![]() |
Odp: Otwórz oczy...+18
Cytat:
Ech... spróbuje jeszcze raz. Cytat:
|
Odp: Otwórz oczy...+18
O juz mam wszystkie zdjęcia:) Naprawde robią wrazenie!:)
|
Odp: Otwórz oczy...+18
Odcinek jest świetny. Fantastycznie piszesz.
Niestety zdarzają się błędy jak np. "posadce" zamiast "posadzce". Nadal gubisz "ł", ale wybaczam, bo podoba mi się ta historia. Zostawili Nancy... Ciekawe, jak się z tego wytłumaczą, gdy stamtąd wyjdzie. Wiem, że wyjdzie. Musi:). Nareszcie Nocni Łowcy. Nieźli Ci wyszli;). Ich siedziba też. Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek :P. |
Odp: Otwórz oczy...+18
a ja myśle że Aladar uratuje Nancy, może latarką albo czymś takim
|
Odp: Otwórz oczy...+18
Cytat:
Aladar może uratować Nancy za pomocą lampy ultrafioletowej ;] Trochę mi to się kojarzy z filmem "I am legend"... Stwory wychodzące tylko po zmroku i jadające ludzkie mięso... Ale odcinek świetny ;] Naturyści z tych Nocnych Łowców Nie no żart ;D |
Odp: Otwórz oczy...+18
Szczerze mówiąc to wyobrażałam sobie Nocnych Łowców jako włochate stwory, ale te też są wystarczającą odrażające:P.
Ja również mam nieodparte wrażenie, że Aladar zostanie bohaterem, tylko czy Nancy to doceni? No myślę, że powinna, ale znając jej charakter...hm, kto wie jak ona zareaguje. W każdym razie nie mogę się doczekać dalszego ciągu. PS.: Naprawdę myślę, że Ty i Twoje FS marnujecie się na tym forum. Przecież to trzeba puścić na całą Polskę! Conajmniej! Jestem pod wrażeniem:). |
Odp: Otwórz oczy...+18
No nieee supeeeeer!! Na błędy to szkoda zwracać uwage ;) No i wiesz robisz świetne FS możę zrobisz jeszcze jakieś?? Nie chce cię zamęczać czy coś ale ... Kiedy następny odcinek???
P.S. Zgadzam się z Lirą. :):) |
Odp: Otwórz oczy...+18
Z niecierpliwością czekam na następny odcinek xD
I mam nadzieję,że nie będzie to ostatni ;D |
Odp: Otwórz oczy...+18
Nie no, co za przyjemniaczki z tych Nocnych Łowców ^^
Ten odcinek przeczytałam w lot i to z zapartym tchem ;) A Nancy zdążyłam już baaardzo polubić, więc mam nadzieję, że się uratuje xD |
Odp: Otwórz oczy...+18
Nancy odchyliła głowę starając się odsunąć od ostrych kłów, które nieuchronnie zbliżały się do jej twarzy. Poczuła jak krople śliny spadają na jej policzek i powolnym lepkim strumieniem spływają w stronę jej ucha. Zacisnęła powieki, czekając na pierwsze ugryzienie.
Nagle potwór rykną przeraźliwe. Nancy otworzyła oczy i zobaczyła wyciągniętą dłoń, przyciskającą jakiś niewielki przedmiot do czoła Nocnego Łowcy. Zasyczał z bólu i odskoczył przerażony uwalniając Nancy. Podniosła się lekko i zobaczyła na czole potwora, dwie przecinające się kreski. Krzyż. Nocny Łowca wciąż skowycząc boleśnie wycofał się w głąb tunelu. Nancy poczuła jak czyjaś ręka łapie ją za przedramię i agresywnie podnosi do góry. - Nic ci nie jest?- zapytał Aladar. Przez krótką chwilę oniemiała wpatrywała się w niego. Na widok jego twarzy powróciło uczucie wściekłości i zawodu. - Zostawiliście mnie!- krzyknęła rozłoszczona, popychając go z całej siły. Aladar zachwiał się z trudem utrzymując równowagę. http://img362.imageshack.us/img362/18/84ly8.jpg - Nie zostawiliśmy cię! To ty się zgubiłaś, gdy tylko zauważyliśmy, że cię nie ma wróciłem z Siwanem po ciebie- wytłumaczył, masując obolałą pierś, na którą przyjął cios Nancy. Nancy odgarnęła włosy i przyjrzała mu się badawczo. - Co to jest?- zapytała spoglądając na jego dłoń w której zaciskał drewniany krzyż. - Nic takiego- mruknął chowając tajemniczy przedmiot do kieszeni- Musimy znaleźć Siwana i spieprzać stąd- powiedział i nie czekając na odpowiedz Nancy, ruszył przed siebie. W milczeniu przeszli przez kilka korytarzy. Nancy wbiła spojrzenie w sam środek jego pleców. Wrócili po nią. Zdawała sobie sprawę, że była to bardzo niebezpieczna decyzja, nie mieli przecież żadnej pewności, że wciąż żyje, ani gdzie się znajduje. Mimo to wrócili po nią. Czy ona też by wróciła po któregoś z nich? Nie... chyba nie. Odgarnęła kruczoczarny kosmyk włosów opadający jej uparcie na twarz. Nie wróciłaby po nich. Pozwoliłaby im umrzeć. Dlatego wyprężając wszystkie szare komórki w swoim mózgu, próbowała zrozumieć, czemu postanowili ją uratować i tak ryzykować własne życie. Jaki w tym sens? Zatrzymali się słysząc stukot kroków roznoszący się po tunelu. Z prostopadłego korytarza wynurzyła się męska sylwetka. Siwan. - Znalazłeś ją!- powiedział radośnie uśmiechając się na widok Nancy- Na szczęście nic ci się nie stało. Czy... czy to krew?- zapytał drżącym głosem na widok nasączonego czerwoną cieczą golfu Nancy. - Tak- mruknęła Nancy, patrząc na otwartą ranę- Jeden z tych skurczybyków rzucił się na mnie. Siwan pokiwał ze zrozumieniem głową, odwracając ukradkiem spojrzenie. Nagle w tunelu rozległ się dobrze im znany syk. Spojrzeli jednocześnie na mroki rozciągające się za nimi. - Musimy uciekać- szepnął Aladar, próbując dojrzeć coś w ciemności- Są już blisko. Cała trójka ruszyła biegiem do przodu. Aladar biegł przodem, skręcił w pobliski zakręt i znów znaleźli się w kanale. Musieli biec pojedynczo przez wąską ścieżkę, wzdłuż rzeki ścieków. - Tędy!- krzyknął Aladar prowadząc ich w kolejny korytarz. Nancy zobaczyła okrągły otwór w ścianie, znajdujący się na końcu tunelu. Przez otwór przedzierało się jaskrawe światło. Światło słoneczne. Dobiegli do końca i zdyszani stanęli nad krawędzią. Woda ze ścieków przelewała się swobodnie poza mury miasta i spadała pionowo w dół, formując się w szybki, wartki wodospad. Nancy spojrzała w dół. U podnóża murów rozciągała się niewielka, aczkolwiek głęboka fosa, wypełniona brudną, zielonkawą wodą. - Musimy skakać- oznajmił Aladar.. Odpływ, w którym się znajdowali znajdował się kilkanaście metrów nad ziemią. Czyli stanowczo zbyt wysoko dla osoby, której jedyną słabością jest lęk wysokości. - Strasznie długa droga w dół- jęknęła niezadowolona. Aladar wyszczerzył zęby w złośliwym uśmiechu, rozciągającym się na pół twarzy. Na widok psotnych iskierek wesoło tańczących w jego oczach, Nancy odsunęła się instynktownie. O nie, on chyba nie zamierza zrobić tego, o czym myślała. - Nawet nie próbuj- powiedziała stanowczo grożąc mu palcem, jakby karciła małe dziecko. Uśmiech Aladara wydłużył się jeszcze bardziej. Wtedy poczuła jak jego dłonie opierają się na jej ramieniu i wypychają ją lekko do przodu. W jednej chwili straciła grunt pod nogami. Spadała, wrzeszcząc na całe gardło i wymachując kończynami. Silny podmuch chłodnego wiatru targał jej włosy i ubranie. W ostatniej chwili zasłoniła rękami twarz i uderzyła boleśnie, całym ciałem o tafle fosy. Była pod wodą. Przez krótki czas, zdezorientowana unosiła się w brudnej cieczy. Z jej ust wydostały się niewielkie bąbelki powietrza. Machając wściekle rękami, unosiła się gładko, do góry i przebiła głową granicę miedzy wodą, a powietrzem. http://images28.fotosik.pl/253/488eb5ff92fc396d.jpg Zachłannie wciągnęła tlen do płuc i rozejrzała się. Po chwili obok niej znaleźli się Aladar i Siwan. Delikatnie obejmując ją w pasie, pomogli jej dopłynąć na brzeg. - Zabije cię- mruknęła słabo Nancy opadając na suchą powierzchnię. Ze zrezygnowaniem położyła się na ziemi, wystawiając twarz na promienie słoneczne. Pływanie w mętnej wodzie, ze zranionym ramieniem, było zbyt męczące. Nie miała nawet siły się z nim kłócić. Aladar i Siwan usiedli obok niej dysząc ciężko. http://images26.fotosik.pl/253/86119de377f5803d.jpg - Za każdym razem jak ratuje ci życie, ty próbujesz mnie zabić- powiedział rozbawiony. Pochylił głowę wplatając palce we włosy i otrzepał je z ociekających kropel wody. - Co tak długo?! Nancy odwróciła się i spojrzała na przemoczoną Anę. - Czekaliśmy na was wieki!- ciągnęła dalej- Już myślałam, że... - Pani Morriosn!- Roni podbiegł do Nancy. Oplótł ręce wokół jej szyi i wtulił się w nią całym ciałem. Kiedy przycisnął ramię do jej rany, Nancy zasyczała z bólu. - Musimy to opatrzyć- mruknęła Ana, dopiero teraz dostrzegając krew sączącą się z ramienia Nancy- Siwan daj mi plecak. Siwan ściągnął z siebie plecak i rzucił go pod nogi Any. - Wszystko mokre- jęknęła wyciągając po kolei z plecaka ciuchy i koce. Podniosła się z klęczek i ułożyła przemoczone ubrania na pobliskim kamieniu. - Powinny niedługo wyschnąć. Jest chyba ze trzydzieści stopni- oznajmiła opierając dłonie na tali- Panowie won!- dodała stanowczo. Aladar i Siwan podnieśli na nią zaskoczone spojrzenia. - Muszę opatrzyć Nancy i nie będę zakładała jej opatrunku przez ubranie- wyjaśniła widząc ich zaskoczone twarze. Spojrzeli na siebie i wymienili się niezadowolonymi minami. Niechętnie unieśli się z ziemi i ciężko, szurając nogami przenieśli się za pagórek. Ana próbowała pomóc Nancy zdjąć golf. Okazało się to być zbyt bolesne dla Nancy, która przy każdym gwałtowniejszym ruchu wydała z siebie pisk bólu. Nie widząc innego wyjścia Ana rozerwała jej ubranie. - Jest dość głęboka- mruknęła w zastanowieniu oglądając ranę. - Po prostu owiń to bandażem- powiedziała Nancy odwracając głowę. Oddałaby wszystko za butelkę szkockiej. - To nie wystarczy, kto wie jakie świństwa pływają w tej wodzie- odparła wskazując podbródkiem na fosę- Mogło się wdać zakażenie. Wyciągnęła z dna plecaka niewielką buteleczkę i wylała jej zawartość na ranę. Nancy zacisnęła zęby, prężąc się z bólu. - Chłopiec strasznie się do ciebie przywiązał- powiedziała wcierając jej ramię ze smug krwi- Uparł się, żeby też iść po ciebie. Musiałam go siłą zatrzymać. Malec strasznie mocno gryzie- dodała pokazując jej sporego siniaka na nadgarstku. - Wiem coś o tym...- Mruknęła Nancy. - Co się stało... z jego rodzicami?- zapytała ściszonym głosem. - Nigdy nie wspominał o ojcu- odparła z zastanowieniem- Wychowała go matka. Mówił mi, że Nocni Łowcy ją uprowadzili. - Jak to uprowadzili?- zapytała sięgając po bandaż. - Oni tak robią. Czasami zaciągają ofiary do swojego gniazda. Zostawiają ją sobie... tak jakby na deser. Roni ubzdurał sobie, że jego matka wciąż żyje i uparcie jej szukał. Aż zawędrował do kanałów. - Biedny chłopiec- westchnęła ciężko Ana- On chyba widzi w tobie... matkę- dodała z zastanowieniem. Nancy zaśmiała się pod nosem. - Gorzej wybrać nie mógł... –prychnęła pogardliwie. Ana zamarła w bezruchu i skierowała na nią smutne spojrzenie. - Proszę cię Nancy nie zrań tego chłopca- wyszeptała- Wystarczająco dużo przeszedł... teraz ma tylko ciebie. - Może ja nie chcę robić za niańkę- warknęła Nancy odwracając głowę. Ana milcząc wróciła do opatrywania jej ramienia. - Jak zamierzasz dostać się do Cefeusza?- zapytała Nancy przerywając dłużącą się ciszę. http://images34.fotosik.pl/320/2e62d689a36736db.jpg - Kilka kilometrów na wschód jest szlak przemytu imigrantów. Kilku kupców dorabia sobie na boku wyłapując z obrzeży miast uciekinierów i za opłatą przewożąc ich do wolnych osad. Teraz w czasie wojny, pełno jest takich transportów, doczepimy się do któregoś z nich. Nancy spojrzała na nią zaskoczona. - Ładnie to sobie zaplanowałaś...- mruknęła uśmiechając się złośliwie- A co potem? Jak już dostaniesz się do którejś z wolnych osad? - Zorganizuje sobie samochód- powiedziała wzruszając ramionami- A potem... potem pomyśle co dalej. W głowie Nancy kręciło się jeszcze jedno pytanie, ale bała się je wypowiedzieć na głos. Nie chciała za bardzo mieszać się w sprawy Any. Póki co były towarzyszkami podróży, jednak nie zamierzała z nią odbić Lucy. Dobrze wiedziała czym to się skończy. Śmiercią. W końcu, łamiąc swoje zasady zebrała się na odwagę i zadała nurtujące ją pytanie. - A co z Siwanem? Ana w milczeniu dokończyła opatrywanie Nancy i usiadła obok niej. Lekki podmuch wiatru muskał ich twarze, przynosząc delikatny powiew ciepła i świeżości. Razem wpatrywały się w wysokie potężne mury miasta, które wznosiły się dumnie ku niebu. Nieśmiertelny symbol potęgi Orionu. Klatka w której były zamknięte, przez całe swoje życie. Miejsce, do którego nigdy nie wrócą. - On zostanie w osadzie- szepnęła, w momencie kiedy Nancy już prawie zapomniała o swoim pytaniu- Nie chce by ze mną szedł. No dobra... koniec tego leniuchowania- powiedziała podnosząc się z ziemi- Nasze ubrania powinny już wyschnąć. Przyniosę je. Musimy się przebrać. |
Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 20:50. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023