![]() |
Odp: Company
Ja również się uzależniłam pisałabym tylko:,, super kiedy następny odcinek"
|
Odp: Company
Z urodinowymi życzeniami dla Callineck, chociaz nie wiem, czy będzie zadowolona z takiego prezentu :*
Nawiasem mówiąc, to już przedostatni... Ciche pomrukiwanie przypominało dźwięk pracującego silnika. Było to tak irytujące i intensywne, że nawet, gdy Max ukrył głowę pod poduszką, hałas wciąż go atakował. Spod zamkniętych powiek mógł zaważyć, że w pomieszczeniu było dość jasno. Przewrócił się na drugi bok, dodatkowo przykrywając uszy kołdrą. Niestety, odgłosy wcale nie znikły. Rozdrażniony mężczyzna uniósł się na łokciach i otworzył oczy. Zdziwił się niezmiernie, gdy ujrzał jasne ściany pomieszczenia, które coś mu przypominały, ale za nic nie mógł sobie przypomnieć, gdzie już je widział. Sytuacja zmieniła się, kiedy przeniósł wzrok bardziej w lewo. W pierwszym odruchu zdziwił się na widok szpitalnych łóżek, gdyż nie kojarzył sobie, żeby tu przychodził. Szybko jednak poczuł, że coś zaczyna się w nim gotować ze złości. Oto zlokalizował źródło tajemniczych drażniących dźwięków – na łóżku obok spał John. Przypomniawszy sobie pewien sposób na zaradzenie chrapaniu, egzorcysta głośno zagwizdał. Raz, drugi, piąty… -Cholera – syknął pod nosem i gwałtownie wstał z łóżka. Pochylił się do przodu i szturchnął blondyna w ramię. John wymamrotał coś w stylu „jeszcze chwilkę” i powrócił do kamiennego snu. Chrapanie wciąż odbijało się od pustych ścian i powracało do uszu Maxa ze zdwojoną mocą. Wtedy w jego głowie zrodził się mały podstęp. Musiał zrobić cokolwiek, żeby nie oszaleć. Podszedł więc jeszcze bliżej sąsiedniego łóżka. -Albert ugryzł Juliette… - szepnął bezpośrednio nad głową Johna. Tylko dzięki szybkiemu refleksowi uniknął zderzenia z z blondynem, który nagle zerwał sie z łóżka. -Co? – spytał półprzytomny John, mrużąc oślepione oczy. -Wkurzasz mnie nawet jak śpisz – odparł krótko Max, przysiadając na swoim łóżku. -Co? Czemu śpisz ze mną w jednym pokoju? -Rozejrzyj się… Poza tym chrapiesz jak stary pierdziel i ludzie spać nie mogą! I nie myśl, że zapomniałem, co zrobiłeś… -To nie ja! Nie słyszysz? Max powstrzymał się od ciętej riposty i wsłuchał się w otoczenie. Rzeczywiście, chrapanie ani trochę nie ustąpiło. Zarówno on jak i John w tej samej chwili skierowali wzrok w stronę, z której dochodziło. Dziwnym trafem, wcześniej nie zauważyli jednego szczegółu –pod ścianą stało jeszcze jedno łóżko, a w nim leżał przykryty po sam czubek głowy Henry, nieświadomy destrukcyjnego wpływu swojego chrapania. Ich uwagę przyciągnęły również przedmioty stojące na stojącej obok szafce – poczynając od pudełka z baterią kremów, na paczce papierosów kończąc. -Co się właściwie stało? - spytał po chwili John – Nie przypominam sobie, żebyśmy tu przychodzili… -Pewnie zemdlałeś po tym, jak cię walnąłem… Blondyn wstrzymał się od odpowiedzi i ponownie spojrzał na chrapiącego kolegę. Zarówno łóżka jak i ściany przypominały to samo pomieszczenie, od którego wszystko się dla niego zaczęło. Brakowało jednak jednej osoby… -Carol była jego dziewczyną? -Henry’ego? Nie żartuj – Max podejrzanie się uśmiechnął – Byli przyjaciółmi. Po co mnie o to pytasz? -Nic… Po porostu tak sobie pomyślałem. Ku zdziwieniu Johna, Max zaczął nagle prychać i kaszleć. -Co ty robisz? -Głuchy jesteś? Przecież idzie oszaleć przez tego idiotę. Nic dziwnego, że żadna z nim nie wytrzymuje… Przerwał im nieco inny dźwięk - jasne, drewniane drzwi uchyliły się i ich oczom ukazała się najpierw głowa Thomasa, następnie cała sylwetka mężczyzny. -O, John, miałem nadzieję, że już się obudziłeś. Włóż coś na siebie i chodź ze mną – rzekł radośnie, poprawiając okulary. Chłopak spojrzał na szefa zdezorientowany, Skąd mógł wiedzieć, gdzie są jego ciuchy? -Niech pan nie traktuje go zbyt łagodnie… - zalecił Max i wygodnie wyciągnął się na łóżku. -Gdzie idziemy? – dopytywał się John – Muszę wiedzieć, czy ubrać garnitur, czy biała koszula wystarczy… Nie dokończył wyliczanki, gdyż na jego twarzy wylądowała czarna koszulka. Pospiesznie ściągnął ubranie z głowy i kątem oka zauważył wracającego do snu Henry’ego. -Dzięki… - wymamrotał i wcisnąwszy na siebie przyciasną koszulkę wyszedł z pokoju za Thomasem. Szef czekał na niego zaledwie kilka metrów dalej. -Już jestem. -To dobrze, muszę ci coś powiedzieć. -Tu? -A czemu nie? A właśnie, póki pamiętam, trzymaj. Mężczyzna wyjął z kieszeni marynarki niewielkie pudełko i wcisnął Johnowi. -Co mam z tym zrobić? – spytał, próbując je otworzyć. -Zostaw to! – oburzył się Thomas – Schowaj to do kieszeni i poczekaj chwilę, trochę cierpliwości. Najpierw posłuchaj, co mam ci do powiedzenia. -Nie mam kieszeni… -Więc tak. Po pierwsze, sprawa Alberta została zakończona, ale nie mamy pojęcia, gdzie są… twoje siostry. Jednak to też zapewne tylko kwestia czasu. -Właśnie! – nagle John przypomniał sobie o czymś bardzo ważnym – Gdzie jest Kate? -Kto? A… ta Kate. Nic jej nie jest, zapewniam cię. Razem z Victorią wyszły z tego wszystkiego bez szwanku. Wracając do tematu, druga sprawa… Juliette nic w sumie nie chciała mi powiedzieć, ale widziałem, że coś było z nią nie tak. Może ty mi powiesz coś więcej na ten temat? John zaczął gorączkowo szukać jakiejkolwiek wymówki. Kolejny raz udowodnił, że nie potrafi kłamać. W odpowiedzi wzruszył tylko ramionami, robiąc przy tym dziwaczną minę. Miał nadzieję, że szef da spokój. Samo przypominanie o tej sytuacji było dla niego wystarczającą pokutą. -I tak się dowiem… To teraz możemy przejść do twojego ulubionego pudełka… Przede wszystkim go nie otwieraj, nie jest dla ciebie. -A dla kogo? -Zaniesiesz je Juliette.. -Co? Czemu ja? -A czemu nie? Masz coś przeciwko? -Ale… ja nie wiem, gdzie ona mieszka. -A, jeszcze jedno! Jestem pewien, że pamiętasz, co się dzieje po wypiciu krwi wampira… Przykro mi to mówić, ale nie ma już w tobie nic z człowieka… Ach, mniejsza z tym, miłego dnia! – rzekł beztrosko Thomas, pozostawiając na korytarzu zdezorientowanego Johna. † Henry zapalił niewielka naścienną lampę, która pomimo swoich małych rozmiarów, dawała dość silne światło. Dni stopniowo stawały się coraz dłuższe, jednak ściemniało się wciąż zdecydowanie za wcześnie. Egzorcysta związał swoje długie włosy i spojrzał w wiszące nad szafką lustro. Odbicie nie różniło się niczym od tego sprzed kilku dni. Mimo tego czuł, że w środku stał się innym człowiekiem. Carol była osobą, z którą naprawdę się dogadywał niemal w każdej kwestii. Chociaż znali się stosunkowo niedługo, nie wyobrażał sobie dalszego życia bez tej kobiety, a teraz stało się to rzeczywistością i, co najgorsze, nie mógł nic na to poradzić. Chcąc się jakoś pocieszyć, zauważył, że w końcu opuścił go katar i uporczywe kichanie. Ciche kroki za jego plecami wyrwały go ze stanu zadumy. W tafli lustra, oprócz niego samego, odbijała się postać Mei. Henry przyłapał się na myśli, że mogła być to Carol. -Cześć – przywitała się, podchodząc bliżej – Przykro mi z powodu Carol… Mężczyzna w odpowiedzi tylko przytaknął i usiadł na skraju łóżka. Przez chwilę oboje wpatrywali się w siebie bez słowa. -Nie obudzisz Maxa? – spytał Henry, zerkając w stronę wspomnianego kolegi. -Po co? Nie przyszłam do niego – odpowiedziała ostro, a jej twarz zaczęła przypominać minę zaciekle walczącego wikinga. -Sądziłem, że skoro jesteście ze sobą, będziesz chciała… Murzynka spojrzała na nim piorunującym wzrokiem, którego groza widoczna była nawet w panującym półmroku. -Nawet tak nie mów! – żywo zaprotestowała – Nie mamy ze sobą już nic wspólnego. -Nie wiedziałem… -Nie twoja wina. Już współczuję następnej, którą wykorzysta. -Czyli nasz Maksio został sam… Mea spojrzała na Henry’ego, który zdawał się być pochłonięty układaniem w głowie podejrzanych planów. -Proszę cię, nawet o tym nie myśl… - rzekła, wymownie zezując w sufit. -Nie mam pojęcia, o czym mówisz – odparł niewinnie, tłumiąc ziewnięcie – Właściwie, to po co tu przyszłaś? -No widzisz, przez to wszystko prawie zapomniałam. Thomas chciał się z tobą widzieć. † John spojrzał z nadzieją na przeciwległą stronę ulicy. Pojawiające się gdzieniegdzie latarenki nie dawały wystarczającego światła, aby z daleka mógł ujrzeć tabliczki z numerami domów. Błądził więc po całym osiedlu szeregowych domków w poszukiwaniu tego należącego do Juliette. Z jednej strony cieszył się z zaistniałego spóźnienia. Nie miał pojęcia, jak się zachować, kiedy w końcu dotrze na miejsce. Dziesięć minut później udało mu się odnaleźć pożądany budynek. Podszedł do drzwi i niepewnie nacisnął dzwonek. Zanim Juliette mu otworzyła, musiał kilkukrotnie odrzucać od siebie pomysł ucieczki. Wreszcie usłyszał dźwięk otwieranego od wewnątrz zamka, a chwilę potem ujrzał zdziwioną jego obecnością Francuzkę. -Eee… Cześć – wydusił z siebie, patrząc w obrany punkt tuż nad ramieniem dziewczyny – Tomas kazał, żebym ci to dał. Wyciągnął z kieszeni nieco zmaltretowane kartonowe pudełko i wręczył je kobiecie. Wzięła je do ręki, nie wykazując większego zainteresowania. John poczuł przytłaczający ciężar powietrza, które pod wpływem atmosfery krępującego milczenia stawało się coraz bardziej gęste. Spojrzał na Juliette i pechowo natrafił na jej wzrok. Pospiesznie odwrócił głowę w drugą stronę. -No to… Nie będę przeszkadzać - rzekł cicho – Na razie. Odwrócił się w stronę wyjścia i położył dłoń na klamce, z zamiarem otwarcia drzwi. -Poczekaj chwilę – usłyszał w tym samym momencie. Zaskoczony ponownie spojrzał w jej stronę, tym razem jednak nie uciekł wzorkiem. Czekał, aż Juliette w końcu coś powie. Ona jednak najwyraźniej nie chciała być tak przewidywalna – jej wolna dłoń z zawrotną prędkością pomknęła w stronę Johna, pozostawiając na jego policzku czerwony ślad. Siła uderzenia oraz zaskoczenie spowodowały, że walnął głową w znajdujące się za plecami drzwi. Zmieszany spojrzał na Juliette, której twarz wciąż nie wyrażała żadnych uczuć. -Masz rację.. Należało mi się – podsumował pokornie, głęboko zażenowany. -Brawo, mogłeś tylko pomyśleć o tym nieco wcześniej – odparła ironicznie – Ale nie, musiałeś zgrywać cholernego bohatera! Jesteś takim samym potworem, jak twój pieprzony ojciec! -Pewnie masz rację… Jakiego bohatera? -Wielki John ratuje świat… -O czym ty właściwie mówisz? – miał niekomfortowe przekonanie, że mówią o dwóch zupełnie różnych rzeczach. -Jak to o czym? Nagle odjęło ci pamięć? Byłam kretynką, gdy opowiedziałam ci o swoich rodzicach. Do dziś nie wiem, czemu… Przez ciebie już nigdy nie spełnię swojej obietnicy! John miał wrażenie, jakby ktoś walnął go młotem w potylicę. Nie podejrzewał, że mówiła o tym… -Myślałem, że chodzi o to, że ja… No wiesz… Z gardła dziewczyny wydobył się nieokreślony dźwięk, ni to płacz, ni śmiech. Nieświadomie wygięła usta w litościwym uśmiechu, a spod przymkniętych powiek wypłynęła samotna łza. Juliette odgarnęła włosy z twarzy i spojrzała wprost w karminowe oczy blondyna. -Naprawdę jesteś idiotą. -Powtórz to jeszcze kilka razy, a naprawdę zacznę w to wierzyć – rzekł, ścierając palcem słoną łzę z jej policzka. Młoda kobieta z przerażeniem odkryła, że robi co innego, niż sama chce. Albo, co gorsza, nie wie, czego tak właściwie pragnie. On jest wampirem. Co ty robisz? Oszalałaś? Nienawidzisz wampirów. On zabił mordercę twoich rodziców. Jest jego synem… Juliette oplotła ramionami szyję Johna i powstrzymując go od powiedzenia chociaż słowa więcej, przytknęła swoje usta do jego warg. Nie wiadomo kiedy, znaleźli się w sypialni kobiety. Prawie naga zdjęła z niego koszulkę i pozwoliła położyć się na łóżku. Wampir spojrzał na jej szczupłe, blade ciało. W tym momencie nie miał ochoty nawet na kroplę krwi… http://img01.picoodle.com/img/img01/...9m_e4ca7d6.png ------------------------------------------------------------------------- |
Odp: Company
Dziękuję :*
Aż się boję czytać normalnie :O Chociaz to ostatnie zdjęcie... ;) Dobra, nie gadam już... Urodziny urodzinami, ale robota czeka :P Cytat:
- ... wszystko się dla niego zaczęło - odstęp :D (ale fajny błąd znalazłam :D) - ... może ty mi powiesz cos więcej na ten temat - dużo światła, albo silne światło - światła - Tomas kazał, żebym ci to dał - Nie wiadomo kiedy... Ha, teraz już wiem dlaczego Alanek pozostaje samotny - musi popracować nie tylko nad swoim wyglądem ale także nad kontaktami interpersonalnymi... Co ty tam kombinujesz z moim Henryczkiem, hę :| No i w końcu, John i Juliette, razem... ach, wzruszyłam się jak stary siennik wojskowy... :D + cztery gołe klaty w dodatku moich ulubieńców :D + jedna w podkoszulku :) John dalej na prowadzeniu :P EDIT: Cytat:
|
Odp: Company
Ratunkuuu!! rozpływam się. bosko!! jeszcze jak na złość net mi się zaciął nie chcą się wyświetlić pierwsze dwa zdjęcia. ale co tam później zobaczę, klata Henryczka wynagrodziła mi wszystko. No i w końcu musiało do tego dojść John i Juliett, tylko ciekawe co będzie jak obudzą się rano obok siebie. przez Ciebie nie będę mogła wytrzymać do następnego odcinka. moje obgryzione paznokcie idą na Twoje sumienie :P Jest po prostu pięknie. A ta scena z chrapaniem mnie po prostu rozwaliła, aż się uśmiałam :D
|
Odp: Company
Cytat:
|
Odp: Company
akurat tam wystarczy, zależy jak ciężkiego ma chrapka :D zazwyczaj pomaga objęcie i położenie ręki na brzuchu, ale kto miałby tego biednego Henryczka objąć? kiedy Carol biedna w zaświatach zabawia Alberta? może Mea
|
Odp: Company
Zabiję Cie kiedyś kobieto! :P
Odcinek świetny, scena z chrapaniem mnie rozwaliła Max jest pomysłowy... ;) Co do Mei - udam, że nic nie słyszałam o jej związku z Maxem I tak faktycznie... szkoda Juliette. Może jak zabije Johna, to będzie chociaż po części usatysfakcjonowana. I nie wiem czemu Max i Henry są w szpitalu, skoro Julka jest u siebie w domu. |
Odp: Company
Cytat:
Cytat:
|
Odp: Company
Odcinek jest po prostu genialny! Zdjęcia piękne!:)
Henry musi mocno chrapać, skoro gwizdanie na niego nie działa... Max jak zawsze wspaniały. Czemu się rozstał z Meą? O co poszło między nimi? Julliette i John nareszcie razem!:) O co poszło między nimi, że on tak się bał spotkania? Ja ostatnio nie kontaktuję i gdzieś mi to umknęło... Nie doczekam się kolejnego odcinka, więc lepiej szybko go dodaj :P! |
Odp: Company
Dzięki:*
Cytat:
|
Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 03:47. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023