu przerwać. – Ale macie wspólne zainteresowania i w ogóle. Nawet, jeśli po rozmowie z nim nie będziesz chciała go znać, to przynajmniej pogadacie wspólnie o sztuce.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2-2.jpg

Weszliśmy na ganek i Yuya zapukał do drzwi. Już po chwili wyszedł z domu chłopak mojego
kuzyna i przywitał się z nim w bardzo namiętny sposób.
- Nie sądziłem, że przyjdziecie tak wcześnie. – powiedział Hayden i skinął mi głową na
powitanie. – Fantom jeszcze śpi, ale wejdźcie, niedługo pewnie wstanie.
Zaprosił nas gestem do środka, a sam wszedł dopiero na końcu, zamykając za mną drzwi.
Wskazał mi fotel w dość dużym salonie, a sam usiadł na kanapie, tuż obok swojego chłopaka.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3-2.jpg

- I jak ci się podoba dom? – wypalił Yuya, kiedy już usiedliśmy. – Fajowy, co?
Musiałam przyznać mu rację. Już dawno nie widziałam tak pozytywnego mieszkania! Salon
utrzymywał się w kolorze pomarańczowym, zielonym oraz fioletowym. Poza tym było stanowczo zbyt radośnie, aby Hayden się tutaj dobrze czuł, a przynajmniej takie odniosłam wrażenie. Jego rodzice z pewnością musieli znać się na sztuce. W tym mieszkaniu nie dało się wyczuć nawet najmniejszej kropli przygnębienia! Aż chciałoby się tu zamieszkać…
- Jest piękny. – powiedziałam. – Sami urządzaliście? – zwróciłam się do Haydena.
- To robota mamy. – odpowiedział, krzywiąc się delikatnie. – Jest stylistką, a prócz tego
pracuje w solarium… A z resztą kocha te okropne kolory!
- Za wesoło? – zagadnęłam.
- Czuję się tu, jak więzień…
Uśmiechnęłam się mimowolnie. On naprawdę nie zdawał sobie sprawy ze szczęścia, jakim jest mieszkanie w takim domu!
Wtem drzwi nieopodal otworzyły się i do salonu wszedł wysoki chłopak o niezwykle
intensywnych czerwonych włosach. Zmierzyłam go spojrzeniem, marszcząc delikatnie brwi.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4-2.jpg

- Wreszcie się obudziłeś… - powiedział smętnie Hayden i wstał, a ja poszłam za jego
przykładem. – Poznaj mojego brata, Sonya. To Valentine o wdzięcznym pseudonimie Fantom.
Naprawdę wygląda jak upiór, pomyślałam, przyglądając mu się. Te wielkie zielone oczy z
domieszką błękitu pomalowane na czarno, liczne kolczyki i to taksujące spojrzenie, które
zdawało się przelatywać moją duszę na wylot. Podeszłam do niego powoli, uśmiechając się
sympatycznie.
- Wiele o tobie słyszałam. – skinęłam mu głową z uznaniem.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4b.jpg

- Doprawdy? – uniósł brwi, lecz leciutki uśmieszek nie znikał z jego warg. – O tobie nie
raczyli mi powiedzieć ani słowa.
Poczułam się trochę dziwnie. Valentine patrzył na mnie w taki sposób, że zupełnie traciłam
pewność siebie. Miałam ochotę pochylić z uniżeniem głowę i słuchać, co też ma mi do
powiedzenia, jednak z całych sił starałam się nie dać po sobie poznać, jak bardzo
zaintrygował mnie ten chłopak. Niby młodszy o cztery lata, lecz nie wyglądał na trzepniętego na umyśle dzieciaka, myślącego tylko o tym, jak uprzykrzyć innym życie. To niezwykle mnie zadowoliło…
- Przyjechałam dopiero wczoraj. – powiedziałam. – Mieszkam u babci, razem z moim kuzynem. – zerknęłam ukradkiem na chłopaka Haydena, lecz Fantom natychmiast to zauważył i podążył wzrokiem za moim spojrzeniem.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5-2.jpg

- Czyli jesteś wnuczką pani Camui?
- Zgadza się. Przyjechałam tu malować…
- Przerwę wam na moment! – odezwał się niespodziewanie Hayden. Valentine popatrzył na niego z wyraźnym niezadowoleniem. – Powiedz matce, że jadę na koncert i wrócę dopiero w nocy, dobra? – pociągnął mojego kuzyna za rękę.
Popatrzyłam na nich z przerażeniem. Chcieli zostawić mnie tu SAMĄ?! W obcym domu z zupełnie nieznajomym chłopakiem?! Nie zdążyłam jednak odpowiednio szybko zareagować, gdyż mężczyźni już wyszli. Wspaniale…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6-2.jpg

Fantom patrzył jeszcze przez chwilę na drzwi wejściowe, które przed chwilą zamknęły się za
Haydenem i moim kuzynem, po czym zwrócił się do mnie:
- Może gdzieś usiądziemy?
Ruszył w stronę długiego stołu nakrytego pomarańczowym obrusem i usiadł na jednym z krzeseł. Uczyniłam to samo.
- Mówiłaś, że malujesz… - podjął, patrząc na nim tym hipnotyzującym wzrokiem. – Zawodowo, czy to hobby?
- W chwili obecnej, to tylko niewinne szkice. – odpowiedziałam. – Ale babci zależy, żebym
wystawiła swoje prace w galerii.
- Hmm…
Cały czas mi się przyglądał, lecz sprawiał wrażenie, jakby był myślami zupełnie gdzie
indziej. Nieco mnie to skrępowało, gdyż rozmowa niespodziewanie się urwała, a ja nie miałam pojęcia, na czym zawiesić wzrok.
- Słuchaj… - odezwał się, przygryzając kolczyk, który zauważyłam w jego języku. – Masz
chłopaka?

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7-2.jpg

A Yuya mnie ostrzegał…
- Nie. Nie mam. – powiedziałam.
Przyjęłam jego pytanie znacznie spokojniej, gdyż poniekąd zostałam poinformowana, że
Valentine może wypalić z czymś takim. Zresztą wydawał mi się niezwykle interesujący, toteż nie chciałam szybko kończyć tej znajomości.
- A chciałabyś mieć? – uśmiechnął się figlarnie.
- Zmienimy temat?
- Mmm… - zamruczał, patrząc na mnie z rozczarowaniem. Wyglądał przeuroczo!
- Słyszałam, że i ty malujesz. – udałam, że nie dostrzegłam jego nadąsanej miny.
- Tak, jestem laureatem w kilku konkursach… Właściwie to wszystkich organizowanych od trzech lat… Ale nie mogę znaleźć żadnego odpowiedniego rywala.
- Pociesze cię. – uśmiechnęłam się leciutko. – Jeden siedzi przed tobą.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8-2.jpg

Od tego momentu rozmowa mijała niezwykle gładko. Nie kończyliśmy dobrze jednego tematu, kiedy zaraz zaczynał się następny. Oboje żywo gestykulowaliśmy, żartowaliśmy, śmialiśmy się… I tak przez kilka godzin. W międzyczasie zjedliśmy lunch i pooglądaliśmy telewizję. Około osiemnastej zbierałam się już do odejścia, kiedy drzwi do domu otworzyły się i do środka weszła opalona kobieta, będąca prawdopodobnie matką Haydena i Fantoma.
- O, masz gościa? – zapytała uprzejmie, podchodząc.
- To Sonya. – powiedział Valentine, uśmiechając się z wyraźnym zadowoleniem. – Wnuczka pani Camui.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9-2.jpg

- To wspaniale! – zawołała. – I pewnie malujesz? – zwróciła się do mnie.
- No tak… - powiedziałam. – Skąd pani wie?
- Bo nie wyglądasz tak banalnie, jak ta cała wieś. – odpowiedziała. – Masz niezwykle
interesujący styl i na pewno jesteś niesamowicie uzdolniona.
- To ostatnie, to raczej dziedziczne. – uśmiechnęłam się niepewnie. – Prócz tego nie przejawiam żadnych szczególnych umiejętności…
- Co za skromność…
- Kochanie! – rozległ się czyjś męski głos. – Właśnie napra… O. – zatrzymał się w progu. – A któż to?

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10-2.jpg

- Sonya Reeve. – przedstawiłam się.
- Koleżanka naszego syna? – upewnił się.
- Rywalka! – zawołał radośnie Fantom. – Kuzynka Camui’a.
- Niesłychane! Kto by przypuszczał, że przyjedzie tutaj tak ciekawa osóbka? No, no!
Poczułam pewnego rodzaju ciepło na sercu. Tak, to była z pewnością bardzo szczęśliwa
rodzina. Wspaniali synowie, piękny dom, dobra praca… Żałowałam, że i ja nie mogłam już tak cieszyć się życiem razem z rodzicami… Państwo Varela wcale nie wyglądali na takich, dla których liczy się tylko sukces w biznesie. Byli mili, uprzejmi i nie usłyszałam ani jednego
słowa, które świadczyłoby, iż uważają własne dzieci za lepsze od innych.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/11-2.jpg

Zamieniłam z nimi jeszcze kilka słów, aż w końcu wtrącił się Valentine.
- No to, skoro zostajesz, to chodźmy do mojego pokoju. – powiedział.
Prawie zadławiłam się powietrzem.
- Zostaję?... – powtórzyłam.
- To świetny pomysł! – ucieszyła się Lisa, gdyż tak właśnie miał na imię mama Fantoma. –
Macie tyle wspólnych tematów, że po prostu żal kończyć taką rozmowę!
- Nie wiem, czy to dobre wyjście… - powiedziałam cicho, gdy już weszłam do sypialni
chłopaka. Na podłodze leżała czarna wykładzina, podczas, gdy ściany były pomalowane czerwoną farbą. Dostrzegłam dwa obrazy, które zapewne namalował Fantom i poczułam lekkie ukłucie zazdrości. Skoro on tak ładnie maluje, to ja to zrobię jeszcze lepiej!
- Dlaczego? – zapytał Valentine, zamykając drzwi.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12-2.jpg

- Przecież dopiero się poznaliśmy, a ja nie chcę aż tak nadużywać waszej gościnności. –
wytłumaczyłam.
- Hmm…
Znów to samo, pomyślałam. To było poniekąd śmieszne, tym bardziej, że podobną minę i
identyczne westchnienie miałam okazję już dzisiaj oglądać.
- To chcesz ze mną chodzić? – zapytał.
Wywróciłam oczami.
- Przecież nawet się nie znamy! – jęknęłam.
- Ale mamy wspólne tematy.
- Jednak nie jesteśmy ze sobą na tyle blisko.
- To możemy się zaprzyjaźnić. – nie ustępował.
- Piękne obrazy. – odwróciłam się do niego tyłem, oglądając jedno z malowideł.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13-2.jpg

- No, wiesz… - naburmuszył się.
Uśmiechnęłam się, lecz chłopak nie mógł tego zauważyć. Tak, zachowywał się trochę jak
dziecko, ale co z tego? To było niezwykle rozczulające, aż po prostu miałam ochotę go
przytulić! Coś mi podpowiadało, że i on lubił okazywanie uczuć takiego rodzaju.
- Mam swoje zasady. – powiedziałam, nie odrywając wzroku od obrazu.
- Chętnie je poznam. – powiedział natychmiast.
Pokręciłam głową.
- Po pierwsze: nie umawiam się na randki, kiedy widzę faceta pierwszy raz na oczy.
- To nic. Zabiorę cię na przyjacielskie spotkanie.
Miałam ochotę załamać ręce. Czy on naprawdę chciał znaleźć kontrę na każdy mój argument?!
- Po drugie: jeśli ktoś spróbuje za bardzo do mnie podjeżdżać, dostanie odpowiednią nauczkę.
- Poradzę sobie. – zapewnił. – Pocałuję cię znienacka.
Chęć uderzenia się otwartą dłonią w czoło była silniejsza, niż zdrowy rozsądek, dlatego od
razu to zrobiłam.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/14-2.jpg

- Stało się coś? – zapytał, jak gdyby nigdy nic.
Spojrzałam na niego z ukosa.
- Skąd. Po trzecie: nie znoszę niepunktualności .
- O to się nie martw. Będę po ciebie przychodził.
- Jesteś niemożliwy… - pokręciłam głową.
- Ale się śmiejesz. – powiedział z dumą.
- Co to miały być za zabiegi? – parsknęłam śmiechem.
- Chcę się zaprzyjaźnić.
Popatrzyłam na niego, mimowolnie się uśmiechając. Mimo, że nieco zdziecinniały, ale był taki uroczy!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/15-2.jpg

Posiedzieliśmy jeszcze trochę w pokoju, aż rozległ się głos ojca Fantoma, wołający nas do
wspólnego obejrzenia serialu. Z tego, co się orientowałam była to jakaś rodzinna tradycja,
jednak nie wiem, czemu postanowił zaprosić również i mnie. Nie byłam w żaden sposób z nimi powiązana, a mimo wszystko odnosiłam wrażenie, jakby traktowali mnie jak swoją! Valentine wyglądał na nieco znudzonego, toteż zabrał się za czytanie jakiejś książki, podczas gdy jego mama przygotowywała w kuchni kolację.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/16-1.jpg

Zaprosili mnie do stołu, chociaż próbowałam się od tego wymigać. Niestety argumenty typu: „babcia będzie się martwić”, czy „obiecałam, że zadzwonię do brata” zostały skutecznie przegadane. Ich gościnność mnie zadziwiała. Takiej rodziny to z mapą szukać!
- Hayden nie wraca, więc może jednak zostaniesz? – zapytała Lisa. – Jego pokój jest duży,
powinien ci odpowiadać.
- Nie chcę się narzucać. – uśmiechnęłam się leciutko. – Gdyby jednak wrócił, to naprawdę by się zdziwił moją obecnością w swoim łóżku!
- No to ja zaraz do niego zadzwonię i powiem, żeby nie przychodził. – powiedziała i wstała
od stołu.
Usiłowałam ją jakoś powstrzymać, jednak Fantom złapał mnie za rękę i popatrzył na mnie z
miną zbitego psiaka.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/17-1.jpg

- Zostań… - poprosił. – Hayden się nie obrazi, a ja chciałbym jutro z tobą pomalować.
- Przecież możemy się spotkać po południu… - powiedziałam.
- Ale ja wolę spędzić z tobą więcej czasu…
- Valentine!…- ostrzegłam.
- Jak przyjaciel! – dodał szybko, unosząc dłonie w obronnym geście. – Naprawdę!
Westchnęłam z rezygnacją i zabrałam się za kończenie kolacji. Kiedy mama Fantoma ponownie usiadła obok okazało się, że Hayden w ogóle nie miał zamiaru dzisiaj wracać. Oczywiście zgodził się, żebym tymczasowo zajęła jego pokój, przepraszając mnie za bałagan, który miał w nim panować.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/18-1.jpg

Jednak nie zauważyłam tego. W jego sypialni było tak czysto, że można było jeść z podłogi!
Jedynie na szafce nocnej zauważyłam odrobinę kurzu, ale prócz tego panował istny błysk.
Pokój Haydena był bardzo ładnie urządzony, chociaż przeważały w nim ciemne barwy. Oczywiście nie spodziewałam się niczego innego… Taka mroczna eminencja na pewno nie mieszkałaby w jakimś różowym kąciku! Mimo wszystko podobało mi się tu. Ten przeskok od pozytywnego salonu do ciemnej sypialni powodował, że naprawdę miałam ochotę namalować coś o podobnym kontraście!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/19-1.jpg

Nagle rozległo się pukanie do drzwi. Uniosłam się odrobinę i zaprosiłam gościa.
- Tak myślałam. – westchnęłam, widząc Fantoma i poprawiłam sobie poduszkę.
- To źle, że przyszedłem cię odwiedzić? – zapytał.
- Tego nie powiedziałam.
Zsunęłam nogi na podłogę, a następnie wstałam, podchodząc do chłopaka. Czemu postanowił mnie odwiedzić o tej porze? Jego rodzice już pewnie spali, zatem i on powinien! Patrzył mi w oczy, nie odzywając się nawet słowem. Nieco krępowała mnie ta cisza, więc postanowiłam ją zakończyć.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/20-1.jpg

- Stało się coś? – zapytałam.
Spojrzał w jakiś punkt za moimi plecami, a następnie bardzo powoli przesunął swoje
spojrzenie na mnie.
- Właściwie to tak… - powiedział, a jego wyraz twarzy stał się nagle niezwykle poważny. –
Chciałbym cię namalować.
Zdębiałam.
- Żartujesz, prawda?... – upewniłam się.
Nie musiał mi odpowiadać. Dobrze wiedziałam, iż tak nie było.

Ruder
14.10.2007, 20:06
No i kolejna część ^^

RAZEM DO CELU
PART V


http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1-3.jpg

- Sonya… - jęczał.
- Mowy nie ma! – warknęłam.
Od prawie dwóch godzin był ten sam scenariusz. Fantom jęczał, skamlał i prosił, a ja z coraz większym rozdrażnieniem na niego warczałam i syczałam. On chyba naprawdę upadł na głowę, jeśli myślał, że zgodzę się na coś takiego!
- To tylko jeden, niewinny obraz… Wyobraź sobie tą ekspresję…
- Jeszcze jedno słowo, a wymaluję ci ekspresję na twarzy!
- Ciszej tam! – odezwał się tata Valentine’a. – Ciągle czytam jedno zdanie!
- Przepraszam… - odpowiedziałam jednocześnie z chłopakiem.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2-3.jpg

Odwróciłam się przodem do lustra, poprawiając włosy. Fantom stał za mną, uparcie patrząc w moje odbicie. Wydawało mi się, że swoim zachowaniem próbował mnie rozdrażnić, co naprawdę zaczynało mu się udawać!
- Przestaniesz wreszcie? – jęknęłam.
- Zgódź się… - lamentował.
- Nie rozbiorę się przed TOBĄ! – prychnęłam.
- Ale dlaczego? Nie raz malowałem akty i moje modelki jakoś się nie skarżyły!
- Bo zapewne na sztuce znały się tak, jak świnia na gwiazdach!...
Wymyślił sobie… Jak po jednym dniu znajomości mogłabym pozować NAGO? Co za brak taktu z jego strony… A sądziłam, że będzie nieco bardziej mądrzejszy! Westchnęłam cicho i popatrzyłam na jego odbicie. Podejrzewałam, że jeżeli się na to zgodzę, to będzie koniec tej znajomości… Nie byliśmy przyjaciółmi, nie mogłam go tak traktować! Akt to tylko piękne, niewinne słówko… Być może byłam przewrażliwiona, jednak widziałam w tym dużo więcej, niż tylko pozowanie.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3-3.jpg

- Niech będzie. – powiedziałam w końcu.
- Naprawdę? – ucieszył się.
- Ale tylko w bieliźnie! – zaznaczyłam.
Fantom uśmiechnął się szeroko i pobiegł do rodziców, chcąc im pewnie wyśpiewać swoje zamiary. Już zaczęłam żałować tej decyzji! Rozbierać się przed nastolatkiem, któremu na pewno buzują hormony… Och, to istne szaleństwo!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4-3.jpg

Stojąc za parawanem zastanawiałam się, jak to wszystko się później potoczy. I pomyśleć, że gdyby Valentine traktował mnie jak zwykłą znajomą nie doszłoby do tego. Tyle razy w ciągu dnia prosił mnie, abym została jego dziewczyną, więc zupełnie instynktownie zaczęłam traktować go inaczej, niż na przykład sąsiada. Dopuszczałam do siebie myśl, że być może kiedyś będziemy razem i dlatego nie potrafiłam się wyluzować.
- No, to ja czekam. – powiadomił mnie.
- Tak, wiem… - westchnęłam i wyszłam zza parawanu.
Zdziwił mnie wyraz jego twarzy. Nie wyglądał na kogoś, kto zaraz ma wybuchnąć śmiechem, ani nie patrzył na mnie w jakiś szczególnie nachalny sposób. Mogłam nawet zaryzykować stwierdzenie i powiedzieć, iż był poważny!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4a.jpg

- Odpręż się. – powiedział, kiedy już położyłam się na kanapie. – Jestem zawodowcem.
Skrzywiłam się.
- Zdajesz sobie sprawę, jak to zabrzmiało? – westchnęłam, mrużąc oczy.
Zrobił minę niewiniątka i pociągnął pędzlem po płótnie.
- Ja dążę tylko do tego, żebyś przestała patrzeć na mnie z tą chęcią mordu w oczach…
- To postaraj się lepiej!... – wycedziłam przez zęby.
Wywrócił oczami.
- Co mam zrobić?
- Nie odzywaj się do mnie.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5-3.jpg

No i posłuchał. Wydawało mi się, że gdybym zażyczyła sobie, żeby stanął na głowie, to natychmiast wykonałby polecenie, abym tylko czuła się wystarczająco komfortowo! Nigdy nie widziałam go pogrążonego w pracy, dlatego też nie wiedziałam, czy tworzył w ciszy, czy też przy muzyce, albo podczas rozmowy. Ja osobiście wolałam pierwszą opcję. Kiedy nikt nie zawracał głowy i mogłam się w pełni skupić na jednym zajęciu.
Przynajmniej się z tym nie pieścił. Gdy po jakimś czasie zaczęły drętwieć mi stawy ogłosił, że jest już w połowie i żebym wytrzymała jeszcze trochę. Niezwykle szybko uwijał się z robotą i naprawdę zaczęłam podejrzewać, że miał już niejedną modelkę!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6-3.jpg

Skończyliśmy pod wieczór. Fantom robił jeszcze jakieś poprawki, lecz nie potrzebował do tego mojego udziału. Oczywiście końcowego efektu nie pozwolił mi zobaczyć… Musiał najpierw napatrzeć się na to kilka dni, żeby ocenić czy obraz jest wart pokazania, czy też nie.
Wróciłam pieszo do domu, mając cichą nadzieję, że babcia już śpi. Na ganku paliło się światło, a kiedy już zbliżałam się do drzwi, zorientowałam się, dlaczego.
- Gdzieś ty była przez tyle czasu?! – usłyszałam podniesiony głos starszej kobiety, która po chwili wyszła z niewielkiego ogródka.
- U kolegi. – powiedziałam, siląc się na spokojny ton.
- Tak długo?!
- Jestem dorosła, nie muszę się tłumaczyć.
- Dopóki tu mieszkasz, musisz! Martwiłam się o ciebie! Czy ty zdajesz sobie z tego sprawę, smarkulo?!
- W czym problem? – prychnęłam, wchodząc do domu.
- Żeby moje słowo w pył się obróciło, ale skończysz z bachorem tak, jak twoja matka!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7-3.jpg

Poczułam, jak krew mnie zalewa, jednak bez słowa zatrzasnęłam drzwi i weszłam do pokoju. Chwyciłam za paletę i pędzel i odwróciłam się przodem do sztalugi. Jak w ogóle… Kto dał jej prawo mnie oceniać?! Miała pretensje do własnego dziecka, że wybrało rodzinę, a nie kontynuowanie tradycji?! Nawet nie wiedziała wszystkiego! Moja matka nigdy nie porzuciła malowania, chociaż na pewno nie obnosiła się z talentem tak, jak chciała tego babcia. Nawet, jeśli miałabym pójść w jej ślady... To przynajmniej wtedy będę usatysfakcjonowana, że zrobiłam jej na złość!
- Znowu te ciemne barwy? – odezwała się babcia, kiedy byłam w trakcie przelewania całej swej goryczy na płótno. – Czy ty nie znasz innych kolorów?
- Znam, ale nie potrafię się nimi posługiwać. – powiedziałam obojętnie.
- Ten chłopak, to wszystko potrafi! – zrzędziła. – Każdy kolor, każdy odcień! Nie rozumiem, dlaczego ty tak nie umiesz… Powinnaś być od niego lepsza, pokazać mu!...
Odsunęłam pędzel od płótna obawiając się, że jakiś niekontrolowany ruch ręką może zniszczyć mi obraz.
- Nie musisz się teraz o to martwić. – warknęłam i odłożyłam paletę. – Idę spać.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8-3.jpg

Próbowała jeszcze wciągnąć mnie do jakiejś kłótni, ale nakryłam się kołdrą i twardo udawałam, że śpię. Po jakimś czasie nawet zgasiła światło i poszła do kuchni, kiedy znudziło ją ciągłe mielenie językiem. Dopiero, gdy zostałam sama dotarły do mnie jej słowa. Być może nie chodziło o to, że pójdę do łóżka z pierwszym lepszym i zrobię sobie dziecko, lecz o samą zasadę! Brakowało jej argumentów i dlatego powiedziała coś tak krzywdzącego? W dodatku sprawiała wrażenie, jakby bardzo nie lubiła mojej mamy, co trochę mnie ubodło. Jak można tak nisko cenić własną córkę?
Rano obudził mnie dźwięk dzwoniącego telefonu. Liczyłam na to, że odbierze go babcia, jednak ta była chyba na dworze, gdyż nawet nie słyszałam, żeby krzątała się w domu. Wstałam z łóżka, lecz w tym samym momencie sygnał się urwał. Dopiero, gdy kończyłam się ubierać zadzwonił jeszcze raz.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9-3.jpg

- Tak? – odezwałam się, robiąc sobie w tym samym momencie makijaż.
- Sonya? – usłyszałam głos Yashamaru. – Już myślałem, żeś całkiem wsiąkła! Cały wczorajszy dzień próbowałem się dodzwonić!
Westchnęłam cicho i zaczęłam przechadzać się po pokoju.
- Byłam u nowego znajomego, trochę nam zeszło.
- Cały dzień?!
- Prawie dwa. – oznajmiłam. - Chciałeś coś?
- Niezupełnie… - po drugiej stronie rozległo się dosyć głośne westchnienie mojego brata. – Brayden chciał się z tobą zobaczyć.
Zatrzymałam się gwałtownie.
- Że słucham?... – wykrztusiłam.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10-3.jpg

Zdziwiło mnie to. Jak to „chce się zobaczyć”?! Nie widzieliśmy się całą zimę i nagle zatęsknił?! Albo jest po prostu na tyle bezczelny, że znów chce się podrażnić…
- Jesteś tam?... – mruknął cicho mój brat.
- Jestem. Co mu powiedziałeś?
- Że wyjechałaś i malujesz. Tylko tyle.
Jęknęłam cicho.
- Ale ja chyba wiem, po co chce się ze mną spotkać… - powiedziałam cicho.
- Więc pójdź tam i powiedz, że to koniec i już! – odpowiedział.
- Problem w tym, że ja nie chcę kończyć czegoś, co się jeszcze nie zaczęło.
- Sonya… To nie jest facet dla ciebie. Chociaż raz mnie posłuchaj i nie pakuj się w to!
- Chcę spróbować… jeśli nie wyjdzie, to trudno.
Zobaczyłam w oknie zbliżającą się babcię i byłam zmuszona zakończyć rozmowę. Dowiedziałam się jeszcze, jaki jest adres Braydena, po czym odłożyłam telefon na widełki.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/11-3.jpg

Bez słowa minęłam się z babcią i poszłam do łazienki. Miałam adres byłego pracodawcy, który w dodatku chciał się ze mną spotkać… Kto by pomyślał! Mogłam go podręczyć, podrażnić i zabawić się jego kosztem, tak jak on moim! Tak, to była niezwykle kusząca perspektywa… A jeśli nie będę w stanie się z nim pokłócić, to po prostu zrobię to, na co miałam ochotę od dawna i wrócę do domu. Nie powie wtedy, że zaliczył kolejną niunię, bo nie dam mu do tego powodu. Ani łez, ani żalu, nic! Niech sobie myśli, co chce!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12-3.jpg

Wieczorem wyszłam z domu, kierując się w stronę przystanku. Miałam jakieś półtorej godziny drogi autobusem, więc w spokoju będę mogła wszystko przemyśleć. Brayden mnie irytował i to potwornie! Myślał, że jest kimś, bo leciały na niego prawie wszystkie panny? To się zdziwi!
- Sonya! – usłyszałam głos babci. – A dokąd ty się znowu wybierasz, co?!
- Na randkę.
- Wiesz, że jak teraz wyjdziesz, to możesz nie wracać! – pogroziła.
- Tak, babciu.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13-3.jpg

Wiedziałam, że i tak by mnie nie wyrzuciła. Może i zaczynała robić się wredna, jednak to były tylko czcze groźby. Niczego nie musiałam się obawiać.
Zbliżała się dziesiąta wieczorem, gdy wreszcie dojechałam pod dom Braydena. Nie był aż taki wielki jak się spodziewałam, lecz mimo to z zewnątrz wydawał się całkiem ładny. Duże okna, taras, kwiaty i żywopłot… Do czegoś takiego nie byłaby zdolna męska ręka. A przynajmniej nie jego. Cały budynek był wykonany z białej i beżowej cegły, a ja miałam nieodparte wrażenie, że willa należała wcześniej do rodziców Noxa.
Podeszłam do drzwi i nacisnęłam dzwonek.

Ruder
20.10.2007, 17:55
To najprędzej jest już! xD I tutaj nie każdy jest gothem! xD Babcia na przykład *^ ^* A propos... Ona jest bardzo miła :3 Po prostu wkurzyła się na wnusię ^^

RAZEM DO CELU
PART VI

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1-4.jpg

Stałam chwilę pod drzwiami, aż wreszcie te się otworzyły. Z domu wyszła wysoka dziewczyna o długich blond włosach i figurze top modelki. Stłumiłam przekleństwo, zakrywając sobie usta pod pretekstem zakaszlnięcia. Jeśli dowiem się, że to jego panna, to zgotuję Braydenowi taką apokalipsę, jakiej Święty Jan nie widział!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2-4.jpg

- To ty jesteś Sonya! – odezwała się i zatrzepotała długimi rzęsami. – Bray już czeka!
- Bray?... – powtórzyłam, mierząc pannę wzrokiem.
- Ach tak… Jestem jego pokojówką, opiekuję się wszystkim w tym domu!
I właścicielem chyba również, pomyślałam i weszłam za dziewczyną do środka.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3-4.jpg

Wnętrze nie było urządzone tak ładnie, jak się spodziewałam, ot zwyczajne meble codziennego użytku upchane po kątach i pod ścianami. Salon był duży i niezbyt dobrze zagospodarowany. Tyle wolnej przestrzeni… To aż woła o pomstę do nieba! Ale Brayden nie musiał tutaj zbyt często przebywać i dlatego mogło być mu to obojętne.
- Jednak przyszłaś. – ucieszył się. – A już się bałem, że Yashamaru nie przekazał ci mojej wiadomości...
To by było naprawdę straszne, pomyślałam ironicznie.
- Może usiądziesz? – zaproponował, wskazując kanapę. – Lina zaraz przygotuje coś do jedzenia.
Westchnęłam cicho. Słysząc głos tego mężczyzny zaczynała wzbierać we mnie ogromna złość, nad którą z trudem panowałam. Brayden może i był atrakcyjny, ale jeśli już raz zalazł za skórę, to później nie miał szans wkupić się w czyjeś łaski.
- Niech będzie. – powiedziałam w końcu i usiadłam na wskazanym miejscu.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3a.jpg

Nie włączył nawet telewizora. A szkoda, bo w obecnej sytuacji naprawdę nie wiedziałam, na czym mogę zawiesić wzrok.
- Yashamaru mówił, że malujesz. – odezwał się po kilku chwilach. – Ale to chyba nie jest zbyt opłacalne, co?
- A co to ma do rzeczy? – mruknęłam obojętnie. – Zdecydowałam się na malowanie, bo lubię to robić.
Akurat…
- Nie potępiam tego, broń Boże! – uniósł dłonie w obronnym geście. – Nie musisz się zaraz złościć…
- Co podać na kolację, Bray? – niespodziewanie obok nas pojawiła się pokojówka, uśmiechając się sympatycznie.
- Pewnie dbasz o linię, co? – mężczyzna spojrzał na mnie wymownie, uśmiechając się ironicznie. – Może być jakaś sałatka. – zwrócił się do Liny.
Co za bufon…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4-4.jpg

Porozmawialiśmy jeszcze trochę o jakichś głupotach, a później przeszliśmy do kuchni. Nie interesowały mnie tematy, o których chciał gadać Brayden, a i moich słów nie słuchał zbyt uważnie. Z Fantomem można było się przynajmniej pośmiać, a ten sztywniak? Co raz oglądał się na tą blond lalę, zupełnie mnie ignorując. Zaczynałam żałować, że w ogóle ty przyszłam… Skoro nie interesuję tego palanta, to, po co w ogóle mnie zaprosił?! A właśnie… O to jeszcze nie pytałam…
- Chciałeś czegoś konkretnego? – odezwałam się chłodno. – Czy po prostu mam opróżnić ci lodówkę i sobie iść?
Spojrzał na mnie, jakby od niechcenia. Zdałam sobie sprawę, że przyszłam tu, dlatego, bo oboje chcieliśmy tego samego.
- A jak myślisz, po co mężczyzna zaprasza kobietę do swojego domu? – zapytał zupełnie poważnie, lecz nie potrafił ukryć błądzącego na jego ustach uśmiechu.
Sądzi, że zaraz się zarumienię i powiem coś w stylu: „Och, panie Nox! Proszę przestać…”? Stanowczo nie należałam do osób, które podchodzą emocjonalnie do spraw seksu. Ewentualnie, jeśli będzie jakoś szczególnie fajnie, to można powtórzyć zabawę, ale nic więcej! Oczywiście, jeśli nie zadurzę się w partnerze po uszy… To zmieni postać rzeczy.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5-4.jpg

- Tak na oczach twojej panny? – zabrałam się za jedzenie, zupełnie jakby umawianie się do łóżka przy kolacji było najnormalniejszą rzeczą pod słońcem.
- Przecież będziemy w mojej sypialni.
On jednak nie był na tyle wyluzowany, co ja. No i nie zaprzeczył, kiedy zasugerowałam, iż Lina to jego dziewczyna. Już zaczęłam jej współczuć.
- Mimo wszystko… - podjął znów. – Nie spodziewałem się, że tak łatwo dasz się namówić.
- Nie namawiałeś mnie. – poprawiłam go. – Robię to, co mi się podoba. Miałam ochotę, żeby do ciebie przyjść i zrobiłam to.
- Jestem pod wrażeniem… - pokiwał głową z uznaniem.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6-4.jpg

Skończyliśmy jeść i wstaliśmy od stołu. Z tego, co mówił Brayden wynikało, iż jego sypialnia jest na górze. Nie miałam zamiaru bawić się w jakieś gierki, toteż od razu poszłam w tamtą stronę. Nim jednak moja ręka dotknęła poręczy schodów, mężczyzna podszedł do mnie i pogładził delikatnie po policzku. Poczułam się dziwnie… Najpierw chciałam go uderzyć za to, że zachowuje się jakbym faktycznie coś dla niego znaczyła, lecz po chwili zrezygnowałam z tego zamiaru. Przymknęłam jedynie na moment oczy, a później spojrzałam w jakiś punkt za jego plecami.
- Chcesz zrobić nastrój, co? – wymruczałam.
- Nie lubię traktować kobiety, jak jakąś rzecz. – powiedział. – Nie mam zamiaru cię do niczego zmusić. Jeśli się rozmyślisz, to drzwi stoją otworem.
Jassssne….
Poszliśmy na górę, do jego sypialni. Nie odczuwałam żadnego skrępowania, czy czegoś w tym rodzaju…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7-4.jpg

Chociaż, kiedy powoli zdejmował ze mnie ubranie moje serce zaczęło niespodziewanie szybciej bić. Nie chciałam dopuścić do siebie myśli, że to tylko zwyczajna „zabawa”, która potrwa jakąś godzinę, a później się skończy. Wiedziałam, że i tak nigdy nie będę miała tego mężczyzny, zresztą popełniłaby wielkie głupstwo angażując się w coś więcej. Dla niego liczyła się wolna miłość, podczas gdy ja mogłam być albo singlem, albo założyć rodzinę z kochającym mężem i dwójką dzieci. Inaczej po prostu bym nie potrafiła…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8-4.jpg

Położyliśmy się. Brayden pochylił się nade mną niemal od razu, muskając delikatnie moje wargi, a następnie wciągając w czuły pocałunek. Przymknęłam oczy, obejmując go za szyję i oddałam pieszczotę. Mężczyzna oparł dłoń opok mojego biodra i bardziej naparł na moje ciało.
- To jest też twoja decyzja… - wyszeptał w przerwach między pocałunkami.
- No i?
- Ja nie wezmę odpowiedzialności… - wymruczał, kładąc dłoń na moim brzuchu, a następnie przesuwając ją w górę.
- Tchórz. – skwitowałam, całując go mocno w usta.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9-4.jpg

Nie kochaliśmy się, ani tym bardziej nie uprawialiśmy miłości. To był zwyczajny seks. Przynajmniej nie zawiodły mnie umiejętności mężczyzny; już dawno nie czułam się tak wspaniale.
Co oczywiście w żaden sposób nie wpłynęło na brak taktu z mojej strony. Kiedy tylko odpoczęłam i przemyślałam kilka spraw wstałam z łóżka i otworzyłam szafę, do której Brayden włożył moje ubrania.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10-4.jpg

- Już wychodzisz? – zdziwił się mężczyzna.
- Jestem zmęczona. – skłamałam.
Zaczął poprawiać łóżko, nucąc sobie pod nosem jakąś melodię. Wcale go nie obchodziło, czy zostanę, czy nie, ale jakoś nie miałam do niego urazy. To znaczy, iż od samego początku nie miał zamiaru traktować tego poważnie.
- Spotkamy się jeszcze? – zapytał, kiedy podchodziłam do drzwi.
Spojrzałam na niego, uśmiechając się wymownie.
- Chyba pan sobie żartuje, panie Nox.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12-4.jpg

Zbiegłam na dół i szybko podeszłam do wyjściowych drzwi. Ten ohydny, podły Brayden śmiał powiedzieć…
- Sonya?
Odwróciłam głowę na dźwięk swojego imienia. Dostrzegłam wychodzącą z kuchni Linę, która zatrzymała się nieopodal mnie.
- Już skończyliście? – w jej głosie dało się słyszeć uprzejme zainteresowanie.
Wytrzeszczyłam oczy. Przespałam się z jej chłopakiem, a ona NIC?!
- Co?... – wymruczałam niepewnie.
- No, ten obraz. – sprostowała.
Że co?
- Jaki obraz? – w tej chwili już zupełnie nie wiedziałam, jak się zachować.
- Bray powiedział, że będziesz go malować… Szybko ci poszło. – uśmiechnęła się sympatycznie.
- Też tak myślę… - powiedziałam cicho i wyszłam z domu.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13-4.jpg

- No to wspaniale… - wymruczałam do siebie, gdy już przekroczyłam progi tamtego domu. – Nie dość, że ten palant zdradza własną niunię, to jeszcze robi to w tym samym domu! Yashamaru faktycznie miał rację… Gdybym trafiła na takiego drania, to przecież zabiłabym za zdradę!

Ruder
29.10.2007, 18:18
Trochę to trwało... x3 Prawdę mówiąc sama nie wierzyłam, że uda mi się z tym wyrobić na początku tygodnia x3 No ale jest! ^^ Miłego czytania ^^

RAZEM DO CELU
PART VII

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1-5.jpg

Od tamtego zdarzenia minęło pięć dni. Długie pięć dni w ciągu, których ani Fantom, ani tym bardziej Brayden nie dawali znaku życia. Babcia też się do mnie nie odzywała, prawdopodobnie obrażona za to, jak ją wtedy potraktowałam. Nie przeprosiłam jej, ale zrobiłam coś, co pewnie bardziej by ją zadowoliło. Tak długo męczyła mnie o namalowanie pejzażu, że w końcu postanowiłam to zrobić. W tym celu udałam się do parku, aby wykonać pierwsze szkice. Pogoda mogłaby mi spłatać figla, zatem najlepiej było to szybko skończyć. Taka pożegnalna pamiątka…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2-5.jpg

W tajemnicy przed babcią udało mi się sprzedać dwa obrazy i dostałam zamówienia na następne. Oczywiście jako „zachętę” nabywca wypłacił mi dosyć dużą zaliczkę, którą przeznaczyłam na pierwszą ratę mojego nowego mieszkania.
Wtem zauważyłam Fantoma, zamykającego za sobą furtkę parku. Miał bardzo schludne i eleganckie ubranie, więc pewnie wracał ze szkoły. Odłożyłam pędzel i paletę, po czym wyszłam na drogę, aby chłopak mnie zauważył. Ten jednak nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem i przeszedł dalej. Zupełnie, jakby umyślnie mnie ignorował! Czyżby się obraził?...

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3-5.jpg

Odwróciłam się, obserwując jego ruchy. Nie przypominałam sobie, abym kiedykolwiek się z nim pokłóciła. Czyżby miał do mnie urazę, że się nie odzywałam przez prawie tydzień? Fantom był bardzo dobrze wychowany, ale żeby nie wiedział, iż to jemu wypada pierwszemu zadzwonić?! Zwłaszcza, że ja nawet nie miałam jego numeru!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4-5.jpg

- Fantom! – krzyknęłam, a kilka ciekawskich osób odwróciło w moją stronę głowy. Chłopak nie zareagował. – FANTOM!
Jeziorko wcale nie było takie duże, nie musiałam bardzo podnosić głosu, aby Valentine mnie usłyszał. Chyba, że nie chciał tego robić…
- Fantom! – powtórzyłam.
- Nie krzycz tak! – odezwał się jakiś staruszek, stojący nieopodal z wędką. – Ryby mi spłoszysz!
Spojrzałam na niego kątem oka i zauważyłam, że chłopak popatrzył na niego równie niechętnie. W końcu jednak odwrócił się od studzienki i ruszył wzdłuż dróżki. Odetchnęłam z ulgą. Być może ten „problem” nie był tak poważny, jak mi się wydawało.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5-5.jpg

Zbliżył się do mnie, jednak nie wyglądał na szczególnie zadowolonego.
- Co tym razem? – warknął.
- To chyba ja powinnam zadać to pytanie… - powiedziałam takim samym tonem, jak on.
- A rób sobie, co chcesz! – prychnął, a w jego głosie dało się słyszeć histerię. – I wcale mnie nie obchodzi, że zwierzasz się swojej babci z tego, że chadzasz sobie na jakieś randki!
Otworzyłam szerzej oczy.
- Słucham?... – wykrztusiłam.
- Kiedy ode mnie wyszłaś, to nie odzywałaś się cały następny dzień i myślałem, że coś się stało. Zadzwoniłem wieczorem, a twoja babcia powiedziała, że poszłaś na randkę!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6-5.jpg

Zamyśliłam się. No tak, nie odzywałyśmy się z babcią i pewnie, dlatego nie przekazała mi, że dzwonił Valentine. Zresztą to spotkanie z Braydenem nawet nie było randką! Ale skąd mogła o tym wiedzieć?
Uśmiechnęłam się z rozczuleniem. A więc o to Fantom był zazdrosny? Słodkie…
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi pochlebiasz. – powiedziałam szczerze. – Chyba naprawdę ci na mnie zależy, skoro wyskoczyłeś z taką awanturą! – zaśmiałam się.
- Nie rozumiem… - wymamrotał, rumieniąc się delikatnie. – Skoro nie powiedziałaś mi „nie”, a później z kimś się umówiłaś…
- Ja tak tylko powiedziałam babci! – wytłumaczyłam. – A poszłam do niego, bo… cóż… To długa historia.
- Pograjmy. – zaproponował, wyciągając piłkę. – Opowiesz mi wszystko w trakcie.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7-5.jpg

Parsknęłam cicho. Ja już dawno wyrosłam z takich zabaw!
- Tak, a jak nie spodoba ci się moja historia, to oberwę piłką w twarz, co? – zaśmiałam się.
- Ja nie biję kobiet! – obruszył się. – Ten sposób pokazał mi kiedyś Hayden i to naprawdę działa! Rzucasz sobie piłeczką, a kiedy się zatniesz, to nie stoisz jak debil tylko sobie rzucasz!
Dość intrygujący sposób na zwierzanie się drugiej osobie, ale jeśli Fantom to zaproponował…
Zatem opowiedziałam mu wszystko. O tym, jak poznałam Braya, jakim jest frajerem i w jaki sposób pogrywa sobie z kobietami. Wypadało też, abym wytłumaczyła, dlaczego do niego poszłam.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8-5.jpg

Mogłam, to nazwać pewnego rodzaju testem. Jeśli Valentine mimo wszystko będzie mną zainteresowany, to już nic nie stanie na przeszkodzie, aby jakoś się z nim związać. Nawet, jeśli jest ode mnie cztery lata młodszy.
- Postanowiłam zrobić mu na złość. – kończyłam opowieść. – Gdybym mu pokazała, jak bardzo jest mi przykro, że się mną pobawił, to wcale by się tym nie przejął. Dlatego ja potraktowałam go jak zabawkę i pewnie nie może teraz dojść do siebie, bo sam utwierdził się w przekonaniu, że go wykorzystałam
- I nie czujesz się z tym źle? – zapytał.
Westchnęłam cicho.
- Od początku wiedziałam, że nic z tego nie będzie. Zresztą Brayden jest atrakcyjny tylko z tego względu, że ma doświadczenie… Ja osobiście nie widzę w nim nic interesującego.
- To się nie obrazisz, kiedy sklepię mu michę, co?
Parsknęłam śmiechem.
- Rób, co chcesz, tylko uważaj, żeby nie wpaść w jakieś kłopoty.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9-5.jpg

Oddałam mu piłkę ruszyłam wzdłuż ścieżki. Valentine ruszył za mną, doganiając mnie po kilku chwilach.
- Zawsze przychodzisz tu po lekcjach? – zapytałam, chcąc przejść na jakiś swobodny temat do rozmowy.
- Czasami. – przyznał. – Niedaleko jest szkoła, więc zazwyczaj przychodzę tu ze znajomymi, ale dzisiaj sobie zwagarowałem.
Odwróciłam się w jego stronę.
- Dlaczego? – uniosłam brwi ze zdziwienia.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10-5.jpg

- Nie jestem jakimś szczególnie pilnym uczniem, zresztą bardzo często robię to, co inni… - wymamrotał. – A właściwie, to próbuję naśladować ciebie…
- A więc, jeśli ja nie chodzę do szkoły, to ty też nie? – niedowierzałam.
- No… Tak. Coś w tym stylu.
Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową. Chyba naprawdę miałam na niego zły wpływ, a przecież na początku chodziło tylko o to, żebym nabrała ochoty na malowanie rywalizując z nim! Tymczasem zaczęliśmy się do siebie coraz bardziej zbliżać… Nie, żeby to nie było fajne, czy coś w tym stylu! Ale kto pochwaliłby związek dorosłej kobiety z uczniem? I to takim, który raptem kilka miesięcy temu skończył osiemnaście lat!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/11-4.jpg

- I na pewno wziąłeś pod uwagę to, że ja już skończyłam i liceum i studia, co?
- Co za różnica… - jęknął. – Nie chodzisz do szkoły i tyle!
Podeszliśmy do parkowej ozdoby, nie przestając się przekomarzać. Fantom cały czas był święcie przekonany, że ma rację i nie musi chodzić na lekcje, jeśli w tym samym czasie ja będę się obijała. Nawet nie przejmował się tym, że jego tata pracuje w szkole!
- Ale to ty przewalisz sobie rok, a nie ja. – powiedziałam, wyciągając z kieszeni monetę. – To coś spełnia życzenia?
- Moje na pewno. – uśmiechnął się, obserwując jak złoty krążek dołącza do pozostałych.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12-5.jpg

Zbliżył się do brzegu jeziora i zapatrzył się na pływające pod taflą ryby. Podeszłam do niego i również spojrzałam na wodę. Staliśmy tak w ciszy, aż w końcu Valentine odwrócił się w moją stronę z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Spełniły się? – zagadnęłam.
- Pewnie! – wyszczerzył się. – Dzień przed tym, jak się poznaliśmy miałem życzenie, żeby spotkać jakąś fajną dziewczynę, no i jesteś!
- To był dopiero jeden przypadek. – powiedziałam, śmiejąc się cicho.
- No, ale dzisiaj chciałem, żeby ta twoja „randka” nie była niczym poważnym i też mi się udało.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13-5.jpg

- To słodkie! – zaśmiałam się.
- Naprawdę? Dzięki! – ucieszył się. – To może teraz mnie przytulisz, co? – uśmiechnął się uroczo.
- To twoje kolejne życzenie? – zapytałam.
- No nie, ale co za różnica?
Patrzył na mnie w tak rozczulający sposób, że nie potrafiłam mu odmówić. Objęliśmy się, a ja usłyszałam jak Fantom mruczy z zadowolenia. Był to strasznie śmieszny dźwięk, jednak doskonale pasował do nieco zdziecinniałego chłopaka.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/14-3.jpg

Kiedy się od siebie odsuwaliśmy, wręcz nie potrafiłam się powstrzymać… Być może kiedyś będę tego żałowała, jednak podświadomie wyczuwałam, że Valentine chciał tego samego. Nie miał dużego doświadczenia z dziewczynami, bo większą część czasu spędzał przy sztalugach, ale co tego? To, że nie zrobi pierwszego kroku tym razem, nie będzie jakimś wielkim nietaktem.
Dlatego też nie pozwoliłam mu się tak prędko odsunąć. Mam nadzieję, że nie będzie chował do mnie urazy, że zabrałam mu jego pierwszy pocałunek.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/15-3.jpg

- Niesamowite… - wyszeptał, gdy już się od siebie odsunęliśmy. – A więc, to naprawdę takie wspaniałe uczucie…
Cofnęłam się, odrobinę zakłopotana. Nie przypuszczałam, że będzie mu się podobało aż tak bardzo! Nawet ja, gdy miałam te szesnaście lat nie podchodziłam do mojego pierwszego pocałunku tak emocjonalnie!
- Yuya uprzedzał mnie, że twoje stosunki z dziewczynami nie były najlepsze, ale w życiu bym nie pomyślała, że jesteś tak niedoświadczony! – zaśmiałam się.
W odpowiedzi chłopak naburmuszył się i wymamrotał coś niezrozumiałego pod nosem.
- Ja się nie śpieszę w tych sprawach… - wytłumaczył po chwili.
- Nic dziwnego, że z ciebie taka cnotka. – pokiwałam głową ze zrozumieniem ledwo się powstrzymując, by nie parsknąć śmiechem.
- Kop leżącego, kop! – prychnął.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/16-2.jpg

Nie potrafiłam się powstrzymać, żeby go trochę nie pomęczyć. Nie przeszkadzało mi to, że on dopiero teraz wkracza w ten „dorosły świat”. Prawdę mówiąc byłam nawet zadowolona. Fantom jeszcze się nie stoczył, tak jak niektórzy i na szczęście było mu do tego daleko. Sam Valentine nie sprawiał wrażenia jakoś głęboko dotkniętego całą sytuacją, zupełnie jakby uważał, iż ma czas na wydoroślenie. Wciąż jeszcze dosyć naiwnie podchodził do życia, co zresztą sam przyznał, gdy spacerowaliśmy wieczorem po parku.
- Osobiście nie znam żadnego nastolatka, który ma takie samo podejście, co ty… - westchnęłam. – Każdy tylko biega, zaliczka, wszczyna bójki…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/17-2.jpg

- Ja jestem bardzo spokojnym człowiekiem! – zapewnił. – Biłem się tylko z własnym bratem!
Popatrzyłam na niego z rozbawieniem.
- Biliście się? – niedowierzałam. – O co?
- Różnie… - wymruczał. – O to, kto ma oglądać telewizję, o porządki, zabawki… Wiesz, jak to dzieci!
- Ty, to wciąż jesteś jak dziecko!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/18-2.jpg

- Ale tobie chyba to nie przeszkadza, co? – wyszeptał, mrużąc oczy.
- Jasne, że nie.
Tym razem był bardziej zdecydowany i pierwszy wykazał inicjatywę. Całowaliśmy się długo, dopóki nie zabrakło nam oddechu. Fantomowi chyba znacznie bardziej podobało się zgłębianie „tej” wiedzy, niż kucie do matury!

Ruder
22.11.2007, 15:26
Przepraszam za zwlokę, ale jakoś tak wyszło xD Ten odcinek na pewno nie jest na tyle ciekawy, jak zapewne się spodziewacie, lecz prędzej czy później musiałam przez coś takiego przebrnąć x3 Mimo wszystko zapraszam do czytania x3

RAZEM DO CELU
PART VIII


http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1-6.jpg

Dwa dni później stałam już przed progiem mojego nowego domu. Niemal od razu zaczęłam żałować, że nie przeznaczyłam pieniędzy na coś wartościowszego, na przykład nowe ubrania, czy kosmetyki. Zachciało mi się osobnego mieszkanka…
Obdrapane ściany, sypialnia w kuchni… Dobrze, że chociaż łazienka była osobno!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2-6.jpg

Ale tam też nie było zbyt dobrze. W ciągu dnia dało radę jakoś wytrzymać, ale podczas wieczornej kąpieli było tam zimno, jak w psiarni. Zapamiętałam sobie, aby przy następnym przypływie gotówki uszczelnić okna oraz wymienić tapety przynajmniej w jednym pomieszczeniu. Do takiego miejsca wstyd było kogokolwiek zaprosić!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3-6.jpg

Nie mogłam się jednak poddać. Babcia bardzo przeżywała moją przeprowadzkę mówiła, że przyjdę do niej z płaczem, a ja bardzo nie chciałam, by miała rację. Momentami żałowałam swojej decyzji, ale nie mogłam przecież całe życie być od kogoś zależna. Tym bardziej teraz, gdy byłam już na tyle dojrzała, aby założyć rodzinę.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4-6.jpg

Chociaż męża z pewnością nie wypada karmić mrożonkami z przeceny. Właściwie jedynym plusem mieszkania w tym domu był święty spokój. Nikt nie skakał mi nad głową i mogłam swobodnie zająć się malowaniem.
A pragnę dodać, iż to jedyna rozrywka, jaką mam…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5-6.jpg

No i jeszcze telefon. Nie wiem, czy to okrutny żart losu, ale mój numer różnił się tylko jedną cyfrą od firmy przywożącej produkty spożywcze. Pomyłki zdarzały się zatem dość często, nawet późno w nocy, czy nad ranem.
- Że też ludzie nie mają ciekawszych zajęć… - westchnęłam, odkładając słuchawkę po raz kolejny tego ranka.
Na zegarku widniała godzina 8, a więc musiałam się pośpieszyć, jeśli na czas chciałam zdążyć do mojej nowej, półetatowej pracy.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6-6.jpg

Zupełnie przypadkiem dowiedziałam się, że szefem filii jest kobieta, zatem musiałam włożyć coś, co przypadłoby nowej pracodawczyni do gustu. Nauczył mnie tego Yashamaru, który kiedyś poszedł na rozmowę w niezwykle obcisłych seksownych ciuchach, gdyż jego pracodawca był gejem. Nabył tam bardzo dużo doświadczeń, nie tylko związanych z danym zawodem…
Spojrzałam ostatni raz na obraz i odłożyłam paletę. Postanowiłam, że jeśli mi nie wyjdzie z robotą, to z obrazu zrobię tarczę do rzutek.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7-6.jpg

Piętnaście minut drogi od miejscowej podstawówki znajdował się budynek, w którym dzieciaki mogły się pobawić, albo odrobić lekcje w zależności, na co w danej chwili mieli ochotę. Zawsze po lekcjach nauczyciele odprowadzali tu swoich podopiecznych, właściwie to było coś w rodzaju świetlicy… Widocznie mieszkańcy peryferii nie mieli zbyt dużo czasu, który mogliby poświęcić swoim dzieciom, dlatego też posyłali je do takiego miejsca. Osobiście nie uważałam tego za dobre rozwiązanie… Albo dzieci, albo biznes! Z czegoś trzeba zrezygnować!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8-6.jpg

Szybkim krokiem poszłam do gabinetu kierowniczki i zapukałam.
- Wejść! – rozległ podirytowany, kobiecy głos.
Otworzyłam drzwi i weszłam do środka, a mój wzrok od razu skierował się w stronę ciemnoskórej kobiety.
- Dzień dobry. – powiedziałam. – Przyszłam tu w sprawie pracy. Byłyśmy umówione. Nazywam się Sonya Reeve.
Krótko, zwięźle i na temat…
Kobieta skinęła głową i wstała.
- Milo mi. Jane Brown. Proszę za mną.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9-6.jpg

Wyszłyśmy z gabinetu, a dzieciaki, które nas dostrzegły od razu przybiegły, przyglądając mi się z zaciekawieniem. Podniosłam dłoń i pomachałam do nich, uśmiechając się leciutko.
- Będzie się pani zajmowała sześcioosobową grupką, więc sądzę, że jak na pani kwalifikacje to nie jest zbyt dużo, prawda? – zagadnęła, mrużąc oczy.
Miałam ogromną ochotę strzelić ją w ten wysmarowany podkładem pysk, ale jakoś się powstrzymałam.
- Faktycznie… - wymruczałam. – Jak filologia mogłaby się równać z kursem pedagogiki…
Jane fuknęła coś niezrozumiale i wróciła do gabinetu, głośno trzaskając drzwiami.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10-6.jpg

Dzieciaki wróciły do zajęć, kiedy tylko kierowniczka placówki znikła im z oczu. Chłopiec w śmiesznym stroju pirata niemal natychmiast zaczął rozsadzać wszystkich po kątach. Pewnie jakiś tutejszy, młodociany przywódca… Rozejrzałam się po pomieszczeniu licząc w myślach wszystkich podopiecznych. Coś wyraźnie mi się nie zgadzało. To miała być sześcioosobowa grupa, a więc: Japonka, dwoje kujonów, słodka blondyneczka, pirat.. A gdzie ostatni dzieciak?
- Wszyscy są? – zapytałam brązowowłosego okularnika.
- Tak. - odpowiedział. – Roan siedzi w swoim „La La Landzie”.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/11-5.jpg

Podeszłam bliżej i wyjrzałam zza rogu, chcąc zobaczyć ostatniego chłopca.
Siedział zupełnie sam, pośród sterty zabawek i sprawiał wrażenie, jakby faktycznie był w innym świecie. Taki mały outsider. Zrobiło mi się go żal, bo sama dobrze wiedziałam, jak to jest.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12-6.jpg

- Hej, a wy, czemu nie bawicie się kolegą? – zwróciłam się do pirata, gdyż zapewne chłopiec i tak wtrąciłby się do rozmowy.
- To on się nie chce bawić! – zawołał, nie odrywając wzroku od niewielkiego telewizora. – Z nikim nie rozmawia, a jeśli ktoś do niego podchodzi, to zaraz ucieka!
Zdziwiło mnie to trochę. Czyżby chłopiec był aż tak nieśmiały?

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13-6.jpg

Postanowiłam z nim pogadać. Być może miał jakieś poważniejsze problemy, a jego kolegów po prostu to nie interesowało…
- Jak masz na imię, chłopcze? – zapytałam.
Blondyn popatrzył na mnie lekko przestraszony, po czym wstał i zbliżył się do pluszowego misia.
- Roan, proszę pani. – wymamrotał, odwracając się do mnie tyłem.
- Stało się coś? – nie ustępowałam. – Źle się czujesz? Coś cię boli?
Roan tylko pokręcił głową i wrócił do przerwanej zabawy.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/14-4.jpg

Dałam mu spokój. Widocznie nie ufał mi na tyle, by powiedzieć o swoim problemie.
- Włączy pani radio?
Z zamyślenia wyrwał mnie cichy i bardzo sympatyczny glos małej Japonki, która uśmiechała się do mnie niepewnie.
- Nie potrafisz? – zdziwiłam się, włączając ostatnią płytę. Natychmiast otoczyły nas inne dzieciaki.
- Pani nam nie pozwala…
Co za rygor, pomyślałam. Dzieciaki boją się podejść do radia, bo zemsta kierowniczki pewnie będzie zbyt okrutna…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/15a.jpg

Zajmowanie się tak małą grupką dzieci nie było tak ciężkie, jak na początku myślałam. Dwójka nieustannie siedziała w książkach, młody pirat popisywał się przed blondynką, a Japoneczka bawiła się gdzieś w kąciku, chociaż bardzo chętnie włączała się do rozmowy. Jeśli kierowniczka zauważy, że dobrze sobie radzę z uczniami, to być może zaproponuje mi cały etat?
Co oczywiście nie zmieniało faktu, że miałam zamiar porozmawiać z rodzicami Roana o jego problemach.
- Pani Brown? – zwróciłam się do szefowej, która właśnie zbierała się do odejścia.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/16-3.jpg

- Co się stało? – uśmiechnęła się.
Obejrzałam się na małego blondynka i ściszyłam nieco głos.
- Nikt nie przyszedł po Roana… - powiedziałam powoli. – Czy ma jakieś problemy?
- Nie wiem, nic nikomu nie mówi. – wzruszyła ramionami. – Ktoś w końcu po niego przyjdzie. Poczeka na huśtawce, jak zwykle. – zerknęła na niego kątem oka. – Do tej pory jeszcze nic mu się nie stało…
Popatrzyłam na nią z szeroko otwartymi oczami.
- Pozwala pani, aby dziecko zostało samo w nocy na dworze?! – nie dowierzałam.
Kobieta zaśmiała się krótko i wyszła z pomieszczenia, rzucając na stolik klucze.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/17-3.jpg

Głupia krowa! Jak można tak postępować? Czy ona naprawdę nie zdaje sobie sprawy, jakie niebezpieczeństwa mogą czyhać na bezbronnego chłopca? Chociaż może właśnie w tym tkwił problem… Nie zaszkodzi sprawdzić.
- Roan? – usiadłam obok niego, gdy ten bawił się drewnianym konikiem. – Czy twoja mama po ciebie przyjdzie?
- Mama ciężko pracuje… - wymamrotał, nie podnosząc na mnie wzroku. – I późno kończy.
- Ale przyjdzie tutaj?
Chłopiec pokiwał energicznie głową.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/18-3.jpg

Podniosłam się, a Roan zrobił dokładnie to samo, odkładając zabawkę do kuferka. Chyba znacznie bardziej odpowiadała mu cisza i spokój, niż zabawa z kolegami. To dobrze; może teraz zdecyduje się opowiedzieć mi o sobie trochę więcej…
- No… a co z twoim tatą?
- Niech pani o nim nie mówi! – krzyknął.
Cofnęłam się o krok do tyłu, zaskoczona tak nagłą reakcją Roana. Chłopiec pochylił się i zakrył uszły dłońmi, jakby moje pytanie było tak straszne, że nawet nie chciał go słuchać. To już całkowicie zbiło mnie z tropu… W dodatku zaczął się trząść, a jego oczy zaszkliły się od ledwo powstrzymywanych łez.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/19-2.jpg

To musiał być dla niego trudny temat… Postanowiłam to zostawić, tak jak jest. Przynajmniej na razie.
- No już, nie płacz! – starałam się, aby mój głos zabrzmiał swobodnie. – Jeśli chcesz możesz przez pewien czas posiedzieć u mnie! Zamówimy pizzę i weźmiesz sobie jakąś zabawkę, bo ja niestety żadnej nie posiadam… - uśmiechnęłam się przepraszająco.
Roan podniósł głowę i spojrzał na mnie z nadzieją.
- Naprawdę mogę? – upewnił się.
Tego jednak nie byłam pewna…
- No jasne! – odpowiedziałam.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/20-2.jpg

Blondyn uśmiechnął się i zaczął składać porozrzucane zabawki do kuferków. Widać był już w znacznie lepszym nastroju niż chwilę temu.
- Zostawimy na drzwiach kartkę do twojej mamy, dobrze? – zagadnęłam, a Roan tylko pokiwał głową. – Podamy mój adres i numer telefonu, żeby wiedziała gdzie cię szukać.
- A jeśli nie przyjdzie? – zapytał szybko.
Spojrzałam na niego.
- A jest taka możliwość?... – spytałam. Roan znów pokiwał głową, przygryzając dolną wargę. – W takim razie zostaniesz u mnie. – uśmiechnęłam się i zmierzwiłam mu włosy.

Ruder
27.11.2007, 05:18
Odcinek jest krótki, ale gdybym chciała pisać wszystko, co planowałam, to chyba nigdy bym nie skończyła __^__ Nie miałam jeszcze okazji go sprawdzić, a więc za ewentualne błędy z góry przepraszam ^^'' Osobiście poniższy rozdział wcale mi się nie podoba, lecz z pewnością następne będą lepsze ^^ No, ale zapraszam, do czytania =^.^=

RAZEM DO CELU
PART IX

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1-7.jpg

Zaprowadziłam Roana do swojego „przytulnego” domu. Kiedy w świetlicy proponowałam mu, iż możemy udać się do mnie, całkowicie zapomniałam, że miałam przecież do siebie nikogo nie zapraszać… No, ale stało się. Byleby tylko chłopiec nie przestraszył się na samym wstępie i nie uciekł z wrzaskiem…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2-7.jpg

- Jej, jak tu fajnie! – zawołał blondyn, wskakując na łóżko.
- Dobra, nie zgrywaj się. – powiedziałam, uśmiechając się. – To miejsce w pierwszej kolejności wymaga remontu…
- Ja pomogę! – wykrzyknął Roan.
Pokręciłam tylko głową i podeszłam do telefonu, zastanawiając się, kiedy jakaś łóżkowa sprężyna strzeli mnie w łeb. A mogło to nastąpić w każdej chwili…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3-7.jpg

- Zamawiam pizzę. Z czym sobie życzysz? – zapytałam, wystukując odpowiedni numer.
Chłopiec podskoczył wyżej na łóżku, nieudolnie próbując zrobić fikołka.
- Kurczak, ser, salami, sos, szynka, kukurydza, pieczarki…
- Wolniej! – zaśmiałam się, zerkając kątem oka na wyliczającego na palcach chłopca.
Wydawało mi się, że Roan już zdążył się zadomowić, mimo iż przyszliśmy tutaj dopiero niedawno. Ale to dobrze, przynajmniej mógł w jakiś sposób dać ujście swojej energii. Nawet dziecko musi się czasem wyszaleć…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4-7.jpg

Po niespełna trzydziestu minutach rozległ się dzwonek do drzwi. W tym czasie Roan odpoczywał, a ja ogarniałam kuchnię, żeby zrobić miejsce na pizzę, którą właśnie przynieśli.
- Proszę!- zawołałam, gdy dzwonek powtórzył się.
Oderwałam wzrok od stolika, który właśnie wycierałam i spojrzałam na dostawcę. Drzwi otworzyły się, a ja poczułam jak moja szczęka opada, a oczy otwierają się szerzej.
Fantom! Co on tu do cholery robił?! W dodatku był równie mocno zdziwiony moim widokiem, co ja jego!
- Nie powinieneś być o tej porze w domu?... – wykrztusiłam, rumieniąc się mimowolnie. Co za wstyd… Że też akurat on jako pierwszy musiał się dowiedzieć, w jakich warunkach mieszkam!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5-7.jpg

- Dorabiam sobie do emerytury, kotku! – zażartował.
Podszedł do mnie powoli, a następie złożył na moich wargach delikatny pocałunek.
- Nawet nie raczyłaś podać mi adresu… - poskarżył się.
- Sam widzisz jak mieszkam. – powiedziałam i machnęłam rękę. – Nie chciałam tu nikogo zapraszać przed remontem.
Valentine wywrócił oczami.
- I pewnie sama chciałaś go zrobić, co? – uniósł brwi.
- Nie stać mnie na ekipę.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6-7.jpg

- Przecież wiesz, że ja i Hayden bardzo chętnie ci pomożemy! – zawołał. – Być może nawet Yuya znajdzie czas, albo moi rodzice…
Kamień spadł mi z serca, kiedy Fantom mnie nie wyśmiał, ani nie skomentował tego, w jakich warunkach przyszło mi żyć. Nie wszystkich byłoby stać na coś takiego…
- O, a kto to? – zapytał Val, podchodząc do łóżka, na którym siedział Roan. – Ej… znam cię! – zawołał nagle. – Widziałem cię kiedyś z taką jedną męską dziw…
- Roan, pizza już jest! – przerwałam mu. – Taka, jaką chciałeś!
- Fajowo! –ucieszył się i zeskoczył z pościeli.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7-7.jpg

Kiedy chłopiec zabrał się za jedzenie, podeszłam do Fantoma i pociągnęłam go za rękaw jego koszuli.
- Co cię opętało? – syknęłam cicho, aby blondynek tego nie usłyszał.
- Prawdę mówię… - wymamrotał. – Zobaczyłem go kiedyś w zaułku męskich prostytutek…
- A co ty robiłeś w takim miejscu, dzieciaku? – niedowierzałam. – Nie za młody jesteś?
- Szukałem natchnienia… - wymruczał.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8-7.jpg

- W towarzystwie męskich dziwek? – westchnęłam i spojrzałam na Roana, a Fantom zrobił to samo.
Nastała chwila ciszy, kiedy to oboje przyglądaliśmy się jedzącemu chłopcu.
- Chyba z nim porozmawiam. – powiedziałam nagle.
Val spojrzał na mnie kątem oka.
- To ja nie będę podsłuchiwał…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9-7.jpg

Fantom wycofał się i podszedł do sztalug udając, że nas nie dostrzega. To było trudne… Musiałby być głuchy żeby nie słyszeć naszej rozmowy!
- Słuchaj, Roan… - zaczęłam niepewnie, nie wiedząc jak dobrać słowa, aby go nie spłoszyć. – Tamten chłopak, Valentine, przed chwilą powiedział mi coś na twój temat…
Blondynek popatrzył mnie, marszcząc brwi.
- To znaczy? – zapytał.
Rozejrzałam się, jednak to wcale nie pomogło wyjść z tej sytuacji. Westchnęłam cicho.
- Powiedział, że spotykasz się z męską prostytutką.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10-7.jpg

Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Kiedy wspomniałam o ojcu chłopca, to zdziwiła mnie jego gwałtowna reakcja, a teraz? Było zupełnie odwrotnie… Jak ośmioletnie dziecko mogło tak spokojnie podchodzić do takiego zarzutu?
- To prawda. – powiedział w końcu i popatrzył na mnie. W jego oczach kryła się udręka i aż coś ścisnęło mnie za serce. – To był Aiba, mój starszy brat.
Wypuściłam długo wstrzymywane powietrze.
- To, dlatego nikt nic nie wie o twojej rodzinie? Czy oni wszyscy?...
- Tak. – przerwał mi. – Z tego żyjemy…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/11-6.jpg

Odwróciłam się do niego tyłem i przyłożyłam dłoń do ust. Fantom zauważył, że nie jestem w stanie do dalszej rozmowy i natychmiast podszedł do Roana, aby go czymś zająć.
Nie potrafiłam w to uwierzyć! Czemu los musiał tak pokarać akurat tego chłopca? Jego mama „ciężko pracuje”, a brat jest męską *****ą… Oboje na pewno mają ten sam zawód!
Spojrzałam kątem oka na chłopców i uśmiechnęłam się delikatnie, widząc jak Valentine robi z siebie durnia, aby rozśmieszyć jakoś blondynka. Mimo wszystko miałam nadzieję, iż Roan nie zdawał sobie sprawy, w jakiej strasznej sytuacji się znajduje…
- Dobra, młody, ja już będę uciekał! – powiedział Fantom, obejmując przyjacielsko chłopca.
- Tak szybko? – w głosie Roana dało się słyszeć smutek.
- Wpadnę za jakiś czas, jeśli tylko Sonya mnie zaprosi! – zaśmiał się i spojrzał na mnie. – Chodź, odprowadzisz mnie.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12-7.jpg

Skinęłam głową.
- Tam będziesz spał, Roan. – wskazałam ręką w stronę łóżka. – Pewnie jesteś zmęczony, więc już się połóż.
Wychodząc z domu, katem oka zauważyłam, jak blondynek zaczyna ściągać bluzkę. Zamknęłam cicho drzwi i podeszłam do czekającego przy drzewie Fantoma.
- Nie zostawisz tak tego, co? – westchnął, kołysząc się na piętach.
Pokręciłam głową.
- Jak mogę go po tym wszystkim zostawić? – spytałam. – Nie można tak opuścić tego dziecka…
- Ale co zamierzasz zrobić? Włączyć w to opiekę społeczną? Przecież nie masz pewności, że dostaniesz prawdo opieki…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13-7.jpg

Podszedł i przytulił mnie, patrząc mi z czułością w oczy. Byłam tak zdziwiona jego słowami, że nawet nie mogłam odpowiednio zareagować!
- Skąd… Skąd ten pomysł, że chcę wziąć Roana do siebie?... – wykrztusiłam.
- Obserwuję cię już jakiś czas i wiem, że nie byłabyś w stanie oddać tego chłopca, komu innemu. – wymruczał. – Również to, jak patrzysz na inne dzieci… Ty po prostu chcesz już mieć własną rodzinę!
Otwierałam usta nie wiedząc, co powiedzieć. Jak on to robił? Dlaczego wiedział o tym, czego ja nie chciałam przyjąć do wiadomości? Nie jestem przecież na tyle odpowiedzialna, aby mieć męża i dzieci!
- Chodźmy. – wypuścił mnie z objęć. – Zaprowadzę cię do tamtego zaułka… Może akurat będzie brat tego dzieciaka, to sobie z nim porozmawiamy.
Skinęłam głową. W tej chwili było to najlepsze wyjście.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/14-5.jpg

Pojechaliśmy służbowym samochodem Fantoma i zatrzymaliśmy się nieopodal uliczki, gdzie zbierało się to całe towarzystwo. Narkomani, prostytutki, a nawet biznesmeni… Ci ostatni z pewnością nie mieli, co zrobić z wolnym wieczorem, dlatego zapuszczali się w takie miejsca jak to. Dobrze, że był ze mną Fantom… Przy nim czułam się jako tako bezpiecznie…
- Rob, do cholery, mówiłem ci, że nie mam czasu! – usłyszeliśmy czyjś zdenerwowany głos.
- To ten… - mruknął Valentine, odchylając się odrobinę, abym mogła zobaczyć. – Ten blondyn.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/15-4.jpg

Mężczyźni nie zachowywali się zbyt cicho, toteż bez problemów mogliśmy ich usłyszeć. Brat Roana chyba próbował odpędzić od siebie jakiegoś klienta, co niespecjalnie mu wychodziło…
- Przecież zawsze robisz, to samo… - bełkotał biznesem, nie przestając dobierać się do prostytutki. – Nie zmarnujesz czasu, zapłacę ci podwójnie…
- Nie chcę ani ciebie, ani twoich pieniędzy! – krzyknął. – Jesteś pijany, nie chcę mieć przez ciebie problemów!
- Jakich problemów, skarbie?

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/16-4.jpg

Blondyn chciał odejść, jednak biznesmen nie miał najmniejszego zamiaru mu odpuścić. Złapał go kilka metrów dalej i po raz kolejny przyciągnął do siebie, nieudolnie próbując go pocałować. Przyglądałam się całej sytuacji z lekkim obrzydzeniem. Jak można tak nisko upaść?...
- Ostatnim razem, jak mnie stłukłeś, to myślałem, że opiekun mnie na strzępy rozniesie! Przecież wiesz, że nawet w zabawie nie wolno na mnie podnosić ręki!
Pokręciłam tylko głową i zapięłam pasy.
- Odwieź mnie. Nie mam ochoty z nim dzisiaj rozmawiać.
- Dlaczego? – zapytał Valentine zapalając silnik.
- Zaraz pewnie pójdzie ze swoim pijanym klientem… Nie chcę strzępić sobie nerwów.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/17-4.jpg

Było już ciemno, kiedy wróciłam do domu. Rozmawiałam jeszcze jakiś czas z Fantomem i oboje doszliśmy do wniosku, że najlepiej będzie spotkać się z tym całym Aibą w ciągu dnia. Valentine nie był szczególnie zadowolony, gdy mu oświadczyłam, że pójdę tam sama, ale ostatecznie udało mi się go przekonać. Poprosił mnie jednak, abym na bieżąco go o wszystkim informowała. Chyba również postanowił zaangażować się w tą sprawę…
Spojrzałam na uśpioną twarz Roana i westchnęłam cicho. Teraz najbardziej mi zależało, żeby to on miał cudowną rodzinę i wspaniały dom.

Ruder
04.12.2007, 19:17
Nie tyle zajęć, co po prostu problemów... Ale ja nie o tym x3 Nowy rozdział jest x3 Miłego czytania i komentowania :*

RAZEM DO CELU
PART X

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1-8.jpg

Następnego dnia, kiedy Roan pojechał do szkoły, postanowiłam wybrać się do miejscowego domu publicznego. Prawdę mówiąc nie wierzyłam, że jego brat przebywał właśnie w takim miejscu, lecz gdzieś musiałam zacząć poszukiwania. Aiba był stanowczo zbyt zadbany, aby żyć wyłącznie z ulicznego zarobku.
Z zewnątrz budynek prezentował się całkiem nieźle, chociaż nie mogłam pozbyć się wrażenia, iż kiedyś stanowił czyjąś prywatną własność i został odpowiednio wyremontowany do prowadzenia takiej działalności…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2-8.jpg

Na lekko drżących nogach podeszłam do dwuskrzydłowych drzwi, rozglądając się uważnie wokół. Jeśli zobaczy mnie jakiś sąsiad, tudzież znajomy, to dopiero będzie! Chyba do końca życia nie wyjdę spod ziemi! Jeśli zauważyłby mnie Yuya, albo jego chłopak to jeszcze pół biedy, bo na pewno by podejrzewali, że miałam jakiś poważny powód, żeby odwiedzić takie miejsce, ale kogoś obcego na pewno by to nie obchodziło…
Wzięłam głęboki oddech i zapukałam.
- Dzień dobry, czym mogę służyć?
Spojrzałam na elegancko ubranego, młodego mężczyznę i uśmiechnęłam się niepewnie.
- Ja chciałabym… - zaczęłam niepewnie.
- Chłopca? – przerwał mi, a kiedy otwierałam usta, aby zaprzeczyć, ten tylko machnął ręką. – Proszę się nie krępować, wszystko rozumiem. Prezent dla przyjaciółki? Kolegi? Zresztą proszę za mną, w środku pani sobie kogoś wybierze.
Cała czerwona ze wstydu poczłapałam za nim, krępując się nawet na niego spojrzeć. Dlaczego nie wzięłam kogoś, kto mówiłby za mnie?!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3-8.jpg

W środku było całkiem… przyjemnie. O tej porze nawet nie liczyłam na tłok nie tylko, jeśli chodziło o klientów, ale również o prostytutki. Większość pewnie odsypiała zarwaną noc, chociaż ci tutaj wyglądali na wypoczętych… Być może Aiba w ogóle nie przychodził do tego domu i tylko zrobię z siebie idiotkę pytając o niego! Najlepiej wybadać sytuację, a później…
- Nie chcę cię! Odejdź! – rozległ się czyjś podniesiony głos.
Odwróciłam głowę w stronę dźwięku. Czyżby?...

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4-8.jpg

- Och, złaź ze mnie! Nie udało ci się z Aibą i teraz próbujesz ze mną?!
Nie, jednak nie… Jakiś młody chłopak siłował się z mężczyzną imieniem Rob, czy jak mu tam było… Wyglądało na to, że ostatniego wieczora starszy brat Roana jednak nie skorzystał z zaproszenia klienta i spławił go zaraz po tym, jak odjechałam. Co jednak nie zmieniało faktu, że widok prezentujący się przede mną był dosyć… obleśny.
- Hayato… - odezwał się mężczyzna dosyć błagalnym tonem.
- Zabieraj ode mnie te brudne łapy!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5-8.jpg

Kiedy Rob już się odsunął, chłopak imieniem Hayato tylko się otrzepał i spojrzał na niedoszłego klienta z obrzydzeniem.
- Dureń!... – syknął. – Co ty sobie w ogóle myślałeś?!
- Byłem u fryzjera, ubrałem się tak jak wy, byłem wyluzowany…
- Ale nie umyty! – fuknął Hayato i wstał.
Zaraz po tym podszedł tam opiekun domu, mówiąc coś po cichu do Roba.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6-8.jpg

Również i ja zbliżyłam się tam dosyć niepewnie, nie bardzo wiedząc, co w tej chwili robić. Hayato zmierzył mnie wzrokiem, a następnie uśmiechnął się sympatycznie, przyglądając mi się z zaciekawieniem.
- Witam. – zaczął. – Szukasz rozrywki?
Spojrzałam ze zdziwieniem na chłopaka, który mógł być nawet młodszy od Fantoma.
- Słucham? – zapytałam, unosząc brwi.
- Hayato jest naprawdę dobry. – powiedział jego opiekun. – To prawda, że dużo bierze, ale cena jest warta jego umiejętności…
- Ale ja go nie chcę! – zawołałam.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7-8.jpg

Chłopak wymruczał coś niezrozumiałego pod nosem i odwrócił się przodem do pobliskiego lustra.
- Nie, to nie! – fuknął obrażony.
Nie wiedziałam, czy śmiać się, czy płakać. Piętnasto, może szesnastolatek strzelał focha za to, że nie chciałam iść z nim do łóżka! To miejsce było naprawdę dziwne…
- A więc, czego pani tu szuka? – odezwał się spokojnie właściciel domu. – Czy moi chłopcy pani nie odpowiadają?
- Szukam jednego. – przyznałam. – Ma na imię Aiba…
- Jest w terenie. – wtrącił niespodziewanie mężczyzna w czerwonej siateczce, obściskujący się na kanapie z inną prostytutką. – Wziął moją zmianę.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8-8.jpg

A więc od jakiejś doby był już w pracy… Chyba naprawdę zależało mu na forsie, skoro się na to zdecydował! Albo po prostu bardzo chciał mieć dzień wolny…
- Mogę tu na niego zaczekać? – spytałam właściciela, który właśnie usiadł przy barze.
- Oczywiście. – odpowiedział. – Wszystko prócz drinków i chłopców jest darmowe.
To ostatnie mógł sobie podarować, pomyślałam i usiadłam obok niego.
Roland – gdyż tak miał na imię – nie zabawiał mnie rozmową dość długo. Ot przedstawienie się, kilka słów o sobie, coś tam o biznesie i właściwie tyle. Zawsze mi się wydawało, że praca w tak niecodziennym zawodzie musi być niezwykle interesująca, a co się okazało? On był chyba jeszcze bardziej zwyczajny ode mnie! Kiedy skończyły się wszystkie, nawet te alternatywne tematy do rozmowy, podszedł do nas Hayato i powiedział coś swojemu opiekunowi na ucho.
- Zostań z panią. – polecił Roland, bardzo powoli podnosząc się z miejsca. – I okaż więcej kultury niż zwykle…
- Tak jest! – zawołał.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9-8.jpg

- Kiedy przyjdzie Aiba? – zapytałam, zerkając nerwowo na zegarek.
Siedziałam tu drugą godzinę… To stanowczo za dużo!
- Zależy ilu ma dzisiaj klientów… - wymruczał chłopak, zajmując miejsce szefa.
Wstałam i siadłam na innym stołku, chcąc mieć w zasięgu wzroku wejściowe drzwi. Wolałam dopaść brata Roana od razu i jak najszybciej wydostać się z tego miejsca.
- Ile masz lat? – zapytałam od niechcenia, chcąc chociaż odrobinę zająć czas rozmową.
- Szesnaście. – odpowiedział z dumą.
- Jesteś trochę za smarkaty, żeby pracować w takim… „zawodzie”…
- Każdy lubi, co innego! – zaśmiał się i odwrócił głowę. – O! Aiba! Szybko skończyłeś!
Podniosłam głowę i spojrzałam w stronę drzwi, które otworzył jakiś mężczyzna.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10-8.jpg

- Ciężki dzień… - westchnął. – Jestem wykończony!
Zmierzyłam go wzrokiem, czując jakiś dziwny ucisk w żołądku. Oto on: Aiba, starszy brat Roana, wykwalifikowana męska *****a. Z taką urodą, to na pewno nie narzekał na brak popularności!
- Jakaś panna na ciebie czeka. – powiedział Hayato, wskazując mnie głową. – Znasza ją?
Mężczyzna spojrzał na mnie, ale zanim zdołał otworzyć usta by zadać pytanie, szybko wstałam i podeszłam do niego.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/11-7.jpg

- Musimy porozmawiać o twoim młodszym bracie.
- Coś z nim nie tak? – zapytał, chociaż widać było, iż ten temat wcale go nie zainteresował. – Jesteś z opieki społecznej?
- Skąd! – prychnęłam. – Roan mieszka u mnie i sądziłam, że w jakiś sposób cię to zainteresuje…
W odpowiedzi Aiba tylko zaśmiał się drwiąco, przeczesując jasne włosy palcami.
- Mnie? – upewnił się, patrząc na mnie, jak na robala. – A co ja mam do tego? Dzieciak znalazł sobie sponsora i nie muszę go utrzymywać!
Nie wierzyłam w to. Jak dorosły człowiek mógł na rzecz pieniędzy wyrzec się własnej rodziny?! I to jeszcze chłopca, który w tym wieku może pracować, tylko przy własnym stoisku z lemoniadą!
- Pójdziemy gdzieś? – zapytałam, zerkając na przysłuchującego się rozmowie Hayato.
- Na górę. – zadecydował i nie czekająca mnie, ruszył w stronę schodów.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12-8.jpg

Weszliśmy na gustownie urządzone pierwsze piętro, które było chyba czymś w rodzaju poczekalni. Książki, wieża, fortepian, stolik… Całkiem przytulnie. Klienci mogli tutaj w spokoju zaczekać na swoją kolejkę.
- Tylko się pośpiesz. – zaczął na wstępie. – Jestem zmęczony, a muszę jeszcze obsłużyć Roba, bo ciągle mnie nachodzi i spokoju nie daje…
Jakby cokolwiek obchodziły mnie jego problemy z natrętnymi mężczyznami…
- Co się stało z Roanem? – zapytałam bez ogródek. – Dlaczego ciągle się izoluje i nie chce rozmawiać o swoich rodzicach?
Aiba ziewnął przeciągle.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13-8.jpg

Przeczuwałam najgorsze. Podejrzewałam, że mężczyzna ma w głębokim poważaniu to, co dzieje się z jego bratem już od dłuższego czasu… Byleby tylko moje przypuszczenia, co do przeszłości Roana nie okazały się prawdą…
- Jesteś taka głupia, czy po prostu naiwna? – uśmiechnął się drwiąco.
- Co ty bredzisz? – warknęłam.
- Gdybyś była tym biednym, pokrzywdzonym przez los dzieciakiem, też nie chciałabyś mieć z nikim nic wspólnego! – zaśmiał się.
- Do czego zmierzasz?...
- Do tego, że nasz kochany tatuś przygotowywał Roana do „zawodu”, złotko!
- Wykorzystywał go?... – wykrztusiłam z trudem.
- Bingo.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/14-6.jpg

Patrzyłam na niego w milczeniu, próbując powstrzymać chęć, rzucenie mu się do szyi. Czy Aiba tak mocno kochał swoją pracę, że nie widział w niej nic złego? Był w stanie wciągnąć w to Roana, bo uważał, że wszystko jest w porządku? Nawet nie wykazywał współczucia, mówiąc o tym „przygotowaniu do zawodu”…
- Obawiam się, że musi pani opuścić lokal.
Ni stąd, ni zowąd obok nas pojawił się Roland, który nie wyglądał na specjalnie zachwyconego naszym widokiem.
- Szefie… - zaczął Aiba, uśmiechając się do niego słodko.
- Wystarczy. – przerwał mu natychmiast, a następnie zwrócił się do mnie. – Albo korzysta pani z jego usług, albo dowidzenia. Jest zbyt zapracowany, by marnować czas na jakiś pogaduszki!... – prychnął pogardliwie.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/15-5.jpg

I w ten sposób skończyła się ta rozmowa. Nie chciałam mieć nic wspólnego z tymi okropnymi, zakłamanymi ludźmi.
Następnego dnia odwiedził mnie Fantom, który akurat znalazł po lekcjach trochę czasu, aby do mnie zajrzeć. Roana wysłałam do szkoły ze stanowczym rozkazem, że zaraz po skończeniu zajęć ma przyjechać prosto do mnie. Chłopiec nie oponował, bardzo chętnie na to przystał.
- Ten twój wczorajszy telefon… Całą noc nie mogłem spać! – poskarżył się Valentine, który jako pierwszy usłyszał moją wieczorną przygodę.
- Chciałeś, żebym o wszystkim cię informowała, więc nie narzekaj. Teraz wystarczy poinformować o wszystkim opiekę społeczną i starać się o adopcję! – uśmiechnęłam się uroczo i wyswobodziłam z jego objęć, idąc powoli w stronę drzwi. – Chodź, siądziemy sobie.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/16-5.jpg

Poszedł za mną powoli, jednak gdy byłam już w połowie drogi do łóżka, objął mnie od tylu i odwrócił przodem do siebie. Położyłam ręce na jego ramionach, uśmiechając się szeroko.
- Co tym razem? – zapytałam z rozbawieniem.
- A jeśli ja nie chcę siedzieć?... – wymruczał, przysuwając się do mnie jeszcze bardziej.
- To sobie postoisz… - spojrzałam na niego przekornie.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/17-5.jpg

- Miło z twojej strony! – zawołał i pocałował mnie delikatnie, kładąc dłonie na moich biodrach.
To było zabawne. Jeszcze nigdy nie bawiłam się tak dobrze w żadnym związku! Może wszystko zawdzięczałam Fantomowi? Był młodszy, szalony i miał jeszcze czas, żeby dorosnąć… Jeśli kiedykolwiek miał zamiar to zrobić. Oboje byliśmy artystami, mieliśmy prawo trochę zbzikować na swoim punkcie!
Wtem usłyszałam skrzypnięcie drzwi, a kiedy odwróciłam głowę i przerwałam pocałunek, co Valentine skomentował dość oburzonym fuknięciem, zobaczyłam przed sobą mojego kuzyna.
- Puk, puk. – powiedział, szczerząc zęby w olśniewającym uśmiechu.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/18-4.jpg

- Yuya! – zawołałam, obejmując go na powitanie. – Wieki się nie widzieliśmy! Skąd masz mój adres?
- Hayden mi dał. – pochwalił się.
Kątem oka zauważyłam, jak Val cofa się o krok, oglądając z zaciekawieniem sufit.
- A skąd on go miał? – dopytywałam się.
- Fantomcio się wygadał.
- Ach tak… - zerknęłam na czerwonowłosego, który zrobił minę niewiniątka i zaczął kiwać się na piętach.
- No to… kiedy idziecie? – zapytał Yuya.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/19-3.jpg

Otworzyłam szerzej oczy.
- Dokąd mamy iść? – zapytałam.
- Do domu mojego słoneczka i twojego artysty, siostrzyczko. – wytłumaczył. – Umówiliśmy was na randkę.
- Świetnie! – zawołał Val.
Pokręciłam głową, przeczesując sobie włosy palcami. Jak wytłumaczyć zniewieściałemu kuzynkowi, że mam na głowie dziecko?!
- Nie mogę. – powiedziałam. – Nie mieszkam tu sama.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/20-3.jpg

Valentine spojrzał na mnie ze smutkiem, jednak na pewno wszystko rozumiał. Co innego Yuya. On nie dawał tak łatwo za wygraną, a ja nie chciałam opowiadać mu wszystkiego. Zaraz wypaplałby to całej wsi!
Niedługo po wejściu mojego kuzyna, do domu wszedł Roan. Różowowłosy natychmiast się nim zainteresował.
- Znam cię! – zawołał. Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy. Jeśli i on zacznie coś mówić o tym, że widział chłopca w zaułku prostytutek to… - Pilnowałem cię kiedyś na placu zabaw, pamiętasz?
Spojrzałam ze zdziwieniem na Roana.
- To prawda? – zapytałam.
- Tak! – zawołał radośnie blondyn i złapał mojego kuzyna za ręce. – Bawiliśmy się w policjantów i złodziei, w łapki, graliśmy w piłkę…
Roan zaczął wymieniać, a ja poczułam jak kamień spada mi z serca. Dzięki Bogu…
- To jak? – Fantom pogładził mnie po policzku, mrużąc oczy. – Yuya chyba będzie odpowiednią opiekunką…
- Powiedzmy! – zaśmiałam się i złożyłam na jego ustach delikatny pocałunek.

Ruder
11.12.2007, 18:39
Proszę bardzo xDD Jest to pewnego rodzaju zapychacz... To znaczy nie dzieje się nic konkretnego, emocjonującego etc. ale to, co się wydarzy będzie miało duży wpływ na dalsze losy głównej bohaterki ^^

RAZEM DO CELU
PART XI

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1-9.jpg

Czułam się trochę winna zostawiając Roana pod opieką kuzyna. Skoro postanowiłam się nim, chociaż odrobinę zająć proponując obiady i miejsce do nauki, to chyba nie powinnam go opuszczać, żeby iść na randkę. Ale gdy wychodziłam i tłumaczyłam mu, kiedy wrócę, tylko pomachał mi na dowidzenia, po czym powrócił do zabawy z Yuyą. To mnie nieco uspokoiło.
Kiedy weszliśmy do domu Fantoma, jego rodzice akurat czytali książki. Było późne popołudnie, a oni mieli na sobie ubrania, które mogły wskazywać, że gdzieś się wybierają.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2-9.jpg

- Jestem!- zawołał Valentine, idąc w stronę swoich rodziców.
Zatrzymał się na moment, a następnie odwrócił głowę w moją stronę dając mi znak, abym podeszła. Wywróciłam tylko oczami i ruszyłam za nim. Dawno nie odwiedzałam jego domu i dlatego w tej chwili czułam się dosyć niepewnie…
- Dziadek już pewnie na was czeka… - mówił dalej Fantom.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3-9.jpg

Jego mama odłożyła książkę na półkę, podeszła do nas i uśmiechnęła się sympatycznie.
- Myślałam, że już się nie zjawisz! – powiedziała. – Obiad jest w lodówce, wystarczy, że wrzucisz na patelnię i odgrzejesz, to sobie coś zjecie…
- Mamo… - wymamrotał Val. – Wiem! Idźcie już na te imieniny, bo później was nie wpuszczą!
Spojrzałam na Fantoma, uśmiechając się delikatnie. Był tak rozkosznie zakłopotany tą sytuacją, że miałam ochotę po prostu go przytulić! Ale jego rodzice raczej nie byliby tym zadowoleni…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4-9.jpg

Usiedliśmy na kanapie, kiedy państwo Varela zbierali się do odejścia. Valentine objął mnie ramieniem, co jego rodzice potraktowali chyba jako przejaw koleżeństwa, gdyż jego ojciec powiedział tylko coś o „poznawaniu taktyki wroga”.
- Jesteśmy rywalami, a nie wrogami! – powiedziałam ze śmiechem, zanim jeszcze wyszedł na zewnątrz. – Chociaż zawsze wszystko może ulec zmianie!
- Niech lepiej zostanie, jak jest! – odpowiedział. – Szkoda by było, gdybyście się pokłócili, a jeśli chodzi o związek, to jesteś dla niego za stara! – zarechotał.
- Miły jesteś, tato! – zawołał Fantom w chwili, gdy jego rodzice opuścili dom.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5-9.jpg

A więc nasz związek miał być utrzymywany w tajemnicy przed rodzicami Vala… Ekstra! Ostatnim razem ukrywałam się z chłopakiem, gdy byłam w gimnazjum i nie sądziłam, że kiedykolwiek do tego powrócę!
Tymczasem Fantom zsunął dłoń na moją talię, a gdy na niego spojrzałam, tylko uśmiechnął się niewinnie.
- Te twoje hormony! – zaśmiałam się i pocałowałam go mocno.
Nie pozostawał bierny, chociaż specjalnie nachalny też nie był. W bardzo subtelny sposób sprawdzał, do czego może się posunąć, a kiedy nie wiedział jak odczytać moją reakcję po prostu brał na wstrzymanie. Oczywiście szybko znudziła mi się ta zabawa w podchody, dlatego po pewnym czasie pozwoliłam się nawet położyć na kanapie.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6-9.jpg

Byliśmy tak zaabsorbowani sobą, że nawet nie usłyszeliśmy skrzypnięcia otwieranych drzwi. Otworzyłam oczy dopiero podczas krótkiej przerwy na zaczerpnięcie oddechu i zobaczyłam nad sobą Haydena. Fantom nie był świadomy, że przygląda nam się jego brat, więc mocnym kopniakiem zrzuciłam czerwonowłosego na podłogę.
- A wy, co, dzieciaki? – zagadnął goth, uśmiechając się delikatnie. – Tak mało macie w domu pokojów, że musicie obściskiwać się na kanapie?
- Hayden! – zawołał z goryczą Val, chociaż jego ton głosu był pewnie spowodowany tym, w jaki brutalny sposób został zrzucony na podłogę. – Co ty tu robisz?
- Mieszkam. – odpowiedział spokojnie jego brat.
- Wiesz, że nie o to mi chodzi…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7-9.jpg

Podniosłam się i usiadłam, zakładając nogę na nogę. A było tak fajnie…
- Przyszedłem na obiad, chyba mam prawo, co?
- Nikt ci go nie odbierze… - wymruczał zasmucony Fantom.
- Sieroto… - westchnął Hayden, wywracając oczami. – Róbcie sobie, co chcecie, ale przez jakiś czas będę łaził po domu, więc chyba możecie przenieść się do mojego pokoju, nie? Zresztą… ta kanapa jest zarezerwowana dla mnie i mojego chłopaka. – dodał po chwili.
Valentine uśmiechnął się szerzej, a i ja nie kryłam zadowolenia. W końcu prywatność!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8-9.jpg

Hayden poszedł do kuchni, a ja wstałam, przeciągając się z cichym pomrukiem. Można przenieść naszą zabawę do innego miejsca, czemu nie. Żadne z nas chyba nic na tym nie straci.
W drodze do pokoju gotha Valentine złapał mnie za rękę, uśmiechając się czule.
- Miło z jego strony. – wymruczał. – Na łóżku będzie wygodniej.
- A od kiedy bierzesz pod uwagę wygodę? – uniosłam w rozbawieniu brwi.
- Czasem się przydaje… - wymruczał, uśmiechając się tajemniczo.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9-9.jpg

I znów zaczęła się „gra”. To, co robił Fantom niesamowicie mi się podobało, dlatego też postanowiłam oddać wszystko w jego ręce. Również w dosłownym tego słowa znaczeniu…
Valentine był młodszy, niedoświadczony, ale miał w sobie tyle sprytu i zaradności, że swobodnie radził sobie z wyzwaniami. Zastanawiało mnie, jak daleko jest w stanie się posunąć, czy jest gotowy by zacząć to wszystko naprawdę na poważnie.
Okazało się, że jest.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10-9.jpg

Kiedy położyliśmy się na łóżku dokończył zdejmować ze mnie ubranie. Na początku patrzył mi w oczy, nie będąc pewnym, czy powinien się dalej posunąć, czy nie. Dopiero później spojrzał na moje nagie ciało, lecz nie był to wzrok napalonego dzieciaka. Fantom jako artysta oceniał wszystko względem budowy, proporcji… Jak koneser podziwiający działo sztuki.
- Będę czuła straszne wyrzuty sumienia, jeśli pójdziesz w ślady brata… - powiedziałam cicho, przerywając tą napiętą ciszę. – Być może nie jestem dla ciebie „tą jedyną” i zmarnujesz szansę z niewłaściwą osobą.
- Sonya. Ale ja nie jestem gejem! – powiedział, uśmiechając się przekornie i gładząc mnie delikatnie po brzuchu. – I nie sądzę, abym żałował.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/11-8.jpg

Cóż… Ja też nie żałowałam. Ani wcześniej, gdy wiązałam się z Fantomem, ani teraz, gdy po ostatnich słowach chłopaka zaczęliśmy się kochać. Właściwie, to na tle innych, bardziej doświadczonych mężczyzn spisał się całkiem nieźle. Pewnie, dlatego, że był bardziej żywotny i robił coś, czego jeszcze nigdy nie próbował. Myślałam o tym cały czas, gdy leżeliśmy przytuleni do siebie. Już dawno nie byłam tak zadowolona.
- Mmm… - usłyszałam nad uchem pomruk Fantoma. – To lepsze niż surfing…
- Surfujesz? – zapytałam.
- Yhm…
Coś mi się wydawało, że był zbyt rozleniwiony, aby rozmawiać.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12-9.jpg

Zanim odpoczęliśmy i zwlekliśmy się z łóżka zastała nas dziesiąta wieczorem. O tej porze żaden autobus nie kursował już pod mój dom, więc nie zdziwiłam się, kiedy Val zaproponował nocleg. Mogłam zostać, czemu nie, właściwie to byłoby jak najbardziej wskazane, bo gdybym sobie poszła, to chłopak gotów pomyśleć, że tylko się z nim zabawiłam i koniec!
- Hayden nigdzie nie wybywa, mam w domu Roana, a Yuya ma dużo innych zajęć i nie może się nim wiecznie zajmować… - westchnęłam. – Poza tym nie chcę nadużywać gościnności twoich rodziców.
- Ale o tak późnej porze też nie możesz wracać… - nie ustępował.
- Wezwę taksówkę. Jestem dużą dziewczynką i na pewno nic mi nie będzie! – zaśmiałam się.
- Pojadę z tobą. – powiedział natychmiast.
- Wykluczone. Masz jutro szkołę, więc zaraz po moim wyjściu idziesz do łóżka, dzieciaku.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13-9.jpg

Zaczęliśmy się ubierać. Okazało się, że znalezienie wszystkich ciuchów jest trudniejsze, niż przypuszczałam. Przynajmniej w miarę szybko odnalazłam bieliznę i nie musiałam paradować zupełnie nago.
- A ty, co tak w tej szafce grzebiesz? – zwróciłam się do Fantoma, rozglądając się za spodniami.
- Szukam ubrań… - przyznał. – Hayden ma taki sam rozmiar, więc nie powinien się pogniewać… Poza tym wymieniamy się rzeczami.
- A twoje ciuszki? – uniosłam brwi.
- Jak wróci, to sprzątnie. – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/14-7.jpg

Przeszliśmy do salonu i usiedliśmy za stołem. Valentine zrobił nam kanapki i zaczęliśmy rozmawiać na bardzo swobodne tematy. Jednym z nich było niedawne nadanie praw miejskich naszej wsi, do czego w dużej mierze przyczynił się dom publiczny. Pewnie wkrótce do dyspozycji będą również kobiety, a wtedy nadejdzie czas na bary, lokale, być może nawet supermarkety… Jeśli oczywiście burmistrz będzie chciał zainwestować w oczyszczenie miejscowości z tych wszystkich ruin i zepsutych wiatraków.
Dochodziła jedenasta wieczorem i do domu wrócili państwo Varela. Już nieco podcięci, jak to po imieninach.
- O, jesteś jeszcze! – zawołała mama Fantoma, gdy tylko mnie ujrzała. – Czy ten mój młodszy ugościł cię jak należy? Nie ma zbyt wielu przyjaciół i nie umie zajmować się gośćmi, ale…
- Kochanie, chodź już. – przerwał jej mąż. – Na pewno mają dużo do obgadania… W końcu niedługo wystawa!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/15-6.jpg

- Rzeczywiście! – pani Varela jakby dopiero teraz zdała sobie z tego sprawę. – Musimy kupić naszemu synowi nowe farby, bo te są już takie nieestetyczne….
Kątem oka zauważyłam, jak Fantom wywraca oczami. Miałam ogromną ochotę zareagować tak samo, jednak jakoś się powstrzymałam…
- Mamo… Przecież to normalne, że takie rzeczy się brudzą… - wymamrotał Valentine, wyraźnie zażenowany.
- Ale nie zaszkodzi, gdy kupimy ci dodatkowy komplet! Jesteście tu tyle czasu, na pewno rozmawialiście, co jest najlepsze!
A tak właściwie, to dzisiejszego dnia nie zamieniliśmy słowa na temat sztuki…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/16-6.jpg

Drzwi do pokoju rodziców jeszcze się nie zamknęły, lecz ja po prostu nie mogłam czekać z tym pytaniem!
- Oni nie widzą, co jest między nami, czy po prostu nie chcą tego widzieć?
- A jak ci się wydaje? – zapytał. – Gdyby coś podejrzewali, to nie daliby mi wyjść z domu! Są bardzo tolerancyjni, owszem, ale nigdy by nie zaakceptowali faktu, że jesteśmy razem!
A sądziłam, że już poważniejszych problemów mieć nie mogę… Ukrywanie związku było zabawne, ale na dłuższą metę mogło stać się wyłącznie utrapieniem.


Tak, tak, a co do ich wspólnej nocy... Testowane na własnym przykładzie xD Owszem, wystarczy jeden wolny pokój, nawet jeśli w domu krzątają się inne osoby xD

Ruder
23.12.2007, 23:43
No i jest XD proszę bardzo XD Wymęczone w trudach od dzisiejszego popołudnia xD A właściwie wczorajszego... __^__ I wyrobiłam się przed świętami! xD Ha! xD Bo te zaczynają się dopiero podczas kolacji i wesołego wcinania karpia xD
Ehem... Zatem skoro jestem już po śledziku, to zapowiadam, że odcinek mógł nie wyjść za dobrze xD W ogóle to ostatnio robię je niedokładnie i na szybko.... Ale historia właśnie zaczęła mnie wciągać XD Toteż zapraszam do czytania i komentowania i przy okazji życzę WESOŁYCH ŚWIĄT! ^__^

RAZEM DO CELU
PART XII

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1-12.jpg

Był piątek, niedawno wróciłam z domu Fantoma, odprowadzając go jeszcze kawałek do szkoły. Yuya czekał na mnie w mojej skromnej kuchni. Okazało się, że Roan wyszedł niedługo po moim odejściu, tłumacząc, że ma dużo zajęć w domu. Nie byłam za bardzo zadowolona z tego powodu, lecz co miałam zrobić? Zabrać sobie obce dziecko i nie pozwalać nikomu się do niego zbliżyć? Kuzyn uspokoił mnie tylko tym, że przynajmniej zrobił mu jakiś obiad…
Później rozmawialiśmy o planowanym remoncie. Yuya zdradził mi, iż babcia już o tym wie, gdyż słyszała to od sprzedawczyni z piekarni, która z kolei podsłuchała rozmowę Haydena i Fantoma, gdy ci byli na zakupach. Ta cholerna mieścina naprawdę zaczyna mnie dobijać!
- No i babcia powiedziała, że może pożyczyć ci część pieniędzy. – rzekł Yuya. – Ale nie mów jej, że wiesz to ode mnie, dobra?
- Jasne, jasne…
Wtem usłyszałam dźwięk telefonu. Jeśli to znowu pomyłka, to chyba wyrzucę aparat przez okno…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2-12.jpg

- Słucham?
- Siostra? – rozległ się głos po drugiej stronie. – Nareszcie! Przed chwilą dodzwoniłem się do jakiegoś sklepu spożywczego!
- Yashamaru? – ucieszyłam się. – Wspaniale, że dzwonisz! Skąd właściwie masz mój numer?
- Yuya się wygadał.
Spojrzał na kuzyna kątem oka, a ten w odpowiedzi zaczął kołysać się na tylnych nogach krzesła. Co za papla…
- Stało się coś? – zapytałam.
- I to ile! Przyjeżdżaj natychmiast! Żenię się!
- Co?...

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3-12.jpg

Powiedział, że jego wybranką jest młodsza siostra mojej byłej kierowniczki, lecz zaprzeczył, gdy dopytywałam się, czy chodzi o Susan. Widocznie Linda miała jeszcze jakieś rodzeństwo, o którym nie wiem… W każdym razie nie była to jedyna zaskakująca wiadomość, o której się dowiedziałam.
Narzeczona Yashamaru była w trzecim miesiącu ciąży. Nic bardziej zadziwiającego nie mogło podziałać na mnie w podobny sposób, toteż jeszcze tego samego dnia, późnym popołudniem postanowiłam odwiedzić jej dom, w którym mieszkała razem z moim bratem.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4-12.jpg

Wkrótce chyba zbankrutuję, jeżdżąc w tę i z powrotem… Ale to było znacznie lepsze, niż zapraszanie gości do mojego mieszkania. Oczywiście, dopóki nie uzbieram funduszy na remont…
- Sonya!
Byłam w połowie drogi na ganek, gdy z domu wybiegł Yashamaru. Zmienił się przez ten czas i jakby trochę bardziej zmężniał… Może decyzja o ślubie i perspektywa założenia rodziny tak na niego podziałały?
- Wspaniale, że jesteś! – ucieszył się. – Trafiłaś tu bez problemów?
- No pewnie! – odpowiedziałam. – Przecież to raptem cztery przecznice od naszego domu! A właśnie… Dlaczego nie widać stąd jego dachu?
Yashamaru uśmiechnął się z lekkim zakłopotaniem
- Wiesz, opowiem ci w środku… - wymamrotał. – Chodź, poznasz moją kochaną Eden.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5-12.jpg

Słysząc imię przyszłej szwagierki, odwróciłam się w stronę brata z delikatnym uśmiechem.
- Jak oryginalnie… - wymruczałam. – Eden i Yashamaru… Jak ją poznałeś?
- Wiesz, że kiedyś kręciłem z Susan… - wymruczał. – Na jej urodzinach poznałem Eden i jakoś tak się zgadaliśmy. Jej charakter odpowiada mi znacznie bardziej… Rozmawiając z Susan mam wrażenie, że gadam z młodszą wersją Lindy! – wzdrygnął się.
- Ciągle tam pracujesz?
- No jasne! – uśmiechnął się szeroko. – Samanta w końcu polazła na tą emeryturę i z czystym sumieniem zająłem jej stołeczek!
- A kto jest na naszych?
- Brayden zatrudnił jakąś blondynę, z tego, co wiem, to jego pomoc domowa, czy jakoś tak.
I wszystko jasne…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6-12.jpg

Weszliśmy do przestronnego, ładnie urządzonego holu. Rozglądałam się z wyraźnym zainteresowaniem, próbując sobie wyobrazić jak tu będzie za parę lat, gdy razem z Eden i Yashamaru, po domu będzie biegała gromadka ich dzieci.
Mój brat zawołał swoją narzeczoną, która po chwili wyszła z kuchni. Zmierzyłam ją uważnym spojrzeniem, co jednak wcale nie było pogardliwym gestem. Dziewczyna była bardzo ładna i wyglądała na sympatyczną.
- Cześć, jestem Eden. – przedstawiła się. – To ty musisz być tą sławną artystką, tak?
- Eee… Sławną? – powtórzyłam z lekkim zakłopotaniem. – Jestem po prostu Sonya…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7-12.jpg

- Och, ale Yashamaru tyle o tobie mówił! –odwróciła się w jego stronę. – Prawda, kochanie? Pokazywałeś mi nawet jej obrazy!
Uśmiechnęłam się delikatnie. Eden nie musiała znać się na sztuce, ale to przecież nie był jedyny temat do rozmowy. Tak w ogóle to trzymała się całkiem nieźle… Zupełnie odruchowo zaczęłam przyglądać się jej brzuchowi, szukając jakiś nienaturalnych dla jej figury krągłości. Trzeci miesiąc. Jeszcze pół roku i Yashamaru będzie ojcem. Szczęściarz…
- Chodźmy do kuchni. – zaproponował mój brat. – Eden już od kilku godzin przygotowuje ten obiad! – zaśmiał się.
- Sam lepszego nie zrobisz! – zaczęła się droczyć. – Chodź, Sonya! Zobaczysz, że będzie ci smakowało!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8-12.jpg

Usiedliśmy za stołem, nakrytym błękitnym obrusem. W ogóle to cały wystrój kuchni utrzymywał się w podobnej kolorystyce. Z tego, co wywnioskowałam w trakcie rozmowy wynikało, że Eden dostała to wszystko od najstarszej siostry w „nagrodę” za pomyślne przyjęcie jej na studia prawnicze. Ich rodzina szastała forsą, czego ja z Yashamaru nigdy nie byliśmy w stanie doświadczyć.
- Pytałam cię o nasz dom. – wtrąciłam. – Miałeś mi powiedzieć, co w związku z nim.
- A, tak. – mój brat jakby dopiero co się otrząsnął. – Nie widziałaś dachu, ponieważ już go nie ma. Sprzedałem działkę, a dom został zburzony.
Otworzyłam szeroko oczy.
- Słucham?

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9-12.jpg

Yashamaru podrapał się z zakłopotaniem po głowie i spuścił wzrok.
- Nie mogłem przecież wprowadzić się do Eden bez niczego… - wymamrotał. – Potrzebowałem większej ilości kasy… Ale twoją część nadal mam! – zaznaczył. – Podasz mi swój numer konta, a natychmiast ją przeleję! – skinęłam głową. – Nie złościsz się na mnie, że podjąłem taką decyzję bez twojej zgody, co? – wymruczał, zerkając na mnie niepewnie.
- Jasne, że nie. – odparłam. – Ja też potrzebuję kasy na remont, więc bardzo dobrze się składa.
- A babcia? – dopytywał się. – Wspomoże cię coś? Bo to i materiały i robocizna…
- Dam sobie radę. Podejrzewam, że znajomi pomogą mi w remoncie… Wiesz, Yuya, jego chłopak, mój chłopak…
- A jednak znalazłaś sobie kogoś na tej wsi… - uśmiechnął się wymownie.
- Żadna wieś. – naburmuszyłam się. – Niedawno otrzymała prawa miejskie.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10-12.jpg

Po skończonym obiedzie zostałam jeszcze chwilę w kuchni, by pomóc Eden pozmywać naczynia. Yashamaru poczuł się chyba jak prawdziwy pan domu, gdyż oznajmił tylko, że idzie oglądać telewizję i zasiadł w swoim fotelu. Niesamowicie rozbawiło mnie to zachowanie! Przecież mój braciszek skakał wokół swoich poprzednich sympatii jak służąca, a tutaj postanowił zgrywać twardziela! Widocznie miała to być jakaś parodia, gdyż na ustach jego narzeczonej błąkał się delikatny uśmiech.
Gdy skończyłyśmy zajmować się garami, weszłyśmy do salonu, rozmawiając cicho, by Yashamaru nie miał pretensji, że mu przeszkadzamy.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/11-11.jpg

- Yashamaru pewnie bardzo się przestraszył, kiedy powiedziałaś mu, że jesteś w ciąży, co? – zapytałam, nie mogąc się powstrzymać. Bardzo interesowała mnie odpowiedź na to pytanie.
- Żebyś wiedziała! – zaśmiała się. – Chociaż ja też się denerwowałam… Znamy się tylko trzy miesiące, a tu taka nowina… Myślałam, że mnie rzuci, czy coś w tym rodzaju… Jednak zachował się bardzo odpowiedzialnie. – westchnęła, zerkając na niego kątem oka.
Odwróciłam głowę, rzucając mu przelotne spojrzenie. Siedział tyłem, więc nie mógł widzieć, jak na niego patrzymy.
- On jest bardzo uczuciowy, na pewno będzie wspaniałym mężem i ojcem. – stwierdziłam. – Ale… Nie boisz się?
Spojrzała na mnie ze zdziwieniem.
- Wiesz, porodu i tego, co będzie dalej… Dopiero zaczęłaś studia, więc…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12-12.jpg

- Dziewczyny, ciszej tam! – usłyszałam głos brata i odwróciłam się przodem do niego. – Jak baby się zejdą, to tylko plotkować potrafią!
- Jak zazdrościsz, to możesz się przyłączyć! – zawołałam. – Chętnie posłucham o wyczytanych w Internecie nowinkach, dotyczących zmieniania pieluch! – zaśmiałam się.
Yashamaru nawet na mnie nie spojrzał.
- Sądzisz, że nie potrafię tego robić? – wymamrotał cicho.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13-12.jpg

Posprzeczaliśmy się jeszcze trochę. Bardzo mi tego brakowało, w końcu nie widzieliśmy się tyle czasu i na pewno mój brat był bardzo zadowolony, gdy postanowiłam się z nim dla żartów pokłócić. Niesamowicie bawiło to Eden, jednak nie mogła z nami posiedzieć do końca, gdyż ciążowe dolegliwości dały się jej we znaki i musiała na jakiś czas zniknąć w toalecie. Gdybym była na jej miejscu, to chyba bym oszalała!
Przeszliśmy z Yashamaru do holu i zajęliśmy miejsca na fotelach. Coś mi mówiło, że brat chciał porozmawiać o czymś niezwykle poważnym…
- Co jest? – zapytałam bez ogródek.
- Brayden o ciebie pytał, ale nie bardzo wiedziałem, co mu powiedzieć… - przyznał.
- Czyżby tamta niunia już mu się znudziła? – warknęłam. – Byłam u niego, jak chciał, więc teraz może dać mi spokój.
- Ale zdaje mi się, że jeszcze o tobie nie zapomniał…
- Jego problem.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/14-10.jpg

Po jakimś czasie postanowiłam go wysłuchać. Prawda, pogadanka na temat Braydena nie należała do najprzyjemniejszych, ale widziałam, że Yashamaru bardzo na tym zależało. Martwił się, chociaż ja nie chciałam go niepotrzebnie niepokoić.
Powiedział, że przez kilka ostatnich dni Bray bez przerwy o mnie wypytywał. O mój adres, numer telefonu, czy jestem z kimś na stałe… Właściwie to nawet proponował mu podwyżkę w zamian za jakąś informację. Ciekawe, dlaczego tak bardzo mu zależało?...
- Chyba wpadł… - wymruczał mój brat, gdy przechadzaliśmy się po domu. – Wygląda na zamyślonego, nic do niego nie dociera i robi takie błędy, że mam jeszcze więcej roboty. Myślę, że wciąż o tobie pamięta… Zresztą dałaś mu kosza. To chyba normalne, że tak szybko nie da ci spokoju.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/15-9.jpg

- Yashamaru! – z sypialni mojego brata rozległo się wołanie Eden. – Chodź do łóżka!
Słysząc jej słowa z trudem powstrzymałam się od parsknięcia śmiechem. Doprawdy, cudownie to brzmiało! Narzeczona mojego brata była naprawdę wspaniałą dziewczyną, lepszej już nie mógł sobie znaleźć!
- Już idę, skarbie! – zawołał, lecz zaraz zwrócił się do mnie. – Chodź, pokój już ci przygotowaliśmy.
- Jaki pokój? – zdziwiłam się.
- Posiedź trochę ze mną! – jęknął. – Tyle się nie widzieliśmy, nie chcę cię nigdzie wypuszczać!
Wywróciłam oczami.
- Yashamaru… Ale ja już nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz spałam w swoim łóżku!
- To nie mój problem! Nikt ci nie kazał szlajać się po cudzych domach! Tutaj zawsze jesteś mile wyczekiwanym gościem i dzisiaj śpisz w pokoju, który ci przygotowaliśmy!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/16-9.jpg

Weszliśmy do sypialni bardzo cicho, nie chcąc rozbudzać Eden. Mruczała coś przez sen, co raz kuląc się na pościeli. Mój brat patrzył na nią bezradnie, wiedząc, że nie jest w stanie jej pomóc. Przez te mdłości musiał ją strasznie boleć brzuch i dlatego z trudem przychodziło jej zasypianie. Poklepałam Yashamaru po ramieniu i uśmiechnęłam się do niego.
- Zostań z nią, na pewno poczuje się lepiej. – powiedziałam.
- To już trwa od kilku dni… - westchnął. – Mówi, że to nic takiego, ale ja naprawdę się martwię.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/17-8.jpg

Pokiwałam ze zrozumieniem głową i ruszyłam w stronę drzwi, za którymi znajdował się pokój gościnny. Zapewne wkrótce zostanie zastąpiony przez pokoik dziecka, ale tymczasowo stanowił jako takie miejsce do spania.
- Za bardzo się przejmujesz, tatuśku. – powiedziałam. – Uważaj, bo będziesz miał zmarszczki!
- To nie jest śmieszne… - wymamrotał. – A jeśli…
- Gdybyś rzygał po kilka razy dziennie, też bolałby cię żołądek! – westchnęłam. – Dobranoc!
- Dobranoc.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/18-7.jpg

Położyłam się, jednak przez bardzo długi czas nie byłam w stanie zasnąć, a przynajmniej nie na tak długo, jakbym chciała. Jeśli już udało mi się odpłynąć, to śniły mi się jakieś głupoty, albo osoby, których nie chciałam widzieć. Czy to Aiba, czy Brayden i jego panna… Po pewnym czasie utrzymanie się w błogiej nieświadomości stało się wręcz uciążliwe i nie mogłam już uleżeć w łóżku.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/19-6.jpg

Nie pamiętałam ostatniego snu, lecz był on tak przerażający, że aż poderwałam się z pościeli. Już dawno nigdzie tak źle mi się nie spało! Co takiego miało w sobie to miejsce, iż nie mogłam na dłużej zmrużyć oka? A może to ten natłok myśli? Perspektywa, że mój brat zostanie ojcem, wspomnienie nocy z Fantomem, a zaraz później Brayden… Ja chyba naprawdę chciałam się już ustatkować, ale nie miałam pojęcia, jak się za to zabrać.
Przetarłam oczy i wstałam, zaczynając się powoli ubierać. Zbliżała się piąta rano, więc wkrótce zacznie kursować autobus, który będzie mógł podwieźć mnie do miasteczka. Obym tylko nie obudziła żadnego domownika…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/20-6.jpg

Powoli przekręciłam gałkę w drzwiach, nie chcąc obudzić Eden i Yashamaru, lecz otwierając drzwi stanęłam jak wryta widząc, że i oni już nie śpią.
- Eee… ciężka noc? – zapytałam, czując się jak przyłapane na rozrabianiu dziecko.
- Powiedzmy. – odpowiedziała narzeczona mojego brata. – Byliśmy w łazience i pewne, dlatego się obudziłaś, co?
- Nie, nawet was nie słyszałam… - powiedziałam, co było prawdą. A zawsze wydawało mi się, że śpię w miarę czujnie.
- Dlaczego się ubrałaś? – zapytał niespodziewanie Yashamaru.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/21-2.jpg

Nie wiedziałam, co właściwie mam mu powiedzieć. Nie chciałam, by poczuł się urażony moimi słowami, więc postanowiłam nieco zełgać.
- Trochę sobie dorabiam i na południe muszę być w pracy. – powiedziałam. – Miło było was odwiedzić i pewnie jeszcze kiedyś wstąpię…
- Jasne, że wstąpisz! – zaśmiała się Eden. – Jesteś świadkiem na naszym ślubie, więc szybko znajdź sobie partnera i po problemie!
No tak, drużba… Ciekawe jak Fantom będzie wyglądał w garniturze? Oby tylko krawat pasował jakoś do jego czerwonego łba!
- O to się nie martw! – uśmiechnęłam się. – Mój partner jest tak niesamowity, że na pewno zrobi furorę na waszym weselu!

Ruder
09.01.2008, 17:39
Koniec następnego rozdziału xD Od soboty zaczynają mi się ferie,więc w przyszłym tygodniu postaram się dać kolejny odcinek, jeśli oczywiście nigdzie nie wyjadę ^^ Tymczasem zapraszam do czytania i komentowania ^^ Mam nadzieję, że niema zbyt wielu błędów...XD

RAZEM DO CELU
PART XIII

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1-13.jpg

Zbliżało się lato. Pieniądze, które Yashamaru przelał na moje konto szybko dołączyły do tych podarowanych przez babcię i nareszcie mogłam zacząć remont. To znaczy nie ja, a kochani mężczyźni i nie remont, lecz budowę. Uznałam, że mam odpowiednią ilość funduszy, zresztą posprzedawałam część starych gratów, za które moja tania siła robocza mogła postawić małą przybudówkę, gdzie spędzali przerwę od pracy.
Czułam jakiś dziwny żal, gdy rozbierali moje mieszkanko. Z noclegiem nie było problemu, bo znów przeniosłam się do babci, lecz mimo wszystko przyzwyczaiłam się do tych obdrapanych ścian. Zresztą w tych czterech kątach zawsze zastawałam uśmiechniętego Roana, który już chyba nie będzie mnie zbyt często odwiedzał. Aiba postanowił się nim poważnie zaopiekować, co oznaczało, że zabroni bratu spotkań ze mną. Chociaż to było do przewidzenia…
- Sonya!
Do pomieszczenia wszedł Yuya, który jakiś czas temu zmienił kolor włosów. Teraz wyglądał jeszcze lepiej!
- Wyjdź na zewnątrz i nadzoruj pracę, bo zaraz rzucę tą cholerną łopatę i wrócę do domu!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2-13.jpg

- Dobra, nie wściekaj się! – uśmiechnęłam się przekornie. – Już idę.
Mój kuzyn widocznie nie mógł znieść, że ja wypoczywam, podczas, gdy on bardzo ciężko pracuje. Z drugiej strony miło było popatrzeć, jak sąsiedzi udzielają się, by pomóc mi się rozbudować. Yuya, pan Varela i jego synowie… Mama Fantoma często tu zaglądała, aby przynieść coś do jedzenia swoim mężczyznom. Nie była za bardzo zadowolona, gdy po raz pierwszy zobaczyła swojego młodszego z łopatą. Valentine miał mieć wkrótce egzaminy, jednak chyba bardziej zależało mu na pomocy mnie, niż na nauce. Był bardzo inteligentnym chłopakiem, poza tym chciał składać papiery na Akademię Sztuk Pięknych, więc i tak ma przed sobą egzamin wewnętrzny.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3-13.jpg

- Nie rozumiem tylko jednej rzeczy…- zagadnęłam do Fantoma, gdy ten w końcu odłożył łopatę. – Jest ponad dwadzieścia stopni ciepła, więc na cholerę ci ta czapka?!
Valentine popatrzył na mnie, unosząc wysoko brwi.
- Specjalnie zerwałem się po siódmej, żeby tutaj przyjść, a tobie znowu coś nie pasuje… - wymamrotał.
- Nie chodzi o to, że coś mi nie pasuje. – wywróciłam oczami. – Jestem po prostu ciekawa, dlaczego tak ciepło się ubrałeś.
- Przecież to oczywiste. – wzruszył ramionami. – Nie zdążyłem zrobić sobie włosów. Ledwo z makijażem się wyrobiłem!
Pokiwałam głową z udawanym zrozumieniem i odwróciłam się w stronę sterczących w dole mężczyzn. To już nawet Hayden pozbył się koszuli, aby się nieco ochłodzić! Swoją drogą miał bardzo apetyczne ciałko…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4-13.jpg

Postanowiłam im trochę pomóc, w końcu to w moim interesie leżało, aby jak najszybciej postawić dom i wyprowadzić się od babci. Ledwo zdołałam zrzucić trzy kilo, a tu mi przychodzi jeść obiad złożony z kilku dań, nie mówiąc już o bardzo obfitej kolacji i takim samym śniadaniu. Oszaleć można. W dodatku na okrągło jestem karmiona babcinymi przetworami, chociaż z tych najłatwiej wchodzą mi pikle. Ogórki są niesamowicie kwaśnie, ale smakują jakoś lepiej, niż dotychczas.
- Gorąco! – jęknął Fantom, po kilku godzinach. – Zróbmy przerwę!
- Wystarczy, że się rozbierzesz, łamago. – skomentował Hayden. – Mnie tam słońce w ogóle nie przeszkadza.
- Jesteś zimnym i gruboskórym draniem! – warknął Valentine. – Nie trzeba być uczonym, aby to widzieć!
- Chłopcy! – odezwał się srogo ich ojciec. – Nie róbcie cyrków! Już dawno powinniście wyrosnąć z tych kłótni!
Uśmiechnęłam się do siebie, obserwując ich kątem oka. Między nimi było osiem lat różnicy i doskonale zdawali sobie sprawę, że jeden na zawsze pozostanie dzieciakiem, a drugi dorosłym. To, dlatego tak sprzeczali się o głupoty, jak to mały chłopiec z mężczyzną.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5-13.jpg

Do pracy przyłączyli się też inni sąsiedzi. Widocznie jeden chciał być lepszy od drugiego i w gruncie rzeczy powstała mała rywalizacja. Osobiście nie miałam się, na co skarżyć. Dom postawili szybko, częściej kopali doły niż się kłócili i przede wszystkim – nie wzięli dużo pieniędzy. Dobrze, że ktoś wymyślił coś takiego, jak tania siła robocza. Sama przecież bym sobie nie poradziła! Część materiałów budowlanych załatwił mąż właścicielki piekarni, a sprzęt przytargali pracownicy pobliskiego sklepu z blachą. Mamy w miasteczku kilku elektryków, więc pewnie i oni ofiarują swoją pomoc.
- Poszło szybciej niż sądziłem. – powiedział Fantom, gdy weszliśmy obejrzeć dom od wewnątrz. – Byłem pewny, że nie wyrobimy się przed jesienią, a tu jeszcze nie ma połowy lata…
- Tym lepiej, może nawet uda mi się tu zamieszkać, nim nadejdą chłodne dni. – odparłam, rozglądając się. – Przestronnie, będzie można gdzieś urządzić pracownię… A właśnie! Przypomniało mi się! Złożyłeś już papiery na ASP? – zapytałam.
- Tak, jakiś czas temu. Do końca miesiąca muszę oddać kilka szkiców i obrazów, a jak im się spodoba, to mam egzamin z teorii i praktyki. – westchnął. – Żebym tylko trafił na jakiś łatwy temat.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6-13.jpg

- Łatwy? – powtórzyłam. – Nie ma takiej możliwości! Akademia Sztuk Pięknych to mordownia, nie będziesz miał czasu na nic, po za rysowaniem!
Och tak, kiedyś nawet ja tam chodziłam! Przez kilkanaście godzin w tygodniu trzeba było stać przy sztaludze i malować, co tylko pan wykładowca sobie zażyczy, lecz najgorsze były prace domowe. Namalować dwadzieścia dłoni pod różnym kątem, albo portrety pięciu osób o innej porze dnia… Dobrze, że zrezygnowałam z tych studiów!
- Przecież wiesz, że dla ciebie zawsze będę miał czas! –zawołał. – Jeśli oczywiście wcześniej ze mnie nie zrezygnujesz… - wymruczał.
- Co masz na myśli?
- Bo wiesz, wczoraj kupiłem garnitur na ślub twojego brata i nie wiem, czy ci się spodoba…
Wywróciłam oczami.
- Grunt, żebyś nie narobił mi wstydu! – zaśmiałam się. – Resztą się nie przejmuj!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7-13.jpg

Po kilku dniach stawiliśmy się przed domem Eden i Yashamaru. Przyjęcie miało odbyć się w ogrodzie, gdzie wszystko już było przygotowane i brakowało tylko pary młodej oraz gości. Valentine wyglądał na lekko zdenerwowanego, bo w końcu nie znał żadnego z nowożeńców, a poza tym to jego pierwszy ślub. Przynajmniej próbował sprawiać wrażenie, że czuje się dosyć swobodnie.
- Jak robimy? – zapytał. – Jesteśmy przyjaciółmi, czy parą?
- Parą. – stwierdziłam. – Mój brat wpadł, chociaż nawet dobrze nie znał Eden, więc nasz związek nie jest większym problemem!
- Uważasz… że to problem?...
Pokręciłam głową.
- Źle mnie rozumiesz. Jeśli w miasteczku się wyda, to może wybuchnąć skandal, a wtedy „żegnaj, dobra reputacjo”. Dopiero wtedy zaczną się komplikacje, a wcześniej – nie ma szans, więc możesz się już rozchmurzyć!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8-13.jpg

Zapukałam do drzwi, a kiedy odpowiedział mi krzyk brata, przekręciłam gałkę i weszliśmy do środka.
Yashamaru czekał w holu, a na nasz widok uśmiechnął się sympatycznie. Przez chwilę uważnie taksował wzrokiem Fantoma, jednak po chwili uścisnął mu dłoń, przedstawiając się.
- Kolejny artysta, huh? – zagadnął, mrugając do niego porozumiewawczo.
- Jakiś problem? – zapytałam, unosząc brwi.
- Skąd! Po prostu byłem ciekaw. – przeczesał włosy palcami. – Dobrze, że już jesteście. Impreza będzie kameralna, zaprosiliśmy tylko najbliższych… - spojrzał na mnie, a ja dostrzegłam w jego oczach niepokój. – Mam nadzieję, że się nie pogniewasz, ale to jakaś krewna Eden, piąta woda po kisielu, zresztą wiesz, o co mi chodzi…
Popatrzyłam na niego, nic nie rozumiejąc.
- Czemu tak mi się tłumaczysz?...
- Bo to naprawdę nie ode mnie zależało… - jęknął. – Gdyby nie był jej partnerem, to na pewno by się wprosił, sam tak powiedział, gdy usłyszał, że ty będziesz!
- Ale kto?! – zirytowałam się.
- To ty?! – usłyszałam czyjś głos.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9-13.jpg

Odwróciłam głowę w stronę dźwięku i aż otworzyłam szerzej oczy z wrażenia.
Jak jej tam było? Nina? Lina? Ach tak, to drugie… Jakoś skojarzyło mi się z wyjątkowo długim sznurem…
- Że też miałaś tupet, aby tu przyjść po tym wszystkim, co zrobiłaś! – warknęła. – Miałaś go malować, a nie… włazić mu do lóżka!
- Byłam ciekawa, kiedy się zorientujesz. – zadrwiłam. – Widocznie utlenianie włosów źle wpływa na twoje procesy myślowe…
- Wyjdź stąd, natychmiast! – prychnęła.
- Możesz mi potowarzyszyć, bardzo chętnie wyjdę z tobą przed dom!...
- Panie, spokojnie! – rozległ się głos Yashamaru. – Żadna stąd nie wyjdzie!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10-13.jpg

Lina popatrzyła na niego wyniośle, po czym obróciła się na pięcia i przeszła do sąsiedniego pokoju. Miałam ogromną ochotę pobiec za nią i obić jej tą wytapetowaną twarzyczkę!...
- To było coś! – zawołał Fantom. – Myślałem, że się pobiją!
- Sonya już z tego wyrosła! – powiedział Yashamaru. – Ale w podstawówce i gimnazjum biła wszystkich moich kolegów!
-Tylko, gdy im się należało… - mruknęłam.
Chłopcy zaczęli się śmiać, ale mnie nie było zbyt wesoło. Zrozumiałam, co miał na myśli mój brat i gdyby to nie był jego ślub, w tej chwili na pewno bym wyszła, mocno trzaskając drzwiami.
Bo kto mógł być partnerem Liny, jak „Niech Go Szlag Trafi Najlepiej Zaraz, Brayden”?! Może przyjęcie weselne jakoś mi to zrekompensuje…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/11-12.jpg

Na szczęście mój były pracodawca siedział dosyć daleko i wcale się do mnie nie odzywał. Denerwowałam się trochę, nie wiedziałam jak Brayden zareaguje na Fantoma, w końcu skoro przyjechał z mojego powodu, to może żywi jakieś nadzieje? Jakoś specjalnie mnie to nie obchodziło, byleby tylko trzymał się od mojego chłopaka z daleka.
Ceremonia przebiegła szybko, ksiądz nieco się spóźnił, ale młoda para była bardziej zajęta sobą, niż mężczyzną udzielającym im ślubu. Patrząc na Yashamaru i Eden poczułam lekkie ukłucie zazdrości, że to nie ja stoję pod altanką i nie wiążę się na stałe z mężczyzną mojego życia.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12-13.jpg

Bukiet kwiatów, które wyrzuciła panna młoda dostał się w ręce Liny, a ta była niezmiernie zadowolona z tego powodu. Pewnie uznała to za dobrą wróżbę dla swojego związku z Braydenem i aż żal było jej powiedzieć o niezadowolonym spojrzeniu mojego byłego pracodawcy, gdy blondynka zaczęła się cieszyć i planować swój przyszły ślub. Ale najważniejsze, że nowożeńcy byli szczęśliwi. Babcia szybko domyśliła się przyczyny tak nagłego zawarcia małżeństwa, lecz mimo wszystko była bardzo zadowolona. Nie kłamałam, opowiadając jej o Yashamaru i Eden, tylko pominęłam kilka szczegółów ich historii. Chyba by na zawał zeszła, gdyby się dowiedziała, że jej wnuk zna swoją żonę tylko kilka miesięcy, a ich przyszłe dziecko jest z nimi tyle samo czasu!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13-13.jpg

Po pierwszym wzniesionym na cześć nowożeńców toaście, Fantom złapał mnie za rękę i odciągnął od tłumu. Bardzo chętnie za nim podążyłam, lepsze to niż stać ramię w ramię z Brayem i jego panną!
- Co jest? – zapytałam. – Zatęskniłeś?
- Nastrój mi się udzielił… - wymruczał i rozejrzał się, a kiedy był już pewny, że babcia nas nie widzi, pocałował mnie delikatnie. – Ciekawe, kiedy ja się ochajtam.
- Tak szybko chcesz dać się zaobrączkować? – zaśmiałam się.
- A co w tym złego? Chciałbym mieć własną rodzinę! Tylko szkoda, że nie namaluję własnego weselnego portretu…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/14-11.jpg

Wtem poczułam silny uścisk na łokciu i zostałam gwałtownie pociągnięta w tył. Udało mi się załapać równowagę, aby nie upaść, lecz gdy podniosłam głowę chcąc zobaczyć awanturnika, dostrzegłam kłócącego się z Fantomem Braydena.
- Odbij ode mnie, koleś! – warknął Valentine.
- Jeszcze raz jej dotkniesz, szczeniaku, a pożałujesz, że matka wydalacie na świat! – syknął brązowowłosy, szturchając mocno mojego chłopaka.
Dostrzegłam, jak oczy Fantoma iskrzą, a sam próbuje nie trząść się z gniewu. To w końcu ślub, przecież nie będzie awanturował się z gościem. A przynajmniej nie przy wszystkich…
- Powiedz mi coś, czego mógłbym się przestraszyć, a może posłucham!...
- Ty cholerny!...
Brayden nie dokończył, gdyż weszłam między nich i popchnęłam go, aby nie miał możliwości uderzyć Fantoma. Val mógł czuć się nieswojo, ale to w końcu było wesele MOJEGO brata, musiałam trochę zapanować nad awanturującym się gościem. Nawet, jeśli ten był szefem Yashamaru…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/15-10.jpg

- Zdaje się, że bardzo chcesz wrócić do domu, więc albo się uspokój, albo spływaj! – syknęłam, odzywając się do Braydena po raz pierwszy od tamtej, razem spędzonej nocy.
- No proszę, jaka pyskata! – zadrwił. – Kto by pomyślał, że po tym wszystkim jesteś w stanie tak się do mnie odnosić!
Nie potrafiłam już panować nad emocjami, więc najzwyczajniej w świecie zaczęłam się śmiać. Nie szkodzi, że zwróciłam na siebie uwagę reszty gości, nie specjalnie mnie to interesowało. Czyżby on NAPRAWDĘ myślał, że mam względem niego jakieś wyrzuty sumienia? Litości!
- Śmieszny jesteś. – prychnęłam. – Naprawdę sądzisz, że coś dla mnie znaczysz? Byłeś tylko towarem stojącym na półce. Takim, który można wziąć, wypróbować, zobaczyć, że jest wadliwy i odnieść go z powrotem. Za dużo kobiet cię miało, żebyś był interesujący na dłużej, niż kilka chwil.
Patrzył na mniej, jakbym, co najmniej go spoliczkowała. Właściwie, to zastanawiałam się nad tym już wcześniej, ale teraz wiem, że słowa podziałają znacznie bardziej.
- Jeszcze zobaczymy!... – warknął i odszedł.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/16-10.jpg

- Nieźle. – pochwalił mnie Fantom. – Myślałem, że jakaś mała bójka go uspokoi, ale widzę, że poradziłaś sobie lepiej!
Nie da się ukryć! Pierwszy raz od niepamiętnych czasów pokonałam kogoś, tylko go poniżając i nawet nie podnosząc na niego ręki! Byłam niesamowicie zadowolona z siebie. Z tej okazji można było coś wypić na moją cześć…
- Sonya! – usłyszałam glos Yashamaru. – Pijemy twoje zdrowie! Chodź tu do nas!
Dwa razy nie musiał powtarzać.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/17-9.jpg

Przyjęcie weselne trwało dalej, nie było już żadnych zgrzytów pomiędzy gośćmi. Lina nie mogła przeboleć, w jaki sposób potraktowałam jej faceta, jednak nie zrobiła nic, co mogło mi w jakiś sposób zaszkodzić. Co innego babcia. Fukała na mnie, mówiła, że nie wypada w ten sposób zachowywać się przy ludziach i tak dalej. Na szczęście Yuya miał wprawę w odwracaniu jej uwagi, toteż babcia szybko o mnie zapomniała i zajęła się umoralnianiem kuzyna i krytykowaniem jego tlenionych włosów. Dziwne, że nie przyczepiła się, gdy miał różowe…
Zupełnie niedawno zauważyłam wady ogrodowej imprezy, a mianowicie: zmywanie. Łażenie w tę i z powrotem z talerzami po pewnym czasie zaczęło mnie męczyć, ale skoro zaoferowałam się pomóc, to nie mogłam przecież nagle zmienić zdania…
- Wreszcie sami. – usłyszałam nieopodal czyjś głos. – Może w końcu porozmawiamy na spokojnie?
- Nie mamy, o czym rozmawiać, już ci wszystko wyjaśniłam.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/18-8.jpg

Czułam, jak podnosi mi się ciśnienie, jednak za wszelką cenę próbowałam się opanować. Czy ten drań niczego nie rozumiał? Nie potrafił przyjąć do wiadomości, że został skrzywdzony w taki sam sposób, w jaki krzywdził inne kobiety? Nie przypuszczałam, iż może okazać się jeszcze większym frajerem…
- Nie mam ochoty się z tobą kłócić, więc po prostu zapomnij. – powiedziałam, siląc się na spokojny ton. – To nie ma sensu.
- Tak źle ci było, że chcesz o tym zapomnieć? – niedowierzał.
- Patrz mi na usta, Brayden! NIC nie było! Niech to wreszcie do ciebie dotrze!
Nie zdołałam się opanować, ten facet działał mi na nerwy! Jak można być tak ograniczonym? Czy nie zdawał sobie prawy, że jego towarzystwo mi nie odpowiada?

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/19-7.jpg

- Czemu się denerwujesz? – zapytał. – To źle, że interesuję się tobą po tym wszystkim?
Pokręciłam głową ze zrezygnowaniem. Właściwie to lepiej by było, gdyby zerwał ze mną kontakt. Wtedy poszlibyśmy w swoje strony i już nigdy się nie spotkali, a tak? Mówi szczerze, czy chce mnie wypróbować, upewnić się, że nic do niego nie czuję? Jeśli tak, to mu się nie uda!
- Dla mnie tak. – westchnęłam. – Mam nowego chłopaka i jest mi z nim dobrze, a od ciebie niczego nie chcę.
- Ale to szczeniak! – prychnął. – Pewnie nawet nie był jeszcze z kobietą!
- Dla mnie związek to coś więcej, niż seks. – odparłam. – Dlatego w moich oczach jesteś zwykłym śmieciem.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/20-7.jpg

Wieczorem, kiedy wszystkie naczynia były już pomyte, a goście się rozeszli, zaczęliśmy się żegnać z młodą parą. Eden wyglądała na wyczerpaną, ale nawet mnie to nie zdziwiło. Ciąża wyciągała z niej wystarczająco dużo sił.
- Tak się cieszę, że nam pomogliście! – zawołała. – Yashamaru sam by sobie nie poradził, a przecież ostatnio nawet gotować mi nie pozwala!
- Powinnaś się cieszyć! – zawołałam. – Facet, który wszystko robi, to przecież skarb!
Objęła na pożegnanie mojego kuzyna, a ja przytuliłam brata, który szepnął mi tylko kilka pikantnych epitetów odnoszących się do Braydena. Widocznie kochany szef również działał mu na nerwy, a w pracy nie wypadało się z nim kłócić.
- Wpadnijcie jeszcze. – powiedział. – A ty Sonya zabierzesz ze sobą Vala, bo fajny z niego chłopak…
- Mój jest lepszy! – obruszył się Yuya.
Parsknęliśmy śmiechem, a mój kuzyn tylko wzruszył ramionami. O tak, bracia Hayden i Fantom mogli ze sobą rywalizować, ale i tak wybrałabym Valentine’a.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/21-3.jpg

- Trzeba się przespać, a jutro do roboty… - jęknął Val, gdy szliśmy na dworzec. Było to miejsce, do którego najłatwiej trafić, zresztą umówiliśmy się tam z tatą czerwonowłosego, który miał odwieźć nas do domu. Nareszcie zainwestował w samochód! – To najcięższe wakacje w moim życiu!
- Przecież nikt nie każe ci malować mojego domu. – powiedziałam. – Możesz pojechać ze mną wybrać meble, jeśli chcesz.
- Te do sypialni? – wyszczerzył się.
- Wszystkie, mały zboczeńcu! – zaśmiałam się.
- Młody. – poprawił.
- Jakkolwiek…

Ruder
20.01.2008, 18:19
RAZEM DO CELU
PART XIV

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/1-14.jpg

Stosunkowo szybko wprowadziłam się do mojego nowego domu. Mężczyźni migiem uwinęli się z malowaniem i elektryką, zostawiając mi jedynie wniesienie sprzętów. Od razu zaznaczam, że nie wszystkie należały do mnie. To wspaniałe urządzenie do ćwiczeń pożyczył mi Hayden po długich godzinach nieustannego biadolenia mu, że on nie potrzebuje więcej pakować i że mógłby użyczyć mi tej maszyny przynajmniej na tydzień. Dzięki dobrej opatrzności losu, mojemu kuzynkowi zebrało się na podróżowanie i razem ze swoim chłopakiem wyjechali w góry, toteż oddanie sprzętu troszkę się przeciągnie.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/2-14.jpg

A ja i Valentine, cóż… Kontynuowaliśmy nasz związek, przenosząc praktyki do mojej sypialni. Rodzice Fantoma w ogóle tu nie zaglądali, a dla babci było to z kolei za daleko, więc nie musieliśmy się obawiać, że ktoś najdzie i nas nakryje. W końcu mogliśmy dostatecznie długo nacieszyć się swoim towarzystwem, widując się po południu i żegnając nad ranem.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/3-14.jpg

Fantom codziennie mnie odwiedzał, właściwie to przebywał tutaj częściej, niż we własnym domu. Jego rodzice nie mieli pojęcia, gdzie też chodzi ich młodszy syn. Miał przecież wakacje, to normalne dla nastolatka, że będzie się włóczył i w drodze wyjątku wracał na noc do własnego mieszkania.
- A ty znowu pakujesz? – zapytał, kręcąc zabawnie głową. – Coraz bardziej przypominasz Haydena!
- Nie śmiej się!- zawołałam. – To chyba dobrze, że dbam o sylwetkę, nie?
- Bardzo dobrze… - wymruczał, podchodząc i obejmując mnie czule. – Jestem głodny. Zrób mi jeść… - poprosił.
- Głodomór… - westchnęłam.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/4-14.jpg

- Więc mówisz, że jaki masz temat? – zapytałam, grzebiąc widelcem w talerzu.
- Życie i rodzina. – odparł. – Myślałem, żeby namalować dzieci bawiące się z rodzicami w parku, ale na razie to tylko projekt.
- Brzmi ciekawie… A nie myślałeś, żeby przenieść na płótno jakieś twoje wspomnienie? Jak siedziałeś w piaskownicy z Haydenem, czy coś…
- On by mnie zabił, gdyby dowiedział się, że go namalowałem! Poza tym… - urwał i popatrzył na mnie, marszcząc brwi. – Ej… Dobrze się czujesz?
Pokiwałam głową, przykładając dłoń do ust. Okropnie gram, ale jak tu udawać, że wszystko jest w porządku, skoro w moim żołądku trwa rewolucja?!
- Skończyły mi się leki… - powiedziałam cicho. – Napiję się herbaty i mi przejdzie.- uśmiechnęłam się leciutko.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/5-14.jpg

Nie wyglądał, jakby go to uspokoiło i jeszcze przez jakiś czas przyglądał mi się podejrzliwie. Na szczęście polepszyło mi się niedługo po wypiciu herbaty, lecz nie wierzyłam, że była to jej zasługa.
Po kolacji poszliśmy do sypialni, aby się trochę nacieszyć sobą w łóżku. To znaczy ja chciałam potrwać trochę w objęciach Vala, podczas gdy on aż rwał się do całowania. Nigdy nie wiedziałam, jak się z nim zgrać, zawsze się mijaliśmy w upodobaniach… Kiedy ja miałam na niego ochotę, ten tylko mruczał jakąś wymówkę, przytulał się do moich pleców i zasypiał! Dopiero w środku nocy przypominał sobie, że nie leży w łóżku sam…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/6-14.jpg

Ale nie miałam żadnych wyrzutów, czy coś w tym stylu. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów czułam się naprawdę szczęśliwa, że trafiłam na tak wspaniałego chłopaka, jak Fantom. Co z tego, że nie był tak doświadczony, jak inni? Całym sercem angażował się w nasz związek i to mi w zupełności starczyło. Miło było przytulić się do jego ciepłego ciała, gdy za oknem szalała jedna z letnich burz. Deszcz dudnił w okna, w kominie huczał wiatr, a ja wtulałam się w jego plecy, uważając, by go nie zbudzić. Coraz częściej odnosiłam wrażenie, że to właśnie ten jedyny mężczyzna, z którym chciałabym się związać naprawdę na stałe.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/7-14.jpg

Jednak w którymś momencie musi nastąpić przełom…
Obudziliśmy się jeszcze przed wschodem słońca. Wakacje wakacjami, ale Fantom musiał pokazać się rodzicom, chociaż raz na dobę, żeby mieli pewność, iż jeszcze o nich pamięta.
- Idę się zameldować. – powiedział. – Zjesz śniadanie i idziesz do lekarza, tak?
Skinęłam głową.
- Muszę iść po prochy, może przy okazji coś wyjdzie. – westchnęłam. – Kiedy przyjdziesz?
- Zaraz po obiedzie. – obiecał, chwytając mnie za rękę. – Pójdziemy do parku, nie?
- Jeśli zechcesz.
Pocałował mnie czule i wyszedł, machając mi jeszcze ręką na pożegnanie.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/8-14.jpg

W ogóle, to jakoś nie miałam ochoty iść na przystanek i jechać do tego durnego szpitala, ale czy miałam jakieś wyjście? Spóźniał mi się okres, byłam rozdrażniona, w dodatku, co rano w ogóle nie nadawałam się do życia. Raz dopuściłam do siebie myśl o rzekomej ciąży, jednak to było absurdalne! Nie zapominam o tak ważnych rzeczach, jak zabezpieczenie!
Tak czy inaczej, ktoś musi powiedzieć, jaka jest przyczyna tych strasznych dolegliwości… Co rano czule obejmuję muszlę klozetową i nie chcę, by trwało to wiecznie!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/9-14.jpg

Więc poszłam tam, nawet się nie przebierając. Na parkingu nie było żadnego samochodu, czy to służbowego, czy prywatnego. Wielu lekarzy na pewno wzięło sobie urlop i w tej chwili szpital był opustoszały.
Strasznie się denerwowałam, nie tyle samej wizyty, co wyniku badań. Oby tylko przyczyna leżała po stronie letniego przesilenia, a nie czegoś innego!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/10-14.jpg

Weszłam do holu i zbliżyłam się do kręcącej się przy biurku recepcjonistki.
- Dzień dobry. – zaczęłam. – Sonya Reeve, byłam umówiona z doktorem Maxwellem.
- Ach, tak… - wymruczała pod nosem. – Ma teraz pacjentkę, proszę posiedzieć trochę w poczekalni, niedługo pewnie skończą.
- Dziękuję…
Zmierzyłam kobietę spojrzeniem i udałam się we wskazanym kierunku. Widocznie nie była w nastroju na jakąkolwiek pogawędkę…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/11-13.jpg

W poczekalni czekała jedna dziewczyna. Szczupła blondynka, która nie mogła mieć więcej, niż dwadzieścia lat. Rozmawiała o czymś z lekarzem, a kiedy tylko mnie dostrzegli, natychmiast zniżyli głosy do szeptu. Kiedy byłam już wystarczająco blisko usłyszałam tylko:
- Pójdę po narzędzia i możemy zaczynać… Niech się pani jeszcze raz zastanowi, czy naprawdę, warto tak postąpić.
Spojrzałam kątem oka na dziewczynę. Narzędzia? Jakaś decyzja?
Lekarz po chwili odszedł, a ja skierowałam się do ostatnich drzwi, kiedy nagle usłyszałam czyjś szloch. Zawróciłam, zatrzymując się nieopodal blondynki.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/12-14.jpg

- W porządku? – zapytałam ostrożnie, nie bardzo wiedząc, czy powinnam się wtrącać.
- N-nie… - wyjąkała. – Nic nie jest w porządku!
Spojrzałam z utęsknieniem w stronę odpowiedniego gabinetu i westchnęłam. Skoro już to zaczęłam, nie wypadało ot tak sobie iść…
- W czym problem? – kontynuowałam, siląc się na spokojny ton.
- W zabiegu! – jęknęła i aż się wzdrygnęła. – Chłopak zmusił mnie do usunięcia ciąży!
Otworzyłam szerzej oczy. Po prostu mnie zatkało! I ona… zgodziła się?

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/13-14.jpg

To było dla mnie tak niepojęte, że przez pierwsze kilkanaście sekund patrzyłam się tępo w kwilącą dziewczynę. Nie rozumiałam jej, coś takiego jak aborcja „bo chłopak mi kazał” było najgłupszą rzeczą pod słońcem! Blondynka wstała i wtedy zauważyłam sporego siniaka pod jej lewym okiem. Skrzywiłam się nieco; skoro TAKICH argumentów używał ojciec dziecka, to sprawa była naprawdę poważna…
- Ale ty… - zaczęła dziewczyna. – Ty nie masz takich problemów, prawda?...
Odwróciłam głowę nie mogąc znieść jej umęczonego, błagalnego spojrzenia.
- Nie. – powiedziałam. – Mój chłopak jest w porządku.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/14-12.jpg

Wyminęłam ją, cicho zgrzytając zębami.
Po prostu wspaniale! Ten pełen żałości widok chyba będzie mnie prześladował do końca życia! Bo jeśli jestem w ciąży, jeśli naprawdę zawiodły zabezpieczenia… Komu o tym powiedzieć?
- Pani Reeve? – z gabinetu wyszedł lekarz. Powitałam jego pojawienie się z ogromną ulgą.
- To ja. – powiedziałam, podchodząc.
- Proszę do gabinetu.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/15-11.jpg

No i zaczęło się. Całe badanie było jeszcze znośne, gorzej z natłokiem myśli spowodowanym krótką rozmową z blondynką. To musiało być dla niej straszne… Zdecydować się na zabieg, żeby uszczęśliwić faceta? Kto o tym słyszał? Jakby się tak głębiej zastanowić, to Eden i Yashamaru groziła podobna sytuacja, ale na szczęście ani jedno, ani drugie nie pozwalało sobą manipulować. Co innego ta dziewczyna - za słaba i zbyt nie zaznajomiona z życiem, pozwalając sobą kierować w tak ważnych kwestiach.
Osunęłam się trochę niżej na krześle, odganiając od siebie natrętne myśli. Przynajmniej w jakiś sposób zabiłam czas, czekając na wyniki!
Wtem drzwi obok otworzyły się i wyszła z nich rudowłosa pielęgniarka.
- Pani doktor już czeka. – oznajmiła. – Proszę.
- Jaka „pani”? – zdziwiłam się. – Testy zawsze dawał Maxwell…
- Ale tym razem, to nie są zwyczajne wyniki. – uśmiechnęła się leciutko.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/16-11.jpg

Wcale nie spodobały mi się jej słowa, ale przecież nie mogłam się z nią kłócić i mówić, że nie gadam z innym lekarzem, niż Maxwell!
- Eee… Dzień dobry? – zaczęłam, wchodząc do gabinetu.
Przy biurku siedziała młoda pani doktor o lśniących, brązowych włosach, która natychmiast oderwała wzrok od monitora, gdy tylko przekroczyłam próg. Wskazała krzesło naprzeciw siebie, uśmiechając się zachęcająco.
- Proszę, usiądź. – powiedziała. – Doktor Maxwell przekazał mi twoje wyniki.
- Dlaczego? – wypaliłam, a widząc niezrozumienie na twarzy kobiety, sprostowałam. – Dlaczego nie mogę się skonsultować z moim lekarzem?

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/17-10.jpg

Zajęłam wskazane miejsce widząc, że szykuje się dłuższa rozmowa. Opadłam na krzesło z cichym westchnieniem, czekając aż pani doktor skończy przeglądać swoje papiery.
- Właściwie to mogłabyś porozmawiać z panem Maxwellem… - powiedziała po kilku chwilach ciszy. – Jednak przez ostatnie kilka miesięcy tutejsi lekarze wykonali już kilka aborcji, więc ordynator zarządził, że po właściwym badaniu musi nastąpić konsultacja z psychologiem.
- Jest pani psychologiem?! – zawołałam. – Ale ja nie potrzebuję żadnej specjalnej opieki! Przyszłam tylko po wyniki i zaraz idę do domu!
- Ależ nikt nie zamierza cię tu zatrzymywać. – odparła łagodnie. – Przedstawiłam ci tylko nowy przepis. Doktor Maxwell bada, a ja przejmuję kobiety z pozytywnym wynikiem…
- Ja wiem, ale mimo wszystko… - urwałam nagle. – Że, co proszę?

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/18-9.jpg

Pani doktor uśmiechnęła się delikatnie, a ja poczułam jak moja dłoń mimowolnie zbliża się do twarzy i ją nakrywa.
Ciąża… ale, w jaki sposób?! Kiedy i gdzie?! Przecież zawsze się zabezpieczaliśmy, zawsze! Fantom potrafił zerwać się z łóżka i w środku nocy polecieć do jakiegoś marketu, więc czemu… Z kolei Brayden miał pokaźny zapas gumek w szufladzie, ale co on miał właściwie do rzeczy? Poszliśmy do łóżka przeszło trzy miesiące temu, a prawie dwa tygodnie po tym zdarzeniu związałam się z Valem na poważnie, więc to nie może być mój były pracodawca!
- Jestem… w ciąży? – wykrztusiłam.
- Tak. – odpowiedziała uprzejmie. – To wygląda na dwunasty tydzień, może nieco więcej.
Ręce mi opadły.
O bogowie, no to się wpakowałam!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/19-8.jpg

Dwunasty tydzień, może trochę więcej… To może być dziecko Fantoma, owoc naszej pierwszej, wspólnie spędzonej nocy, ale przecież nie mogę wykluczyć, że nie wpadłam z Braydenem! Co robić? Jak z tego wybrnąć? Jeśli Valentine wspaniałomyślnie ze mną nie zerwie, gdy przedstawię mu tą radosną nowinę, to na pewno to zrobi, jeśli okaże się, że to nie jest jego dziecko!
- Czy wszystko w porządku? – zapytała kobieta, przyglądając mi się podejrzliwie.
- Tak, jasne… - wymamrotałam. – Jestem trochę zaskoczona…
- Och, to naturalne. Więc może pozwolisz, że przedstawię ci teraz kilka broszur, tak dla formalności…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/20-8.jpg

Po pierwszej byłam już w domu. Wprawdzie minęło już kilka godzin od usłyszenia tej wiadomości, jednak wciąż jestem w szoku. Zawsze myślałam, że nie ma niczego lepszego, niż zakładanie rodziny, lecz teraz perspektywa posiadania potomstwa była wręcz przerażająca! Jeżeli to Fantom okaże się ojcem, to przecież tragedia! Jest za młody! W dodatku jego rodzice się wściekną, a mieszkańcy miasteczka zaczną plotkować! Jeśli to jednak Bray, to pół biedy, dziecko jakoś wychowam, lecz tym samym złamię serce Valentine’owi.
Jakby tego było mało, nieustannie tłukły mi się po głowie słowa tamtej blondynki, która przyszła na zabieg. Co, jeśli Fantom zapragnie dowodu miłości w formie aborcji nie jego syna lub córki?
- O czym ja myślę!... – syknęłam, dopijając kawę. – To artysta, takie coś jak nowe życie powinno dawać mu natchnienie! Zresztą przecież chyba nie jest aż tak okrutny…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/21-4.jpg

Zmęczenie dawało mi się porządnie we znaki i nawet po zaabsorbowaniu dziennej dawki kofeiny, nie potrafiłam wystarczająco otrzeźwić umysłu, toteż ucięłam sobie krótką drzemkę. Nie było sensu przebierać się i kłaść się do łóżka, skoro Val zapowiedział się z wizytą. Ciekawe, czy gdy prześpię się z moim „problemem”, to będę bardziej trzeźwo patrzeć na to wszystko…
- Sonya?
Zdawało mi się, że zamknęłam oczy tylko na moment, ale kiedy już je otworzyłam zobaczyłam przed sobą Fantoma i natychmiast poczułam bolesny ucisk w żołądku.
Przyznać się, czy zełgać?
- Obudziłem cię, przepraszam… - wymruczał. – Źle się czujesz?

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/22-1.jpg

Wstałam i przeciągnęłam się z cichym pomrukiem.
- Coś w tym stylu. – odparłam. – Dopóki nie zjem obiadu będzie całkiem znośnie…
Zastanawiałam się, jak nakierować temat na właściwy tor. Lepiej zrobić to teraz, bo później może zabraknąć mi odwagi… Na szczęście Valentine zupełnie nieświadomie poruszył ten temat, tuż po tym, gdy podszedł i zaczął malować mi plecy.
- A co ci powiedział lekarz? Miałaś dobre wyniki?
- Taak… Hm… Pozytywne… - wymruczałam. – Słuchaj, spotkałam taką jedną dziewczynę… Jej chłopak zmusił ją do aborcji, gdy się dowiedział, że będą mieli dziecko… A co ty byś…
- Jesteś w ciąży?! – przerwał mi.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/23.jpg

Ze stoickim spokojem odwróciłam się przodem do niego.
- Pytałam, co byś zrobił? – powtórzyłam spokojnie.
- A, no tego… - mruczał. – Sam nie wiem… Albo, czemu on nie chciał tego dziecka? Przecież też wziął odpowiedzialność, gdy szli do łóżka…
Czyli Val to typ, który przystosuje się do każdej sytuacji, którą dostanie od losu… Z jednej strony to bardzo wygodne, lecz skąd mam mieć pewność, że zachowa się tak samo, jeśli sytuacja będzie go dotyczyła bezpośrednio?

Ruder
19.02.2008, 17:56
Tak, więc muszę zaznaczyć, że jest to przedostatni rozdział "Razem do celu", co wcale nie znaczy, że raz na zawsze zakończę przygody ich bohaterów. Mam nadzieję,że jakoś przeżyjecie fakt, iż w kolejnym FS zmieni się główny bohater ^__~ Tymczasem zapraszam do czytania i komentowania x3

RAZEM DO CELU
PART XV

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/1.jpg

Nie mogłam dać sobie z tym rady… Moja sytuacja może nie należała do tak strasznie opłakanej, lecz świadomość, że Fantom się wszystkiego zorientuje zanim zdecyduję się mu to powiedzieć, była koszmarna! Nie należał do idiotów, a jego ukradkowe spojrzenia z pewnością nie oznaczały niczego dobrego…
Postanowiłam na jakiś czas przenieść się do Yashamaru, by przynajmniej na chwilę zaznać spokoju. Mój kochany braciszek był bardziej doświadczony, miał za sobą humory i narzekania Eden i co najważniejsze – wiedział, co czuje mężczyzna, gdy dziewczyna zakomunikuje, iż jest z nim w ciąży!
- Przeszkadza ci moje towarzystwo? – zapytał Valentine, gdy schodziłam ze schodków. – Wystarczy powiedzieć, żebym nie przychodził…
- Co też opowiadasz! – zaśmiał się. – Mam pewną sprawę do brata i ona może trochę potrwać… Nie myśl sobie, że się na ciebie obraziłam, czy coś! – zaznaczyłam.
Jednak zdawałam sobie sprawę, że za parę tygodni nie będę w stanie ukryć tego cholernego brzucha…
Popatrzył na mnie z niezadowoleniem, po czym spojrzał w stronę okien.
- Będę wpadał, żeby podlać ci kwiatki. – stwierdził, a następnie zwrócił umęczone i nieco błagalne spojrzenie w moją stronę. – Ale wróć szybko, co?
Przecież nie potrafiłam mu odmówić!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/2.jpg

Autobus przyjechał punktualnie i po kilku godzinach dotarłam do domu Eden i Yashamaru. To oczywiste, że nie będę im na okrągło zawracać głowę, jednak mój brat niesamowicie ucieszył się z perspektywy, że ktoś zostanie z jego żoną, gdy sam będzie w pracy. Że też miał jeszcze siłę użerać się z Braydenem! Przez tego durnego faceta straciłam ochotę na przyjeżdżanie do rodzinnego miasta!
Zatrzymałam się na ganku i nacisnęłam dzwonek, czekając aż ktoś otworzy. Wprosiłam się w porze obiadowej, ale mam nadzieję, że mi to wybaczą…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/3.jpg

- Sonya!
Z domu wyszła Eden i od razu uściskała mnie na przywitanie. Zmieniła się, od kiedy widziałyśmy się po raz ostatni. Przede wszystkim jej włosy… Tak słodko wyglądała w tych długich, a teraz tak po prostu je przycięła! Że też Yashamaru wyraził na to zgodę… Nawet, jeżeli jego żona zapuszczała tylko do ślubu, to przecież powinna wiedzieć, że mojego brata interesują dziewczyny z włosami, co najmniej do pasa!
- Eden! – oddałam uścisk. – Zmieniłaś się… Trochę… - wymruczałam.
- Tak, wszyscy zauważyli, że przytyłam! – poskarżyła się. – A Yashamaru to już najbardziej mi docina! Twierdzi, że mój brzuch zajmuje całe łóżko!
Parsknęłam śmiechem, lecz zaraz spoważniałam, widząc poważną minę blondynki.
- To znaczy się… Tak, chyba będę musiała z nim porozmawiać… - wymamrotałam, usilnie starając się nie zaśmiać.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/4.jpg

Weszłam do środka, zaproszona gestem Eden. W sumie to nawet dobrze, że puściła mnie przodem… Naprawdę mogłaby się zdziwić, gdyby zauważyła jak bardzo przyglądam się jej ciału! Niedługo nastąpi rozwiązanie, lecz teraz… Bogowie, czy mnie czeka to samo?!
- Yashamaru, zgadnij, komu jeszcze musisz podać obiad! – zawołałam, wchodząc do kuchni.
Mój brat stał przy blacie, prawdopodobnie z zamiarem odłożenia miski i zabranie się za jedzenie, lecz gdy mnie dostrzegł przyszykował jeszcze jedną porcję ostrego chilli con carne.
- Nie martw się, gotuję tak jak dla całego pułku… Eden ostatnio…
- Yashamaru! – zawołała groźnie jego żona.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/5.jpg

- O co chodzi? – zdziwił się mój brat. – Przecież to prawda! Lepiej, żeby Sonya już teraz wiedziała, co ją czeka, gdy zajdzie w ciążę!
Zakasłałam, gdy pikantny kawałek papryczki utkwił mi w gardle, lecz szybko popiłam wodą i odetchnęłam z ulgą. Chyba lepiej trochę zwolnić, bo jeszcze się zadławię, nim wyjawię małżeństwu prawdziwy cel mojej wizyty!
- A tak w ogóle, Sonya, to dawno się nie odzywałaś… - wtrąciła Eden, przypatrując mi się uważnie. – Jakoś inaczej wyglądasz…
Yashamaru podniósł wzrok znad swojej miski.
- Poważnie? – zainteresował się. – Ja tam nie widzę nic szczególnego…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/6.jpg

- Właściwie, to dosyć delikatna sprawa… - powiedziałam.
Blondynka pokiwała ze zrozumieniem głową, po czym spojrzała wymownie na swojego męża. W pierwszej chwili mężczyzna nie wiedział, o co chodzi, lecz w porę się zorientował i wstał twierdząc, że musi pozmywać naczynia. Nieźle go sobie Eden wytresowała, naprawdę nieźle…
- Skąd właściwie wiesz, że mam jakiś problem?... – zapytałam, ściszając głos.
- Tak mi się wydaje… - odparła równie cicho. – Nie przychodziłabyś do niewłaściwych osób ze swoją sprawą, dlatego sądzę, że to coś poważnego… Chodzi o ciebie i twojego chłopaka?
Skinęłam głową na potwierdzenie.
- To prawda, że nie wiem, do kogo się z tym zwrócić… - wymruczałam. – Wszystko zależy ode mnie, ale potrzebuję waszej rady.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/7.jpg

Eden wstała i skinęła głową na krzątającego się przy kuchni Yashamaru. W ich towarzystwie, czułam się znacznie bardziej pewnie, niż przy Fantomie.
- To już pogadałyście? – zdziwił się mężczyzna. – Myślałem, że zejdzie wam do wieczora…
- Bardzo śmieszne. – powiedziałam. – Wy już przez to przechodziliście, więc na pewno wiecie, co powinnam zrobić.
Yashamaru zerknął niepewnie na swoją żonę, a ta z lekkim uśmiechem odwróciła się do nas plecami. Na pewno wiedziała, co mam na myśli.
- Nie rozumiem… - uważnie zmierzył mnie wzrokiem. – Co chcesz przez to powiedzieć?...
- Będziesz wujkiem! – wyszczerzyłam się. – Cieszysz się, prawda?
Najpierw patrzył na mnie z szeroko otwartymi oczami, a dopiero później klasnął w dłonie i poinformował Eden, o tym, czego się właśnie dowiedział. Jakby jego żona nie była tego świadoma…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/8.jpg

- To przecież wspaniałe! – zawołał. – Będę ojcem i wujkiem… Ale mnie zaszczyt kopnął! I to prawie jednocześnie! – zerknął na mnie. – Ale skąd ta mina? W czym tkwi problem?
Przygryzłam dolną wargę, próbując przywołać do siebie wszystkie wątpliwości, z którymi biłam się już od kilku dni. Właściwie, to żaden powód nie był tak poważny, bym mogła zacząć się poważnie martwić… A przynajmniej nie w tej chwili. Yashamaru i Eden wiedzieli, że to jest najszczęśliwszy etap w życiu kobiety, lecz z jakiegoś powodu nie potrafiłam się tym cieszyć, tak jak powinnam.
- Bo ja… Ja nawet nie wiem czyje to dziecko… - przyznałam.
Yashamaru wytrzeszczył oczy.
- Jak to, czyje… - wydukał. – Twojego chłopaka, nie? Jesteście razem, kochacie się…
- Ale przespałam się wcześniej z Braydenem. – powiedziałam twardo. – Nie mogę go wykluczyć.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/9.jpg

Zapanowała niezręczna cisza. Yashamaru nie wiedział, co powiedzieć by podnieść mnie na duchu, a ja o nic niepytana po prostu milczałam. Po chwili podeszła do nas Eden i pogładziła mnie uspokajająco po ranieniu.
- A Valentine wie o tamtej „przygodzie”? – zapytała.
- Tak, opowiedziałam mu ją, gdy tylko się spotkaliśmy… - westchnęłam i spojrzałam na nią. - Myślę, że przyjął ją do wiadomości, właściwie to od tamtego dnia jesteśmy razem.
- No to chyba nie ma problemu? – wtrącił mój brat. – Pogadaj z nim szczere i przypomnij to wydarzenie. Na pewno weźmie je pod uwagę i zobaczymy, co dalej.
- Ale nikt prócz kilku osób nie wie o naszym związku! – jęknęłam. – Jak to się we wsi rozniesie, to nas zlinczują!
- To przeprowadźcie się do miasta. – powiedziała wesoło Eden. – Możemy się nawet zamienić z wami mieszkaniami, prawda kochanie?
- No jasne. – stwierdził mój brat. – Fajnie będzie znowu przenieść się na wieś.
- Powariowaliście... – powiedziałam ze zrezygnowaniem.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/10.jpg

Yashamaru stwierdził, że należy sprawę załatwić od razu, nie czekając ani chwili dłużej. Osobiście wolałam jeszcze trochę poczekać jednak, gdy mój brat coś postanowi, trudno jest mu to wyperswadować.
- Lepiej teraz, bo później zaczniesz to wszystko odwlekać… - westchnął, podnosząc słuchawkę. – Jaki jest do niego numer?
- Naprawdę nie można z tym poczekać? – zapytałam. – Ja nie mam pojęcia, jak mu to powiedzieć!
- Będziesz wiedziała, co powiedzieć, gdy już tu przyjdzie.
Opuściłam głowę i podałam numer do Fantoma, zastanawiając się, czy dobrze robię. Przecież mogę zniszczyć mu życie! Nigdy mi tego nie wybaczy!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/11.jpg

Rozmawiali chwilę, z tego, co udało mi się podsłuchać wnioskowałam, że Valentine nawet się nie domyśla, po co właściwie został „wezwany”. Yashamaru jeszcze raz wytłumaczył mu drogę, po czym się rozłączył. Czułam, jak coś boleśnie kurczy mi się w brzuchu, więc usiadłam w fotelu, odetchnąwszy cicho.
- Nie robię tego, by dodatkowo ci dokopać… - wytłumaczył mój brat. – Eden też długo zwlekała… Na początku byłem trochę zły, ale naprawdę mi przeszło!
- Nie o to chodzi… - wyszeptałam. – Wychowam nawet, jeżeli Val mnie opuści, jednak… Jednak nie wybaczę sobie, jeśli będzie miał przez to jakieś kłopoty.
- O mnie i o mojej żonie też gadali i co z tego? Jeśli Fantom naprawdę jest taki wspaniały, jak o nim mówiłaś, to powinien zrozumieć… Jeżeli nie, to daj sobie z nim spokój. Zasługujesz na kogoś lepszego.
Skinęłam głową i znów zapatrzyłam się w okno. Czy życie naprawdę musi być takie ciężkie?!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/12.jpg

Fantom przyszedł po niespełna dwóch godzinach. W innych okolicznościach cieszyłabym się, że mnie odwiedził, lecz teraz byłam tak przerażona, że z trudem wydukałam z siebie krótkie „cześć”. Na szczęście mój brat szybko przejął ster i zajął Vala jakąś rozmową, bym mogła ostatni raz pomyśleć o tym, co właściwie mam przekazać swojemu chłopakowi, żeby ten nie uciekł z wrzaskiem z domu. Wyłożyć karty na stół, czy może owijać bawełnę? Pewnie sam do końca by nie wiedział, co jest dla niego lepsze!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/13.jpg

Po pewnym czasie Yashamaru skończył pogawędkę i poszedł do sypialni, rzucając mi jeszcze jeden wymowny uśmiech. Przełknęłam głośno ślinę licząc w myślach do dziesięciu i z powrotem. Na moim miejscu jest kilka tysięcy kobiet i na pewno każda jakoś sobie radzi! Chociaż przypominając sobie tamtą dziewczynę, którą spotkałam będąc u lekarza… Obym tylko nie znalazła się w jej sytuacji!
- A co to za grobowa mina? – zagadnął Valentine, zbliżając się do fotela. – Stało się coś poważnego, że aż twój brat pofatygował się, żeby do mnie zadzwonić?
- Coś w ten deseń… - wymruczałam. – Lepiej, żebyś usiadł.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/14.jpg

Chłopak przyjrzał mi się uważnie, marszcząc lekko brwi.
- Przerażasz mnie… - stwierdził, zajmując miejsce. – To coś złego? Dotyczy nas?
Przez moment serce zamarło mi w piersi.
Skąd to pytanie? Domyśla się?!
- Owszem… To…
- Chcesz zerwać?! – wypalił, przerywając mi.
- Na Boga, nie! – zaprzeczyłam. – Skąd ci to w ogóle przyszło do głowy?
- Jakoś tak… - wymamrotał, wyraźnie uspokojony. – Po prostu ostatnio mnie odtrącasz, myślałem, że ci się znudziłem… Ale jeśli to co innego, to chyba nie mam powodu do stresu, nie? – zaśmiał się.
- A pewnie. – odwzajemniłam jego uśmiech. – Co ty na to, że za pół roku powiększy ci się rodzina?

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/15.jpg

Duże oczy Fantoma otworzyły się jeszcze szerzej tak, że dokładnie mogłam zobaczyć niebieskie refleksy w jego zielonych tęczówkach. To się chłopaczek porządnie zdziwił…
- Ale jak to… Że niby my?... – dukał. – Że my źle… I my…
- Tak. – powiedziałam. – A przynajmniej są duże szanse, że nieumiejętnie się zabezpieczyłeś.
- Ale jak zapytałem, czy jesteś w ciąży, to powiedziałaś… - mamrotał, robiąc się z każdą chwilą coraz bardziej bledszy.
- Nie mówiłam, że nie jestem.
- O mój Boże…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/16.jpg

Valentine zamilkł pochylając się i ukrywając twarz w dłoniach. Nie sądziłam, że ta wiadomość podziała na niego w ten sposób… Spodziewałam się jakichś wyrzutów, wyzwisk, a tym czasem chłopak już chyba przyjął do wiadomości, że to on będzie ojcem, a nie jakiś głupi Brayden!
Wstałam i odeszłam kawałek dalej, chcąc dać mu nieco czasu na ochłonięcie. Nie wiem czemu, ale nagle zaczęłam mieć potworne wyrzuty sumienia, głównie, dlatego iż wyrządziłam Fantomowi wielką krzywdę…
- Musi się z tym oswoić. – stwierdziła Eden, podchodząc. – Ale chyba nie jest tak źle, co? Jakoś sobie poradziłaś…
- Ciekawe, co na to wszystko Val… - wymruczałam. – Nie chcę, żeby wpadł w depresję, czy coś… Jego rodzice nie będą zadowoleni, a on bardzo liczy się z ich zdaniem.
- Ale jeśli chcecie założyć rodzinę…
- Nie wiem, czego oboje chcemy. – przerwałam jej. – Zrobię to, co będzie najkorzystniejsze dla Fantoma. Nigdy sobie nie wybaczę, że przez własną głupotę zniszczyłam mu życie!
- Właściwie, to chyba moja wina… - usłyszałam za plecami głos czerwonowłosego.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/17.jpg

Odwróciłam się w stronę Fantoma, marszcząc brwi. Ten tylko rozejrzał się po mieszkaniu, po czym opuścił głowę, mocno się rumieniąc.
- Bo ja to właściwie miałem mały problem… - wymamrotał pod nosem. – Wiesz, wtedy był mój pierwszy raz i nie chciałem, żeby coś wypadło źle…
Zerknęłam przelotnie na nieco zdziwioną Eden, po czym nachyliłam się nad chłopakiem, gdyż ten zaczął strasznie niewyraźnie mówić.
- Znalazłem prezerwatywy w szufladzie Haydena i… - przygryzł dolną wargę, jeszcze bardziej ściszając głos. – I nie poradziłem sobie z instrukcją…
Cofnęłam się gwałtownie, zakrywając usta dłonią. Nigdy nie patrzyłam na dolne partie jego ciała, gdyż sądziłam, że na tym etapie jeszcze będzie go to krępować, lecz w tym momencie…
- Chcesz powiedzieć… - zaczęłam powoli, ignorując chichoczącą Eden. – Że ani razu nie skorzystałeś z prezerwatywy?!
- Wszystkie były jakieś tandetne! – uniósł dłonie w obronnym geście. – Wiele razy próbowałem!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/18.jpg

Przyłożyłam dłoń do czoła i pokręciłam głową. Że też go nie dopilnowałam…
- A więc dlatego tak się przejąłeś wiadomością o ciąży. – podjęłam znów. – Wiedziałeś, że to twoje dziecko.
- Właściwie, to tak… - wymruczał. – Nie widziałem innej możliwości.
Spojrzałam na Valentine’a z przekornym uśmiechem. Mimo wszystko nie potrafiłam się na niego gniewać.
- Nie mogłeś po prostu powiedzieć? – zapytałam. – Pomogłabym ci…
- Śmiałabyś się?
Spojrzałam w bok, powstrzymując się od parsknięcia śmiechem.
- No wiesz… Ta sytuacja… - wymamrotałam.
- Pytam poważnie!
Podniosłam na niego wzrok, uśmiechając się mimowolnie.
- Umarłabym ze śmiechu! – zawołałam.

* * *

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/19.jpg

Wspólnie uzgodniliśmy, że najlepiej będzie, jeśli na okres ciąży pozostanę w domu Eden i Yashamaru. Fantom potrzebował trochę czasu, żeby odpowiednio nastawić rodziców, a ja nie chciałam go poganiać… Całe lato zeszło na opalaniu się, pracowaniu w małym ogródku i co tygodniowym wyjeżdżaniu do pobliskich miejscowości w ramach poznawania innych kultur. Bardzo często potrafiłam siedzieć kilka godzin pod drzewem i szkicować jakąś budowlę, podczas gdy mój brat i jego żona zwiedzali pobliskie kawiarnie. W końcu nastał wrzesień, niezwykle ciężki miesiąc dla Vala, gdyż zaczął się okres egzaminów wstępnych na uczelnię. Nie poświęcał mi tyle czasu, co niegdyś, ale dzwonił każdego wieczora pytając, jak czujemy się ja i nasze maleństwo.
- Lepiej, żebyś mnie teraz nie widział! – powiedziałam. – Z moją kondycja nie jest najlepiej!
- Tak, tak, załóżmy, że ci wierzę… Moi rodzice koniecznie chcą cię zobaczyć…
- Powiedziałeś im?
- Tak, o wszystkim, dokładnie trzy dni temu. Najpierw się wściekali, ale już im przeszło… Tak, więc…
Nie usłyszałam, co mówi Fantom, gdyż nagle rozległ się krzyk Eden, a zaraz za nim głos Yashamaru mówiący, abym wezwała karetkę.
- Oddzwonię. – rzuciłam do słuchawki i się rozłączyłam.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/20.jpg

Słyszałam głos brata, który wyraźnie próbował uspokoić swoją żonę, jednak ta zaczynała już wpadać histerię. Co prawda skurcze łapały ją już kilkakrotnie, lecz w tej chwili wyglądało na to, że rozpoczęły się bóle porodowe… Szybko wykręciłam numer pogotowia, starając się nie wpaść w panikę. A jeśli Eden zacznie rodzić teraz? Zaraz? Przecież ja nie mam zielonego pojęcia, co należy zrobić!
- Sonya, zrób coś… - jęknął przestraszony Yashamaru, próbujący uspokoić żonę. – Jesteś kobietą, rodzenie dzieci to dla ciebie chleb powszedni! Co mam robić?!
- Skąd mam wiedzieć?! – warknęłam. – Gdybym wiedziała nie stałabym tu jak kołek!
Karetka przyjechała dosyć szybko. Nie chcąc wyjść na tchórza, Yashamaru zaproponował, że pojedzie razem z lekarzami do szpitala, by dodać otuchy żonie. Widać, że wróciła mu odwaga, gdy tylko prób jego domu przekroczył kolejny mężczyzna!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/21.jpg

Gdy ciśnienie już trochę opadło, zadzwoniłam do Fantoma, by opowiedzieć mu o całym zajściu. Z tonu jego głosu wywnioskowałam, że perspektywa stania przy rodzącej kobiecie była dla niego tak potworna, iż wolał jej uniknąć. Nie mogłam mieć do niego pretensji… Skoro mój rodzony brat spanikował, to Valentine też miał do tego pełne prawo!
Zostawili mnie na kilka dni samą, przez co przedłużył się mój powrót do domu, lecz przynajmniej będę miała tę satysfakcję, że zobaczę swojego bratanka, jako jedna z pierwszych osób z rodziny.
- Wreszcie jesteście! – zawołałam, odstawiając na bok słoik z motylami. – Już nie mogłam się was doczekać!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/fs/22.jpg

- On chyba też! – zaśmiał się Yashamaru, podchodząc.
Zbliżyłam się do niemowlęcia i nachyliłam nad nim, oglądając z bliska jego rysy twarzy. Oczy odziedziczył po Eden, jednak nie mogłam się pozbyć wrażenia, że będzie brunetem tak jak mój brat.
- Uroczy! – powiedziałam. – Jak ma na imię?
- Seraphim. – odpowiedziała mi z uśmiechem Eden.
Popatrzyłam ze zdziwieniem na Yashamaru.
Nadał swojemu dziecku imię naszego zmarłego ojca?!

Ruder
23.02.2008, 14:47
Więc jest xD Ostatnia część xD Jak wspominałam krótka, bo Sonya za szybko urodziła,a ja nie zdążyłam zrobić odpowiedniej ilości zdjęć...xD Tak, czy inaczej macie przed sobą szesnasty rozdział "Razem do celu" ^^ Czytajcie i oceniajcie x3

RAZEM DO CELU
PART XVI

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/1.jpg

Od momentu, gdy Eden i Yashamaru przekroczyli próg swojego domu, Seraphim stał się chyba centrum wszechświata! Nie było chwili, aby o nim nie myśleć i mimo, że jego imię wydało mi się na początku idiotyczne, to po dwóch dniach całkowicie się do niego przyzwyczaiłam, a nawet zaczynałam twierdzić, iż do niego pasuje. Pierwsza noc była przełomowa: gdy tylko szkrab zaczął płakać, wszyscy jak jeden mąż zerwaliśmy się z łóżek i do niego pobiegliśmy. Później już nie opłacało się kłaść z powrotem, zresztą i tak lepiej było zgromadzić się w kuchni i rozmawiać o przyszłości małego. Yashamaru i Eden byli tacy szczęśliwi…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/2.jpg

- Wyjeżdżam. – oznajmiłam bratu, któregoś dnia. – Nie będę wam więcej siedzieć na głowie.
- Jesteś pewna? – zapytał mój brat. – Przecież wiesz, że nie musisz tego robić…
- Jest wam dobrze we trójkę i nie chcę już zawadzać. – uśmiechnęłam się. – Zresztą najwyższy czas, abym spotkała się z dziadkami mojego dziecka.
Yashamaru tylko skinął głową i uśmiechnął się bezradnie. On miał rodzinę i ja chciałam tego samego… To całkiem naturalne, że kiedyś musimy się rozstać.
- Mam nadzieję, że podejmiesz dobrą decyzję. – powiedział. – Ale dziecku lepiej będzie w mieście… Zresztą nawet Fantom będzie miał wtedy bliżej na uczelnię.
- Wiem o tym, jednak trzeba to załatwić z jego rodzicami. – wymruczałam. – Mam nadzieję, że nie będą mieli mi za złe, jeśli zabiorę ich młodszego syna poza rodzinną miejscowość…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/3.jpg

Zaraz następnego dnia wróciłam do domu. Moje mieszkanko wydawało mi się dość puste, nie czułam się w nim najlepiej. Prawdopodobnie za bardzo przywykłam do towarzystwa i nie potrafiłam czuć się szczęśliwa w samotności…
Valentine zadzwonił koło południa, zapraszając mnie do siebie. Pogawędkę z jego rodzicami odkładałam już tydzień, więc najwyższa pora zawitać do domu dziadków naszego dziecka.
- Sonya… Jak tęskniłem…
Z mieszkania wyszedł Val, który prawie potknął się na schodach, chcąc się jak najszybciej przywitać.
- Zabijesz się! – zaśmiałam się.
Fantom przytulił się do mnie, a po chwili złożył na moich ustach czuły pocałunek. Zesztywniałam w jego objęciach, rozważając możliwość odepchnięcia go, lecz wówczas przypomniało mi się, że państwo Varela już o nas wiedzą.
- Chodźmy do środka… - wymruczał.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/4.jpg

Wewnątrz czekała już cała wesoła rodzinka Valentine’a. Jako pierwszy podszedł Hayden, który bardzo się zmienił od czasu naszego ostatniego spotkania. Zapuścił włosy, których już nawet nie fatygował się związać i wyglądał teraz jak prawdziwy gotycki książę! Wspaniały…
- Nie sądziłem, że tak się pospieszycie… - powiedział ściszonym głosem, patrząc wymownie na mój brzuch. – Nie ostrzegałem cię, że Fantom to dzieciak?
- Hayden!... – syknął Val. – Długo mi jeszcze będziesz dojeżdżał? Żałuję, że dałem ci podsłuchiwać, jak opowiadałem wszystkim rodzicom!...
- O tych „zepsutych prezerwatywach”? – uniósł w rozbawieniu brwi. – I tak by mi powiedzieli.
Parsknęłam śmiechem, kręcąc z politowaniem głową. Uwielbiałam, gdy się kłócili!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/5.jpg

Hayden zbliżył się jeszcze odrobinę, po czym pochylił się nieco i pogładził mnie delikatnie po brzuchu. Mimowolnie się zarumieniłam, gdyż w ogóle nie byłam przygotowana na tak śmiały gest z jego strony! Te jego delikatne dłonie, aż zadrżałam z wrażenia! Na szczęście Valentine nie mógł tego zobaczyć, gdyż właśnie poświęcał swoją uwagę żywo gestykulującemu ojcu.
- Może przynajmniej nie będzie głupie tak jak mój brat… - czarnowłosy mrugnął do mnie porozumiewawczo, ku wielkiemu niezadowoleniu Vala.
- Przestań się ze mnie nabijać, bo poproszę cię na zewnątrz! – prychnął.
- Wasze małe kopie…
- Chcę dotknąć! – wypalił natychmiast Fantom, najwyraźniej zapominając o tym, że Hayden przed chwilą go obraził.
Co za zgrane rodzeństwo…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/6.jpg

Uśmiechnęłam się do siebie i pogładziłam po brzuchu. Dla Haydena wiadomość o dziecku musiała być ogromną nowością, co było bardzo wyraźne w jego spojrzeniu. Yuya nigdy nie da mu dziecka, a on za bardzo go kocha, by z niego zrezygnować kosztem jakiejś kobiety i potomstwa. Wydawało mi się, że trochę zazdrościł bratu i stąd ta jego zgryźliwość; mimo, iż często się sprzeczali, to teraz atmosfera między nimi aż iskrzyła!
- Chyba najwyższy czas pokazać się rodzicom. – stwierdził Val. – Już od tygodnia przygotowują się na tę rozmowę!
- Na pewno nie stresują się bardziej ode mnie… - mruknęłam bez przekonania.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/7.jpg

Nie musiałam długo czekać na mamę Fantoma i Haydena. Już po chwili wyszła z kuchni i skinęła mi głową na przywitanie. Patrzyłam na nią w ciszy, a moja szczęka opadła odrobinę. Nie przypuszczałam, że w ciągu kilku miesięcy można się aż tak zmienić! Zapuściła i rozjaśniła włosy, jeszcze bardziej popracowała nad opalenizną i kondycją… W tej chwili wyglądała jak siostra chłopców, a nie matka!
- Cieszę się, że już jesteś. – powiedziała. – Tak bardzo chcieliśmy z tobą porozmawiać!
Przełknęłam głośno ślinę.
- Tak, cóż… Spodziewałam się, że bez tego się nie objedzie… - wymamrotałam.
- Och, ale nie denerwuj się! – zaśmiała się. – Już pogodziłam się z myślą, że przedwcześnie zostanę babcią! Ten mój najmłodszy okruszek…
- MAMO! – krzyknął Valentine, któremu najwyraźniej nie spodobało się określenie „okruszek”.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/8.jpg

Podszedł do nas pan Varela, uśmiechając się sympatycznie. Poczułam się nieco pewniej, jednak wciąż byłam odrobinę zdenerwowana. To musiała być poważna sprawa, skoro nie dało rady załatwić jej telefonicznie! Małżeństwo nie wyglądało na zdenerwowane, lecz ja czułam się wyjątkowo głupio… Byłam przecież starsza od Fantoma, to ja miałam brać odpowiedzialność, a nie on! Jego rodzice pewnie sądzą, iż jestem bardzo lekkomyślna…
- Jesteśmy bardzo szczęśliwi, że Valentine wybrał właśnie ciebie. – powiedział pan Varela, na co mnie ponownie szczęka opadła. – Oboje jesteście artystami i widocznie od początku coś was do siebie ciągnęło, skoro teraz tu przed nami stoicie. – uśmiechnął się. – Nasz syn miał się przenieść na czas studiów do domu swojego zmarłego ojca chrzestnego, lecz teraz, skoro wkrótce na świat przyjdzie wasza pociecha, chyba nie ma sensu, by mieszkał tam sam, prawda? – mrugnął do mnie.
Patrzyłam na małżeństwo w ciszy.
Czy ja właśnie dostałam od nich błogosławieństwo?!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/9.jpg

Prawdę mówiąc sądziłam, iż będzie dużo gorzej. Że zaczną krzyczeć, wyzywać mnie, zabronią spotykać się z Fantomem, a na koniec wyrzucą za drzwi! Widocznie perspektywa powiększenia rodziny przez ich młodszego syna nie była aż takim szokiem, jak wiadomość, iż Hayden jest gejem! Najwyraźniej los bardzo lubił płatać im figle!
Po południu mama Vala upiekła sernik, do którego spożycia zasiadła cała rodzina. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że po raz pierwszy widzę, jak Hayden je! To był naprawdę niesamowity widok…
- Sonya? – zagadnął Val. – Mówisz, że jak ma na imię synek Yashamaru?
- Seraphim. – odparłam. – Ładnie, co?
- A ja jestem pewna, że będę miała wnuczkę! – wtrąciła pani Varela. – Dziewczynki zawsze się lepiej wychowuje, niż chłopców!
- No wiesz, mamo… - mruknął czarnowłosy.
- Spójrz na dziewczynę swojego brata! I ładna i ułożona…
- Dziękuję… - powiedziałam nieśmiało.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/10.jpg

Zapomniałam, jak to miło jest przebywać z tą rodziną. Pan Varela opowiadający dowcipy, jego żonka, która upominała go, gdy kawał był zbyt pikantny, no i oczywiście ich synowie nalegający, by ojciec skończył mówić to, co zaczął. A najważniejsze – nie czułam się tutaj, jak intruz. Oni mnie akceptowali, a ja wyśmienicie czułam się w ich towarzystwie. Ciekawe, czy i moja rodzina będzie równie zgrana…
- Mam nadzieję, że dobrze ci z nami. – zagadnął pan Varela, na co ja tylko skinęłam głową z uśmiechem. – Wyśmienicie! Musimy lepiej poznać matkę naszej przyszłej wnuczki, więc na pewno zgodzisz się zostać na jakiś czas!
- No… - zaczęłam.
- Jasne! – wtrącili Valentine i Hayden, przerywając mi.
- Wspaniale! Niezmiernie mnie to cieszy!
Odniosłam wrażenie, że tamto pytanie nawet nie było skierowane do mnie…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/11.jpg

Po jedzeniu Fantom zaciągnął mnie na tyły domu, gdyż właśnie naszła go ochota na zabawę balonami z wodą. Jak na mój gust było stanowczo za zimno, jednak Vala rozpierała energia i chwilowo nie miał jak jej rozładować.
- Jest jesień… - jęczałam. – Oboje się rozchorujemy!
- Jest ciepło! – nie ustępował. – Trzeba korzystać z ładnej pogody zanim spadnie śnieg!
- To już lepiej puszczajmy latawce…
- Nudy!
Kłótnia z Fantomem zawsze odbywała się, jak użeranie z małym dzieckiem, do czego zbyt dużej cierpliwości nie miałam. Niestety znałam go na tyle dobrze, by wiedzieć, że ten nigdy nie da za wygraną i to ja będę musiała ustąpić. W dodatku dołączył do nas Hayden, który również zapragną trafić we mnie balonem z wodą, tak samo zresztą, jak jego młodszy brat.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/12.jpg

A że później dołączyli również rodzice chłopców podziałało tylko na niekorzyść Valentine’a. Było do przewidzenia, iż Hayden wkrótce zmieni stronę i przyłączy się do mnie, więc to nie moja wina. Tak samo jak fakt, że państwo Varela postanowili pójść za przykładem najstarszego syna.
- Co ja wam zrobiłem?! – krzyknął Fantom, gdy cztery balony napełnione wodą pomknęły w jego stronę.
Oczywiście nikt nie przejął się jego pełnym niezadowolenia wrzaskiem. Prawdę mówiąc ja też skupiłam się na trafieniu w niego, co było swego rodzaju odwetem za zmuszenie mnie do tej durnej zabawy.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/13.jpg

Pod wieczór chłopcy zostali zmuszeni do zgrabienia liści przed domem. Val niemiłosiernie się ociągał, jakby liczył, że przez swoje powolne tempo czarnowłosy wykona za niego część roboty. Hayden się jednak wycwanił i zgarnął tylko „swoją połowę” tłumacząc później ojcu, że nie ma czasu pomagać swemu nieudolnemu bratu, ponieważ idzie organizować kolejną imprezę. Tym właśnie zajmował się czarnowłosy. Zapraszał różne zespoły, wykonawców, rezerwował salę, a następnie robił dosyć huczne balangi i koncerty. Miałam okazję pójść na jeden z nich, gdzie starszy brat Vala załatwił mi autograf wokalisty Dark Souls! Ten Nicola Noir jest taki przystojny… Ale niestety to również gej.
- Nie możesz po prostu poprosić o pomoc? – zagadnęłam do Fantoma.
- Jesteś w ciąży! – przypomniał mi. – Nie będziesz wykonywała tak ciężkiej pracy!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/14.jpg

Wzruszyłam tylko ramionami i weszłam do domu. Skoro nie udało mi się pomóc w ogrodzie, to może nie wygonią mnie z kuchni? Pani Varela właśnie szykowała kolację, więc czułam się w obowiązku nieco jej ulżyć, skoro już zwaliłam się im na głowę.
- Dobrze wiesz, że nie musisz tego robić. – powiedziała blondynka, otwierając lodówkę. – Zawołam Valentine’a, żeby się do czegoś przydał… On jest taki nieodpowiedzialny!
- Właśnie grabi liście… - powiedziałam niepewnie.
- Już dawno powinien był to zrobić!
- To może ja mu pomogę?... – zapytałam niepewnie.
Oczywiście spotkałam się z odmowną odpowiedzią, czego zresztą od początku się spodziewałam. Przy okazji nasłuchałam się jeszcze o tym, jaki to Val jest leniwy i że będę miała z nim ciężkie życie… Zupełnie, jakbyśmy mieli brać ślub!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/15.jpg

Ale nie każdy dzień był przesiąknięty nudą… Gdy państwo Varela szli do pracy, a Hayden zabierał mojego kuzyna na randkę, to musieliśmy jakoś zagospodarować te kilka godzin… Przeważnie zaczynaliśmy na kanapie i kończyliśmy w podwójnym łóżku czarnowłosego, jednak żeby ten się nie zorientował, koniecznie musieliśmy wstawać i zajmować się czymś twórczym, głownie malowaniem. Fantom miał od groma obrazów do skończenia, więc pomagałam mu, wykonując delikatne szkice na płótnie, by nie zastanawiał się godzinę, co chce stworzyć.

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/16.jpg

Na początku stycznia byliśmy już prawie gotowi do przeprowadzki. Valentine zaglądał do naszego nowego domu zawsze po zajęciach, dając drobne wskazówki, co do urządzenia pomieszczeń. Nigdy nie widziałam tamtego miejsca, wiedziałam jedynie, że znajduje się gdzieś w centrum miasta. W sumie, to i lepiej… Przynajmniej będę miała bliżej na imprezy.
Uniosłam wzrok znad tekstu, spoglądając na Fantoma. Zmiana otoczenia faktycznie lepiej mu zrobi, bo przez ostatnie kilka tygodni strasznie zmizerniał. Nie dojada, nie wysypia się… Żeby zdążyć na wykłady o dziewiątej, musi wstawać przed piątą, aby się ze wszystkim wyrobić. Oczywiście twierdzi, że nie, wcale nie musi mieszkać w akademiku, gdyż termin mojego porodu jest coraz bliżej, a on koniecznie chce być przy narodzinach swojego maleństwa! Na badaniach nie dopytywałam się o płeć dziecka, oboje woleliśmy mieć niespodziankę…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/17.jpg

… która jak na mój gust nadeszła za szybko…
- Fantom!... – warknęłam, zginając się w pół.
Valentine tylko drzemał, lecz, gdy otworzył swoje duże oczy, zerwał się jak oparzony. Nawet przez niesamowity ból byłam w stanie dopuścić do siebie wątpliwości… Przecież byliśmy w domu zupełnie sami! Co, jeśli Val spanikuje i nie będzie potrafił odpowiednio zareagować?
- Pogotowie!... – jęknęłam.
- Wiem! Już to przećwiczyłem z Haydenem!

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/18.jpg

Nie byłam do końca pewna, co miał na myśli, jednak uspokoiłam się, gdy udało mu się podnieść słuchawkę i wykręcić właściwy numer. Tymczasem ból w dolnych partiach ciała nasilał się, a ja za wszelką cenę starałam się nie krzyczeć. Nie chciałam pokazać przy Fantomie jakichkolwiek oznak słabości, dlatego przez zaciśnięte zęby tłumiłam każdy niepożądany dźwięk próbujący wydostać się z mojego gardła. A obiecałam sobie, że nie dam się zaskoczyć w domu… Zdradziło mnie moje własne dziecko!
- Karetka już jedzie! – poinformował mnie Fantom nieco roztrzęsionym głosem.
Oby przyjechała tak szybko, jak w przypadku Eden…

http://i206.photobucket.com/albums/bb317/eovin/end/19.jpg

Leżałam na tym przeklętym szpitalnym łóżku prawie osiem godzin… Gdyby nie te wredne położne nakazujące nie wykonywać żadnych gwałtownych ruchów, pewnie zwijałabym się z bólu! Myślałam, że sam poród będzie najgorszy, lecz gdy lekarz zakomunikował mi, że na świat chcą przyjść dwie osoby jednocześnie, to myślałam, że uduszę Vala gołymi rękami!
Bliźniaki… Byłam pewna, że to mi nie grozi! Dopiero w następnym pokoleniu mogły się zdarzyć, a tymczasem okazało się, że w rodzinie Fantoma również zdarzały się takie przypadki!
Ale to właściwie jest podwójne szczęście… Miałam dwóch synów, Valentine szalał z radości, gdy się o tym dowiedział. Państwo Varela pewnie będą niepocieszeni, ale gdy opieka nad chłopcami nie będzie zbyt ciężka, to zdecyduję się na trzecie dziecko. To na pewno będzie córka!
- Trzy najważniejsze osoby w moim życiu… - powiedział Val. – Kocham cię, Sonya i cieszę się, że ze mną jesteś…
Uśmiechnęłam się leciutko.
- A ja jestem szczęśliwa, że w końcu mi to powiedziałeś…


the end

I to by było na tyle ^^ Fajowo, że udało Wam się przez to przebrnąć xD Właściwie, to ja też jestem pełna podziwu za to, że nie rzuciłam tej historii w cholerę... xD

Ach tak... Ja tych bliźniąt NAPRAWDĘ nie planowałam! xD A jeśli ktoś nie wierzy we właściwości sernika, to teraz ma dowód xD Faktycznie dzieli płód na dwoje nawet podczas zaawansowanej ciąży... xD Co za życie x3