Zobacz pełną wersję : Czas zmian (+16)
Kolejna próba na nowej maszynie. Mam nadzieję, że tym razem dokończę bez problemów. Jeśli czytaliście "Razem do celu" mojego autorstwa - tutaj poznacie dalsze losy kilku bohaterów. Zapraszam do czytania ^^
Czas zmian
Part I
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/1-3.jpg
Ocknęłam się, gdy światło sączące się przez okno zaczęło drażnić moje powieki. Gdzieś w pobliżu toczyła się przyciszona rozmowa dwóch kobiet, a inne dźwięki dochodziły do mnie stłumione jakąś barierą, prawdopodobnie ścianą. Otworzyłam oczy i rozejrzałam się po brzydkim pokoju urządzonym po spartańsku, a woń, która zaatakowała nagle moje nozdrza podpowiedziała mi, gdzie dokładnie się znajdowałam.
Szpital.
- Kia, nareszcie się obudziłaś – usłyszałam znajomy głos z tyłu. – Całe szczęście. Martwiłem się.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/2-1.jpg
Przekręciłam się na drugi bok i uśmiechnęłam, gdy ujrzałam siedzącego nieopodal mężczyznę. Właściwie Zack wyglądał bardziej jak chłopak, niż mężczyzna, ale zawsze potrafił tak się ubrać i uczesać, że im był starszy tym wyglądał młodziej.
- Co ty tu robisz? – zapytałam, próbując przypomnieć sobie, co robiłam przez ostatnie kilka godzin. Do szkoły dotarłam rano, a teraz słońce było już bardzo wysoko. Umknęło mi sporo czasu.
- Przyjechałem najszybciej jak mogłem – zaczął się tłumaczyć. – Byłem akurat w pracy, gdy zadzwoniła do mnie Sonya i powiedziała, że zasłabłaś na lekcji.
Zmarszczyłam brwi w konsternacji.
- Jaka Sonya? – zdziwiłam się.
- No, twoja nauczycielka, ta co przyszła w tym roku na zastępstwo. Sonya Varela. To moja znajoma jeszcze za czasów studiów. Jaki ten świat mały, nie sądzisz?
Ach, więc pani profesor Varela była jego znajomą! Nie miałam pojęcia, że Zack znał takie osobistości. Kobitka była młoda, zabawna i nie było możliwości, aby jej przygadać. Nie sypała dwójami jak z rękawa, ale uczniowie bali się jej podskakiwać. Tylko ci najbardziej krnąbrni próbowali zachowywać się wobec niej nieodpowiednio, ale nauczycielka nie pozwalała wejść sobie na głowę. Absolutnie nikomu.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/3-1.jpg
Odrzuciłam na bok kołdrę i stanęłam na zimnej posadzce. Miałam na sobie paskudną, szpitalną piżamę przesiąkniętą zapachem różnych, farmaceutycznych świństw, którymi było wypełnione najbliższe otoczenie. Zack zerwał się z miejsca i podbiegł, aby podtrzymać mnie w razie kolejnych zawrotów głowy. Zaśmiałam się tylko i spojrzałam na niego z rozczuleniem. Wspaniały był z niego przyjaciel i świetnie się ze sobą dogadywaliśmy pomimo „teoretycznej”, dziesięcioletniej różnicy wieku.
- Jak właściwie się tutaj znalazłam? – zapytałam, krzyżując ręce na piersi. – Prawdę mówiąc nie pamiętam zbyt wiele. Tylko tyle, że na lekcji było mi duszno i wyszłam na korytarz.
Zack pokiwał powoli głową.
- Tak było – przyznał. – Sonya martwiła się, że długo nie wracasz i wysłała po ciebie jakąś dziewczynę. Leżałaś nieprzytomna na podłodze i wezwano do ciebie karetkę. Sonya zadzwoniła do mnie chwilę później.
- A skąd miała twój numer?
- To proste. – Zack uśmiechnął się szeroko. – W twoich kontaktach był folder „W razie wypadku dzwonić do:”, a ja znajdowałem się na pierwszej pozycji. To znaczy… - Spojrzał na mnie, unosząc brwi. – Nie tyle ja, co „Azbest jest trujący, ale smaczny”. Czy możesz mi to wytłumaczyć?
Zdusiłam śmiech i wzruszyłam ramionami.
- Lista moich numerów jest uporządkowana alfabetycznie, więc „Zack” znalazłby się na końcu. Poza tym, to o azbeście przeczytałam kiedyś na ścianie apteki, w której pracujesz i tak mi się skojarzyło.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/4.jpg
Zack otwierał usta, aby coś odpowiedzieć, lecz właśnie wtedy drzwi sali otworzyły się i do środka wszedł lekarz wraz z pielęgniarką. Poczułam, jak coś zakotłowało mi się w brzuchu, a w ustach całkiem wyschło. Prawdopodobnie znali już przyczynę moich dolegliwości i przedłużanie tej chwili tylko podsycało moje zdenerwowanie.
- Pani Heinonen? – zapytał lekarz.
Skinęłam głową.
- To ja – odparłam.
- Proszę usiąść, chciałbym omówić z panią badania. A pana proszę o tymczasowe opuszczenie sali – zwrócił się do Zacka.
- Niedługo wrócę… - szepnął blondyn i wymaszerował z pokoju, oglądając się w progu przez ramię.
Machnęłam na niego ręką i podeszłam do krzesła stojącego przy łóżku. Było mi znacznie lepiej, niż rano. Właściwie to trochę się zmartwiłam, że karetka została wezwana niepotrzebnie skoro nie cierpiałam na żadne poważne dolegliwości.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/5-1.jpg
Pielęgniarka poszła do łóżek pozostałych dwóch pacjentek, a lekarz zajął miejsce na krześle obok mnie. Wyglądał bardzo poważnie. Jak na mój gust zbyt poważnie, aby stwierdzić, że byłam zdrowa i że najwyższa pora iść do domu.
Mężczyzna milczał jeszcze przez chwilę, nim skupił wzrok na mnie. Wstrzymałam odruchowo powietrze, spodziewając się najgorszego.
- Zrobiliśmy pani kilka rutynowych badań, gdy sanitariusze panią przywieźli – zaczął spokojnie. – Pamięta pani? – Pokręciłam głową. – Tego się spodziewałem. Odzyskiwała pani świadomość tylko na krótki czas. Proszę mi powiedzieć, uczy się pani w liceum, tak?
- W drugiej klasie – odparłam.
- Czyli nie ma pani jeszcze osiemnastu lat?
- Skończę je w czerwcu.
- Yhm. – Mężczyzna zamyślił się, składając dłonie na kolanach. – Jak mówiłem, przebadaliśmy panią i prócz lekkiego osłabienia i podwyższonej temperatury niczego nie wykryliśmy. Jednak, żeby wykluczyć pewne podejrzenia chciałbym, aby zrobiła pani test.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/6-1.jpg
Popatrzyłam na mężczyznę jak na wariata.
- Test? – powtórzyłam. Lekarz pokiwał głową. – Mam rozumieć, że trzeba to zrobić we własnym zakresie, bo szpital nie jest w stanie mi zapewnić takich badań?
- Ależ jesteśmy, naturalnie! – powiedział szybko medyk. – Jednak sądziłem, że w tym wypadku zechce się pani skonsultować z własnym lekarzem. Ale jeśli nie ma takiej potrzeby to proszę, ginekolog jeszcze powinien być.
Na to ostatnie prawie zakrztusiłam się powietrzem. Patrzyłam na mężczyznę w szoku, zapadając się głębiej w fotelu.
- Jaki… ginekolog?... – wykrztusiłam.
- Ojej, chyba się nie zrozumieliśmy. – Lekarz uśmiechnął się dobrotliwie. – Miałem na myśli, że powinna pani wykonać test ciążowy. Podejrzewamy, że właśnie dlatego zasłabła pani w szkole. Nasz specjalista pytał panią o ostatnią miesiączkę, a pani stwierdziła, że nie pamięta. Może teraz sobie pani przypomni?
- Jakoś tak niedawno… - wymamrotałam, czując jakby w żołądku zagnieździła mi się wielka bryła lodu. – Spóźnia się prawie miesiąc, ale to przecież się zdarza…
- Mimo wszystko radziłbym zaopatrzyć się w test, nie są drogie. Prócz tego jest pani wolna. Ale jeśli chodzi o pani chłopaka… - Mężczyzna pochylił się i przyciszył głos do konspiracyjnego szeptu. – Jeśli dziecko nie jest planowane, to proszę oszczędzić mu tej nowiny, dopóki nie nabierze pani pewności. Lepiej będzie go na to powoli przygotowywać. Mężczyźni często zachowują się nierozważnie, gdy spadnie to na nich jak grom z jasnego nieba!
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/7.jpg
Lekarz poszedł porozmawiać z pozostałymi pacjentkami, a ja dalej siedziałam na miejscu, wgapiając się w przestrzeń przed sobą.
Ciąża. Coś takiego podejrzewałam, kiedy jeszcze chodziłam z Angelo, ale pomysł szybko wyparował, kiedy zerwaliśmy przed dwoma tygodniami. Teraz perspektywa noszenia dziecka tego łajdaka wydawała mi się potworna. Serce tłukło mi się w piersi tak szybko, że miałam wrażenie, iż zaraz stamtąd wyskoczy. Stopniowo ogarniał mnie strach, aż musiałam mocniej zacisnąć dłonie na kolanach, aby powstrzymać drżenie rąk. Jeśli test wyjdzie pozytywny – nie będzie dla mnie ratunku.
Chwilę po tym jak wizytacja dobiegła końca, rozległo się ciche pukanie i do pokoju wszedł Zack. Prawie parsknęłam śmiechem na jego widok. Doktor musiał pomyśleć, że to on był moim chłopakiem i stąd te rady od serca.
- Co ci powiedzieli? – zapytał z progu, lustrując mnie uważnym spojrzeniem.
- Mogę iść do domu – powiedziałam. A w przypływie nagłej odwagi dodałam: - Pracujesz w aptece, więc może mógłbyś…
- Czołem, Azbest! – rozległo się od strony drzwi.
Spojrzałam ponad ramieniem Zacka i ujrzałam wchodzącą do pomieszczenia nauczycielkę. Przygryzłam dolną wargę, aby się nie roześmiać.
- Twoje poczucie humoru nigdy szczególnie mnie nie bawiło – odparł mężczyzna, uśmiechając się krzywo. – Nawet nie przejmujesz się stanem uczennicy!
- Oczywiście, że się przejmuję. – Sonya uniosła dłonie w obronnym geście. – Jestem w tej szkole na zastępstwie, nie mogłam tak po prostu sobie wyjść.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/8-1.jpg
Uśmiechnęłam się niepewnie do nauczycielki, nie potrafiąc pozbyć się zdenerwowania. Była młoda, ale co z tego? Belfer to belfer. Chociaż w szkole zyskała dużą sympatię uciśnionych, cały czas miała nad uczniami władzę. Głupio było tak się spoufalać.
- Co tam, mała? – zagadnęła wesoło. – Widzę, że już z tobą lepiej, co nie jest do końca normalne w towarzystwie tego faceta. – Skinęła głową w kierunku Zacka.
- Bardzo śmieszne – burknął.
- Jest w porządku – odpowiedziałam. – Dziękuję, że pani po niego zadzwoniła.
- Za ten azbest powinnaś dostać wyróżnienie! – zawołała nauczycielka, zaczynając się śmiać. – Już dawno tak się nie ubawiłam! Wprawdzie nie załapałam, jaki związek ma Zack z azbestem, ale to pewnie jakaś mądrość w stylu: co ma piernik do wiatraka! – Pokręciła głową. – W porządku, dość tego dobrego. Wypisują cię?
- Tak, mam już iść do domu.
- Świetnie, więc nie zwlekajmy. Odwiozę was.
- Naprawdę nie ma potrzeby, aby nadkładała pani drogi… - wymamrotałam.
- Bzdury! – Machnęła ręką. – Przyjaciele Zacka są moimi przyjaciółmi. Możesz już skończyć z tym tytułowaniem mnie skoro mamy wspólnych znajomych.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/9.jpg
Poczułam ogarniającą mnie ekscytację, która zepchnęła na bok wszystkie problemy. Sonya miała w sobie mnóstwo energii i nie była tak „zwyczajna” jak większość ludzi, których dotąd spotkałam. Po szkole krążyły plotki, jakoby pani Varela miała męża i jeszcze związała się z jakimś licealistą. Ten ostatni temat był bardzo popularny, zwłaszcza wśród Angelo i jego kolegów, którzy bardzo interesowali się młodą nauczycielką. Mając ją po swojej stronie czułam, że mogłabym góry przenosić. Niewątpliwie była kobietą o silnym charakterze.
Sonya i Zack towarzyszyli mi, gdy odbierałam swoje ubrania oraz wyniki badań, a później razem udaliśmy się do zaparkowanego wozu nauczycielki. Nadal odczuwałam lekki dyskomfort z powodu tak luźnych stosunków z belfrem, ale musiało to wynikać z szacunku, jakim darzyłam ludzi o tym właśnie zawodzie.
- Gdzie was podrzucić? – zapytała Sonya, wycofując samochód.
- Do apteki na Głównej – powiedział Zack. – Tej przed wiaduktem. Mam jeszcze parę godzin do odpracowania.
- Właśnie, skoro tam będziesz to mógłbyś… - wypaliłam, ale zacięłam się w połowie. Próbowałam jeszcze dwa razy, ale żadne słowo nie chciało przejść mi przez gardło. A przynajmniej nie „te” dwa słowa.
- Mógłbym, co? – dopytywał się mężczyzna.
- Wapno… - wykrztusiłam w końcu. Zack pokiwał głową. – Potrzebuję wapna…
- Podrzucę ci jak będę wracał z roboty – obiecał.
- Gdzie mieszkasz? – zapytała nauczycielka.
- Na Eden’s Garden – odpowiedziałam.
- Burżujska dzielnica – stwierdziła Sonya. – Więc najpierw wyrzucę Zacka, później skoczymy do mojego szwagra po dzieciaki, a dopiero potem do ciebie. Może być?
Przytaknęłam i oparłam czoło o chłodną szybę. Na wspomnienie o aptece znów poczułam jak strach ścisnął mi żołądek. Jak miałam się do wszystkiego przyznać skoro sama nie potrafiłam poradzić sobie z tą nowiną? Oby ta cała ciąża okazała się pomyłką.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/10.jpg
Zack wrócił do swojej apteki, a my z Sonyą pojechałyśmy dalej. Okazja, aby poprosić kolegę o kupienie testu nadarzyła mi się jeszcze, co najmniej kilka razy w trakcie jazdy, ale ostatecznie stchórzyłam. Nie byłam wystarczająco przygotowana, aby zdecydować się na taki krok, chociaż doskonale wiedziałam, że odkładanie go tylko pogorszy sprawę. Nasze miasto nie było zbyt duże, plotki szybko się rozchodziły, a u Zacka mogłam liczyć na dyskrecję. Niechciana ciąża wydała mi się nagle jedną z najbardziej upokarzających rzeczy na świecie. Ciekawe, czy tak czuły się wszystkie kobiety…
- Oto jesteśmy! – zawołała Sonya, parkując na podjeździe ładnego, kremowego domku. – Zaraz poznasz moją pomyloną rodzinkę.
- Dlaczego pomyloną? – zdziwiłam się, mimo wszystko nie potrafiąc nie cieszyć się lekką bryzą, która muskała moją twarz. Posesja znajdowała się blisko wybrzeża, a szum fal i okrzyki mew były bardzo wyraźnie słyszalne.
- Wszyscy są pokręceni – stwierdziła, zatrzaskując drzwi samochodu. – Szwagier goth-gej, kuzynek candy-gej, mężuś o słusznym pseudonimie Fantom i… I właściwie tyle. – Wyszczerzyła się. – Tylko moje dzieci są normalne. Chociaż młodszy przejawia ostatnio zainteresowanie ciemnymi kredkami – dodała z zadumą. – Mam nadzieję, że nie pójdzie w ślady wujka.
- Ma pani dzieci? – Sonya spojrzała na mnie z uniesionymi brwiami, więc natychmiast się poprawiłam. – To znaczy, jesteś młoda, nie wiedziałam, że masz…
- Mam! – zaśmiała się. – Dwóch synów, wspaniałe dzieciaki. Za chwilę ich zresztą poznasz.
- Myślałam, że… Cóż… - wymamrotałam. – W szkole mówią, że jesteś z jakimś licealistą…
- Licealistą? – powtórzyła z rozbawieniem, po czym pokręciła głową. – Fantom rzeczywiście był jeszcze w liceum, kiedy zaczynaliśmy ze sobą chodzić, ale kiedy urodziły się nasze dzieci, to kończył już pierwszy semestr na studiach. Swoją drogą ciekawe, kto jest tak nędznie poinformowany, że rozpuszcza plotki na mój temat… - mruknęła do siebie.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/11.jpg
Wzruszyłam ramionami i podążyłam za nauczycielką jak cień, gdy ta skierowała się w stronę domu. Czułam rosnące zdenerwowanie przekraczając próg. Pożałowałam, że nie zdecydowałam się zostać przy samochodzie. To miejsce należało do rodziny mojej nauczycielki, na pewno wszyscy byli starsi, mieli poważne zawody i nie prezentowali się tak cudacznie, jak mi przedstawiła Sonya. Jeśli dobrze zrozumiałam był to dom szwagra nauczycielki, który pilnował jej dzieci. Był gejem i przebywał w tym miejscu z innym gejem, który z kolei był kuzynem Sonyi. W takim razie Fantom-mąż musiał być bratem gotha-geja, a ten prawdopodobnie był w związku z candy-gejem. Ta ostatnia nowina rozbudziła moją ciekawość, która bardzo szybko została zaspokojona. W kuchni, pomiędzy wejściem do ganku i łukiem prowadzącym do salonu, zauważyłam obraz. Przedstawiał dwóch mężczyzn, którzy właściwie pasowali do ubogiego opisu, jakim uraczyła mnie Sonya. Była to pierwsza para homo, którą miałam okazję zobaczyć. Widząc ich uśmiechnięte twarze poczułam nagłe ciepło w sercu. Wyglądali na takich szczęśliwych…
- Kia! – Usłyszałam z salonu głos nauczycielki. Porzuciłam kontemplowanie obrazu, kierując się w stronę dźwięku.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/12.jpg
Stanęłam w progu, a mój wzrok od razu zatrzymał się na wysokim, bladym mężczyźnie, który w ogóle nie pasował do tego przytulnego pomieszczenia. Odruchowo otaksowałam nieznajomego wzrokiem, czując wstępujące na policzki rumieńce. Nie chciałam, aby pomyślał, że coś do niego mam, więc szybko spojrzałam w inną stronę. Zarejestrowałam obecność młodego blondyna w różowych łaszkach, który oglądał jakąś stację muzyczną, lecz moją uwagę szybko przykuły obrazy wiszące nad kominkiem. Zdecydowanie były tworzone tą samą ręką, co ten w kuchni. Na pierwszym była przedstawiona Sonya razem z mrocznym przystojniakiem, a na drugim prawdopodobnie jej mąż i kuzyn. Rzeczywiście prezentowali się oryginalnie!
- Poznaj moją rodzinkę! – zawołała kobieta, podnosząc z podłogi małego, jasnowłosego chłopca. – Gdzie Fantom? – zwróciła się do gotha.
- W łazience – odparł niskim, głębokim głosem. Z trudem udało mi się opanować wzdrygnięcie, gdy zimny dreszcz przebiegł mi wzdłuż kręgosłupa. Ton mężczyzny sprawił, że w salonie zrobiło się jakby trochę za chłodno. – Yuda przed chwilą go zarzygał.
- Uch… - Kobieta odstawiła ostrożnie chłopca na podłogę. Domyśliłam się, że to właśnie on miał tendencje do niekontrolowanych przewrotów żołądka. – Tak, w każdym razie przedstawiam wam moją uczennicę. To Kia, przyjaciółka pewnej ciotuni, z którą miałam przyjemność studiować na jednej uczelni…
- Zack nie jest ciotą! – zawołałam. Młody chłopak siedzący na kanapie zainteresował się rozmową i spojrzał na mnie przeciągle. Zrobiło mi się strasznie głupio, gdyż najwyraźniej obraziłam gospodarzy domu, którzy byli gejami. – Znaczy… To nie tak miało zabrzmieć…
- Wiem, że Zack nie jest pedałem – oświadczyła z rozbawieniem Sonya, nie przejmując się, że właśnie wyraziła się wulgarnie o orientacji własnego szwagra. – Ale nie mogę mu tego wybaczyć.
- Czego? – zdziwiłam się.
- Tego, że przez cały czas myślałam, że nim jest! – zawołała. – Cholera, byłam wtedy przekonana, że mnie nie zechce i nawet nie próbowałam go zarywać! Ech, głupia ja, głupia…
- Lepiej, żeby mój brat tego nie słyszał – wymruczał goth, mrugając porozumiewawczo do chłopaka siedzącego na sofie. – Czyń honory żony, cukiereczku – zwrócił się do niego.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/13.jpg
Blondyn spojrzał na gotha rozkochanym wzrokiem, po czym wstał z kanapy i podszedł do mnie sprężystym, lekko rozkołysanym krokiem. Jego dłonie były uniesione i poruszał nimi w bardzo zniewieściałym geście.
- Jestem Yuya – przedstawił się, obdarowując mnie przepięknym uśmiechem. Zagryzłam policzki od wewnątrz, aby nie zamruczeć z rozczuleniem. Wyglądał słodko w tym dziwnym, różowym stroju, który tak bardzo kontrastował z czernią gotha. – A to mój przyszły mąż, Hayden! – zawołał radośnie, machnąwszy ręką.
Dostrzegłam kątem oka błysk złota i wtedy zauważyłam na palcu blondyna pierścionek. Poczułam bolesne ukłucie zazdrości. Był przepiękny!
- Miło mi – wymruczał mężczyzna tym swoim seksownym głosem. – Czuj się jak u siebie.
- Uhm, dziękuję, naprawdę… - wymamrotałam, ściskając dłoń jednego, a później drugiego. – Jestem Kia.
Hayden skinął mi głową z leciutkim uśmiechem. Odwróciłam wzrok od jego ciemnych oczu, gdyż nagle zrobiło mi się potwornie duszno.
- Chcesz się czegoś napić? – zagadnął wesoło Yuya, nieświadomy targających mną emocji. – Kawy? Herbaty?
- Kawy, dziękuję… - udało mi się wydusić.
- Chodźmy do kuchni.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/14.jpg
Odetchnęłam z ulgą, gdy pojawiła się możliwość wyjścia z salonu. To było niesamowite, że głęboki głos Haydena potrafił w jednej chwili sprawić, że na rękach pojawia się gęsia skórka, a w następnej prawie spalić człowieka żywcem! Uspokoiłam się dopiero, gdy znalazłam się z Yuyą w kuchni i zajęłam miejsce przy stole. Chłopak mógł mieć nie więcej, jak dwadzieścia parę lat. Teraz nucił pod nosem jakąś melodię, poruszając się w tylko sobie znanym rytmie, aby jakoś uprzyjemnić zaparzanie kawy. Skorzystałam z chwili i rozejrzałam się z zainteresowaniem po kuchni. Kolejne dwa obrazy wisiały na ścianie nieopodal i znów przedstawiały młodą parę w towarzystwie gospodarzy domu. Tym razem tematem dzieła były buziaki, co zauważyłam z lekkim rozbawieniem.
- Wspaniałe obrazy – powiedziałam, przerywając ciszę. – Kto je malował?
- Sonya i Fantom. – Yuya spojrzał na mnie z uśmiechem, po czym popatrzył na obrazy. – A wygląda, jakby tworzył je jeden malarz, co?
Otworzyłam szeroko oczy, nie mogąc wyjść z szoku. Moja nauczycielka była artystką? Co w takim razie robiła w szkole skoro z takim talentem mogła osiągnąć wszystko?!
- Są fantastyczne… - Udało mi się wykrztusić. – Malowali je na swoim ślubie?
- Przed. Najpierw Fantom namalował Sonyę i Haydena, a później Sonya mnie i Fantomcia. Większość obrazów w naszym domu wyszła spod ich pędzla. Uwielbiają uwieczniać chwile – westchnął chłopak z rozmarzeniem. – To takie romantyczne. Po stracie rodziców Sonya porzuciła malarstwo, ale zaczęła do niego wracać, kiedy zapoznałem ją z Fantomem.
- To twoja sprawka? – roześmiałam się.
- A jakże! – powiedział z dumą. – Fantom potrzebował rywala, a na naszej wsi nie było nikogo, kto dorównałby mu poziomowi. No, ale wtedy przyjechała Sonya, aby odpocząć od miejskiego zgiełku. Pamiętam to jak dziś. Używała wyłącznie węgla i ciemnych farb, jej prace były ponure i przedstawiały przeważnie ludzi. Fantom szybko zbliżył się poziomem do mojej kuzynki, zaczęli razem tworzyć i tak już zostało. Ich romans rozkwitał, trzymali go w tajemnicy, aby powstrzymać ludzi od plotek. Nie wiem, czy wiesz, ale Fantom jest cztery lata młodszy od mojej siostry i wtedy był jeszcze w liceum. Ludziom mogło się nie spodobać, że dorosła kobieta uwiodła niedoświadczonego dzieciaka. Jego rodzice też nie byli tą wizją zachwyceni.
- Wydało się? – zapytałam, oczami wyobraźni widząc ten zakazany romans ze sztuką w tle.
- Tak, kiedy okazało się, że Sonya jest w ciąży. Nie planowali tego. Fantom był przerażony, jego rodzice wściekli, ale Sonya to twarda babka, która nie miała zamiaru ulegać presji otoczenia. Rodzice Fantoma szybko zorientowali się, że ich syn będzie z nią bezpieczny. No i jest! – zakończył ze śmiechem. – Chociaż trzeba przyznać, że początki ich wspólnego życia nie były łatwe!
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/15.jpg
Rozmarzyłam się, opierając się w zadumie o blat. Ta historia była niesamowita i taka romantyczna… Związek z chłopakiem młodszym od siebie na pewno nie był łatwy, ale przecież łączyła ich wspólna pasja. Fantom był jeszcze w szkole średniej, gdy zawisł nad nim cień ojcostwa. Mógł stchórzyć, zostawić kobietę z dzieckiem, tak się przecież ciągle zdarzało. To godne podziwu, że świadomie zrezygnował z życia towarzyskiego, aby zająć się wychowywaniem dzieci. Sonya, nieobliczalna nauczycielka, której rzut kredą zawsze sięgał celu, również mi zaimponowała. Taka silna, niezależna, która podjęła wyzwanie, chociaż zakończenie niekoniecznie mogło udać się po jej myśli, w jednej chwili stała się moim wielkim autorytetem.
Yuya zabawiał mnie rozmową jeszcze przez długi czas. Później dołączył do nas Hayden, którego obecność wciąż wprawiała mnie w zakłopotanie, teraz jednak już nieco mniejsze, gdy poznałam również część jego historii. Był starszym bratem Fantoma, harował prawie dwa lata za granicą, aby postawić swojemu chłopakowi wymarzony dom. Teraz odkładali na wesele i podróż poślubną. Byli ze sobą już prawie sześć lat.
- A co z tobą? – zapytał Hayden, popijając swoją kawę. – Jesteś sama? Masz chłopaka?
- Z ostatnim rozeszłam się dwa tygodnie temu – przyznałam niechętnie, znów czując zimno w okolicy żołądka, gdy przypomniałam sobie o konieczności odwiedzenia apteki.
- Och… Jest kogo żałować?
- Nie sądzę! – odparłam szczerze. – To nieodpowiedzialny kobieciarz, rozpieszczony synalek z bogatego domu. W dodatku drań. Ale z drugiej strony… - zawiesiłam głos, udając rozmarzenie. – Przystojny drań…
Mężczyźni zaczęli się śmiać, a mi od razu zrobiło się lepiej. Nic tak nie poprawia nastroju, jak obgadywanie byłego. Im częściej się go poniżało, tym łatwiej przychodziło uwierzenie, że tak naprawdę nic się do niego nie czuło.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/16.jpg
Wkrótce po tym dołączyła do nas Sonya tłumacząc, że pomagała mężowi umyć plecy. Hayden i Yuya wymienili porozumiewawcze spojrzenia, co tylko potwierdziło moje przypuszczenia jak ta „pomoc” musiała wyglądać. Ustąpiłam nauczycielce miejsca przy stole i poszłam pobawić się z małym Yudą, który od pewnego czasu kręcił się po kuchni. Maluch był uroczy, zupełnie jak małe zwierzątko. Nie płakał, nie wstydził się i nie chował za mamę, jak jego brat-bliźniak.
Wtem w głębi domu trzasnęły drzwi, a następnie rozległo się ciche szuranie po wykładzinie. Podniosłam głowę spodziewając się ujrzeć ostatnią osobę z obrazów i nie myliłam się. Fantom wkroczył dziarsko do kuchni, ubrany tylko w szlafrok. Jego czerwone włosy były mokre, oklapnięte, a grzywka prawie całkiem wchodziła mu do oczu. Już na portretach udało mi się dojrzeć, że tęczówki mężczyzny były dwukolorowe, ale przez te cholerne kłaki nie mogłam tego sprawdzić.
- Mój szlafrok – stwierdził chłodno Hayden.
- I kapcie – dodał pomocnie Fantom, przyglądając się sobie. – Leżą jak ulał. Chociaż wydaje mi się, że nieco przytyłeś – droczył się, obwiązując się ciaśniej paskiem.
- To ty ciągle chudniesz – warknął goth. – Chociaż może to i lepiej. Zawsze uważałem, że masz wielką…
- Przestańcie! – żachnęła się Sonya, wywracając oczami. – Kłócą się od lat – wytłumaczyła mi. – To ich osobisty rodzaj okazywania miłości.
- Rozumiem! – zaśmiałam się.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/17.jpg
Ostatni raz zmierzwiłam dziecku włosy i wstałam. Fantom wyszczerzył żeby w szerokim uśmiechu i podał mi rękę.
- Valentine – przedstawił się.
Spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Kia, ale… Wszyscy tutaj mówili na ciebie Fantom…
- Fantom, Val, Valentine, co za różnica! – Machnął ręką. – Różnie na mnie mówią, ale ograniczają się do tych trzech.
- Ej, a pamiętasz, jak byłeś mały to koledzy wołali na ciebie… - zaczął Hayden, ale brat zgromił go wzrokiem.
- Zamknij się! – warknął. – Żebym ja nie przypomniał jak mówili na ciebie, geju!
- Masz na myśli Brzytwa? Lepsze to, niż Stonka!
Zażenowany Fantom uderzył się dłonią w czoło, ale szybko doszedł do siebie. Na jego policzkach pojawiły się rumieńce, ale najwyraźniej próbował robić dobrą minę do złej gry. Wykonał jakiś chaotyczny ruch rękami, uśmiechając się krzywo.
- Nie słuchaj go – powiedział. – Zawsze gada głupoty, jak się nawącha sproszkowanego mleka…
Pokiwałam głową z udawanym zrozumieniem, krztusząc się ze śmiechu. Mężczyźni zaczęli się ze sobą sprzeczać, ku wielkiej uciesze Sonyi i jej kuzyna, którzy przyglądali im się, jakby byli na meczu tenisa: raz na jednego, a raz na drugiego.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/18.jpg
Yuya przygotował przekąski i wszyscy udaliśmy się do salonu. Fantom potrzebował trochę czasu, aby się przebrać i doprowadzić włosy do ładu, a gdy już skończył zarządził, że najwyższa pora przekonać się, ile jestem warta. Jak się później okazało miał na myśli mały turniej na konsoli.
- Nie graj z nim – ostrzegła mnie Sonya, gdy jej mąż wręczał mi pada. – To krętacz. Tak cię wyroluje, że nawet nie zauważysz kiedy!
Postanowiłam jednak przyjąć wyzwanie i rozsiadłam się na sofie, pojadając chipsy z półmiska, podczas gdy Val włączał odpowiednią grę. Nie wyobrażałam sobie, jak można było oszukiwać w zwykłej zręcznościówce. To nie były karty czy szachy, żeby coś zabrać lub podłożyć. Jak się później okazało – oszustwa Fantoma wcale nie były tak subtelne, jak się spodziewałam.
- Oj, słabo ci idzie, słabo! – komentował, zerkając na ekran tylko od czasu do czasu. Musiał być już obcykany w tej grze, skoro nawet nie musiał patrzeć. – A to co? Przewrócił się? No podnieś go! Nie tak, ten zielony! Nie, nie niebieski! Masz obok, taki jasny, też niebieski, a teraz weź w bok, no w bok, tam, w lewo, a teraz góra, żółty, nie, nie zielony, słuchaj bo nigdy mnie nie dogonisz!
Marszczyłam brwi w skupieniu, próbując ogłuchnąć na doradzającego mi mężczyznę. W rezultacie ciągle popełniałam pomyłki, nie mogąc się skoncentrować.
- Skończ już! – zawołałam, mocniej ściskając pada. – Zajmij się swoim graczem!
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/19.jpg
- Po co? – roześmiał się. – Już jestem na mecie!
- Co…
Spojrzałam z niedowierzaniem na jego część ekranu. Postać z gry dotarła do końca trasy ku wielkiej radości Fantoma, który cieszył się zwycięstwem jak dziecko.
- Ty oszuście! – zawołałam. – Specjalnie mnie zagadywałeś!
- Wygrałem! Wygrałem! – Wymachiwał pięścią w geście zwycięstwa. – Jestem najlepszy!
- Oszukiwałeś!
- Woohoo!
Nie mogłam poddać się bez walki, więc stoczyliśmy jeszcze kilka rundek. Scenariusz przebiegał zawsze bardzo podobnie. On mnie zagadywał, rozpraszał, a później udawał, że nie miał z tym nic wspólnego. Hayden kręcił głową z politowaniem, a Yuya i Sonya bawili się tak dobrze jak Val. Gdzieś zniknęło wcześniejsze zakłopotanie, atmosfera rozluźniła się. Przestałam zauważać, iż byłam w tym towarzystwie najmłodsza, nie licząc dzieci. Wszyscy wydawali mi się równi, wyluzowani, wspaniali. Czułam się zaakceptowana i chciałam, aby ta znajomość przerodziła się w wielką, prawdziwą przyjaźń.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/20.jpg
Zbliżał się zmierzch, gdy w końcu otrząsnęłam się z tego otępienia. Nawet nie zauważyłam, kiedy zrobiło się tak późno. Czas przepływał między moimi palcami jak woda, nie byłam w stanie go zatrzymać. Zrobiło mi się strasznie smutno, gdy zrozumiałam, że koniec tego pięknego dnia wreszcie nadszedł. Jutro znowu wrócę do szkoły, będę patrzeć na te same twarze i prowadzić te nudne rozmowy. Nie wyobrażałam sobie, iż teraz mogłabym się dobrze czuć w towarzystwie rówieśników. Ci ludzie, Sonya i jej rodzina mieli za sobą wiele doświadczeń, wiedzieli czym było życie i stawiali mu czoła. Co innego znajomi w liceum. Nadal mieli rodziców, którzy na nich zarobią, nadal zawierali nędzne przyjaźnie, które rozsypią się po zakończeniu szkoły. Och, ile bym dała, by przyłączyć się do tej paczki tutaj…
- Przepraszam, ja też się zasiedziałam! – mówiła Sonya, gdy wszyscy odprowadzali mnie pod furtkę. – Na pewno sama pójdziesz? Może jednak cię podrzucić?
- Nie, poradzę sobie – odparłam z uśmiechem. – Muszę skoczyć w jeszcze jedno miejsce, a to nie po drodze.
Zdecydowałam. Po tym, co dzisiaj usłyszałam nadszedł czas, abym zatroszczyła się o własne interesy. Jak Sonya. Silna kobieta, którą szczerze podziwiałam.
- Miło, że wpadłaś – powiedział Hayden. – Zapraszamy ponownie.
- Mam nadzieję, że nie mówisz tego z grzeczności. – Uśmiechnęłam się lekko. O tak, zdecydowanie chciałam ich jeszcze odwiedzić.
- Gdybym mówił z grzeczności, pominąłbym twoją ostatnią kwestię milczeniem, a tak…
- On chyba znowu będzie rzygał – odezwał się nagle Yuya, patrząc na dziecko na rękach Fantoma. – Lepiej go odstaw.
- Daj spokój! – obruszył się Val. – Nie ma po czym wymiotować!
- W każdym razie… - Głos nauczycielki znów zwrócił moją uwagę. – Super z ciebie dziewczyna. Sądzę, że od tej pory będziemy…
- CHOLERA, NIE!
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/21.jpg
Wrzask Fantoma sprawił, że odskoczyłam do tyłu jak oparzona. Kiedy więc na niego spojrzałam dostrzegłam wielką, białawą plamę, pokrywającą jego bluzkę. Parsknęłam śmiechem, zakrywając usta dłonią.
- No nie! – jęknął, odsuwając od siebie dziecko. – Znowu to zrobił! Drugi raz mnie zarzygał!
- Mówiłem! – zawołał melodyjnie Yuya na chwilę przed tym, jak zaczęliśmy się śmiać.
Jedynie biednemu tatuśkowi nie było zbyt wesoło, ale nie wydawał się również jakoś specjalnie urażony naszą radością. W tym momencie bardziej przejmował się swoim ubraniem i twarzą, niż nami. To jednak nie miało dla mnie znaczenia. Zdałam sobie sprawę, że ci ludzie powoli zaczęli stawać się przykładem idealnej rodziny, do której ja również kiedyś chciałabym należeć.
ddo bwayo
06.05.2010, 18:13
Fantom jest dalej taki mega uroczy *_*
No i co mam powiedzieć, pare literówek , jedno nazwisko raz z małej litery i tyle.
Piszesz bosko, i jestem Twoją największą fanka ^^
Charionette
06.05.2010, 18:18
Strasznie tego dużo :P
Ale bardzo ładnie :)
UUUhuuu!
Ruder, nareszcie powrót!
I to w jakim stylu!
Odcinek był długi, ale fajny!
Nawet nie fajny ale super.
I to się nazywa wielki powrót :). Cieszę się, że zdecydowałaś się napisać. Szczególnie, że dowiem się czegoś o dalszych losach naszych starych znajomych.
Bardzo fajnie napisane, idealnie wczułam się w całą sytuację. Czułam, jak bym tam była z nimi :). Na pewno będę tu zaglądać :D. Czekam na więcej i oby szybko się pojawiło :P.
Przyznam, że nie czytałam wcześniejszych Twoich dzieł, ale to na pewno będę śledzić.
Zaciekawiło mnie, to czy Kia jest w ciąży. No i niezła rodzinka - nie ma co :D
Mam takie pytanie: czy Kia ma rodziców? Bo gdy osoba niepełnoletnia (bo przecież dziewczyna nie skończyła jeszcze 18 lat) trafia do szpitala w pierwszej kolejności wzywa się rodziców lub opiekunów.
Błędy:
- Kia, nareszcie się obudziłaś. – Usłyszałam znajomy głos z tyłu.
Nie stawiaj kropki po wypowiedzi, jeśli komentarz ( który musi być z małej litery) do niej się odnosi.
- A skąd miła twój numer?
miała
nie potrafiąc pozbyć się zdenerwowania
niepotrafiąc - to chyba pisze się razem.
mrugając porozumiewawczo o chłopaka
do chłopaka
Nie, poradzę sobie – odparłam z uśmiechem. – Muszę skoczyć w jeszcze jedno miejsce, a to nie po drodze.
Zdecydowałam. Po tym, co dzisiaj usłyszałam nadszedł czas, abym zatroszczyła się o własne interesy. Jak Sonya. Silna kobieta, którą szczerze podziwiałam.
Tu zjadłaś chyba myślnik, który powinien być, jak mniemam, przed 'Zdecydowałam.
do której ja również kiedyś chciałabym kiedyś należeć.
'kiedyś' się zdublowało.
Bezimienna
07.05.2010, 14:08
Ja nie czytałam "razem do celu" ale to przeczytam (bo ten blondyn jest sexyy :** :D)jak skończę to editnę ;)
EDIT: no no, całkiem fajne :D Zack i Fantom są super :D tylko dużo tego ;)
Czekam na next część
ocenka: 9/10
PZDR~Caro
PS: skąd masz fryzurkę Yuya? :D
Searle: Kia oczywiście ma rodziców, lecz więcej o ich więziach opiszę w następnym rozdziale ^^
Carolina: Prawdę mówiąc nie mam pojęcia skąd zassałam fryzurę Yuyi. Była to prawdopodobnie jakaś koreańska strona, z której zwykle ściągam dodatki xD Więc przykro mi, ale nie pomogę, gdyż w nazwie pliku nie ma nawet jego autora.
Ostrzeżenia: wulgarny język.
Czas zmian
Part II
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/1-4.jpg
Nie potrafiłam się zdobyć, aby odwiedzić Zacka w aptece, bo co niby miałam mu powiedzieć? Lekarz ze szpitala miał rację, powinnam przede wszystkim wybadać grunt, a mój przyjaciel na pewno nie był przygotowany na wieść o ewentualnej ciąży. Postanowiłam, że najpierw z nim porozmawiam, uspokoję w razie histerii i dopiero wtedy przejdę do sedna. Byliśmy jak rodzina, znaczył dla mnie dużo więcej niż najlepszy starszy brat i nie wyobrażałam sobie, iż łącząca nas więź mogłaby kiedykolwiek zostać zerwana.
Zadzwoniłam do Zacka w drodze do domu. Z początku chciałam przenieść rozmowę do mojego pokoju, lecz wówczas przypomniałam sobie, że dzisiaj ojciec przychodził na noc. Wiele rzeczy mogło się zdarzyć tego wieczora, nawet porządna awantura. Gdyby Zack ze złości wyrzucał z siebie wszystko, co mu ślina na język przyniesie, a stary przypadkiem by to usłyszał – rozpętałaby się apokalipsa. Sam pomysł o uświadomieniu ojca był potworny. Rozważyłam wszystkie wyjścia i doszłam do wniosku, że najbezpieczniejszą opcją będzie spotkanie się z przyjacielem poza domem, najlepiej w jakimś opuszczonym miejscu. Co prawda posępny podwórzec jednej ze zrujnowanych fabryk był miejscem, gdzie przesiadywały zadziorne dzieciaki, ale o tej porze ich bunt się kończył i grzecznie wracały do siebie. W pobliżu nie było lepszej kwatery, a w razie napadu złości – Zack mógł tutaj wrzeszczeć do woli.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/2-2.jpg
Plac był nocą opuszczony, niewiele osób decydowało się tutaj przychodzić, jeśli pod ręką nie było samochodu. Założyłam, że przed weekendem nie spotkam tutaj nikogo, bo w końcu po co zapuszczać się w te okolice, skoro następnego dnia trzeba iść do szkoły? Byłam już potwornie zmęczona tym długim dniem i chciałam mieć go jak najszybciej za sobą.
Dopiero grubo po dziewiątej do moich uszu dotarł szmer rozmów i jakieś śmiechy. Wstałam ze starej, okropnie skrzypiącej kanapy przygotowana, że to może Zack z kolegami z pracy, lecz mina natychmiast mi zrzedła, gdy ujrzałam wchodzącą na podwórzec grupę. Oni dostrzegli mnie chwilę później.
- A mówiłeś, że ta miejscówka jest wolna! – jęknął rudzielec, którego znałam ze szkoły. Był rok młodszy, ale już szedł w ślady brata i powoli stawał się równie popularny, co on. Nie żywiliśmy do siebie zbyt dużej sympatii. – Grzeczne dziewczynki powinny być o tej porze w domciu! – zadrwił.
Przełknęłam przekleństwo cisnące mi się na usta i obrzuciłam paczkę niechętnym spojrzeniem, ostentacyjnie ignorując ich lidera. Aż coś przewracało mi się w żołądku, gdy tylko poczułam jego wzrok na sobie.
- Kto to jest? – zapytała dziewczyna o włosach w kolorze mahoniu. Miała denerwujący, piskliwy głos, na którego dźwięk zazwyczaj zgrzyta się zębami.
- Moja ex – odparł blondyn, krzyżując ręce za głową. – Ta ex.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/3-2.jpg
Gdybym wcześniej wiedziała jaki poziom reprezentował Angelo, w życiu bym się nim nie zainteresowała. On i jego młodszy brat byli przez pewien czas bardzo interesującymi ludźmi, lecz ich urok szybko prysł. Udając zgrane, przebojowe rodzeństwo zwiększali swoje szanse na znalezienie panienek, ale oczywiście nie wiedziałam tego, dopóki nie stałam się jedną z wielu zdobyczy blondyna. Wpadł mi w oko, kiedy po raz pierwszy przekroczyłam próg szkoły. Wiedziałam, że nie miałam u niego szans, nie kiedy interesowały go wyłącznie gorące ślicznotki. Pierwszy rok liceum upłynął na przygotowaniach, ćwiczeniach i wyrzeczeniach, aby pewnego dnia stać się wymarzoną dziewczyną dla Angelo, który wówczas nawet nie wiedział o moim istnieniu. Zainteresował się mną dopiero na początku tego roku szkolnego, gdy zaczynał trzecią klasę. Przez kilka długich miesięcy myślałam, że złapałam boga za nogi, ale złudzenie rozproszyło się niespełna dwa tygodnie temu. Łudziłam się, iż nigdy nie zamienię z draniem słowa, lecz każdy dzień utwierdzał mnie w przekonaniu jak bardzo się myliłam.
- Co robisz, maleńka, w tej strasznej okolicy całkiem sama, hm? – zadrwił, łapiąc mnie za rękę. Jego brat parsknął śmiechem, a dwie dziewczyny stanęły z boku, przyglądając nam się. – Chyba nie szukasz okazji, co?
- Nie, ale widzę, że ty swoją już znalazłeś! – warknęłam, patrząc znacząco na jasnowłosą panienkę.
Dobrze ci idzie – uspokajałam się w myślach, gdy na twarzy Angelo pojawił się pełen wściekłości grymas. Prawdę mówiąc obrażanie go nie przychodziło mi z taką łatwością, jak się spodziewałam. Nasz romans skończył się tak gwałtownie, że nie zdążyłam jeszcze dojść do siebie. Docinki chłopaka raniły mnie do głębi, ale nie mogłam pokazać, co rzeczywiście czułam, gdyż wtedy byłoby tylko gorzej.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/4-1.jpg
- Kotku, dlaczego tak mnie ranisz? – zapytał z udawanym bólem w głosie. – Czy tak strasznie cię wykorzystałem przez ostatnie kilka miesięcy? To było tylko osiem razy! – zaśmiał się szyderczo.
Wyszarpnęłam rękę i cofnęłam się o kilka kroków.
- Spadaj, palancie!... – wykrztusiłam, przerażona słabą barwą własnego głosu.
Coś tu było zdecydowanie nie tak. Miałam być jak Sonya, miałam być twardą kobietą, a nie skrzywdzoną dziewuszką, która przeżywa utratę swojego pierwszego faceta. Zanim zaczęłam chodzić z Angelo nie wierzyłam, że seks może wzmocnić więzi łączące dwoje ludzi. W tym przypadku to niestety ja byłam tą głupią gęsią, która pozwoliła przywiązać się innej osobie.
- Nie odzywaj się tak do niego! – warknęła stojąca nieco dalej blondynka.
Rzuciłam jej szybkie spojrzenie, aby jakoś wziąć się w garść. Im dłużej patrzyłam na Angelo lub czułam jego zapach, działy się ze mną niedobre rzeczy. Moja wola słabła, oczy wilgotniały i mogłam się tylko modlić, aby w ciemnościach nie zostało to zauważone.
- Nie musisz mnie bronić! – parsknął chłopak, odsuwając się ode mnie. – Ta mała kobietka jest nieszkodliwa.
Zacisnęłam mocno szczękę i odwróciłam ostentacyjnie głowę. Przyjaciele Angelo wydali z siebie nieszczęśliwe jęki, ale w końcu cała czwórka udała się na prowizoryczne trybuny w głębi podwórza. Próbowałam opanować szaleńcze bicie serca, ale targały mną tak sprzeczne emocje, że było to zbyt trudne. Z jednej strony nienawidziłam swojego ex za to, co zrobił i najchętniej wymazałaby te wszystkie chwile z pamięci. Z drugiej natomiast to było potwornie przykre, iż tak mnie gnębił i wyciągał przy ludziach wszystko, co kiedyś nas łączyło. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak mnie traktował i bałam się kiedykolwiek poznać odpowiedź na to pytanie.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/5-2.jpg
Angelo ze swoją grupą jeszcze dobrze nie zasiedli na trybunach, gdy na opustoszałej ulicy rozległy się następne kroki. Podeszłam do przerwy w murze, gdzie kiedyś musiała znajdować się brama i z daleka zobaczyłam zbliżającego się Zacka. Zmusiłam się do uśmiechu i pomachałam do niego, gdy tylko mnie zauważył. Odetchnęłam głęboko kilka razy, aby całkiem się opanować. Nie było szans, aby poważną rozmowę przeprowadzić tutaj, ale to nic. Odechciało mi się wszelkich spacerów po ruderze, gdy w pobliżu znajdował się ten drań i jego radosna grupa. Znałam Angelo kilka miesięcy, obserwowałam go od prawie dwóch lat, lecz nadal był nieobliczalny. Nie potrafiłam stwierdzić, jak zareagowałby na wieść, że istnieje prawdopodobieństwo, iż zostanie ojcem, ale z pewnością nie przyjąłby tej informacji z uśmiechem na twarzy i szeroko otwartymi ramionami. Jeśli test okaże się pozytywny będę zgubiona. Nie powiem przecież o tym temu skończonemu durniowi!
- Przepraszam, że czekałaś! – wydyszał Zack, zbliżając się do mnie. – Biegłem przez całą drogę. Jared znowu czegoś nie doliczył i kazał mi zostać dłużej. Bardzo zmarzłaś?
- Nieszczególnie – skłamałam. Teraz, kiedy zjawił się mój przyjaciel napięcie trochę opadło. Dzięki bogu zawsze potrafił przyjść o odpowiedniej porze i teraz wreszcie będziemy mogli opuścić to miejsce. – Chociaż właściwie jest mi trochę zimno – dodałam szybko. – Mieszkam bliżej, więc możemy iść do mnie.
Zack popatrzył na mnie, jakby wyrosła mi druga głowa.
- Wszystko okej? – upewnił się. Przytaknęłam. – Dziwnie się zachowujesz. Po co kazałaś mi tu przyjść skoro teraz idziemy do ciebie? Nie lepiej było od razu powiedzieć, w czym rzecz?
- Niezupełnie… - mruknęłam, krzywiąc się mimowolnie.
Zack spojrzał ponad moim ramieniem i na jego twarzy pojawił się cień zrozumienia. Marszczył przez chwilę brwi w konsternacji, po czym otworzył usta, aby coś powiedzieć, lecz wtedy cały podwórzec wypełnił się gromkim śmiechem.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/6-2.jpg
- Patrzcie! – Znajomy głos Angelo wzniósł się ponad pozostałymi okrzykami. – A jednak miałem rację!
Gorąco buchnęło mi z policzków, ale nie miałam odwagi, aby od razu się obejrzeć. Taki właśnie był ten pieprzony Angelo Laguna. Z nikim się nie liczył, poniżał innych, był typem szkolnego osiłka znęcającego się nad wszystkimi, a i tak ludzie go lubili. Zack raz czy dwa miał okazję pogadać z moim byłym, lecz ich rozmowa była neutralna, za krótko się znali, aby stwierdzić czy żywią do siebie sympatię. Teraz jednak wyczułam, że słowa Angelo miały nie tyle upokorzyć mnie, co właśnie mojego przyjaciela. Nie wiedziałam jak daleko może posunąć się ex, więc uznałam za rozsądne jak najszybsze opuszczenie tego miejsca. Z kolesiem policzę się w szkole, kiedy w pobliżu nie będzie przysłuchującego się Zacka.
- Ależ ona przewidywalna! – zadrwił brat Angelo, Rock.
- I to jak! – zawtórował mu blondyn, a jego donośny głos rozniósł się echem między ścianami opuszczonej fabryki. – Kia ma nową dupę!
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/7-1.jpg
Wrzut nie był dla mnie szczególnie dotkliwy, ale na moment odwrócił moją uwagę. To w zupełności wystarczyło, aby Zack wystartował do przodu z furią wypisaną na twarzy. Wyminął mnie i zrobił kilka ostrzegawczych kroków w stronę trybun, ściągając groźnie brwi.
- Chyba sperma ci oczy zalepiła, gnoju! – warknął. Zamurowało mnie całkowicie. Mężczyzna jeszcze nigdy nie wyraził się wulgarnie w mojej obecności. – Kia i jej dupa są na swoim miejscu, jeśli nie widzisz!
Tym razem nikt się nie roześmiał. Angelo oniemiał, jego brat też, a dwie dziewczyny wyglądały, jakby do końca nie zrozumiały obelgi mojego przyjaciela. Pierwszy otrząsnął się lider grupy, którego zszokowany wyraz twarzy szybko przemienił się w gniew.
- Spedalony obrońca, jakie to słodkie!... – wysyczał Angelo, podnosząc się powoli z miejsca. Atmosfera jeszcze bardziej stężała, gdy za nim wstał jego brat. Obydwaj trenowali ten sam sport i mieli bardzo dobrą kondycję. – Jesteś typem, który się nadstawia i szuka czułości w szerokich, męskich ramionach, co? Bądź pewny, że moje bardzo chętnie się tobą zajmą!
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/8-2.jpg
Patrzyłam z przerażeniem jak rodzeństwo Laguna schodzi z trybun i dziarskim krokiem kieruje się w naszą stronę. Jeśli Zack się obawiał to w ogóle tego nie okazywał. Minęło dużo czasu od jego ostatniej bójki, mężczyzna już z tego wyrósł, ale nie dotyczyło to dwóch, młodszych o kilkanaście lat chłopaków. Poczułam jak krew odpływa mi z twarzy i pociągnęłam Zacka za ramię, aby zwrócić na siebie uwagę.
- Odpuść!... – syknęłam. – Jest ich dwóch, nie poradzisz sobie!...
- Nie mam zamiaru uciekać skoro ich sprowokowałem!... – prychnął.
- Jesteś głupi! Obydwaj są sportowcami i…
- To gówniarze! – przerwał mi. – Zwykłe, rozbestwione gnojstwo. Co mogą zrobić? To pytanie retoryczne – dodał. – To kwestia honoru, jeśli rozumiesz.
- Tak, który zostanie zdeptany, kiedy przegrasz! Mają przewagę liczebną – powiedziałam z naciskiem.
- Histeryzujesz.
- A co, jeśli…
- Nagadaliście się, gołąbki? – rozległ się drwiący głos Angelo, zdecydowanie zbyt blisko jak na mój gust. Zack tylko wzruszył lekceważąco ramionami i podszedł do swoich przeciwników.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/9-1.jpg
Byłam przerażona. Lodowata dłoń strachu zaciskała szpony na moim sercu i paraliżowała wszystkie mięśnie. Jeszcze nigdy nie znalazłam się w takiej sytuacji, nie miałam pojęcia, co robić. Zack nie musiał się odzywać, w gruncie rzeczy Angelo nie powiedział niczego uwłaczającego, a jednak w jakiś sposób wyprowadził mojego przyjaciela z równowagi. Wmawiałam sobie, że po wszystkim zrobię mężczyźnie taką awanturę, iż prędko się nie pozbiera, ale jakoś nie mogłam nakierować myśli na przyszłość. Nie, kiedy groziło mu niebezpieczeństwo i nie wiedziałam jak to się skończy.
- Wezwę policję, jeśli zaraz nie przestaniecie! – spróbowałam ostatniej deski ratunku.
Angelo tylko się zaśmiał.
- Proszę bardzo! – prychnął. – Nie zajmie nam to dużo czasu!
- Tchórze! – krzyknęłam. – Jest was dwóch na jednego! I wy nazywacie się mężczyznami?!
- To się nazywa obrona godności rodziny – powiedział Rock.
- Jakbyś wiedział, co to w ogóle znaczy godność!
- Porozmawiamy sobie o tym jutro, mała – wtrącił Angelo. – A teraz zjeżdżaj. Przeszkadzasz.
Zdziwiły mnie nieco słowa blondyna. Dobrze znałam jego plan lekcji i wiedziałam, że w tym dniu nie ma możliwości, abyśmy się spotkali. Porzuciłam szybko te przemyślenia i dalej postanowiłam grać na zwłokę. Może łudziłam się, że Zack zdąży ułożyć sobie w głowie plan działania? Jakkolwiek na to liczyłam – myliłam się.
Bo to Zack zaatakował pierwszy.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/10-1.jpg
Nigdy nie widziałam go w bojowym nastroju i naprawdę nie chciałam, aby to się kiedykolwiek zmieniło. Bójki nigdy specjalnie mnie nie interesowały, ale kilka razy byłam świadkiem, kiedy Angelo przeszedł do rękoczynów. Walka nigdy nie trwała dłużej, niż połowa czasu najkrótszej przerwy w szkole. Tym razem sytuacja również się nie zmieniła.
Zack uderzył rudzielca w twarz, ale reakcja jego brata była błyskawiczna. Pięść Angelo trafiła mojego przyjaciela w mostek, wyrywając mu powietrze z płuc. Zatoczył się i uniósł ramię, aby się osłonić, lecz następny cios zadał Rock, celując prosto w twarz przeciwnika. Zack zachwiał się, lecz rodzeństwo nawet nie poczekało, aż złapie równowagę. Ich uderzenia były perfekcyjne, wymierzane w najsłabsze punkty w ciele rywala. To starszy z braci był tym, który osłabiał, podczas gdy Rock wykorzystywał sytuację, aby zaatakować. Następny cios Angelo trafił odsłoniętego Zacka w krtań, a rudzielec powalił go silnym uderzeniem w głowę na ziemię.
I było już po walce.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/11-1.jpg
Zack upadł, a jego głowa spotkała się z twardym betonem. Krzyknęłam głośno, lecz mój głos został zagłuszony przez donośny śmiech rodzeństwa i piskliwe chichoty ich dziewczyn. Nie miałam pojęcia, co robić. Stać w miejscu? Podbiec? Rzucić się z furią na Angelo i wydrapać mu oczy? Byłam przerażona, gdy tak patrzyłam na leżącego przyjaciela. A co, jeśli Laguna uderzył go za mocno i teraz…
Odetchnęłam z ulgą, gdy mężczyzna poruszył się i powoli podniósł się do siadu. Splunął krwią i ostrożnie otarł usta wierzchem dłoni. Ręka, którą się podpierał drżała i miałam wrażenie, że Zack za chwilę znów padnie na ziemię.
- I to by było na tyle, cioto! – zawołał Angelo, patrząc z góry na pokonanego przeciwnika. – Gdyby twoja morda nie była tak umazana krwią, to w tej chwili lizałbyś mi buty, szmato! – zadrwił, po czym spojrzał znacząco na brata. – A może jednak Rock się skusi, co?
- Nie w tym życiu! – prychnął rudzielec, mierząc Zacka pogardliwym wzrokiem. – Boję się, że coś złapię!
Mężczyzna nie odzywał się. Z trudem przetoczył się na kolana i podczołgał pod mur, opierając się o niego plecami. Rodzeństwo znudzone brakiem odzewu ze strony pokonanego szybko dało za wygraną. Nie opuścili terenu fabryki ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu. To oznaczało, że to ja i Zack musieliśmy odejść.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/12-1.jpg
Podeszłam do mężczyzny i stanęłam nad nim. Nie wiedziałam, co mogłabym w tej sytuacji powiedzieć. Pocieszyć go? Czy może prawić morały? Było mi go strasznie żal i nie chciałam, aby poczuł się z mojego powodu jeszcze gorzej. Poczułam ucisk w sercu, gdy Zack pochylił się do przodu i wypluł kolejną porcję krwi. Pogłaskałam go ostrożnie po ramieniu, chcąc dodać mu otuchy. Wciąż słyszałam podniesione głosy Angelo i jego paczki, którzy nabijali się z pokonanego przeciwnika. Nie potrafiłam stwierdzić czy byłam bardziej wściekła, czy smutna.
- Dałem ciała, co?... – wymamrotał cicho Zack.
Przygryzłam dolną wargę i ponownie dotknęłam jego ramienia.
- Nie – odparłam równie cicho. – Dla mnie i tak jesteś najwspanialszy.
- Nawet nie potrafiłem cię obronić…
- Pogadamy o tym w domu, dobra? – przerwałam mu, wstając i wyciągając telefon. – Trzeba się tobą zająć.
Zack nie odpowiedział. Zraniona duma musiała boleć go dużo bardziej, niż zewnętrzne obrażenia. Pod jego okiem już formował się spory siniak, a na twarzy pojawiała się opuchlizna. Miałam nadzieję, że jakoś uda mi się to „naprawić”.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/13-1.jpg
Nie minęło pół godziny, gdy dotarliśmy do domu. Ulokowałam Zacka w pokoju gościnnym, który zazwyczaj zajmował, gdy u mnie przesiadywał. Ojca jeszcze nie było, więc zadbanie o stan przyjaciela poszło szybko i sprawnie, bez zbędnych ceregieli. Wciąż nie mogłam dojść do siebie po tym, co stało się na terenie opuszczonej fabryki. Nie chciałam wierzyć, że tamten incydent w ogóle się wydarzył; że chłopak, w którym byłam zakochana tak potwornie potraktował mojego przyjaciela. To nie mieściło mi się głowie. Co innego bójka jeden na jednego, a co innego, kiedy przeciwnik miał wyraźną przewagę.
- Jared wyrzuci mnie na zbity pysk… - jęknął Zack, kiedy skończyłam robić mu okłady. Opadł na blat i ukrył twarz w ramionach. – Jak ja pójdę jutro do roboty? Jeśli zobaczy mnie z limem pod okiem to od razu się mnie pozbędzie!
- Nie możesz wziąć urlopu? – zapytałam. Mężczyzna pokręcił głową. – Dlaczego?
- Nie mam nikogo na zastępstwo… Ta ostatnia zaciążyła i jest na zwolnieniu! – warknął z frustracją.
Poczułam jak coś ciężkiego osiada mi na żołądku i nieświadomie wstrzymałam powietrze. Przez to całe zamieszanie całkiem zapomniałam o sprawie, jaką miałam do Zacka. Teraz jednak mężczyzna był ewidentnie nie w humorze, więc postanowiłam, że nie będę zawracać mu głowy głupotami. Nadarzy się jeszcze wiele okazji i nie ma sensu stresować go niesprawdzoną informacją.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/14-1.jpg
Zack odsunął sobie krzesło i wstał. Na jego rozciętych wargach znów pojawiła się krew, którą rozmazał wierzchem dłoni. Mężczyzna poczłapał niemrawo do wiszącego na ścianie lustra i przyjrzał się swojej twarzy. Jego mina była bardzo zbolała, za co było odpowiedzialnych bardzo wiele czynników: złe samopoczucie, ból, zraniona duma i strach przed tym jak zareaguje jutro jego szef. Nie chciałam bardziej dobijać Zacka, ale czułam, że muszę go przygotować na prawdopodobne powtórki z dzisiejszego dnia.
- Teraz Laguna myślą, że jesteś gejem – powiedziałam z pozoru spokojnym tonem. Mężczyzna sprawiał wrażenie, jakby nie słuchał i dalej kontemplował swoje odbicie. – Dlaczego nie zaprzeczyłeś? Odtąd nie dadzą ci spokoju.
- Wyrosłem z tego – mruknął, masując się lekko po szczęce. – Jestem już za stary na to szczeniackie wyzywanie się od ciot.
- Wcale nie jesteś stary. Masz tylko…
- Od prawie czterech lat dwadzieścia siedem lat – dokończył z goryczą. – Wiem. Nie obchodzi mnie tamten dzieciak i jego poglądy, dopóki jego ojciec nie jest moim pracodawcą.
Westchnęłam cicho i zawiesiłam wzrok na ścianie. Było naprawdę źle, skoro Zack tak otwarcie mówił o swoim wieku.
- Chcesz się wykąpać? – zmieniłam dyplomatycznie temat. Mężczyzna pokiwał głową. – Zostaniesz na noc?
- Jeśli tylko nie sprawiam kłopotu.
- Wezmę od ojca jakieś ubrania na zmianę, a do tego czasu wystarczy ci szlafrok, nie?
Zack westchnął i bez słowa opuścił pokój. Nie potrafiłam stwierdzić, co tak naprawdę go trapiło. Przecież nikt nie kazał mu skakać z łapami do kolesia, za którego na pewno wstawi się brat. Dlaczego to zrobił wciąż było dla mnie wielką niewiadomą.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/15-1.jpg
Następnego ranka, po długim prysznicu, spotkałam Zacka w jadalni. Siniec pod jego okiem nabrał na wyrazistości, a na dolnej wardze widniała bardzo paskudna rana. Ciężko było określić, czy wyglądał dzisiaj korzystniej, niż wczoraj.
- Wcześnie wstałeś – zauważyłam, ciaśniej obwiązując się szlafrokiem. – Co z pracą?
- Dzwoniłem do Jareda – odparł, ziewając. – Mmm… Powiedziałem mu, że miałem drobny wypadek. Kazał mi zostać w domu.
- Dobry z niego człowiek.
Zack prychnął.
- Jest w dobrym nastroju tylko dlatego, że wczoraj w nocy urodził mu się wnuk!
- Skąd wiesz? – zapytałam ze zdziwieniem, zajmując miejsce po przeciwnej stronie stołu.
- Teraz już wszystko wiem – mruknął niechętnie, zerkając tęsknie w stronę drzwi do kuchni. Wczoraj byliśmy zbyt zdenerwowani, aby jeść i ja również poczułam uciążliwy skurcz w brzuchu. W jadalni roznosił się zapach świeżo przyrządzonych naleśników i nie mogłam się doczekać, kiedy gosposia je przed nami postawi. – Rodzice nazwali go Gerard, waży prawie trzy kilo i jest najpiękniejszym dzieckiem pod słońcem. – Zack pokręcił głową. – Jak Jared się rozgada to trudno go uciszyć… Ale! – Mężczyzna spojrzał na mnie szybko. – Ty też chciałaś mi coś wczoraj powiedzieć, ale jakoś nie udało nam się pogadać… Możemy nadrobić to teraz.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/16-1.jpg
Byłam pod wrażeniem, że Zack przypomniał sobie o tej rozmowie akurat wtedy, gdy mówił o porodzie i dzieciach. Coraz bardziej zaczynałam wierzyć w jego umiejętności telepatyczne. Zupełnie, jakby nieświadomie przypisywał jakiś temat do mojego problemu i co najważniejsze – robił to niezwykle trafnie.
- Właściwie to…
Nim zdążyłam dobrnąć do połowy zdania, drzwi kuchni otworzyły się i do jadalni weszła pulchna kobieta, trzymając w dłoniach talerz z parującymi naleśnikami.
- Śniadanie! – oznajmiła wesoło.
Widziałam jak wyraz twarz Zacka zmienia się, jak nie może się zdecydować, czy dać się ponieść swoim pierwotnym instynktom i rzucić się na jedzenie, czy może ze stoickim spokojem wysłuchać mnie i udzielić właściwej rady. Nie potrafiłam się dłużej powstrzymywać szczególnie, że sama byłam głodna jak wilk.
- Wiesz co, zapomnij – powiedziałam, machnąwszy ręką. – Najpierw żarcie, później rozmowa.
- Jesteś pewna? – zapytał, chociaż jego spojrzenie częściej zatrzymywało się na talerzu, niż na mnie.
Pokiwałam głową, biorąc do ręki widelec.
- Absolutnie.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/17-1.jpg
Gosposia wyszła, a my zabraliśmy się za jedzenie. Na stole były postawione trzy nakrycia, więc ojciec prawdopodobnie do nas dołączy. Nie widziałam go od pół roku. Był bardzo ważną osobistością w biznesie, jeździł po całym świecie i widywaliśmy się tylko raz na kilka miesięcy. Wyjazdy służbowe taty nie były tak tragiczne, gdy jeszcze była z nami mama. Od kiedy odeszła do innego faceta, wszystkie święta i inne rodzinne uroczystości zawsze spędzałam z Zackiem. Życie nie obeszło się z nim delikatnie. Nie znał ojca, jego matka była alkoholiczką i miał piątkę młodszego, przyrodniego rodzeństwa. Co gorsza – każde z nich miało innego „tatusia”. Mój przyjaciel był bardzo opiekuńczym mężczyzną, ale nigdy nie wyciągnął do mnie ręki po jałmużnę. Wzbudził zaufanie mojego starego i stał się prawie członkiem Rodziny. Tej Rodziny.
Atmosfera przy stole była lekka i przyjemna. Rozmawialiśmy o głupotach, muzyce czy polityce, ani słowem nie wspominając incydentu z poprzedniego dnia. Przez tą opuchniętą szczękę Zack miał problem, aby się szerzej uśmiechnąć, ale nie uskarżał się na swoją niewygodę. Musiał jakoś poradzić sobie ze swoją zranioną dumą, a niewracanie do tematu wydawało się najlepszym rozwiązaniem.
- Nie sądziłam, że Sonya może mieć tak niesamowitą przeszłość! – opowiadałam moje wrażenia z odwiedzin u szwagra pani Varela. – Nie dość, że twarda baba to jeszcze artystka! Chciałabym być taka jak ona… - westchnęłam.
- Nie wiem czy to dobry pomysł! – zaśmiał się Zack. – Sonya wprawdzie nie miała problemów z prawem, ale po kilku akcjach ludzie zaczęli jej unikać. Jedynymi znajomymi byli koledzy jej brata, a prócz tego była bardzo samotną osobą.
- To niemo… - urwałam i zawiesiłam wzrok ponad ramieniem mężczyzny. Widząc mój wyraz twarzy Zack zerwał się z miejsca, aby przywitać się z gospodarzem domu.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/18-1.jpg
- Antero! – zawołał. – Jak miło cię znów widzieć!
Uścisnęli sobie dłonie po męsku i wymienili proste uprzejmości. Mój ojciec był eleganckim mężczyzną po czterdziestce, który większość czasu spędzał poza granicami kraju. Był rodowitym Finem i to właśnie w swoich rodzinnych stronach dorobił się pierwszego miliona. Przepadały za nim kobiety w każdym wieku, różnej narodowości. Antero mówił z wyraźnym akcentem, gdy się złościł bluzgał po fińsku lub wplatał w zdania wyrazy z rodzimego języka. Nasze relacje były raczej chłodne. Nie znałam za dobrze taty, tak samo jak on nie znał mnie. Nie byliśmy pokłóceni, ale obydwoje zdawaliśmy sobie sprawę, że ja nie potrzebowałam ojca, a on córki.
- Ach, Zack! – Antero uśmiechnął się, klepiąc blondyna po ramieniu. - Mitä kuuluu?
- Eee… - Mężczyzna zaciął się, zerkając na mnie niepewnie.
- Pyta jak się masz!... – syknęłam.
- Ach! Tak, eee… Wspaniale, miło, że pytasz!
Ojciec pokręcił z rozbawieniem głową.
- Doprawdy, mógłbyś nauczyć się chociaż kilku podstawowych zwrotów! – zaśmiał się. – Czy moja córka niczego cię nie uczy?
- To Zack jest tym, kto pomaga w lekcjach – odparłam.
- Chciałbym kiedyś zabrać go do Finlandii, jest bardzo reprezentatywny, ale… Co się właściwie stało z twoją twarzą?
Nim mężczyzna zdążył otworzyć usta, już opowiadałam straszliwą historię o ziomalach z ośki, którzy chcieli mnie okraść, ale Zack bohatersko stanął w mojej obronie i dostał w łeb. Nie mogłam powiedzieć prawdy, nie chciałam, aby ojciec dowiedział się, że mój przyjaciel tak naprawdę przegrał bójkę z innym burżujem. Antero bardzo lubił Zacka, ale na pewno opowiedziałby się po stronie tych bogatych chłopaków. Za wszelką cenę chciałam tego uniknąć.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/19-1.jpg
Kiedy byłam już gotowa, aby pójść do szkoły, ojciec wezwał mnie do salonu. Nigdy nie rozmawialiśmy ze sobą dużo, nie miałam do niego pretensji, że nie interesuje się moim życiem, ale strasznie drażniło mnie jego podejście. Tak więc, gdy stawiłam się w wyznaczonym miejscu Antero czytał gazetę. Wiedział, że przyszłam, ale ostentacyjnie mnie zignorował. Takie zachowanie doprowadzało mnie do szału, więc jego częste podróże i duży dom były w tym wypadku zbawieniem: nie musieliśmy na siebie wpadać i drażnić się częściej, niż było to konieczne.
- Czym zasłużyłam sobie na twoją audiencję? – zapytałam.
Ojciec zignorował oczywiste wyzwanie w moim głosie i przerzucił stronę gazety.
- Wieczorem będziemy mieć ważnych gości – odparł. – Wchodzę we współpracę z jednym z tutejszych przedsiębiorców i mam zamiar zrobić na nim dobre wrażenie. Idź do fryzjera, kup ładną sukienkę i wyglądaj olśniewająco – rozkazał.
- To dla mnie nie problem – mruknęłam. – Ale co z tobą?
- Nie bądź bezczelna! – prychnął, strzepując gazetę zdecydowanym ruchem i ucinając tym samym rozmowę.
Jego przedłużające się milczenie uznałam jako zezwolenie na odejście. Perspektywa spędzenia kolacji w sztywnym towarzystwie nie przypadła mi do gustu. Nie, kiedy byłam tak rozbita dniem wczorajszym. Chyba wizyta w aptece i wyznanie opinii lekarza Zackowi będzie musiało jeszcze trochę poczekać.
ddo bwayo
26.05.2010, 10:18
Buuu... a ja niecierpliwie czekam aż on się dowie ;<
Zack jest uroczy , bardzo go lubie <3
Bossskie ;D
Może tylko dlatego, że nie czytałam nigdy innych fs ;p
Pisz, pisz dalej, ciekawią mnie dalsze losy tej, no jak jej tam Kia? :D
Chryzantem Złocisty
26.05.2010, 10:41
dziewczyna może być w ciąży,a traktuje to jako głupotę.
jest taka odważna i silna czy nie do końca normalna? :P
FS fajne.simy mi się tylko nie podobają,to zapewne przez te nienaturalne dodatki,ale nie zwracam uwagi na zdjęcia i jest ok.
Fajny odcinek - ciekawszy od poprzedniego.
Ja również czekam na to, by powiedziała Zack'owi.
Mam nadzieję, że Angelo i jego brat dostaną nauczkę i że Kia jakoś się im odgryzie.
Swoją drogą:
– Czy tak strasznie cię wykorzystałem przez ostatnie kilka miesięcy? To było tylko osiem razy! – zaśmiał się szyderczo.
Mogła odpowiedzieć:
- Osiem marnych razy :P
- To Zack jest tym, kto pomaga w lekcjach – odparłam
A nie lepiej by brzmiało: "tym, który pomaga' lub 'tym kimś, kto pomaga'.
Łał, ten odcinek był super.
Czeka tylko na to, kiedy Zack dowie się o jej "małym problemie".
A jej ex - Angelo - to niezły sku*wesyn.
Jezu, to jest cudowne *-*
Zack jest słooodki <33
A Fanatom jeszcze bardziej <333 xd
no noc, czekam na następny odc ; )
A miałam nadzieję, że czekają na mnie 2 odcinki :(.
Ten był świetny :). Tylko szkoda mi Zacka. Podejrzewam, jak musiał się czuć... Ucierpiała jego duma. Tym gorzej, że podejrzewam, że stanął w obronie Kii dlatego, że coś do niej ma :P. Tylko się zastanawiam, czy to możliwe, bo jest chyba kilkanaście lat od niej starszy. Wychodzi też na to, że jest niewiele młodszy od jej ojca.
Kia ma nieciekawą sytuację w domu...
A ja już wiem, kto u niej będzie na kolacji :P i wcale się nie cieszę. To będzie ten debil Angelo. Zwłaszcza, że mówił, że niedługo się spotkają a nie mieli mieć wspólnych zajęć. Współczuję Kii, bo będzie musiała być dla niego miła, żeby ojciec mógł dobić targu :/...
Ciekawa też jestem, jak zareaguje Zack na wiadomość o dziecku ;).
Czekam z niecierpliwością na nowy odcinek :P!
Cholera, Libby! Przed Tobą to nic się nie ukryje! xD
A ja już wiem, kto u niej będzie na kolacji :P i wcale się nie cieszę. To będzie ten debil Angelo. Zwłaszcza, że mówił, że niedługo się spotkają a nie mieli mieć wspólnych zajęć. Współczuję Kii, bo będzie musiała być dla niego miła, żeby ojciec mógł dobić targu :/...
!
Nie spodziewałabym się. Libby gratuluję talentu dedukcji:)
No to następny odcinek ciekawie się zapowiada :)
Cholera, Libby! Przed Tobą to nic się nie ukryje! xD
Rozwaliłaś mnie tym tekstem xD. Na pocieszenie dodam, że Vipera też na to narzeka :P. Ostatnio stwierdziła, że po prologu znałam już połowę fabuły FS, co było nieprawdą :P.
Teraz mi się przypomniało, że u Liv przewidziałam zdarzenie, które było co najmniej kilka odcinków później...
Ruder, następnym razem nie będę takich rzeczy pisać na forum ogólnym :). Spiesz się z odcinkiem, bo już nie mogę się go doczekać :).
o_O
A ja bym sie spodziewała, ale nie domyślała :D
no nic, muszę czekać...ale nie moge ! :<
Ruder, to twoja wina, czemu piszesz taakie fajne FS? XD
Ależ mnie bardzo cieszy, gdy czytelnicy dzielą się tutaj swoimi domysłami, naprawdę xD To mi pozwala stwierdzić czy jestem przewidywalna, czy raczej nie xD
Wszelkie prognozy wskazują, że następny odcinek ukaże się szybciej, niż ten poprzedni ^^ Postaram się nie ulegać presji zbliżających się egzaminów i wezmę się za robotę. Poza tym ciekawi mnie, jak będzie wyglądała reklama kolejnego odcinka stworzona przez Gio xD
Mroczny Pan Skromności
28.05.2010, 20:45
Już nadrobiłem ;). Przepraszam, że nie dotrzymałem słowa, miałem przeczytać drugi odcinek jutro :D. Ale to chyba lepiej, nie?
Cóż mogę powiedzieć, poza tym, że wspaniale piszesz? Po prostu tak się wciągnąłem, że teraz będę regularnie tu zaglądał, to mogę obiecać na pewno. Miałem kilka błędów, ale nie patrzyłem na komentarze, może ktoś już poprawił :D. To by było na razie tyle. Pozdrawiam, chrupek
Co tu taka posucha? Co z odcinkiem :P?
Siła wyższa, byłam zmuszona wziąć urlop zdrowotny. Nowy odcinek na warsztatach, więc bez paniki, na pewno się pojawi ^^
To super, bo nie mogę się już doczekać dalszej akcji!
olciakitty
12.07.2010, 19:59
kiedy będzie nowy odcinek ??
marcin4000
13.07.2010, 10:44
Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka. Tak mnie zaciekawiła twoja opowieść. Bardzo ładnie i ciekawie piszesz.
Ostrzeżenie: wulgarny język.
Czas zmian
Part III
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/1-5.jpg
Nastawiłam się na spotkanie z Angelo w szkole, lecz mój ex się nie pojawił. To prawda, że jego klasa nie miała dziś zajęć, ale po głowie chodziły mi różne, niepokojące myśli. Uprzedził, iż sobie ze mną porozmawia i spodziewałam się go na dziedzińcu, gdy już skończę lekcje. Nie spotkałam jednak nikogo. Później poszłam do sklepu po sukienkę, następnie do fryzjera i nie potrafiłam zapanować nad odruchem ciągłego oglądania się przez ramię. Angelo był typem człowieka, który nie rzucał słów na wiatr, więc jeśli chciał ze mną pogadać dzisiaj – na pewno to zrobi.
Z tego całego stresu ręce zaczęły mi się trząść i musiałam je czymś zająć. Wybrałam jedną z najlepszych opcji – papierosa. Oczywiście wiedziałam, że wchłanianie toksyn nie rozwiąże mojego problemu, ale w tym momencie wydawało się to najlepszym rozwiązaniem. Wczorajszy wieczór przekonał mnie, iż Angelo był nieobliczalny, a przegrana Zacka tylko utwierdziła mnie w przekonaniu, że jeśli mój ex coś sobie ubzdura – dojdzie do celu po trupach.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/2-3.jpg
I jeszcze ta dzisiejsza kolacja… Nie znałam się na interesach ojca, nie miałam nic mądrego do powiedzenia, a już z pewnością prawo głosu do mnie nie należało. Antero nie miał pięknej, dobrze urodzonej żony, którą mógłby się pochwalić, więc ja wskakiwałam w to puste miejsce. Musiałam wyglądać olśniewająco i zachowywać się nienagannie. Całkiem jak bydło wystawione na sprzedaż.
Pogrążyłam się w rozmyślaniach i nie usłyszałam pośpiesznych kroków dobiegających z holu. Otrząsnęłam się dopiero, gdy zaskrzypiały tarasowe drzwi. Podniosłam głowę, lecz równie szybko ją opuściłam, kiedy ujrzałam wpatrującą się we mnie gosposię. Z trudem przełknęłam przekleństwo cisnące mi się na usta i zaciągnęłam się dymem.
- Kia! – zawołała Lucy z naganą z głosie. – Co ty, na Boga, wyczyniasz?!
- Doświadczenie na biologię… - mruknęłam.
- Jakie znowu doświadczenie?!
- Nauczyciel powiedział nam, że dym unoszący się z papierosa jest niebieskawy, ale gdy się zaciągnie i go wypuści to zmienia barwę na szary, czyli wszystkie substancje smoliste zostają w płucach.
- Co to za brednie?... – zapytała słabo kobieta. – Czy w szkole każą wam robić takie eksperymenty?!
- Nie, zgłosiłam się na ochotnika – odparłam, wstając. Zgasiłam kiepa o ścianę, po czym wyrzuciłam go przez balkon. – To było bardzo pouczające. Goście już są? – zmieniłam temat.
- Lada chwila będą… - wymamrotała gosposia. Nie należała do zbyt bystrych osób, ale nadrabiała to mistrzostwem w gotowaniu. – Pan Antero chciał, abyś już zeszła na dół.
- Tak myślałam… - westchnęłam cierpiętniczo i powlekłam się za Lucy modląc się, aby ta durna kolacja jak najszybciej się skończyła.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/3-3.jpg
Za każdym razem, kiedy odbywały się Ważne Kolacje czułam się we własnym domu jak intruz. Gdy byłam mała nie musiałam w nich uczestniczyć, miałam tylko siedzieć w swoim pokoju i cicho się bawić. Niestety kilka lat temu mama odeszła i to na mnie spoczął wątpliwy zaszczyt bycia ozdobą podczas „męskich rozmów”. Rodzinie właśnie do tego były potrzebne żony i córki.
Na przybycie gości czekałam w salonie. Antero chciał mieć na mnie oko, wolał upewnić się, że będę obecna w kluczowym momencie i czegoś nie spieprzę. Nie chodziło o to, że nie miał do mnie zaufania. Wydałby fortunę, aby upewnić się, że będę wyglądała olśniewająco i o ten aspekt w ogóle nie musiał się martwić. Najważniejsze, żeby zrobić na gościach dobre wrażenie. Ojciec denerwował się, iż coś pójdzie niezgodnie z planem, że w jakiś sposób skompromituje się przed potencjalnym wspólnikiem. Stąpał po kruchym lodzie, gdyż w razie niepowodzenia Rodzina nigdy by mu tego nie wybaczyła.
Przed szóstą na podjeździe zaparkował samochód. Niechętnie zwlekłam się z wygrzanego miejsca na kanapie i przywołałam na usta firmowy uśmiech dobrej córci. Stanęłam pod łukiem prowadzącym do salonu, odpowiednio w tyle za ojcem i czekałam. Naszym gościem okazał się przysadzisty mężczyzna o jasnej, piegowatej cerze i brzydko ostrzyżonych wąsach. Nie wyglądał na naturalnie grubego, raczej za dużo czasu spędzał przed telewizorem z puszką piwa w ręku. Jego pseudo-młodzieżowa fryzura dopełniała wizerunek osoby, która jest bardzo zdenerwowana przyszłym, największym interesem w życiu.
- Tobias, kivaa kun tulitte*! – zawołał ojciec, mocno ściskając dłoń nieznajomego. – Miałeś udaną podróż?
Nie dosłyszałam odpowiedzi mężczyzny, gdyż bardziej pochłonęły mnie słowa ojca. Antero cieszył się, że „goście przyszli”, a póki co w holu znajdował się wyłącznie Tobias. Czyżby przyprowadził ze sobą jeszcze kogoś?...
- A oto moja córka, Kia – usłyszałam głos ojca, a mój uśmiech automatycznie się poszerzył. – Kia, to jest…
- Miło mi pana poznać, panie Tobias – odparłam grzecznie. – Mam nadzieję, że kolacja będzie panu smakować. Panu i pana… - urwałam, nie wiedząc jak określić anonimowych towarzyszy mężczyzny.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/4-2.jpg
- Ach, naturalnie! – zakrzyknął Tobias, uśmiechając się nerwowo. – Słyszałem, że Antero ma młodą córkę i właśnie dlatego postanowiłem przyjść tutaj z synami. Angelo, Rock! – zawołał w kierunku wejścia. – Podejdźcie.
Aż nabrałam głośno powietrza, cofając się. Z przedsionka wyłoniło się rodzeństwo Laguna. Eleganckie ubrania skutecznie ukrywały podłe charaktery chłopaków, ale prócz mnie nikt w domu nie zdawał sobie z tego sprawy. Niech to szlag… Dlaczego spośród tylu przedsiębiorców, ojciec musiał wybrać na wspólników akurat ich?! Tych drani, którzy myśleli, że zawojują światem dzięki fortunie ojca!
Antero skinął nowoprzybyłym głową, zatrzymując na dłużej wzrok na Angelo. Na moment serce mi stanęło, bałam się, że zaraz usłyszę jakiś dwuznaczny komentarz o tym, iż jesteśmy w podobnym wieku, na pewno mamy wspólne zainteresowania i tym podobne. Ojciec na szczęście tylko wymienił z chłopakami podstawowe uprzejmości i powrócił do pogawędki z Tobiasem. Tobias Laguna… Wiedziałam, że już gdzieś słyszałam to okropne imię.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/5-3.jpg
Poczułam, jak zaczynają spinać mi się wszystkie mięśnie. Angelo i Rock przez krótką chwilę rozglądali się po holu, po czym spojrzenie tego pierwszego zatrzymało się na mnie. Blondyn zmrużył oczy i uśmiechnął się drwiąco, mierząc mnie dwuznacznym spojrzeniem. Kiedyś mi to nie przeszkadzało, ale teraz wiedziałam, że we wszystkich gestach mojego ex kryła się jakaś paskudna zawiść. A może to była zazdrość, iż tak naprawdę to nie jego rodzina jest na szczycie? Jednak nieważne, co nim kierowało; nie miałam zamiaru dać się sprowokować we własnym domu.
- Nie zapoznacie się ze sobą? – zapytał nagle ojciec. Policzyłam w myślach do trzech, aby odruchowo się nie skrzywić.
- Właściwie to… - zaczęłam, lecz w połowie zdania przerwał mi przymilny głos Angelo:
- Znamy się ze szkoły, panie Heinonen – odparł.
- Jesteście przyjaciółmi?
Prawie się zakrztusiłam, słysząc te słowa. Już miałam zaprzeczyć, kiedy znów ubiegł mnie blondyn:
- Tak, spędzamy ze sobą bardzo dużo czasu – skłamał gładko, znów przesuwając na mnie spojrzenie. Miałam wielką ochotę przywalić mu w ten wypindrzony pysk. – W ogóle to… Kia jest osobą, którą bardzo lubię.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/6-3.jpg
Moje płuca odmówiły współpracy i przez chwilę stałam tam z syndromem wyciągniętej z wody ryby. Nie mogłam przypomnieć sobie jak należy składać sylaby. Nie podobał mi się sposób, w jaki Angelo wypowiedział te słowa. W jego zielonych oczach dostrzegłam niepokojące błyski, a na usta wpłynął mu ten „angelowski grymas”. Tylko on potrafił wykrzywiać wargi tak, aby wyglądały jak pełen słodyczy uśmiech, który w rzeczywistości oznaczał najczystsze szyderstwo.
- Naturalnie! – zawołał ojciec, nieświadomy podstępu. – Jesteście przyjaciółmi, bardzo dobrymi jak mniemam?
- Nie rozumie mnie pan. – Laguna wydał z siebie dźwięk mający imitować zawstydzony chichot. Antero się nabrał. – Ja BARDZO lubię pana córkę…
Nie wierzyłam własnym uszom. Sytuacja była tak popieprzona, abstrakcyjna, że całkiem się pogubiłam.
- Och, widzę, że moja córcia zaniemówiła! – zaśmiał się ojciec, który zwracając uwagę na mnie, chciał ukryć własne zakłopotanie.
Blondyn przywołał na twarz jeden ze swych olśniewających uśmiechów i spojrzał na mnie czule, jakbyśmy nadal byli parą. To ostatnie przeciążyło szalę.
- Domyślam się, że taka nowina jest krępująca, ale...
- Turpa kiinni!** – wycedziłam, patrząc na Angelo z obrzydzeniem. Ściągnął gniewnie brwi, chociaż nie miał pojęcia, co właściwie powiedziałam.
- Kia! – zganił mnie ojciec. – Co z tobą?!... - syknął.
Prychnęłam lekceważąco i odwróciłam ostentacyjnie głowę. Antero jeszcze przez chwilę mierzył mnie rozwścieczonym spojrzeniem, ale w końcu odwrócił się do swoich zdezorientowanych gości, przepraszając ich. Przynajmniej udało mi się przerwać paplaninę Angelo, który więcej się nie odezwał.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/7-2.jpg
Ojciec nie byłby sobą, gdyby nie zaczął wychwalać wszystkich swoich osiągnięć. Na początek standardowo oprowadził gości po domu, zachowując powagę godną przewodnika muzeum: tam basen, tu sala kinowa, tam relaksacyjna, tam bilardowa… W tej ostatniej zostaliśmy najdłużej. Każdy szanujący się bogacz musiał mieć w piwnicy darta, kilka stołów do pokera, bilard lub od biedy jakieś flippery. Na rodzinie Laguna zrobiło to największe wrażenie. Najwyraźniej jeszcze nie dotarli do tego poziomu w hierarchii burżujów.
- Bardzo tu przytulnie – zauważył Tobias, kiwając głową z uznaniem.
- W podobnej scenerii poznałem moją żonę – powiedział z zadumą ojciec. Wywróciłam dyskretnie oczami. – To była piękna kobieta… Kia wiele po niej odziedziczyła.
- Wierzę na słowo! – zaśmiał się rubasznie stary Laguna, poklepując się po wypukłym brzuchu. – Nie sądzisz, że to zabawne, iż twoja córka i moi synowie spotykają się właśnie tutaj? – wymruczał sugestywnie.
- Co? – wtrąciłam.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/8-3.jpg
- Dzieci często idą w ślady rodziców – stwierdził Antero, ignorując mnie. – Ale to nie miejsce na taką rozmowę.
- Zgadzam się z tobą całkowicie – odparł Tobias.
Byłam już o krok od pełnego ulgi westchnienia, gdy mój wzrok zatrzymał się na wyraźnie rozbawionych mężczyznach. Niech to szlag.
Wiedzieli, że przejrzałam ich plany, lecz mimo to nie zrezygnowali z odgrywania swatów. Doprawdy, mogli sobie podarować ten cyrk… Zaraz ojciec powie, że ma w barku wspaniałe wino, bardzo dobry rocznik, a Tobias stwierdzi, że najwyższa pora, aby uczcić ich spotkanie. Typowa, filmowa scena…
- Tak się składa, że mam w barku wspaniałe, półsłodkie wino. Bardzo dobry rocznik – zapewnił Antero.
- Brzmi świetnie, gdyż jeszcze nie mieliśmy okazji, aby uczcić tę wizytę – zgodził się z nim Tobias. – Prowadź, przyjacielu.
Jeszcze na schodach wymienili się porozumiewawczymi kuksańcami i wyszli z sali. Niech to szlag. Wiedziałam, że ten dzień nie będzie należał do najlepszych.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/9-2.jpg
Poczekałam, aż głosy nieco się oddalą i oparłam dłonie na biodrach, patrząc z obrzydzeniem na chłopaków. Boże, za jakie grzechy mnie to spotkało? Ojciec nie mógł wybrać sobie lepszej chwili na powrót, a jego nowym zwerbowanym nabytkiem musiał być akurat Laguna… Gdybym jeszcze kręciła z Angelo na pewno nie robiłoby mi to żadnej różnicy, ale to tylko nędzna przeszłość. Nigdy nie lubiłam zmian, a gdy na mojej drodze pojawił się ten lowelas wszystko okrutnie się pokomplikowało. Jakby do tej pory moje życie było łatwe…
- No dobra, jesteśmy sami – powiedziałam, rozkładając ręce. Próbowałam zgrywać panią sytuacji, ale głos zadrżał mi na ostatniej sylabie. Zaklęłam w myślach. Po fińsku i wspak, żeby było trudniej. – Nie wiem w co ty sobie pogrywasz, Angelo, ale udawanie słodkiego synka wcale ci nie wychodzi.
- I kto to mówi? – prychnął blondyn, mierząc mnie wzrokiem. – Taka wzorowa dama z bogatej hacjendy, a puszcza się z byle kim jak bura suka!
Spojrzałam na chłopaka jak na wariata.
- Byle kim? – powtórzyłam. – Nie masz o sobie zbyt wysokiego mniemania?
- Mówiłem o tamtym fagasie, którego wczoraj stłukłem! – warknął rozeźlony. – Jeśli myślisz, że sprawia mi radość bycie dla ciebie miłym…
- Nie obchodzi mnie NIC, co jest związane z TOBĄ, więc skończ gadać! – przerwałam mu, wykonując zamaszysty gest ręką.
Podeszłam do stołu bilardowego i oparłam się o jego krawędź, próbując się opanować. Kiedyś potrafiłam zażegnać każdy konflikt. Kiedyś nie chciałam kłócić się z Angelo, bo nie mogłabym żyć z myślą, że się na mnie gniewa. Kiedyś… Szkoda, że to „kiedyś” w ogóle istniało.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/10-2.jpg
- Co się z nim później stało? – zapytał niespodziewanie Rock. Uniosłam brwi w niemym pytaniu i dopiero po chwili uświadomiłam sobie, że niepotrzebnie zwracałam na rudzielca uwagę. Nie było to przyjacielskie spotkanie w ojcowskiej piwnicy. To był front, a moja linia obrony zaczęła się cofać. – No wiesz, z tamtym kolesiem – wytłumaczył.
- Nie twój interes – prychnęłam.
- Pies nadal liże rany… - wymruczał melodyjnie Angelo, biorąc spod ściany kij. – A suczka chyba mu pomagała, co?
Rock wybuchł głośnym, pełnym sadystycznej radości śmiechem, zginając się wpół. Zerwałam się z miejsca i w dwóch krokach znalazłam się tuz przy Angelo z pięścią przygotowaną do ciosu. Nie zdążyłam jednak dobrze się zamachnąć, gdy poczułam jego palce na swoich nadgarstkach. Blondyn popchnął mnie na ścianę i przytrzymał, co nie wymagało od niego zbyt dużej siły. Mimo oczywistej przewagi próbowałam się wyrwać lub w jakiś sposób chłopaka uderzyć, ale jego siła szybko wyperswadowała mi ten pomysł z głowy. Dyszałam przez zaciśnięte zęby, patrząc wściekle na Lagunę i wyobrażając sobie jak ten zblazowany uśmiech znika z jego twarzy.
- Poszarp się, mała – zachęcał mnie. – Nawet nie wiesz jak mnie to kręci…
- Bardziej, niż martwe zwierzątka?! – warknęłam.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/11-2.jpg
W oczach Angelo zapłonęła wściekłość. Nachylił się nade mną jak do pocałunku, ale kilka milimetrów od moich ust odwrócił głowę i przywarł wargami do mojego ucha. Naparł na mnie całym ciałem, a ja aż wypuściłam długo wstrzymywane powietrze, nie mogąc uwierzyć w abstrakcyjność tej sytuacji. Żeby tak w moim własnym domu…
- Bardziej, niż kiedy rozkładałaś przede mną nogi z tym błagalnym spojrzeniem, abym tylko cię wypieprzył… - wycedził, po czym parsknął śmiechem. – Ani razu nie miałem gumy… Dlaczego jest tak, że kiedy bardzo chce się zniszczyć komuś życie nigdy to nie wychodzi? – zapytał retorycznie.
Moje mięśnie stężały, a płuca przez chwilę przestały pobierać powietrze. Nie mogłam uwierzyć w okrucieństwo Angelo, nie mogłam pojąć, dlaczego tak piękny chłopak okazał się największym draniem, jakiego dotąd spotkałam. W moich oczach zalśniły łzy, ale zacisnęłam mocno powieki, aby nad tym zapanować. Nie umknęło to uwadze Rocka, który przyglądał się nam z bezpiecznej odległości.
- No dalej, Kia! – zawołał. – Nie powstrzymuj się. Dlaczego jeszcze nie płaczesz?
Przełknęłam z trudem ślinę i spojrzałam nienawistnie najpierw na jednego, a później na drugiego.
- To Chanel!... – warknęłam. – Nie jesteście warci rozmazania takiego tuszu!...
* * *
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/12-2.jpg
- Sonya byłaby z ciebie dumna.
Następnego dnia umówiłam się z Zackiem, aby pośród ładnie przystrzyżonych krzewów i drzew móc swobodnie wylać swoje żale. Często spotykaliśmy się w parku, gdzie blondyn mógł zabrać dzieciaki i jednocześnie uniknąć zaproszenia mnie do swojego małego mieszkania. Nigdy nie powiedziałam czegoś obraźliwego o jego sytuacji materialnej, ale mimo wszystko gościłam w tamtym miejscu zaledwie dwa razy. Znacznie bardziej komfortowo czuliśmy się u mnie, albo na świeżym powietrzu, jeśli pogoda akurat sprzyjała.
- Myślisz, że też powinnam się jej pochwalić? – mruknęłam, rozkładając się na niewygodnej ławce.
- A lubi tego lalusia?
- Jak rzyganie po chlaniu.
- Więc niezwłocznie – stwierdził. – Chris! Lance! Nie odchodźcie za daleko! – krzyknął na bawiących się dalej chłopców.
Patrzyłam przez chwilę jak dwóch urwisów szepcze coś do siebie, a następnie rozbiega się w różnych kierunkach, robiąc Zackowi na złość. Uśmiechnęłam się pod nosem, gdy blondyn wstał, aby pozbierać resztę rodzeństwa. Był taki odpowiedzialny i opiekuńczy, że momentami bardzo mu współczułam, iż nie otrzymał od życia tego, na co w pełni zasługiwał. To cud, że nie wyrósł na mordercę albo złodzieja, jak większość ludzi pochodzących z jego środowiska.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/13-2.jpg
- Potrzebuję twojej rady – zaczęłam, gdy Zack wrócił do mnie z przepraszającym uśmiechem na ustach. – Ta wczorajsza wizyta… Rozumiesz, mam pewne obawy.
- Mianowicie? – zapytał, siadając obok.
- Ojciec chce… Właściwie to mam podejrzenia, że próbuje mnie wydać… Za mąż – dodałam, widząc nagłą zmianę na twarzy Zacka. Jego brwi zmarszczyły się gniewnie, lecz trwało to zaledwie krótką chwilę. Blondyn szybko się otrząsnął i spojrzał na mnie z taką miną, jakby miał zamiar podzielić się najgorszą wiadomością na świecie. Odsunęłam się minimalnie, nabierając czujności. – Wszystko w porządku?
- Czy w porządku? – prychnął, a w jego głosie wyczuwalna była lekka nutka histerii. Zaraz jednak odkaszlnął i kontynuował. – Wiesz, to trochę niegrzeczne z mojej strony, ale nigdy nie słyszałem, abyś wygadywała podobne głupoty. – Zack odetchnął cicho, jakby dodając sobie otuchy. – Starzy czasami robią tak dla żartów, nie ma potrzeby, aby wyciągać pochopne wnioski…
- Nie było cię tam, nie słyszałeś! – nalegałam. Nie miałam pojęcia, dlaczego mężczyzna zachowywał się w ten sposób. Zawsze patrzył na sprawy obiektywnie, nigdy mnie nie wyśmiewał, a teraz sprawiał wrażenie, jakby próbował przekonać siebie samego, że małżeństwo z Laguną było niemożliwe. Chciałam szybko wyprowadzić go z błędu. – Pieprzyć spięcie w piwnicy! Na kolacji było najgorzej! Posadzili nas obok siebie i uczyli – rozumiesz – uczyli go zachowania w towarzystwie damy! Podawanie żarcia, nalewanie wina, słodkie aż do próchnicy wyznania! Na koniec stary i Tobias powiedzieli… - wzięłam głęboki oddech, próbując nie trząść się ze złości. – Powiedzieli, że wyglądamy razem bardzo reprezentatywnie. Hitto vieköön!*** Czy ty wiesz, co znaczy „reprezentatywnie” w takiej rodzinie? To już prawie zamówienie daty w kościele! – prychnęłam ze złością.
Skrzyżowałam ramiona na piersi, obrażona na cały świat. To nie była moja wina, iż ojciec miał słabość do blondynów i wybrał sobie akurat Angelo za potencjalnego amanta; to nie była wina Zacka, że siedział tu i z dziwnym wyrazem twarzy słuchał tego wszystkiego. Drażniło mnie samo wracanie do wczorajszego wieczora, ale bez przybliżenia sytuacji mój przyjaciel nie byłby w stanie mi pomóc. Albo pocieszyć. Cokolwiek.
Zapanowała cisza. Dopiero, gdy w pobliżu rozległy się głosy dzieciaków zorientowałam się, że nie byliśmy tu całkiem sami. Spojrzałam z ukosa na Zacka, który siedział ze spuszczoną głową. Nie ogarniałam tego. Jakim cudem mogło go to poruszyć bardziej ode mnie? Wyglądał jakby był zrozpaczony, a to przecież ja powinnam siedzieć w kącie i załamywać ręce nad własną niedolą. Blondyn nie miał najwyraźniej nic ciekawego do powiedzenia, więc westchnęłam i kontynuowałam.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/14-2.jpg
- Nie sądzisz, że to cholernie niesprawiedliwe? – zapytałam retorycznie. – Nie chcę kolesia, który najchętniej zniszczyłby mi życie. Niestety najbliżej żyjący bogacz, który spełniałby oczekiwania mojego ojca, mieszka na drugim końcu kraju. Panienki ze średniej lub niskiej klasy marzą o burżuju, przystojnym i charyzmatycznym, nawet podłym jak Angelo, a ja… - westchnęłam. – Ja chcę po prostu zwykłego chłopaka, który wie, że życie nie polega na zabawie…
Zack poruszył się, jakby nagle doznał olśnienia, ale entuzjazm w jego oczach szybko wyparował. Zastąpiło go coś w rodzaju poczucia winy, co naprawdę mnie zaniepokoiło. Czyżby mężczyzna miał zamiar potwierdzić moje przypuszczenia?
- A więc ciebie kręci „pospólstwo”… - powiedział przeciągle, lekko drżącym głosem. Uśmiechał się z zakłopotaniem, ale przynajmniej próbował żartować. – Jakiś młody chłopiec z poczuciem humoru, konkretny, ale nie apodyktyczny, wykształcony i ambitny, ale nie przyszły dorobkiewicz, co?
- Właśnie taki – przyznałam z udawaną wyższością. – Mój wymarzony książę z bajki. Do tego troskliwy i opiekuńczy, empatyczny, czuły… - zaczęłam wyliczać.
- Czyli ktoś taki jak ja… - wymamrotał cicho Zack, a jego głos cichł po każdej następnej sylabie. Zaśmiałam się głośno.
- Właśnie tak! – zawołałam. Mężczyzna spojrzał na mnie, a w jego oczach zamigotały radosne iskierki. Nie lubiłam, gdy spojrzenie blondyna było przygaszone, dlatego sama uśmiechnęłam się na widok jego lśniących, ciemnoszarych tęczówek. – Ale gdzie ja znajdę takiego drugiego jak ty? Nie sądzę, aby to było możliwe!
Zack patrzył na mnie przez chwilę, a jego twarz zaczęła nabierać kolorów. Nagle zerwał się z miejsca i zakrył dłonią usta, próbując jednocześnie ukryć zarumienione policzki.
- Dzieciaki, zbierać zabawki! – zawołał. W jego głosie była wyraźna panika i zaniepokojona wstałam z ławki, rozglądając się ukradkiem. Czyżby w pobliżu znalazł się ktoś, kto nie powinien nas widzieć? Angelo lub jego ojciec? Niemożliwe, park był przecież opustoszały.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/15-2.jpg
- Co się z tobą dzieje? – zapytałam, odetchnąwszy z ulgą. – Nieźle mnie przestraszyłeś, myślałam, że jest tu Laguna, czy ktoś ze szkoły.
Zack obejrzał się przez ramię i otworzył usta, lecz zaraz je zamknął, jakby się rozmyślił. Pokręcił głową i przetarł zaczerwienioną twarz dłonią. Czekałam cierpliwie, aż jakoś zakończy nasze spotkanie, czując dziwny niepokój. Coś podobnego zdarzało mi się, gdy powiedziałam o kilka słów za dużo, ale przecież dzisiaj nawet się nie pokłóciliśmy. Niby dlaczego miałabym mieć wyrzuty sumienia? Nie obraziłam go przecież, chciałam tylko rady od serca!
- Muszę iść – wyrzucił z siebie po kilku chwilach ciszy. – Zadzwonię.
I poszedł - wolnym krokiem, z nisko spuszczoną głową, jak zbity pies. Nawet nie pocałował mnie na pożegnanie, co było naszym starym zwyczajem. Zapomniał czy po prostu nie chciał? Obydwa przypuszczenia były równie okropne, a ja poczułam, jakby Zack wbił mi sztylet w serce. Jeszcze nigdy mnie nie odtrącił i nie mogłam zrozumieć skąd ta nagła zmiana nastroju.
W dodatku nie mogłam pozbyć się wrażenia, że palnęłam jakąś straszną gafę…
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/16-2.jpg
Wahałam się przez chwilę z podjęciem decyzji. Powinnam za nim pobiec czy może zostać? Warknęłam sfrustrowana i znów opadłam na twardą ławkę, opierając brodę na dłoniach.
Byłam najlepszą przyjaciółką Zacka, powinnam wiedzieć, co mu dolega, więc dlaczego jego zachowanie zbiło mnie z tropu? Czy to znaczyło, że już mnie nie potrzebował? Że przestałam spełniać swoją rolę? Mogłabym dumać przez tydzień, a nie znalazłabym sytuacji, w której Zack mnie zawiódł. Zawsze pojawiał się wtedy, gdy najbardziej go potrzebowałam. Może więc czas się zrewanżować? Nie wiedziałam tylko, co powinnam mu powiedzieć. Jeśli zapytam, co się stało, wyjdę na ignorantkę, która nie zna problemów najlepszego przyjaciela. Z drugiej strony nie miałam również pojęcia, za co powinnam go przeprosić, jeśli się na mnie obraził. W tym wszystkim był tylko jeden pewniak. Siedzeniem na tyłku i zastanawianiem się niczego nie zdziałam. Oczywiście Zack będzie się wściekał, że poszłam do jego domu, ale mniejsza o to. Najwyższy czas, aby udowodnić mu, że i na mnie może liczyć.
*Kivaa kun tulitte – fin. cieszę się, że przyszliście
** Turpa kiinni – fin. zamknij się
*** Hitto vieköön – fin. kurde, cholera
A nie mówiłam, że bracia Laguna będą na tej kolacji?
Na miejscu Kii chyba bym nie wyrobiła. Rozsmarowałabym tego całego Angelo na ścianie! Strasznie wkurzający typ...:/
A ci ojcowie... Swaci się znaleźli od siedmiu boleści!
Zack jest słodki :D. Kia faktycznie palnęła gafę. Ten jej wyznaje miłość a ta to potraktowała jak dobry żart... Mam jednak nadzieję, że wszystko się ułoży. Ładna byłaby z nich para :D.
Mam nadzieję, że tym razem szybciej dodasz odcinek :P. Ten był jakiś krótki ;).
PS. O, 600 post :D.
Wiem, że krótki, ale chciałam dać cokolwiek po tak długiej przerwie xD Następny rozdział będzie dłuższy i naprawdę wierzę, iż dodam go dużo wcześniej, niż ten ^^
Przeczytałam.
SUUUUUUUUUUUUUPER.
Świetny odcinek, tylko czekam na następny :)
A Angelo to podły dupek
Dlaczego nie wiem, jak zacząć xD
Fotostory jest super ... odcinki mi się podobają... ale dziwi mnie to, że Kia jeszcze nie pier*ykła Angela w ryło O.o .. mam nadzieję, że ułoży się jej i Zackowi, a ciekawi mnie jak będzie wyglądał, jeśli w ogóle będzie, ślub Yuyi i Haidena xD
Współczuję Kii, że musiała znosić obecność tych dupków na kolacji.
Trochę niedomyślna jest ta dziewczyna. Zack jawnie dał jej do zrozumienia, że coś do niej czuje, a ta jeszcze duma co się mogło stać, że tak się spłoszył.
- To Chanel!... – warknęłam. – Nie jesteście warci rozmazania takiego tuszu!... - Świetny tekst :)
Znalazłam tylko jedno małe niedopatrzonko z Twojej strony:
znalazłam się tuz przy Angelo z pięścią przygotowaną do ciosu
yaoi fan
15.09.2010, 21:20
*.* zakochałam się w Valentino czy jak mu tam, jest boski :D A opowiadanie tez jest super, od razu się domyśliłam, że na tej kolacji bedzie Angelo ;] Poza tym plus za oryginalne imiona :D
kiedy odcinek? juz nie moge sie doczekac ;]
Przepraszam Was bardzo za zwłokę... 'xD Praktyki i poprawka z psychologii rozwojowej dały mi w kość i odebrały chęć do pisania... Wiem, że moje nędzne wymówki nikogo nie obchodzą, ani nie radują, ale spokojnie! Rozdział będzie! Dziś na wykładzie doznałam nagłego ataku weny, tak więc... Spodziewajcie się następnej części gdzieś w ten weekend ^^
Ach i oczywiście dziękuję za komentarze ^^ Jestem wdzięczna, że ktoś to lubi, czyta i docenia! :D
Czas zmian
Part IV
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/1-6.jpg
Dlaczego Zack poczuł się urażony? Nie potrafiłam tego ogarnąć swoim ciasnym umysłem. Odtwarzałam naszą rozmowę setki razy i nie znalazłam żadnej odpowiedzi. Oczywiście mogłam zostawić sprawę samą sobie. Zack przebolałby to jakoś i za kilka dni znów zachowywałby się jak, gdyby nigdy nic. Nie byłam jednak na tyle okrutna, aby mu na to pozwolić.
Szłam zamyślona ulicą, ciągnąc nogę za nogą. Nie czułam się dobrze w tej okolicy, wszędzie szaro i ponuro, a jedynym kolorowym elementem były – sporadycznie – witryny małych, nędznych sklepików. Miałam odwiedzić Zacka w jego domu i to już było postanowione. Powstrzymywała mnie od tego jedynie pora dnia. Chciałam, aby mój przyjaciel zdążył ochłonąć po naszej rozmowie i jednocześnie był na tyle poruszony, aby nie zauważyć, że zawitałam do miejsca, do którego miałam nie przychodzić…
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/2-4.jpg
- Niezła dupa z ciebie… - Usłyszałam zmysłowy głos tuż przy uchu. – Przeleciałbym cię…
Krzyknęłam zaskoczona i odskoczyłam w bok, oglądając się na napastnika. Aż sapnęłam z oburzenia, gdy ujrzałam przed sobą niedawno poznanego gotha. Hayden uśmiechał się kpiąco, wyraźnie zadowolony z siebie.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/3-4.jpg
- Jak mogłeś! – zawołałam, przykładając dłoń do piersi, na wysokości mocno bijącego serca. – Naprawdę się przestraszyłam!
- Prawidłowo. A czego innego spodziewałaś się usłyszeć w tej okolicy? – zapytał retorycznie. – Nie powinno cię tu być. To zbyt niebezpieczna…
- Zack mieszka niedaleko – przerwałam mu. – Przyszłam go odwiedzić.
- Niezły wał – skwitował Hayden, kiwając głową. – A teraz szczerze: co tu robisz?
- Mówię prawdę!
- Umawiałaś się z nim?
- Ja… Nie.
Mężczyzna wykrzywił drwiąco wargi. Ten grymas dodawał mu jednak tylko uroku.
- Nie ma go w domu – rzekł.
- Skąd wiesz? – zdziwiłam się.
- Dzwonił przed godziną. Miał jakąś pilną sprawę do mojego słoneczka.
- Och… - mruknęłam.
Czyżby Zack aż tak bardzo się wkurzył, że potrzebował się wygadać? Bardzo chciałam dowiedzieć się, co to za spotkanie, ale wtedy Hayden mógłby nabrać podejrzeń. Moje nieporozumienie z Zackiem nie było czymś, czym chciałabym się chwalić. Grunt po którym stąpałam był nieco grząski, więc postanowiłam dyplomatycznie zmienić temat.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/4-3.jpg
- Nie miałam pojęcia, że Zack i Yuya się znają – powiedziałam, wzruszając ramionami. – Nie mieszkacie tu chyba zbyt długo, co?
- To ja jestem ze wsi – zauważył pomocnie goth. Spaliłam buraka i odwróciłam głowę, nie mogąc przeboleć takiego nietaktu. – Moje kochanie wychowało się w mieście i miało dostęp do tak zacnych osobistości jak Zack. Mnie niestety tego pożałowano – dodał dramatycznie.
- Przepraszam… - mruknęłam, wciąż zawstydzona własną głupotą.
- Chodź. Odprowadzę cię do domu.
- Ale ja… - zaczęłam protestować, lecz w porę ugryzłam się w język.
- Nie wnikam w to, co jest między tobą i Zackiem – powiedział Hayden spokojnie. – Ale czekanie na niego w tej okolicy może tylko sprowadzić na ciebie niebezpieczeństwo. Nie wydaje mi się, aby Zack tego chciał. A może się mylę? – zapytał, unosząc brwi.
- Nie… - westchnęłam.
Goth wskazał skinieniem głowy kierunek, w którym mieliśmy się udać i puścił mnie przodem. Czułam się jakbym miała ze sobą ochroniarza, a nie nowego znajomego. Przez ten ciemny makijaż i czarne ubrania Hayden wyglądał na dosyć agresywnego człowieka. To chłodne spojrzenie i unosząca się wokół niego aura dopełniała tylko wizerunek Księcia Ciemności.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/5-4.jpg
Mężczyzna musiał zauważyć, że mu się przyglądam, gdyż objął mnie ramieniem i przyciągnął do siebie. Z policzków buchnęło mi gorąco, a serce zaczęło szalenie tłuc się w piersi. Hayden był taki… majestatyczny. Nie mogłam przy nim zapanować nad drżeniem głosu, czy trzepotaniem rzęsami.
- Ale wiesz, mówiłem prawdę… - wymruczał zmysłowo, zerkając na mnie spod na wpół przymkniętych powiek. – Jesteś sexy…
- Z-zdawało mi się, że masz n-narzeczonego? – wydukałam, uwalniając się z objęć.
- W istocie – przyznał. – Ale potrafię rozpoznać piękno, kiedy je widzę. A tutaj… - Hayden ujął mój podbródek w dwa palce i uniósł mi lekko głowę. – Dostrzegam go całkiem sporo…
- Jeżeli Yuya był uwodzony dokładnie w ten sam sposób… - wykrztusiłam zachrypniętym głosem, odsuwając dłoń mężczyzny. – To nie dziwię się, że podziałało.
Goth zaśmiał się krótko w odpowiedzi, po czym znów otoczył mnie ramieniem i poprowadził w głąb ulicy. Jego ciężka ręka spoczywająca na moich ramionach dawała mi poczucie bezpieczeństwa. Pierwszy raz od dłuższego czasu naprawdę ogarnął mnie spokój. Do tego stopnia, że zaczęłam żałować, iż nie mogę prowadzić takiego samego życia jak Hayden i Yuya. Że nie mam kogoś, kogo kocham i o kogo mogę dbać. Że tak naprawdę ojciec zapewnił mi doskonałe środowisko do życia, a jednak brakuje w nim osoby, dla której mogłabym się bez reszty poświęcić. Wydawało mi się, że Angelo doskonale wpasowywał się w brakujące miejsce w tej skomplikowanej układance, lecz myliłam się. Był tylko tym elementem, który rujnował wszystkie pozostałe.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/6-4.jpg
Gawędziłam z Haydenem, jakbyśmy byli starymi przyjaciółmi. Przy nim otaczająca mnie rzeczywistość zdawała się nabierać kolorów, dokładnie w ten sam sposób, który czułam przy Zacku. Niby wychowali się w zupełnie innych środowiskach, różniły ich zainteresowania, lecz byli to ludzie ulepieni z tej samej gliny. Chociaż Hayden utrzymywał maskę obojętności i chłodu z jego oczu biło ciepło za każdym razem, gdy na mnie patrzył. Nie mogłam zrozumieć w jaki sposób nauczył się tak gwałtownie zmieniać emocje emanujące z jego spojrzenia. To była wspaniała sztuczka, idealna do zachowania gry pozorów.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/7-3.jpg
- Muszę skoczyć do sklepu – odezwał się niespodziewanie Hayden, patrząc na znajdujący się przed nami spożywczak. – I nabyć drogą kupna jakieś ingrediencje na obiad. Umiesz gotować?
- Jeśli muszę… - przyznałam niechętnie. – Ale nie przepadam za tym. W ogóle nie lubię jeść. Wyłączyłabym tą funkcję, gdyby to było możliwe.
- Te dzisiejsze nastolatki… - westchnął, otwierając mi drzwi do marketu. – Kiedyś nie było anoreksji i wszystkie panny były szczęśliwe.
- Nie jestem anorektyczką! – zawołałam.
- Nie przyznajesz się do tego, czyli tak naprawdę jesteś – odparł Hayden. Udał, że nie zauważył mojego ostrego spojrzenia i podszedł do jednej z półek, wyciągając z kieszeni małą, pomiętą kartkę. Podrapał się po brodzie i uniósł w zdumieniu brwi. – Sok owocowy… liczi, limetka? Co to, do diabła, jest liczilimetka?... – mamrotał pod nosem.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/8-4.jpg
Zostawiłam gotha z jego problem i rozejrzałam się po sklepie. Staliśmy w miejscu z syntetycznie zamkniętymi tworzywami, a kilkanaście kroków dalej znajdowało się stoisko ze świeżym jedzeniem. Gdy o moje nozdrza obił się leciutki aromat wymieszanych składników spożywczych, moje ciało przeszył silny dreszcz. Czułam jak w ustach zaczyna zbierać mi się ślina, a żołądek kurczy się nieprzyjemnie.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/9-3.jpg
Nagle słodkawy zapach jedzenia stał się tak odpychający, że oczy zaczęły mi łzawić, a przełyk zaciskał się i rozluźniał. Zakryłam usta dłonią i wybiegłam ze sklepu, potrącając po drodze Haydena, który aż zatoczył się na jedną z półek. Dopadłam do wyjścia i udało mi się zrobić zaledwie kilka kroków w stronę załomu, gdy mój żołądek odmówił współpracy. Oparłam się o najbliższa ścianę i zgięłam się w pół, lecz odór zepsutego żarcia z pobliskiego śmietnika jeszcze bardziej nakłonił mój organizm do walki z nieprzetrawionym obiadem.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/10-3.jpg
- Hej, w porządku? – usłyszałam nieopodal głos Haydena. Przynajmniej wydawało mi się, że należał do niego. Nie mogłam się skupić na niczym innym prócz wrażenia, że chyba zaraz wyrzygam własną wątrobę. – Niunia, co się stało? Wezwać karetkę?
Pokręciłam głową w odpowiedzi pochylając się jeszcze bardziej, aby goth nie widział mnie w tak okropnym stanie. Najwyraźniej podobne rzeczy wcale mężczyzny nie odstręczały, gdyż po pewnym czasie zdałam sobie sprawę, że w moją stronę jest wyciągnięta dłoń z materiałową chusteczką. Zakryłam nią nos i usta, po czym chwiejnie odsunęłam się od ściany, a Hayden podtrzymywał mnie zapobiegawczo.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/11-3.jpg
- Nastraszyłaś mnie – stwierdził, gdy jakimś cudem znaleźliśmy się na, ogrodzonym parkanem, placu zabaw. Mój żołądek w końcu się uspokoił, lecz na wszelki wypadek trzymałam się blisko krawędzi ławki, aby w razie potrzeby zerwać się i pobiec w krzaki. – Wiem, że jestem człowiekiem o sercu z lodu, ale mi też może zdarzyć się zawał. Pamiętaj o tym następnym razem.
- Dobrze… - wymamrotałam cicho.
Po tych słowach obydwoje zamilkliśmy. Hayden bębnił palcami w ławkę, a ja próbowałam przekonać siebie samą, że niedawna sytuacja była wyłącznie wynikiem stresu. Przecież bardzo martwiłam się o Zacka. Nie miałam pojęcia, dlaczego tak dziwnie się zachowywał. A że był moim najlepszym przyjacielem, to przecież naturalne, że się tym przejmowałam…
- Posłuchaj, kochanie… - zaczął Hayden, przeciągając lekko sylaby. Nie miałam nawet ochoty podnosić głowy, aby na niego spojrzeć. Czułam ostre drapanie w przełyku i najchętniej położyłabym się we własnym łóżku. – Odwiedzasz lekarza regularnie, prawda?
- Z reguły tak… - odparłam. – Kiedy coś mi dolega.
- Na przykład wymioty?
- Jutro się zbadam…
- Omdlenia?
- Przecież wylądowałam w szpitalu… - mruknęłam. – Tam było kilku lekarzy…
Hayden zaśmiał się krótko, nieco nerwowo. Przeczesał włosy palcami, po czym spojrzał na mnie w sposób, który jasno mówił, że nie podoba mu się kontynuowanie tej rozmowy, ale nie ma innego wyjścia.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/12-3.jpg
- Wydaje mi się, że mówimy o lekarzach, których różni zakres kompetencji – wyjaśnił.
- Do czego zmierzasz? – rzuciłam ostrzej, niż zamierzałam.
Goth potarł palcami nasadę nosa i pokręcił głową. Trwało to chwilę, a kiedy skończył, spojrzał mi prosto w oczy.
- Kia. Czy ty przypadkiem nie jesteś w ciąży?
Odsunęłam się od mężczyzny gwałtownie, a że siedziałam na krawędzi ławki, spadłam prosto na ziemię. Hayden wyciągnął rękę, aby mi pomóc, ale odtrąciłam ją i zerwałam się na równe nogi.
- To, że raz zasłabłam i rzygałam jeszcze nie znaczy, że jestem w ciąży! – zawołałam z oburzeniem.
- Uprawiałaś seks? – drążył dalej Hayden.
- Nie o tym teraz rozmawiamy!
- Wytrysk miał miejsce w pochwie?
- SŁUCHAM?! – krzyknęłam, cofając się o kilka kroków.
Policzki paliły mnie, jakby ktoś przyłożył do nich rozgrzane pręty. Patrzyłam na mężczyznę szeroko otwartymi oczami czując, jak zaczyna wzbierać we mnie panika. Chciałam stąd odejść, uciec, i to jak najszybciej. Jedynie twarde spojrzenie Haydena trzymało mnie w miejscu i nie pozwalało na szybką ewakuację.
- Chcę tylko porozmawiać – powiedział, unosząc dłonie w pokojowym geście. – Naprawdę. Nie będę cię ani osądzał, ani karcił niezależnie od wszystkiego.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/13-3.jpg
Odwróciłam wzrok, czując jak oczy zaczynają mnie szczypać od powstrzymywanych łez. Klęłam na siebie w myślach za taki brak opanowania, lecz w tej chwili szalejące hormony brały górę nad zdrowym rozsądkiem. Ukryłam twarz w dłoniach i odwróciłam głowę, przygryzając dolną wargę. Co się ze mną działo?...
- Niunia… - Hayden podszedł i objął mnie ramieniem. – Jestem beznadziejny w pocieszaniu innych, więc oszczędź mi kompromitacji i postaraj się uspokoić, dobrze?
Nie mogłam się powstrzymać od cichego śmiechu, a goth w odpowiedzi tylko pogłaskał mnie po plecach.
-P-przepraszam, ja… - wydukałam, wycierając oczy. – Nie wiem, jak to wszystko wytłumaczyć…
- Nie wiesz, czy nie chcesz?... – wyszeptał goth, przyglądając się uważnie mojej twarzy. Westchnęłam ciężko, spuszczając głowę.
- Nie chcę…
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/14-3.jpg
Hayden wyglądał na bardzo zatroskanego. W innych okolicznościach na pewno bym to doceniła, ale teraz byłam zbyt rozregulowana emocjonalnie. Powiedziałam mężczyźnie to, do czego nie chciałam się przyznać przed sobą, lecz wcale nie zrobiło mi się lżej. Powaga sytuacji uderzyła we mnie z całą siłą, wyciskając z moich oczu łzy. Jeśli to, co zasugerował Hayden okazałoby się prawdziwe… W tym przypadku nie mogłam po prostu zacisnąć powiek i udawać, że to, czego nie widzę, nie istnieje. Nieważne jak bardzo bym tego w tej chwili pragnęła.
- Pójdziemy do apteki, cukiereczku – rzekł goth, co wcale nie brzmiało jak pytanie. – Będę z tobą, jeśli zabraknie ci odwagi…
Pokiwałam głową, nie mogąc wykrztusić ani słowa przez ściśnięte szlochem gardło. Towarzystwo mężczyzny przynosiło mi ukojenie, ale nie mogłam pozbyć się dziwnego uczucia straty, że to nie Zack trzymał mnie teraz w ramionach.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/15-3.jpg
Apteka Jareda. To był jakiś potworny żart losu, że Hayden wybrał właśnie to miejsce. Nie miałam pojęcia, czy goth wiedział, że tutaj pracował mój przyjaciel, ale nawet nie miałam czasu, aby dać mu to do zrozumienia. Właściciel przybytku dostrzegł mnie, gdy tylko podeszłam na tyle blisko, aby mógł mnie dojrzeć poprzez tą swoją dużą wadę wzroku. Od razu pożałowałam, że nie trzymałam się dyskretnie za plecami Haydena.
- Kia! – zawołał staruszek nieco skrzekliwym głosem. – Jak miło cię znów widzieć! Niestety Zacharias jest na zwolnieniu i będzie dopiero jutro. Czy mam mu coś przekazać?
Hayden spojrzał na mnie oskarżycielsko, a ja tylko bezradnie wzruszyłam ramionami. Jeśli goth wcześniej nie wiedział, że Zack pracował właśnie w tej aptece – teraz już miał tego świadomość.
- Nie… Dziękuję… - wymamrotałam.
- W takim razie, czym mogę służyć?
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/16-3.jpg
Atmosfera zgęstniała i zapanowała bardzo krępująca cisza. Wcześniej jakoś nie przyszło mi do głowy, że kupowanie testu u znajomego może być niezręczne. Cóż. Było.
- Potrzebny nam test ciążowy… - wymamrotał Hayden, oglądając z zainteresowaniem sufit. Udałam, że dostrzegłam coś na ulicy i odwróciłam się w stronę drzwi, próbując walczyć z rosnącym zażenowaniem. – Najlepiej taki w niebieskim pudełku, na którym nie ma tępego ryja żadnego bachora…
- Ma pan na myśli Clearblue Easy – odparł cierpko aptekarz, marszcząc krzaczaste brwi. – Proszę chwilę poczekać.
Zaśmiałam się cicho, lecz więcej było w tym histerii, niż rzeczywistego rozbawienia. Zaczęła ogarniać mnie panika, gdy starzec zdjął z półki przedmiot zgodny z dosyć dosadnym opisem Haydena. Test ciążowy. To brzmiało tak… ostatecznie.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/17-2.jpg
Zaczynało się ściemniać, gdy w milczeniu dotarliśmy na stację. Nasz pociąg odjeżdżał dopiero za czterdzieści minut, więc miałam sporo czasu na przemyślenia. Hayden rozłożył się na sofie w dusznej poczekalni, a ja zajęłam miejsce pod oknem czując, że znów zaczyna buntować mi się żołądek. Uwłaczającym było porzygać się w miejscu, gdzie notorycznie robiły to menele, więc próbowałam za wszelką cenę się powstrzymać. Och, jak bardzo chciałam być już w domu, aby wreszcie odpocząć… Ale najpierw ważniejsza sprawa.
- Hayden – odezwałam się cicho. Goth spojrzał na mnie przeciągle. – Zrobię to teraz – postanowiłam.
- Nie chcesz najpierw wrócić do domu? – zdziwił się.
Pokręciłam głową.
- Jeśli to wszystko okaże się pomyłką i po prostu mnie nastraszyłeś… Wolałabym mieć możliwość walnąć cię za to od razu – odparłam.
- Słuszna uwaga, niunia – zgodził się mężczyzna, mrugając do mnie zaczepnie.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/18-2.jpg
Publiczna, dworcowa toaleta nie wyglądała zbyt zachęcająco. Wyszkolony oddział sprzątaczek uzbrojonych w szczotki i wiadra nie byłby w stanie zapanować nad tym chaosem. Ostatkiem sił próbowałam skupić uwagę na czymś innym, niż trzymanym w dłoni teście. Jeszcze miałam okazję, aby rzucić to w cholerę i zapomnieć o wszystkim, ale… Co by mi to dało?... Skoro byłam na tyle dorosła, aby rozłożyć nogi przed facetem, to powinnam zakończyć to jak należy. Nawet, jeśli tym mężczyzną był Angelo, który z jakiegoś powodu chciał zniszczyć mi życie… Dlaczego miałabym podporządkować się jego zasadom i udowodnić, że udało mu się osiągnąć cel? Don nie przyjął nas do Rodziny za to, że korzyliśmy się przed innymi.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/19-2.jpg
Chociaż te wzajemne powiązania niewiele mnie interesowały to teraz czułam, iż niektóre rzeczy ma się po prostu we krwi. W środku. A w moim przypadku…
Jakby było tam coś jeszcze…
- Co ja zrobiłam… - szepnęłam, pozwalając łzom swobodnie płynąć po policzkach.
Podłużny, plastikowy test wypadł mi z dłoni i potoczył się pod umywalkę. W tej chwili słowo, które dla wielu kobiet stanowiło granicę szczęścia, dla mnie brzmiało jak wyrok śmierci.
Pozytywny.
OlkaBetl
17.10.2010, 20:35
No w końcu bo aż się doczekać nie mogłam ;) Odcinek oczywiście świetny... Najlepszy jest ten końcowy tekst... A z tym gothem to nie mogłam heh ;D
Master of Disaster
18.10.2010, 12:53
Cóż mogę powiedzieć... odcinek bardzo ciekawy. Domyślałam się, że Kia w końcu kupi test, ale nie miałam pojęcia, że to Hayden ją do tego namówi. Ciekawe, co dalej...
świetny odc!
przeczytalam, i czuje sie tak jak kia. to musi byc straszne....
oczywiscie 10 :)
Nareszcie odcinek :P!
Hayden jest naprawdę uroczy z tymi swoimi tekstami :D. Też żałuję, że to on pomagał Kii zamiast Zacka...
Co do wyniku testu to wiedziałam, że taki będzie.
Ciekawa jestem, co zrobi Kia i jak zareaguje Zack. Mam nadzieję, że wyjaśnią te ostatnią sytuację...
Nie każ nam znów tyle czekać na odcinek :P!
Cóż, muszę przyznać, że od tego momentu historia nieco się skomplikuje xD Mam nadzieję, iż mój scenariusz jest na tyle dobry, że nie będzie przewidywalny... Ale o tym w następnych rozdziałach!
Wakacje się skończyły, co oznacza pracę w nowym roku akademickim wszystkich z wyjątkiem mnie... W tym wypadku to naturalne, że rozdziały będą pojawiać się częściej, niż do tej pory :D
Dzięki wszystkim za komentarze!
ddo bwayo
01.11.2010, 22:53
Kiedy następny odcinek? ^^
Przeczytałam już jakiś czas temu, Hayden jest strasznie uroczy.
No i nie podoba mi się zakończenie, w takim momencie?! jak mogłaś! D:
Jejku, pozytywny. Wiedziałam, że tak będzie. ^^
Ale Hayden jest boski, no po prostu landryneczka taka.
zolnierz1973
11.11.2010, 09:41
Ruder jak ty pięknie piszesz! Pisz dalej! :D :D :D
kiedy odc, nie moge sie doczekac? ^^
Pracuję nad nim, bez obaw ^^ Wkrótce się pojawi ^^
zolnierz1973
04.12.2010, 10:37
Ruder pamiętaj masz tylko 2 miesiące, które mijają na kolejny odcinek! (czytałem regulamin :D )
Wracam z wysiedlenia. A po długiej nieobecności pragnę zaprezentować rozdział piąty! To tak żebyście nie myśleli, że porzuciłam FS czy coś xD
Czas zmian
Part V
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/1-7.jpg
Nie wiedziałam, dlaczego Hayden uparł się, abyśmy wymienili się numerami telefonów. Byłam tak wstrząśnięta wynikiem testu, że nawet nie zwróciłam uwagi, że mój pociąg już przyjechał. Mężczyzna dla pewności wsiadł ze mną, chociaż wcale nie było mu po drodze. Co za dobry człowiek. Wiedziałam, że wciąż zmagał się z brakiem zaakceptowania ze strony społeczeństwa, czego wręcz nie potrafiłam zrozumieć. Jak ludzie mogli potępiać kogoś takiego? Za to, iż miał inne upodobania i preferencje odbiegające od normy? Nie każdy potrafił wyciągnąć pomocną dłoń, gdy był szykanowany. Ja nie umiałabym tego zrobić. Gdyby homoseksualiści nie akceptowali mnie – wszyscy byliby moimi wrogami.
Rozmyślałam o dobroci Haydena i jego problemach, gdyż to pozwalało mi zapomnieć o własnych sprawach. Chociaż na chwilę. Kilka nędznych minut mogłam udawać, iż wszystko było w porządku. Czułam wewnętrzną pustkę i wiedziałam, że to z powodu nieobecności Zacka. Jak on zareaguje, gdy o wszystkim się dowie? Prawda była taka, że reakcji przyjaciela obawiałam się bardziej, niż gniewu własnego ojca.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/2-5.jpg
Postanowiłam zrobić sobie wolne od szkoły. Jeden dzień zamienił się w dwa, trzy, aż w końcu spostrzegłam, że na kalendarzu liczba dni do końca miesiąca zmniejszyła się o tydzień. Objawy ciąży nasiliły się. Nie było teraz ranka, w którym nie obejmowałabym czule muszli klozetowej. Osobista łazienka była w tym przypadku błogosławieństwem – nie wzbudzałam niczyich podejrzeń zrywając się o świcie z łóżka, żeby sobie rzygnąć. Śniadanie jadłam teraz wyłącznie w sypialni, gdyż po jedzeniu również łapały mnie nagłe ataki nudności. Nawet po przespaniu dziesięciu godzin jedna taka sesja pozbawiała mnie sił. Do mojej codziennej walki z żołądkiem dołączyły również gwałtowne zmiany nastroju, preferowane smaki (kapusta kiszona była obrzydliwie obleśna, ale jak zniewalająco działała na moje podniebienie!), a także dokuczliwy ból piersi. W innym wypadku na pewno cieszyłabym się, że rosną, ale nie kiedy będą szły w parze z brzuchem.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/3-5.jpg
Cieszyłam się, że Zack znów do mnie wrócił i zachowywał się jak dawniej. Nareszcie mogłam odetchnąć z ulgą i znaleźć ukojenie w jego ramionach. Okazywał mi czułość częściej, niż zwykle, ale było mi z tym dobrze. Wspaniale było mieć takiego przyjaciela, chociaż czasami zachowywał się dziwnie. Ot na przykład nasza ostatnia kąpiel w jacuzzi. Wygłupialiśmy się jak zwykle, a po wszystkim Zack kategorycznie odmówił wyjścia z wanny jako pierwszy. Temperatura musiała dać mu się we znaki, gdyż jego twarz była cała czerwona i wyraźnie się wiercił, jakby coś go uwierało. Nie pytałam o nic. I tak by mi nie powiedział.
Gosposia była wzburzona moim lekceważącym podejściem do nauki. Zawsze zwalałam to na lenistwo, lecz gdy zapowiedziała, że Antero dowie się o moich wagarach, musiałam wrócić do szkoły. Dopiero w drodze spostrzegłam, że powody, które zmuszały mnie do pozostania w domu były całkiem inne. W szkole czekał Angelo, a konfrontacja z nim na pewno okazałaby się porażką. Nie zniosłabym cierpliwie jego zaczepek. Jego zielonych oczu. Barwy jego głosu i cudownego uśmiechu, który kiedyś był zarezerwowany wyłącznie dla mnie. Nosiłam w sobie dziecko Laguny. Tego cholernego drania, który wiedział, że ciąża zniszczyłaby mi życie i który właśnie do tego dążył. Poległam na polu walki zanim na dobre rozgorzała bitwa. Nie było mowy, aby się podnieść i przystąpić do kontrataku.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/5-5.jpg
Otrząsnęłam się z rozmyślań i rozejrzałam. Droga do szkoły wiodła w całkiem innym kierunku, a ja przeszłam już prawie dwa kilometry. Niedaleko znajdowała się stacja metra, którą zwykle omijałam szerokim łukiem. To stąd można było szybko dostać się do domu mamy. Moja noga nigdy w nim nie postała, ale może czas wzmocnić rodzinne więzi? Zawsze mnie wspierała i dawała poczucie bezpieczeństwa. Akceptowała mnie w chwilach, kiedy inni tylko mnie ganili. No i oczywiście zostanie babcią. Potrzebowałam teraz jej wsparcia, jak niczego innego na świecie.
Jeśli dobrze obliczyłam czas, powinnam wyrobić się z wizytą do końca zajęć szkolnych. Wtedy nie wyszłoby na jaw, że wagarowałam, więc gosposia nie będzie miała się czego przyczepić. I wilk syty i owca cała, jak to mówią.
Idąc ulicą rozglądałam się za właściwym numerem domu. Znałam adres mamy bardzo dokładnie, lecz dotąd nie miałam odwagi, aby ją odwiedzić. Miałam nadzieję, że ją zastanę. Jakoś nie potrafiłam sobie wyobrazić, aby matka pracowała. Nigdy tego nie robiła. Wyrzucenie śmieci traktowała jak największą z możliwych kar. Ciekawe czy zawsze taka była czy to obsypujący ją pieniędzmi ojciec się do tego przyczynił?...
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/6-5.jpg
Z początku nie mogłam uwierzyć, że ta mała chatka z zaniedbanym ogródkiem rzeczywiście należała do mamy. Na podjeździe stał jakiś rozklekotany rzęch, z płotu otaczającego dom odłaziła farba, a całość sprawiała wrażenie, jakby tylko jakaś boska siła powstrzymywała budynek przed zawaleniem się. A może pomyliłam adresy? Nazwisko napisane na skrzynce było nieczytelne, więc nie mogłam mieć pewności. W sumie, matka mogła się wyprowadzić, gdy dom zaczął popadać w ruinę. Minęło już przecież kilka lat. Postanowiłam podejść do drzwi i zapytać.
Zawiasy drewnianej furtki zaskrzypiały żałośnie, gdy wchodziłam na podwórko. Pomimo ciepłego dnia poczułam na plecach lodowate dreszcze.
Wzięłam głęboki oddech i zapukałam do drzwi. Ze środka dobiegał uciążliwy płacz dziecka, a chwilę później usłyszałam zbliżające się wolno kroki.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/7-4.jpg
- Czego? – warknęła wymizerniała kobieta, stając w progu.
Wytrzeszczyłam oczy i cofnęłam się. Nagle zakręciło mi się w głowie na widok osoby, której w pierwszym momencie nie poznałam.
- Ma… Mama…? – wykrztusiłam, taksując kobietę przerażonym spojrzeniem.
Zmieniła się. Niegdyś zakładała na siebie wyłącznie drogie stroje, kosztowną biżuterię, a jej włosy zawsze pięknie się układały. Koledzy Antero zazdrościli mu takiej żony. Była przepiękna, o olśniewającym uśmiechu i nienagannych manierach. Zawsze ładnie wymalowana, chodziła z dumnie uniesioną głową. Teraz pod jej oczami widniały wyraźne cienie, a na niegdyś gładkiej twarzy pojawiły się zmarszczki. Jej chude ciało wyglądało, jakby coś wysysało z niego życie. Coś rozwijające się w wielkim, wzdętym brzuchu…
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/8-5.jpg
Laura zmarszczyła brwi, przyglądając mi się przez krótką chwilę. W jej spojrzeniu było tyle niechęci i gniewu, że poczułam nagłe poczucie winy. Serce waliło mi jak oszalałe i coraz ciężej udawało mi się przełknąć ślinę. Z jakiegoś powodu wydawało mi się, że odwiedzenie rodzicielki wcale nie było takim dobrym pomysłem.
- Czego chcesz? – zapytała ociekającym jadem głosem. – Antero cię przysłał?
- Nie, ja… Chciałam cię po prostu odwiedzić – odpowiedziałam niepewnie.
- Nie rozśmieszaj mnie! – prychnęła zjadliwie. – Na pewno kryje się za tym coś więcej. Jesteś taka sama jak ojciec… Prawdziwa córka Heinonen, phi!
Z wnętrza domu ponownie rozległ się płacz dziecka. Laura wywróciła oczami i odwróciła się do mnie tyłem.
- Ale jak już jesteś to właź. Muszę zrobić obiad. Przypilnujesz w tym czasie dzieciaka.
Patrzyłam w osłupieniu, jak matka powoli wtaczała się do domu. Ona i robienie obiadu? I jakiś bachor? Nie mogłam uwierzyć własnym oczom!
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/9-4.jpg
- Idziesz?! – warknęła z głębi mieszkania.
Otrząsnęłam się i przestąpiłam próg. W domu było duszno, pachniało talkiem dla dzieci i rozgotowanymi warzywami. Przyłożyłam dłoń do ust, walcząc z mdłościami.
Krótki korytarz był połączony z kuchnią. Oglądając budynek z zewnątrz spodziewałam się niewielkich, zagraconych przestrzeni, ale wnętrze prezentowało się lepiej, niż przypuszczałam. Było tak… poniżej poziomu. Zupełnie jakbym odwiedziła Zacka w jego domu. Brakowało tu jeszcze gromadki rozwrzeszczanych bachorów. Nie rozumiałam, dlaczego matka nie poprosiła ojca o pomoc. Na pewno niczego by jej nie żałował. Przeżyli razem wiele wspaniałych chwil i chociaż dawno się rozeszli, Antero wciąż ciepło wspominał tamte czasy.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/10-4.jpg
Pulchny berbeć siedział na wysokim krzesełku i darł się w niebogłosy, wymachując piąstkami. Matka zignorowała go i nachyliła się nad kuchenką, aby zamieszać w garnku. Popatrzyłam na histeryzującego bachora, próbując doszukać się podobieństwa. To było moje rodzeństwo? Matka nawet nie zadała sobie trudu, aby mnie o tym poinformować. W pewnym sensie bardzo mnie to ubodło. Czy wraz z końcem sprawy rozwodowej wyrzekła się także mnie?
- O tej porze są jeszcze zajęcia – odezwała się niespodziewanie matka. – Nie powinnaś być teraz w szkole?
- Skąd wiesz, że są lekcje? – rzuciłam ostrzej, niż zamierzałam. Płaczący szczeniak doprowadzał mnie do szału! – Jakoś nigdy cię to nie interesowało.
- Mój mąż jest kadrowym w szkole średniej. Zna plan bardzo dokładnie.
Powstrzymałam się od drwiącego prychnięcia. Jasne. Gdyby matka się tym interesowała, wiedziałaby, że w każdej szkole zajęcia trwają do szesnastej, nie licząc działalności jakichś klubów czy bractw.
Wyciągnęłam dzieciaka z jego więzienia i postawiłam na podłodze. Mały poraczkował w stronę klocków i przestał drzeć japę, gdy zajął się zabawą.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/11-4.jpg
- Nie odpowiedziałaś na moje pytanie – przypomniała mi Laura. – Po co tu przyszłaś?
- Czy odwiedzenie matki jest aż tak dziwne? – zapytałam retorycznie. – Miałam trochę czasu. Przeglądałam album ze zdjęciami. Pomyślałam, że dobrze byłoby sprawdzić, co u ciebie.
- Widzisz, co u mnie! – warknęła. – Brud, smród, bachory na głowie i nieustanne siedzenie przy garach! Nie tego się spodziewałaś, co?! Nie przypuszczałaś, że skończę jak zwykła prostaczka!
Otworzyłam szerzej oczy, oszołomiona nagłym wybuchem matki. Brzmiała tak, jakby miała do mnie pretensje o to, że odeszła od ojca. Nie potrafiłam uwierzyć własnym uszom. Traktowała mnie jak kogoś obcego, niechcianego, jakbym była natrętem, a nie jej córką. Naprawdę popełniłam błąd przychodząc tutaj.
Odsunęłam krzesło i wstałam, aż gotując się ze złości.
- Szczerze? Nie przypuszczałam, że aż tak się zmienisz. Kiedyś miałyśmy dobry kontakt. Miło wiedzieć, że prócz ojca zostawiłaś za sobą również i mnie.
- Spójrz na to wszystko! – krzyknęła. – Myślisz, że nie mam nic lepszego do roboty?! Zostałaś z ojcem, miałaś wszystko, czego ci trzeba! Czego ode mnie chcesz?!
- Więc o to chodzi! – podniosłam głos. – Jesteś zazdrosna, bo mi ułożyło się lepiej? Bo wybrałaś faceta, który ledwo wiąże koniec z końcem? To była twoja decyzja! Nikt cię nie nakłaniał do rozwodu!
- Jak śmiesz tak mnie traktować w moim własnym domu?! Ty skończysz tak samo! – Wymierzyła we mnie palcem. – Przekonasz się, że bogaty mąż nie będzie przejmował się twoimi problemami! Spłodzi bachora dla przedłużenia linii i tyle będzie go obchodziło!
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/12-4.jpg
Palące uczucie gniewu wypełniło moje żyły niczym wrząca lawa. W dwóch krokach znalazłam się tuż przy matce gotowa ją uderzyć, gdyby jeszcze raz chciała rzucić mi w twarz podobnym oszczerstwem.
- Co chcesz przez to osiągnąć?! – krzyknęłam. – Rozbudzić we mnie poczucie winy? Zobacz, do czego doprowadziłaś! Jeden smarkacz, który robi, co mu się podoba, drugi w drodze, mężuś zarabiający grosze i ty, gosposia, która musi tylko gotować, prać i sprzątać!
Matka spojrzała na mnie lodowato, a jej usta zacisnęły się w wąską linię. Nie była już tą samą kobietą, co kilka lat temu. Wykańczało ją dziecko rozwijające się w brzuchu oraz obowiązki, do których nie była przyzwyczajona. Patrzyła na mnie długo, lecz ja nie odwracałam wzroku. Już nie widziałam w tej kobiecie matki. To po prostu nie mogła być ona.
- Jeżeli to wszystko, wynoś się stąd… - wycedziła, prawie nie poruszając ustami. – Nie chce cię tu nigdy więcej widzieć.
- Nie zobaczysz – odparłam. – Wyślę ci list, gdy zostaniesz babcią. Na pewno będziesz wniebowzięta.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/13-4.jpg
Osłupienie widoczne na twarzy Laury przyniosło mi satysfakcję. Odwróciłam się, prawie potykając się o łażącego pod nogami bachora, po czym z wysoko uniesioną głową ruszyłam w stronę drzwi.
- Jesteś w ciąży?! – wydarła się, a jakaś kobieta podlewająca kwiatki w swoim ogródku podniosła głowę.
Obejrzałam się przez ramię i uśmiechnęłam krzywo.
- Todellakin* – odparłam uprzejmie, kładąc dłoń na brzuchu.
Laura zatoczyła się, opierając się całym ciałem o najbliższą szafkę. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę stacji metra, nie oglądając się więcej za siebie. Zastanawiałam się, gdzie mogłabym spędzić resztę czasu pozostałego do końca zajęć. Chciałam, aby moje alibi było wiarygodne, więc nie mogłam po prostu pójść do domu. A przynajmniej nie przez najbliższe kilka godzin.
*
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/14-4.jpg
Złe przeczucia nie opuszczały mnie nawet na chwilę. Czułam nieprzyjemne skurcze żołądka, który zaciskał się ze strachu. Powodem tego było wyznanie prawdy matce, a przecież jakoś szczególnie nie budziła mojego zaufania. Miałam nadzieję, że za wszystko była odpowiedzialna paranoja. Co Laura mogłaby zrobić z tą informacją? Przecież wyraźnie dała mi do zrozumienia, że nie obchodził jej mój los.
Będąc już przy domu, zobaczyłam na podjeździe samochód. Zwolniłam kroku, marszcząc brwi w konsternacji. Ojciec miał wrócić dopiero w połowie przyszłego miesiąca. Czyżby jego biznesowe spotkanie skończyło się wcześniej?
Weszłam do domu po cichu jak złodziej. Już od progu przywitał mnie podniesiony głos Antero dochodzący z salonu. Niewiele myśląc skierowałam się w tamtym kierunku.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/15-4.jpg
- Jak to „nie wiesz”?! – krzyczał ojciec. – Jak możesz nie wiedzieć?! Kazałem ci jej pilnować!
- Powinna być w szkole… - odparł cicho znajomy głos.
Zack? Co on tutaj robił?
- Nie mam jej w szkole! Dzwoniłem tam! Gdzie ona jest?!
Nie potrzebowałam więcej dowodów, aby wiedzieć, o kim rozmawiali. Czyżby moje wagary w końcu wyszły na jaw? Nie było sensu dalej się ukrywać. Zack nie był odpowiedzialny za moje wybryki i nie mogłam pozwolić, aby Antero dalej go obwiniał.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/snapshot_b8fc33d3_daa0e2aa.jpg
- Już jestem – zawołałam od progu. – Nie musisz się tak nad nim pastwić.
Ojciec drgnął i odwrócił się gwałtownie w moją stronę. Na jego skroni pulsowała żyłka, a oczy były przekrwione. Cofnęłam się, zaskoczona takim widokiem. Nie mogło chodzić o zwykłe wagary, ojciec nigdy aż tak się nie wściekał. Nie miałam też zamiaru udawać winowajczyni. Skrzyżowałam ramiona na piersi i przybrałam bojową postawę. Byłam wytrącona z równowagi wizytą u matki, więc jeszcze jeden zgrzyt nie powinien mi zaszkodzić.
- Śmiesz tu wchodzić, jak gdyby nigdy nic?! – krzyknął, rozkładając agresywnie ramiona. – Nie masz mi nic do powiedzenia, ty mała *****o?!
- Miten sä kehtaat?!*** – odpowiedziałam tym samym tonem, a policzki zaczęły mnie palić z upokorzenia. Nie chciałam, żeby Zack to słyszał. Stał z tyłu, niezdecydowany czy powinien zostać, czy odejść.
- Wiem już o wszystkim! Twoja matka do mnie zadzwoniła! Kto spłodził tego bękarta?! Z kim jesteś w ciąży?!
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/17-3.jpg
Nie miałam pojęcia, co zrobić. Bojowy nastrój prysł zastąpiony przez napływające zewsząd przerażenie. Ojciec wiedział i nie było możliwości, aby jakoś się z tego wyplątać. Matka była ostatnią osobą, którą podejrzewałabym o zdradę. Nie sprawiała wrażenia, jakby interesowała się moim losem. Nie ona jednak była w tym momencie moim największym zmartwieniem.
Ponad ramieniem ojca ujrzałam Zacka. Patrzył na mnie z niedowierzaniem, a w jego oczach dostrzegłam przerażenie. To niestety nie był zły sen i mężczyzna nie mógł się z niego obudzić. Jego twarz wyrażała absolutne cierpienie, załamanie, jakby stracił wszelką nadzieję. Jakby wszystko zostało spisane na straty. Nie mogłam dłużej na to patrzeć, więc odwróciłam wzrok, czując przejmujące poczucie winy. To nie tak miało być... Nie chciałam, żeby dowiedział się o wszystkim w takich okolicznościach.
- Porozmawiajmy w twoim gabinecie… - powiedziałam cicho, spuszczając głowę. – Tam wszystko…
- Wstyd ci przed przyjacielem?! – huknął Antero, a mi aż zadzwoniło w uszach. – Był z tobą, kiedy musiałem wyjechać! A skoro nie chcesz powiedzieć mi prawdy, on na pewno to zrobi! Zack! Kto jest ojcem tego bachora?!
Z gardła Zacka wydobył się cichy jęk. Zachwiał się, jakby ugięły się pod nim kolana. Dygotał na całym ciele, a kiedy ukrył twarz w dłoniach, spomiędzy jego palców wydobył się przytłumiony dźwięk brzmiący jak szloch. Palący ból zagnieździł się w mojej klatce piersiowej, utrudniając oddychanie. Rozpaczliwie próbowałam przekazać Zackowi w myślach informację, że wskazanie Angelo jako ojca tylko pogorszyłoby sytuację. To był cel mojego byłego, Zacharias wiedział o tym. Laguna wykorzystałby każdą okazję, aby wkupić się do mojej rodziny, a „wpadka” była najszybszym sposobem. Szkoda, że tak późno to zrozumiałam…
- Zack! – ponaglił go Antero. – Kto jest ojcem?!
- To… - Blondyn zawahał się, po czym odetchnął cicho i podniósł głowę, prostując ramiona. – To ja.
http://i94.photobucket.com/albums/l81/kidaq/18-3.jpg
Nabrałam głośno powietrza, otwierając szeroko oczy. Chciałam zaprzeczyć, bronić się, lecz słowa uwięzły mi w gardle. Nie zareagowałam, kiedy wyraz osłupienia na twarzy Antero przerodził się w gniew. Ojciec błyskawicznie wsunął dłoń pod marynarkę, po czym odwrócił się raptownie w stronę Zacka, wymierzając w niego czterdziestką piątką. Krzyknęłam z przerażenia, zakrywając usta dłonią.
- Tato, przestań! – zawołałam, ale ojciec nie zareagował. Uniósł broń wyżej, celując Zackowi między oczy. Mężczyzna pobladł i cofnął się, nie spuszczając wzroku z pistoletu.
- I wszystko jasne… - wysyczał Antero. – Największa szuja okazała się jednocześnie najlepszym przyjacielem mojej rodziny…
- Tato, zostaw go!
- Wydawało mi się, że jesteś rozsądnym chłopakiem. Najwyraźniej tacy jak ty nigdy nie wiedzą, jak daleko mogą wyciągnąć rękę!
Byłam przerażona. Zack po prostu tam stał i nawet nie próbował się tłumaczyć. Jak mógł dopuścić się kłamstwa w takiej chwili?! Dobrze wiedział, że to podpisze na niego wyrok! Musiałam to przerwać, natychmiast. Nie mogłam pozwolić, aby Zack płacił za moją głupotę. Dlaczego był aż tak lojalny?... Nie zasłużyłam na to!
- Wynoś się z mojego domu!... – wycedził ojciec przez zaciśnięte zęby. – Jeśli jeszcze raz zobaczę cię w pobliżu, przetrącę ci każdą część ciała, którą śmiałeś tknąć moją córkę!
Zacharias spojrzał na mnie po raz ostatni. W jego oczach był spokój, jakby próbował mi przekazać, że wszystko będzie w porządku. Powoli wycofał się w kierunku drzwi i zniknął na korytarzu. Panująca ciszę przerwał trzask zamykanych drzwi.
Zostałam z ojcem sama.
*Todellakin - fin. w rzeczy samej
**Miten sä kehtaat?! - fin. jak śmiesz?!
ddo bwayo
01.04.2011, 10:45
ummm. nie wiem co napisać. Fajnie, że doczekaliśmy się następnej części, ale nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy, i szkoda, że Zack dowiedział się o tym w taki sposób :c Współczuje jej rodziców, straszni są, i wole sobie nie wyobrażać, jak teraz zachowa się jej ojciec.
OlkaBetl
12.04.2011, 18:50
OMG! No tego to się nie spodziewałam :) Czekam na kolejną część i już nie mogę się doczekać
Nie wiem, jak mogłam przegapić ten odcinek :O, ale strasznie się cieszę, że kontynuujesz to FS :D. Brakowało mi go i Zacka :P.
Żal mi blondyna... dowiedzieć się w taki sposób, że jego ukochana jest w ciąży z innym... I tak jest wielki, że wziął wszystko na siebie.
Z niecierpliwością czekam na więcej. Mam nadzieję, że teraz odcinki będą zdecydowanie częściej!
Te dwa ostatnie odcinki są po prostu genialne, a napięcie pod koniec ostatniego po prostu mistrzostwo. Faktycznie nieoczekiwany obrót spraw. Coraz bardziej ciekawie się robi.
Mimo, że teraz dziewczyna nie powiedziała prawdy o ojcu dziecka, to mam nadzieję, że Angelo w końcu dostanie za swoje i sprawiedliwości stanie się zadość.
Już chciałam Cię pochwalić, że nie znalazłam żadnego błędu, a tu nagle:
- Nie mam jej w szkole! Dzwoniłem tam! Gdzie ona jest?!
vBulletin® v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.