Zaloguj się

Zobacz pełną wersję : Otwórz oczy...+18


Strony : 1 [2]

scarlett
14.09.2008, 14:25
Ja nie wiem, ale byłam przekonana, że Ana ma długie włosy^^ Ale to tak na marginesie:P
Ah jestem ciekawa, co tam dalej wymyślisz :D

Fiorella
14.09.2008, 15:11
Super, super i jeszcze raz super, nie mam słów.
Ocena: 1000000000000000/10

Karcia028
14.09.2008, 21:22
Super nigdy nie czytałam fajniejszego fs czekam z niecierpliwością na następne odcinkli

CaroLciaAa
20.09.2008, 10:41
FS jest świetne! :D Jeszcze nie przeczytałam do końca, ale czytając kilka odcinków mogę stwierdzić że to jest to.! Po prostu ten klimat, fabuła, no po prostu cud miód i orzeszki :D Kocham to FS.! ;*

Fobika
23.09.2008, 15:52
Wbijając lufy karabinów w ich plecy wprowadzono ich do komnaty w południowej kopalni, głównej siedzibie rebeliantów. Nancy rozejrzała się po niewielkim pomieszczeniu w którym ustawione były liczne stoły, na których walały się stosy papierów, wykresów i planów. Musiała przyznać, że całkiem nieźle się ulokowali. W przeciwieństwie do więzienia, główna baza była chroniona przez cały sztab rebeliantów i nowoczesną technikę.
http://images42.fotosik.pl/13/f08a6d70e8959825.jpg (www.fotosik.pl)
W sali czekała już na nich piątka ludzi. Nancy bez większych trudów odgadła który z nich jest dowódcą. Był to potężnie zbudowany, czarny mężczyzna o wielkich dłoniach i ostrym spojrzeniu. Liczne blizny, marszczące się na jego twarzy, nadawały mu jeszcze groźniejszego wyrazu. Przypominał mitologicznego dwumetrowego herosa, który gołymi rękami łamie karki lwów i byków. Inni rebelianci odnosili się do niego z szacunkiem i przestrachem, nie było w tym z resztą niczego dziwnego. Człowiek o takiej posturze w każdym wzbudzał strach.
- Co tu się do cholery dzieje?- zapytał olbrzym donośnym, niskim głosem. Jeden z prowadzących ich rebeliantów wziął głęboki oddech i wyrzucił z siebie jednym tchem.
- Te dwie kobiety zatrzymaliśmy w więzieniu. Zabiły wszystkich strażników i jednego z jeńców. Znaleźliśmy je przy śpiącej królewnie, zdaje się, że próbowały ją zabić.
Mężczyzna splótł ramiona na piersi i uważnie się im przyjrzał. Nancy z trudem zdołała wytrzymać jego ostre spojrzenie nie spuszczając wzroku.
- Chcesz mi powiedzieć Olafie, że dwie KOBIETY zdołały wybić szóstkę moich ludzi?- zapytał. Rebeliant skulił się ze strachu.
- Tak, kapitanie- odpowiedział drżącym głosem.
- Nie było to wcale takie trudne- wtrąciła się Nancy. Olaf spojrzał na nią z przestrachem.
- Jak śmiesz tak się odzywać do...
- Spokojnie - przerwał mu stanowczo dowódca unosząc dłoń- Niech sobie żartuje póki może, bo za chwilę nie będzie jej do śmiechu.
http://images50.fotosik.pl/13/25dec4106c3dd477.jpg (www.fotosik.pl)
Nancy uniosła dumnie głowę, starając się dać mu do zrozumienia, że te groźby nie robią na niej najmniejszego wrażenia. Jednak w rzeczywistości podobnie jak reszta ludzi zebranych w małej komnacie, ona również odczuwała lęk przed dowódcą rebeliantów. Ten człowiek emanował niezłomną siłą, na którą nikt nie mógł zostać obojętny.
- Dobrze, a teraz mi wszystko wyjaśnisz, cwaniaczku- powiedział do Aladara- W czym ty siedzisz? Przychodzisz do nas po latach nieobecności i prosisz o oddanie jednego z naszych jeńców. Zgodziłem się, o nic nie pytałem, uratowałeś mi kiedyś życie i nie robiłem żadnych problemów. Przez pamięć o dawnych czasach, gdy pracowaliśmy w jednym oddziale, byłem ci winny przysługę. Pozwoliłem ci zabrać śpiącą królewnę, chociaż nie powinienem. A tu co się dzieje? Jakieś dwie szalone kobiety mordują moich ludzi i okazuje się, że chodzi im o tą samą dziewczynę co tobie. A co najlepsze, wygląda na to, że znasz te kobiety. Pamiętam przyjacielu, o twoich dawnych zasługach dla rebelii, ale teraz żądam wyjaśnień! Czemu wam tak zależy na naszej śpiącej królewnie?
Aladar westchnął ciężko.
- Mój zakon, powierzył mi misję...- zaczął niechętnie- Miałem odnaleźć i zlikwidować dziewczynę, którą nazywacie śpiącą królewną.
- Dlaczego?- drążył temat dowódca rebeliantów.
- Nie wiem, jestem tylko wykonawcą powierzonego mi zadania...
- Nie pieprz mi tutaj bzdur Aladar!- przerwał mu- Wiesz więcej niż chcesz mi powiedzieć. Chyba nie zdajesz sobie sprawy w jakim trudnym położeniu się znalazłeś, powoli tracę do ciebie cierpliwość.
Aladar spuścił głowę i przełknął głośno ślinę.
- Igor... ja nie mogę ci nic więcej powiedzieć, złożyłem przysięgę...
Na czole Igora pojawiła się ogromna pulsująca żyłka, która była jedynym dowodem jego zdenerwowania. Przez chwilę stał jeszcze przed Aladarem, mierząc go ostrym spojrzeniem po czym podszedł do Nancy i Any. Nancy wyprostowała się dumnie, bez słów mówiąc mu, że nie zamierza nic powiedzieć. Igor najwyraźniej doskonale odczytał jej zbuntowaną postawę, ponieważ podszedł do Any.
- A was co tu sprowadza? Czemu zabiłyście moich ludzi?!- ryknął głośno. Ana wstrzymała powietrze i przestraszona spojrzała na Nancy.
- Odpowiadaj!- krzyknął jeszcze donośniej.
- Ja... ja nie wiem czemu Aladar chciał zabić Lucy...- powiedziała cicho kuląc się ze strachu.
- A ty czemu chciałaś to zrobić?- zapytał łagodniej Igor, zadowolony, że znalazł słabe ogniwo.
- Cefe... Cefeusz wykradł ją z mojego laboratorium...
- Laboratorium?- powtórzył Igor, wyraźnie zszokowany tą nową wiadomością.
- Tak, prowadziłam nad nią badania- odparła śmielej Ana.
- Jakie badania?
- Lucy jest zakażona jakimś nowym, wysoce zaraźliwym wirusem. To znaczy, jest nosicielem, ale sama nie zachorowała. Sądzimy, że ten nieznany dotąd wirus został wyhodowany sztucznie w laboratorium, któregoś z wrogich miast i być może miał służyć jako broń biologiczna. Kilka dni temu Cefeusz uprowadził Lucy z mojego laboratorium, prawdopodobnie sami chcieli prowadzić nad nią badania. Naturalnie od razu ruszyliśmy w pościg, kiedy znaleźliśmy wrak helikoptera, moi przełożeni doszli do wniosku, że Lucy spłonęła żywcem i zagrożenie minęło. Ale ja, wraz z moją asystentką- tu kiwnęła głową na Nancy- dowiedziałyśmy się, że to wy zestrzeliliście helikopter i zabraliśmy ze sobą kilku jeńców. Możliwy stał się więc fakt, że Lucy przeżyła, musiałyśmy to sprawdzić. Zapewne nie trzymaliście jej w sterylnych warunkach i pewne jest to, że dotykaliście jej skóry bez specjalnego kombinezonu... Więc twoi ludzie muszą być zakażeni, a co gorsza będą zarażać innych...
Igor wsłuchiwał się w jej słowa z szeroko otwartymi ustami.
- Czemu po prostu nam o tym nie powiedziałyście?- zapytał w końcu.
- Żeby nie wzbudzać paniki. Zarażonych trzeba natychmiast odizolować, gdyby dowiedzieli się, że są chorzy mogli by uciec i roznieść chorobę dalej. Nie mogłyśmy do tego dopuścić.
- Ale moi ludzie są zdrowi, nikt nie umarł...
- Właśnie dlatego ten wirus jest tak niebezpieczny. Przez kilka pierwszych dni od zarażenia, chory wygląda i zachowuje się normalnie, nie ma żadnych objawów, ale w tym czasie zaraża wszystkich tych z którymi ma styczność. Choroba przechodzi w stadium końcowe, dopiero około drugiego tygodnia. Chory dostaje duszności, zapaści i wewnętrznych krwotoków, które w konsekwencji prowadzą do śmierci.
Nancy z trudem starała się zachować kamienną twarz, nie mogła jednak powstrzymać lekkiego drżenia warg. Nie doceniała Any. Kto by pomyślał, że jest ona takim wyrafinowanym kłamcą. Szybko wymyśliła genialną, prostą historyjkę i wyprowadziła w pole dowódcę rebeliantów. A co najważniejsze wzbudziła w nich strach i niepewność, dając im do zrozumienia, że mogą być chorzy na nieistniejącą chorobę. Nancy spojrzała na nią ukradkiem. Brawo mała, świetnie się spisałaś.
- Czy jest na to lekarstwo?- dopytywał się Igor.
http://images33.fotosik.pl/372/54679444769d0936.jpg (www.fotosik.pl)
- Antidotum jest w fazie testów... to znaczy udało mi się wyhodować odpowiedni antybiotyk, ale nie wiem jakie mogą być skutki uboczne. Potrzebuje zaawansowanych maszyn by go wytworzyć.
Nancy nie potrafiła się już powstrzymać od uśmiechu. Ana genialnie to wszystko zaplanowała. Nie dość, że sprawiła, że ten potężny mężczyzna zadrżał ze strachu, to jeszcze odepchnęła chmurę śmierci która nad nimi zawisła. Teraz rebelianci nie mogli je zabić, były im potrzebne.
- A Aladar? Co on ma z tym wspólnego?- zapytał oszołomiony Igor. Ana zmieszała się nie wiedząc co ma odpowiedzieć.
- To szpieg- wtrąciła się Nancy- Szpieg Andromedu, chciał przetransportować wirus, dla swoich kapłanów- powiedziała dobrze zdając sobie sprawę, że tymi słowami ściąga na Aladara wyrok śmierci.
- Aladar szpiegiem?- zaśmiał się Igor- To nie możliwe, on był rebeliantem i podobnie jak my wszyscy nienawidzi kapłanów, nigdy by dla nich nie pracował...
- To prawda- przerwał Aladar- Jestem szpiegiem. Moim zadaniem było zdobycie próbki krwi Lucy i przekazanie ją kapłanom Andromedu.
Nancy przerzuciła na niego zaskoczone spojrzenie. Czemu się nie wypierał? Czemu potwierdził jej kłamstwo? Musiał sobie zdawać z tego sprawę, że przyznanie się oznacza śmierć. Więc dlaczego to zrobił?
- W takim wypadku...musimy cię zabić- odparł niechętnie Igor- A wy wyhodujecie dla nas ten lek, zorganizujemy wam potrzebny sprzęt...
Ana zrobiła poważną minę i kiwnęła głową.
- Postaramy się.
Nagle tuż nad nimi rozległ się ogromny huk, przypominający wybuch bomby. Wszyscy wstrzymali oddech, rozglądając się niepewnie po wątłym sklepieniu. Kiedy wybuch rozległ się ponownie w komnacie zapanował haos. Stłoczeni rebelianci chwytali za karabiny i wymachiwali nimi na wszystkie strony, wykrzykując przekleństwa i pytania na które nikt nie znał odpowiedzi.
-Co się dzieje?
- Co to było?
- Kopalnia się zawala!
- Ktoś wysadził zbrojownię!
Jedynie Igor nie uległ powszechnej panice. Wyciągnął zza pasa krótkofalówkę i przycisnął ją do ust.
- Parton zgłoś się!- krzyknął i umilkł czekając na odpowiedź. Z krótkofalówki dobiegł jedynie cichy szum- Parton zgłoś się! Czemu nikt nie odpowiada?!- wściekły rzucił krótkofalówką rozbijając ją o ścianę. Wtedy drzwi sali otworzyły się z hukiem i do środka wbiegł młody, zdyszany chłopak w stroju rebelianta.
- To Cefeusz!- krzyknął do Igora- Cefeusz atakuje wolną osadę!

Roni siedział na ławce przed domem Adeli szurając nogami po suchym piasku. Czerwone od płaczu policzki zdążyły już powrócić do naturalnego koloru i chłopiec zdecydował się wyjść ze swojego ciemnego ukrycia z piwnicy. Spędził tam prawie godzinę. Jak każdy chłopiec w jego wieku, był przekonany, że łzy są strefą zarezerwowaną jedynie dla dziewczyn i nie godzi się by prawdziwy mężczyzna płakał. Ale on też czasami płakał. Czuł lekki wstyd z tego powodu, lecz mimo to czasami nawet zgryzanie warg nie mogło powstrzymać strużek łez wypływających z jego oczu. Ale zawsze starał się by nikt nigdy nie widział jak płacze, nie chciał by ktokolwiek pomyślał, że jest jeszcze małym, słabym dzieckiem. Bo nim nie już nie był. Nie pamiętał, żeby kiedykolwiek był dzieckiem. Od chwili swoich urodzin musiał stać się dorosły, inaczej by nie przeżył.
Kiedy łzy wyschły, postanowił wyjść na zewnątrz i pozwolić by pustynne słońce wysuszyły jego opuchniętą twarz. Przyłapał się na tym, że rozgląda się po ulicy czekając na powrót Nancy. Sam nie wiedział czemu. Dała mu jasno do zrozumienia, że nie chce mieć z nim nic wspólnego. Mimo ciepła Roni czuł jak włoski na karku stają mu dęba, a jego ciałem wstrząsa zimny dreszcz... coś było nie tak. Lata spędzone w strefie C wyostrzyły zmysły Roniego. Instynktownie wyczuwał nadchodzące niebezpieczeństwo. Tego dnia, powietrze było aż gęste od tego złowrogiego zapachu. Wiedział, że coś się niedługo wydarzy. Najchętniej podniósł by się z ławki i uciekł daleko stąd. Jednak nie mógł odejść, musiał na nią zaczekać.
- Hej, młody.
Roni podniósł spojrzenie na Siwana stojącego w drzwiach i uśmiechnął się blado.
-Hej- odpowiedział bez entuzjazmu. Siwan usiadł obok niego na ławce.
http://images37.fotosik.pl/13/f3fddeb1f953d937.jpg (www.fotosik.pl)
- Wiesz gdzie wszyscy znikneli?- zapytał. Roni pokręcił głową. Siwan westchnął ciężko i splótł dłonie za głową.
- Kobiety- mruknął- One zawsze gdzieś znikają, zawsze mają jakieś sekreciki... No, ale ty masz jeszcze sporo czasu, żeby się o tym przekonać- dodał mrugając porozumiewawczo do Roniego. Chłopiec zaczerwienił się.
- Pewnie siedzą teraz gdzieś przy kawce i dzielą się ploteczkami- kontynuował Siwan.
- Wątpię... rano pani Morrison wzięła ze sobą pistolet.
Siwan spojrzał zdziwiony na Roniego. Już otworzył ust by zapytać się o szczegóły, ale nagle, całkiem niedaleko rozbrzmiał donośny huk wybuchu. Oboje poderwali się z ławki i spojrzeli w stronę bram miasta. Tuż nad dachami domów wolnej osady unosiły się kłęby czarnego dymu. Rozległy się krzyki i... strzały.
- Co to było?!- zapytał przerażony Roni.
- Nie mam pojęcia- odpowiedział Siwan patrząc na przelatujący nad ich głowami czarny helikopter. Przyłożył rękę do oczu, osłaniając je przed słońcem i spostrzegł, że z helikoptera wypada spory, czarny przedmiot. W jednej chwili jego serce przerwało swój szaleńczy bieg i zatrzymało się. Ze strachu.
- Roni! Uciekaj do domu!- krzyknął szarpiąc chłopca za ramię- Uciekaj!!- były to jego ostatnie słowa, zanim bomba wyrzucona z helikoptera uderzyła kilkanaście metrów od nich o ziemię i owinęła morderczym ogniem ich ciała.

scarlett
23.09.2008, 16:22
Teraz rebelianci nie mogli je zabić

Chyba ich^^
A poza tym to tradycyjnie już świetny odcinek:)
A ten koniec... nie mogę już doczekać się dalszego ciągu..
Ciekawi mnie, czy Siwan może jednak przeżyje.. Tka psowałby do Any:P

Callineck
23.09.2008, 16:56
Dzisiaj trochę więcej błędów niz zwykle, ale to trochę nasza wina. ("Kieeedy nowy odcinek?", "Nie ma jeszczeeee?") Rozumiem to doskonale ;)
Ale niestety - to po części też twoja wina, że masz taki talent i napisałaś takie świetne FS :P



do głównej siedzibie rebeliantów
W sali czekała już na nich piątka ludzi. Nancy bez większych trudów odgadła który z nich jest dowódcą.
nie było w tym z resztą niczego dziwnego
bez słów mówiąc mu, że nie zamierza nic powiedzieć
zabraliśmy ze sobą kilku jeńców
Potrzebuje
To nie możliwe, on był rebeliantem
Moim zadaniem było zdobycie próbki krwi Lucy i przekazanie ją kapłanom Andromedu.
haos
Bo nim nie już nie był
pustynne słońce wysuszyły jego opuchniętą twarz
- Wiesz gdzie wszyscy znikneli?
Już otworzył ust by zapytać się o szczegóły
Oboje poderwali się z ławki i spojrzeli


- głównej siedziby rebeliantów
- albo pięciu ludzi, albo które z nich jest dowódcą...
- nic dziwnego (trochę lepiej brzmi w tym zdaniu...)
- eee, swoją postawą przekazując mu... (???)
- zabraliście
- potrzebuję
- niemożliwe
- i przekazanie jej kapłanom
- chaos
- bo nim już nie był (za dużo o jedno "nie")
- wysuszyło
- zniknęli
- usta
- obaj

No no Ana powoli robi się sprytniejsza niz ładniejsza ;) Genialne wyjście z sytuacji, chyba, że mówiła prawdę...
Ogromnie mnie zaintrygowałaś Aladarem - jaki on na cel w tym, żeby skazywać się dobrowolnie na śmierć???
Roni - strasznie mi go szkoda, ale rozumiem, że Nancy odtrąciła go dla jego własnego dobra, żeby nie narażać go na niebezpieczeństwo które bezustannie jej towarzyszy...
O Siwana jestem raczej spokojna, nie zrobiłabyś mu krzywdy ze względu na jego fanki ;) (chociaż mój ulubieniec zginął :()
Ach, piękny ten przywódca rebeliantów, szkoda tylko, że nie w mundurze...

Pozdrawiam serdecznie i gratuluję kolejnego genialnego odcinka :D

niepokorna
23.09.2008, 17:00
Ech,Scarlett mnie wyprzedziła :P
Mówię: powtórzenia! :P
Poza tym odcinek naprawdę świetny :D
9.9/10 (za te powtórzenia)

Fiorella
23.09.2008, 17:20
Nie tylko nie to, czyżby Roni zginął?
Nie napisze inaczej niż zwykle, bo po co znów tysiac razy powtarzać to, że jest super.
Ocena: 10/10

ptasie mleczko
24.09.2008, 12:46
Czekałam z niecierpliwością, zaglądałam codziennie i jest :) jak zwykle oczywiście z rozdziawioną buzią przeczytałam, a raczej pochłonęłam cały odcinek. I jak zwykle świetny. Tylko mam jeden żal - jak mogłaś zabić Siwana i Roniego, ja nie chce. No i Ana, no no się nam "wyspryciła" kto by pomyślał, cicha woda ...

angelaa
24.09.2008, 18:59
no i doczekałam sie :D
odcinek jak zawsze bomba ;D
pisz dalej. ;p

mateusz812
24.09.2008, 19:56
fabuła super! a te +18 :P super ^^ 1000000/10 ;] oby tak dalej

Libby
25.09.2008, 13:10
Świetny odcinek!:)
Nigdy bym Any nie podejrzewała o taką pomysłowość. Zastanawia mnie fakt, czemu Aladar nie wyparł się fałszywych zarzutów... On nie może zginąć, musi być z Nancy!:P Podobnie Siwan. Mam nadzieję, że przeżyje. Ana nigdy by sobie nie wybaczyła jego śmierci.
Tak podkręciłaś akcję w tym odcinku, że następnego na pewno się nie doczekam!:P

Fobika
25.09.2008, 17:20
Żeby rozwiać wszystkie wątpliwości powiem, że Siwan i Roni NAPRAWDĘ zginęli. Była to cześć mojego nikczemnego planu :P Przyznaje, że nie jestem fanką szczęśliwych zakończeń... chociaż zakończenie tego fs może być szczęśliwe (to jeszcze trzeba ustalić) :)
A co do pytania czemu Aladar się przyznał do zarzutu Nancy... no to powiem, że w zamierzeniu miało to wyglądać tak, że on musiał się przyznać bo gdyby zaprzeczył, Igor zaczął by podejrzewać, że cała ta historia z wirusem jest zmyślona. Dlatego zrobił to po części dlatego, żeby nie zdradzić dziewczyn (trochę nieprzemyślane, wiem).
Dzięki za komentarze i od razu mówie, że trochę czasu minie zanim wrzucę nowy odcinek, ale zdradzę wam, że ujawnię w nim przeszłość Nancy i pojawi się stara "dobra" znajoma Aladara :)
PS
Niedługo powróci Mika/Alice... tak tylko wspominam jakbyście się za nią stęsknili :)

Nyks
25.09.2008, 17:52
Wspaniały ten odcinek. Aladar...hm... Mi się wydaje, że on to zrobił mimo wszystko z lojalności, tzn. chciał ochronić dziewczyny. I tak Ana mnie zaskoczyła. Niby taka niewinna, a kłamie jak z nut. No i w końcu Roni i Siwan. Szkoda mi tylko Roniego, bo Siwana od początku nie polubiłam. Myślałam, że stworzą z Nancy i Aladarem szczęśliwą rodzinkę^^'
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek:)

Callineck
25.09.2008, 19:35
Siwan i Roni NAPRAWDĘ zginęli
A ja nie uwierzę dopóki nie zobaczę!
Faktycznie szkoda młodego - Nancy będzie miała jeszcze większe wyrzuty sumienia :(

Była to cześć mojego nikczemnego planu :P
Oj, naprawdę jesteś nikczemna! ;)


Przyznaje, że nie jestem fanką szczęśliwych zakończeń...
Nie, no Siwan był od początku do odstrzału - taki jakiś bohater za krórym nikt nie będzie tęsknił... To w takim razie się domyślam kto będzie następny ;)

Niedługo powróci Mika/Alice... tak tylko wspominam jakbyście się za nią stęsknili :)
Ja nie ;) Za to mój ulubieniec na pewno nie wróci... :(

Ech, ty naprawdę jesteś niedobra... Ale i tak cię kochamy :D

Fiorella
26.09.2008, 13:59
:P Przyznaje, że nie jestem fanką szczęśliwych zakończeń... chociaż zakończenie tego fs może być szczęśliwe (to jeszcze trzeba ustalić)
To podobnie jak jak, ale ja wolę na pół szczęśliwe zakończenia, kiedy nie jest źle, ani tak pieknię jak w bajce.
Chociaż szczerze Ci powiem, że wolałabym aby to np.: Aladar zginął lub kto inny niż Roni. On się już dużo wycierpiał. Lecz skoro był taki zamysł to ok.

ptasie mleczko
26.09.2008, 15:17
Ty zła kobieta jesteś ;) i nikczemna :)) ale Roni był ciekawą postacią no szkoda mi go ale pewnie nam to wynagrodzisz ;) czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek

Karcia028
05.10.2008, 13:18
Kiedy następny odcinek?

Nyks
05.10.2008, 16:41
Podejrzewam, że wtedy, kiedy Fobika umieści go na forum:)
A tak po za tym, też podczepiam się pod pytanie.

ptasie mleczko
05.10.2008, 18:03
I ja też z utęsknieniem czekam i usycham tu z tęsknoty

justinea4
08.10.2008, 00:49
Nie chce być nachalna, ale kiedy nowy odcinek??? Nigdy wcześniej nie czytałam tak świetnego FS. Może kiedyś wydasz książkę lub wyreżyserujesz na jego podstawie film ? ;D

Nyks
14.10.2008, 14:15
Twoje fotostory jest dla mnie jak woda dla ryby, bez niego nie mogę żyć. Więc jak nie chcesz mieć na sumieniu wiernej fanki i czytelniczki, to kulturalnie Cię proszę, DAJ WRESZCIE TEN ODCINEK!!! ^^

Fiorella
14.10.2008, 17:50
Przyłączam się do kulutralnej prośby Chanel...
WIERNA CZYTELNICZKA

Callineck
14.10.2008, 18:21
Im więcej włożonej pracy tym lepszy odcinek :D Ale twoje FS jest zawsze perfekcyjne, więc... nie trzeba go już chyba szlifować? ;)

Fobika
14.10.2008, 19:18
O ja, sorry, nie wiedziałam, że tak wyczekujecie :P Po prostu nie mam teraz czasu...
Ale obiecuje, że w ten weekend się coś pojawi :)

Nyks
14.10.2008, 19:55
Dziękujemy! A co myślałaś? Wszyscy czekają na najlepsze FS na forum!

Callineck
14.10.2008, 19:58
Wszyscy czekają na najlepsze FS na forum!

Tak właśnie jest. Nic dodać - nic ująć :D

Karcia028
14.10.2008, 20:09
To dodawaj jak najszybciej, bo my tu umieramy z pragnienia następnego odcinka

scarlett
14.10.2008, 21:24
Zgadzam się ze wszystkimi poprzednikami^^

Fobika
19.10.2008, 16:45
- Nie zostawiajcie nas tutaj!- krzyknęła Ana waląc zaciśniętymi pięściami w zatrzaśnięte drzwi.
- Przestań to nic nie da...- mruknęła Nancy rozglądając się niepewnie po trzęsącym się suficie, który w każdej chwili mógł runąć na ich głowy.
- Czy ty nic nie rozumiesz?! Roni i Siwan są w wolnej osadzie! Nie przeżyją ataku!
Oczy Nancy rozszerzyły się. Roni... Zostawiła go... przecież obiecała mu, że będzie go chronić. Został sam naprzeciwko rozwścieczonej armii Cefeusza, która nie zawaha się zgnieść go pod swoimi butami. Nie... tylko nie to.... to przecież jeszcze dziecko. Nie może tam zginąć, musi żyć, dorosnąć, zakochać się, zestarzeć. Ma tylko dziewięć lat do cholery! W dzikim szale rzuciła się na drzwi, starając się je sforsować własnym ciałem. Jednak metalowa konstrukcja pozostała niewzruszona na jej ataki. Fala bezsilności rozlała się po jej ciele, nie da rady, jest zbyt słaba. Oparła drżące dłonie o drzwi i pochyliła głowę. Roni... przepraszam. Dlaczego każde dziecko, które ma z nią kontakt musi zginać? Dlaczego? Przerzuciła rozwścieczone spojrzenie na Aladara.
- To wszystko twoja wina!- wrzasnęła.
http://images23.fotosik.pl/285/d33e025950817625.jpg (www.fotosik.pl)
- Moja wina?- powtórzył ironicznie Aladar- Gdybyście nie próbowały zgrywać bohaterek i nie włamały się do więzienia nie było by nas tutaj!
- A ty miałbyś w swoich łapskach Lucy?! O to ci chodzi prawda? Chcesz przyspieszyć jej przebudzenie i mieć kontrolę nad jej zdolnościami?
- Niczego nie rozumiesz- warknął Aladar przewracając oczami- Chciałem tego samego co wy. Chciałem ją zabić! Tyle, że w bardziej subtelny sposób...
- Nie chrzań Aladar! Widziałam do czego jesteś zdolny! Wiem co zrobiłeś Gabrielowi!
Aladar wstrzymał powietrze i spojrzał na nią zaskoczony.
- Tak, byłam dzisiaj w kościele i widziałam go- powiedziała z satysfakcją Nancy widząc jego zszokowaną minę- A raczej to co z niego zostało.
Ziemia po raz kolejny zadrżała, nad ich głowami słychać było stłumione huki wystrzałów i krzyków, ale onie przestali już cokolwiek słyszeć. Stali naprzeciw siebie mierząc się nawzajem ostrym, chłodnym spojrzeniem, gotowi w każdej chwili rzucić się do ataku.
- To nie ja zabiłem Gabriela- powiedział w końcu Aladar przez zaciśnięte zęby. Nancy prychnęła pogardliwie i pokręciła w niedowierzaniu głową.
- Aladar, przestań wreszcie kłamać!
- To nie mogłem być ja- upierał się przy swoim- Zastanów się choć przez chwilę, dobrze przyjrzałaś się zwłokom Gabriela?
- Tak, dobrze widziałam co mu zrobiłeś!
Aladar westchnął ciężko zmęczony ciągłym odpieraniem ataków Nancy.
- Więc taka zdolna policjantka jak ty musiała zwrócić uwagę na... ekhm... stan rozkładu ciała Gabriela. Musiał zostać zamordowany wczoraj wieczorem, lub późnym popołudniem. Nie mogłem więc go zabić, bo cały ten czas byłem z tobą!- krzyknął rozdrażniony. Nancy umilkła, marszcząc w zastanowieniu brwi. Jak mogła pominąć tak ważną wskazówkę?... Podstawową zasadą w badaniu każdej zbrodni, jest określenie czasu zgonu. Aladar miał rację, Gabriel musiał zginać co najmniej dziesięć godzin wcześniej zanim go znalazła, więc nie mógł go zabić. W tym czasie miał żelazne alibi. Jęknęła w poirytowaniu nad własną głupotą. Wściekłość na Aladara całkowicie ją zaślepiła, chciała wierzyć że on jest zły, że jest mordercą. Chciała mieć jakiś racjonalny powód by móc się na nim zemścić. Chciała w końcu poznać rolę jaką odgrywa w tej historii, tymczasem odpowiedź ciągle się wymykała. Była na siebie zła, bo zrozumiała, że Aladar jest przeciwnikiem z którym nie zdoła wygrać. Zawsze jest o kilka kroków przed nią i pokazuje jej tylko to co chce, aby zobaczyła.
To on ma nad wszystkim kontrolę. I właśnie ta myśl doprowadzała ją do szału.
- Kim jest Gabriel?- zapytała Ana, która przez cały czas uważnie przysłuchiwała się ich rozmowie. Aladar i Nancy równocześnie na nią spojrzeli, jakby dopiero teraz przypomnieli sobie o jej obecności.
- Nikt ważny...- wyjaśniła Nancy ściszonym głosem- Zresztą już nie żyje.
Ana z uwagą przyjrzała się jej zasmuconej twarzy i postanowiła nie pytać więcej o tajemniczego Gabriela.
- Czemu chciałeś zabić Lucy?- zapytała Aladara.
- Z tych samych powodów co wy- odparł wzruszając ramionami- Nie chciałem dopuścić do jej przebudzenia i do tego by zabiła cały gatunek ludzki.
Ana i Nancy spojrzały na siebie równocześnie.
- Zabiła gatunek ludzki?- zapytała ostrożnie Ana- Co masz na myśli?
Aladar ze świstem wciągnął powietrze.
http://images28.fotosik.pl/286/96202066fac0103f.jpg (www.fotosik.pl)
- Kim według was jest Lucy?- zapytał.
- My... do końca nie wiemy- odparła Ana- Wiemy, że ma pewne zdolności, które mogłyby być wykorzystane przez nieodpowiednich ludzi...
- Aladar kim ona jest?- przerwała Nancy. Aladar przez dłuższą chwilę wahał się z odpowiedzią.
- Ona jest...- zaczął- Ona jest je...
Nagle drzwi do komnaty otworzyły się z głośnym hukiem. Wśród dymu do sali wbiegła grupka uzbrojonych mężczyzn i rozproszyła się pod ścianami celując w nich naładowane karabiny. Nancy rozejrzała się gorączkowo. To nie byli rebelianci. To byli żołnierze Cefeusza. Instynktownie cała trójka ścisnęła się w jednym, ciasnym kręgu.
- Nie ruszać się!- krzyknął jeden z żołnierzy. Wtedy do podziemnej sali wszedł wysoki mężczyzna, którego twarz zakrywała metalowa maska. Nancy wstrzymała powietrze. Widziała go już wcześniej, to on tamtego dnia włamał się do laboratorium i wykradł Lucy.
Mężczyzna w masce pewnym krokiem podszedł do nich i przyjrzał się im dokładnie. Spod metalowej maski Nancy widziała dokładnie jego blade, puste oczy, które nabrały dziwnego morderczego blasku, kiedy zatrzymał się przy Aladarze. Powolnym ruchem uniósł broń i bez słowa wbił lufę w klatkę piersiową Aladara. Spod metalowej maski nie było widać jego twarzy, ale Nancy była pewna, że się uśmiechał.
- Brutus, nie rób tego- rozległ się delikatny kobiecy głos. Mężczyzna w masce posłusznie opuścił broń i cofnął się o kilka kroków. Nancy spojrzała w stronę drzwi. Stała w nich młoda kobieta, w długiej szlacheckiej sukni. http://images31.fotosik.pl/384/34ca36425b4a5409.jpg (www.fotosik.pl)
Jej twarz ukryta była za bogato zdobioną maską. Nancy bez problemu rozpoznała w niej kapłankę Cefeusza. To odkrycie trochę ją zaskoczyło. Kapłani bardzo rzadko opuszczają bezpieczne mury swoich świątyń. Chyba, że mają bardzo ważny powód. Widocznie Cefeuszowi musiało bardzo zależeć na Lucy, skoro zdecydowali się wysłać na poszukiwania jednego ze swoich kapłanów.
- Aladar?- szepnęła cicho kapłanka- To naprawdę ty?
- Witaj, Aido.
Kobieta kołysząc lekko biodrami podbiegła do Aladara i objęła rękami jego szyję.
- Myślałam, że nie żyjesz! Przez tyle lat nie dawałeś znaku życia!- krzyczała podekscytowana- To prawdziwy znak od Boga, że jesteśmy tu razem! I to akurat dzisiaj! W dniu mojego największego zwycięstwa! Nie rozumiesz? Dostaliśmy jeszcze jedną szansę!- Pogładziła go czule po policzku, mrucząc jak kotka- Ty i ja, nareszcie razem.
http://images27.fotosik.pl/285/98423abd1793efb9.jpg (www.fotosik.pl)
Nagle Aida zauważyła koloratkę pod szyją Aladara, krzycząc wściekle odskoczyła na bok.
- Zostałeś księdzem?!- wrzasnęła rozłoszczona uderzając go otwartą ręką w twarz- Jak mogłeś mi to zrobić?! Przecież się kochamy?! Dlaczego, dlaczego na mnie nie zaczekałeś?! Mogliśmy zostać małżeństwem, mieć razem dzieci! Mogliśmy rządzić razem całym światem!
Aida w szale wymachiwała rękami, okładając Aladara. Spod kolorowej maski wyciekły strużki łez.
- To nie tak, myślałem, że już nigdy się nie spotkamy- tłumaczył Aladar rozcierając zaczerwieniony policzek- Myślałem, że straciłem cię na zawsze... Dlatego zostałem księdzem, wiedziałem, że żadna inna kobieta nie zastąpi mi ciebie- uniósł dłonie i objął nimi twarz Aidy. Nancy wstrzymała powietrze. Tak samo... dokładnie tak samo dotykał jej twarzy... coś w niej pękło.
Roześmiała się. Z początku cicho, pod nosem, by po chwili wybuchnąć głośnym, spazmatycznym śmiechem. Wszyscy zebrani w sali, zwrócili na zaskoczone spojrzenia.
- Z czego się śmiejesz?- zapytała Aida, odsuwając się od Aladara. Nancy chciała odpowiedzieć, jednak nie mogła powstrzymać śmiechu który wydobywał się z jej gardła.
- Gadaj z czego się śmiejesz!
http://images49.fotosik.pl/21/1ece459e42abfc8b.jpg (www.fotosik.pl)
- Kapłanka zadała pytanie- ryknął Brutus, uderzając zaciśniętą pięścią w brzuch Nancy. Śmiech nagle się urwał. Nancy zgięła się w pół z bólu, z trudem łapiąc oddech. Zakasłała. Brutus uderzył ją w podstawę płuc, prawie łamiąc jej żebra. Walcząc z bólem uniosła głowę i spojrzała na Aide uśmiechając się szyderczo.
- On wcale nie chciał na ciebie czekać i wcale za tobą nie tęsknił - powiedziała z trudem łapiąc oddech- Gdy ciebie nie było, pieprzył inne!- krzyknęła plując krwią.
Aida odwróciła się do Aladara.
- To prawda?- spytała groźnie- Zabawiałeś się z innymi?! Z kim? Mów z kim?!
Aladar nie odpowiedział tylko nerwowo spuścił spojrzenie.
- Z nią?- wskazała palcem na Nancy. Aladar nie musiał odpowiadać, Aida wyczytała wszystko z jego przerażonej twarzy.
- Zbić- rozkazała. Nancy poczuła jak lufa pistoletu wbija się w jej skroń.
- Nie, Aida stój!- krzyknął rozpaczliwie Aladar- Ona nigdy nie miała dla mnie, żadnego znaczenia! To był tylko seks, nic więcej. Nie zabijaj jej, ona może się nam jeszcze przydać. Pozwól jej żyć, by mogła patrzeć na twoje zwycięstwo.
Aida uniosła dłoń powstrzymując Brutusa od strzału.
- Więc ona nie jest dla ciebie ważna?- spytała podejrzliwie. Aladar przekręcił głowę w stronę Nancy i spojrzał głęboko w jej niebieskie oczy.
- Ona jest nikim- odparł poważnie- Była tylko jednorazową zabawką, w dodatku nienajlepszą.
Wargi Nancy zadrżały. Poczuła, jak nogi stają się zbyt słabe, by dalej móc stać prosto. Najpewniej upadłaby, gdyby nie była zamknięta w mocnym uścisku Brutusa. Nie mogła uwierzyć w to co słyszała. Patrzyła w oczy Aladara i wiedziała... że mówił prawdę. Nie potrafiła już powstrzymać łez, które cisnęły się do jej oczu. Była tylko zabawką... Niemal słyszała pęknięcie własnego serca. Strużka słonych kropel spłynęła po jej policzku. Zacisnęła zęby i spuściła głowę. Nie mogła już na niego patrzeć. Brzydziła się nim.
- Och- cmoknęła Aida- Twoja mała suka płacze. Jakie to smutne- podeszła do Aladara i wsunęła rękę pod jego ramię- Dobrze, niech sobie żyje- odparła od niechcenia- A teraz kochany, wracamy do Cefeusza.

niepokorna
19.10.2008, 16:50
No nie :P
Użyłaś mojego drugiego imienia! ;)

Odcinek bardzo fajny...
10/10

Callineck
19.10.2008, 16:55
Już czytam, nie mogłam się doczekać :)


ale onie przestali już cokolwiek słyszeć.
- Zbić- rozkazała.

- oni
- może zabić? chociaż "zbicie" też jest nieprzyjemne... :D

No, pogratulować tylko fortelu z Gabrielem, a ja się jeszcze czepiałam... Ech...

Biedna Nancy, mam wrażenie, że nie tylko nie jesteś fanką szczęśliwych zakończeń, ale lubisz doprowadzać swoich bohaterów go granic wytrzymałości.
Dopiero będzie jej przykro jak zobaczy, że Roni zginął...
Mam dziwne wrażenie, że Aladar znowu kłamie - ma w tym tak dużą wprawę...
Ciekawa też jestem czy on też był kapłanem Cefeusza...
Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka i bolesnej śmierci Aidy i Brutusa...
Pozdrawiam :D

scarlett
19.10.2008, 17:10
Jestem... zszokowana. W zasadzie nie powinnam, bo zawsze jest idealnie...
Znalazłam kilka błędów, ale to juz nie moja działka:P
A ta babeczka w niebieskim mnie rozbawia^^ Pod ta maseczką powinna kryc się jakaś paskudna morda:P

Z niecierpliwoscią czekam na dalszą cześć:)

Masakra
19.10.2008, 17:15
Musiałam nadrobić kilka odcinków, bo nie miałam wcześniej czasu. I w tym czasie jak przeglądałam dodałaś nowy odcinek. Wdzięcznam Ci na wieki:)

Libby
19.10.2008, 17:16
Zabójczy odcinek!:D Nancy zdradziła Aladara, przez co sobie zaszkodziła... Ciekawe, co się z nimi stanie. Nie wydaje mi się, by Aladar mówił prawdę o Nancy. Doprowadził ją tym do łez, ale uratował jej życie. Mam nadzieję, że mimo wszystko będą razem;). Nie doczekam się kolejnego odcinka!!!
Proszę, pisz szybko;).

Nyks
19.10.2008, 18:17
A mi-chyba jako jedynej wydaje się, że Aladar mówił jednak prawdę. Tylko, że jak jednocześnie mógł być kapłanem Cefeusza i wierzyć w Boga? Uratował Nancy, bo... w sumie jednak mógł kłamać, żeby ją uratować, ale tak dobrze, żeby nikt się nie zorientował, nawet sama Nancy. No i oczywiście świetny był opis uczuć Nancy do Roniego. Ona go chyba bardzo polubiła ^^ A ta Aida również wyznaje wiarę w Boga, bo chyba inaczej nie wiedziałaby, że ksiądz nie może się wiązać? Nie wiem.... Strasznie tajemnicze to twoje FS

PS. Obiecałaś nam Mikę/Alice <upomina się>

Callineck
19.10.2008, 18:35
PS. Obiecałaś nam Mikę/Alice <upomina się>

Hmmm, może właśnie była... :P

Libby
19.10.2008, 18:50
Hmmm, może właśnie była... :P
Też mi się tak wydaje:).

ptasie mleczko
19.10.2008, 19:09
jestem wniebowzięta, Ty to potrafisz zrobić człowiekowi przyjemność. Uwielbiam to Fs, za styl, za akcję i przede wszystkim za nieprzewidywalność, czytam odcinek i nie mam zielonego pojęcia co dalej może się wydarzyć, przez co z niecierpliwością czekam na następny. Piszesz bosko, pomysły masz nieziemskie, umiejętności budowania napięcia niewyobrażalne. ohhh jakbym tak miała chociaż cząstkę Twojego talentu, jakżesz szczęśliwa byłabym ;) a swoją drogą Ty zuaa kobieta jesteś, tak się znęcać nad biedną Nancy, przecież takie wyznanie mężczyzny, któremu bądź co bądź udało się przełamać wysoki mur, który wokół siebie zbudowała i któremu udało się wzbudzić w niej uczucie, dotrzeć do niej, było gorsze niż największe tortury - sadystka :P

Mikolea
19.10.2008, 20:28
Suuuper odcinek...
Z niecierpliwością czekam na następny....

Fiorella
20.10.2008, 20:19
A ja myślałam, że juz wszystko sie ułoży...
A tu dałaś tą kapłankę i kicha balda...
Daltego też nie mogę się doczekać następnego odcinka!!!
Tajemnice i nie rozwiązane zagadki to najlepsze w Twopim ftostory.
Ocena (cóż innego mogłabym dać): 10/10

Nyks
21.10.2008, 09:55
Wiecie, też mi się tak wydawało, ale myślałam, że strzelę jakąś głupotę, jak powiem, że to ta kapłanka mogła być^^'

Fobika
25.10.2008, 11:28
Dzięki za komentarze :) Sprężyłam się i szybko dodaje kolejny odcinek... tylko mało zdjęć bo simy mi nie wiedzieć czemu trochę zamulają.

- Więc jak będzie? Zgadzasz się, by zawrzeć umowę?
Nancy gwałtownie otworzyła oczy, wybudzając swój umysł ze snu. Męski głos wypowiadający te słowa, we wnętrzu jej czaszki wydawał się być dziwnie znajomy, jednak nie mogła sobie przypomnieć gdzie go wcześniej słyszała.
Przez chwilę nieprzytomnie rozglądała się po wnętrzu opancerzonej, kołyszącej się ciężarówki, zastanawiając się gdzie jest. No tak... teraz już pamięta, wiozą ich do Cefeusza. Westchnęła tęsknie za tamtym uczuciem błogosławionego zapomnienia. Teraz po raz kolejny musiała stanąć do walki z rzeczywistością, tylko, że nie miała już siły walczyć. Czuła, że pod powłoką jej skóry nie ma nic prócz zgliszczy i popiołów. Zbyt często podnosiła się z upadków, teraz zadano jej taki cios, że nie miała siły z powrotem powrócić do życia.
Kiedy żołnierze Cefeusza wyprowadzili ich z kopalni przez krótką chwilę widziała wolną osadę, a raczej to co z niej zostało. Wszystkie rzędy domów płonęły żywym, jaskrawym ogniem, słup dymu unosił się wysoko ponad ziemie zakrywając całkowicie słońce. Jednak to nie widok ognia zniszczeń, sprawił, że serce Nancy przestało bić, tylko cisza. Mrożąca krew w żyłach cisza. Nie było już słychać strzałów, krzyków, czy wołania o pomoc, nie było już komu krzyczeć. Wszyscy zginęli.
- Wszystko w porządku?- zapytała Ana. Nancy spojrzała na nią smutnym wzrokiem i nieznacznie pokiwała głową. Ana westchnęła z rezygnacją. Podróż do Cefeusza trwała już kilka godzin, przez ten czas nadludzkim wysiłkiem starała się jakoś pocieszyć towarzyszkę, jednak wszystkie jej wysyłki spełzły na niczym. Wydarzenia sprzed kilku godzin zmieniły Nancy nie do poznania. Była zupełnie inną osobą. Zamknęła się w swoim własnym świecie rozgoryczenia i zdawała się nie reagować na zewnętrzne bodźce.
- Nie wiedziałam, że coś cię łączyło z Aladarem- szepnęła Ana bojąc się na nią spojrzeć- To podły drań, oszukał nas wszystkich – ciągnęła dalej niezrażona bierną postawą rozmówczyni- W końcu dostanie to na co zasłużył. Nie powiedziałyśmy jeszcze ostatniego słowa... To jeszcze nie koniec- dodała z siłą.
- To już jest koniec- odparła beznamiętnie Nancy- Aida i Aladar przebudzą Lucy i zdobędą to, co oboje zawsze chcieli mieć. Władzę. A nas zabiją.
Ana opuściła głowę i pociągnęła nosem.
- Myślisz, że oni nie żyją?- zapytała szeptem.
- Kto?
- Siwan i Roni.
Nancy zamknęła oczy i oparła głowę o wewnętrzną ścianę ciężarówki.
- Tak. Nie żyją.
Trudno powiedzieć co bardziej rozbiło Anę, beznamiętny ton Nancy, kiedy wypowiadała te słowa, czy zabójstwo resztki beznadziejnej nadziei, która wciąż się kołatała w jej umyśle. Nie wytrzymała. Skuliła się i ukrywając twarz w dłoniach, zaszlochała cicho.
- To wszystko moja wina- powiedziała łkając- Ja go wciągnęłam w tą całą bezsensowną pogoń za Lucy i.... i nawet go nie ostrzegłam w co się pakuje.
Nancy spojrzała na nią jakby widziała ją po raz pierwszy w życiu. Po chwili wahania objęła ją, starając się uspokoić jej unoszące się w spazmatycznym płaczu ramiona.
- To już nie ma znaczenia- szepnęła- Ta wyprawa była od początku skazana na niepowodzenie. Teraz już nic nie powstrzyma Aidy i Aladara, wszyscy zginiemy...
Ana zwróciła czerwoną i opuchniętą od łez twarz na Nancy.
- Jak możesz tak mówić?- zapytała z wyrzutem uwalniając się z jej objęcia- Mówisz, że śmierć Roniego i Siwana poszła na marne? Że nie mam się czym przejmować? Nie masz pojęcia jak to jest, gdy tracisz bliską osobę. Nie wiesz jak... jak to jest.... gdy przez ciebie ginie ktoś, kto jest ci najbliższy na świecie!
Nancy westchnęła ciężko i oparła splecione dłonie na kolanach.
- Gdy miałam czternaście lat zaszłam w ciążę...- szepnęła- Mieszkałam wtedy w Oktanie. Matki nawet nie pamiętam, a ojciec zmarł, gdy miałam dziewięć lat. Od tamtego czasu musiałam sobie radzić sama. Ojciec mojego dziecka zniknął, gdy tylko dowiedział się o ciąży. Dziewięć miesięcy później urodziłam śliczną, malutką dziewczynkę.
http://images39.fotosik.pl/23/e851b8dcc81eae7e.jpg (www.fotosik.pl)
Było to najpiękniejsze dziecko jakie kiedykolwiek widziałam... po urodzeniu nawet nie płakała, wtuliła się do mojej piersi i patrzyła na mnie spod przymkniętych powiek... Nie mogłam jej zatrzymać, byłam zbyt młoda. Odebrali mi ją. Prawo Oktanu, zabrania posiadania dziecka kobiecie poniżej szesnastu lat. Nie mogłam na to nic poradzić, musiałam oddać ją do adopcji. Zabronili mi pod karą więzienia kontaktowania się z nią, nie wiedziałam nawet do jakiej rodziny trafiła. Mijały lata, a ja wciąż myślałam o niej. Zastanawiałam się kim jest, jak wygląda, co lubi, czego nie... Dlatego wstąpiłam do policji, chciałam ją odnaleźć. I udało mi się to. Znalazłam ją osiem lat później. Nazywała się Lizzy i trafiła do dobrej rodziny. Jej ojciec był bogatym prezesem dobrze prosperującej firmy, a matka, była piękną opiekuńczą kobietą. Przez jakiś czas obserwowałam ją, gdy bawiła się na placu zabaw, czy wychodziła ze szkoły... wyrosła na śliczną, mądrą dziewczynkę. Nawet nie masz pojęcia, jak bardzo chciałam do niej podejść, pogłaskać ją po główce i powiedzieć, że to ja jestem jej biologiczną matką. Ale nie mogłam tego zrobić, to by było dla niej zbyt dużym szokiem. Postanowiłam zostawić ją w spokoju i pozwolić jej żyć swoim życiem.
Jakiś czas później... nie wiem, minęło może pół roku... dostałam morderstwa rodziny biznesmena. Facet był zadłużony u mafii, nie mógł oddać im pieniędzy, więc zabili jego rodzinę. Z początku go nie rozpoznałam, przez półtorej godziny rozmawiałam z nim w pokoju przesłuchań. Był roztrzęsiony, ale nie dlatego, że właśnie stracił rodzinę, on bał się, że będzie następny. Potem zeszłam do kostnicy obejrzeć ciała. Minęło trochę czasu, zanim zrozumiałam, że na stole leży moja córka, z wielką raną postrzałową w brzuchu- Nancy przerwała i przełknęła głośno ślinę- Była martwa... moja córka, Lizzy nie żyła. Zginęła przez człowieka, który miał się nią opiekować. Ja również byłam winna. Gdybym jej nie oddała, gdybym uciekła z nią do innego miasta... wciąż by żyła... Wiesz, może to głupie, ale Roni mi ją przypominał. W sposób w jaki chodził, w jaki się uśmiechał, dokładnie tak samo jak moja Lizzy. Czasami gdy na niego patrzyłam, myślałam, że mogłabym być jego matką, zaopiekować się nim. Nienawidziłam siebie za to, chciałam zastąpić pustkę po Lizzy Ronim. Gdybym do tego dopuściła, zdradziłabym własną córkę. Teraz oboje nie żyją i to z mojej winy.
Ana zmieszała się nie do końca wiedząc co ma powiedzieć.
- Przykro mi- wydukała w końcu.
- Teraz nic już nie zmienię- szepnęła Nancy, zamykając oczy.

Alice wyjrzała ostrożnie zza rogu, sprawdzając czy nie ma w pobliżu żołnierzy. Gdy już się upewniła, że jest bezpiecznie przebiegła przez plac świątynny i ukryła się za kolejną kolumną.
http://images45.fotosik.pl/23/dbef393293d01b2c.jpg (www.fotosik.pl)
Kryjąc się w cieniu nocy wślizgnęła się przez boczne drzwi świątyni Cefeusza. Korytarz prowadzący do głównej komnaty był pusty. Alice uśmiechnęła się pod nosem. Co za idiotka ze tej Aidy. Gdyby to ona została kapłanką, nigdy nie pozwoliła by na to, by którekolwiek z wejść do świątyni pozostało bez straży. Ale to nie ona była kapłanką i dziś się za to zemści. Ze złośliwym uśmieszkiem na ustach przebiegła przez korytarz i skręciła w stronę bocznych schodów prowadzących do wierzy. Przeskakując po dwa stopnie parła do przodu wiedziona słodkim zapachem zemsty. Gdy wspięła się na trzecie piętro zatrzymała się na chwilę by odsapnąć. Tak... w końcu nadszedł jej czas, dzisiaj odzyska to co odebrano jej lata temu. Ale najpierw... musi zabić Lucy. Ciężko dysząc usiadła na parapecie okna i wyjrzała na zewnątrz. Zbyt bardzo kocha to miasto, by mogła pozwolić, żeby Aida je zniszczyła. Nagle jej uwagę przykuło zamieszanie, które zawrzało przy głównej bramie świątyni. Wyciągnęła szyję starając się dojrzeć coś w ciemnościach. Na plac świątynny wjechały dwa samochody terenowe i opancerzona ciężarówka. Z pierwszego auta wysiadła Aida z młodym czarnowłosym mężczyzną. Było zbyt ciemno i Alice nie mogła dostrzec jego twarzy. Z drugiego samochodu wyniesiono na noszach śpiącą, młodą dziewczynę. Alice poczuła jak jej serce zaczęło walić jak młotem. Lucy. Aida znalazła Lucy. Cholera, to wszystko komplikuje... Z opancerzonej ciężarówki trzech strażników wyprowadziło dwie kobiety. Twarz jednej była zupełnie obca dla Alice, ale druga... czy to możliwe, żeby to była? O mój Boże, co ona tu robi? Czyżby Aida o niej wiedziała? Nie, to nie możliwe... Musiała się tu znaleźć przez przypadek. Aida stała jeszcze przez chwilę nieruchomo przy oknie sprawdzając gdzie strażnicy zaprowadzą dwie więźniarki. Tak jak się spodziewała, zamierzali je trzymać w lochu świątynnym. Dysząc ciężko zbiegła na dół. Musi ją zabić.

Libby
25.10.2008, 11:41
Kobieto jesteś genialna!
Bardzo dobrze potrafisz oddać czyjeś uczucia. Opowieść Nancy zrobiła na mnie ogromne wrażenie. Zaskoczyłaś mnie! Żal mi jej. Najpierw Lizzy, teraz Roni...
Ana napala się na zemstę na Aladarze i jeszcze go wkopią mimo, że uważam, że w poprzednim odcinku kłamał, by je uratować...
Motasz coraz bardziej.
Chcę, by Nancy i Aladar byli razem! :P Muszą być!:D
Ciekawe, co wykombinuje Alice...
Nie doczekam się kolejnego odcinka! Szkoda, że ten byl taki krótki...

scarlett
25.10.2008, 11:51
Nie spodziewałam się czegoś takiego po Nancy:O Zaskoczyłaś mnie.
Ah ale i tak się nic nie wyjaśniło, więc jeszcze bardziej czekam na nastepny odcinek:)

Karcia028
25.10.2008, 12:05
Trochę długo mnie tutaj nie było, ale już to naprawiłam przeczytałam wszystkie dwa odcinki
Są super!!! Nie mogę się doczekać następnego

niepokorna
25.10.2008, 12:12
O kurde :|
Szok....
Idealny tekst.
Nie spodziewałam się tego po Nancy....
10/10

VerkuŚ
25.10.2008, 12:55
No No niezłe niezłe ;>
Bardzo dobry tekst a i wygląd simków mi sie podoba
no brawo
10/10

Callineck
25.10.2008, 12:57
A ja jak zwykle się spóźniłam :((
Ale nic, już nadrabiam zaległości :)

Mam za to jeden błędzik ;)

Jakiś czas później... nie wiem, minęło może pół roku... dostałam morderstwa

- wydaje mi się że zjadłaś słowo "sprawę"

No tak...
Jakoś dziwnie domyślałam się, że Nancy miała dziecko, czy to czasami nie była ta blondwłosa dziewczynka?
I wiedziałam, że śmierć Roni'ego ją przybije - to nie dlatego traktowała go oschle bo go nie lubiła, tylko właśnie dlatego, że broniła się przed tym uczuciem... Szkoda mi jej... Ale często desperacja prowadzi do heroizmu bez względu na cenę...

No, z Alice też oczywiście nie zgadłam co już w jakiś sposób jest normą w towim FS - jest tak nieprzewidywalne, że wszystkie, nawet najśmielsze teorie biorą w łeb :) Ale to bardzo dobrze, bo wtedy nie można o tym zapomnieć...

EDIT: Znalazłam jeszcze jeden malutki błędzik :) Ale tak to jest jak człowiek zerwie się gwałtownie z łóżka bladym świtem... ;)
ale druga... czy to możliwe, żeby to była?
- albo wielokropek na zakończenie albo dodać "tak kobieta", bo "ona" jest w następnym zdaniu i też tak nie bardzo pasuje... :)

Nyks
25.10.2008, 14:24
Ze złośliwym uśmieszkiem na ustach przebiegła przez korytarz i skręciła w stronę bocznych schodów prowadzących do wierzy.

do wieży

A tak po za tym świetny odcinek. Potrafisz zaskakiwać!

Mikolea
25.10.2008, 17:18
Po prostu, brak słów...
To najlepsze FS jakie czytałam...
Jest super...
Czekam na następne odcinki...

Fiorella
25.10.2008, 22:35
Genialny odcinek, szkoda,że taki krótki. Coraz więcej się wyjaśnia, widzę, że zbliża się do końca. Mam nadzieję, że znów sie spręrzysz dasz szybciutko następny odcinek <robi błagalną minkę>. Czekam z wielka niecierpliwością.
Ocena: 10/10

ptasie mleczko
26.10.2008, 20:55
Jak zwykle powalona zostałam na kolana i długo trzymana w tej niewygodnej pozycji. Masz talent i to nie tylko pod względem techniki pisarskiej, umiesz budować napięcie i masz niesamowite pomysły. Ciekawi mnie tylko jedna rzecz czy piszesz według jakiegoś planu ustalonego wcześniej czy po prostu wymyślasz wszystko na bieżąco? absolutnie świetny odcinek. biedna Nancy, teraz już jest jasne skąd ta jej oschłość i niedostępność. pisz szybko następny odcinek <oczy kota ze Shreka>

Fobika
29.10.2008, 17:25
Ciekawi mnie tylko jedna rzecz czy piszesz według jakiegoś planu ustalonego wcześniej czy po prostu wymyślasz wszystko na bieżąco?
Na bieżąco :P mam w głowie koniec i wymyślam wątki tak aby go jak najbardziej uprawdopodobnić.

Trójka żołnierzy prowadziła Nancy i Anę przez jasny korytarz świątyni. Byli to ci sami mężczyźni, którzy kilka godzin wcześniej pojmali je w kopalni. Jeden z nich szedł przodem, zaś pozostała dwójka trzymała się dwa metry za Aną i Nancy trzymając w kurczowo zaciśniętych dłoniach naładowane karabiny. Umysł Any pracował na pełnych obrotach starając się ułożyć jakiś plan ucieczki. Przez krótką chwilę nawet rozważała możliwość zaatakowania idącego przed nimi żołnierza. Mogłaby mu wyrwać broń i zastrzelić pozostałą dwójkę. Jednak szybko zdała sobie sprawę, że ten plan od początku jest skazany na niepowodzenie. Zanim wyrwała by mu broń, tamci by ją zastrzelili. Poza tym obiekt jej niedoszłego ataku był silnie zbudowanym, potężnym mężczyzną, który na pewno nie da się pokonać przez słabą kobietę. Ana spojrzała ze smutkiem na Nancy. Gdyby to ona go zaatakowała, może by się udało. Jednak Nancy nie wykazywała żadnych chęci ucieczki, z pochyloną głową szła potulnie tam gdzie ją prowadzono. Wszystko było jej obojętne.
- Popełniacie duży błąd- powiedziała Ana. Umilkła na chwilę czekając na reakcję żołnierzy, jednak ci zachowywali się tak jakby wcale jej nie słyszeli- Aida jest szalona, nie wie w co się pakuje. Zniszczy wasze miasto! Zastanówcie się przez chwilę o co walczycie! Przez Aidę wszyscy możecie zginąć! Ona igra z siłą o której nie ma bladego pojęcia.
- Najświętsza kapłanka Aida, wie wszystko o waszej Lucy- odparł jeden z prowadzących ich żołnierzy- Mamy zaufanie do naszej kapłanki i wierzymy, że dzięki jej staraniom Cefeusz stanie się najpotężniejszym miastem.
- Nawet jeśli przez to zginą mieszkańcy innych miast?- zapytała z wyrzutem.
Żołnierz już nie odpowiedział. Ana zrozumiała, że nie uda jej się przekonać żołnierzy i również umilkła. Przeszli jeszcze kilka metrów i zatrzymali się obok białych, niewielkich drzwi. Prowadzący mężczyzna odwrócił się i uśmiechnął się tajemniczo.
- Przejdźcie przez te drzwi i idźcie prosto korytarzem, przy najbliższym rozdrożu skręćcie w prawo i wyjdziecie z powrotem na plac świątyni. Przy bramie nie będzie strażników, zaczekajcie tam na swojego kumpla.
Ana zamrugała nerwowo
- Nie rozumiem- szepnęła- Wypuszczacie nas?
Żołnierz uśmiechnął się zadowolony i pokiwał głową.
- Za dziesięć minut zgłosimy waszą ucieczkę.
- Ale... ale dlaczego?- zapytała Nancy, która dopiero teraz wybudziła się z odrętwienia.
http://images25.fotosik.pl/288/6d083297ab65545d.jpg (www.fotosik.pl)
- Aladar wciąż ma jeszcze przyjaciół w Cefeuszu, którzy są mu winni przysługę. Pośpieszcie się, może uda wam się opuścić miasto przed ceremonią...
- Ceremonią?- powtórzyła Ana.
- Tak- przytaknął żołnierz- Ceremonią przejścia. Kapłanka zamierza zabić Lucy i przyjąć jej demona.
- O czym ty mówisz?! Jakiego demona?!- dopytywała się Ana.
- Nie ma to czasu, zostało wam osiem minut. Idźcie już, Aladar wam wszystko wytłumaczy.
Żołnierz podszedł do drzwi i otworzył je. Nancy i Ana spojrzały na siebie jednoznacznie. Nie zamierzały czekać na to, aż ich strażnicy rozmyślą się. Kiwnęły im głową w milczącym podziękowaniu i przeszły przez drzwi. Biegnąc przez wskazaną przez strażnika drogę, wybiegły na plac świątynny. Przez krótką chwilę obie stały nieruchomo w świetle księżyca delektując się świeżym powietrzem i odzyskaną wolnością. Ana odchyliła głowę i zachichotała radośnie.
- No, no kto by pomyślał?- odparła. Nancy spojrzała na jej rozpromienioną w szczęściu twarz i po raz pierwszy od dłuższego czasu uśmiechnęła się.
- Później nacieszymy się wolnością, teraz musimy uciekać.
Ana uśmiechnęła się jeszcze szerzej widząc, że powróciła dawna, waleczna Nancy. Bardzo dobrze, tego teraz potrzebowały.
Nagle za nimi rozległ się stłumiony stukot obcasów o posadzkę. Obie równocześnie odwróciły się. W ich stronę szła wyprostowana sylwetka blond włosej kobiety. Nancy wytrzeszczyła oczy w zdumieniu, patrząc z niedowierzaniem na twarz Alice. Jej widok tak ją zaskoczył, że przez chwilę utraciła dar mowy.
- Alice?- zapytała w końcu, mrugając co chwila, jakby w przekonaniu, że obraz kobiety przed jej oczami był tylko iluzją.
- Tak naprawdę nazywam się Mika- odparła uśmiechając się złowieszczo- Wolałabym, żebyś tak się do mnie zwracała detektyw Morrison... Mogę ci mówić Nancy?- zapytała i nie czekając na zgodę kontynuowała dalej- Widzisz Nancy prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że zajdziesz tak daleko. Chociaż z drugiej strony... jesteś jedną z nich.
Nancy zastygła w bezruchu.
http://images47.fotosik.pl/25/f97bc9a808131d39.jpg (www.fotosik.pl)
- O czym ty mówisz?
Alice roześmiała się.
- Nie udawaj, że nie wiesz o czym mówię- powiedziała poważnie- Muszę przyznać, że kiedy przyszłaś do mnie, nie zorientowałam się kim w rzeczywistości jesteś. Ale teraz już wiem. Wiem już wszystko. Sprzedałaś się Nancy, poszłaś na układ.
- Na jaki układ?!
Mika roześmiała się ponownie, tym razem sztucznie i z wymuszeniem.
- Przestań udawać, to już nie ma sensu. Powstrzymam cię, nie pozwolę byś wszystkich nas zabiła!- powiedziała wyjmując zza pasa sztylet- Mniej trochę godności i pozwól się zabić.
Mika uniosła sztylet, którego ostrze rozbłysło w świetle księżyca. Z dzikim krzykiem rzuciła się na Nancy, która nawet nie próbowała uchylić się przed ciosem.
- Nie!- wrzasnęła Ana rzucając się między Nancy i Mikę. Wszystkie trzy zastygły w bezruchu dysząc ciężko.
Ana otworzyła usta by coś powiedzieć, ale z jej ust wypłynęła jedynie strużka krwi. Spłynęła po brodzie i leniwie skapnęła na ziemię. Ana spojrzała w dół, na ostrze sztyletu zagłębione prawie po rękość w jej ciele. Nieświadoma tego co robi uniosła dłoń i owinęła palce wokół szarej rękojeści. Mocnym szarpnięciem wyrwała sztylet ze swojego ciała i upuściła go na ziemię. Wówczas z rany wystrzeliła fontanna krwi. Mika zasłoniła dłonią usta i cofnęła się o krok do tyłu z przestrachem patrząc na szybko rozszerzającą się plamę krwi na białej koszuli Any. Ana przymknęła ociężałe powieki i osunęła się na ziemię. Przez chwilę jeszcze pluła krwią i spoglądając na rozświetlone na niebie gwiazdy, umarła.
http://images38.fotosik.pl/25/b1583755b73d050c.jpg (www.fotosik.pl)
- Nie..- szepnęła Nancy- Ty suko! Co ty zrobiłaś?!- wrzasnęła podnosząc rozwścieczone spojrzenie na Mikę. W amoku chwyciła kamienną rzeźbę stojącą obok na piedestale i z dziką wrzaskiem rzuciła się na Mikę. Mika w ostatniej chwili zauważyła, że Nancy szarżuje na nią ze statuetką w dłoni, ale było już za późno by uchylić się przed ciosem. Zaraz potem kamienne popiersie rozbiło się o jej skroń. Rozległ się stłumiony dźwięk pękającej kości czaszki, który rozniósł się echem po placu świątynnym. Mika bezwiednie opadła na ziemię, przez moment iskierki życia, jeszcze blado tańczyły w jej oczach, by po chwili zgasnąć na wieki. Nancy krzycząc z rozpaczy odrzuciła resztki potłuczonej rzeźby i szlochając opadła na kolana. Zakryła dłońmi twarz, by uchronić oczy przed widokiem martwiej Any.
- To nie ty powinnaś zginąć- szepnęła wbijając sobie paznokcie w czoło- Tylko ja.
Mobilizując wszystkie siły jakie pozostały w jej ciele oderwała dłonie od twarzy i zmusiła się by spojrzeć na Anę. Obok niej leżał zakrwawiony sztylet. Nieświadomie wyciągnęła po niego rękę i nagle poczuł przeraźliwy ból pod palcami. Z sykiem upuściła sztylet z powrotem na posadzkę i przycisnęła zranioną dłoń do piersi. Z trudem rozchyliła zaciśnięte palce i ze zdziwieniem spojrzała na sczerniałą skórę na opuszkach. Uniosła dłoń i przyjrzała się jej w świetle księżyca. Wyglądała na oparzoną... Przerzuciła wzrok na sztylet niewinnie leżący na posadzce. Czemu ją poparzył? Podeszła na czworakach do ciała Any i uniosła jej nieruchomą dłoń. Nie miała żadnych śladów oparzenia, a przecież też go dotykała. Z cichym westchnieniem ułożyła rękę Any wzdłuż jej ciała. W innych okolicznościach sczerniała skóra, by ją bardziej zaciekawiła, ale teraz musiała się pożegnać.
Z przyjaciółką.
Delikatnym ruchem odgarnęła kosmyki włosów z jej twarzy.
- Czemu to zrobiłaś?- zapytała z wyrzutem- Przepraszam Ana. Ja... ja naprawdę nie chciałam...
Dwoma palcami nakryła powiekami jej nieruchome gałki oczne.
Żegnaj Ana.
Ocierając wierzchem dłoni łzy podniosła się z klęczek i spojrzała w stronę bramy. Ana zginęła za to, żeby ona mogła żyć. Nie zamierzała zmarnować tej ofiary. Postanowiła przeżyć tę noc. Chociaż wolałaby być już po tamtej stronie.

Callineck
29.10.2008, 17:30
O matko, zajrzałam na chwilę a tu taka niespodzianka :D

Oto błędy:

- Nawet jeśli przez to zginął mieszkańcy innych miast?
W ich stronę szła wyprostowana sylwetka blond włosej kobiety.
Mniej trochę godności i pozwól się zabić.
Ana otworzyła usta by coś powiedzieć, ale z jej ust wypłynęła jedynie stróżka krwi.


- zginą
- blondwłosej
- miej
- strużka

No tak, miałam dziwne przeczucie, że Ana zginie... Pojawiło się tak jakoś po śmierci Siwana ;)
I znowu mam wrażenie, że to jescze nie koniec śmierci...
Aladar nadal stanowi zagadkę, ale znając twoją nieograniczoną wyobraźnię tym razem nie pokuszę się o jej rozwiązanie :)
I swoją drogą niezłą ta Nancy ma krzepę skoro udało jej się nie tylko podnieść, ale również wziąść zamach taką wielką rzeźbą ;) Biedna Mika/Alice nie miała żadnych szans... Ale jej akurat niespecjalnie mi szkoda :P
Odcinek fantastyczny, zdjęcia piękne... Cały czas ten sam, bardzo wysoki poziom :D

scarlett
29.10.2008, 17:37
I kolejna postać nie żyje:(
Ah jestem ciekawa, jak ten cały koniec ułożony w głowie wygląda^^
Ah w zasadzie to nie wiem co napisac, bo za każdym razem mam takie samo poyztywne wrażenie^^
A błędy to pani powyżej....:P

Fobika
29.10.2008, 17:56
I znowu mam wrażenie, że to jescze nie koniec śmierci...

Masz racje, moje mordercze zapędy dopiero teraz się uaktywniły :)


Aladar nadal stanowi zagadkę, ale znając twoją nieograniczoną wyobraźnię tym razem nie pokuszę się o jej rozwiązanie :)

Czemu? Zawszę z chęcią czytam wasze teorie :)

ptasie mleczko
29.10.2008, 17:58
woww, ale zaskoczenie. tak szybko dałaś odcinek, że prawie bym go przeoczyła. Skoro Ty to wszystko wymyślasz na bieżąco, to ja już w ogóle jestem oszołomiona. Ja myślałam, że Ty masz to wszystko przemyślane od samego początku, aż do końca. Jestem w szoku. Odcinek niesamowity, choć było sporo literówek, ale to to tam głupstwo. I zabiłaś Anę, Ty to jednak zua kobieta jesteś :P ale jestem niesamowicie zaciekawiona tym, o czym ta Mika gadała, kim właściwie jest Nancy i czemu ten sztylet ją poparzył. nie doczekam się chyba kolejnego odcinka. Ale Ty to umiesz budować napięcie. I jak ja mam teraz się zabrać do pracy, no jak? :P

niepokorna
29.10.2008, 18:00
Cholera, szkoda jak cholera Any :(
Lubiłam ją.
Co do odcinka to znów mnie zaskoczyłaś :)
Pozytywnie
10/10

angelaa
29.10.2008, 18:21
to był szok :D. genialny odcinek, ale troche krotki.

Libby
29.10.2008, 18:30
Wspaniały odcinek! Nie podejrzewałam, że uśmiercisz Anę... Strasznie jej szkoda. Lubiłam ją. :(
Teraz mam nadzieję, że przynajmniej Nancy i Aladarowi uda się ujść z życiem i się zejdą w końcu.
Miki akurat mi nie szkoda. Należało jej się za zabicie Any.
Nic się nie wyjaśnia a jeszcze bardziej namotałaś z tym, że Mika oskarżyła Nancy o bycie po drugiej stronie:P.
Nie doczekam się kolejnego odcinka!:)
PS. Aladara dawno nie było:P.

Midnight
29.10.2008, 22:03
Czytam Twoje opowiadanie od pewnego czasu, ale jakoś nie chciało mi się rejestrować na forum ^^" Więc... jestem pod wielkim wrażeniem. Doskonale budujesz napięcie, nigdy nie wiem co się za chwilę wydarzy, bohaterowie są bardzo wyraziści i trochę szkoda, że tak ich powoli wszystkich wybijasz ;pp Czekam z niecierpliwością na kolejny rozdział, w którym, mam nadzieję, trochę nam wyjaśnisz :)

PS. Mam cichą nadzieję, że Nancy i Aladar będą w końcu razem ;pp

Karcia028
30.10.2008, 19:26
To naprawdę szok jak mogłaś ja uśmiercić, pozostawiłaś tyle zagadek
To fs jest jednym z najlepszych
Czekamy na następny odcinek

Fiorella
30.10.2008, 19:39
Jak mogłaś zabić... Mikę. Tak, tak Mikę nie rozwiązując do końca jej, że tak powiem tożsamości (mam nadzieję, że rozumiesz o co mi chodzi). Co do Any to nawet dobrze sie skończyło, bo Swian też umarł i tak po tym względem nie byłoby happy endu.
Co do odcinka to wspaniały. Błagam daj już następny, bo nie wytrzymam z ciekawości.
Ocena: 10/10

wasp.
30.10.2008, 19:50
oja. wszyscy wchodzą bo 18+. ja też :O
a tak po za tym to nawet niezłe FS ;] życzę Ci kariery podobnej do Isi.

Masakra
31.10.2008, 13:48
Nie mam czasu, nie mam kompletnie czasu, jestem zawalona robotą, ale MUSIAŁAM uszczknąć go choć odrobinę i zobaczyć co też tu porobiłaś. No i się nie zawiodłam: cud-miód-orzeszki

Volturia
31.10.2008, 14:16
Rany, aż dziwie się ,że udało mi sie nadgonić tą historię, która rozpoczęła się w czerwu, a ja zaczęłam czytać ją zaledwie przedwczoraj...
Od razu zaciekawił mnie twój styl pisania. Gdy Przechodzili przez kryjówkę Nocnych Łowców... nie pamiętałam już prawie o Kawirze itp. Teraz nie pamiętam prawie tego, jak dotarli do osady... No i została tylko Nancy i Aaladar. Niechce aby okazał się zimnym draniem... ( Chociarz w gruncie rzeczy tak się już stało xD ) ale chciałabym aby doszło do czegos przyjaznego między nim a Nancy - chociarz teraz sama w to szczerze wątpie.
Jest wspaniale 10/10!

PS WYDAJE MI SIĘ; że Nancy na końcu - w jakimś miescie... i albo będzie dalej pracowała w policjii albo da sobie spokój.


PISZ!pisz! bo już przywykłam siedzac cały dzień przy tym FS :biggrin:

Fobika
07.11.2008, 21:54
No i zaczeły się końcowe odcinki w których po kolei wszystko będzie się wyjaśniać :) Dzisiaj będzie dłuuugi odcinek, ale mam mam nadzieje, że to was nie zrazi, w końcu wyjdzie na jaw CZĘŚĆ życiorysu Aladara.
Miłego czytania i czekam na wasze komentarze.

Dysząc ciężko stanęła pod dwumetrową bramą i rozejrzała się niepewnie. Zgodnie ze słowami żołnierza, nie było strażników. Była bezpieczna, przynajmniej na razie. Zacisnęła dłonie wokół metalowych prętów i wyjrzała na zewnątrz. Świątynia Cefeusza stała na niewielkim wzniesieniu, nieco górującym nad resztą miasta. Z dziką fascynacją spoglądała na światła domów iskrzące się w oddali. Delektowała się odgłosami miasta i zapachami spalin. Tam czekała na nią wolność. Po raz pierwszy od wielu dni uwierzyła w to, że może odbudować swoje poprzednie życie. Być może znów wstąpi do policji... albo nie, lepiej żeby zajęła się czymś innym. Rozpocznie wszystko na nowo i zapomni o tym co się wydarzyło... Nancy otworzyła gwałtownie oczy i odsunęła się od bramy. Nie, jeszcze nie teraz. Najpierw musi zakończyć to co zaczęła. Pod powierzchnią skóry czuła rozszalałe płomienie nienawiści i wiedziała, że tylko jedna rzecz może je ugasić. Krew Aidy.
- Gdzie jest Ana?- rozległ się głos za jej plecami. Nancy odwróciła się na pięcie i spojrzała na ukrytą w półmroku twarz Aladara.
- Nie żyje- odparła krótko, nie starając się nawet ukryć żalu w swoim głosie.
- Ale jak to? Co się stało?- zapytał Aladar wyraźnie wstrząśnięty tą informacją.
- Zostałyśmy zaatakowane na placu świątynnym- wyjaśniła.
- Ale kto...
http://images41.fotosik.pl/28/267bfce9375590a9.jpg (www.fotosik.pl)
- Nieważne, jej morderca już nie żyje- powiedziała ostrym tonem, dając mu jasno do zrozumienia, że nie zamierza dalej ciągnąć tego tematu. Mimo, że Aladar bardzo chciał znać szczegóły śmierci Any, widząc smutek w oczach Nancy, postanowił nie naciskać. Westchnął ciężko i pochylił głowę.
- Panie, przyjmij jej duszę do swojego królestwa- wyszeptał po czym podniósł wzrok- Nie mamy wiele czasu niedługo zorientują się, że uciekłaś. Posłuchaj mnie uważnie, dwie ulice dalej stoi zaparkowany samochód. Kluczyki są w schowku. Jeżeli teraz ruszysz to zdążysz...
- Nie zamierzam uciekać- przerwała mu stanowczo Nancy- Nie odejdę stąd, póki nie upewnię się, że Aida nie stanowi już zagrożenia.
Aladar długo przyglądał się jej twarzy, szukając na niej jakiegokolwiek śladu wahania. Jednak niczego takiego nie dostrzegł.
- Dobrze, skoro tego chcesz...- mruknął niechętnie- Możemy spróbować ją razem powstrzymać...
Nancy roześmiała się głośnym pustym śmiechem, pełnym goryczy, który do złudzenia przypominał śmiech szaleńca, któremu po latach udało się uciec ze szpitala psychiatrycznego i przy okazji zadźgać nożem cały personel. Aladar skrzywił się z niesmakiem.
- Razem?- powtórzyła szczerząc zęby- Nie Aladar, nie ma żadnego „razem”. Już raz ci zaufałam i nie zamierzam po raz kolejny popełnić tego samego błędu. Zamierzam zabić Aidę, a jeżeli staniesz mi na drodze też zginiesz.
- Jak możesz być taka ślepa Nancy!- powiedział podniesionym tonem- Przez cały ten cholerny czas byłem po twojej stronie, pomagałem ci! A ty ciągle mnie oskarżasz!
- Bo mam powody!
- Niby jakie?- zapytał mrużąc wściekle oczy. Nancy umilkła na chwilę i przełknęła głośno ślinę.
- Nie rozumiem kim jesteś- odparła spokojniej- Pojawiasz się niewiadomo skąd, robisz mi mętlik w głowie, a potem... potem pojawia się Aida i okazuje się że ty... że wy...- urwała w pół zdania. Spuściła nieśmiało wzrok, starając się uniknąć spojrzenia Aladara. Poczuła jak palące płomienie wstydu palą jej wnętrzności. Cholera, zachowała się tak jakby była... zazdrosna. A przecież nie była, prawda?
- Po prostu mam dość twoich tajemnic- mruknęła, jakby na swoje usprawiedliwienie i odwróciła się do niego plecami.
- Urodziłem się w Cefeuszu- powiedział Aladar podchodząc do niej. Nancy przerzuciła na niego zaskoczone spojrzenie. – Tak, tak, właśnie tutaj. W tej cholernej świątyni.
- Jesteś... synem kapłana?- zapytała. Aladar pokiwał głową.
- Mój ojciec jest kapłanem Cefeusza, a Aida jest córką najwyższego kapłana- wyjaśnił ze smutkiem.
- Więc jesteś kapłanem Cefeusza?- dopytywała się Nancy- Urząd kapłański jest przecież dziedziczny, prawda?
- Oficjalnie powinienem nim zostać po śmierci mojego ojca, ale kilka lat temu... wyklęto mnie z klanu. Więc teraz jestem dla nich nikim.
- Czy twój ojciec...
- Żyje?- przerwał jej. Nancy pokiwała głową- Tak, żyje. Jest jednym z czterech kapłanów Cefeusza i po wydziedziczeniu mnie nie ma następcy.
- Ale jak do tego doszło?
- To długa historia, a my nie mamy na to czasu- mruknął Aladar rozglądając się gorączkowo. W każdej chwili mogli nakryć ich strażnicy.
- Więc streszczaj się- odparła stanowczo Nancy.
- Dobrze... skoro tego właśnie chcesz. Urodziłem się jako pierworodny syn trzeciej pary kapłańskiej. Nie wiem, jaki podział władzy występował u ciebie, w Orionie, ale tutaj w Cefeuszu rządzi trójka kapłanów, potomkowie trzech wielkich rodów, które według legendy wybudowały nasze miasto. Ja pochodzę z dynastii Niedźwiedzi. Największą władzę, od zawsze dzierżyła dynastia Węży i to do niej właśnie należy Aida. Matka Aidy, była bardzo chorowitą kobietą, która od lat próbowała wydać na świat potomka godnego bulli kapłańskiej. Niestety każda jej ciąża kończyła się poranieniem. Nieustannie towarzyszyła jej armia lekarzy, którzy starali się coś poradzić na jej dolegliwość, odprawiano nad nią przeróżne rytuały, wcierano w jej ciało śmierdzące maście i zalecono coraz to dziwniejsze diety. Nic jednak nie przynosiło skutków. Kapłanka wciąż traciła kolejne dzieci. Według plotek udało jej się donieść do końca tylko jedną ciążę, urodziła zdeformowanego chłopca bez jednej ręki i z ogromną głową... dziecko po kilku godzinach zmarło. Kapłanka była zrozpaczona i nie widząc innego wyjścia postanowiła zaadoptować jedną z córek swojego młodszego brata. Nie krzyw się Nancy, nie miała innego wyboru, mogła przyjąć dziecko tylko z dynastii Węży, inaczej krew kapłanów została by zbrukana. Jej brat z radością oddał własną córkę siostrze, bo dobrze wiedział, że dzięki temu zostanie w przyszłości najwyższą kapłanką, najpotężniejszą osobą w Cefeuszu. Dziewczynce dano na imię Aida. Miałem trzy lata kiedy oficjalnie stała się córką najświętszej kapłanki. Niestety kapłanka niedługo cieszyła się macierzyństwem. Pół roku później zmarła, a ośmiomiesięczna Aida została mianowana jej następczynią. Jednak faktyczną władzę mogła sprawować dopiero po ukończeniu piętnastego roku życia, do tego czasu oboje byliśmy pod nadzorem grona nauczycieli, którzy sprawowali pieczę nad naszym wykształceniem. Wychowywaliśmy się razem. Nie mieliśmy żadnych kontaktów z innymi rówieśnikami i siłą rzeczy staliśmy się sobie bliscy. Potrafiliśmy rozumieć się bez słów, byliśmy jak jeden umysł mieszkający w dwóch ciałach. Nie pamiętam nawet żebyśmy się kiedykolwiek kłócili... Oboje byliśmy wtedy inni. Żyliśmy w głupim przekonaniu, że jesteśmy pępkiem świata, niemal półbogami, a wszyscy ludzie którzy nas otaczali tylko utwierdzali nas w tym przekonaniu. Nikt przecież nie chciał narazić się przyszłym kapłanom.
http://images30.fotosik.pl/292/79fc1e94ade92083.jpg (www.fotosik.pl)
Mogliśmy mieć wszystko. Jeżeli Aidia miała ochotę na jakiś przysmak, piętnastu żołnierzy Cefeusza wyruszało do miasta, żeby go dla niej zdobyć. A jeśli nie posmakowało jej to co przynieśli, biedacy byli karani biczowaniem. Oglądaliśmy to z balkonu świątyni... rozradowani jak małe dzieci...klaskaliśmy w dłonie z zachwytu, gdy ci ludzie krzyczeli z bólu. Szczególnie Aida uwielbiała publiczne egzekucje, dostawała wtedy wypieków na twarzy i z chorą fascynacją wpatrywała się w twarze wykrzywione w bólu... Mnie wtedy też to bawiło, ale znacznie mniej niż ją. Byliśmy wychowywani tak jak nasi rodzice, dziadkowie i pradziadkowie, na okrutnych, bezwzględnych ludzi, dla których nie istniały żadne granice. Oprócz jednej. Była pewna zasada, którą nawet my musieliśmy przestrzegać. Członkowie poszczególnych dynastii nie mogli dobierać się w pary.
Złamaliśmy tą zasadę.
Nie była to miłość, raczej szczeniackie zauroczenie zrodzone z nudy. Tak przynajmniej było z mojej strony. Byłem zbyt samolubny, by móc kogokolwiek kochać poza sobą. Ale Aida... ona kochała mnie naprawdę, nie widziała świata poza mną i głęboko wierzyła we wszystkie fałszywe słowa które jej szeptałem do ucha. Dla mnie to była przede wszystkim zabawa... Ciągłe krycie się przed strażnikami, tajemne liściki, wymykanie się nocą z komnat, było dla mnie jedynie źródłem adrenaliny.
I pewnie tak by było do dzisiaj, gdyby nie Łazarz.
Nasz główny opiekun, który chodził za nami jak cień, nazywał się Beniamin i nie miał nad nami żadnej kontroli. Był to już starszy człowiek, który w odległej przeszłości zajmował się jeszcze moim ojcem. Miał już swoje lata i trudno mu było opanować dwójkę rozszalałych nastolatków. Nieustannie narażony był na nasze ucieczki, oszustwa i złośliwości. Kiedy miałem szesnaście lat poczciwy staruszek pewnego letniego wieczoru zmarł na zawał serca.
Wówczas kapłani rozpoczęli poszukiwania jego następcy. Było wiele kandydatów, ale żaden nie okazał się być dość dobry by nauczać przyszłych władców Cefeusza. W końcu ktoś zaproponował Łazarza. Łazarz był naczelnym doradcą świątynnym. Kapłani ufali mu bezgranicznie, powierzali mu swoje najbrudniejsze sekrety, licząc na jego mądrą radę. Był to człowiek, który roztaczał wokół siebie magiczną aurę, która budziła zaufanie i szacunek. Tacy ludzie jak on trafiają się raz na całe pokolenie. Był geniuszem. Posiadał niewiarygodną wręcz wiedze, z każdej dziedziny nauki. Doskonale znał chemię, fizykę, biologię, medycynę... ale nie to było jego największą zaletą. Potrafił z nami rozmawiać. Oboje z Aidą ulegliśmy jego urokowi, spijaliśmy każde jego słowo, wpatrzeni w niego jak w bóstwo. Był inni niż wszyscy. Żądał szacunku i miał odwagę nas skarcić. Było to coś nowego, coś co nie mieściło się w naszych pustych, nastoletnich głowach. W moich oczach stał się kimś na wzór ojca. Pewnie wyda ci się to zabawne, ale bardzo rzadko miałem okazje zobaczyć twarz mojego biologicznego ojca, zawsze ukrywał ją za kapłańską maską. Nasze kontakty ograniczały się jedynie do oficjalnych spotkań, drętwych rozmów i przelotnych spotkań. Nie mieszkaliśmy nawet w tym samym skrzydle świątyni. Byłem tylko chłopcem i potrzebowałem prawdziwego ojca. Dotąd byłem tylko dzieckiem błądzącym we mgle. Ale zamiast szukać drogi, wioski, czy większego miasta, podświadomie szukałem steru, który by nadałby mojemu życiu kierunek. Tym sterem był właśnie Łazarz. I kiedy już go znalazłem, chwyciłem się niego i trzymałem ze wszystkich sił.
http://images32.fotosik.pl/394/84cdb43ee3582966.jpg (www.fotosik.pl)
Z czasem Łazarz zaczął nas wprowadzać w religię chrześcijańską. Z początku nieśmiało, sugerując, że istnieje istota potężniejsza od kapłanów, nazywana Bogiem. Było to bardzo niebezpieczne posunięcie. Od dzieciństwa mówiono nam, że jesteśmy nad ludźmi, wyższymi, lepszymi istotami. Wbijano nam niedorzeczne bzdury, że myślimy inaczej od zwykłych śmiertelników, że mamy lepszy organy wewnętrzne, lepiej rozwinięty mózg... Nawet nie masz pojęcia jak łatwo było w to wierzyć. Chcieliśmy być wyjątkowi. Każdego dnia słońce wschodziło specjalnie dla nas, każdy szum wiatru, dźwięk był ukłonem w naszą stroną. Napełniało nas to zarozumiałą dumą i dlatego kiedy Łazarz wspomniał o innym Bogu po raz pierwszy zbuntowaliśmy się przeciwko niemu. Nie chcieliśmy wychodzić z przeświadczenia, że jesteśmy lepsi od innych. Zabroniliśmy mu opowiadać nam o innych religiach. W tamtym czasie Łazarz zorientował się już, że między mną a Aidą jest coś więcej niż przyjaźń. Wtedy nas zaszantażował. Obiecał, że nie wyda nas kapłanom, ale pod pewnym warunkiem... mieliśmy przeczytać Biblię i prowadzić z nim rozmowy teologiczne. Ze strachu przed gniewem naszych krewnych przystaliśmy na ten warunek. Pamiętam, że Biblia nie wywarła na mnie zbyt dużego wrażenia. Ot, kolejna długa księga pełna nudnych historyjek. Dopiero rozmowy z Łazarzem otworzyły mi oczy. Boże, jak on potrafił mówić! Z takim przekonaniem, zapałem, że po chwili człowiek zaczynał ślepo wierzyć w każde jego słowo. Pokazał mi inny świat. Opowiadał nam o rzeczach, o których nie mieliśmy pojęcia. Nauczał nas o podstawowych moralnych wartościach. W mrokach naszego prostego, brutalnego świata pojawiły się takie wartości jak miłość, litość, lojalność, czy pokora. Dzięki niemu stałem się bardziej ludzki. Zmienił mnie. Nie byłem już tym samym zbuntowanym nastolatkiem z przerośniętym ego. Stałem się człowiekiem. Z Aidą było inaczej. Ona nie chciała się pogodzić z myślą, że w rzeczywistości nie jest nikim niezwykłym. Słuchała pilnie Łazarza i potakiwała głową, ale tak naprawdę nie wierzyła mu. Zachowywała jedynie pozory, by sprawić mi przyjemność. Kochała mnie do granic wytrzymałości i najbardziej na świecie bała się, że niezgodność w kwestii religii nas poróżni.
http://images48.fotosik.pl/28/4c7f08f652e58e0c.jpg (www.fotosik.pl)
Po pewnym czasie oboje przyjęliśmy chrzest. Pamiętam ten dzień jak dzisiaj. Letnie słońce grzało niemiłosiernie, a my ukryci w podziemiach świątyni pozwoliliśmy Łazarzowi nakreślić wodą święconą znak krzyża na naszych czołach. Jaki on był wtedy szczęśliwy. Muszę przyznać, że ten stary drań miał w tym wszystkim własny cel. Chciał by przyszli kapłani rozpowszechnili religię chrześcijańską w swoim mieście. Cholera, może lepiej by było dla wszystkich gdyby tego nie robił... sprawy potoczyły by się zupełnie inaczej, a tak wszystko wymknęło się spod kontroli...
Mniej więcej dwa miesiące po przyjęciu chrztu, zdecydowaliśmy się odprawić kolejny obrządek. Mianowicie przyjęcie komunii świętej. Ponownie zeszliśmy do podziemi i rozpoczęliśmy przygotowania. Wtedy nas nakryto. Jakiś pieprzony strażnik wpadł do komnaty, akurat w momencie gdy przyjmowałem pierwszą komunię. Kapłani wpadli w szał. Wtrącili poczciwego Łazarza do lochu, a nam starali się z powrotem wbić do głów własną religię. Jednak pozostawaliśmy nie ustępliwi. Za nic nie chciałem powrócić do dawnego porządku. Kapłani byli wściekli, pragnęli zemsty. Zemsty na Łazarzu. Nigdy nie zapomnę jego rozdzierającym serce krzyku kiedy torturowali go w lochach. Kazali nam na to patrzeć... musieliśmy oglądać jak wyrywają mu paznokcie, obcinają palce i miażdżą kości... musieliśmy na to patrzeć. I w żaden sposób nie mogliśmy mu pomóc. To były dwie najdłuższe godziny w moim życiu. Kiedy już zakończyli jego męczarnie strzałem w potylicę, zdecydowałem, że opuszczę Cefeusza i nigdy tu nie powrócę. Odczekałem kilka tygodni, aż sprawa ucichnie i ostudzi się czujność kapłanów, wtedy zacząłem planować ucieczkę. Postanowiłem przejść przez bramy miasta jako kupiec. Bez trudu zdobyłem przepustkę i rozpocząłem ostatnie przygotowania. W noc w którą miałem opuścić Cefeusza, poszedłem pożegnać się z Aidą. Nic nie wiedziała o moim planie, ona nigdy nie pozwoliłaby mi odejść, wydała by mnie kapłanom. Poszedłem do jej komnaty. Siedziała przed lustrem i przymierzała kapłańską maskę swojej przybranej matki. Uśmiechnąłem się do niej i zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć ona doskoczyła do mnie i oznajmiła, że wszystko rozumie. Z początku nie wiedziałem o czym mówi. Ona tylko roześmiała się i odparła, że miała wizję, zesłaną przez Boga. Powiedziała, że oboje, ja i ona, jesteśmy aniołami światłości zesłanymi na ziemię by zaprowadzić porządek i ukarać złych ludzi...mamrotała coś o świętej wojnie, odkupieniu i drodze do zbawienia przez cierpienie... mówiła szybko i bez jakiegokolwiek sensu, nie zrozumiałem wszystkiego. Próbowałem nią potrząsnąć, żeby oprzytomniała, ale ona wciąż mówiła tylko o jakiejś misji, o władzy... Wystarczyło, że tylko spojrzałem w jej oczy wiedziałem już, że nie jest tą samą osobą co kiedyś. Była inna... odepchnąłem ją od siebie i pośpiesznie opuściłem jej komnatę. Już nic mnie nie trzymało w świątyni. Jeszcze tego samego wieczoru uciekłem z Cefeusza. Nie wiedziałem co mnie czeka poza murami miasta, ani dokąd pójdę, ale nie byłem na to przygotowany. Podróż na pieszo przez pustynię, okazała się być morderczą walką o przetrwanie. Zapasy wody i pożywienia szybko się wyczerpały. Po kilku dniach błądzenia wśród gorącego piasku byłem wyczerpany i zawisło nade mną widmo śmierci. Piętnastego dnia padłem bez sił na ziemię. Najpewniej umarłbym, gdyby nie przechodzący w pobliżu legion rebeliantów. Znaleźli mnie i przywrócili do życia, z wdzięczności postanowiłem wstąpić w ich szeregi. Powiedziałem im, że zbiegłem z Cefeusza, nie wspomniałem słowem, że należę do dynastii kapłanów. Gdyby wiedzieli najpewniej zabiliby mnie, lub gdyby byli mądrzejsi zaszantażowali by moich rodziców. Tak stałem się rebeliantem i walczyłem z ludźmi, do których kiedyś należałem.
Aladar zamilkł i przygarbił się pod naporem bolesnych wspomnień. Splótł ręce na piersi i obserwował przeszłość tak, jak kapitan statku patrzy na swój tonący okręt.
- Teraz już wiesz...- mruknął- Wiesz już kim jestem. Czy teraz mi ufasz?
Nancy patrzyła na niego osłupiała i nie odezwała się słowem. Słowa Aladara wstrząsnęły nią bardziej niż by tego chciała. Kawałki układanki zaczęły się układać w jej umyśle w logiczną, spójną całość. Teraz już rozumiała jego powiązania z rebeliantami i... zażyłość z Aidą.
- Co planujesz?- zapytała, czując, że ma tak zdrętwiałe wargi, że ledwo nimi porusza.
- Musimy się dostać do świątynnej kaplicy- odparł ruszając przed siebie. Nancy zmarszczyła brwi i ruszyła za nim.
- Co tam jest?
- Powinna tam być pozostała trójka kapłanów, wraz z najwyższymi dostojnikami.
Nancy zatrzymała się i wbiła w niego zaskoczone spojrzenie.
- Po co chcesz tam iść?!
- To jedyny sposób- wyjaśnił podchodząc do niej- To jedyni ludzie, którzy mogą powstrzymać Aidę. Musimy ich przekonać, by wystąpili przeciwko niej.
- A jeśli ją popierają?
- Wtedy jedynie cud nas uratuje.

Callineck
07.11.2008, 22:12
O rany, ale zaskoczenie :O
Aż się boję czytać czego ty tam nie powymyślałaś ;)

Najpierw obowiązek, potem komentarz :D

Niestety każda jej ciąża kończyła się poranieniem.
Od dzieciństwa mówiono nam, że jesteśmy nad ludźmi
Jednak pozostawaliśmy nie ustępliwi.
Nigdy nie zapomnę jego rozdzierającym serce krzyku kiedy torturowali
Wystarczyło, że tylko spojrzałem w jej oczy wiedziałem już,
Podróż na pieszo przez pustynię,

- poronieniem
- nadludźmi
- nieustępliwi
- albo "o jego rozdzierającym serce..." albo "rozdzierającego serce..."
- tylko spojrzałem w jej oczy a wiedziałem już
- albo na piechotę albo samo pieszo

No i znowu wszystkie moje teorie i domysły legły w gruzach... W sumie to juz powinnam się przyzwyczaić, bo tak jest za każdym razem ;)
Odcinek fantastyczny, świetny jak wszystkie pozostałe :D
No nie mogę wymysleć więcej komplementów, po prostu ta opowieść ze swoja wyjątkowością umyka wszystkim próbom opisu...

Czy pisząc o tym jak kapłani postrzegali własną wyjątkowość czerpałaś inspiracje ze starożytnego Egiptu? (tak mi się skojarzył zwrot o słońcu :))

I jeszcze jedno: skoro Aladar miał 16 lat jak umarł ich opiekun, a Aida była młodsza 3 lata to w jakim oni wieku zaczeli ze sobą romansowac :O

niepokorna
07.11.2008, 22:13
O Jezu....
Genialnie piszesz :)
Podoba mi się praktycznie wszystko, opisy, dialogi...
Wszystko bezbłędne :)
10/10 i czekam na następny odcinek :)

scarlett
07.11.2008, 22:37
Ach... jak zawsze jestem pod wrażeniem.
Co nieco się wyjaśniło..
A mi i tak wciąż mało^^
Czekam z niecierpliwością.

Libby
08.11.2008, 10:36
Genialne, po prostu genialne! Wiem, że odcinek niby dłuższy, ale i tak czuję niedosyt...
Sporo się wyjaśniło. Aladar wiele przeszedł. Szkoda Łazarza. Straszny opis tortur...
Dobrze, że Al się zmienił, bo jego wcześniejszy sposób myślenia, wpojony przez nauczycieli był chory.
Teraz powinno być już dobrze między nim a Nancy:D.
Mam nadzieję, że uda im się przekonać kapłanów i dostojników;).
Piękne zdjęcia. Aladar wyprzystojniał, gdy dorósł;).
Szkoda, że zbliżasz się do końca :(. Nie doczekam się kolejnego odcinka!:P

ptasie mleczko
08.11.2008, 11:43
.... brak mi słów ... po prostu nie wiem co mam powiedzieć, poza: świetnie, genialnie, wspaniale, fascynująco, niesamowicie, cudownie, bosko .... wreszcie co nieco się wyjaśniło. Nancy jednak się zakochała, wbrew sobie, ale jednak ... Imię Łazarz od razu skojarzyło mi się z wiarą chrześcijańską, genialnie wplotłaś tę postać w opowiadanie, wciąż nie chce mi się wierzyć, że wymyślasz wszystko na bieżąco, wszystko tak do siebie pasuje, wciąż odkrywasz nowe elementy układanki i żaden nie jest wciskany do całości na siłę, jestem pod wrażeniem. Cóż tu więcej mówić, pozostaje tylko pogratulować i podziękować za miłe chwile spędzone przy czytaniu :)

PS. Callineck mogli mieć powiedzmy on 15 a ona 12, przecież nie musiały być to zaraz jakieś dzikie perwersje :P mogli w tym wieku jakieś pocałunki, przytulanie, czy trzymanie za ręce uważać za płomienny romans ;)

sieps75
08.11.2008, 16:10
i co tu jest od 18 lat???

Nyks
08.11.2008, 16:16
No cóż... Ja nawet nie śmiem stawiać teorii co do przyszłych odcinków, bo i tak będą błędne:) Bardzo mi się podobało, że było tyleee opisów. I co jeszcze? Stała ocena, czyli: 10/10

@up:
Są zwroty, sformułowania, sytuacje.
Kretyńskie pytanie;/

Fobika
09.11.2008, 09:01
i co tu jest od 18 lat???
Po pierwsze, na początku myślałam, że to fs będzie w "ostrzejszej" formie, a po drugie występuje tu przemoc, brutalność i łamanie kości i mogłoby to zdegustować niektórych czytelników, dlatego od razu ostrzegłam przed tym.

do Callineck:
bardziej niż faraon, pasował by tu Ludwik XIV, ale to wyszło przypadkiem.
a co do Aladara i Aidy... to różnicę wieku zaznaczyłam specjalnie, żeby pokazać jak bardzo byli pozbawienie jakichkolwiek zasad moralnych :)

I standardowo, dzięki za wszystkie komentarze(za bardzo mnie chwalicie :P), a szczególnie Callineck, Libby i ptasiemu mleczkowi. Fajnie, że zawsze tak się rozpisujecie :)

Callineck
09.11.2008, 15:32
Rozumiem - całkowity upadek obyczajów :)
A skojarzenie z faraonami wzięło się z tego, że w starożytnym Egipcie wierzono, że właśnie dzięki faraonowi wschodzi słońce :D
Od siebie dodam, że wszystkie komplementy jakie się pojawily uważam za całkowicie zasłużone :)

Fiorella
10.11.2008, 15:20
Świetny odcinek, jak załowałam gdy się skończył. Z reguły nie robie domysłów na temat co będzie dalej, bo i tak nigdy nie trafiam. Zaskakujesz i to najbardziej lubie w Twoim fotastory.
Proszę, daj jak najszybciej następny odcinek.
Ocena: 10/10

Volturia
14.11.2008, 16:19
Ciekawa historia. Jednak mam jeszcze cichą nadzieje, że Aladar czuje coś do Nancy, coś większego niż czuł do Aidy w przeszłości i ,że jeśli nawet o tym jeszcze nie wie, to jakoś się szczęśliwie lub nieszczęśliwie zakończy z tą świadomością. ^^ Może nawet ich obojga? .
Dobra, nie będę gdybać za wiele.

Odcinek jak zawsze wciągający. Całe opowiadanie oczywiście też. 10/10 . No, ale czekam na następny. :D

Fobika
16.11.2008, 14:54
okej puszczam następny odcinek. Od razu ostrzegam, że jest niemiłosiernie długi, a to dlatego bo postanowiłam wyjaśnić w nim większość rzeczy :) ah i sorry za małą ilośc zdjęć, ale jak już pisałam simy mi troszkę szwankują... Mam nadziej, że rozwiązanie zagadki was nie zawiedzie :)
Niecierpliwie czekam na wasze komentarze :)

Aladar dokładnie pamiętał tamten dzień. Pustynne słońce niemiłosiernie grzało ich karki, a piasek wciskał się we wszystkie zakamarki ciała, kiedy siedzieli ukryci za wzgórzem, roztaczającym się nad brukowaną drogą. Pamiętał bolesne ssanie w okolicach żołądka. Od ponad dwóch dni nie miał niczego w ustach. Przyzwyczaił się już do głodu, w oddziałach rebeliantów często brakowało jedzenia. Kiedy kończyły się zapasy organizowali partyzanckie ataki na przejeżdżające między miastami transporty żywności, to napełniało ich żołądki na kilka tygodni. Tego dnia dostali cynk od ich szpiega w Cefeuszu, że z miasta wyjechał właśnie duży transport i teraz na niego czekali. To miał być rutynowy atak, standardowe przejęcie towaru i wybicie kupców. Robili to już setki razy wcześniej.
Ale tego dnia był inaczej. Czuł unoszące się w powietrzu niebezpieczeństwo. W jego głowie zapaliła się czerwona lampka ostrzegawcza. Coś było nie tak. Rozejrzał się po twarzach kolegów z oddziału, szukając na nich podobnego niepokoju, ale nie dojrzał niczego poza niecierpliwym wyczekiwaniem. Odetchnął głęboko i z całych sił starał się ignorować wyjący w jego umyśle alarm.
Wtedy na horyzoncie pojawił się sznur czterech ciężarówek. Rebelianci chwycili za karabiny i wbili spojrzenia w zbliżające się metalowe maszyny. Syrena w umyśle Aladara zaskowytała jeszcze głośniej. Kiedy ciężarówki znalazły się kilka metrów przed nimi, dowódca dał znak do ataku. Gromada rebeliantów z dzikim krzykiem zbiegła ze wzgórza w stronę swojej ofiary.
Ale nie Aladar. On został. Nieokiełznany niepokój odebrał mu władzę w nogach i nie pozwolił uczynić kroku naprzód. Po prostu stał i patrzał jak jego koledzy mierzą z karabinów do zbliżających się ciężarówek. Kiedy padły pierwsze strzały, samochody potulnie się zatrzymały. Zza kierownicy wysiedli białowłosi asystenci. Aladar mrugnął nerwowo. Dziwne... nigdy nie wysyłali asystentów do przewożenia żywności. Rebelianci bez cienia żalu wystrzelili serię kul w ich metalowe czaszki, po czym z dzikim okrzykiem zwycięstwa rzucili się na ciężarówki.
- Stójcie...- szepnął Aladar patrząc jak jego przyjaciele próbują otworzyć tylne drzwiczki- Stójcie!!- wrzasnął z całych sił.
Ale było już za późno.
Bomby ukryte w czterech ciężarówkach wybuchły, zabijając wszystko co znajdowało się w okolicach dziesięciu metrów. Siła wybuchu odrzuciła Aladara do tyłu. Uderzył tyłem głowy o skałę i na krótką chwilę stracił przytomność. Obudziły go krzyki bólu okaleczonych rebeliantów. Rozejrzał się niepewnie, ale powietrze wypełniały miliardy pyłków kurzu, które skutecznie ograniczały pole widzenia. Wtedy dostrzegł niewielki przedmiot leżący na jego piersi. Z jego gardła wydobył się wrzask przerażenia, gdy zrozumiał, że to ludzki palec.
Od tamtej pory nauczył się bezgranicznie ufać swojemu przeczuciu. Ta ufność nie raz już uratowała mu życie i był głęboko wdzięczny losowi, za alarm w jego głowie, który ostrzegał go przed niebezpieczeństwem.
Kiedy wraz z Nancy stanął przed drzwiami kaplicy świątynnej, alarm odezwał się ponownie. Jego ręka zatrzymała się kilka centymetrów na klamką. Coś było nie tak. Rozejrzał się niepewnie szukając źródła zagrożenia, ale nie dostrzegł niczego poza białymi ścianami i niewinnie stojącymi lampami. Już wcześniej zdziwiła go nieobecność strażników, których zazwyczaj jest pełno w przeciągu stu metrów od kapłanów, ale nie poświęcił temu spostrzeżeniu zbyt wiele uwagi. W końcu minęło wiele lat, odkąd był mieszkańcem świątyni, wiele rzeczy mogło się zmienić.
- Wszystko w porządku?- zapytała Nancy. Aladar spojrzał na nią przypominając sobie o jej obecności. Przez krótką chwilę rozważał czy nie powiedzieć jej o swoich obawach, ale postanowił milczeć. Wysilił się na swobodny uśmiech.
- Tak, wszystko jest OK.- odparł, sam starając się uwierzyć w swoje słowa.
Niechętnie nacisnął klamkę i pchnął drzwi do przodu. Wtedy do ich nozdrzy wdarł się odrażający fetor. Swąd był tak intensywny, że w pierwszym odruchu oboje cofnęli się do tyłu, krzywiąc twarze w grymasie obrzydzenia. Zdarzało się już wcześniej, że nos Nancy narażony był na nieprzyjemne zapachy, ale ten bez wątpienia należał do najgorszych. Śmierdziało... rozkładającym się trupem. Oboje równocześnie spojrzeli na siebie, a w ich źrenicach malowało się wspólne pytania: „Co tak cuchnie?”
- Zawsze tak tu śmierdzi?- zapytała Nancy zatykając palcami nos.
http://images34.fotosik.pl/400/6784d81b1d9f341c.jpg (www.fotosik.pl)
Jej pytanie nawet nie doszło do uszu Aladara. Coś innego go zaniepokoiło. Czemu do cholery jest tu tak ciemno? Niewielka podziemna kaplica, pogrążona była w nieskalanych światłem ciemnościach, przez które w żaden sposób nie mogło się przebić ludzkie spojrzenie. Aladar zmrużył oczy. Kapłani muszą być gdzieś indziej, przecież nie siedzieli by tu po ciemku.
Nancy ciągle trzymając się za nos weszła w głąb kaplicy.
- Chyba ich tu nie ma- mruknęła- Gdzie się zapala światło?
Aladar po omacku odnalazł kontakt. Przez krótką chwilę stał trzymając na nim drżące palce. Bardzo powoli do jego umysłu dochodziła odpowiedź, dlaczego tu tak bardzo śmierdzi. Wiedział, że jeśli jego podejrzenia okażą się prawdziwe, wszystko będzie stracone, a co gorsza... Nadludzkim wysiłkiem odepchnął od siebie ponure myśli i nacisną przełącznik. W jednej chwili kaplice wypełniło światło podwieszonego do sufitu szklanego żyrandola. Nancy rozejrzała się i wstrzymała oddech. Próbowała krzyczeć, ale szok całkowicie odebrał jej głos i z jej gardła wydobył się tylko niski, zdławiony pomruk, jęk, jaki człowiek czasami wydaje we śnie. Zaczerpnęła tchu, aby ponownie wrzasnąć, lecz w tej samej chwili dłoń Aladara chwyciła ją za łokieć i ścisnęła niczym obcęgi.
- To byłby błąd- odparł smutnym głosem, prosto w jej lewe ucho- Mogą nas znaleźć. Po chwili pierwszy paraliż minął i Nancy zdołała nieznacznie kiwnąć głową. Gdy Aladar upewnił się, że nie zamierza już swym dzikim krzykiem stawić na nogi całej straży świątynnej puścił jej ramię. Teraz z kolei Nancy wyciągnęła rękę i chwyciła Aladara za nadgarstek, zupełnie jakby potrzebowała bezpośredniego kontaktu z żywym człowiekiem. Ten nie cofnął ręki, zerknął jedynie na dłoń Nancy po czym znów przeniósł wzrok na jej twarz.
- Co tu się stało?- zapytała patrząc mu głęboko w oczy.
- Nie wiem... Aida... ona ich chyba...- odparł słabo. Wydawało mu się, że jego głos płynie z bardzo daleka, jakby należał do innej osoby.
- Oni wszyscy nie żyją....- stwierdziła Nancy niechętnie przerzucając spojrzenia na nieruchome ciała około dziesięciu ludzi- Muszą tu leżeć od kilku tygodni- dodała przyglądając się uważniej ich zielonkawo brunatnej skórze.
- To Aida ich zabiła, musieli przejrzeć jej plany i sprzeciwić się im, a ona ich wymordowała- wypowiadał słowa powoli, starając się wszystko poukładać sobie w głowie. Mówił już normalnym głosem, co sprawiło mu ogromną ulgę.
- I myślisz, że nikt tego nie zauważył?- zapytała całkiem poważnie.
- Kapłani bardzo rzadko wychodzą poza swoje komnaty i sale narad. Oprócz garstki strażników nikt ich praktycznie nie widzi... Aida musiała przekonać do siebie większość żołnierzy, a resztę utrzymywała w przekonaniu, że kapłani wciąż żyją i że wykonuje ich rozkazy.
Nancy chciała podejść bliżej do ciał, ale coś pociągnęło ją do tyłu. Zaskoczona spojrzała na dół i dopiero teraz do niej dotarło, że wciąż trzyma Aladara za rękę. Przez dłuższą chwilę tempo wpatrywała się w ich splecione palce, jakby podobny widok widziała pierwszy raz w życiu. Powoli wysunęła swoją dłoń z objęć jego dłoni i mijając go ruszyła w stronę drzwi.
- Nic tu po nas- powiedziała spokojnym tonem- Musimy znaleźć inny sposób by powstrzymać Aidę... Aladar?
Odwróciła się w momencie, gdy Aladar pochylał się nad jednym z ciał kapłanów. Koniuszkami palców musnął barwną maskę zakrywającą twarz trupa.
- To mój ojciec- szepnął ze smutkiem, odganiając muchy pasożytujące na kapłańskiej szacie- Zabiła mojego ojca.
- Przykro mi...- odparła Nancy patrząc ze smutkiem na jego przygarbioną sylwetkę.
- Nie byliśmy ze sobą zbyt blisko, ale mimo wszystko... nie powinien tak skończyć. Żadne z nich nie powinno- powiedział patrząc na pozostałe ciała- Wymordowała całą moją rodzinę, swoją zresztą też. Tam leżą jej biologiczni rodzice...- mruknął wskazując podbródkiem na dwa leżące nieopodal trupy. Nancy powoli podeszła do niego i stanęła za jego plecami.
- Pomścimy ich- odparła, nie znajdując innych słów pocieszenia.
- Pomścić?- zapytał uśmiechając się krzywo- Żeby ich pomścić w pierwszej kolejności ja powinienem zginąć. Gdybym stąd nie uciekł, oni wciąż by żyli. Mój ojciec by żył. To wszystko moja wina.
Aladar z cichym westchnieniem potarł dłonią czoło, na którym pojawiło się mnóstwo zmarszczek. W jednej chwili stał się starszy o dwadzieścia lat, przypominał starca, uginającego się od ciężaru przeszłości.
- To ja ich zabiłem...
Nancy wyciągnęła dłoń by dotknąć jego ramienia, ale w tej samej chwili Aladar poderwał się z klęczek i szybkim krokiem wyszedł z kaplicy. Po raz ostatnie spojrzała na porozrzucane na posadzce ciało kapłanów i ruszyła za Aladarem. Gdy tylko przekroczył próg drzwi, zaczął spazmatycznie oddychać, walcząc o każdą cząsteczkę tlenu, których nagle zabrakło w otaczającym go powietrzu. Oparł się ciężko o ścianę i osunął na podłogę.
- To wszystko moja winna...- szepnął zaciskając palce na kolanach- To ja ich zabiłem...
Nancy pod wpływem ogromnego współczucia rozlewającego się po jej ciele opadła na klęczki i objęła go ramionami.
- To nie twoja wina- szepnęła uspokajająco. Aladar wtulił policzek w jej szyję i bez słowa sprzeciwu pozwolił się zamknąć w bezpiecznym kręgu jej dłoni. Zacisnął mocno powieki, starając się odciąć od otaczającego go świata. Pragnął znaleźć się w innym miejscu we wszechświecie, gdzieś gdzie nie ma Aidy, Lucy, kapłanów, czy Cefeusza. Zapomnieć o wszystkim.
Pamiętać tylko jedną rzecz.
Nancy.
Chciał tylko ją, nic innego nie mogło dać mu szczęście. Od dawna pragnął tylko jej, a teraz kiedy ją dostał, kiedy była tak blisko niego, kiedy mógł wpleść palce w jej włosy, świat zmierzał ku końcowi. Życie ma cholernie chore poczucie humoru. Gdyby tylko miał możliwość sprzedania swojej duszy samemu diabłu, w zamian za kilka dodatkowych dni spędzonych z nią, bez wahania podpisałby cyrograf własną krwią. Oddał by wszystko by móc zatrzymać czas i pozostać zamkniętym w jej objęciach na wieczność, nie martwiąc się o przyszłość. Ale czas nieprzerwanie płyną. Sekunda za sekundą, minuta za minutą... tik tak, tik tak... mieli coraz mniej czasu. Aladar otworzył oczy.
http://images36.fotosik.pl/31/bb9da30b1d25c89f.jpg (www.fotosik.pl)
- Co teraz zrobimy?- zapytała Nancy, lekko odsuwając się od niego- Jak powstrzymamy Aidę?
- Nic już nie możemy zrobić- odparł.
- To nieprawda!- powiedziała Nancy z przekonaniem, patrząc na niego twardo- Musimy tylko ułożyć plan... uda nam się jakoś ominąć straże i zabić ją.
- To nie ją musimy zabić.
- A kogo?
- Lucy.
Nancy całkowicie oderwała od niego ramiona i przesunęła się trochę na bok, by mieć lepszy widok na jego zasmuconą twarz.
- Dlaczego Lucy jest taka ważna?- zapytała- Dlaczego wciąż ją ścigasz?
- Bo tego wymaga ode mnie mój zakon.
- O czym ty mówisz? Jaki zakon?
Aladar zmarszczył brwi. Od wielu dni żył ze świadomością, że prędzej, czy później będzie musiał zdradzić Nancy swoją tajemnicę i bał się tego jak cholera. Nie tylko dlatego, że złożył klerykom uroczystą obietnicę powołując na świadka Boga, że nigdy nie ujawni przed nikim szczegółów swej misji... miał to gdzieś. Bał się jej reakcji. Wiedział, że Nancy jest silna, ale prawda o Lucy mogła złamać każdego.
- Należę do zakonu świętego Jan. Trafiłem tam przypadkiem. Po przegranej bitwie z Andromedem, garstka ocalałych rebeliantów rozproszyła się po całej zachodniej pustynni, szukając schronienia przed ścigającymi ich żołnierzami. Ja również do nich należałam. Wraz z Igorem znaleźliśmy kryjówkę w osadzonym w kanionie zakonie świętego Jana.
Musisz wiedzieć, że w tamtym czasie stałem na krawędzi załamania nerwowego. W głowie wciąż słyszałem huki wystrzałów, nie pozwalały mi zasnąć, a kiedy już jakimś cudem udawało mi się pogrążyć we śnie budziłem się po dwóch godzinach, zlany potem i święcie przekonany, że nas atakują. Miałem dość rzezi, która niemal każdego dnia raziła moje oczy. Widok krwi, moich mordowanych kolegów z oddziału stał się dla mnie tak powszechny, że przestałem wierzyć, że istnieje na tej zaplutej planecie miejsce, gdzie ludzie nie zabijają się jak zwierzęta. Ale takie miejsce istniało i był to właśnie zakon świętego Jana.
Mój Boże... jak tam było spokojnie. Żadnych krzyków bólu, skrytych morderstw, czy wyrachowania. Dźwięki strzałów w mojej głowie wreszcie ucichły i pierwszy raz od dobrych kilku lat udało mi się przespać całą noc. Wtedy w mojej pamięci odrodziły się nauki Łazarza. Myślałem, że to znak od Boga, że całe moje życie zmierzało do tego punktu, bym znalazł się w murach tego zakonu. Sądziłem, że to moje przeznaczenie. Dlatego postanowiłem tam zostać. Odłożyłem karabin i przyodziałem szatę zakonnika. Bracia bardzo chętnie przyjęli mnie w swoje szeregi i wkrótce zostałem wyświęcony na jednego z nich. Stałem się duchownym.
Myślałem, że od tego czasu będę prowadzić spokojne życie, skupione wokół modlitw i nabożeństw. Nie mogłem się bardziej mylić. Od samego początku wydawało mi się być podejrzane to, że klerycy tak chętnie i szybko włączyli mnie do swojego grona. Dopiero później zrozumiałem, że od dłuższego czasu poszukiwali kogoś z doświadczeniem wojennym, kogoś kto potrafi zabijać. Kogoś takiego jak ja.
- Dlaczego?
- Ponieważ zakon świętego Jana nie był zwykłym zakonem. Miał do wypełnienia misję- urwał na chwilę, rozglądając się niepewnie po podłodze, jakby na brudnych kafelkach starał się znaleźć odpowiedź na dręczące go pytania- Kiedy już stałem się pełnoprawnym członkiem zakonu, bracia powierzyli mi swój sekret. Musiałem przysiądź, że nigdy go nikomu nie zdradzę. Teraz tą obietnicę łamię- na ułamek sekundy odważył się spojrzeć na Nancy, po czym znów spuścił wzrok- Zakon został utworzony specjalnie po to by nie dopuścić do apokalipsy- wyrzucił z siebie jednym tchem. Nancy zamarła w bezruchu.
- Końca świata?- upewnił się słabym głosem, wciąż mając wątłą nadzieje, że się przesłyszała.
- Tak, końca świata- przytaknął Aladar, rozwiewając jej wszystkie wątpliwości- Widzisz... we wszechświecie istnieje jedna linia wymiaru, która jest podzielona na trzy różne płaszczyzny, zajmowane przez trzy odrębne światy. Między każdą z tych rzeczywistości istnieje bariera, która nie pozwala im się nawzajem przenikać. Dwa skrajne światy, nazywamy niebem i piekłem, a my... żyjemy pomiędzy nimi. Każda z tych krain rządzi się własnymi, różnymi prawami i właśnie ta odmienność zapewnia równowagę we wszechświecie.
I tak było przez miliony lat. Żyliśmy w korytarzu pomiędzy niebem, a piekłem, zachowując porządek wszechrzeczy. Jednak z czasem jedna strona bariery, zaczęła się osłabiać. Nasz świat stawał się coraz bardziej podobny do piekła. To sprawiło, że granica między tymi dwoma światami zaczęła się zacierać. Wtedy do naszego świata ze strony piekła przedarły się cztery pradawne istoty, których celem było utrzymanie odwiecznej równowagi. Jedynym sposobem by tego dokonać, było zniszczenie tych, za sprawą których bariera zaczęła zanikać. Ludzi.
http://images30.fotosik.pl/295/3eb4a8d1761357d9.jpg (www.fotosik.pl)
Te cztery demony, nazywane są jeźdźcami apokalipsy i mają tylko jeden cel. Zniszczyć całkowicie życie na ziemi. Jednak nawet one nie mogły zbyt długo przebywać na naszej płaszczyźnie. Tlen ich dusił, a słońce wypalało ich skórę, musiały znaleźć sposób by utrzymać się w naszym świecie. I znalazły go.
Zdołali wniknąć w ciała ludzi... jak pasożyty wczepiły się szponami w ich wnętrzności i głęboko zakorzeniły się w ich umysłach. Wtedy zasnęły, nabierały sił... czekały... a kiedy nadszedł odpowiedni moment, wybudziły się i za pomocą swych nosicieli rozpoczęły proces zniszczenia.
Nancy mimowolnie uśmiechnęła się ironicznie, patrząc na poszarzałą twarz Aladara z niedowierzaniem.
- O czym ty do cholery mówisz?
- Zastanów się przez chwilę!- podniósł głos- Jak myślisz co się wydarzyło dwieście lat temu w czasie Wielkiej Wojny? Myślisz, że takich zniszczeń mógł dokonać człowiek i jego bomby? Myślisz, że byłby w stanie w ciągu kilku godzin wybić w pień połowę ludzkości i zalać morzem kontynenty?
- To była wojna...
- Masz rację, to była wojna. Wielka Wojna między ośmioma najsilniejszymi ówcześnie państwami, ale nawet to nie tłumaczy ogromu zniszczeń jakie się dokonały. Przeżyła zaledwie garstka ludzi Nancy! Garstka ludzi na jałowej, pieprzonej pustyni!
- Więc co się wtedy stało?
- To byli jeźdźcy apokalipsy. Wybudzili się i zepchnęli ludzkość na krawędź zagłady!
- Więc dlaczego...- zawahała się przez chwilę- Dlaczego teraz żyjemy? Czy jeźdźcy nie powinni całkowicie zniszczyć życie na ziemi?
- Ponieważ wtedy wybudziło się jedynie troje z nich. Człowiek, w którym uśpiony był czwarty jeździec został w porę zabity, a demon nie mógł kontynuować swojego dzieła bez nosiciela. Musiał uciekać z umierającego ciała i znaleźć inne miejsce schronienia. Inne ciało. Pozostali jeźdźcy nie mogli dokończyć procesu zagłady w niepełnym składzie. Tak powstrzymano apokalipsę.
Ale to jeszcze nie był koniec. Gdy demon, już raz przedostanie się na ziemię, nie ma już dla niego drogi powrotu, póki nie dokończy swojego zadania. Gdy ginie ich nosiciel, wstępują w ciało innego człowieka i ponownie zasypiają zbierając siły, by ponownie zaatakować. Kiedy już cała czwórka jest gotowa, budzą się ponownie. I tu wkracza na scenę zakon świętego Jana. Od dwóch stuleci tropi nosicieli jeźdźców i zabija ich, zanim ukryte w nim demony zdążą się uaktywnić.
- A Lucy...
http://images33.fotosik.pl/406/dab5345a15b6e4da.jpg (www.fotosik.pl)
- Tak- przerwał jej- Tak naprawdę nazywa się Miranda Golian i ma ponad dwieście lat. W jej ciele mieszka jeździec, ten który budzi się jako pierwszy i daje znak innym. Pod koniec Wielkiej wojny, nosiciele dwóch jeźdźców zaginęli. Kilka lat temu Orion przez przypadek znalazł jednego z nich, a kapłani nie mili pojęcia co znajduje się w ich rękach. Znaleźli Mirande.
- A co z pozostałymi?
- Drugi również zaginął. A trzeciego i czwartego tropi mój zakon.
- W jaki sposób?
- Członkowie zakonu świętego Jana stacjonują w każdym większym skupisku ludzi na ziemi. Pozostają w ukryciu i czekają. Widzisz, ludzie opętani przez demonów nie starzeją się, są nieśmiertelni. Więc jeśli usłyszą pogłoski o czterdziestolatku, który wciąż wygląda jak dwudziestolatek, wchodzą do gry.
- I zabijają go.
- Tak, zabijają. Jeźdźcy zazwyczaj regenerują się przez dwadzieścia, góra dwadzieścia pięć lat i w tym czasie musimy zlokalizować ich nosicieli. Ostatniego, zabiliśmy dwadzieścia trzy lata temu. Co oznacza, że...
- Niedługo się wybudzą- dokończyła za niego Nancy. Aladar nieznacznie pokiwał głową.
- Apokalipsa może się rozpocząć w każdej chwili i tym razem... ludzie nie zdołają ją przeżyć. Nie mamy żadnych szans, jest nas zbyt mało.
- Czemu twój zakon ich nie znalazł?
- W zakonie świętego Jana, doszło do rozłamu. Pojawiła się garstka ludzi, którzy chcieli by doszło do końca świata. Sądzili, że to wola Boga i nie możemy się jej sprzeciwiać. Próbowali nas przekonać do tego, by pozostawić stan rzeczy własnemu biegowi i pozwolić jeźdźcom dokończyć ich dzieło. Nie chcieliśmy ich słuchać. Zostali wyklęci i wygnani z zakonu. Myśleliśmy, że problem został rozwiązany, ale kilka lat temu, członków zakonu, tropiących demony, koś zaczął mordować. Ginęli w różnych miastach i prowincjach, na zbyt dużą skale by mógł to być zbieg okoliczności. Ktoś na nas polował. Z łowców zmieniliśmy się w zwierzynę. Zbyt późno zorientowaliśmy się, że stoją za tym zwolennicy apokalipsy. Wyklęci bracia z zakonu, założyli sektę i werbowali do niej coraz więcej członków. Ich jedynym zadaniem było powstrzymanie nas od zabijania nosicieli jeźdźców i byli w tym cholernie dobrzy. Pozostała nas zaledwie garstka, byliśmy zbyt osłabieni by móc tropić demony, musieliśmy najpierw zmierzyć się z nowym wrogiem. Członkami tej sekty byli również Tomson i Harrison, którzy przez trzy lata opiekowali się Lucy i ropili wszystko by kapłanom nie wpadł przypadkiem do głowy pomysł by ją zabić.
- To ty ich zabiłeś?- zapytała Nancy.
- Tak- przyznał się bez cienia wyrzutów sumienia- Jako jeden z ostatnich członków zakonu stacjonowałem w Orionie i próbowałem w jakiś sposób zbliżyć się do Lucy. Gdy zorientowałem się, że Tomson i Harrison mnie poszukują, ukryłem się w strefie C, a oni podążyli za mną. Jednak to ja ich pierwszy dopadłem. Tamtego dnia, gdy zabiłem Tomsona... to mnie wtedy goniłaś.
W głowie Nancy pojawił się obraz wspomnienia ciemnej sylwetki uciekającej przez brudne ulice strefy C. Więc to był Aladar? To jego wtedy ścigała... więc, czy to on uratował ją przed członkami gangu? Już otworzyła usta by go o to zapytać, gdy do ich uszu dobiegł stłumiony stukot kroków. Spojrzeli na siebie jednocześnie w grymasie przerażenia i poderwali się z podłogi. Ale było już za późno. Zza rogu wyskoczyli żołnierze Cefeusza celując w nich naładowanymi karabinami.

Callineck
16.11.2008, 15:49
Już czytam, ale mnie skręca z niecierpliwości :)

No co za diabelstwo, żadna strona nie chce mi sie otworzyć... :(
Na razie nici z błędów, poczekam aż wszystko wróci do normy ;)
Będę usiłowała wcisnąć komentarz...

Chyba nie muszę pisać, że jestem zaskoczona. To norma w tym FS. Normą jest równiez rodzaj zaskoczenia - mimo, że akcja obfituje w dramatyczne wydarzenia jest ono zawsze pozytywne...
Zaskakuje mnie co raz bardziej przebieg akcji i nawet świat w którym ona się dzieje. Świat jest tak doskonale wykreowany i opisany, że na chwile całkowicie zapominam, że powstał on w czyjejś wyobraźni :)

Po dzisiejszym odcinku pierwsza pozytywna myśl o Aladarze. Biedak przeżył tyle, że prawie dorównuje Nancy... Trafił swój na swego, mogą być w sumie udaną parą, każde z nich potrzebuje oparcia w drugim człowieku...

Ale Harrison i Tomson? Wyglądali na takich porządnych, uczciwych... Nikt by nie przypuszczał, że planują zagładę świata. Prawdziwi "szaleni naukowcy" :D
Mam nadzieję, że naszym bohaterom uda jednak się to powstrzymać...

Czyli reguła zakonu Aladara nie wyklucza związku z kobietą? :D Bardzo podobała mi sie scena w której przytulili się z Nancy... Aż sama sie rozczuliłam...

scarlett
16.11.2008, 15:56
Niby długo, a i tak za mało.. Zachłanna jestem na takie dobre rzeczy^^
Podobał mi się bardzo ten wstęp, tak ożywił jakoś opis, dodał postaci więcej życia przez nawiązanie do przeszłości..
Hm więc to tak.. Spodaobał mi się pomysł z tym całym zakonem św. Jana, ich związku z apokalipsąapokalipsą, tymi jeźdźcami.. Jak wykle nie wiem, co więcej powiedzieć:P
No i znów końcówka taka, że się doczekać nie będę mogła.

ptasie mleczko
16.11.2008, 16:03
Ha! Wiedziałam, że on ją kocha! Wspólne przygody, pokonywanie niebezpieczeństw, stawanie razem w obliczu śmierci, to musiało ich zbliżyć. Ale wyjaśnienie zagadki to był po prostu ... po prostu ... majstersztyk. Aż brak mi słów. Zdjęcia pomimo szwankującej gry, są jak zwykle wspaniałe. Twoje fs to taka perełka, która poprawia mi humor, sprawia dziką przyjemność i opadnięcie na podłogę szczęki (biedna nieźle jest już poobijana). Nic więcej nie przychodzi mi do głowy poza jednym wielkim WOW. ;) pozdrawiam

Nyks
16.11.2008, 16:20
Bardzo, bardzo mi się podoba, że jest takie dłuugie:) Jestem cała happy, bo Aladar kocha Nancy^^ Nie wiem co jeszcze, po prostu nie ma słów tak wspaniałych, żeby opisały to opowiadanie!

Callineck
16.11.2008, 17:25
Obiecane błedziki ;)

ukryci za wzgórzem, roztaczającym się nad brukowaną drogą
Ale tego dnia był inaczej.
Po prostu stał i patrzał jak jego koledzy
za alarm w jego głowie, który ostrzegał go przed niebezpieczeństwem.
że nie zamierza już swym dzikim krzykiem stawić na nogi całej straży
przyglądając się uważniej ich zielonkawo brunatnej skórze.
Przez dłuższą chwilę tempo wpatrywała się w ich splecione palce
Po raz ostatnie spojrzała na porozrzucane na posadzce ciało kapłanów
Chciał tylko ją, nic innego nie mogło dać mu szczęście.
Ale czas nieprzerwanie płyną
- Należę do zakonu świętego Jan.
Orion przez przypadek znalazł jednego z nich, a kapłani nie mili pojęcia co
Znaleźli Mirande.
Ginęli w różnych miastach i prowincjach, na zbyt dużą skale
opiekowali się Lucy i ropili wszystko


- wzgórzem, z którego roztaczał się widok...
- bylo
- patrzył
- w swojej głowie (nie losu ;))
- postawić
- zielonkawo-brunatnej
- tępo
- ciała
- szczęścia
- płynął
- Jana
- mieli
- Mirandę
- skalę
- robili

niepokorna
16.11.2008, 18:09
Weszłam tu przypadkiem i zostałam bardzo mile zaskoczona :)
Baardzo długi odcinek dał mi wiele radochy, podonie jego treść.
Wiedziałam, po prostu wiedziałam, że Aladar nie zostawi Nancy po tym, co wspólnie przeżyli :)
Wszystko bardzo płynnie się czyta, nie mam zarzutów :)
I taka mała ciekawostka : 27.06 dałam tu swój pierwszy wpis. To był mój pierwszy post na tym forum ;)
Tak samo oddaję Ci mój 300 post ^^

angelaa
16.11.2008, 18:34
nie wiem co powiedziec, piszesz tak, tak interesująco ;D

Mikolea
16.11.2008, 18:46
Oczywiście odcinek super, jak zawsze. Bardzo ciekawy odcinek i wiele wyjaśniający. Czekam na następny.

Libby
17.11.2008, 18:32
Genialny odcinek!;)
A nie mówiłam?:D Aladar kocha Nancy:) a Wy chciałyście go karać... Oj, nieładnie...
Zakon pozwala mu być w związku?
Szkoda tych wszystkich kapłanów. Mieli nasrane we łbach, ale nikomu nie życzyłabym takiego losu...
No i ojciec Aladara. Kontaktów za dobrych to oni zwłaszcza ostatnio nie mieli, ale szkoda, że tak skończył. Nie zdążyli się nawet pogodzić... Aida nie ma serca. Wymordowała wszystkich, nawet własnych rodziców.:/
Ciekawa historia z tymi jeźdźcami;).
Aladar tyle przeszedł... Mam nadzieję, że zazna teraz spokoju w ramionach Nancy:). Strasznie podobała mi się scena przytulenia:).
Oby im się udało wywinąć z rąk tych strażników. Gorzej będzie jak ich oskarżą o rzeź na kapłanach:/...
Mam nadzieję, że wszystko pomyślnie się rozwiąże i poczytam jeszcze o szczęśliwych Nancy i Aladarze:D.
Nie doczekam się kolejnego odcinka!:P

Fiorella
18.11.2008, 13:46
Myślałam, że regularnie śledzę odcinki, a tu dwa dni temu juz dałaś a ja dopiero dzisiaj przeczytałam. Dobrze ale nie o tym będę pisać.
Ludziu, w życiu nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Harrison i Thomsom po złej stronie (jak dla mnie), nie tego to nikt się chyba nie spodziewał.
Wiesz co podziwiam w Twoim fotostory? Bardzo logiczną akcję. Nie trafiłam jeszcze na jakaś niespójność akcji. Potrafisz zaciekawić czytelnika. Na początku robiłaś to poprzez dawanie coraz większej ilosci tajemnic, teraz strzasznie jestem ciekawa ich rozwiazania.
Ocena: 10/10
P.S. mnie zupełnie nie preszkadzają tak długie odcinki :) i bardzo ciekawi mnie wątek Alice

justinea4
14.12.2008, 17:38
Wiem, że będe w tym momencie natrętna, ale kiedy następny odcinek ???? Już nie mogę się doczekać. Musiałam kilka odcinków nadrobić i przyznaję, że ten post mnie zaskoczył (oczywiście pozytywnie), ale również wyjaśnił kilka ważnych kwestii. Nie wiem jednak czy teraz (kiedy Aladar okazał się księdzem) miłość między nim a Nancy będzie możliwa :) pozdrawiam

Nyks
11.01.2009, 19:40
Fobiko, czyżbyś zapomniała o swoich wiernych cztelnikach? <smutny>

Volturia
14.01.2009, 20:25
No doczekałam się uczucia ze strony Aladara. Myślałam że nigdy nie napiszesz ( fakt, święta porobiły mi zaległości w wielu rzeczach :D ) czekam na next ;>

Fiorella
23.01.2009, 21:33
Myslę, że z ważnych powodów nie dajesz tak długo odcinka (w końcu kończy się semestr), lecz mam nadzieję, że w ferie już będzię. Z niecierpliwoscią na niego czekam i myslę, że nie tylko ja...

Libby
23.01.2009, 21:39
Już myślałam, że doszedł nowy odcinek...
Od dawna się zastanawiam, co się dzieje.

Volturia
25.01.2009, 10:16
coraz bliżej ferie, coraz bliżej ferie. ;p I miejmy nadzieję, nowego rodziału.

Fobika
25.01.2009, 19:26
Chylę głowę w przeprosinach :) ale po prostu mam teraz tyle na głowie, że po prostu nie mam czasu (nowa szkoła...), ale tak, tak moi drodzy ferie się zbliżają :D co znaczy że możecie się spodziewać ostatniego odcinka.

Libby
25.01.2009, 20:14
To już będzie ostatni odcinek:(? Zapomniałam...

W takim razie czekamy na te ferie;).

Mikolea
27.01.2009, 13:17
Ja też czekam...:)
To już niedługo...

Callineck
27.01.2009, 18:36
Bardzo się cieszę, że to tylko brak czasu, bo już podejrzewałam problemy z grą :)
Ale Twoje FS warte jest czekania :D

Fobika
02.02.2009, 17:57
W końcu wrzucam kolejny odcinek. Mimo wcześniejszych zapowiedzi nie jest ostatni, bo jak zwykle wyszło na to, że rozpisałam się na trzy strony... W ogóle całe te fotostory miało być znacznie krótsze, a teraz jak patrzę na jego długość to jestem przerażona (74 strony w wordzie małą czcionką :D ).

Nancy z trudem otworzyła oczy. Syknęła z bólu i wymacała ręką guza z tyłu głowy. Kiedy strażnicy świątynni znaleźli ich, oberwała kolbą karabinu i straciła przytomność...
Aladar!
Poderwała się z posłania i rozejrzała się po małym pomieszczeniu w poszukiwaniu Aladara. Jednak jego tam nie było, ale Nancy nie była sama. Pod ścianą stała nieznana jej kobieta.
Nancy przebiegła spojrzeniem po jej białych włosach i morskich, mdłych oczach. Asystentka.
- Przyszłam przygotować panią na ceremonie- powiedziała miękkim głosem, robiąc krok do przodu- Kapłanka życzy sobie by pani to założyła- dodała wyciągając w jej stronę złożoną w kostkę suknie. Nancy prychnęła pogardliwie i odrzuciła dumnie głowę.
- Niech wasza kapłanka wsadzi sobie te łachy w dupę. Nie jestem jej własnością, żeby przebierała mnie jak lalkę.
http://images39.fotosik.pl/56/ed04ee53e05e7edf.jpg (www.fotosik.pl)
Białowłosa kobieta bez słowa ułożyła suknie na krześle, dokładnie wygładzając dłonią zgięcia.
- Myślę, że niepotrzebnie jest pani taka agresywna- powiedziała przesłodzonym głosem odwracając się w stronę Nancy- Zostałam uprzedzona, że może pani stawiać opór. Dlatego też, zostały mi nadane szczególne uprawnienia- urwała na chwilę i wyjęła z kieszeni spodni składany nóż- Nie potrzebuje pani palców, języka, czy nosa by uczestniczyć w ceremonii.
Nancy posłała jej spojrzenie pełne gniewu, które nie zdołało zatrwożyć blaszanego serca asystentki. Zagryzła dolną wargę i powoli zdjęła z siebie mokry od potu podkoszulek.
- Pieprz się- mruknęła do uśmiechającej się triumfalnie białowłosej kobiety.

Edi uniósł dłoń do ust i zaczął nerwowo obgryzać paznokcie, po chwili gwałtownie cofnął rękę. Cholera, jest już dorosłym facetem, a wciąż nie może się pozbyć tego szczeniackiego nawyku. Oparł dłonie na lufie karabinu i spojrzał na Krona, który z ogromnym zapałem gmerał sobie palcem w nosie. Wzdrygnął się z obrzydzenia. Nie znosił tego faceta. Dlaczego do pierwszej misji musieli przydzielić mu takiego palanta?
- Co jest młody?- zapytał Kron wycierając palec o spodnie- Jak ci się podoba bycie strażnikiem świątynnym?
- Nie jest źle- mruknął wzruszając ramionami- Tylko myślałem, że dostane jakieś bardziej wymagające zadanie, niż doglądanie jakiejś paniusi.
Kron roześmiał się gardłowym śmiechem.
- Nie lekceważ jej młody- powiedział poważniej- Ta paniusia zdołała obezwładnić naszych kumpli i prawie uciekła ze świątyni. Radzę ci nie lekceważ jej. Może nam jeszcze zaleźć za skórę.
Edi odwrócił głowę, by ukryć przed Kronem pogardliwe spojrzenie. Dla kolesia z jedną szarą komórką każde zadanie było trudne.
Kiedy drzwi otworzyły się z cichym zgrzytem, ciałem Ediego wstrząsnął lekki dreszcz, jakby zapowiedź czegoś złego. Pierwsza na korytarz wyszła białowłosa asystentka, tuż za nią pojawił się młoda kobieta. Edi wstrzymał oddech. Jej szczupłe, proporcjonalne ciało opływała biała, cienka suknia, przez którą prześwitywała bielizna. Rozpuszczone kruczoczarne włosy opadały na jej ramiona o bladej cerze, przez które było widać delikatną siatkę błękitnych żył.
Edi przełknął głośno ślinę. Jak to możliwe by taka piękna i wątła istota, mogła być niebezpieczna? Ale wystarczyło mu jedne spojrzenie w jej niebieskie, chłodne oczy by cały urok prysł. Było w nich coś niepokojącego. Zło czające się w tęczówkach.
http://images44.fotosik.pl/56/10664b65846da720.jpg (www.fotosik.pl)
- Proszę podążać za mną pani Morrison- powiedziała grzecznie asystentka, jakby nie zwracała się do więźnia tylko do całkowicie wolnego człowieka. Nancy kiwnęła lekko głową, dając jej znak, że będzie za nią posłusznie szła i nie będzie próbowała ratować się ucieczką. Bo niby dokąd miałaby uciec? Jeżeli Aladar mówił prawdę, to nie ma tym świecie miejsca w którym byłaby bezpieczna. Pozwoliła by białowłosa kobieta prowadziła ją przez skomplikowaną sieć białych korytarzy świątyni. Od czasu do czasu mijali kilku uzbrojonych strażników, którzy przyglądali się Nancy z ciekawością. Starała się nie zwracać uwagi na ich stłumione szepty i tylko wyżej podnosiła głowę, by dać wszystkim do zrozumienia, że się nie boi. Ale tak naprawdę bała się. Bała się jak nigdy wcześniej.
- Jesteśmy na miejscu, pani Morrison- powiedziała asystentka zatrzymując się przed metalowymi, bogato zdobionymi drzwiami- Teraz powierzam opiekę nad panią strażnikom. Dziękuje za współprace- dodała kłaniając się nisko, po czym oddaliła się korytarzem kołysząc lekko biodrami. Jeden ze strażników bez słowa uchylił drzwi i szturchnął Nancy lufą karabiny. Nancy spojrzała na niego groźnie i ruszyła przed siebie. Przez krótką chwilę zatęskniła za fałszywą grzecznością białowłosej asystentki. Sala do której ją wprowadzono była ogromna. Każdy jej krok odbijał się głuchym echem od kamiennych ścian. Sklepienie stanowiło pozłacaną kopułę w której wnętrzu osadzony był barwny witraż. Wpadające przez niego światło księżyca tworzyło różnokolorowe smugi światła, które rozpraszały się po całej sali. Nancy przebiegła spojrzeniem po licznych marmurowych rzeźbach, przedstawiających nagie, powykręcane sylwetki ludzi. Nie były piękne, raczej przerażające. Strażnicy zaprowadzili na skraj okręgu filarów ustawionych na samym środku sali.
- Stań tutaj- mruknął jeden z nich, przyciskając ją plecami do kolumny- Ręce do tyłu- rozkazał. Nancy posłusznie wykręciła do tyłu ramiona i po chwili poczuła na skórze szorstki sznur, ciasno krępujący jej nadgarstki. Kiedy strażnicy upewnili się, że ich więzień nie zdoła się wyswobodzić w milczeniu oddalili się. Gdy tylko znikneli z pola widzenia, Nancy zaczęła nerwowo szarpać rękami, starając się uwolnić. W rezultacie sznur jeszcze bardziej wrzynał się w jej skórę blokując dopływ krwi do zdrętwiałych palców. Po chwili Nancy poddała się. Wtedy jej uwagę przykuł kamienny stół w środku okręgu, a raczej to co się na nim znajdowało.
- Lucy...- szepnęła zaskoczona. Lucy leżała rozciągnięta na kamiennym bloku. Jej ciało podrygiwało w rytm silnych drgawek. Skórzane pasy oplatające jej brzuch powstrzymywały ją przed upadkiem ze stołu. Lucy odchyliła lekko głowę i Nancy zauważyła, że z jej ust wydobywa się piana. Kiedy kilka tygodni temu po raz pierwszy zobaczyła Lucy, dziewczyna nie potrafiła nawet ruszyć małym palcem. A teraz? Nie było mięśnia w jej ciele który by nie dygotał. To mogło oznaczać tylko jedno. Niedługo się obudzi.
Słysząc szmer za plecami, Nancy odwróciła głowę i spojrzała na kolejnego więźnia prowadzonego przez strażników. Aladar. Bez słowa obserwowała jak przykuwają go do kolejnej kolumny w taki sam sposób, jak przykuli ją. Stali przy filarach i przyglądali się sobie, czekając aż strażnicy odejdą wystarczająco daleko by nie usłyszeć ich słów. Aladar przebiegł spojrzeniem po białej sukni w którą kazała się Nancy ubrać asystentka. Nancy z lekkim ukłuciem zadowolenia zauważyła podziw w jego oczach.
- Nic ci nie zrobili?- zapytał Aladar.
- Wszystko w porządku- odparła i po chwili uśmiechnęła się krzywo. Przecież nic nie było w porządku. Przebiegła spojrzeniem po zmęczonej twarzy Aladara, który odpowiedział jej słabym, nieprzekonywującym uśmiechem. Kątem oka Nancy zauważyła czerwony punkt. Spojrzała w kierunku skrępowanych dłoni Aladara, pokrytych krwią.
- Co ci się stało?!- zapytała przerażona, szarpiąc się.
- Próbowałem uciekać- szepnął spuszczając głowę- Asystentka obcięła mi dwa palce.
Nancy przegryzła wargę i odwróciła głowę.
- Idiota...- szepnęła, na tyle cicho by Aladar nie mógł usłyszeć- Dowiedziałeś się co planuje Aida?- zapytała głośniej.
- Nie wiem niczego nowego- mruknął nie spuszczając wzroku z Lucy- Tylko dlaczego przeprowadziła nas do tej sali?
- Co to za sala?
- W tym miejscu pierwsi kapłani zabijali swoich największych wrogów i zjadali ich serca, by posiąść ich siłę.
Nancy wykrzywiła twarz w grymasie obrzydzenia.
http://images49.fotosik.pl/56/9a377d6c968b4585.jpg (www.fotosik.pl)
- Myślisz, że to samo chce zrobić z Lucy?- zapytała.
- Nie wiem, ale położyła ją na stole ofiarnym- powiedział przerzucając spojrzenie na Nancy- Aida jest szalona, zmieniła się przez te wszystkie lata. Nie mam pojęcia co chce zrobić z Lucy.
- Ale to chyba dobrze prawda?- spytała Nancy kierowana nową nadzieją- To znaczy, że zabije Lucy, a wtedy jeździec się nie wybudzi.
Aladar zmarszczył brwi.
- Nie do końca. Nosicieli jeźdźców można zabić w tylko jeden sposób. Trzeba przebić ich serce poświęconym sztyletem. Poderżnięcie im gardła, czy rozwalenie czaszki nic nie daje. Żyją tak długo dopóki serce jest całe.
- No cóż, kiedy Aida wbije w jej serce swoje białe ząbki, to już nie będzie całe- powiedziała Nancy uśmiechając się krzywo. Aladar spojrzał na nią zdegustowany.
- To nie było śmieszne- odparł poważnie.
Nancy westchnęła ciężko i spojrzała na niego przepraszająco.
- Wiem. Pomyślałam tylko, że spora dawka czarnego humoru pozwoli mi rozładować napięcie.
- Pomogło?
- Nie za bardzo.
Przez dłuższą chwilę oboje milczeli wpatrując się w Lucy. Dziewczyna z szaleńczym zapałem kręciła głową na boki, wzbijając burze pasm brązowych włosów w powietrze. Z jej gardła zaczęły się wydobywać ciche charczące jęki . Drgawki były coraz silniejsze. Skórzany pas z coraz większym trudem utrzymywał ją na stole. Przebudzenie pierwszego jeźdźca, było coraz bliżej.
Nancy odwróciła głowę nie chcąc w ostatnich godzinach swojego życia, skazywać oczy na taki rozdzierający serce widok. Spojrzała na Aladara.
- To nic nie da- szepnęła widząc, jak szarpie się rękami, próbując się oswobodzić. Aladar nie reagował na słowa Nancy. Po jego skroniach spływały krople krwi. Zacisnął zęby i skupił całą swoją uwagę na uwolnieniu rąk.
- Nie trać na to siły- podniosła glos zirytowana Nancy- Sama próbowałam i nic...
-Krew...- przerwał jej dysząc z bólu przez zaciśnięte zęby- Mam śliskie dłonie od krwi... już prawie...
http://images50.fotosik.pl/56/ddde345c54483987.jpg (www.fotosik.pl)
Nancy otworzyła szeroko oczy. Ostatnia iskra nadziei, która godzinę temu obumarła w jej ciele, teraz na nowo rozpaliła się żywym płomieniem, który rozgrzał ją przyjemnym ciepłem. Może jednak uda im się ujść z tego z życiem. Z dziką fascynacją obserwowała starania Aladara, zdołał już prawie oswobodzić jedną rękę. Poczuła ukłucie współczucia widząc dwa zakrwawione kikuty u prawej ręki. Gdyby tylko zdążył zanim Aida przyjdzie...
Nagle metalowe drzwi otworzyły się z trzaskiem uderzając o ściany. Nancy i Aladar jednocześnie odwrócili głowy. Do sali w otoczeniu trójki strażników weszła kobieta ubrana w biało-czarną suknię z atłasu, która przy każdym jej kroku szeleściła delikatnie. Twarz kobiety zasłaniała wysadzana drobnymi kryształami maska z niebieskimi piórami.
Aida bez słowa przeszła obok nich i zatrzymała się przy Lucy. Pochyliła się nad jej dręczonym przez drgawki ciałem i niemal z matczynym uczuciem odgarnęła kosmyki włosów z jej czoła.
- Ciii kochanie...- szepnęła uspokajająco- No już uspokój się... jestem przy tobie, wszystko będzie dobrze... Aida jest przy tobie- czułe słowa Aidy nie działały na dziewczynę, która wciąż nerwowo szamotała się na stole- No już... Powiedziałam uspokój się!!- wrzasnęła Aida i z otwartej dłoni uderzyła Lucy w twarz.
Nancy wbiła się plecami w kolumnę i z przerażeniem obserwowała ciężko dyszącą kapłankę. Ona naprawdę była szalona.
Aida wyprostowała się i poprawiła włosy. Wysunęła przed siebie otwartą dłoń. Spoza kręgu kolumn wyszedł Brutus i położył na jej dłoni sztylet, po czym wycofał się zgięty w pokłonie.
- Powinniście się cieszyć- powiedziała Aida do Aladara i Nancy- Będziecie świadkami mojego triumfu, a także pierwszymi ofiarami mojego nowego pupila- dodała głaszcząc Lucy po głowie.
- Aida, proszę cię, posłuchaj mnie- Nie masz pojęcia z jakimi siłami igrasz. Proszę cię, zastanów się jeszcze raz...
- Zamilcz!- krzyknęła rozdrażniona- Mogłeś być ze mną! Mogłeś razem ze mną rządzić całym światem! Ale nie wykorzystałeś swojej szansy. Wolałeś mnie zdradzić i pomóc w ucieczce tej ****!- krzyknęła wyciągając sztylet w kierunku Nancy- Więc teraz zginiesz razem z nią!
- Aida, tu nie chodzi o nas!- zagrzmiał Aladar- Wiesz czym ona jest?!- krzyknął wskazując podbródkiem na Lucy.
- Oczywiście, że wiem- zachichotała Aida- To jeździec apokalipsy.
Aladar zaniemówił na chwilę.
- Skąd ty...-zaczął.
- Jesteś tak samo głupi jak twoi bracia z zakonu- cmoknęła z przekorą- Wiesz z skąd wiem wszystko o waszym zakonie i o waszej misji? Oczywiście, że tego nie wiesz, no bo od kogo miałbyś się dowiedzieć- stwierdziła rozrzucając ramiona i wymachując swobodnie sztyletem- Pamiętasz jeszcze zakonników, których wykluczyliście ze swojego małego kręgu wsparcia? Tak? To dobrze. Skazaliście ich na wygnanie tylko dlatego bo chcieli by doszło do apokalipsy. Ci biednie nieszczęśnicy przybyli do Cefeusza i zwrócili się do mnie o pomoc. Opowiedzieli mi o wszystkim, o tajnej misji, jeźdźcach apokalipsy, o schizmie w zakonnie... Obiecałam im wsparcie, dałam im broń i ludzi, by dokonali na was swojej zemsty. W zamian mieli mi dostarczyć jednego z nosicieli jeźdźców apokalipsy. Znaleźli dla mnie Lucy. Ten pieprzony Orion miał dużo szczęścia- zaśmiała się radośnie- Harrison i Tomson zdołali zdobyć pracę przy Lucy. Niestety Orion nakrył ich, kiedy próbowali ją dla mnie ukraść... Dlatego musiałam wziąć sprawy w swoje ręce i posłać do Orionu swoich ludzi. Jeśli chcesz coś zrobić dobrze, zrób to sam!- powiedziała podnosząc głos i kręcąc w irytacji głową- W każdym razie teraz jest moja...
- Co zamierzasz z nią zrobić?- zapytał Aladar.
- Czy to nie oczywiste?- zapytała. Powoli zdjęła z twarzy maskę i odrzuciła ją na ziemię- Zamierzam przejąć kontrolę nad jej demonem.
Nancy nie słyszała już jej słów. Z szeroko otwartymi oczami wpatrywała się w twarz Aidy, nie mogąc uwierzyć w to co widzi.
http://images25.fotosik.pl/319/9050d3ad4a752582.jpg (www.fotosik.pl)
-Alice...- szepnęła słabo, niemal dławiąc się tym słowem- To niemożliwe... Ty nie żyjesz!- krzyknęła- Zabiłam cię!!

Czekam na komentarze :)

Libby
02.02.2009, 18:09
Cieszę się, że w końcu mogłam przeczytać nowy odcinek. A jeszcze bardziej, że nie jest on ostatni:).
Oczywiście, jak zawsze, świetnie napisany;). Było kilka literówek i błędów ortograficznych, ale nie jest źle:).
Piękne zdjęcia! Aladar wygląda świetnie:D! Jak mogłaś mu uciąć dwa palce?!:Eek: :( Osz Ty niedobra! Szkoda mi go... Biedak...
Alice- tej to nie daje się zabić... Niech to w końcu ktoś zrobi raz a porządnie:P!
Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka:D! Oby był szybciej niż ten.

scarlett
02.02.2009, 18:15
Doczekałam się^^
No więc cieszę się, że jednak będzie więcej, mimo, że mnie korci poznać zakończenie:P
(w ogóle taki mały szcególik, masz troszku błędów interpunkcyjnych, so trochę utrudniają czytanie:P)
Jak zawsze nie mam pojęcia, co może się stać dalej... Obyśmy nie musili czekąć za długo...:)

steve
02.02.2009, 18:21
Od kiedy jestem na tym forum (2tyg) to tak sobie czytałem Twoje opowiadanie:) Przyciągnał mnie tytuł:D A potem już tekst. Naprawde dobre:) Wlasciwie jedyne jakie tu czytam, i szczerze lubie, oraz gratuluje Autorce:)

Callineck
02.02.2009, 18:35
Cieszę się bardzo, że mogłam przeczytać nowy odcinek :D

Teraz komentarz...
Ufff... Jak zwykle nie wiem co mam napisac, tyle myśli i wrażeń kłębi mi się w głowie, tyle teorii. Oczywiście żadna nie jest prawdopodobna, ale to wcale nie przeszkadza w ich tworzeniu.

No Aladar faktycznie postąpił lekkomyślnie, ale przecież nie wybaczyłby sobie jakby nie próbował uciec kobiecie, nawet jeśli była asystentką. Dziwnym trafem poczułam właśnie do niego sympatię, i co najlepsze, zupełnie nie wiem dlaczego :O
Nancy coś wykombinuje, wydaje się być jedną z osób, które walczą do końca, nawet w beznadziejnej sytuacji.
Genialni byli ci dwaj strażnicy, po prostu bezbłędni! Zwłaszcza Kron :D
No i Aida/Alice... nie wiem co mam myśleć, po prostu nie wiem... Ale szaleńcy są najbardziej niebezpieczni.

Błędów znaczących było mało, zaraz się zabiorę za ich poprawianie :P

tuż za nią pojawił się młoda kobieta.
Wiesz z skąd wiem wszystko o waszym zakonie
Ci biednie nieszczęśnicy

- pojawiła
- "z"?
- biedni
Było jeszcze parę "e" zamiast "ę", ale nie będę taka drobiazgowa :)

Mikolea
02.02.2009, 20:37
Wow! Super odcinek, wkońcu się doczekałam...
Biedny Aladar, to musiało boleć:( i ta Alice musiała wejść, akurat w takim momencie.
Bardzo się cieszę, że to nie jest ostatni odcinek i z nie cierpliwością czekam na kolejny odcinek...
:D

ptasie mleczko
02.02.2009, 20:59
Nareszzzzcccciieee! <wyraziła swoją radośc z dodania nowego odcinka> już tęskniłam za Nancy i ... za Aladarem też ;) Jak zwykle zapierający dech w piersiach i trzymający w napięciu tekst, a na końcu zagadka i urwanie w takim momencie, żesz Ty ... założę się, że to nie jest Alice tylko .... a tam mam swoje przypuszczenia :D Muszę to powiedziec, Nancy na drugim zdjęciu wygląda serio serio prześlicznie, aż się napatrzyc nie mogłam. Mam nadzieję, że nie umrę z ciekawości do następnego odcinka, w każdym razie będę czekac ze wstrzymanym oddechem. Och się aż rozpłynęłam w Twoim kunszcie, idę przeczytac sobie jeszcze raz ;)

angelaa
02.02.2009, 21:13
to jest genialne... i wiecej nic nie jestem w stanie wykrztusic :D

Iminashi
02.02.2009, 21:32
Hah, to jest suuuper :-)
Szczerze to śledzę to od początku, ale się nie przyznawałam, bo kilka latek mi zostało żeby móc go "prawnie" komentować.
myślę, że pierwszy odcinek zawsze jest najgorszy, ale w Twoim przypadku jest odwrotnie...

Volturia
03.02.2009, 00:09
Ahh, jakże dobrze, że to jeszcze nie koniec! :D piękny odcinek, ta suknia i... cóż mogę rzecz? Oby następny, oby jak najdłuższy ^^ !

paranoja13
04.02.2009, 12:22
Taak...To jest genialne...siedzę na kompie od jakiś sześciu godzin i w tym czasie przeczytałam to całe...Hmm...Było trochę do czytania, ale było warto :D
Jeszcze raz: GENIALNE! ;)

Rainbow
09.02.2009, 12:57
aaargh myślałam że już-już sie dowiem co sie stanie no i lipa... no to jest fs jakiego w życiu nigdy nie czytałam :D zapiera mi dech w piersiach, ale nie mogłam znieść że Roni i Ana zginęli... no dobra se poczekam na nastepny odc.

Rashma ichor
09.02.2009, 15:12
Superaśne, naprawdę. Podziwiam osoby, które tak świetnie piszą!

10/10

Pozdrawiam Rashma.

Fiorella
09.02.2009, 15:14
Znakomity odcinek. Już chcę nastepny. Troche wyjaśnień, następna tajemnica, świetna akcja. Perfekcyjnie.
Ocena: 10/10
P.S. Czyżby Aida miała bliźniaczkę? To by sie nawet składało.

maciek02
15.02.2009, 12:29
fajnie aczkolwiek jeszcze krótko bo początek wprowadziłęm sobie zasadę że oceniam od odcinka 4 jeśli taki będzie i tyle

steve
15.02.2009, 14:36
fajnie aczkolwiek jeszcze krótko bo początek wprowadziłęm sobie zasadę że oceniam od odcinka 4 jeśli taki będzie i tyle

Hmmm to dziwne bo mi sie wydaje ze to fotostory ma już ponad 30 odcinków... I jest naprawde bardzo bardzo bardzo długie.

A żeby nie robić offtopa to czekam oczywiście z utęsknieniem na ciąg dalszy tej fascynującej opowieści:)

Fobika
15.02.2009, 15:24
Taak...To jest genialne...siedzę na kompie od jakiś sześciu godzin i w tym czasie przeczytałam to całe...Hmm...Było trochę do czytania, ale było warto :D
Jeszcze raz: GENIALNE! ;)

O kurcze... 6 godzin?! gratuluje wytrzymałości :D

A co do OSTATNIEGO (tym razem napewno) odcinka to pojawi się niedługo w wersji skróconej, bo już mam dość tego mojego ciągłego rozpisywania się :)

PS.
Callineck dopiero teraz poczułaś sympatię do biednego Aladara? No ale chłopak się jeszcze wykaże.

Olprima
19.02.2009, 16:57
Nie miałam w planach zakładać tu konta, ale zostałam zmuszona. Twoje opowiadanie bardzo mnie wciągnęło i nie mogę się doczekać następnego odcinka.. Więc prosze napisz coś ! ;) Pozdrawiam.

Nyks
09.03.2009, 18:47
Nie żebym była nachalna czy upierdliwa, ale... DASZ KOBIETO WRESZCIE TEN ODCINEK?! :D

Libby
09.03.2009, 21:53
Kobieto, Ty się rozpisuj, ile się tylko da:D. Czekamy na odcinek:).

Fiorella
10.03.2009, 14:41
Kobieto, Ty się rozpisuje, ile się tylko da:D. Czekamy na odcinek:).

Popieram!
Błagam, nie każ nam czekać w nieskończoność!

aneta_zyleta
11.03.2009, 14:18
własnie zrobiłam nie lada wyczyn, przeczytałam wszystko w 2dni xD. Podoba mi się i czekam na nastepny. Jeźdzcy apokalipsy...hmm...od razu skojarzyło mi sie z jednym z odcinków Charmed(wczoraj go z kasety ogladałam xD)

Nyks
20.03.2009, 19:42
Denerwuję się. Czy 'ma pojawić się niedługo' znaczy, że za 2 miesiące? Chyba tak :P No ale już. Wdech i wydech, wdech i wydech. <relax>

Więc pliss daj już ten odcinek i nie znęcaj się nad nami. Może być bez zdjęć, byleby był.

Fiorella
28.03.2009, 22:07
Fobiko juz tyle czsu minęło!!! Prosze Cię daj wreszcie ten odcinek, juz się bardzo niecierpliwimy...

Volturia
19.04.2009, 13:50
Nie żebym była nachalna czy upierdliwa, ale... DASZ KOBIETO WRESZCIE TEN ODCINEK?! :D

!! ponawiam !! ; <

aneta_zyleta
06.05.2009, 16:24
Dziewczyno, bo zrobię się naprawdę upierdliwa xD. KIEDY DALSZY CIĄG?! :D

Volturia
06.05.2009, 16:41
Dziewczyno, bo zrobię się naprawdę upierdliwa xD. KIEDY DALSZY CIĄG?! :D




<znakkiiii>

Fiorella
06.05.2009, 20:08
Dziewczyno, bo zrobię się naprawdę upierdliwa xD. KIEDY DALSZY CIĄG?! :D
ja też...
:-)

aneta_zyleta
12.05.2009, 21:01
I co ja mam Ci zrobić Fobika...znęcasz się poprostu nad nami...Dajesz ten dalszy ciąg czy nie?! xD

Rainbow
13.05.2009, 13:08
JAAAAAAAAAAAAAAAA jesu dajże ten odcinek noooo bo umre :D

MilaWatson
19.05.2009, 10:53
Pięknie prosimy daj kolejny odcinek :*

Fiorella
26.05.2009, 20:07
Jak piekne błaganie nie wystarcza to może Ci pogroźić i dasz wreszcie ten odcinek?! :-)

aneta_zyleta
26.05.2009, 20:31
no co jest? Dajesz ten odcinek czy nie, bo jak nie to...Cię znajdziemy i...zmusimy do pisania xD

Dida
04.06.2009, 11:55
yyyyy czytam to fs od wczoraj, calusieńki dzionek!!! Jest niesamowite, tak mnie zafascynowało że nawet nie zauważyłam kiedy mąż wrócił z pracy :D Obiad nie ugotowany, w domu lekko mówiąc bałagan :D

Czytam sobie i czytam nie widząc świata poza tym fs, wpatruje się w przedostatni odcinek z nadzieją że na następnej stronie będzie pewnie ciąg dalszy.....

.... a tu co :O ???????????


Niema <szok> ;(

Moje rozczarowanie nie zna granic.

CHCĘ WIEDZIEĆ CO BĘDZIE DALEJ!!!!!!

Czemu Nam to robisz <chlipie cichutko nad klawiaturką>

Ja proszę o ciąg dalszy !!!

NIE!!!

Ja żądam!!! :D

Sherlock
04.06.2009, 17:51
Ja chcę ostatni odcinek!

Kejt24
05.06.2009, 12:42
Sorry za szczerość, ale chcieć to wy sobie możecie.
Fotostory czytałam, jak jeszcze nie byłam tu zarejestrowana i potwierdzam - jest naprawdę genialne! Chyba się skuszę i przeczytam jeszcze raz wszystko ;)
A jeśli chodzi o odcinek - ja myślę, że autorka po prostu nie ma czasu. Jak będzie chciała, to doda, jak nie - to nawet błagania i prośby nie pomogą :)
Życzę weny. :D

aneta_zyleta
05.06.2009, 17:59
ona się nad nami zwyczajnie znęca :D! Może wreszcie ją ruszy sumienie i oszczędzi nam tych cierpień ;)

namidayuki
21.06.2009, 23:19
Fobika! Na miłość Boską! Tyle czekania to naprawdę udręka ^^' Przeczytałam połowe Twojego fotostory dzisiaj, wczoraj wieczorem zaczęłam... Muszę przyznać, że trudno jest teraz o jakąś dobrą lekturę, co dopiero w sieci. Myślę jednak, że "Otwórz oczy" jest po prostu arcydziełem. Więcej dodawać nie trzeba. (Btw ja sama zaczęłam pisać opowiadanio-książkę o apokalipsie zanim przeczytałam Twoje fs, więc pewnie dlatego tak mi się podoba, podobne bardzo, a jednak inne ;D) Gratuluje świetnych pomysłów, dobrze dobranych postaci i wątków, wszystko układa się w logiczną całość. Pomijając literówki, błędy (w sumie potrafię wyłączyć umysł na wyłapywanie tego, więc mi to nie przeszkadzało *owo*) to z całą pewnością opowiadanie te jest idealne. Wystawiam ci 5+, szósteczka będzie, gdy doczytam zakończenie. Mam nadzieję, że już niedługo je zobaczę :)

Fleur
25.06.2009, 16:15
Kobieto zlituj się nad oddanymi czytelnikami, wszyscy czekają z utęsknieniem na odcinek! Ja rozumiem, że jak szkoła była to nie zawsze był czas, ale przecież są wakacje...

pąpą
25.06.2009, 17:46
popieram kejt: Chcieć to wy se możecie. Fobika ostatni raz na forum była w marcu więęęęęc...

Wilvarin
28.06.2009, 14:52
O kurcze ostatni raz byłam tu w zeszłym roku w wakacje. Doczytałam wszystkie odcinki i muszę stwierdzić, że napisałaś to całkowicie niesamowicie. Przeczytałam poprzedni odcinek, mając nadzieję, że na tej stronie będzie kolejny (modliłam się, żeby nie był ostatni), a co zastałam? Komentarz na którym Ireth piszę, że byłaś ostatnio w marcu. Hmm... wielka szkoda ;( No ale mam nadzieję, że niedługo zarzucisz wakacje i zabierzesz się do roboty, by w końcu zaspokoić nasze oczekiwania.

Volturia
28.06.2009, 15:09
Ech. Już nawet zapomniałam o czym było to FS wiecie? xp
Cóż. - Jak Kuba Bogu tak Bóg Kubie.

Mam nieco dość naiwnego czekania i narzekania./ bywajcie

Fobika
30.06.2009, 17:10
wciąż jeszcze żyje :P
Widzę, że dzielnie tutaj czekaliście, więc muszę się wytłumaczyć. Otóż dawno nie pisałam, ponieważ właśnie mam za sobą pierwszy rok studiów, a co za tym idzie musiałam zaliczyć sporo sesji i poprostu nie miałam czasu, ani głowy do fs. Teraz mam wakacje :D i możecie się spodziewać kolejnego odcinka. Zdołałam już napisać kilka stron. Wcześniej obiecałam wam, że będzie to ostatni odcinek, ale jak to zwykle u mnie bywa musiałam dodać jeszcze kilka wątków i się rozpisać, także myślę, że pod koniec lipca to skończe (chyba, że wolicie żebym wrzucała po kawałku).
Aha i nie wiem jeszcze czy dam radę pstryknąć zdjęcia, może być bez nich?

Sorry, że musieliście tak długo czekać na moją odpowiedz. :) I nie traćcie nadziei, bo zaprawdę powiadam wam, że ukończe to fs :D

Sherlock
30.06.2009, 17:30
No nareszcie jakieś informacje. Swoją drogą, lepiej wrzuć w całości, nie po kawałku :D

I czekam z niecierpliwością XD

Libby
30.06.2009, 18:01
Nareszcie! :D Dobrze, że w końcu jakieś wieści od Ciebie ;).
Fajnie by było, gdyby zdjęcia były, bo robisz piękne :P.
Co do wrzucania po kawałku, to zależy, ile tego będzie. Zawsze można zrobić dwa odcinki. Z niecierpliwością czekam na odcinek:).

Kejt24
30.06.2009, 19:42
Wrzucaj po kawałku - będzie ciekawiej ;P
:*
Weny, weny, weny kobietooo!

Volturia
30.06.2009, 23:04
Rany. Ty żyjesz <szczęśliwa aż ciarki przechodzą> :P jednak wróciłam jak widać, by życzyć ci weny moja droga :) pozdrawiam

Dida
01.07.2009, 14:33
Wróciła <hurra> nie traciłam nadziei że jednak się pojawisz, bo nadal gryzie mnie co będzie dalej :D

Fleur
12.07.2009, 22:35
To jak z tymi kolejnymi odcinkami?? Wszyscy czekają z niecierpliwością :)

Dida
13.07.2009, 09:37
Chyba jednak nic z tego nie będzie :(

Wilvarin
13.07.2009, 23:02
No tak, nie ma. Ale są przynajmniej jakieś oznaki życia. A to już coś.

Nyks
14.07.2009, 16:45
może być i bez zdjęć :P byle było xD

Fleur
14.07.2009, 22:39
Jak nic nie będzie, musi być!! ;D podejrzewam, że wiele osób czeka na poznanie dalszych losów Nancy i myślę, że autorka nas nie zawiedzie :) a tak w ogóle Fobika to ja uważam, że powinnaś gdzieś spisać to FS i obejrzeć się za jakimś wydawcą, bo jest naprawdę dobre i była by z niego świetna książka :) Pozdrawiam

Fobika
19.07.2009, 21:38
Hej!
Widzę, że już zwątpiliście w mój powrót :P
Mam dla was kolejny odcinek, jeszcze nie jest ostatni. Odcinek jest dość długi i niestety mało zdjęć... Wątpie czy do następnego uda mi się jakiekolwiek pstryknąć :(
Ok, życze miłego czytania i czekam na komentarze :D

-Alice...- szepnęła słabo Nancy, niemal dławiąc się tym słowem- To niemożliwe... Ty nie żyjesz!- krzyknęła- Zabiłam cię!!
Kapłanka zmierzyła Nancy chłodnym spojrzeniem i zmarszczyła groźnie brwi.
- Jak to zabiłaś mnie?- zapytała z nutką ironii w głosie- I kim jest Alice? Jestem Aida, zapomniałaś?
- Na... na... placu świątynnym- wydukała Nancy, wpatrując się w twarz kobiety, którą niespełna godzinę temu pozbawiła życia- Zabiłam cię- powtórzyła uparcie.
- O czym ty mówisz? Na placu świątynnym...- Aida zamilkła przez chwilę- Ah tak, teraz rozumiem...- powiedziała przeciągle, po czym roześmiała się. Na dźwięk jej delikatnego i dziewczęcego śmiechu Nancy instynktownie wbiła się plecami w kolumnę- Więc to ty urządziłaś sobie małą rzeź na moim placu. Muszę przyznać, że byłam lekko zszokowana gdy strażnicy znaleźli ciało Miki. Nie sądziłam, że odważy się wrócić do Cefeusza. Mika była jak karaluch, którego nie można wytępić. Rozkładasz trutki, psikasz trucizny, a to robactwo i tak lęgnie się w twojej kuchni. Tak samo było z Miką. Miałam nadzieję, że zostanie w swojej zapadłej norze i że już nigdy jej nie zobaczę. Ale mimo wszystko cieszę się, że ją zobaczyłam.
Martwą. I to wszystko dzięki tobie. Kto by pomyślał, że okażesz się być taka przydatna? Zabiłaś jedyną osobę, która mogłaby mnie powstrzymać. Ostatniego, poza mną, żyjącego członka rodziny królewskiej.
- O czym ty mówisz?- wyszeptała Nancy.
- Zabiłaś moją siostrę- mruknęła z zadowoleniem Aida, jakby wypowiadanie tych słów sprawiało jej niezwykłą przyjemność- I jak pewnie już zauważyłaś, siostrę bliźniaczkę.
http://img35.imageshack.us/img35/6789/32335579.jpg (http://img35.imageshack.us/i/32335579.jpg/)
- Alice była twoją siostrą...- powtórzyła głucho Nancy.
- Alice? Powiedziała ci, że tak się nazywa?- Aida zmarszczyła brwi w zastanowieniu i delikatnie przyłożyła wskazujący palec do brody- To imię nosiła nasza biologiczna matka. Dziwne, że wybrała właśnie to imię, myślałam, że nienawidziła matki. Widzisz, nigdy nie mogła jej przebaczyć, że to mnie oddała pod opiekę ciotki, tylko dlatego, że byłam starsza od niej o kilka minut. Głupia, zazdrosna suka. Nic tak nie niszczy siostrzanych więzi jak zazdrość. Tym bardziej, że Mika podburzała resztę kapłanów przeciwko mnie. Wmawiała im, że jestem szalona! Wyobrażacie to sobie? Ja, szalona? Knuła i spiskowała przeciwko mnie. Tylko czekała żeby zająć moje miejsce. Musiałam się jej pozbyć. Wszystko idealnie zaplanowałam, miało to wyglądać na wypadek. Ale siostrzyczka okazała się być sprytniejsza niż myślała - powiedziała z żalem wzdychając ciężko- Zdążyła uciec z Cefeusza. Mimo to wciąż potajemnie kontaktowała się z resztą kapłanów. Obiecała im, że znajdzie dowód na moją niepoczytalność. Według niej tym dowodem była Lucy.
- Dlatego zabiłaś całą naszą rodzinę?- przerwał jej Aladar- Bo uwierzyli Mice?
- Tak- pokiwała głową Aida nie okazując żadnych śladów żalu- Dokładnie dlatego. Mika nimi manipulowała, robili to, co ona chciała, żeby robili. Chcieli nawet doprowadzić do mojej detronizacji! Wystąpili przeciwko mnie... Rozumiesz? Przeciwko mnie! Przeciwko pomazańcowi bożemu! Musiałam ich zabić, żeby chronić Cefeusza. Nie chciałam tego robić. Chciałam, żeby towarzyszyli mi w drodze do lepszego świata. To Mika tak naprawdę ich zabiła, to ona była wszystkiemu winna. Nie miałam innego wyboru. Oni musieli umrzeć.
- Mika miała rację- wycedził przez zaciśnięte zęby Aladar- Ty wcale nie troszczysz się o miasto, myślisz tylko o sobie! Pragniesz tylko władzy!
- Oczywiście, że troszczę się o Cefeusza!- wzburzyła się Aida- To miasto jest święte, zostało wybrane przez Boga! Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? Bóg zesłał mi to wspaniałe stworzenie, bym wypełniła jego wolę i przywróciła pokój na ziemi- powiedziała wskazując palcem na Lucy- Miałam wizję Aladar, zesłaną przez Boga. Anioły pana nawiedziły mnie we śnie i nakazały mi ratować ten świat! Zniszczyć wszystkie pogańskie miasta i tych... tych barbarzyńców, którzy w nich mieszkają. Tylko Cefeusz ma prawo przetrwać. Nie rozumiesz jakie to piękne? Nasze miasto będzie panowało nad całym światem! A Lucy... tak, Lucy... z jej pomocą wypełnimy wolę pana. Razem stworzymy nowy świat, którym ja będę władać.
- Lucy nie przyniesie temu światu niczego innego oprócz zniszczenia!- krzyknął Aladar szarpiąc szaleńczo rękami- Zniszczy wszystko! Nawet Cefeusza!
- To nieprawda!- zaprzeczyła gorliwie Aida, kręcąc głową- Ja wiem co robić, żeby mnie słuchała! Kluczem jest jej serce! Kiedy będę je miała w swoich dłoniach, Lucy będzie musiała mnie słuchać, będzie musiała wypełniać moje rozkazy!
- Aida, ty nie wiesz o czym mówisz!- krzyknął w desperacji Aladar, ostatkiem sił próbując przekonać Aidę- Nie możesz kontrolować demona! Zabije cię! On jest znacznie potężniejszy niż ci się wydaje. Nie zmusisz go groźbami do posłuszeństwa!
Aida zacisnęła usta tak mocno, że pozostała po nich jedynie wąska linia. Odrzuciła dumnie głowę, wzbijając w powietrze burzę złocistych włosów.
- Tylko patrz- rzuciła butnie przez ramię podchodząc do Lucy.
- Aida, proszę cię... musisz ją zabić póki jest czas!
- Brutus- powiedziała władczym tonem Aida.
Barczysty mężczyzna z twarzą zakrytą maską, podszedł do Aladara i wymierzył mu cios pięścią w brzuch. Aladar zgiął się wpół i posłał oprawcy rozwścieczone spojrzenie, ale nie odezwał się już więcej. Aida w milczącym geście podziękowania, kiwnęła głową w stronę Brutusa i stanęła nad Lucy.
- Radujcie się moi poddani!- zagrzmiała donośnym głosem- Bo oto nadszedł dzień sądu ostatecznego! Dzień w którym Cefeusz wypełni zadanie powierzone mu przez Boga! Razem wprowadzimy świat w nową erę! Erę w której to nasze miasto będzie jedynym władcą na ziemi! Świat będzie należał do mnie!!- krzyknęła Aida i z dzikim uśmiechem szaleństwa uniosła sztylet nad głowę.
- Aida zaczekaj!- krzyknął zrozpaczony Aladar. Ale ona już go nie słyszała bez opamiętania zatopiła się w obrazie wymalowanym przed swój chory umysł. Oto stała na najwyższej wieży świata, dzierżąc w dłoni bijące i mokre od krwi serce demona. Patrzyła w dół na stosy ciał heretyków, płonących w jaskrawym ogniu odkupienia. Pod jej panowaniem świat odrodzi się z popiołów i wejdzie w nową erę, w której to ona będzie bogiem. Aida mocniej zacisnęła palce na rękości sztyletu.
Tak... nie będzie już tylko bożym posłańcem, sama stanie się bogiem.

Nancy z początku myślała, że czas stanął w miejscu. Zdobiony drogimi kamieniami sztylet tkwił nieruchomo w powietrzu kilka centymetrów nad mlecznobiałą skórą Lucy. Dopiero unosząca się pierś kapłanki w płytkim oddechu uświadomiła jej, że to nie czas się zatrzymał, tylko Aida. Nancy wpatrywała się w jej skamieniałą ze strachu sylwetkę nie mogąc zrozumieć co się stało. Dlaczego nie wbiła ostrza w pierś dziewczyny? Dlaczego się zatrzymała?
Lekki powiew powietrza przybywający niewiadomo skąd zdmuchnął z twarzy Lucy kosmyki włosów. Wówczas Nancy zobaczyła jej otwarte oczy, mieniące się słabym blaskiem w świetle świec.
Lucy się przebudziła.
http://img237.imageshack.us/img237/9803/37303079.jpg (http://img237.imageshack.us/i/37303079.jpg/)
- Co się...- wydukała z trudem Aida, nie zdolna dokończyć zdania. W ostatnim geście rozpaczy próbowała się cofnąć do tyłu, ale było już za późno. Niewidzialny pocisk przeszył na wylot jej jamę brzuszną. Fala krwi wzbiła się w powietrze plamiąc białą ze strachu twarz Aidy, która wciąż nie mogła pojąć co się stało. Nancy krzyknęła z przerażenia widząc rozszarpane jelita kapłanki spływające po jej nogach. Już to kiedyś widziała...
Gabriel.
Ten ksiądz... Miał takie same obrażenia. Czy to znaczy, że....
Aida osunęła się na ziemie. Drżącymi dłońmi starała się zatamować krwotok, naiwnie wierząc, że uratuje to jej życie. Przekręciła głowę w stronę Nancy, a w jej spojrzeniu malowało się jedno pytanie: Co się stało? I z tym wyrazem jej oczy zasnuły się mgłą śmierci. Kapłanka Cefeusza umarła.
Wszystko ucichło. Nancy z narkotyczną fascynacją wpatrywała się w nieruchome ciało Aidy. To był sen... to musiał być sen, takie rzeczy nie dzieją się przecież w realnym świecie, prawda? Demony nie istnieją, a ludzie nie umierają w taki sposób! To się nie może dziać naprawdę! Nancy poczuła słony smak w ustach. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że płacze. Aida była okrutna i szalona, ale nawet ona nie zasługiwała na taki koniec. Nikt nie zasługiwał.
Nancy wydawało się, że słyszy jak ktoś woła jej imię. Z początku to zignorowała, ale głos stawał się coraz bardziej natarczywy.
- Nancy... Naaaancy...
Spojrzała na nieruchome wargi kapłanki. Czy to ty ją wołasz? Leżysz skąpana we własnej krwi i wciąż jeszcze wołasz jej imię? Czego jeszcze chcesz Aido? Już dość krzywd wyrządziłaś! Po prostu odejdź!
http://img403.imageshack.us/img403/4237/73662183.jpg (http://img403.imageshack.us/i/73662183.jpg/)
- Nancy! Nancy zamknij oczy!- krzyczał rozpaczliwie Aladar- Nie patrz na Lucy!
Nadludzkim wysiłkiem przecisnął dłonie przez krępujące je więzy. Chyląc się przed świszczącymi nad jego głową kulami dobiegł do Nancy i jedną dłonią zakrył jej oczy, a drugą, po omacku starał się rozwiązać sznur.
- Nie możesz na nią patrzeć- szepnął jej do ucha- Oboje nie możemy, inaczej oszalejemy.
Powrót do rzeczywistości był dla Nancy nagły i bolesny. Szarpnęła się gwałtownie starając się wyrwać z objęć Aladara. W jednej chwili z cichego świata własnych myśli została wyrzucona w samo serce piekła. Dopiero teraz do jej uszu doszedł huk wystrzałów i krzyki ludzi wypełniające po brzegi komnatę świątynną.
W końcu Aladarowi udało się oswobodzić Nancy. Ujął ją w pasie i poprowadził w tylko sobie znanym kierunku.
- Nie otwieraj oczu, tylko nie otwieraj oczu...- powtarzał uparcie.
Nancy uczepiła się jego głosu, ze wszystkich sił starając się skoncentrować na nim, a nie na lawinie krzyków przerażenia wydobywającej się z gardeł strażników świątynnych. Głos Aladara był dla niej ostatnią iskrą ratunku, gdyby i ona zgasła, Nancy pozwoliła by swojemu umysłowi zatonąć w ciemnościach szaleństwa. Dlatego uparcie się go trzymała. Trzymała się tego ostatniego powodu by żyć.
Aladar doprowadził ich do marmurowego popiersia osadzonego w ścianie. Drżącymi dłońmi wymacał przycisk ukryty z tyłu rzeźby i nacisną go. Zaraz potem wbita w ścianę kolumna odsunęła się, ujawniając ukryte przejście. Aladar delikatnie przeprowadził przez nie Nancy.
- Możesz już otworzyć oczy- szepnął gdy znaleźli się po drugiej stronie. Nancy niepewnie rozchyliła powieki i spojrzała na jego przyozdobioną kroplami potu twarz.
- Co się sta...- zaczęła, ale przerwał jej donośny wybuch rozgrzmiały z sali z której właśnie wyszli.
- Nie teraz, musimy uciekać.
Aladar zacisnął palce wokół jej przegubu i pociągnął za sobą.

Edi rozsiadł się wygodnie i otworzył gazetę. Przez chwilę wertował kolejne strony z umiarkowanym zainteresowaniem patrząc na rozebrane kobiety przesyłające mu zalotne spojrzenia ze fotografii w magazynie. Aż w końcu trafił na nią. Nadia.
Zagwizdał z wrażenia oglądając zdjęcie rudowłosej kobiety ubranej jedynie w skąpe stringi. Przebiegł spojrzeniem po jej opalonym wygiętym ciele. Była śliczna. Ładniejsza nawet od tej czarnulki, którą prowadził dzisiaj do kapłanki.
Nadia.
Nawet jej imię brzmiało seksownie. Za noc z taką dziewczyną dałby się zabić. Oblizał językiem suche wargi i uśmiechnął się szeroko do dziewczyny ze zdjęcia.
- Edi! Wychodź stamtąd! Mamy kłopoty!- rozległ się rozgorączkowany głos Krona.
Edi spojrzał rozdrażniony na drzwi kabiny toaletowej i przeklną cicho. Czego ten idiota znowu od niego chce?
- Jestem zajęty- odkrzyknął.
- Nic mnie to nie obchodzi! Pospiesz się! Atakują nas do cholery!!- krzyknął podenerwowany Kron waląc zaciśniętą pięścią w drzwi kabiny.
- Atakują nas?- powtórzył słabo Edi. Odrzucił gazetę w kąt kabiny, zapominając w jednej chwili o pięknej Nadi. Szybko naciągnął na siebie spodnie. Dysząc ciężko wybiegł z toalety do sali monitorującej. Zatrzymał się na progu i rozejrzał.
Krona już tam nie było. Nikogo nie było. Edi zmarszczył brwi. Dziwne, zazwyczaj było tu pełno osób. Cholera, sprawa naprawdę musiała być poważna. Podbiegł do monitorów, które rejestrowały nagrania z kamer. Z początku nie mógł zrozumieć co się dzieje.
Wtedy dostrzegł ją na jednym z ekranów. Młodą, nagą dziewczynę idącą powolnym krokiem po korytarzu. Edi wstrzymał oddech. Kim ona jest? Nagle dziewczyna zatrzymała się. Jakby przeczuwając, że jej obserwowana uniosła powoli głowę i spojrzała w obiektyw kamery.
Edi zamarł. Cały świat zniknął, istniały tylko jej oczy. Wielkie, magnetyczne oczy, w których tańczyły najprawdziwsze płomienie.
Nagle poczuł coś dziwnego. Jej spojrzenie budziło w nim... wściekłość.

Wbiegli do hangaru świątynnego. Aladar puścił dłoń Nancy i podbiegł do pierwszego z brzegu helikoptera. Stanął na palcach i przez brudną szybę zajrzał do kabiny pilota. Przeklną rozwścieczony i ruszył w kierunku drugiego śmigłowca. Dopiero w czwartym znalazł to czego szukał.
- W tym jest pełny bak- powiedział otwierając drzwiczki kabiny- Wejdź do środka.
Nancy nie posłuchała go tylko stała nieruchomo i patrzyła jak podbiega do szeregu komputerów ustawionych pod ścianą. Nerwowo przebiegał palcami po klawiszach klawiatury, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Nancy wbiła spojrzenie w jego plecy i wciągnęła głośno powietrze.
- Co się stało z Aidą?- zapytała roztrzęsiona.
- Nie można zabić demona kiedy się przebudzi- powiedział nie odrywając spojrzenia od monitora- W czasie kiedy jest uśpiony jest bezbronny jak dziecko. Nie wie o niczym co się dzieje poza ciałem nosiciela. Łatwo go wtedy zabić, wystarczy tylko rozwalić serce. Ale sprawa się komplikuje kiedy demon się przebudza. Jest wtedy w pełni świadomy i doskonale wie kiedy ktoś próbuje mu zrobić krzywdę. Może wtedy użyć swoich zdolności by powstrzymać tą osobę. To się właśnie stało z Aidą. Demon uznał ją za zagrożenie i zabił... Gotowe!- krzyknął rozradowany odrywając się od komputera. Nad ich głowami metalowa konstrukcja dachu rozdzieliła się na dwie części. Nancy uniosła głowę i spojrzała na białe iskierki wbite w sklepienie nieba. We wszechświecie są miliardy planet, dlaczego ona musiała się urodzić na najgorszej z nich?
Aladar podszedł do niej i objął ją lekko w pasie.
- Musimy uciekać- szepnął delikatnie. Nancy nieznacznie kiwnęła głową i pozwoliła się posadzić w kokpicie helikoptera. Aladar zajął miejsce obok niej na stanowisku pilota.
http://img229.imageshack.us/img229/913/12161731.jpg (http://img229.imageshack.us/i/12161731.jpg/)
- A co z Gabrielem?- zapytała.
- Co z nim?- spytał Aladar przerywając na chwilę przyciskanie guzików na panelu kontrolnym.
- Gabriel, ten ksiądz wyglądał tak samo jak Aida. Miał identyczne obrażenia... Żadna ludzka broń nie jest w stanie zrobić człowiekowi takiej dziury w brzuchu.
Aladar oderwał od niej przestraszone spojrzenie i uruchomił śmigła helikoptera. Nancy wpatrywała się w jego pochyloną głowę czekając na odpowiedź. Ale on wciąż uparcie milczał.
- Gabriel... on...- zaczął niepewnie czując na sobie wyczekujące spojrzenie Nancy- On też należał do zakonu św. Jana i też tropił nosicieli demonów. Zginął tak samo jak Aida, bo... próbował zabić demona. Tak kończą wszyscy ludzie, którzy próbują skrzywdzić przebudzonego jeźdźca.
Nancy zaniemówiła na chwilę, starając się poukładać w głowie nowy natłok informacji.
- Czy to znaczy, że jest już dwa demony się przebudziły?
- Nie. Demon Lucy jest pierwszy- mruknął Aladar.
- To znaczy, że wiesz gdzie jest nosiciel kolejnego demona?- ożywiła się Nancy- Więc nie wszystko jeszcze skończone! Możemy go znaleźć i zabić!
Nagle drzwi do hangaru otworzyły się z hukiem i do środka wbiegli trzej strażnicy świątynni. Przez dłuższą chwile stali w miejscu i dysząc ciężko patrzyli na helikopter.
- Startuj- mruknęła Nancy patrząc na ich zgarbione sylwetki. Coś było nie tak. Ich niespokojne oczy i rozczapierzone niczym szpony palce budziły w Nancy niepokój. Lekko chwiejnym krokiem ruszyli w stronę helikoptera, szczerząc zęby i wydając z siebie głośne, gardłowe pomruki. Nancy nie mogła oprzeć się wrażeniu, że wyglądają zupełnie jak nocni łowcy.
- Startuj- powtórzyła- Startuj do cholery!
Aladar chwycił w dłonie stery i helikopter uniósł się lekko nad ziemią. Strażnicy zrozumieli, że ich ofiara wymyka się im przez palce. Z dzikim okrzykiem na ustach cała trójka rzuciła się w stronę helikoptera. Tylko jeden z nich zdołał dopiec zanim maszyna wzbiła się w nieosiągalną dla nich przestrzeń. Młody strażnik świątynny wskoczył na przód maszyny i w dzikim szale uderzał pięścią w szybę. Nancy wbiła się plecami w oparcie siedzenia. Chłopak był bardzo młody. Miał najwyżej osiemnaście lat. Na jego twarzy nie zblakły jeszcze ostatnie śladu młodzieńczego trądziku.
Nancy poznała go od razu. Był jednym ze strażników, którzy odprowadzali ją do Aidy. Mówili na niego Edi. Chudy, zdenerwowany Edi z piegami na nosie, który co chwila rzucał w jej kierunku zaciekawione i lekko wystraszone spojrzenie ledwo dorosłych oczu.
Teraz Edi był inny. Ślady jego młodzieńczej niewinności zniknęły pod siecią wściekłości oplatającą jego twarz. Białka oczu prawie całkowicie zakryła krew wypływająca ze spękanych żyłek. Jej czerwony odcień groteskowo kontrastował z jego niebieskimi źrenicami. Rozwarł szeroko usta, wyrzucając z nich okrzyk szału za każdym razem gdy uderzał w szybę. Po brodzie spływała mu spieniona ślina.
Obracające się z szaleńczą prędkością śmigła helikoptera prawie zdmuchnęły go z dziobu maszyny. Ale on zdawał się tego wcale nie zauważać. Za cel obrał sobie wybicie pancernej szyby własnymi pięściami, choćby miał za to zapłacić życiem.
Nancy nie mogła pojąć co mogło doprowadzić chłopca do tego stanu. W jak sposób pozwolił się opętać tej krwiożerczej bestii, która teraz kierowała jego ruchami?
Nancy skupiona na szukaniu w oczach Ediego śladów człowieczeństwa, nie zauważyła, że helikopter wyleciał już z hangaru i wdarł się wysoko w sklepienie.
- Zaczekaj!- odparła szarpiąc Aladara za rękaw- Musimy go odstawić! Przecież on może w każdej chwili spaść i się zabić!
- Oszalałaś?!- krzyknął Aladar- Nie mamy na to czasu! Musimy stąd uciekać!
- Aladar, to jeszcze dzieciak- próbowała go przekonać łagodniejszym głosem, ale Aladar pozostawał niewzruszony. Nancy z rezygnacją spojrzała na Ediego.
Chłopak zdawał się nie zauważać, że znajduje się niebezpiecznie wysoko ponad powierzchnią ziemi, jakby widmo bliskiej śmierci wcale go nie przerażało. Wciąż uparcie starał się dostać do kabiny pilota.
Nancy było go żal. Nie rozumiała dlaczego Edi z taką zawziętością starał się ich zabić, przecież wcześniej taki nie był?
- Obniż lot. Zrzuć go na tamten dach!- powiedziała Nancy wskazując palcem na zachodnie skrzydło świątyni. Aladar mruknął coś niechętnie pod nosem
- Dlaczego tak bardzo chcesz go uratować?- zapytał Aladar kierując helikopter w stronę zachodniego skrzydła świątyni.
- Nie wiem- odburknęła Nancy.
Skłamała. Po prostu czuła, że jej sumienie nie zdoła udźwignąć na swoich barkach jeszcze jednego życia, nawet jeśli byłoby to życie strażnika świątynnego. Może jeśli go uratuje, część jej win zostanie odkupionych? Zabawne. Kiedyś myślała, że poczucie winy za grzechy nigdy jej nie dosięgnie. Być może teraz przeczuwała, że jej życie już prawie dobiegło końca i był to najwyższy czas by wyspowiadać się przed samą sobą.
Helikopter zawisł dwa metry nad płaskim dachem, ale Edi nie miał zamiaru zeskakiwać. Aladar kilkoma agresywnymi ruchami steru, zmusił maszynę by zrzuciła chłopaka na ziemię. Edi upadł na plecy, przez chwilę leżał nieruchomo sycząc z bólu i wbijając nienawistne spojrzenie w wiszącą nad nim maszynę. Po krótkiej chwili walki z bólem który promieniał wzdłuż jego kręgosłupa podniósł się ciężko i kulejąc na prawą nogę ruszył w stronę śmigłowca wyciągając ku niemu ręce.
- Co on robi?- mruknęła Nancy, obserwując Ediego usiłującego ponownie uczepić się maszyny. Aladar pokręcił tylko głową i skierował helikopter wzdłuż dachu.
Nancy odwróciła głowę. Edi biegł po długim dachu zachodniego skrzydła tuż za śmigłowcem.
- Zatrzymaj się...- szepnęła, ale on jej nie posłuchał. Biegł nadal pochylony, wlepiając przekrwione oczy w uciekającą maszynę i coraz bardziej zbliżał się do granicy dzielącą dach z pustą przestrzenią.
- Zatrzymaj się...
Edi biegł dalej. Przekonany, że do jego ramion przyczepiona jest para skrzydeł dobiegł do końca dachu. Jednym zgrabnym ruchem przeskoczył okalający go niewielki murek i runął w dół.
Nancy stłumiła krzyk przyciskając dłonie do ust. Kiedy Edi leciał na nieubłaganie spotkanie ze śmiercią, wydawało jej się, że wciąż jeszcze wyciąga do nich ręce. Odwróciła głowę. Nie chciała patrzeć na jego nieruchome ciało. Ciało ostatniego człowieka, którego starał się uratować.
- Dlaczego on to zrobił?- zapytała- Dlaczego...- reszta słów uwięzła w jej gardle, które nie mogły przebić się przez ścianę przerażenia. Helikopter wzbił się ponad mury świątyni i przed ich oczami roztaczał się okrutny widok zniszczenia.
Połowa Cefeusza płonęła.


PS.

Jak nic nie będzie, musi być!! ;D podejrzewam, że wiele osób czeka na poznanie dalszych losów Nancy i myślę, że autorka nas nie zawiedzie :) a tak w ogóle Fobika to ja uważam, że powinnaś gdzieś spisać to FS i obejrzeć się za jakimś wydawcą, bo jest naprawdę dobre i była by z niego świetna książka :) Pozdrawiam

Żeby napisać książkę oprócz pomysłu, trzeba mieć też talent pisarski, a mój jest za słaby na takie przedsięwzięcie. Ale miło mi, że tak uważasz :)

Mikolea
19.07.2009, 22:00
No wreszcie odcinek!
Bardzo mi się spodobał...
Choć zdjęć jest mało, to są ładne. : )
No i czekam na kolejną część.

Kejt24
20.07.2009, 08:09
Wow. Jestem pozytywnie zaskoczona, tak bardzo, że aż brak mi słów.
Genialne! Nic tylko czekać na ciąg dalszy!
Ja tam cały czas wierzyłam, że wrócisz :P
I nic się nie stało, że mało zdjęć - są w idealnych miejscach :)
Pozdrawiam,
Kejt.
P.S. Życzę weny :*

Dida
20.07.2009, 08:12
Przecudownie :D Już myślałam że jednak o nas zapomniałaś, a tu proszę taka miła niespodzianka. Tekst, fabuła i zdjęcia jak zwykle fascynujące:D Podpisuje się pod tym abyś pomyślała nad jakąś książką, talent pisarski to ty masz i to w nadmiarze :D To fs jest zdecydowanie najlepsze na tym forum, mimo że jest jeszcze parę świetnych to twojego nikt nie przebiję.

Czekam z niecierpliwością na cd i proszę nie trzymaj nas już tak długo w niepewności

Pozdrawiam :D

Libby
20.07.2009, 14:16
Wiedziałam, że wrócisz :D!
Świetny odcinek trzymający w napięciu. Sporo się działo. Aidzie nieźle się oberwało... Ciekawa jestem, co teraz się stanie z całym światem, jeśli wszyscy będą w takim amoku jak Edi, czy w ogóle da się go uratować.
Niesamowicie piszesz. Czekam na kolejny odcinek i mam nadzieję na jakieś iskry między Nancy i Aladarem :P.

Fleur
21.07.2009, 23:10
no i doczekaliśmy się w końcu :) nie myślałam że sprawy tak się potoczą... Ciekawa jestem co jeszcze nowego wymyślisz, masz tak zaskakujące zwroty w akcji, że nie można cię rozszyfrować :) A Ty mówisz że nie masz talentu pisarskiego... gdybyś nie miała to tyle ludzi nie czytałoby Twojego FS :) Genialne :)

Sherlock
21.07.2009, 23:35
Nareszcie! Niestety teraz nie chce Mi się czytać :P
Ale jak już przeczytam, to zaedytuję i skomentuję :)

Fleur
21.08.2009, 17:17
dawno tu nikt nie zaglądał... doczekamy się odcinków?? pzdr

Volturia
27.08.2009, 11:28
Pojawia się odcinek od miesięcy wyczekiwany, a jego czytanie się przekłada, cóż - mnie także to dotknęło. Ale jak dla mnie - mogłoby być i dłużej i dłużej :)
Ty wiesz, że jesteś genialna? Nie, ty chyba nie wiesz :P Dla mnie to - książka murowana!
Świetny język, wcale nie utraciłaś formy. Zawsze miałam wrażenie, że Aladar piszę się Aaladar - ale może mi się przewidziało.
W każdym razie, jak nie napiszesz następnej części ( a tylko spróbuj! :P ) To wydrapie ci oczy, serio!
Muszę, muszę znać koniec tej niesamowitej historii, którą tak pięknie ujęłaś.
Pozdrawiam.

Sherlock
27.08.2009, 17:03
NIESAMOWITE! Ja tu popieram każdego, kto proponuje, byś napisała książkę. I daj natychmiast tę ostatnią część, bo ja zakończenie muszę poznać!

aneta_zyleta
27.08.2009, 17:19
Ja też chce już kolejną część! :D

Fatamorgana
28.08.2009, 02:52
Jest w pół do 4 nad ranem. Od 22.30 czytam ten temat od początku. NIE ŻAŁUJĘ!
To jest najlepsze FS jakie tu na tym forum kiedykolwiek napisano. ŚWIETNE, FANTASTYCZNE, EMOCJONUJĄCE, TRZYMAJĄCE W NAPIĘCIU, FAJNE, *****ISTE!!!
<3 Jestem twoją fanką. :)
Czekam na ostatnią część tej historii.
Wydaj książkę, błagam! XD

Volturia
28.08.2009, 10:58
To jest najlepsze FS jakie tu na tym forum kiedykolwiek napisano.


O boże, ty kiedykolwiek idziesz spać? Poza tym, przeczytałaś chociaż tuzin FS by tak twierdzić? Mimo wszystko w tej kwestii się z tobą zgadzam, bo historia Fobiki należy do jednej z moich ulubionych. :)

Cóż, czekam(y) na nast. część ( jak najlepiej - nie ostatnią ^^ )

Kejt24
28.08.2009, 11:53
Poza tym, przeczytałaś chociaż tuzin FS by tak twierdzić?
Ja przeczytałam - jeszcze za czasów, kiedy nie byłam tu zarejestrowana. Wtedy też zaczęłam czytać to FS i też uważam, że jest jednym z najlepszych, jeśli nie najlepszym FS na tym forum.
Z utęsknieniem wręcz czekam na następny odcinek.

Fatamorgana
28.08.2009, 13:07
O boże, ty kiedykolwiek idziesz spać? Poza tym, przeczytałaś chociaż tuzin FS by tak twierdzić?

Czytam, tylko nie udzielam komentarzy. ;)

Volturia
28.08.2009, 22:54
@up; aha. no to wielka szkoda ;\ Naprawdę im więcej komentarzy, tym autor bardziej dowartościowany ( przynajmniej tak jest w moim przypadku ) :P

lady_angel
29.08.2009, 21:09
Next, next, next!
Za*******! Normalnie świetne! I mam propozycję. Wydaj książkę pierwszej części, a potem napisz na tym forum drugą :P. I nawet się nie pytam kiedy następny odcinek, bo wierze że zanim byś mi odpowiedziała, wstawiłabyś kolejny odcinek :P. I uparcie w to wierzę!

edd.brr
30.08.2009, 20:03
nie no.. cód miód i orzeszki xD
Straaasznie wciągające fotostory ;P

Noemi
31.08.2009, 09:53
Bardzo mi się podoba twój styl pisania.
Czekam na ciąg dalszy ;)

Fleur
23.09.2009, 13:10
Kobieto litości... <pada na kolana> My tu czekamy i czekamy, chcemy czytać, a Ty nawet jednego malutkiego posta nie zamieścisz...

edd.brr
08.11.2009, 19:33
noom... i znowu ogroooomna przerwa w pisaniu :/
no, ale czekamy czekamy :)

Fobika
16.11.2009, 09:49
Witam wszystkich po dłuugim czasie :)
Muszę się przyznać, że zupełnie zapomniałam o tym fs (stąd moja długa nieobecność), aż tu wczoraj postanowiłam zajrzeć tutaj. Doszłam do wniosku, że muszę doprowadzić tą historię do końca i wziełam się za pisanie. (poza tym przestraszyła mnie opcja utraty oczu - Volturia :P).
Tak więc prezentuje kolejny odcinek (niestety jeszcze nieostatni :( ). Mam nadzieje, że wam się spodoba i sorry że o was zapomniałam :P Obiecuję, że już nie będę.
Miłego czytania!


Wysokie języki ognia przeskakiwały szybko na kolejne budynki, nie dotknięte jeszcze morderczym żywiołem..
Obraz zniszczenia w szybkim tempie rozprzestrzeniał się na całe miasto. Ulica po ulicy, dom po domu, wszystko płonęło. Od czasu do czasu rozbrzmiewał przerażone krzyki nieszczęśników na których spadały płonące ściany. Tak jakby trafili w sam środek piekła.
Nancy zbliżyła twarz do szyby starając się przebić wzrokiem szare chmury dymu. Wpatrywała się w gromady kłębowisk ludzkich przeciskających się między budynkami. Dopiero po dłuższej chwili doszło do niej, że oni walczą ze sobą. Wyglądali tak samo jak Edi. Ten sam chwiejny krok, przygarbiona sylwetka i przekrwione oczy. Rzucali się na siebie jak zwierzęta, gołymi dłońmi mordowali każdego kto stanął im na drodze. Wciskali palce w oczodoły i rozbijali głowy o chodniki. Nancy zasłoniła usta dłonią by stłumić krzyk.
- Co się z nimi stało?- zapytała z trudem przeciskając słowa przez skręcone gardło.
- To klątwa pierwszego jeźdźca- odparł Aladar- Klątwa wojny. Każdy kto choć raz spojrzy na demona traci rozum. Kieruje się tylko instynktem zabijania. Pragnie krwi. Zabija wszystkich, kobiety, dzieci, własną rodzinę.
- Jeździec zmusza ludzi by zabijali się nawzajem?- zapytała Nancy upewniając się czy dobrze zrozumiała.
- Tak- mrukną Aladar.
Nancy zacisnęła zęby.
- A co z pozostałymi demonami? Czy oni też....
- Nie- przerwał jej Aladar- Kolejny jeździec rzuca klątwę głodu, następny zarazy, a ostatni..- przerwał na chwilę i wciągnął głośno powietrze- Ostatni śmierci.
Nancy oparła głowę o zagłówek i przestała zadawać pytania. Każde jej kolejne pytanie przynosiło coraz to gorszą odpowiedź. Tyle jej na razie starczy, więcej nie wytrzyma. Zamknęła oczy. Po prostu chciała jak najszybciej opuścić to przeklęte miasto.
- Dokąd lecimy?- zapytała.
- Nad morze- odparł Aladar- Nigdy nie widziałem morza. To chyba dobre miejsce by umrzeć.
http://img200.imageshack.us/img200/6987/27297245.jpg (http://img200.imageshack.us/i/27297245.jpg/)

Tysiące kilometrów od Cefeusza świat biegł swoim własnym torem, głuchy na krzyki płonących ludzi. Morze było tej nocy spokojne. Powierzchnia wody odbijała srebrzysty blask księżyca. W jej głębinach spokojnie żerowały nieliczne ryby, nieświadome tego, że przepływają właśnie nad miejscem, które kiedyś, w odległych czasach było miastem. Przykryte tonami wody miejsce ludzie nazywali kiedyś Madrytem. Kilkaset lat temu żyli tu, jeździli rowerami po ulicach, spieszyli się do pracy i robili zakupy. Dzisiaj chodniki zatopionego miasta już dawno zniknęły gdzieś pod stertą piachu i wodorostów, a wspaniałe niegdyś budynki zawaliły się pod ciężarem wody. Ale kilka z nich wciąż stało. Mimo, że od setek lat nie widziały promieni słońca, ani nie czuły powiewu wiatru lekko pieszczących ich ceglane ściany, wciąż stały. Dumne i zapomniane pomniki przeszłości, groby na podwodnym cmentarzu.
Jeden z budynków znajdował się w tragicznym stanie. Już dawno stracił szyby w oknach, drewniane drzwi przegniły, a z dachu pozostało zaledwie kilka dachówek. Wydawało się, że jest to niczym nie wyróżniający się spośród innych blok. Ale miał on coś wyjątkowego. Krył w sobie tajemnice. Od przeszło dwustu lat był jej strażnikiem.
Na drugim piętrze w jednym z mieszkań, które kiedyś było oznaczone jako 2a był człowiek. Blade, oplecione prze wodorosty ciało leżało na podłodze na strzępkach dawnego dywanu. Był to młody mężczyzna. Leżał tam nieruchomo od wielu lat, pozwalając różnego rodzaju stworzeniom morskim pełzać po swojej skórze i budować domy w swoich długich włosach. Ale to się miało skończyć. Tej nocy, trzy godziny po tym jak Lucy wybudziła się ze swego długiego snu w świątyni Cefeusza, drugi jeździec, śpiący w podwodnym mieście, po raz pierwszy od setek lat poruszył się. Demon głodu otworzył oczy.

Aladar pomógł Nancy wyjść z helikoptera. Trzymając się za ręce poszli na plażę i stanęli naprzeciwko nieskończonej powierzchni oceanu. Pierwsze promienie słońca nieśmiało wzbijały się na sklepienie nieba rozpędzając ostatnie ślady nocy. Nancy wciągnęła w nozdrza delikatny zapach morza i odetchnęła głęboko. Puściła rękę Aladara i podeszła do wody. Usiadła na mokrym piasku, tak aby cofające się i powracające delikatne fale obijały się o jej stopy.
- Ile mamy czasu?- zapytała wpatrując się w płynny horyzont. Aladar usiadł obok niej.
- Pięć może sześć godzin- odparł- Drugi jeździec się już na pewno wybudził.
- To nie może być koniec- szepnęła Nancy opierając ciężką głowę o dłonie- Musi być jakieś rozwiązanie, zawsze jakieś jest. Na pewno coś jeszcze można zrobić. Powstrzymać pozostałą dwójkę... Musi być jakiś sposób.
- Nie ma żadnego sposobu- zaprzeczył Aladar- Ten jeden raz nic nie możesz zrobić.
- Nie możemy się poddać!- wybuchła Nancy z nową siłą- Przez tyle lat ty i twój zakon, chroniliście nas przed apokalipsą. Wystarczy tylko odnaleźć pozostałych nosicieli i zabić ich zanim uwolnią demony. Sześć godzin to dużo czasu. Jeszcze możemy wszystko odratować!
- Nancy...- zaczął Aladar próbując jej przerwać, ale nawet on nie mógł powstrzymać potoku słów wypływającego z ust dziewczyny.
- Zabijemy jednego i reszta zaśnie. Tak było w czasie Wielkiej Wojny, prawda? Jest jeszcze szansa Aladar. Wiesz gdzie są pozostałe demony?- zapytała wbijając pytająca spojrzenie w towarzysza i z podnieceniem czekając na odpowiedź.
Ale ta nie nadchodziła.
Aladar siedział nieruchomo wpatrując się w spokojne morze.
- Ty wiesz gdzie one są?- zapytała z niedowierzaniem odczytując odpowiedź z jego zmarszczonych brwi- Wiesz to prawda?
Aladar powoli odwrócił twarz w kierunku Nancy. Z trudem zaczerpnął powietrze i wyrzucił z siebie jedno zdanie.
- Wiem kim jest jeden z nich.
Zapadła cisza. Nancy z niedowierzaniem wpatrywała się w wygiętą w grymasie bólu twarz Aladara. Dlaczego jej wcześniej o tym nie powiedział? I dlaczego teraz z takim trudem przychodzi mu wyjawienie tożsamości kolejnego jeźdźca? Coś było nie tak, czuła to.
- Kto to jest?- zapytała słabo.
Aladar parsknął śmiechem.
- Naprawdę niczego się nie domyślasz?- zapytał.
- Nie rozumiem o czym mówisz- powiedziała odruchowo odsuwając się od niego.
- Otwórz oczy Nancy! Otwórz w końcu te swoje piękne błękitne oczęta i zobacz prawdę! Przestań się w końcu okłamywać samą siebie i udawać, że niczego nie widzisz!
- O czym ty do cholery mówisz?!- krzyknęła podrywając się z ziemi.
- Ile ty masz właściwie lat?!- zapytał Aladar podnosząc się- Wiesz? Czy po sześdziesiątce przestałaś już liczyć?
- O czym ty mówisz?!- wrzasnęła czując jak po jej policzku spływają łzy.
- Zastanów się Nancy! Pamiętasz jeszcze swoje rodzinne miasto? Pamiętasz jak z niego wyjechałaś kiedy sąsiedzi zaczęli chwalić twój młody wygląd? Pamiętasz jeszcze swoją córkę?! Pamiętasz ją do cholery?! Przypomnij sobie co zrobiłaś po jej śmierci! Co wtedy czułaś! Przypomnij sobie to cierpienie i wewnętrzną pustkę! Jak bardzo pragnęłaś wtedy śmierci! Jak chwyciłaś za nóż i przecięłaś sobie żyły! A teraz...- powiedział spokojniej łapiąc ją za drżące ramiona- A teraz przypomnij sobie kto cię wtedy odwiedził.
- Dość!!- wrzasnęła Nancy. Chwyciła dłońmi pulsującą z bólu głowę i wysuwając się z dłoni Aladara opadła na kolana.
http://img12.imageshack.us/img12/3839/96984563.jpg (http://img12.imageshack.us/i/96984563.jpg/)

Czuła się tak jakby w jej głowie eksplodowała bomba dźwięków, obrazów i słów z przeszłości. Wszystko to co do tej pory podświadomie spychała w najgłębsze czeluści swej pamięci w jednej chwili zrzuciło niewolnicze kajdany i bombardowało ją swoją treścią.
Tyle lat, tyle wspomnień... Ile to trwało czasu? Kiedy to było? Rok temu, czy dwadzieścia? Tyle zapomnianych twarzy... rodzina, przyjaciele, współpracownicy... zmarszczki na ich czołach, białe pasma włosów i pogrzeby. I jej odbicie w lustrze. Wciąż to samo, niezmienne, zatrzymane w czasie. Czy to się naprawdę działo, czy to był tylko sen?
- Nie, to nie może być prawda- wyszeptała słabo, patrząc załzawionymi oczami przed siebie. Aladar kucnął obok niej i otarł łzy z jej policzka.
- Kim ja jestem?- zapytała patrząc na niego błagalnie.
- Przypomnij sobie Nancy- powiedział łagodnie gładząc dłonią jej czarne włosy- Przypomnij sobie jak zawarłaś umowę.
Nancy dławiąc się łzami zamknęła oczy. Po raz pierwszy od wielu lat zobaczyła swoje ciasne i ciemne mieszkanie w Oktanie. Jeden duży pokój, maleńka kuchnia i łazienka w której wiecznie psuła się kanalizacja. Pośrodku salonu stał drewniany stół, a na nim leżało zdjęcie blondwłosej dziewczynki. Tuż obok zdjęcia był nóż.
http://img163.imageshack.us/img163/9494/10423926.jpg (http://img163.imageshack.us/i/10423926.jpg/)

Nancy zobaczyła swoją bladą dłoń sięgającą po jego rękojeść. Podniosła go na wysokość oczu i przyjrzała się swojej zmęczonej twarzy w odbiciu ostrza. Przysunęła do stołu krzesło i usiadła na nim. Uniosła do ust butelkę wódki i pociągnęła spory łyk. Była już tak pijana, że nie czuła jak rozgrzewająca ciesz przelewa się przez jej gardło. Odstawiła butelkę. Z lekkim uśmiecham na ustach przyglądała się zdjęciu. Z czułością przebiegła palcem po twarzy uwiecznionej na fotografii. Była tak piękna, tak niewinna. Miała jej oczy. Ten sam odcień błękitu i jeszcze ten drobny zadarty nosek... Nie powinna umierać. Była zbyt młoda na śmierć.
Zabiłaś własną córkę Nancy. To przez ciebie ona nie żyje!
Nowa fala łez napłynęła do oczu Nancy. Wyciągnęła dłoń po butelkę wódki i przycisnęła ją do ust, ale nic już w niej nie było. Z dzikim krzykiem złości odrzuciła butelkę na sam koniec pokoju, gdzie zakończyła swój żywot spotykając na swej drodze ścianę i rozbijając się na drobne kawałeczki.
Nancy wzięła głęboki oddech i zacisnęła mocno rękojeść noża. Drugą dłoń zacisnęła w pieść i oparła ją na stole wierzchem do góry. Przyłożyła do przegubu ostrze noża i poczuła na skórze jego chłód. Zamknęła oczy i odchyliła głowę.
- Jeszcze chwila skarbie- powiedziała- Jeszcze tylko chwilka i znów się spotkamy. Tym razem cię nie opuszczę.
Po słowach przecięła ostrzem cienką warstwę skóry. Nagły impuls bólu wdarł się do jej mózgu, ale ona nie przerwała. Zaciskając mocno zęby poruszała nożem w prawo i w lewo. Z jej oczu płynęły łzy, ale była szczęśliwa. Wiedziała, że nadszedł koniec jej cierpienia.
Otworzyła oczy i spojrzała na swoje dzieło. Z poszarpanej rany wyciekał strumień jasno czerwonej krwi. Krew rozlała się na stole i poplamiła zdjęcie jej córki.
Dobrze, tyle powinno wystarczyć. Teraz czas na drugą rękę.
Nancy próbowała chwycić w śliską od krwi dłoń nóż, ale jej palce nie chciały się zacisnąć na jego rękojeści. Cięła zbyt głęboko. Zrezygnowana odłożyła nóż i odchyliła do tyłu głowę.
Nic nie szkodzi, jedna ręka powinna wystarczyć.
Zamknęła oczy.
- Nancy...- rozchyliła gwałtownie powieki słysząc swoje imię. Przez krótką chwilę wydawało jej się, że się przesłyszała.
- Nancy...- męski, przeciągliwy głos po raz kolejny wyszeptał jej imię. Nancy rozejrzała się niepewnie po pokoju.
Wtedy go zobaczyła. Czarny cień kryjący się w kącie pokoju. Z początku myślała, że to człowiek, ale szybko zorientowała się, że nie może być to nic ludzkiego. Postać w kącie nie miała ciała, był to tylko unoszący się w powietrzu dym o ludzkim kształcie.
- Nancy, co ty zrobiłaś?- zapytał mimo, że nie miał ust z których mógłby wypowiedzieć te słowa. Miał tylko dwie niewielkie kulki w których zamknięty był żywy ogień. Dopiero po chwili doszło do Nancy, że są to jego oczy. Oczy w głowie zbudowanej z czarnego dymu.
- Ty nie istniejesz- powiedziała słabo czując jak wraz z wypływającą z jej żył krwi uciekają jej siły.
- Ależ istnieje- odparł jej gość gardłowym głosem- Jestem tutaj Nancy. Co ty zrobiłaś?- zapytał ponownie.
Nancy poczuła jak kolejne łzy spływają po jej policzku.
- Zabiłam ją- odpowiedziała słabo.
- Tak...- powiedział przeciągle- Zabiłaś swoją córkę. Nancy, co ty zrobiłaś?- zapytał wyciągając oskarżycielsko w jej kierunku obłok dymu, będący zbudowany na kształt ludzkiego ramienia.
- Ja nie chciałam...- powiedziała płacząc- Nie chciałam, żeby tak to się skończyło. Myślałam, że będzie u nich bezpieczna- tłumaczyła się.
- Byłaś jej matką, powinnaś się nią opiekować, ale ty ją porzuciłaś...
- Wiem- powiedział kręcąc głową- To moja wina. Oddałabym wszystko, żeby tylko przywrócić ją do życia.
- Wszystko?- powtórzyła tajemnicza postać. Nancy drgnęła słysząc zainteresowanie w jego głosie.
- Tak, wszystko- odparła stanowczo.
Ogniste oczy postaci rozgrzały jeszcze jaśniejszym blaskiem.
- Nie potrafię przywrócić jej życia. Ona jest już w krainie umarłych, a stamtąd nie ma powrotu. Mogę ją tu jednak sprowadzić na chwilę. Żebyś mogła z nią pożegnać i przeprosić.
- Czego chcesz w zamian?
- Och, niczego wielkiego... Po prostu pozwolisz mi zamieszkać w swoim ciele. Stanie się ono dla mnie schronieniem. Będę żył w tobie niezauważony. Dzięki temu będziesz miała wieczną młodość i bardzo długi żywot. Ale pewnego dnia cię zabije i wtedy twoje ciało stanie się moją własnością. Nie musisz się o to martwić to się stanie za wiele, wiele lat...
- I pozwolisz mi ją zobaczyć?- upewniła się Nancy.
- Tak...- odparł przeciągle.
Nancy wciąż nie była jeszcze pewna czy dymiąca postać jest jedynie wytworem jej opadającego z sił umysłu, czy też istnieje naprawdę. Podświadomie czuła, że nieznajomy chowa w sobie jakieś duże niebezpieczeństwo. Ale czy mogłaby odrzucić jego propozycję? Mogłaby zrezygnować z jedynej szansy na ujrzenie córki?
- Zgadzam się- powiedziała.
Dymiąca postać wydała z siebie przerażający syk. W jednej chwili wypłynął z ciemnego kąta pokoju i znalazł się przy Nancy. Kłęby dymu oplotły jej twarz. Poczuła jak wdziera się do jej gardła i nozdrzy pozostawiając po sobie ostry posmak siarki. Odchyliła się na krześle próbując od niego uwolnić i zaczerpnąć trochę powietrza. Ale on wciąż trzymał ją w swoich szponach. Nancy poczuła jak dusi się z powodu braku tlenu. Poderwała się z krzesła patrząc tęsknie w stronę okna. Jednak była już zbyt słaba by utrzymać się na nogach i upadła na podłogę. Kiedy już myślała, że umrze ostatnie kłęby dymu weszły do jej płuc.
Łapczywie zaczerpnęła haust świeżego powietrza. Przyciskając krwawiącą rękę do piersi przebiegła przekrwionymi oczami po pokoju.
- Gdzie ona jest, s****ysynie?!- krzyknęła- Masz to co chciałeś! Teraz twoja kolej! Oddaj mi córkę!
- Mamo...
Delikatny, dziecięcy głos rozbrzmiał za jej plecami. Nancy powoli odwróciła głowę i spojrzała w błękitne oczy swojej córki.
Była tam. Stała zaledwie dwa metry od niej, ubrana w białą sukienkę do kostek. Naprawdę tam była, jej mała córeczka.
http://img94.imageshack.us/img94/741/62428709.jpg (http://img94.imageshack.us/i/62428709.jpg/)

- Kochanie...- szepnęła i próbowała się podnieść z podłogi by podejść do małej i ją uściskać, ale wtedy opuściły ją resztki sił. Ponownie upadła na podłogę.
- Przepraszam- szepnęła słabo, patrząc na jej zaniepokojoną twarzyczkę- Kocham cię- zdążyła jeszcze dodać zanim straciła przytomność.

- Obudziłam się w szpitalu- powiedziała Nancy patrząc na Aladara- Sąsiadka słyszała moje krzyki i przyszła sprawdzić co się dzieje. Oszukał mnie. Dał mi zbyt mało czasu... Nie zdążyłam nawet jej dotknąć...
Aladar przyciągnął ją do siebie i przycisnął do piersi. Nancy bezwiednie poddała się temu nagłemu aktu czułości. Tego teraz potrzebowała, poczucia bliskości drugiego człowieka.
- Dlaczego o tym nie pamiętałam...
- Nosiciele zazwyczaj nie pamiętają o umowie zawartej w umowie- wyjaśnił Aladar- Tak jest bezpieczniej, jest wówczas mniejsze ryzyko, że się ujawnią.
- Więc on... jest we mnie?
- Tak- pokiwał głową- Od kilkunastu lat ukrywasz w sobie czwartego jeźdźca. Demona śmierci.
Nancy wyrwała się z objęć Aladara i spojrzała mu prosto w oczy.
- Musisz mnie zabić- powiedziała stanowczo.

Libby
16.11.2009, 10:13
Czekałam na ten odcinek :D. Dobrze, że sobie o nas przypomniałaś :P!
Namotałaś mi tu. Były takie piękne plany Nancy i Aladar ratują świat i są razem. Teraz to wydaje się niemożliwe, bo Nancy jest nosicielem...
Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka:). Mam nadzieję, że tym razem nie będę musiała tyle czekać :D!

Phuture.
16.11.2009, 15:11
Przeczytałam ten odcinek i naprawdę FS wydaje się genialne. :) Później zabiorę się za całą resztę. ;)

Fobika
16.11.2009, 15:17
Przeczytałam ten odcinek i naprawdę FS wydaje się genialne. :) Później zabiorę się za całą resztę. ;)

To pierwszy odcinek, który przeczytałaś? Tracisz element zaskoczenia, gdy się już weźmiesz za całość :P

edd.brr
16.11.2009, 15:19
kurde ;O
tego to się nie spodziewałam xD
no, to ciekawe co teraz zrobisz ;PP
ty to umiesz zaskoczyć człowieka ^^

niepokorna
16.11.2009, 18:47
omamusiukochana
ake sie porobilo :)
ale jest super, swietne opsiy, akcja, wylapalam ze 3,4 listerowki ale to i tak ginie w natloku wrazen.
jestem ciekawa czy Aladar zabije Nancy...
a i wlasnie. za czesto powtarzasz aladar, nancy... to takie cos co sie w oczy rzuca :)

aneta_zyleta
16.11.2009, 19:33
uuu...no i zaskoczenie...coś mi się zdaje że on jej nie zabije...możliwe że nasza autorka znów nas zaskoczy i wymyśli inne wyjście jak zwykle :D

Volturia
17.11.2009, 08:44
Rozpoczynając to FS byłam niemal pewna, że to coś wielkiego i lepszego od prawie wszystkich dzieł naszych forumowych pisarzy. Domyśliłam się w końcu, gdy Aaladar spytał sie, czy Nancy wie kim jest i czy wie ile ma lat - byłam przekonana, że w niej musi być jakaś zła moc, demon.
Bardzo podoba mi się klimat tej opowieści i mimo wielkiej przerwy między odcinkami, wchodzę i łapczywie czytam. Miała skomentować już wczoraj, jednak nie zdrążyłam. Piękne opisy, całość przejmująca, zresztą już mówiłam, że warto by było zrobić z tego książkę.

I pozostaje to nurtujące pytanie; czy Aaladar zabije Nancy? Jeżeli tak, to wykona to z nielada trudem.

Pozdrawiam :)

PS Nie mogłabym ci wydrapać oczu, bardzo byłoby mi ich szkoda - musisz widzieć literki na klawiaturze. : D

Fobika
28.11.2009, 17:15
To już ostatni odcinek :D
Może was trochę zawieść pod względem stylu pisania, pisałam to trochę na prędce, bo chciałam już jak najszybciej to skończyć. Tak długo opisywałam już historię Nncy, że mam jej dość, wy chyba też :P

- Musisz mnie zabić- powiedziała stanowczo.
Aladar spojrzał na nią tak jakby widział ją pierwszy raz w życiu.
- Nie- odpowiedział krótko- Nie zrobię tego...
- Musisz! Inaczej cała ludzkość zginie!- krzyknęła rozdrażniona- To twoje zadanie, do tego szkolił cię zakon. Masz zabijać nosicieli demonów, prawda? Więc o to jestem. Zrób to!
Utkwiła w nim błagalne spojrzenie. Aladar zasłonił rękoma uszy na prośby Nancy, tak jak dziecko zasłania je poduszką by nie słyszeć śmiechu nocnych potworów.
- Nie, ciebie nie można zabić- odparł po dłuższej chwili milczenia.
- Nie rozumiem- zamrugała nerwowo i przechyliła głowę by lepiej widzieć twarz swojego rozmówcy.
Aladar oderwał dłonie od uszu, ale nadal nie odważył się spojrzeć w jej oczy. Westchnął ciężko. Zastanawiał się jak może wytłumaczyć jej coś, czego sam do końca nie rozumie.
- Między tobą, a czwartym jeźdźcem zaszło coś, co nie miało miejsca nigdy przedtem- zaczął- Wytworzyła się między wami dziwna więź. Być dlatego bo wchłonęłaś go kiedy byłaś bliska śmierci. Zazwyczaj gdy jeździec wstępuje w czyjeś ciało, pozostaje uśpiony, niewidoczny, nie ingeruje w życie swojego nosiciela... ale twój, on czasami przejmuje nad tobą kontrolę, uwalnia się...
- O czym ty mówisz?- przerwała mu roztrzęsiona Nancy- Przecież wiedziałabym, gdyby coś kierowało moimi ruchami!
Aladar spojrzał na nią i zasmucony pokręcił głową.
- Niekoniecznie- powiedział- Widzisz, kiedy jeździec przejmuje nad tobą kontrolę, twoja świadomość zostaje uśpiona, on robi swoje, a ty nie pamiętasz co zaszło.
- Skąd o tym wiesz?
- Bo to widziałem- odparł poważnie- Widziałem, kiedy przejął nad tobą kontrolę...
- Kiedy?!- zapytała szukając w zakamarkach wspomnień takiego momentu.
- Pamiętasz, kiedy zabiłem Tomsona w strefie C?- Nancy słabo pokiwała głową- Ty i twój asystent ścigaliście mnie. Rozdzieliliście się, a ty... pobiegłaś za mną. Wtedy zaatakowali cię członkowie gangu. Uderzyli cię czymś w głowę i straciłaś przytomność. Chowałem się w uliczce obok, wszystko widziałem.
- To ty mnie wtedy uratowałeś?- zapytała choć już dobrze wiedziała jaką otrzyma odpowiedz.
- Nie- zaprzeczył- Wychodziłem właśnie z ukrycia, by ich powstrzymać, ale wtedy on się pojawił. Demon. Przejął nad tobą kontrolę. Otworzyłaś oczy i... jedno twoje spojrzenie ich zabiło. Wszystkich trzech, nie mili nawet szansy na obronę. Wszystko trwało zaledwie kilka sekund. Potem znów straciłaś przytomność. Nigdy wcześniej czegoś takiego nie widziałem. Nie wiedziałem co robić. Domyśliłem się, że musisz być nosicielem czwartego jeźdźca, ale nigdy wcześniej nie zdążyło się nic takiego z żadnym z nosicieli. Demony nie ingerują kiedy ktoś zagraża ich życiu, są tego nieświadome. Z twoim jest zupełnie inaczej. On cię chroni, nie pozwala cię skrzywdzić. Zrozumiałem to wtedy w strefie C. Nie mogłem cię zabić, kiedy byłaś nieprzytomna. Ukryłem więc ciała i postanowiłem... się do ciebie zbliżyć bliżej cię poznać, żeby znaleźć sposób na zabicie ciebie.
- Miałeś tyle szans, żeby mnie zabić- mruknęła cicho- Ocaliłeś mnie przed Nocnymi Łowcami... Dlaczego to zrobiłeś?
http://img28.imageshack.us/img28/3305/54637374.jpg (http://img28.imageshack.us/i/54637374.jpg/)

- Nie wiem- wzruszył ramionami- Kiedy zobaczyłem jak jeden z nich cię atakuje... To był impuls, nie myślałem, po prostu nie chciałem, żeby cię skrzywdził.
- Może to przebudzenie w strefie C to był przypadek? Może to było jednorazowe i się już nie powtórzy?- zapytała z nową nadzieją- Przecież od tego czasu tyle razy byłam bliska śmierci.
- To nie był jedyny raz. Pamiętasz Gabriela? Księdza z wolnej osady.
- To nie ja go zabiłam...
- Nie ty, tylko dwój demon i nie pamiętasz tego. Gabriel też był członkiem zakonu. Zanim uciekliśmy z Orionu powiadomiłem przełożonych braci o twoim... przypadku. Gabriel wiedział kim jesteś. Próbował cię zabić.
- Nie prawda, przecież bym o tym pamiętała!
Aladar przysunął się do niej i odchylił ramiączko jej sukienki. Na białej skórze widniała ciemny ślad przypalonej skóry.
- Wiesz skąd to masz?- zapytał delikatnie gładząc palcem spaloną skórę.
- Nie wiem- odparła- po prostu się pojawiło któregoś dnia, nawet nie wiem kiedy.
- To sprawka Gabriela.
- Nie pamiętam tego- mruknęła cicho mrużąc oczy w zastanowieniu.
- Gabriel opryskał cię wodą święconą.
- Czym?
- Woda pobłogosławiona przez księdza. Ma ona moc ranienia wysłanników piekła. Następnego dnia kiedy spałaś obok mnie, zauważyłem to na twojej skórze. Domyśliłem się co musiało zajść i poszedłem sprawdzić czy Gabriel jeszcze żyje... Resztę już znasz.
Nancy przypomniała sobie ciało księdza zawieszone na haku wysoko ponad posadzką kościoła.
- A to?- zapytała pokazując mu przypalone opuszki palców- Sztylet którym Alice zabiła Anę też mnie oparzył.
- Musiał też być poświęcony.
- Więc czemu demon mnie wtedy nie uratował?- zapytała z wyrzutem podnosząc głos- Czemu nie zabił wtedy Alice? Przecież moje życie było zagrożone, prawda? Mogłam umrzeć...
- Pamiętaj, że jesteś nosicielem jeźdźca śmierci, on doskonale wie za kim w danym momencie stoi kostucha. Nie stała wtedy przy tobie, tylko przy Anie.
Spojrzał jej głęboko w oczy odgadując jej myśli.
- Nie mogłaś jej wtedy uratować. Nadszedł jej czas.
Nancy uniosła głowę i złożyła pocałunek na jego ustach. Ręka Aladara powoli przesunęła się po jej talii.

- Kochanie przyniesiesz mi sól do popcornu?- krzyknęła Matylda w stronę kuchni nie odrywając spojrzenia od telewizora. Wsadziła garść prażonej kukurydzy do ust i skrzywiła się. Bez soli był zbyt mdły.
- Kochanie!- krzyknęła odwracając głowę. Przez krótką chwilę wpatrywała się w drzwi czekając na odpowiedz- Wszystko w porządku?- zapytała zaniepokojona. Odłożyła miskę z popcornem na stół i wstała z kanapy.
- Mirek? Jesteś tu?- zapytała wchodząc do kuchni- Co ty wyprawiasz głuptasie?
Jej mąż stał odwrócony do niej plecami przy zlewie. Matylda powoli zbliżyła się i położyła rękę na jego ramieniu. Jakiś wewnętrzny głos mówił jej, że coś jest nie tak.
- Kochanie?- zapytała cicho drżącym głosem.
Mirek odwrócił się powoli. Matylda cofnęła się do tyłu widząc puste oczy nie należące do jej męża.
http://img28.imageshack.us/img28/2461/37554622.jpg (http://img28.imageshack.us/i/37554622.jpg/)

Nagle poczuła ogromny ból na dłoni. Z przerażeniem odkryła, że na jej skórze pojawiły się ropiejące bąble.
Mirek bez słowa minął krzyczącą żonę i wyszedł na ulicę.

Nancy uniosła powieki i spojrzała w stronę zachodzącego słońca. Przetarła oczy i ziewnęła głośno. Sama nie zauważyła kiedy zasnęła. Spojrzała na leżącego obok niej Aladara. Nie spał.
- Mamy coraz mniej czasu- szepnął patrząc jak ciemność nocy okrywa niebo- Demon zarazy pewnie już się wybudził. Jesteś kolejna- powiedział odwracając w jej stronę głowę.
Mimo, że oczy Nancy spuchły od łez poczuła, że kolejne słone krople torują sobie drogę do wolności.
- Przepraszam. Tak mi przykro.
- To nie twoja wina- odparł obejmując ją- Tak po prostu musi być. Epoka ludzi miała się skończyć już wiele lat temu, w czasie wielkiej wojny. Zakon św. Jana odwlekał tylko to co nieuniknione. Czasami myślę, że powinniśmy wtedy zginąć. Otoczeni lasami, trawą, zwierzętami i czystym powietrzem. To byłaby piękna śmierć. Od przeszło dwustu lat, nie żyjemy tylko wegetujemy na pustyniach. To nie jest życie, to pułapka. Teraz się z niej uwolnimy. Kto wie, może na naszych kościach wyrośnie coś nowego. Nowe życie.
- Tylu ludzi zginie...- szepnęła połykając łzy.
- Wiem, ale Bóg im to wynagrodzi. Otworzy dla nich bramy swojego królestwa.
- Dla mnie też?- zapytała- Otworzy je też dla osoby, która sprzedała życie piekłu.
Aladar milczał wpatrując się w nią zbolałym spojrzeniem.
- Niczego nie żałuje- powiedział przyciskając ją mocno do siebie- Ostatnie dni spędzone z tobą były najpiękniejsze w całym moim życiu. Szkoda mi tylko, że mieliśmy tak niewiele czasu.
- Boję się- szepnęła.
Zamknęła oczy. Przez jej myśli przebiegły obrazy córki, Any, Kawira, Siwana, Roniego i wszystkich bliskich osób. Tak bardzo za nimi tęskniła, nawet za tym irytującym mechanicznym cyborgiem. Mimo wydma nadchodzącej śmierci ren widok wywołał uśmiech na jej twarzy. Aladr ma rację.
Nie wolno niczego żałować.
Przeżyła swoje życie tak jak chciała. Popełniał błędy i podnosiła się z własnych zgliszcz spopielonego ciała. Była przecież tylko człowiekiem. Ale spotkała też na swojej drodze tylu ludzi, którzy wnieśli w jej smutną egzystencje płomienie światła. Dla tych małych przebłysków ognia było warto istnieć. To oni tak naprawdę byli sensem. Szkoda tylko, że nie dostrzegła tego wcześniej.
- Nie musisz się bać- szepnął Aladar przytulając ją mocniej- Śmierć to tylko chwila. Tak naprawdę nigdy nie umrzemy. Tylko nasze ciała zamienią się w proch. Nasze dusze wciąż będą trwać. Gdzieś indziej w lepszym miejscu, złączone na wieki. Nie musimy już nawet...
Zamilkł czując jak Nancy powoli wysuwa się z jego ramion i unosi się z piasku.
Wiatr gnany od strony morza rozwiewał jej czarne włosy. Powoli odwróciła głowę w stronę Aladara i spojrzała na niego pustym spojrzeniem.
W jednej chwili jego serce przestało bić. Poczuł jak życie ulatnia się z jego ciała.
- Kocham cię- zdołał jeszcze wyszeptać zanim mrok śmierci całkowicie spowił świat przed jego oczami- Ko...- nie zdążył dokończyć. Osunął się martwy na piasek wbijając puste spojrzenie w błękit nieba.
http://img513.imageshack.us/img513/1598/1copysm.jpg (http://img513.imageshack.us/i/1copysm.jpg/)

Nancy wstała i po raz ostatni spojrzała na mężczyznę leżącego bez ruchu pod jej stopami. Następnie powolnym krokiem ruszyła przed siebie.


EPILOG

Witajcie przyjaciele. Jesteście tu wszyscy prawda? Tak widzę was dokładnie. Bardzo dobrze. Tym razem się wam udało. Jestem z was dumny moje dzieci, bardzo dobrze się spisaliście. Nadszedł wasz czas. Dokończcie swoją misję. Przemierzajcie powierzchnie tego świata tak długo, dopóki nie dopadniecie ostatniego z nich.
A kiedy już wszystko się zakończy, odbudujemy ten świat na nowo.
Już dobrze moi kochani. Idźcie przed siebie.
Bawcie się dobrze.

KONIEC


Wiem, że większość z was chciała szczęśliwego zakończenia, ale moja słabość do zabijania wszystkiego co się rusza w moich opowiadaniach wzieła górę. Od razu mówię, że czytając całe fs możecie wyłapać kilka niespójności, a to dlatego bo jak już mówiłam pisałam na bieżąco i siłą rzeczy nie wszystko będzie się zgadzać. Prawdę mówiąc dopiero po uśmierceniu Roniego postanowiłam, że to Nancy będzie nosicielem, wcześniej miał być nim dzieciak, albo Aladar.
Teraz czekam na wasze komentarze i podsumowanie całości. Mam pomysł na następne fs, ale już o zupełnie innej tematyci i nie zamierzam z nigo zrobić takiego tasiemca.

Piszcie! Piszcze! Czekam na wasze oceny!
Aa i dzięki za wszystkie komentarze. Naprawdę stymulowały mnie do pisania :)

caalam
28.11.2009, 17:18
*płacze* ach, jaka szkoda, że kończysz. jak zawsze dobre, chociaż jakoś inaczej wyobrażałam sobie zakończenie... ale to było kiedyś.

Libby
28.11.2009, 22:56
Szkoda, że to już koniec :(.
Trzeba przyznać, że FS jest genialne. Gratuluję pomysłu :) i wykonania.
Dobrze, że napisałaś coś po odcinku, bo właśnie chciałam spytać, czy od początku Nancy miała być nosicielem.
A teraz to od czego powinnam zacząć: jak mogłaś tak skończyć?! Nancy i Aladar mieli żyć długo i szczęśliwie. A Ty sprawiłaś, że ona go zabiła...! Źle! :P
Choć trzeba przyznać, że fenomenalnie Ci to wyszło wszystko ;).
Na pewno będę czytać Twoje nowe FS, którego już się nie mogę doczekać.
Jakoś tak dziwnie, że już nie będzie odcinków "Otwórz oczy"...
Skąd wziął się tytuł? Chodzi o przebudzenie Lucy :P? Bo chyba nie o przebudzenie Nancy, skoro dość późno wyszło, że to ona ma być ostatnim jeźdźcem ;).
Szkoda mi Aladara :(. Nancy już nie słyszała raczej jego ostatniego wyznania milości... :(
Pisz, kobieto pisz! :D

Volturia
29.11.2009, 09:32
Może nieco się rozpiszę...
Zakończenie jest piękne, smutne i naprawdę przejmujące, gdy ma się przed oczami albo raczej w wyobraźni, losy i stosunki obydwóch bohaterów. Nie domyśliłabym się takiego zakończenia i to mi się podoba. Chociaż przyznam, że to, iż Nancy jest nosicielem, aż tak mocno mnie nie zszokowało. Ciekawa jestem, co poczuła, gdy ocknęła się przy ciele Aaladara i czy coś wtedy powiedziała ( czy może umarła już jako człowiek?). Końcówka miała swój klimat, więc może by to trochę popsuło, gdybyś opisała uczucia Nancy nad leżącym Aaladarem.
Chyba jestem trochę za głupia swoją drogą na takie tasiemcowe FS, bo mocno się wkręcam i gubię, potem oczywiście odnajduję drogę i może dlatego moje opowiadanie (Why me?) Również będzie miało ogrom wątków, jak tylko dam radę to ogarnąć.
Potem mam w planach jeszcze 2 FS, jedno jest właśnie światem fantastycznym, gdzie istnieją demony, uzdrowiciele...itp.
Podziwiam Cię, to niby taka fantastyka i kryminał jednocześnie, czego ja bym napisać już chyba nie potrafiła. Nawet nie wiem jak nazwać tego typu literaturę. Zastanawia mnie, czy gdybyś wydała książkę, zrobił by się z tego hit chociaż np. kinowy. Marzy mi się zobaczyć tę całą historię na wielkim ekranie. ;>
Bardzo ucieszyło mnie to, że myślisz o kolejnym FS - i nie obchodzi mnie, że będzie miało inny klimat - może mieć jakikolwiek, ale na mnie możesz liczyć :) Tak naprawdę dzięki twojemu fotostory, teraz na forum spędzam czas, czytam a przede wszystkim piszę. To twoje opowiadanie wkręciło mnie w forum, za to również jestem Ci wdzięczna oraz za to, że miałam co czytać w chorobie, bo uwierz... Żadnego innego FS nie chciało mi się nigdy nadrabiać, nie w takiej ilości.
Pozdrawiam i proszę o kolejne FS niedługo :D VOLT.


Szkoda mi Aladara :(. Nancy już nie słyszała raczej jego ostatniego wyznania milości... :(


Mi również się tak wydaję...

Libby
29.11.2009, 10:30
Ciekawa jestem, co poczuła, gdy ocknęła się przy ciele Aaladara i czy coś wtedy powiedziała ( czy może umarła już jako człowiek?).

Wydaje mi się, że Nancy się już nie ocknęła, tylko poszła rozwalać świat. Choć mogę się mylić.
Mam jeszcze pytanie, co do epilog: kto wymawia te słowa? Prawdopodobnie są skierowane do jeźdźców, ewentualnie do braci, którzy chcą złapać jeźdźców, choć to już chyba nie miałoby sensu...

Fobika
29.11.2009, 11:11
Może nieco się rozpiszę...
Tak naprawdę dzięki twojemu fotostory, teraz na forum spędzam czas, czytam a przede wszystkim piszę. To twoje opowiadanie wkręciło mnie w forum, za to również jestem Ci wdzięczna oraz za to, że miałam co czytać w chorobie, bo uwierz... Żadnego innego FS nie chciało mi się nigdy nadrabiać, nie w takiej ilości.


Miło jest usłyszeć, że ktoś docenia moją pracę.Cieszę się, że zmotywowałam Cię do pisania :)

Jeśli chodzi o Nancy i ostatnie wyznanie Aladara to Libby ma rację, w tym momencie jej już nie było. To był demon.

Epilog jest nawiązaniem do prologu w pierwszym rozdziale i rzeczywiście są one skierowane do jeźdźców.

Szkoda, że to już koniec :(.

Skąd wziął się tytuł? Chodzi o przebudzenie Lucy :P? Bo chyba nie o przebudzenie Nancy, skoro dość późno wyszło, że to ona ma być ostatnim jeźdźcem ;).



Nie mam pojęcia skąd mi się wziął tytuł :P Po prostu jakoś tak mi się nasunął. Teraz myślę, że lepsze by było "Przebudzenie", albo "Powrót" lub coś w tym stylu.

Wiedziałam, że was zasmucę zakończeniem, no ale inaczej się nie dało. Żeby powstrzymać apokalipse musiałabym zabić Nancy, a wtedy biedny Aladarek by został sam... A poza tym osobiści jestem fanką nieszczęsliwych zakończeń. Zawsze pozostawiają jakiś niedosyt :P

Libby
29.11.2009, 11:20
No tak, Aladar zostałby sam, chyba że wymyśliłabyś inny sposób na powstrzymanie apokalipsy :P.
Przypomniało mi się, co chciałam jeszcze napisać :D :
Jak w tekście wyskoczyłaś z tym Mirkiem, to już się wystraszyłam, że cała ta historia jest tylko filmem, który oglądają Matylda i Mirek o_O. Jednak okazało się, że ten cały Mirek, to kolejny jeździec.

Spojrzałam na pierwszy odcinek i widzę, ż Nancy sporo się zmieniła podczas tego FS. Kiedyś nosila różne kolczyki(o tym w brwi kompletnie zapomniałam) i mocny makijaż ;).

aneta_zyleta
29.11.2009, 19:39
Koniec?! Już? Aż sie dziwnie czuję...
zakończenie jest jak już tu wspominano bardzo piękne i bardzo smutne...po ostatnim odcinku domyślałam się że tak będzie, ale miałam jeszcze nadzieję że może jakoś inaczej się to wszystko rozwiąże...może to i lepiej, bo to Twój styl. Co ja się będę rozpisywać , powinnaś napisać ksiązke :P

Volturia
29.11.2009, 20:14
Podoba mi się sformułowanie '... Poszła rozwalać świat' :P
Hm.. smutne zakończenia... u mnie na razie, mając w planach 3 FS i pisząc jedno z nich, ze zdziwieniem stwierdzam, że w każdym mam plan smutnego zakończenia. :D Może dlatego, że są one takie piękne.
Mówiąc szczerze mi tytuł jak najbardziej odpowiada i jest lepszy od tych dwóch wersji, które podałaś.
I a żebyś wiedziała, że mnie zmotywowałaś :P uzależniłam się od forum i podejrzewam, że będzie ciężko, bo... Nigdy już nie będzie momentu kiedy pojawi się odcinek, tak jak wcześniej - gdy ta chwila była zawsze. :] Szkoda, eh..
Swoją drogą, muszę się skupić nad swoim FS-em, bo trochę daję ciała ostatnio ;p
no i czekam na werdykt w konkursie - Storyteller listopada :) VOLT.

Libby
29.11.2009, 23:37
Podoba mi się sformułowanie '... Poszła rozwalać świat' :P

Mówiąc szczerze mi tytuł jak najbardziej odpowiada i jest lepszy od tych dwóch wersji, które podałaś.
.

Co do rozwalania świata chciałam to ująć bardziej poetycko, ale to mi przyszło pierwsze na myśl i już nie mogłam niczego innego wymyślić :D.
Jeśli chodzi o tytuł uważam, że pasuje idealnie do Nancy :P. Otworzyła oczy(zorientowała się, że jest jeźdźcem) choć może trochę za późno.
Nie wiem, co zrobię bez tego FS...:(

Justyna
06.12.2009, 13:03
Po prostu dziękuję. To fotostory jest czymś, co pobudza do działania. Na prawdę piękne :)

justinea4
14.01.2010, 03:19
Śledźę twoje FS prawie od początku:) a w każdym razie od momentu, kiedy dołączyłam do forum. Muszę Ci powiedzieć, że to straszne, że ta historia się już zakończyła, gdyż nigdy wcześniej nic tak mnie nie wciągnęło jak właśnie "Otwórz oczy". Cofając się do poprzednich komentarzy to ja też zobaczyłabym to na wielkim ekranie ;)
Mam nadzieję, że następna Twoja praca będzie również fascynująca (bo tak to chyba można określić) co obecna, tym bardziej, że poprzeczkę ustawiłaś wysoko :) (a może i następne FS będzie jeszcze lepsze, tym bardziej, że masz niewątpliwie talent pisarski).
W takim razie warto chyba życzyć Ci jak najwięcej weny twórczej i równie wielkiego powodzenia w pisaniu :)

Kejt24
19.01.2010, 09:03
A muszę, bo dawno tu mnie nie było.
Zakończenie jest genialne, dobrze w sumie, że nie jest to happy end. Jestem świeżo po przeczytaniu i jestem zszokowana. Całość była genialna. Na feriach mam zamiar przeczytać ją drugi raz :P
I tak, dziękuję. Po raz pierwszy czytałam coś tak fascynującego.

Diana
03.10.2024, 14:53
Witam wszystkich! :fun:

W ramach akcji "Podnieść Titanica" postanowiłam podjąć się zrobienia zdjęć do właśnie tego fotostory. Wybór był dla mnie prosty, to jedno z moich ulubionych opowiadań na forum. Swego czasu - gimnazjum, wczesne liceum? - porwało mnie bez reszty. To było dawno i wiele już zapomniałam z tej historii, ale wierzę dawnej sobie, że ten tekst jest warty mojego czasu. :love:

Droga Fobiko, mam nadzieję, że jeśli kiedyś przypadkiem tu zajrzysz, to spodoba Ci się to, co tutaj nawyczyniałam. :D

Zapraszam do dzielenia się opiniami na temat moich zdjęć oraz samego opowiadania!

>>> Rozdział pierwszy <<< (https://forum.thesims.pl/showthread.php?p=776876&postcount=1)

Caesum
24.10.2024, 13:55
Przeczytałem i muszę przyznać - świetne zdjęcia! Bardzo klimatyczne. Podoba mi się szczególnie to, że użyłaś zielonkawego filtru; bardzo kojarzy mi się z filmami z wczesnych lat 2000. Czuć klimat tych czasów. :D

Co do tekstu, zaintrygował mnie, nie powiem. Nie dziwię się, czemu wybrałaś to fotostory do naprawienia. Czekam na następny odcinek do naprawienia i przeczytania. :D

Diana
11.11.2024, 15:05
Dziękuję za miły komentarz, Caesum :kwiatek: Zapraszam na następną część, żebram o lajki i komentarze! :fun:

>>> Rozdział drugi <<< (https://forum.thesims.pl/showthread.php?p=777470#post777470)

Caesum
17.11.2024, 11:34
I kolejny odcinek wspaniale naprawiony. :D Zdjęcia bardzo klimatyczne, oddają ten nieco post apo klimat fotostory. Ciekawi mnie, co takiego zobaczyła Nancy (i jak to zostanie pokazane na zdjęciach!). Choć mógłbym od razu przeczytać następny odcinek, to zaczekam na kolejne zdjęcia. Dobra robota! :D