![]() |
Odp: Company
A jak ja się stresuję... Dzięęki Wam:*
-Kim… on jest? – przeraziła się szatynka, nagle znalazłszy się przy Maxie. Mężczyzna wpatrywał się w wampira wzrokiem pełnym nienawiści, nie zauważył więc z początku kobiety wiszącej mu na ramieniu. Po chwili zerwał się na nogi, automatycznie pociągając ją za sobą. Pomyślał sobie, że mieli wprost niewyobrażalne szczęście. Z setek biur trafili akurat na takie, w którym jakiś koleś trzymał naczynie z wodą święconą. Niestety ilość ta nie zdała się na wiele. Co prawda udało się nią ogłuszyć Alberta, na nieszczęście, tylko chwilowo. Stojąca za mężczyzną kobieta westchnęła z obrzydzenia. Właśnie w tej chwili dotarł do nich swąd palonego ciała, przywodzący dziewczynie na myśl skrzyżowanie odoru zgniłych jaj i ścieków. Max nie mógł powstrzymać narastającej w nim wesołości, gdy patrzył na minę Johna, którego dotknęło kilka kropel święconej wody. Wesołość nie trwała jednak zbyt długo. Wampir przestąpił próg pomieszczenia i zmierzył obecnych tu piorunującym wzrokiem. -Kiepska sztuczka – rzekł, zachowując spokój – Co się tak gapisz? Wampira nie widziałaś? Bezimienna zesztywniała, kiedy zrozumiała, że słowa te skierowane były bezpośrednio do niej. Wampir? O czym on gadał? Chociaż, ta spalona skóra… Wbiła drżące spojrzenie w podłogę i całkowicie skryła się za postacią Maxa. Albert głośno wciągnął powietrze i uśmiechnął się, patrząc na syna. -Wiesz… Mam już ciebie dość. Irytujesz mnie. Aż mi żal dupę ściska, że coś takiego może być moim synem… W dodatku jeszcze na sam koniec okażę ci taką łaskę… W nagrodę za nic, nie będziesz musiał patrzeć na śmierć swoich pseudo-przyjaciół… -Za to ty swojej przyjrzyj się uważnie – wtrącił Max – Niczego nie przegap, to jedyna taka szansa. Wampir spojrzał na niego ze zdziwieniem malującym się na uśmiechniętej twarzy. -To ty? Myślałem, że z tobą skończyłem… Bądź co bądź, mocne słowa jak na kogoś, kto ledwo stoi na nogach. Wszyscy egzorcyści zerkali po sobie, próbując znaleźć odpowiedni moment, aby zaatakować. Co prawda praktycznie żadne z nich nie miało już sił, ale kto nie ryzykuje… -Puść mnie – syknął Max przez zaciśnięte zęby. -Co? Po co? – zaprotestowała dziewczyna, ani trochę nie zwalniając uścisku. Nie mając czasu na zbędne dywagacje, sam uwolnił swoje ramię. Jednak nie zdążył nawet poczuć ciężaru miecza w dłoni. Poczuł zamiast tego coś nieco innego – niewiarygodnie silne uderzenie, niczym ściana pędzącego wiatru. Aby uchronić się od upadku, instynktownie zaczął szukać jakiegoś oparcia. Pech chciał, że najbliżej znalazło się ramię przerażonej nieznajomej, więc po chwili oboje wylądowali na ziemi. Szatynka syknęła z bólu, kiedy Max runął na nią całym swoim ciężarem. On jednak miał teraz poważniejszy problem – czegokolwiek by nie próbował, nie mógł poruszyć żadną częścią ciała. Nie poddając się, omiótł wzrokiem pomieszczenie, oceniając panującą sytuację. Blondynek właśnie gruchnął o biurko, co, nie wiedzieć czemu, wcale nie zdziwiło Maxa. Henry i Juliette zdawali się być w podobnej sytuacji, co on sam. Jedynym, który wciąż stał na nogach, był Albert. -I co teraz zrobisz? – spytał Johna – Już nikt ci nie pomoże. Biedacy, ani drgną ze strachu… Ach, kończmy już tą zabawę, robi się nudno. Pójdzie z tobą szybko, jaka matka, taki syn… John poczuł, jak uginają się pod nim kolana. Dopiero co wstał, a już miał zostać wgnieciony w podłogę, w dodatku samymi słowami. Matka?! -Zabiję cię – wychrypiał cicho przez wysuszone gardło. -Słucham? – dopytywał się Albert – Wybacz, nie dosłyszałem. -Powiedziałem, że cię zabiję – odparł stanowczo John. Przynajmniej miał nadzieję, że chociaż jego głos sprawia wrażenie mocnego i zdecydowanego. -Dobra, chcesz się bawić, proszę bardzo. Na ich miejscu – wskazał pozostałą czwórkę – Już bym cię nienawidził. Gdybyś na samym początku do mnie przystąpił, nie byłoby całej sprawy. Ale widocznie wolisz pociągnąć za sobą na dno wszystkich… Z resztą nic dziwnego, jeśliby się zastanowić, w końcu jesteś moim synem. Jesteś pewien, że ośmielisz się zabić własnego ojca? -A ty miałeś jakieś problemy z moją matką, tato? – chłopak wyraźnie zaakcentował ostatnie słowo. -Taa… ale to nie twoja sprawa. Za to ojca załatwiłem bez żadnych problemów… -Mam nadzieję, że tą zdolność też odziedziczyłem. Albert uśmiechnął się z politowaniem. Gadać to ten chłopak potrafił. Szkoda, że tylko tyle. Może jednak nie byłoby z niego żadnego pożytku? Doszedłszy do tego wniosku, nie musiał już powstrzymywać się przed jego zabiciem. Chwilę potem znalazł się przy synu i zacisnął smukłe palce na jego szyi. John nie zdążył zareagować. Co więcej, nawet nie zauważył, kiedy na jego gardle pojawił się morderczy uścisk tatusia. Kolejny raz potwierdziła się teza o niewiarygodnej szybkości wampirów. Czemu tylko, do jasnej cholery, on nie mógł nic zrobić?! -I co teraz? – szepnął Albert wprost do ucha syna – Nic? Przed chwilą tak dobrze ci szło to całe gadanie… Blondyn otworzył usta, niestety nie udało mu się nic powiedzieć, za wyjątkiem jakiś nieartykułowanych dźwięków. -Wiesz, jestem ciekaw, czy uda mi się w taki sposób ciebie wykończyć – ciągnął Albert – W sumie byłbyś całkiem ciekawym obiektem. Z tego, co widziałem, nie zginąłeś od tego, co zabiłoby zwykłego człowieka. Ciekawe, jak to będzie z tym uduszeniem, co, synku? John czuł, jak robi mu się coraz bardziej gorąco, a ręka, którą bezskutecznie próbował odepchnąć od siebie dłoń Alberta, coraz bardziej drżała. -Może skończysz tak samo, jak twoja koleżanka? Nagle przed szeroko otwartymi oczami chłopaka pojawił się uśmiech jego ojca. Doświadczył nagłego pragnienia splunięcia mu prosto w twarz. Niestety okoliczności nie były zbyt sprzyjające do tego typu zachowań. Rozpaczliwie próbując skupić się na czymkolwiek innym, John udał zainteresowaniem policzkiem Alberta. Wyglądał jak zwyczajna ludzka rana, ale przecież wampiry nigdy nie krwawią… Jednak w głowie kołatała mu się jedna myśl, którą usłyszał jakiś czas temu. Wampirem można się stać tylko wtedy, gdy wypije się jego krew? Jak człowiek mógł tego dokonać? Skoro w rozrachunku ją posiadali, mogli się wykrwawić tak samo, jak ludzie…? Nie, ten pomysł był niedorzeczny. I tak się nie uda. Czuł się jak ostatni kretyn, na którego co gorsza gapiło się tyle osób. W dodatku Juliette też tam była… Trudno, najwyżej zhańbi się przed samą śmiercią. Nieświadomy podłego planu Albert wciąż wpatrywał się w syna. Coś w jego zachowaniu się zmieniło, gdyż zdawał się być całkowicie nieobecny. Już umarł? Na tą myśl mężczyzna poczuł małe rozczarowanie. Spodziewał się czegoś więcej. Rozluźnił ucisk, a John bezwładnie zsunął się wprost na niego. Chwycił syna za ramiona, aby go odepchnąć, kiedy stało się coś, czego się nie spodziewał. Blady jak ściana, wciąż nieoddychający John spojrzał na ojca i teraz to on się uśmiechał. Zamknął oczy i hamując obrzydzenie, w końcu robił to wszystko dla wyższych celów, wgryzł się w szyję zaskoczonego wampira. Max obserwował całą tą sytuację z narastającym niedowierzaniem. Gdy wydawało mu się, że ten idiota wszystko zniweczył i dodatkowo rozstał się z życiem, on wyskakuje z takim numerem. Kilka sekund po tym, co się stało, egzorcysta poczuł, jak władza nad ciałem powoli zaczyna powracać. Co to miało znaczyć? Chciał zerwać się na nogi i coś zrobić, cokolwiek, ale wciąż nie był w stanie. Kolejne minuty dla wszystkich ciągnęły się w niemal nieskończoność. Zazwyczaj pyskaty i impertynencki Albert w niczym nie przypominał zwykłego siebie. Stał wryty w podłogę z wyrazem twarzy, jaki szatynka widziała ostatnio u stracha na wróble stojącego na polu jej dziadków. Ciepła krew spływała po jego szyi, znikając w materiale koszuli. Czy ten facet przed chwilą go ugryzł? To, co się tu działo, wykraczało poza granice jej wyobraźni… Miała wrażenie, że rychło by zemdlała, gdyby nie to, że nie panowała nad sowim zachowaniem. John z każdym łykiem czuł się coraz gorzej. Czy to się kiedyś skończy? Czy on właśnie ugryzł własnego ojca? Gorąca krew wampira próbowała roznieść pamiętne doznania po jego ciele, jednak chłopak niezdarnie odrzucał od siebie to żenujące uczucie. Chciał oderwać się od Alberta, jednak nie mógł tego zrobić z dwóch powodów. Nie dość, że po prostu nie był w stanie, to również miał świadomość, że musi to doprowadzić do końca, aby przyniosło zamierzony efekt. Szkoda, że nie był pewien, czy to w ogóle kiedyś nastąpi. Zamyślony, bez uprzedzenia runął na ziemię. Chciwie łykając powietrze usiadł i spojrzał na podłogę. Na drewnianych panelach pojawiła się cienka warstewka pyłu, przez co podłoga wyglądała na niesprzątaną od kilku lat. Jednak on bardzo dobrze wiedział, co to było… -Udało się… - rzekł cicho, jakby wypowiedzenie myśli na głos miało je urzeczywistnić. John powoli stanął na nogi i potarł dłońmi obolałe gardło. To prawdopodobnie było najdłuższe wstrzymanie oddechu w całym jego życiu. Może powinien był poważnie pomyśleć o karierze nurka, skoro kryje się w nim tak pokaźny potencjał? Ledwo uniósł wzrok, ujrzał pędzącą mu na spotkanie zaciśniętą pięść. Oczywiście nie zdołał uniknąć owego ciosu, więc zamroczony wpadł na ścianę. Albert? Czy on już nigdy nie da im spokoju? Jednak zamiast rozwścieczonego wampira powstałego z popiołów, zobaczył rozjątrzonego Maxa. Max ponownie zamachnął się, niestety trafił tylko w pustkę. -Co ty robisz? – krzyknął John, kryjąc głowę w ramionach – Oszalałeś? -Jeszcze się pytasz, co?! -Przecież cię uratowałem! -O nic cię nie prosiłem. Wolałbym zginąć, niż zostać uratowanym przez kogoś takiego jak ty. Kolejny cios przeleciał niebezpiecznie blisko nosa blondyna. -Proszę bardzo, mogę cię zabić tu i teraz, skoro ci się nie podoba. -Chciałbyś… W połowie drogi do celu ręka Maxa zastygła w miejscu. Obaj mężczyźni spojrzeli na Juliette, która powstrzymała nadchodzące uderzenie. -Nie możecie się uspokoić? – spytała, patrząc na nich z rezygnacją. -Wiesz, że nie pozwolę mu tak łatwo zapomnieć o tym, co ci zrobił! – oburzył się Max, zerkając spode łba na Johna. Półwampir spuścił wzrok. W gruncie rzeczy sobie na to zasłużył. Teraz był gotów przyjąć na swą pierś grad ciosów bez żadnego protestu. -Od kiedy to ty załatwisz moje sprawy, co? – rzekła – Myślę, że powinieneś zająć się sobą. -Ale… -Oj, zamknij się już… Gdybym mu nie pozwoliła… Z resztą, mam już was serdecznie dość, wracajmy do domu… http://img34.picoodle.com/img/img34/...4m_834f9a2.png --------------------------------------------------------------------------------- dziś brak postaci, ale za to za jest super-ekstra-świetny bonus:P:P http://www.forum.thesims.pl/showthre...182#post885182 |
Odp: Company
No NARESZCIE!!!
Czytam, poprawiam, komentuję :D Cytat:
- święconej wody - może być... - powstrzymywać - do tego typu zachowań - protestu - zająć Był jeszcze jeden błąd, ale teraz nie mogę go znaleść, będę edytować... :O To tak mozna bylo Albercika załatwić... John jest nie tylko słodki i oszałamiająco przystojny ale również niezwykle pomysłowy i inteligentny :D A Maksio... Za to Albercik ostatnie zdjęcia w swoim życiu ma piękne :D No teraz to ja się naprawdę nie doczekam odcinka, chyba że będzie jutro... No nie mogę, po poprzednim odcinku tez tak miałam - ledwo skończyłam czytać to juz pojawiał się niedosyt i ciekawość dalszych losów bohaterów... No znalazłam ten upierdliwy błąd i jeszcze inne :P Cytat:
- jeśliby - skoro Cytat:
- obaj |
Odp: Company
O żesz Ty...
To było coś.... I nie ma Alberta... Nic się nie sprawdziło z mojego mniemania :( 100/10 :) __ EDIT: No widzisz, z wrażenia zrobiłam błąd ortograficzny :P |
Odp: Company
Świetny odcinek!:) Ładnie John załatwił ojczulka. Tego się Albercik nie spodziewał :D!
Max jak zwykle groźny i nabija się z Johna(nagła wesołość na widok miny blondyna).:) Ta babka będzie miała uraz psychiczny do końca życia!:D Był człowiek(w tym wypadku wampir) i nie ma człowieka... :D Nie doczekamy się kolejnego odcinka!:) |
Odp: Company
Cytat:
|
Odp: Company
buuuu
, przynajmniej na ostatnich zdjęciach wyszedł bosko, tak otwieram i na wejście zdjęcie mojego ulubieńca takie wrrr. No cóż będę musiała sobie znaleźć nowy obiekt uwielbienia, podbiore któregoś Callineck :P |
Odp: Company
Cytat:
|
Odp: Company
Ja Ci dam Maxa!
On jest mój!! Weź sobie Alanka :P |
Odp: Company
O ja! Jak teraz wytrzymać do kolejnego odcinka? Scarlett! Jak mogłaś?! Przez Ciebie jestem uzależniona!:) (Dziękować pięknie :))
|
Odp: Company
Dzięki Wam wszystkim za komentarze:*
Inie zostawiajcie Alanka na lodzie, wy źli antyfani, niedostrzegający dojrząłego piękna tego mężczyzny:P |
Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 15:38. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023