PDA

Zobacz pełną wersję : Company


Strony : [1] 2

scarlett
07.06.2008, 19:42
Witam:P
Chcę wam przedstawić moje drugie fs na tym forum. To będzie jednak całkowicie odmienne i szczerze mówiąc nie wiem, czy przemówi do dużej ilości osób. Jest mozna powiedzieć całkowicie inne od tych prezentowanych tutaj:P
Ale co będę gadać, zoabczcie sami. A nuż się komus spodoba:D

http://img27.picoodle.com/img/img27/4/6/7/f_COMPANYm_938f5bb.png

-------------------------------------------------------


I
http://img29.picoodle.com/img/img29/4/5/19/f_Iredm_ae18c96.png


Leżał nieruchomo już od kilku dni. Na pierwszy rzut oka można by uznać, że nie żyje, jednak po dokładniejszej obserwacji, wyraźnie można dostrzec jego miarowo opadającą i unoszącą się klatkę piersiową. Z drugiej strony, trzeba było by być głuchym, żeby nie usłyszeć głośnego pikania elektrokardiogramu.
Kobieta w stroju pielęgniarki odgarnęła włosy ze zmęczonych oczu. Ostatnio prawie w ogóle nie spała, nic więc dziwnego, że nie mogła usiedzieć na twardym krześle, które mimo wszystko było wygodne niczym wielkie łóżko z mnóstwem puchowych poduszek. Próbując utrzymać coraz bardziej uciekającą przytomność, spojrzała na zegarek. Wpół do dziewiątej. Że też to wszystko musiało spaść na nią. Zdecydowanie wolała wykonywać inną pracę, z pozoru o wiele cięższą, jednak ciągłe gapienie się na nieprzytomnego faceta było ponad jej siły.
Spojrzała na jego twarz. Znała ją już niemal na pamięć. Najgorsze, że nawet gdy zamykała oczy, nie mogła pozbyć się tego widoku. Już miała odwrócić wzrok, kiedy jej wyczulone zmysły wychwyciły coś dziwnego. Spędziła tu tyle czasu, była więc pewno, że jej się nie przewidziało.
Carol powoli podeszła do łóżka, na którym leżał. Przez kilka długich sekund oboje trwali w swoich zastygłych pozach. To, co stało się chwilę potem sprawiło, że nieomal podskoczyła. Młody mężczyzna powoli uniósł powieki, odsłaniając swoje… czerwone tęczówki. Mimo, że była na to przygotowana, człowiek z czerwonymi oczami budził w niej mieszane uczucia.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/5/25/f_I1m_45c443b.jpg

Zamrugał kilka razy, aż w końcu odzyskał ostrość widzenia. Ani to miejsce, ani stojąca nad nim kobieta nie były mu znane. Co tu się dzieje?
-Gdzie…-wyszeptał, jednak głos uwiązł mu w gardle.
-Proszę nic nie mówić – odpowiedziała pospiesznie pielęgniarka.
Dziwny pacjent zaczął się podnosić, jednak dłonie owej kobiety, jak i nagłe uczucie bólu ogarniającego całe ciało, z powrotem ułożyły go w pozycji leżącej.
-Zawołam zaraz szefa i lekarza – rzekła poprawiając pościel – Proszę chwilę poczekać, za moment wracam.
Zdezorientowany blondyn zaczął rozglądać się po pomieszczeniu. Bez wątpienia musiała to być jedna ze szpitalnych sal. Tylko jak on się tutaj znalazł? Cały czas o tym myślał, jednak nic nie przychodziło mu do głowy. Właściwie, to czuł wielką pustkę. Doskonale wiedział, jak się nazywa, gdzie mieszka, czym się zajmuje, ale za nic w świecie nie mógł sobie przypomnieć, co stało się przed tym, jak się tu znalazł. Miał nadzieję, że ludzie, którzy mają za chwilę się tu zjawić, wszystko mu wyjaśnią.
W tak zwanym międzyczasie postanowił sprawdzić, co tak w ogóle mu dolega. Wydawało się, że oprócz pulsującego bólu w czaszce i owiniętej bandażami dolnej części brzucha, wszystko jest w porządku. Akurat skończył pośpieszne oględziny własnego ciała, kiedy do pomieszczenia wróciła długowłosa pielęgniarka w towarzystwie dwóch mężczyzn. Patrząc wprost na blondyna podeszli do szpitalnego łóżka. Po chwili milczenia odezwał się niższy z nich.
-Nazywam się Alan Thomas, a to jest –wskazał gestem na siwowłosego towarzysza - doktor Flame. Carol już znasz.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/5/25/f_I2m_80175de.png

-Gdzie my jesteśmy? – blondyn ponowił swe wcześniejsze pytanie.
-W szpitalu, panie…
-Preston, John Preston. Domyślam się, że to szpital, ale nie mam pojęcia skąd się tu wziąłem.
Dotąd milczący lekarz szepnął coś do ucha drugiemu mężczyźnie.
-Nie pamięta pan?
-Nic.
-Tego się obawiałem – rzekł doktor, niewiadomo czy do kogoś, czy do siebie.
-Może to i lepiej, że nic nie pamięta – wtrąciła Carol.
-Cicho bądź! – zbeształ ją Thomas.
-Nie chciałbym przeszkadzać w rozmowie, ale czy mogę dowiedzieć się, o co w tym wszystkim w ogóle chodzi? – dopytywał się zdezorientowany pacjent.
-Teraz proszę odpoczywać, później porozmawiamy – odpowiedział rzeczowym tonem mężczyzna z wąsikiem.
-No ale ja…
-Jak wróci ci pamięć, daj znać. Do zobaczenia.
Obydwaj mężczyźni zaczęli kierować się do wyjścia. Pielęgniarka spojrzała na Johna, bezradnie wzruszyła ramionami i również opuściła pomieszczenie, zostawiając go samego z mnóstwem niedopowiedzeń.



-Co chce pan z nim zrobić? – spytał doktor Flame zasiadając za biurkiem.
-To zależy, co pan o tym wszystkim sądzi – odparł ciemnowłosy mężczyzna.
Lekarz wpatrywał się przez kilka chwil w ekran stojącego na blacie monitora, ukradkiem spoglądając na szefa. W końcu zebrał wszystkie myśli.

http://img29.picoodle.com/img/img29/4/5/28/f_I3m_cf1fad1.png

-Myślę, że dopóki nie odzyska pamięci, jest całkowicie nieszkodliwy. Jeśli ten chwilowy zanik ustąpi…Mogą zacząć się kłopoty. Świadomy, czy nie, będzie zagrożeniem nie tylko dla innych, ale też dla siebie.
-Zastanawiam się…Jak to możliwe, że nie zaleźliśmy go wcześniej? Musiał rozwalić pół miasta żebyśmy w końcu natrafili na jego trop. A właśnie, jak tam Max?
Doktor odpowiedział jedynie milczeniem, wymownie patrząc w sufit.
-Rozumiem – odpowiedział szef, a kąciki jego ust wygięły się w ironicznym uśmiechu – Wracając do tematu… Skoro to wszystko może się skończyć w taki sposób, musimy trzymać go jak najbliżej siebie.
-Co ma pan na myśli?



-Nie krępuj się, chodźmy – Thomas ponaglał rozglądającego się na boki Johna.
-Wciąż nie rozumiem wielu rzeczy – odparł podążając tuż obok mężczyzny.
-To, co za chwilę zobaczysz, przybliży ci to i owo…
Szef nacisnął na klamkę wielkich drewnianych drzwi i zdecydowanym ruchem otworzył je przed młodym towarzyszem. Ich oczom ukazało się duże pomieszczenie z kilkunastoma komputerami, a przy większości z nich pracowali ludzie.
-Co to za miejsce? – spytał John, któremu wbrew zapewnieniom Thomasa nic a nic się nie wyjaśniło.
-Nazywamy to CI.
-CI?
Centrum Informacji. Nasi ludzie sprawdzają tu wiadomości ze świata, kontaktują się z jakimiś vipami i tak dalej… W sumie ciebie nie musi to za dużo interesować.
-Po co to wszystko?
-Jak to, po co? Skądś chyba musimy wiedzieć, dokąd was wysyłać.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/5/25/f_I4m_45e8dc6.png

Równym krokiem szli dalej, mijając kolejne stanowiska. Zatrzymali się przy biurku znajdującym się najbliżej wielkiej przeszklonej ściany. Siedząca przy nim blondynka, zobaczywszy stojącego obok szefa, czym prędzej zakończyła ożywioną rozmowę ze swoją koleżanką zajmującą fotel tuż za nią.
-To Victoria White – Thomas przedstawił ową kobietę – Od jakiegoś czasu jest moją sekretarką.
-Cześć – uśmiechnęła się i wyciągnęła rękę ku Johnowi.
-Eee, witaj… John Preston.
-Wiem – rozbawiona kobieta pokazała mu w komputerze dotąd zminimalizowany dokument. Jego oczom ukazało się zdjęcie, które zrobiono mu zaledwie kilka dni temu oraz jego dane.
-Na wszystkich tutaj coś macie? – wymruczał pod nosem nieco zirytowany.
Jeśli ktoś usłyszał jego słowa, nie dał po sobie tego poznać.

Pożegnali się z dziewczyną, która czym prędzej powróciła do przerwanej wcześniej rozmowy, ani trochę niewiążącej się z jej pracą i ruszyli w stronę przeszkolonego pomieszczenia.
-Będziesz ich kolejną ofiarą – zaśmiał się Thomas.
Po chwili wpuścił blondyna do pokoju, który nazwał swoim gabinetem. Szef żwawym krokiem podszedł do swego biurka, cały czas grzebiąc w kieszeni marynarki. Już miał usiąść na swoim fotelu, kiedy w porę podniósł wzrok.
-Max! – krzyknął głosem pełnym nienawiści – Złaź natychmiast z mojego miejsca!

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/5/25/f_I5m_40e5d0e.png

-Pana też miło widzieć – odpowiedział czarnowłosy mężczyzna, wygodnie wylegujący się na krześle Thomasa.
-Dobra, dobra… Ale wiesz, że tego nienawidzę. Poczekaj chwilę na zewnątrz, mam teraz inne sprawy do załatwienia. Victoria na pewno ucieszy się z twojego towarzystwa.
Wcale niezachęcony tymi słowami Max opuścił fotel.
-Bez obaw. Nie mam zamiaru przebywać w jednym pomieszczeniu z tym albinosem – rzekł, powoli mierząc wzrokiem Johna.
-Ej! – oburzył się blondyn – Wcale nie jestem żadnym albinosem! Myślisz, że jak masz tatuaże i farbowane dredy to już jesteś fajny?
-Do tego farbowany albinos – skwitował ponuro Max, poprawiając zamek od kamizelki.
-Jak dzieci… - zaśmiał się okularnik i rozłożył się na kanapie.
Podczas, gdy on siadał, jego dwaj podopieczni nie próżnowali. Raz po raz z ust któregoś z nich leciały kolejne obelgi. Z drugiej strony mógł powiedzieć, że jest dumny z Maxa. Ostatnim razem, jak do Firmy dołączył nowy egzorcysta, ich powitanie zaowocowało roztrzaskaniem mu szyby i pomieszaniem ton papierów. Jakby bez tego miał z nimi mało problemów. Z przyklejonym do twarzy uśmiechem powrócił do obserwacji.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/5/25/f_I6m_0d0c7b1.png

-Będę na zewnątrz – oznajmił Max Berry, najwyraźniej znudzony kłótnią.
-Nie zapomnij kupić sobie nowego ubrania… To za bardzo opina ci tyłek! – zawołał za nim John.
-Poczekaj, jak zobaczysz swoje… - Max śmiejąc się wyszedł z gabinetu.

Chwilę potem Thomas wstał i przeniósł się na swój fotel przy biurku, które całe zawalone było papierami i innymi rzeczami.
-Masz szczęście, że Max był dziś w dobrym humorze – odezwał się zza góry dokumentów, która pod wpływem jego ruchów runęła na ziemię.
-Jeśli to był dobry humor… - odpowiedział zrezygnowany John i opadł na kanapę.
-Zostawmy to. W końcu przyszliśmy tu w sprawie twojej pracy. Skoro zostałeś naszym nowym egzorcystą, to…
-Ja?! – John przerwał przemowę Thomasa wpół słowa - Przecież mówił pan, że trzeba mieć do tego jakieś predyspozycje czy umiejętności. Nie zauważyłem, żebym miał coś z tego… Poza tym nie urodziłem się z żadnymi dziwnymi znakami, więc odpadam. Posiedzę sobie tutaj za biurkiem, tak na początek, co? Może w tym czasie uaktywni się ta moja super moc.
Szef był wyraźnie pod wrażeniem oświadczenia Prestona i przez chwilę zastanawiał się, co odpowiedzieć. W końcu ten dzieciak miał trochę racji.
-Po prostu znaki na twoim ciele są… jeszcze niewidoczne – odparł przeciągając każdą sylabę – Czasem tak się dzieje. Ale wierz mi, jesteś jak najbardziej odpowiednią osobą do tej roboty.
Te słowa wcale nie przekonały Johna, nie miał jednak już żadnych argumentów.
-To co niby mam robić? – spytał, patrząc wprost na szefa.
-Właśnie miałem o tym mówić. Na początek pojedziesz do Afryki. Ksiądz z katolickiego kościoła zawiadomił nas o pewnych niepokojących zjawiskach.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/5/25/f_I7m_20bffb4.png

-Co?! Przecież ja nawet nie wiem, jak wygląda ten cały wampir!
-Ile razy mam ci powtarzać? – Thomas spojrzał na niego wzrokiem nauczyciela karcącego swojego ucznia – Na pierwszy rzut oka nie różnią się od ludzi kompletnie niczym. Dopiero jak poczują… - szef Firmy szukał odpowiedniego słowa – …głód, możesz zobaczyć pewne różnice.
-Czyli?
-No na przykład zęby… pojedziesz do Konga, znajdziesz i zabijesz wampira, który do tej pory zaatakował 3 kobiety. Co dziwniejsze, wszystkie nie żyją.
-Nie żyją? Myślałem, że od ugryzienia wampira nie można zginąć – zdziwił się John.
-Teoretycznie. Jeśli wampir wyssie z człowieka całą krew, ten umiera. No i wampir musi ssać krew bez przerwy.
-Świetnie, będę miał pierwszy raz z wampirem-alkoholikiem… Ile mu to zajmuje?
-Nie wiemy dokładnie, ale podejrzewam, że kilka godzin. Nie chcę też burzyć twojej opinii o wampirach, ale wiedz, że większość nich ma na celu doprowadzić człowieka do śmierci – odpowiedział Thomas.
-Dobra, a niby jak ja mam go zabić?
-Szczerze mówiąc, nie wiem.
Blondyn spojrzał osłupiałym wzrokiem na Thomasa.
-Jak to pan nie wie? Mam jechać i liczyć na szczęście?!
-No… coś w tym rodzaju. Nie martw się, nie będziesz w końcu sam. Musimy poczekać, aż… odkryjesz swoje możliwości.
-Profesjonaliści... Te wszystkie wasze testy i badania… Nic nie wykazało, że jestem jakiś wyjątkowy. Nie mam pojęcia, na co liczycie.
Nawet nie wiedział, jak bardzo się myli. Thomas jednak wolał mu tego nie uzmysławiać.
-Na cud… - szepnął cicho i podszedł do jednej z szafek i zaczął w niej gorączkowo czegoś szukać.
Następne kilka minut spędził na wyrzucaniu z jej wnętrza rozmaitych rzeczy, które jeszcze bardziej zaśmiecały i tak już niezbyt czyste pomieszczenie. W końcu tryumfalnie stanął na nogi, trzymając jakiś szary pakunek.
-Co to jest? – zapytał John, dotąd rozglądający się po gabinecie.
-To dla ciebie – szef odpowiedział pokasłując – Wybacz, mam alergię na kurz…

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/5/25/f_I8m_95a71aa.png

-Nie szkodzi. Mogę wiedzieć, co jest w środku?
-Twój nowy strój. Mundur, można powiedzieć…
-Nie! – krzyknął blondyn, gwałtownie się cofając – Nie nałożę na siebie czegoś takiego jak tamten idiota!
-Nie bój się – uspokoił go Thomas – Nie jest takie samo. Na pewno ci się spodoba.
-Nie mogę po prostu ubrać tego, co chcę? – spytał z nutą nadziei w głosie, jednak owa nadzieja znikła, gdy tylko szef wepchnął mu szarą torbę wprost w ramiona.
-Wampir musi wiedzieć, z kim ma do czynienia – wyjaśnił Thomas, siadając na swym obrotowym fotelu – Wszyscy nasi egzorcyści noszą podobne stroje, przyciągają tym do siebie co groźniejsze wampiry, które chcą się ich pozbyć.
-Mówiąc w skrócie, to mam być przynętą, tak?
-Nie dramatyzuj, chłopcze. Wróć na razie do domu i jutro z samego rana masz się tu zjawić.
-Do domu? – zdziwił się.
-Nie mieszkasz sam, co?
-Nie. Ale co z tego?
-Musisz chyba wymyślić jakąś bajeczkę, czemu cię tyle nie było i czemu znów znikasz…



To wszystko było odległe, nierealne. Gdy tylko znalazł się powrotem w mieście poczuł się, jakby pochodził z całkiem innej rzeczywistości. Spojrzał na twarze mijających go ludzi. Roześmiane, pełne pośpiechu, smutne, rozzłoszczone… Ale czy któreś z nich miało pojęcie o istnieniu wampirów? Żyli nieświadomi tego, co się dzieje. Tak jak on przez te ostatnie dwadzieścia lat. Czy teraz będzie lepiej?
Dodarł wreszcie do drzwi. Zaczął szukać w kieszeni klucza, jednak po chwili przypomniał sobie, że to nie jego spodnie. A, co najgorsze, nadal nie wymyślił nic na swoje usprawiedliwienie! Był pewien, że Kate go zabije. W końcu zebrał się na odwagę i zapukał. W czasie, gdy czekał na otwarcie drzwi, przechodziły mu przez głowę miliony pomysłów, jednak każdy był gorszy od poprzedniego. Na jego nieszczęście nie czekał jednak zbyt długo. Już po kilku sekundach drzwi otworzyła jego…
-John! – krzyknęła jasnowłosa kobieta i rzuciła mu się na szyję – Stęskniłam się za tobą.
Przez chwilę stał osłupiały, nie wiedząc, co powiedzieć.
-Eee… Cześć mamo…
-Kate powiedziała mi, że byłeś z kolegami w Europie! Musisz mi opowiedzieć, jak tam teraz wygląda – uśmiechnięta matka wciąż ściskała swojego jedynego syna.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/5/25/f_I9m_0a3a6ec.png

-Gdzie byłem? – zdziwił się i spojrzał na siedzącą na kanapie Kate. Widocznie to ona wymyśliła tą historyjkę, żeby nie martwić matki. Jak zawsze ratowała mu tyłek. Ale i tak mu się od niej oberwie – Znaczy… Tak. Później opowiem. Na razie pójdę na górę.
Unikając spojrzenia obu kobiet, w obawie, że za chwilę któraś z nich zamieni się w wampira i wyssie z niego całą krew, pospiesznie wbiegł po schodach na piętro. Spojrzał na znajomy korytarzyk i po chwili zniknął w jednym z pokoi.
Rzucił szarą torbę w kąt, a sam opadł na sofę. Nagle w głowie pojawiła mu się pewna myśl. Czemu miałby rezygnować z całego życia i uganiać się za jakimiś potworami!? Może fakt, że Thomas pozwolił mu wrócić do domu, to czas na decyzję? Podszedł do szafy i postanowił odwiesić nowe ubranie. Tak bardzo zatopił się we własnych myślach, że nie zauważył jak uchylają się drzwi i ktoś wchodzi do środka.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/5/25/f_I10m_dcd5101.png

Uświadomił sobie to dopiero, kiedy otrzymał potężny cios w głowę.
-Jak śmiesz mnie atakować od tyłu! – wrzasnął, zrywając się na nogi.
-Po tym, co zrobiłam dla ciebie, jeszcze się na mnie drzesz? Idiota! – odpowiedziała mu rozwścieczona Kate.
-Nie musiałaś się fatygować, sam bym sobie poradził.
-Właśnie widziałam. Szkoda, że nie mogłeś wydusić z siebie ani słowa.
Chłopak spojrzał wprost na jej twarz. Jej oczy wcale nie wyrażały nienawiści. Zobaczył w nich po prostu troskę i ulgę.
-Przepraszam – szepnął cicho – Wiesz, że nie chciałem, żeby to się tak skończyło.
-Tylko nie próbuj teraz wzbudzać we mnie litości. Nadal jestem na ciebie wściekła. Więc odpowiedz mi, gdzie byłeś i czemu mi nie powiedziałeś, że nie będzie cię aż tak długo!?
-To moja sprawa.
-Nieprawda.
-Czemu ty zawsze musisz się wtrącać?
-Bo, jakbyś zapomniał, mieszkamy razem i jestem twoją siostrą!
-Więc nie musisz zachowywać się jak moja matka!
-Coś się stało? – spytała Maria, która zwabiona krzykami przyszła skontrolować sytuację – Oboje jesteście już dorośli, a zachowujecie się jak dzieci.
-To ona zaczęła – poskarżył się John.
Matka rodzeństwa wybuchła śmiechem. Nagle poczuła się, jakby czas cofnął się o dziesięć lat.



-Gdzie ty znowu znikasz!? – Kate w ostatniej chwili chwyciła za koszulę Johna, wychodzącego po cichu z domu – Myślisz, że jak nie patrzę, to wszystko ci wolno?
-Proszę cię, uspokój się – odpowiedział pogodnie, nawet na nią nie patrząc – Przecież wrócę, tak jak ostatnio.
-Ale czy ty naprawdę nie rozumiesz, jak ja się martwiłam? – spytała mając łzy w oczach – Coś jest nie tak. Nie jesteś sobą. Zostań.
- Do zobaczenia – odwrócił głowę w jej stronę i uśmiechnął się.
Kate stała sparaliżowana złością i zdziwieniem. Odkąd pamiętała, jej brat nigdy nie zachowywał się w ten sposób. Za wszelką cenę musiała mu pomóc. W końcu to jej obowiązek, jako starszej siostry. Niestety on tego nie potrafił docenić. Wykorzystując moment, w którym trwała w bezruchu na ganku, on po prostu uciekł! Szedł chodnikiem szybkim krokiem i nawet nie raczył się odwrócić.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/5/25/f_I11m_eadff20.png

-Poczekaj! – krzyknęła Kate, zbiegając po schodkach – Stój, ty ostatni idioto!
Jednak John ani myślał jej posłuchać. Podjął już decyzję. Nie mógł wiedzieć, czy będzie ona dla niego dobra, czy wprost przeciwnie. Może przekonała go chłopięca pogoń za przygodami? Cokolwiek by to nie było, od dziś jego życie na pewno nigdy nie będzie już takie samo.

_Znasz_mnie_
07.06.2008, 20:04
Wow ... O Jezu. Brak słów. 10/10

Fiorella
07.06.2008, 21:47
Świetne, jak najbardziej w moim stylu, czekam na następne odcinki. Oczywiście 10/10

wredzioszka
07.06.2008, 22:17
ekchmmm...troszkę nie zrozumiałam , tu jest tne blondyn w szpitalu i nagle zostaje egzorcystą. No cóż ;p.
Bardzo mi się ogółem podoba , piszesz ciekawie , realistycznie i ciekawie ;D (wiem ze sie powtorzylam). Po za tym robisz swietne zdjecia , tylko maale sa ;P 9/10 bo ja mały rozumek mam i nie wszystko do końca skapowałam ;/

Ellie
08.06.2008, 18:07
Witam szanowną autorkę!
Tekst jest naprawdę świetny! Początek jest świetny, bardzo zachęca do czytania. Koniec też ciekawy, więc zachęca do czytania kolejnych ... rozdziałów? części? odcinków? Nie ważne. Cóż ... Tak jak wredzioszka nie do końca zrozumiałam, ale być może taki był zamiar. FS jest bardzo intrygujące i ciekawe, bardzo mi się podoba. Cały czas wydaje mi się, że coś jeszcze nie zostało wyjaśnione... i to zachęca mnie do czytania dalej, dalej i dalej! Zdjęcia też są świetne, widzę, że nie marnowałaś czasu i ściągnęłaś dużo dodatków. To fajnie, przez to, że nie ma maxisowych rzeczy, zdjęcia są ciekawe. I bardzo podoba mi się zdjęcie Maxa na fotelu, bardzo realistyczna pozycja! Wielkość zdjęć nie przeszkadza mi, mogą być takie małe :]
Oto napisałaś właśnie tekst, o jakim marzyłam. Marzyłam, żeby napisać coś w tym stylu. Czekam na więcej! Pozdrawiam serdecznie.

scarlett
08.06.2008, 20:00
Nie zaszkodzi chyba jeśli powiem, że ten szpital jest po prostu częścią owej Firmy. Myślałam, ze będzie łatwo się tego domyśleć:P

I wielkie dzięki za wszystkie komentarze.

asiolek
18.06.2008, 15:29
wciągnęło mnie:) fajny pomysł z tymi egzorcystami wampirami itd. i bardzo fajne fotki. Będę czekac na druga część! 9,5/10

scarlett
23.06.2008, 12:58
Wybaczcie, że tak długo, ale mój czas niestety trochę się ostatnio skurczył, ale za to odcinek jest dość spory:P
Dzięki wszystkim za komentarze i byłabym wdzięczna za dalsze opinie^^

II

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/5/23/f_IIringm_71bfbb7.png

Coś było nie tak. Czyżby się zgubił? Był gotów uciąć sobie rękę, że to ta sama droga, którą szedł wczoraj wieczorem. Po chwili jednak poczuł wielką ulgę. Ręka mogła pozostać na swoim dotychczasowym miejscu – tuż przed nim znajdował się wielki budynek. Wyglądał jak dziesiątki innych fabryk w tej okolicy. Wielki szyld wyraźnie dawał do zrozumienia, iż w owej firmie produkuje się, ni mniej ni więcej, tylko sprężyny. Zakład ten był doskonałą przykrywką dla ich działalności. Świat i tak miał wiele problemów, nie musiał dowiadywać się jeszcze o istnieniu wampirów. Dopóki sami będą sobie z tym radzić, będą jednymi z nielicznych ludzi z tymi niecodziennymi informacjami.
John otworzył wielką bramę i w końcu znalazł się na terenie Firmy. Wciąż nie wiedział, czemu po prostu nie został w domu. Jedyne, co mu przychodziło do głowy to to, że jest po prostu głupi. Już chciał wejść do środka, ale zauważył siedzącego na ziemi Maxa, opierającego się o ścianę budynku. Nie zastanawiając się, podszedł do niego.
-A jednak wróciłeś – powitał go ponury głos czarnowłosego – Lepiej by było jakbyś został z mamusią w domu.
Blondyn zmarszczył brwi ze wściekłości. Nie zdążył jednak skontrować tej obelgi, bo nagle zza wielkich drzwi wyłoniła się postać szefa.
-Cieszę się, że już obaj jesteście – rzekł radośnie – Dam wam zaraz wszystkie papiery. W pociągu wszystko dokładnie przeczytacie.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II1m_6d9fb96.png

Młodzi mężczyźni gwałtownie spojrzeli najpierw na siebie nawzajem, a następnie zwrócili swe oczy przepełnione piorunami w stronę Thomasa.
-My?! – krzyknęli jednocześnie – Nie pojadę nigdzie z tym kretynem!
-Uspokójcie się – Thomas skarcił ich niczym psy – I tak już wszystko ustalone.
Jednak oni wcale nie byli usatysfakcjonowani takim rozwiązaniem.
-Max, pozwól do mnie jeszcze na chwilę – dodał po chwili szef – A ty, John, poczekaj tutaj chwilę. Możesz rozejrzeć się po okolicy.

Czarnowłosi mężczyźni już po kilku chwilach znikli we wnętrzu fabryki sprężyn. Blondyn, który dotąd cały czas stał bez ruchu, postanowił obejrzeć budynek w całej jego okazałości. Z zamiarem ogarnięcia wzrokiem całej budowli, zrobił kilka kroków w tył. Niestety nie zauważył znajdującej się tuż za nim fontanny. W efekcie cały przemoczony wylądował na twardym betonie. Pech chciał, że w tym samym momencie Max powrócił z małego spotkania z szefem.

Z rozbawioną miną spojrzał na ociekającego wodą Johna, który ledwo co wygramolił się z fontanny. On miałby być niebezpieczny? Chyba, że utopiłby się w tej płytkiej wodzie, co wydało mu się bardzo optymistyczną wizją.
-Pospiesz się. Przez ciebie spóźnimy się na pociąg – zawołał ignorując ów mały wypadek.
Ruszył w stronę wielkiego garażu, John musiał więc przyspieszyć kroku, aby dogonić starszego kolegę.
-Wsiadaj – polecił mu Max, wrzucając do bagażnika wielkie torby.
Korzystając z tego przypływu miłosierdzia blondyn czym prędzej wykonał polecenie.
-Co ty robisz?! – wrzasnął niczym grom Max – Myślisz, że pozwolę ci prowadzić? W dodatku zamoczyłeś mi całą tapicerkę!
-Spokojnie, nie chciałem – tłumaczył się John. Czuł się jak śmieć. Miał już tego dość, nie da sobą tak pomiatać.
Zajął miejsce pasażera, a po chwili za kierownicą zasiadł Max.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II2m_584003e.png

-Miałeś się przebrać – rzekł zauważywszy strój blondyna.
-W życiu nie włożę na siebie czegoś takiego – odpowiedział wymownie spoglądając w górę.
-Nie jest tak źle, przyzwyczaisz się.
John był wstrząśnięty. To była chyba pierwsza wypowiedź czarnowłosego, która nie była przepełniona sarkazmem. Czekała ich długa wspólna podróż. Poczuł przypływ nadziei, że może uda im się do tego czasu nawzajem się nie pozabijać.



-Szefie, Eva Brown już jest – dźwięczny głos Victorii trafił wprost do ucha Thomasa, trzymającego słuchawkę.
-Wpuść ją – rzucił krótko i powrócił do swojej pracy przy komputerze.
Po chwili do gabinetu weszła rudowłosa kobieta w średnim wieku. Chociaż na to nie wyglądała, była najlepszym naukowcem w całej Firmie. Nie byli umówieni na spotkanie, mężczyzna więc zdziwił się, czego mogła od niego chcieć.
Witając się z Thomasem już w progu, Eva podeszła do jego biurka. Ten pospiesznie wstał ze swojego fotela, cały czas robiąc coś na laptopie. Kobieta wcale nie wydawała się zaskoczona jego zachowaniem. Szczególnie, że nurtowała ją zupełnie inna kwestia.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II3m_82e46a4.png

-Mamy jakieś święto? – spytała, rozglądając się po pomieszczeniu.
Rzeczywiście, stanowiło ono niecodzienny widok. Po podłodze walały się tylko nieliczne książki, wszystkie dokumenty tkwiły na swoich miejscach na półkach.
Thomas udał, że nie dosłyszał. Jednak w środku poczuł jakieś nieokreślone ciepło, spowodowane tym niecodziennym komplementem.
W końcu wyłączył komputer i spojrzał wprost na kobietę.
-Wybacz mi, mam teraz mnóstwo pracy.
Eva lekko skinęła głową. Doskonale wiedziała, o co chodzi.
-Myślę, że to ci pomoże.
Mężczyzna spojrzał na małe pudełko, które nagle pojawiło się w jej wyciągniętej dłoni. Wyglądało niczym opakowanie pierścionka zaręczynowego, który to ta sama kobieta odrzuciła kilka lat temu. Teraz ona chciała oświadczyć się jemu!? Zszokowany nie wypowiedział ani słowa, tylko tępo patrzył na jej rozbawioną twarz.
-Jeśli pomyślałeś o tym, o czym myślę, to lepiej się nie przyznawaj – rzekła niezbyt skutecznie ukrywając śmiech – Wiem, że czekałeś na to od dawna, nie krępuj się.
Wymownym wzrokiem zachęciła Thomasa do wzięcia bordowego pudełeczka. Nie mając wyboru, czarnowłosy mężczyzna powoli uchylił wieczko. Cały czas jednak obserwował spode łba reakcję Evy. Miał szczęście, że nie widział w tym czasie swojej miny. W jego wnętrzu znalazł to, czego oczekiwał. Może niezupełnie. Wielki czerwony pierścień w niczym nie przypominał swojego zaręczynowego odpowiednika.
-Co to jest? – zdziwił się.
-To, o co nas prosiłeś – rzekła, powoli przeciągając każdą sylabę.
-Pieczęć?! – krzyknął podekscytowany – Mówiłaś, że to zajmie wam dużo czasu!
Wsunął czerwony sygnet na palec. Był tak lekki i wyprofilowany, że nawet nie dało się poczuć jego obecności. To musiała być robota Evy i jej zespołu.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II4m_429147c.png

-Czemu się złościsz? – spytała oniemiała – Myślałam, że będziesz zadowolony, jeśli się pospieszymy.
-Chyba żartujesz! W takiej sytuacji mogłabyś dać mi to równie dobrze za miesiąc.
-Nie rozumiem.
-Kilka godzin temu odesłałem Prestona z Berrym do Afryki. Gdybym tylko wiedział wcześniej…
-Wystarczyło powiedzieć. Leżał u nas kilka dni – szepnęła kobieta – Nikt nie chciał ci go przynieść, więc w końcu przyszłam osobiście.
-Mogłaś tego nie mówić – warknął – Przez wasze lenistwo będę musiał wysłać za nimi kolejnego egzorcystę… Sama wiesz, jak niewielu ich jest.
-Nie możesz wysłać z tym po prostu jakiegoś zaufanego człowieka? Carol na pewno by się ucieszyła. Widziałam, że ma dość tej pracy w szpitalu. W końcu mogłaby robić coś chociaż trochę podobnego do jej przeszłości.
-Wiesz, że to niemożliwe – uciął Thomas – Wolę nie myśleć, co by się stało, gdyby pieczęć dostała się w niepowołane ręce. Nie możesz traktować Carol tak, jak kiedyś.
-Rób jak chcesz, ja tu jestem tylko od brudnej roboty – powiedziała i zaczęła kierować się do wyjścia.
-Poczekaj! – zawołał, kiedy już naciskała na klamkę.
Rudowłosa kobieta spojrzała wprost w jego oczy. Thomas odruchowo odwrócił wzrok.
-Dzięki.



Jechali pociągiem już dobrych kilka godzin. Max spojrzał na śpiącego Johna. Nie mógł uwierzyć w to, kim tak naprawdę jest ten blondas. Wyglądał jak zwykły dzieciak, w dodatku kocie wąsy, które mu namalował, jeszcze bardziej pogłębiały to wrażenie.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II5m_590c72d.png

Mimowolnie uśmiechnął się na myśl o reakcji nowego egzorcysty na swoje odbicie w lustrze.
Jednak Thomas nigdy nie rzucał słów na wiatr. Max był pewien, że wysłał go na tą misję tylko ze względu na Prestona. Po powrocie z Afryki będzie musiał z nim poważnie porozmawiać.



-Wybacz szefie, nie zdążyłam wcześniej – Victoria gorączkowo tłumaczyła się przez telefon.
-Nie martw się – pocieszył ją Thomas z uśmiechem na twarzy, którego ona nie mogła zobaczyć – Przyzwyczaiłem się.
Gdy tylko odłożył słuchawkę, uchyliły się szklane drzwi i do pomieszczenia wszedł kolejny gość. Jak zwykle efktownie.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II6m_14a892d.png

-Witaj – rzekł spokojnie. Nie musiał mówić, żeby usiadła. Jeśli by to zrobił, na pewno wolałaby postać. Zgodnie z jego oczekiwaniami kobieta zajęła miejsce na szarej sofie i zaczęła rozglądać się po gabinecie. Widocznie jego porządek musiał budzić wiele emocji wśród podwładnych.

-O co chodzi? – spytała bez ogródek młoda kobieta.
-Jak zawsze od razu do konkretów – prychnął Thomas. Pomimo wszystkich wad, lubił tą dziewczynę. Czasem przyłapywał się, że po tylu latach zaczął myśleć o niej jak o własnej córce. Z pewnością nie byłaby zadowolona słysząc coś takiego.
-Wiem, że dopiero co wróciłaś z Finlandii, ale mam dla ciebie nowe zadanie. Możesz to potraktować jako małe wakacje. W końcu będziesz mogła się opalić – dodał uśmiechając się pod nosem.
-Udam, że tego nie słyszałam – odparła po chwili – Nie potrzebuję wakacji. Jeśli to coś nieistotnego, może wysłać pan kogoś innego.
-Nie mówiłem, że to nieistotne.
Thomas wyjaśnił kobiecie wszystko po kolei. Ta przez cały ten czas milczała, bawiąc się swymi ognistoczerwonymi włosami.
-Masz zaledwie osiem godzin spóźnienia – szef pokazał wskaźnikiem na mapie trasę do przebycia – Jeśli wyruszysz za chwilę, nie będzie tak źle.
Juliette podeszła do biurka i wzięła z niego małe pudełko. Wróciła na swoje miejsce i włożyła pierścień na palec.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II7m_ad362a9.png

-Jestem pewien, że rozumiesz powagę sytuacji. Chciałem dać to Maxowi… Wiesz… To z pewnej strony mniej kłopotliwe.
-W jakim sensie? – oburzyła się.
-Nie zrozum mnie źle. Po prostu, teraz to ty będziesz musiała wszędzie z nim chodzić.
-Wszędzie?! Chyba pan sobie żartuje!
-Niestety, nigdy nie byłem tak poważny.



Po wielu godzinach podróży w końcu osiągnęli cel, którym była mała wioska w Republice Konga. Pierwszą rzeczą, która rzuciła się obu młodym mężczyznom w oczy, był górujący nad wszystkimi innymi budynkami ceglany kościół. Według instrukcji, które dostali od Thomasa, to właśnie tam mają się kierować. Szli wzdłuż wydeptanych ścieżek, zwracając ku sobie spojrzenia mieszkańców. John czuł się naprawdę niezręcznie. Nie dość, że byli tutaj jedynymi białymi ludźmi, to jeszcze miał na sobie ten kretyński strój. Tylko resztki siły woli powstrzymywały go od podrapania się w tyłek, w który boleśnie wbijały się obcisłe skórzane spodnie.

Po kilku minutach ich oczom ukazał się ceglany budynek w całej okazałości. Na małej ławeczce siedział ksiądz, dyskutujący o czymś z zakonnicą. Zanim egzorcyści zdążyli się odezwać, zostali zauważeni. Gospodarze zerwali się z miejsca i powitali przybyszów.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II9m_de6cc01.png

Pierwszy odezwał się czarnoskóry mężczyzna.
-Jestem ksiądz Anesu Bah, a to siostra Sanaa Kalis – wskazał na stojącą obok zakonnicę. Kobieta pomachała im, cały czas się uśmiechając.
-Mam dla was złe wieści – rzekł ponuro duchowny – W czasie waszej podróży przybyła kolejna ofiara…
-Niech zgadnę… - Max odezwał się, oglądając okolicę – Młoda i piękna dziewczyna?
-Nie wstyd panu tak mówić?! – oburzyła się zakonnica – Czemu mężczyźni muszą myśleć tylko o jednym?
-Spokojnie, siostro, panowie nie mieli nic złego na myśli – Bah wziął ją pod ramię i odprowadził na ławeczkę.
-Wybaczcie jej. Odkąd zaczęły się dziać te straszne wypadki, wciąż martwi się o swoją bratanicę.
-W porządku – zapewnił John.
-Chodźcie za mną, pokażę wam… Farai – ksiądz wykonał gest ręką i zaczął podążać w stronę wejścia do kościoła. Dwójka egzorcystów podążyła za nim.

Wielkie drzwi uchyliły się przy akompaniamencie skrzypiących zawiasów, ukazując nieduże wnętrze świątyni. Przy samym wejściu, jak we wszystkich kościołach, znajdowało się naczynie na wodę święconą, które wzbudziło zainteresowanie blondyna.
-Woda święcona – rzekł, uśmiechając się pod nosem gospodarz. Ci Amerykanie… - Używamy jej…
-O tak? – John uniósł rękę, aby zanurzyć ją w przezroczystym płynie.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II10m_45c0838.png

Gdy od powierzchni wody jego palce dzieliły zaledwie milimetry, Max stanowczo chwycił go za nadgarstek. Pozostali mężczyźni spojrzeli na niego ze zdziwieniem. Bah wyglądał, jakby poważnie się nad czymś zastanawiał.
-Czemu to zrobiłeś? – spytał z wyrzutem rozdrażniony blondyn.
-Nie szkodzi – wtrącił ksiądz – Nie musicie stosować się do naszych zwyczajów tylko dlatego, że jesteście gośćmi. Chodźmy dalej.
Samotnie ruszył w stronę ołtarza, cały czas podejrzliwie spoglądając na Prestona. W końcu się odwrócił i uklęknął przed krzyżem.
Egzorcyści stali przez moment w milczeniu, po czym ruszyli wzdłuż bordowego dywanu, rozciągającego się przez sam środek posadzki.
Odmówiwszy krótką modlitwę, Bah stanął na nogi i ponaglił obu, idących w niemal żółwim tempie, mężczyzn.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II11m_1eacbea.png

-Ciało Farai jest na zakrystii… - rzekł duchowny, otwierając małe drzwi – Jutro wieczorem odbędzie się jej pogrzeb, teraz możecie obejrzeć jej ranę, jeśli to cokolwiek zmienia…

Cała trójka weszła do niewielkiego pomieszczenia, na środku którego stała trumna z ciałem dziewczyny. Max bez wahania podszedł bliżej i pochylił się nad jej twarzą. Jego wzrok przeniósł się szybko na dwie małe rany na jej szyi. Kto by pomyślał, że takie coś było w stanie odebrać jej życie.
John natomiast cały czas trzymał się z tyłu. Ona nie żyła. Była martwa…a on miałby oglądać jej ciało niczym eksponat w muzeum?
-Co się tak gapisz? – wymruczał Max, wyłaniając się z trumny.
Blondyn nie odpowiadał.
-Przyzwyczajaj się… - rzekł, po czym zwrócił się do Baha – Podejrzewacie kogoś?
-Szczerze mówiąc, to tak…
Czarnowłosy egzorcysta ponaglił go wymownym spojrzeniem.
-Biorąc pod uwagę, że zabijał tylko młode dziewczyny, to musi być facet… Mamy u nas w wiosce chłopaka, za którym oglądają się wszystkie dziewczęta. Myślę, że łatwo mógł nawiązać z nimi kontakt i wyprowadzić w jakieś ustronne miejsce, a one niczego się nie spodziewały. Ale to tylko moje przypuszczenia.
-Chcę go zobaczyć – rzucił po chwili Max.
-To niemożliwe. Malik wyjechał dziś rano do miasta. Wróci dopiero jutro rano.
-Więc chcę się z nim spotkać jutro…
-Ale w takim razie jak mógł ją zabić, skoro wyjechał? – wtrącił dotąd milczący John.
-Dzieci znalazły ciało dziś rano. Matka Farai mówiła, że dziewczyna wyszła z domu poprzedniego wieczora…
-Więc teoretycznie miał taką możliwość…
-W porządku, widzę, że nie jestem już potrzebny. Będę czekał na zewnątrz. Obiecałem siostrzenicy siostry Sanaa’y, że zaprowadzę was do niej na kolację.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II12m_7007d6b.png



-Cześć – młoda kobieta wyciągnęła ręką w stronę nowych gości – jestem Mea, a to mój syn, Rudo.
Mały chłopiec uśmiechnął się i zniknął we wnętrzu domu. Egzorcyści uścisnęli dłoń kobiety i podążyli za dzieckiem.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II13m_2e6562b.png

-Niezła laska – szepnął blondynowi do ucha Max, przechodząc przez próg.
-No..
-Zapomnij, jest moja – pozbawił kolegę wszelkich złudzeń i wyszczerzył zęby w stronę pięknej Afrykanki.
Oprócz egzotycznej urody wyróżniał ją niesamowity tatuaż na lewej brwi. John, ostatnio bardzo wyczulony na ten element, zastanawiał się, czy to możliwe, aby zrobiła go sama. Wydało mu się to jednak zbyt mało prawdopodobne.

Gdy znaleźli się w środku. Ich oczom ukazała się postać zakonnicy. Kobieta krzątała się w małym kąciku kuchennym i pomagała w przygotowaniach kolacji.
-Usiądź, ciociu – rzekła Mea. Miała przyjemny głos – Dam już sobie radę sama.
Wszyscy pozostali usiedli przy niewielkim stole, czekając na posiłek. Max cały czas bacznie obserwował bratanicę rozgadanej zakonnicy. Wbrew temu, o czym mówił Bah, nie była aż tak przerażona. Chyba, że w taki sposób ukrywała swój lęk.

W końcu Mea podała do stołu skromną kolację i wszyscy zajęli się jedzeniem.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II14m_5c5eb45.png

-Ach, jak już późno! – westchnął Bah, kończąc swoją porcję – Nawet nie zauważyłem, kiedy się ściemniło.
-Racja, pora kłaść się spać – zawtórowała mu siostra Sanaa – jutro czeka nas ciężki dzień. A właśnie, panowie pójdą z nami?
-Nie ma potrzeby – wtrąciła Mea, siedząca, ku uciesze Maxa, obok niego – Mam jeden wolny pokój, mogą przenocować tutaj.
-Mea! – skarciła ją ciotka – Sama z obcymi mężczyznami w domu…
-Bez obaw – oburzyła się – Z resztą będzie tu też Rudo.
-Nie chcemy robić problemów… - szepnął John.
-Żaden problem! Postanowiłam i już. Możecie iść już na górę, drugie drzwi po lewej.
Egzorcyści powstali ze swoich miejsc, pożegnali się i po drewnianej drabinie wspięli się na wyższe piętro, zostawiając za sobą marudzącą zakonnicę.



-Co to ma być!? – krzyknął przerażony Max.
Gdy tylko znaleźli się we wskazanym pomieszczeniu, stanęli jak wryci. Wszystko byłoby w porządku, gdyby nie jeden szczegół. Pod ścianą stało tylko jedno łóżko.
Po chwili Berry oprzytomniał, rzucił na ziemię swój bagaż, i położył się na miękkiej pościeli.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II15m_de5d191.png

Rzucił w kąt rękawice i skórzaną kamizelkę. Poczuł niesamowitą ulgę. W takim klimacie można było się w tym po prostu ugotować.
-Co ty sobie myślisz? – skrzywił się blondyn- Że ja niby mam na podłodze spać?
-Zgadłeś – Max uśmiechnął się pod nosem i zamknął oczy.
-Proponuję się zamienić.
-Byłem pierwszy.
-Co z tego?
-Prawo dżungli, mój drogi. W końcu jesteśmy w Afryce.
John przewrócił oczami i nie zwracając uwagi na protesty Maxa, zajął miejsce po przeciwnej stronie.
-Co ty robisz? – oburzył się.
-Idę spać.
-Tu?
-Dokładnie. Jeśli chcesz, możesz przenieść się na podłogę.
Max oparł się bezradnie o brzeg łóżka i obserwował Johna, walczącego zaciekle ze swoimi butami.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/23/f_II16m_fb239a4.png

-Tylko niczego sobie nie wyobrażaj!

--------------------------------------------------------------------

http://img37.picoodle.com/img/img37/4/5/26/f_Johnm_21725ef.png
Imię: John
Nazwisko: Preston
Wiek: 20
Wzrost: 179
Znaki szczególne: Czerwone tęczówki
Stanowisko w Firmie:Egzorcysta
Pochodzenie: Stany Zjednoczone

_Znasz_mnie_
23.06.2008, 14:03
No i kolejny, boski odcinek! Już od samego początku mi się podobało, 100/10

Liv
23.06.2008, 20:28
świetne FS. Pomysł okropnie oryginalny- tylko pogratulować. Bardzo ładnie piszesz. Mam nadzieję, że na nowe odcinki nie będziemy musieli tak długo czekać tak jak na ten.
10/10

Souris
24.06.2008, 12:01
przede wszystkim dawaj krótsze odcinki!!!!kompletnie nie chciało mi się czegoś takiego czytać, więc przeczytałam tylko pierwszy odcinek który nie za bardzo mi się spodobał ale to szczegół...

scarlett
28.06.2008, 12:05
Hm no to chyba już ostatni odcinek o takiej długośi:P
Teraz mniej akcji, więcej wspomnień.

III
http://www.imagehosting.com/out.php/i1812992_IIIhate.bmp

Juliette spojrzała na okazały budynek. Nie wiedziała, dokąd właściwie powinna się udać. Kościół był więc najbardziej prawdopodobnym miejscem, w którym mogła spotkać owego księdza. Zostawiła na stojącej nieopodal ławce swój niewielki bagaż i weszła do środka. Skrzypiące drzwi skutecznie uniemożliwiły jej dyskretne wejście. Po chwili oczy wszystkich osób zebranych w świątyni zwróciły się na jej postać. Duchowny, stojący na podwyższeniu przed ołtarzem, zamilkł na kilka sekund. Jednak szybko się zreflektował. Wiedział, że powinien traktować tę kobietę całkowicie normalnie i nie zwracać uwagi na odmienny kolor jej skóry. Zaczął kontynuować swoją przemowę skierowaną do niewielkiej grupki zebranych.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/24/f_1m_925fb59.png

Czerwonowłosa kobieta czekała na koniec spotkania. Usiadła na jednym z krzeseł, stojących na samym końcu kościoła i obserwowała znajdujących się przed nią ludzi. Każdy z nich mógł być wampirem. To było jej przekleństwem. Odkąd dowiedziała się o ich istnieniu, traktowała każdego człowieka w taki sposób. Ciężko było żyć w otoczeniu osób, do których nie można było mieć żadnego zaufania.

Pół godziny później kościół całkowicie opustoszał, a jedynymi osobami, które w nim pozostały, byłi Juliette i Bah. Pospiesznie podniosła się z miejsca i podeszła do księdza.
-Czym mogę służyć? – spytał, widząc, że kobieta zmierza w jego kierunku.
-To pan poinformował Firmę o tej sytuacji?
-Jestem księdzem – poprawił ją, dumnie wskazując koloratkę kontrastującą z jego szyją – Tak, ja.
-Wie pan, gdzie mogę znaleźć dwóch facetów, jeden blondyn, drugi z czarnymi dredami?
Zacisnął zęby ze złości. Jak ta kobieta mogła być aż taką ignorantką?! Nie powiedział jednak już ani słowa na ten temat.


http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/24/f_2m_45d8c74.png

-Mógłbym wcześniej o coś spytać?
-Hm? – mruknęła rozdrażniona , patrząc z ukosa na księdza.
-Kim pani jest?
Juliette westchnęła i w ostatniej chwili ugryzła się w język. Chciała powiedzieć coś nie do końca miłego, ale mogłoby to zaowocować tym, że ksiądz po prostu ją oleje.
-Juliette Deneuve. Będę pomagać Prestonowi i Berry’emu. Ale nie zrobię tego, jeśli nie będę wiedziała, gdzie są.
-Jeżeli poczeka pani chwilę, zaprowadzę panią.



Zdziwienie malujące się na jej twarzy zaczęło powoli przechodzić w uśmiech. To, co zobaczyła wchodząc do tego pokoju, było ostatnim, czego się spodziewała. Co jak co, ale po Maxie nie spodziewała się, że zobaczy go kiedykolwiek w łóżku z innym facetem.


http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/24/f_3m_a70fd70.png

Nie wytrzymała i wybuchnęła śmiechem. Śmiała się głośno jak nigdy, w wyniku czego Max gwałtownie zerwał się na nogi. Z początku nie wiedząc, co się dzieje, tępo wpatrywał się w rozbawioną Juliette. Gdy przypomniał sobie, że jest praktycznie nagi, a obok niego leży śpiący John, wpadł w niemałą panikę. Zachowanie zwijającej się ze śmiechu dziewczyny wcale nie dodawało mu odwagi.
-Możesz się już zamknąć? – mruknął, wciągając spodnie – Wyobrażaj sobie co chcesz, nic mnie to nie obchodzi.
-Właśnie widzę – odpowiedziała, prostując się do pionu.
-Zdecydowanie wolałbym, żebyś to ty była na jego miejscu.
-Marzysz – prychnęła i spojrzała na niego z wyższością – Obudź swojego nowego chłopaka i schodźcie na dół. Mea mnie zabije, jeśli nie przyjdziecie na śniadanie.



-Jesteś pewna? – dopytywał się Max – Chętnie ci pomogę.
-Nie trzeba, naprawdę – zapewniła go po raz setny Mea, zdejmując jednocześnie jego dłoń ze swojego ramienia.
On jednak nie ustępował.
-Ja to zrobię – rzekł pospiesznie i pochwycił talerz z jej rąk, po czym zaniósł go na stół.
Po chwili był już z powrotem i bynajmniej nie ukrywał swoich zamiarów co do młodej Murzynki.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/24/f_4m_de4d01a.png

Siostra Sanaa przyglądała się temu wszystkiemu z pewnym niesmakiem. W końcu jednak dała się udobruchać sałatką przyrządzoną przez bratanicę.

Po skończonym posiłku Bah i Max jednocześnie wstali od stołu i zaczęli kierować się do wyjścia.
-Wrócimy późno, więc proszę nie szykujcie dla nas obiadu – oznajmił ksiądz i zniknął za drzwiami.
Pozostali postanowili zając się sobą. Zakonnica wróciła do kościoła, a Mea, Rudo, John i Juliette zostali sami. Egzorcystka w pierwszym odruchu chciała podążyć za Maxem, ale przypomniały jej się słowa Thomasa, że ma cały czas trzymać się blisko blondyna.
Korzystając z okazji Mea zaproponowała wspólne wyjście nad rzekę. Widząc entuzjazm jej syna, nie śmieli odmówić.



-Mogę cię o coś spytać? – John zwrócił się do Mei, obserwując chłopca pływającego w przejrzystej wodzie.
-Hm? – kobieta wynurzyła się z wody i usiadła obok mężczyzny.
-Twoja brew…
-Chodzi ci o tatuaż? – odruchowo uniosła dłoń.
-Zastanawiałem się, skąd go masz…
Zapadło chwilowe milczenie, przerywane jedynie okrzykami radości Ruda i delikatnym pluskiem fal. Murzynka zerknęła na Johna, a gdy tylko ich spojrzenia się spotkały, gwałtownie odwróciła głowę.
-Widać nie powinieneś o to pytać – Juliette, wylegująca się na brzegu, szepnęła mu karcąco do ucha.


http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/24/f_5m_235c17c.png

-Wybacz, nie chciałem powiedzieć czegoś nie tak.
-Przecież nic się nie stało. Po prostu nie wiedziałam, jak odpowiedzieć – upewniła go – Mam ten znak, odkąd pamiętam.
Blondyn poczuł nieprzyjemny dreszcz. Nie wiedzieć czemu, ale ta wiadomość wcale go nie ucieszyła. Owszem, polubił Meę i chętnie by z nią pracował, ale fakt istnienia na jej ciele tatuażu sprawiał, że czuł się jeszcze gorzej. On go nie miał.
-Mamo! – krzyk chłopca wyrwał z zamyślenia dwójkę egzorcystów – Spóźnimy się!
Kobieta pospiesznie wyszukała w stercie ubrań zegarek i sprawdziła godzinę. Rzeczywiście, było już bardzo późno.
-Musimy was przeprosić – rzekła, pomagając synowi wyjść z wody – Umówiliśmy się z moją ciocią, że pomożemy jej posprzątać w kościele. Musimy już iść. Jeśli chcecie, możecie wrócić do mojego domu. Powinno być tam jeszcze trochę jedzenia, więc nie umrzecie z głodu.
-Dzięki – rzuciła na pożegnanie Juliette i wraz z Jonem usiadła na samym brzegu rzeki.
-Czemu to robisz? – spytał po chwil.
-Co? – zdziwiła się.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/24/f_6m_5b8c512.png

Cholera. Czy on zawsze musi zadawać pytania szybciej, niż pomyśli? Nie będzie mógł mieć do niej żalu, jeśli się na niego śmiertelnie obrazi.
-Nic…
-Dlaczego jestem egzorcystką?
Blondyn spojrzał na nią zszokowany. Kobiety są jednak zadziwiające. Wyraz jej twarzy gwałtownie się zmienił. Towarzyszący jej dotąd na wpół ironiczny uśmiech zniknął.
-Nie myśl, że tego chciałam. Ale taki rozpieszczony dzieciak jak ty tego pewnie nie zrozumie.
W tej krępującej ciszy zdawało się, jakby czas stanął w miejscu. Zakłopotany John zaczął liczyć czarne motyle na jej łydce. Kiedy zdał sobie sprawę, że to, co robi, jest chamskie, Juliette przerwała tą niekomfortową sytuację.
-Nienawidzę wampirów. Jedyne, na czym mi zależy, to zabić ich wszystkich. Wtedy będę miała pewność, że zniszczyłam też jego… Miałam wtedy dziewięć lat…



Czerwonowłosa dziewczynka padała z nóg. Cały dzień w szkole, zaraz potem próba do przedstawienia… To za dużo jak na jej dziewięcioletnie barki. Miała przed sobą jednak wspaniałą perspektywę – gdy tylko wejdzie do domu, mama przywita ją spóźnionym obiadem, a tata zaniesie ją do łóżka, gdy ta przyśnie na jego kolanach.
Z nowymi siłami zapukała w drzwi. Nikt nie odpowiadał, powtórzyła więc tę czynność jeszcze kilka razy. Czyżby o niej zapomnieli i wyszli? Małe oczy Juliette zaczęły wypełniać się łzami. W bezradności chwyciła klamkę i, ku jej zdziwieniu, drzwi ustąpiły. Czując pewną ulgę, weszła do środka. Widząc, że światło w pokoju jest zapalone, od razu odrzuciła wszystkie wcześniejsze niepokoje. Wbiegła do niewielkiego salonu i niemal tak szybko, jak się poruszała, wrosła w podłogę.

Na kanapie leżała jej matka, a jej ręka bezwładnie opadała w dół. Tuż obok, na zimnych panelach, leżał ojciec dziewczynki. Ich zakrwawione twarze i puste oczy kobiety wystarczyły dziecku, aby mieć pewność – byli martwi. Jej rodzice nie żyli.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/24/f_7m_258ff68.png

Juliette krzyknęła tak głośno, na ile pozwalał jej słaby głos. Nie wiedziała, co ze sobą zrobić. Ugięły się pod nią kolana, łzy spływały z policzków na małe kolana.
Mama…

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/24/f_8m_13a1a7b.png

Tata…

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/24/f_9m_cea6e68.png

Ten widok już na zawsze pozostanie głęboko wyżłobiony w jej pamięci.

-Nie płacz – młody mężczyzna uklęknął przed Juliette i położył dłonie na jej drobnych ramionach.
Ona jednak gwałtownie się wyrwała i wlepiła w niego wzrok.
-Wcale nie płacze.
Rzeczywiście. Jej oczy były już całkowicie suche, ale było w nich też coś strasznego. Okularnik spojrzał wprost w nie i zobaczył nienawiść. Ta mała dziewczynka byłą niezwykła. Jakie dziecko po stracie rodziców zachowuje się w ten sposób.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/24/f_10m_7899459.png

-Kim w ogóle jesteś?
-Alan Thomas, pracuję w miejscu zwanym po prostu Firmą. Odnajdziemy tego, który spowodował tą tragedię.
-Idę z wami –odparła stanowczo, ściągając na siebie wzrok kilku pozostałych ludzi.
-Ale to będzie niebezpieczne, szczególnie dla takiego dziecka jak…
Nie dokończył, ponieważ Juliette popchnęła go swoimi, zdawałoby się, słabymi ramionami, tak, że aż upadł do tyłu. Leżąc na podłodze, zastanawiał się, kim jest to dziecko.
Chwilę potem dziewczynka znalazła się tuż obok niego. Objęła jego szyję, a łzy ponownie zaczęły sączyć się z jej zmęczonych oczu.
-Ja… ja go zabiję… Tak jak on zabił mamę i tatę.



-Zastanawiam się, dokąd oni mogli pójść – rzekła siostra Sanaa, niecierpliwie kręcąc się na krześle – Czyżby zapomniał, że wieczorem ma poprowadzić pogrzeb tej biednej dziewczyny?
-Wyszli bez słowa… To typowe dla Maxa – skwitowała Juliette, siedząca tuż obok Mei na sofie.
-Dziecko! – skarciła ją zakonnica – Mogłabyś usiąść jak kobieta!

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/24/f_12m_f60a9d3.png

Siedząca w dość dużym rozkroku dziewczyna ani myślała zaprzestać trzymania ramienia na oparciu. Żadna zakonnica nie będzie jej mówiła, co ma robić.
-Może powinniśmy iść ich poszukać? – zaproponował John, grzejący miejsce na podłodze. Podejrzewam, dokąd mogli pójść. A skoro jeszcze nie wracają, mogło się coś stać…
-O czym ty mówisz? – ożywiła się Juliette, stając na nogi.
Jednak w tym samym czasie drzwi gwałtownie się otworzyły, odkładając jej przemowę na bok.

O drzwi ciężko opierał się Max. Liczne rany na jego twarzy wyraźnie dawały do zrozumienia, że coś było nie tak.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/6/24/f_13m_54dfa06.png

Zakonnica krzyknęła na całe gardło, gdy zauważyła coś jeszcze, Na jego szyi widniały dwie małe ranki, z których spływały strużki krwi.
Zanim ktokolwiek zdążył do niego podbiec, mężczyzna bezwładnie osunął się na podłogę.

--------------------------------------------------------------------

http://img37.picoodle.com/img/img37/4/5/26/f_Juliettem_1a915ca.png
Imię: Juliette
Nazwisko: Deneuve
Wiek: 22
Wzrost: 169
Znaki szczególne: Czerwone włosy, czarne tatuaże
Stanowisko w Firmie:Egzorcysta
Pochodzenie:Francja

Lira
28.06.2008, 14:04
Ale mnie wciągnęło! Naprawdę ciekawe. Skończone w momencie, który sprawia, że nie mogę doczekać się dalszego ciągu wydarzeń:O
Uwielbiam FS, w których zdjęcia doskonale przedstawiają sytuację. Przez to właśnie, w dużej mierze Twoje opowiadanie jest drugim świetnym FS na forum (pierwsze to "Otwórz oczy...+18). Tekst to druga część sukcesu i też jest świetny. Podziwiam:).

asiolek
28.06.2008, 18:19
Podoba mi sie że odcinki są takie długie :) nie mogę się doczekać następnego! To moje ulubione fs!

Liv
28.06.2008, 19:11
Dobry odcinek. Co prawda myślałam, że tych wspomnień będzie trochę więcej (jak na przykład jest u mnie), ale zawsze to coś.
Fajna intryga. Maxa na pewno zaatakował wampir- nie mam wątpliwości. Chociaż dziwi mnie jedno: przecież wampiry są aktywne w nocy, a nie w dzień. Chyba, że włamał się do ich kryjówki...
Bez gadania 10/10

scarlett
29.06.2008, 16:46
Chociaż dziwi mnie jedno: przecież wampiry są aktywne w nocy, a nie w dzień. Chyba, że włamał się do ich kryjówki...

Chyba wszystko zdarzyc się może^^

Dzięki za te wszystkie, aczkolwiek nieliczne, komentarze. Następny odcinek postaram się dać jak najszybciej. Już mam część gotową.

Aleksandra
29.06.2008, 21:42
Najlepsze w tym FS jest długość odcinków, uwielbiam długi odcinki.
Polubiłam Twoje fotostory:) Chce więcej wiecej wiecej!!
Aaaaaa i ja uwielbiam wampirki ^^
I historię w których nie mam zielonego pojęcia co będzie dalej ^^
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam!

Masakra
30.06.2008, 10:33
Świetne!!
Ale szkoda trochę Maksa:P

scarlett
30.06.2008, 12:11
IV

http://www.imagehosting.com/out.php/i1814978_IVtruth.bmp

John i Juliette wtaszczyli nieprzytomnego Maxa na górę. Rany na jego szyi mówiły same za siebie. Pozostawała jeszcze kwestia, kto to zrobił. W końcu położyli go na łóżku i pozostawili pod opieką Mei.
-Musimy go dorwać… - wyrzuciła z siebie rozwścieczona egzorcystka – Wątpię, aby Max dał się tak łatwo załatwić. Musiało się stać coś dziwnego. Raczej nie chciał sobie doświadczyć prostej przyjemności.
-O czym ty mówisz? – zdziwił się John.
Dziewczyna spojrzała na niego z mieszanymi uczuciami. Z resztą, jeśli mu powie, to i tak niczego nie zmieni. Przynajmniej miała taką nadzieję.
-Widać Thomas uznał, że nie warto ci o tym mówić. Ale co tam, chyba nie będziesz aż tak głupi, żeby się dać pogryźć.
-Nie rozumiem.
-Ukąszenie wampira jest dla człowieka… dość przyjemne. Oczywiście, jeśli nie umrze.
-Co? Takie coś może się komuś podobać?
-I ta bardzo – mruknęła – Jak orgazm…
Chłopak spojrzał na nią zdziwiony. Nigdy by się czegoś takiego nie spodziewał.

Klęcząca przy łóżku Mea, przysłuchiwała się tej rozmowie z zainteresowaniem. Ci ludzie mieli naprawdę dziwne życie. Spojrzała na Maxa. Jego twarz była taka spokojna. Gdyby nie te rany, w życiu nie pomyślałaby, że mogło mu się coś takiego przytrafić. Miał wiele szczęścia, że to spotkanie skończyło się tylko tak.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/6/30/f_IV1m_9760694.png

-Idziemy! – stwierdziła stanowczo Juliette, po czym przypomniała sobie o swoim stroju. Pożyczona od Mei sukienka nie była najlepszym strojem do poszukiwania wampira, jednak nie mieli czasu na zmianę swojej garderoby.
-Wiesz gdzie mieszka Malik? – zatrzymując się w progu, spytał John.
Kobieta, zaskoczona tym pytaniem, chwilę milczała, po czym udzieliła odpowiedzi.

Usatysfakcjonowany blondyn przyspieszył kroku, aby dogonić idącą przodem Juliette.
-Wiem, dokąd mogli pójść – krzyknął – Musimy znaleźć mały drewniany dom niedaleko kościoła i rzeki.
-Po co?
-Myślę, że tam mogli pójść. Ksiądz wczoraj powiedział, że podejrzewa faceta, który tam mieszka.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/6/30/f_IV2m_481493b.png

-I dopiero teraz o tym mówisz?! – oburzyła się – Idiota.



-Jesteś pewien, że to tutaj? – spytała Juliette, ogarniając wzrokiem niewielki budynek. Opis pasował.
-Skąd mam wiedzieć, nie byłem tu nigdy.
-Nieważne, wchodzimy. Pewnie i tak jest już za późno, żeby uratować księdza. Sam widziałeś, co zrobił Maxowi, a on się tak szybko nie poddaje.
Po chwili John osłupiał. W dłoniach dziewczyny pojawiły się, jak mu się wydawało – dosłownie znikąd, dwa ogromne pistolety. Zdeterminowana gwałtownie otworzyła drzwi, które na szczęście nie były zamknięte na klucz. Był pewien, że bez wahania by je wyważyła.

Przy półce z książkami stał rozebrany do pasa mężczyzna. Osłupiały przyglądał się, jak nieznajoma wpada do jego domu i przykłada mu wielką lufę do skroni.
-Gdzie on jest? – krzyknęła, wywołując panikę u przygwożdżonego do regału Murzyna – Odpowiadaj!

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/6/30/f_IV3m_d3e551a.png

-Nie mam pojęcia, o czym mówisz… - zaczął się nieśmiało bronić. Zimna stal na jego czole wyraźnie odbierała mu jakąkolwiek odwagę.
-Nazywasz się Malik? – spytał John, który dopiero co pojawił się w pomieszczeniu.
-Tak… Możecie mi powiedzieć, co tu się dzieje?
Juliette przyjrzała mu się badawczo. Gdy tylko się do niego zbliżyła, on odruchowo próbował się cofnąć, jednak nie miał już dokąd. Tkwili tak kilkanaście sekund, aż dziewczyna w końcu opuściła broń.
Zlany potem mężczyzna odetchnął z ulgą. Ledwo stał na nogach, cały się trząsł.
-Kim wy jesteście? – spytał, opadając na stojąca nieopodal kanapę – Czego ode mnie chcecie?
Blondyn już otworzył usta, aby odpowiedzieć, kiedy wtrąciła się Juliette.
-Wstawaj, idziemy.
Rzuciła mu leżąca na stole koszulkę i wciąż trzymając dziwne pistolety wyszła na zewnątrz.
-Pospieszcie się! – rzuciła w stronę grzebiących się facetów.
-Po co mamy go ze sobą ciągnąć? – zdziwił się John – I dokąd idziemy?
-Nie powiedziałam, że jest niewinny – rzekła, ignorując ostatnie pytanie – Był u ciebie ksiądz i biały facet? – zwróciła się do Malika, nerwowo wciągającego na siebie koszulkę.
-Nie.
-Pospieszcie się! – krzyknęła i zaczęła biec w stronę kościoła.



Kiedy znaleźli się w środku, Juliette zatrzymała się przy naczyniu z wodą święconą. Spojrzała na wstrząśniętego Malika i powiedziała.
-Przeżegnaj się.
-Po co? – zdziwił się.
-Po prostu to zrób.
Pamiętając spotkanie z jej bronią, nie protestował dłużej i wykonał polecenie.
-W porządku, chodźmy dalej.

Ruszyli wzdłuż dywanu, kierując się ku małym drzwiom, prowadzącym na zakrystię.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/6/30/f_IV4m_238edcb.png

Czerwonowłosa kobieta wciąż trzymała broń w pogotowiu, jednak, przynajmniej w drodze do drzwi, w ogóle się ona nie przydała.



Sprawdzili już wszystkie pomieszczenia, z wyjątkiem jednego, a nigdzie nie było śladu po Bahu.
-To gabinet księdza – rzekł Malik, wskazując ostatnie drzwi – Była tu już chyba cała wioska. Jeśli ktoś ma jakiś problem, zawsze może do niego przyjść i porozmawiać.

Jedyna przedstawicielka płci pięknej w tym gronie położyła dłoń na klamce. Już miała otworzyć drzwi, kiedy do ich uszu doszły niepasujące do sytuacji dźwięki. Z wnętrza pokoju dało się słyszeć ciche jęki kobiety. Zdziwieni spojrzeli po sobie. Malik był nie mniej wstrząśnięty niż wtedy, gdy Juliette była gotowa go zabić z nieznanego mu powodu.
Jednak kobieta była zdeterminowana, aby osiągnąć swój cel. Zdecydowanie otworzyła drzwi, a im oczom ukazał się niecodzienny widok.
Na starym tapczanie leżała młoda kobieta, a na niej ksiądz Anesu.
-Tabea - szepnął Malik i oszołomiony wpatrywał się w siostrę.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/6/30/f_IV5m_059941d.png

Gdy tylko duchowny spostrzegł przybyszów, jego oczy rozszerzyły się w panice. Niewiele myśląc wyskoczył przez niewielkie okno, nawet go nie otwierając. Tylko dzięki szybkiej reakcji udało mu się uciec. Kilka sekund spóźnienia i leżałby martwy tuż pod ściana, w której utkwiła kula, wystrzelona przez Juliette.
-To on – warknęła i ruszyła w pogoń za Bahem.
Zdezorientowany Malik podszedł chwiejnym krokiem do siostry. Półprzytomna dziewczyna z trudem łapała oddech.
-Co ci jest? – krzyknął, pomagając siostrze usiąść. Ta odrzuciła jego dłoń i próbowała poradzić sobie sama.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/6/30/f_IV6m_eff7bed.png

Nagle wszystko stało się jasne. John, dotąd wyglądający przez okno, zauważył strużkę krwi spływającą po jej smukłej szyi. Ile sił w nogach ruszył w stronę, w którą pobiegli Juliette i ksiądz. Wiedział, że nie był w stanie skoczyć z pierwszego piętra, pobiegł więc przez kościół z nadzieją, że zdoła ich dogonić i jakoś pomóc.

--------------------------------------------------------------------


http://img37.picoodle.com/img/img37/4/5/26/f_Maxm_fdbc7d4.png
Imię: Max
Nazwisko: Berry
Wiek: 24
Wzrost: 184
Znaki szczególne: dredy, czarne tatuaże
Stanowisko w Firmie:Egzorcysta
Pochodzenie:Szkocja

Liv
30.06.2008, 12:52
Zaskoczyłaś mnie tym odcinkiem. Naprawdę, nie spodziewałam się, że to ksiądz może być wampirem.
Jestem bardzo ciekawa, jak dalej się to potoczy.
10/10

Lira
30.06.2008, 13:24
W życiu bym nie podejrzewała tego księdza:O

Większość naskoczyła na Ciebie przez długie odcinki, więc dałaś krótszy i teraz ja jestem niezadowolona. Ja wolałam dłuższe:[
Ale to nie zmienia faktu, że Twoje FS dorównuje doskonałości;)

Masakra
30.06.2008, 13:28
Wiesz, tak mi sie coś skojarzyło:) Oglądałaś może takie anime Chrno Crusade??
Odcinek oczywiście świetny:)

treys
30.06.2008, 13:30
Podoba mi sie. i to bradzo. 10/10 oczywiście muszę dać :P

asiolek
30.06.2008, 13:52
kolejny super odcinek :) ale szczerze mówiąc troche się domyślałam że to będzie ksiądz. Nie mogę się doczekać następnego odcinka! 10/10

scarlett
30.06.2008, 15:39
Wiesz, tak mi sie coś skojarzyło:) Oglądałaś może takie anime Chrno Crusade??


A co dokładniej się skojarzyło?
A powiem, że dość dawno, ale oglądałam:P

A co do długości, to szczerze mówiąc za bardzo nie sugerowałam się tym, tylko po prostu pasowało mi zakończenie tej części właśnie w tym miejscu:P

monisiaczek
30.06.2008, 16:15
super to fotostory !!
kiedy nastepny odcinek?
juz nie moge sie doczekac :D

anonimowa
30.06.2008, 17:26
Przeczytałam pierwsze cztery odcinki i... kurczę! To się nazywa fotostory! Jestem pod wrażeniem. Świetnie piszesz, w całych czterech długich odcinkach doszukałam się tylko dwóch literówek, jednego błędu ortograficznego (ale nie jest zbyt poważny, wiele osób go popełnia) i dwóch innych błędów, a właściwie nie błędów, tylko przeoczeń - każdemu może się zdarzyć. Poza tym nie skupiasz się tylko i wyłącznie na wątku głównym, "przelatując" przez całą historię. Podoba mi się to, że wprowadzasz wątki poboczne (na przykład relacja pomiędzy Johnem i Maxem - świetne dialogi i gratulacje dla ciebie, że przy takim poważnym temacie znalazłaś coś zabawnego do opisania; nienawiść Juliette do wampirów i cała ta historia z jej rodzicami; tajemniczy tatuaż Mei - ciągle się zastanawiam o co w tym chodzi :) ). Od pierwszego odcinka fotostory zaciekawia i trzyma w napięciu. Poza tym nie jest tak jak w większości tego typu opowiadań, że praktycznie od razu wiadomo, co będzie potem. Bardzo mnie zaskoczyłaś z tym księdzem.
Jedyna rzecz, do której się przyczepię w tekście, to to, że często używasz określeń: 'blondyn' i 'czarnowłosy'. Nie chodzi mi o to, że wciąż się powtarzają, ale że używasz ich w stosunku do postaci, które już znamy - Johna i Maxa. Możesz nawet częściej powtarzać ich imiona, nie jest to błędem, a kiedy naprawdę zajdzie taka potrzeba, możesz zastąpić je wyrazami: 'chłopak' albo 'mężczyzna'. Określanie pod względem koloru włosów pasuje raczej do nowo poznawanych postaci. Ale i tak nie jest to dużym błędem. Właściwie to w ogóle nie jest błędem, ale tak jakoś bardziej mi pasuje.
Co do pozytywnych rzeczy:
Długie odcinki (może i czasami trochę męczące, ale też ciekawe, głównie dzięki dokładnemu opisowi zdarzeń, co nie mogłoby się tak świetnie udać w krótszych!)
Świetne zdjęcia! Zwracasz uwagę na szczegóły. Widać, że się napracowałaś z szukaniem i ściąganiem dodatków. W pierwszym odcinku bardzo mi się podoba bałagan w biurze. Co prawda na drugim zdjęciu (to znaczy na drugim, na którym ten bałagan widać) wyszło to trochę sztucznie, widać simsowe kratki, ale na pierwszym (tym z Maxem) bardzo fajnie to wygląda :). Na przyszłość, jak będziesz "robić bałagan", to miałam gdzieś kod na zlikwidowanie kratki, wtedy można stawiać przedmioty gdzie i jak się chce, nie ma takiego ograniczenia i wszystko jest bardziej realistyczne. Gdzieś mi go chwilowo wcięło, ale jak znajdę, to napiszę :). A tak poza tym to super - robisz zbliżenia i widać, że się starasz.
Oby tak dalej! Jak narazie to moje ulubione fotostory na tym forum (a przeczytałam ich trochę). Świetnie ci idzie i już czekam na następny odcinek :)

scarlett
30.06.2008, 17:35
Łoł, dzięki anonimowa za taki wielki komentarz^^
A kod do kratek już mam, więc próbuję robić wszystko jak najbardziej realistycznie.
Pamiętasz jeszce jaki to był błąd? Chciałabym to poprawić i z ciekawości wiedzieć^^
I dzięki za opinię, już wiem, co wdłg Ciebie robię dobrze, a co źle, a to pomaga:)
I wszystkim innym też dziekuję i postaram się dać nowy odcinek jak najszybciej, ale nie chce się aż tak bardzo spieszyć, żeby wyszło jakieś byle co:P

anonimowa
30.06.2008, 17:44
W trzecim odcinku napisałaś 'wybuchła śmiechem', zamiast 'wybuchnęła śmiechem' :)
I jeszcze jedno: Skoro oni (Max i tak dalej) polują na wampiry, to chyba są... łowcami wampirów, a nie egzorcystami nie? ;) Egzorcyści przeganiają demony, czy coś w tym stylu. Chociaż... To twoje fotostory, więc się nie czepiam. W sumie 'egzorcyści' brzmi lepiej niż 'łowcy wampirów' :)

Fobika
30.06.2008, 18:57
Moim skromnym zdaniem fajne fotostory. Zdjęcia powalają, wyobrażam sobie ile musiałaś w to włożyć pracy, żeby otrzymać taki efekt :)
Kolejny plus to twój sposób pisania, widać, że masz swój własny styl. Tylko czasami było za dużo dialogów, a zbyt mało opisów.
Nie wiem czemu się czepiacie do długości. Super, że dajesz długie odcinki .
Moja ocena 10/10
Ps
Ten Max.... mrau..

Aleksandra
30.06.2008, 22:33
a ja juz myślałam ze oni tam figlują ^^ hihih
Noooo bardzo fajny odcinek:D
Czekam na kolejny!
Pozdrawiam

Masakra
01.07.2008, 10:53
I jeszcze jedno: Skoro oni (Max i tak dalej) polują na wampiry, to chyba są... łowcami wampirów, a nie egzorcystami nie? ;) Egzorcyści przeganiają demony, czy coś w tym stylu. Chociaż... To twoje fotostory, więc się nie czepiam. W sumie 'egzorcyści' brzmi lepiej niż 'łowcy wampirów' :)
Czy ja wiem?? Dla mnie to jedno i to samo. I nawiązująć do tego anime "Chrno Crusade" to tam siostry z zakonu Magdalenek były egzorcystkami (!ostre siostry!) i tez właśnie miały takie delikatne sparwy. Według mnie nazwa jest zupełnie odpowiednia, a nawet jeśli nie pasuje, to fajnie brzmi:P

a ja juz myślałam ze oni tam figlują ^^ hihih


Nie no sory, ale nie mogę się powstrzymać:P ZboczuchXD

anonimowa
01.07.2008, 19:26
szczerze to też myślałam, że figlują :d

Masakra
01.07.2008, 19:47
szczerze to też myślałam, że figlują :d

To też jesteś zboczuch:P

scarlett
01.07.2008, 20:02
Wszyscy jesteście^^ Biednego, porządnego księdza tak osądzać:P
A co do nowego odcinka, to mam jak na razie zdjęcia i kawałek początku, więc jeszcze chwilę to potrwa.

Aleksandra
01.07.2008, 20:23
Aaaa juz sie doczekać nie mogę:D
Ale oki przyznaje....jestem zboczuchem.....

Masakra
02.07.2008, 10:11
Wszyscy jesteście^^

Się wydało...

Libby
03.07.2008, 12:26
No, no, no. Niezłe FS. Naprawdę mi się podoba;). Max ma coś w sobie.
Jedno mnie tylko zastanawia. Skoro ksiądz jest wampirem, to jak chodzi do Kościoła itd.? Chyba, że to nie jest prawdziwy Kościół.
Pisz szybko, bo się doczekać nie mogę. Ładne zdjęcia:).

Aleksandra
05.07.2008, 21:09
Ja chciałabym już bardzo następny odcinek...

asiolek
06.07.2008, 17:46
Ja chciałabym już bardzo następny odcinek...

nom... ja też :/

Libby
06.07.2008, 18:14
A już myślałam, że jest nowy odcinek...

scarlett
06.07.2008, 19:07
Kurde, ale presja;P
Wybaczcie, nie było mnie cały weekend w domu. Postaram się dać tren odcinek może nawet jutro, mam już ok połowę napisaną, zrobię z dwa zdjęcia i gotowe:P

karpix
06.07.2008, 19:38
No to nie pozostaje nam nic innego, jak czekać z utęsknieniem. ^^

Libby
06.07.2008, 22:49
Jutro tu zajrzę :P.

scarlett
07.07.2008, 00:42
Miało być jutro, to jest jutro^^
I to chyba długo. Miłego czytania.

V

http://img37.picoodle.com/img/img37/4/7/6/f_Vcompletem_126343e.png

Szczeble drewnianej drabiny skrzypiały pod jego stopami, a w głowie huczało mu jak nigdy. Ignorował to jednak, ponieważ wiedział, że musi ostrzec pozostałych. Nie był w stanie sobie wybaczyć, że tak łatwo dał się nabrać. Zaraz po tym, jak wyszli z księdzem z domu Mei aby udać się do Malika, ksiądz poprosił go, aby zaszli na chwilę do kościoła. Podobno coś tam zostawił, nie powiedział niestety nic więcej. Jasne, Max był nieco zirytowany, ale nie miał pojęcia gdzie mieszka ten koleś, był więc zdany na towarzystwo Baha.

Udali się we wskazane przez księdza miejsce na zakrystii. Duchowny, który był nieco niższy od Berry’ego, poprosił go, aby ten podał mu niewielkie pudełko z półki. Max, niespodziewając się niczego, wykonał prośbę. Jak to się skończyło, wszyscy mieli okazję zobaczyć… Mógł się założyć, że po tym wszystkim Juliette wybuchnie mu szyderczym śmiechem prosto w twarz.

Nerwowo podrapał ranki na szyi. Nie spodziewał się, że coś tak małego może aż tak dokuczać. Zszedł z drabiny, pełniącej rolę schodów i poczuł, że ktoś chwycił jego dłoń.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/4/f_V1m_2a8bbb4.png

Mimo, że stał tyłem, był pewien, że to Mea (z resztą nie podejrzewałby o to ani zakonnicy, ani małego chłopca).
-Nie idź tam - westchnęła – Z pewnością sobie poradzą.
Odwrócił się i spojrzał wprost na jej piękną twarz. Taka dziewczyna prosi, żeby z nią został, a on musi odmówić. Kretyn.
-Muszę ich ostrzec – rzekł rzeczowo i wyswobodził się z uścisku Murzynki.
-Martwisz się o Juliette? Z pewnością sobie poradzi. Zwłaszcza, że jest z nią John.
-Właśnie o to mi chodzi.
-Hm?
Max położył dłonie na ramionach kobiety. Nie dość, że przeżyła szok, dowiadując się, że osoba, do której wszyscy mieli bezgraniczne zaufanie, okazała się być kimś zupełnie innym, to jeszcze teraz martwiła się o nich wszystkich. Jednak miało to też dobre strony – w pewnym sensie zależało jej na nim.



Juliette biegła bez przerwy już dobre pól godziny. Musiała w końcu przystanąć. Najgorsze było to, że straciła z oczu tego wampira. Czasem była pełna podziwu dla tych stworzeń. Byli niesamowicie sprawni i wytrzymali fizycznie. Gdy jej oddech w miarę się wyrównał, przestała odczuwać zmęczenie. Jedyne, co jej dokuczało, to niesamowity ból nóg. No tak, nic dziwnego, że nie może go dogonić, skoro cały czas ma na stopach buty na obcasie…

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/4/f_V2m_06cb6b8.png

Zdenerwowana na samą siebie, szybko je zdjęła i boso ruszyła dalej. Włosy wpadały jej do oczu, musiała zgubić wiążącą ją wstążkę… Jedyna pamiątka po jej matce. To tylko jeszcze bardziej ją rozzłościło, ale nie miała teraz czasu, aby się po nią wracać. Wokół nie było dosłownie niczego, a ciemna noc jeszcze bardziej pogłębiała to wrażenie. Musi go znaleźć za wszelka cenę…



U Johna również nie działo się za ciekawie. Serce waliło mu tak mocno, jakby chciało się wyrwać z piersi przez wysuszone gardło. Nie był dobrym biegaczem – jego dotychczasowy rekord to przebiegnięcie czterech przecznic w poszukiwaniu czynnego monopolowego. Do tego motywacja była wyjątkowo silna. Otaczający go zewsząd mrok cały czas przypominał mu o tym, że jest noc, kiedy to on zazwyczaj śpi. W końcu jego nogi zaczęły poruszać się coraz wolniej. Marzył jedynie o łóżku i poduszce. Był żałosny. Kiedy tylko wybiegł z kościoła, Juliette i księdza dawno już tam nie było, a on wciąż biegł na oślep. Z resztą, jakby mógł pomóc? Odkąd tu jest, nie ma pojęcia, co się dzieje wokół niego. Jest tak dużo pytań, które chciałby zadać, ale nie było obok nikogo, kto potrafiłby na nie odpowiedzieć.

W życiu nie był taki zmęczony. Oparł się dłońmi o ziemię i przypomniał sobie, że i tak w życiu ich nie dogoni. A trawa była taka miękka… Obiecując, że to tylko na chwilę, położył się na niej i zamknął oczy.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/4/f_V3m_cfb5081.png

Niestety, jak to często bywa, wyszło całkowicie inaczej. Zasnął.

Pierwszy raz od długiego czasu coś mu się śniło. Stał pośrodku dziwnej mgły, powietrze było przesiąknięte wilgocią. Z otaczającej go ciemności wyłaniały się wielkie ruiny, z których wciąż unosiły się kłębu dymu. Poczuł ciepły płyn spływający po jego twarzy. Senny sobowtór Johna dotknął zimną jak lód dłonią swojego podbródka. Wcale się nie zdziwił, kiedy na palcach pozostała krew. Wiedział też, że nie była jego, tylko dwójki ludzi leżących tuż przed nim. Cała ta sytuacja w ogóle nie budziła w nim zaskoczenia, jakby była naturalną rzeczą, niczym oglądanie telewizji. Kobieta leżała bez przytomności na ziemi, możliwe, że nie żyła. Leżący obok młody mężczyzna ostatkiem sił usiadł i wzrokiem pełnym zarówno nienawiści, jak i bezradności, wpatrywał się w dziwnego blondyna, który nagle zaczął zachowywać się inaczej, niż przedtem.

Osunął się na trawę tuż obok nich i gwałtownie chwycił się za serce. Od dziwnych znaków wokół jego oczu zaczęły odchodzić niewielkie wyładowania elektryczne, szybko rozszerzające się na resztę ciała.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/4/f_V4m_9299a10.png

Spostrzegłszy, że rzeczy nie idą po myśli Johna brunet próbował ucieczki. Biorąc pod uwagę jego osłabienie i to, że musiał ciągnąć za sobą swoją nieruchomą dziewczynę, nie szło mu za dobrze.

John nie zwracał na nich najmniejszej uwagi. Całą swoją uwagę poświęcał temu, aby pozbyć się dokuczliwego prądu. Nie miał nawet czasu, żeby zastanowić się, skąd tak właściwie on się wziął. Krzyknął z bólu, kiedy silny impuls złamał mu żebro.

-Żyjesz?! – ktoś raptownie potrząsnął go za ramię. A może tylko tak mu się zdawało.
Po chwili poczuł jeszcze silniejszy wstrząs. Gwałtownie zmienił pozycję z leżącej na siedząca i otworzył oczy. Spocona koszula kleiła mu się do pleców, a stojący nad nim Max miał wyjątkowo dziwną minę.
-Nic ci nie jest? – spytał, sprawiając wrażenie, jakby naprawdę go to interesowało.
-Nie.. – wydukał John, czując ulgę, że to wszystko było tylko snem.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/4/f_V5m_01e89aa.png

-To po cholerę się tu wylegujesz? Rusz się, idziemy – powrócił do normalnego zachowania.
-Nigdzie z tobą nie pójdę – odpowiedział stanowczo blondyn.
-Co? Przestań się wydurniać i pospiesz się. Mamy mało czasu.
-Nie będę nigdzie chodził z wampirem.
-Ja niby miałbym nim być? Ja, idioto!? Skąd ci to przyszło do tego pustego łba?
-Przecież cię ugryzł… - uzasadnił John, cały czas zachowując pewną odległość od Maxa.
Gdyby nie ta sytuacja, Max z pewnością wybuchnąłby teraz szyderczym śmiechem. Co jak co, ale słyszeć coś takiego od Johna…
-Oglądaj więcej filmów. Nie staniesz się wampirem od takiego ugryzienia.
Wcale nieuspokojony chłopak podniósł się z trawy i niechętnie ruszył za nim. Wciąż czuł dziwny niepokój, dotyczący snu.
-Gdzie jest Juliette? – spytał po chwili Max.
-Pobiegła za tym księdzem… Wampirem.
-Musimy ją znaleźć – krzyknął starszy egzorcysta i przyspieszył kroku.
John już po kilkunastu metrach został z tyłu. Jeśli wrócą do domu, będzie musiał porządnie poćwiczyć.



W końcu coś pojawiło się na horyzoncie. Juliette wiedziała, że to tylko stary barak, ale lepsze coś, niż nic. Była niemal pewna, że Bah ukrywa się w środku. Zapewne już czekał przy drzwiach, aby ją zaatakować. Mocno zacisnęła dłonie na zimnej stali swoich pistoletów. Od razu poczuła się o wiele pewniej i ruszyła w stronę wejścia. Jednak drzwi nie chciały ustąpić. Zachowywały się tak, jakby już od bardzo długiego czasu nikt ich nie otwierał. Czyżby się pomyliła? A może istniało inne wejście? Postanowiła jednak wejść tędy i tak też uczyni. Pozbyła się broni i zaczęła siłować się z zardzewiałymi kawałkami metalu.
Wbrew oczekiwaniom szybko sobie z nimi poradziła. Pistolety znów powróciły do jej smukłych dłoni, a sama Juliette wpadła do środka z zawrotną szybkością. Mierząc w miejsce, w którym prawdopodobnie ukryłby się wampir, celowała w pustkę. Wciąż trzymając broń w gotowości, rozejrzała się po pomieszczeniu. Wyglądało na to, że nikogo oprócz niej tu nie ma. Nie licząc góry śmieci, starych pudeł, wszelakich gratów i obrzydliwego smrodu, od którego zrobiło jej się niedobrze. Może to przyćmiło jej umysł, ale ponownie uwolniła się od ciężkiej wampirzej broni.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/4/f_V6m_3315e5a.png

Teraz już kompletnie nie wiedziała, dokąd mógł uciec. Jednak tym, na czym w tej chwili najbardziej jej zależało, było opuszczenie tego cuchnącego miejsca, które było zbyt obrzydliwe nawet dla myszy. Zaczęła kierować się do wyjścia, cały czas uważając, żeby przypadkiem w coś nie wdepnąć.

Nagle otworzyły się drzwi, a sekundę po tym do blaszanej budy wpadł ksiądz. Dała się nabrać, z pewnością musiał ją cały czas obserwować. Zanim zdążyła w jakikolwiek sposób zareagować, wylądowała w stercie śmierdzących śmieci. Gdy stanęła na nogi broń z powrotem znalazła się w jej dłoniach. Mimo wszystko, był to całkiem praktyczny sposób, choć na początku nijak nie mogła przywyknąć. Nie utrzymała się jednak na nich zbyt długo. Bah od razu powtórnie zaatakował, z podobnym skutkiem.

Jednak tym razem i jej udało się w niego trafić. Prawy rękaw marynarki spalił się do połowy, a ręka zamieniła się w stertę popiołu. Chybiła. Ale lepsze to, niż nic. Jak to zwykle bywa po trafieniu wampira, pomieszczenie wypełniło się wyjątkowo dziwnym zapachem. Wiele razy zastanawiała się, do czego jest podobny, lecz zawsze gdy była już niemal pewna, po chwili cała koncepcja się burzyła. Jednym słowem, był niepowtarzalny. Potrafił nawet przebić się przez cuchnące opary wciąż rozkładających się odpadów.

Postrzał w ramię był oczywiście niewystarczający, by go zabić. Musiała celować prosto w serce. Szkoda, że nie było to takie proste. Fałszywy duchowny wciąż pozostawał w ruchu. Wiedziała, że ich postępowania nie da się przewidzieć w logiczny sposób, ani w żaden inny, więc nawet nie próbowała. Stała gotowa do strzału i dokładnie obserwowała księdza. Poruszał się tak szybko, że niewprawne oko mogło go nawet nie zauważyć. W końcu nadszedł moment, w którym wydało jej się, że Bah podejdzie bliżej. Była blisko. Wykonała szybki obrót o sto osiemdziesiąt stopni i oddała kilka strzałów. W pustkę. Przez dziury w zaśniedziałym dachu do starego baraku natychmiast wpadły słabe smugi światła księżyca. Obserwowała to wszystko leżąc na twardym betonie. Poczuła, jak z jej nosa zaczyna cieknąć krew. -Cholera – syknęła przez zaciśnięte zęby.

Już i tak rozszalały wampir jeszcze bardziej pobudził się na widok czerwonego płynu. Z sekundy na sekundę sytuacja robiła się coraz gorsza. Kły Baha robiły się coraz większe, a on sam coraz bardziej się zbliżał. Przygwożdżona do śmietnika Juliette zamknęła oczy i czekała, aż w jej dłoni pojawi się broń. Nic się jednak nie działo. Nerwowo dotknęła szyi w miejscu, w którym powinien znajdować się wisiorek. Jej palce dotknęły jednak tylko spoconej skóry. Ksiądz, zauważywszy panikę, która powoli zaczynała ogarniać dotąd niewzruszone oczy dziewczyny, wykrzywił swoje usta w paskudnym uśmiechu, ukazując wielkie kły, które aż pałały żądzą krwi.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/6/f_V6i12m_973c957.png

Juliette po chwili zorientowała się, co jest grane. Gdy upadła, pistolety wylądowały na ziemi kilka metrów od niej. Nie była pesymistką i zawsze wierzyła w swoje umiejętności, jednak w tej chwili, pozbawiona swoistego narzędzia pracy, była niemal całkowicie bezradna, jak każdy inny człowiek. Miała o tyle gorzej, że była świadoma, jak to się skończy. Gwałtownie potrząsnęła głową. Nie, nie mogą tak myśleć. Wcale nie miała zamiaru zginąć przy akompaniamencie własnych jęków rozkoszy w objęciach księdza - wampira.

Nie było jednak żadnego sposobu, aby wyrwać się z tej sytuacji. Czując, że to już koniec, Juliette mocno zacisnęła powieki i, nie wiedzieć czemu, ujrzała głupkowato roześmianą twarz Johna. Pomyślała, co w tej chwili może robić. Mimo, iż wmawiała sobie nienawiść do niego, w tym chłopaku było coś, co sprawiało, że nie do końca mogła uznać go za odpychającego. W końcu był jedyną osobą, której powiedziała o swoich rodzicach. Wampir już niemal dotykał wargami jej szyi. Próbując nie myśleć o tym, co wydarzy się za chwilę, spojrzała na czerwony pierścień. Przypomniały jej się słowa Thomasa. Wakacje, co? Ten facet myślał, że są niemal niezniszczalnymi cyborgami. Niestety, egzorcyści byli tylko ludźmi.

Do rzeczywistości młodą kobietę przywrócił cuchnący oddech Baha. Śmierdział krwią dziewczyn, które niedawno zabił. A ona zaraz do nich dołączy. Juliette ponownie zamknęła oczy, wiedząc, że już nigdy nie ujrzy słońca i nie dokona zemsty na mordercy swoich rodziców.
-Juliette! – donośny wrzask wstrząsnął niewielkim barakiem. Zarówno wampir jak i jego ofiara odruchowo spojrzeli w stronę otwartych drzwi, w których stał…
-Max – wyszeptała z ulgą dziewczyna i wykorzystując chwilę nieuwagi, zepchnęła z siebie księdza i błyskawicznie wstała na nogi, które okazały się jednocześnie ciężkie niczym stal i miękkie, jakby były z waty.
Max natychmiast podbiegł do wampira i wbił mu miecz prosto w prawe płuco. Przynajmniej tak wydawało się Juliette.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/4/f_V7m_82eb1ac.png

-Nie trafiłeś! – zauważyła, ciężko opierając się o śmietnik.
-Trafiłem – rzekł spokojnie i wyciągnął ostrze z ciała księdza. Nie było na nim ani jednej kropli krwi. Po chwili całkowitej ciszy, przerywanej jedynie ciężkimi oddechami Juliette, skóra, mięśnie i kości wampira zaczęły przemieniać się w proch. Na zimnym betonie pozostał tylko garnitur i kupka popiołu.
Zdziwiona dziewczyna spojrzała na towarzysza.
-Miał serce po przeciwnej stronie – wyjaśnił – Zauważyłem to przy naszym ostatnim spotkaniu. Jednak się na coś przydałem.
Chciała coś powiedzieć, jednak przerwał jej niespodziewany dźwięk. Ledwo trzymający się na nogach John, wpadł do budy ze zdezorientowaną miną. Powiódł wzrokiem od Maxa, poprzez Juliette, kończąc na ubraniu, z którego wysypywał się popiół. Wciąż dysząc podszedł do dziewczyny, która cały czas siedziała na pokrywie kosza na śmieci.
-Nic ci nie jest? – spytał, próbując zetrzeć krew z jej twarzy.
Juliette natychmiast odtrąciła jego dłoń. Niedawne przeżycia znacznie ją osłabiły, zachwiała się więc i z pewnością wylądowałaby na posadce, gdyby John w porę jej nie przytrzymał.
-Poradzę sobie – warknęła.
-Wiem – odpowiedział spokojnie, pomagając jej oprzeć się o ścianę.
Tym razem już nie odtrąciła jego dłoni.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/4/f_V8m_c2763a5.png

-A to co? – Max przerwał tą jakże romantyczną chwilę, wygrzebując coś dziwnego z pozostałości księdza.
Podniósł znalezisko do poziomu oczu, aby lepiej mu się przyjrzeć. John natychmiast podszedł i wyrwał mu z ręki ową rzecz.
Max obdarzył go morderczym spojrzeniem. John bez słowa odszedł na bok i szepnął Juliette wprost do ucha.
-Od ugryzienia wampira człowiek może sam się nim stać?
-Nie… Po co ci to? – spytała, w przeciwieństwie do Johna, dość głośno.
-Jesteś pewna? – spojrzał podejrzliwie na kipiącego ze wściekłości Maxa.
-No.
-Widać ten facet sam w sobie jest potworem – rzekł spokojnie i wyszczerzył zęby w uśmiechu – To rękawiczka.
Znalezisko Maxa powróciło do niego, rzucone przez blondyna. Teraz, kiedy się mu bliżej przyjrzał, rzeczywiście zaczęło przypominać rękawiczkę, aczkolwiek bardzo osobliwą. Była całkowicie przezroczysta i niewiarygodnie elastyczna.
-Po co mu było coś takiego? – spytał po chwili John.
Juliette, gładząc wisiorek z dużym kamieniem, podeszła do mężczyzn i usiadła tuż przy klęczącym Maxie.
-Pomyślcie, był księdzem.
-No i? – John wciąż nic z tego nie rozumiał.
-Wampiry nie mogą dotykać wody święconej i nie wyjść z tego bez szwanku.
John przypomniał sobie sytuację, kiedy Juliette kazała Malikowi przeżegnać się ową wodą w kościele. Więc o to chodziło.
-Później sobie pogadamy… - wtrącił Max, stojący już przy drzwiach – powinniśmy wracać. Mea z pewnością zamartwia się na śmierć.



Siostra Sanaa uścisnęła po kolei dłonie wszystkich egzorcystów. Mimo, iż wraz z ich przybyciem zawiodła się na człowieku, do którego miała wielki szacunek, uratowali pozostałe dziewczęta z wioski, w tym jej własną bratanicę. Na swój sposób była szczęśliwa.
-Pospiesz się już, ucieknie nam pociąg – Max poganiał Meę, jednak ton jego głosu był całkowicie inny niż ten, którym zwracał się wcześniej do Johna.
Zdziwiony Rudo spojrzał na mamę. Murzynka nieco się speszyła, po czym powiedziała.
-Na chwile wyjadę do miasta. Zostaniesz tu z siostrą Sanaą i poczekasz, aż wrócę, dobrze? – zaproponowała, klękając obok syna.
Chłopiec przebiegł niepewnym wzrokiem po wszystkich zebranych w pomieszczeniu. Wcale nie podobał mu się pomysł, że mama ma odejść z tymi ludźmi.
-Na pewno wrócisz? – spytał, a jego oczy niebezpiecznie się zaszkliły.

http://img28.picoodle.com/img/img28/4/7/6/f_V9m_298e67e.png

-Oczywiście, przecież wiesz, że cię nie zostawię – zapewniła go Mea i przytuliła. Mogą się naprawdę długo nie widzieć.

--------------------------------------------------------------------

http://img37.picoodle.com/img/img37/4/5/26/f_Thomsonm_be274e6.png
Imię: Alan
Nazwisko: Thomas
Wiek: 37
Wzrost: 178
Znaki szczególne: Okulary, wąsik
Stanowisko w Firmie:Szef
Pochodzenie:Stany Zjednoczone

Libby
07.07.2008, 11:00
Świetny odcinek:). Fajnie, że taki długi.
Lubię Maxa i ten jego charakterek. Dobrze, że wyjaśniłaś, w jaki sposób Bah mógł przebywać w Kościele. Mam nadzieję, że na kolejny odcinek nie będzie trzeba tyle czekać;).
Czyżby Mea planowała zostać egzorcystką :P? Max by się ucieszył :D w odróżnieniu od Rudo...

Masakra
07.07.2008, 12:33
Świetny odcinek jak zawsze:)

A, i znalazłam jeden mały błędzik
To są rękawiczka.

asiolek
07.07.2008, 13:22
super odcinek ;)
fajny pomysł z tymi rękawiczkami księdza.

Aleksandra
07.07.2008, 15:57
Witaj:)
Bardzo mi się podoba:) Długi, ciekawy, świetny:)

scarlett
10.07.2008, 22:09
Powiedzmy, że dziś coś na rozluźnienie:P

VI
http://img26.picoodle.com/img/img26/4/7/9/f_VIhomem_1bbfb22.png


Trzy miesiące później

Przez mrok zimowego poranka przedzierały się płatki białego śniegu. Taka pogoda była niemałym szokiem dla Juliette i Johna, którzy niedawno wrócili z innego rejonu świata, gdzie panowała całkowicie odmienna aura. Pech sprawił, że spotkali się wpół drogi do budynku fabryki sprężyn. Pech oczywiście dla czerwononosej dziewczyny, gdyż chłopak wcale nie narzekał na jej towarzystwo.

Można było powiedzieć, że przez cały ten czas nie zdarzyło się nic nadzwyczajnego. Jeśli pominąć aspekt wampirów.

Szef wezwał ich dosłownie kilka godzin po powrocie z Węgier. John cały czas zastanawiał się, po co Thomas trzyma go przy sobie. Brudną robotę odwalała Juliette, która wszędzie z nim jeździła, a raczej, on wszędzie jeździł z nią. Nie były to zbyt miłe podróże. Od samego początku widział, że dziewczyna odczuwa do niego pewną niechęć. Odkąd ją poznał, oprócz swojego naszyjnika wciąż nosiła na palcu tajemniczy pierścień. Nigdy nie chciała powiedzieć, dlaczego jest dla niej taki ważny.

Mniej więcej w taki sposób wspólnie spędzali czas – każde myślało o czymś innym. W końcu na horyzoncie pokazała się rozległa budowla. Przyspieszyli kroku, aby dowiedzieć się, co było aż tak ważne, żeby wyrwać ich z łóżka.
-John! Juliette! – zawołała młoda kobieta w stroju egzorcystki, przechodząc przez furtkę.
Jednocześnie odwrócili się i ich oczom ukazała się uśmiechnięta Mea.
-Co robicie tu tak wcześnie? – spytała.
-Idziemy do szefa… A ty? – odpowiedział John, badawczo przyglądając się jej twarzy.
-Mniej więcej to samo.
-Zabiłaś go? – spytała podejrzliwie Juliette. Była to pierwsza misja, w którą Mea pojechała sama.
-Ich – poprawiła ją – Było ich dwóch.
John słysząc te słowa kompletnie się załamał. Był tu dłużej niż ona, a jedyne, co udało mu się zrobić, to walnąć wampira pięścią prosto w nos, co i tak nie dało żadnego efektu.

http://img26.picoodle.com/img/img26/4/7/9/f_VI1m_4ccd097.png

-O co chodzi? – zdziwiła się Mea, widząc jego rozpacz.
-Chyba uraziłaś jego męską dumę – odparła ironicznie Juliette i ruszyła w stronę wejścia. Chichocząca Murzynka podążyła za nią, zostawiając Johna samego na chłodnym wietrze. Opuszczony przez obie kobiety, po chwili otępienia również wszedł do środka.

Jeszcze nigdy nie wiedział tego miejsca tak opustoszałego. Większość komputerów była wyłączona, a jeśli ktoś przy którymś siedział, miał poważne problemy z utrzymaniem przytomności, lub też przysypiał na klawiaturze. Widocznie jedynymi, którzy pracowali, byli oni i Victoria, mężnie zajmująca swoje biurko. Kilka sekund później okazało się, że jednak ktoś jeszcze jest na nogach. Z przeszklonego gabinetu Thomasa wyszedł Max. John niemal wrósł w ziemię na ten widok. Pierwszy raz w życiu widział Maxa w normalnym ubraniu. Szczerze mówiąc nie spodziewał się, aby ten w ogóle coś takiego posiadał.

Victoria dyskretnie zerkała na egzorcystę znad monitora. Zazgrzytała zębami, gdy podszedł do Mei i oparł dłonie na jej biodrach. Szybko wlepiła wzrok w plik papierów. Wcale jej to nie obchodziło, ani tym bardziej nie była zazdrosna. W żadnym wypadku.

http://img37.picoodle.com/img/img37/4/7/9/f_VI2m_baa5eb2.png

-Jak dobrze, że już jesteście! – zawołał Thomas, wychylając się zza szklanych drzwi – Chodźcie, mamy mało czasu.
John i Juliette podążyli więc za szefem do jego zaśmieconego gabinetu i zajęli miejsca na nieśmiertelnej kanapie.

-Nie sądziłem, że zajmuje się pan… sztuką – rzekł niepewnie John, mierząc wzorkiem sztalugę, stojącą w kącie. Do dziś sądził, że jest po prostu ozdobą samą w sobie, chociaż i tak nie za wiele dodawała uroku temu pomieszczeniu.
-Ach, zauważyłeś! – rozpromienił się Thomas – Już myślałem, że pracuję z samymi potworami nieczułymi na piękno – w pamięci miał niedawne spotkanie z Maxem.
-Co to jest? – spytała Juliette, niezbyt zachwycona nowym zajęciem szefa.
-Moje najnowsze dzieło, jeszcze niedokończone. Ostatnio trochę brakuje mi czasu, ale z pewnością niedługo będzie gotowe – rzekł z entuzjazmem Thomas.
Szczęśliwy, że to oni zaczęli temat, kontynuował.

http://img28.picoodle.com/img/img28/4/7/9/f_VI3m_9c24d25.png

-Może nie powinienem zdradzać tego przed ukończeniem, ale nie będę trzymał was w niepewności. Ten obraz będzie doskonałą kwintesencją kobiecości. Metaforyczna alegoria symbolicznego piękna, delikatności i pewności siebie. Każde pociągnięcie pędzla przepełnione jest swoistą indywidualnością i wykonane z zegarmistrzowską precyzją. Dlatego muszę mieć sporo czasu. Ale nie bójcie się, na pewno wam go kiedyś pokażę.
-Już się bałam, że się tego nie doczekam… - kpiąco westchnęła Juliette, wygodnie poprawiając się na kanapie.
Thomas gwałtownie chwycił zaskoczonego Johna za ramię i zaciągnął przed same płótno, aby ten mógł się lepiej przyjrzeć obrazowi.
-To Juliette? – spytał blondyn, szczerząc zęby do tej prawdziwej.

http://img28.picoodle.com/img/img28/4/7/9/f_VI4m_0679e44.png

Miał szczęście, że znajdował się w znacznej odległości. Gdyby pozostał na swoim poprzednim miejscu, leżałby teraz na podłodze z twarzą jak po spotkaniu z kosiarką.
-Nie żartuj sobie – oburzył się Thomas – Juliette nie ma aż tak dużych ust.
-Rzeczywiście… - John złapał się za głowę, jakby dopiero co wpadł na ten pomysł.
-Eva Brown? – podsunęła egzorcystka.
-Oczywiście, że nie! – krzyknął okularnik, a różowy rumieniec natychmiast wpełzł na jego policzki – Mówiłem, że to przenośnia. A poza tym…
-Podobno mieliśmy mało czasu… - przerwała mu Juliette - Przyszliśmy tu tyko po to, aby gapić się na te bohomazy?
-Bohomazy?! – zawył rozpaczliwie szef, odprowadzając Johna na kanapę – Ona się całkowicie na tym nie zna – szepnął mu po cichu do ucha, myśląc, że ma w nim wielbiciela swej twórczości.
-Więc? – niecierpliwiła się kobieta.
Thomas spojrzał na zegarek i od razu się zreflektował. Było już strasznie późno. Jeszcze zdążą podyskutować o pięknie.
-Racja, za bardzo pochłonęła mnie sztuka…
Podszedł do wiszącego na ścianie za biurkiem telefonu i wezwał Victorię. Sekretarka po chwili pojawiła się u jego boku z teczką pełną dokumentów.
-Proszę to wszystko jeszcze przejrzeć – rzekła na wstępie, wciskając papiery Thomasowi.
-Pod warunkiem, że najpierw rzucisz okiem na mój obraz – zaszantażował młodą kobietę, robiąc skuteczny unik przed teczką.

http://img28.picoodle.com/img/img28/4/7/9/f_VI5m_a333b56.png

-To byłby już piąty raz – westchnęła zrezygnowana.
-Wstawaj – rzuciła do Johna Juliette, podnosząc się z miejsca – Widocznie przyszliśmy nie w porę.
-Czekajcie! – powstrzymał ją szef - To naprawdę ważne, jeszcze dziś musicie być w San Francisco.
Tym razem wybieracie się niedaleko, ale musicie być tam szybko!
-To czemu musi pan gadać o wszystkim innym, tylko nie o tym? – spytała zirytowana Juliette, siadając na krawędzi kanapy.
Thomas nie odpowiedział i z postanowieniem nie wspominania niczego o swojej nowej pasji, usiadł na krześle w taki sposób, aby nie widzieć obrazu.
-Goście jednego z luksusowych hoteli zaczęli ginąć w niewyjaśniony sposób. Nie odnaleziono ich ciał, ale mamy kilka poszlak mówiących, że to może być robota wampirów. Pojedziecie tam anonimowo. Nie macie wzbudzać podejrzeń i nikt nie ma wiedzieć, czym się zajmujecie. Będziecie posługiwać się nazwiskiem Banks.
Wziął teczkę od Victorii, która czym prędzej wyszła z gabinetu, aby przypadkiem znów nie otrzymać propozycji podziwiania „dzieła sztuki” szefa. Thomas nawet nie zajrzał do owych papierów, doskonale wiedział, co znajduje się w środku. Po prostu rzucił je wprost w ręce Juliette.
-Co to? – spytała, otwierając teczkę.
-Nic ciekawego… Dokumenty na wasze nowe nazwiska, karty kredytowe i coś tam jeszcze. Później sobie zobaczycie.
Szybkim krokiem podszedł do kanapy i nakazał egzorcystom wstać. Gdy tylko to uczynili, obrócił ich w przeciwną stronę i pchając za plecy prowadził do wyjścia.
-Szybciej, szybciej – poganiał – Macie niewiele czasu.
-Nie musiał pan tyle… - wtrąciła Juliette, ale Thomas zamknął już drzwi od strony gabinetu, zostawiając ich na zewnątrz.



Mimo, że w San Francisco wcześniej byli już nie raz, odnalezienie tego konkretnego hotelu zajęło im dość sporo czasu. Miasto było przepełnione wielogwiazdkowymi budynkami, a ani John, ani Juliette nie należeli do ich stałych bywalców. Gmach z zewnątrz wyglądał naprawdę imponująco – kilkanaście pięter, tysiące okien, wielki ogród przykryty grubą warstwą śniegu i setki elegancko ubranych ludzi, przewijających się przed wejściem. Dręczyło ich nieprzyjemne uczucie, że nie pasują do tego towarzystwa.

W końcu weszli do środka i ich oczom ukazał się efektowny hol z recepcją. Przechodząc obok kolejnych ludzi, podeszli do kontuaru.

http://img28.picoodle.com/img/img28/4/7/9/f_VI6m_e7d3341.png

Załatwili niezbędne formalności związane z pokojem. Thomas jak zawsze wszystko dobrze przygotował. Mimo wszystkich dziwactw, był odpowiednią osobą na odpowiednim miejscu.

Po chwili, jakby spod ziemi, wyłonił się młody mężczyzna w wykrochmalonej białej koszuli. Podszedł do nich i uprzejmie podniósł niewielki bagaż, jaki mieli ze sobą. Polecił im podążać za sobą do apartamentu. Juliette skrzywiła się na myśl, że ktoś nosi jej rzeczy. Nie chciała być wyręczana tylko dlatego, że jest kobietą. Odpuściła sobie jedynie ze względu, że koleś miał taką pracę.

Apartament okazał się być naprawdę imponujący. Lakierowana podłoga, złoto-czerwone tapety na ścianach i meble, które zdawały się wykrzykiwać swoje astronomiczne ceny. John z ulgą zrzucił z siebie kurtkę, opadł na kanapę i rozejrzał się po pokoju.
-Szef się wykazał – rzekł do stojącej nieopodal Juliette.
Kobieta powoli odłożyła płaszcz na stającą pod ścianą szafkę i spojrzała krytycznym wzrokiem na Johna.

http://img29.picoodle.com/img/img29/4/7/10/f_VI7m_ea876e7.png

-Wyglądasz w tym swetrze jak pedał – zauważyła, a na jej usta wpełzł wykrzywiony uśmiech. Musiała odegrać się za ten obraz.
-Mam go dla ciebie zdjąć? – zaproponował.
Wymownie spojrzała w sufit.
-Nie musisz, idę się przejść. Może zauważę coś podejrzanego. Ty zostań tutaj, głupio by było, jakby przyszedł do nas wampir i nikogo nie zastał.
-Bardzo śmieszne…



Juliette nie wiedziała, dokąd skierować swoje kroki. Włóczyła się po hotelu całkowicie bez celu. Nie była pewna, dlaczego w ogóle wyszła, akurat teraz i w dodatku sama. Jedyne, co przychodziło jej do głowy, to to, że po prostu nie mogła znieść towarzystwa Johna. Mimo wszystko Thomas cieszył się, że zgodziła się kontrolować czerwonookiego blondyna, zwłaszcza, że sam doskonale znał jej przeszłość. Cały czas zastanawiała się też, dlaczego kilka miesięcy temu opowiedziała o tym zdarzeniu Johnowi. Przed nim nie wspominała o tych wydarzeniach nikomu. Czyżby w taki sposób starała się uprzedzić go o swojej nienawiści?

Była tak pochłonięta myślami, że nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się w głównym holu. Z zadumy wyrwał ją piskliwy kobiecy głos.
-Pani Banks! Proszę poczekać.
Juliette odwróciła się i ujrzała przed sobą uśmiechniętą kobietę. Farbowana blondynka miała około czterdziestu lat. Juliette nie mogła powstrzymać się od spoglądania wprost w jej napompowany biust. Cholernie nie lubiła takich kobiet.
-Nie widzę tu nigdzie pani męża…. – dla zilustrowania swoich słów, kobieta obróciła głowę w lewo i w prawo, ukazując wielkie złote kolczyki na swych uszach.
-Męża? – zdziwiła się Juliette.
Blondynka spojrzała na nią z ukosa. Młodsza dziewczyna miała już w głowie plan ukatrupienia Thomasa, za te jego „śmieszne” pomysły.
-Mój… mąż – mocno zaakcentowała drugie słowo – odpoczywa w pokoju. A kim pani właściwie jest?
-Och, przepraszam! – zakłopotała się nieznajoma, ale w głębi siebie była wściekła, że nie została rozpoznana – Nazywam się Sue Warlock i jestem właścicielką tego hotelu.

http://img29.picoodle.com/img/img29/4/7/10/f_VI8m_2f9d790.png

-A skąd pani zna mnie?
-Niech pani nie żartuje! Przecież osobiście panią zaprosiłam. A właśnie, chciałam porozmawiać o czymś konkretnym.
-To znaczy? – Juliette wolała jak najszybciej opuścić temat zaproszeń, o którym nie miała zielonego pojęcia.
-Dziś wieczorem odbędzie się uroczysty bankiet z okazji stulecia istnienia naszego hotelu.
Egzorcystka przez chwilę zastanawiała się, czy Warlock pamięta jeszcze tamte czasy.
-Byłoby cudownie, jeśli wraz z mężem zjawilibyście się chociaż na chwilę.
-Zastanowimy się – odpowiedziała wymijająco. Mimo, że nie miała najmniejszej ochoty na takie wyjście, była to dobra okazja, to przyjrzenia się wszystkim gościom.

Francuzka pożegnała się z właścicielką i zaczęła kierować się w stronę pokoju.

-Silikonowa właścicielka hotelu zaprosiła nas na przyjęcie z okazji czegoś tam – rzekła do Johna, zamykając za sobą drzwi.
Mężczyzna podniósł się z kanapy i spojrzał na Juliette.
-No i?
-Mamy mały problem…
-To znaczy?
-Nie możemy tam pójść w takich ciuchach.



-Wiesz, że ten pierścionek nie pasuje ci kompletnie do niczego? – zasugerował John.
-Wiem – odparła zirytowana Juliette, walcząc z włosami, które układały się we wszystkie strony, tylko nie w tę, w którą chciała.
-To go zdejmij.
-Cicho bądź, tylko trzymaj! – warknęła zirytowana, kiedy po raz kolejny z układania fryzury nic nie wyszło.
Dziewczyna spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Sukienka, którą kupili kilka godzin temu, leżała doskonale. Bez fałszywej skromności musiała uznać, że wyglądała naprawdę dobrze.
John natomiast rozmyślał o czymś zupełnie innym. Juliette znów wymigała się od odpowiedzi o pierścień. Zawsze, gdy o niego pytał, ona znajdowała tysiąc innych tematów. Podejrzewał, że pierścień miał jakiś związek z jej rodziną, dlatego jest dla niej taki ważny. Czuł się nieswojo, przebywając w łazience z Juliette, pomagając układać jej włosy. Mimo, że tak bardzo go nie lubiła, poprosiła o pomoc.

http://img29.picoodle.com/img/img29/4/7/10/f_VI9m_4e1bb62.png

-Trzymaj mocniej, wszystko się rozwaliło! – po raz kolejny westchnęła zrezygnowana – Muszę jakoś wyglądać, żeby nie rzucać się w oczy.
John zmierzył ją wzrokiem.
-Nie masz szans, wszyscy się będą na ciebie gapić.

--------------------------------------------------------------------


http://img37.picoodle.com/img/img37/4/5/26/f_Meam_c5d3ca7.png
Imię: Mea
Nazwisko: Kalis
Wiek: 24
Wzrost: 176
Znaki szczególne: Czarny tatuaż na brwi
Stanowisko w Firmie:Egzorcysta
Pochodzenie:Kongo

Libby
10.07.2008, 22:20
Fajny odcinek;). Prawie nie było Maxa...
Jednak zgadłam, że Mea chce zostać egzorcystą. Max się pewnie cieszy:). Może coś zaiskrzy między Juliette a Johnem;).
W tym odcinku napisałaś, że ich szef nazywa się Thomson a to przecież Thomas.
Czekam na więcej!:P

Aleksandra
10.07.2008, 22:30
Zauwazyłam chyba 2 literówki, ale to nic takiego:)
Bardzo bardzo bardzo mi się podoba!:) Chce wiecej!!:)

scarlett
10.07.2008, 22:55
W tym odcinku napisałaś, że ich szef nazywa się Thomson a to przecież Thomas.

Rzeczywiście 0.o. To chyba pod wpływem "Otwórz Oczy"...
Już poprawiłam, dzięki:P

Lira
11.07.2008, 06:52
Świetny odcinek!
Byłam przekonana, że oni będą małżeństwem:D.
Chociaż ten pomysł już jest trochę przetarty, bo był w wielu filmach, to i tak bardzo mi się podoba.
Jestam okropnie ciekawa dalszego ciągu.
Czekam z niecierpliwością:).

Liv
11.07.2008, 19:12
Dobijają mnie te długie odcinki, ale jakoś daję radę :)
A odcinek fajny, podejrzewam, że coś większego (nie umiem dokładnie tego określić) zdarzy się na tym balu, na co z niecierpliwością czekam.

scarlett
17.07.2008, 21:54
VII

http://img34.picoodle.com/img/img34/4/7/17/f_VIIunknowm_b112bd7.png


Biorąc pod uwagę muzykę i głosy dochodzące zza wielkich drzwi, przyjęcie musiało się już zacząć. Juliette szczerze nie znosiła tego typu wydarzeń. Bezmyślnie uśmiechający się ludzie, obwieszone złotem kobiety, mężczyźni w drogich garniturach, przychodzący tu tylko po to, aby pochwalić się swoimi nowymi nabytkami. Weszli do środka.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/7/12/f_VII1m_3994d42.png

Ich oczom ukazała się zatłoczona sala, która pomimo tego i tak sprawiała wrażenie ogromnej.
-Musimy się rozejrzeć – Juliette musiała aż podnieść głos, aby John ją usłyszał.
-Myślisz, że znajdziemy coś podejrzanego? – zdziwił się.
-Nie sądzę, żeby zaatakował pośród takiego tłumu. Ale jeśli masz inny pomysł, to słucham.
Mężczyzna nie odpowiedział. W całkowitym milczeniu szli prosto przed siebie. Eleganccy kelnerzy i kelnerki raz po raz podtykali im pod nos tace z kieliszkami szampana lub drobnymi przekąskami. W przeciwieństwie do ponurej egzorcystki, John chętnie korzystał z tych usług. W końcu nie co dzień mógł się najeść i napić za darmo. Juliette przystanęła przy jednym z filarów i zaczęła rozglądać się po gościach. Nikt z nich nie zachowywał się podejrzanie. Wampiry nie były aż tak głupie, żeby atakować tak liczną grupę ludzi. Chyba, że ich samych byłoby wystarczająco wiele.

Spojrzała na kołyszące się w rytm muzyki pary. Znajdowali się tuż przy niewysokim podium. Czarnowłosa kobieta śpiewała smętną piosenkę przy akompaniamencie pianina i skrzypiec.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/7/12/f_VII2m_3dc345d.png

Juliette stała kilka minut w bezruchu, wsłuchując się w melodyjny głos wokalistki. Kątem oka zauważyła Johna, rozmawiającego z Sue Warlock. Egzorcystka wygięła usta w litościwym uśmiechu, kiedy chłopak z zakłopotaną miną próbował uniknąć spotkania z wylewającym się z sukienki biustem kobiety. Jednak właścicielka hotelu, ku radości Johna, po chwili pożegnała się i znikła w tłumie.

-Może gdzieś usiądziemy, zamiast tak stać? – zaproponował, podchodząc do Juliette.
Dziewczyna tylko kiwnęła głową i wciąż tkwiła w tej samej pozycji.
-Jesteśmy agentami ubezpieczeniowymi – próbował nawiązać rozmowę – Ta cała Warlock wypytywała mnie o warunki ubezpieczenia hotelu...
-Nie wyglądało na to – rzuciła oschle.
-Jesteś zazdrosna? – spytał, ukazując większość swojego uzębienia.
-Przepraszam bardzo… - wtrącił nieznajomy mężczyzna, który nagle pojawił się tuż obok nich – Nie przeszkadzam?
Juliette zmierzyła go wzrokiem. Cały czas się uśmiechał, ale mimo tego nie wyglądał jak półgłówek (w odróżnieniu od Johna). Długie czarne włosy opadały mu na ramiona, a nietypowy odcień skóry tylko dodawał mężczyźnie tajemniczości.
-My się chyba nie znamy… - zauważył John, niechętnie witając nowego gościa.
Spodziewał się, że dziwny facet się przedstawi , jednak nic takiego nie nastąpiło. Zamiast tego odwrócił się do nich plecami i zamienił kilka słów ze stojącą obok dziewczyną. Miała na oko szesnaście, może siedemnaście lat. Tuż obok niej stał milczący chłopak z białymi pasemkami na obfitej grzywce. Był mniej więcej w wieku dziewczyny i nie było nic dziwnego w tym, że milczał. Trudno było jednocześnie jeść, pić, gadać i w dodatku uniknąć uduszenia.
-Nie wydaje mi się… Mam nadzieję, że nie będzie miał pan mi za złe, jeśli poproszę pańską żonę do tańca? – spytał po chwili czarnowłosy nieznajomy, chwytając pod ramię zaskoczoną Juliette.
-Żonę? –wychrypiał po chwili oszołomienia John. Jednak jedyni, którzy usłyszeli te słowa to para osobliwych nastolatków cały czas bacznie się jemu przyglądająca.

W tym czasie tajemniczy facet zaciągnął Juliette w wir tańczących gości.
-Dowiem się w końcu, kim jesteś? – spytała zirytowana, cały czas uważając, żeby nie nadepnąć mu na stopy. Kompletnie nie umiała tańczyć.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/15/f_VII4m_56b3923.png

-W ogóle się nie zmieniłaś – szepnął jej wprost do ucha, całkowicie ignorując pytanie.
-Nie mam pojęcia, o czym mówisz…
Mężczyzna spojrzał na jej twarz i delikatnie pogładził dłonią jej policzek. Tak jak się spodziewał, gwałtownie odtrąciła jego rękę.
-Nie ma możliwości, żebym zapomniał taką osobę jak ty… Nie da się pomylić cię z kimkolwiek innym, Juliette.
Dziewczyna stanęła jak wryta. Skąd wiedział, jak się nazywa?
-Dawno nie byłem w Paryżu – westchnął, popychając ją do tańca – Może dzięki tobie znów się tam udam… Doprawdy, piękne miasto. I wspaniali mieszkańcy.
Francuzka jeszcze raz dokładnie mu się przyjrzała. Nie miała wątpliwości, że nigdy w życiu nie widziała tego faceta na oczy.
-Nie wiem, o czym pan mówi – rzekła spokojnie, siląc się na uśmiech – Proponowałabym skończyć tą rozmowę, zanim stanie się jeszcze bardziej bezsensowna.
-Oczywiście, możemy pomilczeć, jeśli sobie tego życzysz, panno Deneuve – wypowiedział te słowa wciąż wygiętymi w uśmiechu ustami. Spróbował obrócić swoją partnerką, ta jednak puściła jego dłoń i odeszła.

Wracając do swoich młodych towarzyszy, obserwował Juliette goniącą Johna. Więc jednak nie był aż takim idiotą…

-Gdzie ty leziesz? – warknęła, chwytając chłopaka za rękaw marynarki.
-Tam, gdzie tobie się nie chce, bo wolisz zabawiać się z tym kolesiem.
-Czy wy wszyscy musicie gadać jak w jakimś pieprzonym teleturnieju?! –wybuchła – Najpierw tamten debil, a teraz ty ze swoimi cholernymi rebusami. Odpowiedz mi!
-Nie czujesz tego? – zdziwił się – Może za dużo wypiłaś?
Juliette obdarzyła go takim spojrzeniem, że nie powiedział już ani jednego zbędnego słowa.
-No… krwi?
-Czego? – spytała zdziwiona. Odruchowo spojrzała na swoją dłoń. Wszystko było w porządku, pierścień był tam, gdzie trzeba.
-Krwi, gdzieś tu musi być wampir, jestem pewien.
Nie powiedział nic więcej, szybkim krokiem wyszedł z zatłoczonej sali, a zdezorientowana Juliette podążała za nim.

Szli już kilka minut, a z każdym krokiem robiło się coraz ciszej. Błąkający się po hotelu ludzie widocznie nie zapuszczali się w te strony. Po chwili John pewnie otworzył drzwi, opatrzone tabliczką z napisem „Tylko dla personelu”. Przekroczywszy je, znaleźli się w wąskim korytarzu.
-Dokąd idziemy?
-Nie wiem, ale to chyba gdzieś tu – odpowiedział tajemniczo.
-Skoro mamy spotkać wampira, to daj mi mój naszyjnik – rzekła podejrzliwie.
-Skąd mam go wytrzasnąć? – zdziwił się.
-Mówiłam ci, żebyś włożył go do kieszeni!
-Nic nie mówiłaś.
-Cholera. Mógłbyś czasem słuchać kogoś innego niż Kiedisa*!
-To tutaj – zatrzymał się nagle i wskazał jedne z drzwi.
Juliette stała bez ruchu i wpatrywała się we wskazany kawałek drewna. John miał rację. Nie spodziewała się, żeby wampir zaatakował na przyjęciu. Nie było to zbyt rozważne rozwiązanie, mimo, że wybrał sobie dość ustronne miejsce na posiłek.
Jej rozmyślania przerwał widok Prestona, przymierzającego się do otwarcia drzwi.
-Co ty robisz? – syknęła – Przecież nie mam broni. Nie możemy tam tak po prostu wejść.
-Ten człowiek może jeszcze żyć!
-Bohater się znalazł…

Uchylił drzwi, które niemiłosiernie zaskrzypiały. Wampir musiałby być albo głuchy, albo kompletnym kretynem, żeby tego nie dosłyszeć. Nie widząc sensu w dalszym ukrywaniu się, egzorcyści powoli otwarli drzwi na całą szerokość.
-To ta silikonowa suka! – skwitowała Juliette, obejmując wzrokiem sylwetkę Sue Warlock, pochylającej się nad przestraszonym mężczyzną, który bez wątpienia jeszcze nie odszedł na tamten świat.

http://img33.picoodle.com/img/img33/4/7/12/f_VII5m_70a78dc.png

-O, to wy… - rzekła, ocierając cieknącą z jej ust krew – Chcieliście przedyskutować warunki ubezpieczenia?
-Co teraz robimy? – spytał John, z napięciem wpatrując się w kobietę-wampira.
-To był twój pomysł. Wymyśl coś! – w opuszczonej kuchni Juliette czuła się bez naszyjnika niemal jak bez ręki.
-Coś nie tak? – uśmiechnęła się Warlock, ukazując zakrwawione kły – Czyżbyście nie byli agentami ubezpieczeniowymi?
-Wiem! – krzyknął John i zerwał się na nogi, pociągając za sobą Juliette – Uciekamy!
Chwycił ją za dłoń i rzucili się w bieg najszybciej, jak potrafili.
-Genialny plan, nie ma co – wydyszała Juliette, wyrywając się z uścisku – Skoro nie masz zamiaru nic zrobić, musimy odzyskać mój naszyjnik.

*Dla niewtajemniczonych – wokalista Red Hot Chili Peppers :P

-----------------------------------------------------------------------------

http://img37.picoodle.com/img/img37/4/5/26/f_Victoriam_3cb95a6.png
Imię: Victoria
Nazwisko: White
Wiek: 27
Wzrost: 167
Znaki szczególne: Piskliwy głos
Stanowisko w Firmie:Sekretarka Szefa
Pochodzenie:Brazylia

Aleksandra
17.07.2008, 22:27
Ha! pierwsza (mam nadzieje:D)
Bosko jak zwykle:D !!!!!:)

wampiś
18.07.2008, 01:11
Hahaha silikonowa suka xD

Powiem Ci, że na początku nie zainteresowało mnie to FS... (wstyd xD) Zaczęłam czytać i nie skończyłam... Alee... Przeczytałam ponownie i zafascynowało mnie ^^. Rany... Co ja bredzę:O

Podobają mi się zdjęcia. ^^
Nie spodziewałam się, że ten plastik będzie wampirem:D. (w ogóle jaką genialną minę ma na tym zdjęciu xD.. i jaka skapnięta z tym ubezpieczeniem) Błędów nie zauważyłam. To tyle. Życzę powodzenia w dalszym pisaniu=DD

Libby
18.07.2008, 12:16
Odcinek jak zawsze świetny. Zastanawia mnie, kim był ten facet, który tańczył z Juliette i co go z nią łączy :P. Nie ma co, John ma genialne plany:). Ciekawe, jak unicestwią wampirzycę...;) Z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy:).

Liv
18.07.2008, 17:22
Nom, ten gostek to ciekawa sprawa.
I znów dałam się zaskoczyć... Nawet do głowie mi nie przyszło, że to może być ona...
Ale jak zwykle świetny odcinek. I nawet nie aż taki długi (chyba, ze mi się tak wydaje).
W ogóle nie mam pojęcia, co mogłoby się teraz wydarzyć (chociaż nie, mam drobne podejrzenia ;))
10/10

Wilvarin
19.07.2008, 08:56
Świetnie, świetnie. Bardzo mi się podoba to fs. Kurcze ciekawa jestem kim jest ten facet co tańczył z Juliette. A szczerze mówiąc przeszła mi taka myśl przez głowę, że wampirem może być ta właścicielka hotelu.

Masakra
20.07.2008, 11:53
Świetne FS. Dokładnie w moich klimatach:)

Fobika
27.07.2008, 19:36
Nie to żebym Cię popędzała... ale kiedy następny odcinek :)

scarlett
28.07.2008, 22:38
Wiem, wiem.. wybaczcie. Ostatnio w ogóle nie mam czasu, jest u mnie kuzhnka na wakacje musze się nią jakoś zająć, a w ten piątek wyjeżdźam za granicę. Postaram się dodać nowy odcinek, jednak niczego nie obiecuje. Wybaczycie? ;>

Fobika
29.07.2008, 14:06
Wybaczymy, jak do piątku dodasz nowy odcinek :)

scarlett
14.08.2008, 13:27
Trochę czasu minęło, ale udało mi się powrócić. Dziś znów dłuugo.

VIII

http://img27.picoodle.com/img/img27/4/7/18/f_VIIIpastm_e987aba.png


Ciężko oddychając mknęli przez wąskie i zawiłe hotelowe korytarze. John z zadowoleniem zauważył, że nie zostaje już w tyle i dotrzymuje Juliette kroku bez jakichkolwiek problemów. Twarze spoglądające na nich zza zdobionych ram zdawały się być żywymi obserwatorami swoistego wyścigu z czasem. Musieli za wszelką cenę dostać się do pokoju, w którym John nieudolnie zostawił naszyjnik egzorcystki, bez którego nie mieli w starciu z wampirem żadnych szans. Jak na złość numery na drzwiach rosły w zatrważająco wolnym tempie. Po kolejnych minutach biegu w końcu stanęli przed drzwiami opatrzonymi liczbą 458.

John delikatnie uchylił skrzydło i wśliznął się do środka. Chwile potem zrozumiał jednak, że owa dyskrecja była całkowicie niepotrzebna. Na fotelu wprost naprzeciw niego siedziała wampirzyca, trzymając miedzy zaostrzonymi zębami naszyjnik Juliette.
-Tego szukacie? – spytała, uśmiechając się szyderczo. Krew mężczyzny wciąż spływała z jej warg.
Preston westchnął z rezygnacją. Spieprzył sprawę. Jeśli tylko wziąłby wisiorek ze sobą, cała ta sytuacją nie miałaby miejsca.
-Dzięki, że go dla mnie popilnowałaś – zwróciła się do blondynki Juliette, wyciągając ku niej otwartą dłoń – Kto wie, może nawet musiałabym się czołgać po posadce, aby go odnaleźć. Dziękuję raz jeszcze, zaoszczędziłaś mi wiele trudu.

Sue Warlock spojrzała na nią z politowaniem i zaczęła zapinać sobie wisiorek na szyi. Poczuła jednak, jak nagle bez żadnego wytłumaczenia zaczął wyślizgiwać się z jej palców, aż w końcu bezwładnie spoczął tuż przy stopach Juliette. Dziewczyna schyliła się, cały czas mając podniesioną głowę i obserwując kobietę, na twarzy której malowało się wielkie zdziwienie.

Gdy egzorcystka całkowicie się wyprostowała, w jej dłoniach znajdowały się dwa pistolety, których ciężar był dla niej tak przyjemny.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/15/f_VII6m_9660dd7.png

-Nie… Nie rób tego! – krzyknęła po chwili przerażona wampirzyca – Nikogo nie zabiłam! Mówię prawdę! To nie ja!
-Jasne… - mruknął John, wpychając leżące na kanapie ubrania do niewielkiej torby.
-Wiem, że to nie ty zabiłaś tamtą trójkę – westchnęła z politowaniem – Wybacz szczerość, ale jesteś zbyt głupia, aby ukryć swój udział w tamtych morderstwach.
Kobieta wypuściła ze świstem powietrze i twardo opadła na oparcie.
-Nie traćmy czasu – ponaglił Juliette John, zarzucając sobie torbę na ramię. W rękach trzymał skórzaną kurtkę dziewczyny.
-Ale to nie zmienia faktu, że obiecałam, że zniszczę wszystkich takich, jak ty – rzekła, wykrzywiając wargi w mściwym grymasie i strzeliła kobiecie prosto w serce.
W czarnej sukience pojawiła się duża dziura, przez którą chwilę potem zaczął przesypywać się czarny pył, aby w końcu suknia pozbawiona właścicielki opadła na zgromadzony na fotelu popiół.
-Idziemy, nie mamy czasu do stracenia – John pospiesznie wręczył towarzyszce kurtkę i czym prędzej zaczęli kierować się do wyjścia.



-Co teraz zrobimy? – spytała Francuzka, siadając obok Johna na ośnieżonej ławce – Nie wziąłeś pieniędzy, nie mamy dokąd pójść.
Po chwili milczenia Preston zerwał się na nogi.
-Już wiem! – rzekł triumfalnie, otrzepując ze spodni śnieg.
Juliette z irytacją przewróciła oczami.
-Jeśli nie chcesz dostać, lepiej nie obnoś się tak ze swoimi genialnymi pomysłami. Raz już zaprezentowałeś mi swoje możliwości…
-Może to nie będzie luksusowy hotel, ale myślę, że na tą jedną noc możemy zatrzymać się u mojej matki. Mieszka kilka mil stąd – zaproponował, przyciszając głos.
Kilka minut trwali w całkowitym milczeniu.
-Wcale mi się to nie podoba, ale nie mamy innego wyjścia – oznajmiła w końcu i stanęła naprzeciwko mężczyzny.
Ten ani drgnął. Stał w bezruchu i intensywnie wpatrywał się w jej twarz. Egzorcystka z niepokojem uświadomiła sobie, że Preston coraz bardziej się do niej zbliża.
-Na co się tak gapisz? – spytała, odwracając głowę w drugą stronę – Może byśmy już poszli, co?



Po godzinie marszu oczom egzorcystów ukazał się niewielki, pomalowany na biało budynek. John wskazał na niego i ruszyli w jego stronę.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/15/f_VII7m_13660ff.png

Z zadowoleniem zauważyli, że we wnętrzu domu pali się światło – przynajmniej nie będzie trzeba zrywać matki Prestona z łóżka. Podeszli do drzwi i delikatnie zapukali w ich nieoszklony fragment.
Kilkanaście sekund później zamek delikatnie zaskrzypiał od przekręcanego w nim klucza i drzwi delikatnie się uchyliły. Zza nich wyglądała wysoka blondynka ubrana w turkusową piżamę.
-Kate? – zdziwił się chłopak.
Siostra Johna była niemniej zdziwiona niż on sam. Nie pytając o nic, wpuściła oboje do środka.
-Kto to? – kobiecy głos zawołał z wnętrza domu. John rozpoznał w nim głos matki.
Po chwili znalazła się obok nich. Gdy szok spowodowany nagła wizytą syna ustąpił, Maria uścisnęła syna, ukradkiem spoglądając na Juliette.
-A to kto? – spytała, ogarniając wzrokiem ich eleganckie stroje.
-Johnny przyszedł pochwalić się swoją nową dziewczyną – wtrąciła Kate, po czym wróciła do przygotowywania późnej kolacji.
Juliette zagotowała się ze złości. Najpierw była żoną Prestona, a teraz jego dziewczyną.
-To nie tak… - zaprzeczył John, jednak jak zwykle niezbyt dobrze mu to wychodziło.
Maria uśmiechnęła się pod nosem i zwróciła swoje słowa bezpośrednio do Juliette.
-Pewnie jesteście głodni, zaraz podam coś na kolację, ale najpierw chodźmy na górę, znajdziemy ci coś na przebranie.
Obie kobiety znikły na piętrze, a John, porzuciwszy na kanapie marynarkę i koszulę, skierował się do kuchni.
-Co tu robisz? – spytał zaglądającą do lodówki Kate.
-Sama mogłabym spytać cię o to samo – rzekła chłodno – Znowu znikasz bez słowa, a potem pojawiasz się w środku nocy.
-Nic na to nie poradzę… - odparł wymijająco, sięgając po kawałek sera.
Siostra wyrwała mu go z ręki i położyła z powrotem na kanapkę.
-Kim jest ta dziewczyna? Mam nadzieje, że dużo nie je, nie byłyśmy przygotowane na niczyją wizytę.
-A to co? – usta Johna wygięły się w podejrzliwym uśmieszku - Jesteś zazdrosna o swojego małego braciszka?
-Przymknij się lepiej i pomóż mi robić te kanapki – westchnęła, rezygnując z dalszych pytań.

Kilka minut później do kuchni weszły Maria wraz z Juliette, co ostatecznie ukróciło kłótnie między rodzeństwem.

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/15/f_VII8m_26f4200.png

Wszyscy zjedli późną kolację, poruszając przy tym jak najmniej drażliwe tematy. Ku niezadowoleniu Juliette w rozumieniu rodziny Johna nadal była jego dziewczyną.



Dzwonek do drzwi sprawił, że Maria upuściła na ziemię torebkę. Była jedyną osobą w domu, która była na nogach, nie miała więc wyjścia i musiała otworzyć. Najpierw niespodziewana wizyta syna w środku nocy, a teraz kogoś niesie o piątej rano… Rozdrażniona otworzyła drzwi i osłupiała.
-Witam – rzekł uśmiechający się mężczyzna, stojący w progu – Nie masz mi za złe mojej wizyty, moja droga?

http://img32.picoodle.com/img/img32/4/7/15/f_VII9m_0a63f20.png

Kobieta wpatrywała się nieruchomymi oczami w sylwetkę czarnowłosego mężczyzny. Minęło tyle lat od ich ostatniego spotkania, a on jakby nigdy nic przychodzi do jej domu. Cały on..
-Mamo! – krzyknęła zbiegająca po schodach Kate – To chyba do mni…
Przerwała, widząc stojącego w drzwiach faceta. Zarówno on jak i matka stali w ogóle się nie poruszając. Coś w jego wyglądzie mówiło jej, że już kiedyś go widziała. Zaintrygowana podeszła bliżej i bez skrępowania przyglądała się jego twarzy. Pomimo, ze wspomnienia była zamglone w końcu sobie przypomniała, skąd go zna.
-To ty! – krzyknęła, jakby właśnie wypowiedziała największą obelgę – Jak śmiesz po tym wszystkim tu wracać?
-Ciszej – syknęła Maria – Obudzisz…
-To dobrze, właściwie to przyszedłem do niego – przerwał mężczyzna, zamykając za sobą drzwi.
-Więc masz pecha, bo nie mam zamiaru pozwolić, żebyś nachodził mojego syna.
-Tak się składa, że równie dobrze jest moim synem. Z resztą chyba tego nie dostrzegasz, ale jest już dorosły.
-Wyjdź stąd – rzekła stanowczo kobieta, wskazując wyjście – Zrób dla nas chociaż to i nigdy więcej się tu nie pokazuj.
Czarnowłosy miał już coś odpowiedzieć, kiedy na schodach rozległy się kroki. Całą trójka spojrzała w tamtą stronę.
-O, panna Deneuve! – westchnął z zachwytem mężczyzna – Miałem nadzieję, że tu panią spotkam. Wczoraj tak szybko sobie poszliście…
Juliette podeszła do niego, całkowicie ignorując to, co mówił. Pełna wściekłości przyłożyła mu pistolet do skroni, wywołując tym szok u Marii i Kate.
-Obowiązkowa jak zawsze… - zauważył z radością.
-Zamknij się, bo strzelę – zagroziła.
-Nie trudź się, wiem, że tym nie zrobisz człowiekowi nic więcej oprócz siniaka.
-Może ty nie jesteś człowiekiem, co?
Pani Preston miała tego wszystkiego dość. Dziewczyna Johna była co najmniej dziwna, a teraz wyskakuje z wielkim pistoletem na Alberta.
-Uspokójcie się! – krzyknęła na całe gardło, aż schodzący w tej samej chwili na parter John, walnął głową w niski sufit.
-Racja – zawtórował jej Albert, lekceważąc broń Juliette – Możemy usiąść i wszystko sobie wyjaśnić.
Jak gdyby nigdy nic wszedł do salonu. Na jednej kanapie usadził całą rodzinę Prestonów, a sam usiadł na sąsiedniej, tuż obok Juliette.

http://img27.picoodle.com/img/img27/4/7/18/f_VIII5m_236c150.png

-No dobra… - zwrócił się do Marii, patrzył jednak na Johna – Założę się, ze nic mu nie powiedziałaś?
Zdezorientowany chłopak wodził wzrokiem pomiędzy matką a mężczyzną.
-Co niby miałaby mi powiedzieć?
Albert zachęcił kobietę do mówienia.
-Powiedziałam ci kiedyś, że twój ojciec zginął w wypadku, tak jak ojciec Kate… - wyszeptała – Skłamałam.
-Czemu?
-Nie wiem.
-Przejdźcie do rzeczy… - ponaglał czarnowłosy.
Maria zamknęła oczy, oblizała wargi i niechętnie podjęła monolog.
-Pewnie nie pamiętasz, ale kiedy byłeś mały, mieszkaliśmy w Holandii, w domu ojca Kate, który rzeczywiście zginął w wypadku samochodowym. Nie mieszkaliśmy tam jednak sami, był tam też Albert… Twój ojciec.

http://img246.imageshack.us/img246/4937/viii6ht3.png

-Co? – zdziwił się John – Ten facet miałby być moim ojcem?! Ile miał lat jak się urodziłem? 10?
-Nie wiem… - przyznała – Ale na pewno nie dziesięć. Pewnie byłam głupia, ale myślałam, że będziemy tak żyli już zawsze. Oczywiście biorąc pod uwagę, czym… zajmował się Albert, nie powinnam się łudzić. Byliśmy razem trzy lata po tym, jak się urodziłeś. Tylko trzy lata. To wystarczyło, żebym jednocześnie pokochała i znienawidziła tego człowieka. Znienawidziłam go jeszcze bardziej, gdy pewnego dnia po prostu oznajmił, że się wyprowadza, ale obiecuje, że niedługo wróci.

http://img27.picoodle.com/img/img27/3/8/12/f_VIII7m_450d323.png

-Widzisz? – były kochanek zagadnął do Marii – Dotrzymałem słowa.
-Po siedemnastu latach – warknęła.
-Pominęłaś jedną ważną kwestię… - zasugerował – Nie po to tu przyszedłem, żeby wysłuchiwać niepełnych historyjek. John chyba tez nie jest do końca przekonany.
-Nie mam zamiaru o tym mówić – rzekła stanowczo Maria, wstając z kanapy – Idź już, masz to, co chciałeś, więc wynoś się stąd.
-Nie możesz cały czas za niego decydować! – oburzył się – Niech sam zadecyduje, czy chce żyć jak zwyczajny człowiek, kiedy nim nie jest!
Juliette poruszyła się niespokojnie. Cały wysiłek na nic…
-O czym wy mówicie? – dopytywał się John, coraz bardziej się niecierpliwiąc.
Albert podszedł do syna i spojrzał wprost w jego czerwone oczy.
-Masz jakąś teorię, dlaczego wciąż tak młodo wyglądam, egzorcysto?
Źrenice chłopaka rozszerzyły się gwałtownie. Kobiety spojrzały na niego z niepokojem.
-Jako dziecko człowieka i wampira masz wielkie możliwości – szepnął mu do ucha ojciec – Czemu miałbyś włóczyć się z tą osieroconą *****ą po świecie i zabijać podobnych sobie?
John roześmiał mu się w twarz. Stopniowo jednak miejsce śmiechu zajmowało zdziwienie, niedowierzanie, aż w końcu przerażenie.

http://img27.picoodle.com/img/img27/4/7/18/f_VIII8m_e418952.png

-Niby ja miałbym być….?
-Co oni zrobili – stęknęła Juliette i schowała twarz w dłoniach. Tyle wysiłku zajęło Firmie ukrycia przed Johnem jego tożsamości, a oni jak gdyby nigdy nic właśnie powiedzieli mu prosto w twarz, że jest wampirem…

-----------------------------------------------------------------------------


http://img37.picoodle.com/img/img37/4/5/26/f_Mariam_691221c.png
Imię: Maria
Nazwisko: Preston
Wiek: 44
Wzrost: 171
Znaki szczególne: Blizna nad górną wargą
Pochodzenie:Stany Zjednoczone

Gio
14.08.2008, 18:51
Świetnie! Świetnie! Warto było czekać. Może nie wiesz, ale czytam to FS na bieżąco. Oczywiście tak jak i za cały serial, tak i za ten odcinek 10/10.

Masakra
14.08.2008, 19:53
O, dzięki:) Odcinek super, tak właśnie myślałam, że jest "jakby" wampirem. A klimaty? Lubię takie:) Jak Hellsing, Chrno Crusade, a nawet trochę Bleach:P

Liv
14.08.2008, 20:02
O mamo! :O
Ale można było się domyślić, że jest wampirem- oczy. Tylko dlaczego w takim razie został egzorcystą? Tego nie rozumiem.
Ale odcinek świetny (jak zwykle z resztą). Liczę na to, że wkrótce się to wyjaśni.
10/10

Libby
15.08.2008, 09:23
Odcinek jest genialny a zdjęcia to po prostu cudo :). John ma wielkie możliwości dzięki swojej tożsamości, dlatego jest tak cenny dla firmy. Tylko powstaje pytanie, czy będzie chciał nadal być egzorcystą, gdy już pogodzi się z faktem, że w połowie jest wampirem. Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka. Mam nadzieję, że szybko go tu zobaczę:)!

Callineck
15.08.2008, 14:04
Witam - zbierałam się już od dłuższego czasu żeby ocenić twoje FS no i w końcu się za to zabrałam :)

Cóż - podoba mi się :D
Zdjęcia niezłe, chociaż z racji tego, że ogólnie jestem ślepa to wolałabym większę.
Podoba mi się też szczegółowa charakterystyka postaci - wzrost, wiek itd.
Szczególnie podoba mi się, że twoje postacie mają poczucie humoru - w paru momentach zachichotałam :)

Co do opowieści - przypuszczałam, że John jest w połowie wampirem - oczy i drobne wskazówki dotyczące jego niezwykłości ;)
Swoją drogą - ładny tatuś :P

Ps. Tobie też mogę poprawiać błędy??? Dwa znalazłam.

scarlett
15.08.2008, 15:15
Jeśli chcesz, Callineck, to jasne. Przynajmnije bedę mogła poprawić to, co przeoczyłam ;)
I dzięki wszystkim za komentarze^^
Mam mały problem z Simsami i musze wszystko przeinstalować i nawet nie wiem, czy dobrze skopiowałam zapisane gry.. Jak nie, to będzie juz nieco większy problem, ale jakoś będzie trzeba sobie z nim poradzić;P

Callineck
15.08.2008, 15:49
John delikatnie uchylił skrzydło i wślizgnął

Wiem, że to nie ty zabiła tamtą trójkę

Ku niezadowoleniu Juliette nadal w rozumieniu rodziny Johna była jego dziewczyną.

Dzwonek do drzwi sprawił, że Maria opuściła na ziemię torebkę
nie miała więc wyjścia ii musiała otworzyć

Tyle wysiłku zajęło Firmie ukrycia przed Jonem
a oni jak gdyby nic


- wśliznął
- zabiłaś
- zły szyk - "Ku niezadowoleniu Juliette w rozumieniu jego rodziny nadal była jego dziewczyną"
- upuściła
- jedno "i"
- Johnem
- a oni jak gdyby NIGDY nic

No dobra, wychodzi na to, że za bardzo się czepiam :) Ale nie przejmuj się, bo po pierwsze jak się pisze na klawiaturze, to się robi więcej literówek niż normalnie a po drugie nie zawsze wyłapuje się wszystkie błędy w czytaniu :D
Pozdrawiam :)

Lira
15.08.2008, 18:30
Ale dłuuga przerwa!
No, ale udało mi się dożyć kolejnego odcinka:).
Co tu dużo pisać, błędy zostały wyliczone, więc pozostaje mi jedynie stwierdzić, że jestem stałą fanką Twojego FS.
Mam nadzieję, że rozwiążesz problem z grą, bo nie chciałabym, abyś przerwała opowiadanie:/

scarlett
15.08.2008, 19:35
Nie mam takiego zamiaru, przynajmniej na razie:P
Chociaż simsy szaleją nadal, teraz przez nie komputer resetuje się po godzinie, ale może jakoś to naprawię, albo przetrwam...

Ale mam nadizeję, że tym razem odcinek dam o wiele szybciej:)

Błędy poprawiłam, chociaż przeglądałam tekst, nie zauważyłam ani literówek, ani zjedzonego wyrazu. Ale chyba tak to jest, jak się któryś raz z rzędu czyta swoje wypociny:P

I jeszcze raz dzięki za komentarze, bo one naprawdę motywują^^

Callineck
15.08.2008, 23:15
Rany, taka jestem przemądrzała, a sama się rypnęłam :P Widzisz więc, że doskonale rozumiem jak trudno jest poprawnie coś napisać :D


"Ku niezadowoleniu Juliette w rozumieniu jego rodziny nadal była jego dziewczyną"


Ku niezadowoleniu Juliette w rozumieniu RODZINY JOHNA nadal była jego dziewczyną

(za dużo jego Callineck!!!)
<wstydzisiębardzo>

scarlett
16.08.2008, 09:45
Właśnie.. Cały czas coś mi zgrzytało,teraz wiem już co^^
Jedno małe zdanie, a tyle problemów;p

EDIT: Super... Musiałam wywalić cały folder downloads... Musze coś z tym zrobić, ale nie wiem, czy coś normalnego z tego wyjdzie.. Zawsze jakieś problemy;/

Ale trudno, postaram się to jakoś naprawić... Na razie mam zrobionych killka zdjęć, więc jeśli to wszystko potrwa za długo, to dodam nieco krótszy odcinek, niż planowałam.

EDIT NASTEPNY: Wgrałam nowe dodatki i znów jest, że tak powiem jedno wielkie gó*** i co chwilę się wyłącza gra, tak jak przedtem.. No cóż, teraz robienie zdjęć nie będzie juz taką przyjemnością jak kiedyś;/

Jeśli coś będzie się różniło od tego, co było, przymknijcie na to oko..

scarlett
20.08.2008, 18:48
Ah myslałam już, że nigdy nie wstawię tego docinka. Tekst miałam gotowy juz od kilku dni, ale robienie zdjęć było prawdziwą masakrą, żeby zrobić jedno zdjęcie musiałam chyba z dziesięć razy włączać grę po tym, jak komputer co chwila się resetował.. Nie mam pojęcia, co z tym zrobić, jak tak dalej pójdzie, to całkiem oszaleje;/
Z tych lepszych wiadomości, to powiększyłam zdjęcia, bo rzeczywiście były nieco małe:P
No i nie dziwcie się zmianom, jaie zaszły w wyglądzie bohaterów. Powiedzmy, że wcześniej nie ukazali się w swojej pełnej krasie;p
Db, nie smęcę już:P

IX
http://img28.picoodle.com/data/img28/3/8/18/f_choicem_da52d31.png

Pośród wysokich kamienic jasnowłosa kobieta, jak co dzień, prowadziła swego najmłodszego syna do szkoły. Nie byłoby w tym nic nadzwyczajnego, gdyby nie fakt, że minęli właśnie najdziwniejszą osobę, jaką w życiu widziała.
-Mamo, patrz, x-men! – krzyknął podekscytowany chłopiec, kiedy wysoka Murzynka przeszła tuż obok niego.
Jej dłonie kończyły się zaostrzonymi szpikulcami, które mogły bez problemu przebić metal.

http://img34.picoodle.com/data/img34/3/8/16/f_IX1m_c29096f.png

-Chodźmy stąd, szybko – ponaglała syna kobieta. Pragnęła jak najszybciej uwolnić się od towarzystwa Mei, która ze zdeterminowanym wyrazem twarzy po chwili znikła za zakrętem.

Rozdzielili się z Maxem kilka godzin temu, zastanawiała się więc, gdzie mógł teraz być. Thomas wysłał tylko ich dwoje, w wyniku czego mieli ręce pełne roboty. Była to jedna z dzielnic, która upodobały sobie wampiry. Sprawiła to zapewne ogromna liczba bezdomnych, których zniknięcie mało kto zauważy, a to dawało im ogromną swobodę działania. Jednak przed Firmą nie mogli ukrywać tego wiecznie.

Cały czas czuła się nieswojo. Praktycznie z dnia na dzień stała się całkowicie inna osobą, w zupełnie różnym świecie od tego, który znała dotychczas. Często zastanawiała się też, co robi jej syn. Mimo, że była bardzo młoda, gdy go urodziła, był dla niej wszystkim. Od czasu do czasu rozmawiali ze sobą
przez telefon, ale nie mogła doczekać się chwili, kiedy znów go zobaczy.
Przerwała rozmyślania i weszła do wnętrza jednego z wielu budynków.



Max otarł z siebie pozostałości wampira w postaci ciemnego pyłu. Z rozdrażnieniem spojrzał za pokryte brudem okno. Znów zaczął padać śnieg, a to oznaczało, że nie przestanie co najmniej do wieczora. Zaczął kierować się do drzwi prowadzących na klatkę schodową, kiedy usłyszał ciche buczenie, dochodzące z kieszeni jego kurtki. Nie lubił, gdy mu przeszkadzano, jednak niechętnym ruchem wyjął komórkę.
-Taa? – rzucił od niechcenia, próbując tym samym zniechęcić rozmówcę do długiej pogaduszki.
-Słuchaj mnie uważnie – w słuchawce rozległ się pełny napięcia głos Thomasa – Musisz natychmiast wracać do swojego domu.
-Ale… - zaprotestował Max, jednak został całkowicie zignorowany.
-Mamy problem. Juliette dzwoniła kilka minut temu. John już wszystko wie. Jakby tego było mało, spotkał się ze swoim ojcem, który oczywiście chce przeciągnąć go na swoją stronę…

http://img34.picoodle.com/data/img34/3/8/16/f_IX2m_9631f94.png

-Cholera – mruknął pod nosem egzorcysta – Nie rozumiem, po co miałbym wracać do domu? Nie skończyliśmy tu jeszcze.
-Mamy niewiele czasu, będę się więc streszczać…



Max wybiegł z kamienicy jak burza, ściągając na siebie wzrok przypadkowych przechodniów. Pomimo, że to wszystko ani trochę mu się nie podobało, nie było innego wyjścia. Mijając kolejne budynki, wyglądające niemal tak samo, szukał wzrokiem ławki, przy której miała czekać na niego Mea. Sprawdziło się to, co przewidywał od samego początku. Thomas był zbyt naiwny, że zdoła utrzymać po swojej stronie wampira i nad nim zapanuje. Chcąc mieć go blisko siebie, zrobił z niego egzorcystę. Całkowicie bezcelowo, John i tak dotąd na nic się nie przydał. Chronienie go, nawet jeśli wampirem był tylko w połowie, było dość paradoksalne jak na organizację pozbywającą się tych stworzeń.

W końcu dotarł do umówionego miejsca i wszystko pokrótce wyjaśnił Mei.

http://img34.picoodle.com/data/img34/3/8/16/f_IX3m_4df6171.png

Kobieta nie była zachwycona tym rozwiązaniem, nie mogła jednak protestować. Z resztą musiała udowodnić, że obawy Maxa dotyczące tego, że sama sobie nie poradzi, są bezpodstawne. Rozdzielili się więc – Max ruszył w stronę miasta, a Mea ponownie znikła w gąszczu kamienic.



-Nie obchodzi mnie, czy jesteś moim ojcem, czy nie – krzyknął roztrzęsiony John, wpychając dłoń do rękawa koszuli, po czym zwrócił się do siedzącej z nieodgadniona miną Juliette – Nie siedź tak, wychodzimy, zapomniałaś?
Dziewczynę zdziwił zdecydowany ton Johna. Odetchnęła jednak z ulgą. Obawiała się, że może się dać omamić temu wampirowi. Czując na sobie przytłaczające spojrzenia, szybkim krokiem ruszyła na górę.

Albert podniósł się z zajmowanej przez siebie kanapy i podszedł do syna. Spróbował położyć swą dłoń na jego ramieniu, został jednak natychmiast odrzucony. Niezrażony odszedł kilka kroków do tyłu i odezwał się swoim głębokim, zapadającym w pamięć głosem
-Zastanów się jeszcze raz. Bez nas nie uda ci się osiągnąć tego, co możemy zrobić razem. Pomyśl…
Przesunął się do przodu o kilka kroków, aby znów zbliżyć się do Johna. Ten jednak gwałtownie go odepchnął i znów wybuchnął wściekłością.

http://img28.picoodle.com/data/img28/3/8/17/f_1m_0c0920c.png

-Nic więcej nie mam do powiedzenia! Masz prawo nazywać się moim ojcem tak samo, jak każdy inny facet, którego widzę pierwszy raz na oczy. Wychowałem się wśród ludzi i tak będę żył. Nic tego nie zmieni, szczególnie zdanie takiego pie*****ego wampira jak ty! Naprawdę, nie rozumiem, co matka w tobie widziała…
-Przestańcie – przerwała Maria, mając łzy w oczach. Chciała powiedzieć coś jeszcze, ale głos uwiązł jej w gardle.
Przez chwilę panowała całkowita cisza, nie licząc hałasu, który narobiła Kate, wychodząc z domu. John bez słowa nałożył marynarkę i z radością spojrzał na Juliette, która pojawiła się z powrotem.
Spojrzał spode łba na wygodnie wylegującego się w fotelu Alberta i na sztywno siedzącą matkę.
-Dzięki za nocleg, było nam bardzo miło, aż do dziś – rzekł spokojnie, jakby nic się nie stało – Nie chcieliśmy sprawić kłopotów. Ale nie martw się, mamo, nie będziesz musiała mnie oglądać przez jakiś czas. Na razie.
-Mam nadzieję, że jeszcze się spotkamy, panno Deneuve – wampir spojrzał na dziewczynę i promiennie się uśmiechnął. Został zignorowany.

John pociągnął za sobą Juliette i wyszli na zewnątrz, gdzie powitał ich podmuch zimnego wiatru.

W pokoju panowała niewiarygodnie napięta atmosfera. Maria wpatrywała się w Alberta zarówno z odrazą, niechęcią, jak i skrywaną przez te wszystkie lata fascynacją. Miała do niego ogromny żal za wszystko, co zrobił, nie umiała jednak pozbyć się uczucia, które zbliżyło ich tyle lat temu.
-Puściłeś ich tak po prostu? – zdziwiła się, przerywając milczenie.

http://img34.picoodle.com/data/img34/3/8/18/f_2m_abcf794.png

-Puściłem... Ale nie tak po prostu – odparł, a na jego ustach pojawił się złośliwy uśmiech, który po chwili przerodził się w przeraźliwy rechot.
Maria z przerażeniem pomyślała o synu i towarzyszącej mu dziewczynie. Wcale nie zdawała się być zaskoczona istnieniem wampirów. John z resztą też nie. Chciała pobiec za nimi, chociaż wiedziała, że na za wiele się nie zda. Jednak nie mogła nawet unieść ręki. Czuła się, jakby była w śnie, w którym siedzi na środku jezdni i nie może drgnąć, mimo, ze wkłada w to wszelki swój wysiłek. Jakby ciało całkowicie sprzeciwiało się jej władzy. Z narastającą paniką zwróciła oczy ku Albertowi, który w tej chwili budził w niej tylko i wyłącznie odrazę.

Na jego twarzy wciąż widniał ohydny uśmiech, przez wargi prześwitywały ostre białe kły. Oczy wampira płonęły pożądaniem. Kobieta próbowała się opierać, jednak ze względu na to, ze nie mogła się ruszyć, nie miała żadnych szans.



-Wszyscy o tym wiedzieli? – John spytał z wyrzutem, przedzierając się przez usypane przez wiatr śniegowe zaspy.
Juliette zwlekała z odpowiedzią. Przyłapała się na tym, że zaczyna mu współczuć. Nigdy nie wiedziała, co o nim myśleć. Bądź co bądź, nie mógł zaprzeczyć, że był wampirem, a tych nienawidziła z całego serca. Kiedy szturchnął ją w bok, przypomniała sobie, że jeszcze nie udzieliła odpowiedzi na zadane pytanie.
-Oprócz mnie tylko Thomas i Max.
-Świetnie… - wymruczał pod nosem – Szkoda, że mnie pominęliście na swojej liście – Z każdym słowem cichy szept Johna przeradzał się w krzyk – Ale po co, racja, w końcu powinno mnie gówno obchodzić, czy mój ojciec jest wampirem, czy nie! Żadna różnica!
Gdyby ktoś znający Juliette teraz ją zobaczył, nie uwierzyłby własnym oczom. Zamiast odpowiedzieć niezbyt miłym słowem, szła twardo patrząc przed siebie, zachowując całkowite milczenie.
-No tak… Lepiej nic nie mów, jeszcze przez przypadek dowiedziałbym się czegoś, czego w życiu nie powinienem usłyszeć…
-Nie musisz się na mnie wyżywać! – odpowiedziała w końcu, zatrzymując się na środku ulicy – Thomas postanowił ci o niczym nie mówić. Jakby to ode mnie zależało, już dawno byłbyś pod ziemią.
-Dzięki… - odparł z udawaną wdzięcznością, idąc dalej – To po co mnie tu trzyma? Nie lepiej byłoby zostawić mnie samemu sobie?
-Pamiętasz co się stało przed tym, jak do nas trafiłeś?
Juliette zaskoczyła go tym pytaniem. Nieraz się nad tym zastanawiał, cały czas jednak miał całkowitą pustkę w głowie.
-Nie.
-Rozwaliłeś pół miasta w Kanadzie. Sam. Zabiłeś dziesiątki ludzi, a drugie tyle zginęło pod gruzami. Jesteś tu po to, żeby znów do tego nie doszło.
John spojrzał na nią wielkimi oczami, które wprost emanowały czerwienią. Teraz to on stanął jak wryty, ściągając na siebie spojrzenia nielicznych przechodniów.

Oboje z Juliette nie mogli także wiedzieć, że są obserwowani. Kilka metrów od nich stała niepozorna para nastolatków, wyglądających, jakby byli na zwyczajnej randce. Zielonowłosa dziewczyna raz po raz szeptała coś do ucha towarzyszącemu jej chłopakowi. W rzeczywistości podążali za egzorcystami od samego domu Marii Preston. Ojciec nie byłby zadowolony, gdyby dowiedział się, że ich zgubili. Pilnowali ich jak oka w głowie, taka możliwość nawet nie wchodziła w grę.

http://img29.picoodle.com/data/img29/3/8/20/f_gfsdm_5d2cd85.png

-Ale… - John zająknął się, niewiedząc, co odpowiedzieć. W końcu porzucił ten temat – Cały czas nie rozumiem, czemu muszę się za tobą ciągać? Sama mówisz, że ciągle ci tylko przeszkadzam.
-Nie wiem – Juliette odpowiedziała natychmiast, żeby przez przypadek nie ujawnić swoich prawdziwych myśli, na temat nieprzydatności chłopaka – O to musisz spytać Thomasa, ale wątpię, żeby ci powiedział…
-Czemu? – spytał, próbując powstrzymać drżenie ramion. Cienka marynarka nie była najodpowiedniejszym strojem na taką pogodę.
Juliette spojrzała na młodego mężczyznę, zastanawiając się chwilę nad odpowiedzią.
-Bo taki już jest.
Przez kilkanaście minut szli, nie odzywając się ani słowem. W końcu John zorientował się, że nie ma pojęcia, dokąd idą, tymczasem Juliette cały czas szła tak, jakby doskonale wiedziała, gdzie kierować swoje kroki.
-Czy cel naszej podróży także jest tajny dla mych uszu? – spytał, dbając, aby każde słowo zabrzmiało jak najbardziej dramatycznie.
-Nie. Idziemy do Maxa.
Widząc zdziwione spojrzenie towarzysza, wytłumaczyła.
-Twój ojciec tak łatwo się od nas nie odczepi. Nie pójdziemy przecież do jakiegoś hotelu, narażając tym samym mnóstwo ludzi.
-No tak, lepiej zniszczyć chałupę Maxowi…
-Mniej więcej.
Pierwszy raz tego dnia obydwoje się uśmiechnęli, po czym wybuchli śmiechem. Niestety niemal całkowicie pozbawionym radości.



John ze zdziwieniem przestąpił próg domu Maxa. Szczerze mówiąc, spodziewał się totalnego bałaganu we wnętrzu urządzonym przez osobę całkowicie pozbawioną gustu. Tym większe było jego zaskoczenie, kiedy Max niechętnie wpuścił go do środka. Wnętrze wyglądało jak żywcem wyjęte z jakiegoś katalogu meblowego.
-A co, spodziewałeś się jakiejś starej chaty? – warknął Max, widząc oszołomienie Johna.
-Bardziej pasowała mi wizja bezdomnego – mruknął w odpowiedzi chłopak, wchodząc do salonu.
-Nie wyglądasz na zadowolonego – stwierdziła Juliette, sadowiąc się w fotelu.
-Ty byś była?
-Co teraz zrobimy? – wtrącił John.
-My?! – oburzył się Max – Niby dlaczego miałbym ci pomagać?
-Nie myśl sobie, że sam sobie wybrałem ojca! – warknął – Pomagać… Bo Thomas ci kazał? – John wyszczerzył zęby i omal w nie nie dostał. W ostatniej chwili uniknął spotkania z pięścią gospodarza.

http://img34.picoodle.com/data/img34/3/8/18/f_3m_9c4aea4.png

-Zamknijcie się wreszcie – krzyknęła Juliette i obaj mężczyźni, zaskoczeni jej nagłym wybuchem, zastygli w swoich pozach.
-Wiesz co, nie poznaję cię – Max zwrócił się do dziewczyny - Zachowujesz się, jakby zajmowanie się tym idiotą było naszym zasranym obowiązkiem.
-Nie o to mi chodzi.
-A o co?
-O jego ojca. Nie jest zwyczajnym wampirem. Nie umiem tego wytłumaczyć, ale on jest jakiś dziwny. Z pewnością ma jakieś większe zamiary, skoro próbował przeciągnąć Johna na swoją stronę. Musimy zatrzymać przy sobie „tego idiotę”. Wątpię, żebyśmy bez niego sobie poradzili.

--------------------------------------------------------------------------


http://img29.picoodle.com/data/img29/3/8/20/f_fsm_ddc6dca.png
Imię: Albert
Nazwisko: Nieznane
Wiek: Nieznany
Wzrost: 174
Znaki szczególne: Ciemna skóra
Pochodzenie: Nieznane

Liv
20.08.2008, 20:29
O! W końcu zaczyna się wyjaśniać.
Dziwi mnie tylko, że John tak po prostu odrzucił propozycje swojego ojca. Czyżby nie był zbyt do niego przekonany?
Nie wiem, czy mi się dobrze wydaje, ale FS zmierza ku końcowi. Tak mi się spasowują jakoś wydarzenia...
No i ciekawe, jak sobie poradzą z Albertem. No i oczywiście kim są te nastolatki...
Z niecierpliwością czekam na kolejne części.

Callineck
20.08.2008, 20:35
Dzisiejsze poprawianie błędow wydaje mi się bezcelowe, bo i błędy niewielkie :)


Sprawdziło się to, czego spodziewał się od samego początku

ale głos ugrzązł jej w gardle

ją teraz zobaczył

wyzywać


- sprawidziło się to co przewidywał albo stało się to czego się spodziewał
- uwiązł
- teraz ją zobaczył
- wyżywać

Ale dzisiaj była akcja - do tej pory nie mogę ochłonąć :)
Żal mi tego Johna, wszystkim albo przeszkadza albo zagraża a wydaje się takim sympatycznym chłopakiem. No i mocno nim wstrząśnie to co stanie się z jego matką. Ale zdaje mi się, że nie tylko Kate należy do jego rodzeństwa - przynajmniej nie w dosłownym sensie :)
Zdjęcia jeszcze lepsze, cieszę się, że są większe. I nie wiem czy już pisałam, ale robisz bardzo ładne postacie :D (no szczególnie mój faworyt - Albert :P)

I współczuję, że tak się musisz męczyć z kompem :( Dlatego powstrzymam się od prośby o jak najszybsze wstawienie nowego odcinka, chociaż w innej sytuacji...

scarlett
20.08.2008, 21:05
Albert to niestety sim ściągnięty z modthesims2 tylko lekko zmieniony:P Miał byc najlpeszy, taki, że tak powiem, zabójczo przystojny:P:P
A co do komputera, to nie mam pojęcia, co z tym wszystkim zrobić. Zepsuło sie z dnia na dzień, nie znam żadnego powodu. Skończy się pewnie na przeinstalowaniu całego systemu, jak już kiedyś robiłam;/ A biorąc pod uwagę, że nie mam aktualnie płyty, pewnie jeszcze będę musiała pomęczyć się z szaleństwami mego jakże wspaniałego komputera.
Koniec się zbliża, ale nie umiem okreslić, jak bardzo;p
I dzięki za komentarze, gdzyby nie one już pewnie dawno bym wszystko rzuciła.
E tam, będzie dobrze:P

Callineck
20.08.2008, 21:23
Z tym końcem nie musisz się śpieszyć, chętnie poczytam jeszcze więcej :D A simy robione czy nie - pasują do postaci :)

Libby
20.08.2008, 22:24
Świetny odcinek ;). Albert na pewno coś wymyśli, żeby przeciągnąć Johna na swoją stronę. Może to on wysłał tę dwójkę nastolatków...
W momencie, gdy Julliette i John idą do Maxa, napisałaś, że nie mogą narażać "dziesiątki ludzi". Chyba tam miało być "dziesiątek ludzi". Przecież nie wiadomo, czy w hotelu było dziesięć osób. Chyba to miałaś na myśli...
Alberta chyba ściągnęłam z mts2 jakiś czas temu a może mi się wydaje.... Ale to chyba ten sam sim ;).
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek!:)

Masakra
21.08.2008, 09:38
Nowy odcinek? Dopiero teraz zuważyłam:)
Oczywiście się powtórzę, że świetnie, a ten odcinek jest wyjątkowo udany. Też miałam tak z tym kompem (a w każdym razie podobnie) i musiałam go całkowicie wyczyścić:/
No i mam nadzieję, że następny odcinek szybko się ukaże:)

scarlett
28.08.2008, 20:15
Na szczęście simsy powróciły do normalności^^
Więcprzed Wami ostatni wakacyjny (:() odcinek...

X
http://img37.picoodle.com/data/img37/3/8/23/f_tytulm_1b2eb15.png

John usiadł na kanapie, która tymczasowo pełniła także rolę jego łóżka. Wbił wzrok w przeciwległą ścianę, jakby chciał policzyć powtarzające się na tapecie wzory. Chłopak przywołał w swojej pamięci wczorajsze spotkanie z ojcem. Nie miał wątpliwości, że odmawiając mu, postąpił słusznie. Nie mógł jednak przyjąć do wiadomości, że nie jest tym, za kogo uważał się przez całe życie. Niby on miałaby zniszczyć miasto i zabić setki ludzi? Przeraził się myślą, że mogło to być prawdą. Nic nie pamiętał z tego wydarzenia. Czyżby nie panował nad tym, co robi?

http://img28.picoodle.com/data/img28/3/8/20/f_1m_413f9f3.png

Zdawało się, że nie ma szans, aby mógł do końca życia ignorować swoje niechciane pochodzenie. Tak jak powiedział Albert, stwarzało mu ono nowe możliwości. Oczywiście, John zamierzał je wykorzystać, jednak nie w taki sposób, jakby sobie życzył jego ojciec. Musiał jeszcze znaleźć ten sposób.

Ociągając się, podszedł do leżących na biurku ubrań. Trzymając je w rękach stał bez ruchu, wlepiając wzrok w zasłonięte okno. Zawieszając się tak co chwilę, poczuł się niczym stary komputer.



-Gdzie John? – spytała na powitanie Juliette, odnalazłszy Maxa w kuchni, urządzonej w podobnym stylu, co salon.
-Nie wiem – wybełkotał z ustami pełnymi ciastek.
Dziewczyna usiadła na wysokim krześle, opierając ramiona na jasnym blacie.
Przez chwilę przypatrywała się, jak mężczyzna raz po raz wyciąga ciastka z trzymanej przez siebie torebki.

http://img28.picoodle.com/data/img28/3/8/20/f_2m_17544fc.png

-Jak myślisz, co powinniśmy teraz zrobić? – spytała.
Max spojrzał na nią z ukosa.
-Thomas powiedział, że ty to wszystko wymyśliłaś.
Dziewczyna w odpowiedzi zagryzła wargi.
-Ale jak widzę, nie masz żadnego pomysłu – zauważył najmilej, na ile pozwalał mu na to jego aktorski talent – Ale się nie martw, usiądziemy razem i coś wymyślimy. To, że nie podzielam twojego zainteresowania osobą Johna, nie ma tu nic do rzeczy – dodał po chwili.
Juliette chciała zaprzeczyć, jednak wypowiedziane przez nią słowa miały całkowicie inny sens.
-Pójdę po niego, niech sam coś wymyśli.
-Jasne – mruknął Max, wrzucając zmięte opakowanie do przepełnionego śmietnika.



Młoda kobieta, nawet nie próbując zachować pozorów dobrego wychowania, bez pukania weszła do pokoju, zajmowanego przez Johna. Jej zdziwienie było ogromne, kiedy zauważyła, że w środku nikogo nie ma. Nie było też jakiegokolwiek śladu po ubraniach chłopaka, które poprzedniego wieczoru
byle jak ułożone leżały na niewielkim biurku. Powstrzymując się od czegoś innego, stanąwszy na środku pokoju, z rezygnacja zwróciła oczy ku sufitowi.

Nagle jej wzrok przyciągnęło niewielkie okno. Usiadła na przykrytym kocem materacu i zerknęła na zewnątrz, jakby spodziewała się tam zobaczyć Johna z ustami wykrzywionymi w typowym dla niego uśmiechu. Odruchowo jej dłoń powędrowała do pierścienia, otrzymanego od Thomasa. Wolała nie spotkać szefa, dopóki nie odnajdzie półwampirzego współpracownika.

http://img28.picoodle.com/data/img28/3/8/20/f_3m_84d3608.png

Nawet nie zauważyła, kiedy mijały minuty, aż w końcu zebrało się ich aż trzydzieści. Przez cały ten czas Juliette próbowała zebrać myśli, one jednak uciekały niczym białe płatki śniegu, które jeden po drugim znikały w gąszczu pozostałych.

Po tak długim czasie Max pofatygował się, aby sprawdzić, czemu jego nieproszeni goście nie wracają. Miał pewne podejrzenia, ale wolał zachować to dla siebie. Najciszej jak umiał, a skradanie się wychodziło mu naprawdę dobrze, podszedł do drzwi i zaczął nasłuchiwać. Z wewnątrz nie dochodził nawet najmniejszy szmer. Tego się nie spodziewał, nie usłyszał nawet żadnego głosu. Pokłócili się, czy nad czymś myśleli? Nie wiedzieć czemu, druga możliwość wydała mu się wysoce nieprawdopodobna.

Mężczyzna uchylił drzwi i wszedł do środka ze zdziwieniem patrząc na samotnie siedzącą Juliette z tak niepodobnym do niej spokojem. Zawsze impulsywna kobieta siedział teraz tkwiąc w głębokim zamyśleniu.
-Poszedł sobie…? – bardziej stwierdził niż spytał, siadając obok egzorcystki.



John starł z twarzy roztapiający się śnieg. Jako dziecko uwielbiał taką pogodę, teraz tylko mu przeszkadzała. Nie był chyba odosobniony w tym poglądzie, biorąc uwagę znużone twarze opatulonych w płaszcze i kurtki ludzi. Cienkie ubranie miał całe przemoknięte, co jeszcze bardziej potęgowało uczucie zimna. Wychodząc, mógł zabrać chociaż jakąś kurtkę. Przez moment na twarzy pojawił mu się uśmiech, gdy pomyślał o reakcji Maxa na niknięcie jego kurtki. Szybko jednak znikł, zastąpiony czymś całkiem odmiennym od radości. Nogi natychmiast przestały się poruszać, a chłopak z mieszaniną zdziwienia i złości wpatrywał się w stojącego przed nim mężczyznę.

http://img37.picoodle.com/data/img37/3/8/21/f_4m_5bcf59f.png

-Może się przejdziemy? – zaproponował Albert, uśmiechając się nieznacznie.
-Wybacz, śpieszę się – skłamał blondyn, odwróciwszy się plecami.
-Nie kłam, przecież widzę, że nie masz co ze sobą zrobić.
John zacisnął zęby ze złości.
-Wczoraj uciekłeś tak szybko, ze nawet nie zdążyliśmy spokojnie porozmawiać… Może to przez twoją przyjaciółkę? – podsunął, zorientowawszy się, że Juliette nie ma w pobliżu – A właśnie, pokłóciliście się? Nie widzę jej nigdzie w okolicy.
-Nie twoja sprawa…
-Jaki zły, jaki niedobry – przedrzeźniał syna, cały czas dotrzymując mu kroku – Ostatni raz cię proszę, żebyś poszedł ze mną… Swoją drogą, Kate na pewno ucieszy się z twojego towarzystwa.
John zatrzymał się nagle, zderzając się tym samym z niosącą wielkie siatki zakupów kobietą. Butelka mleka, która spadła mu prosto na stopę, przywróciła mu zdolność mówienia. Przynajmniej częściowo. Zignorowawszy jęczącą młodą matkę, John spojrzał na Alberta wzrokiem przepełnionym nienawiścią.
-Jeśli coś jej się stało…
-To co? – spytał niewinnie wampir, pomagając kobiecie pozierać zakupy – Jako człowiek skazany jesteś na bezradność, a jako wampir… po prostu śmieszny.
-Zabiję cię.
Mężczyzna tkwił kilka sekund w całkowitym bezruchu, po czym wybuchł niepohamowanym śmiechem, zwracając na siebie wzrok przechodniów. Słowa Johna zabrzmiały niczym przedni żart.
-Ach – westchnął w końcu, poprawiając kurtkę – Chyba będę musiał polecić Andy’emu, żeby zajął się twoją siostrą… Chciałbym zobaczyć, jak ginę z ręki najgłupszego syna.
John gotował się ze złości. Był jednak świadomy, że tak naprawdę nie jest w stanie nic zrobić. Żałował, że nie ma z nim teraz ani Juliette, ani Maxa. Najgorsze w tym wszystkim było to, że jego ojciec ma rację. Jest nikim. Co z tego, że jest wampirem, skoro nawet nie umie wykorzystać swoich rzekomych możliwości?



-O, Emma! – zawołał zdziwiony Albert, widząc zielonowłosą dziewczynę, siedzącą obok jakiegoś chłopaka. Uśmiechnął się szeroko i zwrócił się do Johna - Poznaj moją najstarszą córkę, Emmę. Masz szczęście widząc ją w takim stanie, wyraźnie się postarała. Zazwyczaj wygląda jakby dopiero co wstała z łóżka. Konkretniej z czyjegoś łóżka.

http://img33.picoodle.com/data/img33/3/8/22/f_1m_7f7c9a9.png

-Oj tato… – dźwięczny głos szesnastolatki wypełnił pomieszczenie - Chciałam choć raz zrobić dobre pierwsze wrażenie, a ty wszystko zepsułeś.
-Wybacz… A to mój młodszy syn, Andy – wskazał chłopaka obok – No… A to mój pierworodny, John – zakończył prezentacje, wskazując półwampira, stojącego niepewnie na szklanej posadce.
-Gdzie ona jest?
-Chyba komuś się zacięła płyta… Powtarzasz to samo przez całą drogę.
-Nie będę z tobą rozmawiał, dopóki jej nie zobaczę – rzekł stanowczo John. Miał tylko nadzieję, że nie wywoła tymi słowami złości u gospodarza.
-Chyba nie mam wyboru, bo inaczej nigdy się nie uwolnię od tego jęczenia. Emmo, zaprowadzisz go?
-Z miłą chęcią – dziewczyna natychmiast zerwała się na nogi. Chwyciła Johna pod ramię i machając ojcu na pożegnanie, wyszli z wielkiego pomieszczenia.
Idąc powolnym krokiem, nastolatka wpatrywała się w twarz młodego mężczyzny. Jego karminowe oczy wyrażały więcej emocji, niż jakikolwiek człowiek był w stanie w sobie pomieścić.
-Wcale nie jesteśmy do siebie podobni – zauważyła z zadowoleniem, mocniej zaciskając dłonie na jego ramieniu.
W końcu dotarli do końca korytarza. Stali przed pozornie zwykłymi, drewnianymi drzwiami. Emma przekręciła klucz w zamku i wepchnęła chłopaka do środka.
Kate z zamkniętymi oczami leżała bez ruchu na białej kanapie. W pierwszym momencie Johna ogarnęła panika. Po chwili jednak, zaniepokojona hałasem kobieta rozchyliła powieki i półprzytomna spojrzała w stronę drzwi.

http://img33.picoodle.com/data/img33/3/8/22/f_2m_24f9d45.png

-Kate! – krzyknął John, podbiegając do siostry. Dziewczyna natychmiast go objęła i wtuliła włosy w twarz chłopaka. John czuł tak wielka ulgę, że do jego uszu nie doszedł cichy dźwięk obracanego w zamku klucza.

----------------------------------------------------------------------------


http://img33.picoodle.com/data/img33/3/8/23/f_emmam_39f9d83.png
Imię: Emma
Nazwisko: Nieznane
Wiek: 16
Wzrost: 165
Znaki szczególne: Zielone włosy, zielone oczy
Pochodzenie: USA

Libby
28.08.2008, 20:42
Świetny odcinek! John postąpił nierozsądnie i teraz się tak łatwo z tego nie wywinie. Juliette i Max mogą mieć kłopot, bo nie wiedzą, gdzie go szukać. wpakował się... Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek! :) Mam nadzieję, że będzie szybciej niż ten.

Liv
28.08.2008, 21:02
Czy ja wiem, czy nierozsądnie?
Skoro nie zrobił tego wbrew swojej woli, to przecież nie musi oznaczać, że zrobił całkiem źle.
A odcinek jak zwykle świetny.
Dopiero teraz jest bardzo dobrze ukazane, że John jest przywiązany do Kate. Ciekawe, co zrobi, żeby ratować ją i siebie.
Oczywiście czekam na kolejną część :)

Lira
29.08.2008, 06:18
Hehe zamknęli ich:P.
Podoba mi się. Bardzo.
Piszesz jak profesjonalistka. Czytając czułam się, jakbym tam była!
Nie mogę się doczekać następnego odcinka.
Mam nadzieję, że rok szkolny nie przeszkodzi Ci w pisaniu:).

Callineck
14.09.2008, 01:01
Dlaczego ja przegapiłam ten odcinek?
Pojęcia nie mam, a to sprawia, że jest mi jeszcze bardziej głupio.

Błędów nie ma, ale to mnie nie dziwi, bo w ogóle robisz ich mało :)

Ale ten biedak ma rodzinę!!! (tzn. jej drugą połowę - tą "po mieczu")
Jestem jednak spokojna, bo cóż znaczy zamek w dzwiach dla półwampira... No i Juliette i Max na pewnoi domyślą się gdzie go szukać :)
Ps. A przepraszam bardzo, co Max myślał, że oni robią w tym pokoju, hę? ;)

Karcia028
14.09.2008, 13:38
Bardzo fajne 10/10
Kiedy będzie następny odcinek?
Już nie mogę się doczekać

scarlett
15.09.2008, 18:48
Wybaczcie tą wielką przerwę, ale nikomu nie zycze znaleźć się na początku drugiej liceum:P W dodatku "ELITARNEGO" :P:P
Mam nadzieję, że uda mi się do końca tego tygodnia dodać odcinek, którego część mam już w jakimś stopniu gotową...

Gio
15.09.2008, 19:57
To dobrze, że chociaż tyle. Pocieszyłeś mnie trochę. Czekam z niecierpliwością. A propo liceum "Elitearnego" ja się wyraziłeś. Jej stam aż tak źle, bo mama knuje dla mnie szatańskie plany na przyszłość ;)

scarlett
16.09.2008, 18:16
Pozwolę sobie zaznaczyć, że jestem dziewczyną :D
Czy jest źle.. w sumie to zależy od podejścia, czy chcesz się uczyć i jak bardzo:P No i oczywiście na jakiego nauczyciela się trafi. najgorsze dla mnie jest to, że muszę uczyć się czegoć, co w ogóle do niczego mi sie nie przyda (np. jakieś obliczenia z fizyki, reakcje chemiczne....) i to mi w ogóle nie wchodzi, a jakoś te dopy trzeba załapać:P
I nie polecam iść do szkoły, do której się nie chce iść.
Db, nie robię już offtopa..
A praca nad odcinkiem ruszyła^^

Gio
16.09.2008, 18:36
Pozwolę sobie zaznaczyć, że jestem dziewczyną :D


Jak zwykle myle płeć :) Przepraszam. Prace nad odcinkiem ruszyły? To dobrze. A chodzisz to klasy na o jakim profilu, tzn. na które przedmioty masz największy nacisk?

niepokorna
16.09.2008, 20:24
Po pierwsze: Simy Genialnie Ci wyszły :) (Max <33 )
Po drugie: masz genialny styl pisania. Oprócz zjadanych końcówek nie zauważyłam błedów :)
10/10 :)

A Maxa sama zrobiłaś?
A jak nie,dasz do ściągnięcia?? <błaga>

Callineck
16.09.2008, 20:38
Ech, w oczekiwaniu na nowy odcinek zrobiłam sobie mały maraton i przeczytałam wszystko jeszcze raz :D I cały czas jestem pod wrażeniem.
Jak szybko go wstawisz to jeszcze będę na bieżąco :P
Aż żałuję, że tak zwlekałam z oceną...

Jeszcze jedna malutka sprawa - zaznaczyłaś, żeby nie zwracać uwagi na zmiany w wyglądzie postaci - ok, ale w takim razie popraw opis Andy'ego z hotelu, bo ma w nim białe włosy :) (a na zdjęciu czarne z białymi pasemkami na obfitej grzywce :P)

scarlett
17.09.2008, 12:19
A chodzisz to klasy na o jakim profilu, tzn. na które przedmioty masz największy nacisk?

Jestem w dziennikarskiej, więc teoretycznie rozszerzony mam WOS, historię, polski i angielski plus warsztaty w stacji radiowej. A faktycznie najwięcej czasu trzeba poświęcić z tego tylko historii, a tak to fizyka, chemia no i ta nieszczęsna biologia... i to dla mnie jest bez sensu.

A Maxa sama zrobiłaś?
A jak nie,dasz do ściągnięcia?? <błaga>
Wydaje mi się, że sama, ale głowy odciąć sobie nie dam:P
Co do ściągnięcia.. chyba nie mam go nigdzie spakowanego do pliku, więc byłby problem.

Jeszcze jedna malutka sprawa - zaznaczyłaś, żeby nie zwracać uwagi na zmiany w wyglądzie postaci - ok, ale w takim razie popraw opis Andy'ego z hotelu, bo ma w nim białe włosy :) (a na zdjęciu czarne z białymi pasemkami na obfitej grzywce :P)

Hah obfita grzywka xD Pozwolisz, że uzyję tego sformułowania?
Jasne, poprawię to,a mi samej całkowicie wyleciało to z głowy, dzięki^^

niepokorna
17.09.2008, 16:32
Wydaje mi się, że sama, ale głowy odciąć sobie nie dam:P
Co do ściągnięcia.. chyba nie mam go nigdzie spakowanego do pliku, więc byłby problem.


O kurczę... :(
A już się nastawiłam na Maxa ;((

<ryczy z bezradności> <wyje z rozpaczyyyy :(>

ja nie potrafię robić facetów... :( Taaakich fajnych <maślane oczka>

i z niecierpliwością czekam na odcinek :)
Bo piszesz świetnie :)

Castaway
20.09.2008, 15:10
Świetny odcinek!! Czekam na następny ;)

scarlett
20.09.2008, 16:50
XI
http://img27.picoodle.com/data/img27/3/9/2/f_nowem_bfad733.png

-Jesteś pewna, że to tu? – spytał ubrany w grubą kurtkę mężczyzna.
Idąca tuż obok niego krótkowłosa kobieta rzuciła przelotne spojrzenie na nie rzucający się w oczy budynek. W tej okolicy znajdowało się bardzo dużo takich domów, nie miała jednak wątpliwości, że dobrze trafili.
-Pamiętasz, co powiedział Thomas? – wymruczała, wyjmując z kieszeni chusteczkę higieniczną, po czym podała ją mężczyźnie.
-Pamię… - donośne kichnięcie przerwało mu wpół słowa.
Kobieta cicho się zaśmiała.

http://img37.picoodle.com/data/img37/3/9/2/f_1nowem_3df6240.png

-To tu. Tylko ten dom nie ma okien.
Trzydziestolatek beztrosko wyrzucił za siebie zasmarkaną chustkę. Mimo mrozu i dokuczającego mu od kilku dni przeziębienia, nie mógł doczekać się starcia z tym, co czekało ich w środku.



John z rozdrażnieniem sięgającym zenitu, kolejny raz bez powodzenia próbował otworzyć drzwi. Pomimo szarpania za klamkę i napierania na skrzydło, zwyczajne, drewniane drzwi za nic w świecie nie chciały ustąpić.
-Mówiłam, ze tego nie da się otworzyć – rzekła spokojnie Kate. Sama próbowała rozwalić te drzwi po tym, jak ją tu wsadzili. Teraz jej brat, od wczorajszego popołudnia, prowadził z nimi bezskuteczną walkę.

Dziewczyna usiadła przy niewielkim stoliku, ustawionym koło ściany i położyła przed sobą miseczkę, pełną kleistej, zielonej mazi. Zbliżyła nos do naczynia. Na szczęście zapach był lepszy, niż wygląd. Nigdy nie była dobrą kucharką, w dodatku nie miała zbyt wielkiego wyboru produktów, z których mogłaby przyrządzić cokolwiek jadalnego.
Kate zanurzyła łyżkę w zimnej zupie, kątem oka zauważając zbliżającego się do stolika brata. Za kilka godzin pewnie znów zacznie walić w te głupie drzwi.
-Chcesz trochę? – spytała, unosząc łyżkę po czym wylała jej zawartość z powrotem do talerza.
John spojrzał na przygotowany przez siostrę posiłek. Miał nadzieję, że nie usłyszała głośnego burczenia, dochodzącego z jego pustego żołądka.
-Nie jestem głodny.
-Zrób lepsze, jeśli potrafisz – warknęła urażona.
Chłopak nie odpowiedział. Spojrzał na siostrę, której twarz wyrażała wiele sprzecznych uczuć. Nie mogąc wytrzymać jej przeszywającego wzroku, ukrył głowę w ramionach.

http://img33.picoodle.com/data/img33/3/9/2/f_2nowem_cca8dc1.png

Co z tego, że jest tym cholernym wampirem, skoro nie potrafił otworzyć nawet zwyczajnych drzwi? Przez niego Kate znalazła się w niebezpieczeństwie. Nie wiadomo co może przyjść do głowy jego ojcu. John czuł, że do jego głowy zaczynają docierać coraz to głupsze myśli. Na szczęście (lub nie) z zamyślenia wyrwały go ciche szmery. Gwałtownie spojrzał w stronę drzwi, jakby za chwilę coś miało zza nich wyjść. Kate wydawała się być zdziwiona tą nagłą zmianą w zachowaniu brata.
-Co? –spytała krótko.
-Nie słyszysz? – zdziwił się chłopak, podchodząc do drzwi.
-Czego?

http://img33.picoodle.com/data/img33/3/9/2/f_3nowem_b2b92d7.png

Kate rzucała podejrzliwe spojrzenia na brata, który z uchem przytkniętym do drzwi, próbował lepiej wychwycić niesłyszalne dla niej dźwięki. W pomieszczeniu jak i na zewnątrz panowała całkowita cisza, nie licząc cichego buczenia lamp i wentylacji. Nie minęła minuta, kiedy młoda kobieta w końcu coś usłyszała. Idą po nich? Kilka par kroków coraz bardziej się zbliżało.

John z determinacją nie ruszał się z miejsca. Nie ważne w jaki sposób, ale nie dopuści, aby cokolwiek stało się jego siostrze. Stał więc stanowczo przy samych drzwiach. Miał nadzieję, że gdy zajdzie jakakolwiek konieczność, plan działania przyjdzie mu do głowy sam.

Gdy w drzwiach przekręcił się zamek, oboje byli pewni, kogo zastaną po drugiej stronie. Jeśli mieli jakąkolwiek nadzieję, na ratunek, to prysła ona właśnie w tej chwili. Po chwili drzwi otwarły się, a w progu stanęła krótkowłosa kobieta. A raczej weszła do środka, nie zwracając uwagi na stojącego przed nią Johna, w wyniku czego zaskoczony chłopak wylądował na podłodze.

http://img33.picoodle.com/data/img33/3/9/2/f_4nowem_bdb1e18.png

-To nie ona… – zauważył mężczyzna, który wyłonił się zza pleców kobiety.
John, z perspektywy posadzki, wpatrywał się ze zdziwieniem w dwójkę ludzi. W dłoni kobiety błysnął złoty pistolet, aby chwilę potem znaleźć się za paskiem jej spodni.
-John? – spytała z niedowierzaniem przybyszka, podając mu rękę – Co ty tu robisz?
Młody półwampir po chwili wahania chwycił dłoń nieznajomej. Kim była ta kobieta i dlaczego znała jego imię?
-Znacie się? – ucieszyła się Kate, przewracając krzesło, na którym dotąd siedziała. Podbiegła do brata z entuzjazmem. Jednak zobaczywszy jego wyraz twarzy, sama spochmurniała.
-Kim jesteście? – spytał John, wpychając wystającą koszulę w spodnie.
-Nie poznajesz mnie? – kobieta zrobiła kilka dziwnych gestów wokół swojej głowy – Co prawda minęło trochę czasu…
John intensywnie wpatrywał się w jej twarz. Rzeczywiście, wydało mu się, że już kiedyś ją widział… Tylko gdzie? Nagle w jego umyśle pojawił się pewien obraz. Nie, to niemożliwe, żeby to właśnie tamta kobieta stała teraz przed nim… Nie, to nie może być nikt inny.

http://img26.picoodle.com/data/img26/3/9/19/f_jhm_112fd04.png

-Wiem! Ty jesteś tą pielęgniarką! Hm… Carol? – John ucieszył się, że spotkał kogoś stojącego po tej samej stronie, co on – Ale właściwie, co tutaj robisz?
-Pielęgniarka… - zaśmiała się – Nie jestem pielęgniarką.
-Jak to? – poruszył się John – Przecież pamiętam, że…
-To było tylko chwilowe – przerwała mu w pół zdania – Teraz jestem na swoim miejscu i wolałabym o tym więcej nie mówić.
-Jasne… A skąd wiedzieliście, że tu jesteśmy?
-Kto powiedział, że wiedzieliśmy? – wtrącił się mężczyzna, który dotychczas zajmował rozmową Kate – Po prostu macie szczęście, że was tu znaleźliśmy.
-A kim ty jesteś? – spytał John – W ogóle nie wydajecie się być zdziwieni naszą sytuacją…
-Henry Hauer. Wszyscy egzorcyści w Firmie wiedzą, co się z tobą stało. Thomas już o to zadbał.
-Jak to miło z jego strony… - westchnął półwampir – W takim razie, co tu robicie?
-Szukamy kogoś – odpowiedziała Carol, popychając Kate w stronę drzwi – Jeśli chcecie wyjść stąd w jednym kawałku, musimy się pospieszyć.



Korytarz wydawał się Johnowi niewiarygodnie pusty. Czyżby jedynym zabezpieczeniem przed ich ucieczką były drewniane drzwi, których za nic w świecie nie dało się wyważyć? Carol, Henry i Kate szli przodem, a on sam idąc z tyłu przyglądał się pustym ścianom. Miał żal do samego siebie, że to nie on uratował własną siostrę – a wręcz przeciwnie – on ją w to wszystko wpakował. Korytarze ciągnęły się prawie w nieskończoność. Nic dziwnego, skoro, jak poinformował ich Henry, budynek ten wiele lat temu był więzieniem dla bogatych polityków, których było stać na lepsze warunki. Cały czas przemieszczali się najciszej jak potrafili. Gdy dotarli do rozwidlenia korytarza, Carol bez zastanowienia wybrała przejście po prawej. John postąpił za nią, jednak po chwili gwałtownie się zatrzymał. Coś wydało mu się być nie w porządku. Pozostała trójka zauważywszy, że się zatrzymał odwróciła się i spojrzała w jego stronę. Na ustach Carol i Henry’ego pojawił się niewielki uśmiech, a Kate patrzyła na brata z zaniepokojeniem. John automatycznie spojrzał w tą sama stronę, co oni.

O stojący pod ścianą stolik opierał się Andy. Z rozbawieniem przyglądał się reakcji egzorcystów.

http://img33.picoodle.com/data/img33/3/9/2/f_6nowem_08b9e95.png

-A już się bałem, że będzie nudno- rzekł pod nosem Henry, a uśmiech na jego ustach coraz bardziej się wyginał. Andy z nadludzką szybkością znalazł się przy stojącym najbliżej Johnie. Przygniótł go do ziemi tak, że ten nie mógł stanąć na nogi. Młody wampir zacisnął długie palce na szyi brata.
-I co teraz zrobisz? – spytał, jakby nie zauważał obecności pozostałej trójki – znowu będziesz czekać, aż ktoś cię uratuje? Nie masz prawa nazywać się wampirem!
-Wcale…nie chcę… - wychrypiał przez zaciśnięte gardło John. Czuł, że zaczyna brakować mu powietrza.

http://img33.picoodle.com/data/img33/3/9/2/f_7nowem_e652531.png

Szarpanie się nic nie pomogło. Andy ani trochę nie rozluźnił uchwytu.
-Ojciec nie chciał cię zabijać… - warknął – Myślał, że dzięki twojej pomocy uda mu się podporządkować sobie wszystkie wampiry. Nie umiał zrozumieć, że wcale nie jesteś nam potrzebny! – krzyknął rozgorączkowany, dusząc w gardle szaleńczy śmiech - Chciałbym, żeby to widział… Jego nieudany, bezwartościowy syn panuje nad życiem swojego wspaniałego brata, który ma dostać wszystko… Nie pozwolę na to! Ty…

Nie zdołał dokończyć zdania, ponieważ wystrzelona z pistoletu Carol kula przeszyła mu skroń na wylot. Zamrugał oczami i spojrzał z narastającą paniką na Johna. Młody mężczyzna leżał na podłodze, łapczywie chwytając ustami powietrze.
-Pozwolisz im zabić własnego brata?! – krzyknął wampir, zaciskając palce na nie krwawiącej ranie, jakby próbował ją zalepić – Wiem, że nie jesteś taki… Powiedz im, żeby zostawili mnie w spokoju!
John otworzył usta, aby coś odpowiedzieć, kiedy tuż obok jego głowy przeleciał srebrny sztylet, który zakończył swój lot w piersi Andy’ego. Nastolatek zamienił się w kupkę dymiącego popiołu, opadając na ubranie Johna.

Wciąż ciężko oddychając, podniósł się z posadzki i spojrzał na Henry’ego, który sięgnął po nóż. Roztrzęsiona Kate podeszła do brata aby upewnić się, że wszystko z nim w porządku. Kiedy już to uczyniła, zainteresowało ją to, co pozostało po wampirze. Pochyliła się nad popiołem tuz obok długowłosego egzorcysty. Przesypała ciepły proch w dłoniach, wzburzając kłęby kurzu.

http://img33.picoodle.com/data/img33/3/9/2/f_8nowem_c44fa2c.png

-Czemu ten wampir nazwał Johna bratem? – spytał Kate Henry - Nie wiedziałem, że wampiry tak się do siebie zwracają.
Kobieta spojrzała na niego spod burzy blond loków.
-Bo to był jego brat… - westchnęła cicho, wycierając drżące dłonie o kieszenie spodni.



Rozdrażnieni podeszli do kolejnych drzwi. Byli już w kilku pomieszczeniach, ale każde z nich okazało się być puste. Większość z nich nie była nawet zamknięta. Carol, przewracała między palcami skradziony kilka godzin temu pęk kluczy. Robiło się coraz później, musieli się pospieszyć. Wolała uniknąć spotkania z jakimikolwiek wampirami. Andy okazał się być wyjątkowo słaby, a w dodatku był naprawdę rozwścieczony. Jednym słowem – mieli szczęście.

Henry nacisnął klamkę kolejnych drzwi. Były zamknięte. Mieli nadzieję, że w końcu znaleźli ten pokój. Zamek ustąpił bez problemu zaraz po tym, jak Carol odnalazła odpowiedni klucz. Pospiesznie weszła do środa, a na jej usta wpełzł triumfalny uśmiech. Po chwili w pomieszczeniu znalazła się cała czwórka towarzyszy.

Na łóżku pod ścianą siedziała mała dziewczynka w różowym kimonie. Długie czarne włosy opadały jej na ramiona i twarz. Zaciekawione przybyszami dziecko podniosło głowę i odgarnęło niesforne kosmyki z policzków. Tuż pod jej lewym okiem znajdował się dziwny czarny znak.

http://img33.picoodle.com/data/img33/3/9/2/f_9nowem_317b314.png

Tak duża ilość wpatrujących się w nią obcych ludzi była niezbyt miłym doświadczeniem. Zdezorientowana dziewczynka przytuliła się do poduszki i wcisnęła swoje drobne ciało w kąt łóżka, aby schować się przed nieznajomymi. Mocno zacisnęła powieki, jednak co chwilę rozchylała jedno oko, aby skontrolować sytuację.
Głośne kichnięcie Henry'ego przerwało nieprzyjemna ciszę.
-Kim jest to dziecko? – spytał po chwili John, przyglądając się przerażonej dziewczynce.
-To córka Alberta – rzekła Carol i wolnym krokiem odeszła do przerażonej dziewczynki o azjatyckich rysach.

------------------------------------------------------------

http://img33.picoodle.com/data/img33/3/8/23/f_chlopakm_6e8af8c.png
Imię: Andy
Nazwisko: Nieznane
Wiek: 18
Wzrost: 170
Znaki szczególne: Puste oczy, białe pasemka
Pochodzenie: USA

Libby
20.09.2008, 16:51
Świetny odcinek :)!
Trochę szkoda Andy'ego, chociaż wkurzył mnie, gdy się rzucił na Johna...
Rodzeństwo Johna robi się coraz liczniejsze ;).
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek!:)

Callineck
20.09.2008, 17:29
No nareszcie! Już tak bardzo się nie mogłam doczekać nowego odcinka, że zabierałam sie za poprawianie błędów w pierwszych częściach :P


spojrzenie na nierzucający się w oczy budynek
Niewiadomo
Nie ważne, w jaki sposób
-Pozwolisz im zabić swojego brata?!
Po chwili w pomieszczeniu znalazła się cała czwórka towarzyszów.


- nie rzucający się
- nie wiadomo
- nieważne i niepotrzebny pierwszy przecinek
- tutaj bardziej mi pasuje wyrażenie "własnego", ale nie upieram się :)
- towarzyszy

Ale z tego Alberta wstrętny dzieciorób! Co on zamierzał sobie stworzyć armię "specjalnie uzdolnionych" czy jak? No cóż, z Andym mu niespecjalnie wyszło prawda? No ale kto nie ma w głowie ten ma w grzywce :P
A ten John jest naprawdę nieszczęśliwy - ani razu nie zdołał się wykazać, w dodatku bez przerwy ratują go kobiety. To duży cios dla faceta :P Biedak będzie miał uraz psychiczny ;) Ale swoja drogą słodziutki jest, szczególnie w poprzednim odcinku na pierwszym zdjęciu w podkoszulce :D (właśnie, szkoda, że w podkoszulce ;))
Jestem też niezmiennie ciekawa co sie stało z matka Johna, ale mam wrażnie, że ten wątek jeszcze wypłynie :)

Pozdrawiam serdecznie :D

EDIT: Hahaha, zobaczyłam śmieszne screeny z tego FS. Mam nadzieję, ze koszulka z Batmanem jeszcze będzie :D :D :D

EDIT2: SoOpel masz dobre wrażenie, ale ciii :) Ja tam jestem grzeczna ;)

niepokorna
20.09.2008, 20:52
Callineck, mam wrażenie że myślisz o.... a nieważne :D Zboczuch :D:D

Nie no żart. Odcinek świetny. I biednego Johna ratują kobiety....
Faktycznie będzie miał doła.

A.... oglądam "Śmieszne screeny" i... nie będzie sytuacji typu: "Zniszczyłeś moją koszulkę z Batmanem" ?
Czyli nie będzie Maxa do ściągnięcia? <łzy stają jej w oczach>

Mimo,że Maxa nie było- 100/10 :D

Liv
21.09.2008, 08:43
Ciekawe, czy John w ogóle kiedyś czymś się wykaże ;)

W jednym momencie zauważyłam malutki błędzik:
Nigdy nie był dobrą kucharką,
Skoro to mówiła Kate, to powinno być "była".

Reszta jak zwykle świetna :)
Oczywiście czekam na dalszą część wpadek Johna :D

scarlett
24.09.2008, 15:41
Dzięki wszystkim za komentarze. Biedny John jeszcze bardziej z niego ofiarę losu tu robicie:P Może kiedys jeszcze nas wszystkich zaskoczy:P

Co do następnego odcinka, albo będzie jutro późnym wieczorem, albo niestety już w pażdzierniku, bo w piątek z samego rana wyjeżdżam i długo mnie nie będzie. Ale obawiam się, że do jutra się nie wyrobię ;/

Do > niepokorna

Znalazłam Maxa, był zapisany w jakimś chyba najbardziej ukrytym pliku na dysku:P
Jeśli będę wiedziała jak i nadal go chcesz, to mogę go dać do ściągnięcia^^


I chętnie przyjmę dalszą jakąkoliwek opinię^^

Castaway
24.09.2008, 16:01
Nie nie zostawiaj nas! :[ Postaraj się jutro dać odcinek *prosimy* xP Ale jeśli masz naukę czy coś to nie nalegam xP Ale odcinek świetny ;)

Callineck
24.09.2008, 21:37
Nie, tak szczerze mówiąc to ja tego Johna lubię, szczególnie za jego poczucie humoru (pamiętna scena z Maxem na łóżku i dialog w hotelu pomiędzy nim a Juliette) :) Nabijam się tylko troszeczkę, ale nie mam wątpiwości, że nasz silny "prawie już mężczyzna" czymś się wykaże. :D :D :D Chociaż to zależy tylko od autorki ;)

Dementori
29.09.2008, 08:38
Omg, to jest genialne. ; ) 10/10 oczywiście. I daj do pobrania blondynaska. <333 proszeee. XD'

scarlett
02.10.2008, 16:47
Ach, powróciłam. Odcinek postaram się dać jak najszybciej, nie chcę obiecywać na kiedy, bo jeszcze nie wyjdzie i co wtedy:P

I daj do pobrania blondynaska. <333 proszeee. XD'

A to niestety niemożliwe, bo powstał z przerobionego sima z modthesims2 :|

Callineck
02.10.2008, 16:57
A ja myślałam, że już jest nowy odcinek jak zobaczyłam autora posta ;)

nie chcę obiecywać na kiedy, bo jeszcze nie wyjdzie i co wtedy:P

No cóź, wtedy będziemy sie dopominać :D

niepokorna
02.10.2008, 17:23
A jak zobaczyłam twojego posta to myślałam,że już zdążyłaś poprawić.

scarlett
03.10.2008, 21:01
XII
http://img01.picoodle.com/img/img01/3/10/2/f_maxjuliettem_da47066.png

Okno jednego z wielu pomieszczeń w wielkim biurowcu było dokładnie zasłonięte. Patrząc z zewnątrz za nic w świecie nie dałoby się zajrzeć do środka. Zwłaszcza, że owo pomieszczenie znajdowało się na czternastym piętrze.

Niewielki gabinet, będący zapuszczonym biurem pewnej firmy produkującej sprężyny, zadrżał w posadach od nagłego ataku kaszlu. Henry, wciąż opatulony w grubą kurtkę, siedział na dużych rozmiarów głośniku i przypalał papierosa. Raz po raz pociągał nosem. Około metra od niego czarnowłosa dziewczynka, drażniona tytoniowym dymem, pokasływała mrużąc oczy. Porozwalane po wszystkich kątach pomieszczenia wszelakiego rodzaju klamoty i papiery przywodziły Johnowi na myśl lokum Thomasa. Chłopak nie mógł też powstrzymać się od zerkania w stronę Tae (tak nazywała się córka Alberta). Drobna dziewczynka była chyba ostatnią osobą, jaką można było podejrzewać o bycie jego dzieckiem.

http://img37.picoodle.com/data/img37/3/9/22/f_1m_40c1b61.png

Następnym, co niezmiernie ich zdziwiło, było to, że mała Japonka nie stawiała żadnego oporu. Posłusznie niczym pies dała prowadzić się aż do tego miejsca. Na początku była wystraszona, jak każde dziecko w takiej sytuacji, jednak strach szybko ustąpił miejsca zaciekawieniu. Widocznie dziecko było wyjątkowo ufne i nieprzywiązane do swojego miejsca pobytu.

Ku irytacji Johna Egzorcyści odmówili odpowiedzi na jakiekolwiek zadane pytanie. Tłumaczyli się tym, że sami wszystkiego nie wiedzą.
-Powiecie w końcu po co tu przyszliśmy? – spytał po raz kolejny półwampir, marszcząc z irytacji brwi.



Kilkadziesiąt metrów nad ziemią wiatr był niewiarygodnie silny. Thomas musiał przysłonić oczy rękoma, aby śnieg wirujący we wszystkie strony go nie oślepiał. Rozciągnął obolałe kości i spojrzał w stronę drzwi czarnego helikoptera. Śmigła obracały się coraz wolniej, donośny hałas ucichł, pozostawiając tylko szum późnozimowych podmuchów wiatru.

Mężczyzna spojrzał w stronę wyjścia z helikoptera, z którego wyłoniła się Victoria. Za każdym razem nie mógł się nadziwić, że tak drobna kobieta była w stanie pilotować tak wielką maszynę.
-Już idę, idę – krzyknęła Brazylijka, widząc obserwującego ją szefa.

http://img37.picoodle.com/data/img37/3/9/22/f_2m_d6a56d2.png

-Mam nadzieję, że Carol i Henry już są, nie wziąłem klucza.
Thomas szybkim krokiem przedzierał się przez śniegowe zaspy, usypane na chodniczku.
-To ja zawsze noszę klucze, szefie – wtrąciła Victoria. Żeby utrzymać kroku przełożonemu, musiała co jakiś czas podbiegać.
-Szefie? – spytała cicho.
-Hm?
-Tak właściwie, co chce pan zrobić z tym dzieckiem?
-Ta dziewczynka będzie niezwykle przydatna dla Firmy. W tej chwili musimy zrobić wszystko, aby ją ochronić i zatrzymać przy sobie. Jest jeszcze mała, ojciec albo nie zdążył wpoić jej swoich chorych pomysłów, albo łatwo jej je wyperswadujemy. Nigdy wcześniej nie słyszałem, żeby u wampira pojawił się Znak… Musimy wykorzystać umiejętności tej małej.
-Kazać jej zabijać swoich?
-Nagle jesteś po ich stronie?! – rozzłościł się.
Kobieta zdziwiła się, szef zawsze wydawał się być osobą spokojną i opanowaną, niezależnie od sytuacji.
-A jeśli się okaże, że nic z tego nie wyjdzie?
-To wtedy będziemy się martwić.
-Na wieki optymista… Ci egzorcyści…czasem wydaje mi się, że nie traktuje pan ich jak ludzi. Jakby byli zwykłymi narzędziami do zabijania, które można wymieniać i zarządzać nimi wedle uznania – stwierdziła z goryczą. Kiedy dotarło do niej, co właśnie powiedziała, modliła się w duchu, aby okazało się, że szef nie dosłyszał.
Jednak wszystko wskazywało na to, że Thomas rozumiał jej słowa aż nadto wyraźnie. Wyraźnie zmieszany długo zastanawiał się nad odpowiedzią.
-Ja…nie chciałem, żeby to tak wyglądało… Po prostu wydawało mi się, że tak będzie najlepiej...



Drewniane drzwi otwarły się i do środka pomieszczenia weszli Thomas wraz z Victorią. Wszyscy w pomieszczeniu wpatrywali się w siebie nawzajem. Szef tak skupił się na postaci małej Japonki, że w pierwszym momencie nie zauważył Johna i jego siostry.
-Preston? – rzekł oszołomiony – Co ty tu robisz?
-A… długa historia – odparł wymijająco – To jest moja siostra, Kate – wskazał siedzącą obok blondynkę, która obecnie stanowiła obiekt zainteresowania szefa.
-Co ona tu robi?
-To też długa historia. Ale ona wszystko wie.
Thomas zmarszczył brwi.
-No… o wampirach i tak dalej.
-Gdzie Juliette i Max?
-Nie wiem…
Odetchnął głośno i odwrócił się w stronę dziewczynki. Przez kilka chwil mężczyzna i dziecko patrzyli sobie prosto w oczy. W końcu Thomas nie wytrzymał i odwrócił wzrok. Te oczy tak nie pasowały do kilkuletniego dziecka – Thomasowi wydało się, że widzi w nich cały smutek i ból, jaki kiedykolwiek mógł sobie wyobrazić.
-Odejdźcie na chwilę – rzekł, nie odwracając się.
Wszyscy zamarli w swoich pozach, niepewni, czy powinni protestować, czy po prostu wypełnić polecenie szefa. Pierwsza z miejsca podniosła się Carol i wyszła na korytarz. Po chwili wahania wszyscy pozostali z oznakami niezadowolenia opuścili pomieszczenie.

Mężczyzna zbliżył się do dziecka, które wciąż, bez żadnego skrępowania, wpatrywało się w jego twarz.

http://img37.picoodle.com/data/img37/3/9/22/f_3m_ebd1ec5.png

-Jak masz na imię? – spytał powoli, nie mając pewności, czy dziewczynka zna angielski.
-Tae – odparła automatycznie. Jej głos był chłodny i pozbawiony jakichkolwiek uczuć. Thomasowi natychmiast skojarzył się z tonem Evy Brown, kiedy ta odrzuciła jego oświadczyny.
-Boisz się mnie?
Japonka pokręciła przecząco głową. Thomas usiadł obok niej, wpatrując się w małe dłonie mocno zaciśnięte na kimonie.
-Gdzie jest twoja mama?
-Nie wiem. Tata powiedział, że została w Japonii i cały czas tam na mnie czeka. Powiedział, że jeśli nauczę się pisać i czytać po japońsku, kiedyś ją odwiedzimy.
-Cały czas mieszkasz ze swoim ojcem?
Skinęła głową.
-Czemu zamknął cię samą w pokoju?
-Żebym była bezpieczna. Mówił, że jestem wyjątkowa i ważna dla niego i Andy’ego i Emmy.
Mężczyzna zaskoczony był jej szczerymi odpowiedziami bez chwili zawahania.
-Nie tęsknisz za tatą?
-Już nie. Dawno go nie widziałam i znudziło mi się siedzenie w pokoju. Tata mówił, że mogą po mnie przyjść jacyś źli ludzie. Pan jest zły?
-Oczywiście, że nie! Nie pozwolę, żeby ci się cokolwiek stało.
Dziewczynka uśmiechnęła się z ulgą.
-Zabierze mnie pan na plac zabaw? Tata zawsze mówił, że to fajne miejsce i że kiedyś razem tam pójdziemy.
-Oczywiście… Powiedz mi, Tae, tak?, zastanawia mnie ten dziwny znak na twoim policzku…
Ręka Japonki instynktownie powędrowała do twarzy. Dziewczynka zasłoniła dłonią lewą część twarzy i spuściła wzrok.
-Myślałam, że nikt nie zauważy… Nie wiem, skąd to mam. Andy mówił, że to nic dobrego i powinnam się tego wstydzić.
-Andy to twój brat?
-Yhm.
Thomas zmusił się do uśmiechu. Miał nadzieję, że dziecko uzna go za wiarygodnego.
-Tylko się z tobą droczył, wiesz, tacy starsi bracia już są – uśmiech jeszcze bardziej się powiększył – Pewnie był zazdrosny, bo...
Specyficzną rozmowę przerwał sygnał dochodzący z telefonu Thomasa.
Mężczyzna wstał i ze zdziwieniem spojrzał na ekran komórki – dzwonił Max.

http://img37.picoodle.com/data/img37/3/9/22/f_4m_a1b028d.png

-O co chodzi? – spytał zirytowany, że przerwano mu w takim momencie.
-Gdzie pan teraz jest? – w słuchawce odezwał się zniekształcony przez połączenie telefoniczne głos Berry’ego.
-Po co pytasz? Poza tym, miałeś mieć na oku Prestona, a ja znajduje go tutaj ze swoją siostrą…
-Co? Ten idiota się znalazł?
-Nie rozumiem…
Przez chwilę zapanowała cisza, po czym Max odezwał się rozzłoszczonym głosem.
-Niech pan nie zmienia tematu, wyjaśnię wszystko na miejscu. Chce tylko wiedzieć, gdzie pan jest.
Thomas zacisnął zęby. Max wkurzył go tą swoją tajemniczością, tym samym zwiększając ciekawość.
-Jakiś czas będę w biurze przy Dwudziestej. Jeśli się pospieszysz może jeszcze się spotkamy.
Mężczyzna odjął telefon od ucha i zakończył rozmowę. Tae przez cały ten czas przyglądała mu się z zainteresowaniem. Wyglądała, jakby chciała o coś zapytać, ale wciąż brakowało jej odwagi.
-Poczekaj chwilę, zaraz wrócę – rzekł Thomas, chwytając klamkę drzwi. Wyszedł na korytarz ze ścianami pomalowanymi na dziwny odcień szarości, który pojawiał się we wnętrzach większości biurowców w tej okolicy. Kilka metrów dalej stała biała kanapa, na której rozsiedli się wyproszeni wcześniej egzorcyści, John i Kate. Gdy zobaczyli, że nadchodzi szef, natychmiast przerwali wszelkie rozmowy.
-Co to za nagła cisza? – spytał Thomas, podchodząc bliżej.
-I co? – niecierpliwiła się Carol, ignorując zadane pytanie – Jak poszło z tą dziewczynką?
-Chyba dobrze… Nie jest zbyt przywiązana do ojca, chociaż go szanuje.
-Zabierze ją pan do głównego biura Firmy? – wtrącił Henry. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale przerwało mu donośne kichnięcie.
-Nie ja - ty. Zabierzesz małą i Victorię, weźmiecie helikopter i tam polecicie. Już zaraz.
-A co pan będzie robił?
-Ja… Muszę zając się tamtą dwójką – Thomas wskazał Johna i Kate.
-A co ze mną? – spytała Carol, obgryzając paznokcie.
-Na razie zostaniesz z nami. Przyda ci się odpoczynek od Henry’ego i jego ciągłego kasłania i smarkania.
Kobieta zaśmiała się cicho, ściągając na siebie mordercze spojrzenie kolegi.
Thomas wrócił do gabinetu po Tae. Oddelegował ją tak jak mówił, a sam rozciągnął się na niezbyt wygodnym krześle. Spojrzał na siedzących naprzeciwko półwampira i jego siostrę. Teraz, kiedy chłopak wiedział, kim jest jego ojciec, Thomas nie był pewien, jak powinien zacząć rozmowę.

Na szczęście, lub nie, w momencie, w którym krępująca cisza nie osiągnęła jeszcze krytycznego poziomu, rozległo się pukanie do drzwi. Thomas podszedł do drzwi, aby je otworzyć. Przekręcał klucz w zamku, kiedy ktoś położył dłoń na jego prawym ramieniu. Odwrócił się i zobaczył tuż przy sobie Johna.
-Niech pan zaczeka…
-Co się stało? – spytał, nie puszczając klucza.
John zamrugał kilka razy oczami i wziął głęboki wdech.
-Nic… zdawało mi się – rzekł w końcu i puścił ramię szefa.

Thomas otworzył drzwi i zastygł w bezruchu i rozwarł usta w niemym okrzyku. Na korytarzu ze ścianami pomalowanymi według standardów stały trzy osoby – zmaltretowani i poturbowani Juliette i Max, oraz…

http://img34.picoodle.com/img/img34/3/10/2/f_pstatnim_89da7fe.png

-Witam – rzekł Albert, szeroko się uśmiechając.
Prawą dłonią gładził powoli policzek Juliette, która uparcie wbijała wzrok w ziemię. Thomas spojrzał z zaskoczeniem na Maxa. Nie spodziewał się, aby on, który spędził w Firmie całe swoje życie, mógł go zdradzić. Egzorcysta, jakby odczytując myśli szefa, wypowiedział na swoje usprawiedliwienie bezgłośne „musiałem”.
Wampir na widok przerażonej miny zarówno Thomasa, jak i Johna, poszerzył swój uśmiech. Jednak pod maską radości kryła się niepohamowana wściekłość.

---------------------------------------------------------------------------

http://img29.picoodle.com/data/img29/3/8/23/f_dziewm_1c777a5.png
Imię: Carol
Nazwisko: Wright
Wiek: 27
Wzrost: 170
Znaki szczególne: Tatuaż na piersi i biodrze
Pochodzenie: Anglia

Karcia028
03.10.2008, 21:36
Bardzo fajny odcinek 10/10
i czekam na następne

Libby
03.10.2008, 22:05
Fajny odcinek, tylko jakiś taki krótki :P. W sumie niewiele się działo. Ten Albert zaczyna być wkurzający. wszędzie go pełno... Czekam na kolejny odcinek;)

niepokorna
03.10.2008, 23:17
Ty...ale oni stali się wampirami? <oby nie>

Odcinek bardzo fajny :)
Jestem pozytywnie niezaskoczona (po prostu przywykłam do doskonałości Twojego FS) :)

Callineck
04.10.2008, 00:17
I doczekałam się :D


szumienie późnozimowych podmuchów wiatru.
-Na wieki optymistą…
-Ja… Muszę zając się tymi dwoma


- szum
- optymista (zły czas)
- dwojgiem


O rany, ale teraz będę miała dużo do myślenia...
Odcinek jak zwykle fantastyczny, ale tak jestem pod wrażeniem zakończenia (w takim momencie!!!), że nawet nie wysnułam żadnej teorii...
Czyżby przyszła kolej, żeby John się wykazał? :P

@down: Bardzo dyplomatycznie wybrnęłaś - ja też do końca nie wiedziałam jak to będzie, chodziło mi tylko o zwrócenie uwagi na to, że siostra Johna jest jednak rodzaju żeńskiego :P

scarlett
04.10.2008, 14:03
I doczekałam się :D
- dwojgiem


Nie wiem... Alo to też mi jakoś nie pasuje. Wybrnęłam z tego w najprostszy sposób - tamtą dwójką ^^

Mile widziane będą jeszcze jakieś opinie, jakaś uzasadniona krytyka czy cuś :D

niepokorna
04.10.2008, 16:33
Chcesz krytyki? To ją będziesz miała :P

Po co się znęcasz nad biednym Maxem? <śmieje się>
Robisz z niego większą ofiarę, niż z Johna xD

scarlett
04.10.2008, 16:40
To, ze wygląda jak po spotkaniu z chmarą wygłodniałych psów tudzież łysoli w dresikach adidosa, nie musi od razu ozanczać, że jest ofiarą^^
Muszę się na kimś powyżywać za cały tydzień xD

No i zaznaczę, że nie, nie stali się wampirami. Niestety nie będzie dane nam ujrzeć Maxa z sexownymi kłami ubroczonymi krwią biednego-ofiary-Johna:P

niepokorna
04.10.2008, 16:48
Aha xD

Rozbroiłaś mnie :P

Ale to w sumie dobrze,że nie stał się wampirem :)
Dzięki za info :*

(ale i tak dałaś mi dużo do myślenia)

Liv
04.10.2008, 18:00
Jeszcze ja :)

Też myślę, że Jon się w końcu wykaże. Bo skoro nie on, to kto inny?
Ciekawe co dla nas przygotowałaś ;)
Odcinek jak zwykle fajny :). Bardzo podobał mi się opis rozmowy Tomasa i Tae. Odpowiedzi małej były takie... Typowo dziecięce ;)
Z niecierpliwieniem oczekuję nast. części.

ptasie mleczko
07.10.2008, 16:57
Jestem oszołomiona. Fs jest świetne. To jest właśnie "to" co sprawia że czytasz zagryzając wargi i przybliżając się coraz bardziej do monitora z wrażenia, mało że nie waląc w niego nosem. Dziś miałam wreszcie trochę czasu żeby je całe przeczytać a właściwie nie miałam czasu ale musiałam ;) jest super super super i chciałam szczególnie podziękować niepokornej, która mnie na ten trop naprowadziła ;) dołączam więc się do wielbicieli, a fs do listy ulubionych ;) pozdrawiam

niepokorna
07.10.2008, 17:02
chciałam szczególnie podziękować niepokornej, która mnie na ten trop naprowadziła ;) dołączam więc się do wielbicieli, a fs do listy ulubionych ;) pozdrawiam

^^ cieszę się,że pomogłam Ci odkryć takie cacuszko :)
Pozdrawiam i czekam,aż biedny Maksio w końcu zrobi coś Albertowi ^^

scarlett
07.10.2008, 17:07
dzięki, ptasie mleczko, bardzo się cieszę z Twojej opinii:)

czekam,aż biedny Maksio w końcu zrobi coś Albertowi ^^

To może lepiej będzie, jeśli zamkniesz oczy, czytając następny odcinek... ^^ :P:P

niepokorna
07.10.2008, 17:13
Hym... to wtedy nie będę mogła go przeczytać :P

A co? Masz w planach go zabić? <robi wielkie oczy>

scarlett
07.10.2008, 17:27
Hy hy nie powiem :X ^^

niepokorna
07.10.2008, 17:33
Wredna :P

Jak go zabijesz stracisz stałą czytelniczkę <śmiertelna powaga>

scarlett
07.10.2008, 17:47
Nic takiego nie powiedziałam^^
Ah musze się wziąć za siebie i w końcu to napisać:P

niepokorna
07.10.2008, 17:48
A jak ładnie poproszę,to mi powiesz? :P

scarlett
07.10.2008, 18:02
Oczywiście, ale nie teraaz^^

W pewnym odcinku na pewno się okaże :P

niepokorna
07.10.2008, 18:04
Weź zaciukaj tego Alberta- zaczyna działać mi na nerwy :D

Callineck
07.10.2008, 18:52
czekam,aż biedny Maksio w końcu zrobi coś Albertowi ^^

A widzisz i tu się mylisz ;)
Jestem pewna, że to John go załatwi, albo Juliette :P

niepokorna
07.10.2008, 18:55
Phi ^^

Ty masz swojego faworyta, ja swojego.
A w końcu wyjdzie na to, że sam się zniszczy :D

Karcia028
07.10.2008, 19:45
Ten odcinek był bardzo fajny to chyba najlepsze fs z tych które czytałam (a czytałam nie mało) Dla formalności oczywiście 10/10
Kiedy następny odcinek?
Już czekam z utęsknieniem

scarlett
11.10.2008, 18:04
XIII
http://img28.picoodle.com/img/img28/3/10/9/f_tylulm_ebce5ca.png

-Max – wyszeptał Thomas. Wciąż nie mógł uwierzyć, że potraktował ich w taki sposób. Jako, że czarnowłosy egzorcysta sam nie wyglądał najlepiej, Thomas nie potrafił jednoznacznie ustalić, co właściwie się stało, że doszło do obecnej sytuacji.

Wampir omiótł spojrzeniem zaszokowane miny znajdujących się w pomieszczeniu osób. Jego największą uwagę przykuła postać Carol,która mogłaby sądzić, że uda jej się go powstrzymać. Kobieta nie stanowiła żadnego zagrożenia, nie było szans, aby mogła go pokonać. Juliette i Max pozbawieni byli jakiejkolwiek broni, o facecie w okularach nie wspominając. Jeśli chodziło o Johna, Albert szczerze powątpiewał, czy ten miałby odwagę cokolwiek zrobić. A nawet jeśli, to i tak nie miał żadnych szans, tak jak reszta.
Albert dał upust swojej radości poprzez nieokiełznaną salwę śmiechu. Powoli złość za zabicie Andy’ego i porwanie Tae odchodziła w niepamięć. Skoro Andy zginął z rąk takich słabizn, nie był wart większej uwagi.

Podczas, gdy wampir zaprzątnięty był swoimi myślami, egzorcyści podjęli nieme porozumienie. Wybrawszy odpowiedni moment, Juliette i Max rzucili się na postać Alberta, skutecznie go unieruchamiając. Nie mogąc wykonać żadnego ruchu, mężczyzna przestał się śmiać i skupił się na Carol, która wycelowała swój złoty pistolet wprost w pierś wampira. Po chwili całym korytarzem wstrząsnął głuchy huk wystrzału. Z ust Alberta wydobyło się ciche westchnienie, a po lewej stronie w jego koszuli pojawiła się niewielka dziura.

W powietrzu zawisło niczym niezmącone milczenie. Na szczęście całe piętro było w tej chwili opustoszałe, więc nikt niepowołany nie zamieszał się w ten kuriozalny incydent. Albert spojrzał w dół. Kula trafiła wprost w serce, ale uścisk Juliette i Maxa ani trochę nie zelżał.
-Brawo – rzekł poważnym tonem wampir – Prawie wam się udało.
-Co? – zdziwił się Thomas. Był pewien, że Carol strzeliła wprost w serce Alberta, co oznaczało natychmiastową śmierć. On tymczasem wciąż stał na nogach i jakby tego było mało, miał się całkiem dobrze.
Chwilę po tym o twardą posadzkę odbił się mały przedmiot – metalowy nabój w efekcie narobił więcej hałasu niż faktycznego pożytku.

W żadnym stopniu nieuszkodzony Albert ściągnął brwi i z taką samą złością, jak i łatwością, odepchnął od siebie parę egzorcystów. Osłabieni wcześniejszymi przeżyciami z owym wampirem uderzyli z impetem plecami o ścianę. W tym samym czasie Carol wyszła w głąb korytarza, odciągając tym samym Alberta od Thomasa. Tak jak oczekiwała, rozwścieczony wampir zapomniał na chwilę o wszystkim, podążając za nią.

John, spostrzegłszy, co się dzieje, natychmiast podbiegł do znajdujących się na posadzce Juliette i Maxa. Odetchnął z ulga, kiedy szeroko otwartymi oczami wpatrywali się w stronę, gdzie znikli Albert i z Carol.
Chłopak pomógł podnieść się z ziemi Francuzce, po czym niepewnie wyciągnął rękę w stronę Maxa. Ten tylko prychnął pogardliwie i odepchnął pomocną dłoń, wstając o własnych siłach.



-I co teraz zrobisz? – spytał spokojny już Albert, zaciągnąwszy Carol w tak zwany kozi róg.
-Jeśli myślisz, że się poddam, to jesteś w błędzie – rzekła stanowczo, naciskając spust – Cholera! – zaklęła pod nosem. Nawet jej musi się kiedyś skończyć amunicja.
Wampir przeczesał palcami włosy i spojrzał wprost w oczy kobiety. Carol z narastającą paniką zauważyła, że nie mogła odwrócić wzroku, jakby jakaś siła nakazywała jej spoglądać wprost w szkliste tęczówki Alberta. Z sekundy na sekundę coraz ciężej jej się oddychało, a każdy haust powietrza sprawiał niewyobrażalny ból i wysiłek, jakby dopiero przebiegła dziesięć mil. Kurczowo ściskając nieprzydatną już broń, opadła na kolana, całą swoją uwagę koncentrując na chwytaniu oddechu. Spojrzała przed siebie, widząc tylko nogi Alberta, oraz coraz bardziej niewyraźny świat. Obraz przed jej oczyma zaczął coraz bardziej się rozmazywać, a Carol traciła kontrolę nad swoim ciałem. Nie wypuszczając z dłoni pistoletu, bezwładnie osunęła się na podłogę.

http://img27.picoodle.com/img/img27/3/10/4/f_1m_262e050.png

Albert stał przez chwilę całkowicie nieruchomo, zastanawiając się, co zrobić z Carol. Nie znosił krwi egzorcystów, w smaku była niesamowicie gorzka i cierpka. Z drugiej strony, szkoda, aby się zmarnowała. Mężczyzna pochylił się nad wciąż ciepłą szyją kobiety i już miał wbić w nią swoje kły, kiedy przypomniał sobie, że nie załatwił jeszcze wszystkich spraw. Miał jeszcze kilka osób do wykończenia.



-To nie jego wina… - rzekła Juliette, usprawiedliwiając Maxa – On…
-Cicho bądź – przerwał jej egzorcysta, niedbale ścierając krew z twarzy – Mamy teraz ważniejsze kłopoty. Muszę pomóc Carol, wysłaliście ją na pewną śmierć.
W niewielkim, zagraconym gabinecie zapadła grobowa cisza. Po chwili Max obrócił się na pięcie z zamiarem opuszczenia pomieszczenia. Czując, że ktoś chwyta go za kamizelkę, gwałtownie się odwrócił.
-Nigdzie nie pójdziesz – stwierdził stanowczo Thomas – I tak na nic się nie przydasz, nie masz broni. Carol…jestem pewien, że sobie poradzi.
-Gówno prawda! – warknął Max. Jednak nie ruszył się z miejsca, czując na sobie przeszywający wzrok Juliette.
Thomas przypomniał sobie słowa Victorii. Czyżby rzeczywiście traktował egzorcystów jak przedmioty, pozwalając Carol odejść?
-Szef ma rację… - wtrąciła Juliette – Sam musisz przyznać, że niczego nie zmienimy… Musimy liczyć tylko na nią.
-Więc co? Wolicie tu po prostu stać i czekać, aż ten wampir sam tu przyjdzie? – spytał z wyrzutem Max.
-Oczywiście, że nie! – wykrzyknął Thomas, podchodząc nienaturalnie blisko stojących obok regałów.
Pozostali ze zdziwieniem obserwowali, jak szef siłuje się z jedną z biblioteczek.
-Co się tak gapicie? Lepiej by mi ktoś pomógł!
Zdezorientowany Max wraz z Thomasem przesunął niewiarygodnie ciężki regał. Gdy to zrobili, ich oczom ukazała się wyrwa w ścianie, która z zewnątrz była całkowicie niewidoczna. Otwór zakrywały kraty, a z zewnątrz była całkowicie niewidoczna.

http://img27.picoodle.com/img/img27/3/10/4/f_2m_17dd7bd.png

-Tajemne przejście? – zdziwił się John.
-Dokładnie – potwierdził Thomas – Jest połączone bezpośrednio z łazienkami na parterze.
-Parterze? Jesteśmy na czternastym piętrze…
-Ciesz się, że nie na ostatnim, wtedy jakbyśmy zeszli po tych wszystkich schodach, to nie byłoby czego po nas zbierać.
Thomas podszedł do biurka i otworzył szufladę. Chwilę w niej poszperał, po czym powrócił z błyszczącym kluczem w dłoni. Mężczyzna przekręcił go w zamku krat i uchylił je, przy wtórze przenikliwego skrzypienia nienaoliwionych zawiasów.
-No już, ruszajcie się – ponaglał, zataczając rękoma szerokie łuki.
-To zbyt oczywiste – prychnął Max – Jeśli zostawimy tą szafkę, jak stoi teraz, wampir z pewnością nas dogoni. Sami wysyłacie mu zaproszenie.
Thomas spojrzał na Maxa. Aczkolwiek niechętnie, musiał przyznać mu rację.
-Możemy spróbować od wewnątrz – zaproponował – nie musimy robić tego aż tak dokładnie, przecież…
-Widać, że nie ma pan na co dzień do czynienia z tymi cholerstwami – warknął Max – Wampiry są o wiele bardziej inteligentne niż się panu wydaje.
Juliette nawet nie zauważyła, kiedy znalazła się po drugiej stornie krat. Tuż obok niej stał Thomas.
-W końcu to ja was w to wpakowałem, nie? – stwierdził Max, obracając się plecami do swoich odbiorców.
-Wcale nie… - rzekła Juliette.
-Nie poznaję cię – zdumiał się John, zostając wepchniętym do wąskiego korytarzyka.
-Zamknijcie się wreszcie! – krzyknął rozwścieczony egzorcysta – Lepiej spieprzajcie mi z oczu, póki nie zmieniłem zdania!
Zatrzasnąwszy kraty, zasunął regał i wlepił wzrok w zasłonięte okno. Nie mając pojęcia, co ze sobą zrobić, Max wolnym krokiem podszedł do drzwi. Był wściekły na samego siebie, że zachował się właśnie w taki sposób. Kierowało nim poczucie winy, czy coś jeszcze innego? Zagryzając wargi z irytacji, wyszedł na korytarz. Za wszelką cenę musiał znaleźć Alberta. O tym, co wampir mógł zrobić z Carol, wolał nie myśleć. A może nie było jeszcze za późno?

Max przeszedł już kilkanaście metrów, kiedy w końcu natrafił na zakręt. Mężczyzna przystanął na chwilę, nasłuchując. Kiedy uznał, że do jego uszu nie dochodzi nic, poza cichym szumem lamp, postąpił kilka kroków naprzód. Niestety nie wziął pod uwagę możliwości, że czasem cisza może zwiastować coś o wiele gorszego. Znad nieruchomej sylwetki Carol podnosił się Albert. Max poczuł, jak na ten widok zawartość żołądka podchodzi mu pod samo gardło. Więc jego przewidzenia okazały się słuszne. Co gorsza, przypuszczał, że sam skończy w podobny sposób, jeśli nie uda mu się odzyskać broni.
Nie mając innego wyjścia, wziął głęboki wdech i postanowił chociaż kupić nieco czasu.

Albert poprawił marynarkę i z uśmiechem spojrzał na Maxa.
-Jeszcze jeden ohydny problem – rzekł, przesadnie przedłużając każdą samogłoskę – Mój wyrodny syn nie miał odwagi sam do mnie przyjść?
Egzorcysta prychnął i odpowiedział mu jeszcze szerszym uśmieszkiem.
-Żartujesz. Ta ciemna masa wzięła nogi za pas i nie wiem, gdzie go poniosło.
-Widzę, że mamy coś wspólnego – zauważył wampir.
-Teraz to mnie w****iłeś… Nie mamy ze sobą n i c wspólnego.



Zdawało się, że drewniane schody nigdy się nie skończą. Przeszli dopiero kilka pięter, a wszyscy mieli już dość. Panująca wewnątrz klatki schodowej duchota jeszcze bardziej potęgowała uczucie zmęczenia. Kilka pierwszych pięter przebyli w całkowitym milczeniu, żadne z nich nie czuło się na siłach, aby mówić o ostatnich wydarzeniach. Teraz jednak Juliette poczuła, że musi w końcu to z siebie wyrzucić.

http://img37.picoodle.com/img/img37/3/10/9/f_blem_0d60bdb.png

-Źle go oceniacie – powiedziała cicho, zwracając się głownie do Thomasa.
Mężczyzna przystanął na moment i przepełniony niezrozumieniem spojrzał na twarz dziewczyny.
-To wszystko moja wina. Daliśmy się podejść Albertowi, który zagroził, że jeśli Max do pana nie zadzwoni, to mnie zabije…
John przysłuchiwał się tej rozmowie z osłupieniem. Nie wyobrażał sobie, że Max ma w sobie jakiekolwiek ludzkie odruchy.
-Nie dziw się tak – zwrócił się do niego po chwili Thomas. Sam jednak był nie mniej zaskoczony – Max I Juliette znają się od małego. W zasadzie ona była zawsze jedyną osobą, na której bezpieczeństwie mu zależało…
Następną minutę wypełniły głuche odgłosy kroków oraz przyspieszone oddechy.
-Musimy coś zrobić! – wykrzyknął John – Nie możemy ich tak zostawić!
-Ale co? Widziałeś, że Max zamknął tą pieprzoną kratę na klucz i ani drgnęła
-Zejdziemy na dół. I wrócimy. Może nie będzie jeszcze za późno…
-To nie jest dobry pomysł – wtrącił Thomas – Juliette nie ma swojej broni, a ty…
Preston spuścił wzrok i zagryzł wargi. No tak, zapomniał, że sam był nieudacznikiem i nie jest w stanie nic zdziałać. Ale nie mógł tak po prostu się odwrócić, uciec i udawać, że wszystko jest w porządku! Zwłaszcza, że czuł, że całej tej sytuacji nie jest winna ani Juliette, ani Max, tylko on sam.
-Idę z tobą – stwierdziła stanowczo Juliette, przyspieszając kroku – Nie będę uciekała przed wampirem, którego trzeba wykończyć.



Max spojrzał na leżącą tuż obok niego Carol. Próbował odwrócić wzrok, jednak nieruchoma sylwetka kobiety przyciągała go niczym magnes. Z trudem łapiąc oddech, spojrzał na Alberta. Wampir pochylił się, aby dorównać wzrostem siedzącemu na podłodze Maxowi.
-Nie mów, że to już koniec – rzekł, udając zawód – Ale mam dziś pecha… Znów musiałem trafić na obrzydliwego egzorcystę.
Albert potrząsnął głową, odrzucając swoje czarne włosy do tyłu.
-Jestem pewien, że twoi znajomi nie obrażą się, jeśli spotkam się z nimi nieco później.
-To sobie poczekasz… - szepnął Max, zaciskając dłoń na coraz bardziej zbliżającej się kostce wampira.
-O, masz jeszcze siłę mówić? – zdziwił się – Nie bój się, za chwilę dam ci spokój.

Max skupił swoją całą uwagę na kawałku podłogi tuż obok swojej stopy. Jedyne, co osiągnął w przeciągu ostatnich kilkunastu minut, to trochę czasu, a nie mógł się już nawet poruszyć. Był wściekły na samego siebie, ale bez miecza nie był w stanie niczego wskórać, chociażby nawet stanął na uszach. Uśmiechnął się w duchu na myśl Johna stającego naprzeciw swojego ojca. Jego wesołość niestety nie trwała zbyt długo. Albert wziął głęboki wdech i wbił kły w pulsującą tętnicę na szyi Maxa. Egzorcysta poczuł nagłe ukłucie, które wzbudziło w nim niepohamowane obrzydzenie.

http://img27.picoodle.com/img/img27/3/10/4/f_3m_29f6a74.png

Znał już to uczucie, kilka miesięcy temu miał wątpliwą przyjemność zostania ugryzionym przez innego wampira. Tym razem było znacznie gorzej. Chciał odepchnąć od siebie wampira, jednak jego ciało stało się ciężkie niczym ołów. Poddawszy się, całkiem stracił poczucie czasu. Minęło pięć minut, dziesięć czy dwie godziny? Kiedy sądził, że to już nigdy się nie skończy, Albert gwałtownie się odsunął. Pozbawiony oparcia Max osunął się na ziemię, a ostatnim, co zobaczył zanim zamknęły się jego oczy, była nieruchoma twarz Carol.

Albert podniósł się na nogi i otarł rękawem okrwawione usta.
-Nie wiedziałam, że lubisz ich krew – rzekła zielonowłosa dziewczyna, która pojawiła się tak nagle, jakby wyrosła spod ziemi.
-Nie mogłem się powstrzymać…
Mężczyzna podszedł do córki i uśmiechnął się.
-Długo się będziesz tam ukrywać, mała?
Tuż za plecami Emmy stała Tae, kurczowo ściskając bluzkę siostry. Dziewczyna chwyciła siostrę za kimono i lekko popchnęła w stronę ojca. Dzieckiem targały dwie sprzeczne myśli. Z jednej strony, cieszyła się na widok ojca, jednocześnie bojąc się go.
-Trójka z nich chciała wywieźć stąd małą helikopterem – odezwała się Emma, przerywając ciszę – Gdybym w porę ich nie zatrzymała, mielibyśmy problem. Ale nie ma o czym mówić, szybko się z nimi uporałam.
-Tego się po tobie spodziewałem – pochwalił ją i kucnął tuż przy młodszej córce.
Tae wpatrywała się w twarz ojca, nie będąc pewna, czy ma w nim wroga, czy przyjaciela. Nie wiedziała za bardzo, co się właściwie wokół niej dzieje, ale widok dwóch nieruchomych ludzi leżących na podłodze wykraczał poza wyobrażenia ośmiolatki.
-Wybaczysz mi, że nie potrafiłem cię ochronić przed tymi ludźmi? – spytał Albert spokojnym głosem, kładąc dłoń na małym ramieniu córki – Obiecuję ci, że już nigdy nie zobaczysz tych złych ludzi.

http://img34.picoodle.com/img/img34/3/10/8/f_kolem_8a70461.png

Dziewczynka spojrzała na niego ufnym wzrokiem. Jakby mogła nie uwierzyć w te słowa? Przecież był jej tatą. Z oczu Tae popłynęły łzy, a dziewczynka rzuciła się na szyję ojca. Albert objął ją, ciesząc się, że nie była na tyle łatwowierna, aby trwać przy przekonaniach, które zapewne Thomas próbował wpakować jej do głowy.

Po upływie kilku minut Tae odkleiła się od ojca i wtuliła się w ubranie siostry, aby nie patrzeć na egzorcystów. Albert odwrócił się i upuścił srebrną bransoletkę tuż przy głowie Maxa.
-Trzymaj, może kiedyś ci się jeszcze przyda – zaśmiał się cicho i prowadząc najmłodsza córkę za rękę, podążył w głąb opustoszałego korytarza.

-----------------------------------------------------------------------------

http://img03.picoodle.com/img/img03/3/10/11/f_hetm_dff257c.png
Imię: Henry
Nazwisko: Hauer
Wiek: 29
Wzrost: 175
Znaki szczególne: Tatuaż na lewym ramieniu
Pochodzenie: Holandia

Callineck
11.10.2008, 18:13
Ha, wiedziałam :D
Już sprawdzam błędy :P


zszokowane miny znajdujących się w pomieszczeniu osób.
Carol, która zdawała się być jedyną, która mogła sądzić, że uda jej się go powstrzymać.
ukazała się ukryta wyrwa w ścianie. Otwór zakrywały kraty, a z zewnątrz była całkowicie niewidoczna.
żadne Juliette nich nie czuło się na siłach,
przepełniony niezrozumieniem na twarz dziewczyny.


- zaszokowane twarze
- Carol wyglądającą jakby mogła go powstrzymać
- wyrwa w ścianie, która z zewnątrz była całkowicie niewidoczna. Otwór zakrywały...
- Juliette :|
- przepełnioną niezrozumieniem

No proszę, Johnowi znowu nie wyszło :( Biedny chłopak, jego ego leży i kwiczy ;)
Co ten Albert zrobił Maksiowi? Zaczyna mnie irytować, pomimo swojej niezaprzeczalnej urody :P
Akcja pędzi do przodu, teraz to dopiero nie będę się mogła doczekać następnego odcinka :D
Nie muszę dodawać jak bardzo mnie intryguje podły plan Alberta.
No i oczywiście czekam az John w końcu cos zrobi. Na pewno będzie to spektakularna akcja :)
I czy mi się wydaje, czy węszę romans w powietrzu? ;)

A ten Henry... ciasteczko :D

scarlett
11.10.2008, 19:01
- Juliette :|


Hah, co za głupi błąd^^ Nie wiem czemu, ale moj word ma jakieś szaleństwa i czasem zamiast jakiegos wyrazu wstawia coś innego o.0

ptasie mleczko
11.10.2008, 19:35
Cóż za odcinek to jest właśnie to, co lubię najbardziej - zapomniałam że czytam opowieść a nie oglądam jakiś film i znów o mało nie rozbiłam sobie nosa o monitor. świetny. aż nie wiem co dalej pisać. mam tylko nadzieję, że nie zabiłaś Maksa on musi przeżyć <oczy kota ze shreka> szkoda mi Carol, kurczę tak jakoś czułam do niej sympatię. no i zakończyłaś w takim miejscu, że ja nie wiem jak ja przetrwam oczekiwanie na następny odcinek.

Libby
12.10.2008, 13:05
Świetny odcinek! Co Albert zrobił Maxowi?! Tylko nie mów, że go zabił! Nawet o tym nie myśl! Max musi żyć!:P
Szkoda mi też Carol.
John, no cóż. Ma dobre intencje i chciałby wiele, ale jak na razie jego moc się nie ujawniła. Czekam aż to nastąpi i pomści Maxa.
Nie doczekam się kolejnego odcinka!

Liv
12.10.2008, 14:11
Nieee... Nie zrobisz nam tego! Max nie umrze! John go uratuje. Wierzę w niego!
Tylko czekam na ten moment.
Nie mogę do siebie dopuścić myśli, że może się stać inaczej, jak podejrzewam. Przecież chyba nasz pół- wampir nie będzie do końca życia ciamajdą!
No cóż, czekam aż nadejdzie ten moment.
Ale kiedy? To wiesz tylko Ty ;)
Nie zawiedź mnie!

EDIT: Rozwaliły mnie zdjęcia w śmiesznych screenach :D

Callineck
12.10.2008, 15:30
Ha ha, znowu umarłam na śmiesznych screenach :D
To ci dwaj tylko udają, że się nie lubią, tak? ;)

Trzeba będzie na nowo obgadać strategię :P

niepokorna
12.10.2008, 16:18
Świetny odcinek! Co Albert zrobił Maxowi?! Tylko nie mów, że go zabiał! Nawet o tym nie myśl! Max musi żyć!:P
Szkoda mi też Carol.
John, no cóż. Ma dobre intecje i chciałby wiele, ale jak na razie jego moc się nie ujawniła. Czekam aż to nastąpi i pomści Maxa.
Nie doczekam się kolejnego odcinka!

Mogę Ci zdradzić,że Maxio nie umarł- ja zawsze stoję w jego obronie :P
Co do odcinka - jak zawsze pozytywnie mnie zaskoczyłaś.
Już oberwało Ci się za Maxa, więc nie mam nic więcej do powiedzenia, oprócz:
Czekam na następny :)

10/10

*zgon po zobaczeniu śmiesznych screenów*
Coś Ty tam nawyrabiała? ;>

scarlett
14.10.2008, 14:38
XIV

http://img34.picoodle.com/img/img34/3/10/12/f_1m_eec3e04.png

Wreszcie zamiast otynkowanej, szarej ściany, oczom zziajanej trójki ukazały się niewielkie drewniane drzwi.
-O, dotarliśmy do końca – oznajmił Thomas i otworzył je od razu, gdy znalazł się dostatecznie blisko.
Ku zdumieniu Johna i Juliette drzwi ustąpiły bez żadnych problemów. Próbując ukryć zaskoczenie, weszli do środka. Thomas włączył niewielką lampę, która zalała swoim żółtawym światłem niewielkie wnętrze. Na ustawionych pod czterema ścianami półkach ułożone były środki czystości, zapasowe fartuchy i sterty papieru toaletowego. Było to ni mniej ni więcej, tylko pomieszczenie dla personelu sprzątającego. W czasie, gdy Juliette i John przyglądali się swojemu otoczeniu, Thomas obmacywał wszystkie płaskie powierzchnie w poszukiwaniu zapasowego klucza. W przeciwieństwie do drzwi, przez które się tu dostali, te łączące magazynek i toaletę były zamknięte.
-Może się pan pospieszyć? – ponaglała go Juliette, niemalże wciśnięta w Johna z powodu deficytu przestrzeni – Tu nie ma nawet czym oddychać.
-Chwila, chwila… Jest! – krzyknął triumfalnie, pokazując na dowód swych słów klucz z przywieszonym doń okazałym breloczkiem w kolorze neonowej żółci.
Nie czekając na oklaski włożył swoją zdobycz do dziurki i przekręcił zamek. Nie zdążył nawet wyjąć z niego klucza, ponieważ został wypchnięty przez swoich, wydawałoby się, oddanych podwładnych natychmiast po otwarciu drzwi.
W końcu znaleźli się w o wiele większej przestrzeni, którą była męska toaleta.
-Czy wy musicie tak śmierdzieć? – oburzyła się Juliette, zakrywając nos dłonią.
-Mamy teraz poważniejsze zmartwienia – rzekł Thomas, nerwowo rozglądając się na boki, jakby z sąsiedniej kabiny miał wyskoczyć na niego spragniony krwi wampir – Nadal uważam, że nie powinniście tam iść. Musimy wydostać się stąd w jakiś inny sposób, bo helikopter zabrała Victoria…

http://img37.picoodle.com/img/img37/3/10/12/f_1m_08f234e.png

-Jestem pewna, że znajdzie pan sobie jakąś drogę. Ja nie mam zamiaru uciekać.
-Jakoś nie widzę na twojej szyi żadnego naszyjnika – trafnie zauważył Thomas.
John odruchowo spojrzał w miejsce, w którym zazwyczaj znajdował się niezwykły wisiorek dziewczyny. Nigdy o tym nie mówiła, ale z obserwacji wywnioskował, że to dzięki jego obecności mogła, jak mu się zdawało, znikąd wytrzasnąć swoją broń. Gdy się teraz nad tym dłużej zastanowić, z pozostałymi egzorcystami było podobnie. Po chwili chłopak przyłapał się, że nieświadomie kieruje swój wzrok coraz niżej.
-Wiem o tym! – krzyknęła zirytowana Juliette – Mam zamiar to zmienić w najbliższej przyszłości.
Burzliwą rozmowę przerwał dźwięk spuszczanej wody, a zaraz po tym z jednej z przegród nieśmiało wysunął się zdezorientowany mężczyzna, który w pośpiechu opuścił łazienkę.
Juliette wykorzystała ten moment na ominięcie szefa. Chwyciła Johna za nadgarstek i ciągnąc go za sobą wyszła na holl. Jakkolwiek to by nie wyglądało to z zewnątrz, nie miała czasu, aby zaprzątać sobie tym głowę.
-Musimy znaleźć windę – odezwał się John, ze zdziwieniem wpatrując się w swoją rękę. Gdy Juliette spostrzegła jego wzrok, gwałtownie schowała obie dłonie do kieszeni.
Gdy wyszli z wąskiego korytarza windy od razu rzuciły im się w oczy. Ruszyli w ich stronę, cały czas czując czyjąś obecność. Podczas oczekiwania na jej przyjazd, obrócili się do tyłu. Przed nimi stał Thomas, z niezmiernie dziwnym wyrazem twarzy.

Przez całą drogę do windy mężczyzna usiłował zmusić ich do zmiany decyzji. Wciąż ciążyły mu na sumieniu słowa sekretarki. W efekcie nie był pewien, czy w tym przypadku również nie postępuje niewłaściwie. W milczeniu obserwował, jak John i Juliette wsiadają do windy.
-Idzie pan, czy będzie pan tak stał i blokował drzwi? – warknęła Juliette, naciskając metalowy przycisk z podświetlaną czternastką.

http://img34.picoodle.com/img/img34/3/10/12/f_2m_29783a6.png

Thomas wyglądał, jakby się zastanawiał. W rzeczywistości nie miał najmniejszego zamiaru pakować się na górę, gdyż był przekonany, że jeśli kiedykolwiek wróci, to najpewniej w plastikowym worku. Zdawał sobie sprawę, że tam w niczym nie pomoże.
-Nie… Zostanę tutaj i skontaktuję się z…
Reszta jego słów nie została usłyszana, gdyż przesuwane drzwi zatrzasnęły się, a winda pomknęła czternaście pięter w górę.



Kilkanaście sekund później winda zatrzymała się na żądanej kondygnacji wielopiętrowego biurowca. Oboje wyszli na korytarz, który wyglądem nie różnił się niczym od tego, jaki pamiętali sprzed niemal godziny.
-To Tae… - szepnął John, słysząc odbijający się od pustych ścian głos dziewczynki.
-Skoro ona tu jest, to musi być tu też i Albert…
-Myślisz, że Max…?
Juliette wzięła głęboki wdech i ruszyła w stronę, z której dochodziły odgłosy rozmowy i kroków.
-Jesteś pewna, że chcesz iść? – spytał John.
-Oj zamknij się, chociaż ty mógłbyś dać mi spokój…
-Masz jakiś plan?
-Nie…
-To tak jak ja…
Nie wiedzieć czemu, oboje nagle wybuchli śmiechem. Cała ta sytuacja była dziwna, nawet jak na realia Firmy, a panująca atmosfera tak napięta, że można było pozbyć się go jedynie w ten sposób.
Z wygasającymi uśmiechami na twarzach, tak nieadekwatnymi do czasu i miejsca, wyszli naprzeciw wampirowi, który najwyraźniej miał problemy w utrzymaniu przy sobie córki.

-Kogo ja widzę… - zdziwił się Albert, spychając Tae za swoje plecy – Słyszałem, że strach tak was zaślepił, że uciekliście, gdzie popadnie…
-Od kogo? – spytał John.
-Co to za groźne spojrzenie, synku…? Spokojnie… Wasz kolega. Leży sobie w końcu korytarza.
Chwilową ciszę przerwał Albert, zwracając się do Emmy, niechętnie trzymającej się na boku.

http://img33.picoodle.com/img/img33/3/10/12/f_3m_779d2c6.png

-Weź Tae i zabierz ją powrotem do domu, nic tu po niej.
Dziewczyna podeszła do siostry i chwyciła ją za rękę. Dziecko jednak gwałtownie się wyrwało i podbiegło do ściany.
-Ja nie chcę! – krzyknęła, a z jej ciemnych oczu popłynęły strużki łez.
-Przestań się wygłupiać, mała, wracamy!
-Nie chcę, żeby tata ich zabił!
Emmie skończyła się cierpliwość – szarpnęła siostrę za ramię i siłą wepchnęła do windy. Albert obserwował całe to wydarzenie w milczeniu, po czym zwrócił się bezpośrednio do Juliette. Na początku przemawiał z zimnym opanowaniem, jednak z każdym słowem jego wściekłość coraz bardziej narastała.
-Ona jest doskonałym przykładem na to, jak nas traktujecie… Zabijecie to dziecko? Nie?! Tylko dlatego, że może się wam na coś przydać, tylko dlatego, że ma na sobie ten pieprzony znak! Gdyby była zwyczajnym wampirem, nie wahalibyście się ani minuty, nie ważne, czy to dziecko, czy nie… Twierdzicie, że to my jesteśmy potworami… Jesteście tacy sami, więc kto dał wam prawo do osądzania?!
-Robimy to tylko wtedy, kiedy jakiś wampir zaatakuje człowieka. Nie dla własnej przyjemności… - oburzyła się Juliette. Nie mogła znieść, że ktoś próbuje wmówić jej jakiekolwiek dobre cechy wampirów. Nie różnili się niczym od zwierząt. To tylko paskudne bestie, które zamordowały jej rodziców.
-A ty? Nie robisz tego dla siebie? – spytał Albert, typowym już dla siebie melodyjnym, wyciszonym tonem.
Juliette zamarła. Chciała go uciszyć, walnąć, zrobić cokolwiek, byleby się tylko zamknął.
-Co byś zrobiła, jakbyś w końcu spotkała tego, przez którego nienawidzisz nas wszystkich? – kontynuował - Zabiłabyś tak, jak setki jemu podobnych? A co byś zrobiła, jakby się okazało, że stoi właśnie przed tobą?



Albert przywołał w swojej wyobraźni ten dzień. Nie różnił się praktycznie niczym od wielu pozostałych.

http://img32.picoodle.com/img/img32/3/10/12/f_3ipolm_21e0cac.png

Zapewne nigdy nie zwróciłby szczególnej uwagi na to konkretnie wydarzenie, gdyby nie spotkanie w hotelu. Jakie było jego zdziwienie, kiedy zobaczył swego syna w towarzystwie dziewczyny, którą pamiętał ze zdjęcia, stojącego na półce w tym domu. Kiedy dowiedział się, kim jest czerwonowłosa młoda kobieta, był pewien, że popełnił błąd zabijając tylko jej rodziców. Wnioskując z jej teraźniejszej reakcji – nie mylił się.



Juliette poczuła, jak nagle wraca jej kontrola nad całym ciałem. Nie było w niej żadnych emocji, oprócz dzikiego pragnienia dorwania Alberta. Jeśli mówił prawdę, a w nic innego nie chciała teraz wierzyć, musiała to zrobić. Zabić go tu i teraz, w tej chwili. Niewiele myśląc gwałtownie opuściła swoje dotychczasowe miejsce i rzuciła się na uśmiechniętą postać wampira.

W pierwszym odruchu John chciał ją powstrzymać, zrobić cokolwiek, aby nie puścić ją na pewną śmierć. Był jednak pewien, że w tej sytuacji z pewnością by mu się nie udało, a Juliette miałaby nie jednego, a dwa wampiry na sumieniu.

-Wydawało mi się, że akurat tobie powinno podwójnie zależeć, żeby mnie wykończyć – rzekł radośnie Albert, chwytając bez większego wysiłku dziewczynę za oba nadgarstki, zanim zdążyła chociażby go dotknąć.
Juliette zaczęła się szarpać, wierzgać nogami, raz po raz wykrzykiwać coraz bardziej wyszukane obelgi w stronę wampira.
-Przestań! On jest nienormalny! – krzyknął John, próbując podbiec do dziewczyny, jednak w tej samej chwili stało się coś niespodziewanego. Wyglądało to tak, jakby pomiędzy nimi wybuchła niewielka bomba, odrzucając dziewczynę kilka metrów do tyłu. Nieuszkodzony wampir spojrzał na oszołomioną Francuzkę, dziwiąc się, że ta w ogóle jeszcze żyje.
-I po co ten upór? – spytał, podchodząc bliżej – I tak ciebie wykończę pierwszą, na deser zostawię sobie wyrodnego synka.
-Ktoś coś do mnie mówił? – szepnął John wprost do ucha ojca.
Albert odwrócił się zaskoczony. Wykorzystując chwilę nieuwagi wampira, blondyn zdołał zbliżyć się do niego, w dodatku wkładając ręce do obu kieszeni jego marynarki. Jeśli Albert miał ze sobą odebrany Juliette naszyjnik, było najbardziej prawdopodobne, że trzyma go właśnie tam. John był pewien, że bez tego nie mają żadnych szans. Tym razem szczęście się do niego uśmiechnęło, ponieważ już po chwili w jego prawej dłoni znalazł się ów srebrny wisiorek. John zamachnął się, aby rzucić go w stronę Juliette, jednak w tej samej chwili powróciła zła passa. Albert spojrzał z triumfem na stężałą twarz syna. Chłopak, wciąż trzymając naszyjnik, spojrzał w dół, wprost na dłoń wampira. Po jego palcach spływała krew, którą chwilę potem niedbale wytarł o wewnętrzną część ubrania. Źrenice Johna rozszerzyły się ze zdziwienia. Jak to możliwe, żeby Albert wbił mu w brzuch nagą dłoń? Poczuł, jak pod koszulą po zimnej skórze zaczyna spływać gorąca krew. Zacisnął zęby ze wściekłości i zrobił niewielki zamach.
-Juliette, łap! – krzyknął, rzucając naszyjnikiem w stronę dziewczyny.
Wściekły Albert odepchnął syna wprost na ścianę, a sam chciał się odwrócić w stronę Juliette. Niestety, nie zdążył.
Kobieta gwałtownie zerwała się na nogi, ponownie czując w dłoniach przyjemny ciężar swoich pistoletów. Wycelowała wprost w postać czarnowłosego wampira i nacisnęła spust. Za pierwszym razem trafiła w jego kark. Albert z niedowierzaniem dotknął niewielkiej dziury pod włosami.

http://img27.picoodle.com/img/img27/3/10/12/f_4m_916b070.png

Nie zwlekając ani chwili dłużej, Juliette wpakowała mu w plecy całą zawartość magazynka. Kiedy wampir padł na ziemię tuż obok swego syna, dziewczyna podeszła bliżej, wyładowując drugi pistolet w jego klatkę piersiową.

Broń z brzękiem upadła na podłogę, a tuz obok niej Juliette opadła na kolana. Sama nie wiedziała, jak powinna się teraz czuć. Wiele razy wyobrażała sobie moment dorwania zabójcy rodziców, jednak nigdy nie podejrzewała, że będzie wyglądało to w taki sposób. Sądziła, że będą targać nią dziesiątki sprzecznych uczuć, a w tej chwili nie czuła niczego, oprócz wymykającego się oddechu.

Unikając spoglądania w stronę Alberta, wbiła wzrok w leżącego na ziemi Johna. Dopiero po chwili spostrzegła rozlewającą się pod nim kałużę krwi. Przeciągnęła się w jego stronę i oprócz ran zadanych mu przez Alberta, zauważyła coś jeszcze. Wcześniej wpadła w taką furię, że nie widziała, gdzie strzela. Zabłąkana kula utkwiła po lewej stronie piersi półwampira. Gdyby był tylko człowiekiem, z pewnością by już nie żył. Z resztą i teraz niewiele do tego brakowało. Wiedziona poczuciem winy, czy czymkolwiek innym, objęła bezwładnego Johna, kryjąc łzy w jego włosach.

http://img02.picoodle.com/img/img02/3/10/13/f_5m_c3a5dde.png

-Udało ci się – rzekł cicho, spoglądając na zapłakaną twarz Juliette – Czemu się nie cieszysz?
Dziewczyna osłupiała, słysząc jego głos, w dodatku wypowiadający takie słowa. Wbiła wzrok w sufit, zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Nie wiem… Inaczej to wszystko sobie wyobrażałam.
Przez kilka minut obserwowała delikatnie unoszącą się i opadającą klatkę piersiową w rytm oddechu Johna. Nawet ona mogła zauważyć, że był on niezwykle ciężki i urywany.
-Ja.. Nie chciałam…
-Wiem. Ale przynajmniej chociaż raz mogłem coś zrobić i nikt nie musiał ratować mi tyłka.
Nagle Juliette wpadła na niewiarygodny pomysł. Nie miał szans przeżyć, chyba, że…
-Chyba żartujesz! – oburzyła się, powstrzymując łzy – Ciebie zawsze trzeba ratować.
Zsunęła z palca czerwony pierścień. Nie miała pojęcia, na jakiej zasadzie właściwie działał, ale jak zwykle Eva Brown spisała się doskonale. Przez te kilka miesięcy Juliette nie zdjęła go ani razu, bez względu na sytuację. Wiedziała tylko tyle, że dzięki temu cacku, które musiała nosić, Thomas chciał uniknąć podobnej sytuacji do tej, którą teraz sama chciała osiągnąć.
Z całej siły cisnęła pierścieniem w sąsiednią ścianę. Jak się spodziewała, siła uderzenia była na tyle mocna, aby roztrzaskał się na kilka kawałków. W tej samej chwili zamknięte w nim substancje, mające powstrzymać Johna przed przebudzeniem w nim wampirzej natury stały się całkowicie neutralne.

Juliette odgarnęła włosy drżącą ręką. Zastanawiała się, co ona właściwie wyprawia. Musiała całkowicie oszaleć.
-Żyjesz jeszcze? – spytała cicho.
-Yhm…
-Czemu się powstrzymujesz? Przecież wiem, że tego chcesz.
John uniósł powieki i z niedowierzaniem spojrzał na Juliette, która odchyliła głowę w tył, odsłaniając smukłą szyję. Chłopak wcześniej tego nie zauważył, ale słodki zapach krwi sączącej się z niewielkich ran na ciele dziewczyny zdawał się być aż nadto wystarczającym zaproszeniem.
-Zwariowałaś? W życiu tego nie zrobię! Przecież nienawidzisz wampirów. Powinnaś się cieszyć, że pozbędziesz się kolejnego.
Juliette odnalazła zadrapanie na ramieniu i palcami umazanymi własną krwią dotknęła ust młodego półwampira. Tak jak się spodziewała, zmiana była natychmiastowa. Nie chcąc widzieć nic więcej, zamknęła oczy. Nie minęło nawet dziesięć sekund, kiedy zdała sobie sprawę, że właśnie została ugryziona. Na początku nic nie poczuła, teraz jednak przez całe jej ciało przetoczyła się fala dziwnego mrowienia. Zacisnęła palce na koszuli Johna, z trudem łapiąc oddech. Przestały docierać do niej jakiekolwiek wrażenia z zewnątrz, znikła nawet nienawiść, jaką żywiła do wampirów od najmłodszych lat.
-Przestań – wydyszała kilka minut później – Ja…już nie mogę.

http://img03.picoodle.com/img/img03/3/10/13/f_6m_fadfd80.png

Jednak jej słowa w ogóle do niego nie docierały. Kiedy wydawało się jej, że wykrwawi się tu na śmierć, John w końcu odkleił wargi od jej szyi. Spojrzał na Juliette przepraszającym wzrokiem i stracił przytomność, a jego głowa opadła wprost na jej biust. Dziewczyna gorzko się uśmiechnęła, po czym sama zemdlała.



Albert podniósł się z podłogi, sondując krytycznym wzrokiem swoje poszarpane ubranie. Nie mógł uwierzyć, że dał się tak załatwić tej dwójce. Nie byli żadnym zagrożeniem dla jego życia, ale przez nich zmarnował sporo czasu. Podszedł do leżącej nieopodal dwójki. Nie miał ani ochoty na zabawę, ani chwili do stracenia. Musiał jak najszybciej to zakończyć i dogonić córki.

Wtem usłyszał dochodzące zza rogu kroki. Odwrócił się i zobaczył nieznajomego mężczyznę w długich włosach. Ubrany był w grubą kurtkę, a połowę jego twarzy pokrywała zaschnięta krew. Przybysz rzucił w stronę wampira jakimś niezidentyfikowanym przedmiotem. Jak się okazało, srebrny nóż wbił się wprost w serce wampira.

http://img27.picoodle.com/img/img27/3/10/12/f_7m_942bd67.png

-Znowu… - warknął rozwścieczony. Postąpił kilka kroków do przodu i runął na ziemię.

--------------------------------------------------------------------------
http://img03.picoodle.com/img/img03/3/10/14/f_taem_6200468.png
Imię: Tae
Nazwisko: Nieznane
Wiek: 7
Wzrost: 130
Znaki szczególne: Tatuaż pod lewym okiem
Pochodzenie: Japonia


(hahaXD)

niepokorna
14.10.2008, 14:45
O żesz kurde <3
Kocham te odcinki <333

Błędy zostawiam innym :)

Teraz wyszła prawdziwa natura Johna <szatan>
Czyli krew ludzka uzdrawia wampiry? ;>
Wszystko staje się logiczne :D

100/10

ptasie mleczko
14.10.2008, 14:58
o mamo. orgazm. to było .... to było .... je cię kręcę, nie umiem się wysłowić. muszę ochłonąć.

scarlett
14.10.2008, 16:09
Dzięki Wam :)
Może ktoś jeszcze wyrazi swoją opinię, jakieś wrażenia czy coś? ^^

Lara_Croft
14.10.2008, 16:12
Ładne zdjęcia, ogólnie masz talent. Mam pytanie co do zdjęć. 6 i 7. Jak to zrobiłaś? To pewnie w jakimś dodatku dochodzi taka reakcja?

niepokorna
14.10.2008, 16:12
-Jestem pewna, że znajdzie pan sobie jakąś drogę. Ja nie mam zamiaru uciekać.

-dzięki jego obecności mogła, jak mu się zdawało, znikąd wytrzasnąć swoją broń.

-Chwyciła Johna za nadgarstek i ciągnąc go za sobą wyszła na hall.

-Ruszyli w ich stronę, cały czas czując czyjąś obecność.

-Na ustawionych pod czterema ścianami półkach ułożone były środki czystości

-kałuże krwi

-znikąd razem :P

-to "za sobą" jest zbędne :P

-bez tego "stały" :)

-kałużę :P

Na razie znalazłam TYLKO tyle błędów, ale są NIEOMYLNI :P

Ty farciaro... Masz talent, co tu dyskutować :)

scarlett
14.10.2008, 16:21
Ładne zdjęcia, ogólnie masz talent. Mam pytanie co do zdjęć. 6 i 7. Jak to zrobiłaś? To pewnie w jakimś dodatku dochodzi taka reakcja?

Dzięki.
Do 6 uzyłam pudełka ze wszystkimi interakcjami dochodzącymi w osiedlowym zyciu, ale trzeba do tego mięc właśnie OŻ. Oglądaj obłoki czy coś takiego.
7 to z tego co pamiętam albo gorące pocałunki albo wyściskaj:P

Lara_Croft
14.10.2008, 16:23
Serio? Nie skapnęłam się <idiotka>
Czekam na dalsze odcinki.

niepokorna
14.10.2008, 16:27
Dzięki.
7 to z tego co pamiętam albo gorące pocałunki albo wyściskaj:P

Czyżby kroił nam się romansik? :>

scarlett
14.10.2008, 16:31
Czyżby kroił nam się romansik? :>

Jak zawsze o jednym:P
Ja nic nie mówię:P Trzeba troche wysilić własną wyobraźnię i ukryty dar przewidywania^^ Albo chwilę poczekać:P

Callineck
14.10.2008, 16:35
Proszę - oto pozostałe błędy :)


czy sterty papieru toaletowego
swoja
jej
tan nieadekwatnymi
Sami jesteście tacy sami,
i tyłka


- i papieru toaletowego
- swoją
- "go"- pozbyć się napięcia a nie sytuacji ;)
- tak
- bez pierwszego "sami"
- "mi" tyłka


Czyżby kroił nam się romansik? :>
No ba, to wiadomo było od początku :P

Dlaczego mam dziwne wrażenie, że Albert jednak nie zginął? Twarda sztuka, trzeba mu to przyznać :)

Odcinek był za dobry, żeby spokojnie czekać na następny, więc proponowałabym się przygotować na popędzanie :D
Więc czekam...
Czekam...

EDIT: jeszcze jeden błąd :P

John uniósł powieki i z niedowierzaniem spojrzał na Juliette, która odchyliła głowę w tył, odsłaniając smukła szyję.

- smukłą

niepokorna
14.10.2008, 16:37
Panna Nieomylna dorwała się do poprawek :D

Żeby nie było- to był mój pomysł,aby poturbować Johna! Nie wiń Scarlett!

Callineck
14.10.2008, 16:42
Panna Nieomylna dorwała się do poprawek :D
I to bez okulatów B) Na nic się przydało wyprzedzanie :P


Żeby nie było- to był mój pomysł,aby poturbować Johna! Nie wiń Scarlett!
Wiem i dlatego winię ciebie :((
Z resztą nie było już kogo poturbować :P

WIELKI POWRÓT HENRY'EGO :D

niepokorna
14.10.2008, 16:45
Wiem i dlatego winię ciebie :((


Oj tam....
chcesz Nutellę? :P

<tajna broń>

Karcia028
14.10.2008, 19:52
Super odcinek jak go czytałam to w pewnym momencie głową dotknęłam monitora
Kocham to fs a w szczególności Johna
Ocenka to oczywiście 100000000000000000000/10
I już nie mogę się doczekać następnego odcinka!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

niepokorna
19.10.2008, 14:57
<zaczyna molestować>
Proszę wstaw już ten odcinek :P

Callineck
19.10.2008, 15:04
Znowu mnie nastraszyłaś :((

Ps. Przyłączam się.... :P

niepokorna
19.10.2008, 15:05
Hah... nie ma co się bać. Jestem pewna, że odcinek będzie jak najszybciej,
PRAWDA? ;)

ptasie mleczko
19.10.2008, 15:11
Ja też się przyłączam z gorącą prośbą o nowy odcinek <oczy kota ze shreka>

podpisano
wierna, (uzależniona) fanka

scarlett
19.10.2008, 15:12
Prawda^^
Właśnie się tworzy...

Dzięki za czekanie i cierpliwość do mnie:)

Masakra
19.10.2008, 16:35
Absolutnie powalające! A ostatni odcinek to majstersztyk:)

niepokorna
19.10.2008, 19:37
<zdycha z niepewności>
<gryzie paznokcie>
<CHCE ODCINEK! :D>

scarlett
19.10.2008, 19:39
XV

http://img27.picoodle.com/img/img27/3/10/19/f_beztytuum_33a1a8b.png

Młoda kobieta niemal biegła po schodach. Nie dość, że wysiadła z windy trzy piętra za wcześnie z powodu napastującego ją zboczeńca, to wracała się tu trzeci raz w ciągu tego samego dnia. Dziwiła się, czemu szef jeszcze ją przy sobie trzyma. Co chwila o czymś zapominała, gubiła ważne dokumenty, krótko mówiąc, nie było z niej żadnego pożytku. Kurczowo przyciskając do siebie teczkę, pokonała ostatnie stopnie i skierowała się do biura. Musiała odnaleźć jakieś papiery, które miała dostarczyć zwierzchnikowi na wczoraj. Kobieta skręciła w lewo i stanęła jak wryta, aktówka wypadła jej z rąk zasypując posadzkę swoja zawartością. Całym korytarzem na czternastym piętrze zatrzęsła fala krzyku. Niewiarygodnie wysoki, piskliwy głos dochodził wprost z gardła szatynki, która wielkimi oczami wpatrywała się w róg korytarza.

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/10/17/f_2m_6dddfbf.png

W biurowcu znajdującym się w centrum miasta dwoje nieruchomych ludzi leżało pod ścianą. Z pewnością nie żyli. Czy to robota jakiś terrorystów? Pewnie biegają po całym budynku, szukając nowych ofiar. Nie chciała umierać, była jeszcze taka piękna i młoda! Kobietę ogarnęła panika tak wielka, że nie mogła się nawet ruszyć.



Henry wyszarpał nóż z piersi Alberta. Tak jak się spodziewał, wciąż żył. Nie wiedzieć czemu, ale ich broń w ogóle na niego nie działała. W obecnej sytuacji musieli stąd jak najszybciej uciec, jednak nie było to takie proste, zważywszy na obecny stan Johna i Juliette, którzy drzemali w swoich objęciach pod ścianą i za nic w świecie nie dało się ich obudzić. Mężczyzna podszedł do nich, uklęknął i zastanawiał się, co dalej. Rozważał porzucenie obojga na rzecz ratowania siebie samego, jednak po krótkiej chwili odrzucił ten pomysł. Gdy tak siedział i wpatrywał się w ściany, wizja ocalenia wreszcie nadeszła. Niestety powaga tej chwili została zmącona przez nagłe kichnięcie. Henry odruchowo zamknął oczy i oszołomiony runął w tył. Pospiesznie podniósł powieki i dotknął obolałej szczęki.

John raptownie usiadł na twardej posadce. Wydawało mu się, że miał jakiś dziwaczny sen, z którego obudził go nagły dźwięk, jakby odgłos rozbijania nie do końca opróżnionej butelki. W dodatku czuł coś mokrego na swoim ubraniu. Czyżby kolejny raz przesadził z alkoholem i nic nie pamiętał? Tylko kim była ta dziewczyna obok?!
-John? – rzekł Henry przez zaciśnięte zęby, jak gdyby bał się, że może wypaść mu szczęka.
Blondyn odwrócił się, spoglądając na okrwawioną twarz Henry’ego. W tej chwili wszystko sobie przypomniał i nagle poczuł do siebie niewyobrażalne obrzydzenie. Co on najlepszego zrobił?! Drżącą ręką dotknął swoich zębów. Na szczęście, przynajmniej przez dotyk, zdawały się być całkowicie normalne. Przypomniał sobie również powód całej tej sytuacji. Jakże wielkie było jego zdziwienie, kiedy pod koszulą napotkał gładką skórę. Nic mu nie było? To chyba nie oznaczało, że Juliette…? Na szczęście wciąż oddychała. Nie miał pojęcia, jak będzie mógł jeszcze kiedykolwiek spojrzeć jej w oczy. John zastanawiał się, jak się wtedy czuła. Szybko jednak opuścił ten temat, gdyż przypomniał sobie wyraz jej twarzy… Wiedział, jak bardzo nienawidziła wampirów, więc tym bardziej było mu głupio. Najgorsze w tym wszystkim było to, że tak bardzo nie chciał jej ugryźć, nie chciał stać się tym cholernym potworem, ale to było silniejsze od niego… Czuł jednocześnie wielką odrazę i rozlewającą się po całym ciele wraz z krwią przyjemność, kojarzącą się dość jednoznacznie. Przypomniawszy sobie słowa Thomasa na temat ludzkich wrażeń, podobnych do powyższego opisu, jego policzki zaczęły płonąć. Niech ona lepiej nigdy się nie budzi…
-To chyba za wcześnie na ostatni rachunek sumienia – przypomniał o sobie Henry, wyciągając dłoń w kierunku Johna.
Chłopak wstał na nogi i oparł się o ścianę, cały czas zerkając na nieprzytomną Juliette.
-Nic jej nie będzie – zapewnił Henry – Przynajmniej póki Albert się nie obudzi…

http://img37.picoodle.com/img/img37/3/10/16/f_1m_42a271b.png

-Co? To on jeszcze żyje?!
-Sam zobacz…
John spojrzał na swego ojca, leżącego kilka metrów dalej. Wyglądał na martwego, jednak w rzeczywistości były to tylko pozory. Musiała zostać po nim tylko kupka popiołu.

Półwampir poczuł nagłą falę mdłości. On wypił ludzką krew. Krew! Ten metaliczny smak… Gorący, czerwony płyn spływający po jego brodzie… I te odrażające kły, wbijające się w ciało… Młody mężczyzna zgiął się wpół i zwymiotował na podłogę. To wszystko było takie…

Nie było mu dane nawet dokończyć myśli, gdyż do ich uszu dotarł przytłumiony, aczkolwiek wciąż bardzo wyraźny kobiecy krzyk. W umyśle Henry’ego zapaliła się czerwona lampka. Bez wątpienia ktoś natrafił na ślady ich obecności. Czym prędzej musiał się tym zająć.
-Poczekaj tu – polecił – Zabierz stąd Juliette, najlepiej o tu, za te drzwi – wskazał najbliższe pomieszczenie – I zadzwoń do szefa. Ja pójdę to sprawdzić.



Henry przebiegł kilkanaście metrów i stanął niczym posąg tuż przy skamieniałej wcześniej kobiecie. Ta jednak, zobaczywszy jego twarz, wpadła w jeszcze większą panikę. Mężczyzna jednak nie zwracał na nią już żadnej uwagi – cały skupił się na skulonej postaci Carol. Na nogach ni to z waty, ni z ołowiu, podszedł do niej, nie zauważając nawet Maxa. Ciężko opadł na kolana i spojrzał na twarz najbliższej sobie osoby. Blada, zimna skóra i zapadnięte oczy mówiły same za siebie. Zacisnął powieki czując jednocześnie niewypowiedzianą rozpacz, wściekłość i bezradność. Już nic nie mógł zrobić. Nic.

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/10/17/f_2ipolm_6f5be85.png

Pomimo, że nie miał już kompletnie na nic sił, nie mógł wiecznie tu siedzieć. Wydawało mu się, że minęło wiele czasu, odkąd ostatnio widział Johna, że był to jakiś sen, w którym wszystko było w porządku. Mechanicznie wstał i zwrócił się do zbierającej papiery kobiety.
-Pójdziesz ze mną.
-Ja… ja nigdzie nie idę.
Mężczyzna spojrzał na nią tak chłodnym wzrokiem, że od razu była gotowa do drogi.
-Musisz mi pomóc – rzekł, podnosząc z ziemi ciało Carol.
-O co tu chodzi?! – krzyknęła, a teczka ponownie wylądowała na podłodze.
-Cicho bądź i rób, co mówię! Przede wszystkim się zamknij… Widzisz tego faceta? – wskazał brodą Maxa – Chwyć go za nogi.
-Co?!
Kobieta szybko się zreflektowała i wykonała polecenie.
-I co teraz mam z nim zrobić? Nie mam zamiaru wąchać tych śmierdzących buciorów.
-Musimy ich przenieść… - oznajmił cicho Henry, postępując kilka kroków do przodu.



Dwoje dzieci siedziało w milczeniu w niewielkim pokoju. Oboje nie mieli się gdzie podziać, dlatego znaleźli się tutaj. Gdyby byli normalnymi dziećmi, zapewne przebywaliby teraz w przepełnionym sierocińcu. Ale nie byli.
-Widziałeś kiedyś wampira? – zapytała młodsza dziewczynka z zaciekawieniem, które przewyższyło nawet nieśmiałość.
-No pewnie – odparł z dumą chłopiec, przeczesując dłonią burzę czarnych włosów.
-Naprawdę? Jak on wygląda?
-No w sumie, to do końca nie… Słyszałem tylko, że… - zaczął się plątać - Ale wiem, gdzie jest! Mogę ci kiedyś pokazać, jak już będziesz starsza.
-Ale ja się wcale nie boję! – zapewniała. Tak bardzo chciała zobaczyć wampira i to właśnie teraz.
-Mam pomysł! – ożywił się Max, zeskakując z kanapy – Jeśli ze mną wygrasz, zaprowadzę cię.
Czerwonowłosa dziewczynka uśmiechnęła się i natychmiast stanęła naprzeciwko chłopca, szukując pięści do walki.
-Obiecujesz?
-Jasne. Ale i tak nie masz szans. Nigdy nie przegram z dziewczyną!
Dzieci zaśmiały się, każde z nich zdecydowane było na zwycięstwo.

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/10/17/f_3m_9c07105.png

Kilka minut później, po niezwykle zaciętym pojedynku Juliette z triumfem przygniotła chłopca do ziemi, siadając na jego brzuchu.
-Wygrałam! – krzyknęła z szerokim uśmiechem na twarzy, wciąż unieruchamiając swoją ofiarę.
-To się nie liczy! – zaprotestował zażenowany.
-Czemu nie?
-Miałaś szczęście! Zagapiłem się!
-Wcale nie, po prostu nie chcesz się przyznać, że jesteś słabszy ode mnie!
Dziecięcą kłótnie przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Oboje automatycznie spojrzeli w tamtą stronę.
-Juliette, Max, co wy tu robicie? – spytał Thomas, wchodząc do pokoju. Na widok dzieciaków zamrugał oczami ze zdziwienia.
-Nic – odpowiedzieli chórem, nagle stając po jednej stronie.
-Widzę, że już się poznaliście… Więc nie mam tu nic do roboty, miłej zabawy.
Mężczyzna wyszedł z pokoju, ponownie zostawiając ich samych.
Dziewczynka wstała na nogi i spojrzała z góry na Maxa.
-Pan Alan sobie poszedł, możemy już iść.
Chłopiec stanął obok niej i zastanawiał się, jak wybrnąć z tej sytuacji. Wcale nie był pewien, czy zdoła w ogóle trafić w to miejsce. Minęło już kilka miesięcy odkąd ostatnio się tam zapuścił, w dodatku było ciemno, a wtedy wszystko inaczej wygląda.
-Co jest? – niecierpliwiła się Juliette – A może to ty się boisz tego wampira?
-Ja… W życiu. Cały czas czekam tylko na ciebie. Ruszysz się w końcu?

Ukrywając się przed wzrokiem pracowników Firmy po długim błądzeniu wreszcie dotarli na miejsce wskazane przez Maxa. Znajdowali się w piwnicy, do której dostali się tylko i wyłącznie dzięki swoim niewielkim rozmiarom. Stare drzwi były tak zepsute, że bez otwierania dało się je odchylić akurat na szerokość dziecka.
-Nic nie widzę, jest za ciemno – marudziła Juliette – W dodatku strasznie tu brudno.
-Bo to nie jest miejsce dla dziewczyn – po raz kolejny przypomniał chłopiec – Jak chcesz, możemy jeszcze się wrócić.
Niestety nikt go już nie słuchał, gdyż dziewczynka znajdowała się już kilka metrów z przodu.
-Hej, zaczekaj na mnie! – krzyknął i zaczął ją gonić.
Pośród niemal całkowitych ciemności dwójka dzieci przeszła kilkanaście metrów podziemnych korytarzy. Oczy powoli przyzwyczajały się do braku światła, więc w końcu zaczęli widzieć siebie nawzajem.
-Skąd wiesz, że jest tu wampir? – spytała podejrzliwie Juliette, wciąż idąc naprzód.
-Śledziłem kiedyś pana Alana i jakiś dziwnych ludzi, którzy tu szli. Rozmawiali ze sobą o jakiś dziwnych rzeczach, ale nic z tego nie rozumiałem. Pan Alan był nieźle wkurzony. Szedłem za nimi aż do jakiś wielkich drzwi, ale mnie zauważyli…
-I co?
-Nic… wyrzucili mnie i strasznie się na mnie darli. I zabronili mi tu więcej wracać.
Dzieci w końcu dotarły do końca korytarza, gdzie znajdowało się metalowe wejście.
-Musimy odsunąć tą zasuwę – rzekł Max, odnajdując ją w ciemnościach – Pomóż mi, jest ciężka.
Mordowali się z kawałkiem metalu dobrych kilka minut, ale w końcu ustąpił. Juliette zdziwiła się, że tak niewiele trzeba zrobić, aby ujrzeć wampira. Była niezwykle ciekawa, jak wygląda. Wspólnymi siłami lekko uchylili skrzypiące drzwi. Juliette pospiesznie wsadziła głowę w szparę, szukając wzrokiem jakiegokolwiek poruszenia wewnątrz. Na niewielkim podwyższeniu, tyłem do nich, ktoś siedział. Dziewczynka wstrzymała oddech ze zdziwienia,
-Wygląda jak jakiś jaskiniowiec – szepnęła cicho – Jesteś pewien, że jest wampirem?
-Cały czas mi nie wierzysz? Kto normalny by zamykał tu jaskiniowca?
-Nie wydaje się być groźny – zauważyła – Dziwne, że coś takiego zabiło moją mamę i tatę.
-To tylko pozory. Nie chciałabyś się z nim spotkać sam na sam.
-Myślisz, że to on ich zabił?
-Nie wiem. Ej, co ty wyprawiasz?!
Juliette przecisnęła się przez wąską przerwę między drzwiami i już była wewnątrz. Uśmiechnęła się do Maxa i podeszła do potężnego mężczyzny. Całe plecy zasłaniały mu długie, skołtunione i zaniedbane brązowe włosy. Dziewczynka stanęła bezpośrednio za nim, ignorując wołającego ją chłopca.
-Jest pan wampirem? – spytała wprost.
Nagi mężczyzna wstał z miejsca i obrócił się w stronę Juliette, która sięgała mu zaledwie do pasa. Spojrzał na nią pustymi, zamglonymi oczami.

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/10/17/f_4m_318dc07.png

-Tak… - odpowiedział niezbyt męskim głosem – Co tu robisz?
-To nie pan zabił moich rodziców, prawda?
-Nie… Nigdy nikogo nie zabiłem.
-Jak to możliwe? – zdziwiła się – Przecież wampiry mordują ludzi!
-Nie zawsze taki byłem.
-To znaczy, że był pan kiedyś człowiekiem?
Mężczyzna nie odpowiadał. Gwałtownie chwycił się za głowę i przy wtórze dzikich wrzasków upadł na kolana.
-Odejdź stąd! – krzyknął, próbując zapanować nad własnym ciałem – Uciekaj, już!
Juliette wciąż stała w miejscu i przyglądała się niezrozumiałemu zachowaniu wampira. Przed chwilą był dla niej taki miły, a teraz ją wyrzuca? Jak to możliwe, żeby był kiedyś człowiekiem? Nie mogła wyjść, dopóki nie uzyska odpowiedzi na nurtujące ją pytania.

Max nie mógł już dłużej stać z boku i przyglądać się głupocie nowej koleżanki. Z trudem przecisnął głowę przez uchylone drzwi, niechcące drgnąć nawet o centymetr, i wbiegł do środka. Chwycił Juliette za sukienkę i pociągnął w stronę wyjścia.
-Oszalałaś? – syknął po drodze – Chcesz, żeby cię zabił? Miałaś tylko popatrzeć!
Dzieci stanęły jak wryte. Nie mieli szans na ucieczkę. Szerokie ramiona wampira zagrodziły im drogę, a on sam szyderczo się uśmiechnął.
-Wiecie, dlaczego mnie tu zamknęli? Nie? Właśnie dlatego.
Czując się odpowiedzialnym za całą ta sytuacją Max zacisnął powieki i odepchnął Juliette za siebie. Czekał na coś strasznego, jednak nic takiego się nie stało. Jedyne co poczuł, to nagły podmuch wiatru, który zwalił go z nóg wprost na dziewczynkę. Oboje spojrzeli po sobie, a następnie na otaczającą ich zewsząd chmurę popiołu.
-Po***ało was, czy co? – sprowadził ich na ziemię nieznany dziewczynce głos. Uniosła głowę i jej oczom ukazał się około szesnastoletni chłopak z wielkim tatuażem na ramieniu.
-My… - zaczął Max, jednak Henry natychmiast mu przerwał.
-Nie przede mną będziesz się tłumaczył, mały. Zobaczysz jak Thomas się wścieknie. Gdyby nie ja, nic by po was nie zostało. Przez was musiałem zabić brata szefa… - mruknął na koniec jakby do siebie.
-Co?! Ten wampir był bratem Thomasa? – zdziwił się Max, patrząc ogromnymi oczami na starszego kolegę.
-No i co się tak gapisz, nie wiedziałeś? To on był kiedyś głową całej Firmy, dopóki nie stał się wampirem.
-Jak? – zaciekawiła się Juliette, która nigdy nie słyszała nic na temat tego, że człowiek może zmienić się w potwora.
-No.. zwyczajnie – odparł, ale widząc niezrozumienie w oczach dzieci, dodał – Jeżeli człowiek napije się krwi wampira, wtedy sam się nim stanie…

Od tamtych wydarzeń minęło niespełna sześć lat. Oprócz tego, że wampiry stały się dla obojga codziennością, nic się nie zmieniło. No, może nie do końca nic. Przez ostatnie lata byli dla siebie najlepszymi przyjaciółmi, jednak teraz hormony zaczęły szaleć, więc ich znajomość przerodziła się w coś nieco odmiennego.

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/10/17/f_5m_d1531ca.png

Razem stawiali pierwsze kroki zarówno jako egzorcyści, jak i jako kobieta i mężczyzna.



Max otworzył oczy i ze zdziwieniem stwierdził, że leży na czymś miękkim. Uniósł się na ramionach i spostrzegł leżącą po drugiej stronie kanapy Juliette. Czy to przez jej obecność miał takie głupie sny? Dawno już o tym wszystkim nie myślał, więc tym bardziej wydało mu się to nienaturalne.

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/10/17/f_6m_237a4e4.png

Rozejrzał się po pomieszczeniu. Nieopodal stali Henry i John. Najbardziej jednak zaciekawiła go nieznajoma dziewczyna siedząca w rogu pokoju. Na ścianie za sobą zauważył drewniany krzyż, na biurku walało się pełno książek. Gdzie oni byli?
-Co tu się dzieje? – spytał, jednak został całkowicie zignorowany.
-Jak to nie znasz do niego numeru?! – krzyknął Henry.
-Ty też nie – bronił się John – Co ja jestem, książka telefoniczna?
-Świetnie… Gdyby była z nami Victoria, z pewnością by wiedziała.
John poczuł nagły atak gorąca. Victoria. Poszła z Henrym, a nie ma jej z nimi…
-Gdzie jest Kate?
-Co?
-Pytałem, gdzie jest moja siostra. Poszła z wami, miałeś ją chronić!
-Ja… nie wiem.
W oczach Johna zaczęła pojawiać się coraz większa panika.
-Uspokój się, przecież nic takiego nie powiedziałem. Kiedy zauważyłem, że śledzi nas ta zielonowłosa wampirzyca, zabrałem Tae i sami poszliśmy na dach. To, że ja przeżyłem to tylko jeden wielki zbieg okoliczności. Jestem pewien, że po tym, jak odzyskała małą, dała spokój Victorii i twojej siostrze.
Blondyn poczuł wielką ulgę, aczkolwiek ta sprawa wciąż go nurtowała. Kątem oka dostrzegł, że zarówno Max jak i Juliette odzyskali przytomność.

http://img02.picoodle.com/img/img02/3/10/19/f_7m_75e1d8e.png

Natychmiast odwrócił głowę w druga stronę. Nadal nie miał odwagi spojrzeć na Juliette. Na szczęście dziewczyna przyjęła podobną taktykę, gdyż zachowywała się, jakby w ogóle go tu nie było.
-Gdzie my jesteśmy? – Max ponowił swoje pytanie, spoglądając na nieznajomą – I kim ona jest?
-Cały czas w tym samym miejscu – odpowiedział John, wymownie przenosząc wzrok na obcą kobietę.
-Ja… pracuję tu obok… Po prostu przechodziłam i…

Nagle wszyscy zwrócili się w stronę drzwi, zza których zaczęły dochodzić jakieś dźwięki. Chwilę potem gwałtownie się otworzyły. John niewiele myśląc chwycił stojące na małej szafce naczynie i cisnął nim w głowę ojca. Porcelana natychmiast pękła, a pomieszczenie wypełnił dziki wrzask Alberta i swąd palonego ciała. John poczuł palący ból na prawym ramieniu. Spojrzał na rękę, znad której unosiły się niewielkie strużki dymu.
-Co jest? – zdziwił się.
-To woda święcona! – krzyknął osłupiały Henry – Musieliśmy włamać się do jakiegoś religijnego gościa!
To było rozwiązanie, gdyby tylko mieli jej więcej, mogliby sobie poradzić z wampirem.

Tymczasem kipiący gniewem wampir dotknął dłonią spalonego policzka i z nienawiścią spojrzał na syna, który tak go oszpecił.

http://img34.picoodle.com/img/img34/3/10/19/f_8m_9d97959.png

---------------------------------------------------------------------------

http://img27.picoodle.com/img/img27/3/10/19/f_beztytuum_6079a8a.png
Imię: Nieznane
Nazwisko: Nieznane
Wiek: Nieznane
Wzrost: 170
Pochodzenie: Nieznane

Callineck
19.10.2008, 19:46
Wow jakie super zdjęcia - zdaje się, że kojarze skąś tą panią na pierwszym :P
Ale dość gadania, czytam, poprawiam i oceniam!

niepokorna
19.10.2008, 19:46
Świetny odcinek :D
Ta nieporadna dziewczyna, wspomnienia....
Ach <3

Ale Albercik teraz sexi wygląda <śmiech>
Biedny John...
EDIT: Callineck, ja też ją skądś znam :)
Ha! Mówiłam, że wampiry nie mogą dotykać wody święconej :P
Kapnęłam się po bodajże... 3 albo 4 odcinku <Max+John w kościele>

Świetna fabuła, genialne zdjęcia.
Te wspomnienia.... to było coś wyjątkowego.
Tylko tak trochę szkoda Carol :(

Callineck
19.10.2008, 20:06
Czuł jednocześnie wielką odrazę, jak i rozlewającą się po całym ciele wraz z krwią, przyjemność,
jednak rzeczywiście były to tylko pozory.
-Ja…ja nigdzie nie idę.
zdecydowane było na własne zwycięstwo.
-Ja…W życiu. Cały czas czekam tylko na ciebie. Ruszysz się w końcu?
-Ja…pracuję tu obok… Po prostu przechodziłam i…


- Bez tego "jak" i bez przecinka po "krwią"
- w rzeczywistości
- odstęp
- bez "własne"
- odstęp
- odstęp

Ej, ale ja żartowałam z tym zabijaniem... Nie możesz wskrzesić Carol? Henremu będzie smutno... Biedaczek...

Oj, to dopiero odcinek, jeszcze muszę ochłonąć...
Aż się przejęłam...

Z przejęcia przegapilam błąd...
Pomimo, że nie miał już sił kompletnie na nic
- nie miał już kompletnie na nic sił

Jeszcze jeden błąd, bo ciągle jestem przejęta...
Henry odruchowo zamknął i z oszołomieniem runął w tył.

- zamknął oczy i oszołomiony

Liv
20.10.2008, 16:01
Czytam, czytam no i nie wiem.
Nie mam nic do zarzucenia.
Chociaż ciekawość mnie zżera- co będzie dalej?
I znowu nie mam pomysłu...

Aaa... Fajnie, że John coś niecoś się wykazał :)
I świetne zdjęcia :D

Libby
20.10.2008, 18:37
Kobieto myślałam, że Cię zabiję! Już się bałam, że ukatrupiłaś Maxa a późniejsze wspomnienia z jego i Julliette dzieciństwa tylko spotęgowały stratę! Chcesz, żebym zawału na miejscu dostała?
Cały odcinek jest genialny. Trzyma w napięciu. Cudo!
Nie doczekam się kolejnego odcinka! Masz szczęście, że ocaliłaś Maxa. Wyprzystojniał, gdy dorósł :]. Dasz go do ściągnięcia:>? Byłabym wdzięczna:).
Pisz szybko kolejny odcinek;)!

niepokorna
20.10.2008, 20:42
Proszę Libby z ciężkim sercem daję odnośnik ;)
<ale dedykacja jest moja :P>
http://forum.thesims.pl/showthread.php?t=46794

Libby
20.10.2008, 21:05
Dzięki za link.;)
A odcinka się nie doczekam. Malo zawału nie dostałam, myśląc, że uśmierciłaś Maxa...

niepokorna
20.10.2008, 21:11
Coś Ty!
Jestem obrończynią praw Maxa :P
Dopóki ja tu jestem, on jest cały, prawda Scarlett? <wzbudza grozę>

Callineck
20.10.2008, 21:18
Ee tam, tak naprawdę to najlepsi są John i Henry :D
I zły Albercik...

niepokorna
20.10.2008, 21:21
<rzuca się na Call>
Nie! Bo mój! :P

Libby
20.10.2008, 21:27
Najlepszy jest mój groźny Max! :D

Callineck
20.10.2008, 21:41
On taki groźny jak normalnie nie wiem...
John to dopiero jest!!! A Henry spadł z dachu i żyje...
A Maksio... cóż dał się ugryść dwum facetom :P

niepokorna
20.10.2008, 21:44
Teraz planujemy walkę o Maxa?
<żart>
Na szczęście nie ma jednego Maxa...
Scarlett zrobiła dobrze, dając nam go do ściągnięcia :)
Bo byłyby bitwy :P

Callineck
21.10.2008, 16:00
Ha, znalazłam piękne porównanie - Maksio jest równie groźny jak kłębek puszystej włóczki :P

ptasie mleczko
21.10.2008, 19:08
Odcinek przeczytałam już dawno, ale tak jakoś zwlekałam z komentem, bo cierpię na jakąś niemoc twórczą czy coś. No więc do rzeczy, co tu dużo gadać po prostu jesteś "miszczu", uwielbiam Twoje FS, każdy odcinek jest świetny i idealnie współgra z całością <czapki z głów>. i jednak zabiłaś Carol, a Callineck mi narobiła takiej nadziei, że jednak przeżyje jestem niepocieszona. No i mój ulubieniec został okrutnie oszpecony <smutna> ale i tak jest boski. niestety zdaję sobie sprawę, że prędzej czy później będzie musiał zginąć. nie wiem jak ja się z tym pogodzę, nie wiem <rozpacz>

Karcia028
22.10.2008, 20:11
Kocham to fs!!!!!!!
Zgadzam się z Callineck John jest najlepszy!!!
Słodki blondynek
Dodawaj szybko nowy odcinek bo nie wiem czy wytrzymam!!!

Masakra
23.10.2008, 15:43
Aż mi serce stanęło, myślałam, że już po Maxie. Super, super i wspomnienia też super;)

Karcia028
25.10.2008, 11:25
Kiedy dodasz nowy odcinek bo ja już nie mogę wytrzymać??????????

niepokorna
25.10.2008, 12:17
Nie frustruj się tak, bo klawiaturę połamiesz :P
odcinek będzie kiedy Scarlett tak postanowi :)
__
Czekam ^^

scarlett
25.10.2008, 12:47
Święte słowa^^
A tak naprawdę, to nie mam pojęcia.

niepokorna
27.10.2008, 15:34
Hm... może dzisiaj? :>

Callineck
27.10.2008, 15:41
Ta, też bym sobie chętnie popatrzyła... ;)

niepokorna
27.10.2008, 18:40
Widzę,że Callineck pragnie co nie co napisać,ale nie chce pisać posta pod postem :D
Teraz sobie napisz co chcesz :P

Gio
27.10.2008, 18:44
Jeszcze istnieje edit:D

A tak na temat tematu. Zaglądałem do tego tematu nieraz, ale dopiero dziś postanowiłem to FS tak pożądnie przeczytać. Jestem zachycony. Baardzo fajna akcja i wogóle przypadło mi do gustu, mimo iż wolę rzeczy nie wykraczające zbytnio po za rzeczywistość. 10/10. Jestem ogromnie ciekaw następnego odcinka, dlatego przyłączam się do wszystkich: Dawaj ten odcinek!!!

niepokorna
27.10.2008, 19:23
Ajaj, dzisiaj odcinek <cieszy się jak głupia :D>

scarlett
27.10.2008, 19:28
A jak ja się stresuję... Dzięęki Wam:*

XVI
http://img03.picoodle.com/img/img03/3/10/27/f_tyulm_29f54c4.png

-Kim… on jest? – przeraziła się szatynka, nagle znalazłszy się przy Maxie. Mężczyzna wpatrywał się w wampira wzrokiem pełnym nienawiści, nie zauważył więc z początku kobiety wiszącej mu na ramieniu. Po chwili zerwał się na nogi, automatycznie pociągając ją za sobą. Pomyślał sobie, że mieli wprost niewyobrażalne szczęście. Z setek biur trafili akurat na takie, w którym jakiś koleś trzymał naczynie z wodą święconą. Niestety ilość ta nie zdała się na wiele. Co prawda udało się nią ogłuszyć Alberta, na nieszczęście, tylko chwilowo.

Stojąca za mężczyzną kobieta westchnęła z obrzydzenia. Właśnie w tej chwili dotarł do nich swąd palonego ciała, przywodzący dziewczynie na myśl skrzyżowanie odoru zgniłych jaj i ścieków. Max nie mógł powstrzymać narastającej w nim wesołości, gdy patrzył na minę Johna, którego dotknęło kilka kropel święconej wody.

Wesołość nie trwała jednak zbyt długo. Wampir przestąpił próg pomieszczenia i zmierzył obecnych tu piorunującym wzrokiem.
-Kiepska sztuczka – rzekł, zachowując spokój – Co się tak gapisz? Wampira nie widziałaś?
Bezimienna zesztywniała, kiedy zrozumiała, że słowa te skierowane były bezpośrednio do niej. Wampir? O czym on gadał? Chociaż, ta spalona skóra… Wbiła drżące spojrzenie w podłogę i całkowicie skryła się za postacią Maxa.

Albert głośno wciągnął powietrze i uśmiechnął się, patrząc na syna.
-Wiesz… Mam już ciebie dość. Irytujesz mnie. Aż mi żal dupę ściska, że coś takiego może być moim synem… W dodatku jeszcze na sam koniec okażę ci taką łaskę… W nagrodę za nic, nie będziesz musiał patrzeć na śmierć swoich pseudo-przyjaciół…
-Za to ty swojej przyjrzyj się uważnie – wtrącił Max – Niczego nie przegap, to jedyna taka szansa.
Wampir spojrzał na niego ze zdziwieniem malującym się na uśmiechniętej twarzy.
-To ty? Myślałem, że z tobą skończyłem… Bądź co bądź, mocne słowa jak na kogoś, kto ledwo stoi na nogach.
Wszyscy egzorcyści zerkali po sobie, próbując znaleźć odpowiedni moment, aby zaatakować. Co prawda praktycznie żadne z nich nie miało już sił, ale kto nie ryzykuje…
-Puść mnie – syknął Max przez zaciśnięte zęby.
-Co? Po co? – zaprotestowała dziewczyna, ani trochę nie zwalniając uścisku.
Nie mając czasu na zbędne dywagacje, sam uwolnił swoje ramię. Jednak nie zdążył nawet poczuć ciężaru miecza w dłoni. Poczuł zamiast tego coś nieco innego – niewiarygodnie silne uderzenie, niczym ściana pędzącego wiatru. Aby uchronić się od upadku, instynktownie zaczął szukać jakiegoś oparcia. Pech chciał, że najbliżej znalazło się ramię przerażonej nieznajomej, więc po chwili oboje wylądowali na ziemi.

http://img34.picoodle.com/img/img34/3/10/22/f_1m_47404db.png

Szatynka syknęła z bólu, kiedy Max runął na nią całym swoim ciężarem. On jednak miał teraz poważniejszy problem – czegokolwiek by nie próbował, nie mógł poruszyć żadną częścią ciała. Nie poddając się, omiótł wzrokiem pomieszczenie, oceniając panującą sytuację. Blondynek właśnie gruchnął o biurko, co, nie wiedzieć czemu, wcale nie zdziwiło Maxa. Henry i Juliette zdawali się być w podobnej sytuacji, co on sam. Jedynym, który wciąż stał na nogach, był Albert.
-I co teraz zrobisz? – spytał Johna – Już nikt ci nie pomoże. Biedacy, ani drgną ze strachu… Ach, kończmy już tą zabawę, robi się nudno. Pójdzie z tobą szybko, jaka matka, taki syn…
John poczuł, jak uginają się pod nim kolana. Dopiero co wstał, a już miał zostać wgnieciony w podłogę, w dodatku samymi słowami. Matka?!
-Zabiję cię – wychrypiał cicho przez wysuszone gardło.
-Słucham? – dopytywał się Albert – Wybacz, nie dosłyszałem.
-Powiedziałem, że cię zabiję – odparł stanowczo John. Przynajmniej miał nadzieję, że chociaż jego głos sprawia wrażenie mocnego i zdecydowanego.
-Dobra, chcesz się bawić, proszę bardzo. Na ich miejscu – wskazał pozostałą czwórkę – Już bym cię nienawidził. Gdybyś na samym początku do mnie przystąpił, nie byłoby całej sprawy. Ale widocznie wolisz pociągnąć za sobą na dno wszystkich… Z resztą nic dziwnego, jeśliby się zastanowić, w końcu jesteś moim synem. Jesteś pewien, że ośmielisz się zabić własnego ojca?
-A ty miałeś jakieś problemy z moją matką, tato? – chłopak wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo.
-Taa… ale to nie twoja sprawa. Za to ojca załatwiłem bez żadnych problemów…
-Mam nadzieję, że tą zdolność też odziedziczyłem.

http://img34.picoodle.com/img/img34/3/10/22/f_2m_13d5076.png

Albert uśmiechnął się z politowaniem. Gadać to ten chłopak potrafił. Szkoda, że tylko tyle. Może jednak nie byłoby z niego żadnego pożytku? Doszedłszy do tego wniosku, nie musiał już powstrzymywać się przed jego zabiciem. Chwilę potem znalazł się przy synu i zacisnął smukłe palce na jego szyi.

John nie zdążył zareagować. Co więcej, nawet nie zauważył, kiedy na jego gardle pojawił się morderczy uścisk tatusia. Kolejny raz potwierdziła się teza o niewiarygodnej szybkości wampirów. Czemu tylko, do jasnej cholery, on nie mógł nic zrobić?!
-I co teraz? – szepnął Albert wprost do ucha syna – Nic? Przed chwilą tak dobrze ci szło to całe gadanie…
Blondyn otworzył usta, niestety nie udało mu się nic powiedzieć, za wyjątkiem jakiś nieartykułowanych dźwięków.
-Wiesz, jestem ciekaw, czy uda mi się w taki sposób ciebie wykończyć – ciągnął Albert – W sumie byłbyś całkiem ciekawym obiektem. Z tego, co widziałem, nie zginąłeś od tego, co zabiłoby zwykłego człowieka. Ciekawe, jak to będzie z tym uduszeniem, co, synku?
John czuł, jak robi mu się coraz bardziej gorąco, a ręka, którą bezskutecznie próbował odepchnąć od siebie dłoń Alberta, coraz bardziej drżała.
-Może skończysz tak samo, jak twoja koleżanka?
Nagle przed szeroko otwartymi oczami chłopaka pojawił się uśmiech jego ojca. Doświadczył nagłego pragnienia splunięcia mu prosto w twarz. Niestety okoliczności nie były zbyt sprzyjające do tego typu zachowań. Rozpaczliwie próbując skupić się na czymkolwiek innym, John udał zainteresowaniem policzkiem Alberta. Wyglądał jak zwyczajna ludzka rana, ale przecież wampiry nigdy nie krwawią… Jednak w głowie kołatała mu się jedna myśl, którą usłyszał jakiś czas temu. Wampirem można się stać tylko wtedy, gdy wypije się jego krew? Jak człowiek mógł tego dokonać? Skoro w rozrachunku ją posiadali, mogli się wykrwawić tak samo, jak ludzie…? Nie, ten pomysł był niedorzeczny. I tak się nie uda. Czuł się jak ostatni kretyn, na którego co gorsza gapiło się tyle osób. W dodatku Juliette też tam była… Trudno, najwyżej zhańbi się przed samą śmiercią.

Nieświadomy podłego planu Albert wciąż wpatrywał się w syna. Coś w jego zachowaniu się zmieniło, gdyż zdawał się być całkowicie nieobecny. Już umarł? Na tą myśl mężczyzna poczuł małe rozczarowanie. Spodziewał się czegoś więcej. Rozluźnił ucisk, a John bezwładnie zsunął się wprost na niego. Chwycił syna za ramiona, aby go odepchnąć, kiedy stało się coś, czego się nie spodziewał. Blady jak ściana, wciąż nieoddychający John spojrzał na ojca i teraz to on się uśmiechał. Zamknął oczy i hamując obrzydzenie, w końcu robił to wszystko dla wyższych celów, wgryzł się w szyję zaskoczonego wampira.

Max obserwował całą tą sytuację z narastającym niedowierzaniem. Gdy wydawało mu się, że ten idiota wszystko zniweczył i dodatkowo rozstał się z życiem, on wyskakuje z takim numerem. Kilka sekund po tym, co się stało, egzorcysta poczuł, jak władza nad ciałem powoli zaczyna powracać. Co to miało znaczyć? Chciał zerwać się na nogi i coś zrobić, cokolwiek, ale wciąż nie był w stanie.

Kolejne minuty dla wszystkich ciągnęły się w niemal nieskończoność. Zazwyczaj pyskaty i impertynencki Albert w niczym nie przypominał zwykłego siebie. Stał wryty w podłogę z wyrazem twarzy, jaki szatynka widziała ostatnio u stracha na wróble stojącego na polu jej dziadków. Ciepła krew spływała po jego szyi, znikając w materiale koszuli. Czy ten facet przed chwilą go ugryzł? To, co się tu działo, wykraczało poza granice jej wyobraźni… Miała wrażenie, że rychło by zemdlała, gdyby nie to, że nie panowała nad sowim zachowaniem.

John z każdym łykiem czuł się coraz gorzej. Czy to się kiedyś skończy? Czy on właśnie ugryzł własnego ojca? Gorąca krew wampira próbowała roznieść pamiętne doznania po jego ciele, jednak chłopak niezdarnie odrzucał od siebie to żenujące uczucie. Chciał oderwać się od Alberta, jednak nie mógł tego zrobić z dwóch powodów. Nie dość, że po prostu nie był w stanie, to również miał świadomość, że musi to doprowadzić do końca, aby przyniosło zamierzony efekt. Szkoda, że nie był pewien, czy to w ogóle kiedyś nastąpi. Zamyślony, bez uprzedzenia runął na ziemię. Chciwie łykając powietrze usiadł i spojrzał na podłogę. Na drewnianych panelach pojawiła się cienka warstewka pyłu, przez co podłoga wyglądała na niesprzątaną od kilku lat. Jednak on bardzo dobrze wiedział, co to było…
-Udało się… - rzekł cicho, jakby wypowiedzenie myśli na głos miało je urzeczywistnić.

John powoli stanął na nogi i potarł dłońmi obolałe gardło. To prawdopodobnie było najdłuższe wstrzymanie oddechu w całym jego życiu. Może powinien był poważnie pomyśleć o karierze nurka, skoro kryje się w nim tak pokaźny potencjał? Ledwo uniósł wzrok, ujrzał pędzącą mu na spotkanie zaciśniętą pięść. Oczywiście nie zdołał uniknąć owego ciosu, więc zamroczony wpadł na ścianę. Albert? Czy on już nigdy nie da im spokoju? Jednak zamiast rozwścieczonego wampira powstałego z popiołów, zobaczył rozjątrzonego Maxa.

http://img34.picoodle.com/img/img34/3/10/22/f_3m_8b2d024.png

Max ponownie zamachnął się, niestety trafił tylko w pustkę.
-Co ty robisz? – krzyknął John, kryjąc głowę w ramionach – Oszalałeś?
-Jeszcze się pytasz, co?!
-Przecież cię uratowałem!
-O nic cię nie prosiłem. Wolałbym zginąć, niż zostać uratowanym przez kogoś takiego jak ty.
Kolejny cios przeleciał niebezpiecznie blisko nosa blondyna.
-Proszę bardzo, mogę cię zabić tu i teraz, skoro ci się nie podoba.
-Chciałbyś…
W połowie drogi do celu ręka Maxa zastygła w miejscu. Obaj mężczyźni spojrzeli na Juliette, która powstrzymała nadchodzące uderzenie.
-Nie możecie się uspokoić? – spytała, patrząc na nich z rezygnacją.
-Wiesz, że nie pozwolę mu tak łatwo zapomnieć o tym, co ci zrobił! – oburzył się Max, zerkając spode łba na Johna.
Półwampir spuścił wzrok. W gruncie rzeczy sobie na to zasłużył. Teraz był gotów przyjąć na swą pierś grad ciosów bez żadnego protestu.
-Od kiedy to ty załatwisz moje sprawy, co? – rzekła – Myślę, że powinieneś zająć się sobą.
-Ale…
-Oj, zamknij się już… Gdybym mu nie pozwoliła… Z resztą, mam już was serdecznie dość, wracajmy do domu…

http://img34.picoodle.com/img/img34/3/10/22/f_4m_834f9a2.png

---------------------------------------------------------------------------------

dziś brak postaci, ale za to za jest super-ekstra-świetny bonus:P:P
http://www.forum.thesims.pl/showthread.php?p=885182#post885182

Callineck
27.10.2008, 19:29
No NARESZCIE!!!
Czytam, poprawiam, komentuję :D


Co prawda udało się ogłuszyć Alberta,
gdy patrzył na minę Johna, którego dotknęło kilka kropel wody.
że coś takiego mogło być moim synem…
Doszedłszy do tego wniosku, nie musiał już opanowywać się przed
okoliczności nie były zbyt sprzyjające temu typowi zachowań.
gotów przyjąć na swą pierś grad ciosów bez żadnego protestowania.
Myślę, że powinieneś zając się sobą.

- udało się nia ogłuszyć...
- święconej wody
- może być...
- powstrzymywać
- do tego typu zachowań
- protestu
- zająć

Był jeszcze jeden błąd, ale teraz nie mogę go znaleść, będę edytować...

:O
To tak mozna bylo Albercika załatwić... John jest nie tylko słodki i oszałamiająco przystojny ale również niezwykle pomysłowy i inteligentny :D
A Maksio...
Za to Albercik ostatnie zdjęcia w swoim życiu ma piękne :D
No teraz to ja się naprawdę nie doczekam odcinka, chyba że będzie jutro...
No nie mogę, po poprzednim odcinku tez tak miałam - ledwo skończyłam czytać to juz pojawiał się niedosyt i ciekawość dalszych losów bohaterów...


No znalazłam ten upierdliwy błąd i jeszcze inne :P

-Słucham? – dopytywał się Albert – Wybacz, niedosłyszałem.
Z resztą nic dziwnego, jeśli by się zastanowić,
Skro w rozrachunku ją posiadali, mogli się wykrwawić tak samo, jak ludzie…?

- nie dosłyszałem
- jeśliby
- skoro

W dodatku Juliette tez tam była…
Oboje mężczyźni spojrzeli na Juliette,

- też
- obaj

niepokorna
27.10.2008, 19:36
O żesz Ty...
To było coś....
I nie ma Alberta...
Nic się nie sprawdziło z mojego mniemania :(

100/10 :)

__
EDIT: No widzisz, z wrażenia zrobiłam błąd ortograficzny :P

Libby
27.10.2008, 21:22
Świetny odcinek!:) Ładnie John załatwił ojczulka. Tego się Albercik nie spodziewał :D!
Max jak zwykle groźny i nabija się z Johna(nagła wesołość na widok miny blondyna).:)
Ta babka będzie miała uraz psychiczny do końca życia!:D Był człowiek(w tym wypadku wampir) i nie ma człowieka... :D
Nie doczekamy się kolejnego odcinka!:)

Callineck
27.10.2008, 21:28
Max jak zwykle groźny i nabija się z Johna(nagła wesołość na widok miny blondyna).:)

Nabija się, bo mu zazdrości...

ptasie mleczko
27.10.2008, 21:45
buuuu <dziki szloch> <płacz> <rozpacz> <chlip> i po boskim Albercie <zamyka się w sobie> <idzie popłakać w podusię> nie myślałam, że to już, że Albert już będzie musiał zginąć <chlip> odcinek oczywiście świetny, wreszcie blondi się wykazał i jak to wymyśliłaś wszystko jestem pod wrażeniem, zresztą jak zwykle, to już normalka, że każdy odcinek czytam z rozdziawioną buzią, rozszerzonymi oczami i wypiekami na twarzy. ale Albert <płacze znowu>, przynajmniej na ostatnich zdjęciach wyszedł bosko, tak otwieram i na wejście zdjęcie mojego ulubieńca takie wrrr. No cóż będę musiała sobie znaleźć nowy obiekt uwielbienia, podbiore któregoś Callineck :P

Callineck
27.10.2008, 21:49
No cóż będę musiała sobie znaleźć nowy obiekt uwielbienia, podbiore któregoś Callineck :P

NIE DAM!!! Weź Maksia :P Albo Alanka :D

niepokorna
28.10.2008, 15:00
Ja Ci dam Maxa!
On jest mój!!
Weź sobie Alanka :P

Masakra
28.10.2008, 20:16
O ja! Jak teraz wytrzymać do kolejnego odcinka? Scarlett! Jak mogłaś?! Przez Ciebie jestem uzależniona!:) (Dziękować pięknie :))

scarlett
28.10.2008, 21:56
Dzięki Wam wszystkim za komentarze:*

Inie zostawiajcie Alanka na lodzie, wy źli antyfani, niedostrzegający dojrząłego piękna tego mężczyzny:P

Karcia028
30.10.2008, 20:06
Ja również się uzależniłam pisałabym tylko:,, super kiedy następny odcinek"

scarlett
01.11.2008, 23:06
Z urodinowymi życzeniami dla Callineck, chociaz nie wiem, czy będzie zadowolona z takiego prezentu :*

Nawiasem mówiąc, to już przedostatni...

XVII
http://img02.picoodle.com/img/img02/3/11/1/f_tytulm_235081f.png

Ciche pomrukiwanie przypominało dźwięk pracującego silnika. Było to tak irytujące i intensywne, że nawet, gdy Max ukrył głowę pod poduszką, hałas wciąż go atakował. Spod zamkniętych powiek mógł zaważyć, że w pomieszczeniu było dość jasno. Przewrócił się na drugi bok, dodatkowo przykrywając uszy kołdrą. Niestety, odgłosy wcale nie znikły. Rozdrażniony mężczyzna uniósł się na łokciach i otworzył oczy. Zdziwił się niezmiernie, gdy ujrzał jasne ściany pomieszczenia, które coś mu przypominały, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć, gdzie już je widział. Sytuacja zmieniła się, kiedy przeniósł wzrok bardziej w lewo. W pierwszym odruchu zdziwił się na widok szpitalnych łóżek, gdyż nie kojarzył sobie, żeby tu przychodził. Szybko jednak poczuł, że coś zaczyna się w nim gotować ze złości. Oto zlokalizował źródło tajemniczych drażniących dźwięków – na łóżku obok spał John. Przypomniawszy sobie pewien sposób na zaradzenie chrapaniu, egzorcysta głośno zagwizdał. Raz, drugi, piąty…
-Cholera – syknął pod nosem i gwałtownie wstał z łóżka.
Pochylił się do przodu i szturchnął blondyna w ramię. John wymamrotał coś w stylu „jeszcze chwilkę” i powrócił do kamiennego snu. Chrapanie wciąż odbijało się od pustych ścian i powracało do uszu Maxa ze zdwojoną mocą. Wtedy w jego głowie zrodził się mały podstęp. Musiał zrobić cokolwiek, żeby nie oszaleć. Podszedł więc jeszcze bliżej sąsiedniego łóżka.
-Albert ugryzł Juliette… - szepnął bezpośrednio nad głową Johna.
Tylko dzięki szybkiemu refleksowi uniknął zderzenia z z blondynem, który nagle zerwał sie z łóżka.
-Co? – spytał półprzytomny John, mrużąc oślepione oczy.
-Wkurzasz mnie nawet jak śpisz – odparł krótko Max, przysiadając na swoim łóżku.
-Co? Czemu śpisz ze mną w jednym pokoju?
-Rozejrzyj się… Poza tym chrapiesz jak stary pierdziel i ludzie spać nie mogą! I nie myśl, że zapomniałem, co zrobiłeś…
-To nie ja! Nie słyszysz?
Max powstrzymał się od ciętej riposty i wsłuchał się w otoczenie. Rzeczywiście, chrapanie ani trochę nie ustąpiło. Zarówno on jak i John w tej samej chwili skierowali wzrok w stronę, z której dochodziło. Dziwnym trafem, wcześniej nie zauważyli jednego szczegółu –pod ścianą stało jeszcze jedno łóżko, a w nim leżał przykryty po sam czubek głowy Henry, nieświadomy destrukcyjnego wpływu swojego chrapania.

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/10/25/f_5m_6a63a9c.png

Ich uwagę przyciągnęły również przedmioty stojące na stojącej obok szafce – poczynając od pudełka z baterią kremów, na paczce papierosów kończąc.
-Co się właściwie stało? - spytał po chwili John – Nie przypominam sobie, żebyśmy tu przychodzili…
-Pewnie zemdlałeś po tym, jak cię walnąłem…
Blondyn wstrzymał się od odpowiedzi i ponownie spojrzał na chrapiącego kolegę. Zarówno łóżka jak i ściany przypominały to samo pomieszczenie, od którego wszystko się dla niego zaczęło. Brakowało jednak jednej osoby…
-Carol była jego dziewczyną?
-Henry’ego? Nie żartuj – Max podejrzanie się uśmiechnął – Byli przyjaciółmi. Po co mnie o to pytasz?
-Nic… Po porostu tak sobie pomyślałem.
Ku zdziwieniu Johna, Max zaczął nagle prychać i kaszleć.
-Co ty robisz?
-Głuchy jesteś? Przecież idzie oszaleć przez tego idiotę. Nic dziwnego, że żadna z nim nie wytrzymuje…
Przerwał im nieco inny dźwięk - jasne, drewniane drzwi uchyliły się i ich oczom ukazała się najpierw głowa Thomasa, następnie cała sylwetka mężczyzny.
-O, John, miałem nadzieję, że już się obudziłeś. Włóż coś na siebie i chodź ze mną – rzekł radośnie, poprawiając okulary.
Chłopak spojrzał na szefa zdezorientowany, Skąd mógł wiedzieć, gdzie są jego ciuchy?
-Niech pan nie traktuje go zbyt łagodnie… - zalecił Max i wygodnie wyciągnął się na łóżku.
-Gdzie idziemy? – dopytywał się John – Muszę wiedzieć, czy ubrać garnitur, czy biała koszula wystarczy…
Nie dokończył wyliczanki, gdyż na jego twarzy wylądowała czarna koszulka. Pospiesznie ściągnął ubranie z głowy i kątem oka zauważył wracającego do snu Henry’ego.
-Dzięki… - wymamrotał i wcisnąwszy na siebie przyciasną koszulkę wyszedł z pokoju za Thomasem.
Szef czekał na niego zaledwie kilka metrów dalej.
-Już jestem.
-To dobrze, muszę ci coś powiedzieć.
-Tu?
-A czemu nie? A właśnie, póki pamiętam, trzymaj.
Mężczyzna wyjął z kieszeni marynarki niewielkie pudełko i wcisnął Johnowi.
-Co mam z tym zrobić? – spytał, próbując je otworzyć.
-Zostaw to! – oburzył się Thomas – Schowaj to do kieszeni i poczekaj chwilę, trochę cierpliwości. Najpierw posłuchaj, co mam ci do powiedzenia.
-Nie mam kieszeni…

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/10/25/f_6m_3acd65e.png

-Więc tak. Po pierwsze, sprawa Alberta została zakończona, ale nie mamy pojęcia, gdzie są… twoje siostry. Jednak to też zapewne tylko kwestia czasu.
-Właśnie! – nagle John przypomniał sobie o czymś bardzo ważnym – Gdzie jest Kate?
-Kto? A… ta Kate. Nic jej nie jest, zapewniam cię. Razem z Victorią wyszły z tego wszystkiego bez szwanku. Wracając do tematu, druga sprawa… Juliette nic w sumie nie chciała mi powiedzieć, ale widziałem, że coś było z nią nie tak. Może ty mi powiesz coś więcej na ten temat?
John zaczął gorączkowo szukać jakiejkolwiek wymówki. Kolejny raz udowodnił, że nie potrafi kłamać. W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami, robiąc przy tym dziwaczną minę. Miał nadzieję, że szef da spokój. Samo przypominanie o tej sytuacji było dla niego wystarczającą pokutą.
-I tak się dowiem… To teraz możemy przejść do twojego ulubionego pudełka… Przede wszystkim go nie otwieraj, nie jest dla ciebie.
-A dla kogo?
-Zaniesiesz je Juliette..
-Co? Czemu ja?
-A czemu nie? Masz coś przeciwko?
-Ale… ja nie wiem, gdzie ona mieszka.
-A, jeszcze jedno! Jestem pewien, że pamiętasz, co się dzieje po wypiciu krwi wampira… Przykro mi to mówić, ale nie ma już w tobie nic z człowieka… Ach, mniejsza z tym, miłego dnia! – rzekł beztrosko Thomas, pozostawiając na korytarzu zdezorientowanego Johna.



Henry zapalił niewielka naścienną lampę, która pomimo swoich małych rozmiarów, dawała dość silne światło. Dni stopniowo stawały się coraz dłuższe, jednak ściemniało się wciąż zdecydowanie za wcześnie. Egzorcysta związał swoje długie włosy i spojrzał w wiszące nad szafką lustro. Odbicie nie różniło się niczym od tego sprzed kilku dni. Mimo tego czuł, że w środku stał się innym człowiekiem. Carol była osobą, z którą naprawdę się dogadywał niemal w każdej kwestii. Chociaż znali się stosunkowo niedługo, nie wyobrażał sobie dalszego życia bez tej kobiety, a teraz stało się to rzeczywistością i, co najgorsze, nie mógł nic na to poradzić. Chcąc się jakoś pocieszyć, zauważył, że w końcu opuścił go katar i uporczywe kichanie.

Ciche kroki za jego plecami wyrwały go ze stanu zadumy. W tafli lustra, oprócz niego samego, odbijała się postać Mei. Henry przyłapał się na myśli, że mogła być to Carol.

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/10/25/f_7m_95b5fc3.png

-Cześć – przywitała się, podchodząc bliżej – Przykro mi z powodu Carol…
Mężczyzna w odpowiedzi tylko przytaknął i usiadł na skraju łóżka. Przez chwilę oboje wpatrywali się w siebie bez słowa.
-Nie obudzisz Maxa? – spytał Henry, zerkając w stronę wspomnianego kolegi.
-Po co? Nie przyszłam do niego – odpowiedziała ostro, a jej twarz zaczęła przypominać minę zaciekle walczącego wikinga.
-Sądziłem, że skoro jesteście ze sobą, będziesz chciała…
Murzynka spojrzała na nim piorunującym wzrokiem, którego groza widoczna była nawet w panującym półmroku.
-Nawet tak nie mów! – żywo zaprotestowała – Nie mamy ze sobą już nic wspólnego.
-Nie wiedziałem…
-Nie twoja wina. Już współczuję następnej, którą wykorzysta.
-Czyli nasz Maksio został sam…
Mea spojrzała na Henry’ego, który zdawał się być pochłonięty układaniem w głowie podejrzanych planów.
-Proszę cię, nawet o tym nie myśl… - rzekła, wymownie zezując w sufit.
-Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparł niewinnie, tłumiąc ziewnięcie – Właściwie, to po co tu przyszłaś?
-No widzisz, przez to wszystko prawie zapomniałam. Thomas chciał się z tobą widzieć.



John spojrzał z nadzieją na przeciwległą stronę ulicy. Pojawiające się gdzieniegdzie latarenki nie dawały wystarczającego światła, aby z daleka mógł ujrzeć tabliczki z numerami domów. Błądził więc po całym osiedlu szeregowych domków w poszukiwaniu tego należącego do Juliette. Z jednej strony cieszył się z zaistniałego spóźnienia. Nie miał pojęcia, jak się zachować, kiedy w końcu dotrze na miejsce.

Dziesięć minut później udało mu się odnaleźć pożądany budynek. Podszedł do drzwi i niepewnie nacisnął dzwonek. Zanim Juliette mu otworzyła, musiał kilkukrotnie odrzucać od siebie pomysł ucieczki. Wreszcie usłyszał dźwięk otwieranego od wewnątrz zamka, a chwilę potem ujrzał zdziwioną jego obecnością Francuzkę.
-Eee… Cześć – wydusił z siebie, patrząc w obrany punkt tuż nad ramieniem dziewczyny – Tomas kazał, żebym ci to dał.
Wyciągnął z kieszeni nieco zmaltretowane kartonowe pudełko i wręczył je kobiecie. Wzięła je do ręki, nie wykazując większego zainteresowania. John poczuł przytłaczający ciężar powietrza, które pod wpływem atmosfery krępującego milczenia stawało się coraz bardziej gęste. Spojrzał na Juliette i pechowo natrafił na jej wzrok. Pospiesznie odwrócił głowę w drugą stronę.
-No to… Nie będę przeszkadzać - rzekł cicho – Na razie.
Odwrócił się w stronę wyjścia i położył dłoń na klamce, z zamiarem otwarcia drzwi.
-Poczekaj chwilę – usłyszał w tym samym momencie.
Zaskoczony ponownie spojrzał w jej stronę, tym razem jednak nie uciekł wzorkiem. Czekał, aż Juliette w końcu coś powie. Ona jednak najwyraźniej nie chciała być tak przewidywalna – jej wolna dłoń z zawrotną prędkością pomknęła w stronę Johna, pozostawiając na jego policzku czerwony ślad.

http://img27.picoodle.com/img/img27/3/10/25/f_8m_c0b8bff.png

Siła uderzenia oraz zaskoczenie spowodowały, że walnął głową w znajdujące się za plecami drzwi. Zmieszany spojrzał na Juliette, której twarz wciąż nie wyrażała żadnych uczuć.
-Masz rację.. Należało mi się – podsumował pokornie, głęboko zażenowany.
-Brawo, mogłeś tylko pomyśleć o tym nieco wcześniej – odparła ironicznie – Ale nie, musiałeś zgrywać cholernego bohatera! Jesteś takim samym potworem, jak twój pieprzony ojciec!
-Pewnie masz rację… Jakiego bohatera?
-Wielki John ratuje świat…
-O czym ty właściwie mówisz? – miał niekomfortowe przekonanie, że mówią o dwóch zupełnie różnych rzeczach.
-Jak to o czym? Nagle odjęło ci pamięć? Byłam kretynką, gdy opowiedziałam ci o swoich rodzicach. Do dziś nie wiem, czemu… Przez ciebie już nigdy nie spełnię swojej obietnicy!
John miał wrażenie, jakby ktoś walnął go młotem w potylicę. Nie podejrzewał, że mówiła o tym…
-Myślałem, że chodzi o to, że ja… No wiesz…
Z gardła dziewczyny wydobył się nieokreślony dźwięk, ni to płacz, ni śmiech. Nieświadomie wygięła usta w litościwym uśmiechu, a spod przymkniętych powiek wypłynęła samotna łza. Juliette odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała wprost w karminowe oczy blondyna.
-Naprawdę jesteś idiotą.
-Powtórz to jeszcze kilka razy, a naprawdę zacznę w to wierzyć – rzekł, ścierając palcem słoną łzę z jej policzka.
Młoda kobieta z przerażeniem odkryła, że robi co innego, niż sama chce. Albo, co gorsza, nie wie, czego tak właściwie pragnie. On jest wampirem. Co ty robisz? Oszalałaś? Nienawidzisz wampirów. On zabił mordercę twoich rodziców. Jest jego synem…

Juliette oplotła ramionami szyję Johna i powstrzymując go od powiedzenia chociaż słowa więcej, przytknęła swoje usta do jego warg. Nie wiadomo kiedy, znaleźli się w sypialni kobiety. Prawie naga zdjęła z niego koszulkę i pozwoliła położyć się na łóżku. Wampir spojrzał na jej szczupłe, blade ciało. W tym momencie nie miał ochoty nawet na kroplę krwi…

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/10/25/f_9m_e4ca7d6.png

-------------------------------------------------------------------------

Callineck
01.11.2008, 23:07
Dziękuję :*
Aż się boję czytać normalnie :O
Chociaz to ostatnie zdjęcie... ;)
Dobra, nie gadam już...

Urodziny urodzinami, ale robota czeka :P

Tylko dzięki szybkiemu refleksowi uniknął zderzenia z nagle powstałym blondynem.
od którego wszystko dla niego się zaczęło.
pojęcia, gdzie są…twoje siostry.
Może ty mi cos więcej powiesz na ten temat?
rozmiarów, dawała dość duże światło.
Pojawiające się gdzieniegdzie latarenki nie dawały wystarczającego efektu
Thomas kazał mi ci to dać.
Nie zauważywszy kiedy, znaleźli się w sypialni kobiety.

- z blondynem, który nagle zerwał sie z łóżka
- ... wszystko się dla niego zaczęło
- odstęp :D (ale fajny błąd znalazłam :D)
- ... może ty mi powiesz cos więcej na ten temat
- dużo światła, albo silne światło
- światła
- Tomas kazał, żebym ci to dał
- Nie wiadomo kiedy...

Ha, teraz już wiem dlaczego Alanek pozostaje samotny - musi popracować nie tylko nad swoim wyglądem ale także nad kontaktami interpersonalnymi...

Co ty tam kombinujesz z moim Henryczkiem, hę :|
No i w końcu, John i Juliette, razem... ach, wzruszyłam się jak stary siennik wojskowy... :D

+ cztery gołe klaty w dodatku moich ulubieńców :D + jedna w podkoszulku :)
John dalej na prowadzeniu :P
EDIT:
Murzynka spojrzała na nim piorunującym wzrokiem,
- na niego

ptasie mleczko
01.11.2008, 23:26
Ratunkuuu!! rozpływam się. bosko!! jeszcze jak na złość net mi się zaciął nie chcą się wyświetlić pierwsze dwa zdjęcia. ale co tam później zobaczę, klata Henryczka wynagrodziła mi wszystko. No i w końcu musiało do tego dojść John i Juliett, tylko ciekawe co będzie jak obudzą się rano obok siebie. przez Ciebie nie będę mogła wytrzymać do następnego odcinka. moje obgryzione paznokcie idą na Twoje sumienie :P Jest po prostu pięknie. A ta scena z chrapaniem mnie po prostu rozwaliła, aż się uśmiałam :D

Callineck
01.11.2008, 23:37
A ta scena z chrapaniem mnie po prostu rozwaliła, aż się uśmiałam :D
Oj tam zaraz... Wystarczy przecież, że będzie spał na boku, prawda? ;)

ptasie mleczko
01.11.2008, 23:57
akurat tam wystarczy, zależy jak ciężkiego ma chrapka :D zazwyczaj pomaga objęcie i położenie ręki na brzuchu, ale kto miałby tego biednego Henryczka objąć? kiedy Carol biedna w zaświatach zabawia Alberta? może Mea <zawzięcie kmini>

niepokorna
02.11.2008, 07:20
Zabiję Cie kiedyś kobieto! :P
Odcinek świetny, scena z chrapaniem mnie rozwaliła <leży i kwiczy>
Max jest pomysłowy... ;)
Co do Mei - udam, że nic nie słyszałam o jej związku z Maxem <chowa się pod kazika>
I tak faktycznie... szkoda Juliette.
Może jak zabije Johna, to będzie chociaż po części usatysfakcjonowana.
I nie wiem czemu Max i Henry są w szpitalu, skoro Julka jest u siebie w domu.
<czeka na następny odcinek>

Callineck
02.11.2008, 09:20
Max jest pomysłowy... ;)
No nie wiem czy pomysłowy czy bardziej doświadczony... :P

Może jak zabije Johna, to będzie chociaż po części usatysfakcjonowana.
Chyba w tym celu nie musi go jednak zabijać ;)

Libby
02.11.2008, 11:12
Odcinek jest po prostu genialny! Zdjęcia piękne!:)
Henry musi mocno chrapać, skoro gwizdanie na niego nie działa...
Max jak zawsze wspaniały. Czemu się rozstał z Meą?
O co poszło między nimi?
Julliette i John nareszcie razem!:) O co poszło między nimi, że on tak się bał spotkania? Ja ostatnio nie kontaktuję i gdzieś mi to umknęło...
Nie doczekam się kolejnego odcinka, więc lepiej szybko go dodaj :P!

scarlett
02.11.2008, 15:37
Dzięki:*

O co poszło między nimi, że on tak się bał spotkania? Ja ostatnio nie kontaktuję i gdzieś mi to umknęło...

Hm ja bym się nie czuła zbyt pewnie i komfortowo, gdybym miała spotkać się sam na sam z osobą, z której wyssałam krew zamieniając sie w potwora...:D:P

Karcia028
02.11.2008, 18:47
Jak zwykle powiem:
Super!!!Super!!! i jeszcze raz super!!!
Powaliła mnie w szczególność ostatnia scenka z Johnem i Juliette
Czekam na następne odcinki
UZALEŻNIONA

Masakra
03.11.2008, 16:06
Przedostatni?? !! To się dziewczyno bierz za kontynuację albo coś innego!!:P

Karcia028
04.11.2008, 19:20
Przedostatni!!!!!!??????(wcześniej tego nie zauważyłam bo byłam zbyt zajęta odcinkiem)
I co ja teraz ze sobą zrobię
Załamałam się po prostu

Zgadzam się 100% z Masakrą

scarlett
08.11.2008, 23:31
Przed Wami pierwsza część ostatniego odcinka. Informuję, że jest dość dużo zdjęć^^

XVIII
http://img29.picoodle.com/img/img29/3/11/2/f_tytulm_f741e3a.png


Część 1

Świeże letnie powietrze łagodnie poruszało firankami, które unosiły się w rytm podmuchów wiatru. Przez otwarte okno do pomieszczenia przedzierały się poranne promienie słońca. No, może nie do końca poranne. Juliette ospale otworzyła oczy i niechętnie spojrzała na zegarek. Dochodziła dwunasta. Wiedziała, że powinna była już dawno wstać, jednak kilka minut w tą czy w tamtą nie zrobi żadnej różnicy.

http://img32.picoodle.com/img/img32/3/11/7/f_1m_588f5d6.png

Ostatnie miesiące minęły tak szybko, a zmieniło się tak wiele. Nie myśląc już o niczym więcej, korzystała z chwili błogiego nicnierobienia, badając przy tym strukturę sufitu. Zdawało się, że zaledwie kilka sekund później obie wskazówki budzika znalazły się na małej dwunastce. Pora wstawać…



John z ukosa wpatrywał się w nieruchomą twarz matki. Przez niego i jego upór, nieomal nie zginęła. Ile by dał, żeby cofnąć czas i nie zostawić jej, niczym ostatni kretyn, w jednym domu z Albertem. Tylko dzięki niewyobrażalnemu szczęściu w ogóle żyła. Lekarzom z Firmy udało się wyrwać jego matkę z objęć śmierci, jednak do dziś pozostawała w stanie głębokiej śpiączki.

http://img29.picoodle.com/img/img29/3/11/2/f_1m_8443149.png

Przychodził tu tak często, na ile pozwalał mu absurdalnie przeładowany rozkład dnia czy tygodnia. Nie był pewien, czy jego obecność tutaj cokolwiek zmienia, ale poczucie winy było zbyt wielkie, aby mógł odwrócić się plecami i wciąż myślać o czymś zupełnie innym. Doktor Flame nie był facetem, który owijał w bawełnę. Powiedział wprost – nie wiadomo, czy kobieta kiedykolwiek się obudzi. A jeśli tak, jaki będzie stan jej ciała i umysłu. Pomyśleć, że John sam zgotował taki los własnej rodzicielce…

Szczęk otwieranych drzwi wyrwał blondyna z zadumy. Odwrócił się i ujrzał Juliette, która właśnie zamykała za sobą drzwi.
-Jeszcze tu siedzisz? – spytała, krzyżując ręce na piersi.
-Skąd wiedziałaś, że tu jestem?
-Nietrudno się domyśleć, skoro przesiadujesz tu każdą wolną chwilę…
-Przyszłaś mi robić wyrzuty?
-Nie. Uciekłeś bladym świtem tak wcześnie, że pewnie nie pamiętasz…
-To była dziewiąta. O czym? – zdziwił się, podchodząc do dziewczyny.
-Mieliśmy iść do Thomasa… Pół godziny temu.
John jęknął z rozpaczą. Oparł dłonie na biodrach Juliette, a ciężką głowę na jej ramionach. Przy okazji rzucił okiem na swoją prawą rękę. Niegdyś dałby wiele za możliwość prawdziwej współpracy z Firmą, a teraz miał tego wszystkiego dość.



Henry wyglądał, jakby zamarł w połowie ruchu. Niczym zahipnotyzowany wpatrywał się w monitor, poruszając jedynie gałkami ocznymi, śledząc kolejne wersy. Niemal podskoczył, gdy usłyszał za sobą znajomy głos.
-Co tu robisz?

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/11/8/f_3m_02e56af.png

Błyskawicznie zminimalizował przeglądaną stronę internetową, jednak na pasku zadań widniał niewdzięczny napis „Forum dla s…”. Miał tylko nadzieję, że Victoria nic nie zauważyła. Pospiesznie wyłączył przeglądarkę i zerwał się z krzesła. Nie mógł mieć pretensji, że kobieta pojawiła się znikąd – zajął jej miejsce pracy.
-Wybacz mi, już sobie idę… - rzekł, wymijając ją w wąskim przejściu.
-Poczekaj chwilę… - zawołała, lekko się czerwieniąc.
Henry zatrzymał się wpół kroku i pytająco spojrzał na sekretarkę.
-Tak się zastanawiałam… Ostatnio jesteś cały czas taki przybity… Pomyślałam, czy może nie chciałbyś…
-No?
-Może poszlibyśmy gdzieś razem dziś wieczorem?
-Wiesz, nie chcę ci robić jakiś nadziei, bo…
-Rozumiem – przerwała ostro – Nic nie mów, chyba muszę się przyzwyczaić do ciągłych rozczarowań… Ciekawe, co jest we mnie tak beznadziejnego, że nikt mnie nie chce.
-Nie o to mi chodzi, naprawdę – usprawiedliwiał się niezdarnie.
-A niby o co?
-Uważam, że jesteś wspaniałą kobietą… No i w tym problem.
-Nie rozumiem.
-No… W tym, że jesteś kobietą.
Oczy Victorii rozszerzyły się ze zdziwienia. Kryjąc zaszokowanie, nagle zainteresowała się czubkami swoich butów.
Westchnęła i ostentacyjnie wypuściła powietrze.
-Nie… Naprawdę mam nieziemskiego pecha! Najpierw musiałam trafić na typa, który jest ciągle zajęty, a teraz na geja!
-Mówisz o Maksie? Ten facet nie jest dla nas…
Victoria nie zdołała powstrzymać śmiechu i zakrywając dłonią usta ostentacyjnie usiadła na krześle. Odwróciła się do komputera i udawała, że jest zajęta. Henry postanowił, że będzie najlepiej, jeśli jak najszybciej się oddali.


Egzorcysta wyszedł na korytarz i tak pochłonął się przeglądaniem czegoś w swojej komórce, że nie zauważył nadchodzącej z naprzeciwka kobiety. Zgodnie z prawami logiki, poskutkowało to czołowym zderzeniem.
-Przeprasz… - rzekł pospiesznie. Przerwał, gdy zobaczył, na kogo wpadł.
Przenikliwe, zielone oczy bacznie przyglądały się całej osobie Henry’ego.

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/11/8/f_4m_9a527cf.png

Kobieta poprawiła bluzkę, jeszcze bardziej powiększając i tak niemały dekolt.
-Szukałam pana – rzekła głosem, z którego aż emanowała pewność siebie – Elena Kelly.
Henry potrząsnął wyciągniętą dłonią kobiety i przedstawił się, chociaż pewnie niepotrzebnie.
-Czym sobie zasłużyłem na pani zainteresowanie?
-Wystarczy Lena. Szef nic nie mówił? Będziemy razem pracować.
-Razem? – zdziwił się. Od czasu śmierci Carol przypadł mu w udziale Max… Czemu Thomas tak nagle zmienił mu partnera?
-Coś nie pasuje?
-Nie, nic.
-Jak myślisz, warto zacząć naszą współpracę od lepszego poznania siebie nawzajem? Możesz przyjść do mnie na kawę, powiedzmy o ósmej…
-Kawa o ósmej?
-Więc przygotuję coś mocniejszego – uśmiechnęła się i odeszła bez słowa.



Minął jakiś czas, kiedy w końcu dotarli do głównego biura Firmy. Wydawało się być dziwnie opustoszałe, a zazwyczaj przewijały się tu dziesiątki ludzi. Spotkali po drodze jedynie Henry’ego z jakąś kobietą, w której Juliette rozpoznała pożądaną przez niemal całą męską część Firmy egzorcystkę, zwaną w pewnych kręgach Oszałamiającą Szatynką.

http://img32.picoodle.com/img/img32/3/11/7/f_5m_fb8cdb0.png

Wewnątrz również nie było tłoku – tylko jedno stanowisko było zajęte przez piszącą coś na komputerze Victorię. Oddalona o kilkanaście metrów szklana ściana również nie skrywała za sobą zaginionego tłumu. Wręcz przeciwnie – gabinet Thomasa zdawał się być równie opustoszały. Wszyscy zrobili sobie wakacje w jednym czasie?

Juliette zamieniła kilka słów z sekretarką, jednak nie dowiedzieli się niczego ciekawego. John ze zdziwieniem zauważył, że kobieta była dla nich dziś wyjątkowo nieprzychylnie nastawiona. Nie chcąc doczekać żadnej kłótni, ruszyli dalej.


Z zewnątrz wyglądało tak, jak i było – biuro świeciło pustkami. Musiało stać się coś dziwnego. Potwierdzał to również panujący tu niezwykły porządek.
Chwilę potem zauważyli kolejną osobliwą rzecz – zza oparcia stojącej na środku pomieszczenia kanapy wystawały czyjeś nogi…

http://img32.picoodle.com/img/img32/3/11/7/f_6m_9d8a72c.png

Czyżby Thomas uciął sobie krótką drzemkę? Osoba wylegująca się na tapczanie najwyraźniej zauważyła, że ktoś nadchodzi, ponieważ jakiś mężczyzna podniósł się i usiadł. Wydawał się być znajomy, w dodatku tylko jedna osoba lubiła tak się wykładać w gabinecie Thomasa, oprócz samego panującego.

Podeszli do kanapy i ujrzawszy kto to taki, od razu rozpoznali względnego nieznajomego. Zarówno Juliette jak i John wybuchli głośnym, nieokiełznanym śmiechem. W następnej chwili stało się coś jeszcze bardziej kuriozalnego – Max, bo był to Max, uśmiechnął się.

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/11/7/f_7m_980aab4.png

Być może było to tylko przewidzenie. Krótkowłosy egzorcysta błyskawicznie powrócił do normalnego, skwaszonego wyrazu twarzy.
-Nasz Johnny i Julia już się pośmieli… - rzekł sucho, wygodnie zakładając nogę na nogę.
-Jaki ty dziś dowcipny… - skwitowała Juliette, rozglądając się dookoła – Czemu jest tu tak pusto?
-Mi to nie przeszkadza. O ile lepiej było, póki on się tu nie zjawił… - na myśli miał oczywiście Johna, który w ogóle nie zdziwił się na takie powitanie.
-A ty niby co tu robisz? – spytał blondyn.
-Czekam – odparł krótko.
Zza drewnianych drzwi wydobyła się niespodziewana salwa krzyków wesołości. Nowo przybyła dwójka odruchowo odwróciła się w ich stronę.
John nie miał pojęcia, co się za nimi mogło znajdować.
-Co tam jest?
-Graciarnia Thomasa – odpowiedziała Juliette, otwierając owe drzwi.
John czym prędzej podszedł do dziewczyny i stojąc za jej plecami, zajrzał do środka.

http://img37.picoodle.com/img/img37/3/11/7/f_8m_0ff7aee.png

Szanowany i poważny naczelnik Firmy śmiał się jeszcze głośniej, niż dwójka towarzyszących mu dzieci. Tae i czarnoskóry chłopiec, którego tożsamości John nie potrafił sobie przypomnieć, jednak był pewien, że skądś go kojarzy, kręcili się w kółko na przyrządzie żywcem wykradzionym z placu zabaw.

Callineck
08.11.2008, 23:39
W spóźnionym nieco prezencie urodzinowym dla autorki mój 500 post przeznaczam :*

O matko, coś ty narobiła :D
Maksio jaki fajny się zrobił.... ;)
Tego małego też kojarzę... To Rudo, synek Mei :)
Ale Henry... :O


Świeże letnie powietrze łagodnie poruszało firankami, które poruszały się w rytm podmuchów wiatru.
ale poczucie winy było zbyt wielkie, aby odwrócił się plecami i wciąż myślał o cymes innym.
Powiedział wprost – niewiadomo, czy kobieta kiedykolwiek się obudzi.
Nie mógł mieć pretensji, że kobieta pojawiła się z nikąd –
-Jak myślisz, warto zacząć naszą współpracę od lepszego poznania.
Wszyscy zrobili sobie wakacje w jednym czasie?
Z zewnątrz wyglądało tak, jak i było – w biurze świeciło pustkami.

Chwilę po– ze stojącej na środku kanapy wystawały czyjeś nogi… Chwilę potem zauważyli kolejną osobliwą rzecz – zza oparcia stojącej na środku pomieszczenia kanapy wystawały czyjeś nogi…

John czym prędzej podszedł do dziewczyny i stojąc za jej plecami, zaglądnął do środka.

- proponuję ... które unosiły się...
- ...mógł odwrócić się plecami i myśleć o czymś innym
- nie wiadomo
- znikąd
- znak zapytania na koncu ;)
- biuro świeciło pustkami, albo w biurze były pustki
- wariacje Worda :|
- zajrzał

Ale Henry... :|

ptasie mleczko
09.11.2008, 00:21
Niedobre, nie powiedziały, że dziś będzie odcinek, o mało co bym przegapiła!!

Henry gejem???? jak mogłaś nam to zrobić, a zwłaszcza Callineck???? Jestem w szoku, totalnym, wydawało mi się, że coś łączyło go z Carol. Jestem oszołomiona. Takie rzeczy się dzieją. Juliette już pogodzona z wampirzą naturą Johna, a Maksio?? słodziak się zrobił :D tylko Thomas jaki był, taki pozostał, zero seksapilu. Ale mam jeden żal, zamiast jakiegoś męskiego ciacha to Ty wprowadziłaś kolejną babę, ehh konkurencja teraz będzie zaciekła :D Poszalałaś widzę ostro po krawędzi :D

Edit: Ja głupia nie poznałam. Gdybym nie była wrednym podglądaczem B) to bym się nie skapnęła. Zwracam honor z tą babą :P :D

scarlett
09.11.2008, 00:26
tylko Thomas jaki był, taki pozostał, zero seksapilu.

To był cios!

ptasie mleczko
09.11.2008, 00:28
Cóż, może po prostu wypada blado przy swoich podopiecznych, nic nie poradzę no, taki jakiś, nie mogę się przekonać, może jakbyś go rozebrała z tego garnituru ;)

Edit: a jeszcze zapomniałam dodać, że to zdjęcie z Juliette i Johnem trzymającymi się za ręce było urocze :)

Callineck
09.11.2008, 00:37
Wypada mi się nie do końca zgodzić z przedmówczynią w kwestii kompletnego braku seksapilu w osobie Alanka...
1) Jest rzeczą powszechnie wiadomą, że mężczyźni piastujący wysokie stanowiska w pracy uznawani są za niezwykle seksownych, pomimo braku ku temu stwierdzeniu obiektywnych przesłanek.
2) Victoria jest już dość mocno zdesperowana... :P

Ale John i Juliette <33

niepokorna
09.11.2008, 09:38
Normalnie... aż nie wiem co napisać.
Piszę ten komentarz 3 minutę i zmieniam jego treść :O
Zaraz... oni się uśmiali, bo Max ściął włosy? No dobra, zostawmy to.
Henry gejem? Mam nadzieję, że jakoś z tego wybrniesz, bo będziesz miała kłopoty w postaci Callineck dyszącej Ci nad karkiem, byś coś zmieniła.
Nie wiedziałam, że lubisz nosić takie dekolty Call <szatan>
I wiesz co? Jesteś niesprawiedliwa. OS się pojawiła, a Nieznajoma nie :(
No cóż, mam nadzieję, że nowy odcinek dodasz niedługo ^^
Trzymam kciuki za wyzdrowienie matki Johna i za tą dwójkę :)
Co prawda, Victoria jest mocno zdesperowana, ale Henry skutecznie ją zgasił :D
Jeżeli nie wykasował historii, Viki i tak się dowie, gdzie on tam szperał. ^^
I nie zgadzam się z Ptasim mleczkiem. Każdy jest seksowny na swój własny, nieodgadniony sposób.
Co do odcinka - zdjęcia świetnie, co do treści nie mogę się przyczepić. Wszystko pięknie ładnie itd.
100/10 ;)
<widzisz co narobiłaś?? Aż się rozpisałam! :P>
<8 minut pisze ten komentarz>

Masakra
09.11.2008, 10:40
Henry gejem! Ja nie mogę, wiedziałam, że coś z nim jest nie tak:P
Czyżby Max miałby być szefem czy coś? Trochę szkoda tych jego dredów, bardzo mu pasowały do osobowości:)
Oczywiście odcinek 10,5/10, bez dwóch zdań

Libby
09.11.2008, 13:15
Kobieto zabiłaś mnie!
Henry gejem?! Myślałam, że jeszcze to odkręcisz. Chociaż kto wie, skoro pojawiła się Lena.
Julliette nie spełni obietnicy wymordowania wszystkich wampirów, ale to akurat dobrze;).
Max! Coś Ty zrobiła z jego włosami?! :O Dredy mu pasowały, ale muszę przyznać, że tak też mu ładnie:). Czyżby miał zostać szefem? W końcu zaprowadził porządek w gabinecie Thomasa. Może to on podesłał Elenę Henry'emu:P. Skoro sam nie umie znaleźć sobie kobiety, to Maksiu zrobił to za niego :D.
A chłopiec, to pewnie synek Mei.:)
Swoją drogą jaki jest związek między Leną a Call? Też bym się chciała znaleźć w FS, ale koło Maksia :D.
Nie kończ FS! Co ja wtedy zrobię?!:P
Nie doczekam się kolejnego odcinka! Będziesz miała mnie na sumieniu...:/
No to się rozpisałam:).

niepokorna
10.11.2008, 11:48
Libby... jakby to Ci powiedzieć...
Max zaklepany przeze mnie :D
<brutal>

Intenso
10.11.2008, 13:39
jestem pełna podziwu... Uff jakoś przecztałam.
Naprawdę świetne opowiadanie, to pewnie zasługa długich ćwiczeń. 10/10

Ma pytanie. Skąd masz łóżko? <2 zdjęcie przedostatniego odcinka> i ta para co trzyma się za ręce...Jak to zrobiłaś?

Libby
10.11.2008, 14:02
Libby... jakby to Ci powiedzieć...
Max zaklepany przeze mnie :D
<brutal>

Chciałabyś :P! Byłam pierwsza :D i stałam za nim murem od pierwszego odcinka :).

scarlett
10.11.2008, 15:32
jestem pełna podziwu... Uff jakoś przecztałam.
Naprawdę świetne opowiadanie, to pewnie zasługa długich ćwiczeń. 10/10

Ma pytanie. Skąd masz łóżko? <2 zdjęcie przedostatniego odcinka> i ta para co trzyma się za ręce...Jak to zrobiłaś?

Dzięki:)
Co do łóżka, to niestety teraz nie pamiętam, ale może skojarzę, jak zobaczę w grze.
A to trzymanie się za ręce to po prostu przestawienie idących simów:D

Kurde, być takim Maksiem, żeby się baby o ciebie biły.. B)

niepokorna
10.11.2008, 17:01
Eh.... nie ma takich facetów :(
EDIT: W pierwszym odcinku John ma kolczyk w brwi. Co mu się stało,że już go nie ma?
Max mu wyrwał czy co? :P

Callineck
12.11.2008, 22:54
W pierwszym odcinku John ma kolczyk w brwi. Co mu się stało,że już go nie ma?
Max mu wyrwał czy co? :P

Taaa, jasne... chciałoby się...
Sam sobie wyjął, ponieważ dostał uczulenia na srebro... (jak każdy wampir z resztą) :D

scarlett
14.11.2008, 20:30
Część 2

Thomas z wielką radością wypełniał obietnicę daną małej Japonce. Nie miał możliwości wybrania się na plac zabaw, sprowadził go więc do siebie.

Dziewczynka zeskoczyła z karuzeli i spojrzała ciemnymi oczami na Johna. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, a ona sama już po chwili zawisła na szyi zdziwionego blondyna.
-Eee… Cześć – wydukał, odstawiając dziecko na podłogę.
Tae najwidoczniej działała pod wpływem nagłego impulsu. Spłoszona zaczęła błądzić wzrokiem po ścianach, po czym uciekła w głąb pomieszczenia.
-Skąd ona się tu wzięła? – spytała Juliette, kierując swoje słowa do szefa – Byłam pewna, że uciekła razem z tą dziewczyną w zielonych włosach.
-Masz rację – rzekł Thomas, poprawiając rozwichrzony zabawą garnitur – Ale udało nam się je odnaleźć…
-Chciał pan powiedzieć, że MI się udało – wtrącił Max, szukając czegoś pod kanapą, przez co jego głos był z lekka niewyraźny.
-Skoro jesteśmy tak szczegółowi, za uwagę zasługuje też Antonio – skwitował okularnik.
-Kto? – Johnowi imię to kompletnie nic nie mówiło.
-Nie znasz go? – szczerze zdziwił się Thomas – Mniejsza z tym…
-Gdzie jest teraz Emma? – wróciła do tematu Juliette.
-Tutaj, to znaczy w Firmie. Mamy tu pewne odpowiednie miejsce.

http://img33.picoodle.com/img/img33/3/11/12/f_1m_7ed7133.png

Dziewczyna doskonale wiedziała, o co chodziło szefowi. Piwnica, którą jako dziecko odwiedziła wraz z Maxem, najpierw służyła jako kryjówka dla brata Thomasa, a teraz dla Emmy.. Tylko po co?
-Czemu jej nie zabiliście? – John wyjął jej pytanie z ust.
-Mówisz, jakbyś w ogóle się nie przejmował, że jest twoją siostrą… - skrzywił się Thomas – Ciebie jakoś też nie posłałem do piachu.
-Wielkie dzięki…
-Mam do tej dziewczyny kilka ważnych pytań - ciągnął dalej – Może chociaż trochę uda mi się czegoś od niej dowiedzieć. Szkoda, że nie jest zbyt skłonna do współpracy.
-Skro jesteśmy przy pytaniach… Od dobrych kilku miesięcy pytam o to samo, a pan ciągle wymyśla jakieś idiotyczne wymówki!
-Spokojnie, spokojnie – Thomas uniósł ręce w obronnym geście, jakby blondyn miał za chwilę na niego naskoczyć – Właśnie do tego zmierzam.
-Jaki to ma związek z moją kwestią? Czy może pan zapomniał...?
-Mam wspaniałą pamięć! – wykrzyknął Thomas, którego duma w tym momencie została dotkliwie urażona.
-Chcesz wiedzieć, czego tak właściwie chciał Albert?
John wolno pokiwał głową, aby Thomas dokładnie odczytał jego intencje i tym razem nie zbył jakąś nieudolną wymówką. Sam nie potrafił kłamać, umiał więc poznać, kiedy innym tak samo nie wychodzi ta trudna sztuka.

http://img37.picoodle.com/img/img37/3/11/9/f_2m_97ea2b2.png

-I tu właśnie wchodzi twoja siostra. Siedzi w tym wszystkim po uszy, a my cały czas prawie nic nie wiemy.
-W czym?
-Do jasnej ciasnej, człowieku, trochę cierpliwości, nie widzisz, że się rozwijam? Albert chciał wykorzystać fakt, że jesteś jego synem i przeciągnąć cię na swoją stronę. Po co? Pewnie cię to zdziwi… W gruncie rzeczy nie jestem pewien na sto procent, ale wysoce prawdopodobne jest, że chciał zrobić coś, na co nigdy nie możemy mu pozwolić. Pamiętasz, jak kilka miesięcy temu byliście z Juliette w hotelu w San Francisco?
-Yhm.
-Ta kobieta, właścicielka, którą załatwiliście, nie była jedynym wampirem, który fundował tam sobie obiadki. Ale nie dziwię się, że was zmyliła. No, teraz pojawia się Albert. To wcale nie był przypadek, że znalazł się w tym samym miejscu. Musiał się nieźle zdziwić, kiedy spotkał swego syna w takim miejscu w towarzystwie egzorcystki, której rodzinę wymordował wiele lat wcześniej. Czyli tak najprawdopodobniej chciał osiągnąć jeden cel – przestać ukrywać to, kim naprawdę jest. Jednym słowem, wydobyć wampiry z cienia.
-Po co? – zdziwił się John. I niby on miał w jakikolwiek sposób mu w tym pomóc?
-Widać był ambitny. Udało mu się zebrać wokół siebie sporo wampirów, więc nie sądzę żeby nasze problemy się tak łatwo skończyły…
-W zasadzie – John zaczął głośno się zastanawiać – Dlaczego wampiry i ludzie nie mogliby…?
-Wyobrażasz sobie, co by się stało? Ci zjadacze chleba od wieków uważają wampiry za postacie z bajek, filmów czy jakichś ludowych klechd.
-Ludowego czego?
-Opowieści – wyjaśnił Thomas, krzywiąc się – Żeby pozyskać więcej sprzymierzeńców, dawali ludziom swoją krew. Niestety przy okazji musieli coś zjeść, dlatego tak szybko się zorientowaliśmy, że coś się dzieje. Nie mogą ujść naszej czujności, jeśli nagromadzi się ich aż tylu w jednym miejscu.
-Dużo, czyli ile?
-Wystarczająco, żeby zacząć się obawiać. Na szczęście, kiedy zginął Albert, powinni przez jakiś czas być dokumentnie zdezorganizowani, w końcu tak czy owak w pewien sposób jesteśmy do siebie podobni. Dodatkowo co chwila wybuchają między nimi jakieś konflikty, duża część z nich wcale nie chce, żeby świat dowiedział się o ich istnieniu.

Kiedy skończył mówić, zapadła chwilowa cisza. Ani John, ani Juliette nie podejrzewali, że w głowie Alberta mogą kryć się takie plany.

-Co to za atmosfera?! – przeląkł się Thomas, popychając Johna do swojej graciarni z karuzelą pośrodku – Chodźcie tu, coś wam pokażę.
Weszli zdezorientowani do środka, patrząc błędnym wzrokiem na szefa.
-Tadam! – zaśpiewał, udając odgłosy fanfar i wskazał dłonią przeciwległą ścianę.
-Eee… I co? – spytała sceptycznie dziewczyna, przyglądając się półce z niepoukładanymi książkami.
-Nie tu, obok! – krzyknął rozdrażnionyThomas.

http://img01.picoodle.com/img/img01/3/11/7/f_11m_ad33327.png

-Co to jest? – wykrzyknęli chórem, ze zdziwieniem przyglądając się obrazowi przedstawiającemu dość ładną, nagą kobietę.
-Moje dzieło, wspaniałe, nieprawdaż? – specjalnie zwracał się tylko do Johna, pamiętając, że Juliette nie była wielką wielbicielką jego sztuki – Nie mów, że zapomniałeś, że jestem artystą?
-Nie, tylko... – zaczął się jąkać – Niezbyt podobne do tego, co widzieliśmy wcześniej. Na pewno pan to namalował?
-Oczywiście! To, co pokazałem wam wcześniej, to tylko zwyczajny, wstępny szkic.
-Żona widziała? – spytała podstępnie dziewczyna, nie kryjąc ironicznego uśmieszku.
Thomas spojrzał na nią karcącym wzrokiem spod okularów.
-Inna niewiasta przedstawiona jako uosobienie piękna… Zdradzi pan, kto to taki? Pani Eva będzie zazdrosna…
-Wiedziałem, że nie było warto jej wołać. Ta kobieta ma poczucie estetyki niczym ślepy kot, który ledwie co skończył uganiać się za myszami– szepnął do Johna wystarczająco głośno, aby Juliette również to usłyszała.

W gabinecie dały się słyszeć nagłe odgłosy rozmów. Jedynie Max był tam obecny. Albo zaczął gadać sam do siebie, albo ktoś przyszedł. Prawdziwa okazała się być druga opcja.

http://img33.picoodle.com/img/img33/3/11/12/f_4m_a36188a.png

Mea i Kate przekroczyły próg i zamknęły za sobą oszklone drzwi, robiąc przy tym sporo hałasu. John wielkimi oczami zmierzył siostrę.
-Zaraz, co ty tu robisz?
-Ja? Pan Alan nie miał z kim zostawić Tae, więc w końcu zgodziłam się wziąć ją do siebie na kilka dni.
-Ktoś o mnie mówił? – Thomas wyszedł w końcu ze swej rupieciarni, gdzie zapewne oddawał się podziwianiu swego obrazu. Za jego plecami chowała się dwójka dzieci, cicho chichocząc – O, to wy – ucieszył się – Czekałem na was, drogie panie, te dzieciaki zaraz rozerwą mnie na strzępy.
-Nie wygląda pan na niezadowolonego – zauważyła Kate, po czym skierowała swoje słowa do dziewczynki – Gotowa?
-Tyko zabiorę kilka swoich rzeczy i możemy iść – odpowiedziała podekscytowana. Zdecydowanie spodobał jej się pomysł spędzenia następnych dni w domu Kate.
Mea niemal siłą pociągnęła za sobą syna i w czwórkę opuścili pomieszczenie. Chwilę po tym na nogi zerwał się Max i ruszył w kierunku drzwi. Nagle przystanął, odwrócił się i kiwnął głową na Johna.
-Poczekaj na mnie na zewnątrz.
-Po co? – nie miał pomysłu, czego mógł od niego chcieć.
-Nie zadawaj głupich pytań, tylko idź… - zirytował się Max, nurkując pod kanapą.
John wzruszył ramionami i przeszedł do niewielkiego korytarza, a kątem oka uchwycił znikającą za zakrętem Meę. Kilka sekund później przybył Max. W jego rękach znajdowało się coś wyjątkowo niespotykanego.
-Proszę, to dla ciebie – oznajmił podniośle Max – Przyjmij ten skromny dar, jako prezent na twe urodziny.

http://img29.picoodle.com/img/img29/3/11/10/f_5m_a4736f9.png

Opakowane w jasnoróżowy papier pudełko powędrowało wprost do rąk Johna. Co chwila zerkał to na prezent, to na Maxa. To nie mógł być on, a przynajmniej nie mógł być tą samą osobą. Czyżby wespół z dredami uleciało mu charakteru?
-Skąd wiesz, że mam urodziny? – spytał w końcu John, potrząsając pakunkiem. Coś zagrzechotało.
-Nie twoja sprawa… - odparł czarnowłosy i z uśmiechem od ucha od ucha zniknął za tym samym rogiem, co moment wcześniej Mea.

John był tak zaskoczony tym wydarzeniem, że musiał jak najprędzej rozerwać czerwoną wstążkę i zajrzeć do środka. Oparł kolano o ścianę, położył na nim prezent, do którego wnętrza w końcu udało mu się dotrzeć. Pod palcami wyczuł dwa przedmioty o różnych kształtach. Wyjął oba i przyjrzał się im z bliska, z coraz bardziej rzednącą miną. W prawej dłoni zwisał mu wieniec z czosnku, w lewej natomiast trzymał bardziej nieokreślony kawałek drewna. Kojarząc to z czosnkiem, zapewne Jakże Dowcipny Max widział w tym drewniany kołek. Już on mu podziękuje jak należy… Kipiący gniewem John wyruszył na poszukiwanie Maxa.

Podążając ku wyjściu skręcił w następny korytarz. I w tym momencie kwestia pseudo prezentu odeszła w zapomnienie. Co on do cholery wyprawia z moją siostrą?!

http://img33.picoodle.com/img/img33/3/11/12/f_6m_fc43960.png

W ciągu tylko ostatnich kilku miesięcy porzucił Meę i tą dziwną dziewczynę, którą poznali w biurowcu przy okazji małej zabawy z Albertem, a jej imienia John za nic w świecie nie potrafił zapamiętać. Teraz jego ofiarą padła Kate… W życiu!

Wielkimi krokami bezszelestnie podkradł się do obściskującej się pary. Błyskawicznym ruchem odkleił Maxa od dziewczyny, posyłając go na spotkanie ze ścianą. Czasem opłacało się być wampirem, chociaż i tak za bardzo nie umiał wykorzystać swoich możliwości.
-Co ty wyprawiasz z NIM? – wyrzucił z siebie, z wyrzutem patrząc na siostrę – Miałaś iść gdzieś z Tae, a nie obmacywać się z tym… tym…!

http://img03.picoodle.com/img/img03/3/11/12/f_7m_c055d14.png

-No kim? – spytała wyzywająco, atakując brata wzrokiem.
-Zabraniam ci zadawać się z tym kretynem – oznajmił stanowczo.
-Ha! Niby kim ty jesteś, żeby mi wydawać jakieś absurdalne zakazy?
-Może zapomniałaś, ale twoim bratem.
-Do tego młodszym i tylko w połowie…
No tak, on zawsze był tylko połowiczny. Rodzeństwo? Tylko w połowie. Przez długi czas był nawet zaledwie połówką człowieka. Zanim zdążył coś odpowiedzieć, zza sąsiednich drzwi wyłoniła się czarnowłosa dziewczynka i domagała się jak najszybszego wyjścia. Korzystając z okazji Kate pospiesznie chwyciła ją za rękę i odeszła. Za nimi powoli kroczył Max, który na pożegnanie obdarzył Johna ekspozycją wszystkich swoich zębów.

Roztrzęsiony i rozdarty emocjonalnie blondyn zacisnął pięści i powrócił do gabinetu Thomasa. Podobno w jakimś celu chciał się z nimi widzieć. Opadł bez życia na kanapę tuż obok Juliette.
-Coś się stało? – spytała podejrzliwie.
-Nie.
-Jak nie, jak widzę?
-Przecież mówię, że nic…
-Już wiem… - westchnęła, szybkim ruchem odgarniając wpadające do oczu włosy – Jasne… Max i twoja siostra? To skończony dupek, na szczęście sama w porę przejrzałam na oczy…
-Nie mów mi, że ty też!
-Ach, stare dzieje – dyskretnie zaśmiała się pod nosem.
-No, w końcu jesteście! – wykrzyknął Thomas, przerywając wymianę zdań – Myślałem, że się nigdy nie doczekam.
-Cały czas tu byłam – zauważyła dziewczyna.
-Dobrze więc.. Chciałem wam tyko powiedzieć, że pojedziecie na krótką wycieczkę. Dowiedzieliśmy się, że…

Monotonny głos Thomasa w ogóle nie docierał do Johna, który z beznamiętnym wyrazem twarzy tępo wpatrywał się w zabrudzenie na ścianie. Nigdy go nie lubił. Zawsze go wkurzał. Jednak tym razem naprawdę przesadził. Z pewnością nie zostawi spraw samych sobie…
-Czy ty mnie słuchasz?! – ryknął mu nad uchem szef, niczym nauczyciel ze szkolnych czasów.
-Co? Ach, tak. Może pan powtórzyć?
John spojrzał w górę. Thomas stał wyciągniętą dłonią, a uśmiech na jego twarzy coraz bardziej bladł. Litościwie wybaczył Johnowi akt ignorancji i popędził chłopaka do podania mu ręki.

http://img29.picoodle.com/img/img29/3/11/10/f_9m_3c404c6.png

Potrząsnął zaciśniętą dłonią Johna. W tej chwili był dumny niczym ojciec, którego syn pierwszy raz poszedł do szkoły.
-Cieszę się, że zechciałeś nam pomagać – rzekł, głaszcząc się po niewielkim wąsiku. Nie miał pojęcia, dlaczego Eva tak namawiała go do pozbycia się zarostu.
-Taa… Inaczej pewnie byście mnie zabili, co nie? – spytał John, próbując wyrwać dłoń ze stalowego uścisku.
-Najszybciej, to ona by cię załatwiła – Thomas podbródkiem wskazał siedzącą obok Juliette.

Ich uwagę przykuł mężczyzna, który jak burza wpadł do gabinetu. Za nim stała roztrzęsiona Victoria. Szybki, ciężki oddech spowodowany biegiem i plamy krwi na jego twarzy nie zwiastowały niczego dobrego.

http://img29.picoodle.com/img/img29/3/11/10/f_10m_69f2a90.png

-Mamy problem...



KONIEC
…aż się chłopaki wzruszyli...

http://img34.picoodle.com/img/img34/3/11/14/f_koniechgm_69647fa.png


Dzięki wszyskim, którzy wytwali do samego końca:) Dzięki też tym, które szczególnie mi pomogły, ale one to już wiedzą, o kogo chodzi:)
Fajnie by było poznać jakieś Wasze dokładniejsze poinie na temat całości mej radosnej twórczości:P

niepokorna
14.11.2008, 20:41
A!
Kocham Cię kobieto :*
Będzie kontynuacja :D
<swoją drogą nawet fajny ten koleś... ;)>
Bardzo mnie rozśmieszył motyw z wampirami i Maxem.
To było genialne...
Aż nie wiem co napisać...
Ostatnie zdjęcie rozwala :D
<tylko czemu nie ma Johna i Alanka?>
No... i gdzie jest OS?
Callineck będzie zła.
Tak smo, jak ja teraz :P
<foch>
Błędów jak zwykle nie ma.
Wsystko super hiper ^^
<aż robi literówki>
_____________________
A teraz do rzeczy :
I odcinek - jakoś trudno mi się było za niego zabrać... tylko nie bij ! Gdybym tylko zobaczyła tagi, byłabym Twoją wierną czytelniczką od początku. Fabuła do mnie przemówiła, bardzo miło się czytało, spodobali mi się bohaterowie (:D)
II odcinek
kłótni ciąg dalszy, wkraczają nowe bohaterki. Ciągle mnie wszystko intrygowało ^^ zdjęcia... no cóż zdjęcia są zarąbiste <3
Świetne dialogi, z odpowiednią dawką humoru <czasami nie mogłam się powstrzymać, żeby się nie pośmiać>
III odcinek
Niepotrzebnie słuchałaś niektórych i niepotrzebnie skróciłaś odcinki. Znów rozwalają mnie zdjęcia, a dawka humoru jest zabójcza :)
Btw, Juliette jest strasznie podobna do swojej mamy... Pokazuje swój silny charakter, jednak jest bardzo delikatna. Max zostaje dziabnięty i pobity ^^
IV odcinek
No cóż... zaczyna się dziać ^^ Skrócone odcinki (:(), świetne opisy i dialogi, a o zdjęciach nie powiem, bo są za dobre :P Zaczyna się również wyjaśniać co nieco. Jestem pełna podziwu dla Julki, która skoczyła z 1 piętra...
V odcinek
Zdjęcie oklapniętego Johna mnie rozwaliło ;) Sarkazm Maxa jest genialny. Co prawda dosyć długo się czekało, ale cóż... ;] Genialny opis "walki" rudej z wampirem. W ostatniej chwili została wyratowana :) Nieczuła, oj nieczuła... ;)
VI odcinek
Ja się na temat zdjęć miałam nie wypowiadać, ale no nie mogę. Genialne. A cios w dumę Johna to było to :D Genialne. <powtórzenie>. Flirty. Zazdrość. Ale Ty potrafisz to tak zrobić, że nie wygląda to na jakąś telenowelę :) A ten bohomaz Thomasa jest świetny. Wróciły długie odcinki, co mnie ucieszyło :) Silikonowa suka rlz :F zdjęcia <znowu o tym samym> powalają ;) Znów piękne opisy, a ta wymiana zdań z tym swetrem mnie rozwaliła xD
VII odcinek
Ale oni się eleganccy zrobili :)
Poznajemy kolejnego bohatera o zabójczej urodzie <Albert>, który okaże się być jedną z kluczowych postaci :). Oj, intrygujesz... :) Ta jego tajemniczość i uroda... tylko schrupać :D
VIII odcinek
Niby jednorazowa postać okazuje się być kluczową <A.> Ta ich prawie ucieczka z hotelu i Kate ponownie ratująca swojemu bratu tyłek... nie ma to jak kochające się rodzeństwo :D Wracamy do przeszłości... John poznaje swojego ojca, i samego siebie... jest wampirem ;)
IX odcinek
Bardzo pokrzywdziłaś niektórych chłopaków, dając wysokie dziewczyny ^^ ale to nic. Jezu, ja bym mogła o tych zdjęciach w kółko... Głuptas z tego Johna, że zostawił swoją matkę ot tak z wampirem x(, przy okazji ten wampirek okazał się być dzieciorobem :D. Znów kłótnie...antypatia. Ale to się na pewno kiedyś zmieni... :)
X odcinek
Całkiem ładny ten dom ;) I to chyba dobrze, że nie pamięta tych wydarzeń... ciekawy dialog między rudą a czarnym, że tak powiem :)
John robi i źle i dobrze, że wychodzi i daje się namówić Albertowi na spacer. Ale przy okazji odnajduje siostrę <i tu śmieszne screeny zwaliły mnie z nóg :D> super, super, super!! Ten dialog... normalnie... brak słów ;]
I bynajmniej jest pewien, że Kate jest "bezpieczna" z Johnem ;]
XI odcinek
Po moich żałosnych postach pojawił się nowy odcinek :)
Znów wprowadzono nowych bohaterów (<3). Oni zostają uwolnieni, a Carol jednak fajniej w krótkich włosach ^^ bezsensowna walka (y... tzn. Borsuczek bije Johna), ale w końcu nasz dobry Henry go zabił. Wprowadzasz kolejnego dzieciaka Alberta... Tae nawet fajna jest ^^
XII odcinek
krótko!! x( ale treść nadrabia wszystko ^^
Victoria zrobiła na mnie wrażenie pilotując helikoptra xD <specjalny błąd>
Wielki powrót Thomasa ^^ objawiający się próbą rozmowy z dziewczynką. Mała otworzyła się przed nim, ale niekompletnie, bo Max przerwał im to pasjonującą czynność :D
I na koniec, nasi zapomniani bohaterowie wracają... poturbowani :)
XIII odcinek
Smutno mi było, jak czytałam go pierwszy raz... byłam pewna, że zabiłaś go x( Myślę, że postąpił dobrze, zostając, jednak strasznie żal mi Karol <zapala świeczkę> głupi, nieśmiertelny Albert :( Dziabło go.. :P Ale jednocześnie dał czas innym na ucieczkę <nie wiedziałam, że Firma jest... ekhm.. taka duża :D> Wraca jego zielonowłosa córka wraz z jej najmłodszą siorką.
Nie wiem czemu, ale ten tekst, który Albert wypalił pod koniec, wzruszył mnie...
XIV odcinek
Zacznijmy od tego, że w śmiesznych screenach Max gwałtownie ożył i nawet polubił swojego niedoszłego mordercę <śmiech>.
Nasi dzielni bohaterowie ani myślą zostawiać potrzebujących, więc ruszają im na ratunek. Miałam nawet nadzieję, że Juliette załatwiła Alberta, ale jesteś na tyle nieprzewidywalna, że nic nie wiadomo ^^
Ale sam Albert tak fajnie wygląda zbroczony krwią <3. W amoku Juliette "zabija" go <i znów "och" "ach" nad zdjęciami :D>. I prawie zabiła Johna :( ...
Na szczęście jest jedno wyjście... ;) no i Henry... krew <3
XV odcinek
Kolejna postać <skądś ją kojarzę... ;)> i powrót do przeszłości. Właśnie byłam strasznie ciekawa, czy Max jest sierotą, czy nie :P
A ta improwizacja Johna z wodą święconą mnie rozwaliła xD
<"och" "ach" nad zdjęciami>
XVI odcinek
Gdybyś poczekała jeszcze jeden dzień, miałabym pięękny prezent imieninowy :) zdjęcie Nieznajomej i Maxa- bezcenne :D Walka najpierw Johna z jego ojcem, potem blondaska i zuego Maxa :P Julka rozstrzygnęła to wszystko... ;)
No i bonus... <3
XVII odcinek
Chrapanie wymiata :P Tak samo jak wszyscy w tej sali szpitalnej <3 I czemu to Max wszystko wie? :P Zdjęcie Johna z pudełkiem świetne ;P. Wielki powrót Mei, o której ślad zaginął .... przy okazji dowiedziałam się o nim paru rzeczy :P on chyba nigdy nie będzie szczęśliwy :P
No i kurde znów zdjęcia i opisy... kocham takie coś :) Jaki dziennikarz, fotografem powinnaś być :)
A ostatnie zdjęcie.... <nic nie powie :D>
XVIII odcinek I część
Koniec :( a właściwie jego pierwsza część. Pojawia się OS, którą skądś kojarzę ;] wszystkim pozamieniałaś fryzury <i słusznie> tylko nie Alankowi :(
Max wypadł najkorzystniej :P
No... Alanek prawie dotrzymał słowa ( prawie bo nie poszli na plac zabaw, tylko ten plac przyszedł do nich ;]) no... Henry gejem :|
Henry... Henryś gejem... :|
XVIII odcinek II część
Brak słów. I. Tyle. Te zdjęcia <ostatnie <33>
Fabuła. Nowy bohater... kurka, brak słów... genialnie, jej! będzie kontynuacja!! <skacze pod sufit> a Max amant jeden ,rzucił mnie, nie wybaczę ;]
_____
potem, jak ochłonę, na pewno coś jeszcze dopiszę :)
Dziękuję Ci za to, że udostępniłaś to fs :*

się rozpisałam....

ptasie mleczko
14.11.2008, 21:34
Jestem, przeczytałam, nareszcie odcinek, i ... <uściskuje scarlett za to, że zostawiła furtkę na kontynuację, bo nie wie co by ze sobą zrobiła jakby nie było>. Tak właśnie czułam, że Maxiu weźmie się za Kate, a to amant jeden no ... wszystkie musiał obskoczyć, za to Mea tak jakoś wypiękniała, w ogóle odcinek jak zawsze świetny, co tu dużo gadać chylę czoła. Jeśli chodzi o całość Twej twórczości, to chyba znasz moje zdanie, zaliczam Twoje FS do najlepszych, z wielką przyjemnością się je czytało i sama widziałaś jakie emocje budziło. Mam też nadzieję, że w kontynuacji pojawi się, równie piękny i zuyy jak Albert, wampir ;) i w ogóle i w szczególe: pięknie, cudownie, fascynująco, wspaniale, bosko, świetnie, cudownie, niesamowicie. I przygotuj się na molesty o szybkie rozpoczęcie pisania dalszych losów naszych milusińskich ;) pozdrawiam

scarlett
14.11.2008, 22:13
Dzięki Wam:*
Niepokorna, kurka..... nie wiem, rozwaliłaś mnie tym <3 Się uśmiałam aż:D


Edit: Ktoś tu rozsiewa Nie Do Końca Potwierdzone Plotki... :P

Libby
14.11.2008, 22:25
Dobry odcinek;). Piękne zdjęcia.
Cieszę się, że planujesz kontynuację :P.
Max... No cóż, zabrał się za Kate. Muszę przyznać, że nie spodziewałam się tego. Zdrajca! Co będzie ze mną?! Menda, wszystkie musi obskoczyć :P...!
Fajny przent John dostał od Maxa.:D Blondyn nie doraje mu podrywania jego siostry :P.
Ogólnie niewiele się działo, więc nie wiem, co jeszcze napisać...
Natomiast jeśli chodzi o Twoją radosną Twórczość, to chyba znasz moje zdanie na ten temat. Bardzo mi się podoba i lubię czytać Twoje FS'y. W tym postaci są bardzo wyraziste.:)
Było kilka błędów, chyba głównie literówek, ale nie tylko. Call się tym zajmie. Ja już dawno przestałam zadręczać tym ludzi.;)

W takim razie czekamy z niecierpliwością na dalsze losy Twoich bohaterów:).

Callineck
14.11.2008, 23:09
No tak...
Chętnie odpuściłabym literówki i inne błędy, ale znasz moje zdanie na ten temat: takie FS zasługuje na to żeby być absolutnie perfekcyjne pod każdym względem - treści i zdjęć w ich doskonałości poprawiać nie trzeba, a jak przypadkiem komuś się omsknie ręka na klawiaturze...

Wypada mi napisać podsumowanie ;)
Cóż, chyba najbardziej mnie urzekło poczucie humoru i słowne potyczki Maksia z Johnem :)
I to jak Juliette skutecznie udawała od samego początku, że nie lubi Johna...
Piękni mężczyźni, z których tylko dwóch nie bardzo wyszło... ;) (bez imion oczywiście :D)
Pełna napięcia i zwrotów akcja...
Perfekcyjne zdjęcia i postacie, którym oddałam serce...
Niezapomniany Szef i jego umiejętnośći konwersacyjne...

Nawet nie wyobrażam sobie, żeby miało nie być następnej części :D
<ociera łzy wzruszenia>
Zatem do następnego ocinka nowej serii!!!

Dziękuję za wzruszenia i emocje jakie towarzyszyły mi przy czytaniu :*

Dla wiernych czytelników - będzie bonus w postaci naszych rozkminek nad nieprzeciętną męską urodą! :P

ps. Dobra baby, żeby potem nie było - zaklepuję nowy towar!!! :D
Właściwie to każdy nowy towar + moje chłopaki :P A co tam!!!

niepokorna
15.11.2008, 00:47
A bierz go sobie :P
widziałam go na modthesims, więc looz B)

Callineck
15.11.2008, 01:02
Och moja droga niepokorna, zdajesz sobie na pewno sprawę, że sam wygląd nic nie znaczy, najbardziej liczy się osobowość :P
Wierzę w scarlett i jej nieprzeciętny talent do tworzenia wspaniałych męskich postaci :D

@down: dokładnie :) I na Albercika, Henryczka <3 (stworzonego własnoręcznie!) i Maksia, który nie dość że stworzony przez autorkę to jeszcze tak ładnie przez nią przerobiony :D

niepokorna
15.11.2008, 01:04
No ja też w to wierzę...
wystarczy spojrzeć na chociażby Johna :D
ajaj.. to Scarlett Maxa sama stworzyła :O :O
<bije pokłony>

ptasie mleczko
15.11.2008, 01:32
Dobra dobra Callineck nie rozpędzaj się tak, zabójczo przystojny i zabójczo zuyy towar jest mój :P

scarlett
16.11.2008, 01:38
Biorąc pod uwagę pewien głos jak i brak zainteresowania i odzewu na pewien czynnik, językiem prostym chciałam oto przedstawić:

Mowa tu o jakże pięknej prawej ręce Johna, która uwieczniona została na zdjęciu (w końcu to fs - zdjęcia też mają istotny wpływ) oraz napomnkięto o niej w pierwszej części końca. Powiedzmy tak. Masz tatuaż - to rządzisz, nie masz, jesteś ciota jaką był na początku blondynek. Alanek trzymał go przy sobie z litości, a raczej, żeby nie rozwalił kolejnego miasta i nie dostał następnego zaniku pamięci. Zapewne liczył, że kiedyś coś się zmieni i wykorzysta swego poddanego do własnych celów. Skąd się wziął u naszego kolegi i czemu teraz tatuażyk? Nie, nie odwiedził salonu tatuażu 10 minut drogi od domu. Po prostu kiedyś musi przyjść na każdego pora. Znaczy na każdego bohaterskiego wybrańca ludu, powołanego do pokonania zuych krwiożerczych istot, jakimi są wampiry... No i tylko taki, naznaczony osobnik jest do tego zdolny, stąd np. takie zainteresowanie siostrzyczką przedmiotu dyskusji.
Mam nadzieję, iż moja wypowiedź rozwiała wszelkie wątpliwości i prybliżyła postać naszego bohatera. Dziękuję.

A i ja od siebie dodam jeden bonus "przez wieki" już wkrótce! :P

niepokorna
16.11.2008, 12:04
Czyli blondasek został pełnoprawnym egzorcystą... ;)

Callineck
16.11.2008, 14:49
jak i brak zainteresowania i odzewu na pewien czynnik


Jaki brak odzewu? A moja genialna teoria z zemstą tatuażysty - psychopaty?

Wiesz, z drugiej strony trudno sie trochę dziwić, skoro John jest tylko i wyłącznie moim ulubieńcem i jest to rzecz powszechnie wiadoma to jasne, że reszta dziewczyn nie zwraca na niego uwagi... ;)

Poza tym nikt nie chciał popełnić faux-pas, może autorka przygotowała niespodziankę w kontynuacji?


Mowa tu o jakże pięknej prawej ręce Johna

Oj tak <3

Fobika
16.11.2008, 14:58
Szkoda, że już koniec :( ale pocieszam się tym, że będzie kontynuacja... Podsumowując całośc muszę przyznać, za masz świetny, wciągający styl pisania, a co najlepsze potrafisz genialnie odzwierciedlić charakter danej postaci i właśnie to mi się tu podobało, że każdy był inny. I jeszcze duża pochwała za zdjęcia, są naprawdę ekstra.
Niecierpliwie czekam na dalsze części!!

niepokorna
23.11.2008, 13:41
-Bez obaw. Nie mam zamiaru przebywać w jednym pomieszczeniu z tym albinosem – rzekł, powoli mierząc wzrokiem Johna.
-Ej! – oburzył się blondyn – Wcale nie jestem żadnym albinosem! Myślisz, że jak masz tatuaże i farbowane dredy to już jesteś fajny?
-Do tego farbowany albinos – skwitował ponuro Max, poprawiając zamek od kamizelki.


No... i to mnie interesuje... John jest "naturalny" czy farbowany ? ;)

scarlett
23.11.2008, 14:06
No więc dziś zapowiedziany kiedyś mały bonus, tzw. Przez wieki^^
Niektóre zdjęcia mają charakter czysto teoretyczny (np. emeryt Albercik, który niestety opuścił śwait żywych)
Przy okazji odpowie to na powyższe pytanie:)
Hyhy, kolejność alfabetyczna.

KATEGORIE:
słodki bobas | wkurzający dzieciak | okres młodzieńczego buntu | w kwiecie wieku | starość (nie) radość
http://img29.picoodle.com/img/img29/3/11/16/f_alanekm_784521d.png
http://img03.picoodle.com/img/img03/3/11/22/f_albercikm_0397861.png
http://img32.picoodle.com/img/img32/3/11/23/f_henrym_4220c81.png
http://img19.picoodle.com/img/img19/3/11/22/f_johnm_ef13565.png
http://img19.picoodle.com/img/img19/3/11/22/f_juliettem_30fcd97.png
http://img34.picoodle.com/img/img34/3/11/15/f_katem_737b865.png
http://img19.picoodle.com/img/img19/3/11/22/f_maxm_0e9dd7c.png
http://img19.picoodle.com/img/img19/3/11/22/f_meam_9dcccc8.png

niepokorna
23.11.2008, 14:09
O ja :D
To jest genialne ^^
Najfajniejsi - Albercik i Max <te siwe dredy... :P>
Wampiry faktycznie się nie starzeją, a reszta powinna sobie fundnąć farbę ^^
czyli John jest naturalny... :D

ptasie mleczko
23.11.2008, 15:27
O ja cię. Świetne. prawdziwa gratka dla miłośników serii. Albercik oczywiście najpiękniejszy ... :D a jakie miał czadowe podkolanki jako dziecko :D:D, no i nawet jako staruszek wygląda seksii :D ale koszulka Johna w wieku młodzieńczym mnie rozwaliła :D:D muahaha i Maxiu jakie miał niesforne włoski w dzieciństwie no istny słodziak ;)
Świetnie <bije pokłony dziękczynne> ;)
No i ofiaruję Ci w nagrodę mój 112 post tym samym pozbawiając się fajnej/ symetrycznej liczby postów 111 :D

Libby
23.11.2008, 16:15
Świetne!
Max i Albertsuper wyglądają. Henryczek też niczego sobie. Słodkim był brzdącem:). Max będzie sexy nawet na starość :D. Ach, te dredy...:)
Dzięki wielkie za bonus!

Sweet.Dreams
23.11.2008, 19:57
Cudowne!!!
Świetne ujęcia, przyznaję..
Bonusik super ; ]
Udał ci się!
Pzdr.

niepokorna
25.11.2008, 18:10
Albert odwrócił się i upuścił srebrną bransoletkę tuż przy głowie Maxa.
-Trzymaj, może kiedyś ci się jeszcze przyda – zaśmiał się cicho i prowadząc najmłodsza córkę za rękę, podążył w głąb opustoszałego korytarza.


kolejne moje pytanie :P
co to jest za bransoletka? o.O

Pani_Snejp
25.11.2008, 18:14
taka ozdoba na rękę.