Ok, napiszę
No, ja też mniej więcej tak samo.
Bo dzień przed wyjazdem poszłam poszaleć na mieście i wróciłam o 7 (bałam się, że się nie dostanę do pokoju hotelowego, bo nie miałam klucza, a nie wiedziałam czy obudzę mamę). Dziwne to było, bo jako jedyna nie miałam ochoty nigdzie wyjść, a wróciłam najpóźniej.
Spałam dwie godziny, bo miałam udar i nie mogłam zasnąć. Byłam tak zmęczona :\
Nie chciałam marnować dnia, więc albo nad morze albo basen, więc nie spałam tłumacząc, że wyśpię się o 23:10 w samolocie.
A wiesz jaki wałek? Samolot niby wylot o 23:10, biuro zawiozło nas na lotnisko już przed 21, a się okazuje, że lot opóźniony.
Słuchaj, była pierwsza godzina już, a się okazało, że z Warszawy nie doleciał jeszcze -.-
Czekałam padnięta na lotnisku na samolot przez 6 godzin, bo odlot miałam o 4:55.
No, tyle jeszcze na samolot nie zdarzyło mi się czekać.
I zamiast być u siebie o 6, byłam o 12.
Ale ogólnie spoko było ^^