Zobacz pełną wersję : Polowanie na czarownice
Prolog
http://img131.imageshack.us/img131/8660/snapshot94042876f40824eqm7.jpg
Wysokie, parzące płomienie unosiły się coraz wyżej. Drewniana drabina drżała i chwiała się. Czarnowłosa kobieta przywiązana do niej wydawała z siebie przerażające krzyki wznoszące się ku niebiosom. Dźwięki te jednak były zagłuszone i ulatniały się gdzieś. Tłum ludzi naokoło dziko wymachiwał pochodniami, z ust płynęły potoki przekleństw wykrzykiwane w stronę palącej się na stosie kobiety. Stojący na obrzeżu gromady burmistrz miasteczka Valadilane uśmiechał się złośliwie, w jego oczach zdawało się dostrzec triumf i zadowolenie. Wsparta o jego ramię żona z pewnym przerażeniem patrzyła na rozgrywającą się scenę.
http://img233.imageshack.us/img233/4021/snapshot94042876b40825dgr5.jpg
Nie lubiła takich sytuacji, jednak w głębi serca o ile w ogóle można było powiedzieć że kobieta ta ma serce, skrywała taką samą radość jak jej mąż. Po drugiej stronie pół okręgu stali straźnicy. Ciężko uzbrojeni, wysocy, potężnie zbudowani wzbudzali strach w każdym kto tylko ośmielił się na nich popatrzeć. Stali parami, każda jedna więziła kobietę. Widać było, że czeka je taki sam los jak tą która właśnie smażyła się w ogniu. Jej krzyki były coraz głośniejsze, na pięknej twarzy pojawiały się niesamowite grymasy bólu. Płomienie paliły jej stopy dosięgały powoli zniszczonej, starej sukni. Mieszkańcy śmiali się, krzyczeli: Zabić ją, spalić żywcem tą wstrętną wiedźmę ! Na stos ją!
Kilka chwil i drabina zatrzęsła się po raz ostatni. Czarnowłosa postać z ogłuszającym wręcz krzykiem opadła w płomienie.
Tłum zaczął wiwatować
Burmistrz podniósł dłoń by uspokoić ludność i spokojnie zaczął maszerować pod stos. Ledwo jednak odwrócił się przodem do tłumu i otworzył usta by przemówić z końca półokręgu dobiegł wrzask:
- Precz szarlatanie ! Niechaj Cie pochłonie piekło synu szatana! Nigdy już nie zaznasz w spokoju ! Do końca życia będziesz prześladowany ! Dusze niewinnych…
Krzyki ucichły. Chwile później pod stopy jednego ze strażników upadła drobna, siwowłosa stara kobieta. Z jej piersi ciekła krew, wbity w nią nóż lśnił w świetle ognia.
- Na stos- Rozkazał z obojetną miną burmistrz, mimo iż otaczający ludzie patrzyli na niego ze strachem. Bali się czarownic, każdego ich słowa i gestu.
- No i co się tak patrzycie?- Powiedział – Ogarnął was strach? To idźcie stąd ! Nikt was tu nie zapraszał ! Wychodzi wasza odwaga ! Przychodzicie z widłami by tępić te wiedźmy a boicie się każdego ich słowa! Cholerni tchórze..
Kornel Rodan odwrócił się plecami do tłumu i rzekł do straży- A wy na co czekacie? Brać kolejną szkoda czasu.
http://img248.imageshack.us/img248/1664/snapshot94042876140829ayg3.jpg
Strażnicy chwycili z brutalnością ciagnęli w kierunku stosu kolejną kobietę. Płomiennorude włosy opadały na szczupłe ramiona, z zielonych oczu płynęły łzy.
Nie krzyczała
Nie bała się śmierci.
Chciała z godnością odejść do świata zmarłych.
Kiedy poczuła przy twarzy gorące płomienie wyszeptała:
- Niech Cię Bóg ma w opiece Vendelin.
Reuben Felix podniósł się z bujanego fotela kiedy usłyszał pukanie do drzwi. Zdziwiło go to. W omijanej przez ludzi, leśnej chacie nie odwiedził go nikt od ponad dwudziestu lat. Mieszczanie myśleli, że jest szaleńcem. Załozył dobrej jak na tamte czasy jakości skórzane pantofle i ruszył niepewnie w stronę drzwi. Nie zaskoczyło go specjalnie to, że nie ujrzał nikogo za drzwiami.
- Ah ta starośc, coraz częściej płata figle.- Powiedział sam do siebie Reuben i uśmiechnął się. Już chciał zamknąć drzwi gdy usłyszał cichy jęk. Tym razem był pewny, że to nie jego wyobraźnia. Serce mu zamarło, gdy spojrzał w dół i zobaczył małe, zawinięte w stary poszarpany koc dziecko. Kiedy schylił się by mu się przyjrzeć wydało ono z siebie przeraźliwy płacz.
- No cicho już cicho.- Powiedział spokojnie Reuben biorąc zawiniątko na ręce. Zauważył przy tym pomięty skrawek papieru przyczepiony do koca. Rozwinął go i przeczytał:
Dziś zapewne przyjdzie mi się pożegnać z tym co na co dzień zwiemy życiem. Nie chcę żebyś wiedział kim jestem bo być może nie zechcesz zaopiekować się moją córeczką. Jeśli się jednak domyśliłes, prosiłabym byś znalazł kogos kto zechce otoczyć opieką Vendelin.. Wiem, ze jestes dobrym człowiekiem i jej nie zawiedziesz
http://img526.imageshack.us/img526/4184/snapshot940428761408276lo2.jpg
- Czarownica…- Reuben zwinął kartkę i podrapał się po brodzie.- A czy to takie ważne? I mnie ludzie traktują jak wyrzutka a tak swoją drogą ta mała niczym sobie nie zawiniła. Prawda Vendelin?
Starzec wszedł do środka mocniej owijając dziewczynkę kocem. Powiew silnego wiatru zatrzasnął drewniane drzwi.
Ciekawy pomysł, ładnie napisane, śliczne zdjęcia, lecz trochę krótkie :) 10/ 10
To dopiero prolog, a juz zachęciłaś mnie do czytania.
Naprawde ciekawie i pięknie zrobione zdięcia.
Nie dopatrzyłam się błędów ortograficznych, więc pewnie ich nie ma.
Piękny styl pisania.
Czekam na odcinek.
Pozdrawiam :)
No super..pomimo, że to był prolog..z ogromną chęcią przeczytam odcinek. Suuper footy..takie...tajemnicze. Pozdrawiam! :D :D
Sweetberry
23.10.2007, 19:19
ciekawie się zapowiada
czekam na pierwszy odcinek :)
Bardzo ciekawe. Prolog napisany poprawnie. Zawiera w sobie wszystko to, co jest potrzebne do dalszego rozwinięcia fabuły. Cieszę się, że postanowiłaś ująć to w ten sposób. Nie ma wyłącznie przedstawienia postaci, co sprawia wrażenie, iż dobrze wiesz dokąd zmierza cały tekst.
Podoba mi się i z niecierpliwością czekam na kolejną część.
Ruder
Monitkowa
23.10.2007, 20:14
Hmmm... nie widze błędów... ;)
Piękne zdjęcia, zachęcająca tresc....
Jest narazie super 10/10
Czekam na pierwszy odc. :)
Liv_Hanna
27.10.2007, 08:28
Bardzo mi się podoba, jednak na zdjęciu nie pasuje jedna rzecz: w tamtych czasach nie było okularów! Więc ten starzeć musiał przybyć z przyszłości! hehe :laugh:
stagnacja
27.10.2007, 20:07
Zapowiada się świetnie :D to dopiero prolog, a już mi się podoba :). Czekam na 1 odcinek
Dopiero prolog, a już mnie strasznie zaciekawiło. Oryginalny pomysł na fotostory i tajmnicze zdjęcia. Fajnie, że wprowadziłaś już trochę w temat, a nie tylko przedstawiłaś postaci. Nie dopatrzyłam się błędów ortograficznych, ani żadnych innych. Masz ładny styl pisania. Z niecierpliwością czekam na pierwszy odcinek.
Faktycznie to jest bardzo ciekawe... Tylko po między wyrazem, a wykrzyknikiem nie stawia się spacji. A tak wszystko jest w porządku ^^ 10/10
Tak na początku chciałabym podziękować za wszystkie pozytywne komentarze ^^ i za te drobne uwagi także :)
Liv Hanna o ile dobrze się nie mylę to nie wiadomo kto i kiedy wynalazł okulary ale w 14 wieku były już na pewno w Europie :P A poza tym pomijając ten fakt to jakoś zawsze wolę staruszków a okularach :) Wydają się tacy... hmm potulniejsi xD
Sandra 16 - oo dziekuję :D nigdy na to nie zwracałam uwagi, teraz zacznę ^^
***
~ I ~
http://img129.imageshack.us/img129/1760/framedimagefkb8.jpg
Promienie porannego słońca wkradały się przez grube, czerwone zasłony okienne. Oświetlały arystokracki, bogato urządzony pokój. Przed drewniane, rzeźbione drzwi weszła średniego wieku kobieta, z włosami spiętymi w ciasny kok. W prawej ręce trzymała dużą srebrną tacę z dzbankami i talerzami, lewą zaś zatrzasnęła delikatnie drzwi. Podeszła do wielkiego łóżka znajdującego się w rogu pokoju i pochyliła się nad leżącą tam postacią.
Długie blond włosy opadały na jasną, niesamowicie piękną twarz dziewczyny. Czarne rzęsy wywijały się znad zamkniętych powiek a różane usta uchyliły się wraz z kolejnym oddechem.
- Panienko ! Panienko Catalino!- Kobieta stojąca nad łóżkiem potrząsnęła lekko dziewczyną spoczywającą pod satynową pościelą.
Catalina podniosła powoli swoje powieki i popatrzyła błękitnymi oczami na służącą.
- Anabello? Czy Tobie się przypadkiem nie pomyliły godziny? Jest…- Dziewczyna uniosła się lekko i spojrzała na stary zegar stojący wolno w dalszej części pokoju. - … godzina 9. Zwykle śpię do 11 i wiesz, że nie lubię jak mnie się budzi wcześniej. Czy jest jakiś szczególny powód Twojej wizyty?
Anabella spojrzała chłodno na Catalinę. Miała ochotę zdrapać jej ten arogancki uśmieszek z anielskiej twarzyczki.
- Jeśli to panienkę zainteresuje to chciałam poinformować, że Don Diego jakieś 3 godziny od Valadiline i koło południa zawita w domu. Podejrzewam, że nie chciałaby panienka aby po prawie miesięcznej rozłące narzeczony zastał ją śpiącą w najlepsze w łóżku.
http://img129.imageshack.us/img129/7223/framedimagegzw6.jpg
Catalina zerwała się na równe nogi.
- Że co? Diego dziś tu będzie? Czemu informujecie mnie dopiero teraz?
Anabella uśmiechnęła się do dziewczyny, położyła srebrną tacę na stoliku nocnym i skierowała się w kierunku dużej, drewnianej szafy.
- Gdyby ktokolwiek wiedział że pan Diego będzie tu już dziś na pewno by się panienka o tym dowiedziała. Jednak niestety otrzymaliśmy list dopiero pół godziny temu. Tutaj jest suknia dla panienki.- Odrzekła służąca, wyjęła z szafy długą, zdobioną, suknię i położyła ją na kanapie.
- Pani Isabela prosiła, żeby panienka zeszła do salonu kiedy już zje śniadanie i ubierze się. A tymczasem żegnam.
Anabella wyszła z pokoju i oparła się o ścianę. Spojrzała na wielki portret rodzinny wiszący naprzeciw miejsca w którym stała. Jej wzrok padł na przystojnego młodzieńca.
http://img108.imageshack.us/img108/4476/framedimagejpv9.jpg
- Mój mały Diego…- Wyszeptała kobieta. Pamiętała jeszcze czasy kiedy uczyła nastoletniego Diega tabliczki mnożenia i gramatyki. Pamiętała jak wiele czasu poświęcał młodszemu rodzeństwu i jak często pomagał ojcu w interesach. – Teraz już jesteś taki dorosły… tak bardzo dojrzałeś. Niedługo zostawisz nas wszystkich i niewiadomo czy Cię jeszcze kiedyś zobaczymy. Jesteś człowiekiem sukcesu.. Dzieckiem urodzonym w czepku. I tak sobie psujesz życie żeniąc się z tą żmiją… Ah Diego… Mój mały Diego…
- Vendelin! – Zawołał Reuben Felix siadając na pniu drzewa i kładąc siekierę na zieloną, miękką trawę. – Chodź tu na chwilkę !
http://img219.imageshack.us/img219/2163/framedimageiucq3.jpg
Poszukał wzrokiem drzwi wejściowych małej drewnianej chatki i chwile później ujrzał w nich młodą drobną dziewczynę. Długie rude włosy opadały na drobne ramiona, z zielonych oczu płynęła szczerość, pełne usta wyginały się w cudownym, radosnym uśmiechu. Podbiegła do staruszka siedzącego na pniu i opadła na trawę obok niego.
- Wołałeś mnie dziadku? – Zwróciła się Vendelin do Reubena. Tak naprawdę nie byli rodziną. W żyłach dziewczyny nie płynęła ani jedna kropla krwi Felixów. Jednak nie umiała wyrażać się inaczej do człowieka, który wychowywał ją przez tyle lat i który zrobił tak wiele by dorastała w szczęściu i spokoju. Wiedziała, że na świecie ma tylko jego, że jej matka zostawiła ją pod jego drzwiami z przyczyn koniecznych. Często zastanawiała się czemu nie zna tego powodu lecz wierzyła, że skoro Reuben jej tego nie powiedział to albo nie jest to nic szczególnego albo nie zrobił tego dla jej własnego dobra.
- Tak. Będę Cię musiał o coś prosić.- Reuben spojrzał w śliczne oczy Vendelin i pogłaskał ją delikatnie po policzku.- Jestem coraz słabszy, leki mi się kończą a sam nie jestem w stanie dojść do miasteczka. Czy mogłabyś podejść do Valadilane i kupić wywar ? Przepraszam, że Cie o to proszę…
- Nie przepraszaj dziadku.- Vendelin przytuliła się do piersi staruszka- Wiesz, że dla Ciebie bym nawet w ogień skoczyła, więc czym jest dla mnie spacer do miasteczka. Pójdę jak tylko ugotuję coś do jedzenia.
- Nie gotuj. Ściemnia się a poza tym niebo nie wygląda najciekawiej. Zapowiada się na burzę. Weź płaszcz i idź już teraz.
- Dobrze dziadku, kupię na mieście trochę warzyw i przyniosę dla nas obojga. Kocham
Cię i uważaj na siebie.
http://img219.imageshack.us/img219/5259/framedimagefdpn8.jpg
Vendelin zerwała się, pobiegła do chaty, wzięła ze stołu koszyk i chwilę później była już za zagrodą domu. Pomachała Reubenowi na pożegnanie i ruszyła w stronę Valadilane.
Reuben patrzył za oddalającą się Vendelin i poczuł łzę spływającą po zmarszczonym policzku.
- Ja ciebie też kocham. Moja mała czarodziejko…
Błyskawica przeszyła niebo. Później pojawiła się następna, i kolejna i jeszcze jedna. Ludzie śpieszyli do domów i chowali się w pobliskich kawiarniach. Valadilane nie było dużym miasteczkiem więc z ucieczką przed burzą nie było żadnych problemów.
http://img378.imageshack.us/img378/2532/framedimagesg2.jpg
Vendelin z przerażeniem patrzyła na powiększające się kałuże, jasne od błyskawic niebo i połamane gdzieniegdzie drzewa. Była w centrum miasteczka a do chaty miała dwie godziny drogi. Biegła brukowaną uliczką kierując się w stronę lasu. Póki znajdowała się w Valadilane pomiędzy kamienicami i domami nie groziło jej żadne niebezpieczeństwo. Wiedziała, ze najgorsze zacznie się kiedy przekroczy granice lasu. Padało coraz bardziej, mokra sukienka kleiła jej się do ciała, nogi powoli odmawiały jej posłuszeństwa. Kiedy dotarła na skraj lasu z przerażeniem zauważyła, że droga którą zwykle podążała została zagrodzona przez drzewa, które musiały spaść na ziemię trafione przez błyskawice. Weszła na przewrócone pnie i zeskoczyła na drugą stronę. Biegła dalej nie zważając na to, ze w każdej chwili może spaść na nią kolejne drzewo ani też, że deszcz coraz bardziej zamazywał jej obraz przed oczami. Kiedy dotarła do rozwidlenia dróg uznała że przyda jej się chwila odpoczynku. Oparła się o kawałek kamiennego muru stojącego przy wschodnim rozwidleniu. Mur ten zawsze wskazywał jej którą drogą ma podążać. Kiedy tylko zamknęła oczy poczuła się niesamowicie słaba. Zaczęło jej się kręcić w głowie, kolana coraz bardziej uginały się pod nią. Parę chwil później straciła panowanie nad swoim ciałem i upadła na ziemię. Koszyk z lekarstwami wyślizgnął jej się z ręki.
Było to w tym samym momencie kiedy z północnej części skrzyżowania dróg wyjechał mężczyzna na dużym, czarnym koniu. Widząc upadającą dziewczynę zatrzymał zwierzę, zsiadł z jego grzbietu i podbiegł do niej.
http://img124.imageshack.us/img124/3955/framedimagedbr6.jpg
- Nic ci nie jest?- Odrzekł klękając i kładąc jej głowę na swoich kolanach. Światło małej latarni stojącej na środku rozwidlenia oświetliło ich postacie. Vendelin otworzyła oczy i spojrzała na mężczyznę pochylającego się nad nią. Zamarła widząc długie czarne włosy, ciemne jak noc oczy i lekki zarost na przystojnej twarzy. Nieznajomy również wpatrywał się w nią z zachwytem w oczach.
Vendelin podniosła się i usiadła na mokrej trawie. Nawet nie zauważyła, że w powietrzu ucichło, błyskawice przestały rozświetlać niebo a deszcz już tylko delikatnie uderzał o ziemię.
Mężczyzna uśmiechnął się i położył swą dłoń na dłoni dziewczyny.
- Widzę, że już lepiej. Nazywam się Diego, a ty panienko? Jak mogę się do Ciebie zwracać ?
-V..Vvendelin…
Oryginalny pomysł, świetne wykonanie... czego tu jeszcze więcej chcieć?
Bardzo mi się podoba Twój styl pisania. Ładne zdjęcia. Zaciekawiłaś/eś (że też tutaj nie ma oznaczenia płci) mnie. Czekam na drugi odcinek...
Bardzo mi się podoba Twój styl pisania. Ładne zdjęcia. Zaciekawiłaś/eś (że też tutaj nie ma oznaczenia płci) mnie
od kiedy chlopacy maja avy z łiczem <lol2>?
nvm
faajne ramki =)
od kiedy chlopacy maja avy z łiczem <lol2>?
nvm
faajne ramki =)
To to jest Witch? xD
Nie zwróciłam uwagi. ^^
Edit:
IgaAnne - autorka pisze o sobie w rodzaju żeńskim....
Macie racje, to ja jestem ślepa... już nie bijcie. :1smutny:
Stokrotka
02.11.2007, 15:12
Ledwie spojrzałam, już podoba mi się. Ładne zdjęcia, ciekawy temat (lubie FS, których akcja dzieje się w przeszłości). Błędów ortograficznych nie zauważyłam. Czego chcieć więcej?
IgaAnne - autorka pisze o sobie w rodzaju żeńskim....
Liv_Hanna
03.11.2007, 09:17
Tak na początku chciałabym podziękować za wszystkie pozytywne komentarze ^^ i za te drobne uwagi także
Liv Hanna o ile dobrze się nie mylę to nie wiadomo kto i kiedy wynalazł okulary ale w 14 wieku były już na pewno w Europie A poza tym pomijając ten fakt to jakoś zawsze wolę staruszków a okularach Wydają się tacy... hmm potulniejsi xD
No, cóż zdarzały się okulary, ale sadzę ze połówki. Zresztą jak ci sie podoba.
Odcinek bardzo ciekawy. Ładnie piszesz. Czekam na kolejny.
Bardzo ciekawy odcinek.
Ładny styl pisania, do tego jeszcze super zdięcia.
Fajna ramka :)
Czekam na kolejny odcinek.
Pozdrawiam
Kati_Simka
03.11.2007, 13:52
Nawet mi się podoba. Ale strasznie krótkie i mało, za mało tekstu. No, ocenię po kilku następnych odcinkach.
nie w moim stylu ale jest świetne. b. dobre, ładnie przerobione zdjęcia, niezła fabuła, opisowe opisy (eeee troche masło maślane, jak wymyśle jakiś synonim to wyedytuje, sorry ale strasznie mi sie spać chce. chodzi mi o to że dobrze zrobione).
10/10
Fajne!! Ciekawe i wciągające!! =) 3-maj tak dalej!! :D
SimsFanka93
09.11.2007, 18:25
Bardzo mnie zaciekawiło twoje opowiadanie. Coś mi zdaje, że ten Diego zakocha sie w tej czarownicy. No cóż, czekam z niecierpliwością na dalszą część.
Oryginalny pomysł i ciekawe wykonanie :D Hmm... Zaliczasz się do mojej elity najlepszych Fotostory!
Aparatka
27.01.2008, 22:03
No i chyba na tym się to fotostory zakończyło. A szkoda, bo jak na razie to bardzo przypadło mi w gusta. Co z dalszą częścią?
No troche to trwało... wiem. Niestety. Problemy z komputerem a później ze wstydem muszę przyznać lenistwo zrobiły swoje. No ale korzystając z tego, że mamy święta postnaowiłam powrócić do pisania fotostory. I postaram się aby kolejny odcinek tym razem nie pojawił się za 3 miesiące ^^
No więc właśnie... z powodów problemów z kompem pokasowałam Simsy a co się z tym wiąże wszystkie dodatki do nich. Dlatego niestety postacie różnią się wyglądem. Ale przy tych już zostaniemy xDD
No to chyba tyle... Zapraszam do czytania ;))
Godziny ciągnęły się w nieskończoność. Drobne krople deszczu uderzały delikatnie w parapet. Niebo zdawało się nadal błyszczeć blaskiem błyskawic, które jeszcze niedawno przeszywały niebo. Gdzieś w oddali słychać było szum strumyka, z wielkich okien można było dojrzeć niewyraźnie zarysowane szczyty gór.
http://img247.imageshack.us/img247/3294/snapshot54f1907474f24f9mb2.jpg
Dwór Denonvilliersów od zawsze wytwarzał wokół siebie jakąś niepowtarzalną aurę. Położony u podnórza gór z dala od miasteczka był prawdziwą oazą spokoju. Zachwycał przy tym swym ogromem i bogactwem. Przechodni czasami z podziwem w oczach spoglądali na wielki, utrzymany w idealnym stanie ogród oraz palcami pokazywali przechadzające się po dziedzińcu pawie.
Diego Denonvilliers z rozbawieniem spoglądał z okna na jednego z tych okazałych ptaków, który wymachując wielobarwnym ogonem uciekał przed majordomusem. Dziwnym był fakt, że najwyżej położony urzędnik służby uganiał się po starannie wystrzyżonym trawniku za ogromnym ptakiem.
http://img247.imageshack.us/img247/4040/snapshotb4f1a1df14f24eern7.jpg
Jednak dla mieszkańców ‘ Perle du sud ’ * Augustyn był nie tylko służącym. Był przyjacielem rodziny, największym kompanem zmarłego już Sir Damiena- ojca Diega. Od lat pomagał jego dzieciom wyjść na ludzi, od małego pomagał im w nauce aby teraz ze łzami wruszenia w oczach patrzeć jak dzieci jego największego przyjaciela dumnie kroczą życiową drogą.
Diego zasunął szkarłatną zasłonę i oddalił się od okna w kierunku kominka, w którym wesoło trzaskały płomienie. Spoczął w bogato-zdobionym fotelu i wbił swój wzrok w ceglaną obudowę paleniska. Chciał tu zostać. Wolał nie myśleć o konieczności spotkania się z całą rodziną, uroczystej kolacji, jutrzejszych przygotowaniach do balu powitalnego, Cataliny trajkotającej wesoło o zbliżającym się ślubie… Catalina… Tej nocy dostał poważnego wstrząsu emocjonalnego. Nie mógł zapomnieć przyśpieszonego bicia serca gdy patrzył w tak intensywnie zielone oczy napotkanej w lesie dziewczyny, drobnego ciała spoczywającego w jego ramionach gdy przenosił ją przez próg domu a w końcu długich, ognistorudych włosów rozsypanych na akwamarynowej pościeli i rozchylonych różanych ust drgających delikatnie przy każdym oddechu. Chciał wstać, wymknąć się niepostrzeżenie do pokoju Vendelin, usiąść na brzegu jej łóżka, chwycić za rękę, zatopić dłoń w jej miękkich, kasztanowych włosach, spojrzeć w cudowne oczy aż wreszcie złożyć na jej ustach długi, namiętny pocałunek i…
- Dość !- Krzyknął Diego i zerwał się gwałtowanie zrzucając z drewnianej ławy szklaną butelkę Martini. Burgundowy alkohol rozpłynął się po czarnych, nieskazitelnych płytkach.
http://img247.imageshack.us/img247/8952/snapshotb4f1a1dfb4f24e4pp4.jpg
Najstarszy syn Sir Damiena zaczął niespokojnie przechadzać się po pokoju. Czarne włosy opadały na muskularne ramiona a hebanowe oczy wytwarzały wokół ich właściciela jakaś aurę tajemniczości. Światło wydostające się z kominka oświetlało przystojną twarz mężczyzny sprawiając że delikatne bruzdy zdawały się pogłębić i powiększyć.
Podszedł do barku wbudowanego w wielką, drewnianą szafę i wyciągnął zeń kolejną butelkę alkoholu. Napełnił po brzegi kieliszek i jednym łykiem opróżnił jego zawartość.
- Alkohol Ci w niczym nie pomoże, paniczu.- Diego odwrócił się i uśmiechnął się na widok pogodnej postaci Anabelli. Stęsknił się za nią. Zawsze była mu bliska prawie jak matka. Czasami odczuwał nawet, że to ją bardziej szanuje i kocha.
http://img247.imageshack.us/img247/4775/snapshotb4f1a1df14f24dfnb6.jpg
- Witaj Anabello. – Diego podszedł do służącej i skrył ją w swoich potężnych ramionach. Stara, pomarszczona dłoń spoczęła na jego plecach. – Jak się czujesz? Zdrowie dopisuje?
- Owszem, Diego. Mimo to przepełniona byłam tęsknotą za Tobą. Nie można było tego jednak porównać do żalu panienki Cataliny. Przez ostatnie dwa miesiące była wprost nie do zniesienia.
- Domyślam się.- Twarz mężczyzny wykrzywił grymas.
- Nikt nie wie, że przyjechałeś. Matka śpi, ta pogoda chyba przyprawiła ją o lekką migrenę. Catalina nadal wyczekuje Cie w swoim pokoju, jak jej zaraz nie powiadomie, że przybyłeś to podejrzewam, że dostanie palpitacji serca. Większość służby jak w każdą sobotę poszła się bawić do miasteczka.
- Zaraz będziesz mogła powiadomić wszystkich domowników. Ale daj mi parę minut, Chciałbym się z kimś zobaczyć.
Diego minął staruszkę i skierował się do potężnych, dwupłatowych drzwi. Naciskał już klamkę gdy służąca zmusiła go do obrotu. Na jego twarzy pojawił się wyraz zdziwienia.
- Jest śliczna.
- Co? Jak, skad ty..
- Augustyn mi doniósł. Wiesz jaki z niego plotkarz. Ze szczegółami usłyszałam jak ‘panicz Diego niósł przez schody główne piękną lecz nieco zaniedbaną dziewczynę’. Dowiedziałam się nawet w, którym pokoju ją ułożyłeś. Nawiedziłam ją na moment. Zdaje się, że się przebudziła…no i jest nieco zszokowana.
- Tak ja więc…pójdę do niej.- Diego otworzył drzwi i nie odwrócił się już na kolejną uwagę Anabelli.
- Nie chcę wywoływać wilka z lasu ale muszę ci mój drogi powiedzieć, że nigdy nie widziałam piękniejszego stworzenia.
******
http://img247.imageshack.us/img247/8561/snapshotb4f1a1dfb4f24d6sz9.jpg
Vendelin usiłowała wstać lecz zmęczenie nie pozwalało jej na to. Oparła głowę o drewnianą poręcz łóżka i przymknęła oczy. Nie pamiętała wiele. Zdołała tylko przywołać obraz strasznej ulewy, światła błyskawic oraz człowieka na koniu. Kim on był, jak się znalazła w łóżku i skąd okropny ból w lewym biodrze i przy prawej skroni? Nie była w stanie sobie tego przypomnieć. Nie rozchyliła powiek gdy usłyszała skrzypnięcie drzwi, uznała że szkoda zachodu gdyż zapewne jest to kolejny wymysł jej wyobraźni. Nie zrobiła tego również gdy poczuła jak ktoś poprawia jej atłasową kołdrę. Dopiero gdy doszedł do niej głęboki, męski głos skusiła się na otworzenie oczu. I wtedy coś ją uderzyło. Gdy popatrzyła na twarz mężczyzny przypomniala sobie, że już spoglądała w te piękne ciemne oczy i podziwiała pełne usta. Zamrugała parę razy chcąc się upewnić że nie śni. Jednak nic się nie zmieniło.
- I jak nieznajoma?- Diego przysiadł na brzegu łóżka Vendelin.- Lepiej już?
- Ja… Co ja tu robię? Kim jesteś?
-O to samo powinienem zapytać Ciebie.- Na twarzy Diega pojawił się uśmiech.- Ale zważając na Twój stan udzielę ci odpowiedzi. Nazywam się Diego Denonvilliers no i jakby na to nie patrzeć można powiedzieć, że uratowałem ci życie.
- Co zrobiłeś?- Vendelin przekręciła się starając się zwiększyć odległość dzielącą ją i zjawiskowego gospodarza.
- Była burza. Pamiętasz? I błyskawice. Poślizgnęłaś się. Wywróciłaś, wpadłaś na przewrócony pień, podejrzewam, że bardzo potłukłaś. Dzięki bogu, przejeżdżałem akurat tamtędy. Zdążyłaś mi przedstawić swoje imię po czym zemdlałaś. Zabrałem Cię jakoś i przywiozłem do mojego domu.
- Pamiętam konia. No i człowieka na nim. I to pewnie byłeś ty?
Diego zaśmiał się ukazując przy tym rząd równych, białych zębów.
- Zapewne. Cherbin jest niepowtarzalny. Jeżdżę na nim od siedmiu lat. Nigdy nie zawiódł mojego zaufania. No i przy okazji jest wspaniałym przyjacielem. Przedstawię ci go za parę dni, jak tylko poczujesz się lepiej.
- Ale ja… Na miłość boską! – Vendelin zerwała się z łóżka i w pośpiechu zaczęła nakładać na bose nogi skórzane botki.
http://img205.imageshack.us/img205/1930/snapshotb4f1a1dff4f24cftb7.jpg
Diego instynktownie podniósł się za nią i chwytając za ramiona usadowił z powrotem na łóżku.
- Co ty wyprawiasz!? – Krzyknął.
- Ja muszę iść! Dziadek..ja, gdzie mój koszyk?! Lekarstwa !- Vendelin skryła głowę w ramionach i zaczęła szlochać. Niemal jak automat Diego w tej samej chwili objął ją ramionami i oparł brodę o czubek jej głowy. Poczuł falę gorąca oblewającą całe jego ciało. Niczego nie pragnął tak jak zatrzymać się w czasie i wiecznie, bez końca tulić tą bezbronną istotę.
- Już spokojnie kochanie. Vendelin… Jak chcesz to jeszcze jutro z samego rana możemy udać się do twojego dziadka z lekarstwami.
Dziewczyna uniosła głowę i łkając wyjąkała:
- Z..Zrrobiłbyś t..tto?
- Ależ oczywiście. Pod jednym warunkiem. Teraz się uspokoisz, zjesz coś a później położysz się do spania.
- W p..porządku. Dziękuję…Diego.
Uniosła głowę jeszcze bardziej a Diego przełknął ślinę zdając sobie sprawę jak blisko są jej kuszące usta. Przestraszony niemal natychmiast odsunął się od niej i w samą porę bo ledwo to zrobił, do pokoju weszła Anabella.
- Paniczu, panienka Catalina czeka w salonie.
http://img205.imageshack.us/img205/7966/snapshotb4f1a1dff4f24c8ff1.jpg
Mężczyzna uścisnął dłoń Vendelin i oddalił się w kierunku drzwi.
- Mam prośbę Anabello. Mogłabyś przygotować Vendelin coś do jedzenia ?
- Ależ oczywiście.- Służąca zamknęła drzwi i zwróciła się do dziewczyny: A więc co byś zjadła księżniczko?
- Och… Nie chcę się narzucać. Ale jeśli już muszę… Zwykły rosół z kury.
Anabella uśmiechnęła się do Vendelin.
- Żaden problem. Wrócę za jakiś czas i przyniosę panience rosół coś do ubrania.
Vendelin obserwowała drzwi zamykające się za staruszką a później chwyciła się za głowę i wyszeptała:
- Na miłość boską… Czy ja się zakochałam?
**
*franc. Perła Południa
Benny Hill
26.03.2008, 16:01
Jezu! Ja chyba też sięzakochałam. Czekam niecierpliwie na nastepny odc ^^
scarlett
26.03.2008, 17:24
Jako nieliczne z FS to mi sie naprawde podoba^^
Świetne zdjęcia, tekst bez żadnych zastrzeżeń.
Mam nadzieję, że tym razem odcinek będzie szybciej.
(Sama wiem, co robi utrata simów i lenistwo:P)
boginirapu.
06.04.2008, 22:56
cudowne jest.
strasznie fajnie się czyta.
coś się dzieje, nie jest nudno.
pisane ładnym językiem.
czekam na następne. strasznie wbiąga. ;D
Ja też popieram, że historia jest super. Mam pytanie: czy czytałaś może "Sagę o Ludziach Lodu"? Jak tylko zobaczyłam tytuł tego FS to od razu mi się to skojarzyło:) Jedna część SoLL ma taki sam tytuł
Świetne,nie mogę się do niczego przyczepić.
Ciekawa historia,ładne zdjęcia,tekst bez błędów.
Będę tu zaglądała.Pozdrawiam.
:)
Masakra- Nie nic nie slyszalam o takiej sadze :) heh no to sie wlasnie nazywa nieswiadomy plagiat xD
No przepraszam, no ^^ Znów ogarnął mnie leń ^^ nastepnym razem nic nie obiecuje ^^ no ale mniejsza z tym. Miłego czytania ;)
Srebrzysty księżyc wyłaniał się zza chmur. Gdzieś w oddali pohukiwała sowa, można było dosłyszeć wycie wilków. Diego opierdał się o marmurową balustradę schodów, czarne oczy jak zahipnotyzowane wpatrywały się w rozległy ogród posiadłości. Po chwili o śliską posadzkę tarasu zastukały szpilki. Jasnowłosa piękność podeszła do mężczyzny i delikatnie oparła głowę na jego muskularnym ramieniu.
- Czemu do mnie nie przyszedłeś?
Diego obrócił się i ucałował alabastrową skórę czoła narzeczonej.
- Witaj Catalino. Obawiałem się, że już śpisz.
- Czekam na Ciebie od południa. Liczyłam na to, że sam pofatygujesz się i do mnie przyjdziesz
W oczach Cataliny pojawiły się złowrogie iskierki. Klatka piersiowa zaczynała jej falować a pełne usta powoli zaciskały się w wąziutką linię.
- Chciałabym też wiedzieć, skąd wziąłeś tę…przybłędę.
Diego odsunął się od dziewczyny i obdarzył ją pogardliwym spojrzeniem. Jednocześnie na wspomnienie Vendelin poczuł przyjemny skurcz w żołądku.
- Opowiadałem już tą historię co najmniej pięć razy. Nie będę tego robił po raz kolejny.
- Coś mi się w niej nie podoba. Byłoby lepiej gdyby jak najszybciej opuściła dom.
- To nie ty tu jesteś od wydawania rozkazów.
http://img150.imageshack.us/img150/8721/snapshot5517c1371517c51jz3.jpg
Mężczyzna minął narzeczoną i wszedł do pomieszczenia. Wyjął kieliszek i napełnił go wysokiej jakości winem. Chwilę poźniej do pokoju weszła Catalina i z uwodzicielskiem uśmiechem podeszła do Diega.
- Nie denerwuj się kochanie.- Zaczęła gładzić jego klatkę piersiową i trzepotać długimi, czarnymi rzęsami oprawiającymi błękitne oczy.- Chciałam tylko nacieszyć się Tobą. No i oczywiście ustalić szczegóły dotyczące zbliżającego się wesela. Został miesiąc. Nareszcie będę Twoją panią. Już na zawsze.
- Tak Catalino… Na wieki.
Powiew wiatru zatrzasnął drzwi tarasowe.
***
- Dziadku!- Vendelin otworzyła furtkę i pobiegła w kierunku domku. Staruszek siedział na pniu drzewa obejmując kolana rękami. Na widok dziewczyny poderwał się momentalnie i zamknął jej drobne ciałko w ramionach.
- Tak się martwiłem. Dziecko moje drogie! Gdzie byłaś?
- Oh dziadku. Długa historia. Ważne, że jestem! I mam lekarstwa dla Ciebie.
http://img150.imageshack.us/img150/1937/snapshot5517c1377517c77qi4.jpg
Vendelin podała staruszkowi koszyk z lekarstwami które chwilę wcześniej kupiła w miasteczku. Spojrzała w stronę dróżki prowadzącej pomiędzy drzewa i uśmiechnęła się do mężczyzny siedzącego na czarnym rumaku. Serce zabiło jej mocniej gdy odwzajemnił jej uśmiech.
- Dziadziu chciałabym abyś kogoś poznał.
Vendelin chwyciła Reubena za rękę i poprowadziła w kierunku Diega. Ten z niesamowitą lekkością zeskoczył z konia i ukłonił się przed staruszkiem.
- Witam panie Felix.- Powiedział wyciągając doń rękę.- Wiele już o panu słyszałem z opowieści Vendelin. I jestem niezmiernie szczęsliwy, że mogę pana poznać osobiście.
Reuben niepewnie podał rękę mężczyźnie. Może dlatego, że było w nim coś co wzbudzało w ludziach jakiś strach. Głęboki głos, duże dłonie i ten wręcz oślepiający blask siły bijący z jego osoby.
- Tak tak, witam panie…
- Denonvilliers.
- O… - Oczy staruszka rozszerzyły się tak, że były już prawie wielkości szkiełek jego okrągłych okularów.- J..Ja , może się panicz czegoś napije?- Poczuł się zmieszany. U progu jego skromnego domostwa stał właśnie najstarszy syn zmarłego już Damiena Denonvilliersa. A jego postać po dziś dzień sprawiała, że na jego wspomnienie ludzie ściągali czapki z głów i kładli dłoń na sercu. Teraz dopiero uświadomił sobie, że stojący przed nim mężczyzna jest niemalże kopią zmarłego kapitana. Hebanowe włosy i wyniosłe rysy twarzy zawsze były charakterystyczne dla tej rodziny.
http://img380.imageshack.us/img380/6439/snapshot5517c137b517c6daz6.jpg
Diego uśmiechnął się pokując rząd białych zębów.
- Nie nie, podziękuję. Obowiązki wzywają. Przybywam jednak z lepszą propozycją.
Reuben uniósł śnieżnobiałe brwi i spojrzał ze zdziwieniem na Venedlin. Lecz ta tylko uniosła kąciki ust i zacisnęła dłoń na jego ramieniu.
- Tak, słucham?
- Męczące jest mieszkanie w środku lasu prawda? Daleko do miasteczka, ciężko o prowiant no i jak pan się przekonał na przykładzie własnej wnuczki…bywa niebezpieczne.
- Do czego panicz zmierza?
- Ostatnio odszedł od nas stajenny…Stwierdził że praca w naszym dworze to wyzwanie. A słyszałam, że jest pan człowiekiem, który wyzwań się nie boji. No i przede wszystkim kocha zwierzęta.
- Czyli jednym słowem proponuje mi pan pracę?
- No..Można to tak ująć.- Diego odwrócił się odrzucając do tyłu długie czarne włosy. Wskazał na swego nieodłącznego rumaka. – A to jest Cherbin. Potrzebuje opieki. I to niebyle jakiej. Jest to najwierniejszy towarzysz jakiego by sobie mógł człowiek wymarzyć. A więc czy mogę na pana liczyć?
Reuben otworzył usta i poruszał nimi lecz nie wydobyło się z nich ani jedno słowo. Odchrząknął nerwowo i spojrzał niepewnie na nieznajomego.
- Przede wszystkim to chciałbym wiedzieć co tu się dzieje. Moja wnuczka nie wraca do domu na noc, a potem zjawia się pan tutaj z nia i proponuje mi pracę.
Vendelin przytuliła się mocniej do ramienia staruszka.
- Dziadku wszystko Ci wytłumaczę. Diego mi pomógł. A teraz chce pomóc nam. Już dawno Ci powtarzałam, że to życie Cie kiedyś wykończy.
- Wychowałem się w tym domu. Mieszkam tu całe życie. Nie przeprowadzę się.
- Dziadku…- W oczach dziewczyny pojawił się smutek. Spojrzała zrezygnowana na Diega.
Lecz ten nie zdawał się być zawiedziony.
- A Vendelin? Czy ona mogła by zamieszkać w moim dworze?
- Ale..Do czego ja tam? – Zdziwiła się.
- Również mogłabyś pracować. Mojej gosposi przyda się pomoc. Ma już swoje lata. Co Ty na to?
Vendelin owinęła własne pasmo włosów wokół palca i ze smutna miną spojrzała na młodzieńca.
- Ja… Nie zostawie dziadka.
- Ależ dziecko moje.- Reuben obrócił Vendelin twarzą ku sobie i położył dłonie na jej barkach.- Masz prawo w końcu zmienić swoje życie. Poznasz wreszcie jak to jest spacerować ulicami, poznasz nowych ludzi.. A ja zawsze będę Cię kochać i w każdej chwili będziesz mogła do mnie wrócić.
- Dziadku, nie mogę Cię zostawić. Podupadasz ostatnio na zdrowiu. Jak Ci się coś stanie..
- Nic mi się nie stanie. Wystarczy że raz na jakiś czas zobacze Twoją śliczną buźkę i dostanę od Ciebie koszyk z lekarstwami a wszystko będzie dobrze. Idź.
- Dobrze.- Venedlin objęła szyję staruszka i pocałowała go w policzek.
- A więc? Ruszamy? – Zapytał się i obdarzył Reubena i jego wnuczkę promiennym uśmiechem.
-Oh..- Vendelin zmieszała się i zakryła usta dłonią.- Tak szczerze panie Denonvilliers to wolałabym przybyc do dworu pod wieczór. Chciałam się spakowac i spędzić jeszcze troche czasu z dziadkiem.
- Nie ma problemu. – Diego wskoczył z powrotem na konia i chwycił za wodze.- Bądź o siódmej na skrzyżowaniu dróg w lesie. Powiadomię Anabellę, żeby wyszła po Ciebie. Do zobaczenia Vendelin. Żegnam panie Felix i mam nadzieję, że się jeszcze spotkamy.
Pociągnął za wodze a Cherbin momentalnie puścił się galopem wzdłuż rzędu wysokich drzew.
http://img380.imageshack.us/img380/1930/snapshot5517c1371517ca3te0.jpg
Anabella podciągnęła długą suknię gdy natrafiła na błocistą scieżkę prowadzącą do lasu. Słońce powoli chowało się za chmury lecz w lesie panował już mrok. Bała się trochę o dziewczynę, która do miejsca spotkania miała niemały kawał do przejścia. Cieszyła się że wyrwała się z tego domu. Trwała tam właśnie awantura jakiej nie widziala od chwili gdy przyszła panna młoda dowiedziała się, że jej narzeczony po raz kolejny jedzie w podróż służbową a w dodatku powróci zaledwie miesiąc przed weselem. I dzisiejsza kłótnia była rzecz jasna jej inicjatywą. A powodem była dziewczyna która Anabella miała za niedługo przeprowadzić przez drzwi ‘ Perle de Sud’.
Ruszyła szybciej zdając sobie sprawę, że zbliża się się siódma.
Vendelin przykucnęła przy kamiennym murze przy którym wczoraj znalazł ją Diego. Nie mogła uwierzyć w to co stało się w przeciągu ostatniej doby. Jeszcze dziwniejszym był dla niej fakt, ze od dzisiaj będzie mieszkać pod jednym dachem z mężczyzną którego kazde słowo wzbudzało w niej przyśpieszone bicie serca. A najgorsze w tym wszystkim było to, że będzie musiała znosić widok jego narzeczonej, która za miesiąc stanie się na zawsze jego prawowitą małżonką.
‘ Stop !’- Krzyknęła do siebie w myślach- ‘ Nie masz u niego szans, idziesz tam do pracy a nie po to żeby się zakochiwać.’
Rozmyślania przerwał jej trzask gałęzi. Podniosła się i otrzepała spódnicę wypatrując kobiety, która miała ją zaprowadzić do dworu Denonvilliersów. Nie zobaczyła jednak nikogo. Zaintrygowana przyczyną hałasu poszła w kierunku drzew. Zatrzymała się wypatrując postaci przygarbionej staruszki lecz zamiast tego ujrzała parę żółtych oczu na wysokości swoich bioder. Z krzykiem odsunęła się do tyłu.
Anabella usłyszała piskliwy okrzyk przerażenia i jak szybko pozwoliły jej na to stare nogi pobiegła w kierunku skrzyżowania dróg. Zobaczyła rudowłosą postać oduwającą się do tyłu i wyjątkowo dużych rozmiarów wilka zbliżającego się do niej z wystrzeżonymi zębami.
http://img150.imageshack.us/img150/7691/snapshot5517c137f517c97hh3.jpg
Vendelin ostrożnie odsuwała się nie wiedząc czy ma uciekać czy stać i liczyć na szczęscie. Nagle zahaczyła o wystający korzeń i chwilę później leżała na ziemi. Widziała tylko jak rozwścieczone zwierze zaczyna biec i schowała głowę w ramionach.
Przestraszona służąca przyłożyła rękę do ust i jak sparaliżowana stała w miejscu obserwując scenę. Szykowała się do przymknięcia powiek gdy wilk odbił się od ziemi i skoczył w kierunku leżącej dziewczyny lecz zamiast tryskającej krwi zobaczyła oślepiające światło i wilka odbijającego się od niewidzialnej ściany, padającego martwym na trawę.
<wzdycha> świetne:) I wreszcie jakieś czary... I tradycyjnie: kiedy następny odcinek??:)
paranoja13
05.05.2008, 17:36
Och.....To FS jest takie ze .... normalnie inne FS mnie przynudzają ale to jest naprawdę super......
To fotostory jest bardzo ciekawe.
Ogólnie to podoba mi się,że jest takie trochę "magiczne"
a ja lubię fantastykę,bardzo.
Wilvarin
23.07.2008, 23:38
Bardzo fajne fotostory, ale widze, że albo zrezygnowałaś z pisania go lub znów dorwał cię leń. 10/10
vBulletin® v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.