Zaloguj się

Zobacz pełną wersję : Kufer Marl


M3Lcik
27.03.2013, 18:48
W I T A J C I E Ż U C Z K I :D

Odzyskałam Simsy więc powracam do was z głową pełną pomyslow i psującym sie pc wiec mozecie sie spodziewać wielu zagmatwanych historyjek,ktorych zapewne nie uda mi sie skonczyc.
Nie przedłuzając zapraszam do czytania. Enjoy:-)
?

EDIT: Dzięki pomocy Libby uprzątnełam wątek. Historyjki będą pojawiać się wtedy gdy coś sensownego wpadnie mi do głowy bo znając mnie zasypałabym was jednoodcinkowymi bzdurami. Takze miejcie do mnie cierpliwosc i wyrozumiałość :-)

M3Lcik
19.04.2013, 15:37
Zapraszam do czytania i komentowania

http://i.imgur.com/vw5VJDC.jpg

PROLOG

Miles Cooper miał wszystko czego mógł chcieć samotny mężczyzna. Pracę, która nie wymagała rannego zrywania się z łóżka ani upierdliwego szefa, którego trzeba znosić osiem godzin dziennie. Za to pozwalała rozwijać pasję.

http://i.imgur.com/5ouUchW.jpg

Miał kolegów, z którymi mógł skoczyć na bilard lub piwo i urocze koleżanki lubiące słodkie drinki i niezobowiązujący flirt.

http://i.imgur.com/WqGAV3S.jpg


http://i.imgur.com/rbfOCEK.jpg

Najważniejsze jednak to cisza i spokój wieczorami. Czy nie myślał by się ustatkować? Nie, bo po co? Ceni sobie prywatność. Wiecznie zajęta łazienka, kobiece ubrania porozrzucane po pokoju, płacz dziecka w środku nocy i smród pieluch nie były jego aktualnym marzeniem. No i to ciągłe wysłuchiwanie "Gdzie byłeś? Gdzie idziesz? Czemu mnie nigdzie nie zabierasz? Kochasz mnie?". Po co to komu?
Oczywiście w jego życiu zdarzały się kobiety, ale głównie na jedną noc. Jeżeli jakaś się mu spodobała umawiał się z nią na kawę, do kina na seks, ale nic więcej. Już na wstępie stawiał sprawę jasno. Na ogół jednak trafiał na takie, które były bardziej zainteresowane zawartością jego spodni a nie stanem uczuciowym. Ra trafił na przypadek beznadziejnej romantyczki, która na własne nieszczęście upatrzyła sobie w nim swojego księcia z bajki. Zdusił to uczucie w zarodku. Według MIles'a nic nie mogło zaburzyć harmonii jego życia. Do czasu..

***

Pewnego wczesnego ranka gdy pierwsze letnie promyki zaczęły przedzierać się przez gruby materiał zasłon do uszu Milesa dobiegł natarczywy dźwięk dzwonka do drzwi. Zignorował go przekręcając się na bok, ale dźwięk stawał się coraz nachalniejszy. Wdzierał się uszami pod czaszkę przepędzając słodki sen.
-Ki diabeł- zaklął pod nosem zirytowani i dźwignął się z łóżka.

http://i.imgur.com/8QvU2aJ.jpg

Nie zakładając nawet szlafroka, w samej bieliźnie zszedł na dół sprawdzić kto dobija się do niego o tak wczesne porze. Otworzył drzwi i stanął jak wryty. Przed domem stała młoda osóbka z dużą walizką u boku.

http://i.imgur.com/z6LRq4f.jpg

W pierwszej chwili mógłby pomyśleć, że to zagubiona harcerka śpiesząca na obóz, ale nie miała na sobie mundurka. Turystka? W Evansdale Country? Niee...
- W czymś pomóc?- spytał zdezorientowany
-Miles Cooper?
-Tak, a o co chodzi?
-Emili Floo- wyciągnęła do niego rękę uśmiechając się szeroko. Uścisnął jej dłoń, ale nadal nie rozumiał. Dziewczyna widząc jego zbaraniałą minę przewróciła teatralnie oczyma.
- Znasz Alberta Floo?
-Eee..- zmarszczył brwi próbując dopasować nazwisko do znajomych mu twarzy
- Wysoko brunet z pedalskim wąsem. Nagminnie powtarza "aczkolwiek"- podpowiedziała mu widząc jak męczy się z przypomnieniem sobie.
-Albi! Kopę lat dziada nie widziałem. Ostatnio chyba osiemnaście la...
-...lat temu, tak tak. Ja jestem Emili, jego córka- znów się uśmiechnęła ukazując rządek białych niczym perełki zebów.
-Ale dalej nic nie rozumiem. Przyjechaliście w odwiedziny? Gdzie rodzice? - dopytywał odruchowo rozglądając się na boki.
Uśmiech znikł z twarzy dziewczyny, opuściła smętnie głowę.
-Rodzice nie żyją...

http://i.imgur.com/YI86kQn.jpg

Uniósł brew zdumiony. Zrobiło mu się głupio. Albert był jego dalekim krewnym a dokładniej synem córki siostry ciotecznej jego matki. Znali się z liceum, ale po ukończeniu szkoły kontakt się urwał.Nawet nie wiedział, że ma córkę.
-Chodź, nie będziemy tak stać na dworze- otworzył drzwi i wpuścił ją do środka. Wniósł jej bagaż i nakazał czekać. Sam wskoczył szubko pod prysznic, ubrał się i wyszedł do czarnuli, która rozsiadła się za stołem i podziwiała wnętrze.

http://i.imgur.com/ufy29yI.jpg

- Budowałeś czy kupiłeś?- spytała
-Wynajmuję- odparł siadając obok niej.
-No tak, tatko wspominał, że jesteś artystą a artyści chyba dużo nie zarabiają.- zkwitkowała wzruszając ramionami.
Puścił komentarz mimo uszu.

http://i.imgur.com/E6WVWap.jpg

-Jak...jak zginęli rodzice? Jeżeli to zbyt bolesne to nie musisz mówić.- dodał pośpiesznie widząc, że dziewczyna znów posmutniała.
-Wracali z majówki samochodem. Kierowca jadący z naprzeciwka ciężarówką zasłabł i zjechał na ich pas wprost na nich...- wyszeptała a oczy jej zaszkliły.
Westchnął w duchu. Szkoda Alberta i jego żony. Położył rękę na ramieniu dziewczyny i uśmiechnął się przyjaźnie. Odwzajemniła uśmiech.
-Nadal nie rozumiem czemu trafiłaś do mnie?
-Cóż, na sierociniec jestem za stara. Dziadkowie jedni nie żyją, a drudzy dogorywają w domu opieki. Jedyna ciotka, siostra mamy, siedzi gdzieś za granicą. Zresztą, taka była wola ojca.
Zamrugał zaskoczony.
-Co proszę? Jak to wola ojca?
-Nooo...ponoć tatko spisał, że w razie ich śmierci lub poważnej choroby to ty stajesz się moim prawnym opiekunem...
-Gdzie tak napisał?
-W testamencie. Tata pracował jako policjant więc za czasu spisał testament.
Miles przygryzł wargę. Zaczynało go to wkurzać. Zwala mu się na głowę jakaś gówniara, niby córka zmarłego kuzyna, z którym przez 18 lat nie zamienił słowa i zahwięwa jego dotychczasowe życie. Fajnie, że ktoś go uprzedził.

http://i.imgur.com/pxQN7ky.jpg

-Czemu nić mi o tym nie wiadomo?
-O testamencie? Pan Tobias, taty adwokat, ponoć próbował się z tobą skontaktować, ale byłeś nieuchwytny.
-Byłem w Egipcie...-przypomniał sobie.
Wzruszyła ramionami.
-Postanowiłam nie czekać i sama cię odnalazłam. Łatwo było. Sporo jest o tobie w necie. Owszem jest jedno rozwiązanie...
-Mianowicie?
-Pan Tobias powiedział, że jak się nie odnajdziesz lub odmówisz spełnienia ostatniej woli tatusia to wyląduję u rodziny zastępczej do dwudziestego roku życia, ale weź! Ta rodzina to jacyś popaprańcy! Facet by mnie ciągle tylko omacywał a babka wygląda jak żywy zombi. Nic tylko łązi z petem w ustach i pilotem w ręku krzycząc na resztę dzieciaków.
-Chyba przesadzasz..
Spojrzała na niego z wyrzutem. Jej oczy wyrażały bezsilność, wstręt i ...błaganie? Normalnie mógł z nich wyczytać "Nie oddawaj mnie im!".
Westchnął ciężko.
-Musze zadzwonić. Włącz sobie tv albo coś poczytaj - rzucił i wstał od stołu.
Kiwnęła głową i sięgnęła do torby wyjmując opasłe tomisko. Otworzyła na zaznaczonej stronie i zagłębiła się w lekturze.

http://i.imgur.com/4PVCXZx.jpg

Poszedł na górę i sięgnął po telefon. Nie podobało mu się to wszystko. Było zbyt przerysowane i zagmatwane.

http://i.imgur.com/U63r3Oi.jpg

-Halo?- w słuchawce odezwał się męski zachrypnięty głos.
-Cześć Robert, tu Miles. Słuchaj stary, sorry że budzę, ale jest sprawa...
-Zapuszkowali cię?
-Uwierz, że już bym to wolał. Dołek przy tym to wycieczka do zoo.
-O co zatem idzie?
-Nie uwierzysz, ale budzę się rano a pod moim domem stoi jakaś małolata..
-Uuu...twoja zaginiona córka?
-Niee...
-Zbrzuchaciłeś ją?
-Nie...
-Porzucona kochanka?
-Do jasnej cholery, nie nie nie!
-To w czym rzecz?
-Chce ci właśnie powiedzieć. To córka mojego zmarłego krewnego. Chłopak przed śmiercią zapisał mi ją w testamencie, ale jakoś nie mogę w to uwierzyć bo ostatni raz gadałem z nim 18 lat temu na jego ślubie. Sprawdziłbyś mi to?
-Skąd jest ta mała?
Fakt, nawet nie zapytał. Wychylił się przez barierkę.
-Emili gdzie ty właściwie mieszkasz? To znaczy, gdzie jesteś zameldowana?
-Sunset Vell.
-Słyszałeś? -powrócił do rozmowy
-Tak. Dobra, sprawdzę to, tylko musisz mi więcej danych wysłać.
-Dobra zaraz ci esa wyślę. Dzięki stary, mam u ciebie dług.
-A bo to jeden? Cześć- zaśmiał się mężczyzna i rozłączył.
Milesł podrapał się po karku i ziewnął. Spojrzał na zegarek. Dochodziła ósma. O tej porze zwykle przekręca się na drugi bok. No nic, jak już się wstało to przydałoby się coś wrzucić na ząb.
Wrócił do jadalni i spojrzał na dziewczynę, która dalej w skupieniu czytała książkę. Podszedł do lodówki i wyjął resztki jakiejś sałatki.
-Zjesz coś?- spytał podsuwając jej talerz.
Odłożyła książkę i zabrała się za posiłek. Nie zdążyła dobrze przełknąć a już się zakrztusiła. Przepiła kęs wodą i skrzywiła wargi.

http://i.imgur.com/u1aRrPM.jpg

-No co? Zazwyczaj jadam gotowe posiłki. Nigdy nie maiłem ręki do garów.- tłumaczył się widząc jej zbolałą minę.
-Widać- mruknęła, ale dokończyła jeść.
Do wieczora mało rozmawiali. Emili dalej studiowała książkę a Miles zabrał się za kończenie projektu dla klienta. Gdy na dworze zapadł mrok, dziewczyna weszła na górę i stanęła za nim podziwiając szkic.

http://i.imgur.com/Ho6MUEQ.jpg

-Ładny-stwierdziła
-Dzięki- odparł i odłożył narzędzia pracy.-Śpiąca?
-Trochę.
-Cóż, mam tylko jedno łóżko a nie wypada żeby młoda panna spała w łóżku z takim wapniakiem...
-Mam śpiwór, nawet wygodny ale...
-Tak?
-Mogę spać tutaj z tobą? Boję się spać sama w nowym miejscu- zaczerwieniała się zawstydzona.
No proszę, kto by pomyślał, że taka duża dziewczyna i boji się ciemności. W sumie, jak sięgał pamięcią to Albert też bał się nocować w nowych miejscach. Widać to rodzinne.
-Nie ma sprawy- uśmiechnął się- Ostrzegam tylko, że strasznie chrapię.
Dziewczyna rozpromieniła się i pobiegła po śpiwór. Zanim się obejrzał stała już na środku pokoju w lekkiej koszulce siłując się ze śpiworem.

http://i.imgur.com/Q7tVV1c.jpg

Odruchowo jego wzrok prześlizgnął się po jej ciele. Długie zgrabne nogi, smukła talia, jędrne nieduże piersi...Poczuł jak serce zaczyna mu bić szybciej a męskość twardnieje w spodniach.
Miles ty zbereźniaku, przecież to dziecko!, zganił sam siebie w myślach i zszedł na dół by wziąć zimny prysznic.

http://i.imgur.com/gGZDZEF.jpg

Gdy emocje opadły wrócił do sypialni. Emili smacznie spała zwinięta w śpiworze.

http://i.imgur.com/1gxefOy.jpg

Trochę głupio, że gość musi spać na podłodze. Będzie trzeba zorganizować jakiś materac. Westchnął i sam się połozył.

http://i.imgur.com/d8hnFHk.jpg



~Marl

Muffshelbyna
19.04.2013, 17:02
Ciekawa jest ta nowa historyjka, zaciekawiła mnie ;)
Miles wydaje się być sympatyczny, do tego jeszcze artysta :) Fajnie, ciekawie, jak ułoży się jego znajomość z nową współlokatorką...
Już zaczyna mieć na nią chrapkę, no proszę. Żeby się tylko opanował... przecież to nastolatka.
Czekam na kolejny :)

Kędziorek
21.04.2013, 00:18
Zapowiada się całkiem całkiem :)
Emili nieźle dowaliła Milesowi kiedy powiedziała, że artyści mało zarabiają.. Musiało to chyba nieco zranić jego męską dumę.
Z drugiej strony facet nie zachował się jak dżentelmen każąc spać dziewczynie na podłodze a samemu zajmując łóżko. Nie mówiąc już o tym, że to gość.
Zastanawiam się jak potoczą się dalej relacje między nimi. Pan artysta już widać, że ma słabość do płci pięknej i gdyby nie jej wiek.. wiadomo ;)

czekam na więcej :)

Mile
21.04.2013, 01:19
Miles prowadzi proste nieskomplikowane zycie artysty i nagle zwala mu sie na glowe nastolatka. Widać, ze dziewczyna jest wygadana i pewna siebie, cos czuje ze beda z tego klopoty.
Miles bedzie musial sie nauczyc jak postepowac z taka smarkula jezeli w ogole ona u niego zostanie.
Niech on tak na nia nie patrzy bo to jego rodzina, daleka ale zawsze, lepiej nie laczyc sie z kuzynami.
Bardzo przyjemnie mi sie czytalo twoja nowa historie, czekam na nastepny odcinek. :)

Słodki Pan Ciastek
21.04.2013, 08:49
Miles do teraz prowadził proste życie. Imprezy, seks, a tu nagle spada na niego opieka nad niepełnoletnią dziewczyną.
Fajnie, gdyby jednak się nią zaopiekował wynikła by świetna historia :D
Emili całkiem fajna dziewczyna, oby Miles jej czasem nie podrywał.

Czekam na next

Kjalvör
21.04.2013, 09:18
Bardzo ciekawa historia, a Miles jest bardzo intrygującym bohaterem, artysta w końcu. ;D
Ciekawa jestem czy zawiąże się tu jakiś wątek romantyczny, czy pojawi się jakaś fajna przyjaźć na zasadzie - siostra i starszy brat. Baj de łej, masz bardzo ładnych simów i śliczne zdjęcia. <3

Będę śledzić temat.

M3Lcik
05.05.2013, 11:47
http://i.imgur.com/cbu6etK.jpg

Odc. 2

Emili wstała skoro świt. Nauczono jej tego w domu.
"Kto rano wstaje ten ma więcej czasu na robienie ciekawych rzeczy", powiadał tatko przy każdym śniadaniu.
Poczuła jak zabłąkana łza kręci się w jej oku. Wspomnienie o rodzicach nadal bolało. Potrząsnęła głową odganiając ponure myśli. Miles jeszcze spał. Postanowiła przygotować śniadanie - coś normalnego co dało się zjeść bez obaw przed zatruciem. Obmyła się, ubrała i zabrała za przegląd lodówki.
-Widać, że kawaler- westchnęła widząc pustki na półkach.

http://i.imgur.com/cMw78Hi.jpg

Sięgnęła po portfel. Jakieś zaskurnianki niby miała, starczy na podstawowe zakupy.
Wyszła na dwór i skierowała się do garażu. Bez trudu otworzyła drzwi i znalazła to czego chciała...Rower stał w koncie dogorywając pokryty rdzą i kurzem. Skrzywiła wargi.

http://i.imgur.com/grDF14z.jpg

Po wstępnych oględzinach stwierdziła jednak, że nadaje się jeszcze do jeżdżenia. Przetarła ramę z kurzu, nasmarowała łańcuch smarem, dopompowała koła i mogła ruszać. Sklep nie był daleko, po drugiej stronie mostu. Pamięta jak mijała go wczoraj taksówką.
Popedałowała ile sił w nogach ciesząc się ciepłym porankiem. Musi zapytać potem Milesa czy pozwoli jej zachować rower, będzie mogła jeździć sobie na wycieczki po okolicznych lasach.

http://i.imgur.com/vzzdEVX.jpg

W dwadzieścia minut dojechała na miejsce. Gruby wąsaty jegomość właśnie wnosił skrzynki z pieczywem .
-Otwarte?- spytała opierając rower o ścianę budynku.
-Już zaraz otwieram- odparł odstawiając skrzynki. Otarł pot z czoła i sapnął ociężale - A co to za ranny ptaszek? Chyba panienki nie znam.
-Jestem kuzynką pana Cooper'a. Wpadłam w odwiedziny- uśmiechnęła się robiąc niewinną minkę.
-No proszę to on jednak ma jakąś rodzinę. Kto by pomyślał. Zawsze sam sam...Tyle razu mu mówiłem by sobie kobite znalazł bo ile tak można samotnie mieszkać. Nawet mu bratanice proponowałem a ten uparcie nie! Tylko te swoje obrazki kocha - rozgadał się sprzedawca układając towar na półkach.
Emili usiadła przy stoliczku stojącym pod oknem i cierpliwie słuchała potoku słów wąsatego jegomościa.

http://i.imgur.com/3FWXWG4.jpg

-Ale ładnie maluje -starała się bronić Milesa.
-A no ładnie, ale co z tego? Toż obrazki ani go w nocy nie ogrzeją w łóżeczku, ani obiadu nie zrobią, ani nie upiorą. Eh, niemądry ten Miles. Zestarzeje się szybciej w tej swej pustelni. Ale my tu gadu gadu a panienka chyba w jakiejś konkretnej sprawie...
Emili wyciągnęła listę zakupów, którą przyszykowała w domu i podała ją sprzedawcy. Ten kazał się jej poczęstować świeżymi pączkami a sam zanurkował wśród półek.

http://i.imgur.com/3oQ1DvL.jpg

Po jakimś czasie Emili wracała uśmiechnięta obładowana torbami.
-Sklep pod nosem a ten ma puchy w lodówce- westchnęła układając zakupy w lodówce i szafkach. Zostawiła tylko produkty potrzebne do śniadania i wzięła się za jego przyrządzanie.
Tym czasem, w sypialni na górze, Miles przeciągał się leniwie budząc powoli ze snu. Bardzo przyjemnego snu. Jeszcze widział pod powiekami nagie ciało nieznanej blondynki, która pachniała rozkosznie...goframi?
Otworzył szeroko oczy i zaczął nasłuchiwać. Brzdęk talerzy, nucona melodia? Włamywacz?! Ta...i w ramach rekompensaty za skradziony dobytek robi śniadanie. Klepnął się w czoło. Emili! Całkowicie zapomniał o niechcianym gościu. Wstał, przeciągnął się aż kości chrupnęły w plecach i narzuciwszy pośpiesznie ubranie zszedł na dół kuszony zapachem.
Emili uwijała się przy blacie smarując gofry dżemem.
-Ładnie pachnie. Oj przepraszam, nie chciałem cię wystraszyć- na jego słowa dziewczyna drgnęła i upuściła nóż. Odwróciła się do niego i uśmiechnęła promiennie.
-Nic się nie stało - odparła podnosząc nóż i wrzuciła go do zlewu -Głodny?
Postawiła talerze na stole przed Milesem, który zaciągnął się zapachem.
-No jasne. Boże, jak ja dawno nie jadłem gofrów. Mmm, pycha! - rozmarzył się biorąc kęs.
-Cieszę się, że ci smakują- ponownie się uśmiechnęła i sama zaczęła chrupać ciasto.

http://i.imgur.com/uYUCJLc.jpg

Po sytym śniadanku gdy talerze wylądowały w zmywarce a oni raczyli się poranną kawą Milesa olśniło.
- Czekaj, a skąd miałaś składniki na śniadanie? - spytał
-Kupiłam- odparła nie odrywając wzroku od zakupionej gazety
- Ale za co? Gdzie? Kiedy?- zdawał się zaskoczony tym odkryciem.
- Za pieniądze, w sklepie, gdy spałeś. Coś jeszcze Scherloku?
-Wydałaś swoją kasę?
-Ty spałeś a ja wszak też musiałam coś zjeść.
Patrzył na nią zdumiony. Obca dziewczyna mieszka u niego raptem dzień a tak się rządzi. Z drugiej strony znając jego niechęć do robienia zakupów prędzej umarłby z głodu niż ruszył dupę do sklepu.
- Chyba nie szłaś pieszo, to w sumie kawałek drogi.
-Pojechałam rowerem, który znalazłam w garażu.
-Rowerem? Toż to prawie zabytek!
-Gadasz, wystarczyło nasmarować i śmiga jak nowiutki.
-Niebywałe. Wiesz, głupio, że wydajesz swoją kasę. Ile jestem dłużny?
Machnęła ręką.
-Nie wygłupiaj się, nie jestem materialistką. Tatko mówił, że pieniądze nie mają żadnej wartości gdy nie można się nimi dzielić. Tylko głupcy skąpią komuś grosza.
-Tak...kto jak kto, ale Albert nigdy nie żałował nikomu pieniędzy. On jedyny był chętny do udzielania pożyczek. "Oddasz jak się odkujesz" mówił nawet gdy wiedział, że to nie prawda - westchnął Miles.
Nic nie odpowiedziała. Dopili kawę i rozsiedli się na kanapie przed telewizorem. Miles zaczął przełączać kanały szukając czegoś ciekawego. Niestety w niedzielny poranek raczej nic takiego w tv nie puszczali.
-Oczopląsu można dostać - mruknęła dziewczyna gdy obrazy na ekranie zaczęły się powtarzać.
Wyłączył telewizor i sapnął zrezygnowanie.
-Rzadko oglądam telewizję.
- To co robisz na ogół?
-Cóż, jeżeli mam być szczery to na ogół budzę się rano, sam albo u boku pięknej kobiety, uprawiamy seks, potem idziemy na miasto coś zjeść. Odprowadzam ją do domu, następnie idę do galerii szukać inspiracji, potem zazwyczaj wpadam na znajomych, idziemy do knajpki na drinka i na wieczór ląduję w domu. Jeżeli pijany to kładę się spać, jeżeli lekko wstawiony z jakąś ślicznotką to wiadomo co, a jak w miarę trzeźwy to maluję lub czytam.
-Bujne te twoje życie - podsumowała ironicznie.
Koło południa gdy znudzenie dawało się we znaki, Miles, który siedział na patio przy swoich projektach wychylił się i zawołał do Emili leżącej na kanapie z książką.
- Czy w ramach odwdzięczenia się za zrobienie zakupów miałabyś ochotę przejechać się do miasta na lody?
- Jasne- odkrzyknęła zrywając się z kanapy.
Wsiedli w samochód i ruszyli w stronę miasta. Zaparkowali auto niedaleko jakiegoś supersamu i przeszli się do pobliskiego parku gdzie sprzedawano, według Milesa najlepsze lody w mieście.
Delektując się słodkościami usiedli na ławeczce podziwiając krajobraz miasta. Nagle w kieszeni Milesa zabrzęczała komórka.

http://i.imgur.com/jJAQA2d.jpg

-No co tam Robercie? -spytał chłopak odchodząc od dziewczyny- Masz coś?
-Wychodzi na to, że wszystko się zgadza. Mała jest córką twojego kuzyna. Mój kolega pojechał do tego adwokata, którego wspominałeś. Facet był ponoć nieźle zdumiony słysząc, że mała jest u ciebie. Po tym jak nie mógł cię namierzyć wysłał ją do rodziny zastępczej, ale po dwóch tygodniach zniknęła. Szukała ją policja, nawet w telewizji o niej gadano. Nieźle co?
-No to pięknie -westchnął Miles przygryzając wargę- A testament? Dowiedział się czegoś ten twój kolega?
- To też się zgadza. Adwokat przeczytał mu zawartość dokumentów. Jasno z nich wynika, że dostałeś tą małą w "spadku". Mam gratulować? -zachichotał głos w słuchawce.
-Daruj sobie. A co to za rodzina, która miała się zająć Emili?
-Stary i to się tej małej nie dziwię. Ponoć rodzinka to jakieś popier**leńce. Biorą dzieciaki z sierocińców by tylko kasę od państwa trzepać.
-Zaraz...i nikt się tym nie interesuję?
-Słuchaj, przyjeżdża babeczka z kuratorium, patrzy że dzieci ubrane, najedzony to przyklaskuje i się wynosi. Proste.
Miles pokręcił głową. Niezły cyrk.
-To co ja mam teraz zrobić?
-Nie wiem stary. Niby możesz zrzec się praw do małej, ale czy warto ją narażać na życie w takiej rodzinie jak tamta? Może popytaj znajomych czy nie mogłaby u kogoś pomieszkać?
-Nie głupi pomysł. No dobra, dzięki Robert. Wiszę ci duże piwo.
-Nie obiecuj przed wypłatą- ponownie zachichotał głos i się rozłączył.
Miles patrzył długo jeszcze w wyświetlacz telefonu, na którym widniała karykatura Mona Lizy zastanawiając się co ma począć z Emili.

http://i.imgur.com/Jxkp4zf.jpg

Do rodziny zastępczej jej nie odda, ale u niego też nie może mieszkać. Po pierwsze nie ma do tego warunków, po drugie on nie przywykł do życia z kimś. Chyba zrobi jak mówił Robert. Schował telefon i wrócił do dziewczyny.
Nie było jej przy ławce. Rozejrzał się i spostrzegł ją po drugiej stronie ulicy jak oglądała miejską rzeźbę. Podszedł do niej.
-Oryginalna- stwierdziła gdy stanął obok.

http://i.imgur.com/dvjQea6.jpg

-A no oryginalna- potwierdził- Kumpel chciał czegoś co będzie się wyróżniało na tle tej spokojnej mieściny to mu machnąłem coś takiego.
Spojrzała na niego zaskoczona.
-Twoja?
-Mój projekt, ale wykonanie znajomego rzeźbiarza.
Obeszła pośpiesznie rzeźbę szukając podpisu.
- "Differentiam" autorstwa Błażeja Globa.- przeczytała - A gdzie twoje nazwisko?

http://i.imgur.com/bzrOmVV.jpg

-Zazwyczaj podaje się nazwisko wykonawcy.
-To niesprawiedliwe.
-Mnie nie przeszkadza. Kto chciał to się dowiedział kto zaprojektował. Kasę dostałem i się cieszę.
Pokręciła głową.
-Pan Mohamet ma rację, że jesteś dziwny.
-Kto?
-Pan Mohamet, sprzedawca z sklepiku na końcu mostu.
-A ten. Za każdym razem gdy gdzieś go spotkam próbuje mi wcisnąć swoją bratanicę.
-Czemu się więc nie zainteresujesz?
-Weź, ona by mogła grać Godzillę, gdyby ktoś chciał nakręcić znów film.
-Zapewne przesadzasz.
-Się przekonasz kiedyś.
Porozmawiali jeszcze chwilę o rzekomej urodzie bratanicy pana Mohameda i poszli do pobliskiej knajpki coś zjeść.
Emili w przeciwieństwie do innych kobiet, z którymi jadał Miles nie zwracała uwagi na kalorię ani zawartość tłuszczu w potrawach tylko wybierała z menu to na co miała ochotę. Tym razem były to pikantne skrzydełka z krążkami cebulowymi.
- Przeszkadzam ci? - rzuciła naglę między kęsami.
Spojrzał na nią pytająco.
-Podsłuchałam twoją rozmowę w parku. Sprawdzałeś czy mówię prawdę.
Miles westchnął i odłożył sztućce. Spojrzał Emili w oczy. Jakie ona miała piękne oczy...
-Nie będę cię oszukiwał bo nie widzę w tym sensu. Owszem, potrzebna mi jesteś jak śnieg w lipcu. Postaw się jednak na moim miejscu. Żyjesz sobie spokojnie sama a tu nagle zwala ci się na głowę ktoś obcy i mówi, że jest prezentem po zmarłym kuzynie. Może trochę zaskoczyć co nie?
Kiwnęła głową.
-Emili ja wiem, że ci ciężko. Sam straciłem rodziców. Owszem byłem już wtedy na studiach i łatwiej było mi to znieść, ale rozumiem twój ból. Poniekąd jestem winny Albertowi bo gdy byliśmy mali on z racji tego, że był trzy lata ode mnie starszy, zawsze się mną opiekował. Jednak mógł coś powiedzieć, zapytać się mnie czy jakby zaszła potrzeba to bym mógł się tobą zająć. Znał mój adres, a jednak milczał.
Emili też dalej milczała. Dłubała widelcem kawałek kurczaka cicho przełykając łzy.
-Co zatem planujesz? -odezwała się po chwili ciszy.
- Cóż, nie jestem zwyrodnialcem i cie nie wyrzucę z domu. Pojadę do tego adwokata i załatwię sprawę z testamentem. Uznam cię za swoją podopieczną. Jednak nie możesz ze mną mieszkać. Popytam wśród znajomych, może ktoś cie weźmie do siebie. Może tak być?
Kiwnęła głową i uśmiechnęła się.
- O wiele ładniej wyglądasz jak się uśmiechasz- on sam także się uśmiechnął.
Dokończyli obiad i wrócili do domu.

http://i.imgur.com/t7NpO8m.jpg

~Marl

Ps. Przepraszam,że tak mało zdjęć, ale resztę albo zjadł komputer albo nie dało się załadować. Mam nadzieję jednak, że miło czytało się ten odcinek. Na pocieszenię dorzucam jako bonus fotkę smutnego Milesa. Co go mogło tak zasmucić? Pozdrawiam :)

http://i.imgur.com/0O4bonC.jpg

Mile
05.05.2013, 12:57
Bardzo miła sie okazała ta Emili i jaka zaradna, naprawila rower ( skad ona to umie, ja nawet nie wiedzialabym skad wziac smar do roweru ), pojechala po zakupy i jeszcze zrobila sniadanie. Bardzo milo z jej strony. Chyba sie chce lekko wkupic w laski pana artysty. W sumie to ma nieciekawa sytuacje, tez bym sie starala, poza tym zycie w takim artystycznym swiecie (poza jego panienkami) moze byc ciekawe dla mlodej ambitnej dziewczyny.
Miles jak to facet, juz chce sie pozbyc balastu. Cale szczescie, ze jest z nia szczery i nie owija w bawelne. A moze by sie znalazl dla niej chociaz malutki pokoj i dziewczyna moglaby z nim zamieszkac :) Moglaby pojsc do szkoly.
Ciekawe do dalej sie wydarzy u tej pary
Czekam na nexcik

ps. bardzo ladne zdjecia

Katherine
05.05.2013, 14:17
Interesujące OJSG. Widać, że będzie ciekawie. A zdradzisz w jakim oni są wieku? Ciekawa jestem wyglądu siostrzenicy pana Mahometa. :D Emili jest przepiękna. ♥ Cudowna fryzura. ♥♥ Czekam na next

M3Lcik
05.05.2013, 15:16
@ Mile - Emili jako jedynaczka i do tego córka policjanta od dziecka była wprowadzana w męski świat, dlatego tak łatwo sobie poradziła z rowerem. Fakt, że rodzice pracowali skłniło ją też do samodzielności i radzenia sobie w kuchni.

@Katherine- wiesz,że sama się poplątała z wiekiem moich simów? Teoretycznie Emili ma 18 lat. Albert Floo zaraz po ukończeniu liceum ożenił się i spłodził córkę (czyli miał tak 19-20 lat), zmarł w wieku 38. Z racji tego, że Miles jest młodszym kuzynem Alberta (róznica więku miedzy nimi to 3 lata) to obecnie ma 35 lat. Troszkę to naciągane,ale nie chciałam robić z Emili dziecka a z Milesa dojrzałego faceta.


Edit: http://i.imgur.com/ZF6Y7Vl.jpg

Odc. 3

Minęły dwa tygodnie zanim Miles'owi udało się umówić z Tobiasem Hopkinsem - adwokatem zmarłego Alberta. Nakazując Emili zostanie w domu sam wsiadł w samochód i pojechał do odległego Sunset Vell na spotkanie.
Tobias Hopkins okazał się dobrze zbudowanym mężczyzną około pięćdziesiątki z niemodnymi bakami i wielkimi okularami wciśniętymi na nos.
-Pan Miles Cooper, jak mniemam? - wyciągnął rękę do chłopaka, który wszedł do gabinetu wpuszczony przez sekretarkę ( trzeba przyznać, że nawet niczego sobie) - Tobias Hopkis. Byłem adwokatem pana krewnego, Alberta Floo.

http://i.imgur.com/13vhdMw.jpg

-Wiem. Emili mi powiedziała- odparł Miles siadając na fotelu wcześniej wskazanym przez Tobiasa.
-Właśnie, jak miewa się Emili? Muszę przyznać, że jak tamten mężczyzna powiedział, że jest ona u pana z jednej strony byłem zaskoczony a z drugiej odetchnąłem z ulgą. Albert był moim dobrym znajomym. Jego śmierć a potem zniknięcie córki były dla mnie niemiłymi przeżyciami.

http://i.imgur.com/FTIiIhV.jpg

- Z Emili wszystko w porządku. Panie Hopkins...
-Proszę mówić mi po imieniu. Herbaty?
-Ee...podziękuję...Więc...Tobias'ie....Chciałem na własne oczy zobaczyć ten testament. Mężczyzna, którym rozmawiałeś był detektywem, znajomym mojego znajomego. Wiem, że mu pokazałeś dokumenty, wiem że ostatnią wolą Alberta było by Emili trafiła do mnie. Chce jednak przeczytać to sam.
Hopkins skinął głową i podniósł się z miękkiego fotela. Podszedł do półki z książkami, wyjął dwie najgrubsze tomy i zaczął coś majstrować. Jak się okazało, za książkami ukryty był mały sejf. Tobias wyjął z niego szarą kopertę i podał ją Miles'owi. Chłopak wyjął z niej cienką teczuszkę i zajrzał do środka. Chowała kilka kartek zapisanych niezbyt starannym pismem -Albert pisał jak kura pazurem. Testament, badania psychiatryczne, metryki urodzenia, akt zgonu... Zagłębi się w lekturę. Z każdą linijką czuł jak coś z niego ucieka. Dopiero teraz docierało do niego, że jego kuzyn zginął osieracając jedyną córkę. Jak na zawołanie przed jego oczyma stanęły obrazy z przeszłości. Albert broniący go przed starszymi chłopcami, kupujący mu słodycze, uczący jazdy na rowerze i biwakowania, zapoznający go z pierwszą dziewczyną...Można powiedzieć, że byli jak bracia. Czemu potem kontakt się urwał? Czemu przez 18 lat ze sobą nie rozmawiali? Owszem dostawał czasem kartki świąteczne lub widokówki, ale to było wszystko. Miles mógł winić tylko siebie. Po stracie rodziców odseparował się od reszty rodziny. Interesowała go tylko sztuka, dobre knajpy, wernisaże, łatwe panny...Teraz przyszedł czas spłacenia długów. Musiał zająć się Emili.
-Wszystko w porządku?- głos Hopkinsa wyrwał go ze wspomnień.
Spojrzał na niego nieprzytomnie i pokiwał energicznie głową.
-Tak...zamyśliłem się...Cóż, widzę że nie zostaję mi nić innego jak przyjąć ostatnią wolę Alberta i adoptować Emili.
-Może się pan zrzec praw, wtedy zostanie odesłana do rodziny...
-Wykluczone. Słyszałem co nie co o tej rodzinie. Adoptuję Emili.
-Dobrze. Czy ma pan warunki by utrzymywać dziewczynę?
Miles podrapał się w głowę.
-W sumie to nie...Planowałem porozmawiać ze znajomymi, może ktoś ją przygarnie...Można tak?

http://i.imgur.com/EFKrq86.jpg

-Cóz, musze przyznać, że nie słyszałem o czymś takim, ale sądzę że nie będzie problemu. Jeżeli tylko Emili będzie kontynuowała szkołę i będzie miała zapewnione warunki to nie widzę przeszkód. Rozumiem, że jako artysta ma pan niewiele miejsca dla nastoletniej dziewczyny a i pewnie doświadczenie znikome.
-Trafił pan w dziesiątkę. Mam kilka zaprzyjaźnionych rodzin, które może zechcą mi pomóc.
-W takim razie postaram się jak najszybciej załatwić dokumenty adopcyjne i w najbliższym czasie ponownie się spotkamy. Chce zobaczyć jak miewa się Emili.
-Zapraszam - powiedział Miles i pożegnał się z adwokatem. Wracając do domu robił w głowie przegląd znajomych, którzy mogliby zająć się Emili. W pierwszej kolejności przychodziła mu Nikki Roses - jego bliska znajoma, singielka, właścicielka popularnego klubu w mieście. Może załatwiłaby Emili prace u siebie w klubie wieczorami?
Zrobił po drodze jakieś drobne zakupy. Przydałoby się coś zjeść w domu, jakiś obiad. Nie miał zdolności kucharskich więc pierwsze co mu wpadło na myśl to zwykłe hot dogi. Zdziwiłby się jakby Emili ich nie lubiła.
-Wróciłem -krzyknął wchodząc do domu.
Cisza. O dziwo ta cisza zmartwiła Miles'a mimo, że tyle lat był do niej przyzwyczajony. Zostawił zakupy w kuchni i wszedł na patio. Emili tam też nie było. Podrapał się w głowę. Gdzie ona mogła pójść? Chyba sama by nie wyszła z domu, albo zostawiłaby przynajmniej kartkę. Przeszukał szafki, stoliki. Nic.
Wyszedł na dwór, zajrzał do garażu. Rower stał. Wtedy kontem oka ją dostrzegł. Pluskała się w morzu. Odetchnął z ulgą.
-A co to za syrenka mi się na plaży zalęgła? -krzyknął dochodząc na brzeg.
Odwróciła się i pomachała mu. Podpłynęła do brzegu.
-Już wróciłeś? I jak poszło?
-Całkiem nieźle. Hopkins przyjedzie za jakiś czas z dokumentami. Zostanę twoim prawnym opiekunem. Uważaj bo mnie udusisz!- zanim skończył Emili wisiała już na jego szyi obcałowując go po policzkach.
-Dziękuje! -piszczała zachwycona
-No już już, opanuj się bo mi chęci narobisz- zachichotał.
Odsunęła się od niego i ponownie skoczyła do wody.
-Wskakuj Miles, chyba że się boisz- zaśmiała się i popłynęła na głębszą wodę.
Zachwiał się przez chwile, ale zaraz szybko zrzucił ciuchy i w samych slipkach wszedł do wody. Była przyjemnie ciepła. Emili podpłynęła do niego i znienacka go ochlapała.

http://i.imgur.com/RONgFSE.jpg

-Berek- krzyknęła odpływając jak najszybciej umiała
Miles zaśmiał się i dołączył do zabawy. Zaczęło zmierzchać gdy zmęczeni wrócili do domu. Emili poszła się wykąpać a Miles przypomniawszy sobie o zakupach wziął się za robienie hot dogów.

http://i.imgur.com/QmaGMBI.jpg

~Marl

Kędziorek
08.05.2013, 00:47
Emili jaka zaradna dziewucha :) Szczerze, to swoją obecnością mogłaby przysporzyć Milesowi wiele dobrego, np. dzięki niej mógłby jadać w końcu pyszne, zdrowe domowe posiłki, a nie jakieś niezdrowe "coś".. Cóż, mam nadzieję, że mimo wszystko nigdzie jej nie odeśle.
A, i czy ona wie, że on chce ją wysłać do swoich znajomych? Tak się ucieszyła na wieść, że zostanie przez niego adoptowana, że w to wątpię. W takim razie ciekawe, jak zareaguje, kiedy się dowie.. Pewnie będzie trochę rozczarowana.

czekam na więcej :)

Mile
08.05.2013, 01:22
Jak Miles przeczytał te wszystkie informacje zwiazane ze swoim kuzynem i jego śmiercia, to myslalam, że zrezygnuje z pomyslu oddania jej do jakis znajomych i sam sie nia zajmie.
No coz mam nadzieje, ze u tej jego znajomej bedzie jej dobrze.

Czekam na kolejny :)

marandile
08.05.2013, 02:50
rzadko kiedy czytam jakies ojsg, a jesli juz to przestaje po jednym odcinku, ale twoja historia mnie wciagnela, ciekawa jestem jak sie potoczy :) Fajnie się czyta, język, gramatyka etc. sa przyzwoite, jest sporo tresci, a nie same zdjecia, za co +. Podoba mi sie wprowadzona atmosfera tajemniczosci :D

Czekam na wiecej :)

operahouse13
24.05.2013, 10:05
Kiedy nowy odcinek? strasznie się wciągnęłam w tę historię i już nie mogę się doczekać co będzie dalej... ;)

i najważniejsze czy Miles się zmieni... ciekawi mnie to bardzo

M3Lcik
24.05.2013, 17:29
Witajcie. Przepraszam, że musieliście czekać, ale najpierw przeszkodził mi błąd serwera potem praca...no ale jestem.

Cieszę się, że historia Milesa i Emili się wam podoba. Musze was jednak zmartwić. Otóż ostatnio mój chłopak robił mi mały porządek na lapku i niechcący pokasował niektóre foldery z przerobionymi zdjęciami z TS3, tak więc odcinki będą dość ubogie w obrazki ale postaram się to wynagrodzić opisami.


http://i.imgur.com/C8Gxngt.jpg

ODC. 4

-Nikki proszę cię...
-Wybacz słodziutki, ale musze odmówić. Znasz mnie. U mnie w domu ciągle się ktoś kręci. Szczególnie faceci. Nie chcę by któryś zaczepiał twoją kuzynkę. Do pracy w barze też się nie nadaje. Za młoda. Nawet Penny mimo doświadczenia nie może opędzić się od natrętnych klientów. Wyobraź sobie, że ostatnio Okruszek musiał jednego gościa wyrzucać z klubu bo chciał zgwałcić Penny gdy poszła na zaplecze. Rozumiesz? Gwałt w moim klubie! Skandal!!
Miles westchnął zrezygnowany. Właśnie jechał na rozmowę z dyrektorką miejskiej szkoły, do której od jesieni miała uczęszczać Emili. Pomyślał, że przy okazji zadzwoni do Nikki i zapyta czy nie przygarnęłaby dziewczyny do siebie. Miłą nadzieje, że przyjaciółka zgodzi się bez zastanowienia. Niestety.
-Mówi się trudno. Dzięki za rozmowę.
- Wybacz misiaczku. Na pocieszenie możesz wpaść do mnie wieczorem. Kupiłam nową bieliznę i muszę się nią komuś pochwalić.
-Yhm.- mruknął Miles w odpowiedzi i się rozłączył. Była tak zawiedziony, że nie miałby najmniejszej ochoty baraszkować teraz z Nikki.
Odsunął szybę i wystawił łokieć. Chłodnawy wietrzyk wpadł do samochodu wywołując gęsią skórkę na ciele Milesa. Lato powoli się kończyło, dni stawały się chłodniejsze. Może Nikki miała rację. Znał ją przecież nie od dziś i wiedział, że lubiła otaczać się mężczyznami. Gdyby któryś zaczął dobierać się do Emili to by go chyba zabił. Emili. Pamięta jakby to było wczoraj jak zjawiła się pod jego drzwiami wywracając całe jego dotychczasowe życie. Wtedy był gotów się jej pozbyć natychmiast a teraz zaczynał się wahać. Była dla niego jak młodsza siostra. Dzięki niej pojął jak to miło być komuś potrzebnym, chociaż to chyba raczej ona była potrzebna jemu. Na same wspomnienie jej słodkiego uśmiechu robiło mu się ciepło. Lubił oglądać z nią tv gdy opierała głowę na jego ramieniu, wspólne śniadania, czasem podawane do łóżka gdy męczył go kac, spacery późnym wieczorem po miasteczku...
Budynek szkoły nie robił wrażenia. Ot, zwykły wielki, szary moloch. Kiedyś szkoła mieściła się w drewnianym baraczku niedaleko ratusza, gdy jednak miasteczko zaczęło się rozrastać postanowiono zaadaptować stary budynek szwalni na uczelnie.
Miles zaparkował samochód przed budynkiem i rozejrzał się po okolicy. Tak, miasteczko się nieźle rozrosło. Lubił je ze względu na spokój i harmonię. Niecałe 20km za miastem było inne miasto a raczej metropolia. Wyglądało to dość ciekawie, tak jakby mieszkańcy chcąc uciec przed gwarem osiedlali się w małym miasteczku powodując jego rozkwit. Westchnął i wszedł do budynku. Z racji wakacji w szkole panowała błoga cisza. Czasami dało się słyszeć jedynie pokrzykiwania sprzątaczek i jakiś brzdęk upadających przedmiotów. Skierował się do gabinetu dyrektora. W gabinecie powitała go pucołowata blondynka i wskazała kolejne drzwi. Dyrektorka szkoły była tęgą, zbliżającą się do pięćdziesiątki kobietą wciśniętą jakby na siłę w niemodny kwiaciasty kostium.
-Pan Cooper jak mniemam? - spytała nie podnosząc się z krzesła.
-Zgadza się.
-Barbara Mund. Proszę spocząć - wskazała mu krzesło na przeciwko biurka. Miles ukradkiem rozejrzał się po gabinecie. Był tak samo paskudny jak kostium pani dyrektor. Ściany w kolorze niebieskim powodowały, że człowiek miał wrażenie ciągłego zimna ( a może to klimatyzacja?). Jedynym wystrojem był regał za biurkiem i samo biurko - oba z innego kompletu. Jedyną ładną rzeczą był stary zegar z rzymskimi cyframi wiszący na ścianie.
-Z tego co zostało mi przekazane wnioskuję, że chce pan zapisać do naszej uczelni swoją kuzynkę. Zgadza się? - mruknęła jakby niechętnie dyrektorka zerkając na rozrzucona na blacie papiery.
-Tak. Emili Floo. Jest w ostatniej klasie licealnej, to znaczy będzie od nowego roku szkolnego - czuł się nie jak opiekun zapisujący dziecko do szkoły tylko jak urwis złapany na gorącym uczynku. Może to wina chłodnego nastawienia dyrektorki?

http://i.imgur.com/Zc41mRK.jpg

- Taaak...Miejsce się znajdzie, ale musi pan donieść dokumentacje z poprzedniej szkoły, badania lekarskie, zdjęcia i resztę dokumentów. Sekretarka panu powie jakie.
- To wszystko?

http://i.imgur.com/HHtFuR5.jpg


- A oczekiwał pan jeszcze czegoś? To zwykła szkoła a nie studia wyższe. Nie musi na wstępie zdawać żadnych egzaminów. Sprawdzaniem jej wiedzy zajmą się nauczyciele już na zajęciach.

http://i.imgur.com/fyPEveQ.jpg

-W takim razie dziękuję za poświęcony mi czas. Do widzenia.
Kobieta kiwnęła mu głową. Wyszedł z gabinetu z nieskrywaną ulgą. Sekretarka w przeciwieństwie do pani Mund była bardzo przyjemna i dokładnie mu wytłumaczyła co musi złożyć, gdzie podpisać i w ogóle. Przez chwilę miał ochotę poprosić ją o numer telefonu, ale sobie ostatecznie darował.
Wracając do domu z zamyśleń wyrwał go dźwięk komórki. Emili.
-No co tam? - spytał spoglądając czy nigdzie nie czai się policja by wlepić mu mandat za używanie telefonu podczas jazdy.
- Wstąpił byś do sklepu? Znalazłam fajny przepis na indyka i pomyślałam, że jutro go przyrządzę na przyjazd pana Hopkinsa.
-Eh, masz ty zachciewajki. Postaram się gdzieś zajechać.
-Dzięki. - rozłączyła się.
Pokręcił głową. Zauważył że łatwo jej ulega, ale w sumie ona nie starała się dominować. Jakby powiedział, że nie ma ochoty to wsiadłaby po prostu na rower i sama pojechałaby do sklepu.
Zajechał do niewielkiego marketu na obrzeżach miasteczka. Zaparkował, wziął koszyk na kółkach i ruszył an poszukiwanie indyka. Między czasie Emili dosłała mu smsem resztę składników i aż zapiszczał widząc ile to pochłonie pieniędzy. Spacer między półkami wcale nie był taki prosty jak mu się zdawało. Znalezienie wszystkiego graniczyło z cudem.
-Cześć Miles. - usłyszał za sobą kobiecy głos. Odwrócił się i uśmiechnął.
-Becky jak miło cię widzieć - pochylił się by cmoknąć przyjaciółkę w policzek.
Becky była niewysoką, ładną ciemną blondynką. Jej wielkie jasne oczy były wiecznie "uśmiechnięte". Pchała przed sobą wózek w którym siedział mały czarnowłosy chłopiec.
- Myślałem, że się wyprowadziłaś..
-Wróciłam...chyba już na stałe.
Spojrzał na nią zaciekawiony. Zarumieniła się. Znali się od pięciu lat i przez te lata Miles cały czas wiedział, że Becky się w nim podkochuje. Oczywiście nigdy osobiście mu tego nie powiedziała a i on nie dopytywał. Nie był facetem dla niej. By zagoić ranę w jej sercu zapoznał ją z kuzynem kolegi, za którego później wyszła. Widocznie chłopiec w wózku był owocem tego małżeństwa.
- Brian jest z tobą?
Milczenie i zaprzeczeni głową.
-Cos się stało?
-Rozwiedliśmy się parę miesięcy temu.
- Dlaczego?
Milczenie.
-Becky mi możesz powiedzieć. Poczekaj. Zapłacę za zakupy i skoczymy obok do kafejki na kawę, dobra? No to chodź.
Wrzucił zakupy do bagażnika i poszli do małej spelunki mieszczącej się na tyłach marketu. Może nie było to zbyt przyjazne miejsce, ale oboje je znali i jakoś im to nie przeszkadzało.
Becky zaczęła mu opowiadać jak to kochany i opiekuńczy Brian znalazł nową pracę, zaczął wyjeżdżać na szkolenia a po jednym z nich wrócił z jakąś kobietą i oznajmił, że chce rozwodu. Mieszkanie, w którym mieszkali należało do niego więc z tej racji Becky i mały Teo musieli się wyprowadzić. Oczywiście postanowiła wrócić do rodzinnego miasta, do domu który rodzice zostawili jej w testamencie.
-Ale wcale nie jest mi łatwiej. Muszę pracować by utrzymać dom, siebie i Teo. Czasem nie mam czasu by uczesać włosy czy się umalować. Teo jest za mały na przedszkole a nie mam go z kim zostawiac. Dałam ogłoszenie ale zgłosiły się tylko jakieś emerytki, które ledwo chodziły czy musiały łyknąć garść prochów codziennie z rana. Teo jest bardzo energiczny, potrzebuję kogoś kto pomoże się mu rozwijać.
Miles'owi zapaliła się lampka.
-Słuchaj Becky świetnie się składa bo miałbym kogoś dla ciebie. Miesiąc temu sprowadziła się do mnie moja kuzynka. Jej rodzice zginęli w wypadku. Adoptowałem ją, ale moje lokum jest nie odpowiednie dla dorastającej dziewczyny. Zresztą wiesz jaki jestem. Może mogłaby zamieszkać u ciebie? Wszak idzie od września do szkoły ale jakoś byście sie dogadały. Zajmowałaby się Teo...Co ty na to?
-Hm, może... i tak pracuję na nocki by móc spędzać jak najwięcej czasu z synkiem, ale niestety pracuję też w weekendy i nie mam go z kim zostawić...Może wpadnijcie do mnie w sobotę. Tą akurat mam wolną.
-To jesteśmy umówieni - uśmiechnął się Miles.
Dopili kawę i pożegnali się. MIles wracając do domu dziękował opaczności za Becky. Emili mogłaby u niej zamieszkać, chodzić do szkoły, mieć własny pokój. Mogłaby normalnie żyć. Nie to co u niego: sypianie na kanapie.
Wchodząc do domu pogwizdywał jak skowronek. Emili która czytała książkę patrzyła na niego z uniesioną brwią.
-A ty co taki cały w skowronkach? Zakochałeś się czy wygrałeś na loterii?
-Ani jedno ani drugie. Znalazłem ci nowy dom - odparł rozpakowując zakupy.
Emili mina zrzedła. Miała cichą nadzieję, że Miles odstąpił od swych planów i pozwoli jej zamieszkać u siebie.
-Spotkałem w sklepie przyjaciółkę i okazało się, że poszukuje kogoś do pomocy nad dzieckiem. Umówiłem sie z nią na sobotę. Kto wie, może się jej spodobasz i będziesz mogła u niej zamieszkać?- odwrócił się i spojrzał na dziewczynę. Nie spodobała mu się jej mina. Pokręcił głową zrezygnowany.
-Emili słońce, już to przerabialiśmy. Owszem, fajnie jest jak teraz, ale to na dłuższą metę by nie wypaliło. Nie możesz wiecznie spać na kanapie. Co będzie jak zaczniesz sprowadzać chłopców? Koleżanki? Gdzie będziecie siedzieć? A ja? Jak będziesz się czuła jak po jakiejś imprezie przyprowadzę jakąś dziewczynę na.... wiesz co...
Nic nie odparła. Spuściła smętnie głowę i wróciła do lektury. Miles skrzywił wargi. Kobiety...


~Marl

Mile
25.05.2013, 21:12
Bardzo mi sie spodobal ten odcinek, ladnie wszystko opisalas, pomimo malej ilosci zdjec czytalo sie gladko i moglam sobie wszystko swietnie wyobrazic

Jednak Miles chce sie Emilii pozbyc, teoretycznie ma racje, bo jego tryb zycia jest dla tak mlodej dziewczyny niezbyt pozytywny. Ciagle przewijajace sie kobiety moga niechcacy zburzyc poukladana psychike dziewczyny. A jakby zobaczyla niedwuznaczna scene juz wole nawet o tym nie myslec :D Po co ma byc tak bezwzglednie uswiadomiona. Zreszta nie wiem jak z nia bylo wczesniej. :)
W sumie dobrze, ze znalazl swoja dawna znajoma, ona tez potrzebuje pomocy przy dziecku, mam nadzieje, ze Emili bedzie miala reke do niego, z tym ze to roznie bywa.

Chociaz ja osobiscie bym wolala, zeby razem zamieszkali i moze jezeli Miles nie ma dodatkowego pokoju, to moze by zrobil jakas scianke i oddzielil dla niej pokoj. :)

Zaciekawilas mnie bardzo, czekam na nastepny odcinek, licze na wiecej zdjec, robisz je ciekawie i pieknie oddaja sytuacje :)

M3Lcik
25.05.2013, 22:49
Dziękuje za miły komentarz Mile :) Niestety dalsze odcinki też będa ubogie w zdjęcia, ale postaram się nadrabiać opisami:)

Czekam na więcej komentarzy ;)

EDIT:

Zainteresowanych moim OJSG muszę zasmucić, ale okazało się, że brakuje prawie wszystkich zdjęć. Zachowało mi się z 5 straych,których nie usunełam z Screenów. Obecnie jestem na "zaawnasowanym" etapie historyjki w grze więc nie widzę sensu by rozpisywac się "na sucho" (bez zdjęć). Postanowiłam zatem streścić wam histoię Milesa i Emili i wrzucić te fotki,które się uratowały. Kolejne odcinki będą już na świeżo dodawane.

A zatem...

...Miles podpisał bez problemu dokumenty adopcyjne Emili i tym samym stał się jej prawnym opiekunem. Wszystko byłoby cacy gdyby nie fakt, że i tak dziewczynka nie może z nim mieszkać. Spotkanie z Becky przebiegło pomyślnie. Dziewczyny się polubiły, mały Teo zaakceptował nową nianię i Emili już bez większego marudzenia przeprowadziła się do nowej koleżanki. Oczywiście jej kontakty z Milesem nie urwały się przez to. Po szkole chodzili razem pojeździć na rolkach, pooglądac występy itd. Milesowi dom bez Emili wydawał się pusty, ale szybko wypełniał go nowmi koleżankami. Pewnego wieczoru zjawiła się u niego dawna znajoma -Anny. Suma sumarum wylądowali w łóżku. Rankiem Anny oświadczyła, że coś czuje do Milesa i chce z nim być. Chłopak niestety jej odmówił raniąc tym samym kobiece serce. Jego było już zajęte.

http://i.imgur.com/3CM7Sdl.jpg

Nadszedł dzień 19tych urodzin Emili i z tej okazji Miles zabrał ja do clubu. Niestety oboje przesadzili z alkoholem i wylądowali u Milesa. Oczywiście każde grzecznie w swoim łózku. Niestety po pijaku rózne rzeczy się dzieją i w taki o to sposób Emili wylądowała obok Milesa. Oj działo się tej nocy...
Jakieś dwa miesiące później Becky powiadomiła Milesa o nagłym zniknięciu dziewczyny. W liście, który zostawiła oznajmiła, że jedzie odiwedzić rodziców i podzielić ich los. Miles olśniony przez Becky pognał do Sunset na poszukiwania Emili. Znlawszy ją na cmentarzu i po porządnej rozmowie, oznajmił jej, że mimo róznicy wieku bardzo ją kocha.
Jak się domyslacie, upojna noc zaowocowała brzuszkiem u Emili.

http://i.imgur.com/3YnjwgB.jpg

Z czasem na świat przyszła mała kruszynka Marlene. Dziewuszka stała się oczkiem w głowie MIlesa. Dla niej i Emili wynajął duże mieszkanie nad kawiarnia, w której nota bene miała pracowac Emili.

http://i.imgur.com/un15Ix2.jpg

http://i.imgur.com/nAFaipn.jpg

http://i.imgur.com/rbt7J8E.jpg

Gdy Marlene skończyła 8 lat, jej rodzice postanowili się pobrać. Cóż to było za weselicho, hu hu! Tak o to pewnie ku zdziwieniu jednych i nie zdziwieniu drugich kończy się pierwszy etap życia Emili i Milesa.

http://i.imgur.com/3Vyhguy.jpg

http://i.imgur.com/J9paj2F.jpg

Pozdrawiam Was cieplutko i mimo wszystko zachęcam do śledzenia dalszych losów rodzinki Cooper :)

operahouse13
27.05.2013, 10:21
Bardzo fajna historia.
Szkoda tych skasowanych zdjęć, bo zapewne nie byłoby mi tak łatwo odgadnąć co by było w następnym odcinku, chociaż po cichu się spodziewałam że prędzej czy później Miles z Emili będą razem. Chociaż z drugiej strony nie wierzę, że Miles aż tak się zmienił, skoro przez tyle lat prowadził tak bujne życie. hmm, może odnajdzie się po latach jakieś inne jego dziecko... Mam nadzieję że nie wszystko będzie takie różowe, akurat w takich historiach lubię dramaty.
Oczywiście czekam na nowy pełny odcinek :)

M3Lcik
27.05.2013, 15:37
Nie opłacałoby mi się pisać historii jakby nie byłoby w nich dramatow;-)

operahouse13
27.05.2013, 19:03
to super, z niecierpliwością czekam na pełny odcinek:)

M3Lcik
27.05.2013, 20:39
http://i.imgur.com/uF7IGiw.jpg

ODC. 5


Czas tak szybko płynie. Jeszcze niedawno byli sobie tak obcy, tak różni. Ona dorastająca nastolatka wkraczająca w kobiecy świat, on dojrzały, niepoukładany artysta. Jedno wydarzenie i ich losy połączyły się w jeden. Jakaś iskra zagościła w ich sercach. Wpierw nieśmiało, powodując jakieś delikatnie uczucie, które jednak z czasem zaowocowało czymś pięknym. Miłością, a ów miłość obdarzyła ich dziecięciem. Ich oczy bacznie spoglądały na rosnące maleństwo. Ich ręce zaplatały się podczas spacerów. Ich usta drżały podczas wymawiania wielkich słów. Osiem lat...Jak ten czas szybko leci...

Radcliff. Piękna miejscowość, położona nad oceanem, ciągnąca się między górami. Idealne miejsce na rozwinięcie skrzydeł i spokojne życie. Państwo Cooper czuli się w Radcliff jakby mieszkali tam od zawsze. Mieszkanie, które wynajmowali Miles znalazł przypadkiem będąc w mieście na wernisażu. Kustosz tutejszego muzeum-galerii planował przeprowadzkę do Francji i sprzedawał swoje mieszkanie mieszczące się w pięknej starej kamienicy. Miles nie mógł nie skorzystać. Dodatkowo przejął też rolę kustosza, z racji swej sławy. Emili była zachwycona nowym miejscem. Okazało się, że na parterze kamienicy mieści się mała kawiarenka- idealne miejsce dla Emili, która marzyła o zawodzie kucharki. Za dnia praca a wieczorami romantyczne spacery po plażach. Czego im było jeszcze trzeba? Ich córka Marlene skończyła 8 lat i stawała się bardzo podobna do matki chociaż artystyczną duszę odziedziczyła po ojcu.

http://i.imgur.com/soo2C8h.jpg

http://i.imgur.com/9lao9gJ.jpg

http://i.imgur.com/vw9aLsH.jpg


Kochali ją jak nic innego na świecie. Emili nie mogła wyjść z podziwu jak Miles się zmienił. Na długo w jej pamięci zapadł tamten wieczór na cmentarzu gdy wśród gorzkich łez wyznała mu, że jest w ciąży a w odpowiedzi usłyszała "To nic Malutka i tak cię kocham".
Marlene rosła jak na drożdżach a energia do życia wręcz ją rozpierała.
Jednak życie bez małych dramatów nie miałoby smaku. Pewnego popołudnia gdy Miles spacerował po galerii ktoś zaczął nachalnie do niego dzwonić. Spojrzał od niechcenia na ekran telefonu i skrzywił wargi. Zastrzeżony. Zazwyczaj nie obierał z zastrzeżonego, ale poczuł, że może być to coś
ważnego.

http://i.imgur.com/sDweO9A.jpg

-Słucham?
-Witaj artysto. Pamiętasz mnie? - odpowiedział mu chłodno kobiecy głos.
Pamiętał. Tylko jedna osoba mówiła do niego "artysto" jednak gdy ostatni raz słyszał te określenie było wypowiadane ze słodyczą w głosie. Teraz zaś dało się wyczuć pogardę i złość.
-Anny.
-Bingo kochasiu. Jak się miewasz panie artysto? Słyszałam, że zostałeś kustoszem muzeum. Fiu fiu, gratuluję awansu społecznego. Może byśmy to oblali wieczorkiem co?
-Nie mieszkam już w Rav...
-Wiem. Jestem w Radcliffe i muszę z tobą pogadać. Godzina 20.00 w knajpie "Salon". Bądź punktualnie, wiesz że nie lubię spóźnialstwa. - rzuciła i rozłączyła się.
Miles patrzył w wyświetlacz jak zaczarowany. Skąd Anny wiedziała, że mieszka w Radcliff i że jest kustoszem? W ogóle co się z nią działo przez te osiem lat? Po ich ostatniej rozmowie gdy powiedział jej, że nie chce się z nią żenić urwała kontakt. Czemu teraz chce się spotkać?
Jak co dzień o 16 wrócił do domu na obiad. Emili siedziała w ogrodzie czytając książki kucharskie a Marlene bawiła się lalkami w swoim pokoju.

http://i.imgur.com/A92GfqE.jpg


http://i.imgur.com/FcaNYnp.jpg


Zaszedł do córki na górę, ucałował ją pieszczotliwie i kazał przygotować się do obiadu. Gdy wrócił na dół jego żona już nakładała obiad.
-Coś ty taki zmulony? Dużo pracy?- spytała widząc jak Miles kręci się nieporadnie po kuchni.
Spojrzał na nią zaskoczony wyrwany z zamyśleń.
-Co? A tak tak, dużo pracy... mamy sporo obrazów do renowacji. Dostaliśmy je z innego muzeum. Mają mieć wystawę za trzy miesiące a nie mają odpowiedniego zaplecza na renowację...
Zerknął z ukosa na żonę. Wiedział, że Emili bywa podejrzliwa i nie w każdą bajeczkę uwierzy. Zdziwił się widząc zatroskaną twarz dziewczyny.
-Skarbie nie powinieneś się przemęczać. Nie jesteś już taki młody...
-Znajomi mówią, że w ogóle się nie zmieniłem..
-Zmieniłeś. Może nie z wyglądu ale z zachowania.
Podeszła i przytuliła się do Milesa. Przyciągnął ją do siebie, otoczył ramieniem i pocałował w czoło. Nagle w pieszczotach przeszkodziła im Marlene, która zeszła na obiad.
-Zakochana para- zaśmiała się widząc rodziców.
Spojrzeli na siebie i roześmiali się.


~M3Lcik

Katherine
29.05.2013, 15:04
Cóż... Szczerze, to mi się nigdy nie podobała miłość między młodą, a starym, czy na odwrót. Ale to nie taki problem. :) W sumie fajnie, że im się układa itd. Śliczna Marlene. A tak z ciekawości to imię się czyta "marlen" czy jak? xD

operahouse13
30.05.2013, 15:59
coś mi w tej historii nie pasuje, nawet nie wiem do końca co... przez co, tak niecierpliwe czekam na dalsze losy tej rodzinki. Marlene odziedziczyła urodę po mamusi, ciekawe po kim ma charakter... hmmm? i ciekawe co z Anny? przez tyle lat się nie odzywać i nagle taki szorstki telefon

M3Lcik
30.05.2013, 16:18
Dalszych odcinków nie będzie. Zawieszam ten wątek. Można go zamknąć.

Diana
31.05.2013, 17:44
Ale dlaczego? :(
Ja teraz przejrzałam ten temat, przeczytałam wszystkie odcinki i bardzo mi się spodobało to opowiadanie :(
Może zastanów się jeszcze, świetnie piszesz, szkoda byłoby to zmarnować :)

@down: No właśnie, przeczekaj i wróć jak będziesz mieć wenę do pisania :)

M3Lcik
01.06.2013, 09:23
Eh. Rodzinki już nie mam, musiałam usunąć bo mi się zcieła na amen, nie dało się jej odratowac. Nawet wznawiając stare zapisy cieła mi się boleśnie. Nie wiem, może narazie zrobię sobię przerwę i kiedyś wróce z nową rodzinką

Mile
02.06.2013, 18:05
Szkoda, że nie będzie tej opowieści, bardzo mi się spodobała i czytałam ją z prawdziwą przyjemnością. Może kiedyś ci się odwidzi i ponownie coś tu wstawisz.
Pozdrowionka :)
cmok