![]() |
odc. 12
- Świetnie!!- krzyknęłam i obolała podniosłam się do góry. - To był twój pierwszy raz? Sarah powiedz...- jęczał Mati. - Tak....nigdy wcześniej nie miałam z nikim takiego kontaktu....- mateusz wstał i zaczął chodzić w koło po pokoju. Nadal krwawiłam... - Ok. Idziesz pod prysznic. - nakazał mi a ja poszłam do łazienki. Po kilku godzinach krwawienie ustało...a kiedy poszłam się kąpać znów się zaczęło. "Nie, to nie może być prawda" - szeptałam sobie w myślach. Była dziesiąta w nocy, kiedy skończyliśmy rozmawiać. Nie poruszaliśmy już tematu naszego seksu, i tego fatalnego zbliżenia.... - Sarah...to tak nie może być. p- zaczął jednak po cichu. - A co myślisz, że ja tego chciałam? - zapytałam z całej mojej siły psychicznej i po prostu usiadłam z powrotem na twardym krześle. - Pewnie jesteś głodna...- zmienił temat - No jasne..- odparłam i wstałam. Potem poszłam do przedpokoju. Rzecz jasna, usiadłam sobie na chwilę, by założyć buty a potem wciągnęłam płasz. - Spadam, nara. - krzyknęłam mu w progu i trzasnęłam drzwiami. - Hej, Sarah zaczekaj!! - krzyczał biegnąc za mną nieudolnie. Była ciemna noc, wsiadłam na przystanku do tramwaju i szybko przemieściłam się w stronę domu. Do osiedlowego przystanku dojechałam autobusem, a stamtąd poszłam do domu. Całe szczęście, że miałam klucze, bo w mieszkaniu wszystko było pogaszone. - MAMO? - zapytałam od razu gdy weszłam i rzuciłam klucze na półkę. - MAMO? - krzyknęłam po raz drugi wieszając płaszcz. Po chwili zrzuciłam buty i kopnęłam je pod szafkę. - Tu jestem córciu...- szepnęła ona i wyjrzała zza kołdry. Leżała rozpalona. - Coś cię wzięło..- zmartwiłam się i przykryłam ją. - Wezwij lekarza...- powiedziała. Zrobiłam tak jak chciała - poszłam, wezwałam lekarza, a w między czasie podałam jej Tabcin. - Przepraszam, Sarah, odrób lekcje...- nakazała mi matka. Podałam jej obojętnie termometr i przysiadłam do matematyki. No chyba wraca do formy. - pomyślałam i usiadłam na tapczanie. Potem odpłynęłam w marzenia, gdyby nie dobijanie się do moich drzwi. Ściszyłam nieco głośnawą muzyczkę i wrzasnęłam "proszę". - A gdzie jest twoja mama? - zapytała sympatyczna lekarka, a ja przewróciłam oczami. - Prosto i na lewo, rugie drzwi. - odparłam i pokazałam ręką kierunek. - Dziękuję. - kiedy wyszlki matka wezwała mnie do mnie. - Ja tak naprawdę córeczko...ja mam.... Ciąg dlaszy nastąpi!! Co powie matka Sarze? Na co jest chora?? |
Dziesięciokrotne szczęście
-"Tak bardzo chcę.. chcę przytulić małego bobaska.. Nakarmić go, przewinąć..." -Pomiń nudne opisy-nakazałam-przejdź... do rzeczy, do tego.. -Dobrze. "Wracałam do domu drogą okrężną... (...) W pewnej chwili coś wysunęło się z krzaków. Obejrzałam się za siebie. Stała moja siostra. Sab, Sam albo Maggie. Maggie... Tak, na pewno. A ten ktoś.. co wyszedł z krzaków.. Poznałam w nim tego beznadziejnego aktorzynę. Po prostu podszedł do Maggie... a później.. nie, nie mogę o tym pisać." Kate milczała. -Koniec?-zapytałam-I to jest takie.. -"On.. zaczął ją rozbierać.. później.. Czy on jest gwałcicielem? Tak, zgwałcił ją. Ona nie wydała żadnego okrzyku, nic... Chciałam ją ratować. Nie mogłam. Pobiegłam do domu." -Maggie urodziła się ostatnia-powiedziałam chwiejnym głosem.-Jak myślisz, czy to prawda? -Myślę, że tak. -Ale czemu Maggie.. -Połuchaj dalej: Wczoraj. "Chciałam pomóc Maggie, powiedziałam jej, że wszystko wiem.. Odparła: -Odczep się ode mnie, ten debil nic mi nie zrobił. -To ty go nie kochasz?-spytałam zdziwiona. -Nie. To one.. posłuchaj, wiem, ty jesteś Amy, podobno jesteś w szpitalu. Tak naprawdę Alice nie żyje, ja ją zastępuję, proszę śpij dziś u mnie. -Po cholerę śpisz u niej? -Dla zmyły.. No, żeby mama się nie.. eee...Proszę Cię.. Amy.. -OK. Byłam mocno zdziwiona tym wszystkim. Pójdę spać u niej. Ciekawe, co przyniesie jutro?" Koniec. -I to jest szczęście.. pociecha..-powiedziałam bardzo cicho do siebie. -NO? -Co w tym strasznego? -Domyślam się.. że to Maggie.. -A ja myślałam, że Amy!-krzyknęłam jej, jakby chcąc wyjaśnić, że "Domysły nic nie znaczą" -Zobaczymy, co przyniesie jutro.-uśmiechnęła się, odłożyła pamiętnik i wyszła. Siedziałam chwilę cicho. -Cholera, czy to jakaś zmowa!? W końcu wstałam i postanowiłam zrobić obiad. -Co tu robisz?-spytałam zdziwiona Kate, gotującą obiad -A nic. Zdziwiłam się jeszcze bardziej, i poszłam do pokoju. One naprawdę coś knują. Zobaczymy, co przyniesie jutro. CDN |
"--------->-_-<-------------"
Frankie patrzyła za okno i nerwowo obgryzała gumkę ołówka. - Farnkie! A może ty nam odpowiesz? - e... a co robimy? - opwiedziała patrząc w zeszyt Katie. -Frankie! - dobrze, wiem, nie uważałam, jestem roztargniona i... pewnie dostanę jakieś pytanie na które nie odpowiem i dostanę 1, dziękuje! - Nie, ale uważaj nastepnym razem... -tak, wiem.. - powiedziała odpakowywując różową gumę balonową i wciskąjąc do ust. Papierek zgniotła i wrzuciła do plecaka Katie, bo niechciało jej się fatygować do kosza. Puściła dużego balona, który zakleił jej połowę twarzy. Zdjęła z twarzy i wróciła do robienia balonów.Pani wściekła odłożyła długopis idąc w stronę Frankie. Frankie szybko wypluła gume na szybę. - Dlaczego żujesz gumę na lekcji?? - ja nie żuję gumy, prosze pani! - Sugerujesz, że mi się przewidziało? - tak! - a może wytłumaczysz mi to, że twoja guma nagle znalazła się na szybie? - to proste, bo jej nie żułam. - w takim razie kto? - Katie! - pani, nie miała ochoty wchodzić w głębszą dyskusję, więc poszła po kredę do tablicy, do pokoju na "zapleczu", można tak to ująć. Na przerwie wyszła na duży obszerny korytarz z szafkami po prawej. Przyjrzała się życiu tej szkoły i doszła do wniosku, że jest trochę nudno. Po 2 minutach, uznała wręcz przeciwną teorię. a pod koniec przerwy miała gdzieś czy jest nudno, czy nie. Usiadła przy swojej dawnej ławce, z czego zapomniała wyjąć książek z szafki. Przyniosła książki i usiadła w... 'eee... gdzie jest moja klasa?' pomyślała patrząc na pustą ławki. Nagle do klasy wpadła Lara... - MAMY APEL *****!!! - wrzasnęła, ciągnąc za sobą Frankie.... i po prostu niechce mi się pisać, noi tyle! i niechce mi die pisać tej telenoweli!! No ale nie mam już o czym pisać, no chyba, że napiszę o panu kwiatku :/ -______________________-' |
odc. 13
- Mam wirusa HIV. - CO? - krzyknęłam z niedowierzaniem. - Musisz pojechać na badania. - powieddziała kategorycznie matka - W zyciu. - odburknęłam - Chcesz zarazić kogoś jeśli będziesz z nim współżyć? - zapytała matka, a ja chyba zrobiłam się blada jak mleczne szkło. - Mamo...- szepnęłam po cichu - Ty już z kimś... - I to bez zabezpieczenia. - Acha, czyli mamy córeczkę w ciąży? - zapytała ironicznie. - Chyba tak....- szepnęłam delikatnie. A potem usiadłam i zaczęłam płakać. - Nie płacz. Zaraz będziemy na badaniach. - powiedziała i z trudem się dźwignęła. po chwili jednak opadła na poduszki. - Pójdę sama. - odparłam i poszłam do pokoju. Założyłam długie smukłe dżinsy i czarny sweter. Potrem dołożyłam do tego super modny czarny płaszcz i czerwony szalik. - Wychodzisz? - zapytała z pokoju. - TAK!! PA!! - krzyknęłam i wybiegłam na dwór. Wsiadłam do autobusu i przeanalizowałam to co się stało. "Masz pewnie HiV-a" - szeptała mi podswiadomość. Jęczałam sobie po cichu w duszy i wyciągnęłam komórkę. - Halo? - zapytałam specjalnie słabo. Każdy prawie się na mnie patrzył. - Jesteś kotku? - zapytał mnie mój chłopak. - Mateusz...spotykamy się zaraz pod laboratorium alb-test. - powiedziałam - Po co? - zapytałam - Nieważne. - odparłam i prędko się rozłączułam. Wysiadłam przystanek wcześniej i poszłam ukradkiem pod drzwi. MAteusz już tam stał. - Coś się stało? - zapytał od razu i ucałował mnie w policzek. - Wiesz...dziś się dowiedziałam...- odparłam po cichutku. - Jesteś w ciąży? - Dwa dni po fakcie nie mogę powiedzieć zbyt wiele... - Aha. To o co chodzi?? - Mam Hiv-a. - Nie żartuj. - Być może. moja matka ma i ja... - Sarah...Sarah...Sarah ratuj...- odparł on aja mocno pociągnęłam go za rękę. - Zbadamy się i zobaczymy co się dzieje. - syknęłam i wepchnęłam go do wewnątrz - Ok. - odparł i usiadł w poczekalni. - Pusta lista. Kto chce wejść? O państwo...- odparła sympatyczna lekarka. - Tak. Jesteśmy narzeczonymi. - odparłam z dumą. - Nikt tak nie powiedział. - syknął on i nadstawił rękę - Wymaz...morfologia..czy test na HIV? - zapytała dyskretnie - To ostatnie - odparłam z wymuszonym uśmiechcem. Usiadłam na twardym krześle i podałam jej rękę, która ułożyłam na miękkim podłokietniku. Laska wbiła mi iglę i pobrała odpowiednią ilość krwi. - wyniki będą około dwunastej. - Dziękujemy - powiedziałam i wyszłam ze zgiętą ręką. - Idziemy na jakiś obiad? - Chętnie. - odparłam. Poszliśmy do intymnej kafejki na rogu, gdzie zjedliśmy po zestawie obiadowym, a potem zafundowaliśmy sobie małą kawkę. - Wiesz...moja reakcja była niechcąca... - rozumiem cię. - powiedziałam i wzięłam go za rękę, a on odruchowo ją cofnął. Spuściłam głowę. - Przez dotyk się nie zarazisz...- odparłam czytając w jego myślach - Twoje dziecko też może być chore.. - Może nie doszło do zapłodnienia...- odparłam z płonną nadzieją. - Wątpię....- powiedział nieco smętnie on i napił się kawy - Zjesz mój kawałek sernika? - spytałam go. - Nie, dziękuję. Weź go sobie do domu. - Wyniki będą za piętnaście minut. Chodź, pójdziemy powoli. - Wstałam i ubrałam się. I poszliśmy. dotarliśmy tam i wzięliśmy się za ręce. - Ostatnie chwile. Ja pójdę. - powiedziałam odważnie, i choć nogi miałam jak z waty dzielnie weszłam do gabinetu. Wyciągnęłam z torebki papierek i położyłam go na parapeciku. - Proszę...- powiedziała, ale po jej oczach było wszystko widać. Otworzyłam karteczkę i spojrzałam na wynik. Próba testowa HIV. Wynik: POZYTYWNY negatywny - Świetnie. - odparłam i rzuciłam kartką w stronę Mateusza. - Ja nie mam. - szepnął cicho, a na jego ustach zagościł uśmiech - Mam...- szepnęłam i po moim policzku stoczyła się łza - Dalej cię kocham, możesz sobie mieć HIV-a. - powiedział, a to były najmilsze słowa w całym moim życiu, jakie kiedykolwiek usłyuszałam - Dziękuję...Dziekuje nikt by mnie nie pokochał...takiej...trędowatej....-powiedziałam i oparłam się o ścianę. - Chodź chodź pójdziemy do kina. - pocieszył mnie - Może na..."Pamiętnik księżniczki 2"?? - zapytałam - Ok, sie robi. - kupuliśmy sobie kubeł popcornu i coca-colę a potem wlepialiśmy oczy w olbrzymi ekran. Było bardzo fajnie, naprawdę super...a tak w ogóle, kiedy wyszliśmy Mateusz zapyta - Twoja mama była kiedyś chora na grypę? - zapytał - Teraz jest...- odparłam nieco smętnie oglądając ciuchy w "Fabryce Mody" - O ku*wa...- przeklął Mati i spojrzał na mnie - Co jest? - zapytałam i rzuciłam bluzkę na stos ciuchów. - Musimy szybko jechać do ciebie do domu!! - krzyknął on i pociagnął mnie za rękę. W ostatniej chwili nacięgnęłam rękaw kurtki, a już po momencie pędziłam w szaleńczym tępie autobusem do domu. - Szybciej się nie da? - zadrwiłam i spojrzałam na niego. Był naprawdę zmęczony, a co dziwniejsze, zdenerwowany - czy grypa powoduje jakies komplikacje? - zapytałam nagle i uswiadomiłam sobie, że to o to chodzi!! - Twoja mama może teraz zachorować na zapalenie płuc, i Bóg raczy wiedzieć co....- szepnął cicho a ja go przytuliłam. w strugach deszczu wyskoczyliśmy z autobusu i pobiegliśmy pod mój dom. Zadzowniłam, a potem na ślepo mocowałam się z zamkiem. - Ok. MAmo?? - krzyknęłam - Tu jestem,...- dobiegł mnie słaby głos z......... Skąd i po co woła mama Sarę?? Co się stało?? |
"-------->-_-<---------"
Frankie szukając odpowiednio pustegio miejsca do stania stanęła pod ścianą razem z Larą. Sięgnęła do kieszeni po... -GDZIE JEST MOJA....-krzyknęła, ale zobaczyła dyrektorkę rozgladającej się po sali. -komórka?-szepnęła lara. - fajnie, że....-Lara podrzuciła do góry komórkę wprost w ręce Frankie. Minnie zabrała Frenkie telefon i zaczęło rbić sobie zdjęcia. Pod koniec połowa sali robiła sobie jaja z cyfrówką w komórce Frankie. - Co sie tam dzieje??? - krzyknęła do mikrofony dyrektorka - My przeprowadzamy bardzo ważne....- a ostatnie słowo było bezdźwięzcne, ponieważ szkolny dzwonek rozerwał apel. Frankie wyszła na korytarz. Frankie wymyślaiła woźnej zajęcie a sama wyszła na dwór z Larą i ciuchami pod pachą. ubrały się i poszły do odmu Frankie. chcesz się czegoś nabić? - Cole z piwem o ile masz. - Frankie nalała mieszankę do 2 zgrabnych szklanek i poszła do swojego pokoju. Po wypiciu...... i znowu total brak weny :/ |
Głupia Młodsza Siostra
Odcinek 5 Talia zeszła na dół na śniadanie. Lily siedziała przy stole i zajadała sie burukselką z dżemem. To był jej przysmak. Talia zrobiła sobie tosta i poszła do klopa sie odesrać. Po wchwili drzwi klopa Talii otworzyły sie i wbiegła Lily wrzeszcząc - Pierdzieć mi sie chce! - Dobrze uspokuj sie!- krzykneła na nią Talia a Lily sie wypieła i pierneła jej w morde i wybiegła. Talia została z miną okazującą wstręt i kawałkami kupy na twarzy. Podciągneła sobie gacie i wyszła dysząc z wściekłosci. Dopadła Lily i natarła ją błotem z przed domu. Gdy mama to zobaczyła Talia dostała szlaban na kompa. - ***** ja nic nie zrobilam! - O prócz tego że natarłaś ją błotem to rzecywiście nic!- wrzasnełam mama - Jak mnie osrała to sie nie dziw! - Ona jest jeszcze mała do cholery! - No i gówno mnie to obchodzi! - Talia! Właśnie pozbawiłaś sie miesięcznego kieszonkowego!- krzykneła mama za Talią która już siedziała w swoim pokoju. ____________NA ZAJUTRZ__________ Budzik dzwonił niemiłosiernie w śnie Talii. Wstała i bezsłowa wyszła do szkoły. NA polskim Talia dostała uwege, że robi balony z gumy. - Przeciez ja nie rzuje tej gównianej guimy! - A niby kto? - No nie wiem do cholery, może Ripo Cipo! - W tej chwili do pedagoga panno Brown! (bo Talia ma tak na nazwisko) - No i gites bigoses!- burkneła Talia i wyszła trzaskając drzwiami. Lecz nie zamierzała iść do pedagoga. Skierowała sie do wyjścia ze szkoły. Ponieważ było lato i Talia przyszła w samej bluzie nie zmieniając bbutów, nie poszła do szatni. skierowała sie do sklepu spożywczego aby kupić sobie 45 gum balonowych. "Nie dam satysf/wakcji tej dziwce!" pomyślała Talia i zabrała swoje gumy. Po przyjściu do domu powiedziała Lily żeby tylko weszła do jej pokoju na chwile. Lily poszła za nią, a Talia zamkneła ją pod łóżkiem. PO 4 godzinach zagłuszania płaczu Lily muzyką wypuściła ją i powiedziała... - Jeśli powiesz o tym mamie bachorze to urwe ci pipe, rozumiesz?- powiedzi8ałą z szyderczym uśmiechem Talia. Lily zapłakana kiwneła głową i pobiegła do swojego pokoju. Talia roześmiała sie donośnie i reszta jej dnia upłyneła na wspominaniu przestraszonej twarzy Lily i delektowaniu się tym wspomnieniem. Rano Talia poszła do szkoły i uznala, że nie będzie ćwiczyć na W-F'ie bo jej wsie nie cjhce. Gdy pani zapytała dlaczego nie ćwiczy odpowiedziała: - Bo boli mnie brzuch i kawałek nogi. - To nie powód aby nie ćwiczyć! - Gówno prawda! Boli to sie nie nadwyręża pipo! - Licz sie ze słowami Talio.- powiedziała spokojnie W-F'istka - No dobra jedno słowo określające ciebie: *****a- krzykneła choć zabardzo nie wiedziała co sie dzieje. - Talia błagam nie!- krzykneła zrospaczona Corn- opanuj sie! - Zamnij sie! - Talia! Idziemy do dyrektora!- powiedzuiała już mocno oburzona. - Liż pantofla!- wrzasneła na całą sale gimnastyczną i wuciekła do domu. Po powrocie Lily zchowała sie przed nią w szafie, ale Talia i tak ją dopadła i przywiązała do jej łóżka. Mała nie mogła sie odwiązać więc tylko płakała. Talia powiedziała jej do ucha: - Powiesz że sie sama związałaś albo... Koniec z twoją pipą. - Tak- szeoneła wystraszonym głosikiem Lily. A Talia bekneła jej w twarz i zanosząc sie śmiechem poszła do siebie.Była dopiero 14 więc do 18:30 (wtedy wracali rodzice) Lily była przywiązana. Przy czym zasrała sie i zaszczała na max'a przy czym miała gile do pasa od płaczu. CDN |
odc. 14
- W łazience...- usłyszałam słabnący szept matki. Nigdy jeszcze tak szybko nie wbiegałam na szpilkach na górę. Niemal łamiąc sobie nogi dopadłam drzwi od łazienki i otworzyłam je zamaszystym ruchem. - Mamuś,..Mamo co ci jest? - zapytałam i spojrzałam na nią. Wokół niej leżała już solidna kałuiża krwi, powiększająca się z każdą chwilą. - Sarah podaj mi ręcznik i koniecznie kilka kostek lodu. - zarządził twardo Mateusz. Ze łzami w oczach podałam mu ulubiony ręcznik z dalmatyńczykami z dzieciństwa i patrzyłam jak podklłada go matce mniej więcej pod mostek. Potem poszłam do kuchni po kostki lodu. -Eee...Mati no wiesz...- jąkałam się nieco kiedy przyszłam do łazienki - Nie masz lodu? - zapytał domyślając się. - Nie,. - Wysil swoją wyobraźnię. - nakazał mi on. Wysilałam ją. Po drodze rozwiązałam rzemyki od butów i zgubiłam je gdzieś obok drzwi do jadalni, po to, by zaraz wpaść na kałużę wciąż powiększającą się wokół lodówki - CHOLERA! - zaklęłam i zamknęłam drzwi z takim rozmachem że wszystkie długopisy leżące na lodówce w glinianym naczyńku spadły na dół i prawie wszystkie się roztrzaskały. Poszukałam ręcznika, takiego małego i zmoczyłam go zimną wodą. Zaniosłam go Mateuszowi' - Kobieto, masz tempo. - powiedział trochę zły i powolutku podnosił matkę do pionu. Im bardziej siedziała tym obficiej leciała jej krew z buzi. Sama nie wytrzymałam i trzymając się za buzię wbiegłam do mojego pokoju i zwymiotowałam za okno. Obtarłam usta rękawem wieczorowej sukni i spojrzałam na siebie. Byłam jak mleczne szkło. Blada i przezroczysta. DWA MIESIĄCE PÓŹNIEJ Delektuję się właśnie czekoladą na gorąco w szpitalnej kafejce w towarzystwie mojej ukochanej mamusi z wrzodami na żołądku i mojego kochanego Mateusza. Uff jak zwykle zaczęlo się. Najpierw bolał mnie brzuch. Już przed wyjściem, więc spakowałam sobie podręczną apteczkę i wyszłam. W drodze doszły do tego nudności, ale na szczęście nie zerzygałam się Mateuszowi na kolana. Ale teraz było jeszcze gorzej. Zupełnie jakby coś chciało wypchnąć... - Mamo, muszę do toalety. - oświadczyłam z przerażeniem w oczach i wybiegłam z bufetu. "Gdzie ten kibel cholera gdzie ten kibel zaraz się posram!!" - myślałam na próżno otwierając wszystkie drzwi. Nagle poczułam coś dziwnego. Chciało mi się cholernie srać. Pobiegłam w końcu do odpowiednich drzwi i w samą porę siadłam na ubikacji. Ledwie usiadłam zaczęłam cholernie srać. "zatrułam się" - pomyślałam ze zdziwieniem i wzięłam do ust tabletkę na biegunkę. Wróciłam do nich - Masz...khm...khm...- szepnęła mama porozumiewawczo. - Nie. muszę o czymś porozmawiać z Mateuszem. - OK> To lećcie. Pa. - powiedziała moja matka. MIESIĄC PÓŹNIEJ Jestem w trzecim miesiącu ciąży. Mateusz mnie już nie kocha. A matka jest w stanie krytycznym. Góóóóówno mnie to obchodzi. |
"--------->-_-<--------"od7
PO wypiciu coli z piwem, Frankie usłyszała przez głośna muzę cichutki dzwonek do drzwi. Wyłączyła płytę i poszła na dół po leko skręconych schodach. W drzwiach stała matka z teczką pod pachą. -Stoje tu już 15 minut!! - aha..- odburknęła otwierając drzwi na całą szerokość i wchodząc po schodach. Zatrzasnęła drzwi z grymasem i usiadła na swoim dużym łóżku obok Lary. - morze... gdzieś... pójdziemy?-powiedziała Lara dopijając resztkę napoju. -tylko gdzie? -niewiem, może...do... no... do... no...-zacinając się Lara próbowała wymyślić coś sensownego. - no niewiem do p***y!-wykrztusiła z siebie wkońcu Lara - no ja też nie.... - powiedziała Frankie włączając komputer. nagle pojawił się komunikat "Minnie jest dostępny Lara pozwoliła sobie kliknąć na Minnie i napisać rozpoczynające każdą rozmowę "hej"! Minnie no i co robicisz? Frankie siedze sobie z Larą i kobzieje.... Minnie aha, fajnie... -______-' Frankie A teraz do nas przyjdziesz prawda? Minnie No, to ok. - zakończyła minnie i za 10mion. zadzwonił dzwonej do drzwi. Frankie rozsypała 2 paczki pop-cornu na trzy miseczki i poszła otworzyć drzwi. W wejściu Minnie wcisnęła jej do rąk... świnkę morską. -ee.... co to niby ma być? - wyjąkała z zaskoczeniem Frankie - świnka morska-wytłumaczyła Minnie - no, ale... na cholere mi świnka morska? - no, niemiałam co z nią zrobić... - powiedziała zdejmując buty i płaszcz. Frankie zaniosła świnkę mamie i poszły na górę. -wiedziałam, że nie trzeba było zapraszać Minnie... - szepnęła Frankie do Lary, zdejmując mokre ciuchy. Minnie chichotała. - Z czego rżysz???!!!!-krzyknęła frankie stojąc na przeciwko Minnie w majtkach w czano-czerwone paski, do tego takich samych podkolanówkach i czarnej bieliźćnianej koszulce. -g..gdybys widziała swoją minę... j.. jak ..jak ja wylałam na ciebie...-mówiła Minnie przerywając co chwila smiechem. Frarnkie założyła szare spodnie i do tego pomarańczowy top. Spodnie oczywiscie były bojówkami, bo jakby inaczej ;p. gdy Frankie weszła Minnie najspkojniej w świecie wyżerała jej miskę pop-cornu. - ****!!!!PO prostu... ech...-Frankie poklepała się 3 razy w czoło. Włączyła mtv, ale kobza, bo po raz 6 leciał szmirowaty teledysk Jenifer Lopez. Minnnie zerwała się mówiąc - No to teraz, pójdziemy sobie do... gdzieś do miasta !!! -Ty idź! Na rogu otworzyli nowy sklep z lalkami Brabie, rózowymi bucikami i spódniczkami. Idź... - I Frankie wypchnęła najwyraźniej urazoną za drzwi Minnie. Poczekały 20min siedząc na necie i poszły kupić sobie trochę gum do żucia,ewentualnie jakieś ciuchy i trochę płyt. Lara była zabezpiecznona na wypadek pójścia na zakupy. Frankie wyjęła swoje pieniadze z puszki zakupionej w IKEI :wub: Oczywiscie tuż przy wyjściu mama dorzuciła: - Uważąjcie na siebie -Tak, bo nas Ripo Cipo dorwie... - powiedziała frankie z drwiną w głosie i poszły wprost do jej ulubionego skepu z gumami do żucia. Frankie wybrała balonowe gumy koloru różowego. Bo według niej puszczanie balonów z gumy różowej jest o wiele bardziej sexowne od puszczania balonów z gumy np. niebieskiej. - chcesz jakiś specjalny smak? - mm... mogą być...cynamonowe. - i za to własnie Frankie uwielbiała ten sklep. można było kupić gumy we wszystkich smakach i kolorach. Kolory nie miały nAJmniejszego wpywu na smak... każda guma była własnie w tym oto sklepie... Lara wzięła sobie Coca-colowe, białe. Frankie od razu odpakowała gumę i wsadziła ja do buzi. I po chwili rozkoszowała się jej cudownym smakiem. Była już wiosna, wiec było nawet ciepło. Usiadła na brzegu murku fontanny(tam gdzie wiekszość ludzi) i puszczała obfite... balony. -Kino? -mmm... - odpowiedziała Frankie nadal rozkoszując się gumą - czyli tak czy nie do ***** *****?? - a co jest? - Lara podeszła do sklepu i wróciła z repertuarem - nie sądze żebyś chciała iść na bridget Jones - Frankie spojrzała na Larę. - jest coś jeszcze? - same hłamy... - w tym Bridget Jones... - dokończyła Lara - no to możemy wrócić do domu.... - Frankie powiedziała ze znudzeniem. Usiadła na motorze za Larą i pojkechały do domu Frankie. - była Katie...- mama powiedziała otwierając drzwi - a czego chciała? -Pozyczyć zeszyt. - Tiiaaa - Frankie poszła odebrać telefon dzwoniący z jej pokoju. - halo? - cześć Frankie... pozyczyłabyś mi zeszyt od geografji? - nie, cześć! - powiedziała oschło odkładając słuchawkę. .................................................. Frankie przykryła głowę poduszką czekając na opiepsz od mamy, że nie wyłącza budzika. Frankie nie zamierzała budzić się żeby wyłączyć budzik. frankie wogóle nie zamierzała się budzić, a na pewno nie do szkoły. - Franke!! Wyłącz ten.... budzik. - nie - można było usłyszeń stłumiony głos spod poduszki. Mama podeszła, wyłączyła budzik i ściagnęła z Frankie kołdrę. - K***AAA!!! wrzasnęła wstając wściekła z łóżka i idac do łazienki. - uważaj jak się do mnie odnosisz! - Tak jak mi się podoba p***o!!!! - tego już za wiele!!Dostajesz szlaban na komputer i słuchanie muzyki!! - komputer nie wywarł na niej wrażenia, ale słuchanie muzy... - jestem już pełnoletnia do cholery!! - ale ja jestem twoją matką Frankie i oczekuję szacunku!! - Nie jesteś moją matka do cholery i zamknij się, bo mam już dosyć twojego p*erdolenia!!!! - krzyknęła wkurzona na maxa Frankie... ubrała się i poszła do szkoły.W szatni podeszła do niej Katie... - bo słuchaj, nikt mio nichce pożyczyć zeszytu, a ja piszę test... - mówiła grzecznie Katie - NOI DOBRZE do k**** n*** d****o!!!!- Katie nie przyzwyczajona do takie traktowania odeszła ze łzami w oczach. Frankie otworzyła swoją szafkę i .... [B]C D N [B] |
Fajne podoba mi się skąd to wziełaś
|
niezłe słuwka :D
|
Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 03:02. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023