![]() |
Odp: Forumowa Mafia
Roia spała. Nie chciałem jej obudzić, więc po cichu położyłem się w moim łóżku.
Nie mogłem jednak spać, bo cały czas rozmyślałem o ostatnim zabójstwie. Wraith muszą mieć jakiś plan... Tylko jaki? A co jeśli... Nie, na razie lepiej o tym nikomu nie mówić, muszę się dobrze zorientować w sytuacji zanim kogoś oskarżę... |
Odp: Forumowa Mafia
Don caly czas myslal o mezczyznie, ktory powiedzial o Meonie. Skoro ona nie zyla, to rewelacje nieznajomego nie byly trafne. - to nie na moja glowe. musze sie z tym przespac...
|
Odp: Forumowa Mafia
- Rozumiem. Może sprawdźmy ich razem? Proszę, nie wspominaj już dziś o śmierci, wystarczy. To co, idziemy na zwiedzanie? - zaproponowała.
Chrupek jednak się wahał. |
Odp: Forumowa Mafia
- Dobrze, pójdę - odrzekłem. - Ale musimy być bardzo ostrożni.
|
Odp: Forumowa Mafia
- Kto pierwszy? - zapytała Cherrie otwierając drzwi.
- Proponuję Luflee, co o tym myślisz? - Dobrze, chodźmy juz. Pamiętaj tylko: uważaj na siebie i nikomu do końca nie ufaj. - Rozumiem. |
Odp: Forumowa Mafia
Meona, jednego wyznawcę mniej? po co zabijać jedną ze swoich? dziwna taktyka, ale w 50% dzisiaj miałem dobre przeczucia
|
Odp: Forumowa Mafia
gdy zaczynalo mi juz szumiec w glowie postanowilam wrocic do kwatery. upijanie sie w samotnosci to nie jest dobra metoda. tymbardziej ze jutro pewnie bedzie ciezki dzien..
|
Odp: Forumowa Mafia
John Kubussini zagłębił się tak bardzo w lekturze, że nie spodział się ile czasu mu na tym minęło. Zakończywszy czytanie, postanowił udać się do swojej pracowni, z nadzieją że czeka tam na niego jakakolwiek wiadomość.
Wieczór był ciepły i przyjemny. John wychodząc z budynku odetchnął świeżym powietrzem. - Ahh jak przyjemnie, oby wszystkie wieczory takie były. Mężczyzna szedł miarowym krokiem do swojej pracowni. Przed budynkiem stało jak zwykle dwóch strażników. Ku zdziwieniu Johna, z daleka wpierw kiwnęli serdecznie głową, a gdy się bardziej zbliżył usłyszał jeszcze serdeczniejsze: Dzień dobry. Udawszy się na piętro, na którym znajdowała się pracownia Kubussiniego, mężczyzna został zatrzymany przez zastępcę dowódcy. - Witaj Johnie, jak samopoczucie? - W normie Panie... - Panie Jeremy Smith. Dokończył serdecznie zastępca. - Proszę mi wybaczyć, nie mam pojęcia czy nie pytałem się o Pana imię i nazwisko czy mi wypadło z głowy. - To ja przepraszam, nie przedstawiłem się Panu. - Ważne że nadrobiliśmy zaległości w tym temacie. Powiedział serdecznie John. Kiedy mężczyzna miał się zapytać, czy ktoś nie zostawił dla niego jakiejś wiadomości, Jeremy go uprzedził. - Był tu dziś jakiś mężczyzna, pytał się o Pana sir. Nie przedstawił się, ale było widać że Pana szuka. - Czy zostawił coś dla mnie. - Owszem. Proszę. Smith wręczył Johnowi notatkę, która zostawił dla niego tajemniczy mężczyzna. - Dziękuję bardzo. - Powiedział - Pozwoli Pan że udam się teraz do mojej pracowni? Mam sporo pracy. - Oczywiście, nie zatrzymuję Pana. Obowiązki to obowiązki. Rozeszli się w przyjaznej atmosferze. John pospieszył do swojej pracowni. Za każdym razem gdy się do niej udawał, przeklinał się głośno. - Cholera idioto, ogarnij wreszcie ten syf. Usiadł i przeczytał z ciekawością liścik. "Sluchaj, podszedles dzisiaj na stolowce do nas. Prosiles o kontakt. Nazywam sie Don. Zostawiam ci namiary na moje mieszkanie. Jak cos to sie odezwij, chcialbym porozmawiac z toba" Po przeczytaniu, John zastanawiał się, kim był ten tajemniczy mężczyzna. Gdy podszedł do stolika siedziało tam dwóch mężczyzn i kobieta. - Ah tak. Już wiem. Przypomniał sobie przywitanie tych dwóch mężczyzn. Już wiedział który to Don. Ucieszył się. Wreszcie miał okazję kogoś poznać i podzielić się swoimi spostrzeżeniami. - Czyli jednak brakowało mi stanowczości. - Pomyślał - Niepotrzebnie jednak tak warknąłem, mogłem ich przestraszyć swoim zachowaniem. John siedział teraz i zastanawiał się jak skontaktować się z Donem. Namiary zostawione przez mężczyznę, w wyniku zmierzwienia kartki przez Jeremego stały się kompletnie nieczytelne. - Czas wykorzystać moje kontakty. Po krótkim czasie. - Jeremy, sir. Ma Pan chwilkę czasu? - zapytał. - Dla Pana zawsze znajdę czas. - odparł serdecznie. - Mam problem i mam nadzieję że pomoże mi Pan go rozwiązać. Bez niepotrzebnego owijania w bawełnę, John przeszedł do konkretów. - Chciałbym skontaktować się z tym mężczyzną, który zostawił mi wiadomość. Jednak nie wiem jaką kwaterę zajmuje. Jest Pan w stanie udzielić mi informacji gdzie go szukać? - Jasne. - odparł zastępca - Mam wgląd do bazy danych. Podeszli razem do komputera, Jeremy zaczął wystukiwać jakieś hasła z prędkością światła. Już po kilku minutach John miał namiary na Dona. - Proszę bardzo sir. Oto dane tego mężczyzny. Proszę tylko ich nikomu nie ujawniać! - Ma Pan moje słowo jak i przysługę. - odparł, po czym dodał - Dziękuję za pomoc. - Taka moja rola. Jaremy zaśmiał się, skinął głową do Johna i odszedł. - A więc to tam Cię znajdę. John był zmęczony dzisiejszym dniem, pożegnał się z osobami, które znajdowały się na tym samym piętrze co on i ruszył ku swojej kwaterze. Było już bardzo późno. W drodze do swojego lokum, John wziął jedną z niewielu już leżących na murku gazet. Od razu rzucił mu się w oczy nagłówek. Z ostatniej chwili: Maqryll nie żyje. Został znaleziony w oceanie. Policja podejrzewa samobójstwo! Zjechał trochę niżej wzrokiem i ukazał mu się drugi z przerażających nagłówków: Meona zamordowana! Policja szuka świadków. John zamarł. - Meona zamordowana? Ale jak to przecież ona była w mafii? Jakim cudem? W głowie mężczyzny zaczęło się piekło, tysiące myśli zaczęły w jednej chwili gromadzić mu się w głowie. Tysiące pytań. - Miałem co do niej podejrzenia. Dopóki nie mówiłem o nich głośno, nic się nie działo. Wystarczył raz. Zapewne dowiedzieli się od kogoś że ją podejrzewam i ją sprzątnęli. Ale dlaczego ją, a nie mnie? Wtem wpadła mu do głowy najgorsza z myśli: - Oni są pośród nas. Pośród naszej ekspedycji. Podsłuchują naszych rozmów, śledzą nas, a my nic o tym nie wiemy, nawet ich nie podejrzewamy. I oni o tym dobrze wiedzą. Jak nic z tym nie zrobimy to zginiemy. Popędził co sił w nogach do swojej kwatery. Wziął długopis i kartkę w dłoń i zaczął pisać: "Donie, dziękuję za Twój list. Jest mi niezmiernie miło że zainteresowałeś się moją osobą. Spotkajmy się dziś późnym wieczorem w jakimś spokojnym i zacisznym miejscu. Mam Ci tyle do wyjaśnienia. Spotkajmy się na południowo-zachodnich obrzeżach Atlantydy. Proszę Cię zaufaj mi." Zgiął liścik na pół i przez chwilę na niego patrzył. - Mam nadzieję że przybędzie na wyznaczone miejsce. Było już grubo po północy. Bliżej do wschodu niż zachodu. John udał się pod drzwi kwatery Dona - Gdyby nie Jeremy, nie wiem jakbym Cię znalazł - i wsunął liścik pod drzwi. Po drodze, do swojej kwatery John nie spotkał nikogo. Szedł krok w krok ze swoim cieniem. Wszedł do swojej kwatery, usiadł się na łóżko i zaczął myśleć. - W najbliższym czasie muszę spotkać się z tym policjantem, synem Gertrudy Totmeister, ale przed tym muszę spotkać się z Donem, muszę mieć jakąś bratnią dusze w działaniu. Myślę że przyjdzie, tak jak mu napisałem. Gdybyśmy byli na Ziemi i posługiwali się ziemskim czasem było by prościej. Powiedziałbym mu że ma być po 21 i załatwione. Tu jednak doba jest dłuższa, dlatego trzeba się posługiwać innym czasem. John był bardzo zmęczony, miał nadzieję że kolejny dzień będzie dla niego łaskawszy. Położył się i zasnął.... |
Odp: Forumowa Mafia
Dopiero wstałem. Mam mętlik w głowie. Po co moeliby zabijać jedną z nich ? Może pozbyli się jej bo podejrzewano ją o członkostwo w mafii ? Lub po prostu wystawili nam kozła ofiarnego by namieszać nam w głowach ? Nie... Sam już nie wiem.
Podwodna ekspedycja wyłowiła z dna broń, której używali pradawni przeciwko Wraith. Dzisiaj ją przebadam. Mam nadzieję, że następny "ścięty" będzie zdrajcą. |
Odp: Forumowa Mafia
Postanowiłem zaryzykować. Maqryll w swoim szaleństwie miał trochę racji. Nikt go jednak nie słuchał, bo sprawiał wrażenie obłąkanego. Muszę być bardziej przekonujący.
- Posłuchaj - powiedziałem do Charionette. - Jestem pewien, że winny jest John Kubussini. Nikt go nie podejrzewa, bo jest ranny. Powiedz wszystkim osobom, z którymi się kontaktujesz, aby przekazały tę wieść zaufanym znajomym. Wspólnie pokonamy całą szajkę. Wyszedłem na zewnątrz, aby rozejrzeć się za znajomymi. Byłem przekonany o swojej racji. John od początku podejrzewał Meonę, choć nie dawała ona żadnych powodów do podejrzeń. Podobnie rzecz miała się z Motyką. To dwaj wytrawni gracze, którzy wiedzą, w jaki sposób nie wzbudzać wątpliwości i po cichu dokonywać okrutnych morderstw. Musiałem zaryzykować. Jeśli zginę -trudno. Mam nadzieję, że przynajmniej moja śmierć sprawi, iż pozostali mi uwierzą i pozbędą się tej dwójki, a później reszty Wraith. |
Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 09:21. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023