PDA

Zobacz pełną wersję : Vampire Stories: Lost in Time.


Tom
30.06.2011, 07:43
Spis treści:
Vampire Stories:
Wstęp poniżej :)
Odcinek 1 http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1411399&postcount=8
Odcinek 2 http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1412097&postcount=14
Odcinek 3 http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1413376&postcount=18
Odcinek 4 http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1415369&postcount=21
Odcinek 5 http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1419190&postcount=28
Odcinek 6 http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1489251&postcount=34
Odcinek 7 http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1549642&postcount=39








Wstęp

Susan powoli wysiadła z samochodu. Księżyc schował się za chmurami, słyszała tylko pohukiwanie sowy, siedzącej gdzieś wysoko na świerku. Nie mogła uwierzyć w to co widzi – z jej pięknego domu rodzinnego został tylko parter, nie było małego składziku ogrodowego, a nad wszystkim górował wielki budynek pozbawiony okien.

http://images38.fotosik.pl/939/5e3416406d4644c1med.jpg (http://www.fotosik.pl)

Jego stan wydawał się fatalny, lecz w środku wyglądał jeszcze gorzej – podłogę, a raczej to co z niej zostało poprzerastała trawa, w suficie była dziura. Pewnie dawniej na górę prowadziły schody, ale teraz zostało po nich tylko kilka spróchniałych desek. Susan znalazła drabinę i ostrożnie weszła na piętro, o ile można to tak nazwać. Ścianki działowe porozpadały się, podłogę pokrywał gruz zmieszany z kurzem.

Wiedziała, że sama nie da rady tego uporządkować. Postanowiła przeczytać ogłoszenia w gazecie i zatrudnić firmę budowlaną i jak najszybciej wyremontować ten stary dom.

***

Katy obudził podjeżdżający samochód. Podeszła do okna i ujrzała młodą kobietę. Jej blond włosy opadały jej na ramiona. Zdziwiła się, kiedy zrozumiała że kupiła ona ten zaniedbany dom po przeciwnej stronie ulicy. Pamiętała starszą panią o imieniu Kayla, która tam mieszkała. Po jej zniknięciu dom stał pusty, a każdy starał się go omijać. Pomyślała że pójdzie jutro rano powitać nową sąsiadkę i położyła się do łóżka.

http://images39.fotosik.pl/932/d097643bf71f3a99med.jpg (http://www.fotosik.pl)

***

Susan nie zmrużyła oka. Przez całą noc myślała jak urządzić swój nowy dom. Postanowiła zamieszkać w starej parterowej części, tam gdzie mieszkała w dzieciństwie. Natomiast dom wybudowany bliżej drogi chciała tylko uporządkować, aby nie straszył przechodniów.

Pracownicy przyjechali punktualnie o siódmej i zaczęli od sprzątnięcia gruzu i wymiany starych kabli. Po dwóch godzinach pani domu oznajmiła, że wróci za kilka dni, a oni mają w tym czasie skończyć remont. Zostawiła klucze i w pośpiechu udała się na lotnisko.

Było pochmurnie, wiatr wiał coraz silniej. Miała nadzieję, że jej lot nie zostanie odwołany przez złą pogodę. Musiała przecież być we Włoszech następnego dnia. Rosie nie mogła na nią czekać dłużej. Zdążyła wsiąść do samolotu, po czym na ziemię spadł grad. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt że jest lato, a temperatura była bardzo wysoka. Susan nie zastanawiała się nad tym – myślała jak przekonać Rosie żeby przyleciała z nią do Sunset.

Noc spędziła w hotelu. Jej pokój był malutki, ale to jedyny jaki udało jej się wynająć bez rezerwacji. Jak mogła o tym zapomnieć ? Zawsze robiła to dwa tygodnie przed wyjazdem, żeby zająć pokój gdzieś w centrum miasta. Ten położony był na jego obrzeżach, dlatego wstała bardzo wcześnie, żeby nie spóźnić się na spotkanie.

***

http://images37.fotosik.pl/912/cccd76f0eb9c2292med.jpg (http://www.fotosik.pl)

Rosie czekała w restauracji. Zobaczyła znajomą twarz machającą jej z daleka. To była mama! Nie widziała jej od ostatnich wakacji. Radośnie ją powitała i obie usiadły przy wolnym stoliku. Susan nie bardzo wiedziała co ma powiedzieć. Nie chciała usłyszeć, że ma wrócić sama, musiała przekonać Rose do wyjazdu. Po chwili milczenia zaczęła:

- Chcę żebyś wróciła ze mną do Sunset – powiedziała stanowczo, a w jej głosie
słychać było z jaką trudnością to z siebie wykrztusiła.
- Mamo, ja muszę tu zostać ! Dopiero skończyłam studia! I co ja powiem Samowi ? Mam wyjechać dwa dni po zaręczynach?!
- Wracasz ze mną ! Nie zostawię Cię tutaj ! Czy ty nie rozumiesz, że on nam nie odpuści !? Jechał za mną aż na lotnisko, ledwie udało mi się go zgubić, a ty chcesz tu zostać?!
- Dobra. Ale jest jeden warunek.
- Jaki?
- Sam jedzie z nami.
- Bądźcie jutro o dziesiątej na lotnisku.

Zdenerwowana wstała i wsiadła do taksówki. Wiedziała co musi zrobić. Rozumiała, że córka jej tego nigdy nie wybaczy. Przekona Sama, aby na lotnisku nie wsiadł do samolotu. Żeby zostawił Rosie i dał im odejść. W przeciwnym wypadku On znajdzie ich wszystkich, a Susan nie mogła narażać po raz kolejny swojej rodziny na tak duże niebezpieczeństwo.

CDN...


__________
Hej :)
Jest to moje pierwsze fs, więc czekam na wasze komentarze i uwagi ;)

Savigge
30.06.2011, 08:18
Trochę sztywne dialogi, takie banalne. Powinieneś oddać więcej klimatu twojej opowiastce. Akcja dzieje się za szybko, przydało by się więcej opisów otoczenia.
Nie licząc zdjęć to 5,5/10

Mroczny Pan Skromności
30.06.2011, 09:43
Jedna uwaga: za szybko przeskakujesz z jednej "sceny" w drugą. Spróbuj trochę bardziej się rozpisać ;) Tak, jak napisał przedmówca: więcej opisów, barwniejsze dialogi.

Co do zdjęć, możesz uploadować za pomocą innych stron :)
Błędów nie wypatrzyłem [:O]
Może z wyjątkiem:
Rosie czekała w restauracji [...] musiała przekonać Rose do wyjazdu.
Nie wiem, które jest poprawne :P

A co do samej historii - zapowiada się nieźle. Z tytułu wnioskuję, że będzie to coś o wampirach. Na pewno jeszcze tu zajrzę :)

Moja ocena: na razie 7/10

Tom
30.06.2011, 11:03
Hej :)
Dzięki za komentarze :p następny odcinek będzie dłuższy, może uda mi się go skończyć do soboty xd postaram się popracować nad dialogami, a akcja toczy się szybko bo to tylko taki wstęp dla zapoznania się z głównymi postaciami ^^

@chrupek Rose i Rosie to to samo imię tylko trochę zdrobnione, bo nie chicałem cały czas jednego powtarzać xD Wampiry będą na pewno, ale jeszcze nie teraz xD

rudzielec
30.06.2011, 12:19
Wampiry... no dobrze.
Mam nadzieję, że nie zrobisz z tego jakiejś historyjki rodem ze Zmierzchu :P
Tak jak napisali powyżej, troszeczkę za szybko przeskakujesz z akcji do akcji, musisz to skorygować.
Poza tym zapowiada się ciekawie całkiem, na pewno jeszcze pozaglądam ;)

Cam
30.06.2011, 12:54
Znooowu wampiry? Ale wy jesteście monotematyczni!
I cytaty :) :
...z jej pięknego domu rodzinnego został tylko parter, nie było małego składziku ogrodowego, a nad wszystkim górował wielki dom pozbawiony okien.
Powtórzenie.
Pewnie dawniej na górę prowadziły schody, ale teraz zostało po nich tylko kilka spróchniałych desek. Znalazła drabinę i ostrożnie weszła na piętro...
Opis domu, aż tu nagle, ni z gruchy, ni z pietruchy o niej :) Przydałoby się chociaż imię.
Po jej zniknięciu dom stał pusty, a każdy starał się go omijać. Czasami dzieciaki wkradały się nad staw popływać. Pomyślała że pójdzie jutro rano...
Drugie zdanie pasuje do reszty jak piernik do wiatraka.
- Mamo, ja muszę tu zostać ! Dopiero skończyłam studia, co ja powiem Samowi ? Mam wyjechać dwa dni po zaręczynach?!
- Wracasz ze mną ! Nie zostawię Cię tutaj ! Czy ty nie rozumiesz, że on nam nie odpuści !?
Znajdź swój błąd ;) Nie chodzi tylko o ten przecinek!
...
Nie stawiaj spacji przed znakami typu "?" i "!" :D

Chyba gdzieś jeszcze były powtórzenia, ale już nie chce mi się szukać ;) Ogólnie - całkiem dobrze piszesz, ale trochę za zimno. To nie sprawozdanie! Spróbuj pisać lżej, rozpisz się czasem, nie trzymaj się na smyczy ;)
Ale powtórzeń nastrzelałam! I ja śmię wytykać takie błędy innym? :D

Narazie bez oceny, będę zaglądać.

Tom
30.06.2011, 14:28
Dzięki za komentarze ;)
postaram się poprawić swoje błędy w następnej części xD
@cam to nie będzie poświęcone tylko wampirom, ale stanowią one jeden z wątków.
- Mamo, ja muszę tu zostać ! Dopiero skończyłam studia, co ja powiem Samowi? Mam wyjechać dwa dni po zaręczynach?!
- Wracasz ze mną ! Nie zostawię Cię tutaj ! Czy ty nie rozumiesz, że on nam nie odpuści !?

Znajdź swój błąd Nie chodzi tylko o ten przecinek!

Błąd chyba już mam ;p
Wyszło na to że skończyła studia i nie może wyjechać, bo nie wie co powie Samowi, a chodziło mi o te zaręczyny xD
Dzięki

Tom
01.07.2011, 16:01
Odcinek 1

Grubo po północy Susan udało się znaleźć dom Sama. Księżyc był wysoko na niebie usianym było gwiazdami. Mały domek narzeczonego Rose położony na obrzeżach miasta miał swój niepowtarzalny charakter. Piękny ogród przepełniały trawy kołyszące się na wietrze. Ich delikatny szum słychać było już z podjazdu. Zbudowana z drewna chatka miała także mały taras z tyłu, przyozdobiony pięknymi kwiatami. Susan podeszła powoli do drzwi i delikatnie zapukała. Po chwili drzwi otworzył jej młody mężczyzna o włosach czarnych jak nocne niebo, o oczach błękitnych niczym ocean. Szeroko się do niej uśmiechnął. Ze zdziwieniem zapytał:

- Co pani tu robi o tak późnej porze?
- Rozumiem, że wiesz kim jestem – powiedziała spokojnym tonem.
- Matką Rosie – zastanowił się chwilę i zaczął mówić dalej – Jest pani zła, że się zaręczyliśmy? Sama się zgodziła, nie zmuszałem jej.
- Nie jestem zła. Nie mogę zakazać wam się pobrać, ale musisz wiedzieć kilka ważnych rzeczy o naszym życiu. Mogę wejść do środka?

http://images41.fotosik.pl/934/dc8e096cd2ed78c3med.jpg (http://www.fotosik.pl)

W środku panował półmrok. Światło rozchodziło się od słabego płomienia świeczki i kominka. Drewno strzelało iskrami, raz lekko żeby po chwili buchnąć wysoko. Usiedli przy stole. Przez moment panowała niezręczna cisza, którą przerwał Sam.

- To o czym powinienem wiedzieć? – zapytał zaciekawiony, a w jego głosie
brzmiała nuta strachu, a może zdenerwowania.
- Powiedz mi co wiesz o mojej córce. – wygodnie oparła się o krzesło i spojrzała na
Sama.
- Poznaliśmy się na uniwerku, polubiliśmy się i mieszkaliśmy razem w akademiku. - Mówiła mi, że ojciec zostawił ją kiedy miała 3 latka i nie pamięta go zbyt dobrze. – przerwał na chwilę aby napić się wody, po czym kontynuował – Opowiadała mi o wielu przeprowadzkach, tłumaczyła że przez to nie miała przyjaciół.

Kiedy skończył zastanowiła się, jak mu to powiedzieć. Pomyślała, że najlepiej wprost, bez owijania w bawełnę.
- Zdradzę Ci teraz największy sekret naszej rodziny. Musisz przyrzec mi na swoje
życie, że nikomu go nie zdradzisz. W przeciwnym razie – zawiesiła głos – zabiję Cię.

Udało mu się tylko skinąć głową na tak. Nie wiedział czy chce tego słuchać, ale bał się cokolwiek z siebie wykrztusić.

- Nie jesteśmy zwykłymi ludźmi czy wampirami – kiedy to powiedziała na twarzy Sama pojawił się wyraz strachu – Powinieneś wiedzieć, że mamy niezwykłą moc, którą ktoś chce nam odebrać. Na razie więcej Ci nie powiem, ale dla dobra Rosie musisz zostać tutaj.

- Mamy się rozstać?! Nie ma mowy, nigdy tego nie zrobię!!!- wykrzyczał to Susan
prosto w twarz.
- Tylko do czasu aż będzie bezpieczna, a ja upewnię się, że w Sunset nic nam nie grozi. Dam ci znać i wtedy wrócisz.
Kiedy miała już wychodzić spojrzała na niego i ujrzała smutek na jego twarzy. Zdołała tylko szepnąć cicho :
- Zrozum . . . to dla jej, dla waszego dobra.
Wsiadła do taksówki i zniknęła za zakrętem.

***

Podczas drogi powrotnej do hotelu nagle lunął deszcz. Z oddali słychać było silne grzmoty, fale morza uderzały gwałtownie o brzeg zabierając ze sobą mniejsze drzewka. Susan myślała, że nie zmruży oka przez całą noc, czekając na telefon od Sama albo Rose. Może zdecydowała się dobrowolnie wyjechać bez narzeczonego. Byłoby to dużo łatwiejsze dla nich wszystkich.

Nawet nie zorientowała się kiedy usnęła na parapecie okna. Pamiętała, że strasznie się błyskało, usłyszała kogoś krzyk na plaży, ale nic poza tym. Obudziły ją promienie słońca, które wyszło zza chmur chyba tylko po to żeby ją obudzić i z powrotem się za nie schować. Kilka minut później znów lunął deszcz. Zabierał ze sobą wszystko do morza, wyrywał mniejsze krzewy, łamał drzewka. Susan pomyślała tylko, że znowu odwołają loty, a miała już dość siedzenia w tym hoteliku.

Pierwszy tydzień minął dość szybko, wszystkie dni były szare, deszczowe. Czasami pojawiało się słońce, księżyc nocą w ogóle nie wschodził. Susan marzyła o jak najszybszym powrocie do domu, wyjściu nocą na miasto, spacerze brzegiem morza przy świecącym księżycu. Pamiętała jak chodziła tam ze swoją babcią. Dziwiła się wtedy czemu robiły to nocą. Dopiero kiedy była nastolatką dowiedziała się o tym kim jest, jakie ma moce. Strasznie żałowała kłótni i tego co powiedziała babci. Słowa "Nienawidzę cię" nie dawały jej spać po nocach. Babcia po ich kłótni wyszła z domu i już nigdy nie wróciła. Wszyscy pomagali w poszukiwaniach, ale nie odnaleziono po niej żadnego śladu. Wtedy porzuciła wszystko, sprzedała dom i wyjechała z Sunset. Myślała, że zapomni, chciała by wszystko było takie jak dawniej. Nie udało jej się. Szukała babci do czasu kiedy spotkała Dominika. Szybko się pobrali, zaszła w ciąże, urodziła śliczną Rose. Niestety jej życie rozpadło się bardzo szybko. Ukochany zniknął bez słowa, nie dawał znaków życia. Susan zrozumiała wtedy, że musi żyć dla swojej córeczki, dbać o nią jak tylko potrafi i nigdy jej nie stracić. A on był teraz tak blisko. Wiedziała, że powinny już dawno wyjechać z Włoch, bo tu nie były bezpieczne. Jednak nie mogła Rosie do niczego zmuszać.

***

Kolejny tydzień wydawał jej się najkrótszym tygodniem jaki kiedykolwiek przeżyła. We wtorek zadzwonili do niej z lotniska i zaproponowali lot w piątek. Razem z Samem postanowili kupić tylko dwa bilety do Sunset, dla niej i dla Rosie. Chłopak starał się nie rozmawiać z narzeczoną o wyjeździe i miał w sercu nadzieję, że nie straci jej przez to na zawsze, że odnajdzie ją kiedy tylko Susan mu pozwoli.

Piątek okazał się pogodnym dniem, jakby te straszne ulewy i sztormy pojawiły się tu tylko ze względu na nią. Na lotnisku widziała tylko kilka osób. Z Rose i Samem spotkała się przy bramce. Obie przeszły bez problemu, ale mężczyzna nie mógł przejść.

- Panie niech przejdą, a pana proszę o poczekanie kilka minut – powiedziała
spokojnym, sympatycznym głosem. – Proszę o podejście Steva.
- Nigdzie bez niego nie idę – krzyknęła Rose - proszę go przepuścić, idzie ze mną.

Ruszyła szybko w stronę kobiety, wściekła chciała udusić ją i wyrwać jej gardło, zabić ją i zabrać Sama ze sobą. W ostatniej chwili Susan pociągnęła ją w stronę drzwi. Wsiadły do samolotu, a w tym samym czasie ochroniarze przeszukiwali Sama.

http://images46.fotosik.pl/910/4c63931a6eead0edmed.jpg (http://www.fotosik.pl)

Dopiero kiedy Rose odleciała powiedział im, że to być może jego plomba, albo pozostałości po dawnym postrzale w nogę. Nie wiedział co ma ze sobą zrobić, siedział na lotnisku do późna. Było grubo po północy, kiedy wstał i ruszył w stronę domu. Nie miał portfela, ani żadnych drobnych, a do jego domu było dobre 20 kilometrów. Pomyślał, że spróbuje ,,złapać stopa”. Stał przy drodze jakieś 15 minut. W końcu zatrzymał się granatowy bus. Prowadził go dość młody, dobrze zbudowany mężczyzna o ostrych rysach twarzy. Jechał sam, w stronę miasta. Sam pomyślał, że wsiądzie do auta mimo tego, że mężczyzna wydał mu się podejrzany. Na jego twarzy widział głębokie blizny, wydawało mu się, że skądś zna ten fałszywy uśmiech. Tłumaczył sobie to swoim zmęczeniem. Kiedy mężczyzna skręcił do lasu zaczął się niepokoić.

- Dlaczego tu skręcasz? – spytał wystraszony.
- Nie interesuj się – warknął – Pan Molter czeka na nas.
- Nie obchodzi mnie to, masz zawrócić albo . . .
- Albo co? Nic mi nie zrobisz chłopczyku.

Dopiero teraz Sam dostrzegł jego kły. Już wiedział kim jest. Był wampirem i to właśnie przed nim i przed jego panem Susan musiała ukryć Rose. Nie wiedział co ma zrobić, nie miał przy sobie nic czym mógłby go zabić. W myślach utkwiło mu tylko jedno – musi zrobić wszystko żeby nie dotarli do Moltera. Był gotów poświęcić nawet swoje życie dla dobra Rose. Nie miał wyboru. Szarpnął za kierownicę, a samochód wjechał prosto w drzewo. . .

http://images38.fotosik.pl/942/a4606d52a508aa05med.jpg (http://www.fotosik.pl)

CDN.


________
Wiem, ostatnie zdjęcie mi nie wyszło, ale kod na te dymki i inne znaczki coś działać nie chce ;/ mam nadzieję, że jest trochę lepiej niż we wstępie i czekam na wasze komentarze xD

Cam
01.07.2011, 17:02
Pierwsza!


Było już grubo po północy kiedy Susan udało się znaleźć dom Sama. Księżyc był wysoko na niebie, niebo usiane było gwiazdami. Mały domek narzeczonego Rose położony na obrzeżach miasta, miał swój niepowtarzalny charakter.
Powtórzenia. I bez pogrubionego przecinka.

...o naszym życiu. Wejdźmy do środka.
A to nie on powinien jej zaproponować wejście?

W przeciwnym razie – zawiesiła głos – zabiję Cię.
Yaaa! Ustawię sobie to zdanie na tapetę :D Uwielbiam Cię za nie!

Było chyba jeszcze jakieś powtórzenie, ale nie chce mi się go szukać ;) Zauważyłam że wielokropek piszesz tak: ". . .". Te spacje zbędne, nie powinno ich być.

Jeśli chodzi o ostatnie zdjęcie... nie wiem, jak usunąć to "Zzz", ale jeśli chodzi o chmurkę, to mogłeś zrobić kilka zdjęć starając się, żeby kilka było bez niej.

Ogółem: bardzo fajnie :) Fajnie piszesz, zdjęć nie za dużo, nie za mało, jest dobrze. Z niecierpliwością czekam na następny odcinek!

rudzielec
01.07.2011, 17:25
Wybacz ale nie podoba mi się
Trochę naciągnąłeś tą historię, nawet bardziej niż trochę...

Opis tego jak Sam dowiedział się o Rose, że jest istotą nadludzką, wyglądał dosyć dziwacznie.
To tak jakby napisać:
- Cześć! Przyszedłem cię zabić!
- Aha, no ok, więc strzelaj, bo za pięć minut wychodzę.

Wiesz o co mi chodzi? za szybko jak dla mnie, uwierzył w to co mówi mu Susan.
No i akcję na lotnisku skopałeś :/ jakoś tak ciężko się czytało...

Za to masz plus za opisy i już tak strasznie nie gonisz z akcją jak poprzednio.
Chociaż nadal gdzieś się śpieszysz.

Mimo wszystko będę zaglądać.

Master of Disaster
01.07.2011, 17:51
Kurczę, mam mieszane uczucia. Z jednej strony, to FS nie jest złe, a Ty (mówię do autora) masz potencjał. Jednak... na tym forum jednak mamy wysokie standardy, a poza tym, o czym mówili poprzednicy, ja jeszcze dodam, że zdjęcia są małe (szczególnie jak na trójkę), a ostatnie wyszło dość... dziwnie.
No, ale jak mówiłam, myślę, że masz potencjał, i mam nadzieję, że nie zrobisz z tego czegoś w rodzaju "Zmierzchu". Bez oceny liczbowej na razie.

Tom
01.07.2011, 18:48
Dzięki za komentarze xD fajnie że podobają się wam te opisy, bo troche się z nimi męczyłem ;p w następnym odcinku postaram się skupić bardziej na dialogach i mam nadzieję, że będą lepsze. Następny odcinek wstawię w niedziele albo w poniedziałek, bo muszę dorobić kilku simów.

W przeciwnym razie – zawiesiła głos – zabiję Cię.

Yaaa! Ustawię sobie to zdanie na tapetę Uwielbiam Cię za nie!
@cam fajnie że Ci się podoba ;D

Brutus
01.07.2011, 19:56
Wiesz, że to jest całkiem ciekawe? Uwielbiam takie klimaty. Wampiry są takie fajne :D
Może i jest trochę błędów, bo za szybko jedziesz z akcją, ale wynagradzasz mi to świetną fabułą. Czekam na więcej!

Tom
02.07.2011, 14:38
Odcinek2

Obudził się w ciemnym pokoju. Nie mógł podnieść się z łóżka, wszystko go bolało, czuł bolesny ucisk pod żebrami. Powoli spróbował usiąść. Z niewyobrażalnym bólem oparł się o ścianę. Co dziwne z ran na jego rękach nie płynęła krew, a on nie widział żadnych strupów tylko dziury. Nie czuł też bicia swojego serca. Jego ciało było zimne.

http://images46.fotosik.pl/911/a2fd656c75d849f7med.jpg (http://www.fotosik.pl)

W pomieszczeniu stało tylko łóżko, wysoko pod sufitem zobaczył malutkie okienko, przez które wpadał promyk słońca. Nie wiedział kim jest i skąd się tu wziął. Czy ktoś go przyprowadził, a może sam się tu dostał i nie potrafił wyjść. Nie miał pojęcia ile dni, może nawet tygodni spał. Siedział jeszcze przez kilka godzin, aż usłyszał za drzwiami jakiś głos. Do pokoju wszedł jakiś dobrze zbudowany, ciemnoskóry mężczyzna.

- Chodź tu natychmiast – krzyknął zdenerwowany, gdy do pokoju wszedł
drugi facet o podobnym wyglądzie, wkurzony wydarł się na niego – Miałeś pilnować żeby się nie obudził, nie teraz. Przecież może jeszcze coś pamiętać, a wtedy nam nie pomoże.

Nie zwracając na niego uwagi kłócili się dalej. Po awanturze, która trwała dość długo i przerywały ją krótkie szarpaniny wynieśli go w inne miejsce, zgolili krótko włosy i kazali mu się umyć. Woda była lodowata, ale dzięki temu ból wszystkiego co mogło go boleć słabł. Po kąpieli dostał coś do jedzenia – nie miał pojęcia co to jest, ale bał się spytać – i znowu szli tym długim ciemnym korytarzem. W pewnym momencie ktoś nakrył mu głowę śmierdzącą szmatą. Zatrzymali się, w końcu odsłonili mu oczy. Oślepiło go światło wpadające przez wielkie szklane okna. Ktoś do niego mówił, nie widział twarzy tylko słaby zarys postaci. Postanowił skupić się na tym co do niego mówi.

- Pewnie nie wiesz nic o sobie – zaczął spokojnie, ale nie dając szansy na
odpowiedź kontynuował – więc opowiem Ci w skrócie co się stało. Jeden z moich pracowników znalazł Cię w lesie, leżałeś przy rozbitym samochodzie. Kiedy przywiózł Cię tutaj byłeś prawie martwy. Nie miałem innego wyboru i obdarzyłem Cię moją mocą.
- Jaką mocą? – zapytał zaniepokojony – Nic nie...-nie zdążył dokończyć bo jeden z mężczyzn zakrył mu usta.
- Daj mi skończyć. – powiedział groźnym głosem, co przeraziło go jeszcze bardziej
– Nie jesteś człowiekiem tylko wampirem i dzięki mnie przeżyłeś. Teraz w zamian za to musisz mi służyć do śmierci.

Skinął głową. Chciał zapytać jak ma na imię, ale jego usta nadal były zakneblowane.
- A oto twój pierwszy cel Lastinie. Masz je odnaleźć i przyprowadzić do mnie. – Dał mu do ręki zdjęcie dwóch kobiet. Miał wrażenie, że skądś je zna, ale bał się o cokolwiek pytać.
Nocą wyruszył lasem i biegł już w stronę swojego celu.

***

Lot strasznie dłużył się Rosie, w przeciwieństwie do Susan, która smacznie przespała te siedem godzin. ,,Prosimy o zapięcie pasów. Zaraz lądujemy” mówiła stewardessa. W Sunset słońce jak zawsze świeciło wysoko na niebie. Wiał delikatny morski wiatr, ptaki radośnie ćwierkały. Przez moment Rose poczuła się tu jak w domu, była bezpieczna, rozumiała o co chodziło jej matce. Przecież nikt ich nie znał, pewnie będą mieszkały w jakiejś pustej dzielnicy na obrzeżach.

Wsiadły do auta i czekały aż ktoś przyniesie ich bagaże. Nie zamieniły ani słowa od wejścia do samolotu, a Susan nie miała zamiaru zmuszać córki do rozmowy. Podróż z lotniska zajęła im około dwudziestu minut. Oczom Rose ukazała się wielka budowla, która nie przypominała miejsca gdzie można by mieszkać.

- Chyba nie powiesz mi, że to tutaj ?- zapytała z nadzieją w głosie.
Susan tylko się uśmiechnęła. Poczekała aż będzie widać część wyremontowaną na ich dom, aż obejrzą wszystko od środka. Miała nadzieję, że robotnicy skończyli wszystko na czas. Szef budowy wyszedł w ich stronę. Oddał im klucze i spojrzał na klientkę:

- Muszę pani powiedzieć, że nie mieliśmy kluczy do niektórych drzwi, więc nie odremontowaliśmy niektórych pomieszczeń – powiedział wesołym głosem.
- Ale wszystkie klucze oddałam panu – odpowiedziała zaniepokojona – chyba ich pan nie zgubił? – zapytała z wyrzutem.

Nie mogła przecież pozwolić żeby ktokolwiek wszedł do jej domu. Wyraźnie wkurzony mężczyzna wsiadł do samochodu i bez słowa odjechał. Robotnicy wykonali wszystko dokładnie, nawet oczyścili staw i ogród ze śmieci i butelek po piwie. W środku stały meble po poprzednich właścicielach. Wszystkie były odnowione, w fotele wpleciono nową wiklinę, krzesła obito puchatym materiałem. W wolnych miejscach poustawiano kwiaty, na ścianach wisiały obrazy. Taki dom Susan pamiętała z dzieciństwa, brakowało tylko zapachu pieczonego chleba unoszącego się w całym domu i bukieciku polnych kwiatków zerwanych na łące z babcią.

Pomyślała, że mogłaby coś ugotować. Poszła w kierunku kuchni. Nagle pokój zaczął kręcić się wkoło, a Susan poczuła jak traci równowagę. Straciła przytomność.

http://images41.fotosik.pl/936/0ea4e4e548cd6232med.jpg (http://www.fotosik.pl)

Rose wróciła do domu z biblioteki około godziny osiemnastej. W całym domu świeciło się światło, panowała idealna cisza. Przestraszyła się, że mamie coś mogło się stać. Wołała ją jak najgłośniej potrafiła. Przerażona pobiegła do łazienki – ani śladu, skierowała się do kuchni. W drzwiach stanęła jak wryta. Na podłodze leżała mama. Rose zaczęła potrząsać jej bezwładnym ciałem, krzyczała żeby się obudziła, a łzy płynęły strumieniami po jej bladych policzkach. Chwyciła telefon i w pośpiechu zadzwoniła do szpitala. Czas zanim zjawiła się karetka dłużył się niemiłosiernie. W pewnym momencie zrozumiała co zrobiła. Jak mogła być tak głupia?! Jeśli lekarze zaczną ją badać nie wyczują bicia jej serca, dowiedzą się, że jest wampirem, znów będą musiały uciekać. Chwyciła ciało Susan i schowała w krzakach za domem, a sama poszła szukać pomocy u sąsiadów. Przypomniała sobie o kuzynce swojego ojca, która miała córkę na studiach lekarskich. Tylko ona mogła jej pomóc. Pobiegła do sypialni ,wyrzuciła wszystko z walizki. Musiał gdzieś tam być. W końcu znalazła malutki, zielony notes z numerami. Zadzwoniła do Katy. Okazało się, że mieszka po drugiej stronie ulicy. Podjechała swoim samochodem pod ich dom i razem zaniosły do niego Susan.

Gabinet Katy był na drugim końcu miasta, więc jechały jak najszybciej mogły.

- Katy – zaczęła Rose – powinnaś o czymś wiedzieć. – głośno przełknęła ślinę – my, to znaczy ja i mama jesteśmy...
Nie zdążyła dokończyć. Zatrzymał je patrol policji.

http://images49.fotosik.pl/943/6b6e85d3adca78e3med.jpg (http://www.fotosik.pl)

CDN...

________
Skończyłem dzisiaj ten odcinek i wstawiam :D
Mam nadzieję, że jest on trochę lepszy :P
Czekam na komentarze

Brutus
02.07.2011, 16:32
Ten facet biegł do miejsca oddalonego o 7 godzin lotu samolotem? No to sobie pobiega.
Jak wyglądają u ciebie choroby wampirów? A ten patrol to super :D
Ogólnie świetnie. Czekam na kolejny odcinek.

Tom
02.07.2011, 17:44
A niech biegnie :D Jeśli chodzi Ci o te poparzenia to mam tylko nastrójnik ;P
chyba że coś źle zrozumiałem to sory ^^ fajnie, że Ci się podoba :)

Cam
02.07.2011, 20:02
No to teraz ja ;)

Całkiem fajnie, rozkręca się. Trochę krótko, ale odcinki mojego FS częstomają podobną długość, więc nie mogę się czepiać :)

...zgolili krótko włosy i kazali mu się umyć
Jeszcze krócej, niż ma na zdjęciu? :O

,,Prosimy o zapięcie pasów. Zaraz lądujemy” mówił głos stewardessy.
Czy głos może mówić?

I tyle. Może, jakbym zapisywała na bieżąco w czasie czytania, to by wyszło tego więcej :D

Bardzo fajnie, ale czegoś mi brakuje. Czegoś... i nie wiem, czego! Jak mi przyjdzie do głowy odpowiedź, to napiszę. Na razie 8,5/10.
Czekam na następny odcinek i życzę weny :)

Tom
05.07.2011, 12:22
Odcinek 3

Policjanci skontrolowali tylko papiery i pozwolili jechać im dalej. Katy jechała coraz szybciej, nie zwalniała na zakrętach, przed pasami. Spojrzała do tyłu na Susan, żeby sprawdzić czy nie jest z nią gorzej. Poczuła, że samochód w coś uderzył. Przerażona odruchowo przydusiła hamulec. W parku dwie ulice dalej był jakiś koncert, więc nikt nie usłyszał pisku zatrzymującego się samochodu. Rose obiegła zaskakująco szybko pobliskie krzaki, zajrzała między śmietniki. Nikogo nie znalazła. Miała pewność, że kogoś potrąciły, a wyglądało na to, że się rozpłynął. Nie mogła dłużej tu zostać. Musiała dogonić Katy, ale nie wiedziała gdzie jest jej gabinet. Ulicą przebiegł tylko jakiś mały kundelek, nie było żywej duszy. Ruszyła powoli zdając się na swój instynkt.

Katy wyciągnęła Susan z samochodu i przewiozła wózkiem na kozetkę. Nie mogła wyczuć jej pulsu ani bicia serca. Wyczuła tylko jej oddech, co bardzo ją zdziwiło. Poszukała zastrzyków przeciwbólowych i czegoś co pomogłoby obudzić pacjentkę. Solami trzeźwiącymi udało się ją ocucić.

http://images49.fotosik.pl/948/47398af95963f383med.jpg (http://www.fotosik.pl)

Po chwili Rose weszła do gabinetu.
- Katy, możesz zostawić nas na chwilę? – zapytała Susan – Musimy porozmawiać.
- Dobra. Wrócę jak zaparkuje gdzieś samochód.
- Powiedziałaś jej to? Mam nadzieję, że nie byłaś na tyle głupia żeby zdradzać
obcym nasze sekrety. Zrobiłaś to czy nie?
- Nie mamo, nie wyjawiłam tej tajemnicy. – odburknęła Rose – A ona nie jest w
cale taka obca. To Katy, córka wujka Rona.
- Nie dziw się, że nie wiedziałam kto to. Bardzo się zmieniła, wydoroślała.
Powinnam jej powiedzieć, że jesteśmy wampirami. W końcu jej ojciec zginął kiedy mnie ratował. On też był wampirem.
- To niemożliwe. Przecież bym wyczuła, to że ona też...
- Ona odziedziczyła po matce pewien jakby gen, przez co nie może zostać jedną z
nas – przerwała jej matka.
Katy weszła do pokoju z uśmiechem wymalowanym na twarzy.
- Lepiej się czujesz? – zapytała.
- Tak, dziękuje. Ale nie wiem dlaczego zemdlałam.
- Musimy zrobić więcej badań i wtedy postawię diagnozę.
- O której mogę jutro przyjść? – zapytała poważnym tonem.
- Nie jutro. Za miesiąc może półtora. Wyjeżdżam na wykłady do Los Angeles. Jak
wrócę na pewno dam wam znać.
- Półtora miesiąca?! A jak znowu jej się coś stanie? W szpitalu przecież jej nie
pomogą!- krzyczała zdenerwowana Rose.
- Spokojnie Rosie, poczekam. Miłego wyjazdu i do zobaczenia.
- Może was podwieźć?
- Dzięki, poradzimy sobie – odwarknęła Rose.

***

Katy miała samolot o dwunastej. Taksówka podjechała pod dom i głośno zatrąbiła. Poprosiła taksówkarza żeby pomógł jej zabrać bagaże po czym odjechali. Dzień był pochmurny, nieliczne promienie słońca prześwitywały przez chmury. Drobne krople deszczu spływały powoli po szybach samochodu. Stawały się coraz większe, silniej uderzały w ulicę. Zaraz po nich spadł grad wielkości grochu. Przechodnie ubrani w letnie stroje, uciekali do sklepów, na przystanki, ktoś się przewrócił i chyba rozbił głowę.

W końcu dojechali na lotnisko. Kolejka ciągnęła się przez prawie cały hol, wszystkie krzesełka były pozajmowane. Przez burzę i gradobicie lot opóźnił się o dwie i pół godziny. Dobrze, że kupiła bilet na dzień przed wykładami. Nie musiała się martwić, że się spóźni albo, że odeślą ją do domu. Kiedy samolot w końcu odleciał była prawie piętnasta. Do hotelu dojechała na osiemnastą, nie miała ochoty schodzić na kolację, zjadła w pokoju. Dostała duży apartament na samej górze. Ściany miały złoto-beżowy kolor, na podłodze leżały grube, puchate dywany. Łazienka była jak marzenie. Przestronna, z jacuzzi po środku, z wielką wanną z hydromasażem. Na szafkach stały różne, pewnie drogie olejki do kąpieli. Miasto też było piękne. Alejkami parku spacerowały gwiazdy. Chyba były to gwiazdy, bo o ile dobrze widziała przejeżdżając obok nich, gonili ich reporterzy i paparazzi. Z okna jej apartamentu widać było prawie całe miasta. Neony i światła na wieżowcach i klubach wyglądały jak z bajki. Szybko się wykąpała i położyła do łóżka. Jutro musi przecież wstać o ósmej.

***

Susan czuła się już lepiej. Rano wcześnie wstała i zrobiła śniadanie dla siebie i Rose. Przez okno widziała jak Katy odjeżdża na lotnisko. Miała nadzieję, że wroci jak najszybciej i zrobi jej te badania. Siedziała w fotelu i spokojnie piła kawę. Nagle usłyszała krzyk córki, chyba byłą w starym domu. Pobiegła tam jak najszybciej mogła – w sumie to nie powinna biegać bo Katy jej nie kazała. Rose leżała na podłodze z nogą w nią wbitą. Susan wyrwała kilka desek i dziewczyna mogła już się podnieść. Poszła po latarkę i zajrzały do dziury.

- Patrz! Coś tam leży. – krzyknęła Rosie.
Powoli wyciągnęła mały kuferek. W środku był tylko mały kluczyk, chyba do drzwi.
- Zaraz go sprawdzimy – powiedziała Susan i poszła w stronę drzwi, których
robotnicy nie mogli otworzyć. Pasował idealnie. Obie weszły do małego pomieszczenia. W podłodze znalazły klapę, Rose szarpnęła i udało jej się otworzyć drzwiczki. Pod podłogą były schody prowadzące trochę niżej, do następnych schodów. Susan oparła się o ścianę, możliwe że o jakiś przycisk, bo nagle zapaliło się światło. Zeszły powoli uważając na spróchniałe stopnie. Im oczom ukazała się stara piwnica pełna pająków, starych rupieci i chyba zdechłych zwierząt, bo śmierdziało tam stęchlizną i starością. Wszystko pokryte było drobną, ciemną cegła.

http://images39.fotosik.pl/942/a548bcf0d9cdcc5fmed.jpg (http://www.fotosik.pl)

- Idziemy dalej? – zapytała Susan.
- Dobra – rzuciła w odpowiedzi Rose.
Poszły powoli wąskim korytarzem.
CDN.

_________
Hej :D wstawiam dopiero dzisiaj bo nie miałem neta od niedzieli i dopiero dzisiaj włączyli :? miałem też problem z jakimś sensownym rozwinięciem poprzedniego odcinka i dlatego za wiele się tu nie dzieje xD
@cam tak krócej :P a co ?:D
cieszę się, że znalazłaś tak mało błedów ^^ przypomniało Ci się czego? czego brakuje :P

Brutus
05.07.2011, 14:07
No mogłeś jakoś bardziej rozwinąć z tym patrolem policji. Z tą piwnicą to mnie zaciekawiłeś i nie wiem jak można być tak nieczułym i przerywać w takim momencie! :)

Tom
05.07.2011, 14:16
Wiem, ale jakoś nie miałem na to pomysłu :P
mogę Ci tylko powiedzieć, że piwnica to niejedyne ukryte pomieszczenie xD
i nic więcej ^^

Tom
10.07.2011, 13:37
Odcinek 4

http://images40.fotosik.pl/962/596833474ba890a6med.jpg (http://www.fotosik.pl)

Powoli szły wąskim korytarzem. Potykały się co chwilę o stare książki, deski i szmaty zalegające na podłodze. Zza rogu wyskoczył w ich stronę wielki, gruby szczur. Dusił coś w zębach, na pysku miał ślady krwi, ciągnął za sobą flaki i skórę. Susan odskoczyła na bok i krzyknęła do Rose ,,Uważaj!” , ale ona zamiast się odsunąć chwyciła grubą deskę i rozwaliła szczurowi łeb. Znalazły tylko zabite deskami drzwi, a po zerwaniu czegoś co kiedyś było zasłonami zobaczyły windę. Na początku bały się do niej wsiadać z tego powodu, że była cała pordzewiała, a drzwi ledwo co się otworzyły. Ale nie miały nic do stracenia. Przecież są nieśmiertelne i nic im się nie stanie.

Winda zjeżdżała strasznie wolno, wewnątrz było duszno. Zjazd dwa piętra niżej trwał ponad dwadzieścia minut. Drzwi rozsunęły się powoli, a ich oczom ukazało się mroczne, obszerne pomieszczenie pełne regałów i kurzu. Pod sufitem wisiały stare lampy na naftę, a może pochodnie. Susan podpaliła jedną z desek leżących na podłodze i poszły z Rose obejrzeć podziemia. Usłyszały huk, obłok kurzu wystrzelił z szybu windy. Przerażone udały się szybko w jej stronę. Znalazły tylko kawałek starej, przetartej liny utrzymującej windę. Wiedziały, że nie dadzą rady się wspiąć. Próbowały zadzwonić po pomoc, ale telefony nie miały zasięgu. Nawet jeśli ktoś wszedłby do ich domu i tak nie usłyszał by ich krzyków. Piwnica rozciągała się na kilka pięter pod ziemią. Susan poczuła jak kręci się jej w głowie. Ściany zaczęły wirować, głos Rose stawał się coraz cichszy i niewyraźny. Upadła...

Dziewczyna podniosła matkę z podłogi i zaciągnęła do następnego pomieszczenia. Kiedyś chyba ktoś kogoś tam więził. Podzielone było kratami, jak w więzieniu. W jednej z przegród stało łóżko. Położyła do niego Susan, a sama poszła po coś na wodę. Na regałach obok windy widziała butelki z winem. Nie mogła żadnej otworzyć, więc obtłukła jedną do połowy, uderzając nią o ścianę. Wody nabrała ze studni niedaleko łóżka. Zaczęła cucić matkę. Po kilkunastu minutach stresu, zobaczyła jak otwiera oczy. Wlała jej trochę wody do ust i poczekała aż będzie mogła usiąść. Posiedziały chwilę w milczeniu, które przerwała Susan.

- Szukałaś czegoś do jedzenia? – zapytała cicho.
- Nie, znalazłam tylko wino i wodę, o jedzeniu nie pomyślałam – odpowiedziała
Rose.
- Pomóż mi wstać – Rosie nie chciała, żeby matka się przemęczała, ale pomogła
jej, bo Susan i tak by to zrobiła.

Poszły do ostatniego pomieszczenia. Znalazły tam tylko stare trumny i skrzynkę. Poodsuwały wszystko na boki i sprawdzały czy gdzieś nie leży jakaś konserwa albo cokolwiek do jedzenia. Coraz bardziej dokuczał im głód, wiedziały że jeśli czegoś nie znajdą będą musiały zasnąć na kilkaset lat, a to wykorzystałby Molter do przejęcia daru Rose. Właśnie, jej dar. Susan powinna już dawno porozmawiać o tym z córką. Myślała o tym wiele razy, ale nigdy nie trafił się ten odpowiedni moment. Czuła, że ta chwila jest coraz bliżej, że dziewczyna może tego nie zrozumieć, znienawidzić za to, że jej o niczym nie mówiła. Rose zawołała ją do siebie:

- Chodź szybko! Znalazłam jakąś klapę! – wołała uradowana. Sama nie miała dość
siły, żeby ją otworzyć. Szarpnęły mocno za klamkę i podniosły ciężkie drzwiczki. Rose zeszła powoli po starej drabince. W ciasną spiżarnię wypełniały półki pełne słoików z ogórkami, grzybami, pasztetem. W małych kartonikach zapakowane mięso nie zepsuło się. Wszystko pokryte było kurzem i pajęczynami, ale Rose podawała Susan słoik za słoikiem. Na górnej półce za mięsem znalazła jakąś gruba kopertę. Pomyślała, że może się przydać i schowała do kieszeni. Kiedy w końcu się najadły poszły opłukać się do studni. Woda była chłodna, przyjemnie się w niej siedziało. W nocy nie mogły zasnąć. Susan zebrała się w sobie i już chciała o wszystkim powiedzieć Rose, kiedy ta przyniosła jej jakąś pożółkłą kopertę.

- Była w spiżarni za mięsem, pomyślałam że się przyda – powiedziała cicho.
- Otwórz ją, to pewnie jakieś stare listy.

Po otworzeniu wypadł z niej plik kilku poskładanych kartek .Po rozłożeniu ułożyły
kartki obok siebie. To co znalazły to stary plan miasta. Według niego wszystkie domy i instytucje w mieście połączone są ze sobą siecią podziemi. Ich dom był na skraju miasta i łączył się ze szkołą w centrum, sąsiednimi domami i jedną z jaskiń gdzieś w górach. Pewnie zbudowali to w razie wojny dawno temu i większość tuneli się pozawalało. Znalazły też plan ich domu. Okazało się, że ich studnia z piwnicy połączona jest ze studnią w ogrodzie. Nie miały wyboru, musiały zaryzykować utknięciem między studniami. To była jedyna droga, którą mogły się wydostać. Susan wskoczyła pierwsza, zaraz za nią Rose. Na początku płynęły przy dnie do miejsca, które rozświetlało światło słońca. Później zaczęły płynąć w górę studni. Wydawało się, że nie ma ona końca, ale udało im się bezpiecznie wydostać.

http://images39.fotosik.pl/953/11ad300aa245aa84med.jpg (http://www.fotosik.pl)

Nie miały komu o tym powiedzieć, znały tylko Katy. Właśnie! Dziewczyna miała dzwonić przed powrotem, a one spędziły w piwnicy dość dużo czasu. Nie miały pojęcia, ile tam siedziały. Susan odsłuchała nagrania na pocztę. ,,Cześć, tu Katy. Wracam jutro. Możesz przyjść do gabinetu o piętnastej, do zobaczenia.” Wiadomość była wczorajsza. Przebrała w pośpiechu przemoczone ubrania i zamówiła taksówkę. Spóźniła się jakieś półtora godziny. Opowiadała wszystko w czasie badań, a Katy wykonywała swoją pracę. Trwało to jakieś dwie godziny. Wyniki przyniosła pielęgniarka. Lekarka uśmiechnęła się i powiedziała:

- Gratuluje. Jesteś w ciąży.

Susan zamarła w bezruchu. Przecież to niemożliwe. Po urodzeniu Rose, lekarz
powiedział jej, że nigdy nie zajdzie w ciąże, a jeśli zdarzy się jakiś cud, to kolejna ciąża może ją zabić...



_________
Napisałem to wstawiam :P jest dużo opisów (a prawie nie ma dialogów), ale jakoś tak mi wyszło :) zdjęcia wstawię trochę później albo jutro bo net mi słabo chodzi :/ Czekam na komentarze :D Pozderki ^^

Cam
10.07.2011, 15:30
Łee... spodziewałam się czegoś lepszego. I już wiem, co jest nie tak: strasznie lecisz z akcją, pędzisz jak pociąg!
No, może mi nie wyszło to porównanie :P Więc: pędzisz jak japoński pociąg!
Susan odskoczyła na bok i krzyknęła do Rose ,,Uważaj!” , ale ona zamiast się odsunąć chwyciła grubą deskę i rozwaliła szczurowi łeb.
Rozwaliła... tego typu słów nie używa się w narracji (bohater może mówić różnie).
Jeszcze zostało mi tylko poczekać i ocenić zdjęcia. Moim zdaniem nie powinno się zamieszczać FS bez zdjęć, już mogłeś nas potrzymać w napięciu jeden dzień dłużej...
I czy zauważyłeś, że cały ten odcinek jest napisany ciurkiem, bez podziału na akapity? Niewygodnie się to czyta (a dodatkowo monitor mojej babci tym wkurzającym mruganiem wcale mi nie pomaga :(().

No, to czekam na zdjęcia. Na następny odcinek. I tyle!

Brutus
10.07.2011, 17:37
Super. Jak ja kocham takie mroczne piwnice pełne szczurów i innego paskudztwa! Dlaczego to jedzenie się nie zepsuło?

Proszę tylko o zdjęcia i o troszeczkę wolniejszą akcję!

Tom
11.07.2011, 14:39
Wstawiam zdjęcia xD
@@cam wiem, odcinek jest ninajlepszy, można powiedzieć że słaby, ale nie mogłem się na nim w ogóle skupić. A wszystko przez pomysł na następny, a nie chciałem ich pomieszać :P

@Brutus nie było aż tak mrocznie jak chciałem, ale miło mi, że Ci się podoba :)

Dzięki za komentarze ^^ fajnie że ktoś czyta moje opowiadania :D aha, jeszcze coś. Czy mógłby mi ktoś powiedzieć jak się robi akapity? bo Tab ani spacja nic nie daje :/

Brutus
11.07.2011, 15:47
Chodzi ci o wcięcia w akapitach? Te można chyba robić tylko w Wordzie. Na forum po prostu klikasz enter.
Na pierwszym zdjęciu ona wygląda zabójczo :D a szczególnie jej oczy ;)

Cam
11.07.2011, 16:31
Ech...
Jak wstawiłeś zdjęcia, to oceniam wszystko. Nie wiem, czemu nie napisałam tego wcześniej; chodzi o to, że nie specjalnie zrozumiałam, co się w tym odcinku stało! Może jak przeczytam to jeszcze raz i jeszcze raz, to mnie olśni ;)
I to mięso! Nawet w opakowaniu nie wytrzyma bardzo długo, nawet w lodówce (bo w jakimś labiryncie w piwnicy pewnie było zimno).
A teraz zdjęcia!
Pierwsze: aż się przestraszyłam tej dziewczyny! Cóż, TS3, jestem zmuszona strawić :P A te świece - takie prostokąty, jakbyś je w Paincie narysował ;) Ale ogółem zdjęcie nie jest złe.
Drugie: no, nie jest aż tak źle. Tylko skąd wzięło się tam tyle światła? I ta różowa woda... w studni? Daj mi próbkę, z chęcią ją oglądnę pod mikroskopem :P Tej Barbie przydałby się jeszcze jakiś pegaz, do tego sweet piesek i kotek ;)

I to chyba tyle. Powiem krótko: to był póki co najgorszy odcinek :(
Ale cóż, każdy miewa wzloty i upadki, nie?

Gejowniczek
13.07.2011, 15:14
Brawo za kreatywność. Świetnie zrobiłaś samolot :) Szkoda, że znowu o wempajerach.

Tom
20.07.2011, 12:31
Odcinek 5

,,Jesteś w ciąży! W ciąży!” . Te słowa ciągle chodziły jej po głowie, nie dawały skupić się na czymkolwiek innym. Nie mogła gotować, bo zapominała wyłączyć gaz. Pewnego dnia prawie wysadziła dom w powietrze, kiedy tarła ser nie zauważyła nawet, że ściera sobie palce. Chciała zadać sobie ból, ale nie taki słaby, ledwie wyczuwalny. Musiała cierpieć, ukarać się za to co się stało...

http://images41.fotosik.pl/970/1efbe222a1213e2dmed.jpg (http://www.fotosik.pl)

Rose nie miała pojęcia co dzieje się z matką. Unikała rozmów, jadła w sypialni, ukrywała się przed nią. Kiedy wracała do domu, Susan już spała, kiedy rano wychodziła, ona jeszcze leżała w łóżku.

Susan ciężkie było ciągłe udawanie, że nic się nie stało. Potrzebowała rozmowy z córką, jak nigdy dotąd. Unikała jej jednak, ze strachu przed tym, jak zareaguje. Czy ją zrozumie, czy zostawi samą sobie z dzieckiem.

I tak dni mijały jeden za drugim, słońce wschodziło, księżyc zachodził, a ona coraz bardziej pogrążała się w swoim smutku...

***

Lato powoli ustępowało jesieni. W tym roku było dość ciepło, chyba nawet cieplej niż na początku lipca. Wiatr delikatnie rozwiewał im włosy, a one szły w milczeniu brzegiem morza. Słońce znikało za horyzontem. Susan po raz pierwszy od dwóch miesięcy wyszła z domu. Cieszyła się, że Rose ją namówiła. Podczas wielu dni spędzonych w sypialni, zastanawiała się czy powinna, czy może urodzić to dziecko. Właśnie, dziecko. Pierwszy raz pomyślała o nim jak o darze, a nie jak o problemie, czy czymś zupełnie niepotrzebnym. Nadal nie rozumiała, jakim cudem zaszła w ciąże. Kilkanaście lat temu, lekarz wyraźnie dał jej do zrozumienia, że ciąża z Rose mocno wyniszczyła jej organizm, a przy następnej istnieje ryzyko śmierci. Miała wiele dzieci, ale wszystkie odwracały się od niej. Tylko Rosie postanowiła z nią zostać, tylko ona naprawdę ja kochała. Nie przeszkadzało jej to, że są wampirami.

http://images39.fotosik.pl/969/5b1c0bc7a895298amed.jpg (http://www.fotosik.pl)

Ale nie to zadecydowało o losie jej maleństwa. Raz wieczorem, sięgnęła po swoją księgę. Ciąża stanowiła pewnego rodzaju ochronę dla niej i dla Rose. Dzięki temu Molter nie znajdzie ich przez kilka miesięcy, możliwe że dłużej. W głębi serca miała nadzieję, że maluch urodzi się bez żadnej mocy, że będzie człowiekiem, a jego życie będzie normalne. Spojrzała na Rose. Bardzo się zmieniła, wydoroślała. Była podobna do ojca, chociaż
Susan nigdy jej tego nie mówiła. Czuła, że może powiedzieć jej wszystko.

- Muszę... – zawiesiła głos – Powinnaś coś wiedzieć.
Rose spojrzała na matkę i czekała na to, co ma zamiar jej powiedzieć. Liczyła na to, że
w końcu dowie się wszystkiego o tym, który je ściga, a może znów się przeprowadzają.
- Jestem w ciąży i chcę urodzić to dziecko – mówiła dalej spokojnym głosem, pełnym nadziei na zrozumienie – mam nadzieję, że mi pomożesz, ale zrozumiem jeśli teraz odejdziesz.
Dziewczyna spojrzała na matkę, a na jej bladej twarzy pojawił się uśmiech.
- Przecież wiesz, że nigdy bym Cię nie zostawiła. Pamiętaj o tym. Musisz mi tylko
powiedzieć kto jest ojcem i ,jeśli chcesz, dlaczego ten koleś chce nas dopaść.

Susan odwzajemniła uśmiech i usiadły na piasku. Rozmawiały o wszystkim, o czym od dawna chciały ze sobą porozmawiać. Obie tego potrzebowały. Susan, żeby w końcu nic nie ukrywać przed córką, a Rose chciała wiedzieć o sobie jak najwięcej. Siedziały tak na brzegu, przez całą noc. Nie przeszkadzał im chłód, lodowata woda opryskująca im nogi, ani smród ryb z pobliskich kutrów. Czuły się po prostu szczęśliwe...

***
Obudził się spocony, wciąż czuł ciepło ognia płonącego samochodu. Wokół panowała ciemność, cisza lasu przerażała go. Nawet najmniejszy listek nie poruszył się od delikatnego podmuchu wiatru. Ten sen powracał do niego co noc, tak jakby ktoś chciał mu coś przypomnieć, coś bardzo ważnego. Nadal nic o sobie nie wiedział, tylko to co powiedział mu jego Pan. Był już coraz bliżej swojego celu, ale pewnego dnia przestał go wyczuwać, Miał odnaleźć te dwie kobiety, inaczej nie ma po co wracać, a one jakby rozpłynęły się w powietrzu. Mógł tylko podróżować od miasta do miasta i pytać przechodniów czy ich nie widzieli. Dotarł już do miasta oddalonego najdalej na południe. Dalej nie było już nic. Nie pamiętał dokładnie nazwy, ale kojarzyła mu się ze słońcem. Może było to Sunvay, może Sunset...

***

Susan wreszcie umówiła się z Katy na badanie usg. To już trzeci miesiąc, więc może dowie się jakiej płci jest jej maleństwo. Tak bardzo chciała już wiedzieć. Z Rose postanowiły dokończyć remont większego domu i tam się wprowadzić. Kiedy miała już wychodzić rozległo się pukanie do drzwi. Nie mogła uwierzyć w to co widzi. W drzwiach stał jej mąż! Nie było by w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że zmarł on kiedy ich córka miała dwa latka.
- Cześć – powiedział.

http://images41.fotosik.pl/970/742e55bc0bdc0eecmed.jpg (http://www.fotosik.pl)

CDN.

__________
Byłem sobie na wakacjach dltego nie mogłem wstawić nowego odcinka i odpowiedzieć na wasze komentarze :D
camteż myślę, że to mój najgorszy odcinek :) mam nadzieję, że ten Ci się bardzej spodoba ^^ a Susan jest kreowana na barbie, a pieska dostanie w zwierzakach :D
brutus ona ciągle robi takie miny, nie wiem dla czego :P a wcięcia z worda mi znikają :/

Mam nadzieję, że odcinek się spodoba :) czekam na komentarze

Brutus
20.07.2011, 13:37
Musi jej powiedzieć, jeśli chce :D. No nie powiem, stanowcza dziewczyna ;)
Oglądając ponownie wszystkie zdjęcia od początku stwierdzam, że to raczej Rose wygląda na matkę Susan, niż odwrotnie.
A ten co ich ściga, tak całkowicie przypadkiem dotarł do ich miasta ;)
Czekam na kolejny odcinek i na moment, kiedy cokolwiek zrozumiem. Naprawdę, przydałoby się trochę więcej wyjaśnień.

Tom
20.07.2011, 18:04
Faktycznie śmiesznie to wyszło :) wydawało mi się, że piszę zbyt przewidywalnie dlatego starałem się trochę to pomieszać :D bo Susan ma być wiecznie młoda, a i styl barbie najbardziej mi do niej pasuje ^^ podsumowując w następnym odcinku zmienię co nieco zaplanowaną fabułe, na rzecz wyjaśnienia histori postaci :) dzięki za komentarz

Cam
20.07.2011, 18:56
Odcinek bardzo dobry, zdjęcia ładne. Nic dodać, nic ująć ;)
Nie mogę doczekać się momentu, w którym wreszcie się skapnę, która jest która ;)
Kiedy następny? Kiedy, kiedy? :D
Weny życzę!

Tom
21.07.2011, 07:03
Cam dzięki :D myślałem że odcinek jest taki sobie, a fajnie że Ci się podoba ^^
ruda to Rose, a barbie to Susan :P a następny może w sobotę ? a może wcześniej ? sam nie wiem :)

Searle
04.09.2011, 07:44
Przeczytałam część Twojego Fotostory. W innym czasie przeczytam resztę.

Póki co, średnio mi się podoba, tzn. pomysł masz bardzo dobry, ale wykonanie pozostawia trochę do życzenia. Przede wszystkim akcja toczy się za szybko, trochę chaotycznie.

Trudno po pierwszym odcinku zorientować się która to Susan, bo nie dość, że nie ma opisów wyglądu bohaterów, to na dodatek na zdjęciach jest raz brunetka, a potem blondynka z rudą dziewczyną.

Dlaczego Susan chodzi w sukni ślubnej?

Zdjęcia są trochę za małe. Powinieneś je nieco powiększyć.

Nie robisz jakiś przerażających błędów, ale trochę wyłapałam.

Wstęp:

Pewnie dawniej na górę prowadziły schody, ale teraz zostało po nich tylko kilka spróchniałych desek. - skoro mieszkała w tym domu jakiś czas temu i znała rozkład pomieszczeń itp. to słowo "pewnie" jest tu niepotrzebne.

Odc. 1:

Światło rozchodziło się o słabego płomienia świeczki i kominka - od

mamy niezwykła moc - niezwykłą

fale morza uderzały gwałtownie o brzeg zabierając ze sobą mniejsze drzewka i jakiegoś zwierzaka. - niesmaczne jest to wyrażenie

Słowa nienawidzę cię nie dawały jej spać po nocach. - to powinno być ujęte w cudzysłów

Panie niech przejdą, a pana proszę o poczekanie kilka minut – powiedziała
spokojnym, sympatycznym głosem. – Proszę o podejście Steva. - kto to powiedział? My wiemy, że to na lotnisku przy odprawie celnej, ale nie wskazałeś konkretnej osoby.

Nie miał portfela, ani żadnych drobnych, a do jego domu było dobre 20 kilometrów. - Dlaczego Sam nie miał przy sobie dokumentów? Przecież miał lecieć rzekomo do innego kraju. A bagaż? Nawet dla picu powinien go wziąć.

Odc. 2:

Okazało się, że mieszka po drugiej stronie ulicy. Podjechała swoim samochodem pod ich dom i razem zaniosły do niego Susan. - do czego?

Tom
08.01.2012, 15:23
Odcinek 6

Susan nie mogła, a może nie chciała uwierzyć w to, kogo zobaczyła. Fala emocji związanych z zaginięciem jej męża, uderzyła w nią po raz kolejny, z jeszcze większą siła. Nie miała pojęcia po co, dlaczego, a przede wszystkim jak udało mu się wrócić. Gdzie podziewał się przez te wszystkie lata, kiedy potrzebowała go bardziej niż tych wszystkich beznadziejnych ludzi, którzy próbowali jej pomóc. Ona nie potrzebowała ich wsparcia. Marzyła tylko o tym, by znów być z nim, żeby wszystko było jak dawniej.

Teraz, kiedy stał w drzwiach jej domu, mogła rzucić się w jego ramiona i znów być szczęśliwą jak dawniej. Ale nie chciała tego, nie z nim. Już dawno zrozumiała, że nic do niego nie czuje. Przez wiele długich lat cierpienia i bólu nienawidziła go. Aż pewnego dnia, stał się dla niej kimś całkowicie obojętnym. Przestała tracić czas na bezsensowne użalanie się nad sobą. Postanowiła zająć się córką i wyjechać jak najdalej od Sunset. Myślała wtedy, że już nigdy tu nie wróci. Ale pewne zdarzenia zmusiły ją do tego. Czuła, że tylko w tym miejscu nędą bezpieczne i miała racje. Nie rozumiała wciąż, w jakim celu się zjawił, ale miała zamiar jak najszybciej się tego dowiedzieć.

- Cześć Mark. - powiedziała, starając się, aby jej głos zabrzmiał spokojnie - Czy możesz poweidzieć mi, co Cię tutaj sprowadza? - zapytała, nie okazując żadnych emocji. Nie miała ochoty na kłótnie, nie teraz.
- Musimy porozmawiać, to bardzo ważne. - odpowiedział pomijając powód swojej wizyty, co trochę zirytowało Susan.
- Nie mam czasu na zgadywanki. Mów po co przyjechałeś albo odejdź. - powiedziała podniesionym głosem, choć nie chciała by zabrzmiał aż tak mocno.
- Chodzi o naszą córkę. Jest tutaj, prawda? - zapytał z nadzieją w glosie. W tym momencie Rose wyszła z kuchni. Od razu ją rozpoznał. Była tak podobna do swojej matki. Nie wiedział, co ma jej powiedzieć, czy zrozumie dlaczego musiał odejść. Chciał tylko mieć szansę, jedną jedyną szansę, aby móc im to wytłumaczyć. Rose spojrzała na niego z żalem i smutkiem w oczach.
- Dobrze, więc wejdź. - powiedziała Susan - Mam nadzieję, że to coś naprawdę ważnego.
- To co mam wam do powiedzenia, może uratować życie wasze i waszych przyajciół. - rzekł szybko Mark, po czym wszedł do środka. Przeszli do małego salonu i usiedli przy stoliku. Przez chwi;ę panowała niezręczna cisza, którą przerwał Mark.

http://images46.fotosik.pl/1257/af8821428562e707med.jpg (http://www.fotosik.pl)

- Nie bardzo wiem od czego zacząć, a jest wiele ważnych rzeczy, o których powinnyście wiedzieć - zaczął powoli, trochę zdenerwowany.
- Najlepiej zacznij od początku. Może powiesz nam, gdzie się podziewałeś prze te wszystkie lata?! Gdzie byłeś kiedy nasza córka tak bardzo Cię potrzebowała? - wykrzyczała mu prosto w twarz Susan.
- Uwierz mi nie to jest teraz najważniejsze. - powiedział smutnym głosem - Obie jesteście w wieklim niebezpieczeństwie. ON już wie gdzie jesteście. Nie może was wyczuć, ale jego ludzie przeszukali już wszytskie miasta i wioski na północy. Zostało im tylko Sunset, więc będą tu już za kilka dni, a może już przyszli.

Susan chciała coś powiedzieć, zapytać się, skąd wie takie rzeczy, ale nie dał jej dojść do głosu, po prostu mówił dalej.

- Wiele wampirów w tej okolicy bardzo się go boi, obawiają się kary za ukrywanie wiadomości o was, więc prędzej czy później doniosą na was. Ale są cztery zupełnie inne wampiry, które mogą nam pomóc. Na pewno to zrobią. Wystarczy tylko je odnależć. Ich imiona to Allat, Angrbotha, Hellia i Libitinia. Podobno jest przepowiednia mówiąca gdzie je znaleźć, tylko niewielu z dziś żyjących ją pamięta.

- Zajmę się tym - powiedziała Rose, po czym szybko wybiegła z domu.
- Te cztery wampirzyce - zaczęła Susan - ich imiona oznaczają śmierć, prawda?
- Tak, ich imiona są imionami bogini śmierci.

***

Rose wiedziała dokąd musi jechać. Zajęło jej zaledwie pół godziny, aby dojechać do starej biblioteki. Była pewna, że w starych księgozbiorach znajdzie coś na temat tych czterech kobiet. Czuła to. Wysiadła z samochodu i szybkim krokiem podbiegła do tylnych drzwi, tak żeby nikt jej nie zobaczył. Noc była ciemna, a księżyc ukrył się za chmurami, więc ryzyko, że ktoś ją zauważy było dość małe. Ale mimo wszystko starała się być jak najciszej.

W bibliotece było ciemno. Powoli szła w stronę schodów do piwnicy. Podłoga skrzypiała przy każdym jej kroku. Kiedy w końcu zeszła na dół mogła zapalić światło. W piwnicy nie było okien, więc nikt z zewnątrz nie zobaczy, że tam jest. Powoli przeglądała stare książki, aż w końcu doszła do ostatniego regału. Znalazła bardzo starą księgę, oprawioną w skórę, na której grzbiecie wygrawerowano jedno słowo: ,,Śmierć". Siadła do najbliżej ustawionego stolika i pogrążyła się w lekturze. Po kilku godzinach czytania, znalazła wreszcie coś, co mogło być przepowiednią.

,,Tam gdzie człowiek chodzi bez oddechu, znajdziesz je. Cztery pradawne boginie, niosące śmierć."

http://images45.fotosik.pl/1301/cb87b76ac77e7d73med.jpg (http://www.fotosik.pl)

Rose domyślała się o jakie miejsce chodzi. Wyrwała tę jedną stronę z księgi i udała się w stronę drzwi wyjściowych. Ledwie zdążyła przejść kilka kroków, ktoś stanął jej na drodze. Z jej ust wydobył się tylko cihcy szept ,,Sam!" po czym ktoś z nieludzką siła uderzył ją w głowę. Jej bezwładne ciało upadło na drewnianą podłogę.

CDN.



_________
Hej po długiej przerwie :) simsy mi padły i nie mogłem wgl robić zdjęć, jak też brakło mi pomysłu na dalszy ciąg historii. Następny odcinek wstawię w przeciągu tygodnia. Pozdrawiam ;)

Brutus
08.01.2012, 18:27
Dobry Boże, zupełnie zapomniałem o istnieniu tego FS. Powinieneś zrobić króciutki opis "W poprzednich odcinkach", bo zupełnie zapomniałem o co tam chodzi. Mam na myśli około dziesięciu zdań, które nie powinny sprawić ci problemu, a czytelnikowi mogą bardzo pomóc.

Chociaż po namyśle nieznacznie domyślam się o co tam chodziło, ale ten opis i tak przydałby się.

Cieszę się, że wróciłeś do tego FS. Tęskniłem za nim, kiedy miałeś tą przerwę od wakacji.

Searle
09.01.2012, 13:33
Dobry Boże, zupełnie zapomniałem o istnieniu tego FS. Powinieneś zrobić króciutki opis "W poprzednich odcinkach", bo zupełnie zapomniałem o co tam chodzi. Mam na myśli około dziesięciu zdań, które nie powinny sprawić ci problemu, a czytelnikowi mogą bardzo pomóc.

Zgadzam się. Też nie pamiętam o co chodziło.

Twoje FS jest bardzo chaotyczne. Nie czytasz tekstu po wstawieniu go tu, a powinieneś, bo jest masa błędów, literówek itp.

Nie odnosisz się też do naszych wcześniejszych komentarzy. Czytasz je w ogóle? Mój pozostał bez odpowiedzi.

Jeśli chodzi o ten docinek, to dziwi mnie, że On już prawdopodobnie wie gdzie one są, a mimo to siedzą sobie w najlepsze w domku, zamiast pakować się i uciekać i w dodatku Rose sama w nocy wybiega nie mówiąc rodzicom gdzie, a oni na to nie reagują. Ale farsa.

Tom
11.07.2012, 22:56
@Searle przpraszam, że nie odpowiedziałem na Twój wcześniejszy komentarz ;) Tekst czytam zwykle kilkakrotnie, ale nie jestem w stanie znaleźć wszystkich błędów. I mam pytanie dotyczące błędów, ponieważ nie wiem, jak robią inni piszący forostory. Do rzeczy: czy jeśli edytuje swoj post i poprawię wskazane przez Was błędy, ro w cytatach również się coś zmieni?
@Brutus fajnie, że jest ktoś kto czyta i komentuje moje fotostory od samego początku. Krótki opis dołączam tutaj :)

Dorobie kilka zdjęć i jutro wstawiam dość długi( dłuższy niż zwykle) odcinek kończący tę część serii. Pomysł na kontynuację mam, więc na pewno w najbliższym czasie, pojawi się również prolog nowej serii ;)

Susan i jej córka Rose, dwa wampiry, uciekają przed chcącym posiąść ich niezwykłe moce Molterem. Powracają do miasta, w którym dawniej mieszkała Susan. Przez dość długi czas udaje im się ukryć. Poznają swoją bliską kuzynkę Katy, u której wampiryzm nie ujawnił się. Odkrywają różne tajemnice ich starego domu. Do miasta powraca ojciec Rose, aby ostrzec przed nadchodzącym niebezpieczeństwe.

W tym samym czasie, narzeczony Rose, którego musiała porzucić zostaje porwany i przemieniony w wampira. Nie byłoby to aż tak złe, gdyby nie fakt, że przemienił go Molter, dzięki czemu mógł wpłynąć na jego pamięć i usunąć wszystkie wspomnienia. Teraz jego jedynym zadaniem staje się odnalezienie Susan i Rose Voltaire. W końcu dociera do miasta położonego najbardziej na południu - Sunset, gdzie mieszkają Susan i Rose.

Searle
12.07.2012, 09:52
Z tego co wiem, to już zacytowane wypowiedzi nie zmienią się, ale poprawiaj błędy, bo może ktoś nowy tu zaglądnie i będzie się mu wtedy lepiej czytało.

A przypomnienia wstawiaj na początku nowego odcinka - tak, by nikt nie przeoczył Twojego posta :)

Tom
12.07.2012, 23:04
Wstawiam więc jeszcze raz skrót tego co się działo w poprzednich odcinkach :)

Susan i jej córka Rose, dwa wampiry, uciekają przed chcącym posiąść ich niezwykłe moce Molterem. Powracają do miasta, w którym dawniej mieszkała Susan. Przez dość długi czas udaje im się ukryć. Poznają swoją bliską kuzynkę Katy, u której wampiryzm nie ujawnił się. Odkrywają różne tajemnice ich starego domu. Do miasta powraca ojciec Rose, aby ostrzec przed nadchodzącym niebezpieczeństwe.

W tym samym czasie, narzeczony Rose, którego musiała porzucić zostaje porwany i przemieniony w wampira. Nie byłoby to aż tak złe, gdyby nie fakt, że przemienił go Molter, dzięki czemu mógł wpłynąć na jego pamięć i usunąć wszystkie wspomnienia. Teraz jego jedynym zadaniem staje się odnalezienie Susan i Rose Voltaire. W końcu dociera do miasta położonego najbardziej na południu - Sunset, gdzie mieszkają Susan i Rose.




Odcinek 7 - Ostatni
Godziny mijały, za oknem można było zobaczyć wschodzące słońce, ale Rose nadal nie wróciła do domu. Susan już dawno poszłaby do biblioteki, gdyby nie Mark. Ciągle ją zatrzymywał, przekonywał że ich córka jest już dorosła, lecz jej to nie obchodziło. Czekała cierpliwie aż jej nieproszony gość zaśnie. Mimo, że na zewnątrz było już całkiem jasno, przez opustoszałe ulice przebiegały tylko od czasu do czasu dzikie koty, rzadziej psy. Susan szła szybkim krokiem w stronę domu Katy. Poprzedniego dnia zostawiła samochód u niej, ale nie tylko dlatego chciała się z nią spotkać. Miała nadzieję, że uda jej się namówić dziewczynę do pomocy w odnalezieniu córki.

Po piętnastu minutach dotarła na miejsce. Na szczęście Katy już nie spała i po tym jak Susan opowiedziała jej w skrócie co się stało, wsiadły do samochodu i ruszyły w stronę biblioteki. Jechały bardzo szybko, mijając leniwie "toczące się" po ulicy inne auta i rowerzystów. Do głownego wejścia biblioteki prowadziła żwirowa droga, porośnięta z obu stron przez wysokie świerki. Promienie wstającego słońca odbijały się w kroplach rosy osadzonej na małych, świerkowych igiełkach. Dla wszystkich ludzi z miasteczka był to poranek jak każdy,
ale nie dla Susan. Mocno hamując zatrzymała się przed drewnianymi schodkami prowadzącymi do drzwi. Susan podeszła do nich i nacisnęła klamkę. Drzwi ani drgnęły. Mogła się tego spodziewać, jednak nie stanowiło to dla niej żadnego problemu. W końcu była wampirem i to nie byle jakim. Przez jej moc była ścigana od kilku stuleci. Nawet zanim umarła i powróciła jako wampir posiadała niezwykłe zdolności. Zbierając w sobie odrobinę mocy, pchnęła drzwi do przodu. Usłyszała lekki trzask i zamek ustąpił jej sile. Pomimo słońca wewnątrz panował półmrok. Dostęp światła ograniczały stare poszarpane zasłony. Musiały znaleźć dział starych ksiąg, do którego mogło prowadzić tajemne przejście lub coś w tym rodzaju.

- Myślę, że powinnyśmy się rozdzielić - poweidziała cicho Susan - tak szybciej odnajdziemy coś co może wskazać nam drogę do Rose.

http://images41.fotosik.pl/1655/a47cb4fc8733a2afmed.jpg (http://www.fotosik.pl)

Katy tylko skinęła potakująco głową i poszła w pierwszą boczną alejkę regałów. Na jej końcu dostrzegła w bladym świetle uchylone drzwi. Podeszła do nich szybko, uważając żeby nie narobić hałasu. Panował tam prawie całkowity mrok, ale mogła dostrzec delikatny zarys schodów prowadzących w dół, do starej piwnicy. Już chciała zawrócić i pójść po Susan, ale dostrzegła coś jeszcze. Na pierwszym schodku leżał złożony kawałek starego pergaminu. Podniosła go i rozwinęła delikatnie, żeby nie rozerwać cienkiej strony. Jej brzeg był poszarpany i wyglądał jakby ktoś wyrwał ją w pośpiechu. Zobaczyła coś jeszcze. Rudy długi włos. zwieszający się z kartki. Na pewno Rose tu była. Katy pobiegła szybko w stronę głownego wejścia gdzie miały wrócić gdyby coś znalazły. Susan dotarła tam w tym samym czasie. Wyraz jej twarzy mówił za nią, że nie znalazła nic przydatnego. Katy szybko podała jej stary pergamin. Susan przeczytała szeptem starą przepowiednie:

- ,,Tam gdzie człowiek chodzi bez oddechu, znajdziesz je. Cztery pradawne boginie, niosące śmierć." - wsztrzymała na chwilę oddech. Dobrze wiedziała o jakie miejsce chodzi i jeśli się pośpieszą może znadją tam Rose. - Musimy jechać na stary cmentarz. Boginie śmierci w każdych legendach czy nawet pradawnych mitach tzrymały się cmentarza i duchów, z których czerpią swoją energię. One mogą nam pomóc uratować Rose jeśli nie ma jej z nimi, mogą pomóc w walce z Molterem.

Katy po chwili zamyślenia powiedziała :
- Czas rozprawić się z ludźmi, z potworami - poprawiła się szybko - które od latą niszczą naszą rodzinę.

Susan tylko uśmiechnęła się złowieszczo w odpowiedzi i obie pobiegły do samochodu. Kiedy wychodziły z biblioteki niebo, jeszcze przed chwilą bezchmurne, pokrywało się ciemnymi, wiszącymi bardzo nisko chmurami. Powietrze stało się ciężkie i wilgotne, a po rosie na drzewach nie było śladu. To wszystko było jakby zapowiedzią ich walki, ostatecznej walki. Cisza przed burzą... Susan usiadła za kierwonicą i ruszyłą z prędkością jaką mógł osiągnąć jej sportowy samochód. Niebo rozbłysło na moment białym światłem, a gdzieś w oddali słychać było grzmot. Chociaż cmentarz znajdował się na drugim końcu miasta dotarły tam w niecałe dwie minuty. Susan starała się zawsze jeździć ostrożnie, czy to samochodem czy dawniej konno, a nawet motorem. Ale teraz, gdy chodziło o życie jej corki, była gotowa poświęcić niewinnych ludzi, aby ją ocalić.

Na cmentarzu wiatr rozwiewał liście i piach we wszytskie strony, tworząc małe wiry powietrzne. Tornado zniszczyło te okolice jakieś dwieście lat temu i nigdy później nie wracało. Może była to jakaś magia, a może zły dla nich znak. Tego wiedzieć nie mogła. Starała przypomnieć sobie imiona bogiń, ale nie mogła. Zaczęła więc krzyczeć w wyjący coraz głośniej wiatr:

- Boginie Śmierci, jeśli mnie słyszycie przybądźcie tu! Boginie Śmierci...

Po chwili Katy dołączyła do niej i wołały razem, coraz głośniej i głośniej. Wiatr stawał się coraz silniejszy, tak samo jak grzmoty i błyski. Burza jakiej w Sunset nie było od stuleci, najwyraźniej zamierzała do niego dotrzeć i rozpętać piekło. Rozległ się kolejny tym razem jeszcze silniejszy błysk, a drzwi starego grobowca przed nimi rozstąpiły się. Spośród kurzu bardzo szybko rozwianego przez wiatr wyłoniły się cztery kobiety. Nie były one zwyczajne, Susan mogła wyczuć potężną moc bijącą od nich. Spojrzała szybko na Katy. Ona też to czuła! Czyli odziedziczyła po swoim ojcu jakieś moce, mimo tego, że nie odzidziczyła wampiryzmu. Chociaż mógł on być utajony, ale Susan nie miała czasu żeby teraz się nad tym zastanawiać. Skłoniła się lekko, pociągając za sobą Katy i zaczęła mówić:

- Potrzebuję waszej pomocy i mam nadzieję, że pomożecie mi, tak jak ja pomogłam wam, kilka wieków temu. Nie będę prosić o życie wieczne, bo to już mam, ale o pomoc w uratowaniu mojej najmłodszej córki Rose i pokonaniu Moltera. - skończyła mówić i znów delikatnie się skłoniła. Żadna z czterech bogiń nie była przerażająca, wręcz przeciwnie. Ich pięknu dorównywało niewiele ludzkich i nadprzyrodzonych istot. Przemówiła tylko jedna Bogini. Cała ubrana na czarno, o oczach również czarnych jak noc i włosach w kolorze słońca:

- Pomożemy Ci odzyskać córkę, ale nie możemy aż tak bardzo ingerować w równowagę świata, by zniszczyć Moltera. Jest on zbyt długo jego częścią. Jedyne co możemy zrobić to ochronić was przed nim. Jest jedno stare, potężne zaklęcie, jeszcze z początków istnienia. Do jego wypowiedzenia potrzeba nas oraz czterech wampirów.

Susan myślała przez chwilę. Była zbyt krótko w mieście, aby poznać ludzi i wiedzieć kto chciałby jej pomóc. Miała trójkę wampirów, wliczając już siebie samą, ale wciąż brakowało jeszcze jednego. I wtedy ją olśniło:

- Czy dzięki waszej mocy możecie sprawdzić, czy ktoś nosi w sobie gen wampiryzmu? A jeśli tak, to czy możecie jakoś go odblokować i doprowadzić do przemiany? - zapytała z nadzieją w głosie.

Blondwłosa bogini skinęła głową. Katy domyśliła się, że chodzi o nią, że to właśnie ona ma zostać tym czwartym wampirem. Trochę się tego obawiała, ale była gotowa poświęcić swoje człowieczeństwo i śmiertelność, by chronić rodzinę. Powoli wysunęła się do przodu i powiedziała:

- Zrób co konieczne, myślę że jestem gotowa stać się wampirem - powiedziała szybko. Boginie skinęły głowami, a jedynym co poczuła był chwilowy przypływ mocy. Czy to już? Czy właśnie stała się jednym z nich? Jej przemyślenia przerwała bogini śmierci:

- Nic już nie blokuje jej przemiany, ale to nie wystarczy, aby dobiegła ona do końca. Katy musi zostać ugryziona przez wampira - powiedziała spokojnym, beznamiętnym głosem. - A teraz pozwólcie, że zajmę się odzyskaniem Rose. Powinno mi to zająć krótką chwilę i będziemy z powrotem. Wy tymczasem udajcie się razem z moimi siostrami i pomóżcie im przygotować się do zaklęcia.

Susan nie zdąrzyła jej odpowiedzieć, ponieważ zniknęła kiedy tylko skończyła mowić. Wszystkie sprawy zaczęly w końcu przybierać lepszy obrót. Szły szybkim tempem w stronę samochodu, a silny wiatr, który wydawał się nieco ustąpić, rozwiewał ich włosy. Burza wcale nie przeszła, dopiero zbliżała się do zwykle słonecznego Sunset. Pamiętała z opowiadań czarownic, które kiedyś znała, że burza tak samo jak pełnia księżyca, wspomagała rzucanie zaklęć, czerpały one z jej mocy. Wsiadły do samochodu razem z boginiami i udały się w stronę domu, aby odebrać Marka. Kiedy już tam dotarły Susan pozostało zrobić tylko jedno. Musiała przemienić Katy:
- Zróbmy to szybko - powiedziała, po czym chwyciła rękę Katy i zatopiła kły w jej nadgarstku. Stało się, była wampirem.

http://images42.fotosik.pl/497/39549b15487e3886med.jpg (http://www.fotosik.pl)

***

Sam pozwolił Rose chodzić po dość dużym pomieszczeniu, ale ostrzegł, że jeśli chciałaby uciec lub zrobić coś czego nie powinna, przykłuje ją żelaznymi łańcuchami do słupa stojącego w środku sali. Wiedziała, że nie może się poddać, kilka razy próbowała porozmawiać z nim. Przecież nie mógł tak po porostu przestać jej kochać, czuła to w głebi duszy. Jednak coś, nie wiedziała dokładnie co, powstrzymywało go os tego. Jakby jego wspomnienia zostały zablokowane. Nie reagował na żadną próbę rozmowy z nim. Było to dla niej bardzo trudne, ponieważ wciąż go kochała. Nie potrafiła przestać. Nie miała pojęcia gdzie była, ani jak się tu znalazła. Nic oprócz tego, że to właśnie on ją tu przyniósł. W pomieszceniu panował zaduch i niezręczna cisza. Ceglane ściany porastał mech i nie było tam nic więcej. Najzwyklejsza pustka. Siedziała tam przez bardzo długi czas w bezruchu, aż w końcu coś zaczęło się dziać. Znikąd pojawiła się ciemna mgła, którą rozjaśniło światło bijące z jej środka. Powoli zaczęła wyłaniać się postać kobiety. Cała w czerni o błyszczących czarnych oczach i blond włosach. Jej mistyczne piękno porazilo Rose. Była jedną z nich, boginią śmierci i przyszła właśnie ją uratować. Czuła to. Ale nie podeszła odrazu do niej. Zbliżyła się do Sama po czym jego bezwładne ciało upadło głucho na kamienną posadzkę. Szybko pochyliła się nad nim i wbiła żelazny nóż w jego serce.

http://images39.fotosik.pl/1656/904a9d0c16475f83med.jpg (http://www.fotosik.pl)

Rose poczuła jak ogarnia ją fala bólu i złości, a po chwili nie czuła już niczego oprócz bolesnej pustki. Sam, jej ukochany Sam, właśne leżał martwy u jej stóp, a ona nie mogła nic zrobić. To nie była jego wina, że ją porwał, nic z tych wszystkich złych rzeczy, które się wydarzyły nie było jego winą. Molter. Tak, to on za tym wszystkim stał. A teraz kiedy Sam zginął, jedynym jej celem stało się pokonanie tego potwora. Poczuła jak ktoś ściska jej dłoń, a stare pomieszcenie zaczyna się rozmywać. Miała nadzieję, że to sen, ale tak nie było. Po chwili wirowania w powietrzu, bo tak właśnie odczuła niematerialną podróż w przestrzenie, stała na jakiejś polanie wśród drzew. Wszyscy chyba tylko na nich czekali. Była tam Susan i Katy, a nawet jej ojciec - Mark oraz trzy inne kobiety. To musiały być trzy pozostałe boginie, przynajmniej tak jej się wydawało. Susan szybko wyjaśniła jej o co chodzi i wytłumaczyła, że nie mają jeszcze wystarczającej mocy, aby pokonać Moltera. Mogą tylko wykonać czar ochronny, który pozwoli im zebrać siły do walki z nim. Rose wyczuła coś jeszcze - nowego wampira. Katy spojrzała na nią niepewnie i błysnęła swoimi kłami. Rose chciała zapytać jak, co się takiego stało, ale to nie był czas na wyjaśnienia. Później się tego dowie, teraz musiała się skupić na zaklęciu.

Wszyscy słuchali poleceń bogini, która jako jedyna z nimi rozmawiała. Każdy zajął swoje miejsce i zaczęli łączyć energię. Usłyszeli nagły huk i przez przerwy między drzewa mogli dostrzec jak ich dom staje w płomieniach.

- To dobry znak - powiedziała bogini - Nasze moce są już połączone i wystarczająco silne, aby wykonać zaklęcie odesłania.

http://images42.fotosik.pl/497/ae2ec4a4e9d8b704med.jpg (http://www.fotosik.pl)

Zanim zdążyło do niej dotrzeć co boginie śmierci zamierzają zrobić, te już szeptały słowa zaklęć, w jakimś dziwnym, nigdy przez nią nie słyszanym języku. Poczuła jak wiatr się wzmaga, a grzmoty i błyski przybierają na sile. To się działo, właśnie uciekały przed Molterem na długi, długi czas. Ich moc stawała się coraz silniejsza i zaczynała przejmować nad nimi kontrolę. W pewnym momencie Rose, Susan, Katy i Mark nie czuli już nic poza nią. Stali się swoją mocą. Potężny błysk mocy rozciągnął się daleko poza granice Sunset, rozpędzająć burze i wiatr. Kiedy wszystko ucichło słońce leniwie wyjrzało zza chmur oświetlając polanę, ale po nich nie został nawet ślad.

***

Po zniknięciu Susan, Rose, Katy i Marka wszystko się zmieniło. Władzę nad światem przejęła ciemność wraz z Molterem wprowadzającym nowy porządek. Rasa ludzka została prawie zniszczona, a nieliczni którzy przetrwali ukrywali się lub służyli wampirom. Świat jaki znali przestawał istnieć. Spowity mrokiem chylił się ku upadkowi...
CDN.


___________
To by było na tyle :) czekam na Wasze komentarze i rady ;))

Valerie
28.07.2012, 13:10
. Nie będę prosić o życie wieczne, bo to już mam, ale o pomoc w uratowaniu mojej najmłodszej córki Rose i pokonaniu Mlotera. - skończyła mówić i znów delikatnie się skłoniła.
Literówka:) Nie wiedziałam, że jest jakiś Mloter!:):D
Fotostory ogólnie fajne:)

Tom
31.07.2012, 16:22
@sim_fan Poprawione ;)) cieszę się, że Ci się podoba ;)
Już niedługo skończę robić nowe miasto i simów do następnej części fotostory ;D
a później kolejne odcinki, na które mam już kilka pomysłów ;>

Tom
24.08.2012, 10:48
Coś cicho tu, nikt nie zagląda, nie komentuje...
Zaczynam pisać dalszą część, którą będę umieszczał dalej w tym temacie :)
A tu coś na początek ;)
http://images44.fotosik.pl/371/5b62a377dd251b3cmed.jpg (http://www.fotosik.pl)

Brutus
12.10.2012, 18:45
Kurcze, miałem skomentować wcześniej, a komentuję dziś, bo jak już się zabrałem za to, to chcę wszystko przelecieć i mieć za sobą.

Cóż, dziwnie to zakończyłeś, tak jakoś przygnębiająco. Taka jedna uwaga. Bo napisałeś, że rasa ludzką prawie wyginęła, a o ile mnie pamięć nie myli, wampiry odżywiają się ludzką krwią. Ciekawe, co teraz będą jadły, skoro ludzi jest tak niewielu... :)

Tom
17.02.2013, 20:58
Vampire Stories: Lost in Time
Odcinek 1

1000 rok.

Ta sierpniowa noc zapowiadała się spokojnie, jak każda inna noc tego lata. Chmury pokryły całe niebo, nie można było dostrzec ani jednej ze spadających gwiazd. Delikatny wiatr poruszał kłosami zbóż na polach, na pobliskim drzewie pohukiwała sowa. Przy strumyku słychać było miarowe cykanie świerszczy. Nagle mroczne niebo rozświetlił ogromny błysk. Na krótką chwilę wszystko stało się jaśniejsze niż za dnia, by po chwili znów pogrążyć się w ciemnościach. Nieliczni którzy go ujrzeli, wspominali o czterech niewyraźnych postaciach znikających pod osłoną nocy.

***

http://img33.imageshack.us/img33/4927/odc1i.jpg

500 lat później.

Susan od dawna nie czuła na swojej bladej skórze promieni słońca. Mogła wyjść na zewnątrz nocą, ale światło dzienne zawsze pozostawiało po sobie jakieś bolesne ślady. W końcu była wampirem, dzieckiem nocy i mroku. Od kiedy zaczęła praktykować magię, nie tylko tą dobrą, mogła pozwalać sobie na coraz więcej. Wyjścia na zewnątrz w ciągu dnia miały być dopiero początkiem. Nocne wędrówki po okolicznych lasach czy osadach były niebezpieczne nawet dla tak starego i potężnego wampira jak ona. Polowania na czarownice i inne mityczne stworzenia odbywały się prawie każdej nocy. Często ginęli niewinni ludzie, wędrowcy powracający nocą z dalekich podróży. Susan musiała zdobywać jakoś składniki do eliksirów oraz księgi zaklęć, jedne bardziej a inne mniej użyteczne. Starała się opanowywać coraz trudniejsze zaklęcia, aby w końcu osiągnąć zamierzony cel, którym było zdjęcie potężnej klątwy z trójki jej przyjaciół.

To wszystko zaczęło się bardzo dawno temu, ale ona pamiętała dokładnie każdy dzień, każdą minutę z tego świata i świata, w którym żyła aż tysiąc lat później. Boginie Śmierci miały pomóc jej, Katy, Rose i Markowi w pokonaniu Moltera, potężnego wampira, który ścigał ich przez wiele lat. Jednak nie byli w stanie zabić go, więc jedynym wyjściem pozostało cofnięcie ich w czasy przed jego narodzinami. To dało im przewagę. Musieli tylko znaleźć sposób żeby go unicestwić i wrócić do przyszłości, do momentu w którym cofnęli się w przeszłość.

Byli jedynymi wampirami w tych czasach, ale istniały inne potężne istoty nadprzyrodzone, jak wiedźmy czy wilkołaki. Susan docierała do najstarszych z nich, aby zgromadzić jakiekolwiek przydatne zaklęcia, przepisy na eliksiry, które mogły okazać się przydatne. Jej mąż Mark, opuścił ich pewnej nocy beż żadnego ostrzeżenia, jakby rozpłynął się w powietrzu. Przez przeszło 300 lat z przyjaciółmi podróżowali po całym świecie, aż w końcu postanowili zamieszkać na stałe w opuszczonym zamku na obrzeżach Ravenny. Przez kolejne sto lat, Susan doskonaliła się w sztuce czarodziejstwa. Związała się także z pewnym mężczyzną, którego spotkała na polowaniu, w jednej z pobliskich puszczy. Okazał się wilkołakiem, ale nie była to dla nich żadna przeszkoda. Urodziła mu dwójkę dzieci, Victorię i Jack’a. Odziedziczyli oni po ojcu gen wilkołactwa, a Jack po matce otrzymał moc.

http://imageshack.us/a/img607/1402/odc1ii.jpg

Jedna noc szczególnie zapadła jej w pamięci. Od kilku miesięcy uczyła Jack’a podstaw magii i jak co wieczór studiowali zaklęcia w komnacie na wieży. Katy, Rose i Tyler, narzeczony jej córki, którego przemieniła w wampira, udali się na polowanie. Victoria miała zostać w lochach zamku, jak w każdą noc pełni księżyca. Nie zwracając jednak uwagi na zakazy matki i pozostałych wampirów, wydostała się z lochów i udała na cmentarzysko czarownic. Zatrzymała się w zaroślach przed nim. Najpierw usłyszała krzyki dobiegające z jednej z krypt, zaraz później nieco cichsze pomruki czarownic rzucających klątwę. Dostrzegła coś jeszcze. Trzy sparaliżowane przez zaklęcie postaci: Katy, Rose i Tyler’a. Wiedźmy z pomocą czarnej magii i pełni księżyca uwięziły ich w krypcie.

Susan przestała szukać sposobu na pokonanie Moltera czy powrót do przyszłości. Postanowiła za wszelką cenę uwolnić swoich przyjaciół. Przecież miała na to tak wiele czasu.

***

Noc rozświetlał księżyc w pełni. „Dlaczego akurat dziś stado musiało uciec?’’ zastanawiał się młody mężczyzna naganiający konie do zagrody. W pobliżu nie było śladu żadnego dzikiego zwierzaka, który mógłby je spłoszyć. Zamknął dokładnie zagrodę i udał się w stronę domu. Nagle coś zaszeleściło w zaroślach niedaleko niego. Chwycił dużą gałąź, która musiała odłamać się ze starego dębu w czasie ostatniej wichury i ruszył w stronę, z której dochodził hałas. Zbliżał się coraz bardziej i w pewnym momencie wszystko ucichło. Poczuł jak na jego ramionach zaciskają się zimne, kościste ręce. Ukłucie i przeszywający ból w szyi były ostatnim co czuł. Jego bezwładne ciało opadło na ziemię.

http://imageshack.us/a/img706/2964/odc1iii.jpg

CDN.

_________
Hej wszystkim :) więc piszę dalszy ciąg mojego fotostory ;p liczę więc na Wasze komentarze i rady ;) ten odcinek jest pewnego rodzaju wstępem, w następnym już coś zacznie się dziać, nie będzie całego tego wspominania, tylko już dalszy ciąg poszukiwań Susan :)

Tom
20.05.2013, 20:15
Odcinek 2

Zza ciemnych chmur powoli zaczynał wychodzić księżyc. Rozświetlił delikatnie ciemność nad zaśnieżonymi polami. Zima tego roku trwała już bardzo, bardzo długo. Ludzie zaczynali głodować, ich zapasy prawie się wyczerpały. Tej zimnej, spokojnej nocy, wszyscy mieszkańcy wioski spali w swoich domach, nieświadomi tego, co dzieje się poza ich ścianami.

http://img18.imageshack.us/img18/7073/odcinek21.jpg

Susan dosiadła swoją białą klacz i ruszyła wzdłuż Mrocznego Lasu w drogę do Doliny Śmierci. Jej tropiciele donieśli jej, że żyje tam ród pradawnych czarownic. Pochodziły one od jednego z trzech pierwszych magów, były więc najpotężniejsze pośród żyjących istot. Ich historia sięga aż początków świata, kiedy to trzej Władcy Pradawnego Świata zapragnęli posiąść kontrolę nad siłami przyrody. Odprawione przez nich rytuały obdarzyły ich potężną mocą, którą dziedziczyły następne pokolenia. Potomkinie Balcoina, do których Susan zmierzała były czterema ostatnimi prawdziwie obdarzonymi czarownicami.

Las stawał się coraz rzadszy, wysokie drzewa ustępowały miejsca mniejszym krzewom i zaroślom cierniowym, przebijającym się spod śniegu. Wiatr ucichł, niebo było prawie idealnie czyste. Z mgły unoszącej się leniwie nad ziemią, powoli wyłaniał się skromny dworek, otoczony licznymi krzewami. Na ganku jasno jarzyło się światło pochodni. Wampirzyca pospieszyła swoją klacz. Gdy dotarła na miejsce, przywiązała ją do słupka przy stodole i ruszyła w stronę drzwi wejściowych.

Dworek był drewniany, na kamiennym fundamencie. Na dachu krytym strzechą zalegała cienka warstwa śniegu. Susan bardzo podobały się dworki czy zamki w tych czasach. W przeciwieństwie do budownictwa jej czasów, każdy z nich miał jakby własną duszę. Niestety nieliczne z nich zostaną nietknięte upływem czasu, zostanie z nich pył rozniesiony przez wiatr po całym świecie. Powoli weszła po drewnianych schodkach. Chwyciła dłonią mosiężną kołatkę i zastukała w drzwi kilka razy. Dokładnie słyszała kroki zbliżającej się do drzwi kobiety.

Otworzyła jej wysoka, szczupła kobieta, o bladej cerze i kasztanowych włosach, opadających luźno na jej ramiona. Jej ciemne oczy uważnie przyglądały się Susan. Była pewna, że wiedźma wie, co przed nią stoi. Według ksiąg, które czytała Susan, wszystkie wiedźmy z rodu Balcoina posiadały dar prawdziwego widzenia. Niestety nikt nie zdołał zgłębić tej wiedzy, nieznane były zasady działania tej magii. Susan przez krótką chwilę zastanawiała się jak zacząć rozmowę. Pomyślała, że najpierw wypadałoby się przedstawić:

- Witam, nazywam się Susan Voltaire, jestem dawną królową Wschodnich Wysp. Potrzebuję pomocy, a jeśli jest pani jedną z potężnych wiedźm Balcoin, to dobrze trafiłam. – powiedziała miłym i spokojnym głosem.

- Nazywam się Anne Balcoin, spodziewałyśmy się ciebie Królowo. Moja matka jest Wyrocznią, wiemy więc w jakim celu do nas przybywasz. Możemy Ci pomóc, ale nie zrobimy tego za darmo. Potrzebni są nam wojownicy, najlepiej wampiry. Zechcesz wejść do środka? – zapytała uprzejmie.

Susan skinęła głową i przeszła przez wąski, nieoświetlony hol, prosto do sporego pokoju z kominkiem i dużym dębowym stołem. Siadła na jednym z krzeseł. Nagle jakby znikąd pojawiły się dwie kolejne wiedźmy.

- To moja siostra Celeste- wskazała na równie wysoką jak ona dziewczynę, bardzo podobną do niej. Różnił je tylko kolor oczu, Anne były ciemne niczym nocne niebo, natomiast Celeste prawie świeciły jak jasne gwiazdy. – A to moja matka Armena. – Susan skłoniła się lekko Wyroczni.

http://img822.imageshack.us/img822/8386/odcinek22.jpg

Armena skierowała się bezpośrednio do Susan:
- Witaj Królowo Wschodu. Dokładnie wiem co Cię tu sprowadza, więc nie marnujmy na to czasu. Mamy księgi zaklęć Pradawnych Magów i będziesz mogła skorzystać z nich, jak tylko dokonasz zapłaty.

- Nie mogę dać wam armii wampirów, ponieważ to zabrałoby zbyt dużo mojego czasu, ale mam inną propozycję. Przemienię trzech ludzi w wampiry, a wy zrobicie z nimi co chcecie. Możecie wykorzystać ich krew do przemienienia kolejnych i same stworzycie własną armię nieśmiertelnych.- odpowiedziała jej Susan, bez zbędnych uprzejmości.

- Dobrze więc, Królowo. Dostarcz nam trzy wampiry, a my pomożemy Ci uwolnić rodzinę.

Susan odwróciła się i z niezwykłą szybkością udała się na polowanie. Ruszyła w dół Doliny Śmierci, do najbliższej osady.


***


Zapadał już zmrok, a wszyscy mieszkańcy wioski powracali do swych domów z otaczających ich lasów i pól. Wszyscy szukali młodego mężczyzny, który nie wrócił wczoraj ze stadem. Nikt nic nie słyszał, nikt nikogo nie widział. Jakby rozpłynął się w powietrzu.

Przez konary starego dębu zaczynało przedostawać się światło księżyca. Czuł je na swojej skórze bardzo dobrze. Coraz wyraźniej zaczynał słyszeć zwierzęta poruszające się w zaroślach, trzepot skrzydeł ptaków. Nie zwrócił na to za bardzo uwagi, teraz liczyło się dla niego tylko jedno. Głód. Niewyobrażalny głód, odbierający mu jego siły.

http://img694.imageshack.us/img694/6397/odcinek23.jpg

Nie wiedział czym go zaspokoić, dopóki nie wyczuł w pobliżu specyficznego zapachu. Krew- pomyślał i ruszył jak najszybciej w stronę swojej ofiary.

CDN.
___________
Hej :) jest i następny odcinek, kolejny postaram się wstawić szybciej, może w przyszłym tygodniu :)

Searle
23.12.2013, 13:32
Przepraszam, że dawno tu nie zaglądałam...

Ale już jestem i przeczytałam ostatni odcinek. Myślę, że akcja za szybko się potoczyła. Nie rozumiem dlaczego cztery boginie odesłały nasze bohaterki i pozwoliły przejąć władzę Molterowi:|

Widzę, że wstawiłeś nowe FS. Na razie nie czytałam i nie komentuję, bo chcę Tobie zaproponować, byś umieścił je w zupełnie nowym temacie. Te dwa odcinki, które już tu są dość długo i które nikt nie skomentował (a może nawet nie zauważył) są zapewne spowodowane umieszczeniem je w starym temacie (mimo, że zapewne nawiązują do tego starego FS).

Myślę, że założenie nowego tematu i przeniesienie odcinków (najpierw wstaw jeden i poczekaj na komentarze, a potem następny) powinno zachęcić nowych czytelników do odwiedzenia nowego FS. Co Ty na to? :)

Tom
26.12.2013, 20:35
Hej :)
Boginie odesłały bohaterki w przeszłość, aby dać im czas na znalezienie sposobu do pokonania Moltera. Nie chcę za bardzo zdradzać moich pomysłów na następną część, ale powiem, że wrócą one do trochę innego świata :)


Dzięki za radę, żeby otworzyć całkiem nowy temat, bo rzeczywiście, jakby nikt tu nie zagląda. Myślałem, że kontynuacja w tym temacie, to dobry pomysł :smile:

Dziękuje za komentarz :smile: zaraz otwieram nowy temat :)