PDA

Zobacz pełną wersję : Krwawe dłonie


Eranor
25.04.2011, 17:19
Po lekkich namowach pewnej osoby, zdecydowałem się zrobić tu coś takiego.
Tyle wstępu.
Miłej lektury.
Historia: moi.
Fotografia: Vipera.



Czekała z klientem na powrót wspólnika w jedynej tawernie w mieście. Uzgodniła już wszystkie szczegóły oraz wynagrodzenie i pozostało jej tylko oczekiwanie na informacje o celu. Tak naprawdę nie miała na co się skarżyć. Jako asasynka niskiej rangi znalazła dobrze płatne zlecenie, z niewielkim ryzykiem w odseparowanym miasteczku pośród gór. Za swoje wynagrodzenie zapłaci bractwu za dwa następne lata.
http://img163.imageshack.us/img163/3746/snapshot1aad0a9a7ac0d82.jpg
Korciła ją od pewnego czasu myśl, żeby spłacić bractwo na kilka lat i zacząć prowadzić normalne życie. Myślała o tym odkąd poznała byłego asasyna, który w ten sposób resztę czekających go lat może przeżyć w spokoju. W końcu drzwi otworzyły się i do środka wszedł, w towarzystwie sypiącego śniegu, mężczyzna w czarnym płaszczu i kapturze zasłaniającym twarz. Spojrzał na klienta, po chwili przeniósł wzrok na dziewczynę i ruszył w jej stronę. Nie ściągając kapuzy, nachylił się i szepnął jej coś do ucha. Jej usta rozciągnęły się w szerokim uśmiechu.
– Idziemy. Jutro koło południa zgłosimy się po honorarium – poinformowała petenta obojętnym tonem, wstała i ruszyła za towarzyszem. W drodze do wyjścia jeden z podpitych klientów zamachnął się ręką z zamiarem klepnięcia jej. Zauważyła go kątem oka i nie odwracając głowy, chwyciła za nadgarstek natychmiast łamiąc mu go. Gdy tylko wyszli usłyszeli wrzask, kiedy do mężczyzny doszedł ból złamanego nadgarstka.
– Musiałaś to zrobić? – westchnął jej towarzysz.
– Czego się obawiasz Colio? – odpowiedziała, obserwując spadające płatki śniegu. – W tej dziurze i tak nic nam nie grozi.
– Po prostu współczuję biedakowi, bo go rozumiem – odpowiedział Colio, patrząc wymownie na jej pośladki.
– Zamknij się! Idziemy, szkoda czasu – warknęła na niego.
Wzruszył ramionami i ruszył przodem.
Śnieg skrzypiał pod ich stopami, gdy szli główną ulicą.
http://img5.imageshack.us/img5/9749/snapshot1aad0a9a3ac1f08.jpg
Nie starali się iść cicho. Jeszcze nie. Po kilkudziesięciu krokach mężczyzna rozejrzał się ostrożnie i skręcił w mniejszą, ciemniejszą uliczkę. Dziewczyna sprawnie podążyła za nim. Wchodzili w coraz mniej uczęszczane miejsca, gdzie śnieg przestał być już biały i przybierał szarawą barwę na brudnych, tylnych zaułkach. Oboje przystanęli i zaczęli rozmawiać przyciszonymi głosami.
– Ten uzdrowiciel, czy kim on tam do cholery jest, mieszka w dwupiętrowym budynku dwie ulice stąd. Powinien akurat kończyć leczenie chorego na tę zarazę, gdy tam dojdziemy – powiedział Colio.
– Wejdę przez drzwi, a ty wślizgnij się przez okno na piętrze – odpowiedziała asasynka.
– Łatwa robota. Pójdzie raz, dwa i zostanie nam cała, długa noc na inne rzeczy. – Spojrzał pożądliwie na swoją towarzyszkę.
– Ruszamy – zakomenderowała dziewczyna, ignorując propozycję.
Poruszali się bezgłośnie w cieniach uliczki w stronę domu, który asasyn wskazał. Pozostawały po nich tylko płytkie ślady na śniegu. Po chwili rozdzielili się. Kobieta ruszyła, starając się pozostawać niezauważoną, w stronę drzwi wejściowych, podczas gdy jej towarzysz zaczął wspinać się po ścianie budynku, aby wejść przez okno na piętrze. Szybko straciła go z oczu. Podeszła cicho do drzwi, rozejrzała się wokół i nie widząc nikogo w okolicy, zaczęła grzebać przy zamku. Po krótkiej chwili mechanizm poddał się. Powoli, deliktanie uchyliła drzwi na tyle, aby móc się wślizgnąć do środka, po czym cicho je zamknęła. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Jedyne źródło światła pochodziło z następnego pokoju. Podeszła ostrożnie i oparła się o ścianę, nasłuchując przez chwilę. Usłyszała czyjeś kroki. Wyjęła małe lusterko na druciku i wysuwając je powoli pod odpowiednim kątem, obserwowała, co się dzieje za ścianą. W pokoju stał rząd łóżek, na których spali i pojękiwali chorzy. Pomieszczenie oświetlało tylko kilka dogasających świec, rozmieszczonych w różnych miejscach pokoju i latarnia trzymana przez mężczyznę, nachylającego się nad jednym z łóżek. Widziała jak się wyprostował i odwrócił, idąc w jej stronę. Schowała lusterko i szybko rozejrzała się po otoczeniu. Schody na piętro były parę kroków od niej. Colio powinien już się przekonać, że na górze nikogo nie ma. Zaczęła nasłuchiwać kroków i czekać na odpowiedni moment, wtapiając się w cienie. Odgłos butów na drewnie stawał się coraz głośniejszy. Zobaczyła wychodzącego mężczyznę, całkowicie nieświadomego jej obecności. Był trochę wyższy od niej. Poczekała aż zamknął za sobą drzwi i zrobił kilka kroków w stronę schodów, po czym skoczyła ku niemu, wyciągając sztylet z pochwy na przedramieniu. Zamierzała podciąć mu gardło, gdy będzie się odwracał. Zdziwiła się, gdy nieznajomy tego nie zrobił. Była pewna, że ją usłyszał, w końcu specjalnie mocniej tupnęła nogą o podłogę. No nic, pomyślała. Będzie musiała zrobić większy zamach ręką, aby przejechać ostrzem po krtani ofiary. Zbliżyła się na krok od swojego celu, gdy nagle stało się coś niespodziewanego. Poczuła jednocześnie ból wykręcanego nadgarstka i uderzenie w brzuch. W następnej chwili leciała w powietrzu do góry nogami, po czym wylądowała twardo na drewnianej podłodze. Ból w nadgarstku i czyjaś ingerencja zmusiły ją do obrotu na brzuch.
http://img339.imageshack.us/img339/7760/snapshot1aad0a9adac0da3.jpg
Zanim zdała sobie sprawę z tego, co się właściwie wydarzyło, leżała już twarzą na deskach z wykręconą ręką, czując przygniatający ją do podłogi ciężar oraz ostrze jej własnego sztyletu na skórze karku.
– Kto cię przysłał? – spytał mężczyzna.
Doznała kolejnego szoku. Znała ten głos! Ale przecież to niemożliwe, pomyślała. Musiała kupić sobie trochę czasu, Colio lada chwila zaatakuje ze schodów. Poczuła ukłucie naglące ją do odpowiedzi. Już otworzyła usta, gdy nagle przestała czuć ostrze sztyletu, ciężar na jej plecach również zniknął. Usłyszała szczęk metalu, a po chwili okrzyk bólu. Ryzykując, obróciła się szybko na plecy, sięgając ręką do małego noża umieszczonego w pasku. Nie spodziewała się tego co zobaczyła. Mężczyzna, który jeszcze niedawno miał być ofiarą, stał teraz w połowie drogi między nią, a Colio’em, jak łowca. Asasyn stał, a raczej został przyszpilony senbonami do ściany, mając wbity w bok jej sztylet i ciężko dyszał, plując przy tym krwią.
– Lepiej się nie ruszaj, chyba że nie dbasz o życie towarzysza – ostrzegł nieznajomy, spoglądając na nią z jednym okiem przysłoniętym włosami. I wtedy go poznała.
– R… R… Rivet! – wydyszała oniemiała z zaskoczenia. – Ale to niemożliwe… Jakim cudem… To naprawdę ty?!
– Tak, Karia. To ja. – odpowiedział.
– Karia! O co tu chodzi? Jakim cudem go znasz?! Karia, do cholery, mówię do ciebie! – zarzęził Colio, wypluwając krew.
Rivet odwrócił się w jego kierunku i podszedł parę kroków bliżej. Uspokój się, pomyślała. Uspokój się, uspokój, do diaska uspokój się! Nie miała czasu zastanawiać się nad tym niezwykłym spotkaniem. Musiała szybko podjąć decyzję. Jej palce ostrożnie zaczęły wędrować do igły z trucizną wszytej w rękaw.
– Karia, jeśli drgną ci jeszcze dwa mięśnie to zginiesz – Usłyszała. –No, teraz to jeszcze jeden.
Spojrzała na niego, próbując ukryć przerażenie i zdziwienie.
– A mogę wykonać chociaż ruch powrotny? – spytała z przekąsem.
– Możesz nawet dokończyć ten ruch. Przecież niczego ci nie zabroniłem – odpowiedział, odwracając głowę i uśmiechając się do niej. Jego włosy na chwilę odsłoniły lewe oko.
http://img853.imageshack.us/img853/9259/snapshot1aad0a9a5ac0dab.jpg
– Rivet… – Nie potrafiła już dłużej ukrywać strachu. – Ty… ty… masz krwawe oko!
– Ano mam – odparł, uśmiechając się do niej jeszcze szerzej.
Od tego uśmiechu ciarki przeszły jej wzdłuż całego kręgosłupa.

Lexi
25.04.2011, 18:04
Zapowiada się ciekawie chodź początek był nudny szczerze mówiąc, dopiero jak Karia wślizgnęła się do domu to zaczęło robić się ciekawie i niestety musiał nastąpić koniec odcinka :P Ogólnie podoba mi się i będę tutaj zaglądać. Piszesz bardzo ciekawie, ja wiem, że początki zawsze są nudne, ok przeważnie. Czekam na kolejny odcinek.

Lira
25.04.2011, 18:21
Intrygujące...
Dynamicznie opisana akcja. I bardzo plastycznie.
Nie będę się zachwycać tak szybko, bo to początek, ale śmiało mogę napisać, że mi się podobało. Liczę na powtórkę:)

Libby
25.04.2011, 19:41
Czekałam na to opowiadanie :). Zdjęcia Vipery poznałabym chyba wszędzie :D.
Na razie za wiele nie wiemy, ale może być ciekawie. Nieźle piszesz ;).
Na pewno jeszcze tu zajrzę :P.

Gargamel
26.04.2011, 08:05
Ciekawe. Na serio mi się spodobało. Tekst jest dobrze ułożony, a zdjęcia klimatyczne i pasujące do fabuły. Nie znoszę, kiedy nie mają jakiegoś związku z napisanym tekstem. Rzadko komentuje fs, ale tym razem po prostu musiałem. Oczywiście czekam na kolejny rozdział/część.

Vipera
26.04.2011, 18:20
Zapowiada się ciekawie chodź początek był nudny...
Zapewniam, że im dalej, tym lepiej.
Znam juz większosc fabuly i wiem, że Eroś ma naprawde nieziemskie pomysły ;)

Libby, az tak sie wyróżniam?

Eroś! Fajtoooo!
Pisz dalej, pisz, bo ostatnio sie obijasz, mój drogi :P

Libby
26.04.2011, 19:29
Eroś ma naprawde nieziemskie pomysły ;)
Domyślam się :D.

Libby, az tak sie wyróżniam?

Zdjęcia są charakterystyczne a zwłaszcza simy :P.

Eranor
26.04.2011, 21:16
Dziękować za komentarze.
Co do opka... no cóż, sporo różnych motywów tam się znajdzie i to już wkrótce.
Na razie, co prawda niewiele będzie wiadomo, ale z czasem po kolei wszystko się rozwiąże ;) (raczej :P)
Zachęcam do dalszego komentowania, no i za tydzień chyba kolejną część się wrzuci (jeszcze przez jakiś czas będzie to uzależnione od pani reżyser ;))

Searle
27.04.2011, 08:59
Mnie również się podoba. Bardzo fajnie napisane, potrafisz zaciekawić. Akcja bardzo dobrze opisana. Brakuje mi jedynie opisu głównej bohaterki.

Viperko, zdjęcia ładne, ale jakieś takie za ciemne.

W pokoju stał rząd łóżek, na których spali i pojękiwali chorzy Nie można spać i pojękiwać. Użyłabym zamiast 'i' łącznika 'lub'.

Vipera
27.04.2011, 09:15
Ciemno miało być, droga Searle ;)
Nieoświetlona noc, nie było tam żadnych latarni ulicznych.
No i.. kto powiedział, że Karia jest główna bohaterką ?:D

Searle
27.04.2011, 10:03
Ciemno miało być, droga Searle ;)
Nieoświetlona noc, nie było tam żadnych latarni ulicznych.
No i.. kto powiedział, że Karia jest główna bohaterką ?:D

A, no to teraz rozumiem :)
Widzę, że nie są to czasy współczesne. Czy w którymś odcinku będzie wspomniane kiedy dzieje się akcja?

Co do Kari (Karii?) to chciałabym by była to główna bohaterka, a jeśli nie to prostuję: "główna bohaterka tego odcinka" :)

Eranor
27.04.2011, 10:24
Mogę podać kiedy dzieje się akcja, jednakże nic to Ci nie da, ponieważ jest to całkiem inny świat ;) Nie nasz.
A czemu chciałabyś aby ona była główną bohaterką? :>

Searle
27.04.2011, 12:03
Nie nasz świat? No to robi się coraz ciekawiej :)

Fajna z niej dziewucha :) A tak na serio: to FS zaczęło się właśnie od niej, opisujesz jej przeżycia, towarzyszymy jej w przygodach i stąd moje przypuszczenie, że będzie to główna bohaterka, ale Vipera zmyliła mnie. Oczywiście może być też tak, że teraz fabuła skupi się na Rivecie :)

Eranor
27.04.2011, 12:27
Co nieco się wyjaśni przy następnej części ;) A jeszcze kolejna mam nadzieję spowoduje natłok pytań, no ale spokojnie :)


A czy fajna... były komentarze, że zbyt melodramatyczna :P
Ale ja tam ją lubię :P

Eranor
01.05.2011, 20:10
Kolejny fragment, trochę długawy ale tak było sensowniej wrzucić. Dziękować Viperze za świetny pomysł z fotami. Mam nadzieję, że kursywa będzie widoczna.
Enjoy.


Cztery lata wcześniej…



Nie był pewien ile czasu minęło, odkąd został zamknięty w izolatce. Gdyby nie zadziwił mistrzów sprawnością w przemyceniu posiłku dla uwięzionej, ci nie daliby mu wyboru między tak łaskawymi karami – zwiększenie do dziesięciu dni pobytu w zamknięciu dla niej oraz tyle samo dni dla niego lub wypuszczenie jej w połowie kary, którą odsiadywała i piętnaście dni izolatki dla niego. Wiedział, że nie przetrwałaby długo zamknięta w kompletnych ciemnościach. Miał wrażenie, że już minęło jakieś dwanaście, może trzynaście dni odkąd tu siedzi. Oczy już dawno przyzwyczaiły się do mroku i widział całkiem wyraźnie. Czuł, że schudł. Karani dostawali tylko tyle żywności i wody, by mieć szanse na przeżycie. Nic ponadto. Siedział na kamiennej podłodze na środku pomieszczenia. Podciągnął nogi i objął kolana rękoma, próbując się ogrzać.
Brr zimno! Nie mogło cię wziąć na dobre uczynki w lecie albo chociaż na wiosnę?
Heh… Temperatura nie jest wcale taka zła… Gorzej, jeśli chodzi o towarzystwo.
Oj, przepraszam, że nie jestem jakąś seksowną brunetką. Taką Mistrzynią Silvą dajmy na to albo tą małą...
Czy ty się kiedyś zamykasz?!
O ile mi wiadomo, to tylko jeśli mi się zachce. Zresztą nie narzekaj, próbowałeś kiedyś słuchać samego siebie? To jest dopiero męczarnia.
A teraz co niby robię?
Ops… wpadka. Z technicznego punktu widzenia masz rację, aczkolwiek...
Aczkolwiek jednocześnie nie mam racji…
Westchnął. Powtarzali tę rozmowę już nieskończoną ilość razy, odkąd został zamknięty. Wstał i zaczął chodzić żeby się rozgrzać, przy okazji miał czym się zająć zamiast bezczynnie siedzieć i prowadzić bezowocne kłótnie.
Swoją drogą czemu jeszcze jej tego nie powiedziałeś?
No tak, musiał wspomnieć o tym akurat teraz.
http://img220.imageshack.us/img220/5188/snapshot1aad0a9adac9f94.jpg
Tak naprawdę sam nie był do końca pewny czemu tego nie zrobił. Już od roku znał prawdę o tym miejscu, o Gildii Asasynów. Nie jest to miejsce, za które do pewnego wieku się uważa. Wszelkie więzi, które budowano przez tych kilka lat życia bez wiecznego strachu są zabijane. Szkolenie jest tak urządzone, aby w najmłodszych latach zakorzenić w adeptach śmiertelny strach przed mistrzami, następnie zostawia się ich samym sobie w wolnych chwilach, by nauczyli się zachowywać wśród ludzi i nie wyróżniać się. W końcu, gdy osiągną odpowiedni wiek, zostają oświeceni co ich od teraz czeka. Wzbudza się w nich poczucie zagrożenia, narasta podejrzliwość do wszystkich wokół, wzrasta czujność i wyostrza się instynkt przetrwania za wszelką cenę.
Czemu? Odpowiedział. Nie potrafię. Nie potrafię się zmusić, by zrobić jej to, co nam wszystkim zrobiono. Zniszczyć wszystko.
I tak się dowie za rok. Wiesz przecież, że im o to chodzi. Nie uważasz, że lepiej byłoby ją do tego przygotować wcześniej?
Wiem o tym! Ale nie chcę tego robić… jeszcze nie. Poza tym, od kiedy to dbasz o dobro innych?
O! Podchwytliwe pytanie. Dbam o nasze dobro, jeśli będzie trzeba przy tym zrobić coś dla kogoś, to trudno, niech stracę.
Przydałbyś się choć raz, zamiast tylko przeszkadzać.
O, wypraszam sobie! Przydałbym się już wielokrotnie, gdybyś choć raz zechciał mnie posłuchać.
Wysłuchuję cię codziennie od kilku lat. Dziwne, że jeszcze nie…
Jego uwagę przykuł nagły zgrzyt zamka. Drzwi otworzyły się, wpuszczając do środka światło, które go oślepiło. Zakrył oczy dłonią.
– Co Rivet, po piętnastu dniach w ciemnościach zacząłeś sam do siebie mówić? – Usłyszał głos asasyna.
– Czas już minął? – spytał zdziwiony, podchodząc do wyjścia.
– Minął, minął. Wyłaź i doprowadź się do porządku. Popołudniu macie ważne spotkanie z mistrzami.
Wyszedł z celi, mrużąc i przesłaniając oczy z powodu oślepiającego światła. Kiedy ruszył w stronę kuchni, mężczyzna coś jeszcze do niego powiedział, po czym zaśmiał się. Rivet szedł na wpół oślepiony, trzymając jedną rękę na ścianie, drugą powstrzymując jasność atakującą jego przymrużone powieki. Trochę zajmie nim na nowo przyzwyczai się do światła. W końcu doszedł do schodów, ostrożnie zszedł po nich na dół, po czym ruszył dalej korytarzem prowadzącym do kwater sypialnych. Starał się iść tak, by nikt z młodszych adeptów go nie zobaczył. Oni mieli jeszcze skłonności do rozsiewania informacji, nie biorąc niczego w zamian w przeciwieństwie do starszych. Dotarł niezauważony do swojego pokoju. Szybko przemył się oraz przebrał w czyste ubranie i wyszedł, udając się do kuchni. Było już po śniadaniu, więc musiał zakraść się i po cichu zabrać trochę jedzenia, które zjadł pośpiesznie w drodze do sali zebrań. Zbliżając się, widział coraz więcej osób kręcących się po korytarzu.
– O! Rivet! Wypuścili cię na czas jak widzę. – Zaczepił go Lerkin, uśmiechając się szeroko.
– Jak widać – odpowiedział. – Tęskniliście za mną?
– Żartujesz? Zawsze to miejsce wyżej na testach dla wielu z nas. – Poklepał go po ramieniu i odszedł w przeciwnym kierunku.
Ten to wie jak się przystosować. Doskonały nieszczery uśmiech serdeczności.
Rivet stłumił westchnienie. Niestety, taka była prawda jeśli chodzi o jego znajomych. Wszyscy obecnie byli w większym, bądź mniejszym stopniu fałszywi, lecz Lerkin wznosił się na wyżyny obłudy. Każdy wiedział jak lubuje się w przelewaniu krwi i zabijaniu, a mimo to nawiązywał dość bliskie stosunki z innymi. I później gotów był ich zabić bez chwili zawahania.
Tonąc w ponurych myślach, nawet nie zauważył kiedy przekroczył próg wielkiej sali, do której prowadziło dziesięcioro drzwi. Znajdowała się ona w centralnej części cytadeli, zbudowana na planie koła, odchodziły od niej korytarze prowadzące do wszystkich części zamku. Bez żadnych okien, czy ozdób, tylko gołe ściany, w których wyróżniał się jedynie balkon. Stamtąd zazwyczaj mistrzowie przemawiali do uczniów.
– Riiivet! – Odwrócił się w kierunku, skąd go zawołano i zobaczył Karię, rzucającą mu się na szyję. – Gdzie się podziewałeś tyle czasu?
http://img148.imageshack.us/img148/6213/snapshot1aad0a9abac9fb2.jpg
O, nic takiego. Odsiadywał tylko karę za ciebie.
– Męczące szkolenie. Wracałem do kwatery i od razu zapadałem w sen – skłamał.
– Oj, mogłeś mi powiedzieć. Pomogłabym ci jakoś. Przyniosłabym ci posiłek, na przykład. Strasznie schudłeś w ciągu tych paru dni – powiedziała, dźgając go palcem w brzuch.
– Jakoś przeżyłem i mam to już za sobą. – Jego twarz wykrzywił znużony uśmiech.
– Rivet! Rivet! Rivet wrócił! – Doszły go nagle krzyki.
Podniósł wzrok i za przyjaciółką zobaczył część uczniów z jej grupy. Kilkoro chłopców i parę dziewcząt w wieku Karii, szło w ich kierunku. Uśmiechnął się do nich szeroko.
– Zapuszczasz włosy? – spytał ktoś z grupki.
– Chciałabym mieć takie czarne włosy. Blond są takie widoczne w ciemnościach – rzuciła jedyna dziewczyna z jasnymi włosami.
Oni jeszcze byli szczerze serdeczni. Mógł przez chwilę nie udawać, poczuć się spokojnie i naturalnie. Śmiał się z nimi, wysłuchując opowieści co, komu się wydarzyło przez ostatnich kilka dni. Kto potknął się i wpadł na stojaki z bronią na szkoleniu, kto przysnął ze zmęczenia i obudził się z twarzą w talerzu z zupą. Rzucił im kilka pomysłów na te same psikusy, które on i jego grupa robili jeszcze rok temu. Później zaczęły się zwyczajowe prośby typu: jak wykonać takie, a takie pchnięcie mieczem, jak rzucić senbon, czy shuriken w taki, a taki sposób, jakie zioła wymieszać aby zrobić truciznę powodującą swędzenie całego ciała.
– Riiiveet! – Karia zwróciła się do niego słodkim, przeciągającym samogłoski głosem, takim, którego zawsze używała prosząc go o coś poważniejszego. – Pokażesz mi dziś jak używać rękawicy?
Rękawica, czyli urządzenie miotające w zależności od rodzaju: senbonami, shurikenami, czy nożami, umieszczana na nadgarstku i przedramieniu asasyna, ze skomplikowanym systemem wypustowym.
– Proooszęęę, chyba nie odmówisz damie? – naciskała.
http://img534.imageshack.us/img534/4229/snapshot1aad0a9a5ac9fb8.jpg
– Damie nigdy nie odmówię – odpowiedział. Zobaczył jak uśmiecha się, cała szczęśliwa. Po chwili ciszy ciągnął dalej: – No więc?
– Co więc? – odparła zdziwiona.
– Gdzie jest ta dama, o której mówisz?
– O ty! – Zamachnęła się, chcąc uderzyć go w ramię.
Zrobił krok do tyłu, unikając uderzenia i jednocześnie chwytając jej dłoń w swoją, pociągnął do tyłu, wytrącając ją z równowagi. Zrobiła krok do przodu, aby nie upaść. Złapał ją w pasie i obrócił, udając jakby tańczyli, po czym podniósł i skierował się w kierunku wyjścia, niosąc ją w niezbyt wygodnej pozycji na ramieniu. Grupka wybuchnęła śmiechem.
– Ej, gdzie mnie niesiesz? Puszczaj! – krzyczała Karia, wyrywając się.
– Chciałaś zobaczyć jak się używa rękawicy, nieprawdaż? – odpowiedział wesoło.
– Ale to później. Zobacz! Mistrzowie już się zbierają.
Spojrzał w kierunku balkonu. Miała rację. Postawił ją na ziemię i wrócili do grupki. Po drodze zmierzwił jej brązowe włosy. Pomimo dość krótko ściętych włosów, Karia nie przypominała ani trochę chłopczycy. Zapatrzył się na chwilę w jej oczy. Zawsze lubił na nie patrzeć. Duże i brązowe były dla niego najcieplejszym miejscem, gdzie mógł się schować, w całej tej ponurej rzeczywistości.
– Co tak patrzysz? Mam coś na twarzy?
Pytanie Karii wyrwało go z zamyślenia.
– Tak – odpowiedział i pstryknął ją w nos jak małego brzdąca, co ją na powrót zdenerwowało.
Stał tak z tą grupką młodszych uczniów i czekał aż zbiorą się wszyscy mistrzowie. Nie chciał wracać do rówieśników. Pragnął jak najdłużej odprężyć się i odpocząć od tej aury ciągłej podejrzliwości i fałszu.
– Oho! Rivet i jego podopieczni. – Usłyszał nagle za plecami.
– Ojoj! Jeszcze naprawdę nam go zabiorą i nudno się zrobi – powiedział damski głos.
– No Rivet, chyba byś nam tego nie zrobił? – spytał pierwszy głos należący do Mido.
Chłopak przewiesił mu rękę przez ramię i uwiesił się na nim własnym ciężarem, spoglądając z góry na młodszych uczniów. Kobiecy głos należał do Carie. Od razu poczuł trującą atmosferę jaką ze sobą przynieśli. Oczywiście cała grupka zareagowała śmiechem i żartami, a część chłopców natychmiast zaczęła wdzięczyć się do Carie. Odetchnął z ulgą, gdy po chwili odeszli. Znów zaczęły się pytania i prośby o opowieści lub pokazanie czegoś, wzajemne dokuczania i szczery śmiech. W końcu jednak musieli się uciszyć, gdyż na balkonie stali już wszyscy nauczyciele. Trzy kobiety i ośmiu mężczyzn w ciemnych strojach asasynów. Niektórzy z nich mieli dodatkowo narzucone na ramiona czarne płaszcze. Jeden z nich wykonał kilka kroków, wychodząc na przód i zabrał głos. Zaczął miłym i przyjemnym głosem, starając się zachować pozory świata, jakiego widzieli go młodsi.
Przyznaj, uwielbiasz to.
Hmm? Ach! A kto by nie uwielbiał? Lepsze to niż pławić się w fałszu. Można się rozluźnić.
Nie o tym mówię, imbecylu. Uwielbiasz jak cię podziwiają.
Podziwiają?
Nie udawaj idioty większego niż już jesteś. Lubisz być podziwiany, stanowić wzór i dawać przykład. A cała ta grupka, wraz ze śliczną Karią na czele, jest w ciebie zapatrzona. Cokolwiek powiesz, dla nich jest to święte.
Zastanowił się chwilę nad tym. Po części było w tym sporo racji. Ale czy to coś złego?
Może trochę i tak, ale komu nie sprawiałoby to przyjemności? Przecież to nic złego. Nie wykorzystuję tego faktu dla własnych korzyści.
Nie? Jesteś tego pewien? A odpowiedzialność? Wiesz, że w końcu będziesz zmuszony ich zdradzić.
Znajdę sposób! Coś wymyślę. Stąd można też uciec. Dam rade coś zorganizować.
Ha! Marzyciel się obudził. Uważaj, zaczynasz się dziwnie zachowywać, piękna na ciebie podejrzliwie patrzy.
Rivet spojrzał w bok i zobaczył wpatrującą się w niego Karię. Widział na jej twarzy wyraz niepokoju. Puścił do niej oko i uszczypnął w bok, po czym skupił się na powrót na tym, co ogłaszali mistrzowie.
– Tak więc, skoro w tym roku mamy przepełnienie w kilku rocznikach studentów, postanowiliśmy zorganizować specjalną Próbę Krwi. Odbędzie się ona za dwa tygodnie, a uczestniczyć w niej będą wszyscy zebrani na tej sali – poinformował mistrz asasyn Salzar.
No, no. Zapowiada się całkiem ciekawa rzeź…to znaczy rozrywka. He, he!
Zbladł natychmiast po usłyszeniu słów mistrza. Próba Krwi. Tak szybko i to z młodymi, nieświadomymi, co tak naprawdę ona oznacza. Spojrzał z przerażeniem na grupkę wokół. Wszyscy byli od niego tylko dwa lata młodsi, a jednak wydawali mu się dziećmi. Całkowicie nieświadomymi, bezbronnymi dziećmi. Przeniósł znów wzrok na balkon, na którym stali mistrzowie, gdy wyczytali jego imię wśród kilku innych. Wszyscy wymienieni byli kandydatami z potencjałem na wysokie rangi asasynów w przyszłości.
– Wymienionych przeze mnie kandydatów obowiązywać będzie specjalna reguła. Nie wolno wam uniemożliwić sobie nawzajem zdania próby – powiedział mistrz, odwrócił się i wyszedł.
Za nim po kolei zniknęła reszta asasynów.
Hmm, czyli nie możesz zabić ani Lerkina, ani Remusa, ani Alix, ani nikogo z tych, którzy dorównują ci umiejętnościami. Oni ciebie również. Dziwne ułatwienie.
To nie jest ułatwienie. Nie powiedział, że nie możemy się nawzajem poważnie zranić. Poza tym…w takiej sytuacji nie wiem jak mam młodych obronić przed nimi. Szczególnie przed Alix i Lerkinem.
Och! No tak. Dylemat rycerza w białej zbroi. Ochrona biednych i niewinnych, tylko wiesz co? Nie jesteś żadnym cholernym rycerzem w żadnej cholernie białej, cholernej zbroi! Jesteś asasynem i nie obchodzi ciebie los innych, jeśli nie są niezbędni, czy chociaż chwilowo użyteczni.
Czy ty się kiedyś zamykasz, do cholery?!
Zamknę się, jeśli w końcu przestaniesz udawać osła i postąpisz jak należy.
Postąpić jak należy. Zagryzł wargę. Co powinien teraz zrobić? Myślał gorączkowo nad rozwiązaniem tej fatalnej sytuacji. W końcu odpowiedział:
Czas, aby poznali prawdę…
Yh zastanawiam się, czy nie osiągnąłbym lepszych efektów, mówiąc do kapcia.

***

Kolejnych kilka dni minęło bardzo szybko. Dzień próby zbliżał się nieubłaganie.
http://img864.imageshack.us/img864/1923/snapshot1aad0a9a3ac9f7alt.jpg
Rivet podobnie jak inni z jego grupy dowiedział się już gdzie odbędzie się Próba Krwi. Sprawdził teren oraz sporządził niezdarną, lecz praktyczną mapę. Większość asasynów prawdopodobnie miała również opracowany plan działania, jednak oni ograniczali się do samych siebie. Rivet musiał opracować plan dla swoich przyjaciół, co było dalece trudniejsze i bardziej czasochłonne. Siedział na łóżku zastanawiając się co jeszcze spakować do worka. Zbierał wszelkie przydatne przedmioty, które dałyby jakieś szanse dla młodszych. Musiał im dziś wieczorem wszystko wyjawić. Zostało już niewiele czasu, raptem kilka dni. Nie mógł już dłużej zwlekać. Wyliczając rzeczy, które pokazał im dotychczas, zastanawiał się czego zdołałby ich jeszcze nauczyć. Westchnął zrezygnowany. Nie przychodziło mu już nic więcej do głowy, więc wstał z łóżka i zajął się zawiązywaniem worka.
Koniecznie musisz im pomóc?
Nie odpowiedział.
Wiesz, że to nie ma sensu. Lerkin lub Alix dla samej przyjemności zajmą się młodziakami, nie wspominając o reszcie. A ty, tak naprawdę nic im nie możesz zrobić.
Alix się zajmę w drodze do sali treningowej, a reszta…coś wymyślę.
Zginiesz, wiesz o tym.
Nastała chwila ciszy. Rzeczywiście jeśli zaangażuje się tak, jak planował w dniu próby to najprawdopodobniej zginie lub, jeśli będzie miał szczęście, będzie bardzo poważnie ranny.
Zapewne. Przynajmniej nie będę musiał dłużej wysłuchiwać pewnego irytującego głosu.
To sobie radź beze mnie. Ja mam dość.
Och marzyłem o tym prezencie od tak dawna. Nie sądziłem już, że się kiedykolwiek doczekam.
Cisza. Czyżby naprawdę zniknął, czy tylko postanowił się nie odzywać? Wzruszył ramionami. Tak czy inaczej efekt jest taki sam. Nareszcie ma spokój. Zarzucił sobie worek na plecy i wyszedł z pokoju.
Z reguły na korytarzach o tej porze można spotkać całkiem sporo ludzi, lecz teraz wszyscy szykowali się na Próbę Krwi. Doszedł do schodów i ruszył w górę. Najpierw musiał udać się do Alix. Kwatery mieszkalne w gildii nie były podzielone. Każdy kandydat na asasyna dostawał własną kwaterę, lecz równie dobrze mógł mieć sąsiada jak i sąsiadkę w pokoju obok. Pokój adeptki znajdował się dwa piętra wyżej niż jego. Starał się iść cicho. Nie chciał, aby ktoś go zauważył i pomyślał, że zmówił się z nią co do próby. W końcu znalazł się na właściwym piętrze. Wiatr na tej wysokości był znacznie silniejszy i robił dużo hałasu, wpadając przez okna. Wystarczająco dużo, aby zagłuszyć rozmowę. Szedł, szukając właściwych drzwi. Przeszedł prawie cały korytarz nim znalazł te właściwe. Zapukał. Otworzyła mu dziewczyna podobnego wzrostu, czerwone kosmyki nierówno ściętych włosów opadały jej na czoło. Zielone oczy zabłyszczały na moment ze zdziwienia, gdy rozpoznała kto ją odwiedził.
http://img402.imageshack.us/img402/6148/snapshot1aad0a9a7ac9fdd.jpg
– Rivet – przywitała go. – Nie mów, że poczułeś krew asasyna i przyszedłeś pozbyć się mnie przed próbą, a może przyszedłeś tu o tej porze w innym celu?
– Alix, wyszłabyś kiedyś na słońce. Wiesz jak widoczna jesteś w ciemności z powodu swojej cery? – odparł z kpiącym uśmieszkiem.
– Nie wszyscy mają tak dobrze jak ty, Południku. – Jej oczy zwęziły się groźnie ze złości.
– Starczy komplementów. Mam dla ciebie propozycję.
– Propozycję? – Uniosła brwi w zaciekawieniu.
– Kojarzysz tę grupkę młodziaków, z którą się zadaję?
– Tak.
– Chcę żebyś na nich nie polowała w trakcie próby.
– Albo?
– Żadne albo. Po prostu podaj swoją cenę – odpowiedział, wzruszając ramionami.
Asasynka milczała przez chwilę, zastanawiając się nad jego słowami. Obserwował ją uważnie. Skróciła włosy, które teraz nie sięgają jej już nawet do ramion. Pewnie po to, żeby nie przeszkadzały podczas próby. Ubrana była, jak na co dzień, w czarny strój asasynów. Próbował zajrzeć do wnętrza jej pokoju, jednocześnie uważnie obserwując jej twarz przez cały czas, jednak w pomieszczeniu panował całkowity mrok. Dziewczyna spojrzała na niego dziwnie i uśmiechnęła się. Nie spodobał mu się ten uśmiech.
– Zgoda. Jeden warunek. Pewnego dnia czegoś od ciebie będę chciała i będziesz musiał mi to dać lub spełnić – powiedziała, przestępując przez próg i zbliżając się do niego.
– Skąd ta pewność, że dotrzymam umowy po czasie? – To mu się nie podobało. Nikt z jego grupy nie miał zaufania do nikogo. Zastanawiał się skąd brała tą pewność swojego.
– Mam swoje sposoby – nachyliła się ku niemu i dokończyła już szeptem – mogę się później odwdzięczyć na kimś innym za ciebie.
Odwróciła się i zamknęła drzwi za sobą. Tego się nie spodziewał. A może jednak powinien? Ruszył w kierunku schodów. Uznał w końcu, że nie było wcale tak źle. Będzie się martwił, gdy zażąda czegoś od niego. O ile przeżyję próbę, pomyślał i ruszył w dół po schodach do sali treningowej, gdzie jego podopieczni powinni już na niego czekać.
Idiota.

Kethael
02.05.2011, 11:09
Miałam już dawno skomentować, ale nie mogłam znaleźć chwili. No cóż... Całość ciekawa, w niektórych miejscach zdarzyło mi się zaśmiać, a w niektórych pogubiłam się i musiałam czytać fragment jeszcze raz...(ale to tak pozytywnie!). Ogólnie podoba mi się, na pewno będę czytać dalej, bo naprawdę mnie zaciekawiłeś. Fabuła niezwykła, że tak powiem, intrygująca, ciągnąca dalej. Porusza wyobraźnię:) Nie wiem, czy cokolwiek da się zrozumieć w tej mojej wypowiedzi, ale napisałam to, co myślę.

P.S. Zdjęcia świetne;) Postaci też:) Czekam na next i oczywiście życzę weny!

Vipera
04.05.2011, 18:38
A tu co? Jakis bunt? Może moje zdjęcia się nie podobają?
Komencic, komencić ! :P

Libby
04.05.2011, 20:37
@ up: Zdjęcia jak zawsze się podobają :P.


Ładny odcinek. Dobrze piszesz ;). Trochę się rozjaśniło, choć nadal do końca nie wiadomo co będzie główną osią historii. Ciekawa jestem, jak to dalej pociągniesz ;).

KAJA401
08.05.2011, 12:28
o fajne opowiadanko^^ ciekawe wciąga bardzo szybko^^no i fotki też super^^czekam na cdn^^

Searle
11.05.2011, 18:52
No i proszę, czyżby jednak Rivet był głównym bohaterem? A może zmiany będą następowały tak co odcinek? Fajnie by w sumie było. Np. teraz z powrotem wracamy do "teraźniejszości" i kontynuujesz wydarzenia z pierwszego odcinka oczami Karii :)

Znowu przyczepię się do zdjęć Vipery: dlaczego nie widać dobrze twarzy młodego Riveta? :P Przecież przystojniaków nigdy za mało :)

A gdzie się podziały błędy? Nie ma się czego przyczepić :) <foch>

Vipera
11.05.2011, 20:41
Rivet siedział w ciemnosciach, to jak miało byc widac jego twarz, droga Searle? :P

Searle
12.05.2011, 08:53
Wiedziałam, że od razu uzyskam odpowiedź od Ciebie :) Chodzi o to, że potem są ujęcia z tyłu i na jednym twarz jest zasłonięta grzywką.
Ale to nic, na pewno w następnym odcinku wynagrodzisz mi to jakimś zbliżeniem na Riveta :) <zaciera dłonie>

Vipera
12.05.2011, 09:10
Jeszcze nie raz go zobaczysz, bez obaw xD Napatrzysz się do woli.

Eranor
12.05.2011, 14:03
A ja tylko powiem, że Twoje rozumowanie, Searle, trafia na niezłe tory choć nie do końca, co do fabuły ;)

Eranor
02.07.2011, 21:03
W związku z różnymi takimi wystąpiła długa przerwa... (tu następuje nudna przemowa tłumacząca stan zawieszenia opowieści, wyjaśniająca sytuacje, teorie i hipotezy, jednym słowem jedno wielkie ziewnięcie). Tak więc w związku z odzyskaniem czasu i, przede wszystkim, spodobaniem się przynajmniej jednej osobie na forum (tak, o Tobie mówię!) nowy odcinek pojawi się jak tylko wrócę do fotografki, czyli w okolicach wtorku, najpóźniej w środę powinien się pojawić nowy odcinek, a w nim:

- zakończenie fragmentu retrospekcji
- zatrważająca Próba Krwi
- nowa podpowiedź co do stanu Riveta

rudzielec
03.07.2011, 13:00
Jeśli to do mnie było, to masz ten komentarz ;)

No nie powiem, całkiem to ciekawe, o assasynach jeszcze nie czytałam.
Szczerze mówiąc, trochę irytowały mnie te ciągłe rozmowy Riveta z sumieniem(???) i odcinek był z deczka za długi, mogłeś go spokojnie podzielić na dwie części.

Akcja jak na razie zagmatwana, dodatkowo pękający mi łeb, dołożył oliwy do ognia, przez co prawie nic nie zrozumiałam :|
Jak dojdę do siebie to pewnie przeczytam jeszcze raz, żeby ogarnąć wszystko.

No i mam nadzieję, że doczekam się następnego odcinka w bardziej bliższym, niż dalszym czasie.

Eranor
03.07.2011, 13:13
Hmm skoro się zastanawiałaś to znaczy, że też :P

Jak już wspominałem - wt/śr powinien być następny.
A tego odcinka nie bardzo miałem jak rozdzielić. Nie patrzę na ilość tylko na to co się dzieje, nigdy nie pisałem na ilość i nie będę to pewne, więc odcinki będą miewały różne długości w zależności od tego jak będzie pasować wrzucić z rozwijaniem się akcji.

Ach i dziękować za komentarz :P

Eranor
07.07.2011, 15:28
Nadszedł długo oczekiwany dzień. Próba Krwi rozpoczynała się późnym wieczorem. Podzieleni na grupy kandydaci na asasynów zostali zaprowadzeni w stronę gór, głęboko w las otaczający cytadelę gildii zabójców. Rivet stał wśród swojej grupy, próbując się uspokoić. Jeden z mistrzów tłumaczył to, co każdy z nich wiedział już od dawna. Zasady próby były bardzo proste. Ukończyć ją można było popołudniu następnego dnia zjawiając się na wyznaczone miejsce. Wcześniejsze dotarcie nie miało sensu, chyba że ktoś chciał zostać łatwym celem. Każdy z uczniów dostał zadanie, oraz szeroki, płaski rzemień przywiązywany do nadgarstka, ze swoim numerem. Aby zaliczyć próbę należało wykonać zadanie lub zdobyć dwadzieścia rzemieni i nie stracić swojego. Liczba mogących zdać była bardzo ograniczona. Młodzieniec zastanawiał się właśnie nad zadaniami, jakie mogą dostać jego podopieczni. Zdecydował, że musi ich znaleźć jak najszybciej. Zatopiony w myślach nie zauważył, że mistrz już od dłuższego czasu stoi w ciszy, wypatrując znaku rozpoczęcia próby.
Nagle na niebie coś rozbłysło, a Asasyn dał znak rozpoczęcia próby. Część jego grupy ruszyła biegiem na przód, inni natomiast oddalali się ostrożnie, pilnując siebie nawzajem. Rivet ruszył sprintem w stronę, gdzie powinna znajdować się Karia i reszta. Usłyszał krzyk za sobą i obrócił się na chwilę. Alix już znalazła pierwszą ofiarę. Uchylił się przed rzuconym w jego stronę nożem i biegł dalej, nie zwracając uwagi na innych. Sami się pozabijają, nie muszę przykładać do tego ręki, pomyślał.

Był już środek nocy. Postępowali tak jak im powiedział i trzymali się całą grupą razem. Wzajemnie wyjawili sobie zadania i jeśli byli w stanie łatwo je wykonać, zajmowali się nimi. Teraz pozostało tylko ukryć się w jednym z miejsc, które im wskazał i przeczekać noc.
– Lumi, nie siedź przy wyjściu. Twoje blond włosy są zbyt wyraźne w nocy – powiedział Kin.
– Zamknij się, albo zrób mi tam miejsce! – odpowiedziała dziewczyna, wstając, by zamienić się miejscami z chłopcem.
– Cii! Nie tak głośno! Rivet mówił, że mamy siedzieć w absolutnej ciszy – zganił ich Rob.
Grupka zaczęła sobie robić docinki i kłócić się szepcąc. To ich trochę uspokoiło. Wszyscy byli bardzo nerwowi odkąd Rivet powiedział im tamtego wieczoru, że będą wkrótce musieli wybrać własne życie za cenę życia przyjaciół. Nie mogli uwierzyć ani w to, ani w to, że naprawdę mogą zostać zabici podczas próby.
– Karia? Karia, słyszysz mnie? – Lumi trąciła przyjaciółkę łokciem.
– Słyszę – odpowiedziała.
http://img651.imageshack.us/img651/4545/snapshot1aad0a9a9b21fde.jpg
– Co się dzieje? Nad czym się tak zamyśliłaś?
– Nad innymi z naszej grupy. Co się z nimi stanie?
Ponownie zastanowiła się czemu nie mogli trzymać się wszyscy razem. Czemu wszyscy nie mogli sobie pomóc, by przeżyć tę próbę. Było jeszcze tyle osób, którym można zwiększyć szanse przeżycia. Dlaczego tylko ich garstka miała pomoc? Przyciągnęła kolana jeszcze bardziej do siebie, próbując ukryć się przed światem, który jej ostatnio pokazano.

Znalazł ich dopiero nad ranem w czwartej kryjówce, do której się udał. Uspokoił się widząc, że jako tako dostosowali się do jego wytycznych i wszyscy są bezpieczni. Gdy tylko wyszedł z ukrycia, od razu go zauważyli i na ich twarzach odmalowało się widoczne odprężenie. Jego obecność uspokoiła ich, lecz szybkie przywołanie do porządku na nowo przypomniało sytuację w jakiej się znajdują. Szybko sprawdził ile zadań im pozostało. Nie wykonali tylko zadań ze zdobyciem określonych rzemieni. Wskazał im miejsce, w którym się spotkają, dzięki czemu szybko zdobył odpowiednie numery rzemieni do zadań i czekał na nich przy wyznaczonym miejscu, tuż obok rzadko używanej drogi. Teren był gęsto zarośnięty. Bawił się zdobycznymi rzemieniami w ręce i zastanawiał się co dalej. Jak dotąd wszystko szło bardzo dobrze, ale jak długo to jeszcze potrwa tego nie wiedział. Usłyszał nagle kroki kilku osób. Przeklął pod nosem z powodu hałasu, który robili.
– Ciszej bądźcie na litość – powiedział, pojawiając się nagle przed nimi, co w pierwszej chwili wywołało jeszcze większy hałas. – Trzymajcie sznurki i idziemy.
Słońce było już wysoko, gdy ujrzeli ścieżkę wzdłuż skał, prowadzącą do miejsca zakończenia próby. Byli już blisko, lecz im bliżej tym niebezpieczeństwo się zwiększało. Rivet widział po drodze sporo śladów walki, połamane gałęzie, ślady krwi na liściach, pozostałości po pułapkach robiły się coraz częstsze. Jego myśli były tak zaprzątnięte niepokojem o przyjaciół jak i zaniepokojeniem dziwnym zachowaniem Karii od samego rana, że o mało sam nie wszedł w pułapkę. W ostatniej chwili zorientował się i dał znak innym, by się zatrzymali.
– No, no, któż by się spodziewał. Jednak proste pułapki są najlepsze – powiedział, wychodzący z ukrycia Lerkin. Jego usta wykrzywiał tradycyjny, szeroki uśmiech.
– O! Lerkin!– zawołali młodsi adepci. Odetchnąwszy z ulgą ruszyli w jego stronę.
– Ani kroku dalej! – wrzasnął na nich Rivet. – Zapomnieliście co wam mówiłem?
– Ale to Lerkin – odpowiedział mu jeden z chłopców.
– Tym gorzej. Zróbcie jeszcze dwa nieostrożne kroki, a wejdziecie w jego pułapkę, która jak widać, zebrała już całkiem spore żniwo. – Rivet zmierzył wzrokiem nogawkę Lerkina, oraz nieliczne ślady krwi na ziemi i roślinności.
– Rivet nie bądź tak okrutny – powiedział z żalem Lerkin – miałbym skrzywdzić nasze pociechy?
http://img692.imageshack.us/img692/5548/snapshot1aad0a9abb22098.jpg
– Nie udawaj. Widzę krew, którą tu przelałeś – odpowiedział i odwrócił się do grupy. – Zajmę go, a wy omińcie tę pułapkę i pędźcie przed siebie. Dogonię was później.
Wyciągnął sztylet, którego ostrze skierował wprost w Lerkina.
– Czyżby to wyzwanie? Skoro tak… – Asasyn rzucił się nagle na Riveta. W powietrzu błysnął rzucony nóż, który został odbity w bok sztyletem. Po chwili było słychać odgłos uderzenia sztyletów i radosny śmiech Lerkina. Grupka zaczęła szybko uciekać pomimo początkowego wahania. Rivet widząc, że są już w bezpiecznej odległości, odskoczył od asasyna na odległość umożliwiającą użycie rękawicy zabójców. Jego przeciwnik pomyślał jednak o tym samym. Oboje wystrzelili i natychmiast skoczyli za drzewa, jednak jedno z ostrzy zraniło czarnowłosego w ramię. Wybiegł zza pnia i ruszył w stronę pułapki. Kilka ostrzy wystrzelonych w jego stronę pozostawiło lekkie lub trochę głębsze zadrapania. Wbiegł w sam środek pułapki nie uruchamiając jej. Wyciągnął z kieszeni płaszcza niewielki przedmiot zawinięty w kulkę papieru. Potarł odstający kawałek kartki obklejony siarką o spodnie i rzucił między siebie a przeciwnika. W momencie gdy bomba dymna wybuchła, Rivet, odbiegając w stronę gdzie uciekli jego przyjaciele, umyślnie uruchomił pułapkę. Usłyszał za sobą przekleństwa Lerkina zmuszonego do unikania własnej zasadzki i pobiegł w stronę górskiej ścieżki.

Dostrzegł ich dopiero na samym końcu ścieżki. Najwyraźniej zabłądzili i poszli trudniejszą i wolniejszą trasą. Widział jak wspinali się na płaskowyż po drugiej stronie, którego znajdował się ich cel. Mógłby bez problemu ich uprzedzić. Od wyznaczonego miejsca dzieliła go już tylko przepaść, którą można było pokonać jednym długim skokiem. Stanął u wyjścia z wąskiego przejścia plecami do przepaści i wyciągnął sztylet, oraz krótki miecz z zamiarem zatrzymania, bądź spowolnienia idących za nim. Karia i reszta wspinając się po skałach byli dziecinnie łatwymi celami.
Wiedziałem, że mózg masz nie większy od komara, a zdolności myślowe jego są przyćmiewane przez te fistaszka! Kończ to zadanie zamiast się bawić w skretyniałego bohatera!
Do diaska wiedziałem, że ta cisza była zbyt piękna, aby trwała zbyt długo. I pomyśleć, że o mało nie zacząłem uważać brzęczenia muchy za irytujące.
Jednorogi cielaku może tobie się śpieszy na ruszt ale mi nie! Rusz się!
Dopiero jak zakończą Próbę!
Nie dajesz mi wyboru…
Poczuł nagle jak jego noga zaczyna się przesuwać w kierunku przepaści. Po chwili przerażenia i dezorientacji domyślił się powodu utraty kontroli nad własnym ciałem.
Co ty wyrabiasz? Jakim cudem?
Co żeś myślał? Nie jestem jakimś przybłąkanym kundlem!
Ale do tej pory…
Do tej pory nie musiałem się do tego uciekać!
Nie musiałeś… czy nie mogłeś z jakichś powodów?
O patrzcie go jaki robi się cwany jak nie trzeba. Cholera zbierają się już przy wyjściu. Oddawaj mi kontrole i wynosimy się stąd!
Upadłeś na głowę jeśli sądzisz, że to zrobię!
Ja nie tylko ty…znaczy my…nieważne. Rób co mówię! Myślisz, że dasz sobie radę w obecnym stanie z jakimkolwiek asasynem?
To ty nie chcesz iść na ruszt.
A niech ci zalegną pchły tysiąca reniferów!
Poczuł jak odzyskuje władzę nad własnym ciałem. W ostatniej chwili uchylił się przed rzuconym w jego stronę nożem, po czym odparował sztyletem cięcie. Niestety cofnął się już wystarczająco daleko, aby w bezpośredniej walce z nim mogło stanąć kilku przeciwników w tym samym czasie. Czuł pieczenie w poprzednich ranach. Starał się nie zabijać przeciwników jednak, pomimo iż nie byli nazbyt uzdolnieni, to jednak walka z kilkoma naraz i dodatkowo unikanie ataków z dystansu, zmuszały go, aby się nie powstrzymywał. Dodatkowej motywacji dostarczały mu co chwilę odnoszone świeże rany. Większość z nich była nie większa od zwykłych skaleczeń, jednakże było ich już sporo na ciele Riveta, a z każdą kroplą krwi ubywało też sił. Odskoczył w bok, przechylił się do tyłu i kładąc na plecy, uniknął kolejnych ostrzy wystrzelonych w jego kierunku. Nim jeszcze łopatki dotknęły ziemi, przetoczył się na prawo. Odgłos zderzenia metalu z twardą skałą rozniósł się echem wśród szczytów. Natychmiast po tym wykonał salto w tył, stając na nogi, sparował kolejne ciosy i obracając się, zadał pchnięcia dwóm przeciwnikom. Jednocześnie szybkim zerknięciem stwierdził, że już prawie wszyscy jego przyjaciele są na płaskim terenie. Nad urwiskiem stała Karia, pomagając kilkorgu osobom. Osobom, których nie znał. Uznał, iż musiał być to ktoś z ich grupy kogo spotkali po drodze. Wykonał jeszcze kilka akrobatycznych uników i kilka wymachów ostrzami kiedy uznał, że czas uciekać.
– Teraz przystępujemy do twojego planu – mruknął pod nosem.
http://img687.imageshack.us/img687/4051/snapshot1aad0a9a1b22031.jpg
Odwracając się i odbiegając poczuł ostrze zatapiające się głęboko w jego ramię. Wypuścił z rąk miecz oraz sztylet i nie patrząc w tył, biegł w kierunku przepaści. Rozwiązał ręką grubą pelerynę, którą miał na sobie, aby zatrzymała przez krótką chwile lecące w jego kierunku noże. Stawiając ostatni krok i wyskakując w powietrze spojrzał w tył gotów odparować cokolwiek tylko mogło lecieć w jego stronę. Odetchnął z ulgą widząc iż reszta adeptów zajęła się sobą nawzajem, kiedy tylko uznali, że on nie ma zamiaru już ich zatrzymywać. Spojrzał na przód, aby bezpiecznie wylądować i nagle poczuł, początkowo pieczenie, a następnie niewymowny ból. Instynktownie przyłożył jedną rękę do palącego oka, drugą próbując się chwycić krawędzi urwiska. Nie utrzymał się. Spadając nie towarzyszyły mu żadne myśli tylko okrzyk bólu i potworne palenie wewnątrz oka.

* * *

Obudziły go urywki cichej rozmowy. Tak przynajmniej sądził. Nie był w stanie powiedzieć, czy były to słowa, czy odgłos zwierząt, bądź coś jeszcze innego.
Nareszcie się ocknąłeś.
Co się stało?
Spadliśmy.
Czy my…
Zostań głupcem na zawsze. Jeszcze jakbyś się słuchał takiego inteligentnego osobnika jak ja to bylibyśmy idealną mieszanką. Ty ze swojej strony dodawałbyś monstrualne szczęście.
Żyję? Jak? Gdzie jestem? Co się stało?
Naprawdę nie widziałeś co się stało?
Nie.
A więc uroczyście, oficjalnie ci oświadczę, iż... Czekaj… coś się dzieje.
http://img33.imageshack.us/img33/2922/snapshot1aad0a9a7b2200c.jpg
– …lutnie pewien? – Doleciał do jego uszu urywek zdania, wypowiedzianego przez męski głos.
– …najbardziej. To…materiał…wdziwego…tym…wydarzyło – odpowiedział drugi głos, najwyraźniej się zbliżając, gdyż słyszał coraz wyraźniej.
– Przecież spiskował! Próbował się przeciwstawić naszej doktrynie! Całej gildii i jej prawom!
– Właśnie dlatego jest doskonały.
– Nie rozumiem.
– Dlatego jesteś kim jesteś. Popatrz! Ocknął się. No Rivet, jak to się czujesz po swym pierwszym locie? – Głos drugiego mężczyzny zdawał się zwracać do niego, choć nie był tego całkiem pewien. – To był jad Shakathy. W twoim lewym oku. Musieliśmy się go całego pozbyć inaczej wżarłby się znacznie głębiej. – To by wyjaśniało to dziwne uczucie, którego nie był w stanie zidentyfikować. – Powiedz mi młody asasynie… wiesz czym są części Shakathy, prawda? – Nieznajomy wciąż ciągnął swój monolog. – Chciałbyś nowe oko? Oko Shakathy? Z pewnością kojarzysz, co mogłoby ci ono umożliwić, prawda? Więc? Wystarczy, że powiesz iż je chcesz… że chcesz żyć. Nie wiem jak długo uda nam się ciebie jeszcze utrzymać przy życiu w tym stanie, więc radziłbym ci podjąć szybką decyzję. Zgadzasz się? – Zamglonym wzrokiem wydało mu się, iż widzi siwego mężczyznę. Nie miał sił odpowiedzieć mu na pytanie.
Wyręczę cię. Kto wie, jeszcze byś odrzucił taką okazję i poszedł do piachu. Dyskutowałem o tym kiedyś z twoim butem. Stwierdził, że jesteś nieobliczalny w sensownych wyborach.
Kpił z niego. Lecz słychać było w jego głosie coś jeszcze. Uczucie triumfu.
Pomyśl tylko jaką moc posiądziemy mając cząstkę Shakathy! Poza tym będziemy nadal żyć! Ja co prawda w tej niezbyt wygodnej formie…
Głowa mu pękała. Dałby wszystko, aby choć w tym momencie dał mu spokój zamiast prowadzić takie długie wywody.
…ale myślę, że będziemy jeszcze renegocjować kwestię kontroli, nieprawdaż? Co prawda mógłbym sobie ją przywłaszczyć, ale niestety za wiele mnie kosztuje walka z tobą za każdym razem. Ale teraz nie będziesz raczej mi utrudniał odpowiedzi, prawda? Później opowiem ci co przegapiłeś. O tym jakim okazałeś się błaznem nie słuchając mnie.
Poczuł, że jego ciało bierze kilka płytkich wdechów, a usta otwierają się z wysiłkiem.
– Tak. – Usłyszał własną odpowiedź.

Lira
07.07.2011, 17:29
Ten drugi głos jest rewelacyjny!:P
Akcja w doskonałym tempie, utrzymana w niezwykłym klimacie,
już nie wspominając nawet o wybitnym głównym bohaterze - to wszystko sprawia, że mam ochotę czytać to FS bez przerwy.
A zdjęcia idealnie oddające sytuację stanowią tego dopełnienie.
No, mam nadzieję, że w następnym odcinku poziom nie spadnie przez to słodzenie:P

Vipera
07.07.2011, 17:54
A zdjęcia idealnie oddające sytuację stanowią tego dopełnienie.
Miło mi xD

Eranor
07.07.2011, 17:55
Opek jest jakieś 10-15 stron do przodu i czeka spokojnie żeby go wrzucić więc się nie bój :P
Będzie ciekawiej, chociaż obawiam się o nastawienie do głównego bohatera po kolejnym albo jeszcze następnym odcinku :P

Dziękować za komentarz :)

Libby
07.07.2011, 19:04
Podobało mi się :). Dobry jesteś w opisywaniu scen walki :P. Można się spokojnie wczuć w akcję :).
Jestem ciekawa, jak to się dalej potoczy. Ten drugi głos musi być strasznie irytujący :).
W pamięci utkwiło mi "kilkorgu osobom", którym pomagała Karia. Powinno być "kilku" ;).
Jak wiadomo zdjęcia Vipery są świetne :).
Czekam na kolejny odcinek ;)

Kethael
07.07.2011, 19:07
Fajny, ale dość przydługi odcinek.
Połowy nie zrozumiałam za pierwszym razem, ale jak przeczytałam drugi raz to się rozjaśniło. Myślę, że za pierwszym razem nie mogłam zrozumieć tego co czytam, bo po prostu czytałam za szybko.
Zdjęcia cudne :) Dzięki nim łatwiej wczuć się w sytuację. Przynajmniej moim zdaniem.

Tylko na tyle mnie stać. Coś zmęczona jestem, więc proszę się nie dziwić! ;)

Searle
16.07.2011, 15:06
A ja tu czekam na tego Riveta i czekam....

Vipera
16.07.2011, 15:13
Gdzie się podział odcinek????!!!!

Eranor
16.07.2011, 15:13
Hmm problemy techniczne. Jakby to powiedzieć... odcinek był ale nagle post z nim zniknął -,-'

Rosari
16.07.2011, 15:55
Kochaam cię Eranor ! <3
Oczywiście za fs , nie myśl sobie Bóg wie czego. xD
Mi odcinek znikł w trakcie czytania ( szok ), ale mam nadzieję, że dodasz jeszcze raz ^^.

BTW.
Świetnie opisujesz miejsca i walkę. Wszystko wydaje się być tak realistyczne.
O błedach nie wspominam, bo jest ich bardzo mało, są wręcz niezauważalne.
A co do pani fotograf:
Vipera, jesteś świetna :>
Zdjęcia zarąbiste ;D

Pozdrawiam. Rosari. <3

Eranor
16.07.2011, 16:05
Odcinek jest już z powrotem, a na dniach myślę, że dorzuci się kolejny ;) Poprawienie to chwila, kwestia tylko jeszcze zrobienia fot i tyle ;)

Dziękować za komenta.

Rosari
16.07.2011, 16:21
Uszczęśliwiacie mnie tym Fs ;D

Skończyłam czytać odcinek.
Super, super, super ! xD
Ciekawi mnie do czego zdolne jest to oko Shakathy ^^
Czekam na kolejny odcinek i mam nadzieję, że jego dodanie nadejdzie wkrótce.

Pozdro ;3 Rose.<3

rudzielec
16.07.2011, 21:25
Zdecydował, że musi ich znaleźć jak najszybciej. Zatopiony w myślach nie zauważył, że mistrz już od dłuższego czasu stoi w ciszy, wypatrując znaku rozpoczęcia próby.
Nagle na niebie coś rozbłysło, a Asasyn dał znak rozpoczęcia próby.

Instynktownie przyłożył jedną rękę do palącego oka, drugą próbując się chwycić krawędzi urwiska. Nie utrzymał się. Spadając nie towarzyszyły mu żadne myśli tylko okrzyk bólu i potworne palenie wewnątrz oka.
powtórzonka panie Erosiu :D (Vipciu nie bij xD)
nie wiem, po prostu mi tu jakoś nie pasują, psują Twój doskonały tekst =)

co do samego odcinka, to wiele się wyjaśniło, w tym skąd Rivet ma szklane oko :>
świetna scena walki, tak jak napisała Libby, można sie wczuć w akcję, natomiast męczy mnie ten drugi osobnik siedzący w głowie bohatera, sumienie raczej to nie jest, raczej coś... no powiedzmy, że przypuszczenia zostawię dla siebie ;p

wybacz, że nie wysilę się na jakiś głębszy komentarz ale po całym dniu harówy, mózg odmawia posłuszeństwa :D

w każdym razie, czekam na następny odcinek, gdyż robi się coraz ciekawiej ;)

a właśnie, ten cały Lerkin stworzony przez Viperę, przypomina mi troche Dantego (ona wie o kogo chodzi :D), wybacz Vipciu! xD

Eranor
16.07.2011, 21:30
Vip mówi, że się obraziła :P


Dziękować za komenta. A co do oka... szklane powiadasz? :>
I tak jak wcześniej, niedługo kolejna część powinna się pojawić, a ja wracam do wyprowadzania asasynów z fortecy... ale to jeszcze daleko trochę :P

Rosari
17.07.2011, 07:13
Mi się wydawało,że w pierwszym odcinku była mowa o krwawym oku.
Ale sprawdzę i zobacze czy dobrze myślę. ;)

Vipera nie obrażaj się ;>

Pzdr. Rosiak. <3

Edit : Nie psuj mi Riveta Eranor, bo uduszę ^^

Edit2:Zapomniałam jak się cytuje :c
W każdym bądź razie.Moja racja:
– Rivet… – Nie potrafiła już dłużej ukrywać strachu. – Ty… ty… masz krwawe oko!
– Ano mam – odparł, uśmiechając się do niej jeszcze szerzej.

Searle
22.07.2011, 08:01
Dobrze, że odcinek powrócił, bo już się martwiłam, że tak długą przerwę robicie.

Podziwiam Cię za opisywanie scen walki. Robisz to bardzo precyzyjnie. Że też masz na to cierpliwość :) Szkoda Riveta, a właściwie jego oka, ale na pewno ma to jakieś większe znaczenie dla dalszej fabuły.
Zastanawiam się, czy nie lepiej by było oddzielić myślnikami wypowiedzi Riveta i tego głosu w jego głowie.

Nie mogli uwierzyć ani w to, ani w to, że naprawdę mogą zostać zabici podczas próby. - Mozę lepiej: Nie mogli ani w to uwierzyć, ani w to, że naprawdę...

Bawił się zdobycznymi rzemieniami w ręce - Zdobytymi?

Widział jak wspinali się na płaskowyż po drugiej stronie, którego znajdował się ich cel. - Szyk zdania mi się nie podoba. Widział jak wspinali się na płaskowyż, po którego drugiej stronie znajdował się ich cel. - Lepiej?

lithium
28.07.2011, 19:27
okej, skomentuje wreszcie, bo tak sie zbieram i zbieram i nie moge zebrac.
zaczne od minusow, bo jest ich znikoma ilosc. strasznie, okropnie nie podoba mi sie tytul. to przez niego glownie wzbranialam sie przed przeczytaniem tego fs. na szczescie w koncu sie przemoglam! nie wiem, jakos moim zdaniem brzmi tak... nie umiem tego ladnie ubrac w slowa, wiec powiem troche zbyt dosadnie - kiczowato. tzn., wierze, ze to nie jest tytul od czapy, ma jakies znaczenie itd., ale i tak mi sie nie podoba. ale spoko, to tylko subiektywna ocena!
i drugi, choc to nie Twoja wina, to strasznie nie podoba mi sie slowo 'asasyn' po polsku, po angielsku brzmi duzo lepiej XD i przez to zawsze mnie to wytraca z rytmu czytania, ale to niewazne w sumie, daje rade.
no, tyle minusow (tzn nie podobaja mi sie jeszcze postaci, ale to kwestia gustu i w sumie w moim odczuciu sprawa marginalna - ja przy fs i tak zwracam uwage glownie na tekst, gdyby nie to, ze pisarze wola tworzyc wlasnie fs, z powodu ich popularnosci, to pewnie bym do tego dzialu nie zagladala>D). ogolnie jak tylko przeczytalam gdzies, ze akcja nie dzieje sie w naszym swiecie, to sobie pomyslalam 'oooooooo nieeeeeeeeee(...)', ale juz pierwszy odcinek mnie zaciekawil, dlatego czytalam dalej. i ciesze sie, ze to zrobilam. uwielbiam ludzi, ktorzy pisza w taki sposob, ze docieraja do kazdego czytelnika. bo mimo, iz szczerze nie lubie takich klimatow i unikam ich jak ognia, to cholernie mi sie ta historia poki co podoba. nie kazdy potrafi przekonac do swojego tekstu czytelnika z gory negatywnie nastawionego, a Tobie sie to udalo, dlatego chyba zostane Twoja fanka, serio!
pisz, pisz, zawsze chetnie bede tu wracac <3 SORRY ZE SIE TAK ROZPISALAM i ogolnie pocisnelam tutaj niezlym belkotem, ale mam nadzieje, ze mi wybaczysz. pozdrawiam!

Eranor
31.07.2011, 10:34
centaurea cyanus, tytuł był połowicznie "od czapy" jeśli mam być szczery. Po prostu wpadł do głowy, a później nabrał większego sensu, dlatego pozostał do dziś. Dziękuję za komenta, nie powiem, ale miałem po nim nawet sumienie przypominać się o zdjęcia :P Cieszę się, że się spodobało, szczególnie pomimo początkowego podejścia ;)


Ostrze Cienia

Leżał na łóżku z rękoma założonymi za głowę i zastanawiał się nad ostatnimi wydarzeniami oraz jutrzejszym dniem. Nie spodziewał się spotkać ponownie Karii w takim miejscu, jednak może mu się ona przydać. Początkowo zastanawiał się nad uśmierceniem jej wraz z drugim zabójcą, usiłującego go zabić. Asasyni polujący na asasyna. Uśmiechnął się pod nosem na tę myśl. Uznał jednak, że ich obecność nie zepsuje jego planów. Przybył do tej mieściny aby odszukać przywódcę rebelii i pewien przedmiot będący w jego posiadaniu. Niestety najtrudniejsze okazało się zlokalizowanie celu. W otaczających ich górach było mnóstwo jaskiń oraz innych miejsc do ukrycia się. Musiał zdobyć zaufanie rebeliantów i powód na wykorzystanie go. Rozprzestrzenił więc zarazę, którą tylko on był w stanie uleczyć. Wiedza jak kogoś otruć może działać również i w drugą stronę. Najwyraźniej jednak zaszkodził tym sposobem interesom lokalnemu aptekarzowi. W końcu, po długich tygodniach, jego pomocy potrzebował lider rebelii. Zastanawiał się właśnie jak jutrzejsze plany wykonania misji zmienia obecność dwójki skrytobójców.
http://img695.imageshack.us/img695/1757/snapshot1aad0a9a1b40aec.jpg
Serduszko na pewno ci zaczęło szybko bić na widok wyrośniętej Karii, co? Pik. Pik.
Co masz na myśli?
No daj spokój. Przede mną nie musisz udawać. Szczerze powiedziawszy muszę sam przyznać, że wyrosła na całkiem interesującą sztukę… noc czy dwie z nią spędzone byłyby całkiem interesujące.
Skoro tak twierdzisz.
Nie wmawiaj mi, że ci na niej nie zależy.
Nie.
To czemu jej nie zabiłeś? I tego chłystka co robi więcej hałasu niż wskakujący przez zamknięte okno troll?
Nie miałbym z tego pożytku.
Zostawiając ich przy życiu masz? Jak z Karii można skorzystać to rozumiem jeszcze… w końcu coś po nocach trzeba robić, ale z niego?
Cel jest bardzo ostrożny. Mógł to gdzieś schować. Zdobyłem już ich zaufanie. Jeśli akurat w czasie, gdy tam będę, pojawią się asasyni i śmiertelnie go ranią to może wyjawić zaufanemu uzdrowicielowi skrytkę.
Pff... Nudny się zrobiłeś od tamtej pory.
To twój problem.
Wpadło ci chociaż trochę oleju do głowy.
Stwierdził, że wyjaśnił jutrzejszy plan działania Karii nie pomijając niczego. Pomyślał, że mógł nie ranić tak mocno Colio. Po wczorajszym pokazie nie liczył za wiele na umiejętności dwójki asasynów, tym bardziej na zdolności samej tylko dziewczyny. Jednak zawsze ma oryginalny plan. Zamknął oczy i zapadł w lekki sen.

Rankiem następnego dnia asasyn został odwiedzony przez jednego z rebeliantów. Mężczyzna skrzętnie skrywał swoją twarz za szalem i zaciągniętym nisko kapturem, spod którego widać było jedynie podejrzliwie patrzące oczy. Kazał Rivetowi zebrać się szybko do wyjścia, pozwalając mu wziąć tylko niezbędne przedmioty. Mężczyźni w pośpiechu ruszyli zasypanymi uliczkami w kierunku granic miasteczka. Nieznajomy dał skrytobójcy do zrozumienia, że nie będzie miał okazji do jakiejkolwiek rozmowy w czasie drogi, obrzucając go groźnym spojrzeniem, gdy chciał o coś spytać. Tak naprawdę pasowało to młodemu zabójcy. W końcu nie musiał zdobywać bezgranicznego zaufania rebeliantów. Wystarczyło mu doprowadzenie go przed cel. Gdy minęli ostatnie budynki, przyjrzał się dokładnie ruchom swojego przewodnika. Obawiał się, że mógł on zorientować się, iż ktoś podąża za nimi. Niestety Karii brakowało umiejętności cichego śledzenia.
http://img153.imageshack.us/img153/8985/snapshot1aad0a9a5b40ae8.jpg
Znał dokładnie trasę, którą za nimi podążała, liczył jednak, że nie była na tyle fatalna w tym, aby idący przed nim mężczyzna się zorientował. Obmyślał szybko plan awaryjny, nie spuszczając nieznajomego z oczu. Byli na wolnej przestrzeni, jeśli ją zauważył, to była najlepsza chwila aby ich zaatakował. Nie widział jednak żadnej nerwowości w ruchach rebelianta. Mięśnie pod płaszczem również miał rozluźnione. Był całkowicie spokojny. Asasyn uśmiechnął się do siebie. Nie sądził, że mogą okazać się tak beztroscy.
Mówiłem ci, że to oczko będzie bardzo przydatne.
Istotnie. Trzeba tylko zapanować nad jednym mankamentem.
Zaczął sypać śnieg, gdy zbliżyli się do podnóża gór. Przewodnik wybrał dość uczęszczany szlak, jednak nie pozostali na nim długo. W pewnym momencie mężczyzna skręcił ze ścieżki i prześlizgnął się pomiędzy pniem drzewa, a dziwnie wyglądającą formacją skalną. Ruchem ręki popędził Riveta i ruszył po wąskiej drodze. Asasyn, schodząc z poprzedniego szlaku, wyrył pośpiesznie na korze drzewa wskazówki dla śledzącej ich Karii. Trasa okazała się wyczerpująca. Równa ścieżka skończyła się już dawno i poruszali się chodząc po głazach, bądź wdrapując się na półki skalne. W wyższych partiach gór wiatr wiał znacznie mocniej a opady były intensywniejsze, co w coraz większym stopniu ograniczało widoczność.
Jest spokojny, a jednak prowadzi nas trudniejszą drogą. Ciekawe jak tam śliczna Karia. A co jeśli się poślizgnie i zrobi sobie jakąś krzywdę?
Wykonam misję jak pierwotnie zakładał plan.
Zdecydowanie zrobiłeś się zbyt nudny.
Szli wąskim przejściem nad urwiskiem. Mieliby zapewne znakomity widok na całą dolinę i znajdujące się w niej miasteczko, gdyby nie to, że śnieg padał mocno. Przewodnik pod wpływem zmęczenia, łapczywie wciągał powietrze. Doszedł do końca, stając na szerszej półce skalnej. Odwrócił się do asasyna i podniósł rękę.
– Daleko jeszcze? – spytał Rivet, próbując przekrzyczeć wiatr, a następnie wziął głęboki wdech, udając zmęczenie. Nie mógł się zdradzić przed rebeliantem, że wspinaczka niewiele go wyczerpała.
Gdy już nie musiał iść oparty plecami o ścianę skalną, przewodnik odsłonił białe płótno, które chowało wejście do jaskini. Poczekał aż asasyn wejdzie do środka, po czym wszedł za nim. Zapalił jedną z leżących na ziemi pochodni i ruszył bez słowa korytarzem w głąb góry. Skrytobójca rozglądał się uważnie, idąc za nieznajomym. W mijanych przejściach, widział ślady zamieszkania przez sporą grupę ludzi. Panowała tu jednak, przerywana jedynie pogwizdywaniem wiatru, kompletna cisza, wskazująca na opuszczenie jaskini przez mieszkańców. Skręcili kilka razy w boczne korytarze. Asasyn potknął się i natychmiast wykonał parę przepraszających gestów, w kierunku groźnie przyglądającemu się mu mężczyźnie. Najważniejsze, że nie usłyszał hałasu, jaki robiła idąca za nimi Karia. Ruszyli dalej. Doszli przed pierwsze drzwi, jakie widział w tym miejscu. Mężczyzna przystanął przed nimi, a następnie kopnął w nie raz czubkiem buta i dwa razy bokiem. Drzwi lekko się uchyliły. Widać było stojącego w nich wysokiego mężczyznę. Wymienił kilka krótkich zdań z przewodnikiem, po czym otworzył drzwi szeroko, wpuszczając ich obu do środka. Pomieszczenie było dobrze oświetlone, pomimo swoich sporych rozmiarów. Pod ścianami stały skrzynie: puste, zamknięte, a wewnątrz niektórych widać było broń bądź złoto. Na środku pomieszczenia stał duży, solidny, dębowy stół. Nigdzie jednak nie było widać żadnych krzeseł. W pomieszczeniu znajdowało się jeszcze dwóch mężczyzn. Jeden wysoki, ciemnowłosy, stał z boku i przyglądał się uważnie, trzymając dłoń na rękojeści miecza. Drugi mężczyzna – łysy przywódca rebelii – stał za stołem z posępną miną. Cel Riveta.
– To on? – zapytał lider przewodnika. Oparł się rękoma o stół, patrząc uważnie na asasyna.
– Tak – odpowiedział rebeliant.
– Czy możemy przejść do sedna sprawy? Mam jeszcze mnóstwo pacjentów w mieście – wtrącił się zabójca.
– Masz rację młodzieńcze. – Na te słowa, obaj rebelianci spojrzeli ze zdziwieniem na swojego dowódcę. – Mieliśmy czas na ostrożność i nie ma sensu ryzykować życia niewinnych, bawiąc się w gierki. Powiesz nam jak wyleczyć zarazę?
http://img143.imageshack.us/img143/3633/snapshot1aad0a9adb40afe.jpg
Rivet rozłożył bezradnie ręce mówiąc:
– Niewiele zrozumiecie z moich tłumaczeń, bez podstawowej wiedzy medycznej.
– Leczenie jest aż tak skomplikowane?
– W niektórych przypadkach tak. W innych wystarczy lekarstwo i kilka drobiazgów.
– Dobrze. – Łysy mężczyzna westchnął ciężko. – Zabierzemy cię w takim razie do…
Nagle drzwi z łoskotem otworzyły się i wszyscy spojrzeli w ich stronę. Karia stanęła w środku, mierząc w lidera z rękawicy asasynów. Szybka, skomplikowana sekwencja palcami i wystrzeliła w jego kierunku salwę składającą się z sześciu senbonów. Rivet rzucił się przez stół, osłaniając mężczyznę i lądując z nim na ziemi. Rebelianci szybko wyjęli miecze i rzucili się na asasynkę. Dziewczyna nie zdążyła przeładować rękawicy i w ostatniej chwili uniknęła ostrza, kierującego się prosto w jej brzuch. Zostawiła bezużyteczną w bezpośrednim starciu rękawicę i wyjęła jedną ręką sztylet, a drugą wyciągnęła kilka shurikenów, które natychmiast rzuciła w kierunku napastników. Chaotycznie rzucona broń nie mogła wyrządzić większej krzywdy, jednak spowolniła jednego mężczyznę, trafiając go w ramię. Zablokowała cios drugiego własnym ostrzem i kopnęła w brzuch. Napastnik cofnął się kilka kroków, co pozwoliło asasynce odsunąć się od ściany korytarza. Nie zdążyła odbiec na bezpieczną odległość, gdyż przeciwnik trafiony shurikenem zaatakował ją, zaciekle wymachując mieczem. Po krótkiej chwili dołączył do niego towarzysz. Kobieta odskakiwała w tył, parując ciosy sztyletem i wyginając się na wszystkie strony. Udawało jej się unikać zranienia, jednak nie była w stanie zadać żadnego ciosu, a korytarz w końcu się skończy. Podobnie jak jej wytrzymałość.
Rivet wyjął wbitą w bark metalową igłę i przyjrzał się przewróconemu mężczyźnie. Nie żyłby już, gdyby go nie osłonił, jednak został poważnie zraniony. Senbony trafiły w newralgiczne miejsca. Oddychając z trudem, dał asasynowi znak ręką, aby się zbliżył. Zabójca nachylił się nad umierającym, przybliżając ucho do jego ust, by go usłyszeć.
–Zostaw mnie – wysapał lider rebelii. – Musisz... coś dla mnie zrobić. Ukryłem coś… kawałek pergaminu… jest w… – Mężczyzna przerwał na moment, biorąc parę wdechów. – Skrzynia. Stare drzewo koło zamarzniętej rzeki. Musisz to dać komuś. Znajdziesz go w… – Umierający spojrzał z niedowierzaniem na wystający z jego klatki piersiowej nóż. Przeniósł przerażone spojrzenie na asasyna. Zrozumiał, że został całkowicie oszukany.
Asasyn wytarł zakrwawiony nóż o ubranie ofiary. Cel został zlikwidowany. Pozostało mu już tylko udać się pod wspomniane drzewo i powrócić do cytadeli z wykonaną misją. Wstał, chowając ostrze do pochwy na przedramieniu i ruszył w kierunku drzwi. Nadal było słychać odgłosy walki. Czyżby Karia jeszcze ich nie załatwiła? Najwyraźniej przecenił jej możliwości. Wychodząc, zauważył walczących w korytarzu, którym tu przyszedł. Westchnął. Gdyby ich odciągnęła w drugą stronę mógłby po prostu wyjść. Zbliżając się do nich, wyciągnął z kieszeni senbona Karii. Bawił się nim przez chwilę, podchodząc bliżej. Rzucił, trafiając jednego mężczyznę prosto w szyję. Obaj obrócili się zaszokowani, co asasynka chętnie wykorzystała, tnąc gardło drugiego. Była cała spocona. Nie miała już zbyt wiele sił na walkę.
– Nareszcie! – powiedziała.
Zignorował ją i ruszył w kierunku wyjścia. Dziewczyna burknęła coś pod nosem poirytowana i dołączyła do niego. Szli tak w milczeniu, mijając wydrążone w skale korytarze, kiedy w jednym z nich coś się poruszyło. Z miniętego przez nich przejścia wyszło kilkuletnie dziecko. Asasyn bez wahania rzucił w niego nóż, nawet nie zwalniając kroku. Trafił prosto w serce. Karia była zszokowana. Podbiegła szybko do malca z nadzieją, że jeszcze żyje.
http://img89.imageshack.us/img89/9750/snapshot1aad0a9a5b40b49.jpg
Uklękła przy nim i wzięła w ramiona. Był martwy. Łzy pociekły jej po policzkach. Nie rozumiała co się wydarzyło. Przecież nie musiał zabijać tego dziecka. Rivet, którego znała, nigdy by tego nie zrobił. Nawet gdyby mu kazano. Kątem oka zauważyła coś w dalszej części korytarza, z którego wyszedł chłopiec. Wpatrywała się w nią dwójka przerażonych dzieci, chłopiec z dziewczynką. Prawdopodobnie starsze rodzeństwo malca, którego zwłoki trzymała w rękach. Przyłożyła palec do ust, nakazując im być cicho. Wyjęła nóż z zimnego ciała.
– Riiiiveeeeet!!! – krzyczała, biegnąc w stronę asasyna i celując w niego jego ostrzem.
Podobnie jak poprzedniego wieczoru nie wiedziała co się stało. W jednej chwili biegła z bronią na mężczyznę, a w następnej leżała na ziemi z odebranym nożem. Rivet rzucił na ziemię zakrwawione ostrze i ruszył dalej w kierunku wyjścia.
– Nie musiałeś zabijać tego dziecka! – Po jej policzkach spłynął kolejny strumień łez. Nie była pewna czy to przez śmierć dziecka, czy przez ujrzenie okrutnej strony asasyna. – Dlaczego? Dlaczego to zrobiłeś? Nie było powodu… Zgłoszę to w cytadeli po powrocie! Za niepotrzebne zwracanie uwagi! Niepotrzebne pozostawianie zwłok! Za…
Rivet szybko doskoczył do dziewczyny i podniósł ją, trzymając za ubranie. Zbliżył jej twarz do swojej na tyle blisko, że czuła ciepło jego oddechu.
– Uważasz, że ile jest warte słowo marnej asasynki przeciw słowu jednego z Ostrzy Cienia? – powiedział cichym głosem, prawie szeptem.
Asasyn puścił dziewczynę, która osunęła się na kolana i odwrócił się w kierunku wyjścia. Przerażona Karia patrzyła pustym wzrokiem przed siebie. Zmroziło ją spojrzenie jakim obrzucił ją mężczyzna. Nie znała go. Jego oczy w niczym nie przypominały tych niegdyś opiekuńczych, chwilami wesołych, a czasami melancholijnych, w blasku których, czuła się tak bezpiecznie. Widziała w nich zimną stanowczość i bezdenną pustkę, utraciły całe swoje ciepło i dobroć. Nadal czekoladowe, stały się chłodne jak lód. Powoli docierał do niej sens jego słów. Zaczynała rozumieć jego dziwne zachowanie oraz to, że posiadał krwawe oko.
http://img607.imageshack.us/img607/3528/screenshotcv.png
Rivet wyszedł z jaskini sam, nie odwracając się za siebie. Nie potrzebował jej już. Mogła sobie pójść dokądkolwiek chciała. Nie przejmował się również jej groźbami.
Jesteś pewien, że chcesz tak odejść? Szukasz przyszłego odpokutowania?
Kto wie.
Może jednak nie do końca stałeś się taki nudny. Co z dziewczyną?
Kogo ona obchodzi.

Libby
31.07.2011, 10:59
Niezły odcinek :). Zdecydowanie częściej musisz tu coś wrzucać :P. Człowiek potem połowy nie pamięta.
Nadal uważam, że świetnie wychodzą Ci sceny walki ;).
Nie podoba mi się zachowanie Riveta. Zachowuje się jak po praniu mózgu. Mam nadzieję, że jest dla niego jeszcze jakiś ratunek :P.

ermine
31.07.2011, 13:56
Krwawe dłonie? Cóż, zgodzę się z centą. Mnie tez się tytuł nie bardzo podoba. Zdaje się być zwyczajnie za prosty, zwłaszcza w porównaniu z tym co serwujesz nam pod nim, ale skoro mówisz, ze nabrał dla Ciebie sensu póżniej to mam nadzieję, że ja też go dostrzegę. ;p
Tekst jest naprawdę dobry. Jak już wspominano, opisy walki są świetne. Obrazowe, plastyczne, pozwalają bez większego wysiłku wyobrazić sobie całą rozgrywająca się scenę.
Ciekawi mnie postać Riveta. Ta jego podwójna (o ile moge to tak określić) osobowość. Głosik w główce. ^^
Jak wszyscy chyba, czekam na ciąg dalszy. ;)

Lira
01.08.2011, 12:30
Trochę powtórzeń było, ale ledwie je zauważyłam, bo czytałam z (muszę użyć w tym miejscu dość oklepanego określenia niestety) zapartym tchem.
Cieszę się, że wreszcie skończyły się wspomnienia. Nigdy nie lubiłam ich w książkach. Akcja jest niesamowicie wciągająca, a drugi głosik ubóstwiam - trzeba założyć mu fanklub:P

P.S.: Zapomniałam dodać, że nie zmieniłam swojego nastawienia do Riveta, a przez swoją bezwzględność stał się jeszcze bardziej interesujący.

Arisu Ryuu
03.08.2011, 14:36
Bardzo lubię twoje opowiadanie, tylko szkoda, że mało kiedy dodajesz odcinki.