Zobacz pełną wersję : Complicated
niepokorna
27.03.2009, 22:42
Witam Was ponownie :)
Dzieło, które pragnę Wam zaprezentować, jest kontynuacją mojego poprzedniego dzieła (http://forum.thesims.pl/showthread.php?t=47307).
Jak nie przeczytaliście - wstydźcie się :P
A tak na serio, zapraszam na pierwszy odcinek.
Dedykacja:
-scarlett - genialny fotorgaf
-Callineck
-Ptasie mleczko
-Veripma
-Kejt24
-Czarnula/Czarnam-
Odcinek I
"Beggining"
Siedział skulony przy jej łóżku, wsłuchując się w pikanie elektrokardiogramu, nerwowo skubiąc róg i tak zmiętej pościeli. Za każdym razem, gdy spojrzał na bladą twarz swojej towarzyszki nękały go wyrzuty sumienia, chociaż doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że uratował jej życie… Powrócił myślami do tych feralnych wydarzeń.
http://img90.imageshack.us/img90/3614/80352628.jpg†
Jedno wiedział na pewno – nigdy nie zapomni wyrazu twarzy Sam, gdy Nick wziął ją przed siebie w charakterze zakładniczki. Była taka przerażona, bezbronna… Wszystko działo się zdecydowanie za szybko. Poziom adrenaliny niebezpiecznie podskoczył. Pewnie do tego stopnia, że nie poczuł, że uszkodził sobie rękę podczas unieruchamiania Kate, zdradliwej przyjaciółki jego towarzyszki. Zastrzelił Nicka, a potem patrzył, jak oczy Sam zachodzą mgłą, a z ust wycieka strużka krwi. Podbiegł do niej i czym prędzej zawiózł ją do szpitala, modląc się, by przeżyła. Musiała żyć. Bez niej nic nie miało sensu. Dopiero, gdy nabrał pewności, że Sam operują, napięcie opadło i zaczął odczuwać ból w ręku. Siedział na krześle w szpitalu zaciskając kurczowo nadgarstek, jakby uciskiem chciał zatrzymać ból. Nie pozwolił się dotknąć przez żadną pielęgniarkę bądź lekarza i dopiero wtedy, gdy ból stał się nie do zniesienia, pozwolił się opatrzyć.
- Nieźle. Złamanie kości dłoni, trzeba założyć gips – Skwitowała lekarka, oglądając rentgen.
Pokiwał nieprzytomnie głową, otumaniony środkami przeciwbólowymi. Gdy założono mu gips, spojrzał ze zdziwieniem na lekarza.
- Co pan robi?
- No jak to co? Ma pan złamaną rękę, zakładamy gips – Ze zdziwieniem w głosie wyjaśnił lekarz.
- Nie chcę.
- Rozumiem – Odpowiedział i wrócił do swojej powinności.
Gdy tylko Josh usłyszał na korytarzu jakieś kroki, zeskoczył z blatu, na którym siedział i wybiegł do nich, nie zważając na niedokończony opatrunek. Przez przejście mknęli lekarze wraz z noszami, na których leżała Sam. Z miejsca oprzytomniał.
- Co z nią? – Spytał najbliższą osobę.
- Jest w śpiączce. Proszę się odsunąć.
Posłusznie wykonał polecenie, z przerażeniem w oczach patrząc na woreczek krwi, przyczepiony do kroplówki.
Od tamtego momentu siedział przy niej tak długo, aż pielęgniarki go wyganiały, aby coś zjadł lub się przespał.
†
- Dzisiaj ona się na pewno nie wybudzi – Powiedział aksamitny głos, strasząc tym samym czarnowłosego.
- Ale mnie pani wystraszyła – Westchnął – Ile to jeszcze potrwa?
- To zależy. Ma silny organizm, najcięższe chwile już minęły. Idź się przespać, wizyty i tak się dawno skończyły.
Podziękował jej i wyszedł na zimne styczniowe powietrze. Pierwszy miesiąc nowego roku niedługo miał się skończyć. Wsiadł do samochodu i półprzytomny z bólu i żalu pojechał do domu. Zastał istne pobojowisko. Wszedł do salonu, gdzie dziewczynki szalały i rozsiewały wszędzie bałagan. Poszkodowana została również sama Jessica, która stała na taborecie w rogu pokoju, dzwoniąc gdzieś. Gdy tylko zobaczyła swojego szefa, zeskoczyła z krzesła i podbiegła do niego.
- Właśnie do ciebie dzwoniłam, te potwory… Co się stało? – Spytała zszokowana, gdy Josh zdjął płaszcz i rzucił go na kanapę, ukazując zakrwawiony podkoszulek.
http://img90.imageshack.us/img90/2519/10231645.jpg
- Sam… Kate okazała się być zdrajczynią, która działała w grupie z Nickiem, facetem, który miał zginąć półtora roku temu. Postrzelił ją, a ja zastrzeliłem jego. Sam jest w śpiączce, nie wiadomo, czy się wybudzi – Ciężko westchnął – A ja złamałem sobie rękę. Chyba za bardzo się wczułem w swoją rolę.
- Chuchnij mi tu! – Powiedziała szatynka.
- Nie wierzysz mi… - odparł zrezygnowany, idąc w stronę kuchni.
Poszła za nim.
- A tak na serio, gdzie Sam?
Odwrócił się do niej, przygważdżając ją do ściany.
- Już ci mówiłem – Wycedził przez zaciśnięte zęby.
- Dobra, dobra, wierzę ci – Wysapała lekko przyduszona Jessica – A swoją drogą, paczka przyszła.
- A teraz grzecznie zadzwoń po kogoś, żeby zabrał stąd te potwory.
Gdy tylko kobieta wykonywała polecenie, Josh poszedł do swojego pokoju, zamykając się na klucz. Sam mogła się nie wybudzić… To niemożliwe. Chwycił paczkę, a właściwie dużą kopertę, i zajrzał do środka. Wow! Kluczyki. Po chwili hałasy ucichły, a on zrezygnowany opadł na poduszki, po chwili zapadając w kamienny sen.
†
Następnego ranka, kierowany głodem, wstał i poszedł do kuchni, potykając się o swoje własne stopy. Po cichu liczył na to, że spustoszenie siane przez dwie małe blondynki nie objęło kuchni, a zwłaszcza lodówki. Z niemałym zdziwieniem ponownie przyjrzał się kluczykom, i dopiero teraz zauważył, że dopięty był do tego liścik, w którego treści było coś o tym, że w związku z zaistniałą sytuacją, miasto czuje się zobowiązane do przyznania mu samochodu służbowego. Zjadł pospiesznie śniadanie i wyszedł na mroźne powietrze, zapominając o założeniu szalika. Było chłodniej niż wczoraj, więc kałuże zamieniły się w morderczą pułapkę dla kierowców i nieostrożnych, do których zaliczał się Josh. Cicho jęknął, gdy jego cztery litery zetknęły się z zimną i mokrą nawierzchnią. Wstał i ostrożnie podszedł do samochodu, omijając każdą podejrzanie wyglądającą kałużę lub stertę śniegu. Gdy tylko dojechał na miejsce, wychodząc zatrzasnął sobie płaszcz. Zanim się zorientował, czemu nie może się ruszyć do przodu, minęło sporo czasu. W końcu dotarł do recepcji, lecz gdy nikt nie odpowiadał na jego zawołania, po prostu poszedł tam, gdzie miała leżeć Sam. Usiadł grzecznie na krześle, wcześniej sprawdzając, czy aby na pewno jest całe, strącając niechcący rękę Sam. Odwrócił się do niej z zamiarem ponownego ułożenia jej dłoni na swoim miejscu, gdy ta lekko go ścisnęła. Totalnie nie spodziewając się tej reakcji, stał zdumiony przez chwilę, lecz gdy tętno wraz z ciśnieniem powoli wzrastało, zawołał lekarza.
- To cud – Tylko tyle powiedział lekarz.
- A nie mówiłem? – Triumfował Josh.
Wtem do ich uszu dobiegł głos leżącej w łóżku kobiety. Zmęczony i przepełniony bólem, nie powinien należeć do młodej, pięknej kobiety.
- Zamknij się.
http://img518.imageshack.us/img518/8686/26865986.jpg
Cicho się zaśmiał, lecz popchnięty przez lekarza, wylądował ponownie na i tak obolałym siedzeniu, tak więc jego chwilowy przypływ nieokiełznanej radości został przyćmiony przez ból. Natomiast doktor podbiegł do czarnowłosej, świecąc jej światełkiem po oczach i badając.
- Weź to, psycholu – Mruknęła i cicho jęknęła, gdy próbowała podnieć rękę – Czemu nie mogę nią ruszyć?
- Jest pani bardzo osłabiona – Powiedział obrażony lekarz, odwracając się i badając strukturę swoich paznokci – Ma pani dalej zamiar mnie obrażać, czy da się pani zbadać?
- Chcę się stąd wypisać na własne żądanie. Josh, ty tutaj? – Dopiero teraz go zauważyła.
- Sam – Na jego twarzy po raz pierwszy od dwóch dni zawitał szczery uśmiech. Przytulił towarzyszkę, nie bacząc na jej protesty.
- Udusisz mnie – Charknęła. Dopiero wtedy ją puścił.
I wtedy sobie wszystko przypomniała. Fałszywa przyjaciółka, Nick, który miał nie żyć, morderstwa… Poczuła niewyobrażalny ból w klatce piersiowej, lecz nie tam, gdzie została postrzelona, lecz tam, gdzie miało się znajdować serce. Serce, teraz rozdarte na tysiące małych kawałeczków, których ponowne uzbieranie zajęłoby bardzo dużo czasu. Zbyt dużo. Tętno gwałtownie podskoczyło, a w jej oczach zaszkliły się pierwsze łzy. Łzy bólu, zdrady i… końca czegoś? Czy może początku? Powoli się podnosiła, wyrywając sobie te wszystkie zbędne rurki i kroplówki, tym samym się raniąc. Przytrzymały ją silne ramiona jej współlokatora.
- Mało ci wrażeń?
- Zabierz mnie stąd – Wyszeptała.
Po godzinie ględzenia pielęgniarek i kręcenia głową z dezaprobatą lekarzy, wypuścili ją, zapisując jakieś leki przeciwbólowe i antydepresyjne. Zmięła świstek papieru i wyrzuciła go do pobliskiego kosza. Ona nie potrzebuje prochów.
†
Wciąż zbyt słaba na bieganie i krzyczenie, zdana była na łaskę Josha, który z chęcią to wykorzystywał. Pomimo jej sprzeciwu, niósł ją na rękach przez cały szpital, jakby chciał udowodnić swoją siłę. Gdy lekko go walnęła w gips, od razu postawił ją na ziemię, ukrywając grymas bólu. Nie miała głowy do niczego, zupełnie jak gdyby ostatnie wydarzenia wypaliły jej osobowość i humor. Teraz, idąc korytarzem, podpierana przez Josha, zdała sobie sprawę, że żyje tylko i wyłącznie dzięki niemu. Chociaż… może to śmierć by była lepszym rozwiązaniem? Ledwo powłóczyła nogami, od niechcenia opierając się o ramię mężczyzny.
Po chwili poczuła, że unosi się w powietrze, lecz tym razem nie protestowała. Pozwoliła się nieść, a tym czasem miała odrobinę czasu na przemyślenia. Dlaczego to właśnie ona? Co takiego zrobiła, że wszystkie nieszczęścia się skumulowały w niej? Cicho zaszlochała, a czarnowłosy przytulił ją mocniej, jakby chcąc dodać otuchy. Wyszli w końcu z miejsca, które nieodłącznie kojarzyło się z bólem i poszli na parking.
- Autobusem? – Cicho pisnęła Sam. Perspektywa tułania się zapchanymi środkami komunikacji miejskiej podczas procesu gojenia się ran, gdzie ludzie rzucali się na miejsca siedzące jak hieny nie wydawał się optymistyczny. Ale zawsze lepsze to od chodzenia pieszo. Zdziwiła się, gdy dotknęła stopami ziemi, a jej oczom ukazał się…
- Samochód?
- Tak. Wczoraj dostałem powiadomienie, że jako szef wydziału kryminalistyki nie mogę przemieszczać się publicznymi środkami transportu, więc dostałem kluczyki, a on – Poklepał auto po masce – Stał przed domem.
Uśmiechnęła się blado, po czym wsiadła do samochodu, który pachniał nowością. Kremowa tapicerka, radio – to wszystko było nowe i dziwnie pachniało.
Założyła kaptur tak, żeby zasłaniał jej twarz i smętnie gapiła się w okno.
http://img523.imageshack.us/img523/4136/59306726.jpg
Obrazy tworzyły zamazane pejzaże, lecz te, które jej tęczówki zdołały uchwycić, nie przypadły jej do gustu. Poszarzałe niebo, na których kłębiły się chmury, zapowiadające śnieg lub deszcz, rozmokłe trawniki z zamarzniętymi kałużami i coś, na co nie mogła patrzeć. Zakochane pary, śmiejące się, wymieniające czułości i rozmawiające ze sobą, trzymając się za ręce… Znowu poczuła ten ból w sercu. Czerwono-różowe tabloidy, przystrojone w różnorakie badziewia reklamujące serducha rozpierducha zalatywały kiczem. Sam nie mogła patrzeć na te paskudztwa, więc odwróciła głowę, prychając z dezaprobatą. Do Walentynek było ponad dwa tygodnie, a już całe Chicago o nich trąbiło, jakby było to święto państwowe. Co najmniej.
- Nie lubisz Walentynek? – Spytał Josh, skręcając.
Mruknęła przecząco, obserwując jego ruchy.
- Dokąd jedziesz?
- Na obiad. Dobrze wiesz, że nie potrafię gotować – Prychnęła – A nie pozwolę ci pracować.
†
Zajechali pod dziwną restaurację o nazwie „La Fiesta”, parkując przy wejściu. Cicho jęknęła, nie starając się nawet ukryć swojego zniesmaczenia. Josh zignorował symptomy negatywnych uczuć wobec tego miejsca swojej towarzyszki i po prostu wysiadł z samochodu, dreptając do niej, by otworzyć jej drzwi. Po chwili wyciągnął wciąż opierającą się Sam z wozu i wciągnął ją do budynku.
- Nie bądź cały czas na nie – Syknął jej do ucha – Co znowu ci nie pasuje?
- To miejsce – Odpowiedziała głośniej. Zdziwione głowy klientów pałaszujących różne dania odwróciły się w ich kierunku. A co mi tam, pomyślała.
Po sekundzie zjawiła się przy nich kelnerka, rozsiewając zapach tanich perfum z bazaru za 3,99.
- Coś nie tak? – Jej przesłodzony głosik aż kipiał sarkazmem. Laska albo miała orzeszka zamiast mózgu, albo była głucha.
- Wszystko w porządku – Zapewnił ją Josh – Macie jakieś wolne stoliki?
- Nie, mają tylko szybkie – Odpowiedziała Sam, zorientowawszy się, że ciągle ją trzyma za łokieć – Puszczaj.
- Ależ oczywiście – Fachowość jej wypowiedzi pewnie ją samą zadziwiła – Proszę za mną.
Zanim zdążyła wtrącić swoje przysłowiowe trzy grosze, czarnowłosy zatkał jej usta dłonią i siłą zaprowadził do wskazanego stolika. Puścił ją dopiero wtedy, gdy usadził ją na krześle i gdy ta wgryzła mu się w rękę. Nagle znikąd pojawiła się kelnerka, rzucając z hukiem dwa menu na środek stołu i odchodząc, pozostawiając za sobą jedynie odór tych śmierdzideł. Dla odmiany, zamiast za nią krzyknąć lub ją wyśmiać, Sam z cichym westchnieniem otworzyła menu, zamawiając pierwszą nazwę, która jej się napatoczyła.
- Co państwo zamawiają? – Tym razem ciepłym głosem spytała ciemnowłosa kobieta o śmiesznym, europejskim akcencie.
- Ja poproszę – Zerknęła – Crema De Aquacate*.
- A ja Picadillo**.
- Coś do picia?
- Dwie wody
- I tequila – Dopowiedziała Sam.
Kelnerka odeszła, a ciemnowłosa co chwila siedziała i prychała z niezadowoleniem.
- Chcesz zwrócić na siebie uwagę, czy masz uczulenie na klimaty meksykańskie?
- To drugie – Burknęła, niecierpliwie poprawiając kosmyki włosów opadające jej na twarz.
Nim zdążył odpowiedzieć, przed jego nosem zjawił się parujący talerz o smakowitym zapachu, a przed Sam natomiast mała miska zimnej zupy o barwie zielonej. Listki pływające w niej stanowiły uroczy pejzaż, zmącony soczystym przekleństwem kobiety, która najwyraźniej nie takiego dania się spodziewała.
http://img144.imageshack.us/img144/206/95144020.jpg
- Zamień się – Spojrzała tęsknie w jego talerz, pełen mięsnych, gorących smakołyków, o nieznośnie wręcz apetycznym zapachu.
- Pod warunkiem, że powiesz mi, dlaczego tak nie lubisz tej knajpy.
- Nie to nie – Mruknęła i zanurzyła łyżkę w zimnej zupie. Mimowolnie się wzdrygnęła.
Po paru minutach, gdy talerz Josha był prawie pusty, kobieta wciąż grzebała łyżką w misce, wydając dziwne dźwięki.
- Jedz.
- I tak jest zimna – Pod wpływem wzroku towarzysza, z ociąganiem podniosła łyżkę do ust – Dobra, dobra, zajmij się sobą.
http://img90.imageshack.us/img90/3987/49883425.jpg
Smakowo nie była tak zła, jak wyglądała. Gdy opróżniła małą część, jej wolna ręka powędrowała mimowolnie do gardła, drapiąc je. Spojrzał na nią pytająco, a gdy ta zaczęła się czerwienić i dusić, rzucił pieniądze na stół i czym prędzej wyprowadził ją z lokalu.
- Pieprzone avocado – Wychrypiała, gdy zajęła miejsce w samochodzie – Jestem na nie uczulona.
Zawiózł ją czym prędzej do szpitala, kątem oka obserwując Sam, która powoli zaczynała panikować.
- Hydrokortizon, szybko! – Krzyknęła pielęgniarka, gdy Josh streścił, co się stało.
Po dziesięciu minutach, usłyszawszy złorzeczenie kobiety na meksykańskie żarcie, uznał to za dobry znak. Po chwili pojawiła się na korytarzu, masując sobie gardło.
- Nawet nie zdążyłam wypić tequili.
- To straszne. Sam… - Przystanął – Powinienem był się z tobą zamienić.
Machnęła lekceważąco ręką.
- Po prostu jedźmy już do domu.
Wyszli na zewnątrz, gdzie zapalone niedawno latarnie rzucały żółtawą poświatę na ulicę, a kupki nieroztopionego jeszcze śniegu gnieździły się na trawnikach. Wsiedli do samochodu, a Sam znowu złapała doła, aż się Joshowi zrobiło przykro. Dojechali do domu, a z piersi kobiety wydobyło się krótkie „och”. Zgasił silnik, ale nie wychodził, tylko siedział, jakby na coś czekał.
- Na co czekasz? – Spytała go, odwracając głowę w stronę okna, by ukryć łzy.
- A nie wiem.
†
Prychnęła cicho, wychodząc z samochodu. W tej chwili nie marzyła o niczym innym jak kanapa i telewizor, gdzie przesłodzone, amerykańskie komedie i seriale aż emanowały głupotą. Potrzebowała czegoś, co by odwróciło jej uwagę od czarnych myśli, które kłębiły się w ciemnych zakamarkach jej mózgu. Gdy wręcz z lubością się wyciągnęła pod kocem w salonie, w kubkiem herbaty zrobionej przez Josha, jak na złość wszystko zgasło.
- Do jasnej cholery, to już nie można nawet telewizji pooglądać? – Krzyknęła i wstała, by pójść po świece.
- Prąd wysiadł – Stwierdził Josh, wyglądając przez okno – I to nie tylko u nas.
Gdy zapaliła świece, powiedziała spokojnym, cichym głosem.
- Nasz żywot można porównać do świeczki. Jeden mały ruch – Zgasiła płomień zwilżonymi palcami – I już ciebie nie ma – Cicho westchnęła.
- Ja wiem, że to dla ciebie trudne – Zaczął.
- Nic nie wiesz.
- Mylisz się. To ja dwa razy kogoś zabiłem, to ja zgasiłem płomień ich żyć – Podszedł do niej, a ona odwróciła wzrok. Miał rację.
- Przepraszam.
- Nic się nie stało – Przytulił ją – Odpoczniesz trochę, nie pójdziesz jutro do pracy, pobędziesz sama…
http://img106.imageshack.us/img106/473/79600370.jpg
- Muszę coś wiedzieć – Niepewnie zaczęła.
- Tak?
- Czy oni – Pod pojęciem „oni” miała na myśli policję – coś co zrobią za to, że go zabiłeś?
- Nie. Wyjaśniłem wszystko już wtedy, kiedy … kiedy byłaś w śpiączce. To była obrona życia ludzkiego – Podniósł swoją rękę i przyjrzał się gipsowi – A Kate… jest w areszcie.
- Ra ta ta ta ta ta ta!
Aż podskoczyła, niechcący rozlewając herbatę na Josha. Prąd wrócił, a w telewizji leciała właśnie jakaś głośna reklama płatków z trzaśniętym na umyśle królikiem w roli głównej. Mężczyzna cicho syknął, odskakując od Sam, której gorący napój sparzył palce, jednak dalej uparcie trzymała kubek. W międzyczasie mężczyzna pobiegł do łazienki, w drodze zdejmując podkoszulek. Po chwili słychać było łomot i soczyste przekleństwo. Odstawiła kubek i poszła w kierunku hałasów, wyobrażając sobie zniszczenia, jakie wyrządził Josh. Parsknęła śmiechem, gdy zobaczyła go w koszu na brudne ciuchy, ze sterczącymi dredami i nogami wyżej głowy.
- Głupek.
Wygramolił się z kosza i do niej podszedł.
http://img214.imageshack.us/img214/5053/62151139.jpg
†
- Muszę się czegoś dowiedzieć – Zaczęła, wcale nie speszona obecnością półnagiego mężczyzny.
- Czego?
- Kto leży w grobie Nicka.
* - zimna zupa z avocado :P
** - farsz mięsny ^^
Callineck
27.03.2009, 22:44
Świetne, naprawdę świetne.
W dodatku nic nie traci jak się czyta drugi raz. A to można powiedzieć tylko o wyjątkowych opowiadaniach.
Osobiście to jestem za tym, zeby Sam zamieszkała tuż kolo szpitala, albo przynajmniej dostała VIP-owska kartę stałego klienta :D Trafia do szpitala tak często, że pewnie kilku lekatzy zdazylo się dorobić na niej specjalizacji :P
Chociaż to uczulenie to akurat wina Josha. Musiał się tak upierać?
Biedna Sam, jej życie uczuciowe to katastrofa. Trzeba bylo się od razu zakochać w Joshu :P Ale nie ma tak łatwo.
A tak w ogóle to fantastyczne zdjęcia - najlepsze to Sam w samochodzie i goła klata Josha :D
Dzięki za dedykację :* Ale mam wrażenie że na nią nie zasłużyłam - co innego fotograf ;)
Volturia
27.03.2009, 22:44
Ajajajj!! P fotach widzę, że zaczyna się ciekawie! taak,przepraszam, że nie komentuję po przeczytaniu, ale to też zrobię. :D hah, lecę czytać :P miłego wieczoru
PS SZ.. KUR.... WYPRZEDZONO MNIE! GRRR. :P
scarlett
27.03.2009, 22:49
Nie spodziewalam się, że wstawisz tu Josha z gałkami ocznymi w talerzu ^^
Czuję się zaszczycona dedykacją mimo, iż żadnym geniuszem nie jestem :< :P
Josh to biedny jest, Sam z resztą też.
Oni po prostu nie mogą być sami bez opieki...
Ona co chwila trafia do szpitala, a on miewa wypadki ze sprzetem AGD...
Volturia
27.03.2009, 22:55
To znowusz ja ; DD oczywiście daj znać, jak wrzucisz kolejny. :D i jeszcze raz dzięki za dedykację < a w tym miejscu powtórzę słowa scarlett a propos dedykacji ;) >
niepokorna
28.03.2009, 08:30
Łaaaa, dziękuję Wam ;**
a może ktoś jeszcze? :>
No,no fajnie ;d A to zdjęcie Josha bez oczów ;dd Pozostaje czekać na 2 ;)
Ja tylko foty tu oglądałam :P
Dziękuję za dedykację ;*
Albo mi się wydaje, albo Sam jest jakas... Inna o_O Całkowicie inna.
Josh bez koszulki! <radocha> :D
Czekam na reszte :>
Pani_Snejp
28.03.2009, 12:09
już oceniałam w twórczości, ale powiem jeszcze raz - wymiatasz!
goła klata Josha, mrr ;>
niepokorna
28.03.2009, 12:09
@up: kochana, bez tony makijażu każdy wygląda inaczej :P
ale musicie pzryznać, że zdjęcia są miiszczowskie :)
świetna robota scarlett!
Ano musimy, musimy :)
No tak, podkrążone oczy, nieuczesane włosy... Wszystko jasne :P
ptasie mleczko
28.03.2009, 16:00
Łaaaa dostałam dedykację <ociera łzę wzruszenia>. Widziałam już wczoraj, że wstawiłaś, ale byłam średnio przytomna, więc zostawiłam sobie ten smaczek na dziś. Przeczytałam cały odcinek od deski do deski z takim samym zainteresowaniem i przyjemnością jak za pierwszym razem i wiesz doskonale, że uwielbiam Cię za to opowiadanie. "Weź to psycholu" i "nie, mają tylko szybkie" -> Sam rządzi :D Zdjęcia są świetne, doskonały wybór, jeśli chodzi o fotografa. :D Świetna charakteryzacja Sam, rzeczywiście wygląda na chorą i osłabioną. Mam też nadzieję, że pozwolisz na odrobinę prywaty: <bije pokłony scarlett za zdjęcie z klatą Josha> <wgapia się już pół godziny> :D
niepokorna
29.03.2009, 13:53
Odcinek II „Memories”
- Na twoim miejscu nie zawracałbym sobie tym głowy.
- NIE jesteś mną. Poradzę sobie sama.
Wyszła z łazienki, trzaskając drzwiami. Jej cała złość, wszystkie emocje z paru ostatnich dni właśnie sięgnęły zenitu i Sam musiała się na kimś wyżyć, tylko czekała na odpowiednią osobę i moment.
- Sammie…
- Nie mów tak do mnie! – Wrzasnęła, rzucając w niego kubkiem.
Zrobił szybki unik, a naczynie, zamiast go uszkodzić, pokruszyło się na ścianie za nim.
- Boże kobieto, uspokój się – Powiedział, powoli podnosząc się z klęczek.
- Bo co? Bo ty mi każesz? Za kogo ty się w ogóle masz?! – Jej głos był na pograniczu łez.
- Przyjdę, jak ochłoniesz – Wyszedł z salonu, omijając kawałki szkła.
Wściekła na wszystko, zabrała się do zbierania pozostałości kubka. Musiała ustalić parę spraw, między innymi takie bolesne, jak pogrzeb rodziców. Jako, że nie byli zbyt sentymentalni w stosunku do grobów, ich ostatnim życzeniem było skremowanie ich zwłok i rozrzucenie prochów wokół ich domu, a dom wystawić na sprzedaż. To ostatnie postanowiła Sam, gdy obudziła się zlana potem w nocy, ponieważ przyśnił jej się ten makabryczny widok w kuchni. Ostatni tydzień był jakby wyrwany z jej życiorysu. Nic nie robiła, nic ją nie śmieszyło i cały czas płakała.
†
Aby ją czymś zająć, Josh zaproponował wspólne wyjście całej grupy na strzelnicę w pierwszy wolny termin, który wypadł dosyć pechowo, ponieważ w Walentynki, co spowodowało wykruszenie się sporej części osób. Zostali jedynie ci, którzy badali sprawę pierwszego morderstwa na tle satanistycznym, czyli Sam, Patricia (ku ogromnemu rozczarowaniu ciemnowłosej) , Jessica, Derrick i Josh. Po krótkiej mszy na cześć zmarłych, Sam pojechała do domu, w którym spędziła dzieciństwo. Tyle wspomnień…
- Josh, zanocuję tutaj – Gdy tylko dotarła na miejsce, dała obiecany znak mężczyźnie.
- Na pewno?
- Przecież to mój dom, a ja muszę jeszcze rzeczy pozabierać – rozłączyła się bez słowa pożegnania.
Spojrzała na budynek i ciężko westchnęła. Zapowiadała się walka z przeszłością bez perspektywy przyszłości, a strach, z jakim dane jej było się zmierzyć, przerastał ją. Pomimo tego, że wiedziała, że Nick nie żyje, bała się, że nagle wyskoczy zza rogu, gotów ją zabić. Zdała sobie sprawę, że gdyby Josh tu był, miałaby z kim gadać, a tak za towarzysza miała wspomnienia, łzy i puste ściany. W sumie to dobrze, pomyślała, wchodząc do kuchni, nie widzi bynajmniej, w jakim stanie jestem. Gardło jej się ścisnęło. Kuchnia, teraz wysprzątana, nosiła ślady użytkowania przez wiele lat. Doskonale pamiętała każdy posiłek tutaj, pamiętała nawet skrzypiącą lodówkę, teraz odłączoną od prądu. Wyszła, nękana strasznymi widokami, i skierowała się do swojego pokoju, potykając się. No tak, fałszywy stopień, zapomniałam, zbeształa się w myślach, siadając na schodach i masując obolałe kolano. Trzeba będzie to naprawić, zanim pójdzie dom na sprzedaż, skwitowała, czując się wyprana z wszelkich emocji. Weszła do swojego pokoju, który z pewnością pamiętał lepsze czasy.
http://i41.************/fc4320.jpg
Małe, jednoosobowe łóżko stojące w rogu pomieszczenia, nakryte było jej ulubionym kocykiem z dzieciństwa. Usiadła na nim, rozprostowując wgniecenia i zapłakała. Teraz, gdy jest samotna, miała czas na przemyślenia. Uparcie szukając dziury w całym, wędrowała od półki do półki, zbierając swoje ulubione drobiazgi, a niepotrzebne już wrzucając do kartonu. Zabawki, pozytywki, książki… wszystko mające przeszłość, zbyt bolesną, aby patrzeć na to bez bólu.
Jej rozmyślania przerwał dzwonek telefonu.
- Słucham?
- Sam? Hej, dzwonię do ciebie, bo chcę się dowiedzieć, czy wszystko w porzą…
- Tak.
- Na pewno nie chcesz, żebym przyjechał?
Zawahała się.
- Josh, czy to normalne, że się boję?
- Jak najbardziej.
- Nie musisz przyjeżdżać. Daję sobie świetnie radę – Starała się, aby jej głos brzmiał twardo.
- Daj znać, jak skończysz.
- Ta. Do zobaczenia jutro.
- Pa.
Przez pół nocy ciężko harowała, sprzątając dom. Gdy rezultat ją zadowolił, a zmęczenie i znużenie sięgnęły zenitu, postanowiła się przespać w swoim pokoju. Bądź, co bądź, ale tam czuła się najbezpieczniej.
† [center]
Tej nocy spała niespokojnie. Pogoda jakby udzieliła się jej nastrojowi i wiatr dął w okiennice, przez co niemiłosiernie skrzypiały, budząc strach u Sam, która leżała zwinięta w kłębek. Do samego rana nie zmrużyła oka, bojąc się ponownego spotkania z obrazem z poprzedniej nocy.
Gdy tylko wystarczająco się rozjaśniło, kobieta włączyła telefon. Kilkanaście nieodebranych połączeń świadczyło o natarczywym dzwonieniu do niej przez pół nocy.
- Ech, cały Josh – Ziewnęła. Dopiero teraz, w blasku poranka, zaczęła odczuwać zmęczenie. Usiadła na chwilę w fotelu, przeciągając się. Pomyślała o Joshu. Już dwa razy o mało co nie przypłacił życiem dla niej. Zabił dwie osoby, chociaż to ona miała zginąć. Sam chciał się zabić, ponieważ nie potrafił pozbawić jej życia… Czy tego chciała, czy nie, to właśnie on zapewniał jej uczucie bezpieczeństwa, a brak jego obecności niepokoił ją.
- Od tego są przyjaciele – Powiedziała sama do siebie, uśmiechając się – Przyjaciele…
Przestraszyła się nie na żarty, gdy usłyszała pukanie do drzwi. O Boże, idą po mnie, pomyślała przerażona Sam, rozglądając się. Najrozsądniej byłoby skoczyć z okna.
[center] http://i39.************/2u5tcpj.jpg
Pokój znajdował się tylko na pierwszym piętrze, więc Sam wygramoliła się przez okno i usiadła na parapecie. Drzwi na dole się otworzyły, więc przerażonej kobiecie zsunęła się stopa. Przygryzła wargi, żeby nie krzyknąć. Gotowa do skoku, właśnie się miała puścić, gdy drzwi do jej pokoju się otworzyły.
- Sam, co ty do cholery… - Zaczął Josh, podbiegając do niej.
- Ja… - Powiedziała, przechodząc z powrotem do pokoju – Myślałam, że jesteś w domu.
- Nie odbierałaś, to się zmartwiłem. Pożyczyłem od Jess samochód.
- Świetnie – Mruknęła, dygocąc. Mróz na dworze i siedzenie na parapecie to nie było dobre rozwiązanie.
- Jedziemy do domu?
†
14 luty. Wręcz idealna data dla zakochanych. Z podkreśleniem na ostatnie słowo. Dla Sam to święto nie było niczym innym jak tanim pokazem pozornego uczucia, jakim jest miłość. O ile takie uczucie istniało.
- Wierzysz w miłość od pierwszego wejrzenia? – Leżąc w łóżku spytała samą siebie.
- Tak – odpowiedział cieniutki głosik wewnątrz jej czaszki.
- Zła odpowiedź – Mruknęła, rozkosznie się przeciągając.
Śnięty Walenty do jasnej cholery, pomyślała, powoli wstając. Ciepłe łóżko aż zapraszało ją, aby z powrotem zanurzyła się w miękkiej, atłasowej pościeli, nie przejmując się troskami dnia dzisiejszego, jednakże swąd spalenizny dochodzący z kuchni postawił ją na nogi i zmobilizował do sprawdzenia, co, gdzie i jak.
- Khe Khe – zakaszlała Sam, chodząc do kuchni, przyodziana jedynie w biały, cieniutki szlafrok narzucony na piżamę.
- E… To miało być śniadanie – Wymamrotał Josh, wskazując na spalone resztki jajecznicy.
- Doceniam – Posłała w jego stronę zniewalający uśmiech. Nic jej się nie stanie, jeżeli chociaż przez jeden dzień będzie miła.
Spodziewając się innej odpowiedz, mężczyzna przez moment wytężył umysł, by nadać swojej wypowiedzi jakiś sens.
- E… Um… - Jedynie wybełkotał.
- Spodziewałeś się ochrzanu?
- Co najmniej.
- Zawsze mogę to zmienić.
- Nie ma takiej potrzeby.
Spojrzała na niego. Twarz nosiła wyraźne ślady nieprzespanej nocy, a fryzura gwałtownie domagała się pomocy. Oczy o kolorze miodu jaśniały radośnie, a usta wykrzywił mały uśmieszek. Gdyby był w moim typie, mógłby mi się spodobać, pomyślała i się uśmiechnęła, idąc do swojego pokoju. Teraz, gdy nabrała pewności, że jej dom nie ulegnie splądrowaniu i zniszczeniu, może spokojnie kontynuować przerwaną drzemkę. Za nic w świecie nie wyjdzie teraz na dwór, gdzie pary zbyt okazale pokazują, jak się kochają. Wzdrygnęła się, gdy przypomniały jej się ostatnie Walentynki, które w kimś spędzała…
†
Kiedyś to święto wzbudzało w niej przyjemne odczucia, lubiła je. Tego dnia Nick obudził ją, leżącą w tym samym łóżku, w tym samym domu, długim pocałunkiem. Nie tylko początek dnia był taki przyjemny. Młodzi, kończący studia i z wielkimi planami na przyszłość, byli obojętni na mijający czas, bowiem jak to mówi stare przysłowie: „Szczęśliwi czasu nie liczą…” . I oni go nie liczyli. Napawali się każdą chwilą spędzoną razem, zupełnie jakby były to ich ostatnie chwile. Poszli na spacer do pobliskiego parku, gdzie siedzieli na ławce i długo rozmawiali. Nie musieli przed sobą udawać nikogo, po prostu byli sobą. Gdy wstali z ławki i skierowali się w stronę miasta, Sam tknęło dziwne przeczucie, że coś się dzisiaj wydarzy. Coś, co będzie miało wpływ na późniejsze wydarzenia, przełom w ich wspólnym życiu.
- Poczekaj tutaj – Mruknął jej do ucha miły dla jej ucha głos, głos Nicka, jej chłopaka.
Odwróciła się do niego i go objęła.
- Wiesz, że nie lubię niespodzianek – Wyszeptała, a ich usta dzieliły zaledwie milimetry, więc go pocałowała.
- Wiem, ale mimo to chcę to zmienić – Wyplątał się z jej objęć, zostawiając ją na chwilę samą.
Wrócił po upływie zaledwie paru minut z wielkim bukietem róż.
- Każda z nich – powiedział – Jest wyznacznikiem mojej miłości.. Ta – Wyciągnął najpiękniejszą – Odzwierciedla szczególnie moje uczucie… miłość piękną i szczerą, tak prawdziwą jak ty – Wyciągnął dłoń i pogłaskał ją po policzku, po czym delikatnie pocałował.
- Idziemy coś zjeść? – Spytał po dłuższej chwili.
- Pewnie.
Doszli do restauracji, śmiejąc się z wszystkiego i wymieniając się co chwila czułościami, aż starsze panie ganiły ich wzrokiem. Tacy młodzi, beztroscy i zakochani… Pod restauracją „La Fiesta” był mały tłumek, jednak zdołali uzyskać wolny stolik. Po skonsumowaniu dań, Nick wstał na chwilę i podszedł do kelnerki, szepcząc jej coś do ucha. Zdezorientowana Sam z małym zakłopotaniem przyglądała się swoim paznokciom, gdy lekko zarumieniony Nick wrócił.
- Sam…
- Nie podoba mi się oficjalny ton tej wypowiedzi – Przerwała mu, uśmiechając się.
- Ale proszę, nie przerywaj mi.
- Dobrze.
Spojrzał na nią z delikatnym uśmiechem, poprawiając kosmyk włosów, które wpadały mu w oczy.
http://i41.************/kt5cn.jpg
- Samantho Johnson – Wziął głęboki wdech – Od grzechu zaczął się świat. Grzechem jestem ja i ty. Jesteś moim słońcem, co świeci wysoko, hen, na błękitnym niebie. Każda twoja rozterka i rozczarowanie przynosiły mi ból, poczucie, że nie do końca robię to, co powinienem. Dlatego chcę naprawić swoje błędy. Chciałbym cię, Samantho Johnson prosić o rękę – Klęknął przed nią na kolanach, wyciągając z kieszeni spodni małe pudełeczko, a kiedy je otworzył, jej oczom ukazał się pierścionek zaręczynowy tak piękny, że dech zapierało w piersiach.
Ujął jej dłoń w swoją z zamiarem włożenia jej pierścionka zaręczynowego na palec serdeczny, lecz ta cofnęła rękę.
http://i43.************/2hoaijm.jpg
- Chociaż nawet nie wiesz, jak bardzo cię kocham Nick – Wstała – Nie mogę za ciebie wyjść. Za bardzo cię kocham… - wyszeptała i wybiegła z restauracji zostawiając go tam, klęczącego z pierścionkiem w ręku. Biegła przez ścieżki tak dobrze jej znane, że mogła przemierzać je z zamkniętymi oczami. Wracała do domu, gdzie prawdopodobnie czekał na nią rozczarowany Nick, chcący porozmawiać. Przysiadła na ławce. Wiedziała, że nie będą szczęśliwi. Za dużo ich dzieliło poglądów, różnych spraw. Pierwsza łza spłynęła jej po policzku, a tuż za nią podążyły następne. Zacisnęła pięści z całej siły, aż poczuła, że paznokcie boleśnie wżynają się w skórę. W takich chwilach człowiek pragnie się wykrzyczeć i wypłakać komuś. Zaniepokojona wstała, gdy usłyszała dziwne trzaski w okolicznych krzakach. Było już ciemno, a jedyna latarnia oświecała zaledwie kawałek drogi. Zdecydowana, by wrócić się do domu lub restauracji, wystraszyła się nie na żarty, gdy zza krzaka wyszedł jakiś starszy mężczyzna, złorzecząc na wszystko. Alkohol, który można było od niego wyczuć świadczył o tym, że może być niepoczytalny.
- Cześć laluniu – Wychrypiał, zbliżając się do niej.
Odwróciła się z zamiarem ucieczki, gdy usłyszała drugi głos przed sobą.
- Gdzie się spieszysz?
Miała parę sekund na obmyślenie taktyki. Gdy wymyśliła pospiesznie swoją ucieczkę przed pijanymi mężczyznami, ktoś ją chwycił za ramię.
- Masz zamiar gdzieś iść?
- Nie dotykaj mnie! – Krzyknęła i kopnęła go z całej siły w najczulszy punkt.
- Ty suko – syknął i chwycił ją za włosy. Jej pisk bólu tylko go usatysfakcjonował – Nie lubisz być ciągnięta za włosy, hę? – Wysyczał jej prosto do ucha i pchnął ją, czego skutkiem był upadek na bruk.
Cicho jęknęła, podnosząc się z podłoża. W międzyczasie podszedł do niej drugi mężczyzna, lecz nic nie zrobił, tylko stał i tępo się wpatrywał w punkt za młodą kobietą. Po chwili uciekł, a jego kompan podzielił jego los. Odwróciła się, spodziewając się wszystkich, oprócz…
- Nick? – Wyszeptała, czując, jak nogi się pod nią uginają.
- Nic ci nie zrobili? – Podbiegł do niej, przyglądając jej się badawczo, a po chwili ją przytulił – Sam… wiesz, że mogli cię zgwałcić?
- Wiem – wyszlochała – Nick, ja nie wiem, co we mnie wstąpiło, przepraszam.
- Ale nie zmienisz zdania – zesztywniał.
- Nick, nie możemy żyć bez papierków małżeńskich? – Otarła łzę. To zdanie mówiło wszystko.
†
Po tamtych Walentynkach w jej pamięci została blizna i uprzedzenie do tamtego miejsca. Po chwili zorientowała się, że stoi po środku swojego pokoju, a pojedyncza łza spływała leniwie po jej policzku.
- On nie jest tego warty – powiedziała sama do siebie.
- Sam, zaraz wyjeżdżamy!
- Gdzie?
- Walentynki nie zwalniają od pracy.
- Ano tak…
Praca w święta, nawet tak beznadziejne. Świetnie. Stanęła przez szafą ze swoim codziennym problemem odnośnie rzeczy do założenia. W końcu zdecydowała się na najnormalniejszy strój pod słońcem, jakim były jeansy i jakaś bluzeczka. Chociaż… wróciła się do szafy i wyciągnęła czerwoną, dosyć krótką sukienkę. Niech Patysi pęknie żyłka z zazdrości.
- Boże, Sam – Josh o mało co nie potknął się o własną szczękę – Jest środek lutego!
- Coś ci przeszkadza? – Jej obietnica bycia miłą nie wypaliła, chociaż sama się sobie podobała. Krótka, do połowy ud sukienka barwy ognistoczerwonej z małym dekoltem powalała na kolana. I co z tego, że kupiona na wyprzedaży?
Przez chwilę ruszał ustami jak ryba rozpaczliwie próbująca znaleźć się w wodzie.
- Wyglądasz świetnie.
- Dziękuję. Wczułam się w klimat Walentynek.
- Widzę – Wyszczerzył się Josh, gdy wsiedli do samochodu.
- Josh… - Zaczęła przymilnie, gdy już jechali – Możesz się skupiać na drodze, a nie na tej sukience?
†
- O, Sam… - Zaczął Derrick – Wyglądasz… świetnie.
Uśmiechnęła się.
- Dziękuję.
- Josh wesołych Walentynek! – Pisnęła Patricia, w nagłym przypływie uczuć prawie go przewalając.
http://i44.************/k4jigk.jpg
- Nawzajem – Odpowiedział i dyskretnie ją odsunął, co wcale jej nie zniechęciło – Idziemy dzisiaj na strzelnicę, pamiętacie?
- ONA też? – Spytała blondynka, wskazując na czarnowłosą.
- Coś ci przeszkadza Patysiu?
- Nie mów tak do mnie – Wycedziła przez zaciśnięte zęby.
- Dobrze Patysiu, obiecuję, że nie powiem na ciebie Patysia.
http://i40.************/le2ao.jpg
Gdyby nie szybka reakcja Derricka i Josha, którzy odciągnęli je od siebie, Patricia skoczyłaby ku Sam w pięściami. Ta druga stała spokojnie, oglądając swoją rękę i cicho śmiejąc się pod nosem.
- Josh – Pod koniec pracy wparowała do jego pokoju – Mogę trochę wcześniej wyjść? Chcę się przebrać.
- Jasne – mruknął, przeglądając jakieś papiery.
http://i39.************/14lscgn.jpg
†
Gdy dotarli na strzelnicę, ostatnia grupa właśnie wychodziła. Patricia cały czas dumnie dreptała przy boku szefa, a reszta trzymała się z tyłu, po cichu śmiejąc się z tej jakże dobranej inaczej parki.
- Nauczysz mnie strzelać? – Z niewinnym uśmieszkiem spytała.
- Ja nie mogę, weź kogoś innego do nauki, o na przykład Sam dobrze strzela.
- Pilnuj się, żeby to nie były przypadkiem twoje ostatnie Walentynki – Mruknęła Sam, zakładając słuchawki na uszy – Ktoś chce się konkurować?
- Ja – zgłosiła się Patricia.
- A w ogóle umiesz trzymać broń?
Jej chłodne spojrzenie nie zrobiło najmniejszego wrażenia na Sam, która właśnie wiązała włosy.
- Ta, która przegra, odchodzi.
- Co? – wtrącił się Josh – Nie ma mowy, co wy, na głowy poupadałyście?
- Zgoda.
Pani_Snejp
29.03.2009, 13:58
Sam, ale zegzzi wygląda :D No i zdjęcie z oknem jest świetne. Patysia wymiata xD słodziutka blondyneczk, która i tak dostanie kopa w jej słodziutenki tyłeczek, muahahahaha!
Tekst świetny, już mówiłam, więc powiem tylko o zdjęciach - wymiatasz, nieprawda, że nie umiesz ich robić, wrrr!
PaTySiA xD xD
Wróciła moja Sam :D Nareszcie!
Odcinek przeczytałam po raz drugi :) A co!
Jedno co mi się nie podoba na pierwszym zdjęciu, to okno w rogu ściany. Jakby było trochę bardziej na środku to chyba lepiej by wyglądało :)
A ostatnie zdjęcie jest mrrr :D
I czekam na ciąg dalszy :D
Callineck
29.03.2009, 15:48
Ten podły Nick to jednak umiał wszystko ubierać w piękne słówka. Nic dziwnego, ze Sam tak oszalała na jego punkcie.
I co najgorsze wspomnienie o nim dalej przesladuje Sam.
Josh jaki się okazał troskiliwy i przewidujący ;) Szkoda w sumie, że nie został na noc z Sam. Nie musiałby przyjeżdżać specjalnie żeby sie nie bała :P
A ten zakład... Na cóż, Sam jest w gorącej wodzie kąpana i w dodatku nie będzie jej jakaś tam Patysia wtrącała się w faceta ;)
niepokorna
29.03.2009, 16:36
3 osoby? moze ktos jeszcze?
scarlett
29.03.2009, 16:53
No ja jeszcze, a jakże by inaczej:P
Ah ta Patysia... Sam na szczęście w kasze sobie dmuchać nie da ^^
A Josh co tam, zamiast pracować, przegląda sobie jakieś klorowe gazetki? Nieładnie... :P
<nie umie komentowac :[ >
Od grzechu zaczął się świat. Grzechem jestem ja i ty.
zakochałam się w tym <.3
kolejna stała czytelniczka przybywa ; )
Profeszjonal zdjęcia i tekst też b.ładny ; )
i to zdjęcie jak Patysia się opiera o Josha... jak o słup ;d
Od razu krążyła mi po głowie odpowiedź: "Ona kładzie mu ręce na piersiach".
Aczkolwiek pierwsza wersja tu napisana brzmiała: "Ona kładzie mu NOGI na piersiach" :D :D
Dzięki Ci Boże, że to przeczytałam :D
I tak wiesz, że kocham twoje opowiadanie, czy ze zdjęciami, czy bez nich ^^
ptasie mleczko
30.03.2009, 23:33
No i rzecz jasna jeszcze ja <spóźniona> ah ten Nick ... naczytał się jakiś romansideł i wtłaczał biednej zakochanej dziewczynie do głowy te swoje wzniosłe banialuki, ale jakaż perfidia, popatrz, że mu nawet powieka nie drgnęła kiedy mówił takie górnolotne teksty kobiecie, której nienawidził i chciał zabić -> podłość ludzka nie zna granic. Zdjęcia wymiatają, sukienka Sam łoszzz w pytkę zbysia, sam sexx :D no i słynna Patysia, na wierzchu słodka blondyneczka ale w środku diablica wcielona, perfidia, podłość i dążenie do swego za wszelką cenę, zresztą Sammie też aniołem raczej nie jest muahahaha uwielbiam ją :D
niepokorna
03.04.2009, 10:41
Veripma, Kejt24, Callineck, scarlett, Titellè, Chanel, ptasie mleczko - Dziękuję Wam ;*
co do następnego odcinka:
- Opowiadanie : mam dwie strony i brak weny :| a poza tym odczuwam ogromną chęć zabicia kogoś.
- FS : nie chce mi się robić zdjęć ^^'
niepokorna
03.04.2009, 20:08
Smutne losy Josha Smitha
Josh Smith. Goła klata, gęste, czarne włosy, które kiedyś tam, w poprzednim życiu ogoliła mu Sam, zniewalające spojrzenie, dzięki którym kolana kobiet miękną...Jednak życie obeszło się z Nim brutalnie. Jego tragiczna śmierć (przyp.red. przejechała go kosiarka), nadmiar Narni i zamiłowanie do szaf z futrami spowodowały, że jako następną ścieżkę życia, tam w niebie, wybrał sobie jako faun. Pech chciał, że podczas podejmowani tejże decyzji był pod wpływem wina marki Wina. A decyzja jest nieodwołalna...
Pewnego pięknego dnia, po paru latach, gdy przyzwyczaił się do życia w lesie, załatwiania się pod krzaczkami i dzielenia się ze zwierzętami jeżynkami i jagodami, wyszedł na spacer. Ujrzał tam niepokojąco podobną niewiastę.
- Sam?
http://i43.************/29m3q1h.jpg
Stara miłość nie rdzewieje. Jego serce, niegdyś rozczulone aż do przesady, teraz zadrżało niepewnie. Już raz się na tej kobiecie zaciął... jako człowiek! A jako faun nie miał szans!
Chemia jednak zrobiła swoje.
http://i43.************/r076n6.jpg
Piękna Sam szybko zniknęła, a zmącona przez Jej obecność flora i fauna powróciła do swojego harmonijnego współistnienia (żeby nie użyć innego słowa). Biedny Josh poczłapał na kopytkach ze stukotem do swojej chatki z wspaniałym widokiem na las i rzeczkę.
Prawdziwy mężczyzna nie płacze, pomyślał, uderzając rękoma o ścianę, aż ta zadrżała, ale ja jestem FAUNEM!
http://i39.************/2w3dclc.jpg
Zrezygnowany, oparł się plecami o drewnianą ścianę i zadumał się. Wyobraził sobie swoją byłą dziewczynę jako anioła...
http://i41.************/vqmdjm.jpg
Przecież musi być jakieś rozwiązanie...
- Jestem faunem, a może wróżki też istnieją? – Mruknął sam do siebie, a Jego umysł rozjaśnił się – WRÓZKA!! CHO NO TUTAJ!
I się rozbeczał.
http://i41.************/11i05ci.jpg
I wtedy zjawiła się Ona. Wróżka o niebiańskiej urodzie, z blond puklami opadającymi na jedno ramię, z pięknym makijażem oczu, które były szare. Biedak, pamiętając kolor oczu swojej byłej wybranki, rozpłakał się. Zrozumiała Go bez słowa...
http://i44.************/11tyfpu.jpg
- Mogę Ci pomóc – głosem melodyjnym jak śpiew słowika rzekła mu – Mogę Ci zrobić Kopciuszek wersja 2.1. Tylko musisz wziąć to – podsunęła Mu fioletowy proszek.
Bez zbędnych ceregieli, nie pytając się nawet o cenę, wsunął całość. Jego ciało przeszedł przyjemny dreszcz. Po chwili wrzasnął i zaczął cierpieć.
http://i44.************/2u9016v.jpg
http://i39.************/357ks2w.jpg
Po metamorfozie, spojrzał z zachwytem na swoje nagie ciało (a było na co patrzeć). To było nie do uwierzenia! Chwycił wróżkę w objęcia, nie bacząc na to, że porwie Jej suknię. A jednak zostało w Nim trochę z człowieka.
http://i39.************/2hx1qg7.jpg
- Nie tul mnie człowieku – Powiedziała, odsuwając Go.- Zapomniałam powiedzieć, że jesteś goły i wesoły. A czar zniknie za 24 godziny – I wyszła, zostawiając Go samego.
Czym prędzej pognał do szafy, by narzucić coś na siebie. W myślach szukał swej ukochanej. Mówiła mi coś tam kiedyś tam, że pracuje przy plaży – I pobiegł tam.
- WON! WON ZA DRZWI! – Wrzasnął czyjś głos, a po chwili słychać było głuche tąpnięcie.
A potem słychać było płacz....
http://i41.************/2mpg2zr.jpg
- Coś się stało? – Spytał, podchodząc na czworaka do kobiety.
http://i42.************/2q1umg8.jpg
Wstała ociężale, otrzepała suknię z piachu i zapłakała.
- Nie płacz...
http://i43.************/rummub.jpg
Powiedział i otarł Jej łzę z policzka.
- Odwal się. – Sama otarła łzy i uciekła...
http://i41.************/2rdzuwk.jpg
Callineck
03.04.2009, 20:10
Hehe, Josh od wpływem najlepszy! :P
Powinien wiedzieć ze to szmal się kosi a trawka niech sobie rośnie... Najwyżej kozę by dokupił :D
Ten dziadek to dziwnie znajomy nie sądzisz? ;) Ucho wydaje się bardzo podobne...
Patysia* reinkarnowana w dobrą wróżkę... Musi się wkurzać biedaczka na ten sypiący się zewsząd brokat. Pewnie jeszcze musi zabierać maluchom mleczaki... Nie ma lekko, nawet w raju.
Sammie cały czas taka miła i słodka ;)
* Dostałam cynk, ze to jednak Sam w peruce występująca jako SamoPatysia :P
scarlett
03.04.2009, 20:13
<więcej, gdy nabierze rozumu>
<powiedzmy, że nabrała :P >
Josh jako faun...
Ciekawe czemu nie chciał dłużej nim byc, przed spotkaniem ze swą ukochaną... :P
I umie się przenosić między wymiarami czy Sam zablokowali vipowską kartę stałego klienta szpitali i zginęła przed wejściem? ^^
Volturia
03.04.2009, 22:59
hah ; ) cóż, goły i wesoły. Patysia (?) powinna być zachwycona, że jego, ekhem, nagie ciało ociera się o jej co prawda okryte :D .. dziwna kobieta ;)
No i oczywiście, chcę już następny a jak! ;) 10/10
Aaaa kocham Cię :D
Zaje... fajne to było! :D:D
A teraz czekam na ciąg dalszy! :D
ptasie mleczko
04.04.2009, 18:29
"WRÓZKA!! CHO NO TUTAJ!" <- to mnie rozwaliło :O <próbowała tego zaklęcia ale niestety nie działa :((> Josh jako faun wygląda jeszcze bardziej szeksiii, achhh to futerko <się rozmarzyła> taki męski zwierzak wrrauu :D Sammie jak zwykle kwintesencja uprzejmości i łagodności muahahaha :D:D
Pani_Snejp
04.04.2009, 18:30
- Odwal się.
:D Ach, ta Sammie...
Odcinek powalający, no i Josh jako faun <33
niepokorna
04.04.2009, 20:39
Moje lenistwo nie pozwala mi na zrobienie większej ilości zdjęć, poprawię się :P
Odcinek III
„Wrangle”
- Wy się obie źle czujecie, prawda? – Wyszeptał Josh, ale wiedział, że nie ma najmniejszego wpływu na przebieg zdarzeń.
- Gotowa skarbie? – Tym razem to Patricia zaczęła.
- Oczywiście Patysiu.
- Dwie tarcze?
- Jedna – Odpowiedziała Sam, poprawiając okulary. Ręce lekko się spociły, pewnie z podniecenia wyeliminowania tej blond osóbki z gry.
- Przestańcie, to nie ma sensu – Zaczął, lecz Patricia go uciszyła.
- Cukiereczku, cicho bądź. Niech wygra lepsza.
Seria strzałów w małej odległości czasowej. Patricia chybiła raz, co spowodowało salwę śmiechu u drugiej i chybienie. Skupiona, z większą starannością zabrała się do unieszkodliwiania tarczy.
http://i44.************/28wovq0.jpg
- Na kogo stawiasz? – Szeptem spytała Josha Jessica.
- Na Sam – Burknął w odpowiedzi – Ona dobrze strzela.
Przygryzła wargę, spoglądając na podłogę.
- Josh, proszę cię, zrób coś z tym. Wbrew pozorom obie są dobre.
- A gdybyś miała wybierać między nimi? Którą byś wybrała?
Zastanowiła się przez chwilę.
- Sam.
*
Parę minut było już po wszystkim. Obie wcisnęły przyciski, mające przywołać tarcze do nich. Sam stała rozluźniona, pogwizdując pod nosem, a Patricia była jej przeciwieństwem. Spięta i nerwowa, poganiała wzrokiem swoją tarczę.
- Proszę o obiektywną ocenę – Mruknęła blondynka do zebranych.
Po chwili zdjęto obie tarcze i je dla pewności podpisano, a po chwili zaczęli porównywać, a obie panie stanęły z boku.
- Zdenerwowana? – Zapytała Sam, zdejmując okulary i słuchawki.
- Nie – Jej postawa jednak wyrażała coś innego.
- Ekhm…
Obie jak na komendę się obróciły. Miny zebranych nie wiele mówiły, a sam Josh stał odwrócony.
- Naprawdę starannie ocenialiśmy. Lepiej strzela… Patricia.
Otworzyła z niedowierzaniem usta. Co? Ta blond lala ją ograła? Zacisnęła zęby i się sztucznie uśmiechnęła.
- Ups… - Zaczęła blondynka – Wygląda na to, że – Wskazała na drzwi.
- Wiem, gdzie mam iść. Josh, mogę cię na chwilę porwać?
Szli oświetlonym korytarzem, a Sam poczerwieniała ze złości.
- Odchodzę.
- Oj przestań, to tylko…
- Mój honor nie pozwala mi zostać – Wycedziła przez zaciśnięte zęby – Muszę jechać po swoje rzeczy, możesz mi pożyczyć wóz?
http://i39.************/2ezs8bb.jpg
- Pojadę z tobą. I tak nie mogę strzelać – Podniósł dłoń w gipsie.
Przez całą podróż Sam nerwowo wystukiwała jakąś melodyjkę palcami, aż w końcu mężczyzna nie wytrzymał.
- Możesz przestać? – I przestała.
Tyle lat studiów. Tyle ciężkiej roboty, potu, krwi, by je skończyć z wyróżnieniem. A teraz to wszystko zostało zniszczone przez jeden, głupi zakład. Dojechali do nieczynnego już biura, a Sam wyskoczyła z samochodu i pobiegła schodami do biura. Jak ma stąd odejść, odejdzie z klasą. Bez łez i scen.
- Boże Sam, masz motorek w spodniach, że tak gnasz? – Spytał zasapany Josh, kuśtykając po schodach.
Nie odpowiedziała, tylko zamknęła się od środka w biurze kluczami, które ukradła Joshowi. Podbiegła do swojego biurka, zgarniając wszystkie drobiazgi do torebki. Zajrzała pod biurko, a podnosząc się walnęła z całej siły głową o spód.
http://i42.************/2r39s7b.jpg
- Sam, otwieraj! – łomot w szybę i przytłumiony głos Josha ją rozbawił. Pokazała mu język i wróciła do plądrowania swojego zagraconego biurka. Gdy grzebała w szufladzie, zrezygnowany Josh prawdopodobnie doszedł do wniosku, że skończył jako szofer i przysiadł pod drzwiami. W międzyczasie Sam znalazła zdjęcie oprawione w ramkę. Przedstawiało ją i Nicka, zaraz po karnawale, jeszcze w maskach i pijanym uśmiechem. Ogólnie zdjęcie nie należało do najlepszych, ale wspomnienia… były niezatarte.
- Co to? – Nie wiadomo skąd tuż nad jej uchem odezwał się aksamitny głos jej przełożonego.
Wystraszona, upuściła zdjęcie wraz z ramką i się potłukło.
- Ups.
- To i tak nie było warte. Stare czasy. Skąd się tu wziąłeś? To ja mam… - Pokazał jej drugi, dorobiony komplet kluczy.
- Przypomniałem sobie o nich po chwili. Co ty robisz? – Spytał, widząc jak Sam drze zdjęcie. Gdy mu je pokazała, zamilkł.
- Jestem gotowa – sztucznie uśmiechnęła się ciemnowłosa.
- Sam… czy pamiętasz… co ci mówiłem, kiedy… byłaś postrzelona?
- Nie – skłamała. Doskonale pamiętała wszystko. Jego twarz, łzy, każdy ruch i… to wyznanie. Wyznanie w obliczu śmierci, którego nigdy nie zapomni – Tak.
Zesztywniał.
- Jesteś… jesteś kimś dla mnie ważnym. Zawsze stawałeś w mojej obronie, uratowałeś mnie już dwa razy… ale ja nie wiem. Nie wiem, czego nie wiem, ale tego nie wiem.
Cicho się zaśmiał.
- Ciągle się z niego nie wyleczyłaś…
- Walczę z tym, Josh – chwyciła go za rękę – Ja mam już tego wszystkiego dość, zmieniłam się, nienawidzę siebie za to – Wyrzuciła – kiedyś byłam inna.
- Niech zgadnę. Byłaś radosną, śmiejącą się kobietą, która lubiła się bawić – Zaśmiał się – A teraz, przez tego … typka stałaś się zgorzkniałą, ponurą i smutną, ale ciągle piękną kobietą. Walcz z tym. Możesz go pokonać.
Pierwsza łza spłynęła po jej policzku.
- I błagam cię, nie płacz, bo mi się smutno robi. I wróć do pracy, nie przejmuj się nią.
- Łatwo ci mówić – burknęła, szukając chusteczek.
- Przeniosę ją do wydziału narkotyków.
- Josh – otarła łzy, rozmazując cały makijaż – To ciągle nie będzie to samo. Ja zawaliłam.
- To ja zawaliłem – podszedł do niej i ostrożnie ją przytulił.
Dziesięć minut później poszli do samochodu, w odrobinę lepszych nastrojach.. Ta rozmowa wiele wyjaśniła, więc wracając, Sam zaczęła żartować i się śmiać. Po raz pierwszy od kiedy ją poznał, usłyszał jej śmiech, tak prawdziwy, jak kierownica, którą trzymał.
- Masz ładny śmiech – zauważył, podjeżdżając pod dom.
Zarumieniła się, a na jej usta wstąpił szczery uśmiech.
- Pomożesz mi z tym walczyć?
- Jak mam okazję widzieć ciebie taką radosną na co dzień, to jak najbardziej.
*
Gdy leżała w swoim łóżku, myślała. O tym, co było, jest i będzie. Uporczywie odrzucała od siebie perspektywę przyszłości z Joshem, ale ona zawsze wracała.
*
Leżał w swoim łóżku, nie mogąc zasnąć. Wstydził się sam przed sobą, ale najwyraźniej był zakochany bez wzajemności w Sam. Zaśmiał się cicho, gdy przypomniał sobie ich wszystkie najfajniejsze chwile, do których zaliczał się ich jedyny pocałunek. Może coś robię źle, pomyślał, przewracając się na bok, a po chwili oddając się w ramiona Morfeusza.
*
- Ej, ty – Mruknęło coś nad jego uchem – Wstawaj.
- Ale o so chozii?
- Śniadanie czeka.
- Nie chcesz się jeszcze trochę polenić? Jest niedziela, żadnej pracy, a jest – Zerknął na zegarek – Boże, kobieto, jest ósma rano!
Położyła się koło niego, z taką różnicą, że ona leżała na kocu, a on pod nim.
- Nie mogę spać – faktycznie, wyglądała na zmęczoną.
- A ja wyspać – Ziewnął.
Leżeli w milczeniu jeszcze dziesięć minut, gdy wreszcie wstała, stwierdziwszy, że musi coś zrobić. Chwycił ją za ramię.
- Zostań jeszcze – I ją pociągnął.
http://i41.************/rlcbpj.jpg
Gdy lądowała na miękkiej pościeli, znalazła się tuż nad Joshem, a ich twarze dzieliły milimetry. Sam była szybsza i się szybko odsunęła, prostując powstałe gniecenia na koszulce.
- To, że mam być milsza, to nie znaczy, że od razu się muszę z tobą całować.
- A w ogóle pamiętasz nasz pierwszy pocałunek?
Tak. Wtedy, oboje poharatani po przejściu huraganu, ona właśnie wybudzona z koszmaru. Wzdrygnęła się i usiadła na skraju łóżka.
- Tak. Byłeś zaspany – Uśmiechnęła się.
Jego palce przebiegły po jej smukłych plecach.
- Ile to czasu minęło?
- Półtora miesiąca.
Zmarszczył czoło, zupełnie jakby coś obliczał.
- Faktycznie.
Czując, że rozmowa schodzi na bardziej prywatne tematy, wstała i wyszła, przypominając o śniadaniu. Idąc w kierunku łazienki, potknęła się dwa razy.
- Głupia, dałaś się podejść – Mruknęła zła na siebie – to tylko przyjaciel.
Kierując się w stronę jadalni, potknęła się kolejne dwa razy i zwerbowała gazetę poranną. Weszła do pomieszczenia, przeglądając rubrykę z pracą i pijąc poranną kawę.
Wszyscy szukali młodych, pięknych kobiet. Zniesmaczona, rzuciła gazetą o ścianę, ściągając mężczyznę do pomieszczenia.
- Robię się stara – Wyszeptała – Niedługo będę miała 27 lat, nie mam faceta, już nie mówiąc o dziecku. Straciłam pracę przez własną głupotę…
Jej chaotyczny monolog przerwał Josh, zatykając jej usta dłonią.
- Po pierwsze, 27 lat to nie starość. Ja mam 28 i jakoś żyję. To, że nie masz faceta, to twoja własna wina. Czy ty tego naprawdę nie widzisz? Masz moje serce jak na dłoni, a ty to olewasz. A pracy nie straciłaś – wziął rękę.
Wbiła tępo wzrok w przeciwległą ścianę.
- Ja nie wiem, co by z tego było. To znaczy, z naszego związku.
- Nie każę ci podpisywać żadnych papierów – Odpowiedział – Jak nam nie wyjdzie, to trudno, nic się nie stanie.
To, co miała zamiar mu powiedzieć, złamie mu serce. To dla twojego dobra Josh, pomyślała.
- A czy będziesz zadowolony z jednostronnej miłości? Czy związek to nie jest zrozumienie i obustronne uczucie? Ja… ja ciebie nie kocham – I wyszła z kuchni, zostawiając go tam, przygarbionego i smutnego.
*
Przekonując siebie, że zrobiła dobrze, wyszła z domu, zostawiając telefon w pokoju. Musiała się jeszcze uporać sama ze sobą. Ze swoimi strachami, myślami i sumieniem. Cztery miesiące. I żąda wręcz związku. Albo ma nierówno pod sufitem, albo mocno się wczuł w swoją rolę. Boże, człowieku, przejrzyj na oczy, pomyślała.
Wróciła godzinę później, obciążona zakupami i myślami. Przy niej nagle znalazł się Josh, którego nie widziała tak smutnego od … no właśnie, od kiedy?
- Daj, pomogę – Powiedział, biorąc od niej najcięższe siatki.
- Dzięki.
Zdjęła i odwiesiła płaszcz, po chwili przechodząc do kuchni, by zacząć wypakowywać zawartość siatek.
- Coś jesteś nie w sosie – zauważyła, otwierając lodówkę – Tak bardzo chcesz mnie mieć? Mnie, zgorzkniałą, wredną babę? Czy tylko chcesz mnie przelecieć i ze mną skończyć?
- Nie szukam przygód na jedną noc – Odpowiedział, zatrzaskując drzwiczki od lodówki przed jej nosem.
http://i41.************/2hykiyo.jpg
- To czego chcesz?
- Odrobiny szczęścia w moim popapranym życiu.
- A nie wziąłeś pod uwagę, czego JA chcę? Czy tylko ty się liczysz? – Krzyknęła, tupiąc nogą – Jesteś egoistą. Psem ogrodnika.
- Jak w ten sposób się dowartościowujesz, to proszę bardzo, obrażaj mnie ile wlezie. Żegnam panią.
Po chwili usłyszała tylko trzask drzwi wejściowych i została sama w kuchni, z dziwną miną na twarzy i marchewką w ręku, którą po chwili wrzuciła do zlewu i z ogromną zaciętością zaczęła obierać, aż o mało co nie straciła palca. Szybko porzuciła to zajęcie i poszła do swojego pokoju, ściągając buty i rzucając nimi o ścianę. Mruknęła z dezaprobatą, gdy zostawiły one odciski podeszw na białej ścianie. Klnąc na cały głos, weszła do pokoju, włączając laptopa. Gdy ten się uruchamiał, poszła do szafy, przerzucając pospiesznie jej zawartość. Jeansy, bluzka, sztruksy, spódniczka… nie tego szukała. W końcu znalazła. Jej ulubiony strój do ćwiczeń, za czasów, gdy trenowała jeszcze taniec. A gdyby wróciła do tego?
W Googlach wpisała hasło „studio taneczne Smooth Moves Chicago” i znalazła odpowiedni grafik. Kto wie, może nawet pozna jakiegoś faceta…
*
Z ciężkim sercem podniosła się sprzed laptopa po szklankę szkockiej. Gdy schylała się do zamrażarki po lód (jak już, to pić porządnie), drzwi wejściowe się otworzyły. Głośne kroki buciorów kierowały się w jej stronę. Wyprostowała się i ostentacyjnie zajęła się kruszeniem kostki lodu na mniejsze części, używając do tego noża i własnej siły. Tak, jak się spodziewała, łomot, który produkowała, sprowadził Josha do kuchni. Zerknął zaniepokojony i prychnął, mówiąc coś stylu „ i po co ja tu szedłem” gdy, ta powiedziała:
- Josh.
- Tak się nazywam – Burknął w odpowiedzi.
- Musisz się wyprowadzić.
- Ok.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem.
- Żadnego ale? Bez awantury? Bo prostu odejdziesz?
- Tak będzie najlepiej. Mieszkanie mam.
- To pakuj się – Odpowiedziała i odwróciła się w stronę lodówki, by ukryć smutek.
Chciał coś powiedzieć, ale się rozmyślił i wyszedł. Wygrzebał walizkę spod łóżka i otworzył na oścież szafę, czując falę niewyobrażalnego żalu. Jak mógł być taki powierzchowny i egoistyczny w stosunku do kobiety? Z cichym westchnieniem wrzucił to wszystko bez ładu i składu do walizki i zapiął ją, skończywszy tym samym pakowanie.
- Skończyłeś? – Jej cichy głos go przeraził.
- Ta. Nie musisz mnie kontrolować, będzie lepiej, gdy sobie stąd pójdę, tylko mieszam ci w życiu.
Podeszła do niego, a jej ciemne oczy niczego nie wyrażały.
- Dziękuję za te cztery miesiące.
- Luz. Pozwól, że już sobie pójdę. Aha, Patricia przejęła stołek, który czekał na ciebie. Stołek zastępcy szefa.
Odwróciła się, a wychodząc z pokoju, rzuciła „Gówno mnie to obchodzi”.
*
Dziwiąc się, czemu nie zażądała kluczy, wsiadł do samochodu i odjechał, zostawiając niezatarte wspomnienia. Zarówno jak u siebie jak i u niej.
*
Zrezygnowana, opadła na kanapę w salonie, popijając z szklanki. Jutro ma pierwszy trening, musi się do tego psychicznie przygotować… wstała po dolewkę. Obudziła się rano, czując, że dzisiaj będzie tragicznie, nie tylko pod względem psychicznym, ale również fizycznym. Weszło jej w krew codzienne sprawdzanie maila, czy aby nie przyszły żadne odpowiedzi na jej CV. Jak zwykle nic. Zła, wyłączyła laptopa z ręki, zbierając do torby swoje ubrania na trening.
- O cholera… - Wyszeptała, patrząc na wyświetlacz komórki.
Nie chodziło o to, że była ósma rano. Chodziło o to, że był 16 luty. Jej urodziny.
scarlett
04.04.2009, 20:59
No mam nadzieje, że się pod tym względem poprawisz:P
Odcinek nic nie stracił na wartości po kolejnym przeczytani :)
Ah ta Sam.. biedna juz nie wie czego sama chce a raczej wie tylko właśnie tego się boi..
Aah, zwłaszcza przez to, że już go znam, brakuje mi jeszcze tych kilku, paru zdjęć.... :P ^^
ptasie mleczko
04.04.2009, 21:27
Ahh no ta Sammm tu ma faceta pod ręką jak malowanie, mądry, czuły, i taki no ... świetny jednym słowem, chociaż "sprzętopsuj" <muahahaha> i z futerkiem <achh> a ona idzie gdzieś w nieznane szukać faceta, permanentne nie zauważanie szczęścia, które ma się pod nosem, a trzeba tylko wyciągnąć po nie rękę. I po co zaraz takie ostre słowa "nie kocham Cię", to musiało go zaboleć i w dodatku tak się dać podejść i wygryźć blondynie Patysi. Zgadzam się ze scarlett, i mam nadzieję, że w następnym odcinku się poprawisz i zrobisz więcej zdjęć :P
Callineck
04.04.2009, 23:19
Przychylę się do prośby moich poprzedniczek, gdyż robisz tak piękne zdjęcia, że chciałoby się ich oglądać jak najwięcej. (Klata <4 )
Jeśli chodzi o treść...
Wiem, że Sam boi się zranienia, ale czy postępując w ten sposób nie rani się jeszcze bardziej? W dodatku krzywdzi nie tylko siebie. Josh też bardzo cierpi, zwłaszcza że jest w tej sytuacji bezradny.
Obojga mi szkoda, tak bardzo się miotają.
Pani_Snejp
05.04.2009, 07:45
Klata Josha <3
Oj biedny jest, biedny. Widać, że bardzo kocha Sam, a ona się broni jak się da przed tym uczuciem :< Zresztą, to już wiesz, bo rozpisałam się bardziej w Twórczości :)
Świetne fotki!
niepokorna
05.04.2009, 09:28
e tam, zdjecia sa byle jakie ;p
scarlett, ptasie mleczko, Callineck, Veripma - dziekuje ;****
moze ktos jeszcze ? ;>
Jestem, jestem :D
Tak, jeśli chodzi o zdjęcia, to mi się podobają :D
Chociaż mało ich ;>
I czekam na następny.
I przepraszam, że krótko i w ogóle nie tak jak powinno, ale nie umiem pisać komentarzy.
P.S. A "facet z futerkiem" źle mi się kojarzy o_O
niepokorna
08.04.2009, 18:29
ahahah, gra mi sie cos popieprzyla. zdjecia robi scarlett <bezwencie>
niepokorna
09.04.2009, 10:44
mam nadzieje, ze tym razem bedzie wiecej komentarzy... nie chce miec dwoch odcinkow na jednej stronie. ;(
poklony dla Gosi za zdjeica. macie ich duzo ;]
Odcinek IV
„Birthday”
- O Boże, nie – Zakwiliła, rzucając się na łóżko.
27 urodziny zdawały się być dla niej przerażającą perspektywą. Zerknęła na wydrukowany grafik studia tanecznego, a następnie na cennik. Co jej do głowy strzeliło, żeby się tu zapisać? Przecież… Spojrzała na ulotkę. Szukają młodych ludzi. Do 20 lat. Załamała się totalnie. Za stara… nawet na taniec.
*
Cały dzień szukała pracy, grzebiąc na różnych portalach i popijając ze szklanki.
- Boże… to nie jest takie trudne, Sam – powiedziała sama do siebie, zatrzaskując laptopa – Ej, ty, żyjesz?
http://img379.imageshack.us/img379/5596/snapshot76d95c7956e93a0.jpg
Laptop wydał cichy skrzek i zamilkł.
- Kur…de świetnie – Powiedziała do niego – Nie masz ciekawszego momentu, żeby się psuć? – Potrąciła do palcem. Nie odpowiedział.
Wolność. Jak to dziwnie brzmi. Żadnego faceta wiszącego ci nad głową i pilnującego, żebyś się nie wygłupiła. Żadnych zakazów i nakazów. Balanga. To ostatnie jej przypomniało o tym, jak stara się zrobiła.
*
Pod wieczór stanęła przed szafą i wyciągnęła pierwsze lepsze spodnie i bluzkę, żeby iść do klubu. Już 4 osoby dzwoniły z wyrzutem, że ich nie zaprosiła, chociaż im wmawiała, że nie obchodzi urodzin. Wezwała taksówkę i podjechała pod „Heaven”, najmodniejszy klub w Chicago. Gdy tylko usiadła przy barze, podszedł do niej wysoki typek w kolczykiem w brwi,
http://img299.imageshack.us/img299/9265/snapshot76d95c79d6e93e7.jpg
przedstawiając się jako Dave. Nudził ją tanimi zaczepkami i stawianiem drinków, więc nie okazywała entuzjazmu, tylko zniecierpliwienie i wymowne spoglądanie na zegarek. Po paru minutach, wciąż niezrażony brakiem reakcji z jej strony, zaczął jej podtykać ogień, gdy chciała zapalić papierosa.
- Co to ma być? – Spytała zniesmaczona.
- Po prostu jestem miły.
Wlała w siebie połowę trunku i otarła usta wierzchem dłoni.
- Nie wychodzi ci to.
Odwróciła się, słysząc zbyt znany, perlisty śmiech i szybko wróciła do poprzedniej pozycji. Cholera, tylko tego brakowało, pomyślała, pijąc resztę. Patricia, Jessica, Derrick, James, Abigail, Josh i jakaś nieznana kobieta weszli do klubu i zajęli duży stolik, śmiejąc się z wszystkiego. Położyła głowę na blacie, rzucając stekiem przekleństw. Tylko ich tu brakowało.
*
Dave najwyraźniej zrozumiał, że nie ma co liczyć na podryw i właśnie odchodził od blatu, gdy ta go zatrzymała.
- Czekaj – Szepnęła, chwytając go za ramię – Widzisz tamtego faceta? – ruchem głowy wskazała na Josha.
- No widzę.
- Chodź potańczyć.
http://img205.imageshack.us/img205/9307/snapshot76d95c79b6e9406.jpg
Weszli na parkiet tak, że Josh idealnie ją widział. Właśnie ruszyła wolna piosenka, więc przylgnęła ściśle do ciała swojego partnera, kołysząc się w rytm piosenki.
- Ręce niżej – Mruknęła.
Posłusznie przeniósł swoje dłonie na jej pośladki. Z wręcz szatańską satysfakcją wyobraziła sobie minę czarnowłosego. Partner obrócił ją wokół jej osi, a następnie obrócił ją do siebie tyłem, tak, że miała na wprost Josha. Ich spojrzenia się spotkały, a po chwili obróciła się z powrotem.
*
- Czy to nie nasza Sam? – Dopiero teraz Jessica zauważyła, w kogo tak wgapiony był jej szef.
- Pewnie tu pracuje – Zauważyła Patricia, śmiejąc się głupkowato.
Megan wymierzyła jej mocny policzek i wstała.
- Ej, co jest? – Spytała, masując sobie policzek.
- Akurat ty się możesz podzielić doświadczeniem, co nie? – Ich najnowszy nabytek na miejsce Sam. Megan. Cholernie piękna. Cholernie niebezpieczna.
Josh oderwał się na chwilę od wirującej pary i uspokoił obie panie.
- Spokój. Patricia, uważaj na słowa.
*
- Muszę ochłonąć – Stwierdziła Sam, próbując się oderwać od Davida – Możesz mnie puścić?
Oswobodził ją z głupkowatym uśmiechem na twarzy.
- Zaraz wracam – Powiedział i odszedł.
Podeszła do baru i zamówiła Margaritę. Gdy piła drinka, zjawiła się przy niej Jessica.
- O, Jess. Witaj. Josh cię tu przysłał?
- Sama przyszłam. Co ci to daje?
- Ale co? – Tym razem nie zrozumiała.
- Łamiesz serce Joshowi.
- Weź go sobie, jak ci się podoba. Widzę, jak na niego patrzysz.
Pokręciła głową z niedowierzaniem.
- Nie myślałam, że to kiedykolwiek powiem, ale zachowujesz się jak panienka lekkich obyczajów.
Reakcja czarnowłosej była natychmiastowa. Nim Jessica się odwróciła, ta wymierzyła jej solidny policzek i obrzuciła stekiem wyzwisk. Ta nie pozostała jej dłużna i jej oddała. Chwyciła się za policzek, czując piekący ból. Po raz pierwszy spoliczkowała ją kobieta.
W akcie ostatniej desperacji, chwyciła niedopitą Margaritę i rzuciła nią w odchodzącą Jessicę.
http://img230.imageshack.us/img230/3412/snapshot76d95c79b6e9429.jpg
Szkło roztrzaskało jej się na karku, wplątując jej się we włosy. Tym razem to było przegięcie. Do akcji wkroczył barman, Dave i Josh. Dwaj pierwsi przytrzymywali Sam, a czarnowłosy Jessicę.
- Tego bym się po tobie nie spodziewał, Jess – Powiedział Josh, puszczając ją i wyplątując z jej włosów odłamki szkła.
Odeszła, patrząc z niedowierzaniem na swoją byłą koleżankę z wydziału. Ta druga natomiast wyrwała się przytrzymującym ją i podeszła do Dave.
- Idziemy tańczyć?
Josh jeszcze chwilę postał w miejscu, wpatrując się w podłogę. Kobiety są straszne. Podszedł do stolika, gdzie trwała zażarta dyskusja.
- Pokaż to – Iskierka posłusznie podwinęła włosy, odsłaniając kark. Ani draśnięcia.
- Mogłabyś tą **** pozwać do sądu – Powiedziała Patricia, siadając koło Josha.
- No coś ty. Ja taka nie jestem. O ile znam Sam, potem mnie przeprosi. A ty, moja droga, pilnuj swojego języka.
- Idę potańczyć. Derrick?
Pokręcił przecząco głową.
- James?
Taka sama reakcja.
- Ja pójdę – zaoferował się Josh. Skoro ona mu gra na nosie, to on jej też.
Zdziwione i rozbawione spojrzenia kolegów z pracy zmotywowały go, aby jakoś to przeżył. Podeszli do wirujących obok Sam i Dave’a. W tym samym czasie Patricia już dwa razy nadepnęła mu na stopę.
- Odbijamy – Powiedział, przejmując Sam. Ścisnął jej ręce tak mocno, że nie mogła się wyswobodzić. Najwyżej mogła sobie poprzeklinać.
http://img522.imageshack.us/img522/7721/snapshot76d95c7996e9438.jpg
Patricia spojrzała na prawie dwumetrowego typka z dziwną miną, ale dała się poprowadzić. Oboje źle tańczyli, więc nie było wyrzutów, że ktoś komuś nadepnął na stopę, ponieważ ciągle sobie po nich łazili.
- Przede wszystkim wszystkiego najlepszego z okazji urodzin.
Spojrzała na niego spode łba.
- Po drugie, Jessica nie poda cię do sądu za atak. I jak chcesz, możesz ją przeprosić – Obrócił ją.
Zaczęła się kolejna wolna melodia. Spojrzała ukradkiem na parę obok. Żeby uniknąć kolizji, Patricia stała na butach Dave’a. Ścisnął jej jeszcze mocniej palce, aż ta syknęła z bólu.
- Przeproszę ją, ale do jasnej cholery, zajmij się swoją blond lafiryndą i mnie puść.
- Po trzecie. Ten typek, z którym tak namiętnie tańczyłaś, grając mi na nerwach, siedział za narkotyki. Patricia mi o tym powiedziała – Przycisnął ją do siebie, prawię ją dusząc.
Bez możliwości jakiegokolwiek ruchu, stała i cierpliwie czekała, aż melodia się skończy.
- Nie gram ci na nerwach. Nie jestem z tobą i mogę robić to, co chcę – odnalazła stopą odzianą w szpilki jego stopę i z całej siły na nią nastąpiła.
http://img379.imageshack.us/img379/7913/snapshot76d95c79b6e944b.jpg
- Noszę glany, panno Johnson – Syknął jej do ucha, pozbawiając ją resztek powietrza.
- Ty… psycholu – Wystękała, nie mogąc się ruszyć – Lecz się!
Zaczęło jej brakować powietrza, tak żelazny ucisk miał jej partner. Poluźnił trochę, dając jej postęp do powietrza. Czując, że parametry życiowe są w normie, wróciła do złorzeczenia.
- Co wy tu w ogóle robicie?
- Przyszliśmy. Zabronisz nam?
Przyspieszył wraz z melodią.
- Puść. Chcę iść.
Posłusznie wykonał polecenie, spoglądając na nią obojętnym wzrokiem.
- Obłóż policzek lodem, Jessica ma mocne uderzenie.
Nie usłyszała tego, ponieważ właśnie odeszła, kręcąc głową z niedowierzaniem. Po chwili obcas, który próbowała wbić Joshowi, złamał się i Sam upadła na posadzkę, wzbudzając salwy śmiechu. Zdjęła buty i wstała, zanim ktokolwiek zdołał do niej podejść. Koło 23 grupa z policji się ulotniła, a ona została sama, wraz ze swoim nowym adoratorem.
- Ta blondynka fatalnie tańczyła – Zaczął jej się zwierzać.
Mruknęła coś w stylu „To straszne” i zamówiła kolejnego drinka, tym razem Malibu.
- Ciężki dzień? – Spytał barman, dolewając jej.
- Ta – Mruknęła, szukając zapalniczki.
Barman podał jej ogień, a ta uśmiechnęła się z wdzięcznością.
- Kim był ten gość?
- Nie twoja sprawa. Dolej – Powiedziała, przesuwając w jego kierunku szklankę.
Parę godzin i drinków później, uznała, że wystarczy. Zataczając się, wyszła z klubu na bosaka, szukając taksówki. Za nią wyszedł Dave.
- Dojdę sama do domu – Wybełkotała – Taxi.
Już miała wsiadać, kiedy ten się odezwał.
- Mogę cię odwieźć.
- Piłeś.
- Mało.
- Jestem policjantką – Odpowiedziała, po chwili wybuchając głośnym śmiechem.
Mina mu zrzedła.
- Mogę się zabrać z tobą?
Zastanowiła się chwilę.
- Nie.
- Przepraszam – Kierowca nie ukrywał oznak niezadowolenia – Wsiada pani, czy nie?
Dwumetrowy dryblas zatrzasnął drzwi i dał znać, żeby odjechał, co też uczynił z prawdziwą chęcią.
- Ej, ja miałam nią jechać.
- Pojedziesz inną – Stwierdził z uśmiechem.
http://img237.imageshack.us/img237/8248/snapshot76d95c7956e946a.jpg
- Nie podoba mi się to – Zaczęła się szarpać, gdy ten chwycił ją w ramiona – Dave, puszczaj!
Zaczęła go okładać małymi piąstkami, by się oswobodzić, lecz to nie przynosiło skutków. Zaczął ją prowadzić na siłę w stronę, jak mniemała, swojego mieszkania. Potknęła się specjalnie o swoje stopy, upadając boleśnie na chodnik, by zyskać parę sekund na obmyślenie strategii. Podniósł ją jak małą zabawkę, stawiając ją do pionu.
- Proszę ją puścić – W życiu nie spodziewała się takiego obrotu akcji.
Posłusznie ją puścił, a jej się zakręciło w głowie. Już się przygotowywała na bolesny upadek na bruk, gdy chwyciły ją czyjeś silne ręce.
*
- Do samochodu.
- Nie? – Sam nie miała zamiaru się łatwo poddać – Sam sobie tam idź – I obrażona, o bosych stopach poszła w kierunku swojego domu.
Josh posłał Dave’owi znaczące spojrzenie i poszedł za Sam, która wciąż stawiała przyduże kroki, lekko się zataczając. Podbiegł do niej i ją chwycił za ramię, obracając do siebie.
- Chcesz iść piechotą?
- Nie. Tax… - Zatkał jej usta ręką i przewiesił wciąż opierającą się przez ramię.
Zrobiła się bezwładna. I tak z nim nie wygra, a obraz, jaki wspólnie tworzyli, śmieszył nielicznych przechodniów. Ona – pijana, bez butów, z rozwianymi włosami i lekko rozmazanym makijażem. Kurtka sunęła się leniwie po ziemi, a włosy zasłoniły pole widzenia. On – widocznie zmartwiony, przygarbiony, trzeźwy. Glany poruszały się cicho po chodniku, a kurtkę kurczowo trzymała kobieta.
- Wyglądasz tragicznie, jak jesteś pijana.
Pokazała mu środkowy palec w geście swojego zniesmaczenia i oparła się o nagłówek, wzdychając ciężko.
- Dziękuję, że pokazujesz mi, co o mnie myślisz – Burknął, zapalając silnik.
- To nie o to chodzi – O dziwo, ilość wypitych drinków nie odebrała jej zdolności mówienia – Najpierw wyznajesz mi, że mnie kochasz, i wcale nie liczysz się z moim zdaniem. Potem o mało co mnie nie dusisz w moje własne urodziny, a teraz porywasz mnie.
- Myślałem, że jesteś mądrzejsza. Nie widziałaś, jak ten facet się zachowywał?
- Skąd się tu wziąłeś?
- Nie odpowiada się pytaniem na pytanie.
Zamilkła, wpatrując się w okno z uporem czterolatka.
- Śledziłeś mnie – Stwierdziła – Jesteś psycholem. To się nazywa mania prześladowcza.
- Po pierwsze, nie pozwalaj sobie. Po drugie, odwoziłem resztę, bo byli wstawieni, a po trzecie… Sam? Co ci?
Była blada jak trup, a jej ręce się trzęsły. Chociaż w samochodzie było ciepło, ogarnęła ją fala zimna.
http://img205.imageshack.us/img205/9917/snapshot76d95c7916e9480.jpg
- Zawieź mnie do domu.
Czym prędzej wykonał jej polecenie, spoglądając od czasu do czasu, czy jeszcze nie zapaskudziła mu tapicerki. Parę minut później byli pod domem, gdzie Sam od razu wyszła i poszła otworzyć drzwi. Nie mogła trafić w dziurkę, więc Josh ją wyręczył i po paru sekundach drzwi stanęły otworem. O ile to było możliwe, Sam stała się jeszcze bledsza i pobiegła do łazienki, zamykając się w niej. Zamknął starannie za sobą drzwi, a idąc do kuchni, usłyszał stłumione kaszlenie z łazienki. Pokręcił głową zniesmaczony. Oto, co alkohol robi z ludźmi. Sięgnął po apteczkę, wyciągając z niej środki przeciwbólowe i przygotował szklankę wody.
http://img205.imageshack.us/img205/9361/snapshot76d95c7956e94d2.jpg
Po chwili do kuchni doczłapała się Sam, trzymając się kurczowo framugi. Blada twarz nie wyrażała żadnych emocji.
- Zatrułam się – Powiedziała i zapiła lek przeciwbólowy dwoma dużymi łykami wody.
- To ja już pójdę…
- Zostań.
- „To się nazywa mania prześladowcza” – Zapiszczał jej głosem Josh, przedrzeźniając ją.
- Skoro wierzysz w każde słowo pijanej kobiety, to gratuluję – Powiedziała i wyszła, zataczając się.
Usłyszawszy donośny łomot z korytarza, poszedł tam, wyobrażając sobie zniszczenia siane przed pijaną Sam.
- Cholerny but – Wysapała, podnosząc się. Gdy Josh podszedł, by jej pomóc, nie opierała się.
Czując, że robi jej się słabo, zawisła na Joshu, przez co chwycił ją mocniej i zaniósł ją do jej pokoju.
http://img530.imageshack.us/img530/273/snapshot76d95c7936e94a5.jpg
Ułożył ją wygodnie na łóżku, a po chwili poszedł do kuchni po miskę z zimną wodą i ręcznik. Po chwili wrócił i położył na jej czoło zimny kompres.
- Dziękuję – Wyszeptała.
- Dobranoc.
- Zostajesz?
- Nie.
scarlett
09.04.2009, 10:57
Ah nie wiem, lubię ten odcinek i robienie zdjęć było czystą przyjemnością ^^
<ah to bezwenie>
Sam jak zwykle udowodniła, że charakterek to ona ma, ale w sumie i tak jest jeszcze inną osobą...
Hm nie wiem, prezentuje Ci mój wspaniały okrągły 300 post:P
Pani_Snejp
09.04.2009, 11:04
Fotki miszczostwo, tekst oczywiście także, ale wiesz już co o nim myślę ;) Sam wymiata jak zawsze. Tylko ona umie rzucić w kogoś drinkiem xD
10/10
Fotki są świetne. Już myślałam ,że się prześpi z tym kolesiem. W sumie to "ranienie" serca Joshowi mi się podoba. Niech facet trochę pocierpi dla kobiety. Ahh czekam na następne ; *
ptasie mleczko
09.04.2009, 15:00
Niah upadek Sam, bolesny ... ale chciałabym mieć codziennie takie upadki z takim mężczyzną u boku :D ten Josh to ma anielską cierpliwość, za ten popis należało się jej porządne lanie ;) na goły tyłek hehe Zdjęcia bossskie, odcinek też, kurcze Twoje opowiadanie nic nie traci przy powtórnym czytaniu, jestem w pełni usatysfakcjonowana i czuję się zadowolona, masz to coś ... takiego ciekawego ... przyciągającego, piszesz z lekkością, polotem i co tu dużo gadać po prostu ciekawie, że człowiek rzuca wszystko i czyta zawzięcie. I proszę mi się tu nie zniechęcać, bo wyczaskam po pupie ;)
niepokorna
09.04.2009, 15:15
scarlett, Veripma, Titellè, ptasie mleczko dziekuje ;*
moze ktos jeszcze? zależy mi na opiniach.
Volturia
09.04.2009, 15:49
już już! chwilkę :D !
Callineck
09.04.2009, 16:21
Ten odcinek to również jeden z moich ulubionych :)
Sam zdecydowanie przeszła w nim samą siebie udając, że nic się nie stało i tak w ogóle to wcale jej nie zależy.
Na szczęście Josh raczej nie dał się tym jej nastrojom i zachował się fantastycznie. Szkoda mi trochę, że nie został na noc, ale pewnie wtedy popsułby całkowicie poprzednie wrażenie :)
Nie, no oni musza być razem. Nie wyobrażam sobie nikogo innego kto by do nich pasował. Bo np. Patysia z Joshem pasują do siebie jak pięść do nosa ;) A Sam i tak by pogonila wszystkich ewentualnych kandydatów :P
Oczywiście zdjecia robił geniusz, więc są perfekcyjne. Najlepsze pierwsze, potem glany (;)) i w samochodzie :D
Volturia
09.04.2009, 19:24
"-Noszę glany, panno Johnson –Syknął jej do ucha, pozbawiając ją resztek powietrza. "
jakie to piękne ; ) Uwielbiam ich duet. Taki wymowny! :D i to pożegnanie. Wybacz, że dopiero teraz, ale po południu nie zdążyłam doczytać ;)
czekam na next. Mówiłam już, że uwielbiam Josha? :rolleyes:
Boskie fotki, super tekst..., generalnie świetnie zrobione fs, zyskałaś nową czytelniczkę, jakże miło jest czytać opowiadanie kogoś kto ma pojęcie co robi ;)
Volturia
12.04.2009, 22:56
Boskie fotki, super tekst..., generalnie świetnie zrobione fs, zyskałaś nową czytelniczkę, jakże miło jest czytać opowiadanie kogoś kto ma pojęcie co robi ;)
... Już kiedyś to słyszałam :rolleyes:
To kiedy noowa część? ^^ przebąkiwałaś coś na Gygy czy mi umknęło soOpelku? ;)
niepokorna
12.04.2009, 22:57
Boskie fotki, super tekst..., generalnie świetnie zrobione fs, zyskałaś nową czytelniczkę, jakże miło jest czytać opowiadanie kogoś kto ma pojęcie co robi ;)
dziękuję ;*
Czarna/Volturia nie wyjeżdżaj mi tu z sopelkiem! <goni>
mam zdjęcia, ale zjecie mnie na ich ilość :P
Volturia
12.04.2009, 23:10
nie dziękuj na zapas xddd ekhm.. kiedy ta część?! ( nie chcę być natrętna :rolleyes:
SoOpelek <bierze nogi za pas...>
SoOpelek <ślad po niej zaginął xd>
SoOpelek :D
niepokorna
12.04.2009, 23:12
nie dziękuj na zapas xddd ekhm.. kiedy ta część?! ( nie chcę być natrętna :rolleyes:
SoOpelek <bierze nogi za pas...>
SoOpelek <ślad po niej zaginął xd>
SoOpelek :D
DOGONIĘ, ZGWAŁCĘ, ZABIJĘ, ZAKOPIĘ, ODKOPIĘ!
żeby inni byli tacy natrętni ;*
zniesiecie 5 zdjęć, to dam teraz....
niepokorna
12.04.2009, 23:29
<nic nie mówi> :(
albo nie
dedykacja dla Volturii ;* za to, ze jest
Odcinek V
„Date”
Obudziło ją bezceremonialne kichnięcie. Z pulsującym bólem głowy podniosła się i bezskutecznie próbowała wyprostować zagniecenia na bluzce. Dopiero po chwili skojarzyła sobie, że obudziło ją kichnięcie, więc powłócząc nogami ruszyła w stronę kuchni, gdzie ponownie usłyszała dziwny dźwięk, teraz jednak odpowiednio stłumiony. Zachowując środki bezpieczeństwa na tyle, na ile pozwalał jej kac, zajrzała, a bynajmniej próbowała zajrzeć przez framugę, jednak straciła grunt i przewróciła się, robiąc hałas większy niż słoń w składzie porcelany. Po chwili obróciła się i zerknęła w stronę źródła hałasu, który ucichł.
- Josh? Przecież...
- Samochód nie chciał odpalić, a jak próbowałem włączyć laptopa, żeby sprawdzić połączenie, to ten też odmówił posłuszeństwa – Wyjaśnił pokrótce, pomagając jej wstać.
- Zdzichu zwariował.
- Albo ty.
Spojrzała na niego ostrzegawczo i kichnęła.
- Na zdrowie. Opłaca się chodzić na bosaka?
- To ja tak chodziłam?
- No.
- O Boże – Zrezygnowana opadła na krzesło w jadalni – Robiłam jeszcze inne rzeczy?
Postawił przed nią szklankę z wodą i tabletkami przeciwbólowymi. Spojrzała na niego z wdzięcznością i wzięła odpowiednią dawkę, zapijając ją dwoma dużymi łykami.
- Kazałaś mi zostać.
- I zostałeś – Zauważyła, przyglądając mu się badawczo. A może to tylko zjawa senna?
Cicho westchnęła, kręcąc głową.
- Ja już nie mam siły się od ciebie odpędzać – Zaczęła niepewnie, bawiąc się szklanką.
- To przestań.
- Z drugiej strony nie wiem, czego się boję, ale się tego boję.
- Przemyśl to dokładnie – Położył swoją dłoń na jej – Miłość to nie pluszowy miś czy kwiaty.
- Ani diabeł rogaty – Uśmiechnęła się blado.
- Naprawiłem ci laptopa. Jak znowu zaczniecie wariować, daj znać. Dobranoc.
Wyszedł, zamykając cicho drzwi.
- Podobno samochód nie odpala – Zauważyła, stojąc w drzwiach wejściowych.
- Bo nie działa – Stwierdził dobitnie, kopiąc puszkę.
Zebrała się w sobie.
- Może by tak bardziej formalnie? – Gdy zmarszczył czoło, dopowiedziała – No...randki.
- Myślałem, że jesteś tego przeciwniczką. Wracaj do domu, zimno jest.
- Zadzwonisz? – Spytała z nadzieją w głosie, pocierając ramiona z zimna.
- Zobaczymy. Do wyra, już!
†
- O rany! – Kichnięcie – O Boże! – Kichnięcie – Cholera!
Kichnięcie.
- A psik!
Siedziała w swojej sypialni, zagrzebana po uszy w chusteczkach i środkach na katar. Nakryła się kocem aż po czubek uszu i poddawała się tej pasjonującej czynności, jaką było zarażanie kołdry.
http://i41.************/1z16yol.jpg
- Cały dom się trzęsie – Powiedział Josh, wchodząc do jej pokoju.
- O matko! – Kichnęła i pisnęła jednocześnie, rozlewając na siebie gorącą herbatę – Parzy!
- Ściągaj bluzkę.
- Ty chyba na głowę upadłeś! – Krzyknęła, biegnąc do łazienki.
Zaśmiał się cicho, lustrując wzrokiem zniszczenia, które spowodowało jego wejście. Zabrawszy jej z niezadowoleniem paczkę papierosów, poszedł do kuchni, robiąc dwie herbaty. Po chwili do pomieszczenia niepewnie weszła Sam, siadając obok niego.
- Miałeś dzwonić, a nie robić mi tu rozpierdziel.
- Nie usłyszałabyś dzwonka. Słychać cię było sprzed domu.
Zaśmiała się.
- Nie wiedziałam, że masz takie poczucie humoru.
†
Czas zupełnie jakby się dla niego zatrzymał. Gdy tylko Sam wypowiedziała te słowa, przypomniała mu się kobieta, która również mu to mówiła...
Jaqueline... normalna dziewczyna, pełna humoru i optymizmu. Duże, brązowe oczy, wiecznie tryskające energią, były głęboko osadzone. Jej pełne, blade wargi zawsze się śmiały, prezentując śnieżnobiałe zęby. Pomimo wysokiego wzrostu była lekko przy kości, lecz zawsze robiła z tego atut, twierdząc, że kochanego ciała nigdy za wiele. Miała z Joshem pełno przezabawnych zdjęć, między innymi takie, gdy on się właśnie obraził, a ta próbowała go udobruchać ciastkiem. Uwiecznione przez Jacka, fotografa lepszego niż policjanta. Tyle wspomnień...
Kobieta piękna. Idealna.
- Josh, skarbie – Wyszeptała mu kiedyś do ucha.
- Mmm? – Spytał, bawiąc się jej włosami.
- Znamy się już tyle lat...
No tak, jego pierwsza, licealna miłość. Oboje młodzi, piękni i beztroscy. Zakochani w sobie do szaleństwa, tak mu się bynajmniej wydawało. Pewnego dnia, wracając do swojego mieszkania, dwudziestoletni wówczas Josh zastał swoją dziewczynę siedzącą przy stole.
- Josh, ja... poznałam kogoś.
Skamieniał, zdejmując płaszcz.
- Błagam cię, powiedz cokolwiek, nakrzycz na mnie, ale nie milcz! – Krzyknęła, wstając.
- Wynoś się.
†
Od tamtego czasu minęło 8 lat. Rana w jego sercu zniknęła bez śladu, a on odkrywał uroki bycia kawalerem, korzystając z tego, co mu życie dało.
- Jesteś? – Spytała zaniepokojona Sam.
- Idziemy gdzieś, zostajemy, czy mam wyjść?
- Zostań – Uśmiechnęła się.
Z dziwniejszą kobietą chyba nie miałem do czynienia.
W odpowiedzi pokazała mu język i kichnęła.
- Ja sobie pokicham, ale możemy gdzieś iść. Na przykład – Zastanowiła się – Kino. Tylko błagam, żadne łzawe romansidło!
- Tym kichaniem doprowadzisz do szału całą salę – Zauważył, włączając laptopa.
- Umiem tłumić kichnięcia – Prychnęła i poszła się przebrać.
- Kupię ci tłumik! – Krzyknął za nią, odpalając przeglądarkę.
†
- Wszystkie inne filmy były już zarezerwowane – Poklepał ją pocieszająco po głowie, gdy ta kuliła się pod kurtką, nie mogąc patrzeć na pewne sceny.
- Ale horrory? – Odpowiedziała szeptem, zerkając na chwilę na ekran.
Uśmiechnął się złośliwie i ściągnął jej kurtkę z głowy.
- Oddawaj! – Pisnęła, zakrywając twarz dłońmi.
Godzinę później oboje wyszli z budynku, kierując się w stronę mieszkania czarnowłosego.
- Ale po co? – Spytała, chuchając w dłonie.
- Chcę ci pokazać, jak mieszkam – Przystanął i wyciągnął rękę – Dawaj łapę.
Z ociąganiem mu swoją lodowatą dłoń.
- Kojarzysz tą czarnowłosą? – Spytał w pewnej chwili, pokazując ją wolną dłonią.
- Nie, ale kojarzę tego faceta – Zaśmiała się.
- Derrick? Z Megan? Co do...
http://i40.************/21zggk.jpg
Podeszli do obściskującej się pary i grzecznie przywitali. Zaskoczeni, oderwali się od siebie. Mężczyzna zezował niepewnie na swoje stopy, za to Megan uśmiechnęła się serdecznie i podeszła do Sam.
- Megan Berry – Podała jej dłoń – Kojarzę cię z klubu.
- Samantha Johnson. Długo znasz Derricka?
- Parę lat.
- Co? – Do rozmowy włączył się Josh.
- Chodziliśmy razem do liceum, ale los chciał, że trafiliśmy na inne wydziały. Potem trafiłam tu i – Spojrzała na niebieskookiego z czułością – Nasze uczucie odżyło. Stara miłość nie rdzewieje. A wy, co robicie tu razem? – Podkreśliła ostatnie słowo.
- Jesteśmy na spotkaniu.
Zawiał chłodniejszy wiatr, rozwiewając kobietom włosy. Park, w którym się znajdowali, ozdobiony został różnorodnymi ławkami, drzewami i kwiatami, które w lato kusiły nielicznych swoją intensywną barwą. Teraz, w zimę, wszystko było inne. Ponuro ubrani ludzie szli z opuszczonymi głowami, wciskając ręce głębiej do kieszeni. Pojedyncze osoby, odziane w kolorowe płaszcze, zdecydowanie się wyróżniały i tworzyły duży kontrast z rozmokłymi kałużami na trawnikach i ścieżkach.
- Na spotkaniu? Za rączkę? – Uśmiechnęła się złośliwie.
- Czy jak ci powiem, że właśnie wracamy z kina, w którym byliśmy na randce, poczujesz się lepiej? – Mruknęła Sam, wyszarpując brutalnie swoją dłoń z ucisku Josha.
- Nie tak ostro, ja tylko... – Zaczęła się tłumaczyć, gdy jej nowy szef spiorunował ją wzrokiem.
- Do widzenia.
Ruszyła szybkim tempem. Josh dogonił ją i chwycił za ramię.
- Te złośliwości są zbędne, uwierz mi.
Obróciła się gwałtownie, a Josh na nią wpadł. Stuknęli się głowami, prawie stykając się ustami. Stali tak jeszcze przez chwilę, obserwując swoje reakcje. Sam pierwsza się odwróciła i poszła dalej.
- Dasz rękę? Masz ciepłe.
†
- Witam w moich skromnych progach – Powiedział, przepuszczając ją w drzwiach.
Małe, ale gustownie urządzone mieszkanie. Pomimo braku paru mebli, było przytulne. Ciepłe kolory, ładnie ze sobą połączone, tworzyły udaną całość i świadczyły o tym, że poprzedni właściciel bardzo dbał o to miejsce.
- Masz pralkę – Zauważyła, dziwiąc się.
- No – Odparł z dumą – Prostsza w obsłudze niż twoja. Kawy, herbaty?
- Herbaty.
Usiadła na kanapie w salonie, który od razu przypadł jej do gustu. Uspakajająca, ciemna zieleń w zestawieniu z czarnymi meblami tworzyły piorunujące wrażenie. Parę roślin, regał z książkami, który był do połowy zapełniony i zdjęcia oprawione w ramkach, ustawione na telewizorze. Z ciekawością podeszła do nich. Większość z nich przedstawiała...
- Nas? – Mruknęła cicho pod nosem, przyglądając się im.
Josh ze swoją grupą w klubie, jego wydział, Walentynki, gdzie na fotografii Sam była ubrana w ową czerwoną sukienkę... Tyle wspomnień...
- To mi się podoba – Powiedział Josh, podchodząc do niej od tyłu.
Wystraszona, niczym uczeń przyłapany na ściąganiu, natychmiast się odwróciła. W tym czasie Josh chwycił jedno zdjęcie i jej pokazał.
- Skąd je masz? – Spytała zdziwiona.
Fotografia przedstawiała ich, kiedy tańczyli razem w klubie. Ona stała tyłem, a on miał
- Rozanielony wyraz twarzy? – Spytała, patrząc to na niego, to na zdjęcie.
Wzruszył ramionami, z trudem tłumiąc uśmieszek.
- Szkoda, że nie widać tu twojej twarzy. Jesteś naprawdę piękna, jak się złościsz.
- Tere fere, do teraz mnie bolą palce, jak o tym pomyślę – Powiedziała i podeszła do stołu.
Usadowiła się na wygodnej kanapie i chwyciła jedną filiżankę. Zieleń panująca w pomieszczeniu działała na nią dziwnie kojąco, była zupełnym przeciwieństwem jej białych ścian, z których aż bił chłód.
- Świetna ta zieleń – Powiedziała, wyciągając się ostrożnie, pamiętając o incydencie z herbatą rano.
- Już miałem nadzieję, że powiesz coś fajnego o herbacie – Zażartował, stawiając ponownie zdjęcie.
Odłożyła ostrożnie kubek z parującym napojem na szklany stół i zaczęła.
- Masz karty? Pograłabym sobie.
Spojrzał na nią z niedowierzaniem i poszedł do pokoju obok po talię.
- Mam, ale po co ci? – Spytał, kiedy wrócił.
- Zagramy?
http://i43.************/2ro48lu.jpg
Siedzieli i grali w karty w akompaniamencie kichania Sam i nagłych wybuchów śmiechu u obojga, gdy próbowali podejrzeć sobie rozdania.
- Nie ma tak! – Krzyknął Josh, gdy kobieta wytrąciła mu z ręki wszystkie karty.
- Jest! – Odpowiedziała i pochyliła się nad nimi.
Dał jej kuksańca w bok, zabierając karty. Wrócili skupieni do gry, nie przestając jednak żartować między sobą. Ich partię przerwał dzwonek do drzwi.
- Nie gap się! Idę sprawdzić, kto to.
Tym razem się go posłuchała, wstając i podchodząc do drzwi. Przytknęła ucho do ściany, wsłuchując się w szmery.
- Jestem zajęty.
- Nie wierzę. Jest sobota wieczór – Sam od razu rozpoznała ten głosik.
Przesłodzony cukrem zarówno głos jak i perfumy, od których się chciało rzygać. Patricia. Uśmiechnęła się chytrze. Teraz się na niej odegra. Zmierzwiła włosy i pogniotła bluzkę.
- Cześć skarbie – Powiedziała głośno, a Josh i Patricia wlepili w nią wzrok.
- Sprowadziłeś sobie *****ę? – Spytała głośno blondynka z kpiącym uśmieszkiem.
- Nazywaj to jak chcesz, skarbie – Powiedziała, stając przed Joshem – To nie ja się narzucam, prawda? – Spytała, zarzucając mu ręce na ramiona i całując.
http://i41.************/2lbmlaq.jpg
- Suka – Syknęła i trzasnęła drzwiami, zostawiając ich samych.
Gdy tylko usłyszała trzask zamykanych drzwi, zaraz oderwała się od Josha.
- Nie chciałam, żeby to coś zepsuło ci wieczór – Pozwiedzała, zezując pomiędzy swoje stopy.
- Przestań – Odpowiedział i ją pocałował.
Gdy och usta ponownie się zetknęły, Sam nie protestowała. Chciała zatrzymać ten moment jak najdłużej dla siebie, zachować je w pamięci...
- Nie mogę – Powiedział Josh, nagle od niej odchodząc.
Podszedł do okna, opierając się o parapet.
- Co? – Spytała z niedowierzaniem, wciąż czując jego smak na wargach.
- Nie chcę ci nic robić na siłę. Boże, co ja wyrabiam?
- Przecież nie tak dawno słyszałam od ciebie wyznanie miłosne – Powiedziała, podchodząc do niego – A ja przemyślałam pewne sprawy.
Odwrócił się do niej.
- Ja się nie boję związku – Powiedziała z uśmiechem.
- Jesteś dziwna – Powiedział, przytulając ją – Myślałem cały czas, że robię ci krzywdę...
- A w rzeczywistości potrzebowałam trochę namysłu.
Znów ją pocałował.
†
- Muszę już iść, chociaż mi to się nie uśmiecha – Powiedziała, stojąc w progu i trzymając płaszcz.
- Zostań – Odpowiedział, obejmując ją.
- O nie – Przedrzeźniała się z nim – Muszę iść do domu.
Pocałowała go krótko na pożegnanie i wyplątała się z jego objęć. Wyszła na zimny dwór, zapinając guziki swojego czarnego płaszcza. Rzuciwszy okiem na rozkład jazdy, stwierdziła, że lepiej będzie, jeżeli wybierze się piechotą. Bynajmniej nikt nie będzie jej się pytał, czemu jest taka radosna i zarumieniona.
†
Zamykając drzwi wejściowe do domu, nie zwróciła zbytnio uwagi na ślady butów, a dokładniej szpilek na ścieżce, co było jej błędem.
- Tracimy zmysł policjantki, hę? – Spytał jakiś głos.
Szybko się odwróciła, wytrącona z równowagi. Co do cholery ona tutaj robiła?
- Pewnie teraz sobie myślisz, co ja tutaj robię... – Kontynuowała.
- Jesteś zazdrosna o nas? – Spytała, zdejmując płaszcz, a jej beztroska ją zdziwiła.
- On miał być mój! – Krzyknęła i podeszła do niej.
- Co ty sobie do cholery myślisz?! – Krzyknęła, robiąc zgrabny unik przed ciosem blondynki – Będziesz się biła o faceta?
Patricia zamachnęła się i trafiła Sam w brzuch. Ta cicho jęknęła i się zgięła. Nie podejrzewała, że ona ma takie mocne uderzenie. Podcięła jej nogi kopniakiem i chwyciła za włosy.
- Dalej jesteś taka mocna? Hę? – Szydziła sobie z niej, szukając w kieszeni komórkę.
- A żebyś się k***a nie zdziwiła – Odpowiedziała i ponownie się zamachnęła, wytrącając jej telefon z dłoni i rozcinając paznokciem rękę. Czarnowłosa puściła ją i chwyciła zranioną rękę, z której leciała krew. Ten moment wykorzystała Patricia, wpadając na nią, czego rezultatem było wtargnięcie do pokoju, i wylądowanie na kanapie, przewracając ją.
http://i41.************/2i0aykp.jpg
- Nie chciałam tego robić! – Krzyknęła Sam, unikając kolejnego uderzenia i uderzając ją z całej siły w splot słoneczny.
Druga wydała cichy skrzek i zwinęła się z bólu. Sam poprawiła bluzkę i wstała. Zadzwoniła do Josha, każąc mu natychmiast przyjechać. Zamknęła pokój, w którym przebywała obłąkana blondynka i poszła do łazienki, by podsumować straty. Rozcięta warga i łuk brwiowy powodował, że miała ochotę tam wrócić i zatłuc lafiryndę.
- Jestem – Powiedział jakiś zdyszany głos, obejmując ją w talii.
- O Boże, ale mnie wystraszyłeś! – Krzyknęła, odwracając się.
- Co ci się stało? – Spytał, biorąc ją pod brodę i ścierając krew z warg.
- Odpowiedź siedzi chwilowo unieruchomiona w salonie.
Poszedł tam wraz z nią, a gdy otworzył drzwi, Patricia właśnie się podnosiła z kpiącym uśmieszkiem.
- No i masz swojego – Prychnęła – Bodyguarda.
- Pani Bean, aresztuję panią w imieniu prawa pod zarzutem ataku na człowieka. Ma prawo pani zachować milczenie, każde słowo zostanie użyte przeciw pani. Jeżeli nie ma pani adwokata, zostanie pani przydzielony prawnik z urzędu – Wyrecytował Josh, wyciągając kajdanki i skuwając rozczochraną blondynkę.
- A z tobą to ja się jeszcze policzę!
edit : obiecuje, ze sie poprawie!
i doszlam do wniosku, ze koniec z takimi dennymi wyznaniami miłosci zerzniete zywcem z jakies piosenki bo sama nie potrafie takeigo czegos napisac, bo nigdy z takim czyms sie nie spatkalam : |
i od cholery dialogow ;/
Callineck
13.04.2009, 00:05
Rozczuliłam się :)
Dobrze, że w koncu Sam i Josh są razem. Oboje na to zasłużyli :) Aż się zrobiło przyjemnie.
Nie obyło się bez wzajemnych przepychanek, ale w tym wypadku raczej się ich nie uniknie :P Z charakterkiem Sam... ;)
A Patysia jaka zazdrosna! Nie wiem co sobie wyobrażała, przecież Josh zawsze traktował ją jako współpracownicę, a mówiąc dosłownie jak wrzód na tyłku.
- Dasz rękę? Masz ciepłe.
Łe, no... Wzruszyłam się :)
Edit: Wcale nie denne... Można powiedzieć o tym wiele rzeczy ale na pewno nie to. Podobją mi się Twoje opisy uczuć, bo własnie unikasz nadmiernej egzaltacji i opisujesz wszystko prosto, ale z wyczuciem
niepokorna
13.04.2009, 10:21
ee... dziękuję za opinię. ktoś jeszcze?
scarlett
13.04.2009, 10:57
Oczywiście, że jeszcze ja! Co prawda już nie tak ładnie jak Call bo mam beztalencie :<
A tą blondynę trzeba było zatłuc i już x[
:P
I bez żadnych den :<
ptasie mleczko
13.04.2009, 14:56
No i oczywiście jeszcze ja. No i co ja mam teraz napisać? Call jak zwykle wyraziła wszystko co chciałam napisać w kilku dobitnych zdaniach <naburmuszona>, a myślisz czemu właśnie tak lubię czytać Twoje opowiadanie? Bo nie ma w nim jakiejś patetycznej przesady właśnie, bohaterowie są tacy ... ludzcy, nie jakieś tam kryształowe herosy. Charakterek Sammie :D no i Josh i jego czułości-> "dawaj łapę" (rozczuliło mnie to na maxa, prawie, że łezkę uroniłam). Wreszcie ich pojednanie, oj lubię ten odcinek no i utarcie nosa Patysi bwahahaha, niektóre kobiety po prostu nie rozumieją co znaczy "nie". Ale za małą liczbę zdjęć to Ci się dostanie <grozi palcem> ;)
Pani_Snejp
13.04.2009, 15:04
Buzi-buzi :D
Patysia wymiata, nie zabijaj jej, przynajmniej jest z niej beka :P pod względem tekstu moje zdanie doskonale znasz, a fotki są superowe :D
Przydreptałam ja :P
Ja tylko o zdjęciach:
Przedostatnie mi się podoba :) Bardzo!
A na ostatnim Patysia wygląda, jakby chciała oderwać uszy Sam :D
Ogólnie fotki bardzo ładne :D :D
Nie napiszę, że czekam na kolejny odcinek, bo ciąg dalszy znam :P
Albo napiszę: czekam na kolejny odcinek w twórczości pisanej.
The end.
:D
niepokorna
16.04.2009, 20:14
downloadsy po części uzupełnione.
Oto Holly, która (zdradzę) nie będzie obojętna wobec losów naszych (?) bohaterów :d
wiem, że Maxis, ale nie mam siły już tego zmieniać, a ona ma tylko ładnie wyglądać :p
edit: doszlam do wniosku, ze ma oczy jak kosmita o.O <zboczenie na punkcie duzych oczow>
http://i41.************/2rm30g4.jpg
BlackDevil
17.04.2009, 15:24
zachwycasz mnie ;] No i ta bójka o faceta :D Ogólnie to nie ma błędów (no, ba!) i fabuła jest bardzo ciekawa. A Holly - może jakaś dawna dziewczyna Josha albo siostra Sam? No, nie wiem, czekamy niecierpliwie! :)
niepokorna
18.04.2009, 18:18
dziekuje ;**
moze ktos jeszcze sie wypowie na temat Holly?
Pani_Snejp
18.04.2009, 18:19
Holly... Ja stawiam na siostrę Patysi :P Faktycznie trochę Maxis, ale kij z tym, nawet ładna ;p
Volturia
19.04.2009, 19:31
Dedykacja, dla mniee? :D wow :redface: kocham cię ! :D Sam i Joshue również ;)
Czekałam jak głupia na nexta a ten już był gotowy - no taaaakk xD ;D
Ale śliiczny :)
niepokorna
21.04.2009, 18:40
dziękuję za komentarze, a tymczasem....
papa i do zobaczenia w maju :********************
Volturia
19.05.2009, 22:05
Heloł heloł ;D widzę że w t. pisanej coś naskrobałaś, ale tu pusto. wieje pustką, istny przeciąg :P Także spiesz z tym C.D :)
niepokorna
20.05.2009, 19:23
kiedy kiedy kiedy ja gry nie mam ;(
Volturia
21.05.2009, 17:03
What? :O orzesz ty ty! kied kiedy kiedy ja tu czekam. :P nie no rozumiem, żałuję i współczuję. Daj znak życia na GieGie gdy napiszesz, zresztą ciekawa jestem jak to się stało. :) bo chyba mi mówiłaś ale zapomniałam. ^^
Volturia
30.05.2009, 08:25
. czekam(y) aż sobię grę jakoś sprawisz. [ podstawy nie mam. xp ale może pożyczyć ci jakis dodatek? - daleko nie mamy :) ] heheh. A przy okazji - zajrzałaś już do 'Why me?' :D
Taaa, tu to wszyscy czekają.
A temat Complicted w Twórczości pisanej zamknięty.
Bo komentarzy nie było :[
Nie fajnie. Nie nie nie.
niepokorna
21.06.2009, 16:41
oj, Czarnuś, podstawa jest mi najbardziej potrzebna! ;P
ale dzięki ;*
Volturia
22.06.2009, 08:59
: DD to ja pożycze od kumpla ;p . Którego nie znosze, ale niech strace xd ; )) I sie nie wykręęcaj. Tylko pisz do cholery. ; )) Zdjęcia to wiesz - nawet ja mogę porobić!
niepokorna
22.06.2009, 15:51
jee, byłoby świetnie, gdyby ktoś mieszkał w trójmieście i mi pożyczył podstawe, ale marzenia sie nie spoelniaja ;p
Volturia
22.06.2009, 17:38
Wiem wiem
< Zgłasza się. xp >
niepokorna
23.06.2009, 10:34
ej ludzie,słuchajcie :
Volturia uratowała mi tyłek :P
myślę,że już niedługo będziecie mogli podziwiać [lol] zdjęcia do kolejnych odcinków :)
V < 33
Przecudowne fs czytam od wczoraj bo przyznam się bez bicia że cz.1 nie czytałam ale już nadrobiłam :D Czekam z niecierpliwością na c.d, świetnie piszesz i zdjęcia są boskie. Ciesze się że kryzys zażegnany i z niecierpliwością wypatruję dalszych losów tej jakże dziwnej pary :D
Volturia
24.06.2009, 10:03
W imieniu autorki mogę stwierdzić, iż nie wymiga się ona od pisania kolejnych części . ;p Ratuje tyłek, jak mogę. xpp hihi.
Mam nadzieję że "tyłek" uratowany bo coś bardzo cichuteńko w tym temacie :D
Volturia
01.07.2009, 15:05
prawie uratowany :P
Juz nie moge sie doczekac następnego odcinka.
Tak mnie w ciągnęło to fs, że nie moge przestac czytac.
Ten odcinek jest superasny.
niepokorna
03.07.2009, 20:09
ej dziękuję Volturii za trzymanie mnie na duchu i użyczenie mi simsów ;**
sprawy przedstawiają się tak :
jak wiadomo, odcinek jest napisany.
Ale.
Nie mam głównych bohaterów. Zrobiłam Sam, wg Veripmy całkiem podobną xP
http://i43.************/2u886iu.png
co do Josha, czekam na odpowiedź od scarlett...
podobna ?
edit : trochę zmniejszyłam oczy i usta.
Pani_Snejp
03.07.2009, 20:17
no i gitez majonez ;p
*****ista jest!
:P
Zostaw ją tak, jak jest.
EDIT:
Wygwiazdkowało mi słowa ;P
Ale jaja. xd
Volturia
03.07.2009, 21:28
;D nono. kryzys zazegnany. - ale ja naprawdę moge poszperać dzisiaj po pakowaniu w archiwum i poszukać Sam ^^
Skoro zażegnany to następny odcinek prosimy :D
niepokorna
08.07.2009, 14:11
witam po dłuższej przerwie :D
”Game over?”
- Przytrzymajcie ją w areszcie 3, góra 4 dni. Muszę pogrzebać w jej aktach.
- Wiesz, że to wbrew prawu? – Spytał Josh, zapinając guziki płaszcza i wychodząc na zewnątrz – Przecież nie jesteś już w policji.
Spojrzała na niego chłodnym wzrokiem.
- Proszę – w jej głosie można było usłyszeć wyraźną nutkę błagalności – A do policji mogę wrócić. Tęsknię za starymi śmieciami.
Uśmiechnął się i ją przytulił.
- Dałaś się przekonać.
- To raczej chęć zrobienia niektórym na złość – Skwitowała, stając na palcach i zezując nad ramieniem czarnowłosego w stronę samochodu, gdzie siedziała Patricia z zaciętą miną.
Pokręcił głową z niedowierzaniem i wsiadł do samochodu, machając jej na pożegnanie.
†
- Jesteś niezłym aktorem.
- Wiem.
†
Sam właśnie szła do kuchni, gdy zauważyła na podłodze dzwoniący telefon. Jako, że nie znała rozmówcy, odrzuciła połączenie. Kiedy komórka zadzwoniła ponownie, niechętnie odebrała.
http://i30.************/2hp60py.jpg
- Tak słucham? Nie, nie wiem z kim mam do czynienia. Proszę sobie nie robić ze mnie żartów! Megan? Jaka...A, pamiętam. Spotkanie? U mnie – Powiedziała, biorąc do ręki nóż i przyglądając mu się badawczo – Do zobaczenia – Schowała nóż za pasek.
Po chwili, która minęła zdecydowanie za szybko, rozległ się dzwonek do drzwi. Szybko zakryła narzędzie bluzką i poszła otworzyć.
- Cześć – Uśmiechnęła się czarnowłosa, patrząc na nią – Kto cię tak urządził?!
- Patysia – Odpowiedziała i starła krew z brody. Takie małe, a tak boli.
Obie panie weszły do salonu, gdzie wspólnymi siłami ustawiły kanapę z powrotem, zaśmiewając się z jej położenia. Sam pilnowała się ile wlezie, żeby nie poharatać się ostrym narzędziem, boleśnie wpinającym jej się w brzuch. Poszła do kuchni pod pozorem zrobienia herbaty i zaczęła rozmyślać nad przyczyną wizyty zielonookiej. Gdy woda skończyła się gotować, wróciła do pokoju z napojami.
- A więc... Mogę się spytać, czemu składasz mi wizytę o – Zerknęła na zegarek – 23?
- Po pierwsze byłam blisko. Po drugie, obiło mi się o uszy, że niespecjalnie lubicie się z Patricią. Myślałam, że się dowiem czemu. Uwierz mi, jestem dobra w wyciąganiu zeznać – Zaśmiała się.
Ach, ta Jessica. Daj jej ciasteczko, a już wszystko ci powie, pomyślała Sam.
http://i26.************/2r5x9on.jpg
Zaczęła opowiadać historię wzajemnej antypatii, nie szczędząc szczegółów. Gdy doszła do momentu włamania i bójki, Megan jej przerwała.
- A skąd Josh miał kajdanki?
- Każdy policjant powinien je mieć? – Odpowiedziała pytaniem na pytanie.
Owe zdanie wypowiedziane przez koleżankę po fachu dało jej sporo do myślenia. Czyżby Josh miał akcję? Nie, pomyślała, powiedziałby mi o tym.
- O, późno już – Stwierdziła Megan i wstała – Dziękuję za herbatę i mam nadzieję, że do jutra.
- Dobranoc.
†
- Witamy z powrotem! – W drzwiach wydziału kryminalistyki stał mały tłumek, ciesząc się, że Sam wróciła.
- Uśmiechnęła się do nich krótko, acz cieple i z kartonem w ręku stała i wypatrywała znajomych blond kudłów, ale ich nie zobaczyła, co wywołało u niej jeszcze szerszy uśmiech na twarzy. Josh stał z tyłu, wyjątkowo oschły, ale Sam rozumiała jego sytuację. Nie mogli się wydać. Przywitał ją krótkim skinieniem głowy i udał się do swojego biura. Po skończonej robocie, Sam została trochę dłużej w pracy pod pretekstem ponownego zapoznania się z kodeksem pracy, który uległ małym zmianom. Gdy tylko drzwi za Joshem się zatrzasnęły, Sam zamknęła je od środka i dorwała się do akt. A dokładniej szuflady z nimi. Klęknęła przy szafce z nimi i otworzyła pierwszą lepszą szufladę.
- Nie, to mnie nie interesuje – Mruczała, przeglądając teczki z danymi z uczelni.
Wyrzuciła wszystko na podłogę i zabrała się do następnej zakładki, przeklinając Josha, że po prostu jej tego nie dał.
http://i31.************/r9h75c.jpg
- Eureka – Uśmiechnęła się zadowolona, znajdując to, co chciała.
Patricia Bean.
- Josh, niezdaro, akta układa się nazwiskami, a nie imio... co? – Mruknęła, biorąc do ręki małą karteczkę.
„Posprzątaj po sobie. Całuski, Josh”
- Jak na faceta, masz ładne pismo – Powiedziała do kartki i się zaśmiała – Całuski!
Leżała tak na podłodze i się śmiała jeszcze przez parę minut. Gdy się uspokoiła, zgięła karteczkę na pół i schowała do torby. Spojrzała na kartę zdrowia wroga i po chwili zastanowienia położyła ją na stercie nagromadzonych papierów i podeszła do ksero.
- O matko, jak to się włącza? – Mruknęła, szukając odpowiedniego przycisku.
Po chwili go znalazła i wcisnęła, a maszyna zaczęła buczeć, strasząc czarnowłosą. Następnie, po uprzątnięciu papierów wysypanych niechcąco na podłogę, pociągnęła usta błyszczykiem i wyszła, zahaczając o swoje biurko.
†
Boże, co ja wyrabiam?
†
Siedziała dumna jak paw w swoim salonie, pijąc herbatę z miodem i cytryną i przeglądając kserówki.
- Nie chce mi sięę – Stwierdziła, wyciągając się na kanapie.
Chcieć, nie móc. Kobieta ze znużeniem wróciła do studiowania akt, ziewając od czasu do czasu.
- Hm?
Jej uwagę przykuła karta zdrowia jej wroga, a dokładniej rubryczka z opisem chorób.
12 października 1996 rok. Ciężkie pobicie, operacja. Zaledwie siedemnastoletnia dziewczyna... zaginiona.
Odłożyła kserówki na stół i ciężko westchnęła. Tego się nie spodziewała. Może przez swoją agresję wyrażała swój żal, chciała pokazać światu, jakie nieszczęście ją spotkała? Czy to właśnie po tym przestała ufać ludziom? Usiadła przy świeżo naprawionym laptopie, modląc się, żeby odpalił. Po chwili nerwowego oczekiwania, Zdzichu załadował się bez zbędnego buczenia i obrażania się. Zalogowała się w serwerze policyjnym i weszła w zakładkę zaginięcia. Wstukała 12.10.1996, lecz w tym momencie serwer uznał ich współpracę za zakończoną, obwieszczając, że dostęp ma tylko admin bądź osoba posiadająca hasło. Policzyła w myślach do 10 i spróbowała ponownie. Bez skutku.
http://i32.************/2ppnex2.jpg
†
Smukłe palce poruszały się po klawiaturze, blokując dostęp do strony. Tak, ta osoba znała hasło i bynajmniej nie miała zamiaru się nim dzielić z kimkolwiek.
http://i31.************/344cdqe.jpg
†[/center]
„Strona została zablokowana”
- Do jasnej cholery!
„Użytkownik został wylogowany”
- Co do... – Zaczęła Sam, próbując zalogować się ponownie.
„Admin zawiesił stronę”
- Chrzanię taką współpracę! – Krzyknęła, wyłączając przeglądarkę.
Może wystąpił jakiś błąd i strona będzie dostępna jutro, łudziła się, wstając i idąc do kuchni.
†
W porę.
†
Usiadła na krześle w jadalni, kładąc przed sobą talerz z kanapkami i pisząc sms-a do Josha. Jakoś nie miała ochoty na rozmowę z nim, zwłaszcza po tym, jak ją dzisiaj potraktował, a mianowicie był wobec niej oschły i nieprzyjemny.
„Czemu byłeś dzisiaj nie w sosie?”
Ledwie ugryzła kanapkę, przyszła wiadomość zwrotna.
„Źle się czułem. Idę spać. Dobranoc.”
Zmarszczyła czoło i zerknęła na zegarek. Faktycznie, była pierwsza w nocy. Czas spać.
†
- Zadowolona?
- Tak.
†
- 18 luty. Jak ten czas szybko leci – Stwierdziła Sam, przeciągając się po długiej walce z budzikiem, którą oczywiście przegrała. Zerknęła na wskazówki i się zdziwiła wczesną porą. Dla pewności spojrzała na zegarek w komórce. Ta sama godzina.
- Chociaż raz zdążę zjeść śniadanie – Ucieszyła się i podreptała do kuchni.
†
- Wiesz, że to nieuniknione?
- Wiem.
†
Weszła jako jedna z pierwszych do biura, zamykając cicho za sobą drzwi. Znajoma, ciemnoruda szopa podniosła się znad biurka i spojrzała na nią.
- Jess... - Zaczęła niepewnie, podchodząc do niej i gniotąc bluzkę.
- Słucham? – Przerwała na chwilę miarowe stukanie w klawiaturę i poprawiła okulary.
- Ja cię przepraszam za to, co odwaliłam w klubie – W jej głosie brzmiała szczerość i obawa, że rudej nagle przyjdzie ochota się zemścić i że ją strzeli w łeb.
- Wiedziałam! – Zaśmiała się i ją przytuliła – Ash, moje 10 dolców!
- Założyłyście się o mnie? – Zaśmiała się – Nie chcę znać wyników!
Przypomniała sobie coś.
- Macie dostęp do serwera?
†
- Muszę już iść.
- Zostań.
- Nie mogę.
†
- S...Johnson, Blach, Ponesky, Vo, do mnie.
Wołani wstali i zerkali na siebie niepewnie. Albo Joshowi wczorajszy zły nastrój nie minął, albo coś przeskrobali. Zaczęli szukać w pamięci swoich wyskoków. Najwięcej miała Sam, ale nie mogło być inaczej.
- Macie sprawę, ale tym razem to łatwizna -Rzekł, rzucając każdemu folder z danymi – Dlatego wybrałem najlepszych, bo chcę mieć to z głowy jak najszybciej.
Cała grupka wyszła z jego gabinetu, a Sam tradycyjnie już zahaczyła o swoje biurko, obrzucając je stekiem przekleństw. Po krótkiej naradzie wyruszyli na miejsce zbrodni, gdzie czekała już Kelly i policja.
- Co macie? – Spytała Sam, narzekając w myślach na pogodę.
- Mord...
- To wiemy – Pomachała mu przed nosem teczką – Inaczej by nas to nie było. Pytam o jakieś ślady, ewentualnie poszlaki.
Młody policjant zarumienił się.
- Mamy ślady opon, ale urywają się one po paru metrach.
- Wiecie, do jakiego samochodu należą? – Do rozmowy włączyła się Megan.
- MY mamy to ustalić, dzióbek – Podpowiedziała jej teatralnym szeptem Iskierka.
Zielonooka klasnęła się w czoło otwartą dłonią. Najlepsza funkcjonariuszka milczała.
- Chcę zobaczyć ciało.
- Proszę za mną, ale nie jest to ciekawy widok.
Szli kawałek przez łąkę nieopodal lasu. Drzewa delikatnie szumiały, ocierając się o siebie, a niebo usiane było mnóstwem małych, szarych chmur, zwiastujących deszcz. Sam pokręciła sceptycznie głową i dogoniła wysokiego funkcjonariusza. Tuż przy linii lasu, leżało ciało opakowane w folię. Kelly klęcząca przy nim nie miała zbyt radosnej miny.
http://i25.************/2jg2s5h.jpg
- Witam.
- Dzień dobry – Sam odprowadziła wzrokiem mężczyznę, który odszedł jak najszybciej – Jest aż tak źle?
Kelly bez słowa rozsunęła folię, a Sam wypuściła gwałtownie powietrze, czując, że zbiera jej się na wymioty.
- Możesz zwymiotować, jak skończą zbierać ślady.
Zakryła usta dłonią i kiwnęła głową na znak, że rozumie.
Ciało było zmasakrowane.
- Polali go kwasem solnym o bardzo wysokim stężeniu, wyżarł skórę w niektórych miejscach do kości. Nie ma też odcisków palców – jednej dłoni nie ma, a druga jest wyżarta przez kwas – Kelly chwyciła dłoń i bez zbędnych ceregieli jej ją pokazała. Treść żołądkowa podeszła jeszcze wyżej.
- Powieki – Zakaszlała, a gdy szatynka uniosła brwi ze zdziwieniem, dodała – Są zaszyte. To nie robota satanistów – Spojrzała na twarz trupa, chwyciła się za żołądek i pobiegła do lasu.
- Racja...
- Kto go znalazł? – Spytała, gdy tylko wróciła.
- Było anonimowe zgłoszenie – Rzuciła w jej stronę paczkę gumy do żucia.
- Sprawca?
- Kto wie... Wymiotowałaś krwią?!
Machnęła lekceważąco ręką.
- Kto to?
- Ustalamy tożsamość. Ciało jest w fatalnym stanie, zostało bardzo mało materii genetycznej, zębów też nie ma. Żeby znaleźć próbkę, trzeba będzie go otworzyć.
- Mafia? – I zemdlała.
†
Czuła, że ból rozsadza jej czaszkę. Rozmowy wokół niej tylko go pogłębiały, zwłaszcza, że rozmówcy nie mieli w planach być cicho. Powoli otworzyła oczy.
- Sam! – Krzyknął Josh, podbiegając do niej – Co się stało?!
- Nie wiem – Odparła i próbowała unieść się na łokciach. Pomógł jej w tym Josh – Zemdlałam?
- I wymiotowałaś krwią. Tak twierdzi Kelly.
Zaraz, jaka Kelly? Ach, ta...
- Napędziłaś nam wielkiego stracha – Powiedział i ją przytulił.
- Muszę się stąd wypisać jeszcze dzisiaj.
- Zemdlałaś. Lekarze powiedzieli, że masz początkowe stadium wrzodów. Musisz przestać palić.
Spojrzała na niego chłodnym wzrokiem.
- Wypisuję się na własne żądanie. Siostro!
†
Weszła do domu, rzucając torbę i płaszcz na podłogę, i obijając się o ściany doszła do swojego pokoju. Od razu padła na łóżko i zasnęła kamiennym snem.
Obudziła się w środku nocy, rozglądając się nieprzytomnie. Gdy mniej więcej połapała się w swojej sytuacji, stała i kołysząc się, podeszła do laptopa. Z uporem trzylatka próbowała zalogować się w serwerze, lecz bez skutku. Zła, wyłączyła przeglądarkę i ułożyła pasjansa dla odreagowania, przeglądając przy okazji akta.
- „Nie można ustalić tożsamości ofiary”. Nic nie wiemy o ofierze. Świetnie – Mruknęła Sam, postanawiając uczepić się ostatniej deski ratunku, jaką było włamanie się do komputera Josha, skoro nikt na wydziale nie miał dostępu do strony.
Ściągnęła odpowiedni program, przepisała IP, które kiedyś znalazła i zamyśliła się. „Najczęściej wybieranym hasłem jest hasło”, przypomniała sobie nagłówek pewnego artykułu i spróbowała. Bez skutku. Strzeliła. Tak samo. Komputer poinformował ją o tym, że ma ostatnią szansę. Zrezygnowana, wpisała „sam”, a wszystkie dane jej chłopaka stanęły przed nią otworem.
- Nie do wiary – Uśmiechnęła się i zaczęła grzebać w ustawieniach i hasłach.
Ledwie zdążyła się nacieszyć swoim triumfem, na pulpicie pojawiło się ostrzeżenie o wirusie panoszącym na jej dysku i Zdzisiek wyłączył się, nie szczędząc swojej pani przekleństw w języku komputera. Zrezygnowana, zatrzasnęła go, obiecując sobie, że jutro poprosi Josha, żeby jej to naprawił.
†
Nie ma tak łatwo.
†
- Hej.
- Co ty tu robisz tak wcześnie? – Spytał Josh, wskazując jej krzesło – Miałaś być w domu.
Usiadła na nim ostrożnie, podsuwając kubek kawy mężczyźnie.
- Laptop mi się zepsuł.
- I mam co go naprawić?
Wygięła usta w podkówkę i zatrzepotała rzęsami.
- Dobra, ale nic nie obiecuję – Wstał i otworzył drzwi.
- Powiesz mi, o co ci chodzi? Czy mam sama do tego dojść?
Zacisnął mocniej rękę na kubku, aż mu pobielały knykcie. Sam przez moment obawiała się, że naczynie zaraz po prostu pęknie.
- Nie masz w ogóle podejścia do samej siebie. Jesteś świetną policjantką, ale nie potrafisz o siebie zadbać. Lekarz każe ci siedzieć w domu, a ty jak na złość przychodzisz do pracy, wykręcając się awarią laptopa!
- I tu cię boli – Wstała – Wnerwia cię mój upór w dążeniu do celu! Czyli wszystko! A może powinniśmy powrócić do relacji szef-pracownik?! Moje życie to moja sprawa! I nic ci do tego. Jak chcę, to palę. Mogę nawet zacząć ćpać, ale tobie k***a nic do tego! – I wyszła.
†
- Wiem o waszej kłótni – Powiedziała Megan, siadając na schodkach obok ciemnookiej i rzucając jej zapalniczkę.
http://i27.************/2zhpon6.jpg
Sam zapaliła papierosa i głęboko się zaciągnęła.
- Skąd? Czyżby nasz szefuńcio się wypaplał?
Ciężko westchnęła i również wyciągnęła fajkę.
- Palisz?
- Nie, ale staram się ciebie zrozumieć – Wykaszlała.
Zaśmiała się szczerze.
- Lepiej to zgaś. Skończysz jak ja – Odpowiedziała z pogardą – Powiesz, skąd wiesz o naszej kłótni?
Z ulgą zgasiła i wyrzuciła papierosa.
- Nie wiem, co wy, palacze w tym widzicie – Kaszlnęła – A wiem, bo słychać was było na korytarzu. Josh naprawdę jest smutny.
- To trzeba było mi to powiedzieć w twarz, a nie wysyłać jakąś swatkę – Zakrztusiła się dymem.
Koleżanka walnęła ją w całej siły w plecy, aż tej zabrakło powietrza w płucach.
- Przyszłam sama z siebie. A Josh boi się o swoje życie.
- Nie uwierzę, dopóki nie zobaczę – Stwierdziła i weszła do budynku.
†
- Jedziemy dzisiaj do laboratorium. Dawno nie babrałam się w próbkach.
- Ja nie mogę – Powiedziała Jessica.
Gdyby spojrzenie mogło zabijać, Iskierka dawno by leżała martwa pod swoim biurkiem.
- A więc jedziemy w trójkę?
- Czwórkę – Dopowiedział męski głos. Josh.
- Szefowi nie wypada babrać się w krwi. A widok trupa nie jest przyjemny. I nie nadaje się dla osób wrażliwych – Stwierdziła uszczypliwie, nie obracając się.
Chwycił ją mocno za ramię i siłą obrócił do siebie. Sam syknęła. Nie wiedziała, że jest taki silny.
- Do mnie – I ciągnął ją za sobą, mimo tego, że się opierała i szukała pomocy nawet w postaci włosów Jessicy bądź swojego przeklętego biurka.
Zasunął rolety, zamknął drzwi na klucz i usadził ją na krześle.
- Co ty sobie do cholery wyobrażasz?! – Wysapał, ledwo nadążając z artykulacją głosek.
- Nic mi nie zrobisz, masz do mnie słabość – Zaśpiewała cichutko, wstając – Otwieraj.
- Musimy porozmawiać – Objął ją w pasie i obrócił do siebie.
- Nic nie mu... – Nie dokończyła, ponieważ Josh zatkał jej usta pocałunkiem.
http://i28.************/dmcle8.jpg
†
- Żadnych wrzasków? To niepodobne do Sam – Stwierdziła Jessica, siadając na biurku i piłując paznokieć.
- Przepraszam – Powiedziała Sam, tuląc mężczyznę – Nie wiem, co we mnie wstąpiło.
- Nic się nie stało – Odpowiedział, wykorzystując sporą różnicę wzrostu i klepiąc ją po głowie.
- Jedziesz z nami do laboratorium?
†
- Od razu mówię, że widok trupa nie jest przyjemny – Rzekła patolog, prowadząc ich krętymi korytarzami do chłodni.
Ich tłumione ruchy słychać było już na drugim końcu korytarza. Cisza panująca wokół nich i ciemności oświetlane przez pojedyncze żarówki, rzucające wątłe światło na posadzkę tylko ich dobijały. Sam i Josh trzymali się z tyły, a gdy kobieta pobladła, chwycił ją pocieszająco za rękę. Uśmiechnęła się niepewnie i poszła szybciej.
- To tak. Ci, którzy nic dzisiaj nie jedli, albo mają cholernie mocne nerwy, za mną. Reszta do tego pokoju, Już na was czeka Dick – Otworzyła mocnym pchnięciem drzwi. Megan i Derrick, trzymając się za ręce, poszli tam czym prędzej. Sam prychnęła i podziękowała sobie w duchu, że oprócz paru papierosów wypalonych w tajemnicy przed jej szefem i kawy, nic nie wzięła do ust.
- Zepnijcie włosy, umyjcie ręce, załóżcie rękawiczki i fartuchy. Będziecie mi asystować w sekcji zwłok. Josh, ty będziesz filmował, z kobietą lepiej mi się dogaduje.
- Dzięki – Wyszeptała z sarkazmem Sam, podchodząc do niej.
- Nie ma sprawy.
†
- Sekcja zwłok. Ofiara nieznana. Sprawa z dnia 19 lutego 2008 roku – Powiedział głośno i wyraźnie Josh, robiąc zbliżenie na twarz ofiary.
Sam zacisnęła szczęki i kiwnęła głową na znak, że jest gotowa.
Dasz radę...
Kelly chwyciła skalpel.
- Robię nacięcie na klatce piersiowej nieznanego mężczyzny w kształcie litery Y – Zrobiła głębokie nacięcie – Żeby pobrać próbkę dowodową i żeby sprawdzić, czy uszkodzenia wewnętrzne nie są przyczyną zgonu. Przecinam żebra.
Sam skupiła się na twarzy Josha. Zero emocji.
Ja też tak chcę...
- Funkcjonariuszko Johnson, proszę mi podać miednicę.
Machinalnie wykonała polecenie, nie patrząc w jej stronę. Już sama twarz ją osłabiała, a nie chciała oglądać rozprutych wnętrzności. Coś jej zaświtało.
- Mogę prosić nożyczki?
Ze zdziwieniem spojrzała na swoje ręce, w których trzymała nożyczki.
- Rozcinam zaszyte powieki – Drżącym głosem powiedziała, rozcinając szwy.
Musiała wielokrotnie zmieniać ułożenie ręki, żeby nie uszkodzić skóry przy nacinaniu.
- Podejrzewam, że sprawca jest leworęczny. Szwy są inaczej założone.
Josh spojrzał na nią z podziwem znad kamery. Gdy tylko pozbyła się szwów, drżąca ręką otworzyła powiekę, spodziewając się mętnej rogówki.
Słabo mi...
- Proszę kontynuować beze mnie – Powiedziała, przerywając obserwację oczodołu. Pustego.
Odeszła od nich jak najszybciej. Zerwała fartuch, maskę i rękawiczki, kierując swoje kroki na dwór. Sieć korytarzy podziemnych była bardzo zawiła, a Sam z każdym krokiem czuła się gorzej. Pchnęła pierwsze lepsze drzwi i zemdlała.
http://i25.************/358xc8o.png
- Sam, gdzie jesteś?!
†
- Game over?
- Jeszcze nie...
Pani_Snejp
08.07.2009, 14:21
Tekst znam i wiesz, że uważam, iż jest cudowny :>
Fotki gniotą. Widzę, że znalazłaś dokumenty ^^
Z czystym sercem 10/10 ^^
Ostatnie zdjęcie powala! Ten artyzm! Ahh! :D
Sam ma za łągodne rysy, ale to nic ^^ Ogólnie fajnie, ze wróciłaś :* Jeszcze tylko w Twórczości pisanej żeby był odcinek... Ale ja nic nie mówię! :)
Witam wszystkich forumowiczów. To mój pierwszy post. Ostatnio często przebywam na tym forum i czytam Wasze dzieła. Upodobałam sobie 3 FS i droga niepokorna .. Twoje jest jednym z nich. Bardzo podoba mi się fabuła, zdjęcia też są świetne i pasują do treści. Dużo ciekawych zwrotów akcji .. co chwilę mnie zaskakujesz! Daję Ci 10/10
Volturia
08.07.2009, 16:56
No, ale jestem zła, bo nie ma ani ' i na plaże, na kawałek plaży' oraz dedyka dla koła ratunkowego ;\ No cóż - trudno się mówi :P
Bo odcinek udany. Mam tylko jedną refleksje, no może jest ich parę...
Gdy wprowadzimy dialog po myślniku stawiamy małą literę.
Było parę literówek, ale co tam ;p nie będe tępić za gupiego błęda xdd
A więc Sam i Josh ( m.. <3 ) . Bardzo podoba mi się dokładny opis chirurgiczny. Ty się kobieto na tym raczej znasz. A nawet na pewno :)
PS chcę do ściągnięcia te dokumenciki no! :P
BlackDevil
08.07.2009, 21:33
tekst znam :D
zdjecia cudowne, podobają mi się te dokumenty... xD
oceny nie trzeba, zresztą jak zawsze ;]
Jak zwykle cudownie, tekst boski, zdjęcia boskie i fabuła powalająca :D
100/10 zasłużyłaś :D
Tylko nie każ nam długo czekać na cd :D
niepokorna
09.07.2009, 17:22
No, ale jestem zła, bo nie ma (...) dedyka dla koła ratunkowego ;\ No cóż - trudno się mówi :P
Volt, kochana, na wstawienie odcinka miałam dokładnie 3 minuty, inaczej byście mnie tu już nie zobaczyli xD
Oficjalnie dziękuję za pomoc i podtrzymywanie mnie na duchu WSZYSTKIM, a zwłaszcza Volturii która specjalnie na rzecz tego tu FS poświęciła się i spotkała z kolegą, którego nie darzy zbytnio sympatią.
Więc dzięki składajcie jej :)
Dlatego też chcę ją ogłosić oficjalnie znawcą tematu mordów na tle satanistycznych połączonych z marnym romasem w moim wykonaniu.
dla różowej w środku <33
Bardzo podoba mi się dokładny opis chirurgiczny. Ty się kobieto na tym raczej znasz. A nawet na pewno :)
dziękuję ^^'
i dziękuję za komentarze ;*
Volturia
11.07.2009, 13:54
@up ; No no no ;] Nie trzeeba było :P tak wylewnie... Aczkolwiek czekam na kolejny odc. gdy wrócisz. Chociaż pewnie przeczytam go za 2 tyg. :(
niepokorna
25.07.2009, 18:47
;P
ktoś jeszcze chce się wypowiedzieć?
Pani_Snejp
25.07.2009, 19:19
Dawaj Rozdziała, Ty, Ty, Ty...!!!!
niepokorna
25.07.2009, 19:24
żooooonaaaa <głos zwiastujący kłopoty>
nieee maaaaaam skinaaaaa Joshaaaaa.
czyli wygląda jak ćwok, debil, dupek, cpun, chomik obronny, niedorobiony mulat.
<sie rozpisalam>
Pani_Snejp
25.07.2009, 19:29
Kuźwa... Ja mam... Czemuś nie napisała?!
niepokorna
25.07.2009, 19:33
bo się bałam :<
Pani_Snejp
25.07.2009, 20:01
gópia ty! jutro Ci z samego rana prześlę, tyyy, tyyy!
niepokorna
25.07.2009, 20:01
haha, okaaa ;dd
trzyamm za slowo!
cudne po prostu nie moge przestac czytac
czekam na następny odc.
oby tak dalej
niepokorna
09.08.2009, 11:53
trudno, widocznie straciłam 3 stałych czytleników. Prędzej czy później to i tak miałoby miejsce :P
więc wstawiam kolejny odcinek. Miałam mały problem z pozami i nie wyszly mi specjalnie te zdjęcia, ale cóż.
Odcinek 7
„Abducting”
Sam poruszyła się niespokojnie, słysząc dźwięki wydobywające się nie z jej głowy. Ostrożnie uniosła powieki, zastanawiając się, jakim cudem znalazła się w swoim domu. Zerknęła pod kołdrę. I to jeszcze w piżamie. Gdy ponownie do jej uszu doszły skrzeki, dodatkowo podejrzanie znajome, ociężale podniosła się i poszła do salonu.
http://i30.************/zjbjvl.jpg
- Co tu się wyrabia? – Spytała, opierając się o framugę.
- Gram. Miło, że się obudziłaś. Akta już czekają, sekcja zwłok skończona, a laptop... powiesz mi, co żeś tam powyprawiała, że masz tego wirusa?
Usiadła obok niego, masując sobie skronie.
- Josh, jak ja się tu znalazłam?
- Znalazłem cię na podłodze w damskiej łazience. Poszedłem tam, bo długo nie wracałaś. Potem doszła do nas Kelly i zaczęłaś coś tam stękać, że chcesz do domu. I oto jesteśmy. A tak swoją drogą, za często mi mdlejesz. Kelly twierdzi, że to dlatego, że tak mało jesz.
Jako, że podczas przemowy cały czas grał na gitarze, Sam bez chwili wahania wyrwała mu instrument z morderczym zapędem. Jak nie oderwie gryfa, będzie dobrze.
†
Kelly odłożyła pilota i ciężko westchnęła. Właśnie skończył się kolejny, odmóżdżający serial o bardzo mądrej inaczej fabule i głębokim przesłaniu. Ale lepsze to, niż kaseta z nagraniem, gdzie musiała walczyć z odruchem wymiotnym. Ona również nie miała dostępu do serwera, choć ją to denerwowało. Wg badań, ciało było w stanie rozkładu niedługo, raptem 5-6 godzin. Na szczęście mróz powstrzymał fetor, pomyślała, idąc do kuchni. Przestań o tym myśleć. Krojąc chleb na kanapki, nóż niechcący ześlizgnął się z pieczywa i uderzył ją w dłoń, tworząc małe rozcięcie. Syknęła cicho i przyłożyła zranione miejsce do ust. Po chwili na rankę przykleiła plaster i wróciła do przyrządzania sobie kolacji.
http://i31.************/eiqava.jpg
- Do wesela się zagoi – Uśmiechnęła się sama do siebie i z miejsca tego pożałowała.
W szafie jeszcze leżała jej suknia ślubna.
Młoda i śliczna, z niesfornymi loczkami i policzkami okraszonymi rumieńcami. Brązowe oczy błyszczały radośnie, a kąciki ust zawsze unosiły się ku górze.
- Moja chichotka – Zwykł mawiać Peter.
†
- Ten gorset zaraz spowoduje, że wątroba mi pęknie – Narzekała, gdy Sandra, jej koleżanka, zapinała jej suknię – W najgorszym wypadku przemieszczą mi się wnętrzności.
- Teraz gorsety są bezpieczne – Zaśmiała się, gdy Kelly próbowała wziąć głębszy wdech – W najgorszym wypadku jutro wszyscy pomdleją z zachwytu. Idę. Pa, zakochańcu – Pocałowała ją w policzek i wyszła.
Dzień przed ich ślubem. Mierzenie sukienki, wybór fryzury i makijażu.
- Wyglądasz ślicznie – Zamruczał jej do ucha narzeczony, obejmując ją od tyłu.
http://i31.************/6tjo84.jpg
- Nie możesz mnie teraz widzieć! To zwiastuje nieszczęście! – Zapiszczała, wyswabadzając się.
- I mów tu z taką – Zaśmiał się – Udaję, że nic nie widziałem! – Krzyknął i zakrył oczy, wychodząc z pokoju.
Pokręciła głową i włożyła kolczyka. Cichy trzask na dole nie zaniepokoił ją, więc nie przerywała tej tortury. Dopiero głośniejszy hałas kazał jej zejść na dół.
- Peter, nie! – Krzyknęła, widząc swojego przyszłego narzeczonego na podłodze, z poderżniętym gardłem.
Krew rozlewająca się po dębowych panelach tworzyła morderczą ścieżkę do ofiary. Z ciętej rany tryskała jasnoczerwona krew, a oczy były szeroko otwarte z przerażenia. Każda rozpaczliwa próba zaczerpnięcia oddechu kończyła się na tym, że krew dostawała się do płuc, bulgocząc jak woda w rurze. Peter resztkami sił kaszlnął krwią w twarz ukochanej, która ręcznikiem zerwanym z kanapy próbowała ja zatamować. Mężczyzna chwycił ją za przegub, a materiał się zsunął. Ponownie zachłysnął się krwią. Rozpaczliwie, jak ryba wyjęta z wody, poruszał wargami, próbując jej coś powiedzieć. Po chwili, która zdawała się trwać wiecznie, puścił ją.
- Arytmia – Zapłakała, czując straszliwą niemoc – Zgon – Puściła ręcznik i przegub ukochanego, a spod jej powiek popłynęły łzy, rozmazując starannie wykonany makijaż.
Ułożyła głowę z misternie ułożoną fryzurą na klatce piersiowej Petera i łkała. Oto mężczyzna, którego miała poślubić nazajutrz, został bestialsko zamordowany. A ona mogła temu zaradzić.
- Nie! – Krzyknęła, gdy policjant siłą próbował ją odciągnąć od zwłok ukochanego – Puszczaj!
Ten jednak nie odpuścił i siłą podniósł szatynkę. Jej suknia ślubna, kiedyś piękna i biała, teraz była w wielu miejscach naznaczona krwią. Od tamtego czasu minęło 5 lat. 5 lat życia w samotności, bez drugiego człowieka u boku. 5 lat, które poświęciła szukaniu mordercy.
†
Pojedyncza łza spłynęła po jej policzku, komponując się z deszczem, który osiadł na szybach. Szybko ją otarta i wlała wodę do czajnika.
http://i25.************/5l8bgj.jpg
†
- Oddaj! To jest oryginalna hiszpańska gitara! Wiesz, ile mnie kosztowała? – Krzyknął Josh, goniąc ją wokół kanapy.
- Tu jest napisane, że 100 dolców – Odparowała, resztkami sił przeskakując przez kanapę wprost w objęcia czarnowłosego.
Wyrwał jej gitarę, ale na swoje nieszczęście, zahaczyła ona o jej paznokieć. Metaliczny trzask tylko go dobił.
- No i masz. Struna poszła.
Sam prychnęła i poszła do łazienki, zostawiając swojego chłopaka samego w salonie, by mógł dalej rozpaczać nad stratą. Zamknęła się od środka i usiadła na dywaniku pod drzwiami. Sprawa morderstwa, wciąż niewyjaśniona, czekała na rozwiązanie. Przestań o tym myśleć, skarciła się w myślach.
†
- I co z tym zrobimy?
- Raczej z nią – Powiedziała i wyciągnęła papierosa. Osoba towarzysząca rzuciła jej zapalniczkę.
- To proste. Musi zniknąć w tajemniczych okolicznościach. Ten jej chłoptaś również.
†
Po dwudziestu minutach, wykąpana i uczesana Sam wyszła z toalety, skradając się cicho do kuchni, gdzie siedział naburmuszony Josh. Albo mu dobrze szło udawanie, albo naprawdę się obraził.
- Oj, przestań, nie wychodzi ci bycie obrażonym. Mi za to paznokieć pękł, o! – Poskarżyła się i podetknęła mu swoją dłoń pod nos.
- Dobra, faktycznie mi nie wychodzi – Odpowiedział – Ale to nie znaczy, że nie jestem zły – Pocałował ją w rękę.
Natychmiast ją cofnęła.
- Żadnych tanich gestów, proszę – Burknęła i zabrała się do krojenia chleba.
- O nie – Warknął, podchodząc do niej – Nie mów mi, że masz uraz do tego, bo N...
- Nie wypowiadaj jego imienia! – Krzyknęła, odwracając się do niego – Za dużo już się nacierpiałam, może ty byś mi ulżył! – Popchnęła go i poszła do swojego pokoju, trzaskając drzwiami.
Biała i pedantycznie czysta sypialnia, nie pasująca do jej ostrego i zadziornego charakteru. Posłane łóżko, szafka nocna bez zbędnych gratów, nie licząc budzika, szafa i okno, do którego podeszła. Krótkie włosy uporczywie właziły jej do oczu, choć odgarniała je coraz agresywniejszymi ruchami. Ciemne niebo, usiane gwiazdami, pełnia księżyca, tak romantyczna, że aż tania. Rozmokłe kałuże oblodziły się, tworząc groźną pułapkę dla niezdar i ofiar losu, do których na pewno należał Josh.
- O Boże, Sam, będziesz się dąsać o swoją głupotę i upór? – Krzyknął czarnowłosy, pukając do drzwi.
- Będę! – Odpowiedziała i rzuciła się na łóżko.
http://i28.************/wvux02.jpg
†
Złośliwa uparciucha, burknął Josh na tyle cicho, że Sam tego nie usłyszała. Mała i wredna, ale kochana.
- Idę sobie! – Krzyknął.
- A idź i nie wracaj!
To było maleńkie przegięcie z jej strony. Wspominając swoje wcześniejsze dokonania odnośnie wyważania drzwi, kopnął je z całej siły przy zamku, który puścił, jakby był z papieru. Sam wrzasnęła przerażona, zrywając się z łóżka.
- Nie przeginaj – Wysapał i schylił się, by złapać oddech. Od kiedy tak szybko się męczył?
- Ja tu przeginam?! Jakoś nie korci mnie, żeby wyłamywać zamki w drzwiach! – Wrzasnęła, podchodząc do niego.
Nim się zorientował, wymierzyła mu solidny policzek, korzystając z tego, że chwilowo znajduje się mniej więcej na jej poziomie.
- To za zamek.
- Dobrze, że patelni przy sobie nie miałaś – Stwierdził, podchodząc do niej – Kręci cię bicie innych?
Ostrożnie ją przytulił, patrząc na obuwie swojej partnerki. Na szczęście nie miała żadnych szpilek, tylko jakieś filcowe, różowe kapcie.
http://i28.************/egojr8.jpg
†
- O Boże, jaka ckliwa historyjka – Ziewnęła – Szkoda tylko, że nie będzie szczęśliwego zakończenia.
†
- To co, zgoda?
- Czy ja wiem... – Mruknęła Sam, drażniąc się z nim.
Pokręcił głową z niedowierzaniem i puścił ją, kierując się do jadalni. Poszła za nim, gubiąc po drodze kapcia. Kiedy zrzuciła drugiego, Josh właśnie zabierał się do ponownego rozpaczania nad instrumentem. Podeszła do niego od tyłu i chwyciła za dreda, bawiąc się nim.
- Jesteś straszna – Stwierdził – Najpierw niszczysz mi gitarę, potem mnie bijesz, a teraz chcesz mnie pozbawić włosów... Co ty robisz? – Zdziwił się, widząc Sam trzymającą w ręku nożyczki – O nie nie nie...
- O tak tak tak. Wnerwiają mnie te twoje dredy. Siadaj i znieś to jak mężczyzna.
Z rezygnacją usiadł z powrotem na krzesło, mierzwiąc ostatni raz dredy. Będzie wyglądał jak kretyn, to pewne. To w takim razie po co to robi?
- No i zobacz – Po godzinie Sam pokazała mu lusterko. Spojrzał i się przestraszył – Nie jest tak źle, przyzwyczaisz się – Zmierzwiła jego krótką czuprynę.
- I co? – Spytał zrezygnowany.
- Co co?
- Bardziej ci się teraz podobam, czy co? Jak dla mnie, oszpeciłaś mnie.
- Zdecydowanie bardziej mnie teraz pociągasz – Pocałowała go czule.
http://i28.************/mt5grb.jpg
†
- Śnieg? – Sam z niedowierzaniem wyjrzała przez okno – Josh, dasz wiarę? Śnieg!
Rozejrzała się. Faktycznie, mówiła do pustego łóżka. Jej chłopak wczoraj wyszedł od niej koło pierwszej w nocy, po długich rozmowach i ich ulubionej grze : „Co by było, gdyby...”.
- Ogólnie rzecz biorąc, nuda – Przeciągnęła się i poszła do kuchni, zrobić jakieś śniadanie.
Zakorkowane ulice drażniły Josha, który od ponad dwudziestu minut pokonywał trasę, która mu kiedyś zajmowała góra pięć. Co chwila rzucał przekleństwem na samochód i kierowców, lecz to nie skutkowało. W końcu, po kolejnych dziesięciu minutach skrajnego nerwowego wyczerpania, zaparkował przed budynkiem.
†
- Ulala...
†
“Josh, przenoszę się do siedziby kryminalistyki w Miami. Nie szukaj mnie. Zgadamy się kiedyś. Pa.”
- Sam się przenosi? – Spytała Megan, wyrywając szefowi kartkę i ją czytając – Coś jej zrobił?
- Właśnie nic. Nie rozumiem tego – Stwierdził z żalem, próbując się skontaktować ze swoją dziewczyną.
Zamiast usłyszeć jej cierpkie „Słucham” wysłuchał pouczającego komunikatu o stanie konta, który zostawiał wiele do życzenia, aby następnie porozmawiać z miłą panią, potocznie zwaną automatyczną sekretarką.
- Stan twojego konta wynosi zero dolarów i 18 centów. Po wykorzystaniu tej kwoty, prosimy o uzupełnienie konta.
- Abonent tymczasowo nieosiągalny.
Z rezygnacją odłożył telefon na biurko, zastanawiając się, czemu jego dziewczyna nie odbiera.
†
- Szukasz wrażeń?
Przerażona, odwróciła się, słysząc nieznany męski głos w jej domu. Nikogo nie zobaczyła.
- Chusteczka przesączona chloroformem to niezawodny sposób – Powiedział tajemniczy głos i przycisnął jej do twarzy chustę.
Sam, pomimo tego, że się opierała i wierzgała, a każdą chwilą czuła się coraz senniej i słabiej. Po chwili zasnęła.
Oprawca ciągnął nieprzytomną dziewczynę przez korytarz. Jej buty cicho sunęły się po panelach, a ręka puściła torebkę. Po chwili mężczyzna wsadził ją do samochodu i odjechał z piskiem opon.
Odcinek 7
„Abducting”
Pani_Snejp
09.08.2009, 11:57
Fotki obłędne, rozwaliły mnie RÓŻOWE, FILCOWE KAPCIE W KRULICKI! MUAHJAHAHAH XDDD
No i fotka jak Sam całuje Josha w nowym fryzie miażdzy. Ogólnie jestem dziwna, ale taki mi się podoba bardziej ;D Tekst wiesz, że świetny, a ty doskonale sobie potrafisz radzić bez póz ; ) Czekam na noweeee <niewdzięczny czytelnik, zaganiający tylko do roboty>
BlackDevil
09.08.2009, 20:13
ahaha, doczekałam sie wreszcie :D
mysle ze wiesz, co sadze o tobie w roli pisarki <czy jak to sie tam mowi xD>
a zdjęcia - hm... słowo "cudowne" już mi sie znudzilo, wiec moze... wspaniale? xD
Witam :)
Co tu dużo gadać ... lux!
Długo trzeba było się naczekać, ale wynagrodziłaś odcinkiem :)
Tylko trochę sie pogubiłam z tym Peterem, ale mam nadzieję, że jakoś to połapię :p
Pozdrawiam.
Tekst znam, troszkę oszukiwałam i czytałam na twórczości (niecierpliwiec ze mnie) ale mimo wszystko historia wciąga i jest świetna :D Zdjęcia hmmm po pierwsze zdjęcie nr 3 wygląda przedziwnie i na pewno nie przypomina miłosnego uścisku :D następnie zdjęcie nr.5 i 6 jakoś nie bardzo rozumiem najpierw Sam siedzi w czerwonych spodniach i czarnych szpilkach na łóżku by w następnej sekundzie mieć spodnie granatowe w jakieś łatki i różowe króliki na nogach ??? No ale czepiam się szczegółów i tak jest bomba :D
Pisz szybciutko cd.
Pozdrawiam :D
niepokorna
10.08.2009, 09:58
tak, wiem, zdjęcia ssą, ale jak mówię, miałam problemy z pozami i OMSP'ami <w niektórych ciuchach w ogóle pozy nie działają>
tak samo z suknią Kelly >< ta z liany nie chciała się układać ><
Charionette
10.08.2009, 12:22
Ccuuuddowne :) Takiego talentu to tylko pozazdrościć :D
10/10
Pozdrawiam i czekam na next
niepokorna
13.08.2009, 15:57
Pani Snejp, Czerowna Truskawka, Bubu, Dida, Nysia - dziękuję za komentarze :)
ktoś jeszcze?
Pani_Snejp
13.08.2009, 16:06
Sev - no, niepuś, naprawdę się postarałaś. podoba mi się, oj taaak. I ta lasencja, całuśna, cału... ojć... nic nie mówiłem! *ucieka*
Blane - Hahahaha, ten Josh to mnie goni, nie ma co. Ale i tak nie pokona prawdziwego symoblu sexu.
Veri - Dawaj rozdziała ;d
:x
Volturia
13.08.2009, 22:55
'jakieś' filcowe kapcie? to AŻ filcowe kapcie :P
Heheh. Pomijając fotkę, która zamiast w nocy została zrobiona za dnia jest przyzwoicie :)
Aczkolwiek zdjęcia mnie nie zachwyciły, tekst cię ratuję ^^
Chciałabym zobaczyć nowy wizerunek Josh`uy ;] pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na nexta.
Co tu dużo mówić - moi przedmówcy wyrazili już opinię o tym odcinku więc pozostaje mi napisać :
Pisz szybciej następny !
Tak dawno mnie nie było więc z nadzieja wchodzę na forum, pewnie czeka mnie dużo do nadrobienia a tu cooooo :O ani jednego odcineczka :((((
niepokorna przeniosła się do "Twórczości pisanej" :D
Ehhh nie pozostaje nic innego jak lecieć za nią :D
vBulletin® v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.