Helena Wiktoria
Witam!
Mimo, iż jestem tu od dawna zarejestrowana, ujawniać się zaczynam teraz. I na samym początku, chcę państwu przedstawić moja drogie fotostory "HElena Wiktoria". Ludzie piszący na SimsWeb powinni je już znać, ale i tak je zamieszczę tutaj, by pokazać je innym. Mam nadzieję, że się wam spodoba. Mile widziana krytyka (rozsądna i konstruktywna!) i oceny. ~~~ Rok 18XX Zacząłem spisywać to, co pamiętam. „Helena Wiktoria” Część pierwsza I Doskonale pamiętam ten dzień. 16 listopada. Miałem wtedy 6 lat. Padał deszcz… Nie. Była burza. Tak, burza. Siedziałem w głębokim fotelu, w salonie posiadłości pewnej Zamożnej Damy i z niecierpliwością patrzyłem na tarczę starego zegara w kącie. Czułem znudzenie, senność. http://img124.imageshack.us/img124/8033/83334245mt3.gif Czekałem tak już od dwóch godzin, w tym pustym salonie pełnym ciężkich mebli i niepotrzebnych ozdób. Jednak musiałem być cierpliwy, nie mogłem wyjść sam z domu. Musiałem czekać na matkę, która właśnie tego dnia odbierała poród… http://img407.imageshack.us/img407/2049/17993784ty0.gif Doskonale pamiętam, o której godzinie ujrzałem ją wychodzącą z sypialni Zamożnej Damy. Wybiła 17, gdy oblana potem twarz matki zrównała się z moją a z jej ust wydobyło się pytanie: - Chcesz zobaczyć dzidziusia? Po raz pierwszy mogąc ujrzeć niemowlę, zeskoczyłem szybko z fotela i pognałem ku otwartym drzwiom sypialni. W pokoju było jasno, lecz duszno i nieprzyjemnie. Powietrze pachniało potem i krwią, spirytusem i bandażami. Na wielkim łóżku z baldachimem leżała zmęczona Zamożna Pani, której włosy były mokre, nieprzyjemne. Usta jej drżały, na słabych rękach trzymała malutkie zawiniątko. Przestraszone podszedłem bliżej. Spojrzałem z ciekawością na kobietę, a ta, uśmiechając się do mnie, podała nowo narodzone dziecko służce, która powoli przykucnęła przy mnie bym mógł ujrzeć twarz noworodka. - To dziewczynka – Usłyszałem nad sobą zmęczony głos Zamożnej Damy. W pierwszym momencie przeszedł mnie dreszcz. Lecz potem przyjrzałem się bliżej okrągłej, różowej buzi. Dziewczynka miała szerokie usteczka, pucułowate policzki… aż dziw, że tak to wszystko dokładnie pamiętam. Z każdym szczegółem. Pamiętam każdy zapach tego dnia, pamiętam wszystkie twarze, stroje, firanki w oknach… A swego pierwszego dnia w szkole nie potrafię odnaleźć w swej pamięci. II Dali jej na imię Helena Wiktoria. Mimo iż w ogóle nie spędzaliśmy razem czasu, widywałem ją codziennie. Codziennie przychodziłem koło jej domu, spacerowałem pod jej żelaznym płotem, zaglądałem do ogródka, w którym tak bardzo lubiła się bawić. Czas mijał. Ona rosła, ja dojrzewałem. Podglądanie powoli przestało mnie bawić, ciekawość ulatywała. Jednak powróciła, gdy w pewną niedzielę Helena Wiktoria postanowiła zaprosić mnie do swej gry. http://img120.imageshack.us/img120/5747/91342683ss6.gif Była to niedziela, wiosną, w dniu moich piętnastych urodzin. W drodze do kościoła minąłem posiadłość Zamożnej Damy, nie chcą jednak zaglądać do jej ogrodu. Gdy zacząłem się oddalać od żelaznego płotu usłyszałem za sobą cieniutki głosik. Odwróciwszy się, zobaczyłem, ze to właśnie woła mnie Helena Wiktoria. - Zawsze się witałeś! – Powiedziała głosem pełnym oburzenia. - Ja…? - Tak! Zaglądałeś i się uśmiechałeś. Kilka dni temu tak było. Rok temu też. Czemu teraz nie? Spojrzałem w błękitne oczy dziewięcioletniej dziewczynki. Była chuda, niska, sprawiała wrażenie lalki. Lalki z porcelany – blada twarzyczka niczym nie przypominała tamtej, którą widziałem 9 lat temu w dusznej sypialni jej matki. Czarna sukienka tylko podkreślała kredową cerę. Jedynie jędrne usteczka przypominały o pulchnym dzieciątku. - Przepraszam – wyjąkałem, wciąż zaskoczony reakcją dziewczynki. - No! – Odparła tryumfalnie odgarniając jasne włosy z czoła. – Chodź! No chodź! Wyciągnęła do mnie malutką dłoń. http://img99.imageshack.us/img99/7569/50144047qd3.gif Cóż miałem zrobić? Nie miałbym serca zostawić jej, powiedzieć nie, albo, co gorsza – uciec! Musiałem, więc, dla spokoju duszy, przeskoczyć płot i znaleźć się w królestwie Heleny Wiktorii. Tego dnia byłem jej niańką. Nie. Byłem jej zabawką. Spełniałem każdą jej zachciankę, prośbę. O dziwo nie przeszkadzało mi to. Po części traktowałem to jako swój obowiązek. Przenosiłem jej zabawki, zawiązywałem pantofelki, zrywałem kwiaty spod okien jej pokoju. Nim zdążyłem spostrzec, minęło wiele godzin. W panice musiałem się tłumaczyć najpierw dziewczynce, dlaczego musze już ją opuścić, potem czekała mnie rozmowa z matką. Lecz nie żałowałem żadnej minuty spędzonej z Heleną Wiktorią. Po raz pierwszy od dłuższego czasu czułem się komuś naprawdę potrzebny. Potrzebny w błahych czynnościach, ale to już znaczenia nie miało. III Moje dzieciństwo minęło spokojnie. Na beztroskich zabawach z przyjaciółmi, szkolnych psotach. Młodość nie zaskakiwała… do czasu. Ukończywszy szesnaście wiosen życia musiałem zdecydować, co w życiu chcę robić. Nie stając jeszcze nigdy przed ważnym wyborem, poszedłem drogą bliską sercu mej matki. Teraz, w głowie mam obraz jej zapłakanych ze szczęścia oczu, gdy usłyszała, ze zapragnąłem zostać lekarzem. Od tamtego czasu całe dnie spędzałem na szkoleniu się w tematyce przyrodniczej, chemicznej, czasem nawet filozoficznej. Zacząłem zadawać sobie sam pewne pytania, których dotąd nie śmiałem nawet tworzyć. Lecz ten pozorny spokój budowania własnej przyszłości został nagle zburzony przez jedną kobietę. Miała lat dwadzieścia trzy. Jędrna lśniąca skóra, ciemne włosy często spięte w niemalże idealny kok. Jednak nie nosiła drogich sukien, pantofli. Była z ubogiego domu, a mimo to poruszała się z gracją, wdziękiem przypisanym tylko wielkim damom. A na imię jej było Anna. Pomagała mojej mamie przy przyjmowaniu porodów, asystowała miejscowemu lekarzowi przy operacjach. Inteligentna, miła, zawsze uśmiechnięta… Mógłbym wymieniać jej zalety całymi dniami! Potajemnie podglądałem ją w jej pokoju, który wynajmowała w domu gdzie mieszkałem z matką. Ciągle szukałem jakiegoś pretekstu by zacząć z Anną rozmowę, wyszukiwałem argumenty by móc zapukać do jej drzwi. Pierwszy wstawałem, by móc ujrzeć jak ukochana zmierza w stronę łazienki. Kładłem się ostatni spać, tylko po to, by widzieć jak Anna znika w swej sypialni. Wiecznie rumiany, w jej towarzystwie czułem się jakby z miej duszy zrzucono cały niepotrzebny ciężar. - Arturze – W uszach zabrzmiał delikatny glos Anny. – Słyszałam, że masz zamiar zostać… lekarzem. - Tak… - odpowiedziałem cicho biorąc łyk herbaty. – Sądzę… sądzę, że to chcę robić w życiu… Siedzieliśmy przy stole tylko my dwoje. Matka wyszła po sprawunki do miasta, właściciel domu już od dawna tu nie zaglądał. Tylko ona i ja. http://img99.imageshack.us/img99/9373/4apo4.gif - Jesteś odważny – oznajmiła z uśmiechem na twarzy. – Niewielu młodych ludzi stać na takie poświęcenie się… - Innym? – Dokończyłem za nią i po chwili wbiłem ze wstydu wzrok w gładki blat stołu. - Tak! – Usłyszałem w odpowiedzi – I nie ma się, czego wstydzić! Jej dłoń powędrowała ku mojej, bym po chwili mógł poczuć ciepłą i gładką skórę kobiety. Nawet nie zdałem sobie sprawy z tego, że po chwili już się całowaliśmy. Nie pamiętam niczego, prócz smaku jej szminki. I zapachu jej włosów. Czas jakby pędził szybciej… albo to my pędziliśmy jak oszalali. W pewnym momencie zorientowałem się, że Anna chce tego samego, co ja. Że jednak wiedziała o mojej potajemnej miłości i sama jej zapragnęła. Tej bliskości ze mną. http://img412.imageshack.us/img412/1766/86310599wu2.gif Czułem jej pulsującą krew, oszalałe serce. Słyszałem rozkoszne jęki…, lecz nie potrafię wydobyć z mej pamięci: gdzie? Jak? Co było potem? Czy wróciła matka i nas zastała w salonie? Czy może to była sypialnia Anny? Czemuż nie potrafię spamiętać tak ważnych dla mnie wydarzeń, a przed oczami mogę odtworzyć tak nieistotne obrazy jak choćby twarz noworodka? |
To FS mnie olśniło. Gramatyka i pisownia poprawna, a i sama fabuła i pomysł oryginalne. Bardzo spodobał mi się klimat. :) Wyjątkowy. Czekam na następny odcinek. Pozdrawiam!
|
Nie no, dech mi w piersiach zaparło! Świetne, wspaniałe i normalnie szok. Chciałabym pochwalić za zdjęcia i brak błędów. Zupełnie. Nawet jednego! Nieczęsto widuje się taki fotostory.
Fabuła wspaniała! Świetne zdjęcia, stylistyka i temat. Nie no, wogóle, tylko pisz dłuższe roche odcinki (chyba, że to miał być prolog?) Moja ocena: 10/10, nie mam NAJMNIEJSZYCH zastrzeżeń. P.s: Pierwsza pierwszy raz :D Pozdrawiam :) |
Twoje fotostory bardzo fajnie się zaczyna. W końcu coś nowego: inny rok, inny charakter, inne stroje, inna fabuła. Kolor zdjęć też niczego sobie. To wszystko nadaje taki bardzo tajemniczy charakter i sprawia, że nie mogę się doczekać następnego odcinka!
...10/10:) |
Ładne, a zdjęcia są rewelacyjne
widziałam to opowiadanko na web ale go nie krytykowałam, tam
- zajęta czym innym teraz to zrobię: - bardzo ale to bardzo ładne i dobre zdjęcia, zwiększają atrakcyjność opowiadania - dobrze się czyta moje odczucia, taka mini recenzja -- oczywiście po tym co dałaś historia mężczyzny opisywana od jego dzieciństwa, doskonały przykład dziennika spisywanego po czasie, z lukami w życiorysie, wyzuty z emocji, jednostajny i nie ewolucyjny sposób opisywania i prezentacji bohatera tak jakby stary dziadek siedział na fotelu i z żalem do świata i pisał to co pamięta dlaczego tak uważam: bo bohater jako sześciolatek i jako piętnastolatek jest taki sam, ten sam sposób myślenia i odczuwania, a ten kto to opisuje sprawia wraże, jakby patrzył na swoją przeszłość przez kilka razy złożony tiul, to co widzi jest, zamazane i jednakowe i nawet takie wydarzenia jak, pierwszy raz ze starszą od siebie kobietą mają tą samą ciepłotę co opisywanie jak się robi przetwory z porzeczek na przykładzie „David Copperfielda” – koleś pisze o swoim życiu od dzieciństwa - czytasz i czujesz różnice, pomiędzy dzieciakiem, nastolatkiem i w końcu młodym mężczyzną gotowym aby uporać się z upiorem z przeszłości ładne to co napisałaś ale takie........ jesteś dorosła i sama napisałaś, że gotowa na krytykę dlatego Ci ją dałam pozdrawiam edit: zapomniałam ocenić 10/10 --- bo w obliczu innych fotostory ma nominację na jedne z lepszych, według norm tego forum :P sama zaczęłam interesować się pisaniem i wiem, że nie jest łatwo |
Zgadzam się z poprzednikami. Zdjęcia wspaniałe! I teraz zżera mnie ciekawość co będzie z Heleną Wiktorią (jak to dumnie brzmi). Ale jeszcze nie widziałam takiego fs. Gratulacje. I od razu w pierwszym odcinku dużo się dzieje. 10/10
|
Świetne... nie moge sie doczekać kolejnego odcinka. 10/10 |
Twoje FS jest po prostu genialne i mimo, że jest to dopiero pierwszy odcinek to ja już to wiem! Zdjęcia są wspaniałe i nadają odpowiedniego klimatu, dzięki czemu można wprost przenieść się w tamte czasy, a tekst jest również wyśmienity :) Jestem zachwycona i z niecierpliwością czekam na następny odcinek! :D
|
Odp: Helena Wiktoria
Dziękuję za wszystkie mile komentarze i oceny - naprawdę.
I powiem jeszcze, ze Naomi ma rację : )Ciesze się , że tak to FS odczuwasz, to znaczy, ze jestem na dobrej drodze. ~~~ IV Anna i ja musieliśmy ukrywać nasz związek. Miałem z tym niejakie trudności, ze względu na to, iż mieszkałem z matką. Jednak w chwilach sam na sam nie myślałem o innych ludziach. Liczyła się dla mnie tylko ukochana kobieta. Minął kolejny rok, a my wciąż organizowaliśmy potajemne schadzki w środku nocy, by uciec od wścibskich spojrzeń otaczających nas przyjaciół. Zmieniłem się. Moje spojrzenie na świat się zmieniło. Mimo mego młodego wieku chciałem już coś osiągnąć, poczuć się odpowiedzialny za rodzinę. Chciałem być kimś. A szczególnie dla niej, dla Anny. Mógłbym nawet zabić, gdyby to pozwoliło mi spędzić z nią resztę moich dni. Każdą myśl poświęcałem Annie. Każdy ruch, spojrzenie. Muśnięcia dłoni, przypadkowe otarcia ramieniem… to wszystko dawało mi zapowiedź kolejnych wieczorów będących spełnieniem mych najśmielszych fantazji. I nie obchodziło mnie nic, prócz jej oddechów i dotyków. Może i nasz związek opierał się tylko na cielesnych przyjemnościach, lecz nie dopuszczałem do siebie tej myśli. Starałem się żyć chwilą. Byłem kochany przez dwie kobiety, co dawało mi wielkie korzyści. Matka, mająca tylko mnie po śmierci ojca, łożyła na me utrzymanie i edukację. Druga, kochanka, troszczyła się o mnie od strony rozrywek, duchowych i cielesnych rozkoszy. Przy niej byłem beztroski, czułem się bezpieczny. To dziwne, że to mężczyzna czuje się tak przy kobiecie… Jednak nie miało to dla mnie znaczenia w tych wspólnych chwilach. Raz leżeliśmy na trawie, za miasteczkiem, w pewien upalny wtorek. Może jednak to była środa… Anna głaskała mnie po jasnych włosach, czasami jej opuszki palców masowały me policzki. Odleciałem w świat marzeń i ukrytych pragnień, nie widziałem niczego innego prócz twarzy kobiety, którą kochałem. Przynajmniej w tamtej chwili zdawało mi się, że me serce należy do niej. http://img45.imageshack.us/img45/6480/60584831sz6.gif Najlepiej wspominam pewna sobotę w kwietniu… Wiał lekki wiatr, w powietrzu czuło się zapach kwitnących kwiatów i drzew. Szum liści pieścił nasze uczy, tak jak me palce jej ramiona. Ramiona Anny. Szeptaliśmy sobie czułe słowa, rozkoszując się wzajemnym oddechem. Pragnąłem jej bardziej z każdą chwilą. Lecz nasze czułości zostały brutalnie przerwane przez nadchodzących dwóch młodzieńców. Jednym z nich był Konrad, mój dobry kolega, z którym razem przygotowywaliśmy się do pójścia na studia medyczne. Drugi (zapamiętałem u niego rude włosy), był mi znany tylko z widzenia. - Szukamy cię cały ranek – usłyszałem, gdy dobiegłem do Konrada – Mamy dla ciebie list… I wręczył mi białą kopertę z pieczęcią, zaadresowaną do mnie. Była to wiadomość od Zamożnej Damy… szybko złamałem pieczęć, lecz czytanie przerwała mi uwaga Rudego. - Czy to nie jest Anna… ta młoda akuszerka? Szybko odwróciłem się w stronę kochanki. Byłem wściekły na siebie, że pozwoliłem by ktoś widział nas razem w takim miejscu. - Nie wiecie, dlaczego mnie wzywają? – Szybko zmieniłem temat, wbijając wzrok w kartkę z zaproszeniem. http://img45.imageshack.us/img45/4779/11950476gx9.gif - Artur – odezwał się Konrad – Przestań udawać. Wszyscy i tak wiedzą, co cię łączy z tą kobietą… zresztą… całemu miasteczku jest ciebie żal. Wszyscy wiedzą, że ty i ona… no, że to nie ma szans… Gdy dotarł do mnie sens tych słów zacisnąłem pięści i wykrzyknąłem: - Nie obchodzi mnie zdanie innych! Twoje tym bardziej! Zajmij się swoimi problemami! Gdy odchodziłem rudy młodzieniec rzucił do mnie: - Cóż, widocznie jeszcze życia nie znasz! Tak, wtedy jeszcze go nie znałem… - Coś się stało? – Czuły głos Anny ukoił moje nerwy. Usiadłem obok niej, na miękkiej trawie, wciągając w płuca zapach rosnących nieopodal krzaków. W dłoni ściskałem wciąż list od Zamożnej Damy. - Słyszysz mnie, Arturze? Zostałem wyrwany z rozmyślań… Spojrzałem na Annę, na jej łagodną, delikatną twarz. Na jej śliczne, rumiane policzki. Podniosłem dłoń by ich dotknąć, ucałowałem jej usta. Zapomniałem wtedy o dwóch młodych mężczyznach, liście i całym miasteczku i jego mieszkańcach. Teraz liczył się tylko słodki smak pocałunków. Leżeliśmy w krzakach, w rozkoszy. Odlatywaliśmy, czuliśmy się lekko, rozkosz ogarniała nasze ciała. Ciche jęki i pomruki mieszały się z szumem drzew, trawy. Ciało Anny nabrało zapachu ziół. Wtedy… wtedy nie znałem jeszcze życia. V Zamożna Dama – nigdy nie potrafiłem sobie przypomnieć jej prawdziwego imienia. Wiem tyle, iż zawsze mnie przerażała. Swoją dumą, wyniosłością, nawet sposobem mówienia, czy picia herbaty. Była ponad mną. Ponad każdym z miasteczka. Bogata, dobrze wychowana i wykształcona. Jeszcze większy lęk przepełniał mnie, gdy wchodziłem do jej wielkiego domu na obrzeżach… czułem wtedy jej niewidzialną potęgę. Jak się dowiedziałem z listu, Zamożna Dama chciała się ze mną zobaczyć w sprawie swej córeczki – Heleny Wiktorii. Nie miałem pojęcia, przez myśl mi nie przeszło, co mogłem mieć z tym wspólnego. Oczywiście, spędzałem z nią czas, w każdą niedzielę ją odwiedzałem, pomagałem w lekcjach. Ale do tej pory zdawało mi się, ze do mego zachowania nie ma nikt zastrzeżeń. Byłem grzeczny, miły, starałem się, by zrobić jak najlepsze wrażenie. Gdy wszedłem do salonu, uderzył mnie zapach świeżo parzonej kawy i cygara. Zamożna Dama siedziała w głębokim fotelu przy kominku, wraz ze swym mężem, Henrykiem. Potrafię sobie przypomnieć jego gęsty wąs ponad cienkimi ustami, zamyślone oczy, pulchne dłonie… Jego żona zaś była szczupła, blada, z burzą czarnych włosów ułożonych niezwykle starannie. Wzrok jej był zimny… nie, praktycznie bez jakichkolwiek uczuć. Ani nie mroził, ani też nie wzbudzał sympatii. http://img45.imageshack.us/img45/5177/10tm8.gif - Podejdź, Arturze – W końcu zwróciła się do mnie swym niskim, jak na kobietę, głosem. – Mam do ciebie pilną sprawę… usiądź, proszę. Zsiadłem na twardym fotelu niedaleko wielkiego okna wychodzącego na ogród. Rozejrzałem się wokoło. Panował półmrok, nie mogłem dokładnie określić wyglądu kredensów ani regałów na książki. Jedynym źródłem światła był kominek. - Ze względu na sympatie do twojej matki – Zaczęła Zamożna Dama – pozwalam ci na to byś mógł odwiedzać moją jedyną córkę… zresztą, ma ona niewielu przyjaciół… jej słabe zdrowie nie pozwala na częste kontakty z innymi dziećmi… - miałem wrażenie, że całą przemowę ma wyuczoną na pamięć – Sama Helenka bardzo chcę z tobą spędzać czas. Ale nie w tym rzecz. Nagle wstała z fotela, spojrzała na męża, potem na mnie. Ciągnęła dalej. - Ostatnio ma problemy, znaczy się, Helenka, ma problemy z nauką. Jest ciągle roztrzepana. Jednak guwernantka nie może jej poświęcać całych dni. A słyszałam, że przy tobie moja córka jest skupiona… potrafisz jej wiele wytłumaczyć. - Cóż… - zacząłem cicho – od czasu do czasu pomagam jej w lekcjach geografii i biologii… ale to nic nadzwyczajnego. - Nie bądź taki skromny. Dlatego też, chciałabym, znaczy, mój mąż i ja chcemy zaproponować ci posadę korepetytora. Będziesz dostawał stałą pensję, za dawanie dodatkowych nauk Helence… powiedzmy, dwa razy w tygodniu. Z wrażenia nie wiedziałem, co powiedzieć. Przez głowę przeszło mi tyle myśli. Miałem nauczać. Dostawać pensję. Mogłem pomóc matce. Zarobić na studia. Obracać się w wyższych sferach. Pomóc matce i Annie. - Młodzieńcze? – Doszedł mnie głos Henryka – Dobrze się czujesz? - Ta…tak, ależ tak proszę pana – Chwiejnie wstałem z fotela – Ja… ja dziękuję bardzo. - Nie dziękuj – Zamożna Dama podeszła do okna by sprawdzić, czy ogrodnik skończył wyrywać chwasty. – Zobaczymy jak sobie poradzisz… A teraz idź. I pozdrów matkę. - Oczywiście, oczywiście, ze pozdrowię. Wyszedłem stamtąd z uśmiechem na twarzy. Nagle moje ciało przepełniła jakaś niesamowita energia. Zdawało mi się, że to, dlatego, iż znalazłem jakiś mały cel w życiu. Że mogłem pokazać ludziom, do czego jestem zdolny, pokazać im swoje umiejętności i talenty. Nikt nie ośmieliłby się o mnie pomyśleć jako o synu akuszerki, ale jako nauczyciel Heleny Wiktorii. Ale tylko czas pokazał, że źródłem szczęścia było zupełnie co innego, aniżeli awans społeczny. Gdy tylko moja matka dowiedziała się o mej nowej pracy nie potrafiła kryć łez szczęścia. Uścisnęła mnie i zapowiedziała, że specjalnie dla mnie przygotuje coś wyjątkowego na kolacje. Byłem z siebie dumny. Chociaż jakaś część mnie mówiła, że to szczęście zawdzięczam malutkiej Helenie Wiktorii. Siedząc przy kuchennym stole, zobaczyłem jak do pomieszczenia wchodzi Anna. Zmęczona, po ciężkim dniu, blada i niewyspana. Spojrzała na mnie jednak z miłością, uśmiechnęła się. Lecz nie usiadła ze mną do kolacji, znikła w swym pokoju. Gdy matka ułożyła się do snu, ja celowo zwlekłem z zaśnięciem. Gdy już zamknęły się drzwi sypialni rodzicielki, cicho i szybko przemknąłem do pokoju Anny. Ona nigdy nie zamykała go na klucz, więc wystarczyło lekko popchnąć drzwi, by wkraść się do jej królestwa. Skromnego, acz królestwa. Siedziała przed lustrem, gładząc swoje kasztanowe włosy. Podszedłem cicho i ucałowałem czubek jej głowy. http://img70.imageshack.us/img70/6146/43483472dl2.gif - Mówią o nas w miasteczku – szepnęła wstając z krzesła. - Cóż z tego? – Zapytałem odsuwając się nieco od niej – Jeżeli się kochamy to… to nie powinno to mieć znaczenia. - Arturze… - Nie kochasz mnie? To pytanie ją zaskoczyło. Trwaliśmy przez chwilę w ciszy… po kilku chwilach usłyszałem odpowiedź. - Wiesz, że zależy mi na tobie – chwyciła me dłonie – Przy nikim innym nie czuję się tak wyjątkowo. Potem były już tylko pocałunki. Żadnych tłumaczeń. |
Odp: Helena Wiktoria
Nooo... Nie wiem co powiedzieć! Jestem oczarowana, wspaniałe, świetne i śliczne! Kolejny raz ABSOLUTNE 10/10,
Jest wprawdzie trochę literówek, ale to nic nie szkodzi ;) Jestem pod wieeelkim, pozytywnym wrażeniem! |
Odp: Helena Wiktoria
To fotostory jest genialne i świetne.Aż mnie zgasiło gdy to czytałam.Nie spotkałam jeszcze tak świetnie dopracowanego fs.Oby tak dalej.
Moja ocena:Cóż by się tu spodziewać?Oczywiście 10/10 :D |
Odp: Helena Wiktoria
10/10 :tu:
cholernie mi się podoba :tu: I lepiej, nic się na temat fabuły nie odezwę, aby już nic nie spekulować. Masz niesamowitą lekkość opisywania oraz przekazywania, tego co chcesz przekazać. Zdjęcia, (bardzo dobre) wydają się tylko formalnością, ponieważ sama treść jest tak barwna, ciekawa i tak napisana, że JA nie muszę na nie patrzeć. Wiesz co robisz. Wciągnęłam się w całą historię. Bohater stał mi się bliski i zaczęły obchodzić mnie jego losy. Widać zmianę w jego zachowaniu, jest odważniejszy i bardziej świadomy. Nie sprawia już wrażenia kukły. Lubię, książki pisane w formie dzienników. Dobrze robisz charakterystykę, postaci pobocznych, oczywiście opisywaną przez pryzmat odczuć głównego bohatera. W tej formie przekazu, jest to jak najbardziej na miejscu. Uważaj tylko na jedno, zaczęłaś pisać o czasach odległych, o tamtych tradycjach, swoistej mowie. Uważaj aby CI się to nie przerodziło w slogan, dzisiejszej mowy i zachowań. Oczywiście jesteś od tego bardzo daleko, ale lepiej mieć się na baczności. :D |
Odp: Helena Wiktoria
VI
Poniedziałki i czwartki oznaczały wizyty w posiadłości Zamożnej Damy i jej męża. W te dni przybierałem maskę korepetytora, nauczyciela młodej Heleny Wiktorii. Zawsze te dni szedłem ulicą z uniesionym czołem, dumą. Satysfakcją. Nauczałem jej podstaw biologii, geografii, czasami zajmowaliśmy się jakaś literaturą. Najdziwniejsze w tym wszystko było, że z każda nową lekcją nabierałem wątpliwości. Helena Wiktoria była wyjątkowo inteligentna, czasami zdawało mi się, że wie więcej ode mnie. Jej logiczne myślenie wciąż mnie zaskakiwało, a zdolność zapamiętywania wyjątkowo trudnych nazw, jak na jej wiek, było godne podziwu. Dlaczego więc były jej dodatkowe zajęcia potrzebne? Zamożna Dama upierała się, że jej córka nie daje sobie rady na lekcjach z guwernantką i nauczycielem etyki. - Heleno Wiktorio, mam pytanie… http://img293.imageshack.us/img293/1461/12xg6.gif Dziewczyna podniosła wzrok znad książki i spojrzała na mnie wielkimi, błękitnymi oczami. Czułem, że zacząłem zbyt oficjalnie, ze odezwałem się do niej jak do starszej kobiety, mimo iż odrosła ledwo od ziemi. Jednak przy tej dziewczynce nie potrafiłem inaczej, coś zawsze pchnęło mnie do tego, by odzywać się do niej z jak Największym szacunkiem, tonem oficjalnym, jak tylko najlepiej umiem. - Tak? - Dlaczego… dlaczego oszukujesz swoją matkę, nauczycielkę. I trochę mnie? - Nie wiem, o co chodzi… - brzmiała tak niewinnie, jej delikatny głosił był czysty, anielski, idealnie pasujący do postaci kruchej Heleny Wiktorii. - Jesteś niezwykle mądra… wiesz wszystko a nawet więcej niż powinnaś… nie potrzebne ci są dodatkowe lekcje ze mną… powiedz, czemu? - Bo ja się boję. - Czego się boisz? - Ona jest straszna, ta guwernantka – Helena Wiktoria zeskoczyła z krzesła i przeszła się po pokoju. – I… i ona nazywa mnie małą czarownicą! - Czarownicą? - Tak! A ja się denerwuję i… i jak pyta mnie o co to nic nie mówię. To czuję, że coś mam w gardle. Dlatego ta kobieta się skarży mojej mamie, że nic nie umiem… - Och… no, Heleno… Heleno Wiktorio, nie przejmuj się – podszedłem i kucnąłem przy niej tak by patrzeć jej prosto w oczy. – A przy mnie to się nie denerwujesz? - Nie, bo ja czuję – Powiedziała chwytając moją twarz w swe malutkie dłonie, – że jak z tobą rozmawiam to mnie się serce śmieje. Ja nie mam innego przyjaciela! Poczułem jak swoimi jędrnymi, pulchnymi wargami całuje moje czoło. Byłem zaskoczony. W życiu nie czułem tak wielkiego zdziwienia. Zastygłem w miejscu przez kilka sekund. A może minut? Nie wiem, zdawało mi się, że minęły dni, zanim wróciłem do rzeczywistości i ujrzałem śmiejącą się Helenę Wiktorię, która wesoło machała nóżkami, siedząc na krześle. Właśnie wtedy, poczułem, przez moja głowę przeszła myśl, iż nie jest to zwykłe dziecko. - Teraz ty! – Zaśmiała się – Teraz ty mi powiesz… o Annie! - Słucham?- Po raz kolejny mnie zaskoczyła. Nie sądziłem, że będzie wiedzieć o moim związku, widocznie nie doceniałem jej. Doszło do mnie, że to dziecko widzi i rozumie więcej niż cała reszta. Usiadłem na krześle obok niej. - Skąd wiesz o Annie? - To twoja narzeczona, tak? – Ponownie się uśmiechnęła pokazując bielutkie ząbki. – Och, nie wstydź się, każdy kiedyś ma… ja tez będę mieć. Narzeczonego, znaczy się. Ale wiesz co, ona mi się nie podoba. - Dlaczego? - Jest fałszywa, tak, tak! I zapewne gdyby to powiedział kto inny, przepełniła by mnie złość, zapanowałby nade mną gniew. Jednak, gdy usłyszałem to z ust Heleny Wiktorii… nie czułem nic. Nic, nawet nie drgnąłem. - Cóż… może, może jednak zajmiemy się geografią? – Wstałem i ruszyłem w stronę regału na książki. - Ja wiem co mówię! – Dziewczynka mówiła teraz innym tonem niż zazwyczaj. Gdy sięgałem po atlas zadrżałem. Czułem na sobie wzrok pełen wyrzutów. – Tak, tak, wiem! Tacy ludzie są fałszywi, oszukują. A jak ktoś oszukuje moich przyjaciół to oszukuje mnie! http://img293.imageshack.us/img293/2343/13fa6.gif To na pewno nie było zwyczajne dziecko. Dziecko w jej wieku nie dzieli ludzi, nie odróżnia jeszcze doskonale dobra i zła, jest naiwne, ufne. - Przestań – Powiedziałem ostro w jej stronę. Ona zacisnęła usta i usiadła bliżej stołu patrząc jak rozkładam książkę. – Teraz poćwiczymy stolice… Stolica Francji? - Paryż. - Pokaż na mapie. Wskazała bezbłędnie. VII Na początku maja matka musiała wyjechać do drugiego miasta, gdzie mieszkała moja ciotka. Dostaliśmy telegram, iż jest ona bardzo chora i pragnie zobaczyć się z siostrą (czyli mą matką). Ja nie mogłem jechać, miałem tutaj zobowiązania- - nauka Heleny Wiktorii i nadrabianie szkolnych zaległości. Dzięki temu zostałem z ukochaną Anną parę dni sam w domu. Następnego dnia po wyjeździe matki, przed pójściem do Heleny Wiktorii, miałem spotkać się z Konradem. Obiecałem, ze pomogę mu w stajni jego ojca. Cieszyłem się z tego spotkania, bo w końcu mogliśmy porozmawiać o czymś innym niż tylko nauka, a i przy odrobinie szczęścia, może i by pozwolono nam wybrać się na przejażdżkę. Dlatego musiałem wstać wcześniej niż zwykle. Gdy się ubierałem, spojrzałem przez ramię na swoje łóżko. Leżała tam Anna, naga, przykryta cienką pościelą. Westchnąłem. Może z miłości. Ale troszkę z rozczarowania. Bo z czasem nasz związek ograniczył się do kontaktów fizycznych, a to przestawało mnie powoli bawić. - Gdzie się wybierasz? – Szepnęła sennie Anna, podnosząc się na poduszkach. - Muszę się spotkać z Konradem. – Odpowiedziałem chłodno zakładając marynarkę. - Dlaczego musisz? Zostań jeszcze… http://img293.imageshack.us/img293/5309/17am1.gif Wstał i naga podeszła do mnie. Podniosła rękę i pogłaskała mnie po policzku i delikatnie ucałowała czoło. Jednak nie czułem już tego przyjemnego dreszczu, którzy przechodził mnie za każdym razem, gdy Anna mnie dotykała. - Nie – Odsunąłem się nieco i schyliłem się po buty. – Konrad to mój najbliższy przyjaciel. - A ja? Nie wiedziałem co powiedzieć. Po prostu wyszedłem. Nerwy mną targały przez cała drogę do stajni ojca Konrada. Nie wiedziałem nad czym myśleć, miałem chaos w głowie. Raz myślałem o matce, potem o Annie, aż w końcu me myśli zatrzymały się na Helenie Wiktorii i jej osądzie mej kochanki. - Coś ty taki zamyślony? – Spytał wesoło Konrad witając mnie w bramie. Wręczył mi szary, zużyty już nieco fartuch i zaprowadził dalej, na wybieg. – Słuchaj, mamy kupę roboty, trzeba wyczyścić kopyta, nieco posprzątać… ej, słuchasz mnie w ogóle? - Och, tak, tak! – W końcu ocknąłem się z rozmyślań i skupiłem się na chwili obecnej Był piękny poranek. Ciepły, pachnący ziołami, wiatr wplatał we włosy zapachy, aromaty. Rozejrzałem się dookoła. Szerokie pole, na którym spacerowały konie różnej maści, a w tle budynek domu ojca Konrada. Postanowiłem już nie myśleć o niczym innym, jak tylko pracy w stajni. Jak się potem okazało, nie było to możliwe. - Artur, muszę ci coś powiedzieć… - Zaczął Konrad odkładając brudną szmatę na bok. Byliśmy obaj w jednym boksie, gdzie właśnie czyściłem kopyta pięknego konia angielskiego o czarnej, lśniącej sierści. – Jesteś moim przyjacielem, więc nie mogę tak stać z boku i patrzeć się… no, musisz w końcu się dowiedzieć! - Ale o czym? - O tej twojej Annie – spojrzałem na Konrada wzrokiem pełnym wyrzutów. – Artur! Tylko nie mów mi, że tego nie widzisz! - Czego? - Tego, że – podszedł do mnie bliżej – ona cię oszukuje i wykorzystuje. Czy ty nie wiesz, że on ma… ma kogoś innego? - Kłamiesz. – Z gniewu aż musiałem wstać z klęczek. - Przestań! Ma mężczyznę, który jest w wojsku. Za parę tygodni wraca. Wiem, bo on zna się z mym ojcem. Artur, przecież ja bym cię nie okłamał! Widząc, że mam zamiar wyjść, chwycił mnie za ramię. Gdy chciałem się wyrwać, ścisnął je mocnej. Przestałem się opierać. Westchnąłem i spojrzałem w oczy mego przyjaciela. Widać było w nich żal, ale też tak jakby nutę zazdrości. - Wiesz co, wybacz, ale muszę iść… do Heleny Wiktorii. - Często tam chodzisz. - O co ci chodzi? – W końcu udało mi się wyrwać z uścisku – Przecież to moja praca… daję jej dodatkowe lekcje, więc musze tam chodzić! - Wiele godzin trwają te lekcje. - Co ty sugerujesz? Trwają tyle, ile jej matka uważa za słuszne. Tobie nic do tego! Gdy chciałem się odwrócić, znowu poczułem jak Konrad chwyta mnie za ramię, ale tym razem przyciągnął do siebie. Pochylił się nade mną, tak jakby chciał mnie pocałować. Ja jednak odskoczyłem. Przez parę chwil milczeliśmy… Konrad zwolnił uścisk. http://img293.imageshack.us/img293/9350/16qt7.gif - Wiesz co… ja, ja sądzę, że… - zacząłem ale nie skończyłem. Wyszedłem, ale powoli, spokojnie. Nie myśląc o niczym. Zostawiając Konrada samego. Nie chciałem tego wyjaśniać teraz. Postanowiłem wyjaśnić to później, wtedy kiedy będę wiedział na czym stoję… Teraz czekała na mnie Helena Wiktoria. Czekała w swoim jasnym pokoju, w pokoju gdzie słońce witało każdego. Jednak tego majowego dnia nie była sama. Przy stoliku, który służył nam za biurko do nauki, siedział także mały chłopiec, mniej więcej w wieku Heleny Wiktorii. Miał ciemne, brązowe włosy, tak samo duże oczy jak dziewczynka, ale nie był tak chudy i drobny. Pamiętam, że był ubrany w dobrze skrojony garniturek i ciemną krawatkę. - Dzień dobry – Dostawiłem sobie krzesło i usiadłem niedaleko dzieci. – A młody kawaler to…? - To mój kuzyn! – Krzyknęła radośnie Helena Wiktoria – Przyjechał wczoraj! Wczoraj z moją ciocią! Wydawała się taka szczęśliwa, radosna. Na jej bladych policzkach pojawiły się rumieńce. A ja poczułem, jak robi mi się lżej na duszy, bo wiedziałem, że nie będzie już ona taka samotna, że będzie miała, chociaż przez moment, towarzysza zabaw. Jak normalne dziecko. http://img293.imageshack.us/img293/4071/15ic8.gif Okazało się, że chłopiec miał na imię Dariusz, był synem właściciela spółek węglowych. Ale nie miało to w tamtej chwili dla mnie większego znaczenia. W tamtej chwili liczyło się dla mnie szczęście Heleny Wiktorii. W pewnym sensie czułem się za nią troszkę odpowiedzialny, jak starszy brat. Każdego dnia patrzyłem jak rosła, jak dojrzewała, zdobywała wiedzę. Uznała mnie za swego jedynego przyjaciela, powiernika, więc może i opiekuna. To mógłby być dla niejednego wielki ciężar, lecz ja nie czułem żadnego duchowego balastu. Cieszyłem się z Heleną Wiktorią, płakałem raz z nią, gdy ją przepełniał gniew – złość mnie ogarniała. Było to dla mnie … normalne. Gdy kończyliśmy lekcję (w której uczestniczył też Dariusz), do drzwi pokoju ktoś zapukał. Po chwili weszła pokojówka, która zajmowała się Heleną Wiktorią. Poprosiła ona dziewczynkę wraz ze swoim kuzynem do salonu, gdyż za moment miała odbyć się lekcja gry na fortepianie. Uradowane dzieciaki wybiegły z pokoju, zostawiając mnie i pokojówkę samych. - Pocieszne dzieciaki – Odezwała się kobieta – Dobrze, że siostra mojej pani przyjechała ze swoim synem. Nie mogłam patrzeć jak Helenka mizernieje z dnia na dzień… Pamiętam to jakby ta scena odbyła się wczoraj – kobieta w średnim wieku, w rudych, starannie zaczesanych włosach, zbierała zabawki Heleny Wiktorii i ze szczerym uśmiechem opowiadała mi o losie córki Zamożnej Damy. - Przez te dni, kiedy cię nie ma, ciągle wpatruje się w okno i dopytuje, dlaczego nie możesz przyjść dziś… - ciągnęła dalej. - Cóż… - nie wiedziałem co mam powiedzieć. – Widocznie przywiązała się do mnie. - Och, to na pewno! – Pokojówka wyszła z pokoju, a ja za nią. Przeszliśmy do salonu, gdzie właśnie miała miejsce lekcja muzyki. Starszy mężczyzna, będący nauczycielem gry na fortepianie, stał nad Heleną Wiktorią i patrzył jak jej chude, długie paluszki przesuwają się żwawo po klawiszach. Grała „Sonatę Księżycową”. http://img293.imageshack.us/img293/833/14fk7.gif |
Odp: Helena Wiktoria
Śliocznie, pięknie, tylko przydałaby się cenzura na tym jednym zdjęciu...
Ogólnie nic mi nie przeszkadza - wspaniałe, no, już nie wiem, jak powiedzieć. No ćóż innego? 10/10. Pozdrawiam. |
Odp: Helena Wiktoria
Twoje FS bardzo, bardzo mi się podoba :D Opowiada o miłości, a ja takie uwielbiam :D W dodatku fotki są strasznie romantyczne! Podoba mi się twój styl pisania, dlatego może tak mnie wciągnęło? Ogólnie bardzo lubię fotostory w formie pamiętników, a twoje coś takiego przypomina. Widać, że jest zaplanowane, od początku do końca!! W ostatnim odcinku znalazłam chyba dwie literówki, ale jestem pod wrażeniem! Czekałam na takie FS! Te zdjęcia, styl pisania...ahh... sama chciałabym mieć taki talent! Niecierpliwie czekam na kolejne odcinki :) Strasznie Ci gratuluję, przede wszystkim pomysłu, ale i talentu :D
Jednym słowem powiem: CUDOWNIE! Moja ocena to 100/10 :D Ten romantyczny styl! Czuję się, jakbym zatrzymała się w pamiętniku lub fotografii z dawnych lat... to jak podróż po starych zdjęciach, lekko zakurzonych... a mających takie piękne wspomnienia... Jestem zachwycona... Pozdrawiam Kasia :* |
o jasna plama na słóńcu, to jest ŚWIETNE
Cytat:
Do czego, cenzura? Do subtelnego aktu? A może ocenzurujmy wszystko, nawet simowy posąg Wenus z Milo też. :D Piszę, bo nie lubię takich wstawek, miałam takie na poprzednim forum i strasznie mi one uprzykrzały życie i pisanie fotostory. Na szczęście to forum, tworzą użytkownicy ze starszej grupy wiekowej. Opinia. Jak się wyraziłam, to jest ŚWIETNE. :tu: Zdarza się, że czasem czytam chłam, wydany na rynek chłam. A tutaj cudeńko, mini cudeńko które rośnie w potęgę. niom 10/10 |
Odp: Helena Wiktoria
Ok, spoko, wyraziłam własną opinię... Może nie powinno być, zgadzam się. Jeszcze raz mówię, że jest piękne i śliczne i nic mu nie brakuje!
|
Odp: Helena Wiktoria
Jako, ze wam się podoba moje FS to dodaję kolejną część...
jestem dla was za dobra, że tak szybko to robię : ) ~~~ VIII Gdy wróciłem do domu, byłem sam. Anna musiała gdzieś wyjść, pozostawiła jedynie po sobie pustą szklankę na stole i zamknięte drzwi do swojej sypialni. Zmęczony i zmieszany usiadłem przy stole, słuchając jak wiatr uderza o nieszczelne okno. Pogoda z każdą chwilą stawała się coraz to gorsza. Rozmyślałem. O czym? Zapewne o Konradzie. O tym, że mój najlepszy przyjaciel odczuwa zupełnie co innego do mnie niż mogłem dotychczas przypuszczać. Przechodził mnie dreszcz, ale nie obrzydzenia. Raczej strachu. Cóż mogłem zrobić? Odejść, napluć w twarz, wyśmiać? Przecież tak się nie postępuje wobec osób nam bliskim. Ludzie nie lubią takich jak on, ludzie nie rozmawiają o takich jak on, ludzie nie myślą o takich jak on… ludzie, ludzie, ludzie. Wszędzie byli ludzie, wszędzie wtykali swoje nosy, łapska, żyli cudzym życiem. Nie szanowali siebie i swojej prywatności. I ja muszę do nich należeć. Postanowione – porozmawiam z Konradem na poważnie. W końcu chociaż jedna osoba przestanie kłamać. Odważy się powiedzieć co czuje, czego oczekuje. Złamie zasady tabu, przejdzie granice tej sztucznej przyzwoitości, którą ustanowili nasi rodzice i dziadkowie. Zacisnąłem dłonie w pięści, czułem, jak paznokcie wrzynają się w skórę. Złość, złość na samego siebie, że niczego nie zauważałem przez tyle lat, wściekłość, ze wplątałem się w to wszystko i nie wiem jak się wydostać z tej pułapki. Nie chciałem stracić przyjaciela, ale sam siebie też krzywdzić nie chciałem. Ach, gdyby tylko wtedy przy mnie była Anna, może bym się tak nie zadręczał. Ale nawet, gdy jej nie było, z mych męczących myśli wyrwało mnie głośne pukanie do drzwi. - Witam, witam – Był to starszy, grubszy mężczyzna, z gęstym siwym wąsem. Doskonale zapamiętałem jego chytre, malutkie oczka, które zawsze muszą wszystko dokładnie obejrzeć. Był to Szanowny Pan Baron, który prócz tytułu, miał kilka rozpadających się domów, stary chlew i tartak. A my, znaczy moja matka wraz ze mną, wynajmowaliśmy od niego pokoje, w najmniejszym domku, który Baron wybudował w miasteczku. - Tak myślałem, że cię samego zastanę, Arturze… - rzekł siadając przy stole w malutkim salonie. – Matka u ciotki, tak? http://img57.imageshack.us/img57/3331/19bp4.gif - Tak… - Baron zawsze przychodził sam po czynsz. Jak mówił, nie ufa ludziom, woli sam wziąć w swoje dłonie monety, by mieć pewność, ze nikt go nie oszuka. - Hm, hm… - mężczyzna podrapał się po brodzie. – Cóż, może przejdźmy do interesów. Z kredensu wyciągnąłem puszkę, w której trzymaliśmy pieniądze. Wydobyłem z niej odpowiednią kwotę (nie potrafię sobie przypomnieć, ile płaciliśmy za wynajem pokoi). Bez słowa podałem ją Baronowi i usiadłem na twardym krześle, naprzeciw arystokraty. - Tak, tak, zgadza się – oznajmił po chwili, gdy już schował pieniądze do sakiewki. – No, muszę cię pochwalić Arturze, płacicie wszystko w terminie! - Mam pracę, dlatego. - Tak, tak, słyszałem. Uczysz naszą kochaną Helenę… och, kochanieńki, zrób mi coś do picia, dziękuję. No, no. Bardzo dobrze. Nauczyciele są bardzo cenieni! - Podobno. – Podałem Baronowi filiżankę z herbatą. - Nie bądź taki skromny… twoja matka musi być bardzo z ciebie dumna. Tak, tak, na pewno! – wziął łyk napoju. – Ach, byłbym zapomniał. Czy Anna wzięła już swoje wszystkie rzeczy z pokoju? - Słucham…? - Och, czy wzięła te swoje wszystkie, no wiesz, babskie zabaweczki, bo chcę wiedzieć, czy mogę ten pokój oddać komuś innemu. Nie mogłem wydobyć z siebie ani jednego słowa. Poczułem się, jakby moją duszę ktoś rozbił na milion kawałeczków, a ciało było zbyt słabe by móc je poskładać w całość. Anna. Wyprowadziła się. - Arturze? - Och, tak, tak… znaczy… ja nic nie wiem. - Panna Anna wyprowadziła się, dziś wczesnym popołudniem – Wytłumaczył Baron. – Wrócił jej narzeczony… oboje postanowili wprowadzić się do jego rodziców. Zapłaciła co zaległe, wzięła bagaże… - Narzeczony… wrócił? - Tak, Arturze. Wrócił i wziął ją do siebie. Dlatego pytałem, czy na pewno wszystko wzięła ze sobą. - Ja… nie wiem. Drzwi do sypialni są zamknięte. Chyba… chyba tak. Już nie chciałem niczego i nikogo więcej słuchać. Siedziałem, atakowany potokiem słów, odpowiadałem jąkając się, lub też przez dłuższe chwile milczałem. Zaraz po tym jak Baron wyszedł, podbiegłem do drzwi prowadzących do pokoju Anny. Ciągnąłem, szarpałem klamkę. Nic, ani drgnie. W napadzie szału za zacząłem na nie napierać całym ciałem. W końcu, po kilku próbach i mocnych uderzeniach barkiem, wywarzyłem je. http://img57.imageshack.us/img57/5599/22br5.gif Pusto. Było pusto. Tylko stare, skrzypiące łóżko i koc. Nawet świecy nie było. Zasłonięte okna, półmrok… było tam tak straszliwie duszno. A ja stałem pośrodku, wpatrzony w nagie ściany, jakby czegoś szukając. I wciąż zadając sobie jedno pytanie: Kto mógłby mnie jeszcze tego dnia zaskoczyć…? Ja sam mogłem siebie zaskoczyć. Przez najbliższe trzy dni nie wychodziłem z domu. Wciąż siedziałem w kuchni wpatrzony błagalnym wzrokiem w zniszczone drzwi, oczekując czyjegoś powrotu. Nie, nie czyjegoś. Powrotu Anny. Chociaż rozum mówił, że jest to niemożliwe, sercem wypatrywałem mej ukochanej. Ukochanej… teraz pisząc te słowa czuję obrzydzenie do tej kobiety. Niesamowite obrzydzenie. Wreszcie postanowiłem coś zmienić. Czwartego dnia od wyprowadzki Anny wybrałem się na spacer. Pogoda… pamiętam, że było słońce, czyste niebo… pachniało lasem. Tak, doskonale pamiętam. Tak samo jak wygląd rodzinnego miasteczka. Małe, ciche, wśród gór i wielkich lasów. Rzadko ktoś nowy tu przyjeżdżał. Byliśmy jakby odizolowani od świata zewnętrznego. Ale nikomu to nie przeszkadzało. Każdy żył swoim życiem. Albo przynajmniej usiłował. Na pozór wszystko było wręcz idealne. Mili sąsiedzi, czyste powietrze, wesołe dzieci. Nikt patrzący z boku na miasteczko nie dostrzegał gigantycznej przepaści między bogatymi i biednymi. Między szlachtą a chłopami. Jedni uzależnieni od drugich, a wciąż budujący ścianę ich dzielącą. I niemożliwe było przeskoczenie tej przeszkody. Mury, mury… płoty. Płoty w mym rodzinnym miasteczku grały bardzo istotną rolę – wyznaczały status każdego mieszkańca. Im wyższy, im solidniejszy – tym majętniejszy był jego właściciel. Żelazne, drewniane, z marmuru nawet! Przechodzą główną ulicą można było podziwiać wszystkie możliwe style, materiały, sposoby budowy… płoty, płoty, i jeszcze raz płoty. Zwyczajny człowiek nie zwraca na to uwagi. Ja – wręcz przeciwnie. Idąc tak, stąpając po nierównej drodze, przyglądałem się kolejnym domom i ich ogrodzeniom. Wtedy to, ponownie coś przeszyło moją duszę, wtedy to ujrzałem Annę. Siedziała na drewnianej ławce przed jednym z niewielkich domów przy głównej alei, którą spacerowałem. Za ciemnym, żelaznym płotem, oświetlona wiosennym słońcem, śmiejąca się głośno – nie była sama. Obok niej siedział wysoki, młody, i dosyć przystojny mężczyzna. Uśmiechał się do niej, głaskał po dłoniach, pieścił włosy. Narzeczony, pomyślałem wtedy. Pamiętam, jak tak stałem, wpatrzony w tą zakochaną dwójkę, i nie mogłem się ruszyć. Coś mi stanęło w gardle, palce mi zdrętwiały od zaciskania pięści. Stałem – kilka minut w ciszy, wgapiony w Annę i jej żołnierza. W końcu doszło do mnie, że to, co widzę, to pocałunek. http://img57.imageshack.us/img57/6807/18bi6.gif Miałem ochotę krzyknąć, lecz zdawało mi się, że nie potrafię mówić. - Och, Arturze…- Usłyszałem cichy głos Anny, która mnie dojrzała. Wstała z ławki i podeszła do płotu. - Cicho bądź – rzuciłem oschle w jej stronę. - Hej, chłopcze, zapomniałeś jak się zachowywać wobec damy? – mężczyzna stanął za Anną. – A tak właściwie, co ty tu robisz? - Krystianie, uspokój się… to Artur. Mój przyjaciel…. Słowo „przyjaciel” z ust Anny były najgorszą trucizną dla mych uszu. Zwróciłem się do Krystiana. - Na twym miejscu uważałbym na żmije. Potem był już tylko cichy szloch Anny, jej szybkie kroki i zatrzaśnięcie drzwi. - Przesadziłeś. Krystian przeszedł przez furtkę, podszedł do mnie, nachylił się… Widziałem gniew w jego… jego ciemnych oczach. Przeraziłem się. Jednak coś we mnie się obudziło, jakaś dotąd uciszona cząstka mnie. Uśmiechnąłem się złośliwie, by za moment powiedzieć: - Ratuj, więc honor swej pani, która jakoś nigdy twego nie chciała chronić… Zwykła kurtyzana. http://img57.imageshack.us/img57/1879/21zj8.gif Poczułem, jak uderza z całej siły moją twarz. Poczułem, jak krew z rozciętej wargi spływa po mej brodzie. Poczułem zimną ziemię na policzkach. Lecz wstałem, dysząc ze złości. Podniosłem się i uderzyłem stojącego przede mną żołnierza. Bójka była krótka. Nie miałem szans go powalić, ale z drugiej strony czułem jakaś ulgę na duszy. W czasie, gdy wracałem pobity do domu, zaszło słońce, zerwał się nieprzyjemny wiatr. Obolała szczęka nie dawała mi spokoju, każdy krok był przepełniony bólem. Szedłem powoli, ostrożnie. - Arturze! Arturze! Odwróciłem się. To był Konrad. Zatrzymał się i spojrzał wystraszony w mą brudną twarz. Och, co bym dał, żeby spotkać kogoś innego. - Arturze… co się stało? Odsunąłem się nieco, gdy Konrad zbliżył się do mnie i chciał dotknąć mej twarzy. Gdy już cofnął rękę, odpowiedziałem. - Wszyscy mieli rację. Podstępna żmija… - Kto…? Arturze, o kim tak mówisz? - O Annie… zwykła rozpustnica. Na twarzy mojego przyjaciela wymalowało się zaskoczenie, lekkie oburzenie… nigdy wcześniej tak się nie wyrażałem, nie byłem tak wściekły, nie unosiłem się gniewem. Teraz było inaczej – złość była tak wielka, że aż powoli zaczynała męczyć nawet ciało. Byłem zmęczony, tak straszliwie zmęczony. Nogi miałem jak z waty, ręce drętwiały, głowa niczym z kamienia. Cień człowieka – tak mnie można było wtedy nazwać. - Arturze, powinien cię ktoś obejrzeć… I zabrał mnie do siebie. W jego domu zaopiekowała się mną jego młodsza siostra, Teresa. Obmyła mi twarz, opatrzyła nieco rany, dała coś ciepłego do picia. Gdy zostawiła nas samych, Konrad usiadł naprzeciwko łóżka, na którym siedziałem. http://img57.imageshack.us/img57/1272/20yu6.gif - Arturze… - zaczął niepewnie. – Ty wiesz, że ja… - Wiem. - Dlatego, ja… chciałem cię bardzo przeprosić za to, za to, co się stało wtedy, w stajni mego ojca. Ja… naprawdę, przepraszam. Wziąłem łyk gorącej herbaty, resztką sił uśmiechnąłem się do przyjaciela. - Wiesz, ze możesz na mnie liczyć, ale nie oczekuj ode mnie rzeczy niemożliwych… poczekaj! Nie mów nic. Nie usprawiedliwiaj się. Mimo tego, tego wszystkiego mogę być twoim przyjacielem. Ale… ale musisz coś zrozumieć. - To znaczy? - Po prostu nie oczekuj ode mnie rzeczy niemożliwych. Już później nie rozmawialiśmy. Po prostu siedzieliśmy w ciszy, w jego małym pokoju, pijąc gorącą herbatę. Herbatę z sokiem. |
Odp: Helena Wiktoria
Piękne, śliczne, wspaniałe, najlepsze :D Kolejny raz daję 10/10, bo mi słów zabrakło. Nic więcej nie komentuję - no bo co. Zauważyłam tylko jeden błąd. P-i-ę-k-n-i-e!
|
Odp: Helena Wiktoria
Hmm...to najlepsze fotostory,jakie czytałam.Potrafisz stworzyć niesamowity klimat trafnymi i przemyślanymi opisami.Zdjęcia są świetnej jakości,pomysłowe,pięknie obrobione i znakomicie współgrają z tekstem.
Hstoria bohatera niesamowicie mnie wciągnęła i czekam niecierpliwie na kolejny odcinek.Czytając to opowiadanie ma się wrażenie,że czyta się książkę jakiejść bardzo znanej pisarki...o tak,masz talent. Jeśli kiedyś wydasz książkę,chciałabym być jedną z pierwszysch poinformowanych i będę jedną z pierwszych,która kupi ;) Pozdrawiam i życzę weny :) |
Odp: Helena Wiktoria
Jestem po prostu zachwycona...niesamowite... nigdy dotąd nie czytałam czegoś takiego! Powtórzę się po raz kolejny: fotostory zaplanowane i dopracowane od początku do końca! Masz swój plan i idelanie go realizujesz :)
Cudowne zdjęcia, wyjątkowy styl pisania, ciekawa fabuła... czego chcieć więcej? Jestem pod wielkim wrażeniem. Jak napisała moja poprzedniczka, czuję się jakbym czytała książkę znanej pisarki...Bez błędnie opisujesz sytuacje i myśli bohaterów... nie wiem co napisać, brak mi słów... Pełno ciepła, romantyzmu, nuty delikatności... cieszę się, że mogę czytać coś takiego... Bohater stał mi się bliski, fotostory pokochałam... Uwielbiam je, opowiada o miłości... Już Ci gratulowałam, teraz chciałam podziękować: zrozumiałam, czym jest miłość i jak bardzo trzeba ją pielęgnować, aby nic jej nie popsuło, nawet najmniejszy podmuch... Dziękuję... i czekam na kolejny odcinek.. Pozdrawiam Kasia EDIT: Zapomniałam ocenić :D Oczywiście 10/10 :* Czyta się jednym tchem i chwyta za serce... |
Odp: Helena Wiktoria
JA również jestem zachwyocna! To Fotostory jest takie... inne od wszystkich. MA swój styl. 10/10
|
Odp: Helena Wiktoria
Dziękuję bardzo za opinie i zachęcam do dalszego komentowania!
~~~ IX Dwa miesiące później odbył się ślub. Nie był zbyt bogaty, ani huczny, jednak zebrało się na nim całe miasteczko. Prócz mnie. Nie miałem ochoty patrzeć jak Anna w białej sukni składa przysięgę małżeńską przy okrzyku radości innych ludzi. Po prostu gniew mógłby rozsadzić mnie od środka. http://img161.imageshack.us/img161/4545/26xe5.gif W dniu wesela, zaraz po tym jak moja matka wyszła z domu, wybrałem się na dosyć długi spacer. Chodziłem wszędzie gdzie tylko mogłem, nawet po polach. Wszystko po to, by zabić czas. Czas, który jak na złość płynął wolno, coraz wolniej. W drodze powrotnej postanowiłem zatrzymać się przy posiadłości Zamożnej Damy. Zajrzałem przez ogrodzenie. Nikogo nie było w ogrodzie. Poszedłem na tył domu – Tam spotkałem pokojówkę wraz z Heleną Wiktorią, która beztrosko karmiła przez ogrodzenie grubego kucyka. Gdy mnie zobaczyła, zaśmiała się. - Artur! Artur! Przeszedłem przez niski płot i zaraz znalazłem się koło dziewczynki. Przywitałem się z pokojówką a potem zapytałem Heleny Wiktorii, dlaczego nie jest na weselu z rodzicami. - Nie zabrali mnie, bo uważają, że jeszcze jestem za mała… i że mogę się rozchorować. - Ach tak… Spojrzałem na pokojówkę, która pokręciła z politowaniem głową. Jej najwidoczniej tez nie pasowała izolacja Heleny Wiktorii. Kucnąłem przy dziewczynce. - No to widzisz, jest nas dwoje. Bo ja też nie mogłem iść na wesele… Zapamiętałem radość w tych jasnych oczkach. Radość szczerą i niewinną. - Och, to znaczy, ze możesz się ze mną pobawić! – klasnęła w dłonie – Tak, tak! - Heleno Wiktorio – powiedziałem wstając z klęczek – umiesz powozić bryczką? - Och, nie… - To chodź – wyciągnąłem do niej dłoń – nauczę cię dziś. O ile twoja opiekunka się zgodzi… - Czy ja wiem – mówiła niepewnie pokojówka stojąca za Heleną Wiktorią – może… ale ja muszę być przy tym. http://img161.imageshack.us/img161/2118/24to2.gif - To się rozumie, proszę pani – ukłoniłem się w pas w podzięce za zgodę. Przez resztę dnia, wraz z Heleną Wiktorią i pokojówką Marią jeździłem powozem Zamożnej Damy po lasach i polnych drogach. Przez ten czas nie myślałem o Annie ani jej żołnierzu. Po prostu skupiałem się na uszczęśliwianiu małej osóbki, Heleny Wiktorii. Starałem się by ten czas spędziła jak najlepiej. Chyba… chyba bardzo przejąłem się swoją rolą opiekuna. Powoli zaczynało się ściemniać. Pokojówka Maria uznała, że powinniśmy wracać, byśmy zdążyli przed powrotem rodziców Heleny Wiktorii. Ta jednak, nie była za bardzo zadowolona z tego pomysłu. - Ale nie jest jeszcze późno – błagała, podskakując jednocześnie na swoim miejscu w wozie. – Pojedźmy jeszcze tam, o tam! I wskazała ciemną dróżkę prowadzącą w głąb lasów po północnej stronie miasteczka. Mimo protestów starszej kobiety, nie mogłem się oprzeć błagalnemu wzrokowi Heleny Wiktorii i skierowałem konie w tymże kierunku. Okazało się, że to była jedna z gorszych decyzji, jaką wtedy podjąłem. Robiło się coraz ciemniej, zimniej. Czułem jak koń staje się coraz to bardziej zdenerwowany. Pokojówka i ja drżeliśmy, za to Helena Wiktoria – była spokojna. I czekała. Czekała aż wyprowadzę ją z tej głębi… ufała mi. Dziwiłem się jej niezmiernie. http://img161.imageshack.us/img161/480/23gb9.gif Nagle wstrzymałem konie. Poczułem jakby coś zimnego chwyciło mnie za kark – jakaś trupia ręka. Przeszedł mnie straszliwy, paraliżujący dreszcz. W uszach mi szumiało, nie słyszałem co do mnie mówi kobieta siedząca w tyle wozu. Znieruchomiałem na kilka chwil, by po chwili być pchniętym na przód przez jakąś nieistniejąca w naszym świecie siłę. Zeskoczyłem na ziemię, rozejrzałem się… spod jeden z ław w powozie wyciągnąłem strzelbę, po czym ruszyłem miedzy drzewa. Wciąż miałem szum w uszach. Spojrzałem na krzewy naprzeciw mnie. Wycelowałem. Strzeliłem. Dwa razy. Huk musiał być nieznośny, bo zapamiętałe przeraźliwy pisk Heleny Wiktorii za mymi plecami. I jakiś jęk, skowyt przede mną. Nie zastanawiając się podbiegłem do wozu, chwyciłem lejce i zacząłem zawracać konie by jak najszybciej stamtąd uciec. - To była wielka nieodpowiedzialność! Z domu Zamożnej Damy wybiegł kamerdyner. Od razu rzucił się, by pomóc Helenie Wiktorii zsiąść z wozu. - Wiem, wiem, nie musisz mi powtarzać! – krzyknęła pokojówka i zawołała stajennego by odprowadził konie wraz z wozem do stajni. - Panienko, czy wszystko w porządku? – służący zwrócił się do dziewczynki, która odpowiedziała mu śmiechem. - Tak, tak! – mówiła – Świetnie się bawiłam! - Masz szczęście młodzieńcze, że państwo jeszcze nie wrócili z przyjęcia – rzucił opryskliwie w moją stronę kamerdyner. – Ale nie licz, że ujdzie ci to na sucho… zabierać naszą panienkę na taką wyprawę… do lasu! – zwrócił się do pokojówki – Ty też poniesiesz konsekwencje! - Och, przestań Gustawie! Ważne, ze nic się nie stało! Myślisz, że jestem z siebie zadowolona tak czy inaczej? - Dobrze, już dobrze, idź z panienką Helenką do domu. Ja się rozmówię z kawalerem… http://img161.imageshack.us/img161/9647/25dl9.gif Lecz Helena Wiktoria nie chciała wracać do posiadłości. Wyrwała się pokojówce i tupiąc nóżką krzyknęła w stronę kamerdynera. - Jeśli powiesz mamie albo tacie… to… to zobaczysz! To już nigdy tu nie będziesz pracować! Zdradzę twój sekret i już mnie nie przekupisz! - Panienko… - zaśmiał się zakłopotany kamerdyner – Ależ… ależ panienko, co panienka mówi? - Masz nic nie mówić mamie! – Helena Wiktoria już prawie płakała. – I nawet nie krzycz na Artura! Nie pozwalam, słyszysz? Nie pozwalam! Gdy ujrzałem łzy spływające powoli po chudych policzkach Heleny Wiktorii, nie myśląc wiele, pochyliłem się i z całej siły przytuliłem do siebie. Czułem jak jej słabiutkie ramiona oplatają się wokół mojej szyi, jak ciepłe, słone łzy spływają po mojej koszuli. - Już, już, nie płacz… - uspakajałem ją. Uścisk dziewczynki stawał się coraz słabszy, by za chwilę Helena Wiktoria została odciągnięta przez pokojówkę Marię. - Lepiej wracaj do domu – warknęła. – jeżeli nie chcesz mieć kłopotów. W domu czułem się jakbym miał gorączkę. Pot oblał całe me ciało. Szybko pobiegłem do kuchni i zacząłem w panice myć ręce. Szorować z całych sił. Tak mocno i intensywnie, jakbym miał zaraz zedrzeć z nich skórę. Nie wiedziałem, co chciałem z nich zmyć. Poczucie winy? Krew? Jaka krew, czyją? Czyj to był skowyt, który wydobył się zza krzaków…? |
Odp: Helena Wiktoria
Panno N.,znów mnie zaskoczyłaś :) Spodziewałam się romantycznej potupanki,a tu kryminał się nam wysnuwa :D Świetny odcinek,pięknie opisujesz odczucia i emocje...Ciekawa jestem,kogo zastrzelił Arturek :) Może Konrada? :D
Znów pozdrawiam i życzę weny,ale tej Ci na szczęście nie brakuje :D |
Odp: Helena Wiktoria
Wow. Po raz kolejny jestem pod wielkim wrażeniem! Masz talent. Najlepsze FS jakie czytałam. Troche mnie przeraziła ta scena w lesie ;P . Ale naprawde, podziwiam Cię!
10/10!!! Pozdrawiam :* |
Odp: Helena Wiktoria
Śliczne zdięcia dobra pisownia.
Powiec mi jak zrobiłaś te zdięcia??? (Sory że nie w temacie) Kaleri |
Odp: Helena Wiktoria
Normalnie... pstryknęłam w simach a potem obrobiłam w photoshopie.
|
Odp: Helena Wiktoria
Najleprze fotostory na tym forum :)
Wciągnęło mnie i to bardzo, a jak się wczułam! Jak w prawdziwym filmie. |
Odp: Helena Wiktoria
cudowne. czarujące. ujmujące. czekam na więcej :)
|
Odp: Helena Wiktoria
Jestem lekko zaskoczona :D To romantyczne na początku fotostory powoli zamienia się w melodramat :D W ten sposób pokazałaś Panno N, że masz kilka twarzy i umiesz doskonale poradzić sobie z każdym tematem :) Wciągnęło mnie, śliczne zdjęcia... szkoda, tylko, że odcinek krótki :D Takie FS można czytać bez końca...Naprawdę, bardzo mi się podoba... Jestem zachwycona przekazywaniem przez Ciebie emocji bohaterów i formułowaniem opisów...
Mówiąc krótko, nie mam zastrzeżeń. Choć w tym odcinku znalazłam jedną literówkę :D Chciałabym tylko szczęśliwe zakończenie :P Nie wiem jak ty to robisz, ale poprostu... czyta się jednym tchem...Cudowny styl, wspaniały pomysł...Artur opowiada to tak, jak w prawdziwym życiu. Są wątki, których nie pamięta, ale i takie, których nigdy nie zapomni... Jestem pod wrażeniem! Gratuluję i czekam na kolejny odcinek :) Ocenka 10/10 :D Jak zwykle ;D Najlepsze FS na forum!!! Pozdrawiam Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
X
Przez najbliższe dni nawet nie śmiałem zajść do Heleny Wiktorii. Siedziałem praktycznie sam w pokoju, z nosem w książkach, usiłując cos z nich pojąć. Nie potrafiłem. Wciąż jakieś myśli odciągały mnie od treści lektury. Myśli, których nie potrafiłem złożyć w logiczną całość. Myśli, które z czasem mnie uśpiły… Nie pamiętam jak długo mogłem spać. Za to potrafię dokładnie odtworzyć to, co mi się śniło. Każdej nocy to samo. Byłem w ciemnym lesie, ciemnym i zimnym lesie. Chodziłem boso po ściółce. Spacerowałem, serce waliło mi tak jakby miało zaraz wyskoczyć z piersi. Pociłem się szalenie, dłonie drżały, ogarniał mnie straszliwy lęk. Mimo, iż czułem jak coś czyha na mnie miedzy drzewami, zamiast uciec szedłem dalej. Powoli, acz nerwowo, przed siebie. Nagle, naprzeciw mnie, pojawił się smukły, wysoki mężczyzna, o jasnych włosach, trupiobladej cerze… tak, dokładnie pamiętam jak wyglądał. Był nieco podobny do mnie… tyle, że starszy. A jego oczy… bez wyrazu. Źrenice jak u nieżywej osoby, wyglądały jak drewniane guziki otoczone jakaś czarną obwolutą. http://img63.imageshack.us/img63/5139/29am8.gif Po chwili mężczyzna wyciągał ręce, a ja mogłem zobaczyć krew na jego dłoniach. Czerwoną, czerwoną krew! Chciałem krzyczeć, on coś do mnie mówił, lecz ja nie słyszałem. Uciec, uciec chciałem jak najszybciej! Lecz to nie było możliwe, bo ktoś chwytał mnie z ramię. Jacyś dwaj inni mężczyźni, których twarzy nie widziałem. Cisnęli mną o ziemię, jak szczeniakiem. Nie czułem bólu. Gdy próbowałem się podnieść, zobaczyłem, że jestem nad brzegiem jakiegoś jeziora… a w wodzie pływała topielica. http://img63.imageshack.us/img63/4379/30yp7.gif Z białymi jak mleko włosami, bladymi licami… otwartymi oczyma. A nade mną słyszałem swój własny głos: „Gdyby zamknęła oczy to by spała… gdyby zamknęła oczy to by spała, gdyby zamknęła oczy to by spała…” A potem tylko wycie jakby wilka. Strzał. I jęki. Budziłem się nagle. Nie potrafiłem krzyczeć ze strachu. Czułem jak krople potu kleją moje włosy, serce bije szybciej, coraz szybciej. Potrafiłem nawet przez pół godziny siedzieć nieruchomo, wsłuchując się w ciszę. Jakby w oczekiwaniu na czyjś głos. Trzeciego dnia, gdy koszmar wyrwał mnie ze snu, zaniepokojona matka biegła do mej sypialni. - Arturze – mówiła cicho, próbując pogładzić mnie po włosach – Jeżeli masz jakiś problem… kochanie… przecież ty nigdy nie miałeś takich koszmarów… nie jesteś chory? Nie, nie miałem gorączki. Chociaż mogłem się tak czuć. - Nic, mamo, proszę… daj mi spokój – odsunąłem jej rękę, która sięgała do mego czoła. – Naprawdę, nic mi nie jest… Od dalszych pytań uwolniło mnie ożywione pukanie do drzwi wejściowych. Matka pospiesznie podążyła do holu. Po chwili wróciła…z Konradem. - Arturze… Konrad przyszedł. I zostawiła nas samych. Przyjaciel rozejrzał się po pokoju, na chwilę odwrócił ode mnie wzrok, gdy nałożyłem na siebie koszulę. Widziałem jak się rumieni. - Wcześnie jest jeszcze – odparłem, ziewając. - Wiem, ale… - Konrad usiadł na krześle koło mego biurka. – ale martwiłem się po tym… po tej całej aferze… http://img516.imageshack.us/img516/9343/32ho3.gif - Nie było żadnej afery. - No nie wiem. Po weselu Anny, po tej twojej przejażdżce z Heleną Wiktorią… Arturze, nie rób głupiej miny! Dobrze wiesz jak takie wiadomości się szybko rozchodzą! Więc, po tym wszystkim, w lesie barona znaleziono dwa martwe wilki. Wilki? Wilki?! Przecież w tych lasach nie było nigdy wilków. Nigdy… Nagle mnie olśniło. Te jęki… te jęki zza krzaków, skowyt spomiędzy drzew… Zastrzeliłem dwa wilki w lesie barona. Ja? Dwoma strzałami? Przecież to graniczyło z cudem, było ciemno, bałem się straszliwie. Nie, to nie było możliwe. A jeśli? Coś we mnie mówiło mi, zastrzeliłem te zwierzęta. To ich krew chciałem zmyć z moich rąk. - Arturze? Spojrzałem na Konrada, który pochylił się w moją stronę. - Mam coś jeszcze dla ciebie – wyciągnął zza pazuchy jakiś liścik – Miałem ci to przekazać. To od rodziców Heleny. Poczułem jakby ktoś wbił mi wielką igłę w środek serca. Czytałem powoli, w skupieniu. Zamożna Dama chciała się ze mną zobaczyć. Jak najszybciej. Miałem jak najgorsze przeczucia. - Słuchaj… - Konrad wstał z miejsca – Ja musze już iść. Musze pomóc ojcu. Ale chciałbym się spytać… może wpadłbyś do nas, na gospodarstwo, jutro, hm? Oderwałbyś się, wyszedł na powietrze. Zobaczyłbyś się z Teresą. Wiesz jak ona cię lubi. No to jak? Arturze? - Och, tak, tak… wpadnę, oczywiście. Gdy tylko zamknąłem za nim drzwi, usiadłem pod ścianą, chowając głowę między kolana. http://img516.imageshack.us/img516/8810/33bb7.gif W południe postanowiłem wybrać się do Zamożnej Damy. Ubrałem swoją najlepszą koszulę, krawatkę, wypastowałem buty. Przed wyjściem obejrzałem się trzy razy w lustrze, jakbym chciał się upewnić, czy jeszcze istnieję. Jeszcze nigdy nie denerwowałem się przed jakąkolwiek wizytą. Przekraczając próg tego bogatego domu, szedłem jak na ścięcie. W salonie poczułem zapach drażniących nos perfum. Niedaleko kominka, w głębokim fotelu siedział Henryk, ojciec Heleny Wiktorii, obok stała jego żona. Oboje wyglądali, jakby samym wzrokiem chcieli mnie zabić. - Nie ukrywamy, – zaczął Henryk – że nas zawiodłeś młody człowieku. Zacisnąłem powieki, by nie patrzeć na te twarze mające do mnie wielkie pretensje. - Jak mogłeś? Jak?! – Zamożna Dama wręcz krzyczała – Naraziłeś moją córkę… a my ci ufaliśmy! Oczywiście… nie obejdzie się bez… bez odpowiednich konsekwencji. Kobieta oddychała ciężko, mówiła z trudem. Nie potrafiła ukryć złości, mimo iż inne emocje potrafiła schować głęboko w sobie. - Podejdź tu – rozkazała mi Zamożna Dama , podchodząc jednocześnie do małego stolika niedaleko fortepianu. Sięgnęła po wieczne pióro i jakąś zapisaną kartkę. Złożywszy pod tekstem podpis, zwróciła się do mnie – To twoje wypowiedzenie… a to czek na zaległą wypłatę za lekcje z Helenką. Wziąłem od niej te dwa papiery i starałem się ich nie upuścić. Dłonie drżały mi straszliwie, słyszałem nawet szelest papieru spod moich palców. - Nie martw się, nie jesteś jedynym zwolnionym… pokojówka mojej córki z pracą pożegnała się zaraz po waszej… wycieczce. – Zamożna Dama wyglądała, jakby każde słowo, które wypowiadała, było, co najmniej, wulgarne. Twarz jej była wykrzywiona, skwaszona. – Przypominam ci też, ze tylko ze względu na przyjaźń z twą matką… nie kazałam cię aresztować! - Aresztować…? – mój oddech stawał się coraz szybszy. - Tak! Naraziłeś moją córkę! Przecież… przecież tam były dzikie zwierzęta! - Które zastrzeliłem! – nie potrafiłem się powstrzymać, musiałem się jakoś usprawiedliwić. Jednak nie było to dobre wyjście. Lepiej by było dla mnie stać w milczeniu i przyjmować kolejne ciosy, niż je odpierać. http://img516.imageshack.us/img516/3056/31jd0.gif - To świadczy tez o twojej nieodpowiedzialności! – głos Zamożnej Damy był coraz to donośniejszy. – Strzelałeś! W obecności mojej Helenki! Ona przecież jest taka wrażliwa! Po chwili milczenia krzyknęła w moją stronę: - Wyjdź! W tej chwili! Przez całą drogę powrotną gniotłem w dłoni wypowiedzenie i czek. Wciąż czułem na sobie potępiający wzrok, w uszach dźwięczał mi uniesiony głos Zamożnej Damy, a gdy przymrużyłem powieki zdawało mi się, ze widzę płaczącą Helenę Wiktorię, która także pragnie mnie zganić. Za moją głupotę! Za to, że straciłem zdrowy rozsądek i posłuchałem się małej dziewczynki! Ach! Przecież nie byłem dzieckiem, dobrze wiedziałem, co należy robić, a czego nie, dlaczego pozwoliłem sobie samemu na tak wielki błąd?! Jednak musiałem się z tym pogodzić… gdyż dalsze życie pokazało, że tych błędów popełnię więcej, a ich konsekwencje będą niczym powolna trucizna. |
Odp: Helena Wiktoria
Nie będę się powtarzać... Dodam tylko tyle, że każdy odcinek twojego FS kończy niezwykle "magiczne" zdanie... nie wiem czemu, ale wywołuje ono na mnie dziwne wrażenie..."powolna trucizna..." bardzo, bardzo mi się podoba...
W 100% dopracowane... Coraz lepiej :P Tylko znalazło się znowu troszkę literówek... Mimo to, jest świetnie :P Ocena bez zmian...10/10 Powiem jeszcze tylko tyle, że masz talent, wielki talent, i świetne pomysły... nie zmarnuj tego, przyszła pisarko :D Piszesz bardzo ciepło i ta nuta romantyzmu... ahhh...tylko pogratulować :P I podziękować za takie fotostory :) Wreszcie coś dla mnie :) Pozdrawiam Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
przeczytałam niemal jednym tchem. świetne fotostory, bardzo fajna fabuła. :)
|
Odp: Helena Wiktoria
10000000/10
Super. extra klimat. Mam nadzieję że w następnych odcinkach będzie coś o Annie. |
Odp: Helena Wiktoria
Musze przyznac, ze to najlepsze FS jakie w ŻYCIU widzialam, swietnie zrobione. Ocene oczywiscie znasz :)
|
Odp: Helena Wiktoria
Ja... jejku, jak czytam to FS... po prostu mam nieopisaną ochotę na zobaczenie kolejnego odcinka... Czytałam je jednym tchem... Już sie nie mogę doczekać XI cześci. Jestem pod wrażeniem. |
Odp: Helena Wiktoria
XI
Ojciec Konrada prowadził niewielkie gospodarstwo. Jednak on sam nie był rolnikiem – jako szanowany w okolicy weterynarz wynajmował parobków by doglądali jego majątku. Często jednak jego syn wraz z córką, Teresą, zajmowali się zwierzętami hodowanymi w ich włościach. A ja, jako przyjaciel rodziny, dosyć często im w tym pomagałem. Zresztą ojciec Konrada, często traktował mnie jak własnego syna… i to mi często pomagało. Bo chociaż przez moment mogłem mieć ojca. Ojca, który nigdy nie zapiłby się na śmierć. Dlatego też, za każdym razem, gdy przekraczałem próg ich domu na mej twarzy pojawiał się szczery uśmiech. - Och! Dzień dobry Arturze! – od strony podwórka usłyszałem glos Teresy. Po chwili dziewczyna znalazła się obok mnie. http://img168.imageshack.us/img168/2587/27we1.gif Miała wtedy może czternaście lat. Pamiętam jej twarz… taka promienna, radosna… rozjaśniona w słońcu wyglądała jak twarz nimfy z greckich mitów. Na szczupłe ramiona opadały kasztanowe loki, które delikatnie ruszały się w rytm, jaki nadawał wiatr. Czułem, jak nieśmiały uśmiech spływał na mą twarz, gdy ją tak oglądałem w południowym słońcu. - Dzień dobry… Tereso. - Chodź! – Dziewczyna chwyciła mnie za rękę. Miała niezwykle ciepłą dłoń – Konrad mi wspominał, że przyjdziesz. Już czeka na ciebie! Weszliśmy na podwórko, po którym biegały kury. Dziwiłem się, ze dziewczyna z tak dobrego domu chce przebywać w miejscu, gdzie żyją zwierzęta – damom wszak to nie przystoi! Ale… ale Teresa nie była zarozumiałą, kapryśną księżniczką, martwiącą się tylko i wyłącznie o to, by gorset był odpowiednio ciasny… nie, ona była wesołą, serdeczną dziewczyną, jak balsam dla strudzonej duszy. Przy kurniku zauważyłem Konrada. Rozmawiał z jakimś parobkiem. Uśmiechnąłem się pod nosem i coś mruknąłem z zadowoleniem, widząc jak mój przyjaciel stara ukryć zmieszanie przed młodym, przystojnym mężczyzną. Teresa zawołała w jego stronę. - Witaj, Arturze! – zaśmiał się podchodząc do nas. – No widzę, że postanowiłeś nas odwiedzić. Przytaknąłem, również się śmiejąc. Usiedliśmy na ogrodowych krzesłach wystawionych niedaleko tylnego wejścia do domu. Teresa przyniosła lemoniady i usiadła obok mnie chwytając szybko za rękę. - Słyszałam, co się stało! – mówiła szybko, z podekscytowaniem w głosie – Wiesz co, ja myślę, że to w ogóle twoja wina nie była! Och, Konrad, nie przeszkadzaj! Tak, tak… znaczy, to nie była twoja wina! Chciałeś dobrze! I to się liczy… i to, że zastrzeliłeś te wilki! No, bo co by było, gdybyś nic nie zrobił?! Rozszarpałyby was! Tak, tak! Konrad, teraz ja mówię! I to prawda – mówiła. Szybko i dużo. Za każdym słowem coraz bardziej ściskała mą rękę. A ja przestałem jej słuchać, bo wolałem patrzeć na jej twarz, oczy pełne podniecenia, usta ruszające się w rytm wypowiadanych słów i marszczący się nosek. Idiota, myślałem wtedy o sobie. Jak śmiem leczyć złamane serce niewinną dziewczyną? Ale ponownie górę wzięła moja głupota… Wraz z Konradem i Teresą doglądaliśmy koni. Sprawdzaliśmy, w jakim są stanie, czyściliśmy siodła, uprząż… I nie mogłem się wciąż nadziwić, jak Teresa nie boi się tych zajęć, że potrafi ramię w ramię z parobkami pomagać ojcu w gospodarstwie. Podziwiałem ją… z każdą chwilą coraz bardziej. Chociaż znaliśmy się praktycznie od dziecka, wychowywaliśmy się razem, to dopiero teraz dostrzegłem to piękno, które w sobie nosiła. Gdy Konrad zostawił nas na chwilę samych, postanowiliśmy oboje, ja i Teresa, odpocząć nieco w ogrodzie należącym do jej matki. Usiedliśmy niedaleko grządek z tulipanami.. Wdychaliśmy zapach ziół, kwiatów i drzew. Gdy wpatrywałem się w niebo, Teresa zaczęła rozmowę. - Arturze… ja wiem jak ci jest teraz ciężko. Bo ty i… i Anna. Ja wiem, ze nie chcesz o tym myśleć. Przepraszam…ale… - Nie musisz przepraszać – zaśmiałem się – jeśli chcesz… możesz pytać o co chcesz! - Nie, ja nie chciałam pytać! – Zaczęła się szybko usprawiedliwiać – Tylko… wiesz, ja chcę żebyś wiedział! Że to ja się w sumie cieszę! Bo ta Anna, ona od zawsze była taka… powiedzmy, że nie czułam do niej sympatii, o! Źle jej z oczu patrzy! - Źle z oczu…? - Takich ludzi to się od razu rozpoznaje… tylko głupi… Och! Przepraszam! Ja nie chciałam, nie chciałam! To znaczy, ty nie jesteś głupi! To tylko… ona cię tak zaślepiła! Przepraszam! Strasznie zabawne było to jej usprawiedliwianie się. Obserwując jej zmieszanie czułem ciepło w sercu. Widząc jak rumieńce wstydu pojawiają się na jej licach czułem jakąś ulgę. Ale musiałem się otrząsnąć. Musiałem przestać gnać, spojrzeć na wszystko racjonalnie… i przystać na ciche wzdychanie. Gdy tak układałem wszystkie moje myśli w logiczną całość, spokój zakłóciło wołanie Konrada. Biegł w naszą stronę, jakby przestraszony. Za rękę prowadził… - Helena Wiktoria?! – dziewczynka rzuciła mi się na szyję – Co ty tu robisz?! Jak… ty uciekłaś?! http://img168.imageshack.us/img168/3575/28py1.gif - Stała przed ogrodzeniem, chciała się wspiąć na płot… - wydyszał Konrad. - Ja słyszałam, jak mama mówiła – Helena Wiktoria tłumaczyła się przez łzy – że ty już nie będziesz przychodził! A ja czekałam na ciebie! Czekałam! - Ale…ale nie możesz tak uciekać! – wtrąciła się Teresa, widocznie przestraszona – W ogóle, to skąd wiedziałaś gdzie masz iść? - Szukałam cię Arturze. Szukałam i zobaczyłam jak tu siedzisz! Tu w ogrodzie! Chodziłam po miasteczku! I znalazłam! – przez swój prawie histeryczny płacz nie potrafiła wypowiadać wyraźnie słów. - Nie, to tak nie może być… - wstałem z klęczek, zdecydowany, trzeźwo myślący. Spojrzałem na Teresę, która nie chciała już nic więcej mówić – To było głupie… chodź – podałem dłoń Helenie Wiktorii – odprowadzę cię. - Nie! – zaprotestowała i odskoczyła ode mnie – Ja tam nie wrócę! Tam mi nic nie wolno! Nie mogę nawet do ogrodu wyjść! Ja… ja chcę być tu! Z tobą! Nie wrócę tam! Oni mi nic nie dają! Nie pozwalają! Jednak nie mogłem się nabrać na te łzy spływające z tych pięknych, dużych oczu. Musiałem postąpić jak odpowiedzialny, młody człowiek. Szybko podskoczyłem ku Helenie Wiktorii i chwyciłem ją w psie. Uniosłem do góry i przez moment siłowałem się z nią – wyglądała zabawnie próbując się wyrwać z moich, mimo wszystkich, silnych ramion. - Widzisz – powiedziałem jej do ucha – nie wygrasz ze mną. - Ja nie chcę! Nie, nie! – powoli popadała w histerię. Musiałem ją szybko uspokoić, już nie raz widziałem jak się to u niej kończyło. Bezdech, sine usteczka, panik otoczenia. Dlatego szybko przytuliłem ją do siebie i głaszcząc ją po włosach szeptałem uspakajające słowa. Czekałem. Czekałem na spokój. - Arturze…? – usłyszałem za sobą glos Teresy – Wszystko dobrze? - Cicho – szepnąłem odwracając się do niej – zmęczyła się… dziewczyna zrobiła wielkie oczy, lecz po chwili otrząsnęła się i zaproponowała byśmy zanieśli Helenę Wiktorię do jej pokoju. - Nie, - zaprotestowałem – odprowadzę ją do domu. I tak, z małą dziewczynką na rękach, dwójką przyjaciół, wyszedłem na drogę by podążyć na kolejne ścięcie, bo mimo mych intencji ponownie zostanę ukarany. Tak tez się stało. Nawet nie chciałem przekrzykiwać wrzasków Zamożnej Damy, niskiego, ale donośnego głosu jej męża i pisków Heleny Wiktorii. Stałem naprzeciw nich, w ich wielkim domu, zmęczony, bez jakichkolwiek chęci do obrony. Tylko czasem odważyłem się spojrzeć na czerwoną od złości twarz Zamożnej Damy. Czułem, jak przekreśliłem całkowicie moją znajomość z Heleną Wiktorią. - Ale Artur jej nic nie zrobił, on chciał pomóc! – Broniła mnie Teresa. - Ona sama do nas przyszła! Nie chciała wracać! – wołał Konrad. - Arturze…! – słyszałem płacz Heleny Wiktorii. Ale mnie już było wszystko jedno. XII Czasami po prostu trzeba było się pogodzić ze swoim losem. Musiałem zrozumieć swoje błędy, ponieść ich konsekwencje – ale przecież nie mogłem wiecznie się zamartwiać! Helenę Wiktorię widywałem rzadko – i to tylko przelotnie. Gdy jechała powozem z rodzicami, szła na krótki spacer z nową niańką. Ja wtedy obserwowałem z ukrycia. Nie chciałem ponownie wkraczać na ścieżkę, którą podążała ta niezwykła dziewczynka. By o tym jednak nie myśleć, mój wolny czas wypełniały całkiem inne… zadania. Bywało, że w letnie noce pomagałem Konradowi wykradać się z domu, by ten mógł pojechać do miasta. Podobno uczestniczył w jakiś nocnych zabawach, na które tylko nieliczni mieli wstęp. Nie ukrywałem – bardzo chciałem wiedzieć, co to dokładnie jest i, przede wszystkim, po co Konrad chce na nie chodzić. - Konrad, powiedz mi dokładnie… co to są za zabawy? Siedzieliśmy u niego w pokoju. Zbliżała się dwudziesta pierwsza, w domu jego ojca wszyscy po ciężkim dniu kładli się do łóżek, lub po prostu siedzieli w ciszy i spokoju. Prócz mnie. Wewnątrz cały się trząsłem ze strachu, by moja matka nie zorientowała się szybko, że nie czytam książek w swojej sypialni, a pomagam przyjacielowi w ucieczce. - Już mówiłem… - odparł głaszcząc swoją krawatkę przed lustrem – W mieście jest taki, no, klub… mam tam znajomych. Co jakiś czas ogłaszają zabawy. A że mam tam wstęp wolny to korzystam! Jak myślisz, ten garnitur jest dobry? - Lepiej zapytaj Teresy… - Nigdy, jeszcze wygada ojcu, ona w ogóle nie potrafi trzymać języka za zębami – Podszedł do szafy i wyciągnął z niej kapelusz panamski. – a ja wolę, żeby ojciec na razie… nie wiedział. - O tych nocnych wypadach, czy może o… o wiesz czym – Czułem, że zadałem nieodpowiednie pytanie. - Sam dobrze wiesz. – odpowiedział chłodno poprawiając sznurówki w swoich lakierkach – Zresztą, nie pora na takie rozmowy… masz wóz? - Tak, jak zawsze… gotowy mój drogi! – podszedłem do okna i je otworzyłem – wystarczy, iż zeskoczysz, jak książę na swego rumaka… - Cicho bądź…. A może… jeżeli cię to tak wszystko ciekawi… dziś wybierzesz się ze mną? - Słucham? - No wiesz, na tą zabawę! Wprowadziłbym cię na salę. Co ty na to? Och, o ubranie się nie martw, mam jakiś frak… A ten twój cylinder się nada – wziął mój kapelusz i otrzepał go z cienkiej warstwy kurzu. – To jak? - Ale… ale przecież… a moja matka? Ona się zorientuje. Zresztą, nie zabezpieczyłem się tak, przecież miałem ci pomóc i zaraz wracać! - Twoja matka przecież wcześnie kładzie się spać. Arturze, nie bój się tak! – sięgnął do szafy po ubranie i podał mi je z małym uśmieszkiem na ustach – Na co czekasz? Na północ, kopciuszku? http://img453.imageshack.us/img453/3074/34cq6.gif Namówił mnie. A raczej – nie miałem odwagi się sprzeciwić, chociaż w głębi duszy bardzo chciałem pojechać do miasta na jedną z tym, wręcz legendarnych, nocnych schadzek. Wyskoczyłem z okna jako pierwszy. Na dopiero co skoszony trawnik pod oknem pokoju Konrada, który znajdował się na parterze. Dlatego nigdy z ucieczką nie było problemu. Otwierało się okiennicę – droga wolna! Po chwili obok mnie znalazł się Konrad. Upewniwszy się, czy jakiś parobek nie spaceruje po podwórzu ruszyłem biegiem ku tylnej bramie. Musiałem zrobić to nie tyle szybko, co cicho – okna gospodarzy znajdowały się naprzeciw mojej trasy. A jak zauważyłem, świeciło się w nich jeszcze światło. Mniej więcej w połowie drogi schowałem się za ścianą stajni. Odczekałem parę chwil, wziąłem głęboki oddech… i już miałem biec dalej, gdy usłyszałem jakiś szelest. Spojrzałem w stronę, z której przybiegłem. Konrad dalej stał pod swoim oknem i czekał na mój znak… nie, to nie był on, był za daleko. Zaniepokojony zajrzałem do stajni. Paliło się w niej światło. Niepewnie zrobiłem krok naprzód, lecz nie wszedłem za daleko… Usłyszałem jakieś głosy… niewyraźne, coś szeptały. Byłe pewien, ze jeden z nich należy do Teresy. Teresy! Co ona mogła robić późnym wieczorem w stajni? Z kimś… na pewno z mężczyzną. Przez moją głowę przeszły różne myśli. Ona i jakiś mężczyzna. Nie, musiałem się przesłyszeć! Chciałem to sprawdzić, lecz nie mogłem. Musiałem się spieszyć, nikt nie mógł mnie zobaczyć. Po cichu się wycofałem. http://img453.imageshack.us/img453/4584/35hu7.gif Gdy już udało mi się dotrzeć do tylnej bramy, szybko dałem znak Konradowi, że droga czysta. Gdy dobiegł, wspólnie otworzyliśmy bramę jego kluczem. Potem już tylko musieliśmy wskoczyć na wóz i spokojnie wyjechać na boczną drogę. Dojechawszy na miejsce wyrzuciłem z swej głowy wszystkie zapamiętane odgłosy ze stajni. Ogrom, piękno i nocna panorama miasta nie pozwoliła mi na dalsze dumanie nad tą dziwną sytuacją. Wszystkie me zmysły skupiły się tylko na jednym – podziwianiu. Oczywiście, bywałem wcześniej w tym miejscu. Jednak nigdy o tak późnej porze. Wybiła godzina dwudziesta trzecia, gdy udało nam się dotrzeć do centrum. A wokoło, tylko pozorna cisza. Mimo, iż na ulicach mało kogo można było spotkać, to w oknach… w oknach toczyło się życie. Wśród poświaty drogich świec ludzie umilali sobie długie nocne godziny licznymi rozrywkami – od bogatych bankietów, po zabawy, których wstydzą się za dnia. Zdawało im się, że noc to ukryje. Nic bardziej mylnego. - Chodź, musimy się pospieszyć! – poganiał mnie Konrad, gdy zeskakiwałem z wozu. – Wszystko się już zaczęła! Staliśmy przed wysoką kamienicą, do której można było wejść tylko przez specjalną kładkę nad kanałem. Spojrzałem w górę – w większości okien paliło się światło, słychać było śmiechy i głośne rozmowy. - Rusz się! – poczułem jak Konrad ciągnie mnie za rękaw do środka. Gdy przekroczyłem próg budynku, wiedziałem, że to nie będzie takie zwykłe przyjęcie. Goście… ci wszyscy goście… byli tacy beztroscy. Nie byli tacy, jak większość uczestników bankietów czy bali. Nie. Oni śmiali się nadzwyczaj głośno, pili mnóstwo czerwonego wina, jedli łapczywie, nie zwracając uwagi na dobre maniery. A mimo to wyglądali na wyjątkowo zadowolonych. Radosnych! Kobiety nie bały się towarzystwa mężczyzn, nie trzymały się na dystans. Ba! Czasami nawet były aż nazbyt śmiałe. Moja matka zapewne wyzwałaby je od najgorszych, lecz ja… gdzieżbym śmiał! Tej nocy nie śmiałem nawet pomyśleć o wstydzie czy zgorszeniu. Chciałem skorzystać z okazji do zabawy, nie myśleć o jakichkolwiek problemach. Sama sala wyglądała jak te, które widuje się pałacach królewskich. Ciężkie, złote żyrandole z malutkimi kryształami, bajecznie kolorowe jedwabie i aksamity jako zasłony przy ogromnych oknach. Ilość ozdób na stołach i w gablotach wręcz przytłaczała! Zdawało się, ze wszystko tam jest zrobione z drogocennych kruszców i kamieni a podłoga to istny kryształ. Lustra, lustra aż do sufitu, sprawiające, że sala wydawała się być jeszcze większa. I wszędzie rozpościerał się zapach przeróżnych damskich i męskich perfum. Konrad postanowił mnie przedstawić swoim znajomym. Podeszliśmy do grupki mężczyzn, stojących niedaleko stołu, który uginał się pod ciężarem ciast i słodyczy. Wyglądali inaczej niż większość młodzieńców spotykanych, na co dzień. Inaczej skrojone fraki, kapelusze, dziwne fryzury, blade twarze… - To jest mój przyjaciel, Artur. Wszyscy czterej, (bo zdaje mi się, że czterech ich było) spojrzeli na mnie takim dziwnym wzrokiem. Wzrokiem jakby myśliwego widzącego swą ofiarę idealnie ustawioną do odstrzału. Nieświadomie cofnąłem się o krok. - Witaj, Arturze… - jeden z nich podszedł bliżej – Pierwszy raz tutaj, co? Dotknął mej krawatki, po czym począł się jej uważnie przyglądać. Za chwilę jego wzrok przeniósł się na mą twarz. Zesztywniałem, usta zaczęły mi się trząść, gdy ten mężczyzna pochylił się ku mnie, jakby chciał, co najmniej, przekonać się, jakiej wody toaletowej używam. - Tobiasz… - Konrad stanął bliżej mnie, jakby chcąc mnie ochronić. – Sądzę, że Artur wolałby… wolałby spędzić czas z dziewczętami. - A! – Mężczyzna szybko się cofnął i zaniósł śmiechem – A to z takim kolegą mamy do czynienia! Ależ nie bronimy, nie bronimy! Prawda chłopcy? – potem zwrócił się do mnie – Wybacz, że cię tak „wystraszyłem”. Proszę, nasze dwie koleżanki szukają jakiegoś miłego chłopca by umilił im wieczór… o, Elżbieto, Dorotko! Pozwólcie tu! http://img453.imageshack.us/img453/6652/37bs6.gif Przez tłum przecisnęły się dwie smukłe i wysokie młode panny w jaskrawych sukniach. Zapach perfum był tak straszliwie intensywny, że długo potem, mogłem go sobie jeszcze przypomnieć. - Jaki miły chłopiec! – zachichotała kobieta mająca włosy wręcz o kolorze ognia – Cóż to Tobiaszu, odstępujesz nam go? -Jakbyś zgadła, Dorotko… nie masz nic przeciwko? Kobiety zachichotały głośno. Potem tylko zawiesiły się na mych ramionach i zaciągnęły na drugi koniec sali. Gdy szliśmy między innymi gośćmi, szeptały mi przeróżne słowa. A ja nie mogłem się pozbyć uczucia, że z każdą chwilą staję się coraz to bardziej rumiany. Wspomnienie tej zabawy… zabawy suto zakrapianej, pełnej śmiechu i gwaru na długo pozostanie mi w pamięci. Ci ludzie, niebojący się pieszczot i publicznych pocałunków. Po godzinie doszło do mnie, po co Konrad lubił jeździć na te przyjęcia. Tu mógł być sobą, nie musiał się wstydzić. Bo tu byli także ludzie tacy jak on. Może z początku mnie to gorszyło, lecz po butelce wina, mój umysł zaczął zupełnie inaczej pracować. http://img516.imageshack.us/img516/2981/38ub3.gif Potem, potem… pamiętam jak siedziałem przy jednym ze stołów, przede mną sterta słodyczy i butelki wina. Na kolanach Elżbieta machała swymi czarnymi lokami, obok Dorotka masowała moje ramiona. A ja opowiadałem im jakieś bzdury, nielogiczne historie, które je bawiły. Głupie. Ale wtedy mnie to nie obchodziło. Zależało mi wtedy tylko na ich małych pieszczotach i szeptach. - Arturze – Elżbieta zbliżyła swoją twarz do mojej – wino nam się już znudziło… bądź tak miły, przynieś nam szampana… i truskawki. Bo Dorotka i ja bardzo, ale to bardzo lubimy truskawki… Chichocząc, zeskoczyła z mych kolan, jednocześnie głaszcząc mnie po włosach. Z uśmiechem, zapewne nieco głupim, podążyłem do stolika, na którym rozstawione były butelki z wszelakimi alkoholami. Zacząłem szukać odpowiedniego trunku…, gdy już chciałem wyciągnąć rękę po butelkę, mą uwagę odwróciła pewna kobieta. Stała niedaleko mnie, w niewielkiej grupce. Ale nie wyglądała jak inne panny na przyjęciu. Jej suknia była czarna, na twarzy miała dziwną maskę, tak jakby nie chciała, by ją rozpoznano. A włosy miała tak jasne, że wręcz białe! Upięte w dziwny sposób, żadna znana mi kobieta czy dziewczyna nie wiązała w ten sposób swych loków. Musiała zauważyć, że się w nią wpatruję, bo po chwili ruszyła w moją stronę. Chciałem odwrócić wzrok, lecz na taką „ucieczkę” był już za późno. - Dobry wieczór… - przywitała się… jej głos… właśnie, nie zapamiętałem jej głosu. Był taki ulotny, dotknął mych uszu i zniknął, nie pozostawiając w mej pamięci niczego, co bym mógł teraz wspominać. - Widać, że dobrze się bawisz – spojrzała na mnie jakby chciała mi się bardzo dokładnie przyjrzeć. A ja doznałem wrażenia, ze gdzieś już ją widziałem, chociaż przez moment. - Tak, proszę pani… http://img516.imageshack.us/img516/2457/36ft5.gif - Wiktoria. Mam na imię Wiktoria. – uśmiechnęła się do mnie niezwykle ciepło. Nie tak jak inne kobiety tutaj, które w oczach miały rządzę i dziką namiętność. Ona sprawiała wrażenie spokojnej, miłej i niezwykle szczerej istoty. - Wiktoria… ładne, naprawdę ładne imię! Znam jedną Wiktorię, tak. Ale ona nie jest tak piękna. Znaczy ona jest jeszcze małą dziewczynką, taką malutką, drobna jest jak laleczka…ale tak naprawdę ona nazywa się Helena, ale na drugie ma Wiktoria… ale ja wolę mówić na nią Helena Wiktoria… Plotłem trzy po trzy, nie potrafiłem przestać. Alkohol nie pozwalał mi na to. Będąc trzeźwym czułby się jak idiota. Gdy tak usiłowałem spleść logiczne zdanie, Wiktoria dotknęła swoją dłonią mojego policzka. - Jaki ty jeszcze jesteś… czysty, nienaruszony… - jej palce były przeraźliwie zimne – jeszcze cię nie zepsuli. Aż strach pomyśleć, że kiedyś będziesz cieniem człowieka… Odepchnąłem ją. Zadrżałem. - Co… co pani… jesteś nienormalna? Bredzisz coś. Pijana pewnie jesteś. - Nie, to ty jesteś pijany – chwyciła mnie za rękaw – i nawet sobie nie zdajesz sprawy, ze taki będziesz cały czas! Tak samo jak ci wszyscy tutaj! Już chciałem coś powiedzieć, lecz kobieta odeszła i znikła gdzieś w tłumie. Stałem przez chwilę w bezruchu, próbując wszystko ułożyć sobie w głowie. Dziwna kobieta, mówiąca jakieś niezrozumiałe zdania. Gdzie w tym był sens? I dlaczego wciąż zdawało mi się, że ją już gdzieś widziałem? Obwiniłem wino… Szybko wróciłem do moich towarzyszek. Podałem im szampana i natychmiast zapomniałem o tym, co zaszło. Czas mijał szybko, północ, pierwsza, druga w nocy. Już przestawałem kontrolować czas. Skupiałem się wyłącznie na przyjemności bycia adorowanym przez dwie wiecznie chichoczące kurtyzany. - Arturze? Odwróciłem się na chwilę od Dorotki, którą karmiłem nadziewanymi czekoladkami. Konrad spojrzał na mnie dziwnie, jakby nie mogąc uwierzyć w to co widzi. - Arturze, już późno, wracajmy. Zachwiałem się, mruknąłem coś kobiecie, po czym chwyciłem się ramienia przyjaciela. Ten pokręcił głową i z trudem wyprowadził mnie z przyjęcia. Czułem się jak pobity pies, szumiało mi w głowie, żołądek miał mi za chwilę eksplodować. Lecz nie żałowałem. Mimo wymiotów i bólu głowy – dziewczęcy chichot w mych uszach odwracał mą uwagę od tych dolegliwości… |
Odp: Helena Wiktoria
Coraz bardziej mnie zaskakujesz. Twoje FS nie ma porownania :)
|
Odp: Helena Wiktoria
Zgadzam się z tym!Twoje fs nie ma sobie równych!Coraz bardziej mnie zaskakuje :D
|
Odp: Helena Wiktoria
Uroczo, cudownie, świetnie, wspaniale! Brak mi określeń! Ani jednego błędu i te zdjęcia! Wielkie Gratulacje! Czekam na kolejne odicnki!!!
Pozdrawiam :* |
Odp: Helena Wiktoria
XIII
Obudziłem się na kanapie w salonie. Miałem wrażenie jakby cały dom wirował… Usiadłem. Czułem jakby głowa miała mi zaraz eksplodować, a żołądek wyskoczyć z ciała. Ostrożnie wstałem. Zachwiałem się lekko, ale nie straciłem równowagi. - Wreszcie wstałeś… - tymi słowy przywitała mnie matka, gdy wszedłem do kuchni. – Przygotowałam ci kąpiel…. Lepiej zdejmij z siebie te ubrania, nie są za czyste. http://img521.imageshack.us/img521/2013/44if6.gif - Co… czemu byłem w salonie? - Zawiodłam się na tobie, Arturze. – Matka odłożyła dzbanek z świeżo zaparzoną kawą na stolik. Nie spojrzała nawet na mnie. – Jak mogłeś, tak mnie oszukać? A potem wracasz, nad ranem, pijany… tak pijany, że nawet nie potrafiłeś znaleźć pokoju… nie rób takiej niewinnej miny! – W końcu podniosła na mnie wzrok. Wzrok pełen żalu i złości – Zachowywałeś się tak głośno, ze pobudziłeś pół wioski! Konrad ledwo potrafił cię uspokoić! Nie spodziewałam się tego po tobie… Skryła twarz w swoich szczupłych, drżących dłoniach. Patrząc na nią nie potrafiłem wydusić z siebie ani jednego słowa, żadnego wytłumaczenia. Nawet w mej głowie nie rodziły się żadne wypowiedzi. Po prostu – pustka. Taka męcząca pustka. Ściągnąłem pogniecioną i cuchnąca alkoholem marynarkę i przewiesiłem ją przez krzesło. Ostrożnie, powoli, jakby była z jakiegoś drogocennego jedwabiu, a nie zwykłej bawełny. Spojrzałem po swoich butach – obłocone. Niczym nie przypominały tych lśniących lakierek, które matka kupiła mi pół roku wcześniej, za ciężko zarobione pieniądze… Czułem się podle, jak jakiś złodziej, kryminalista! Człowiek, któremu nikt nie może zaufać już więcej, skreślony w oczach swej rodziny! Może, i bym tworzył kolejne epitety na swój temat, gdyby nie nagła wizyta Konrada i jego ojca. Stali w drzwiach do kuchni, z niezbyt przyjemnymi minami. Konrad wyglądał jakby za chwilę miał dostać batem w plecy, jego ojciec zaś na twarzy miał wymalowaną wręcz nieludzką złość. Matka zaczęła coś do nich mówić nerwowo i bardzo szybko. Chodziła tam i powrotem, sprzątając pospiesznie naczynia ze stołu, nieprzerwanie mówiąc. - Nie trudź się, Kornelio. Przyszliśmy na moment, wyjaśnić pewną sprawę. Wtedy spojrzał na mnie, a ja wiedziałem, ze to będzie jeden z najgorszych dni w moim nastoletnim etapie życia. - Chyba już wiesz, że chłopcy… wczorajszej nocy wybrali się do miasta. - Tak, tak…, ale ja już porozmawiałam z Arturem, a on obiecał, że to się więcej nie powtórzy. Zresztą, mówił, że nic takiego się nie wydarzyło. – skłamała. Moja matka po raz pierwszy przy mnie skłamała. - Nie kryj go, Kornelio – przerwał jej ojciec Konrada. – Mój syn się przyznał… oni byli… zresztą szkoda słów. Sądzę, że należy ich ukarać, obu surowo. Żeby im na myśl nie przyszło, żeby w przyszłości… ach... Spojrzałem na jego czerwoną od złości twarz. Bałem się, tak bardzo się bałem tego gniewu, chociaż w głębi serca czułem, że owa kara nie będzie najgorszą w moim życiu. Jak się potem okazało, naszą karą za nocne wycieczki miała być praca na polu. Praca przez całe lato, potem jesień… aż do zdania egzaminów na uniwersytet. Mogło to z początku przerażać, lecz z czasem dało się do tego przyzwyczaić. Zresztą, nie byłem chłopakiem, który w życiu w rękach nie miał łopaty, czy też nie potrafił doglądnąć gospodarstwa. Urodziłem się w małym górskim miasteczku, gdzie głównym zajęciem ludzi była hodowla i polowania. Nie raz bywałem w gospodarstwach sąsiadów, próbując drobną pomocą zarobić parę groszy. Lecz mimo tej świadomości, niechętnie pracowałem w upale, wśród mdłych zapachów… - Wspaniale, po prostu wspaniale… - powtarzał wciąż pod nosem Konrad, jednocześnie przekopując wyschniętą glebę. – Raz cię zabrałem ze sobą do miasta i już mamy kłopoty! Jak ja się teraz tam pokażę?! - Właściwie, to się w ogóle nie pokażesz… - odparłem nawet na niego nie patrząc. - Ugryź się w język! Coś wymyślę. Tylko, że już ciebie ze sobą nie zabiorę. Nie nadajesz się do tego. Zupełnie jak Teresa! http://img521.imageshack.us/img521/1281/43bp6.gif Po tych słowach, odłożył łopatę i zdjął przepoconą koszulę. Patrząc na niego, miałem wielką ochotę zrobić to samo, słońce nie dawało za wygraną i nieprzerwanie paliło w plecy. Jednak miałem opory nawet podwinąć rękawy przy Konradzie. Zdawałem sobie sprawę z tego, że, no cóż, moje ciało nie należy do najgorszych. I nigdy się go nie wstydziłem. Tym bardziej nie mogłem sobie pozwolić na zdjęcie ubrania przed Konradem. - Wiesz, na tym przyjęciu… - przerwałem po chwili niezręczną ciszę – spotkałem taką jedną dziwną kobietę… - Dziwną? To znaczy? - Taką… nierealną? Nie wiem jak to nazwać… - Zamyśliłem się chwilkę, szukając odpowiednich słów – Była inna niż cała reszta. Inaczej ubrana, trupioblada, prawie białe włosy… Konrad, czy ja rozmawiałem z jakąś blondynką? - Rozmawiałeś z mnóstwem kobiet! – przyjaciel stał teraz nieco dalej ode mnie, oparty o wbita w ziemię łopatę. – Ale trupiobladej staruszki nie pamiętam. - To nie była staruszka – zaprotestowałem przekopując kolejny fragment suchej ziemi – Była młoda… nieco starsza, ale młoda… jej twarz, jej twarz pamiętam jak przez mgłę, ale na pewno nie była stara! - Może po prostu byłeś tak pijany, że jakaś blondynka nagle stała się boską nimfą! Haha! Weź już nie opowiadaj bzdur, gdyby taka dziewczyna pojawiła się na zabawie, na pewno bym ją zauważył. Już nic więcej nie mówiłem. Czułem jak rumieńce wstydu wstępują mi na policzki, dlatego nieco schyliłem głowę by uniknąć spojrzenia Konrada. Próbowałem skupić się na pracy, jednak ponownie coś mnie od niej odciągnęło. Drogą obok przejechał spory powóz. Wręcz karoca! Pięknie zdobiona, okryta złotem, atłasem. Nie było wątpliwości, kto był jej właścicielem. Zamożna Dama zwykła w takich powozach wybierać się na popołudniowe przejażdżki do miasta. Odrzuciłem łopatę i jak małe dziecko, z wypiekami na twarzy, podbiegłem nieco bliżej. W powozie zauważyłem malutką istotkę – Helenę Wiktorię. Gdy mnie ujrzała, podniosła się nieco na swym aksamitnym siedzeniu jednocześnie uśmiechając się w moją stronę. Uniosłem rękę by jej pomachać, lecz widząc siedzącą obok dziewczynki Zamożną Damę, poczułem strach i schowałem obie ręce za siebie. Gdy obie odjechały, usłyszałem za sobą glos Konrada. - To cud, że pozwoliła Helence wyjść na powietrze. - Co masz na myśli? – Zapytałem. - Teresa twierdzi, że rodzice trzymają ją wciąż w zamknięciu. Skąd wie? Pracuje dla naszego miejscowego lekarza… wiesz, jako taka gosposia, zakupy, sprzątanie, pomoc w kuchni. Chciała nieco zarobić na te swoje ukochane sukienki a u nas z pieniędzmi ostatnio.. ale nie o tym chciałem mówić. Ostatnio była z doktorem u Helenki. Mała podobno ma jakaś dziwną chorobę… dlatego taka blada, słaba… czy coś. Jej matka się tak tym przejęła, że nie pozwala małej wychodzić często na dwór, jak już to do ogrodu. Dziwna rodzina… - Teresa często tam przychodzi? Znaczy do tego domu, z doktorem? - Niekiedy… Ale – Konrad spojrzał na mnie spode łba – co się tak dopytujesz? Czasami chodzi tam z doktorem, by mu pomóc nosić te jego ciężkie torby z lekami… Arturze, ja ci radzę nie zaprzątać sobie tym głowy, bo jeszcze znowu jakąś głupotę zrobisz. Za dużo namieszałeś. Tak, za dużo. I tak stojąc w pełnym słońcu, czując na sobie mokrą od potu koszulę i wciągając w płuca zapach spalonej trawy, zdałem sobie sprawę z tego, że mimo wszystko… namieszam jeszcze bardziej. Powrócę na chwilę, do wspomnień, które wiążą się z Heleną Wiktorią. Po tym, jak już nie mogłem się z nią widywać, odczuwałem niesamowita pustkę. Nie czułem się potrzebny, nie potrafiłem znaleźć sobie miejsca. Zdałem sobie sprawę, że wielka radość daje mi nauczanie, pokazywanie komuś świata albo po prostu kontakt z kimś, kto chce mnie słuchać. Nigdy nie byłem zbyt rozmowny, a to, dlatego, że uwaga innych nigdy się nie skupiała na mych słowach – wolałem, więc siedzieć cicho. W czasie spotkań z Heleną Wiktorią role się odwracały. Ona była wpatrzona we mnie, jej duże, błękitne oczy śledziły każdy mój krok, każdy ruch wargami. Byłem nie tylko nauczycielem, ale także opiekunem i towarzyszem zabaw. Po tym incydencie w lesie widywałem Helenę Wiktorię naprawdę rzadko. Gdy przejeżdżała powozem wraz ze swoja matką, lub, gdy przechodziłem koło jej ogrodu, a ona wtedy siedziała w oknie patrząc na kolorowe rabatki. Także kościół był miejscem, gdzie bez sprzeciwu mogłem spojrzeć na swoją „podopieczną”. Bywało, że w niedzielę, na mszy, siedziałem niedaleko pierwszego rzędu ławek, gdzie Zamożna Dama wraz z rodziną i służkami słuchała nabożeństwa. http://img521.imageshack.us/img521/1227/40xs4.gif Przez ten czas, gdy ta kobieta siedziała w skupieniu, jej córeczka odwracała się do mnie i rozśmieszała mnie dziwnymi minami. Ja, po kryjomu, próbowałem robić to samo do niej. Jednak nie każdy tydzień zaczynał się taką… zabawą. Zdarzało się, że odgrywałem zupełnie inną rolę podczas mszy. Prócz tego, że fascynowała mnie przyroda i medycyna, jako dziecko zakochałem się w muzyce. Matka widząc to, postanowiła rozwinąć moją miłość do dźwięków, jednak nie mieliśmy wystarczająco dużo pieniędzy na to, by wysłać mnie do szkół muzycznych, czy na prywatne lekcje. Tak, więc stanęło na tym, że będę pobierał lekcje na plebanii u starego organisty. Wkrótce potem lekcje gry na fortepianie zamieniły się na naukę gry na organach kościelnych. Gdy moje palce stały się sprawniejsze, zdarzało się, że w niektóre niedziele to ja grywałem psalmy, kolędy, pieśni. Moja gra nie zachwycała tak bardzo, jak wykształconych muzyków z akademii, mimo to ludzie w skupieniu słuchali i powstrzymywali się od jakiejkolwiek uszczypliwej krytyki. http://img521.imageshack.us/img521/4049/41vx8.gif Po jednym z takich nabożeństw, gdy zabrzmiały ostatnie dźwięki pieśni na zakończenie, tłum wiernych zebrał się przed kościołem, by w niewielkich grupkach przyjaciół i znajomych podzielić się nowymi plotkami. Nie zabrakło wśród nich Zamożnej Damy. Wychodząc z budynku świątyni, zauważyłem Helenę Wiktorię stojącą niedaleko swej matki. Była znudzona, zniecierpliwiona. Szybko przebierała nóżkami w miejscu, tak jakby ziemia ja paliła w stopy. Gdy mnie zobaczyła, na jej twarzy pojawił się uśmiech. Podeszła do mnie. - Dzień dobry, Arturze! – Ukłoniła mi się, a zaraz po tym cicho zaśmiała. – Ślicznie grałeś, ślicznie! http://img521.imageshack.us/img521/8553/42ua3.gif Wyciągnęła do mnie malutkie dłonie, klasnęła parę razy przy akompaniamencie cichego śmiechu. Uśmiechnąłem się do dziewczynki, po chwili zaczęliśmy rozmawiać. O jej nowych lalkach, pluszowym misiu, o tym, jaka jej guwernantka jest złośliwa i niemiła. Trwało to chwilkę, ułamek sekundy… potem Helena Wiktoria została zabrana. Przez swoja matkę, służkę, milczącego ojca. Stałem jeszcze moment przed kościołem patrząc na odjeżdżające powozy i ludzi idących wśród, unoszącego się spod kół, kurzu. A w uszach brzmiały mi słowa na pożegnanie, wypowiedziane przez dziewczynkę: - Nie bój się, już nikt nie gniewa za te wilki. |
Odp: Helena Wiktoria
To jest po prostu świetne. Uzależniłaś mnie tym opowiadaniem. Na takie właśnie czekałam. Czytając można poczuć się jak bohater. Nic więcej nie będę dodawać :-). Serdecznie pozdrawiam.
|
Odp: Helena Wiktoria
Jest to najciekawsze opowiadanie jakie czytałem.Ten odcinek był jakś krótki ;( . Mam nadzieje że w następnych odcinkach będzie coś o tej jego byłej dziewczynie Annie
P.S. Ta dziewczyna na zabawie to nie była czasem anna? |
Odp: Helena Wiktoria
Żadne fotostory mnie tak jeszcze nie wciągnęło...
Druga znana mi osoba za pomocą simów opowiada przepiękną historię... To się nie zdarza zbyt często :) I ten klimat...Zdjęcia,sposób pisania...Niepowtarzalne. Czekam na następny odcinek z niecierpliwością... :) |
Odp: Helena Wiktoria
Jak zawsze świetne. Brak mi słów! :)
|
Odp: Helena Wiktoria
To jest coraz lepsze :O . Ten klimat, ten nastrój.
Opowiadanie niesamowicie wciąga. Panno N, nie chcę się powtarzać, ale pisze, abyś wiedziała, że czytam. Czytam jak, prawdziwą książkę a nie jakieś tam simowe fotostory. Zdjęcia jak zwykle, zachwycające i stanowią cudowne uzupełnienie całości. Pięknie zgrana całość. p.s podejrzewam o coś tą Helenę Wiktorie, za dużo ,,,,,,, Nie powiem. ;P Ciekawe czy mi się sprawdzi. oczywiście max 10/10 |
Odp: Helena Wiktoria
Na tym forum czytałam już wiele FS... zawsze oceniałam je wysoko, bo mi się podobały... Dopiero po przeczytaniu FS "Wakacje mojego życia" i teraz czytając "Helenę Wiktorię" zrozumiałam jak wielki błąd zrobiłam... Inne Fs nie dorównują nawet piętą waszym! Z tym, że twoje, jest niezywkłe... sama nie wiem jak to wyrazić... Cały czas czymś mnie zaskakujesz... Jednym słowem mogę to określić WYJĄTKOWE! Zdjęcia i ten niezwykle tajemniczy sposób pisania sprawia, że aż łezka zakręci mi się w oku... Napewno to fotostory się wyróżnia, spośród tłumu innych... dla mnie zawsze będzie numerem 1 :)
Czekam na kolejne odcinki, mam nadzieję, że równie wzruszające :) Sama nie wiem czy życzyć Ci Panno N, powodzenia i tak zwanej "weny"? :D W każdym raziem mocno trzymam kciuki :* Możesz uważać mnie za stałą czytelniczkę :) Ocena bez zmian, najwyższa z najwyższych :P 10/10 |
Odp: Helena Wiktoria
Ja chce odcinek, ja chce odcinek!
pospiesz sie! plisss |
Odp: Helena Wiktoria
XIV
Była jeszcze jedna rzecz, z którą trzeba było się nauczyć żyć. Ciąża Anny. Nikt o tym w mieście głośno nie mówił, a mimo to, słychać było jadowite szepty. Dziwnym zbiegiem okoliczności Anna urodziła kilka miesięcy po zawarciu małżeństwa. Fakt faktem, iż był to przedwczesny poród, jednak wiadomo było, iż ojcem dziecka nie jest ten, który się za niego podaje. Prawda była oczywista. Raz dane było mi ujrzeć jej ślicznego synka. Jasny meszek na czubku głowy zwiastujący przeszłe złote loki, oczy po matce, duże, jak na niemowlę, dłonie. Zupełnie takie, jakie mam ja. Gdy do mnie w końcu doszło to, kim jestem dla tego małego stworzonka, nie potrafiłem się pozbierać. I czułem jakby cała społeczność skazała mnie na ukrzyżowanie. Starałem się unikać spotkać z Anną. Wybierałem boczne szosy jadąc do miasta, szkoły. Często też siedziałem sam w domu, zanurzony w fabule różnych książek. Dlatego odetchnąłem z ulgą na wieść, że Anna wraz z rodziną zamierza wyjechać do innego miasta. - W końcu… skończy się ten skandal… - szeptały starsze kobiety, które przyszły na główny plac przed kościół, by popatrzeć na wozy mające zabrać bagaże i najcenniejsze meble rodziny Anny. Stałem z boku, nie chciałem się rzucać w oczy. - Och! – Jedna z kobiet mnie zauważyła. Lecz zamiast szybko odwrócić głowę, spojrzała na mnie tymi małymi, ciemnymi oczkami i powiedziała: - Masz szczęście, że nikt oficjalnie niczego nie ogłosił… ciesz się, że ta kobieta milczała i wzięła szybko ślub. Zresztą… lepiej by było, żebyś i ty znalazł sobie inne miejsce, młodzieńcze! Po tych słowach, obie staruszki udały się do kościoła. A ja jeszcze przez godzinę od odjazdu Anny stałem przy drodze wylotowej z miasteczka i wpatrywałem się w kamienie przy moich stopach. Do późnego popołudnia leżałem prawie nieruchomo na łóżku i wpatrywałem się w sufit. Chciałem zasnąć, nie potrafiłem. Słuchałem ciszy, potem krzątania się matki w kuchni. Miałem taką straszliwą pustkę w głowie. Albo aż taki wielki chaos, który tylko sprawiał wrażenie nicości. Wreszcie, koło godziny osiemnastej postanowiłem wstać. Wyciągnąłem spod łóżka portret Anny, który dostałem od niej na początku naszej znajomości. Bym o niej pamiętał, mówiła, byśmy spali razem nawet gdy dzieli nas ściana. Obrazek schowałem za pazuchą, z szafy w holu wyciągnąłem strzelbę ojca. Całe szczęście matka była w ogrodzie. Nałożyłem na głowę kapelusz i podążyłem w stronę lasu. Świeciło jeszcze słońce, lecz nikogo na ulicy nie spotkałem. Tym lepiej dla mnie. Gdy już znalazłem się wśród drzew, pod ich cieniami, znalazłem oddaloną nieco od ścieżki polanę z paroma głazami. Na pniu jednego ze ściętych tam buków postawiłem portret Anny. Oddaliłem się parę kroków, załadowałem strzelbę. Pierwszy strzał. Pudło. Kolejna kula w lufie. Drugi strzał, trafiony! Obrazek odskoczył parę metrów od pnia. Podbiegłem, wziąłem do ręki podobiznę byłej kochanki i zobaczyłem dziurę w jej policzku… Kilka razy powtórzyłem akt strzelania do portretu. W końcu, gdy już zostały z niego mniejsze kawałki drewna, strzelałem do drzew. Później na oślep. Po niespełna dwóch godzinach zaczął padać ciężki deszcz. Rzuciłem strzelbę w krzaki, padłem na kolana i oparłem się czołem o jeden z głazów. Zacisnąłem zęby i oczy, spod których mimowolnie wydobyły się łzy. Może nie z rozpaczy a z bólu, jaki przysporzyło mi pocieranie czoła o ciemny, szorstki głaz. Ale nie pamiętam, czy czułem cokolwiek. Nie potrafię sobie przypomnieć ile czasu tkwiłem przy tym wysokim kamieniu. http://img299.imageshack.us/img299/6198/46xy8.gif Lecz dokładnie mogę opisać, co sprawiło, że zerwałem się na równe nogi. Do mych uszu doszedł szmer… jednak nie kropel deszczu uderzających o liście. Dźwięk łamanych gałązek, przedzierania się przez krzaki. Powoli podniosłem głowę, rozejrzałem się ostrożnie na boki. Kilka par wilczych oczu śledziło każdy mój ruch. Pierwsza myśl: czemu nie wystraszyły się strzałów? Teraz doszło do mnie, że te zwierzęta były do nich już od dawna przyzwyczajone, za sprawą polowań w tym lesie. Może po prostu myślały, że skorzystają z okazji i porwą jakieś zastrzelone zwierzę. Ale musiały się rozczarować… Chciałem się powoli wycofać, jednak nie potrafiłem zrobić kroku. Nie zdołałem policzyć ile zwierząt było ze mną wtedy na polanie. Pięć, sześć? Może dziesięć? Wciąż się pojawiały kolejne, lub parę znikało w krzakach. Do tego ten zimny deszcz i krew spływająca po moim czole. Najgorsze było to, że nie miałem przy sobie broni. Głupotą było odrzucanie jej w krzaki. Jednak musiałem cos zrobić, nie mogłem czekać aż któryś z wilków rzuci mi się do gardła. Zdawało mi się, jakbym rozmyślał o ucieczce dobre dziesięć minut, lecz zapewne było to dziesięć sekund. W życiu nie przypuszczałem, że będę musiał uciekać przed stadem drapieżników, przeskakując kłody, pnie… Wpadłem w taką panikę, gdy pomyślałem o braku broni, że rzuciłem się w stronę gdzie ją odrzuciłem. Potknąłem się o kamienie, jednak nie upadłem. Przeciskając się przez krzaki jeżyn chwyciłem jakiś kij i odwróciwszy się, zamachnąłem się z całej siły na pierwszego wilka. Biegłem dalej nie patrząc czy trafiłem. Wpadłem w zimny strumień, czułem jak woda napływa mi do butów. Kilka metrów dalej upadłem na rozmoczoną glebę, brudząc twarz błotem. Próbując wstać, myślałem, ze się poślizgnę, jednak udało mi się umknąć między wysokie krzaki, tuż przy pagórku. Ledwo łapiąc oddech zacząłem się na niego wspinać. Pod paznokcie wchodziły mi brudne grudki ziemi, do ust dostawał się kurz. Nadchodził zmierzch, deszcz powoli przestawał padać. Byłem tak spanikowany, że w parę chwil wpiąłem się stromą ścieżką ku wyjściu z lasu. Potykając się o swoje nogi, wybiegłem dalej, na żwirową drogę, prowadzącą do miasteczka. Nie patrzyłem za siebie, czy zwierzęta dalej mnie gonią. Chciałem jak najdalej znaleźć się od tego przeklętego lasu. Zwolniłem kroku, po paru chwilach się zatrzymałem. Ale nadal nie odwracałem się by sprawdzić, czy ktoś lub coś mnie goni. Usiadłem na poboczu, oparłem się o jedno z ogrodzeń, oddzielający czyjąś posiadłość od drogi. Byłem zbyt zmęczony by zastanawiać się czyj to jest dom…, lecz po chwili przyszła odpowiedź. Usłyszałem jak ktoś mnie woła. Cieniutkim, dziewczęcym głosikiem. Lekko obróciłem głowę, by kątem oka zobaczyć jak Helena Wiktoria wychyla się przez okno swojego pokoju na parterze. Po chwili dziewczynka weszła na parapet i przez otwarte okiennice wyskoczyła do ogródka. Podbiegła do płotu i wyciągnęła rękę. - Arturze! – Mówiła głaszcząc włosy na moim czole. – Ty jesteś chory! - Nie, nie… - Zaprzeczałem. – Ty lepiej wracaj do domu, zimno jest, przeziębisz się. - Ale wejdź ze mną! – Prosiła dziewczynka. Chwyciła mnie za ramię gry wstawałem. – Bardzo cię proszę.! - Nie. – Uciąłem i strąciłem malutką dłoń dziewczynki z mojej ręki. – Wracaj do pokoju zanim ktoś cię zobaczy. - Nie rozkazuj mi! – Helena Wiktoria tupnęła z impetem nogą. Sprawiała wrażanie obrażonej, jakbym nie chciał kupić jej jakiejś lalki, która jej się spodobała w sklepie. http://img299.imageshack.us/img299/439/48bn5.gif Jednak postanowiłem nie ulegać. Wyszedłem na drogę i zacząłem powoli iść przed siebie. Lecz nie odszedłem za daleko. Poczułem jak coś w żołądku zaczyna mi wirować. Padłem na kolana, zwymiotowałem a potem zemdlałem… Później dowiedziałem się od swojej matki, że ojciec Heleny Wiktorii zabrał mnie do doktora Heubendorffa. Tak dostałem jakiś zastrzyk, podobno witaminy. Gdy przenoszono mnie do domu, całą drogę o czymś majaczyłem, że już nie będę, że już nigdy nie będę… Przez moment myśleli, że opętał mnie zły omen i żona doktora chciała wezwać księdza. Lecz gdy tylko moja matka o tym usłyszała, wypędziła wszystkich i zamknęła dom na wszystkie możliwe zamki. Całą noc przy mnie czuwała, zmieniając okłady i opatrunki. A gdy otworzyłem oczy, uśmiechnęła się do mnie i szepnęła, tak jak wtedy, gdy byłem mały: - Śpij. I nigdy już nie rozmawialiśmy o tym, co się w lesie wydarzyło. |
Odp: Helena Wiktoria
Albo mi się tylko wydaje, albo zdjęcia są faktycznie troszkę gorszej jakości niż zwykle. Jak czytałam o wilkach to już myślałam, że wprowadisz wątek o wilkołakach :) I chyba dobrze, że tego nie zrobiłaś. FS... no po prostu brak słów. wspaniałe.
|
Odp: Helena Wiktoria
Zdjęcia faktyznie gorszej jakości, gdyż w czasie gdy tworzyłam ten i odcienek, który bedzie następny wklejony na forum, moja karta graficzna nieco odmawiała posłuszeństwa. Wybaczcie.
|
Odp: Helena Wiktoria
To jest najlepsze opowiadanie na tym forum! :) Łatwo się je czyta. Ma dużo opisów, dzięki czemu razem z bohaterami przenoszę się w ich świat. :D Obrazek jakby trochę za ciemny i mało widoczny... Ale wybaczam :D Czekam na kolejny odcinek! Mam nadzieję, że będzie równie wspaniały jak poprzednie... :D
|
Odp: Helena Wiktoria
Swietne, zgadzam sie to najlepsze fotostory na forum! Ocene znasz, czekam na odcinek
|
Odp: Helena Wiktoria
Twoje fotostory jest poprostu świetne, niepowtarzalne i genialne. Z niecierpliwością czekam na kolejne odcinki. Gratuluje tak ciekawego fotostory :)
|
Odp: Helena Wiktoria
XV
Po roku od tego incydentu, nadszedł czas zmian. Uświadomiłem to sobie kończąc ostatnia klasę gimnazjum, później wracając z pierwszych egzaminów z Akademii Medycznej. W oczekiwaniu na wyniki, starałem zrobić się krótki bilans mijającego czasu… Ciężka praca by dobrze napisać egzaminy, obowiązki w domu, praca dla ojca Konrada. Ale także i wspaniałe chwile spędzone z przyjaciółmi – to pozwalało mi zapomnieć o problemach i plotkach krążących po miasteczku. Tak, przyjaciele byli tymi, którzy pomimo wszystkich niepowodzeń i głupot trwali przy mnie, nie przejmując się glosami innych. - Jak ci poszły egzaminy? – Zapytała Teresa w pewną niedzielę, gdy siedziałem wraz z nią i jej bratem u nich na podwórzu. Jedliśmy razem podwieczorek, graliśmy w szarady, piliśmy herbatę miętową… - Całkiem dobrze… - sięgnąłem po kawałek sernika, który uwielbiała piec matka Teresy i Konrada. – Mam nadzieję, że się dostanę… - Jestem pełen podziwu! Nie wiem jak ty znalazłeś czas na czytanie tych grubych, starych książek… - Konrad rozpiął guziki przy kołnierzu, tego dnia było naprawdę gorąco. - Ja się tobie dziwię, ze nie pojechałeś ze mną – zwróciłem się do niego – przecież też chciałeś zdawać na medycynę… - Ech – westchnął – Postanowiłem poczekać jeszcze rok, pomogę rodzicom w domu, znajdę jakąś pracę w miasteczku… i myślę teraz o weterynarii. Wiesz, zawsze lepiej uprawiać zawód ojca. - Głupota. – Ucięła Teresa zbierając puste filiżanki. – Czy to, że nasza matka jest gospodynią domową, znaczy, ze ja też mam nią być? - A nie? - Konrad! Wbij sobie do głowy, że nie. Już dawno oznajmiłam, ze zostanę dziennikarką. http://img127.imageshack.us/img127/4976/45ox3.gif Przez moment nie docierały do mnie jej słowa. Dziennikarką? Tutaj, w naszym miasteczku? W dodatku Teresa? To delikatna istotka? Z drugiej strony… jeżeli tego naprawdę pragnie, dlaczego nie… lecz problemem mogły być uczelnie, które wciąż nie chciały przyjmować kobiet jako słuchaczy. - A nie lepiej może… no… nauczycielką albo… - próbowałem coś zaproponować, ale wzrok Teresy skutecznie mnie zniechęcił. W tym momencie zrozumiałem – miałem przed sobą zdecydowaną kobietę, która nie była już delikatnym podlotkiem tylko człowiekiem gotowym do osiągnięcia swego celu. Kolejny dowód tego dała mi niedługo, gdy byliśmy na wieczornym spacerze, niedaleko jej domu. Szliśmy powoli, wąskimi ścieżkami wśród żółtych trwa i patrzyliśmy jak noc zajmuje czyste niebo nad nami. Szliśmy przez większość drogi w ciszy, lecz gdy zbliżaliśmy się do miejsca, gdzie z pagórka widać sąsiednią wieś, Teresa odezwała się do mnie z pretensjami. - Nie musiałeś niczego dopowiadać podczas podwieczorku… komentarze lepiej zachowaj dla siebie… - Chodzi ci o… twoją decyzję? Tak? Że chcesz zostać dziennikarką? - Tak! Powinniście uszanować moją decyzję!. Zresztą… - dodała – są kobiety dziennikarki! - Wszystkie to sufrażystki… - Przerwałem. Potem doszło do mnie, iż był to wielki błąd. - I co z tego?! – Krzyknęła. – Czemu niby płeć ma skreślać czyjeś szanse?! Jesteście tacy ograniczeni! Niczego nie rozumiecie! Zresztą…, po co ja to wszystko tłumaczę? Ty na pewno nie masz pojęcia jak to jest być zepchniętym na margines, na dalszy plan. - Może. Chociaż wiesz, ja jestem zdania, że coś o tym wiem. Przyspieszyłem kroku, tak, by zostawić nieco Teresę w tyle. Zacisnąłem ręce w kieszeniach, wbiłem wzrok w ziemię… - Arturze… przepraszam. – Na swoim ramieniu poczułem jej ciepłą dłoń. Odwróciłem głowę i spojrzałem w jej smutne oczy. Zatrzymałem się. - Nie, nie musisz. - To było takie samolubne – Szepnęła. – Rozumiem, co czujesz… - Nie. Nie wiesz, nie masz pojęcia jak to jest, jak za tobą ciągną się złośliwe szepty, jak odwracają wzrok, gdy cię widzą, jak skręcają w druga uliczkę, gdy tylko wyjdę z domu. Nie wiesz jak to jest, gdy nawet w kościele dają ci do zrozumienia, że cię nie chcą… nie mogę już grać na organach, a w ostatnią niedzielę ksiądz nawet mnie poprosił, żebym już nie przychodził na msze… nie, nie poprosił. Zakazał mi tam bywać! Wziąłem głęboki oddech i szedłem dalej przed siebie. - Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze najbardziej cierpi moja matka. Ona nic nie zawiniła… mimo to atakują ją tak samo jak mnie. - Arturze! – Teresa chwyciła mnie za rękę i przyciągnęła do siebie. – Nie załamuj się… przecież… masz nas! Konrada i mnie… nie przerywaj! Chcę żebyś wiedział, ze jesteśmy z tobą. Wiesz, ja uważam, ze powinieneś stąd wyjechać… nie, nie dlatego, że cię nie chcemy, ale będzie tak najlepiej dla ciebie! Ja się całymi dniami modlę, żebyś zdał egzaminy i wyjechał na uczelnię! Tam zaczniesz od zera i nikt, a nikt nie będzie cię oceniał za… za twoje błędy. - Cicho już, cicho… - położyłem palec na ustach Teresy. – Już nic nie mów. Też myślę, ze to będzie najlepsze wyjście. Ale już nic nie mówmy. Nagle, poczułem jak jej różane usta dotykają mojego policzka. Zatrzęsły mi się wtedy ręce, zamknąłem oczy… po kilku chwilach moje wargi poczuły ciepło ust Teresy. http://img127.imageshack.us/img127/9821/47jv0.gif - Wracajmy, ciemno się robi – Szepnęła mi do ucha. – Nie chcemy przecież, żeby mieli nas na językach. Gdy byliśmy już przy głównej drodze, nadjechał jakiś wóz. Piękny, duży, z bogatymi zdobieniami… jakby sama królowa nim jeździła. Dwa wspaniałe, lśniące konie, takie, jakie są wystawiane na najsłynniejszych aukcjach. Nawet najbogatsi mieszkańcy naszego miasteczka takich nie posiadali. Powóz się zatrzymał. Zeskoczył z niego wysoki mężczyzna. Gdy podszedł bliżej mogłem mu się dokładniej przyjrzeć w świetle lamp przy powozie. Ostre rysy twarzy i dobrze zarysowane kości policzkowe sprawiały, iż człowiek ten miał specyficzny urok i na długo zostawał w pamięci. Ubrany w biały, dobrze skrojony garnitur wyglądał na człowieka z wyższych sfer, inteligenta. Nie przyjechał sam. W wozie siedziała jakaś kobieta, wyglądała na zmęczoną, jednak przez zapadający zmrok nie mogłem dokładnie dojrzeć jej twarzy. - Dobry wieczór, młodzi państwo – Przywitał się nieznajomy, najpierw całując w rękę Teresę, następnie kłaniając się mnie. – Wybaczcie nam… moja żona i ja zgubiliśmy drogę… Moglibyście nam wskazać, w którą stronę jechać by dojechać do stolicy? - Och! Ale… - zaczęła Teresa – Stolica jest dwa dni drogi stąd! Państwo chcą dojechać tam powozem? Nocą? http://img127.imageshack.us/img127/1966/49ck8.gif - Droga pani… Niech się panienka nie martwi… taka śliczna buźka nie powinna w grymasie troski się wykrzywiać. Prosimy tylko o wskazanie wyjścia! - Wyjadą państwo tą drogą, którą właśnie jedziecie. – Uciąłem szybko i chwyciłem Teresą za rękę chcą już odejść. - Proszę się tak nie złościć, kawalerze. – Mężczyzna ponownie mi się ukłonił. – Zazdrość to grzech, tak, tak. Wyzbądźmy się go. - Żona na pana czeka… - Nie sądzę… aczkolwiek. Może, kto wie. Niech pan tez pamięta, że pożądanie cudzych żon to łamanie dziewiątego przykazania Bożego. Coś za bardzo pan dziś grzeszy, haha! - Naprawdę… - Odezwała się Teresa – Musimy już iść. Do widzenia. - Och, widzę, zraziłem was do siebie. Trudno. Żegnam, udanej nocy życzę, grzesznicy! Wskoczył na powóz, przysunął się do kobiety i zaczął ją namiętnie całować, tak zuchwale i brutalnie. Gdy w końcu oderwał od niej swoje usta, zaśmiał się i ruszył w dalszą drogę, mówiąc coś pod nosem. Kobieta milczała. - Naprawdę… - westchnęła Teresa, gdy byliśmy już niedaleko jej domu – czasami rodzą się na tym świecie prawdziwi dziwacy. A ja czułem, ze spotkam jeszcze tego mężczyznę. Takie osobny nie pojawiają się tylko raz i bez powodu. Wróciwszy do domu, matka przywitała mnie płaczem… ze szczęścia. Przytuliła mnie mocno, coś łkała pod nosem i chichotała. Nie zrozumiałem nic z tego, co mówiła. Po chwili zobaczyłem otwartą kopertę na stole i list… podszedłem. Pieczęć z Akademii Medycznej. Wtedy doszło do mnie, że rozpoczynają się zmiany, a ten spacer, na którym poczułem, ze komuś na mnie zależy, mógł być jednym z ostatnich, wśród tych traw, drzew i ulic… Koniec części pierwszej Czyli czas na podsumowanie tych 15 rozdziałów :) |
Odp: Helena Wiktoria
To jest... CUDNE :tu: :tu: :tu: . Extra. Bajerancki ten moment że go zaczeła całować :* :* . :wub: :wub: :wub: :smirk: :shy:
10/10 !!!!!!!!!!!!! B) |
Odp: Helena Wiktoria
Jestem zachwycona... :) Szkoda, że to już koniec pierwszej części, mam jednak nadzieję, że to nie koniec FS :D
Dobrze to nazwałaś "czas na podsumowanie 15 rozdziałów" cudownych rozdziałów, które pozwoliły mi przenieść się w zupełnie inny świat... świat pełen miłości, ale też zniszczonego zaufania i wierności... Naprawdę nie wiem jak ty to robisz, ale... twoje słowa, a właściwie słowa bohatera sprawiają, że... czuję się, jak by moje życie stanęło w czasie, zatrzymało się na jakiejś starej fotografi, a może pamiętniku? To tak samo jak życie Artura, to on spogląda na fotografie i opowiada to co pamięta... Jak już napisał ktoś w komentarzu, myśli bohatera są takie same gdy był dzieckiem i takie same gdy ma być studentem... Po prostu... IDEALNIE! Zero błędów, nie mam żadnych zastrzeżeń... Do tej pory Isi była twórcą najlepszego FS, powinni ten tytuł przyznać tobie... Cała część pierwsza zaplanowana od początku do końca, po prostu cudnie... Nie wiem jak mam Cię ocenić... 10 punktów to za mało! Tobie należy się 11!!! Kończąc, po raz kolejny bardzo mocno Ci Gratuluję :) Mało komu udaje się, pierwsze FS napisać tak świetnie! Mi jest brak słów... Po prostu WSPANIALE!!!!!! Dziękuję, za tą cześć, za te 15 rozdziałów, proszę o więcej i serdecznie Cię pozdrawiam i wyrazami wielkiego uznania :) Moja ocena: absolutnie 11/10 :D:P |
Odp: Helena Wiktoria
JA myślę, że ten facet na powozie to będzie Jakiś tam profesorem na uczelni Artura. Zgadzam się z tym co wcześnie mówiła Kasiunia.
|
Odp: Helena Wiktoria
Jak zwykle daje 10/10. To najlepsze Fs
|
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
Panno N, kiedy możemy liczyć na pierwszym rozdział drugiej części? |
Odp: Helena Wiktoria
No chciałabym, żebyście troszkę odpoczęli :D
Co nie znaczy, że nie mam nowych odcinków już napisanych :D |
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
Pozdrawiam Pannę N i wszystkich czytelników "Heleny Wiktorii" Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
Witam.
Od dawna nie odzywałam się na tym forum, więc postanowiłam to zmienić. Przeglądając forum zobaczyłam twoje fotostory. Początkowo tytuł nie przykuł jakoś szczególnie mojej uwagi, jednak kiedy zaczęłam się wczytywać w to fs, zachwyciłam się. Muszę szczerze powiedzieć, że bardzo dawno nie widziałam tak dobrego opowiadania. Popisałaś się różnobarwnością języka i całkiem ciekawą fabułą. Jestem pewna, że wszelkie kontynuacje i kolejne opowiadania będą twoim sukcesem. Pozdrawiam Airs :) |
Odp: Helena Wiktoria
Muszę przyznać, że mnie zaskoczyłaś. Szczerze mówiąc, nie spodziewałam się tak dobrego FS. Cieszę się, że się myliłam. B)
Świetna fabuła, bogate słownictwo. Ciekawe i dopracowane w każdym szczególe zdjęcia. Wszystko, czego mi potrzeba do szczęścia. ;) Potrafisz pięknie wkładać słowa w usta głównego bohatera. Dziennik jest jakby napisany z perspektywy starszego już mężczyzny z pewnymi lukami w pamięci. Co najważniejsze, udało Ci się utrzymać w realiach tamtych czasów! ;) Już wcześniej zauważyłam, że Teresa czuje do Artura "miętę przez rumianek" i fajnie by było, gdyby byli razem, ale wydaje mi się, że tytuł ma tu spore znaczenie i Helena Wiktoria sporo tu jeszcze namiesza... Z drugiej strony zastanawia mnie fakt, co i z kim Teresa robiła pewnego wieczoru w stajni... Mam nadzieję, że jak najszybciej zobaczę tu kolejną część Twojego dzieła. Czekam z niecierpliwością! Pozdrawiam! PS. Mam nadzieję, że przeczytasz ten komentarz.;) |
Odp: Helena Wiktoria
„Helena Wiktoria”
Część druga I Przeprowadzka do stolicy była trudna i męcząca. Pogoda nie sprzyjała dalekim podróżom, deszcz padał niemal cały czas, powodując, że liczne drogi i pobocza zamieniły się w bajora. W dodatku, gdy dotarliśmy już do miasta, nie potrafiłem, wraz z Konradem, który mi pomagał, znaleźć kamienicy, w której miałem wynająć pokój. Po niemal dwóch godzinach błąkania się po mokrych od ulewy brukowanych ulicach, zmęczeni i głodni, dotarliśmy na miejsce. W drzwiach przywitała nas dobrze ubrana kobieta w średnim wieku. Wyglądała na osobę zamożną, z dobrej klasy, rodziny. Konrada i mnie przywitała niezbyt zadowoloną miną, jakby czuła wielkie obrzydzenie widząc osoby zmoczone na deszczu. http://img410.imageshack.us/img410/675/50ih7.gif - Dzień dobry… - ukłoniłem się nisko. – Czy mam przyjemność z panną Hoffen? - Tak, tak! – Kobieta otworzyła szeroko drzwi i niemal wepchnęła mnie do środka. - Arturze, to ja przyniosę walizki… - Usłyszałem za sobą glos Konrada i po chwili odgłos stukania jego butów o drewniane schody. - Załatwmy to szybko – Kobieta parę razy sprawdziła czy nikogo nie ma na korytarzu. – Nie lubię wścibskich lokatorów, sam pan rozumie – usprawiedliwiała się – Zawsze, gdy przyjeżdżają nowy goście pojawiają się nowe plotki. Pan Artur, tak? Promnitz? - Tak, proszę pani. Ja… http://img410.imageshack.us/img410/797/53cj0.gif - Zna pan warunki? – kobietą ucięła nagle i skierowała się ku drzwiom na końcu korytarza. Wyjęła klucz z kieszeni sukni i je otworzyła. - Tak, znam… - To pana pokój… o widzę, że pana przyjaciel już przyniósł bagaż. Nie za wiele pan tego ma. Odwróciłem się, by zobaczyć Konrada wnoszącego moją jedną walizkę i tobołek z podręcznymi rzeczami. - W sumie, tylko to, co najważniejsze… - odpowiedziałem. Zajrzałem do pokoju. Jedno wąskie łóżko, jedno okno, jakiś stolik. Szafka na ścianie, jakieś brudne lustro. Na podłodze stary dywan… Duszno, nieprzyjemnie… jednak na tyle było mnie stać. Dobrze zapamiętałem wygląd tego pomieszczenia. Przez wszystkie lata, jakie tam spędziłem niczego nie zmieniałem. Przez te lata wisiały te same obrazy, na ścianach jedna, nie za ładna, stara tapeta. http://img410.imageshack.us/img410/5879/51xm3.gif Wszedłem tam, Konrad położył tobołek na łóżku. Wyjrzałem przez okno, zobaczyłem podwórze, na którym bawiły się jakieś dzieci rzucając czymś w gołębie. Przed chwilą przestało padać. Otworzyłem okiennice, wychyliłem się nieco, zaciągnąłem zapachem świeżego powietrza. - Byłabym wdzięczna, jeśliby pan zapłacił za miesiąc z góry. – Kobieta oderwała mnie tymi słowami od przyzwyczajania się do nowych widoków. Trochę zmieszany, wyciągnąłem z kieszeni określoną wcześniej sumę i przekazałem pannie Hoffen. Ta, po przeliczeniu ich dwa razy, wyszła z pokoju kierując się ku wyjściu. Zakładając szal i kapelusz spojrzała na mnie uważnie. - Tylko niech pan pamięta, żadnych wielkich zmian bez mojej zgody, płaci pan w terminie. Nie życzę sobie awantur czy schadzek jakiś… pań. Zresztą, wszystko już ustaliliśmy listownie… do widzenia panu… aha, i do widzenia dla pana przyjaciela. Zatrzasnęła drzwi. Przeszedł mnie dreszcz. Byłem już w zupełności pewny, że długo zapamiętam pobyt w stolicy. II Parę dni później, miało miejsce bardzo dziwne zdarzenie. Do tego stopnia, że za każdym razem, gdy każdy wspomni, chociaż raz, słowo „dziwne” przypomina się tamta scena. Był wczesny ranek, akurat zbierałem ubrania by później zanieść je do pralni. Zauważyłem wtedy pod moim łóżkiem jakąś kartkę. Podniosłem ją… niebieska papeteria z jednego z najdroższych papierów, jakie kiedykolwiek widziałem. Trochę podniszczona, jakby leżała tam ładnych parę lat. Jednak bardziej treść mnie zainteresowała. Roku 1800, w miesiącu kwietniu, W stolicy cesarstwa, Wiedniu, Szatan i brat jego Serafin Postawili swe losy na szali. Założyli się o butelkę wina, Głowę tego, co zakład przecina, Dwa pałace, trzy małe wioski Gdzieś na ziemiach dawnej Polski. Czas na to, by warunki stawiać! Serafinowi przyszło by bratu kazać Znaleźć sobie ziemską żonę, Jednak anioł wskaże, w jaką stronę Ma iść Diabeł by jej szukać. To jego ma brat słuchać Jaką weźmie sobie kobiecinę, Żonę, kochankę, dziewczynę. I zastrzega jeszcze jedno: Nie ma sztuczek, to na pewno, Tylko ludzkie ważne są starania, Tylko ludzkie mają być przebrania. I tu kończyła się treść. Głupia rymowanka, myślałem. Jakby bajeczka dla dzieci. Mimo to, coś mnie podkusiło, by nie wyrzucać tego liściku a schować go do kieszeni, jakbym oczekiwał na kolejną cześć historii. Wtedy też usłyszałem jakieś krzyki z ulicy. Stukot kopyt, zatrzymywanie wozu, głuchy dźwięk upadku. Wybiegłem z pokoju, skierowałem się do sieni. Już stamtąd, przez otwarte drzwi na parterze, widziałem zbiegowisko ludzi. http://img410.imageshack.us/img410/7712/52xv1.gif - Ludzie, ludzie! Morderstwo! – Krzyczała jakaś kobieta. - Boże, Boże, co za nieszczęście! Wybiegłem przed dom, szczelnie zakrywając się w pośpiechy wziętym płaszczem. Zerwał się silny wiatr, nad ulicą unosił się kurz. Wszedłem między ludzi i zobaczyłem człowieka leżącego niedaleko wozu. Miał głowę w kałuży ciemnej krwi, nienaturalnie powykrzywiane ręce i nogi, ubrudzone ubranie. Z przerażenia nie mogłem nic zrobić, wpatrywałem się na nieruchome ciało i słuchałem głosów wokół mnie. - Sam wpadł pod koła, sam! – Wrzeszczał nad ciałem woźnica. – Wbiegł na ulice jak szaleniec! Sam wbiegł! - Pani, pani kochana, - słyszałem nad swoim uchem rozmowę dwóch staruszek – to prawda, sam się zabił! - Co za bzdury, co za bzdury – ktoś krzyczał w tłumie – ktoś go wepchnął pod koła! - Tak, to ten morderca! Ktoś wskazał na mężczyznę stojącego z dala od tłumu, obok jakiejś kobiety w wielkim kapeluszu. Gdy owy „podejrzany” podszedł bliżej, mogłem się dokładniej przyjrzeć jego twarzy. Był to owy nieznajomy, który w dzień przysłania mi wyników egzaminów, pytał mnie o drogę. http://img410.imageshack.us/img410/6499/54ek9.gif - Drodzy państwo – zaczął, śmiejąc się. – Przecież to absurd. Ja tego pana nawet nie tknąłem! - Widzieliśmy, wszyscy, jak kłócił się pan z nim! A potem ten biedak… ten biedak… - Potem ten dureń wyskoczył na ulicę! – Przerwał starszej kobiecie nieznajomy. – Proszę państwa, to, że ten pan może się mnie przestraszył i uciekł nie znaczy, ze go zabiłem! Myślałem, że w stolicy są inteligentni ludzie, ale widać , państwa, jak i inni wierzą w jakieś niestworzone rzeczy! - To czemu on przed panem uciekał? Ot tak?! - Drodzy państwo, ten pan był mi winien pieniądze, a może i pieniądze i dom. I może jeszcze psa! Więc logiczne jest, że będzie jak złodziej uciekał… - Nieszczęście, nieszczęście wielkie! – Dało się słyszeć wśród tłumu, gdy mężczyzna zaczął się tłumaczyć. A robił to z uśmiechem na ustach, jakby opowiadał śmieszną historyjkę a nie odpierał tak straszliwe zarzuty jak morderstwo. Z jednej strony miał przeciwko sobie grupę przechodniów, z drugiej zaś, nikt tak naprawdę nie widział, co dokładnie się stało. Jedni mówili o kłótni, inni o ucieczce, złodzieju, a może osobistych porachunkach… - Drodzy państwo, drodzy państwo! – Zawołał nieznajomy przechodząc obok lekarza, który próbował ocenić, czy ofiara wypadku żyje. – Nie kłóćmy cię, to człowiekowi życia nie zwróci… I wtedy mnie zauważył. - Och, to pan, tak, to pan… ten młodzieniec! – Podszedł do mnie tym krokiem pełnym gracji, lekkości, jakby nic nie ważył mimo swego wysokiego wzrostu i muskularnej budowy. – Pamiętam pana. I tą śliczną dziewczynę…, co u niej? Och, nie, nie pytam lepiej, pana zazdrość utkwiła mi w pamięci. Pamięta pan moja żonę? Mario, podejdź tu! Kobieta, dotąd stojąca w oddali, zbliżyła się do swego męża. Twarz miała szczupłą, otoczoną bardzo jasnymi lokami. Cień rzucany przez wielki kapelusz zakrywał jej oczy. Kobieta wyciągnęła do mnie dłoń, ucałowałem ją w geście uprzejmości. Jej palce były takie zimne… - Szczerze panu powiem – nachylił się do mnie mężczyzn i szepnął – Ja tego mężczyznę znałem… miał wiele na sumieniu. Kara go spotkała. - Jak to? - Ciszej, ciszej! – nieznajomy machnął rękę na mnie - Ja widzę, ze pan ciekawy, bardzo ciekawy… - Nie, skąd, ja tylko… - Och, ja się znam na ludziach. – Mężczyzna spojrzał na ludzi niosących ciało na jakiś wóz i nadjeżdżająca policję konną. – Pan jest ciekawski jak diabli, hahaha, jak diabli! Ale pozostawmy śmiechy na potem. Zapraszam pana do siebie powiedzmy… powiedzmy, ze na lampkę dobrego, czerwonego wina. Co pan na to? Dowie się pan czegoś więcej o tym nieszczęśliwym wypadku… Ja widzę w pana oczach, że tego pan właśnie chce! Takich historii się nie spotyka na co dzień. Chodź, chodźmy, więc! - Ale, co z policją? Będą chcieli pana… chyba przesłuchać? – Próbowałem odwieźć go od pomysłu zaproszenia mnie do siebie. - Och, nawet nie zauważą, ze tu w ogóle byłem… Wtedy chwycił mnie za ramię i skierował się szybkim krokiem w jakąś ciemną uliczkę, ciągnąć mnie za sobą. Jego żona szła za nami powoli, słyszałem wyraźny stukot jej obcasów. Oddalaliśmy się od krzyków, tłumu, zatrzymanych powozów. I nikt, o dziwo nie zauważył, że główny podejrzany o zbrodnie odszedł! Jakby był tylko zwykłym przechodniem, który znalazł się w tym miejscu przez przypadek. Jak człowiek, który śpieszy się do pracy i nie zwraca na nic uwagę, chowa głowę w kapelusz i wszyscy są mu obojętni! Próbowałem wyrwać swoje ramię z dłoni nieznajomego, jednak się nie udało. Chciałem zawrócić – byłem uwięziony. Nie miałem ochoty nigdzie iść, tak po wysłuchaniu kolejnego monologu coś we mnie drgnęło i zapragnąłem wysłuchać historii człowieka, który wpadł pod koła rozpędzonego wozu. Nie miałem pojęcia, dlaczego tka nagle zmieniłem zdanie… po prostu ten nieznajomy mężczyzna mówił w taki sposób… jakby wkładał mi w usta słowa, w głowę myśli. Szliśmy bocznymi ulicami, dosyć długo.. W końcu doszliśmy o wysokiej kamienicy z pięknymi marmurowymi płaskorzeźbami. By wejść do środka trzeba było wspiąć się po jasnych schodkach z wymyślnie wygiętymi poręczami. Drzwi witały dębowym, ciemnym drewnem, sprawiały wrażenie ciężkich, masywnych i przede wszystkim drogich. - Jak się panu podoba? – Zapytał mężczyzna przekręcając klucz w zamku. – Kupiłem ją wczoraj wieczorem. Nie powiem, miałem szczęście. W dodatku łóżka w sypialniach bardzo wygodne. Gdy weszliśmy do jasnego holu, mężczyzna nagle zakrzyknął: - Och, a ja nadal się nie przedstawiłem! Jam jest Chrystian von Gespenst. A to moja urocza żona, Maria… cóż, co za niegrzeczny chłopiec ze mnie, jeślim o tym zapomniał, hahaha, niech mnie diabli wezmą! Ale zostawmy żarty na potem, wejdźmy dalej, wejdźmy do salonu. Każę Kazimierzowi przynieść najlepsze wino z piwnicy! Weszliśmy do przestronnego pokoju. Było w nim mnóstwo mebli, które opływały w kosztowne zdobienia, stoły uginały się pod ciężarem waz i porcelany. Wszystko oświetlone kryształowymi żyrandolami. Aż dziw było pomyśleć, że dopiero wczoraj ten dom został zakupiony! Wszystko wyglądało jakby mieszkano tam, co najmniej od miesiąca. - Proszę siadać, proszę! – Mówił Gespenst. – Och, pewnie dziwi się pan, czemu tu tak, hm, ozdobnie, ze tak się wyrażę… a przecież wczoraj ten dom kupiłem! Byłem w lekkim szoku… nie zdawałem sobie sprawy, że można odczytać myśli z ludzkiego wyrazu twarzy! - Cóż, nieco to dziwne – oznajmiłem po chwili. - No tak, ale powiedzmy, iż mam dobrych i pracowitych ludzi, haha. Jak się dobrze ludzi nauczy to słuchać będą i raz dwa wszystko rozstawią! http://img440.imageshack.us/img440/7703/56pb9.gif Usłyszałem głośnie westchnienie żony gospodarza. Siedziała na fotelu w kącie, jakby czuwała nad całą sytuacją, jak jakiś stróż. Do pokoju wszedł służący z winem i kieliszkami. Gdy rozlał napój, Gespenst ponownie zabrał głos. - No cóż panie Arturze… - Chwila, chwila! – Przerwałem mu wstając z sofy – Przecież nie podałem panu mojego imienia! Chwila ciszy, zawahania ze strony mężczyzny… lecz już po chwili na jego twarz powrócił szeroki uśmiech, tka jakby do głowy wpadł mu genialny pomysł. - Och, ale ja mam wspaniałą pamięć do imion1 Pamiętam, iż przedstawiali mi się pan wtedy, na drodze…, gdy prosiłem o pomoc! Prawda, Mario? Kobieta nic nie odpowiedziała tylko wbiła wzrok w obraz na ścianie, sprawiając wrażenie widocznie niezadowolonej. Wiedziałem, że to co mówi ten mężczyzna jest kłamstwem, jednak nie wiem jak zdołał, ale uwierzyłem w nie przez moment. Moment, który odwiódł mnie od dalszych pytań. Niesamowity człowiek? A może dziwny ktoś? - Ha! – Klasnął po chwili w dłonie. – Ale pan tu przecież przyszedł słuchać innej historii! http://img440.imageshack.us/img440/5287/55cu5.gif - Ja, w sumie to nie wiem czy chcę – Próbowałem przerwać, ale mężczyzna wcale mnie nie słuchał. - Powiem panu w tajemnicy – Gespenst podszedł do mnie i nachylił się nieco, ściszając glos – Panu wyznam, że to ja tego człowieka zabiłem! Chciałem wstać, jednak mężczyzna ruchem ręki zmusił mnie bym ponownie usiadł na kanapie. - Nie dosłownie, proszę pana, nie dosłownie… wie pan… ten człowiek bym mi winny… no tak, był mi winny dosyć sporą sumę pieniędzy – pieniędzy tym momencie rozległ się chichot jego żony – W sumie to cały majątek, haha! Tak to jest jak się gra na giełdzie a nie potrafi się tego robić! - Chwila, chwila – przerwałem – Pan przyprowadził mnie tu tylko po to, by powiedzieć, że ktoś był panu winny pieniądze? - Co się pan tak burzy! Ostrzegam pana, panie Arturze! A wie pan, przed czym? Przed chciwością! Zapożyczył się ten nieszczęśni u mnie, dom mi oddał, za pieniądze nawet swoją matkę by mi podarował, haha! Ja oczywiście, staruszki nie wziąłem, ale ten śliczny zegarek jego dziadka, no toż to arcydzieło było! Ale, o czym ja to… a tak! Nieszczęśnik ten, co pod koła wpadł, wziął na kredyt u mnie pewną sumę… zalegał z wpłatami od pół roku. Ale ja byłem cierpliwy. Nie powiem, czułem w tym interes, im dłużej zwleka, chłopaczek, tym większe odsetki! No ale los, czy może nawet sam Bóg chciał, żebyśmy się w stolicy spotkali… a że chyba człowiek z niego nerwowy był, to spanikował jak tylko go przywitałem, biedak… wyskoczył na ulicę, chciał uciec, a tu, ot, nieszczęście, powóz gnał. Ach, to ironia losu! Teraz będę musiał ściągać dług od jego rodziny! - Chrystian… - Rzekła jego żona wstając z fotela i zmierzając do holu – Błagam cię, przejdź do rzeczy. http://img440.imageshack.us/img440/1418/57mo3.gif A jednak nie chodziło tylko o opowiedzenie historyjki, która mnie nic nie obchodziła. W tym całym przedstawieniu coś się kryło. Tak, musiało… To wszystko było zbyt dziwne, by chodziło o zwykłe pogaduszki przy winie. - Tak, tak… - Gespenst usiadł na fotelu naprzeciwko mnie i sięgnął po, nietknięte do tej pory, wino. - Przepraszam, ale… - Powiedziałem z lekkim oburzeniem w głosie. – O co w tym wszystkim chodzi? Zabiera mnie pan wprost z ulicy, opowiada jakieś dziwne historie, które mnie nic nie obchodzą! Nie znam pana, pańskiej żony! Jesteśmy sobie zupełnie obcy, a traktuje pan jak dobrego kolegę! O co tu chodzi? Nie podoba mi się to wszystko, wychodzę! Gdy już zmierzałem ku drzwiom prowadzącym na korytarz, poczułem na ramieniu dłoń Gespensta. Zatrzymałem się. Mężczyzna patrzył na mnie spode łba już bez swojego kpiącego uśmiechu. Zadrżałem. - Dobrze, powinienem zacząć rozmowę od czegoś zupełnie innego. Jego ciemne jak dwa węgle oczy śledziły mnie uważnie, gdy wracałem na kanapę. - Dlaczego akurat pana zaprosiłem? Bo taki zamiar miałem od początku. To do pana zmierzałem… a ten wypadek, no cóż przyznaję, że to, co wcześniej panu mówiłem to prawda. Czemu szedłem akurat do pana? Już mówię… Mam układ z panią Hoffen, tą, która wynajmuje panu pokój w kamienicy, której tak naprawdę to ja jestem właścicielem… Ma mi dawać znać, gdy wprowadzą się nowi młodzi lokatorzy…, co nie jest rzadkością. W tym domu mieszkają sami studenci, blisko uniwersytetu, idealna stancja! W dodatku nie tak drogo. - Ale, po co… - Proszę mi pozwolić dokończyć. Nie jestem tu pierwszy raz, to znaczy w stolicy. Posiadam tu wiele domów, ten faktycznie kupiłem wczoraj, bo stary najzwyczajniej mi się znudził… Ale wracając do rzeczy… uprzedzę pana pytanie. Wtedy, parę miesięcy temu pytałem pana o drogę, gdyż pierwszy raz jechałem do stolicy powozem, zazwyczaj robię to pociągiem… i już nigdy więcej powozić nie będę, o nie! Wracając do rzeczy… Alicja Hoffen daje mi dokładna listę nowych lokatorów a ja ich odwiedzam z zamiarem dania im pracy. O ile mi się spodobają, oczywiście! - Czy mam rozumieć, że każdemu ze swoich lokatorów daje pan… pracę? To się opłaca? - Hahaha! – Na twarz mężczyzny powrócił uśmiech – Nie każdemu! Przeważnie studentom, i to nie wszystkim. Zazwyczaj decyduje rzut monetą! Hahaha! Naprawdę! I pan miał szczęście, że pan wybrałem. A że się okazało, że to pan, no to czysty przypadek! Nie wierzy pan w przypadki? - Cóż, trochę to dziwne – westchnąłem wbijając wzrok we własne buty. - A tam dziwne! Niech pan nie przesadza! – Mężczyzna dolał sobie wina. Podszedł do komody, z szuflady wyciągnął plik jakiś kartek. Jak się potem okazało, była to umowa. - Sprawa jest prosta. Ja udzielam pożyczek. Pan ściąga długi. Ale delikatnie, od brudnej roboty, ze tak to ujmę, mam innych ludzi. Co jakiś czas dostanie pan listę osób, które zalegają z czynszem, dwa, trzy miesiące. Pan do nich idzie, najpierw prosi, potem grozi, a na koniec zabiera jakąś kosztowność w zastaw. To wszystko. - Ufa pan osobom z ulicy? – Zapytałem, czytając kolejne punkty umowy. - Czasami się własnemu ojcu nie ufa. Najlepiej polegać na obcych… - Gespenst pochylił się nad moim ramieniem – Nie musi pan się teraz zgadzać. Niech pan wróci do domu, przemyśli to wszystko. Za dwa dni przyjdzie tu pan, powiedzmy, o godzinie 16. Akurat na herbatę, haha! Gdy już wychodziłem, przeszedł mnie zimny dreszcz po plecach. W połowie schodów prowadzących do drzwi głównych na moment się zatrzymałem. Za sobą usłyszałem głos żony Gespensta: - Rzut monetą… już niczego głupszego wymyślić nie potrafisz. Gdy byłem już pod kamienicą, w której wynajmowałem pokój, nie było żadnego śladu po nieszczęśliwym wypadku. Brukowana ulica wyczyszczona, żadnego tłumu gapiów, powozy jeździły jak zwykle. Zanim wszedłem na sień, obejrzałem się za siebie, jakby szukając w tłumie przechodniów jakiejś znajomej mi twarzy. Lecz nie znalazłem. |
Odp: Helena Wiktoria
Cieszę się, że rozpoczęłaś II część pamiętnika. ;)
Odcinek ciekawy. Zastanawiam się, co wykombinował ten cały Gespenst. Mam złe przeczucia... Ale diabłem z tej rymowanki, to on chyba nie jest, co? Pozdrawiam i czekam na więcej! |
Odp: Helena Wiktoria
przedtem nie komentowałam ale teraz muszę śledzę lody głównego bohatera z niezwykłą uwaga i powiem jedno masz naprawdę wielki talent to co potrafisz stworzyć ze zwykłych słów jest niezwykłe
|
Odp: Helena Wiktoria
Panno N, bardzo dobrze, że powróciła już "Helena Wiktoria" :) Co tu dużo mówić, jest świetnie :) Widać, że akcja się rozkręca :D Myślę, że 2 część będzie jeszcze lepsza niż pierwsza :)) Jestem zachwycona, jak zwykle :D Szkoda tylko, że nie ma nic o Helenie Wiktorii, Teresie i Annie. Podczas gdy artur jest na studiach, będzie mi tych wątków brakowało! A jednka moje przeczucia co do tego, pytające o drogę się nie sprawdziły, myślałam, że będzie on jakimś profesorem :D Ale jest super... Znalazłam jeden błądzik: Na końcu jakiegoś zdania jest cyferka (1) a to chyba miał być wykrzyknik. Ale to tylko taka drobna uwaga :P Jak myślisz, Panno N, jaka będzie ocena? Chyba Cię nie zdziwię, gdy powiem, że 10/10 :D
Czekam na kolejny rozdział :) Pozdrawiam Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
Hmm... Ja też podpiszę się pod tym wszystkim. Powiem szczerze, że po tytule historii spodziewałam się czegoś bardziej w stylu tasiemca meksykańskiego, ale jest bardzo nastrojowo i tajemniczo... Kontynuuj :)
PS - Coś mi zapachniało "Mistrzem i Małgorzatą"... (?) :] |
Odp: Helena Wiktoria
Nie wiem co powiedzieć, doprawdy brak mi słów zachwytu! Twoje FS śledzę od samego początku i za każdym razem niecierpliwością czekałam na następny odcinek. I powiem szczerze, że nie lubię czytać książek i poza lekturami z własnej woli przeczytałam może ze dwie albo trzy :P Ale gdybyś kiedyś napisała książkę to z pewnością bym po nią sięgnęłą ... Gratuluję i jednocześnie zazdroszczę talentu (oczywiście w pozytywnym tego słowa znaczeniu) :D
|
Odp: Helena Wiktoria
Panno N, nie pozwól nam dłużej czekać i zamieszczaj kolejny odcinek! Chcę znów poczuć się jak w bajce, jak księżniczka ze średniowiecznej legendy... Bo tak mogę się czuć czytając twoje fotostory :P
Pozdrawiam Wierna czytelniczka :) Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
Cieszę sie że "Helena Wiktoria" powróciła! Brak mi słów
|
Odp: Helena Wiktoria
Nie jest to kolejna część FS (ale już za niedługo będzie!), ale taka ciekawostka...
Dwie bohaterki, Helena Wiktoria i Teresa, jako młode kobiety w sukniach ślubnych... Zapraszam do oceniania tych pań :D http://img514.imageshack.us/img514/4...cztwka1hl6.jpg http://img514.imageshack.us/img514/1...cztwka2rc8.jpg http://img514.imageshack.us/img514/8...cztwka3ux9.jpg http://img516.imageshack.us/img516/9...cztwka4ho1.jpg http://img514.imageshack.us/img514/3...cztwka5ax1.jpg http://img489.imageshack.us/img489/7...cztwka6nb0.jpg |
Odp: Helena Wiktoria
Jestem pierwsza :D
Zdjęcia są przepiękne, utrzymane w klimacie tamtych dawnych czasów. Jestem wielbicielką filmów kostiumowych, uwielbiam wszystko co obrazuje dawne dzieje. Twoje fotostory jest mocne zarówno w treści jak i w zdjęciach. Widać, że masz oko artystki, to widać, czuć i normalnie słychać xD Jak patrzę na te zdjęcia to mam wrażenie jakbym oglądała prawdziwe zdjęcia ślubne mojej prababci a nie jakiś tam simów. Po prostu są cudowne. |
Odp: Helena Wiktoria
Cudnowne zdjęcia :* Tyle w nich romantyzmu, takiego ciepła, tajemniczości... Tak jak napisała Naomi, ja także czuję się jak bym oglądała album swojej prababci... Panno N, zaskakujesz mnie, z dnia na dzień coraz bardziej. To jest najlepsze fotostory na całym świecie! Zaplanowane od początku do końca, idealne w każdym szczególe!! Świetnie piszesz, robisz cudowne zdjęcia... To jak fotograf i pisarka w jednym :) Muszę Ci powiedzieć, że jestem straszną romantyczką i twoje fotostory, te zdjęcia ten styl pisania... to działa na mnie jak balsam na letnią opaleniznę =D Pewnie znudziły ci się już te same dobre oceny... :D Ciągle 10/10 :D Teraz zamiast oceniać, powiem tak:
Wydaj ty w przyszłości książkę :) Sama "Helena Wiktoria" jest już dla mnie jak książka :). Chciałabym keidyś w przyszłości w Empiku zobaczyć kilko tomową powieść, twojego autorstwa :P Już przygotowałam sobie miejsce na półce, obiecuję, że będę pierwszą osobą, która ją kupi, oczywiście z twoim autografem :* Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek :P EDIT: Skoro Helena Wiktoria jest w sukni ślubnej, to mogę domyślać się zakończenia :D Ślicznie w niej wygląda :) Przypomina mi taką porcelanową lalkę... Cudnie... EDIT 2: Moja mama, skusiła się i zaczęła czytać Twoje fotostory, kazała Ci serdecznie pogratulować i życzyć dalszych sukcesów :) |
Odp: Helena Wiktoria
poprostu świetne. Masz talent. :)
|
Odp: Helena Wiktoria
Śliczne zdięcia, zgadzam się z Kasiunią14lat. Ty to masz talent :)
|
Odp: Helena Wiktoria
III
Następnego ranka, a była to niedziela, z łóżka wyciągnęło mnie energiczne pukanie do drzwi. Ospale, zapinając ostatnie guziki koszuli, poszedłem otworzyć. Gdy już to zrobiłem, ujrzałem przed sobą tęgiego blondyna w nieco przyciasnym swetrze. - Feliks – zacząłem – co ty tu rano robisz…? - Może mnie wpuścisz? – Mężczyzna wszedł do środka i od razu usiadł przy stoliku. Z torby wyciągnął plik jakiś zapisanych kartek. Feliks był moim znajomym z uniwersytetu. Był dwa lata wyżej ode mnie, jednak szybko nawiązaliśmy wspólny język. Był odludkiem, nie potrafił nawiązać znajomości z rówieśnikami, gdy w szkole pojawiłem się ja, również samotnik, postanowił zaryzykować i odegrać rolę mentora. Mimo, iż nie udało mu się odegrać osoby poważniejszej i bardziej doświadczonej ode mnie, zrobił na mnie wrażenie. http://img513.imageshack.us/img513/2291/58cn3.gif - Co to? – Zapytałem patrząc na pakunek. - Moja praca! – Zawołał ze śmiechem – Wreszcie, ktoś zlecił mi redakcję ulotek dla… no, nie wiem, dla kogo dokładnie, ale jakiś grosz się sypnie! - Czy ty mas pojecie o redagowaniu ulotek? – Zapytałem zakładając buty. - To ulotki o jakimś nowym leku przeciwbólowym… jeden z profetów mnie prosił, żebym sprawdził czy ta treść będzie zrozumiała… no, o tym chyba mam jakieś pojęcie! Uśmiechnąłem się pod nosem i przeczesałem włosy. Pojrzałem Feliksowi przez ramię i przeczytałem jakieś zdanie o jakimś chemiku, który wynalazł jakąś silniejszą odmianę morfiny. Zaskoczyło mnie to nieco, gdyż nie od dziś było wiadome, ze lek ten może uzależnić niejednego, po co więc silniejsza odmiana? - Mogę to obejrzeć? – Spytałem, lecz już nic czekając na odpowiedź, wziąłem jedną kartkę. Lecz zanim zdołałem wczytać się dokładnie w tekst, rozproszyło mnie jakieś nawoływanie z podwórza. Wyjrzałem przez okno jednak nikogo nie zauważyłem. Głos dochodził jakby od holu. Wyszedłem, wyjrzałem przez otwarte do szeroka okno w korytarzu. Zobaczyłem jakiś powóz i… Teresę! Zostawiając Feliksa samego z jego pracą, zbiegłem na dół by przywitać przyjaciółkę. Gdy tylko znalazłem się obok niej, gdy spojrzałem w jej piwne oczy, nie mogłem nawet jej przytulić. Czułem się jak sparaliżowany. Nie widziałem jej zaledwie parę tygodni, a już miałem wrażenie, ze minęły wieki od ostatniego spotkania. Jak głupiec, niezdarnie podszedłem bliżej, pochyliłem się nieco, ale to ona mnie pocałowała. Nie w policzek jak to czynią przyjaciele, lecz w usta. Niby już pierwszy pocałunek mieliśmy za sobą, lecz dopiero teraz przeszedł mnie jakiś dziwny dreszcz, potem ciepła fala rozprzestrzeniała się po moim ciele. http://img513.imageshack.us/img513/3632/61tl1.gif - Co, co ty tutaj robisz? – Zapytałem, gdy już nieco ochłonąłem. - Przyjechałam cię odwiedzić! – Odpowiedziała z uśmiechem, chwytając moja dłoń. – Nie zaprosisz mnie do środka? - Tak, tak, oczywiście! – Wprowadziłem ją do kamienicy i zaprowadziłem do mieszkania, w którym znajdował się mój pokój. Gdy weszliśmy, Feliks siedział pochylony nad ulotkami i w skupieniu cos notował. Od zajęcia oderwał go dopiero mój głos. - Och, och – Wstał w pośpiechu, gdy przedstawiłem mu Teresę – Witam, szanowną panienkę, witam! Podszedł do niej, ucałował jej dłoń. Młoda kobieta rozejrzała się po pokoju, po czym stwierdziła, że nie jest tak źle. Mam wszystko, czego potrzebuję, mówiła, śmiejąc się przy tym. - Masz, gdzie się zatrzymać? – Spytałem wpatrując się czubki swoich butów. - Tak, tak! Zatrzymałam się w hotelu! – Odpowiedziała siadając na moim łóżku. - Przyjechała pani pociągiem? – Feliks nie chciał patrzeć w twarz Teresy, bo przy każdej kobiecie oblewa się rumieńcem. W pośpiechu zbierał swoje ulotki. - Tak, pociągiem… podróż była męcząca, ale to się nie liczy… - Jak to nie? – Oburzył się Feliks upuszczając parę kartek z dłoni. – Jeśli kobieta jest zmęczona po podróży… - Ale zamilkł, bo po raz kolejny poróżowiał na policzkach. Zaśmiałem się pod nosem, chociaż ukłuło mnie coś w klatce piersiowej. Odrobina zazdrości? Owszem. Ale nie musiałem się nią przejmować. Feliks był taki w stosunku do każdej kobiety, nawet tej sprzedającej warzywa na targu i nie mającej przednich zębów. Jego chorobliwa nieśmiałość była zabawna, jego rumieńce nie powinny być traktowane poważnie. Spojrzałem na Teresę i uśmiechnąłem się do niej. - Może masz ochotę na spacer? - Chętnie! – Oparła wstając – Ale poczekaj, mam cos dla ciebie! Wyjęła z kieszeni sukni jakaś mała, różową kopertę. Podała mi ją, uderzył mnie zapach jakiś perfum. Jakby list miłosny jakiegoś podlotka! - Miałam ci to przekazać. To od Helenki. Wziąłem list do ręki, obejrzałem go dokładnie. Nieco koślawym jeszcze pismem było na przedzie koperty napisane moje imię i nazwisko. Zawahałem się nieco, czy otwierać go przy Teresie… a może zaczekać, pytałem sam siebie. - Tereso, a może… zechcesz zobaczyć jedną z galerii w mieście? – Zmieniłem szybko temat, chowając list do szuflady w stoliku nocnym. - Tak, tak, wspaniały pomysł! – Teresa założyła powrotem na głowę swój wielki kapelusz i skierowała się do wyjścia. – Twój kolega też z nami pójdzie? – Zapytała patrząc na Feliksa. - Jeśli mogę… - Zaczął. Zgodziłem się. I tak na parę godzin pozostawiłem list Heleny Wiktorii w pustej, ciemnej szufladzie w ciasnym pokoju. Spędziliśmy razem bardzo miłe popołudnie. Mieliśmy dosyć sporo czasu dla siebie przed obiadem, gdyż jeszcze na początku wycieczki po galerii Feliks musiał nas opuścić. Niezmierni się cieszyłem, że mogę dla siebie zatrzymać, choć na parę tylko godzin, Teresę. Śmialiśmy się, spacerowaliśmy po długich korytarzach, nie skupialiśmy się na obrazach, lecz na własnych twarzach. http://img513.imageshack.us/img513/9891/59qe7.gif Gdy odprowadzałem Teresę do hotelu, szedłem wolnym krokiem by odwlec moment rozstania. Chciałem by przez te parę dni w stolicy mieszkała ze mną, spała w moim łóżku, ubierała się przy moim oknie, piła tą sama herbatę, co ja. Ale nie było to niestety możliwe. - Co u Konrada? – Spytałem, gdy szliśmy boczną aleją, niedaleko rozarium. - Dobrze, nawet bardzo. – Odpowiedziała z uśmiechem – Pomaga ojcu w pracy, uczy się do egzaminów. Często też wyjeżdża do pobliskiego miasta ze swoimi znajomymi… Ojciec nieco krzywo na to patrzy, ale zatrzymać go nie może. - A co… u innych? Teresa na moment się zatrzymała, jakby chciała zebrać myśli. - Cóż… - Zaczęła po chwili – Ta staruszka, co prowadziła ten zakład krawiecki niedaleko kościoła… tydzień temu zmarła, biedaczka. Ale miała już swoje lata. Ksiądz, jak zwykle, co niedzielę głosi podobne kazania… w sumie, to przez te parę miesięcy niewiele się zmieniło. - A co z Heleną Wiktorią? - Och, wiedziałam, ze zapytasz! – Zaśmiała się. – Polubiłeś to dziecko, hm? No teraz to rośnie z niej panienka, już nawet myślą o jej zamążpójściu. Ech, zresztą, ty jej znacznie dłużej nie widziałeś… Chorowita jest, cos z jej serduszkiem jest nie tak. To ją trzymają w zamknięciu. Nawet nie wiesz jak jej się oczy śmieją, gdy przychodzę do jej domu z doktorem… Przez parę chwil, jak doktor rozmawia z jej niańką, mogę z nią poczytać, często mi pokazuje jakieś albumy. Pocieszna panienka. Lekko zaniepokoiłem się wieściami na temat zdrowia Heleny Wiktorii. Przed oczami stanął mi obraz wychudzonej twarzyczki dziewczynki, która za jakiś czas zniknie we mgle w mojej pamięci. Przeraziłem się tym. Ale nie mogłem nic w sumie z tym zrobić… http://img513.imageshack.us/img513/5898/60uo0.gif - Zobaczymy się jutro? – Zapytała Teresa, gdy staliśmy przy bramie hotelowej. – Przyjdź do mojego pokoju na śniadanie. Będzie mi naprawdę miło. Zgodziłem się. Jeszcze przez moment staliśmy w ciszy. Spojrzałem w jej oczy, po czym ucałowałem dłoń na pożegnanie, jak to przystoi dżentelmenom. Poczekałem, aż Teresa zniknie w hotelowych drzwiach, aż zniknie z mego pola widzenia. Potem już tylko szybkim krokiem podążyłem ku kamienicy, w której pozostawiłem pewien list… |
Odp: Helena Wiktoria
Pierwsza :P
Albo mi się wydaje, albo ten odcinek był troszkę krótszy. Mimo wszystko bardzo mi się podobał. Ciekawa jestem co z tym listem od Heleny Wiktorii... Gdy Teresa opowiadała o tym, że rodzice Helenki, myślą o wydaniu jej za mąż, przed oczami miałam te piękne fotofrafie ślubne... Podoba mi się ten odcinek, a najbardziej podobają mi się te opisy... Pisałam już to Naomi, ale napiszę jeszcze Tobie Panno N, naprawdę dobre fotostory to takie, które gdy nie wyświetlają się zdjęcia jest świetne. Dzięki twoim opisom, mogę wyobrazić sobie każdy szczegół historii... W "Spojrzeniu jednym okiem" troszkę mi tego brakuje. Dla mnie to "Helena Wiktoria" jest numerem jeden i zawsze nim będzie :)) Ślicznie =* Mimo tego, że były 3 literówki. Jak przeczytasz uważnie to napewno je znajdziesz :P Pozdrawiam i czekam na kolejny bilet na niesamowitą podróż, jaką jest czytanie twojej "powieści" :) Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
Na drugi raz, stawiaj jednak wielkie litery. Tak się wygodniej czyta, i wygląda to schludniej :) To taka mała uwaga. Mam jednak nadzieję, że drugiego razu nie będzie, i że po raz kolejny nie będę musiała tłumaczyć się z czegoś z czego nie powinnam. I dla twojej wiadomości: nie nabijam sobie postów. Mam tylko ulubione fotostory i tylko je komentuję, przy KAŻDYM odcinku. To forum jest dla każdego, każdy ma prawo się wypowiadać. Ja się nie zmienię, tych, którzy sobie według mnie na to zasłużyli, będę nagradzać brawami, ale i ganić szczerą prawdą. Taka już jestem. Trzeba mnie zaakceptować. Myślę, że porównywanie kilku fotostory, jest czymś odpowiednim. Pozwala dopracować pewne rzeczy i sprawdzić jak wiele brakuje to ideału. Trzeba być odpornym na prawdę, choć czasami jest tak, że ona boli, po prostu boli. Dlatego uważam, że fragment mojej poprzedniej wypowiedzi był na miejscu. Tak jak wszystkie kometarze w tym temacie, i nie tylko tym. Ktoś, kto podejmuje się napisanie fotostory jest w pełni świadom, a przynajmniej powinien być, że ludzie będą jego fotostory porównywać z innym. I czy to będzie robione w jego temacie, czy w sąsiednim nie ma dla mnie różnicy. Tak czy inaczej będzie ono porównywane publicznie. Pozdrawiam Kasia EDIT: Do tej pory, nikt nie zwrócił mi uwagi, widocznie nie było potrzeby. Myślę, że nadal jej nie ma, ponieważ od początku mojej obecności, na tym forum jestem taka sama :) EDIT 2: O nabijanie postów, można oskarżyć tą osobę, która zamiast edytować post, pisze pod nim następny. Moje wypowiedzi, zawsze są szczere, a nie pisane od tak jedno czy dwa zdania. Znam wagę słów i wiem co piszę. Honor to moja prywatna sprawa, i nie życzę sobie więcej takich uwag, bezpodstawnie pisanych uwag. Panna N, w pełni zasłużyła sobie na gratulację, a ja jako czytelniczka tego fotostory mam prawo je składać :) A ja zgodnie z twoim "dopiskiem" nie będę przejmować się tym co o mnie sądzisz, bo mnie nie znasz :) Ktoś powiedział, nie oceniaj ludzi zbyt pochopnie, i to zdanie idealnie do Ciebie pasuje. |
Odp: Helena Wiktoria
Panno N, piękny odcinek. Jak zawsze piękne zdjęcia. Podoba mi sę także treść.
Na szczęście mimo, że Artur rozpoczął kolejny etap swojego życia, nie rozstajemy się z Teresą i Heleną Wiktorią ;) . Ciekawa jestem, co dziewczynka napisała w liście. Pozdrawiam i czekam na więcej. |
Odp: Helena Wiktoria
Po prostu cudo :wub: Już nie mogę doczekać się następnego odcinka, bo jestem bardzo ciekawa co Helena Wiktoria napisała w liście do Artura :shifty:
|
Odp: Helena Wiktoria
Albo mi się wydaje albo ten odcinek jest jakiś inny (dla mnie gorszy). Nie wiem co się stało, może to złudzenie.
|
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
Pozdrawiam Pannę N, Liv Hannę i Konrada :) Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
pokłon w kierunku Panny N. ... jestem pod ogromnym wrażeniem klimatu :) trochę przypomina mi klimat Dostojewskiego w wersji light :D miodzio
|
Odp: Helena Wiktoria
Jestem pod wielkim, ogromnym wrażeniem.. Cudne zdjęcia! :) I jeszcze plusik za imię - Helena :D
|
Odp: Helena Wiktoria
Bardzo mi się to fotostory podoba, bo jest takie realistyczne.
|
Odp: Helena Wiktoria
Uwielbiam to fotostory, kiedy bedzie nastepny odcinek. Nie moge sie go doczekać!
|
Odp: Helena Wiktoria
Albo ja mam głupi gust, ale nie podoba mi się te fs! :|
|
Odp: Helena Wiktoria
Nie bardzo kapuję... Jak można mieć "głupi gust"?
|
Odp: Helena Wiktoria
No dobra zły gust.Niewiem.Jakoś mnie to nie wciągnęło :O
|
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
|
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
zdanie! B) |
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
Napewno ma każdy, ale jedno zdanie bez uzasadnienia - no przepraszam bardzo. Jeśli poczułaś się urażona, to bardzo przepraszam... |
Odp: Helena Wiktoria
z tego co mi jest wiadomo to misti ma lat 12/13. Ale moge się mylić.
|
Odp: Helena Wiktoria
Misti nie sądzę, że masz więcej lat niż ja bo specjalnie popatrzyłam na twój profil i miałaś wpisane 12, a teraz masz 13. A ja jak widać liczę sobie 16 lat. Zresztą nie ważne, powiedziałam co myślę i tyle.
|
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
Pozdrawiam Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
Co jest czemu nie ma "Heleny Wiktorii"? Stęskniłam się za nią! Czekam z coraz większą niecierpliwością na odcinek! ;(
|
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
|
Odp: Helena Wiktoria
Śliczne! Koffam to! 10/10
|
Odp: Helena Wiktoria
Ja mam 13 lat i co...mi się to podoba...bardzo...takie...romantyczne :wub:
(no co :P )a Misti nie wiem.(bez urazy)albo dziecinna jest albo ma inny gust ale wybiore drugie nie chce nikogo urazac :con: ale faktycznie ...mogłas wyrazic swoja opinie dlaczego Ci sie to nie podoba...tak to nie potrzebny post...a odcinki -10/10 nic dodac nic ujac -oryginalny pomysł -nareszcie prawdziwy romantyzm za dawnych czasów -czekam na odcinki ale nie popedzam bo im dłuzej tym lep[iej bo leprzy odcinek bedzie :smirk: Pozdro... |
Odp: Helena Wiktoria
Nie ukrywam że nie znoszę fotostory pisanych na "poważnie" i podchodziłam do "Heleny Wiktorii" z uprzedzeniami, ale się nieźle wciągnęłam. Jest bardzo dobrze zrobione zarówno jeżeli chodzi o zdjęcia jak i o tekst. No i jest takie... hmm... tajemnicze B) . 10/10, pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek
|
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
Naprawdę wielką sztuką jest zrobić coś dobrego i doprowadzić to do końca... :) Mam nadzieję, że Panna N, niedługo się odezwie i nie zawiesi tego fotostory, szkoda by było... Dla mnie to numer jeden :P Moi drodzy, pisząc fotostory pamiętajcie, że nawet najdłuższa podróż zaczyna się od pierwszego kroku :) Potrzeba tylko wytrwałości i odporności na opinię innych. Początki są najtrudniejsze, a pierwsze wrażenie najważniejsze. :) Powodzenia Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
Witam, witam, i przepraszam, że się nie odzywałam.
Fotostory nie zawieszam, ale, niestety, musicie jeszcze troszkę poczekać. mam bardzo napięty plan, 11 sierpnia wyjeżdżam na konwent i muszę zrobić do tego czasu dwa plakaty na wielkich formatach, kartki pocztowe i dodatkowo rysunek na zamówienie. i przez to cały dzień spędzam przy sztaludze. Kest mi niezmiernie miło, iż wam się podoba moje fotostory. Mam nadzieję, ze zrozumiecie mój natłok pracy. Pozdrawiam! |
Odp: Helena Wiktoria
Kasiunia trochę źle mnie zrozumiałaś: ja też lubię gdy twórca podchodzi poważnie do swojego dzieła (w pewien sposób to jego obowiązek) - co nie zmienia faktu ze wolę lekkie i zabawne fs. Większość tych stylizowanych na poważne, takie o życiu i rodzinnych tragediach to totalne niewypały w przypominające telenowele. Gdy zaczynałam czytać "Helene Wiktorię" sądziłam ze to kolejny twór rodem z "mody na sukces" i dlatego miałam uprzedzenia.
PannaN- wracaj szybko. :smirk: |
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
Pozdrawiam Cię serdecznie :* Widzę, Panno N, że pisanie nie jest twoją jedyną pasją :) Po raz pierwszy spotkałam się z pisarką i malarką w jednym ;) Gratuluję, czekam z niecierpliwością, na kolejny odcinek. Podziwiam cię. Dobrze, że się odezwałaś. Nie śpiesz się, poczekamy :P, jest na co czekać. Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
Skąd wiesz, że akurat to f-s jest profesjonalne? Czyżbyś była przypadkiem krytykiem literatury? Dlaczego zwracasz innym uwagę na literówki i brak wielkiej litery, a sama piszesz niechlujnie? Dlaczego na Boga nadymasz się jak żaba i perorujesz nam tu tonem świeżo upieczonego docenta na kiepskiej uczelni. Twoje zachowanie wobec innych jest wysoce niewłaściwe i co najmniej śmieszne - miotasz banałami by zyskać na poczuciu ważności? Co do samego FS - jest jednym z nielicznych, które warto przeczytać. Chociaż akcja mogłaby być odrobinę mniej chaotyczna. Dodatkowo mogłyby się znaleźć miejsce na odczucia i doznania bohaterów. Mam poczucie, że Twoją podstawową formą wypowiedzi jest dialog. |
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
Pozdrawiam Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
To chyba nie temat na kłótnie? :O
Wyjaśniajcie sobie to na PW.Proszę. A ja tymczasem czekam na kolejny odcinek...I wciąż się doczekać nie mogę ;C Wiem że Panna N. wyjechała,ale na takie FS zawsze się będzie czekać z niecierpliwością.Na dodatek ja i Panna N. jesteśmy z tego samego miasta :D |
Odp: Helena Wiktoria
Mi również brakuje Heleny Wiktorii ;( Oby Panna N. wróciła jak najszybciej z nowym odcinkiem, bo się juz doczekać nie mogę :)
|
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
Pozdrawiam Was Kasia PS. Naprawdę aż tak źle postąpiłam? (patrzcie pierwszy post od góry) |
Odp: Helena Wiktoria
Panna N. wyjechała i już wróciła. A odcinek doda gdy jej beta reader wróci i sprawdzi błędy. Już za niedługo, cierpliwości. czasami trzeba na cos dłużej poczekać, zeby była większa radość.
I rposzę, nei wykorzystujcie tematu do kłótni. Nie o to w tym chodzi. Tu się komentuje fs a nie wypowiedzi innych. Każdy ma rpawo do swojego zdania. |
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
No ja też nie wiem komu i czego mam zazdrościć. Tobie natchnionej wiary? Czy Pannie N - opowieści? To forum widzialo już inne, bardzo dobre opowiadania. I też było wiele osób, które dałyby się ukrzyżować za autora czy autorkę. Ale tylko krytyk literacki mogłby stwierdzić, że opowieść Panny N jest profesjonalna i dorównuje dziełom takim jak chociażby "Zbrodnia i Kara" czy "100 lat samotności". Cytat:
Cytat:
Cytat:
O zobacz - Cytat:
Cytat:
Cytat:
Cytat:
|
Odp: Helena Wiktoria
Dobrze że wróciłaś Panno N. :) Już z niecierpliwoscia czekam na odcinek. Oby szybko beta reader wrócił :) :D
|
Odp: Helena Wiktoria
Macie rację, to nie miejsce do kłótni. Tu się komentuje fotostory, tylko co z tego, że je komentowałam? Komuś się to nie spodobało. Nie chcę już tego ciągnać, ale (przepraszam, muszę to napisać) Margierytko, proszę cię nie wtrącaj się w moje życie, i w to co piszę. To moja sprawa, nie powinna ci przeszkadzać moja opinia i moje błędy. Zwróć uwagę na siebie, tak będzie lepiej. Czasami lepiej jest nic nie mówić i nic nie pisać wiesz? A jeśli chodzi ci o sprawę z konradem, to MOJA sprawa, zamknięta z resztą już dawno. I nie porównuj tego fotostory do innych dzieł literackich, bo teraz to ty, zachowujesz się jak krytyk. Aha i jeszcze jedno, masz coś do mnie? Pisz na PW, nie zaśmiecaj tematu. I nie osądzaj nikogo, że TYLKO dlatego, że coś chwali, coś mu się podoba, to od razu znaczy, że "podlizuje" się do kogoś.I tu znów mnie osądziłaś. Bezpodstawnie. Nie chcę już tego ciągnać. Uwagę może zwrócić mi ktoś, kto ma za co. Ty po prostu się wyładowałaś, i nie odpisuj już, mam dość takich głupot. Wcale nie musiałaś cytować moich wypowiedzi, obeszłoby się.
Nikt nie jest idealny, każdy popełnia błędy, chociażby ja, w postach. Ale czy to jest karalne? Od osoby, która pisze fotostory, wymaga się więcej, to moje zdanie, przynajmniej przy poszczególnych odcinkach, a wątek typu "masz dwie litwrówki" pomoże je poprawić. Nie życzę sobie, więcej takich bezpodstawnych uwag. I nie osądzaj mnie, że źle reaguję na krytykę, bo ją przyjmuję, z godnością, ale tylko wtedy gdy jest prawdziwa, twoja niestety do tych się nie zalicza. To na tyle. Aha i jeszcze jedno, bardzo istotne i zapamiętaj to sobie dobrze. "Helena Wiktoria" jest MOIM zdaniem prfesjonalna nie tylko dla tego, że w treści nie ma błędów, ale z innych powodów, przykro mi, że nie potrafisz ich dostrzec =( I nie chodziło mi o twoją opinię na temat fs, ale na mój temat. "Wymagaj najpierw od siebie, potem od innych". Cieszę się, że "Helena Wiktoria" wraca już niebawem. Był moment w którym myślałam, że zawiesisz działalność, dobrze, że się myliłam. Czekam z niecierpliwością :) Pozdrawiam Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
Nie doczytałam co prawda jeszcze do końca, ale już mogę stwierdzić, że to FS jest świetne :) włożyłaś w nie bardzo dużo pracy. Efekt jest. 10/10
Pozdrawiam Nikita |
Odp: Helena Wiktoria
Hm, na początku mnie nudziło, ale teraz przeczytałam wszystkie dotychczasowe odcinki xd Bardzo ładne, najbardziej mnie ciekawi, jak się zakończy. Jak zwykle.
|
Odp: Helena Wiktoria
Nareszcie znalazłam moje ukochane opowiadanie. Świetny kolejny odcinek, mam nadzieję, że się nic Helenie Wiktorii nie stanie, co?
Czekam na nexta. |
Odp: Helena Wiktoria
Oto po dłuższej przerwie kolejna część "Heleny Wiktori"!
Zapraszamy :D IV Zrzuciłem marynarkę, poluzowałem krawatkę i szybko skierowałem się do swojego pokoju. Potem zamknąłem drzwi na klucz, wyjrzałem przez okno, jakby upewniając się czy ktoś mnie nie obserwuje. Absurd! Kto mógłby to robić? Musiałem ochłonąć. Po chwili stania w miejscu i gapienia się w ściany pokoju wyjąłem list z szuflady. Jeszcze raz przyjrzałem się kopercie. Moje imię i nazwisko napisane drżącą ręką, ale starannie. Ostrożnie rozdarłem bok koperty. Drogi Arturze! To już kilka tygodni, od kiedy wyjechałeś na uczelnię. Bardzo chciałam do Ciebie coś napisać, jestem bardzo wdzięczna Teresie, że mogła ci przekazać ten list. W naszym miasteczku nie zmieniło się wiele. Tylko staruszka, krawcowa, zmarła niedawno. Ale o tym Ci na pewno Tereska powiedziała. Byłam nawet na pogrzebie. Ostatnio matula pozwala mi częściej z domu wychodzić. Nie tylko do ogrodu! Tatko nauczył mnie jeździć konno. Niektórzy uważają, ze już dawno powinnam to umieć, lecz matula wciąż się zastanawia, czy to dobry pomysł. Wczoraj, na przykład, wyjechałam z tatulkiem za miasto, na tą wielką łąkę, gdzie kwitną maki. Oczywiście teraz ich tam nie ma. Bardzo bym chciała, żebyś kiedyś ze mną tam pojechał konno. Wiem, że nie wszyscy byliby zadowoleni… wiedz tylko, ze nie jestem na Ciebie zła za to, co się wtedy w lesie stało. Tyle czasu minęło, a moi rodzice wciąż to rozpamiętują. Dorośli są dziwni. I pomyśleć, ze już za niedługo będę taka jak oni! Trochę się tego boję. Ale wiem, że będę mogła na Ciebie liczyć. Chociaż i ty jesteś już dorosły Wyjechałeś na uczelnię, zostaniesz lekarzem, będziesz pomagać ludziom. A pomaganie ludziom to dobry uczynek, bardzo dobry. Tatulek zawsze mi to powtarzał. Szkoda, ze ja nie mogę tego robić tak często jakbym chciała. Odwiedzisz mnie kiedyś? Już za jakiś czas Boże Narodzenie, na pewno przyjedziesz do swojej mamy. Bardzo bym się ucieszyła gdybyś i do mnie przyszedł. Nawet teraz nie mogę się doczekać! Obyś jak najszybciej przyjechał! Z pozdrowieniami, Helena Wiktoria. Napisany naiwnym językiem, na pewno z pomocą opiekunki czy nauczycielki. Te słowa sprawiły, że w mym sercu pojawiło się na chwilę przyjemnie ciepło. Zresztą, za każdym razem, gdy je odczytuję teraz, mam takie samo wrażenie jak wtedy. Ta wiara, naiwność i nadzieja… Przypisana tylko dzieciom. Ja powoli się jej pozbywam. A może tylko wtedy tak myślałem? Może tak naprawdę te cechy dalej siedziały we mnie, ukryte, czekające na odpowiednią chwilę, by znowu zaistnieć…? Przeczytałem list dwa razy. Później schowałem do koperty i chyba wsadziłem do szuflady, w szafce obok łóżka. Poczułem głód, więc jak najszybciej zapomniałem o odwiedzinach w rodzinnym mieście i postanowiłem zejść do kuchni. Tam unosił się zapach świeżego chleba i zupy jarzynowej. Tak, jarzynowej. Zapukałem w lekko uchylone drzwi i ostrożnie wszedłem do środka. Tam, przy garnkach stała niska przysadzista kobieta. Kucharka. Co rano szykowała mi śniadanie, wieczorami pytała, czy nie mam ochoty napić się z nią herbaty. Czasami sam do niej zachodziłem pytając o jakiś posiłek. http://img205.imageshack.us/img205/6435/62xe1.gif Gdy zobaczyła mnie w drzwiach, uśmiechnęła się do mnie i gestem zaprosiła do środka. Usiadłem przy malutkim stoliku, uważnie przyglądając się jak kobieta wyciąga półmiski. - Głodny, co? Przytaknąłem. Kucharka bez słowa postawiła przede mną talerz gorącej zupy. - Widziałam pana z jakąś uroczą młodą damą… pańska znajoma? - Tak, przyjechała w odwiedziny – odparłem, co chwila podnosząc łyżkę do ust. – Chyba zostanie parę dni… http://img517.imageshack.us/img517/8358/63na9.gif - Bardzo ładna panienka, ma pan szczęście – Położyła na stoliku jeszcze dwie kromki chleba.- Zaprosi ją pan tutaj? - Tutaj? – Omal się nie zakrztusiłem – Nie, nie! Przecież tu nie ma, co nawet pokazywać… ciasny pokoik, hałaśliwy sąsiad… - Właśnie – westchnęła kobieta. – Hałaśliwy to mało powiedziane… Dwa tygodnie wcześniej, w pokoju obok, zamieszkał pewien młodzieniec. Mówił, że nazywa się Tymoteusz i też uczęszczał na akademię medyczną. Tyle, że ani razu go tam nie widywałem. Dziwny z niego był mężczyzna. Całymi dniami go nie było, a w nocy wyprawiał wielkie przyjęcia. Spraszał jakieś kobiety, innych mężczyzn… Miał stancję większa ode mnie, więc mógł sobie na to pozwolić… jednak z czasem hałasy, rozmowy i śmiechy stawały się nie do zniesienia. Do tego stopnia, że naszła mnie bezsenność. Siadywałem wtedy na łóżku, wpatrywałem się w ścianę graniczącą z pokojem Tymoteusza i wsłuchiwałem się w ich rozmowy. Nic z nich nie rozumiałem, lecz miałem cichą nadzieję, ze ten bełkot zza cegieł mnie w końcu zmęczy. - Cóż, nic na to nie poradzimy… - Tak, już tyle razy składałam skargę, ale pan Gespenst mówi, ze nie ma zamiaru wypowiedzieć temu lokatorowi… Mówią na mieście, że robi z nim jakieś dziwne interesy. Ach, w każdej plotce jest coś z prawdy! Przez ten cały czas wpatrywałem się w niedokończoną zupę. Przeszła mi ochota na jedzenie. Dziwne interesy? A jeżeli Gespenst chciał mnie także w nie wplątać? Nie, to nieprawda, to kolejny wymysł plotkarskich staruszek, które co rano chodzą na zakupy na rynek i wymieniają się kolejnymi rewelacjami. - Dziękuję bardzo za zupę… - odparłem i jak najszybciej wyszedłem do swojego pokoju. Otwierając drzwi, usłyszałem jak ktoś wychodzi z sąsiedniego pokoju. Odwróciłem się i ujrzałem Tymoteusza opartego o framugę. Obserwował mnie uważnie. Schowałem klucz do kieszeni i obróciłem się w jego stronę. - Witam – Powiedziałem po chwili milczenia. Mężczyzna kiwnął głową i dalej nie spuszczał mnie z oka. Był wysokim brunetem, z lekko roztrzepaną czupryną… Najbardziej zapamiętałem właśnie jego włosy. Nidy nie były ułożone, a jednak sprawiał wrażenie eleganckiego człowieka. - Mieszkamy obok siebie już trochę czasu – odezwał się w końcu – A dalej się nie poznaliśmy… bliżej. - Bliżej? To znaczy? http://img517.imageshack.us/img517/8443/64dy3.gif - Może przyjdziesz dziś wieczorem do mnie…? Będę miał gości. Chętnie cię z nimi zapoznam. - Ale czemu ja? - Bo wyglądasz na porządnego gościa – westchnął, jakby nie mając ochoty w ogóle tego mówić. Obrócił się na pięcie i wszedł do swojego pokoju. Rozum podpowiadał, by nie iść. Jednak i tak zwyciężyła ciekawość. Jak zwykle zresztą… Postanowiłem zobaczyć, co tak naprawdę dzieje się za tą bełkoczącą ścianą. |
Odp: Helena Wiktoria
Dobrze, że jest już nowy odcinek. Ale wydaje mi się troche za krótki.
Ogółem Twoje fotostory mi się podoba. Zainteresował mnie sam tytuł. Połączenie imion Helena i Wiktoria ładnie brzmi. Zdjęcia są ładne i wyraźne. Nadają całemu fs fajny klimat. Jak najszybciej daj nowy odcinek. |
Odp: Helena Wiktoria
Nareszczie nowy odcinek! Trochę krótki, ale trudno. Ciekawe co będzie się działo u tego Tymoteusza. Z niecierpliwościa czekam na kolejny odcinek.
Pozdrawiam :) |
Odp: Helena Wiktoria
Właśnie dowiedziałam się, że jest kolejny odcinek, bardzo dobrze. Tylko ja też mam wrażenie, że był jakiś taki krótki, ale wszystko rozumiem, i patrzę na to z przymróżeniem oka, w końcu masz Panno N, także swoje życie, tym bardziej, że już koniec wakacji. Co do odcinka, to jak zwykle przed jego przeczytaniem zerknęłam na ogólnie, na zdjęcia, na format tekstu itp. I na jendym ze zdjęć, zanim jeszcze przeczytałam odcinek, wydawało mi się, że jest Anna, nie wiem być może ta fryzura to sprawiła. Jednak jak się później okazało była to kucharka, troszkę się zawiodłam, liczyłam na niespodziewany powrót pierwszej miłości. Jak zwykle czytało się lekko i przyjemnie, wszystko dopracowane, przemyślane. I jak zwykle nie mam uwag, czekam na kolejny odcinek. Aha i jeszcze jedno, wakacje się kończą zostało ich tak niewiele, czas aby łapać je całymi garściami, dlatego Panno N, nie śpiesz się, ważne abyś wróciła, w końcu coś na co długo się czeka lepiej smakuje ;) Już nie mogę się doczekać kolejnego odcinka, kiedy to znów będę delektować się smakiem "Heleny Wiktorii".
Pozdrawiam Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
super nie moge doczekać się następnego odcinka.twoje fotostory jest ... normalnie brak mi słów. mam nadzieję, że nie długo będzie nowy odcinek.pozdrawiam
|
Odp: Helena Wiktoria
No nareszcie! Już myślałam, że porzuciłaś, że porzuciłaś to fs. odcinek trochę jakby za krótki, ale fajny jak zawsze
|
Odp: Helena Wiktoria
Nareszcie! Nie mogłam uwierzyć, że pojawił się nowy odcinek "Heleny Wiktorii"!
Zgodnie z niektórymi wypowiedziami odczułam wrażenie, że odcinek jest odrobinę za krótki, ale rozumiem dlaczego. |
Odp: Helena Wiktoria
Bardzo się cieszę, że wyszedł kolejny odcinek. Może jest krótki, ale jak zwykle uroczy. Tez tęsknię za Heleną Wiktorią. ;) Ja mam wrażenie, że ci wszyscy mężczyźni koło niego to coś knują... coś złego, o tak.
|
Odp: Helena Wiktoria
Dziękuję za mile słowa.
Odcinek krótszy-fakt. Ale następny, amm nadzieję, zrekompensuje wam to. I chcę jeszcze tylko tak..hm.. uprzedzić. Następny odcinek będzie nieco, "ostrzejszy". Znaczy, wystąpi scena erotczna, ale staram sie napisać ją delikatnie i subtelnie. wyciąć też jej za bardoz nie mgoę, gdyż historia coś w tym straci. Dlatego, czytanie następnego epizodu będzie an własną odpowiedzialność. |
Odp: Helena Wiktoria
Teraz to naprawdę nie mogę się doczekać... Nie, żebym był jakiś zboczony, ale myślę, że ten fakt każdego jeszcze bardziej przyciągnie do Twojego FS. ;P Pozdrawiam
|
Odp: Helena Wiktoria
To moje ulubione FS.Za takie FS to powinnaś dostać nagrodę nobla.Nie czytałam nawet tak dobrej ksiązki jak twoje FS.
|
Odp: Helena Wiktoria
oj oj oj już nie moge doczekać się nowego odcinka.pozdrawiam i życz powodzenia w dalszym pisaniu
|
Odp: Helena Wiktoria
Oooo, zapowiada się ciekawie. Czekam na kolejny odcinek :) .
|
Odp: Helena Wiktoria
przed kolejnym odcinkiem, który ukaże się już za niedługo, kilka moich prac, luźno, bądź ściśle związanych z "Helenę Wiktorią":
http://img473.imageshack.us/img473/9462/goraczkant8.jpg "Gorączka" (Artur i Helena Wiktoria) http://img473.imageshack.us/img473/6144/pietafz2.jpg "Pieta" (Helena Wiktoria i Artur) http://img473.imageshack.us/img473/7302/lilieho2.jpg "Lilie i dzikie róże" (Helena Wiktoria i Artur) http://img473.imageshack.us/img473/6...hwitychia1.jpg "Wszystkich świętych" (nastoletnia Maria Gespenst, żona Chrystiana) http://img513.imageshack.us/img513/8946/azazelym0.jpg "Azazel" (ilustracja do wierszyka znalezionego przez Artura) http://img513.imageshack.us/img513/9102/bucikrm9.jpg "Bucik" (Nastoletnia Helena Wiktoria) http://img513.imageshack.us/img513/3272/helenaaj8.jpg "Helena" (Dorosła Helena Wiktoria) --- jak widać, czasami Helenki na rysunkach się miedzy sobą nieco róznią, a to dlatego, iż prace były wykonywane w dużej odległości czasowej i to właśnie z czasem jej wygląd nabrał ostatecznych kształtów. A ostateczny schemat tej bohaterki widać na obrazie "Lilie i dzikie róże". |
Odp: Helena Wiktoria
Jejku, jakie śliczne, bardzo podoba mi się "Bucik" i ten pierwszy, zapomniałam jak się nazywa, ale wszystkie są ładne ;) Sama jest wykonałaś Panno N? Jestem pod wrażeniem, są takie dokładne, subtelne. Cudnie. Coraz częściej wydaje mi się, że ty jesteś naprawdę wszechstronnie uzdolniona. Gratuluję :)
Czekam na kolejny odcinek. Pozdrawiam. Kasia |
Odp: Helena Wiktoria
tak, wszystkie wykonałam od początku do końca sama :)
|
Odp: Helena Wiktoria
Jestem pod wrażeniem! Wiesz co, ja uważam, że ty powinnaś napisać powieść i zilustrować ją sama i myślę, że jakieś wydawnictwo chętnie by się podjęło :) A ty to rysowałaś i potem skanowałaś, czy w komputerze?
|
Odp: Helena Wiktoria
Rysowałam i skanowałam, wszystko ręcznie robione.
|
Odp: Helena Wiktoria
Co do odcinka:
Troszkę za krótki, ale i tak mi się podobał. Już nie mogę oczekać się następnego :P Co do rysunków: Mnie najbardziej spodobały się "Gorączka" i "Bucik". Oczywiście... wszystkie są przepiękne. Masz talent :) Czy możesz powiedzieć jaką techniką je wykonujesz? |
Odp: Helena Wiktoria
własnie.opisz pokolei jakrobisz owale. twarzy.prooosze.zrób poiradnik:)ja dam odrazu reputacje za kazdy post;*błagam.a tutaj napisz jaka technika kazdy zrobiłas bo widze ze pare jest inna i pare inna jeszcze bardziej.:)sliczne.wzruszyłam się ;(
|
Odp: Helena Wiktoria
Poradnik..hmm.. no tak, to by była dobra myśl. Pracowite, ale mogę się poświęcić.
co do technik: "Gorączka" - ołówek, HB, B6, B8 (A4) "Pieta" - tusz, piórko, stalówka łyżeczkowa i szkolna, pędzelek. (A4) "Lilie i dzikie róże" - Tusz, piórko, stalówka łyżeczkowa i szkolna, pędzelek, ekolina nr 718, 706, 700, 717, woda (100 cmX70 cm) "Wszystkich świętych" - Tusz, piórko, stalówki takie jak powyżej, promarkery - ice grey 1, cool grey 1, 4, warm grey 4 "Azazel" - Tusz, piórko, stalówki takie jak powyżej, promarkery - ice grey 1, cool grey 1, 4 "Bucik" - Tusz, piórko, stalówki takie jak powyżej, promarkery - ice grey 1, cool grey 1, 4, "Helena" - Tusz, piórko, stalówki takie jak powyżej, promarkery - ice grey 1, cool grey 1, 4, |
Odp: Helena Wiktoria
dzieki;*;*;*;*.za to juz daje reputacje.bo przyda mi sie:)a za poradnik tez dam:) :smirk:
|
Odp: Helena Wiktoria
Dobry odcinek. Czekam na kolejny. Ciekawa jestem, co wymyśliłaś.
Piękne rysunki! :O Wymyślałaś, jak mają wyglądać postacie, czy próbowałaś zbliżyć je do simów? Podziwiam Twój talent malarski. Pozdrawiam. |
Odp: Helena Wiktoria
to raczej simy zbliżałam do moich rysunków :D
|
Odp: Helena Wiktoria
Dziś coś mnie natchnęło do przeczytania Twojego fotostory, na początku przyznam nie wciągnęło mnie to jakoś, ale już drugi odcinek bardzo mi się spodobał :). I przeczytałam wszystkie za jednym razem:) Panno N. masz ogromny talent do pisania i rysowania!!
Nie wiem jakich słów użyć po poprostu cudne FS!!! Od dziś będę tu zaglądać, i czytać kolejne odcinki. To FS jest boskie!!!! :) pozdrawiam p.:) |
Odp: Helena Wiktoria
A teraz mały konkursik. Ten kto odgadnie, kim jest mężczyzna na zamieszczonym poniżej obrazku, dowie się (przez PM) co się stanie w następnym idcinku, wcześniej niz reszta. Kuszące?
Uwaga1 zwracamy uwagę tylko na mężczyznę, nie kobietę. Zaznaczę, że jest to ktoś związany z Arturem. Powodzenia :D http://img487.imageshack.us/img487/7308/paracu1.jpg |
Odp: Helena Wiktoria
Obstawiam Gespensta lub przyjaciela Artura(homoseksualistę). Wybacz, wyleciało mi z głowy, jak miał na imię... ;( Pozdrawiam! ;)
|
Odp: Helena Wiktoria
ja stawiam na Gespensta[libby przyjaciel Artura to Konrad
|
Odp: Helena Wiktoria
Niestety nie ejst to ani Konrad ani Gespenst. Próbujcie dalej.
PS mała podpowiedź: spójrzcie na krój kapelusza tego mężczyzny. EDIT: Dobra, większa podpowiedź. To kapelusz corleonka, który się pojawia w latach 20 XX wieku. Teraz pomyślcie: ktos związany z Arturem mogący założyć taki kapelusz. |
Odp: Helena Wiktoria
Myślę, że to może być Tymoteusz- "hałaśliwy sąsiad" Artura. :P Chociaż pewna nie jestem. ;)
|
Odp: Helena Wiktoria
To też nie jest Tymoteusz.
No, zastanówcie się, kto to moze być, młody, lata 20., związany z Arturem. |
Odp: Helena Wiktoria
Może to ojciec Heleny Wiktorii lub nawet Konrada :)!
|
Odp: Helena Wiktoria
Czyżby w takim razie mąż Anny? Krystian? Dobrze pamiętam, że miał tak na imie? :P
|
Odp: Helena Wiktoria
Też nie!
Może lepsza podpowiedź: Akcja Heleny wiktorii dzieje się w latach 189X-19XX , przełom XIX i XX wieku. Mężczyzna przedstawiony na obrazku ma kapelusz z lat 20 wieku XX. Ma około 30 lat. I jest blisko związany z Arturem. Ale w pewnym małym stopniu Antal ma w czymś rację... |
Odp: Helena Wiktoria
O matko! Jego syn! :P Tzn. ten mały syn Artura którego urodziła Anna? :P Chociaż tak wiekowo trochę mi nie pasuje :/
|
Odp: Helena Wiktoria
TAAAK!
Gratulujemy wygranej :D wiekowo pasuje. urodzony np. w 1893 roku w roku 1923 ma 30 lat :D |
Odp: Helena Wiktoria
Dziękuje :P Po prostu myślałam, że ta końcówka XIX wieku to urodziny Heleny Wiktorii gdzie Artur miał 6 lat i wtedy by nie bardzo pasowało. :P
|
Odp: Helena Wiktoria
V
Nie pamiętam, co czułem wchodząc ponownie do wielkiego mieszkania państwa Gespenst. Może strach? Może podejrzenia? Nie wiem. Jedyne, z czego zdawałem sobie wtedy sprawę to to, że uciec nie mogłem. A jeśli…? Jeśli tylko mi się tak wydawało? W salonie było strasznie gorąco, lecz z czystej grzeczności nie zdjąłem marynarki. Pociłem się straszliwie, bałem się, że na mej twarzy pojawią się małe, liczne kropelki wody. Pamiętam, jak pan Gespenst przyglądał mi się uważnie, z lekkim uśmiechem na ustach. Siedział naprzeciw mnie, w głębokim fotelu. Przez dłuższą chwilę milczał – tylko się we mnie wpatrywał. - Wiesz, nawet przez chwilkę zwątpiłem, że przyjdziesz! – Zaśmiał się w końcu. – Zwątpienie! Ja nie często się waham! To oznacza, żeś bardzo ciekawy człowiek jest. Sprawiasz, ze się nad takimi błahostkami zastanawiam. Nie lubiłem jego sposobu mówienia. Był pełen kpiny, sztuczny, jakby na siłę starał się wypowiadać mądrze, składnie. Ale zdawałem siebie sprawę, ze ten człowiek może przede mną grać. Znałem go niedługi czas a nie potrafiłem oprzeć się wrażeniu, że nie jest tym, za kogo się podaje. - Cóż, może przejdźmy do rzeczy. – Mężczyzna położył na stoliku przede mną wielką księgę. – Chyba domyślasz się, co to jest? Szczerze mówiąc, nie miałem wtedy pojęcia. Teraz wiem, iż był to spis wszystkich lokatorów, klientów, klientów przede wszystkim, dłużników Gespensta. Moim zadaniem zatem było przestudiowanie tego wszystkiego, spisanie nazwisk tych, którzy są winni miesięczny czy też kwartalny czynsz i upomnienie tych ludzi. Z pozoru łatwe zadanie. Jednak Gespenst zaznaczył, ze nie ma miejsca na żadną pomyłkę. - Czytaj uważnie wszystkie daty! – Mówił, gdy zabierałem księgę – Liczby, sumy… chyba jesteś dobry z matematyki. Przytaknąłem. - Nie musisz robić wielkich obliczeń. Po prostu sprawdź, kto jest winny, ile, czy spłacił odpowiednią sumę z poprzedniego czynszu… Owszem, jest to nieco zaniedbane. Ale jak się z tym uporasz dzisiaj, to nie będziesz musiał tak często do tego wracać! I ponownie się zaśmiał. - Dobrze, na początku musze cię mieć na oku, wybacz. Gabinet mojej żony jest pusty. Możesz tam zająć się pracą. Weszliśmy do małego, acz nie ciasnego pokoiku. Był on w jasnych barwach, z wielkim oknem. Takim, jakie się widuje w sypialniach małych dziewczynek. Usiadłem przy sekretarzyku, położyłem na nim delikatnie książkę. Bałem się, że nawet samym oddechem mogę coś zniszczyć, zabrudzić. Wszystko w tym pokoju było takie czyste, dokładne. - Będę w swoim gabinecie… jakbyś czegoś potrzebował, możesz zawołać służącą. – Powiedział Gespenst wychodząc z pokoju. Gdy zostałem sam, rozejrzałem się jeszcze raz dookoła. Wziąłem głęboki oddech, siedziałem parę chwil bez ruchu. A może to wiele minut tak minęło? W końcu otworzyłem księgę, do ręki wziąłem wieczne pióro i kilka kartek czystego, kremowego papieru. Jednak cos nie dawało mi się skupić, nie potrafiłem zebrać myśli i wziąć się do pracy. Może to był jakiś sprawdzian? Gdzieś przecież musiał tkwić haczyk! Nikt normalny nie bierze człowieka z ulicy do takiej pracy. Coś musiało się za tym kryć. Lecz od spiskowych myśli oderwała mnie pewna książka ułożona niedbale na półeczce w sekretarzyku. Wydawało się jakby ktoś niedawno z niej korzystał i od niechcenia położył na miejsce. Sięgnąłem po nią. Pamiętnik. Nie wiem, co mnie wtedy podkusiło, by go otworzyć. Był podpisany imieniem i nazwiskiem żony Gespenst’a. Był także rok i, co dziwne, aktualny adres. Po co? Tak jakby się bała, że zgubi go na ulicy. Jeszcze moment się wahałem, ale w końcu otworzyłem na przypadkowej dacie. W dodatku była to luźna już kartka, która za moment wypadła z zeszytu. Zachowałem ten wpis. Po co? Po prostu czułem, że może się przydać. Dużo ryzykowałem, przecież pamiętnik kobiety to coś tak drogocennego dla niej jak dom, biżuteria czy dzieci. http://img513.imageshack.us/img513/1099/65wz6.gif 18 lipca 18XX Kolejny bardzo upalny dzień upływający przy nudnych, codziennych czynnościach. Powoli zaczynam żyć tą monotonią. A to przecież tylko parę dni w wiejskiej posiadłości! Ale ileś można siedzieć w altance popijając kolejną herbatkę ze starszymi damami, czy wyszywać kwiaty na chusteczkach. Chrystiana nie ma całymi dniami, wyjeżdża o świecie, wraca wieczorami. Tak właściwie, to dobrze, że go nie widuję. W końcu mogę odpocząć od tego irytującego śmiechu, ironii w jego głosie. Nie obchodzi mnie nawet to, czy między kolejnymi polowaniami i wycieczkami jeździ do kochanki czy dziewczyn z domu publicznego. Nawet nie napawa mnie już obrzydzenie na tą myśl, wszak nie muszę go dotykać, z nim spać czy z nim rozmawiać. To tylko mój mąż. Jestem jego dodatkiem do życia, czysta formalnością. Chociaż, czasami, gdy długo go nie ma przy mnie, to czuję zakłopotanie i zmieszanie. Jak mała dziewczynka, nie umiejąca odnaleźć dobrej drogi do domu, musze się głupio uśmiechać by się nie rozpłakać. I znosił sztuczne uprzejmości starszych pań pytających mnie o samopoczucie. I w tych momentach wolałabym spędzić milczące popołudnie z Chrystianem. http://img513.imageshack.us/img513/342/66xs6.gif Bo tak zazwyczaj mija nam czas. Na milczeniu. Może, dlatego też, gdy mamy gości, Chrystianowi nie można zamknąć ust. Musi nadrobić zaległości. Chyba czuję się nieco winna. Lecz, o czym ja mogę z nim rozmawiać? O tym, że mam dosyć ciągłego zmieniania domu, tych wielu lat życia w klatce? Dla niego to trwa chwilę, dla mnie – wieki. On się świetnie bawi, ja umieram w tej ciągłej nudzie. Nudzie? Tak, bo cóż mi z życia pozostało? To, co zrobić chciałam już zrobiłam, mam tego, co potrzebuję, a nawet więcej! To takie…samolubne. Ale tego nauczyłam się podczas tego małżeństwa. Moje przyjaciółki dawno odeszły, rodzina dawno się rozjechała po świecie. Nie pamiętam ich twarzy. Żadnych nie pamiętam. Na każdym kroku obcy ludzie! Może to mnie trzyma przy Chrystianie, to jedyna osoba, którą dobrze znam, i przy której w miarę jestem bezpieczna. Cóż za ironia losu! Bezpieczna przy nim! Lecz sama siebie nie oszukam. Tekst urywał się w tym miejscu. Potem była już data z innego dnia. Pospiesznie włożyłem wyrwaną kartkę do kieszeni spodni, sam nie wiedząc, czemu. Potem już o niej nawet nie myślałem. Zająłem się pracą. Drugi raz przeczytałem fragment pamiętnika późnym popołudniem. Zadawałem sobie wtedy pytanie: kim tak naprawdę jest Gespenst? Nie uzyskałem żadnej odpowiedzi. Ten człowiek stawał się dla mnie jeszcze większa zagadką. Tak samo jak jego żona. Para ludzi, którzy wciąż odgrywają jakieś dziwne role. Co miała na myśli ta kobieta mówiąc o tym, ze to trwa tyle lat? Było to wszak młode małżeństwo. Chrystian Gespenst miał może, co najwyżej trzydzieści parę lat. Jego żona też wyglądała na bardzo młodą kobietę, wątpię by takie dokonały w życiu wszystko, co sobie zaplanowały. Może to była jakaś metafora? Schowałem pomiętą nieco kartkę z pamiętnika do szuflady, gdzie trzymałem list od Heleny Wiktorii. Założyłem marynarkę i kapelusz, postanowiłem resztę dnia spędzić w towarzystwie Teresy. Oczywiście, widziałem się z nią już tego dnia, zjedliśmy razem śniadanie, potem poszliśmy na spacer. Ale cos mnie ciągnęło, by po raz kolejny do niej zawitać. Widocznie ona też chciała się ze mną ponownie zobaczyć, bo gdy otwierała mi drzwi na jej twarzy zagościł szeroki uśmiech. http://img513.imageshack.us/img513/484/67jy8.gif - Napijesz się herbaty? – Zapytała, zaraz po tym jak zasiadłem przy stole. Przytaknąłem. Powoli rozglądałem się po pokoju, próbując zapamiętać jego wygląd. Nie wiedząc, czemu. Zwykły pokój z niedrogiego hotelu. Dobrze, schludnie urządzony. W kącie stały dwa kufry, jeden z nich zapewne należał do przyzwoitki. - Jesteś teraz sama? – Zapytałem. Widząc jak na twarzy Teresy pojawia się lekki rumieniec, uznałem to pytanie za głupie. - Tak, panna Koff wyszła do kościoła. Nagle poczuła potrzebę… zresztą dobrze wiesz, jaka ona jest. Tak, wiedziałem. Stara panna Koff, religijna, porządna, zawsze ułożona. Jakby przyzwoitka do wynajęcia, dla dziewcząt z mojego rodzinnego miasteczka. - Właściwie, nie powinnam cię wpuścić, będąc tu sama. – Zauważyła Teresa. Uśmiechnąłem się pod nosem. - Chciałbym cię o coś zapytać. - Tak? Długo się zastanawiałem, czy zaczynać ten temat, lecz zaryzykowałem. - tej nocy, gdy wymknąłem się z Konradem na tą… zabawę, to.. ja słyszałem jak ktoś w stajni… jak ktoś tam jest. Była już noc. I tam była chyba kobieta. Chyba… ty. Na te słowa Teresa się rozpłakała. Usiadła na brzegu kanapy i skryła twarz w dłoniach. Czułem jakby ktoś przekroił moje serce na pół. - Przepraszam… - wyszeptałem siadając obok niej. - To takie głupie, takie głupie! – Teresa wręcz krzyczała. – To ja powinnam świat przeprosić. Taki wstyd! Ale… ale nic takiego… takiego wielkiego… - Spokojnie. - Tam do niczego nie… nie doszło1 Taka tylko zabawa! Byłam tam tylko chwilkę! Ja bardzo lubiłam tego chłopaka! Ale nie mogłabym! A teraz ty myślisz, ze ja…, że ja zrobiłam cos strasznego! Boję się, ze inni tez coś sobie pomyślą! Objąłem ją, a jej głowę przytknąłem do swojej piersi. Pamiętam jak jej łzy zamoczyły moją koszulę. - Nikt o tym nie wie. I nie dowie się. Zresztą, nie masz się czego bać, jeśli nic się nie stało. Spojrzała na mnie zapłakanymi oczami. Uśmiechnęła się lekko, szepnęła coś, jakby sama do siebie. Nie wiem, żadne słowa do mnie nie dochodziły, gdy wpatrywałem się w tą czerwoną od płaczu twarzyczkę. Przytuliłem mocnej Teresę, jakbym się bał, że ktoś mi ją zabierze. Na duszy poczułem dziwną lekkość, na twarzy pojawił się uśmiech. Ale to błogie i niewinne uczucie zmieniło się w cos zupełnie innego. Chyba… tak, to było pożądanie. Do tamtej pory żadnej kobiety nie pragnąłem tam mocno jak Teresy. Czułem wewnętrzna siłę, ale także jakiegoś demona, kuszącego mnie, co chwila. Takiego silnego uczucia nie czułem nawet przy spotkaniach z Anną. Może, dlatego, iż wtedy to ja byłem, czymś w rodzaju ucznia, a teraz ja mam sprawować rolę przewodnika? Przewodnika, po czym? Po rozkoszach i zapomnieniu, czy wielkiego grzechu? http://img513.imageshack.us/img513/6866/68yd8.gif Mnie już nic nie zagrażało. Dawno miałem za sobą pierwszy krok w stronę potępienia, jakby to nazwała panna Koff. Lecz moje obawy zostały chwilę później rozwiane. Okazało się, że Teres nie zawsze by postępowała tak jakby panna Koff chciała. Wzięła moją twarz w dłonie i delikatnie ucałowała. Najpierw dwa policzki, potem delikatnie usta. Zamknąłem oczy i czekałem na kolejny jej ruch. Wszystko zapamiętałem dokładnie. Bardzo dokładnie. To jak potem wstała i zamknęła powoli drzwi pokoju na klucz. Pamiętam też jak odeszła do mnie i bez słowa ponownie ucałowała. Jednak chwile potem to ja przejąłem wszelaka inicjatywę. Rozpuściłem jej brązowe loki spięte w ciasny kok. Spojrzałem po maleńkich guziczkach przy staniku sukni, tuż pod szyją. Rozpiąłem je. Szybko, acz nie gwałtownie, żeby nie spłoszyć Teresy. Jednak tak, by zdążyć, nim ona zmieni zdanie. Moim oczom ukazał się blady dekolt, później dwie mleczne piersi. Z początku jeszcze osłonięte materiałem lekkiej halki. Teresa odwróciła się wtedy do mnie plecami. Odpiłem rządek równo przyszytych guzików stanika, potem spódnicy. Już po chwili dziewczyna stała przede mną w samej halce. http://img513.imageshack.us/img513/9620/69op1.gif Nigdy nie lubiłem tych wielkich sukien, halek, krynoliny… Lecz moja niechęć do niewygodnych kobiecych strojów minęła, gdy Teresa ukazała mi się w negliżu, a chwilę później całkowicie naga. A rozbierała się powoli, jakby chcąc mnie doprowadzić do szału tym czekaniem. Chcąc ją jakby ponaglić, pomagałem jej ze ściąganiem warstw materiału. Drżały mi ręce, gdy tylko spod atłasów dostrzegałem kawałek lśniącej skóry. Nawet nie wiedziałem, że podniecenie może być tak silnym uczuciem. Taki, które zawładnie ciałem bezgranicznie. Tak, że nawet na swojej klatce piersiowej poczułem sączące się kropelki potu. I to wtedy, gdy już mogłem dotknąć nagich piersi Teresy. Nie mogłem nacieszyć się jej delikatną skórą o lekko waniliowym zabarwieniu. Teresa była bardzo szczupłą, młodą kobietą. Praktycznie gorset nie był jej potrzebny, talia była wystarczająco wąska. Długie nogi, połączone z jędrnymi pośladkami, które jakby były stworzone dla mych dłoni. Dłoni, które z każdym dotykiem trzęsły się coraz to bardziej. Musiałem to powstrzymać w jakiś sposób, nie mogłem spłoszyć Teresy tym, że nie panuję nad ciałem. Skupiłem się na całowaniu jej skóry. Tyle wulgarnych myśli przeszło mi przez głowę w tych chwilach. Gdy mój język zasmakował jej szyi a potem ust, zapomniałem o nieprzyjemnych dreszczach pod skórą na mych rękach. - Ale to będzie nasza… tajemnica. – Mruknęła dziewczyna, gdy kładłem ją na poduszkach na hotelowym łóżku. - Ta, tajemnica… a teraz cichutko. – Szepnąłem jej do ucha rozpinając w tym samym czasie pasek od spodni. Jeszcze przez ułamek sekundy, chcąc ułożyć się na jej ciele, miałem wątpliwość czy aby dobrze robię. Jednak zachęcony dotykiem jej dłoni szybko zapomniałem o rozpraszających mnie myślach. Swoimi palcami wędrowałem po brzuchu Teresy, próbując wywołać u niej lekkie dreszcze. Udało mi się. Wtedy dopiero do mnie doszło, że to ja przejmuję inicjatywę. Od tamtej chwili to ja decydowałem co się stanie z naszymi ciałami. http://img513.imageshack.us/img513/494/70ww6.gif Nie zdawałem sobie sprawy ile czasu mogliśmy się kochać. Byłem jakby półprzytomny, zwracałem uwagę tyko na błyszczące ciało Teresy. Dopiero, gdy do mych uszu doszły ostatnie, słabnące już jęki dziewczyny, obudziłem się z tego stanu. Nieco zmęczony, ułożyłem się obok niej, przetarłem parę razy twarz, jakby chcąc się upewnić, czy naprawdę to wszystko zaszło. Jeszcze przez parę chwil tak leżałem, patrząc w sufit i słuchając oddechu Teresy. - Chyba… chyba musze uciekać. – odparłem, zdając sobie sprawę, ze w każdej chwili do pokoju może wrócić panna Koff. Dziewczyna przytaknęła i podała mi ubranie. Zakładając koszulę, wyjrzałem za okno. I wtedy zauważyłem, że po drugiej stronie ulicy stoi Tymoteusz. Czekał na kogoś. Może na mnie? Nie, na pewno na kogoś innego. Jednak coś mnie tknęło, by jak najszybciej do niego zejść i zagadać. - Coś się stało? – Zapytała Teresa widząc jak wpatruję się w okno. - Nie, nie… tylko… widzę kogoś znajomego. To tyle. Ucałowałem ją szybko w policzek, zarzuciłem marynarkę i wyszedłem. Idąc już w stronę schodów, spojrzałem przez ramię i posłałem uśmiech dziewczynie o pięknym ciele, która usiłowała ułożyć sobie ponownie włosy. Na pewno wrócę, myślałem, na pewno. Musiałem tam wrócić. http://img513.imageshack.us/img513/9501/71sv6.gif Jednak Tymoteusz czekał na mnie. Gdy tylko wyszedłem z budynku, on podszedł do mnie. Uśmiechnął się i jednocześnie rzucił niedopałek papierosa pod moje nogi. - Witam, witam… - mruknął. - Skąd wiedziałeś, ze tu jestem? - Cóż, widziałem jak wchodzisz do tego hotelu. – Zza płaszcza wyciągnął srebrną papierośnicę i zapalił ponownie. - Czekałeś na mnie…? - Można tak ująć. Uznałem, ze warto ci przypomnieć o zaproszeniu… mogłeś przecież zapomnieć, miałeś ciekawsze zajęcie przed chwilą. Nagle ogarnęła mnie wielka złość. Bezczelność, wielka bezczelność biła od tych słów. - Lepiej uważaj na słowa. – Ostrzegłem robiąc krok ku mężczyźnie, który zaczął się cicho śmiać pod nosem - Uważam bardziej niż ty… ale dość gadania. Chodź. - Co? Mężczyzna spojrzał na mnie wyraźnie znudzony moimi pytaniami. Wypuścił dym papierosowy między zębami, prosto w moja twarz. - Jak to, gdzie? Przecież wczoraj cię zapraszałem. A teraz chodź. Zmienione lokum. Przyjęcie odbędzie się gdzie indziej. Po chwili wahania postanowiłem iść za Tymoteuszem. Zanim jednak weszliśmy w jakiś ciemny zaułek, spojrzałem na okna hotelu jakby wypatrując w nich twarzy Teresy. Nie znalazłem jej. http://img20.imageshack.us/img20/6820/72uf5.gif Szliśmy bardzo długo, nim dostaliśmy się do miejsca schadzki. Było to w jednej z najstarszych dzielnic w mieście, którą niedawno nawiedził pożar. Przez to, była zniszczona, mnóstwo okien było zabitych deskami, drzwi w kamienicach wyważone, na chodniku leżało mnóstwo szmat i innych śmieci. Pamiętam widom nisko unoszącej się pary nad kratkami kanalizacyjnymi. I to wilgotne powietrze wymieszane z zapachem spalonego drewna. Dziwiłem się, jak ktoś może w takim miejscu urządzać przyjęcia czy schadzki. Weszliśmy do budynku, który w miarę ocalał w czasie pożaru. W każdym razie, miał całe drzwi i okna. Już w dolnym holu słyszałem śmiechy i wesołe rozmowy dobiegające w wyższego piętra. Gdy weszliśmy na szerokie schody, ktoś z góry zawołał: - Już idą, już idą! W odpowiedzi zabrzmiał dziewczęcy chichot. Głośny chichot. Mnóstwo kobiet w tym czasie zabrało głos. Coś mruczało a ich gromki śmiech powitał Tymoteusza i mnie, gdy już znaleźliśmy się na pierwszym piętrze. |
Odp: Helena Wiktoria
No, nareszcie powróciła prawdziwa "Helena Wiktoria"!
Bardzo mi się podobało. Czekam na dalszą część. :) |
Odp: Helena Wiktoria
Bardzo mi się podobał odcinek, jak Twój każdy.
Nie będe oceniać, bo to chyba nie pasuje do tego poważnego FS :P Poprostu: Podoba mi się i czekam na dalsze części. :* |
Odp: Helena Wiktoria
Wspaniały odcinek! Bardzo ładnie to opisałaś, jestem pod wrażeniem. A ci Gespenstowie coraz bardziej mnie interesują. Ciekawe, kim na prawdę są.
Interesująco zapowiada się także impreza. byleby tylko Teresy nie zdradził! ;p czekam na następny odcinek. |
Odp: Helena Wiktoria
Kolejny wspaniały odcinek, piękne zdjęcia i wogóle cudeńko :) czekam na dalszą część:)
|
Odp: Helena Wiktoria
Cudo! Świetny odcinek, świetnie piszesz. Wiem, wiem nie umiem oceniać fotostory, więc powiem krótko : Świetne zdięcia, no poprostu cudo :)
Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek. |
Odp: Helena Wiktoria
Dzisiaj niespodzianka! Zebrałam utwory muzyczne, które pasują do historii "Helena Wiktoria" i podzieliłma je na trzy "temty muzyczne" : Helena Wktoria, Artur i państwo Gespenst. Dziś rpzedstawię wam listę utworów z pierwszej grupy.
http://img337.imageshack.us/img337/2...laylistkj7.jpg A tu poniżej mozecie sobie ściągnąć z serwera poszczególne utwory: http://s009.wyslijto.pl/index.php?fi...&gk=inwestycje "Angels" http://s009.wyslijto.pl/index.php?fi...own=&gk=kredyt "Miranda that ghost just isn't holy anymore" http://s009.wyslijto.pl/index.php?fi...own=&gk=kredyt "Asilos Magdalena" http://s009.wyslijto.pl/index.php?fi...&gk=inwestycje "Helena" http://s009.wyslijto.pl/index.php?fi...own=&gk=laptop "Sleep" http://s009.wyslijto.pl/index.php?fi...=&down=&gk=gsm "The ghost of you" http://s007.wyslijto.pl/index.php?fi...=&down=&gk=gsm "18" http://s001.wyslijto.pl/index.php?fi...n=&gk=transfer "Pearls" http://s001.wyslijto.pl/index.php?fi...own=&gk=kredyt "All a normal day" http://s001.wyslijto.pl/index.php?fi...own=&gk=laptop "Sleep" http://s001.wyslijto.pl/index.php?fi...down=&gk=forex "Hello" http://s001.wyslijto.pl/index.php?fi...&down=&gk=bank "La pared" Muzyka to wpływa pozytywnie na pisanie i mam nadzieję na czytanie Helenki. W każdym razie każdy tekst tej piosenki ma cos wspólnego z fabułą i przyszłością tego FS. Czekam na opinie czy chcecie poznać pozostałe zbiory xD Ach i jeśli będa pytania dlaczego takie a nie inne pisoenki to chętnie odpowiem. |
Odp: Helena Wiktoria
suuper!!!
pozdrawiam! |
Odp: Helena Wiktoria
Witaj Panno N :)
Miło znowu poczytać Twoją historyjkę :) Widać, że nie wyszłaś z wprawy i baaaaaardzo dobrze :D Czekam z niecierpliwością na kolejną część:) PS: Mam nadzieję, że pamiętasz mnie z simsweb ;) |
Odp: Helena Wiktoria
Jejku, jak ja dawno tu nie byłam. Długo oczekiwany odcinek, i jak zwykle jakieś "dodatki". Bardzo mi się podobało. Jak zywkle subtelnie i magicznie. Ślicznie :) Urozmaicasz nam życie Panno N, i jak zywkle powiem, że masz talent. Przepięknie, strasznie mi się podoba. Czekam na kolejny odcinek, i napewno jeszcze skomentuję, a dzisiaj, ocenię Cię inaczej niż zwykle, bo 10/10 stało się już pewnie nudne co? :P
11/10? :D Może być? Pozdrawiam serdecznie, Kasia. |
Odp: Helena Wiktoria
Dziś proszę państwa, specjalny odcinek!
Odcinek pt: CIEKAWOSTKI Czyli jak to się zaczeło, jak trwa i jak moze się skończyć... - Pomysł napisania tego FS narodził się w trakcie wysłuchania utworu "Helena" - Początkowo "Helena Wiktoria" miała mieć... 3 rozdziały! (a patrzcie jak się rozrosło) - Te trzy rozdziały miały kolejno opowiadać o: Narodzinach, młodości i śmierci Helenki. - Artur miał sie już od początku pojawić, i takze miał być główną psotacią, jak i narratorem. - Miałam nadzieję, ze zajmie mi to około 3 stron A4, a "Helena..." ma na dzień dzisiejszy 47 stron a4, czcionką 12... - Postać Artura w mojej głowie ma wygląd zbliżony do Gerarda Way'a w wersji blond (XD) - Postać Heleny Wiktorii narodziła się już w mej glowie kilka lat temu. Oczywiście przez ten czas się zmieniała. Pierwotnie miała na imię Masza, jednak z postaci Maszy narodziły sie dwie nowe: Helena Wiktoria i Maria Gespenst. - Helena dostała po Maszy wygląd a Maria imię (Masza to po rosyjsku "Maria") oraz osobowość. - Od pierwszego rozdziału mam juz zaplanowany koniec "Heleny Wiktorii". - Chrystian Gespenst jest udoskonaloną wersją jednej z moich starczych postaci: pana Hullaballoo (w mojej galerii jest jedna praca z nim). - W czasie tworzenia FS 3 razy musiałam formatować dysk co zmuszało mnie do porójnego odnawiania wszystkich postaci w trybie tworzenia rodziny... - Aktualnie plan zdjeciowy znajduje się na jednej parceli. - Simka Helena Wiktoria odgrywa czasami rolę kobiety, która pojawiła się na przyjeciu, na które poszedł Artur wraz z Konradem. - Wszystkie simy są niewyobrażalnie blade... - Nigdy do tej pory w FS nie pojawiło się zdjęcie matki Artura, mimo iż mam stworzoną taką simkę. - Nie raz w tekście było wspominane, że Helenka na coś choruje. Dziewczynka ma mianowicie anemie serca. - Maria Gespenst była kiedys aktorką występującą w tanich operetkach. - Artur na studiach najbardziej zafascynował sie układem krwionośnym (co bedzie nie raz wspominane w tekście). - Helena Wiktoria ma pieska rasy pomeranian. - Artur za jakiś czas będzie... się malował! (!!!) - Najostrzej umalowaną osobą w FS będzie Helena Wiktoria. - Artur nie tylko potrafi grać na organach, brał za młodu lekcje śpiewu. - Ojciec Artura był alkoholikiem - Nauczycielka Helenki określiła dziewczynkę mianem "czarownicy"... - Teresa nie bedzie ostatnia kobietą w życiu Artura. Myślę, że tymi ciekawostkami jeszcze bardzije was podsyciłam :D Zapraszam do komentowania i zadawania pytań:D |
Odp: Helena Wiktoria
Co do ciekawostek, to masz rację, podsycasz w nas ciekawość. Podejrzewam, że ostatnią kobietą w życiu Artura nie będzie Teresa, bo jej miejsce zajmie Helena Wiktoria ;).
Masza- ładne imię. Czemu zdecydowałaś się je zmienić? Chociaż to dobry wybór. Helena Wiktoria brzmi dostojniej ;). |
Odp: Helena Wiktoria
Zmeiniłam je, gdzyż Masza pozostanie do końca inna postacią, do której mam wielki sentyment...
|
Odp: Helena Wiktoria
Bardzo mi się podoba twoje fotostory. Tylko jestem ciekawa ile bohaterowie maja lat, bo się trochę pogubiłam. Już nie mogę się doczekać kiedy będzie dalsza część
|
Odp: Helena Wiktoria
Kiedy następny odcinek???Nie mogę się doczekać!!!
|
Odp: Helena Wiktoria
Twoje fotostory jest świetne, idealne w każdym calu. Nie mam się do czego przyczepić, 10/10. Czekam z niecierpliwością na następny odcinek ;)
|
Odp: Helena Wiktoria
VI
Niewiele pamiętam z tego wieczoru. To przez ten alkohol. Szumiał mi w głowie jeszcze wiele godzin po zakończonym spotkaniu. Wszystkie obrazy przed moimi oczyma były zamazane, za każdym razem, gdy usiłuję sobie przypomnieć, co się wtedy działo, napotykam na swej drodze barierę. Jakby ktoś w moim mózgu postawił zakaz wstępu do tych wspomnień, albo całkowicie je wymazał. Jedyne co potrafię, chociaż w części, odbudować w umyśle, to sam początek przyjęcia. Wesołe twarze kobiet, na których znajdowało się mnóstwo warstw makijażu. Ich włosy nie były naturalnych kolorów… to oznaczało, iż na spotkanie przyszły nie wstydliwie dziewczynki, a prawdziwe prostytutki. Miga mi jeszcze przed oczami obraz, a raczej blask szklanek, wciąż uzupełnianych alkoholem. Śmiech, śmiech… a potem cisza. Nic więcej nie potrafię opisać. Jednak to, co działo się potem jestem w stanie opowiedzieć. Musiałem zapaść w głęboki sen. Bardzo głęboki. To, co mi się śniło wstrząsnęło mnie równie bardzo jak widok roznegliżowanych obcych kobiet na początku przyjęcia. Znowu widziałem tę dziwną kobietę, co wtedy, gdy wymknęliśmy się z Konradem pewnej nocy… Dokładnie ta sama. Uśmiechała się do mnie. Głaskała po policzku. - Ty mi się śnisz, tak…? Przytaknęła, dalej pieszcząc moje lico. - A wtedy… też mi się śniłaś? Ponownie przytaknęła. Czyli Konrad miał rację. To była senna mara. - Czemu? – Wciąż zasypywałem ją pytaniami, a ona nieprzerwanie przemykała swoimi palcami po mej twarzy, potem po włosach. Mimo, iż to nie była jawa, czułem wszystko tak jakby działo się naprawdę. Byliśmy zawieszeni w jakiejś pustce, było zimno, nieco wilgotno. Dłonie mi drżały. A kobieta wciąż miała uśmiech na twarzy. - Ktoś nie chce, żeby ci było źle. – Odezwała się po chwili. - Matula? – Zapytałem, ale nie swoim, a głosem małego dziecka. Przestraszonego chłopczyka. W nagłym odruchu przytuliłem się do kobiety, jednocześnie upadając na kolana. - I matula i Tereska, i Helenka… - Szeptała nieznajoma głaszcząc mnie po włosach. Byłem taki malutki, taki bezradny w tamtych chwilach. - Ale Helenka mnie prawie nie zna – Mówiłem łamiącym się głosem. – Nikt mnie nie zna. - Poznają, poznają, tylko im pozwól. http://img208.imageshack.us/img208/5545/73jr9.gif Dalej już nic nie mówiła. Cisza, wszędzie cisza, Ogarnęło mnie milczenie. Trwało długo, ale mogło mi się tylko wydawać. To mogła być też chwila, przecież w snach nie ma czegoś takiego jak pojęcie czasu. Dlatego trwałem tak w nieświadomości dopóki ze snu nie wyrwał mnie głos Feliksa. - Artur, Artur! - Feliks? Co ty tu…? – Spytałem patrząc na pochylającego się nad moim łóżkiem, przyjaciela. – Skąd się wziąłeś? Jak wszedłeś? - Drzwi były otwarte! Arturze, na litość boską, gdzieś ty był? Spojrzałem po pokoju. Na podłodze leżała moja marynarka i płaszcz, a także kapelusz. Na stoliku pod oknem leżała przewrócona szklanka, a pod nią plama, chyba wody. Okno otwarte, drzwi także, wszędzie panował bałagan. Usiadłem na łóżku. Poczułem straszliwy ból głowy, przez mięśnie przeszedł nieprzyjemny dreszcz. - Wyglądasz okropnie… matko boska, Artur, co tu się działo? http://img208.imageshack.us/img208/6505/74lu7.gif Chciałem, żeby Feliks wyszedł i zostawił mnie samego, ale nic nie powiedziałem. Wstałem i podszedłem do lustra. Wyglądałem jak wrak człowieka, sam nie mogłem siebie rozpoznać. Oczy podkrążone, skóra blada, włosy poczochrane i nieprzyjemne w dotyku… Wargi popękane, nieznośny posmak w ustach. Nic nie pamiętałem, nie wiedziałem, co się ze mną działo poprzedniej nocy. Feliks chyba coś do mnie mówił, lecz jego słowa nie dochodziły do mnie. Zasłoniłem twarz dłońmi, nie chcą patrzeć na swoje odbicie. Czułem się fatalnie. Okropnie. Jakby ktoś kazał mi dźwigać wielkie ciężary i zmuszał do biegu. Pamiętam jak przeszył mnie ból w klatce piersiowej. Ale nie dałem po sobie tego poznać, musiałem być silny, musiałem się wziąć w garść. Wyprostowałem się i obróciłem do Feliksa. Już chciałem coś powiedzieć, gdy w drzwiach mojego pokoju zobaczyłem Teresę. Dziewczyna zrobiła wielkie oczy, jakby pisnęła i zakryła usta dłonią. Wydawało się, że zobaczyła ducha albo przerażającego potwora. Czy aż tak źle wyglądałem? - Boże, Jezusie najsłodszy! – Teresa podeszła do mnie, chwyciła moją twarz w dłonie i zaczęła mi się uważnie przyglądać. – Jak ty strasznie wyglądasz… co ty… co ty wczoraj wyprawiałeś? Chwyciłem jej nadgarstki, odciągnąłem ciepłe palce od moich policzków. Próbowałem się uśmiechnąć, lecz nawet na to byłem z słaby. - Nie pamiętam… - Piłeś. – Odparła po chwili Teresa, patrząc na mnie z wyrzutami. Obejrzałem się wtedy na Feliksa, który stał w kącie, jakby nie chcąc się wtrącać w nie swoje sprawy. Czy piłem? Tak, na pewno. Co do tego nie miałem najmniejszych wątpliwości. I po raz kolejny popełniłem ten sam błąd, pozwoliłem alkoholowi zawładnąć moim ciałem. A najgorsze było to, że nie miałem pojęcia, jak moje ciało zostało wykorzystane. Najlepiej by było zapytać o to Tymoteusza, jednak wstyd na to mi nie pozwalał. - Proszę, zostawcie mnie… - położyłem się ponownie na łóżku. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać. Teresa westchnęła i mówiła dalej. - Dziś wyjeżdżam. Jeśli masz ochotę, przyjdź na dworzec… o osiemnastej mam pociąg. – Gdy była już przy drzwiach i miała zamiar wyjść, rzuciła krótko – Jak mogłeś… Właśnie, jak mogłem do tego doprowadzić? Z sypialni kochanki przejść do sali rozpusty. Nie wiem, w tamtej chwili miałem jedną wielką pustkę w głowie. Chciałem po prostu zostać sam i odpocząć. Odpocząć. Kilka godzin później, leżąc wciąż w pokoju, słuchałem ciszy. Feliks wyszedł zaraz po Teresie. Spojrzałem na zegarek. Zbliżała się piąta. Zerwałem się na równe nogi, podszedłem szybko do toaletki i obmyłem twarz. Nie mogłem przecież w takim okropnym stanie pójść na dworzec. Nie byłem pewien, czy po ty wszystkim Teresa chce, żebym ją żegnał. Ale przecież ten jeden incydent nie może przekreślić naszego… uczucia. Uczucia. To słowo brzęczało mi w głowie przez cały ten czas, gdy przygotowywałem się do wyjścia. W sieni spotkałem Tymoteusza i, ku memu zaskoczeniu, pana Gespenst. Przywitałem się uprzejme i już chciałem wyjść na schody, gdy jeden z nich mnie zatrzymał. - Niezbyt dobrze wyglądasz. – Zauważył pan Gespenst. Nie uśmiechał się. Raczej… miał taki dziwny wyraz twarzy. Jakby się czymś bardzo rozczarował. -Cóż, wczoraj… - zacząłem, ale Tymoteusz dokończył za mnie. - Wczoraj, jak pan wie, mieliśmy małe przyjątko… - Ach tak, tak… - Byłem zaskoczony, że Gespenst wie, o co chodziło. Uśmiechnął się do mnie, lecz zwracał się już do Tymoteusza. – Czy moje znajome nie sprawiały żadnych problemów? http://img208.imageshack.us/img208/8092/75ey1.gif Tymoteusz zaprzeczył. Potem jeszcze chwilę rozmawiali o jakiś kobietach, Gespenst cały czas się śmiał. Następnie zapewnił, że osobiście pojawi się na przyjęciu. Ja stałem nieruchomo i z niedowierzaniem przysłuchiwałem się rozmowie. W końcu do mnie doszło, że Chrystian Gespenst nie tylko wynajmował pokoje studentom i ubogim rodzinom, ale też urządzał podejrzane zabawy. Tak właściwie, to nie powinienem mieć żadnych oporów by określić to miejsce schadzek jako dom publiczny. Jako burdel. Gdy doszło do mnie, że wpatruję się bez najmniejszego sensu w tych dwóch rozmawiających z sobą mężczyzn postanowiłem pożegnać. - Cóż, sądzę, że Artur ma dosyć takich spotkań, hm? – Usłyszałem z ust Tymoteusza. A potem śmiech. Pełen wyrzutów i ironii. Zrobiło mi się okropnie wstyd. Najgorsze było to, że nawet nie pamiętałem, czego miałem się wstydzić. Było jeszcze coś, co bardzo ugodziło w moją dumę i szacunek do samego siebie. Słowa Gespensta, który mruknął „A szkoda”. Szkoda, czego? Zastanawiałem się nad tym podczas drogi na dworzec kolejowy. Gdy wszedłem na peron to pytanie jakby stawało się głośniejsze i nieznośnie brzęczało w moich uszach. W pewnym momencie aż poczułem ból. Pewnie go sobie uroiłem, ale to nie zmienia faktu, że był irytujący. Próbowałem odsunąć na bok myśli związane z tym bólem, gdy ujrzałem Teresę wraz z przyzwoitką, stojące na peronie. Było to trudne, ale całe swe ciało i umysł zmusiłem, by skupiły się tyko i wyłącznie na tych dwóch kobietach. Ucałowałem je w dłoń. Najpierw pannę Koff, bo tak nakazuje etykieta, następnie Teresę. Spróbowałem się uśmiechnąć. Wymieniliśmy parę uprzejmych zdań, które brzmiały niezwykle sztywno. - Wybacz, że nie pomogłem ci przywieź tu bagaży. – Zwróciłem się do Teresy. - Nie szkodzi, woźnica był na tyle uprzejmy… W jej glosie dalej słyszałem pretensje. Nie dziwiłem się temu. Miała prawo być na mnie zła, sam z siebie też nie byłem zadowolony. - Arturze… - Odezwała się po chwili milczenia. – Wiedz, że to co się stało… ja ci i tak to wybaczę. Bo cię kocham. http://img208.imageshack.us/img208/9284/76xi6.gif Te ostatnie słowa wypowiedziała cicho, by panna Koff nie usłyszała. Kocha. Co mogłem jej odpowiedzieć? Że ja ją także darzę takim uczuciem? Może i rozum i serce w tamtym czasie mi tak podpowiadały, ale nie miałem na tyle siły w sobie by jej to powiedzieć. Mruknął tylko coś niezrozumiale pod nosem i uśmiechnąłem się do niej. Mimo, iż przed chwilą usłyszałem wyznanie miłości, pragnąłem by konduktor dał jak najszybciej znak do odjazdu. Pomogłem z wnoszeniem bagażu, w znajdywaniu odpowiednich miejsc. Jeszcze tylko ostatnie słowa na pożegnanie. - Za niedługo święta… - Zwróciła się do mnie Teresa, gdy miałem zamiar już wyjść z wagonu. – Przyjedziesz, prawda? Jak miałbym nie przyjechać? Pragnąłem przecież ujrzeć moją matkę, Konrada i innych dawno niewidzianych osób. I coś we mnie mi wciąż podpowiadało, że musze odwiedzić Helenę Wiktorię. Może, by uspokoić sumienie, a może z czystej grzeczności. Odpowiedziałem Teresie, ze na pewno pojawię się na wigilię w domu i ucałowałem jej dłoń na pożegnanie. Przeszedł mnie dreszcz i w mej głowie pojawiły się wspomnienia czasu spędzonego wraz z Teresą sam na sam. Musiałem szybko się otrząsnąć i wyjść z pociągu. Jednak nie czekałem na peronie na odjazd, tylko szybko zacząłem kierować się w stronę wyjść z dworca. Za moimi plecami stały jeszcze wagony, pewnie długo jeszcze nie ruszały, ale ja nie chciałem stać tam i patrzeć na okna przedziałów. http://img208.imageshack.us/img208/5696/77vq0.gif Gdy wróciłem do kamienicy, w holu znowu spotkałem Tymoteusza. Tym razem był sam. Stał oparty o ścianę i obracał w palcach papierosa. Gdy mnie zobaczył, podszedł i zaczął rozmowę. - Ty naprawdę nie pamiętasz, co się wtedy stało? Przytaknąłem. - Nie wiem czy cię żałować, czy ci tego pogratulować, że nic nie pamiętasz. Ale wiesz… w sumie to może dobrze. Nie nadajesz się. Przykro mi… masz za słabe nerwy. Za słabe nerwy? Ale na co? Już chciałem o to zapytać, ale Tymoteusz widząc moje zaskoczenie ruchem ręki nakazał mi milczeć. - Cichutko. Jeśli nie pamiętasz, to się nie musisz przejmować. Do widzenia. Wrócił do swojego pokoju. Jeszcze chwilę stałem przed jego drzwiami i zastanawiałem się nad sensem słów mojego sąsiada. Nagle rozbolała mnie głowa. To może wydawać się śmieszne, zaczęła mnie boleć, gdy usiłowałem odświeżyć jakiekolwiek wspomnienia. Zaniechałem tego. Poszedłem do siebie, rozebrałem się i chciałem położyć z powrotem do łóżka. Gdy już się kładłem, moją uwagę przykuł kajecik, który trzymałem na nocnej szafce. Spisywałem w nim najważniejsze notatki z danego dnia, moje plany oraz adresy. Otworzyłem go na ostatnich, jeszcze pustych stronach. Zauważyłem tam dwie, złożone na pół kartki, jakby wyrwane z innych zeszytów. Rozłożyłem je, przyjrzałem się im. Był to fragment pamiętnika Marii Gespenst i ta dziwna rymowanka, którą pierwszego dnia w tym pokoju znalazłem pod łóżkiem. Może i chciałem do tych dwóch rzeczy dorobić jakaś ideologię, ale powstrzymałem się. Byłem zbyt zmęczony. Schowałem wszystko do szafki obok łóżka i ułożyłem się wygodnie na poduszce. Następnego dnia musiałem spotkać się z Feliksem i wziąć od niego parę broszur do tłumaczeń. Czekały mnie jeszcze wykłady. A za kilka dni ponowna wizyta u pana Gespenst. Musiałem odpocząć. I skupić się na czymś zupełnie innym niż zagadka tajemniczej nocy i braku mej pamięci. Niech czas płynie spokojnie, myślałem, zanim zapadłem w głęboki sen. |
Odp: Helena Wiktoria
Pierwszaaa! Odcinek świetny jak zawsze. Jesteś wspaniała.
|
Odp: Helena Wiktoria
Cudowne Fotostory,czekam z niecierpliwością na dalsze odcinki :*.
|
Odp: Helena Wiktoria
Świetny odcinek! Masz duzo pomyslow (nie mam pojecia jak pamietasz te wszystkie zagadki :) )
|
Odp: Helena Wiktoria
Odcinek świetny, jak zawsze ;). Zastanawia mnie tylko fakt, że Teresa powiedziała, że jej pociąg odjeżdża o 16. Artur obudził się dopiero koło piątej i zdążył ją jeszcze złapać na dworcu;). Pozdrawiam.
|
Odp: Helena Wiktoria
Świetny odcinek!
Zdjęcia jak zwykle cudowne. Pozdrawiam :) |
Odp: Helena Wiktoria
och, zmienilam juz godziny XD
wybaczcie, typowy błąd przy pisaniu długiego tekstu |
Odp: Helena Wiktoria
Jak zawsze -absolutnie cudownie, bezbłędnie, ciekawie, wciągająco! Jedno z najlepszych FS na tym forum. Mogę je czytać bez końca :D 10/10
|
Odp: Helena Wiktoria
Twoje fotostory Panno N. jest rzeczywiście wręcz nieskazitelne. Czyta je się jak prawdziwą powieść, ale popełniasz błąd który okropnie mnie denerwuje i nie mogę go przepuścić: otóż, zamiast pisać "Niedługo" piszesz "za niedługo", a to jest błąd gramatyczny. ;)
|
Odp: Helena Wiktoria
kiedy następny odc.?
|
Odp: Helena Wiktoria
Na początku dziękuję za bardzo miłą notatkę :) Znalazłam chwilkę czasu, wpadłam na forum, a tu nowy odcinek "Heleny Wiktorii". Bardzo mi się podoba, szczególnie zdjęcia, jedne z najlepszych w całym odcinku. Świetne opisy. Nie będę się powtarzać, bo sama wiesz Panno N jak jest, jeden z lepszych odcinków. Gratluję, czekam na następny, napewno przeczytam, ale nie wiem czy znajdę czas, aby skomentować. Jestem ciekawa co będzie dalej. Pozdrawiam. Ocenka oczywiście maxymalna, 10/10.
|
Odp: Helena Wiktoria
Jestem naprawdę pod dużym wrażeniem. Pomysł dość nietypowy, a przy tym świetnie zrealizowany. Fabuła jest wciagająca, zaskakuje. Brak błędów językowych, stylistycznych itd. Jedne z lepszych opowiadań jakie czytałam. Twórczość godna wielkiej pochwały :D
Pozdrawiam :) T. |
Odp: Helena Wiktoria
Cóż jestem pod ogromnym wrażeniem.Nie sądziłam,że na tym forum pojawi się tak orginalne i wspaniałe FS.Całkowicie różni się od wszystkich,przez co naprawdę lepsze.Czytam od samego początku i naprawdę muszę przyznać,że masz talent!Akcja toczy się w innych czasach,do których zdjęcia są bardzo dobrze dopasowane.FotoStory jest dopracowane,widać,że nie piszesz na "odwal".Naprawdę gratuluję pomysłu i z niecierpliwością czekam na następny odcinek!Pozdrawiam,Myrtle
|
Odp: Helena Wiktoria
Panno N.!Co się dzieje?Czemu nie piszesz kolejnego odcinka?
|
Odp: Helena Wiktoria
Szkoda, już myślałam ze jest kolejny odcinek :(
Czekamy Panno N |
Odp: Helena Wiktoria
Wybaczcie opóźnienia, ale to rpzez nowe studia i bałagan na nich.
Na pewno FS nie zawieszam! |
Odp: Helena Wiktoria
Uff, przynajmniej jedno pocieszenie.
Trzymaj się Panno N. :) |
Odp: Helena Wiktoria
Panno N. kiedy następny odcinek?
Twoje opowiadanie jest bosSsskie i z prawdziwą niecierpliwością czekam na kolejne części. Szkoda że teraz jest taka długa przerwa ale rozumiem, nowe studia. Tak więc pozdrawiam i czekam :) |
Odp: Helena Wiktoria
Czemu nie ma nowego odcinka? Czekam z niecierpliwością.
|
Odp: Helena Wiktoria
Powiem jedno, te fotostory to arcydzieło sztuki :)
|
Odp: Helena Wiktoria
A kiedy następny odcinek ??? ;( :1smutny:
|
Odp: Helena Wiktoria
już jest napisany, ale musze dorobic jeszcze zdjęcia.
wybaczcie jeszcze raz, tyle spraw się zaczeło na mnie zwalać, uch jutro nie mam zajęć więc może cos się pojawi |
Odp: Helena Wiktoria
Nareszcie jakaś pozytywna wiadomość :D :D :D.
|
Odp: Helena Wiktoria
Panno N. czekamy na nowy odcinek :D
|
Odp: Helena Wiktoria
Droga Panno N.!
Mam jedno pytanie. Kiedy zaszczyciśz nas kolejnym odcnkiem?? Twoje fotostory bardzo mi się podoba i bardzo bym chciała przeczytać kolejny odcinek. Mam nadzieję, że znjadziesz chwile czasu, aby spełnić nie tylko zresztą moje pragnienie ;) |
Odp: Helena Wiktoria
Kieeeeeeedy będzie kolejny odcinek?? Mam nadzieje że nie porzuciłaś tego FS bo sie do niego przywiązałam! Pisz dalej bardzo prosze!
Szczerze mowiąc jestem zalamana biorąc pod uwage date poprzedniego odcinka ;( |
Odp: Helena Wiktoria
Wreszcie!
Po tylu trudach i braku weny kolejna część "Heleny Wiktorii". Przed ostatni rozdział drugiej cześci. A potem nastąpi trzecie - już ostatnia. Jednak muszę was zmartwić - chyba ponownie będziecie musieli poczekać, gdys zbliża się sesja zimowa na studiach i mój czas będzie wypełniony nauką. Jednak obiecuję kolejne czeście po trudach studiów! A teraz zapraszam do czytania! ---- VII Do czasu nadejścia świąt Bożego Narodzenia (a nie był to długi okres, chociaż przez łagodną pogodę pod koniec listopada mogło się wydawać, że jest początek jesieni), w moim życiu nie było żadnych zawirowań. Regularnie uczęszczałem na wykłady, wieczorami tłumaczyłem broszury wraz z Feliksem, raz na jakiś czas odwiedzałem pana Gespenst i uzupełniałem księgi. Czasami, leżąc w łóżku i wpatrując się w sufit, wyobrażałem sobie, co będzie jak już skończę studia. Czy wrócę do rodzinnego miasteczka? Czy Teresa będzie chciała zostać moją żoną i czy urodzi mi trójkę dzieci? A może jednak stoczę się na dno i będę żebrał pod kościołami? Przyszłość wydawała mi się bardzo odległa, ale jednocześnie nieunikniona. Gdy nadszedł czas przyjazdu do domu, odsunąłem od siebie myśli o przyszłości i skupiłem się na oczekiwaniu na świąteczną kolację. Także musiałem zastanowić się, jaki prezent mam sprawić mojej matce, by był wyjątkowy i jedyny, jaki w tym roku dostanie. Niezwykle mi na tym zależało. Dzień przed wyjazdem poszedłem do jednego z droższych sklepów z materiałami i pasmanterii. Za odłożone wcześniej pieniądze kupiłem przepiękny szal, z koronką i jedwabnym wzorem. Podobny do tych, które matka oglądała w ilustrowanych żurnalach. Zapakowałem go w niewielkie pudełko w lśniącym papierze. Wiedziałem, że na początku nie będzie chciała przyjąć tego prezentu, będzie mieć pretensje, że wydaję pieniądze na niepotrzebne rzeczy. Lecz w głębi serca na pewno się ucieszy. Na pewno. Siedząc w pociągu, wpatrywałem się w szybko zmieniający się krajobraz za oknem. Musiałem znieść niewygodną jazdę obok dosyć otyłego, starszego mężczyzny, który niemiłosiernie chrapał mi prosto do ucha. Mimo, iż droga do miasteczka nie była aż tak długa, czas płynął powoli. Usiłowałem zasnąć, lecz hałas mi na to nie pozwalał. Czytać za bardzo ochoty nie miałem, jedyne, co mi pozostało, to oglądać nagie drzewa za brudną szybą. Na dworcu nikt na mnie nie czekał. Nie przeszkadzało mi to. Zresztą, sam nawet nie napisałem w liście, o której godzinie mam zamiar się pojawić w miasteczku. Rozejrzałem się wokoło i od razu uderzyła mnie różnica w wyglądzie krajobrazu. W stolicy nie było ani grama śniegu, zaś tu… biały puch ozdabiał każdą gałąź. Odetchnąłem zimnym powietrzem i od razu mnie to ożywiło. Znalazłem jakiś powóz i zapłaciłem z góry woźnicy za przewiezienie mnie do rodzinnego domu. Tam powitała mnie, ku memu zdziwieniu, Teresa. - Arturze! Arturze! – Wołała wciągając mnie do środka. – Strasznie wyglądasz, chyba podróż nie była najlepsza? http://img528.imageshack.us/img528/5113/78ff4.gif Przytaknąłem. Spytałem się, co tu robi, na co Teresa odparła, że pomaga mojej matce w porządkach. Weszliśmy razem do kuchni, gdzie uderzył mnie zapach piernika. Matka stała przy piecu. Gdy tylko mnie zobaczyła wręcz krzyknęła z radości, uściskała i zapytała, czy nie jestem głodny. - Chętnie bym coś zjadł – odparłem sennie. http://img528.imageshack.us/img528/1382/79xy7.gif Dostałem miskę gęstej zupy jarzynowej i całkiem spory kawał świeżego chleba. Gdy zająłem się jedzeniem, nade mną rozległy się dwa kobiece głosy rzucające we mnie dość sporą ilość pytań. Nie pamiętam, co im odpowiadałem, może tylko potakiwałem w odpowiednich momentach? - Wigilie spędzicie u nas. – Stwierdziła po czasie Teresa, odbierając ode mnie pustą już miskę po zupie. – Moja mama nie przyjmuje żadnego sprzeciwu! Zaśmiałem się cicho widząc jak stanowcza w tej kwestii jest Teresa. Mnie właściwie było obojętne, gdzie będzie mi dane zjeść kolacje wigilijną, byle jak najdalej od jakichkolwiek problemów. Przy wigilijnym stole zasiedli zaproszeni goście – Teresa i Konrad wraz z rodzicami, ich babcia, moja matka i oczywiście ja. Wszyscy posadzeni na odpowiednich miejscach, zgodnie z etykietą. Stół był nakryty w przepychem, talerze z daniami wręcz biły się miedzy sobą o miejsce na białym obrusie. Nie mogłem się nadziwić, jak taka rodzina mogła sobie pozwolić na wyszukane dania. I na taką ilość! Nie mogłem się pozbyć wrażenia, jakby to wszystko było robione na pokaz. http://img528.imageshack.us/img528/7126/80uh2.gif Rozmowy przy stole ograniczały się do komentowania zachowań miejscowych ludzi, plotkowania o życiu bogaczy, czy pytaniu mnie o studia i plany na przyszłość. Wszystkie słowa wypowiadane przez gości dochodziły do mnie jakby z daleka, nawet nie chciałem się wysilać i wsłuchiwać w te dyskusje. Rozglądałem się po pokoju, w których stał wigilijny stół. Biło z niego specyficzne ciepło, atmosfera. Mimo to, wiedziałem, jakie jest to ulotne. Przyjdzie styczeń, minie czas świąt i tego klimatu, na który jako dziecko, czekałem cały rok. Uśmiechnąłem się sam do siebie, na widok małej choinki w rogu. W pewnym momencie, moją uwagę przykuł widok za oknem. W słabym świetle latarenek w ogrodzie przed domem, zauważyłem sylwetkę jakiejś dziewczyny. Niska, chuda. Co tam robiła? Czemu stała na tym zimnie? Nie zastanawiając się wiele, wstałem od stołu, co spotkało się z oburzeniem ze strony mojej matki. Mruknąłem coś na swoje usprawiedliwienie, wyszedłem do holu, gdzie zdjąłem z wieszaka swój płaszcz. Wychodząc już na zewnątrz, zarzuciłem go na siebie i skierowałem się w stronę nieznajomej dziewczyny. http://img528.imageshack.us/img528/4486/81fn9.gif Nieznajomej? Jaki ja głupi! To Helena Wiktoria! Wpierw jej nie poznałem. Jakże ona się zmieniła! Mimo iż dalej była dzieckiem, jej twarz jakby zupełnie zmieniła rysy. Stały się ostrzejsze i nawet w słabym świetle można było to stwierdzić. Włosy miała rozpuszczone, nie wyglądała tak, jakby w ogóle miała zamiar wychodzić z domu. Niestarannie narzuciła na siebie szal, jakby się gdzieś spieszyła. - Na Boga, Heleno Wiktorio! Zamarzniesz! Nie zareagowała na moje słowa, wpatrywała się we mnie jak w obraz. - Coś się stało? Dlaczego nie jesteś w domu? Odwróciła wzrok. Dalej milczała. http://img528.imageshack.us/img528/6943/82ge1.gif Zza moich pleców doszedł mnie głos Teresy. Podbiegła do mnie, szczelnie okrywając się płaszczem. - Helenko! – Zawołała, podchodząc do dziewczynki. – Co tu robisz? Przecież powinnaś być w domu. Ściągnęła swój pacz i okryła nim dziecko, mrucząc do niej jakieś pytania. Helena Wiktoria dalej nie wypowiedziała ani jednego słowa. - Ja ją odprowadzę. – Zaproponowałem. – Ty idź do domu, powiedz, że za jakiś czas wrócę. Objąłem Helenę Wiktorię ramieniem i poszedłem wraz z nią w stronę jej domu. Gdy doszliśmy do dworku, gdzie zamieszkiwała jej rodzina, dziewczyna wymknęła się z mojego uścisku i pobiegła w stronę drzwi. Biegła tak, jakby się czegoś bała, przed czymś uciekała. Przede mną. Zaskoczony stałem przy bramie, wpatrując się w scenę rozgrywaną na ganku. Opiekunka wybiegająca z holu, tuląca do siebie przerażoną Helenę Wiktorię. Potem wrzaski w moją stronę. Krzyki, które, mimo iż do mnie dochodziły, nie potrafiłem zrozumieć. Gdy po długich tłumaczeniach i uspokojeniu opiekunki, miałem zamiar odejść, Helena Wiktoria wyszła zza drzwi i podbiegła do mnie. Lecz bez tego strachu. Zastanawiając się, o co tak tu naprawdę chodzi, wpatrywałem się w jej ogromne, błękitne oczy, które się wciąż nie zmieniały. Wtedy właśnie Helena Wiktoria podała mi zwinięte w rulon białe i żółte kartki… a potem ponownie uciekła. Słysząc dźwięk zamykanych drzwi, rozwinąłem podarunek. Oczom ukazały się dziecięce rysunki, starannie i całkiem dobrze wykonane. Ale nie ich technika czy talent autorki mnie zaskoczył. Raczej ich treść. Wszystko to, co był przedstawione na tych kartkach, na tych obrazkach… mi się kiedyś przytrafiło. Kilka minut wpatrywałem się w te obrazki nie mogąc uwierzyć! Scena z lasu, wilki… mężczyzna w kapeluszu, który zazwyczaj nosił Gespenst, jakiś bal, na którym mogłem zobaczyć chłopca podobnego do mnie. Nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać! Idąc ośnieżona ulicą w stronę domu rodziny Teresy, starałem się to wszystko zrozumieć. Przecież nie opowiadałem Helenie Wiktorii o tych wydarzeniach i raczej nikt z nią o tym nie rozmawiał! W pewnym momencie przypomniały mi się słowa dziewczynki: „Ona mówi, że jestem czarownicą!” http://img528.imageshack.us/img528/3161/83sy2.gif Tak bardzo chciałem, żeby to był koszmarny sen! Głowa zaczęła mnie boleć, ręce trząś. Upadłem w śniegu na kolana, odrzuciłem w bok rysunki. Wreszcie wyciągnąłem paczkę zapałek, którą zazwyczaj trzymałem w kieszeni płaszcza. Po chwili sterta kolorowych kartek obracała się w proch, topiąc wokoło siebie śnieg. |
Odp: Helena Wiktoria
Może ona ma dar widzenia, czy coś? Tak się do niego przywiązała, więc jego życie widzi najczęściej? Interesująca z niej dziewczynka. Ciekawe, kim tak na prawdę jest ;>
Szkoda, że je spalił. Chociaż, może chciał się pozbyć tych wspomnień. Interesujący rozdział. Na prawdę, zadziwiła mnie ta Helenka. Z cierpliwością czekam na następny rozdział. ;] |
Odp: Helena Wiktoria
Cóż, radze poczekac na 3 cześc, bo tam dopiero będzie prawdziwa akcja... : D
|
Odp: Helena Wiktoria
Czytam od początku. Jeszcze nie skończyłem, ale muszę to zrobić. Cudowne. 10/10 |
Odp: Helena Wiktoria
Panno N-warto było czekać. Twoje fotostory jest świetne, z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
|
Odp: Helena Wiktoria
dziękuję bardzo : ]
Na razie mnie wena nie opuszcza, gorzej z czasem - ten umyka nieznośnie. |
Odp: Helena Wiktoria
Niewątpliwie jest to jedyne fotostory na tym forum, które tak wciąga
i zaskakuje! Ten ostatni odcinek jest świetny! Bardziej podoba mi się akcja toczona w tej małej wiosce, bo wiem, że na pewno będą elementy związane z Heleną Wiktorią, a to jest jak na razie do tej pory moja ulubiona postać (nie wliczając Artura). Dam 9/10, bo nie kręcą mnie "scenki" erotyczne. Wiem, że to w pewien sposób urozmaica fotostory, ale ja jednak przytrzymam swoje zdanie ;). A jeśli chodzi o ocenę ostatniego odcinka to 10/10. Pozdrawiam :D |
Odp: Helena Wiktoria
Jakoś jak dziwnie napisałaś to przejście od tych rysunków do tego drugiego. Chaotycznie i za krótko, ale w sumie podoba mi się.
|
Odp: Helena Wiktoria
Nareszcie nowy odcinek!:)
Bardzo podoba mi się to FotoStory. Jest wciągające, dobrze napisane, zdjęcia są OK... Oby tak dalej! Co do Heleny Wiktorii wydaje mi się, że ona jednak jest czarownicą. Ale to tylko podejrzenia. Mam nadzieję, że za niedługo będzie już wszystko wiadomo. życzę weny i czasu na pisanie. No i powodzenia na studiach. |
Odp: Helena Wiktoria
Wspaniały odcinek Panno N.!Jestem pod wrażeniem twojego talentu;).Z niecierpliwością czekam na następny odcinek;).
Pozdrawiam,Myrtle;) |
Odp: Helena Wiktoria
Czytam tak sobie i czytam... jeszcze od poprzedniej części... zanim wyjechał.
I teraz uderzyła we mnie dziwna fala zawodu. Co to? Nie ma dalej? Jak ja nie znoszę cliffhangerów... :C Tym bardziej czekam na kolejny odcinek, to fs tak wciąga, hipnotyzuje wręcz... Ocena jest oczywista, 11/10. Piszesz niesamowicie, tak lekko się czyta, chociaż jest poważnej tematyki. Wiesz, co do tego faceta i fragmentu o serafinie... ależ mi sie Belasco skojarzył. Nie wiem, czy to ma jakiś związek, ale takie mam skojarzenia ;] Powinnaś napisać książkę, o, wystarczyłby tekst z tego, co nam tu pokazałaś. Masz niesamowity talent, zarówno plastyczny, jak i pisarski. I pamiętam twój wiersz o Cohenie, kilka innych również. Jestem pod wrażeniem po prostu :) |
Odp: Helena Wiktoria
Piękne. Akcja XIX wieczna, tak? Moja ulubiona.
O dzięki ci Allahu ! To najlepsze FS od czasu Balcony Revolution! |
Odp: Helena Wiktoria
Zapowiadam, że kolejny odcinek będzie... kiedy skończy się sesja : D czyli gdzieś w okolicach lutego.
Prosze o cierpliwość : D |
Odp: Helena Wiktoria
Kurcze, Kurcze kurcze!!!! nie moge sie doczekać! Twoje FS jest de best!
|
Odp: Helena Wiktoria
heh jest naprawdę świetne, ogólnie fotostory jakoś nie szczególnie mnie interesują, a zajrzałam z ciekawości :P no cóż... czytałam je wczoraj do trzeciej rano (^^,) czekam na kolejny odcinek ;D
|
Odp: Helena Wiktoria
Kiedy kolejny odcinek?
|
Odp: Helena Wiktoria
cudowne daje 10/10 czekam na dalsze odcinki
|
Odp: Helena Wiktoria
Ok, to może ja cos wyjaśnię dlaczego nie ma odcinka. Nie chodzi o to, ze nie mam napisanego - chodzi o mój komputer. Mam strasznie mało pamieci w nim już, ma już swoje lata i ciężko mi jest robić zdjęcia w simach. Czasami zrobienie kilku fotek zajmuje mi... 5 godzin! Z czego 3/4 czasu to jest ładowanie. Gdy zabierałam się za fotostory takich problemów nie było. Dlatego bardzo prosze o wyrozumiałosć jeśli odcinki się nie pojawiają. Obiecuję - Helenka wróci.
|
Odp: Helena Wiktoria
bardzo fajne lecz zaczelo mnie troche przynudzać :/ 6.5/10
|
Odp: Helena Wiktoria
No rozumiem że masz problem z kompem ale ile można... Może odinstaluj jakieś dodatki typu TS CPR albo tego typu. Czekam
..::Milcia::.. |
Odp: Helena Wiktoria
Omg xD Dopiero dzisiaj zobaczyłam to FS a już przeczytałam całe od deski do deski xD
Masz talent. Obrazki, które narysowałaś są NIESAMOWITE! Z niecierpliwością czekam na następną część. |
Odp: Helena Wiktoria
Koniec? Zaczęłam dzisiaj czytać... tu już koniec sierpnia prawie a nie ma dalszych odcinków Bardzo szkoda...
|
Odp: Helena Wiktoria
W ciągu trzech dni przeczytałam wszystkie części i rozdziały HELENY WIKTORII FS po prostu świetne! Ale sporo czasu minęło zanim dodałaś ostatni odcinek :( ;( ;( ... a HELENA tak mnie wciągnęła że muuuuszę przeczytać kolejny odcinek bo jestem już uzależniona xDD
|
Odp: Helena Wiktoria
Hmmm MOŻE POWINNAM JAKOS KONTYNUOWAĆ TE HISTORIĘ???
|
Odp: Helena Wiktoria
TAK!!! Przed 16. laty się dziko zaczytywałam w tym FS :D :D :D
|
Odp: Helena Wiktoria
Szlajfki i Kusiki już na półce mam, kaj reszta :|
|
Odp: Helena Wiktoria
W sumie to "Helena Wiktoria" od lat jest już komiksem, który jest dostępny jako webkomiksy tu: https://tapas.io/series/helenawiktoria
Albo w wersji drukowanej tu: https://studiojg.pl/Helena_Wiktoria,149620.htm?nr=1 A też kupiono ode mnie prawa do ekranizacji (serial aktorski): https://m.facebook.com/story.php?sto...83981&sfnsn=mo |
Odp: Helena Wiktoria
Cytat:
29 sierpnia trzeci tom ląduje w internecie, w przyszłym roku na papier. |
Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 15:45. |
Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023