Zobacz pełną wersję : Melodia Strachu
I oto wielki powrót Melodii!
Mam nadzieję, że w związku z tym zobaczę duuuużo komentarzy ;)
Wprowadziłam trochę poprawek, tekst jest lekko zmieniony odkąd wrzucałam go na forum. Mianowicie jest inny prolog, a tamten został wzadzony dalej do akcji. Zmieniłam końcówkę i parę sytuacji.
Hope you like it ^_____^
I tradycyjnie zaczynamy od prologu! Tu jedt jedyne zdjęcie, które musiałam dorobić, reszta jest taka, jaka była. Dlatego też są mniejsze niż w DzO.
Prolog --> poniżej
Rozdział 1 - "Nieznajomy"
Odcinek 1 (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1503151&postcount=21)
Odcinek 2 (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1504542&postcount=40)
Rozdział 2 - "Spotkanie"
Odc 1 (http://forum.thesims.pl/showpost.php?p=1506694&postcount=58)
Melodia Strachu
Prolog
Wielkie, drewniane skrzydło drzwiowe obiło się z hukiem o kamienną ścianę. Wszystkie świece wiszące na rzeźbionych, wysokich na kilkanaście metrów kolumnach zapłonęły jak na klaśnięcie, zalewając zebranych falą ciepła.
Trzy wysokie, zakapturzone postaci przemknęły przez opustoszałą salę, a odgłos ich kroków unosił się echem po całej posiadłości. Zatrzymały się przy szerokich, marmurowych schodach, na których szczycie czekał dobrze zbudowany mężczyzna w długim, bordowym płaszczu. Spojrzał z góry na swoich gości i uśmiechnął się krzywo.
– Czyżbyś zgodziła się na moją propozycję? – jego niski, zachrypnięty głos zatrząsł murami, kiedy wypowiedział pierwsze zdanie.
– Oczywiście przemyślałam ją, jednak nie podjęłam jeszcze decyzji – kobieta uniosła szczupłe ręce do dużego kaptura i błyskawicznym ruchem zrzuciła go z głowy, odsłaniając burzę długich, brązowych fal. – Mam pewien warunek.
Mężczyzna zmrużył oczy, posyłając jej podejrzliwe spojrzenie. Nie spodziewał się, że przyjdzie do niego ustalać kolejne warunki. Wszystko na co mógł sobie pozwolić, zostało już przedstawione. Nie powinna żądać nic więcej… Nie mogła żądać.
– Czy nie dostałaś już tego, co chciałaś, Zihayo? – zrobił krok naprzód, a następnie zszedł po schodach. – Nie mogę ci więcej zaoferować.
– Ależ nie przyszłabym tutaj, gdybym uważała, że mój warunek jest zbyt wygórowany – uśmiechnęła się, a jej srebrne oczy przeszył diabelski blask. Gospodarz patrzył na jej cudowną, szczupłą twarz w zamyśleniu. Wiedział, że musi być ostrożny. Każdy jego zły ruch, mógł zniszczyć kilkadziesiąt lat ciężkiej pracy, do czego nie mógł dopuścić. Ona była niezwykle piękna i przebiegła, niczym sukub czyhający tylko na okazję, aby zaciągnąć dusze ofiary do piekła. Nie jeden dał się złapać w jej mocne sidła, lecz jego nie omami. Już nie.
– Zdradź mi więc, jaki to warunek?
http://img140.imageshack.us/img140/5411/snapshot1c3ab47a9c3ab6a.jpg
– Chcę zwój – powiedziała spokojnie, robiąc krok w jego stronę. – Daj mi go, a zgodzę się na twoją propozycję.
– Nie mogę – odpowiedział krótko.
– Nie ufasz mi, mój drogi – mruknęła, odgarniając włosy na plecy. – Bez zaufania, umowa nie ma sensu. Widzę, że tylko zmarnowałam czas przychodząc tutaj – machnęła ręką na swoich towarzyszy i odwracając się, ruszyła w stronę wyjścia.
– Zaczekaj.
Zatrzymała się gwałtownie, a na jej twarzy wykwitł triumfalny uśmiech. Odrzuciła głowę do tyłu, spoglądając na zakapturzone postaci stojące po obu stronach drzwi.
Wiedziała, że jemu na tym zależy. Jedno jej słowo mogło zburzyć wszystko, do czego dążył przez lata. Jeśli nie da jej tego po co przyszła, na nowo zaczną się walki.
– Dobrze, ale w takim wypadku potrzeba czegoś więcej niż zwykły podpis, Zihayo – powiedział, spoglądając w jej duże, zimne oczy. – Przejdźmy do mojego gabinetu.
Nie patrząc za siebie, ruszył przez salę do kolejnych wielkich wrót z pozłacaną klamką w kształcie węża. Otworzył je i wszedł do niewielkiego, marmurowego pomieszczenia z dużym, przysłoniętym oknem na wprost. Gdy podszedł do ciemnego, dębowego biurka i nachylił się nad jedną z szafek, przez boczne wejście wślizgnęło się dwóch mężczyzn, o twarzach pozbawionych jakichkolwiek emocji.
Zaraz za nimi w gabinecie pojawiła się Zihaya ze swoimi dwoma towarzyszami. Omiotła wzrokiem eleganckie pomieszczenie, zatrzymując je na gospodarzu.
– Potrzebujesz świadków, Servius? – zapytała, marszcząc brwi.
– Owszem. Plany nieco uległy zmianie – wyprostował się, a następnie rozwinął wyciągnięty wcześniej zwój i położył go na grubym blacie. – Podpisz.
– A co z…
– Najpierw podpis – przerwał jej, wyciągając dłoń z pięknym, dużym piórem.
Kobieta podeszła bliżej i biorąc od niego przedmiot, nachyliła się nad lekko pożółkłym dokumentem. – Krwią.
Zihaya podniosła głowę i spojrzała na niego ze zdziwieniem. Widząc jednak, że mężczyzna nie żartuje, westchnęła głośno i przebiegła wzrokiem po czarnym tekście. Gdy skończyła czytać, podciągnęła rękaw długiego płaszcza i ostrym paznokciem nacięła sobie mleczną skórę, na której momentalnie pojawiła się strużka krwi. Zamoczyła w niej koniec pióra i po krótkim wahaniu, złożyła artystyczny podpis na dole zwoju. Servius uśmiechnął się lekko, patrząc jak na papierze pojawia się idealny zawijas o barwie rubinu. Wreszcie… Po tylu latach.
Zihaya odłożyła pióro i wyprostowała się niczym struna w harfie, z gracją odrzucając włosy z ramion.
– Wierzę, że teraz dotrzymasz słowa – powiedział mężczyzna, wyciągając z wewnętrznej kiszeni swego ubrania kolejny zwój.
– Wiesz o tym – uśmiechnęła się, kiedy na jej dłoni spoczął poniszczony przedmiot. – Interesy z tobą, to sama przyjemność, Serviusie.
rudzielec
05.02.2012, 13:56
booooże... Melodia <3
nareszcie się doczekałam... wprawdzie przeczytałam już całość, ale mimo tego i tak będę czytać od początku :)
KOCHAM CIĘ za to FS :P
z niecierpliwością czekam na następny odcinek <3
Ha, a ja nie czytałam, więc będę się mogła tym zachwycać po raz pierwszy ^^
Co do prologu... Po prostu geniusz ^^ Żadnych błędów nie znalazłam, więc za długi ten komentarz nie będzie... ale to dobrze.
Zihaya jest prześliczna <3
Jestem niesamowicie ciekawa, czego dotyczył ten pakt ^__^
Tak, czy siak, czekam na pierwszy odcinek :D Wtedy bardziej się rozpiszę ;)
Mroczny Pan Skromności
05.02.2012, 15:46
Omiotła wzrokiem eleganckie pomieszczenie, zatrzymując je na gospodarzu.
Co zatrzymując? Pomieszczenie? :D
Poza tym, nie bardzo chciało mi się doszukiwać jakichkolwiek błędów, ponieważ bardziej byłem pochłonięty zachwycaniem się wyglądem Zihayi :P
Powtórzę za Rudzielcem: KOCHAM CIĘ za to FS :D
O ilość komentarzy się nie martw, na pewno znajdą się czytelnicy :P
Oczywiście liczę, że odcinki będą w miarę często (zważywszy na to, że masz już zdjęcia, myślę, że nie będzie dużego problemu ;)).
Nareszcie Melodia :D!
Komentarzy na pewno będzie sporo :). Liczę na często dodawane odcinki :). Przynajmniej póki masz foty w zapasie ;).
Błędów brak a prolog piękny :). Czego chcieć więcej :P?
Jak będzie dużo komentarzy, to będą często odcinki :D
Dziekować :)
Vipciu, możesz mnie zabić, udusić, zanożować, nie wiem, poćwiartować, ale niestety, przyznam się bez bicia wcześniej Melodii nie czytałam. TT^TT
Aczkolwiek, to fajnie, pierwsze wrażenie jest najlepsze ^^
Zihayia, dziwne imię, lecz dziewoja ci wyszła piękna.
W prologu nie ma ani jednego błędu wg mnie. Jest świetnie.
Mam nadzieję, że odcinki będą często :3
Już widzę, że mi się spodoba :) Strasznie tajemniczo, ale i ciekawie. :>
Zihayia jest przepiękna. <3
No cóż, pozostało tylko czekać na kolejny odcinek :)
Zihaya jest tylko w prologu, mimo wszystko cieszę się, że przypadła wam do gustu :P
Dziękuję za komentarze :) Miło mi, że Melodia ma takie zainteresowanie!
Hurra! Moje życie znowu nabrało sensu:P
Wielce się cieszę, że mogę po raz kolejny cieszyć oczy niezapomnianą "Melodią strachu". Już nie mogę doczekać się kolejnych części, a przede wszystkim poznania końca! Przed tym FS i po nim nie było lepszej twórczości na forum. I jestem przekonana, że już nie będzie, nawet Twojego autorstwa:P (możliwy przypadek oceny subiektywnej)
...będzie Vincent! Ha:D
WEEEEEEEEE <3333333
Viperooo, dzi-dzienki Ci!
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek :D
Wszędzie było o Melodii, wszyscy ją wychwalali a Melodii nie było. Cieszę się, że teraz będę mogła ją czytać. Zdjęcie tylko jedno, ale śliczne. Czekam na kolejne odcinki.:)
Extranjera
05.02.2012, 19:24
No way! :O Melodia?! Znów?! Jestem najszczęśliwszą osobą na Ziemi! Tylko... Dlaczego nie ma Vincenta w prologu?! To jedyne zażalenie :D
I jeszcze, oficjalnie przepraszam, jeśli wcześniej nie komentowałam, już nie pamiętam...
Ale będzie Vincent! Yee! Czekam na kolejny odcinek :D
Jeszcze nigdy nie czytałem żadnego Twojego FS, więc nie wiem jak one ogólnie wypadają, ale z tego, co się orientuję, świetnie piszesz. Po przeczytaniu tego, nie tylko się orientuję, ale jestem tego pewny.
Nie czytałem poprzedniej wersji, więc nie mogę porównać.
Właśnie, o co chodzi z tą poprzednią wersją? Wiem, że może tylko ja jestem taki niedoinformowany, ale podobno to FS było już kiedyś na forum i zniknęło? Z jakiego powodu?
Tak ogólnie to super, będę czytał dalej.
Łaaah! Nie spodziewałam się tylu komentarzy po samym prologu *.*
Dziękuję! >____< *chlip!*
Szkoda, że nikt z was nie jest wydawcą :(
Już nie mogę doczekać się kolejnych części, a przede wszystkim poznania końca! Przed tym FS i po nim nie było lepszej twórczości na forum. I jestem przekonana, że już nie będzie, nawet Twojego autorstwa (możliwy przypadek oceny subiektywnej)
Dla mnie i dla pewnych osób są lepsze, ale to jak kto woli ;) O wampirach już nic nie pisałam więcej. Jak widac po braku zainteresowania moją twórczością ze strony wydawnictw, pijawki się przejadły :P
Nie czytałem poprzedniej wersji, więc nie mogę porównać.
Raczej 'poprzednią wersją' nie można tego nazwać, gdyż to co zrobiłam to jedynie ksmetyka, a i tak przelecę tekst jeszcze raz wzrokiem podczas poprawek przed wrzucaniem odcinków ;) Tekst jest praktycznie identyczny.
Jeśli zaś chodzi o drugą wersję, to napewno Dziedziczka Ognia, którą piszę na nowo. Nie mogę patrzeć na swoja pisaninę sprzed prawie 3 lat xD
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za komentarze :) Postaram się dodac odcinek szybko, ale że w sumie skończyły mi się moje tygodniowe ferie >_____< i jeszcze 2 egzamy przede mną, może to nie być łatwe.
Jednak postaram sie! :)
Aaaaaaaaaaaa dziękuje !!! Kocham to !! no i oczywiście podoba mi się to... I jeszcze się cieszę że będzie Vincent och już uzależniam się od tego heh :)
Gold_Chocolate
05.02.2012, 21:53
Łiii! :D Ale się ciesze! :D super,po prostu super :) będę czekać na następne odcinki :D no i na Vincusia :D
"Melodia Strachu"!!! Czyli jednak poczytam FS z Vincem, OMG! :D
Wciągnąwszy się w ostatnich dniach w "Belle Rose" całkiem umknęło mi, że temat z "Melodią..." istnieje od wczoraj. Cóż mogę napisać - czytałam sporo pozytywnych komentarzy o tym FS, będzie moja ukochana ostatnio postać, : D więc nie pozostaje mi nic innego, jak obserwować temat i czekać na kolejne części. Szkoda tylko, że cierpliwość nie jest moją mocną stroną...
No cóż, póki co - prolog mroczny, intrygujący, podejrzewam, że całe opowiadanie mi się spodoba, bo bardzo lubię takie klimaty. No i... czekam w takim razie na więcej :) Mam nadzieję, że odcinki będą w miarę często (proooszę! ;)).
Pozdrawiam!
Jak ja dawno nie wchodziłam na dział Fotostory! Właściwie cały czas siedziałam w "Opowiadamy jak sobie gramy", a tu coś tak świetnego, że oBoże. Masz taki świetny styl, że wydawnictwa powinny toczyć o Ciebie krwawe wojny, zamiast wydawać płytkie amerykańskie "bestsellery". :< Szkoda, że boją się wydawać polskich debiutantów.
Dziękować, że dodałaś znów Melodie :) wszyscy się tak zachwycali a ja nawet nie zdążyłam przeczytać jednego odcinka ;< dlatego teraz będę wiernie śledzić :)
Prolog bardzo mnie zaciekawił. Lubię takie mroczne klimaty ^^ czekam z niecierpliwością na pierwszy odcinek ;)
Boooże! ale sie nadupkowałam zeby dopasować stare foty do tekstu! oczy mi odpadają :(
Rozdział 1
„Nieznajomy”
– Akira, idź obudzić śpiącą królewnę, bo spóźni się do szkoły – powiedziała ciemnowłosa kobieta, przygotowując śniadanie na kuchennej szafce.
Chłopiec wstał niechętnie sprzed ekranu telewizora i ruszył na piętro. Otworzył drzwi do pokoju siostry i wszedł do środka, stukając głośno kapciami o ciemne panele. Mimo wczesnej godziny, w pomieszczeniu panowały egipskie ciemności. Podszedł do okna i szybkim, zdecydowanym ruchem odsłonił żaluzje po czym otworzył okno, wpuszczając do środka ciepłe słoneczne promienie. Odwrócił się, spoglądając na czerwone kosmyki włosów, wystające spod granatowej pościeli.
– Wstawaj! – krzyknął nie ruszając się z miejsca. Nie widząc żadnej reakcji ze strony siostry, podszedł bliżej i nachylił się nad łóżkiem. – Ruszaj się, mama zrobiła śniadanie.
– Spadaj stąd krasnalu i zgaś to światło! – warknęła dziewczyna, nakrywając głowę kołdrą.
Chłopak jednak nie posłuchał. Obszedł łóżko i włożył ręce pod okrycie, aby połaskotać ją po stopach. Krzyknęła siadając gwałtownie na łóżku z poirytowaną miną. Chwyciła leżącą obok poduszkę i rzuciła nią w uciekającego na korytarz brata. Nie trafiła. Słysząc dźwięk zamykających się drzwi, położyła się znów i zakryła kołdrą, wymyślając przy tym tysiąc różnych tortur na tego małego chochlika. Nagle usłyszała podejrzany szelest. Odkryła się lekko aby spojrzeć co się dzieje, kiedy Akira wylał jej na głowę szklankę zimnej wody. Wrzasnęła wściekle, wyskakując na podłogę.
http://img828.imageshack.us/img828/2598/snapshot58848b25388dac6.jpg
– Lepiej uciekaj padalcu, bo jak cie złapie, to utopię w akwarium! – krzyknęła, wybiegając na korytarz. Dogoniła brata na schodach i wywlekła do salonu, gdzie stało duże, podświetlone akwarium z rybkami. – I co teraz powiesz, mądralo? Hę?
– Sanae, nie znęcaj się nad bratem – powiedziała Alice, rozkładając talerze na stole. – Chodźcie na śniadanie.
Po krótkiej szarpaninie chłopak wyrwał się z uścisku siostry i szybkim krokiem ruszył do kuchni, zatrzymując się tylko, aby pokazać jej język.
– Jeszcze z tobą nie skończyłam! – rzuciła przez ramie, kierując się w stronę łazienki. – Idę pod prysznic.
– Najpierw coś zjedz. – Usłyszała za sobą głos matki.
– Nie mam czasu!
Po szybkim prysznicu, owinięta ręcznikiem stanęła przed lustrem. Wysuszyła swoje długie, czerwone włosy i zawiązała je w kucyka, a następnie wygrzebała z kosmetyczki czarną kredkę, którą podkreśliła duże, brązowe oczy. Przejechała kilkakrotnie rzęsy tuszem i usta błyszczykiem, a gdy uznała, że może pokazać się światu, opuściła łazienkę. Wspięła się po ciemnych schodach do swojego pokoju, zamknęła drzwi i rzuciła mokry ręcznik na łóżko. Spojrzała ze zniesmaczoną miną na szafkę, która jeszcze ociekała wodą po porannej pobudce jej kochanego braciszka.
Po paru minutach ubrana w mundurek szkolny i prawie spóźniona na zajęcia, wybiegła z domu z kromką chleba w ustach.
*
Wpadła przez bramę na teren szkoły, a następnie po kamiennych schodkach w stronę budynku. Na widok woźnego zamiatającego przed drzwiami, uśmiechnęła się i pomachała mu, na co odpowiedział jej karcącym ruchem dłoni. Witał ją w ten sposób za każdym razem, kiedy spóźniała się na lekcje, czyli prawie co drugi dzień.
Otworzyła ciężkie drzwi wejściowe i zawiązując krawat mundurka, udała się pośpiesznie w stronę klasy. Kiedy doszła na koniec korytarza, westchnęła głośno, poprawiła gęste włosy i nacisnęła klamkę. Na dźwięk stukotu obcasów po jasnych płytkach, wszystkie głowy zwróciły się w jej stronę. Na nieszczęście, również i ta nauczyciela od japońskiego.
http://img28.imageshack.us/img28/8074/snapshot58848b25388dade.jpg
– Dzień dobry! – wykrzyknęła wesoło, uśmiechając się niewinnie. – O! czyżby nowy krawat, sensei? Ładny!
– Dziękuję – odpowiedział nauczyciel, nieco zbity z tropu. Po chwili jednak zmarszczył brwi i spojrzał na uczennice gniewnie, poprawiając okulary. – Nie czaruj mi tu, Matsuda. Dlaczego znowu się spóźniłaś?
– Heh… no bo… musiałam zdjąć kota z drzewa sąsiadki. Biedaczek wspiął się za wysoko i nie mógł zejść, no a kiedy próbowałam go zdjąć, rozdarłam sobie podkolanówkę i…
– Wystarczy! Niech mi to będzie ostatni raz! – powiedział mężczyzna, odwracając się przodem do tablicy.
– Oczywiście, sensei – mruknęła Sanae kierując się do swojej ławki.
– Aż do następnego kota! – krzyknął czarnowłosy chłopak z końca sali, uśmiechając się szeroko – Może ja też wejdę na drzewo… uratujesz mnie bohaterko?
– Hanari! Skończ gderać i skup się na lekcji! – warknął nauczyciel uderzając książką w blat biurka.
– Jasne, jeśli zmienisz się w kota – odpowiedziała cicho czerwonowłosa, siadając w ławce obok.
http://img821.imageshack.us/img821/2515/snapshot58848b2538a6987.jpg
Później na jakiś czas nastała cisza. Sanae wyciągnęła z plecaka zeszyt formatu A4 i swój ulubiony długopis z nietoperzem, a następnie oparła ręce wygodnie na ławce i rozejrzała się po klasie. Nauczyciel wygłaszał wykład na temat, który nikogo nie interesował – no może prócz zakochanej w nim po uszy dziewczynie siedzącej w pierwszej ławce. Zasłuchana wpatrywała się w niego, niczym w najpiękniejszy z obrazów wiszących w Luwrze, a Sanae mogłaby się założyć, że tylne kartki zeszytu miała zapisane jego imieniem – zapewne w środku czerwonych serduszek.
Zdegustowana wizją dziewczyny wzdychającej do zdjęcia pana Wong’a, która ukazała się w jej umyśle, spojrzała na czystą kartkę papieru. Wsłuchując się w śpiew ptaków za oknem i szelest liści w koronach drzew, chwyciła długopis i zaczęła układać kolejną piosenkę. Słowa płynęły jak rzeka, a ona notowała je pośpiesznie, aby nic jej nie uciekło. Kiedy pod koniec lekcji zamknęła zeszyt i przeciągnęła się z szerokim uśmiechem na twarzy, poczuła na sobie wzrok kolegi obok.
– Co się tak gapisz? – zapytała cicho zerkając na niego podejrzliwie. – Tylko nie mów, że prześwietlasz mi mundurek.
– Oh… Chciałoby się! – mruknął rozmarzonym głosem.
– Zboczeniec.
http://img715.imageshack.us/img715/4979/snapshot58848b2518a6985.jpg
– Heh… Szykujesz repertuar na sobotę? – zapytał przesuwając ławkę, aby mogli łatwiej się porozumieć.
– Tak. Zostały nam dwa dni, a mamy zaledwie kilka piosenek… Jeszcze niezbyt dobrych – westchnęła dziewczyna, podpierając brodę na skrzyżowanych palcach dłoni. – Dzisiaj jak zwykle piwnica. Przydałoby się posiedzieć dłużej.
– Spoko, dzisiaj mam wolną chatę, więc możemy ćwiczyć do późna. Zamówimy pizze!
– Matsuda i Hanari! Tak bardzo chcecie zostać po lekcjach? – krzyknął zdenerwowany nauczyciel.
– Przepraszamy! – zawołali chórkiem. W tym samym momencie zadzwonił dzwonek i wszyscy uczniowie wylali się na korytarz.
Lekcje tego dnia minęły zadziwiająco szybko. Sanae skończyła pisać piosenkę i po lekcji w-fu, w dobrym humorze udała się do domu. Drzewa wiśni zakwitły przepięknie, ciesząc oczy biało–różowymi, malusieńkimi kwiatuszkami.
Ptaki ćwierkały, latając między koronami drzew, a wiatr głaskał policzki przechodniów.
Otworzyła drzwi i weszła do małego przedpokoju. Wdrapała się po schodach do swojego pokoju, rzuciła plecak na łóżko i przepakowała potrzebne na próbę rzeczy do wolnej torby, a następnie przebrała się w jeansy oraz koszulkę i zbiegła do kuchni. W pomieszczeniu zastała tylko swojego młodszego brata, który oglądał kanały muzyczne, zajadając obiad na kuchennym blacie.
– Wsadziłem ci talerz do mikrofali – mruknął nie odrywając oczu od telewizora, kiedy weszła do kuchni.
Dziewczyna rzuciła krótkie „dzięki” i włączyła mikrofalówkę na minutę. Ich rodziców prawie nigdy nie można było zastać w domu, więc mama zostawiała im obiad w lodówce. Sanae przez jakiś czas zastanawiała się czym oni zajmują się w pracy, bo przecież to niemożliwe, żeby policjanci pracowali tyle czasu… Zazwyczaj nawet w weekendy i święta. Kiedyś nawet próbowała wypytać ojca, jednak szybko zbył ją mówiąc, że jest zajęty, a matka szybko się zdenerwowała. Później przestała pytać, a nawet z nimi rozmawiać.
– Wychodzę! – powiedział Akira, odstawiając talerz do umywalki.
– Zapomnij. Nie wyjdziesz póki nie umyjesz talerzy, krasnalu – warknęła siostra odkładając sok do lodówki.
– Co?! Myłem wczoraj, teraz twoja kolej!
http://img36.imageshack.us/img36/6829/snapshot58848b25f88dafc.jpg
– Dzisiaj jest czwartek, a ty masz kare, zapomniałeś? – Uśmiechnęła się złośliwie. – Zmywasz do końca tygodnia!
Nie odpowiedział. Zrobił tylko nadąsaną minę i ruszył w stronę umywalki.
W tym samym czasie Sanae porwała z krzesła swoją torbę i wkładając słuchawki iPoda do uszu, wyszła z domu, kierując się do kawiarni.
*
Odetchnęła z ulgą kiedy dotarła pod dom Kei’a. Jej ulubiona kawiarnia jak zwykle oblężona była przez stado uzależnionych od kofeiny ludzi, a znaleźć wolny stolik graniczyło z cudem. Dlatego zawsze przed próbami zespołu, Sanae kupowała kawę na wynos – odkąd Kei usnął na stojąco z gitarą w ręku – a chłopcy odwdzięczali się pizzą lub zupkami chińskimi. Nie było to najzdrowsze jedzenie, ale czasem można było sobie na nie pozwolić, biorąc pod uwagę, że cała trójka prowadziła dość aktywny tryb życia. Wspólne wypady nad morze w czasie wakacji, wycieczki rowerowe, a nawet lekcje baletu, na które jakiś rok wcześniej uczęszczała Sanae. Chłopcy dla niej wskoczyli nawet w rajstopy i tańczyli dziadka do orzechów… Cóż, pewnie oni woleliby o tym zapomnieć, a przynajmniej Shun, któremu poruszanie w stroju baletnicy nie wychodziło najlepiej.
Na to wspomnienie dziewczyna zachichotała pod nosem, naciskając klamkę drzwi wejściowych do domu przyjaciela. Przeszła krótkim korytarzem, a następnie skręciła na schody do piwnicy z trzema kartonowymi kubkami w rękach. Kiedy tylko weszła na pierwszy stopień, poczuła zapach niedawno malowanych ceglanych ścian, a do jej uszu dobiegła jedna z piosenek Abingdon boys school, która leciała dość głośno z laptopa Kei’a.
http://img687.imageshack.us/img687/9733/snapshot58848b2538943fb.jpg
– Co ty, oleje mnie – Pomiędzy odgłosami muzyki i pobrzękiwaniu na gitarze elektrycznej, wyłapała strzępki męskiej rozmowy. – Nie chcę psuć tego, co teraz mamy.
– Nie wydaje mi się, ale może przyda się obadać sytuację. Może ona do ciebie też coś czuje…
– Co wy tutaj tak spiskujecie, cukieraski? – zapytała wesoło czerwonowłosa, mierzwiąc Shun’owi znienacka włosy. – Przyniosłam kawę, aby rozjaśnić trochę wasze skrzywione umysły.
Postawiła kubki na zagraconym stoliku i dopadła laptopa, żeby zmienić piosenkę.
– Nervous breakdown, kocham ją! – wykrzyknęła przeciągając się. Po chwili usiadła wygodnie na starej, skórzanej kanapie i spojrzała podejrzliwie na swoich przyjaciół, którzy wpatrywali się w nią nieco zmieszani. – No, co jest?
– Nic, po prostu nie słyszeliśmy jak weszłaś – powiedział Kei drapiąc się po szyi.
– Nigdy nie słyszycie, żadna mi nowość. Dobra… mamy masę roboty, a mało czasu. Zabieramy się!
Odłożyła torbę na kanapę, a następnie przyciszyła muzykę i zabrała się za ustawianie mikrofonu, co jakiś czas zerkając na chłopców przygotowujących się do próby. Shun zasiadł wygodnie za perkusją i podciągnął rękawy, wzrokiem szukając pałeczek, natomiast Kei zaczynał już wygrywać melodię pierwszej piosenki. Sanae widząc, że wszyscy są już gotowi, dała ręką znak, że mogą zaczynać. Po chwili muzyka zabrzmiała w całym pomieszczeniu, a rzeczywistość zeszła na drugi plan, jak za każdym razem kiedy chwytali się instrumentów. W czasie drugiej piosenki Sanae wzięła mikrofon do ręki i odwróciła się w stronę chłopców, aby spojrzeć na ich skupione twarze. Kochali grać tak samo jak ona.
Kei zaczął swoją solówkę, więc miała chwilę wytchnienia. Patrzyła z podziwem jak palce przyjaciela śmigają z gracją po strunach, a na jego ustach maluje się uśmiech. Uśmiechnęła się i ona, a następnie odruchowo spojrzała w stronę Shun’a. Siedział oparty o bębny z pałeczkami w rękach, patrząc na poczynania kumpla. Dziewczyna odgarnęła uciekające z kucyka włosy za ucho, kiedy Kei skończył.
http://img824.imageshack.us/img824/7550/snapshot58848b2518943f5.jpg
Po niedługim czasie zrobili sobie przerwę i wszyscy troje opadli na sofę.
– Dawaj ten sok Kei – powiedziała, wyciągając przed siebie rękę.
– Zamawiamy pizze? – zapytał Shun wyciągając komórkę z kieszeni. – Głodny jestem, a tu jak zwykle nie ma nic do jedzenia. Kei, jak ty gości przyjmujesz?!
– Tak jak należy – mruknął wchodząc na schody. – Zamówię pizze… tą co zwykle. Zaraz wracam – Po tych słowach wbiegł po schodach do mieszkania.
– Ah właśnie! Napisałam dzisiaj piosenkę na lekcji… Zerknij na nią. – Sanae odstawiła sok na stolik i zaczęła grzebać w torbie. Wyciągnęła z niej ciemny zeszyt i podała chłopakowi. Shun przeczytał stronę dwa razy, marszcząc w zamyśleniu brwi.
–Nie pasuje mi tylko trzecie zdanie w drugiej zwrotce. Cała reszta świetna… z resztą jak zwykle – powiedział podnosząc wzrok z kartki na nią. Jego brązowe oczy lśniły w świetle lampy dyskotekowej, którą chłopcy zamontowali parę tygodni wcześniej. Odgarnął czarne kosmyki opadające na czoło, nadal nie odrywając od niej wzroku.
– Sanae, ja…
– Mógłbyś ułożyć do tego melodię? – przerwała mu. – Zostawię ci ten zeszyt, albo przepiszę i dam ci jutro w szkole.
– Eee… tak, tak… jasne. Nie ma sprawy – bąknął zmieszany. – Sam przepiszę.
– Świetnie! Pomyśl nad tym jeszcze dzisiaj, bo zostało nam bardzo mało czasu.
– Zawsze się martwisz, a potem wychodzi dobrze.
http://img221.imageshack.us/img221/4890/snapshot58848b253894416f.jpg
– Chciałabym, żeby i tym razem tak było. Gramy w naszym ulubionym klubie, musimy dobrze wypaść! – powiedziała, sięgając po sok.
– Do godziny będzie – mruknął Kei wchodząc do piwnicy. – To jak, gramy dalej?
Przez całą godzinę ćwiczyli kolejne piosenki ze swojego repertuaru. W między czasie pękła struna w gitarze i Kei klnąc pod nosem, zabrał się za wymienianie. Shun korzystając z okazji dorwał się do stojącego przy ścianie keyboardu, próbując swoich sił w komponowaniu muzyki do słów nowej piosenki. Sanae nuciła w rytm wygrywanej przez niego melodii, aby mu trochę pomóc, jednak szło to mozolnie. Kiedy w końcu Kei uporał się z gitarą, wszyscy wrócili do ćwiczeń.
– O! chyba pizza przyjechała. – powiedziała Sanae odkładając mikrofon.
– No wreszcie! Czuje jak żołądek przykleja mi się do kręgosłupa… i jeszcze tak dziwnie pomrukuje – Shun wygrzebał z kieszeni banknot i podał go przyjacielowi. – Leć mistrzu, sprowadź ratunek dla mego żołądka!
– Tak, tak… śpiesz się, bo zaczyna zagłuszać muzykę – rzuciła czerwonowłosa, opadając z westchnieniem na kanapę.
– Zawsze mogę schrupać ciebie – odpowiedział uśmiechając się diabelsko.
– Bylebyś nie dotykał mojej gitary, bo stracisz jaja – zagroził Kei kierując się na schody. Kiedy wyszedł, Shun usiadł na kanapie i pogłośnił muzykę lecącą z laptopa, a następnie otworzył sobie piwo stojące na podłodze i pociągnął dwa duże łyki. Sanae przeglądała mangę leżącą na szafce, jednak po chwili odłożyła ją na miejsce i odwróciła się w stronę chłopaka.
– Coś sobie w brew zrobił? – zapytała przysuwając się bliżej, aby odgarnąć mu włosy z czoła. – Znowu trening?
http://img401.imageshack.us/img401/3218/snapshot58848b259894406.jpg
– Tak, ale to nic takiego. Małe zadrapanie – mruknął robiąc lekceważący ruch dłonią. – Za dwa tygodnie mam zawody. Przyjdziesz?
– Oczywiście, chociaż wiesz co o tym sądzę… – westchnęła.
– A tam. Nic mi nie będzie.
– Skąd wiesz? Zrobią ci krzywdę! Złamią ci nos, narobią siniaków… przecież od tego nawet wstrząsu mózgu można dostać! – zmarszczyła brwi i zaczęła kolejny ze swoich wykładów, którymi dzieliła się z przyjacielem przed każdymi zawodami.
– Sanae! – przerwał słowotok, zasłaniając jej usta dłonią. – Wiem co mi grozi, naprawdę, ale będzie dobrze. Zresztą, co cię tak wzięło? Nigdy nie wygłaszałaś mi wykładu z takim zawzięciem.
– Martwię się głupku! – warknęła uderzając go z pięści w ramie. – Nie chcę żeby coś ci się stało, to chyba oczywiste! – spojrzała na niego gniewnie, jednak na widok jego uśmiechu, westchnęła głośno i oddaliła od siebie nerwy.
– Nienawidzę kiedy tak robisz – pożaliła się, poprawiając włosy. – Wrr… wkurzasz mnie.
– Lubię. Jesteś seksi kiedy się irytujesz. – Zaśmiał się na widok jej krzywego uśmieszku. – No teraz już nie… haha.
Nastała cisza. Nadal patrzeli na siebie, jednak nikt się nie odezwał. Po chwili zastanowienia, Shun odważył się podnieść rękę i odgarnąć jej włosy z czoła, na co przez jej ciało przebiegł dreszcz. Nachylił się. Sanae wybałuszyła oczy, czując szybkie bicie serca – pewnie byłoby je nawet słychać. Łomotało tak, jakby chciało utorować sobie drogę na zewnątrz.
Położył jej delikatnie dłoń na policzku, a ona poddała się i zamknęła oczy czekając, aż ją pocałuje. Wtedy usłyszeli trzask drzwi u góry i stukot butów na drewnianych stopniach. Odskoczyli od siebie jak poparzeni, jakby zapomnieli, że ktoś prócz nich jest jeszcze w domu. Zaraz do piwnicy wszedł Kei z dużym kartonowym pudłem.
– Pizza!
A teraz lece na szamanko:P
– Wstawaj! – krzyknął nie ruszając się z miejsca.
Przed ''nie'' powinien być przecinek.
nauczyciela od japońskiego.
^w^ <3
Fajnie się zaczyna :) Sanae jest prześliczna :O Ma genialne włosy i ich kolor :D
No, ale przejdźmy do rzeczy. Tekst jest fajnie i lekko napisany, w zasadzie jak każdy twojego autorstwa. Nie mam pojęcia, co jeszcze napisać.
Podobała mi się scena z braciszkiem Sanae. Krasnal przypomina mi moją młodszą siostrę :D
Shun jest zakochany w Sanae... powiem szczerze, ze się tego nie spodziewałam.
W szkole Sanae rozmawiała z Kei'em? Jakoś mi to umknęło.
Pozdrawiam :)
Jej. Niby nic szczególnego się nie działo a ja mam ochotę pochłonąć całą resztę w trybie natychmiastowym :P Sanae jest śliczna, tylko mi fryzura nie pasuje.
Co do treści to mam pustkę w głowie i nie mam pojęcia co napisać ;/ chyba tylko tyle, że bardzo mi się podoba :) i co najważniejsze zaciekawiło.
czytało mi się zbyt szybko, ale długość jak najbardziej mi odpowiada ^^ nie zauważyłam błędów, ale znając życie i tak ktoś się do czegoś doczepi.
No i szkoda, że nie ma zdjęcia sceny miłosnej ;)
No to mam nadzieję, że szybko dodasz następny docinek i...smacznego :)
rudzielec
07.02.2012, 17:12
@up: wiesz jak ja bym chciała Wam napisać tutaj kilka rzeczy, żebyście przestały żyć w nieświadomości? :D ale niestety lub stety, nie będę taka łaskawa, bo Vip, by mnie zabiła xD
Nastała cisza. Nadal patrzeli na siebie, jednak nikt się nie odezwał.
patrzyli :P
nie mogę się doczekać występu w klubie <3 :D
doinformowani wiedzą dlaczego, niedoinformowani dowiedzą się w swoim czasie xD
oczywiście czekam na next z nieubłagalną niecierpliwością :D
No no, przyznaję, że zaskok jest, bo nastawiałam się na jakiś gotyk wręcz, a tu historia jak najbardziej współczesna :D Tym bardziej mnie intryguje, co za opowieść z wampirami we współczesnym świecie szanowna autorka stworzyła. ;)
Sanae jest śliczna, ma kolor włosów, o jakim zawsze marzyłam, i jaki swego czasu nosiła połowa Simek w mojej grze. xD Podoba mi się, a to dobrze, bo jeśli ma występować u boku boskiego Vincenta, to po prostu nie może być inaczej... : D
A tak technicznie - bardzo ładnie piszesz, przystępnie, masz "lekkie pióro". Tworzysz świetne opisy; np. w tym zdaniu:
(...) Ptaki ćwierkały, latając między koronami drzew, a wiatr głaskał policzki przechodniów. (...)
totalnie się zakochałam... Ogromnie podoba mi się Twój styl pisania. Nie stwierdziłam błędów, no może jakiś przecinek gdzieś po drodze, ale bardzo szybko o nim zapomniałam, bo wciągnęła mnie treść.
Jedyne, co mi tam zgrzyta, to te japońskie imiona, ale to już niestety mój problem, bo osobiście nie lubię mangi/anime i całej tej japońskiej otoczki... Ale nic to, ważne, że "Vincent" brzmi (i wygląda..................http://www.240sxforums.com/forums/images/smilies/gc-drool1.gif) bosko, "Sanae" też wyjątkowo ładnie, więc przeboleję ;) Zwłaszcza, że to FS mnie zaciekawiło, więc takie błahostki jak imiona, nie zepsują mi zabawy. O, i jeszcze jedno - zdjęcia bardzo ładne.
Kurczę, jest super noo... :) Zostaję w tym temacie, czekam na więcej, czekam na tego obłędnego łamacza serc niewieścich, krwiopijcę VINCA, mam nadzieję, że wkrótce się pojawi :P (wiem, marudzę, ale nie trzeba było tworzyć bonusów z nim, to bym nie oszalała na jego punkcie, haha! >:D).
Pozdrawiam ;)
Extranjera
07.02.2012, 17:48
Jak wcześniej, czyli nieziemsko! Czy tylko ja mam takie wrażenie, że Sanae jest jeszcze ładniejsza? :D W każdym bądź razie prosimy szybko kolejną część, aż pojawi się Vincent <3
@Rudzia- nie gadaj mi tu o jakichś scenach, bo nie wytrzymam do następnej części xD Podsycasz moją ciekawość, ruda jędzo! ^^ Nie ładnie :D
O.M.G to jest cudowne :)
nie wiem co jeszcze mam powiedzieć o mam : Czekam na kolejny odcinek ;P
Uwielbiam Melodię! Chociaż wcześniej nie czytałam cieszę się, że teraz mam okazję. A wychodzi na to, że bardzo będzie mi się podobało :)
A ja chciałam, żeby się pocałowali... Ehh xD
Sanae jest prześliczna! Dłuuugie włosy <3
Szczerze? Nie mam co pisać. Zakochałam się w tym FS ^^
A teraz lece na szamanko
Smacznego :)
Mroczny Pan Skromności
07.02.2012, 18:35
No cóż, moją opinię już znasz, powiem tylko, że również nie mogę się doczekać występu :D Nie żebym jakoś specjalnie uwielbiał wiadomo kogo, ale ten moment będzie bardzo interesujący :P
Jest super :D! Widziałam parę literówek i innych pierdół, ale to nieistotne. Wiesz, że uwielbiam Melodię :P. Genialnie piszesz :D!
Pamiętam, jak za pierwszym razem bulwersowałam się, że Kei znalazł sobie idealny moment na powrót :D.
Też bym chętnie co nieco zdradziła, ale trudno...
A miałam nadzieję, że jeszcze będzie tu akcja w klubie :D... Wiadomo czemu :P!
Jaaaapanese ! Nippon Banzai :3
Sanae - dziewczyna ideał. Japonka, czerwonowłosa (mój haszysz), śpiewa, wredna, świetne imię, no i ta twarz <3
Właśnie zdałam sobie sprawę, że jednak to czytałam ^^ Tylko po tytule i prologu poprostu nie skojarzyłam. Pamiętam z tego co nieco, ale końca już nie. Dobrze sobie tak odświeżyć pamięć.
Co do tekstu - żadnych zastrzeżeń. Literówki się każdemu zdażają, nawet takiej mistrzyni jak ty ^^
Co do zdjęć - malutkie są TT^TT Wiem, że stare, z poprzedniej wstawki tego FS, ale mnie to dobija. Poza tym, wkurza mnie ten daszek na łbie Shuna. Zasłania mu całą twarz, ************.
FS jest wporzo, będę czytać. Czekam na next :>
Oh! Wchodze na forum a tu taka miła niespodzianka :)
Jeśli tak bardzo chcecie, to (jeśli tylko będe miała czas) mogę wrzucać odcinki co parę dni. Może w ten sposób szybciej napiszę 2 część, w której utknęłam gdzieś po 2 rozdziale >.<
I prosze mi tu nic nie zdradzać, panie wiedzą o kim i o czym mówię!
A co do sceny w klubie to jeszcze trochę do tego, jeśli dobrze pamiętam
Ogólnie trochę się dzisiaj narobiłam w wrzucaniem zdjęć, nie bardzo już pamiętam, które gdzie było i trochę cięzko było. Tekst... trochę mnie przeraził, bo... bo jest cienki -.-' Było tyle momentów, które chciałam poprawić i chyba to właśnie zacznę robić od następnego odcinka. Wszystkie literówki musza pójść precz i w ogole trza opisy podrasować i błędny zapis dialogów.
Yeeey! chyba zrobiłam postępy! *__*
Dobrze, a teraz przejdźmy do sensowniejszych odpowiedzi na komentarze :P
No i szkoda, że nie ma zdjęcia sceny miłosnej
Nie ma, bo w sumie do takowej nie doszło :P
totalnie się zakochałam... Ogromnie podoba mi się Twój styl pisania. Nie stwierdziłam błędów, no może jakiś przecinek gdzieś po drodze, ale bardzo szybko o nim zapomniałam, bo wciągnęła mnie treść.
Miło mi, chociaż (a przynajmniej moim zdaniem) w Dziedziczce jest lepiej :)
Jedyne, co mi tam zgrzyta, to te japońskie imiona, ale to już niestety mój problem, bo osobiście nie lubię mangi/anime i całej tej japońskiej otoczki...
Imiona są japońskie, dlatego, iż akcja rozgrywa się w Tokyo - a przynajmniej na razie. Ojciec Sanae jest japończykiem.
A ja chciałam, żeby się pocałowali... Ehh xD
Tez chciałam, ale akurat tak wyszło xD
Smacznego
A dziękuję ^^
Zasłania mu całą twarz, ************.
Nie bojaj, potem już go nie będzie :)
Sanae - dziewczyna ideał. Japonka
W połowie :P
Dziękuję wszystkim!
Oh, pamiętam tę scenę z pobudką, jakbym ją czytała przynajmniej raz dziennie:)
Wiem, że uwielbiałam, jak Sanae nazywała brata "Krasnalem"...
Następne odcinki też całkiem nieźle zapadły mi w pamięć, a mimo to nie mogę się doczekać, kiedy pojawią się na forum.
Faktycznie, niesamowicie nęcąca myśl, by wyjawić pewne szczegóły...:D
Jeszcze nigdy nie czytałam dwa razy tej samej książki, bo wydawało mi się to stratą czasu, ale nie mam nic przeciw wróceniu do "Melodii Strachu" po raz n-ty.
Ja chcę więcej, ja chcę więcej...!:P
O i pamiętam, że nie podobała mi się fryzura Shuna. Nadal uważam, iż jest okropna:P
Nie to co Vincent, ten to ma styl:P
rudzielec
07.02.2012, 19:50
@Rudzia- nie gadaj mi tu o jakichś scenach, bo nie wytrzymam do następnej części xD Podsycasz moją ciekawość, ruda jędzo! ^^ Nie ładnie :D
ahaha samo życie :D ale i tak nic nie powiem :P
Pamiętam z tego co nieco, ale końca już nie.
no trochę dziwne by było jakbyś pamiętała, bo końca na forum nie było :D
Tekst... trochę mnie przeraził, bo... bo jest cienki -.-'
w takim razie ja piszę jak przedszkolak T___T
@down:
no i będziesz wielką pisarką :P
mnie się takie stanowisko nie marzy nawet xD
i dupa tam, nie pieprze jak niezdrowa dupcia :D
interesa będę miała do Ciebie tak poza tym :>
ale to jak mi się transfer po 10-tym odnowi, bo na razie net mi zamula T_T
w takim razie ja piszę jak przedszkolak T___T
Pieprzysz jak niezdrowa dupcia :P
No i ja tu chcę być wielka pisarką, a nie ty!
Nie widzę( być może muszę wybrać się do okulisty) związku tytułu tego rozdziału z jego treścią.
Piszesz tak lekko, łatwo się to czyta. Na błędy nie zwróciłam uwagi. Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek :)
No i ja tu chcę być wielka pisarką
Kiedyś będziemy pewnie kupować twoje książki:)
@down Dzięki za wyjaśnienie chrupku
Mroczny Pan Skromności
08.02.2012, 06:07
Pozwolę sobie odpowiedzieć: Avis, to jest tylko fragment 1. rozdziału ;)
Też chcę być wielkim pisarzem, ale na to się nie zanosi, haha :P
Tak, wiem, ja chciałem być już wszystkim xDD
Rudziu, akurat Ty piszesz bardzo dobrze, więc nie pieprz, jak niezdrowa dupcia :D
Jeśli tak bardzo chcecie, to (jeśli tylko będe miała czas) mogę wrzucać odcinki co parę dni.
Głupie pytanie xDD
I prosze mi tu nic nie zdradzać, panie wiedzą o kim i o czym mówię!
i Pan Mroczny wie :D Chyba byłem Twoim jedynym czytelnikiem ;P
Tekst... trochę mnie przeraził, bo... bo jest cienki -.-'
Gdybym ja tak pisał :<
A wracając do wielkiej pisarki, możemy się zgadać i zrobić wjazd na chatę do jakiegoś wydawcy :D
@down: co do mądrości w klubie, nie chodziło mi wtedy o mnie, ale ok :D
Gdybym ja tak pisał :<
Tak? Sądziłam coś innego, po tych mądrościach niegdyś w klubie :)
i Pan Mroczny wie Chyba byłem Twoim jedynym czytelnikiem ;P
A no byłeś, to fakt. I chyba już tak zostanie :P
A wracając do wielkiej pisarki, możemy się zgadać i zrobić wjazd na chatę do jakiegoś wydawcy
Byłoby ciekawie, nie powiem.
Najpierw muszę skończyć Dziedziczkę :P
Sanae włożyła swoje buty do szafki i wyłączając po drodze iPoda, udała się do klasy. Tego dnia o dziwo nie spóźniła się na zajęcia. Może dlatego, że wcale nie poszła spać? Do późna ćwiczyła z chłopakami w piwnicy Kei’a, a gdy wróciła do domu, przypomniała sobie o sprawdzianie z biologii, którego nie mogła zawalić. Kiedy oderwała się od książek, dochodziła piąta rano, a więc nie było sensu w ogóle się kłaść.
Kiedy ogarnęła się i spakowała, miała jeszcze dużo czasu na obmyślenie brutalnej pobudki dla swojego kochanego, młodszego braciszka.
Zacierając ręce ze złośliwym uśmieszkiem na zmęczonej twarzy, udała się do pokoju obok, gdzie spał Akira. Podeszła do małej klatki, w której chłopak trzymał swojego włochatego pupila i chichocząc pod nosem, wyciągnęła stworzonko.
http://img841.imageshack.us/img841/3920/snapshot58848b25b8a6977.jpg
Z miną rozradowanego sadysty podpełzła do łóżka i delikatnie odkryła kołdrę, a następnie wsadziła bratu chomika do spodni od pidżamy. Zakryła go szczelnie pościelą i na palcach opuściła pokój.
Po niecałej minucie usłyszała przerażony krzyk Akiry, na co zgięła się w pół i zanosząc śmiechem, patrzyła jak mały próbuje wytrzepać chomika ze spodni. Niestety radość nie trwała długo, gdyż po chwili na piętro wbiegła matka i dała córce szlaban za znęcanie się nad bratem.
Sanae usiadła w swojej ławce przy oknie i rozłożyła piórnik, oraz zeszyt na blacie. Przeciągnęła się i ziewając rozejrzała po klasie, która powoli zaczynała się zaludniać. Po chwili przyszedł też Kei z obstawą trzech roześmianych pierwszoklasistek. Dumny oparł się o framugę drzwi i ciągnął swoją opowieść, której jego fanklub słuchał z zachwytem.
Wszystkie miały idealnie gładką cerę i różowe rumieńce na policzkach. Dwie o długich, falowanych włosach, jedna w kucyku, jednak twarze wszystkich były ładne, takie… słodkie.
Mdli na sam widok – pomyślała Sanae odwracając wzrok od stojących w drzwiach laleczek. Na szczęście zaraz zadzwonił dzwonek i Kei zajął swoje miejsce w ławce.
– Nie wiedziałam, że jesteś taki popularny – mruknęła.
– Gdybyś mi poświęcała więcej uwagi, to byś zauważyła – powiedział, udając wielce urażonego.
– Wiem o tobie wszystko, Kei – odpowiedziała, uderzając go pięścią w ramie. – Wiem nawet, że masz pieprzyka na…
– Ciiii!– syknął zmieszany, zasłaniając jej usta ręką. – Nie wszyscy muszą o tym wiedzieć, Matsuda.
– Już nie bądź taki wstydliwy. Powiedz mi lepiej, obrabowałeś sklep z lalkami i nauczyłeś je wymawiać swoje imię?
– Podeszły do mnie jak przebierałem buty. Były całkiem fajne.
– Eee? Nie mów mi, że któraś ci się podoba! – Prawie krzyknęła, wbijając w przyjaciela przenikliwe spojrzenie.
– Co? Nie. Haha, nie. – Machnął lekceważąco ręką. – To nie mój typ mała. Kręci mnie dziewczyna z kawiarni.
– Ayaka? – zamyśliła się. – Masz szczęście!
Na tym skończyli rozmowę, bo do klasy wszedł nauczyciel i wszyscy w ciszy zabrali się za pisanie sprawdzianu.
Po lekcji, Sanae, klnąc pod nosem na wykorzystywanie uczniów przez belfrów, ruszyła w stronę pokoju nauczycielskiego, taszcząc sprawdziany i stertę zeszytów. Zapukała łokciem, a następnie weszła i skierowała się w stronę biurka. Odstawiła wszystko na blat i wzdychając ciężko, odwróciła się aby wyjść.
– …możesz odejść Noriko – usłyszała strzępek rozmowy. – Em... Matsuda!
– Tak? – zatrzymała się i obejrzała za siebie.
– Ty się przyjaźnisz z Kihara Shun’em, prawda? – zapytał nauczyciel.
– No tak, a coś się stało?
– Chciałbym, abyś zaniosła mu to – powiedział, wyciągając rękę z małym stosikiem kartek.
– Ja mu zaniosę! – zawołała jasnowłosa pierwszoklasistka, która wcześnie rozmawiała z trenerem. – Wiem gdzie ma lekcje, a właśnie idę w tamtym kierunku.
– Ale… – zaczęła Sanae, zaskoczona zachowaniem dziewczyny.
– Dziękuję Noriko – mruknął z uśmiechem trener, podając jej papiery.
– Żaden problem, sensei – uśmiechnęła się słodko, a następnie wybiegła z pokoju nauczycielskiego na korytarz. Lekko zmieszana Sanae wyszła zaraz za nią, kierując się w stronę klasy matematycznej, w której miała mieć kolejne zajęcia. Przeciskając się przez tłumek uczniów oblegających sklepik z bułkami, wyszła na główny korytarz i skręciła w boczny, gdzie mieściła się sala.
http://img10.imageshack.us/img10/6977/snapshot58848b2578a69c3.jpg
Kiedy dochodziła do drzwi, między grupką chłopaków z drugiej klasy, zauważy
ła jasnowłosą Noriko i Shuna opartego o parapet. Dziewczyna właśnie podawała mu papiery, uśmiechając się tak samo słodko, jak wcześniej. Chłopak wziął kartki i spojrzał na nie, drapiąc się po szyi – jego mina wskazywała na to, że nie był zadowolony z przeczytanej treści. Później rozmawiali jeszcze przez chwilę.
Shun dotknął jej jasnych włosów, na co dziewczyna zachichotała, wpatrując się w niego jak w obrazek.
Sanae skrzyżowała ręce na piersi, wpatrując się w całą tą scenę. Tak naprawdę, sama ne wiedziała, z jakiego powodu tam ślęczy i na wszystko patrzy, no bo w końcu, co ją obchodzi z kim rozmawia Shun i na jaki trmat. Jednak kiedy przyglądała się dziewczynie i zmieniającej się mimice twarzy przyjaciela, czuła się dziwnie. Jakby ukłucie złości, ale przecież nie miała powodu.
Zbeształa się w myślach za swoją głupotę i odwracając wzrok, pomaszerowała do klasy.
*
Dopiła kawę i schowała notes do torby, wstając z kanapy w swojej ulubionej kawiarni. Pożegnała się z dziewczyną zbierającą ze stołów puste naczynia, następnie wyszła z budynku. Noc zalała już całe miasto. Latarnie uliczne świeciły jasno, oświetlając chodniki, a chłodny wiatr wył między koronami drzew i biczował twarze przechodniów. Na drodze pojawiało się coraz mniej samochodów – większość ludzi zbierało się w klubach i dyskotekach, gdyż był to piątkowy wieczór.
Sanae poprawiła rozwiane przez wiatr włosy i ruszyła powoli w stronę domu. Po drodze zastanawiała się, czy rodzice wrócili z pacy. Zaraz po szkole udała się z chłopakami na próbę przed sobotnim występem, a później w mieszkaniu zawitała tylko na chwilę, aby zmienić ubranie. Obiad zjadła na mieście, potem poszła na kawę i właściwie nawet nie zauważyła, kiedy zrobiło się tak późno.
Przeszła przez ulicę i skręciła do parku, aby skrócić sobie trasę. W tej części miasta, o tak późnej porze, było zawsze cicho i spokojnie. Czasem ludzie wychodzili na spacer z psami lub pobiegać, jednak zazwyczaj było tam całkiem pusto. Przechodząc tamtędy, Sanae zawsze czuła się bezpiecznie, jednak tego wieczoru było inaczej.
Zimne powietrze targało jej długie, czerwone włosy i ubranie, jak gdyby chciało wyprosić ją z parku. Ptaki w popłochu odleciały z drzew i w jednej chwili zrobiło się cicho jak w grobowcu. Sanae rozejrzała się wokoło, czując, że serce lekko przyśpiesza tempo bicia. Latarnia stojąca przy jednej z uliczek zaczęła podejrzanie mrugać. Czując narastający strach, dziewczyna postanowiła przyśpieszyć kroku i jak najszybciej znaleźć się w domu.
http://img51.imageshack.us/img51/7231/snapshot58848b25b8a6a47.jpg
Chwyciła mocno za pasek swojej torby i ruszyła przed siebie, prawie biegiem.
Coś zaszeleściło w krzakach za nią. Przystanęła i odwróciła się gwałtownie, przybierając pozycję obronną, w razie gdyby musiała bronić swego krótkiego życia.
Nikogo nie było.
Odetchnęła z ulgą opuszczając ręce swobodnie wzdłuż ciała. Nagle coś mignęło jej przed oczami w okolicy mrugającej latarni. Zmrużyła oczy i spojrzała w tamtym kierunku. Jakaś wysoka postać stała oparta o ceglany mur – sądząc po budowie ciała, był to mężczyzna. Sanae nie widziała jego twarzy, gdyż stał w cieniu, a odległość między nimi była dość duża. Przez chwilę miała wrażenie, że jego oczy błysnęły, lecz to było niemożliwe. Zapewne jej wyobraźnia całkowicie już opanowana przez strach, pokazywała jej dziwne obrazy.
Czując, że zaczyna się pocić, odwróciła się aby pobiec do domu, lecz ktoś stanął jej na drodze.
– Aaaaa! – krzyknęła, odskakując odruchowo do tyłu. – Rany! Shun! Wystraszyłeś mnie! Co ty tutaj robisz?
http://img600.imageshack.us/img600/8184/snapshot58848b2538a6a50.jpg
– Nie chciałem cie przestraszyć. Wybacz – powiedział, uśmiechając się niewinnie. – Wracam do domu, zasiedziałem się u Keia. A ty co się tak włóczysz po nocy?
– Byłam na kawie… Jakoś tak wyszło. – Spojrzała za siebie, ale po mężczyźnie nie było ani śladu. – Widziałeś tego gościa?
– Jakiego gościa? – zapytał zdziwiony patrząc w tym samym kierunku co ona. – Nikogo nie widziałem.
– Yh… nie ważne. Idę już, jestem strasznie śpiąca – powiedziała ziewając.
– Czekaj, odprowadzę cię – powiedział, chwytając ją za rękę. – Nie chciałbym, żeby coś ci się stało po drodze.
– Oj, nie musisz, naprawdę. Nic mi się nie stanie.
– Wiem, że nie muszę… – Odgarnął jej włosy z twarzy i spojrzał w duże, brązowe oczy. – Chcę.
***
Kiedy obudziła się następnego dnia, dochodziła dwunasta. Mimo tak późnej pory w pokoju panowały ciemności egipskie, gdyż jej ulubione, czarne rolety skutecznie broniły okna, przed włamaniem się niepożądanych promieni słonecznych. Obróciła się na drugi bok i podkładając rękę pod głowę, spojrzała na zegarek.
Gdy poprzedniego wieczoru wróciła do domu, długo nie mogła usnąć. Czuła się niespokojnie, a to uczucie trochę ją przestraszyło. Nigdy nie należała do ludzi, których łatwo wystraszyć, jednak wtedy w parku bała się. Naprawdę się bała. Te zmiany pogodowe były nienaturalne, już nie wspominając o panującej tam ciszy i braku zwierząt. Ponadto przygasająca latarnia uliczna i ten podejrzany mężczyzna sprawiały, że zaczynała się pocić. Kim on był? Czy śledził ją? Chciał jej coś zrobić? Niestety nie potrafiła sobie odpowiedzieć na żadne z tych pytań, co powodowało dreszcze na jej rozgrzanej od snu, skórze.
Czując niewyspanie i ból mięśni, zwlekła się z łóżka i odsłoniła ciemne rolety, oraz otworzyła okno, aby wpuścić trochę świeżego powietrza. Po szybkiej toalecie zeszła na obiad, który jak zwykle musiała sobie odgrzać i zjeść sama, bo w domu nie było nawet upierdliwego krasnala.
http://img577.imageshack.us/img577/8828/snapshot58848b2598b8fb9.jpg
Skubnęła trochę posiłku, który przygotowała wcześniej mama, a resztę schowała do lodówki.
Nalała sobie szklankę soku pomarańczowego i zabierając ją ze sobą, usiadła na kanapie w salonie. Leżącym obok pilotem włączyła telewizor na pierwszy lepszy kanał i spojrzała obojętnie w jego kolorowy ekran. Właśnie skończyła się jakaś nudna drama, nakręcona na podstawie wyjątkowo głupiej mangi.
Sanae odstawiła pustą szklankę na stolik i już miała zmienić kanał, kiedy zaczęły się wiadomości. Słysząc o wiadomościach z Tokyo, oparła się wygodnie o kolorowe poduszki i z zainteresowaniem wbiła wzrok w ekran. Dobrze wiedzieć, co dzieje się, w jej mieście zamieszkania.
Pierwszą wiadomością były nowości techniczne wyprowadzone na rynek w zeszłym tygodniu, a zaraz po tym nowinki gospodarcze, które nie bardzo ją interesowały. Zostawiając włączony telewizor, udała się po swoją torbę, aby wpakować do niej potrzebne na próbę rzeczy. Dokumenty, portfel, ubranie na zmianę… Domyślała się, że przed koncertem nie zdąży zajrzeć do szafy.
Zapięła torbę i nucąc kawałek swojej piosenki, sięgnęła po pilota.
„Z ostatniej chwili: W piątkowy wieczór, około godziny dwudziestej trzeciej, w miejskim parku zginęła młoda kobieta.”– Usłyszała kolejną wiadomość z miasta.
http://img593.imageshack.us/img593/5543/snapshot58848b2518b8fb6.jpg
Usiadła na kanapie i spojrzała zdziwiona na prezenterkę w średnim wieku.– „Ofiara nie miała na sobie żadnych śladów pobicia, ani walki z napastnikiem. Lekarze poinformowali, że kobieta zmarła z powodu utraty dużej ilości krwi, chociaż nikt jeszcze nie wie, w jaki sposób mogło do tego dojść. Policja na miejscu zbrodni nie znalazła ani śladów krwi, ani mordercy…”
Później już nie słuchała. Wpatrywała się tępo w kolorowy ekran, rozmyślając o tym co usłyszała. Ktoś wczoraj w parku zamordował kobietę. W tym samym parku, przez który wczoraj wracała do domu i o tej samej godzinie.
Boże, przecież to mogłam być ja! – pomyślała spoglądając wystraszona na swoje dłonie. Jeśli sprawcą był ten mężczyzna, którego widziała na rogu uliczki, to co by się stało, gdyby nie przyszedł Shun? Wolała nawet o tym nie myśleć.
*
Kiedy skończyli próbę w piwnicy Kei’a, nadszedł wieczór. Sanae przebrała się w przyniesione ze sobą ubranie i cała trójka wyszła do klubu, w którym za godzinę mieli grać koncert. Przy wejściu tłoczyło się już pełno ludzi, których sprawdzała ochrona, aby nic nie zwojowali. Nie chcąc przepychać się przez ten cały tłum, Shun pociągnął przyjaciół do wejścia dla personelu. Obeszli budynek i ruszyli w stronę niewielkich, bordowych drzwi, przy których stał młody mężczyzna. Był to znajomy barman, który bez problemu wpuścił ich do środka. Kiedy znaleźli się we wnętrzu, chłopcy udali się zająć ich ulubione miejsce w najciemniejszym rogu klubu, a Sanae poszła kupić coś do picia i przy okazji pogadać z barmanką. Podeszła do baru, usiadła na jednym z krzeseł i oparła się o ciemny blat.
– Hej Yuuki! – zawołała do odwróconej plecami dziewczyny.
– Sanae! Miło cię widzieć – odpowiedziała, odwracając się. – Podać coś?
http://img714.imageshack.us/img714/5162/snapshot58848b25b8b9094.jpg
- Tak, to co zwykle - powiedziała odgarniając z oczu czerwone kosmyki.
– Się robi. – Przysunęła leżącą na szafce tace i postawiła na niej trzy szklanki. – Wreszcie będę miała okazję, żeby posłuchać jak gracie. Za pół godziny kończę pracę i zajmę miejsce pod samą sceną!
– Wow! Świetnie! Mam nadzieje, że wypadniemy dobrze. Dużo ćwiczyliśmy przez ostatnie dni.
– Na pewno. – Barmanka otworzyła butelkę z colą i wylała jej zawartość do szklanki. Tym czasem w dalszej części klubu rozbrzmiała muzyka. W pierwszym momencie słychać było keyboard, a zaraz po nim weszła perkusja i gitara elektryczna. Melodia była całkiem przyjemna.
– Ktoś przed nami daje koncert? – zapytała Sanae, nachylając się nad barem.
– Tak, ale niestety nie pamiętam nazwy zespołu. Nigdy o nich nie słyszałam – odpowiedziała Yuuki, kładąc na tacę paczkę orzeszków ziemnych. – Muszę przyznać, że ich lider jest niezły.
– Pod jakim względem niezły?
– Chyba pod każdym! – westchnęła dziewczyna. – Świetnie wymiata na elektryku i jest z niego mega ciacho. Z resztą, sama idź zobacz, to się przekonasz. – Wyszła zza baru i chwyciła załadowaną tacę.
– Dzięki, poradzę sobie. Zbierają ci się klienci – powiedziała Sanae, odbierając od niej napoje. – Wracam do chłopaków.
Przecisnęła się przez tłum ludzi przy wejściu i powoli ruszyła w stronę stolika, przy którym siedział Shun z Kei’em. Idąc ściskała mocno tacę, aby ludzie nie strącili zawartości na podłogę, bo chyba dostałaby szału.
Niski, nieco zachrypnięty głos wokalisty zawładnął całym pomieszczeniem. Słuchacze zgromadzili się przy scenie i kołysali zachwyceni w rytm muzyki.
Słysząc irytujące piski nawiedzonych fanek, Sanae przystanęła w bezpiecznym – wolnym od ludzi – miejscu i spojrzała na scenę.
W najmniej oświetlonym rogu stała perkusja, na której grał ciemnowłosy, młody mężczyzna, z twarzą do połowy zasłoniętą przez czapę z daszkiem.
Po jego lewej stronie długowłosa blondyna grała na dużym, czarnym keyboardzie, a na przedzie wokalista z piękną, bordową gitarą elektryczną.
http://img4.imageshack.us/img4/1092/snapshotf8944dac78b9035.jpg
Jego twarz była szczupła z ładnie zarysowanymi kośćmi policzkowymi. Włosy miał w artystycznym nieładzie, które w świetle lamp dyskotekowych mieniły się na miodowo i kolor cappuccino. Miał zamknięte oczy, więc łatwo można było zauważyć, wachlarze czarnych rzęs.
Ponadto jego głos był tak piękny, że aż ciarki przechodziły po ciele. Można było słuchać go całą wieczność, wpatrując się w niego przy tym, jak w najpiękniejszy z obrazów.
– Sanae! – usłyszała głos Shuna, jednak zignorowała go na chwilę, słuchając piosenki. – Saaanaee!
W tym samym momencie, jakby na dźwięk jej imienia, mężczyzna otworzył oczy i wbił swoje przeszywające spojrzenie wprost w nią. Zmarszczył brwi, nie przestając śpiewać. Dziewczyna poczuła, że serce znacznie przyśpieszyło tempo bicia i w jednym momencie zrobiło jej się gorąco. Chciała odwrócić wzrok, ale nie mogła. Jak zahipnotyzowana wpatrywała się w jego duże oczy, o nienaturalnie jasnym kolorze – a przynajmniej takie miała wrażenie, widząc je z daleka.
Nagle na ramieniu poczuła czyjś uścisk i oszołomiona odwróciła głowę.
– Wołałem cię – powiedział Shun, biorąc od niej tacę z napojami. – Chodź do stolika.
Kilka minut później piosenka dobiegła końca i nieznany zespół zszedł ze sceny. Publiczność klaskała, krzyczała i domagała się więcej, jednak ich starania poszły na marne. Większość z słuchaczy zrobiła oblężenie na bar, reszta opadła na skórzane kanapy i rozpoczęły się żywe rozmowy.
Sanae odstawiła na stół swoją szklankę z sokiem i zerknęła na pustą scenę.
Przez cały czas nie mogła zrozumieć, dlaczego spojrzenie tego wokalisty tak nią wstrząsnęło. Miała wrażenie, że zaraz zemdleje, chociaż nigdy jej się to nie zdarzyło. Nigdy!
Czując na sobie wzrok przyjaciół, uśmiechnęła się wracając do rzeczywistości.
– Gotowi na show? Wchodzimy za dziesięć minut – powiedziała radośnie, poklepując Kei’a po ramieniu.
http://img692.imageshack.us/img692/306/snapshot58848b2578b90a0d.jpg
– My tak, ale ty wyglądałaś, jakbyś miała zaraz wyzionąć ducha – mruknął chłopak, przyglądając jej się badawczo. – Wszystko w porządku?
– Oczywiście, że tak. Nie panikuj.
– Powiedzmy, że ci wierzę. Chodźmy więc nastroić instrumenty, żeby czasem wtopy nie było. – powiedział Kei, podnosząc się z siedzenia. Zaraz po nim wstał Shun i obaj zniknęli w tłumie ludzi, którzy zaczynali ponownie schodzić się pod scenę w oczekiwaniu na kolejny koncert. Sanae rozsiadła się wygodnie i rozejrzała, w poszukiwaniu znajomych twarzy, jednak prócz Noriko i jej roześmianych, słodkich koleżanek, nie zauważyła nikogo interesującego. Westchnęła głośno i wstała z myślą dołączenia do chłopaków.
Równo o dwudziestej drugiej w klubie rozbrzmiała pierwsza piosenka. Ludzi zebrało się tak dużo, że lokal wydawał się zaraz pęknąć w szwach.
Sanae ujęła w dłoń mikrofon i pozdrowiła wszystkich z radosnym uśmiechem na twarzy, na co w odpowiedzi usłyszała wesoły wiwat.
Później zamknęła oczy i zaczęła śpiewać, zapominając o całym świecie, problemach i nieznajomym.
rudzielec
10.02.2012, 21:07
Vincenty <3 :D
dosyć długi ten odcinek :>
akcja się rozkręca! <zaciera łapki> teraz bedzie już tylko coraz to ciekawiej ^^
czekam na next (o ile go wcześniej nie przeczytam xD)
EDIT:
- Sanae! Miło cię widzieć - odpowiedziała, odwracając się. - Podać coś?
- Tak, to co zwykle - powiedziała odgarniając z oczu czerwone kosmyki.
- Się robi – Przysunęła leżącą na szafce tace i postawiła na niej trzy szklanki.
no właśnie wiedziałam, że coś jest nie tak :|
zgubiłaś linijkę tekstu, który pogrubiłam :P
- Gotowi na show? Wchodzimy za 10 min - powiedziała radośnie poklepując Kei’a po ramieniu.
minut!! :D
jak coś znajdę jeszcze to dopiszę ^^
Mina rozradowanego sadysty w wykonaniu Sanae mnie przeraża...
Dobrze wiedzieć, co dzieje się, w jej mieście zamieszkania.
Jakoś mi to nie pasuje... w jej miejscu zamieszkania moim zdaniem brzmiałoby lepiej. Ale tam nie znam się, więc wiesz.
Jeszcze coś mi się rzuciło w oczy, ale nie pamiętam co... jak znajdę to dopiszę.
A tak w ogóle świetny odcinek( czy tam druga część odcinka). No i pojawił się Vincent... Czekam na następne!
A i jeszcze! Uczniowie mają niebieskie mundurki? Tylko na jednym zdjęciu Shun zdaje się ma czerwony sweter... To niebieskie czy czerwone? Czy jedno i drugie?
http://www.240sxforums.com/forums/images/smilies/gc-drool1.gif
No, to chyba tyle, jeśli o konstruktywny komentarz chodzi :P
Tak dłuuugo na ten odcinek czekałam, wieczność całą! :P A jakie emocje przeżywałam czytając ten tekst! Wiedziałam, co w tym odcinku zdarzyć się może, więc w napięciu pochłaniałam zdanie po zdaniu. No i się doczekałam!!! :DDD Nawet bez tego zdjęcia wiedziałabym, o kogo chodzi, toż tylko jedna osoba w tym temacie ma prawo mieć "szczupłą twarz", "włosy w artystycznym nieładzie mieniące się kolorem miodu i cappuccino" i "wachlarz czarnych rzęs"! :D Och, cudowny odcinek, ja już chcę więcej! Czuję niedosyt, bo zdaje się, że w sekundzie to przeczytałam, a teraz znowu czekać trzeba na ciąg dalszy kilka dni... buuu! ;(((
--- edit--- (dziewczyny powyżej wspomniały o błędach, które i mi się rzuciły w oczy. ;) Spóźniłam się :P)
OMG, czekam na kolejny odcinek, a zdjęcie Vinca zabieram. :D Btw. Mogę zrobić sobie avatar z Vincem w roli głównej? Proooszę! :D
Ruda, done
Wybaczcie za błędy, jutro jeszcze raz sprawdzę, bo dzisiaj miałam ciężki dzien, od rana boli mnie oko i w ogole czuje sie fatalnie :(
Poprawiłam dziś wszystko, ale jak widać moje oko pominęło sporo rzeczy i debilnie wstanione przecinki też >.<
A i jeszcze! Uczniowie mają niebieskie mundurki? Tylko na jednym zdjęciu Shun zdaje się ma czerwony sweter... To niebieskie czy czerwone? Czy jedno i drugie?
I rok - zielone
II rok - niebieskie
III rok - czerwone
Mogę zrobić sobie avatar z Vincem w roli głównej? Proooszę! :D
Luzik ;)
A jakie emocje przeżywałam czytając ten tekst!
Nie poć się tak, bo dalej ci pikawa stanie :D
Dziękować!
Nie poć się tak, bo dalej ci pikawa stanie :D
Nawet nie żartuj... Nie śmiem nawet zgadywać, co będzie dalej, ale po wcześniejszych komentarzach podejrzewam, że będzie się działo, że hoho ;) Cóż, najwyżej mój kardiolog zarobi więcej niż zwykle xD
OMG, jeszcze nigdy nie zmieniłam "Michaelowego" avataru na jakikolwiek inny, a co dopiero na postać z gry... o.O Ale... stwierdziłam, że na tym forum ewentualnie mogę >:P Ach!
co ją obchodzi z kim rozmawia Shun i na jaki trmat.
Chyba temat ;)
Ale ta Sanae ma pomysły ^^ Żeby tak potraktować swojego braciszka? :P
Ogólnie odcinek przyjemny, fajnie się czyta. Genialnie opisałaś scenę, w której wokalista (;)) spojrzał na dziewczynę. Poczułam sie tak, jakbym czuła na sobie jego wzrok :D
Co do morderstwa w parku... nie trudno się domyślić, kim była osoba, która to zrobiła. Właśnie to mi przeszkadzało. Brak jakiejś tajemniczości. Niby nie jest napisane, że zrobił to... wiadomo kto, ale sama wzmianka o utracie dużej ilości krwi daje do myślenia.
No, ale nie będę się dłużej rozpisywać, bo oczy same mi się zamykają :)
Właśnie to mi przeszkadzało.
Muszę cię rozczarować, to nie Vincent xD
OMG, jeszcze nigdy nie zmieniłam "Michaelowego" avataru na jakikolwiek inny, a co dopiero na postać z gry.
Vinc czuje sie zaszczycony! :D
Serio :O O kurde, zamurowało mnie xD Myślałam, ze to przejrzałam, a więc punkt dla Ciebie - znowu mnie zaciekawiłaś ^^ Czekam na next :D
Mroczny Pan Skromności
11.02.2012, 06:58
To teraz będzie się działo :D
Bardzo podobała mi się scena w parku (sam ostatnio próbowałem napisać podobną scenę, ale teraz widzę, ze muszę ją "nieco" dopracować :D). No i występ był bardzo fajnie opisany ;)
I to chyba tyle. Przecież nie wypada mi się ślinić na widok Vinca :P Ale w sumie Sanae nie jest taka zła, więc mogę poślinić się do niej :D
Nom, to czekam na kolejną część xDD
Vipciu, KOCHAM CIĘ xD
To FS jest zaczapiaste :3 Mam nadzieje, że będzie tak długie jak BR ^^
Znalazłam kilka błędów, ale to nie ważne :D
Czytałam to już wczoraj, zaraz jak dodałaś, ale nie mogłam odpisać, bo stara darła twarz, że mam kończyć. I całą noc plułam sobie w brodę, że cię pochwalę dopiero dziś.
Dodawaj jeszcze częściej ! :P
To FS jest zaczapiaste :3 Mam nadzieje, że będzie tak długie jak BR ^^
Biorąc pod uwagę, że ma być trylogia, to raczej byłoby dłuższe, aleee... w 2 części nie ma Vinca, a więc nikt nie bedzie chciał czytać :P
Bardzo podobała mi się scena w parku (sam ostatnio próbowałem napisać podobną scenę, ale teraz widzę, ze muszę ją "nieco" dopracować ).
Też muszę wiele dopracować :(
Odcinek oczywiście świetny :). Błędy wypisane.
Podobała mi się scena w parku i pojawienie się Vincenta :D. Tak jak za pierwszym razem tak i teraz strasznie podoba mi się Sanae w tych rozpuszczonych włosach. Szczególnie na tej pierwszej focie przy barze :D. Cudownie wyszła!
No i pobudka krasnala powala :D.
Vinc oczywiście nie do pobicia! Dołączam się więc do grona śliniących się :D.
Czekam na więcej :D!
muffindance
11.02.2012, 17:23
Jak mogłabym nie przeczytać FS, dzięki któremu zarejestrowałam się na forum? :D Nie komentowałam wcześniej, bo chciałam dojść do tego momentu, w którym zaczęłam czytać za pierwszym razem ;D (z sentymentu^^). Czytało się z przyjemnością. Pochłonęłam te rozdziały bardzo szybko, przy okazji dużo sobie przypomniałam i... Nie mogę się doczekać następnych części! Teraz dopiero zacznie się dziać. :D Sanae jest taka śliczna w rozpuszczonych włosach~ Ciesze się, że znowu mogę zobaczyć Vincenta, haha :D xD
Wstawiaj szybko następny rozdział!
To było cudowne ^^ ta scena w barze...szkoda, że tak krótko trwała, bo czuję niedosyt, ale wybaczam. Cóż mogę napisać. Wszystko wcześniej już zostało wymienione.
Vinc nawet nic nie powiedział, a już wiem, że będzie jedną z moich ulubionych postaci ze wszystkich FS na tym forum :P (swoją drogą to nie lubię Cię za to, że zdradziłaś, że to nie on był wtedy w parku ;< psujesz całą zabawę )
Sanae dużo lepiej wygląda w rozpuszczonych włosach i dobrze, że Shun nie ma już tego daszka. W końcu mogę zobaczyć jego twarz w pełnej okazałości.
Ona chyba coś do niego czuje xD bo jak wytłumaczyć to, że gapiła się na niego w szkole i sama nie wiedziała dlaczego :P
Czytało mi się zbyt szybko...jak dla mnie to mogłabyś dodać całość na raz albo przynajmniej wydać w końcu tę książkę żebym mogła sobie kupić i pochłonąć wszystko w jeden dzień :)
Nie muszę chyba pisać, że wprost doczekać się nie mogę następnej części! :rolleyes:
Dołączam się do śliniących się fanek Vincenta ^^ (to chyba oczywiste)
Biorąc pod uwagę, że ma być trylogia, to raczej byłoby dłuższe, aleee... w 2 części nie ma Vinca, a więc nikt nie bedzie chciał czytać :P
Chyba żartujesz! Dawaj na forum wszystko co masz ;) nie ważne czy z nim czy bez niego.
Extranjera
12.02.2012, 13:35
http://www.240sxforums.com/forums/images/smilies/gc-drool1.gif
No, to chyba tyle, jeśli o konstruktywny komentarz chodzi :P
Dokładnie. A poza tym, mam wrażenie, że się czyta lepiej niż za pierwszym razem. Nie wiem, może jakaś tęsknota za Vincentem :D
Biorąc pod uwagę, że ma być trylogia, to raczej byłoby dłuższe, aleee... w 2 części nie ma Vinca, a więc nikt nie bedzie chciał czytać :P
Cieszę się na trylogię, ale bez niego?! Co biedna Sanae będzie robić?! Zresztą... I tak będziemy czytać :)
Gold_Chocolate
12.02.2012, 15:09
nadrabiam :D
ah,ah,ah Vincuś w końcu <3
cudowne te odcinki,jak to miło znów do tego wrócić.. :D
czekam na dalszy ciąg, śliniąc się na widok Vinca :D
Senae jest przepięknaboskacudownafascyująca *.* w takich rozpuszczonych włosach strasznie mi się podoba. <3 No a Vincent to chyba nie musze mówić! xD
Pocieszę Cię: jeśli w 2 części nie ma Vincenta, to i tak będę czytać! :D
Uwielbiam to FS i chcę już drugi odcinek!
Rozdział 2
„Spotkanie”
Dochodziła pierwsza w nocy. Ciemnowłosa kobieta oparła się z westchnieniem o oparcie obrotowego krzesła, odkładając na biurko trzymany w ręce zeszyt formatu A4. Cały blat zawalony był różnego rodzaju zapiskami i dokumentami, które wcześniej Alice przyniosła z pracy. Nienawidziła zawodu, który wykonywała, jednak nie mogła się od niego uwolnić. Nawet po przeprowadzce do Japonii, kiedy pragnęła zapomnieć o swoim dawnym życiu i zacząć wszystko od nowa. Chciała znaleźć normalną pracę, spokojnie wychowywać z mężem dzieci i nie myśleć o tym, że każdy kolejny dzień może być jej ostatnim. Niestety… Oni odnajdą ją wszędzie, co oznacza, że nigdy nie zazna spokoju.
Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie, a następnie ziewając głośno, podniosła się z siedzenia. Zawiązała mocniej ciemny szlafrok, który miała na sobie i skierowała się w stronę schodów na parter. W drodze do kuchni zamknęła dobrze drzwi wejściowe i zasłoniła zasłony w oknach.
Przeczesując palcami gęste, falowane włosy, weszła do małego, ładnie umeblowanego pomieszczenia. Nalała sobie szklankę wody, do której wcisnęła pół cytryny i gasząc za sobą światło, ruszyła ponownie na piętro.
http://img809.imageshack.us/img809/706/snapshot58848b2558e048d.jpg
Na zewnątrz zaczął padać deszcz. Niesione przez silny wiatr duże krople wody, obijały się głośno o parapety i szyby w całym domu.
Stawiając stopę na pierwszym stopniu, Alice zauważyła, że w salonie zostało otwarte okno, przez które woda wpada do mieszkania. Ze szklanką napoju w ręce, udała się, aby je zamknąć. Narzekając pod nosem na paskudną pogodę, przekręciła zdecydowanym ruchem metalową klamkę. Gdy wszystko wydawało jej się być już w porządku, odwróciła się z zamiarem pójścia spać. Zamarła.
W całym pomieszczeniu rozległ się dźwięk tłuczonego szkła, a woda z cytryną rozlała się po jasnych panelach. Alice cofnęła się odruchowo, zaszokowana wpatrując się przed siebie. Jej duże, pozbawione blasku oczy rozszerzyły się z niedowierzaniem, a ręce zaczęły się nerwowo trząść. Wszystkie najgorsze wspomnienia wróciły niczym bumerang z ogromną siłą, aż brakło jej tchu.
– Witaj Alice. – Zadrżała, kiedy wymówił jej imię. Jego głos był prawie taki sam jaki zapamiętała. No może trochę niższy i cieplejszy. Mokre od deszczu blond kosmyki opadały mu gładko na czoło, przysłaniając błyszczące, niebieskie oczy. Nagle ogarnęła ją chęć rzucenia mu się w ramiona i rozpłakania jak dziecko, oraz proszenia o wybaczenie… jednak nie zrobiła tego. Miała wrażenie, jakby nogi wrosły jej się w podłogę. Mogła jedynie patrzeć.
– Tyle lat minęło, a ty nadal jesteś piękna. Prawie wcale się nie zmieniłaś, droga Alice – powiedział spokojnie, odgarniając włosy z czoła.
– Ja… myślałam, że nie żyjesz – wymamrotała w końcu, uwalniając się z szoku.
– Zmartwychwstałem. Czyż to nie cudowne? – uśmiechnął się, prezentując rząd równych, białych zębów.
– Widziałam cię… we krwi… martwego…– zaczęła, robiąc krok do przodu. – Jak?
http://img835.imageshack.us/img835/8383/snapshot58848b25b8e0593.jpg
– Obudziłem się w kostnicy. To długa historia, musimy się kiedyś umówić na kawę i wszystko ci opowiem, kochana. – Przeszedł przez pokój i stanął przy szafce ze zdjęciami rodzinnymi. Sięgnął po jedną z ramek i przyjrzał jej się uważnie. – Cóż za piękna młoda kobieta na tym zdjęciu? Czyżby Sanae?
– S–skąd wiesz jak ma na imię moja córka? – wymamrotała zdziwiona, odwracając się w stronę rozmówcy.
– Oh moja droga. Miałem prawie osiemnaście lat na uzupełnienie zaległości. – powiedział mężczyzna, nie odrywając wzroku od zdjęcia. – O, a to pewnie młody Akira. Uczyłaś już dzieci fachu?
– Czego ode mnie chcesz Mark? Dlaczego tu jesteś?
– Stęskniłem się. Myślałem, że się ucieszysz – Odstawił zdjęcie na szafkę i podszedł do ciemnowłosej kobiety. – Ranisz moje uczucia, Alice.
– Nie znam cię!– krzyknęła porywając ze stołu metalowe nożyczki.
Błyskawicznie pokonała dzielącą ich odległość i rzuciła się na niego, celując narzędziem w szyję. Uśmiechnął się kpiąco i robiąc unik, złapał ją za ramię i wywinął za plecy, a wolną ręką chwycił za szczękę.
– Nie wygrasz ze mną kochanie. Jesteś dla mnie bezbronną marionetką.
– Czego chcesz Mark? – wykrztusiła próbując się uwolnić, jednak mężczyzna zacisnął uścisk.
– Naprawdę jesteś taka głupia? – wyszeptał jej do ucha. Czuła jego oddech na swojej szyi, aż przeszedł ją dreszcz. – Zemsty.
*
Sanae odstawiła na stolik pustą szklankę i przeczesała palcami długie, gęste włosy. Powoli zaczynała czuć skutki wypicia piątego drinka, jednak nie przejmowała się nimi. Rozpięła pod szyją fioletową koszulkę i oparła się o oparcie kanapy, na której siedziała wraz z chłopakami. Kei już dawno spał w najlepsze, co jakiś czas mamrocząc coś przez sen, a Shun zajadał orzeszki solone, rozmawiając z grupką osób, która się do nich dosiadła.
Zbliżała się godzina zamknięcia klubu. Ludzie zaczynali zbierać się do wyjścia, więc Sanae postanowiła obudzić Keia i także udać się do domu. Po którejś z rzędu nieudanej próbie pobudki, w końcu jej się udało i zaspany chłopak podniósł głowę z blatu. Przetarł ręką oczy i ziewając przeciągnął się, co sprawiło, że przyjaciółka aż jęknęła z zachwytu. Wyglądał przy tym tak słodko. Miała ochotę go przytulić i rozczochrać jego ciemne włosy.
Podniosła się z siedzenia i chwiejąc lekko, ruszyła do drzwi. Pożegnała się z uśmiechniętą barmanką, a następnie wyszła na zewnątrz. Stając na ciemnych płytkach chodnikowych, czuła chłodny wiatr biczujący jej policzki. Stwierdziła z ulgą, że świeże powietrze dobrze jej zrobi, po tym wszystkim co wypiła. Ubrała przewiązaną na biodrach bluzę, a kiedy Shun wyszedł z klubu w towarzystwie zaspanego przyjaciela, ruszyła w stronę parku.
Uważając aby nie potknąć się o leżące na ziemi kamienie, dołączyła do chłopaków. Kiedy przyjrzała się Keiowi w jasnym świetle lampy ulicznej, doszła do wniosku, że wygląda naprawdę strasznie.
http://img850.imageshack.us/img850/5870/snapshot58848b2598e04d7.jpg
– Musimy odprowadzić go do domu, jeszcze chwile a puści pawia – powiedziała, chwytając biedaka pod rękę.
– Nic mi nie jest. Najpierw odprowadzimy ciebie, a potem… – w połowie zdania wyrwał ręce z objęć przyjaciół i rzucił się między krzaki, gdzie zwymiotował.
– Najpierw on. Ja sobie poradzę – mruknęła Sanae, spoglądając na Shuna.
– Co do niego to się zgadzam. Jednak jeśli chodzi o ciebie, to się zastanowię – odpowiedział. – Chyba skończył, wyciągnę go stamtąd.
Po paru minutach dotarli pod drzwi Keia. Pomogli mu wejść do domu, a kiedy usłyszeli, że przekręcił zamek, wyszli na chodnik. Shun oparł się o metalową bramę i drapiąc się po czole, spojrzał na swoje buty. On również nieco przesadził z alkoholem i zaczynało go mdlić. Chwycił się za głowę i przykucnął aby złapać oddech.
– Co się dzieje Shun? – Zmartwiła się dziewczyna, kucając obok. Odgarnęła mu niesforne kosmyki z oczu i pogłaskała czule po policzku. Sama nie czuła się najlepiej, ale jego wygląd ją zmartwił.
Chłopak delikatnie odsunął chłodną dłoń Sanae ze swojej twarzy, a następnie splótł palce z jej i odwrócił głowę.
– Jest późno, zimno i daleko. Pójdziemy do mnie – powiedział, spoglądając w jej duże, czekoladowe oczy. Dziewczyna skinęła głową i pomogła mu wstać.
Coś zaszeleściło w pobliskich krzakach, jednak nikt tego nie zauważył. Latarnia na końcu ulicy zaczęła przygasać, a w około nagle zrobiło się cicho niczym w grobowcu. Żadnej żywej duszy, żadnego samochodu.
Zerwał się wiatr… silny, lodowaty wiatr, który brutalnie szarpał koronami drzew, wyrywając im maleńkie, biało–różowe kwiaty. Coś wydało donośny dźwięk, gdzieś z podwórka obok.
Sanae odwróciła się gwałtownie, mimo zawrotów głowy i odruchowo mocniej ścisnęła dłoń Shuna. Zdziwiony chłopak zerknął na nią badawczo, jednak nic nie powiedział.
http://img842.imageshack.us/img842/8285/snapshot58848b25b8e75b9.jpg
– Shun… przyśpieszmy. Mam wrażenie, że ktoś nas obserwuje – powiedziała spokojnie Sanae, spoglądając za siebie. – Zrobiło się całkiem cicho.
– Wydaje ci się. Spokojnie, już niedaleko.
Nagle zza płotu, z przeraźliwym miaukiem wyskoczył kot. Całą sierść miał tak nastroszoną, że aż przypominał włochatą kulę, toczącą się ulicą. Dziewczyna jęknęła cicho, wpatrując się wytrzeszczonymi oczami w uciekające, przerażone zwierze. Poczuła, że Shun również drgnął, jednak nadal nic nie powiedział na ten temat.
Przygasająca latarnia rozbłysła oślepiającym blaskiem, ukazując ślepy zaułek z wielkim, zielonym kontenerem na śmieci. Oboje mrużąc oczy spojrzeli w tamtą stronę. W tym samym momencie, pojawił się tam jakiś ciemny kształt.
Mężczyzna, oparty o sypiącą się ze starości, ceglaną ścianę opuszczonego baru z Ramen. Ubrany był w czarny, rozpięty płaszcz, który powiewał mu na wietrze, a w ręce trzymał zapalonego papierosa. Wokoło jego postaci unosił się dym.
– S–shun. C–chodźmy na s–s–skróty – wymamrotała wystraszona dziewczyna.
– Wiesz, że nie ma innej drogi – wyszeptał chłopak nie odrywając wzroku od mężczyzny.
– O–ostatnio zginęła dziewczyna…
– Wiem Sanae. Wiem.
http://img593.imageshack.us/img593/7509/snapshot58848b2538e0538.jpg
Latarnia ponownie zaczęła mrugać, kiedy nieznajomy wyrzucił na ziemię wypalonego papierosa. Przeczesał włosy, wpatrując się prosto w nich. Jego oczy błysnęły.
– Nie jesteśmy pewni, czy będzie nas gonić, ale nie możemy ryzykować. – Shun chwycił przyjaciółkę mocniej za rękę i przysunął do siebie, a następnie zerknął na pobliskie podwórko. – To nie są omamy prawda?
– Nie wiem jak ty, ale ja już ze strachu wytrzeźwiałam.
– Świetnie, a więc… widzisz ten dom? – zapytał pokazując dyskretnie palcem. – Jeśli przedostaniemy się na trzecią uliczkę, będziemy w domu.
– Mamy przeskoczyć…
– Tak, właśnie tak.
– Więc ruszajmy – Już chciała się odwrócić i biegnąć w stronę bramy, kiedy chłopak złapał ją za rękę. – Tak?
– Ile sił w nogach i nie oglądaj się za siebie – powiedział patrząc jej w oczy – Nie ważne co by się działo. Jeśli to ten facet… Ruszył się, biegiem!
Zerwali się z miejsca i podbiegli do niskiej, ciemnej bramy pobliskiego domu. Zwinnie przeskoczyli na podwórko i dopadli kolejnej, starając się nie budzić mieszkańców, a zarazem wykonać wszystko jak najszybciej.
Wiatr zawył groźnie między koronami drzew, wyrywając liście i łamiąc chude, delikatne gałązki. Zagrzmiało, a po chwili lunął deszcz.
Mroczny Pan Skromności
15.02.2012, 16:33
Gdy poprzednio czytałem scenę ucieczki, aż mi zaparło dech. Teraz trochę mniej się przeraziłem, aczkolwiek fragment bardzo mi się podobał.
Bardzo dużo błędów interpunkcyjnych (głównie chodzi mi o przecinki), jednak myślę, że nie muszę ich wymieniać, bo tekst powstał jakiś czas temu, więc mogłaś to pominąć.
I wreszcie wątek Alice :P Pamiętam pierwszy prolog i jestem bardzo ciekawy, co tak dokładnie się wtedy stało (tzn. chyba znam powód owej "zemsty", jednak wciąż nie wiemy, jak do tego wszystkiego doszło :D).
I to tyle ;)
Aż mi zaparło dech w piersiach !
Świetne, dziewczyno świetnie !
Pisz dalej :3
napisałabym więcej, ale boje się o moje serce, bo mnie dalej trzyma w napieciu xD
I już? Czuję jakiś niedosyt ;/
Nalała sobie szklankę wody, do której wcisnęła pół cytryny i gasząc za sobą światło, ruszyła ponownie na piętro.
Aż tyle? :D to już mogła zjeść cała cytrynę. Na to samo by wyszło :P
Bardzo zainteresował mnie wątek Alice. Domyślam się kim może być owy Mark. Zżera mnie ciekawość o co w tym wszystkim chodzi. Za co ma się zemścić... I trochę boję się o Alice. Mam nadzieję, że nie zrobił jej krzywdy.
O ucieczce nie ma się co rozpisywać. Były emocje to fakt ;) Swoją drogą to nie zazdroszczę twoim bohaterką FS. Każda jest prześladowana :D
Sanae ślicznie wygląda na ostatnim zdjęciu ^^
Mam tylko jedną uwagę. Wydaje mi się, że zdjęcia w tym odcinku są takie...nijakie. Postacie stoją w miejscu i nic nie robią. Ale oczywiście to rozumiem, bo o ile pamiętam nie robiłaś nowych fotek, tylko wstawiasz stare, więc nie możesz ich poprawić.
No to chyba tyle. (chcę więcej!) i czekam na Vinca :P
Ej, ja się dopiero wkręciłam! Zdecydowanie za mało.
Zgadzam się z Silver, zdjęcia blado wypadły. A Alice ma jasny szlafrok, a nie ciemny, ha:D
Jeśli chodzi o tekst, to trzyma w napięciu tak, że nawet jakbyś napisała "ktury" (jej, jak to okropnie wygląda), to ja bym nawet tego nie zauważyła:P
Jeszcze raz się poskarżę: krótko!
Dzięki, dzięki...
Zdjęcia są stare, no i ta akcja się jeszcze nie skończyła :P
No, w końcu przeczytałam :P. Wczoraj nie miałam siły, cokolwiek czytać.
Odcinek jak zawsze fajny :). Nie było Vinca :(.
Nadal trzymam się tego, że Sanae powinna mieć częściej takie rozpuszczone włosy :P.
Czekam na więcej :)!
– Tyle lat minęło, a ty nadal jesteś piękna. Prawie wcale się nie zmieniłaś, droga Alice
Wyrzuciłabym to ''droga Alice''. Jakoś mi się to nie komponuje z resztą tekstu :P
Wow, ciekawe o jakim fachu mówił ten cały Mark. Może Alice była płatnym zabójcą :D Dobra, już nie żartuję, tylko przechodzę do rzeczy. Podobała mi się scena z Alice i Markiem. Przez nią w mojej głowie znowu kłębią się miliony pytań i pełno różnych odpowiedzi.
Mnie jakoś ta scena pościgu nie zaparła tchu w piersiach. Normalnie ją przeczytałam i nic mnie szczególnie nie poruszyło. No, ale teraz już wiem na pewno, ze to nie Vinc. No właśnie... Brakuje Vincenta, zdecydowanie, ale wiadomo, ze nie da się go wszędzie wcisnąć, bo wtedy wyjdzie jak w takiej jednej książce, którą kiedyś czytałam z ciekawości. Wyszło na to, ze główny bohater zaczął mi bokiem wychodzić xD
Co do interpunkcji... Żaden błąd nie wpadł mi w oko podczas czytania. No, ale to nieistotne, bo trochę czasu minęło od napisania Melodii :)
Sanae wygląda genialnie w rozpuszczonych włosach, a Shun jest całkiem przystojny ;) Muszę też powiedzieć, ze zachwyciła mnie uroda Alice. Już wiem, po kim Sanae odziedziczyła wygląd.
Wrócę jeszcze do tego całego Marka... Zapewne wampir, co nie? W końcu ''zmartwychwstał'' :P Nawet nie wiesz, jak jestem ciekawa, co będzie w następnym odcinku ^______^
rudzielec
17.02.2012, 01:55
@up: mnie tak ciekawość nie zżera jak Ciebie, ale lubie przeżywać to wszystko jeszcze raz :D
ja tam wolę Sanae w związanych włosach, a już bardzo podoba mi się w jeszcze innych, ale nie zdradzę, żeby nie było, że fabułę ujawniam :P
czekam na ciąg dalszy (mimo, że przeczytałam już go sobie w wordzie :D)
a co do samego odcinka, to urwałaś w najlepszym momencie... :rolleyes:
dupa tam, a niech was ciekawość zżera haha xDD
no i fryzura Shuna <3 taka jakaś znajoma... :D
swoją drogą, gdzieś mi ją wcięło! :(
Ajajaj! Nie miałam okazji czytać Melodii w swej pierwszej odsłonie, jednak tytuł wydaje się być dziwnie znajomy. W każdym razie będę się zaczytywać, a na razie powiem, że wciągnęło mnie! Swoją drogą śliczne imiona wybrałaś bohaterom.
Jak dla mnie Sanae ładniej w rozpuszczonych
Znów jestem zachwycona odcinkiem( to część rozdziału, więc można to chyba tak nazwać nie?)
Akcja zaczyna się rozkręcać... ciekawe co ten facet chce od Alice. Ogólnie to zżera mnie ciekawość. Czekam na ciąg dalszy. :)
Ciekawy motyw z matką Sanae, jestem ogromnie ciekawa, co też ona przed nami (i rodziną chyba też) ukrywa. Odniosłam wrażenie, że z Markiem łączyła ją nie tylko zwykła znajomość; że kiedyś nie był jej obojętny... Niebezpieczny mężczyzna. A czy nie spotkaliśmy się już może z nim w pierwszym rozdziale? ;) (tak sobie zgaduję :P).
Druga połowa brutalnie przerwana w kulminacyjnym momencie, no kurkaaaaa :P Jak tu się teraz ponownie wczuć w ten nastrój grozy? Przed rozpoczęciem czytania kolejnej części trzeba będzie sobie przypomnieć ten fragment.
Błędów nie szukałam, nic też chyba nie rzuciło mi się w oczy, ale to przez pochłonięcie lekturą. Intrygujący odcinek.
Jest jeden, ale za to ogromnie wielki minus - zdecydowanie ZA KRÓTKO! :P Chciałoby się czytać i czytać... najlepiej od razu do samego końca. No ale cóż, czekamy na ciąg dalszy.
Btw.
(...) Biorąc pod uwagę, że ma być trylogia, to raczej byłoby dłuższe, aleee... w 2 części nie ma Vinca, a więc nikt nie bedzie chciał czytać (...)
Żarty żartami, ale myślę, że będziesz miała czytelników nawet jeśli Vin-ciacho nie będzie obecny (mam tylko nadzieję, że nie dostanie na koniec pierwszej części jakimś zbłąkanym kołkiem w serce, bo nie przeżyję ;ppp). Piszesz tak zajmująco, że o zainteresowanie bym się na Twoim miejscu nie martwiła.
Dziękowac, dziękować ;)
Jeśli dobrze pamiętam, to po scenie ucieczki jest scena z Alice, więc i tak byłaby przerwa :P
Edit:
Next odcinek ok piątku 2.03. Z powodu przeprowadzki nie mam czasu go wstawić wcześniej.
Przerażona kobieta siedziała na kremowej kanapie, wpatrując się bez słowa w krążącego po pokoju mężczyznę. Jego gęste włosy koloru piasku, kołysały się delikatnie wokół twarzy, przysłaniając szafirowe oczy. Wyglądał inaczej niż go zapamiętała. Miał bardziej wydatne kości policzkowe, ciemniejsze i dłuższe rzęsy, oraz był dużo lepiej zbudowany.
Wydawało się, że z jej dawnego, najlepszego przyjaciela pozostał tylko ten sam, przeszywając wzrok. Wzrok, który sprawiał, że czuła się, jakby wiedział o niej wszystko. Jakby poznał każdą jej niewypowiedzianą myśl.
– Co zamierzasz ze mną zrobić? – zapytała spokojnie, wpatrując się w zdjęcie swoich dzieci stojące na szafce. – Zabijesz mnie?
– Oj Alice, moja droga Alice… Nie bądź niemądra – odpowiedział rozbawionym głosem, przeglądając się w lustrze wiszącym przy wejściu do jadalni. – Uważasz, że twoja śmierć cokolwiek zmieni? Nie, nie kochana… to mi niczego nie wynagrodzi. Nadal będę czuł ten straszliwy ból, który towarzyszy mi co dnia, a przecież chcę się go pozbyć. Widzisz Alice… byłaś moją przyjaciółką, bratnią duszą. Kochałem cię i byłem w stanie zrobić dla ciebie wszystko, ale ty mnie zdradziłaś. Zostawiłaś mnie na pastwę losu tym… – przerwał przeczesując szczupłymi palcami, jasne włosy. – Rozerwałaś moje serce na milion kawałków. Tym samym pokazałaś mi, że jestem dla ciebie nikim.
– To nie tak Mark… – zaczęła się tłumaczyć, jednak poczuła, że brakuje jej tchu.
– Nie skończyłem, Alice – mruknął lekko zirytowany. – Wiele razy prosiłem cię o pomoc. Dzwoniłem, przychodziłem do ciebie do pracy… ale nigdy nie miałaś dla mnie czasu. Uważałaś, że zwariowałem, tak? Postradałem zmysły? Oczywiście, bo tak powiedział ci twój cholerny mężuś! Bo niby dlaczego oni mieliby się interesować kimś takim jak ja? – oparł się o szafkę ze zdjęciami i przejechał palcem po jednej z ramek. Kiedy skończył mówić, Alice wreszcie mogła złapać swobodnie powietrze. Odkaszlnęła i podniosła wzrok na Mark’a.
– Co chcesz zrobić? – zapytała cicho.
– Chcę sprawić ci ból, Alice. Taki sam ból, jaki ty sprawiłaś mnie – mówił nadal, dotykając fotografię Sanae. – Chcę żebyś cierpiała… żebyś błagała o litość.
– Mark – podniosła się z kanapy, aby do niego podejść. Na dźwięk swojego imienia spojrzał na nią spod niesfornych kosmyków. Jego oczy były pozbawione jakichkolwiek uczuć. To był inny człowiek.
– Mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia tej nocy – powiedział, po chwili odwracając się w stronę drzwi. – Niebawem znowu cię odwiedzę, Alice.
Nacisnął klamkę i przystanął na progu. Jego jasne włosy momentalnie pokryły maleńkie krople deszczu, a zimny wiatr ciągnął brutalnie za ubranie, jakby pragnął wyprosić go za bramę.
– Bym zapomniał. Nie powinnaś pozwalać swoim dzieciom włóczyć się po nocy. Słyszałem, że w mieście grasuje jakiś morderca. Kto wie, czy nie poluje tylko na młode, śliczne dziewczyny? – uśmiechnął się złośliwie, a następnie zamknął drzwi i zniknął w mroku.
*
Sanae zatrzymała się gwałtownie na rogu uliczki. Deszcz padał coraz mocniej, a zimny wiatr brutalnie biczował ją po mokrej twarzy, szarpiąc skołtunione włosy.
http://img836.imageshack.us/img836/7381/snapshot58848b25b8e759d.jpg
Łapczywie chłonąc powietrze, spojrzała za siebie, między pobliskie domy. Nigdzie nie widziała Shuna, a więc musiała zgubić go gdzieś w trakcie ucieczki. Możliwe, że nawet dotarł już do domu i czekał tam na nią, a ona chociaż obiecała, że nie spojrzy za siebie, zrobiła to.
Odgarnęła lepiące się do twarzy włosy i ruszyła dalej wąską uliczką.
Bolały ją nogi i poobdzierała sobie dłonie oraz kolana od przeskakiwania przez bramy i płoty, jednak nie zamierzała się poddać. To, że nie widziała zagrożenia, nie znaczyło, że go nie ma. Odpychając od siebie myśl, że jej przyjaciel został złapany przez mężczyznę z zaułka, biegła przed siebie.
Na końcu uliczki poczuła, jakby uderzyła w niewidzialną ścianę. Cofając się kilka kroków, położyła rękę na piersi, próbując złapać oddech. Nagle potknęła się i upadła, cudem unikając uderzenia głową w chodnik. Z cichym jękiem podniosła się na łokciach i spojrzała przed siebie. Zamarła.
Zza rogu, w ociekającym wodą płaszczu, wyszedł ten sam mężczyzna, przed którym uciekała. Oparł się o grube drzewo rosnące przy chodniku i odpalił kolejnego papierosa.
Sanae czując przyśpieszające tętno, podniosła się szybko z ziemi i cofnęła, nie odrywając od niego wzroku. Oczy piekły ją od łez i sama nie wiedziała co ma teraz począć. Mężczyzna patrzył na nią wypuszczając powoli dym z przez usta. Biorąc pod uwagę, jak szybko ją znalazł, musiał biec, chociaż wcale na to nie wyglądał.
Dziewczyna rozejrzała się szybko, a następnie rzuciła biegiem na podwórko po swojej lewej stronie. Przeskoczyła zwinnie niewysoką bramkę i kolejną, aby dostać się na drugą uliczkę. Ocierając dłonią oczy od deszczu i łez, wypadła za róg kolejnej ulicy. Przeszła szybko między zamkniętymi sklepami i skręciła w jeden ze ślepych zaułków, aby odpocząć. Osunęła się do pozycjikucającej i dysząc głośno oparła głowę o zimny mur. Kiedy nieco się uspokoiła, wyciągnęła z kieszeni telefon komórkowy i wykręciła numer do Shuna. Po kilku sygnałach usłyszała jego zasapany głos. Czując, że kamień spada jej z serca, uśmiechnęła się w duchu.
– Shun, gdzie jesteś? – zapytała cicho na wypadek, gdyby mężczyzna był w pobliżu.
– Jestem przy sklepie z rowerami, niedaleko skrzyżowania – odpowiedział powoli. – A ty?
– Ja…– Rozejrzała się po okolicy, wypatrując czegoś znajomego. – Siedzę w jakiejś brudnej uliczce przy parku… tym parku przy skrzyżowaniu.
– Świetnie. Zostań tam, zaraz po ciebie przyjdę – rozłączył się.
Po paru minutach usłyszała kroki po mokrym betonie, a zaraz potem zobaczyła twarz przyjaciela. Z przeciętej brwi krew spływała mu po powiece i policzku. Obdarte ręce także krwawiły, a szara koszulka, którą miał na sobie, była rozdarta w dwóch miejscach. Na jej widok uśmiechnął się i podszedł pośpiesznie bliżej. Sanae wstała i z wodospadami łez spływającymi po jej twarzy, rzuciła mu się na szyję.
http://img163.imageshack.us/img163/2427/snapshot58848b2558e7592.jpg
– No już, już… udusisz mnie – wymamrotał chłopak
– Cieszę się, że żyjesz.
– Też się cieszę, że żyjesz Sanae – powiedział głaszcząc ją po posklejanych włosach. – Trochę zboczyliśmy z trasy, ale nie jesteśmy tak daleko.
– Krwawisz. – Sanae wyciągnęła z kieszeni lekko mokrą chusteczkę i otarła mu stróżkę krwi z policzka. – Co się stało?
– Uciekałem przed tym psychopatą i spadłem z murku. To tylko zadrapanie – mruknął, wykonując dłonią lekceważący gest. – Śledził mnie prawie pod sam sklep, ale przynajmniej ty miałaś spokój.
– Mnie dopadł ulice dalej, dlatego skręciłam i znalazłam się tutaj. Jak to możliwe? – dziewczyna wpatrywała się w przyjaciela z niedowierzaniem – Nie mógł być w dwóch miejscach jednocześnie.
Shun patrzył na nią przez chwilę bez słowa. Nagle wypuścił ją z objęć, podszedł do ceglanej ściany i wyjrzał na skrzyżowanie. Kiedy upewnił się, że droga wolna, odwrócił się i ruszył w stronę muru na końcu zaułka.
– Przejdziemy na drugą stronę. Jeśli się nie mylę, niedaleko jest szkoła, a stamtąd już całkiem blisko do mojego domu – powiedział, sprawdzając wystające cegły. – Chodź. Podsadzę cię.
Sanae posłusznie podeszła do przyjaciela i stawiając stopę na jego skrzyżowanych palcach dłoni, wyciągnęła ręce ku górze. Kiedy wdrapała się na mur, rozejrzała się w około, a następnie wciągnęła Shuna. Rzeczywiście, z oddali widać było już ich szkołę.
Zegar na budynku liceum wskazywał trzecią nad ranem, kiedy dobiegli do bramy. Ulice były zupełnie puste, a w żadnym z domów nie paliło się światło. Trzymając się mocno za ręce, przeszli przez szkolne boisko i wyszli drugą stroną na dobrze oświetlony chodnik. Deszcz nadal padał, jednak burza ustała. Nigdzie też nie było śladu mężczyzny, chociaż Sanae przez cały czas miała wrażenie, że gdzieś się czai i patrzy na nich z ukrycia.
Odetchnęli z ulgą, kiedy w końcu doszli do ulicy, przy której stał dom Shuna. Zwolnili nieco tempa , chociaż przez cały czas mieli się na baczności.
Nagle ponownie zerwał się wiatr, zrzucając z drzew zielone liście i szurając nimi po mokrym betonie. Latarnie zaczęły migotać jak oszalałe, a linie telefoniczne falowały, jakby miały się zaraz urwać.
http://img337.imageshack.us/img337/3395/snapshot58848b25d8e7579.jpg
– On tu się zaraz zjawi Shun, biegiem! – powiedziała Sanae, ciągnąc chłopaka w stronę domu.
– On już tu jest – wyszeptał chłopak, rzucając się biegiem za dziewczyną.
Już mieli otwierać bramę, kiedy coś odrzuciło ich na ziemię. Oboje uderzyli o twarde podłoże i przetoczyli się dalej, dobijając do krawężnika. Shun podniósł się szybciej i pomógł przyjaciółce wstać, a następnie porwał z trawnika gruby kawałek gałęzi.
– Uciekaj do domu, już!
– Nie będziesz z nim walczyć! Nie… – zaczęła, jednak po chwili umilkła wpatrując się tępo w odzianego w płaszcz mężczyznę. Przez chwilę przeszywał ich spojrzeniem z rozbawioną miną, jednak w kolejnej minucie patrzył już w innym kierunku.
Shun wykorzystując okazję, chwycił Sanae za rękę i wciągnął ją na podwórko, a potem szybkim ruchem otworzył garaż i weszli do domu.
Dziewczyna podeszła do okna i dyskretnie wyjrzała na zewnątrz. Mężczyzna zniknął, wiatr ustał, a ulica znowu wyglądała na spokojną.
Sanae zasłoniła rolety i oddychając głęboko usiadła na materacu, który służył przyjacielowi za łóżko. Odgarnęła z czoła mokre włosy i spojrzała na grzebiącego w apteczce Shuna.
– Chodź tu, pomogę ci – powiedziała, klepiąc materac.
– Chyba nie mam bandaży… oh są – mruknął siadając. – Daj rękę.
– Moja ręka może poczekać, czoło ci krwawi.
Sanae wyrwała mu z rąk apteczkę i wyciągnęła z niej gazę, plastry i wodę utlenioną. Przemyła zakrwawioną brew Shuna, zrobiła opatrunek, a następnie odgarnęła mu włosy z twarzy, aby sprawdzić, czy nie ma już nic do opatrzenia.
– Tak się bałam, że cię złapał kiedy się rozdzieliliśmy – powiedziała po chwili. – Jak dobrze, że ten koszmar już się skończył.
– Tęskniłabyś za mną? – zapytał uśmiechając się lekko.
– Z głupim żeś się macał przez ścianę? Baka! – wykrzyknęła zirytowana.
– Ładnie ci z mokrymi włosami – mruknął owijając sobie jej kosmyk na palcu. Przysunął się do niej i pogłaskał ją delikatnie po policzku, a następnie pocałował. Ku jego zdziwieniu, wsunęła mu palce między włosy i przysunęła się jeszcze bliżej, tak, że ich ciała stykały się. Uwalniając ręce, ściągnął z niej przemoczoną bluzę i rzucił na podłogę obok sterty poprzewracanych gier na playstation.
http://img718.imageshack.us/img718/5152/snapshot58848b25f8e7624.jpg
Odgarnął jej długie, czerwone włosy na jedną stronę i zaczął delikatnie muskać wargami jej szyję. Westchnęła cicho czując jego ciepły oddech na wyziębionej od deszczu skórze. Kiedy ściągnął z niej fioletową koszulkę, położyła się wygodnie na materacu i pociągnęła go na siebie, nie przestając całować. Teraz kiedy był tak blisko niej, kiedy czuła jego dotyk, zrozumiała jak bardzo byłoby jej go brak, gdyby coś mu się stało. Może nawet czułaby się tak, jakby utraciła cząstkę siebie. Czyżby się zakochała?
Zdarła z niego podziurawioną, szarą koszulkę i przejechała mu dłońmi po plecach, wbijając w nie delikatnie paznokcie.
Odsunął się od niej na moment aby spojrzeć jej w oczy, a kiedy zauważył niewinną, anielską minę, uśmiechnął się i ponownie musnął wargami jej usta.
Wyciągnęła ręce do jego paska od spodni, kiedy nagle usłyszeli trzask za drzwiami. Zastygli w bezruchu wpatrując się sobie w oczy ze zdziwieniem.
– Shun? Shun wróciłeś? – Ich uszu dobiegł zaspany, kobiecy głos.
– Tak mamo wróciłem, dobranoc – odpowiedział Shun, czując, że zaraz wybuchnie śmiechem. Sanae porwała z materaca strzępek jego koszulki i rzuciła mu nią w twarz, śmiejąc się cicho.
– No i koniec zabawy, bejbe.
Ostatnie zdjęcie jest jakie jest, ale jak już dawno temu pisałam, nie miałam odpowiednich ubrań :P
NARESZCIE! Kocham Shuna, jest taki.. słodki :P Tak długo czekałam na ten moment... Senae jest prześliczna i oboje bardzo do siebie pasują :)
Jeśli chodzi o całokształt, to nie wiem, czy są błędy, bo byłam zajęta czytaniem :D No i mogę stwierdzić, że Melodia została dodana na czołówkę mojej listy z ulubionymi FS ! :D Zdjęcia są bardzo ładne, szczególnie ostatnie.. Haha :D
No to teraz tylko czekać na następny odcinek...
– Co zamierzasz ze mną zrobić? – zapytała spokojnie, wpatrując się w zdjęcie swoich dzieci, stojące na szafce. – Zabijesz mnie?
Brakujący przecinek.
[..]przerwał przeczesując szczupłymi palcami, jasne włosy.
Napisałabym to tak: ,,Przerwał, przeczesując włosy szczupłymi palcami.''
Kto wie, czy nie poluje tylko na młode, śliczne dziewczyny? – uśmiechnął się złośliwie, a następnie zamknął drzwi i zniknął w mroku.
Powinno być z dużej litery.
Bolały ją nogi i poobdzierała sobie dłonie oraz kolana od przeskakiwania przez bramy i płoty, jednak nie zamierzała się poddać.
To zdanie... coś mi nie gra.
Mężczyzna patrzył na nią wypuszczając powoli dym z przez usta.
Po co to?
Osunęła się do pozycjikucającej
Wiadomo.
Sanae zasłoniła rolety i oddychając głęboko, usiadła na materacu, który służył przyjacielowi za łóżko.
Brakujący przecinek.
– Chyba nie mam bandaży… oh są – mruknął siadając. – Daj rękę.
Po ''oh'' przecinek.
Westchnęła cicho, czując jego ciepły oddech na wyziębionej od deszczu skórze.
Brak przecinka.
Podobała mi się scena z Alice i Markiem. Coraz częściej zastanawiam się, czy matka Sanae nie jest... no wiesz, nie jest człowiekiem. W końcu była przyjaciółką wampira. Słyszało się o miłości wampira do śmiertelniczki, ale tutaj jakoś mi to się nie klei. No cóż... poczekamy, zobaczymy ;)
Shun to naprawdę wspaniały przyjaciel. Tylko pozazdrościć ^__^ W sumie nie wiem, co mam myśleć o łączącym go z Sanae uczuciu. Niby fajnie, ale mam jakieś wątpliwości.
Wiemy już, o co chodziło Mark'owi, co się dzieje między dwójką przyjaciół, ale... Nie ma Vinca! :D Mam nadzieję, ze to się zmieni.
Dodam, że mam pewne przypuszczenia, co do dalszych wydarzeń, ale nie będę ich zdradzać, z wiadomych przyczyn ;)
Pozdrawiam :)
Dzięki ;)
Sorki za błędy, nie chciało mi się wczoraj poprawiać tekstu ^.^
Jak zwykle docieram nieco po czasie... Ale jestem :)!
Odcinek super, zdjęcia piękne a to, że czasem coś na nich może nie pasować, mi nie przeszkadza :).
Lubię Shuna, zawsze lubiłam ;). Matka wiedziała, kiedy się wtrącić :D.
Czekam na kolejny odcinek ;)!
Mroczny Pan Skromności
04.03.2012, 12:59
Nadal jesteśmy przy odcinkach, które znam, wobec tego napiszę tyle, że czekam na rozwój wypadków :D Zdjęcia są ok, zresztą niektóre szczegóły nie muszą pasować, jeśli to nic istotnego ;)
Ach, cóż ja mogę rzec... Nie chce mi się słodzić, słów mi brakuje na wyrażenie zachwytu:P Po prostu wiedz, że śledzę, czytam, podziwiam!
No, to by było na tyle:D
Ja ciągle mam dziwne wrażenie, że Mark ma jakiś związek z tymi napadami. :> Jestem strasznie ciekawa, co ukrywa matka Sanae, chyba nieźle musiała narozrabiać, że Mark aż tak pragnie zemsty...
Odcinek trzymający w napięciu od początku do końca, najpierw nie wiadomo, czy Mark nie skrzywdzi Alice, a później zastanawianie się, czy ten nieznajomy dopadnie Sanae czy Shuna... Dwa razy odetchnęłam z ulgą i dwa razy się wzdrygałam (przy pierwszym postoju Sanae i potem pod domem).
Końcowa scena nie przypadła mi do gustu, bo ja tu czekam na smaczki z kim innym w roli głównej. :P Odebrałam to wręcz jak zdradę xD (no wiem, wiem, przecież się jeszcze nawet nie znają, no ale tak już mam :P ), więc w sumie to wdzięczna jestem matce chłopaka za to wtargnięcie w odpowiedniej chwili. ;)
Fajny odcinek, taki dynamiczny, trochę w klimacie thrillera, bardzo mi się podobał, tylko znowu... zdecydowanie za krótki! Oczywiście czekam na dalszy ciąg z niecierpliwością. :)
Madziulka21
05.03.2012, 12:48
Droga Vipero ZAKOCHAŁAM SIE w tym FS :D. Jest ciekawe i trzymające w niepewnowności:D. Bardzo mi podoba i czekam na kolejny odcinek:). pozdrawiam :*
Genialny odcinek :)
Jeszcze bardziej zżera mnie ciekawość... Ty to potrafisz zaciekawić czytelnika.
Dalszy ciąg ucieczki jest świetny. Jeszcze więcej emocji niż ostatnio. Zastanawiam się kim jest ten morderca (ale czy na pewno nim jest?) i czego chce od Sanae i Shuna... może ma to jakiś związek z Markiem :|
Przy okazji jak już o nim zaczęłam. Jego wątek bardzo mnie ciekawi ;) a szczególnie to co zrobiła mu mama Sanae.
Ogólnie rzecz biorąc nie mogę się doczekać następnego odcinka :P mam nadzieję, że pojawi się szybko.
Super, czyli jak zwykle
Shunowi i Sanae ciągle ktoś przeszkadza w dobrych momentach ;)
Najbardziej mnie ciekawi ta sprawa z Markiem i Alice. Co ona takiego zrobiła? Lub czego nie zrobiła, a powinna.
Czekam na kolejne części.
rudzielec
16.03.2012, 09:52
Shun i Shun... a tam Shun, Vinc sprawi, że o nim zapomnicie od razu :D
Cóż, chętnie bym się rozpisała, ale, że wiem, co będzie dalej to jaki to ma sens? :P
Czekam na następny odcinek, bo po prostu kocham to FS :3
Wybaczcie za tak długą zwłokę, jednak miałam bardzo ciężki miesiąc. Na szczęście od piątku tydzień wolnego, to będę mogła się za siebie porządnie zabrać. Postaram się też w najbliższym czasie wrzucić nowy odcinek Dziedziczki Ognia ;)
Mam nadzieje, że jacyś fani mi jeszcze zostali.
Noc już dawno zalała całe miasto, niebo pozbawione gwiazd, a wiatr jakby wściekły, szarpał korony drzew i biczował twarze przechodniów
Blade światło mrugającej, co jakiś czas przygasającej latarni ulicznej, padało na zakrwawiony beton ciemnej uliczki. Tłum gapiów wychodzących z klubu na papierosa, zebrał się wokół miejsca zbrodni, szepcząc między sobą i gestykulując nerwowo. Ciemnowłosa kobieta pchnęła ciężkie drzwi i wybiegła na zewnątrz klubu, postukując wysokimi obcasami po chodniku. Wbiła się w tłum ludzi i przepychając łokciami, dotarła na sam przód, gdzie miała najlepszy widok.
– Oh! – jęknęła zasłaniając dłonią usta. Na betonie w kałuży krwi leżał młody mężczyzna. Jego jasne włosy opadały na siną, opuchniętą twarz, ubranie miał poszarpane i brudne, a obok niego porozrzucane były jego dokumenty. Kobieta podeszła bliżej i uklękła nad nieruchomym ciałem mężczyzny. Nie żył. Powoli wyciągnęła przed siebie szczupłą, bladą dłoń i delikatnie odgarnęła mu z czoła blond kosmyki. – Przepraszam… przepraszam cię.
W oddali słychać było zdenerwowane szepty i oskarżenia. Ktoś dzwonił na policję, niektórzy rozchodzili się do domów, a inni wracali do klubu. Ciemnowłosa nie rozumiała, jak po czymś takim można się spokojnie bawić.
Usłyszała sygnał nadjeżdżającej karetki, a zaraz potem poczuła mocny uścisk na swoim przedramieniu. Ktoś szarpnął nią i postawił do pionu, próbując jej coś przekazać. Ona jednak nie słuchała. Patrzyła na martwego mężczyznę czując, jak po policzkach spływają jej łzy.
– Alice! Chodź – krzyknął czarnowłosy mężczyzna, ciągnąc ją za rękę w stronę zaparkowanego niedaleko samochodu. – Cholera, Alice rusz się! Musimy stąd uciekać!
– Nie możemy go tak zostawić… on…on był moim przyjacielem! – krzyknęła kobieta, próbując wyrwać rękę z uścisku mężczyzny. – Puść mnie!
http://img542.imageshack.us/img542/1179/snapshot58848b255889b58.jpg
– Alice opamiętaj się! On już nie żyje, a my jesteśmy obserwowani. Spójrz za siebie. – Chwycił ją za ramiona i obrócił. – Widzisz? A teraz zabierajmy się stąd.
Ciemnowłosa chciała jeszcze coś powiedzieć, jednak na widok trzech postaci siedzących w cieniu baru naprzeciw, zmieniła zdanie i poddała się. Ostatni raz spojrzała na martwego przyjaciela, a następnie ruszyła w stronę samochodu. Wsiedli do środka, Alice zapięła pasy, a czarnowłosy odjechał z piskiem opon.
Weszła do domu i zdejmując tylko buty na przedpokoju, udała się do kuchni. Uklękła i otworzyła dolną szafkę, z której wyciągnęła butelkę czerwonego wina, którego używała do gotowania spaghetti.
http://img801.imageshack.us/img801/1654/snapshot58848b257889b91.jpg
Nalała sobie cały kieliszek i usiadła przy stole, dłonią ocierając spływającą po policzku łzę. Miała ochotę upić się do nieprzytomności i zapomnieć o tym, co zrobiła. Gdyby spróbowała mu jakoś pomóc, albo chociaż wysłuchała! Do niczego by nie doszło, a Mark by żył.
Postawiła na stół pusty kieliszek i sięgnęła po butelkę, aby nalać kolejny, kiedy ktoś zabrał wino i odstawił je na blat kuchenny. Zdziwiona odgarnęła włosy za ucho i spojrzała na mężczyznę opartego o szafkę.
– Murai… – powiedziała cicho.
– Alice, miałaś zamiar się upić? – zapytał czarnowłosy. – Oszalałaś?
– Bo… to wszystko moja wina – odpowiedziała spuszczając wzrok. – Mark umarł przeze mnie i… eh… przepraszam.
– Nie wolno ci pić i dobrze o tym wiesz – powiedział Murai, siadając obok Alice. – To, że Mark’a zamordowali, nie była twoja wina. Nie jesteś jedyną osobą, która mogła mu pomóc. Wiedział w jakim jesteś stanie, mógł zwrócić się do kogoś innego, ale nie zrobił tego. Wiem, że jest ci smutno, bo był twoim przyjacielem, ale musisz teraz myśleć o sobie i o małej.
Alice położyła sobie dłoń na brzuchu i uśmiechnęła się blado przez łzy.
– Wszystko się ułoży, zobaczysz – powiedział pocieszająco, chwytając jej dłoń.
– Tego nie wiem, ale wiem jedno… nigdy nie pozwolę jej robić tego, co my.
Obudziła się z krzykiem, w ręce mocno ściskając komórkę. Zegar wskazywał trzecią trzydzieści, a za oknem zaczęło się powoli rozjaśniać. Wstała z kanapy i ruszyła po schodach na piętro. Otworzyła drzwi do pokoju córki i spojrzała na starannie zaścielone łóżko – nie wróciła do domu. Czując coraz szybsze bicie serca, ponownie wybrała numer.
– Odbierz, do cholery!
*
Do domu wróciła koło południa. Widząc, że jej bateria w telefonie dawno wyzionęła ducha, udała się do swojego pokoju, aby ja podładować. Kiedy ekran komórki zamigotał dając jej do zrozumienia, że z baterią jest znacznie lepiej, odłożyła telefon na szafkę obok łóżka. Przeczesała palcami skołtunione włosy i przeciągając się, ruszyła w stronę łazienki. Marzyła o prysznicu. Chciała zmyć z siebie strupy zaschniętej krwi, które można było jeszcze zauważyć w niektórych miejscach. Zrelaksować się po traumatycznym wieczorze, kiedy wraz z Shunem uciekali przed mordercą. Chciała o tym zapomnieć, jednak wiedziała, że nie będzie w stanie.
Zrzuciła z siebie brudne ubranie, włożyła je do kosza na bieliznę i odkręciła wodę. Weszła pod prysznic, czując jak gorące krople zmywają z niej zmęczenie i odprężają mięśnie po stresującej nocy. Niestety woda nie mogła odpędzić natłoku myśli, który zebrał się w jej umyśle. Najpierw nieznajomy, który paraliżował samym spojrzeniem, nienaturalnie jasnych oczu, później ten cholerny psychopata, a na koniec Shun. Gdyby nie jego mama…
Westchnęła głośno, spłukując z włosów spieniony szampon. Po chwili zakręciła kran i owijając się granatowym ręcznikiem, wyszła z łazienki.
Jej komórka zawzięcie wibrowała na szafce nocnej, a wesołą melodyjkę z „Naruto” słychać było w całym pomieszczeniu. Zdziwiona usiadła na łóżku i wzięła do ręki dzwoniący telefon. Mama.
– Słucham?
– Sanae! Tak się martwiłam! – Po drugiej stronie słuchawki słychać było wyraźną ulgę. – Dzwonie od rana!
– Przepraszam, po koncercie poszłam do Shun’a, a telefon mi się rozładował. W każdym razie jestem cała i zdrowa. Nie musisz się już martwic.
– Mogłaś zadzwonić! – krzyknęła Alice
– Nie pomyślałam o tym…
– Oczywiście, niech się matka martwi! Porozmawiamy wieczorem, kiedy wrócę z pracy! – Po tych słowach rozłączyła się.
Sanae odłożyła z westchnięciem komórkę na szafkę, a następnie zdjęła ręcznik i poszła się ubrać. Rozsunęła drzwiczki szafy i wyciągnęła z niej lekko wytarte jeansy i swój ulubiony bordowy sweter. Później wysuszyła włosy, rozczesała je dokładnie i podeszła do biurka z myślą, że zaraz żołądek przyklei jej się do kręgosłupa.
http://img685.imageshack.us/img685/3851/snapshot58848b25d90d5c0.jpg
Wzięła portfel leżący na zamkniętym laptopie, a następnie wkładając go do torby udała się w stronę drzwi. Kiedy miała wyjść, przypomniała sobie o zostawionym na szafce telefonie, więc wróciła się aby go zabrać. Przy okazji postanowiła odwiesić mokry ręcznik który rzuciła na łóżko, żeby nie pomoczyć sobie pościeli. Chwyciła miękki materiał, ale gdy go podniosła, na poduszce zauważyła lekko pomoczoną, czerwoną kopertę. Rzuciła ręcznik na oparcie krzesła i zdziwiona wzięła z łóżka list. Kiedy chwyciła go do ręki, zauważyła, że na ciemnoczerwonym papierze narysowana jest czarna róża z kolcami. Przez chwilę wpatrywała się w rysunek z zaciekawieniem, aż postanowiła otworzyć kopertę i zobaczyć jej zawartość.
– Sanae? A co ty masz taką dziwną minę? – Nagle w drzwiach jej pokoju pojawił się Akira, przecierając oko rękawem bluzy – Coś się stało?
– Eeee… nic – mruknęła zbita z tropu dziewczyna, wsuwając pośpiesznie list do torby. – Wychodzę. Wrócę za parę godzin. – Rzuciła przez ramie wybiegając na korytarz.
– Alee… – zaczął, jednak siostra właśnie zamknęła za sobą drzwi.
*
Od poprzedniego dnia pogoda nieco się pogorszyła. Na niebie pojawiło się mnóstwo ciemnych chmur, spomiędzy których próbowało wyjrzeć słońce. Było dość chłodno i wietrznie, jednak nie zanosiło się na deszcz. Przynajmniej w najbliższym czasie. Wypadła z domu jak poparzona, sama nie wiedząc dlaczego. Miała ochotę przeczytać leżący w torbie list, jednak nie mogła zebrać się na odwagę.
Ulice zapełnione były trąbiącymi samochodami, a chodniki pełne śpieszących się przechodniów. Drzewa w pobliskim parku obsypane malutkimi, różowymi kwiatuszkami, na których można było zauważyć kilka kolorowych ptaków. Właściwie był to jeden ze zwyczajnych dni w Tokyo.
Przecisnęła się przez tłum dzieciaków, zebranych pod sklepem z mangami i udała się dalej, do swojej ulubionej kawiarni. Nacisnęła na klamkę i weszła do małego, przytulnego pomieszczenia, pomalowanego na ciemny fiolet.
http://img12.imageshack.us/img12/9632/snapshot58848b25190d5ca.jpg
Usiadła w rogu na czarnej kanapie, wypatrując swojej znajomej pracującej za barem. Z głośników przywieszonych pod sufitem, leciała przyciszona piosenka z najnowszej płyty Ayi Kamiki. Lubiła tą piosenkarkę, dlatego też rozpoznawała prawie wszystkie jej piosenki, już po samym wstępie.
Po chwili z zaplecza wyłoniła się szczupła japonka, o krótkich, czarnych włosach. Widząc Sanae machającą do niej z końca pomieszczenia, uśmiechnęła się radośnie i porywając tacę, wyszła zza baru.
– A właśnie zastanawiałam się czy przyjdziesz – powiedziała podchodząc do stolika. – To co zwykle?
– Tak, dzięki.
Po chwili czarnowłosa wróciła i usiadła na kanapie, odstawiając tace na bok. Oparła skrzyżowane ręce na blacie stołu i spojrzała wyczekująco na koleżankę.
– No i jak tam po koncercie?
– Świetnie! Byłam tak szczęśliwa słysząc te wszystkie krzyki i brawa! – powiedziała Sanae, czując radość na wspomnienie minionego koncertu. – Oby takich więcej.
– Tak, graliście świetnie. Wstąpiłam na chwilę do klubu, żeby posłuchać. Niestety musiałam się szybko zmywać. Moi rodzice nasłuchali się wiadomości i odbiło im – mruknęła, wywracając teatralnie oczami. – Tyle osób na ulicy, a psychopata dopadnie właśnie mnie. Co za ironia…
– Taak. No cóż.
– A słyszałaś nowości? Podobno jakaś babka, widziała wczoraj przed swoim domem uciekającą dziewczynę. I to tutaj niedaleko! – powiedziała Ayaka, nachylając się nad stołem. – Słyszałam nawet, że znaleziono ślady krwi na chodniku, chociaż już trochę spłukane przez deszcz. Właściwie to nie pamiętam żeby u mnie padało… a przecież mieszkam tak blisko tamtego miejsca.
– Hehe… bywa tak czasem – zachichotała nerwowo Sanae, wypatrując swojego omletu ryżowego.
http://img14.imageshack.us/img14/8679/snapshot58848b25d90d5c9.jpg
– Dziewczyna miała podobno ciemne, długie włosy… coś takiego jak ty – ciągnęła dalej Ayaka, przypatrując się z uwagą koleżance – A właściwie, to co ci się stało w rękę?
– Eem… Spiliśmy się trochę z chłopakami wczoraj, no i miałam mały wypadek kiedy wracałam do domu. W sumie nic wielkiego – odpowiedziała, modląc się w duchu, żeby dziewczyna w końcu zmieniła temat, bądź wróciła do pracy. – Oh mój omlet!
Na słowo omlet, kelnerka zerwała się z miejsca i podbiegła do baru, gdzie leżał talerz. Sanae odetchnęła z ulgą. Właściwie to lubiła tą dziewczynę, chociaż sama nie wiedząc dlaczego, nie chciała aby wyszło na jaw, że to ona uciekała tej nocy przed mordercą. Nie miała zamiaru odpowiadać na masę pytań. A gdyby jeszcze ta wiadomość dotarła do jej rodziców!
– Proszę. Smacznego – powiedziała, kładąc na stole ciepły talerz. Następnie usiadła ponownie na kanapę i przeciągnęła się. – Wiesz… zastanawia mnie, czy ta dziewczyna przeżyła. Ciała niby nigdzie nie znaleziono…
– No to albo jakimś cudem przeżyła, albo porwał ją ten psychopata. Właściwie, to mnie zastanawia inna rzecz. Mianowicie… dlaczego ta babka nie zadzwoniła na policje?
– Właśnie też o tym wcześniej pomyślałam. Ta babka mówiła, że chciała zadzwonić, ale nie było sygnału w telefonie. Dziwna sprawa, nie sądzisz? Na jakąś chwilę nawet brakło prądu – opowiadała dalej z zawzięciem.
– Tak, bardzo dziwna – odpowiedziała, pakując do ust kolejną porcję omletu. Później wypiła kawę, pożegnała się z czarnowłosą i pośpiesznie opuściła kawiarnię.
Spacerowała po mieście jeszcze przez ponad godzinę, rozmyślając. Wszystko to co dzisiaj usłyszała, wydawało jej się dziwne. Kobieta nie mogła zadzwonić na policje… a może nie chciała? Brak prądu? Właściwie, to nie widziała zapalonego światła w żadnym z okien. Nie było nikogo nawet na ulicach. Czyżby wszyscy się bali, grasującego w Tokyo mordercy? A może ten psychopata nie jest zwykłym człowiekiem, bo inaczej jak wytłumaczyć te dziwne zdarzenia?
Usiadła na jednej z ławek w parku i sięgnęła do schowanego w torbie listu. Wyciągnęła go delikatnie i spojrzała na wyrysowaną, na czerwonym papierze różę. Po chwili rozerwała kopertę i zajrzała do środka, gdzie znajdywała się złożona na pół kartka, o równie czerwonym kolorze co opakowanie. Rozłożyła ją i przeczytała jej treść.
"Niech Twą duszę mrok pochłonie,
Lilith matka Twą się stanie,
Niech jej moc w Twych żylach płonie,
Bramy piekła staną Ci otworem,
Dziecię nocy przybadź na me wezwanie,
Zaśnij i obudź sie na nowo,
Śpij…"
Nie każdy jest tym, za kogo się podaje. Otwórz oczy i rozejrzyj się.
Niedługo się spotkamy, droga Sanae...
Przeczytała list kilka razy, czując oszalałe bicie serca. Kim jest osoba, od której dostała tą wiadomość? O co jej chodzi… i co najważniejsze, jak dostarczyła kopertę do pokoju? Na samą myśl, że ktoś nieznajomy włamał się do jej mieszkania i nikt z domowników się nie zorientował, przeszedł ją zimny dreszcz. Czy już nie ma miejsca w którym mogłaby czuć się bezpiecznie?
Boże, dlaczego ja? – pomyślała chowając list do torby. O dziwo, prócz tłuczenia się serca w klatce piersiowej, nie czuła żadnych innych objawów strachu. Niestety, nie wiedziała co ma teraz zrobić. Komu może powiedzieć o tym wszystkim co się stało. Została sama? Nie… przecież Shun przeżył to co ona. On na pewno zrozumie i pomoże jej wymyślić jakieś rozwiązanie, jeśli takie istnieje.
Postanawiając na następny dzień udać się do przyjaciela – a może nie jest to już odpowiednim określeniem? – podniosła się z ławki i ruszyła w stronę ulicy. Dochodziła szesnasta trzydzieści. Słońce przegrało w końcu z chmurami i zaczynało zanosić się na deszcz. Sanae przerzuciła torbę przez ramie, wychodząc na chodnik prowadzący do domu. Właściwie nie zamierzała się śpieszyć, gdyż po powrocie czekała ją jeszcze niemiła rozmowa z matką. Jeśli będzie można nazwać to rozmową, bo nie przypominała sobie, kiedy ostatnio taka miała miejsce. Głownie były to kłótnie.
Kiedy przechodziła niedaleko sklepu z papierosami, poczuła się dziwnie. Jakby ktoś ją obserwował. Czuła dziwną energię w powietrzu, chociaż nie była wróżką, wiec mogło się to wydawać śmieszne. Serce zaczęło szybciej bić, chociaż nie widziała powodu. Zatrzymała się. Odwróciła głowę i spojrzała w stronę sklepu, przy którym rozmawiała grupka chłopaków.
I czego tu się bać? Zapytała samą siebie, drapiąc się po szyi.
Nagle kątem oka zauważyła motor zaparkowany w mocno zacienionej uliczce, zaraz obok budynku. Była to czarna Yamaha, taka, jakiej plakat wisiał w pokoju Akiry. Przepiękna maszyna. Spoglądając jednak nieco wyżej, dostrzegła właściciela owego motoru. Zamarła. Był to ten sam mężczyzna, który poprzedniego wieczoru dawał koncert przed jej zespołem. Ten o cudownym głosie i nienaturalnie jasnych oczach, które przeszywały człowieka na wskroś.
http://img827.imageshack.us/img827/4281/snapshotf8944dacb90d603.jpg
W tym momencie palił papierosa, patrząc wprost na oszołomioną dziewczynę. Sanae stała jak sparaliżowana, gapiąc się w niego szeroko otwartymi oczami. Nie była w stanie się ruszyć, tak samo jak poprzednim razem. Coś mówiło jej, żeby odwróciła się i poszła do domu, jednak nie mogła.
Wyrzucił wypalonego papierosa na ziemię i przygniótł butem, przez cały czas studiując dziewczynę wzrokiem. Wypuścił dym z ust, a następnie wyprostował się, odgarniając niesforne kosmyki z oczu.
O boże! Pomyślała wstrzymując powietrze. Sama nie wiedziała czego się spodziewać. Mężczyzna jednak posłał jej tylko lekki, tajemniczy uśmiech, a następnie wsiadł na motor i odjechał z piskiem opon.
Mam nadzieje, że jacyś fani mi jeszcze zostali.
Melduję się! :P
Noc już dawno zalała całe miasto, niebo pozbawione gwiazd[...]
niebo "było" pozbawione gwiazd
Uklękła i otworzyła dolną szafkę,z której wyciągnęła butelkę czerwonego wina, którego używała do gotowania spaghetti.
Powtórzenie.
Dzwonie od rana!
Ogonek.
Po chwili z zaplecza wyłoniła się szczupła japonka, o krótkich, czarnych włosach.
Z dużej.
Wyciągnęła go delikatnie i spojrzała na wyrysowaną, na czerwonym papierze różę.
Przecinek raczej niepotrzebny.
Brakuje jeszcze trochę ogonków, przecinków (gdzieniegdzie wcale ich bym nie stawiała), ale po prostu mi się już nie chce pisać:D
Faktycznie, przerwa długaaśna, aż musiałam wrócić się do poprzedniego odcinka, żeby przypomnieć sobie ostatnie wydarzenia.
Za dużo, jak dla mnie, opisów zwykłych czynności.
Spokojny odcinek, chociaż, jeśli czytałabym go po raz pierwszy, zrobiłby na mnie dużo większe wrażenie. Wiem, bo pamiętam swoje odczucia:)
Cały czas czekam na Vincenta, ale za każdym razem muszę obejść się smakiem:P
No cóż, to ja czekam nadal:P
Po pierwszym zdaniu brakuje kropki.
Ciemnowłosa kobieta pchnęła ciężkie drzwi i wybiegła na zewnątrz klubu, postukując wysokimi obcasami po chodniku.
Wyrzuciłabym to ''klubu''.
Weszła do domu i zdejmując tylko buty na przedpokoju, udała się do kuchni.
Nie powinno być ''w''? Poza tym nie wiem, po co to ''tylko''.
To, że Mark’a zamordowali, nie była twoja wina.
Przed ''nie'' nie powinno być słowo ''to''? Albo, żeby nie robić powtórzenia, można było napisać np. ''To, że Mark'a zamordowali, nie jest twoją winą'', czy coś w tym stylu.
Najpierw nieznajomy, który paraliżował samym spojrzeniem, nienaturalnie jasnych oczu, później ten cholerny psychopata, a na koniec Shun.
Zbędny przecinek.
Gdyby nie jego mama…
Tak, działo by się :P
Oh mój omlet!
Po ''oh'' przecinek.
[euote]Mianowicie… dlaczego ta babka nie zadzwoniła na policje?
– Właśnie też o tym wcześniej pomyślałam. Ta babka mówiła[/quote]
Powtórzenie.
A może ten psychopata nie jest zwykłym człowiekiem, bo inaczej jak wytłumaczyć te dziwne zdarzenia?
Od ''a'' zdania się nie zaczyna, nie? :P
Wyciągnęła go delikatnie i spojrzała na wyrysowaną, na czerwonym papierze różę.
Zbędny ten przecinek.
Ha, Vinc jednak się pojawił. Co z tego, że nie wydał z siebie ani jednego słowa... Co z tego, że mogliśmy sobie powzdychać tylko przez niecałe dziesięć linijek. Dobrze, ze w ogóle mogliśmy.
No, ale koniec z bzdetami ^^
W końcu dowiedzieliśmy się (co prawda nie zostało to potwierdzone, ale sen Alice rozjaśnił sprawę) co takiego zrobiła matka Sanae, że Mark teraz się na niej wyżywa. Tak na marginesie, ciekawe co on planuje.
Shun i Sanae... jakoś się nie mogę przekonać ;P
Dziwna sprawa z tym listem. Osobiście bym się tak nie rozpisywała (chodzi mi o ten cytat), ale rozumiem, że chciałaś stworzyć nastrój ^____^ Zapewne od Vincenta, co nie? Ten tajemniczy uśmiech go wydał. No, chyba że on także ją pamięta (z tego koncertu) i dlatego jej go posłał. Nie będę snuła więcej domysłów, bo jak się domyślam i tak nie będę miała racji, noale ;p
Ciekawi mnie jeszcze sprawa z tym mordercą. Dlaczego tamta kobieta nie wezwała policji, ale - co najważniejsze - dlaczego Sanae nikogo tam nie widziała. W końcu musiało być zapalone światło. Dziwne. Może wszyscy są w zmowie, czy coś? Dobra, ze zmową przesadziłam, ale kto wie :D
Za dużo, jak dla mnie, opisów zwykłych czynności.
Ale skądże! Właśnie to pozwala się czytelnikom wczuć ^^No, a przynajmniej mi.
Mam nadzieje, że jacyś fani mi jeszcze zostali.
Zaczną się tworzyć szeregi Twoich wiernych fanów, mówię Ci ;p Ja się piszę :rolleyes:
No, odcinek fajny, ale czekam na trochę więcej akcji ^___^
Ruda, nawet mi się nie waż podsycać mojej ciekawości <posyła mordercze spojrzenie>
Pamiętam jak jeszcze pisałam do ciebie Vipero z zapytaniem o "Melodię Strachu", ale rozczarowałam się kiedy odpisałaś, że już niestety nie ma jej na forum. I oto znów mogę cieszyć się tym cudownym fotostory. Nawet nie wiedziałam, że kiedyś nadejdzie ten dzień ^__^ Czekam na następny odcinek :)
No, to kolejna fanka się melduje. ;)
Najpierw nie wiedziałam, o co chodzi w pierwszym fragmencie, dopiero imię "Alice" rozjaśniło mi trochę w głowie i domyśliłam się, że to wspomnienie matki Sanae, które powróciło do niej w sennym koszmarze. No i niby coś już wiadomo, ale tak naprawdę nie wiadomo nic, a wręcz tajemnica jeszcze bardziej mnie zaczęła męczyć, bo główkuję na sto sposobów, czymże ta Alice się w przeszłości zajmowała i nic konkretnego wymyślić nie mogę. ;) A jest to szalenie intrygujące. Podejrzewam, że list (od Marka?) to nawiązanie właśnie do przeszłości Alice. Bardzo mrocznie brzmi... I to: "Nie każdy jest tym, za kogo się podaje." Kim więc tak naprawdę jest Alice Matsuda?
Odcinek był dość długi no i jak się skończył! OMG, a akurat sobie taką klimatyczną, mroczną muzykę zapuściłam i nagle czytam o boskookim nieznajomym z klubu, stojącym przy czarnej maszynie, z petem w ustach, ach! Papierosy to takie straszliwe śmierdziuchy, ale kurczę, jak faceci z nimi męsko wyglądają...! <333 I ja już oczami wyobraźni tego "nieznajomego" ujrzałam, no normalnie w zwolnionym tempie, jak na filmie wręcz! xD Jessssssu, ja proszę więcej takich opisów! <333 I niech oni się już w końcu poznają, noooo... :P
Czasem mam wrażenie, że prędzej umrę niż doczekam zakończenia... Niestety taki już ze mnie niecierpliwiec. ;) Weny, weny życzę od groma, aby te odcinki były jak najczęściej. :)
Jest! Odcinek fajny tylko ta brunetka mnie strasznie wkurzała... nie wiem czemu.
Może jestem dziwna, ale jakoś Vincent mnie strasznie nie intryguje. Najbardziej ciekawi mnie Mark, w sumie to wszystko przy tej sprawie zsuwa się dla mnie na dalszy plan. Kim jest ta Alice?
Zapewne od Vincenta, co nie? Ten tajemniczy uśmiech go wydał.
Jak tam wolisz xD
Co do światła, to nie wiem czy dobrze doczytałas, ale brakło prądu na chwile. Poza tym, tą dziewczyną była Sanae, wiec miała widziec sama siebie? :P
Dziwna sprawa z tym listem. Osobiście bym się tak nie rozpisywała (chodzi mi o ten cytat), ale rozumiem, że chciałaś stworzyć nastrój
Nie napisałam tego tylko po to, żeby sobie był. Cały list jest wiadomością dla Sanae.
Podejrzewam, że list (od Marka?) to nawiązanie właśnie do przeszłości Alice.
A tego to nie wiedza nawet nastarsi indianie :D
Jessssssu, ja proszę więcej takich opisów! <333
Będą, będą ;)
Weny, weny życzę od groma, aby te odcinki były jak najczęściej.
Melodie mam całą skończoną, także to tylko zależy od czasu. Nie bardzo go mam żeby sprawdzać cały tekst przed wrzuceniem, dlatego ma tyle błędów.
Dziękuję za komentarze ;)
Postaram się w święta rzucić kolejny odcinek.
Co do światła, to nie wiem czy dobrze doczytałas, ale brakło prądu na chwile. Poza tym, tą dziewczyną była Sanae, wiec miała widziec sama siebie?
Głowa mnie od rana boli ;p Rzeczywiście musiałam źle przeczytać ^___^
Co do Vincenta... Super, znowu będę się zastanawiać, czy to na pewno on ;p Mark w sumie też by mógł być :rolleyes:
Dobra, czekam na next ^____^
"Niech Twą duszę mrok pochłonie,
Lilith matka Twą się stanie,
Niech jej moc w Twych żyłach płonie,
Bramy piekła staną Ci otworem,
Dziecię nocy przybądź na me wezwanie,
Zaśnij i obudź się na nowo,
Śpij…"
<3 boskie! Sama wymyśliłaś?
błędy poprawiłam przy okazji
Ten sen Alice trochę przybliżył mi powód, dla którego Mark się mści. Chociaż z drugiej strony to nie miała wpływu na mordercę (chyba, że miała), więc nie wiem po co to zamieszanie. Co innego jakby go sama zabiła albo wynajęła płatnego mordercę :P Nie pasowało mi jeszcze to ---> "niektórzy rozchodzili się do domów, a inni wracali do klubu". To trochę nieprawdopodobne żeby ludzie się rozchodzili. W takich sytuacjach raczej zbiera się pół miasta a rozchodzą się dopiero wtedy jak policja ich przegania :)
Wracając do listu to nie mam pojęcia od kogo jest. Najpierw pomyślałam o Vincencie ale potem stwierdziłam, że faktycznie może być od Marka.
Rozmowa z barmanką (nie wiem jak odmienić jej imię :P ) Tutaj też mi coś nie pasuje. Opisując ucieczkę tej dziewczyny, porównywała ją do Sanae. Przecież w Tokio jest mnóstwo ludzi i to mógł być każdy ;) to tylko taka uwaga, bo jak dla mnie to trochę sztucznie brzmiało.
Ach, już tak długo czekam na Vinca... kiedy się w końcu pojawi? :redface:
I muszę przyznać, że Melodia Strachu jest na bardzo wysokim miejscu w moim rankingu ulubionych FS :D
Mam nadzieję, że na następny odcinek nie każesz nam tak długo czekać ^^
Przecież w Tokio jest mnóstwo ludzi i to mógł być każdy to tylko taka uwaga, bo jak dla mnie to trochę sztucznie brzmiało.
Rozmawiała z nią, wiec do niej porównała. Z resztą to były tylko włosy, wiec nie wiem ocb.
"niektórzy rozchodzili się do domów, a inni wracali do klubu".
Nie każdy bedzie czekać aż trup ożyje :P Dla mnie np nudne jest stanie i gapienie sie jak ten cieć :P
"wierszyk" sama wymyśliłam i cieszę się, że moje FS się podoba ;)
rudzielec
05.04.2012, 18:51
Ruda, nawet mi się nie waż podsycać mojej ciekawości <posyła mordercze spojrzenie>
powiem tylko tyle, że jeszcze chwile sobie potęsknisz za Vincem :P
Widzę, że tutaj wplotłaś ten fragment, który na początku był prologiem. Wyszło całkiem nieźle!
Boooże jak przypomnę sobie czasy kiedy pierwszy raz czytałam Melodię, to od razu przypomina mi się przy okazji, że Vincent wkurzał mnie swoim zachowaniem nie na żarty :P Ciekawi mnie reakcja osób czytających ten tekst po raz pierwszy, pewnie będą mieli ochotę zabić Vinca za jego teksty >D
Kolejny odcinek poproszę!
Jak zobaczę jeszcze kilka komentarzy, to odcinek może być w sobote :P
Ciekawi mnie reakcja osób czytających ten tekst po raz pierwszy, pewnie będą mieli ochotę zabić Vinca za jego teksty >D
Oj tam, oj tam. Słodki jest :D
Jutro postaram się dodać odcinek, a póki co zdałam sobie sprawe, że ostatnio zapomniałam dodać jednej, nejwazniejszej foty :D Dodana!
Ta fota miażdży... *______________* I rzeczywiście jest najważniejsza... :>~~~
(Vipero, nie masz czasem zdjęć Vinca w duuuużym rozmiarze? Przydałyby mi się na pulpit o dość dużej rozdzielczości...Ładnie proszę!)
No kurczę, po tym, co przeczytałam w grupowym temacie o "sznureczkach" >:P ja tu ledwo wyrabiam z niecierpliwości... Vipera tam pięknie zaspojlerowała PEWNE fragmenty, tyle tylko, że to było jakoś przed ostatnim odcinkiem. I ja mam tyyyyyle czasu czekać na takie kąski? ;((((( Vipero, pilnuj się, bo zacznę rozważać wynajęcie Anonymous, aby dobrali się do Twojego komputera, w celu KRADZIEŻY dla mnie całości tego FS! :P
btw.
powiem tylko tyle, że jeszcze chwile sobie potęsknisz za Vincem
Nie brzmi to ani odrobinę zachęcająco... ;/
Z góry przepaszam za ilość zdjęć i takie długie przerwy, ale miałam mały kłopo techniczny, a mianowicie... wzięło mi kilka fot :/
Mam jednak nadzieję, że mimo wszystko będzie się podobać.
Rozdział 3
„Tajemnica”
Rozmowa z matką oczywiście nie wyszła. Był to kolejny wieczór, kiedy zadzwoniła do domu i oznajmiła, że jest jej przykro, ale musi zostać do późna w pracy. Do cholery! Co to za praca, w której człowiek musi gnić ponad dwanaście godzin dziennie! Ba… czasem nawet w święta i urodziny swoich dzieci, dzięki czemu stają się dla nich prawie obcymi osobami. Dalecy znajomi, których widuje się raz za czas na ulicy i rzuci od niechcenia krótkie „cześć”. Takimi właśnie osobami, już jakiś czas temu stali się rodzice dla Sanae. Nie potrafiła już z nimi rozmawiać, a kiedy dochodziło do przypadkowego spotkania w kuchni, bądź w pokoju, robiła się zimna jak lód. Głos matki stawał się denerwujący, niczym brzęczenie natrętnej muchy. Kiedy zaczynała prawić kazania i narzekać na różne rzeczy, Sanae miała ochotę krzyczeć. Bywało czasem, że nawet to robiła. Nigdy nie należała do ludzi, którzy woleli trzymać żale w sobie, aby nie sprawić przykrości innym. Zawsze mówiła to, co leżało jej na sercu. Przez to, od jakiegoś czasu żadna z rodzinnych rozmów, nie przypominała rozmowy, tylko ciągnące się w nieskończoność kłótnie.
Akiry nigdy przy tym nie było. Kiedy tylko jego siostra zaczynała wykrzykiwać to, co jej nie pasuje, uciekał do pokoju lub wychodził z domu. Kiedy wracał po paru godzinach – najczęściej wieczorem – próbował udawać, że wszystko jest w porządku, jednak niestety nigdy tak nie było. Sanae czuła, że chłopak przezywa całą tę sytuację bardziej niż ona. Nic dziwnego z resztą. Akira ma dopiero czternaście lat i potrzebuje rodziców, a w szczególności ojca. Chciałby chociaż raz zobaczyć go na boisku, oglądającego mecz koszykówki, w którym brał udział. Chciał, aby ojciec był z niego dumny. Niestety. Przez tą jego cholerną pracę, nigdy nie ma dla syna czasu.
Sanae odwróciła się na drugi bok i spojrzała na zegarek stojący na szafce nocnej. Dochodziła druga w nocy, a rodziców nadal nie było. Akira tego dnia miał mieć kolejny mecz, na którym jak zwykle zabraknie ojca. Sanae jednak pójdzie. Chodzi na każdy mecz, a potem zabiera brata na pizze, aby chociaż trochę poprawić mu humor. Mimo tych wszystkich sprzeczek, docinek i psikusów, kocha tego krasnala i boli ja widząc jego spojrzenie, pełne tęsknoty i smutku, kiedy patrzy na trybuny.
Następnym razem wygarnie ojcu wszystko.
Jeśli Akira nie potrafi, to ja to zrobię. Przytuliła się do swojej ulubionej poduszki i usnęła ze swoim nowym postanowieniem.
Budzik zawiadomił ją o przymusie wstania, już o szóstej trzydzieści. Był to poniedziałkowy ranek, dlatego musiała niechętnie zwlec się z ciepłego łóżka i ogarnąć przed wyjściem do szkoły. Wzięła szybki prysznic, przebrała się w swój granatowy mundurek i przeczesując palcami jeszcze mokre włosy, zeszła po schodach do kuchni. Przy blacie kuchennym, na wysokim krześle siedział Akira, mieszając łyżką w talerzu płatów śniadaniowych. Sanae przystanęła w salonie patrząc na niego badawczo. Wiedziała o czym myślał, więc zrobiło jej się smutno. Każdego ranka w dniu meczu, siedział w tej samej pozycji i dzióbał sztućcami w śniadaniu. Westchnęła głośno, a następnie przeszła przez małą jadalnię do kuchni i oparłszy się o szafkę, zmierzwiła bratu włosy.
– Nie zamulaj krasnalu i zjadaj te płatki. Nie musisz odprawiać nad nimi modłów – powiedziała z uśmiechem. – Masz wygrać dzisiaj mecz, więc potrzebujesz dużo energii. Za zwycięstwo zabiorę cię na pizze.
http://img41.imageshack.us/img41/2499/snapshot58848b25191be5c.jpg
– Zabierasz mnie niezależnie od wyniku, więc co to za różnica? – mruknął, nabierając płatki na łyżkę
– Nie zależy ci? – zapytała, unosząc jedną brew.
– Sam nie wiem.
– Pamiętaj, że robisz to dla siebie, ponieważ to lubisz, a nie żeby uszczęśliwiać innych, lub coś im pokazać. – Przez chwilę patrzyli sobie w oczy, aż Akira spuścił wzrok i zabrał się za jedzenie. Ona natomiast otworzyła lodówkę i wyciągnęła z niej karton mleka.
Po paru minutach dwa puste talerze wylądowały w zmywarce i oboje opuścili dom.
*
Sanae wbiegła po kamiennych schodkach prowadzących do szkoły. Jak zwykle była spóźniona, za co skarcił ją wzrokiem woźny, zamiatający chodnik. Wpadła do budynku, przebrała pośpiesznie buty i udała się w stronę klasy, gdzie odbywał się język japoński z profesorem Wong’iem.
– Tak właśnie myślałem, że się spóźnisz, Matsuda! – wykrzyknął nauczyciel, gdy tylko przekroczyła próg. Uśmiechnęła się niewinnie i rzucając krótkie „przepraszam” zajęła swoje miejsce. Kei’a tego dnia nie było. Patrząc na jego pustą ławkę, zastanawiała się, czy wszystko z nim w porządku. Właściwie to nie słyszała się z nim od sobotniego koncertu. Domyślała się jednak, że Shun może znać przyczynę nieobecności przyjaciela, a przecież musiała z nim porozmawiać, więc niebawem wszystkiego się dowie.
Oparła się wygodnie o oparcie krzesła i wbiła wzrok w różowe kwiatki wiśni, które porwane prze wiatr wirowały nad koronami drzew. Lekcja wydawała się ciągnąc w nieskończoność, gdyż sensei omawiał wyjątkowo nudny wiersz, jakiegoś starego, wąsatego poety. Wszystko co było tam opisane, nie miało najmniejszego sensu. Zawsze w takich sytuacjach zastanawiała się, po kiego grzyba zanudzają uczniów czymś bezsensownym i w niczym nie przydatnym do życia. Niestety szkoła jest właściwie po to, aby skrócić uczniom dzieciństwo, bo przecież jego większą część spędzało się właśnie tam. Westchnęła z ulgą słysząc dzwonek ogłaszający koniec tortur. Podniosła się szybko z siedzenia i wybiegła na korytarz w poszukiwaniu Shuna.
Nie musiała go długo szukać, gdyż zauważyła go przez okno, gdy tylko wyszła z sali.
Stał w towarzystwie swojego kolegi z klasy, otoczony grupką roześmianych pierwszoklasistek. Znowu te plastiki – pomyślała zdegustowana, zmierzając w stronę drzwi wejściowych.
– Shun! – zawołała, wychodząc na plac, wykładany kolorowymi płytkami.
Na dźwięk jej głosu, chłopak odwrócił się momentalnie i przepraszając laleczki, wyszedł z kręgu,uśmiechając się szeroko. Na ten widok i ona uśmiechnęła się, chociaż jeszcze przed chwilą wcale nie miała na to ochoty. Ten chłopak obdarzony był dobrą aurą. Gdzie tylko się znalazł, swym uśmiechem potrafił rozświetlić najbardziej smutną duszę. Pewnie za to tak go uwielbiała.
– Hej Sanae – powiedział, stając obok niej.
– Boli jeszcze? – zapytała, wskazując na zaklejony plastrem policzek przyjaciela.
– Nie bardzo, ale chyba nie o to chciałaś zapytać?
– Masz rację, chociaż o to też. Możemy spotkać się po lekcjach?
– Jasne, a gdzie?
– Ostatni masz w–f, prawda? – zapytała, patrząc w jego błyszczące oczy. – Moglibyśmy się spotkać na boisku szkolnym. Muszę z tobą porozmawiać jeszcze dzisiaj, a później nie dam rady. Akira ma mecz kosza, na którym muszę być.
– Okey, spoko – odpowiedział, odgarniając jej włosy z czoła. – Ładnie wyglądasz.
– Dzięki – mruknęła nieco speszona. – Wiesz może dlaczego Kei nie zjawił się dzisiaj w szkole?
– Tak. Byłem wczoraj u niego i zamówiliśmy sobie jedzenie, w którym były orzechy. Biedak ma na nie alergię i wieczorem napisał mi esa, ze wymiotuje dalej niż widzi – zaśmiał się krótko. – Ten to ma szczęście.
– Rany, biedaczysko – przejęła się dziewczyna.
W tym samym momencie zadzwonił dzwonek i wszyscy rozbiegli się do klas. Sanae pożegnała się z przyjacielem i ruszyła na angielski.
Na szczęście reszta lekcji minęła dość szybko. Może dlatego, że przez większość czasu dziewczyna rozmyślała o wydarzeniach z najbliższych dni. Czy to wszystko jest ze sobą jakoś powiązane? No i o co chodziło nadawcy tajemniczego listu. Przeczytała go już tyle razy, myślała wiele godzin i nadal nie mogła go zrozumieć. Nie miała najmniejszego pojęcia czego może dotyczyć wiersz, już nie wspominając tego co pisało pod spodem. Jedyne co wiedziała, to to, że Lilith była demonem… no ale co to ma wspólnego z nią?
Słysząc dzwonek obwieszczający koniec lekcji na ten dzień, otrząsnęła się z przemyśleń i wyszła z klasy udając się w stronę boiska szkolnego. Otworzyła tylne drzwi, czując przyjemny powiew chłodnego wiatru. Przechodząc przez mały placyk za budynkiem, zauważyła, że chłopcy wchodzą właśnie do szatni. Usiadła na jednej z ławek, znajdujących się za siatką odgradzającą boisko od murów szkoły i wyciągnęła z torby bordową kopertę.
Po paru minutach z szatni wybiegł Shun, w ręce trzymając czarną torbę treningową. Na sobie miał strój sportowy, jednak nie był to ten, którego używał na w–f. Zapewne zaraz po lekcjach, miał iść na trening przed zawodami z boksu. Sanae nigdy nie podobało się zainteresowanie przyjaciela, jednak raczej nikt nie był w stanie wybić mu tego z głowy. Usiadł obok niej na ławce i odłożył torbę na bok.
http://img198.imageshack.us/img198/2687/snapshot58848b25b91be7f.jpg
– Coś taka skupiona? – zapytał z uśmiechem, opierając łokcie na kolanach.
– Znalazłam to wczoraj na łóżku, kiedy wróciłam do domu – powiedziała, podając mu kopertę. – Nie wiem, co mam o tym myśleć. To wszystko jest takie dziwne…
Chłopak wyciągnął list i przeczytał go w myślach, marszcząc brwi.
– Masz już jakąś teorię na ten temat? – zapytał po chwili, nie spuszczając wzroku z kartki.
– Niestety nie. Miałam nadzieję, że ty coś wymyślisz. – odpowiedziała
– Wiem, że Lilith była demonem, ale jakoś nigdy się tym specjalnie nie interesowałem. Możliwe, że była uważana za kogoś jeszcze, ale trzeba by to sprawdzić w Internecie. Co do reszty… Myślę, że wujek Google będzie wiedział więcej ode mnie.
– Yh, no tak. Czemu wcześniej o tym nie pomyślałam? Postaram się to sprawdzić dzisiaj wieczorem i poukładać. Chciałabym jeszcze wiedzieć kto mi to podrzucił. Ze zdania napisanego pod wierszem wynika, że ten ktoś mnie zna, a przynajmniej wie jak mam na imię… myślę… myślę, że ten list ma związek z tym psychopatą – powiedziała, podnosząc wzrok, aby spojrzeć mu w oczy – Ten facet chce mi coś zrobić. Jestem tego pewna.
– Sanae, to mógł być przypadek. Ten psychol morduje przypadkowe osoby. Po prostu byliśmy w złym miejscu, w złym czasie… Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. – odpowiedział, obejmując ją ramieniem. – Będzie dobrze.
– Nie Shun, nie będzie dobrze. Czuje to – powiedziała dziewczyna, spoglądając na porośnięte trawą boisko. – W piątek, kiedy wracałam z kawiarni do domu, czułam się dziwnie… jakby ktoś mnie obserwował. Było ciemno, cicho i wszędzie pusto – przerwała, aby odchrząknąć. – Przechodząc przez park zauważyłam mężczyznę stojącego w uliczce… Palił papierosa i patrzył prosto na mnie. To był on, na pewno, wyglądał tak samo jak w sobotę. Kiedy już miałam wrażenie, że zacznie mnie gonić, podszedłeś do mnie, a on zniknął. Pamiętasz? Pytałam ci się nawet, czy widzisz kogoś w uliczce…
– Tak, pamiętam – odpowiedział po chwili. – Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś wcześniej?
– I tak nic byś z tym nie zrobił. Zresztą, nie chcę, żebyś się w jakikolwiek sposób narażał dla mnie.
– Myślisz, że będę siedzieć bezczynnie, kiedy jakiś psychopata próbuje zabić osobę na której mi zależy? Sanae, trzeba to zgłosić na policję. Nie można tego tak zostawić.
– Nie będę tego nigdzie zgłaszać – warknęła
– Może porozmawiasz z rodzicami? – ciągnął chłopak, jakby nawet jej nie słyszał jej odpowiedzi.
–Co? Jeszcze czego! – krzyknęła, podnosząc się gwałtownie z ławki. – Oni są tak zapracowani, że nawet nie mają pięciu minut na rozmowę. Nie widzę w tym najmniejszego sensu, jedyne co matka zrobi, to karze mi wracać zaraz po szkole do domu i nie wychodzić po zmierzchu. W ten sposób dojdzie do kolejnej kłótni. Ja mam już tego dość! Mieszkam z ludźmi, którzy są mi praktycznie obcy. Na dodatek krzywdzą Akire. Nie mogę im o tym powiedzieć i nie chcę.
– Ale oni w końcu pracują w policji, prawda? Na pewno nie zostawią tej sprawy… Bądź co bądź, są twoimi rodzicami. Kochają cię i nie chcą twojej krzywdy. – wyciągnął rękę, aby jej dotknąć, jednak cofnęła się. – Sanae…
– Nic nie rozumiesz, Shun. Przyszłam właśnie do ciebie, bo przeżyłeś w sobotę to samo, bo jesteś moim przyjacielem, ufam ci i miałam nadzieję, że pomożesz mi rozszyfrować list. Chyba jednak mogłam ci nic nie mówić i zrobić wszystko sama – powiedziała spokojnie, marszcząc brwi. – Przepraszam, że zmarnowałeś przeze mnie tyle czasu. Cześć.
– Sanae daj spokój. Ja się po prostu martwię o ciebie! – krzyknął, łapiąc ja za rękę. – Sanae!
– Puść mnie! – warknęła, próbując uwolnić się z jego silnego uścisku.
– Nie! Nie puszczę cię, nie dam ci tak po prostu odejść. Nie kiedy jesteś na mnie zła. – pociągnął ją do siebie i objął mocno, wtulając twarz w jej lśniące włosy. – Nie chcę żeby coś ci się stało. Jesteś dla mnie zbyt ważna. Martwię się… to wszystko.
– Shun…
– Przyjaciele są na dobre i na złe, a nie tylko wtedy, kiedy jest super i cacy. Pamiętaj, że zawsze jestem do twojej dyspozycji i możesz powiedzieć mi wszystko. No i masz jeszcze Kei’a. – ciągnął dalej. – Nie bądź na mnie zła. Chciałem dobrze, jednak jeśli nie chcesz nic mówić rodzicom, to chociaż mnie nie odpychaj.
Stali przez chwilę bez słowa. Sanae czuła, że głupio postąpiła wydzierając się na Shuna. Wiedziała, że chce dla niej jak najlepiej, a jednak wzmianka o rodzicach sprawiła, że cała aż zaczęła się gotować. Jej także na nim zależało i nie chciała go odtrącać.
– Przepraszam. Poniosło mnie – mruknęła w końcu, odsuwając się od niego, aby spojrzeć mu w oczy. – Po prostu… yh… rodzice stali się dla mnie obcy. Nie potrafię już z nimi rozmawiać. Przez większość czasu nie ma ich w domu, a kiedy są… czuję się jakbym im zawadzała. Wiem, że się o mnie martwisz i jeszcze raz przepraszam.
http://img29.imageshack.us/img29/2521/snapshot58848b25d91be89.jpg
W odpowiedzi nachylił się lekko i pocałował ją. Sanae zarzuciła mu ręce na szyje i przysunęła się bliżej, aby przeciągnąć pocałunek. Niestety nie na długo, gdyż po chwili rozległ się dzwonek komórki Shuna. Chłopak odsunął się niechętnie, wyrzucają z siebie dziesiątki tortur, jakim podda osobę dzwoniącą, za przerwanie mu tej pięknej chwili. Wyciągnął telefon z kieszeni i spojrzał na wyświetlacz.
– Co chcesz? – syknął niezwykle „miłym” głosem. – Nie zapomniałem… spoko… rany, nic się nie stanie, jak czasem się spóźnię… nakopie ci do dupy!.... sam ssij, łosiu! – rozłączył się.
– Co za kretyn – mruknął pod nosem, chowają komórkę. – Musze iść na trening, bo ta hołota beze mnie nie zacznie.
– Ah, ja też już muszę iść. Mecz Akiry.
Shun podniósł torbę z ziemi i zarzucił ja na ramię. Oboje ruszyli w stronę wyjścia z terenu szkoły.
– Pomogę ci jutro z tym listem, okey?
– Dobrze. Uważaj na treningu. – Pocałowała go jeszcze na pożegnanie, a następnie uśmiechnęła i skręciła w stronę domu.
Szczerze mówiąc to trochę się zawiodłam na tym odcinku. Myślałam, że będzie ciekawszy. Trudno.
Rozumiem Sanae. Chyba też bym tak reagowała, jeśli moi rodzice nie mieliby dla mnie czasu. Ale nie wiem po co się tak zdenerwowała na Shuna. Przecież tylko dał jej wskazówkę. Cóż, okres dorastania jest dziwny :P Co do tego listu to chyba najpierw na własną rękę szukałabym rozwiązania a dopiero później pytałabym o radę. Tym bardziej, że ma dziwną treść i jak go nie rozumie to dlaczego miałby go rozumieć ktoś inny <zastanawia się>
Pochłonęłam ten odcinek w 5 minut i czuję niedosyt ;/ zastanawiałaś się żeby zrobić kiedyś jakiś bonus do tego FS?? :)
Jeżeli w przyszłości wydasz tę książkę to możesz być pewna, że ją kupię :P
Doszukałam się paru błędów, ale nie chce mi się szukać. Pamiętam tylko, że w którymś miejscu było powtórzenie "opiera się o oparcie" w każdym bądź razie coś takiego xD
Tyle ode mnie. Czekam na kolejną część ;)
Paulasia12
10.04.2012, 22:10
Ooo Vipera! Niezmiernie się cieszę, że wróciłaś:D (tak wiem, troche zamuliłam, przyznam się bez bicia) Jezuuuuu! I to na dodatek z Melodią B) Niech tylko sobie przypomnę Vincenta niach niach :D
Mam nadzieję, że tym razem dokończysz Melodię i nie zasmucisz mnie w połowie, że niedość kończysz pisać, to jeszcze usuwasz cały temat :|
A pytanie: Udało się Tobie zrealizować chociaż w połowię plan z napisaniem książki o Melodii?:P Wybacz, strasznie ciekawska jestem ...
Trza zacząć czytać od początku, no nic :)
Zabieram się zaczytanie jak na razie, i napisze co i jak.
Szczerze mówiąc to trochę się zawiodłam na tym odcinku. Myślałam, że będzie ciekawszy. Trudno.
Nigdy cała książka nie jest ciekawa, bez względu na to jak jest napisana
Cóż, okres dorastania jest dziwny
Sanae ma 18 lat, wiec już po.
Tym bardziej, że ma dziwną treść i jak go nie rozumie to dlaczego miałby go rozumieć ktoś inny <zastanawia się>
Jak to się mówi, co dwie głowy to nie jedna. Poza tym, od tego są przyjaciele żeby pomagać, no i to, że Sanae nie mogła tego rozszyfrować, nie znaczy, że Shun też.
Jeżeli w przyszłości wydasz tę książkę to możesz być pewna, że ją kupię
Może kiedyś, póki co nie wyszło mi :(
A pytanie: Udało się Tobie zrealizować chociaż w połowię plan z napisaniem książki o Melodii?
Napisac to jedno, a wydac to drugie. Książka jest już od roku skończona, ale wydac mi się nie udało. Aktualnie mam rozpoczętą 2 część i dwie inne powiesci, także zobaczymy jak będzie.
Dzięki, dzięki :)
rudzielec
11.04.2012, 20:06
Blergh! Ona całuje Shuna! :D
A tak poważniej mówiąc, musiał się trafić przejściowy odcinek, więc nie narzekać mi tu, tylko cieszyć się z następnej części :P
Zbliżają się mega odcinki <3 Z każdą chwilą coraz bliżej! :3
czekaaam <3
Mam nadzieję, że nie umrę do tego czasu :D
Mroczny Pan Skromności
11.04.2012, 20:26
Nigdy cała książka nie jest ciekawa, bez względu na to jak jest napisana
Z tym się nie zgodzę, ale nie będę się rozwodził, bo...
Szczerze mówiąc to trochę się zawiodłam na tym odcinku. Myślałam, że będzie ciekawszy. Trudno.
...z tym również się się zgodzę. Po raz kolejny dajesz do zrozumienia, że coś jest między Sanae i Shunem i po raz kolejny pojawiają się przeszkody. Zaczynam się zastanawiać, czy to przypadek, ze za każdym razem ktoś im przerywa? Opis na początku jakoś nie w Twoim stylu napisany, może to tylko wrażenie. No i podobnie jak Silver, nie rozumiem zachowania Sanae wobec Shuna. Okej, pomoc rodziców nie wchodzi w grę, ale to nie powód, żeby strzelać focha na przyjaciela. Nom, to tyle ;)
Tu nie chodzi o focha, tylko odruchowe reagowanie na nieprzyjemne tematy.
Melduję, że nadrobione :D!
No i co mam napisać? Odcinki fajne, zdjęcia super... Czego chcieć więcej :P?
Pamiętam, że byłam za związkiem Sanae i Shuna :D. Sanae nieco zbyt gwałtownie zareagowała w ostatnim odcinku, ale zdarza się...
A zdjęcie Vinca było rzeczywiście najważniejsze i nie wiem, jak mogłaś o nim zapomnieć :P. Wstydź się :P.
No, akurat o tym liście i psychopacie to jej rodzice powinni wiedzieć...
Nie bardzo mogę się skupić, więc dziś krótko...
Czekam na kolejny odcinek :P!
(...) – Co chcesz? – syknął niezwykle „miłym” głosem. – Nie zapomniałem… spoko… rany, nic się nie stanie, jak czasem się spóźnię… nakopie ci do dupy!.... sam ssij, łosiu! – rozłączył się.
– Co za kretyn – mruknął pod nosem (...)
Mistrzowskie! :D W ogóle Twoje dialogi są świetne i uwielbiam je czytać. <3 Podobnie jak opisy, np.:
(...) Oparła się wygodnie o oparcie krzesła i wbiła wzrok w różowe kwiatki wiśni, które porwane prze wiatr wirowały nad koronami drzew. (...)
<333 !
Odcinek długi, ale (kurczę, jestem monotematyczna, wiem o.O) Vinca nie było w ogóle, za to znów Sanae zdradzała ;) go z Shunem i oczywiście czuję niedosyt. W książkach piękne jest to, że właściwie sama decyduję, kiedy dojdę do kulminacyjnego, interesującego mnie momentu, regulując sobie tempo czytania, a tu jestem skazana na czekanie na kolejne części, co jest dla mnie nie lada wyzwaniem, bo czasem trzeba czekać dłuuuugo. ;)
(...) musiał się trafić przejściowy odcinek (...)
O to, to.
(...) więc nie narzekać mi tu, tylko cieszyć się z następnej części
No więc ja się cieszę i czekam na część kolejną. :P
Biedna Sanae, biedny Akira... niby rodzice mogą mieć jakiś powód, ale jednak do sytuacji, w której rodzice wydają się dziecku obcy nigdy nie powinno dojść!
Lekcja wydawała się ciągnąc w nieskończoność, gdyż sensei omawiał wyjątkowo nudny wiersz, jakiegoś starego, wąsatego poety. Wszystko co było tam opisane, nie miało najmniejszego sensu.
Nie wiem czemu, ale przy "starym wąsatym poecie" nie mogę przestać się śmiać.
Za każdym razem coś Shunowi i Sanae przerywa... może los bardzo nie chce, aby byli razem :rolleyes:
Nic szczególnego się nie wydarzyło, mam nadzieję, że w następnym odcinku będzie więcej akcji( tytuł rozdziału brzmi zachęcająco :D)
Rzeczywiście w tym odcinku prawie nic się nie działo, no może poza tym, że Sanae i Shun się całowali (bleh ;p).
No, ale coraz bardziej zastanawiam się, o co chodzi z tym listem. Niby miałam jakieś tam swoje przemyślenia, ale tak naprawdę już sama się w nich pogubiłam.
Współczuję Sanae i Akirze, bo wiem, co to znaczy. Nie dziwię się, że dziewczyna jest tak nerwowa, ale podziwiam ją, że wspiera brata i robi wszystko, aby jakoś mu w tej sytuacji ''ulżyć''.
Shun jest naprawdę dobrym przyjacielem. Nie wiem, czy już to mówiłam, ale tak jest.
W ogóle nie wiem, co m mam powiedzieć (napisać), bo tak jak już mówiłam ten odcinek za dużo do sprawy nie wniósł.
Niemniej jednak podobał mi się, bo jest ładnie napisany, opisy powalają, tylko dialogi w niektórych miejscach mi zgrzytają. No, ale czekam na next. Mam nadzieję, że się tak nie spóźnię ^^
Nowy odcinek już jutro! na 150%
Ciemnowłosa kobieta, marszcząc brwi, nachyliła się nad dokumentami rozłożonymi na biurku. Pogrzebała między stertą papierów szukając tych, które ją interesowały. Po chwili dojrzała dwie kartki spięte ze sobą spinaczem, leżące na włączonym laptopie. Westchnęła głośno i wzięła je do ręki. Przez moment patrzyła na nie w skupieniu, studiując wyrysowane drogi z oznaczonymi na czerwono budynkami. Podeszła do wiszącej na ścianie dużej, biało–czarnej mapy i wolną ręką sięgnęła po kolorowe pineski. Przyczepiła kilka w trzech miejscach i odsunęła się nieco, aby spojrzeć na to, co jej wyszło.
– Ciekawe – powiedziała do siebie, krzyżując ręce na piesiach. Kiedy odkładała dokumenty na biurko, usłyszała pukanie do drzwi, a zaraz potem do gabinetu wszedł Murai z grubą, granatową teczką i kubkiem kawy w rękach. Postawił naczynie obok komputera i spojrzał na wiszącą mapę.
– Dziękuję – powiedziała Alice, siadając za biurkiem. – Marzyłam już o kawie.
http://img152.imageshack.us/img152/5039/snapshot58848b25d928091.jpg
– Domyśliłem się. Masz to marzenie wymalowane na twarzy – odpowiedział mężczyzna. – Jako bonus do napoju, przyniosłem wieści. Jack’owi udało się znaleźć kawałek materiału w miejscu, gdzie ostatnio doszło do ataku. Niestety policja utrudniała nam prace, więc nie mamy nic innego, poza tym skrawkiem.
– To i tak dobrze.
– Owszem. Materiał został już oddany do laboratorium – powiedział Murai, siadając na krześle naprzeciw żony. – Jeśli chodzi o Mark’a… Nic nie mamy.
– Jak to nic? Przecież nasi ludzie śledzili go wczoraj! – zdziwiła się kobieta, biorąc do ręki jeszcze ciepły kubek. – Zauważył ich?
– Prawdopodobnie tak. Podobno zniknął im z oczu niedaleko świątyni w centrum.
– Cholera! W taki sposób nigdy nie znajdziemy ich kryjówki! – warknęła Alice. – Zostaje nam czekać na wynik z laboratorium. Miejmy nadzieje, że ofiara zdołała uciec.
– Może pójdę zajrzeć jak im idzie… – W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi i do środka weszła niska, szczupła japonka. – No i proszę! Nigdzie nie muszę chodzić, jak miło.
– Przyniosłam wyniki – poinformowała, podając Alice papiery.
– Dziękuję Hikari. – Kobieta spojrzała na treść dokumentu, marszcząc brwi. – O! widzę, że już wszystko sprawdzone. Świetnie!
– Sprężyli się dzisiaj – zauważył Murai, zerkając przez ramie żony na wyniki. – Kihara Shun?
Spojrzeli na siebie porozumiewawczo. Na obu twarzach pojawiło się zdziwienie. Alice rzuciła okiem jeszcze raz na kartkę i mruknęła coś pod nosem.
– Czy to nie przyjaciel Sanae? – zapytał Murai. Kobieta milczała, przez cały czas wpatrując się w wydrukowane nazwisko. – Może to jednak ktoś inny?
– Nie. Wszystko się zgadza. To na pewno on.
– Ale jak to… przecież… Sanae mówiła, że po koncercie poszła do Shun’a, więc musieli być razem. Z tego wynika, że… Ten bydlak ścigał naszą córkę!?
– Na to wygląda – odpowiedziała spokojnie Alice, odkładając dokumenty na biurko.
http://img36.imageshack.us/img36/2877/snapshot58848b257928088.jpg
– Alice, powinniśmy jej powiedzieć. – Murai podszedł do okna i odsłonił żaluzje. Na zewnątrz zaczynało się powoli ściemniać.
– Nie! Rozmawialiśmy już na ten temat. Nie zmienię zdania!
– Teraz sytuacja się zmieniła! – warknął mężczyzna. – Ona jest w niebezpieczeństwie! Powinniśmy…
– Nie zgadzam się! – krzyknęła, uderzając pięścią w biurko. – Moja córka nie będzie prowadzić takiego życia jak ja!
– Nie musi Alice, ale ona jest teraz całkowicie bezbronna. Jeśli wpadnie w ich łapy, to w żaden sposób się nie obroni. My jesteśmy w stanie, a ona nie, chociaż jest naszą córką. W naszych żyłach płynie ta sama krew!
– Właśnie… my jesteśmy w stanie. Dlatego to MY będziemy ją chronić, ona nie musi o niczym wiedzieć – powiedziała kobieta, wyłączając laptopa. – Wracajmy do domu. Musimy porozmawiać z dziećmi.
– Ona nas znienawidzi… – szepnął Murai, patrząc za okno. – Do tego chcesz doprowadzić.
– Kiedyś nam za to podziękuje. Kiedy to wszystko się skończy, powiem jej kim jest.
– Jeśli prędzej nie zginie.
*
– Ah! Pizza była pyyyyszna! – zawołała Sanae, klepiąc się po żołądku. – No to dokąd teraz chcesz iść? Może do salonu gier, albo na karaoke?
– Jeszcze coś? O rany! Coś się dzisiaj taka rozrzutna zrobiła? – zapytał Akira, wpatrując się w siostrę, jakby nagle zafarbowała włosy na jaskrawy róż i założyła leginsy w zielona panterkę.
– Nie marudź tylko korzystaj, krasnalu. Drugiej szansy możesz nie mieć – powiedziała z uśmiechem dziewczyna, mierzwiąc mu włosy. – Musimy uczcić twoja wygraną. Świetnie się spisałeś.
– Skoro tak, to chodźmy na karaoke. Mam dość myślenia, jak na jeden dzień – wyszczerzył zęby w szerokim uśmiechu.
http://img404.imageshack.us/img404/1479/snapshot58848b25d9280a5.jpg
Przecisnęli się przez tłum ludzi wychodzących z supermarketu i skręcili w boczną uliczkę, udając się w stronę baru z karaoke. Dochodziła dwudziesta pierwsza i na następny dzień oboje musieli wstać do szkoły, jednak Sanae chciała, żeby jej brat chociaż raz nie myślał o tym, że jego ojciec znowu zapomniał przyjść na mecz. Domyślała się, że w żaden sposób mu go nie zastąpi, jednak cieszyła się, widząc jego roześmianą twarz. Kiedy zbliżali się do drzwi baru, zadzwonił telefon. Dziewczyna wyciągnęła go z kieszeni i spojrzała na wyświetlacz. Mama. Westchnęła głęboko i nacisnęła klawisz, aby odebrać.
– Słucham?
– Sanae gdzie jesteś? – usłyszała zdenerwowany głos po drugiej stronie słuchawki. – Powinnaś być już dawno w domu. Czy Akira jest z tobą?
– Od kiedy zaczęłaś zauważać moją nieobecność? – zapytała gniewnie Sanae.
– Nie pyskuj! I wracaj do domu. Pytałam też, czy Akira jest z tobą.
– Owszem, jest – odpowiedziała krótko, planując nie wdawać się w bezsensowną dyskusję przez telefon. – Idziemy na karaoke, uczcić wygraną meczu.
– Możecie sobie zrobić karaoke w domu. Macie natychmiast wracać, na ulicach jest teraz niebezpiecznie – powiedziała Alice głosem, który wskazywał na to, że nie życzy sobie jakiegokolwiek sprzeciwu. Sanae jednak miała ogromna ochotę zrobić jej na złość i wrócić do domu dopiero o północy. Już miała odpowiedzieć w wyjątkowo wredny sposób, kiedy poczuła, że Akira kładzie jej rękę na ramieniu.
– Zostaw – wyszeptał ruszają w drogę powrotną. Dziewczyna nie powiedziała nic więcej. Rozłączyła się i pobiegła za bratem chowając telefon.
*
Spacer zajął im około dwudziestu minut. Przez cały ten czas szli w milczeniu, z wzrokiem wbitym w chodnik. Sanae była wściekła. Miała ochotę wejść do domu i zrobić taką awanturę, jakiej jeszcze nie było. Tak się starała umilić bratu dzień, a matka po prostu kilkoma zdaniami wszystko zniszczyła. Jak zwykle. Ona potrafiła zawsze wszystko zepsuć.
Kiedy doszli pod dom, w salonie i kuchni paliło się światło. Świetnie, rodzice na nich czekają, a więc wreszcie ma okazję wyrzucić z siebie wszystko co jej leży na sercu.
Otworzyła drzwi i nie czekając na brata, zdjęła buty i ruszyła do pokoju. Rodzice siedzieli na jasnej kanapie i oglądali telewizję. Słysząc kroki oboje spojrzeli na wściekła córkę, która stanęła przed nimi z rękami opartymi na biodrach.
– Nie lubię jak odkładasz słuchawkę bez słowa – powiedziała Alice.
– Właśnie dlatego odłożyłam – warknęła dziewczyna. – Zniszczyłaś synowi wieczór. Zadowolona jesteś z siebie?
– Jak ty się odzywasz do matki?! – zainterweniował Murai, wyłączając telewizor.
– Normalnie. Chyba nie oczekujesz, że będę się zwracała „kochana mamusiu” do osoby, której praktycznie nie widuję?! – krzyknęła Sanae. – Przestańcie wreszcie udawać, że wszystko jest w porządku i jesteśmy szczęśliwą, kochająca się rodzinką. Już od paru lat tak nie jest, więc skończcie z tą szopką!
– Sanae…
– Daj mi skończyć tato! – syknęła przez zęby, czując, że robi jej się gorąco z nerwów. – Jaka to praca jest tak ważna, że nie można poświęcić paru godzin swojemu synowi? Co to za cholerna robota, w której musicie siedzieć po kilkanaście godzin dziennie?!
http://img848.imageshack.us/img848/8521/snapshot58848b2579280af.jpg
– Córciu, pracujemy w policji i dobrze o tym wiesz. Teraz kiedy grasuje ten morderca, mamy dużo na głowie. Próbujemy go złapać, żeby między innymi tobie nie zagrażało niebezpieczeństwo – powiedział spokojnie ojciec, wstając z kanapy. – Wiem, że nie poświęcam wam za wiele czasu…
– Za wiele czasu? – prychnęła dziewczyna. – Ciebie nigdy nie ma! Już prawie zapomniałam jak wyglądasz. Wiesz ile razy obiecałeś, że pójdziesz na mecz Akiry? Wiele… ale oczywiście na żadnym cię nie było. Dzisiaj także.
– Sanae zostaw to… – zaczął Akira, stojący na schodach, jednak siostra uciszyła go ruchem ręki.
– Nie, nie zostawię tego! – krzyknęła nie odrywając wzroku od ojca. – Jakim prawem matka mi rozkazuje, skoro nawet nie wie co się ze mną dzieje?! – zerknęła na Alice, która cały czas siedziała spokojnie na kanapie i przyglądała jej się. – Tak mamo. Od trzech lat prawie ze sobą nie rozmawiamy. Od trzech cholernych lat nie złożyłaś mi nawet życzeń tego samego dnia, w którym mam urodziny. Może mi teraz powiesz, że łapiecie tego samego mordercę od tamtej pory? A może mnie po prostu okłamujecie i wcale nie pracujecie w policji? Widząc jak ojciec mojej koleżanki ze szkoły, zabiera co niedzielę rodzinę na wycieczkę, o coś mi tu nie pasuje. Dziwne, że on ma czas dla swoich dzieci, a wy dla nas nie macie. Jak to jest?
– Dosyć tego Sanae – przemówiła Alice, wstając z siedzenia. – Wszystko co robimy, to dla waszego dobra. Aby wam niczego nie brakowało. Przykro mi, że tak was zaniedbaliśmy z ojcem przez ostatnie lata, postaramy się to wam jakoś wynagrodzić. Jutro wrócę wcześniej i zrobię kolacje. Co wy na to?
– Zjemy ją wspólnie? – zapytał Akira, z nutką entuzjazmu w głosie.
– Oczywiście, kochanie, prawda Murai? – zwróciła się do stojącego obok męża.
– Tak. Myślę, że nie będzie problemu z wcześniejszym wyjściem z pracy.
– I myślisz, że to nam wystarczy?– zapytała Sanae
– To na początek. Od czegoś trzeba zacząć – podeszła do niej, podnosząc rękę aby pogłaskać córkę po głowie, jednak ta szybko odsunęła się. – Sanae… przepraszam cię.
Nie odpowiedziała. Odwróciła się w stronę schodów na piętro i powoli ruszyła przed siebie.
– Idę do siebie. Dobranoc – rzuciła wchodząc na stopień.
– Dobranoc.
*
Sanae wdrapała się na piętro, weszła do swojego pokoju i oparła się plecami o drzwi. Czuła, że serce wali jej jak oszalałe i z nerwów cała się trzęsie. Rodzice zachowywali się tak, jakby w ogóle nie byli świadomi tego, że ich dzieci tęsknią.
Biedny Akira – pomyślała, spoglądając na biurko. Widząc leżący na nim list w bordowej kopercie z różą, przypomniała sobie, że miała poszperać w Internecie.
Usiadła na krześle i włączając komputer, który przywitał ją śmiesznym obrazkiem, na którym widniało kilka postaci z „Hakuouki”. Nie mogła się powstrzymać aby się nie uśmiechnąć, widząc ich miny na całym ekranie. Po chwili obrazek zniknął i pojawiła się ponura tapeta i równie ciemne ikony. Kliknęła na wyszukiwarkę i kiedy ukazała jej się strona startowa, wpisała hasło „Lilith”.
Wujek Google, jak zwykle chciał być pomocny, zasypując ją stronami, które w większości odbiegały od tematu. Po przeczytaniu kilku stron od góry, stwierdziła, że chyba nadal będzie żyć w niewiedzy. Na każdej było napisane co innego, więc nie miała pojęcia, o którą wersję chodziło autorowi listu.
Według Wiki, Lilith była mezopotamskim demonem, który porywał dzieci, a także żoną biblijnego Adama. Czytając skrzywiła się. Nie bardzo wiedziała, co to niby ma wspólnego z nią. Na kolejnej przypadkowej stronie było napisane, że jest ona Boginią, na innej, że sukubem.
Po godzinie poszukiwań, kiedy miała już wszystkiego serdecznie dość, natrafiła na ciekawy link. Kliknęła na niego i zagłębiła się w lekturze czerwonego tekstu, na czarnym tle. Zawsze interesowała się istotami fantastycznymi, dlatego strona pochłonęła ja całkowicie. Znajdywały się tam opisy smoków, elfów, wilkołaków i wielu innych stworzeń, o których czytała z książek.
http://img24.imageshack.us/img24/1056/snapshot58848b2539280ba.jpg
Zjechała kursorem na sam dół i omal nie jęknęła, czytając nagłówek ostatniego posta „Wampiryczni Bogowie”
Powiększyła sobie czcionkę, aby lepiej widzieć małe, jaskrawe literki na ciemnym tle i zabrała się za czytanie.
„Bóg stworzył Adama i Lilith jednocześnie, jako jedną istotę połączoną plecami, a potem by ich ciągłe spory uśmierzyć stwór ten został podzielony na dwie istoty. Adam i Lilith ciągle się jednak kłócili, gdyż Lilith była jedyną istotą na świecie, która Adamowi nie chciała się podporządkować. Uznawała się za równą jemu, gdyż tak jak on została stworzona przez Boga. Kiedy Adam próbował przemocą zmusić ją do posłuszeństwa, Lilith wykrzyknęła tajemne niewymawialne imię Boga (Szem ha–meforasz), wzniosła się w powietrze na skrzydłach które jej urosły i na zawsze odeszła.” – przerwała na chwilę i spojrzała nieco niżej, gdyż notka była naprawdę długa, a przez kolor źle się na nią patrzyło –„… Lilith znana jest też Mroczną Boginią Matką dla wielu praktykujących wampirów. Jest uważana za prawdziwego wampira i kochankę Kaina, najpiękniejszą syrenę oraz uwodzicielkę.”
Sanae odsunęła się od komputera i przetarła dłońmi zmęczone oczy. Miała mętlik w głowie. Przeczytała tyle różnych wiadomości, jednak nie wiedziała, która z nich jest prawidłowa. Która pasuje do Lilith z listu. Każda z wersji była fantastyczna i nie widziała w tym żadnego związku ze swoją osobą. Może ktoś po prostu zrobił jej głupi żart, a ona się teraz przejmuje i szuka wskazówki? Nie, na pewno nie. Kto miałby coś takiego zrobić? I po co?
Wzięła do ręki bordową kopertę i wyciągnęła z niej tajemniczy list. Przeczytała jeszcze raz jego treść, rozważając różne wersje wytłumaczenia go.
– Dziecię nocy… dziecię nocy – mruknęła pod nosem, wpatrując się w kartkę – Może to być demon, albo wampir... obie wersje pasują. Piekło… demony żyją w piekle – ziewnęła przeciągle, odłożyła kopertę na biurko i spojrzała na zegarek. Dochodziła pierwsza. Wyłączyła komputer i postanawiając kontynuować rozwiązywanie zagadki po południu, rzuciła się na łóżko.
Melodia... <333
Powiem (eee... napiszę ;)) tak - wkurzają mnie trochę rodzice Sanae. Rzeczywiście, no ile można siedzieć w pracy? Rozumiem jej żal i rozgoryczenie, ma prawo się wściekać, tym bardziej, że inni zapracowani rodzice, poświęcają przynajmniej ten jeden dzień na wspólne spędzenie czasu z dziećmi. Dlaczego więc oni nie mogą zrobić tego samego? ;/ Czy naprawdę nie zdają sobie sprawy, jak bardzo oddalili się od siebie? Że to, co pozostało, już nawet trudno nazwać rodziną? To Sanae robi za matkę i ojca dla Akiry, nie powinno tak być. ;/ Cieszę się, że im wygarnęła, ale szkoda tylko, iż mam wrażenie, że niewiele z tego wszystkiego do nich dotarło i tak naprawdę nadal nic się nie zmieni. Nie rozumiem Alice - z jednej strony no niby chce chronić córkę, ale z drugiej - jak ona chce to robić siedząc za biurkiem? Szczera rozmowa z córką na pewno by więcej zdziałała, tylko że nie wiem, czy Sanae chciałaby jej słuchać, one praktycznie nie mają już żadnego kontaktu.
No i nadal nie wiadomo, czym oni się tak naprawdę zajmują, kim są? Jakimiś pogromcami wampirów?
Standardowo, czekam na więcej. Mam nadzieję, że przerwy nie będą taaaakie długie... :(
Postaram się wrzucać odcinki szybciej, w miare mośliwosci. Sesja mi sie zbliża i może być ciężko :(
Wiesz, że jest cudnie :). Szkoda, że bez Vinca, ale przeżyjemy ;).
Rodzice Sanae... no cóż... nie spisują się w roli rodziców. Doskonale pamiętam, czego się domyślałam, gdy pierwszy raz to czytałam :P. Teoretycznie też mają trochę racji, ale... jakim kosztem...
Akira jak zwykle najrozsądniejszy ze wszystkich :).
Czekam na ciąg dalszy :).
No cóż... rodzice Sanae coś ukrywają, ale nie wiem do końca co mieli na myśli. W ogóle przeszłość Alice wydaje mi się bardzo ciekawa i nie wiem dlaczego nie chcą powiedzieć prawdy córce. Skoro to miałoby ją ochronić to czemu nie?
Ale się wkurzyła :P bardzo dobrze, że w końcu wygarnęła im wszystko. Też bym tak zrobiła na jej miejscu. A Murai i Alice powinni się zastanowić nad swoim postępowaniem. Przecież to nienormalne.
Co do Lilith to można się domyśleć o jaką wersje chodzi :) Sanae niestety musi się trochę namęczyć z rozwiązaniem tej zagadki.
Już nie mogę się doczekać dalszej części i wyjaśnień, a najbardziej ciekawi mnie ta tajemnica ukrywana przez rodziców. Kiedyś nam za to podziękuje. Kiedy to wszystko się skończy, powiem jej kim jest.
no właśnie...to mnie najbardziej interesuje ;) kim ona może być :|
Niestety policja utrudniała nam prace, więc nie mamy nic innego, poza tym skrawkiem.
Dochodzę do wniosku, że nie pracują w policji, bo współpracowaliby z nimi i nie narzekali, że tamci utrudniają im pracę. No chyba, że są w jakiejś innej jednostce. Coś wyżej postawione od policji.
No i co do jasnej ciasnej Shun robi w ich papierach :O on ma być tym mordercą czy ofiarą o,O czy ja nie umiem czytać ze zrozumieniem :D
Matka Sanae jest dość... trudna. Z ojcem prościej można się dogadać i przynajmniej moim zdaniem jest w porządku :) ale wszystko w swoim czasie.
Shun mordercą? eeee gdzie tam ^____^
Fajny odcinek ^^ Nie wiem, jak mogłam go wcześniej nie zauważyć, no ale ;p
Ciekawe, dlaczego to właśnie Shun widniał na tych całych dokumentach. Przecież dobrze wiemy, że był on z Sanae. Poza tym ten gość, który ją gonił (hmm... a wtedy Shuna nie było), o ile dobrze pamiętam miął jasne włosy. Chyba, ze to mi się coś pokręciło.
Niemniej jednak sprawa wydaje się dziwna. Może ktoś go wrobił, albo coś? Znając możliwości... TYCH stworzeń.
Mam totalną pustkę w głowie, tym bardziej, że znowu pojawia się temat Alice - co więcej - ojca Sanae też. Kim oni (i ich córka) są? Jak zapewne się domyślasz, mam pewne przypuszczenia, ale wolę zostawić je sobie.
Szkoda, że nie ma Vinca, ale - jak mnie uprzedziła ruda - długo go nie zobaczymy (dzięki Ci wielkie, tak w ogóle <naburmuszona>)
Pozostaje czekać na next ;}
Ale jak wrobić, kto wrobić? Po co wrobić? :P Prostrzego rozwiązania juz sie wymyslic nie da?:P
Najwyraźniej mój mózg nie jest w stanie wymyślić nic prostszego. Jestem mistrzem w komplikowaniu najprostszych spraw.
W ostateczności, gotowa jestem uwierzyć, że Shun się przeobraża, czy coś :D No, albo próbuje doprowadzić Sanae do zawału, albo - co gorsze - sprawić, by wiecznie szukała pocieszenia w jego ramionach :D:D:D
Jeśli chodzi o wrabianie go... Być może Mark (albo ktoś, kto jak myślę, mógł mieć coś wspólnego z gonitwą) próbuje jakoś zatrzeć ślady po sobie. Wiesz, o co mi chodzi.
Poczekamy, zobaczymy. Niech ktoś inny wymyśla jeszcze inne wersje ;p
Nikt go nie wrabia. Po prostu podczas pościgu skaleczył się, koszulka mu się trochę porwała i ten własnie materiał znaleźni. Nie doszukuj się gmatwania tam, gdzie go nie ma :P
No chyba że tak -_-' Mam talent do doszukiwania się tego, czego nie ma, więc wiesz ;p
Miałam jeszcze kilka wersji w zanadrzu, ale żadnej podobnej do tego, co napisałaś.
:P
Nikt go nie wrabia. Po prostu podczas pościgu skaleczył się, koszulka mu się trochę porwała i ten własnie materiał znaleźni. Nie doszukuj się gmatwania tam, gdzie go nie ma :P
Eeeee no...wszystko popsułaś :( już myślałam, że Shun jest w jakiś dziwny sposób w to wmieszany albo ktoś się w niego przeobraża i próbuje zwalić na niego wszystko żeby usunąć go z drogi :D mieszam jak Nesye :P
Dobra... w takim razie zaskocz nas czymś innym :)
Dobra... w takim razie zaskocz nas czymś innym
Nie bojaj :P
Ojojoj nic spektakularnego się nie zdarzyło :(
Nie lubię Alice, jej mąż jest jakiś normalniejsiejszy.
No ja na akcję czekam! Błagam niech w następnej części coś się wydarzy...
Sanae znalazła coś naprawdę istotnego? Czy to po prostu ma wyjaśniać, że o wampiry chodzi?
@down: No ja nie liczę, że w każdym, ale w co drugim ;)
Nie będą się bić, uciekać i umierać w każdej części, na to nie licz ;)
Z oddali słychać było delikatny dźwięk fortepianu, przeplatany ze skrzypcami. Przepiękna, wolna melodia rozbrzmiewała w całym pomieszczeniu, jak gdyby pływała między tańczącymi na parkiecie osobami. Wszyscy obecni, ubrani w firmowe garnitury i cudowne kreacje wieczorowe, które aż wykrzykiwały swoją cenę. Impreza godna królów, jednak nie król był gospodarzem.
Czerwonowłosa siedziała przy toaletce, wpatrując się w lustrzane odbicie pięknej nieznajomej.
http://img860.imageshack.us/img860/9799/snapshot58848b2519280e8.jpg
Kiedy wszystko było skończone i mogła zobaczyć się w całej okazałości, nie była w stanie wydusić z siebie ani słowa. Gdyby nie wiedziała, że to ona, to pewnie nawet by się nie poznała. W najśmielszych snach nie wyobrażała sobie, że można zrobić z niej takie cudo.
Wysoka kobieta, o długich rudych lokach, uśmiechnęła się lodowato, zapewne zadowolona ze swojego dzieła. Po chwili czas przyzwyczajania się do swojej nowej twarzy minął i rudowłosa chwyciła dziewczynę za rękę, aby wyprowadzić ją z pokoju. Wyszły na długi korytarz oświetlony światłem wydobywającym się ze złotych, rzeźbionych lampionów. Podłoga pokryta była dywanem w kolorze bordowym, który znakomicie pasował do marmurowych ścian i ciemnych ram od obrazów, które na nich wisiały Kobiety na nich przedstawione, były tak piękne, że trudno było oderwać od nich wzrok.
Rudowłosa podała dziewczynie zdobioną koralikami maskę karnawałową i pociągnęła ją na szczyt schodów, a następnie oparła się o poręcz, aby spojrzeć w dół. Po chwili napotkała wzrok jakiegoś mężczyzny stojącego na marmurowej posadzce.
– Załóż maskę i zejdź – rzuciła, odchodząc w stronę pokoju, z którego przed chwilą wyszły.
Zdziwiona Sanae, spojrzała na idącego w stronę schodów nieznajomego. Skądś go znała, jednak między nimi była zbyt duża odległość, aby mogła dobrze mu się przyjrzeć. Wypuściła głośno powietrze, zrobiła co nakazała jej kobieta, a następnie chwyciła materiał swojej sukni i zaczęła powoli schodzić.
http://img10.imageshack.us/img10/1102/snapshot58848b251928126.jpg
Nagle poczuła wzbierającą się w niej złość, pomieszaną z uczuciem strachu. Miała wrażenie, że znajduje się w miejscu, gdzie wcale nie powinno jej być. Stanęła. Chciała zawrócić na górę, ale coś ją zatrzymało. Jakaś niewidoczna siła ciągnęła ją w dół. Próbując zdusić w sobie to dziwne uczucie, podniosła głowę i ruszyła przed siebie. Po chwili stała już na czarnej, marmurowej posadzce, wpatrując się w wyciągniętą w jej stronę dłoń mężczyzny. Średniej długości włosy w kolorze smoły opadały mu na srebrną maskę, spod której było widać duże, błyszczące oczy. Widziała je już kiedyś. W tych pięknych, intensywnie zielonych tęczówkach kryło się zło i ogromna moc. Powinna się odsunąć, jednak podała mu dłoń i uśmiechnęła się. Właściwie nie wiedziała dlaczego. Wcale tego nie chciała, czuła złość i strach, a jednak wbrew sobie robiła to, czego się spodziewał. Jakby straciła panowanie nad własnym ciałem.
– Wyglądasz olśniewająco – powiedział ze szczerym zachwytem w głosie. Nachylił się i pocałował delikatnie jej dłoń. Miała na sobie długą jedwabną suknię w kolorze granatowym. Dolna część składała się z trzech warstw, w czym każda następna była krótsza. Ta znajdująca się po środku, obszyta była czarną, połyskującą koronką, która w świetle lamp mieniła się niczym obsypana kryształkami. Warstwa znajdująca się na wierzchu połączona była z górą sukni i mocno pomarszczona po prawej stronie. Góra była dość skąpa, gdyż prawie całe plecy i boki były nagie. Przez środek wycięte było coś w stylu fali i dwóch łez, które podszyte były przeźroczystym, mieniącym się materiałem. U samej góry kreacji także znajdywała się koronka, a po lewej na nodze ciągnął się rozpierak aż do samego biodra.
– Dziękuję – odpowiedziała rozglądając się po Sali.
– Zatańczymy?
Kiedy wprowadził ja za rękę na parkiet, wszystkie zamaskowane twarze spojrzały się wprost na nią. Na niektórych wykwitł zachwyt, a na innych obrzydzenie i nienawiść. Serce zaczęło bić jej tak szybko, jakby zaraz miało utorować sobie drogę do wyjścia. Mężczyzna przyciągnął ja do siebie i odgarnął jej gęste czerwone włosy za ucho.
http://img717.imageshack.us/img717/1361/snapshot58848b25b928130.jpg
– Będziesz moja na wieki, piękna Sanae – wyszeptał to zdanie takim głosem, że o mało nie ugięły się pod nią kolana. – Zostaniesz panią tego zamku.
Nagle muzyka przyśpieszyła i obraz jakby zaczął się zamazywać. Nadal tkwiąc w ramionach ciemnowłosego, rozejrzała się po sali. Wszyscy tańczyli, lub rozmawiali uśmiechając się do siebie radośnie, jakby nic się nie stało. A może nie stało nic tak naprawdę, a była to tylko jej wizja.
Wtedy zobaczyła go. Stał przy jednym z filarów podtrzymujących schody. W dłoni trzymał kieliszek czerwonego wina i przyglądał jej sie z uśmiechem. Błysnęły kły.
Usiadła gwałtownie na łóżku, przyciskając kołdrę mocno do ciała. Serce biło jej szybko i miała trudności ze złapaniem oddechu. Pot spływał jej po pole i szyi.
Co to do cholery było? – Pomyślała, zapalając lampkę nocną. Kiedy jej blask rozjaśnił pokój, na pościeli zauważyła kolejna kopertę. Zamarła.
***
Wystraszona Sanae wpatrywała się w granatową kopertę leżącą na pościeli, nadal kurczowo trzymając kołdrę przyciśniętą do piersi. Czuła się tak, jakby spełnił się jej najgorszy koszmar. Serce waliło jak oszalałe, włosy mokre były od potu, a ręce trzęsły się jak staruszce. Przełknęła głośno ślinę, podnosząc wzrok na okno. Zamknięte. Jakim cudem ten list znalazł się na jej łóżku? Kto to wszystko robi i dlaczego?
Spuściła głowę i ponownie spojrzała na kopertę z wyrysowaną na wierzchu czarną różą z kolcami. Nad rysunkiem widniało wypisane starannym, pięknym pismem jej imię. Drżącymi palcami namacała list i przysunęła go po pościeli w swoją stronę. Drugą ręką planowała zapalić lampkę nocną, jednak kiedy koperta znalazła się na jej kolanach, zauważyła, że doskonale widzi co jest na niej napisane. Nawet mimo panującego w pomieszczeniu mroku. Wyciągnęła z wnętrza niebieską kartkę i rozłożyła ja, aby przeczytać jej treść.
Dobrze Ci idzie moja droga Sanae,
Jednak mogłabyś się trochę bardziej postarać.
Chyba nie zostawiłem Ci zbyt trudnej zagadki, prawda?
Wykaz sie inteligencja, a dowiesz się prawdy.
P.s Kłamstwo to wyjątkowo paskudny nawyk, nie sadzisz?
W szczególności, kiedy okłamuję się swoich bliskich.
Dobrze mi idzie? – Pomyślała, ściskając nerwowo kopertę w dłoni – Czy ten facet mnie śledzi? Może założył mi podsłuch w pokoju, albo kamerę?
Rozejrzała się odruchowo, starając się wypatrzyć coś podejrzanego w pomieszczeniu, jednak nic nie zauważyła. Wszystko stało na swoim miejscu nienaruszone. Możliwe, że tak naprawdę nikt jej nic nie podłożył, ale w przeciwnym razie… jak wytłumaczyć te wszystkie dziwne wydarzenia z ostatnich dni? Najpierw list pozostawiony na łóżku pod jej nieobecność, a teraz ten. Okno było zamknięte, domyślała się, że drzwi od domu także – matka zawsze sprawdzała je kilka razy, zanim poszła spać, a więc albo zrobił to zawodowy włamywacz, albo psychopata z nadprzyrodzonymi mocami. Druga opcja była bardziej wiarygodna, biorąc pod uwagę te dziwne zagadki. Jeśli nawet nadawca nie miał takiego zamiaru, to tym razem wystraszył ją nie na żarty.
Sanae odłożyła tajemniczy list na szafkę nocną, a następnie powoli wygramoliła się spod kołdry, spuszczając stopy na podłogę. Kiedy opuściła ciepłe łóżko, poczuła, że z zimna robi jej się gęsia skórka. Nadal trzęsąc się z nerwów, ubrała kapcie i ruszyła w stronę łazienki. Weszła do pomieszczenia utrzymanego w barwach szarości, oparła się rękami o umywalkę i spojrzała na swoje lustrzane odbicie. Była blada jak papier, włosy poklejone miała od potu, a wargi tak wysuszone, jakby właśnie wróciła z wycieczki po pustyni.
Zauważyła też, że przed spaniem nawet nie ubrała pidżamy, gdyż nadal miała na sobie kwiecistą sukienkę.
Westchnęła głośno i zaczęła zdejmować z siebie spocone, pogniecione ubranie. Wrzuciła je do kosza na brudną bieliznę i odkręciła wodę pod prysznicem. Kiedy pierwszy strumień ciepła spłynął po jej zestresowanym ciele, od razu poczuła ulgę. Mięśnie rozluźniły się i powoli ogarniał ją spokój. Zapewne chwilowy, ale jednak.
Wychodząc z łazienki spojrzała na zegarek. Wskazywał godzinę piątą trzydzieści. Za wcześnie aby iść do szkoły, oraz żeby jeść śniadanie, na które i tak nie miała ochoty. Pomyślała tylko, że musi się komuś wyżalić. Shun.
Tak, tylko on o wszystkim wiedział i tylko jemu mogła pokazać list.
Usiadła na łóżku i sięgnęła po komórkę, leżącą obok granatowej koperty. Wybrała numer przyjaciela i czekała. Po kilku sygnałach usłyszała zaspany głos chłopaka po drugiej stronie słuchawki.
http://img820.imageshack.us/img820/3227/snapshot58848b257931552.jpg
– Słucham.
– Shun, przepraszam, że cię budzę, ale muszę z tobą porozmawiać – powiedziała szybko dziewczyna. – To ważne.
– Sanae? – zapytał zdziwiony. – Co się stało? Dlaczego nie śpisz? Nawet nie ma szóstej.
– Dostałam kolejny list.
Po drugiej stronie nastała cisza, jednak po chwili chłopak odpowiedział.
– Nie dobrze. Mam do ciebie przyjść?
– Nie, nie. Ja przyjdę do ciebie. Nie chcę o tym rozmawiać w domu, tym bardziej, że rodzice niedługo wstaną.
– Czekam więc. Jestem u Kei’a.
– U Kei’a? Co tak dziwnie? – zdziwiła się Sanae
– Graliśmy do późna na konsoli, a potem nie chciało mi się wracać do chaty. Z resztą… chyba ci nie przeszkadza, że Kei będzie o tym wiedzieć, prawda? W końcu to nasz przyjaciel. – W jego głowie słychać było, że powstrzymuje się od ziewnięcia.
Na kolejną chwilę zapadła cisza. Sanae dopiero teraz zdała sobie sprawę, że całkiem zapomniała o Kei’u i w tym momencie zrobiło jej się głupio. Shun miał rację. Oboje byli jej najlepszymi przyjaciółmi, w sumie jedynymi i, obaj powinni o wszystkim wiedzieć. Nie może tak odtrącać Kei’a.
– Dobrze. Opowiedz mu w skrócie wszystko, a ja się ogarnę i niedługo będę. Rozumiem, że jesteście w piwnicy?
– Nie, ale zejdziemy tam. Otworzę ci tylne drzwi, żebyś nie narobiła hałasu. Nie chcę tu tej jego głupiutkiej siostrzyczki. Klei się do mnie bardziej niż do witryny sklepowej w czasie wyprzedaży… wrr. Coś okropnego.
– Okey, to do zobaczenia – rozłączyła się, powstrzymując chichot. Cały Shun – pomyślała zmierzając w stronę szafy.
Jakieś pół godziny później dotarła pod dom Kei’a. Obeszła go dookoła i skierowała się do piwnicy, gdzie mieli siedzieć chłopcy. Otworzyła ciemne, skrzypiące drzwi i weszła do środka. Kiedy zeszła po schodach do ciemnego pomieszczenia, przyjaciele przywitali ja szerokim uśmiechem. Shun od razu poderwał się z kanapy i objął dziewczynę, zanurzając twarz w jej długich, gęstych włosach. Czując jego bliskość, od razu poczuła się bezpiecznie. Zarzuciła mu ręce na szyje i przylgnęła do niego jeszcze bardziej, tak, jakby miał zaraz zniknąć. Po chwili chłopak odsunął się trochę i spojrzał w jej duże, brązowe oczy. Nie trudno było dojrzeć w nich strach.
– Skończyliście już? – zapytał nagle Kei, przeciągając się na kanapie – Jestem ciekawy co jest w tym liście.
http://img705.imageshack.us/img705/554/snapshot58848b255931571.jpg
Na dźwięk jego zaspanego głosu, Shun się wzdrygnął. Całkowicie zapomniał o obecności przyjaciela w pomieszczeniu, chociaż właściwie to była jego piwnica. Odwrócił się i porywając ze stolika puszkę fanty, usiadł na jednym z krzeseł. Nieco zbita z tropu Sanae postanowiła pójść w jego ślady i zajęła miejsce na kanapie, obok Kei’a. Wyciągnęła z torby list i przeczytała nagłos
jego treść, tak aby obaj słyszeli. Kiedy skończyła, schowała kartkę do koperty i spojrzała na przyjaciół.
– List leżał na moim łóżku, kiedy się obudziłam – poinformowała dziewczyna. – Nawet nie wiem jakim cudem się tam znalazł.
– Nie zostawiłaś otwartego okna? – zapytał Shun, odstawiając pustą puszkę na stolik.
– Właśnie nie. Dobra, zostawmy sprawę podrzucenia listu, a skupmy się na jego treści. Yh, kompletnie nie miałam głowy, żeby nad tym myśleć – powiedziała ze smutkiem w głosie, opierając się o oparcie kanapy.
– Ktoś bliski cię okłamuje, a nadawca chce ci to uświadomić – mruknął Kei, robiąc przerwę na ziewanie. – Może jakiś przyjaciel? Przyjaciółka?
Sanae spojrzała badawczo to na jednego, to na drugiego.
– Czy któryś z was ma mi coś do powiedzenia? – zapytała głosem idealnie pasującym do spojrzenia.
– Nie chodziło mi o nas, Sanae.
– Tylko z wami się przyjaźnię, przecież wiesz o tym. Reszta to tylko znajomi. Nawet jeśli mnie okłamują, to zwisa mi to.
– No to może rodzina? W liście napisano, że jest to ktoś bliski, niekoniecznie przyjaciel – powiedział Shun, porywając kopertę z kolan dziewczyny. – Może to być brat, albo rodzice.
Dziewczyna przez chwilę patrzyła na niego tak, jakby mówił językiem, którego nie rozumiała. W głowie przesuwały się obrazy z ostatnich dni. Kłótnia z poprzedniego wieczoru, a także te z całego miesiąca. Większość tyczyła jednego. Mianowicie tego, że rodzice nie mają czasu dla niej i Akiry. Praca jest najważniejsza, jest źródłem utrzymania, oraz zaspakajania potrzeb dzieci. Praca, praca i jeszcze raz praca. Zauważyła także, że matka bardzo nie chce rozmawiać na jej temat, a ojciec w ogóle udaje, że nie słyszał słów dotyczących tego, co robi. Właściwie to, nigdy nawet nie widziała, żeby któreś z nich wychodziło z domu w mundurze policyjnym. Czy to by oznaczało, że wcale nie pracują w policji?
– Sanae, słuchasz mnie? – z przemyśleń wyrwał ją głos Shun’a.
– Przepraszam, zamyśliłam się – odpowiedziała, uśmiechając się blado. – Co mówiłeś?
– Właściwie to nic istotnego. Wymyśliłaś coś, kiedy zerwałaś na chwilę kontakt z rzeczywistością?
– Wydaje mi się, że tak – mruknęła, poprawiając ręką długie włosy. – Myślę, że to rodzice mnie okłamują. W sumie to nie tylko mnie, ale Akire także. Zawsze kiedy schodzę na temat pracy, unikają odpowiedzi na moje pytania. Matka się wścieka, a ojciec to ignoruje. No i… nigdy nie widziałam żeby wychodzili do pracy w mundurze, ani żeby mieli legitymacje policyjną. Nic.
http://img811.imageshack.us/img811/8463/snapshot58848b253931587.jpg
– Uważasz, że nie pracują w policji? – zapytał Kei głosem wskazującym na to, że wreszcie się porządnie rozbudził. – To co tak strasznego robią, że nie mogą powiedzieć o tym własnym dzieciom? Ba! Chyba wszyscy są przekonani, że pracują na policji.
– Spokojnie Kei, nie ekscytuj się tak. – Shun szybko doprowadził przyjaciela do porządku. – To, że nie chodzą w mundurze, jeszcze nic nie znaczy. W każdym razie z tego co powiedziała Sanae na temat rodzinnych kłótni wynika, że rodzice mają coś do ukrycia. My możemy jednak tylko gdybać. Trzeba by to jakoś sprawdzić.
– Dobrze myślisz stary.
– Tak. Właśnie tak powinnam zrobić – powiedziała Sanae. – Dzisiaj będę mieć mało czasu, bo maja wrócić wcześniej z pracy, ale postaram się przeszukać mieszkanie. Może na coś trafię. Dziękuję wam chłopcy. – Przesłała im w powietrzu całusa, a następnie uśmiechnęła się. – Co ja bym bez was zrobiła?
– Już nie przesadzaj. Zawstydzasz mnie – mruknął Kei, machając ręką z teatralną miną. – Nie wiem jak wy, ale ja jestem cholernie głodny. Może skocze do kuchni i zobaczę, czy są jeszcze ciastka miodowe. – Po tych słowach podniósł się szybko z kanapy i zniknął na schodach.
Oho, no wreszcie do czegoś doszli i może akcja ruszy do przodu :> Ciekawe, czy Sanae znajdzie coś w domu na swoich rodziców. Powinna ich śledzić, może uda jej się odkryć, czy aby na pewno znikają w budynku komendy, bo ja jakoś mam co do tego spore wątpliwości. Dobrze, że wciągnęli w to wszystko Kei'a, co trzy głowy, to nie dwie ;) Zawsze więcej można wymyślić. No i jeszcze zastanawia mnie, co Sanae zrobi z tą prawdą o rodzicach, jeśli się jej dowie? Czy wyzna ją Akirze, czy przyzna się rodzicom, że ich rozgryzła? I co z jej tożsamością? Jejku, niech to wszystko się już zacznie wyjaśniać...
Podobała mi się scena balu. Wprowadziłaś w fajny, mroczny klimat. Od jakiegoś czasu takie sceny z balów maskowych kojarzą mi się wyłącznie z horrorami, ale za nic nie potrafię powiedzieć, dlaczego :| Jest coś niesamowitego w tych zasłoniętych twarzach, kiedy można ukryć swoją tożsamość, wszystkie tajemnice i być zupełnie kimś innym. Kapitalnie wpasowałaś ten motyw w klimat "Melodii...". Bal, zamek, wampiry... Miodzio.
Szalenie zastanawiający jest brunet o zielonych oczach, rozsiewający wokół siebie aurę zła. Kim jest? W końcu Mark jest blondynem, więc odpada... hmm... Myślę i myślę, i nic nie wymyślam. ;/ No chyba, że... Jakiego koloru oczy ma Shun? xD
A czy stojący koło filaru mężczyzna z kieliszkiem, to ten, o którym myślę? ^^ Czy on nie jest czasem jakimś jej swoistym aniołem stróżem? Dość często się pojawia przypadkiem, tak, jakby jej pilnował. Nawet we śnie.
Oj, fajny odcinek, fajny. Mroczny, zagadkowy, intrygujący.
Tylko mam maleńką prośbę: niech Sanae się już nie mizia z Shunem :P
I błagam, nie każ nam czekać tak długo na następny odcinek! ;(
Czemu? Shun jest fajny :D
Dzięki za tak długi koment, takie sprawiają najwiecej przyjemnosci!
Ktoś jeszcze?
Kocham Shuna, niech będzie jak najwięcej miziania! xD
Team Shun ♥.♥ !
Zaczyna się coś dziać, mam nadzieję, że akcja niedługo ruszy bardziej do przodu. Na tym balu myslałam, że tym brunetem jest Shun :D Dalej nie mogę wpaść na to, kim jest ta osoba - ciekawość mnie zżera!
Listy są strasznie tajemnicze, rodzice Senae od początku wydawali sie podejrzani...
Cóż, teraz czekać na kolejny odcinek (błagam, nie za długo! :( ).
Odcinek bardzo mi się podobał :)
Scena z balem była genialna *,* na początku myślałam, że ominęłam jakiś odcinek, bo nijak mi to pasowało do całości, ale potem domyśliłam się, że to pewnie sen ^^ w ogóle Sanae pięknie tam wyglądała.
Co do rodziców to na miejscu Sanae zaczęłabym ich śledzić. Jeżeli nie pracują w policji to pewnie nie pojechaliby na komisariat i już miałaby rozwiązaną zagadkę. Ale przyznam, że przeszukiwanie domu to niezły pomysł. Kto wie co tam znajdzie.
Chyba nie zostawiłem Ci zbyt trudnej zagadki, prawda? kłóciłabym się :P może nie trudna dla tego kogoś, ale ja nie wywnioskowałam z niej za wiele. Pasuje mi to tylko...no cóż do przemiany w wampira. Ale po co pisać o czymś takim? Jeśli nawet dowie się co to znaczy, to i tak nie przyniesie to żadnych korzyści.
Ja też wolałabym mniej miziania xD
Zapowiada się niezła akcja :) czekam na ciąg dalszy i życzę więcej komentarzy. Ciepło się zrobiło i podejrzewam, że ludziom nie chce się siedzieć przy komputerze. Sama tak mam.
Ciepło? Z której strony? :P
Ja w kurce zimowej chodze, póki co. No, ale teraz mam sesje, wiec nowy odcinek sie szybko nie pojawi.
Dzieki :)
Jakim cudem nie zauważyłam nowego odcinka? :O Nie wiem czemu, ale ostatnie zdjęcie nie chce mi się za żadne skarby wyświetlić. Najwyraźniej mój Internet do końca się buntuje >__< ....... Nie, czekaj, jednak pokazał :D
Podłoga pokryta była dywanem w kolorze bordowym, który znakomicie pasował do marmurowych ścian i ciemnych ram od obrazów, które na nich wisiały Kobiety na nich przedstawione, były tak piękne, że trudno było oderwać od nich wzrok.
Kropka Ci uciekła :P
Pot spływał jej po pole i szyi.
Po czym? :P
Co to do cholery było? – Pomyślała, zapalając lampkę nocną. Kiedy jej blask rozjaśnił pokój, na pościeli zauważyła kolejna kopertę. Zamarła.
Drugą ręką planowała zapalić lampkę nocną[...]
To w końcu zapaliła ją wcześniej, czy nie? xD
P.s. Kłamstwo to wyjątkowo paskudny nawyk, nie sadzisz?
W szczególności, kiedy okłamuję się swoich bliskich.
''S'' z wielkiej litery (musiałam, wybacz :redface:)
Poza tym niepotrzebne ''ę'' w słowie ''okłamuje''.
– Nie dobrze. Mam do ciebie przyjść?
Powinno być chyba razem, nie?
Wyciągnęła z torby list i przeczytała nagłos
jego treść, tak aby obaj słyszeli.
Niepotrzebnie przeniesione do następnej linijki, ale to tak przy okazji ;p ''Nagłos'', czy ''na głos''? Mam wątpliwości, jak to powinno być O,o
Dzisiaj będę mieć mało czasu, bo maja wrócić wcześniej z pracy, ale postaram się przeszukać mieszkanie.
Nie trzeba mówić, o co chodzi, nie?
Kurcze, robi się ciekawie ^___^ Klimat balu całkowicie wytrącił mnie z reszty fabuły. Na początku mi nie pasował, był jakiś taki... zbyt mroczny i tajemniczy niż inne sceny z ''Melodii...'' Niemniej jednak scena bardzo mi się podobała. Nie spodziewałam się, że to sen - ba, nawet nie przeszło mi to przez myśl. Z tymi kopertami jest coraz dziwniej. Na początku to rozumiem, jakoś się ktoś mógł dostać do jej pokoju, ale w nocy? Dodając do tego tajemniczego pana na balu, któremu błyszczały kiełki i dziwne ''zapewnienie'' gospodarza - myślę, że przy okazji ten cały szaleniec bawił się jej umysłem ;p Może chciał ją w jakiś sposób na coś naprowadzić. Znowu znak zapytania.
Rodzice Sanae to naprawdę jeden z trudniejszych wątków - można by tak powiedzieć. Jeśli nie pracują tam, gdzie mówią, to czym tak właściwie cały czas są zawaleni? Czemu mieliby oszukiwać własne dzieci, znajomych, może nawet innych członków rodziny? Ktoś musi coś o tym wiedzieć, więc myślę, ze teraz rozpocznie się niezłe śledztwo. Tylko jak to zniesie Sanae? Współczuje jej tylu problemów, tym bardziej że pewnie będzie chciała jak najdłużej trzymać to wszystko w tajemnicy przed Akirą.
Muszę przyznać, ze zazdroszczę jaj takich przyjaciół. A jeśli chodzi o Shun'a, dziewczyny (Malin, Silver) toż to nie mizianie ;p Po prostu przyjacielski uścisk w bardziej intymnej wersji :D Nie przesadzajmy ^^
Jestem ciekawa, co teraz zrobi Sanae i co będzie z uczuciem pomiędzy nią, a jej kumplo-chłopakiem. No i kiedy dowiemy się, kto podrzuca te listy. O Vincencie to nawet nie wspominam :rolleyes:
Całkiem zapomniałam o tym gospodarzu. Faktycznie - Mark to to nie jest. Od tyły wygląda trochę jak Shun, ale jeśli ona jest wampirem, to... <facepalm> Pomieszało mi się wszystko :D Załóżmy, że nie jest ;) Tak więc dochodzi trzecia osoba do naszego kręgu osób o niezidentyfikowanej tożsamości :P
Mark, podsyłacz listów i ten gospodarz. Chyba, ze któreś z tych postaci się pokrywają. Wtedy sprawa wyglądałaby inaczej. O Vincu znowu nie wspominam ;p
Silver, niektórym się chce, tylko najwyraźniej - jak ja na przykład - są ślepi i nie widzą kolejnego odcinka. :P :) Nie urażając nikogo, rzecz jasna :P
Pozdrawiam :)
W końcu dotarłam :D! Tęskniłaś :P?
Świetny odcinek, piękne zdjęcia :). Czego chcieć więcej?
A ja wiem kto stał na balu z tym kieliszkiem :D...
Doskonale też pamiętam, jak domyśliłam się, czym zajmują się rodzice Sanae po samym przeczytaniu prologu, który mi podrzuciłaś :D:D:D. Znaczy po tym, co kiedyś było prologiem :).
Właściwie nigdy nic nie miałam przeciwko Shunowi ;), choć wiadomo, że zdecydowanie wolę Vinca :P.
Czekam na więcej :)!
Ciepło? Z której strony? :P
Nooo u mnie przynajmniej jest ładnie ^^
Po prostu przyjacielski uścisk w bardziej intymnej wersji :D
Haha xD zabiłaś mnie tym, ale ja swoje wiem! To nie przypomina przyjacielskiego uścisku" ;)
Silver, niektórym się chce, tylko najwyraźniej - jak ja na przykład - są ślepi i nie widzą kolejnego odcinka.
Ja tylko podałam przykład, a tobie kupię okulary :)
rudzielec
21.06.2012, 00:36
No i teraz się zacznie ciekawsza część programu :P
Sanae miała już sen, który będzie bardzo znaczący w jej dalszym życiu. Swoją drogą, kiedy czytałam to po raz pierwszy, to już wiedziałam, że to, co jej się śniło... a dobra, nie będę zdradzać, w swoim czasie sami zobaczycie :P
A co do Shuna, to powiem tylko, że jest dobry jako przyjaciel, nie jako facet :3
Czekam na next, bo teraz będzie już coraz ciekawiej :)
Ten sen jest... niepokojący. Ogólnie rzecz biorąc robi się coraz bardziej tajemniczo i niepokojąco... i fajnie, że jest tak a nie inaczej, bo niewątpliwie jest ciekawie. A jak dla mnie najciekawsza jest sprawa z rodzicami Sanae. Nie mogę się doczekać kolejnego odcinka... czyli jak zwykle.
Przepraszam, że tak późno, ale... problemy techniczne i ślepota się nałożyły.
Hej!
Chcę poinformować, że FS zostanie wznowione jakoś w najbliższym czasie. Musze się uporać z warsztatem i zrobić postaci do nowych zdjęć. Miałam za duży problem i braki w tych starych, więc postanowiłam zrobić nowe. Od razu mówię, że niestety posiadam tylko 4 postaci, dlatego cała reszta będzie się różnić, a te które mam zostaną nieco odpicowane.
Mam nadzieję, że ktoś się jeszcze zainteresuje tym tematem :)
@down
Załamałam się jak zaczęłam sprawdzać dalszy ciąg >.<
Trzy lata temu naprawdę pisałam tragicznie... Zdałoby się Melodie napisać całą od nowa, bo poziom ma kiepski.
Ja cały czas czekam, stoję na straży i nie straszne mi nic! :D Nawet to, że znów będę musiała czytać od początku, żeby przypomnieć sobie dokładnie co i jak...
Myślę, że na pewno znajdzie się więcej wytrwałych ;)
Jak wiesz, ja na pewno będę czytać :D. Cieszę się, że zdecydowałaś się na wznowienie Melodii. No i na pewno zbierze się trochę czytających :).
Wcale nie jest tak źle. Sama raz pisałam do ciebie czy Melodia jeszcze jest na forum, ale niestety wtedy została usunięta, bardzo się ucieszyłam jak zobaczyłam, że wstawiasz ją od nowa. Pisz, pisz, najwierniejsi fani czekają na ciąg dalszy :D
Ciesze się ^.^
Postaram się poprawić najlepiej jak się da - ogólnie przydałoby mi się napisać to od nowa, no ale...
Wrzucę na dniach, bo muszę zrobić postaci. Niestety okazało się, że mam ze wszystkich swoich FS, ale nie z Melodii. Możliwe, że są gdzieś na starym kompie w rodzinnym domu, ale będę jechać dopiero za tydzień lub więcej. Sanae i Akira są gotowi, a że ini mi są tylko potrzebni do następnego odcinka to będzie na dniach.
Odcinek pojawi się do 20.02
W związku z pytaniami o kontynuację, wróciłam z FS.
Starałam się jakoś poprawić tekst przed wrzuceniem, ale stwierdziłam, iż jest tak tragiczny, że niebawem zacznę pisać go na nowo... od zera.
Nie poprawiajcie nic, nie ma sensu. Zajmie mi pewnie sporo czasu aż dojdę do tego momentu w ponownym pisaniu, dlatego serwuję wam kolejną część i mam nadzieję, że będziecie czytać dla samej historii :-)
Proszę się nie przerażać ilością błędów >.<
Kiedy Sanae ruszyła w drogę powrotną do domu, dochodziła szesnasta. Cały ranek spędziła na rozmowie z chłopakami, zajadając się miodowymi ciastami upieczonymi przez mamę Kei’a i popijając napoje. Tego dnia żaden z nich nie poszedł do szkoły. Grali na konsoli, ćwiczyli piosenki i wygłupiali się aż do południa. Kiedy na talerzu zostały same okruszki, wyszli do miasta na ramen. Sanae praktycznie zapomniała o problemach i dziwnych listach. Była po prostu szczęśliwa.
Przeszła na druga stronę ulicy i skierowała się w stronę sklepu z mangami, aby zobaczyć, czy wyszło coś nowego. Młodzież i dzieciaki niedawno skończyły zajęcia w szkole, więc na chodnikach zrobiło się dość gęsto. Samochody stojące na światłach warczały i trąbiły, a ludzie tłoczyli się na przejściach dla pieszych. Właściwie był to jeden ze zwyczajnych dni w Tokyo.
Sanae skręciła w jedną z bocznych uliczek i zmieniając piosenkę w iPodzie, zatrzymała się przy witrynie sklepowej, zawalonej rożnego rodzaju książeczkami o kolorowych okładkach. Chciała wejść do środka i rozejrzeć się, jednak widząc masę dzieciarni w mundurkach przeciskających się między regałami, zwątpiła. Westchnęła głośno i zadowoliła się podziwianiem mang przez szybę.
Chwilę później przypomniała sobie, że przecież musi jeszcze tego samego dnia przeszukać dom, a więc przydałoby się jak najszybciej wrócić. Nie chciała, aby ktoś przyłapał ją na gorącym uczynku. Oderwała więc wzrok od witryny i ruszyła przed siebie w głąb uliczki, mając nadzieję, że tą drogą szybciej znajdzie się w mieszkaniu. Skręciła w kolejną uliczkę i znalazła się w nieznanym jej dotąd miejscu. Gdyby nie to, że znajdywało się tam parę obskurnych lokali, pomyślałaby, ze trafiła do jakiegoś ciemnego zaułka. Przecisnęła się przez dość wąską szczelinę w murze a następnie skierowała w stronę małej pizzerii. Drzwi były szklane, a więc mogła zajrzeć do środka. Miejsce wydawało się nawet ładne i czyste, a jednak siedziało tam tylko kilka osób. Możliwe, że było to spowodowane mało widocznym umiejscowieniem lokalu lub po prostu niesmacznym jedzeniem. Jednak miejscem, które najbardziej zainteresowało Sanae, był klub tuż obok.
http://imageshack.us/a/img651/173/51724064.jpg
Tutaj także drzwi były szklane, ale mimo to miała trudności z wypatrzeniem wnętrza. W środku panował całkowity mrok... aż dziwnie przerażający. Na ceglanej ścianie widniała tabliczka, informująca, iż klub otwarty jest w godzinach od dwudziestej drugiej do czwartej nad ranem.
Sama nie wiedziała dlaczego, ale patrząc na drzwi ogarniał ją niepokój, a zarazem chęć odwiedzenia go. To miejsce fascynowało, mimo swojego obskurnego wyglądu. Wpatrywała się w budynek jeszcze przez chwilę, aż w końcu stwierdziła, że powinna znaleźć jak najkrótszą drogę do domu. Odwróciła się na pięcie i ruszyła przed siebie w stronę zatłoczonego centrum miasta.
Rozdział 4
„Ukryta prawda”
Włożyła klucz do zamka w drzwiach, modląc się w duchu, aby nikogo nie było w domu. Kiedy jednak nie zdołała go przekręcić, cała nadzieja prysła niczym bańka mydlana. Zacisnęła usta i chowając klucz do kieszeni, nacisnęła klamkę. Po cichu weszła do środka, od razu spoglądając na podłogę. Przed szafką na buty stały tylko czarne trampki Akiry, a więc krasnal wrócił ze szkoły. Rodziców jeszcze nie było. Odetchnęła z ulgą, a następnie zamknęła drzwi i popędziła na piętro do swojego pokoju. Rzuciła torbę na łóżko, pośpiesznie zdjęła z siebie ubranie, które także wylądowało na łóżku. Rozsunęła szafę, a następnie oparła się na niej ręką, zastanawiając się co z niej wyciągnąć. Po chwili przebrana w wygodniejsze ciuchy, stanęła przy dużym lustrze wiszącym na drzwiach od szafy.
– No Sanae, dupa w troki bo masz mało czasu – powiedziała do siebie, marszcząc w niepokoju brwi. – Do roboty!
Właśnie kiedy zamierzała wyjść z pokoju, na progu stanął Akira z dość podejrzaną miną. Dziewczyna uniosła do góry jedną brew, spoglądając wyczekująco na jego twarz, jednak żadne z nich się nie odezwało. Patrzyli na siebie przez chwilę, aż w końcu chłopak westchnął głośno i wszedł do środka.
http://imageshack.us/a/img689/3527/27245143.jpg
– Sanae… czy tobie też się wydaje, że rodzice nas okłamują? – zapytał. W jego oczach widziała, że pyta całkowicie poważnie, co wytrąciło ją z równowagi. Drugą rzeczą, która tak na nią zadziałała, było to, że sam się wszystkiego domyślił, kiedy ona musiała dostać podpowiedź od nieznajomego. Chyba nie doceniała swojego młodszego braciszka. – No nie patrz na mnie, jakby urosły mi czułka. Pytam poważnie.
– Przepraszam. Widzisz… nie spodziewałam się, że możesz zadać mi takie pytanie – mruknęła siadając na półce przy łóżku. – W każdym razie, mnie też się tak wydaje, a właściwie to jestem pewna, ale nie mam jeszcze żadnego dowodu.
– Przeszukałem sypialnię rodziców. Nic tam nie ma, a komputer zabierają do pracy – powiedział po chwili Akira.. Dziewczyna wybałuszyła oczy. – Rany, Sanae, nie patrz tak na mnie! Nie mam zamiaru nadal siedzieć i udawać, że wierzę w ich bajeczki. Albo mają nas za kompletnych idiotów, albo sam nie wiem… Chcę się w końcu dowiedzieć prawdy. Jeśli nie od nich, to sam.
– Cieszę się, że to mówisz krasnalu, bo jestem tego samego zdania. Właśnie miałam zamiar zacząć poszukiwanie zaginionych części. W końcu trzeba ułożyć te puzzle – odpowiedziała, a na jej twarzy pojawił się uśmiech. – Rozumiem, że mogę liczyć na pomoc brata?
– Jasne, wiedźmo – powiedział Akira z entuzjazmem, odwracając się w stronę drzwi. – Gdzieś muszą chować jakieś dokumenty. Sprawdzę w biblioteczce w salonie.
http://imageshack.us/a/img853/9748/81748058.jpg
– O ile trzymają je w domu – mruknęła, wstając. – Sprawdzę w jadalni. Tam jest ta ciemna komoda, do której nigdy nie zaglądam.
Po tych słowach oboje wybiegli z pokoju i skierowali się schodami na parter. Akira rzucił się do regału z książkami stojącego obok starego pianina, natomiast Sanae ruszyła do jadalni. Uklękła przy niskiej komodzie i otworzyła pierwszą szafkę, w której nie znalazła nic, prócz ulubionej porcelanowej misy mamy. Marszcząc brwi, przeglądnęła po kolei następne, znajdując tylko filiżanki od kompletu z misą, kryształowe kieliszki – mama dostała je na urodziny od grubej ciotki z Londynu – oraz srebrne sztućce w drewnianym pudełku z zatrzaskiem. Niezadowolona podniosła się z kolan i postanowiła sprawdzić jak idzie bratu.
– Jak tam? – zapytała podchodząc do niego.
– Książki kucharskie, stare romansidła, historyki i jakieś kryminalne duperele ojca – odpowiedział Akira, odwracając się do niej z zawiedzioną miną. – Jednym słowem wielki shit. Yh Cholera!
– Nie wyrażaj się młody – syknęła siostra, spoglądając na sufit. – Wydaje mi się, że wiem gdzie możemy znaleźć coś ciekawego, jednak musimy się sprężyć. Strych.
– W sumie… Parę razy widziałem, jak ojciec tam wchodzi i na pewno nie miał wtedy miednicy z praniem – poinformował, idąc w stronę schodów. – Mamy godzinę. Matka dzwoniła, że będą na osiemnastą i kazała nam nigdzie nie wychodzić po zmroku.
– Czyli nic nowego.
Zatrzymali się na końcu przedpokoju, gdzie znajdywał się tylko brzydki, postrzępiony kwiatek i wejście na strych. Sanae wyciągnęła w górę rękę i chwytając kawałek dyndającej, ciemnej liny, otworzyła klapę, która ukazała im drogę do zakurzonego pomieszczenia. Wysunęła drabinę i wdrapała się na górę, a Akira zamknął za nimi wejście.
Strych był bardzo duży, możliwe nawet ze zajmował tyle metrów kwadratowych, co całe piętro ich domu. Wszędzie można było zauważyć stare, poniszczone pudła, które pokrywała gruba warstwa kurzu, oraz meble z dzieciństwa Akiry – swoich nie pamiętała. Niedaleko obok jednej z kolumn podtrzymujących dach, stało okropnie poobijane i odrapane z koloru, drewniane łóżeczko dziecińce. Gdzieś dalej leżał zardzewiały składak, dwa stare, przewrócone fotele i parę innych gratów.
Kiedy Sanae stała nieruchomo rozglądając się w terenie, brat zaczął grzebać w jednym z kartonów. Ściągnął z niego większość pajęczyn i radząc pajączkowi z dobrego serca, aby usunął się z drogi, zanurzył ręce w pudle, aż po same łokcie.
Po chwili można było usłyszeć serię głośnych kichnięć i kilka przekleństw, jednak dziewczyna nie zwracała już na to uwagi. Przedarła się między stertą brudnych rupieci i kucnęła przy małym okienku, obok którego w worku wystającym z dziurawego kartonu, leżały książki. Było ich naprawdę dużo. O różnej tematyce, wielkości oraz kolorze okładek. W większości bardzo stare roczniki, które zapewne znałaby jej babcia.
Na myśl o tej starej kobiecie, Sanae uśmiechnęła się do siebie. Lubiła ją i kiedy była mała, często zostawała pod jej opieką, gdy rodzice byli w pracy. Babcia potrafiła wspaniale gotować i robiła przepyszne ciasto z czekoladą i brzoskwiniami, oraz babeczki z kremem. Brakowało jej tych odwiedzin i gdyby tylko mogła, z chęcią by do niej pojechała. Niestety w wieku sześciu lat wyprowadziła się do Japonii, a babcia została w Londynie z grubą, opryskliwą ciotką.
http://imageshack.us/a/img585/2673/85489763.jpg
Czerwonowłosa otrząsnęła się z przemyśleń i rozwiązała worek, aby dostać się do jego zawartości. Wyciągała kolejno książki i układała je na zakurzonych, szarych panelach z nadzieją, ze na dnie znajdzie coś ciekawego. Niestety tak się nie stało i po chwili musiała włożyć wszystko na miejsce.
Byli na strychu z jakieś dwadzieścia minut, kiedy dokopali się do kolejnego kartonu, wciśniętego za stare biurko stojące w rogu pomieszczenia. Pudło było starannie zamknięte, jednak niczym nie zaklejone, dlatego wzbudziło ogromne zainteresowanie. Wymieniając porozumiewawcze spojrzenie, wyciągnęli je razem zza mebla i otworzyli.
Sanae nie zważając na brudną podłogę, uklękła na niej i wyciągnęła z kartonu coś, co na pierwszy rzut oka wyglądało na album. Kiedy go otworzyła, okazało się, że miała racje. Był to dość duży album ze zdjęciami Alice z młodości. Dopiero teraz, gdy miała go w rękach, zdała sobie sprawę, że nigdy nie widziała żadnych pamiątek matki. Czyżby czegoś się wstydziła?
– Patrz jakie dziwne mundurki! – powiedział Akira, wskazując palcem na jedno ze zdjęć.
Chłopak miał rację. Mundurek, który miały na sobie osoby ze zdjęcia,wliczając w to Alice, składały się z czarnych spodni wciśniętych w buty sięgające kolan i ciemnej bluzki z krótkim rękawem. Właściwie ubranie to wyglądało jak do wyjścia na poligon, a nie do szkoły.
Sanae porwała dwa albumy z pudła i usiadła na krześle stojącym przy wcześniej oglądanych książkach. Akira usiadł obok na największym kartonie i zabrali się za przeglądanie znaleziska.
– Zauważyłeś, że mama prawie się nie zmieniła przez te lata? – zapytała dziewczyna, przewracając stronę. – Może gdyby zmieniła makijaż, nadal wyglądałaby tak jak tu. Też bym tak chciała w przyszłości.
– Zauważyłem – mruknął chłopak, marszcząc brwi. – Wydaje mi się, że tego faceta widziałem parę dni temu, jak wychodził od nas z domu. Wyglądał właściwie tak samo, tylko miał jaśniejsze włosy. Mama wydawała się być wyprowadzona z równowagi. – Wzruszył ramionami. – Dziwne, bo na zdjęciach wyglądają jak dobrzy przyjaciele.
Sanae spojrzała uważnie na brata, a kiedy ten przewrócił kolejną stronę, ponownie wbiła wzrok w zdjęcia. Największe zajmowało całą kartkę i widniało na nim coś, co przypominało uniwersytet. Dość mroczny i dziwnie wyglądający, chociaż mundurki pasowały do niego idealnie. Pewnie dlatego Alice nie chwaliła się nigdy wspomnieniami z młodości, gdyż nie chciała tłumaczyć dlaczego wszystko wyglądało inaczej niż powinno.
http://imageshack.us/a/img706/8549/sims2ep8201302172057221.jpg
Dopiero po chwili Sanae zauważyła dziwny napis nad drzwiami budynku, przed którym stała matka w towarzystwie blondwłosego chłopaka.
– Wyższa Akademia Łowców – przeczytali jednocześnie, wymieniając zaskoczone spojrzenia. Po chwili oboje wybuchli śmiechem. Czy to jakiś żart? Ich matka biega ze strzelbą i poluje na króliki? Biorąc pod uwagę, że Akira prawie spadł z kartonu na którym siedział, zapewne pomyślał o tym samym. W ostatniej chwili zdołał chwycić się oparcia krzesła, wzdychając z ulgą. Niestety jego radość nie trwała długo. Pudło wygięło się i chłopak wpadł tyłkiem do środka, uderzając niechcący butem o rękę siostry. Dziewczyna krzyknęła wypuszczając stary album, który spadł na podłogę powodując wielką chmurę kurzu i paprochów. Zanosząc się kaszlem wstała i pomogła bratu wydostać tylną część ciała z „pułapki”, a następnie kucnęła aby pozbierać zdjęcia. Kiedy wszystkie brudy uniemożliwiające jej widok opadły z powrotem na deski, zauważyła, że z pomiędzy kartek albumu wystaje pożółkła gazeta. Podniosła wszystko razem i podeszła bliżej okna, aby jej się przyjrzeć.
– Co tam masz? – zapytał Akira, otrzepując spodnie.
– Podejdź tu to zobaczysz.
Chłopak wykonał polecenie i spojrzał przez rękę siostry na pierwszą stronę gazety. Na samej górze, grubym drukiem napisany był tytuł tematu dnia.
– „Morderstwo za klubem Insomnia” – przeczytała nagłos Sanae. – „Wczorajszego wieczoru za klubem Insomnia doszło do morderstwa młodego mężczyzny. Jego brutalnie pobite ciało znalazła przechodząca tamtędy grupka nastolatków. Mężczyzna zmarł w wyniku utraty dużej ilości krwi, spowodowanej głębokimi obrażeniami. Żadna z przesłuchiwanych osób nie ma pojęcia, kto mógł być sprawcą tej tragedii. Policja wszczęła poszukiwania mordercy…”– przerwała na chwilę, aby spojrzeć na następną stronę. Kiedy przewróciła kartkę, znalazła wycinki z kolejnych numerów gazety. Wszystkie dotyczyły tej samej sprawy.
– To ten sam facet co na zdjęciach z mamą! – zawołał Akira, porywając skrawek papieru z rąk siostry. – „Ciało zniknęło z kostnicy!” – przeczytał kolejny nagłówek.
W tym samym momencie usłyszeli przez okno dźwięk parkującego pod domem samochodu. Z przerażeniem podbiegli do biurka, zza którego wyciągnęli albumy i zaczęli pośpiesznie upychać je do pudła. Później schowali wszystko na miejsce i rzucili się do wyjścia. Sanae szybko otworzyła klapę, zsunęła schody i zeszła po nich, a idący za nią Akira, zamknął wejście.
W momencie kiedy otworzyły się drzwi do domu, rodzeństwo dysząc głośno, opadło na ciemne panele w pokoju Sanae.
– Ostro siostra – mruknął Akira, przeczesując palcami włosy. – Aż boję się dowiedzieć, dlaczego trzymają te rzeczy.
– Tak, krasnalu. Ja też…
Nie przejmuj się błędami :P. Oczywiście, że będziemy czytać dla samej historii :D.
Trochę już znam to DS, więc może nie będę się rozpisywać o moich podejrzeniach. Najważniejsze, że przy pierwszej publikacji "Melodii..." trafiłam ;). Teraz niech się nowi domyślają :P.
Piękne zdjęcia! Jeszcze się zastanawiam, która Sanae bardziej mi się podoba... Do tej chyba muszę się jeszcze przekonać. Kwestia przyzwyczajenia :D.
No i czekamy na ciąg dalszy.
Sanae i Akira to rewelacyjny duet, uwielbiam ich, marzy mi się więcej ich wspólnych wybryków :P Nie przeraziłam się ilością błędów, bo nie zauważyłam żadnego, nawet jeśli się pojawiły, zbyt jestem śpiąca. Z racji tego kończę komentarz, krótka pochwała, solidne gratulacje, kładę się spać, może mi się przyśni Vincent :D Czekam na więcej, dobranoc :P
Więcej 'wybryków' Sanae i Akiry miało być w drugiej części, jeśli takowa się w ogóle pojawi :P
Cieszę się, że moje wypociny się nadal podobają! Dzięki :)
Libby, co to DS?
Liczę, że się pojawi.
Szczerze mówiąc, nie mam bladego pojęcia, co mogło oznaczać DS. Możliwe, że to po prostu literówka. W każdym razie chodziło o to, że trochę już znam tę historię, więc ciężko pisać o podejrzeniach, skoro wiem, co było potem.
W każdym razie pamiętam, że początek współpracy między rodzeństwem bardzo mi się podobał :P.
Edit: Wiem! xD To chyba nie miało być DS, tylko FS :D
Witam
Bardzo, ale to bardzo fajnie się to czyta. Bozzze ile tu utalentowanych ludzi!
Jak wszyscy czekam na więcej.
Pozdrowionka :D
Dziękuję! Na dniach postaram się dodać następną część :) Miło byłoby widzieć, że ktoś jeszcze czyta ;P
Dopiero teraz zauważyłam, że jest odcinek, którego nie przeczytałam. To fakt, fs zmienione, a przynajmniej tak mi się wydaje w porównaniu ze starą melodią. Jestem ciekawa czy Sanae pójdzie w ślady matki czy to fs poprowadzisz trochę inaczej. Życzę dużo weny :D
vBulletin® v3.8.4, Copyright ©2000-2025, Jelsoft Enterprises Ltd.