Nie czytałem
Nad Niemnem w całości, a jedynie we fragmentach na zajęciach z j. polskiego.

Ja za to bardzo chętnie powróciłbym do
Przedwiośnia, które przeczytałem niemal jednym tchem. Bardzo mile wspominam tę książkę i... ach, brak mi czasu na to wszystko. Jednak zanim to zrealizuję, to muszę przeczytać książkę, którą nie tylko poleciła mi koleżanka, ale również przywiozła mi ją od swojej siostry aż z Warszawy. Rachel Reiland
Uratuj mnie - książka ponoć psychologiczna, jest napisane, że to opowieść o złym życiu i dobrym psychoterapeucie, przewodnik dla osób cierpiących na pograniczne zaburzenie osobowości. Mnie od zawsze interesowała psychiatria, psychologia, więc z miłą chęcią przeczytam.

Generalnie preferuję literaturę, która skupiona jest wokół psychiki, osobowości bohatera, wokół jego przeżyć i emocji, które determinują działania. Tak właśnie było z
Głodem, książką powstałą w końcu XIX wieku, pióra norweskiego noblisty w dziedzinie literatury - K. Hamsuna. Może znasz?
O zębach moglibyśmy naprawdę wiele porozmawiać... Niedługo po tym, jak forum przestało działać w sierpniu, okazało się, że mam zatrzymane wszystkie ósemki, do usunięcia operacyjnego - chirurgicznego u chirurga twarzowo-szczękowego. Nie chcę nawet tego wspominać, a co dopiero opowiadać...
Naprawdę? Piszesz? To wspaniale...

Zawsze w pewnym stopniu podziwiałem takie osoby, które są w stanie uwydatnić swoją kreatywność, zwinność w doborze słów, które potrafią zrobić coś z niczego, stworzyć jakąś opowieść, zainspirować się czymś, a potem jeszcze przelać to na papier. W takim życzę Tobie dużo, dużo weny, Panno Martyśko!
Nie powinienem się żalić, czy skarżyć na te moje dwa kierunki, ponieważ nikt mnie do tego nie zmuszał, sam się tego "wyzwania" podjąłem... No, ale jednak tęsknię za czasami, gdy na I roku administracji była... tylko administracja!

Miałem wiele czasu na wszystko, najwięcej na ogród, na ogrodnictwo, czyli coś czemu się poświęcam w 100%, jak tylko przeminie sesja letnia. Wówczas wszystko wyglądało inaczej, całe życie, No, a teraz są dwa kierunki, dwie sesje, dwie prace... Jest, jak jest, no.

Teraz przecież tego nie porzucę, za daleko już zaszedłem, żal byłoby zrezygnować niemal już na samej końcówce. Końcówce, jak końcówce... przecież dalej przede mną studia magisterskie.
Cały czas mam jednak nieodparte wrażenie, że wciąż robię za mało, że nigdzie dorywczo się nie zatrudniłem, że za mało czytam, że za mało mam czasu dla najbliższych znajomych, dla samego siebie... Ciągle patrzę na siebie i swoją sytuację zbyt krytycznie, co wpędza mnie w jakieś niezrozumiałe wyrzuty, że marnuję swój czas, swoją młodość.