Zobacz pełną wersję : Niepokorne
http://i45.************/vrrjoo.jpg
Spis odcinków:
Część II (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1053741&postcount=16)
Część III (http://forum.thesims.pl/showthread.php?t=51101&page=3)
Część IV (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1063471&postcount=38)
Część V (http://forum.thesims.pl/showthread.php?t=51101&page=6)
Część VI (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1068857&postcount=65)
Część VII (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1092488&postcount=82)
Część VIII (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1095146&postcount=94)
Część IX (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1098695&postcount=110)
Część X (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1101461&postcount=125)
Część XI (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1111269&postcount=142)
Część XII (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1119948&postcount=159)
Część XIII (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1125304&postcount=169)
Część XIV (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1132086&postcount=180)
Część XV (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1141304&postcount=189)
Część XVI- Ostatnia (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1150730&postcount=202)
Postanowiłem specjalnie dla Was przepisać takie jakby dłuższe opowiadanie, które napisałem najprawdopodobniej w trakcie poprzednich wakacji (to był pierwszy tekst, którego pisałem po nocach w łóżku, w specjalnym zeszycie :P). Opowiadanie to pogwałca mój pisarski honor - tekst jest bardzo lekki i oszczędzałem z opisami- gdyż Niepokorne pisałem dla własnej rozrywki i dałem się ponieść :D Ale dlaczego miałby się zmarnować? Nie może się zmarnować! No a efekty, to za chwilę myślę, że przeczytacie ;)
Część I
„Początek końca”
Spacer w letni poranek może być jedną z najwspanialszych rzeczy w naszym życiu. Jednak może być też drogą pełną smutków, obaw i niepewności, a także kilkoma łzami zgubionymi na chodniku. Żałobne ubranie, które idealnie leżało na zgrabnej sylwetce maszerującej kobiety, wyraźnie kontrastowało z nasyconymi kolorami wesołej wiosny, która postanowiła zagościć na Błękitnej Promenadzie wcześniej niż w całym kraju. Ten dzień na pewno nie będzie już zwyczajny, już na pewno nic nie będzie tak jak dawniej. Wesołe, delikatne, ciche i spokojne. Przepełnione życiem, radością, jaśniejącą i szczęśliwą przyszłością. Aż trudno sobie wyobrazić, jak bardzo świat może się zmienić tylko w jednej chwili, w ułamku sekundy, która będzie wydawała się przeklętą chwilą w historii świata. Jak czyjeś pielęgnowane przez parędziesiąt lat życie może nagle się urwać- od tak. Po prostu…
http://i39.************/33kswfn.jpg
Hania miała prawdziwy mętlik w głowie. Nie wiedziała co o tym wszystkim myśleć. Jeszcze tydzień temu spacerowała po pobliskim molo ze swoim tatą, patrząc na majestatyczny wschód słońca. Teraz przyjdzie jej patrzeć na coś o wiele smutniejszego, jednak równie pięknego i przepełnionego tragizmem. Wiedziała, że pogrzeby nie były niczym specjalnym, jednak ufała, że pogrzeb jej ojca musi być wyjątkowy. Prawdziwie musi spełniać święty obrzęd uczczenia zmarłego, wspaniałego człowieka. Nie wierzyła, że może być inaczej. Można było nawet powiedzieć, że była lekko podekscytowana, jednak dobrze wiedziała, że nie powinna tego teraz czuć. W końcu szła na pogrzeb najbliższej osoby w jej życiu. Łzy tak naprawdę były tylko aktem egoistycznym, bowiem nie wiedziała, co ze sobą teraz zrobi. Czy sobie poradzi bez cielesnego anioła stróża, czy podoła wyzwaniom życia dnia codziennego bez drobnego wsparcia ze strony ojca? Jednak tak naprawdę w duszy była radosna- czy to nie piękne udać się do Nieba po tylu latach cierpień i doli? Chyba to jest najważniejsze w śmierci…
Widać, studiowanie filozofii nie poszło w las. Chociaż teraz może Hania, wolałaby być zwykłym, nieświadomym, głupim człowieczkiem.
***
Hania przyspieszyła kroku, zdając sobie sprawę, że musi być przed wszystkimi. Pozostawały przecież jeszcze sprawy czysto organizacyjne. Gdy tylko minęła róg ulicy i skręciła w tak dobrze jej znaną drogę w stronę miejscowej kapliczki, niespodziewanie z naprzeciwka ukazała jej się kobieta, którą bez problemu rozpoznała.
http://i42.************/nd34ow.jpg
Zofia Kowalska- chyba najbardziej zatwardziała konserwatystka na Ziemi, z lekkim uśmieszkiem szła prosto w jej stronę. Po chwili, gdy dystans między nimi wynosił już parę metrów, Zofia rozłożyła ręce i krzycząc na całą ulicę „Moje kondolencje!” przylepiła się do Hani w ciepłym uścisku, a wielki brzuch przyjaciółki będącej w ósmym miesiącu ciąży trochę tą czynność zamortyzował.
Kobiety przez kilka sekund jeszcze pozostawały w uścisku.
- Haniu, tak bardzo ci współczuję. Artur był dobrym człowiekiem- wydawało się, że słowa kobiety są bardzo szczere. W końcu sama najlepiej wiedziała, co to znaczy śmierć, czym jest strata ukochanej osoby. Ona jednak ma już to za sobą.
Hania uwolniła się spod ramion koleżanki.
- Przyjdziesz na pogrzeb?- ubranie Zofii ani trochę na to nie wskazywało, ale zawsze warto zapytać.
- Wybacz, ale nie. Wiesz, teraz z tym dzieckiem staram się nigdzie nie wychodzić. Po za tym muszę przyciąć żywopłot przed domem…- podobno każda wymówka jest dobra. Ta też chyba była, bo Hania ze zrozumieniem odparła, że „Nic nie szkodzi” i żegnając się uprzejmie z przyjaciółką, oddaliła się od miejsca spotkania jeszcze szybszym tempem.
http://i43.************/2h70u4j.jpg
Zosia od czasu gdy zaczęła być w ciąży bardzo się zmieniła. Zamknęła się na świat zewnętrzny, stała się jakaś przewrażliwiona, ostrożna, mniej towarzyska, a nawet egoistyczna. Wszyscy rozumieli, że to dla dobra dziecka, ale czy może i to było kolejną wymówką oddalenia się od otoczenia i zamknięcia w sobie? Z tą kobieta ostatnio działo się coś dziwnego, a nikt nie umiał jej pomóc. Z resztą- jeżeliby ktokolwiek taki się znalazł, Zosia i tak odrzuciłaby jego pomocną dłoń twierdząc, że sama sobie poradzi. Jednak radziła sobie coraz gorzej. Mocna i niezależna- jednak tylko kobieta.
Przed kościołem nie było nikogo. Jedynie czarny polonez przerobiony na karawan stał prosto przed wejściem, a po odgłosach stygnącego silnika można było dojść do wniosku, że dopiero prze chwilą podjechał pod budynek. Czarnowłosa kobieta bez chwili zastanowienia nacisnęła zdobioną klamkę bramy i zanurzyła się w pogrążonej w ciemnościach kaplicy. Zza niecałkowicie zasłoniętej jedwabnej kotary płynął jasny strumień światła, padający prosto na otworzoną trumnę, oświecając majestatyczne ciało Artura Linde, które teraz, w tych jasnych promieniach, wydawało się jeszcze piękniejsze i jeszcze bardziej doskonałe. Hanna zbliżyła się do ojca. Tym razem łzy poleciały jej jak groch. Uklęknęła przed trumną i przytuliła głowę to piersi ojca.
- Tato…- stęknęła cicho, choć dobrze wiedziała, że im w niczym już to nie pomoże. Na cud nie liczyła, nie mogła liczyć. W końcu była realistką. Zachowywała się trochę jak dziecko, nawet wstydziła się tego. Przecież była twardą babą... a teraz przylepia się do piersi ojca, nie mogąc cały czas pogodzić się z jego odejściem?! Wmawiała sobie, że śmierć to coś naturalnego, że tak będzie z każdym, że czy prędzej, czy później, to i tak do tego musi dojść! Niestety, chyba bezskutecznie. Jej „ludzka” strona uczuć brała przewagę nad siłą rozumu.
***
Prace domowe z reguły są tymi najtrudniejszymi, tym bardziej, jeśli chodzi o obcinanie żywopłotu przy ganku, który mimo wszelkich starań nigdy nie chce zachować idealnych kształtów, a ciągłe docinanie stało się już rutyną.
Zofia Kowalska z trudem trzymała duże nożyce ogrodowe. Jeszcze trudniejsze było sprawne operowanie nimi, jednak przyzwyczaiła się. Wola ładu i porządku wygrywała nad zmarnowanym czasem pielęgnowania i tak już zadbanego ogrodu. Ale czy to można było nazwać wstrętem do brudu i nieładu- chyba nie. Tak przynajmniej twierdziła sama interesantka. Powolne ruchy dużym ostrzem kształtowały naturalny murek, prowadząc go do doskonałości. Po dwóch godzinach machania sprzętem Zofia stwierdziła, że żywopłot nareszcie wygląda przyzwoicie i że nie będzie wstydu przed sąsiadami, oraz po przycupnięciu na zgrabnym foteliku- że jest z siebie naprawdę dumna.
Gdy zmęczona kobieta sięgnęła po szklankę lemoniady zza frontowych drzwi domu wybiegł mały kotek, który cicho pomrukując wolno otarł się o nogę właścicielki.
- Ty mój kochany pieszczotku…- Zosia wzięła zwierzaka na ręce i zaczęła okręcać sobie na palcu jego wąsy (czego skutkiem były pierwsze na świecie lokowane wąsiki). Kociak zamiauczał z zadowoleniem i padając całym swoim ciałem położył się na kolanach jasnowłosej. Kobieta uwielbiała tego małego rozrabiakę- odkąd znalazła go na ganku przed domem, marznącego i głodnego- cały czas opiekuje się nim jak własnym dzieckiem, pielęgnuje go jak nikt inny i dogadza niczym dworskim szczeniaczkom. Flapek wiódł królewskie życie u Kowalskich…
Kot gwałtownie zeskoczył z kolan właścicielki gdy tylko ujrzał swoją ulubienicę od sąsiadów po drugiej stronie ulicy. Lśniąca bielą kotka przycupnęła na krawędzi chodnika i dumnie czyściła swe najbardziej zaciemnione miejsce. Flapek przyglądał jej się przez chwilę, lecz długo nie wytrzymując rzucił się pędem do swej wybranki. Był wpatrzony tylko w nią, biegł przed siebie chcąc jak najwcześniej się z nią spotkać i pogaworzyć o prawdziwie ważnych sprawach. Niestety, nie zdążył.
Pani Kowalska usłyszała jedynie nadjeżdżający z dużą prędkością samochód i głuchy odgłos uderzenia czegoś o blachę. Po chwili już wiedziała, że tym czymś...był jej Flapek.
Nie czekając ani chwili rzuciła się w stronę drogi, by móc chociaż jeszcze dojrzeć oddalający się samochód. Za zakrętem znikał właśnie szary sportowy samochód. Potem kobieta podbiegła do leżącego na środku drogi kota, obok którego była już śnieżnobiała wybranka.
http://i40.************/aadvt2.jpg
Flapek ciężko oddychał, nie mógł złapać oddechu. Zosia pochyliła się nad nim, ujęła delikatnie w dłonie i przytuliła. Wiedziała już co to oznacza. W oku zamajaczyła łza, choć zdrowy rozsądek u niej miał przewagę nad rozwodzeniem się. Jeszcze przecież może zdąży go uratować! Pobiegła ze zwierzaczkiem do domu, ułożyła go na kanapie a sama dopadła słuchawki i szukając w leżącej obok książce telefonicznej numeru telefonu tutejszego weterynarza wciąż miała nadzieję, że zdąży uratować cierpiącego kota.
***
Organy zabrzmiały nad głową Hani chyba w najbardziej niespodziewanym momencie. Gdy tylko miała okazje pogrążyć się w zadumie (wcześniej przyjmowała kondolencje od rodziny i przyjaciół ojca) organista puścił rymowaną piosenkę mającą charakter jak najbardziej żałobny. Ksiądz odprawiający Mszę przygotowywał Komunię do rozdania jej zgromadzonym. Kobieta siedząc na skraju ławki pobożnie złożyła ręce i dała już spokój swojemu umysłu. Postanowiła wyłączyć się na chwilę i o niczym nie myśleć. Było to trudne, ale nie niewykonalne.
http://i44.************/4gjlhy.jpg
Zdawało się, że odgłos grających organ niknie gdzieś, jakby ciągle się od niej oddalał. Bo ona oddalała się od świata i starała zamknąć się w swoim mały świeciku- zarezerwowanym tylko dla niej.
Świat jednak byłby zbyt piękny, gdyby i to dałoby się zrealizować. Zamykanie się w swoich światach jest często przerywane przez całkowicie niespodziewane wydarzenia, które i teraz miało miejsce. Drzwi kaplicy otwarły się z wielkim impetem, a odgłos zbliżania się wysokich szpilek po marmurowej posadce przybliżał się do Hanny. Bardzo szybko. Gdy tylko ciemnowłosa zobaczyła kto w tak bezlitosny sposób przerywa tą piękną ceremonię, o mało nie zemdlała. Straciła tylko na chwilę puls, a obraz rozmazał jej się przed oczyma. Po chwili jednak „wróciła do siebie” i trzeźwo oceniła sytuację. Jednak nie myliła się. Kobieta, która stała przed nią była tą, o kim Hania myślała.
http://i40.************/15pfwyd.jpg
- Judyta?! Co ty tutaj robisz?!- głośny okrzyk pani Linde odbił się echem w budynku.
- Postanowiłam pożegnać swojego ojca. W końcu tak samo należy on do mnie jak i do ciebie- ironiczna barwa głosu dotarła do uszu zgromadzonych żałobników.
- Ale, ale przecież ty jesteś…- Hani załamał się głos.
- Nie, już nie jestem zakonnicą. I wreszcie jestem wolna, kochana- atrakcyjnie ubrana kobieta podeszła do trumny Artura Linde i ucałowawszy pobożnie złożone ręce ojca, usiadła w pierwszym rzędzie ławek. Cały budynek nagle zaczął szeptać. W ciągu kilku chwil powstało już kilkanaście wersji tego co się stało i zdań na ten temat. Największe jednak zainteresowanie budziła kobieta, która wtargnęła do kaplicy. Kim ona w ogóle jest?! Nikt jej wcześniej nie znał. I czyżby ona naprawdę była… siostrą Hanny?! Miejscowej ludności jednak nic o tym nie wiadomo. Czy jest coś, czego nie widzą?
W tym czasie kobieta siedząca na skraju ławki, zarumieniona od wstydu analizowała po kolei wszystko, co przed chwila się wydarzyło. „Dlaczego ona postanowiła wrócić? Jaki ma w tym celem?! Przecież znam ją doskonale… ona jest do wszystkiego zdolna. I w końcu spełnił się najczarniejszy rodzinny scenariusz, jaki przewidywał ojciec. Judyta po wielu latach mąk uciekła z klasztoru, do którego dawno temu oddała ją matka”.
Od autora:
Wiem, jest to zupełnie coś innego, niż pisałem do tej pory, ale mam nadzieję, że jakiemuś nielicznemu gronu się to spodoba, bo taki lekki styl coraz bardziej mi się podoba (te opisy sa już męczące :/)
niepokorna
18.06.2009, 16:51
no to będę pierwsza ;)
powiem Ci prawdę - z tytułu postępującej ślepoty i braku czasu nie zapoznałam się z treścią, ale znając Ciebie, będzie to coś z klasą :)
na pewno domyśliłeś się, co mnie przywiodło do tego tematu - tytuł.
masz ogromnego plusa za pierwsze FS w TS3 :)
jak przeczytam, skomentuję jeszcze raz.
Mostilia
18.06.2009, 17:32
Bardzo Ciekawe.
Opinie Dam Jednak Po Drugim
Jak już napisałeś - bez ciężkich opisów [bo faktycznie ciężko się czyta cokolwiek z męczącymi opisami, ale nie, żeby ich nie było] jakakolwiek forma pisemna jest łatwiejsza w czytaniu, przez co zachęcasz do dalszego czytania [ale bełkot xd].
A tak serio - FS fajne, właśnie, duży plus za TS3, i ogólnie to na razie mi się podoba ;)
Mam nadzieję, że będzie tak dalej. A, jeszcze - te opisy są takie realistyczne, że aż mogłam sobie wszystko wyobrazić ;]
Oceny liczbowej nie wystawiam, poczekam na następną część xd
Charionette
19.06.2009, 12:55
Ciekawy tekst i fajne zdjęcia.
Masz gigantycznego + za zdjęcia w trójce- wyglądają super :D
No cóż...
Ocenę dam później
Dzięki ;) Widać, że z tymi opisami to był szczał w dziesiątke- zresztą tak samo jak zdjęcia w trójce. Przepisałem już kolejny fragment, jednak chcę wprowadzić drobne zmiany. Dałbym go jutro, ale mnie nie ma przez weekend, więc najprawdopobniej w poniedziałek.
A ja jednak wolę zdjęcia w 2-ce, bo w trójce według mnie wygląda to tak jak w jedynce i też są te białe miejsca naokoło sima, w każdym razie masz u mnie - za trojke
A ja jednak wolę zdjęcia w 2-ce, bo w trójce według mnie wygląda to tak jak w jedynce i też są te białe miejsca naokoło sima, w każdym razie masz u mnie - za trojke
o.O <stara się czegoś domyślić>
Może dzisiaj dam kolejną część. Chcę jeszcze porobić wam zdjęcia panelu wiadomości o bohaterach opowiadanka, tak, abyście wiedzieli jakie ma cechy i co najbardziej lubi :)
BlackDevil
22.06.2009, 09:38
Pięknie to wszystko wygląda <3
Aaa tam... + za trójkę, nie wiem czemu, ale plus dałam ;p
Pdobaja mi sie te lekkie opisy, tez nie wiem czemu xd
Ocena liczbowa po następnym odcinku ;]
Powiem szczerze, że zdjęcia z Sims 2 bardziej mi się podobają. Treść ok :) Chociaż znalazłam kilka błędów stylistycznych, ale nie wielkich :) np. "kiedy zaczęła być w ciąży" lepiej by brzmiało "kiedy zaszła w ciążę" lub "od kiedy była w ciąży"
Ocenię następny odcinek :)
Chociaż znalazłam kilka błędów stylistycznych, ale nie wielkich :) np. "kiedy zaczęła być w ciąży" lepiej by brzmiało "kiedy zaszła w ciążę" lub "od kiedy była w ciąży"
Sprawdzałem tekst kilkakrotnie, ale tego nie dostrzegłem- choć masz rację :)
Tymczasem chcę powiedzieć, że odcinka dzisiaj nie bedzie- jutro raczej tak.
Iminashi
22.06.2009, 17:01
Przeczytanie zajęło mi sporo czasu, ale było warto.
Dosyć fajna fabuła.
Zdjęcia wyglądają super, sama nie umiałabym takich zrobić.
Naprawdę zaciekawiło mnie, na pewno wrócę przeczytać następny odcinek ; )
podoba mi sie + tytul bardzo zacheca
zastanawiam sie czy to bedzie w takim stylu jak mysle i mam nadzieje, ze wkrotce sie dowiem i napisze, czy dobrze myslalam (ale chaos, omg XD)
super zdjecia, ale mam jedno ale - ta cala zosia nie wyglada na ciezarna (albo czegos nie doczytalam?)
bede tu zagladac, oj, podoba mi sie bardzo
(wiem, ze sie powtarzam, ale nvm ;p)
super zdjecia, ale mam jedno ale - ta cala zosia nie wyglada na ciezarna (albo czegos nie doczytalam?)
Nie bój się, wszystko doczytałaś ;) Tylko gdy ja robiłem zdjęcia, jakoś zapomniałem, że ona jest w ciąży :| Ale obiecuje wam, że w drugiej części już nie będzie ciężarna tylko w tekście, ale także i na zdjęciach <idzie robić bara-bara>
Tak jak mówiłem- odcinek drugi.
Część II
„Żale i skandale”
Zosia powoli kroczyła ulicą, trzymając na rękach małe zawiniątko, które co jakiś czas przytulała do serca. Ciało kotka było przerażającą zimne, jednak futerko nadal miękkie, a pyszczek tak samo łagodny i wesoły, jak jeszcze godzinę temu. I ją dotknęła śmierć- śmierć najlepszego przyjaciela jakiego kiedykolwiek miała- nawet jeżeli był tylko zwierzęciem. Dla niej zwierzęciem nie był, był kochanym Flapkiem, z którego odejściem chyba się nie pogodzi! Wiedziała, że inni mają większe zmartwienia. Hani umarł ojciec, ten incydent w kościele, sklepik na rogu chyli się ku upadłości, a ciotka Frania z Wrocławia nie może podnieść się sama z łóżka. Te myśli były dla niej pocieszające. W końcu nie ma to jak świadomość, że ktoś ma się gorzej od ciebie. Lecz to nie zastąpi Flapka, a ból po jego śmierci wyblaknie z czasem, jednak nadal pozostanie ujawniają się co pewien czas przez jakieś bodźce. Teraz każdy kot spacerujący ulicą będzie jej przypominał o towarzyszu, którego straciła…
Gdy Zofia była już niedaleko od swojego domu, w oczy rzucił jej się kabriolet stojący przed jednym z domów. Czyżby… czyżby to był ten samochód który potrącił Flapka?! Kobieta rzuciła sie biegiem w kierunku zaparkowanego przed okazałym domem samochodu. Może pech, a może i szczęście chciało, aby właśnie drzwi owej willi otworzyły się na oścież. To było pierwszym ciosem dla żałobniczki, jednak kolejnym była sama postać, która się w nich ukazała.
http://i44.************/2euk9sj.jpg
Dama ubrana w nasycone kolory wzięła głęboki oddech bryzy morskiej, która akurat przemknęła silniejszym podmuchem przez Błękitną Promenadę. Nieznajoma oparła się o futrynę i rozejrzała się po jaśniejącej w słońcu okolicy. W końcu jej wzrok natrafił na stojącą na chodniku czarnowłosą kobietę, która bacznie ją obserwowała i wydawała się być zdenerwowana, albo nawet wkurzona.
Zofia zmarszczyła brwi i wypuściła z płuc powietrze, jakby za chwilę przygotowywała się do ataku (choć w zasadzie był to atak). Wysokie szpilki głośno zaczęły stukać po podjeździe do rezydencji, a kroki w stronę nieznajomej nabierały tempa. W końcu dwie kobiety spotkały się oko w oko, obserwując siebie uważnie jakby chciały przewidzieć następny ruch. Chwila przedłużała się, a maleństwo owinięte w biały kocyk zesztywniało jak skała.
- Czego pani oczekuje?- amerykański akcent nowoprzybyłej rozdarł panującą ciszę, którą wcześniej nie przerwał ani jadący samochód, ani ćwierkanie ptaków na pobliskim drzewie.
- Miło mi. Jestem Zosia- jasnowłosa z ironicznym uśmiechem na twarzy wyciągnęła rękę w kierunku stojącej w progu kobiety- Chyba wypada poznać nowego sąsiada, nieprawdaż?
- Cóż… mi również bardzo miło. Jestem Brandy Murphy- przedstawiła się nieznajoma i gdy już zamierzała podać rękę Zofii, sprawy przybrały nieoczekiwany zwrot. Pani Kowalska podniosła ciało Flapka do góry i z całej siły zadała cios kobiecie białym zawiniątkiem prosto w twarz. Brandy na chwilę straciła równowagę i była pewnie się wywróciła, gdyby gruba warstwa kocyka nie zamortyzowała uderzenia. Na twarzy Zofii zagościł triumfalny uśmiech.
- Co to niby miało znaczyć?!- blondynka powoli dochodziła do siebie, wiąż trzymając się za głowę.- Zabolało!
- A jak myślisz? Po co bym cię waliła po mordzie, jakby nie miało zaboleć, wyświecona pindo?!
- Licz się ze słowami droga pani! Jeszcze jeden krok w moim kierunku i za chwilę jest tu ochrona!- pani Murphy sięgnęła po słuchawkę telefonu wiszącego zaraz za wejściem i przyłożyła palec do klawiatury- I o co pani tak właściwie chodzi?!
- O to…- Zosia pokazała jej owiniętego kotka.- Przejechała pani mojego kota…
- Być może… myślałam że to jakaś gałąź, czy co innego. Ale na pewno nie potrzeba o to robić aż tak wielkiego halo, droga Zosiu- Brendy odłożyła słuchawkę w nagłym przypływie pewności . Ruszyła krok przed siebie i stanęła oko w oko z Zosią- Ten futrzak na pewno był bardzo miły, niestety od przeznaczenia się nie ucieknie.
http://i40.************/314p6w8.jpg
- To ty nie uciekniesz od swojego przeznaczenia- zszokowana pani domu obróciła się plecami do Brandy. Wyszła na kompletną idiotkę. Może jest idiotką, ale nie aż tak. Gdy tylko to się rozniesie, zostanie wyśmiana tak daleko, jak tylko długie polskie wybrzeże. Ale trudno, stało się. Będzie musiała znieść wzrok tysięcy ludzi na swoich plecach, ale nigdy nie wybaczy tej babie tego co zrobiła. Nawet, jeżeliby ceną byłby jej honor. Postanowiła oddalić się jak najszybciej. Przegrała bitwę, ale wygra wojnę.
***
Świeża morska bryza dotarła i do miejscowego cmentarza, który znajdował się zaledwie parę ulic dalej od Błękitnej Promenady. Przytłaczająca ilość drzew nagle zaszeleściła, a całe stada ptaków uniosły się w niebo z głośnym krzykiem.
Hania położyła różę na trumnie ojca, która w ciągu kilku sekund została przysypana ziemią przez miejscowego grabarza. Czarnowłosa kobieta postąpiła krok w tył, wciąż wpatrując się w powoli zanikającą dziurę w ziemi. W takiej chwili jak ta, trudno było hamować łzy- bo nie dało się ich powstrzymać. To był właśnie kulminacyjny moment całego pogrzebu, całego bólu i rozpacz, wylanych łez. Teraz będzie już tylko lepiej. Święty obrzęd spełniony, zmarły pochowany.
Gdy wszyscy się rozeszli (po licznych pożegnaniach i bonusowych kondolencjach) na cmentarzu zrobiło się cicho i pusto. Grabarz odszedł do swojej rudery wypić poranną kawę, zostawiając miejsce pochówku w okazałym nieładzie. Hania podniosła z ziemi parę wieńców i ułożyła je tuż przy krzyżu z lakierowanego drewna. Otrzepała dłonie z pyłu. Jeszcze chwila modlitwy i skupienia- łzy powoli mijały. Odwróciła się na chwilę przez ramię. Na ławce- zaledwie parę metrów za nią- siedziała Judyta z rękoma pobożnie złożonymi do modlitwy i mamrocząca coś pod nosem, nie dało się jednak tego zrozumieć.
Pani Linde zbliżyła się do swojej siostry i usiadła na ławce obok. Ta spojrzała na nią. Ten jej wyraz twarzy! Nawet nie było widać, że płakała! I ani śladu jakiejkolwiek skruchy!
- Po co tutaj przyjechałaś?- pretensjonalny głos Hani był pełen żalu, bólu i niemocy- Znowu chcesz mi zepsuć życie, tak, jak zepsułaś mamie i tacie? Nie możesz znieść tego, że my tutaj wiedliśmy szczęśliwe życie, a ty gniłaś w tym cholernym klasztorze, na którego sama sobie zasłużyłaś?! Po raz kolejny chcesz mieć…
Judyta jednak nie pozwoliła dokończyć siostrze.
http://i43.************/6sri4p.jpg
- Przyjechałam po to, abyśmy wybaczyły sobie wszystkie nasze winy. Przyjechałam, aby teraz, w tym jakże ciężkim dla nas momencie, zawarłyśmy pokój, przerwałyśmy milczenie i niezgodę.
Głos kobiety był tak naturalny, wyrażał perfekcyjnie wszystkie emocje, lekko drżący, bardzo wiarygodny. Hania jednak jej nie wierzyła. Wiedziała jaka jest Judyta i nie liczyła na to, że aż tak bardzo mogła się zmienić z dnia na dzień.
- Kłamiesz- rzekła pewna siebie- Zbyt dobrze cię znam. Obydwie dobrze wiemy, że nie jesteś w stanie się ze mną pogodzić.
- Ale ja teraz naprawdę się zmieniłam. Nie bądź niedowiarkiem. Kościół, klasztor, rola zakonnicy. To wszystko tak bardzo mnie zmieniło! Nawet nie możesz sobie tego wyobrazić, jak Bóg nawraca nawet największego grzesznika!
- To dlaczego stamtąd uciekłaś?- Hania krzyknęła a jej głos obił się echem po cmentarzu, rozdzierając błogą ciszę.
- To moja sprawa!
- Nie, to nasza sprawa. Bo niby dlaczego ja mam cierpieć na Twoim szczęściu? Dlaczego ja za to wszystko mam płacić?!
- Bo do tej pory, jak nosiłam krzyż twojej radości. Męczyłam się w klasztorze, abyście wy mieli ze mną święty spokój! Przecież mama oddała mnie do klasztoru po to, abym się zmieniła! I jestem… odmieniona.
- Nie wierzę ci- jednak czuła, że słowa Judyty są przykrą prawdą.
http://i41.************/1ig21j.jpg
Bo to niestety było prawdą. Gdyby matka sióstr, nie oddała Judyty do klasztoru Sióstr Nazaretanek, Hania nie miałaby spokojnego dzieciństwa. Bo Judyta była zła, w każdym tego słowa znaczeniu. Miała zły charakter, nie chciała kochać, nie potrafiła kochać . We wszystkim widziała tylko swoje korzyści i dobrnięcie do swoich celów- nawet jeżeli ceną było szczęście innych. Ona szła przez życie po trupach. Nienawidziła wszystkich, a wszyscy nienawidzili jej.
***
Hania powoli stawiała kroki na chodniku. W jednej chwili uderzyło ją tyle nieszczęść, tyle zaskoczeń i przykrości. Niesamowity splot przykrych zdarzeń uderzył ją z zaskoczenia, od tył, kiedy była na to najmniej przygotowana. To było bardzo niesprawiedliwe, nic nie potrafiła zrobić, nie potrafiła sobie z tym poradzić. Mogła tylko przeczekać ten czas burzy.
http://i41.************/2qx0vm1.jpg
Gdy przechodziła koło domu Kowalskich, między sztachetami płotu dostrzegła siedzącą na ogrodowej ławce Zosię. Bez chwili namysłu szybkim krokiem weszła na podjazd, skąd wiodła furtka do niezwykle zadbanego ogrodu jej najlepszej przyjaciółki. Hania jednak już z daleka dostrzegła, że coś jest nie tak. Zofia w prawdzie ją zobaczyła, jednak nie pomachała wesoło ręką na przywitanie, nawet się nie uśmiechnęła. W miarę, jak Hania zbliżała się do swojej przyjaciółki, widziała coraz wyraźniej , że Zosia ma w oczach łzy. Wkrótce już wiedziała, że płakała. Czarnowłosa usiadła obok niej na ławce.
- Coś się stało?- spytała troskliwie.
- Flapek…Flapek nie żyje- odpowiedziała drżącym głosem Zosia, jednocześnie wskazując palcem na leżące na ziemi zawiniątko.
***
- Poproszę jeszcze jednego- pijana Judyta wyciągnęła rękę po kolejny kieliszek wódki. Kelner- lekko zmieszany zachowaniem klientki- podał jej żądany napój.
http://i44.************/35i4xae.jpg
- To już będzie 240zł.- podliczył na kalkulatorze łączny koszt luksusowych trunków.
- Spokojnie, mam pieniądze- Judyta wyciągnęła portfel i otwarła go. Kelner zauważył w nim gruby plik pieniędzy. Kobieta rzuciła niedbale na ladę300 złoty.
- Reszty nie trzeba- wstała i chwiejnym krokiem udała się w kierunku wyjścia, zostawiając na barze niedopity kieliszek wódki.
Mostilia
23.06.2009, 16:23
Robi Sie To Coraz Ciekawsze.no cóż obiecałam że tam ocene wiec w skali 1-10
Daje 10.Masz talent.Nie moge sie doczekac następnego(Następnej?)Odcinka(Części)
blakistoni
23.06.2009, 17:09
No,coraz ciekawsze zaczyna się robić.Strasznie mnie wciągnęło.
Czekam na nexta (;
podoba mi sie. jest jeden blad - 300 złoty, a powinno byc zlotych!
fajnie rozwinales akcje, ciekawi mnie ta cala brandy :>
Dziękuję za dotychczasowe komentarze :) Jestem w trakcie przygotowywania bonusu i odwalam nowy plakat :D
No...przeszliście sami siebie :) 3 komentarze- tak nisko chyba jeszcze nie upadłem, ale cóż. Chyba zaczniemy się bawić w "albo 7 komentarzy, albo nie ma odcinka" :D
Część III
„Silikony Brandy”
Dołek w ogródku Zofii wypełniał się ziemią tak samo szybko, jak miejsce wiecznego spoczynku Artura Linde. Hania spoglądała żałośnie na przyjaciółkę sprawnie wymachującą łopatą. Zosia cały czas miała w oczach łzy. Hania nie traktowała jednak jej problemu poważnie- może dlatego w ogóle nie czuła współczucia dla przyjaciółki, mimo tego, iż widać było ,że cierpiała bardzo mocno po stracie ukochanego kota. Ale co to za problem?! Czy śmierć kota może choć trochę równać się ze stratą ukochanej osoby- CZŁOWIEKA?! Dlatego też czarnowłosa traktowała ten problem bardziej jako śmieszny epizod „na otarcie łez”, aniżeli kolejny poważny problem.
Zosia, gdy skończyła zakopywania sztywniaka oparła narzędzie o kwitnącą jabłoń i usiadła na ławce obok Hanny. Prze chwilę milczały, każda z nich spoglądała w innym kierunku, jakby udawały, że siebie nie widzą. Jako pierwsza tą niezręczną ciszę postanowiła przerwać pani Kowalska:
- Przepraszam, że obarczam cię moimi problemami, Haniu. Pewnie masz sama ich wystarczająco dużo. Całe przedmieście mówi o zaginionej siostrze i o tym skandalu w kościele. Moje współczucie.
Hania było w szoku. To znaczy, to znaczy… że terasz problemy dopiero nadejdą? Nie chce się przed każdym tłumaczyć, nie chce usprawiedliwiać postępku jej rodziców! Pewnie teraz uderzy w nią fala pytań, wątpliwości, a pewnie w niektórych wypadkach złości i współczucia, ale przede wszystkim brak zrozumienia z każdej strony. Znowu nastała cisza. Hania myślała nad tym co ma powiedzieć.
http://i44.************/ezplp1.jpg
- Tak się jakoś złożyło- szybka, krótka odpowiedź.
- Rozumiem- skłamała Zofia postanawiając, że mimo ogromnej ciekawości nie będzie drążyć tego nieprzyjemnego dla jej przyjaciółki tematu.
- Jak zginął Flapek?- czarnowłosa postanowiła zmienić temat.
- Potrącił go samochód. Nie dało się go uratować. Weterynarz stwierdził zgon- głos jasnowłosej był bardzo poważny- Na szczęście zdążyłam dojrzeć ten przeklęty samochód.
- I…?
- Samochód nowej sąsiadki- podsumowała emocjonująco pani Kowalska.
- Ktoś się tutaj ostatnio wprowadzał, że śmiesz mówić „nowej sąsiadki”?
- Dzisiaj się wprowadziła- Brandy Murphy. Mówi ci coś to nazwisko?
- Amerykańskie? Wybacz, ale tak daleko moja widza nie sięga.
- A mi mówi już nazbyt wiele. Wiesz, jak ten babsztyl mnie potraktował?! Nic nie robiła sobie z tego, że przejechała moja ukochanego kota! Zupełnie jakby nie miała uczuć!
- Czyli szykuje się kolejna sąsiedzka wizyta?
- Na to wygląda.
***
Jednak przyjaciółki nie wiedziały, że interesantka znajduje się tuż za ścianą. Gdy Flapek znalazł się pod ziemią, zaledwie parę metrów od miejsca pochówku ktoś zapukał do drzwi Kowalskich. Drzwi otwarł jeszcze wtedy niczego nieświadomy mąż Zofii- Robert Kowalski. Widząc w drzwiach pociągłą samicę wziął głęboki wdech, a oczy wlepił na chwilę w pół odkryte piersi. Brandy (on jeszcze nie znał jej imienia) dając mu się przez dwie sekundy napatrzeć, wciągnęła powietrze w płuca wyolbrzymiając tym samym swoje silikony.
- Witam- zaczęła, wpierw wypuszczając powietrze z płuc. Robert zwrócił uwagę na jej amerykański akcent, co go podnieciło jeszcze bardziej.
- W czym mogę pomóc?- mówił jakby coś stanęło mu w gardle.
- Przyszłam pożyczyć cukier- pani Murphy kokieteryjnie zbliżyła się do mężczyzny dając znak, żeby wpuścił ją do środka. I osiągnęła swój cel. Przeszłą przez próg i oparła się prawą ręką o mały stolik.
- Już przynoszę. Oczywiście. Ile, jedną szklankę?- mówił chaotycznie nie mogąc oderwać wzroku od zgrabnej sylwetki sąsiadki.
- Tak, szklanka wystarczy.
http://i40.************/ri6pat.jpg
Mężczyzna udał się do kuchni znikając z pola widzenia nieznajomej. Otwarł szafkę kuchenną, wyciągnął z niej torebkę cukru i wysypał część jej zawartości do szklanki stojącej na blacie kuchennym. Gdy z powrotem wrócił do przedpokoju zauważył, że gość stał ciągle w tej samej, pociągającej pozycji i uważnie rozgląda sie dookoła.
- Proszę- powiedział Robert podając jej szklankę cukru.
- Och! Dziękuję! Jest pan taki miły- uśmiechnęła się pokazując wszystkie swoje bielutkie zęby, po czym ujęła dłoń mężczyzny w swoją.
- Nie ma sprawy. Należy pomagać…- zaciął się. Przecież nawet nie wiedział kim jest ta kobieta stojąca przed nim.
- Sąsiadką? Należy pomagać sąsiadom?
- Tak…
- Ech! Przepraszam, nawet się nie przedstawiłam. To pan na mnie tak działa- jeszcze bardziej się do niego zbliżyła- Jestem Brandy Murphy, pana nowa sąsiadka.
- Jest mi niezmiernie miło. Robert Kowalski- ucałował ją w dłoń- W tej okolicy dość rzadko pojawiają się nowe kobiety, a jeszcze rzadziej godne mej uwagi i choć ciut pociągające.
- Mam nadzieję, że zaliczam się do tych drugich.
- Ależ oczywiście!
Po tej zalotnie wymianie zdań nastąpiła krótka chwila milczenia, potrzebna na własne przemyślenia, oraz na snucie planów co do dalszej części rozmowy. Ważne było to, aby nie palnąć czegoś głupiego, nie posunąć się o słowa za daleko. Ludzie to bardzo delikatne stworzenia- szybko mogą się poczuć urażeni byle głupstwem.
- Jest pan żonaty?- Brandy chyba jednak nie stosowała się do tych zasad. To był nokaut z jej strony. Według obliczeń mężczyzny to pytanie powinno pojawić dopiero za jakieś 15 minut rozmowy. Ale na pewno nie teraz! Owe zapytanie postawiło go w dosyć niezręcznej sytuacji. Skłamać, czy powiedzieć prawdę i zawalić wszystko?
http://i41.************/2nvdxqa.jpg
- Nie. Nie mam żony- miał nadzieję, że zaimponował jej tym „drobnym” kłamstwem.
- Taki facet, jak ty…
- Jestem Robert
- Jak ty Robercie, w idealnym wieku, nie znalazłeś sobie jeszcze życiowej partnerki? Nie ukrywaj, przecież to widać! Wszystkie kobiety się za tobą oglądają i pożądliwie spoglądają na twe ciało.
- Cóż, trudno się z tym nie zgodzić- pan Kowalski czuł, jak budzi się w nim prawdziwa bestia- Zapewne wiele chciałoby się ze mną przespać, jednak mało jest tutaj wartych tego kobiet.
Dolał oliwy do ognia- z jak najbardziej pozytywnym tego skutkiem. Sąsiadka złapała go również za drugą rękę, wypuszczając tym samym szklankę cukru na ziemię.
***
- Może pójdę po lemoniadę?- zaproponowała Zosia, której od płaczu zaschło w gardle
- Możesz przynieść, dziś taki upalny dzień- zgodziła się z nią Hania.
http://i39.************/289vhgh.jpg
Pani Kowalska natychmiast udała się do domu po jej magiczny płyn, który znalazł wielbicieli na całej Błękitnej Promenadzie, czym Zosia zyskała sobie miano najlepszej gospodyni domowej w okolicy. Nie było tutaj osoby, której nie urzekłby smak owego napoju, który gasił pragnienie w upalne dni i dodawał smaku w zimowe wieczory. Jednak tylko Zosia, nikt poza nią, znała tajną recepturę i proporcje równie tajnych składników, które czyniły zwykłą lemoniadę tak niezwykłą. Ów przepis przekazywany był w rodzinie Kowalskich z pokolenia na pokolenie. Zosia dostała ten przepis od swej matki w dniu jej śmierci, zaś ona dostała go od swej matki, gdy wychodziła za mąż. Tak więc lemoniada, niesamowita mikstura gościła już parę wieków w rodzinie Kowalskich i od paru wieków urzeka swym smakiem mieszkańców miasteczka.
Zosia po kilku sekundach błądzenia wzrokiem po pokoju, z którego prowadziło wyjście na taras, w końcu znalazła tacę, na której stały dwie szklanki i dzbanek z lemoniadą. Podniosła ten zestaw obydwiema rękami i podążyła w kierunku siedzącej w ogrodzie przyjaciółki.
Gdy już miała wyjść na taras usłyszała dźwięk tłuczonego szkła. Wiedziała, że Robert ma „drewniane ręce” dlatego też zaraz pobiegła zobaczyć co się stało. Przebiegła przez pokój gościnny i wtargnęła do kuchni, gdzie potencjalnie miał leżeć zakrwawiony Robert błagający o pomoc swą małżonkę (wytwór Zofii, który był owocem nieprzespanej wczorajszej nocy). Jednak ku jej zdziwieniu w pomieszczeniu nikogo nie było. Podążyła więc dalej śladem zbrodni.
Przekroczywszy próg przedpokoju doznała chwilowego szoku. Jej mąż…. Jej mąż… maca się z tą lafiryndą Brandy w jej własnym domu?! Zosia rozpędziła się i chcąc przedzielić ich złączone ręce rzuciła się całym swym ciałem prosto na nich. Wcześniej jednak, Brandy zaraz gdy ją zobaczyła, puściła ręce Roberta, czego skutkiem było głośne uderzenia czegoś o podłogę.
- Kto to?- Brandy było bardzo zmieszana.
- Służąca- odpowiedział bez namysłu Robert.
- To ja może już pójdę- Brandy wycofała się, widząc leżącą na podłodze panią Kowalską- Dom nr 316- szepnęła jeszcze Robertowi i z niezachwianą psychiką wyszła na ulice, jak gdyby nigdy nic.
W tym czasie Robert próbuje pomóc wstać żonie.
- Jak mogłeś mi to zrobić?! I jak służąca?!- Zofia, gdy tylko stanęła na dwóch nogach zaatakowała Roberta.
- To nie tak jak myślisz…
- Milcz! Wiem co myślę! Teraz chcesz rujnować nasz związek?! Teraz gdy lada dzień na świat ma przyjść nasze wspólne dziecko?!
- Zosiu, pozwól, że ci wytłumaczę.
http://i42.************/2rr2fcx.jpg
- Tutaj nie ma nic do tłumaczenia. Jestem zhańbiona, przez ciebie! Po raz kolejny wyśmiałam się publicznie przez tą cholerną małpę! Jednak ja się nie dam!- krzyczała jasnowłosa.
- Zosiu, uspokój się!- Robert spróbował ją objąć, jednak bezskutecznie.
- Nie! Co, jeśli przez ten upadek stało się coś naszemu dziecku?! Nie cierpię cię!
Zosia szybkim krokiem udała się do sypialni na piętrze, Robert został zaś w przedpokoju patrząc na znikającą za zakrętem nijaką Brandy Murphy.
***
Nastał wieczór. Hania wolnym krokiem szła w kierunku domu. Nie mogła uwierzyć własnym oczom, gdy widziała tak rozwścieczoną Zofię. Jednak ona postąpiłaby tak samo. Z drugiej jednak strony nigdy nie spodziewałaby się po Robercie czegoś takiego. Może jednak jej najlepsza przyjaciółka wszystko wyolbrzymiła? Może wcale nie był to romans, tylko zwykła sąsiedzka pogawędka? Kobieta jednak nie chciała sobie zaprzątać głowy czyimiś sprawami. Swoich miała już wystarczająco dość.
Gdy weszła po schodach do swojego domu i już miała zamiar wyciągnąć klucz z kieszeni i otworzyć nim drzwi, zobaczyła, że ktoś już ją wcześniej wyręczył.
http://i41.************/2vns6l3.jpg
Lekko napełniona strachem weszła do środka, gdzie było zupełnie ciemno. Zapaliła światło. Widok, który ujrzała był straszny. Cały salon był zrujnowany bez reszty- potłuczony porcelanowy zestaw, połamane krzesła, przewrócona 100-letnia szafa. Jedynie kanapa stała w tym miejscu gdzie powinna, nieruszona. Hania zbliżyła się na do niej- tak jak się spodziewała- spała na niej Judyta, a z jej ust czuć było odór alkoholu.
Charionette
28.06.2009, 15:44
Hm... Odcinek fajny. Podoba mi się. Ale wciąż nie mogę się przyzwyczaić do zdjęć z trójki, pewnie dlatego, ze sama jej jeszcze nie mam :D To tyle jeśli chodzi o odcinek.
Pozdrawiam
Dziękuję za jeden komentarz :)
Widzę, że wcale nie muszę spieszyć się z pisaniem odcinków, no ale cóż...
Sherlock
29.06.2009, 15:45
Powiem Ci jedno:
Jeśli nie napisałeś/nie piszesz żadnej książki (głównie powieści), to radze Ci się za to wziąć. Masz talent! I z czystym sumieniem, i bez wahania, śmiało mogę dać Ci 11/10.
Pozdrawiam!
ddo bwayo
30.06.2009, 00:14
Dobra, czytałam sobie po cichutku, ale skoro tak to pisze, że bardzo fajne bo chcę nowy odcinek ;>
Dobra, czytałam sobie po cichutku, ale skoro tak to pisze, że bardzo fajne bo chcę nowy odcinek ;>
Och, jak dobrze, że chociaż ktoś ma wystarczającą dużo czasu, żeby jeszcze po męczarniach podczas czytania jeszcze napisać komentarz :)
I zabawę chyba czas zacząć:
Jeszcze 4 komentarze, inaczej nie ma odcinka
Edit:
Doszedłem do wniosku, że odcinki sa za długie (ponad 3 strony każdy). Może to Was tak zniechęca? W takim razie będę robił krótsze. To tyle i nadal czekam na jeszcze 4 komentarze
Wczoraj czytałam całe to fotostory ale nie miałam siły aby napisać komentarz PRZEPRASZAM ;)
Chciałam powiedzieć, że mimo tych wszystkich pozytywnych komentarzy to fs nie jest aż takie świetne i chyba raczej nie mógłbyś pisać książek bo czytając natknęłam się na wiele błedów których nie chce mi się już szukać. Zdjęcia hmm.. mogą być lecz w zdjęciu na którym było widać samochód nowej sąsiadki nie widziałam żadnego przejechanego kota.. gdzie się podział? Może pomyślisz, że bardzo się czepiam może nie dało się inaczej zdjęcia zrobić ale Robert miał jej pożyczyć cukier a trzymał puszkę z ciastkami :D Wiem wiem czepiam się takich bzdur.. gdzieś w którymś zdaniu też coś widziałam ale nie powiem Ci co bo nie mam ochoty tego szukać :)
Ocena FS narazie 8/10 mam nadzieje że będzie lepiej aha i wielki plus za tytuł bo jest orginalny ;]
Takie pytanie jak napisze trzy komentarze jeszcze to dodasz odcinek? :D:D
Wczoraj czytałam całe to fotostory ale nie miałam siły aby napisać komentarz PRZEPRASZAM ;)
Chciałam powiedzieć, że mimo tych wszystkich pozytywnych komentarzy to fs nie jest aż takie świetne i chyba raczej nie mógłbyś pisać książek bo czytając natknęłam się na wiele błedów których nie chce mi się już szukać. Zdjęcia hmm.. mogą być lecz w zdjęciu na którym było widać samochód nowej sąsiadki nie widziałam żadnego przejechanego kota.. gdzie się podział? Może pomyślisz, że bardzo się czepiam może nie dało się inaczej zdjęcia zrobić ale Robert miał jej pożyczyć cukier a trzymał puszkę z ciastkami :D Wiem wiem czepiam się takich bzdur.. gdzieś w którymś zdaniu też coś widziałam ale nie powiem Ci co bo nie mam ochoty tego szukać :)
Ocena FS narazie 8/10 mam nadzieje że będzie lepiej aha i wielki plus za tytuł bo jest orginalny ;]
Takie pytanie jak napisze trzy komentarze jeszcze to dodasz odcinek? :D:D
Dziękuję za konstruktywny komentarz i krytykę, bo to motywuje najbardziej. A co do zdjęć:
puszka z ciastkami wymiata- jednak na lodówce nie ma opcji "weź słoik cukru" czy coś :D A co do przejechanego kota: jak zwykle mam wytłumaczenie :) Znajduje się za sylwetką Zofii ;O
I mam nadzieję, ze te 3 komentarze, na które tak czekam będą od innych osób :P
Dziękuję za konstruktywny komentarz i krytykę, bo to motywuje najbardziej. A co do zdjęć:
puszka z ciastkami wymiata- jednak na lodówce nie ma opcji "weź słoik cukru" czy coś :D A co do przejechanego kota: jak zwykle mam wytłumaczenie :) Znajduje się za sylwetką Zofii ;O
I mam nadzieję, ze te 3 komentarze, na które tak czekam będą od innych osób :P
No tak faktycznie nie ma takiej opcji ale mogłeś zrobić zdjęcie np. ze szklanką albo kubkiem - że niby trzyma już w szkalnce cukier :D
Przestudiowałam jeszcze raz to zdjęcie i coś nagięte to wytłumaczenie ale ostatecznie może być chociaż ten kot leżałby za bardzo z prawej strony :D
Dlaczego od innych ja nie wystraczam? :D:D
Chciałabym już zobaczyć kolejny odcinek ;]
Dlaczego od innych ja nie wystraczam? :D:D
Chciałabym już zobaczyć kolejny odcinek ;]
Kolejny odcinek już jest, ale cztery komentarze nie jest to spełnienie moich marzeń :P
Czemu tak wymagasz tych komentarzy?
Będą chcieli to napiszą a jak nie to nie napiszą..
Daj odcinek to komentarze pewnie będą nowe :D
Nie wszyscy przecież czytają to fs :P:P
Czemu tak wymagasz tych komentarzy?
Będą chcieli to napiszą a jak nie to nie napiszą..
Daj odcinek to komentarze pewnie będą nowe :D
Nie wszyscy przecież czytają to fs :P:P
W sumie to masz rację- muszę się cieszyć z tego co mam :/ Och.... trudne jest życie kaczego piora. Jak piszesz- to źle. Jak nie piszesz- też źle :(( Ale mnie przekonałaś Narcyz- dziś możecie spodziewać się kolejnego odcinka.
Hehe, ale czemu się tak złościsz? :P
Dziękuję bardzo :D
Hehe, ale czemu się tak złościsz? :P
Dziękuję bardzo :D
Złoszczę się, bo robisz mi offtopa ;)
A odcinek chyba jutro.
cerastes
01.07.2009, 11:47
chyba raczej nie mógłbyś pisać książek
Absolutnie nie zgadzam się z cytowanym powyżej stwierdzeniem.
Wyrokujesz chyba trochę przedwcześnie. :P Pisania można się nauczyć. Choć wiąże się to z długotrwałą praktyką, to poprzez konsekwentne ćwiczenia można wypracować bardzo dobry, a nawet doskonały styl.
Opowiadanie kompozycyjnie jest dość ładne, pisząc potrafisz zaciekawić luźnym, nie przeciążonym prozą układem akcji.
Zauważyłam już dawno, że piszesz z pasją i moim zdaniem powinieneś tę pasję konsekwentnie rozwijać. :)
---> Narcyz
No cóż, pogratulować spostrzegawczości. Ja akurat na zdjęcia nie zwracam aż tak dużej uwagi, to nie potrafię wychwycić takich (w gruncie rzeczy przecież istotnych) szczegółów. Ale dobrze, że jest ktoś taki jak Ty.
A teraz kilka słów do Autora. Nie wiem czemu, ale ta historia troszkę trąci mi telenowelą -być może dlatego, że opowiada o takich życiowych duperelach. Wcale nie zamierzam przez to powiedzieć, że jest zła, bo w gruncie rzeczy Twoje FS mi się podoba, zwłaszcza ze względu na przemyślane opisy, stosowanie mowy pozornie zależnej i ironiczny, niekiedy wręcz groteskowy ton. Albo mi się wydaje, albo chcesz w ten sposób uniknąć wpędzenia się w patos, przynajmniej jeśli chodzi o niektóre sceny.
Jak na razie chyba najbardziej podobał mi się ten moment zdrady. Po pierwsze, ze względu na kreację Brandy, w której wyraźnie widać wspomnianą już ironię. Po drugie, jakoś dziwnie mnie ujął sposób, w jaki potraktowana została Zofia. Jakbym wręcz rozumiał ogrom jej upokorzenia. Aż dziwne, że nie strzeliła mężowi z liścia, ale to swoją drogą.
Zachęcam Cię do dalszego pisania tej telenoweli z przymrużeniem oka. Może i Twój styl jest niedoskonały, ale przecież to trening czyni mistrza.
Pozdrawiam.
Absolutnie nie zgadzam się z cytowanym powyżej stwierdzeniem.
Wyrokujesz chyba trochę przedwcześnie. :P Pisania można się nauczyć. Choć wiąże się to z długotrwałą praktyką, to poprzez konsekwentne ćwiczenia można wypracować bardzo dobry, a nawet doskonały styl.
Opowiadanie kompozycyjnie jest dość ładne, pisząc potrafisz zaciekawić luźnym, nie przeciążonym prozą układem akcji.
Zauważyłam już dawno, że piszesz z pasją i moim zdaniem powinieneś tę pasję konsekwentnie rozwijać. :)
Dziękuję Ci, jednak ja naprawdę nie nadaję się do pisania długich tekstów. Szybko by mi się znudziły i kończyłbym pisanie w połowie- takie marnotrawstwo czasu tylko :D Ale krótsze opowiadania jak najbardziej- lecz teraz chęci nie mam, choć czas jest...
A teraz kilka słów do Autora. Nie wiem czemu, ale ta historia troszkę trąci mi telenowelą -być może dlatego, że opowiada o takich życiowych duperelach. Wcale nie zamierzam przez to powiedzieć, że jest zła, bo w gruncie rzeczy Twoje FS mi się podoba, zwłaszcza ze względu na przemyślane opisy, stosowanie mowy pozornie zależnej i ironiczny, niekiedy wręcz groteskowy ton. Albo mi się wydaje, albo chcesz w ten sposób uniknąć wpędzenia się w patos, przynajmniej jeśli chodzi o niektóre sceny.
Jak na razie chyba najbardziej podobał mi się ten moment zdrady. Po pierwsze, ze względu na kreację Brandy, w której wyraźnie widać wspomnianą już ironię. Po drugie, jakoś dziwnie mnie ujął sposób, w jaki potraktowana została Zofia. Jakbym wręcz rozumiał ogrom jej upokorzenia. Aż dziwne, że nie strzeliła mężowi z liścia, ale to swoją drogą.
Zachęcam Cię do dalszego pisania tej telenoweli z przymrużeniem oka. Może i Twój styl jest niedoskonały, ale przecież to trening czyni mistrza
Dziękuję za szczery komentarz. Wlaśnie dobrze ująłes w słowa to całe FS i jego charakter- lekko odsłaniający głupotę i ironię życia przez takie właśnie głupkawe codzienne sprawy, drwiąc jakby jednoczesnie z tego. Ciesze się, że ktoś to dostrzegł :)
A teraz:
Ile jest komentarzy? 6? Może być :D
Tak jak powiedziałem- odcinek krótszy niż pozostałe- dużo dialogów, choć to już jest koniec mojej godności pisarskiej, żeby takie coś pisać.
Ale jak to ktoś powiedział:
'Trzeba pisać nie to, co się tobie podoba, tylko to, co podoba sie innym"
Część IV
"15 lat małżeństwa"
Nastał kolejny dzień. Kolejny dzień kłopotów i nieoczekiwanych zdarzeń. Życie Błękitnej Promenady raz na zawsze zostało wstrząśnięte, zbite z prostej linii, na którą chyba długo nie powróci. Natłoczenie dziwnych wydarzeń, intryg, nawet skandali, było wcześniej nie do pomyślenia w tak spokojnej okolicy! Kiedy wreszcie nastanie spokój, kiedy życie uwolni mieszkańców malutkiej nadmorskiej mieściny od natłoku tylu zmartwień? Może już jutro, może za tydzień, rok, dwa… może wcale?
Hanna Linde wystukała numer Sióstr Nazaretanek na klawiaturze telefonu. Chwila oczekiwania, niepewności i ustalania ostatecznej wersji „telefonicznej przemowy”, jakiś głuchy szmer i w końcu tak długo oczekiwany głos jednej z sióstr zakonnych- najprawdopodobniej w podeszłym już wieku.
„ Klasztor Sióstr Nazaretanek w Krakowie. Przy telefonie siostra przełożona Leokadia, słucham!”
- Dzień dobry. Chciałabym zgłosić odnalezienie jednej z waszych podopiecznych.
„ Judytę Linde?!”
http://i41.************/nfnrlh.jpg
- Skąd pani… to znaczy siostra wie, że właśnie chodzi mi o Judytę?
„ Bo tylko ona jest zdolna uciekać z zakonu”- zabrzmiał glos w telefonie- „Gdzie możemy ją odebrać?”
- Zamorze, Błękitna Promenada 310.
„ Dziękujemy serdecznie za pomoc. Już my się ta zakałą zajmiemy! Jednocześnie pragnę przypomnieć o nowej akcji charytatywnej. Pieniądze można wpłacać na konto Radia Maryja pod numer 003…”
Hania odłożyła słuchawkę. Miała zbyt mało czasu i pieniędzy, aby móc dalej słuchać wywodów siostry Leokadii. Teraz musi posprzątać dom i przygotować Judytę na „transport”.
***
Zofia siedziała na sofie znajdującej się w salonie z oczyma wlepionymi w jakiś niewidoczny punkt. Bardzo cierpiała, jednak chciała stłumić to w sobie. Co to za czas nastał, kiedy to trzeba martwić się o każda zbliżającą się sekundę, bo nigdy nie wiadomo co przyniesie.
Robert usiadł obok niej, położył rękę na jej kolanie, jednak kobieta odrzuciła ten [rzekomo] gest pojednawczy.
- Nigdy ci nie wybaczę- powiedziała przygnębiona, bez entuzjazmu, jakby była czymś zniesmaczona.
- Już ci mówiłem. Ona tylko przyszła po cukier. Właśnie jej go podawałem, kiedy to szklanka upadła na ziemię. Chciałem się schylić, a dalej to już sama wiesz…
http://i40.************/33dxg1u.jpg
- Wiem co widziałam, Robert. I wiem, że już ci na mnie nie zależy, że ci nie wystarczam, że…
- Dosyć na miłość boską! Przerabialiśmy to już między sobą kilka razy! Między mną, a tamta kobietą niczego nie było i niema! Rozumiesz?! Niczego!
- Nie ufam ci. Po raz kolejny zhańbiłam się przed tą kobietą, po raz kolejny wyszłam na idiotkę. A dziecko? Co jeśli coś mu się stało? Po za tym miałam się nie denerwować, a ty doprowadzasz mnie do krytycznego szału! I jak ja ci mogę wybaczyć?!
- Gdzie się podziała Zosia sprzed 15 lat? Tą, którą poznałem?
- Tamtej Zosi już nie ma. 15 lat małżeństwa z tobą zmieniły ją od podstaw. Nauczyłam się już być niedostrzegana, hańbiona i ciągle postrzegana jako wariatka. Przy tobie. Nie chcę cię widzieć na oczy.
- Ale…
- Proszę. Musze to wszystko sobie uporządkować, przemyśleć.
- No więc…
- Natychmiast!
Mężczyzna wstał i udał się w kierunku drzwi frontowych. Jest jakaś szansa, że Zofia mu wybaczy, ale…- bał się tego przyznać- czy tak naprawdę mu na niej zależy? Teraz jedynym „katalizatorem”, który utrzymuje go w związku z Zosią jest jego jeszcze nienarodzone dziecko. Bo gdyby nie one, pewnie już dawno rozstałby się z panią Kowalską, był tego pewny.
http://i39.************/5ttcv6.jpg
Gdy opuścił dom i wyszedł na ganek, zastanawiał się, co w takim razie ma teraz począć. Nie może przecież zbyt wcześnie wrócić do domu. Rozejrzał się po okolicy, w celu upatrzenia sobie dobrego miejsca, aby mógł spędzić tam spokojnie kilka godzin. W końcu jego wzrok natrafił na godny tego punkt.
***
Zofia Kowalska siedziała sama w pokoju. Znajdowała się w tak błogiej ciszy. Za oknami letni poranek, ćwierkanie ptaków, wszędzie zielono i wesoło. Jednak w jej wnętrzu wcale nie było tak spokojnie. W jej umyśle panowała prawdziwa burza myśli: „I co ona teraz zrobi?! Ale ja jestem głupia, głupia, głupia…”
***
Robert zapukał w duże drewniane drzwi. Już po chwili otwarły się one na oścież, a osoba, która się w nich pojawiła przyprawiła go o falę gorąca- która zawsze go nachodziła, gdy tylko ujrzał nową sąsiadkę. Brandy Murphy zaprosiła go ruchem ręki do środka, a kokieteryjny uśmieszek nie opuszczał jej twarzy.
- Co cię do mnie sprowadza?- usadowili się w salonie.
- Dziwna sprawa….- czuł się niezręcznie, ale wiedział ,że tak czy tak, musi tutaj zostać. Nie bez powodu przecież Brandy podała mu swój adres.
- Śmiało.
- Zofia, moja sprzątaczka…
- Ta ciężarna?
- Tak, ona. Chce doprowadzić dom do porządku po ostatniej imprezie- po raz kolejny sprawdza się powiedzenie, że każda wymówka jest dobra.
- Organizujesz imprezy?
- Tak, czasami. Ostatnia była właśnie dwa dni temu i jest po niej niezły bałagan, więc wolałem usunąć się z drogi Zofii, aby mogła spokojnie uprzątnąć ten chlew.
Czuł jak głos mu drży- kłamać nie potrafił, ale to w słusznej sprawie. Myślał, że coś poplątał, że Brandy za chwilę domyśli się o co chodzi. Postanowił więc powiedzieć jej to, zanim ona sama wymówi to słowo.
- Przyszedłem się z tobą kochać.
http://i44.************/2me97xs.jpg
- Szczery jesteś- już był pewien, że dała mu kosza- I to w ciebie lubię.
Tego się nie spodziewał. Zbliżyła się do niego. Już wkrótce falowali wspólnym rytmem, jakby byli jednym ciałem. On zwalniał ,żeby trwało to dłużej, jednak ona nie mogąc się oprzeć, ciągle przyspieszała. Kanapa falowała z nimi- to było piękne!*
* Ostatni akapit zaciągnięty z jednego romansidła, którego to miałem okazje sobie poczytać.
Iminashi
02.07.2009, 11:09
wg mnie najlepsza część jaką napisałeś ; )
"Jednocześnie pragnę przypomnieć o nowej akcji charytatywnej. Pieniądze można wpłacać na konto Radia Maryja pod numer 003…”
hahah XD
koniec bardzo romantyczny ^^
+błąd
I to w ciebie lubię.
powinno być to w tobie lubię.
- Szczery jesteś- już był pewien, że dała mu kosza- I to w ciebie lubię.
Powinno być chyba i to w TOBIE lubię, a przed myślnikami powinna być spacja :D
Nie wiem czemu ale się uśmiałam troszkę hehe :P
Czemu taki krótki? :(:(
Ale zakończnie fenomenalne xD
Ale ja na miejscu Hani nie oddawałbym siostry do zakonu spowrotem przecież w końcu to jej siostra! Hania jest okrutna.! :P I nie wiem co w ogóle się stało z tą Judytą nie powinna najpierw wytrzeźwieć? :D
Charionette
02.07.2009, 12:18
Fajny odcinek. Normalnie się uśmiałam.
Pieniądze można wpłacać na konto Radia Maryja pod numer 003…
Haha :D Najlepszy tekst odcinka...
10/10
Czekam na następną część :)
Ale ja na miejscu Hani nie oddawałbym siostry do zakonu spowrotem przecież w końcu to jej siostra! Hania jest okrutna.! :P I nie wiem co w ogóle się stało z tą Judytą nie powinna najpierw wytrzeźwieć? :D
To życie jest okrutne! ;O
Judyta trzeźwieje sobie po cichu w kącie :D
Już mogę powiedzieć że następny odcinek w weekend, albo w poniedziałek <szał normalnie>
I dziękuje za dotychczasowe komenty.
* Ostatni akapit zaciągnięty z jednego romansidła, którego to miałem okazje sobie poczytać. Co ty czytasz w ogóle... :D
Powinno być +18, bo zawiera treści erotyczne! :P
Ogólnie mi się podoba :D
Fajnie, ze zdjęcia są z TS3, tylko niektóre strasznie sztucznie wyglądają :/
Ale to nic.
Ile lat ma Zofia? :D
Pozdrawiam, Kejt :D
Ile lat ma Zofia? :D
Grubo po 40 ;)
Ojej. To strasznie późno żeby mieć dziecko.
Nie dziwię się, że jest taka przewrażliwiona! :)
blakistoni
02.07.2009, 20:30
Nie,no fajny odcinek xd
Smieszny jest i dobrze.
Zdanie o wpłacaniu pieniędzy na konto Radia Maryja mnie rozwaliło :>
ddo bwayo
02.07.2009, 20:45
Co macie do Radio Maryji?! :< Przecież to radio jest najlepsze i wszędzie je odbiera! :D
A odcinek oczywiście świetny :3
Zacznę tak od końca: rzeczywiście, ostatni akapit to rewelacja. To jest właśnie przewaga pornografii pisanej nad wizualną. Bo w tej drugiej to "koń, jaki jest, każdy widzi", a więc mamy do czynienia z bezeceństwem jawnym, niekiedy aż kłującym w oczy. Za to w opisie można to wszystko ubrać w eufemizmy i inne retoryczne ozdobniki, zmuszając odbiorcę do czytania między tekstami, a jednocześnie dodając całości specyficznego smaczku.
Co się tyczy Roberta - on wydaje mi się tak nieodpowiedzialny, że na dobrą sprawę to nawet dziecko nie będzie dla niego bodźcem do ratowania małżeństwa. Skoro od 15 lat małżeństwa z Zofią ważniejsze wydało mu się 5 minut znajomości z nową sąsiadką, to dlaczego teraz miałby zachować się porządnie? Bo co tam znaczy jakiś odpad medyczny (tak w pewnym szpitalu nazwano nienarodzone dziecko - nie pamiętam, czy usunięte podczas aborcji, czy też pochodzące z poronienia) w obliczu seksownych cycków Brandy, no nie?
Dwa ostatnie odcinki FS podobały mi się najmniej niestety :/ Moment tej całej zdrady jest bardzo nierealny. Bardzo. Ja rozumiem popędy jakie drzemią w mężczyznach, ale który facet dałby się tak podłożyć? Wiedział chyba, że jego żona jest w domu? Być może już mu na niej nie zależało, ale myślę, że jako facet powinien sobie to bardziej zaplanować. Mężczyźni są perfekcjonistami w tej dziedzinie. Nie przeczę, że można oszaleć na czyjś widok ot tak, od razu :) Owszem można :D a konsekwencje takiego szaleństwa też bywają różne, ale zakładam, że Robert do tej pory nie zdradzał, więc mógł się odrobinę wysilić by to ukryć :) Chyba, że miewał już takie pozamałżeńskie wybryki? Zważając na jego temperament, jest to możliwe.
I ostatnia scena. Łóżkowa. Kiedy ją przeczytałam miałam wrażenie, że czytam swoje FS......
cytat z mojego "To chwilowe uczucie ustąpiło jednak, gdy nasze ciała zaczęły falować w tym samym rytmie....." może zbieg okoliczności...
Nie rozumiem też trochę tej całej historii z zakonem. Wiem, że są szkoły w których uczą zakonnice, trudna młodzież. Nie słyszałam natomiast, żeby rodzice oddawali do zakonu dziecko z powodu złego zachowania i na domiar złego, żeby to właśnie dziecko przywdziewało habit :O. Zawsze myślałam, że do zakonu wstępują ludzie z powołaniem, z wyższymi celami a nie po to by ze złego stać się dobrym....Ale może się mylę.
Styl pisania dobry, robisz trochę literówek lecz niewiele. Piszesz zrozumiale i ciekawie. Za to duży +
Ogólnie całe FS 9/10 przez te dwa ostatnie odcinki :/
Co się tyczy Roberta - on wydaje mi się tak nieodpowiedzialny, że na dobrą sprawę to nawet dziecko nie będzie dla niego bodźcem do ratowania małżeństwa. Skoro od 15 lat małżeństwa z Zofią ważniejsze wydało mu się 5 minut znajomości z nową sąsiadką, to dlaczego teraz miałby zachować się porządnie? Bo co tam znaczy jakiś odpad medyczny (tak w pewnym szpitalu nazwano nienarodzone dziecko - nie pamiętam, czy usunięte podczas aborcji, czy też pochodzące z poronienia) w obliczu seksownych cycków Brandy, no nie?
Moment tej całej zdrady jest bardzo nierealny. Bardzo. Ja rozumiem popędy jakie drzemią w mężczyznach, ale który facet dałby się tak podłożyć? Wiedział chyba, że jego żona jest w domu? Być może już mu na niej nie zależało, ale myślę, że jako facet powinien sobie to bardziej zaplanować. Mężczyźni są perfekcjonistami w tej dziedzinie. Nie przeczę, że można oszaleć na czyjś widok ot tak, od razu Owszem można a konsekwencje takiego szaleństwa też bywają różne, ale zakładam, że Robert do tej pory nie zdradzał, więc mógł się odrobinę wysilić by to ukryć Chyba, że miewał już takie pozamałżeńskie wybryki? Zważając na jego temperament, jest to możliwe.
W natępnym odcinku wyda się, jaki naprawdę jest Robert i do czego jest jeszcze zdolny ;) W ogóle V część napisałem z taką lekkością, z taką pasją, że nie wiem co z tego wyjdzie, no ale :D
Odcinek najprawdopodobniej w niedziele, ewentualnie poniedziałek wieczór.
I jestem mile zaskoczony.
7 komentarzy :O w dwa dni
Bardzo wam dziękuję, jednocześnie już wiedząc, na co czytelnicy lecą :D
Edit: Liczba odwiedzin też mnie przeraża :D FS jest na forum dopiero (albo aż) 20 dni ;]
Tą część pisałem z taką pasją i szybkością, że zapomniałem nawet o opisach :D Ciekawe co z tego wyjdzie....
Część V
„ Sąsiedzka wizyta”
Zosia usłyszała dzwonek do drzwi. Wyrwana z głębokiej zadumy wolnym krokiem skierowała się w kierunku przedpokoju. Jako gościa spodziewała się Roberta, który ze łzami w oczach błaga ją o przebaczenie i litość, jednak ku jej zaskoczeniu była to Hania, wcale nie płacząca i nie prosząca o wybaczenie, tylko uśmiechnięta od ucha do ucha, jakby zapomniała, że pogrzeb jej ojca był zaledwie parę dni temu. W rzeczywistości Hania jednak o niczym nie zapomniała, tylko nagły przypływ radości był efektem nagłego przypływu pewności, iż jeszcze dziś powinna pozbyć się swojej siostry- tym razem już na zawsze.
- Cześć!- Hania wprosiła się do środka. Zofia z trzaskiem zamknęła za nią drzwi.
- Nie mam ochoty na pogaduszki. Jeśli chcesz pogadać o jakiejś sławnej osobistości, którą dziś znowu spotkałaś na plaży- Hani ciągle się to zdarza- to wybierz sobie bardziej naiwną koleżankę.
- Zosiu, nie przyszłam do ciebie. Przecież mówiłaś, że pójdziemy w odwiedziny do tej nowej sąsiadki.
- Co?!
http://i39.************/50h45l.jpg
- Obiecałaś. Sama mówiłaś, że trzeba z nią wreszcie porozmawiać, bo nie umie się dostosować do naszego otoczenia.
- Ale… ja nie mogę.
- Później będziesz bawiła się z nienarodzonym maleństwem- Hania pociągnęła przyjaciółkę za rękę w kierunku wyjścia- To nasz obywatelski obowiązek. W końcu, kto inny jak nie my, wita nowych sąsiadów na Błękitnej Promenadzie?
Pani Kowalska nic nie mówiła. Ale ostatnie takie odwiedziny były 5 lat temu. Mogła wyjść z wprawy. Nie śmiała jednak tych głupawych wymówek mówić na głos, tylko by się ośmieszyła. Usprawiedliwiała się tylko sama przed sobą, choć dobrze wiedziała, że nic to nie da, bo mocno zaciśnięte palce Hani za jej nadgarstek nawet nie zamierzały się „odessać” i tylko dalej ciągnęły ją w kierunku, którego tak bardzo się obawiała.
***
- Jesteś niesamowity- Brandy poprawiła biust.
Robert i Brandy leżeli nadzy na kanapie. Byli spoceni, ciężko dychali. Oboje jeszcze nigdy takiego czegoś nie przeżyli. Wstydzili się nawet, że to zrobili- tak w biały dzień!- ale na pewno nie żałowali.
Robert wstał, by sięgnąć po szklankę wody. Kilka życiodajnych łyków i może robić to jeszcze raz. Myślał, że z Zosią jest najszczęśliwszy, jednak teraz wiedział, że inne kobiety robią to znacznie lepiej od niej. Nawet cieszył się przez chwilę, że ona tam teraz siedzi i pewnie ma wyrzuty sumienia, a on tutaj przeżywa najpiękniejsze chwile swojego życia- niech pokutuje za swoje nieumiejętności.
Jednak za chwilę pożałował tych myśli. Już na ganku- zaledwie parę metrów od drzwi wejściowych- kroczyły prosto w jego kierunku Hania i jego żona. Spanikował.
- Brandy!- zaczął zbierać z podłogi ubrania i zakładać je na siebie- Chyba masz gości.
W tej samej chwili usłyszeli dzwonek do drzwi.
- Kto to?
- Moja służąca i ta Hania. Jak Zofia mnie tutaj zauważy, to jestem trupem.
- Służąca dyktuje ci co masz robić?
- Nie pytaj się, tylko otwieraj. Ja idę się schować na górę. Pod żadnym pozorem nie wpuszczaj ich na górę.
http://i41.************/119c9om.jpg
Brandy zdążyła ubrać tylko majtki i dopinała biustonosz, kiedy drzwi się otwarły i stanęła w nich Zosia.
- Ups… ale otwarte były- wytłumaczyła się za nią Hania- Ale w takim razie już wejdziemy.
- A ja taka nieubrana! Drogie koleżanki. Wizyty się zapowiada- pani Murphy próbowała się jakoś ogarnąć- Przynajmniej tak jest w Ameryce.
- Tutaj jest Polska- słusznie stwierdziła Zofia, jednocześnie rozglądając się po bogato wyposażonym salonie.
- Skoro panie musiałyście, zapraszam do środka- kobieta nałożyła na siebie pogiętą sukienkę. – Proszę usiąść.
Dwie kobiety usadowiły się na kanapie- na której przed chwila mąż Zofii uprawiał seks- zaś Brandy usadowiła się z uśmiechem naprzeciwko nich.
http://i41.************/2rfq4c1.jpg
- Pachnie, jakby ktoś tutaj uprawiał seks- Hania nerwowo pociągała powietrze nosem.
- To…. Perfumy.
- Perfumy?- Hania już zamierzała wyciągnąć kartkę i zanotować ich nazwę, jednak z przykrością stwierdziła, że nie ma ze sobą torebki.
- Tak, aby stworzyć odpowiedni nastrój harmonii i wzmóc pożądanie- tłumaczyła się Brandy.
- Pożądanie? Pani chce nas uwodzić?- Zosia spojrzała krzywo na panią domu.
- Ależ w żadnym wypadku. Tak tylko, chciałam wypróbować. A my się chyba znamy- postanowiła zmienić temat. Wskazała palcem panią Kowalską- Pani jest służącą Robercika!
- Służącą…. tak….- Zosię zatkało- I mam z nim dziecko.
Tym razem zatkało Brandy.
- Zatem Robert przeleciał wszystkie kobiety w okolicy- stwierdziła Brandy Murphy.
- Zapewne- potwierdziła kpiąco ciężarna, choć w sama w to nie wierzyła. Jej Robert…
- Mnie nie- Hania postanowiła pocieszyć przyjaciółkę- Raz tylko się z nim całowałam przed sklepem.
- Hania?!- krzyknęła Zosia.
- No co?! Jak wszystkie przeleciał ,to mnie nie mógł pocałować?!
- To jest po prostu skandal! Już ja znajdę tego łajdaka! Ledwo go z oka spuściłam, to już na manowce się wybiera, cholera jedna!- drzwi same zamknęły się za cholerującą co drugie słowo Zofią Kowalską. Dlaczego Zosia dostała tak nagłego ataku „****icy”? Dziwna sprawa… przecież sama nie wierzyła, że jej mąż jest do tego zdolny.
http://i41.************/9iqkiv.jpg
Pozostałe dwie kobiety siedziały przez chwilę w salonie całkowicie zdezorientowane i oszołomione. Musiały jeszcze raz od początku zinterpretować zdarzenie, szybką wymianę zdań [pochopną i nieprzemyślaną], która doprowadziła panią Kowalską do takiego stanu frustracji .
- Może przejdziemy już do sedna?- zaproponowała Hania, której nagle również zrobiło się dosyć spieszno- Niezręczna sytuacja.
- Prawda zawsze boli, droga…
- Hania.
- Droga Haniu. Miło ciebie poznać. Mam nadzieję, że ty jesteś inna, niż twoja znerwicowana przyjaciółka.
- Proszę tak nie mówić o Zosi. Sprawia tylko takie wrażenie, ale tak naprawdę jest bardzo dobrą kobietą.
- Już ja zasięgnęłam próbkę jej dobroci- uśmiechnęła się Brandy przypominając sobie zdarzenie w domu Roberta- Zatem co Haniu chciałaś mi powiedzieć?
Hania postanowiła przybrać oficjalną barwę głosu i dyplomatyczną postawę.
- Oficjalnie chciałabym przywitać ciebie, na Błękitnej Promenadzie i jednocześnie przekazać kilka zasad moralnych tutaj obowiązujących.
- Otworzyć szampana?
- Poproszę.
- Nie mam szampana, to była ironia. Ale kontynuuj kochana.
Lekko zmieszana „kochana” postanowiła jednak kontynuować:- Po pierwsze, wszyscy jesteśmy jedną rodziną. Szanujemy się wzajemnie, pomagamy sobie w razie potrzeby, wymieniamy się przepisami na najlepsze placki i ofiarujemy sobie prezenty w ważne dla nas dni. Zawsze się do siebie uśmiechamy i nigdy nie jesteśmy do siebie wrogo nastawieni. To złote zasady naszej ulicy.
- Co to? Koło gospodyń wiejskich?
http://i41.************/27zkhhk.jpg
- Nie.
- To tez była ironia- zaśmiała się Brandy.- W takim razie, gdy już zostałam poinformowana o tutejszych zwyczajach i przepisach, musze ciebie Haniu wyprosić, ponieważ bardzo mi się spieszy. Przepraszam, że ciebie niczym nie poczęstowałam, ale naprawdę mam urwanie głowy! To cześć Haniu, spotkamy się przy okazji kiedyś tam- kobieta wypchnęła Hanię na chodnik, pomachała do niej wesoło i znikła za drzwiami swojego domu.
Hania jeszcze czas jakiś analizowała to co się stało- po raz kolejny odczuwała, że coś się dzieje za jej plecami, a ona nie ma o tym zielonego pojęcia!- i udała się do swojego domu. W końcu niedługo powinny przyjechać siostry zakonne odebrać Judytę.
***
-Wreszcie się ich pozbyłam- Robert zszedł z piętra.
- I jak?
- Twoja służąca jest naprawdę bardzo znerwicowana. Powinieneś udać się do lekarza. Twierdzi, że ma z tobą dziecko.
- Nonsens- mężczyzna wyparł się swojego dziecka, już po nim.
Charionette
05.07.2009, 14:05
No i po raz kolejny nieźle się uśmiałam ;) Więc dość mi się podoba. Zabrakło mi tu oczywiście twoich opisów. Swoją drogą rozumiem, że Zosia jest w ciąży (a wiem jak kobiety w ciąży reagują na wszystko - siostra jest w ciąży), ale żeby aż tak zareagować? Trochę mnie to zdziwiło bo najpierw jakby wszystko przyjęła ze spokojem,a potem obudziło się w niej coś niespotykanego ;) A ta Brandy to strasznie ironiczna i bezpośrednia osoba. Mam takie malutkie pytanko: Ile ona już tam mieszkała? A teraz jeśli pozwolisz troszkę błędów i nie tylko :D
W rzeczywistości Hania jednak o niczym nie zapomniała, tylko nagły przypływ radości był efektem nagłego przypływu pewności, iż jeszcze dziś powinna pozbyć się swojej siostry- tym razem już na zawsze.
Nie za dużo tych przypływów? W jednym zdaniu :O
- Jesteś niesamowity- Brandy poprawiła biust.
Robert i Brandy leżeli nadzy na kanapie. Byli spoceni, ciężko dychali. Oboje jeszcze nigdy takiego czegoś nie przeżyli. Wstydzili się nawet, że to zrobili- tak w biały dzień!- ale na pewno nie żałowali.Robert wstał, by sięgnąć po szklankę wody. Kilka życiodajnych łyków i może robić to jeszcze raz. Myślał, że z Zosią jest najszczęśliwszy, jednak teraz wiedział, że inne kobiety robią to znacznie lepiej od niej. Nawet cieszył się przez chwilę, że ona tam teraz siedzi i pewnie ma wyrzuty sumienia, a on tutaj przeżywa najpiękniejsze chwile swojego życia- niech pokutuje za swoje nieumiejętności.
No wiesz, co takie rzeczy tutaj wypisywać? A gdzie +18? Bo nigdzie nie zauważyłam :P
- Nie pytaj się, tylko otwieraj.
Nigdy nie można pytać się! To chyba największy błąd popełniany i w wymowie i w pisowni. U nas pani od polskiego za to oceny obniżała.
- Pachnie, jakby ktoś tutaj uprawiał seks- Hania nerwowo pociągała powietrze nosem.
Ej, a to tak serio czuć? Hah :D Tak dziwnie to wyszło.
Ogólnie jakoś dziwnie tą całą sytuację opisałeś. Tak szybko i sztucznie. To do ciebie nie podobne :P
Nie dam oceny, ponieważ zawarła się ona w moim komentarzu :)
Pozdrawiam
Hm.. nie spodziewałam się tego odcinka tak szybko :D Jestem pozytywnie zaskoczona. Szkoda, że takie krótkie te odcinki.. Po raz pierwszy chyba wyszukałam błedy bardziej zauważalne :D:D
- To jest po prostu skandal! Już ja znajdę tego łajdaka! Ledwo go z oka spuściłam, to już na manowce się wybiera, cholera jedna!- drzwi same zamknęły się za cholerującą co drugie słowo Zofią Kowalską. Dlaczego Zosia dostała tak nagłego ataku „****icy”? Dziwna sprawa… przecież sama nie wierzyła, że jej mąż jest do tego zdolny.
Zamiast tego "brzydkiego" słowa mogłeś napisac, że dostała białej gorączki bo właśnie nie dawno dowiedziałam się, że to oznacza to samo :D:D
A te cytaty które niżej wstawiłam mają bardzo zauważalny - przynajmniej dla mnie - błąd. Zamiast "ciebie" powinno byc cię.
- Droga Haniu. Miło ciebie poznać. Mam nadzieję, że ty jesteś inna, niż twoja znerwicowana przyjaciółka.
- Oficjalnie chciałabym przywitać ciebie, na Błękitnej Promenadzie i jednocześnie przekazać kilka zasad moralnych tutaj obowiązujących.
- To tez była ironia- zaśmiała się Brandy.- W takim razie, gdy już zostałam poinformowana o tutejszych zwyczajach i przepisach, musze ciebie Haniu wyprosić, ponieważ bardzo mi się spieszy. Przepraszam, że ciebie niczym nie poczęstowałam, ale naprawdę mam urwanie głowy! To cześć Haniu, spotkamy się przy okazji kiedyś tam- kobieta wypchnęła Hanię na chodnik, pomachała do niej wesoło i znikła za drzwiami swojego domu.
* * *
- Twoja służąca jest naprawdę bardzo znerwicowana. Powinieneś udać się do lekarza. Twierdzi, że ma z tobą dziecko.
- Nonsens- mężczyzna wyparł się swojego dziecka, już po nim.
Pisząc po przecinku 'już po nim' miałeś na myśli, że Zosia go chyba zabije? :D Bo tak dziwnie to napisałeś, że nie wiem czy dobrze rozumiem :P:D
- Pożądanie? Pani chce nas uwodzić?
To wyciągnięte z początku bardziej ale przy tym się uśmiałam najbardziej xD :D:D
Nie bardzo mi się ten komentarz chciało pisac i to dlatego taki krótki :P
Sorka ;*
Rashma ichor
05.07.2009, 17:24
Hmm... No co by tu powiedzieć... No fajne... Tyle tylko powiem
10/10
Może najpierw taki mały wniosek z obserwacji zdjęć: doprawdy ciekawe są metamorfozy Roberta Kowalskiego. Na pierwszej fotografii (z puszką, cz. III) wygląda na zakłopotanego, może nawet rżnie głupa. Na drugiej (z Brandy, ta sama część) zdaje się prowadzić towarzyskie kalkulacje ("Warto skłamać? A jak się Zosia dowie? Ale z drugiej strony - TAKA kobieta jak Brandy..."), następnie zaś (na kanapie z żoną, cz. IV) jest tak wpieniony, jakby to on był rogaczem, a nie Zofia doznała poniżenia. Wychodząc z domu (cz. IV) może i przejawia coś w rodzaju wyrzutów sumienia, ale wyraz jego twarzy po stosunku z Brandy można odczytać dwuznacznie:
a) patrzy na swą szacowną małżonkę (widzianą w oknie) takim wzrokiem, jakby chciał ją zaszlachtować (a może i nawet udusić gołymi rękami);
b) zgrywa niewiniątko, jakby chciał powiedzieć: "Ja tu tylko sprzątam."
Natomiast siedząca Brandy wygląda jak urażona dziewica tudzież zasmucona hrabina.
Tyle jeśli chodzi o zdjęcia. Co zaś się tyczy fabuły, to Brandy wyraźnie lekceważy swoje sąsiadki. Nie tylko pozwala sobie na złośliwe żarciki (zwłaszcza odnośnie lokalnych zasad, które - nawiasem mówiąc - też są sformułowane w sposób wyraźnie przesłodzony i - jak się okazuje - nie zawsze mają wiele wspólnego z rzeczywistością), ale i wręcz wyrzuca Hanię, maskując się rzekomym pośpiechem. I jeszcze ta obłudna wesołość przy pożegnaniu... Ona jest zakłamana jak radziecka propaganda!
Zmienia się także sposób kreowania postaci Hani. Dotychczas ona (pomimo niezbyt szlachetnego sposobu na pozbycie się siostry) wydawała się względnie "normalna" w tym gronie dość groteskowych oryginałów. Jednakże wspomnienie pocałunku z Robertem (niezależnie, czy w formie żartu, czy na serio) nastąpiło w zupełnie nieodpowiednim miejscu i czasie. Niefrasobliwość zaś, z jaką bohaterka przyjmuje nerwy pani Kowalskiej, zaostrza karykaturalny ton całej sytuacji.
Ciekaw jestem, jak Robercik będzie sobie teraz radził. Dotychczas zachowywał się mimo wszystko nieco gapowato, a tu nagle dowie się od Brandy (niewykluczone, że i ku swojemu zdziwieniu), że jest lokalnym Casanovą...
Dziękuję za 4 komentarze (pogrubione nie dlatego, żeby pokazać wam jak bardzo ubolewam nad ich ilością, bo przecież minął dopiero dzień od wstawienia odcinka, ale po to, aby pokazać wam ,że na jeszcze trochę liczę)
Przepisuję następny odcinek- robie drobną korektę. Może jeszscze zdążę jakiegoś bonusa dzisiaj dać...
Jednak się przełamałam, przeczytałam l odcinek i nagle... chcę jeszcze, po ll czuję, że jeszcze, po lll, lV, V jeszcze, a tu nagle... ni ma odcinka, no cóż, na razie za całokształt 1OoOoOoOoOo(...)/1O
Edit: masz już 5 komentów ;->
cerastes
07.07.2009, 13:07
Potrafisz ciekawie stopniować napięcie, dzięki czemu opisy sytuacji są dynamiczne, a ponadto fajnie ubarwione charakterystycznym dla Ciebie humorem.
Co prawda w moim odczuciu humor w Twojej twórczości bardzo często graniczy z groteską, ale mi się to podoba. :D
Ale niegodziwiec z tego Roberta .... :P
Dzięki za komentarze :) Następnej części nie możecie spodziewać tak szybko, bo komputer mam tylko wieczorami (remont) i mam tak zastawione biurko, że ledwo wyciągam klawiaturę :P
Lecz zdobyłem się na poświęcenie i zrobiłem bonusa:
Na początek- plakacik :)
http://i31.************/24wadxv.jpg
A teraz coś, co obiecywałem już dawno:
Hania Linde
http://i29.************/ncd37k.jpg
Wiek:
37 lat
Cechy:
-Nieprzystępna
-Mól książkowy
-Podekscytowana
-Wirtuoz
-Przyjacielska
Ulubione:
-Kolor-turkusowy
-Danie- Mrożony krem owocowy
- Muzyka- POP
Zofia Kowalska
http://i32.************/10qf96x.jpg
Wiek:
45 lat
Cechy:
-Pracoholiczka
-Samotniczka
-Schludna
-Rodzinna
-Oszczędna
Ulubione:
-Kolor-limonkowy
-Danie-surówka
-Muzyka-klasyczna
Brandy Murphy
http://i26.************/28t7x4p.jpg
Wiek:
37 lat
Cechy:
-Leniuch
-Flirciara
-Arogantka
-Charyzmatyczna
-Ambitna
Ulubione:
-Kolor-czerwony
-Danie- Sushi
-Muzyka- Niezależna
Judyta Linde
http://i29.************/2eupvvd.jpg
Wiek:
39 lat
Cechy:
-Szalona
-Flirciara
-Dusza towarzystwa
-Gorąca głowa
-Nieokrzesana
Ulubione:
-Kolor-czarny
-Danie-hot-dogi
-Muzyka-własna
Bardzo fajne przedstawienie postaci, szkoda, że masz ten remont, ale dziękuję za bonus:)
A więc ujawnie sie :D Bo tak czytam i czytam fotum a jakos dopiero sie zarejestrowalam ;>
Fajny bonus a fs wrecz swietne :D Nie spodziewalam sie ze z Roberta taki cham ;/ Ale za to wielki plus - zaskakiwanie ;)
Diamond^^Girl
08.07.2009, 13:08
Zacznę od odcinka. Jest dość fajny, ale udało mi się przeczytać ND i stwierdzam, że takie opowiastki kompletnie do ciebie nie pasują. Tego typu opisy jak te zupełnie ci nie wychodzą. Wygląda to tak jakbyś musiał pisać (bo ranga zobowiązuje). Potrafisz tylko pisać te długie i wciągające opisy i w ogóle inną tematykę. Ta jest fajna, ale ty nie jesteś do niej stworzony. Nie wiem dlaczego, ale Niepokorne przypominają mi jakąś bardzo kiepską komedię. Próbujesz na siłę dać nam dawkę humoru, mnie to osobiście wcale nie śmieszy, wręcz przeraża, że twój talent schodzi na psy. Jest to przykre, bo we wcześniejszych fs pokazywałeś, że z pewnością jesteś Kaczym Piórem, a teraz jakoś tak masz to gdzieś. Wybacz, że piszę to co myślę, może to ci się nie spodobać, ale powinieneś wiedzieć co czytelnicy myślą o tym co piszesz. Ok to teraz trochę pozytywów: Bardzo podobają mi się zdjęcia z TS3, choć czasem są takie drętwe i nie pasujące do opisanej sytuacji, dawane w złym miejscu i robione ze złych ujęć. Ale wyglądają fajnie... Tylko mogłyby być większe, byłyby bardziej no nie wiem- wiarygodne... Mam nadzieję, że weźmiesz to sobie do serca i nie obrazisz się i przestaniesz pisać. To jest po to by pokazać ci jak ja to widzę i co ew. można poprawić.
PS. Powodzenia w remoncie :D
Mam nadzieję, że weźmiesz to sobie do serca i nie obrazisz się i przestaniesz pisać. To jest po to by pokazać ci jak ja to widzę i co ew. można poprawić.
PS. Powodzenia w remoncie :D
Czy przed pogubionym słowem nie powinno być "nie"? Może Twoje intencje są inne, ale ja wcale nie zamierzam po raz kolejny przerywac jakiegoś FS.
Zgadzam się z Tobą w stu procentach- użyłaś nawet tego samego określenia co ja- moje pisarstwo schodzi na psy. Jednak teraz jakoś ani czasu ani humoru na bardziej ambitny tekst :( W planie mam jakieś krótkie opowiadanie, gdzie zapewniam Was, będzie dużo opisów, ale dopiero pod koniec wakacji. Na razie macie mnie jedynie pod taką formą- idiotycznej pseudokomedii :)
I cieszę się, że Diamond^^Girl w końcu powiedziała przykrą prawdę, której wcześniej jakoś nie potrafiłem Wam przetłumaczyć- pisząc Niepokorne zaspokajam swój głód pisarski nie mogąc zdobyć się na nic więcej. Jednocześnie nie chce ich opuścić, bo jakoś zjednałem się z naszymi bohaterkami- jeszcze nigdy z taką pasją nie towrzyłem losów fikcyjnych postaci :) To wspaniałe uczucie. A więc- może w następnym odcinku, o ile nie miałby być zbyt szybko, postaram się o więcej opisów.
pozdrawiam wszystkich komentatorów tej pseudokomedii.
Diamond^^Girl
08.07.2009, 17:53
Tak powinno być nie. Jak mnie zarejestrują do końca to editnę :D
No i kolejna część :) Następnej jednak nie mam nic gotowej, więc jak będzie za tydzień to dzięki Bogu ;)
Część VI
Siostra Florencja
Czarny samochód stanął na podjeździe Hani Linde, która w tym czasie postanowiła porządkować dom, po pijackich zapędach Judyty. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że czarny samochód był karawanem i gdyby nie wysiadłyby z niego dwie siostry zakonne w podeszłym już wieku.
Jedna z nich, niczym zdeterminowany i spragniony pustelnik, który nagle natrafił na oazę, pospieszyła do drzwi domu -które w tej wersji wydarzeń byłyby gaszącym pragnienie źródłem- całkiem szybko przebierając swoimi krótkimi nogami. Druga z sióstr zakonnych została przy samochodzie opierając się o lusterko, niczym „zakonny szofer”- bo może nim była.
- Już otwieram!- zawołała Hania, gdy tylko usłyszała dzwonek do drzwi. Wizyta była całkiem nieoczekiwana- kobieta myślała, że siostry przyjadą pod wieczór- dlatego czasu na znalezienie odpowiedniej bluzy potrzebnej do zakrycia dużego dekoltu było bardzo mało, tak samo jak na pospieszenie do drzwi i błyskawiczne ich otwarcie.
- Niech będzie pochwalony!
- Na wieki wieków amen, dziecko. Niech Bóg błogosławi nad twoim domem, a rytmy porannej audycji Radia Maryja niech go weselą!
- Szczęść Boże siostro za błogosławieństwo dla moich skromnych progów. Proszę do środka.
Siostra- jak się później okazało- Siostra Florencja, usadowiła się wygodnie w fotelu, wyraźnie dając znak, że jest spragniona po długiej podróży.
- Kawa, może herbata dla siostry?
- Woda, niegazowana, Cisowianka.
- Może być Nałęczowianka?
- Niegazowana?
- Ależ oczywiście!
- Więc poproszę. Wiedz dziecko, że bąbelki sprawiają, że człowiek staje się pusty, tak samo jak puste jest serce, w którym nie mieszka Bóg!
- Bóg zapłać siostrze za dobrą radę- Hania sama nie wierzyła w to co mówi, ale czuła jakiś dziwny lęk przez siostrami zakonnymi. Bała się ich, starała się unikać. Może to dlatego, że z klasztorem kojarzyła jej się głównie Judyta?
Gdy siostra Florencja zaczerpnęła parę łyków, odłożyła szklankę na stolik, ułożyła „nogę na nogę”, ręce złożyła na kolanie i przeszła do sedna sprawy:
- Więc gdzie jest nasza Judyta?
- Na górze, proszę siostry. Zaraz ją przyprowadzę- żeby ktoś dyktował ci jak masz postępować we własnym domu. Skandal! Mimo tego Hania posłusznie udała się po swoją siostrę, która jeszcze nie całkiem wytrzeźwiała. Ostrożnie sprowadziła ją na dół po stromych schodach i posadziła w fotelu (na kanapie było dość ryzykownie, ponieważ mogłaby przewrócić się na bok i w pozycji półleżącej zasnąć).
http://i25.************/1z50nlz.jpg
- Judyto- siostra Florencja podeszła do niej i chwyciła ją za nadgarstek.- Judyto, wiesz co czynisz? Wiesz, że schodzisz na drogę szatana?
- Kto to?!- nagle ocknęła się Judyta, jakby wcześniej była w hipnozie- Siostra Florencja?! Co siostra tutaj robi?!
- Przyjechałam po ciebie, kochana. Myślałaś, że cię już nie znajdziemy, że odizolujesz się od nas? Pamiętaj, jak choć raz postanowiłaś zostać zakonnicą nigdy nie możesz cofnąć swej decyzji. Bóg cię zawsze znajdzie!
- Ta… - szepnęła Hania- Gdyby nie mój telefon…
- Milcz ladacznico! A ty Judyto idziesz ze mną!
- Nie! Nigdzie nie idę!- Judyta wyszarpała się z objęć siostry zakonnej i pobiegła w róg salonu.
- Idziesz!
- Nie idę! Nie chcę dalej spełniać seksualnych zaścianek ojca Teofila!
- Co takiego?! – Hania krzyknęła. Być może jej siostra tylko bredzi, ale podobno po pijaku tylko można się wygadać, a nie nawymyślać głupot. Kobieta szeroko otworzyła usta ze zdziwienia i spojrzała na siostrę Florencję, która znieruchomiała na te słowa. Judyta też stała cicho, jakby dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, co powiedziała.
Trudno było określić, czy to było zwyczajne kłamstwo, które miałoby pomóc Judycie w pozostaniu u siostry i niewracanie do zakonu, czy było to czyste” wygadanie się” w desperackim akcie samoobrony. W każdym bądź razie wyglądało bardzo naturalnie, a nawet samozachowawczo. Jeżeli było to jednak zdradzenie zakonnej tajemnicy? Co wtedy? Widać było, że siostra Florencja doznała szoku- też z niewiadomych przyczyn. Powodem mógł być ciężar bredni, jakie wygaduje ” uciekinierka”, lub strach lub zaskoczenie, a nawet obawa ze względu na wyjawienie sekretu, ściśle tajnego sekretu. To jednak były jedynie przypuszczenia Hani, która nie wiedziała w jaki sposób ma zareagować. Siostra zakonna chyba nie miała zamiaru niczego mówić, dławiła się jedynie swoim zaskoczeniem, a usta miała otwarte szeroko jak ryba. Judyta też umilkła, analizując to co się stało. Czarnowłosa rozumiała, że to jej głos będzie decydujący.
http://i28.************/21e3waa.jpg
- Judyta?- zapytała się cicho, jakby bała się, że ktoś podsłuchuje ich rozmowę- To prawda?
Judyta spojrzała przeszywającym wzrokiem na siostrę zakonno, która nadal stała w swoim miejscu bardzo zdumiona.
- Tak.
Hania odczytała na twarzy siostry Florencji, że Judyta wybrała złą odpowiedź.
- Kłamiesz- powiedziała zakonnica.
- Ale to prawda. Nigdy więcej tam nie wrócę.
- Więc dobrze- siostra Florencja przyjęła spokojniejszy ton głosu- Skoro nie, my nikogo nie zmuszamy. Pamiętaj jednak, że jesteś coś winna Bogu. Od sumienia nie uciekniesz.
Karwan odjechał z podjazdu, zostawiając tym samym dwie siostry sam na sam. Judyta płakała. Hania zbliżyła się do niej i otarła jej łzę cieknącą po policzku.
- Jeżeli mówisz prawdę, wierzę, że nie chcesz tam wracać. Możesz tutaj zostać.- słowa te były bardzo odważne ze strony Hani, nie wiedziała czy dobrze postępuje, ale na pewno nie pozwoli tak krzywdzić swojej siostry- nawet jeżeli wcześniej ona krzywdziła ją.
***
Zosia stała przed swym domem, przyglądając się dzieciom bawiącym się na ulicy. Jednak obserwowała ich jedynie swoimi oczyma, bowiem impuls nie docierał do mózgu, gubiąc się w stosie myśli i ogólnym bałaganie, jaki panował w tamtej chwili w głowie znieszczęśliwianej mężatki. Szukała swego męża już od dwóch godzin. Chodziła po ulicach, zaglądała przez płot do ogrodu sąsiadów, penetrowała bary i wszelkie inne miejsca użytku publicznego, włącznie z burdelem. Jednak nawet i tam nie było po Robercie najmniejszego śladu. Dopiero przed chwilą zatrzymała się z rezygnacją na własnym trawniku, zajrzała z nadzieją, że może Robert wrócił już do ich domu. Jednak nadzieja matką głupich. Usiadła na krawężniku i zaczęła myśleć o tym, co dowiedziała się podczas wizyty u nowej sąsiadki. Dowiedziała się ważnych rzeczy, między innymi tego, że jej mąż jest lokalnym Casanovą. To było chyba ostatnią rzeczą, o którą by go podejrzewała, jednak czasem najbardziej czarny scenariusz lubi się sprawdzić.
http://i29.************/5n0uc1.jpg
Po kilku minutach postanowiła, że nie będzie dręczyć sobie głowy tymi myślami. Ma przecież jeszcze inne sprawy do załatwienia, takie jak na przykład zemsta na Brandy. Ta Amerykanka jest bardzo podejrzana. Coś knuje na ich ulicy, jednak Zofia do tego nie dopuści! „Jeszcze będziecie mi dziękować”- myślała pani Kowalska kierując się w kierunku rezydencji pani Murphy. „Uchronię wszystkich przed pierwszym zamachem stanu na Błękitnej Promenadzie (Zofia była pewna, że Brandy chce sobie wszystkich podporządkować), a także odpłacę się za własne upokorzenia.” W głowie miała już plan.
***
- I co teraz?- Hania zadała pytanie Judycie, nie oczekując nawet odpowiedzi. Wiedziała, że odpowiedź nie otrzyma, a już na pewno nie z ust swej siostry. Siedziały jak za dawnych lat, w salonie, popijając mrożoną herbatę. Każda spoglądała w inną stronę unikając kontaktu wzrokowego.
- Jeżeli to, co zdarzyło się przed godziną, to co powiedziałaś… jeżeli to było prawdą…
- Bo było- wtrąciła spontanicznie Judyta.
- …to mogę ci pomóc. Mogę cię jakoś wypisać z tego klasztoru, nie wiem, przekonam te czarno-białe idiotki, że nie jesteś tam z własnej woli. Możesz zacząć nowe życie. Liczę tylko, na twoją uczciwość.
- Powiedziałam prawdę.
Hania poczuła nagły przypływ miłości to swej siostry. Chciała wstać i ją przytulić, ale się pohamowała. Jeszcze nie ma całkowitej pewności, co do zamiarów Judyty.
- Więc pomożesz mi?
Hania szczerze się uśmiechnęła:- Oczywiście.
http://i31.************/2w238yx.jpg
Charionette
09.07.2009, 12:43
No, no... Nie wiedziałam, że zakonnice to czarno-białe idiotki i mówią milcz ladacznico :D. Swoją drogą Judyta jest totalnie szczera :) Odcinek jak zwykle fajny. A teraz jak zwykle poprawię twoje błędy:
Nie idę! Nie chcę dalej spełniać seksualnych zaścianek ojca Teofila!
Zachcianek
Judyta spojrzała przeszywającym wzrokiem na siostrę zakonno
zakonną
Karwan odjechał z podjazdu
chyba Karawan
jaki panował w tamtej chwili w głowie znieszczęśliwianej mężatki.
Że jakiej? :O Jak już to nieszczęśliwej
Jednak nadzieja jest matką głupich.
Ogólnie jestem na +
9/10
Diamond^^Girl
09.07.2009, 16:08
Miało być podobno więcej opisów... Albo jestem ślepa, albo ich nie widzę. Powiem ci szczerze, że nazywanie zakonnic idiotkami i robienie z nich takich ladacznic nie jest w porządku. Okej może miało to być śmieszne, ale nie jest. Jak dla mnie jest to z lekka obrażające chrześcijan. Bo nawet, gdy zakonnice nie są święte (a nie są) to raczej nie powinno się tego pisać publicznie. To trochę nieetyczne i nie zgodne z ogólnie przyjętymi zasadami dobrego wychowania i stylu. Chyba każdy ma trochę godności by ocenić czy to co pisze nikomu nie uwłacza, jeżeli tego tobie brakuje to bardzo mi przykro.
I znów wrócę do tego samego. Ten tekst w ogóle się nie klei. Jest tak totalnie sztuczny, a ma opowiadać o życiu codziennym w miasteczku- czyli powinno być zaczerpnięte z życia i to życie obrazować.
Pozdrawiam
Miało być podobno więcej opisów... Albo jestem ślepa, albo ich nie widzę. Powiem ci szczerze, że nazywanie zakonnic idiotkami i robienie z nich takich ladacznic nie jest w porządku. Okej może miało to być śmieszne, ale nie jest. Jak dla mnie jest to z lekka obrażające chrześcijan. Bo nawet, gdy zakonnice nie są święte (a nie są) to raczej nie powinno się tego pisać publicznie. To trochę nieetyczne i nie zgodne z ogólnie przyjętymi zasadami dobrego wychowania i stylu. Chyba każdy ma trochę godności by ocenić czy to co pisze nikomu nie uwłacza, jeżeli tego tobie brakuje to bardzo mi przykro.
I znów wrócę do tego samego. Ten tekst w ogóle się nie klei. Jest tak totalnie sztuczny, a ma opowiadać o życiu codziennym w miasteczku- czyli powinno być zaczerpnięte z życia i to życie obrazować.
Pozdrawiam
Znowu nie sposób się z Tobą nie zgodzić, ale mam jedno zastrzeżenie:
Kwestię z zakonnicą powiedziała jedna z bohaterek. To ona ma taki charakter, w ten sposób to zobrazowałem. Moim zdaniem nie ma w tym nic nieetycznego. Po za tym ta zakonnica wcale nie byla lepsza B)
Co do sztuczności tekstu- powtarzam po raz kolejny, że to nie jest jakaś obyczajówka czy telenowela, choć czasami może sie wam tak wydawać. Jesteśmy "dopiero" na vi części, akcja się jeszcze rozwinie. Spokojnie.
A opisów nie ma, bo jak powiedziałem, nie mam czasu.
Nysi dziękuję za poprawienie błędów, a Diamond^^Girl za przekazanie mi całej prawdy ;)
Czekam jeszcze na komentarze.
Volturia
09.07.2009, 19:35
@up;
Co do wypowiedzi D.girl zastanawiam się dlaczego wszystkie postacie są sztuczne? I jakie są te naturalne.
Cóż. Styl Gio jest bardzo charakterystyczny, z którym zawsze kojarzy mi się zasada ' więcej opisow niż dialogów' i wiesz oczywiście, że mi się podoba. ;] To chyba 1 FS do tej pory pisane w trójce, czyż nie? ;)
PS Ale .. ej! Jest mnóstwo dialogów :P
PS Ale .. ej! Jest mnóstwo dialogów :P
O to też właśnie się rozpętało piekło xP
Ale ten styl bardziej mi się podoba, aniżeli tasiemcowe opisy :)
Czarny samochód stanął na podjeździe Hani Linde, która w tym czasie postanowiła porządkować dom, po pijackich zapędach Judyty. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że czarny samochód powtórzenie
Powodem mógł być ciężar bredni, jakie wygaduje ” uciekinierka”, lub strach lub zaskoczenie, nie za dużo tych "lub"? ;]
Usiadła na krawężniku i zaczęła myśleć o tym, co dowiedziała się podczas wizyty u nowej sąsiadki. Dowiedziała się oj wiemy że sie dowiedziała, nie trzeba powtarzać :D
Ogólnie mi sie podoba, chociaż niektore teksty sa troche dziwne (np ten o ustach szeroko otwartych jak u ryby) ;] No ale to nie zmienia faktu ze jest ok :D Ciekawa jestem, co ta nasza Zośka wymyśli :D Uwielbiam jej temperament ;> Judyta jest nieobliczalna, wiec juz ja lubie :D za to Hania mnie denerwuje, chociaz na koniec tego odc zachowala sie bardzo "przyzwoicie".
9/10 :D
Volturia
10.07.2009, 13:25
Ale ten styl bardziej mi się podoba, aniżeli tasiemcowe opisy :)
Aha!!! :P teraz kochany Gio nie dadzą ci spokoju xd
< skrobie już na gadulcu do Liv > ; >
Vicky- te powtórzenia według mnie nie są błędem. Tak ma być- taki lekko ironiczny, nawet kpiący styl- o to właśnie mi chodziło :)
Volturia- skrob se skrob, to, że zrezygnowałem z opisów nie znaczy, że się ich oduczyłem :D
Aha, w takim razie oddaje honor ;]
A kiedy mozemy sie spodziewac nowego odc? :D
Co tu się dzieje? xD
Juz nie mam co poprawiać tylko doczepić się chciałam do drugiego zdjęcia pisałeś, że siedziała na chodniku a na zdjęciu była w ruchu ;D Chyba, że juz wstała i szła się "zemścić" ;d ale to już napisałeś po wklejeniu zdjęcia :P
Odcinek taki w miare :P Trochę krótki, ale zwariowałam czytając o tych zakonnicach xD
9/10
Pozdrawiam :)
Dziękuje za komentarze :)
ps. Przez ten remont nie ma już sił na nic więcej, więc tak jak mówiłem- odcinek nie bedzie prędko :P
nadrobilam 4 odcinki!
gio, ty nikczemny chlopcze, nie podejrzewalam cie, ze napiszesz cos takiego!
no dobra, niewazne ;p
fajne, podoba mi sie
lekko sie czyta
nie marudz i dawaj nastepny ;d
Trochę było przerwy, to wszystko przez tą gazetkę, ale teraz mam więcej czasu, wiec myślę, że kolejny odcinek to kwestia tylko kilku dni ^^
Charionette
09.08.2009, 17:14
No... Mam nadzieję. Widząc, że dodałeś tu posta myślałem, że będzie to odcinek :(
Tak na marginesie: Co z Królikami?
No... Mam nadzieję. Widząc, że dodałeś tu posta myślałem, że będzie to odcinek :(
Tak na marginesie: Co z Królikami?
Ani ja ani Irys teraz za bardzo do królików się nie palimy, choć odcinek (przynajmniej moja część) jest już gotowa. Po za tym Grachamka musi jeszcze zrobić obrazki...
Charionette
09.08.2009, 17:55
Aha... No to pozostaje tylko czekać :D
Pozdrawiam
No i jest kolejny odcinek, tym razem jednak bardzo krótki ;)
Część VII
„Misterny plan"
O tak! Nie ma nic słodszego niż słodka zemsta. Dla niektórych przebaczenie, odkupienie, a dla innych pokuta, żal za złe uczynki, popełnione błędy. Tak to już jest. Jednak czasem zemsta okazuje się najgorszą drogą, niefortunną ścieżką, która może poprowadzić nas do zguby, samo destrukcji. Na własne życzenie.
Jednak zadość uczynienie dla nijakiej Zofii Kowalskiej było jedynym wyjściem. Z dwóch powodów. Przede wszystkim chciała odkupić swojego zmarłego straszliwą śmiercią kota Flapka (obiecała mu to wczorajszego wieczora i została w swym postanowieniu aż do dzisiaj, co jeszcze podsyciły wydarzenia sprzed paru godzin), oraz chciała również zemsty za jej upokorzenia, chciała widzieć jak Brandy też jest bezbronna i upokarzana. Drugim powodem było uratowanie okolicy od zarazy, jakim była przybyszka z Ameryki (przynajmniej Zosia tak myślała).
http://i27.************/344fga9.jpg
Wcielając myśli w życie kroczyła teraz odważnym krokiem, z wysoko podniesioną głową, do domu, który był siedliskiem owej zarazy. Siedliskiem zła, nieposzanowania zasad dobra publicznego, seksu i rozpusty. Zarazę trzeba zwalczać, zanim się rozprzestrzeni.
***
- Judyta?- Hania odezwała się do cichym głosem do siostry. Od kiedy siostra zakonna opuściła dom zrobiło się strasznie cicho i niezręcznie. Był to czas poświęcony na przeanalizowanie zaistniałej sytuacji, jednak gdyby trwał za długo, z analiz dwóch kobiet nie mogłoby wyniknąć nic dobrego.
- Tak?
- Musimy sobie chyba coś wyjaśnić.
- Myślę, że wszystko już sobie wyjaśniłyśmy- odpowiedziała spokojnie Judyta.
- Nie. Co teraz zamierzasz zrobić? Obiecałam ci pomóc, ale nie zamierzam dalej ukrywać ciebie przed tą sektą pingwinów. Mogę cię chronić, ale tak, żebym ja sama nie była poszkodowana. Dlatego zależy mi na tym, żebyś odpowiedziała, jakie masz zamiary. Może chcesz wyjechać?
- Zostaję tutaj- szybka, prosta odpowiedź, zabójczy cios.
Czarnowłosa kobieta stanęła jak wryta. Nie przypuszczała, że właśnie to usłyszy. To oznaczało tylko jedno- kłopotów ciąg dalszy. Jednak obiecała, że jej pomoże, nie może teraz się wycofać. W końcu są siostrami.
- Rozumem cię, ale wydaję mi się, że to nie jest najlepsze wyjście.
- A jakie według ciebie jest najlepsze?
- Myślę, że powinna gdzieś wyjechać na wieś, do wujka Franka na przykład. Pobyłabyś trochę w spokoju, ciszy, wśród dziewiczej przyrody. Za wszystko bym zapłaciła.
- Ale ja wolę zostać tutaj- Judyta zrobiła kwaśną minę i usiadła na krześle, opierając się łokciem o wypolerowany blat stołu. – Tutaj, przy tobie czuję się bezpieczna.
http://i26.************/ilc2l2.jpg
- Tak…., ale ja przy tobie trochę mniej.
- Co to niby miało znaczyć? Nie chcesz mi pomóc?!
- Ale…
- Nic nie mów! Wiem, że robię ci bardzo dużo kłopotu, ale obiecałaś mi pomóc. A obietnic, tym bardziej własnej siostrze, się dotrzymuje. Nie sprawię ci zbyt wielu kłopotów. Będę siedzieć cicho jak mysz pod miotłą i nie będę wtrącać się w twoje prywatne sprawy. Chcę mieć tylko po prostu dach na głową i pobyć trochę czasu z rodziną. Myślałam, że się rozumiemy.
- Ależ się rozumiemy, oczywiście. Niech będzie tak jak zechcesz.
Judyta postawiła Hania pod murem, która w imię własnego honoru postanowiła zaryzykować i zaopiekować się grzeszną siostrą. Jednak wiedziała, że nie była to dobra decyzja i że to może być dopiero początek ich kłopotów. Odkąd zmarł ojciec wszystko stało się takie skomplikowane, nikomu nie mogła powierzyć swoich problemów, nie mogła oczekiwać od nikogo pomocy, była sama i słaba, bez anioła stróża.
***
- Robert! Błagam! Zróbmy to jeszcze raz!
Nijaka Brandy Murphy, klęcząc na kolanach przed nijakim Robertem Kowalskim, prosiła o rzecz najzwyczajniejszą w świecie, siedzącą w naszej naturze- o seks. Ten, nieco już wyczerpany przygodami dnia dzisiejszego, oraz tym, że poprzedni „numerek” miał miejsce zaledwie pół godziny temu, stawiał opór, jednak zmiękł, kiedy kobieta zdjęła biustonosz:
- Dobra, ale tym razem na łóżku!
- Jak sobie życzysz, kochanie!- uwodzicielska, truskawkowa szminka przyległa do policzka mężczyzny, i została już tam na kilka godzin.
http://i30.************/xmvokp.jpg
Sypialnia Amerykanki była bardzo obszerna, podobnie jak półkoliste łóżko pokryte gigantyczną czerwoną kołdrą zwisającą aż do ziemi. To tylko podsyciło u Roberta „prawdziwego tygrysa”, a przez jego głowę przeszły już zbereźne myśli na temat tego, co stanie się za chwilę. W taki oto sposób, zakochana para, niczego nie świadoma wskoczyła do łóżka oddając się cielesnym uniesieniom.
Tymczasem parę metrów dalej Zofia Kowalska realizowała swój misternie ułożony plan. Kucnęła przy tylnich drzwiach, wyciągnęła z kieszeni w spodniach zapałki. Oddech miała nierówny, ręce jej drżały. Wiedziała, że to co robi jest godne pogardy i że może przynieść to opłakane w skutkach rezultaty, jednak chęć zemsty, odkupienia swych upokorzeń był znacznie większa od strachu przed tym, co dopiero nadejdzie.
http://i32.************/2rcodac.jpg
Szybkim ruchem otarła jedną z zapałek o małe pudełeczko, po czym rozświetlony kawałek drewna wylądował w środku rezydencji, przeleciawszy wejście dla małego czworonoga. Tą czynność ciężarna kobieta powtórzyła przy otwartym oknie w salonie, przy szybie do piwnicy, drzwiach dla służby, oraz drewnianym okapie nad kącikiem wypoczynkowym. Po wszystkim oddaliła się z miejsca swej zbrodni płotami sąsiadów, przystanęła jednak na chwilę, by móc przyjrzeć się roziskrzonej od płomieni rezydencji pani Murphy, w pełni rozkoszując się tą chwilą. Nie podejrzewała jednak, kto jeszcze był w środku…
Charionette
10.08.2009, 12:39
Odcinek krótki, ale fajny. Podoba mi się. Nie obyło się bez błędów, ale to za chwilę. Nie wiedziałam, że Brandy tylko jedno w głowie... Seks, seks, seks- a co z pracą? Ah... Szatański plan Zofii wymiata. Nie zdziwiłabym się jakby w następnym odcinku chciała to wszystko zgasić, bo odezwą się w niej wyrzuty sumienia :D Swoją drogą biedna ta Hania. Musi znosić swoją siostrę i jeszcze jej pomagać. Dobra teraz czas na błędy:
Nie. Co teraz zamierzasz zrobić? Obiecałam ci pomóc, ale nie zamierzam dalej ukrywać ciebie (nie jestem do końca pewna, ale czy tu nie powinno być cię?) przed tą sektą pingwinów. Mogę cię chronić, ale tak, żebym ja (to jest zbędne- wiadomo, że mówi o sobie) sama nie była poszkodowana. Dlatego zależy mi na tym, żebyś odpowiedziała(powiedziała ;)), jakie masz zamiary. Może chcesz wyjechać?
- Myślę, że powinna (powinnaś) gdzieś wyjechać na wieś, do wujka Franka na przykład.( na przykład na wieś do wujka Franka) Pobyłabyś trochę w spokoju, ciszy, wśród dziewiczej przyrody. Za wszystko bym zapłaciła.
Judyta postawiła Hania (Hanię) pod murem, która w imię własnego honoru postanowiła zaryzykować i zaopiekować się grzeszną siostrą.
To tyle. Pamiętaj tylko by nie używać tyle nijaki/nijakiej trochę tego za dużo w tym tekście było :) Jak już musisz używaj formy niejaka/ niejaki
Zdjęcie Roberta i Brandy wymiata po prostu :D
Pozdrawiam
Auroella
10.08.2009, 13:01
Akurat pomyślałam sobie "przeczytam jakieś fotostory... ale jak zdjęcia nie będą z 3 to nie czytam" :P Spadłeś mi z nieba! Zdjęcia z 3 są a w dodatku fotostory świetne :) Na razie przeczytałam 1 odcinek i muszę nadrobić resztę :D
co tak krotko?
fajne, jak zwykle. zawsze sie tak odrywam od rzeczywistosci, odprezam, jak to czytam ;p
znalazlam blad -
Nijaka Brandy Murphy, klęcząc na kolanach przed nijakim Robertem Kowalskim, prosiła o rzecz najzwyczajniejszą w świecie, siedzącą w naszej naturze- o seks.
moim zdaniem powinno byc niejaka brandy murphy (..) przed niejakim robertem, wtedy zdanie mialoby sens, ktorego aktualnie nie ma
+ to zdjecie brandy i roberta - boskie
No w końcu się doczekałam! ;)
Odcinek wymiata tylko szkoda, że aż tak krótki.. ;(
Mina Brandy fenomenalna xD
Jak zwykle 10/10 :P
nie lubię ts3 - nie przypadła mi ta część do gustu - ale twoje fs jest po prostu świetne. Wątek Brandy super jak i szatański plan Zofii.
Czekam na dalsze losy.
Jak narazie ode mnie masz 7/10 ,
Pozdrawiam
5 komentarzy w jeden dzień o.O
Tak dobrze jeszcze nie było, z czego oczywiście się niezmierie cieszę :D
Następny odcinek powinnien się pojawić dość szybko, będzie on jednak dłuuugi i baaardzo ciekawy (przynajmniej mam taką nadzieję).
Ps. Ale do komplentu jeszcze 2 komentarzy mi brakuje :P
Mówiąc szczerze nic wcześniej Twojego nie przecztytałam. Bardzo żałuję i bardzo mi wstyd. Ale trzeba przyznać, że kaczego pióra się za darmo nie dostaje.
Całe FS są interesujące, ale mi w szczególności podobają się niektóre zwroty i wyrażenia, które przykówają uwage oraz dodawają charakter np. :
cielesnym uniesieniom. :O
Ps. Chcesz, masz. Teraz brakuje Ci tylko 1.;)
Praca nad kolejną częścią wrze, teraz głównie skupiłem się na scenografii do zdjęć (dosyć trudno wybudować willę po pożarze ;))
Ale tak czy owak next powinien być wkrótce ^^
Charionette
12.08.2009, 09:00
Willę po pożarze? A jednak Zofia nie zagasi swojego płomyka :D
Czekam na następną część :)
Pozdrawiam
Willę po pożarze? A jednak Zofia nie zagasi swojego płomyka :D
Czekam na następną część :)
Pozdrawiam
Och, tego na pewno bym nie zrobił. W końcu pozbawiłbym się tematu do następnych odcinków, gdyby wszystko skończyło się szczęśliwie, a po za tym Zofia mnie ostatnio nieźle wkurzyła (podczas "sesji zdjęciowej" zacięła się parku i nie chciała wrócić), dlatego teraz dostanie za swoje :D
Charionette
12.08.2009, 10:28
Ojejku... Biedna Zofia. A dziadek Dżon zrobi z nią porządek :D Ciekawe co jeszcze dla niej szykujesz...
Dobra, wstawiam już teraz, bo potem mogę już nie mieć dostępu do kompa ;)
Część VIII
"Żniwo przeznaczenia"
Zofia Kowalska oddalając się od miejsca swej zbrodni, wiedziała, że wróci tam za kilka minut, jako niczego nieświadomy obserwator, którego pociąga ludzka tragedia. Nie przypuszczała jednak, że przyjdzie jej w tej tragedii wziąć czynny udział. I tak o to zemsta, niefortunnie wybrana droga, doprowadziła ciężarną kobietę do stanu obłąkania, do poczucia winy i jeszcze większego zamknięcia się w sobie- już po paru chwilach.
***
Brandy Murphy, owinięta w ciepły koc (nie tylko dlatego, że była naga) popijała z plastikowego kubka gorącą herbatę. Oczy zalane miała łzami, ręce jej drżały, a jej wzrok od czasu do czasu wędrował po oknach zwęglonej rezydencji. Wokół kobiety krzątało się paru lekarzy, którzy opatrywali jej rany i oparzenia, które były jedynymi świadkami tego, co naprawdę działo się w środku. Przez myśli jasnowłosej kobiety jeszcze raz przebiegło to wszystko, co stało się zaledwie dziesięć minut temu.
http://i31.************/2vblrp2.jpg
Pamięta, jak Robert zszedł z niej, gdy już skończyli i położył się po drugiej stronie łóżka ciężko sapiąc. W powietrzu unosił się zapach potu, które neutralizował dochodzący z parteru zapach spalenizny. Następne wydarzenia potoczyły się jednak już o wiele szybciej. Robert zauważył na korytarzu ogień, nawet chwili się nie zastanawiając wziął koc i zaczął go gasić, mimo nieustających próśb Brandy, aby uciekali. Potem widziała jak z sufitu odpada farba. Nie miała czasu się zastanawiać, czy to na skutek wysokiej temperatury, która o mało nie doprowadziła ją do omdlenia, czy to też efekt pękającego muru, jakby dom zaczął się rozsypywać. Kobieta zeskoczyła z łóżka i podbiegła do okna by zaciągnąć trochę świeżego powietrza i rozejrzeć się nad możliwościami drogi ucieczki. Odwróciła się do Roberta, aby zaalarmować go o drabinie stojącej przy dachu, którą zostawili poprzedniego dnia robotnicy- ostatniej deski ratunku. Wtedy widziała go po raz ostatni. Dało się słyszeć niewyobrażalny łoskot, a potem do sypialni wdarły się kłęby pyłu, przez które co jakiś czas pokazywały się języki ognia. Kobieta wiedziała, że nie ma czasu. Wyszła na parapet i jedną ręką trzymając się okna dosięgła drabiny, po której zeszła chwiejnym krokiem. W połowie drogi na jej głowę posypały się kawałki szkła, po wybuchu jaki miał miejsce w sypialni. Potem nie pamięta nic, prócz paru szczegółów- odgłos nadjeżdżającej karetki, twarz starszej sąsiadki, wszechogarniający ją ból, ciepły koc.
Brandy uroniła kolejną łzę, której nie miała zamiaru otrzeć i śledziła wzrokiem strażaków krzątających się przy budynku. W tej samej chwili zjawiła się przy niej Hania i Judyta.
http://i30.************/11j0sk9.jpg
- Boże, co się stało?- Hania uklękła przy Brandy chwytając ją za drżącą dłoń. Kobieta jednak nie potrafiła wydobyć z siebie żadnego słowa.
- Przybiegłyśmy na miejsce gdy tylko zobaczyłyśmy dym- Judyta rozejrzała się dookoła, jednak gdy natrafiła na strofujący ją wzrok swej siostry wiedziała, że lepiej będzie, jeżeli nic nie będzie mówiła.
- Czego szukają strażacy? Chyba wszystko się spaliło- czarnowłosa kobieta nie potrafiła powstrzymać się od paru pytań, które od razu wszystko by wyjaśniły.
- Szukają….- pani Murphy wzięła głęboki wdech- Szukają Roberta.
Hania zbliżyła się do niej, jakby nie dosłyszała, lub źle zrozumiała.
- Roberta- powtórzyła kobieta.
- Roberta Kowalskiego?
- Tak.
Hania wolała nie myśleć co będzie dalej, ale łzy naszły jej do oczu dopiero wtedy, gdy zobaczyła zbliżającą się do nich żonę zagubionego.
- Tak ci współczuję- Zofia niczego nie podejrzewając, a jednocześnie wdając siew rolę świetnej aktorki od gry pozorami przytuliła Amerykankę, którą ten uścisk kosztował dużo bólu. Po wszystkim pani Kowalska odsunęła się od niej i rozejrzała się po reszcie zgromadzonych. Wszystkich wzrok był smutny, wszystkich wzrok kierował się właśnie na nią, wszyscy milczeli.
„Czyżby wiedzieli, co ja zrobiłam, czy gdzieś popełniłam błąd, coś ominęłam?”- pomyślała w jednej chwili kobieta, po chwili wiedziała jednak, że jej przypuszczenia są błędne.
Pierwsza podeszła do niej Hania, położyła jej dłoń na ramieniu i zaczęła mówić, wcześniej jednak postanowiła się upewnić.
- Gdzie masz Roberta?
- Nie wiem, wyszedł gdzieś- Zosia odpowiedziała zbulwersowanym tonem, jakby czarnowłosa przyjaciółka zaingerowała w jej prywatne sprawy.
- Bo widzisz…- Hania przez chwilę się wahała, jednak w końcu postanowiła powiedzieć do przyjaciółce w twarz- Robert jest uwięziony pod gruzami.
Nastała chwila ciszy. Pani Kowalska dopiero teraz zauważyła krzątających się przy gruzach strażaków, biegające po resztkach olbrzymiej rezydencji psy. Zakryła dłonią usta.
- Boże…- chciała jeszcze dokończyć „co ja zrobiłam”, ale nawet w takiej sytuacji postanowiła zachować zimną krew. Łzy poleciały jej jak groch. – Jesteście pewne?
- Zapytaj się Brandy.- odpowiedziała Hania, która w tej samej chwili zauważyła zniknięcie Judyty.
- Co z nim tam robiłaś, suko?!- Zofia dopadła panią Murphy, odrzuciła na bok kubek z gorącą herbatą i zacisnęła dłonie na jej szyi.- Gadaj!
- Myślisz, że ci powiem? Jeśli mnie nie puścisz, zacznę wołać o pomoc- Brandy wyglądała tak, jakby wcale się jej nie bała.
- Gadaj! Gdzie jest mój mąż?! Gadaj bo cię uduszę!- Zofia zaczęła zaciskać dłonie.
http://i31.************/290rbjs.jpg
- Zosia, uspokój się!- w porę jednak do dwóch kobiet podbiegła Hania, które odsunęła ciężarną od „niewinnej”- Proszę, uspokój się. Tym sposobem nic nie wskórasz.
- Ta ku**a spała z moim mężem!
- A nawet jeśli powiem, że tak, to co mi zrobisz?!- Brandy Murphy wstała i odrzuciła koc, odkrywając swe nagie ciało. Wskazała palcem brzuch, na którym miała zaschniętą spermę. Zofia w tej chwili chciała ją zabić, stanęła jednaki w miejscu i zaczęła płakać.
- Brandy, lepiej załóż ten koc i usiądź. Nie możesz się denerwować. Zbyt dużo przeżyłaś- czarnowłosa niczym opiekuńcza matka postanowiła opanować sytuację, mimo tego, że nadal nie dawało jej spokoju zniknięcie Judyty.
Zofia Kowalska siedziała na ziemi i płakała, Brandy Murphy popijała kolejny kubek herbaty, Hania Linde szukała swej siostry, a ta grzebała w gruzach, pomagając w akcji ratowniczej, co było do niej w ogóle nie podobne. Jednak czasem nawet ślepa kura trafi na kamień:
- Znalazłam! – krzyk był jednocześnie przerażający i szczęśliwy. Wszyscy zwrócili głowę w kierunku, z którego owy dobiegał.
http://i30.************/5u0dp2.jpg
Kilku strażaków zgromadziło się wokół Judyty szperając w gruzach. Ona jednak wcale nie zamierzała oddalić się na bok. To ona pierwsza chwyciła pokrytą pyłem rękę Roberta, to ona pierwsza zapytała go jak się czuje, to ona pomogła mu położyć się na noszach i to ona pierwsza podnieciła się jego genitaliami, które cały czas były odsłonięte. Pierwsza też zawiadomiła o tym Zofię, która tak bardzo była pochłonięta swoim rozpaczaniem, że nawet nie usłyszała okrzyków bohaterki.
- Twój mąż, żyje- Judyta podało jej rękę niczym wybawiciel, po czym zaprowadziła ją do męża.
Zofia już miała przytulić swojego męża, pocałunkom nie miało być końca, gdy nagle ujrzała szminkę na jego policzku. W tejże chwili przypomniało jej się też, co on robił z tą **** Brandy. I zamiast uścisków i pocałunków, Robert zaliczył „liścia” od swej małżonki.
***
Szybko też na miejscu pojawiła się też lokalna prasa i telewizja, a głównym ich celem była Judyta Linde- do tej pory anonimowa bohaterka, która była tajemniczą siostrą dobrze znanej Hani Linde, do tej pory uważana za niezbyt miłą osobę, teraz nagle kochana przez wszystkich.
- Proszę powiedzieć, jak to stało, że to właśnie pani, a nie strażacy ani wyszkolone psy znalazła rannego. – reporterka zbliżyła mikrofon do ust czerwonowłosej, a kamerzysta zrobił zbliżenie na jej twarz.
- Nie wiem, to po prostu mój kobiecy instynkt. On mnie nigdy nie zawodzi- bohaterka uśmiechnęła się niczym Hollywoodzka gwiazda i potrząśnięciem głowy odgarnęła sobie włosy opadające na czoło.
- Skąd się pani tutaj wzięła? Ludzie mówią, że pani musiała spaść z nieba. Wszyscy uważają pani za bohaterkę…
Pytania reporterki nie miały końca, podobnie jak słodkie odpowiedzi Judyty i jej uśmieszki. „ Pani to, pani tamto…”- Hania dostawała białej gorączki. To, że Judyta zrobiła raz coś dobrego nie zmienia faktu jaka jest naprawdę- z tym, że nikt niestety tego nie zauważał. Czarnowłosa postanowiła się wycofać w tył, przedarła się przez tłum otaczający „lokalną gwiazdę” i udała się do domu, gdzie zaczęła płakać. „Inni ją kochają, a ona jej nienawidzi”.
http://i30.************/2jbuvxy.jpg
pierwsza! B)
buhaahahahaha!
fajne, jak zwykle. podoba mi sie
zdjecia tez fajne, tylko brandy jest ubrana w pizame, a nie w koc
wiem, ze sie czepiam ; pp
Charionette
12.08.2009, 17:45
Na samym początku: Wielkie brawa za willę! Naprawdę ci się udała. A teraz do rzeczy. Bardzo podoba mi się ten odcinek. Jest trochę dramatyczny, a zarazem śmieszny. Tylko taka mała uwaga: W tekście piszesz, że Zofia zaciska ręce na karku Brandy a na zdjęciu jest inaczej. A teraz tradycyjnie porcja błędów:
Wszystkich wzrok był smutny, wszystkich wzrok kierował się właśnie na nią, wszyscy milczeli.
Wow to chyba rekord! Nie lepiej napisać to jakoś tak: Smutne oczy gapiów skierowane były właśnie na nią. Dlaczego? Czyżby jej szatański plan się wydał? Gdzie popełniła błąd? Co umknęło jej uwadze? Wokół panowała cisza. Brzmi lepiej?
- Zapytaj się Brandy.- odpowiedziała Hania, która w tej samej chwili zauważyła zniknięcie Judyty.
Karygodny błąd!!! Nie pisze się zapytać się. Nie można pytać się. Powinno być: Zapytaj Brandy.
- Zosia, uspokój się!- w porę jednak do dwóch kobiet podbiegła Hania, które odsunęła ciężarną od „niewinnej”- Proszę, uspokój się. Tym sposobem nic nie wskórasz.
Zosia jest poprawne, ale nie uważasz, że lepiej brzmiało by Zosiu, uspokój się!
Zofia Kowalska siedziała na ziemi i płakała, Brandy Murphy popijała kolejny kubek herbaty, Hania Linde szukała swej siostry, a ta grzebała w gruzach, pomagając w akcji ratowniczej, co było do niej w ogóle nie podobne. Jednak czasem nawet ślepa kura trafi na kamień:
Taka mała rada: Z reguły to nawet ślepej kurze trafi się ziarnko, a na kamień to może trafić kosa.
- Twój mąż, żyje- Judyta podało jej rękę niczym wybawiciel, po czym zaprowadziła ją do męża.
Powtórzenie. To drugie można było zastąpić np. (...) zaprowadziła ją do poszkodowanego (ew. Roberta)
- Proszę powiedzieć, jak to stało, że to właśnie pani, a nie strażacy ani (ja bym tu dała czy) wyszkolone psy znalazła rannego ? – reporterka zbliżyła mikrofon do ust czerwonowłosej, a kamerzysta zrobił zbliżenie na jej twarz.
Chyba czarnowłosej.
Skąd się pani tutaj wzięła? Ludzie mówią, że pani musiała spaść z nieba. Wszyscy uważają pani za bohaterkę…
Panią
To tyle. Jeśli chodzi o zdjęcia to tak jak już mówiłam są naprawdę ok. Doczepię się tylko do owego koca Brandy (ale rozumiem, że może jeszcze nie ma takich w internecie- więc błąd do wybaczenia ;))
Pozdrawiam
Nysiu, prawie wszyskie błędy jakie wytknęłaś (oprócz ostatniego) są zrobione celowo. Przecież nasze bohaterki mówią językiem potocznym i niezbyt często zwracają uwagę na poprawną formę gramatyczną ;) A rekordowe powtórzenie w wymienionym przez Ciebie zdaniu jest również celowe- taka lekka ironia od narratora.
I przepraszam Was za ten ręcznik- miałem wybrać jakiś strój bez ramion :P
Dziękuję za komentarze i oczywiście czekam na więcej.
Cała akcja się rozkręca i craz bardziej mi się podoba.
Na pewno będe czytać następne części, ponieważ bardzo to mnie wciągneło, niczym ''Gotowe na wszystko''.
Tylko teraz już wiem, że twoje prace musze czytać jak niema nikogo w pokoju-mega zboczone...
pozwole sobie ocenić
10/10
Ty może nie wiesz Giovanni, ale od początku obserwowałam to fotostory :)
Bardzo mi się podoba. Na początku (tj. pierwszy odcinek) mnie ciut znudził, jednak teraz daje mu 10/10. Czekam na nastepny odcinek ;)
Orzechowo
13.08.2009, 17:44
Przeczytalam cale :) jest super nie wiem czemu ale to mnie zaciekawilo a inne fs przestawalam czaytac bo odcinki byly dlugie i oczy bolaly :P
Przeczytalam cale :) jest super nie wiem czemu ale to mnie zaciekawilo a inne fs przestawalam czaytac bo odcinki byly dlugie i oczy bolaly :P
Och, wiedziałem, że długość odcinka (a raczej jego krótkość ;)) ma znaczenie :P Dziękuję wam za komentarze.
Alene- dziękuję Ci, że wreszcie się ujawniłaś :) Może jest więcej anonimowych czytelników? :|
Kolejny odcinek się robi, powiem, że będzie to typowo szpitalny (chciałem go nazwać "szpitalne rozterki":P), bo cała akcja dzieje się w szpitalu. Może nawet będzie w niedzielę.
ps. Jeszcze dwa komentarze brakują mi do kompletu :)
Georgia_
14.08.2009, 16:21
Może jest więcej anonimowych czytelników? :|
Owszem, jest :)
Również czytam twoje FS od początku i mogę szczerze powiedzieć, że jest naprawdę super :) Zarówno tekst, jak i zdjęcia
Czekam na następny odcinek!
Może ktoś jeszcze sie ujawni?
Ja na szczęście nie będę wyzywał z nick'u :)
cerastes
14.08.2009, 20:37
Może ktoś jeszcze sie ujawni?
Gio, ujawniam się .... :D
Lubię poczytać co piszesz, a to oznacza, że potrafisz zainteresować czytelnika.
Czytając można się uśmiechnąć i czekać w napięciu; potrafisz wzbudzać emocje i trochę prowokować .... Pozostaje mi życzyć Ci dalszego pomysłu i wytrwałości . :)
No cóż, ze mną to żadne ujawnienie, ale wypadałoby napisać od czasu jakiś komentarz.
Pierwszy akapit poświęcę językowi. Oczywiście do błędów można się czepiać tylko jeśli chodzi o narrację - wszak nie zapominajmy, że w tym opowiadaniu mamy do czynienia z małomiasteczkową społecznością, a nie jakimś stowarzyszeniem umarłych poetów. Wiadomo przecież, że ludzie na co dzień nie są jakimiś językowymi pedantami - chyba że intelektualiści, ale takowych to ja tu nie widzę.
Mowa pozornie zależna też liczy się na plus.
Po tej małej uwadze formalnej przejdę do rzeczy, to jest do fabuły. Kiedyś wspominałem coś o metamorfozach Roberta Kowalskiego na zdjęciach, teraz natomiast skupię się na transformacjach jego żony w tekście. Raz jest ona zdesperowana aż do granic szaleństwa, później na pewien czas staje się przerażona , by ostatecznie przenieść swą agresję na Brandy i męża. Cały ten gulasz wydaje się chwilami tragikomiczny. Podkreślam - chwilami. Bo Zofia ma naprawdę ciężko, zupełnie jakby była przeklęta przez los. Ale jej rozpacz i frustracja osiągają groteskowe rozmiary.
Hania też w sumie zaczyna mieć poważne problemy. Teraz dużo trudniej będzie jej pozbyć się Judyty, okrzykniętej miejscową bohaterką. Ta ostatnia ma zresztą teraz szansę na rozpoczęcie autentycznie nowego życia - dobry start już ma. Tylko czy zechce z tej szansy skorzystać? Śmiem w to wątpić. Skoro po obietnicy poprawy zachowania urządziła libację, to teraz raczej spróbuje jakoś zdominować Hanię na zasadzie "traktuj przyzwoicie taką dzielną kobietę, zwłaszcza że to twoja siostra".
A z wielkimi sukcesami to tak bywa - niekiedy zupełnie przesłaniają niechlubną przeszłość.
No cóż, wielkie dramaty i cudowności komponują się w całkiem fajną mamałygę. Kiczem zalatuje tu i ówdzie - aż przyjemnie się robi.
P.S. "Wycofać się w tył" - tautologia.
Pamięta, jak Robert zszedł z niej, gdy już skończyli i położył się po drugiej stronie łóżka ciężko sapiąc.
- Ta ku**a spała z moim mężem!
- A nawet jeśli powiem, że tak, to co mi zrobisz?!- Brandy Murphy wstała i odrzuciła koc, odkrywając swe nagie ciało. Wskazała palcem brzuch, na którym miała zaschniętą spermę.
Zofia już miała przytulić swojego męża, pocałunkom nie miało być końca, gdy nagle ujrzała szminkę na jego policzku. W tejże chwili przypomniało jej się też, co on robił z tą **** Brandy. I zamiast uścisków i pocałunków, Robert zaliczył „liścia” od swej małżonki.
Po prostu boskie <3 Ja chcę już następne ! Pisz ! I może troszkę dłuższe ?
Po prostu boskie <3 Ja chcę już następne ! Pisz ! I może troszkę dłuższe ?
No tak, niby fajne, ale w następnych odcinkach chcę dawać coraz mniej takich zboczonych, jednoznacznych wątków, bo chyba już mam coś na rozumie :P
A następne się towrzy, ale czy dłuższe to nie wiem ^^
Hnat- dzięki :) Tylko, że nigdzie nie widzę w "Wycofać się w tył" tatuologii (wpierw musiałem wyczytać co to jest). Pewnie weźmiesz mnie za skończonego cymbała, ale po prostu mi to wyjaśnij :)
Aniołek- dziękuję ;)
No tak, niby fajne, ale w następnych odcinkach chcę dawać coraz mniej takich zboczonych, jednoznacznych wątków, bo chyba już mam coś na rozumie :P
<krzyk rozpaczy>
ide sie rzucic z klifu, nie rob mi tego :C
<krzyk rozpaczy>
ide sie rzucic z klifu, nie rob mi tego :C
no nie wiem, ale na pewno ten erotyczny humor będzie nieco łagodniejszy ;)
Przepraszam, że post pod postem, ale obawiam się, że jutro bym nie dał rady go wstawić, więc nowy odcinek jest dzisiaj :) Miłego czytania
Część IX
„Szpitalny kryzys”
Zosia podążała szybkim tempem długim, szpitalnym korytarzem. Jeszcze w lewo i wprawo… jest, sala numer 201. Ciężarna chwilę stała pod drzwiami głęboko się nad czymś zastanawiając. Nie chciała się wycofać, nie chciała wrócić do domu, nie chciała stchórzyć. Ona taka nie jest. Ale bała się bardzo. Za chwilę miała spotkać swojego męża pierwszy raz od pożaru, przez parę dni wcale go nie widziała, nie odwiedzała, nie telefonowała, nie przemycała domowych smakołyków. I teraz miała mu spojrzeć w oczy, jak gdyby nigdy nic.
Ponadto przytłaczało ją olbrzymie poczucie winy. Jednak nie obejmowało ono spalonej rezydencji Brandy ani nawet samej Amerykanki- obejmowało jedynie jej męża. Męża, którego kochała i którego niechcący zraniła. Ale naprzeciw jej myśli wychodziło to, co on zrobił jej. Zdradził ją, zdradził z jej najgorszym wrogiem. Wiedziała, że nigdy nie przebaczy ani sobie, ani mu.
Teraz szybkim ruchem, zanim się od decyduje, przekręciła gałkę w drzwiach. Gdy tylko weszła do środka Robert otworzył zmęczone oczy. Najwidoczniej jeszcze po tym wszystkim nie doszedł do siebie, albo tak zmęczyły go igraszki z Brandy. Pani Kowalska stała przez chwilę w drzwiach, jednak w końcu postanowiła usiąść przy łóżku chorego, na strasznie niewygodnym, szpitalnym krześle.
http://i31.************/35lrm06.jpg
- Witaj- powiedziała nieśmiało jakby wcześniej w ogóle się nie znali.
On jednak nie odpowiedział nic, wziął tylko głęboki wdech.
- Przyniosłam ci trochę domowych konfitur , placek i sok.
- Nie musiałaś- odpowiedział, zanim ona zdążyła dokończyć zdanie- Dlaczego nie przychodziłaś?
- Musiałam to wszystko przemyśleć.
- W każdej chwili mogę umrzeć. Lekarze mówią, że nie jest ze mną najlepiej.
- Wiem, ale spróbuj mnie zrozumieć- Zofia wykładała na półkę wszystko to, co przyniosła- Gdybyś nie poszedł do tej pindy nic by ci się nie stało.
- To nie znaczy, że masz ode mnie odchodzić w obliczu śmierci! Każdemu zdarzają się błędy.
- Wcale od ciebie nie odchodzę, ale ja też chcę mieć coś od życia. Jak wyszedłeś zadzwoniłam po pięciu grubych Szwedów i każdy wyrżnął mnie po kolei- Zofia znalazła pierwszy lepszy argument.
- Przecież jesteś w ciąży!- Robert uniósł się na rękach, a widać było, że kosztowało go to dużo bólu.
- I co z tego? Sam mówiłeś, że każdemu zdarzają się błędy. Skoro ty możesz to robić co pół godziny ja mogę nawet z pięcioma na raz! Nawet podczas ciąży!
Zosia zaczęła z powrotem wrzucać do torebki wszystko to co przyniosła.
- Zostawiam tylko placek, bo spód jest przypalony i nawet świnia tego nie zeżre- i wyszła trzaskając drzwiami.
***
Tymczasem w sali numer 202 siedziały dwie kobiety i miło gawędziły. Jedną z nich była Brandy Murphy, która uśmiechnięta od ucha do ucha leżała w białej pościeli, zaś druga to Hania Linde, która troskliwie trzymała ją za rękę i nalewała kolejne szklanki jabłkowej wody mineralnej, w rzeczywistości będącej najprawdziwszym piwem.
http://i31.************/21or2as.jpg
- Wiesz, gdyby nie ty Haniu, byłabym tutaj zupełnie samotna- wielce chorobliwa była naprawdę pijana, choć jej słowa miały jakiś sens. Czarnowłosa wreszcie, po raz pierwszy od jakiegoś czasu poczuła, że jest doceniana, że ktoś ją chwali, że jej pochlebia, że może być z siebie dumna. Zazwyczaj to ojciec powtarzał jej jak bardzo jest kochana, a teraz gdy go zabrakło słyszała tylko same obelgi, dlatego bez wahania odpowiedziała:
- A ja nie wiem co bym zrobiła, gdybyś nie wprowadziła się na Błękitną Promenadę.
Obydwie szeroko się uśmiechnęły.
- Weź jeszcze nalej- Brandy nadal się uśmiechała.
- Może teraz coś mocniejszego?- pani Linde otwarła torebkę, w której miała cały podręczny zestaw początkującego alkoholika- Wino, czy wódka?
- Wódka- odpowiedziała Brandy i zaczęły pić.
***
http://i29.************/2gtoner.jpg
Zofia stała na korytarzu zaraz przy drzwiach sali 201. Tak naprawdę nie chciała, żeby ich spotkanie tak się skończyło. Chciała się z nim pogodzić, ma mu do przekazania ważną wiadomość, chciała przebaczyć. I co? Jak zwykle wszystko spieprzyła. Ale nagle uświadomiła sobie, że może można to jeszcze jakoś naprawić. Lecz czy jej godność pozwala, by wrócić do sali 201 jak gdyby nigdy nic i zacząć wszystko od nowa? Była gotowa do poświęceń- wiedziała to już od dawna- więc nie wahała się już ani chwili dłużej. Przecież i tak jej wizerunek na Promenadzie posypał się, i tak wszyscy uważają ją za niezdecydowaną wariatkę, która raz jest uległą żoną, a raz chorą psychicznie desperatką. Dlatego ponownie przekręciła gałkę i znalazła się w środku.
- Tak szybko wróciłaś?- Robert ponownie podniósł się na rękach.
- Mam ci coś ważnego do powiedzenia.
- Słucham.
Zofia nawet nie siadała, wiedziała, że za chwilę wyjdzie.
- Przyszłam do ciebie tylko dlatego, że byłam w szpitalu.
- Po co?
- Zbadać, czy wszystko dobrze z ciążą. I dowiedziałam się jednej wspaniałej rzeczy- Zosia wzięła głęboki wdech- Będziemy mieli bliźniaków.
- To wspaniale.
- Też się cieszę, ale ja już pójdę.
- Zaczekaj chwilę- Robert zatrzymał jeszcze swoją żonę, gdy ta już miała znaleźć się po drugiej stronie drzwi.
- Z tymi Szwedami… kłamałaś, prawda?
Pani Kowalska lekko się uśmiechnęła.
- W przeciwieństwie do ciebie nigdy nie zrobiłabym takiego czegoś naszemu związkowi- i wyszła. Widać, że uroczyste pogodzenie się nie zawsze jest uroczyste, ale parę zimnych słów może znaczyć więcej niż tysiąc pocałunków i uścisków.
***
- Co ty tu robisz?- Hania odłożyła szklankę z wódką na bok. W drzwiach Sali numer 202 stała niezbyt zadowolona Judyta, która spoglądała raz na jedną kobietę, raz drugą.
- Ty mi lepiej to wyjaśnij!- burknęła po chwili widząc, że po szpitalnym pijaństwie psychika obu kobiet zaczęła już chyba podróż w stanie nieważkości.
- Przecież nikt ci tutaj nie kazał przychodzić - wybełkotała Hania- Sama poradzę sobie z Brandy.
- Właśnie widzę, ale czy mogłabyś na chwilę przerwać to niańkowanie i wyjść na korytarz. Musimy pogadać.
Czarnowłosa kobieta wolnymi, niepewnymi ruchami spełniła życzenie siostry.
- Co chciałaś mi powiedzieć?- czarnowłosa kobieta spytała się, kiedy znalazły się już za ścianą.
http://i25.************/1z2kahc.jpg
- Chyba zostanę na Błękitnej Promenadzie na stałe- Judyta oparła się o barierkę biegnącą wzdłuż korytarza ciężko dysząc- Jestem popularna.
- Nie wątpię- odpowiedziała Hania, która nagle dostała ataku silnego kaszlu.
- Trzy gazety mnie wydrukowały.
- Nie ma mowy, żebyś u mnie została! Jeżeli jesteś taka popularna niech suka z czasopisma wynajmie ci apartament w centrum!
- Ale…
- Odejdź! Wracam do Brandy!
Gdy tylko Hania opuściła korytarz Judyta głośno za nią zawołała:
- Jeszcze zobaczymy!- i również odeszła.
Kiedy opuszczała szpital zobaczyła policjantkę i policjanta siłujących się z pewną kobietą. Ona znała tą kobietę…
***
- Pani Zofia Kowalska?- umundurowana kobieta podeszła do ciężarnej, kiedy właśnie zamierzała opuścić szpital po wizycie u Roberta.
- Tak, to ja. O co chodzi?
- Musimy panią aresztować- opowiedział dobrze zbudowany policjant. Takiego, to lepiej nie spotkać w ciemnej uliczce.
- To chyba pomyłka!
- Jest pani główną podejrzaną w sprawie podpalenia domu pani Brandy Murphy.
- Ale ja nic nie zrobiłam- Zosia zaczęła uciekać, jednak policjant złapał ją, przyciągnął do siebie i zakuł w kajdanki.
- Możesz zachować milczenie, ale i tak już siedzisz- powiedział jej do ucha, zaś umundurowana kobieta cały czas milczała.
Kiedy policjant odprowadzał Zosię do radiowozu, pani policjant- Holly McCaus* przejrzała się w ściennym lustrze:
http://i30.************/4gp1r4.jpg
- Ale ja jestem sexi- powiedziała do siebie, jednak wszyscy wokół to słyszeli. I jej przytaknęli.
* To simka Camerandios'a, zapomniałem jednak dać zbliżenia, więc jej zdjęcie w mega sexi stroju policjantki dam później, jak i zarówno dokładnie zbliżenie Hani po metamorfozie (nie wiem czy zauważyliście ^^)
Orzechowo
15.08.2009, 17:12
fajne ! a hania (dobrze mowie?) wyglada przeslicznie. skad masz jej fryzure?
Jak już mówiłam bardzo mnie wcięgneło i obiecuję, że przeczytam następne.(to będzie prawdziwa przyjemność) Jak zwykle bardo mi się podobało, najbardziej nowa fryzura Hani, oraz sexi policjantka.
Czekam na kolejne odcinki.
Orzechowo]- Co do fryzury to musisz zapytać się cammerandiosa :)
avonlea- dziękuję za komentarz :)
fajne! ta metamorfoza hanki super!
(INTELIGENTY komentarz, wiem)
Charionette
15.08.2009, 22:14
Super odcinek. Ah... Hania po metamorfozie- śliczna. Ajaj... Nie dobrze, że złapali Zosię, ale nie mogą jej trzymać- ona jest w ciąży! Najlepsze jest to, że gdy policjant odprowadzał Zośkę do radiowozu to Holly zachwycała się jaka jest piękna Idealne połączenie. Dziś nie będę poprawiać błędów, bo ich nie znalazłam, no może poza tym:
W drzwiach Sali numer 202 stała niezbyt zadowolona Judyta, która spoglądała raz na jedną kobietę, raz drugą.
sali z małej.
Pozdrawiam
PS. Ale masz fajnego taga: giovanni kocham cie!;* (ahh... masz wielbicielkę (wielbiciela :| )
Pozdrawiam
PS. Ale masz fajnego taga: giovanni kocham cie!;* (ahh... masz wielbicielkę (wielbiciela :| )
Chyba nawet domyślam się od kogo. I on jest psychopatycznym wielbicielem nie tyle FS, co mnie :((
Chyba nawet domyślam się od kogo. I on jest psychopatycznym wielbicielem nie tyle FS, co mnie :((
@offtop: a tak z ciekawości od kogo xD ?
@offtop: a tak z ciekawości od kogo xD ?
Wiesz, wystarczy zajrzeć do mojego szmatboksa
Charionette
17.08.2009, 09:20
Haha!! Ja już wiem :D:D
Ale nie będę ujawniać tutaj nicka ;)\
PS. Kiedy następny odcinek?
Też już wiem i nie zazdroszczę ;D
Właśnie kiedy następny odcinek ?
myślę że jutro albo w środę :)
edit:
Tak jak powiedziałem daję wam simki z bliska ;)
Na pierwszy ogień idzie Hania po metamorfozie: o bluzkę + fryzurę pytajcie Cammerandiosa :)
http://i28.************/2rc76o4.jpg
A teraz policjantka, czyli przerobiona przeze mnie Holly McCaus Cammerndiosa :P
http://i32.************/4djjk.jpg
W oryginale znajdziecie ją w dziale z simami :)
pozdrawiam
Hana ma świetną fryzure i o wiele młodziej wygląda.(tylko mogła by się uśmiechać jak jej zdjęcia robią):D
A co do policjantki to przypomina mi Edie z gotowych na wszystko, czyli sexsssi podrywaczka.
Charionette
17.08.2009, 11:30
Jaka Hania teraz słodka :D Ślicznie wygląda...
A ta policjantka... hm... sexi :)
Czekam na odcinek ;)
Nie było mnie tu trochę a tu takie zmiany! Dwa odcinki i co ja widze :O Zrobiłeś z eleganckiej miłej Hani wielką zołzę! Hehe podoba mi się :D
Dziwna ta sytuacja z Zosią i jej mężem ja bym się do niego słowem nie odezwała i do tego ona mu wywaliła tylko liścia! :O Czemu się na niego z pięściami nie rzuciła żeby już tam umarł xD ?
A co do Judyty to taka trochę dziwna jest.. zachwyca się tym, że znalazła jednego człowieka pod gruzami spalonego domu? Nie za ciekawe nie nazwałabym ją bohaterka :P
Ahaaa i zapomniałabym ta policjantka nie jest sexi!! :D :P
W tym odcinku tak mało się dzieje, a jakoś dłuższy niż zwykle wyszedł :P No ale... czytajcie :)
Część X
„Życie się skomplikowało”
TYDZIEŃ PÓŹNIEJ
- Ktoś do pani przyszedł- strażnik odsunął kratę, która oddzielała Zofię Kowalską od pięknego świata, którego do tej pory nie doceniała- Ma pani 20 minut.
Zosia wiedziała kto ją odwiedza, była tego pewna. Dziś przecież mieli wypisać ze szpitala Roberta. I nie myliła się. Po drugiej stronie szyby siedział jej mąż, wyglądał na poważnie zmartwionego. Kobieta usiadła naprzeciw niego.
- Dziękuję ci, że przyszedłeś- powiedziała na wstępie- Czekałam na ciebie.
- Dlaczego się tutaj znalazłaś? Rozmawiałem z policjantem, mają poważne podejrzenia, że to ty mogłaś być sprawczynią pożaru.
- To nie ja…
http://i27.************/izoz6w.jpg
- Mają twoje odciski palców, nagranie z kamery.
Zofia doznała szoku, jednak kolejne słowa Roberta zmniejszyły ciśnienie jej krwi:
- Ale nie widać na nim jak dokonujesz podpalenia. Pozostaje tylko pytanie, co tam robiłaś w chwili, kiedy zaczął się pożar.
- Zobaczyłam pożar i postanowiłam go ugasić- ton ciężarnej był niespokojny.
- Nie mówiąc nic Brandy?
- Co tu było dużo mówić! Dom zaczął się palić, nie było na nic czasu!
- A później odeszłaś i ponownie wróciłaś, tak?
- Poszłam wezwać straż, gdy wiedziałam, że już sama nie ogarnę pożaru.
- I to zajęło ci dwie godziny, po czym przyszłaś kiedy dom był już spalony? Zosiu, znam ten głos i proszę, nie kłam mi prosto w oczy. Przecież to widzę- Robert zbliżył twarz do szyby.
Nastała chwila niepewności, oczekiwania na reakcję Zofii. Jej mąż nigdy nie się mylił co do niej, także w tym wypadku. Kłamała mu prosto w oczy. A przecież kiedyś byli takim szczęśliwym małżeństwiem, mówili sobie tylko prawdę… ale życie się skomplikowało i ich do tego zmusiło.
http://i32.************/140cajb.jpg
- O Boże…- kobieta zakryła twarz rękoma- Co ja najlepszego narobiłam? Czy kiedykolwiek mi wybaczysz?
- Wybaczę ci wtedy, kiedy powiesz prawdę przed sądem- mężczyzna postanowił być szczery- Nie mógłbym żyć z kobietą, która o mało by mnie nie zabiła i jeszcze nie dostałaby za to kary.
- Posadzą mnie na wiele lat, a razem do końca życia nie spłacimy tego różowego zamczyska!- Zofia podniosła głos, jednak wkrótce domyśliła się, że nie są sami i wszyscy zaczęli na nich spoglądać.
- Pieniądze to najmniejszy problem, przecież je mamy, rozłożymy wszystko na raty. Chodzi o karę dla ciebie.
- Ale…
- Jeżeli nie powiesz prawdy przed sądem odejdę od ciebie- Robert odszedł zostawiając Zofię samą. Wkrótce jednak i ona odeszła ciągnięta za ramię przez strażnika więziennego.
***
- Nie wiem jak ci się odwdzięczę- Brandy Murphy przytuliła Hanię- Nie wiem gdzie bym zamieszkała gdyby nie ty.
- Wreszcie mogę się komuś przydać- czarnowłosa uśmiechnęła się, po czym dodała- Czuj się jak u siebie. Twój pokój, to ten na górze, drugi po prawej. Już go przyszykowałam.
http://i27.************/1z6tyrr.jpg
- Jesteś taka kochana. Dziękuję ci- tutaj miał miejsce ponowny uścisk.
- Ależ nie ma za co, chociaż, jakbyś chciała się odwdzięczyć, to możesz mi przynieść kosz ubrań ze swojego pokoju. Jest pod łóżkiem. W końcu twoje ubrania wszystkie się spaliły, a ja przyszykowanych dla ciebie nie zdążyłam jeszcze wyprać.
- Już idę.
Brandy Murphy poszła na górę i weszła do pokoju, który wcześniej wskazała jej Hania. Kobieta zajrzała pod łóżko, lecz zamiast kosza ubrań ujrzała zupełnie co innego. Zdobycz wyłożyła na szafkę i postanowiła zawołać Hanię, która przybyła już po chwili.
- Dlaczego jesteś w pokoju Judyty?
- Sama powiedziałaś, że drugi po prawej- amerykanka rozłożyła ręce.
- A tak, przepraszam, chciałam powiedzieć pierwszy pokój po lewej- Hania odgarnęła włosy z czoła.
- Nie masz za co przepraszać, lepiej pomóż mi to otworzyć- pani Murphy wskazała palcem na walizkę.
- Skąd to masz?
- Znalazłam pod łóżkiem. Jak myślisz, co tam jest?
-Nie wiem, ale raczej nie pieniądze. Skąd niby Judyta tyle by ich miała?
- Nie wiem, ale tak czy siak musimy zobaczyć co jest w środku!- Brandy nie dawała za wygraną, nawet jeżeli miało to oznaczać pogwałcenie czyjejś prywatności.
- Ale… tutaj jest sześciocyfrowy kod. Do końca życia nie znajdziemy właściwego rozwiązania- Hania uniosła lekko walizkę, by dokładniej się jej przyjrzeć. Była naprawdę ciężka.
- Mam pomysł- druga kobieta gdzieś na chwilę zniknęła. Wróciwszy miała w ręce narzędzie, którego im było trzeba.
- Siekiera?- czarnowłosa spojrzała na przyjaciółkę.
- Masz lepszy pomysł? Jeśli nie to postaw walizkę na ziemię i schowaj się za szafą.
Pani Linde postąpiła zgodnie z instrukcjami Amerykanki, położyła walizkę na ziemi, w pozycji pionowej, kłódką do góry i schowała się za łóżkiem. Zaś pani Murphy wzięła narzędzie w obie ręce, podniosła jej do góry i z całej siły pchnęła nim w dół.
- Moja dębowa podłoga!- Hania nie mogła patrzeć na pozostałości po nietrafnym uderzeniu, które przebiło dywan i uszkodziło posadzkę.
- Sorry, ale to była tylko próba- Brandy zamachnęła się ponownie. Tym razem dźwięk był zupełnie inny, to nie był dźwięk uderzenia o podłogę…
- Toaletka po prababci…- czarnowłosa zakryła dłonią oczy.
- To BYŁA toaletka po prababci. Ale, do trzech razy sztuka- tym razem kolejne podejście okazało się trafne. Walizka otwarła się, a z niej wysypało się pełno banknotów.
- Boże…- przerażona kobieta wybiegła zza łóżka- Jak myślisz, ile tu tego jest?
- Parę milionów- odpowiedziała Brandy która zaczęła już przeliczać pieniądze.
Obie zabrały się do liczenia. Siedziały na podłodze a wokół nich leżało pełno banknotów w najwyższych nominałach. Tak upłynęło 5 minut…. 15… 45 minut…
- Tego jest dziesięć milionów!- Brandy wstała i spojrzała na stos kasy z normalnej perspektywy, aby móc to wszystko ogarnąć, kiedy już skończyły- Dzielimy się po pół?
- Najpierw to spakujmy, zaraz może wrócić Judyta.
I słowa Hani okazały się prorocze. Usłyszały czyjeś kroki na schodach. Ledwo zdążyły zapakować wszystko do walizki, zamknąć ją, wrzuciły ją na łóżko, a same na niej usiadły, jak gdyby nigdy nic.
http://i30.************/5bpr9s.jpg
- Co tu się dzieje?!- rudowłosa, gdy tylko ujrzała dwie kobiety siedzące na jej łóżku, miała pewne podejrzenia.
- Siedzimy sobie- odpowiedziała Hania, która otarła pot z czoła.
- Od siedzenia się tak zmęczyłyście?
- Czasami nieróbstwo jest bardziej męczące niż jakieś zajęcie- wytłumaczyła pani Brandy, która Amerykańskich powiedzonek miała pod dostatkiem. Jednak nawet mądrości z obcego kontynentu nie usprawiedliwiłyby leżącego pod rozwaloną toaletką po prababci dwustuzłotowego banknotu.
- Gdzie są moje pieniądze?- Judyta zauważyła go po chwili i podniosła.
- O jakich pieniądzach mówisz?- Hania ironicznie się uśmiechnęła, jakby jej siostra zaczęła nagle bredzić. Była to prawdziwa gra aktorska- ale nie dla Judyty.
- Wiem, że macie ją pod tyłkami!
Dwie kobiety w tej chwili zerwały się, Brandy trzymała walizkę i przeskoczyły na drugą stronę łóżka.
- Możemy to podzielić na trzy- zaproponowała Brandy.
- Mowy nie ma!- Judyta zrobiła się czerwona ze złości.
http://i25.************/hryihd.jpg
- W takim razie nie dostaniesz ani grosza!
To tak rozwścieczyło przybyłą kobietę, że przeskoczywszy łóżko rzuciła się na czarnowłosą i Amerykankę. Ta druga jednak zdążyła odskoczyć i nie została przygnieciona przez ciało kobiety tak jak Hania.
- Złaź ze mnie!- czarnowłosa broniła się rękami i nogami.
- Oddawaj kasę!
- Ma ją Brandy- lecz ta stała już w drzwiach i przyglądała się wszystkiemu z bezpiecznego miejsca. Judyta wstała i przeszyła nieprzyjaciółkę wzrokiem.
- Oddawaj!
- Ani mi się śni!- i uciekła schodami na dół.
- Brandy, złodziejko! Oddawaj pieniądze!- Hania również zaczęła pogoń za uciekinierką, kiedy zorientowała się co jest grane. Jednak ani po Brandy Murphy, ani po pieniądzach nie było już śladu.
Dwie zrezygnowane siostry usiadły na ulicznej ławce, gdzie zgubiły trop. Przez chwilę panowało milczenie, ale ciekawość Hani szybko je przerwała:
- Skąd miałaś te pieniądze?
- Nie twoja sprawa.
- Przepraszam, cię. Nie chciałam, żeby ta framuga wszystko zabrała.
- Nie przyjmę przeprosin póki pieniędzy nie odzyskam.
I tak zakończyła się ich „miła pogawędka”.
Charionette
18.08.2009, 13:28
Hm... Nie wiem co powiedzieć. Odcinek jak zwykle fajny, ale trochę dziwi mnie skąd koło domu Brandy kamera i na czym znaleźli odciski palców Zosi? No i jeszcze nie rozumiem postawy Hani... Najpierw pomaga otworzyć walizkę (swoją drogą- czy ona była aż tak ciężka?), liczyć pieniądze, a potem jak przyszło co do czego nazwała Brandy framugą? :O Ciekawe co się stanie z Zosią- przecież nie mogą jej zamknąć, ona jest w CIĄŻY? :D
Czekam na next
Pozdrawiam
No i jeszcze nie rozumiem postawy Hani... Najpierw pomaga otworzyć walizkę (swoją drogą- czy ona była aż tak ciężka?), liczyć pieniądze, a potem jak przyszło co do czego nazwała Brandy framugą? :O
Bo najpierw Hania myślała, że podzielą się pieniędzmi na trzy, jednak kiedy brandy uciekła z całą kasą najpierw nazwała ją złodziejką, no a później framugą :P
Charionette
18.08.2009, 14:00
Aha... Ale to nie zmienia faktu, że to było nie fair wobec Judyty. Swoją drogą ciekawe skąd ma tyle kasy... Mam swoje podejrzenia, ale nie będę ich zdradzać- niech inni też mają zabawę :)
Podobało mi się, akcja coraz bardziej się rozkręca, a zarazem zachęca czytelików do dalszego śledzenia losów bohaterek.
No i musze przyznać bardzo profesjonalne zakończenie. Żeny dowiedzieć się co się stało z pieniędzmi trzeba czytać kolejny odcinek no i komętować.
Jak tak będziesz robił to zyskasz czytelników, a moje poważanie już masz.
Ps. Mam nadzieje, że nie zrezygnujesz z pisania tego FS.;)
Nie za bardzo mi się podoba ta mina Roberta xD
I wgl co to ma być? :
- Jeżeli nie powiesz prawdy przed sądem odejdę od ciebie- Robert odszedł zostawiając Zofię samą. Wkrótce jednak i ona odeszła ciągnięta za ramię przez strażnika więziennego.
Nie powinno być tak, że to ona odejdzie od niego haha xD? Dziwne no ale jak tak sobie wymyśliłeś :P I ona jest w ciąży! Nie dość, że jest w areszcie to jeszcze ją ciągną za ramię?! :O
Co do sytuacji z Judytą faktycznie ciekawe.. skąd ona ma tą kasę..? ;]
Można było się spodziewać, że ta cała Brandy to taka zołza samolubna, cała ta "przyjaźń" między nią i Hanią od początku wydawała mi się nijaka i nie za bardzo możliwa.
Pozdrawiam :)
... Ale to nie zmienia faktu, że to było nie fair wobec Judyty
jakby Hania grała wobec Judyty fair, to by nie były skłóconymi siostrami :D
Nie powinno być tak, że to ona odejdzie od niego haha xD? Dziwne no ale jak tak sobie wymyśliłeś I ona jest w ciąży! Nie dość, że jest w areszcie to jeszcze ją ciągną za ramię?!
Ale ona mu wybaczyła zdradę z Brandy, a on nie chce jej wybaczyć tego podpalenia i tego, że mogła go pozbawić życia. Dlatego on teraz jest górą i on stawia warunki :D
A co do strasznego rygoru w więzieniu:
Zosia trafiła do więzenia gdzie nie znają litości :D
dziękuję za komentarze i czekam na więcej ^^
Zacznę od suplementu do mojego poprzedniego komentarza.
Dlaczego w opisie podpalenia domu nie było wzmianki o benzynie/podpałce/innym środku łatwopalnym? Same zapałki, nawet rozrzucone w wielu miejscach, niewiele by dały.
Tautologia? Już wyjaśniam - w języku jest to powtórzenie sensu słowa poprzez dorzucenie jakiegoś niepotrzebnego określenia, np. "cofnąć się do tyłu" - bo niby gdzie można się cofać? W bok?
Pora na część właściwą.
Wyjątkowo (?) nie będę się rozczulał nad Zofią. Wydaje mi się, że Robert jest w dużo ciekawszej sytuacji. Jego wyjaśnienia brzmią bądź co bądź niefrasobliwie. "Każdy popełnia błędy" - ale nie każdy po kilkunastu latach małżeństwa zdradza żonę z nowo poznaną kobietą! I nawet perspektywa rychłej śmierci nie musi być okolicznością łagodzącą.
Zresztą późniejsze żądanie szczerości na procesie przez pana Kowalskiego można zinterpretować na dwa sposoby:
a) Jeśli żona dostanie zawiasy (ze względu na ciążę, dotychczasową niekaralność, przyznanie się do winy, skruchę, być może uznanie za niepoczytalną) i wróci do domu, to Bercik będzie miał szansę na odbudowę poprawnych małżeńskich relacji. Nie twierdzę, że będzie łatwo, ale zawsze istnieje jakaś nadzieja.
b) Jeśli Zofia pójdzie siedzieć (może fanatycy poprawności politycznej dostrzegą w jej nienawiści do Brandy ksenofobię), to Robert będzie miał - praktycznie rzecz biorąc - rozwiązane ręce. Będzie mógł romansować, z kim zechce, a społeczność Błękitnej Promenady popatrzy na to przez palce ("A kto by chciał mieć coś wspólnego z taką psychopatką jak Zośka! Biedny Bercik! Przez kilkanaście lat znosił jej fanaberie - ale miarka się przebrała!").
Pierwsza opcja zakłada, że jego skrucha jest autentyczna, druga zaś, że to tylko krokodyle łzy. Jak jest naprawdę - to się okaże.
Pozostałymi wątkami zajmę się trochę po macoszemu. Oczywiście jak najbardziej ciekaw jestem, skąd Judyta ma tyle forsy. No i z Hani coraz bardziej wyłazi całe zło, jakie w niej drzemało. Może to będzie takie ciekawe (?) FS, w którym żadna z postaci nie zasługuje na miano pozytywnej?
Jak zwykle plusem jest ironiczny, niekiedy wręcz groteskowy ton. Co do języka - jakoś nie pasuje mi anglosaskie nazwisko policjantki. Akcja, o ile dobrze pamiętam, toczy się gdzieś w Polsce, prawda?
I to by było na tyle. Gorąco zachęcam do dalszego pisania, choć może niekoniecznie w takim tempie. Wszak "Niepokorne" to dla mnie przeciwieństwo "Szansy" - tam na odcinek czekam i czekam, a tu parę dni nieobecności oznacza opuszczenie dużej części fabuły.
Pozdrawiam.
P.S. A Brandy niech nie zgrywa takiej cwaniary, bo to się skończy koalicją przeciw niej! W końcu ze wszystkimi pozostałymi postaciami ma już na pieńku.
Zacznę od suplementu do mojego poprzedniego komentarza.
Dlaczego w opisie podpalenia domu nie było wzmianki o benzynie/podpałce/innym środku łatwopalnym? Same zapałki, nawet rozrzucone w wielu miejscach, niewiele by dały.
Tautologia? Już wyjaśniam - w języku jest to powtórzenie sensu słowa poprzez dorzucenie jakiegoś niepotrzebnego określenia, np. "cofnąć się do tyłu" - bo niby gdzie można się cofać? W bok?
Pora na część właściwą.
Wyjątkowo (?) nie będę się rozczulał nad Zofią. Wydaje mi się, że Robert jest w dużo ciekawszej sytuacji. Jego wyjaśnienia brzmią bądź co bądź niefrasobliwie. "Każdy popełnia błędy" - ale nie każdy po kilkunastu latach małżeństwa zdradza żonę z nowo poznaną kobietą! I nawet perspektywa rychłej śmierci nie musi być okolicznością łagodzącą.
Zresztą późniejsze żądanie szczerości na procesie przez pana Kowalskiego można zinterpretować na dwa sposoby:
a) Jeśli żona dostanie zawiasy (ze względu na ciążę, dotychczasową niekaralność, przyznanie się do winy, skruchę, być może uznanie za niepoczytalną) i wróci do domu, to Bercik będzie miał szansę na odbudowę poprawnych małżeńskich relacji. Nie twierdzę, że będzie łatwo, ale zawsze istnieje jakaś nadzieja.
b) Jeśli Zofia pójdzie siedzieć (może fanatycy poprawności politycznej dostrzegą w jej nienawiści do Brandy ksenofobię), to Robert będzie miał - praktycznie rzecz biorąc - rozwiązane ręce. Będzie mógł romansować, z kim zechce, a społeczność Błękitnej Promenady popatrzy na to przez palce ("A kto by chciał mieć coś wspólnego z taką psychopatką jak Zośka! Biedny Bercik! Przez kilkanaście lat znosił jej fanaberie - ale miarka się przebrała!").
Pierwsza opcja zakłada, że jego skrucha jest autentyczna, druga zaś, że to tylko krokodyle łzy. Jak jest naprawdę - to się okaże.
Pozostałymi wątkami zajmę się trochę po macoszemu. Oczywiście jak najbardziej ciekaw jestem, skąd Judyta ma tyle forsy. No i z Hani coraz bardziej wyłazi całe zło, jakie w niej drzemało. Może to będzie takie ciekawe (?) FS, w którym żadna z postaci nie zasługuje na miano pozytywnej?
Jak zwykle plusem jest ironiczny, niekiedy wręcz groteskowy ton. Co do języka - jakoś nie pasuje mi anglosaskie nazwisko policjantki. Akcja, o ile dobrze pamiętam, toczy się gdzieś w Polsce, prawda?
I to by było na tyle. Gorąco zachęcam do dalszego pisania, choć może niekoniecznie w takim tempie. Wszak "Niepokorne" to dla mnie przeciwieństwo "Szansy" - tam na odcinek czekam i czekam, a tu parę dni nieobecności oznacza opuszczenie dużej części fabuły.
Pozdrawiam.
P.S. A Brandy niech nie zgrywa takiej cwaniary, bo to się skończy koalicją przeciw niej! W końcu ze wszystkimi pozostałymi postaciami ma już na pieńku.
:O
Dziękuję za przewspaniały komentarz (wprost się w nim zaczytałem jak w dobrej książce ^^)
Ale tak:
Co do Zofii i Roberta- on wymaga od niej szczerość jedynie dlatego, że widzi w tym własne korzyści, bo jakby się nie stało to on od tego dnia będzie w ich związku górą- jeżeli Zofii uda się uniknąć odsiadki cały czas będzie ją dręczyło poczucie winy, które to będzie wytykane przez Roberta, zaś jeśli trafi do pudła, Robert wyrobi jej złą reputację za jej plecami, każdy go zrozumie, a sam będzie wolnym człowiekiem, który wreszcie zasłużyl na lata odpoczynku i rozpusty po życiu z psychopatyczną Zofią :D
A co do pani McCaus- musiałem dać takie nazwisko, bo tak nazwał ją Camerandios, a to jego simka umieszczona na prośbę w moim FS ;)
Po za tym wystąpi jeszcze raz, tym razem w roli pani sędziny :P
dziękuję za komentarze!
i czekam jeszcze na 3 (conajmniej!)
zabrakło mi trochę śmiechu :( ale czekam na następne ;)
zabrakło mi trochę śmiechu :( ale czekam na następne ;)
trudno wymyślić cos śmiechowego, jeżeli w grę wchodzi więzienie i poważne rozterki małżeńskie ^^
edit: następny odcinek chyba dopiero w następnym tygodniu
Tadą!
Nie mam weny do pisania, ale nie zamierzam próżnować. Właśnie zrobiłem filmowe promo FS- zapraszam do oglądania i komentowania ;)
<object width="445" height="364"><param name="movie" value="http://www.youtube.com/v/z8yGkRnJ-Sc&hl=pl&fs=1&rel=0&border=1"></param><param name="allowFullScreen" value="true"></param><param name="allowscriptaccess" value="always"></param><embed src="http://www.youtube.com/v/z8yGkRnJ-Sc&hl=pl&fs=1&rel=0&border=1" type="application/x-shockwave-flash" allowscriptaccess="always" allowfullscreen="true" width="445" height="364"></embed></object>
Gdyby okno z filmem nie działało prawidłowo:
KLIK (http://www.youtube.com/watch?v=z8yGkRnJ-Sc)
Póki nie odzyskam weny zajmuję się budowaniem Błękitnej Promenady z prawdziwego zdarzenia (przedtem było coś w rodzaju planu zdjęciowego :P)
W tym to celu zaorałem park i tam buduję krótką ulicę naszych bohaterek (tak btw widać to na promo pod koniec ;))
Edit: wiem, marny ze mnie reżyser :D
Szczerze? Wolała bym odcinek:(:P
Ale filmik terz jest niezły, to bardzo dobry pomysł.
Mam nadzieje, że szybko odzyskasz wene.
Ale w końcu lepiej nie pisać wcale, niż napisać głupoty i stracić poparcie czytelników. (chociaż sama nie wiem w ten sposób też je tracisz, ale jeszcze nie moje);)
Charionette
21.08.2009, 15:48
Bardzo fajny filmik :D Ale tak jak Avonlea wolałabym odcinek :D No nic... Pozostaje czekać.
Hehe nieźle xD Nie wiem czemu ale coś w tym poprawiło mój humor :D
Filmik taki pocieszny... Napisy takie durnowate jak w prawdziwych zapowiedziach kinowych czy telewizyjnych.
Filmik taki pocieszny... Napisy takie durnowate jak w prawdziwych zapowiedziach kinowych czy telewizyjnych.
Tak to właśnie miało wyglądać :D
No i nareszcie jest kolejny odcinek ^^ Przydługawy trochę, ale tak jakoś wyszło :P I mniej dialogów xD Zapraszam do czytania i komentowania, bo poprzednim razem szału z komentami nie było ;)
Część XI
„Fatum sprawiedliwości”
Judyta Linde obrała plan specjalny, który jej zdaniem był naprawdę genialny i niezawodny. Realizując jego część spotkała się z pewnym człowiekiem w pewnym lokalu na przedmieściach, godziną wieczorową jeszcze tego samego dnia.
Kobieta uznała, że najlepszym sposobem na wroga, jest zrobienie nieprzewidzianego posunięcia, tak, by go zdezorientować, a dopiero później przystąpić do samego ataku. Dlatego też rudowłosa postanowiła pomóc Brandy Murphy, tak, aby zrobić z niej potulną owieczkę, którą później można rzucić na pożarcie wilkom…
- Dzień dobry- Judyta zasiadła za stołem, po którego drugiej stronie siedział umówiony z nią mężczyzna.
- Spóźniła się pani- zimny głos, bez śladu jakiegokolwiek akcentu przeszył kobietę, jednak to wcale jej nie zniechęciło do dalszych działań.
- Ale zapewniam pana, że warto było czekać- pani Linde wyciągnęła z torebki białą kopertę, w której naprzeciw pozorom, nie była łapówka, ale było znacznie coś cenniejszego.
- Co to jest?
- Zdjęcia, które mogą się panu przydać do sprawy, którą właśnie pan prowadzi.
http://i29.************/90bujp.jpg
- Czyżby?- adwokat Brandy Murphy, który za wszelką cenę chciał poprowadzić sprawę sądową tak, aby wynikła ona na korzyść jego klientki, otworzył kopertę, przejrzał zdjęcia, które natychmiast po obejrzeniu wylądowały w jego torbie i zwrócił się do kobiety siedzącej naprzeciw niego:
- Ile pani chce za te zdjęcia?
- Pieniądze nie mają dla mniej znaczenia, ale miło mi będzie, jeżeli pan publicznie powie przed sądem kto dostarczył panu te zdjęcia- kokieteryjny uśmieszek zagościł na jej twarzy.
- A jak się pani nazywa?
- Jestem Hania Linde.
Po tym się rozstali. I nie ma nic lepszego niż pomóc wrogowi, który wkrótce ma być unicestwiony. Ale to chyba jedyna droga, do odzyskania pieniędzy. Po za tym załatwić dwie sprawy na raz, za jednym kłamstwem! Główka pracuje…
***
KILKA DNI PÓŹNIEJ
Budynek sądu był gigantyczny, łatwo było się w nim zgubić, pomylić korytarze, albo co gorsza, w ogóle nie trafić do celu. Dotarcie do wyznaczonej sali sprawiło nawet problemy Robertowi Kowalski, który zdążył w ostatniej chwili na rozprawę swojej własnej żony. Ochrona właśnie zamykała drzwi, on jednak z całej siły popchnął je i wdarł się do środka.
- Ja jestem rodziną- Robert uczuł, że musi się wytłumaczyć, a zmusił go do tego zdziwiony wzrok faceta z ochrony, który to nie schodził z mężczyzny przez kilkadziesiąt następnych minut.
Robert usiadł w drugim rzędzie ławek, zaraz za swoją żoną. Osób nie było dużo, rozpoznał tylko kilka twarzy: wiekowi rodzice Zofii, parę jej koleżanek w tym Hania Linde, starsza pani Malinowska zza płotu, sprzedawczyni z osiedlowego sklepu i paru innych ciekawskich, których znał tylko z widzenia. Jednak swoją uwagę skupił teraz na swojej żonie- cała drżała- może nie było tego widać gołym okiem, ale on to po prostu czuł. Koło niej siedział jej obrońca, który co jakiś czas szeptał jej coś do ucha, ona tylko potakiwała głową. Wyglądała jakby za chwilę miała się rozpłakać, rzucić się na kolana i zacząć błagać Boga o wybaczenie. W jej wnętrzu działo się coś podobnego. Miała żal do siebie, że tutaj się znalazła, wiedziała jednak, że czasu nie zdoła cofnąć i to, co zrobiła już się nie odstanie.
Robert przeniósł swój wzrok dalej- po drugiej stronie sali siedziała Brandy Murphy i jej obrońca. Za nią siedziało parę osób zupełnie mu nieznanych.
- Proszę wstać, sąd idzie- dodarł do niego głos, który popłynął z niewiadomo której strony.
http://i31.************/29zfbl.jpg
Pani sędzina- Helen Holly McCaus zasiadła na swoim wygodnym fotelu, trochę się powierciła, aby zająć wygodną pozycję, otwarła akta, które śledziła wzrokiem przez 5 minut (śledziła, a nie czytała, bowiem myślami była już w łóżku z panem McCaus), podniosła głowę, rozejrzała się po zgromadzonych i rozpoczęła całą uroczystą ceremonię rozprawy sądowej.
Pierwsze minuty były bardzo spokojne. Przesłuchania, wypowiedzi, fakty i kłamstwa- wszystko, co było jedynie postumentem tego, co dopiero ma nadejść. Jednak mężczyzna siedzący w drugim rzędzie ławek przysłuchiwał się temu wszystkiemu z uwagą, jakby to od niego zależało jaki ma wydać wyrok. Słuchał i płakał, słysząc słowa żony…
- Nie zrobiłam tego- odpowiedziała Zofia, która w ten sposób zapierała się już po raz dziesiąty.
http://i26.************/25rphf8.jpg
- Wszystkie dowody wskazują, że to pani jest sprawczynią pożaru- obrońca Brandy Murphy wychylił się zza klientki, aby móc lepiej ujrzeć zakłopotaną twarz Zofii.
- Przypominam, że jeżeli sama pani się przyzna zastosujemy okoliczności łagodzące. Jeżeli będzie odwrotnie nie pomoże nawet pani fakt, że jest pani w ciąży- pani sędzina wymierzyła wzrok w zlęknioną Zofię.
- To nie ja- ta jednak nie miała zamiaru się przyznać. Robert w tej chwili zakrył twarz dłońmi. Nie mógł na to patrzeć ani tego słuchać.
- To jak pani wyjaśni nagranie z kamery, odciski palców na zestawie ogrodowym, który się nie spalił?- wynajęty przez Brandy Murphy człowiek był niezawodny, tym bardziej, że miał jeszcze asa w rękawie…
***
Przerwa przyszła w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Nieliczni jednak mieli zamiar opuścić salę, nie chcąc, by ktoś zajął im miejsce, skąd mieli dobry widok na to, co dzieje się w pomieszczeniu. Tylko ci, co byli w centrum uwagi pozwolili sobie opuścić ją na chwilę, by zaczerpnąć świeżego, nieklimatyzowanego powietrza- bowiem nikt nawet nie chciał zająć ich miejsc.
Pani Kowalska usiadła na ławce pod ścianą, spuściła głowę by mimo otaczającego ją tłumu pobyć trochę w samotności i zaczęła intensywnie myśleć nad swoim postępowaniem. Wiedziała dobrze, że teraz jest już za późno na refleksje, a spędzone dwa tygodnie w areszcie mogła poświęcić na coś bardziej twórczego, aniżeli użalanie się nad sobą i swoim trudnym losem. Wiedziała też jednak, że nawet niewiadomo jakby chciała, czasu nie cofnie i że musi stawić czoło temu, co zrobiła. Od razu przechodząc do konkretów uniosła głowę, odgarnęła opadające na czoło kosmyki siwiejących już włosów (dawno nie była u fryzjera i farba zaczęła już schodzić).
Po chwili Robert usiadł obok niej, w znacznej jednak odległości.
http://i29.************/izt0d0.jpg
- Co ty robisz?- spytał się cichym głosem, tak, żeby nikt nie słyszał- Nie tak się umawialiśmy.
- Ja nie mogę- nie mieli kontaktu wzrokowego, ale i tak nie potrafiłaby spojrzeć mu w oczy- Nie mogę tego zrobić. Nie mogę skazać siebie na cierpienie. Nie rozumiesz?
- Postawiłem warunek, a ty go nie spełniłaś. Wiesz co teraz zrobię?
Zofia doskonale wiedziała, nie mogła nic zrobić, albo… nie chciała nic zrobić.
Po kilku minutach strażnicy kazali wszystkim z powrotem wracać na salę. Zofia w asyście jednego z nich przeszła duże drzwi. Potem już mogła iść sama. Po drodze jednak do swojego siedziska została zaczepiona przez obrońcę jej rywalki, przeciwniczki, nieprzyjaciółki…
- Powiedzmy sobie szczerze- mężczyzna przeszył ją wzrokiem- Nie masz nic na swoją obronę.
Ona nie odpowiadała nic, bo co niby miała powiedzieć. Że i tak jest już z góry przegrana? Miała przyznać się „prywatnie” do błędu? Nie, wolała nic nie mówić.
- A widzi pani, ja mam co do powiedzenia. No i mam jeszcze asa w rękawie- uśmiechnął się ironicznie i udał się na swoje miejsce. Zofia stała jeszcze chwile w miejscu, całkowicie zaskoczona i zdumiona. W końcu i ona jednak wróciła do rzeczywistości, po upomnieniu sędziny i otrzymaniu od niej kary porządkowej w wysokości 500 złotych.
Potem wystarczyło tylko kilka chwil, aby as, o którym wspominał mężczyzna, wyszedł z rękawa. Najpierw był omówiony przez jego samego, potem trafił do rąk sędziny, która oglądała go parę minut, potem przez rzutnik wyświetlił się na białym płótnie zawieszonym w rogu sali. Dopiero kiedy Zosia go ujrzała, zrozumiała jak bardzo nokautujący był ów as.
Na zdjęciach, które teraz wszyscy ujrzeli, wyraźnie widać było jak ona, nikt inny tylko ona, dokonuje podpalenia. Wyglądało to jak zdjęcia zrobione telefonem komórkowym, nieco rozmazane, może przecież się jeszcze odwoływać, może to jest fotomontaż, ale dobrze wiedziała, że osoba, odwrócona tyłem na zdjęciu- to ona. Ubranie, włosy, profil twarzy na jednym ze zdjęć- wszystko wskazywało na to, że za chwilę zostanie zabrano przez tych osiłków i wrzucona do jakiejś ciemnej, ciasnej, zimnej celi. Teraz dotarły też do niej słowa sędziny:
- Jak widać na zdjęciach, podejrzana naprawdę dokonała tego podpalenia. Szczegółowe badania wykażą jeszcze, czy aby zdjęcia nie były w żaden sposób modyfikowane, sprawdzona zostanie również ich autentyczności, wstępna jednak weryfikacja wskazuje nam podpalacza- w tej chwili wzrok sędziny skierował się na Zofię, która chciałaby w tej chwili zapaść się pod ziemię. Sędzina jednak po sekundzie kontynuowała- zdjęcia dostarczyła pani Hania Linde, za co jej serdecznie dziękujemy.
http://i32.************/15q53rs.jpg
Te słowa dotarły do uszu ciężarnej z opóźnieniem, powtarzane kilkakrotnie przez jakieś wewnętrzne echo. „Hania…. Hania Linde….? Przecież jak ona…. jak ona wiedziała…. Jak ona mogła mi to zrobić?!”- w myślach Zofii powstał całkowity chaos. Nie słyszała nawet kiedy sędzina kazała zabrać ją do aresztu, nie poczuła kiedy strażnicy pociągnęli ją za ramię, nie widziała zdezorientowanych oczu Hani i pełnych nienawiści oczu Brandy. Nic też nie czuła i nie znała też prawdy.
***
Brandy Murphy została jeszcze chwilę na sali i myślała nad tym co się stało. Zofia tak zażarcie broniła swojej racji, że kobieta myślała, że przegra tą sprawę i nigdy nie dostanie odszkodowania. Jednak Hania dostarczyła zdjęcia… Amerykanka chciała ją uściskać. Dała je pewnie obrońcy wtedy, gdy były prawdziwymi przyjaciółkami, a ona… a ona tak ją oszukała, ją i Judytę. Zaczęło dręczyć ją poczucie winy, oraz własna niewdzięczność.
***
Judyta Linde stała przed budynkiem sądu i cieszyła się z tego, co zrobiła. Jej genialny plan się powiódł. Dostarczyła zdjęcia, podając się za Hanię, wkrótce jednak powie tylko Brandy, że to tak naprawdę ona to zrobiła, że to ona zdobyła się na ten piękny gest. Wtedy Brandy powinna żałować, że ukradła jej pieniądze, które zaraz też jej zwróci. Zofia dostanie za swoje, a Hani nie zaszkodzi odrobina zdezorientowania. I sprawiedliwość zwycięży.
***
Hania Linde stała przed lustrem we własnej łazience. Nie rozumiała tego, co dookoła niej się działo. Wplątała się w coś, z czego nie potrafi teraz wyjść. Nie poradzi sobie. Na szczęście zostało jeszcze coś, co mogło ją uratować…. Sięgnęła do półki i wzięła flakonik z małymi tabletkami. Wyłożyła dwie na dłoń i zaraz połknęła. Bez tych małych pigułek by nie przetrwała. Zaraz poczuła jak po jej ciele rozchodzi się przyjemny spokój i odprężenie. Poczuła się senna…
***
Zofia Kowalska siedziała na więziennej ławce zwinięta w kłębek. Oczy miała zamknięte, ciężko oddychała, płakała. Dręczyło ją poczucie winy, ale także trudna do wyobrażenia złość i chęć zemsty- podobna do tej, jaka opętała ją, gdy okazał się, że jej mąż spał z jej najgorszym wrogiem. Zacisnęła pięści i postanowiła, że się nie podda i liczyła, że los ma też coś dobrego i dla niej. Jest przecież jeszcze dziecko…
No w końcu nowy odcinek :D
Czytałam uważnie i doszukałam się pewnych błędów :P
Judyta Linde obrała plan specjalny, który jej zdaniem był naprawdę genialny i niezawodny. Realizując jego część spotkała się z pewnym człowiekiem w pewnym lokalu na przedmieściach, godziną wieczorową jeszcze tego samego dnia.
W pewnym w pewnym - powtórzenie.
- Spóźniła się pani- zimny głos, bez śladu jakiegokolwiek akcentu przeszył kobietę, jednak to wcale jej nie zniechęciło do dalszych działań.
Pierwsze minuty były bardzo spokojne. Przesłuchania, wypowiedzi, fakty i kłamstwa- wszystko, co było jedynie postumentem tego, co dopiero ma nadejść.
- Nie zrobiłam tego- odpowiedziała Zofia, która w ten sposób zapierała się już po raz dziesiąty.
Tu dałam tylko trzy przykłady ale wszędzie tak robisz.. Według mnie myślnik powinien być poprzedzony odstępem.. Czyli i przed nim i po nim powinna być spacja..
Dotarcie do wyznaczonej sali sprawiło nawet problemy Robertowi Kowalski, który zdążył w ostatniej chwili na rozprawę swojej własnej żony.
Nie powinno być Robertowi Kowalskiemu??
Pani sędzina- Helen Holly McCaus zasiadła na swoim wygodnym fotelu, trochę się powierciła, aby zająć wygodną pozycję, otwarła akta, które śledziła wzrokiem przez 5 minut (śledziła, a nie czytała, bowiem myślami była już w łóżku z panem McCaus), podniosła głowę, rozejrzała się po zgromadzonych i rozpoczęła całą uroczystą ceremonię rozprawy sądowej.
Zbędne....
Pani Kowalska usiadła na ławce pod ścianą, spuściła głowę by mimo otaczającego ją tłumu pobyć trochę w samotności i zaczęła intensywnie myśleć nad swoim postępowaniem.
Była na sali sądowej? Bo piszesz tak jakby była na korytarzu. A z tego co wiem podejrzanym nie wolno wychodzić samym na korytarz prawda?
Od razu przechodząc do konkretów uniosła głowę, odgarnęła opadające na czoło kosmyki siwiejących już włosów (dawno nie była u fryzjera i farba zaczęła już schodzić).
Tu też nie potrzebnie jest to, że dawno nie była u fryzjera..
- A widzi pani, ja mam co do powiedzenia. No i mam jeszcze asa w rękawie- uśmiechnął się ironicznie i udał się na swoje miejsce. Zofia stała jeszcze chwile w miejscu, całkowicie zaskoczona i zdumiona. W końcu i ona jednak wróciła do rzeczywistości, po upomnieniu sędziny i otrzymaniu od niej kary porządkowej w wysokości 500 złotych.
Po co on jej mówił o tym asie?! :O I za co ona dostała tą karę? Za chwilę nieuwagi??
Sięgnęła do półki i wzięła flakonik z małymi tabletkami. Wyłożyła dwie na dłoń i zaraz połknęła. Bez tych małych pigułek by nie przetrwała. Zaraz poczuła jak po jej ciele rozchodzi się przyjemny spokój i odprężenie. Poczuła się senna…
Moja pierwsza myśl: Narkotyki hehe xD Ale zastanawia mnie to czy to nie są zwykłe tabletki nasenne? :P :D
Aha i pierwsze zdjęcie nie przypadło mi do gustu - jest troszkę niewyraźne..
Ogółem mi się podobało. Ale za ten odcinek 9/10.
Dzięki za komentarz ;) Wiedziałem że ten odcinek nie będzie należał do najlepszych- przyznam się, że był pisany trochę przez siłę :P No i wiem że malo śmiechowy- wcale nie miałem powodów do śmiechu, więc wolalem już pisać tak "zwyczajnie" bo nic dobrego z tego by nie wyniknęło ...
Charionette
30.08.2009, 12:54
No faktycznie odcinek średni. Ani nie śmieszny ani przerażający :P Zgodzę się z Narcyzem... Też pierwsza moja myśl- narkotyki :P Ale teraz myślę, że będzie tak, że przedawkuje i wyląduje w szpitalu :D Wyżej wymieniona osoba poprawiła już błędy, ale ja też to zrobię (muszę :P)
- Ale zapewniam pana, że warto było czekać- pani Linde wyciągnęła z torebki białą kopertę, w której naprzeciw pozorom, nie była łapówka, ale było znacznie coś cenniejszego.
Wbrew pozorom brzmi znacznie lepiej
- Ja jestem rodziną- Robert uczuł, że musi się wytłumaczyć, a zmusił go do tego zdziwiony wzrok faceta z ochrony, który to nie schodził z mężczyzny przez kilkadziesiąt następnych minut.
czuł
Wyglądała jakby za chwilę miała się rozpłakać, rzucić się na kolana i zacząć błagać Boga o wybaczenie.
Hm... To nie błąd. Ale czy Bóg to metafora sądu, czy jednak Zosia jest tak wierząca?
To jak pani wyjaśni nagranie z kamery, odciski palców na zestawie ogrodowym, który się nie spalił?- wynajęty przez Brandy Murphy człowiek był niezawodny, tym bardziej, że miał jeszcze asa w rękawie…
Do jasnej ciasnej... Skąd to nagranie. Gdzie była umieszczona kamera?
Ona nie odpowiadała nic, bo co niby miała powiedzieć.
odpowiedziała
No... Ogólnie mi się podoba... Tylko trochę za dużo w tym odcinku było czucia (powtarzałeś) i tego asa w rękawie (po diabła on jej to mówił?)
Czekam na kolejny odcinek ;)
Dzięki za komenty ;) Zapomniałem powiedzieć, że pani sędzina to oczywiście twór Camerandiosa- czyż nie jest śliczna? :) (jestem zakochany w tej simce po uszy i jak będę pisał kolejne fotostory to będzie grała jakąś ważną bohaterkę).
A' propo FS :)
Może sie nie spodziewacie, ale do końca zostało nam już baaardzo niewiele ;) Więc czytajcie póki możecie! xP
Ps. Do poprzedniego odcinka były tylko 4 komentarze.... do tego są dopiero 3 więc conajmniej brakuje jeszcze 4 :D
jeszcze ja ; )
podoba mi sie, akcja robi sie coraz ciekawsza
ja nie chce konca! za wczesnie! :c
jeszcze ja ; )
podoba mi sie, akcja robi sie coraz ciekawsza
ja nie chce konca! za wczesnie! :c
ale jak będzie dłuższe to pewnie nie skończę xP
jeszcze 3 komentarze i dam wam spokój :D
edit: kolejny odcinek juz sie robi :)
Znowu nie chce mi się zbytnio wyłapywać błędów, więc przejdę do babrania się w fabule. Jak zwykle będzie dużo i bez sensu.
Ach, jakiż szatański ten plan Judyty! Wbije klin w przyjaźń Hani i Zofii (i tak już ongiś nadwątloną przez żart - ? - o pocałunkach tej pierwszej i Roberta pod sklepem), przyczyni się do skazania tej ostatniej (jak tylko udowodni się autentyczność zdjęć, to wyrok dla pani Kowalskiej będzie niemal pewny), a przy okazji będzie miała kartę przetargową wobec Brandy. Przy okazji też poprawi swoją reputację osoby rzekomo szlachetnej, stojącej na straży bezpieczeństwa mieszkańców Błękitnej Promenady. Nie dwie, ale cztery pieczenie na jednym ogniu!
Taktyka Zofii jest co najmniej naiwna, by nie powiedzieć beznadziejna. Od wyroku się już nie wymiga (chyba że ktoś rąbnie solidną łapówkę albo interweniują tzw. czynniki oficjalne - ale nie wydaje mi się, by pani Kowalska miała jakichś wpływowych znajomych), a przyznanie się do winy i skrucha na pewno złagodziłyby karę. Tylko że to drugie rozwiązanie trąci upokorzeniem - pani Kowalska straciłaby mir, jakim dotychczas cieszyła się u swoich sąsiadów. Patrzyliby na nią krzywo, widząc tylko już wariatkę i podpalaczkę. Taki zaś ostracyzm sprawiłby, iż życie stałoby się dla niej nie do zniesienia.
Czy o to chodzi Robertowi? A może jednak on przeszedł swoiste nawrócenie i teraz ma zamiar rozpocząć nowe życie z żoną gdzieś daleko - tam, gdzie by nie dosięgał ich wrogi wzrok mieszkańców Promenady? Tylko że najpierw byłoby te parę lat kary - czy pan Kowalski by to wytrzymał i przez ten czas nie zdradził żony? Hmmm... To naprawdę musiałoby być prawdziwe nawrócenie. :-)
Co zaś się tyczy sądu - niektóre rzeczy są dla mnie co najmniej dziwne.
Po pierwsze - za co Zofia dostała karę porządkową? To raczej ten praw(n)iczek Brandy powinien był ją otrzymać za swoje bełkoty - a co! Od takich zakulisowych zagrywek jest korytarz, a nie sala rozpraw! (Kto oglądał "Sędzię Annę Marię Wesołowską", ten wie. :-))
Po drugie - to chyba Zofia, jako oskarżona, powinna mieć adwokata, zaś Brandy - oskarżycielka - winna być wspierana przez prokuratora.
A sędzia widać, że zaangażowana bardzo w sprawę. :-) Ale to już tylko taka moja subiektywna uwaga, nie wytknięcie błędu bądź nieścisłości.
Pozdrawiam i zachęcam do dalszego prowadzenia tej opowieści. A że koniec jest bliski? No cóż, jeśli nie masz pomysłów na rozbudowanie fabuły, to pewnie, że będzie to lepsze rozwiązanie niż ciągnięcie tej historii na siłę.
Ups, ale się opuściłam w komentowaniu.. No ale już nadrabiam. Niestety skomentuję tylko ostatni odcinek, bo do poprzednich nie ma sensu wracać (za dużo by się nazbierało ;]), ale daję słowo, że wszystkie przeczytałam, i były super :)
Co do ostatniego odcinka - ach, jak przyjemnie :D Jak ja uwielbiam intrygi Judyty ;] Za to coraz bardziej nie znoszę Hani (być może nie należy jej się taka ocena, ale..). Najpierw, jak już przypomniał Hnat, bez żadnego zażenowania powiedziała swojej przyjaciółce o całowaniu się z jej mężem, a potem stała się wielką przyjaciółką Brandy (która już wtedy była wroginią Zosi). Taka fałszywa przyjaciółeczka? A fe ;/ ;)
Zastanawiam się, co się stanie z małżeństwem Zosi i Roberta. No i, przede wszystkim, z dzieckiem. Chociaż odpowiedź w zasadzie była w tekście, to cały czas nie jestem przekonana - naprawdę można tak po prostu zamknąć w celi kobietę w tak zaawansowanej ciąży?? Aha, i za co ona dostała tą karę od sędziny?
Poza paroma nieścisłościami fajny odcinek, dobrze się czyta ;] Błędów nie wytykam, bo zrobili to inni. Pozdrawiam i życzę weny ;)
Mo niewiem mam mieszane uczucia. Czasami zdaje mi się, że odcinek posiadający wspaniałą akcje, a czasam jest hhhh...dziwny.(jak dla mnie oczywiście) Mogłbyś zastępować niektóre wyrażenia innymi jak na przykład dużo razy używałeś sformułowania: ''asa w rękawie" No niewiem... chciała bym coś dopowiedzieć, ale niewiem czekam na koejny odcinek;)
ale jak będzie dłuższe to pewnie nie skończę xP
jeszcze 3 komentarze i dam wam spokój :D
edit: kolejny odcinek juz sie robi :)
okej, okej, zdradzisz, ile jeszce odcinkow? :D
jeszcze 3 komentarze i dam wam spokój :D
Jupi! :D To teraz tylko czekac na odcinek :)
cerastes
03.09.2009, 19:27
Taktyka Zofii jest co najmniej naiwna, by nie powiedzieć beznadziejna.
Sposób działań Zofii rzeczywiście jest naiwny etc. jednak w całym tym opwiadaniu osoba Zofii najbardziej zwraca moją uwagę.
Śmieszy mnie ta postać i jednocześnie trochę mi jej szkoda. :D Mimo wszystko " farciara " z niej, bo w wieku 45 lat bardziej prawdopodobne jest klimakterium niż ciąża ....
Odcinek podoba mi się. :)
Kiedy zaglądam do Twojej twórczości, zawsze poprawia mi się humor. ;)
dzięki za tyle komentarzy :)
Są naprawdę pocieszne w trudnych chwilach :*
A co do długości FS. Mogę zdradzić tylko to ,że mialy być jeszcze tylko 2 odcinki, ja to jednak teraz jakoś próbowałem lekko przeciągnąć, bo doszło kilka nieoczekiwanych wątków których wogóle nie planowałem i musiałem pisać od zera. A na dodatek jeszcze ubzdurało mi się zmieniać zakończenie (w oryginale wszyscy kończą opowieści szczęśliwi i żywi!- o nie!)
Więc nawet ja sam nie wiem ;)
A na dodatek jeszcze ubzdurało mi się zmieniać zakończenie (w oryginale wszyscy kończą opowieści szczęśliwi i żywi!- o nie!)
Planujesz wszystkich uśmiercić? :D Będzie bosko xD (Taki żart :P)
Pierwsza myśl: Zosia urodzi martwe dziecko xD
Pierwsza myśl: Zosia urodzi martwe dziecko xD
nie, tego bym jej nie zrobił nawet gdyby znowu zacięła się w parku xP
A odcinek prawdopodobnie jutro- jeden z ostatnich :D <joke> : D
No i wreszcie z trzydniowym opóźnieniem jest kolejny odcinek. Od razu mówię, że jest mało śmiechowy, ale tutaj i tak nie byłoby się z czego śmiać... ogólnie odcinek nudny, ale jak chcecie to czytajcie :D
Część XII
„Bo przyjaźń jest najważniejsza”
W więziennej celi było ciemno, cicho, a na dodatek zimno. Zofia leżała na łóżku, jednak nie potrafiła usnąć. Nie spała całą noc, nie zamknęła nawet oczu. Cały czas wpatrzona w ciemność, zmęczoną od płaczu twarzą. Oddychała spokojnie, jakby powoli przyzwyczajała się do takiego stanu rzeczy. Postanowiła, że nie będzie użalać się nad sobą, że od dziś będzie silną kobietą, nawet, jeżeli jej siła nie wyjdzie poza więzienne mury. Starała się skierować swoje przemyślenia na pozytywny tor- zaczęła myśleć o swoich dzieciach, które wkrótce miała urodzić. Już sobie wyobrażała te śliczne, gładkie małe ciałka, takie nieudolne, bezbronne, całkowicie zależne od niej. Jednak i to było nie pewne- co jeśli sędzia będzie na tyle bezlitosny i każe jej urodzić w więzieniu, co jeśli jej dzieci będą miały matkę kryminalistkę, co jeśli będą miały wychować się w domu dziecka jeżeli Robert odmówi ich wychowywania (wiedziała, że teraz jest już do wszystkiego zdolny)? I znowu te czarne wizje, czarna przyszłość, zamglony, niebezpieczny los. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko właśnie spotkało ją- a jednak…
http://i26.************/34rcf9x.jpg
Dopiero koło 13:00 postanowiła unieść się z łóżka. Co prawda ominęło ją śniadanie, jednak wcale nie była głodna. Była zbyt zmartwiona by mogła cokolwiek przełknąć. Siedziała w tym ciasnym pomieszczeniu już od czterech dni, a nawet dokładnie mu się nie przyjrzała. Wszystko wskazuje na to, że spędzi tutaj resztę swojego życia- ostateczna rozprawa już wkrótce. Rozejrzała się więc po ścianach. Wszędzie były poprzekreślane kreski, wyryte na twardym murze kalendarze, niby biografie więziennego życia, odliczanie do wolności. Były też jakieś znaki, których znaczenia nie potrafiła odczytać, nieudaczne rysunki, jeden napis cienkim czerwonym mazakiem, który to rozmazał czas. To wszystko złożyło się na miejsce straszne, jednak równie głębokie, wręcz historyczne, będące świadkiem kilku ludzkich nieszczęść, milionów wylanych na posadzkę łez żalu i bezradności. Tak to jej myśli błądziły po bezdrożach samotności jeszcze parę minut, aż nie nadeszła odwilż.
- Ma pani gościa- ten sam ponury głos strażnika, którego znała już na wylot.
Po drodze jak ją odprowadzał do miejsca spotkań, w asekuracji innego strażnika (co bardzo śmieszyło Zofię, bo traktowano ją jak groźną dla otoczenia psychopatkę) przypomniano jej podstawowe zasady, które również znała już na wylot- czas spotkania, co jej wolno a co nie, żadnych kartek i książek. Zabraniali wszystkiego.
Od poprzedniej rozprawy nie odwiedził jej nikt, dlatego też nie wiedziała kogo ma zobaczyć po drugiej stronie szklanej ściany- bariery do „normalnego” świata. Tym większe było jej zaskoczenie, gdy na krześle zobaczyła Hannę Linde, wyglądającą na zakłopotaną , nerwowo rozglądającą się dookoła.
- Nie podoba ci się tutaj, co?- Zofia ni stąd ni zowąd postanowiła ją wystraszyć, tak, że ta aż drgnęła na krześle.
Hania jednak nie odpowiedziała nic. Była tylko zszokowana tym, co powiedziała jej przyjaciółka- takim zimnym, wręcz przerażającym tonem- typowym dla więźniów. Czyżby Zosia się tak szybko zmieniła i przyzwyczaiła do tych strasznych warunków?
- No widzisz- ciężarna skomentowała brak reakcji czarnowłosej jedynie uśmiechem- A ja tutaj muszę siedzieć cały czas. A wiesz przez kogo? Przez ciebie...
http://i30.************/258yszl.jpg
- Nieprawda- Hania przerwała jej. Nie mogła słuchać ani tego strasznego głosu, ani nie mogła go analizować.
- Skąd miałaś tamte zdjęcia?
- To nie tak jak myślisz. Na oczy wcześniej nie widziałam tych zdjęć. To nie ja dałam je temu facetowi.
- Kłamiesz.
Nastała cisza, która zdawała się być podsumowaniem ich wieloletniej przyjaźni- a raczej jej końcem.
- Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, na dobre i na złe… i że sobie ufamy- Hani łzy popłynęły z oczu- Przyjaźń do czegoś zobowiązuje, a ty nie jesteś moją przyjaciółką.
I wyszła z opuszczoną głową.
***
Brandy tego nie chciała, ale uważała to za swój obowiązek. Dlatego kroczyła ponownie długim sądowym korytarzem w kierunku drzwi, które miały być jedyną drogą do szczęścia- wszystkich. Kiedy wreszcie do nich dotarła, wcale się nie wahając, nacisnęła klamkę i weszła do środka.
http://i28.************/1432bh5.jpg
Sekretarka o ironicznym uśmiechu właśnie skończyła rozmowę przez telefon:
- W czym mogę pomóc?
- Chciałabym się spotkać z panią sędziną Helen Holly McCaus.
- Była pani umówiona?
- Nie, ale zapewniam, że potrwa to tylko chwilę.
Pani Murphy nie spodziewała się, że pójdzie to tak łatwo, ale jednak! Sekretarka ulegając jej zapewnieniom poszła po pożądaną osobę i po chwili wróciła, żeby radosnym głosem oznajmić, że gość proszony jest do gabinetu. Brandy odwzajemniła uśmiech i udała się do wskazanego miejsca.
Pani Helen Holly McCaus siedziała za biurkiem przeglądając jakieś akta sądowe. Kiedy Brandy przekroczyła próg jej małego, sądowego królestwa, oderwała od nich wzrok i skierowała go na uśmiechniętą twarz kobiety.
- W czym mogę służyć?- typowe administracyjne podejście do sprawy nie zniechęciło przybyłej. Wręcz przeciwnie.
- Pamięta może pani sprawę Zofii Kowalskiej?- Brandy pozwoliła sobie usiąść na wygodnym fotelu naprzeciw sędziny.
- Tak, doskonale. A pani to…
- Brandy Murphy, poszkodowana.
- Więc w czym mogę służyć?
http://i28.************/33wvevr.jpg
- Chciałabym cofnąć oskarżenie- w końcu powiedziała to, nad czym tak długo myślała. I co najważniejsze, była pewna że robi słusznie. W końcu wcale nie zależy jej na tym, aby Zofia swoje odsiedziała.
Pani Helen nie ukrywała zaskoczenia, jednak klient nasz pan.
- Jest pani tego pewna?
- Niczego w życiu nie byłam tak pewna jak tego- kobieta wydawała się na taką szczęśliwą, że nikt nie mógł poznać, że jeszcze parę dni temu przeżyła prawdziwe piekło (poprzedzone niebem).
- Rozumie pani oczywiście jakie konsekwencje z tego wynikną? Musi pani pokryć koszty rozprawy sądowej, a pani Zofia Kowalska zostanie uniewinniona, mimo tego, że potwierdziliśmy autentyczność dostarczonych nam zdjęć.
To zdanie lekko zasmuciło panią Murphy, jednak przeczucie jej mówiło, że postępuje dobrze. Przecież nie ma nic do Zofii, nie zależy jej na karze.
- Tak, jestem tego pewna.
Parę błahych formalności, dwa podpisy, oraz zeznanie, w którym Brandy pisze, że ogień spowodował niedogaszony grill i potwierdza zeznanie Zofii o dziwnym zbiegu okoliczności, które było zeznaniem fałszywym. I tak wyszła z gabinetu na korytarz zadowolona z siebie. Ma pieniądze, których nigdy nie zamierza oddać Judycie, bo na pewno nie były jej, lada dzień powinna dostać odszkodowanie z polisy ubezpieczeniowej. Dom zwróci się dwukrotnie, a ona będzie przez wszystkich lubiana. „To jest ta, co wybaczyła Zofii!”- ludzie będą wołać na ulicy, a ona będzie się uśmiechać, będzie zapraszana na domowe kolacje, na grilla, zyska nowych przyjaciół. Życie jest piękne…
I co jest w tej małej sąsiedzkiej społeczności, że wszyscy chcą być poważani, lubiani, zapraszani na sąsiedzkie pogaduchy? Dlaczego toczy się o to walki, nawet jeśli są nie w porządku? Co sprawia, że spokojni ludzie zamieniają się w chciwe bestie: kobiety w podłe suki, a mężczyźni cudzołożą? Bo tak naprawdę wszyscy chcą mieć przyjaciół- do których doszli zostawiając za sobą ciała innych. Bo najważniejsza jest przyjaźń- ale tylko ta odwzajemniona. I to jest główny problem tylu ludzi dążących do szczęścia…
Charionette
09.09.2009, 20:12
Osz kurna a myślałam, że Brandy chce pomóc Zofii z dobroci serca, tak bezinteresownie... A tu proszę ;) Pomoc z zyskiem dla siebie. Ale bądź co bądź w jakiś tam sposób pomogła Zosi, bo nie będzie już siedzieć w więzieniu i dzieci może urodzić na wolności... Szkoda, że nie opisałeś w tym odcinku Judyty- jej postać zawsze mnie rozśmiesza. Jest taka bezmyślna i kontrowersyjna, że aż da się ją lubić. Swoją drogą dziwi mnie jej podejście do skradzionych pieniędzy. Jak widać jej plan się nie powiódł... Będzie walczyć o swoje? Czy jednak odpuści? I co najważniejsze skąd ma tyle kasy? A powiesz mi w końcu gdzie umieszczona była kamera, z której obraz miał być rzekomym dowodem (nie licząc oczywiście amatorskiego nagrania komórką -kto go dokonał?-Hania czy Judyta?)? Postawiłam ci dużo pytań :P Mam nadzieję, że chociaż na cześć mi odpowiesz. Może być tu może być na Pm, może być w następnym odcinku... Szkoda, że to przedostatni odcinek (a może będzie ich jeszcze trochę?)
Pozdrawiam
Osz kurna a myślałam, że Brandy chce pomóc Zofii z dobroci serca, tak bezinteresownie... A tu proszę ;) Pomoc z zyskiem dla siebie. Ale bądź co bądź w jakiś tam sposób pomogła Zosi, bo nie będzie już siedzieć w więzieniu i dzieci może urodzić na wolności... Szkoda, że nie opisałeś w tym odcinku Judyty- jej postać zawsze mnie rozśmiesza. Jest taka bezmyślna i kontrowersyjna, że aż da się ją lubić. Swoją drogą dziwi mnie jej podejście do skradzionych pieniędzy. Jak widać jej plan się nie powiódł... Będzie walczyć o swoje? Czy jednak odpuści? I co najważniejsze skąd ma tyle kasy? A powiesz mi w końcu gdzie umieszczona była kamera, z której obraz miał być rzekomym dowodem (nie licząc oczywiście amatorskiego nagrania komórką -kto go dokonał?-Hania czy Judyta?)? Postawiłam ci dużo pytań :P Mam nadzieję, że chociaż na cześć mi odpowiesz. Może być tu może być na Pm, może być w następnym odcinku... Szkoda, że to przedostatni odcinek (a może będzie ich jeszcze trochę?)
Pozdrawiam
ahahahaha : D
Nie, źle zrozumiałaś ;) Ja powiedziałem że to miał być przedostatni odcinek, ale jednak przedłużyłem bo nie wiedziałem jak to wszystko tak nagle zakończyć :) Więc to jeszcze nie jest przedostatni odcinek.
A co do Twoich pytań:
Nie wiem co żeście się uczepili tak tej kamery xP Przecież nigdzie nie wspominałem, że tej kamery nie było, ani też że była. Załóżmy, że była pod okapem. A dlaczego nagranie się zachowało- to wytłumaczenie jest proste- przecież w kamerze nie ma kaset, obraz idzie kablami do jakiegoś urządzonka które zapisuje na DVD, które się cudem nie zwęgliły. Stąd i nagranie Zofii!
Co do kasu Judyty- trochę naświetle sprawę w następnym odcinku, ale myślę, że nie będzie to wielkie zaskoczenie (chyba nie myślicie że sama zarobiła ^^)
A na resztę pytań nie mogę odpowiedź bo by nie było niespodzianej, dziękuję za komentarz :)
...i czekam na więcej komentarzy :)
Charionette
10.09.2009, 15:41
ahahahaha : D
Nie, źle zrozumiałaś ;) Ja powiedziałem że to miał być przedostatni odcinek, ale jednak przedłużyłem bo nie wiedziałem jak to wszystko tak nagle zakończyć :) Więc to jeszcze nie jest przedostatni odcinek.
No ja myślę :D Dzięki Bogu, że to jeszcze nie koniec...
Co do kasu Judyty- trochę naświetle sprawę w następnym odcinku, ale myślę, że nie będzie to wielkie zaskoczenie (chyba nie myślicie że sama zarobiła ^^)
No wiadomo, że nie zarobiła... :P
Tak na marginesie... Pod jakim okapem :O Jak już to na jakiejś lampie ulicznej... Nie wiem dlaczego się tak czepiam ;P Chyba nie mam co robić :P
I co jest w tej małej sąsiedzkiej społeczności, że wszyscy chcą być poważani, lubiani, zapraszani na sąsiedzkie pogaduchy? Dlaczego toczy się o to walki, nawet jeśli są nie w porządku? Co sprawia, że spokojni ludzie zamieniają się w chciwe bestie: kobiety w podłe suki, a mężczyźni cudzołożą? Bo tak naprawdę wszyscy chcą mieć przyjaciół- do których doszli zostawiając za sobą ciała innych. Bo najważniejsza jest przyjaźń- ale tylko ta odwzajemniona. I to jest główny problem tylu ludzi dążących do szczęścia…
No właśnie.. Ludzie chcą mieć "sztucznych" przyjacieli.. Myślą, że mogą mieć wszytsko za nic..
Co do odcinka jestem zaskoczona.. pozytywnie.. tylko nie wiem czemu. Taki strasznie poważny ten odcinek. I to jest właśnie fajne.. Dręczy mnie tylko jedno.. wcześniej się nie czepiałam ale wkurza mnie to ubranie Zofii i jej nie rosnący brzuszek! :O
Odcinek rewelka jak dla mnie, kurczę nie potrafię uzasadnić.. :O
10/10
Pozdrawiam ;**
cerastes
11.09.2009, 19:25
wkurza mnie to ubranie Zofii
Narcyz mnie podobnie jak Ciebie drażniło to okropne ubranie, ale dzięki tej fatalnej stylizacji Zofia faktycznie wygląda na swoje lata. :D
Nie bardzo mam sumienie czepiać się Zofii, bo dla mnie jest ona taka jakaś życiowo przegrana .... Biedna Zofia .... :D Dobrze, że jej pobyt w więzieniu ma się ku końcowi, dzięki czemu jest szansa na to, iż trauma z tego doświadczenia nie będzie się za nią wlokła przez całe życie.
„To jest ta, co wybaczyła Zofii!"
Mam nadzieję, że chytre myśli i działania Brandy w dalszej perspektywie, nie doprowadzą jej do całkowitej realizacji zamierzeń, bo aż się prosi ta postać o jakąś życiową nauczkę . :D
Odcinek podoba mi się, mam odczucie, że autor cały czas trzyma dobrą formę. ;)
dziękuję za komentarze :)
Wiem, że ubranie Zofii jest takie jakie jest- mnie też to wkurza, ale póki co jeszcze nie odkryłem co jak zmienia się ubrania ciążowe :P Więc musicie je znieść. Po za tym brzuch Zofii jest już maksymalnie wielki więc nie majcie wątów, że sie nie powiększa :D
Muszę Wam jeszcze powiedzieć, że kolejny odcinek mam już gotowy- jestem z niego bardzo zadowolony :), ale nie wstawię go póki nie będzie jeszcze 4 komentarzy :D
"Znów się odzywam, gdyż zachodzi potrzeba."
Dobrze ująłeś w opisie ten klimat celi, fakt, ileż to historii skrywają te cztery odrapane ściany. Szkoda tylko, że nie przekłada się to na zdjęcie, na którym więzienne pomieszczenie wygląda jak całkiem schludny, przytulny pokoik. Tylko ten odsłonięty, kanciasty sedes (naprawdę niezły rekwizyt) zdaje się przypominać, że to nie klasztor ani podrzędny hotel, lecz miejsce beznadziejnego oczekiwania.
W kontekście odcinka (a może nawet całego FS) tytułowe hasło o przyjaźni nabiera znaczenia ironicznego. Tak naprawdę i Judycie, i Brandy chodzi przecież o adorację przez tłumy, a co za tym idzie - potwierdzenie własnego wysokiego mniemania o sobie. Za pięknymi słowami kryją się wybitnie egoistyczne intencje. Cwaniakowaniem przecież nie zdobywa się prawdziwych przyjaciół, a co najwyżej wspólników, którzy zwykle odchodzą (by nie powiedzieć zdradzają), gdy się nam noga powinie. Ciekawe, czy obie panie o tym pamiętają.
Co do spotkania Zofii z Hanią, to muszę stwierdzić, że naprawdę silny mur nieufności wzniosła Judyta swoimi przekrętami. A może po prostu zabrakło dobrej woli z obu stron? Zofia nie mogła się przełamać, a Hania zbyt łatwo się poddała. Powiadają ludzie, że "czas leczy rany" - ale czy w tym przypadku nie stanie się na odwrót? Może właśnie im dawniejszymi staną się podpalenie i wydarzenia z nim powiązane, tym Zofia bardziej będzie zaślepiona w swoim gniewie? Może warto spróbować to wszystko odkręcić jeszcze raz - jak najszybciej?
I co jest w tej małej sąsiedzkiej społeczności, że wszyscy chcą być poważani, lubiani, zapraszani na sąsiedzkie pogaduchy? Dlaczego toczy się o to walki, nawet jeśli są nie w porządku? Co sprawia, że spokojni ludzie zamieniają się w chciwe bestie: kobiety w podłe suki, a mężczyźni cudzołożą?
A potem wszyscy grzecznie idą do kościoła, gdzie co niektórzy udają świętszych od Ojca Dyrektora. :-) Ach, te małomiasteczkowe klimaty... Z dalszej części tekstu pisanego kursywą wynika jednak, że jest to refleksja raczej natury ogólnej, prawda?
Ale bardzo mi się podoba to zakończenie odcinka. Takie filozofie życiowe... Sam to wymyśliłeś?
Pozdrawiam, czekając na dalszy ciąg.
a ja myslalam, ze to juz ostatni, jak przeczytalam to napisane kursywa ;p
no tak troche malo sie dzieje, ale spoko, rozumiem - chciales urwac w emocjonujacym momencie
fajnie jak zwykle
(wlasnie odkrylam, ze nie umiem pisac porzadnych komentarzy)
Hnat- tak tak, sam to wymyśliłem :D Ale strasznie się bałem to dodać do tekstu bo myślałem, że to jest strasznie banalne ;) Takich filozofii będzie może więcej... ale jeszcze nie wiem :D
Ellie- dzięki za komentarz.
Uwaga!!! Z oficjalnego źródła (czyt. wreszcie rozplanowałem akcję) zostały jeszcze 3-4 odcinki :) Myślę, że to zadowalająca liczba, gdyż na mojej rozpisce pisanej o 3 w nocy dokładnie rok i jeden niecały miesiąć temu miało być jedynie 12 długaśnych odcinków :P
To tyle, ale jeszcze kiloma komentarzami bym nie pogardził (jak zawsze ^^)
Avonlea- dzięki za komentarz :
OK, podaruje już Wam ten jeden komentarz, ale przy tym odcinku nie popuszczę :P
I jeszcze coś, nie wiem czy zauważycie, ale zmieniłem tak jakby nieco styl. W przeciwieństwie do poprzedniego odcinka w tym dużo się dzieje i szybko, ponadto starałem się żeby zdjęcia były jak najbardziej ciekawe (zebyście wiedzieli ile ja się tych netowych dodatków naszukałem)(zrobiłem specjalne ubranie judycie, na zdjęciu całego go nie widać, więć wstawię może później jako bonus ;))
Po za tym muszę Wam powiedzieć, że zdjęcia były już robione na błękitnej promenadzie z prawdziwego zdarzenia. Wstawię fotę całości razem z fotą Judyty :D
A teraz możecie już czytać. Czekam na [7] komentarzy lub więcej i nie popuszczę.
Część XIII
„Jesteśmy żałosne…”
- Judyta, wreszcie wróciłaś do domu- Hania gdy tylko zobaczyła siostrę wkradającą się po cichu do domu, podbiegła do niej i ją zaczepiła- Od rozprawy sądowej cały czas cię nie było.
- A od kiedy się o mnie martwisz? Myślałam, że modlisz się o moją jak najrychlejszą śmierć, a przynajmniej dożywotnie kalectwo.
- Bardzo bym chciała żeby tak było, niestety póki co muszę się z tobą użerać- czarnowłosa uśmiechnęła się ironicznie- Chcesz śniadanie?
- Czyżby rozum przyszedł ci do głowy? Zapraszasz mnie na wspólne śniadanie?
- Nie, po prostu musimy pogadać…
Kobiety zasiadły po przeciwnych stronach stołu, cały czas nie spuszczały z siebie wzroku. Kiedy Hania nakłada naleśniki, kiedy Judyta poszła po sok, kiedy wreszcie zabrały się do jedzenia- cały czas obserwowały siebie nawzajem, cały czas milczały, ale jednocześnie próbowały się domyślić myśli przeciwniczki.
Judyta dobrze wiedziała, że za wspólnym posiłkiem kryje się jeszcze coś- z resztą Hania miała przyjemność powiedzieć jej to prosto w oczy- „Musimy pogadać”. Czarnowłosa nigdy nie robiła czegoś bezinteresownie, uważała, że wszystko da się jakoś pożytecznie spożytkować. Jednak aż tak bardzo się nie różniły…
Tak też spożytkowanie wspólnego śniadania miało zacząć się od słów- „Skąd masz te pieniądze?!”- autorstwa Hanny Linde. Potem była ostra wymiana zdań, ostanie jednak słowo przypadło Judycie Linde:
- Nie interesuj się ty wredna suko! Ukradłam je!- a naleśniki nigdy nie zostały zjedzone.
http://i28.************/2b3yvq.jpg
Jednak czarnowłosa wiedziała, co stoi za całą ich kłótnią, co oznaczają poszczególne słowa. Swoje życie wzorowała teraz na układaniu puzzli- wszystko powoli wiązało się w całość. Dołożyła kolejny element- jej siostra jest kryminalistką, ukradła poważną sumę pieniędzy, ale i tak nie może z nich skorzystać, bo podstęp Brandy zniweczył jej plany. A one były jedyną przepustką do szczęścia. Jednak ani trochę nie zrobiło jej się żal, a żeby dodać sobie otuchy sięgnęła po tak dobrze jej znany flakonik z białymi tabletkami. Wysypała na dłoń dwie ostatnie tabletki. I znowu poczuła ulgę. Poczuła też to, że jest żałosna.
***
- O Boże! Nie wiem jak ja ci się odwdzięczę!- Zofia uścisnęła Brandy- Nie dość, że jesteś moją przepustką do wolności, to teraz po mnie przyjeżdżasz.
Amerykanka włożyła do bagażnika rzeczy ciężarnej, a później obydwie wsiadły do samochodu.
http://i28.************/2a7zsb4.jpg
- Nie masz za co dziękować- odparła, udając bezinteresowną.
- Robert na pewno by po mnie nie przyjechał. Jestem tego pewna- pani Kowalska spuściła głowę- Ciekaw jestem jak w ogóle zareaguje na mój powrót.
- Jeszcze do niego nie dzwoniłaś?
- Po co miałam dzwonić? Żeby od razu powiedział, że nie mam po co przyjeżdżać. Wole go wziąć z zaskoczenia.
Brandy uśmiechnęła się lekko i uruchomiła silnik. Chwilę jeszcze samochód stał w miejscu, jakby szykując się do trudnej drogi z jeszcze trudniejszym finiszem, po kilku chwilach jednak ruszył, zostawiając za sobą wspomnienia tego, co już minęło.
***
Na Błękitnej Promenadzie przygrzewało słońce, dlatego też wielu ludzi postanowiło nie siedzieć w domach i grzać kanapy. Jedni udali się na plaże, gdzie w okresie wakacyjnym zwykle są tłumy, a teraz było cicho i spokojnie, jednak równie pięknie, drudzy wyruszyli rowerami za miasto, inni zaś wybrali się na zakupy. Nielicznie jednak nie mieli pomysłu co ze sobą zrobić…
Worek ze śmieciami wylądował w śmietniku. Hania odgarnęła włosy z czoła, z którego zaczął lać się pot. Dawno nie było tak gorąco i słonecznie.
- Wysypała pani śmieci na chodnik- ironia losu sprawiła, że radiowóz policyjny niespodziewanie wyłonił się zza zakrętu.
http://i26.************/28te5ub.jpg
- Bardzo przepraszam, worek musiał być dziurawy. Bardzo przepraszam, już sprzątam- Hania mówiła chaotycznie i równie chaotycznie się poruszała. Podnosiła papierki i wrzucała je niecelnie do kosza, cały czas mamrotała coś pod nosem, jakby do siebie.
- Czy ona jest naćpana- pierwszy policjant zwrócił się do swoje kolegi, który zrobił niezdecydowaną minę- Jeżeli tak, to może nam pomóc w sprawie, którą właśnie prowadzimy.
- Może ją zabrać i sprawdzić- stwierdził jednak po chwili i wysiadł z samochodu- Chcemy panią zabrać na komisariat.
Policjant chwycił ją za rękę i pomógł jej wstać, po czym zaprowadził do radiowozu otwierając przed nią drzwi. Hania nie stawiała żadnego oporu, jakby przez chwilę nie wiedziała co z nią się dzieje. Bo uświadomiła sobie to dopiero wtedy, kiedy jej dom zniknął już za zakrętem.
- Ale dlaczego?
- Proszę się nie martwić. To tylko rutynowa kontrola- uśmiechnął się do niej pierwszy policjant- Miejmy nadzieję, że za chwilę będziemy mogli odstawić panią do domu.
- A dlaczego nie moglibyście?
- To się okaże.
W tej samej chwili z naprzeciwka jechał pewien samochód. Samochód, który Hania dobrze znała… samochód Brandy Murphy. Nie to ją jednak tak zaskoczyło. Zaskoczyło ją to, kto w nim siedział. Wiedziała, że była naćpana, ale nie na tyle żeby mieć omamy. Czyżby Zosię wypuścili z więzienia? I dlaczego właśnie Brandy odwoziła ją do domu? I jej puzzle znowu się skomplikowały…
***
- Jeszcze raz ci dziękuję- Zofia trzymając swoje rzeczy pod pachą kroczyła po schodach w kierunku swojego domu odwracając się co chwila do nowej przyjaciółki. Kiedy Brandy już miała wejść do samochodu coś sobie jeszcze przypomniała. Z powrotem otworzyła drzwi i zatrzymała panią Kowalską słowem:
- Poczekaj! Zapomniałam ci coś powiedzieć.
- Tak?
- Nie jestem głupia. Wiem, że to ty podpaliłaś mój dom.
- A ja cały czas pamiętam, co robiłaś z moim mężem- coś za coś.
http://i26.************/14xi6x1.jpg
To nieco ostudziło przyjemne, tolerancyjne pożegnanie. Kiedy samochód odjechał Zofia jeszcze stała przed wejściem do swojego domu, uświadamiając sobie, że jest zła i samolubna, że jest żałosna. Po za tym nie wiedziała, co jeszcze czeka ją w domu. W ogóle nie domyślała się reakcji Roberta, mimo, że spędziła już z nim 15 lat. Przecież po takim szmacie czasu powinni siebie znać na wylot, a tu co?! To ją tylko dobiło. Nacisnęła klamkę i weszła do środka.
-Kochanie, wróciłam!- starała się, by jej głos był jak najbardziej naturalny. Dziwiła się w ogóle, że zdobyła się na takie słowo jak „kochanie”. Zamknęła za sobą drzwi. Jednocześnie usłyszała kroki na schodach. Wiedziała, do kogo należą.
- Nie spodziewałem się ciebie tutaj teraz- uśmiechnął się do niej.
- Co to ma znaczyć? Nie widzisz? Jestem wolna!
- To dla mnie teraz już nie ma znaczenia. Postawiłem warunki, a ty ich dla mnie nie spełniłaś. Wiesz jakie są tego konsekwencje.
- Ale to teraz bez różnicy! Tak czy siak dzisiaj byłabym wolna! Nie możesz tego zrozumieć?- Zofia odłożyła na bok rzeczy z więzienia.
- Daj mi po prostu czas. Nie tylko tobie zdaje się, że tego wszystkiego nie ogarniasz.
Zofia coraz bardziej nie poznawała swojego męża. Najpierw najgorszy wróg, teraz niczym potulna owieczka. A może właśnie w tej chwili na samej górze leży na jej łóżku jakaś goła szmata zza rogu.
- Dobrze, ale ty śpisz na kanapie- Zofia skomentowała sytuację i udała się na górę poszukać „gołej szmaty”.
Charionette
17.09.2009, 21:06
No nie powiem odcinek nawet ciekawy. Tak sobie myślę- co będzie z Hanią? Co ty jej zrobisz? To w końcu był jakieś tabletki czy zwykłe narkotyki. Ta sprawa z Judytą jest dość podejrzana... Tak wprost powiedziałaby Hani, że ukradła tą kasę? Coś mi się nie wydaje. Albo zmyśla, albo nie wiem :D Pozostaje mi tylko czekać na kolejny odcinek.
PS. Nareszcie Zosia zmieniła strój- o niebo lepiej wygląda...
Jeszcze tylko 6 komentarzy
Pozdrawiam i weny życzę
cerastes
17.09.2009, 21:17
Zofia nareszcie odmieniona i jej wygląd nie trąci już tak bardzo molami. :D Przydałaby się jeszcze jakaś nowa fryzura, bo "koczek babuni" dodatkowo ją postarza. :P
- Dobrze, ale ty śpisz na kanapie- Zofia skomentowała sytuację i udała się na górę poszukać „gołej szmaty”.
Nieszczęścia Zofii wydają się nie mieć końca. Miotana podejrzeniami, ciągle tkwi w sidłach dramatycznych przeczuć .... :D Tak sobie myślę, czy spotka ją wreszcie coś dobrego .... ? :|
Odcinek jest tradycyjnie ubarwiony mieszanką specyficznego humoru. Nawet dramatyczne sytuacje i rozterki, ubierasz w groteskę i doprawiasz ironią.
Humor w tym opowiadaniu bardzo dynamizuje akcję, dzięki czemu treść nie jest monotonna. Opisy obyczajowości nie zawsze są ciekawe, ale Ty masz swój "sposób" na przyciągnięcie czytelnika. :)
dziękuję za pocieszające komentarze :)
Może jednak Zofię spotka cos dobrego... przecież jest ciąża ;) Więc raczej spotka.
I Nie chcę być nachalny, ale odcinek wstawiłem już dosc dawno, i taki brak zainteresowania? Heh... powiedźcie co robię nie tak :D
Ja się zgłaszam, ze czytam! Czytam!
Tylko nie mam kiedy skomentować ;) Przepraszam.
I ja coś dorzucę.
Na początku niestety muszę Cię zrugać za początek odcinka, gdyż znalazłem tam kilka błędów:
Kiedy Hania nakłada naleśniki, kiedy Judyta poszła po sok, kiedy wreszcie zabrały się do jedzenia..
To literówka, jak sądzę? Bo skoro już jesteśmy w czasie przeszłym, to chyba raczej powinno być "nakładła".
próbowały się domyślić myśli przeciwniczki.
"Domyślić myśli" - brzmi to tak... hmmm... dziwnie. Może "odgadnąć myśli" albo "domyślić się zamiarów"?
pożytecznie spożytkować
Tautologia, swoiste "masło maślane".
Dosyć tej niezbyt smacznej przystawki - pora przejść do dania głównego, czyli aspektów fabularnych.
Hania ukazuje się nam od coraz bardziej demonicznej strony. Nie wiem, czy taki był Twój zamiar, ale z postaci jako tako wzbudzającej sympatię zmienia się niemalże w specyficzną krzyżówkę Zofii Kowalskiej (zezowate szczęście, a może nawet spory pech, pragnienie świętego spokoju na Promenadzie) z Brandy Murphy (cwaniactwo, chwilami bezczelność i egoizm).
Ach, jakże boleśnie ironiczna jest ta początkowa rozmowa sióstr! Już te pierwsze słowa zwiastują jej nieprzyjemny koniec. Dobrze dla Judyty, że tę konwersację szybko i dosadnie ucięła, bo nadmiar szczerości mógłby ją naprawdę słono kosztować. Sądzę, że gdyby faktycznie pieniądze były kradzione (a jestem tego prawie pewien), to Hania wykorzystałaby okazję i zadenuncjowała siostrę (co teraz okazuje się naprawdę bardzo możliwe). Miałaby święty spokój i świetną reputację w miasteczku - zmienne wszak bywają sympatie społeczności. Gdyby mieszkańcy Błekitnej Promenady się dowiedzieli, że bohaterka, która uratowała Roberta Kowalskiego, tak naprawdę jest złodziejką (i to na wielką skalę), to aresztowanie Judyty przyjęliby entuzjastycznie. Chociaż... Czy Hania nie stałaby się wówczas kimś pokroju Pawlika Morozowa?
Alternatywny wariant jest taki, że siostra zmusiłaby Judytę do podzielenia się pieniędzmi, szantażując ją ujawnieniem skandalicznych informacji. Chociaż... Ta czerwonowłosa diablica jest zbyt cwana, by nią manipulować jak marionetką.
Co do aresztowania Hani, mogę stwierdzić jedno: jeżeli te dropsy, które ona łyka na uspokojenie, to owe słynne tabletki z konopii indyjskich, to na komisariacie ma przes... znaczy się, źle z nią będzie. :-) Zwłaszcza że policja teraz dysponuje naprawdę niezłymi testami na obecność narkotyków w organizmie. Potrafią wykryć nawet jednorazowe zażycie prochów sprzed kilku lat.
No i Zofia - nareszcie jakiś uśmiech losu w jej życiu! Wyszła z aresztu, ale co dalej? Brandy wyraźnie daje do zrozumienia, że ma asa w rękawie, a Robert bynajmniej nie jest zadowolony z powrotu żony; zachowuje się bowiem co najmniej dwuznacznie. Niby coś tam udaje, że potrzebuje czasu, żeby to wszystko ogarnąć, ale z drugiej strony burczy o niespełnieniu warunków. No i ciekawe, czy ma tam jakąś "szmatę" na górze.
Fragmenty, które mi się szczególnie podobały:
I znowu poczuła ulgę. Poczuła też to, że jest żałosna.
A może właśnie w tej chwili na samej górze leży na jej łóżku jakaś goła szmata zza rogu.
Czyżby aluzja do jakiejś konkretnej postaci? ;-)
Co na deser? To samo, co zwykle: zachęcam do dalszego pisania, bo warto. Ciekawe, jak się to wszystko skończy.
huhuhuh, ale namieszales!
ty niedobry!
hania i narkotyki? jakos mi to nie pasuje, ale zobaczymy, co sie okaze.
fajnie jak zwykle, juz nie moge sie doczekac na kolejna czesc :}
To literówka, jak sądzę? Bo skoro już jesteśmy w czasie przeszłym, to chyba raczej powinno być "nakładła".
Nakładła? :O Nałożyła, jak już coś.
Z tego, co wiem, jest chyba czasownik "nakłaść", od którego forma żeńska w czasie przeszłym to "nakładła". "Nałożyła" to czas przeszły od "nałożyć". Sprawdziłem w słowniku (konkretniej - "Słowniku języka polskiego" wyd. PWN z 1997 roku) i zgadza się. Chyba że przez te 12 lat polszczyzna się tak bardzo zmieniła...
Kejt, niet, Hnat- dziękuję za wspaniałe komentarze po których jestem wniebowzięty (przez dwa dni nie widziałem sensu kontynuowania tego FS, które chyba wiecie jest najgorszym w mojej karierze- przynajmniej ja tak uważam)
Chyba i Kejt i Hnat macie rację :D Nakładła i Nałożyła to poprawne formy- tak mi się zdaje :D
Mam już napisany kolejny odcinek, muszę jeszcze tylko pstryknąc foty. Może więc jutro albo w czwartek będzie ;)
które chyba wiecie jest najgorszym w mojej karierze- przynajmniej ja tak uważam)
:|:|:|
to jedyne, ktore czytam i moja skleroza jakos nie zapomina o nowych odcinkach, a to duzy sukces, wierz mi!
dzięki niet za słowa wspracia ;)
No i macie kolejny odcinek przed sobą. Ja jestem z niego zadowolony- nie wiem jak Wy. A żeby się przekonać, musicie po prostu przeczytać :D
Część XIV
„Przynęta”
- Skąd pani miała narkotyki?
http://i36.************/23kf72v.jpg
Jasno oświetlona sala na policyjnej komendzie. Stół- dwa krzesła- ona i nieznany policjant, który nie zamierza ustąpić. Hania siedząc naprzeciw umundurowanego mężczyzny była pewna, że jest w stanie posunąć się do najokrutniejszych tortur, byle tylko wydusić z niej parę słów, których niestety nie potrafiła wypowiedzieć. Powiedziałaby mu, gdyby wiedziała!- on jednak nie potrafił tego zrozumieć.
- Po raz kolejny powtarzam panu, że narkotyki przyniósł mi facet, którego zupełnie nie znam!
- A ma pani do niego numer telefonu?
- Tak- odpowiedziała czarnowłosa mając nadzieję, że tymi słowy jej koszmar mija, jednak nawet nie wiedziała, jak bardzo się myliła.
- Jeżeli pani nam pomoże, nie poniesie pani konsekwencji Za ćpanie, oraz za kupno narkotyków z pełną świadomością.
- Szantażujecie mnie?!- Hania wstała zza stoły, krzesło przewróciło się do tył.
- Chcemy pani pomóc. Wie pani, co może panią spotkać, gdy nie podejmie pani współpracy?
Hania jednak nic nie odpowiedziała, przeszywając cały czas wzrokiem policjanta, który stał się teraz jej wrogiem numer jeden.
- Czyli się rozumiemy- ten fałszywy uśmiech, znowu!- Przejdźmy więc od razu do rzeczy. Zadzwoni pani do niego i powie, że potrzebuje kolejną dostawę.
- Nie możecie go po prostu namierzyć i złapać? Macie przecież numer na komórkę!
Mężczyzna również wstał.
- Dealerzy są bardzo ostrożni w dzisiejszych czasach. Co z tego, że go złapiemy, jeżeli nie będziemy mieli dowodów? Dlatego chcemy przyłapać owego gościa na gorącym uczynku. A pani jest przynętą. Proszę wyciągnąć telefon, a ja przyniosę odpowiedni sprzęt- policjant znowu się uśmiechnął i wyszedł. Hania Linde sięgnęła do kieszeni gdzie znalazła komórkę. Po kilku ruchach joystickiem w końcu znalazła odpowiedni kontakt. Czy i tym razem zaprowadzi ją do zguby?
***
W domu państwa Kowalskich było strasznie ponuro i niepewnie. Dało się słyszeć najcichszy szmer: latającą muchę, przewracanie kartek gazety przez wiatr na tarasie, nawet tykanie zegara stało się denerwującą hałaśliwe. Jednak para małżonków siedziała naprzeciw siebie w salonie, starając się tego wszystko nie dostrzegać- lub udawać, że nie dostrzegają.
Zofia Kowalska przeglądała babską prasę, stanowiącą jedyną drogę prowincjonalnej kury domowej do wielkiego świata mody i urody. Zaś Robert Kowalski notował coś na kilku świstkach papieru, poprawiał jakieś dokumenty, potem je segregował, wyjmował z teczki następne i tak w kółko. Cisza jednak coraz bardziej się wydłużała, mucha brzęczała coraz głośniej, a zegar wybijał kolejną godzinę. Siedzenie i niezwracanie uwagi na siebie stało wręcz formą rywalizacji między owymi osobnikami. Niestety, w takich sprawach kobiety zazwyczaj bywają górą.
- Jak możemy tak robić?- Robert wyjrzał zza kartki, którą trzymał w ręku- Jak możemy być między sobą aż tak bardzo skłóceni? To do nas nie podobne.
- To ty postawiłeś na swoim, nie ja- ciężarna odłożyła gazetę i spojrzała w oczy mężowi. Dziwiła ją ta przemiana, jednak była z tego zadowolona. Może się pogodzą? Czyżby sumienie zaczęło gryźć jej męża? Nie chciała szukać powodów, chciała same rezultaty. Póki co jeszcze, dla niepozoru, postanowiła zachować twardy ton głosu.
http://i34.************/2i6zy2d.jpg
- I teraz wiem, że było to błędem. Nie wiem co mnie opętało. Co nas opętało. Pamiętasz, zawsze byliśmy idealni. Idealni kochankowie, idealne narzeczeństwo, idealne małżeństwo. Dlaczego to ostatnie, idealna rodzina, która lada dzień ma zaistnieć, też nie może być idealna?- mężczyzna spuścił głowę i zamilkł, po krótkiej chwili jednak dodał- Może zaczniemy wszystko od nowa?
- A potrafisz o tym wszystkim zapomnieć?
- Nie, ale przecież nie będziemy ciągle oglądać się wstecz. Przecież nie ma rzeczy, której nie dałoby się naprawić! Myślę, że potrafimy sobie wybaczyć, a przeszłość schować na dno szafy. Więc… czy mi wybaczysz?
- Powiedziałam, że nigdy ci nie wybaczę tego co zrobiłeś z tą framugą, ale potrafię żyć z tym jak należy damie. Więc przemilczę tą sprawę.
- A ja wybaczam ci wszystko. Masz rację. Tak i tak teraz byłabyś wolna, a przecież najważniejsze są nasze dzieci, nieprawdaż?
- Prawda.
Zaczęli się do siebie uśmiechać. Początkowo lekko, bez wyrazu, później jednak coraz mocniej. W końcu jednak padły te magiczne słowa, które miały zażegnać wszystko:
- Kocham cię- powiedział on, a ona odpowiedziała mu to samo.
***
Brandy Murphy kroczyła szeroko uśmiechnięta w stronę swojego wymarzonego celu. Dokładnie dwie godziny temu zostały jej wypłacone pieniądze z polisy ubezpieczeniowej, które natychmiast postanowiła zrealizować. Nie zamierzała dalej mieszkać w hotelu, który wyssał z jej konta ostatnie grosze.
http://i38.************/lxk53.jpg
Kobieta z dala ujrzała stojącego przed domem dewelopera.
- O! Pani Murphy! Spóźniła się pani 10 minut- mężczyzna uśmiechnął się, po czym podał dłoń kobiecie, gdy ta do niego doszła.
- Zabrakło benzyny w samochodzie, a nie chciałam wydawać żadnych pieniędzy, póki nie kupię domu- ta uśmiechnęła się kokieteryjnie- Jedynie po drodze kupiłam wisiorek z wystawy, no i jeszcze…
- Może przejdziemy do sedna? Dziś jestem umówiony jeszcze z paroma klientami.
- Przepraszam, ale czy mi się zdaje, czy to ja robię panu łaskę kupując czterdziestoletni dom za pół miliona, na przedmieściach z dala od centrum?!
- Najmocniej przepraszam, nie chciałem pani w żaden sposób urazić.
- To dobrze. Więc prowadź!
***
Usłyszała sygnał dźwiękowy biegnący z telefonu. Potem nuta w innym tonie i zostało nawiązane połączenie. Po drugiej stronie słuchawki był ktoś, kto jeszcze nawet nie domyślał się, że wkrótce przyjdzie mu skończyć żywot na wolności. W głośniku było słuchać muzykę, śmiechy, głos rozmówcy też nie był zbyt poprawny. Wszyscy zgromadzeni przy aparaturze rejestrującej pomyśleli to samo- nawet on sam był naćpany. A podobno dealerzy sami nie biorą, tylko kasują wielką kasę za głupotę i nałóg innych. Między innymi Hania była dlatego też zwykłym, szarym naiwniakiem, który płaci krocie za parę tabletek starczających na tak krótko. Ale to nawet i lepiej- łatwiej będzie go wpakować w zasadzkę.
- Potrzebuję nową dostawę- czarnowłosa rzuciła krótko, zanim ten zdążył cokolwiek powiedzieć.
- Kto mówi?
- Stała klientka, Linde.
- To znowu ty? Ale na razie nie mam nic taniego na stałe…
- Przywieziesz mi to do domu za godzinę to zapłacę podwójnie. Błękitna Promenada 312- chciała jak najszybciej skończyć tą rozmowę. Jeden z policjant wszystko notował na kartce, drugi dawał wskazówki Hani co ma mówić, machając rękami we wszystkie strony i pokazując coś, czego nie dało się zidentyfikować.
- Ok. panienko. Ile tego ma być?
- Wszystko co masz na stanie. Niezależnie ile to będzie kosztować- Hania wyczytała to z kartki, na której były pośpiesznie dużymi literami napisane wskazówki.
- Chcesz zaszaleć?- rozmówca zaśmiał się- W takim razie za godzinę. Przygotuj niezłą forsę, mała- potem mężczyzna przerwał połączenie.
- W takim razie jedziemy na Błękitną Promenadę, pani Linde- uśmiechnął się do niej ten sam policjant, który dokonywał przesłuchania, po czym wskazał jej palcem drogę do drzwi- I to natychmiast.
***
Dzwonek do drzwi. Nadchodziła chwila, która była najgorszą chwilą tego dnia, jednocześnie żegnającą ją z tą całą sytuacją. Ale czy aby policjant mówił prawdę? Czy aby na pewno nie jest tylko przynętą na pożarcie? Co jeśli najpierw ją wykorzystają do swoich celów, a później osądzą jak gdyby nigdy nic.
Zadrżała na samą taką myśl. Kiedy Zofia szła do więzienia nawet nie przypuszczała, że ona może być w takiej samej sytuacji. Dzięki Bogu, że skończyły jej się pigułki i nie znaleziono żadnych „zapasów w jej domu”.
Podążyła w kierunku drzwi jak gdyby nigdy nic. Z uśmiechem otworzyła je, w ręce trzymała kopertę z dużą sumą pieniędzy.
- Nareszcie, nie mogłam się doczekać- uśmiechnęła się do dosyć młodego mężczyzny. Trochę było jej go żal. Ale albo jej dobro, albo jego- to on jest dealerem, nie ona. Ona tylko złapała się w jego pułapkę wchodząc przypadkowo na tajemniczego bloga i nawiązując rozmowę na GG z nieznajomym. Kiedy zamówiła pierwsze opakowanie rzekomych „pigułek uspokajających” nie wiedziała, że się od nich uzależni. Bo to było silniejsze od niej, dlatego nie twierdziła, że to jej wina.
- Proszę- mężczyzna wyłożył z torby spory nieprzezroczysty worek- Siedem kilogramów prawdziwego złota, kochanienka.
Zaśmiał się ironicznie. W tej chwili Hania Linde chciała mu przyłożyć w twarz, jednak bojąc się, że mogłoby to popsuć całą policyjną akcję postanowiła trzymać emocje na wodzy.
http://i37.************/2zgtd3p.jpg
- Proszę, o to pieniądze. Może pan przeliczy?- podała mu kopertę, którą natychmiast schował do torby.
- Nie, wolę z tą jak najszybciej się ulotnić, chociaż okolica miła.
Czarnowłosa odwzajemniła uśmiech, rzuciła tylko „Aleś ty naiwny” i zamknęła drzwi. W tej samej chwili trzech policjant wyskoczyło zza krzaków i obezwładniło naiwnego człowieka. Błyskawicznie podjechał radiowóz, do którego wsiadł jeden z trójki policjantów i po chwili odjechali. Hania wyszła na zewnątrz widząc, że czeka na nią pozostałych dwóch mężczyzn.
- Świetnie się pani spisała- jeden z nich poklepał ją po ramieniu.
- Tutaj macie towar- podała drugiemu siedmio kilogramową torbę- A co ze mną?
- Zostanie pani tylko pouczona.
Kobieta poczuła ulgę. Może jednak policja nie jest taka zła?
W tej samej chwili zasłona na piętrze domu Hani się poruszyła. Bez wątpienia była to Judyta- czarnowłosa zauważyła nawet jej twarz- dziwną twarz. Jakby przestraszoną, zdezorientowaną, zlęknioną. Postanowiła jednak się tym nie przejmować i odwróciła się tyłem.
blakistoni
02.10.2009, 08:53
Fajny odcinek :>
Nareszcie Zosi sie troszku zaczelo ukladac :]
Fajna byla ta akcja zatrzymania XD
No,coz wiecej rzec,na kolejny odcinek czekam!
blakistoni-dziękuję za komentarz :)
Zapomniałem jeszcze napisać, że jest to przed przed ostatni odcinek :D
Charionette
03.10.2009, 21:51
Przedostatni :D:D
Ha, a jednak narkotyki :) Ale wciąż nie wyjaśniłeś skąd Judyta miała tyle kasy. I prawdę mówiąc nie słyszałam by komuś kto ćpa dawano tylko ostrzeżenie. Jak nie karę pieniężną to chociaż odwyk czy coś ;) Ogólnie odcinek podoba mi się. Widać, że przyłożyłeś się do niego. Szkoda, że to już prawie koniec tej opowiastki. Czyta się to bardzo miło i fajnie, jest lekkie i bardzo pocieszające. Swoją drogą przypomina mi to trochę Gotowych na Wszystko :) Fajnie, że pokazałeś inne oblicza Hani (to gorsze :P) i Roberta ( to zupełnie nie znane :)) Ok to teraz porcja błędów:
- Jeżeli pani nam pomoże, nie poniesie pani konsekwencji Za ćpanie, oraz za kupno narkotyków z pełną świadomością.
za
- Szantażujecie mnie?!- Hania wstała zza stoły, krzesło przewróciło się do tył.
stołu do tyłu ;)
- Powiedziałam, że nigdy ci nie wybaczę tego co zrobiłeś z tą framugą, ale potrafię żyć z tym jak należy damie.
Powiedziałam, że nigdy ci nie wybaczę tego co zrobiłeś z tą framugą, ale będę z tym żyć tak, jak przystało prawdziwej damie :D
To tyle :)
Pozdrawiam
Nieznana
04.10.2009, 12:14
- Tutaj macie towar- podała drugiemu siedmio kilogramową torbę- A co ze mną?
siedmiokilogramową torbę? ojoj, ciężka... :D
odcinek bardzo fajny.
zosia pogodzila sie z mezem? szkoda, myslalam, ze bedzie jakas wojna ;p
odcinek super, no, co tu duzo mowic.
cerastes
07.10.2009, 18:24
Widzę, że Zofia - moja ulubiona bohaterka weszła w lepszą fazę życia. Niespodziewałam się, że tak łatwo wybaczy mężowi, przeczuwałam raczej jakąś histeryczną kłótnię.
Ciekawe czy z powodzeniem uda się odłożyć przeszłość na dno szafy i jak długo potrwa ta sielanka zważywszy na ciągoty Roberta... ?
Odcinek mi się podoba i z zaciekawieniem będę wypatrywać kolejnego. ;) Nie mogłabym przecież przegapić Zofii z maluchami... :D
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale przez ostatnich kilka dni miałem trochę zajęć. A teraz będzie z tym jeszcze gorzej, bo właśnie skończyły mi się wakacje. :-/
Znów pominę błędy ortograficzne, interpunkcyjne itp., chociaż - przyznam szczerze - jest ich trochę. Po prostu od razu przejdę do dłubania w fabule.
Jeśli chodzi o sprawę Hani, to pozwolę sobie na polemikę z Cailleach. To fakt, że działanie policji może się wydać dość nietypowe, ale spójrzmy na to z drugiej strony: wysłanie pani Linde na odwyk byłoby czymś w rodzaju zarżnięcia kury znoszącej złote jaja. Wszak Hania-ćpunka może dalej służyć jako wabik na dilerów; ponadto można będzie ją szantażować w innych sprawach - bo chyba jakiś tam wpis w kartotece mimo wszystko pozostanie? Może więc właśnie to prawie legalne zachowanie (pamiętajmy, co na temat słowa "prawie" mówiła reklama "Żywca") jest dowodem sprytu i cwaniactwa policjanta, który przesłuchiwał bohaterkę?
Ale już abstrahując od tego dyskursu z Caille, śmiem dodać, że Hanna L. może i tak mieć poważne problemy. Wszak niewygodne fakty zostały zatuszowane przez policję, ale uwiecznione przez Judytę. A ta ostatnia znów może zrobić ze swego arsenału wieloraki użytek. Najbardziej prawdopodobne wydaje mi się sprzedanie takiej sensacji do jakiejś plotkarskiej gazety - może nie ogólnopolskiej (wszak Hania to nie Doda czy Piotr Kupicha, żeby pół kraju miało ją znać i o niej plotkować), ale powiatowej czy gminnej to dlaczego nie? Dwie pieczenie na jednym ogniu - nie dość, że ostateczne (?) zniszczenie reputacji siostry, to jeszcze trochę pieniędzy. Myślę, że mimo wszystko to ostatnie Judycie się jeszcze przyda.
Oczywiście poruszę także kwestię państwa Kowalskich. O ile klimat złowrogiego milczenia oddany jest bardzo dobrze, to jednak scena pojednania wydaje mi się podejrzanie prosta. Jakoś wciąż nie wierzę w szczerość Roberta - być może dlatego, że w przeszłości mógł zdradzać żonę z innymi kobietami, nie tylko z Brandy (pamiętajmy o żarcie - ? - Hani!). Cały czas wydaje mi się, że on nie chce prawdziwego pojednania, a jedynie pozorów normalności w domu. Jednakże pod tym płaszczykiem wzajemnej miłości wciąż będą czaić się demony przeszłości, które będą czekały na dogodny moment, by znów się ujawnić.
Pozdrawiam, czekając na ostatni odcinek.
giovanniuś, kochany chłopcze, dajżesz ten ostatni odcinek :}
(ohoho dziś jestem miła i piszę poprawną polszczyzną)
Kochani, co żeście sie tak uparli że to ostatni odcinek? Teraz dopiero jest przedostatni :)
Cailleach- dziękuję za poprawienie błędów. Hmm... no i odpowiedzią na Twoje pytania jest post Hnata :P
Swoją drogą przypomina mi to trochę Gotowych na Wszystko
Nie Ty pierwsza zauważyłaś to podobieństwo. Faktycznie- może trochę podobne, ale gdy zaczynałem pisać serial nawet nie wiedziałem o istnieniu gotowych, no a po obejżeniu paru odcinku pewnie mialo to jakiś wpływ na moje FS ;)
Nieznana- no tak, siedmiokilogramową. Dostarczył jej wszystko co miał :D Zapomniałem tylko napisać, że Hania się ugięła :D
niet-
zosia pogodzila sie z mezem? szkoda, myslalam, ze bedzie jakas wojna ;p
Trudno byłoby zrobić jakąś wojnę w dwóch odcinkach :D Tak jak to powiedziała aniołek- zosia wchodzi w lepszą fazę życia :D
aniołek-dziękuję za komentarz. Ale już powiem, że w relacjach Zosia-Robert nie zajdzie już nic poważniejszego ;)
Hnat
Dziękuję za wystrzałowy komentarz. Określasz fabułę lepiej niż ja i zauważasz takie rzeczy, o których po prostu sam zapominam pisać :D Ale nikt nie mówił, że jest to w pełni realne FS...
A teraz możecie już czytać i z góry przepraszam za małą ilość zdjęć- tylko tyle zdążyłem zrobić zanim coś zgrzytnęło w napędzie :D Na szczęście płytka simsów ocalała!
Część XV
„Ironia losu”
- Proszę jeszcze podpisać tutaj- Brandy Murphy przerzucała stos papierów na masce samochodu. Nie podejrzewała nawet, że kupno domu to tyle zbędnych formalności. Jednak cieszyło ją to. Ostatni podpis i dom jest jej.
- Czy to już wszystko?
- Tak. Rozumiem, że pieniądze zostały przelane?
- Leć i sprawdź durniu. A teraz stąd spieprzaj, bo jesteś nieproszony na mojej działce!
Mężczyzna prawie truchtem wsiadł do samochodu mówiąc pod nosem „A mama powtarzała, wszystko tylko nie deweloper” i odjechał z piskiem opon.
Kobieta odwróciła się i jeszcze raz ogarnęła wzrokiem cały dom. W jej mniemaniu był po prostu doskonały. Już oczyma wyobraźni zauważyła powieszone w oknach kolorowe firanki, leżak na tarasie, ekskluzywny zestaw ogrodowy, duży telewizor w salonie i piękny ogród, którego zazdrościć jej będą wszyscy w okolicy. I Brandy Murphy pomyślała wtedy, że naprawdę opłaca się żyć jedynie dla kilku chwil w życiu- dla chwil wyższości nad innymi. A kolejna okazja pokazania swej wyższości nad innymi została podana jej na tacy. Bowiem na ganku przed swoim domem stała Hania Linde, w odległości zaledwie kilkudziesięciu metrów od Amerykanki, która natychmiast zmrużyła oczy i podążyła szybkim krokiem w jej kierunku.
http://i36.************/f4mayw.jpg
- Cześć Haniu!- zawołała z daleka. Czarnowłosa jednak nie odpowiedziała. Brandy zbliżyła się do niej- Coś się stało?
- Nie sposób opowiedzieć to na chodniku- odgarnęła włosy z czoła.
- Dostałaś okres?
Hania przeszyła ją wzrokiem:- Bez taki żartów. Gdybym ci to wszystko opowiedziała…
- A dlaczego miałabyś mi nie opowiedzieć? Zapraszam do mojego nowego domu! – Amerykanka wskazała ręką lśniącą w słońcu rezydencję.
- Dobrze. Muszę się komuś wyżalić- Hania mówiła jakby właśnie przebiegła maraton.
Obydwie kobiety ruszyły w kierunku „lśniącej rezydencji”. Jednak czasem nawet prowincjonalną Błękitną Promenadę odwiedza ironia losu. Idąc w czyn za słowem z domu po drugiej stronie ulicy wyszła inna kobieta, trzymając w ręce worek ze śmieciami. Kierowała się w kierunku kosza. Odwróciła głowę i zobaczyła coś co przeszło jej najśmielsze oczekiwania. Albo podczas pobytu w więzieniu wzrok jej się pogorszył, albo ironia losu miała dzisiaj dobry dzień.
Zosia stała wpatrując się w dwie kobiety idące środkiem ulicy nie wierzyła własnym oczom. Czy to Hania i Brandy? Nie… to raczej nie możliwe. Przecież one zbytnio się nie lubiły. Można było nawet powiedzieć, że się nienawidziły. Czyżby nagle Brandy przybrała jakieś magiczne moce i sprzymierzała ze sobą wszystkich dookoła- najpierw ona, potem Hania. Kto jeszcze? Właśnie, ciekawość zwykle jest najsilniejsza mimo, że to pierwszy stopień do piekła. Worek ze śmieciami wylądował w rabatce z kwiatami, a Zofia Kowalska szybkim krokiem, ruszyła w kierunku swoich przyjaciółek. Dopadła je tuż przed drzwiami lśniącej rezydencji.
- Cześć laski.
- Nie spodziewałam się, że w wieku 37 lat ktoś nazwie mnie laską- pani Murphy rzuciła kpiąco- Z drugiej jednak strony chyba nie ma innej kobiety z takim ciałem w moim wieku.
- Może wejdźmy już do środka? Potrzebuję beczkę mrożonej kawy- Hania była bliska omdlenia. Zofii wydało się, że to rezultat emocji jakie przeżyła- widział przez okno radiowóz i przy okazji chciała się jej o to zdarzenie zapytać. Ale Hania nie osłabił nagły przypływ emocji, tylko coś innego…
- Zosiu, idziesz z nami?- gospodyni otworzyła drzwi na oścież.
- Nie oprze się beczce zimnej kawy.
***
- Naprawdę?!- Brandy Murphy powiedziała to tak głośno, że szklanki zaczęły dygotać na stole. To była jej reakcja na słowa Zofii, która właśnie jej oznajmiła, że pogodziła się ze swoim mężem- Po prostu nie do wiary! Wybaczyłaś mu to co ze mną robił?!
- Nie, nie wybaczyłam mu, ale damie przystoi zachować w niektórych sprawach milczenie dla dobra ogółu. Powinnaś wiedzieć o co mi chodzi.
- Wiem, sama jestem damą- Amerykanka uśmiechnęła się ironicznie i przeniosła wzrok na Hanię.
- Haniu, coś ci jest?
http://i33.************/34sroy9.jpg
Czarnowłosa siedziała w milczeniu, ręce trzymała na kolanach. Twarz miała całą zaczerwienioną, a z czoła spływały jej póki co nieliczne krople potu. Cała lekko drżała, jakby się czegoś bała.
- Może powinniśmy zadzwonić, po pogotowie?- zaproponowała Zofia.
- Nie, proszę. Nic mi nie jest.
- Powiedz, inaczej ci nie pomożemy- ciężarna chwyciła ją za rękę- Co jest nie tak?
Hania spojrzała na nią zlęknionymi oczyma. Wiedziała co jej jest, ale wstydziła się to powiedzieć. Bała się reakcji przyjaciółek. Jednak Brandy, która była już bardzo doświadczona w życiu wiedziała co dolega czarnowłosej. Wstała i podeszła do niej.
- Wybacz, muszę to zrobić- po czym z całą siłą uderzyła Hanię w twarz. Cofnęła się i czekała na jej reakcję. Z ust zaczęła płynąć cienka strużka krwi- Nie znam innych sposobów przywracania do rzeczywistości.
Czarnowłosa chwyciła dłonią zaczerwieniony policzek i spuściła w dół głowę. Nie miała zamiaru nic mówić, więc Brandy z powrotem się do niej przybliżyła. Zofia obserwowała to wszystko pytającymi oczami. Również milczała.
- Wiem, jak to jest być narkomanem- rzekła nagle Brandy- sama przez to przeszłam. Wiem co to jest głód narkotykowy, wiem jakie to jest silne. Ale nie możesz się poddawać, rozumiesz? Rozumiesz?! Przed tobą całe życie!
- O co tu chodzi?- Zofia również wstała i spojrzała na panią Linde.
-Hania to ćpunka- powiedziała prosto z mostu Amerykanka- Sama nie da sobie rady. Musimy ją gdzieś zamknąć, a potem załatwić jakiś odwyk.
- Ale…- Hania chciała coś powiedzieć.
- Masz gówno do powiedzenia! Sama jesteś sobie winna, a teraz mamy cię z tego dołka psychicznego wyciągać! Się ciesz, że robimy ci łaskę!
- W delikatnych słowach to ty nie przebierasz- wtrąciła Zosia.
- Nie wiesz jak to jest być narkomanem, więc się nie odzywaj. Idź do domu i poszukaj w gazecie jakiegoś zakładu odwykowego, czy czegoś. Ja odprowadzę ją do domu i zamknę w piwnicy.
- Chyba nie mówisz poważnie?
- Albo może drugi raz dostać z liścia. Więc chyba i ty jesteś zdania, że lepiej zamknąć ją w jakimś ciemnym pomieszczeniu.
Tak też uczyniły. Ciężarna udała się do swojego domu po, aby poszperać trochę w gazetach i wykonać parę telefonów. Zaś w tym czasie Brandy ciągnęła środkiem ulicy Hanię, aby zamknąć ją w jej własnym domu. Otwarła drzwi i przeszukała wzrokiem cały parter, po czym natrafiła na drzwi prowadzące do piwnicy. Bez namysłu otwarła je i zaczęła schodzić razem z chorą przyjaciółką po stromych schodach. Kiedy znalazła się już na dole, Amerykanka kazała usiąść Hani pod ścianą i czekać.
- Możesz krzyczeć- dodała kiedy już miała wyjść- Za jakąś godzinę po ciebie wrócę.
http://i38.************/2dlneoz.jpg
Obejrzała jeszcze tylko pomieszczenie badawczym wzrokiem, czy aby nie znajdują się w nim rzeczy, którymi Hania mogłaby zrobić sobie krzywdę. Takowych nie znalazła, za to jest wzrok natrafił na coś o wiele gorszego. Zaczęła histerycznie krzyczeć, chciała zamknąć oczy, ale nie mogła oderwać wzroku od tego przerażającego widoku. Krzyczała, krzyczała rozpaczliwie, a Hania tylko nerwowo się odsunęła. Nie krzyczała, bo wiedziała, co to zjawisko oznacza dla niej.
***
Zofia Kowalska miała przed sobą stos otwartych gazet. Znalazła już kilka ogłoszeń z reklamami o atrakcyjnych kuracja odwykowych, jednak ciągle szukała lepszej. Wierzyła, że odwyk niekoniecznie musi być więzieniem i że znajdzie coś specjalnego dla własnej przyjaciółki. Jednak gdy odrzuciła za siebie kolejny stos papieru stwierdziła, że każde ogłoszenie brzmi tak samo. Zamknęła więc oczy i namierzyła po omacku przypadkową gazetę. Otwarła ją na przypadkowej stronie. Tak, na tej stronie była tylko jedna interesująca ją reklama.
„ Nie męcz siebie i rodziny! Rzuć co chcesz- w ekstra cenie! Zadzwoń….”
Ciężarna uśmiechnęła się do siebie. Sięgnęła po telefon i zaczęła wystukiwać na klawiaturze numer. W tej samej chwili podszedł do niej Robert, trzymając w ręku szklankę wody.
- Co robisz?- spytał się, zaglądając żonie przez ramię.
- Nie mam czasu na pogawędki.
Kobieta szturchnęła męża, dając mu wyraźny znak, że nie życzy sobie w tej chwili jego towarzystwa. On, dość mocno odepchnięty wylał wodę na podłogę.
- Zaraz to posprzątam.
Poszedł do kuchni i za chwilę wrócił ze zużytą ścierką. Zastał Zosię nieruchomo, które cedziła coś do niego przez zęby.
- Wytrzyj też to pode mną.
- Ale…. jak to…?
- Wody mi odeszły.
Słuchawka telefonu również upadła na ziemię. Tak… ironia losu miała dziś dobry dzień.
ah nareszcie
hm. troche brutalna ta metoda brandy z zamknieciem hanki w piwnicy ;p troche zbyt brutanlna, no ale spoko. ciekawi mnie co takiego znalazla brandy...
no i ten pomysl z szukaniem odwykow w gazwtach tez mi troche zgrzyta... ale to tylko takie szczegoliki, bo ogolnie mi sie podoba. :)
jeszcze jedno. czy mi sie zdaje, czy na 2gim zdjeciu zoska nie ma brzucha?
ah nareszcie
hm. troche brutalna ta metoda brandy z zamknieciem hanki w piwnicy ;p troche zbyt brutanlna, no ale spoko. ciekawi mnie co takiego znalazla brandy...
no i ten pomysl z szukaniem odwykow w gazwtach tez mi troche zgrzyta... ale to tylko takie szczegoliki, bo ogolnie mi sie podoba. :)
jeszcze jedno. czy mi sie zdaje, czy na 2gim zdjeciu zoska nie ma brzucha?
Dziękuję za komentarz
Dobrze Ci się zdaje ;) Zosia podczas zdjęć urodziła chłopca :D Później wkleję zdjęcie (jest to oczywiście mieszanka Roberta i Zofii- sam jestem ciekaw jego wyglądu :D) W FS jednak urodzą sie bliźniacy ;)
No i z tymi odwykami w gazecie... wiem no ale nie mogłem wymyślić nic innego. Bo gdzie niby indziej można by ich szukać?
A zamykanie Hani w piwnicy- wiadomo- Brandy nie będzie się z nią niańczyła, bo to by było do niej niepodobne.
Edit:
Dobra, muszę się Was o coś zapytać. Właśnie skończyłem pisac ostatni odcinek i jestem po prostu złamany na pół. Wiem, że bez pisania nie wytrzymam długo, jednak co mam pisać. Długo zastanawiałem sie już nad kontynuację niepokornych- mam już nawet konkretnie to obmyślone. Ale druga połówka podopowiada mi, żeby zacząć coś innego. Proszę, podpowiedźcie mi :)
I jeszcze uwzględnijcie to, że to następne FS będzie już moim ostatnim, dlatego będzie długie.
Ps. Właśnie w tej chwili sumienie podpowiada mi, żeby zakończyć niepokorne i zająć się czymś innym :D Ale pewnie za chwilę jak dostanę jakiegoś komenta to mi sie odwróci...
hmm
a nie mozesz kontynuowac niepokornych, a potem napisac cos nowego? : D
<kuszaca mina>
cerastes
23.10.2009, 22:16
Gio, co z tym zdjęciem malucha ? Pisałeś, że wkleisz... :|
Najbardziej śledzę losy Zofii więc jestem zaciekawiona. :)
Odcinek fajny, wszystko zbliża się do ostatecznego wyjaśnienia.
Zofia właściwie "wyprostowała" swoje życie. Mam nadzieję, że w scenariuszu nie zapomnisz również o Hani i zafundujesz jej jakiś skuteczny odwyk ? Chciałabym jeszcze zauważyć, że Hania w tym opowiadaniu jako osoba uzależniona jest dość słabo wykreowana. Nie widać u niej właściwych emocji jakie towarzyszą ludziom, którzy znaleźli się w sidłach tego nałogu. Ale może jest to uzależnienie bardzo lekkie, którego konsekwencje pozornie nie są zbyt zauważalne...
Rozumiem Twój dylemat, ale nikt inny nie rozwiąże go tak dobrze jak Ty sam. Skoro masz pomysł na kontynuację to znaczy, że również masz ochotę. Czy jednak ta ochota przeważa nad checią rozpoczęcia nowego dzieła.... ?
Osobiście zaciekawił mnie bardziej pomysł na nową akcję, nowi bohaterzy..., etc.
Jeżeli zacząłbyś coś nowego, to zrób to w formie fotostory. Zdjęcia bardzo przybliżają bohaterów i tworzą fajną, barwną oprawę dla tekstu. :D
aniołku- specjalnie dla Ciebie zdjęcia dzieciątka Zofii- z tym, że jest to dziewczynka, a nie tak jak wcześniej mówiłem chłopiec :D
BONUS
Prawdziwe potomstwo rodu Kowalskich
http://i36.************/2z4ipg4.jpg
W drodze do szpitala (Robert wyszedł do szpitala wcześniej niż Zofia, która później go goniła :D):
http://i37.************/6z6gli.jpg
Jesteś moim skarbem! (jak widzimy Robert pozostaje w tyle):P
http://i35.************/208v31j.jpg
Czyż nie jest podobna do matki? (wywołałem tylko dla 'małej' zmianę wieku, żeby zobaczyć jak wygląda :))..no może tylko włoski po tatusiu :D
http://i35.************/s2zjvs.jpg
cerastes
24.10.2009, 18:58
Gio, dziękuję. ;)
Zabawne te fotki. Założę się, że Robert wyszedł wcześniej, aby zająć Zofii dobre miejsce... :D
Trochę szkoda, że nie wyszły bliźnięta, ale widać inne było przeznaczenie dla Zofii.
Moim zdaniem podobieństwo córki jest pół na pół, zatem Robert się jej nie wyprze. :D
Charionette
24.10.2009, 20:20
Po pierwsze dość krótko! Bo nie tak to miało wyglądać. :) Chcemy zobaczyć akcję po porodzie i to jak Zosia i Robert będą radzili sobie jako rodzice (jak wiadomo jako małżeństwo dość kiepsko :P) Nie wiem co myśleć o tym odcinku. Trochę dziwne to całe zamykanie w piwnicy i szukanie kuracji odwykowej (słyszałam, że uzależniony musi chcieć inaczej to nic nie da :P). Tak poza tym zabrakło mi wątku Judyty. A teraz błędy:
Się ciesz, że robimy ci łaskę!
Rozumiem, że to specjalnie :P
Znalazła już kilka ogłoszeń z reklamami o atrakcyjnych kuracja odwykowych, jednak ciągle szukała lepszej.
kuracjach
:)
To tyle.
Pozdrawiam
PS. Zgadzam się z niet. Wygląda jakby nie miała brzucha a tu zaraz ma rodzić :)
PS.2 Śliczne dzieciątko :) jak jej dałeś na imię? :P
PS.2 Śliczne dzieciątko jak jej dałeś na imię?
dowiesz sie z ostatniego odcinka ;p
/fajnie, ze ja pokazales, eehehe, tez mialam zamiar sie dopominac. simka strasznie mi sie podoba, imo jest bardzo ladna.
dobra, muszę Wam powiedzieć, że sam się wzruszyłem pisząc zakończenie Niepokornych i niestety wiedząc, że nie będzie kontynuacji ;) Tak postanowiłem.
Ostatni odcinek wstawię tak w połowie tygodnia.
Ps. Zobaczycie jeszcze Zofię, Hanię i Brandy w całkiem nowych odsłonach, ale to tak btw ^^
Obiecywałem, obiecywałem... Więc piszę. Późno, bo późno, ale niestety obecny czas nie sprzyja dłuższym wypowiedziom pisemnym na forum (od piątku do niedzieli ledwo się wyrobiłem ze skomentowaniem "Szansy" i "Lerii", a także wstawieniem pewnych dupereli). Więc wybacz opieszałość.
Mężczyzna prawie truchtem wsiadł do samochodu, mówiąc pod nosem „A mama powtarzała, wszystko tylko nie deweloper”, i odjechał z piskiem opon.
Zdanie to jest takie strasznie ciągłe. Może warto byłoby dorzucić te dwa pogrubione przecinki?
- Bez taki żartów.
A nie "takich"?
Zosia stała wpatrując się w dwie kobiety idące środkiem ulicy nie wierzyła własnym oczom.
"Zosia stała, wpatrując się w dwie kobiety idące środkiem ulicy. Nie wierzyła własnym oczom."
...najpierw ona, potem Hania. Kto jeszcze? Właśnie, ciekawość zwykle jest najsilniejsza mimo, że to pierwszy stopień do piekła. Worek ze śmieciami wylądował w rabatce z kwiatami, a Zofia Kowalska szybkim krokiem, ruszyła w kierunku swoich przyjaciółek.
"...najpierw ona, potem Hania... Kto jeszcze?"
"...najsilniejsza, mimo że to..."
"...Zofia Kowalska szybkim krokiem ruszyła..."
Zofii wydało się, że to rezultat emocji jakie przeżyła- widział przez okno radiowóz
"Widziała" - ale to tylko drobna literówka.
Jednak Brandy, która była już bardzo doświadczona w życiu, wiedziała co dolega czarnowłosej.
Ten przecinek to ode mnie.
Tyle gwoli formalności.
Złajam Cię za to samo, co Aniołek: jak na osobę uzależnioną, to Hania przedstawiona jest całkiem niewinnie. Dopiero w ostatnich odcinkach jakoś wyraźniej ukazane zostały mroczne strony jej nałogu. Nie znam żadnego ćpuna, ale sądzę, że tacy ludzie mają dość zrytą psychikę i mocno osobliwe przeżycia.
Co do pomysłu z odwykiem - tu powiem jak Wałęsa: jestem za, a nawet przeciw. Z jednej bowiem strony raczej detoks dla narkomanów nie jest reklamowany w gazetach (odpowiedniej terapii szuka się przez lekarzy), z drugiej jednak rozumiem groteskowy ton "Niepokornych". Ten ostatni czynnik sprawia, że można sobie pozwolić na pewne nieco nierealne przegięcia. On zresztą w tym przypadku przeważa. Poza tym - skoro już teraz emituje się w telewizji reklamy o kierowcach na haju, to kto wie, czy niedługo nie będzie się "cudownych" kuracji dla narkomanów reklamowało w gazetach (zaraz obok ogłoszeń 0-700 :-P).
Zofia jakoś wyjątkowo niespecjalnie mnie interesuje. Dużo ciekawsza wydaje się być Brandy, która ciągle nie traci rezonu. Zachowuje się, jakby była dziedziczką, która po upadku komuny przyjechała odzyskać utracone włości. Przybyła prawie że znikąd (Stany... Co one znaczą wobec polskiej prowincji! :-) ), a myśli, że wszystko do niej należy i wszyscy mają się jej padać do stóp ze słowami "Przy Tobie, o Pani, stoimy i do Ciebie należeć chcemy". Do tego jest święcie przekonana o własnej doskonałości - tak fizycznej ("chyba nie ma innej kobiety z takim ciałem w moim wieku" - choć zapewne to efekt popularnych za oceanem operacji plastycznych), jak i psychicznej. Ona jest mądra, nieomylna (wie najlepiej, jak poradzić sobie z Hanią), przeżyła najgorsze sytuacje (narkomania) i umie z nich wyjść... Po prostu ideał! Ta wielkopańska poza jednak kontrastuje z chamskimi żarcikami rodem z gimnazjum ("Dostałaś okres?"), co w sam raz wpisuje się w groteskowy charakter opowieści.
Wrócę jeszcze do Hani. Cały świat zawalił jej się na głowę. Śmierć ojca, przybycie Judyty, rozpad przyjaźni z Zofią, teraz prawdopodobny szantaż siostry (ma ona przecież zdjęcia potwierdzające narkomanię bohaterki), a do tego jeszcze zamknięcie w piwnicy... Mam wrażenie, że starłeś ją na pył.
Pozdrawiam, czekając na ostatni odcinek.
P.S. Ciekawe, co tak szokującego Brandy znalazła w piwnicy.
Oczywiście zgadzam się z Hnat'em (jeżeli chodzi o większość).
Chciałam Wam powiedzieć, że macie źłe pojęcie co do ćpunów którzy są na głodzie narkotykowym. Po pierwsze jest różnica między pojęciem brać narkotyki a ćpać. Przynajmniej według mnie (szczerze mówiąc to nie tylko). Ćpa się nałogowo i regularnie, a narkotyki się bierze z umiarem, wie sie kiedy można wystopować. Co do zachowania się osoby która jest na głodzie narkotykowym to jest ona odrzucająca, nie chce z nikim rozmawiać i zrobi wszystko aby zdobyć 'towar'. Taka osoba ma zazwyczaj podkrążone oczy i wygląda jakby nie spała kilka dni. Nie chce z nikim rozmawiać a nie daj boże jakby z nią ktoś chciał porozmawiać na poważny temat - czyli np. o jej problemach.
Więc według mnie Gio źle to przedstawiłeś, ale to tylko moje osobiste zdanie.
Ostatni odcinek wstawię tak w połowie tygodnia.
dlugo jeszcze? ;p
No cóż. Widzę, że nie ma sensu dłużej czekać. Bardzo przepraszam, że nie ma zdjęc- nawet nie wiecie jakbym chciał, żeby to FS zakończyło się jakoś przyzwoicie, ale niestety ironia losu, o której mowa była w poprzedniej części chciała, żeby siadły mi simsy (a konkretnie zepsułem płytke). Początkowo chciałem czekać aż do wydania dodatku- wtedy simsy by mi już zadziałały, ale nie widzę w tym sensu, bo sims 3 po zakończeniu "Niepokornych" nie będą już mi do niczego potrzebne.
Tak więc z ogromnym żalem wstawiam ostatni odcinek (nie wiem jak Wam, ale mi jest trochę żal, że to koniec :P)
Część XVI
Chyba nikt nie jest sobie w stanie wyobrazić, jak mocno trzęsie samochód pogrzebowy i jak trumna jest strasznie ciasna. Jednak tak kończy większość ludzi, schodząc z tego świata. Nazywam się Judyta Linde, i skończyłam swój żywot dokładnie trzy dni temu, w haniebny sposób. Tutaj z góry, wygląda to wszystko inaczej, widzę jak bardzo myliłam się w życiu i jak wiele osób przeze mnie cierpiało. Widzę wszystkie błędy, które popełniłam, a teraz chciałabym to wszystko naprawić. Niestety nie takie jest przeznaczenie pokutników…
***
Hania trzymając za rękę Brandy, oraz Roberta, szli w krótkim kondukcie jako pierwszy rząd. Samochód obłożonymi kilkoma ozdobnymi wieńcami poruszał się w żółwim tempie po krętych uliczkach nadmorskiego miasteczka.
Czarnowłosa, chcąc nie chcąc, miała załzawione oczy. Nie wiedziała dlaczego płakała- powinna się cieszyć! Przecież umarł jej wróg, teraz wreszcie mogła zacząć normalne życie, pozbawione jakichkolwiek zmartwień. Jednak z drugiej strony była to jej siostra, rodzona siostra, którą zostawiła razem z rodzicami, odrzucając na pastwę losu! Pomyślałby ktoś… przecież sama sobie zasłużyła. Jednak nikt nie był godny na takie traktowanie, na takie opuszczenie przez bliskich. Zawiniły tutaj dwie strony, każda ma coś na sumieniu! Niestety jedna musiała zrezygnować, na korzyść drugiej.
***
Brandy Murphy stała jak wryta, serce biło jej szybciej niż zwykle, a oczy skupione na jednym punkcie w ogóle się nie poruszały. Pani Linde również zauważyła ową rzecz, jednak jej jedyną reakcją był głuchy okrzyk.
Amerykanka postanowiła się przełamać i podeszła bliżej. Wyciągnęła przed siebie rękę, czekając aż natrafi w ciemności na…. Właśnie, nie wiedziała na co. But, rękę, nogę… Dotknęła, a jednocześnie przeszywająca ją fala lęku lekko nią potrząsnęła. To była ręka, zimna. Łzy same cisnęły się do jej oczu, podejrzewając kto zawisa pod sufitem. Mimo wszystko odwróciła zwłoki. Tak, nie myliła się, przez co jej przerażenie jeszcze bardziej wzrosło. Szybko odsunęła się od zimnej, sztywnej postaci i złapała za rękę Hanię.
- To ona, prawda?- Brandy przykucnęła obok niej, cały czas nie spuszczając wzroku z martwego punktu, jakby ten mógł nagle sam z siebie się poruszyć i ich wszystkich pozabijać. Za dużo horrorów.
Hania w odpowiedzi potrząsnęła tylko głową. Obydwie kobiety, trzymając się blisko siebie wyszły po schodach z pomieszczenia. Gdy tylko znalazły się w jasnym świetle, Brandy odszukawszy w kieszeni telefon i zadzwoniła do Zofii. Nie wiedziała dlaczego właśnie do niej, a nie po pogotowie i policję. Najprawdopodobniej wierzyła, że Zofia coś na to poradzi i ostudzi ich nerwy. Niestety się myliła.
***
Robert Kowalski jedną ręką podtrzymywał ledwo idącą Hanię, drugą ręką ciągnął Brandy, która notorycznie potykała się o wyboje na nierównej drodze. On jednak nie płakał. On cieszył się. Co go obchodzi siostra przyjaciółki jego żony- nawet nie jest z nią spokrewniony! W myślach, w sercu, wszędzie… czuł już małą Judytkę. Widział ją do tej pory tylko za szybą, a teraz, kilka godzin po pogrzebie będzie mógł potrzymać ją na rękach. Już to widział, już czuł jej delikatne , małe ciałko.
Teraz trochę żałował, że nie był przy porodzie, tylko kilka godzin spędził w poczekalni. Niestety, wtedy był w tak dużym szoku, że nie był w stanie odpowiadać za to, co robi. Najprawdopodobniejszym scenariuszem wydawałoby się omdlenie w połowie akcji porodowej- tylko niepotrzebnie zestresowałby Zofię, która wylewała z siebie ostatnie poty. Chciało mu się śmiać, gdy tylko sobie to wszystko przypomniał, gdy lekarz przyszedł do niego i oznajmił, że ma córkę, a on osunął się bezwładnie z krzesła. Niestety jego emocje wewnątrz niczym nie przypominały wyrazu twarzy na zewnątrz- sytuacja na to nie pozwalała.
***
- Wsiadaj szybko do samochodu! – Robert krzyknął do Zofii- Tylko nie zabrudź tapicerki!
Zosia z trudem usadowiła się na tylnej kanapie w półleżącej pozycji. Ciężko oddychała, powoli zaczynały się już skurcze porodowe. Dziecko koniecznie chciało wyjść na zewnątrz, zobaczyć świat, w którym przyjdzie mu spędzić duży kawał wieku.
Niespodziewanie w jej kieszeni zadzwoniła komórka. Nie była jednak w stanie się nią zajmować, nie była w stanie sięgnąć do kieszeni spódnicy! Nieznośne wibracje telefonu tylko podsyciły nasilający się ból. W końcu melodia się urwała. Bogu dzięki za to!
Kiedy dojechali do szpitala, była już całkowicie wyczerpana. Lekarze od razu wzięli ją na wózek i zawieźli na porodówkę. Zaczęło się to, o czym tak długo myślała i czego bardzo się obawiała. Poród w jej wieku, modliła się o to, żeby nie było żadnych komplikacji. Modliła się o to, żeby wszystko skończyło się dobrze. Wkoło niej chodził lekarz i dwie pielęgniarki, które od czasu do czasu podawały jakieś narzędzia, latały z zakrwawionymi chusteczkami. Pot lał się jej niemiłosiernie. Po krótkim czasie nie miała już siły, jednak wiedziała, że musi dalej się starać, nie może się poddać, nie może dopuścić do jakichkolwiek komplikacji. Dla jej dzidziusia, którego sobie wyobrażała już na kilkaset sposobów. Jednak jakakolwiek by nie była jej córeczka i tak będzie ją kochać z całych sił, najlepiej jak będzie potrafiła.
- Może pan zobaczyć się z żoną i córką- lekarz wyszedł na korytarz. Robert Kowalski, który jeszcze nie otrząsnął się od poprzedniego szoku, beznamiętnie stracił przytomność i zsunął się z krzesła. Szybko jednak odzyskał przytomność, ocucony przez pielęgniarkę, która to zaraz nadbiegła. Kiedy wstał, czuł, że jego nogi zrobiły się z waty. Chciał jednak zobaczyć swoją rodzinę- tą nową, powiększoną. Powoli posuwał się po szpitalnych płytkach, aż w końcu jego wzrok natrafił na coś, czego nie potrafił opisać słowami. Szczęśliwa, ale zmęczona matka trzymająca w rękach kruszynkę, nie większą niż bochenek chleba. Nie spodziewał się, że będzie to aż takie wzruszające.
Podszedł do nich i ucałował każdą ze swoich kobiet po kolei. Potem podziękował lekarzowi w imieniu całej trójki- szczęśliwej jak nigdy.
- Kocham cię- odezwała się do niego Zosia.
- Ja ciebie też- odpowiedział jej Robert. Przytulili się, pozostając w tej pozycji jeszcze parędziesiąt minut.
***
Brandy Murphy po raz kolejny potknęła się o wystający fragment kamiennej drogi.
- Cholera!- przeklęła pod nosem, wystarczająco głośno, że usłyszeli ją wszyscy w promieniu kilku metrów. Postanowiła jednak nie zwracać na nich uwagi. Czuła, że zaaklimatyzowała się tutaj i że pozostanie tutaj już na zawsze. Chce doczekać starości na Błękitnej Promenadzie. Coś poruszyło się jej na tą myśl w sercu. Otoczona przyjaciółkami, mająca dobre stanowisko w hierarchii społecznej, będzie sobie żyła spokojnie. Nie potrzebuje wielkich bogactw, sprzeda lśniącą rezydencję i kupi coś mniejszego na końcu ulicy. Parę lat temu nie pomyślałaby, że tak może wyglądać szczęście. A jednak… otoczenie miało na nią wpływ. I to nie mały.
Dziękowała Bogu, że trafiła na takie kobiety, jakimi były Hania i Zofia.
***
- Proszę pana! Szlag jasny za chwilę mnie trafi! Znalazłam trupa w piwnicy, muszę pilnować telepiącej się narkomanki, której podarowaliście odsiadkę w pierdlu, wsiąkła mi przyjaciółka, która oczywiście jak na złość jest mi potrzebna, a wy mówicie, że ma wrócić do domu i się odstresować?!
Krzyki Brandy Murphy rozchodziły się po całej ulicy. Nieśmiali policjanci, postanowili więcej nie dyskutować z desperatką i stanęli w miejscu, gdzie nie byli w stanie jej w niczym przeszkodzić. W końcu przyjechała karetka, a następnie samochód pogrzebowy. W tym czasie Amerykanka postanowiła zaopiekować się Hanią, karmiąc ją budyniem w kuchni.
- Co robią tu ci wszyscy ludzie- czarnowłosa jeszcze nie do końca była przytomna, choć wydawało się, że głód narkotykowy minął.
- Przyjechali po twoją siostrę- wytłumaczyła pani Murphy, podając kolejną łyżeczkę truskawkowego deseru. Hania jednak odrzuciła łyżeczkę na bok i położyła głowę na stole.
- To wszystko przeze mnie- powiedziała, nie zwracając najmniejszej uwagi na obecność wielu osób- To wszystko prze mnie!
- Nieprawda. Policjanci wszczęli już śledztwo. Okazało się, że Judyta była powiązana z gangiem narkotykowym. To wyjaśnia skąd miała tyle pieniędzy. Kiedy zauważyła przez okno kolesia, którego sprzątnęła policja sama nie wiedziała co robić. Widać, wybrała najprostszą drogę. W jej pokoju odszukali parę działek prochów. Widzisz? To nie jest twoja wina.
Hania była zdziwiona na słowa przyjaciółki, jednak jej rozpacz cały czas się powiększała, zajmując miejsce głodu narkotykowego. Kto by pomyślał?- zwykła rodzina, a cała pogrążona w narkotykach.
***
Hania Linde po zakończonym pogrzebie została jeszcze nad grobem swej siostry, gdy wszyscy już odeszli w swoich sprawach. Przykucnęła i położyła czerwoną róże na okazałym stosie kwiatów.
- Przepraszam, tak bardzo przepraszam. Przepraszam za błędy naszych rodziców i przepraszam za siebie, za swoje zachowanie i ogólnie pogląd, w stosunku do ciebie. Przepraszam, tak bardzo żałuję, że tak to wszystko się potoczyło.
Być może to był kulminacyjny moment wszystkiego tego, co zdarzyło się w ciągu tego jednego, niezwykłego miesiąca, który pozostanie w pamięci trzech kobiet na całe życie. Miesiąca, który przyniósł wiele nowości, szczęścia, łez, zaskoczeń, niespodziewanych wydarzeń- na spokojnej Błękitnej Promenadzie. Jest to też miesiąc, który będzie owocował na przyszłość. Zosia została matką, przed nią i Robertem wielkie wyzwanie, wychowania córki, na porządną kobietę. Brandy poczuła wreszcie, gdzie ma swoje miejsce na świecie, a Hania po zakończeniu odwyku zacznie żyć pełnymi piersiami. To był piękny miesiąc.
Ja również ciebie przepraszam, Haniu.
Specjalne podziękowania dla:
Cailleach - najwierniejszy czytelnik
niet- dodawała mi otuchy (pewnie sama nie wie jak :P)
Hnat- za bardzo profesjonalne i pomocne komentarze
Narcyz- choć pod koniec chyba zwątpiła w Niepokorne
aniołek- za wiarę w to Fotostory
Avonlea- za fachowe komentarze do kilku odcinków
a także:
Vicky
Titelle
Kejt24
Jula881
Diamond^^Girl
blakistoni
Insane
Inko-chan
Mostilia
Orzechowo
Volturia
Mari-Ka
morderczy toster
Georgia_
Czerwona Truskawka
Sherlock Holmes
Auroella
Camerandios
Nieznana
Alene
Rashma ichor
Felixis
Charionette
10.11.2009, 16:47
Na początku podziękuję Ci za podziękowania :D Nie spodziewałam się :)
Ale do rzeczy... Nieźle to sobie wykombinowałeś :P Śmierć Judyty, narodziny dziecka... Szczerze mówiąc nigdy nie pomyślałabym, że uśmiercisz Judytę (zacinała się w parku?:P) a z drugiej strony przeczuwałam, że pieniądze, które posiadała nie pochodzą z legalnego źródła. Może Hania kupowała prochy od Judyty nawet o tym nie wiedząc :P No cóż... Co do samego odcinka mam mieszane uczucia. Bardzo nie podoba mi to przeskakiwanie- nie za bardzo wiem o co chodzi- pogrzeb za chwilę to jak i gdzie zaleziono martwą Judytę a za chwilę szpital i rodząca Zofia. Wiem co chciałeś uzyskać, ale nie do końca Ci wyszło. Hm... Szkoda, że to ostatni odcinek, fajnie się to czytało. Było takim balsamem po ciężkim, zwykłym, szarym dniu :D Mam nadzieję, że szykujesz juz coś nowego...
Znalazłam jeden mały błędzik (no wiesz- skoro to ostatni odcinek ja ci błędów wytykać nie będę :P):
Robert Linde, który jeszcze nie otrząsnął się od poprzedniego szoku, beznamiętnie stracił przytomność i zsunął się z krzesła.
Robert Linde czy Kowalski? :O
No cóż... Życzę dalszej weny pisarskiej.
Pozdrawiam Caill
Robert Linde czy Kowalski? :O
Ah! Jak ja mogłem popełnić taki błąd! (po części zdradziłbym akcję drugiej serii niepokornych, ale teraz już wiemy, że jej nie będzie wiec nie jest to tajemnicą ;))
A to takie przeskakiwanie- dokańczanie akcji za pomocą retrospekcji z punktu widzenia już zakończonej historii ;)
dziękuję za komentarz.
<rzuca sie na kolana>
miszczu
swietnie, hm, nie spodziewalam sie takiego rozwiazania. bardzo fajne. bardzo, bardzo mi sie podoba. fajnie, ze zrobiles to z takich urywkow, to podkreslilo caly 'dramat' tam zawarty. a tak btw. to czy mi sie zdaje, czy zosia miala urodzic blizniaki? ;p
<wstaje z kolan>
+ szkoda, ze nie dales zdjec, ale calkowicie cie rozumiem i ciesze sie, ze zdecydowales sie na odc. bez fotek.
No, no Gio zaskoczyłeś mnie :P
Wiesz ja bym Ci błędów nie wytykała? :D
Kiedy wstał, czuł, że jego nogi zrobiły się z waty.
Chyba raczej jak z waty :)
- Przepraszam, tak bardzo przepraszam. Przepraszam za błędy naszych rodziców i przepraszam za siebie, za swoje zachowanie i ogólnie pogląd, w stosunku do ciebie. Przepraszam, tak bardzo żałuję, że tak to wszystko się potoczyło.
Chociaż wcześniej jest napisane, coś o Hani, zastanawiałam się czy to mówi w końcu ona czy nie xD
Narcyz- choć pod koniec chyba zwątpiła w Niepokorne
Co?! :O:O
Że niby ja zwątpiłam? Tamten komentarz szczerze mówiąc miał w sobie ktytykę, ale nigdy bym w nie nie zwątpiła. Jestem pozytywnie zaskoczona tym odcinkiem mimo to iż nie ma zdjęć (a szkoda :P).
Trochę pogmatfane to było, bo musiałam niektóre zdania kilka razy czytać, żeby zrozumieć wszystko, ale to chyba przez moje rozkojarzenie.
Rozumiem, że Judyta popełniła samobójstwo, Hania wchodząc z Brandy do piwnicy ją znalazły, a Zosia urodziła dziecko któremu dała na imię Judyta, co? Dobrze to zrozumiałam? Aha i dlaczego Robert dwa razy przeżywał taki szok przed i po urodzeniu dziecka Zofii?
A co do Twojego komentarza to znaczy, że jakby była kolejna częśc Niepokornych to Brandy ożeniłaby się z Robertem? :D
Aha i fajne ma Brandy przyjaciółki i podejście do życia xD
Szkoda, że to już koniec :( Mam nadzieje, że jak najszybciej zaczniesz pisać coś nowego (bo jak nie to ja to chyba zrobie :P).
Pozdrawiam ;*
Narcyz
Charionette
11.11.2009, 21:04
No narcyz nie do końca. Brandy ma na nazwisko Murphy a tam było Linde... Czyli ostaje tylko Hania :P
Gratuluję. Dobrnąłeś do końca i to w naprawdę dobrym stylu.
Spodobał mi się pomysł z tym achronologicznym układem wydarzeń w ostatnim odcinku. Zmuszałeś mój mózg do pracy bardziej intensywnej niż zwykle, a jednocześnie mogłem się w tym wszystkim połapać. Chylę więc czoła, ponieważ sam kiedyś eksperymentowałem w ten sposób, ale wyszedł z tego jeden wielki galimatias.
Nie myśl sobie, że jestem jakoś zaślepiony z zachwytu, ale wybacz - jakoś nie chce mi się zbytnio wymieniać błędów ortograficznych, interpunkcyjnych, itp. Zajęły się tym już Cailleach i Narcyz - a ich robota zapewne była rzetelna. Chociaż...
Jednak nikt nie był godny na takie traktowanie, na takie opuszczenie przez bliskich.
Chyba raczej "nie zasługiwał".
I to nie mały.
Nie wiem, czy "niemały" nie powinno być razem.
Dość tych dupereli - pora na uwagi fabularne.
"Koło się zamknęło", jak to powiedział Vader do Obi-Wana. "Niepokorne" zaczęły się od pogrzebu i pogrzebem się skończyły.
W ogóle ta ostatnia część to taka zdumiewająco poważna w porównaniu do poprzednich; kto wie, czy nawet nie trochę patetyczna. I na niewiele tu się zdały pewne weselsze akcenty.
Rodzina Hani wydaje się być naznaczona przez (przeklęta?) los. I chyba faktycznie ma to silny związek z narkotykami. Tak w ogóle to nie przypuszczałbym, że Judyta, dotychczas taka cwana i nieugięta (niepokorna? :-)), popełni samobójstwo po zgarnięciu dilera. Taki splot zdarzeń jest dobrym argumentem na poparcie tezy, iż to był ktoś z jej szajki. Ale jeżeli nawet, to zawsze pozostawała jeszcze ucieczka - na nią nie było jeszcze za późno.
A może zdarzył się swego rodzaju cud i Judyta, widząc, co narkotyki zrobiły z jej siostrą (znienawidzoną bo znienawidzoną, ale zawsze jednak siostrą), zaczęła mieć wyrzuty sumienia z powodu swego fachu? Tym bardziej, że jej pośmiertne wywody zdają się coś podobnego sugerować.
Rodzina Kowalskich skończyła, że tak to ujmę, sielankowo. Zgoda małżeńska, narodziny dziecka... Tylko dlaczego mała ma na imię Judyta? Śmiem wątpić w jakąś chęć upamiętnienia czarnego charakteru, tym bardziej że siostra Hani pojawiła się w miasteczku zaledwie miesiąc wcześniej. A w przypadek to ja tu raczej nie wierzę. Może więc znów mamy do czynienia z pewną kolistością - kto wie, czy mała Judyta nie zacznie rozrabiać jak dorośnie. :-)
Dziwi mnie też ta nagła pokora Brandy. No, ale może to śmierć Judyty sprawiła, że to nie tak chwalone przez zmarłą intrygi, lecz zgoda stała się fundamentem sąsiedzkiego pożycia. Wszak chyba nawet Brandy ma dość tego miesiąca, podczas którego miasteczko zmieniło się w dom wariatów.
I nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że spod tego wszystkiego przebija pewna ironia, a sąsiedzka zgoda nie będzie trwała.
Jeszcze raz gratuluję pisarskiej wytrwałości i pozdrawiam, życząc weny na przyszłość.
P.S. No i dziękuję za wzmiankę na końcu.
P.S. 2 Ach, no i przepraszam, że tak krótko. Na zakończenie wypadałoby dodać coś więcej i to mądrzejszego, ale niestety mi nie wyszło.
blakistoni
12.11.2009, 16:33
O,juz koniec niepokornych :{
niemniej zakonczenie super,nigdy bym nie wpadla na to,ze tak to sie wszystko potoczy ;]
gratuluje ze dobrnales do konca,serio.
cerastes
12.11.2009, 18:14
Muszę przyznać, że zakończenie mnie zaskoczyło. Opowiadanie nabrało powściągliwości i powagi, ale i tak czytając dopatruję się tej charakterystycznej dla Ciebie groteski. ;)
Ode mnie również należą Ci się gratulacje za wytrwałość i za to, że udało Ci się do samego końca podtrzymać zaciekawienie. Każdy odcinek zawierał jakiś element zaskoczenia, dzięki czemu fabuła nigdy nie była nudna.
Mam nadzieję, że wkrótce znowu coś napiszesz. Życzę Ci kolejnych pomysłów ! Twoja forumowa twórczość stanowi świetną odskocznię, musi być ktoś taki jak Ty ! :D
Dziękuję za miłe słowa. ;)
Dziękuję za komentarze :)
tak btw. to czy mi sie zdaje, czy zosia miala urodzic blizniaki?
Dobrze Ci się wydaje, aczkolwiek nie chciałem już zmieniać po tym, jak Zosia naprawdę urodziła :D Dziękuję za komentarz.
Co?!
Że niby ja zwątpiłam? Tamten komentarz szczerze mówiąc miał w sobie ktytykę, ale nigdy bym w nie nie zwątpiła.
No może nie do końca dobrze się wyraziłem ;) Po prostu odniosłem takie wrażenie, że coraz mniej interesują Cię losy Niepokornych.
Rozumiem, że Judyta popełniła samobójstwo, Hania wchodząc z Brandy do piwnicy ją znalazły, a Zosia urodziła dziecko któremu dała na imię Judyta, co? Dobrze to zrozumiałam?
Wszystko zrozumiałaś tak jak trzeba :)
Aha i dlaczego Robert dwa razy przeżywał taki szok przed i po urodzeniu dziecka Zofii?
Pierwszy szok był z zaskoczenia a drugi z rozsądku ;)
A co do Twojego komentarza to znaczy, że jakby była kolejna częśc Niepokornych to Brandy ożeniłaby się z Robertem?
Tak jak powiedziała Cailleach- potencjalną żoną miała być Hania. Teraz nawet nie wiem, jak ja mogłbym zrobić to Zofii :D
"Koło się zamknęło", jak to powiedział Vader do Obi-Wana. "Niepokorne" zaczęły się od pogrzebu i pogrzebem się skończyły.
W ogóle ta ostatnia część to taka zdumiewająco poważna w porównaniu do poprzednich; kto wie, czy nawet nie trochę patetyczna. I na niewiele tu się zdały pewne weselsze akcenty.
Tak- liczyłem że ktoś to zauważy :)
A co do poważności- starałem się, żeby było trochę poważniej- w końcu nie za każdym razem da opowiadać się śmiesznie o poważnych sprawach- jak miało to miejsce do tej pory. To FS pisane innym słowem mogło by być jakimś romantycznym dramatem :P
Rodzina Hani wydaje się być naznaczona przez (przeklęta?) los.
Może to tak powiedzieć, aczkolwiek ja bym to raczej nazwał "nierozważna i pechowa".
Taki splot zdarzeń jest dobrym argumentem na poparcie tezy, iż to był ktoś z jej szajki. Ale jeżeli nawet, to zawsze pozostawała jeszcze ucieczka - na nią nie było jeszcze za późno.
A może zdarzył się swego rodzaju cud i Judyta, widząc, co narkotyki zrobiły z jej siostrą
Ja to sobie tłumaczę, że po prostu Judyta bardzo zmieniła się od początku historii. Świadczy też o tym początek ostatniego odcinka:
Widzę wszystkie błędy, które popełniłam, a teraz chciałabym to wszystko naprawić.
Tylko dlaczego mała ma na imię Judyta?
Mimo, że może teraz Wam imię Judyta kojarzy się głównie z czarnym charakterem siostry Hani, chciałem je zachować w serialu- po prostu imię to jakoś do mnie przemawia (nie umiem tego inaczej wytłumaczyć :D)
No, ale może to śmierć Judyty sprawiła, że to nie tak chwalone przez zmarłą intrygi, lecz zgoda stała się fundamentem sąsiedzkiego pożycia.
Brandy zaczęła się już zmieniać w kilka odcinków w stecz. Dumnie z siebie, że osiągnęła to co chciała (a chyba punktem kulminacyjnym było kupno 'lśniącej rezydencji') pomogła z litości Hani i przez to właśnie zobaczyła, co jest tak naprawdę ważne i co powinno się liczyć. W końcu zdelikatniała na nieszczęście innych, przejrzała, że świat nie kończy się na małomiasteczkowych skandalach jakie wyczyniała.
I nie wiem czemu, ale wydaje mi się, że spod tego wszystkiego przebija pewna ironia, a sąsiedzka zgoda nie będzie trwała.
Dobrze myślisz ;) Coraz bardziej zastanawiam się nad kontynuacją, a co by było ciekawego w idealnej zgodzie? :P
Jednak jeżeli w ogóle, to najpierw napiszę kilka odcinków z przeszłości naszych bohaterów- takie jakby uzupełnie do całości.
Dziękuję za komentarz.
gratuluje ze dobrnales do konca,serio.
Sam się sobie dziwię i thx za komentarz.
Każdy odcinek zawierał jakiś element zaskoczenia, dzięki czemu fabuła nigdy nie była nudna.
Bardzo się starałem, żeby FS nie było czymś w rodzaju "dam ci komentarz po znajomości" :D
Życzę Ci kolejnych pomysłów !
Ich jest nawet zbyt dużo :D Po prostu nie wiem od czego zaczynać ;)
Dzięki za komentarz.
Tak jak napisałem już Hnatowi w odpowiedzi:
Pewne jest, że napiszę jeszcze dwa-trzy odcinki o przeszłości naszych bohaterów i krótko opiszę sielankowe życie zaraz po zakończeniu się akcji FS.
I nie wykluczam też kontynuacji, aczkolwiek nic nie obiecam.
Charionette
22.11.2009, 10:40
O fajnie! Będzie ciąg dalszy Niepokornych ;)
Super :D
Czekam
Pozdrawiam
Przeczytałem pierwszy odcinek i bardzo mi się spodobało. Chyba nadrobię zaległości ;)
Dominic- musisz koniecznie ;)
Przeczytałem już wszystkie odcinki :D Świetne to jest :)
Pewne jest, że napiszę jeszcze dwa-trzy odcinki o przeszłości naszych bohaterów i krótko opiszę sielankowe życie zaraz po zakończeniu się akcji FS.
Mam nadzieję, że odcinki będą w najbliższym czasie ;)
Pierwszy już zacząłem pisać. I powiem nawet, że coraz to bardziej korci mnie do kontynuacji ;)
aneurysm
06.12.2009, 13:50
Przeczytałam już wszystkie odcinki niepokornych :D
No więc po prostu nie wiem co powiedzieć... Jest świetne... Całkowicie mnie zamurowało...
No ale muszę oprzytomnieć i napisać kilka znaczących słów..
No więc na początek powiem, że bardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz. Opowiadanie jest spójne, ciekawe, wciągające. Gdy przeczytałam pierwszy odcinek wiedziałam, że muszę przeczytać kolejne, bo interesowały mnie dalsze losy bohaterów.
Teraz moja krótka wypowiedź co do kobiet no i Roberta ;D
No więc tak:
Po pierwsze, imię Brandy kojarzy mi się z wódką "Brandy"
Po drugie, gdybym ja była Zosią to zabiłabym własnymi rękoma męża i jego kochankę.
Po trzecie, ta Brandy to niezłe ziółko :D W którymś odcinku po pożarze gdy leżała owinięta kocem, wstała i pokazała Zośce spermę na swoim brzuchu, o ile dobrze pamiętam. Ja bym się nie odważyła zrobić coś takiego.
Po czwarte, Robert jest chyba mniej więcej w wieku Zosi, około 40 lat, i ma w głowie jeszcze takie bajery, jak stosunek co pół godziny z amerykanką [?] wow.
Po piąte, dziwi mnie to co zrobiła Judyta. Chodzi mi o te pokazanie zdjęć temu obrońcy Brandy, i przedstawienie się jako Hania. O ile dobrze zrozumiałam to chodziło o pieniądze i zemstę [?] Troszkę to pokręciłeś albo ja jestem taka nierozumna.
Po szóste, dziwi mnie również zachowanie amerykanki, po co odwołała zarzuty na Zośkę ? Chodziło o to aby wszyscy ja lubili, ale w końcu tak bardzo nienawidziła Zofię, że aż dziw że jej odpuściła.
Po siódme, z jakiej racji Zosia dostała pouczenie w sądzie, za chwilę do namysłu?
Po ósme, czemu Hania schowała się za łóżko gdy Brandy rozwalała walizkę?
Co do bohaterów to tyle.
Teraz może ciut o błędach..
No więc zauważyłam drobne literówki, ale przecież każdemu się zdarza. Następnie moją uwagę przyciągnęły małe powtórzenia.
Ogółem tekst jest napisany poprawnie, ale nie wiem czy interpunkcja jest dobra.
Aaa i mam małą prośbę :) Jakbyś mógł to dopisz coś jeszcze o niepokornych, bo bardzo, ale to bardzo podoba mi się to opowiadanie.
I wgl szkoda że było tam mało zdjęć :(
I żeby nie przeciągać dłużej, jeszcze trochę Cię pochwalę...:)
No więc...
Chłopie masz talent! Tak udanego opowiadania jeszcze nie czytałam..
Ooo i zauważyłam na forum twoje koleje opowiadanie, z chęcią przeczytam :)
Pozdrawiam serdecznie ;*
Charionette
09.12.2009, 21:13
Osz Wrono jaki komentarz :D
Do rzeczy... Kiedy wreszcie wstawisz tutaj ten odcinek, czy potrzebujesz porządnego kopa w cztery litery??
Pozdrawiam
Tak jak zapowiadałem :)
ZOSIA
Część pierwsza
Zofia Nowak szybkim krokiem przemierzała Stare Miasto w Warszawie. Nie zatrzymywała się tak jak jej inne rówieśniczki przy nielicznych wystawach sklepowych. Znała drogę na pamięć, mechanicznie skręcała i czekała na pasach, omijała powoli idących ludzi na chodniku, niczym tor przeszkód wyuczony na pamięć. W lewej ręce trzymała książki, prawa bezwładnie wsunięta była do kieszeni płaszcza. Spojrzała na zegar umieszczony na ścianie jakiegoś butiku- „Cholera! Spóźnię się na wykład”.
http://i47.************/2mmelp4.jpg
Świat osnuty był rozrzedzającą się w miarę upływu dnia mgłą. Wszyscy byli senni, a specyficzną atmosferę podsycał fakt, że dopiero zaczynał się nowy tydzień. Gmach Uniwersytetu Warszawskiego niewyraźnie zamajaczył na końcu ulicy. Kobieta przyspieszyła kroku. Jednak jak mawia staropolskie przysłowie… „Jak się człowiek spieszy, to się diabeł cieszy”. A owy diabeł, posłużył się w tejże chwili wystającą kostką w chodniku. Nie tylko samo potknięcie było przerażające, jak jego skutki. W końcu nie co dzień ląduje się w błotnistej kałuży pośrodku drwiącego tłumu.
Zosia uniosła się na rękach. Miała na sobie błotnistą maź. Po chwili spostrzegła się, że los nie oszczędził nawet książek.
- Nic się pani nie stało?- ze zlewającej się ze sobą grupy ludzi wyłonił się mężczyzna, będącym mniej więcej w tym samym wieku co ona.
- Zdaje się, że ucierpiały jedynie książki i moja duma.
Facet uśmiechnął się.
- Pomogę ci wstać.
- Naprawdę nie trzeba.
- Ale…
http://i49.************/313raiu.jpg
Cóż. Musiała ulec. Tak wpajały jej zasady dobrego wychowania- kobieta jest damą, a mężczyzna ma jej służyć. I nic tu nie dawała niezależność i feministyczne poglądy. Ten świat jest porąbany.
Przetarł dłonią po jej ubraniu, aby chociaż nieznacznie oczyścić strój, który i tak był już do wyrzucenia. Ona jednak odepchnęła szybko jego dłoń.
- Naprawdę nie trzeba. Już mi pomogłeś wystarczająco.
- Chyba nie zamierzasz iść tak na wykłady?- zaśmiał się. Dupek.
- Zakład?
Niepokorność to piękna rzecz, jednak czasami potrafi zaprowadzić człowieka do wielu głupich rzeczy. Zosia ruszyła więc przed siebie, nawet nie zerknąwszy na bruneta. Ciekawe do czego jeszcze jest zdolna aby pokazać wyższość kobiet nad przeciwną płcią?
Mimo, iż niczym magnez przyciągała ludzkie oczy, szła z głową podniesioną do góry, nie zwracając na nikogo uwagi. Było to istotne drażnienie się z mężczyznami, udowadnianie im niewiadomo czego, niejednokrotne wystawianie się na pośmiewisko.
Mężczyzna nie spuszczał z niej wzroku, lecz po pewnym czasie, gdy w miarę zbliżyli się do gmachu uniwersytetu, oddalił się od niej, postanawiając obserwować z ukrycia. Był nią zauroczony. Jej kobiecą dumą , ostrymi rysami twarzy, zdecydowaną postawą. „Harda babka” szepnął do siebie w uśmiechu i odszedł. A ona odzyskała rozum dopiero w głównym holu, gdzie dostała prosto w twarz paroma obelgami ze strony koleżanek.
Drugi raz spotkał ją w autobusie. Weszła do zatłoczonego, śmierdzącego, stalowego pudła, istnej śmierci na kółkach.
http://i46.************/2vacdwm.jpg
On siedział mniej więcej w połowie pojazdu, z twarzą przyssaną do zaparowanej szyby. Gdy tylko ją zauważył, ustąpił Zofii miejsca. Ona z niechęcią usiadła. I tym razem nie doszło do kontaktu wzrokowego.
http://i46.************/8x65id.jpg
Przejechali kilka przystanków, ona musiała wysiąść, on jechał jeszcze dalej. Gdy studentka polonistyki już wysiadła, brunet zauważył, że zostawiła na siedzeniu małą czarną torebkę. W środku, jak się później okazało było parę marnych groszy, obrazek z Maryją i dokumenty. Schował wszystko do plecaka i wyciągnął dopiero po skończonych zajęciach, gdy już mrok zaczął wkraczać w szary świat. Otwarł mały plik dokumentów, z którego wszystko dokładnie wyczytał:
Zofia Nowak,
ur.2 stycznia 1964 roku,
Zameldowana w Warszawie, ul. Piekarska 23/7
W tym momencie zatrzymał wzrok na jej zdjęciu i tak wpatrywał się w nie dobre parędziesiąt minut, aż uświadomił sobie, że ma sporo nauki, a musi przecież jeszcze odnieść zgubę właścicielce. Lepszej okazji nie mógł sobie wymarzyć, by bliżej ją poznać. Przebrał się, żeby wyglądać nieco bardziej przyzwoicie i wyszedł na ulicę. Padało dosyć mocno, toteż na miejsce udał się taksówką.
http://i46.************/15xwrd1.jpg
Zanim wszedł do środka ogarnął wzrokiem cały budynek. Była to śliczna, zabytkowa kamienica. W wielu oknach paliły się światła… może właśnie w którymś z nich jest jego bogini? Odważnym krokiem udał się na trzecie piętro, błądząc wzrokiem po numerach wiszących na kolejnych drzwiach. „Cztery, pięć, sześć… jest”- oczy mu zabłysnęły. Czym prędzej zapukał.
Otwarł mu grupy mężczyzna, odziany w poprzecierany podkoszulek, ukazując odrażający „mięsień piwny”. Czuć było woń alkoholu pomieszaną z zapachem papierosów.
- Czy jest Zofia Nowak?- zapytał nieco onieśmielony.
Mężczyzna spojrzał na niego krzywo.
http://i46.************/33c2f4g.jpg
- Zośka!- krzyknął tak, żeby go słychać dwa piętra niżej- Kawaler do ciebie!
I zniknął w ciemnym wnętrzu małego mieszkanka.
http://i50.************/2s9ynmv.jpg
Po chwili z tej samej ciemności wyłoniła się ta jedyna…. Ubrana skromnie podeszła niepewnie.
- Tak?
- Zofia Ko…
- Tak.
Nie umiał niczego odczytać z tych lakonicznych wypowiedzi. Ciekawe co teraz myśli: jest zła, czy nastawiona przychylnie? A może ona też cos do niego czuję?
- Znalazłem pani torebkę- wyciągnął czarną „szmaciankę” z kieszeni – Proszę
Ona uśmiechnęła się, widocznie ucieszona faktem znalezienia zguby.
- Dziękuję.
W półmroku nie było tego dokładnie widać, ale Robertowi wydawało się, że jej twarz oblał delikatny rumieniec. Nie… może to po prostu złudzenie.
Stali przez chwilę w milczeniu, patrząc sobie w oczy. A ich uczucie między nimi rosło. Kto wie, do czego by jeszcze doszło, gdyby po klatce schodowej nie rozszedł się donośny głos jej ojca.
- Zośka, kiedy kolacja?!
Ona spuściła głowę.
- Muszę wracać.
Odwróciła się na pięcie. Brunet chwycił ją za rękę, jednak szybko ją cofnął zlustrowany jej wzrokiem.
- Może… spotkamy się? Kiedyś.
- Jutro pod moim domem, o siódmej. Ty płacisz za taksówkę.
Jej twarz nie wyrażała nic. Nie było uśmiechu, nie było wyrazu niechęci czy litowania się nad zauroczonym mężczyzną. Po prostu marmurowa, bezuczuciowa, sztywna postawa. Wtedy Robert już wiedział, że ją kocha. I wracał do domu w strugach deszczu.
***
Zima minęła wśród ciągłych spotkań w zapuszczonym parku. Były nieśmiałe rozmowy, kilka szczerych wyznań, wspólne opowiadanie sobie minionego dnia. Jednak nie doszło do niczego więcej. Wiosną uczucie dało o sobie znać bardziej.
Kiedy Zofia wracała zmęczona z zajęć, koło piątej po południu, on z nagła wyrósł z ziemi tuż przed nią. W ręce trzymał mały bukiet róż. Wtedy ona się uśmiechnęła, wzięła kwiaty i uścisnęli się mocno.
http://i45.************/9unprd.jpg
Trwali w uścisku kilka sekund, o które modlili się, żeby trwały wieczność. Potem każdy rozszedł się w swoją stronę.
Minęło kilka kolejnych tygodni i nastało lato. Był wczesny poranek, miasto jeszcze na ogół spało. Jednak tych dwoje siedzieli w parku na tej samej ławce co zawsze, wpatrując się w siebie. Oddychali powoli, syceni niepewnością tego, co za chwilę miało się stać. Czy powinni? Czy mogą? Czy nie zrobią czegoś głupiego? Czy tak właśnie wygląda miłość? Czy zdołają przełamać nieśmiałość? Te i wiele innych pytań na sekundę… Jednak nastała ta chwila. On pierwszy chwycił ją za głowę i przyciągnął delikatnie do siebie.
Pocałowali się. Trwało to sekundę, może dwie. Odsunęli się od siebie, jakby właśnie się oparzyli.
http://i45.************/igesy8.jpg
- Muszę już iść- i odeszła, szlochając cicho pod nosem. Dlaczego właśnie ją dopadła ta miłość? I to jeszcze w taki najmniej odpowiednim momencie.
On siedział dalej na ławce, wpatrując w niebo. Nie myślał o niczym, chciał tylko zapamiętać dotyk jej ust…
fajne, no co tu duzo mowic :> ciesze sie, ze jednak wstawiles. nie wypatrzylam bledow (zreszta ja nigdy ich nie wypominam, no ale ok), milo sie czyta, no w sumie nic wiecej nie da sie wyciagnac. mam pytanie, czy to beda takie urywane fragmenty np. o zosi, o judycie itd. czy jakas wspolna fabula zlozona z tych wspomnien?
czekam na wiecej + II serie.
Charionette
15.12.2009, 21:08
Jestem pod wielkim wrażeniem... Podoba mi się powrót do przeszłości. Opis miłości Roberta i Zosi wyszedł ci naprawdę fantastycznie. I chyba nie wysilę się na nic więcej. Super i tyle.
Pozdrawiam,
C.
Przeczytałam w ciągu kilkudziesięciu minut całość.
Co powiem - udało Ci się doskonale zwodzić czytelnika by raz nienawidził, a raz kochał danego bohatera. Chwilami było mi szkoda Zofii, a zaraz miałam ochotę trzepnąć ją przez głowę. Całość fotostory to istna sinusoida - raz było dobre, raz wręcz nie chciało się czytać (zaliczyłam kryzys chyba IV odcinka). Ogółem czyta się to dość przyjemnie, nie angażując zbytecznie umysłu, czasami śmiejąc z głupoty i zaściankowości bohaterów, a czasem denerwując o dalsze ich losy.
Nie jestem tu po to, by wytykać wszystkie błędy gramatyczne, zresztą nie są na tyle rażące, żeby była potrzeba je wypominać ^^.
Nie czytałam pozostałej twojej twórczości...muszę się z nią chyba zapoznać :)
vBulletin® v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.