Zobacz pełną wersję : Krwawe Przeznaczenie...
Moje pierwsze FS, więc proszę o wyrozumiałość. Właściwie to wkleiłam tylko zdjęcia do opowiadania, które zamieściłam w dziale z twórczością. Mam nadzieję, że będzie się podobać. Pierwszy rozdział jest krótki, dlatego też mało zdjęć.
II odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=895276&postcount=8
III odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=898311&postcount=18
IV odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=900033&postcount=25
V odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=903022&postcount=34
VI odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=905493&postcount=42
VII odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=908780&postcount=46
VIII odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=912362&postcount=54
IX odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=913879&postcount=63
X odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=915831&postcount=71
XI odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=916927&postcount=82
XII, XIII odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=920307&postcount=96
XIV odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=921614&postcount=107
XV odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=922816&postcount=118
XVI odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=924577&postcount=128
XVII odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=927405&postcount=143
XVIII odc- http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=929931&postcount=161
Krwawe Przeznaczenie
Czwartkowe południe, najbardziej stresujący moment tego tygodnia- oddanie testów z matematyki, które pisaliśmy w poprzednim tygodniu. Zawsze dobrze się uczyłam, ale denerwuje się w takich momentach. Emocje opadły dopiero, gdy dostałam kartkę do ręki. W klasie nagle zrobiło się głośno. Połowa była zachwycona dobrymi stopniami, reszta zrzędziła i klęła pod nosem. Spojrzałam na mój arkusz, na którym widniała jak zwykle duża, czerwona litera A. Oderwałam wzrok od kartki i spojrzałam przed siebie na profesora, który skończył rozdawać prace i zasiadł za swoim biurkiem, otwierając dziennik. Po niedługiej chwili wstał i ponownie przeszedł po klasie, zbierając testy. Zatrzymał się przed moją ławką i uśmiechnął się do mnie. Szczerze mówiąc poczułam się dziwnie i chyba nawet się zarumieniłam. Odwróciłam wzrok i zaczęłam szybko pakować długopisy do piórnika.
-Wspaniale Panno Greene. Gratuluję najlepszej oceny w klasie.- w całym pomieszczeniu, rozległ się głos zachwyconego nauczyciela.- Mam nadzieję, że w przyszłym roku, również weźmiesz udział w konkursie matematycznym i tym razem uda ci się wygrać.
-Tak, też mam taką nadzieję.- odpowiedziałam cicho.
Później rozległ się dzwonek i wszyscy wylali się z na korytarz, rozmawiając i śmiejąc się głośno. Podniosłam z podłogi swój plecak i ruszyłam za tłumem w stronę drzwi. Podeszłam do pobliskiego parapetu i wyciągnęłam kanapkę, którą rano zrobiła mi mama. W prawdzie zazwyczaj robiłam sobie je sama, ale ostatnio po zaginięciu brata, mama nie wie co ma ze sobą zrobić. Wzięła wolne, aby móc być w domu, kiedy ten się odnajdzie. Wydaje mi się, że to był zły pomysł. Nawet kilka razy rozmawiałyśmy na ten temat, ale ona nie daje sobie wytłumaczyć. Szwenda się po domu jak cień, z telefonem w ręce i wynajduje sobie wiecznie jakąś robotę, a kiedy myśli, że nie ma mnie w domu, to zamyka się w pokoju i płacze. Michael jest dwa lata starszy ode mnie, ale mama nadal traktuje go jak małego chłopca. Tego wieczoru, kiedy ostatni raz go widziałam, chciał wybrać się na imprezę do znajomego. Matka zrobiła mu scenę, że przesadza i nie zgadza się na tak długie wypady i pijaństwo. Ostro się wtedy pokłócili, a później brat trzasnął drzwiami i nie wrócił do dzisiaj. Szczerze mówiąc, ja też się o niego martwię. Relacje między nami nie były nigdy najlepsze, ale nie wraca od miesiąca. Boję się, że mógł wkopać się w jakieś tarapaty, ponieważ lubił wdawać się w różnego rodzaju bójki...
Ugryzłam kawałek kanapki i spojrzałam na przechodzących pod oknem uczniów.
-Spójrz Clara, nasza słonica znowu coś pochłania, niedługo nie zmieści się w drzwiach!- usłyszałam za sobą rozmowę szkolnych cheerleaderek.
http://img145.imageshack.us/img145/2858/snapshot1624dbd3f628839jn2.jpg
Dziewczyny parsknęły śmiechem i ruszyły przed siebie. Jedna z nich to Emily Roberts, kapitan chearleederek, najładniejsza i najpopularniejsza dziewczyna w szkole, Clara Benet, to jej najlepsza przyjaciółka, która zazwyczaj towarzyszy jej w oczernianiu innych. Powinnam być już do tego przyzwyczajona, w końcu przechodzę przez to już drugi rok, jednak z każdym dniem boli bardziej. Postanowiłam schować jedzenie z powrotem do plecaka i wyjść na świeże powietrze. Przechodząc przez szkolny dziedziniec, słyszałam jeszcze uszczypliwe uwagi na temat mojego wyglądu i nauki. Odeszłam najdalej od tłumu i usiadłam pod drzewem na trawie. Poczułam jak mój żołądek burczy z głodu, gdyż nie jadłam rano śniadania. Nie miałam najmniejszej ochoty znowu wyciągać jedzenia i dawać kolejną okazję ludziom, do naśmiewania się ze mnie i nabijania się z mojej tuszy. Co prawda byłam gruba, ale to chyba nie jest jeszcze powód, żeby się tak wyżywać. Uczniowie w mojej szkole, nie rozumieją jakim cudem takie coś jak ja, przyszło na świat akurat w rodzinie Greene, między samymi pięknościami. Owszem, zdążyłam zauważyć, że nie pasuje do swojej rodziny. Czasami zastanawiałam się, czy nie podmienili mnie w szpitalu, lub czy nie jestem adoptowana. Moja starsza siostra Sasha, była kapitanem chearleederek i zaczęła nawet karierę modelki, która później rzuciła dla sportu. Wszyscy uważali ją za piękność, nie da się ukryć, że ja też, jednak nie traktowała wszystkich z góry, jak robi to Emily czy Clara. To samo tyczy się mojego brata, Michaela. Skończył liceum rok temu, ale nadal mówi o nim cała szkoła, jaki to był świetny i przystojny. Nie to co ja... czarna owca w stadzie, brzydkie kaczątko. Tak naprawdę, nic nie łączy mnie z moją rodziną. Jakbym przyleciała z innej planety i zapomniała schować czułki. Z przemyśleń wyrwał mnie głos mojej najlepszej przyjaciółki, która właśnie usiadła obok, częstując mnie pizzą.
-Sarah, wydaje mi się, czy jesteś smutna?- zapytała z troską, odkładając jedzenie na tekturową tackę, którą trzymała na kolanach.- coś się stało?
-Nic się nie stało, mam po prostu zły dzień.- Skłamałam, nie patrząc jej się w oczy. Clover jednak nie dawała za wygraną i dalej drążyła temat. Clover znam od małego. Pamiętam, że kiedy wszystkie dzieci odwróciły się ode mnie, ona jako jedyna chciała ze mną rozmawiać. Odwiedzałyśmy się wzajemnie, bawiłyśmy się i jeździłyśmy na wycieczki. Mogę spokojnie powiedzieć, że jest to osoba, na którą zawsze mogłam, i nadal mogę liczyć.
-No wyduś to z siebie, przecież widzę, że coś cię gryzie.- ciągnęła dalej czarnowłosa.- znamy się tyle lat... możemy powiedzieć sobie wszystko.
-Tak, ale... Clover, za chwile będzie dzwonek. Pogadamy o tym później.- tak naprawdę, chciałam się komuś w końcu wyżalić, ale szkoła, to nie jest odpowiednie miejsce.
-Nie wykręcisz się... gość od w-fu się rozchorował, i mamy godzinę wolnego. Nie wiedziałaś o tym?
-Rzeczywiście... zapomniałam o tym.- no to jestem w kropce.
-No to opowiadaj. Postaram się pomóc, w miarę moich możliwości.
-Mnie się nie da pomóc. Jestem brzydkim i grubym kujonem, z którego się wszyscy naśmiewają. Mam tego dość! Czasami chciałabym się schować gdzieś daleko, gdzie nikt mnie nie znajdzie, a na dodatek martwię się o Michaela. Nie ma go już cały miesiąc.. a jeśli mu się coś stało?
-Sarah... przecież on już nie raz wychodził i wracał po kilku tygodniach. Prawie każda kłótnia z twoja mamą, tak się kończy. Prokuratorzy potrafią dać w kość. Na pewno niedługo wróci, nie martw się.- Clover położyła mi rękę na ramieniu i uśmiechnęła się. Po chwili sięgnęła po zimny już kawałek pizzy i ponownie zapytała czy mam ochotę. W żołądku burczało mi coraz bardziej, a teraz nie dało się już tego ukryć. Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco i zapytała.
-Jadłaś coś dzisiaj? Nie widziałam cię na stołówce.
-Próbowałam, ale rozmyśliłam się, kiedy usłyszałam komentarz Emily.- odpowiedziałam ze smutkiem, spuszczając wzrok na trawę.
http://img145.imageshack.us/img145/3503/66qf2.png
-Nie przejmuj się tym co ona gada. To zarozumiała lala, pozbawiona inteligencji, a ty musisz jeść... jeszcze teraz w czasie egzaminów. Trzeba mieć dużo energii.
-Łatwo ci mówić. Ty jesteś chuda i nikt ci nie ubliża. Nie zrozumiesz tego, co ja czuje. Nigdy nie byłaś w takiej sytuacji.- wiedziałam, że jest jej przykro. Patrzyłam na jej zasmuconą minę i czułam się jak świnia, bo przecież to nie jej wina że wyglądam, tak jak wyglądam. Postanowiłam ją przeprosić i zjeść swoją kanapkę, ale to ostatni raz, kiedy jem takie kaloryczne rzeczy. Nie mogę dłużej użalać się nad sobą, tylko coś z tym zrobić. Do końca lekcji siedziałyśmy w tym samym miejscu. W-f, była to ostatnia lekcja w tym dniu, więc od razu po dzwonku udałam się do domu. Kiedy przechodziłam przez parking, zobaczyłam chłopaka, który podobał mi się od pierwszej klasy, a który zwracał na mnie uwagę tylko wtedy, kiedy przychodził test z włoskiego. Roger Woods, kapitan drużyny koszykarskiej i najprzystojniejszy facet w szkole, stał teraz oparty o swoje bmw i rozmawiał z kumplem. Gdy się uśmiechał i przeczesywał palcami swoje blond włosy, wyglądał jeszcze lepiej. Szkoda tylko, że nie miałam u niego najmniejszych szans. Przeszłam przez parking i wyszłam na chodnik, który prowadził wprost do mojego domu. Spacer nie trwał długo, gdyż mieszkałam nie daleko. Kiedy przekroczyłam próg, zdjęłam bluzę i powiesiłam ją na wieszaku, po czym wbiegłam na piętro wprost do swojego pokoju. Położyłam komórkę na szafce nocnej, poprawiłam poduszkę i położyłam się na łóżku, wbijając wzrok w sufit.
Gdybym tylko mogła cos zrobić, żeby schudnąć przez wakacje i zmienić coś w swoim wyglądzie. Mama nigdy nie zgodziłaby się na jakąkolwiek dietę, bo uważa, że jestem na nie za młoda, i że nic nie dają. Tak właściwie to mam to gdzieś! Jestem na tyle zdesperowana, że spróbuję wszystkiego, aby tylko pozbyć się tego tłuszczu. Może wtedy Roger się mną zainteresuje. Na szczęście mama pracuje jako prokurator i w domu praktycznie, tylko nocuje. Wstałam z łóżka i zasiadłam do komputera. Po paru minutach wyszłam z pokoju, aby wziąć z kuchni coś do picia. Weszłam do pomieszczenia i położyłam dłoń na lodówce. Na jej zewnętrznej stronie widniała, przyczepiona magnesami z jogurtów kartka, napisana najwidoczniej rano przez mamę.
„Pojechałam do Suzanne, bo zapraszała mnie już tyle razy, że nie mogłam jej odmówić. W lodówce zostawiłam ci obiad. Wrócę wieczorem, baw się dobrze. Mama” Oczywiście obiad najważniejszy, umarłabym z głodu, gdyby mi go nie zostawiła. Z niesmakiem odczepiłam liścik, zmięłam w ręce i wyrzuciłam do kosza, po czym ponownie podeszłam do lodówki wyciągając z niej butelkę wody niegazowanej. Nalałam sobie pełną szklankę, usiadłam przy stole, następnie przysunęłam do siebie gazetę, leżącą po drugiej stronie. Wypiłam łyk, odstawiłam szklankę i zabrałam się do czytania.
http://img145.imageshack.us/img145/7928/snapshot1624dbd3f62af6dfe5.jpg
Chciałam przez chwilę zając głowę czymś innym, niż tylko moimi problemami. Po przejrzeniu dziesięciu stron, odłożyłam czasopismo z powrotem na miejsce ze zirytowaną miną. Jak tu nie myśleć, kiedy na każdej stronie chuda modelka w świetnych ciuchach... z drugiej strony trudno żeby nie, skoro to gazeta o modzie. Dziwne. Kiedy o tym pomyślałam, przypomniała mi się Sasha i jak dawno się z nią nie widziałam i nawet nie kontaktowałam. Wstałam i pobiegłam do pokoju. Włączyłam pocztę i postanowiłam naskrobać jej emalia. Dzwonić nawet nie próbowałam, bo zazwyczaj kończyło się to tym, że gawędziłam sobie z jej pocztą głosową. Dopiero teraz zauważyłam jak dawno nie odczytywałam wiadomości. Okazało się, że Sasha od dłuższego czasu próbowała się ze mną skontaktować, a ja jej nie odpisywałam. Otworzyłam ostatnią wiadomość i odczytałam jej treść.
Cześć Siostrzyczko!
Zastanawiam się dlaczego nie odpisujesz na moje maile. Mama pisała mi, że Michael już 3 tygodnie nie dał znaku życia. Czy coś wiadomo na ten temat? Dzwoniłam do ciebie i do mamy, ale chyba jest jakiś problem w telekomunikacji, bo nie mogłam się nigdy dodzwonić. Napisz mi jak najszybciej, czy Michael się znalazł i co u ciebie słychać. Stęskniłam się za wami, ale na razie nie mam czasu przyjechać. Kupa roboty w fitness klubie. Nagle wszystkich napadła chęć na odchudzanie. Całuski i czekam na odpowiedź.
Sasha
Lepszej wymówki nie mogła wymyślić? Dziwne, że w całym Nowym Yorku nie ma budki telefonicznej z której nie mogłaby zadzwonić. Po prostu boi się złej wiadomości, lub usłyszeć płacz mamy. Zawsze uciekała przed problemami. Lepiej poczekać w spokoju na maila niż trząść portkami w czasie rozmowy telefonicznej. Najechałam kursorem na przycisk ODPISZ, ale kiedy miałam zabierać się do pisania, usłyszałam trzask drzwi wejściowych. Podskoczyłam na krześle, a serce zaczęło mi szybciej bić.
O! W końcu zrobiłaś FS! :)
Z racji tego, że sama treść jest mi znana, skupię się na zdjęciach.
Sarah wcale nie wygląda aż tak źle... A i to zdjęcie z prawie przeźroczystym drzewem- dziwnie to wygląda...
Mam rozumieć, że skoro zaczęłaś FS, Twoje opowiadanie "bez zdjęć" nie będzie kontynuowane? Mam nadzieję, że nie, bo tam jesteś już przy 18 rozdziale, a tak musiałabym czekać przynajmniej kilka miesięcy na 18 ze zdjęciami...
Callineck
15.11.2008, 14:37
No brawo!
Twoje opowiadanie zasługiwało na piękną oprawę :)
Zdjęcia bardzo się udały... jeśli chodzi o postacie.
A główna bohaterka jest śliczna więc tym trudniej jest mi zrozumieć jej ogromne kompleksy - chyba trochę tłumaczy ją to, że w domu nie układa się najlepiej :)
Cóż, nie mogę teraz snuć swoich ulubionych przypuszczeń co do treści (:P) ale powiem ci jedno - skoro Sarah jest tak piękna to nie mogę się doczekać żeby zobaczyć innych bohaterów :D
@down: pożyjemy zobaczymy :P Ale cieszę się że skończysz opowiadanie - chyba bym padła z ciekawości...
Liv, wiem, że drzewa wyglądają dziwnie... ale na prawdę próbowałam coś z tym zrobić. Nie mam wprawy w robieniu zdjęć, więc trochę to potrwa zanim wyjdą przyzwoicie. Co do samego opowiadania... oczywiście będę zamieszczać kolejne części. Na razie nie mam weny... musisz uzbroić się w cierpliwość.
Callineck, dzięki! jeśli chodzi o resztę postaci... mężczyźni nie wychodzą mi za dobrze, ale może wieczorem dodam kolejny rozdział, tylko uporam się z fotami.
Pani_Snejp
15.11.2008, 14:52
Viperko ;]
jak chcesz, żeby drzewa nie były przezroczyste, to wciśnij TAB.
Wiesz, co mysle, o tym opowiadaniu ;] fotk super! ^^
czekam na następne!
Więc, tak. Nie czytałem na twórczości, ale na pewno ze zdjęciami czyta się lepiej :) Czuję jakiś taki dziwny niedosyt, niestety nie wiem czym :(
Wstrzymam się z oceną do następnego odcinka, jednak nie liczę na coś oryginalnego- ale mam nadzieję, ze mnie zaskoczysz :)
A to zdjęcie z drzewm- to jakbyś robiła z TAB, to by było całe...
scarlett
15.11.2008, 15:29
Heh, na początek możesz podziękować Callineck (ja też:P) bo to ona mnie zachęciła, żebym tu zajrzała^^ Oglądałam ten temat w twórczości, ale chyba jednak, przynajmniej na razie, poczekam na wersję ze zdjęciami:)
Co do zdjęć, oprócz przezroczystego drzewa nie mam zastrzeżeń, ładne są:)
No i ciekawi mnie, dlaczega taki tytuł, bi jak na razie nic nie prychodi do głowy^^
Podoba mi się Twój styl i postać głownej bohaterki. Z pewnością zajrzę tu na następny rozdział:)
Okey! Zrobiłam te piekielne zdjęcia i wrzucam kolejny odc;)
***
Nie możliwe, żeby mama wróciła tak wcześnie, zresztą ona nigdy nie trzaska drzwiami. Powoli odsunęłam krzesło i drżącymi rękami nacisnęłam klamkę. Przecież zamknęłam drzwi na klucz.... może to włamywacz? Wyszłam na korytarz i po cichu zeszłam po schodach. Na wszelki wypadek w dłoni miałam telefon komórkowy, jeśli trzeba byłoby dzwonić na policje. Gdy znalazłam się naprzeciw drzwi, zauważyłam, że na wieszaku wisi znajoma mi, granatowa kurtka, której nie widziałam od miesiąca. Przez chwilę myślałam, że mam jakieś omamy... czy ja zwariowałam?- zapytałam sama siebie. Podeszłam do owej części garderoby i wyciągnęłam w jej stronę dłoń, aby upewnić się, że ze mną jeszcze wszystko w porządku. Kurtka pachniała świeżymi kwiatami, chociaż była trochę przybrudzona, czymś czerwonym. W końcu, gdy się upewniłam, że jestem normalna... oderwałam wzrok od ubrania i odwróciłam się z zamiarem pójścia do kuchni. Spojrzałam przed siebie i zamarłam.
http://img142.imageshack.us/img142/7498/snapshot1624dbd3562b10dnb6.jpg
Stał przede mną, zabójczo przystojny, brązowo-włosy chłopak o oczach koloru dojrzałej wiśni wbitych wprost we mnie. Minę miał dość zirytowaną, i szczerze mówiąc poczułam strach. I ja chciałam dzwonić na policję w razie niebezpieczeństwa? Przecież nie byłam w stanie wyciągnąć telefonu z kieszeni. Nawet nie zauważyłam, że stoję z otwartymi ustami i wytrzeszczonymi oczyma wgapiając się nieznajomego.
-Co ty wyprawiasz Sarah?- odezwał się chłopak. Teraz wyglądał na nieco zbitego z tropu.- no nie rób takiej zszokowanej miny... to tylko ja.
Chciałam się odezwać, ale nie mogłam. Jakbym połknęła język. Zamknęłam usta i cofnęłam się o krok. Zupełnie odruchowo.
-Sarah... nie było mnie tylko miesiąc, a ty już mnie nie poznajesz?- zapytał po chwili rozbawiony moim zachowaniem.- to ja Michael!
-Boże! Michael... przepraszam cię... ja..ja... znaczy ty.. zmieniłeś się!- wykrzyknęłam w końcu. Chłopak stojący teraz przede mną, prawie w ogóle nie przypominał mojego brata z przed miesiąca. Jego włosy połyskiwały jeszcze bardziej niż zwykle, oczy zmieniły kolor.. a co najważniejsze...
-Jesteś blady jak ściana! Dobrze się czujesz? Myślę, że lekarz powinien cię zbadać!- powiedziałam próbując chwycić Michaela za rękę, jednak ten odsunął się szybko jak poparzony i schował rękę do kieszeni. Kiedy zobaczył moją przerażoną minę, zaczął się szybko tłumaczyć.
-Nic mi nie jest... czuje się dobrze. Właściwie to przyda mi się tylko prysznic i pójdę się położyć.
-Martwiłyśmy się z mamą o ciebie...- powiedziałam, puszczając odpowiedź brata mimo oczu.
-Sorry... trochę zabalowałem. Idę pod prysznic...- odwrócił się i zniknął na piętrze.
Jeszcze przez chwile stałam jak wryta, tępo wpatrując się w schody. Weszłam do pokoju, nie bardzo wiedząc, co mam ze sobą począć. Spojrzałam na włączony komputer, i przypomniałam sobie, że przecież miałam odpisać Sashy na e-maila.
http://img142.imageshack.us/img142/5629/snapshot1624dbd3d6288ffwc5.jpg
Teraz kiedy Michael jest cały i zdrowy, w domu, spokojnie mogłam napisać jej, żeby się nie martwiła, bo przecież to właśnie chciała odczytać. Zasiadłam do biurka i zabrałam się za pisanie.
Hej!
Przepraszam, że tak długo nie odpisywałam, ale nie miałam na to ani czasu, bo było dużo nauki... ani chęci. Mam wszystkiego dość... jestem zmęczona i zestresowana. Na szczęście Michael wrócił dzisiaj do domu, a więc jeden problem z głowy. Nie musisz się już o niego martwić, jest zdrowy i wygląda dobrze... można powiedzieć, że aż za dobrze. Też się za tobą stęskniłam i mam nadzieję, że niedługo się spotkamy.
Sarah
Wyłączyłam komputer i usiadłam na łóżku. Przez cały ten czas, nie mogłam przestać myśleć o tym, jak bardzo zmienił się Michael. Jego włosy, zawsze były ładne, ale teraz lśniły jak z reklamy jakiegoś drogiego, markowego szamponu. Ponadto, mogłabym przysiąc, że jego oczy, zawsze miały kolor zielony! Z drugiej strony, mogło mi się coś przewidzieć. Włączyłam radio i wtuliłam się w poduszkę. Nawet nie zauważyłam, kiedy straciłam kontakt z rzeczywistością. Po paru godzinach, obudził mnie szczęśliwy głos mamy, dochodzący z dołu. Pomyślałam, że właśnie ujrzała swojego kochanego synka i zaraz zacznie płakać z radości. Wygramoliłam się z łóżka i otworzyłam okno, ponieważ w pomieszczeniu panował straszny zaduch. Chwilę później, kiedy planowałam pójść do łazienki, usłyszałam krzyk swojej rodzicielki. Tym razem nie był to okrzyk zadowolenia. Otworzyłam drzwi i zeszłam po cichu ze schodów. Sądząc po ich rozmowie, mama także zauważyła zmianę w wyglądzie brata.
-Michael, czy ty wiesz jak ja się o ciebie martwiłam?! Coś ty sobie myślał!- krzyczała zdenerwowana mama- Jak ty w ogóle wyglądasz? Jesteś cały blady, masz podkrążone oczy...
-Uspokój się mamo... przecież mówię, że nic mi nie jest.- teraz usłyszałam głos brata. Zdziwiłam się, bo zawsze w takich sytuacjach był zdenerwowany i najczęściej przekrzykiwał mamę. Teraz było inaczej... mama krzyczała, a on odpowiadał tak spokojnym tonem, jak nigdy.
-Nie kochanie... to nie jest normalne. Wyglądasz, jakbyś nie spał od kilku dni.- mama podeszła do okna i najwidoczniej próbowała dotknąć policzka Michaela, jednak ten zrobił unik i stanął przy stole. Przycisnęła rękę do piersi, a na jej twarzy pojawiła się panika. Chyba domyślałam się, o co chce go zapytać, a także jego reakcji. Zapewnię uderzyłby pięścią w ścianę i wyszedł, głośno trzaskając drzwiami.
-Michael... czy ty...czy brałeś narkotyki?- szczerze mówiąc, właśnie tego się spodziewałam, jednak ku mojemu zdumieniu, Michael odwrócił się w jej stronę i przez chwile wpatrywali się sobie w oczy. Później parsknął śmiechem i usiadł na krześle.
-Wydaje mi się mamo, że za dużo pracujesz.- odpowiedział po chwili.- prawda, ostatnio zarwałem parę nocy, ale to dlatego, że byliśmy z chłopakami na paru imprezach i graliśmy w kilku klubach. Nie martw się o mnie... nie biorę narkotyków, ani nawet nie pale papierosów.
To zdanie też wypowiedział tak łagodnym i spokojnym tonem. Wręcz usypiającym. Skorzystałam z okazji, że nie wiedzą o mojej obecności i usiadłam na schodach, aby więcej podsłuchać. Tak strasznie byłam ciekawa, gdzie Michael spędził ten cały miesiąc, ale bałam się go wcześniej o to zapytać. Był taki... straszny, a kiedy spojrzałam mu w oczy, poczułam chłód.
-Czy nadal zadajesz się z tymi chłopakami? Mam na myśli tych...
-Tak.- odpowiedział krótko. Mama opuściła w końcu rękę i usiadła po drugiej stronie stołu.
http://img142.imageshack.us/img142/9044/snapshot1624dbd3162b1a0za2.jpg
Przez cały czas bacznie przyglądała się bratu... jakby zaraz miał wyskoczyć przez otwarte okno i już więcej nie wrócić.
-Michael... myślę, że to nie jest dobrze towarzystwo dla ciebie.- ciągnęła mama z zatroskaną miną.- Jesteś mądry, powinieneś pójść na jakieś studia. Graniem po klubach, dla pijanej publiczności, do niczego nie dojdziesz. Nic tym w żuciu nie osiągniesz.
Spojrzałam w lustro, aby zobaczyć minę brata. Nigdy nie lubił, kiedy mama poruszała temat jego przyszłości, a robiła to dość często. Nic jej nigdy nie pasowało. Szczerze mówiąc interesuje ją tylko to, co powiedzą ludzie. Przecież to nie do pomyślenia, żeby syn Pani prokurator, jeździł na motorze i grał po klubach z marginesem społecznym. Tak mama mówiła o jego nowych kolegach. Nawet nie zamieniła z nimi słowa, a już jest uprzedzona. Michael wydawał się powoli tracić cierpliwość. Znikł mu z twarzy spokój, a na jego miejsce wtargnęła się lekka irytacja. Spojrzał na podłogę i zakrył twarz dłonią.
-Mamo, to jest moje życie... i sam zdecyduje co z nim zrobię.- odpowiedział po chwili. Jego głos był obojętny, pozbawiony jakichkolwiek uczuć.- Nie jestem już małym chłopcem, i nie będziesz mi dyktować z kim mam się zadawać. Poza tym... nie masz prawa oceniać moich znajomych, ponieważ nie zamieniłaś z nimi ani zdania.
-Nie musze z nimi rozmawiać. Wystarczy mi to, co zrobili z tobą!- krzyknęła mama opierając się rękami o stół.- Te wszystkie imprezy... włóczenie się po nocach, granie po barach. To przez nich uciekłeś! Przez cały miesiąc zamartwiłam się o ciebie, ale to przecież dla ciebie nic nie znaczy!
http://img142.imageshack.us/img142/7733/snapshot1624dbd3362b169zo3.jpg
-Mylisz się... to nie przez nich uciekłem, tylko przez ciebie! Miałem dość suszenia głowy i wiecznych pretensji.- nawet nie zauważyłam, kiedy Michael znalazł się przy drzwiach kuchennych. Teraz stał oparty o framugę i było widać, że był porządnie zdenerwowany. Pomyślałam sobie, że będzie lepiej jeśli się ulotnię. Nie chciałabym, aby zobaczył, że ich podsłuchuję. Zresztą rozmawiają tak głośno, że nie będę miała najmniejszego kłopotu z wysłuchanie dalszej części z pokoju. Wstałam, ale kiedy zamierzałam się odwrócić i pójść na górę, Michael odwrócił głowę i wbił swoje ciemne oczy wprost we mnie. No to nici z mojego planu. Przynajmniej nie widział, że siedziałam. Pośpiesznie udałam się do pokoju i położyłam na łóżku. Z dołu dochodziły mnie strzępki rozmowy, która tak bardzo chciałam usłyszeć.
-Nie mów tak! Wszystko co robię, to dla twojego dobra!- tłumaczyła się mama. W jej głosie było słychać rozpacz.
-Poprawka... nie dla mojego, tylko dla swojego. Tak naprawdę, wcale nie obchodziło cię to gdzie jestem, z kim i co robię. Obchodziło cię natomiast, gadanie ludzi, że wspaniała Pani Prokurator nie umie sobie poradzić z własnym synem. Przecież to mogłoby ci zrujnować karierę... nie prawdaż mamusiu?
No to był cios poniżej pasa. Spodziewałam się, że mama teraz wybuchnie płaczem, lub zasadzi mu w twarz, jednak nie zrobiła nic. Teraz przynajmniej wiem, że mamy z bratem podobne zdanie, jeśli chodzi o obawy mamy.
-Jak możesz tak mówić? Ja tylko chcę, abyś żył w przyszłości w dostatku i był szczęśliwy.- usłyszałam w końcu jej zasmucony głos.
-Będę szczęśliwy, jeśli w końcu pozwolisz mi decydować o własnym życiu.– odpowiedział Michael- Wydaje mi się, że powinienem się wyprowadzić.
-Co takiego? Dlaczego!?
Więcej niestety nie zdołałam usłyszeć. Rano obudził mnie odgłos zamykanych drzwi wejściowych. Otworzyłam oczy i odwróciłam głowę, aby sprawdzić która godzina. Według zegarka, zaczynałam lekcje już za godzinę. Wyskoczyłam z łóżka jak poparzona i pobiegłam do łazienki.
http://img139.imageshack.us/img139/8782/snapshot1624dbd3162b1c2nc3.jpg
Umyłam się szybko i uczesałam, po czym zeszłam do kuchni aby coś zjeść. W żołądku burczało mi niemiłosiernie, gdyż po powrocie poprzedniego dnia ze szkoły, nic nie jadłam. W pomieszczeniu nie byłam sama.
Michael siedział pochylony przy stole, nad nie ruszonym talerzem z płatkami. Zastanawiałam się, czy powie mi coś, odnośnie mojego wczorajszego podsłuchiwania. Wyciągnęłam z szuflady nóż i przymierzałam się do ukrojenia, kromki chleba. Kiedy moje śniadanie było gotowe, usiadłam po drugiej stronie stołu i spojrzałam na brata. Siedział cały czas w tej samej pozycji, jedną ręką podpierając sobie głowę, a drugą trzymając na kolanie.
-Co się tak gapisz?- odezwał się w końcu. Jego głos nie był już taki spokojny jak wczoraj.
-Zastanawiałam się, dlaczego nie jesz śniadania.- odpowiedziałam po chwili. Szczerze mówiąc zastanawiałam się, nad czymś innym, ale nie chciałam go denerwować jeszcze bardziej.
-A co... masz na to ochotę?- podniósł głowę i spojrzał na mnie, gniewnym wzrokiem. Jego oczy były jeszcze ciemniejsze niż poprzedniego dnia. Zaczynałam się go bać!- mogę ci odstąpić. Mnie się nic nie stanie jeśli raz nie zjem śniadania...za to, ty mogłabyś stracić za dużo kalorii...
Z wrażenia upuściłam kanapkę na talerz. Wiedziałam, że Michael potrafi być wredny, ale nie myślałam, że aż do tego stopnia. Przecież nic złego nie powiedziałam, ani nie zrobiłam... więc dlaczego tak się zachowuje?
Czułam się strasznie, a łzy cisnęły mi się do oczu. Jedyne co chciałam teraz zrobić, to nawrzeszczeć na niego i wybiec z domu. Miałam wszystkiego dość i to też postanowiłam zrobić.
-Dlaczego mi to robisz Michael?! Do cholery.. co ja co zrobiłam?!- teraz już krzyczałam przez łzy.- Taką wielką radość sprawia ci pastwienie się nade mną?! Myślałam, że chociaż ty jesteś mądrzejszy od reszty liceum, ale myliłam się. Jesteś taki sam jak oni... zakochany w sobie, palant. Wampir, żywiący się cudzym nieszczęściem!- moja wypowiedź musiała wywrzeć na nim piorunujące wrażenie. W prawdzie widziałam jak przez mgłę, bo oczy miałam pełne łez, ale zdążyłam zauważyć, że patrzył na mnie z wytrzeszczonymi oczyma. Był wprost zszokowany. Podniosłam z podłogi plecak, i wyszłam z domu, głośno trzaskając drzwiami.
***
Nie wiem kiedy dodam kolejny odc, bo zapowiada się ciężki tydzień. Raczej nie będę miała na to czasu...
Coca-Cola
15.11.2008, 17:08
Ojacie ale to usypiajace..
Ziewam, ziewam, śpie..
zZzzzZZzZZZZZzzzZzZzZzZZZ
Cóż... wszystkich nie uszczęśliwię. Każdy ma inny gust.
Atlantis, napisałam wcześniej, że wieczorem dodam 2 odc, więc nie powinieneś się tak dziwić. Następny możliwe, że dodam dopiero za 2tyg, więc wszyscy zdążą przeczytać.
Mój Boże... Już kolejny odcinek?! Nie przesadzasz?! Pozwól jeszcze innym przeczytać, bo jak już są dwa odcinki to nikomu się już nie chce zaczynać czytać. A ja też ziewnąłem... Troche nudne
ptasie mleczko
15.11.2008, 18:22
Hmm, powiem tak, warsztat masz opanowany tzn. ładnie składasz zdania, masz duży zasób słów, nie ma powtórzeń itd. itp. z pomysłami już jest nieco gorzej, tutaj aż roi się od fs o nieszczęśliwych nastolatkach i ich przytłaczającym życiu, i kurczę w każdym jest ta zła pięknisia, która się wyśmiewa z bohaterki itd. dlatego nie dziw się, że niektórzy uznali fs za nudne, poza tym wydaje mi się, że nieco za dokładnie opisujesz wydarzenia przez co akcja toczy się w żółwim tempie, nic by się nie stało jakbyś troszkę przyśpieszyła i np. opuściła informację, że bohaterka poszła do łazienki, gdzie się umyła itp. Tytuł był obiecujący, gdzieś tam też usłyszałam, że warto poczytać Twoją twórczość, ale rozczarowałam się. Jednakże zajrzę tu jeszcze i mam nadzieję, że akcja się jeszcze rozwinie i zaciekawi, bo piszesz całkiem przyzwoicie. Pozdrawiam
Ludzie, to są dopiero początki. Zobaczycie jak potem fajnie rozwinie się akcja :)
No skoro ja już uważam, że to jest jedne z najlepszych opowiadań jakie czytałam, nie może być inaczej.
Na widok brata Sary nie odbyło się oczywiście bez krzyku: "Boże Michael!". Jestem pod wielkim wrażeniem- zrobiłaś z niego wielkiego przystojniaka :)
Porównując jednak obrazy pomieszczeń w moim wyobrażeniu, u Ciebie wyglądają zupełnie inaczej...
No ale i tak b. fajne te zdjęcia :)
a mi sie bardzo podoba :)
ptasie mleczko, to jest FS fantasy, więc możesz być pewna, że akcja sie rozwinie. Sarah ma co prawda kompleksy, ale nie będzie to tematem przewodnim, a wredna blondyna nie będzie pokazywać się zbyt często.
Liv, dziękuje;) starałam się.
angelaa, cieszę się :P
Aaaaa. Jak za dwa tygodnie to ten napływ odcinków jest całkowicie uzasadniony :) W takim razie zwracam honor. I zapomniałem o ocenie, bo miałem ocenić przy drugim odcinku, więc... 7/10- na dobry początek. Mam jednak nadzieję, że akcja nieco bardziej się skomplikuje.
Callineck
15.11.2008, 19:51
Niepotrzebnie ostrzegałas przed męskimi postaciami - Michael jest całkiem łady... :)
Mamusia też niezła - mam nadzieję, że ona nie ma cały czas takiej samej miny, chociaż z drugiej strony teraz lepiej rozumiem jej dzieci :D
Miałam dodać kolejny odc za ok 2 tyg, no ale w związku z tym, że na wywiadówce nie było tak źle i jestem chora... zamieszczam dzisiaj:D
-Jak szybko ten czas zleciał!- powiedziała Clover, stawiając tacę z lunchem na stoliku- jeszcze tydzień i wakacje...
-Rzeczywiście..- odpowiedziałam obojętnie, wpatrując się we własne dłonie.
-Proszę... twój sok, i rogalik. Potem na pewno będziesz głodna...- przyjaciółka postawiła mi jedzenie pod nos i sama zabrała się za swoja pizze. Wyciągnęłam dłoń w stronę rogalika, i złamałam go na pół. Zjadłam jedną połówkę, natomiast drugą odłożyła na tacę. Spojrzałam na moją szczupłą przyjaciółkę, która kończyła pochłaniać lunch. Momentalnie przypomniała mi się mina brata, jaką miał przy śniadaniu. Jeszcze nigdy nie był dla mnie taki niemiły. Na samo wspomnienie, wypowiadanych przez niego słów, ścisnęło mi żołądek.
Parę minut później, skończyła się przerwa i wraz z Clover, poszłyśmy na lekcję włoskiego. Weszłyśmy do klasy i skierowałyśmy się do ostatniej ławki pod oknem. Wypakowałam zeszyt i książkę, po czym rozsiadłam się wygodnie, co jakiś czas spoglądając w okno. Pogoda robiła się coraz gorsza. Ciemno szare chmury, powoli zaczęły ogarniać całe niebo, a na szybie pojawiły się malutkie krople wody. Odkąd pamiętam, zawsze lubiłam deszcz. Najbardziej w nocy, kiedy siedziałam na parapecie, w moim pokoju i wpatrywałam się w spływające po oknie kropelki. Mogłam tak godzinami. Zawsze mnie to relaksowało i przez jakiś czas, pozwalało zapomnieć o rzeczywistości. Z przemyśleń wyrwał mnie wesoły głos nauczycielki. Odwróciłam się w stronę tablicy i wyciągnęłam z piórnika, długopis.
-Buon Giorno... aprite il libro sulla pagina 97...- powiedziała Pani Brown, zapisując na tablicy temat lekcji.
http://img511.imageshack.us/img511/1268/snapshot1624dbd336334cafq3.jpg
-Co mamy zrobić?- zapytała nieśmiało Clover, drapiąc się po głowie z niewinnym uśmieszkiem. Profesorka prowadziła zajęcia, w większości po włoski i chociaż uczyliśmy się go już 2 rok, to Clover co lekcję pytała o to samo. Czasami miałam ochotę nie odpowiadać, ale na fizyce robię to samo.
-Mamy otworzyć książkę na 97 stronie.
-Ah no tak... zawsze zapominam liczb.
-Taa...
...
Po skończonych lekcjach, wszyscy hurtem wylali się na parking, aby jak najszybciej wrócić do domu. Jak na złość, akurat dzisiaj kiedy, nie miałam parasola, musiało rozpadać się na dobre. Cóż... jakoś trzeba dotrzeć do domu, pomyślałam zakładając na głowę kaptur. Włożyłam ręce do kieszeni i ruszyłam przed siebie, starając się omijać kałuże. W pewnym momencie, kiedy miałam wejść już na chodnik, zauważyłam znajomego, wysokiego chłopaka. Miał na sobie ciemne jeansy, szarą koszuklę i stał na deszczu, oparty o czarnego mercedesa. Obok niego stały dwie dziewczyny, których wolałabym nigdy nie poznać
-Czy my się znamy?- zapytała chłopaka, Emily, poprawiając parasol.- mogłabym przysiąc, że już cię widziałam...
Jak zwykle musiała zarywać, do każdego napotkanego faceta.
-Możliwe... chodziłem tu do szkoły, rok temu.- odpowiedział ciemnowłosy, odgarniając mokre kosmyki z czoła. Kiedy byłam bliżej, dostrzegłam iż owy chłopak, to nikt inny jak Michael. Wyprostował się i spojrzał na mnie. Ogarnęła mnie fala złości. Spuściłam wzrok i przyśpieszyłam kroku. Czego on tu szuka, bo na pewno nie przyjechał podziwiać budynku szkoły, ani też wspominać stare dzieje.
-Tak? Jej... jak to się stało, że się nie znamy? Jestem...- ciągnęła dalej Emily. Wyglądało na to, że brat wcale nie był ciekawy z kim rozmawia.
-Wybacz. Nie mam czasu teraz na pogawędki...- parę sekund później, usłyszałam za sobą szybkie kroki i po chwili Michael pojawił się przede mną. Spojrzałam na niego gniewnie, próbując go wyminąć, lecz na darmo. W końcu dałam za wygraną i stanęłam, krzyżując ręce na piersi.
http://img511.imageshack.us/img511/7335/snapshot1624dbd3363347czs5.jpg
-Czego chcesz?- zapytałam po chwili.- Nie wystarcza ci już gnębienie mnie w domu, i postanowiłeś ponabijać się ze mnie na forum szkoły?
-Nie... przyjechałem, żeby zabrać cię na obiad. Mama późno wróci, a wiesz że ja nie umiem gotować.
-Jasne... musze wchłonąć trochę kcal, bo przecież nie miałbyś komu uprzykrzać życie, gdybym schudła!- warknęłam i ruszyłam przed siebie, tym razem bez przeszkód. Przynajmniej tak myślałam, do momentu, aż poczułam zimny uścisk Michaela na swojej ręce.
-Sarah... daj spokój. Nie o to mi chodzi... zachowałem się jak palant, dzisiaj rano...
-Wow... co za odkrycie. Długo nad tym myślałeś?
-Chodź do samochodu. Porozmawiamy w drodze.- powiedział i poszedł przodem. Sama nie wiem, jak to się stało, że wsiadłam do auta. Przecież jeszcze przed chwila byłam wściekła i chciałam wrócić do domu. Zapięłam pospiesznie pasy i odwróciłam głowę, aby nie patrzeć na brata. Deszcz zacinał coraz mocniej, a w oddali było słychać początki burzy. Michael włączył jakąś płytę i w samochodzie rozbrzmiała muzyka. Przez jakiś czas siedzieliśmy w ciszy. Szczerze mówiąc, straciłam już nadzieje na jakiekolwiek przeprosiny. Zresztą, czego się spodziewałam... on nigdy nie umiał przepraszać. Nie byłoby to w jego stylu.
-Sarah...- zaczął nieśmiało, trochę spuszczając z gazu. Spojrzałam odruchowo na jego twarz, na która wtargnął smutek.- chciałem przeprosić cię, za moje kretyńskie zachowanie... rano. Byłem wkurzony i niepotrzebnie wyładowałem na tobie złość. Wiem, że mój wygląd cię zmartwił, ale naprawdę jest wszystko w porządku.- Zaniemówiłam. Nie spodziewałam się takiego wyznania po moim bracie. Halo! Czy ufoludki więziły go przez ten miesiąc i zrobiły mu pranie mózgu? Nie dość, że wygląda inaczej, to jeszcze zachowuje się inaczej i mówi inaczej. Teraz spojrzał na mnie i uśmiechnął się. Jego oczy całkowicie zmieniły kolor. Kiedy patrzył na mnie przy śniadaniu, były w kolorze gorzkiej czekolady, natomiast teraz kolorem przypominały...rubin. Wgapiłam się w niego z otwartymi ustami. Doszło to do mnie, dopiero po chwili. Doprowadziłam się do porządku i spojrzałam w przednią szybę, ze znudzoną miną.
-Jakoś nigdy się nie przejmowałeś tym co czuje. Czy o czymś nie wiem?
-Zmieniłem się...- powiedział, a w jego oczy błysnęły diabelskim blaskiem. Chwilę później dojechaliśmy pod jakąś mała restauracje. Michael zaparkował na parkingu i oboje wyszliśmy z samochodu. Weszliśmy do budynku i usiedliśmy w najciemniejszym rogu, przy stole dwuosobowym.
http://img511.imageshack.us/img511/3904/snapshot1624dbd3f63345cdh9.jpg
-Co zamawiasz?- zapytał podsuwając mi menu pod nos.
-Nie jestem głodna...
-Przestań. Ja stawiam... przeze mnie nie zjadłaś śniadania.
-Dzięki, ale jadłam w szkole. Wezmę tylko sok jabłkowy.- powiedziałam, odkładając kartę na bok. Michael wzruszył ramionami, po czym ze znudzoną mina zawołał kelnerkę. Zamówił dla mnie sok i coca cole dla siebie. Gdy kobieta odeszła, zdjął kurtkę i rozsiadł się wygodnie na krześle, cały czas spoglądając na mnie. Czułam się trochę głupio i przez cały czas nie mogłam przyzwyczaić się do jego towarzystwa. Chciałam dowiedzieć się, gdzie był przez ten czas, ale bałam się. Nie wiedziałam, jak zareaguje na moje pytania. Może kiedyś sam mi powie.
-Nad czym tak myślisz?- zapytał Michael, rozglądając się po pomieszczeniu.
-Nad niczym ciekawym.- odpowiedziałam po chwili. Nie miałam zielonego pojęcia, o czym mam z nim rozmawiać. Czułam się, jakbym była w jakimś ciemnym zaułku, z którego nie mogę się wydostać. Miałam skryta nadzieję, że brat zacznie cos mówić, bo ta niezręcznej cisza, powoli doprowadzała mnie do szału. Chwile później wróciła kelnerka z naszym zamówieniem.
-Czy podać cos jeszcze?- zapytała wręcz przesłodzonym tonem.
-Nie, dziękuje.- odpowiedział Michael, po czym odwrócił się w moja stronę i skrzyżował ręce na blacie stołu.- ciekawi cię, gdzie byłem... prawda?
Spojrzałam na niego, jednak nic nie odpowiedziałam.
-Wiem, że podsłuchiwałaś moja wczorajsza rozmowę z mama, ale to co jej powiedziałem... to nie była prawda.
http://img142.imageshack.us/img142/3236/snapshot1624dbd3163345emk4.jpg
-Jak to?- zapytałam zaskoczona.
-Sarah... pewnych rzeczy się rodzicom nie mówi. Zresztą, nie miałem zamiaru wysłuchiwać kolejnego z jej wykładów na temat mojego braku odpowiedzialności.- ciągnął dalej, odłożywszy szklankę z cola.- Szczerze mówiąc, miałem nadzieje, że matka zrobi mi awanturę po tej imprezie u Jamesa. Mogłem wtedy spokojnie zniknąć na jakiś czas.
-Ale po co? – ta cała historia robiła się coraz dziwniejsza. Czyżby mój brat wplątał się w tarapaty? Może nawiązał znajomość z jakaś mafia, bandą dilerów narkotykowych... a może jest ścigany przez policje?! Nie... boże o czym ja myślę, przecież to mój brat. Nie jesteśmy ze sobą, jakoś specjalnie zżyci, ale wiem, że nic podobnego by nie zrobił. Mogłam tylko czekać, na wyjaśnienia.
-Widzisz... chcieliśmy z kumplami pojechać do Glasgow na koncert. Oczywiście matka by się na to nie zgodziła... wiesz, że traktuje mnie jak dziecko. Mieliśmy wrócić zaraz po, ale trafiła się fajna praca u znajomego Jamesa. Koleś prowadzi lokal i potrzebował zespołu na jakiś czas. Jak się domyślasz, zgodziliśmy się... trochę kasy zawsze się przyda.
-Nie będę komentować twojego zachowania...- powiedziałam tonem znawcy- jak już byłeś na miejscu, mogłeś zadzwonić. Jeśli nie chciałeś rozmawiać z mama, to chociaż mnie mogłeś dać znak życia. Martwiłyśmy się o ciebie... nawet Sasha.
-Myślałem, że tobie jest obojętne, czy żyje czy nie... przecież mnie nie cierpisz.
-Michael, czy ty słyszysz, jakie pierdoły opowiadasz?! Irytujesz mnie, ale nie chciałabym żebyś umarł. Zastanów się nad tym co mówisz.- teraz to mnie zdenerwował. Ja się przejmuje, czy z nim wszystko w porządku, a ten wyskakuje z takim tekstem. W jakim ja świecie żyje?
-Żartowałem. Przepraszam, ale jak byłem tam... zapomniałem praktycznie o rzeczywistości. Nie myślałem o tym, że będę musiał wracać do domu... znowu się kłócić z matka, szukać pracy. Poznałem wielu świetnych ludzi... cieszę się, że zrobiłem tak nieodpowiedzialna rzecz.
Gdyby mi ktoś miesiąc temu powiedział, że właśnie tak spędzę dzisiejszy dzień... nigdy bym nie uwierzyła. Rozmawialiśmy jak jacyś dobrzy znajomi, a przecież na co dzień omijał mnie wielkim łukiem. Widywaliśmy się tylko wtedy, kiedy musieliśmy. Spodziewałam się, że po powrocie do domu, wszystko wróci do normy. Kiedy wieczorem wróciliśmy do mieszkania, mama już na nas czekała. Oczywiście zdziwiła się widząc swoje, wiecznie kłócące się ze sobą, dzieci... wchodzące razem do domu.
-Cześć mamo- przywitałam się, widząc rodzicielkę oparta o framugę drzwi kuchennych, z uśmiechem od ucha do ucha. Michael wszedł za mną. Zamknął drzwi i bez słowa udał się do swojego pokoju.
Zdjęłam bluzę, po czym ruszyłam w stronę łazienki aby włożyć ją do prania i umyć ręce. Miałam taki dziwny nawyk... musiałam umyć ręce, przynajmniej 10 razy dziennie, bo inaczej byłam nieszczęśliwa. Chwile później udałam się do pokoju, aby zobaczyć, co jest w telewizji.
http://img142.imageshack.us/img142/5396/snapshot1624dbd3d62c693wb5.jpg
Usiadłam na sofie, ale kiedy miałam zamiar sięgnąć po pilota, do pomieszczenia weszła mama i zaczęła robić wywiad środowiskowy.
-Spędziłaś z bratem dzień, czy spotkaliście się przypadkiem?- zapytała siadając obok, na kanapie z zaciekawiona mina.
-Przyjechał po mnie do szkoły. Też mnie to zdziwiło...- odpowiedziałam widząc zdziwienie na jej twarzy.- ale musze przyznać, że było fajnie. Idę do siebie...
Po tych słowach udałam się do kuchni, zabrałam ze stołu banana i poszłam po schodach do swojego pokoju.
justinea4
21.11.2008, 21:17
Muszę powiedzieć że FS bardzo mi się podoba:) Ciekawa fabuła, realne i żywe opisy, poprawne dialogi. Napradę zapowiada się świetnie! Mam nadzieję, że nie karzesz czekać długo na następny odcinek ;)
Pzdr i życzę dalszej weny twórczej
anuss3211
21.11.2008, 21:43
super to twoje opowiadanie. ciekawy tekst. ładne zdjęcia. wszystko ok ;) czekam na nastepny odcinek
Callineck
21.11.2008, 21:50
Nie, teraz jak widzę zdjęcia to tym bardziej nie mogę uwierzyć, że Sarah ma tak ogromne kompleksy :O
Może lustra nie ma, czy co?
Ale jak się złości to podobna do mamy :P
Czekam z niecierpliwością jak zrobisz tego kogoś, co ma oczy z twojego ava... :D
@down - Doskonale to rozumiem, ale dobierasz tak ładne postacie, że musisz się przyzwyczaić do tego typu komentarzy :P
Odcinki mam gotowe, ten ktoś z oczami z ava, też...
Potrzebne mi są tylko zdjęcia, no i nie mogę wklejać odc tak szybko...
Dzięki za komentarze;)
Następny odc we wtorek lub środę.
Sweet.Dreams
22.11.2008, 17:18
Świetne!
Niby jak na razie akcji zbytnio nie ma
Ale i tak jest ciekawie!
Ładne zdjęcia super tekst!
Oby tak dalej
Czekam na next!
Super :), wciągnęło mnie, narazie dużo się nie dzieje, ale i tak czytałam z zainteresowaniem, podobają mi się zdjęcia, są świetne, tekst też :>. Mam nadzieję, że szybko dodasz następny odcinek :D
Kolejny odc... nieco długi. Początkowe rozdziały są krótkie, dlatego dzisiaj połączyłam dwa. Już powoli zaczyna się akcja...
Miłego czytania;)
Następnego dnia wstałam o 11. Wyspałam się za wszystkie czasy, bo nareszcie nadeszła sobota. Za oknem jak zwykle padał deszcz, a ciemne chmury pokryły całe niebo. Przez jakiś czas leżałam na łóżku, bo byłam tak rozleniwiona, że nie chciało mi się wstać. Z drugiej strony, komu chciałoby się wyjść z pod cieplej kołderki, kiedy na zewnątrz taka paskudna pogoda. Po kilku minutach, dałam jednak za wygrana, wygramoliłam się z łóżka i udałam do łazienki. Kiedy Michaela nie było w domu, miałam ja praktycznie tylko dla siebie. Mama chodziła do pracy, wiec korzystała dużo wcześniej ode mnie. Teraz kiedy brat jest w domu, wszystko wróciło do normy i znowu muszę czatować pod drzwiami.
-Michael! Siedzisz tam już od 20 min! Musze skorzystać z toalety!- krzyknęłam, pukając do drzwi, kiedy na zegarku wybiła 11.30. Takie moje szczęście, że zawsze ta małpa wstaje przede mną, a potem musze czekać w nieskończoność.
-Proszę bardzo... trzeba było wstać wcześniej, śpiąca królewno!- powiedział Michael, wychodząc z łazienki z sarkastycznym uśmieszkiem. Pokazałam mu język i weszłam do pomieszczenia. Po szybkim prysznicu, stanęłam przed lustrem i zawiązałam włosy w wysokiego kucyka. Wpatrywałam się chwilę w swoje odbicie i doszłam do w wniosku, że jak zwykle jestem najbrzydsza z rodziny. Gdybym wiedziała, w jaki sposób Michael się tak zmienił... Wróciłam do pokoju i włączyłam komputer. Pomyślałam, że sprawdzę pocztę. Sasha na pewno naskrobała mi jakiegoś maila, i czeka na odpowiedź. W skrzynce pełno reklam, a wiadomości od siostry brak. Z drugiej strony, to dobrze, bo nie miałam za bardzo o czym pisać. Moja uwagę przykuła reklama tabletek odchudzających. Mogłabym spróbować, ale... po co mam się męczyć skoro przytyje dwa razy tyle co schudnę? Nie opłaca się. Lepiej skorzystać z jakiejś sprawdzonej diety. Postanowiłam poszukać w goglach, jakiegoś forum. Kiedy oglądnęłam kilkanaście stron i znudzona chciałam wyłączyć komputer, znalazłam cos ciekawego. Mianowicie bloga dziewczyny, która tak samo jak ja, próbuje pozbyć się zbędnych kilogramów. Zapisałam adres w zakładkach i zeszłam do kuchni, pomóc mamie w robieniu obiadu. Rzuciłam krótkie część i podeszłam do szuflady, aby wyciągnąć nóż. Rodzicielka olała mnie na całej linii, gdyż jak co rano, słuchała wiadomości. Nie wiem po co jej w kuchni telewizor, skoro i tak nawet na niego nie spogląda.
http://img519.imageshack.us/img519/9500/snapshot1624dbd376384favt7.jpg
Wystarczyłoby małe radio. Usiadłam do stołu i zabrałam się, za krojenie cebuli, do sałatki.
„Co raz częstsze zaginięcia ludzi w okolicach Glasgow. W ciągu miesiąca zniknęło bez śladu ponad dziesięć osób. Nikt nie wie co się z nimi stało. Policja ma pełne ręce roboty....”
W ciągu miesiąca? Przecież to mogło przytrafić się mojemu bratu- pomyślałam przesypując warzywo do miski. Mama oderwała się od przygotowywania mięsa i wbiła wzrok w kolorowy ekran telewizora.
-Co raz gorsze rzeczy na tym świecie. Płacimy ciężko zarobione pieniądze na rozwój policji, a ci tylko umieją powiedzieć, że nic im jeszcze nie wiadomo. Od czego oni tam są? Od grzania krzeseł na posterunkach?- odwróciła się zbulwersowana i zabrała za brutalne siekanie kapusty. Szczerze mówiąc, nie chciałabym znaleźć się teraz na miejscu tego warzywa. Wyglądnęłam przez okno. Nagle pod dom podjechał srebrny jeep. Szczerze mówiąc, widziałam go pierwszy raz i nie mam pojęcia, kto to może być. Chwilę później zadzwonił dzwonek do drzwi. Mama wytarła ręce o szmatę, która wisiała na piekarniku i poszła zobaczyć kto to.
-Dzień dobry Pani...ja do Michaela.- usłyszałam jakiś nieznany, męski glos.
-Jestem... chodźmy- w oka mgnieniu, przy drzwiach pojawił się brat. Nawet nie wiem jak on to zrobił, ale może byłam zbyt zajęta słuchaniem i nie zauważyłam, kiedy schodził. Rzucił nam krótkie „cześć” i ruszył ze znajomym w stronę samochodu. Podeszłam do okna i odsłoniłam minimalnie firankę. Michael był w towarzystwie trzech młodych chłopaków. Zdziwił mnie fakt, iż wszyscy byli tak samo bladzi jak on. Chłopak siedzący za kierownica, miał krótkie, nastroszone włosy w odcieniu ciemnego blondu. Jeden właśnie wsiadł do samochodu, wiec nie zdążyłam mu się dobrze przyjrzeć. Brat jeszcze przez chwile rozmawiał na zewnątrz.
http://img519.imageshack.us/img519/9400/snapshot1624dbd3d6373ffus7.jpg
Minę miał bardzo poważna, jak gdyby omawiał jakieś sprawy, dotyczące bezpieczeństwa narodowego. Nie powiem, ale trochę mnie to zbiło z tropu. Nagle jego rozmówca odwrócił się i wbił wzrok wprost w okno przez które patrzyłam. Miał kruczoczarne włosy, na których połyskiwały czerwone refleksy. Jeszcze bardziej rzucały się w oczy, przy jego jasnej karnacji. Uśmiechnął się, a ja szybko zasłoniłam firankę i odsunęłam się od okna. No pięknie... jeszcze sobie pomyślą, że ich szpieguję! Po chwili do pomieszczenia weszła mama. Zniesmaczoną mina przełączyła kanał w telewizji, na jakiś durny serial latynoski. Spojrzałam jeszcze raz na ulice, ale jeepa już nie było. Położyłam pokrojone warzywa na szafkę kuchenna i postanowiłam pójść do swojego pokoju. Teraz, kiedy obiad był prawie gotowy, zasiadłam ponownie do komputera, aby poczytać zapisany wcześniej blog. Strona była dość ciekawa. Dziewczyna zamieszczała dużo różnych, przydatnych porad. Z niektórych mogłabym nawet skorzystać. Pierwszą rzecz, jaka musiałam zrobić, to wyeliminowanie z mojego życia, wszystkie słodycze. Czułam, że z tym właśnie będzie największy problem, ale przynajmniej mama nie zauważy wielkiej zmiany w moim jadłospisie.
Kiedy oderwałam się od komputera, na zegarku wybiła właśnie szesnasta. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę, że na kilka godzin, zapomniałam o rzeczywistości. Wyszłam z pokoju i zeszłam po schodach do kuchni. W powietrzu unosił się smakowity zapach obiadu, którego jeszcze nie tknęłam. Nałożyłam sobie trochę sałaty, po czym usiadłam do stołu.
W domu była totalna cisza, którą co jakiś czas przerywał dźwięk widelca, uderzającego o talerz. Nienawidzę ciszy, bo czuje się wtedy, jakby mnie ktoś obserwował. Bałam się każdego, nawet najmniejszego szelestu. Przełknęłam kęs, zabrałam z szafki kuchennej pilota i włączyłam TV. Po skończonym obiedzie, umyłam naczynia i postanowiłam poświecić trochę czasu na czytanie. Wyciągnęłam z biblioteczki książkę i zasiadłam na kanapie, w salonie. Mama wróciła dopiero późno wieczorem. Weszła do pokoju i spojrzała na mnie pytająco, następnie opadła na fotel, głośno wypuszczając powietrze. Przez jakiś czas siedziałyśmy w milczeniu, aż w końcu mama przemówiła.
-Michael wrócił?- zapytała przyglądając mi się uważnie.
-Chyba nie...
-Chyba?
-Nie zauważyłam, żeby wchodził do domu. Pewnie wróci w nocy.- powiedziałam, cały czas wpatrując się w książkę. Czułam, że zaraz nadciągnie następna fala pytań, na które nie będę znała odpowiedzi. Skąd miałam wiedzieć, gdzie udał się brat i kiedy wróci. Nie spowiada mi się z takich rzeczy.
-Nie podoba mi się to...- ciągnęła rodzicielka z zagniewana miną. Spojrzałam na nią z ukosa, przechylając książkę.- Widziałaś tych jego znajomych? Co się z nim stało?
-Widziałam, i nie wydaje mi się, aby było coś z nimi nie tak. O co ci w ogóle chodzi?
-Michael nigdy nie miał takich kolegów.- powiedziała zasmuconym głosem. Osobiście nie widziałam nic złego w tym co robi mój brat i w jego znajomych. To jego spawa z kim się zadaje.- boje się, że wpakował się w jakieś tarapaty... owszem, są mili... ale źle im z oczu patrzy.
-O mamo... daj spokój! Gadasz jak jakiś stary babsztyl, plotkujący pod sklepem.- powiedziałam gniewnie, odkładając lekturę na stół. Zaczynała powoli przeginać. Źle im z oczu patrzy? Przepraszam bardzo, ale tak oceniała ludzi moja babcia!- Denerwuje mnie to, że zawsze oceniasz ludzi po wyglądzie, nawet z nimi nie rozmawiając. Takich rzeczy się nie robi, bo ludzie nie maja wypisanego charakteru na twarzy. Powinnaś przestać robić bratu wiecznie wymówek, bo się naprawdę wyprowadzi, a chyba tego nie chcesz. Trochę więcej zaufania. Przecież on nie jest już dzieckiem i wie co robi!
Mama wpatrywała się we mnie, ze zdumieniem. Nawet nie wiedziałam, że potrafię strzelić taki wykład! W tej chwili byłam z siebie dumna. Nie wiedziałam, czy do niej cos z tego dotarło, ale przynajmniej powiedziałam to, co leżało mi na sercu. Po dłuższym zastanowieniu... dlaczego tak bronię Michaela?
-Masz rację... nie będę mu nic mówić, na ten temat.- odpowiedziała po chwili, spuszczając głowę.
-Cieszę się, a teraz wybacz... pójdę do siebie.- zabrałam swoje rzeczy i wyszłam z pokoju. W holu spotkałam Michaela. Na jego twarzy widniało zdziwienie pomieszane z zadowoleniem. Jak zwykle wszedł bezszelestnie, niczym duch.
http://img519.imageshack.us/img519/2907/snapshot1624dbd31633485rl8.jpg
Uśmiechnął się i ruszył do pokoju, gdzie siedziała mama.
Zamknęłam za sobą drzwi i zapaliłam lampkę koło łóżka. Na zewnątrz było już ciemno. Starczyło minimum światła, aby nie wybić sobie zębów, o walające się po podłodze manele. Usiadłam na parapecie i spojrzałam za okno. Po tych wszystkich, deszczowych chmurach z rana, nie było śladu. Niebo było całkowicie czyste i obsypane gwiazdami. Uwielbiałam noc. Pamiętam, jak wybrałyśmy się kiedyś z Clover pod namioty. Rozpaliłyśmy ognisko i rozmawiałyśmy do późna, wpatrując się w tańczące języki ognia. Było wtedy tyle pięknych gwiazd. Do dzisiaj uważam, że niebo było wtedy najpiękniejsze, jakie widziałam. Nagle usłyszałam ciche pukanie.
-Proszę- odwróciłam głowę i spojrzałam wyczekująco na uchylające się, powoli drzwi. Czyżby to mama? Po chwili zdałam sobie sprawę, że się myliłam.
-To ja...- powiedział brat, zamykając drzwi.- chciałem ci podziękować...
-Za co niby?- zapytałam zdziwiona.
-Słyszałem wasza rozmowę z mamą. Dzięki, że się za mną wstawiłaś, chociaż nie musiałaś.- Michael podszedł bliżej i usiadł na łóżku naprzeciwko mnie.
-Drobiazg... wkurzała mnie tym swoim gadaniem.- powiedziałam odwracając się przedtem do niego.- Ktoś jej to w końcu musiał powiedzieć.
-Tak... zawsze byłaś najmądrzejsza z nas. Waliłaś wszystko prosto z mostu, jeśli ci cos nie pasowało. Sasha trzymała się od wszystkiego z dala, a ja uciekałem od problemów.- siedział ze spuszczona głowa i oglądał sobie, blade dłonie. Nie wiedziałam za bardzo, do czego zmierza ta swoja przemową. Postawiłam nogi na kaloryferze i oparłam łokcie o kolana.- szkoda, że dopiero teraz zdałem sobie sprawę z tego, jakim byłem kretynem. Zapatrzonym w siebie palantem, dla którego liczyło się tylko to, czy wygramy mecz i która laska się ze mną umówi. Ojciec umarł, rodzina nam się rozleciała...a ja nic nie robiłem, żeby cokolwiek naprawić. Widzisz... zachowywałem się niedojrzale, nabijając się z ciebie. Celowo niszczyłem ci życie. Chce cię teraz za to wszystko przeprosić, bo miałaś jak zwykle, całkowita racje. Jestem wampirem, żywiącym się cudzym nieszczęściem i mającym z tego wielką satysfakcje. Dużo nad tym myślałem, po twoim wyjściu z domu... wtedy i postanowiłem coś z tym zrobić. Może uda mi się jeszcze poukładać te rozsypane puzzle. Jesteśmy rodzeństwem... powinniśmy w końcu zacząć się dogadywać, nie sądzisz?
Zaskoczona? To mało powiedziane! Siedziałam jak na tureckim kazaniu, z otwartymi ustami i wybałuszonymi oczami. Nie wierzyłam własnym uszom. Jak to się stało? Jak doszło do tak diametralnej zmiany brata. Z resztą...co mnie to obchodzi. Ważne, że chłopak w końcu zmądrzał i chce naprawić błędy.
-Cieszę się, że do tego doszedłeś.- powiedziałam z uśmiechem, który Michael od razu odwzajemnił. Później rozmawialiśmy długo. Naprawdę długo i o wszystkim. Nareszcie czułam, że mam brata.
***
Minęły cztery dni. Można powiedzieć, że przez ostatni tydzień dużo się zmieniło. Mama zrobiła się jakby... bardziej tolerancyjna, w domu była dość miła atmosfera i relacje miedzy mną a bratem układały się znakomicie. Żeby tego było mało, skorzystałam z kilku porad zamieszczonych na blogu, który kiedyś znalazłam i opłaciło się! Schudłam 3kg i byłam naprawdę zadowolona. Wszystko nareszcie zaczęło się układać. W prawdzie, w ciągu tych dni, mało co jadłam... ale jeśli po wejściu na wagę, na mojej twarzy ma pojawić się uśmiech, to mogę nie jeść dalej. Tego ranka zeszłam do kuchni w dobrym humorze. Nalałam sobie soku pomarańczowego i zasiadłam do stołu, zabierając się za przeglądnięcie porannej gazety. Michael jak zwykle mieszał beznamiętnie łyżką, w talerzu płatków. Nie wiem, po co w ogóle je robił, skoro i tak nigdy nie widziałam, żeby je zjadł. Cóż... jego sprawa, postanowiłam się więcej nie wtrącać. Spojrzałam przez okno. Słońce świeciło wysoko na niebie, pozbawionym nawet, najmniejszej chmurki.
-Wychodzisz gdzieś dzisiaj?- zapytałam brata, odwracając się w jego stronę. Chłopak oderwał wzrok od jedzenia i uśmiechnął się.
-Nie... a co?
-Nic. Myślałam, że w taka ładna pogodę, pójdziesz gdzieś ze znajomymi.
-Szczerze mówiąc... dopadł mnie dzisiaj leń i zostaje w domu. A ty jakie masz plany?
-Najpierw do szkoły, ostatni dzień.... a po powrocie, może trochę posprzątam. Mama nigdy nie ma czasu, bo do późna pracuje, a tobie się dupy ruszyć nie chce. Jeśli tak dalej pójdzie, to znikniemy w syfie.- powiedziałam znawczo, przejeżdżając palcem po drewnianym blacie, szafki kuchennej. Michael spojrzał na mnie z wyrzutem. Następnie sięgnął po łyżkę i ku mojemu zdziwieniu, zaczął jeść, rozmoczone już płatki. Chwile później, odłożyłam szklankę do umywalki i zarzuciłam torbę na ramie, gotowa do wyjścia. Szłam chodnikiem, wpatrując się w śpiewające wesoło ptaki. Cieszyłam się na myśl o nadchodzących wakacjach. Można powiedzieć, że już je miałam, bo przecież dzisiaj był ostatni dzień szkoły. Na parkingu, dobiegła do mnie Clover i obie weszłyśmy do chłodnego budynku.
http://img519.imageshack.us/img519/9666/snapshot1624dbd35637253nf7.jpg
-Może przejedziemy się na zakupy w piętek, a potem do kina? Co o tym myślisz?- zapytała mnie przyjaciółka, kiedy znalazłyśmy się pod klasą.
-Chcesz, żeby słonica potargała wszystkie ubrania? Hahaha!- nagle zza rogu wyszła Emily, jak zwykle w towarzystwie Clary. Oczywiście nie mogła darować sobie tego chamskiego komentarza. Nie byłaby sobą, gdyby chociaż raz przeszła korytarzem, bez zwrócenia na mnie uwagi i upokorzenia mnie na forum szkoły. Spuściłam głowę i wbiłam wzrok w podłogę. Słyszałam jeszcze odpowiedź Clover i śmiech dziewczyn, przez natłok myśli, walających się w mojej głowie. Cały dobry humor, jaki miałam od rana, uleciał w nieznane, i nic nie wskazywało na to, że jeszcze dzisiaj wróci. Czułam się fatalnie i miałam ochotę schować się w jakaś mysia norkę. Zdałam sobie sprawę, że potrzebuje schudnąć więcej niż tylko te nieszczęsne 3kg, aby zaczęli mnie akceptować. Nic nie poradzę na to, że żyję w społeczeństwie pozbawionym tolerancji. Jeśli chcesz żyć normalnie, nie wyróżniaj się.
-To jak będzie z piątkiem? Koniec roku... trzeba zaszaleć.- powiedziała Clover, a na jej twarzy pojawił się pocieszający uśmiech.
-Właściwie, to jestem spłukana.- odpowiedziałam po krótkim namyśle. Zazwyczaj nie lubiłam kłamać, ale tym razem nie miałam wyjścia. Prawda jest taka, że miałam pieniądze i bardzo podobał mi się jej pomyśl, ale kiedy usłyszałam komentarz Emily... cały wyjazd stracił sens. Miała rację... po co miałam jechać na zakupy, skoro i tak we wszystkim wyglądam jak szynka w siateczce.
-Oh daj spokój! Przejmujesz się tym głupim gadaniem? Olej te bezmózgie plastiki i jedź ze mną!- powiedziała, wręcz błagalnym głosem.-Proszę!
-Ale ja naprawdę, nie mam na tyle kasy... jedynie na kino.- uśmiech z jej twarzy znikł a na jego miejscu pojawił się smutek. Spojrzała na mnie, przepełnionymi żalem oczami. Niczym zbity pies. Nienawidziłam tego, bo zawsze w takich sytuacjach, po prostu jej ulegałam.- dobra... pojadę z tobą na te zakupy, ale tylko dla towarzystwa... a potem, pojedziemy do kina. Zgoda?
-Jupi!- wykrzyknęła uradowana, akurat w momencie kiedy zadzwonił dzwonek. Za chwile, na horyzoncie pojawił się profesor i wszyscy weszli do klasy. Usiadłyśmy z Clover, jak zwykle w ostatniej ławce. W związku z tym, że był to ostatni dzień, mieliśmy luzy i mogliśmy robić co chcemy. Oczywiście wykluczając demolowanie szkoły. Spojrzałam przez okno, na zalany słońcem, parking. Nagle zakręciło mi się w głowie i musiałam podeprzeć sobie ją, ręką. Poczułam na sobie wzrok przyjaciółki, lecz nie odwróciłam się w jej stronę. W sali było dość głośno. Wszyscy śmiali się i rozmawiali, a nauczyciel zajęty był czytaniem porannej gazety. W pewnym momencie otworzyły się drzwi, i do pomieszczenia wszedł wysoki blondyn, witając się ze wszystkimi z szerokim uśmiechem na twarzy. Zawsze się spóźniał, i powinnam była się do tego przyzwyczaić... jednak każde jego wejście, sprawiało, że moje serce zaczynało bić szybciej. Wpatrywałam się w niego jak w obrazek, kiedy rozmawiał z nauczycielem. Później odwrócił się na pięcie i ruszył przed siebie, między ławkami. Kiedy przechodził nie daleko mojej... uśmiechnął się do mnie!
http://img509.imageshack.us/img509/9610/snapshot1624dbd356384b2zw9.jpg
W pierwszym momencie, pomyślałam, że był to uśmiech do Clover. Ta jednak, rozmawiała z koleżanką i nawet na niego nie spojrzała, a więc...Roger zwrócił na mnie uwagę... pierwszy raz w tym roku! No dobra... czasami pomagałam mu w lekcjach, ale to nie to samo! Szybko odwróciłam głowę w stronę okna, gdyż poczułam, że się rumienię. Nienawidziłam tego uczucia!
Kiedy w południe wychodziłam ze szkoły, humor trochę mi się polepszył. Pożegnałam się na parkingu z Clover i ruszyłam do domu. Chciałam jak najszybciej, zabrać się za sprzątanie. Wiedziałam, że zajmie mi to dużo czasu, a na pomoc Michaela, nie mam za bardzo co liczyć. Eh... faceci.
Weszłam do domu i powiesiłam bluzę, jak zwykle na wieszaku. W mieszkaniu unosił się dziwny zapach. Jakby mydła lub proszku do prania. Nie ukrywam, że bardzo mnie to zdziwiło. Pomyślałam, że może brat brał prysznic i nie zamknął drzwi do łazienki. Zdjęłam buty, włożyłam je do szafki i ruszyłam przed siebie, z zamiarem umycia rąk. Nagle poczułam, że moje skarpetki zrobiły się mokre. Odruchowo odsunęłam się do tyłu i spojrzałam pod nogi. Na podłodze znajdywała się wielka kałuża wody. Matko! Co tu się stało? Zapytałam sama siebie. Podeszłam do drzwi i pchnęłam je delikatnie, odsłaniając wnętrze błękitnej łazienki. Weszłam do środka i zamarłam. Całe pomieszczenie było zalane! Woda dosięgła już nawet najmniejsze zakamarki. Po chwili, okazało się, że przyczyną tego całego bałaganu, jest pralka. Najwyraźniej się zepsuła, lub ktoś niedoświadczony próbował z niej korzystać.
-Michael!!!!- zawołałam, wyciągając jakieś szmaty z szafki, przy umywalce.- Michael chodź tutaj!!
Kiedy poukładałam wszystkie na podłodze i zabierałam się za ścieranie, w drzwiach stanął brat z zniesmaczoną miną. Ogarnął wzrokiem łazienkę i podszedł do pralki.
-Chyba się zepsuła.- powiedział po chwili.
-A może ty ją popsułeś. Nie mogłeś poczekać z tym na mnie? Od kiedy tak się palisz do sprzątania?- wykrzyknęłam rzucając w niego mokra ścierką. Ku mojemu zaskoczeniu, zdążył złapać w locie. Rzucił mi mordercze spojrzenie, po czym zabrał się za sprzątanie.
-Uważasz mnie za idiotę? Wiem jak się włącza pralkę.- odpowiedział oburzony.- może osadził się kamień.
-Nie opowiadaj głupot...- powiedziałam wstając- ma dopiero dwa miesiące.
-Dwa, czy miesiąc... co to za różnica. Nie wiesz, że teraz robią tak, żeby się szybko psuło i człowiek musiał kupować nowe? Zbijają na tym kasę.
-Dobra, dobra... nie wymądrzaj się, tylko sprzątaj.- nagle zrobiło mi się słabo i szybko oparłam się o zepsute urządzenie. Czułam się, jakbym miała zaraz zemdleć. Lewą dłoń położyłam na czole i zamknęłam na chwile oczy. Co się ze mną dzieje? To już drugi raz w tym dniu. Kiedy wszystko zaczynało wracać do normy, otworzyłam oczy. Michael przez cały czas przyglądał mi się badawczo. Wydawało mi się, że jego wzrok przeszywa mnie na wylot. Te jego czerwone oczy, były tak piękne, a zarazem takie straszne. Sama nie wiedziałam, dlaczego. Po prostu, kiedy nasze spojrzenia spotkały się, poczułam chłód. Odwróciłam się i zabrałam z szafki miednicę. Przykucnęłam i otworzyłam drzwiczki, z zamiarem wyciągnięcia prania. W tym momencie przez całe moje ciało, przeszedł zimny dreszcz, a głowa zaczęła pulsować. Odruchowo zamknęłam powieki.
Ciemność. Wszędzie ciemność i jakiś męski głos. Głowa strasznie bolała. Jakby ktoś wbijał mi szpilki w mózg. To było wręcz nie do wytrzymania.
-Sarah...Sarah!
Znowu ten głos, gdzieś w oddali... jednak nie wiedziałam kto to. Ktoś mnie wołał, ale nikogo nie widziałam. Ból uniemożliwiał mi otworzenie oczu.
-Sarah! Obudź się!
http://img519.imageshack.us/img519/5991/snapshot1624dbd356373abop2.jpg
Chwilę później, poczułam uderzenie w twarz. Chcąc, nie chcąc, otworzyłam oczy i zerwałam się do pozycji siedzącej. Ból narastał z każdą sekundą, aż w końcu znikł. Przez chwilę siedziałam z głową w kolanach, i czułam jak łzy płyną mi po policzkach.
-Dobrze się czujesz?- w uszach trzeszczało i szumiało, jednak usłyszałam przerażony głos Michaela.- Co się stało?
-Nie wiem. Nagle strasznie rozbolała mnie głowa. To było okropne!
-Domyślam się. O mało nie straciłem słuchu.
-Co masz na myśli?- zapytam ze zdziwieniem.
-Chwyciłaś się za głowę i zaczęłaś krzyczeć... potem zemdlałaś. Nie mogłem cię dobudzić przez 15 minut.- powiedział z przejęciem. Chociaż nie patrzyłam na niego, to cały czas czułam na sobie jego wzrok.
Wieczorem, leżałam na łóżku w swoim pokoju, i rozmyślałam nad tym, co się dzisiaj stało. Nie mogłam zrozumieć, czym spowodowany był ten potworny ból. Coś takiego zdarzyło mi się pierwszy raz, w życiu. Wolałam w ogóle nie myśleć o tym, że mogę przeżyć to jeszcze raz. Nie chodziło mi tylko o ten ból, lecz o zachowanie Michaela. Łaził za mną krok w krok i pytał czy dobrze się czuję. Zaczęłam powoli tracić cierpliwość. Wiedziałam, że ta sytuacja z pralką go wystraszyła, ale wydaje mi się, że był trochę nadopiekuńczy. Marzyłam o ciepłym prysznicu, po całym dniu pucowania domu. Weszłam do łazienki i zamknęłam drzwi. Podeszłam do lustra i spojrzałam na swoje odbicie. Wydawało mi się, że moja twarz była... jakby szczuplejsza. Przeraził mnie jednak kolor skóry. Byłam blada jak papier, i przez to moje włosy wydawały się być, jeszcze ciemniejsze. Wręcz czarne. Lubiłam je. W dzieciństwie, byłam blondynką. Pamiętam, że nigdy mi się to nie podobało i rozmyślałam o farbowaniu. Zawsze chciałam być podobna do siostry. Poniekąd trochę jestem... przynajmniej tak twierdzi rodzina, ale nie wydaje mi się. Sasha zawsze miała piękne i gęste włosy, w jasnym odcieniu brązu i szaro-zielone oczy, przykryte wachlarzem ciemnych rzęs. Śliczna twarz, i szczupłe ciało sprawiało, że każdy chłopak oglądał się za nią, na ulicy. Tego mi właśnie brakowało. Prócz oczu, różnimy się właściwie wszystkim.
Chwilę później, oderwałam się od lustra i weszłam pod prysznic, głośno wypuszczając powietrze. Pod wpływem ciepłej wody, rozluźniły mi się wszystkie mięśnie. Czułam, że właśnie tego mi było trzeba. Po kilkunastu minutach, rozczesałam włosy, ubrałam się i opuściłam łazienkę.
Bardzo fajny odcinek...
Podoba mi się to, że był taki długi...
Wciągnełam się, więc czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek...
Sweet.Dreams
25.11.2008, 19:18
supcio ; ]
Małe błędy, ale to nic ; P
Czekam na next!
Pisz dalej!
Benny Hill
29.11.2008, 15:00
bardzo fajne.
niecierpliwie wyczekuję następnego odcinka.
Callineck
29.11.2008, 15:16
Dzisiaj mam dwie małe uwagi krytyczne...
- na pierwszym zdjęciu Sarah ma ubranie z mocno podkreśloną talią - nie bardzo pasuje kiedy jest pulchna ;)
- na ostatnim zdjęciu widać, że śpi
Nie podoba mi się to, że Sarah chce się odchudzić w internecie i przez tabletki. Wiem co prawda co będzie później ale w opowiadaniu nie miałam okazji tego napisać. :)
Roger podoba mi się tak średnio, co prawda to ładna postać, ale jakiś taki antypatyczny...
I napiszę znowu, że nie moge się doczekać żeby zobaczyć towarzysza Michaela.
Ale cieszę się, że Sarah dogadała się z bratem, przyda się dziewczynie wsparcie :)
Tekst jest fajny mimo, że trochę nudny. Największe zastrzeżenie mam do zdjęć - ta dziewczyna jest pulchna? To czemu na pierwszym zdjęciu ma talię jak osa? Wiesz, o mnie nikt nie mówi, że jestem gruba, a mam 60 cm w pasie :D Najbardziej prawdopodobne wydaje mi się, że (znowu powtórzenie, sory) wpadnie w anoreksję (albo już ją ma, sądzę to po tym : "W prawdzie, w ciągu tych dni, mało co jadłam... ale jeśli po wejściu na wagę, na mojej twarzy ma pojawić się uśmiech, to mogę nie jeść dalej."), chociaż... jeśli fs ma być fantasy to nie wiem. Dziwne, w ogóle nie przejęła się wampiryzmem brata? Na serio, dziwne.
Z błędów najbardziej rzuca się w oczy, iż nie dajesz literki "ą" do niektórych wyrazów, a tak jest w porządku.
Proszę Cię, rób krótsze odcinki, bo od tego odrywałam się 3 razy. <ziew>
Souris, to są dopiero pierwsze odcinki, dlatego mogą wydawać się nudne. Na pierwszym zdjęciu to nie jest Sarah, tylko jej matka. Jeśli chodzi o Michaela... nie wspomniałam o tym, że jest wampirem, ale dobrze myślisz. Wszystko wyjaśni się później.
Callineck, Sarah po prostu się nie akceptuje. Ma za duże kompleksy, ale wiesz, że zmądrzeje;) a JEGO zobaczysz już niebawem.
Dzięki za komentarze!
Callineck
29.11.2008, 16:44
Wiem, że Sarah się nie akceptuje, ale tego z kolei ja nie mogę zaakceptować :)
Według mnie jest śliczna :D
Czekam, czekam i na NIEGO i na czarne charaktery :)
Też zgadłam, że to wampir :D
PS Wydaje mi się że czytałaś ,,Zmierzch":)
Diamond_Pearl12345 ba, że czytałam ;)
Następny odc, mam nadzieję, że będzie sie podobać.
Miłego czytania.
Nadszedł w końcu, oczekiwany z utęsknieniem dzień. Kiedy obudziłam się w piątkowy ranek, poczułam wielką ulgę. Tak bardzo chciałam odetchnąć od szkoły, i chociaż na jakiś czas nie widzieć tych fałszywych twarzy. Myśl, że odpocznę od Emily, Clary i przestanę żyć w stresie, sprawiała mi wielką radość. Wstałam z łóżka i pobiegłam do łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Później podeszłam do szafy i otworzyłam drzwiczki. Przez chwilę wpatrywałam się tępo w jej zawartość, aż w końcu wyciągnęłam czarne spodnie i białą, bawełnianą koszulę. Ucieszyłam się, kiedy zauważyłam iż potrzebuję paska. To znaczy, że moje wysiłki nie poszły na marne. Zamknęłam szafę i wróciłam do łazienki, uczesać się. Wyciągnęłam z szafki, szczotkę i zaczęłam dokładnie rozczesywać włosy. Zajęła mi ta czynność trochę czasu, gdyż miałam je prawie do pasa. Później związałam je w kucyka i zeszłam do kuchni.
http://img221.imageshack.us/img221/3234/snapshot1624dbd31635f16yt1.jpg
Widok Michaela, pochylonego nad miską płatków śniadaniowych, mogłam uznać już za tradycję rodzinną. Siedział tak dzień, w dzień i mieszał beznamiętnie łyżką. Nalałam sobie jak zwykle, szklankę soku...wzięłam kromkę wazy i usiadłam naprzeciw brata. Na stole leżała poranna gazeta, którą mama zwykle czyta przy śniadaniu. W dzisiejszym numerze, aż roiło się od sławnych modelek. I jak tu nie wpaść w kompleksy, widząc takie ciała? Z niesmakiem odłożyłam połowę kromki na szafkę i zabrałam się za dopijanie soku. Może nie postępowałam dobrze, ale sama myśl o zjedzeniu tej kanapki, przyprawiała mnie o dreszcze. Kiedy próbowałam wstać z krzesła, dopadły mnie zawroty głowy. Znowu to samo, nieprzyjemne uczucie, które towarzyszyło mi od paru dni. Michael oderwał wzrok od talerza i spojrzał na mnie pytająco. Po chwili doszłam do siebie i uśmiechnęłam się do niego, na znak, że wszystko w porządku. Zabrałam z podłogi torbę i ruszyłam w stronę drzwi, rzucając przez ramie krótkie „cześć”. Myślałam, że wszystko jest już dobrze, ale myliłam się. W momencie kiedy położyłam dłoń na klamce, poczułam jak opadam z sił. Szybko oparłam się o szafkę na buty, jednak nic to nie dało. Straciłam kontakt z rzeczywistością. Naprawdę, nie wiem ile czasu byłam nieprzytomna, ale na pewno długo. Dokoła słyszałam głosy. Męski i damski. Męski na pewno należał do Michaela, ale damski? Gdyby to była mama, to oznaczałoby, że jest już wieczór.
-Sarah!
Poczułam lekkie klepanie po twarzy. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się.
Leżałam na łóżku... w jakimś dziwnym pomieszczeniu, o zielonych ścianach. Jasność jaka tam panowała, oślepiała mnie, więc przymknęłam oczy. Próbowałam rozpoznać miejsce w jakim się znajdowałam, ale nie wychodziło mi to zbyt dobrze. Okno zasłonięte było kremowymi roletami, więc nawet nie wiedziałam czy to jeszcze dzień, czy może już wieczór. Przy moim łóżku, na białej, plastikowej szafce... stał jakiś dziwny monitor. Przy drzwiach wejściowych, znajdywała się dość duża szafa i umywalka z powieszonymi obok ręcznikami. Dopiero gdy zauważyłam stojąca obok mnie kroplówkę i wbitą igłę w moją rękę... dotarło do mnie, że jestem w szpitalu. Damski głos, który jeszcze niedawno dobijał się do mojego umysłu, należał do pielęgniarki.. właśnie wychodziła. Oderwałam wzrok od kroplówki i spojrzałam w bok. W kącie sali, na fotelu, siedział Michael.
http://img221.imageshack.us/img221/4482/snapshot1624dbd3b6398e6ly2.jpg
Cały czas, bacznie mi się przyglądał, ale zauważyłam w jego wzroku coś dziwnego. Wydawało mi się, że jest na mnie wściekły. Miał zirytowany wyraz twarzy, a jego oczy były znacznie ciemniejsze, niż sobie przypominałam.
-Coś ty ze sobą zrobiła, dziewczyno...- odezwał się w końcu, chwytając się dłonią za głowę.- wiesz, że jeśli dalej będziesz tak postępować, to następnym razem może się to skończyć tragicznie? Na pewno o tym wiesz, ale nie chcesz przyjąć tego do wiadomości.
Nie bardzo wiedziałam o co mu chodzi. Usiadłam na łóżku i oparłam się ręką o białą poduszkę.
-O czym ty mówisz?- zapytałam po chwili milczenia.
-Dobrze wiesz o czym mówię. Godzinę temu, przyszły wyniki badań.- powiedział spokojnie. Odchylił się do przodu i oparł łokciami o kolana, nie spuszczając mnie z oczu.- jesteś odwodniona. Przez to miałaś te zawroty głowy. Ponadto masz problemy z żołądkiem, bo odżywiałaś się jakimiś dietetycznymi paściami. Chcesz wpaść w anoreksję?
-Już lepsze to, niż wyglądać jak wieloryb.- powiedziałam ze smutkiem, wbijając wzrok w dłonie. Szczerze mówiąc, nie brałam pod uwagę tego, że mogę wpaść w jakąkolwiek chorobę, typu bulimia czy właśnie anoreksja. Michael miał rację, ale ja nie mogłam dłużej tak żyć. Na każdym kroku być wyśmiewana i obgadywana. On nigdy tego nie zrozumie, bo zawsze był uwielbiany.
-Czy słyszysz w ogóle, jakie głupoty wygadujesz?!- starał się być spokojnym, ale jednak było słychać w jego głosie, że był zdenerwowany.- Nie możesz brać do siebie, wszystkiego co gadają ludzie. Jesteś mądra. Powinnaś wiedzieć, do czego doprowadzają takie drastyczne diety.
-Łatwo ci mówić! Ty, uwielbiany przez całą szkołę, zawodnik drużyny koszykarskiej... idealny, bez problemów -w tym momencie, ja też się zdenerwowałam. Jak on w ogóle może robić mi takie wykłady!- Jeszcze niedawno miałeś mnie gdzieś. Obrzydzałeś mi życie, na każdym kroku! Jako pierwszy wyzywałeś mnie od grubasów, i teraz masz czelność mówić mi ..” Nie możesz brać do siebie, wszystkiego co gadają ludzie”? Daruj sobie... jesteś śmieszny!
Odwróciłam się w drugą stronę, aby nie widzieć jego twarzy. Byłam wściekła! Najchętniej rozpłakałabym się i uciekła stamtąd, głośno trzaskając drzwiami. Niestety byłam uziemiona w tym cholernym szpitalu i jedyne co mogłam zrobić, to po prostu ignorować jego obecność.
-Masz rację. Jestem współwiny za tą całą sytuację. Choćbym bardzo chciał, to nie mogę cofnąć czasu i wszystkiego naprawić. Mogę jedynie przeprosić i jednocześnie prosić, abyś wzięła się w garść. Nie chce stracić siostry...- dłużej nie mogłam się powstrzymywać. Ponownie spojrzałam na swoje dłonie, a łzy płynęły mi po policzkach, wręcz ciurkiem. W prawdzie kiedyś dogadywał mi, i z tego powodu czułam się strasznie, ale tydzień temu przeprosił za to. Nie powinnam mu tego dłużej wypominać. To nie było w porządku. Zmienił się i teraz naprawdę widziałam, że się o mnie martwi. Otarłam łzy i spojrzałam na niego. Dalej siedział na tym samym fotelu, tyle że nie patrzył już na mnie. Zasłonił twarz rękoma i spoglądał na podłogę.
-Przepraszam- wyjąkałam.- niedawno wyjaśniliśmy sobie wszystko. Wybaczyłam ci, więc nie obwiniaj się już i nie martw się. Jak tylko wyjdę ze szpitala, obiecuję, że zacznę odżywiać się normalnie i więcej ćwiczyć.
http://img519.imageshack.us/img519/7065/snapshot1624dbd3363714aez9.jpg
Ucieszyłam się, kiedy na twarzy brata ujrzałam uśmiech. Później wstał z fotela i wyszedł na korytarz, aby zadzwonić do mamy. Jak się okazało, było już późno, a ona pewnie siedziała w domu i zamartwiała się. Nagle przypomniało mi się, że odebrałam przecież świadectwa! Przez to wszystko, kompletnie o tym zapomniałam. Kiedy zamierzałam sięgnąć po mój telefon, który leżał w otwartej szufladzie, usłyszałam dzwonek. Wyciągnęłam komórkę i spojrzałam na ekran. Clover.
-Słucham- odebrałam pośpiesznie.
-Sarah, tak się cieszę, że się obudziłaś!! Martwiłam się o ciebie!- Przyjaciółka wręcz wykrzyczała to do słuchawki.
-Eee.. a skąd wiesz, że byłam nieprzytomna?- zapytałam nieco zaskoczona. Przecież nie kontaktowałam się z nią wcześniej.
-Dzwoniłam do ciebie kilka razy, po akademii, ale nie odbierałaś. Po jakimś czasie spróbowałam ponownie i odebrał Michael. Zapytałam go, dlaczego nie przyszłaś na zakończenie. Powiedział, że jesteś w szpitalu z powodu zasłabnięcia. Nawet nie wiesz, jak się martwiłam!
-Dzięki za troskę, ale czuję się już lepiej...
-Michael powiedział mi jeszcze, że byłaś odwodniona. Co ty wyczyniasz?- zapytała z przejęciem.
-Proszę cię... rozmawiałam już na ten temat z bratem. Mam dość, jak na jeden dzień.- odpowiedziałam z nutą irytacji w głosie. Jeszcze tego brakowało, aby ona prawiła mi wykłady. Do tego przez telefon.- powiedz mi lepiej, co z moim świadectwem.
-Ja nie mogłam go zabrać, ponieważ nie jestem z rodziny... no ale przecież Michael był go odebrać. Nie wspominał ci?
-Raczej bym się nie pytała, gdyby mi powiedział. Dzięki Clover.
-Nie ma za co. Przecież ja nic nie zrobiłam.
-Pamiętałaś o mnie i to się liczy.
-Oj Sarah... przecież jesteśmy przyjaciółkami. Powinnaś to wiedzieć, ze zawsze możesz na mnie liczyć.
-Wiem.
W momencie kiedy odłożyłam telefon, w sali ponownie pojawił się brat. Podszedł do mnie i postawił na szafce, szklankę wody. Zastanawiałam się, dlaczego jeszcze nie pojechał do domu. Przecież nie musiał tam ze mną siedzieć. W końcu nie byłam jeszcze umierająca.
-Rozmawiałem z lekarzem. Potrzymają cię dwa dni na obserwacji, a potem będziesz mogła wrócić do domu.- powiedział, uśmiechając się łagodnie.- mama powinna niedługo przyjechać.
http://img221.imageshack.us/img221/5218/snapshot1624dbd3563dad8fl8.jpg
-Dziękuje Michael, że odebrałeś moje świadectwo.- po chwilowej ciszy, przypomniałam sobie, że nawet mu za to nie podziękowałam.
-Spoko. Właściwie, to nudziło mi się.
-Osz ty! A ja myślałam, że zrobiłeś to z dobrego serca.
Uśmiechnął się od ucha do ucha z diabelskim blaskiem w oku.
-Lepszych ocen już nie mogłaś mieć?- zapytał po chwili.- najgorsza to była B! Powinnaś się wstydzić...
Kiedy to powiedział, zrobił taką minę, że prawie mu uwierzyłam. Jednak po chwili wybuchnął śmiechem, a ja zaraz po nim.
Po kilku minutach wparowała mama. Podeszła do łóżka szybkim krokiem i dysząc głośno, objęła mnie mocno. Michael postanowił ulotnić się do domu, skoro mam opiekę, i tak też uczynił. Przez jakiś czas rozmawiałam z mamą. No raczej pocieszałam ją... bo rozmową nie można było tego nazwać. Na początku usłyszałam wykład na temat zdrowej żywności, który myślałam, że będzie trwał wieczność! Jednak rodzicielka zlitował się nade mną i zmieniła temat. Późnym wieczorem przyszła pielęgniarka i grzecznie wyprosiła mojego gościa, gdyż skończyła się pora odwiedzin. Podeszła do mnie, zmieniła mi kroplówkę, po czym wyszła. Poczułam, że ogarnia mnie senność. Chciałam jak najszybciej dojść do siebie i wrócić do domu. Nie lubiłam szpitali. Były takie przytłaczające i dołujące. Rozmyślałam chwilę nad tym wszystkim co usłyszałam dzisiaj od mamy i brata. Postanowiłam, że po opuszczeniu tego budynku... zacznę jeść więcej i dużo ćwiczyć. Nie miałam najmniejszego zamiaru, znaleźć się jeszcze kiedyś na tej sali. Zawroty głowy, też nie były przyjemne, więc wolałabym ich uniknąć na przyszłość. Na samo wspomnienie o tym straszliwym bólu ze środy, robiło mi się niedobrze. Czegoś takiego nie mogło spowodować odwodnienie. Wtedy w łazience, przed omdleniem... czułam się dziwnie. Inaczej nie potrafię nazwać tego uczucia. Te ciarki i te jaskrawe obrazy, które przelatywały mi przed oczyma. Później ten straszliwy ból. Nie... to na pewno nie z powodu odwodnienia. Byłam tego pewna. Odwróciłam się na lewy bok i przytuliłam głowę do poduszki. Po kilku minutach usnęłam.
pierwsza ;p
ogólnie to odcinek jak zwykle bajerancki ;]
mam tylko jedno zastrzeżenie
zamiast waza mogłaś napisać 'chrupkie pieczywo' czy cos w tym stylu ;D
ale to tylko jedno, do czego mogłam się przyczepić :D
czekam niecierpliwie na kolejne odcinki xd
pozdrawiam
Callineck
01.12.2008, 00:59
Dobre :)
Już jest trochę rozkręcona akcja, chociaż to oczywiście nie wszystkie niespodzianki ;)
W zasadzie zgadzam się z Michaelem co do tej diety. Ale współczuję też trochę Sarah, bo mimo wszystko myślę, że przede wszystkim to ona siebie nie akceptuje.
Było też parę błędów...
Castaway
01.12.2008, 14:45
Świetny odcinek ;]
Sweet.Dreams
01.12.2008, 15:48
Świetnie, jak zawsze ; )
Czekam na kolejny odcinek..
Callineck, te odcinki pisałam jednak dość dawno i nie przykładałam się do nich tak, jak do dalszych części. Wczoraj, kiedy po skończeniu całego opowiadania, czytałam wszystko na nowo...cóż, nie byłam zbyt zadowolona z pierwszych odcinków. Od następnego będzie coraz lepiej (tak mi sie wydaje) no i co najważniejsze, zobaczysz towarzysza Michaela ;)
Dziękuję za komentarze. Kolejny odc zamieszczę może... w czwartek, ale zobaczę jak będzie z nauką.
Edit:
Ostatni rozdział już jest;)
Callineck
01.12.2008, 16:18
Wiem, że będzie lepiej, bo już czytałam całe wystawione opowiadanie :)
Akcja nabiera tempa od tego pierwszego zasłabnięcia Sarah w łazience, a potem jest już coraz lepiej :D
Czyli w czwatrek może nowy odcinek FS i zakończenie opowiadania - czekam z niecierpliwością :D
Na zdjęcia też ;)
Jak zawsze bardzo mi się podoba...
Jest coraz ciekawiej...
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek...
Kolejny odcinek... żeby nie było, że Sarah nie wygląda na tyle ile waży, to powiem od razu, że jest wysoka.
Następny tydzień zleciał bardzo szybko. W poniedziałek wypisali mnie ze szpitala i w towarzystwie mamy wróciłam do domu. Przez kilka dni próbowałam wybić jej z głowy, pomysł z urlopem. Uparła się, że powinna siedzieć w domu i mieć mnie na oku. W zasadzie co by to dało? Próbowałam dotrzymać obietnicy danej bratu, ale było mi naprawdę bardzo trudno. Zaczęłam pić więcej wody i zjadać rano śniadanie, ale kiedy przychodziła pora obiadu... wychodziłam na miasto. Nie chciałam siedzieć przy stole, spoglądać na to pełno kaloryczne i tłuste jedzenie. Więcej wymówek typu „boli mnie brzuch” lub „niedawno jadłam” nie przejdzie. Mama zaostrzyła patrol. Lekarz zabronił jej wmuszania mi jedzenia na siłę, ale coś w ciągu dnia musiałam na jej oczach zjeść. Inaczej nie dałaby mi żyć. Codziennie w południe jeździłam do siłowni w centrum. Chociaż tą obietnicę z ćwiczeniami starałam się dotrzymać. Zazwyczaj spędzałam tam od 2-3h, a wieczorami ćwiczyłam jeszcze w domu, przy muzyce.
Michael zaczął zachowywać się trochę dziwnie. W domu bywał rzadko, a jeśli już musiał... to starał się nie spędzać za dużo czasu w moim towarzystwie. Zrobił się jakiś nerwowy i spięty. Zaczęłam się powoli martwić, czy relacje między nami znowu nie zaczną się psuć, bo bardzo bym tego nie chciała. W piątkowy poranek, od razu po przebudzeniu, pobiegłam do łazienki się zważyć. Waga tego dnia pokazywała mi 70kg. Byłam z siebie bardzo zadowolona, ale to nie był jeszcze szczyt moich marzeń. Zamierzałam pozbyć się jeszcze minimum dziesięciu kilogramów. Wróciłam do pokoju i ubrałam na siebie czarny dres oraz grube skarpety, ponieważ było dość zimno. Zasiadłam do komputera i postanowiłam odwiedzić blog o odchudzaniu, który znalazłam jakiś czas temu. Można powiedzieć, że byłam tam już stałym gościem. Cieszyłam się, że go odkryłam. Bez niego nie udałoby mi się schudnąć i nadal byłabym chodzącą kulą tłuszczu. "kalorie nie są w stanie cię uszczęśliwić" to powtarzałam sobie zawsze, kiedy miałam ochotę na coś słodkiego. Dzięki temu jestem w stanie się opanować. Poczucie winy po zjedzeniu czegokolwiek, jest straszne.
W południe zadzwoniła do mnie Clover, aby wyciągnąć mnie na zakupy.
http://img385.imageshack.us/img385/6050/snapshot1624dbd3b64438bof3.jpg
Tym razem nie trzeba było mnie dwa razy prosić. Zgodziłam się od razu, gdyż nie miałam już w czym chodzić. Wszystkie ciuchy wisiały na mnie, jak worek na ziemniaki. Wskoczyłam w coś, w czym wyglądałam jeszcze w miarę dobrze i po godzinie prułyśmy z przyjaciółką Londyńskimi ulicami. Przez centrum handlowe, przedzierały się tłumy ludzi. Najwięcej młodzieży... w końcu mieliśmy okres wakacyjny.
-Nie wydaje ci się, że pogrubiają mnie te spodnie?- zapytałam, pokazując się Clover w przymierzalni. Przymierzałam właśnie czarne, długie jeansy. Właściwie to czarny wizualnie wyszczupla, ale jakoś nie byłam do nich przekonana. Prawda była taka, że we wszystkim wyglądałam okropnie.
-Pogrubiają? No co ty gadasz... raczej wyszczuplają. Wyglądasz w nich bardzo ładnie.- odpowiedziała, spoglądając na mnie z poważną miną.- Jesteś wysoka, więc spodnie leżą świetnie. Bierz je.
-No nie wiem...- spojrzałam w lustro i skrzywiłam się. Po chwili zdecydowałam, że jednak posłucham Clover. Jak tak dalej pójdzie, to będę musiała chyba chodzić nago.
Kilka godzin później, zadowolone i obładowane siatami, usiadłyśmy na ławce. Całe to chodzenie, nieźle nas zmęczyło.
-Cieszę się, że zabrałaś się ze mną na te zakupy. Dawno nie spędzałyśmy ze sobą czasu. Ostatnio na nic nie miałaś czasu... chociaż są wakacje.- powiedziała z wyrzutem, robiąc smutną minę.
-Oj Clover... przepraszam. Jakoś ostatnio nie miałam ochoty, ani siły nigdzie wychodzić.
-Za dużo ćwiczysz. To strasznie męczy organizm.
-E tam, dużo. Parę godzin... nic wielkiego. Przynajmniej schudłam, i wreszcie mogłam kupić coś fajnego.- powiedziałam z uśmiechem. Spochmurniała. Spojrzała na mnie z ukosa i westchnęła głęboko.
-Dzwoniłam do ciebie przez ostatnie dni. Nie odbierałaś komórki, więc próbowałam na domowy. Za każdym razem twoja mama mówiła mi, że jesteś na siłowni, albo ćwiczysz w domu. A co najważniejsze.. nadal mało jesz.- powiedziała.- Martwię się o ciebie. Boję się, że masz...
-Nie mam anoreksji... możesz być spokojna.- przerwałam jej szybko. Wydawało mi się, że trochę ją rozweseliła moja odpowiedz, jednak nadal wydawała się być smutna.
-Dobra... jest już późno. Wracamy?
-Rzeczywiście... cały dzień nam zleciał.- powiedziałam spoglądając na zegarek. Dochodziła osiemnasta. Wstałyśmy i ruszyłyśmy w stronę wyjścia kierując się na parking. Przez pół drogi, jechałyśmy w milczeniu. Nie powiem, ale czułam się trochę głupio. Zastanawiałam się, co zepsuło Clover humor. Przecież spędziłyśmy dzisiaj miły dzień. Rozmawiałyśmy, śmiałyśmy się i wygłupiały. Według mnie było świetnie! Więc co się zepsuło? Spojrzałam przez okno, na spacerujących w parku ludzi. Pogoda bardzo poprawiła się od rana. Nie było już tak zimno i przestał nawet padać deszcz.
Po chwili usłyszałam ciężkie westchnienie przyjaciółki, więc odwróciłam się w jej stronę.
-Coś się stało?- zapytałam, kiedy zobaczyłam jej zasmuconą minę.- Dlaczego jesteś taka smutna?
-Bo jesteś moją przyjaciółką i nie podoba mi się to co robisz.- odpowiedziała po krótkim namyśle.
-Clover, ale naprawdę nic mi nie jest. Ile razy mam ci to powtarzać?
-Samymi słowami mnie nie uspokoisz.
-To co mam zrobić, żebyś uwierzyła?
-Zacznij jeść i pić...
-Przecież jem i pije.
-Sarah... byłyśmy na zakupach prawie 6 godzin, a ja nie widziałam, żebyś brała cokolwiek do ust.- powiedziała poważnym tonem. Zauważyłam nawet, że mówi głośniej.- Ja zdążyłam wypić pół litrową butelkę wody i zjeść hamburgera i nadal jestem głodna. Natomiast ty, ani nic nie piłaś, a o jedzeniu już nie wspominam.
-Przecież jadłam w domu... ile razy mam jeść? Nie jestem głodna!- teraz trochę mnie zdenerwowała. To, że nie jem na jej oczach, to nie znaczy, że nie jem wcale. Mogłaby mi dać już spokój! Jedna wizyta w szpitalu i zaraz wiercenie dziury w brzuchu przez tydzień! Miałam już tego dość.
-Dobrze... nie musisz krzyczeć. Chciałaś wiedzieć co się stało? To udzieliłam ci odpowiedzi.
Później żadna z nas się nie odezwała.
http://img385.imageshack.us/img385/4715/snapshot1624dbd3f63860dfx9.jpg
Wysiadłam przed domem, zabrałam swoje rzeczy, powiedziałam krótkie „cześć” i weszłam do mieszkania. Kiedy wieczorem zeszłam do kuchni, aby zrobić sobie sałatkę, przyjechał Michael. Zaparkował samochód w garażu, następnie wszedł do domu, tylnimi drzwiami.
-Hej- nawet na mnie nie spojrzał kiedy to powiedział, tylko przeszedł obojętnie na hol i powiesił niedbale bluzę na wieszaku.
-Coś taki zdenerwowany?- zapytałam krojąc sałatę. Odwrócił się w moją stonkę i zaszczycił mnie swoim ciemnym, lodowatym spojrzeniem. Wszedł z powrotem do kuchni i usiadł na krześle. Wydawał się być jeszcze bledszy niż zwykle. W ogóle wyglądał na zmęczonego.
-Miałem ciężki dzień.- odpowiedział w końcu. Odwróciłam się, aby spojrzeć na niego w czasie odpowiedzi. Nagle poczułam ból w palcu. No pięknie! Niezła ze mnie niezdara... pomyślałam odkładając nóż na bok. Jeszcze na dodatek musiałam się uciąć.
-Możesz podać mi ręcznik papie...- nie skończyłam, bo odjęło mi mowę, kiedy zobaczyłam minę brata. Patrzył z wytrzeszczonymi oczami na moją ranę i mocno, prawą dłonią trzymał za stół. Chwilę później chwycił się obiema rękami za głowę, potrząsną nią i opuścił pomieszczenie, mrucząc coś pod nosem. Przez chwilę stałam jak wryta, wpatrując się tępo w drzwi. Otrząsnęłam się, kiedy przypomniałam sobie o ranie. Na podłodze było kilka kropel krwi, które przydałoby się zmyć. Starłam ją papierowym ręcznikiem, po czym zakleiłam ranę plastrem i postanowiłam pójść sprawdzić co z Michaelem. Bardzo zmartwiło mnie jego zachowanie. Czyżby miał mdłości na widok krwi? Bardzo możliwe... to było u nas rodzinne, chociaż mnie się nic nie dzieje. Z resztą u niego też nigdy, nic takiego nie zaobserwowałam. Weszłam po schodach i stanęłam pod jego drzwiami. Cisza. Nie wiem dlaczego, ale bałam się zapukać. W końcu jednak to zrobiłam, ale że nie usłyszałam odpowiedzi... zajrzałam do środka.
-Michael...- zawołałam nieśmiało. Oczywiście cisza.- Michael... co się stało?
-Nic... zostaw mnie samego- po chwili przemówił. Jego głos dziwnie drgał i wydawał się być roztrzęsionym.
-Ale...
-Powiedziałem zostaw mnie samego!!- nie widziałam go, ale słyszałam doskonale. Krzyknął na mnie tak, że o mało nie ogłuchłam- Po prostu wyjdź i zajmij się sobą!!
Nic już nie powiedziałam. Zamknęłam drzwi i udałam się do pokoju. Usiadłam na łóżku i zastanawiałam się, dlaczego on się tak zachowuje.
http://img385.imageshack.us/img385/1600/snapshot1624dbd3b64436fxm6.jpg
Myślałam nad jakimś logicznym wytłumaczeniem, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Próbowałam przypomnieć sobie powrót brata do domu. Jego zmiana wyglądu i zachowania. Zanim zniknął wyglądał całkowicie inaczej. Kolor włosów został, ale jego oczy zawsze miały zieloną barwę, a skóra była ciemniejsza, ale może to od solarium. Kto go tam wie... w każdym razie nigdy nie był taki blady, no i te jego czerwone, podkrążone oczy. Z charakteru też. Jeszcze dwa miesiące temu, nabijał się ze mnie... był złośliwy, co tydzień przyprowadzał inna dziewczynę, a co najważniejsze... chodził na imprezy co weekend! Teraz jest grzeczny, bardziej ułożony... oczywiście pomijam sytuacje dzisiejszego dnia. Nie chodzi często na imprezy, zmienił znajomych, no i dziewczyny. Od jego powrotu nie widziałam żadnej! O matko.. może on zmienił orientacje?! Nie, nie... o czym ja myślę- zbeształam się w myślach. Potrząsnęłam głową i położyłam się na poduszce. Po jakimś czasie usłyszałam odgłos, parkującego samochodu przed domem. Zerwałam się na nogi i podbiegłam do okna, aby zobaczyć kto to. Był to ten sam srebrny jeep, co kiedyś. Zatrzymał się po drugiej stronie ulicy i wysiadł z niego wysoki czarnowłosy chłopak. Już go wcześniej widziałam... to ten kolega Michaela. Teraz mogłam mu się bliżej przyjrzeć, ponieważ byłam pewna, że tym razem mnie nie zauważy. Przysiadłam na parapecie, nie odsłaniając firanki. Czarnowłosy stanął przy samochodzie i rozejrzał się po okolicy. Stał dość blisko, więc widziałam go bardzo dobrze. Jego skóra była tak samo blada jak mojego brata. Średniej długości, czarne włosy... z czerwonymi refleksami, które było doskonale widać w świetle latarni. Jego oczy były dość nietypowe, w większości pomarańczowe, ale można było zauważyć też odrobinę brązu. Przynajmniej tak mi się wydawało. Musze przyznać, że był bardzo przystojny... nie... był nieziemsko przystojny!
Kilka minut później, usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i na ulicy pojawił się Michael. Podszedł do chłopaka i zaczęli rozmowę.
http://img385.imageshack.us/img385/6905/snapshot1624dbd3963db66jj2.jpg
Brat wydawał się być jakiś niespokojny. Mówił szybki i przy tym gestykulował nerwowo rękami, natomiast jego rozmówca, nadal stał w tej samej pozycji i najwyraźniej go uspokajał. Później w zadziwiającym tempie wsiedli do samochodu i odjechali. Wszystko to wydawało mi się dziwne. Odkąd Michael wrócił do domu, moje życie stanęło do góry nogami! Nic nie było tak jak przedtem... nie twierdzę, że było lepiej, ale czasami czuję się tak, jakbym żyła na innej planecie. Około 21 wróciła mama, i pierwsze co zrobiła, to przyszła spytać się, czy cos jadłam. Zupełnie zapomniałam o tej sałacie, którą zaczęłam robić, kilka godzin temu. Zeszłam do kuchni i zabrałam się za ponowne przygotowywanie. Włożyłam pokrojoną sałatę na talerz, dodałam trochę świeżej marchewki i skropiłam sokiem z cytryny. Nalałam sobie wody niegazowanej i zasiadłam do stołu. Parę minut później, do pomieszczenia weszła mama.
-Jak tam minął dzień?- zapytała krojąc chleb.
-Dobrze... byłyśmy z Clover na zakupach.- odpowiedziałam, odstawiając szklankę.
-Cieszę się, że wreszcie znalazłaś dla niej czas. Wiele razy do ciebie dzwoniła.- odpowiedziała po chwili, siadając naprzeciwko mnie. Spojrzała na moją kolację i skrzywiła się. Domyślałam się, że zaraz rozpocznie się wykład.- Masz zamiar zjeść tylko to?
-Owszem
-Nie można się tak odżywiać. Wykończysz się!- prawie krzyknęła, kiedy wypowiadała te słowa. Poczułam jak przepływa przeze mnie fala złości. Miałam ochotę nakrzyczeć na nią, ale powstrzymałam się. Westchnęłam głęboko, sięgając po szklankę.- Wydaje mi się, że powinnaś pójść na wizytę do psychologa...
http://img141.imageshack.us/img141/7457/snapshot1624dbd3d644381cx5.jpg
-Właśnie! Wydaje ci się!- krzyknęłam wstając z krzesła, w takim tempie, że aż zwaliłam je na ziemię.- Ile razy mam powtarzać, że nic mi nie jest? Dajcie mi w końcu święty spokój!
Po tych słowach wyszłam z kuchni i pobiegłam do swojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami. Podeszłam do lustra, i spojrzałam na swoje odbicie. Chcę tylko być chuda... czy to tak wiele? Zapytałam samą siebie. Położyłam się na łóżku i pogrążyłam w marzeniach.
Nie zauważyłam, kiedy pogrążyłam się we śnie, z którego obudził mnie dzwonek telefonu. Przetarłam dłonią oczy i spojrzałam na zegarek. W pokoju panowały ciemności egipskie, więc musiałam zapalić lampkę aby coś zobaczyć. Dochodziła pierwsza. Kto mógł dzwonić o tej godzinie?
Usiadłam na łóżku i przeciągnęłam się. Skoro telefon umilkł, to znaczyło, że ktoś już odebrał... czyli powinnam przebrać się w pidżamę. Kiedy byłam w trakcie ubierania spodni, usłyszałam pukanie do drzwi i głos brata.
-Sarah... dzwoni Sasha. Chciałaby z tobą porozmawiać.
Sasha? Nie no... ja chyba śnię. Niewiarygodne, żeby moja siostra zadzwoniła do mnie. Otworzyłam drzwi, za którymi nadal stał Michael, z telefonem w ręce. Uśmiechnął się do mnie i podał mi słuchawkę. Wyglądał dużo lepiej niż rano. Skóra trochę mu przyciemniała, oczy ponownie były w kolorze rubinu no i wyglądał na zadowolonego. Coś mi tu nie pasuje, jednak nie będę się teraz nad tym rozwodzić. Zabrałam telefon i udałam się w stronę parapetu, na którym usiadłam.
-Hej
-Witaj Sarah!- usłyszałam radosny głos siostry.- Co tam u ciebie słychać? Masz już wakacje, prawda?
-No... tak mam.- z ledwością powstrzymywałam ziewanie.
-No to super! Bo właśnie dzwonię w pewnej sprawie. Stęskniłam się za swoją młodszą siostrą i chciałabym cię zobaczyć. Co ty na to, abyś do mnie przyjechała?
-Do Ameryki?- mało brakowało, a z wrażenia puściłabym słuchawkę.- Kiedy?
-W piątek. Właściwie to wysłałam już bilet.- odpowiedziała nieśmiało- powinien przyjść jutro, ewentualnie w poniedziałek.
-Skąd wiedziałaś, że będę chciała polecieć?
-Nie wiedziałam, ale miałam nadzieję.... zgadzasz się?
-Oczywiście, że się zgadzam! Ja też się za tobą stęskniłam!- krzyknęłam do słuchawki. Byłam tak zadowolona, że miałam ochotę tańczyć na łóżku.
-No to bardzo się cieszę! Teraz kończę, bo u was pewnie późno jest.
-No nie da się ukryć... ale cieszę się, że zadzwoniłaś.
-Ja też. Do zobaczenia.
Callineck
04.12.2008, 17:37
Tak jak sie spodziewałam Seth również jest piękny :)
No tak, Sarah widać, że się przejmuje, ale jeśli chodzi o wygląd to zawsze przyjmuje do siebie najgorsze opinie i brakuje jej dystansu...
Jakby ktoś powiedział o niej, że jest głupia to by mu nie uwierzyła, ale jeśli chodzi o wygląd...
Ładny opis sceny kiedy Sarah zacięła się w palec :)
I dobrze, że pojedzie do siostry - wydaje się, ze bardzo potrzebuje ciepła rodzinnego :)
niepokorna
04.12.2008, 18:20
Kurczę, chciałabym móc to skomentować, wręcz zabieram się za to od dłuższego czasu, ale jakoś najtrudniej jest mi przebrnąć przez pierwszy odcinek.
No właśnie… 1 odcinek zaczęłaś jakoś inaczej niż inni, nie zainteresowało mnie. Dotarłam o wzmiance o chearleederkach, i mi się z miejsca odechciało ^^
Ale potem wprowadziłaś postać Michaela, który swoją nawet ładny jest ;)
Wnerwia mnie to gadanie o anoreksji i odchudzaniu w taki łatwy sposób, jak gdyby było to coś w stylu czytania gazety. Podoba mi się to, że brat Sarah jest wampirem, świetnie opsiałaś moment z tą krwią :)
Co mnie bardzo denerwuje: piszesz w Wordzie? Bo niektóre błędy są wręcz niewybaczalne.
Np. „szkołe” pisze się szkołĘ. Te właśnie zjadane końcówki bardzo utrudniają klarowność czytania.
Ogółem : nie jest źle, ale mogłoby być lepiej :)
7/10
Pozdrawiam
Jak już wspomniałam wcześniej, to opowiadanie zaczęłam pisać jakoś na początku wakacji... właściwie to nie jestem zadowolona z pierwszych rozdziałów, no ale nie będę już tego zmieniać. Akurat te kilka części, które zamieszczam teraz, pisałam na włoskiej wersji worda, która niestety nie poprawiała błędów. Piszę szybko, klawiatura ma już też swoje lata i trzeba mocniej dociskać.
Jeśli chodzi o Sarah... ona nie ma anoreksji ani bulimii, ale o tym również już wypominałam. W każdym razie cieszę się, że zdecydowałaś się skomentować;)
W związku z tym, że zrobiłam wczoraj fotki... zamieszczam kolejny odcinek.
Dzisiaj sporo zdjęć.
-Sarah! Mówiłam ci wczoraj, żebyś nie zostawiała tego na ostatnią chwilę! Spóźnisz się na samolot.- przez cały piątkowy ranek, mama powtarzała w kółko to samo. W sumie, miałam jeszcze tylko kilka rzeczy do spakowania. W poniedziałek przyszedł bilet do Nowego Yorku, o którym wspominał Sasha, więc od następnego dni, już planowałam, co ze sobą zabiorę. Większość zawartości mojej szafy, była na mnie za duża, a więc nie miałam za bardzo w czym wybierać. Może to i lepiej? Przynajmniej mama nie będzie mnie dłużej pośpieszać. Michael oczywiście chciał oszczędzić sobie pożegnania i z samego rana, wyszedł z domu. Szczerze mówiąc, miałam cichą nadzieję, że tak właśnie uczyni. Nienawidzę takich sytuacji.- Sarah!
-Tak, tak... już idę!- krzyknęłam, schodząc ze schodów z wielką walizką. Czułam się, jakbym jechała na wojnę, no ale przecież to tylko parę drobiazgów. Wyszłam z domu, zamknęłam drzwi wejściowe i ruszyłam w stronę samochodu. Mama siedziała już za kierownicą i czekała na mnie, nerwowo stukając palcami o kolano. Kiedy z trudem wepchnęłam walizkę na tylnie siedzenie, sama wgramoliłam się do środka i zapięłam pasy. Chwilę później byłyśmy w drodze na lotnisko. Gdy myślałam o tym, że mam spędzić aż tyle godzin w samolocie, traciłam ochotę n wszystko. Jedynie myśl o zobaczeniu siostry podtrzymywała mnie na duchu. Na parkingu przed Gatwick stało pełno samochodów i tłoczyło się mnóstwo ludzi z torbami. Po objechaniu całości kilkakrotnie, w końcu znalazłyśmy wolne miejsce i mama zaparkowała samochód. W budynku było jeszcze gorzej. Ludzie byli dosłownie wszędzie! Pomyślałam, że to będzie cud, jeśli się nie zgubię i jakoś wsiądę do tego samolotu. Lecz nie tak szybko. Najpierw musiałam przejść całą odprawę, która jak wiadomo... ciągnie się w nieskończoność! Widząc te wszystko osoby, tego dnia wszystko mało trwać o wiele dłużej.
-Jesteś pewna, że wszystko zabrałaś?- zapytała mama, kiedy próbowałam wyciągnąć z kieszeni, paszport.- Bilet, dokumenty...
-Mamo... uspokój się. Mam wszystko... będzie dobrze.- powiedziałam z uśmiechem, klepiąc rodzicielkę do ramieniu. Odetchnęła z ulgą i odwzajemniła uśmiech. Niestety w tym miejscu musiałyśmy się pożegnać.
-Będę za tobą tęsknić! Uważaj na siebie... słuchaj się siostry.
-Nie jestem małym dzieckiem. Dam sobie rade.
http://img262.imageshack.us/img262/8284/snapshot1624dbd35648215ge7.jpg
Uściskała mnie mocno, przez chwilę przyglądała mi się jeszcze uważnie, po czym odeszła ze smutną miną. Odwróciłam się w momencie, kiedy zniknęła mi z oczu. Zarzuciłam plecak na ramię i udałam się w stronę kontroli paszportów.
Stałam w kolejce tak długo, że wydawało się , jakbym stała całą wieczność! Jeszcze na dodatek co chwilę się ktoś przepychał. Ludzie potrafią być naprawdę niewychowani. Zdeptają człowieka i nawet nie umieją przeprosić! Przy okienku stała jakaś para z dziećmi, około dziesięć minut. Naprawdę nie miałam pojęcia, o czym można tak długo rozmawiać z kontrolerem. Niedługo odlot, ludzie się niecierpliwią, a ci urządzają sobie pogawędki. Poczułam, że zaczynam myśleć jak moja mama. Ona nigdy nie lubiła czekać i zawsze chciała załatwić wszystko od razu, jak najszybciej. Skrzyżowałam ręce na piersiach i rozglądnęłam się dokoła. W pewnym momencie zauważyłam, iż stojący niedaleko mężczyzna, bacznie mi się przygląda. Stał oparty o ścianę i wpatrywał się we mnie z miną pełną nienawiści. Wątpię żeby miał jakiś powód do tego. Przecież widziałam go pierwszy raz w życiu i możliwe że ostatni. Odwróciłam się i zrobiłam kilka kroków do przodu, gdyż kolejka minimalnie uszyła się. Cały czas czułam na sobie jego wzrok. Pomyślałam sobie nawet, że może to jakiś zboczeniec! No ale na lotnisku raczej nic mi nie grozi. Jest tu za dużo ochrony, aby coś mogło mi się stać. Nieśmiało spojrzałam w bok. Byłam ciekawa, czy facet dalej tam stoi. Miałam rację... cały czas nachalnie się na mnie gapił! Pociągnął nosem i zmrużył oczy. Nie wiem dokładnie jakiego były koloru, ale przypominały te Michaela.
http://img262.imageshack.us/img262/5808/snapshot16484d2256484fbmm3.jpg
Miał dość ciemną karnację, czarne włosy i umięśnioną posturę. Prawdę mówiąc nie wyglądał na starszego niż 27lat. Z przemyśleń wyrwał mnie głos kobiety, która stała za mną. Nie zauważyłam, że już moja kolej. Pośpiesznie podeszłam do okienka i podałam panu paszport. Przechodząc przez bramkę, ostatni raz spojrzałam na owe miejsce, w którym stał podejrzany facet. Zniknął, a więc nie musze się już zamartwiać.
Nadeszła godzina odlotu. Wszyscy pasażerowie tłoczyli się przy wejściu do samolotu. Po sprawdzeniu biletów, przeszłam rękawem do pojazdu i usiadłam na swoje miejsce. Czekała mnę długa i męcząca podróż. Na moje nieszczęście, obok siedziała jakaś starsza pani z małym dzieckiem. Chłopak zaczął płakać od razu, po zajęciu miejsca. Jeśli będzie to trwało dłużej, to ze świruje! Pomyślałam odwracając się ze zirytowaną miną w stronę okna. Jeden plus, że mogłam podziwiać widoki. Kiedy wszystkie siedzenia były już zajęte i nikogo z pasażerów nie brakowało, mogliśmy wystartować.
Nudziłam się niemiłosiernie. Gdybym chociaż miała z kim pogadać... może czas minął by szybciej. Niestety. Nagle przypomniałam sobie, że w plecaku który zabrałam do środka, mam iPoda i książkę, więc postanowiłam skorzystać. Wyciągnęłam lekturę i usadowiłam się wygodnie na fotelu. Chwilę później książka wciągnęła mnie całkowicie i na jakiś czas odłączyłam się od rzeczywistości. Lubiłam horrory i fantasy. Najczęściej o czarownicach lub wampirach. Fascynowały mnie te postacie, ponieważ są takie tajemnicze i piękne. Powiedzmy, że nie zawsze, ale najczęściej. W czasie czytania, wyobrażałam sobie ten cały, fantastyczny świat. Czasami nawet myślałam, że fajnie byłoby żyć w książce, a nie być małym szarym człowiekiem. Może życie byłoby prostsze? Niestety to tylko nierealne marzenia. Przecież każdy dobrze wie, że ludzie magiczni, tak jak i wampiry... po prostu nie istnieją. To tylko ludzki wymysł na potrzeby filmów i książek.
Spojrzałam przez okno. Lecieliśmy wysoko nad chmurami. Wyglądało to wręcz cudownie! Jak gdyby Bóg rozścielił nad ziemią biały, gruby, puchaty dywan. Z rozmyślań wyrwała mnie, stojąca obok stewardesa, która rozwoziła właśnie napoje. Wzięłam sobie wodę mineralną i wróciłam do czytania.
http://img262.imageshack.us/img262/4161/snapshot16484d22d6484e5yp3.jpg
Kiedy przewracałam kolejne strony, przypomniał mi się ten dziwny mężczyzna z lotniska. Dręczyło mnie to jego spojrzenie, jakim mnie obdarzył. Patrzył na mnie tak, jak Michael kiedyś przy śniadaniu. Wzdrygnęłam się na samą myśl. Jego oczy były wtedy takie ciemne... zupełnie jak u tego faceta. Zamknęłam książkę i spojrzałam na okładkę. „Opowieść o złodzieju ciał” może mojemu bratu ktoś podmienił ciało. Może jego dusza jest daleko stąd, a w moim domu, mieszka inny człowiek, który go tylko przypomina. Potrząsnęłam głową. O czym ja w ogóle myślę? Przecież to jakaś paranoja! Jeszcze przed chwilą myślałam o tym, że wampiry nie istnieją, a teraz twierdzę, że mam jednego w domu? Mam za dużą wyobraźnię.
Odłożyłam lekturę do plecaka i wyciągnęłam iPoda. Włączyłam muzykę i postanowiłam się zrelaksować i przestań myśleć o takich pierdołach. Oparłam się wygodnie i zamknęłam oczy.
...
-... dziękujemy za skorzystanie z naszych linii lotniczych...- przez głośniki rozległ się głos pilota. Dolecieliśmy na miejsce, cali i zdrowi. Pasażerowie porozpinali pasy i zabrali się za wyciąganie bagaży podręcznych. Ja miałam tylko jeden mały plecak, więc od razy wyprułam do przodu. Chciałam jak najszybciej opuścić samolot i zobaczyć siostrę. Tak długo jej nie widziałam, że prawie zapomniałam jak wygląda. Obym ją tylko rozpoznała.
Chwilę później byłam już na lotnisku. To była tak strasznie męcząca podróż, że ledwo trzymałam się na nogach. Marzyłam o kąpieli i łóżeczku. Czułam, że będę miała bardzo wielki problem z odnalezieniem Sashy. Stałam w największym tłumie i nie za bardzo wiedziałam, dokąd mam pójść. Postanowiłam udać się po walizki, a później będę się martwić, co dalej. Przecisnęłam się do wyjścia i po niedługim czasie, siedziałam na ławce przed lotniskiem. Czekałam chwilę, rozglądając się dokoła. W końcu wyciągnęłam komórkę. Jak mogłam zapomnieć o włączeniu jej! Przecież Sasha mogła do mnie dzwonić od godziny! Co za kretynka ze mnie- zbeształam się w myślach włączając telefon.
Oczywiście miałam rację. Pięć nieodebranych połączeń i trzy wiadomości. Kiedy miałam zabierać się za odpisywanie, usłyszałam swoje imię. Odwróciłam się pośpiesznie i wreszcie ją zobaczyłam.
Biegła w moją stronę młoda, śliczna dziewczyna. Jej jasno-brązowe, lokowane włosy, powiewały na wietrze, a oczy błyszczały z radości.
-Sarah! Nareszcie cię znalazłam!- krzyknęła przytulając mnie mocno.- Już myślałam, że się zgubiłaś, lub w ogóle wsiadłaś do innego samolotu.
http://img262.imageshack.us/img262/6315/snapshot16484d2256484d5ox0.jpg
-Bez przesady... umiem jeszcze czytać.- odpowiedziałam, kiedy złapałam oddech.- przepraszam. Zapomniałam włączyć komórki...
-No cóż... trudno. Ważne, że w końcu cię znalazłam.- w jej głosie było tyle radości. Od razu porzuciło mnie zmęczenie. Byłam taka szczęśliwa, że wreszcie ja zobaczyłam.- Wyglądasz ślicznie! Kiedy cię ostatnio widziałam... byłaś... niższa i miałaś krótsze włosy. Ile masz wzrostu?
-174cm- odpowiedziałam nieśmiało.
-Wow! Dzieli nas tylko 1cm! Świetnie. Ale się za tobą stęskniłam.- powiedziała, przytulając mnie ponownie.- Jedźmy do domu. Pewnie jesteś zmęczona i głodna. Przygotowałam trochę smakołyków... oczywiście niskokalorycznych.
Wzięła moją walizkę i ruszyłyśmy do samochodu. Było już trochę ciemno, gdyż dochodziła dwudziesta. Kiedy dojechałyśmy do domu siostry, minęła godzina. Sasha zaparkowała w garażu i weszłyśmy do budynku. Miała mały domek, ale pięknie urządzony. Podłoga wszędzie była pokryta brązowymi panelami. Wchodziło się do przedpokoju, z dużą szafą i mnóstwem kwiatów. Sasha uwielbiała kwiaty. Następne pomieszczenie to była kuchnia. Była taka, o jakiej zawsze marzyłam! Czerwono szara z czarnymi meblami. W rogu przy oknie, stał prostokątny, drewniany stół z dużym bukietem czerwonych róż. Jeśli mnie wzrok nie mylił, to był nawet przyczepiony liścik. Przechodząc dalej, weszłyśmy do salonu. Ten zaś był kolorowy. Biały narożnik, na którym odznaczały się granatowe poduszki. Niski stolik do kawy, w kolorze gorzkiej czekolady i plazmowy telewizor, wiszący nad kominkiem. Po prawej stronie od sofy, stała wielka szafka z książkami. Na podłodze leżał bodowy dywan, a zasłony były zrobione ze zmiętego, śliskiego materiału, który mienił się w świetle, wszystkimi odcieniami fioletu. Po obejrzeniu parteru, Sasha zaprowadziła mnie na piętro, aby pokazać mi pokój w którym będę mieszkać. Pomieszczenie było dość małe, ale bardzo przytulne. Ściany miały kolor fiołkowy, a zasłony o dziwo czerwone. Na przeciw okna stała szafa wraz z biurkiem, a o bok, po prawej... duże łóżko. Byłam zachwycona. Tez chciałabym w przyszłości kupić taki domek. Postawiłam walizkę do kąta i usiadłam na fotelu.
-Jeśli chcesz wziąć prysznic, to łazienka jest po lewej, jak wyjdziesz z pokoju. Później zejdź na kolacje.- powiedziała Sasha, po czym wyszła, zamykając drzwi. Przez jakiś czas siedziałam w miejscu, podziwiając każdy detal pokoju. Później wstałam, wyciągnęłam z walizki ręcznik i poszłam wziąć prysznic.
...
Cały tydzień minął bardzo szybko. W weekend byłyśmy z siostrą w kinie na jakimś dennym horrorze, później wycieczka krajoznawcza, a wieczorem zasiadłyśmy a salonie na kanapie i rozmawiałyśmy do późna, słuchając muzyki. W poniedziałek, kiedy zeszłam rano na śniadanie, Sasha zaproponowała mi, abym poszła z nią do jej klubu. W sumie nie miałam nic innego do roboty, więc zgodziłam się. Zobaczę ten słynny fitness klub, o którym tyle słyszałam i przy okazji spalę trochę kcal. Byłam głupia, że nie zauważyłam, o co jej chodziło. Dwa dni później, wieczorem, kiedy wróciłyśmy do domu... nasłuchałam się dwu godzinnego wykładu na temat anoreksji, bulimii, zdrowego odżywiania i ćwiczeń. Byłam na nią cholernie zła, ale później leżąc w łóżku, zdałam sobie sprawę, że Sasha ma rację.
http://img262.imageshack.us/img262/4199/snapshotd63dd84a364848cck8.jpg
Jeszcze trochę, a wpędzę się w jakąś chorobę i bardzo trudno będzie mi z niej wyjść. Dlaczego byłam taka odporna na tłumaczenia? Byłam tak zaślepiona, ze nie zauważyłam do czego prowadzi moje chore odchudzanie. Gdyby nie to, nie leżałabym w szpitalu. Wszyscy się o mnie martwili, a ja miałam to gdzieś. Tej nocy, długo nie mogłam usnąć. Wpatrywałam się w sufit i rozmyślałam nad swoim głupim postępowaniem. Zamierzałam wszystko zmienić. Wiem, że teraz będzie trudno, ale dłużej tak być nie może. Skorzystam z tego, że przyleciałam do siostry i ostro się za siebie zabiorę. Na szczęście Sasha jest fanatyczką zdrowego żywienia i sportu. Myślę, że z jej pomocą wszystko wróci do normy. Uśmiechnęłam się w duchu i po chwili zasnęłam.
Resztę tygodnia spędziłam bardzo aktywnie. Rano biegałam po parku w towarzystwie siostry, popołudniu uczyła mnie przygotowywać zdrowe potrawy, a wieczorem szłyśmy do klubu. Zawsze byłam bardzo wymęczona, ale i zadowolona. Po 4 latach, wreszcie miałam siostrę dla siebie. Odkąd wyprowadziła się z domu, widywałam ją tylko na święta. Z nią zawsze miałam dobry kontakt, a tak został mi tylko Michael...oczywiście wtedy żyliśmy jak pies z kotem. Cieszyłam się, że mogę spędzić tutaj cały miesiąc i nacieszyć się nią. Następnym razem zobaczymy się dopiero na zimę.
...
-Sarah! Wstawaj śpiochu!- w sobotę, Sasha obudziła mnie o świcie. Właściwie to byłam już do tego przyzwyczajona, ale żeby tak w weekend?- ubieraj dres i idziemy do parku!
-Taaa... juuuż idę...- odpowiedziałam ziewając. Ściągnęłam z siebie kołdrę i szurając, ruszyłam do łazienki. Umyłam zęby, twarz i zaplotłam włosy w warkocza. Spojrzałam do lustra.
Schudłam! Pomyślałam zadowolona, wpatrując się w uwydatnione kości policzkowe. Moje oczy również, wydawały się większe. Powoli zaczynałam zauważać podobieństwo do siostry. Oczywiście był to ogromny powód do radości. Ćwiczenia także przyniosły efekty z których byłam dumna. Brzuch zrobił się płaski, a nogi i biodra, bardziej kształtne. Odwróciłam się i podeszłam do stojącej obok prysznica, wagi. Byłam strasznie ciekawa ile udało mi się zrzucić. Na oko wydawało się, że dość sporo.
Kilka minut później, zeszłam do kuchni cała w skowronkach. Sasha siedziała przy stole, naprzeciwko drzwi. Przeglądała czasopismo o modzie i przegryzała świeżą marchewkę. Usiadłam obok niej, i nalałam sobie wody z dzbanka stojącego na szafce. Wolałam nic nie jeść, żeby nie dostać kolki. W końcu jednak postanowiłam, także wziąć marchewkę. Nie powinna mi zaszkodzić. Siostra przełknęła ostatni kęs warzywa i spojrzała na mnie z ukosa.
-Coś taka szczęśliwa?- zapytał po chwili, przewracając stronę w gazecie.
-Ważyłam się...
-I? Domyślam się, że schudłaś...
-Owszem. 5kg! Nawet nie wiesz jak się cieszę!- krzyknęłam radośnie, wylewając z wrażenia wodę na podłogę.- Ups...
-Nic się nie stało. – odpowiedziała powstrzymując śmiech.- widzisz... nie trzeba się głodzić, żeby chudnąć. Ja ci w tym pomogę.
-Kochana jesteś!- odpowiedziała, ścierając rozlaną wodę. Wiedziałam, że na nią mogę liczyć.
Kiedy o tym pomyślałam, przypomniał mi się Michael. Zastanawiało mnie, dlaczego się ze mną nie pożegnał. Wiem... cieszyłam się z tego, ale teraz... nie wiem. Brakuje mi go, chociaż minął tylko tydzień. Przywiązałam się do niego, odkąd wrócił. Teraz był innym człowiekiem.
Odłożyłam szmatkę pod zlew i wyszłyśmy z domu. Mimo tak wczesnej godziny, słońce świeciło wysoko i wiał cieplutki wiatr. Idealna pogoda na jogging! Podobało mi się to, że niedaleko miejsca zamieszkania Sashy, był taki fajny, duży park. Miał mnóstwo betonowych alejek, po których można było biegać, huśtawki, sporo ławek... no i dużą fontannę pośrodku. O tej porze, przewijało się tam mało ludzi, więc nie trzeba było się martwić, że się kogoś stratuje.
Wieczorem, zrobiłyśmy popcorn i urządziłyśmy sobie całonocny, maraton filmowy. Rozłożyłam sofę, poukładałam poduszki, a Sasha włączyła DVD i podpięła głośniki. Atmosfera była rewelacyjna! Lepsza niż w kinie.
Około godziny 23, kiedy kończył się drugi film, zadzwonił telefon. Przez chwilę zastanawiałyśmy się, który i gdzie się podziewa. Rozkopałam wszystkie poduszki, aż w końcu, okazało się, że to mój. Ku mojemu zdziwieniu, dzwonił Michael. Zrobiłam zdziwioną minę i wyszłam do kuchni aby odebrać.
-Cześć Michael- powiedziałam, siadając na krześle przy stole.
-Hej...nie dzwonie za późno?
-Nie, nie...co słychać?
-Właściwie to, nic ciekawego. Matka wzięła urlop i pojechała do Niemczech, bo ciotka ja zaprosiła.
-A ty co robisz?
-A co ja mogę robić? Siedzę w domu albo szlajam się z kumplami po mieście. –odpowiedział znudzonym głosem.- No ale nie dzwonię po to, żeby opowiadać co u mnie, tylko chciałem się dowiedzieć co u mojej siostry słychać. Nie zdążyliśmy się pożegnać...
http://img262.imageshack.us/img262/5975/snapshotd63dd84a964845bwi6.jpg
-Właśnie. No cóż... trudno. U mnie dużo się zmieniło...- oparłam się wygodnie na krześle i przystąpiłam do opowieści. Wiedziałam, że trochę mi to zajmie, więc przełożyłam telefon do prawej ręki i oparłam łokieć o stół. Brat wydawał się być zainteresowany moim paplaniem. Nie przerywał mi, tylko co jakiś czas pytał co dalej. Najbardziej zainteresował go mężczyzna z lotniska. Sama nie wiem, po co mu to w ogóle mówiłam.- Jakiś facet wpatrywał się we mnie nienawistnym wzrokiem, kiedy stałam w kolejce do odprawy. Trochę mnie to zdziwiło...
-Tak? A jaki facet?
-Nie wiem kto to był. Widziałam go pierwszy raz w życiu i przypuszczam, że ostatni. Wysoki, miał ciemne włosy i nie wyglądał na starego. Jakoś przed trzydziestką może... ale musze przyznać, że zdziwiło mnie jego spojrzenie...
-Jakie spojrzenie?- przerwał mi szybko. W jego głosie było słychać nutkę przerażenia. Dziwne.
-No... patrzył na mnie wręcz z obrzydzeniem. Jego oczy były bardzo ciemne, jak śliwki. No i cały czas pociągał nosem, krzywiąc się przy tym...
-Nie zbliżaj się do niego, jeśli go jeszcze spotkasz!- powiedział po chwili. Tym razem lekko podniósł głos. –trzymaj się między ludźmi. Zawsze!
-Nie sądzę żebym go jeszcze spotkała. A co cię to tak zdenerwowało?
-Nic, nic.. po prostu chcę, żebyś trzymała się z daleka od takich typów. Nigdy nie wiadomo, co takiemu strzeli do głosy. Słuchaj... musze kończyć. Zadzwonię jeszcze niebawem. Dobranoc.
-Dobr...
„bip bip”
Co go napadło? Dlaczego tak bardzo się tym przejął i odłączył się tak nagle. Był strasznie spięty i ten jego przerażony głos. Czyżby on znał tego kolesia? Eh... nie warto się nad tym zastanawiać.
Schowałam telefon do kieszeni i wróciłam do oglądania filmu.
niepokorna
08.12.2008, 17:47
Dłuuuuugi odcinek i wiele radochy :D
Teraz masz stałą czytelniczkę ^^
Strzeż się.
Co do odcinka - podoba mi się, ładne zdjęcia. Jako, że poziom literówek znacznie spadł, dam Ci 10/10, ponieważ teraz to się aż przyjemnie czyta ;)
niepokorna, no przecież mówiłam, że teraz już będzie coraz lepiej ! :P
Oczywiście cieszę się, że zdobyłam nową czytelniczkę i dzięki za ocenę.
Sweet.Dreams
08.12.2008, 18:06
Fajniutko ; )
Mnie też wciągnęło ;]
Czekam na następny odcinek
(trochę literówek - zdarza się)
Fajny odcinek!:) Czytam to FS chyba od drugiego odcinka i mi się podoba. Ładne zdjęcia. Sarah jest śliczna, zawsze była, więc nie wiem, o co jej chodzi...
Michael całkiem przystojny i jego kolega również:). Zastanawiam się, kim jest tajemniczy koleś z lotniska..., ale Michael go zna jak widać;).
Czekam na kolejny odcinek:)!
Callineck
08.12.2008, 20:31
Mówiłam, że dobre i zdania swojego nie zmienię :)
Postacie bardzo ładne, a facet z lotniska też niczego sobie ;)
Zdjęcia dobre, pasują do sytuacji.
Zawsze przyjemnie przeczytać znowu :D
Piękne zdjęcia a tekst jeszcze lepszy. Ogólnie fs b. mi się podoba z niecierpliwością czekam na następny odcinek. Zyskałaś nową czytelniczkę :) już się nawet domyślam jak potoczą się losy Sarah. Wydaje mi się że Michel albo ten gość z lotniska jest wampirem, zgadłam ?
pzdr. moja ocenka 11/10
Dzięki, cieszę się;)
Sprawa wampira wyjaśniła się już dzięki domysłom, w poprzednich postach.
Wstałam z łóżka, odsłoniłam rolety i otworzyłam okno. Była tak piękna pogoda, że aż chciało się wyjść. Czyściutkie niebo, na którym wysoko świeciło słońce, oraz śpiewające wesoło ptaki. Uśmiechnęłam się w duchu i ruszyłam do szafy. Po raz pierwszy patrzyłam w lustro w zadowoleniu. W zeszłym tygodniu, siostra zabrała mnie na zakupy. Stwierdziła, że nie będę chodzić po mieście w jej towarzystwie...w takich ciuchach. Ponadto muszę zauważyć, że były na mnie stanowczo za duże. Byłam zachwycona, kiedy przemierzałyśmy Nowojorskie ulice. Ubrania były lepsze niż te w Londyńskich sklepach, a co najważniejsze... dużo tańsze! Na to wszystko, co kupiła mi tego dnia Sasha, w Londynie wydałabym fortunę. Było mi trochę głupio, że naciągam siostrę na tyle kasy... chociaż o nic się nie prosiłam. Sama wciągała mnie do sklepu i wybierała mnóstwo ubrań, nie patrząc nawet na cenę!
-Ooooo Sarah! Patrz na to!- jęknęła z zachwytu Sasha, pokazując mi krótkie spodenki z jeansu. Rzeczywiście były śliczne, ale nie wyobrażałam sobie, siebie w tym.- Musisz je przymierzyć... trzymaj. Ta koszulka będzie idealnie pasować!- wepchnęła mi do ręki fioletową bluzkę z jakimś czerwonym wzorkiem oraz spodenki i pociągnęła do przymierzalni.
-Sasha... ehm... niewydajne mi się, abym wyglądała dobrze w krótkich spodenkach. Jestem za...- zaczęłam, jednak siostra nie dała mi dokończyć. Skarciła mnie wzrokiem, po czym odpowiedziała.
-Gdybyśmy tu przyszły w dniu twojego przylotu... nie kazałabym ci tego ubierać. W ciągu tych trzech tygodni, które u mnie spędziłaś, dużo schudłaś i wymodelowałaś swoje ciało. Wyglądasz ślicznie, a teraz spraw mi tą przyjemność i włóż to. Jestem pewna, że będą leżeć znakomicie. Ja w między czasie, pójdę poszukać czegoś fajnego... zaraz wracam.- po tych słowach, uśmiechnęła się niewinnie i zniknęła między wieszakami. Położyłam bluzkę na krześle i spojrzałam na trzymane w ręku spodenki. Może ona ma racje? Nigdy się nie dowiem jak będę wyglądać, póki nie zobaczę. Westchnęłam głęboko i rozpięłam guzik.
...
-No i jak?- zapytała Sasha, pukając w drzwiczki przymierzalni.- Przyniosłam ci parę ciuszków... ubrałaś się już?
-Tak. Zobacz.
Otworzyłam drzwiczki i zaprezentowałam się w całym komplecie.
http://img522.imageshack.us/img522/1933/snapshotd63dd84a964d789ty2.jpg
Właściwie, to spodenki były trochę za szerokie, a bluzka przyciasna. Siostra zmierzyła mnie z góry na dół, kilkakrotnie. Następnie podrapała się po szyi i uśmiechnęła.
-Zaraz przyniosę ci większy rozmiar bluzki, bo jest urocza. Natomiast w tych spodenkach wyglądasz ekstra, więc jeśli ci się podobają...bierzemy je. Widziałam do nich fajny pasek. Przymierz to co przyniosłam, a ja poszukam go.
-Sasha?
-Tak?
-Głupio się czuję. Przecież to wszystko kosztuje...- zaczęłam nieśmiało. Wiedziałam, że to nie jest takie drogie, ale jednak nie potrzebowałam tego wszystkiego. W końcu przyjechałam w odwiedziny, a nie żeby zdzierać z niej kasę.
-Kochana! Nie kupiłabym ci tego wszystkiego, gdybym nie chciała. Zresztą w czym będziesz chodzić po powrocie? Założę się, że wszystko masz już o kilka numerów za duże. W Londynie wydałabyś dużo więcej.- powiedziała głaszcząc mnie po ramieniu.- a o pieniądze się nie martw. Mam ich pod dostatkiem.
Wyciągnęłam z szafy jeansy i pomarańczową bluzkę, które kupiłyśmy w tym samym sklepie i udałam się do łazienki. Ubrałam się, uczesałam, następnie zeszłam na śniadanie. W całym domu unosił się piękny zapach kawy. Weszłam do kuchni, otworzyłam lodówkę i wyciągnęłam ser żółty i plasterek szynki na tosta. Chwilę później, kiedy zajęta byłam pałaszowaniem... weszła siostra z telefonem w ręce. Usiadła obok mnie i spojrzała na moje włosy z niezadowoloną miną. Przecież je uczesałam, to o co chodzi? Pomyślałam.
-Zapisałam cię do fryzjera na szesnastą. Grzywka zarosła ci straszliwie i trzeba coś z tym zrobić.- wypaliła odkładając komórkę na szafkę.- Pójdę z tobą aby pokazać ci gdzie to jest, ale wrócić będziesz musiała sama, ponieważ mam zajęcia w klubie. Dobrze?
-Jasne... oczywiście. Dzięki- odpowiedziałam zaskoczona. Nie zauważyłam tego, iż wyglądam jak Yeti! Właściwie, to moja grzywka już nie przypominała grzywki.
Po śniadaniu skorzystałam z komputera aby napisać parę maili. Między innymi do Clover, za którą się strasznie stęskniłam. Cieszyłam się, że już za tydzień ją zobaczę, ale z drugiej strony... było mi żal opuszczać Sashe. Świetnie się bawiłam przez ten czas , oraz wiele zrozumiałam. Dzięki niej pozbyłam się kompleksu i zaczęłam normalnie jeść... a więc ryzyko popadnięcia w anoreksję spadło do zera. Czasami zastanawiałam się, czy przypadkiem Mama nie dzwoniła do Sashy. Przed wyjazdem bardzo mnie pilnowała. Myślę, że miała coś wspólnego z całą tą sytuacją. Z drugiej strony... nawet jakby, to co z tego. Cieszę się, że tu jestem.
Popołudniu, pożegnałam się z siostrą przed salonem fryzjerskim i weszłam do środka. Pomieszczenie było małe, ale bardzo ładne i kolorowe. Na wejściu podszedł do mnie młody mężczyzna i ruchem dłoni zaprosił na fotel. Miał trochę kobiece ruchy, więc od razu pomyślałam, że to gej. Nie miałam nic przeciwko. Podobno geje są świetnymi fryzjerami. Usiadłam na fotelu i oparłam się wygodnie spoglądając jak fryzjer zapina mi fartuch.
-No więc co robimy?- zapytał stając obok mnie z wyczekująca miną.- Sasha mówiła, że tylko grzywka. Jesteś pewna?
http://img522.imageshack.us/img522/6741/snapshotd63dd84ab65012edx9.jpg
-Chyba tak...
-Chyba? O nie, nie... musisz być pewna na sto procent, złociutka. Fryzura to nie kapelusz, który możesz sobie zmieniać codziennie. Włosy tak szybko nie rosną.- powiedział opierając się o szafkę. Nigdy nie patrzyłam na moje włosy w ten sposób. Nie zwracałam uwagi na to, czy fryzura jaką miałam w danym dniu, jest modna, czy tez nie. Może powinnam się tym w końcu zainteresować?
-Hmm... a co by pan zaproponował?- miałam nadzieję, że ominie mnie wybór. Nie miałam pojęcia w czym byłoby mi dobrze.
-Oj jaki pan!- krzyknął z oburzeniem.- Jestem Tyler. Mów mi po imieniu.
-Dobrze... ja jestem Sarah.- odpowiedziałam, ściskając mu dłoń. Tyler posłał mi szeroki uśmiech, po czym wyciągnął z szafki jakąś gazetę.
-A więc Sarah... masz szczupłą twarz i duże oczy. Myślę, że lekko postrzępiona grzywka, będzie idealnie pasować. Tak jak na tym zdjęciu.- otworzył katalog na jednej z stron i wskazał palcem fryzurę.- podciąłbym jeszcze trochę końcówki. Myślę, że tyle starczy.
-Dobrze... zgadzam się. Skoro twierdzisz, że będzie dobrze...
-Świetnie! Do dzieła!- odłożył katalog na szafkę i zabrał się do roboty.
Po niecałej godzinie, fryzura była gotowa. Spojrzałam w lustro i dosłownie zdębiałam. Naprawdę wyglądałam o niebo lepiej! Twarz wydawała się być całkiem inna...taka żywa. Kiedy Tyler ujrzał mój uśmiech, tak się rozpromienił, że mógłby wręcz świecić. Byłam bardzo zadowolona z efektu jego pracy. Szkoda, że odwiedziłam ten salon pierwszy i ostatni raz. Podziękowałam za wszystko, zapłaciłam i wyszłam.
Na ulicach jak zwykle kręciło się mnóstwo ludzi, wracających z pracy. Przecisnęłam się przez tłum tłoczący się pod supermarketem i ruszyłam przed siebie. Zatrzymałam się przed wystawą jakiegoś sklepu z biżuterią i poczułam, że coś wpadło mi do oka. Wyciągnęłam z torby małe, rozkładane lusterko i spojrzałam w nie. Taka mała rzęsa, a może sprawić tyle bólu i zamieszania. Nagle, kiedy chciałam schować przedmiot, ujrzałam odbicie jakiegoś faceta. Stał po drugiej stronie ulicy, oparty o ścianę budynku i bacznie mi się przyglądał. Przez chwilę pomyślałam, że to ten sam z lotniska... ale jednak nie. Ten miał identyczny wyraz twarzy i kolor oczu, lecz rude włosy i niższy wzrost. Postanowiłam nie przejmować się nim i wrócić do domu. Schowałam lusterko, zapięłam torbę i poszłam przed siebie. Przez cały czas miałam wrażenie, że ktoś mnie śledzi. Odwróciłam głowę i spostrzegłam, że owy facet idzie kilkanaście metrów za mną. Teraz to przestraszyłam się nie na żarty! Serce zaczęło mi walić jak młot i ogarnęła mnie fala gorąca. Przyśpieszyłam kroku.
Przepchnęłam się przez tłum przechodniów i skręciłam w jakiś ślepy zaułek. Na końcu uliczki w której się właśnie znajdywałam, stał duży niebieski kontener na śmieci, kilka rozwalonych, kartonowych pudeł i około trzy metrowy mur.
http://img522.imageshack.us/img522/5834/snapshotd63dd84a9650151es5.jpg
Nie wiedziałam czy dobrze robię, ale pomyślałam, że jeśli schowam się za kontenerem... facet mnie zgubi i da sobie spokój. Nic innego nie przychodziło mi w tym momencie do głowy. Podbiegłam do śmietnika i kucnęłam za nim. Serce dalej biło w szybkim tempie i nadal czułam, że mi gorąco. Rozglądnęłam się dokoła. Gdyby teraz wszedł w ta uliczkę... nie miałabym dokąd uciec. Wychyliłam się zza kontenera, aby zobaczyć czy nic mi nie grozi, kiedy poślizgnęłam się na kawałku kartonu. W ostatnim momencie zdołałam przytrzymać się ściany. Przymknęłam oczy i odetchnęłam z ulgą. Na szczęście nie zrobiłam większego hałasu. Nagle poczułam się strasznie dziwnie. Serce przyśpieszyło, a przez całe ciało przeszły mnie zimne dreszcze. Próbowałam się ruszyć, ale nic z tego. Byłam sparaliżowana! Nie wiedziałam co robić, a jeszcze na dodatek zaczęła mnie boleć głowa. Nie mogłam nawet wydać z siebie jakiegokolwiek dźwięku! Co się ze mną dzieje? Czyżby to z powodu strachu?
W pewnym momencie przed oczami pojawiły mi się dziwne obrazy. Jakby mi ktoś puścił film.
Ta sama uliczka... ten sam mur... śmietnik i kartony. Obrazy zmieniały się bardzo szybko i trudno było coś z nich zrozumieć. Widziałam otoczenie za murem. Brudna dzielnica, odrapane bloki i zniszczoną fontannę. Po co to wszystko? Skręt w lewo, prosta droga prowadząca aż do parku. Coraz szybciej, coraz szybciej. Poprzewracane kosze na śmieci, popisane ławki, a na końcu wyjście na ulicę. Tak.. poznawałam ta ulicę. Szłam tamtędy do sklepu. Stamtąd już niedaleko do domu. Następnie wszystko znikło. Poczułam jak ból głowy ustępuje i wraca mi władza nad ciałem. Zamrugałam oczami i chwyciłam się za głowę. Co to było? Czyżby jakieś wizje?
Wstałam i oparłam się o ścianę. Jeśli to co widziałam było prawdą, to jedyna droga do domu, prowadzi przez park. Musze tylko przedostać się przez mur... ale jak?
Chwilę później, po krótkim namyśle wdrapałam się na kontener. Na szczęście był na tyle blisko muru, że udało mi się dostać na górę. Zeskoczyłam na drugą stronę i pobiegłam dalej. Wszystko było takie, jak w mojej wizji. Ta sama fontanna, bloki i ku mojemu zadowoleniu, park! Skręciłam w lewo i rzuciłam się biegiem do wyjścia.
Wpadłam do mieszkania i zamknęłam drzwi na klucz. Oparłam się o nie plecami i zamknęłam oczy. Byłam tak zdyszana, że nie mogłam złapać tchu. Czułam się strasznie. Jakimś cudem wczołgałam się na piętro i położyłam na łóżku. Boże... o co chodzi? Czym ja sobie zasłużyłam na to wszystko. Dlaczego ci faceci mnie śledzą? Najpierw ten z lotniska... potem ten rudy...dlaczego?! A Michael? Jak wytłumaczyć jego dziwne zachowanie, w czasie naszej ostatniej rozmowy telefonicznej? Zaczynałam powoli wpadać w paranoję. Miałam ochotę zadzwonić do niego i zapytać się o co w tym wszystkim chodzi. Może on zna tych facetów. Może coś im zrobił i teraz go szukają. Nie, nie... chcą porwać mnie, aby dotrzeć do niego. To już brzmi bardziej sensownie.
Leżałam tak jeszcze jakiś czas, aż w końcu usnęłam.
Ostatni tydzień minął w zastraszającym tempie. Przez te kilka dni chodziłam z siostrą na jej zajęcia i zrobiłyśmy sobie kilka wycieczek po mieście. Tego rudego mężczyznę widziałam jeszcze tylko raz.
http://img522.imageshack.us/img522/451/snapshotd63dd84a96500c6fx9.jpg
Tego samego dnia... a raczej nocy. Siedział w samochodzie, niedaleko domu Sashy i rozglądał się. Pamiętam, że byłam roztrzęsiona. Zastanawiałam się czy zadzwonić po policję, ale jak na złość... padła mi bateria w telefonie. Później jeszcze wyłączyli prąd i cała okolica była pozbawiona światła przez dwie godziny. Na szczęście nic się nie stało i kiedy drugi raz spojrzałam w okno, samochodu już nie było. Następne dni minęły spokojnie, bez strachu. No i niestety nadszedł dzień powrotu do domu. Z samego rana spakowałam wszystkie swoje rzeczy i usiadłam na łóżku. Ostatni raz rozejrzałam się po pokoju. Chciałam zapamiętać każdy szczegół, bo nie wiadomo kiedy go jeszcze ujrzę. Około południa zadzwonił Michael. Zdziwiłam się, ponieważ słyszeliśmy się dwa dni temu no i przecież już jutro się zobaczymy. Za nim też się stęskniłam.
-Cześć Michael... coś się stało?- zapytałam odbierając telefon.
-Cześć. Tak, ale nic poważnego.- odpowiedział jak zwykle spokojnym tonem.- Mama pojechała do Rzymu, bo zaproponowali jej poprowadzenie wykładów na tamtejszym uniwersytecie. W związku z tym... ja odbiorę cię z lotniska. Domyślam się, że ucieszyła cię ta wiadomość.
-Oczywiście.. straszliwie!- odpowiedziałam, powstrzymując się do śmiechu.
-Świetnie, a więc do zobaczenia w Londynie. Na razie
Wieczorem, przed wyjazdem poszłyśmy z siostrą na lody a potem odwiozła mnie na lotnisko. To były najlepsze wakacje w moim życiu. Szkoda, że trwały tak krótko. Wszystko co dobre, szybko się kończy... niestety. Wyciskałyśmy się na pożegnanie... nawet zdążyłyśmy się rozpłakać. Podziękowałam jej za wszystko i musiałam już iść na odprawę. Lotnisko było dużo większe niż to w Londynie, więc wszystko trwało dłużej. Miałam dość na samą myśl o ponownym kiszeniu się w samolocie. Czas minął nawet dość szybko. Miałam to szczęście, że mogłam siedzieć przy oknie. Uwielbiałam oglądać widoki z góry. Cieszyłam się na myśl, że zobaczę Michaela i Clover. Byłam ciekawa jak zareagują na mój nowy wygląd. Miałam na sobie ubrania, na które przed wyjazdem do Ameryki, nawet bym nie spojrzała. Czarne jeansy, białą bluzkę i krótką kamizelkę z czarnego jeansu. Nie mogę też zapomnieć o fryzurze. Mam nadzieję, że brat pozna mnie na lotnisku. Wszystko okaże się po wylądowaniu.
Fajny odcinek. Ładnie piszesz.;)
Ciekawa jestem, jak wszyscy zareagują na nowy wygląd Sary:). Co powie Michael i jak zareaguje na wieść o tym rudym podglądaczu...
Czekam na kolejny odcinek;).
Callineck
13.12.2008, 23:54
No, to Sarah ma wizje, które pomagają jej w momentach zagrożenia :) Przydatna umiejętność, nie zaprzeczę :P
Dobrze też że nareszcie zaczęła rozsądnie myśleć o jedzeniu.
Fryzjer jest świetny, a ta jego fryzura przebija wszystko :D
Ciekawi mnie również buzia Sarah w nowej oprawie.
niepokorna
14.12.2008, 12:12
Sarah jest teraz śliczna ;)
No i mam nadzieję, że dotarło do niej, że bez głodzenia się można mieć śliczną figurę.
Bardzo fajny fryzjer, chciałabym mieć takiego ^^
I te wizje... faktycznie przydatne.
Kto by nie chciał takich mieć ;)
super wkońcu Sarah wygląda jak człowiek :)
10/10 :**
cudny odcienek nie moge doczekać się następnego :)
Dziękuje za komentarze!
Tekst i zdjęcia już mam, więc kolejny odc ok środy będzie.
niepokorna
14.12.2008, 20:55
Czemu w środę? :P
Skoro masz gotowe, to czemu nie jutro np?
:D
Bo będą na mnie krzyczeć, że za szybko :P
Edit:
Skoro tak, to prześpię się dzisiaj z tą myślą.
Callineck
14.12.2008, 22:22
Nie będą krzyczeć, ucieszą się :D
Sorrki, że zdjęcia jakieś takie nijakie, ale nie mam ostatnio weny...
Dobrze, że tekst jest już w pełni gotowy, bo nie wiem co by z tego wyszło:(
Mam nadzieję, że odc będzie sie podobać, i nie będziecie krzyczeć na mnie, że za szybko dodany.
Miłego czytania;)
Kiedy weszłam na Londyńskie lotnisko, zegar pokazywał godzinę dwudziestą. Pierwsze co zrobiłam, to włączyłam komórkę i ustawiłam się w kolejce do kontroli. Czułam, że spędzę tam minimum 30 minut. Kolejka była strasznie długa, a kontrolerzy obijali się. Minęło trochę czasu, aż ktoś zaszczyci nas swoją obecnością w okienku. Wyciągnęłam z plecaka lusterko i zabrałam się za poprawianie włosów, gdyż były w totalnym nieładzie. Połowę lotu przespałam, więc można było sobie wyobrazić jak wyglądałam. W momencie kiedy udało mi się w końcu przejść przez kontrolę, zadzwonił telefon. Usiadłam na pobliskiej ławce i zaczęłam gorączkowo przeszukiwać plecak. Co za kretynka ze mnie! Zamiast wsadzić komórkę do kieszeni, to wrzuciłam ją między wszystkie rupiecie. No pięknie... kiedy wreszcie się do niej dogrzebałam, to Michael się rozłączył. Pewnie czeka już gdzieś na mnie, a ja nie mam pieniędzy, żeby oddzwonić. Trudno. Może domyśli się i zadzwoni ponownie.
Zapięłam plecak, zarzuciłam go na ramię i ruszyłam przed siebie po walizkę. W pomieszczeniu w którym następuje odbiór bagaży, tłoczyło się pełno ludzi. Wszyscy z niecierpliwością wypatrywali swoich rzeczy, aby móc jechać do domu. Taśma jeszcze nie ruszyła, a ja czułam, że muszę skorzystać z toalety. Nie wiedziałam ile to jeszcze będzie trwać, więc stwierdziłam, że poszukam ubikacji. W końcu walizka nie ucieknie, a ja wrócę za chwilę. Odwróciłam się na pięcie i pomknęłam w stronę wyjścia. Dokoła zrobiło się dość przejrzyście gdyż wszyscy poszli po walizki, więc bez trudu znalazłam to, czego szukałam. Niestety zauważyłam też osobę, której nie chciałabym już nigdy zobaczyć. Ciemnowłosy mężczyzna o ciemnych, zmrużonych oczach i wściekłej minie... siedział nieopodal na ławce i wpatrywał się we mnie z obrzydzeniem. Przerażona chwyciłam mocniej plecak i weszłam do WC, zamykając za sobą drzwi z trzaskiem. Chociaż załatwiłam swoje potrzeby dużo szybciej... opuściłam kabinę dopiero po piętnastu minutach. Bałam się wyjść na zewnątrz i stanąć oko w oko z owym mężczyzną. Zrobiło mi się gorąco. Czego on ode mnie chce? A co najważniejsze... skąd wiedział, że jestem w kraju? Nagle usłyszałam dzwonek telefonu, który straszliwie mnie przestraszył. Drżącymi dłońmi podniosłam klapkę.
-Gdzie jesteś Sarah?- zapytał Michael- Mam już twój bagaż i czekam na zewnątrz.
-J..j..jestem w w..w.c- odpowiedziałam powoli. Starałam się, aby mój głos był normalny, ale nic z tego nie wyszło.
-Twój głos drży... co się stało?- zapytał zaniepokojony. Właściwie to nic się jeszcze nie stało, ale boję się wyjść z łazienki. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Wszystko ok. i zaraz wyjdę, czy też jakiś zboczeniec się na mnie czai lub jakiś morderca?- Sarah...
-T..ten facet...- zaczęłam, ale głos ugrzązł mi w gardle. Miałam nadzieję, że brat kapnie się o jakiego faceta chodzi.
-Jaki facet? Ktoś cię śledzi?
-Ten co ostatnio. Siedzi tam... czeka na mnie.- podeszłam do drzwi i uchyliłam je lekko. Teraz na ławce siedziało dwóch mężczyzn. Ciemnowłosy w towarzystwie rudego. Oboje z tym samym wyrazem twarzy, rozmawiali ze sobą bardzo szybko. Zamknęłam drzwi i przełożyłam słuchawkę do prawej ręki.- Michael... nie wiem co robić. Boje się wyjść!
-W którym dokładnie WC jesteś?- zapytał poważnie. Słyszałam w jego głosie strach a zarazem gniew.
-Niedaleko sklepu z perfumami
-Cholera...daleko. – westchnął- Nie waż mi się stamtąd wychodzić... rozumiesz? Zerkaj co jakiś czas, czy nadal tam siedzi. Nawet jeśli odejdzie, to masz zostać tam gdzie jesteś! Na pewno jest sam?
-Nie... teraz jest ich dwóch.- oparłam się o umywalkę i podparłam głowę ręką.- Michael... dlaczego oni to robią? Co ja zrobiłam? Michael odpowiedz!!- krzyknęłam, słysząc głuchą ciszę po drugiej stronie. Czułam jak łzy spływają mi po policzkach. Jeszcze nigdy w życiu się tak nie bałam. Nigdy.
http://img237.imageshack.us/img237/7674/snapshotb6516af1565171axh3.jpg
-Ty nic nie zrobiłaś.
-A więc czego ode mnie chcą?!
-To pewnie jacyś zboczeńcy. Siedź spokojnie i nie wychodź. Zaraz po ciebie przyjdę.- odpowiedział spokojnie. Usłyszałam jak mówi komuś, aby szedł drugą stroną. Czyżby nie był sam?
-Z kim rozmawiałeś?
-Nie wychodź! Spokojnie... zaraz tam będę.- po tych słowach rozłączył się.
Spokojnie. Łatwo mu mówić. Za drzwiami siedzi dwóch facetów, którzy tylko czekają na to aż wyjdę. Nie chce nawet myśleć o tym, co chcą mi zrobić. W każdym razie nie wydaje mi się, że to jacyś napaleni zboczeńcy. Ciemnowłosego widziałam w dniu odlotu. Patrzył na mnie z tym samym obrzydzeniem w oczach, co dzisiaj. Tego rudego natomiast...tak! to ten sam przed którym uciekałam po wyjściu od fryzjera. Później stał pod domem Sashy... a teraz jest tu, w Londynie i czeka aż wyjdę. Boże! Jestem pewna, że Michael mnie okłamuje. Na pewno wie kim oni są...- pomyślałam, wkładając telefon do kieszeni. Po chwili usłyszałam stukot butów. Serce zaczęło mi walić szybciej. Chwyciłam plecak i zamknęłam się w ostatniej kabinie, nasłuchując co się dzieje. Na szczęście były to tylko dwie kobiety, które przyszły się załatwić przed odlotem. Odetchnęłam z ulgą. Od mojej rozmowy z bratem minęły zaledwie 3 minuty. Z każdą sekundą czułam się gorzej. Na każdy dźwięk przechodziły mnie dreszcze. W końcu nastała cisza. Dlaczego musiałam wybrać ubikacje, która jest najdalej od tłoku? Dłużej tego nie wytrzymam! Pomyślałam przecierając załzawione oczy.
W pewnym momencie ciszę przerwał cichy szelest. Podniosłam głowę i rozejrzałam się nerwowo dokoła.
-Psst... Sarah!- głos dobiegał gdzieś z góry, ale nie wiedziałam skąd.- Sarah! Szybko... okno
Powoli i ostrożnie podeszłam do okna, jednak miałam problemy z otworzeniem go. Było za wysoko. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu czegoś na czym mogłam stanąć. Nic takiego nie znalazłam. Byłam w klatce!- Sarah!
-Nie mogę! Za wysoko...- odpowiedziałam rozpaczliwie. Oparłam się obiema dłońmi o ścianę i rozpłakałam się. Już zaczęłam myśleć o samobójstwie, kiedy poczułam, że tracę władzę nad ciałem. Znowu to samo. Znowu widziałam obrazy. Łazienka w której byłam, następnie otoczenie za drzwiami. Ławka na której siedział ciemnowłosy była pusta. Rudy spacerował koło zamkniętego już sklepu z perfumami, natomiast po jego koledze nie było śladu. Teraz z powrotem widziałam toaletę i siebie opartą o ścianę. Dalej okno. Ciemność i padający deszcz. Czarnowłosy, młody mężczyzna oparty o ścianę na zewnątrz i za chwilę ciemność. Otworzyłam oczy i opadłam na podłogę.
-Nie mogę tu zostać...- powiedziałam do siebie przez łzy. Wiedziałam, że Michael kazał mi nigdzie nie wychodzić, ale nie mogłam. Nie chciałam siedzieć i czekać aż w końcu któryś po mnie przyjdzie. Nie było szans abym wyszła oknem. Chwilę później usłyszałam jęk i szybkie kroki. Zamarłam. Teraz już po mnie! Dopadną mnie...
Odsunęłam się odruchowo do tyłu i oparłam plecami o zimne płytki. Ktoś nacisnął na klamkę. Serce podskoczyło mi do gardła.
http://img237.imageshack.us/img237/6552/snapshotb6516af19651739wt0.jpg
Drzwi otworzyły się powoli i do pomieszczenia wszedł chłopak, którego widziałam w wizji. Zrobił krok do przodu i wyciągnął rękę w moja stronę.
-Spokojnie... nic ci nie zrobię.
Nie odpowiedziałam.
-Chodźmy stąd. Ich już nie ma...- jego głos był tak spokojny i ciepły. Poczułam, że rozluźniają mi się mięsnie i wraca mi mowa.
-K...kim jesteś?- zapytałam wpatrując się w nieznajomego.
-Eh... przepraszam. Nie przedstawiłem się... jestem Seth. Kolega Michaela...
-Gdzie on jest?
-Sarah, nic ci nie jest?- drzwi ponownie się otworzyły i do środka wpadł Michael.- przepraszam...
Na jego widok puściły mi nerwy i znowu zalałam się łzami. Podbiegłam do niego i rzuciłam mu się na szyję. Poczułam ogromną ulgę. Byłam przekonana, że zginę i już więcej go nie zobaczę.
Kiedy się obudziłam, leżałam w swoim pokoju na łóżku. Właściwie to nie wiedziałam w jaki sposób się tam znalazłam. Ostatnią rzecz jaką pamiętam, to rozmowę z bratem w samochodzie. Usiadłam i przetarłam oczy. Spojrzałam na zegarek. Dochodziła pierwsza w nocy.
Michael coś przede mną ukrywa. Kiedy zapytałam go o tych facetów... zrobił się jakiś nerwowy. Myślę, że nie chciał mi nic powiedzieć w obecności Setha. Porozumiewał się z nim za pomocą wymiany spojrzeń. Za każdym razem kiedy go o coś zapytałam.
-Michael... kim oni byli?- spytałam wyglądając przez okno.- dlaczego mnie śledzą?
-Nie mam pojęcia.- odpowiedział po chwili.
-Dlaczego mnie okłamujesz? Zawiniłeś im w czymś?
Nic nie odpowiedział. Ścisnął mocno kierownicę i przyśpieszył. Seth zerkał na niego kątem oka. Brat musiał to zauważyć, bo spojrzał na niego, a zaraz potem westchnął głośno.
-Nie znam ich... naprawdę.
-Ale...- w tym momencie Seth włączył się do rozmowy, przerywając mi w połowie zdania.
-Sarah... daj już spokój. Teraz takich zboczeńców pełno na lotniskach.
Później już nikt się nie odezwał. Stwierdziłam, że dalsza rozmowa nie ma sensu. Musiałam poczekać, aż będziemy z bratem sami.
Podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej pidżamę. Kiedy usiadłam z powrotem na łóżku, usłyszałam pukanie. Drzwi uchyliły się i wszedł Michael.
-Przyszedłem sprawdzić czy śpisz.- powiedział po cichu.
-Nie. Spałam w samolocie.- odpowiedziałam przykrywając się kołdrą.- Jak się tu znalazłam?
-Przyniosłem cię. Usnęłaś w samochodzie.- na jego twarzy pojawił się łagodny uśmiech.- Strasznie się zmieniłaś. Wyglądasz naprawdę świetnie.
-Dziękuję. Michael...- nie wiedziałam jak zacząć rozmowę. Chciałam mieć to już za sobą.- usiądź.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, ale uczynił co mu powiedziałam.
-Ufasz mi?- zapytałam spoglądając w jego rubinowe oczy.
-Dlaczego pytasz?
-Po prostu odpowiedz.
-Tak- powiedział po krótkim namyśle.
-A więc powiedz mi o co chodzi.- nadal wpatrywałam mu się w oczy. Dostrzegłam na jego twarzy zakłopotanie. Odwrócił wzrok i wbił go w podłogę.- powiedz mi kim oni byli i czego ode mnie chcą.
-Nie wiem...
-Proszę...
-Sarah...naprawdę
-Michael proszę cię... przestań mnie okłamywać! Wiem, że masz z tym coś wspólnego. Jestem pewna, że wiesz kim oni są, ale nie chcesz mi powiedzieć. Spójrz mi w oczy.- przysunęłam się do niego i odwróciłam mu twarz tak, aby widzieć jego minę.- Nie wmawiaj mi, że to zwykli zboczeńcy, bo dobrze wiesz, że to nie możliwe. Nie jestem głupia. Tego ciemnego widziałam przed wylotem do Ameryki, a jego kolegę widziałam na miejscu. Śledził mnie...
Teraz wpatrywał się we mnie zszokowany. Zapomniałam, że o tym mu jeszcze nie mówiłam.
-Jak to?
-Kiedy wracałam od fryzjera, to rudy szedł za mną. Trzymał się z daleka, ale jednak mnie śledził. Schowałam się w jakimś zaułku. Bałam się, że chce mi coś zrobić. Potem miałam jakieś dziwne wizje... tak naprawdę tylko dzięki nim udało mi się uciec. Tego samego wieczora stał pod domem Sashy... znaczy był samochodem.- ciągnęłam- Następnym razem widziałam ich obu, tutaj na lotnisku. Siedzieli na ławce i czekali na mnie. Jak to wytłumaczysz? A te wizje?
Nie odpowiadał. Wstał i podszedł do okna.
-To dotyczy też mnie... mam prawo wiedzieć co się dzieje! Dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? Seth ci zabronił? To o niego...
http://img237.imageshack.us/img237/1238/snapshot1624dbd3565177bao1.jpg
-Cholera... Sarah, ja chce ci powiedzieć! Nawet nie wiesz jak bardzo... ale nie mogę!- krzyknął uderzając pięścią w ścianę. Zrobił to z taką siłą, że aż kawałek farby spadł z sufitu.- Nie zrozumiesz tego..
-Skąd ta pewność?
Odwrócił się w moją stronę i usiadł na parapecie. Jego oczy lśniły w świetle lampki nocnej. W tym momencie dokładnie mu się przyjrzałam. Kiedy wrócił po miesiącu nieobecności, wydawało mi się, że się zmienił. Teraz kiedy patrzyłam na niego w tym świetle... zrozumiałam, że tak naprawdę jest całkiem inny. Oczywiście idzie poznać, że to mój brat... ale jednak to nie ten sam chłopak. Jego zielone oczy już od dawna były w kolorze rubinu. Blada cera i te wręcz idealne rysy twarzy. Lśniące, ciemno brązowe włosy i długie czarne rzęsy. Wyglądał jak najprzystojniejszy super model po przeróbkach komputerowych. Był po prostu idealny! Nawet nie zauważyłam, że zniknęła mu blizna z czoła, którą miał od dziecka. Pod każdym względem różnił się od mojego dawnego brata.
-Jak zauważyłaś... zmieniłem się.- zaczął- nie tylko pod względem wyglądu, ale też zachowania. Utraciłem większość moich dawnych nawyków, zerwałem stare znajomości... skończyłem z dawnym życiem.
-Wszystko po powrocie z Glasgow... ale czemu?- miałam nadzieję, że wreszcie dowiem się wszystkiego.- czy coś się wydarzyło w czasie twojego pobytu tam? Co spowodowało, że tak bardzo się zmieniłeś?
-Owszem... to co wydarzyło się w Glasgow, zmieniło moje życie. Już nic, nigdy nie będzie takie samo.
-Możesz jaśniej?- zapytałam nieco zbita z tropu. Nie miałam pojęcia do czego zmierza.
-Nie mogę. Zresztą nie uwierzysz. Ale z jednym miałaś rację... wtedy przy śniadaniu.- odpowiedział otwierając drzwi. Właściwie to... jak on się znalazł tam, skoro jeszcze niedawno siedział na parapecie?
Teraz to naprawdę mi namieszał. Co ja mu wtedy powiedziałam? Wyzywałam go...byłam zła.
-Dobra już wiem... jesteś Wampirem?- palnęłam głupotę. W sumie to, właśnie tak go wtedy nazwałam. Wampir żywiący się cudzym nieszczęściem. Podrapałam się po głowie i zaczęłam się śmiać. Nie wiedziałam, że mogę wymyślić coś tak absurdalnego. Przetarłam oczy, gdyż popłakałam się ze śmiechu i spojrzałam na Michaela. Stał oparty o framugę drzwi i patrzył tępo w ścianę. Ku mojemu zdziwieniu nie zauważyłam aby się uśmiechnął. Czyżby... Nagle przypomniała mi się książka, którą czytałam w samolocie w czasie lotu do NY. Horror o wampirach... taki jakie lubię. Blade postacie o pięknych twarzach i lśniących włosach. Mroczne istoty uwodzące swoje ofiary, pięknym wyglądem. Szybkie, ciche i zwinne jak koty.
Wybałuszyłam oczy. Wszystko się zgadza. Spojrzałam na Michaela z przerażeniem. Ten nadal stał w tej samej pozycji, ale teraz wpatrywał się we mnie z uśmiechem.
http://img237.imageshack.us/img237/1746/snapshot1624dbd33651777gf1.jpg
-Widzisz... nawet nie musiałem ci nic tłumaczyć. Sama się domyśliłaś.
Nie odpowiedziałam.
-To właśnie był jeden z powodów, dla którego nie chciałem ci powiedzieć. Strach.- zamknął drzwi i ponownie podszedł do okna.- Nie chce żebyś się mnie bała. Kiedy byłaś u Sashy... przeczytałem większość twoich książek. Oczywiście połowa z tego nie jest prawdą. No nie patrz się tak na mnie.
Otrząsnęłam się dopiero gdy to powiedział. Siedziałam z otwartymi ustami i wybałuszonymi oczami. Czułam się jak skończona idiotka.
-Przepraszam- wymamrotałam, zalewając się rumieńcem.- wiesz... nie myślałam, że wampiry istnieją. Chociaż muszę się przyznać, że myślałam tak o tobie. Dlaczego mówisz mi to dopiero teraz?
-Zabronili mi się ujawniać. Naprowadziłem cię tylko dlatego iż wiem, że nie jesteś plotkarą i nie dowie się o tym zaraz cały Londyn. I tak by w to nikt nie uwierzył, ale chciałbym abyś to zatrzymała dla siebie.- Podszedł bliżej i usiadł na łóżku. Wydawało mi się, że powinnam się bać. Serce powinno walić mi jak szalone, ale nic takiego się nie działo. Przecież wampiry piją ludzką krew... mordują, a ja siedziałam obok jednego z nich i czułam się bezpiecznie jak nigdy! Może ta wiadomość jeszcze do mnie nie dotarła, a może nie do końca w do wierze?
-Powiesz mi jak...- zapytałam nieśmiało.
-Pojechaliśmy z kumplami do Glasgow. Grała tam fajna kapela i oczywiście nie mogliśmy tego przegapić. W przeddzień poszliśmy do klubu, który prowadził znajomy Jamesa. Okazało się, że koleś potrzebuje zespołu na kilka dni. Zgodziliśmy się, bo zarobilibyśmy dość sporo kasy. Zabalowaliśmy i w nocy wracaliśmy lekko pijani. Wyszliśmy z lokalu tylnim wyjściem, bo James chciał zapalić.. no i wtedy się wszystko zaczęło. Napadło nas czterech kolesi. Dokładniej... jeden z nich był bratem tego czarnego z lotniska. Dostałem takiego strzała w szczękę, że poleciałem na 10 metrów. Tez zastanawiałem się jak to możliwe, że ktoś ma tyle siły i że w ogóle żyję. Kiedy resztkami sił zebrałem się z ziemi, zauważyłem, że zostałem sam. Wszyscy moim kumple uciekli i zostawili mnie na pastwę losu. Byłem na nich wściekły, ale to nie miało znaczenia. I tak za chwilę miałem umrzeć. Oni nie byli ludźmi...- powiedział spoglądając mi w oczy. Chyba chciał sprawdzić moją reakcję.
-Wampiry?- zapytałam
-Nie wampiry, ale ich odwieczni wrogowie. Gdyby nie siostra Setha, Wiktoria... to nie siedziałbym tu teraz z tobą.
-Tzn?
-Seth zabił jednego, a reszta zwiała. Wiktoria zmieniła mnie w wampira kiedy byłem już jedną nogą na drugim świecie. Zrobiło jej się żal, że mam umrzeć w tam młodym wieku. Później zabrali mnie ze sobą. Miałem wielkie szczęście, że ich spotkałem.
-Czyli Seth też jest...
-Tak
-A ci z lotniska są...
-Wilkołakami, którzy chcą zemścić się za śmierć ich kompana. Prawdopodobnie chcieli cię porwać aby zabić, lub w najgorszym wypadku zrobić z ciebie jedną z nich.
Nie mogłam uwierzyć w całą tę historię. Wszystko wydawało mi się takie niewiarygodne! Jeszcze niedawno czytałam o tym w książkach a teraz dowiaduje się, że to wszystko dzieje się naprawdę. Tylko nie wiedziałam czy mam się cieszyć z tego powodu, czy też nie.
PS
Sorrki, za telefon... coś się stało w czasie robienia zdjęć i komórka zniknęła :o
niepokorna
15.12.2008, 17:20
Strasznie blady ten Seth... Gdyby był odrobinę bardziej kolorowy, to kto wie... ;)
Mi się zdjęcia i tekst podobają <naburmuszona>
więcej wiary w siebie! :)
Wszystko fajnie, ale byłabym jednak za odrobinę większą ilością zdjęć :D
Cóż... Setha robiłam na samym końcu, kiedy reszta postaci była już gotowa. Znalazłam fajny wampirzy skin, ale Michaela już nie chciałam zmieniać.
niepokorna, obiecuje poprawę... w kolejnym odcinku będzie więcej zdjęć ;)
Sorrki za te wszystkie błędy, ale nic na to nie poradzę, że word mi tego nie poprawia:( chyba będę zmuszona zainwestować w wersję 07.
Callineck
15.12.2008, 17:35
Tak, ten odcinek od dawna należy do moich ulubionych :)
Michael już nie ma przed siostrą żadnych tajemnic, to jeszcze bardziej ich do siebie zlbiży. Dobrze, że ma w nim takie oparcie :)
Jeśli chodzi o postacie to jednak Michael pozostanie moim faworytem :D
A Sarah nie wiem czemu bardziej podobała mi się w poprzedniej fryzurze.
Znalazłam parę błędów :)
Dokoła zrobiło się dość przejrzyście - dookoła
Rozglądnęłam się po pomieszczeniu - rozejrzałam
dobrze wiesz, że to nie możliwe - niemożliwe
ciemno brązowe - ciemnobrązowe
monisiaczek
17.12.2008, 14:26
to fotostory jest super!!!
troche sie domyslalam ze Michael jest wampirem :)
czekam na nastepny odcinek!!
Ciekawy odcinek :*
Czekam na nastepny!
że niby odcinek za szybko? Wcale nie! Ładny wyszedł:). No i oczywiście lubię Twoje zdjęcia, dlatego też dołączam się do prośby o ich większą ilość;).
W końcu Sarah zna prawdę. Trochę mi szkoda Michaela, że jest wampirem, ale z drugiej strony być może była to dla niego jedyna szansa na przeżycie...
Zastanawiam się, jaką rolę odegra jeszcze Seth i czy coś go połączy z Sarą :P.
Czekam na kolejny odcinek!:P
Dziękuję za komentarze. Mam lenia w stopniu zaawansowanym i nie mogę sie zabrać za zdjęcia. Jak zwykle tekst gotowy, tylko te fotosy... jutro postaram sie wziąć w garść i możliwe, że koło weekendu będzie kolejny odcinek.
Libby, dlaczego szkoda? ja tam bym chciała być wampirem:P
Dzisiaj więcej zdjęć... mam nadzieję, że was zadowoliłam:)
Z ostatniego jestem najbardziej zadowolona.
Padał deszcz. Ciemne chmury pokryły całe niebo, sprawiając wrażenie, że jest wieczór. Niechętnie wstałam z łóżka, założyłam mój ulubiony szlafrok i zeszłam do kuchni. Marzyłam o wypiciu mocnej kawy, która postawi mnie na nogi. Włączyłam czajnik i wyciągnęłam kubek, do którego wsypałam dwie łyżki. Następnie usiadłam do stołu i ziewając, przeczesałam palcami rozczochrane włosy.
Chwilę później, wszedł Michael. Stanął w drzwiach, spojrzał na moją zaspaną osobę i z uśmiechem od ucha do ucha podszedł do lodówki. Zapewne miał w planach zrobienie sobie śniadania, którego i tak później nie jadł. Zamknął drzwiczki i oparł się o szafkę. Czajnik wydał z siebie dźwięk, ogłaszający koniec gotowania. Podniosłam się z siedzenia, aby zalać kawę, kiedy zauważyłam pełny kubek stojący na stole. No tak... teraz kiedy już wiem, nie musi się ograniczać.
-Dzięki- wymamrotałam, opatulając się szczelnie szlafrokiem.
-Zanim ty byś to zrobiła, to ja bym się zestarzał.- odpowiedział Michael siadając po drugiej stronie stołu.
-Oszzz ty małpo!- powiedziałam celując w niego łyżeczką z rządzą mordu w oczach.- uważaj bo nie zawaham się tego użyć!
-Grozisz mi? To jest karalne! Odłóż to niebezpieczne narzędzie...- powiedział zasłaniając się gazetą, która leżała na szafce. Przez chwilę wpatrywaliśmy się sobie w oczy, a następnie oboje wybuchliśmy śmiechem. Od razu zapomniałam o zmęczeniu i zabrałam się za picie. Siedziałam naprzeciw wampira, który przecież żywi się ludzką krwią i nie czułam strachu.
http://img296.imageshack.us/img296/8418/snapshot1624dbd33656a0fez8.jpg
Czułam się bezpiecznie dlatego iż wiedziałam, że to mój brat i byłam pewna, że nic mi nie zrobi. Z drugiej strony... miał już tyle możliwości i nie wykorzystał ich. Odstawiłam kawę i spojrzałam a niego. Siedział przygarbiony i przeglądał gazetę. Nagle przypomniała mi się pewna rzecz. Mianowicie to, że jego oczy często zmieniają kolor. Kiedy są jasne, jest miły i ma doby humor. Natomiast gdy ciemnieją, robi się agresywny. Bardzo mnie to ciekawiło, ale nie miałam odwagi spytać.
-Co jest?- zapytał widząc, że bacznie mu się przyglądam.
-Eee... nic.- odpowiedziałam zbita z tropu, odwracając się w drugą stronę. Kątem oka widziałam, że patrzy na mnie pytająco. Podrapałam się po ramieniu i westchnęłam głęboko.- Jak to jest z twoimi oczami?- zapytałam w końcu.
-Coś z nimi nie tak?
-Zauważyłam, że kiedy masz dobry humor to są jasne... a kiedy jesteś zły to ciemnieją. Wtedy najlepiej się do ciebie nie zbliżać.
-Masz rację.- mruknął.- Jestem młodym wampirem i nie potrafię jeszcze nad sobą panować. Nie bój się. Nic ci nie zrobię, ale musisz uważać. Już raz udało mi się powstrzymać, ale następnego razu może nie być. Chodzi mi o tą nieszczęsną sytuację, kiedy ucięłaś się przy krojeniu kapusty...
Pamiętałam to doskonale. Wyglądał wtedy strasznie. Jakby miał dostać jakiegoś ataku! Martwiłam się, że coś może mu się stało i jeszcze głupia za nim poszłam. Przecież mogłabym już nie żyć! No... teraz to się przestraszyłam.
-...posłuchaj...bardzo bym nie chciał zrobić ci krzywdy, a więc nie podchodź do mnie, kiedy mam ciemne oczy. Wtedy jestem głodny, a ty apetycznie pachniesz... wiesz co mam na myśli?
Sarah! No nie rób takiej miny! -zaśmiał się widząc panikę w moich oczach.- spokojnie... byłem na polowaniu przed twoim powrotem.
-N..na polowaniu?- wyjąkałam.- tak na ludzi, prawda?
-Nie mała... nie zabijam ludzi. Poluje na zwierzęta.
-A Seth?- właśnie przypomniałam sobie, że został jeszcze on.
-On oczywiście też nie, tak jak cała jego rodzina. Możesz być spokojna. Z ich strony nic ci nie grozi. Oni już trochę żyją na tym świecie i umieją nad sobą panować duże lepiej ode mnie.- po tych słowach rozległ się dźwięk telefonu.
Michael wstał i migiem znalazł się na piętrze, a zanim zdążyłam policzyć do dziesięciu, siedział już z powrotem przy stole.
-Niesamowite!- bąknęłam z zachwytem.
http://img296.imageshack.us/img296/4921/snapshot1624dbd33656a59yz0.jpg
Dopiłam swoją kawę i postanowiłam pójść się ubrać. Odstawiłam kubek do umywalki i ruszyłam w stronę schodów. Z dołu słyszałam jeszcze jak brat rozmawia z kimś przez telefon. Robił to strasznie szybko!
-...myślisz?...tak...nie wiem... przyjedź tutaj, to porozmawiamy... nie, ona wie..- ona wie? Prawdopodobnie rozmawiał z kimś o mnie... ale z kim?- daj spokój, wiem co robię!... dobra, na razie.
Weszłam do pokoju i skierowałam się w stronę szafy. Ubrałam czarne jeansy i śliwkowy, szeroki sweter. Uwielbiałam go, bo był taki ciepły i miękki. Później uczesałam włosy i zeszłam do pokoju gościnnego. Usiadłam na fotelu przy oknie i wpatrywałam się w spływające po szybie, krople wody. Chwilę później pod dom podjechał duży, czarny motor. Prawdopodobnie Yamaha. Wyciągnęłam się na fotelu, aby zobaczyć kim jest właściciel, ale za dobrze mi to nie wychodziło. Mokre szyby skutecznie zasłaniały mi widok, jednak zaraz usłyszałam pukanie i głos Michaela.
-Właź stary...- powiedział wpuszczając gościa. Spojrzałam na drzwi od pokoju, w których teraz ukazała się sylwetka brata i...
-Witaj Sarah...- powiedział Seth, uśmiechając się do mnie przyjaźnie.
-Cześć.- jakimś cudem udało mi się odpowiedzieć. Jego wygląd po prostu mnie zszokował! Dlaczego wampiry musza być tak piękne? To niesprawiedliwe. Pomyślałam wpatrując się w chłopaka, jak w obrazek. Oboje z bratem usiedli na kanapie i zaczęli zawzięcie dyskutować. Ja natomiast nie mogłam oderwać od Setha oczu. W prawdzie widziałam go już parę razy, ale teraz mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Siedział tak blisko, że widziałam prawie każdy detal.
Pierwsze w oczy rzuciły mi się jego mokre od deszczu włosy. Spod czupryny czarnych jak węgiel kosmyków, wydostawały się gdzieniegdzie czerwone refleksy. Blada cera i idealne rysy, tak jak u Michaela. Oczy miał nieziemskie! Myślałam, że wampiry mają zazwyczaj czerwone oczy tak jak brat, ale myliłam się. Set miał pomarańczowe, dokoła ciemniejsze.. prawie brązowe. Można było zauważyć też żółte punkciki w niektórych miejscach i wachlarz czarnych rzęs. Gdybym nie wiedziała, że nie jest człowiekiem to pomyślałabym, że nosi szkła. Ile bym dała, za taki kolor. Niestety musiałam się zadowolić szarym.
-...Glasgow? To po co ta cała szopka?- z przemyśleń wyrwał mnie oburzony głos Michaela. Nie wiedziałam o czym rozmawiają, ale najwyraźniej nie było to nic wesołego.
-Nie musisz się unosić... wiem tyle co ty. Powtarzam tylko to, co mówił David.- odpowiedział spokojnie Seth, odgarniając mokre włosy z czoła. Szkoda, że nie jest człowiekiem... pomyślałam. Matko! Sarah, daj spokój! I tak nie zwrócił by na ciebie uwagi. Co za kretynka! Zbeształam się w myślach i z zawiedzioną miną odwróciłam w stronę okna.- właściwie to cała ta sprawa wydaje mi się dziwna. Przecież to ja zabiłem tego gościa, więc czego chcą od twojej siostry?
Na słowo zabiłem, wzdrygnęłam się. Na moje nieszczęście Seth to zauważył i posłał mi następny z jego zniewalających uśmiechów. Michael oparł łokcie o kolana i zakrył twarz dłońmi. Czyżby naprawdę nie wiedzieli o co chodzi?
-Chyba wiem...- powiedział po chwili. Oboje spojrzeliśmy na niego wyczekująco.- Sarah... twoje wizje..
-Masz wizje?- zapytał Seth ze zdziwieniem.- jakiego typu?
http://img210.imageshack.us/img210/6563/snapshot1624dbd33656a65od1.jpg
-Sama nie wiem.- bąknęłam- miałam je do tej pory tylko dwa razy. Zawsze, kiedy szukałam drogi ucieczki. Np. w drodze od fryzjera w Nowym Yorku... śledził mnie ten rudy facet. Wtedy miałam pierwsza wizję. Tak jakby ktoś puszczał mi film, w szybkim tempie, gdzie ukazana jest bezpieczna droga, którą mogę podjąć.
Przez chwilę oboje wpatrywali się we mnie z wytrzeszczonymi oczyma, aż w końcu spojrzeli na siebie porozumiewawczo.
-Myślę, że właśnie o to im chodzi.- powiedział Michael rozsiadając się wygodnie.- Pierwszy raz na lotnisku, po prostu chcieli ją zabić...
-Tak, ale po co?- przerwał mu kolega- przecież to ja...
-Tak, ty... ale oni chcieli zemścić się tym, że zabiją moją siostrę. Ty w MOJEJ obronie, zabiłeś temu psu brata. Rozumiesz?- powiedział, kładąc nacisk na słowo mojej.- Pojechali za nią aż do Nowego Yorku, bo wiedzieli, że tam nikt im nie przeszkodzi... a tu peszek. Nie spodziewali się, że ona ma dar do ucieczek. Teraz na pewno już to wiedzą więc będą chcieli przejąć go dla siebie, tym samym...
http://img210.imageshack.us/img210/9893/snapshot1624dbd3b656a7bfu4.jpg
-Schwytać i zmienić w wilkołaka...- dokończył Seth. Poczułam, że serce zaczęło mi bić szybciej. Przełknęłam głośno ślinę i skuliłam się na fotelu. Zaczęłam martwić się o swoje życie! I co teraz?
Mam nie wychodzić z domu, czy od razu popełnić seppuku?
-Nic się nie bój siostra- krzyknął Michael- póki żyję, włos ci z głowy nie spadnie. Obiecuje!
-Dzięki, ale nie możesz za mną wszędzie chodzić i pilnować mnie. Co to dla wilkołaka włamać się do domu i mnie porwać?!- krzyknęłam rozpaczliwie. Nawet nie zauważyłam jak strasznie brzmiał mój głos.- z drugiej strony...musisz mieć też czas na polowania... a co w czasie szkoły? Nie... weź mnie od razu zabij, potem wyprowadzisz się i będzie problem z głowy.
-No większej pierdoły to już nie mogłaś wymyślić!- ups.. teraz to się zirytował i to na poważnie.- W tym domu nic ci nie grozi... przed domem też, a to dlatego, że to jest nasz teren i te cholerne psy nie mają tu wstępu. Masz tylko nie wchodzić do lasu...ze szkołą coś wymyślimy.
Nastała cisza. To co powiedział brat w prawdzie trochę mnie uspokoiło, ale nie całkiem. Nadal czułam że serce kołacze mi jak szalone i trzęsą mi się dłonie. Za jakie grzechy to wszystko?!
-Sarah, ty teraz zaczynasz trzecia klasę, prawda?- zapytał nagle Seth.
-No tak...
-Świetnie się składa, bo wyglądam na osiemnaście...- powiedział zadowolony. Do czego on zmierza?- to oznacza, że kończę z bezczynnym przesiadywaniem w domu...
-Seth...- zaczęliśmy chórkiem.
http://img210.imageshack.us/img210/7085/snapshot1624dbd33656a9dhn6.jpg
-Słuchajcie... innego wyjścia nie ma. Sarah.. w domu nic ci nie grozi, bo jest to nasz teren. Niestety szkoła już nie, a więc nie ma cię tam kto pilnować. Zakończyć edukacji na tym etapie... nie możesz. W związku z tym, że zaczyna mi się nudzić w domu... zapiszę się do twojej szkoły. Michael będzie spokojny i ja będę miał pewność, że żaden pies się do ciebie nie dobierze. Jeśli mieli by twój dar... nigdy byśmy ich nie złapali.
Zaniemówiłam z wrażenia.
-Będziesz musiał uważać na siebie bardziej niż zwykle...- zauważył Michael
-Spokojnie... uwierz mi, że jeśli nie rzuciłem się jeszcze na Sarah, to szkoła jest bezpieczna.- odpowiedział Seth, z diabelskim błyskiem w oku.
-Nie rozumiem. Czyżby moja siostra była bardziej apetyczna od reszty populacji?
-Oczywiście! Stary... nie mów, że nie czujesz.
Fajnie. Teraz to poczułam się trochę głupio. Dwoje wampirów, w tym mój brat... rozmawiało na temat mojej apetycznej krwi! Zaczynałam się powoli zastanawiać, kogo mam się bać bardziej. Wilkołaków czy wampirów. Spojrzałam na dyskutujących chłopców. Kto by pomyślał, że pod tak pięknym ciałem, kryje się krwiożercza bestia. Chociaż o to właśnie chodzi. Kto dałby się uwieść brzydalowi.
-Właśnie w tym sęk, że nie czuje nic nadzwyczajnego. Może powiesz mi co cię tak urzekło?
-Do cholery! Skończcie wreszcie te chore dyskusje!- krzyknęłam, wstając oburzona z fotela.- To nie jest przyjemne słuchać o tym, jakim się jest świetnym kąskiem! Moglibyście się opanować w moim towarzystwie!- po tych słowach, naburmuszona udałam się w stronę drzwi wyjściowych.
-Sarah! Dokąd idziesz?- zapytał zbity z tropu Michael.
-Tam, gdzie nie będzie was!- krzyknęłam, zatrzaskując za sobą drzwi.
Miałam wszystkiego dość. Chciałam wyjść na świeże powietrze i odpocząć. Idąc, czułam jak zimny wiatr rozwiewa mi włosy i głaszcze twarz. Z tego wszystkiego, zapomniałam wziąć kurtki. Deszcz nadal padał i niebo pokryte było ciemnymi chmurami. W sumie, to było mi wszystko jedno. Najchętniej poszłabym do lasu, ale wolałam nie kusić losu, więc wybrałam spacer po pobliskim parku. W taką pogodę nikogo tam nie było. Mogłam spokojnie pospacerować i zatopić się w myślach. Zaciągnęłam rękawy na dłonie i skrzyżowałam ręce na piersiach. Przechodząc żwirowa alejką, przyglądałam się kolorowym kwiatkom, rosnącym przy ławkach. Teraz, kiedy ich płatki mokre były od wody, wyglądały jeszcze ładniej.
http://img296.imageshack.us/img296/5927/snapshot1624dbd3d656b21eq4.jpg
Nie wiedziałam ile czasu minęło odkąd wyszłam, ale dawno opuściłam park. Robiło się coraz ciemniej i zimniej. Kiedy miałam zawrócić z zamiarem wrócenia do domu, usłyszałam czyjeś kroki. Spojrzałam za siebie. W moim kierunku szedł jakiś chłopak. Dość wysoki, ubrany na brązowo z plecakiem na ramieniu. W uszach miał słuchawki, na głowie kaptur a w prawej ręce trzymał czarny parasol. W pewnym momencie podniósł głowę i spojrzał na mnie ze zdziwieniem.
-Sarah?!- po chwili zauważyłam, że to przecież Roger Woods. Na początku w ogóle go nie poznałam, chociaż wcale się nie zmienił. Jak zwykle wyglądał świetnie.- Nie poznałem cię!- powiedział mierząc mnie z góry na dół.
-To chyba dobrze?
-Noo... wyglądasz świetnie. Bez kitu...- powiedział, uśmiechając się.- Co tu robisz w taką pogodę i w takim ubraniu?
-Wyszłam na spacer.- powiedziałam odgarniając włosy z twarzy.
-Następnym razem jak będziesz wybierać się na tak długo spacer, to cieplej się ubierz. Głupio tak być chorym w wakacje.
-Nic mi nie będzie. Właściwie to miałam już wracać.- kiedy to mówiłam, poczułam , że szczęka zaczyna mi minimalnie drgać.
-Tez idę w tamtą stronę. Możemy pójść razem... przynajmniej więcej nie zmokniesz.- powiedział, wskazując na parasol.
Chwilę później szliśmy z Rogerem miejskimi uliczkami. Jeszcze niedawno byłby to szczyt moich marzeń. Spacer na deszczu w towarzystwie obiektu moich westchnień, ale jakoś teraz mnie to nie cieszyło. Może świadomość, że jestem poszukiwana przez wilkołaki i za nie cały miesiąc mam być pod ochroną wampira... dla którego jestem świetnym kąskiem, nie pozwalała mi się cieszyć. Bałam się każdego następnego dnia. Chciałam aby to był tylko zły sen, że obudzę się i znowu będę miała normalny dom... i ludzkie problemy. Niestety wiedziałam, że to się nigdy nie stanie. Trafiłam do innego świata, z którego nie ma już wyjścia. Albo się poddam i zginę, albo będę walczyć. Druga opcja wydawała się bardziej atrakcyjna.
Callineck
19.12.2008, 02:16
Zdjęcia faktycznie ładne (szczególnie ostatnie ;)), postacie też :D
Podoba mi sie Sarah w tej fryzurze, w gładkich włosach podobała mi sie trochę mniej.
Mając takich wrogów zdecydowanie przyda się Sarah ochroniarz, w dodatku taki fajny ;)
Czytając opowiadanie właśnie od tego odcinka tak naprawdę znielubiłam Rogera, nawet nie ze względu na późniejsze wypadki, one tylko potwierdziły ta opinię. Bo jak dziewczyna była brzydsza to nawet na nią nie spojrzał, a potem taki wielki kolega się zrobił... Od początku fałszywy.
Jest parę błędów, dwa razy pisząc o chłopakach napisałaś "oboje" zamiast "obaj" i wyraz niecały napisałaś oddzielnie, poza tym parę literówek.
Cudo!:)
Od początku rozmowy o szkole wiedziałam, że Seth w jakiś sposób dostanie zadanie ochraniania Sarah:). Ciekawa jestem, jaka będzie reakcja dziewczyn, które jej do tej pory dokuczały.:D Szczęka im opadnie!:) Nie dość, że się dziewczyna wyrobiła(choć zawze była ładna-za ładne simy robisz), to jeszcze wmaszeruje do szkoły z takim przystojniakiem:D! Muszę to zobaczyć:D!
I ten Roger... Nie bardzo go pamiętam, ale podejrzewam, że to obiekt westchnień całej szkoły. Tak? Teraz nagle mu się Sarah zaczęła podobać? Też się zdziwi.:P
Ładne zdjęcia!
Dodaj szybko odcinek, bo się nie doczekam. A nie chcę czytać tego odcinka jako opowiadania, bo sobie frajdę popsuję...
Żeby nie było: było trochę błędów. Chyba największy to "rządza mordu". Powinna być żądza.
Edit: Call, nie wychwyciłaś żądzy:P.
Z całego serca przepraszam za błędy! Następny odcinek przeczytam 10 razy zanim go tu dodam. Ze słownikiem! :D
Co do włosów... mam fioła na tym punkcie, więc Sarah będzie miała często nową fryzurę.
Libby, skoro tak bardzo chcesz... postaram się na niedzielę, ale najpierw muszę okiełznać lenia.
Dziękuję za komentarze:)
Może do niedzieli jakoś wytrwam, ale to trochę długo :P.
Callineck
19.12.2008, 14:52
Edit: Call, nie wychwyciłaś żądzy:P.
Bo była 3.16? :P
Faktycznie...
<biczuje się z umartwienia>
Niedziela powiadasz... No dobrze, skoro trzeba to się poczeka ;)
Chociaż wczoraj poszalałaś :D FS i nowy odcinek kontynuacji :D
To wszystko spowodowane nadmiarem wolnego czasu.
A co tam! mogę zaszaleć jeszcze raz... święta idą! Kolejny odcinek jutro popołudniu. Teraz już z górki, do końca...
Callineck
19.12.2008, 15:14
Bardzo mnie to cieszy :D
To co będzie w przerwie świątecznej? :O :D
Na pewno zabiorę się za czwarty rozdział kontynuacji i planuję skończyć fanficka, zaczętego rok temu:P
A co... jakieś życzenie? hihi
Podoba mi się, ale wiele rzeczy jest zupełnie jak w ,,Zmierzchu"... Mam na myśli cechy wampirów, wilkołaki i kilka innych rzeczy. Dodaj trochę więcej od siebie. Mimo to jest super:)
Tu się nie zgodzę... cechy wampirów mieszałam z różnych książek, ale to dopiero będzie można zauważyć pod koniec. Wilkołaki są całkowicie inne niż w "Zmierzchu" gdyż nie zmieniają swojej formy i walczą bronią. Zresztą to samo wampiry...no i co najważniejsze, nie zmieniają poprzez "jad".
W każdym razie miło mi, że ci sie podoba.
Może następny dwa w jednym?
Z Rogerem pożegnałam się pod samym domem. Weszłam do środka i zamknęłam odruchowo drzwi na klucz. Wszędzie panowała nieznośna cisza. Czyżbym była sama w domu? Weszłam na piętro i udałam się do pokoju po pidżamę, gdyż planowałam wziąć ciepły prysznic. Nie wiem dlaczego, ale miałam dziwne wrażenie, że ktoś mnie obserwuje. Rozglądnęłam się po pomieszczeniu, jednak nikogo nie zauważyłam, więc spokojnie udałam się do łazienki. Zamknęłam kabinę i odkręciłam wodę. Właśnie tego było mi trzeba. Czułam jak moje zziębnięte od deszczu ciało, rozluźnia się. Do pełni szczęścia brakowało tylko herbaty z cytryną i ciepłego łóżeczka.
Ubrałam spodnie i bluzkę bokserkę w których spałam i pomaszerowałam do pokoju. Nie chciało mi się już schodzić do kuchni, gdyż złapało mnie potworne zmęczenie. Podeszłam do łóżka i szybkim ruchem ręki, zapaliłam lampkę. Jej światło, momentalnie oświetliło całe pomieszczenie. Znowu poczułam to samo uczucie, jednak tym razem towarzyszyły mu dreszcze. Odwróciłam się w stronę okna i spojrzałam na stojący obok fotel. Zamarłam.
Zauważyłam, że ktoś tam siedzi. Niestety światło sięgało tylko okolić butów, a więc mogłam wywnioskować tylko tyle, że to mężczyzna. Szybko podniosłam się z posłania i przywarłam plecami do ściany. Czułam oszalałe bicie serca i przyśpieszony oddech. Czyżby to któryś z wilkołaków po mnie przyszedł? Czyli jednak Michael się mylił?!
Nagle postać położyła dłoń na opieradle i powoli wstała, ustawiając się w najbardziej widocznym miejscu.
-Przestraszyłem cię? Przepraszam.- powiedział Seth, robiąc krok do przodu.
-C-co ty tu robisz?- zapytałam, kiedy wróciła mi mowa.
-Michael pojechał pomóc Wiki, a ja skorzystałem z okazji i przyszedłem cię przeprosić.- podszedł do okna i usiadł na parapecie, cały czas bacznie mi się przyglądał. Kiedy wróciłam do siebie, odetchnęłam głośno i ponownie usiadłam na łóżku.
-Czy wampiry nie uznają czegoś takiego jak pukanie? Trochę prywatności...- powiedziałam z oburzeniem.
-A wpuściłabyś mnie?
-Nie
-Właśnie. Słuchaj... zachowałem się dzisiaj niestosownie i głupio się z tym czuję. Jestem tu po to, aby cię pilnować a nie zrobić krzywdę.- powiedział poważnie.- To prawda, że masz specyficzny zapach... taki, jakiego nie spotkałem jeszcze nigdy i któremu trudno się oprzeć... jednak z mojej strony nic ci nie grozi. Przynajmniej będę się starał z całych sił. Naprawdę, nie chcę abyś się mnie bała.
http://img518.imageshack.us/img518/6434/snapshot1624dbd33657df6zr9.jpg
Odwróciłam się w jego stronę i spojrzałam mu w oczy. Były jak zwykle piękne. Pomyślałam, że nie powinnam być na niego zła. W sumie, to nie zrobił nic złego. Gdyby chciał mnie skrzywdzić, to zrobiłby to już dawno, a on przecież uratował mnie przed wilkołakami i nawet mu za to nie podziękowałam. Czułam się strasznie głupio. Ten oto zabójczo piękny wampir, który sierdził właśnie przede mną... niedawno mnie ocalił, a ja rzucałam fochem za głupi tekst.
-Um...Seth...- zaczęłam nieśmiało, czując, że zalewają mnie rumieńce z niewiadomego powodu. Przecież wcale nie zamierzałam wyznać mu miłości!- ja również chciałam cię przeprosić i podziękować.
-Za co?- zapytał ze zdziwioną miną.
-Jak to za co? Gdyby nie ty, to albo bym nie żyła, albo biegałabym beztrosko jako wilkołak.
-Aaa, to o to chodzi. Nie ma sprawy... zawsze do usług.- powiedział, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Przez chwilę wpatrywałam się w niego jak w obrazek, kiedy nagle zebrało mnie na kichanie. Chyba jednak spacer nie wyszedł mi na zdrowie.
-No tak... jeszcze przeze mnie będziesz chora.- westchnął ciężko, podchodząc bliżej łóżka.- właź pod kołdrę, a ja zrobię ci herbatę.
-Seth... daj spokój, nie musisz...- powiedziałam pośpiesznie, powstrzymując się od kolejnej serii kichnięć.
-Ale chcę i bez gadania...- po tych słowach zniknął za drzwiami.
Pięknie. Jeszcze tego brakowało, żeby zajmował się mną kolega Michaela. Jestem beznadziejna! Wyciągnęłam z szuflady chusteczki do nosa i przykryłam się szczelnie kołdrą.
http://img518.imageshack.us/img518/4807/snapshot1624dbd31657e1ebf4.jpg
Chwilę później do pokoju wszedł Seth z kubkiem herbaty w ręku. Postawił go na szafce obok łóżka i migiem zajął miejsce na fotelu. Podziękowałam mu w przerwie od smarkania nosa, a następnie spojrzałam przez okno. Nadal padało. Deszcz bębnił w szyby i zdawało się nawet, że za chwilę możemy spodziewać się burzy. Przypomniałam sobie, że od powrotu nie widziałam Michaela. Czyżby poszedł na polowanie? Zerknęłam za zegarek, a zaraz później na czarnowłosego o grobowej minie.
-Gdzie Michael?- zapytałam
-Mówiłem już, że pojechał do Wiki.- odpowiedział nieco zbity z tropu.
-Przepraszam...musiałam nie słuchać.- bąknęłam nieśmiało
-Nie da się ukryć. Tak właściwie, to Wiki miała nadzieję, że w końcu cię pozna... niestety wyszłaś, więc Michael pojechał sam.
-Poznać mnie?- nie ukrywam, że trochę zszokowała mnie ta wiadomość. Dlaczego niby, siostra Setha, chce mnie poznać?
-Michael opowiadał jej o tobie, no a ja napomknąłem o twoich zdolnościach... ona ma podobne. No i oczywiście ona też pomaga w sprawie z psami...
-No tak... „a ciuu”
-Na zdrowie..- powiedział, uśmiechając się lekko.- Mam nadzieję, że odwiedzisz nas, kiedy już wyzdrowiejesz.
Spojrzałam na niego i przełknęłam ślinę. Nie uśmiechało mi się przebywać w domu pełnym wampirów. W sumie to mieszkam z jednym, ale to nie to samo. Wiedziałam, że z bratem jestem bezpieczna, natomiast oni...
-Boisz się?- zapytał- rozumiem... masz prawo. Może to zły pomysł... nie chcę aby...
-Nie, nie! Seth... przyjdę...- przerwałam mu pośpiesznie. Zobaczyłam jego smutną minę i poczułam ucisk na sercu. W takim momencie zgodziłabym się raczej na wszystko. Jak on to robi?
-Naprawdę? Wiesz... tam będą same wampiry...- powiedział spoglądając na mnie podejrzliwie.
-Oczywiście, przyjęłam to do wiadomości.
Później siedzieliśmy tak jeszcze jakiś czas i rozmawialiśmy. Właściwie to nie wiedziałam po co przebywał ze mną tak długo, bo przecież w domu nic mi nie groziło... jednak nie chciałam aby wychodził. Był taki przepiękny, a jego głos tak spokojny i ciepły. Kiedy się uśmiechał, czułam szybsze bicie serca. Byłam już tak zmęczona, że ledwo co widziałam. Nie chciałam usypiać. Nie chciałam stracić go z oczu, ale niestety nie udało mi się. Mimo wszystkich starań... usnęłam. Kiedy obudziłam się, zegar wybił 10 rano. Rozejrzałam się po pokoju. Setha oczywiście już nie było. Wstałam z łóżka i skierowałam się do łazienki, aby umyć twarz i związać włosy.
W kuchni zastałam Michaela, czytającego poranną gazetę. Przeszłam obok, z zamiarem napicia się zimnego mleka.
http://img518.imageshack.us/img518/8880/snapshot1624dbd39657e61iy9.jpg
-Co ty zamierzasz zrobić z tym mlekiem?- usłyszałam niezwykle poważny głos brata.
-Eee... no...napić się. Coś nie tak?- zapytałam odwracając się w jego stronę, nieco zbita z tropu.
-Mam nadzieję, że miałaś w planie zagrzanie go...- odłożył gazetę i uśmiechnął się diabelsko.
-Właściwie to nie... nie lubię ciepłego mleka. Dobrze o tym wiesz...- powiedziałam wyciągając z szafki szklankę. Przechyliłam karton, kiedy Michael błyskawicznym ruchem pozbawił mnie szklanki.
-Oszalałaś? Wypijesz ciepłą herbatę, ubierzesz się grubo i jedziemy do lekarza!- powiedział ostro, sięgając po czajnik. Odstawiłam mleko na szafkę i posłałam mu mordercze spojrzenie. Co to ma znaczyć? Zachowuje się gorzej od matki...- Nie rób takiej miny... wolisz chorować jak wróci matka? Masz zamiar siedzieć cały tydzień w łóżku pod trzema kołdrami z termometrem?
-Ale...
-Żadne ale... idź się przebrać a ja zrobię ci śniadanie. Jeśli pojedziemy wcześniej, to będzie mniej ludzi.
Nie miałam innego wyjścia. Westchnęłam głośno i pomaszerowałam do pokoju. Kilka minut po 11 byliśmy u lekarza. Czułam się w miarę dobrze, a jednak okazało się, że mam początki grypy. Czekał mnie cały tydzień siedzenia w domu i nudzenia się. Miałam nadzieję, że ktoś mnie chociaż odwiedzi.
Przez cały ten czas Michael pilnował mnie, abym nigdzie nie wychodziła. Czasami zaczynałam się go bać... nie było nawet szans zapomnienia o tabletkach. Przy każdym posiłku, kładł mi je obok talerza i czekał aż połknę. Pamięć wampirów... niewiarygodna! Po kilku dniach zaczęłam wracać do zdrowia. Przyszła nawet Clover, sprawdzić jak się czuje, a co najlepsze... zadzwonił Roger! Sama nie wiem skąd miał mój numer, ale nie obchodziło mnie to zbytnio. Strasznie się ucieszyłam. Rozmawialiśmy chyba z godzinę, a kiedy się rozłączył... pod dom podjechał samochód. Podeszłam do okna i odkłoniłam firankę. Wróciła mama, obładowana torbami. Zastanawiałam się, czy brat pójdzie jej pomóc, ale jednak nie. Wyszłam z pokoju i zapukałam do jego drzwi. Nikt nie odpowiedział, a więc pewnie nie ma go w domu. Ostatnio relacje między nimi nie były za dobre. Michael unikał mamy jak ognia i spotykał się z nią tylko wtedy, kiedy musiał. Nie wiem o co tym razem poszło, ale domyślam się, że o coś poważnego. Chwilę później usłyszałam trzask drzwi i radosny krzyk rodzicielki.
-Sarah kochanie... wróciłam!
-Witaj...- powiedziałam schodząc po schodach. Mama położyła wszystko na podłogę i rzuciła mi się na szyję. Wyciskała mnie za wszystkie czasy, a następnie zmierzyła dokładnie z góry na dół. No tak... zapomniałam, że przecież nie widziałyśmy się od mojego wyjazdu i nawet nie widziała mojej zmiany. Myślałam, że teraz będzie zadowolona, lecz nie. Westchnęła głęboko poklepała mnie po ramieniu.
-Co ona z tobą zrobiła w ten Ameryce...- powiedziała.- jesteś taka chuda...
-Nareszcie jestem taka, jaką zawsze chciałam być. Nie mam pojęcia co ci znowu nie pasuje.- mruknęłam z oburzeniem. Zapomniałam, że przecież pani prokurator nie da się zadowolić.
-Ponadto masz podkrążone oczy i jesteś strasznie blada...- no i jak zwykle mnie nie słucha. Czasami miałam ochotę krzyknąć!
-Jestem przeziębiona... to normalne...
-Byłaś u lekarza?
-Tak. Brałam leki i wracam do zdrowia.
http://img518.imageshack.us/img518/1152/snapshot1624dbd3d657e56vu9.jpg
-Cieszę się kochanie... a gdzie Michael?- zapytała rozglądając się po pomieszczeniu.
-Nie wiem.
Na tym nasza rozmowa dobiegła końca. Późnym wieczorem wrócił brat. Zrobił to tak cicho, że nawet bym o tym nie wiedziała, gdyby nie to, że przyszedł do mojego pokoju. Tego dnia wyglądał na zmęczonego, a jego oczy były dość ciemne. Podszedł do mnie, usiadł obok na łóżku i wbił wzrok w podłogę.
-Nie słyszałam jak wchodziłeś...- powiedziałam odkładając książkę.
-Wszedłem przez okno.
-Dlaczego unikasz mamy? Czy coś się stało, kiedy byłam u Sashy?- zapytałam.
-Uderzyłem Jamesa...
-Jak to? Dlaczego?- zapytałam nieco zszokowana. Przecież on ma tyle siły, że mógłby mu rozwalić czaszkę jednym uderzeniem.
-Spotkałem go w mieście, jakieś dwa tygodnie po twoim wyjeździe. Śledziłem wtedy jednego psa, kiedy podszedł do mnie James i zaczął nawijać, jak gdyby nic się nie stało. Pytał co u mnie słychać i mówił jaki to jest zadowolony, że nic mi się nie stało. Wkurzyłem się wtedy! Ten ciul zostawił mnie samego, widząc, że mnie leją...i miał jeszcze czelność w ogóle do mnie podejść? Miałem ochotę go zabić! Gdyby nie David, który w porę się zjawił... rozszarpałbym kolesia na kawałki!- powiedział głośno, spoglądając mi w oczy. Był zdenerwowany, ale też rozżalony... domyślam się, co musiał wtedy czuć. James był jego przyjacielem.
-Matka się o tym dowiedziała?
-Tak... oczywiście mamusia Jamesa od razu przybiegła naskarżyć. Jej synalek nigdy nie umiał załatwiać spraw po męsku... zwykła ciota! Boże... jak ja mogłem uważać go za przyjaciela!- powiedział zaciskając pięść. Tak bardzo mi było przykro. Chciałam go pocieszyć, ale nie wiedziałam jak i to było najgorsze. Przysunęłam się do niego i pogłaskałam go po ramieniu, na co od razu zareagował. Odwrócił się w moja stronę i posłał mi lekki uśmiech.
-Złamałem mu rękę i obiłem szczękę...- powiedział po chwili już normalnym tonem.- Jego matka chciała wnosić sprawę o pobicie, ale James tego nie chciał. Oczywiście nasza przykładna pani prokurator, bała się, że sprawa rozejdzie się po mieście, więc zapłaciła babie, żeby siedziała cicho. Na dodatek kazała mi przeprosić Jamesa...
-Chyba tego nie zrobiłeś?
-Oczywiście, że nie... nie mam go za co przepraszać. Należało mu się!
http://img518.imageshack.us/img518/9656/snapshot1624dbd39657e2fgg0.jpg
-Dlatego wyszedłeś dzisiaj przed przyjazdem matki? Zapewne wierciłaby ci dziurę w brzuchu...
-Na pewno, dlatego postanowiłem się wyprowadzić. Mam dość mieszkania z matką pod jednym dachem. Nienawidzę tego domu...- powiedział podchodząc do okna. Oparł się o parapet i westchnął ciężko. Przez jakiś czas siedziałam w bezruchu. Michael się wyprowadza... nie wyobrażałam sobie tego. Robi mi to właśnie teraz, kiedy go odzyskałam? Brat chce mnie zostawić, a ja nawet nie zdążyłam się nim nacieszyć. Poczułam dziwny ucisk w żołądku. Usiadłam po turecku na łóżku i spojrzałam na dłonie.
-Siostra... co ci jest?- zapytał. Nie odpowiedziałam. Usłyszałam jak podchodzi bliżej.- Sarah...
-Nic...
-Sarah! Spójrz na mnie...- pochylił się na de mną i prawa dłonią przechylił mi głowę.- Nie zostawię cię. Nie martw się.
-Dokąd masz zamiar się przenieść? Za co?
-Nie wiem jeszcze, ale na pewno w obrębie Londynu.- powiedział spokojnie.- Pieniądze mam...
-Michael... musisz?- zapytałam. Łzy cisnęły mi się do oczu. Z ledwością je powstrzymywałam. Nie chciałam się przy nim rozpłakać. Nie teraz.
-Muszę. Zrozum... to jeszcze nic, ale z czasem będzie coraz gorzej. Wiem to, dlatego chcę zejść jej z oczu. To, że zmieniam miejsce zamieszkania, to nie znaczy, że nie będę utrzymywał z tobą kontaktu. Prócz tego nic się nie zmieni... obiecuje.
-Dziękuje!- powiedziałam ocierając łzę, której niestety nie udało mi się powstrzymać.
Nareszcie! Fajny odcinek.;) Jeszcze nie było tego, na co czekam a mianowicie powrót Sarah do szkoły:P.
Skoro Michael się wyprowadza, to czy ich dom nadal będzie na wampirzej ziemi? W końcu żaden wampir już tam nie będzie mieszkał. Niedopatrzenie?
Ładne zdjęcia. W końcu Seth w nowym wdzianku;).
Czekam na kolejny odcinek, więc się spiesz:P.
Libby, następny odcinek będzie super długi! aż dwa w jednym... Sarah pójdzie do szkoły dopiero hmm... za dwa odcinki. Musisz uzbroić się w cierpliwość.
A zapomniałam! Dom nie jest bezpieczny dlatego, że mieszka tam wampir. Po prostu znajduje się na terenie należącym do wampirów.
niepokorna
20.12.2008, 13:58
No ładnie... zostawić Cię na dwa dni, a już 2 nowe odcinki ^^
Bardzo mi się zdjęcia podobają. Ślicznie urządzone wnętrza, Sarah bardzo wyładniała.
Co prawda ciągle mnie ten Seth trochę przeraża (właściwie jego bladość) ale Michael jest śliczny <3
Tekst po części znam, jestem niezmiernie ciekawa, co wymyślisz ^^
10.
Vipera, ale ja nie wytrzymam, bo mnie ciekawość zeżre :P.
Czyli z domem wszystko jasne...
Seth jest przystojny, tylko ta bladość trochę mu odejmuje. Michael jak powszechnie wiadomo, to ciacho. Dobrze, że mu skina nie zmieniałaś:).
Jej:( a mnie się właśnie ta bladość najbardziej podoba.
Libby, wytrzymasz... wierze w ciebie:P
Ciężko będzie... :P
Sama bladość mi tak nie przeszkadza, tylko chyba te zaczerwienione oczy;).
Wow...
Zrobiłam sobie długą przerwę w czytaniu fs i teraz musiałam nadrobić zaległości. Wszystkie odcinki bardzo fajne i ja też nie mogę doczekać się pójścia Sarah do szkoły.
Będe musiała uzbroić się w cierpliwość.
:)
Callineck
20.12.2008, 19:59
Szczerze powiem, że Michael to równiez mój faworyt :P Podobało mi się jak rozprawił się z Jamesem. Poza tym ta mina na ostatnim zdjęciu ;)
Ale też czekam na obiecaną wizytę u wampirów, aby obejrzec pozostałych. Już cię za to chwaliłam, ale podkreślę raz jeszce - bardzo ładne postacie :D
Wydaje mi się, że ten Roger podoba się Sarah bardziej przez sentyment, bo już zaczyna coś być między nią z Sethem... Ech, przykro jej teraz będzie bez brata.
Jest parę błędów:
- Rozglądnęłam się po pomieszczeniu - rozejrzałam
- okolić butów
- Nareszcie jestem taka, jaką zawsze - jaka
Było też parę "e" zamiast "ę" ale to drobiazg :)
Ja też czekam na kolejne odcinki :D
Sweet.Dreams
22.12.2008, 16:51
Chwilę się zagapiłam, a tu tyle czytania :D
Już nadrabiam zaległości :)
Mnie się bardzo podobało - jak zwykle
Pisz dalej ...
Nie mogę się doczekać !
Dziękuję! Zastanawiam się czy połączyć dwa następne odcinki, ale martwię się o wasze oczy:P będzie tego trochę dużo...
Jeśli mam wkleić jeden, to może być jutro w południe, a jeśli dwa to dopiero wieczorem.
wklej lepiej 2 ! poczekamy :)
przynajmniej ja :)
Callineck
23.12.2008, 03:52
O nasze oczy się nie martw ;)
Im więcej przyjemności tym lepiej :P
Śmieszne screeny :D
A Michael i jego miś <3
Skoro 2 mają być dziś wieczorem, to poczekamy. Już tak się nie martw o nasze oczy:P.
Może w końcu będzie ten fragment, który mnie tak interesuje.
No to czekam:).
No! to do końca już niewiele zostało...
Mam nadzieję, że dalsze części również będą się podobać:)
Miłego czytania życzę...
Z każdym kolejnym dniem, atmosfera w domu pogarszała się. Michaela mogłam spotkać tylko późnym wieczorem. Odwiedzał mnie w moim pokoju, kiedy mama już spała. Nie chciał się z nią spotkać, póki nie znajdzie jakiegoś mieszkania. Ta zaś, chodziła zła i o wszystko miała pretensje. Zauważyłam, że coraz bardziej zaczynam jej przeszkadzać. Pragnęłam skończyć osiemnaście lat i pójść w ślady brata. Przez ostatnie lata uzbierałam dość pokaźną sumkę. Wszystko co dostawałam na urodziny lub święta, odkładałam na studnia. Coś mi się jednak wydaje, że przeznaczę je na coś innego. Do końca wakacji został już tylko tydzień. Ostatnie dni wolności. Przez ten czas postanowiłam kupić wszystkie potrzebne rzeczy i w końcu odwiedzić rodzinę wampirów. Odkąd tylko wyzdrowiałam, Seth nie daje mi z tym spokoju! Dwa pierwsze dni tygodnia spędziłam w domu, następne dwa na zakupach i kinie z Clover, a weekend postanowiłam spędzić z bratem. Zaraz na początku września miał się wyprowadzić, więc nie zostało mi już dożo czasu. Na razie wolałam o tym nie myśleć.
Nadszedł piątkowy wieczór. Stałam przed otwartą na roścież szafą i miałam ogromny dylemat, co na siebie włożyć. Mama udała się na urodziny do koleżanki, a więc Michael kręcił się po domu i zrzędził jak stara baba. W pewnym momencie miałam ochotę trzasnąć mu drzwiami przed nosem!
-Sarah pośpiesz się, bo zapuszczę korzenie...- nudził, chodząc w kółko po pokoju.- ileż można się ubierać!?
-Nie mogę wyjść jak ostatni wieśniak...- powiedziałam oburzona- zajmij się czymś zamiast tyle gadać.
-Idziemy tylko do Setha, a nie na pokaz mody... zlituj się!
Posłałam mu wściekłe spojrzenie, po czym chwyciłam pierwszą lepszą rzecz z łóżka i cisnęłam mu nią prosto w twarz. Na moje nieszczęście była to czarna koronkowa bluzka, do której doczepił się czerwony stanik. Michael chwycił go za ramiączko, spojrzał ze zdziwieniem, a później na mnie z diabelskim uśmieszkiem. Ja natomiast zalałam się rumieńcem i ze wściekłością odebrałam ubrania. Odrzuciłam wszystko na fotel i wypchnęłam brata z pokoju, zamykając z hukiem drzwi. Wreszcie miałam święty spokój. Po jakiś piętnastu minutach byłam gotowa do wyjścia.
Zamknęłam dom, schowałam klucz do kieszeni i ruszyłam w stronę samochodu. Michael siedział za kierownicą i słuchał głośno puszczonej muzyki. Kiedy mnie zobaczył, zrobił minę pt. alleluja i zapalił gaz.
Dom należący do wampirów, znajdował się niedaleko lasu w dość opuszczonej dzielnicy Londynu. Prawdę mówiąc oprócz niego i lasu, nie było tam nic. Brat zaparkował przed brama i wysiedliśmy z samochodu. Dom był duży, ceglasty w odcieniach brązu a po prawej stronie oplatał go bluszcz, aż po sam dach. Do drzwi wejściowych prowadziły kamienne schody, przy których balustrady poowijane były mnóstwem fioletowych kwiatów. Widokiem z zewnątrz byłam zachwycona. Nie mogłam się doczekać, aż zobaczę wnętrze. Weszliśmy do ogrodu i ruszyliśmy przed siebie kamienną alejką. Chwilę później drzwi otworzyły się, i stanął w nich Seth. Jak zwykle uśmiechał się od ucha do ucha. Zdziwił mnie nieco jego wygląd. Zazwyczaj chodził ubrany na sportowo, a teraz miał na sobie eleganckie, szare spodnie i czarną koszulę. Wpuścił nas do środka i zamknął drzwi. Pierwsze pomieszczenie jakie zobaczyłam to był hol. Piękny tak jak przypuszczałam. Jasne panele i ściany w kolorze kremowym, na których wiły się zielone kwiaty o lśniących liściach. Zauważyłam, że ktoś w tym domu uwielbia naturę. Po prawej stronie znajdywały się dość szerokie, drewniane schody a na przeciwko, duże lustro i szafka. Zdjęłam kurtkę, którą Seth powiesił na wieszaku, a następnie oparł się o balustradę.
-Wiki!!- krzyknął odwracając się w stronę schodów.- może byś tak zaszczyciła nas swoją obecnością...
-Oczywiście braciszku... już schodzę.- odkrzyknęła dziewczyna. Chwilę później usłyszeliśmy stukot obcasów i na schodach pojawiła się postać przepięknej wampirzycy. Jej uroda wprost zapierała dech w piersiach. Powinnam się już do tego przyzwyczaić, jednak nadal nie mogłam się nadziwić. Jak można być tak olśniewającym! Dziewczyna miała gęste, proste, czarne włosy, które sięgały jej do bioder. Duże oczy w kolorze... sama nie wiem... między liliowym a szarym, z długim wachlarzem czarnych jak smoła, rzęs. Miała na sobie fioletowo- czarną bluzkę z krótkim rękawem, czarne, wąskie jeansy i fioletowe szpilki. Na początku sprawiała wrażenie rozpieszczonej paniusi, która patrzy z góry na wszystkich, od których nie śmierdzi pieniądzem na kilometr. Zmieniłam zdanie, kiedy spojrzała na Michaela, a następnie na mnie. Uśmiechnęła się wtedy radośnie, zjechała na poręczy w dół i rzuciła mi się na szyję.
http://img253.imageshack.us/img253/4013/snapshot5633423476580f7bq0.jpg
Wyciskała mnie tak mocno, że prawie straciłam oddech.
-Wiki..- mruknął Seth, cały czas się uśmiechając.
-Oj przepraszam!- bąknęła dziewczyna, wypuszczając mnie z objęć.- Sarah tak się cieszę, że w końcu nas odwiedziłaś. Jaki ten nasz Seth niewychowany... nawet nie zaprosił was do salonu. Chodźcie!- powiedziała wesoło, pociągając mnie za rękę do pokoju, na wprost.
Salon w porównaniu do poprzedniego pomieszczenia, był w ciemnej tonacji. Za ziemi leżał włochaty, bordowy dywan, po lewej od drzwi dwie kremowe sofy z mnóstwem poduszek, a naprzeciw kominek. Reszcie pokoju nie zdążyłam się przyjrzeć, gdyż siedziałam tyłem. Kątem oka zdołałam zauważyć kilka regałów z książkami i duży czarny fortepian.
-Napijesz się czegoś?- zapytała mnie Wiki, kiedy wszyscy siedzieliśmy na sofach.
-Eee... nie, dziękuje.- bąknęłam przejęta. Czułam się trochę dziwnie.
-Nie krępuj się... co prawda my nie pijemy, ale lodówka jest zawsze pełna. David sprowadza zawsze wielu gości do domu.
-Naprawdę nic mi nie potrzeba.
-No dobrze. Powiedz... nie bałaś się tu przyjść? Mam nadzieję, że Seth cię nie zmusił...- powiedziała Wiki spoglądając na mnie badawczo.
-Dlaczego miałbym to robić?- zapytał Seth z wyrzutem.
-Już ja cię znam braciszku... te twoje sposoby.
-Tym razem nic nie robił.- powiedziałam w końcu- sama chciałam przyjść...podobno masz podobne zdolności do moich. Chociaż tak naprawdę nie wiem, do czego mają służyć moje i jak ich używać.
-A no tak... rzeczywiście. Zdolności. Zdziwiło mnie, gdy brat powiedział mi o nich...myślałam, że tylko wampiry je mają. Właściwie to nie wszystkie, a przecież ty nawet wampirem nie jesteś...- powiedziała odgarniając włosy opadające na czoło.- dar do ucieczek, prawda?
http://img139.imageshack.us/img139/2124/snapshot563342345658114ed2.jpg
-Sama nie wiem, ale prawdopodobnie tak.
-A właśnie...masz jakieś wiadomości od Davida?- zapytał Michael
-Tak. Dzwonił dzisiaj. Od kilku dni psy siedzą w swojej siedzibie w Glasgow. Na razie nie zanosi się na ich powrót. W każdym razie David zamierza zostać tam jeszcze jakiś czas i przekazywać nam informacje.- powiedziała poważnie. Dopiero teraz zauważyłam, że ma tatuaż na twarzy, pod prawym okiem. Małą czarną gwiazdkę.- Podejrzewa, że zaczną działać zaraz po rozpoczęciu roku.
-Tak, bo szkoła już nie należy do naszego terenu.- zauważył Michael, opierając łokcie na kolanach.- powinienem poszukać mieszkania niedaleko... gdyby cos się stało, miałbym bliżej i zdążyłbym na czas.
Nagle przypomniałam sobie, że przecież jestem poszukiwana przez wilkołaki. Jak mogłam o tym zapomnieć?! Zbliżał się rok szkolny... właściwie to już za trzy dni. Jeszcze brat wyprowadza się... co teraz będzie? Poczułam, że zrobiło mi się gorąco a serce zaczyna szybciej walić. Choćbym nie wiem jak chciała, to nie dało się tego ukryć.
-Sarah...przecież powiedziałem, że nie dam cię skrzywdzić. Zapomniałaś już?- zapytał Michael kładąc mi rękę na ramieniu.
-Przepraszam, ale to jest silniejsze ode mnie.- powiedziałam, próbując doprowadzić się do porządku.-Wiem, że będziesz miał na mnie oko, ale teraz kiedy chcesz się wyprowadzić...
-Przecież rozmawialiśmy już na ten temat. Tłumaczyłem ci. To niczego nie zmieni. Możesz być pewna, że w domu nic ci nie grozi. Te szumowiny nie odważą się tam wejść. Nie są tacy głupi, żeby iść na pewną śmierć. Obiecuję, że zrobię wszystko co w mojej mocy, aby znaleźć mieszkanie blisko.
-No a w szkole będziesz pod moją opieką.- powiedział Seth
http://img139.imageshack.us/img139/6742/snapshot563342345658110pj7.jpg
-Oczywiście popracujemy jeszcze nad twoim wspaniałym darem. Mówiłaś, że nie wiesz jak go używać. Pomyślimy nad tym. Jak już go całkowicie opanujesz, to żaden pies cię nie złapie.- zawołała radośnie Wiktoria.
-Dziękuję wam- odpowiedziałam. Humor nieco mi się poprawił.
Później zmieniliśmy temat i do wieczora nikt już nie wspomniał o wilkołakach, strefach zagrożeniach krwi i tym podobnych. Wieczorem Wiki zabrała mnie do swojego pokoju, aby pokazać mi swoje projekty i garderobę. Musze przyznać, że tak ogromnej „szafy” jeszcze nie widziałam. Była prawie taka jak mój pokój i cała zapełniona ciuchami. Na ścianach przywieszone były różne projekty ubrań, od męskich po damskie. W sypialni zamiast łóżka, stała duża rozkładana kanapa w kolorze fioletowym, obok ciemne biurko, zawalone papierami, wielkie lustro i kilka manekinów. Całe pomieszczenie było oczywiście fioletowe, pomijając dywan, który był czarno czerwony, tak jak poduszki na sofie. Byłam po prostu zachwycona!
Spędziłam naprawdę udany dzień. Na początku uważałam, że mam w życiu pecha. Mój brat stał się wampirem, prześladują mnie wilkołaki, mam jakieś dziwne zdolności którym towarzyszą niesamowite bóle głowy. Jednak teraz, kiedy siedziałam z Wiki w jej pokoju i przeglądałam szkice, zmieniłam zdanie. Wiem, że moje teraźniejsze życie jest pełne niebezpieczeństw, że trafiłam do równoległego świata fantasy z którego już nie ma wyjścia, ale nie chciałabym tego zmienić. Wolałabym walczyć z potworami i stracić w tej walce życie, niż żyć tak jak kiedyś i nigdy nie spotkać tych ludzi. Mimo tego, że miałam świadomość iż moi znajomi łącznie z bratem są wampirami... byli oni niesamowicie bliscy mojemu sercu. Dlatego tak bardzo nie chciałam, aby brat zmieniał miejsce zamieszkania. Nie wyobrażałam sobie tego, że może mieszkać gdzieś indziej... daleko ode mnie. Nie dlatego, że się bałam o siebie, ale o to, że mogę go już nie zobaczyć.
...
Właśnie w ten sposób minęły całe wakacje. Ostatniego dnia, czyli w niedzielę... Michael postanowił oświadczyć mamie, że się wyprowadza. Po długiej jego rozmowie z Sethem, doszedł do wniosku, że zamieszka u nich. Przyjaciel nie dawał mu spokoju i podawał liczne argumenty dotyczące zalet mieszkania z nim. W sumie to lepiej tam, niż gdzieś indziej. Są zawsze w kontakcie, wspólne polowania no i daleko od ludzi, a co najważniejsze od matki. Szkoła też jest całkiem blisko, więc plus w moim kierunku. Przestałam się już tym martwić, bo przecież miałam Setha, który w razie potrzeby mnie obroni. Już nawet przestałam się bać, kiedy dziwnie na mnie spoglądał, robiąc te swoje słynne miny, pokazując mi tym, że ładnie pachnę. Wiedziałam, że jest w stanie się powstrzymać. Ufałam mu.
http://img139.imageshack.us/img139/9724/snapshot1624dbd3b65806fan1.jpg
Siedziałam w salonie, czytałam swoją ulubioną książkę i popijałam ciepłe kakao. Mama nie wróciła jeszcze z pracy, więc w domu panował jeszcze spokój. Po jakimś czasie przyszedł Michael i zajął miejsce na fotelu, obok mnie.
-Wszystko w samochodzie. Teraz tylko kwestia czasu.- powiedział spoglądając na zegarek.
-Musisz jechać już dzisiaj?- zapytałam odkładając lekturę.- nie możesz poczekać do jutra?
-Po co? Zapowiada się wielka awantura... nie mam zamiaru patrzeć na nią choćby godzinę dłużej niż musze.- powiedział z obrzydzeniem w głosie. Był na nią zły i rozumiałam to. Ja na jego miejscu zrobiłabym to samo.- przyjechała.
W tym samym momencie usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i rzeczywiście do domu weszła mama. Powiesiła płaszcz na wieszaku, zdjęła buty i bez słowa udała się do łazienki.
-Nie musisz tu siedzieć.- powiedział Michael, podchodząc do okna.- nie musisz tego wszystkiego wysłuchiwać...
-Michael... nie pozwolę cię obsmarować. Wiem do czego ona jest zdolna. Gdyby nie jej praca, to z miłą chęcią wydziedziczyłaby cię.
-Dziękuję, poradzę sobie, jednak zrobisz jak uważasz.- po tych słowach do salonu weszła mama. Stanęła w drzwiach i skrzyżowała ręce na piersiach. Minę miała taką samą jak od powrotu, czyli obojętną i lodowatą.
-Kogo ja widzę. Czyżby mój syn odważył się ze mną spotkać?- zapytała podchodząc do fotela, na którym zamierzała usiąść.- zrobiłeś to, o co cię prosiłam?
-Poprawka... nie prosiłaś, tylko rozkazałaś...- odpowiedział odwracając się przodem do niej.-Nie i nie zamierzam tego robić...
-Więc będziemy musieli porozmawiać inaczej. Mam dość twojego braku odpowiedzialności i chamstwa! Uratowałam ci dupę przed sądem i nawet nie usłyszałam dziękuję.
-Nie mam ci za co dziękować, bo o nic cię nie prosiłem. To, że dałaś tej babie pieniądze, to tylko i wyłącznie twoja sprawa.
-Przykro mi, że nic już z ciebie porządnego nie wyrośnie. Jesteś bez studiów i pracy... bez przyszłości! Kiedyś skończysz w więzieniu lub na ulicy, ale nie przychodź wtedy do mnie o pomoc.
-Wolałbym zdechnąć z głodu niż prosić ciebie o cokolwiek! Nienawidzę tego domu, tego życia i ciebie! Interesujesz się tylko sobą i tym aby to co robią twoje dzieci, nie zagrażało twojej karierze! Jesteś zwykłą egoistą!- krzyknął Michael uderzając ręką w ścianę.
http://img139.imageshack.us/img139/6169/snapshot1624dbd31658081vw4.jpg
-Jak śmiesz odzywać się w ten sposób do matki! Zawsze się o was martwiłam... tyle razy prosiłam cię, żebyś zastanowił się nad własnym życiem! Chciałam abyś szedł na studnia, zaczął prace... miał rodzinę! I teraz tak mi się odwdzięczasz? Uciekasz z domu z jakimś marginesem społecznym, nie wiadomo co tam robisz...wracasz jakby nigdy nic, wyglądając jak ostatni ćpun. Imprezujesz... zachowujesz się karygodnie a na dodatek pobiłeś chłopaka! Jaki ty dajesz przykład siostrze!
-Lepszy niż ty!- krzyknęłam wstając z sofy.- nie będę dłużej siedzieć i wysłuchiwać tego wszystkiego. Jesteś naszą matką, a tak naprawdę nic o nas nie wiesz! Nie wiesz jakie mamy potrzeby... problemy... po prostu się nami nie interesujesz. Na dodatek kłamiesz mi w żywe oczy, że mnie kochasz. Czy tak postępuje kochająca matka? Czy w ogóle zapytałaś swojego syna, dlaczego to zrobił? Dlaczego pobił Jamesa... nie pomyślałaś o tym, że może mu coś zrobił, może sam zaczął? Nie! Bo ciebie nie interesuje twoja własna rodzina tylko inni ludzie! Całymi dniami siedzisz w sądzie. Po powrocie umiesz tylko wydrzeć się na nas, ponarzekać i iść spać. Nigdy nie zapytasz jak nam minął dzień... nie powiesz miłego słowa.
-Sarah, porozmawiamy o tym jutro... teraz mówimy o Michaelu.
-Znowu to samo! Następny dowód na to, że masz mnie w dupie!- łzy cisnęły mi się do oczu. Od dłuższego czasu chciałam jej to wygarnąć, ale nigdy nie miałam do tego okazji. Odwróciłam się do wszystkich tyłem i stanęłam przy oknie, ocierając twarz z łez.
-Sama robisz wszystko, żeby własna córka cię znienawidziła. Tego właśnie chcesz?- poczułam jak Michael chwyta mnie za prawe ramie i przytula do siebie.
http://img129.imageshack.us/img129/3295/snapshot1624dbd31658074cr8.jpg
W tym momencie już totalnie się rozkleiłam.- mnie już na tym nie zależy... nie obchodzi mnie twoje zdanie na mój temat. Mam wszystko gdzieś. Wyprowadzam się jeszcze dzisiaj. Miałem zrobić to wcześniej, ale zostałem tylko ze względu na nią. Żałuję, że mam taką matkę...
-Wynoś się!- krzyknęła matka podnosząc się z fotela.- Wynoś się i nie wracaj! Nie zbliżaj się do Sarah ty wywłoko! Nie mam już syna!
-Nie masz prawa!- spojrzałam na nią nienawistnie i chwyciłam mocno brata za rękę.- Nie zabronisz mi spotykania się z własnym bratem!
-Owszem... mieszkasz pod moim dachem i jesteś niepełnoletnia. Nie pozwolę żebyś stoczyła się tak jak on.- podeszła do mnie i chwyciła mnie za rękę.
-Nie dotykaj mnie!- krzyknęłam, po czym odepchnęłam ją od siebie.- Nienawidzę cię! Nienawidzę!
Wybiegłam z domu, trzaskając drzwiami. Słyszałam za sobą jej krzyk, ale nie obchodziło mnie to. Już nigdy więcej nie chciałam wracać do tego domu. Biegłam przed siebie długo... tak długo, aż straciłam siły i upadłam. Dopiero po chwili dotarło do mnie, że jestem w lesie. Obszar do którego nie powinnam wchodzić. Podwinęłam kolana pod siebie, oparłam się o korę drzewa i rozpłakałam się na dobre.
***
Nie wiedziałam ile czasu minęło, odkąd trzasnęłam drzwiami. Nie wiedziałam która godzina, gdzie dokładnie jestem i co teraz zrobię. Było ciemno i zimno, a na dodatek zaczynał padać deszcz. Nie miałam najmniejszego zamiaru wracać do domu. Tak naprawdę wolałam spędzić cały tydzień w lesie niż znosić towarzystwo matki. Nie chciałam widzieć jej już nigdy więcej! Jakim prawem zabrania mi widywać się z bratem? Może gdyby znała prawdę... może wtedy...
Nie. Nic by to nie dało, zresztą i tak albo by w to nie uwierzyła, albo byłoby jeszcze gorzej.
Otarłam oczy z łez i spojrzałam w niebo. Księżyc prześwitywał przez pojedyncze chmurki, a kropelki deszczu moczyły mi twarz. Było już naprawdę późno. Pomyślałam, że zadzwonię do Clover... może u niej mogłabym się zatrzymać. Obmacałam kieszenie, ale nie znalazłam komórki. Musiałam zostawić ją w domu. Cholera! Po prostu do niej pójdę, jeśli znajdę drogę.
Wstałam z trawy i rozejrzałam się w koło. Wszędzie czarno i nawet nie orientowałam się gdzie jestem. Powinnam zacząć się bać, ale byłam za bardzo zdenerwowana, aby się tym przejmować. Postanowiłam udać się w prawo. Przez jakiś czas włóczyłam się po lesie, a deszcz z każdą chwilą padał coraz bardziej.
http://img88.imageshack.us/img88/8383/snapshot56334234765beecjl6.jpg
W końcu dałam za wygraną i kucnęłam, aby skorzystać z mojego daru. Może dzięki niemu uda mi się stąd wydostać... tylko gdybym wiedziała jeszcze co mam robić? Położyłam obie dłonie na ziemi, zamknęłam oczy i czekałam. Nic się nie wydarzyło. Czyżby moje wizje były spowodowane wyłączne niebezpieczeństwem? I co mam teraz zrobić? Kiedy całkowicie straciłam nadzieję, że coś z tego wyjdzie, poczułam drętwienie całego ciała. Parę sekund później nie mogłam się ruszać. Nagle pojawiły się obrazy. Byłam w lesie. Tak, tym samym w którym właśnie się znajdywałam. Wszędzie ciemno i pada deszcz. Skręt w lewo... wszystkie drzewa mijały mi przed oczami w zaskakującym tempie, jednak wiedziałam dokąd mam iść. Za chwilę wszystko zwolniło. Widziałam sylwetki dwóch osób. Biegły... robiły to niewiarygodnie szybko, zwinnie omijając wszystkie przeszkody. Czułam, że się zbliżają. Serce zaczęło mi bić szybciej. Czyżby to wilkołaki? Odnalazły mnie?!
W tym momencie obraz oddalał się i całkowicie zmienił kierunek. Nadal widziałam drzewa i krzewy oświetlone światłem księżyca. Później ulica, jakieś domy i... straszliwy ból głowy... wręcz nie do wytrzymania! Czułam, że wraca mi władza nad ciałem, ale też robiło mi się słabo. Ciemność.
...
-Jest! Znalazłem ją!- słyszałam jakieś głosy. Niewyraźne, jakby z oddali.- Boże Sarah!
Poczułam, że ktoś mnie dotyka, a więc musi być tuż obok. Ból dalej gnębił moje ciało i nie mogłam otworzyć oczu.
-Sarah! Dlaczego ona nie otwiera oczu... co się stało?- teraz słyszałam trochę wyraźniej. Nie wiedziałam kto to, ale jego głos był zrozpaczony.
-Michael uspokój się... ona jest przemarznięta. Na pewno zemdlała.- kolejny głos, tym razem kobiecy. Poczułam zimny uścisk na nadgarstku.- tętno jest, a więc żyje. Podnieś ją z ziemi...
W jednej chwili, cały ból minął. Michael? Słyszałam szelest liści i krople wody opadające na trawę. Otworzyłam lekko oczy. Cały krajobraz mknął mi przed oczami.
-Michael...- wyszeptałam z ledwością.
-Obudziłaś się? Stój! – krzyknął, po czym sam zatrzymał się i spojrzał na mnie. Na jego twarzy pojawił się znikomy uśmiech.
http://img88.imageshack.us/img88/7434/snapshot56334234f65bf20hn7.jpg
-Postaw mnie proszę, na ziemi.- powiedziałam, spuszczając wzrok. Kiedy brat uczynił to o co go prosiłam, podeszłam do najbliższego drzewa, kucnęłam przy nim i zakryłam twarz rękami. Nie chciałam, aby zaprowadził mnie do domu, wiedziałam, że to właśnie chce zrobić.
-Martwiłem się... nawet nie wiesz jak bardzo...- powiedział po chwili. Przez palce widziałam, że stoi naprzeciw mnie.
-Przepraszam... nie wrócę tam już.- wymamrotałam.
-Co teraz zamierzasz zrobić? Chcesz zostać w tym lesie i czekać na powrót psów?
-Zatrzymam się kilka dni u Clover...później wrócę do domu po pieniądze i wynajmę mieszkanie. Przez ostatnie lata uzbierałam na tyle.
-I co dalej? Skąd weźmiesz pieniądze na czynsz?
-Znajdę pracę...
-Tak? A szkoła?- zapytał, nieco zdenerwowany.
-Zapisze się do wieczorowej.- powiedziałam, spoglądając na niego. Chociaż było ciemno, widziałam, że jest niezadowolony. Chciał coś powiedzieć, ale mu przerwałam.- Michael wiem, że tobie się to nie podoba, ale nie mam innego wyjścia. Do domu na pewno nie wrócę. Nie po tym co powiedziała. Wiem, że ona jest zdolna do tego, żeby zrobić mi kraty w oknach i zawozić mnie do szkoły. Dla niej jesteś skończony i jeśli wrócę to już więcej cię nie zobaczę!
-Siostra...kraty nie są dla mnie przeszkodą. Może wprawić nawet drzwi pancerne. Obiecałem, że nie dam ci zrobić krzywdy psom, więc niech matka mi na drodze nie staje. Jeśli będzie potrzeba, to wykradnę cię ze szkoły i ona nic nie zrobi.- powiedział z uśmiechem głaszcząc mnie po głowie.- do osiemnastki zostało ci tylko 8 dni... obiecaj mi, że przez ten czas będziesz mieszkać u matki. Później możesz zrobić co chcesz...
-8 dni...- wymamrotałam.
-Tak...
-Dobrze... to teraz...
-A teraz zabierzemy cię do nas. Jest już późno... powinnaś ochłonąć trochę przed spotkaniem z matką.- z ciemności wyłoniła się piękna sylwetka Wiki.- jutro pierwszy dzień szkoły.
...
Nie pamiętam kiedy i jak znalazłam się w tym domu. Obudziłam się o szóstej rano i usiadłam na kanapie. Z tego co zauważyłam, spałam w pokoju Wiki. Poznałam ten fiolet ścian i manekiny poustawiane na środku dywanu. Zastanawiałam się co będzie dalej z moim życiem. Będę musiała poszukać jakiejś pracy i zmienić szkołę, lub może w ogóle z niej zrezygnować.
W tym momencie drzwi otworzyły się i do pokoju weszła Wiki.
-Dlaczego nie śpisz?- zapytała podchodząc do sofy
http://img139.imageshack.us/img139/9527/snapshot56334234565c250wc6.jpg
-Nie mogę...- miałam straszną chrypkę.- przepraszam, że sprawiam wam tyle kłopotów.
-Jakich tam kłopotów... co ty wygadujesz.- powiedziała z zagniewaną miną, siadając obok mnie.
-Wiem co mówię... najpierw te wilkołaki, potem to...
-No psy to akurat nasza wina, natomiast twoja matka... cóż. Rodziców się nie wybiera, to nie zależy od ciebie. W każdym razie cieszę się, że tu jesteś no i wspaniale się składa, że już nie śpisz.- powiedziała z uśmiechem, poprawiając swoje lśniące włosy.- zastanawiałam się, który zestaw ubrań najbardziej będzie ci pasował, ale nie mogłam się zdecydować. Wszystkie mi się podobają. Musisz przemierzyć... chodźmy do garderoby.- podniosła się błyskawicznie z kanapy i chwyciła mnie za rękę, wciągając za sobą do „szafy”
Później wyciągnęła kilkanaście najróżniejszych ubrań i położyła je przede mną na fotelu.
-Dzisiaj będzie zimno, a więc pomyślałam, że najlepiej będą pasować spodnie.- powiedziała, wskazując białe spodnie, zapinane w pasie na guziki.- do tego może być ta czarno-biała bluzka z długim rękawem, lub ta srebrna. Z tym, że to już ma krótki rękaw... jeśli nie przypadło ci to do gustu, to mogą być tamte spodnie... no i ten czarny żakiet...
-Wiki...wszystko mi się podoba, ale ja nie mogę. Będę się czuła głupio...- powiedziałam ze smutkiem.
-Dlaczego? Za niedługo rozpoczęcie roku, a przecież nie masz nic na zmianę. Nie wypuszczę cię w czymś takim...- spojrzała na mnie gniewnie, po czym włożyła kilka ubrań do ręki.- właściwie to ja nie mam zamiaru ci tego pożyczać, tylko dać.
-Jak to? Nie mogę tego przyjąć...
-Sarah... chcesz mi sprawić przykrość?- zapytała. Jej oczy przepełnione były smutkiem. Nienawidziłam kiedy tak robiła. Nie wiedziałam co mam odpowiedzieć.
-Nie, ale...
-Dobra... powiedzmy, że skoro nie chcesz za darmo, to w zamian pomożesz mi w czymś, dobrze?
-No... dobrze, a w czym?- wolałam taki układ. Głupio było mi przyjmować takie prezenty, za nic.
-Będziesz moją modelką i pomocnicą. Czasami nie mogę się na coś zdecydować i wtedy potrzebuje porady. No i zawsze lepsza modelka od manekina. Zgadzasz się?
-Oczywiście, że się zgadzam!- spodziewałam się czegoś innego. Zaskoczyła mnie, oczywiście pozytywnie. Strasznie się cieszyłam na myśl, że mam być osobistą modelka Wiki.
-Świetnie, to przebieraj się!- powiedziała klaszcząc w dłonie, z szerokim uśmiechem na twarzy.- poczekam w pokoju.
Kiedy zamknęła za sobą drzwi garderoby, odłożyłam wszystko na fotel i zabrałam się za ubieranie. Nie sądziłam, że nawiedzi mnie jeszcze dobry humor i to jeszcze tak szybko. Ubrałam zestaw, który jako pierwszy wskazała mi Wiki i spojrzałam do lustra. Skąd ona wiedziała, że się w to zmieszczę? Co tam... dziewczyna ma świetny gust! Przez chwilę jeszcze wpływałam się w swoje odbicie, aż w końcu stwierdziłam, że pora wyjść.
http://img511.imageshack.us/img511/2574/snapshot56334234765d40ffm3.jpg
Wiktoria siedziała na sofie i przeglądała kolorowe czasopismo. Kiedy tylko zamknęłam za sobą drzwi, odrzuciła gazetę na bok i wbiła we mnie swoje liliowe oczy. Przez chwilę jej mina nie wróżyła nic dobrego. Pooglądała, następnie wstała i obeszła mnie dookoła. W końcu stanęła naprzeciwko i uśmiechnęła się.
-Fantastycznie! Leży idealnie!- powiedziała z dumą w głosie.- trafiłam w rozmiar!
-Rzeczywiście.- odpowiedziałam spoglądając na spodnie. Zazwyczaj nie nosiłam tak wąskich spodni, ale mogłam się przyzwyczaić. W końcu nie wyglądałam już jak pulpet.
-Ale wiesz... czegoś mi brakuje. Tak się zastanawiam i zastanawiam... buty!- krzyknęła znikając w garderobie. Po chwili wyszła niosąc lśniące, czarne szpilki z zaokrąglonym przodem.- wkładaj.
-Nie sądzisz, że jestem za wysoka na obcasy?- zapytałam nieśmiało, wkładając buty.
-No co ty mówisz! Ja jestem niższa tylko kilka cm i chodzę! Są sexy...
Przeszłam się po pokoju, po tupałam i spojrzałam na wampirzycę, pytająco.
-To problem ubraniowy z głowy. Płaszcz w którym pójdziesz... wisi na drzwiach. Chodźmy na dół. Powinnaś coś zjeść. Michael był niedawno w sklepie, więc są świeże bułki.
-Wiki... dziękuję ci.- miałam ochotę ją wyciskać za to wszystko, ale nie wiedziałam czy powinnam. To jednak wampir.
-Nie ma za co. Cieszę się, że mogłam ci coś dać. Powoli zaczyna brakować mi miejsca w szafach...
-A co z Michaelem?- kiedy widziałam go ostatni raz w lesie, uśmiechał się, ale wiedziałam, że był przybity. Chciałam dowiedzieć się jak się ma, zanim zobaczę go w kuchni.
-W sumie, to wszystko dobrze. Jest trochę zamyślony i smutny, ale to normalne po tej całej sytuacji. Domyślał się co powie mu matka, ale nie sądził, że dalsze sprawy potoczą się w tym kierunku.- powiedziała, kiedy doszłyśmy do drzwi.- Dużo mi o tobie opowiadał. Wiem jakie były wasze relacje kiedyś, a jakie od czasu powrotu z Glasgow. Kiedyś może mu nie zależało, ale teraz... rodzina się posypała, zostałaś tylko ty. Ukochana siostra. On chce cię teraz chronić przed całym złem świata, dlatego tak nalegał, żebyś wróciła do domu. Tam jesteś bezpieczna. Przynajmniej na razie.
http://img253.imageshack.us/img253/1843/snapshot56334234965d418gu9.jpg
-Jeśli dzięki temu będzie zadowolony, to wrócę do domu... na tyle ile to będzie konieczne.- po tych słowach, zeszłyśmy do kuchni, gdzie zastałyśmy Michaela i Setha, czytających gazetę. Na stole leżał talerz z dwoma rogalami z nadzieniem czekoladowym. Usiadłyśmy z Wiki do stołu i spojrzałyśmy na chłopaków, którzy olali nas na całej linii. Właściwie to nawet nie zauważyli, że weszłyśmy! Kiedy oderwali wzrok od gazety i w końcu zwrócili na nas uwagę, skończyłam już śniadanie i planowałam pójść do łazienki, uczesać się.
-Sarah? Czy to ty?- usłyszałam za sobą zdziwiony głos Setha
Odwróciłam się i spojrzałam na niego pytająco.
-Wyglądasz świetnie... teraz będę musiał się przebrać.- no i ten jego zniewalający uśmiech!
-Nie musisz się przebierać. Dobrze wyglądasz.- odpowiedziałam, spoglądając na jego ubranie.
-Mamy jechać razem, a więc kolorystycznie muszę do ciebie pasować.
-Wystarczy, że zmienisz krawat...- dodał Michael
-Też tak sądzę.- zgodziła się Wiki, posyłając bratu jeden ze swoich uśmiechów.- Sarah... trzeba coś z twoimi włosami zrobić. Chodźmy...
Wciągnęłam mnie z powrotem do pokoju i kazała usiąść na fotelu. Chwile później, po wielu cierpieniach związanych z kołtunami... mogłam pokazać się publicznie. Przed samym wyjściem nastąpiła jednak mała zmiana planów. Zamiast ubrać płaszcz, Wiki dała mi czarną, zapinaną na zamek, kurtkę. Jak się później okazało, spowodowane to było środkiem transportu, jakim miałam jechać do szkoły. Seth stwierdził, że skoro nie padał deszcz, to możemy pojechać na motorze. Nie uśmiechało mi się to, gdyż ulice były jeszcze mokre po nocy i wiedziałam z jaką szybkością jeździ kierowca. Kiedy wyszłam z domu, Seth czekał już na mnie z kaskiem ręce. Parę minut później dotarliśmy na zatłoczony, szkolny parking.
Ja Cię po prostu zamorduję!:P
Jak mogłaś urwać w takim momencie?! O nie Kochana, tak się bawić nie będziemy!:P Musisz szybko dodać odcinek!
Odmieniona Sarah, w nowych ciuchach i do tego podwożona do szkoły motorem przez jakiegoś nieznanego przystojniaka!:D Ja Cię dosłownie posiekam!
Ładny odcinek i piękne zdjęcia, ale jestem zła, bo urwałam przed samym momentem, na którym mi najbardziej zależy-reakcji dziewczyn, które uważają, że rządzą szkołą.
Nie wyrobię do kolejnego odcinka!
Skąd ona wiedziała z jaką prędkością jeździ Seth?
Ładnie mu w tej czarnej koszuli:P!
Co do matki Sarah, to po prostu brak mi słów... Ręce opadają...:/
niepokorna
23.12.2008, 17:17
No, nareszcie odcinek <odcinki>
super, podobają mi się strasznie zdjęcia Twojego wykonania, idealnie oddają postać sytuacji.
Niezła laska z tej Viki, ale ciągle obstaję przy Michaelu :D
No cóż, jestem ciekawa dalszych losów bohaterów ^^
10.
Gdzie ty sciągałaś włosy i ubrania napisz proosze ^^
Libby, hihih... musiałam to zrobić:D
Odcinek postaram się dodać 25, ale zobaczymy jak z tym będzie. W każdym razie będzie długi i dużo zdjęć. Na razie skupiam się na drugiej części... no i wena mnie opuszcza.
Już nie mogłąm doczekać się tego odcinka, myślałam, że Sarah pójdzie do wkońcu do szkoły....
No ale wytrzymam do następnego odcinka (mam nadzieję)............
:)
zauważyłam tylko drobną literówkę w 4 linijce
(zamiast studia napisałaś studnia xd)
ogólnie jeżeli nie dodasz szybko odcinka to
to wiesz ;p
poza tym bardzo ciekawi mnie co będzie z Sethem ;D (nie wiem czy dobrze napisałam)
pozdrawiam
Porcelanowa lalka
23.12.2008, 21:56
Przeczytał całe i....mam uczucie dejavu. Czyżbyś czytała zmierzch ;) ? Bo jakoś to jest niesamowicie podobne do tej mojej ulubionej książki...Ale pomimo tego i tak mi się podoba, gdyż wszystko jest bardzo szczegółowo opisane i wciągające. Masz też bardzo ładny styl pisania. Świadczy o tym to, że jak weszłam tu, to się rozczarowałam, że to ostatnia strona. No cóż czekam na ciąg dalszy :)
Czytałam wszystkie części, które wyszły do tej pory (po polsku). Właściwie to wzorowałam się na tej książce i na paru innych... oczywiście o wampirach, dlatego może wydawać się podobne, ale jednak sporo zmieniłam...
Moją ulubioną jest "Zaćmienie" :D
Porcelanowa lalka
23.12.2008, 22:12
W sumie to dobrze, że wzorujesz się na takiej genialnej pisarce. Z resztą po przeczytaniu Zmierzchu trudno patrzeć na wampiry w ten sam sposób co wcześniej. Przynajmniej dla mnie jest to niemożliwe. Gdy myślę o wampirze, to przed moimi oczami staje Edward :D. Po książkach Stephenie Meyer stałam się uzależniona od wampirów, więc pewnie też dlatego twoje FS mnie wciągnęło.
PS: Myślę, że spodoba ci się "Przed Świtem". To moja ulubiona zaraz po pierwszej części ;).
Callineck
24.12.2008, 00:56
No tak, odcinek świetny, a Wiki piękna, ale do tego to już nas przyzwyczaiłaś :D
Został nam jeszcze do obejrzenia Dawid :)
Poszczęściło się Sarah, nie dość, że z Setha taki przystojniak to jeszcze ma motor...
Jest też troszkę błędów:
Jesteś zwykłą egoistą!- krzyknął Michael uderzając ręką w ścianę. - egoistką
Ja jestem niższa tylko kilka cm i chodzę - i w nich chodzę
po tupałam - razem
Również czekam na następny odcinek :) I mam nadzieję, że wena powróci :D
Zostało już niewiele do końca, dlatego każdy kolejny odcinek będzie długi.
Miłego czytani;)
Zdjęłam kask i zeszłam z motoru, rozglądając się dokoła. Do drzwi szkolnych tłoczyło się już pełno osób, ale udało mi się zauważyć między nimi Clare i Emily. Jak zwykle roześmiane i w centrum uwagi. Ciekawe co dzisiaj od nich usłyszę...w prawdzie do mojej tuszy już się nie doczepią, ale na pewno wymyślą coś innego.
-Coś nie tak?- zapytał Seth, poprawiając krawat. Stał obok i bacznie mi się przyglądał. Odwróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się na znak, że wszystko w porządku. Nie miałam zamiaru zanudzać go historiami o nadętych, rozpieszczonych dziewczynach, które znając życie i tak się za chwilę do niego przyczepią. Przynajmniej Emily nie odpuści tak przystojnego chłopaka. Teraz gdy tak staliśmy na parkingu i lekki podmuch zimnego wiatru rozwiewał mu włosy... wyglądał jeszcze lepiej niż zwykle. Jeśli da się wyglądać jeszcze lepiej.
Przecisnęliśmy się przez zbiorowisko uczniów pod drzwiami i udaliśmy się do sali, w której miał odbyć się apel. Weszliśmy do środka i ruszyliśmy w poszukiwaniu wolnych miejsc. Pomieszczenie było bardzo duże, a jednak miałam z tym wielki problem. Na szczęście byłam w towarzystwie wampira z doskonałym wzrokiem, który już po chwili zaprowadził mnie do rzędu z wolnymi fotelami. Niestety na moje nieszczęście, niedaleko siedziały dwie znienawidzone osoby.
-Seth.... na pewno nie ma miejsca gdzieś indziej?- zapytałam pośpiesznie widząc szyderczy uśmiech Emily.
-Na pewno jakieś są, ale nie widzę potrzeby żeby ich szukać. Możemy usiąść tu.- odpowiedział, po czym zajął jeden z foteli.- siadaj...
Westchnęłam głęboko i opadłam na siedzenie, obok chłopaka. Miałam wielką nadzieję, że te dwie wariatki mnie nie rozpoznają i nie będę musiała się z nimi kłócić, pierwszego dnia. Bardzo chciałam tego uniknąć, biorąc pod uwagę, że po szkole mam spotkać się z matką. Założyłam nogę, na nogę i położyłam ręce na oparcie, wystukując nerwowo rytm palcami. Po chwili poczułam na sobie wzrok Setha. Rzeczywiście, siedział odwrócony w moją stronę i przyglądał mi się podejrzliwie.
-Sarah...coś nie tak?- zapytał.
http://img241.imageshack.us/img241/1555/snapshot1624dbd3765eb36wf6.jpg
-Właściwie to nie...- skłamałam, odwracając głowę.
-Kłamiesz...-mruknął, następnie chwycił mnie za ramie i odwrócił w swoją stronę.- wiem kiedy kłamiesz... przejrzałem cię.
Nasze twarze znajdywały się teraz tak blisko, że dzieliło nas tylko jakieś 6cm. Poczułam, że się rumienię, więc szybko uwolniłam się z jego uścisku i odwróciłam w druga stronę. Pięknie! Zaraz zacznie się nabijać... ale... te jego oczy... są tak piękne! Sarah o czym ty myślisz!- zbeształam się w myślach.
-Masz rację...- powiedziałam po chwili, kiedy moje serce wróciło do normalnego rytmu.
-Wiem.- powiedział krótko. Rozsiadł się wygodnie na fotelu i spojrzał przed siebie na podest, z którego za chwilę miała przemawiać do nas dyrektorka. Zauważyłam, że na jego twarzy zagościł diabelski, a zarazem pełen tryumfu uśmiech. Wiedziałam, że tak będzie! Robił to specjalnie! Najpierw stwarzał takie sytuacje, a potem nabijał się ze mnie do końca dnia.- siedzi tu ktoś, kogo nie lubisz... tak?
-Owszem.- bąknęłam naburmuszona.- przestań się tak cieszyć! Małpo ty...
-O tak mi mów!- powiedział, uśmiechając się szeroko.- powiesz mi w końcu o kogo chodzi?
-Nie...
Było widać, że moja stanowcza odpowiedz, zaskoczyła go.
-Nie lubię cię...- dodałam udając wielce obrażoną. Chciałam zobaczyć jak zareaguje.
-Dlaczego?- zapytał. W jego głośnie zabrzmiała nutka smutku. Miałam tego nie robić, ale spojrzałam na niego. Był smutny, a jego oczy tak lśniły... poczułam się jak ostatnia świnia! Ale nie... postanowiłam, że nie dam się nabrać na to po raz kolejny!
-Wkurzasz mnie celowo, a potem się nabijasz...
-Bo ty się tak pięknie denerwujesz...- powiedział, po czym zrobił niewinną minę.- pociągnij mi z liścia i po kłopocie.
-No... ten sam efekt uzyskałabym, gdybym próbowała pobić ścianę.
-Naprawdę mnie nie lubisz?- zapytał po chwili milczenia.
http://img241.imageshack.us/img241/9915/snapshot1624dbd3d65eb41ba7.jpg
-Przejmujesz się tym?
-Jasne... traktuję cię jak rodzinę i przykro mi słyszeć, że mnie nie lubisz.
Zaskoczona? Mało powiedziane... zszokowana! Czegoś takiego się nie spodziewałam. Wpatrywałam się niego z wytrzeszczonymi oczyma i czułam, że znowu się rumienię.
-Ehm... wziąłeś na poważnie to co powiedziałam?- zapytałam.
Nie odpowiedział.
-Seth... spójrz na mnie!- uniosłam trochę głos, ale nie na tyle żeby ktoś mnie słyszał.- oczywiście, że cię lubię... żartowałam tylko.
-Miło mi to słyszeć. To powiesz mi w końcu o kogo chodzi?- zapytał.
-Tak... te dwie dziewczyny, dwa fotele dalej.- wskazałam. Seth rzucił okiem i spojrzał na mnie ponownie.
-Co z nimi nie tak?
-Od początku liceum nabijały się z mojego wyglądu i upokarzały na forum szkoły. Nie chciałam, aby zauważyły mnie już pierwszego dnia, bo czeka mnie spotkanie z matką. Chciałam zatrzymać resztki dobrego humoru na później. Właściwie to zmieniłam się od 2 klasy, ale one zawsze cos wynajdą... o dyrektorka przyszła- powiedziałam, kiedy zauważyłam starsza kobietę.
Po chwili wszyscy na sali umilkli i z głośników rozległ się donośny głos dyrektorki. Minęło dość sporo czasu, kiedy opuściliśmy szkołę. Dopiero teraz dotarło do mnie, że nie widziałam nigdzie Clover. Zdziwiło mnie to, bo normalnie uprzedziłaby mnie o swojej nieobecności. No tak... ale jak miała to zrobić, skoro nie miałam przy sobie telefonu.
-Hej Sarah!- usłyszałam za sobą znajomy głos. Odwróciłam się i zobaczyłam idącego w moim kierunku, Rogera.- noo... świetnie wyglądasz.
-Dzięki.- odpowiedziałam, uśmiechając się.
http://img241.imageshack.us/img241/2186/snapshot1624dbd3b65eb6eoo0.jpg
-Nadal będziemy chodzić razem na włoski?- zapytał
-Jeśli się nie wypisałeś z zajęć, to tak.
-Świetnie!- odpowiedział uśmiechając się szeroko. Nigdy nie myślałam, że właśnie on będzie cieszył się z mojej obecności na lekcji. Nie ukrywam, że cieszyło mnie to.- miałabyś może ochotę na spacer, albo coś?
-Teraz?- zapytałam ze zdziwieniem.
-No, tak.
-Przepraszam, ale teraz nie dam rady. Musze wracać do domu i chciałam zobaczyć co z Clover. Może innym razem...
-Jasne... spoko. To może cię podwieźć?- zapytał rozglądając się po parkingu.- domyślam się, że przyszłaś na nogach.
-Właściwie to nie... przyjechałam z...- zaczęłam, ale nie dokończyłam widząc Emily rozmawiającą z Sethem przy jego motorze. Poczułam, że ogarnia mnie fala złości. Nie widziałam, żeby mój towarzysz wykazywał jakieś zainteresowanie swoją rozmówczynią, ale mimo to miałam ochotę skręcić je kark! Po krótkim zastanowieniu mogłam stwierdzić, że Seth był wręcz znudzony. Stał, w jednej ręce trzymając kask, a drugą drapiąc się po ramieniu. Byłam ciekawa o czym rozmawiają.
-To z nim przyjechałaś?- z przemyśleń wyrwał mnie głos Rogera, który jak się okazało, cały czas stał obok mnie.- niezły motor... Emily już go dostrzegła.
-Widzę...- mruknęłam z niezadowoleniem
-To twój chłopak?
-Eee... nie, nie... to jest...mój przyjaciel... tak!- o mamo! Tego również się nie spodziewałam. Seth moim chłopakiem? Człowiek i wampir? Nie, nie... ale skąd on może o tym wiedzieć.
-No tak... to do jutra!- rzucił radośnie, po czym zniknął w tłumie. Ja natomiast stałam nieruchomo jeszcze przez chwilę i wpatrywałam się tempo w Emily, szczerząca się do Setha. W pewnym momencie chłopak odwrócił się i wbił we mnie swoje cudne pomarańczowe oczy. Uśmiechnął się i pomachał kaskiem, prawdopodobnie na znak, że na mnie czeka. Wzięłam się w garść i ruszyłam przed siebie.
-Sarah, jedziemy?- zapytał podając mi kask.
-Sarah?! Noo... zmieniłaś się. Gratulację z powodu pozbycia się nadmiaru tłuszczu. Mogłaś sobie przy okazji zafundować operacje plastyczną- powiedziała Emily, po czym obie z przyjaciółką zaczęły się śmiać.
http://img241.imageshack.us/img241/4206/snapshot1624dbd3565ebadbm5.jpg
-Z moja twarzą przynajmniej da się coś zrobić, w przeciwieństwie do twojej głowy... niestety nie robią jeszcze przeszczepów mózgu i prawdopodobnie nigdy nie zrobią.- Byłam z siebie dumna, kiedy zobaczyłam jej minę. Na jej nieszczęście słyszało to większość szkoły i teraz miało z niej niezły ubaw. Nareszcie się odegrałam... po 2 latach! W prawdzie nie było to nic takiego, ale jednak coś. Dziewczyna zalała się rumieńcem, po czym odeszła w szybkim tempie.
-Brawo!- powiedział Seth, siadając na motor.- takiej zakochanej w sobie panny, jeszcze nie widziałem. Należało jej się.
-Dzięki- odpowiedziałam z uśmiechem, nakładając kask.
...
Jazda nie trwała długo, gdyż od szkoły do domu miałam niedaleko... biorąc pod uwagę prędkość z jaką jechał Seth... trasa wydała się o polowe krótsza. Przez cały ten czas siedziałam mocno przyczepiona do kierowcy. Wiedziałam, że nic nam się nie stanie, ale jednak bałam się tak szybkiej jazdy. Kiedy w końcu zatrzymaliśmy się przed drzwiami, poczułam ulgę, a zarazem nerwy przed wejściem do środka. Odkleiłam się od Setha, zdjęłam kask i pospiesznie zabrałam się za poprawianie rozwalonej fryzury. Zeszłam z motoru i stanęłam naprzeciw z zamiarem oddania przyjacielowi „ochraniacza” na głowę. Chłopak siedział pochylony nad kierownicą ze smutnym wyrazem twarzy. Nie miałam pojęcia co mogło go zasmucić...
-Cos się stało?- zapytałam podchodząc bliżej.
-Nie, nie...zamyśliłem się tylko.- powiedział. Wyprostował się i odwrócił w moja stronę.
-Yhym... oddaje kask.- powiedziałam wyciągając rękę z przedmiotem.
-Zatrzymaj go...będę przyjeżdżał po ciebie rano. Czym, będzie zależało od pogody.
-Seth, ale naprawdę nie trzeba. Mam blisko...- powiedziałam pośpiesznie.
-No to co z tego.- uśmiechnął się.- mamy te same lekcje?
-Chyba tak...
-Dobrze... a więc powodzenia. Nie daj się matce...jak co, to dzwoń. Przyjadę i zabiorę cię do nas- powiedział, tym razem poważnym tonem.- do zobaczenia jutro.
-Dzięki. Na razie.- odwróciłam się i ruszyłam przed siebie w stronę drzwi. Przekręciłam klucz.
http://img241.imageshack.us/img241/7843/snapshot1624dbd3f65fc99xk0.jpg
Za sobą słyszałam odgłos zapalanego silnika. Kiedy miałam zamiar wejść do mieszkania, usłyszałam głos Setha z ulicy. Szybko wyszłam na zewnątrz i stanęłam na chodniku.
-Chciałem ci jeszcze tylko powiedzieć... nie przejmuj się gadaniem Emily... jesteś dużo ładniejsza od niej i ona o tym wie.- zawołał, po czym włożył na głowę kask, pomachał i odjechał z piskiem opon.
Nie wiem ile jeszcze tak stałam. Totalnie mnie zamurowało. Miałam otwarte usta i wytrzeszczone oczy... naprawdę musiałam wyglądać jak idiotka. Nie mogłam uwierzyć w to co właśnie usłyszałam. Jestem ładniejsza od najładniejszej dziewczyny w szkole... i usłyszeć coś takiego od nieziemsko przystojnego wampira. Czułam, że rozpiera mnie energia, a serce waliło kilkanaście razy szybciej. Chwilę później ocknęłam się i szurając nogami, podreptałam do domu. Powiesiłam kurtkę na wieszaku, zdjęłam szpilki i pobiegłam na piętro. Weszłam do pokoju i od razu rzuciłam się w poszukiwaniu telefonu komórkowego. Znalazłam go dopiero po kilkunastu minutach, przeczesując całe łóżko. Później podłączyłam go do ładowania i usiadłam na parapecie. Po włączeniu komórki, okazało się, że mam dziesięć smsów i pięć nieodebranych połączeń. Oczywiście połowa od matki i połowa od Clover. Te od rodzicielki usunęłam bez poświęcenia choćby minuty na odczytanie. Następnie odczytałam wiadomości od przyjaciółki. Dziewczyna tak się o mnie martwiła... wykręciłam numer i oparłam się wygonie o ścianę, spoglądając przez okno. Po niedługim czasie Clover odebrała.
-Słucham?
~Cześć Clover...
-Sarah! Dlaczego nie dałaś znaku życia?! Martwiłam się...- powiedziała tak głośno, że aż musiałam odsunąć komórkę od ucha.- gdzieś ty była?
-Przepraszam cię, ale wyszłam z domu i zostawiłam telefon na łóżku.- zaczęłam się tłumaczyć.
-Dlaczego? Co się stało? Twoja mama dzwoniła do mnie wczoraj i pytała czy może przebywasz u mnie.- zapytała nieco ciszej.- Gdzie ty się podziewałaś całą noc? Nic ci nie jest?
-Byłam z Michaelem u znajomych... nie martw się. Wszystko w porządku.
-No to kamień z serca...
-A ty? Nie było cię na rozpoczęciu... dlaczego?
-Mam grypę i wegetuję w domu... na pewno w tym tygodniu się nie zobaczymy.
-Najpierw ja, teraz ty...- zaśmiałam się cicho do słuchawki.
-Niestety. Powiesz mi o co poszło?- westchnęłam głęboko i wzięłam z łóżka poduszkę, którą włożyłam sobie za plecy. Zapowiadała się długa opowieść, w której oczywiście zamierzałam pominąć pewne fakty- takie jak wilkołactwo czy wampiryzm. Właściwie to zaczęłam od samego początku, kiedy Michael wrócił do domu i gdy zaczęło się dziwne zachowane matki. Clover podsunęła mi pomysł, że może ona spotkała kogoś w czasie tych wyjazdów i dlatego tak się zachowuje. Nie mam pojęcia, ale to zabrzmiało dość sensownie. Może rzeczywiście tak jest. Rozmawiałyśmy długo...nawet bardzo. Kiedy pożegnałam się i rozłączyłam, licznik wskazywał równą godzinę. Wstałam, zasłoniłam firankę i poszłam do łazienki aby się przebrać i wziąć prysznic.
http://img407.imageshack.us/img407/9952/snapshot1624dbd3165fcc6hm9.jpg
Wieczorem, kiedy skończyłam myć talerze po kolacji, wróciła mama. Niestety nie udało mi się uniknąć spotkania z nią, więc musiałam wysłuchiwać całej masy przeprosin i tłumaczenia.
-Sarah... tak się martwiłam o ciebie. Bałam się, że coś ci się stanie!- powiedziała podchodzą powoli bliżej mnie. Ja w odpowiedzi, odsunęłam się w milczeniu i spojrzałam w przeciwną stronę.- przepraszam cię...nie chciałam aby to się tak skończyło...
Nadal stałam w milczeniu i niechętnie słuchałam tego, co miała do powiedzenia.
-Córciu... może rzeczywiście trochę cię zaniedbywałam ostatnio, nie rozmawiałyśmy przez ten czas, ale to nie znaczy, że cię nie kocham.- ciągnęła- chce dla ciebie jak najlepiej tak jak kiedyś dla...- spojrzałam na nią wyczekująco. Chciałam usłyszeć jak wypowiada jego imię.- dla...twojego brata...
-Kiedyś? Szybko wyrzucasz z życia osoby które ponoć kochałaś...-rzuciłam przez zaciśnięte zęby.
-Nie prawda...to...
-Daruj sobie... to niczego nie zmieni. Wróciłam tu tylko dlatego, że prosił mnie o to mój BRAT!- powiedziałam ze wściekłością, akcentując słowo „brat”- idę spać. Jutro szkoła.
Po tych słowach zostawiłam ją samą na holu i wbiegłam do pokoju, trzaskając drzwiami. Rzuciłam się na łóżko i nakryłam kocem. Byłam tak wściekła, że aż łzy same cisnęły mi się do oczu. Jak można być tak zakłamanym i pozbawionym uczuć. Przecież Michael jest jej synem! Boże... nie wiem jak ja to zniosę, ale obiecałam i wytrzymam- pomyślałam, przytulając się do ulubionej poduszki. Chciałam aby czas przyśpieszył... chciałam wyjść z tego domu i pojechać do szkoły... zobaczyć Setha...usnąć teraz i nie myśleć.
Następnego dnia obudziłam się dość wcześnie. Wyszłam z łóżka, wyciągnęłam bieliznę oraz ubrania i udałam się do łazienki. Na szczęście mama jeszcze spała więc nie musiałam jej oglądać i psuć sobie humoru z samego rana. Zrobiłam wszystko co miałam w planach i zeszłam do kuchni, aby coś przekąsić.
http://img407.imageshack.us/img407/821/snapshot1624dbd3565fcc1rb7.jpg
Kiedy tak siedziałam przy stole i jadłam tosta, spoglądając obojętnie w okno...usłyszałam cichy sygnał smsa. Sięgnęłam do kieszeni i wyciągnęłam telefon, po czym odczytałam wiadomość.
-Czekam...- przeczytałam w myślach. Następnie zerwałam się z krzesła i podeszłam do okna odsłaniając firankę. Rzeczywiście. Przed domem stał Seth, oparty o swoją wypolerowaną, czarną Yamahe. Schowałam komórkę do kieszeni i wybiegłam do holu. W przeciwieństwie do poprzedniego dnia, moje dzisiejsze ubranie pasowało do jazdy na motorze. Zawiązałam pośpiesznie trampki, poprawiłam jeansy, zapięłam kurtkę i wyszłam z domu, zarzucając plecak na ramię. Na mój widok Seth od razu wyprostował się i zaszczycił mnie swoim pięknym uśmiechem.
-Kask.- powiedział, kiedy podeszłam bliżej.
-Ah no tak...- mruknęłam. Położyłam plecak na ziemi i wróciłam do domu. Po chwili byliśmy już w drodze do szkoły. Pierwszą lekcją w tym dniu, była biologia, który oczywiście mieliśmy razem. Weszliśmy do klasy i zajęliśmy ostatnią ławkę po prawej stronie. Usiadłam na krześle i rozejrzałam się po klasie. Większość osób znałam z tamtego roku, ale doszło też paru nowych uczniów. Między innymi Roger, który właśnie w tym momencie wszedł do klasy i usiadł w pierwszej ławce.
-Jak sytuacja w domu?- zapytał po chwili Seth
-Nieciekawa- odpowiedziałam krótko.- tylko mnie wkurzyła...
-Jakoś to musisz przetrzymać, ale gdyby robiła jakieś problemy to wiesz...
-Tak Seth... dziękuję- odpowiedziałam, uśmiechając się do niego.
-A właśnie... wczoraj wrócił David. Od dzisiaj musimy mieć oczy szeroko otwarte. Trójka psów wróciła do Londynu, a to nie wróży nic dobrego.- powiedział poważnie, wpatrując mi się w oczy. Zauważyłam, że ich kolor nie jest już tak jasny jak kilka dni temu.
-Będę na siebie uważać. Obiecuje
-My wszyscy również.
-Seth... twoje oczy ściemniały.- powiedziałam, kiedy odsunął się trochę na koniec ławki.- czy...
-W piątek jedziemy do lasu.
http://img407.imageshack.us/img407/3633/snapshot1624dbd3365fcdfen3.jpg
-Do piątku jeszcze 3 dni... a jeśli nie wytrzymasz?- zapytałam
-Muszę. Nie mogę zostawić cię samej na terenie szkoły wtedy, kiedy w mieście są psy. Oni tylko na to czekają.- powiedział spuszczając głowę. Później do klasy wszedł nauczyciel i skończyliśmy rozmowę. Trochę się tym przejęłam. Do piątku jeszcze tyle czasu, a jego oczy już z pomarańczowych stały się lekko brązowe. Wierze w to, że da radę... ale jednocześnie się boję. Nawet nie o siebie, ale o uczniów. Gdyby tak nad sobą nie zapanował... nie chciałam w ogóle o tym myśleć. Spojrzałam na niego. Siedział na końcu ławki, jedną ręką trzymając za jej blat a drugą ściskał długopis. Miałam wrażenie, że zaraz go złamie. Odwróciłam się i wbiłam wzrok w zeszyt. Nagle przypomniała mi się jego rozmowa z Michaelem.
-„Spokojnie... uwierz mi, że jeśli nie rzuciłem się jeszcze na Sarah, to szkoła jest bezpieczna”
Następnie to co powiedział mi w pokoju.
.- „To prawda, że masz specyficzny zapach... taki, jakiego nie spotkałem jeszcze nigdy i któremu trudno się oprzeć...”
na samą myśl, serce zaczęło mi bić szybciej. No tak... martwię się o szkołę, a przecież w razie czego ja byłabym najbardziej zagrożona. Moje krew... skóra pachną najlepiej. Poczułam na sobie wzrok Setha.
-Coś się stało? Nagle zrobiłaś się blada...- powiedział, przyglądając mi się badawczo.
-Nie, nic się nie stało...- powiedziałam pośpiesznie, uśmiechając się.
...
Cały dzień minął spokojnie. Po lunchu Seth udał się na lekcje wychowania fizycznego, natomiast ja miałam w tym czasie muzykę. Resztę lekcji mieliśmy już razem. Pod koniec zajęć, na korytarzu zaczepił mnie Roger i zaproponował wieczorny spacer. Oczywiście zgodziłam się. Dwa lata czekałam na to, aż ten chłopak mnie zauważy. Popołudniu, zamiast do domu, pojechałam z Sethem na przejażdżkę po mieście. Pokazał mi odkąd, dokąd jest teren wampirów, a gdzie nie mogę chodzić sama. Oczywiście to sama znaczyło, że w towarzystwie znajomych również odpada. Później odwiedziłam Michaela i Wiki w ich domu no i przy okazji poznałam Davida. Wieczorem wróciłam do domu i szybko zaczęłam przygotowywać się do wyjścia z Rogerem.
Sorrki za zdjęcia... nie postarałam się tym razem. Trochę mi gra zamula... następne będą lepsze.
niepokorna
25.12.2008, 15:11
Już czytam ^^
Co się czepiasz, bardzo ładne zdjęcia :)
Bardzo dobrze, że Sarah tak dogadała tej laluni ^^
głupia blondyna.
Tak więc, jedyne moje zastrzeżenie:
"dzieliło nas zaledwie 6 cm" podziwiam ją, że ma w oczach linijkę :D
Powinno bardziej być, że dzieliła ich niewielka przestrzeń czy coś.
ale ogólnie fajnie ^^
Callineck
25.12.2008, 16:07
Zdjęcia w sumie nei takie złe, najlepsze jednak jest ubranko Setha na ostatnim zdjęciu :P
Ciekawa jestem tego Dawida, mam nadzieję, że zobaczę jego zdjęcie :D
Odcinek fajny, jak zwykle... zdjęcia też, niepotrzebnie się przejmujesz :)
Parę błędów:
Nie prawda...to... - nieprawda
-Czekam... J- J?
Później odwiedziłam Michale - Michaela
I jeszcze jedno: Wesołych Świąt i duużo weny :D
Dziękuję:) przyda się, bo jakoś nie mogę rozdziału z Traktatu skończyć...wrrr
sorrki, za błędy... word:/
Callineck
25.12.2008, 16:18
Word jest gupi i ma wszy - można mnie cytować ;)
Sweet.Dreams
25.12.2008, 16:45
Kolejny cudowny odcinek :)
Nie czepiam się niczego, bo po co?
To FS jest tak wciągające, że nie mam ochoty jakiś małych literówek wymieniać :D
Czekam na następny odcinek!
Także życzę weny, bo im więcej, tym lepiej :D
Fajny odcinek, choć czekałam na większą reakcję tej paniusi;). Dobrze jej Sarah przygadała:D.
Seth jak zwykle cudowny:). Roger zaczyna mnie wkurzać, bo zaczyna mi tu mieszać...
Seth i tak jej samej nie puści na spacer, choć pewnie będzie próbowała się wymknąć. Roger pewnie dla romantycznej atmosfery będzie chciał ją zabrać do lasu... Idealnie po prostu...
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek :P.
Libby, hmmm... kombinuj dalej :D
A co do akcji w szkole... mówiłam, że nic specjalnego.
Twoje FS jest po prostu... wspaniałe. Lubie klimaty z wampirami, wilkołakami i innymi ''nienormalnymi'' stworzeniami ;)
wiem że rzucił mi się jeden błąd zamiast ''jej'' jest ''je'', a tak to nic innego
Czekam na kolejny odcinek
kiedy new odcinek ? hę ? już nie mogę się doczekać :)
Nie wiem... muszę zebrać chęci. Mooooże jutro odpalę grę...
Na zewnątrz robiło się coraz ciemniej, ale na szczęście nie zanosiło się na deszcz. Wparowałam do pokoju i pośpiesznie zdjęłam z siebie ubranie, po czym otworzyłam szeroko szafę. Kiedy tak zastanawiałam się co na siebie ubrać, usłyszałam dźwięk telefonu. Podeszłam do biurka na którym położyłam komórkę i odczytałam wiadomość. „Będę o 19” spojrzałam na zegarek i jęknęłam. Za pół godziny miał zjawić się Roger, a ja paradowałam jeszcze w samej bieliźnie. Po kilku minutach zdecydowałam się na granatowe, długie jeansy i czarny sweter. Związałam włosy, spryskałam je lekko lakierem żeby wiatr ich nie rozwiał i zeszłam do holu. Nałożyłam kozaki i włożyłam starannie nogawki do środka. W momencie kiedy zapinałam kurtkę, usłyszałam dzwonek do drzwi.
-Hej- powiedziałam przekręcając klucz, do stojącego obok chłopaka.- dokąd pójdziemy?
-Gdzie tylko chcesz...- odpowiedział z uśmiechem.
Później opuściliśmy teren mojego domu i udaliśmy się chodnikiem w stronę parku miejskiego. Był piękny wieczór. Idealny na spacer. Mimo tego, że nie było jeszcze całkiem ciemno, księżyc pomagał latarniom oświetlać drogi. Ludzie zamykali sklepy, a dzieci wracały do domów. Weszliśmy do parku i przeszliśmy kamienną uliczką, rozmawiając.
-Cieszę się, że zechciałaś ze mną wyjść.- powiedział Roger, kiedy siadaliśmy na jednej z ławek, niedaleko fontanny.
-Ja też, ale przecież prócz lekcji włoskiego, to przez te dwa lata... nawet ze sobą nie rozmawialiśmy.- powiedziałam spoglądając na mieniąca się w świetle wodę.- dlaczego to się zmieniło, tak nagle?
http://img518.imageshack.us/img518/5148/snapshot1624dbd3166279bld7.jpg
-Masz rację. Wiesz... na lekcjach wydawałaś się zawsze taka... poważna, skryta...- powiedział opierając się o ławkę.- nie myślałem, że będziesz taką ciekawą osobą.
-I kiedy ci się tak odmieniło?- zapytałam odwracając się w jego stronę.
-W ten dzień, kiedy odprowadziłem cię do domu. Strasznie wtedy padało... pamiętasz? Całą drogę tak fajnie mi się z tobą rozmawiało... później jeszcze przez telefon podczas twojej choroby.
-Pamiętam... rzeczywiście fajnie było...- rozmawialiśmy jeszcze przez jakiś czas. Było bardzo sympatycznie i wesoło. Naprawdę miło spędzałam z nim czas, jednak zrobiło się trochę późno i zimno, a więc postanowiliśmy wracać. W połowie drogi złapał nas deszcz. Niestety żadne z nas nie było w posiadaniu parasola, więc po chwili ociekałam wodą.
-No i znowu idziemy w deszczu. Tak jak wtedy...- powiedział, zapinając się pod szyją.
-Tym razem jednak nie mamy parasola.- zauważyłam. Uśmiechnęłam się do niego, odgarniając mokre włosy za ucho. Rozejrzał się dokoła i podszedł do ogrodzenia przy jakimś mieszkaniu. Przez dziury w siatce wystawały czerwone róże. Urwał jedną i wrócił do mnie, uśmiechając się szeroko.
-Proszę.- powiedział wręczając mi kwiatka.
-Dziękuję. Skaleczyłeś się...- powiedziałam spoglądając na krople krwi spływająca po jego palcu. Wyciągnęłam z kieszeni chusteczkę i chwyciłam jego dłoń, aby zawiązać mu ranę. Przez cały czas, wpatrywał się we mnie jak w obrazek. Po kończeniu opatrunku, wziął mnie za rękę i odgarnął lewą ręką, włosy z czoła.
-Jak ja mogłem wcześniej nie zauważyć tak pięknych oczu.- powiedział.- cała jesteś piękna.
Zbliżył się do mnie i przejechał mi dłonią po policzku. Doskonale czułam jego palce na mojej zziębniętej twarzy. Przechyliłam głowę i spojrzałam mu w oczy. Jeszcze niedawno marzyłam o nim, a teraz jestem z nim sam na sam. Położyłam dłoń na wierzchu jego i zamknęłam oczy. Chciałam aby ten moment trwał wiecznie.
http://img518.imageshack.us/img518/9673/snapshot1624dbd376627d8hx9.jpg
Było mokro i wiał lodowaty wiatr, ale czułam się szczęśliwa. Przez moment nie myślałam o niczym. Po chwili poczułam jego ciepłe wargi na moich. Całował mnie przez chwilę, aż usłyszeliśmy nadchodząca burzę. Nagle deszcz zaczął padać ze zdwojoną siłą. Roger chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy pospiesznie w stronę domu.
...
Minęły dwa dni. W szkole atmosfera była bardzo fajna i nawet w domu zaczynałam czuć się coraz lepiej. Mama chodziła jakaś nieobecna, ale starała się jak mogła, żebym tylko została w domu. Roger co raz częściej przebywał w moim towarzystwie, co wprawiało mnie w dobry nastrój. Jednak była jedna rzecz, która nie dawała mi spokoju. Z każdym dniem coraz bardziej martwiłam się o Setha. Całymi dniami chodził jak struty, miał zły humor i starał się mnie unikać. Na lekcjach siedział na końcu ławki i trzymał się jej końca tak mocno, że aż widziałam żyły. Jego oczy były już tak ciemne... ale gdy tylko zaczynałam temat polowania, wściekał się. Pomyślałam, że na ten jeden dzień, mogłabym zostać w domu, a on w tym czasie zaspokoiłby głód. Wiedziałam jak na niego działam i było mi przykro kiedy patrzyłam jak się męczy. Z mojego powodu. Chciałam przemówić mu do rozsądku, ale niestety... mam do czynienia z bardzo trudnym przypadkiem. Rozmawiałam nawet w tej sprawie z Michaelem. On też uważał mój pomysł za dobry, ale jemu też nie udało się przekonać Setha. Wieczorem postanowiłam jeszcze raz porozmawiać z panem upartym. Następnego dnia piątek, a on robił się coraz bardziej drażliwy. Bałam się, że może nie wytrzymać przez czas lekcji. Nie mogłam do tego dopuścić! Wyciągnęłam komórkę z kieszeni i usiadłam na łóżku. „Seth... chciałabym z tobą porozmawiać. Możesz do mnie przyjechać?” wysłałam wiadomość i westchnęłam głęboko. Po kilkunastu sekundach dostałam odpowiedz, o której oznajmił mi dźwięk telefonu. „Zaraz będę.” Odłożyłam komórkę na szafkę i spojrzałam w okno.
Po około dziesięciu minutach, usłyszałam pukanie do drzwi balkonowych.
http://img518.imageshack.us/img518/3799/snapshot1624dbd3b6627ebny6.jpg
Podeszłam bliżej i otworzyłam je szeroko, wpuszczając Setha do środka.
-Domyślam się o czym chcesz porozmawiać.- powiedział zamykając za sobą drzwi. Oparłam się o biurko i spojrzałam na niego z wyrzutem.- nie mam zamiaru zmieniać zdania...
-Przejechałeś, a więc wysłuchasz tego co mam do powiedzenia. Nawet jeśli ma to po tobie spłynąć...- powiedziałam stanowczo.- słuchaj... ja nie chcę, żebyś chronił mnie tym kosztem. Dobrze się maskujesz, ale ja widzę co się z tobą dzieje... widzę jak jest ci ciężko. Proszę cię...
-Nie, to ja cię proszę... dałem słowo, że będę miał cię na oku, że nie dam cię skrzywdzić wilkołakom. Jeszcze tylko jeden dzień... jutro pojadę na polowanie i w poniedziałek wszystko wróci do normy.
-Ale ja tego nie chcę!! Nie mogę patrzeć na to jak się męczysz! Czy ty wiesz jak ja się czuje, kiedy patrzę na ciebie w czasie lekcji? Kiedy wiem jak działa na ciebie zapach mojej krwi... mojej skóry...mimo to musisz to przetrzymywać. Unikasz mnie... siedzisz daleko! Seth ja... ja nie chcę tego.- mój głos załamał się. Poczułam ogarniający mnie smutek, kiedy patrzyłam na niego. Stał przy oknie i wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami...były już niczym czekolada. Ciemne, zimne... straszne! Opadłam na łóżko i zakryłam twarz dłońmi.
-Sarah... naprawdę nie jest tak źle.- powiedział po chwili, podchodząc bliżej.- Nie chcę abyś przeze mnie opuszczała szkołę. Ta cała sprawa z psami, to moja wina...
-Ty nic nie rozumiesz...- łzy cisnęły mi się do oczu, ale nie chciałam płakać. Nie w tym momencie.
-Hę?
-Chcesz mnie chronić, ale nie pomyślałeś o tym, że ja mogę się ciebie bać?!- krzyknęłam spoglądając w jego zimne oczy.- Boję się tego, że jutro nie wytrzymasz... boję się o uczniów, o siebie i o ciebie! Jesteś teraz tak blisko mnie... już dawno mógłbyś się na mnie rzucić. Z trudem się powstrzymujesz...przyznaj! Działam na ciebie jak wódka na alkoholika... jutro będzie jeszcze gorzej!
-Sarah... ja nic ci nie zrobię. Umiem nad sobą panować. Boże... nie chcę żebyś się mnie bała!- kucnął przy mnie i położył mi dłonie na kolanach.
-Więc proszę cię!! Odpuść sobie ten jeden dzień i jedz rano na polowanie! Nie chcę żebyś mnie unikał i czuł się źle w moim towarzystwie. Zrób to dla mnie!- krzyknęłam przez łzy. Patrzył na mnie przez chwilę. W pewnym momencie, poczułam jego zimne dłonie na mojej twarzy. Starł mi z policzka łzy i przytulił do siebie. Czułam się dziwnie. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Mimo tego, że przytulałam już wampira... on był inny. Poczułam jego zimne ręce na moich plecach, wtedy przez całe ciało przeszedł mnie dreszcz. Serce waliło jak oszalałe, ale czułam się bezpiecznie.
http://img254.imageshack.us/img254/4864/snapshot1624dbd376627fcij5.jpg
Dlaczego? Przecież mógłby mnie zabić w każdej chwili, bez najmniejszego wysiłku. Dlaczego zawsze, niezależnie od sytuacji, czułam się z nim dobrze. Z jakiego powodu nie czułam strachu?
-Przepraszam...- powiedział cicho.-Przez cały ten czas chciałem dla ciebie dobrze, nie zwracając uwagi na twoje uczucia. Wiem, że jest ci trudno, bo jestem wampirem... ale proszę cię. Zaufaj mi Choćby nie wiem co... nie zrobię ci krzywdy. Nigdy.- odsunął się ode mnie i chwycił za rękę.- pojadę jutro z samego rana, ale obiecaj mi, że przez ten czas nie wystawisz nosa poza granicę naszego obszaru. Dobrze?
-Będę siedzieć w domu. Obiecuję.- powiedziałam, uśmiechając się lekko.- dziękuję.
Rozmawialiśmy jeszcze jakiś czas, a kiedy mama wróciła z pracy, Seth wyszedł przez balkon.
Rzuciłam się na łóżko i wbiłam wzrok w sufit z uśmiechem na twarzy. Byłam z siebie strasznie zadowolona. Nie sądziłam, że uda mi się namówić Setha. Może gdyby nie puściły mi nerwy, to nie udałoby mi się to. Nie chciałam się rozpłakać, ale nie mogłam tego powstrzymać. Czułam się źle...wręcz bardzo źle. Teraz jednak było dobrze i mogłam odetchnąć z ulgą. Jeszcze tego samego wieczora zadzwoniła Wiktoria. Chciała skorzystać z okazji, że nie idę do szkoły i zabrać mnie do siebie. Miałam pomóc jej z nowymi projektami ciuchów. Nie ukrywam, że podobał mi się ten pomysł. Przynajmniej nie będę musiała wegetować cały dzień w domu i zadręczać się jakimiś bezsensownymi myślami. Po skończonej rozmowie, odłożyłam telefon na szafkę i postanowiłam pójść spać.
...
Obudziłam się około dziewiątej rano. Ziewając głośno podeszłam do okna i odsłoniłam je, wpuszczając do pomieszczenia nieco światła. Później przewiesiłam sobie ręcznik przez ramie i ruszyłam do łazienki. Przechodząc przez przedpokój, usłyszałam jeszcze dźwięk zamykanych drzwi. Prawdopodobnie mama wyszła do pracy. Tym lepiej... miałam cały dom do swojej dyspozycji.
http://img518.imageshack.us/img518/9139/snapshot1624dbd316628b3zk9.jpg
Wzięłam szybki prysznic, po czym wysuszyłam i rozczesałam włosy i zeszłam do kuchni. Zjadłam dwie grzanki z dżemem, wypiłam sok i przeczytałam gazetę poranną. Zapowiadał się fajny dzień. Przed jedenastą miała przyjechać Wiki, a więc w pośpiechu ubrałam się i zeszłam do holu. Stanęłam przed lustrem i spojrzałam na swoje odbicie. Od czerwca bardzo się zmieniłam. Nie wyglądałam już jak chodzący salceson i dopiero teraz mogłam stwierdzić, że rzeczywiście jestem podobna do siostry. Moja twarz wyszczuplała, dzięki czemu oczy wydawały się być trochę większe i uwydatnione kości policzkowe. Zmieniłam też fryzurę i ogólnie skróciłam włosy, chociaż nadal były długie. Z tego wszystkiego, najbardziej byłam jednak dumna z figury. Dzięki tym wszystkim ćwiczeniom moje ciało stało się szczupłe i ładnie umięśnione. Pożegnałam się ze zbędnymi fałdkami i cellulitem. W tym ciele czułam się o niebo lepiej.
Punktualnie o 11 pod dom podjechał srebrny mercedes. Zamknęłam dom i ruszyłam w stronę samochodu z szerokim uśmiechem.
...
-No więc... pokaż te twoje dzieła.- powiedziałam siadając na dywanie w pokoju Wiki.
-Po prawej na biurku leży teczka. Przejrzyj ją, a ja przyniosę ubrania, które wczoraj skończyłam.- odpowiedziała, znikając w garderobie. Rozejrzałam się dokoła i chwyciłam wskazaną teczkę. Otworzyłam ją i wyciągnęłam zawartość, rozkładając na kanapie. Na każdej z kartce widniała jedna postać, z tego co zauważyłam, kobieta. Sukienki które miały na sobie, były wszystkie śliczne. Najbardziej spodobała mi się długa, czarna, wiązana na szyi. Była obcisła na piersiach i pod spodem związana długim pasem z tego samego materiału w kolorze śliwki, który sięgał z tyłu do ziemi. Cała reszta sukienki była szeroka i o długości pasa. Kiedy zabierałam się za następny projekt, z garderoby wyszła Wiki ze stertą ubrań przewieszonych przez ramię.
-I co myślisz?- zapytała siadając obok mnie.
-Wszystko świetne, ale ta jest po prostu przepiękna.- odpowiedziałam z zachwytem wskazując na jedną z prac.
-Tak... całą noc myślałam nad materiałem, ale nadal nie mogę się zdecydować. Wybrałam trzy... jeden w delikatnie wyszyte, szare kwiaty, jeden gładki no i ostatni... coś w tym stylu.- powiedziała pokazując mi przyniesioną bluzkę.- który będzie najbardziej pasować?
-Chyba ten gładki. Wydaje mi się, że będzie wyglądał najlepiej.
-No więc gładki!- powiedziała z uśmiechem.
-Świetnie.- mruknęłam- powiedz... Michael pojechał z Sethem?
-Tak. On ma najczęściej zapotrzebowanie na krew, gdyż jest najmłodszy z nas. Właściwie to... cieszę się, że jednak brat zmienił zdanie. Zrobił się taki nieprzyjemny... gdyby nie ty, to pewnie dzisiaj w szkole mógłby nie zapanować nad sobą. Na dodatek wyszło słońce...- poprawiła włosy i spojrzała za okno.- Tyle czasu próbowaliśmy z Michaelem namówić go na polowanie, ale on jest taki uparty. Szczerze mówiąc, nie wierzyłam, że tobie się uda... a jednak. Seth naprawę musi cię lubić.
http://img254.imageshack.us/img254/4989/snapshot5633423456628fezt2.jpg
Spuściłam wzrok i spojrzałam na swoje dłonie. Czy Wiki miała rację? Może to nie chodzi o to, że mnie lubi... może po prostu doszło do niego, że może mnie zaatakować.
-Wiesz... martwiłam się wczoraj o ciebie.- powiedziała poważnie, odwracając się w moją stronę.- Zapewne nie wiesz, że słońce działa negatywnie na wampiry.
-Negatywnie.. tzn?
-Promienie słoneczne powodują, że szybciej odczuwamy głód. Dlatego gdyby Seth poszedł dzisiaj do szkoły...bałam się, że zrobi ci krzywdę. Zapach twojej krwi działa na niego inaczej niż innych. Tylko on z nas wszystkich tak bardzo to odczuwa. Gdybyście siedzieli razem... nawet nie chcę o tym myśleć! Michael byłby zrozpaczony, a Seth... nie wybaczyłby sobie tego do końca życia. Bardzo się do ciebie przywiązał. Uczęszczał już do kilku szkół... na studia, ale jeszcze nigdy nie widziałam, żeby tak zżył się z kimś.- mówiła pakując szkice do teczki.
-A mnie się wydaje, że on po prostu wziął całą winę na siebie... chodzi mi o tą sprawę z wilkołakami... teraz...
-Nie Sarah... mylisz się. Znam dobrze mojego brata i jestem pewna, że zależy mu na tobie. Ty też go lubisz, prawda?
-T-tak oczywiście!- odpowiedziałam pośpiesznie.- Wszystkich was lubię...cieszę się, że mogłam was poznać.
-My ciebie też, ale Seth to inna historia. Myślisz, że on chroni cię tylko dlatego, że ma wyrzuty sumienia?- podeszła do okna i spojrzała w niebo.- on jest od ciebie uzależniony... działasz na niego jak narkotyk. Nie mówię tylko o twojej krwi czy zapachu skóry, chociaż to też odgrywa dużą rolę.... rozumiesz do czego zmierzam?
Nie odpowiedziałam. Wpatrywałam się w dywan z wytrzeszczonymi oczami i nie wiedziałam co powiedzieć. Przez cały ten czas wmawiałam sobie, że nie mogę zakochać się w wampirze, a teraz dowiaduję się, że Seth czuje do mnie coś więcej niż przyjaźń? On jest zawsze taki... wesoły i dobry. Gdy jesteśmy razem czuję się świetnie i tak bezpiecznie. Kiedy poprzedniego dnia przytulił mnie...nigdy nie zapomnę tego uczucia. Tego przyjemnego chłodu bijącego od jego idealnego ciała. On jest ideałem pod każdym względem. Każda kobieta marzy o takim mężczyźnie, i ja też czuję, że lubię go bardziej niż przyjaciela ale... boję się.
Callineck
27.12.2008, 17:54
Ten odcinek świetny :)
Bardzo mi się podoba to jak opisujesz uczucie rozwijające się między Sarah i Sethem.
I widać, że Sarah zaprzyjaźniła się już z Wiktorią, co równiez mnie cieszy.
Tylko ten Roger... ja go naprawdę nie lubię! ;)
He he i Seth znowu jest ubrany w tą zabójczą bluzę :D
Wiem, wiem ale zawsze znajdzie się jeden taki, co musi nabruździć.
A ta buza... właśnie mnie też się podoba, jest taka zielona!
Jeszcze tylko pięć odcinków do końca;)
Nawet nie zuważyłam jak dodałaś poprzedni odcinek, a tu już następny. :)
Oba odcinki bardzo fajne, zresztą jak zawsze...
:)
Fajny odcinek, jak zawsze zresztą;). Skąd ja wiedziałam, że Roger wybierze zalesione miejsce na randkę. Jakoś go nie lubię. Wszystko psuje...:P
Seth jest po prostu świetny:). Ma chłopak w sobie to coś:P. No i relacje między nim a Sarah w końcu zaczynają się rozwijać.:P
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek:P.
Tylko 5 odcinków...?
Uwielbiam roślinność, więc pewnie dlatego wybrałam park na spotkanie. Hmm... chyba nikt nie polubił Rogera... biedny chłopak wpadnie w dołka:(
Kolejny odcinek już niebawem. Muszę tylko zrobić foty.
A no tylko tyle...
Właśnie natknęłam się na Twoje FS i tak mnie wciągnęło,że przeczytałam je całe z zapartym tchem. Jest po prostu świetne !!! Uwielbiam takie klimaty, a piękne zdjęcia i bohaterowie tylko dodatkowo umilają czytanie i cieszą oczy.
Sarah jest wprost idealna. Zupełnie nie rozumiem jak taka dziewczyna może mieć kompleksy !!! Natomiast Seth - co tu dużo mówić - jest zabójczo przystojny,a ten biały skin tylko dodaje mu uroku.
Szkoda tylko,że jeszcze pięć odcinków i FS się skończy i to właśnie w takim momencie, kiedy uczucie Sarah i Setha właśnie zaczyna rozkwitać :( (Nie dałoby się go jakoś przedłużyć ? :D )
Aha i chyba nie będę oryginalna, bo tak jak tu mówią dziewczyny - ja też nie lubię Rogera. Straszny cwaniak z niego. Mam nadzieję,że Sarah zrozumie kto naprawdę ją kocha :D
Moja ocenka to 100/10 i z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek
Pozdrawiam
Jej! dziękuję bardzo! :D
Powiem tak... jestem w trakcie pisania drugiej części. Prawdopodobnie zrobię z niej FS, ale to się jeszcze okaże. Nie wiem, czy będę w stanie.
Bardzo mnie to cieszy, że mam już tyle czytelniczek:)
Bardzo cieszy mnie ta wiadomość Vipero :D Szkoda by było kończyć tak szybko takie FS. A kiedy dasz następny odcinek ? Już nie mogę się doczekać :D
niepokorna
29.12.2008, 10:39
O, nowy odcinek <nieparzyławstyd>
Tak więc:
Bardzo mi się podobają Twoje zdjęcia. Wnętrza ładnie dopracowane, postacie mają swój charakter :D
Sarah jest piękną kobietą, nie wiem, czemu miała kompleksy.
Ten cały Roger też coś mi nie styka <nielubigoniewieczemu>, dziwne miejsce wybrał na randkę, nie ma co ;)
Bardzo polubiłam wampirze rodzeństwo :) Seth coraz bardziej mi "styka" a Viki to typowa piękność.
Bardzo lubię Twoje fs ^^
Właściwie to miałam dzisiaj robić coś innego, ale nastąpiła zmiana planów spowodowana bólem kolana:( no i siedzę w domu. W związku z tym odpaliłam grę i oto nowy odcinek. Sorrki, za małą ilość zdjęć, ale coś mi simsy zamulają:/
Siedziałam w kuchni przy stole i wpatrywałam się tępo w talerz ze spaghetti. Od rozmowy z Wiki minęło już dużo czasu, a ja ciągle nie mogłam przestać myśleć, o tym co mi powiedziała. Właściwie to ja nie zauważyłam, żeby Seth coś do mnie czuł... no ale siostra zna go dużo lepiej ode mnie. Dała mi mocno do zrozumienia, że tak właśnie jest. I co ja mam teraz zrobić? Pamiętam dzień, kiedy pierwszy raz rozmawiałam z Michaelem i Sethem, wiedząc o ich tajemnicy. Siedziałam wtedy na fotelu i podziwiałam te cudowne pomarańczowe oczy, tajemnicze i pełne blasku. Kruczoczarne włosy, które lśniły od deszczu w świetle żarówki. Piękna twarz, idealna... lepsza niż te w gazetach po wszystkich operacjach plastycznych. Zniewalający uśmiech, który za każdym razem sprawiał szybsze bicie mojego serca...
Wtedy dałabym wszystko, aby taka osoba jak on, zakochała się we mnie. Wiedziałam, że jest to niemożliwe, wiedziałam, że jako człowiek nie mogę związać się z wampirem. To jest nierealne, nie mam na co liczyć. Od niedawna zaczęłam spotykać się z Rogerem. W prawdzie jest miło, fajnie spędza mi się z nim czas...kiedy mnie całował, było świetnie... ale pomimo tego, z utęsknieniem czekam na spotkanie z Sethem. Każdego poranka cieszę się, kiedy uśmiecha się do mnie, kiedy rozmawiamy... spędzamy razem czas. Gdy mnie przytulił, czas jakby stanął w miejscu... czułam piękny zapach jego skóry, zimny dotyk... jego oczy były tak ciemne! Boże! Tego wieczoru mogłam stracić życie. Byłam sam na sam z głodnym wampirem i nie bałam się. Jego twarz znajdywała się kilka cm od mojej szyi i nie bałam się! Mógł zrobić ze mną co chciał... a ja czułam się bezpieczna jak nigdy. Bardziej niż z bratem... czy ze mną jest coś nie tak? Czy jest już za późno? Zakochałam się?
Otrząsnęłam się z przemyśleń i spojrzałam na stojący przede mną talerz. Cały obiad wystygnął i szczerze mówiąc nie miałam już na niego ochoty. Odstawiłam go do mikrofalówki, żeby odgrzać wieczorem i udałam się do swojego pokoju. Ledwo położyłam rękę na klamce, usłyszałam dźwięk wiadomości. Usiadłam na łóżku i odczytałam smsa. „Hej! Może wybralibyśmy się na przejażdżkę o 17? Co ty na to? Roger” Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 16.30. Miałam ochotę wyjść z domu, ale przecież obiecałam, że nie opuszczę granicy. Podeszłam do okna i usiadłam na parapecie. Słońce powoli zachodziło z horyzont i zaczynało się trochę chmurzyć. Od rana nie dostałam żadnej wiadomości od Setha, ani od Michaela, więc na pewno jeszcze nie wrócili. W sumie to nie musimy z Rogerem wyjeżdżać poza granice... nasz teren jest dość duży. Niedługo wrócę, więc... „ ok.” odpisałam, po czym ruszyłam w stronę szafy.
...
Punktualnie o siedemnastej, pod dom podjechało czarne BMW. Wsiadłam do środka i zapięłam pasy.
-Dokąd jedziemy?- zapytał Roger spoglądając na mnie z uśmiechem.
http://img176.imageshack.us/img176/8862/snapshot1624dbd3b665310za9.jpg
-Obojętne, byleby blisko. Chciałabym wrócić wcześniej do domu.- powiedziałam spoglądając przez przednia szybę.
-Jasne, a dlaczego nie było cię w szkole dzisiaj? Wagary z kolegom?
-Nie. Właściwie to... nie chciało mi się.- skłamałam
-No tak... pomyślałem o wagarach bo tego, jak mu tam... Seth? Nie było też.- powiedział, kiedy mknęliśmy już ulicom.
Czułam się trochę dziwnie w towarzystwie Rogera. Sama chciałam z nim jechać, ale zamiast skupić się na rozmowie, to myślałam o czymś innym. Zastanawiałam się, jak tam na polowaniu i kompletnie zapomniałam o patrolowaniu obszaru. Kiedy wróciłam do rzeczywistości przywołana głosem towarzysza, doszło do mnie, że jesteśmy poza terenem wampirów. Staliśmy nieopodal jakiegoś lasu. Sama nawet nie wiedziałam gdzie!
-Chodź... w głębi lasu jest fajne miejsce z jeziorkiem. Kiedyś odkryłem je przypadkowo z kuzynem.- powiedział Roger, wysiadając z samochodu. Nie uśmiechał mi się jego pomysł, ale nie miałam żadnej wymówki pod ręką a więc westchnęłam głęboko i otworzyłam drzwi.
-Nad czym tak rozmyślasz?- zapytał, kiedy szliśmy leśną ściółką.- jesteś dzisiaj jakaś nieobecna... masz jakiś problem?
-Eee...nie, jestem tylko zmęczona.- powiedziałam pośpiesznie.- przynudzam... przepraszam.
-Nie szkodzi. Pooddychaj świeżym powietrzem, to się dotlenisz.
-Masz rację.- mruknęłam wkładając ręce do kieszeni. W pewnym momencie poczułam wibracje telefonu. Wyciągnęłam komórkę i odczytałam wiadomość. „Wracamy już, mam nadzieję, że jesteś grzeczna i nie musze się o ciebie martwić. Michael”
-Coś nie tak? Nagle pobladłaś...- zauważył Roger, stając naprzeciw mnie.
-Nie nic, nic- nagle z głębi lasu usłyszeliśmy jakiś szelest. Odwróciłam się gwałtownie, a serce podskoczyło mi do gardła.
Czyżby to wilkołaki? Nie jesteśmy już na obszarze wampirów. Obiecałam Sethowi, że nie jej nie opuszczę... nie dotrzymałam słowa. Rozglądnęłam się dokoła. Jedyne czego teraz chciałam, to wrócić do domu. Bałam się!
http://img176.imageshack.us/img176/9250/snapshot1624dbd316652fcef0.jpg
-Roger... robi się coraz ciemniej... pokażesz mi to miejsce kiedy indziej, dobrze?- wymamrotałam, chwytając chłopaka za rękę.
-Ok, skoro się boisz, to wracajmy.
-Przepraszam...
-Nie ma sprawy.
Szliśmy w milczeniu. Każdy najmniejszy szelest doprowadzał mnie do szału. Gorączkowo rozglądałam się we wszystkie strony, z nadzieją, że to tylko jakieś ptaki. Dlaczego byłam taka głupia i zgodziłam się na ta wycieczkę? Dlaczego nie patrzyłam dokąd jedziemy?
Mimo tego, że byłam z Rogerem, czułam strach. Byłam tak zestresowana, że miałam ochotę się rozpłakać. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk, który nasilał się z każda sekundą. W pewnym momencie zauważyłam iż coś ciemnego, rusza się w koronie drzewa. Znieruchomiałam. Roger podszedł do mnie i coś powiedział, ale tak naprawę nawet nie słuchałam. Wyobrażałam sobie, że zaraz zeskoczy na mnie z drzewa wilkołak i rozszarpie mnie na kawałki. Przez moją głupotę wszystkie wysiłki moich bliskich, pójdą na marne. Widziałam jak to coś zaczęło się przemieszczać po gałęzi. Nagle zrobiło gwałtowny ruch i z głośnym skrzekiem wyleciało do przodu. Odskoczyłam do tyłu i krzyknęłam przerażona, zakrywając twarz rękami. Czy to już koniec? Już po mnie?
Chwilę później poczułam na sobie czyjś dotyk.
-Sarah! Uspokój się... już dobrze. To tylko sowa.- powiedział Roger, głaskając mnie po głowie.
Tylko sowa? Mimo to iż wiedziałam, że to nie wilkołak, nie mogłam się ruszyć. Strach totalnie mnie sparaliżował. Minęło kilka minut, zanim udało mi się wstać.
http://img176.imageshack.us/img176/5038/snapshot1624dbd3d6652dexj9.jpg
Spojrzałam na Rogera przepraszająco, i odgarnęłam niesforne kosmyki z oczu. Chłopak chwycił mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie, już bez żadnych przykrych niespodzianek. Kiedy wyszliśmy na oświetloną lataniami ulicę, poczułam niesamowitą ulgę. Tętno zaczynało powoli wracać do normy, a moje ciało rozluźniło się nieco. Wsiadłam do samochodu i oparłam się o siedzenie, spoglądając nieśmiało na Rogera. Czułam się głupio, gdyż zachowałam się jak ostatni cykor. Gdyby nie ta cała sytuacja z wilkołakami, to na pewno nic takiego by się nie stało, jednak nie mogłam wyjawić mu prawdy. Z resztą i tak nie uwierzyłby w coś tak fantastycznego i nierealnego. Pomyślałby, że postradałam zmysły... poza tym, nie mogłabym tego zrobić. Spuściłam wzrok i spojrzałam na swoje zmarznięte dłonie.
-Nie powinienem zabierać cię tak późno do lasu.- powiedział ze smutkiem Roger.- nie chciałem cię przestraszyć.
-Nie, to moja wina. Jestem dzisiaj jakaś mało towarzyska... powinnam odmówić. Tylko niepotrzebnie straciłeś na mnie czas.
-Nie żałuję...lubię z tobą przebywać.- uśmiechnął się i przejechał mi delikatnie dłonią po włosach.
-Nie żartuj. Wynudziłeś się dzisiaj, przyznaj.- powiedziałam
-Wystarczy mi twoja obecność.- teraz jego dłoń znalazła się na moim policzku. Czułam jak przejeżdża mi palcami po brodzie. W pewnym momencie usłyszałam jakiś świst. Odwróciłam się szybko i przywarłam do szyby, aby zobaczyć co to.
-Słyszałeś to?- zapytałam wystraszona, nadal wypatrując przyczyny dźwięku.
-Nic. Spokojnie, jesteś bezpieczna teraz.- wydawał się być całkowicie spokojny, więc może jestem przewrażliwiona i wydawało mi się tylko. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się.
-Od razu lepiej.- mruknął, po czym przysunął się bliżej na siedzeniu i pocałował mnie.
Nie wiem dlaczego, ale poczułam się dziwnie. Jego ręka znalazła się na mojej nodze. Jeździł dłonią po udzie, coraz wyżej aż na brzuch, cały czas całując. W pewnym momencie zszedł nieco niżej i zaczął całować mnie po szyi. Kątem oka zauważyłam jakiś ciemny kształt, przebiegający między drzewami, ale nie to było teraz problemem. Roger powoli się rozkręcał i kiedy poczułam jego dłoń pod bluzką, postanowiłam to przerwać.
-Co ty robisz? Przestań...- powiedziałam poważnie, wyciągając jego rękę z spod ubrania.
-Daj spokój, nie bądź taka.- odpowiedział, odrywając tylko na chwilę usta od moje szyi.
-Roger, powiedziałam przestań!- krzyknęłam, odpychając go od siebie.
-Nie zgrywaj cnotki mała!- warknął trzymając mnie za rękę.- wiem, że tego chcesz. Lecisz na mnie...
-Dość!- próbowałam wyszarpnąć rękę z jego uścisku, ale był za mocny. Przysunęłam się trochę i ugryzłam go tak mocno, że aż wrzasną. Następnie otworzyłam drzwi i wybiegłam na ulicę. Za sobą słyszałam jeszcze jego wołanie, ale nie miałam zamiaru się zatrzymywać. Spojrzałam za siebie. Roger biegł za mną i jeszcze trochę a by mnie złapał. Nie miałam innego wyjścia... ponownie znalazłam się w głębi lasu. Tym razem jednak biegłam przed siebie, nie zwracając uwagi na piski, jęki i szelesty wydawane przez zwierzęta i bóg we co innego. Wiedziałam, że on jest niedaleko, ale po jakimś czasie zgubiłam go. Kroki i wołanie ucichło. Kucnęłam przy drzewie i wyciągnęłam telefon. Na moje nieszczęście wyładowała mi się bateria i nie mogłam nigdzie zadzwonić, ani nawet zobaczyć która godzina. Oparłam dłonie na trawie i zamknęłam oczy w oczekiwaniu na wizję. Tym razem nie musiałam czekać długo.
...
Zrobiło się totalnie ciemno i zimno. Zapięłam się dokładnie pod szyją i włożyłam ręce do kieszeni. Na ulice udało mi się wyjść, tylko dzięki światłu księżyca. Okazało się, że jestem nawet niedaleko domu. Rozpoznałam park i kilka sklepów, które dość często odwiedzam. Byłam roztrzęsiona. Nadal nie mogłam pozbierać się po tym co się stało. Wydawało mi się, że Roger mnie lubi... że po prostu chce spędzać ze mną czas, że jest inny niż wszyscy. Myliłam się. On po prostu chciał mnie zaliczyć, tak jak pewnie połowę dziewczyn w szkole. Szłam oświetlonym chodnikiem w stronę domu, a łzy spływały mi ciurkiem po policzkach. Dlaczego musiał okazać się takim dupkiem?
Chwilę później doszłam do drzwi. Mamy samochód stał przed garażem, mimo to w całym budynku było ciemno. Weszłam do środka, zdjęłam buty i udałam się do pokoju. Rzuciłam niedbale kurtkę na krzesło i usiadłam na łóżku zasłaniając sobie twarz rękami.
http://img176.imageshack.us/img176/7955/snapshot1624dbd31665338au8.jpg
Pomiędzy palcami przepływały mi krople łez, które następnie spadały na kolana. Nie chciałam go już więcej widzieć, a jednak wiedziałam, że chodzi ze mną do jednej klasy. Nic na to nie mogłam poradzić. Chcąc, nie chcąc... będę widzieć jego twarz przez cały rok i przypominać sobie dzisiejszy wieczór. Wciągnęłam głośno powietrze przez nos i opadłam na poduszkę.
-Sarah...- nagle usłyszałam ten spokojny i ciepły głos. Tak... już od dłuższego czasu siedział tam na fotelu i przyglądał mi się. Niestety jak zwykle o tym nie wiedziałam i znowu będę musiała się tłumaczyć. Zerwałam się pośpiesznie i przetarłam oczy. Po chwili zobaczyłam go, podchodzącego do łóżka. Jak zwykle piękny. Zapalił lampkę nocną i spojrzał na mnie pytająco. Jego cudowne oczy znowu były jasne i błyszczące. Takie, jakie chciałam znowu zobaczyć. Kiedy tak patrzyłam na niego, poczułam, jakby ktoś wbijał mi igły w serce i ściskał żołądek. Boże... on tak się dla mnie poświęca, chroni mnie, cierpi z mojego powodu, a ja zawiodłam go. Obiecałam, że nie ruszę się poza granicę, a zrobiłam to! Skrzywiłam się w grymasie bólu i zakryłam twarz dłońmi. Nie chciałam na niego patrzeć. Nie zasługiwałam na to, aby był przy mnie.
-Co się stało?- zapytał siadając na łóżku.
Nie odpowiedziałam.
-Sarah...
-Seth przepraszam cię!- krzyknęłam przez łzy.- nie dotrzymałam słowa! Opuściłam dozwolone granice... jeśli będziesz na mnie wściekły, zrozumiem. Chronisz mnie, a ja cię zawiodłam. Przepraszam.
Nastało milczenie. Spodziewałam się, że wstanie.. podejdzie do okna i zacznie robić mi wykład. Nic takiego się nie wydarzyło.
-To jest jedyny powód twojego płaczu?- zapytał po chwili
-Nie jesteś zły?- zapytałam ze zdziwieniem, siadając na łóżku po turecku.
-Jestem, ale nie rozumiem dlaczego płaczesz. Czy coś się stało? Gdzie byłaś?
Nie odpowiedziałam. Spuściłam głowę i wbiłam wzrok w kołdrę. Nie chciałam mu tego opowiadać...
-Sarah, dlaczego nie chcesz mi powiedzieć? To coś związanego ze mną? Wiki coś ci nagadała?
-Nie- bąknęłam
-Psy?
-Nie...
-To?
-Spotkałam się z Rogerem... byliśmy w lesie, ale szybko wróciliśmy bo się przestraszyłam. Później siedzieliśmy w samochodzie... i...- zamilkłam. Seth cały czas wpatrywał się we mnie pytająco. Wydawało mi się, ze nawet domyślał się do czego zmierzam. Siedział nieruchomo, niczym marmurowy posąg. Miałam wrażenie, że przestał oddychać. Jego twarz była taka poważna...nie wiedziałam jak mu to powiedzieć.
-Sarah... czy on ci coś zrobił?- zapytał w końcu. Wyczuwałam w jego głosie gniew, ale nie wyglądał na zdenerwowanego. Teraz tym bardziej bałam się mu powiedzieć.- odpowiedz.
-Nie zdążył, bo... uciekłam- powiedziałam cicho. Łzy ponownie napłynęły mi do oczu.
-Czy on chciał cię...
-Tak- przerwałam. Nie chciałam usłyszeć tego słowa.
Znowu zapadło milczenie. Seth wstał i podszedł do okna. Opadł się o ścianę i spuścił głowę. Był zły... a nawet wściekły. Bałam się, że będzie chciał mu teraz cos zrobić.
-Seth...- wymamrotałam nieśmiało.
-Połamię mu wszystkie kości...- powiedział ze złością.- Nie ujdzie mu to płazem.- położył rękę na klamce od balkonu. Wiedziałam co planuje, dlatego zeskoczyłam szybko z łóżka i podbiegłam do niego. Chwyciłam go za rękę w momencie kiedy otworzył drzwi.
-Seth, proszę nie...- krzyknęłam.
Odwrócił się w moja stronę i spojrzał na moją dłoń uczepioną do jego rękawa.
-Proszę cię. Zostaw go. Nie warto.- chwyciłam jego zimną dłoń i spojrzałam mu w oczy.
-Nie pozwolę, żeby ten śmieć traktował cię jak jakąś...
-Nic mi nie zrobił. Wszystko w porządku.
-Sarah...
-Naprawdę.
http://img176.imageshack.us/img176/5968/snapshot1624dbd37665349mf4.jpg
-Gdyby coś ci się stało... załamałbym się. Nie rób mi tego więcej... proszę cię, nie opuszczaj domu, kiedy nie ma mnie w pobliżu.- znowu poczułam jego zimne dłonie na moich plecach. Tym razem ja też przytuliłam go mocno, wtulając głowę w jego tors. W tym momencie nie myślałam o niczym. Chciałam, żeby ta chwila trwała wiecznie. Znowu poczułam się bezpiecznie.
*Miałam małe problemy, gdyż Sarah zaszła mi w ciążę (:o) ale sytuacja została opanowana :D
Jak zwykle świetny odcinek, oby tak dalej :D :D
To zdarzenie utwierdziło mnie tylko w przekonaniu,że Roger to straszny dupek i nie zasługuje na Sarah, Seth to co innego. To prawdziwy bohater i odpowiedzialny ... wampir :D
scarlett
29.12.2008, 18:19
Kurde, czytam na bieżąco, a nigdy nie mogę się na komentarz zdobyć, nie wiem sama czemu..
No więc historia jest wciągająca, a bohaterów da się lubić (albo wprost przeciwnie) przez co jak tylko się pojawi kolejny odcinek to lecę czytać^^
Hm i nie wiem, co jescze moge napisać, ale jakoś chciałam, żebyś wiedziała, że ktoś jeszcze interesuje się tym FS, wyczekuje kolejnych odcinków..
no i jeden z moich ulubionych tematów ^^
Świetny odcinek! Piękne zdjęcia.
Wiedziałam, że ten cały Roger to dupek...
Dobrze, że był. Już się bałam, że go tu nie dasz:P. Do twarzu mu ze złością.:)
Teraz na pewno nie doczekam się kolejnego odcinka!:P
serek95-12
29.12.2008, 18:40
Z ciekawości zajrzałam na to fotostory i muszę przyznać, że mnie wciągnęło ^^. Moim zdaniem jest ono jedno z najlepszych na tym forum. Lubię właśnie tego typu historie - trochę miłości, akcji i fantazji.
Jak dla mnie ta opowieść jest genialna! Baardzo przypadła mi do gustu i już nie mogę doczekać się następnego odcinka xD.
Pozdrawiam!
Sweet.Dreams
29.12.2008, 19:44
To jest BOSKIE!
I mi mowę odjęło po prostu...
CUDNE!
Chcę więcej!!!!
Szybko!!!
Dziękuję bardzo wszystkim ;)
Szczerze mówiąc myślałam, że ten odcinek nie będzie się zbytnio podobał...według mnie jest taki jakiś... smętny i ciągnący się.
Miło jest poczytać takie ładne komentarze :P
Załamie się... z każdym odcinkiem więcej błędów.
Callineck
29.12.2008, 21:15
Jeszcze ja się nie wepchałam z komentarzem co niniejszym właśnie czynię.
Teraz Sarah zrozumiała naprawdę, że nic ją nie łączy z Rogerem a wiele z Sethem. Szkoda tylko że odbyło się to w takich okolicznościach.
Seth zachował się przy okazji jak przwdziwy facet, czego o Rogerze niestety powiedzieć nie można. Nawiązując do jednego z Twoich poprzednich komentarzy - dołek na pewno by mu nie zaszkodził ;)
Bardzo podobał mi się opis uczuć Sarah przy jedzeniu :)
Znalazłam trochę błędów:
Cały obiad wystygnął - wystygł
spoglądając przez przednia szybę - przednią
Wagary z kolegom - kolegą
Nie było też - Też nie było
bóg we co innego - Bóg wie
niepokorna
29.12.2008, 22:08
no co, fajne są Twoje zdjęcia ^^ podobają mi się.
Seth to taki.... tajemniczy, mam nieodparte wrażenie.
Sarah jest śliczna, ale o tym już chyba mówiłam...
fajny odcinek, a ten Roger to burak niemyty. No pierdla z nim ^^
Mi się podoba.
10 :)
wow super odcinek
od początku nie lubiłam Rogera ale nie myślałam że okaże się być aż takim dupkiem ;/
zdjęcia jak zawsze super, kilka błędów fakt wypisała je znakomicie Callineck więc ja odpuszczam, nie mogę doczekać się new odcinka :)
jak zwykle odcinek świetny
i podobnie jak poprzednicy nie myślałam ze Roger okaże się takim dupkiem ;/ /dyplomatycznie się wypowiadając xd/
ciekawi mnie do jakiego stopnia rozwinie się znajomość Sarah z Sethem /wybacz jeżeli źle napisałam xd/
Pisz pisz, bo już się niecierpliwie ;p
pozdrawiam
Constantia
29.12.2008, 23:18
Wciągnęło mnie, naprawdę. Śliczne zdjęcia, pasują do sytuacji i przedstawiają co ważne. Niestety nie jestem w tej chwili w stanie napisać żadnego sensownego komentarza. Potrzebuję zatęsknić i wyczekiwać. A więc na pewno będę to śledzić.
Kolejny odcinek dwa w jednym, z tego względu, że następy rozdział jest krótki. Możliwe, że w czwartek dodam, bo jutro raczej nie będę miała czasu na grę:P
Bardzo fajny odcinek...
Mi też ten Roger się nie podobał... ;(
Czekam na ten odcinek 2 w 1...
Od pewnego czasu śledzę twoje fotostory.
Muszę przyznać,że jest świetne!
Podobają mi się postacie,ubrania xD,fabuła.
A wracając do nowego odcinka.
Ujmę go w trzech słowach:
Roger to świnia.
Nie jestem poszukiwaczką błędów.
Ale jak znajdę jakiegoś byka,to ci powiem.(Obym nie znalazła);)
Ptyś
Jak widać, trochę tego dużo... mam nadzieję, że się nie zniechęcicie.
Ostatni odcinek niebawem.
Tego wieczoru Seth był ze mną długo. Tak naprawdę, to nie wiem nawet kiedy wyszedł, bo usnęłam. Kiedy uspokoił się całkowicie, usiadł obok mnie na łóżku i rozmawialiśmy. Omówiliśmy wiele tematów, ale najdłużej dyskutowaliśmy na temat moich zdolności i wilkołaków. Zaproponował mi wtedy, żebym udała się do jego siostry i zaczęła trenować kontrole nad tym. Właściwie to miał rację. Nigdy nie wiadomo, kiedy może mi się naprawdę przydać. Dostałam też informacje odnośnie poczynać wilkołaków. Podobno kręcili się w okolicach szkoły i domu Rogera. Co oni mogą od niego chcieć? Może myśleli, że ja się tam zjawię pod nieobecność wampirów?
W sobotę pojechałam wraz z Sethem do ich domu. Chciałam zobaczyć się z bratem, bo trochę się za nim stęskniłam. Ostatnio nie widywaliśmy się zbyt często. Michael zaczął zastanawiać się nad zaczęciem studiów. Sam pomysł nie zdziwił mnie tak, jak kierunek który mu się podoba. Nigdy nie pomyślałam, że mój brat, który nigdy nie lubił się uczyć... zapragnie pójść na filozofię. Ponadto w ostatnim czasie bardzo się wzbogacił. Odwiedzili z Davidem kilka kasyn i nawet grał na giełdzie. Ja natomiast posłuchałam Setha i przy pierwszej okazji, poprosiłam Wiktorię o „korepetycje”
Dziewczyna zgodziła się natychmiast, więc resztę dnia spędziłyśmy w jej pokoju. Nie zakładałam, że pójdzie mi świetnie, ale prawdę mówiąc... nie spodziewałam się, że będzie aż tak źle!
Prawie każda próba kończyła się omdleniem, który poprzedzał ogromny ból głowy. Po jakimś czasie byłam tak zmęczona i obolała, że dałam sobie spokój. Siedziałyśmy na sofie i zastanawiałyśmy się, jaka jest tego przyczyna.
http://img89.imageshack.us/img89/5277/snapshot56334234b669084vf7.jpg
Zauważyłam, że kiedy jestem sama, to nie miewam bólu i wszystko jest właściwie w porządku. Może to obecność wampirów tak na mnie działa? Ale dlaczego i jak temu zapobiec? Miałam nadzieję, że niedługo się to wyjaśni i uda się coś z tym zrobić. Dokładnie za dwa dni miałam skończyć osiemnaście lat. W prawdzie miałam się wyprowadzić z domu, ale matka nie robiła ostatnio żadnych problemów. Jeśli dobrze pójdzie, to może dotrzymam do pełnoletności (21). Myślę, że najbardziej uszczęśliwiłabym tym brata. W niedziele rano, przyjechała Wiktoria i zabrała mnie na zakupy, z myślą o prezencie urodzinowym. Planowała zrobić imprezę u nich w domu, ale po długich namowach... dała w końcu spokój. Nie należałam do osób, które jakość szczególnie lubiły takie zabawy. Zgodziłam się natomiast na niedrogi prezent, co od razu uszczęśliwiło przyjaciółkę. Cały dzień spędziłyśmy w centrum handlowym, a wieczorem wróciłyśmy do domu Cold’ow. Cieszyłam się, gdyż bawiłam się naprawdę wspaniale tego dnia. Michael z Sethem wyciągnęli swoje instrumenty i dali krótki pokaz swoich umiejętność. Właściwie to nie miałam wielu okazji, aby usłyszeć grę brata, więc kiedy wreszcie taka się pojawiła, byłam pod wielkim wrażeniem. Obaj byli świetni!
Około 22, Michael odwiózł mnie do domu. Zamknęłam cicho drzwi. Nie chciałam zrobić hałasu, ponieważ byłam przekonana, że mama już śpi. Kiedy dreptałam ostrożnie w stronę schodów, usłyszałam szelest odkładanej gazety. Cofnęłam się i spojrzałam do pokoju. Mama siedziała wygodnie na kanapie i przyglądała mi się z zasmuconą miną. Po chwili podniosła rękę, dając mi znak, abym weszła do środka.
-Jak minął dzień?- zapytała, kiedy stanęłam naprzeciw niej.
-Dobrze. Chcesz może ze mną o czymś porozmawiać?- zapytałam zaskoczona.
-Tak. Usiądź.- wskazała dłonią druga kanapę, na której posłusznie usiadłam. Przez jakiś czas siedziałyśmy w milczeniu. Nie bardzo wiedziałam co się święci, ale miałam złe przeczucia. Jej mina nie wskazywała niczego dobrego.
-Widzisz Sarah...- zaczęła nieśmiało, głaskając sobie dłonie.- Jakiś czas temu, byłam we Włoszech, jak wiesz. Zaproponowali mi tam dobrze płatną pracę. Długo się nad tym zastanawiałam i w końcu doszłam do wniosku, że...
-Chcesz się przeprowadzić?- przerwałam jej zszokowana. Miałam nadzieję, że jednak nie.
-Tak... ale nie sama. Nasze relacje nie były ostatnio najlepsze. Chciałabym to wszystko naprawić, póki jeszcze nie jest za późno. Dlatego chciałabym abyś pojechała ze mną i żebyśmy zaczęły wszystko od nowa. Co ty na to?
-Nie!- krzyknęłam, gwałtownie wstając z kanapy.- Nie zgadzam się!
http://img291.imageshack.us/img291/1083/snapshot1624dbd356666f0ap0.jpg
-Ale Córciu...
-Nie wmówisz mi, że to właśnie dla roboty chcesz przeprowadzać się do Włoch. Mało zarabiasz tu w Londynie? Nie pasuje ci to życie?!- mówiłam bardzo szybko, gestykulując przy tym rękami. Zazwyczaj robiłam to, kiedy byłam naprawdę zła. Na samą myśl o opuszczeniu kraju... czułam, że serce mi pęka. Nie wyobrażałam sobie, że już więcej nie zobaczę Michaela, przyjaciół...Setha!
Kiedy wymieniłam w myślach imiona wszystkich tych osób, poczułam jak łzy cisną mi się do oczu. Co ja mam teraz zrobić? Nie chcę ich opuszczać... nie teraz.- Ja nie mogę... mam szkołę, przyjaciół...wreszcie wszystko zaczyna mi się układać! Chcesz zniszczyć mi życie?! A może za wszelką cenę chcesz odsunąć mnie od Michaela?!
-Nie Sarah... nic takiego nie miałam na myśli. Wszystkie powody mojej decyzji już wymieniłam.
-Nie wierze ci...- powiedziałam głosem przepełnionym żalu. Kucnęłam na podłodze i zasłoniłam dłońmi twarz. Łzy płynęły mi ciurkiem po policzkach i czułam się okropnie. Dlaczego to musiało nastąpić właśnie teraz.- Nie robisz tego dla roboty... powiedz mi prawdę!!
-Masz rację... nie tylko o prace tu chodzi, ale w większości o nią.- przetarłam załzawione oczy i spojrzałam na mamę.- poznałam pewnego mężczyznę. Spędziliśmy ze sobą dużo czasu podczas mojego pobytu w Rzymie. Zależy mi na nim...
-I dlatego chcesz zrujnować moje życie?!- krzyknęłam wbijając w nią gniewne spojrzenie.
-Nie chce rujnować ci życia! We Włoszech też możesz skończyć szkołę i poznać wielu nowych przyjaciół. Nie chcę cię zostawiać... ale zrozum mnie. Chcę zaznać jeszcze trochę miłości w życiu.
-To jedź... proszę bardzo, ale ja zostaje!
-Naprawdę tego chcesz? Czy naszych relacji nie da się już odbudować?
http://img89.imageshack.us/img89/5716/snapshot1624dbd3f6666f5zl1.jpg
-Na pewno nie w ten sposób...- powiedziałam nieco spokojniejszym tonem, podchodząc do okna.
-Cóż... przykro mi, ale wiem, że to moja wina. Chcę abyś była szczęśliwa, dlatego pozwolę zostać ci w Londynie. To jest twój dom i możesz mieszkać tu ile chcesz. Chodzisz do szkoły, więc będę co miesiąc wysyłać ci pieniądze na życie. Michael będzie się tobą opiekował, więc będę spokojna...- westchnęła ciężko i spojrzała w moja stronę z lekkim uśmiechem na twarzy.
Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Stałam nieruchomo z wytrzeszczonymi oczami i nie wiedziałam co odpowiedzieć. Czegoś takiego NIGDY bym się nie spodziewała.
-Cieszysz się?- zapytała po chwili.
-Oczywiście, ale... dlaczego? Myślałam, że nie traktujesz już Michaela jak syna i nie chcesz abym się z nim spotykała, a więc jak to możliwe, że...
-Popełniłam w życiu wiele błędów. Niestety zrozumiałam to za późno. Długo się nad tym wszystkim zastanawiałam. Wiedziałam, że nie będziesz chciała jechać ze mną, ale musiałam spróbować. Miałam nadzieję, że jednak się mylę. Skontaktowałam się z twoim bratem... dopiero po tej rozmowie zrozumiałam, że miałam o nim mylne zdanie. Osądzałam go o to, że sprowadza cię na złą drogę... że się stoczył, a jednak to on był z tobą wtedy, kiedy nie było mnie. Poza tym... widzę, że jesteś do niego przywiązana i nie chcesz się z nim rozstawać. Dlatego pozwalam ci zostać, bo wiem, że nic ci się nie stanie.- po tych słowach, uśmiechnęła się i podeszła do okna.
Poczułam ogromną ulgę. Byłam taka szczęśliwa, że nie będę musiała rozstawać się z moim dotychczasowym życiem. Wiedziałam, że nie jest usłane różami... ta sprawa z wilkołakami, każdego dnia mogło mi się coś stać, a jednak nie zamieniłabym go na żadne inne. Miałam sporo problemów, ale dzięki nim poznałam tą wspaniałą rodzinę wampirów. Wytarłam dłonią ostatnie łzy z policzków i podeszłam do mamy.
-Dziękuje- powiedziałam cicho, uśmiechając się.
Po skończonej rozmowie, udałam się do pokoju. Pierwsze co zrobiłam po zamknięciu drzwi... rzuciłam się na łóżko i wykręciłam numer do Michaela. Chciałam mu podziękować za rozmowę z mamą i powiedzieć, jak bardzo cieszę się z tego, że zostaje w Londynie.
***
Minął tydzień. W poniedziałek pełna obaw, udałam się do szkoły. Nie martwiłam się tym, że będę musiała oglądać Rogera, ale tym, że Seth może zrobić coś głupiego. Czekał na mnie rano pod domem, a kiedy weszliśmy do zimnego budynku szkoły, rozglądał się dokoła ze zirytowaną miną. Jak się okazało, osoby którą chciał wypatrzyć... nie było. Właściwie to przez cały tydzień, nie przyszedł do szkoły. Dla mnie to i lepiej, jednak zastanawiałam się, czy wszystko z nim w porządku. Przypomniałam sobie, że przecież tamtego wieczoru, wbiegł za mną do lasu. Mnie udało się z niego wyjść, ale przecież było ciemno... mógł się zgubić. Po dłuższym zastanowieniu... gdyby Roger zaginął, to państwo Woods, na pewno powiadomili by szkołę. Przynajmniej dyrektorka wiedziałaby coś na ten temat.
Mama wyleciała do Włoch, już w środę. Po południu, około godziny 16 pojechaliśmy z Michaelem odwieźć ją na lotnisko. Na miejscu jakiś czas stałam z daleka, aby mama przed odlotem zdołała porozmawiać z bratem.
http://img89.imageshack.us/img89/8943/snapshot5633423476690a0ml9.jpg
Mimo wszystko, chciałam, aby moja rodzina żyła w zgodzie. Michael nasłuchał się wielu przykrych słów, ale wiedziałam, że jest w stanie wybaczyć. Zmienił się. Mój brat stał się dobrym, odpowiedzialnym mężczyzną. Teraz, jako wampir, był bardziej „ludzki” niż wcześniej.
Później uściskałam mamę na pożegnanie, poczekaliśmy aż zniknie w tłumie, po czym wróciliśmy do domu. W drodze powrotnej zastanawiałam się, jak to teraz będzie. Zostałam sama w domu... chociaż tyle, że sprawa z wilkołakami ucichła. Może dały sobie spokój? Może uznały, że nie jestem im potrzebna, lub mam za dobrą obstawę? Kto ich tam wie... ważne, że chwilowo mam spokój no i co najważniejsze... zostałam w Londynie!
...
W czwartek po szkole, pojechałam do mojej drugiej rodziny. Wiktoria stwierdziła, że nie pozwoli mi siedzieć w samotności w czterech ścianach, bo wpadnę w depresję. Od tamtego dni, tak właśnie spędzałam każda wolną chwilę. Dzięki temu, jeszcze bardziej zżyłam się z wampirami. Michaela co prawda widywałam rzadko, bo zaczął studiować, ale ze zwariowaną Wiki, nie można się nudzić. No i jeszcze Seth. Można powiedzieć, że uzależniłam się od niego tak, jak on od mojego zapachu. Widywaliśmy się co dziennie, a ja nadal nie miałam dość. Po jakimś czasie zaczynał się przyzwyczajać i nie musiał tak często polować, jednak kiedy wyjeżdżał... czułam się nieswojo. Nie widziałam go raptem kilka godzin, a wydawało mi się... jakby to była wieczność.
W ten niedzielny wieczór, siedziałam na kanapie w salonie i wpatrywałam się tępo w okno.
http://img89.imageshack.us/img89/8728/snapshot1624dbd3d6666e3tq8.jpg
Zastanawiałam się, czy Seth już wrócił i co teraz robi. Nagle usłyszałam dźwięk wydawany przez parkujący samochód. Spuściłam nogi na ziemię, z zamiarem wstania, kiedy rozległo się pukanie do drzwi. Po chwili stanął w nich Seth z szerokim uśmiechem na twarzy. Jego oczy błyszczały niczym dwa pomarańczowe diamenty, a ja poczułam, że serce zaczyna mi bić szybciej.
-Zdążyłem się stęsknić, więc przyjechałem prosto z polowania.- powiedział, siadając wygodnie obok mnie.
W tym momencie zastanawiałam się, co byłoby, gdybym jednak wyjechała z mamą. Wytrzymałabym rozłąkę? Chyba nie...
Nie ma co się oszukiwać... bardzo mi na nim zależy, chociaż wiem, że nie możemy być razem. To byłoby dla niego za duże poświęcenie. Za każdym razem kiedy jest ze mną, musi się kontrolować, aby nie zrobić mi krzywdy. Kiedy siedział tak blisko... wpatrywałam się w niego jak w najpiękniejszą z rzeźb. Jego idealne ciało, piękna twarz, lśniące w świetle żarówek, włosy... te cudowne oczy. Tak bardzo chciałam go dotknąć. Poczuć pod palcami jego skórę i nawet odruchowo wyciągnęłam w jego kierunku rękę, ale szybko ja schowałam. Nie wiedziałam co zrobi... bałam się jego reakcji. Nie chciałam go odstraszyć.
Spojrzał na mnie ze zdziwieniem, a ja spuściłam wzrok. Domyślałam się, że wiedział co chciałam zrobić. Usłyszałam głośne westchnięcie, jednak nie ruszyłam się.
-Cieszę się, że przyjechałeś...- mruknęłam po chwili, wpatrując się w podłogę.
-Sarah...musiałem. Przez cały ten czas, kiedy byłem w lesie... myślałem o tobie. Zawładnęłaś już nawet moim umysłem. Tak się przed tym broniłem... a jednak... jestem słaby.- powiedział zasmuconym głosem.- nawet nie wiesz, jak się cieszę, że zostałaś...
-Powiedz mi Seth... dlaczego tak jest?- odwróciłam się przodem do niego i spojrzałam mu w oczy.
-Jak?
-Dlaczego zakochałam się w tobie, chociaż od początku wiedziałam, że nie możemy być razem...
Zapadła cisza.
http://img89.imageshack.us/img89/7853/snapshot1624dbd336666d7xl1.jpg
-Możemy...- odpowiedział po chwili.- musze tylko nad sobą popracować...
Przysunął się bliżej i chwycił moją dłoń, po czym przyłożył ja sobie do policzka. Wytrzeszczyłam z wrażenia oczy, a całe moje ciało przeszedł dreszcz. Jego skóra była taka chłodna i twarda, niczym marmur. Przejechałam mu palcami po bodzie, a on zamknął oczy i zastygł w bezruchu. Później przesunęłam dłoń wyżej aby dotknąć jego powiek. Miał tak długie rzęsy... był taki piękny!
Po chwili wzięłam rękę i spojrzałam na niego wyczekująco, kiedy otworzył oczy. Wyprostował się i uśmiechnął.
-Jest dobrze!- powiedział zadowolony.- myślę, że dam rade.
-Seth, na pewno?
-Tak. Tak długo przebywałem w twoim towarzystwie, że powoli przyzwyczajam się do twojego zapachu. Nadal jest inny, cudowny, pociągający... ale nie działa już na mnie tak, jak kiedyś. Sama zobacz...- po tych słowach, przysunął się do mnie maksymalnie i nachylił nad moją szyją. W jednej chwili zrobiło mi się gorąco, a serce zaczęło bić jak szalone. Byłam pewna, że nic mi nie grozi. Ufałam mu, a jednak nic nie mogłam na to poradzić. Nawet próby bezdechu nie podziałały. W końcu zamknęłam oczy i dałam za wygraną.
-Nie bój się- wyszeptał mi do ucha. Delikatnie odgarnął włosy, które opadały mi na ramiona, a następnie poczułam jego zimne palce i oddech na mojej szyi. Później przeniósł się na twarz. Głaskał mnie opuszkami po policzkach i nosie... musiał być blisko, bardzo blisko... czułam jego oddech. W końcu odsunął się, a ja otworzyłam oczy. Wcześniej nawet nie śniłam o takim zbliżeniu, a teraz...
Wiedziałam, że nigdy nie zapomnę tego wieczoru. Tego momentu, tuż przed jego wyjściem. Siedziałam na łóżku w swoim pokoju. Było już późno, właściwie dochodziła 2 w nocy. Seth zbierał się do domu, oczywiście jak zwykle przez balkon. Otworzył drzwi. Przez chwilę stał w nich, wpuszczając do pomieszczenia powiew zimnego powietrza. W pewnym momencie odwrócił się i spojrzał na mnie z uśmiechem na twarzy.
-Zastanawiam się, na ile mnie stać...- powiedział po chwili.- pozwolisz, że sprawdzę?
-Hę?- bąknęłam zdziwiona. Nie miałam zielonego pojęcia, o co mu chodzi. Zanim zdążyłam mrugnąć, stał pochylony nade mną, nasze twarze dzieliły dosłownie cm. Wybałuszyłam oczy. Czy on zamierza...
http://img291.imageshack.us/img291/2787/snapshot1624dbd376666casv3.jpg
Wtedy poczułam jego zimne, marmurowe wargi na moich. Położył mi prawa dłoń na policzku i całował prze chwilę, po czym wyprostował się i ruszył w stronę balkonu.
-Eee...- tylko taki dźwięk mogłam z siebie wydobyć. Byłam w totalnym szoku. Czułam, że tej nocy nie usnę...
-Dla takiej chwili... warto się poświęcić.- powiedział, puszczając mi oczko. Później rzucił krótkie „dobranoc” i zniknął.
...
Następnego dnia po szkole, poszłam zrobić zakupy. Teraz, kiedy mieszkałam sama, nie potrzebowałam odwiedzać sklepu więcej niż raz w tygodniu. Sporządziłam listę, wyciągnęłam z szuflady kuchennej, torbę i opuściłam dom. Na zewnątrz już zaczynał padać drobny śnieg. Z każdym dniem robiło się coraz zimniej... najwyraźniej niedługo miała zawitać zima. Do sklepu miałam niedaleko, ale postanowiłam zafundować sobie krótki spacer, więc wybrałam dłuższą drogę, przez park. Drzewa po drodze, zaczynały gubić swoje kolorowe liście, a ziemia pokryta była cieniutką warstwą, białego śniegu. Byłam w połowie trasy, kiedy usłyszałam trzask zamykanych drzwi, samochodu. Odwróciłam się, aby zobaczyć kto to, ale osoba była zbyt daleko, abym mogła stwierdzić, znam, czy też nie. Ruszyłam przed siebie, machając wesoło torbą. Miałam naprawdę dobry humor. Wszystko zaczynało mi się nareszcie układać, i mogłam powiedzieć, że byłam szczęśliwa! W pewnym momencie usłyszałam szybkie kroki tuz za mną. Odwróciłam się ponownie i zamarłam. Roger Woods stał z jakieś pół metra dalej z cwaniackim uśmiechem.
http://img291.imageshack.us/img291/9342/snapshot1624dbd3166670ero9.jpg
Właściwie, to nie obchodziło mnie z jakiego powodu się uśmiecha i co ode mnie chce, jednak zdziwił mnie jego wygląd. Z trudem go poznałam, gdyż wyglądał inaczej...
Jego włosy miały kolor jasnego brązu, były dłuższe i opadały na czoło. Oczy niby jak zwykle niebieskie, ale strasznie ciemne... wręcz granatowe! Na dodatek były podkrążone a na policzku widniała duża rana. Jakby ktoś silnie go podrapał... domyślam się, że to blizna po pogoni. Możliwe, że zahaczył o gałąź, lub przewrócił się. kiedy otrząsnęłam się z szoku, spojrzałam na niego gniewnie i bez słowa ruszyłam dalej.
-Hej... czekaj!- Roger chwycił mnie szybo za rękę i mocnym szarpnięciem odwrócił w swoją stronę.- mamy do porozmawiania!
-To boli, puść mnie!- warknęłam, próbując wyszarpnąć rękę z uścisku, niestety na marne.- czego chcesz?!
-Czego chcę?- powtórzył gniewnie, nachylając się nade mną. Teraz dokładnie widziałam jego oczy. Były pozbawione uczuć, ziemne, zimne... straszne! To nie był ten sam człowiek. Czułam, że stało się coś niedobrego i zaczynałam się go bać.- zemsty!
-Roger, o co ci chodzi? Jakiej zemsty?- zapytałam wystraszona.
-Widzisz jak ja wyglądam? To wszystko przez ciebie, suko!- krzyknął ściskając mocniej moją rękę. Poczułam, jak z bólu łzy cisną mi się do oczu.- Dzięki tobie stałem się tym, czym teraz jestem! Najchętniej zabiłby cię... rozszarpał tą twoją piękną buźkę!- chwycił mnie za brodę i odchylił mocno do góry, abym spojrzała mu w oczy. Łzy spływały mi po policzkach i czułam jego gorący oddech na twarzy. Byłam przerażona! Nie wiedziałam o czym on mówi...
-Teraz pójdziesz ze mną!
http://img141.imageshack.us/img141/9944/snapshot1624dbd3766671anv6.jpg
-Zostaw mnie! Puść! Nigdzie nie pójdę!- krzyczałam bijąc go i kopać, aby się uwolnić, jednak ten sam efekt uzyskałabym, walcząc ze ścianą. Byłam bezradna i nic nie mogłam zrobić. Nagle usłyszałam dźwięk telefonu. Spojrzałam na kieszeń w kurtce z nadzieją, ale zanim zdążyłam cokolwiek zrobić, Roger szybkim ruchem wyciągnął go, spojrzał na wyświetlacz i zaśmiał się głośno.
-Twoja pijawa cię szuka...- powiedział, po czym odebrał telefon.- Przykro mi, ale Sarah nie może odebrać. Coś przekazać?
-Woods? Gdzie ona jest? Zrobiłeś jej coś?!- na dźwięk głosu Setha, rozpłakałam się jeszcze bardziej.
-Jeszcze nie, ale niedługo. Możesz się z nią pożegnać, bo już więcej jej nie zobaczycie... ty i cała twoja zasrana rodzina!- przysunął mnie do siebie i przystawił słuchawkę do ucha.
-Jeśli ją tkniesz, to zabije cię psie!- krzyknął Seth
-Seth... –z trudem łapałam powietrze.
-Sarah! Gdzie jesteś?!
-w par... Aaaa!- nie dokończyłam, gdyż Roger uderzył mnie w twarz. Poczułam rozrywaną skórę na policzku, a później upadłam na zimny żwir i straciłam przytomność.
http://img89.imageshack.us/img89/1757/snapshot1624dbd31666763jj9.jpg
Obudziłam się w ciemnym, dużym pomieszczeniu bez okien. Leżałam na jakiejś starej kanapie, a dokoła, na ziemi było pełno opakowań po chińszczyźnie, papierosów, gazet i innych śmieci. Całe pomieszczenie oświetlała, stojąca w rogu lampa, która jak na złość co chwilę mrugała. Próbowałam się podnieść, ale ból głowy był tak silny, że uniemożliwiał mi każdy ruch. Bałam się. W tym momencie myślałam tylko o jednym... zabije mnie i już nigdy nie ujrzę świata. Nie zobaczę brata, ani Wiki i Davida... Setha... kiedy o tym myślałam, czułam, jakby pękało mi serce. Wszystko się skończyło. Tak bardzo chciałabym im powiedzieć, że wszyscy byli dla mnie jak rodzina... kochałam ich.
Drzwi otworzyły się w wielkim hukiem i do pokoju weszło dwóch mężczyzn. Odruchowo skuliłam się na kanapie i spuchniętymi od płaczu oczami, spojrzałam na nich. Wiedziałam kim oni są... doskonale pamiętałam te twarze, przepełnione nienawiścią. Wiedziałam, że jedyne co mnie teraz czeka... to śmierć.
*Nie jestem dobra w opisywaniu romantycznych scen... wybaczcie! :P
Na to czekałam!
Fajny odcinek!;) Dobrze, że taki długi:P. Ładne zdjęcia.
Roger teraz chyba lepiej wygląda. W sumie już dawno podejrzewałam go o wilkołactwo... Dopiero teraz się zmienił. Szkoda mi na niego słów.
Co do Setha, to jest po prostu cudowny:D. Uwielbiam momenty z nim i z Sarah. Teraz to on dopiero dołoży Rogerowi<zaciera ręce>.:D
Jeśli chodzi o matkę rodzeństwa, to wiedziałam, że znalazła sobie faceta:P.
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek!:P
No i znowu musiałabym się powtarzać mówiąc,że to FS jest super :D
Piękny opis uczuć Sarah i Setha. Wreszcie będą razem :D:D:D
No nie wiem co napisać, żeby się nie powtarzać...
Jest tak jak zawsze, czyli super. :)
No ja też pomyślałam, że Roger może być wilkołakiem, a teraz się co do tego przekonałam...
Dzięki!
Właściwie, to Roger dopiero od tego odcinka jest wilkołakiem:P Został zmieniony w lesie, kiedy Sarah mu zwiała.
serek95-12
01.01.2009, 19:42
Świetny odcinek! Domyślałam się, że Roger stanie się wilkołakiem ^^. Moim zdaniem jest brzydszy niż wcześniej...
Mam nadzieje, że Seth uratuje biedną Sarah...
Vipero, ale ja to wiem. Choć już wcześniej go miałam na oku i czekałam na fałszywy ruch;).
No właśnie pomyślałam, że jest wilkołakiem jak zobaczyłam jego zmianę, ale też jak Sarah opowiadała, że dawno nie było go w szkole...
:)
Sweet.Dreams
01.01.2009, 22:18
Po prostu cudnie!!
Aż szkoda pisać o jakiś literówkach!
To jest boskie!
Chcę następną część!!!!
BlackDalia
02.01.2009, 10:57
Kochana musisz napisać książkę ;). Gwarantuje ,że odniesiesz ogromny sukces. Z niecierpliwością czekam na dalsze losy bohaterów oraz zdjęcia w prawdzi eopowiadanie już przeczytałam ale ze zdjęciami jest jeszcze lepiej;). Ciekawią mnie zdjęcia jakie będą w następnym odcinku ;).
Callineck
02.01.2009, 18:55
No tak, opowieść doszła już prawie do kulminacyjnego punktu :)
Powtórzę to sam co w komentarzu do opowiadania - być może matka Sarah i Michaela była taka wredna bo czuła się samotna? Nie wiem, czy ten wyjazd dobrze jej zrobi, ale na pewno dobrze zrobił jej dzieciom :D
Roger pomimo tego, że już wredniejszy być nie może znacznie zyskał na wyglądzie, co prawda daleko mu do mojego ulubieńca Michaela :P
Ciekawa też jestem dlaczego Seth ciągle wychodzi przez balkon skoro nie na już matki? Normalnie drugi Romeo ;)
Czekam z niecierpliwością na następny odcinek żeby zobaczyć zdjącia. Ciekawi mnie strasznie parę postaci :)
Poważniejsze błędy:
Od tamtego dni - dnia
Widywaliśmy się co dziennie- codziennie
całował prze chwilę - przez
zemsty! - z wielkiej litery
Callineck, domyślam się, że masz na myśli Davida... jednak jego nie będzie. Jeśli chodzi o Rogera... hmm... ja wiem, czy nie może być wredniejszy? wszystko jest możliwe. No, powinnam być dumna, że stworzyłam Michaela :P
niepokorna
02.01.2009, 19:44
oj, szybko lecisz z odcinkami :)
Genialne zdjęcia z ilością idealnie proporcjonalną ilością <nie obrazi się za więcej>
Bardzo ładnie opisujesz sytuacje.
Roger faktycznie wyładniał, ale i tak Michael jest <3 zaklepuję go :P
Sarah...
co z nią zrobisz? Jak się skończy jej przygoda z tymi typkami/psami/wilkołakami <kto jak lubi :D>
ciekawie, i to bardzo :)
faktycznie napisz książkę ^^
Super co tu dużo mówić oczywiście 10/10
Świetny klimat! Umiesz przekształcać myśli w zdania... Co tu dużo mówić: cudo :). Jest dość dużo literówek, popracuj nad tym. Pisałaś, że po Michaela przyjechało trzech "kolegów", a wprowadziłaś tylko Setha i Davida. Możliwe jednak, że chodziło Ci o to, że razem było ich trzech, prawdopodobnie źle zrozumiałam :) Ale jak dla mnie trochę za mało zagmatwałaś :) Na korzyść wpłynęłoby dodanie jakiejś postaci. Mimo, że w odcinkach nie dzieje się za dużo, to każdy czyta się z zapartym tchem i czeka na kolejny :)
Ocena: 10/10.
Ps. Z tych książek Stephenie Meyer, które wyszły po polsku też moim faworytem jest "Zaćmienie" :D Ale jeszcze "Intruza" nie przeczytałam, więc moje zdanie może się zmienić ;)
Kolega robił za obstawę... był nieistotny, ale pojawi się jeszcze.
Dzięki za komentarze;)
FS jest swietne, chociaż szczerze przyznam, że nie czytałam całego :D
Ale za to czytałam całe opowiadanie :)
Z niecierpliwością oczekuję następnego odcinka, który chyba ciekawi mnie najbardziej ;) (Nie tyle tekst, co zdjęcia).
A może by tak pomyśleć o kontynuacji opowiadania...? :)
Sweet.Dreams
04.01.2009, 16:27
Kejt24 - kontynuacja już jest!! Tylko w dziale nasza twórczość, twórczość pisana pt. Traktat przymierza. Jak to, nie czytałeś? To jest cudne ; ***
Kolejny, ostatni już odcinek.
Stali po środku pomieszczenia, patrząc na mnie nienawistnie. Drżącą dłonią odgarnęłam niesforne kosmyki z oczu i przesunęłam się na koniec kanapy. Czułam strupy zaschniętej krwi na twarzy, pulsującą ranę na policzku i obolałą rękę. Strach sparaliżował mnie totalnie. Gdybym miała teraz uciekać, nawet nie byłabym w stanie. Po chwili jeden z mężczyzn, kopiąc puste pudełko leżące na ziemi, podszedł bliżej. Skrzyżował ręce na klatce piersiowej i uśmiechnął się obleśnie.
-Dwa razy nam zwiałaś... ale teraz już jesteś nasza i ani twój braciszek, ani jego kumpel cię stąd nie uratują.- jego głos był gruby i nieco zachrypnięty. Sam dźwięk wywoływał dreszcze.
-C-czego ode mnie chcecie?- wymamrotałam. Każdy ruch szczęki, sprawiał mi ból. Prawdopodobnie po uderzeniu o żwir.
-Nie wiesz?- zapytał czarnowłosy, udając zdziwienie. Odwrócił się w stronę swojego towarzysza i obaj zaczęli się śmiać.- Zemsty! Jedyne co chcę, to pomścić mojego brata i wykończyć tą całą rodzinkę pijawek! Ale do tego... potrzebna mi jest twoja niezwykła zdolność.
Wytrzeszczyłam oczy. Jak niby miałby ją przejąć? Wyciągnąć ze mnie? Przeszczepić komórki?
-Mam dla ciebie propozycję...- powiedział po chwili, przechadzając się po pokoju.
-Propozycję?
-Chyba wyrażam się jasno?!- warknął- chcę abyś dołączyła do naszej „rodziny”, ale z własnej woli.
http://img90.imageshack.us/img90/1278/snapshot1624dbd3166d0aekl9.jpg
-Myślisz, że kiedykolwiek zgodzę się, abyś zmienił mnie w wilkołaka? Chyba postradałeś zmysły!- krzyknęłam gniewnie.- wolałabym zginąć!
-Kochana... nie wiesz o czym mówisz.- podszedł do mnie i wyciągnął rękę aby dotknąć moich włosów, ale odepchnęłam ją. Zmrużył oczy i szybkim ruchem złapał mnie za nadgarstek.- myślisz, że te twoje pijawy są takie wspaniałe? Uważasz ich za chodząca dobroć, a nas za diabelskie nasienie? Morderców?
-Tak właśnie uważam!- powiedziałam przez zaciśnięte zęby.
-Zabij ją Marc!- krzyknął rudy mężczyzna stojący przy drzwiach.- to nie ma sensu. Zabij tą **** i po kłopocie.
-Zamknij się Tyler.- warknął Marc, odrzucając moją rękę, która uderzyła o oparcie.- wyjdź stąd, zanim się wkurzę!
Rudy zrobił zirytowana minę, ale uczynił to co mu kazano. Odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem odpuścił pomieszczenie. Czarnowłosy natomiast oparł się o szafkę stojącą niedaleko, przy ścianie i zaczął jeździć palcem po brudnym lustrze.
-Uważasz, że to ja jestem zły...- zaczął spoglądając na mnie z ukosa.- ale to nie ja morduję kilka razy w tygodniu, niewinnych ludzi na ulicy! Chyba słyszałaś o tych wszystkich zaginięciach w Glasgow. Myślisz, że to ja zrobiłem, lub jakiś inny wilkołak? My nie potrzebujemy krwi, ale twoi idealni znajomi tak. Z tobą możemy pozbyć się wszystkich wampirów i ocalić wielu ludzi przed śmiercią. Nie zamierzam cię o nic prosić, ale daje ci wybór... albo przechodzisz na nasza stronę, albo jeszcze dzisiaj staniesz się nawozem pod róże. Nie pozwolę na to, aby twój braciszek zmienił cię w wampira i zyskał twoją moc, bo to byłoby dla nas zgubne. Na siłę zmienić cię nie mogę, bo jako wilkołak też możesz przejść na stronę wroga. Dlatego daję ci 3 godziny. Przemyśl to, a po upływie tego czasu, przyjdę tu i oczekuję decyzji.- po tych słowach zostałam sama.
http://img90.imageshack.us/img90/1198/snapshot1624dbd3b66d15ajm2.jpg
Siedziałam skulona na tej starej kanapie i zlewałam się łzami. Nie chciałam umierać, ale też nie chciałam stać się wilkołakiem. Nie mogłabym pomagać w tępieniu wampirów i nie mogłam dopuścić, aby z mojej winy cos stało się moim bliskim. Tak bardzo chciałam zobaczyć Setha, jeszcze raz spojrzeć w jego piękne oczy i powiedzieć mu... że go kocham. Czy na prawdę nie ma już dla mnie ratunku? Jakiejś drogi ucieczki? Boże... kiedy umrę... jak Michael powie o tym mamie? Jak on to zniesie? Ja nie chcę umierać...jeszcze całe życie przede mną!
Musiałam coś zrobić, a chociażby spróbować. Może z tego pokoju jest jakieś wyjście...
Powoli wstałam z kanapy i rozglądnęłam się dokoła. Czułam jak całe moje ciało przeszył ból, jak głowa pulsuje, ale nie mogłam dać za wygraną. Ostrożnie obeszłam całe pomieszczenie, dotykając ściany i doszukując się jakiegoś, choćby najmniejszego okna na świat. Zauważyłam niewielką kratę przy suficie- prawdopodobnie szyb wentylacyjny, ale nie miałam szans dostania się do niego. Prócz starej kanapy, małej komody i starego lustra... nie było nic, po czym mogłabym się wspiąć.
Po jakimś czasie, zrozpaczona upadłam na ziemię. Byłam zamknięta w czterech ścianach, z których nie było wyjścia. Straciłam resztki nadziei, które chowały się jeszcze w głębi serca. Uderzyłam pięściami o zimną drewnianą posadzkę i rozpłakałam się. Łzy spływały mi po policzkach, niczym dwa małe wodospady.
http://img90.imageshack.us/img90/8789/snapshot1624dbd3b66d129ec6.jpg
Kiedy pożegnałam się w duchu z bliskimi i pogodziłam z myślą, że to moje ostatnie godziny życia, przypomniałam sobie o pewnej rzeczy. Może jeszcze nie wszystko stracone. Resztkami sił podniosłam się z podłogi i podeszłam do ceglanej ściany. Oparłam na niej dłonie, po czym zamknęłam oczy, modląc się o jakiś znak.
-Dam rade... muszę...- powiedziałam cicho, zaciskając powieki.
...
Nie czekałam długo. Po kilkunastu sekundach, przez moja głowę przebiegło mnóstwo obrazów. Widziałam siebie stojąca w ciemnym pokoju, oświetlonym przez migającą wciąż, biała lampę.
Później obraz zatrzymał się na małej komodzie. Przez chwilę oglądałam ją z każdej strony, aż w końcu przesunęło się w górę na lustro. Nie bardzo wiedziałam jaki w tym sens. W pewnym momencie obraz przyśpieszył i z impetem przeleciał przez ścianę ukazując mi las. Dalej widziałam drzewa... sosny obsypane śniegiem. Chciałam otworzyć oczy, ale nie mogłam. Jak zwykle w czasie wizji byłam sparaliżowana. Obraz znowu przyśpieszył, aż w końcu zatrzymał się, ukazując mi czyjeś ślady. Czterech mężczyzn z jedną kobietą, biegli przez las, zwinnie omijając każdą przeszkodę. Każde z nich miało przy sobie broń, ale nie widziałam jaką, gdyż poruszali się za szybko. Zdołałam tylko zauważyć, że to...
Mięśnie puściły i opadłam na ziemię, uderzając się przy tym w łokieć. Siedziałam tak chwilę nasłuchując czy nikt do mnie nie idzie, po czym wstałam i podbiegłam do ukazanego w wizji, mebla. Chwyciłam mocno oburącz za blat i mocno pociągam do siebie. Przesunęłam komodę, zastawiają nią drzwi i wróciłam aby zdjąć lustro. Przy każdym ruchu ciało przypominało mi o tym, jak potraktował mnie Roger, ale starałam się o tym nie myśleć. Wiedziałam, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem... już niedługo zobaczę Setha.
Kiedy odstawiłam lustro na podłogę, moim oczom ukazała się niewielka, podłużna dziura w ścianie. Podeszłam bliżej i wyjrzałam na zewnątrz. Prawdę mówiąc do ziemi było jakieś dwa metry, ale innej drogi nie znajdę. Chwyciłam się za wystająca cegłę i przełożyłam nogę na druga stronę. Gdy całym ciałem byłam już na zewnątrz, ostrożnie, starając się nie narobić hałasu... zeskoczyłam na zasypaną śniegiem, trawę. Rozejrzałam się dokoła i rzuciłam biegiem w stronę lasu. Biegłam najszybciej jak tylko potrafiłam. Wiedziałam, że Michael i Seth już po mnie idą i chciałam jak najszybciej ich zobaczyć. Chciałam, żeby ten koszmar dobiegł wreszcie końca.
Byłam zmęczona i poobijana. Nogi zaczynały odmawiać mi posłuszeństwa, dlatego kilka razy przewróciłam się i narobiłam sobie więcej blizn.
Nagle usłyszałam za sobą szybkie kroki. Podtrzymując się gałęzi, próbowałam wstać, ale ktoś chwycił mnie za ramie i uderzył mną o pień. Wrzasnęłam głośno, czując zgrzyt kości.
-Sprytna jesteś, ale dalej nie uciekniesz....- nie widziałam jego twarzy, bo nie byłam w stanie otworzyć oczu, ale poznałam głos Rogera.
http://img90.imageshack.us/img90/7963/snapshot1624dbd3566d0f1tf8.jpg
Podniósł mnie za kurtkę i uderzył w twarz. W ustach poczułam smak swojej krwi. Teraz tylko cud mógł mnie uratować.- pożegnaj się ze światem żywych!
Zaraz po tym, usłyszałam kolejne kroki i na horyzoncie pojawiło się jeszcze dwóch. Otworzyłam obolałe powieki i spojrzałam na Rogera. Jego oczy miały barwę węgla, a kiedy mówił, zauważyłam wydłużone kły górne jak i dolne. Podniósł rękę do góry i zaprezentował mi długie, naostrzone pazury, którymi zmierzał rozpiąć mi kurtkę.
-Pokazać ci jak wygląda twoje serce?- zapytał śmiejąc się głośno. Przystawił pazur do mojej szyi. Zamknęłam oczy i przełknęłam ślinę, czekając na śmierć... ale nic się nie stało. Usłyszałam tylko szelest gałęzi, a zaraz potem ryk jednego z wilkołaków. Otworzyłam oczy. Roger nadal trzymał mnie jedną ręką w górze, ale nie patrzył na mnie.
http://img519.imageshack.us/img519/9449/snapshot1624dbd3966d0e1fc7.jpg
Naprzeciw niego, z twarzą umorusaną krwią... stał Michael. W ręku trzymał katanę, a u jego stóp leżały zwłoki Tylera.
-Puść ją Woods, bo rozwalę ci łeb...- powiedział gniewnie, prezentując śnieżnobiałe kły.
-Hmmm...- Roger rzucił okiem na ciało towarzysza, po czym prychnął i spojrzał na brata.- gdzie masz obstawę?
-Tutaj...- po tych słowach poczułam jak uwalnia się uścisk i spadam na ziemię. Roger chwycił się za żołądek i zaczął krzyczeć, jakby ktoś wyrywał mu wnęcznośći. W ostatniej chwali zostałam złapana przez Michaela i przeniesiona w inne miejsce. Jak się okazało, to co działo się teraz z wilkołakiem, było sprawką Setha. Brat posadził mnie pod jednym z drzew, z dala od pola walki i przykucnął obok.
-Boże Sarah... tak się o ciebie martwiłem! Balem się, że nie zdążymy!- kiedy próbował mnie przytulić, jęknęłam z bólu. Spojrzał na mnie zasmucony i powiedział.
-Zaraz wracam. Pomogę reszcie, a potem wrócimy do domu.
...
Siedziałam na śniegu, oglądając z daleka walkę. W duchu dziękowałam Bogu, że jeszcze żyję. Łzy spływały mi ciurkiem po obolałej twarzy, ale tym razem były to łzy radości. Nie byłam jeszcze całkiem bezpieczna, ale czułam ulgę wiedząc, że jest ze mną brat i Seth.
Kiedy zbiegło się paru następnych wilkołaków, zaczęłam obawiać się, czy moi bliskim nic nie grozi.
Po kilku minutach nastała cisza. Zza drzewa wyłoniła się sylwetka Wiki w towarzystwie swojego brata. Szli w moją stronę z uśmiechem. Podniosłam się próbując podejść do nich, ale zobaczyłam, że oboje zerwali się i zaczęli biec w moją stronę krzycząc „Niee!”
Spojrzałam za siebie i wtedy poczułam, jak coś rozrywa mi skórę. Wybałuszyłam oczy, wypluwając krew. Poczułam senność i zawroty głowy. Ponownie mną szarpnęło i znowu poczułam ostrze, tym razem wyciągane z mojego żołądka. Upadłam bezwładnie na ziemię, prosto w kałużę krwi.
...
Szłam ciemnym korytarzem. Miałam na sobie białą, cieniutka sukienkę, przewiązaną czarnym rzemykiem.
http://img519.imageshack.us/img519/8158/snapshot1624dbd3366d18fwo5.jpg
Wzrok wbity w jeden punkt, jakim było jasne światło. Nagle z tej jasności wyłoniła się postać człowieka. Był to wysoki, ciemnowłosy mężczyzna, ubrany cały na biało. Po dłuższym przyglądnięciu się, poznałam, że to mój ojciec! Uśmiechnął się i wyciągnął rękę w moją stronę i ja uczyniłam to samo. Już prawie dotykałam jego dłoni, gdy poczułam ogarniające mnie zimno. Z niewiadomych przyczyn zaczęłam się oddalać, a postać mojego ojca stawała się coraz mniejsza i mniejsza... aż w końcu zniknęła. Znalazłam się w całkowicie ciemnym pomieszczeniu i nie wiedziałam gdzie dalej iść. Rozglądnęłam się dokoła...
-Nie możesz! Może da się ją jakoś uratować!- z oddali słyszałam czyjś głos. Osoba ta była zrozpaczona, ale nie rozpoznawałam jej. Nie wiedziałam skąd dochodzą owe dźwięki.
-Nic już nie możemy zrobić. Słyszałeś co mówił Akira. To jedyna szansa...- następny głos, tym razem damski.
-Oddycha! Boże ona się budzi! Jeszcze jest szansa... zabierzmy ją do szpitala!- teraz słyszałam wszystko wyraźniej. Nie mogłam otworzyć oczu, ale wiedziałam, ze to głos Michaela. A jednak jeszcze żyję? Jak to możliwe, przecież zostałam przebita na wylot...
-Cholera Michael, pomyśl logicznie! Ona nie przeżyje transportu do szpitala!- to na pewno głos Setha. Krzyczał...- może ty byś zaryzykował, ale jej życie jest za bardzo cenne dla mnie! Kocham ją i nie pozwolę jej umrzeć! Jeśli będziesz mi przeszkadzał, zabiję cię!
http://img519.imageshack.us/img519/4395/snapshot1624dbd3966d10egl8.jpg
-Seth...- wymamrotałam po chwili, odzyskując nieco świadomość.
-Sarah, nie mów nic... nie męcz się. Straciłaś za dużo krwi.- powiedział łagodnie, głaszcząc mnie po głowie.
-Umieram, prawda?
-Nie, nie umrzesz...
-Nie mam siły Seth...- wymamrotałam cicho.- chcę abyście wiedzieli... nigdy nie żałowałam tego, że was poznałam...b-b-byliście dla mnie jak rodzina... Kocham cię Se...
-Nie umrzesz, słyszysz!? Będziesz żyła, ze mną... na zawsze!
Później poczułam jego zimne kły przebijające mi skórę na szyi, a później już tylko ból. Straszliwy ból, który ogarnął całe moje ciało. Wszystkie rany, to było nic w porównaniu z tym, co czułam w tamtym momencie. Jakby cała krew w żyłach zaczęła się gotować i ktoś wbijał mi milion noży w mięśnie. Teraz wiedziałam, że po przebudzeniu, będę jedną z nich. Już nigdy nie będę potrzebowała ochrony, już żaden wilkołak mnie nigdy nie porwie, a najważniejsze... będę żyć wiecznie, z osobą, która jest dla mnie najważniejsza. Takie było moje... krwawe przeznaczenie.
Ciąg dalszy nastąpi...
niepokorna
04.01.2009, 17:26
już czytam! :)
o mój Boże ,ale zakończenie Ci się udało...
ciągle jestem pod wrażeniem <zbiera szczękę z podłogi>
szastasz uczuciami czytelnika, i to strasznie, ale to jest na "+"
w pewnym momencie już myślałam, że nie przeżyje, a tu już uciekła, potem znów myślałam, że coś się z nią stanie...
Rany kobieto, napisz książkę, naprawdę :P
Jak zwykle śliczne zdjęcia, które idealnie ukazują daną sytuację.
Michael Call, mów co chcesz, on jest mój <3 naprawdę kocha siostrę i chce dla niej jak najlepiej, i to mnie cieszy, że wątłe stosunki pomiędzy nimi, które były na początku opowiadania zmieniły się w prawdziwą miłość ;)
Seth - co tu dużo gadać... uratował jej życie, kocha ją, a ona jego. Będą teraz szczęśliwi aż do... końca? nie wiem, jak to ująć :P Polubiłam go od pierwszego wejrzenia. Taki fajny ^^
Viki - piękna wampirzyca, która z kolei uratowała życie Michaelowi.
Ma świetne wyczucie gustu i poczucie humoru :D
Sarah - piękna dziewczyna z niepotrzebnymi kompleksami. Vika i Seth ją zmienili nie do poznania... co to miłość robi z ludzi :P
Aż mam zimne ręce z przejęcia, niedobra Ty :P
oceny liczbowej nie dam - nie ma skali :)
i...cieszę się, że będzie kontynuacja... ^^
Odcinek czytałam już w twórczości pisanej i bardzo mi się podobał...
Teraz obejrzałam zdjęcia i są świetne...
:)
Czekam na Traktat przymierza jako FS...
Castaway
04.01.2009, 18:37
Zauważyłam jeden błąd.
Wnęczności - Wnętrzności
***
Świetne zakończenie. Już myślałam ,że Sarah umarła. :O
Postacie fantastyczne!
Michael, Seth, Wiki... no aż brak mi słów.
Aaa super że będzie kontynuacja :)
Piękny odcinek! Aż brak słów...
Po pierwsze: zabić wszystkich wilkołaków! Wkurzyłam się... Roger ewidentnie wkurzający.
Piękne opisy:).
A Seth... Rozpływam się. Pięknie mówił o swoich uczuciach do Sarah:P. Nie chciał pozwolić jej umrzeć.
Trochę mi szkoda, że Sarah będzie wampirzycą. Całe jej życie się zmieni. Będzie musiała uważać by nikogo nie zaatakować. Piękna końcówka:P.
Ja chcę już ciąg dalszy:D!
Zakończenie Ci się udało :) Nawet więcej niż udało ;) Jest cudowne! Nie mam skali do oceny liczbowej :) I nie mogę się doczekać Traktatu Przymierza jako fs... Tylko szkoda, że nie posłuchała wilkołaków (tj. dowiedziała się czegoś więcej o tajemniczych zabójstwach). Dla mnie wilkołaki nie są postaciami negatywnymi :)
Mnie też się podobał, a to nie jest częste... zazwyczaj nie jestem zadowolona ze swojej twórczości. Cieszę się, że odcinek wam też przypadł do gustu:) Dziękuję za komentarze :D
no szkoda, że już koniec xd
a określenie 'pijawki' i 'krwiopijcy' przypomina mi Jacoba ;p
Bardzo mi się podobało to fs pomimo drobnych literówek
nad którymi powinnaś popracować
/nie chcę się mądrzyć ani nic, mam nadzieję, że tak to nie zabrzmiało xd/
ale i tak z czystym sumieniiem 10/10
No dobra nie rozpisuję się
/czeka na kontynuację :)/
Callineck
04.01.2009, 22:28
Bardzo dobrze, że ten odcinek Ci się podobał, bo według mnie jest najlepszy z tej serii. Na
początku trochę ciężko było przebrnąć przez kilka pierwszych odcinków, ale były one coraz lepsze, a od powrotu Sarah od siostry czytałam z prawdziwą przyjemnością :D
Widać ogromne postępy, jakie zrobiłaś jako pisarka. Co więcej, wnioskując na podstawie następnego opowiadania Twój talent dalej się rozwija co mnie oczywiście ogromnie cieszy i zawsze z przyjemnością czytam kolejne odcinki :D
Okazałaś się równie dobrym fotografem - zdjęcia nie dość, że bardzo ładne to jeszcze jak najbardziej pasujące do akcji ;)
Bohaterowie:
Sarah - na początku nie mogłam pojąć jak taka inteligentna i piękna dziewczyna może mieć takie ogromne kompleksy. Potem w trakcie rozwoju akcji trochę ją zrozumiałam - chłodna i zajęta tylko karierą i pozorami matka; piękna siostra, która uciekła z toksycznego domu najszybciej jak się dało; złośliwy brat, który zamiast wspierać młodszą siostrę i dodawać jej otuchy tylko ją dołował.
Tak mi się teraz wydaje, że gdyby Sarah nie zmieniła się zewnętrznie nie uwierzyłaby nigdy w uczucie, które żywi do niej Seth.
Mój ulubieniec Michael - z zarozumiałego i pustego chłopaka zmienił się w odpowiedzialnego faceta i kochającego brata :D Nie wspominając już o jego urodzie ;)
Seth - silny facet, który w obecności Sarah stawał sie opiekuńczy i delikatny.
Wiktoria - jakoś pasuje mi do Michaela :D Może będą parą? Ogólnie świetna dziewczyna, bardzo sympatyczna i otwarta.
Dalej czekam na Davida ;)
Błędy:
Stali po środku - pośrodku
Czy na prawdę - naprawdę
kiedy dodasz 2 część ?
już nie mogę się doczekać ;)
BlackDalia
05.01.2009, 13:49
Czytałam koniec ale w opowiadaniu a nie w fotostory ale i tak cudownie te twoje wampirki są poprostu ahh.... Czekam na dalsze zdjęcia no i daj w końcu koleny odcinek traktatu .... no kochana postaraj się ;)
Kejt24 - kontynuacja już jest!! Tylko w dziale nasza twórczość, twórczość pisana pt. Traktat przymierza. Jak to, nie czytałeś? To jest cudne ; *** Ano nie czytałam. Aczkolwiek nadrobię zaległości, obiecuję :)
Co do odcinka.... Się doczekałam :P W sumie całe zakończenie piękne, jak i całe FS :) 10/10 po prostu!
I czekam na kontynuację. Z niecierpliwością.
Czytałam całe opowiadaniei muszę stwierdzić,że to jest wspaniałe :D
A traktat będzie w tym temacie,czy zrobisz nowy?
scarlett
05.01.2009, 15:51
Zawszę się obawiam jakiś benadziejnych końców, ale Twój jak najbardziej prypadł mi do gustu :) Mimo, że zdradziłam sobie conieco czytając początek kontynuacji w twórczośći:P
Wyczekuję więc kontynuacji w wersji FS, bo zdjęcia naprawdę Ci wychodzą ^^
Wielkie dzięki! :)
Jeśli chodzi o Traktat... nie wiem kiedy zamieszczę pierwszy odcinek, bo mam nieciekawa sytuację w szkole. Może w weekend znajdę czas na odpalenie gry, ale nie obiecuję.
Lova, kolejna cześć... kolejny temat;)
serek95-12
05.01.2009, 16:52
WOW, ten odcinek jest genialny... Cudowne zakończenie!
Mam nadzieje, że już wkrótce napiszesz 2 część xD.
Pozdrawiam serdecznie!
Sweet.Dreams
05.01.2009, 19:26
Choć czytałam już ostatnią część chętnie przeczytałam po raz kolejny.
Cudnie, pięknie i wspaniale! ; ***
Czekam na Traktat Przymierza w wersji FS < 333
vBulletin® v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.