TheSims.PL - Forum

TheSims.PL - Forum (https://forum.thesims.pl/index.php)
-   The Sims Fotostory (https://forum.thesims.pl/forumdisplay.php?f=42)
-   -   Concern (https://forum.thesims.pl/showthread.php?t=48149)

Callineck 03.12.2008 18:41

Odp: Concern
 
Bo ci go z pewnym żalem i z dobroci serca odstąpiłam... ;)
Trzech to już by było za wiele :D

Castaway 03.12.2008 18:55

Odp: Concern
 
Cytat:

Napisał ptasie mleczko (Post 905015)
Hy hy jak to dobrze wybierać sobie na idoli tych zuuych hy hy i dzięki temu Albert jest tylko mój ONLY MINE muahaha

o nie :< *podkochuje się w Alberciku :(* odpuszczam sobie znowu się zakochałam *źle*
***
Kiedy new odcinek :>???

scarlett 06.12.2008 15:04

Odp: Concern
 

Henry truchcikiem przemieścił się przez kolejny korytarz. Teraz spóźniał się jeszcze częściej niż zwykle. Podczas niemal tygodniowej nieobecności Thomasa wszystko stanęło na głowie, a stos papierów na jego biurku niebezpiecznie rósł z godziny na godzinę. Mężczyzna otworzył jedną ręką szklane drzwi, a drugą odgarnął włosy wpadające mu do oczu. Zdawało się, że coś się tu działo i to w dodatku bez niego. Co gorsza, nikt nawet nie zauważył, że się pojawił.
-To jest nie do wytrzymania! – krzyczała Victoria, żywo gestykulując – Wy nie musicie robić tego wszystkiego, co ja!
-A czego? – spytał Henry, przeciskając się pomiędzy Johnem a Meą.
-Gdzie Thomas, co się stało z szefem, kiedy będzie… Oszaleć można – wciął lamentowała.
-Po prostu brakuje nam szefa… - westchnęła Juliette – Kto by pomyślał, że bez tego rozwlekłego faceta zrobi się taki cyrk.
Obecna w pomieszczeniu Eva Thomas znacząco chrząknęła, jednak została zignorowana przez ogól zebranych.
-Czyli to wszystko przez pusty stołek – wymamrotał Antonio, gryząc kawałek koszulki.
Zapadła chwilowa cisza, a on sam błyskawicznie znalazł się przy biurku.
-Problem z głowy – oznajmił i opadł na fotel – Sam będę szefem.
Chór protestujących głosów wypełnił całe pomieszczenie.
-Co?!
-No... Dopóki nie wróci Thomas – tłumaczył się wcale niezakłopotany. Położył nogi na stół i wygodnie oparł ręce na karku. Zamknął na chwilę oczy i spadł na podłogę. Skołowany zerwał się na nogi. Tuż obok niego stała Lena, z dziwnym wyrazem twarzy. Antonio podszedł bliżej, jednak kobieta gwałtownie go odepchnęła.


Uśmiechnęła się szeroko i sama usiadła na tak pożądanym skórzanym meblu.
-Prędzej zginę, niż to będziesz ty, pięknisiu – rzekła, zerkając na niego spod firanki czarnych rzęs.
Walka o stanowisko rozgorzała na dobre. Płynąca w mężczyźnie gorąca niczym rozżarzone żelazo hiszpańska krew dodawała mu temperamentu, który dorównywał zaciętości i pewności siebie pięknej Rosjanki. Wszyscy pozostali zgodnie uznali, że najlepszym wyjściem z tej sytuacji będzie odnalezienie Thomasa. Przymusowymi ochotnikami na odwiedzenie jego domu zostali Henry i John. Po kilku minutach narzekań niechętnie ruszyli do wyjścia.


Henry postawił swój nowiusieńki samochód na parkingu w podziemiach niewielkiego apartamentowca. Kto by pomyślał, że Thomas mieszka w takim miejscu. Zgasił silnik i wysiadł z auta, delikatnie zamykając drzwi, jakby obchodził się ze zgniłym jajkiem. Niemal podskoczył, gdy rozległ się huk niesiony przez echo odbijające się od pustych ścian.
-Oszalałeś? – krzyknął, celując palcem w Johna – Mówiłem, delikatnie! Jeśli coś mu się stanie, będziesz sam to naprawiał.
-Jasne… Ciekawe po co tu w ogóle przyjechaliśmy.
Henry niestety nie usłyszał tych słów, gdyż za bardzo zajęty był ścieraniem małej ryski na karoserii.

Wreszcie oderwał się od samochodu. Weszli do mieszkania szefa, nie mając pojęcia czego właściwie tu szukają.
-Co mieliśmy robić…? Poszukać wskazówek? – Henry zacytował słowa Antonia – Sam mógł sobie tu przyjść, tu jest jeszcze większy pierdzielnik niż w Firmie. Nawet, jeśli coś tu jest, to i tak tego nie znajdziemy.
John zniknął w następnym pomieszczeniu. W stanie głębokiego znużenia przerzucił kilka kartek leżących na stole. Znudzony powrócił do salonu, gdzie Henry wylegiwał się na kanapie z książką w rękach.


-Co to za książka? – spytał John i usiadł obok Henry’ego.
-Nic ciekawego, leżała tu obok.
Po chwili w kieszeni egzorcysty zawibrowała komórka.
-Słucham? – rzucił – Co…? Czemu ja…? Helikopter umiesz, a nawet nie masz prawa jazdy….? Kiedy…? No dobra…
-Kto to? – dopytywał się John, udając, że nie podsłuchiwał.
-Victoria. Wymyśliła sobie, że mam ją odwieźć do domu.
-A co ja mam robić?
-Pojedziesz ze mną.
-Niby czemu? Zmarnuję dobrą godzinę!
-No już… Wiesz, jaka ona jest, nie wytrzymam z nią sam na sam…
John do tej pory nie posiadł dwóch jakże przydatnych w życiu umiejętności – wiarygodnego kłamania i asertywności.


Jak można było się tego spodziewać, Victoria najpierw się spóźniła, żeby potem robić wszystko, aby nie wypuścić Henry’ego z domu za wcześnie. Wynajdywała tysiące powodów, zaczynając od chaosu spowodowanego nieobecnością Thomasa, na strachu przed ciemnością kończąc. Raz po raz próbowała wygnać z mieszkania Johna, jednak na próżno, gdyż Henry skutecznie trzymał się jego boku.

Wreszcie udało im się opuścić kobietę, która została sama, mając za jedynego towarzysza złamane serce. W ramach dziękczynienia Henry zgodził się odwieźć Johna pod sam dom, zwłaszcza, że zrobiło się już ciemno i zaczął padać deszcz. Wjechali w niewielką uliczkę, biegnącą przez środek lasu. Liście drzew aż uginały się od ciężkich kropel spadających z nieba. Pozostałe z donośnym dźwiękiem rozpluskiwały się na przedniej szybie samochodu. Pomimo niesprzyjających warunków atmosferycznych Henry coraz bardziej przyspieszał.
-Ciąży ci noga, czy po prostu chcesz nas zabić? – prychnął John, zapobiegawczo zapinając pas, o którym zawsze zapominał.
-Ciebie chyba bym nie zabił w ten sposób – odparł spokojnie Henry i zerknął w boczne lusterko. Cały czas za nimi jechał.
Blondyn widocznie zrozumiał, o co chodzi, gdyż odwrócił się i wyjrzał przez tylną szybę. Tak się dziwnie składało, że w ciemnościach widział równie dobrze jak za dnia. Niestety siedzący im na ogonie samochód miał włączone zbyt mocne światła, aby mógł rozpoznać kierowcę.


-Długo za nami jedzie?
-Od samego początku. Widzisz kto to?
-Nie, ale to na pewno człowiek.
-Jesteś pewie... – Pasażerami gwałtownie szarpnęło do przodu, gdy zielony jeep wjechał w ich tylny zderzak. Cudem uniknęli zderzenia z wielkim drzewem.
-Co do cholery?! – warknął Henry. Zerknął na prędkościomierz, na którym wartości rosły coraz bardziej, a jemu coraz trudniej było utrzymać się na drodze. Walić ich życia, to było nowe auto! – Zrób coś!
-Co? Nie zabiję go, przecież to zwykły człowiek…
-Nie musisz go…
Tym razem zderzenie było o wiele mocniejsze i poważniejsze w skutkach. Henry walnął głową w kierownicę, tym samym ją puszczając. Pojazd niczym puszczony wolno pies zjechał z ulicy i zniknął między drzewami. Ostre gałęzie bezlitośnie smagały dotąd lśniącą srebrną karoserię. Zatrzymali się dopiero na pniu wielkiej sosny. Las w końcu mógł odpocząć od huku, jaki wytwarzał pędzący samochód, powracając do swoich naturalnych odgłosów.
Wydawało się, że wszystko wróciło do normy. John zburzył tą harmonię, próbując wysiąść z auta. Jako, że nogi miał jak z waty, nie było to zbyt proste. Narobił więc sporo hałasu. Po chwili z drugiej strony z auta wygramolił się przerażony Henry.


Oszołomiony wpatrywał się w to szkaradztwo, które niegdyś było jego pięknym samochodem. Nerwowo potarł najbliższą plamę brudu, jednak rysy okazały się być nieusuwalne. Zbite szyby dopełniały obrazu, jaki śnił mu się jedynie w najgorszych koszmarach. Drżącymi rękoma sięgnął do kieszeni po paczkę papierosów.
-Ach, chyba mieliśmy szczęście – westchnął John – Mogło być o wiele gorzej.
-Gorzej?! Chyba żartujesz, nie mogło być gorzej.
-Ważniejsze teraz, kim był ten człowiek i czego od nas chciał…
-Musimy go znaleźć, zabiję go własnymi rękami! – krzyknął stanowczo Henry – Za to, co zrobił mojemu samochodzikowi, będzie znosił męki godzinami…
-Dziwne… - John wyjrzał zza potężnego drzewa – Wydawało mi się, że ktoś tam był.
-Mówiłeś coś? – głos mężczyzny coraz bardziej przypominał szept pacjenta szpitala psychiatrycznego.
-Nie… - blondyn przysiadł na masce samochodu, próbując się skupić na czymkolwiek. Henry w ogóle nie był do tego w tej chwili zdolny. No i niby co powinni teraz zrobić? Przetarł oczy, które zrobiły się całe mokre od deszczu, nie wspominając o włosach klejących się do całej twarzy. W tym samym momencie zauważył plamę benzyny, wylewającą się z uszkodzonego zbiornika. Już miał powiedzieć o tym towarzyszowi, kiedy ten zrobił coś zatrważającego – wyrzucił wypalonego papierosa tuż za siebie. A podobno gorzej być nie mogło. John spróbował go ostrzec, jednak było już za późno.

Siła wybuchu wyrzuciła ich kilka metrów do przodu. Mając szczęście w nieszczęściu, wylądowali w jakiś mokrych krzakach. John wygrzebał się spod wilgotnych liści i niepewnie stanął na nogach. Musiał rozejrzeć się za Henrym i miał nadzieję zastać go w jednym kawałku. Przetrząsnął krzewy w okolicy kilku metrów i nigdzie go nie było. Gwałtownie się odwrócił, kiedy na dach samochodu runęła wielka drewniana kłoda. Zza płomieni wyłaniała się ludzka sylwetka.


John podszedł do cienia, którym był nie kto inny jak Henry. Osmalony dymem wpatrywał się w płonący samochód. Blondyn chwycił go za ramię i zaciągnął w miejsce znajdujące się w miarę bezpiecznej odległości.
-Chciałeś nas znów zabić? – potrząsnął nieobecnym duchem kolegą.
-Mój samochód… - wymamrotał cicho – Moje piękne auto…
-Trzeba było czytać, co piszą na tych twoich fajkach. Na każdym opakowaniu jak wół widać, że palenie zabija. Ciesz się, że jeszcze żyjesz. Zaraz pewnie przyjedzie tu straż, czy coś takiego… Może będzie lepiej, jak stąd pójdziemy?
-I zostawimy mój wóz?
John nie odpowiedział. Marszczył brwi i rozejrzał się dookoła.
-Nie jesteśmy tu sami – oznajmił – Musimy stąd spadać.
-Już przyjechali?
-Nie oni, wampiry.

Callineck 06.12.2008 15:05

Odp: Concern
 
Ja nie wiem... może jednak cie zabiję?

Biedny Henryś, znowu się nad nim znęcasz!!! Nie mogę na to spokojnie patrzeć... :(
Najpierw wydałaś go w szpony tej napalonej i zdesperowanej kobiety a później zniszczyłaś takie piękne auto!
He he na drugi raz niech Henryś weźmie ze sobą Lenę - już ta da popalic tej solarycznej blondynie!

A teraz błędy :)
Cytat:

Napisał scarlett (Post 906967)
-A czego? – spytał Henry, przeciskając się pomiędzy Jonem a Meą.
W stanie głębokiego znużenia przerzucił kilka kartek leżących na stole. Znużony powrócił do salonu
-Chciałeś nas nów zabić? – potrząsnął nieobecnym duchem kolegą.

- Johnem
- zastąp jedno słowo "znużony" innym, np. znudzony
- znów

Jak mało!
To jeszcze ci nagadam...
Jak mogłaś! taki piękny samochód! Biedny Henryś jeszcze długo będzie spłacał raty! Ale za to Lena może go podwozić :P I biedna Victoria musi w końcu jeździć sama :D

niepokorna 06.12.2008 16:11

Odp: Concern
 
Już czytam :)
Wait wait wait... Lena to... y... OS? Bo się już zdeczka pogubiłam :P
Bałam się otworzyć 2 odcinek, bo myślałam, że wykorzystasz tam moje wskazówki, z których się jednak rozmyślałam
Biedny Henryś... mordke sobie poharatał, już mu Lena pozakleja plasterkami :D
Odcinek świetny, ale szkoda takiego autka :(
Gdyby uważał, można by go było jeszcze jako tako naprawić, a teraz to zostaną mu zgliszczaa
Victoria biedaczka, zdesperowana, a ten cały Antonio mi jakoś nie styka...
I wampiry... będzie walka... będzie?

nie ma co się oszukiwać, znów odwaliłaś kawał ŚWIETNEJ roboty :)
nie dam Ci oceny, bo za mało :)

ptasie mleczko 06.12.2008 16:20

Odp: Concern
 
Uwielbiam Cię. Cierpię dziś ale musiałam tu wleźć bo wiedziałam, że dasz dziś odcinek. Jejku, czemu ja tak nie umiem Boshe czemu? pięknie, cudownie, wspaniale. Czuję, że już rozwijasz swoje piękne, lśniące, oszałamiające skrzydła weny, aż jestem podekscytowana i nie wiem jak ja dotrwam do następnego odcinka. Akcja już się zaczyna rozwijać w szaleńczym tempie, że aż oczy wychodzą i buzia się sama otwiera przy czytaniu, a Ty jeszcze miałaś jakieś wątpliwości kobieto ... <ściska scarlett w podekscytowaniu, może nie udusi> :D

niepokorna 06.12.2008 16:26

Odp: Concern
 
Cytat:

Napisał Callineck (Post 906969)
Biedny Henryś, znowu się nad nim znęcasz!!! Nie mogę na to spokojnie patrzeć... :(

Hm... chciałam Ci kochana przypomnieć, że Scarlett namiętnie męczyła Maxa w Company :P

Sweet.Dreams 06.12.2008 16:41

Odp: Concern
 
Pięknie
Czekam na następny odcinek!
Jak najszybciej..
; ]
Nic więcej nie dodam ; D

Libby 06.12.2008 18:49

Odp: Concern
 
Świetny odcinek!:D
Jak mogłaś to zrobić Henryczkowi? Samochód był jakby jego dzieckiem a nie zostało mu z niego nawet kawałka. Chcesz, żeby wylądował w psychiatryku :P?
Wiem, że Lena go pocieszy;).
Victoria i jej strach przed ciemnością... Desperacja. Lena jej pokaże.;)
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek:).

Flash 06.12.2008 21:27

Odp: Concern
 
okropne tego się czytać nie da po co piszesz jak nie masz talentu ?


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 19:36.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023