TheSims.PL - Forum

TheSims.PL - Forum (https://forum.thesims.pl/index.php)
-   The Sims Fotostory (https://forum.thesims.pl/forumdisplay.php?f=42)
-   -   Heltemodig (https://forum.thesims.pl/showthread.php?t=53763)

Bezimienna 09.02.2010 19:11

Odp: Heltemodig
 
Jeszcze coś. Ten ojciec Yovy ten Edcośtam to będzie chyba wybuchowy?

Invidia Semper 09.02.2010 21:37

Odp: Heltemodig
 
Carolina, w ostatnim odcinku wszystkiego się dowiesz ;>
No właśnie, czwarty rozdział, ostatni- bardzo proszę o ocenę tego jednego odcinka jak i całeg FS- w końcu to mój debiut:)





[img]http://i49.************/28tdpok.jpg[/img]

Niebo znów zaczynało swój cowieczorny spektakl. Słońce wyraźnie oświetlało zarysy gór, które delikatnie zacierały się przy horyzoncie. Widać było już pierwsze gwiazdy, a czarujące sklepienie niebieskie mieszało granat z różem, a róż z pomarańczowym w sposób godny pozazdroszczenia przez największych malarzy. Okiennice domów praworządnych obywateli były już pozamykane, a ulica należała teraz do drobnych złodziejaszków, biesiadników i pań lekkich obyczajów.
Wielki zwodzony most został zamknięty, rodzina królewska mogła nareszcie poczuć się swobodniej, bez mieszkańców, którzy oczekiwali pomocy przy rozwiązywaniu swoich własnych, niejednokrotnie błahych problemów. W końcu i zgasło światło w najwyższym oknie- sypialni Dronning. Tylko bardzo wnikliwy obserwator zauważyłby mdłe, delikatne światło ukryte gdzieś w głębi komnaty wierzy zachodniej.
- Eldfjalldzie, mówisz więc, że twoja córka wciąż jest zafascynowana mentalnością arańskich ludzi?- zapytał starszy mężczyzna opierając się o poduszki wielkiego fotela, na którym siedział.
-Na to wygląda- odpowiedział Eldfjall patrząc w okno.- Dobrze wiesz królu, że Eloi wywierała na nią nacisk już od małego.
-Mówiłem ci, żeby oddać córkę pod opiekę piastunce- mruknął król.- To dziecko ma w sobie krew Eloi, dlatego wcale nie dziwię się temu, co nastąpiło…
-Mnie też to nie dziwi- odpowiedział Eldfjall zimnym jak lód głosem, wciąż nie odrywając wzroku od okna.- Ja też bym chciał pomścić śmierć matki zamordowanej przez jej własnego męża.
-Dobrze wiesz, kochany Eldfjalldzie, że nie miałeś wyboru- król skrzywił się. Nie lubił poruszać tego tematu.
-Nie, nie miałem- skinął głową i dopiero wtedy odwrócił się w stronę chorego króla.- Ponieważ to ty nie dałeś mi wyboru- jego głos był spokojny, ale w królu i tak budził lęk.
Eldfjall był przy nim odkąd przestał być dzieckiem- najpierw jako pachołek, potem piął się coraz wyżej, aż wreszcie został naczelnym wodzem i strategiem. Przez ostatnie lata król wyraźnie zauważył, że nie ma zbyt wiele do powiedzenie w swoim państwie, bo każde jego słowo brzmiało niezwykle głupio przy słowach Eldfjallda. Bał się jego inteligencji, oraz powierzchowności- opanowany, nigdy nie unosił się gniewem, świetny negocjator. Dlatego mimo wszystko zawsze chciał mieć go przy sobie. Podziwiał tę moc panowania nad uczuciami. Nawet w tej jednej chwili…
- Eldfjalldzie…- nie mógł znieść tego spojrzenia.- Eldfjalldzie, sam wiesz, że to sytuacja mnie zmusiła do wydania ci takich rozkazów…
-Nie pomyślałeś jedynie, że Yova nie przyjmie tego ze spokojem…
-Niepotrzebnie jej mówiłeś, że śmierć Eloi nie była chorobą!
-Powinieneś się cieszyć, że nie wyjawiłem, że to ty kazałeś mi otruć własną żonę- syknął. Król skulił się na fotelu.
-Była szpiegiem! Eldfjalldzie, nie zapominaj, że ona przez całe wasze małżeństwo, przez piętnaście lat donosiła Aranie o twoim każdym, nawet najmniejszym kroku!

[img]http://i48.************/14n3hag.jpg
[/img]

Eldfjall znowu odwrócił się do okna. Nie chciał, by król zobaczył bolesny grymas na jego twarzy.
-Yova wciąż tego nie wie.
-To dlaczego jej nie powiedziałeś?- zapytał król, szeroko otwierając oczy.
Eldfjall zamyślił się. Nie zwracał uwagi na króla, szczerze mówiąc, przestał to robić już dawno. Chciał być dobrym ojcem. Nie mógł psuć własnej córce ideału bohaterskiej matki, która tak naprawdę byłą zimną ****. Nawet, jeśli miałaby go za to znienawidzić.
-Gdzie teraz jest Yova?
-Nie wiem, nie mogła uciec daleko.
-Dlaczego tak sądzisz?
-Była ranna- to Eldfjallda drażniło najbardziej. Chciał odnaleźć zaginioną córkę zanim ta wykrwawi się na śmierć w jakimś lesie, a uparty król wciąż nie pozwolił mu wyjść.
-Ona walczy w wojskach przeciwnych, powinieneś być zadowolony, że twoja armia jest na tyle wyszkolona i silna, że potrafiła zranić abiturienta Armamento.
Eldfjallda zmroził go wzrokiem.
-Chciałbyś, żeby Dronning leżała teraz ranna przy brzozie?- spytał spokojnie, z właściwą sobie ironią.
Króla znów oblał zimny pot, jednak zanim zdążył powiedzieć cokolwiek, Eldfjalld wyszedł z komnaty, nie odwracając się za siebie.

***


Ciężkie drzwi otwarły się z niepokojącym jękiem, jednak na wychodzących nie zrobiło to wielkiego wrażenia. Gorący podmuch wiatru uderzył w ich znużone twarze. Schodzili w dół zbocza, żywo dyskutując. Pomimo zmęczenia można było wyczuć radosną, swobodną aurę, charakterystyczną dla ludzi młodych i wolnych. Po chwili znaleźli się na leśnej polanie. Rozłożyli się wygodnie w cieniu drzew, nie przerywając dyskusji.
-Najważniejsze, że najgorsze mamy za sobą- powiedział popielatowłosy chłopak, żując leniwie źdźbło trawy.
-No jasne, dla ciebie egzamin z etyki był bolesny- zaśmiał się siedzący obok niego kolega, mrużąc oczy.
-Stary, pisemny mogłem jeszcze jako znieść, to znaczy, wiesz, uderzyć pięścią w stół, ale na ustnym było już gorzej- odpowiedział, nie otwierając oczu.- Kto wymyślił, że musimy zdawać etykę? Każdy ma inne zasady i nikt mi nie wmówi, że spokojem i perswazją możemy rozwiązać wszelkie problemy. To jest niemożliwe.
-Czy ja wiem Havil- odezwała się nagle dziewczyna siedząca w trawie. Krótkie, wściekle rude włosy odbijały promienie słoneczne, a ona sama sprawiała wrażenie upartej i buntowniczej.- Rozwiązanie konfliktu w sposób pokojowy oszczędza nam nie tylko wartości materialnych, jak wojsko czy broń, ale też tych duchowych- wojna, walki wpływają na nas, na naszą psychikę…
-Nie cytuj mi teraz podręczników, mam ich dość- odpowiedział oburzony Havil, unosząc się na łokciach. .-To oczywiste, że nie mam zamiaru wyzywać kumpla na pojedynek, bo ma inne poglądy niż ja…
-W takim wypadku byśmy się pozabijali- wtrącił Chris.
-…albo dziewczyny, bo powiedziała, że jestem do niczego w łóżku…-ciągnął, nie zwracając uwagi na Chrisa.
-A jesteś? Zawsze twierdziłeś coś innego- zainteresował się żywo Chris. Po chwili zgiął się w pół pod siłą kuksańca Havila.
-Po prostu uważam, że należy oddzielać sprawy prywatne, w których użycie siły, rzeczywiście, nie jest czynnikiem pozytywnym, a sprawami zawodowymi…
-Jesteś magiem i chcesz używać przemocy?- zdziwiła się Esther.
-Ja mówię o sile magicznej- zniecierpliwił się Havil tępotą swoich rozmówców.- Otrzymaliśmy wykształcenie magiczne i ja mam zamiar z tego korzystać.
-Dlatego chcesz wstąpić do wojska- skwitowała ładna blondynka siedząca na pieńku drzewa.
-Myślisz, że oni jeszcze potrzebują magów?- zapytała, dotychczas milcząca, białowłosa dziewczyna, siedząca obok Esther.
-No jasne, tam zawsze potrzebują dobrze wykształconych i utalentowanych magów- odpowiedział z pewnością Havil.
-Cóż za skromność- mruknęła ironicznie Anabell. Havil w odwecie zrobił do niej głupią minę. Z niektórych nawyków się nie wyrasta.
-No ale przecież Arana nie prowadzi już od dawna żadnych wojen- ciągnęła temat Yova.
-A Nigra Morto i powstanie rolników?- wtrąciła Esther.
-No tak, masz rację- powiedziała Yova patrząc z zamyśleniem przed siebie.
-Dajcie już spokój z takim tematami, przez najbliższe tygodnie nie musimy martwić się światowymi problemami, a jedynie cieszyć się wolnością!- krzyknęła radośnie Anabell, przeciągając się i wyciągając ręce do góry.-Nareszcie odwiedzę rodziców i stare śmiecie, już się za nimi stęskniłam.
-Tak, pewnie znów przez kilka dni będę musiał wysłuchiwać mojej mamy. Nie da mi spokoju, dopóki nie opowie wszystkich miejscowych plotek- jęknął Chris, a inni roześmiali się głośno.
Esther uśmiechnęła się szeroko.

[img]http://i50.************/ypjqc.jpg
[/img]

-Nareszcie nikt nie będzie miał wpływu na to o której się wracamy, dokąd idziemy, z kim się spotykamy…to jakiś absurd.
-No wiesz, romans z nauczycielem pojedynków to nie był najlepszy z twoich pomysłów- wtrąciła Yova, śmiejąc się.
-Niestety Yova, nie każdy jest tak święty i wierny jak Ty- przekomarzała się Anabell, zezując jednocześnie na Chrisa. Białowłosa oblała się rumieńcem, Chris jedynie uśmiechnął się, patrząc na Anabell z pobłażaniem.
-Mówi to dziewczyna, która złamała serca niemalże całej części męskiej Armamento.
-Niemalże- podkreśliła blondynka, puszczając do niego oko.
W tak beztroskiej atmosferze toczyła się dalsza rozmowa.. Niebo zaczęło przechodzić z lazurowego turkusu poprzez przydymiony błękit, aż po miękki pomarańcz, gdzieniegdzie przecinany pierzastymi smugami chmur. Powietrze przesycał intensywny zapach leśnych jagód i trawy, na której sperliły się już krople rosy.
Abiturientów również ogarnęło znużenie, jednak zupełnie niepodobne do zmęczenia wywołanego przez wiele godzin w salach egzaminacyjnych. Leniwym krokiem wracali do kampusu.
Yova z Chrisem szli wyraźnie oddzieleni od reszty grupy. Bez pośpiechu, bez słów, nawet bez jednego spojrzenia- rozumieli się doskonale.
-Pomyśl, że nigdy tu już nie wrócimy- wyszeptała Yova, nie chcąc zbudzić śpiących ptaków.
-Zawsze możesz tu wrócić jako nauczyciel- zauważył trzeźwo Chris, trzymając ją za rękę.
-Myślałam o tym- odpowiedziała poważnie Yova.
-No co ty- zdziwił się.- Byłaś najlepszą studentką na roku, czeka cię świetlana przyszłość!
-Nie chcę mieć świetlanej przyszłości- powiedziała Yova, opierając się drzewo. Cała ścieżka była oświetlona przez delikatne lampiony- władze Armamento dbały o bezpieczeństwo swoich uczniów. Czasem aż za bardzo.- Chciałabym być po prostu komuś potrzebna- kontynuowała swoją myśl.- Nie chcę odbierać laurów, na które nie zasłużyłam. Mnie nawet nie powinno tu być.
-Yova- westchnął Chris i przytulił ją do siebie.- Ty znowu swoje. Już nie musisz przejmować się opiniami zawistnych ludzi. Zresztą każdy już cię tu zaakceptował. Koniec szkoły, być może nigdy nie zobaczysz już szyderców. Taka jest kolej rzeczy, każdy idzie swoją drogą…
-Jak to? My tez?- Yova odsunęła się i otworzyła szeroko oczy.
Chris przygryzł wargę. Wiedział, że wcześnie czy później będą musieli przeprowadzić taką rozmowę.

[img]http://i48.************/96vlaq.jpg
[/img]

-Nie chciałbym tego- powiedział szczerze.- Kocham cię, i ty to wiesz. Ale jesteśmy młodzi, mamy przed sobą jeszcze tyle lat…
-Słucham?- Yova nie mogła w to uwierzyć.- Czyli co? Tak po prostu? Uważasz, że powinniśmy zapomnieć?
-Yova, nie, nie zrozumiałaś mnie- zaczął szybko Chris. Wiedział, że Yova często działa pochopnie. Zbyt często.- Ja teraz chcę wyruszyć w podróż, zdobywać doświadczenie- ty za to marzysz o kształceniu innych magów…Nasze cele się mijają, dlatego pomyślałem, że powinniśmy na jakiś czas odetchnąć…
-Nic już nie mów- wyszeptała Yova, odwróciła się na pięcie i zaczęła uciekać wzdłuż ścieżki.
-Yova!- krzyknął Chris, biegnąc za nią. Ale ona nie chciała go słuchać. Nie chciała go widzieć. Nie chciała go nawet dotknąć… Wyciągnęła rękę i wykonała nią skomplikowany ruch, przez cały czas nie odwracając się do tyłu. Chris biegnąc zatrzymał się na niewidzialnej ścianie. Upadł na ziemię, patrząc za uciekającą dziewczyną, którą przecież tak bardzo kochał…Nie tak to miało wyglądać.

***

-Nie tak!- krzyknęła nieprzytomna. Starszy, białowłosy mężczyzna dotknął jej czoła. Było wciąż rozpalone, nie pomagały żadne leki.
Niecałą godzinę temu udał się, jak to miał w zwyczaju, na wieczorny spacer. Obserwował ze spokojem i zadumą zmierzch kolejnego dnia, gdy nagle jego uwagę przykuło cos bardziej przyziemnego. Niedaleko jego chaty leżała w trawie kobieta, a raczej jeszcze dziewczyna. Był pewien, że to jedna z tych lekkomyślnych dziewuch, które idą z żołnierzami do lasu, a potem przez miesiąc nie mogą złożyć nóg. Westchnął. W końcu był medykiem, znachorem- musiał im pomagać. Ich ciałom, bo na głupotę niestety lekarstwa nie wynaleziono. Podszedł do dziewczyny. Zauważył, że ma bardzo delikatne rysy i skrwawioną twarz. Nie dostrzegł krwi na krótkiej spódniczce.

[img]http://i46.************/w2d6cy.jpg
[/img]

Chciał ją podnieść, kiedy jego uwagę przykuł złoty łańcuszek wiszący na jej szyi. Ostatni raz widział go kilkanaście lat temu, na szyi pięknej rudowłosej kobiety. Ale skoro ta dziewczyna go teraz nosi to musi to być…
-Yova?- wyszeptał. Zaniósł ją ostrożnie do chaty. Żeby tylko nikt nie przyszedł teraz do niego po pomoc.
Złożył ją delikatnie na kanapie i nie wiedział co dalej. Dać znać Eldfjallowi? Tak, to powinna być pierwsza rzecz, jaką będzie musiał zrobić. Ale na razie zajmie się Yovą. Przyklęknął przy niej i odruchowo pogłaskał po policzku. Nie robił tego od tak dawna… Kontakt z nią urwał się kiedy poszła do szkoły. A przecież był dla niej dobrym dziadkiem…Był też dobrym ojcem dla Eldfjallda- kiedy dowiedział się, że jego żona, dla której zrobiłby wszystko, po kryjomu donosiła na niego nieprzyjacielowi, serce mu omal nie pękło- pękło dopiero, kiedy Yova uciekła z zamku.

[img]http://i46.************/2621mog.jpg
[/img]

-Nie tak!- krzyknęła znów otworzyła szeroko oczy.
-Yova- powiedział szybko,. Popatrzyła na niego, ale jej wzrok był nieprzytomny.- Yova, słyszysz mnie?
-Ja…nie chciałam…ona…oszukała mnie…-łzy pociekły po jej skrwawionych policzkach.-…to on…cierpiał, i…nie chciał…nie chciał zabić?- spytała patrząc w obłędzie na niego.
-Nie chciał- odpowiedział szybko.-On musiał.
-Kochał… jak…Chris…- z jej ust wydobyło się jeszcze ciche rżenie świszczącego powietrza. Po nabrzmiałych wargach pociekła krew, ciemne oczy spoczęły na suficie, i była to ostatnia rzecz jaką zobaczyły.

***

Słońce delikatne otulało drzewa złocistym blaskiem. Słychać było ciche opowieści liści, które za sprawą delikatnego podmuchu wiatru wyjawiały swoje najskrytsze tajemnice.
Drobne kamyczki skrzypiały pod jej nogami. Wzięła głęboki oddech.. Nawet powietrze tu było inne. Wciąż pachniało krwią. Wzgórze Arklys, na pamiątkę pierwszej bitwy wojny hopeańskiej zostało zamienione w cmentarz- ku pamięci poległym.
Przeszła przez główną ścieżkę i skręciła w jedną z bocznych alejek. Po chwili znalazła się uroczym zakątku. Stał tam duży grób, otoczony polnymi kwiatami. Na ławce siedział ciemnoskóry mężczyzna, intensywnie wpatrujący się w kamienny grób, jakby chciał go ożywić. Ale ten na złość pozostawał tylko kamieniem.
-Czułam, że cię tu dzisiaj spotkam- powiedziała Esther, siadając obok niego.
-To już cztery lata- odpowiedział, nie spuszczając wzroku z grobu.- Dziwię się, że jej ojciec tak łatwo oddał ci…trumnę.- Imię Yovy wciąż nie przechodziło mu przez gardło.
Esther zamyśliła się.

[img]http://i45.************/11c785i.jpg
[/img]

- Miał jedyne pewne zastrzeżenia co do grobowca. W Hopeanie są one bardziej strojne. Eldfjalld to dobry człowiek. No i dobry król.
-No tak król. To szczęście, że dawny król umarł, nie pozostawiając po sobie syna. Tylko jedną córkę…
-…która oddała władzę temu, który tak naprawdę ją posiadał- dokończyła Esther.- Ale tytuł królewny wciąż jej przysługuję.
W sennej ciszy minęło kilka minut. Żadne nie chciało jej zakłócać.
-Wciąż nie mogę przyzwyczaić się, że jej nie ma- wyszeptał po chwili Chris.
-Ja też-odpowiedziała Esther patrząc na delikatne kwiatki ustawione na grobie Yovy.- Ty to przyniosłeś?
-Lubiła je.
-Chris- Esther wzięła go za rękę i popatrzyła w jego smutne oczy.- Kochałeś ją, wiem. Ale czytałeś list, który dla nas zostawiła. Tam wyraźnie pisała, żebyś szedł dalej. Taka jest kolej rzeczy, każdy idzie swoją drogą…
-Przestań- szarpnął się Chris.- Przepraszam- powiedział patrząc na nią ze skruchą.. Przecież Esther nie wiedziała, ja bardzo ranią go te słowa. Jego własne słowa.
-Yova- wypowiedział to imię na głoś pierwszy raz od czterech lat.- Ja cię nie zapomnę- patrzył z uporem w kamienny grobowiec.-Nigdy.
Esther popatrzyła na niego z zatroskaniem.
-Chodź- powiedziała cicho.- Chodź, odwiedzimy jeszcze grób Anabell. Havil prosił, aby złożyć też bukiet na jej grób od niego. Na razie wciąż uczestniczy w tych tajnych naradach narodowych.
-Przynajmniej on spełnij swoje marzenia- uśmiechnął się Chris.
Wstali, wzięli się pod ręce jak starzy przyjaciele i ruszyli wzdłuż ścieżki.
A kamienny grobowiec wciąż stał majestatycznie, pozwalając dużym konarom drzew rzucać na siebie delikatny cień.

[img]http://i50.************/3127m6d.jpg
[/img]

lithium 09.02.2010 21:52

Odp: Heltemodig
 
jaaa, ale mi smutno teraz. ale swietnie to wszystko opisalas, mam nadzieje, ze stworzysz cos jeszcze!

Bezimienna 10.02.2010 09:45

Odp: Heltemodig
 
NIEEEEEEEE!!!!!!! JAK TY MI TO MOGŁAŚ ZROBIĆ?!?!?!?

przez ciebie urżnęłam się nożem!! Za karę masz krytykę! :P

Cytat:

-Nie nie miałem
przecinek;

Cytat:

Havil prosił, aby złożyć tez bukiet na jej grób od niego.
kropka na z

Cytat:

Był pewien, że to jedna z tych lekkomyślnych dziewuch, które idą z żołnierzami do lasu, a potem przez miesiąc nie mogą złożyć nóg.
mam chociaż jakiś fajny tekst :PTaka korzyść :(

nie wierzę że to koniec i że Yova NIE ŻYJE!!!!!!!

jestem w zbyt ciężkiej depresjii żeby napisać coś więcej!

Alexiel 10.02.2010 12:59

Odp: Heltemodig
 
Tym razem nie przeoczyłam odcinka ;)

A więc, co do opisów nie mam oczywiście zastrzeżeń - na początku mogą się wydawać zbyt kwieciste, ale to wrażenie znika po kilku zdaniach i człowiek całkowicie zatapia się w wykreowanym przez Ciebie świecie.
No tak, wiedziałam że ojciec Yovy nie był złym człowiekiem - takie ciacho nie mogło być złe ;P
Zastanawia mnie jedno, skąd leżąca (umierająca) Yova dowiedziała się prawdy o swojej matce? Coś mi umknęło?

No i jako całokształt. Cudownie piszesz, mam nadzieję że stworzysz coś jeszcze. Podobał mi się motyw uśmiercenia głównej bohaterki, mimo że był smutny. Teraz widzę, że od pierwszego odcinka tak ją wykreowałaś, że wiedziałam że zginie ;)
Szkoda mi tylko trochę Chrisa. Jego własne słowa, że każdy powinien pójść swoją drogą zostawiona mu "na pożegnanie" od Yovy - trochę to niesprawiedliwe. W sumie, miał jakby rację.

Charionette 10.02.2010 16:10

Odp: Heltemodig
 
Szkoda, że to koniec :(
Ale mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że nie każdy ma takie debiuty :D
Piszesz fantastycznie. Masz straszny potencjał i mega zapas opisów :)
Super. Mam nadzieję, że coś jeszcze wyskrobiesz :P

Pozdrawiam

Invidia Semper 10.02.2010 16:23

Odp: Heltemodig
 
centa
Przynajmniej nie płakałeś!
Ale dziękuję Ci bardzo!: )

Carolina
przykro mi, że wpędziłam Cię w depresję, nie miałam takiego zamiaru!
Może jak z niej wyjdziesz napiszesz coś więcej xd

Alexiel
Aaa i tu jest pies pogrzebany- nie napisałam dokładnie nawet o czym bredziła Yova, dając tym samym czytelnikowi powód do namysłu jak i własnej kreatywności- to pozostało niezapisaną kartą;)
Niestety, ja nie mogłam zrobić z jej ojca złego człowieka- od początku go polubiłam xd

Nysia
Jej, dziękuję;p
Coś jeszcze...kiedyś na pewno o tym pomyślę, ale pomysł zwykle wpada do głowy znienacka;p

Bezimienna 11.02.2010 16:23

Odp: Heltemodig
 
uff, wdech, wydech.... już!

to twój debiut GENIALNY! Mam nadzieję że napiszesz coś więcej (i marzę skrycie żebyś łaskawie czytała moje nowe FS.Ukaże się wkrótce![jak w sygnie])
mi poprostu brak słów żeby opisać fajność tego FS.

nie wydumam nic więcej :(

Pzdr~Carolina

Ellie 11.02.2010 18:18

Odp: Heltemodig
 
az mam lzy w oczach, naprawde. czytalam, czytalam i bylam pod coraz wiekszym wrazeniem... teraz dopiero widze, jaka kupa bylo moje fotostory : O
naprawde swietne. swietne, cudowne, fantastyczne, nieziemskie, niesamowite, boskie, genialne, wspaniale - wlasciwie tylko tyle jestem w stanie napisac.
musisz napisac cos jeszcze! musisz!
debiut roku 2009 (czy tam 10, juz nie wiem)

ps. hmm cos mi nie pasuje ze zdjeciami. bo najpierw yova ma krotkie wlosy, potem dlugie i potem znowu krotkie. i ubrania tez ma inne.
nie wiem, czy to specjalnie czy moze ja czegos nie zrozumialam w tym zachwycie? : D

Bezimienna 11.02.2010 18:31

Odp: Heltemodig
 
Niet, ja też to zauważyłam ale siedziałam cicho :D


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 05:54.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023