Zobacz pełną wersję : Siedem żyć
http://img341.imageshack.us/img341/1716/banneruwr.jpg
Rozdział I - poniżej
Rodział II (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1320947&postcount=13)
Rozdział III (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1324158&postcount=22)
Rozdział IV (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1327649&postcount=35)
Rozdział V (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1333660&postcount=47)
Rodział VI (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1337543&postcount=59)
Rozdział VII (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1345028&postcount=67)
Rozdział VIII (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1359005&postcount=77) - nowy!
Rozdział I
Dlaczego za każdym razem, gdy realizuję misternie układany nocami plan samobójczy w pobliżu musi znaleźć się idiota robiący za supermena? Dlaczego za każdym razem udaje im się mnie uratować? Za każdym pieprzonym razem, gdy zamykam oczy i wiem, że nigdy ich już nie otworzę otwieram je. Zawsze to samo – przeraźliwie dający po oczach blask jaskrawej strugi światła skierowany prosto na moją twarz. Tak jakby chcieli mi zrobić na złość. Zawsze to samo pomieszczenie, ci sami ludzie i za każdym razem słyszę taki sam tekst.
- Oj, panno Smith, następnym razem nie będzie już tak wesoło!
Znają mnie tu dobrze, bo za każdym razem trafiam do tego samego szpitala. Czuję, że moje próby samobójcze stają się urozmaiceniem ich szarego życia w szpitalu. Może niedługo wezmą mnie na posadę królika doświadczalnego. Mój przypadek jest o tyle ciekawy, że nikt ani nic nie jest już mi w stanie pomóc. W końcu się zabiję i nikt nie odciągnie mnie od tego pomysłu. To moja idea życiowa. Coś w stylu nałogu. Niektórzy biorą narkotyki, inni nie mogą obejść się bez alkoholu, cała reszta nie wytrzymuje presji świata, gdy sobie nie zapali. Mi te rzeczy już nie pomagają, moim nałogiem jest niechybna śmierć, wiem brzmi to dziwnie, ale śmierć jest jedyną rzeczą o której myślę zaraz po wstaniu z łóżka, aż po ten piękny moment przed zaśnięciem.
http://img100.imageshack.us/img100/979/42364595.png
Nazywam się Elizabeth Rebecca Smith i posiadam siedem żyć.
31 październik 2010r.
Idealnie pamiętam początki mojego pierwszego życia, gdy wszystko było idealnie proste, nie wiedziałam jeszcze co to ból, tak samo jak nie wiedziałam czym się go leczy. Miałam wtedy trzynaście lat. Siedziałam sama w pokoju, nie było nikogo w domu. Nie robiłam w tym czasie nic, nic co byłoby ważne i wnoszące cokolwiek do tej historii, nie myślałam o niczym, taka pustka w głowie, a przed oczyma biały sufit i pająk zsuwający się powoli na pajęczynie w moją stronę. W tym samym momencie usłyszałam dźwięk klucza przekręcającego się w zamku. To była mama, niosła jakieś siatki z zakupami, nie ruszyłam się nawet o milimetr jak weszła do pokoju. Mieszkaliśmy wtedy w wieżowcu, na ósmym piętrze w kawalerce, gdzie ledwo można było się ruszyć. Mama weszła do pokoju patrząc na mnie lekko pogardliwym wzrokiem w związku z tym, że nie powiedziałam jej nawet głupiego "cześć", zamiast tego zadałam pytanie.
- Mamo, kupisz mi kotka?
Pytanie to było największym błędem mojego życia. Ten jeden błąd pociągnął za sobą lawinę kolejnych.
http://img193.imageshack.us/img193/2161/14990650.png
- Kota? Ty chcesz kota, tak? - spojrzała się na mnie tymi swoimi, wtedy tego jeszcze nie wiedziałam, ćpuńskimi oczami – Ja ledwo zarabiam na ciebie i twoją zasraną edukację, która i tak gówno ci da, a ty się mnie pytasz o kotka – była na głodzie, czego wtedy jeszcze również nie wiedziałam - Powiem ci tyle: w dupę się możesz pocałować, a i tak żadnego zasranego kotka nie dostaniesz! Głupi bachor, ciągle tylko "daj i daj", a kiedy ty się mnie zapytasz co ja chcę?! Co mnie boli, czego potrzebuję... - zaczęła otwierać po kolei wszystkie szuflady w poszukiwaniu czegoś, wykrzykując nadal różnego rodzaju przekleństwa kierowane do mnie.
W moich oczach pojawiły się łzy, wielokrotnie wybuchała i krzyczała na mnie, ale nigdy nie usłyszałam tylu sztyletów w moim kierunku naraz. Podniosłam się i wybiegłam z mieszkania. Nawet za mną nie wołała, miała w dupie to co mi powiedziała i to co ja czułam, jako dziecko, mimo wieku daleko mi jeszcze wtedy było do nastolatki. Nie uciekłam zbyt daleko, pobiegłam przed nasz blok, gdzie znajdował się plac zabaw i usiadłam na jednej ze starych, skrzypiących huśtawek. Nieopodal tego miejsca bawiła się banda tutejszych dzieciaków, z którymi nigdy nie miałam jakoś bliższych kontaktów, jednak one dobrze wiedziały co się dzieje. Dwie dziewczyny podeszły do mnie, wyglądały na dużo starsze, jednak, jak się potem okazało, były w moim wieku.
- Mamy coś co ci pomoże - powiedziała jedna, w taki sposób jakbyśmy znały się od lat. Spojrzałam na nią nieobecnym wzrokiem, musiałam wyglądać wyjątkowo dziwnie, bo wymieniły ze sobą porozumiewawcze spojrzenia.
http://img688.imageshack.us/img688/1015/65565718.png
- Wchodzisz w to czy nie?
Nic nie mówiłam, w ogóle najchętniej nic bym nie mówiła, ale wiedziałam, że w końcu zmuszą mnie w jakiś sposób do gadania.
- Niemowa czy co?
Otworzyłam usta, tak jakbym chciała coś powiedzieć, jednak w tym samym momencie w gardle pojawiła mi się wielka klucha, której nie mogłam przełknąć, schowałam twarz w rękach, siedziałam tak dłuższą chwilę. Moje nowe koleżanki stały cały czas nade mną nie poruszając się, takie miałam przynajmniej wrażenie. Po jakimś czasie podniosłam głowę do góry, miałam wrażenie, że minął co najmniej jeden dzień, jednakże minęło góra kilka minut.
- To... to do zaproponowania macie co? - odparłam nieskładnie i zaraz skarciłam się za to w duchu.
- Znamy takie jedno fajne miejsce, no wiesz... pójdziemy tam dla rozrywki - uśmiechnęła się chytrze jedna z nich, nie wiem nawet która, wyglądały dla mnie identycznie. Obydwie były blondynkami z mocnym makijażem i opalenizną z osiedlowego solarium. Nic nadzwyczajnego... Jednak to było zaplanowane odgórnie, musiałam się zgodzić, to było napisane wielkimi literami na niebie: "21 lipca Elizabeth Rebecca Smith podejmie najgorszą decyzję swojego życia." I tym sposobem wylądowałam w największej w mieście wylęgarni ćpunów, alkoholików, seksoholików, złodziei i gwałcicieli. „Découper”* był klubem, którego właścicielem był francuz, miał nas chyba za idiotów nazywając go w ten sposób, jednakże klientów mu nie brakowało. Nikt nie brał sobie specjalnie do serca nazwy, większość się z niej nabijała, a tak na prawdę nie miała pojęcia co oznacza, pewnie gdyby wiedziała to nigdy by się tam nie pokazała i nigdy przenigdy ich życie nie skończyło by się tak szybko. Osiemdziesiąt procent ludzi, których tam poznałam leżało już sobie głęboko pod ziemią, mając wszystko w dupie i zostawiając mnie samą na pastwę losu.
http://img526.imageshack.us/img526/9135/65634241.png
Czyżbyście odkryli kolejny powód dla którego chcę umrzeć? Mylicie się. Umieranie dla kogoś jest zbyt romantyczne, takie okropnie przesłodzone i oklepane. Julia umarła dla Romea, dlaczego? Bo była idiotką! Za każdym razem stawiam sobie pytanie: dlaczego ja chcę umrzeć? Bo chcę uciec przed życiem, które nie spełniło moich dziecięcych oczekiwań, nie spełniło ich nawet w pięciu procentach. Czy taka odpowiedź Cię satysfakcjonuje, Drogi Czytelniku? Czy chciałbyś żyć, wiedząc że wszystkie Twoje marzenia legły w gruzach, ba! Nawet wszystkie zalążki marzeń zniknęły razem w jednej sekundzie. Wszystko przez marzenie o kotku, niewinne i słodkie marzenie każdego dziecka, wypowiedziane na głos.
*Découper - w języku francuskim oznacza to kroić, skroić, odkroić, wyciąć, etc.
-------------------------
"Przedmowę" postanowiłam dać na koniec, więc przedmową już nie jest. Hm, sama nie wiem co mnie podkusiło dodać kolejne fs, skoro nie dokończyłam poprzedniego? Chęć podzielenia się ze światem moją chorą wyobraźnią, to jest dobry argument (mam nadzieję)! Chciałam jeszcze zaznaczyć, że cały tekst opiera się na fikcji, nie na wydarzeniach z mojego, albo czyjegoś życia. Powiem tylko, że zainspirowały mnie do tego dwie, może nawet trzy książki, a także repertuar kilku zespołów (mile widziane zgadywanie :D), jednak większość tekstu opiera się wyłącznie na mojej inwencji. Chciałam jeszcze zwrócić uwagę na język, jakim posługiwać się będę w tekście - bohaterka jest osobą specyficzną, dlatego też proszę się nie obrażać, ani nie przywiązywać zbytniej uwagi przy ocenie tekstu czytając przymiotniki w stylu "pieprzony, głupi, beznadziejny, denny, gówniany, zasrany" etc. Myślę, że to będzie jak na razie koniec słów "od autora" teraz czekam z niecierpliwością, aż Wy powiecie mi coś od siebie : > No i standardowa obietnica - kolejny odcinek z pewnością będzie dłuższy! :D
ddo bwayo
01.11.2010, 22:48
Zapowiada się bardzo interesująco, nie mogę się doczekać dalszego ciągu. Fajnie piszesz, podoba mi się, na pewno będę czytać dalej ;3
Nieznajoma
03.11.2010, 16:00
Świetne, strasznie mnie zaciekawiło :D.
Pisz, pisz nie mogę się doczekać! : )
Dzięki za te aż dwa pozytywne komentarze. Cieszę się, że się wam podoba, ale jednak przyznam szczerze, że liczyłam na większą oglądalność. :D
Czyżbym nie trafiła w gusta czytelników? Bo jak na razie to czuję, że pies z kulawą nogą tu nie zagląda XD
Nieznajoma
05.11.2010, 14:07
Według mojego zdania to jest jedno z najlepszych FS. Mam nadzieję, że tego nie zepsujesz :P. Bo inne to to są takie.. mdłe? Coś takiego ;>
Hej...
Zajrzałam tutaj, ponieważ zaciekawił mnie tytuł tego fs. Rozdział podobał mi się, fajnie piszesz, błędów nie widziałam. Ciekawy temat.Podoba mi się.
Czekam na następny rozdział.
Już masz jedną stałą czytelniczkę :)
10/10 bez zastrzeżeń!!!
Pozdrawiam :)
Gold_Chocolate
05.11.2010, 16:06
No,no,no :D Bardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz.Zwykle jak czytam coś nowego to często gdzieś w połowie się nudzę a tutaj...nie mogłam się oderwać! :D Na prawdę świetne. Czekam z niecierpliwością na następny odcinek! :)
ciekawe, ciekawe... co prawda bardziej ciekawa jestem tego, co będzie później, bo póki co mnie nie zachwyciłaś ;d ale jako, że jestem wierną fanką "Pamiętnika" i "Fontanny", będę zaglądać ;]
:O
czaad.
już nie mogę się doczekać kolejnego odcinka :>
No,no,no :D Bardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz.Zwykle jak czytam coś nowego to często gdzieś w połowie się nudzę a tutaj...nie mogłam się oderwać! :D Na prawdę świetne. Czekam z niecierpliwością na następny odcinek! :)
:>
No, no jestem w szoku :D Cieszę się, że podoba się Wam. Strasznie mnie zmotywowaliście do wstawienia kolejnego odcinka. Postaram się to zrobić dzisiaj, ale późnym wieczorem, jeżeli nie uda mi się dzisiaj, to być może w niedzielę.
Jest to pierwsze twoje fs,które czytam i . . . jak to dalej będzie takie zajmujące,wspaniałe i naturalne to przeczytam wszystkie od deski do deski ;p
Bardzo czekam na drugi odcinek,zwłaszcza,że też od jakiegoś czasu proszę mamę o kotka,chociaż żyję zupełnie w innym środowisku ;p Nie no po prostu W O W :)
lizzielovesit
05.11.2010, 18:39
No,no,no :D Bardzo podoba mi się sposób w jaki piszesz.Zwykle jak czytam coś nowego to często gdzieś w połowie się nudzę a tutaj...nie mogłam się oderwać! :D Na prawdę świetne. Czekam z niecierpliwością na następny odcinek! :)
podpisuję się pod tym postem :)
Rozdział II
http://img44.imageshack.us/img44/2926/13098350.jpg
Découper był klubem znanym na całe miasto. Każdy, kto chociaż trochę liczył się wśród młodzieżowego społeczeństwa musiał upić się w nim przynajmniej raz w tygodniu. Ja po raz pierwszy poszłam tam 21 lipca, jasne że wracając byłam zachwycona. Te wszystkie piękne światła dające po oczach, wtedy nie denerwowało mnie to ani troszkę. Wspaniali, jak mi się wtedy wydawało, ludzie potrafiący się dobrze bawić... Zresztą kto by nie potrafił się bawić będąc na haju?
Wchodząc tam byłam bardzo podekscytowana, pierwszy raz w klubie, pierwszy raz miałam w dupie to, o której wrócę i czy w ogóle wrócę. Rozglądałam się na boki, czułam pogardliwe spojrzenia na sobie tych wszystkich stałych bywalców, którzy widywali takie jak ja przynajmniej kilka razy dziennie, nie chciałam wiedzieć jak potem kończyły, właściwie to w ogóle się nad tym nie zastanawiałam, a gdybym tylko przez chwilę pomyślała... Tak, będę to wielokrotnie sobie wypominać - gdybym zamiast jednego kroku na przód po prostu bym się cofnęła, w ogóle nie miałabym Wam co opowiadać. Ale przejdźmy do rzeczy. Czułam się strasznie dziwnie, łapałam się na robieniu dziwnych min patrząc na pijanych facetów czekających tylko na okazję to bzyknięcia takiej jak ja. Imponowało mi to po części.
- Idziemy do baru - pociągnęła mnie za rękę jedna z moich towarzyszek - zresztą nie przyszłyśmy tu żeby podziwiać ludzi.
Zastanawiałam się nad tym zdaniem chwilę. Wiem, że nie przyszłyśmy tu ich podziwiać, ale po co tu przyszłyśmy w ogóle?
http://img101.imageshack.us/img101/1069/70325659.jpg
- Co my tu będziemy tak właściwie robić? - spytałam się niepewnym głosem, jednak na tyle głośno, że ludzie stojący nieopodal nas spojrzeli się na mnie kpiącym wzrokiem. Blondyna trzymająca mnie za rękę prychnęła z pogardą, w tym samym momencie druga zniknęła mi z pola widzenia. Zostałyśmy już tylko we dwie.
- Głupie pytania zadajesz. Jeszcze dużo przed tobą - uśmiechnęła się słodko do barmana, udając że w ogóle nie było wcześniejszej rozmowy - Dwa wściekłe psy.
Zabrzmiało to jak jakieś tajemne hasło, jednak domyśliłam się, że zamówiła pewnie jakiegoś drinka, w dodatku razy dwa. Przeraziło mnie to trochę, ale po chwili przypomniała mi się sytuacja z moją mamą... Musiałam jej jakoś dopiec, nie mogło tak być, że ona sobie pozwala na takie zachowania wobec mnie, a ja mam być jej posłuszna jak jakiś głupi piesek.
- Masz, pij - postawiła przede mną mały kieliszek z przeźroczystym płynem, który wyglądał jakby ociekał krwią, ponieważ na dnie znajdowało się coś czerwonego.
- Co to jest? - spytałam jak kretynka, przecież wiem że to drink, a ona chyba nie załapała o co mi dokładnie biega. Do mądrych ta laska to nie należała.
- Drink, nie? - powiedziała z okropnie zdegustowaną miną - Pij, póki dostajesz za darmo.
Póki dostaję za darmo? Puściłam tę uwagę mimo uszu i wzięłam do ręki mały kieliszek, było nalane pod dach, a moja ręka się trzęsła, czułam że zaraz to wszystko wyląduje nie tam gdzie trzeba.
- Uważaj, może trochę piec na początku.
Super! Nie ma to jak dodawanie otuchy.
Szybkim ruchem wychyliłam cały kieliszek, na końcu strasznie się krzywiąc.
- Fuj, co to było?
- Wódka, sok malinowy i dokładnie pięć kropel tabasco.
Słysząc jaką miksturę właśnie wlałam w siebie zebrało mi się na wymioty. To było tabasco? Zresztą nie zdąrzyłam się dobrze zastanowić bo dziewczyna zaczęła kogoś wołać, żeby do nas podszedł. Długo wpatrywałam się czy z tego tłumu ktoś zmierza w naszą stronę. Po kilkunastu sekundach ujrzałam chłopaka, był piękny. Wyglądał jak istota nie z tej planety, miał bardzo bladą karnację, co mocno kontrastowało z jego ciemnymi włosami. Wszystko idealnie podkreślały piękne, zielone oczy. Nie miałam pojęcia co się w ogóle dookoła mnie dzieje. Czyżby to właśnie była osoba, którą wołała moja towarzyszka? Jak się po chwili okazało - tak, to on był owym obiektem momentu jej nadpobudliwości.
http://img826.imageshack.us/img826/1039/29816060.jpg
- Czarny, to jest... jak ty się w ogóle nazywasz? - dziwnie się z tym poczułam, Elizabeth, nie to nie mogło przejść, musiałam wymyślić coś dobrego, idealnego, imię, które miało śnić mi się po nocach. Szkoda tylko, że potem wykrzykiwałam je w najgorszych koszmarach.
- Samantha - skłamałam.
- No właśnie, Czarny to Samantha, Samatha to Czarny, a ja jestem Wendy - była miła, może to mała dawka alkoholu spowodowała, albo chciała przy nim pokazać wielkie serce i dobroduszność.
- To co, idziecie tańczyć? - na początku nie zrozumiałam tego pytania. Ja miałam tańczyć z nim, z Bogiem wszystkich Bogów? Z najcudowniejszym facetem jakiego moje oczy widziały? To nie mogła być prawda, a jednak. Poczułam jak ścisnął mój nadgarstek i pociągnął w większy tłum, a konkretnie na zapchany przez pijanych ludzi parkiet. Zaczęliśmy się ruszać w rytm muzyki. Nigdy nie bywałam na takich imprezach, więc nie za bardzo wiedziałam jak mam się ruszać, to był obłęd. Pierwsze wyjście na parkiet, w takim towarzystwie na dodatek. Na szczęście, później było ze mną pod tym względem tylko lepiej, szkoda że tylko pod tym względem.
Próbowałam nie patrzeć się w jego hipnotyzujące oczy, bo wiedziałam że mogę się w nich utopić, a na to naprawdę nie miałam zbytnio ochoty.
- Od kiedy wozisz się z Wendy? - usłyszałam jego męski głos, usłyszałam go po raz pierwszy. A o co on w ogóle zapytał? O Wendy, prawda?
- Dobrze, dobrze - odpowiedziałam bezmyślnie i zaczęłam machać energicznie głową do skocznej muzyki, nie za bardzo chciałam z nim rozmawiać, gdyż okoliczności temu nie sprzyjały. Nie słyszałam go dostatenie dobrze, a nie byłam na tyle pewna siebie, żeby poprosić aby powtórzył, z drugiej strony zupełnie nie wiedziałam o czym mam z nim rozmawiać. O Wendy? Ja jej nawet nie znałam!
http://img258.imageshack.us/img258/8885/55693123.jpg
Na moje nieszczęście DJ zapowiedział zwolnienie tempa i włączył lekką muzykę. Wszyscy dookoła nas zaczęli się delikatnie bujać. Czarny położył ręce na mojej talii, poczułam się tak fajnie jak jeszcze nigdy się nie czułam. Z chwili na chwilę nasze ciała przybliżały się do siebie coraz bardziej. Właściwie... podobało mi się, ale chyba tylko dlatego, że byłam jeszcze tak głupia, że nie wiedziałam jakie to niesie za sobą konsekwencje... Już nie trzymał mnie elegancko, jak na gentelmena przystało w talii tylko za tyłek. Nie potrafiłam powiedzieć "nie", a jemu to tymbardziej.
- Chodź, napijemy się czegoś dla ochłody. Gorąco się zrobiło - wyszeptał mi do ucha. Usiedliśmy więc przy barze, zamawiał drinki jeden po drugim, nie miałam nawet pojęcia kiedy w clubie zrobiło się pusto. Mimo wcześniejszych obaw gadało nam się doskonale, o czym? Zaczęliśmy delikatnie, od tego co jest fajne, a co nie bardzo. Skończyliśmy na obgadywaniu każdej upitej laski po kolei. Widziałam nawet Wendy, jak kompletnie zalana wychodziła z jakimś starszym mężczyzną.
- Która godzina? - spytałam w pewnym momencie, wyszło mi to zupełnie normalnie, mimo że strasznie język mi się plątał.
- Coś po trzeciej - odparł na zupełnym luzie. Nie wyglądał na pijanego, w przeciwieństwie do mnie - chcesz już wracać?
Zastanowiłam się przez chwilę, czy chcę wracać? Nie chciałam ani troszeczkę, lecz dobrze wiedziałam, że muszę.
Jakim cudem następnego dnia obudziłam się z potwornym bólem głowy i chęcią wypicia całej Missisipi? Tego nie wiem do teraz.
Dziękuję za wszystkie komentarze, naprawdę bardzo się cieszę, że się Wam podoba. Kiedy kolejny odcinek? Z pewnością jak najszybciej! Mam teraz ogromniasty zawrót głowy, więc myśląc najszybciej mam na myśli jakieś 2 tygodnie. Aha, no i wiem, że zdjęcia nie powalają, są takie jakieś... moim zdaniem brakuje w nich "tego czegoś" no, ale to w końcu Wy oceniacie :D
Hej.
Rozdział wyszedł ci cudownie, lekko się czyta, i naprawdę wciąga :)
Zdjęcia tak jak rozdział wyszły ci super.
No i jak zawsze czekam na kolejny :)
10/10
Pozdrawiam :)
Candle powiedziała,wszystko co ja miałam powiedzieć...
W O W Świetny odcinek,że akurat za dwa tygodnie,gdy tak się skończyło... Zdjęcia,rzeczywiście czegoś brakuje , ale. . . Cala reszta 999/10
1/2 za te zdjęcia bez `czegoś` więc 9 i 1\2/10
No,a teraz pozostaje tylko z niecierpliwością czekać na kolejny . . .
Gold_Chocolate
06.11.2010, 13:32
Ależ to cudne jest! :D Faktycznie ze zdjęciami coś jest nie tak , ale tekstem nadrabiasz w całości!Świetna historia,rozdział , wszystko.. :D Bardzo mi się podobało. :D
W O W Świetny odcinek,że akurat za dwa tygodnie,gdy tak się skończyło...
Nie rozumiem tego ; >
Super, że się Wam podoba. Chciałam zaznaczyć, że czarno-białe zdjęcia, które dodaję są jej wspomnieniami, ale całość ogólnie nie będzie tylko jej wspomnieniami, większość opierać się będzie na teraźniejszości.
No super, super.
Tylko mi też coś ze zdjęciami nie pasi :P
I kiedy nowy od razu mów :D
Nie rozumiem tego ; >
Chodzi o to,że gdy po 2 odcinku jeszcze bardziej miałam apetyt na kolejny i kolejny to przeczytałam,że następny dopiero za dwa tygodnie . . .No nic poczekam :)
Nieznajoma
07.11.2010, 16:39
2 tygodnie? :(
Mam nadzieję, że miną szybko.
10/10
@Sheila: Teraz rozumiem :D
No niestety wcześniej nie dam rady, ale postaram się Was jeszcze pozytywniej zaskoczyć niż poprzednio. ;)
Rozdział III
/występują przekleństwa!
http://img51.imageshack.us/img51/8824/odc31.jpg
Tej nocy nie mogłam spać. Pomimo moich obaw, że matka wyczuje ode mnie alkohol, albo przyczepi się o to, że wróciłam zbyt późno - olała zupełnie. Bałam się, że na mnie naskoczy, że będzie chciała mi oczy wydrapać, a ona powitała mnie spokojnym:
- Dobrze, że jesteś. Idź kładź się spać.
Z oczami wlepionymi w sufit siedziałam na fotelu wpatrzona w okno, za którym i tak nic się nie działo. Nie myślałam o niczym konkretnym, jakieś dziwne rzeczy wpadały do mojej głowy i w tym samym momencie wypadały. W końcu jakimś cudem usnęłam.
Obudziłam się popołudniu. Dom był pusty, a mi chciało się pić. Nie miałam wtedy pojęcia o kacu, ani o tym dlaczego tak łatwo rozmawiało mi się poprzedniej nocy z Czarnym. Na myśl o nim czułam tylko motyle w brzuchu i jak moje serce podchodzi do gardła. Co takiego jest w nim? A co takiego jest we mnie? Stanęłam przed lustrem, chciałam się sobie dokładnie przyjrzeć. W lustrze ujrzałam chudą, brzydką twarz, zbyt duże oczy, rybie usta.
- Przecież jestem okropna!
Wyjęłam gumkę z włosów, które w pewnym stopniu nadal były związane. Rozczesałam je i upięłam. Wyglądałam zupełnie inaczej. Bardziej dziewczęco i ładnie. Dlaczego wcześniej na to nie wpadłam?
http://img707.imageshack.us/img707/1455/odc32.jpg
Druga połowa lata 2000 była dla mnie przełomowym momentem, bardzo dobrze to pamiętam, ten czas gdy zaczęłam podkradać starszej siostrze, której nigdy nie było w domu, ciuchy, mamie kosmetyki, a tacie? Tata z nami nie mieszkał, zresztą jaki inny normalny człowiek chciaby mieszkać z ćpunką i nienormalnym dzieciakiem pod jednym dachem? Oczywiście ona zwalała to wszystko na niego, że to on pił i zostawił nas dla alkoholu. Jak było na prawdę nie dowiedziałam się do teraz. Może to i lepiej? Uniknęłam dzięki temu niepotrzebnych rozczarowań z posiadania ojca przy sobie.
8 sierpień 2000
Moja znajomość z Czarnym rozwijała się z dnia na dzień. Codziennie spotykaliśmy się w Découperze, było miło. Wychodziłam więcej na parkiet, więcej się bawiłam i poznawałam wspaniałych ludzi. Samathę znali wszyscy, Elizabeth nie znał nikt.
- Sam! *****iście dzisiaj wyglądasz - słyszałam to bardzo często pojawiając się w klubie, przestałam się nawet czerwienić słysząc to.
- Wiem, ja zawsze tak wyglądam! - odpowiadałam.
http://img571.imageshack.us/img571/1580/odc33.jpg
Pomyślicie pewnie, że człowiek nie jest w stanie tak się zmienić w tak krótkim czasie. Ja podołałam temu zadaniu. Z szarej myszki Eli zmieniłam się w tygrysicę Sam. Zaczęłam przeklinać, z czego byłam wtedy oczywiście dumna, teraz przeklinam samą siebie, bo nie umiem się tego oduczyć.
Tego pięknego sierpniowego popołudnia wstałam jak zwykle skacowana po imrezie trwającej do rana. Chwyciłam za butelkę wody i wychyliłam się za okno żeby odetchnąć świeżym powietrzem. To był ten pierwszy raz gdy pomyślałam jak cudownie byłoby kiedyś skoczyć z dziesiątego piętra, jednak nie zastanawiałam się nad tym dłużej, bo życie było dla mnie w tym momencie zbyt piękne, żeby raz na zawsze z tym skończyć. Teraz myślę, że gdybym zaczęła w wieku lat trzynastu próbować się zabić to może do dwudziestki udałoby mi się to uczynić. Słońce górowało na niebie samotnie, bez żadnej chmurki. Niebo było wyjątkowo niebieskie, a drzewa idealnie zielone. W radiu włączonym rano przez moją mamę dało się słyszeć jakąś starą piosenkę Beatlesów. Postanowiłam ogarnąć się i wyjść na świeże powietrze. Tak też zrobiłam. Po kilkunastu minutach znajdowałam się przed blokiem gotowa na imprezę. Z racji tego, że w klubie nie lubiłam pojawiać się zbyt wcześniej usiadłam jak typowy dzieciak na huśtawce i pogrążyłam się w myślach. Jak mi jest fajnie, jak cudownie, nie zamieniłabym tego życia na żadne inne - dlaczego byłam wtedy taka głupia?
- Kogo my tu mamy - usłyszałam znajomy głos za plecami, automatycznie odwróciłam się, to była Wendy - a ty nie w klubie?
Uśmiechnęłam się do niej, mimo że czułam się atakowana jej tonem od samego początku.
- Nie, czekam aż...
- Czekasz na Czarnego może? - przerwała mi.
- Nie, a dlaczego?
http://img574.imageshack.us/img574/5186/odc34.jpg
Dziewczyna była wyjątkowo wkurzająca, robiła takie tępe miny, że aż nie chciało się na to patrzeć, ale nie miałam wyjścia, nie byłam wtedy aż tak mocna, żeby jej dobrze przygadać.
- Dlaczego? No chociażby dlatego, że widzę cię z nim w kółko i w kółko i w kółko. Aż niedobrze się robi od tej karuzeli - nie rozumiałam za bardzo o czym do mnie mówi.
- Fakt, widuję się z nim w Découperze, ale to wszystko. Spotykamy się tam przypadkiem - zaczęłam się grubo tłumaczyć - o co ci w ogóle chodzi?
- Ukradłaś mi go głupia szmato!
Wyzwiska były tu nie na miejscu, nie lubiłam się w ten sposób kłócić.
- Słuchaj, skoro tak twierdzisz, okej, ale nie musisz w związku z tym rzucać idiotycznymi obelgami.
- Nic mnie to nie obchodzi. Ukradłaś mi go i masz mi go oddać.
- Ludzie nie są rzeczami, nie da się ich tak po prostu oddać, skoro woli spędzać czas ze mną to nic już na to nie poradzę, ja nie zabiegałam o jego względy.
W tym momencie poczułam tylko mocne uderzenie w twarz. Spoliczkowała mnie. Jakim prawem? Wkurzyłam się i zamiast odsunąć się to rzuciłam się z pięściami w jej stronę wymachująć troszkę nieporadnie. Jakimś cudem trafiłam w jej nos tak mocno, że polała się krew.
- Kretynka - prychnęła.
Puściłam uwagę mimo uszu, nie zastanawiałam się dłużej nad tym co robię dlatego nie trzeba było długo czekać na widok nas tarzających się po ziemi. Ona ciągnęła mnie za włosy, ja starałam się trzymać jej ręce jak najdalej od siebie.
- Co tu się dzieje? - niski, męski głos odezwał się za nami, jednak nie przeszkodził nam w zapasach - Zwariowałyście? Zaraz zabiorę was na komendę policji!
To dało mi do myślenia. Odsunęłam się od niej i ujrzałam mężczyznę w średnim wieku ubranego w niebiesko-szary mundur policyjny.
- Ale co pan, tu nic się nie dzieje... - tym sposobem wylądowałam po raz pierwszy w życiu na komisariacie policji. Kilka godzin czekania, irytowania się i głupich zeznań. Wiecie co mnie najbardziej wtedy martwiło? Że prawdopodobnie nie pójdę do Découpera, bo rodzicielka da mi taki szlaban że się nigdy w życiu już nie pozbieram. Jak przyszła, nic nie powiedziała, podpisała tylko jakiś świstek papieru i wyszłyśmy.
http://img573.imageshack.us/img573/38/odc35.jpg
- Jakbym musiała za ciebie zapłacić kaucję to byś miała gorzej - powiedziała dziwnym tonem wsiadając do samochodu - a teraz zmykaj.
Odjechała, tak po prostu, nawet nie zerkając na moje odbicie w lusterku. To było dziwne doznanie, zostać tak olanym przez matkę, w dodatku tak chamsko olanym.
Pomimo dziwnego humoru jakimś cudem znalazłam się w upragnionym klubie. Problem był tylko taki, że nie wiedziałam gdzie jest Czarny, a to jego w tym momencie najbardziej mi było potrzeba.
- Słyszałem, że miałaś dzisiaj starcie z Wendy - usłyszałam ukochany głos. Nie musiałam się odwracać, wiedziałam że to on. Uśmiechnęłam się promiennie i spojrzałam w jego piękne oczy.
- Szkoda gadać, lepiej napijmy się na dobry początek wieczoru.
Z racji tego, że byłam młodsza to zawsze on kupował drinki, dziwił mnie tylko fakt, że nigdy nie bierze ode mnie pieniędzy. Czyżby miał ich tak dużo?
Było jakoś przed północą gdy postanowiłam wyrwać się na chwilę od Czarnego w celu "przypudrowania noska", gdy poczułam jak chłopak łapie mnie w tali i mocno przyciska do siebie.
- A co powiesz jakbyśmy przyszli dzisiaj do mnie?
Jasne, że się zgodziłam! Bo dlaczegoby nie? Taka cudowna okazja, pokaże mi przecież swoje mieszkanie, pozna z rodzicami, a potem będziemy żyć długo i szczęśliwie z trójką dzieci u boku - trzeba być cholernie naiwnym, albo trzeba być po prostu mną żeby taka myśl przeszła przez głowę.
http://img338.imageshack.us/img338/9085/odc36.jpg
Chłopak mieszkał w malutkim mieszkanku z jedym pokojem i łazienką, warunki tam panowały jeszcze gorsze niż w moim domu. Bałagan był niedoopisania, ze ścian odchodzła tapeta, okna były tak potwornie brudne, że w pomieszczeniu panowała jeszcze większa ciemność, niż zazwyczaj o tej porze.
- Mieszkasz sam? - spytałam patrząc na to wszystko z politowaniem. Usiadłam sobie delikatnie, na brzegu rozłożonego łóżka, w którym pościel wrzeszczała wręcz o wymianę.
- Dzielę to mieszkanie z kumplem - zdziwił mnie fakt braku drugiego łóżka. Są aż tak blisko, że śpią w jednym? - zazwyczaj śpi na materacu, albo nie ma go w domu na noc - odparł jakby czytał mi w myślach.
To był pierwszy raz, gdy byliśmy sam na sam. Pierwszy raz zobaczyłam go po za klubem i drogą do mojego bloku. Pierwszy raz byliśmy tak naprawdę sami. Usiadł obok mnie w pierwszym momencie czułam się niezręcznie, siedzieliśmy oboje wpatrzeni w ścianę pokrytą ohydną tapetą. Czułam się pijana. Jak zwykle zresztą przez ostatnie dni.
- Słuchasz Alice in Chains? - spytał niespodziewanie - Mam jeden ich krążek. Całkiem niezły.
Pokiwałam tylko niezdarnie głową, nie miałam pojęcia o czym mówi. Nie wiedziałam co to jest, ale wsłuchując się w piosenkę coraz bardziej mi się podobała: Innocence is over, ignorance is spoken, confidence is broken.... Leżeliśmy tak na łóżku, wpatrując się w sufit, słuchając dobrej muzyki i ignorując panujący chaos dookoła i w głowie. Ta noc nie miała tak wyglądać, przynajmniej nie mogłam na to pozwolić!
Starałam się, żeby było długi odcinek. Ciekawe jak wam się spodoba. Ogólnie doszłam do wniosku, że to fs może się jeszcze trochę czasu ciągnąć, bo mam ostatnio wenę! :D Na początku myślałam o zaledwie kilku odcinkach (tak jak w "Miłość to nie pluszowy miś") ale historia jest o tyle wdzięczna, że można z nią kombinować na miliony sposobów :D
Fajnie, fajnie. Tylko dalej mi coś zdjęcie nie teges. Bo piszesz to ładnie :D
Znalazłam tylko jeden błąd:
Niebo było wyjątkowo niebieskie, a drzewa idealnie niebieskie.
drzewa niebieskie? :P
I kiedy next? :D
Hm, nadal? Staram się robić te zdjęcia coraz lepsze, no cóż, w takim razie trzeba się będzie do nich bardziej przyłożyć! :D
Kiedy następny? Nie mam pojęcia, pewnie jak znajdę jakąś luźniejszą chwilkę!
A błąd już poprawiony ; >
Mi się bardzo podobało. Czekam na następny.Ooo tak,czekam ;p
zolnierz1973
12.11.2010, 20:27
10/10
Ale dopiero za dwa tygodnie, szkoda!
Ja jakbym pisał to raz na tydzień, żeby widzowie się nie nudzili, ale jak tak chcesz to tak rób! :( :( :(
Ale nie napisałam, że kolejny za dwa tygodnie tylko wtedy, kiedy będę miała czas, podejrzewam że będzie to przyszły weekend.
Gold_Chocolate
13.11.2010, 18:25
10/10
Ale dopiero za dwa tygodnie, szkoda!
Ja jakbym pisał to raz na tydzień, żeby widzowie się nie nudzili, ale jak tak chcesz to tak rób! :( :( :(
No comment.
Świetny odcinek! :D Super piszesz,historia rozwija się świetnie.Ciesze się , ze chcesz to dłużej pociągnąć. z niecierpliwością czekam na next :)
Kochana jesteś Boska co do Tworzenie FS. Mam pytanie, mogę go opublikować na swojej stronie ;D ?. Oczywiście credit for you ;D.
Bardzo mi się podoba to FS, bo jest takie "życiowe". Żadne tam wampiry, tylko prawdziwa dziewczyna z prawdziwymi problemami (ciekawi mnie te 7 żyć - czyżby jakiś wątek paranormalny nam się tu wkradnie? :) )
Podoba mi się język, jakim operujesz. Nie są to jakieś wyszukane słowa, ale takie podwórkowe wyrażenia, które nie brzmią jak 'podwórkowe'. Fajnie Ci to wychodzi.
Co do błędów, oczywiście nie mogłam ich nie zauważyć. Przede wszystkim nadużywasz zaimka zwrotnego 'się':
I
- Kota? Ty chcesz kota, tak? - spojrzała się na mnie - bez tego 'się
II
pijanych facetów czekających tylko na okazję to bzyknięcia takiej jak ja. - do
- Co my tu będziemy tak właściwie robić? - spytałam się niepewnym głosem, - bez 'się'
ludzie stojący nieopodal nas spojrzeli się na mnie - bez 'się'
Próbowałam nie patrzeć się w jego hipnotyzujące oczy - bez 'się'
Nie potrafiłam powiedzieć "nie", a jemu to tymbardziej - tym bardziej
III
- A co powiesz jakbyśmy przyszli dzisiaj do mnie? - poszli
Bałagan był niedoopisania, - nie do opisania
Pierwszy raz zobaczyłam go po za klubem - poza
Dziękuję bardzo Searle za poprawienie wszystkich błędów. Dziwią mnie one trochę, bo wklejałam tekst wielokrotnie do przeglądarki, która powinna mi poprawić je automatycznie.
A co do wątku paranormalnego, nie takowego nie będzie :D zresztą wszystko wyjaśni się w następnych odcinkach! ; >
hmm, ciekawe!
podoba mi sie, ladnie piszesz,i wybralas ciekawa fabula
tylko zdjecia mi sie nie podobaja, a tak to bosko, 9/10 za drobniutkie bledey ktore wytknela ci searle xD
Twoje Fotostory to jak balsam dla moich oczu :D
Dziękuję bardzo Searle za poprawienie wszystkich błędów. Dziwią mnie one trochę, bo wklejałam tekst wielokrotnie do przeglądarki, która powinna mi poprawić je automatycznie.
A co do wątku paranormalnego, nie takowego nie będzie :D zresztą wszystko wyjaśni się w następnych odcinkach! ; >
Komputer to nie człowiek, ale człowiek też potrafi być omylny, więc nie jest powiedziane, że wszystko Ci dobrze poprawiłam :)
Czekam na kolejny odcinek, bo skoro dużo się w nim wyjaśni, to chcę już go przeczytać :)
Rozdział IV
Doskonale pamiętam jak chciałam się zabić po raz pierwszy. To było takie... takie prawdziwe, moje życie wtedy zupełnie straciło sens. Nie miałam po co żyć.
19 sierpień 2000
http://img88.imageshack.us/img88/3306/56142455.png
Wstałam jak zwykle rano, skacowana. Z butelką wody i trzema fajkami w paczce sidziałam na balkonie. Tak, to były moje początki z nikotyną, ale zaciągać się już potrafiłam! Siedziałam na balkonie i pociągałam buch za buchem. Miałam już dość tych poranków, były takie wykańczające mnie fizycznie, totalnie nic mi się nie chciało, a na dodatek jak pomyślałam, że zostało mi już tylko kilka dni wakacji i do Découpera będę chodziła tylko raz, może dwa w tygodniu to miałam ochotę płakać. Była taka piękna pogoda, jak zresztą przez cały ostatni czas. Czułam, że dzisiaj się coś wydarzy, coś ekscytującego, coś co zapamiętam do końca życia. Szkoda, że się nie myliłam.
- Sam! - usłyszałam niski głos dochodzący z zewnątrz, wstałam wychylając się tym samym za balkon - Samantha! Jak miło cię wdzieć!
Pod moim balkonem stał Czarny, zeszłej nocy zupełnie mnie olał, więc obraziłam się na niego. Chciałam z nim wczoraj pogadać, a on nawet nie uraczył mnie swoim wzrokiem, gdy do niego podeszłam. Pamiętam jeszcze, przed tym aż film mi się urwał, jak podrywał jakąś blondynkę. Na całe szczęście nie była to Wendy, od czasu bójki nie widziałam jej w ogóle. Dziewczyna wydawała się zupełnie sztuczna, trochę przypominała mnie... na początku. Taka cicha, uśmiechała się co jakiś czas, gdy on coś powiedział, czasami odpowiedziała mu coś.
- Sam, albo mnie wpuścisz, albo wejdę siłą. Muszę coś ci powiedzieć i coś od ciebie wziąć.
- Coś ode mnie wziąć, ty chamie, czego chcesz?! - wykrzyknęłam jak głupia.
- Zobaczysz, to nic takiego... Tylko taka mała rekompensata.
Nie miałam pojęcia o czym on mówi. Rekompensata? Za co niby? Mimo wszystko, wpuściłam go. Czułam do chłopaka jakiś sentyment po prostu, w pewnym sensie kochałam go.
Otworzyłam drzwi będąc w szlafroku.
- Czego chcesz? - prychnęłam.
Zamiast odpowiedzi poczułam dotyk jego ciepłych dłoni na biodrach i wilgotne wargi na moich ustach. Całował mnie, a ja mu na to pozwalałamm. Opierałam się o drzwi, a on napierał na mnie całym ciałem. Miałam wrażenie, że uda nam się wypchnąć drzwi z futryny, tak się jednak nie stało.
- Po to właśnie przyszedłeś - spytałam, lecz nie odpowiadał, bo był zajęty wpijaniem się w moje usta. Powoli pozbywał mnie szlafroka.
http://img201.imageshack.us/img201/1981/71004539.png
Tak, po to właśnie przyszedł. Tym miałam mu zapłacić. Byłam wtedy zbyt słaba, żeby mu odmówić. Wziął to co chciał i zostawił mnie. Leżałam naga, nie płakałam. Myślałam o tym co się wydarzyło. Pamiętałam, jak zupełnie inaczej wyobrażałam sobie mój pierwszy raz. On był taki bezlitosny, nie liczył się ze mną. Zresztą wszystko trwało wyjątkowo krótko. Czułam się totalnie oszukana przez te wszystkie głupie gazety dla nastolatek.
Jakoś w krótkim czasie zrobiła się godzina 18, godzina mojego wyjścia z domu. Z matką już w ogólnie się nie widywałam, wychodziłam z domu przed jej powrotem i wracałam po jej wyjściu. Gdybym ją chociaż trochę obchodziła to wszystko byłoby takie inne. Nie chodziłabym do klubu, nie poznałabym Czarnego i Wendy i wszystkich innych. Zresztą moja historia z nim zakończyła się. Nie chcę go już znać. Bo i po co?
Wychodząc z klatki schodowej zawsze odpalałam papierosa. Tym razem jednak nie skręciłam w prawo, czyli w stronę Découpera, tylko w lewo. Nie miałam pojęcia dlaczego. Tak jakoś nogi mnie poniosły. Idąc, paląc i myśląc o tym jak bardzo nienawidzę facetów przechodziłam przez most. I to była pierwsza tak głupia myśl w mojej głowie - chcę się zabić. Po co mam żyć? Teraz Czarny opowie wszystkim to co dzisiaj się wydarzyło, oni obrócą się przeciwko mnie. Po co tak żyć? Nie miałam pojęcia jakie konsekwencje poniesie za sobą ta decyzja, nie dbałam o to. Chciałam sie zabić i już, tak jak pusty dzieciak, który musi mieć wszystko, spełnić każdą swoją zachciankę. Zresztą co to miało do rzeczy? Chciałam spełnić ostatnią swoją zachciankę w moim zasranym życiu.
Oparłam się o barierkę i spojrzałam jaki piękny to może być lot, jak genialnie można lecieć. Lecieć w dół i w dół, a na końcu ten piękny plusk... i nie żyjesz. Zawsze chciałam się przekonać o istnieniu życia po śmierci, w które zresztą głęboko wierzyłam. Delikatnie wspięłam się po barierce i już, już miałam skakać, ale nie musiał się nawinąć piękny, jak zwykle idiota.
- Czemu wybrałaś akurat Georga Washingtona? - spytał.
Nie odwracałam się, wiedziałam że koleś musi być ładny, tak czułam, miałam to gdzieś.
- Bo do niego właśnie było mi najbliżej, zresztą gówno powinno cię to obchodzić, pozwól mi umrzeć.
- Wiesz, że miałbym za to ogromne kłopoty, prawda?
- Udawaj niewidomego, głuchego, udawaj po prostu że mnie tu nie ma!
Facet zachowywał zimną krew, puszczał mimo uszu moje głupie gadanie.
- Jaki jest powód tego, że tu stoisz?
- Ludzka głupota, faceci to idioci, a ja nie mam czego szukać na tym świecie.
Wydawało mi się jak wysuwa rękę w moją stronę.
- Nie waż się mnie dotykać, bo skoczę! - wykrzyknęłam.
Kątem oka, w głębi mostu ujrzałam migające czerwono-niebieskim światłem lapki. Dawały po oczach ostro.
- Zadzwoniłeś po gliny, ty idioto!
Pamiętam tylko jak leciałam, jedyną moją myślą przez cały czas był fakt, że zaraz zderzę się z taflą wody. Zaraz umrę, tak!
Czy faktycznie ten cały Bóg istnieje. Co On mi zrobi? Też powie, że muszę ponieść konsekwencje? Czy może ustawi mnie w kolejce po nowe życie i dostanę przydział psa z kulawą nogą, albo jakiegoś innego dzikiego stworzonka.
- Mamy, ją. Jest przytomna!
Śmierć jest jednak fascynującą sprawą!
Pod powiekami czułam okropnie rażące światło, słyszałam szum dookoła, ale nie potrafiłam rozróżnić dźwięków, po za jednym, powtarzającym się co sekundę, irytującym piszczeniem. Gdzie ja do cholery się znalazłam? Może to jest właśnie piekło, takie zupełnie nie stereotypowe.
http://img641.imageshack.us/img641/8904/90563666.png
- Eli! Słyszysz mnie, Elizabeth?
Czyj to głos? Taki znany, kojący. Niemożliwe, żeby była to moja mama, przecież za mną nie skoczyła!
Otwierając oczy nie widziałam nic przez dobre kilkanaście sekund. Wzrok mi się wyostrzył, ale nie widziałam jeszcze nic tak dobrze jak powinnam. Co tu robiła moja matka?
- Przeżyłam?
Zdołałam z siebie wydusić.
- Tak kochanie, ty żyjesz!
Była zadowolona, bo w jej głosie nie dało się usłyszeć ani cienia smutku. To dobrze czy źle? Nie potrafiłam się na niczym skupić. Wydałam z siebie dźwięk niezadowolenia.
- Co jest, boli cię coś? - spytała odrazu.
- Chcę pobyć sama - odwróciłam głowę w drugą stronę, ale był to jedyny ruch, który byłam w stanie wykonać, bo resztą ciała nie potrafiłam ruszyć nawet o milimetr. Co się ze mną stało? Niech ktoś mnie stąd wypuści, chcę dopełnić swojego przeznaczenia.
- Co ze mną jest?! - krzyczałam, powtarzając to kilkakrotnie.
W końcu jakiś młody lekarz podszedł do mnie, usiadł na wysokości mojego wzroku i uśmiechnął się. Wyglądał na sympatycznego.
- Skoczyłaś z mostu, pamiętasz?
- Trudno o tym zapomnieć, faktycznie.
Uśmiechnął się blado, po czym przyjrzał mi się bardzo dokładnie.
- Próbowałem cię ratować, ale się nie dałaś.
Zastanowiłam się. W jaki sposób on mnie ratował? Nie rozumiałam tego co powiedział.
- Mówiłem do ciebie, zanim jeszcze skoczyłaś... - naprostował swój skrót myślowy.
W takim razie to był on! To on miał taki miły głos i to on był tym słodkim superbohaterem, który musi uratować dziewczynę, bo w innym przypadku odciśnie się to na jego cholernym honorze.
http://img28.imageshack.us/img28/2817/52885285.png
- Zadzwoniłem po policję...
- Wiem, a ja wtedy skoczyłam. Pamiętam to wszystko jak jasna cholera. Powiedz mi lepiej co ze mną jest.
Zastanowił się przez chwilę. Czyżby nie chciał mi powiedzieć, że będę sparaliżowana do końca swojego głupiego życia, czy że umrę za siedem dni?
- Elizabeth... - idiotyczny heros, znał moje imię - to co się wydarzyło dzisiaj w nocy to jest jakiś cud. Skoczyłaś z 35 metrów i wyszłaś z tego... bez szwanku. Dostałaś jakby drugie życie.
Przestałam na niego patrzeć. Odchyliłam głowę i spojrzałam się w sufit. Wisiała na nim taka beznadziejna lapa, która dawała to okrutne światło, które mnie raziło. Dostałam drugie życie? Nie można było go dać komuś innemu? Komuś, kto go faktycznie potrzebuje? Najbardziej dręczyło mnie jednak pytanie dlaczego nie mogę się ruszyć, co jest nie tak?
- Możesz wyłączyć tą lampę? Wkurza mnie.
Chłopak zrobił to o co go poprosiłam. Był najwyraźniej mocno zdziwiony tym, że zachowałam się w taki dziwny sposób.
- Co ty tu w ogóle robisz? Jesteś jakimś fanatycznym lekarzem-bohaterem?
Chciał wyjść z mojej sali, jednak usłyszawszy pytanie odwrócił się i odpowiedział grzecznie.
- Ja tu tylko sprzątam, jestem salowym, ale nie martw się, będę wpadał.
Był tak młody, miał może z siedemnaście lat, nie więcej. Zupełnie się różnił od Czarnego. Nie był tak masakrycznie blady, miał jasne włosy i ciemnobrązowe oczy. Był przystojny, co onzacza że jednak się nie myliłam stojąc na barierce. Czułam, że będzie to osoba najbliższa mojemu sercu przez cały pobyt tutaj.
- O kogo mam pytać jak będzie mi smutno?
- Michael. Mam na imię Michael. Spotkaliśmy się już kiedyś - rzucił przez ramię i odszedł.
nie mam pojęcia kiedy następny odcinek, być może za tydzień, być może za dwa.
yaoi fan
21.11.2010, 20:51
EE krótko :<Ja chcę więcej!
siedziałam na balkonie.
Jak miło cię widzieć!
- Po to właśnie przyszedłeś? - spytałam,
migające czerwono-niebieskim światłem lampki
Odchyliłam głowę i spojrzałam się w sufit. - tutaj bardziej by pasowało bez ' się '
beznadziejna lampa, która dawała to okrutne światło
Możesz wyłączyć tę lampę? - Pamiętaj, że jeśli rzeczownik kończy się na literę ' ę ' będzie ' tę ' i tak samo z ' ą '.
co oznacza, że jednak
jak widzisz masz kilka literówek. Postaraj się następnym razem ich nie popełniać :). Odcinek bardzo ciekawy, i bardzo mi się podobał. A co do Micheala. Spotkali się kiedyś? Gdzie? :o
Fajny :) Chcę więcej! ;P `dostałaś jakby drugie życie` Czy to jest powiązane z tytułem ?
Esprit88
22.11.2010, 17:36
Super, zacząłem czytać i potrzebuję tego więcej!
asz, ładnie, ładnie, wciągnęłaś mnie ;] Miiichael, cos mi sie tam kojarzy, ale tak nie do końca... no, w każdym razię będę śledzić ^^
cudnie, cudnie, jak zwykle : D
Naprawdę podoba mi się odcinek i widać, że masz dobrze przemyślaną fabułę ;>
jak już mówiłam( mówiłam?) piszesz lekko i przez to czyta się wspaniale! : )
Odcinek jest naprawdę wspaniały, chcociaż za krótki, ale to nic ;>
Podoba mi się ten odcinek i to, że bohaterka tak beznamiętnie opisuje swoje przeżycia. Widać, że jest znudzona życiem.
Troszeczkę dziwi mnie fakt, że nie poznała ani trochę głosu Michaela, skro na moście zwróciła na ten głos swoja uwagę.
Coś czuję, że Michael zagości w tym FS (a tym samym w życiu Eli) na stałe :)
Teraz Czarny opowie wszystkim to co dzisiaj się wydarzyło, - o tym
nie potrafiłam rozróżnić dźwięków, po za jednym - poza
Dziękuję bardzo za wszystkie komentarze.
jak widzisz masz kilka literówek. Postaraj się następnym razem ich nie popełniać . Odcinek bardzo ciekawy, i bardzo mi się podobał. A co do Micheala. Spotkali się kiedyś? Gdzie? :o
staram się ich za każdym razem nie popełniać, muszę wynaleźć sobie jakiś lepszy program do pisania po prostu :D a co do Michaela to... wszystko się okaże w kolejnym odcinku, który dzisiaj zaczynam pisać.
`dostałaś jakby drugie życie` Czy to jest powiązane z tytułem ?
tak :D
Podoba mi się ten odcinek i to, że bohaterka tak beznamiętnie opisuje swoje przeżycia. Widać, że jest znudzona życiem.
Troszeczkę dziwi mnie fakt, że nie poznała ani trochę głosu Michaela, skro na moście zwróciła na ten głos swoja uwagę.
Bohaterka po takim przeżyciu nie pamiętała kilku rzeczy, zresztą powtórzę jak zdarta płyta - okaże się w kolejnym, V Rozdziale :D
Fajnie, fajnie. Naprawdę podoba mi się Twoje fs. Takie... no nie wiem jak opisać :D
Czekam z następne ;)
Gold_Chocolate
27.11.2010, 11:55
Czuję niedosyt,chcę więcej :D Michael <33 Świetny odcinek,bardzo mi się podobało.
Przepraszam za takie opóźnienie, no ale jakoś nie mam ostatnio czasu usiąść i coś ciekawego stworzyć (może to przez tą świąteczną atmosferę odczuwalną gdzie tylko się spojrzy?), ale postaram się w przyszły weekend coś dodać, bo w tygodniu to odpada zupełnie...
Rozdział V
Czas spędzony w szpitalu był wyjątkowy, coś jak sanatorium, do którego miałam pojechać, a nie pojechałam. Michael był kochany, spędzał ze mną każdą swoją wolną chwilę. Ja miałam takich chwil całkiem dużo, prawdę mówiąc nic się u mnie takiego nie działo. Największą atrakcją był poranny obchód i mierzenie temperatury w godzinach popołudniowych.
http://img810.imageshack.us/img810/4121/odcinek5zjd1.jpg
- Wiesz, że będziesz teraz pod opieką psychologów? - oznajmił mi pewnego dnia mój szpitalny przyjaciel.
- Czyli będę teraz uważana za psychopatkę? - spojrzałam tępo w sufit.
- Eli - uwielbiałam jak tak do mnie mówił, nie musiałam być wtedy żadną Samathą, która żyje tylko po to, żeby się upić, pokazać jaka to ona nie jest. Z całego serca nienawidziłam Samanty, mimo to nie potrafiłam się od niej uwolnić, jakaś siła trzymała mnie, żeby wrócić po tym wszystkim do Découpera. - Po prostu mogą uważać cię za osobę niestabilną psychicznie. Zresztą ja sam będę się o ciebie bał jak stąd wyjdziesz.
- A będziesz tęsknił?
Zamiast odpowiedzi otrzymałam buziaka w czoło.
- Muszę spadać, zaraz jest obchód, a ja mam pełne ręce roboty.
Zastanawiałam się cały czas nad sensem tego wszystkiego, coś na zasadzie - gdybym nie skoczyła, to nie poznałabym Michaela, gdybym go nie poznała to... no właśnie to co? Co z tym dalej? Będziemy się kontaktować czy wręcz przeciwnie? Przez ostatnich kilka dni polubiłam go straszliwie, czułam jakby był moim starszym bratem, którego nigdy niestety nie miałam. Jakaś cząstka mojego serca do niego należała, wiem że to dziwne, ale był taki miły, sympatyczny i... nie traktował mnie jak cała reszta - czyli jako nienormalną.
27 sierpień 2000
Ze szpitala wyszłam jakieś trzy dni przed rozpoczęciem roku szkolnego w nowej szkole. Mama odwiozła mnie samochodem do domu, przypomniała żebym nigdzie nie wychodziła i oznajmiła że będzie bardzo późno, bo ma sporo rzeczy do załatwienia. Idąc do bloku miałam dziwne wrażenie, że każdy wie kim jestem i co zrobiłam i skąd w ogóle wracam. Na korytarzu zaczepiła mnie zresztą jedna z sąsiadek.
- Oh, Elizabeth! Jak cię czujesz, kochanie?
- Dobrze, naprawdę dobrze, dziękuję.
Weszłam do domu. Coś się zmieniło, rozejrzałam się po pomieszczeniu. Jakoś tak pusto się zrobiło w tym mieszkaniu. Czyżby aż tak źle szło jej w pracy, że postanowiła sprzedać połowę mebli? Nie rozumiałam całej sytuacji, otworzyłam szafę z ubraniami. Idę tam! Muszę! Zresztą dawno mnie nie było w klubie, no i przy okazji pokażę Czarnemu, że są też inni faceci na tym świecie niż on. Niech sobie nie myśli, że go kocham czy coś. Przecież go nie kocham!
Koło 20 standardowo wyszłam z domu, tym razem poszłam od razu w kierunku klubu. Gdy tam doszłam zobaczyłam kilka osób stojących przed. Co oni tam robią? Czemu nie są w środku? Znałam z tego towarzystwa jedną dziewczynę, jednakże nie za bardzo pamiętałam jej imienia. Była dość charakterystyczną osobą, ponieważ jej włosy były różowe, a ubrania przyciągające wzrok.
http://img602.imageshack.us/img602/5830/67760171.jpg
- Hej ty! - ktoś krzyknął w moją stronę, spojrzałam nie wiedząc o co chodzi - Tak, ty! Chodź do nas!
Oczywiście, że podeszłam, bo jakbym nie podeszła to nie byłabym sobą.
- Składasz się na jaranie?
- Nie, dzięki mam własne fajki...
- Nie fajki, głupia! Zioło - różowowłosa wymówiła to ostatnie słowo mocno akcentując każdą literkę. Zioło? Nie paliłam nigdy haszu i w sumie średnio mi się to uśmiechało, podobno nie jest legalne. Ale to musi być takie fajne, takie... dorosłe? Z pewnością w stylu Samanthy. Nie mogłam stchórzyć!
- Jasne, zakręcona dzisiaj jestem. Zioło? No pewnie, po ile zrzuta? - nabrałam luzackiego tonu, ale nie spodobało się moim nowym towarzyszom, bo mówiłam za głośno i wszyscy zaczęli mnie uciszać.
- Cicho bądź, nie krzycz tak, bo zaraz wszyscy niebiescy się tu zbiorą i tyle se pojaramy, nie? - odezwał się koleś w dreadach, trzeba było przyznać, że był całkiem niezły.
- Jak cię w ogóle zwą, bo kojarzę cię skądś? - spytał mnie chłopak o ciemniejszej karnacji niż reszta.
- Samantha - oznajmiłam to jak jakąś radosną nowinę, nie wiem co się ze mną działo, czułam się przy nich taka niefajna.
- Ja jestem Tiger - przedstawił się mulat, po czym wskazał na różowowłosą - to jest Angie, kolega w dreadach to Yogi, a on - wskazał na kolesia, na którego wcześniej w ogóle nie zwracałam uwagi - nazywa się Kasper.
Serce zaczęło mi walić jak oszalałe. Chłopak był zupełnie niepodobny do Czarnego, ale miał w sobie coś takiego, co przypominało go w pewnej części. Taki wyraz twarzy, pogardliwy, a jednocześnie sympatyczny? Sama nie wiedziałam... Jednak wiedziałam, że już za chwilę wbiję sobie sama kolejny gwóźdź do trumny...
Yogi załatwił dla nas ojca. Jako Eli bałam się zapalić, z kolei Samantha wyrywała się do tego niesamowicie. Ta druga zawsze była silniejsza, niestety. To zawsze Sam wygrywała wszystkie starcia z Elizabeth. Czy to ona sprowadzała mnie na złą drogę? Czułam się okropnie z dwoma osobowościami zamkniętymi w jednym ciele, to tak jakby było nas trzy... Ja i dwie zupełnie różne od siebie charaktery. Prawdopodobnie nie potrafiłam być żadną z nich. Nie potrafiłam nimi być, bo szukałam siebie, cały czas szukałam siebie w tym ogromnym syfie. Skacząc z mostu i bawiąc się w klubie - wieczne poszukiwania. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jaka pusta jestem. Pusta, bo brakowało mi mnie.
Z rozmyślań wyrwał mnie męski głos.
- Hej, mała teraz twoja kolej - podano mi lufkę, a do ręki dostałam zapalniczkę. Nie mogłam już się wycofać, za późno... Podpaliłam zawartość lufki i zaciągnęłam się.
- Trzymaj, trzymaj w płucach ile możesz!
Łatwo mówić, nie byłam aż taka wprawiona w tym wszystkim. Trzymałam ile mogłam wytrzymać po czym wszystko elegancko wypuściłam. I w pewnej sekundzie wszystko zrobiło się takie łatwe. Budynki otaczające nas rozsunęły się, a ja byłam szczęśliwa! Jaka byłam radosna, brakowało mi tylko jednej rzeczy... takiej drobnej. Ale jakiej, czy to ważne? Chyba ważne, sama nie wiem. Yogi podszedł do mnie i spojrzał w oczy.
- Jakie ona ma oczy, chodźcie zobaczyć!
Wszyscy stanęli przede mną i zanieśli się śmiechem. Co jakiś czas można było usłyszeć komentarz w stylu: "Jakie oczy!", czy "Ja nie mogę, posikam się!". Mimo wszystko śmiałam się razem z nimi. Było mi tak wesoło, cudownie...
http://img20.imageshack.us/img20/6410/20111889.jpg
Obudziłam się leżąc na trawie. Obok mnie spał Yogi, a gdzieś kawałek dalej Tiger i Angie, Czarnego nie było, przynajmniej nie mogłam go dostrzec. Wzrok jeszcze do końca nie wyostrzył mi się za dobrze, potrzebowałam na to chwili. Wstałam i rozejrzałam się dookoła. Świtało, mogła to być godzina czwarta, może troszkę przed piątą, dookoła mnie słychać było cudowną ciszę, a w oddali śpiew ptaków z pobliskiego parku. Nie za bardzo wiedziałam gdzie się znajduję, ani co robiłam wcześniej. W każdym razie humor mi dopisywał, a Yogi wyglądał tak słodko jak spał... W pewnym momencie usłyszałam, że ktoś idzie, odwróciłam się i dostrzegłam Kaspera. Uśmiechnął się na mój widok, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Co... wydarzyło się wczoraj?
Nie odpowiadał nic, tylko patrzył się na mnie przenikliwym wzrokiem, już myślałam że mnie oleje i pójdzie dalej, ale w końcu odezwał się:
- No trochę... zaszalałaś z Yogim, nie powiem, sam chciałbym być na jego miejscu - uśmiechnął się delikatnie.
Moje tętno znowu przyspieszyło i to znowu z jego powodu! Jak to zaszaleliśmy? Nie mów tylko, że spałam z nim, proszę!
- No... wiesz. Nie było was gdzieś przez godzinę, może nawet więcej i w sumie nikt nie wie gdzie byliście i co robiliście, rozumiesz... Nie chcieliśmy wam przeszkadzać - znowu ten uśmiech!
Dlaczego ja byłam taka głupia? Zawsze musiałam się w coś wplątać i zawsze musiało być do kitu. Miałam ochotę pójść teraz do Michaela i z nim porozmawiać, wyżalić się, wypłakać i w końcu... przytulić się do niego tak mocno, że zapomniałabym o całym świecie, który ponownie stracił dla mnie sens.
/strasznie mozolnie szła praca nad tym odcinkiem, ale po dłuższej przerwie nareszcie udało mi się coś zamieścić, mam nadzieję, że się wam spodoba :D
miłośniczka zwierząt
15.12.2010, 18:24
Bardzo fajny odcinek twoje FS jest, super bardzo mi się podoba . ;) :D
kalafjor
15.12.2010, 18:34
Nie widziałem nowego odcinka.:)
Super. Bardzo mi się podoba. Czekam na więcej.:)
yaoi fan
15.12.2010, 20:09
Zgrzyt :D Ja tu coś widziałam.
Koło 20 standardowo
dwudziestej
nie za bardzo pamiętałam jej imienia.
imię.
odezwał się koleś w dreadach
dredach
Jeeju,kolejny świetny odcinek.Oby tak dalej,tylko szybciej :)
Odcinek fajny :) i długo wyczekiwany. Podoba mi się praktycznie wszystko.
10/10
i standard: Kiedy następny odcinek?
:)
z racji faktu, że zostałam udupiona na weekend w domu to myślę, że odcinek pojawi się jeszcze albo dzisiaj, albo najpóźniej jutro, jeżeli się nie pojawi, to znak, że moja wena poszła sobie gdzieś przed świętami ;c
świetny, świetny, choć wkurza mnie, ze Elizabeth taka podatna na wpływy jest. Kochany Kasper natomiast, kochany ^^
yaoi_fan - pisownia "dready" jest dopuszczalna ;] "dredy" są nasze, spolszczone
przepraszam bardzo za brak obiecanego odcinka, w sumie tak jakoś brak weny ostatnio mam... mam nadzieję, że przed świętami jeszcze coś uda mi się zamieścić, jednakże niczego nie obiecuję.
_natalia_
23.12.2010, 11:02
Podoba mi się twoje FS. Mam nadzieje że wena szybko powróci i będę się cieszyła z nowego odcinka :)
Immortalica
24.12.2010, 10:42
Super 10/10. Nie obraź się ale ten Czarny wygląda jak kobieta. Czekam na następny odcinek.
Całkiem fajnie.
Ciekawi mnie, co się stało z meblami w domu Eli.
Samantha jest okropna, nie panuje nad sobą. Teraz będzie miała nauczkę.
Przyczepie się tylko do :
a Yogi wyglądał tak słodko jak spał. - zamiast 'jak' pasuje bardziej 'gdy'
Rozdział VI
/występują przekleństwa!
Jak wyglądało moje drugie życie? Dalej miałam cały świat w dupie, najgorsze było to, że z każdym dniem bardziej i bardziej. Nadeszła zima, wraz z nią zupełnie nowe, trzecie życie. Okazało się, że moja mama postanowiła przeprowadzić się z tej ciasnej głupiej klitki do jakiegoś bardziej przestronnego miejsca. I tak się właśnie stało, przeprowadziłyśmy się do jej nowego faceta.
http://img841.imageshack.us/img841/8927/odc61.jpg
Wyobrażasz sobie moje zdziwienie, prawda? Nie dość, że zwala mu się na głowę jakaś beznadziejna blondi to w dodatku z beznadziejną córunią. Miałam własny pokój, nowe meble, a co najważniejsze - balkon! W dodatku wchodziło się na niego z mojego pokoju, więc jak tylko naszła mnie ochota na wpompowanie w swoje płuca trochę dymu to wychodziłam właśnie tam. Do Découpera miałam teraz o wiele dalej, dlatego nie pojawiałam się w nim tak często, po za tym należało myśleć trochę jeszcze o nauce, a nie tylko o pierdołach i o tym czym się dzisiaj upić i jakie kupić fajki, żeby za dużo nie wydać. Matka i jej nowy fagas zajmowali się cały czas sobą, zostawiając mi zupełnie wolną rękę.
W pewną sobotę wybrałam się do klubu, nie było mnie w nim zresztą bardzo dawno. Było to jakoś w grudniu, przed świętami. Wchodząc tam wiedziałam, że zaraz kogoś spotkam. Wystarczyło, że zrobiłam pięć kroków od wejścia i wpadłam na Yogiego niosącego dwa piwa. Czemu akurat na niego?!
- O, Sam. Siadaj z nami! - nie było w ogóle mowy o sprzeciwie, więc usiadłam. Przy stole siedzieli sami chłopacy, nie było żadnej laski, więc poczułam się trochę niezręcznie. Nie lubiłam takich sytuacji, wtedy wychodziła ze mnie Eli, brała górę nad Sam...
Przyjrzałam się twarzą przy stoliku. Na przeciwko mnie siedział chłopak, którego powinnam kojarzyć, jednak za cholerę nie pamiętałam jego imienia. Obok niego siedział Kasper, a obok Kaspra siedział... nie to nie było możliwe, oni nie mogli się znać! Zrobiło mi się ciemno przed oczami, oparłam głowę na rękach.
- Ej, skarbie co chcesz z baru?
Wszystko działo się w ułamkach sekundy, zanim padło pytanie skierowane do mnie przypomniałam sobie o wszystkim, co było związane z Czarnym. Jak mogłam przeoczyć to, że grupa ludzi, z którymi poznałam się w dziwnych okolicznościach nie jest nasłana przez niego?
- Cokolwiek - odpowiedziałam przerywając moje staranne przemyślenia.
Obok mnie było obecnie miejsce wolne, czekało na Yogiego, jednak przy stole znajdowała się jeszcze jedna osoba. Blondyn, dłuższe włosy, nie patrzył się na mnie tylko bawił się słomkną od piwa. Pić piwo przez słomkę? Z pewnością nie wart mojej uwagi. Uśmiechnęłam się do kolesi siedzących na przeciwko mnie i odrazu przypomniała mi się sytuacja, w jakiej się znajduję. Co-tu-do-cholery-robi-ten-pieprzony-dupek?
- Długo się znacie? - wskazałam wzrokiem na Czarnego, który w dalszym ciągu nie nawiązywał kontaktu wzrokowego.
- Mic, jeszcze jedno? - krzyknął Yogi stojący przy barze.
Co za dziwne imię... Mic.
http://img708.imageshack.us/img708/5933/odc62.jpg
- Ta, dawaj - odpowiedział mocnym głosem blondyn. Znałam ten głos doskonale, był taki aksamitny i pełen czułości. Spojrzałam w bok i poznałam go... poznałam mojego wybawiciela. Wyglądał jak anioł, ale moment co on tu właściwie robił?!
- To jakiś pieprzony dowcip? - spojrzałam na chłopaka stawiającego przede mną duże piwo.
- Eli, ja ci wszystko wytłumaczę... - odpowiedział blond-anioł.
Wstałam od stołu, miałam ochotę na jakieś dragi. Nie miałam pojęcia o co w tym wszystkim chodzi, w ogóle co za dziwna sytuacja. Co robił tu Michael? I skąd znał Czarnego? Przecież tyle mu o nim opowiadałam, a on jako dobry kumpel na pewno mu wszystko "przekazał". Dlaczego zawsze musiałam wpakować się w takie gówno? Poczułam jak ktoś łapie mnie zdecydowanie za nadgarstek.
- Chodź, opowiem ci to wszystko od początku - wyszliśmy z klubu.
- I co, gdzie mnie teraz zaprowadzisz, z powrotem do psychiatryka?
Nic nie odpowiedział. Wsiedliśmy do jego samochodu.
- Dlaczego jesteś taka uparta? Dlaczego nic ci nie można nigdy powiedzieć? - mówił spokojnie, jednak wiedziałam, że jest na mnie zły.
Patrzyłam się tępo przed siebie, w przednią szybę samochodu.
- Jak mówiłaś mi o Czarnym to na prawdę nie wiedziałem o kogo chodzi, nie znałem go wcześniej, to znaczy znałem... ale nie pod taką nazwą.
- Plączesz się w zeznaniach.
- Daj mi powiedzieć, proszę.
Cały czas patrzył na mnie, widziałam to kątem oka, jednak nie miałam siły na niego spojrzeć, bo wiedziałam, że zaraz przeszłaby mi ta cała złość. A chciałam być wściekła, bo taką akurat czułam potrzebę. Potrzeba bycia wściekłą, fascynujące Eli jakie masz zachcianki w tym momencie.
- W ten dzień, kiedy się poznaliśmy... mój brat wyszedł z domu mówiąc, że idzie "do jakiejś laski", nie wiem, nie zastanawiałem się co zamierza zrobić, zresztą nigdy nie zastanawiałem się nad sensem jego wypowiedzi, bo i tak nie było zawarte w nich nic więcej po za "seks, dragi i alkohol". Pamiętam jeszcze, że coś po drodze przebąkiwał o Georgu Washingtonie co było dla mnie cholernie dziwne, bo ten idiota nie interesuje się przecież polityką, dlatego pociągnąłem go za język, ale mówił o samobójstwie i moście. Trochę się wystraszyłem, w końcu był młodszy. Jakoś pod wieczór, gdy nie wracał, wyszedłem z domu i poszedłem na ten właśnie most... No i spotkałem ciebie, wyglądałaś tam na taką wystraszoną i biedną, a jednocześnie piękną i pewną siebie. Byłaś taka zacięta... Potem skoczyłaś, a ja błagałem tylko żebyś przeżyła. Przez ten tydzień, gdy widzieliśmy się non-stop strasznie cię polubiłem, na dodatek ty opowiadałaś mi te swoje wszystkie historie dotyczące jakiegoś Czarnego i innej ekipy. Gdy pewnego dnia wróciłem do domu zapytałem się mojego brata jak na niego mówią w jego środowisku... Odpowiedział mi, że "Czarny" i wtedy połączyłem wszystkie fakty, rozumiesz...
http://img844.imageshack.us/img844/5498/odc63.jpg
Nie słuchałam jego dalszej wypowiedzi. Poczułam takie ciepło na sercu, to było takie dziwne uczucie. W końcu kogoś zainteresowała moja historia głębiej, nareszcie ktoś mnie posłuchał. Spojrzałam na niego z uśmiechem na ustach i łzami w oczach.
- Co się stało?
- Nie wiem - odparłam i wybuchnęłam płaczem. Nie płakałam, bo było mi smutno. Płakałam ze szczęścia, że on jest ze mną i chciałam żeby był ze mną zawsze. Przytulił mnie do siebie bardzo mocno. Otarłam łzy rękawem. Nie mówiąc nic siedzieliśmy tak. Było mi dobrze.
- Nie chcesz odegrać się na moim bracie? Zasłużył na to...
Gdy wróciliśmy do klubu usiadłam między Yogim, a Michaelem. Na początku nie chciałam nawiązywać kontaktu wzrokowego z Czarnym, jednak pokusa była silniejsza. Wpatrywałam się w niego i czekałam aż podniesie głowę i spojrzy w moje oczy. Mimo mojego uporczywego wlepiania w niego wzroku nie podziałało. Nie miał jaj, najwyraźniej.
- Zaćpany jest na amen - szepnął mi kolega w dreadach.
- Czarny, nie masz na tyle odwagi żeby spojrzeć mi w oczy, prawda? - spytałam się go pewnym siebie tonem, chciałam się na nim faktycznie jakoś odegrać, nie wiedziałam do końca jak, ale wiedziałam że muszę mu coś powiedzieć, coś takiego co zapamięta do końca życia.
Podniósł lekko głowę i spojrzał na mnie zza czarnej grzywki.
- Po prostu nie mam ochoty na ciebie patrzeć - wymamrotał pod nosem.
- Jak do niej mówisz to na nią patrz! - wykrzyknął siedzący obok niego Kasper.
Spuściłam wzrok, milion myśli przelatywało przez moją głowę. Nie sądziłam już, że uda mi się coś wyperswadować z jego głowy.
- Ona jest *****ą...
Nie dotknęła mnie ta obelga ani trochę. Za to Michael zareagował, wstał i szarpnął go za koszulkę.
- Jak ją nazwałeś?!
- *****a, to synono*... no wiesz od słowa szmata, suka...
Widziałam wszystko w zwolnionym tempie. Michael zamachuje się i trafia prosto z otwartej dłoni w twarz brata. Przeraziłam się. Nie miałam pojęcia, że on, zazwyczaj spokojny i zrównoważony jest zdolny do czegoś takiego.
- Nie bijcie się tutaj - krzyknął ktoś zza moich pleców.
Odetchnęłam z ulgą.
- Nie będziemy się bić tu - powiedział blondyn przez zaciśnięte zęby - wyjdziemy na dwór!
I cała ekipa wyszła przed klub, po to żeby zobaczyć jak biją się przeze mnie. Myślałam, że zostawią mnie w spokoju, nie będą kazali patrzeć na to, jednak jeden z moich towarzyszy złapał mój nadgarstek i pociągnął mnie z tłumem do wyjścia.
Michael wyglądał jakby wpadł w trans. Nie wiedziałam co robić, nie byłam na tyle odważna żeby stanąć pomiędzy nimi i powiedzieć coś. Wystarczyło jedno moje słowo, a przestaliby. Musiałam przyznać, że widok obijania twarzy Czarnemu sprawiał mi frajdę, mimo że był dość drastyczny. Wszystkie negatywne emocje uwalniały się ze mnie, tak jakbym to ja go biła, a nie jego brat.
http://img574.imageshack.us/img574/7254/odc64.jpg
Gdy zobaczyłam jak jego głowa bezwładnie opada, a krew z nosa leje się strumieniem zrobiło mi się niedobrze. Odwróciłam się od tego zamiast wejść w tłum i przerwać to wszystko. Pełno śmierdzących piwem, nieznajomych facetów zebrało się dookoła i wykrzykując coś, co dawało do zrozumienia, żeby Michael bił go mocniej. Tak naprawdę to mi się to należało, to mi powinien obić mordę, tak żebym w końcu zaczęła zdawać sobie sprawę z tego co robię. Ze wszystkich moich złych postępków. Jedyne na co mi się w tym momencie zbierało to wymioty, byłam słaba i na dodatek beznadziejna.
*chodzi oczywiście o synonim :D
Sądzę, że jest to ostatni odcinek wstawiony w tym roku, bo raczej w ciągu tych ostatnich 6 dni nie uda mi się nic napisać, chociażby ze względu na małą ilość czasu. Cieszę się, że czytelników z każdym odcinkiem przybywa i liczę, że i z tym pojawi się ich więcej. Co do Czarnego, ktoś napisał że wygląda jak dziewczyna, hmm nie obraża mnie to ani trochę, a chodziło też trochę o to, żeby miał specyficzną urodę ;)
ddo bwayo
27.12.2010, 21:43
Kurcze, nie wiem co powiedzieć.
Więc od razu poczułam, że ten blondyn to będzie właśnie on, ale akcja z bratem całkiem mnie zdziwiła. I że tak łatwo czarny powiedział bratu jak na niego wołają :p Ale nie spodziewałam się, że zaczną się bić :c Oby teraz nasz kochany Michael nie poniósł żadnych konsekwencji D: Czekam niecierpliwie na następny odcinek <3
yaoi fan
28.12.2010, 10:07
:D
"przyglądałam się twarzą"
przyglądałam się twarzom
haha, tak wiem robię czasem głupie błędy :<
ogólnie liczyłam na trochę większą ilość komentarzy :D noi chciałam jeszcze powiedzieć, że mam pomysł na nowe fotostory i w sumie jeszcze nie wiem kiedy z nim ruszę, ale możliwe że równolegle z tym, ale pierwszego odcinka spodziewajcie się bardziej w lutym niż w styczniu :D
yaoi fan
02.01.2011, 14:07
Ale super ten odcinek. Ja lubie takie cóś :]
super odcinki(przegapical jeden :C), naprawde, pisz dalej, juz nie moge sie doczekac!
Odcinek pojawi się jeszcze w tym tygodniu, będę miała trochę czasu wolnego między nauką to dokończę pisać i zrobię zdjęcia i wkleję, szkoda tylko że słabnie zainteresowanie :C
+zapraszam do oglądania tym razem mojej wesołej twórczości (http://forum.thesims.pl/showthread.php?p=1344455#post1344455) :D
Zaskoczyłaś mnie tym odcinkiem. Nikt się chyba nie spodziewał, że Czarny okaże się bratem Michaela, skoro nie są w ogóle do siebie podobni.
Fajnie, że Mic coś czuje do Eli, no bo przecież nie obił by swojego brata z błahego powodu :)
Masa błędów, i są faktycznie głupie :)
po za tym należało myśleć trochę jeszcze o nauce,
nie było zawarte w nich nic więcej po za "seks, dragi i alkohol". - widzę, że robisz ten sam błąd, co Gio :)
Blondyn, dłuższe włosy, nie patrzył się na mnie
Patrzyłam się tępo przed siebie,
Gdy pewnego dnia wróciłem do domu zapytałem się mojego brata - bez tych 'się', aczkolwiek ostatnie zdanie jest wypowiedzią Michaela, więc może on być analfabetą, ale narrator powinien znać się na ortografii itp.
Nie sądziłam już, że uda mi się coś wyperswadować z jego głowy. - wyperswadować, czyli najprościej: wybić coś komuś z głowy. Tu raczej nie tego wyrażenia chciałaś użyć.
Michael zamachuje się - bierze zamach
Cieszę, że planujesz już coś nowego. Ale mam nadzieję, że tego FS nie porzucisz :)
Rozdział VII
http://img521.imageshack.us/img521/1286/71ab.jpg
Nie mogłam dłużej oglądać tej walki. W sumie to nawet nie była walka, bo Czarny nie był w stanie oddać Michaelowi. Wybiegłam stamtąd ze łzami w oczach, blondyn tego nawet nie zauważył, nikt na to nie zwrócił uwagi. Ukucnęłam i oparłam się o jakąś obrzydliwie brudną ścianę. Łzy ciekły po moich policzkach, a ja nie miałam pojęcia dlaczego płaczę. Przepełniało mnie tyle skrajnych emocji, ale jakoś nie potrafiłam ich nazwać. Nie była to złość, ani rozczarowanie, ani nawet smutek, było mi po prostu dziwnie z domieszką melancholii i łez. Wokół mnie nie było nikogo, co bardzo mi odpowiadało, gdyż nie musiałam co chwilę słyszeć głupiego: "ej, lala co się stało" na zmianę z: "nie płacz, bo ci się mejkap rozmaże". Wciśnięta w kąt między śmietnikiem, a ścianą siedziałam i płakałam. W pewnym momencie usłyszałam znajomy sygnał, a potem czerwono-niebieskie migające światła.
- Psy przyjechały! - słysząc po krokach to mase ludzi weszło do klubu.
Co miałam robić, iść tam czy siedzieć tu nadal udając, że rzucił mnie chłopak? Druga opcja wydawała mi się bardziej realna. Zostałam.
Usłyszałam sygnał karetki pogotowia. Przyjechała bardzo szybko, niemalże odrazu po policji. Oby mu nic poważnego nie było. Odjechali równie szybko co przyjechali. Policja też odjechała. Wyszłam zza budynku żeby zobaczyć co się dzieje. Było ciemno, przed budynkiem stali Yogi i Kasper. Palili fajki, czując dym zrobiło mi się z niewyjaśnionych powodów niedobrze.
- Chcesz? - spytał jeden z nich, nie wiem nawet który, bo wlepiłam wzrok w czubki moich butów, a odpowiedzią na pytanie było delikatne zaprzeczenie głową.
- Gdzie Michael?
Cała sytuacja wydawała się strasznie dziwna, mówiliśmy prawie szeptem, a po za nami przed klubem znajdowały się jeszcze jakieś dwie osoby, co zdarza się rzadko, bo zawsze ktoś przed nim sterczał.
- Zaraz przyjdzie.
- Czyli zwiał przed policją?
- Lepiej żeby on sam ci wszystko opowiedział...
http://img412.imageshack.us/img412/1090/72ab.jpg
Nie lubiłam takich rozmów, które kończyły się w takimi dziwnymi tekstami. W takim razie co on takiego strasznego zrobił, zabił go?
- Chyba go nie zabił?
Spojrzałam się na moich towarzyszy, ale oni byli wpatrzeni w jeden punkt znajdujący się za moimi plecami.
- Nie zabiłbym przecież własnego brata...
Odwróciłam się. Michael, równie piękny co zawsze, jego ubranie było tylko trochę brudne, ale nie mogło się nawet liczyć z ubraniem Czarnego, które wyglądało jak szmata jak widziałam go po raz ostatni.
- To co zrobiłeś?
Milczał.
- Mów do jasnej cholery!
Uśmiechnął się w taki sposób jakbym opowiedziała mu właśnie genialny dowcip, z którego jednak nie powinien się śmiać.
- Chodź, przejdziemy się w jakieś cieplejsze miejsce.
Objął mnie w pasie, ale strąciłam jego rękę, gdyż byłam zbyt zdenerwowana żeby bawić się w parę zakochanych zmierzających w jakieś odległe miejsce dla świętego spokoju. Po kilku minutach drogi w milczeniu poznałam miejsce w które blondyn chciał mnie zabrać.
- Do was do mieszkania, chyba żartujesz?
- Dlaczego?
Nie znałam żadnego dobrego argumentu. W tym mieszkaniu pierwszy raz słuchałam Alice in Chains i spędziłam pierwsze chwile sam na sam z Czarnym, miałam do tego miejsca jakiś sentyment. Nie chciałam opowiadać o tym Michaelowi, szczególnie teraz. Usiedliśmy w kuchni, on zaparzył nam po kubku gorącej herbaty.
- Nie możesz mi tego wszystkiego opowiedzieć normalnie?
- Sądzisz, że będę gadał nienormalnie?
- Odstawiasz teraz szopkę, a ja nie za bardzo wiem o co chodzi.
Znowu to zrobił, uśmiechnął się w ten sposób w jaki zawsze się uśmiechał gdy ja śmiertelnie poważnie wkurzałam się na niego.
- Zaczniesz w końcu mówić?
Usiadł na przeciwko mnie i oparł głowę na rękach.
- Okłamałem ich...
- Kogo?
- Policję. Powiedziałem... - sprawa wydawała mi się zupełnie błacha, ale on był taki poważny - powiedziałem im, że jakiś koleś go pobił, a ja go właśnie zbierałem z ziemi. Nie miał nawet kto zaprzeczyć, bo wszyscy weszli do środka, a na zewnątrz zostali tylko Yogi z tym drugim.
Spojrzałam na niego z wyrzutem.
- Dlaczego ich oszukałeś, nie mogłeś powiedzieć prawdy?
- Stchórzyłem, bałem się że jak się dowiedzą to mnie zamkną i wtedy Czarny... on by mi ciebie zabrał.
- Czarny jest kretynem - odparłam bezwahania - ale to, że go pobiłeś nie było fair. A kłamstwo, kłamstwo ma krótkie nogi, wiesz o tym?
Spojrzał się w okno i ironicznie zaśmiał, nie widziałam u niego takiego zachowania wcześniej.
- I kto mi mówi o tym, że kłamstwo ma krótkie nogi. Eli, to nie ja udaję kogoś innego, a ty! Z fajnej, wrażliwej dziewczyny robisz z siebie **** bez serca, bezwzględną i zimną. Taką cię znałem z opowiadań mojego brata, chociaż fakt, nie wiedziałem wtedy że ty to ty. On nie mówił za dużo, ale o tobie opowiadał wszystko... ze szczegółami.
Poczułam jak łzy ciekną mi po policzkach. Miał rację, miał cholerną rację... byłam zwykłą, okropną hipokrytką, która nie dość, że okłamywała samą siebie to na dodatek wszystkich wokół.
http://img208.imageshack.us/img208/3237/73at.jpg
- Przepraszam, nie chciałem cię urazić - odparł skruszony.
Pokiwałam przecząco głową.
- Nie masz... za co przepraszać - wyszeptałam i ukryłam twarz w dłoniach. Nie chciałam płakać, ale nie umiałam się powtrzymać. Z zimnej suki wyszła mała, zagubiona dziewczynka.
- A Czarny? Co z nim? - zapytałam przez łzy.
- Z nim... no raczej dobrze, mówili że nic poważnego się nie stało. Szwów chyba zakładanych mieć nie będzie, a to najważniejsze.
Przypomniał mi się ten straszny obraz tej bijatyki.
- Wiesz, powinnam być na ciebie teraz strasznie zła.
Wstałam z krzesła ocierając łzy z twarzy. Złapałam za kurtkę, która wisiała na wieszaku w przedpokoju. Michael też wstał.
- Nie będę ci się wcale dziwił jeżeli przestaniesz się do mnie odzywać, ale...
Wtedy po raz pierwszy blondyn mnie pocałował. Był taki cudowny i delikatny jak to robił, że nie potrafiłam się od niego oderwać.
- Michael, jestem zła - powiedziałam bez przekonania odsuwając go od siebie.
Oczywiście po tygodniu wszystko było wporządku. Zaczęłam normalnie rozmawiać z Czarnym. Przez parę miesięcy Michael musiał ukrywać całą prawdę, pomagałam mu w tym niejednokrotnie. Czarny pogodził się z myślą, że nigdy nie będzie mnie miał. Po walentynkach w 2001 roku ja i Michael staliśmy się parą. Byliśmy niemalże nierozłączni, do czasu gdy został wezwany w kwietniu na komisariat. Bałam się, strasznie się bałam, że go zatrzymają, jednak oni oznajmili mu tylko, że nie mogą prowadzić dalej śledztwa, bo facet który zaatakował jego brata nie żyje. Dobrze było wiedzieć, że facet mojego życia, który trzymał mnie w objęciach mówiąc mi to nie żyje. Informacja była dobrą informacją wystarczającą na cały rok.
4 Stycznia 2011
Te momenty mojego zwątpienia w siebie dawały mi jakąś niewyjaśnioną siłę, którą potem chciałam wykorzystać w celu zbawienia świata, ale jakoś nigdy mi się nie udawało. Z Michaelem mam kontakt jeszcze do teraz, to dobry przyjaciel i czuję, że nadal gdzieś w głębi duszy czuje coś do mnie. Tak, jako czternastolatka kochałam zliczać ile chłopaków w sobie rozkochałam, ilu się podobałam. To było takie podnoszące na duchu w chwilach gdy stawałam przed lustrem i nie mogłam na siebie patrzeć. Zazwyczaj działo się tak dzień po zażyciu jakichś dragów czy innego świństwa. Do teraz się zastanawiam - po co ja to robiłam? Dlaczego nie mogłam pomyśleć jak rozsądna osoba i spojrzeć na całą sytuację trzeźwo i zobaczyć jak to mnie niszczy. A wmawianie sobie, że nie jestem uzależniona? A oszukiwanie mamy, że źle się czuję, bo zjadłam coś niedobrego i spędzanie nocy nad muszlą, na zimnej, łazienkowej podłodze? Wspomnienia, okropne wspomnienia.
Pierwszy odcinek w tym roku :D mam nadzieję, że oglądalność się poprawi. Jeżeli chcecie mogę wysyłać Wam informację na PW o nowych odcinkach, wystarczy tylko napisać.
+co do fabuły: obrót o 180 stopni mogłoby się wydawać... :D
kalafjor
23.01.2011, 09:57
Noo... Bardzo mi się podoba.:)
Dzięki za wiadomość bo bym pewnie w ogóle tego nie zauważył. -.-"
Nic dodać nic ująć.
Czekam na kolejne odcinki.:)
yaoi fan
23.01.2011, 10:01
Ja to już czytałam xD Nie dałam komentarza, bo... Nie wiem co napisać, fajny odc. Jak zresztĄ CAŁE fs
Świetny odcinek. Takiego obrotu sprawy się nie spodziewałam. Mam nadzieję, że odcinki będą takie świetne przez cały rok :). Czekam na następny.
10/10.
A, i proszę (jeśli nie będzie to problemem) abyś wysyłała mi PM'a z przypomnieniem jak wstawisz odcinek. Nie zauważyłam.
Przeczytałam od razu po pojawieniu się, ale nie miałam siły komentować, a później jakoś zapomniałam, także dzięki za przypomnienie ;]
Więc tak. Co do tego odcinka uczucia mam mocno mieszane. Właściwie nic się nie działo. Znaczy, wiem, że to jest coś w stylu biografii/dokumentu :P, ale nie zachwycil mnie. To było strasznie przewidywalne, że wyląduje w końcu z Michaelem. I nie rozumiem tego zdania:
Dobrze było wiedzieć, że facet mojego życia, który trzymał mnie w objęciach mówiąc mi to nie żyje.
po prostu jakoś do mnie sens nie dociera ;p
I ten skok w przyszłość na końcu. Wiem, że większość akcji to retrospekcja, ale wydało mi się to tak od czapy w tym momencie. I właściwie tak, jakbyś podsumowywała całe FS.
Nie mogę powiedzieć, że szaleję na punkcie tego odcinka. Poprzednie wydawały się lepsze. W każdym razie czekam na następne, ciekawa jak się akcja rozwinie ^^
I-Love-The-Sims
24.01.2011, 17:19
Grande!!!Z francuskiego wspaniale :P HEH.Fajne CZEKAM NA CIĄG DALSZY :*
Dzięki za wszystkie komentarze, co do tego "podsumowania" też się nad nim zastanawiałam długo... Hm co do odcinka kolejnego to nie mam pojęcia kiedy, najpóźniej za dwa tygodnie.
@up, z francuskiego to może być co najwyżej grand, czyli wielkie, grande to po włosku i hiszpańsku, ale ma to samo znaczenie, chyba że jestem źle douczona, w takim razie zwracam honor.
Wielkie dzięki za przypomnienie, zupełnie zapomniałam o tym FS a jest do czego wracać :) Fajny odcinek, nie spodziewałam się t a k i e g o obrotu sprawy. Czekam na następny odcinek, teraz nie zapomnę ^.^
Bardzo podoba mi się jak piszesz tak, lekko. Zdjęcia są profesjonalne. Tekst bardzo fajny tzn. zawsze są jakieś zwroty akcji, śmieszne, smutne, dziwne. Nie pisałaś ze jakiegoś schematu innego FS, pisałaś sercem, bez przypatrzenia na inne foto opowieści. I to mi się podoba! Czekam na następny odcinek. 10/10
no fajnie fajnie, tylko koncowka mi sie nie podoba, myslalam ze caly czas beda dwie osoby, eli i tak, no jak jej tam, zapomnialam, ale dobra. ale fajnie, wysylaj mi pw jak bys mogla, jesli bedzie nowy odc ;]
Rozdział VIII
W chwili gdy zaczęłam być z Michaelem i gdy wszystkie moje sprawy zostały poukładane moje drugie życie nabrało sensu, fakt faktem że zmieniłam zdanie dość szybko, bo gdzieś koło gwiazdki tego samego roku rozstaliśmy się. Już nie za bardzo pamiętam o co tak na prawdę chodziło, wiedziałam tylko że już do niego nigdy nie wrócę, a moje życie straciło sens. Było za pięknie, za dużo dostałam od losu i musiało się wszystko spieprzyć.
http://img832.imageshack.us/img832/7352/80392879.jpg
20 Grudnia 2001
Słyszałam kiedyś o takiej legendzie, która mówi o tym, że dwanaście ostatnich dni w roku przepowiada dwanaście miesięcy przyszłego roku. Dwudziesty odpowiadał za styczeń, dwudziesty pierwszy za luty i tak dalej... Czyli biorąc pod uwagę wydarzenia tego dnia to styczeń nie zapowiadał się kolorowo. Bałam się co będzie dalej. Może warto byłoby w końcu to wszystko ukrócić? To był wieczór, gdzieś koło 21 godziny, ja wybiegłam z domu jak oparzona nie zawiadamiając nikogo o tym gdzie idę, zresztą nie bardzo ich to obchodziło. Matka i jej gach byli cholernie zajęci sobą i nie zwracali uwagi co robię i gdzie idę, nie było to dla mnie na szczęście nowością. Kierowałam się w stronę apteki całodobowej. Tak, dobrze myślicie, chciałam kupić leki nasenne, głupstwo teraz już o tym wiem, ale wydawało mi się, że to takie dorosłe. No i kupiłam je, nie pamiętam ich nazwy, chociaż wiem, że jakbym dobrze poszukała to znalazłabym jeszcze jedno z pudełek. Gdy wróciłam do domu starałam się zachowywać normalnie, tak żeby moja rodzicielka o niczym się nie domyśliła, bo co jak co, ale przeczucie to ona miała dobre. Weszłam do kuchni i zobaczyłam ich, to spijanie sobie z dziubków i automatycznie zrobiło mi się jakoś smutno, nie niedobrze od tego fuj, pseudoromantycznego nastroju przy kanapkach z szynką i ogórkiem, ale wiedziałam że mnie i Michaela w takiej sytuacji już nie będzie można zobaczyć. Zresztą nasz związek wpadł w taką jakby rutynę, zauważyłam to już kilka miesięcy temu.
- Mamo... - zaczęłam, w sumie nie wiedziałam co chcę jej powiedzieć, ale musiałam jakoś odciągnąć jej uwagę od Adama, bo zaczynało mi się robić niedobrze.
- Słucham cię kochanie? - odwróciła się, ale nadal widać było po niej że duszą jest w zupełnie innym świecie.
- Ja... ja pójdę do swojego pokoju. Pójdę spać, tak idę spać bo... bo jestem strasznie śpiąca...
Nawet nie usłyszała co mówiłam.
- Tak, tak. Doskonały pomysł.
"Doskonałym pomysłem" było wszystko co powiedziałam, gdy jej nie chciało się ze mną rozmawiać, więc nawet jak powiedziałabym, że chcę ściąć włosy na jeża, a potem pofarbować je na zielono, bo zawsze marzyłam o tym, żeby utożsamiać się z kosmitami za pewne powiedziałaby to samo.
http://img707.imageshack.us/img707/6190/85362099.jpg
Więc wyszłam z kuchni i zamknęłam się w swoim pokoju. Wyciągnęłam trzy pudełka tabletek z kieszeni i rzuciłam je na łóżko. W międzyczasie spaliłam fajkę wychylając się za okno i zaczęłam pisać list pożegnalny, jednak stwierdziłam że nie ma to namniejszego sensu, gdyż zazwyczaj zapisuje się w nich coś czego ja nigdy nie chciałabym usłyszeć od bliskiej osoby. Postanowiłam umrzeć w samotności, bez niczyjej wiedzy z jakiego powodu. Na biurku ustawiłam rządkiem wszystkie tabletki i wyjęłam wino trzymane skrzętnie w szafie przez ostatni tydzień. To miała być cudowna śmierć... Niczym Weronika z książki Paula Coelha wkładałam sobie moje, jak mi się zdawało, białe zbawienie do gardła i popijałam winem. Osiem, dziewięć, piętnaście, to nic nie zmieniało, czułam się tylko trochę pijana...
http://img833.imageshack.us/img833/2986/32091189.jpg
I znowu ten sam schemat.
Białe światło dające po oczach, dziwni ludzie w białych kitlach uważający się za znawców medycyny i standardowy tekst:
- Elizabeth, następnym razem nie będzie już tak kolorowo.
Wtedy zamykam oczy i udaję że wyłączam się ze świata tak zupełnie, że nikt mnie nie widzi i nawet nie chce na mnie patrzeć. Jestem obojętna dla wszystkich i dla mnie wszyscy są obojętni, krótko mówiąc mamy siebie gdzieś. Ja kontra reszta świata.
Mama głaszcze mnie po czole i mówi zatroskanym głosem.
- Adam cię znalazł jak leżałaś na podłodze...
Drugi supermen na mojej liście wybawców, proszę bardzo, kto jeszcze?
- Dlaczego to zrobiłaś? Uważasz mnie za złą matkę? Na prawdę jestem aż tak bardzo do dupy, że chcesz się zabić i pokazać jakim byłam złym rodzicem, że nie panowałam nad tobą i nie kontrolowałam cię? Teraz to wszystko się skończy, zobaczysz już nie...
- Pani Smith, proszę nie męczyć córki, jest w kiepskim stanie.
- Oczywiście, przepraszam...
I idzie sobie, a ja zasypiam i nadal mam wszystko gdzieś. Boję się trochę tylko co ze mną będzie, jeżeli faktycznie będę miała jakiegoś psychoanalityka, albo innego psychopatę na karku. Nie mam najmniejszej ochoty zwierzać się jakiemuś durniowi z tego, że chcę iść do kibla i posiedzieć na nim z dziesięć minut, bo naprawdę lubię siedzieć z tyłkiem na desce klozetowej i wpatrywać się w białe kafle na podłodze.
Obudziłam się, nie miałam pojęcia która mogła być na osi, w szpitalu jakoś zawsze traci się rachubę czasu, tam nawet w nocy nie wiadomo czy jest noc czy już może południe. Wszystko jest takie białe i sterylne. Lekarze mają cię w dupie, chyba że robią obchód i każą Ci dotykać lewym palcem wskazującym do nosa, albo prawym do oka, naprawdę fascynujące, zabawa przednia, szczególnie dla tego gnojka w kitlu. Potem odbywamy bardzo poważną rozmowę sam na sam, w cztery oczy, bo reszta załogi transportuje się do kolejnego pokoju, żeby oznajmić że książe oddziału się zbliża.
- Elizabeth, czy czujesz się już lepiej?
- Tak panie doktorze czuję się doskonale. Lepiej nigdy się nie czułam.
- To dobrze, czy czegoś ci brakuje albo masz na coś ochotę?
I to jest pytanie na które uwielbiam odpowiadać z powagą i patrzeć na jego minę, która mówi wszystko.
- Brakować to niczego mi nie brakuje, ale miałabym straszną ochotę na indyka nadziewanego truflami i kasztanami w zalewie octowej posypanego mmm kolendrą - nie ważne czy istnieje coś takiego i czy jest zjadliwe.
- Dobrze, postaram się podpytać o coś w kuchni.
Przecież wiadomo, że nie mogłabym zjeść czegoś takiego po płukaniu żołądka, a po za tym szpital by chyba zbankrutował jakby miał spełniać takie chore życzenia swoich pacjentów. Gdy doktor wstał i grzecznie się pożegnał za chwilę wszedł ktoś inny. Tak, był to Michael, trudno się było domyślić.
- Eli... co ty znowu wymyśliłaś?
Nie chciało mi się z nim za bardzo rozmawiać, spojrzałam na niego, w te cudnie błękitne oczy i uśmiechnęłam się lekko.
- Nie przejmuj się mną, wszystko jest już ok.
Odwróciłam głowę w drugą stronę udając, że śpię, sama nie wiem kiedy w końcu zasnęłam i kiedy on sobie poszedł. Nie chciałam leżeć w szpitalu, a jednocześnie nie chciałam też wracać wcale do domu, już widziałam ten wykład mojej matki, raz na jakiś czas przypomni sobie o mnie i to w akurat najmniej porządanym momencie. I tym sposobem skończyło się drugie życie, tak niewinne i dobre.
Tym razem trochę się wyżyłam na tym tekście, muszę przyznać :D ta cała ironia i te inne to trochę też z mojego punktu widzenia, przepraszam również za długość, bo nie jest powalająca, ale jakoś na nic dłuższego nie mogłam się wysilić.
ddo bwayo
09.02.2011, 14:35
Bu,bu,bu, ja chcę więcej T^T
Myślałam, że porozmawia jakoś z Michaelem a tu nic, kolejne bu! D:
Kiedy następny odcinek? :c
suuper. Czuję lekki niedosyt. Czekam na następny.
10/10 :)
Dzięki za komenatrze.
Co do kolejnego odcinka to prawdę mówiąc nie mam pojęcia kiedy, gdyż cienko będzie u mnie z internetem w przyszłym tygodniu z powodu przeprowadzki, ale mam nadzieję, że jakoś na początku marca wstawię go :>
przeczytałam w 3 minuty :c
dosc fajne, chociaz niektore dialogi [?] strasznie, strasznie sztuczne, brakuje parę przecinków, ale jest dobrze, czekam na cdn.
hm, no co do dialogu z lekarzem to miał wyjść taki właśnie trochę... może nie sztuczny ale dziwny, chciałam po prostu przedstawić jak oni mówią wszystko mechanicznie i odklepują tą samą scenkę co pokój, w sumie chodziło o to, że ona... Eli tak to widzi.
@down, o to się nie martw aż takich szmir to staram się nie pisać :D
kalafjor
12.02.2011, 20:16
Super! *__*
I jak zwykle nie mogę się doczekać następnego odcinka.:)
Mam tylko nadzieję, że to nie będzie się powtarzać. Leży w szpitalu, znajduje chłopaka, zrywa z chłopakiem, stara się popełnić samobójstwo...;)
O matko! To FS jest świeeeetne! Ja takiego czegoś nawet jednego odcinka bym w pół roku nie wypociła, a co dopiero taki giga super serial... A, i pytanie...:
Czy Eli... *chlip* Czy ona... *chlip* dostanie upragnionego kotka? *chlip!*
Witam :)
Czytam to FS od początku jego istnienia, jednak jako gość. Teraz mogę Ci powiedzieć, że bardzo mi się ono podoba ;) Postacie są takie prawdziwe, dialogi realne - rozmowa z lekarzem też jest bardzo realna, i to dzięki swojej sztuczności :], narracja taka lekka, pisana bez wysiłku. Pomysł bardzo dobry.
Green Grass
@ AJ: hmhm, pomyślę, pomyślę czy uda mi się wpleść taki radosny wątek do tego fs :D
@Green Grass, dziękuję bardzo, miło mi to czytać i cieszę się, że zdecydowałeś się na zarejestrowanie na forum i tym samym zyskałam jawnego czytelnika ;)
Łał. Co ja mogę? Mogę podpisać się pod [ostami innych. I t właśnie teraz robię :) Świetne, pisz dalej!
Kiedy można się spodziewać kolejnego odcinka?
hmm, w sumie to racja, ale jednak mi sie wydaje [mi, i tylko mi, nie musisz w ogole tego do serca brac ; >] ze troche jest, ale nvm :]
W końcu nadrobiłam dwa ostatnie odcinki i muszę stwierdzić, że akcja z Michaelem za szybko sie potoczyła. Tylko ogólnikowo opisujesz ich związek i zaraz piszesz, że sie zakończyl. Dla nas, czytelników, to te miesiące z życia były wyjęte.
Odc. 8 już nieco lepszy, ale faktycznie musisz pomyśleć o jakimś psychiatrze dla Eli, bo po którejś tak próbie samobójstwa już dawno powinna siedzieć w psychiatryku lub mieć całodobowy nadzór.
VII
Przyjechała bardzo szybko, niemalże odrazu po policji - od razu
a po za nami przed klubem znajdowały się jeszcze jakieś dwie osoby - notoryczny już błąd, ma być POZA
Spojrzałam się na moich towarzyszy; Spojrzał się w okno i ironicznie zaśmiał - bez zaimka zwrotnego
Usiadł na przeciwko mnie i oparł głowę na rękach. - naprzeciwko
Przepraszam Was bardzo za takie opóźnienie i za to, że odcinek obiecywałam już dawno. Niestety nie korzystam zbyt często z komputera, na którym mam zainstalowane simsy, z kolei na zupełnie innym piszę obecnie tekst. Mam nadzieję, że już niedługo złożę wszystko w jedną całość i wstawię nowy odcinek, nie chcę na razie wyznaczać nowego terminu odcinka, bo mogę się z tego nie wywiązać. Mam tylko nadzieję, że temat nie zostanie zamknięty, a może ujawnią się dodatkowo jacyś nowi czytelnicy? :D
Przeczytałem dopiero pierwszy odcinek. Błędów nie chciało mi się już szukać i takich tam.
Początek był naprawdę dobry, trochę spsuło się po dacie. Pomysł i wykonanie niezłe, podobają się. Zapewne sięgnę po kolejną część.
Całkiem ładnie idzie Ci pierwszoplanowy narrator. Zwroty do czytelnika są trafne i dodają pewnego poczucia więzi z bohaterką ;)
Przykro mi. Dziś już więcej z siebie nie wykrzesam w komencie :P
vBulletin® v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.