kinusia24
13.11.2009, 22:21
Witam. Chciałabym przedstawić wam moje pierwsze opowiadanie (; Przejdźmy do rzeczy ;]
http://i36.************/qzop5y.jpg
Była noc. Na ulicy wśród wszechobecnej ciszy można było usłyszeć tupot stóp. Jasne trampki wytwarzały lekko słyszalne echo. Posiadaczka owego obuwia wyraźnie nie chciała zostać w ciemnej ulicy choć chwili dłużej. "To nie jest miła noc - stwierdziła ponuro - takie noce są tylko latem i w Boże Narodzenie." Psotny kot, próbujący dostać się do resztek zepsutego mięsa rozrywał foliową reklamówkę. Ten trywialny dźwięk i widok żółtozielonych ślepi wgapiających się w bohaterkę wywołał u niej nagłe przyspieszenie serca, a z ust dziewczyny wydobył się charakterystyczny dźwięk towarzyszący strachowi pomieszanemu z szokiem. Zwierze, ku ironii losu było oczywiście czarne, a zalękniona osóbka przesądna. Przyspieszyła kroku, by kot, który z niewiadomych powodów właśnie zaczął się do niej zbliżać nie przebiegł jej drogi.
Dotarła do głównej, oświetlonej ulicy, na której czuła się dużo pewniej. Jeszcze kilka minut temu obiecywała sobie, ze nie będzie więcej wracała do domu o tej porze. Piętnastolatka sama późnym wieczorem to kiepski pomysł. Teraz jednak część strachu gdzieś uleciała, a w zamain za to ogarnęła ją świadomość, ze z każdym krokiem jest coraz bliżej domu. Byłaby w stanie się nawet uśmiechnąć gdyby nie pewien detal...
- Świetnie - mruknęła do siebie. - Tylko deszczu mi brakuje. Nia mam zamiaru zmoknął - postanowiła zdeterminowana, wycierając kropkę na policzku. Po raz kolejny przyspieszyła. Teraz już prawie biegła.
http://i37.************/2ryhs76.jpg
Gdy minęła zakręt zatrzymała się na moment. Przeciętny obserwator zobaczyłby wysokiego, barczystego mężczyznę w ciemnej kurtce, jednak spostrzegawcze oko dziewczyny mimo słabego oświetlenia zauważyła, że ubranie jest dość wygniecione, a mężczyzna niedogolony i niewyspany. Spróbowała opanować nerwy i zgrabnie ominąć mężczyznę, tak, by nie zauważył niechęci. Niestety jej plan nie powiódł się.
- Witam - wydobyło się z ust owego pana. Głos miał ciepły, męski, wręcz pociągający.
- Czy my się znamy? - zapytała lekko piskliwie.
- Sądzę, że niedługo poznasz mnie znacznie lepiej, niż Ci się wydaje.
- Nie wydaje mi się, abym miała na to ochotę - przyjrzała mu się i lekko skrzywiła. Ne mogła powstrzymać się od odrobiny arogancji. - A teraz przepraszam, spieszę się. Powoli zaczęła się oddalać, zostawiając za sobą lekko przygnębionego człowieka.
- Żaneta, stój - odezwał się dość dobitnie. - Skoro nalegasz... Jestem Twoim ojcem. Dziewczyna obróciła się na pięcie i lekko zmrużyła oczy.
- Skąd zna pan moje imie? - zapytała, jakby nie usłyszała drugiej części wypowiedzi.
- Ja je wybrałem. Podoba Ci się.
- Świetny żart - zignorowała pytanie. - Żegnam.
- Przyjdziesz tu jutro koło 19? Pójdziemy tam... do baru. Mają smaczny kapuśniak.
- D-dobrze - wyszeptała, po czym automatycznie ściągnęła brwi myśląc "Co ja, do cholery, wyrabiam?!". Najwyraźniej podziałał tak na nią owy kapuśniak. Szybko odeszła, bez słowa. Zmierzając do domu miała ochotę głośno zakląć. Chciała wiedzieć, już teraz, co jest, ku**a, grane?! O co chodziło temu facetowi? Pewnie zboczeniec, nigdzie jutro nie idzie. Pozornie rozwiązała swoją zagadkę, ale wyciągając z kieszeni klucze jej mózg odtworzył dobrze znane jej słowo. Żet, a, en, e, te, a. Żaneta. Jęknęła, przekręcając klucz w furtce. Zmierzyła do ciemnych drzwi swojego mieszkania. Energicznie nacisnęła na klamkę.
http://i34.************/f4myrb.jpg
- Hej kochanie - poczuła ciepłe usta mamy. - Jak się bawiłaś?
"Bawiłaś? O czym ona mówi..? Ach, urodziny Marceliny!"
- Świetnie, była bardzo zadowolona z książki, podobno chciała ją kupić - odparła troche niemrawo.
- Od razu Ci mówiłam, że tak będzie! Jak... - nie dokończyła, gdyż Żaneta przerwała:
- Ugh, mam, pogadamy jutro, okej? Zmęczona jestem - wyrażnie uciekała wzrokiem. Zgrabnie ominęła markę, zsunęła buty i udała się do łazienki. Beata - mama Żanety - nie należała do tych, którym wydaje się, ze ich dzieci nie mają kłopotów. Od razu zauważyła, że coś z córką nie tak, ale nie zamierzała interweniować. Nie radziła sobie z własnymi kłopotami, a tym bardziej cudzymi.
http://i38.************/33lfkop.jpg
Gdy Żaneta znalazła się w łóżku długo nie mogła usnąć. Przewracała się, miętoląc pościel, prześcieradło złośliwie zsuwało się. Kilka razy wstawała - wyglądała przez okno, otwierała je, to znowu zamykała lub szła do kuchni, by napić się czegoś. W końcu zmęczony organizm poddał się. Niestety, dręczona dziwnymi koszmarami bez fabuły budziła się co chwila. Nie spała dobrze. Noc trwała dłużej, niż mogła się spodziewać.
***
Będę ogromnie wdzięczna za krytykę.
http://i36.************/qzop5y.jpg
Była noc. Na ulicy wśród wszechobecnej ciszy można było usłyszeć tupot stóp. Jasne trampki wytwarzały lekko słyszalne echo. Posiadaczka owego obuwia wyraźnie nie chciała zostać w ciemnej ulicy choć chwili dłużej. "To nie jest miła noc - stwierdziła ponuro - takie noce są tylko latem i w Boże Narodzenie." Psotny kot, próbujący dostać się do resztek zepsutego mięsa rozrywał foliową reklamówkę. Ten trywialny dźwięk i widok żółtozielonych ślepi wgapiających się w bohaterkę wywołał u niej nagłe przyspieszenie serca, a z ust dziewczyny wydobył się charakterystyczny dźwięk towarzyszący strachowi pomieszanemu z szokiem. Zwierze, ku ironii losu było oczywiście czarne, a zalękniona osóbka przesądna. Przyspieszyła kroku, by kot, który z niewiadomych powodów właśnie zaczął się do niej zbliżać nie przebiegł jej drogi.
Dotarła do głównej, oświetlonej ulicy, na której czuła się dużo pewniej. Jeszcze kilka minut temu obiecywała sobie, ze nie będzie więcej wracała do domu o tej porze. Piętnastolatka sama późnym wieczorem to kiepski pomysł. Teraz jednak część strachu gdzieś uleciała, a w zamain za to ogarnęła ją świadomość, ze z każdym krokiem jest coraz bliżej domu. Byłaby w stanie się nawet uśmiechnąć gdyby nie pewien detal...
- Świetnie - mruknęła do siebie. - Tylko deszczu mi brakuje. Nia mam zamiaru zmoknął - postanowiła zdeterminowana, wycierając kropkę na policzku. Po raz kolejny przyspieszyła. Teraz już prawie biegła.
http://i37.************/2ryhs76.jpg
Gdy minęła zakręt zatrzymała się na moment. Przeciętny obserwator zobaczyłby wysokiego, barczystego mężczyznę w ciemnej kurtce, jednak spostrzegawcze oko dziewczyny mimo słabego oświetlenia zauważyła, że ubranie jest dość wygniecione, a mężczyzna niedogolony i niewyspany. Spróbowała opanować nerwy i zgrabnie ominąć mężczyznę, tak, by nie zauważył niechęci. Niestety jej plan nie powiódł się.
- Witam - wydobyło się z ust owego pana. Głos miał ciepły, męski, wręcz pociągający.
- Czy my się znamy? - zapytała lekko piskliwie.
- Sądzę, że niedługo poznasz mnie znacznie lepiej, niż Ci się wydaje.
- Nie wydaje mi się, abym miała na to ochotę - przyjrzała mu się i lekko skrzywiła. Ne mogła powstrzymać się od odrobiny arogancji. - A teraz przepraszam, spieszę się. Powoli zaczęła się oddalać, zostawiając za sobą lekko przygnębionego człowieka.
- Żaneta, stój - odezwał się dość dobitnie. - Skoro nalegasz... Jestem Twoim ojcem. Dziewczyna obróciła się na pięcie i lekko zmrużyła oczy.
- Skąd zna pan moje imie? - zapytała, jakby nie usłyszała drugiej części wypowiedzi.
- Ja je wybrałem. Podoba Ci się.
- Świetny żart - zignorowała pytanie. - Żegnam.
- Przyjdziesz tu jutro koło 19? Pójdziemy tam... do baru. Mają smaczny kapuśniak.
- D-dobrze - wyszeptała, po czym automatycznie ściągnęła brwi myśląc "Co ja, do cholery, wyrabiam?!". Najwyraźniej podziałał tak na nią owy kapuśniak. Szybko odeszła, bez słowa. Zmierzając do domu miała ochotę głośno zakląć. Chciała wiedzieć, już teraz, co jest, ku**a, grane?! O co chodziło temu facetowi? Pewnie zboczeniec, nigdzie jutro nie idzie. Pozornie rozwiązała swoją zagadkę, ale wyciągając z kieszeni klucze jej mózg odtworzył dobrze znane jej słowo. Żet, a, en, e, te, a. Żaneta. Jęknęła, przekręcając klucz w furtce. Zmierzyła do ciemnych drzwi swojego mieszkania. Energicznie nacisnęła na klamkę.
http://i34.************/f4myrb.jpg
- Hej kochanie - poczuła ciepłe usta mamy. - Jak się bawiłaś?
"Bawiłaś? O czym ona mówi..? Ach, urodziny Marceliny!"
- Świetnie, była bardzo zadowolona z książki, podobno chciała ją kupić - odparła troche niemrawo.
- Od razu Ci mówiłam, że tak będzie! Jak... - nie dokończyła, gdyż Żaneta przerwała:
- Ugh, mam, pogadamy jutro, okej? Zmęczona jestem - wyrażnie uciekała wzrokiem. Zgrabnie ominęła markę, zsunęła buty i udała się do łazienki. Beata - mama Żanety - nie należała do tych, którym wydaje się, ze ich dzieci nie mają kłopotów. Od razu zauważyła, że coś z córką nie tak, ale nie zamierzała interweniować. Nie radziła sobie z własnymi kłopotami, a tym bardziej cudzymi.
http://i38.************/33lfkop.jpg
Gdy Żaneta znalazła się w łóżku długo nie mogła usnąć. Przewracała się, miętoląc pościel, prześcieradło złośliwie zsuwało się. Kilka razy wstawała - wyglądała przez okno, otwierała je, to znowu zamykała lub szła do kuchni, by napić się czegoś. W końcu zmęczony organizm poddał się. Niestety, dręczona dziwnymi koszmarami bez fabuły budziła się co chwila. Nie spała dobrze. Noc trwała dłużej, niż mogła się spodziewać.
***
Będę ogromnie wdzięczna za krytykę.