![]() |
Odp: Otwórz oczy...+18
Ja, z odcinka na odcinek coraz lepiej :D
Aladar i Nancy w końcu byli razem... W sumie nie wiem, co z nim kombinujesz, ale ja też nie sądzę, że to on zabił tego księdza. Ale gdzie on sie podziewa to do końca powiedzieć nie umiem, więc pośpiesz się z tym nowym odcinkiem ^^ |
Odp: Otwórz oczy...+18
Nieeee to już koniec? Ja dziś natrafiłam na to FS i tak siedzę i czytam i staram się pozbierać szczękę z podłogi. i to w takim momencie okazało się że nie ma więcej odcinków no nie usnę teraz za nic. Ja bym się jednak na Twoim miejscu zastanowiła nad skrobnięciem jakiejś książki. oj napięcie to Ty potrafisz budować a jakieś tam literówki czy błędy to w redakcji poprawią. Założę się, że większość stałych bywalców tego forum by ją kupiło. Ja w każdym razie na 100% się piszę na kupno jakiegoś dzieła Twojego autorstwa;) pozdrawiam i zagryzając wargi z niecierpliwości czekam na kolejny odcinek.
|
Odp: Otwórz oczy...+18
przyznam, że nie czytałam tego od początku.
O dziwo zainteresowałam się jakoś od 3ciego odcinka, potem przerwałam i znowu wróciłam do czytania. I doszło do tego, że wypatruję nowego odcinka codziennie. Naprawdę mnie to ciekawi, trzyma w napięciu, sprawia mi przyjemność czytanie tego fotostory. Robisz świetne zdjęcia, idealne do sytuacji, zwracasz wagę na wyraz twarzy itp. Nie ma praktycznie żadnych błędów, przynajmniej ja nie zauważyłam, czyta się lekko i przyjemnie ;) Z niecierpliwością czekam na końcówkę! ;P pozdro. |
Odp: Otwórz oczy...+18
Fobiko,czekamy niecierpliwie na nowy odcinek :)
|
Odp: Otwórz oczy...+18
Rany SoOpel, przestraszyłam się, że przegapiłam nowy odcinek i nie poprawiłam błędów
A tak serio - zgadzam się w 100% :D |
Odp: Otwórz oczy...+18
Troszkę czasu minęło, więc czas na kolejny odcinek. Dzisiaj krótko, bo mam mało czasu :)
miłego czytania :p Nancy wbiegła do pokoju. Dopadła do szafy i gorączkowo rozrzucała ubrania po całej podłodze, szukając ukrytego gdzieś w nich magazynku. Wciąż czuła natłok adrenaliny w swoich żyłach, jej umysł był skupiony tylko na jednej myśli, dostać się do Lucy. Ogarnięta szałem poszukiwań, nawet nie zauważyła Roniego, który stał za nią i bacznie się jej przyglądał. Chłopiec z niepokojem obserwował szaleńcze tornado, które wstąpiło w postać Nancy i demolowało ich wspólny pokój, tworząc nieokiełznany bałagan. - Coś się stało?- zapytał zbierając się na odwagę i podchodząc do Nancy. -Nic takiego- rzuciła w roztargnieniu. W końcu z okrzykiem zwycięstwa wyjęła magazynek z zawiniętej bluzy, po czym schowała go do kieszeni. Wstała z podłogi i skierowała się do wyjścia, ale na jej drodze stanął Roni. - Coś się stało prawda? – spytał żądając wyjaśnień- Przecież widzę, że jesteś zdenerwowana. Nancy przez dłuższą chwilę mierzyła chłopca chłodnym spojrzeniem. - Kiedy pozwoliłam ci mówić do mnie na „Ty”?- uderzyła- Dla ciebie jestem „pani Morrison”. http://images25.fotosik.pl/274/2eb025e23b4a4cf6.jpg Chłopiec zmieszał się lekko, ale nie na tyle by odpuścić i usunąć się z drogi Nancy. - Przepraszam- bąknął. Nancy przewróciła oczami nie mogąc uwierzyć, że traci czas na dyskusje z dzieckiem. Odepchnęła go agresywnie i ruszyła w stronę drzwi. - Czy grozi nam jakieś niebezpieczeństwo? - Dziecko! Daj mi wreszcie spokój!- krzyknęła rozwścieczona odwracając się do niego. - Niech mi pani powie co się stało?! - Nie twoja sprawa- syknęła- Nie muszę się tłumaczyć dziesięciolatkowi! Nie jestem twoją matką Roni, twoja mama nie żyje, a ja nie zamierzam przejmować jej obowiązki względem ciebie! Spojrzała na chłopca z satysfakcją. Dobrze wiedziała, że uderzyła w jego najczulszy punkt. http://images23.fotosik.pl/274/ce5ac6bb98e2f890.jpg Oczy chłopca zaszkliły się, wciągnął głęboko powietrze i wybiegł z pokoju, popychając lekko Anę, która akurat stanęła w drzwiach. - Dokąd ci tak śpieszno?- zawołała za zbiegającym po schodach Ronim. Uśmiechnęła się lekko, myśląc, że to jakiś nowy rodzaj zabawy, której zasady znają tylko dzieci. Weszła do pokoju i delikatnie zamknęła za sobą drzwi, bojąc się, że każdy donośniejszy dźwięk może zburzyć wątłą konstrukcje wzajemnej akceptacji, jaka się między nimi wytworzyła. Nancy oparła dłonie na biodrach i spojrzała na nią wyczekująco. - Niezły masz tu bałagan...- powiedziała Ana starając się rozluźnić napiętą atmosferę. Nancy nie podjęła inicjatywy by ciągnąć neutralną rozmowę. Ana westchnęła ciężko i porzucając złudne nadzieje na uprzejmą pogawędkę, postanowiła przejść do konkretów. - Chciałabym cię przeprosić...- zaczęła. - Zgoda- przerwała jej Nancy. http://images46.fotosik.pl/10/d956ccd43e10c510.jpg - Nie rozumiem...- mruknęła przyglądając się jej podejrzliwie. - Chodźmy po Lucy. - Ale ja wciąż nie będę w stanie nikomu zrobić krzywdy- odparła Ana bezradnie rozkładając ręce. Nancy zmierzyła ją zimnym spojrzeniem. - Nie będziesz musiała. Zrobię to za ciebie- powiedziała- Chodźmy. - Teraz? - Tak, teraz. Rusz się musimy przejść spory kawałek drogi. - Dlaczego zmieniłaś zdanie?- zapytała zdyszana Ana kiedy wspinały się po nierównej, kamiennej ścieżce. Nancy chcąc uniknąć odpowiedzi ruszyła szybciej do przodu, pozostawiając towarzyszkę za sobą. Nie zamierzała jej się tłumaczyć ze swojej decyzji. Wciąż ciężko jej było przełknąć gorzką pigułkę wstydu, która uwięzła w jej gardle. Wolała o tym nie myśleć. Ciężko dysząc wspinała się po kolejnych rozstawionych na ich drodze kamieniach. Były blisko, widziała już przed sobą ogromny kamienny blok w którego wnętrzu kryła się wschodnia kopalnia. Zaledwie kilka metrów, dzieliło je od Lucy. - Zwolnij trochę!- krzyknęła Ana- Jestem naukowcem, a nie cholerną alpinistką! Nancy odwróciła tułów w jej stronę i przyłożyła palec do ust, dając jej znak, że ma być cicho. Delikatnie stawiała każdy kolejny krok, uważając by nie potrącić żadnego kamyczka, który mógłby narobić niebezpiecznego hałasu. Z oddali usłyszała stłumione dźwięki rozmowy. Zgięła się w pół i podeszła bliżej, ukrywając się za ogromnym głazem. Ostrożnie wychyliła głowę. Były na miejscu. Zgodnie ze słowami mieszkańców osady, wartę przed wejściem do więzienia pełniło tylko dwóch strażników. Najwyraźniej nie traktowali swojej pracy zbyt poważnie. Siedzieli na ziemi, oparci o drzwi, gawędząc ze znudzeniem i co jakiś czas popijając z metalowej manierki. http://images30.fotosik.pl/275/ca317daa214dcc58.jpg Nancy uważnie przyjrzała się wejściu do kopalni. Drzwi osadzone były w ścianie skalnej i nie stanowiły dużej przeszkody. Były to stare, drewniane deski, połączone ze sobą i stanowiące jedynie imitacje drzwi. Widocznie rebelianci nie sądzili, że ktoś będzie próbował się włamać do ich osobistego więzienie i nie zainwestowali zbyt dużo pracy w zabezpieczenia. Tym lepiej dla Nancy i Any. Dostanie się do Lucy będzie prostsze niż im się z początku wydawało. Nancy poczuła ukłucie niezadowolenia. W głębi duszy liczyła na zaciętą walkę, w czasie której mogłaby rozładować nagromadzone w niej emocje. - Masz jakiś plan?- zapytała szeptem Ana dołączając do niej i wyglądając lękliwie zza głazu. Nancy nie odpowiedziała, tylko wykrzywiła usta w mrocznym uśmiechu. Podniosła się z klęczek i ruszyła wyprostowana w stronę kopalni. - Co ty robisz?!- Ana próbowała ją zatrzymać, jednak Nancy nie reagowała. Nie wiedząc co robić ruszyła za nią. Strażnicy od razu je zauważyli. Podnieśli się leniwie z ziemi i chwycili za karabiny. - Tutaj nie wolno chodzić!- zawołał jeden z nich. Nancy nawet nie mrugnęła, dalej szła pewnie w ich stronę- Słyszą mnie panie?! Nie możecie tu sobie spacerować! - Przepraszam, chyba zabłądziłyśmy- odkrzyknęła Nancy, zbliżając się do nich. Strażnicy mrugnęli do siebie porozumiewawczo. - W takim razie, chętnie możemy pokazać paniom właściwą drogę- powiedział jeden z nich wyraźnie się rozluźniając- Albo jeśli nie jest paniom śpieszno, możemy też trochę porozmawiać... Ana kątem oka zauważyła jak Nancy wysuwa pistolet zza pasa. - Może innym razem- odparła Nancy szczerząc zęby. Szybkim ruchem wyciągnęła zza pleców pistolet i strzeliła prosto w klatkę piersiową pierwszego strażnika, który padł bez życia na ziemię. - O *****- jęknął drugi patrząc na swojego martwego kolegę. Były to jego ostanie słowa, ponieważ już po chwili w jego ciało wbiły się trzy kule. Osunął się na ziemię i plując wokoło krwią oddał swoje ostatnie tchnienie. - To jest twój plan?!- wrzasnęła przerażona Ana. -Kryj się!- krzyknęła Nancy popychając ją w stronę niewielkiego głazu. Po chwili drzwi kopalni uchyliły się i w ich stronę poleciała salwa kul wystrzelona z karabinu maszynowego. Ana skuliła się i przycisnęła dłonie do uszu starając się zagłuszyć huki strzałów, które odbijały się echem w jej głowie. Kiedy pierwsza seria ucichła, Nancy gwałtownie wychyliła się zza głazu i oddała kilka strzałów w stronę drzwi. Ledwo udało jej się uchylić przed kolejnymi kulami lecącymi w ich stronę. - Jest ich czterech- odparła dysząc ciężko i zmieniając magazynek. - Zginiemy tutaj!- krzyknęła sparaliżowana ze strachu Ana. Nancy ponownie się wychyliła i oddała kolejne strzały. Wśród dźwięku wystrzałów rozległ się krótki jęk bólu. - Teraz już tylko trzech- oznajmiła Nancy śmiejąc się szaleńczo, nie ukrywając jaką jej ta strzelanina sprawia przyjemność- Musimy odwrócić ich uwagę, widzisz tamten kamień?- zapytała Anę wskazując jej głaz leżący w odległości pięciu metrów od nich- Biegnij do niego. - Oszalałaś?!- wrzasnęła Ana. - Powiedziałam biegnij!- syknęła Nancy wypychając ją z ukrycia. Ana ruszyła biegiem do przodu, słysząc świst kul przelatujących obok jej uszu. Tymczasem Nancy wychyliła się zza głazu i wystrzeliła prawie cały magazynek. Ana dobiegła do kamienia i ukryła się za nim rozglądając się gorączkowo po całym ciele, sprawdzając, czy nie ma żadnych ran. Była w takim szoku, że nawet nie usłyszała, że strzały umilkły. - Idziemy dalej- powiedziała Nancy stając obok niej. Ana poderwała się z ziemi. - Czy ty do cholery oszalałaś?! Co to było?! Prawie przez ciebie zginęłam! Od kiedy robię za twoją przynętę?!- krzyczała rozwścieczona, jednak Nancy wcale nie reagowała na jej zarzuty. Mijając rozpłaszczone na ziemi ciała strażników weszły do kopalni. Kiedy tylko weszły do środka poczuły duszny swąd siarki, pozostałość po dawnych złożach. Szyb był częściowo zawalony, po prawej stronie wykuto w ścianach niewielkie zakratkowane cele. Ciągnęły się szeregiem, aż do końca korytarza. Zza krat spoglądały na nich zaciekawione twarze więźniów. Byli to schwytanie przez rebeliantów żołnierze Cefeusza. - Przyszliście nas uratować?- zapytał jeden z nich wciskając twarz między kraty-Całe szczęście, już dłużej bym tu nie wytrzymał. Gdzie jest Brutus? Kto tu dowodzi? Czemu...- nie zdążyła dokończyć ostatniego pytania, ponieważ metalowa kula wystrzelona z broni Nancy, rozszarpała jego mózg na małe drobne kawałeczki. Jego współwięzień opryskany krwią partnera, krzyknął przeraźliwie i wycofał się w głąb celi. - Nancy, czemu to zrobiłaś?!- krzyknęła roztrzęsiona Ana- Nie musiałaś go zabijać- dodała z wyrzutem. Nancy odwróciła się powoli w jej stronę. Ana cofnęła się o krok widząc jej spojrzenie. Spojrzenie mordercy. Jej oczy nie należały już do człowieka, tylko do potwora, którego jedynym napędem życiowym był słodkawy zapach krwi w powietrzu. To już nie była Nancy, tylko zupełnie inna, nieznana istota, która owładnęła jej ciałem. - Proszę, uspokój się...- szepnęła łagodnie, tłumiąc strach. W jednej chwili potwór zniknął, ustępując miejsce starej Nancy. Jej puste jeszcze przed chwilą spojrzenie nabrało blasku i ludzkiego wyrazu. Zamrugała nerwowo jakby wybudziła się ze snu. - Chodźmy, znaleźć Lucy- powiedziała trzeźwo. http://images30.fotosik.pl/275/d7142d137baea466.jpg Ruszyły dalej, mijając kolejne cele w których więźniowie kulili się w kątach, bojąc się, że spotka ich ten sam los co kolegę. Ana trzymała się w odległości półtora metra od Nancy. Usiłowała nie podchodzić do niej bliżej niż było to konieczne. Bała się jej, bała się tego do czego jest zdolna. Znalazły Lucy w ostatniej celi. Leżała na starej pryczy, wciąż była uśpiona, jednak co chwila jej ciałem wstrząsały drgawki spinając każdy mięsień. Nancy spojrzała na jej brudną, zamkniętą w łańcuchach snu twarz. Miała nie więcej niż piętnaście, szesnaście lat. - To jeszcze dziecko...- szepnęła Nancy bardziej do siebie niż do Any. Lucy wyglądała inaczej niż kiedy widziała ją ostatni raz w laboratorium. Była brudna i pokryta pustynnym kurzem. Ubrano ją w trochę przydużą sukienkę, na której w okolicach ud mieniła się spora plama zaschniętej krwi. Najwidoczniej rebelianci nie mogli przepuścić okazji, że w ich posiadaniu znalazła się młoda, nie stawiająca żadnych oporów dziewczyna. Nancy wzdrygnęła się z obrzydzenia. Plamę krwi zauważyła też Ana, jęknęła z bólu i przykucnęła przy Lucy. - Co te bydlaki ci zrobiły- szepnęła, odgarniając kosmyki włosów z jej czoła- Biedactwo... Nancy w milczeniu obserwowała jak Ana czule głaszcze ją po twarzy. Nie traktowała jej jak eksperymentu, czy zwykłego obiektu badań, tylko bardziej jak matka dziecko. Teraz już rozumiała dlaczego Ana tak uparcie, z narażeniem życia starała się odnaleźć Lucy. Była do niej bardzo przywiązana. Lata spędzone przy tej młodej dziewczynie sprawiły, że wytworzyła się między nimi więź. - Ana...- szepnęła Nancy kładąc dłoń na jej ramieniu. Ana nie reagowała, nerwowo poprawiała ubranie na ciele Lucy i starała się przytrzymać jej drgające ręce. - Musimy ją zabić- przypomniała jej Nancy. http://images50.fotosik.pl/10/125acb000366218b.jpg Ana ocknęła się, podniosła załzawione oczy i pokiwała głową. Ciężko podniosła się z klęczek i westchnęła z bólem. - Dobrze- odparła- Już nadszedł czas. Nancy uniosła pistolet i skierowała go w stronę głowy Lucy. Przyłożyła palec do spuście i już miała go przycisnął, ale Ana ją powstrzymała. - Ja to zrobię- powiedziała. Nancy spojrzała na jej wykrzywioną w bólu twarz. - Jesteś pewna?- upewniła się. Słowa uwięzły w gardle Any, więc jedynie pokiwała głową. Nancy w milczeniu oddała jej pistolet. Ana z trudem zdołała utrzymać w roztrzęsionych dłoniach broń. Po jej policzkach spłynęła ogromna łza. Nancy wycofała się w kąt celi. Prawdę mówiąc, aż do tej chwili wątpiła, że Ana zdoła to zrobić. Lucy przez ostatnie trzy lata była jej całym życiem. Poświęciła dla niej wszystko, życie prywatne, Siwana. Przywiązała się do niej, a mimo to postanowiła własnoręcznie odebrać jej życie. To dobry wybór. Niech skończy to co zaczęła. - Co wy... Rzuć broń! Nancy skamieniała słysząc głos za swoimi plecami. Wstrzymując powietrze odwróciła się i spojrzała na dwójkę rebeliantów stojących w drzwiach celi. Obaj trzymali broń. - Powiedziałem rzuć broń!- zagrzmiał jeden z nich. Ana z przestrachem odrzuciła pistolet i podniosła ręce do góry, prezentując swoją bezradność. Tuż za nimi ukrywała się jeszcze jedna postać. Musiało minąć trochę czasu zanim do umysłu Nancy dotarło kim jest ta postać. Był to Aladar. Najwidoczniej nie spodziewał się ich tutaj, ponieważ był równie mocno zszokowany co one. - Nancy? Ana?- wyszeptał przechodząc obok rebeliantów- Co wy tu robicie? Jak wy... Nancy sama nie potrafiła określić co dokładnie czuła, gdy go zobaczyła. Wściekłość, nienawiść, szał, wszystko to w jednej chwili eksplodowało w jej ciele. Jedynie reszta zdrowego rozsądku powstrzymała ją przed rzuceniem się na Aladara. Zacisnęła tylko dłonie w pięść i wbiła w niego nienawistne spojrzenie. - Znasz je?- zapytał jeden z uzbrojonych mężczyzn. Aladar przez chwilę wahał się z odpowiedzią. - Tak- wydukał w końcu- Znam je, podróżowałyśmy razem.... - Zdaje się, że nie powiedziałeś nam wszystkiego- powiedział rebeliant- Będziesz się musiał mocno tłumaczyć! Wyjął z kieszeni krótkofalówkę i podniósł ją do ust. - Centrala zgłoś się!- powiedział naciskając guzik. - Tu centrala, o co chodzi?- odezwał się stłumiony głos z krótkofalówki. - Więzienie zostało zaatakowane przez dwie uzbrojone kobiety. Strażnicy i jeden z więźniów nie żyją. Zdaje się, że chciały zabić naszą śpiącą królewnę. To znajome Aladara, powtarzam, Aladar je zna. - Przyjąłem, przyprowadź ich do szefa, bez odbioru. |
Odp: Otwórz oczy...+18
Cytat:
Znalazłam 1 błąd :) Może nieuważnie szukałam z wrażenia, ale to i tak ma niewielkie znaczenie :) A opowiadanie - ale się dzisiaj działo - krew, trupy, zdrada, nienawiść... A Aladar okazał się szpiegiem rebeliantów - no proszę nie spodziewałabym się tego po nim. Myślałam, że rozgrywa jakieś prywatne sprawy. Aż się boję zgadywać co będzie w następnym odcinku... Bomba atomowa? :D Pozdrawiam i już się nieceirpliwię ;) |
Odp: Otwórz oczy...+18
Świetny odcinek. Było kilka błędów, ale da się przeżyć. Ciekawa jestem, co dokładnie robił tam Aladar. Nancu owładnięta szałem mordu...
Nie doczekam się kolejnego odcinka :P! |
Odp: Otwórz oczy...+18
Jedyne,co mi się nie spodobało w tym odcinku to ciągłe powtórzenia :D
Ana,Ana,Ana... Nancy,Nancy,Nancy.... Poza tym świetny odcinek :D:D |
Odp: Otwórz oczy...+18
ehh i znów sobie poobijałam szczękę bo mi spadła na podłogę w trakcie czytania. Ależ się działooo. czułam się jakbym oglądała jakiś film sf. ale wciąż nie wiadomo kto zabił księdza. z początku myślałam, że to nie może być Aladar, a teraz już mam mieszane uczucia, skoro może być szpiegiem, skoro Nancy może bez mrugnięcia okiem zabijać ... ehh nie wiem już co Ty tam jeszcze wymyślisz jesteś nieprzewidywalna ;) i znów będę gryźć wargi z niecierpliwości na kolejny odcinek. nie masz litości ;)
|
Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 00:33. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023