![]() |
Odp: Otwórz oczy...+18
Chyba jednak nic z tego nie będzie :(
|
Odp: Otwórz oczy...+18
No tak, nie ma. Ale są przynajmniej jakieś oznaki życia. A to już coś.
|
Odp: Otwórz oczy...+18
może być i bez zdjęć :P byle było xD
|
Odp: Otwórz oczy...+18
Jak nic nie będzie, musi być!! ;D podejrzewam, że wiele osób czeka na poznanie dalszych losów Nancy i myślę, że autorka nas nie zawiedzie :) a tak w ogóle Fobika to ja uważam, że powinnaś gdzieś spisać to FS i obejrzeć się za jakimś wydawcą, bo jest naprawdę dobre i była by z niego świetna książka :) Pozdrawiam
|
Odp: Otwórz oczy...+18
Hej!
Widzę, że już zwątpiliście w mój powrót :P Mam dla was kolejny odcinek, jeszcze nie jest ostatni. Odcinek jest dość długi i niestety mało zdjęć... Wątpie czy do następnego uda mi się jakiekolwiek pstryknąć :( Ok, życze miłego czytania i czekam na komentarze :D -Alice...- szepnęła słabo Nancy, niemal dławiąc się tym słowem- To niemożliwe... Ty nie żyjesz!- krzyknęła- Zabiłam cię!! Kapłanka zmierzyła Nancy chłodnym spojrzeniem i zmarszczyła groźnie brwi. - Jak to zabiłaś mnie?- zapytała z nutką ironii w głosie- I kim jest Alice? Jestem Aida, zapomniałaś? - Na... na... placu świątynnym- wydukała Nancy, wpatrując się w twarz kobiety, którą niespełna godzinę temu pozbawiła życia- Zabiłam cię- powtórzyła uparcie. - O czym ty mówisz? Na placu świątynnym...- Aida zamilkła przez chwilę- Ah tak, teraz rozumiem...- powiedziała przeciągle, po czym roześmiała się. Na dźwięk jej delikatnego i dziewczęcego śmiechu Nancy instynktownie wbiła się plecami w kolumnę- Więc to ty urządziłaś sobie małą rzeź na moim placu. Muszę przyznać, że byłam lekko zszokowana gdy strażnicy znaleźli ciało Miki. Nie sądziłam, że odważy się wrócić do Cefeusza. Mika była jak karaluch, którego nie można wytępić. Rozkładasz trutki, psikasz trucizny, a to robactwo i tak lęgnie się w twojej kuchni. Tak samo było z Miką. Miałam nadzieję, że zostanie w swojej zapadłej norze i że już nigdy jej nie zobaczę. Ale mimo wszystko cieszę się, że ją zobaczyłam. Martwą. I to wszystko dzięki tobie. Kto by pomyślał, że okażesz się być taka przydatna? Zabiłaś jedyną osobę, która mogłaby mnie powstrzymać. Ostatniego, poza mną, żyjącego członka rodziny królewskiej. - O czym ty mówisz?- wyszeptała Nancy. - Zabiłaś moją siostrę- mruknęła z zadowoleniem Aida, jakby wypowiadanie tych słów sprawiało jej niezwykłą przyjemność- I jak pewnie już zauważyłaś, siostrę bliźniaczkę. http://img35.imageshack.us/img35/6789/32335579.jpg - Alice była twoją siostrą...- powtórzyła głucho Nancy. - Alice? Powiedziała ci, że tak się nazywa?- Aida zmarszczyła brwi w zastanowieniu i delikatnie przyłożyła wskazujący palec do brody- To imię nosiła nasza biologiczna matka. Dziwne, że wybrała właśnie to imię, myślałam, że nienawidziła matki. Widzisz, nigdy nie mogła jej przebaczyć, że to mnie oddała pod opiekę ciotki, tylko dlatego, że byłam starsza od niej o kilka minut. Głupia, zazdrosna suka. Nic tak nie niszczy siostrzanych więzi jak zazdrość. Tym bardziej, że Mika podburzała resztę kapłanów przeciwko mnie. Wmawiała im, że jestem szalona! Wyobrażacie to sobie? Ja, szalona? Knuła i spiskowała przeciwko mnie. Tylko czekała żeby zająć moje miejsce. Musiałam się jej pozbyć. Wszystko idealnie zaplanowałam, miało to wyglądać na wypadek. Ale siostrzyczka okazała się być sprytniejsza niż myślała - powiedziała z żalem wzdychając ciężko- Zdążyła uciec z Cefeusza. Mimo to wciąż potajemnie kontaktowała się z resztą kapłanów. Obiecała im, że znajdzie dowód na moją niepoczytalność. Według niej tym dowodem była Lucy. - Dlatego zabiłaś całą naszą rodzinę?- przerwał jej Aladar- Bo uwierzyli Mice? - Tak- pokiwała głową Aida nie okazując żadnych śladów żalu- Dokładnie dlatego. Mika nimi manipulowała, robili to, co ona chciała, żeby robili. Chcieli nawet doprowadzić do mojej detronizacji! Wystąpili przeciwko mnie... Rozumiesz? Przeciwko mnie! Przeciwko pomazańcowi bożemu! Musiałam ich zabić, żeby chronić Cefeusza. Nie chciałam tego robić. Chciałam, żeby towarzyszyli mi w drodze do lepszego świata. To Mika tak naprawdę ich zabiła, to ona była wszystkiemu winna. Nie miałam innego wyboru. Oni musieli umrzeć. - Mika miała rację- wycedził przez zaciśnięte zęby Aladar- Ty wcale nie troszczysz się o miasto, myślisz tylko o sobie! Pragniesz tylko władzy! - Oczywiście, że troszczę się o Cefeusza!- wzburzyła się Aida- To miasto jest święte, zostało wybrane przez Boga! Czy ty naprawdę nic nie rozumiesz? Bóg zesłał mi to wspaniałe stworzenie, bym wypełniła jego wolę i przywróciła pokój na ziemi- powiedziała wskazując palcem na Lucy- Miałam wizję Aladar, zesłaną przez Boga. Anioły pana nawiedziły mnie we śnie i nakazały mi ratować ten świat! Zniszczyć wszystkie pogańskie miasta i tych... tych barbarzyńców, którzy w nich mieszkają. Tylko Cefeusz ma prawo przetrwać. Nie rozumiesz jakie to piękne? Nasze miasto będzie panowało nad całym światem! A Lucy... tak, Lucy... z jej pomocą wypełnimy wolę pana. Razem stworzymy nowy świat, którym ja będę władać. - Lucy nie przyniesie temu światu niczego innego oprócz zniszczenia!- krzyknął Aladar szarpiąc szaleńczo rękami- Zniszczy wszystko! Nawet Cefeusza! - To nieprawda!- zaprzeczyła gorliwie Aida, kręcąc głową- Ja wiem co robić, żeby mnie słuchała! Kluczem jest jej serce! Kiedy będę je miała w swoich dłoniach, Lucy będzie musiała mnie słuchać, będzie musiała wypełniać moje rozkazy! - Aida, ty nie wiesz o czym mówisz!- krzyknął w desperacji Aladar, ostatkiem sił próbując przekonać Aidę- Nie możesz kontrolować demona! Zabije cię! On jest znacznie potężniejszy niż ci się wydaje. Nie zmusisz go groźbami do posłuszeństwa! Aida zacisnęła usta tak mocno, że pozostała po nich jedynie wąska linia. Odrzuciła dumnie głowę, wzbijając w powietrze burzę złocistych włosów. - Tylko patrz- rzuciła butnie przez ramię podchodząc do Lucy. - Aida, proszę cię... musisz ją zabić póki jest czas! - Brutus- powiedziała władczym tonem Aida. Barczysty mężczyzna z twarzą zakrytą maską, podszedł do Aladara i wymierzył mu cios pięścią w brzuch. Aladar zgiął się wpół i posłał oprawcy rozwścieczone spojrzenie, ale nie odezwał się już więcej. Aida w milczącym geście podziękowania, kiwnęła głową w stronę Brutusa i stanęła nad Lucy. - Radujcie się moi poddani!- zagrzmiała donośnym głosem- Bo oto nadszedł dzień sądu ostatecznego! Dzień w którym Cefeusz wypełni zadanie powierzone mu przez Boga! Razem wprowadzimy świat w nową erę! Erę w której to nasze miasto będzie jedynym władcą na ziemi! Świat będzie należał do mnie!!- krzyknęła Aida i z dzikim uśmiechem szaleństwa uniosła sztylet nad głowę. - Aida zaczekaj!- krzyknął zrozpaczony Aladar. Ale ona już go nie słyszała bez opamiętania zatopiła się w obrazie wymalowanym przed swój chory umysł. Oto stała na najwyższej wieży świata, dzierżąc w dłoni bijące i mokre od krwi serce demona. Patrzyła w dół na stosy ciał heretyków, płonących w jaskrawym ogniu odkupienia. Pod jej panowaniem świat odrodzi się z popiołów i wejdzie w nową erę, w której to ona będzie bogiem. Aida mocniej zacisnęła palce na rękości sztyletu. Tak... nie będzie już tylko bożym posłańcem, sama stanie się bogiem. Nancy z początku myślała, że czas stanął w miejscu. Zdobiony drogimi kamieniami sztylet tkwił nieruchomo w powietrzu kilka centymetrów nad mlecznobiałą skórą Lucy. Dopiero unosząca się pierś kapłanki w płytkim oddechu uświadomiła jej, że to nie czas się zatrzymał, tylko Aida. Nancy wpatrywała się w jej skamieniałą ze strachu sylwetkę nie mogąc zrozumieć co się stało. Dlaczego nie wbiła ostrza w pierś dziewczyny? Dlaczego się zatrzymała? Lekki powiew powietrza przybywający niewiadomo skąd zdmuchnął z twarzy Lucy kosmyki włosów. Wówczas Nancy zobaczyła jej otwarte oczy, mieniące się słabym blaskiem w świetle świec. Lucy się przebudziła. http://img237.imageshack.us/img237/9803/37303079.jpg - Co się...- wydukała z trudem Aida, nie zdolna dokończyć zdania. W ostatnim geście rozpaczy próbowała się cofnąć do tyłu, ale było już za późno. Niewidzialny pocisk przeszył na wylot jej jamę brzuszną. Fala krwi wzbiła się w powietrze plamiąc białą ze strachu twarz Aidy, która wciąż nie mogła pojąć co się stało. Nancy krzyknęła z przerażenia widząc rozszarpane jelita kapłanki spływające po jej nogach. Już to kiedyś widziała... Gabriel. Ten ksiądz... Miał takie same obrażenia. Czy to znaczy, że.... Aida osunęła się na ziemie. Drżącymi dłońmi starała się zatamować krwotok, naiwnie wierząc, że uratuje to jej życie. Przekręciła głowę w stronę Nancy, a w jej spojrzeniu malowało się jedno pytanie: Co się stało? I z tym wyrazem jej oczy zasnuły się mgłą śmierci. Kapłanka Cefeusza umarła. Wszystko ucichło. Nancy z narkotyczną fascynacją wpatrywała się w nieruchome ciało Aidy. To był sen... to musiał być sen, takie rzeczy nie dzieją się przecież w realnym świecie, prawda? Demony nie istnieją, a ludzie nie umierają w taki sposób! To się nie może dziać naprawdę! Nancy poczuła słony smak w ustach. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że płacze. Aida była okrutna i szalona, ale nawet ona nie zasługiwała na taki koniec. Nikt nie zasługiwał. Nancy wydawało się, że słyszy jak ktoś woła jej imię. Z początku to zignorowała, ale głos stawał się coraz bardziej natarczywy. - Nancy... Naaaancy... Spojrzała na nieruchome wargi kapłanki. Czy to ty ją wołasz? Leżysz skąpana we własnej krwi i wciąż jeszcze wołasz jej imię? Czego jeszcze chcesz Aido? Już dość krzywd wyrządziłaś! Po prostu odejdź! http://img403.imageshack.us/img403/4237/73662183.jpg - Nancy! Nancy zamknij oczy!- krzyczał rozpaczliwie Aladar- Nie patrz na Lucy! Nadludzkim wysiłkiem przecisnął dłonie przez krępujące je więzy. Chyląc się przed świszczącymi nad jego głową kulami dobiegł do Nancy i jedną dłonią zakrył jej oczy, a drugą, po omacku starał się rozwiązać sznur. - Nie możesz na nią patrzeć- szepnął jej do ucha- Oboje nie możemy, inaczej oszalejemy. Powrót do rzeczywistości był dla Nancy nagły i bolesny. Szarpnęła się gwałtownie starając się wyrwać z objęć Aladara. W jednej chwili z cichego świata własnych myśli została wyrzucona w samo serce piekła. Dopiero teraz do jej uszu doszedł huk wystrzałów i krzyki ludzi wypełniające po brzegi komnatę świątynną. W końcu Aladarowi udało się oswobodzić Nancy. Ujął ją w pasie i poprowadził w tylko sobie znanym kierunku. - Nie otwieraj oczu, tylko nie otwieraj oczu...- powtarzał uparcie. Nancy uczepiła się jego głosu, ze wszystkich sił starając się skoncentrować na nim, a nie na lawinie krzyków przerażenia wydobywającej się z gardeł strażników świątynnych. Głos Aladara był dla niej ostatnią iskrą ratunku, gdyby i ona zgasła, Nancy pozwoliła by swojemu umysłowi zatonąć w ciemnościach szaleństwa. Dlatego uparcie się go trzymała. Trzymała się tego ostatniego powodu by żyć. Aladar doprowadził ich do marmurowego popiersia osadzonego w ścianie. Drżącymi dłońmi wymacał przycisk ukryty z tyłu rzeźby i nacisną go. Zaraz potem wbita w ścianę kolumna odsunęła się, ujawniając ukryte przejście. Aladar delikatnie przeprowadził przez nie Nancy. - Możesz już otworzyć oczy- szepnął gdy znaleźli się po drugiej stronie. Nancy niepewnie rozchyliła powieki i spojrzała na jego przyozdobioną kroplami potu twarz. - Co się sta...- zaczęła, ale przerwał jej donośny wybuch rozgrzmiały z sali z której właśnie wyszli. - Nie teraz, musimy uciekać. Aladar zacisnął palce wokół jej przegubu i pociągnął za sobą. Edi rozsiadł się wygodnie i otworzył gazetę. Przez chwilę wertował kolejne strony z umiarkowanym zainteresowaniem patrząc na rozebrane kobiety przesyłające mu zalotne spojrzenia ze fotografii w magazynie. Aż w końcu trafił na nią. Nadia. Zagwizdał z wrażenia oglądając zdjęcie rudowłosej kobiety ubranej jedynie w skąpe stringi. Przebiegł spojrzeniem po jej opalonym wygiętym ciele. Była śliczna. Ładniejsza nawet od tej czarnulki, którą prowadził dzisiaj do kapłanki. Nadia. Nawet jej imię brzmiało seksownie. Za noc z taką dziewczyną dałby się zabić. Oblizał językiem suche wargi i uśmiechnął się szeroko do dziewczyny ze zdjęcia. - Edi! Wychodź stamtąd! Mamy kłopoty!- rozległ się rozgorączkowany głos Krona. Edi spojrzał rozdrażniony na drzwi kabiny toaletowej i przeklną cicho. Czego ten idiota znowu od niego chce? - Jestem zajęty- odkrzyknął. - Nic mnie to nie obchodzi! Pospiesz się! Atakują nas do cholery!!- krzyknął podenerwowany Kron waląc zaciśniętą pięścią w drzwi kabiny. - Atakują nas?- powtórzył słabo Edi. Odrzucił gazetę w kąt kabiny, zapominając w jednej chwili o pięknej Nadi. Szybko naciągnął na siebie spodnie. Dysząc ciężko wybiegł z toalety do sali monitorującej. Zatrzymał się na progu i rozejrzał. Krona już tam nie było. Nikogo nie było. Edi zmarszczył brwi. Dziwne, zazwyczaj było tu pełno osób. Cholera, sprawa naprawdę musiała być poważna. Podbiegł do monitorów, które rejestrowały nagrania z kamer. Z początku nie mógł zrozumieć co się dzieje. Wtedy dostrzegł ją na jednym z ekranów. Młodą, nagą dziewczynę idącą powolnym krokiem po korytarzu. Edi wstrzymał oddech. Kim ona jest? Nagle dziewczyna zatrzymała się. Jakby przeczuwając, że jej obserwowana uniosła powoli głowę i spojrzała w obiektyw kamery. Edi zamarł. Cały świat zniknął, istniały tylko jej oczy. Wielkie, magnetyczne oczy, w których tańczyły najprawdziwsze płomienie. Nagle poczuł coś dziwnego. Jej spojrzenie budziło w nim... wściekłość. Wbiegli do hangaru świątynnego. Aladar puścił dłoń Nancy i podbiegł do pierwszego z brzegu helikoptera. Stanął na palcach i przez brudną szybę zajrzał do kabiny pilota. Przeklną rozwścieczony i ruszył w kierunku drugiego śmigłowca. Dopiero w czwartym znalazł to czego szukał. - W tym jest pełny bak- powiedział otwierając drzwiczki kabiny- Wejdź do środka. Nancy nie posłuchała go tylko stała nieruchomo i patrzyła jak podbiega do szeregu komputerów ustawionych pod ścianą. Nerwowo przebiegał palcami po klawiszach klawiatury, mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem. Nancy wbiła spojrzenie w jego plecy i wciągnęła głośno powietrze. - Co się stało z Aidą?- zapytała roztrzęsiona. - Nie można zabić demona kiedy się przebudzi- powiedział nie odrywając spojrzenia od monitora- W czasie kiedy jest uśpiony jest bezbronny jak dziecko. Nie wie o niczym co się dzieje poza ciałem nosiciela. Łatwo go wtedy zabić, wystarczy tylko rozwalić serce. Ale sprawa się komplikuje kiedy demon się przebudza. Jest wtedy w pełni świadomy i doskonale wie kiedy ktoś próbuje mu zrobić krzywdę. Może wtedy użyć swoich zdolności by powstrzymać tą osobę. To się właśnie stało z Aidą. Demon uznał ją za zagrożenie i zabił... Gotowe!- krzyknął rozradowany odrywając się od komputera. Nad ich głowami metalowa konstrukcja dachu rozdzieliła się na dwie części. Nancy uniosła głowę i spojrzała na białe iskierki wbite w sklepienie nieba. We wszechświecie są miliardy planet, dlaczego ona musiała się urodzić na najgorszej z nich? Aladar podszedł do niej i objął ją lekko w pasie. - Musimy uciekać- szepnął delikatnie. Nancy nieznacznie kiwnęła głową i pozwoliła się posadzić w kokpicie helikoptera. Aladar zajął miejsce obok niej na stanowisku pilota. http://img229.imageshack.us/img229/913/12161731.jpg - A co z Gabrielem?- zapytała. - Co z nim?- spytał Aladar przerywając na chwilę przyciskanie guzików na panelu kontrolnym. - Gabriel, ten ksiądz wyglądał tak samo jak Aida. Miał identyczne obrażenia... Żadna ludzka broń nie jest w stanie zrobić człowiekowi takiej dziury w brzuchu. Aladar oderwał od niej przestraszone spojrzenie i uruchomił śmigła helikoptera. Nancy wpatrywała się w jego pochyloną głowę czekając na odpowiedź. Ale on wciąż uparcie milczał. - Gabriel... on...- zaczął niepewnie czując na sobie wyczekujące spojrzenie Nancy- On też należał do zakonu św. Jana i też tropił nosicieli demonów. Zginął tak samo jak Aida, bo... próbował zabić demona. Tak kończą wszyscy ludzie, którzy próbują skrzywdzić przebudzonego jeźdźca. Nancy zaniemówiła na chwilę, starając się poukładać w głowie nowy natłok informacji. - Czy to znaczy, że jest już dwa demony się przebudziły? - Nie. Demon Lucy jest pierwszy- mruknął Aladar. - To znaczy, że wiesz gdzie jest nosiciel kolejnego demona?- ożywiła się Nancy- Więc nie wszystko jeszcze skończone! Możemy go znaleźć i zabić! Nagle drzwi do hangaru otworzyły się z hukiem i do środka wbiegli trzej strażnicy świątynni. Przez dłuższą chwile stali w miejscu i dysząc ciężko patrzyli na helikopter. - Startuj- mruknęła Nancy patrząc na ich zgarbione sylwetki. Coś było nie tak. Ich niespokojne oczy i rozczapierzone niczym szpony palce budziły w Nancy niepokój. Lekko chwiejnym krokiem ruszyli w stronę helikoptera, szczerząc zęby i wydając z siebie głośne, gardłowe pomruki. Nancy nie mogła oprzeć się wrażeniu, że wyglądają zupełnie jak nocni łowcy. - Startuj- powtórzyła- Startuj do cholery! Aladar chwycił w dłonie stery i helikopter uniósł się lekko nad ziemią. Strażnicy zrozumieli, że ich ofiara wymyka się im przez palce. Z dzikim okrzykiem na ustach cała trójka rzuciła się w stronę helikoptera. Tylko jeden z nich zdołał dopiec zanim maszyna wzbiła się w nieosiągalną dla nich przestrzeń. Młody strażnik świątynny wskoczył na przód maszyny i w dzikim szale uderzał pięścią w szybę. Nancy wbiła się plecami w oparcie siedzenia. Chłopak był bardzo młody. Miał najwyżej osiemnaście lat. Na jego twarzy nie zblakły jeszcze ostatnie śladu młodzieńczego trądziku. Nancy poznała go od razu. Był jednym ze strażników, którzy odprowadzali ją do Aidy. Mówili na niego Edi. Chudy, zdenerwowany Edi z piegami na nosie, który co chwila rzucał w jej kierunku zaciekawione i lekko wystraszone spojrzenie ledwo dorosłych oczu. Teraz Edi był inny. Ślady jego młodzieńczej niewinności zniknęły pod siecią wściekłości oplatającą jego twarz. Białka oczu prawie całkowicie zakryła krew wypływająca ze spękanych żyłek. Jej czerwony odcień groteskowo kontrastował z jego niebieskimi źrenicami. Rozwarł szeroko usta, wyrzucając z nich okrzyk szału za każdym razem gdy uderzał w szybę. Po brodzie spływała mu spieniona ślina. Obracające się z szaleńczą prędkością śmigła helikoptera prawie zdmuchnęły go z dziobu maszyny. Ale on zdawał się tego wcale nie zauważać. Za cel obrał sobie wybicie pancernej szyby własnymi pięściami, choćby miał za to zapłacić życiem. Nancy nie mogła pojąć co mogło doprowadzić chłopca do tego stanu. W jak sposób pozwolił się opętać tej krwiożerczej bestii, która teraz kierowała jego ruchami? Nancy skupiona na szukaniu w oczach Ediego śladów człowieczeństwa, nie zauważyła, że helikopter wyleciał już z hangaru i wdarł się wysoko w sklepienie. - Zaczekaj!- odparła szarpiąc Aladara za rękaw- Musimy go odstawić! Przecież on może w każdej chwili spaść i się zabić! - Oszalałaś?!- krzyknął Aladar- Nie mamy na to czasu! Musimy stąd uciekać! - Aladar, to jeszcze dzieciak- próbowała go przekonać łagodniejszym głosem, ale Aladar pozostawał niewzruszony. Nancy z rezygnacją spojrzała na Ediego. Chłopak zdawał się nie zauważać, że znajduje się niebezpiecznie wysoko ponad powierzchnią ziemi, jakby widmo bliskiej śmierci wcale go nie przerażało. Wciąż uparcie starał się dostać do kabiny pilota. Nancy było go żal. Nie rozumiała dlaczego Edi z taką zawziętością starał się ich zabić, przecież wcześniej taki nie był? - Obniż lot. Zrzuć go na tamten dach!- powiedziała Nancy wskazując palcem na zachodnie skrzydło świątyni. Aladar mruknął coś niechętnie pod nosem - Dlaczego tak bardzo chcesz go uratować?- zapytał Aladar kierując helikopter w stronę zachodniego skrzydła świątyni. - Nie wiem- odburknęła Nancy. Skłamała. Po prostu czuła, że jej sumienie nie zdoła udźwignąć na swoich barkach jeszcze jednego życia, nawet jeśli byłoby to życie strażnika świątynnego. Może jeśli go uratuje, część jej win zostanie odkupionych? Zabawne. Kiedyś myślała, że poczucie winy za grzechy nigdy jej nie dosięgnie. Być może teraz przeczuwała, że jej życie już prawie dobiegło końca i był to najwyższy czas by wyspowiadać się przed samą sobą. Helikopter zawisł dwa metry nad płaskim dachem, ale Edi nie miał zamiaru zeskakiwać. Aladar kilkoma agresywnymi ruchami steru, zmusił maszynę by zrzuciła chłopaka na ziemię. Edi upadł na plecy, przez chwilę leżał nieruchomo sycząc z bólu i wbijając nienawistne spojrzenie w wiszącą nad nim maszynę. Po krótkiej chwili walki z bólem który promieniał wzdłuż jego kręgosłupa podniósł się ciężko i kulejąc na prawą nogę ruszył w stronę śmigłowca wyciągając ku niemu ręce. - Co on robi?- mruknęła Nancy, obserwując Ediego usiłującego ponownie uczepić się maszyny. Aladar pokręcił tylko głową i skierował helikopter wzdłuż dachu. Nancy odwróciła głowę. Edi biegł po długim dachu zachodniego skrzydła tuż za śmigłowcem. - Zatrzymaj się...- szepnęła, ale on jej nie posłuchał. Biegł nadal pochylony, wlepiając przekrwione oczy w uciekającą maszynę i coraz bardziej zbliżał się do granicy dzielącą dach z pustą przestrzenią. - Zatrzymaj się... Edi biegł dalej. Przekonany, że do jego ramion przyczepiona jest para skrzydeł dobiegł do końca dachu. Jednym zgrabnym ruchem przeskoczył okalający go niewielki murek i runął w dół. Nancy stłumiła krzyk przyciskając dłonie do ust. Kiedy Edi leciał na nieubłaganie spotkanie ze śmiercią, wydawało jej się, że wciąż jeszcze wyciąga do nich ręce. Odwróciła głowę. Nie chciała patrzeć na jego nieruchome ciało. Ciało ostatniego człowieka, którego starał się uratować. - Dlaczego on to zrobił?- zapytała- Dlaczego...- reszta słów uwięzła w jej gardle, które nie mogły przebić się przez ścianę przerażenia. Helikopter wzbił się ponad mury świątyni i przed ich oczami roztaczał się okrutny widok zniszczenia. Połowa Cefeusza płonęła. PS. Cytat:
|
Odp: Otwórz oczy...+18
No wreszcie odcinek!
Bardzo mi się spodobał... Choć zdjęć jest mało, to są ładne. : ) No i czekam na kolejną część. |
Odp: Otwórz oczy...+18
Wow. Jestem pozytywnie zaskoczona, tak bardzo, że aż brak mi słów.
Genialne! Nic tylko czekać na ciąg dalszy! Ja tam cały czas wierzyłam, że wrócisz :P I nic się nie stało, że mało zdjęć - są w idealnych miejscach :) Pozdrawiam, Kejt. P.S. Życzę weny :* |
Odp: Otwórz oczy...+18
Przecudownie :D Już myślałam że jednak o nas zapomniałaś, a tu proszę taka miła niespodzianka. Tekst, fabuła i zdjęcia jak zwykle fascynujące:D Podpisuje się pod tym abyś pomyślała nad jakąś książką, talent pisarski to ty masz i to w nadmiarze :D To fs jest zdecydowanie najlepsze na tym forum, mimo że jest jeszcze parę świetnych to twojego nikt nie przebiję.
Czekam z niecierpliwością na cd i proszę nie trzymaj nas już tak długo w niepewności Pozdrawiam :D |
Odp: Otwórz oczy...+18
Wiedziałam, że wrócisz :D!
Świetny odcinek trzymający w napięciu. Sporo się działo. Aidzie nieźle się oberwało... Ciekawa jestem, co teraz się stanie z całym światem, jeśli wszyscy będą w takim amoku jak Edi, czy w ogóle da się go uratować. Niesamowicie piszesz. Czekam na kolejny odcinek i mam nadzieję na jakieś iskry między Nancy i Aladarem :P. |
Odp: Otwórz oczy...+18
no i doczekaliśmy się w końcu :) nie myślałam że sprawy tak się potoczą... Ciekawa jestem co jeszcze nowego wymyślisz, masz tak zaskakujące zwroty w akcji, że nie można cię rozszyfrować :) A Ty mówisz że nie masz talentu pisarskiego... gdybyś nie miała to tyle ludzi nie czytałoby Twojego FS :) Genialne :)
|
Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 12:47. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023