
A czemu nie miałaś tego czasu?

To prezentacja/referat nie jest warunkiem zaliczenia tych zajęć? Noo, koleżanka się dobrze wkręciła! Odważnie

Ja miałam przygotować w tym semestrze AŻ JEDNĄ prezentację, a że przedstawiłam ją na 3. czy 4. zajęciach, to mam z głowy

Ja prezentacje czytam tak, żeby jak najszybciej powiedzieć to, co mam do powiedzenia, no ale - jak widać - jak kto lubi

Z 1. semestru okropnie wspominam kolokwium z fizyki. Było kilka zadań do policzenia i nikt tego nie umiał, nawet sam prowadzący jedno zadanie potrafił rozwiązywać godzinę przy tablicy. Wieczorem w przededniu tego kolokwium stwierdziłam, że nie ma sensu się uczyć, bo i tak nie zdam. Co zrobiłam? Poszłam z koleżankami do klubu

A później miałam chyba jeszcze 2 albo 3 podejścia do tych nieszczęsnych zadań, co i tak nie było najgorszym wynikiem

Jeszcze z matmą były jaja jak berety. Do 1.kolokwium miałam 3 albo 4 podejścia, a niedawno podczas rozmowy z kolegą dowiedziałam się, że on miał 7 podejść mimo że przez całe życie miał 5 z matematyki xD Pod koniec 1. roku byłam jednak już ogarnięta, bo egzamin zdałam za 1. podejściem!

No, zgadza się

Ale Marcysia ma piegi i jasne włosy w przeciwieństwie do Lidki. Od następnej rundy będzie to widoczne ; D
Po pierwsze Lilka się zdziwiła, że Lucek był w pobliżu, gdy na świat przychodziła ich córeczka (nie odwiedził jej w szpitalu, a wcześniej znowu nagle zniknął nawet się nie żegnając), a po drugie w ogóle wiedział, jakie imiona ma otrzymać Maleńka. No i sam fakt wypełnienia tego rodzicielskiego obowiązku. Ponadto pani Seppi była przekonana, że Lucka w głębi duszy niewiele będzie obchodzić Lidka, tak jak wcześniej niewiele obchodziła go jego własna żona.
Marta nie namiesza. Namiesza ten, który pozbawi ją życia.
Fala smutnych minek świadczy o tym, że dużo emocji przewinęło się przez ten odcinek. Chcę, żeby moje historyjki nie tylko ruszyły wyobraźnią czytelników, ale i ich sumieniem ; D
Btw, mówiłam Ci, że doszłam do wniosku, że "dla porządku" zamierzam zrobić drzewo genealogiczne rodziny Martin?
