![]() |
Odp: "Moje tak zwane życie..."
Faaajne... A ten Victor to świnia!
Muszę coś wyjaśnić: Cytat:
|
Odp: "Moje tak zwane życie..."
O ja cię. Przepraszam, za pomyłkę :) Dziękuje Chnael za ocenkę, kto jeszcze? Musze jeszcze fotki zmienić :)
|
Odp: "Moje tak zwane życie..."
Fajny odcinek, również zauważyłam brak ścieżek
Ocena 9/10-za umieszczenie snu |
Odp: "Moje tak zwane życie..."
Odcinek 7-,,Donna zostań…”
http://img171.imageshack.us/img171/2231/fotozu4.jpg Przed ucieczką zdążyłam się pożegnać. Najbardziej zależało mi na pożegnaniu się z Tomem. Tyle razem przeszliśmy. I teraz! Kiedy mnie przeprosił ja wyjeżdżam, tzn. uciekam. Mogło być fajnie, mogło… Gdyby nie Rose. Powolnym krokiem podeszłam do krzesełka gdzie była zawieszona moja torba na ramię. Wyjęłam z niej komórkę i wybiłam numer telefonu Toma. -Halo?- odezwał się zaspany głos Toma. -Cześć Tom. Nie przeszkadzam?- spytałam zakłopotana. -Dobrze, że dzwonisz. Spałem i akurat dobrze, że mnie obudziłaś.- powiedział wesoło chłopak. -Masz jakieś spotkanie? -Nie… Po prostu nie lubię spać w dzień, bo nie mogę spać w nocy. Co chciałaś? -Ach tak… Chcę się spotkać. Możesz teraz wyjść? -No pewnie. Za pół godziny w Bistro? -Ok.- powiedziałam i się rozłączyłam. Schowałam komórkę do torby i usiadłam na krześle. Oparłam głowę o biurko i… Znowu zaczęłam płakać. No nie no… Co się ze mną dzieje? Przecież zawsze, ale to zawsze uważałam się za twardą dziewczynę, a teraz? Coraz częściej płaczę. Coraz częściej cierpię… Przestałam płakać dopiero kiedy spojrzałam na zegarek. Tom pewnie już siedzi w Bistro zaniepokojony i zniecierpliwiony. To nie możliwe, żebym tak długo płakała, ale przecież… Jeszcze nic nie stracone. Chwyciłam szybko za torbę i pobiegłam do kawiarenki. http://img171.imageshack.us/img171/7820/foto2iy2.jpg W Bistro czekał już Tom. Miał zaspane i smutne oczy. Zauważyłam w nich łzy. Szybko podeszłam do stolika, położyłam torbę na krześle i swobodnie usiadłam na drugie krzesło. -Przepraszam za spóźnienie.-powiedziałam cicho. -Nic nie szkodzi.- odparł sucho chłopak. -Czemu jesteś taki smutny? -Ja…? Czy ja wiem…- odpowiedział jeszcze bardziej smutnym głosem. Chwyciłam go za rękę. -Tom co się dzieje?- spytałam wprost. -Widzisz… Wiesz moi rodzice się rozwiedli. A teraz moja mama, chce się ożenić… Z innym facetem.- powiedział cicho Tom. -To chyba masz powód do radości, co?- odpowiedziałam wesoło. -Nie…- odparł Tom, zdjął bluzę i pokazał mi posiniaczone ręce. -Co ci jest!?- spytałam przerażona. -Ten narzeczony matki mnie bije. Zdarza się to coraz częściej. -To źle…- ścisnęłam jego zimną dłoń. Zaczęłam się zastanawiać. Ja mam złe życie, ja też… Może on ze mną pojedzie? -Wiesz Tom… Ja przyszłam tu, bo ja się chce pożegnać.- spuściłam wzrok. Tom otworzył szeroko oczy. -Jak to? Czemu?- spytał także zaskoczony jak ja przed kilkoma minutami. -No widzisz też mam problemy rodzinne. Może to głupie, ale… Wyjeżdżam.- odpowiedziałam cicho. Tom nagle mnie objął i cicho wyszeptał mi do ucha: -Zostań… Spojrzałam na niego. On na mnie. -Jedź ze mną.- odpowiedziałam mu. Tom znieruchomiał. Spojrzał na co innego, ale nadal mnie obejmował. I teraz ścisnął mnie jeszcze bardziej. W końcu nasze usta zbliżyły się… -Żebyś wiedziała, że pojadę…- powiedział cicho i namiętnie mnie pocałował. http://img171.imageshack.us/img171/2560/foto3kx6.jpg Długo czekałam na moment, aż tata i Clara wyjdą. Była to świetna chwila, aby uciec. Rose i Dominick pewnie będą już w łóżkach. Zawsze kładli się wcześnie spać. Tak w końcu tata i Rose wyszli. Upewniłam się jeszcze czy Rose i Dominick śpią. Po cichutku zakradłam się do drzwi, przyłożyłam ucho i usłyszałam lekkie sapanie. Ok. Teraz muszę być ostrożna, aby ich nie zbudzić. Poszłam do swojego pokoju, sprawdziłam czy wszystko wzięłam, wyjęłam torbę spod łóżka i szybko wymknęłam się z domu. Pędziłam szybko na dworzec. W końcu zdyszana dotarłam na miejsce gdzie czekał już Tom. Z torbą w ręku. -Długo czekasz?- spytałam podchodząc do niego. -Niestety… Musiałem wyjść szybko, bo Don… Narzeczony mamy, niedługo wraca. Na pewno nie skapnie się, że mnie nie ma. -Ojej…- odpowiedziałam smutno. -To gdzie jedziemy?- spytał ożywionym i wesołym głosem. -Ja wiem gdzie… Z Sydney do Carnarvon. To jest długa droga.- odpowiedziałam i skierowałam się ku kasie, aby wykupić bilet. -Zastanawiałaś się co będzie jak tam dojedziemy?- spytał trochę zakłopotany Tom. -Oczywiście. Znajdziemy jakieś mieszkanie i pracę. Zobaczysz będzie dobrze.- poklepałam go po plecach. Całkiem już zapomniałam co się stało w kawiarence. Pocałował mnie. I teraz mam go tak normalnie traktować. Skoro mnie pocałował musi coś do mnie czuć. Odrzuciłam myśl i podeszłam do okienka. -Poproszę bilet do Carnarvon.- powiedziałam do kobiety siedzącej w okienku. -Proszę.- podała mi bilet, który schowałam do portfela. Obym szybko znalazła tą pracę, bo… Pieniędzy zostało mi nie wiele. Odsunęłam się, aby Tom także mógł kupić bilet. Zrobił to samo. -Idziemy na peron?- spytał chowając portfel do kieszeni. -No jasne…- odpowiedziałam i oboje skierowaliśmy się ku poczekalni. http://img353.imageshack.us/img353/2007/foto4vk6.jpg Staliśmy w poczekalni. Nie chcieliśmy iść jeszcze do pociągu. Woleliśmy postać jeszcze i ostatni raz popatrzeć na Sydney. -Jak myślisz, kiedy tu wrócimy?- spytałam patrząc na Toma. -Nie wiem… Wiesz? Cieszę się, że jestem z tobą. Don pewnie teraz byłby w domu i bił mnie.- odpowiedział smutno.-Wolałbym umrzeć z tobą niż w domu z Donem. -Och…- zrobiło mi się go żal. Gdy tak mówił o Donie gdy go bił… W oczach znowu pojawiły mu się łzy. -Nie płacz.- powiedziałam i objęłam go. On mnie też ścisnął. Teraz stanie się to co w kawiarence… Pocałuje mnie. Wtem nagle jakieś krzyki. Tom mnie puszcza i się ogląda. Za nami stoi Don. Rozzłoszczony. Jak on nas tu znalazł? Don chwycił mnie za rękę i szybko pobiegliśmy na peron i wskoczyliśmy w pociąg. Oby jak Don nie wejdzie drzwi się nie zamknęły i pojedzie z nami. Biegliśmy przed siebie. Tom ściskał moją dłoń, a ja jego. -Dorwę was szczeniaki!- usłyszeliśmy krzyk Dona. My dobiegliśmy do drzwi od łazienki. -Tam jest ciasno, ale się pomieścimy.- otworzył drzwi i weszliśmy do łazienki. Tom zamknął drzwi. Nastała cisza. Czyżby Don poszedł. -Posiedźmy jeszcze.- odparł cicho Tom i ukrył głowę w dłoniach. Siedziałam sobie spokojnie na desce klozetowej. Wydawało się, że poszedł, lecz nagle klamka zaczęła się poruszać. -No wyłaźcie! Wiem, że tam jesteście!- krzyczał pijany Don… Serce waliło mi jak z młota. Jesteśmy przegrani, Don dostanie się do łazienki i nas zbije na kwaśne jabłka… I jak...? Mam nadzieje, że wam się spodobał. Zapraszam do oceny |
Odp: "Moje tak zwane życie..."
"Don chwycił mnie za rękę..."
Powinno być "Tom". Poza tym na początku tylko powtórzenia: Tom, Toma... Reszta OK. Poza tym, co wymieniłam, nie mam zastrzeżeń. Kurczę, ale te powtarzające się w prawie każdym FS ucieczki doprowadzają mnie do czegoś... I zawsze jest to samo: "znajdziemy pracę, mieszkanie..." Chyba zacznę podwyższać oceny FS, które tego nie mają (na szczęście są jeszcze takie). 8,5/10 |
Odp: "Moje tak zwane życie..."
Dziękuje Liv... Kto jeszcze?
Jestem wkużona, że tak mało osób pisze :( |
Odp: "Moje tak zwane życie..."
świetnie piszesz ;D
poza tym bardzo podobają mi się zdjęcia czekam a zapomniałabym o ocenie oczywiście 10<0000>/10 ;] |
Odp: "Moje tak zwane życie..."
zdobyłam nowego czytalenika? Świetnie. Nie liczyłam na taką ocenkę, dziękuje :*
|
Odp: "Moje tak zwane życie..."
Ach no tak....
miałam mało czasu, więc przeczytałam odcinek i zapomniałam skomentować. No cóż... dziwnie tak trochę. Nie łapię się w bohaterach, ale wnioskuję,że Tom > to jej ex. Od razu razem uciekają? poczekam na rozwinięcie akcji. 9/10 |
Odp: "Moje tak zwane życie..."
Nie Tom nie jest jej ex... No tak trochę dziwnie, obiecuje się, że poprawię się ee... w (o ja cię) już 8 odcinku... FS będzie miało 12 odcinków to postanowione :)
|
Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 12:38. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023