TheSims.PL - Forum

TheSims.PL - Forum (https://forum.thesims.pl/index.php)
-   The Sims Fotostory (https://forum.thesims.pl/forumdisplay.php?f=42)
-   -   Czwarty Świat (https://forum.thesims.pl/showthread.php?t=41439)

ZuuZaa 01.03.2008 15:04

Odp: Czwarty Świat
 
Super, nie mogę się doczekać co będzie później :)
Kiedy następny odcinek?

scarlett 02.03.2008 00:37

Odp: Czwarty Świat
 
ODCINEK 3

Położyłam nagie stopy na miękkim dywanie. Nie wiedziałam, z czego został zrobiony, ale z pewnością jego dotyk był jedną z najmilszych rzeczy w tym zamku. W moim życiu. Powoli wstałam z miękkiego łóżka, ubrałam się i podeszłam do wielkiego lustra. Co najdziwniejsze, kompletnie nic mnie nie bolało. Miły początek dnia. Moje odbicie też prezentowało się nienajgorzej. Za dzień, góra dwa, wielki siniec spod mojego oka powinien zniknąć, a wtedy moja twarz powróci do normalnego stanu. Mam nadzieję, że nie zapomniałam jak naprawdę wyglądam, bez tej towarzyszącej mi zawsze i wszędzie opuchlizny i siniaków.


Długa suknia sprawdzała się bardzo dobrze – zasłaniała wszystko to, czego nie chciałam nikomu pokazywać (bo kto lubi chwalić się obitym sfioletowiałym ciałem?). Wiem, że to nienormalne, ale chyba się już przyzwyczaiłam do ciągłego bicia. Na początku próbowałam usprawiedliwiać narzeczonego, w końcu był księciem, a sprawowanie tej funkcji przysparzało dużo stresu. Z czasem zrozumiałam, że jego jedynym zmartwieniem był po prostu fakt bycia księciem. Tylko księciem. W końcu jego marzenie stało się bardzo realne…

Wyszłam z zamku z zamiarem odwiedzenia matki. Z pewnością ucieszy się na mój widok, szczególnie, że nie wyglądam jak rozdeptana śliwka. Oczywiście nigdy naprawdę nie udało mi się przekonać, że to ona jest moją matką (podobno jestem córką zmarłych tragicznie elfów z miejsca, którego nazwa nie ma ani jednej samogłoski, więc nie byłam w stanie jej zapamiętać). Ale jako, że żyłam u boku księcia, nie mogła odmówić mi wizyt, a po śmierci syna – mojego brata - pokochała mnie jak własną córkę. To właśnie jej mogłam się wyżalić, powiedzieć wszystko, albo po prostu wypłakać się na ramieniu.

Po niecałej godzinie dotarłam na miejsce. Ojciec (nie mogłam nazywać ich inaczej) pracował w ogrodzie, a matka krzątała się po małej izbie. Domkowi daleko było do luksusów panujących w pałacu, ale to tu czułam się naprawdę dobrze.
-Czy to prawda – spytała rudowłosa kobieta, gdy usiadłyśmy przy małym stoliku – że pogrzeb naszej królowej odbędzie się już dziś?
Powoli potakująco skinęłam głową. Zanim zdążyłam cokolwiek powiedzieć znów usłyszałam pytanie. Mama zawsze była dociekliwa.


-To dlatego panny nie pobił? – jej badawczy wzrok przeszywał mnie niemal na wylot.
-Taak… W końcu będzie musiał pokazać się ze mną publicznie – odpowiedziałam z nutą ironii.
-Była wspaniałą kobietą i władcą – westchnęła zapalając świecę stojącą na stole – Jeśli uzna pani moje pytanie za niestosowne, proszę po prostu nie odpowiadać. Co takiego się stało, że elfka ciesząca się doskonałym zdrowiem tak nagle odeszła z tego świata?
-Mój narze… to znaczy Eryk twierdzi, że jego matka zginęła z rąk dzikich elfów.
-Co?! – oburzyła się – Z całym szacunkiem, ale książę powinien wiedzieć, że królowa budziła szacunek we wszystkich. We wszystkich!
Wiedziałam, że mama ma rację. Nigdy wcześniej nie spotkałam osoby, która byłaby niepodważalnym autorytetem dla wielu osób, czego przykład właśnie miałam przed sobą.
-Nie wiem kim są dzikie elfy – rzekłam onieśmielona nagłym wybuchem dotąd spokojnej rozmówczyni – Jedyne co wiem w związku z tą straszną sprawą to to, że Eryk wcale nie żałuje jej śmierci.

---

Mimo, że powinnam już wracać, moje stopy wiodły mnie w całkiem odwrotnym kierunku. Zatrzymałam się na polanie, od której do wszystko się dla mnie zaczęło. Ile to już czasu? Rok? Dwa? Tutaj czas płynął zupełnie inaczej.

Położyłam się na trawie i podobnie jak kiedyś spojrzałam w taflę wody. Niby ta sama twarz, a jednak całkowicie odmieniona i… obca.


Zamyśliłam się tak bardzo, że cichy szept nieomal przeraził mnie na śmierć. Nie zrozumiałam kompletnie niczego, więc gwałtownie zerwałam się na nogi i odwróciłam w stronę, z której dochodził.
Stanęłam jak wryta. Pod jednym z drzew stał mężczyzna, który niemal nonszalancko opierał się o jego pień. Jego twarz skrywał wielki kaptur, a u boku nosił miecz.
Zaczął się do mnie zbliżać. Chciałam się cofnąć, jednak gdybym zrobiła chociaż jeden krok w tył, skończyłabym w zimnym strumieniu.
-Kim jesteś? – spytałam drżącym głosem.
-Mówią na mnie Marlon – odpowiedział spokojnym, dźwięcznym głosem. Zauważyłam, że miał twarz poprzecinaną paskudnymi bliznami – Mamy sprawę do załatwienia.
-Sprawę, jaką sprawę? - moje przerażenie zaczęło powoli przeradzać się w ciekawość. Kim jest ten facet?
-Chodź za mną, wszystko ci wyjaśnię.
Chciał chwycić mnie za ramię, ale w odpowiednim momencie zabrałam je z jego zasięgu.
-Nigdzie z tobą nie pójdę. Nawet nie wiem, kim naprawdę jesteś! I niby dlaczego miałabym pójść?
-Moja siostra ma ci coś do powiedzenia. Powinnaś się cieszyć, że po tym wszystkim co zrobił twój narzeczony w ogóle się do ciebie odzywam! – krzyknął ze złością.
Jedyne, na co było mnie teraz stać, to zrobienie wielkich oczu. Co z tym wspólnego ma Eryk? Głupie pytanie, przecież nawet nie wiedziałam z czym miałby mieć coś wspólnego.


Tym razem wyciągnął w moją stronę dłoń.
-Wiem, że nie jesteś taka jak on, dlatego chcę ci pomóc – rzekł tym samym opanowanym głosem jak za pierwszym razem.
Zaczęłam się zastanawiać. Jakby chciał mnie zabić, już dawno by to zrobił. Jeśli mnie porwie, to gorzej niż u Eryka chyba już nie może być… Nie miałam nic do stracenia.
-Dobra, pójdę, ale musisz mi najpierw powiedzieć, kim jesteś i dokąd chcesz mnie zabrać.
-Już powiedziałem swe imię, to wszystko czym jestem. Co do drugiego pytania… Idziemy do mojego domu. Do osady, jak wy to mówicie, dzikich elfów – dodał ironicznie.

Gdy skończył mówić spojrzał na mnie swoimi brązowymi oczami i czekał z nadal wyciągniętą dłonią. Dziki? On wcale nie wyglądał na dzikiego. Ba, był bardziej cywilizowany niż Eryk, który podobno powinien być przykładem dla wszystkich.
Niewiele myśląc chwyciłam jego rękę i pozwoliłam zaprowadzić się w nieznane mi miejsce. Jednak po chwili zatrzymaliśmy się w miejscu, gdzie stał piękny koń.


Mężczyzna podszedł do niego, pogłaskał po pięknej grzywie, a koń, jakby radośnie, zarżał. W pałacowej stajni było wiele rumaków, jednak ten był najpiękniejszy ze wszystkich. Elf wskoczył na jego nieosiodłany grzbiet po czym pomógł mi zająć miejsce tuż za nim. Mocno objęłam go w talii i po chwili pędziliśmy pełnym galopem w stronę wielkiego lasu.

---

-Alora, otwórz! To ja, Marlon. Przyprowadziłem ją. – krzyknął uderzając w stare drewniane drzwi.
Skorzystałam z okazji i rozejrzałam się. Nie było tu żywej duszy, jeśli nie liczyć dwóch koni i kilku kur przechadzających się pomiędzy pustymi doniczkami i wiadrami. Po prostu kilka domków pośrodku wielkiego lasu. Tu mieli mieszkać zabójcy królowej? Nauczyłam się jednak, że wszystko jest możliwe.
W końcu drzwi uchyliły się i moim oczom ukazała się zadziwiająca kobieta. Była bardzo piękna, pomimo, że na głowie nie miała ani jednego włosa, co jeszcze bardziej uwydatniało ostro zakończone uszy. Byłaby całkowicie naga, gdyby nie purpurowe kwiaty owijające się wokół jej szczupłego ciała.


Uścisnęła brata, po czym skierowała swoje niezwykłe oczy w moją stronę. Były straszne i w ogóle nie pasowały do jej młodej twarzy. Było to spojrzenie osoby, która w swoim życiu widziała o wiele za dużo strasznych rzeczy. Speszona weszłam do równie dziwnego pomieszczenia. Niebiesko-białe ściany zdawały się poruszać i zupełnie nie pasowały do szarej podłogi.

Mężczyzna po chwili wyszedł zostawiając nas sam na sam. Kobieta gestem nakazała mi, że mam usiąść. Nie odezwała się jeszcze ani słowem, więc ten gest niemal wepchnął mnie na krzesło stojące przed jakimś dziwnym… czymś. Nie miałam pojęcia, co to może być. Stojąca na podwyższeniu kula znajdowała się w samym centrum dziwnego pomieszczenia. Alora usiadła naprzeciwko na krześle identycznym jak moje.
-Czy mogę… - zaczęłam niepewnie, ale kobieta natychmiast przerwała mi cichym „cii”. Przestraszona tym, że w końcu coś powiedziała, przestałam oddychać żeby nadmiernie nie hałasować.

Pochyliła się nad kulą i zaczęła wykonywać nad nią dziwne ruchy i szeptać niezrozumiałe słowa.


Z przerażeniem zauważyłam, że owa kula zaczęła emanować jakieś nieziemskie światło, rozświetlając twarz kobiety. Dziwny dym, jakby zamknięty w jej wnętrzu, zaczął powoli przyjmować rozpoznawalne kształty. Przybliżyłam się, aby lepiej widzieć i od razu prawie spadłam z krzesła. To niemożliwe!


Miałam stuprocentową pewność, że twarz, którą właśnie zobaczyłam, należy, a może należała da Lidii, mojej jedynej przyjaciółki ze szkoły! To prawda, minęło dużo czasu, ale to z pewnością ona. Tylko po co miałam ją oglądać w tym dziwactwie? Jak to ma mi pomóc?
Ten szok nie trwał długo. Zastąpiło go coś jeszcze mocniejszego. Oto widzę, jak moja dawna przyjaciółka unosi nade mną nóż i zakańcza mój żywot.



Nie wytrzymałam i wrzasnęłam na całe gardło przewracając krzesło. Co to za ludzie? Prowadzą mnie tyle czasu, żeby pokazać mi własną śmierć?! Ponownie spojrzałam w kulę, lecz znów stała się martwym przedmiotem. Szczupła kobieta dyszała ze zmęczenia a pot spływał jej małymi kropelkami po odsłoniętej czaszce. Chciałam jej pomóc, jednak ona wstała z miejsca aby po chwili zniknąć za wielką kotarą.

Całkowicie oszołomiona wybiegłam na zewnątrz. Podmuch świeżego powietrza nieco mnie oprzytomnił, ale wciąż ledwo stałam na nogach, a ręce trzęsły się niczym brzozowe gałązki na wietrze.
-Już wiesz, po co cię tu przywiozłem – odezwał się siedzący na ziemi Marlon.
-Czemu mi to pokazujecie? – spytałam, mechanicznie siadając obok niego.
-To twoja przyszłość, powinnaś ją znać.
-Skoro to przyszłość i nie mogę tego zmienić, to nie lepiej, żebym tego nie widziała?


-Kto powiedział, że nie można tego zmienić? – rzekł i powoli wstał. Znów podał mi rękę.
Bez słowa chwyciłam ją i ponownie wsiedliśmy na konia, aby ruszyć powrotem w stronę zamku.

---

-Gdzie się podziewałaś? – warknął Eryk gdy tylko pojawiłam się w naszej sypialni – Za moment zacznie się pogrzeb! Musisz się przygotować.
Podszedł do mnie i brutalnie chwycił za twarz oglądając mojego zanikającego siniaka.
-Masz szczęście, trochę makijażu i niczego nie będzie widać – puścił mnie i z powrotem zajął się poprawieniem przed lustrem swojej garderoby.


Chciałam zrobić mu na złość i nie wracać, jednak Marlon uparł się, że mnie odstawi prawie pod sam zamek. Poza tym, byłam to winna królowej, która była tak inna od swojego syna.
Wyjęłam z szafy suknię przygotowaną dla mnie przez Sandrę. Była naprawdę piękna, tak jak wszystkie pozostałe. Czując na sobie wzrok księcia zrzuciłam z siebie brudną suknię i trzymając nową udałam się do łazienki.

---

Weszliśmy z Erykiem głównymi wrotami. Oczy wszystkich zebranych powędrowały z trumny na postać młodego przyszłego króla, który mając łzy w oczach prowadził swoją narzeczoną do grobu matki. To było żałosne. Że ten dureń w ogóle nie ma wstydu tak oszukiwać, nawet w takim miejscu i momencie.


Zaraz… Czy ta kobieta stojąca… Boże, to Lidia! Zrobiło mi się gorąco, wielka sala nagle skurczyła się do rozmiarów pudełka od zapałek. Eryk przyjął moje osłupienie z wyraźną radością. W końcu musiał mieć narzeczoną przejmującą się śmiercią jego matki. Naprawdę się tym przejmowałam, jednak dawna przyjaciółka zepchnęła wszystko na drugi plan.
Eryk zaczął swoją pełną udawanej boleści przemowę, wzruszone elfy tłumiły płacz, a ja nadal stałam jak wryta wpatrując się raz w trumnę, raz w brunetkę w czarnej sukni…


CDN

Wybaczcie, że tak długo nie dodawałam nowego odcinka, ale mój komputer dokonał częściowej samodestrukcji, ale na szczęście udało się go uratować^^

Castaway 02.03.2008 08:25

Odp: Czwarty Świat
 
Boskie! Pisz dalej :)

Tusiek 02.03.2008 11:11

Odp: Czwarty Świat
 
Bardzo mi się spodobało, jednak część ze "śmiercią" głównej bohaterki nie zadowoliła mnie. Jest dobrze, masz duży zasób słów, narazie może być. Dodaj czegoś... Innego.

kasiula215 02.03.2008 11:41

Odp: Czwarty Świat
 
To jest supcio! Czekam na kolejne odcinki;) PS.skąd ściągnęłaś tą czarną suknie ?

Milkaa 02.03.2008 17:20

Odp: Czwarty Świat
 
Masz talent scarlett. I to wielki. Dlaczego ja nie jestem tak genialna??

Weronka-Werka9 03.03.2008 14:17

Odp: Czwarty Świat
 
Pisz, PISZ!! To jest takie wciągające!! Chciałabym wiedzieć co się stani dalej...

scarlett 04.03.2008 13:37

Odp: Czwarty Świat
 
Cytat:

PS.skąd ściągnęłaś tą czarną suknie ?
kasiula215 - niestety nie mam pojęcia. Ściągam dodatki z tak wielu stron, że już nie pamiętam. Ale jakbym gdzieś natrafiła, to dam znać:P

I dzięki wszystkim za komentarze^^

karlinka 05.03.2008 15:28

Odp: Czwarty Świat
 
Fajne.
Tylko mam jedną radę -pisz więcej i szybciej:P

scarlett 07.03.2008 19:11

Odp: Czwarty Świat
 
Zapraszam wszystkich do czytania i komentowania^^.

ODCINEK 4

Nigdy nie widziałam tak wielu smutnych ludzi w jednym miejscu. Najpierw z przejęciem słuchali słów księcia – przyszłego króla – a teraz powoli, ze spuszczonymi głowami opuszczali wielką salę. Mimo, że byłam tu dość krótko, zdążyłam poznać, dlaczego królowa cieszyła się takim autorytetem. Zamyślona nawet nie zauważyłam, jak za ostatnim wychodzącym z sali mężczyzną zamykają się wielkie drzwi. Wszystko ucichło… Nie, słyszałam jakieś głosy, ale nie mogłam rozpoznać wszystkich słów. To Eryk i Lidia rozmawiali o czymś półgłosem, śmiejąc się co chwilę. Widać znudziło mu się udawanie załamanego śmiercią własnej matki. Zaintrygowana ruszyłam z drugiego końca pomieszczenia ku nim. Koniecznie chciałam dowiedzieć się, kim jest Lidia(oprócz tego, że moją morderczynią… ).


-Ale ja nie chcę! – syknął Eryk niczym siedmiolatek, któremu mama kazała iść do szkoły.
-Musisz – odparła szorstko Lidia żywo gestykulując – Trzeba dbać o swój… wizerunek.. Później się nią zajmie…
Kiedy tylko podeszłam, od razu zamilkli.
-Kuzynka Maja! – krzyknęła z nutą ironii – Jak miło znów cię widzieć!
Kuzynka? A więc to tak… Jednak ta wiedza zburzyła cała moją dotychczasową. Cały czas wydawało mi się, że nikt stąd nie wie, kim jest moja matka, czyli skąd mieliby wiedzieć o jej rodzeństwie i w końcu o ich dzieciach? To wszystko jest takie zagmatwane.
-Co tak stoisz i się gapisz? – warknął mój narzeczony – zrób coś ze sobą i nam nie przeszkadzaj, mamy coś ważnego do załatwienia!
Skończywszy mówić odeszli od trumny aby po chwili zniknąć z mojego pola widzenia.

---

Chwilę krążyłam po zamku, jednak przyciągałam swoją osobą zbyt wiele spojrzeń. Postanowiłam więc udać się do naszej sypialni, aby chociaż chwilę odpocząć.
Chwyciłam za klamkę i usłyszałam dźwięki jakiejś rozmowy. Czyżby tutaj Eryk zajmował się „ważnymi sprawami”? Nawet jeśli, to niestety będę musiała mu przeszkodzić. Ta sukienka była niewiarygodnie niewygodna i strasznie krępowała ruchy, musiałam się przebrać.
Delikatnie pchnęłam drzwi i zerknęłam do środka. Zupełnie nie spodziewałam się zastać takiego widoku.


Plan zmiany sukienki od razu odszedł w niepamięć. Nie miałam zamiaru spędzić ani chwili więcej w jednym pomieszczeniu z narzeczonym obściskującym się z moją kuzynką. Nie wiedząc, co robić, znów bezsensownie snułam się długimi korytarzami. W końcu doszłam w miejsce, które wydało mi się jednocześnie znane i obce. Rozejrzałam się na boki i rozpoznałam to miejsce. Za drzwiami na wprost był kiedyś mój pokój, w którym świadomie zdążyłam pomieszkać godzinę. Co najdziwniejsze, nie było tu ani żywej duszy. Wcześniej minęłam wiele elfów – gości i służby, a tu nie było nikogo.


Korzystając z okazji postanowiłam zobaczyć, jak wygląda wnętrze owego pomieszczenia po dość długim czasie. Cały czas rozglądając się na boki, aby upewnić się, czy nikt nie idzie(w sumie to nie jestem pewna, czy robiłam coś złego)delikatnie pchnęłam drzwi. Ogromnie się zdziwiłam, były zasunięte na zasuwę od zewnątrz. Odsunęłam ją i z oczami dookoła głowy weszłam do środka.


Delikatnie zamknęłam drzwi i rozejrzałam się po ciemnym pomieszczeniu. Gdy tylko przeniosłam wzrok z drzwi, zamarłam. Ze zniszczonych tapet spływała krew, gruba warstwa kurzu pokrywała każdy centymetr kwadratowy kamiennej posadzki. Otworzyłam usta do krzyku, jednak nie wydobył się z nich żaden dźwięk. Chciałam uciekać, ale nogi po prostu przykleiły mi się do podłoża. Poznałam ten pokój! To to samo miejsce, które zobaczyłam w kuli Alory!

Jak mówią, do trzech razy sztuka. Jak dotąd w dzisiejszym dniu przeżyłam „tylko” dwa wstrząsy, przyszła więc kolej na czwarty. Nie wiedziałam jeszcze, jak bardzo ważne okaże się to, czego za chwilę miałam się dowiedzieć…

Na razie jedyne co dostrzegałam, to para przeraźliwie wyglądających.... elfów? Ludzi? Boże, to jakieś potwory!


Czarnowłosi kobieta i mężczyzna siedzieli na zimnej posadce w ogóle nie naruszając zwartej powłoki kurzu. Ich szczupłe ciała były pokryte ogromnymi, sinymi bliznami. Puste oczy jeszcze bardziej potęgowały ich… martwość.

Nagle oboje wstali i zaczęli kierować się w moją stronę. Cały czas stąpali po ziemi, ale nie pozostawili ani jednego śladu, kiedy kurz pod moimi stopami całkowicie znikł. Zaczęłam się cofać, ale po kilku małych krokach już z powrotem dotykałam plecami drzwi.
-Nie bój się – rzekła kobieta , a serce podeszło mi niemal do gardła.
-Myśleliśmy, że to ta wiedźma – dodał mężczyzna odgarniając z twarzy długie włosy.
-Kim… kim jesteście? – wydukałam przerażona, przyklejając się do ciepłego drewna.
-Wierz mi, moja droga, kimkolwiek jesteś, że kiedyś byliśmy… normalni – roześmiała się opętańczo, co jeszcze bardziej mnie sparaliżowało.
-Wybacz mojej siostrze – odezwał się mężczyzna – Dawno nikt nas nie odwiedzał, zapomnieliśmy jak to jest… no wiesz.
Widząc moje zdziwienie, wyjaśnił.
-Nasz brat zamknął nas tu wiele lat temu.
-To niemożliwe! – wykrzyknęłam, ale po chwili przypomniałam sobie o swoim przerażeniu i ściszyłam głos do minimum – Byłam tu jakiś czas temu , jestem pewna, że to było zwyczajne pomieszczenie.
-Iluzja – wrzasnęła kobieta i znów wybuchła przeraźliwym rechotem.
-Co?
-Iluzja, coś, co widzisz, dotykasz, ale tego nie ma – wyjaśnił szaroskóry mężczyzna – Powiedz, piękna, czy… czy książę Eryk wciąż żyje?
Z każdą minutą rosło wrażenie, że nie wiem o co chodzi.
-Żyje i chyba ma się rewelacyjnie.
-Słyszałaś, Łucjo, chociaż on ma się dobrze…
-A co z jego rodzeństwem? – spytała Łucja poważnym tonem.
Aż otworzyłam usta ze zdziwienia.
-On ma rodzeństwo?!

---


Szliśmy w trójkę do domu mojej matki. Udało nam się wyślizgnąć z owego lochu. Zaopatrzyłam Łucję i Igora w ubrania znalezione w pokoju służby i pod osłoną nocy uciekliśmy z zamku.

Sama do końca nie wierzyłam, że to robię. Jeszcze bardziej nie mogłam uwierzyć w to, co przed chwilą usłyszałam. Eryk, jeden z czterech synów królowej Rakle miał jeszcze dwie siostry, a jedna z nich szła właśnie obok mnie wraz ze swoim bratem. Mój narzeczony wyeliminował ich wszystkich, aby mieć pewny dostęp do tronu. Igorowi i Łucji jednak udało się uciec, jednak inni nie mieli już takiej możliwości. Dawno znajdowali się tam, dokąd niedawno udała się ich matka.

Dwa elfy miały wieli dar przekonywania. Na początku przerażona i sceptyczna teraz miałam do nich zaufanie. Może znów byłam naiwna? Mam nadzieję, że nie, bo za chwilę mieliśmy przekroczyć próg chatki matki gdzie, jak mi się wydawało, przynajmniej na razie będą bezpieczni.

---

Tak jak myślałam rodzice byli przerażeni, jednak nie byli w stanie odmówić przyszłej żonie króla. Rodzeństwo miało zostać tu kilka tygodni i odzyskać nieco sił, przyzwyczaić się di dziennego światła. Co będzie potem – pomyślimy.

Nie chciałam siedzieć zbyt długo, wyszłam więc po mniej więcej godzinie. Pożegnałam się z matką, zamknęłam za sobą stare drzwi i… wpadłam na konia.


A na nim siedział nie kto inny, jak Marlon. Co on tu robi?
-Śledzisz mnie?! – warknęłam podejrzliwie.
-Dziwisz się? – odpowiedział uśmiechając się lekko kącikiem ust – Ta czarownica jest w zamku, a ty sobie gdyby nigdy nic, urządzasz nocne spacery po lesie.
-Nie twoja sprawa.
-Wskakuj – wskazał na konia – Zawiozę cię gdzie trzeba.
Miałam straszny dylemat. Z jednej strony nie chciałam wracać teraz do Eryka (Marlon z pewnością nie chciał mnie tam zawieźć) ale bałam się konsekwencji. Wcale nie chciałam, żeby znów zaczął mnie bić. Sama nie wiem czemu, ale podzieliłam się moimi obawami z Marlonem.
-Nie musisz tam wracać – stwierdził i wyciągnął rękę w moją stronę.
Zbliżyłam się i chwyciłam jego dłoń.
-Pod jednym warunkiem.
-Co takiego?
-Nauczysz mnie jeździć konno.

---

Weszliśmy do domku Alory. Na podwórku nie było oni żywej duszy, w żadnej w pozostałych chat nie świeciło się światło.

Kobieta stała na środku pomieszczenia całkowicie naga, trzymając w ręce nóż.
-Aloro, możesz się ubrać? – spytał mężczyzna odwracając wzrok.
Wzruszyła ramionami i odłożywszy nóż usmarowany masłem zniknęła za tą samą kotarą, za którą skryła się podczas mojej ostatniej wizyty.
Marlon zrzucił z siebie brązowy płaszcz i kaptur, ukazując swoje długie ciemne włosy, po czym rozłożył na małym stoliku talerze i kanapki przygotowane przez jego siostrę.
-Co prawda to nie królewska kolacja, ale da się zjeść – zapewnił, gdy zauważył mój speszony wzrok.
-Nie, nie o to chodzi. Po prostu… Czuję się zagubiona.
Podszedł do mnie, objął swoimi silnymi ramionami i spojrzał mi prosto w oczy.
-Wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Uśmiechnął się i zanim zdążyłam w jakikolwiek sposób zareagować pojawiła się Alora i zaczęliśmy późną kolację.


---

Noc spędziłam w domku Marlona, a on sam zniknął niewiadomo gdzie. Wydawało mi się, że cały czas siedzi pod drzwiami i pilnuje, aby nikt tu nie wszedł. Rano dostałam od Alory białą sukienkę i po śniadaniu wyszłam z jej bratem na podwórko. Tak jak obiecał, zaczęliśmy naukę jazdy konnej.

Chciał pomóc mi usiąść na grzbiecie pięknej białek klaczy, jednak kategorycznie odmówiłam. Jeśli mam się czegokolwiek nauczyć, muszę zrobić to sama. Krótka sukienka okazała się fatalnym strojem. Jak w takim czymś usiąść okrakiem na koniu?!
-Musimy to przełożyć – powiedziałam zażenowana.
Marlon jakby odgadnął powód mojej rezygnacji i zaczął się śmiać. Miałam powiedzieć coś nie za bardzo miłego, ale w tym samym momencie znudzony koń postanowił podgryźć trochę trawy. Zrobił to tak gwałtownie, że zaczęłam spadać z jego grzbietu.


Przed twardym lądowaniem w ostatniej chwili uchronił mnie Marlon. Skończyło się na tym, że oboje leżeliśmy na zielonej trawie tuż obok wiadra z wodą. Tkwiliśmy w tym bezruchu kilka minut, jedynie wpatrując się w siebie, jakbyśmy spotkali się pierwszy raz po wielu latach. I tak właśnie się czułam. To jak spotkanie z nielubianą koleżanką, która po latach okazuje się całkiem inną, sympatyczną osobą. Tylko o wiele mocniejsze. Gwałtownie zerwałam się na nogi, sekundę potem obok mnie pojawił się elf. Chwycił moją rękę, pociągnął za sobą na konia i pojechaliśmy wgłąb lasu.

---

Zeszłam z konia i siadłam na jakimś wielkim głazie pod drzewami. Przez chwilę pomyślałam o Igorze, Łucji, Lidii, jednak gdy podszedł do mnie Marlon, to wszystko przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Pocałował mnie i delikatnie zaczął muskać palcami moje ramiona. Wiedziałam, do czego to zmierza i tym razem wiedziałam, że tego chcę, właśnie tu i teraz. Z nim. Poczułam, że lekka sukienka opada na ziemię i zaczęłam odpinać guziki jego kamizelki.




Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 22:56.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023