Zaloguj się

Zobacz pełną wersję : Pamiętnik Laury


Mroczny Pan Skromności
11.06.2010, 17:51
Odcinki: [1] (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1258206&postcount=1)[2] (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1266576&postcount=16)[3] (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1298743&postcount=36)

Witam po krótkiej przerwie ;). Moje kolejne fs będzie zupełnie inne. Postanowiłem dopasować się do zdecydowanej większości na tym forum, czyli dziewczyn :P. No właśnie... Nie wiem, jak mi wyjdzie, ale na pewno będę się starał. Aha, pewnie garstka osób, która przeczytała ‘Zemstę’ zauważyła, że będę pisał o jednej z bohaterek mojego pierwszego fs (no, w zasadzie, to o kilku bohaterach). Ci, którzy nie czytali mogą jednak bez obaw zacząć czytać to fs, bo jak już wspomniałem, to dwie, zupełnie inne historie. I jeszcze jedna sprawa: podziękowania dla Caroliny, która mnie zmotywowała do pisania i dla Miki, która zrobiła zdjęcie tytułowe. Dobra, kończę, bo wyjdzie na to, że połowę tekstu zajmie mój bezsensowny monolog. Zapraszam!

http://images40.fotosik.pl/299/33a2675ca2c6b68emed.jpg

„Laurę Black znałam zaledwie parę tygodni, jednak z całą pewnością mogę nazwać się jej przyjaciółką. Lauro, tę książkę dedykuję właśnie Tobie, mam nadzieję, że tam, gdzie jesteś, znalazłaś szczęście.”
Jessie Fanatic

http://images40.fotosik.pl/299/f303819abf67498emed.jpg

Pech jest moją cechą charakterystyczną. Tylko ja mogłam nie wyciszyć telefonu przed egzaminem, który był moją przepustką do szkoły średniej. Pieprzony belfer! Potraktował mnie co najmniej jakbym popełniła straszliwą zbrodnię. Gdy spojrzałam na wyświetlacz prawie zemdlałam z wrażenia: Em! Dlaczego akurat teraz? Tylko ja mogłam mieć takiego pecha, że siostra, z którą rozmawiam raz na pół roku, dzwoni do mnie właśnie w trakcie trwania najważniejszego (bo o maturze nawet nie marzyłam) egzaminu w moim nędznym życiu! „Przylatuję jutro. Em” – przeczytałam. Ta wiadomość od razu poprawiła mi humor. Wprawdzie przez nią moje marzenia właśnie legły w gruzach, ale fakt, że miałam ją wkrótce zobaczyć napawał mnie radością. Niektórzy mają wręcz dość swojego rodzeństwa, ja jestem szczęśliwa za każdym razem, kiedy widzę swoją siostrę. W końcu spędzam z nią tylko kilka dni w roku.

***

Faktycznie, monolog zajmuje połowę :/
Żebyście się nie zniechęcili, mam pierwszy odcinek :P


ODCINEK 1

Statek kosmiczny z Em na pokładzie wylądował na Ziemi około północy. Patrzyłam w stronę wychodzących pasażerów, z niecierpliwością wyczekując siostry. Kiedy w końcu ją dostrzegłam, podbiegłam do niej i uściskałyśmy się za całe poprzednie pół roku. Nawet jej glonowata cera mi nie przeszkadzała.
- Nareszcie! – wykrzyczałam z radością. Em poklepała mnie po plecach i z wielkim trudem wyrwała się z uścisku. Podeszła do Evana, żeby z nim też się przywitać.
- Co słychać? – zapytał, kiedy uściskali się przyjaźnie.
- Nic ciekawego. Przepraszam, że tak od razu pytam, pewnie jesteście zmęczeni, ale moglibyśmy jeszcze pojechać na cmentarz? – Evan pokiwał głową twierdząco i po chwili udaliśmy się w stronę auta.

*

- Kiedy ostatnio byłeś na grobie mamy? – spytała, przerywając kilkuminutową ciszę.
- Nie chodzę tam bez ciebie – odrzekł, nie odrywając wzroku od drogi. Nie powiem, żebym miała z nim dobre stosunki, ale czasem trochę się o niego martwiłam. Potrafił godzinami nawijać o przeróżnych sprawach, ale mama była tematem tabu, kiedy tylko ktoś o niej wspominał, nagle odechciewało mu się rozmawiać. Co innego Em. Ona po prostu kochała nawijać o mamie i kiedy tylko nadarzała się okazja, jeździła na cmentarz. Wyjrzałam przez szybę i, wśród szybko przewijających się obrazów, z trudem dostrzegłam kropelki deszczu. Dotarliśmy na miejsce. Lekki deszczyk zaczął dobierać się do mojej fryzury. To było jednak całkiem przyjemne uczucie. Spojrzałam w stronę, w którą udali się moi towarzysze. Oboje stali nad grobem.

http://images37.fotosik.pl/298/69553117716ad6e5med.jpg

Evan stał w milczeniu, wpatrzony w nagrobek. Em otworzyła usta żeby coś powiedzieć, jednak widząc jego minę, zrezygnowała. A ja patrzyłam na nich beznamiętnie, opierając się o jeden z większych nagrobków. Nie czułam żadnego bólu, cierpienia. W zasadzie, to czułam tylko, że burczy mi w brzuchu. Deszcz dawał mi się coraz bardziej we znaki. W oddali usłyszałam grzmot.
- Będzie burza – zagadnęłam, próbując dać im do zrozumienia, że znudziło mi się czekanie.
- Poczekaj chwilę. I nie opieraj się o grób, to święte miejsce! – upomniał mnie. W tym „świętym miejscu” nie widziałam absolutnie niczego wyjątkowego. Nie znałam mamy, więc dlaczego miałam beczeć nad jej trupem? To było bez sensu.
Moje oczy oślepił nagły blask, po chwili usłyszałam kolejny grzmot.
- Idziemy – oznajmił w końcu i ruszył w stronę wozu. Ja i Em również zwróciłyśmy się w tamtą stronę.
Błyskawice stawały się coraz jaśniejsze, a grzmoty coraz głośniejsze. Lekki deszczyk w jednej chwili zmienił się w straszliwą burzę. Pospiesznie wsiedliśmy do auta i ruszyliśmy do domu. Moje ubranie było całe mokre. Pomimo głośnej pracy silnika, wyraźnie słychać było krople deszczu uderzające w twardą blachę. Za szybą nie widziałam nic poza coraz częstszymi błyskawicami. Każdej z nich towarzyszył grzmot. Jeden z nich walnął w drzewo, które pod wpływem uderzenia przewróciło się, prawie przygniatając nasz pojazd.
Po kilku minutach dotarliśmy w końcu do domu. Od razu pobiegłam do łazienki, aby zdjąć z siebie mokre ciuchy. Kiedy już się przebrałam w coś suchego, skierowałam się do swojego pokoju, gdzie Em już na mnie czekała. Łóżko było pościelone, a tuż obok był wygodny materac, na którym miałam spać przez najbliższe dwa dni. Ubrania Em, w których była wcześniej, spoczywały na kaloryferze. Na łóżku leżała pokaźna walizka wypchana ciuchami z całego kosmosu. Teraz dopiero zwróciłam uwagę na jej wygląd. W zasadzie, nic się nie zmieniło. Włosy, choć trochę dłuższe, były nadal tak samo ułożone. Strój – jak zwykle czarny. Ona chyba nie nosiła ubrań w innym kolorze.
Rozłożyłam się wygodnie na materacu i popatrzyłam na zawartość walizki, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że Em nosi tylko i wyłącznie czarne rzeczy.
- Jak tam sprawy z Billem? – zapytałam, chcąc rozluźnić trochę atmosferę. Efekt był wprost nieproporcjonalny.
- Już z nim nie jestem – odpowiedziała beznamiętnie, udając, że nic ją to nie rusza. Taka już była i tyle.
- Przepraszam, nie wiedziałam – spuściłam głowę i westchnęłam cicho.
- A ty, znalazłaś kogoś? – Super. Znowu pyta mnie o to samo, chociaż to chyba oczywiste. Podczas gdy ona zmieniała facetów jak rękawiczki (kiedyś widziałam jej kolekcję rękawiczek; robi wrażenie), ja nie miałam żadnego.
- Jasne, tysiące facetów, waliło do mnie drzwiami i oknami, ale powiedziałam im, że nie jestem zainteresowana – odrzekłam sarkastycznie. Em wybuchła śmiechem. Chciałam powiedzieć coś w stylu „to nie jest śmieszne”, ale za chwilę dołączyłam do niej. Dobry humor trzymał się nas, dopóki nie zapytała o szkołę. Mogłam jej wygarnąć, że to przez nią oblałam, bo gdyby nie zadzwoniła, na pewno bym zdała, ale doszłam do wniosku, że to nie jej wina.
- Jestem śpiąca – szybko zmieniłam temat. Żeby wszystko wyglądało wiarygodniej, zaczęłam ziewać i spojrzałam na zegarek, dając do zrozumienia, że jest już późno.
- Wymyśl coś lepszego. Co się dzieje? – spojrzała na mnie, jakby chciała powiedzieć: „Nie jestem idiotką”. Wcale w to nie wątpiłam, ale nie miałam ochoty na zwierzenia. Jak zwykle wyszłoby na to, że użalam się nad sobą.
- Oblałam – rzuciłam w jej stronę i odwróciłam się na drugi bok. Myślałam, że podejdzie do mnie, będzie chciała pocieszyć. Jej reakcja była zupełnie inna. Em położyła się i zgasiła lampkę stojącą na szafce obok łóżka. Odetchnęłam z ulgą, że nie będę musiała jej tego wszystkiego tłumaczyć. Najciszej jak mogłam wstałam i udałam się do salonu, pooglądać trochę telewizję, bo na Em raczej nie mogłam już liczyć.
- Gdzie idziesz? – Podniosła się z łóżka i spojrzała na mnie, jak Evan, kiedy wracałam do domu po imprezie o czwartej rano.
- Ja? Do... łazienki – próbowałam wykręcić się od odpowiedzi. Chyba mi to nie wyszło, bo jej wzrok coraz bardziej mnie pożerał. – Niech zgadnę. Nie jesteś idiotką? – spytałam. Pokiwała głową z dezaprobatą.
- Mów o co chodzi – powiedziała i usiadła z powrotem na łóżko. Ja również wróciłam na materac i zaczęłam opowiadanie.
- To było tak: Przez trzy lata w końcu co nieco wyciągnęłam ze szkoły i byłam pewna, że egzamin pójdzie łatwo. Byłam tak podekscytowana, że zapomniałam wyciszyć telefon. Zadania faktycznie okazały się proste, ale kiedy już prawie skończyłam, zadzwoniłaś do mnie i belfer wyrzucił mnie na zbity pysk – powiedziałam prawie jednym tchem.
- Przepraszam. – Ponownie na mnie spojrzała, tym razem z miną mówiącą: „wybacz mi”.
- To nie twoja wina – rzekłam. – I tak nie znalazłabym pracy z podstawowym wykształceniem – dodałam.
- Przez mnie masz niepełne podstawowe – spuściła głowę.
- Naprawdę, nic się nie stało – zaczęłam ją pocieszać i uśmiechnęłam się. W jednej chwili ona też się rozpromieniła.
- Zmieńmy temat – powiedziała, a ja skinęłam potakująco głową. Pogawędka o niczym szybko się nam znudziła, więc poszłyśmy w końcu spać.

*

Gdy się obudziłam, Em siedziała przy lusterku i malowała twarz, żeby wyglądała w miarę ludzko. Zegar naścienny wskazywał dziesiątą. Wstałam i ruszyłam w stronę łazienki.
- Hej – powiedziałam, przecierając klejące się oczy.
- Hej – odpowiedziała tym samym, nie odrywając wzroku od lusterka. – Idziemy dziś na miasto – oznajmiła.
- Przecież nie możesz się... –zaczęłam.
- Właśnie po to się maluję – przerwała mi. – Spokojnie, pójdziemy tylko do jakiegoś sklepu, nikt nie będzie się na nas patrzyć, chyba, że założysz tą bluzkę, którą dostałaś ode mnie na święta – dodała, uśmiechając się pod nosem. Powędrowałam dalej jednak, ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu, łazienka była zajęta.
- Cholera – burknęłam pod nosem. Z niezadowoleniem na twarzy wróciłam do pokoju. Em właśnie wstała od stolika, przy którym jeszcze przed chwilą szykowała się do wyjścia. Trzeba przyznać, że trudno było poznać, że to tylko przykrywka, pod którą kryje się zielona skóra.
- To co, idziemy? – spytała, zwracając się ku drzwiom.
- Przecież nawet się nie ubrałam – zaśmiałam się.
- Dziewczyny, łazienka jest wolna! – krzyknął Evan z korytarza. Nareszcie mogłam się spokojnie przygotować. Pół godziny później byłam gotowa do wyjścia.
O tej porze w centrum był straszny tłok, więc o galerii z ubraniami mogłyśmy tylko pomarzyć. Inne sklepy albo były zamknięte, albo nie miały nic do zaoferowania. To się nazywa pech.

http://images40.fotosik.pl/299/5519e5a72f09e750med.jpg

Postanowiłyśmy wyskoczyć gdzieś i wrócić do domu. Weszłyśmy do pierwszego z brzegu, niewielkiego baru.
- Co podać? – zapytał młody barman, wycierający blat. Zapewne rzadko kiedy panował tu jakikolwiek ruch, więc kolesiowi się nudziło.
- Sok pomarańczowy – rzuciłam i ruszyłam w stronę stolika. W rogu siedziała jedyna klientka. Od razu wydała mi się znajoma, a po chwili byłam już pewna, że to Ela. Podeszłam do niej i zagadałam.
- Co tu robisz? Wróciłaś na stałe? – spytałam jednym tchem.
- Nie, przyjechałam na dwa tygodnie – odpowiedziała, wstając z krzesła i ściskając moją dłoń. – Nie spodziewałam się, że cię tu spotkam. – Uśmiechnęłam się i usiadłam naprzeciwko niej. Kiedy ostatni raz ją widziałam wyglądała zupełnie inaczej. Miała długie włosy, a nie, tak jak wcześniej, krótkie warkocze. W ogóle nie przypominała tamtej Eli, którą znałam z czasów, kiedy chodziłyśmy do jednej klasy. Była wtedy moją najlepszą przyjaciółką. Po pięciu latach sielanki nie zdałam i rozdzielili nas. Po roku ja udałam się do ostatniej klasy, a ona już ją skończyła i wyjechała do Polski. Sama się sobie dziwię, że udało mi się ją poznać po tak długim czasie.
- Emily, siostra Laury. – Głos Em wyrwał mnie z rozmyślań. Zdałam sobie sprawę, że obok mnie, na stoliku, stoi szklanka soku.
- Jesteś z Polski? – spytała moja siostra, biorąc do ręki szklankę.
- Tak – odpowiedziała Ela. Czułam, że zaraz zwymiotuję. Nienawidziłam takich sztucznych, drętwych rozmów.
- Musimy się kiedyś spotkać, opowiesz mi wtedy wszystko. A teraz MUSIMY JUŻ IŚĆ – syknęłam w stronę siostry. Em zrozumiała aluzję i posłusznie wstała. Na pożegnanie wymieniłyśmy się numerami i każda poszła w swoją stronę. Korzystając z okazji, zanim schowałam komórkę, spojrzałam na godzinę.
- Cholera, za trzy godziny odlatujesz! – krzyknęłam, zwracając na siebie dziesiątki spojrzeń przechodzących ludzi.
- Musimy wziąć taksówkę – odpowiedziała ze spokojem. Nerwowo zaczęłam wypatrywać, czy nie nadjeżdża taksówka.
- Czym się tak denerwujesz? – zapytała, nieco zdziwiona moim zachowaniem. W zasadzie, sama nie wiedziałam, co się ze mną dzieje. Byłam strasznie zdenerwowana, jakby jakaś siła kazała mi się pospieszyć. Wkrótce dostrzegłam zbliżającą się taksówkę. Pojazd zatrzymał się obok nas.
- Wsiadajcie, dziewczyny – zaskrzeczał (bo jego głos można było tylko do tego porównać), pokazując swoje zęby, a właściwie ich brak. Jeśli jakiś ząb był jeszcze na miejscu, to albo był żółty, albo wręcz czarny. To mnie wystarczająco zmotywowało do pójścia piechotą. Niestety Em niezbyt się zraziła i bez oporów wsiadła, nie pozostawiając mi wyboru. W sumie sama byłam sobie winna, w końcu to ja się tak spieszyłam.
- Gdzie jedziemy? – pytał jakże irytującym głosem. Stan samochodu byłby całkiem niezły, gdyby nie dym papierosowy, który byłam zmuszona wdychać. Otworzyłam okno, w nadziei, że to mi pozwoli normalnie oddychać. Myliłam się, bo mężczyzna nawet nie pytając, czy nam to nie przeszkadza, wyciągnął kolejnego papierosa. Em patrzyła w skupieniu w martwy punkt, najwyraźniej mając gdzieś fatalne warunki. Miałam dość tej taksówki, chciałam z niej wysiąść, gdziekolwiek, byleby nie być w środku.
- Pytałem, gdzie jedziemy – po raz kolejny przerwał moje rozmyślania skrzeczący głos.
- Backward Street – odpowiedziała Em, nie wychodząc z dziwnego transu. Zaczęłam się martwić, że ten facet rzucił na nią jakiś urok (No co? Skoro istnieją kosmici, to chyba nie powinno nikogo dziwić), na szczęście na obawach się skończyło. Kiedy zaczęłam jej machać ręką przed oczami, nagle ocknęła się. Patrzyłam na nią ze zdziwieniem i nawet nie zauważyłam, kiedy taksówka stanęła. Szybko jednak zorientowałam się w sytuacji i pospiesznie wysiadłam z auta, zaczerpnąć świeżego powietrza, wolnego od dymu tytoniowego.
- To pa, kochanieńkie! – Mężczyzna znów zaprezentował swój boski uśmiech. Na mojej twarzy pokazał się grymas obrzydzenia, co innego Em, która odpowiedziała mu uśmiechem. Mój grymas obrzydzenia natychmiast zmienił się w grymas wielkiego obrzydzenia. Koleś puścił oczko w jej stronę i odjechał. Gdy zniknął z pola widzenia zaczęłyśmy zwijać się ze śmiechu. Ale najśmieszniejsze było jeszcze przede mną. Kiedy się odwróciłam, zobaczyłam Evana siłującego się z walizkami.
- Daj mi to – powiedziała i podniosła oba, pękające w szwach, wypchane ubraniami bagaże. Zrobiła to bez najmniejszego trudu. Evan stał jak wryty. Em bez większego wysiłku włożyła walizki do bagażnika.
- No, to do zobaczenia, siostra – rzekła smutnie.
- Jeszcze się nie żegnamy – odpowiedziałam i wsiadłam do samochodu. Po chwili ruszyliśmy w stronę kosmicznego lotniska. Podobnie jak wczoraj, zanosiło się na deszcz. Tym razem byłam całkowicie przygotowana.

*

Było grubo po dwudziestej drugiej, kiedy dotarliśmy na miejsce. Wychodząc z auta, spojrzałam w niebo. Nie było na nim jeszcze widać statku, za to poczułam krople deszczu na twarzy. Evan od razu znalazł sobie odpowiednie towarzystwo, a ja i Em usiadłyśmy na ławce i zaczęłyśmy rozmowę.
- Kiedy znowu przylecisz? – zapytałam.
- Nie wiem, może za kilka miesięcy – odpowiedziała. – A może ty wpadniesz do mnie?
- Chciałabym, naprawdę. Muszę znaleźć sobie pracę, chociaż nie wiem, czy szukanie ma jakikolwiek sens. – Deszcz padał coraz mocniej. Rozłożyłam parasol.
- Już leci – wskazała palcem na niebo. Po chwili i ja zobaczyłam w oddali statek kosmiczny.
- Teraz już wiem, dlaczego te lotniska są takie wielkie – powiedziałam, nie odrywając oczu od tego niezwykłego widoku. Statek zbliżał się tak szybko, że po kilku minutach był już w połowie drogi.
- Chyba czas się żegnać – Em zwróciła się w moją stronę. Wstałyśmy i uściskałyśmy się. Statek wylądował, zaczęli z niego wychodzić pasażerowie. Nagle dreszcz przeszedł mnie po plecach. Przede mną stał czarnowłosy, uśmiechnięty chłopak. Podszedł bliżej. Zrobiło mi się strasznie gorąco. Zamknęłam parasol, żeby deszcz chociaż trochę mnie ochłodził.
- Arthur – powiedział nieznajomy, wyciągając rękę w moim kierunku. Myślałam, że zemdleję z wrażenia.

http://images40.fotosik.pl/299/f8fd332b1ddc90d5med.jpg

- Leeaaauuououroura – zaczęłam się jąkać. Wydawało mi się, że patrzył na mnie, jak na wariatkę, co nawet by mnie szczególnie nie zadziwiło. A on, wręcz przeciwnie, uśmiechnął się jeszcze szerzej, jakby chciał pokazać swoje zęby całemu światu. Od razu przypomniał mi się taksówkarz. On był jego całkowitym przeciwieństwem. Chciałam odwrócić wzrok od jego zielonych oczu, żeby nabrać odwagi do mówienia, jednak pomimo moich ogromnych starań, nie udało mi się.
- Laura – odezwał się, widząc, że nie mogę wydobyć z siebie słowa.
- Tak – skinęłam głową, zapominając na chwilę o swoim strachu.
- Świetnie, szukałem cię – odpowiedział. No tak, mogłam się domyślić, że nie podszedł do mnie sam z siebie. Kto by chciał na mnie spojrzeć?
- Ekhem. Twoja siostra – przypomniał mi. Przez to wszystko zapomniałam nawet o Em.
- Do zobaczenia! – krzyknęłam, gdy wsiadała na pokład statku. Odwróciła się i odpowiedziała tym samym.
- Muszę już spadać, ale daj mi swój numer, zdzwonimy się i obgadamy sprawę, którą do ciebie mam, ok? – powiedział czarnowłosy.
- Tak, tak – odpowiedziałam. Nie do końca zdawałam sobie sprawę z tego, co się dzieje. Napisałam na karteczce swój numer i wręczyłam nieznajomemu. Po chwili chłopak zniknął z moich oczu.
- Halo? Laura? – Evan próbował wybudzić mnie z transu. Spojrzałam w górę. Statek był już tylko małą plamką na niebie. – Jedźmy do domu – zaproponował. Niewiele myśląc, wsiadłam do samochodu.

*

Będąc już w domu, rozmyślałam o tym całym Arthurze. Ciekawe, czego ode mnie chciał? W każdym razie, musiałam poćwiczyć umiejętność wysławiania się, która, jak się dzisiaj mogłam przekonać, nie była moją mocną stroną. Co ja sobie w ogóle myślę? Że ja, głupia, brzydka, biedna dziewczyna spodobam się komukolwiek? Znając moje szczęście, ta znajomość zakończy się tak samo szybko, jak się rozpoczęła.

To teraz mnie jedź, Liv :D

Bezimienna
11.06.2010, 18:21
Zadowolona xDD i dziękuję ci :)
Zaczęłam się martwić, że ten facet rzucić na nią jakiś urok
Ja nierozumieć o co tu chodzić xDD
To jest świetne, jak dla mnie. Robisz tam parę błędów, ale zdecydowanie mniej niż ja. +
Mi się to podoba. Poczekajmy na Livkę :D

dam ci 9/10. powód - ukryte :D

PZDR~Caro

Mroczny Pan Skromności
11.06.2010, 18:23
Ja się cieszyć z Twój komentarz :P. Ja dziękować i prosić o więcej :D

Edit: Ja poprawić błąd ;)

Sandy
12.06.2010, 09:56
Postanowiłem dopasować się do zdecydowanej większości na tym forum, czyli dziewczyn.
Ale ja nie miałabym nic przeciwko pamiętnikowi, który dla odmiany nie opowiada o losach dziewczyny. I myślę, że będąc chłopakiem łatwiej byłoby ci właśnie pisać coś z punktu widzenia chłopca, a nie dziewczyny. No ale ok, powiedzmy, że nie będę oceniać przed czytaniem ;P

„Laurę Black, którą znałam zaledwie parę tygodni, jednak z całą pewnością mogę nazwać się jej przyjaciółką.
To zdanie jest bez sensu. Co Laurę Black? Skasuj 'którą', wtedy będzie to mało więcej sensu.

„Przylatuję jutro, Em” – przeczytałam.
Przylatuję jutro. (kropka) Em - w przeciwnym razie brzmi to jakby ktoś powiadamiał Emily, że przyleci jutro.

Wyjrzałam przez szybę i, wśród szybko przewijających się obrazów, z trudem dostrzegłam małe kropelki deszczu.
Jak kropelki to wiadomo, że małe ;P

Spojrzałam w stronę, gdzie udali się moi towarzysze.
W stronę, w którą udali się...

Nie czułam żadnego strachu, bólu, cierpienia.
Ale dlaczego strachu?

Za szybą nie widziałam nic poza coraz częstszymi błyskawicami. Każdej z nich towarzyszył dźwięk piorunu.
A to ciekawe, bo ja jeszcze nigdy nie spotkałam się ze stwierdzeniem "dźwięk piorunu" ;P Chodzi o grzmot?

Efekt był wprost nieproporcjonalny.
Że co?

Chciałam powiedzieć coś w stylu „to nie jest śmieszne”, ale za chwilę dołączyłam do niej. Dobry humor trzymał się nas, dopóki nie zapytała o szkołę. Chciałam jej wygarnąć, że to przez nią oblałam (...)
Powtórzenie.

- Przepraszam. – Ponownie na mnie spojrzała, tym razem z miną mówiącą: „wybacz mi”.
To "z" jest ode mnie.

O tej porze w centrum był straszny tłok, więc o galerii z ubraniami mogłyśmy pomarzyć.
Albo wstaw "tylko", przed "pomarzyć", albo zmień konstrukcję zdania, bo póki co nie wiem, czy był tłok i mogły iść na zakupy (bo np. nikt nie będzie na nie patrzeć), czy właśnie odwrotnie.

- Nie, przyjechałam na dwa tygodnie – odpowiedziała, wstając z krzesła i ściskając moją dłoń.
Hmm... ściskanie dłoni wydaje mi się takie... niedamskie ;P No nie wiem, ja jeszcze nigdy nie witałam się z żadną koleżanką przez uścisk dłoni.

Sam się sobie dziwię, że udało mi się ją poznać po tak długim czasie.
Ja rozumiem, że się wtedy zdziwiłeś, ale co na to Laura? :P

Na pożegnanie wymieniłyśmy się numerami i każde poszło w swoją stronę.
To tam było jakieś "ono"? ;P I każda poszła w swoją stronę.

- Wsiadajcie, dziewczyny – zaskrzeczał (bo jego głos można było tylko do tego porównać), pokazując swoje żeby, a właściwie ich brak.
Zęby.

Zaczęłam się martwić, że ten facet rzuci na nią jakiś urok
Rzucił.
Wychodząc w auta, spojrzałam w niebo.
Z auta.

Rozłożyłam parasol.
Kropka.

- Teraz już wiem, dlaczego te lotniska są takie wielkie – powiedziałam, nie odrywając oczu od tego niezwykłego widoku.
Nie żebym się czepiała, ale z reguły wszystkie lotniska są wielkie ;P

OD razu przypomniał mi się taksówkarz. On był jego całkowitym przeciwieństwem.
"D" w wyrazie "od" z małej. I chyba większa część ludzi jest przeciwieństwem tego taksówkarza :rolleyes:

Chciałam odwrócić wzrok od jego zielonych oczu, żeby nabrać odwagi na mówienie, jednak pomimo moich ogromnych starań, nie udało mi się.
Do mówienia.


No, trochę siębtych błędów nazbierało... W każdym bądź razie na początku trochę zniechęciłeś mnie do czytania. I to nie całym monologiem, a pierwszym zdaniem. Ok, już bym się nie czepiała, gdyby to był jakiś późniejszy odcinek, ale na pierwszej stronie wstawić coś takiego to naprawdę brzmi jakbyś pisał tylko dla jednej osoby, a resztę miał głęboko w nosie. Wiem, że pewnie nie taki był twój zamiar, ale tak to właśnie brzmi.
Jeszcze odnośnie Jessie Fanatic... Trochę to wszystko dziwne. Jak ktoś, kogo Laura znała zaledwie kilka tygodni może napisać pamiętnik o niej? Mojego nie mogłaby napisać nawet najlepsza przyjaciółka, bo nie towarzyszyła mi w każdej chwili mojego życia i nie wie jakie uczucia i kiedy mną targały. A nawet jeśli razem przeżywałyśmy jakieś sytuacje, to i tak nie znała moich myśli. Podczas gdy ja byłam totalnie zestresowana przed testem z fizyki ona mogła być całkiem spokojna. Fakt, widziała, że ja się boję, ale w żaden sposób nie mogła poznać moich myśli, w ogóle mojego toku myślenia. Więc jak dla mnie napisanie czyjegoś pamiętnika jest niemożliwe, no ale ok...
I jeszcze jedna sprawa - z poprzedniego FS wiemy mniej-więcej jak potoczą się sprawy. Dlatego wiemy też, że wszystko zmierza do smutnego zakończenia, które będzie się ciągnęło od śmierci Arthura do samobójstwa Laury. Jak dla mnie trochę bez sensu jest pisanie opowiadania, którego zakończenie już znamy. Z drugiej strony nie wiemy co się działo 'w międzyczasie', więc ostatecznie trochę to jednak sensu ma...
No nic, zobaczymy. Póki co przeraża mnie ilość błędów, ale będę zaglądać ;)

Mroczny Pan Skromności
12.06.2010, 10:22
I właśnie na tym polega trudność opowiadania. Po pierwsze nie jestem dziewczyną, po drugie niektórzy znają zakończenie, a po trzecie nie umiem pisać...
I uwierz mi, nikogo nie mam w nosie, cieszę się z każdego czytelnika. Po prostu Carolina jest... takim szczególnym czytelnikiem (oczywiście to nie znaczy, że piszę dla niej, albo, że ją wywyższam :D)
Co do pamiętnika: pamiętaj, że Jessie nie bez przyczyny trafiła o psychiatryka :P. I drugi powód: niektórzy czuli niedosyt, ja zresztą też. W Zemście nie zostało wyjaśnionych wiele kwestii, m.in. jak wyglądała cała historia z Arthurem. I właśnie dlatego postanowiłem stworzyć coś takiego. Co do końca akcji: nie wiem, w którym momencie się skończy. Rozważam dwa warianty: do śmierci Arthura (tylko, że wtedy nadal nie wszystko by się wyjaśniło) albo samobójstwo Laury (a to z drugiej strony było już w Zemście). Poza tym liczyłem na chociaż kilku nowych czytelników, którzy zakończenia nie znają :D.
Poprawiłem błędy (chyba wszystkie).
I oczywiście dziękuję za komentarz.

Vipera
12.06.2010, 13:48
Zemsty nie czytałam, ale może jest szansa zrozumienia tekstu bez tego:P
W każdym razie... błędów widziałam dosyć sporo, ale zauważyłam również długi komentarz Sandry, więc powstrzymam się od poprawy. Napiszę tylko, że było dużo powtórzeń. W szczególności we fragmencie z deszczem.
Ogólnie tekst mnie zainteresował, chociaż nie bardzo jeszcze wiem, o co w nim chodzi. Mam nadzieję, że zajarzę coś po next części :D
I to wcale nie prawda, że nie umiesz pisać! Ładnie jest.
Będę tu zaglądać :)

Mroczny Pan Skromności
12.06.2010, 14:14
(...)- powiedziała autorka wielu, o niebo lepszych historii, ostro naginając fakty, żeby mnie nie urazić.
Na pewno zrozumiesz, o ile Ci się nie znudzi. Zresztą, tutaj nie ma nic specjalnego do rozumienia, kto nie czytał Zemsty, to nawet lepiej, bo nie zna zakończenia (chociaż... po komentarzu Sandry i moim...) :P.
No, ale załóżmy, że mówiłaś szczerze, że Cię zainteresowało :D, więc dziękuję.

Vipera
13.06.2010, 13:26
To ja powinnam poczuć się urażona! Dlaczego miałabym kłamać?
Gdyby mnie nie zainteresowało, to bym tego nie napisała. A moje opowiadania wcale nie są o niebo lepsze... jeszcze dużo się muszę nauczyć. No!

rudzielec
13.06.2010, 14:45
Dobra chrupku, przeczytałam :)
Jak na faceta to wyszło Ci całkiem nieźle. Uwierz, że wiem jak ciężko pisze się gdy trzeba zamienić się płcią i jednocześnie wczuć się w tą role :D Doceniam to, że postanowiłeś spróbować takiej zamiany :) poza tym odkryłam już, jak ciężkie początki ma nowe FS :D
Jeśli chodzi o błędy, to zauważyłam kilka powtórzeń, ale to wymieniły dziewczyny we wcześniejszych komentarzach :)
Ogólnie to mi się podoba, daje 10/10 za wszystkie starania i czekam na kolejny odcinek ;)

Mroczny Pan Skromności
14.06.2010, 19:09
rudzielec:
bardzo dziękuję, ciesze się, że się podoba :D
może ktoś jeszcze? Będę wdzięczny

Searle
15.06.2010, 19:48
Całkiem fajnie.
Ładne opisy, trochę czasami zbyt rozwlekłe (piszesz o rzeczach mało istotnych powoli dążąc do meritum).

Coś na krótko przyjechała Emily w odwiedziny. W zasadzie to tylko po to by się przespać i odwiedzić parę sklepów z ciuchami :)

Dużo tekstu a mało zdjęć.

Dla nowych czytelników może to być mało zrozumiałe, bo pewnie zastawiają się, dlaczego Laura, będąc siostrą kosmitki, jest człowiekiem (nie ma zielonej skóry). Nie pokazałeś na zdjęciach Evana.


- Przez mnie masz niepełne podstawowe
Przeze mnie

Kinkarus
18.06.2010, 16:40
No Chrupku, jak na faceta takie FS Ci się udało :P No cóż ja nie czytałam Zemsty ale odcinek ciekawy.

Unknown_Girl
18.06.2010, 20:12
No fajnie, tylko zdjęć mogło być więcej ;)

Liv
21.06.2010, 16:40
- Jasne, tysiące facetów [bez przecinka] waliło do mnie drzwiami i oknami, ale powiedziałam im, że nie jestem zainteresowana
Podniosła się z łóżka i spojrzała na mnie [bez przecinka] jak Evan, kiedy wracałam do domu po imprezie o czwartej rano.
Powędrowałam dalej, jednak, ku mojemu wielkiemu rozczarowaniu, łazienka była zajęta.
Na pożegnanie wymieniłyśmy się numerami i każda poszła w swoją stronę. (...)
- Cholera...
Przeczytałam "i każda poszła w cholerę" :D (bo zdania sa pod sobą i oczymi "zjechały")
Szybko jednak zorientowałam się w sytuacji i pospiesznie wysiadłam z auta, aby zaczerpnąć świeżego powietrza, wolnego od dymu tytoniowego.
Chyba o czymś zapomniałeś ;)
To teraz mnie jedź, Liv :D
OK!

Lepiej późno niż wcale, co? Zaległości mnie dobijają, ale co zrobić?
Ale do rzeczy: nie wiem, co Ty sobie wobrażasz, popełnijąc tak mało błędów wszelkiego rodzaju! Myślisz, że Livka nie ma nic innego do roboty niz siedzenie na gg i granie w Simsy, że nie dajesz jej nic do poprawy?! Z drugiej strony sporo czasu zajęłóo mi przebrnięcie przez taką ilość tekstu! (nie mówiąc już o zdjeciach!)
Fabuła- narazie nioc specjalnego. Czemu Em przyleciała na tak krótko? (ale z drugiej strony, gdyby przyleciała na dłużej i zacząłbyś to wsyzstko opisaywac, oczy by mi odpadły, tym bardziej, że nienawidzę czytać na kompie, do czego ostatnimi czasy jestem zmuszona...) Em urwała się z kosmosu?! Nie rób sobie jaj. Jest aż nazbyt ludzka! I ciekawią mnie jej techniki maskowania swojej zielonej karnacji (jak sobie radzi z rękoma?)
Ogólnie to nie jestem niezadowolona. Pisz dalej, może coś z tego będzie! Na razie jeszcze nie będę Cię mieszać z błotem.

10/10

I tak wiem, że jestem straszna ;>

Charionette
28.06.2010, 08:38
Cóż ja tu mogę powiedzieć... Tekst podoba mi się, zdjęcia już nie. Są za małe, niewidoczne i niewyraźne. Rób foty Print Screenem i stawiaj na dobre oświetlenie :P

Zobaczę jak to wszystko rozwinie się dalej ;D

Mroczny Pan Skromności
28.06.2010, 12:09
Searle - w tej części postawiłem na opisy, dlatego jest ich dużo więcej niż zdjęć :D
Evan był na zdjęciu (zaznaczone czerwonym kółkiem :P):
http://images46.fotosik.pl/308/4866bb5f37274012med.jpg

Kinkarus - bardzo mi miło :D Dziękuję za komentarz

Unknown_Girl - wiem, niestety zdjęcia to mój słaby punkt. Również dziękuję.

Liv - nie martw się, ja jestem cierpliwy :P Błędów było dużo więcej, ale poprawiła je Sandra. Em urwała się z kosmosu, ale nie martw się, jeszcze się pojawi ;). O maskowaniu już Ci mówiłem - nosi rękawiczki :D. Co do mieszania z błotem: nie krępuj się! Ja naprawdę lubię lecznicze kąpiele w błocie :P A tak serio, to wolę szczerość, niż litość, więc jeśli coś będzie nie tak, to mów otwarcie.
Przeczytałam "i każda poszła w cholerę"
Następnym razem tak napiszę :P

Charionette - dziękuję bardzo za komentarz :D. Jak już wspomniałem wyżej, zdjęcia nie są moją mocna stroną.


ODCINEK 2

- Proszę, rozgość się – zaprosił mnie do środka. Niewielki domek był całkiem ładnie urządzony. A najbardziej przypadł mi do gustu sam gospodarz.
- No więc... – zaczęłam.
- Nie zaczyna się zdania od „no więc” – przerwał mi. Poczułam się, jakbym była w szkole, a on był pieprzonym nauczycielem. Ta wizja nie przypadła mi do gustu.
- O co chodzi? – zapytałam, kiedy przygotowałam się już psychicznie na wytykanie błędów.
- Dlaczego chciałem się z tobą spotkać? – upewnił się.
- Tak, bystrzaku – odpowiedziałam sarkastycznie. Zaczęłam się martwić, że spodobał mi się psychopata. Masakra.

http://images49.fotosik.pl/309/f4c8a0016f805974med.jpg

- Chodzi o nas – powiedział, patrząc na mnie. Jego spojrzenie już mnie nie onieśmielało. Ono mnie po prostu irytowało.
- A konkretniej? – spytałam. Te głupie pytania coraz bardziej mnie do niego zniechęcały.
- Mój brat, Pluton, wyznaczył mi zadanie. Muszę pomóc ci znaleźć pracę. A właściwie, to musimy pomóc sobie wzajemnie. Szukamy pracy razem, albo przyjmą nas razem, albo w ogóle – powiedział jednym tchem. Nareszcie przeszedł do rzeczy. Chociaż, z drugiej strony, to wszystko nadal wydawało mi się idiotyczne.
- Ale po co? – Jakby nie mógł powiedzieć od razu, o co mu chodzi. To było już nudne.
- To rozkaz z góry. Musimy się podporządkować – odpowiedział w końcu, nie spuszczając ze mnie wzroku. Może nawet byłabym zadowolona z tego spotkania, gdyby nie gadał jak jakiś zgred.
- Wszystko? – spytałam beznamiętnie i, nie czekając na odpowiedź, wstałam. Już odchodziłam w stronę drzwi, kiedy poczułam, że ktoś złapał mnie za rękę.
- Poczekaj – usłyszałam irytujący ton, od którego tak bardzo chciałam uciec. Odwróciłam się i poczułam, jak po plecach przechodzą mi dreszcze. I nagle... Czar prysł.
- Dobrze się czujesz? – zapytał, wyrywając mnie z transu. Miałam ochotę rozszarpać go na strzępy.
- Czego? – rzuciłam od niechcenia.
- Trochę to głupie, ale... – przerwał i na chwilę w domu zapadła cisza. – Denerwowałem się – wyjąkał w końcu. Popatrzyłam na niego ze zdziwieniem. A on znowu się uśmiechnął, naśladując nauczycieli z mojej byłej szkoły.
- Czym się tak niby denerwowałeś? – zapytałam, patrząc na niego coraz krzywiej. To wszystko wydawało mi się strasznie dziwne. Jeszcze wczoraj miałam ochotę wymiotować przy tak sztucznej rozmowie. Dzisiaj niby też chciałam się od tego wymigać, ale z drugiej strony coś nie pozwalało mi tak po prostu sobie pójść.
- Może tego po mnie nie widać – zaczął – ale jestem nieśmiały – wydusił z siebie z wielkim trudem. Poczułam, że zaraz wybuchnę śmiechem, jednak jakoś udało mi się powstrzymać. Skoro on był nieśmiały, to co ja miałam powiedzieć!
- To wszystko? – Nie czekając na odpowiedź, ponownie odwróciłam się i wyszłam na zewnątrz.
Zerknęłam na zegarek i zdałam sobie sprawę, że za chwilę ucieknie mi ostatni autobus. Nie miałam ochoty zostawać u niego na noc, więc musiałam jak najszybciej dostać się na przystanek. Szanse na spotkanie uprzejmego kierowcy były niewielkie, a biorąc pod uwagę mój pech, nie było żadnych szans. Nagle przede mną znowu pojawił się Arthur.
- Podwieźć cię? – spytał. Tym razem, ku mojemu zaskoczeniu, nie wyszczerzył swoich śnieżnobiałych zębów.
- Poradzę sobie – odpowiedziałam, chociaż doskonale zdawałam sobie sprawę, że to moja ostatnia deska ratunku. Odwróciłam się na pięcie i ruszyłam przed siebie.

*

Będąc w połowie drogi zdałam sobie sprawę, że moje wcześniejsze zachowanie było co najmniej dziwne. Skoro mi się spodobał, to dlaczego za wszelką cenę chciałam dostrzec w nim nudziarza? I dlaczego odmówiłam, kiedy zaproponował pomoc? Próbowałam odpowiedzieć sobie na te pytania, i jedyne w miarę logiczne wyjaśnienie było takie, że jestem po prostu chora psychicznie. Mając z głowy dalsze myślenie na ten temat, zajęłam swoją głowę czymś innym.

*

Próbowałam wejść do domu tak, żeby nie obudzić Evana. Niestety, moje obawy, że będzie na mnie czekał, potwierdziły się. Siedział na kanapie i czytał, jednak gdy tylko weszłam oderwał oczy od książki i wlepił je we mnie.
- Gdzie byłaś? – spytał ze srogą miną.
- A co cię to obchodzi? Jestem dorosła! – burknęłam i weszłam do pokoju.
- Dorosły człowiek to człowiek z wykształceniem! – krzyknął, kiedy zamykałam drzwi.
Od pewnego czasu poważnie rozważałam wyprowadzkę. Problemem było to, że nie miałam gdzie zamieszkać. Poza tym Evan zrobiłby aferę na cały wszechświat, nie mogłam dopuścić do katastrofy.
Gdy byłam już w pokoju, usłyszałam dźwięk (a raczej poczułam wibracje) telefonu. Na wyświetlaczu odczytałam (tak, umiem czytać): Ela.
- Halo – wymamrotałam do słuchawki.
- Spałaś? – spytała, zamiast od razu przejść do rzeczy. Gdybym nie miała odcisków na nogach, pojechałabym do niej i dała kopa, żeby się odczepiła.
- Nie – odpowiedziałam. Zaczęłam się zastanawiać, czy to ja jestem nienormalna, czy cała reszta.
- To super. Spotkajmy się jutro w tym barze, w którym ostatnio byłyśmy – powiedziała podekscytowana. Wyczułam, że coś jest na rzeczy, ale nie pytałam, bo rozpocząłby się godzinny monolog, a ja zasnęłabym na stojąco.
- Jasne – odparłam beznamiętnie, próbując jednocześnie zdjąć bluzkę, żeby zaoszczędzić trochę czasu.
- O dwudziestej? – zaproponowała.
- No – odpowiedziałam, modląc się, żeby dała mi w końcu spokój.
- To, pa! – Rozłączyła się. Kamień spadł mi z serca. Przy okazji na podłogę spadł też telefon, na szczęście nic poważnego mu się nie stało. Zajęłam się ściąganiem reszty ubrań. Kiedy w końcu mi się to udało, padłam na łóżko i pogrążyłam się we śnie.

*

- Lecę do Eli! – rzuciłam w stronę Evana. On tylko spojrzał na mnie ostrym jak brzytwa wzrokiem, którym to zwykł spoglądać, kiedy chciał mnie zatrzymać. Szybko wybiegłam z domu, próbując uniknąć hipnotyzującego spojrzenia. Byłyśmy umówione za dziesięć minut, więc pognałam w stronę baru, gdzie miałyśmy się spotkać.
Po wczorajszym marszu do domu moje nogi były zmęczone. W tym momencie zauważyłam, że obok mnie zatrzymała się taksówka.
- Hej, kochanieńka – powiedział i posłał mi coś na kształt całusa. Uśmiechnęłam się, tak samo, jak dwa dni temu zrobiła to Em. – Podwieźć cię gdzieś, słonko? – zapytał uprzejmie, pokazując swoje istoty zębopodobne.
- Nie, dziękuję – odpowiedziałam najuprzejmiej, jak potrafiłam. Próbowałam się przy tym za bardzo nie wykrzywiać, co było trudne, kiedy patrzyłam na tego typa.
- Oj, coś kręcisz, złotko – taksówkarz pokręcił głową z niezadowoleniem. Słonko? Złotko? Litości! Tyle czasu czekałam, aż ktoś mi powie te słowa, ale w życiu nie spodziewałam się starego, zgrzybiałego, skrzeczącego zgreda! Czy ja naprawdę muszę mieć aż takiego pecha?
Bez słowa ruszyłam w dalszą drogę. Nie odwracałam się, ale czułam, że jest tuż za mną. Przyspieszyłam kroku, ale to nic nie dało. Natrętny taksówkarz nie odpuszczał i nadal mnie prześladował. Przyspieszyłam jeszcze bardziej. On też. Zaczęłam biec. Nagle spostrzegłam, że wszyscy dziwnie się gapią. Odwróciłam się i osłupiałam. Zobaczyłam, że taksówka nie ruszyła się z miejsca. Zrobiło mi się głupio. Poczułam się jak wariatka, co zresztą nie odbiegało zbytnio od rzeczywistości. Ponownie ruszyłam przed siebie i po kilku minutach byłam już obok baru.
Weszłam do środka i zobaczyłam, że Ela już tam była. Widząc, że nadchodzę, wstała i ruszyła w moją stronę. Spotkałyśmy się w połowie drogi.
- Cześć! – powiedziała. Na jej twarzy pojawił się promienny uśmiech.
- Cześć – odpowiedziałam, udając dobry humor. To było trudne, bo wczorajszy dzień dał mi mocno w kość. W dodatku zaczęłam mieć zwidy.
- Mam cudowną nowinę! – niemal wykrzyczała. Jej oczy zaczęły błyszczeć tak mocno, że zaczęłam żałować, że nie noszę okularów przeciwsłonecznych. Usiadłyśmy przy barze.
- Coś podać? – zagadnął nas barman, uśmiechając się, jak głupi do sera.
- Daj mi torebkę, muszę zwymiotować – odpowiedziałam. Chyba zrozumiał aluzję, bo od razu schował uśmieszek i poszedł bajerować klientów po drugiej stronie baru. – Po co wyciągałaś mnie z domu? – zwróciłam się do Eli.
- Spotkałam kogoś! – krzyknęła. Myślałam, że stojące w pobliżu kieliszki zaczną pękać. Na szczęście obyło się bez tego.
- Kogo takiego? – zapytałam, kiedy wszyscy przestali się w końcu na nas gapić. Przy okazji wzięłam pierwszą z brzegu szklankę z wodą.
- Ma na mię Arthur – odrzekła, głośno wzdychając. Na te słowa zaczęłam krztusić się wodą, której chciałam się właśnie napić. – Co się stało? – zaczęła dopytywać, próbując jakoś mi pomóc.
- Powiedział, że macie misję do wypełnienia? – spytałam, kiedy doszłam już do siebie.
- Skąd wiedziałaś? – Myślałam, że zemdleje z wrażenia. Na szczęście udało mi się złapać równowagę. – Chwileczkę, znasz go? – zapytała.
- Tak – odpowiedziałam po chwili. – Poznałam go na lotnisku dwa dni temu. Mówił, że ma do wykonania misję.
- Dzwoń do niego – przerwała mi. – To na pewno jakieś nieporozumienie. - Wyciągnęłam telefon i wyszukałam numer Arthura.
- Słucham – w końcu odebrał. Wydawał się wyraźnie zadowolony z mojego telefonu.
- Spotkajmy się w barze „Jedno piwko i wracam” – odpowiedziałam ze złością, obmyślając już, w jaki sposób ma zginąć.
- Chcesz mnie przeprosić? – zapytał. Myślałam, że zaraz wybuchnę.
- Co takiego!? – krzyknęłam do słuchawki. – Nieważne – dodałam, nieco ciszej. – Pogadamy później.
- Kiedy mam być? – zapytał, nie zmieniając swojego pełnego pewności siebie tonu głosu.
- Bądź jak najszybciej, czekam – rzuciłam i rozłączyłam się. – Zaraz tu będzie – powiedziałam, siadając z powrotem przy barze.
- Dam wam coś mocniejszego. – Barman znowu zaczął szczerzyć zęby w moją stronę. No cóż, lepsze to, niż zęby taksówkarza.
- Niech będzie, ale na koszt firmy. – Zaśmiałam się cicho, Ela zrobiła to samo. Po chwili przed nami pojawiły się dwie szklanki. Wypiłam całą zawartość, tak szybko, że nawet nie poczułam. Ela pewnie miałaby więcej problemów, jednak była tak wkurzona, że nawet jej głowa stała się mocniejsza. Po chwili w barze pojawił się Arthur. Spojrzał w moją stronę i osłupiał. Podeszłyśmy do niego.
- Ela? – wyjąkał. Jego ton w ogóle nie przypominał tego, który słyszałam w słuchawce jeszcze kilka minut wcześniej. Tymczasem Ela zaczęła trząść się jak galareta na jego widok, więc musiałam przejąć inicjatywę.

http://images46.fotosik.pl/308/3b01f9521a13dfe5med.jpg

- Kiedy zamierzałeś nam o tym powiedzieć? – zapytałam, spoglądając na niego wściekłym wzrokiem. Pierwszy raz od dłuższego czasu miałam okazję, żeby porządnie się na kimś wyżyć. Nie mogłam przepuścić takiej okazji.
- Więc już wiecie – spuścił głowę.
- Po pierwsze nie zaczynaj zdania od „więc” – zaczęłam. Co za satysfakcja, wypomnieć mu ten sam błąd! – A po drugie – kontynuowałam – wiemy, jak widać. W co ty grasz? – zapytałam jak jakiś policjant na przesłuchaniu.
- W nic nie gram – zaczął tłumaczyć. – Nie wiedziałem, że się znacie, gdybym wiedział, nie doszłoby do tego!
- Dobrze, że chociaż wiedziałeś, jak nas znaleźć na Ziemi! – wtrąciła Ela. Byłam pod wrażeniem, że w końcu się na to zdobyła.
- No, dobrze, wytłumaczę wam to, ale nie tutaj.
- Może u ciebie! – Ela znów zaczęła krzyczeć. – Dlaczego faceci to świnie! – oparła głowę o moje ramię i zaczęła płakać.
- Mogę się wtrącić? – zapytał barman, który przysłuchiwał się całej rozmowie.
- Nie! – wszyscy troje odpowiedzieliśmy niemal równocześnie.
- Same wybierzecie miejsce, tylko proszę, dajcie mi wytłumaczyć! – zaczął prosić. Ela spojrzała na mnie porozumiewawczo. Wiedziałam, co ma na myśli, więc skinęłam głową.

*

Weszliśmy do dużego pomieszczenia na samej górze. Po lewej stronie leżały przeróżne, zakurzone graty, prawa strona była bardziej zadbana. Ja i Ela usiadłyśmy na kanapie, Arthur na fotelu.
- No, zaczynaj – ponagliła go moja towarzyszka.
- Cel mojej misji jest prosty: muszę wyciągnąć was z kłopotów.
- Jakich niby kłopotów? – spytałam zdziwiona.
- Mówiąc najprościej: mam wam znaleźć pracę – odpowiedział szybko.
- Przecież ja nie szukam pracy w Stanach! – oburzyła się Ela.
- Dlatego postanowiłem, że nie będę mieszał tych misji – odrzekł, a na jego twarzy ponownie pojawił się lekki uśmiech.
- Tylko tyle? – spytałam.
- Tak, nic więcej przed wami nie ukrywałem – odpowiedział. Popatrzyłam na zegarek w telefonie.
- Cholera! – krzyknęłam. – Evan mnie zabije. Pa – rzuciłam na pożegnanie i ruszyłam do drzwi.
- Laura! – krzyknął zza moich pleców. Przypomniała mi się wczorajsza, niezręczna sytuacja w jego domu.
- O co chodzi? – zapytałam, odwracając się.
- Wygłupiłem się wczoraj. W dodatku chciałem, żebyś mnie przeprosiła. To ja powinienem to zrobić – powiedział poważnym tonem.
- Już skończyłeś? – spytałam. Nie odpowiedział, więc nie czekałam dłużej, tylko wyszłam na zewnątrz.

*

Idąc ciemną ulicą, rozmyślałam o tym, jaką muszę idiotką, żeby mieć takie wahania nastrojów. Coś dziwnego się ze mną działo, czułam, że ostatnie dni to nie moje życie, ale jakiś bezsensowny sen. Barman, taksówkarz, Ela, no i Arthur... No właśnie... Nagle, jak na złość, obok mnie zatrzymał się znajomy wóz.
- Hej, Laura! Podwieźć cię? – spytał, wychylając się zza szyby.
- Nie, dzięki – odparłam, nie zatrzymując się.
- Czuję, że ostatnio mnie unikasz! – Był nieugięty. Swoją drogą, to „ostatnio” trwa dokładnie cztery dni, od czasu, kiedy go poznałam.
- Zapytam wprost: masz jakieś problemy psychiczne? A może nudzi ci się, bo nikt nie chce wsiąść do takiej taksówki jak ta? – Ech... Miałam wyrzuty sumienia, że zmarnowałam swój cenny czas, poświęcając go na dyskusję z tym typem.
- Ej, nie tak ostro! – zaskrzeczał. – Jak nie to nie, nie musisz się wyżywać! – powiedział i odjechał. Przynajmniej tak mi się wydawało.

http://images39.fotosik.pl/305/40dbace4d78ceb02med.jpg

- W porządku? – usłyszałam głos obok. Z przerażeniem odkryłam, że taksówka nie ruszyła się nawet o centymetr.
- Chwila... nie spławiłam cię? – spytałam ze zdziwieniem.
- Dlaczego miałabyś to robić? – Myślałam, że zemdleję. To musiało być coś poważnego, skoro miałam takie zwidy.
- Dobra, podwieź mnie do domu. Ale nie pomyśl sobie za wiele – powiedziałam, wsiadając do auta.

*

Kiedy wróciłam do domu, Evan już spał. Skierowałam się w stronę łazienki, aby wziąć szybki prysznic. Jakby na to nie patrzeć, dzisiejszy dzień okazał się jeszcze bardziej skomplikowany, niż wczorajszy. Myślałam, że po takich wrażeniach będę senna, jednak natłok myśli w mojej głowie nie pozwalał mi spać. Od dawna wiedziałam, że jestem nienormalna, ale żeby do tego stopnia!? A może Arthur nie jest tym, za kogo się podaje? Bez sensu. Całe moje życie jest dziwne, jednak ostatnie cztery dni uświadomiły mi, że może być jeszcze gorzej. Cóż, pożyjemy, zobaczymy.

*

Mam nadzieję, że cokolwiek zrozumieliście, bo ten odcinek jest pełen niejasności (zresztą, najprawdopodobniej całe fs takie będzie :P). Tak naprawdę, żeby zrozumieć wszystko, najlepiej byłoby być mną, ale bez tego też się da pojąć :D
No i przepraszam za ilość (jakość zresztą też) zdjęć, ale jakoś nie mam na to ochoty :rolleyes:
Aha, ostatnie zdjęcie wygląda tak, a nie inaczej, bo było przerabiane na Paincie ;)

rudzielec
28.06.2010, 16:44
Łoj chrupku :D na szczęście ja zakumałam o co biega ;) odcinek mi się podoba i to cholernie, lubię takie pokręcone akcje :D Ciekawe jest to co się dzieje z Laurą, ma niezłe filmy. Najbardziej jednak podoba mi się to, że jesteś facetem a odważyłeś się wcielić w rolę dziewczyny, żeby przedstawić nam to opowiadanie :) Szczerze mówiąc całkiem nieźle Ci wychodzi ta rola ;) A niektóre hasełka Laury powaliły mnie na łopatki, są prześmieszne :P Już nie mogę się doczekać następnego odcinka :)
Dyszka oczywiście ;)

Kinkarus
30.06.2010, 15:38
Świetny odcinek. Ja też zrozumiałam o co chodzi. Teksty Laury zwalają z nóg :P

Mroczny Pan Skromności
10.07.2010, 08:13
coś mi się wydaje, że się pogniewamy...
Po dwóch komentarzach to ja na 100% nie wstawię. Zastanawiam się, czy warto kontynuować...

rudzielec i Kinkarus - dziękuję, że przynajmniej Wy jeszcze o mnie pamiętacie

I pytanie: mam zacząć pisać kolejny, czy nie warto?

Searle
10.07.2010, 09:29
Nie gniewaj się. ja np nie mam czasu, by dłużnej posiedzieć na forum, ale teraz w weekend nadrabiam :)

Piszesz tak fajnie, ironicznie ;) Trochę faktycznie zamotany ten odcinek. Dziwi mnie postawa Laury wobec Arthura, bo w sumie nie wyjaśnił jej dokładnie o co chodzi z tą misją. Ja bym go dopytywała. A ona otwarcie go ignorowała.
No i ten wkurzający taksówkarz. W tak wielkim mieście szanse, że tyle razy się spotykają są niewielkie, no chyba, że on ją śledzi i ma odegrać jakąś większą rolę w jej życiu.

Skoro on był nieśmiały, to co ja miałam powiedzieć!
Może u ciebie! – Ela znów zaczęła krzyczeć. – Dlaczego faceci to świnie! – oparła głowę o moje ramię i zaczęła płakać.

W powyższych zamiast '!' powinny być '?'

Mroczny Pan Skromności
10.07.2010, 09:39
Wreszcie :D
Dziękuję bardzo za komentarz.
Laura zawsze dziwnie reaguje na wszystko, w końcu jest chora psychicznie :P
A co do taksówkarza, to po Zemście i babie od ziemniaków powinnaś się domyślić, że taksówkarz nie jest tylko "zapychaczem" ;)

Wciąż za mało, więc jeszcze nie zaczynam pisać odcinka

Liv
10.07.2010, 10:24
Na początek napiszę, że szkoda mi Artura. Znęcają się nad nim aż przykro :( Tym bardziej, że nie on jest wszystkiemu winny. Laura zaś nie wydaje mi się być BARDO stuknięta (aczkolwiek pod wpływem obecnych wydarzeń, całkiem niezrozumiałych, można oszaleć). Taksówkarz to wariat.
Przedostatnie zdjęcie miało być kilka linijek niżej. Błędów większych nie dostrzegłam.
Ale ogólnie w tym FS masz tyle do wyjaśnienia, ze lol. No i ciekawe, jak z całą sprawą poradzi sobie biedny Artur :(
I zdjęć za mało! (+ten durny Paint!)
9/10

rudzielec
10.07.2010, 10:35
I pytanie: mam zacząć pisać kolejny, czy nie warto?

Pisz chrupku pisz :) ja bardzo chętnie przeczytam ;)
Tyle czasu Cię nie było, że już myślałam, że to Ciebie porwali kosmici :D

Kinkarus
10.07.2010, 11:59
Pisz drogi chrupku, pisz. No i się nie gniewaj bo ludzie mają wakacje, jest ładna pogoda, i nie siedzą przed kompem. Pisz, ale już :P

Mroczny Pan Skromności
10.07.2010, 13:51
Ładna!? Chyba okropna! Jest taki upał, że nawet w cieniu się nie chce siedzieć :D
rudzielec, Kinkarus - nie chodzi o to żebyście Wy pisały po sto razy, że chcecie, tylko osoby, które jeszcze nie skomentowały (nie zmuszam, jeśli nie ma chętnych to po prostu skończę pisać i tyle)

Liv - przypominam po raz kolejny: Laura jest psychiczna (:P), stąd ma te wszystkie dziwne zachowania
Artur wcale nie będzie tak cierpiał, prędzej Ela i Laura, właśnie przez niego ;)
I dziękuję za komentarz

Vipera
10.07.2010, 15:54
Mnie tam się podoba, chociaż akcja dzieje się dość szybko. Zdjęcia nie są mi do szczęścia potrzebne, więc nie ma problemu ;)
Coś ostatnio nie mam na nic weny... komentarz zostawię krótki, ale przynajmniej wiadomo, że przeczytałam :D

Mroczny Pan Skromności
10.07.2010, 17:49
Szybko!? Od razu widać, że nie czytałaś Zemsty ;)
Cieszę się bardzo, że przeczytałaś, ale te ilość jeszcze mnie nie satysfakcjonuje

Ruder
09.08.2010, 10:49
Obiecałam, że skomentuję, więc robię to, bo coś nie kwapisz się z następnym rozdziałem xD
Tekst nie jest zły, fabuła się powoli rozkręca, jednak dla lepszego efektu doradziłabym więcej opisów. Te są nieco ubogie, ale nie jest to nic, czego nie można poprawić.
Ach i rozwalił mnie motyw z taksówkarzem xD Czy ona bez kitu jest psychiczna czy te jej fazy mają jakieś większe znaczenie? xD

Mroczny Pan Skromności
09.08.2010, 11:04
coś nie kwapisz się z następnym rozdziałem
Haha, i kto to mówi
Tekst nie jest zły, fabuła się powoli rozkręca, jednak dla lepszego efektu doradziłabym więcej opisów. Te są nieco ubogie, ale nie jest to nic, czego nie można poprawić.
Tutaj z opisami i tak jest najlepiej (przeczytaj sobie "Śledztwo", tam są same dialogi :D). Ale postaram się dostosować i dać więcej ;)
Ach i rozwalił mnie motyw z taksówkarzem xD Czy ona bez kitu jest psychiczna czy te jej fazy mają jakieś większe znaczenie? xD
Taksówkarz odegra ważną rolę, ale żeby było zabawniej zrobiłem z niego gderliwego natręta :P Laura naprawdę jest psychiczna (co było wiadomo już w "Zemście" :D)

Dobra, biorę się za ten nowy odcinek, bo jeszcze nawet nie zacząłem ;)

Ruder
09.08.2010, 11:44
Haha, i kto to mówi


Nie łap mnie za słówka! xD
Ale coś dziwnego jest z tym taksówkarzem... Odniosłam wrażenie, że ma bardzo dużą głowę w stosunku do taksówki, czy choćby Laury... xD

Mroczny Pan Skromności
09.08.2010, 12:03
Odniosłam wrażenie, że ma bardzo dużą głowę w stosunku do taksówki, czy choćby Laury... xD
To akurat wina Painta xD Ma normalną głowę, ale ogólnie daleko mu do normalności :P
Odcinek być może jeszcze w wakacje (ale nie jestem pewien)

Brutus
09.08.2010, 14:04
Świetnie.
Jedyne co mam do zarzucenia to, że za dużo tekstu i za mało zdjęć.
Przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nie wchodziłem przez dłuższy czas na dział fs.
Pisz kolejny rozdział.

Evrly
09.08.2010, 20:19
FS bardzo mi się podoba, bo chociaż jestem nowicjuszem na tym forum, kocham pisanie, to moja pasja. Robisz parę błędów, ale kto ich nie robi? Historia ciekawa, chociaż niektóre rzeczy bym poprawiła. Liczę na następne odc. :)

Everly

Brutus
30.08.2010, 09:13
Doczekamy się kontynuacji?

Mroczny Pan Skromności
31.08.2010, 13:26
Tak, ale ostatnio nie mam do tego głowy, więc trzeba będzie jeszcze trochę poczekać
Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie, bo jeszcze się trochę przedłuży

Mroczny Pan Skromności
04.09.2010, 07:28
Dobra, trochę długo trzeba było czekać, więc dodaję. Odcinek niestety krótszy o połowę (albo i więcej). Zapraszam czytelników, którzy jeszcze nie odeszli ode mnie :P

PS. Krótki odcinek+mało czasu=brak zdjęć=bonus w najbliższym czasie ;)


ODCINEK 3


- Nie rozumiem czego ode mnie chcecie! Przecież to oczywiste, że McDran go zabił! – krzyczałam.
- Niech się pani uspokoi. Powie pani, co widziała i tyle – powiedział spokojnie policjant.
Nie wiedziałam, co się dzieje, dlaczego znalazłam się w tym miejscu, po co przesłuchują mnie policjanci.
- Widziałam to, co wszyscy. Dajcie mi spokój.
- Jedno pytanie: kim był dla ciebie denat?
Obudziłam się i rozejrzałam wokół. Byłam w swoim pokoju. Wciąż jednak czułam coś dziwnego. Coś, czego jeszcze nigdy nie doświadczyłam. To było coś niezwykle przygnębiającego. Bardzo chciałam poznać przyczynę tego stanu, jednak im dłużej nad tym myślałam, tym większy miałam mętlik w głowie. Popatrzyłam na zegarek. Była dopiero pierwsza, co oznaczało, że będę musiała się tym zadręczać jeszcze dobrych kilka godzin.
Wstałam i ubrałam się w pierwsze lepsze ciuchy z szafy. Coś kazało mi iść do Arthura. A jeśli stało się coś złego? Nie, to niemożliwe. Starając się nie obudzić Evana, przeszłam przez korytarz, założyłam buty i cichutko otworzyłam drzwi na zewnątrz.
Nagle uświadomiłam sobie, że martwię się o niego! Dlaczego? Fakt, nawet go lubię, ale nic więcej. Zakończyłam rozmyślania, kiedy nadeszła kolejna fala wewnętrznego bólu. Wydostałam się z mieszkania i co dalej? Dom Arthura jest parę kilometrów stąd, a czasu mam niewiele (przynajmniej tak czułam). Jest tylko jedno wyjście.
Wyciągnęłam komórkę i wybrałam odpowiedni numer. „Greg? Mówi Laura. Jestem pod swoim domem, mógłbyś mnie podwieźć do kolegi? Dzięki”. Transport załatwiony. Teraz trzeba czekać.

*

Nie sposób opisać mojego zdziwienia, gdy zobaczyłam Grega w jakimś wypasionym wozie. Taksówkarz zatrzymał się i standardowo puścił oczko w moją stronę.
- Hej maleńka – odezwał się skrzeczącym głosem. Bez słowa usiadłam na miejscu z przodu, po czym ruszyliśmy w stronę domu Arthura.
- Mam pytanie – powiedziałam, próbując przerwać tę okropną ciszę.
- Wal śmiało – odrzekł, spoglądając na mnie kątem oka.
- Dlaczego zawsze jesteś tam gdzie ja? – rzuciłam po chwili zastanowienia. Nic lepszego nie przyszło mi do głowy.
- Przecież sama zadzwoniłaś – odpowiedział.
- No tak... Ale to się zdarzyło pierwszy raz, a ty pojawiasz się wszędzie od dłuższego czasu.
- Jestem Śmiercią w ludzkiej postaci i chcę żebyś dla mnie pracowała – odparł. Popatrzyłam na niego zdziwiona, a po chwili razem zaczęliśmy się śmiać. Nie zauważyłam nawet kiedy znaleźliśmy się na miejscu.
Podziękowałam najgrzeczniej jak umiałam, po czym wyszłam z auta i ruszyłam w stronę drzwi. Nagle coś przykuło moją uwagę. Coś, a raczej KTOŚ. Postać poruszała się zbyt swobodnie jak na włamywacza, więc musiał być to ktoś z jego znajomych. Poza tym dostrzegłam w niej kobiecą sylwetkę. Odetchnęłam z ulgą, że jeśli pójdę dalej, nie będę musiała mierzyć się z napakowanym osiłkiem. Nagle postać skierowała na mnie latarkę, skutecznie uniemożliwiając mi obserwację dalszych wypadków. Czułam jednak, że zbliża się w moim kierunku.
- Laura!? – usłyszałam znajomy głos. Ela? Co ona tutaj robi? – Czy ty też miałaś dziwny sen, a potem przeczucie, że stanie się coś złego? – zapytała zanim zdążyłam otworzyć usta.
- Tak – odpowiedziałam krótko.
- Drzwi są zamknięte, zresztą mogłam się tego spodziewać.
- To znaczy, że jechałyśmy tu na marne?
- To znaczy, że okno z tyłu jest otwarte – oznajmiła z dumą. Byłam pod wrażeniem jej zachowania. Odkąd pamiętam Ela była najspokojniejszą dziewczyną, jaką znałam. A teraz chce włamać się do czyjegoś domu? Ta cała sytuacja robi się coraz bardziej bezsensowna.
Okno było zaledwie półtora metra nad ziemią, więc bez problemu dostałyśmy się do środka. Weszłam pierwsza, bo Ela dostała standardowego cykora. Moja towarzyszka była tuż za mną.
- Daj mi latarkę – szepnęłam.
- Po co?
- Żebym nie musiała zapalać światła.
- A jeśli on śpi? – zapytała, gdy mogłam już oświetlać sobie drogę.
- Po raz kolejny się przed nim wygłupimy – odpowiedziałam.
Uchyliłam drzwi do sypialni i ostrożnie skierowałam światło latarki w stronę łóżka. Było puste.
- Co teraz? – zapytała Ela.
- Do gabinetu – odpowiedziałam. Gabinet okazał się strzałem w dziesiątkę. Arthur siedział, a raczej leżał przed komputerem. Drukarka ciężko pracowała, powiększając sporą stertę dokumentów.
- Ała! – usłyszałam zza pleców.
- Co znowu? – zapytałam.
- Co tu się dzieje!? – usłyszałam krzyk Arthura. Powoli odwróciłam się w jego stronę. Oczy miał czerwone, bynajmniej nie dlatego, że był zaspany. – Właściwie, to dobrze się składa, że przyszłyście – jego głos stał się nagle spokojny. – Spójrz na to – powiedział, wręczając mi pokaźną teczkę. Gdy zajrzałam do środka, podskoczyłam z wrażenia, a teczka wylądowała na podłodze.
- To Greg... – wydusiłam.
- I cały jego „życiorys” – dodał. – Ten facet podający się za taksówkarza jest...
- Śmiercią w ludzkiej postaci... – dokończyłam.

rudzielec
04.09.2010, 10:37
Omg! ten taksówkarz mnie rozłożył :P
Śmierć w ludzkiej postaci, jeżdżąca taksówką? nieźle :D

Nie lubię takich krótkich odcinków, oraz braku zdjęć!
Coś robił przez całe wakacje? :D

No dobra odcinek fajny, ale mogłeś się bardziej przyłożyć (tzn. napisać dłuższy:D) żeby zrekompensować brak fotek a nie ... :P

Mroczny Pan Skromności
04.09.2010, 10:53
rudzielec - to i tak cud, że pozytywna ocena, bo strasznie się spieszyłem (napisałem to w jakieś pół godziny i od razu wstawiłem, więc pewnie będzie dużo błędów :P)
Obiecuję, że przyłożę się do kolejnego, pojawi się on szybciej i będzie dłuższy ;)
dzięki za komentarz

Brutus
04.09.2010, 14:44
Babcia z ziemniaczkami w wersji męskiej? Każdy, kto na pierwszy rzut oka okazać się może mało ważnym w twoich opowiadaniach, to okazuje się, że odegrał kluczową rolę. Czekam na kolejny odcinek. Ciekawi mnie, co dalej stanie się z tym taksówkarzem.

Ocena: 9/10

Powód:
- brak zdjęć,
- odcinek zdecydowanie za krótki, ale z drugiej strony to dobrze, że krótki, bo szybciej się czyta.

Searle
07.09.2010, 17:21
Nom, piękne zakończenie.
Ciekawa tego jestem, kim dokładnie jest ten szalony taksówkarz.
Dziwi mnie, że dziewczyny miały ten sam sen.

I gdzie są te zdjęcia? FS bez zdjęć- nie ładnie <nono>

Liv
08.09.2010, 10:46
:O:O:O:O:O:O
Wow! Nie spodziewałam się takiego czegoś! Dobra robota!
Niełatwo jest zaskoczyć czytelnika, a Tobie świetnie to wyszło :) Odcinek dziwny, taki nieralistyczny trochę, ale ciekawy. Czytałam z zaintrygowaniem.
Dorób tylko zdjęcia :D
9,5/10 - nie mogę dac całej 10, bo długość... eeee... sam wiesz.

Mroczny Pan Skromności
12.09.2010, 15:21
ROY, Searle, Liv - dziękuję :)
Mało komentarzy, ale wynagrodzę Wam to długością odcinka
teraz przynajmniej są zdjęcia :rolleyes:


ODCINEK 4


- Po co to robiłeś? – zapytałam. Wciąż nie mogłam uwierzyć, że ten stary zgred to Śmierć.
- Uważaj na myśli, maleńka – rzucił, rozsiadając się w fotelu. – Otóż, jestem częścią waszej misji.
- Jak to? – przerwał Arthur.
- Powoli, wszystko wam wyjaśnię – odparł spokojnie. – Wszyscy ludzie trzymają się wersji, że to Śmierć łapie wszystkie dusze, jednak w rzeczywistości ja tylko wydaję rozkazy moim pracownikom. – Przerwał i na chwilę pogrążył się w myślach. – Do rzeczy. Chcę, żebyście zostali moimi pomocnikami – powiedział, po czym założył nogę na nogę i czekał na naszą reakcję. Kiedy jednak nie nastąpiła żadna reakcja, odezwał się ponownie:
- Ty myślisz: „Nie będę pracować dla tego starucha” – zwrócił się do mnie. Zdębiałam. – Ty uważasz, że to bez sensu bo mieszkasz na innym kontynencie. To nie stanowi problemu – skomentował myśli Eli. – A ty... nic nie myślisz? – tym razem to on się zdziwił.
- Lata praktyki – stwierdził z dumą Arthur.
- Podobasz mi się, chłopcze. Twój brat też był taki w młodości.
- Znasz mojego... – nie zdążył dokończyć, gdyż po chwili postać, która wyrosła przed nami spod ziemi odebrała mu mowę.
- Witaj, bracie – powiedział niebiesko-skóry osobnik, po czym cofnął się do tyłu, jakby chciał zrobić miejsce dla kolejnego kosmity.
- Dobrze kombinujesz, Lauro – stwierdził taksówkarz.
- Cześć siostra – usłyszałam za sobą znajomy głos. Em...
- Pracujesz dla tego... kogoś!? – oburzyłam się.
- Wypełniam przeznaczenie – odpowiedziała nieco tajemniczo.
- Skoro już się zebrało na rodzinne spotkania, to chętnie się dołączę. – Zobaczyłam przed sobą czerwoną postać kobiety.
- Już się nie dziwię – powiedziała Ela. A więc to była ta jej siostra, której w życiu nie widziałam na oczy.

*

- Czyli wystarczy, że będziemy łapać dusze i oddawać je tobie? – upewnił się Arthur.
- Na początku tak. Potem przydzielę wam coś trudniejszego – odpowiedział Greg.
- Na przykład? – dopytywał się czarnowłosy.
- Na przykład oddzielanie duszy od ciała – wyrecytował powoli, nieco tajemniczo.
- Super – powiedziała Ela. – Od kiedy zaczynamy? – zapytała.
- Od zaraz. – Greg wykonał dziwny gest ręką i w mgnieniu oka znaleźliśmy się w zupełnie innym miejscu. Nasz nowy szef rozsiadł się za biurkiem, my natomiast siedzieliśmy na dość wygodnej kanapie naprzeciwko.

http://i53.************/2lco6qr.jpg

- Pluton! – zwrócił się w stronę brata Arthura. – Od dziś pilnujesz tej piątki – powiedział, po czym zniknął. Pluton szybko zajął jego miejsce i zaczął przeszukiwać papiery.
- Jakiej piątki? – spytał Arthur.
- Wy, Emily i Rhea – odpowiedział, nie odrywając oczu od dokumentów. – Od dziś wszyscy mówcie do mnie „szefie” – dodał. – A oto wasze pierwsze zadanie – powiedział, wręczając nam plik papierów.
- Joe Bartender, urodzony 2 stycznia 1989 roku, śmierć 13 lipca 2024 roku o godzinie dwudziestej – przeczytała Ela.
- Joe... czy to nie jest ten barman z „Jedno piwko i wracam”? – spytałam.
- Tak, to on – odpowiedział Pluton.
- 13 lipca... przecież jest dopiero dwunasta – zdziwił się Arthur.
- No właśnie. Za trzy dni macie mi dostarczyć jego duszę – oznajmił.
- Co!? – wykrzyczała Ela.
- Emily i Rhea wam pomogą – powiedział szef, nie zwracając uwagi na tom, co mówimy.

*

- To wasze pierwsze zadanie, więc będziecie się tylko przyglądać – powiedziała Em. Rhea wyciągnęła z torby dziwne urządzenie.
- Do czego służy to coś? – zapytała Ela.
- Do łapania dusz – odpowiedziała czerwonoskóra*.
- Kierujesz to na „obiekt”, naciskasz spust i dusza ląduje w zbiorniku – wtrąciła Em.
- Jak wytłumaczyć taką nagłą śmierć człowieka? – spytałam.
- To nie nagła śmierć. W jednym przypadku ktoś zostanie napadnięty i zakatowany, a w innym umrze ze starości – wytłumaczyła siostra Eli.
- A w tym?
- Potrąci go samochód.
Rhea skierowała broń w kierunku barmana. Ela odwróciła wzrok, a Arthur zacisnął zęby, żeby nie puściły mu nerwy. Ja patrzyłam na to beznamiętnie. Czułam się nieswojo, bo wiedziałam, że za chwilę umrze człowiek, którego widywałam niemal codziennie.
- Cholera! – usłyszałam jego zniecierpliwiony głos. A więc ostatnie słowo w życiu człowieka to „cholera”? Mam nadzieję, że nie będę aż tak banalnie żegnać się ze światem. Joe rozejrzał się wokół i wszedł na drogę. W połowie drogi zatrzymał się. Na drodze leżało 5$. Czy warto tak się narażać dla głupich 5$? Schylił się. Po chwili było po wszystkim. Chciwość jednego człowieka i nieuwaga drugiego po raz kolejny doprowadziły do tragedii.

http://i54.************/2j9y81.jpg

*no wiem, dziwnie to brzmi :D

Brutus
13.09.2010, 06:15
Bardzo mi się podoba. Trochę się zdziwiłem, kiedy usłyszałem o tym łapaniu dusz. Zdjęcia fantastyczne. Nigdy nie robiłem fotostory i zawsze się dziwię, że simowie wykonują określone miny w odpowiednim czasie. Kiedyś próbowałem i jak kazałem im stać, bo ja chciałem zrobić zdjęcie, to wszyscy gdzieś poszli, więc jestem pełen podziwu. 10/10.

Pierwszy raz w życiu, będę tym, który pierwszy komentuje!

Nie zrażaj się tym, że tak mało osób komentuje. Niektórzy czytają i nie piszą komentarza. Ja tak kiedyś robiłem.

rudzielec
13.09.2010, 14:05
Nareszcie są foty ^^
i do tego duże i ładne, co jest na wielki plus chrupciu ;)
pan Pluton po raz kolejny, teraz już wiemy skąd się wziął w Zemście :P
Jedyne co mnie irytuje to, że odcinki są takie krótkie, ale wolę takie w krótszych odstępach czasu, niż jeden dłuższy na miesiąc :D

Ogólnie fajnie się rozkręca, mam nadzieję że zrobisz tu kilka masakrycznych scen :D
Czekam na kolejny ;)

Searle
14.09.2010, 16:59
Faktycznie długość odcinka powalająca <droczy się>

Na razie dziwnie odczuwam tę 'zmianę' fabuły z fantastycznej na paranormalną.

5 zł? Przecież nie są w Polsce :) Daj 5$ :)

Liv
16.09.2010, 08:09
Heh, kolorowo tam mieli xD Czerwony, zielony, niebieski... Nieźle mnie tym zaskoczyłeś :D
Ale wreszcie zaczynam wszystko rozumieć z poprzednich częsci. Ciekawe to, ciekawe :D
9/10, bo jednak rewelacji jeszcze nie ma.