TheSims.PL - Forum

TheSims.PL - Forum (https://forum.thesims.pl/index.php)
-   The Sims Fotostory (https://forum.thesims.pl/forumdisplay.php?f=42)
-   -   Belle Rose (https://forum.thesims.pl/showthread.php?t=56095)

lizzielovesit 29.06.2010 11:25

Odp: Belle Rose
 
Fajne, fajne, masz ty pomysły ;)
Czekam na odcinek x P

_natalia_ 29.06.2010 14:09

Odp: Belle Rose
 
Fajny pomysł...Czekam na odcinek.

..:Nadzieja:.. 29.06.2010 15:04

Odp: Belle Rose
 
fajny bonus. Marco cudnie szczególnie na 3 ostatnich fotkach.

rudzielec 29.06.2010 15:24

Odp: Belle Rose
 
Łoj dziewczyny, dziękuje wam za komentarze :P
No to co, fanklub Marco można zakładać? :D

Odcinek na sto procent jutro :)

Gold_Chocolate 29.06.2010 20:03

Odp: Belle Rose
 
Taaak.! :D

Czekam z niecierpliwością na odcinek.! :D

_natalia_ 29.06.2010 20:43

Odp: Belle Rose
 
Oczywiście że można zakładać fanklub

rudzielec 29.06.2010 20:45

Odp: Belle Rose
 
Gold Chocolate: Ostrzegam, że będzie trochę przerażający :P właśnie kończę powoli go pisać i w sumie jestem zadowolona z rezultatu, ale hmm... będzie troszkę smutnawo ;)

natalia: z jednej strony bym chciała, ale z drugiej to nie wiem czy to dobry pomysł :P w sumie z tym fanklubem to był żart :D

Kinkarus 30.06.2010 15:17

Odp: Belle Rose
 
Bonus świetny. Fanklub... nawet niezły pomysł, ale to zależy od Ciebie, Rudzielcu.

Kamis 30.06.2010 16:36

Odp: Belle Rose
 
[img]http://i46.************/mackd5.jpg[/img]
?!
Kobieto! Mam taką tapetę :D

Bonus jest... zarąbisty! ;)

Dzisiaj odcinek! A jak nie to... zobaczysz :D

P.S. Fanclub Marco... jee!

rudzielec 30.06.2010 20:25

Odp: Belle Rose
 
Kinkarus no zastanawiam się bo mnie tu molestują już :D
Kamis he he :D jeszcze zrobię kilka fajnych fotek za niedługo, to wstawię tutaj :D
natalia skoro tak to pomyślimy ;)

A TERAZ... NOWY ODCINEK :D
(bo widzę, że niektórzy się niecierpliwią :D)



ROZDZIAŁ 2
Część trzecia: Gorzki płacz.


„Do wszystkich radiowozów. Drogą wylotową z Bruegel w stronę Argonii, podąża czarny Dodge Viper o numerach rejestracyjnych 360325JM. Prowadzi go niejaki Marco Takeda, podejrzany o liczne napady rabunkowe. Może być uzbrojony, powtarzam – może być uzbrojony...”

[img]http://i47.************/90pvn8.jpg[/img]

- Cholerna policja, wciąż siedzą nam na ogonie – szatyn spojrzał w lusterko, marszcząc brwi.
- Może skręćmy w jakąś uliczkę. Dałoby nam to czas na zgubienie ich, zanim dojedziemy na granice miasta - zaproponowała Li Mei.
- Nie mamy czasu, na zabawę z nimi – odparł i dodał gazu.
Dziewczyna spojrzała na licznik, który wskazywał ponad sto kilometrów na godzinę, a wskazówka ciągle podnosiła się wyżej. Marco ze zręcznością zawodowca, wymijał na drodze kolejne pojazdy. Jadące za nimi radiowozy, zostawały w tyle między innymi autami, lecz nie mijała chwila, gdy z uliczek jakie omijali, wyjeżdżały kolejne, ruszając za nimi w pościg. Serce czarnowłosej waliło jak oszalałe. Nie wiedziała jednak sama, czy to strach przed złapaniem, czy rosnąca adrenalina powoduje, że jej klatka piersiowa unosi się pod wpływem mocnych uderzeń. Przełknęła z trudem ślinę. Nigdy nie uciekała przed policją, nie wspominając o tak szybkiej jeździe samochodem.
Spojrzała na Takedę, który wyglądał w tej chwili jak szatan, nakręcający się tym, że może robić coś złego.

[img]http://i48.************/9syovc.jpg[/img]

W jego oczach, dojrzała blask, jakiego nigdy wcześniej nie widziała. Zdała sobie sprawę, że ta cała akcja działa na niego bardziej pobudzająco, niż narkotyk na głodnego narkomana.
- Zabrałaś ze sobą komórkę? - spytał wyrywając ją z zamyślenia.
- Powinnam gdzieś, ją tutaj mieć – westchnęła odrywając od niego wzrok.
- No to poszukaj maleńka. Ale szybko, bo mamy mało czasu.
Li Mei wyciągnęła torbę i zaczęła nerwowo wyrzucać z niej poszczególne rzeczy, by jak najszybciej odszukać telefon. Nawet nie wiedziała, kiedy wypadło jej zdjęcie, które wysunęło się wprost na kolana Marco. Chłopak popatrzył na nie kątem oka, po czym skierował swoje spojrzenie z powrotem na drogę, aby nie znaleźć się w żadnej niebezpiecznej sytuacji. Nie wiedząc czemu, fotografia leżąca na jego kolanach nie dawała mu jednak spokoju. Skierował na kilka sekund głowę w dół, by obejrzeć ją dokładniej...
- Chris?! - w jego głosie dało się wyczuć ogromne zdziwienie.
- Skąd wiesz, jak on ma na imię? - spytała dziewczyna biorąc zdjęcie do ręki.

[img]http://i48.************/1traz8.jpg[/img]

- Bo to mój brat mała Mei...
- Co takiego?! - dosłownie przytkało ją na kilka sekund.
- Śliczna... znalazłaś to, o co cię prosiłem? Nie ma teraz czasu na tłumaczenie, potem ci wszystko opowiem dobrze?
- Ok... - westchnęła i wyjęła z głębi torby komórkę – Więc co mam zrobić?
- Wpisz numer 973856342, wybierz połączenie i daj mi telefon do ręki – powiedział.
Skinęła potwierdzająco głową. Szybko wystukała poszczególne cyfry, wcisnęła zieloną słuchawkę i podała go szatynowi.
- Słucham? - odezwał się po chwili głos, po drugiej stronie.
- Juri, tu Marco. Przejdę od razu do rzeczy. Jest problem, a ty musisz mi pomóc go rozwiązać.
- Co trzeba zrobić?
- Jadę drogą wylotową z Bruegel w kierunku Argonii, a po dojeżdżającyh radiowozach, wnioskuję, że ściga mnie pewnie cała tutejsza policja. Na granicy miasta może być gorąco, zapewne jest obstawiona i nie dadzą mi wyjechać. Jest jakaś inna droga, którą mogę uciec? - spytał puszczając oczko Li Mei.
Dziewczyna poczuła jak jej policzki robią się gorące od zalewających ją rumieńców.
- Ile orientacyjnie zajmie ci, dojechanie na obrzeża miasta? - Juri starał się szybko zorientować w zaistniałej sytuacji.
- Jakieś piętnaście minut – odparł mu szatyn spoglądając na licznik.
- Więc za jakieś dziesięć, będziesz miał objazd na nowo budowany odcinek drogi. Skręć zaraz za stacją benzynową w prawo, potem jedź tą trasą do miejsca, gdzie kończy się położony asfalt i odbij na lewo, wprost na leśną ścieżkę. Jest szeroka, więc powinieneś się wymieścić autem. Tylko nie szarżuj po niej jak wściekły byk, jest dosyć niebezpieczna. Pełno tam wyboi, dziur i cholera wie czego jeszcze, więc ostrożnie szefunciu.
- Wiesz, że ja zawsze jestem ostrożny – szatyn odparł z sarkazmem w głosie – A co będzie z policją?
- Raczej wątpię, by puścili się za tobą. Lambert wcale się nie ucieszy, jeśli będzie musiał wyłożyć kolejną grubą forsę na nowe radiowozy – zaśmiał się Juri – I mówię poważnie szefie, droga przez ten las, to nie jazda hulajnogą, uważaj na siebie.
- Spokojnie synu, nie uśmiecha mi się wykładać kasy na nowego Dodge'a Vipera, więc będę ostrożny.
- Skąd to cacko? Chętnie bym się nim porozbijał po Argońskich drogach – zaciekawił się długowłosy brunet.
- Nie ma szans, bo to własność pewnej ślicznotki, którą wiozę – Marco, uśmiechnął się łobuzersko do Li Mei – Zabierz Colina i wyjedźcie nam naprzeciw, bo nie znam tej drogi w lesie.
- Robi się szefie – Juri rozłączył się.
- Pięknie mnie przedstawiłeś – odezwała się dziewczyna – Ale czy twoi koledzy nie będą mieć nic przeciwko, że zajmę im kilka metrów kwadratowych?
- Daj spokój. Kto by miał coś przeciwko, takiej słodkiej istocie, ze zgrabną pupą, która kręci się po domu pokazując swoje wdzięki? - szatyn wyszczerzył swoje białe zęby w szerokim uśmiechu.
- Pięknie się wpakowałam. Będę mieszkać z samymi facetami – zaczerwieniła się.
- Jest jeszcze Sophie – Takeda nagle spoważniał – Ale spokojnie nie będzie miała nic przeciwko.
Na dźwięk jej imienia czarnowłosa poczuła dziwne uczucie. Spojrzała na Marco, który przestał się odzywać i skupił się na jeździe, jakby chciał uniknąć tematu owej Sophie. „Skoro nie chce o niej gadać, to pewnie ma jakiś powód”, pomyślała. Dała mu spokój i zatapiając się wygodnie w fotelu, pogrążyła się w myślach.

[img]http://i45.************/59uf12.jpg[/img]

Była bardzo ciekawa, kim dla niego jest ta dziewczyna. Może to jego była, z którą łączyło go wcześniej jakieś uczucie? A może zupełnie nie mają ze sobą nic wspólnego, poza tym, że są razem w tej złodziejskiej grupie? Tak czy inaczej, Li Mei wiedziała, że na pewno jej nie polubi. Czuła, że Sophie będzie uprzykrzać jej życie.
- Za niedługo wjedziemy do lasu – wyrwał ją z zamyślenia Marco – Cieszę się, że masz ufność do tego jak prowadzę, ale nie chce, żeby coś ci się stało, więc na wszelki wypadek zapnij pasy.
Nie spojrzał na nią tym razem. Cały czas patrzył przed siebie, jakby bał się, że czarnowłosa wyskoczy mu nagle z jakimś pytaniem na temat jego koleżanki z klanu.
- Dobrze – odparła mu poważnie, po czym szarpnęła za pas. Ku jej zdziwieniu, okazało się, że jest przecięty – Przecież, jeszcze w tamtym tygodniu, był w porządku... Nie rozumiem... - mówiła trzymając w ręce kawałek materiału.
Szatyn skierował swój wzrok w jej stronę.
- Mój pas się wyciągnął - powiedział - Jadę zapięty, odkąd wsiedliśmy do samochodu. Wygląda na to, że ktoś tu majstrował, jakby wiedział, że masz zamiar uciec. Postaram się spowolnić naszą jazdę do bezpiecznego tępa, nie dopuszczę do tego, by coś ci się stało – zjechał na leśną ścieżkę. Jak się okazało, Juri miał rację. Radiowozy zatrzymały się na asfalcie, zostając daleko w tyle.

[img]http://i49.************/2z69f8j.jpg[/img]

Takeda nacisnął na pedał, by zwolnić i zbladł.
- Co się dzieje? - Li Mei zauważyła, że jego twarz, zmieniła odcień.
- Nie mamy hamulców... Naciskam i zero reakcji – spojrzał na licznik, który wskazywał sto dwadzieścia na godzinę. Kamienie pod niskim zawieszeniem sportowego auta trzeszczały jak oszalałe, a dziury w leśnej drodze, sprawiały, że Marco miał coraz większy problem, by utrzymać kierownicę w dłoniach. Dziewczyna złapała się fotela i z walącym jak młot sercem, starała się utrzymać na siedzeniu. Takeda omijał drzewa, które wciąż wyrastały mu na drodze, lecz w pewnym momencie, jego spocone dłonie odmówiły mu posłuszeństwa. Kierownica wyślizgnęła mu się z rąk, a rozpędzony pojazd, z zawrotną prędkością wjechał wprost na ogromny pal drzewa, leżący w gęstej trawie, wyrzucając go w powietrze. Dziewczyna zaczęła krzyczeć z przerażenia, czując jak odrywa się od fotela. Auto obróciło się w powietrzu po kątem czterdziestu pięciu stopni, po czym z hukiem runęło wbijając się w ziemię i powoli przechylając na dach. Uderzenie było tak potężne, że pod wpływem nacisku, blacha po obu stronach samochodu, wygięła się, a drzwi pojazdu wyskoczyły z zawiasów jak z procy. Marco chciał złapać Li Mei, ale czarnowłosą wręcz wyssało z auta przez dziurę pozostałą po drzwiach. Usłyszał jej głośny pisk, zagłuszony po chwili dźwiękiem spadającego na dach samochodu. Zacisnął zęby i poczuł jak podsufitka przyciska mu głowę, wgniatając go w fotel. Uderzenie zamroczyło go tak bardzo, że stracił przytomność.


*****

Ocknął się, słysząc dźwięk dzwoniącego telefonu. Kiedy otworzył oczy, zobaczył, że wisi przypięty pasami. Blacha znajdująca się na dachu, która pod wpływem uderzenia odkształciła się i pokaleczyła mu głowę, wróciła na swoje poprzednie miejsce. Miał teraz możliwość wydostania się, z czego skorzystał. Wziął w dłoń, leżącą w jego zasięgu komórkę, po czym odpiął wrzynający się w brzuch pas i powoli wydostał się z auta. Spojrzał na ekran telefonu i odebrał.
- Szefie, to ty? - Juri spytał podenerwowanym głosem.
- Ja... - odpowiedział próbując się wyprostować. Jęknął z niezadowoleniem, kiedy poczuł przeszywający w plecach ból.
- Dzwonię od kilku minut, by ci powiedzieć, że jesteśmy z Colin'em na skraju lasu. Coś się dzieje? Czemu nie odebrałeś wcześniej?
- Miałem... Mieliśmy wypadek... W aucie siadły hamulce... - mamrotał lekko zamroczony.
- Jasny szlag... Nic wam nie jest?
- Mi nie... Ale nie widzę Li Mei... Ona wypadła z samochodu...
- Cholera... - zdenerwował się Juri – Jechałeś tą ścieżką, o której ci mówiłem?
- Tak... ale wyrzuciło nas kawałek od niej...
- Dobra stary, nie ruszaj się stamtąd i spróbuj poszukać dziewczyny, znam tą drogę, więc będziemy was szukać.
- Ok... - rozłączył się i rzucił komórkę na ziemię. W głowie mu szumiało o zawrotach nie wspominając. Włożył ręce w kruczoczarną czuprynę i przeczesał ją palcami. Kiedy spojrzał na dłonie, zobaczył krew. „Cholera, jeszcze tego mi brakowało”, pomyślał, lecz olał swoją krwawiącą ranę w ciągu sekundy. Zaczął nerwowo rozglądać się za czarnowłosą. Nie wiedział co się z nią stało i to teraz było jego największym zmartwieniem. Porozglądał się dookoła, lecz nigdzie jej nie widział.

[img]http://i46.************/29fyy61.jpg[/img]

- Li Mei! - krzyknął. Odpowiedziało mu tylko echo.
Zrobił kilka kroków i znowu zawołał. Zero odzewu. Był coraz bardziej zrozpaczony i zły na siebie. Gdyby wcześniej kazał jej zapiąć pasy... Skąd jednak mógł wiedzieć, że były przecięte? I, że będą to tylko pasy po prawej stronie? A hamulce? Przecież nie zdarzało mu się zwalniać, gdy uciekali przed policją, więc ktoś już wcześniej mógł przy nich grzebać. W głowie zrodziła mu się dziwna myśl. Skoro matka dziewczyny miała kłaść się spać, to dlaczego nagle zjawiła się w jej pokoju? I to na dodatek, żeby powiedzieć o mercedesie, którego zabrał, by mieć czym wrócić do klanu... Przecież, kiedy podjeżdżał pod dom, postawił auto między drzewami, w takim miejscu, by nie było go widać z okien rezydencji. Czyżby ktoś go widział i powiadomił staruszkę specjalnie? Odcięte pasy przy prawym siedzeniu, świadczyły by o tym, że ten wypadek był zaplanowany, a to on miał siedzieć na tym fotelu... Wszystko składało mu się w całość. Musiał to zrobić ktoś, kto wiedział, że Li Mei wkurzy się na matkę i postanowi wynieść się z domu...
- Koniec tego myślenia, muszę ją znaleźć – powiedział do siebie na głos – Jeśli coś jej się stało... - wziął głęboki oddech jakby chciał cofnąć ostatnie zdanie – Mei!- krzyknął drugi raz. Nadal zero odzewu. Przez myśl znowu przeszło mu najgorsze. Na dodatek, od tego uderzenia w głowę, z każdą chwilą tracił siły. Czuł jak krew, cienkimi strumieniami spływa mu po czole. Jedyne co jeszcze trzymało go na nogach, to głęboka wiara w to, że ją odnajdzie i będzie żyła. Zrobił kilka kolejnych kroków. W krzakach obok których się zatrzymał, usłyszał jakiś szelest. Podszedł do nich tak szybko, jak tylko mógł i rozchylił gałęzie. W stercie liści i patyków leżała pół przytomna dziewczyna.

[img]http://i48.************/2i3ias.jpg[/img]

Jej lewe udo, przeorane było czymś ostrym, o co musiała zahaczyć, spadając na ziemię. Spodnie miała zakrwawione, a z przebitej rany sączyła się krew. Marco od razu oprzytomniał. W pośpiechu zdarł z siebie bluzę i zaczął owijać nogę Li Mei.
- Trzymaj się maleńka – powiedział tamując krwawienie – I nie mdlej, błagam cię...
- Marco... - dziewczyna wydobyła z siebie cichy szept.
- Nic nie mów – przytulił ją do siebie – Oszczędzaj siły, a wszystko będzie dobrze. Tylko musisz wytrzymać, błagam...
- Ty krwawisz... - jej głos był coraz cichszy. Był tak cichy, że szatyn, ledwo ją usłyszał.
- Mei... Nie mdlej... - potrząsnął nią delikatnie, by się ocknęła – Li Mei... - czarnowłosa przestała odpowiadać. Przytulił ją mocno do siebie. Po raz pierwszy od kilku lat, po jego policzkach spłynęły łzy...

[img]http://i48.************/16ie993.jpg[/img]

*****
wypowiedzcie się przy okazji co do tego fanklubu :D


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 18:05.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023