TheSims.PL - Forum

TheSims.PL - Forum (https://forum.thesims.pl/index.php)
-   The Sims Fotostory (https://forum.thesims.pl/forumdisplay.php?f=42)
-   -   Szansa (https://forum.thesims.pl/showthread.php?t=47462)

Liv 31.10.2008 07:34

Szansa
 
Witam Szanowne Towarzystwo :)
Postanowiłam przesunąć premierę o jeden dzień.Na rozpoczęcie nowego miesiąca macie prezencik w postaci najnowszego FS by Liv ;)
FS w trochę innej formie, niż wcześniej Wam znana (albo i nie ;P)
Mam nadzieję, że kolejna część historii Lily również się spodoba.
Życzę miłej lektury :)



I
Porwanie


23 XI 2024r.


http://img406.imageshack.us/img406/5557/01an9.jpg
Listopadowy chłód dający przedsmak zimy ogarnął całą Polskę.
Przyroda, przybrawszy ponurych barw, przygotowywała się do snu zimowego pod bielusieńką, śniegową pierzyną.
Na niebie często gościły deszczowe, ciemne chmury, a z nich od czasu do czasu lunęły tysiące zimnych, nieprzyjemnych kropel.
Schronienie przed srogością jesieni ludzie znajdywali w domowym zaciszu.
Niemalże w każdym mieszkaniu podczas smętnych, listopadowych dni można było rozwiać szarą aurę łykiem gorącej herbaty i wymianą zdań na temat smętności żywota z bliską, zaufaną osobą. Skutki takiego działania były widoczne: mimo smutku panującego na zewnątrz na twarzach ludzi można było bez problemu dostrzec szczery, krzepiący uśmiech.
Tak było niemalże w każdym domu, jednak do każdej zasady można znaleźć wyjątki.

Życie, najlepszy i najbardziej nieprzewidywalny pisarz, spisał wiele historii wielu ludzi. Wiele z nich było podobny, ale żadna nie powtórzyła się drugi raz.
I może na pozór tego nie widać, to wielu w tak niezauważalny sposób przeżywa próby losu. Ma okazję poczuć smak zapisanej przez Życie opowieści na własnej skórze.
Najbardziej dotkliwe, czasami niewidoczne dla oczu osób z zewnątrz, są cierpienia ducha.
Wśród nas jest tyle istot, które przeżywają osobistą tragedię.
Nie jest jednak regułą, że ból bliźniego jest niezauważalny. Przecież tyle miłosierdzia okazuje się potrzebującym: pomoc materialna, duchowa...
Zazwyczaj są to ludzie, dla których da się jeszcze coś zrobić. Ale są i tacy, którym mimo naszych szczerych chęci nie umiemy pomóc. Jedyne, co możemy zrobić, to współczuć, lub ewentualnie prosić Stwórcę o zlitowanie się nad nimi, albo chociażby ulżenie w walce z przeciwnościami losu, z nadzieją, że prośby zostaną wysłuchane.

***

Halinów, niepozorna mieścina na wschód od stolicy.
Tak jak inne miasta przeżywająca jesienny smutek.
Domy i ich mieszkańcy, którzy bronią się przed smętnością świata o tej porze roku. Dzielni wojownicy gotowi stawić czoło przeznaczeniu. Z niepewnym jutrem wkraczający w każdy dzień, z nadzieją, że los ich i tym razem oszczędzi.
W wielu przypadkach z tej cichej mieściny, udaje się uniknąć wpadnięcia do świeżo wykopanego dołu, na którego dnie znajdują się niezliczone ilości zmartwień i problemów.
Ale jednak NIE WSZYSKIM się udało i... wpadli.

***

Był wieczór. Zimny, deszczowy, ponury...
Smutny. Tak, to zdecydowanie.
Płakała przyroda, wylewając na ziemię potok łez w postaci zimnych kropelek wody, i płakała Ona.
http://img406.imageshack.us/img406/2023/02gg5.jpg
Ale Jej płacz był znacznie bardziej rzewny i jeszcze bardziej przepełniony żałością.
Zegar w korytarzu właśnie wybijał godzinę szóstą.
Inni, słysząc osiemnaście uderzeń pewnie złapaliby się za głowy i wydali dźwięk niezadowolenia typu: "Boże, jak ten czas szybko leci!"
Ona nawet tego nie zauważyła.
Stała jak słup soli przy tym oknie i ślepo patrzyła się w stronę drogi, jakby wyczekiwała ratunku.
Ale ten nie nadchodził...Nie mógł nadejść.

Ona właśnie była jedną z tych osób, którym nie można było pomóc.

- Tania, wróć do mnie...- szeptała z żałością, po czym zaraz na nowy wybuchała płaczem.

Zabrano ją. Zabrano Jej Słońce, przyczynę radości, największy skarb... Zabrano w tak bestialski sposób...

***

http://img519.imageshack.us/img519/4373/03ml0.jpg
- Mamusiu, co się stało?- zapytała Ją ciemnowłosa dziewczynka, widząc, że Mamusia coraz bardziej się denerwuje.
Ona westchnęła ciężko. Że też właśnie teraz musiał nawalić ten bankomat!
- No tak... Jak zwykle ta diabelska maszyna nie chce działać!- zaklęła wściekła.
- Chodź, Taniuś, idziemy do innego bankomatu- zwróciła się w stronę dziewczynki.
Ta natomiast podała Jej rękę, żeby Mamusia nie zgubiła jej.
- Pójdziemy na skróty, wiesz?- oznajmiła Kobieta, po czym skręciły w przejście między ceglanymi murami bloków.

Warszawa, w 23 dniu listopada o godzinie drugiej po południu wydawała się miastem dość spokojnym. Ulice były prawie, że puste, od czasu do czasu przejechał jakiś samochód i to było wszystko.
Niebo powoli napełniały deszczowe chmury. Wiatr z każdą minutą przybierał na sile, więc gdy tylko spotkał jakiegoś zmarzniętego przechodnia, zaraz dokładał mu jeszcze większej porcji zimna.
Tym dwóm jednak to nie przeszkadzało. Obie, ciepło ubrane bez wytchnienia brnęły naprzód między blokami.
- No, już prawie jesteśmy- powiedziała z uśmiechem na ustach starsza z nich.
Chwilę potem przed oczami stanęła im kolejna "piekielna maszyna". Blondynka uśmiechnęła się pod nosem.
- Córciu, stój tu grzecznie- przykazała dziecku. Ono zaś posłusznie kiwnęło głową.
Teraz rozpoczęła się mordercza walka. Trzeba było wystukać na tej starej klawiaturze niemożliwie długi numer konta.
Zajęło Jej to tym więcej czasu, gdyż w wyniku stresu trzęsły Jej się ręce. Chciała to już mieć za sobą, no ale niestety.
- Cholera!- zaklęła cicho.
Okazało się, że i ten bankomat był zepsuty- cyfry mimo opornego wciskania, nie chciały pokazać się na ekraniku.
- Córciu, wracamy do...
Zamarła. W miejscu, w którym przed chwilą stała dziewczynka nikogo nie było.
- Szybko! Ruszaj się, bachorze!- usłyszała groźne pokrzykiwanie.
Obejrzała się w tamtą stronę.
Dwóch czarno ubranych facetów próbowało wcisnąć do auta Jej córeczkę.
Ona, nie czekając ani chwili, rzuciła się w tamtą stronę.
http://img519.imageshack.us/img519/3277/04fp2.jpg
- O k****, spadamy!- krzyknął jeden z nich, zdenerwowanym ruchem próbując się wgramolić na przednie siedzenie.
- STÓJCIE!- krzyczała wściekłym głosem w stronę furgonetki.
Ta była coraz bliżej. W Jej sercu zrodziła się nadzieja, że jednak zdąży wyratować dziewczynkę.
Ale nagle...
Nie! Upadła...
Jej ręce poczuły zimny beton. Nogi przeszył ostry ból. Tak ostry, że od razu nie mogła wstać, mimo iż próbowała.
Dalej wydarzenie działy się jak na przyspieszonym filmie; ryk zapalanego silnika i głośny pisk opon, a potem coraz szybciej oddalający się samochód.

Dopiero po chwili spostrzegła, że Jej ręce krwawią, a spodnie ma rozdarte.
Szybko sięgnęła do torebki, która leżała zaraz przy Niej, po chusteczki.
Na śnieżno białym materiale zagościła spora plama krwi, zarówno z prawej, jak i lewej dłoni.
Ciągle czując ból podniosła się. Tym razem się Jej to udało.
Tak bezradnie nie czuła się jeszcze nigdy. Nikogo tak nienawidziła, jak porywaczy Jej dziecka. Pierwszy raz Jej serce było tak przepełnione żalem i goryczą.
Spuściła głowę, po czym nastąpił rozlew łez.
Te wspólnie tworzyły jakby wodospad- cały czas spadały z tą samą, w dodatku, ogromną ilością.
Ale były jakby ochłodzeniem tego rozgrzanego żalem serca. Mimo wszystko, dodawały Jej lekkiej otuchy.
Pomału zaczynała Jej wracać świadomość. Jedyną rzeczą, którą wcześniej miała w głowie, było okropne przeświadczenie, że wzięto Jej córeczkę i to drugie, jeszcze gorsze- że ona, jej najwspanialsza w świecie Mamusia, jedna z osób, które darzyła największą i najszczerszą miłością, jej nie uratowała.
Teraz natomiast do Jej głowy dochodziła myśl, że musi spróbować ją odzyskać, że jeszcze nie wszystko stracone. Przecież porywacze zażądają jakiegoś okupu w zamian za małą, ale ona będzie wolna. Co tam z kasą!... Byleby odzyskać ukochane dzieciątko.
Szybkim krokiem udała się do samochodu. Już wiedziała- musi to zgłosić na policję.
Jej bordowe Renault stało na szczęście ciągle w tym samym miejscu. Pospiesznie wygrzebała kluczyki, po czym zasiadła za kierownicą.
Dalej robiła wszystko niemalże automatycznie. Nawet ręce same władały kierownicą, jakby próbując dostarczyć ją w odpowiednie miejsce.
W końcu zajechała przed komisariat.

O dziwo, nawet parking nie był taki pełny, jak to zwykle bywało. Szybko przeszła na drugą stronę drogi. Była coraz bardziej zestresowana. Przecież jeśli źle opisze córkę, policji trudniej będzie ich znaleźć. Nie mogła do tego dopuścić. Białe, przeszklone drzwi ciemnoceglanego budynku, o dziwo, również nie działały tak jak trzeba.
"Ludzie, co się dzieje z tym miastem?!"- myślała zdenerwowana próbując któryś raz je otworzyć.
I kolejna dawka zdenerwowania...

Wiedziała, że nie powinna, ale innej rady nie było. A z resztą, teraz to już niewiele zmieni...
W końcu przyszła odsiecz w postaci idącego w Jej stronę mężczyzny.
Był niewiele starszy od niej, miał może z 30 lat. Wysoki szatyn i ciemnych oczach i spokojnym wyrazie twarzy. Pomyślała, że pewnie nie zostawi Jej samej w obliczu nieszczęścia (oraz pecha) i pomoże przy otwieraniu tych głupich drzwi.
- A do południa mieli je naprawić...- powiedział niezadowolonym głosem, widząc że drzwi z trudem ustępują. Próbując dostać się do środka, o mało ich nie wywarzył.
- Proszę, niech pani wchodzi- rzekł zapraszając Ją ręką
- Dziękuję bardzo- odpowiedziała, wkraczając w długi korytarz.
- Nie wie pan, czy jest może komendant?- zapytała go.
http://img258.imageshack.us/img258/8741/05sn9.jpg
- Komendant... Eeee... Ja jestem komendantem- odparł z lekkim uśmiechem
- Chciałam zgłosić porwanie- powiedziała bez ogródek
- Proszę za mną- odparł, prowadząc ją do gabinetu.

I ona i mężczyzna usadowili się w wygodnych fotelach zielonego gabinetu.
Był to pokój bardzo ładniej urządzony: meble były nowe, można było dostrzec wiele dekoracji (tak, ten człowiek miał gust!), a w dodatku panowała tu nieskazitelna czystość, co bardzo Ją zdziwiło.
http://img266.imageshack.us/img266/1635/06ut5.jpg
- Dobrze- zaczął- Proszę opowiedzieć co się wydarzyło.
Drżącym głosem zaczęła snuć swoją pechową historię. Gdy stanęła w momencie, w którym zabierali Tanię, łzy znów pojawiły się na Jej bladych policzkach.
- Prze... Przepraszam, a-aale to tru-trude...- próbowała się wytłumaczyć.
- Rozumiem... I współczuję- odparł wyrozumiałym tonem
W końcu udało się Jej uspokoić i dobrnęła do końca opowieści.
- Przykro mi, naprawdę- powiedział na zakończenie mężczyzna- W ciągu mojej kilkuletniej kariery na posterunku wielu rodziców zgłaszało porwanie dzieci, ale żaden z nich nie był tak załamany jak pani.
- Widzi pan, ona za wiele dla mnie znaczy- powiedziała z beznadzieją- Na co dzień mam właściwie tylko ją i jesteśmy bardzo ze sobą zżyte. Kocham tą małą nad życie...- Jej głos się załamywał.
Spojrzał na Nią ze szczerym współczuciem. Nie, ta kobieta nie była zwykłą, 21- wieczną matką.
- Teraz proszę opisać dziewczynkę- powiedział chwilę później.
- Trzylatka, bardzo ciemne, brązowe włosy, szare oczy... Ubrana w zieloną kurteczkę, jeansy i różowy szaliczek. Włosy długie, z grzywką, przewiązane żółtą wstążeczką... Twarzyczka okrągła, nosek średniej długości, oczka troszkę wąskie, brwi ciemnobrązowe, o lekkim łuku, usta nieduże, długie...
- Wystarczy. Jakieś znaki szczególne?
- Nie, raczej nie...- mówiła, chwilę się przy tym zastanawiając.
- Jak się nazywa?
- Tania Teresa Wing.
- Nazwisko przez "w"?- zapytał przerywając pisanie
- Tak- odparła krótko.
- A teraz pani namiary... Imię i nazwisko?
- Lily... To znaczy, Lilia Wing- wyrecytowała, poprawiając się
- Adres?
- Polna 28, Halinów.
- Telefon?
- Końcówka domowego 942, komórka 774 383 200.
- I jeszcze jedno...- zaczął komendant nie do końca pewnym tonem- Czy... Czy pani mieszka sama?
Zaskoczyło Ją to pytanie. Nawet bardzo.
- Tak...- odpowiedziała również niepewnym tonem.
- A mąż?
Stropiła się. Szybko palnęła:
- Nie mieszkam z mężem.
Na szczęście o nic już więcej nie pytał.
Może sobie pomyślał, że jest rozwódką, ale co Ją to obchodziło? Jej mąż to była sprawa, o której najmniej chciało Jej się wspominać.
- Martwię się o panią... Nie powinna pani teraz być sama, w dodatku w takim stanie...
Popatrzyła w dół. Ten gość miał rację...
Ona doskonale o tym wiedziała. I choćby nawet chciała, nie mogła zapomnieć...
Tak, Jej ogromny brzuszek wskazywał tylko jedno. Była w ciąży.
Mniej więcej równo za miesiąc miało nastąpić rozwiązanie. Na świat miał przyjść Jej drugi Skarb. Drugie maleństwo, które będzie mogła darzyć szczerą, nieprzerwaną, matczyną miłością. Kochała je już teraz, ale wiedziała, że gdy spojrzy na swoje maleństwo po raz pierwszy, pokocha je jeszcze bardziej.
Lekko się uśmiechnęła, jakby do tego nienarodzonego dzieciątka.
- Dam sobie radę- powiedziała twardo.
- Mam nadzieję- odpowiedział z nadzieją w głosie.
Po krótkim pożegnaniu, miała już wychodzić. Jedną nogą była już na korytarzu, gdy komendant zawołał jeszcze w Jej stronę.
- Pani Lilio- powiedział, gdy się obróciła- Zrobimy wszystko co w naszej mocy, by mała jak najszybciej wróciła do swojej mamy.
- Dziękuję- odparła ze szczerym uśmiechem.

***

- Halo?- odezwał się mężczyzna po drugiej stronie.
- Tato, to ja...- zaczęła. Głos miała smutny i rozżalony.
- Lily, co się stało?- zapytał przejęty
- Gdzie teraz jesteś?- nie zważając na jego pytanie, zadała swoje.
- W Nowym Jorku... Lily?!
No tak, nie przyjedzie. Nawet nie da rady...
Kobieta o mało co nie wybuchła płaczem. Zdawała sobie sprawę z tego, że zostanie sama jak palec ze swoim problemem.
- Porwali Tanię...- powiedziała płaczliwym tonem.
- Ale... Ale jak to?- jej rozmówca był w wyraźnym szoku
Udało Jej się odpowiedzieć. Jej ojciec był jakby w transie- nie przerywał, nie zadawał pytań, nic.
- Przed chwilą wróciłam z przesłuchania- zakończyła.
- Boże...- powiedział tylko mężczyzna.
- Myślałam, że już wracasz i nie będę sama- dodała jeszcze.
- Córciu, nawet nie wiesz, jak bardzo chciałbym... Ale nie mogę- odparł z beznadzieją- Przepraszam.
- Nie przepraszaj. Nie masz za co. Ja wiem, że gdybyś tylko mógł, to zaraz byś tu był...
- Tylko błagam, nie załamuj się. Znajdź sobie jakąś robotę, byleby o tym nie myśleć.
- Też tak myślałam. Ale muszę się zastanowić, co by było tą robotą. W sumie, to wszystko mam zrobione...
- A dzwoniłaś...
- Nie, i nie mam zamiaru tego robić- wyrwała się z odpowiedzią. Doskonale wiedziała, o co chciał Ją zapytać, jednak Ona nie miała ochoty o tym myśleć, ani tym bardziej rozmawiać.
- Dlaczego?- Jej ojciec nie ustępował
- Tato, daj spokój. Szkoda moich nerwów. A poza tym... Co by to dało? Przecież jego to chyba najmniej obchodzi, co się tu dzieje- mówiła wściekła.
- Ale Lily, przecież to twój mąż, ojciec Tanii!- on dalej drążył temat.
- I CO Z TEGO?!- odparła jeszcze bardziej podniesionym tonem- A tak w ogóle, to zmieńmy temat.
- W zasadzie, to ja już muszę kończyć- powiedział- Zrobisz, jak będziesz uważała. Bylebyś tylko nie wpadła w jakąś rozpacz.
- Postaram się. Pa!- zaczęła się żegnać
- Pa, córciu. Trzymaj się!
- Ty też!- lekko się uśmiechnęła.
Odłożyła słuchawkę.
Dopiero teraz spostrzegła, że zaczęło padać.
Tysiące małych kropelek uderzały w plastikową szybę starych, drewnianych okien, robiąc przy tym troszkę hałasu. Do tego po chwili dołączyły wyładowania elektryczne, potocznie zwane jako błyskawice, oraz grzmoty.
Usiadła. Zaczęła szukać odpowiedzi na zasadnicze i nurtujące Ją pytanie: co teraz zrobić?
Myślała długo, jednak nic nie przychodziło Jej do głowy.
Przesiedziała tak może z 15 minut, gdy nagle rozległ się wielki, głośny huk.
Lampa nad Jej głową zaczęła migotać. Po chwili jednak zgasła.
- No pięknie!- krzyknęła wściekła- Jeszcze musiało braknąć prądu!

Udało Jej się dojść do okna.
To, co zobaczyła, było co najmniej straszne: drewniany słup z linią energetyczną został powalony przez ogromną gałąź równie ogromnego drzewa.
Zaraz potem kolejna błyskawica przeszyła niebo.
Strach, jaki wtedy poczuła, był nie do opisania. Była zupełnie jak małe dziecko, które boi się burzy w dodatku pozostawione samo w domu.
http://img266.imageshack.us/img266/1689/07gd2.jpg
Upadła na ziemię i zaczęła płakać, czując się tak bezradna i tak samotna jak nigdy.

***

Nagle poczuła głód.
Dopiero w tym momencie doszło do Niej, że przecież jeszcze się nie rozpłynęła.
Z kieszeni wyciągnęła komórkę. Ta wskazywała 18.51.
Lekkie światło komórki zaprowadziło Ją do lodówki.
Ta była prawie, że pusta. Z tych resztek wygrzebała kawałek kotleta ze wczorajszego obiadu oraz prawie odmrożone masło. Z szafki obok wydostała kupiony dzisiaj rano za resztę pieniędzy chleb. Cały czas oświetlając sobie drogę komórką dostała się do noża oraz deski, i ostatecznie mogła się zabrać za przyrządzanie kolacji.
Dawno puściła w niepamięć czasy, gdy przygotowywało się jedzenie tylko dla siebie. Teraz, niestety, musiała je sobie przypomnieć.

Kolacja przy świecach... Pomyślicie "Jakie to romantyczne!".
Ale Ona tak nie myślała.
Nie pasowało to do okoliczności i nie było w tym nic romantycznego, a wręcz przeciwnie.
Z tego całego smutku i żalu nawet jedzenie Jej nie smakowało. Z największym trudem zmuszała się do połknięcia kolejnych kęsów chleba z kotletem.

Starała się zmienić temat rozmyślań, ale wszystkie próby kończyły się definitywnym niepowodzeniem.
Obraz zabieranej córki był jak koszmar, z którego nie można było się obudzić.
Nie wiadomo dlaczego, ale teraz straszliwy sen nabierał jeszcze większej mocy.
Opierała się. Nie mogło Jej się przecież nie udać!
Jednak w pewnym momencie pękła. Z rąk wypadły Jej nóż oraz deska. Ją samą zaś powaliło na kolana.
- RATUNKU!!- zaczęła krzyczeć wniebogłosy, zalewając się przy tym łzami.
Nawet nie zauważyła, kiedy odpłynęła w inny świat.
Zemdlała.
http://img258.imageshack.us/img258/4141/08lg4.jpg
***

Na koniec jeszcze podziękowania dla niejakiej Chanel, która pomogła mi dokonać wyboru fryzury głównej bohaterki, przy której miałam spory dylemat (wg pierwotnego założenia, Lily miała mieć długie włosy).
Oceniajcie.

ptasie mleczko 31.10.2008 11:15

Odp: Szansa
 
Wow wlazłam sobie na chwilkę a tu taka niespodzianka :) Właściwie to nawet nie wiem co powiedzieć odcinek dłuugi to in plus. Wstęp był po prostu świetny, taki filozoficzny, w sam raz pod zbliżające się święto. Na początku nie za bardzo wiedziałam o kim mowa tak właściwie się miotałam między dwoma opcjami: że jest to opowiadanie z przeszłości i przy bankomacie męczy się babcia Lily a mała Tania to jej matka (skoro taki rozklekotany i nieusłużny ten bankomat mogło się to dziać w przeszłości, zwłaszcza że daleko w przyszłość wybiegłaś przy opisywaniu historii Lily - ale namieszałam nie ważne) albo Lily i jej córka z imieniem matki Lily. Ja tu się spodziewałam że na początku będzie sielanka, miłość w rozkwicie Dustin w pełni szczęścia a tu co? :P muszę Ci jednak powiedzieć, że bardzo ale to bardzo ulepszyłaś swój styl i bardzo ale to bardzo się zaciekawiłam, mimo, że tak nawywijałaś z moim ulubionym Dustinem i spodziewam się, że chyba chcesz go wykluczyć z dalszej części historii

było parę literówek, ale od poprawiania błędów to my tu mamy korektora ;) jedno co mi się tak rzuciło w oczy to "21-wieczną" powinno być chyba "21-letnią", chyba, że mówisz o XXI wieku to może tak: " nie była zwykłą matką XXI wieku"
no i do bankomatu nie wpisuje się całego numeru konta, lecz jedynie czterocyfrowy kod pin ;)
na koniec powiem że jestem totalnie rozmiękczona :) mrrr i jak ja mam się teraz wziąć za pracę no jak? :P


Edit: no taaak. jak zwykle musiałam namieszać. aż się wróciłam do AND i rzeczywiście to nie mogła być babcia Lily bo Tania była Amerykanką oj tam nadałam jej polskie obywatelstwo. jak zwykle muszę przekombinować :P ale po Tobie się spodziewałam właśnie takich kombinacji i dlatego tak sobie to wymyśliłam :P

Libby 31.10.2008 13:10

Odp: Szansa
 
Ładny odcinek. Dobrze sobie z nim poradziłaś;).
Lily ładnie wygląda. Przynajmniej na ostatniej fotce, bo na poprzednich nie widać jej tworzyszy. Co Ty wykombinowałaś, co? Gdzie podziałaś Dustina? Spełniły się jego obawy. Jak mogłaś mu to zrobić :P? Oni muszą znów być razem :P! Czekam na kolejny odcinek! Oby szybko się pojawił:P!

Björk 31.10.2008 15:14

Odp: Szansa
 
Fajne foty zrobiłaś - takie szare, listopadowe i mroczne :D
Fajnie oddajesz słowami klimat: emocji ludziów, przyrody itp :)

Karcia028 31.10.2008 18:32

Odp: Szansa
 
Bardzo fajne sformułowania, szczególnie początek
niestety nie czytałam twojego wcześniejszego fs
ale mam nadzieje że nie będę musiała i z tego się wszystkiego dowiem

niepokorna 31.10.2008 18:33

Odp: Szansa
 
Ach... jednak trzeba było zabić Dustina :(
Jak mógł ją tak po prostu... zostawić?
Zdjęcia sią prześliczne :)
10/10

Flash 31.10.2008 21:34

Odp: Szansa
 
wkońcu kontynuacja ale jakoś mi się nie podoba :/
za dużo opisów a bohaterce ładniej byłoby w dłuższych włosach
ocenie po 2 odcinku

Panna Lawenda 01.11.2008 08:39

Odp: Szansa
 
No wiesz co jak mogłaś zrujnować Lili życie?!
Jak mogłaś zrobić by Dustin ją zostawił!
Ty, ty, ty!
Podoba mi się bardzo. Ty to masz wprawę w pisaniu ;)
A co mi tam: 10/10
Pozdrawiam,
Di

Gio 01.11.2008 18:18

Odp: Szansa
 
Dopiero teraz poświęciłem swój cenny czas na przeczytanie AND3, chociaż dałąś go już w piątek. Nie będe owijał w bawełnę. Ogólnie jestem rozczarowany i czuję niedosyt. Myślałem, że z pełny zachwytu i wychalań będe mógł Ci dać 100000/10, jednak na razie zostańmy przy 8/10 :) (oceniałem względem innych opowiadań). Odcinek długi, baaaardzo dużo się w nim dzieje. To porwanie, to jakoś najmniej fajnie Ci wyszło. Chyba matka, jeżeli jest w szoku nie stoi i nie ryczy tylko biegnie nieświadomie za porywaczami, lub krzyczy w niebogłosy, lub odrazu wyjmuje komórkę i dzwoni na 997, lub zalewa się łzami i ze wścikłości i z żalu, oraz z własnej bezradności niszczy wszystko co wpadnie w jej ręce, łącznie z własną sobą.
Zaczynasz z opisami, jednak ja tam specjalnej różnicy nie widzę. opisy ładnie ulożone, niektóre zdania nawet bardziej złożone, użycie jakiegoś specjalniejszego :P słownictwa, ale bardzo krótkie te opisy :(
Odczuwam mieszane uczucia. Z jednej strony wielkie rozczarowanie (chociaż nie wiem czego ja od Ciebie wymagałem) , a z drugiej strony nie jest najgorzej w stosunku do innych FS. i w koońcu nauczułaś się pisać przyzwoite początki:)
Mam jeszcze odczucie, że niektóre zdania robiłaś przez siłę. Przecież każdy chyba wie, że wyładowanie elektryczne to potocznie zwane błuskawice. No to tak. Ocena wiesz- 8/10. Pozdrawiam i mam nadzieję, że mój komentarz dodał Ci motywacji na kolejne odcinki :)

Liv 03.11.2008 09:32

Odp: Szansa
 
Kurczę, widzę, że jednak niezbyt się podoba... :(
No cóż :(
Odcinek mam właściwie, że gotowy. Będzie w piątek albo później.
Może teraz będzie się podobał... Oby.

A z tym Dustinem, to nie do końca tak, jak myślicie ;)

Gio 04.11.2008 12:28

Odp: Szansa
 
Właśnie sobie tak myślełem, skąd oni wzięli że Dustin ten tego. Myślałem, że ominąlem coś w tekście ;)

Ale to nie jest tak że nam się nie spodobało (przynajmniej u mnie). Powiem coś czego zapomniałem tutaj napisać wcześniej. Otóż odwołam się teraz do AND2. Początki były (tylko się teraz nie obraź) raczej marne. Ta żółto różowa kuchnia o ile dobrze pamiętam i wogóle ten tekst i sama Lily to wszystko było takie dziecinne, zleksza oklepane, naiwne wogóle. Czym bardziej zblizaliśmy się do końca tym bardziej Twoje opowiadanie stawało się tak jakby nowocześniejsze. I teraz zaczęląś od razu w bardzo dobrym stylu. Wszystkich nas zaskoczyłaś, bo każdy myślał, że będzie opowiadałą jak to lily z Dustinem szczęśliwie żyją sobie w Ameryce, a tu niespodzianka :O. A. Fajnie że lily już nie ma na nazwisko muchomorek :D A z tymi krótkimi włosami przypomina mi Marique z "Drogi do celu".

Liv 07.11.2008 17:34

Odp: Szansa
 
@DI: Nadchodzi odprężenie! :D
Atlantisie, chyba zatrudnię Ciebie jako mojego OSOBISTEGO rzecznika.
Ptasie mleczko, pewien fragmencik specjalnie dla Ciebie- mam nadzieję, że się spodoba :)

II
Czarnowłosy Anioł Stróż



"No co jest? Dlaczego nie odbiera?!"- zastanawiał się, zdenerwowany całą sytuacją. Już pół godziny próbuje dodzwonić się do domu. Za każdym razem bezskutecznie.
"A może Jej nie ma? Nie, to niemożliwe...Albo ogląda telewizję i nie słyszy? Nie, dzwonek jest dość głośny... A może...Może po prostu nie chce wiedzieć, że wracam?"
Głośno westchnął i zrezygnowany postanowił odłożyć to na później.

Wracał...
Zza Oceanu, z szarej codzienności życia pracującego studenta.
Wracał, by móc spędzić święta z długo niewidzianą rodziną.
Każdy na jego miejscu byłby skakał ze szczęścia.
Jednak w jego przypadku było troszkę inaczej.
Bał się.
Bał się Jej reakcji.
Przecież równie dobrze mogłaby Go wyrzucić na bruk, mówiąc przy tym: "NIE MAM CZASU przyjmować kogoś na kilkadziesiąt dni, skoro ten ktoś nawet nie potrafi poświęcić paru minut na rozmowę".
Tak, to było zrozumiałe- wiedział o tym doskonale.
Ale z drugiej strony, przecież ciągle był Jej mężem. Co prawda nie takim, o jakim marzyła, ale jednak.
Pogadają, wyjaśnią sobie co nieco i będzie OK. Musi być...
Bo jeśli nie... Nie, taka opcja nie istnieje! W najgorszym wypadku będą to pierwsze od pięciu lat święta, które spędzą osobno.

- Proszę pana...- nagle odezwał się mężczyzna za kierownicą- Obawiam się, że to koniec podróży.
Czarnowłosy spojrzał na przednią szybę.
Jak się okazało, zwalone drzewo skutecznie uniemożliwiło dalszą podróż.
- Jaka nazwa ulicy?- zapytał, starając się, by brzmiało to w miarę po polsku.
- Słoneczna- odparł taksówkarz
- Jak się dostać na Polna?- zadał kolejne pytanie
- Musi pan iść prosto, aż do skrzyżowania. Potem w prawo.
- Daleko?
- Nie, jakieś 300 metrów.
- W takim razie ja już idę- oznajmił po chwili namysłu.
Wraz z taksówkarzem wyciągnęli wielką, czarną torbę, po czym zapłacił za usługę.
Samochód odjechał, a On udał się w stronę ulicy Polnej, do domu numer 28.

Deszcz osłabł. Była bardzo wielka nadzieja, że za niedługo całkiem przestanie padać.
Ucieszyło go to, chociaż szczerze lubił wszystko, co mroczne.

Wokoło stały gołe, rozkołysane na mocnym wietrze drzewa, które w każdym momencie mogły ulec potędze wiatru i paść, a przy okazji robiąc wiele innych szkód. Do tego dodajmy jeszcze mgłę i panujące wokół, egipskie ciemności. To było lepsze, niż jakakolwiek filmowa sceneria. Po prostu życie.
http://img227.imageshack.us/img227/9624/09qo0.jpg
Wiatr rozwiewał Jego i tak już zbyt rozwianą grzywkę, parę godzin temu starannie zaczesaną na boki. Co chwilę nogawki spodni były coraz bardziej mokre za sprawą kałuż- pułapek, których nie potrafił dostrzec.

Cały czas zastanawiał się, czy Ona się ucieszy. Czy mimo tego, co się stało, będą mogli spędzić te święta razem?
Czy w ogóle będzie chciała Go widzieć?
Albo, czy chociaż pozwoli mu zobaczyć się z córką?
Przecież jeśli tylko Tania się dowie, że przyjechał Tatuś, chyba nawet Lily nie będzie mogła jej powstrzymać...

Uśmiechnął się na myśl o swojej Małej Księżniczce.
http://img117.imageshack.us/img117/941/10ff7.jpg
Nie był osobą nadmiernie lubiącą okazywanie uczuć, ale musiał przyznać sam przed sobą, że stęsknił się za nią.
Przynajmniej ona nie była taka jak jej mama ostatnim czasy…
Kochała ojca, tego tak rzadkiego gościa, a każdy dzień spędzony z nim był dla niej wielką uciechą.
Z Nim było tak samo. Czasami nawet zastanawiał się, za którą panią Wing bardziej tęsknił: czy za Lily, czy Tanią Tereską.
Kochał je z całego serca. Dla nich przecież został w Stanach, zaczął studiować i jednocześnie pracował. Nie chciał pozwolić, by żyły w ubóstwie. Nie zasługiwały na to.

Dopiero teraz spostrzegł, że to już ulica Polna. Przez krople dostrzegł zakręt. Tam był jego cel...
Przyspieszył kroku. Ucieszył się na myśl, że zaraz wyjdzie z tej zawieruchy. Że będzie w domu.

"Co... Co jest?!"
http://img528.imageshack.us/img528/1535/11kk7.jpg
Nie takiego widoku się spodziewał- w domu było całkiem ciemno.
Zadzwonił do drzwi. Pierwszy, drugi, trzeci raz...
Cisza.
W dodatku były zamknięte.
"Nie podoba mi się to"- pomyślał, po czym skierował się w stronę ogrodu.

Drugą stronę domu również ogarniała ciemność. Ale to go nie powstrzymywało.
Spróbował otworzyć drzwi tarasu.
Otwarte!
Zaraz uradowany wkroczył do środka.

Salon, w ciemności nocy wydawał się co najmniej strasznym miejscem, mimo, że normalnie był bardzo przytulnym i spokojnym pomieszczeniem.
On znał go bardzo dobrze- sam go przecież remontował, latem ubiegłego roku.
Teraz był taki ponury i obcy...

Pan Wing jednak długo w nim nie zabawił, gdyż zaraz skierował się do sypialni, znajdującej się za drzwiami.
Myślał, że w łóżku zastanie żonę. Nic jednak podobnego nie miało miejsca.
"Coś tu nie gra..."- pomyślał.
Zostawił swój pakunek i udał się do kuchni.

***

- Lily!
http://img117.imageshack.us/img117/8136/12td3.jpg
Przestraszył się tego, co zobaczył. Na widok Ukochanej leżącej w bezruchu na podłodze...
Myślał, że serce mu się złamie. A co jeśli...?
Sprawdził Jej puls. Na szczęście żyła, ale była nieprzytomna.
- Lily...- głos mu się załamywał- Odezwij się!
Zaczął ją cucić. Nie pomagało.
- Lily! Błagam...- tym razem mówił przez łzy.
Bał się o nią. Przecież jeśli się nie obudzi...
W tej całej panice zaczął zastanawiać się, co powinien zrobić. Zadzwonić na pogotowie, czy czekać?
"Najpierw przeniosę Ją w bezpieczne miejsce"- postanowił po krótkim namyśle.
Wziął Żonę w ramiona, po czym spojrzał na Jej twarz.
Wyglądała, jakby należała do zmarłego: bledziutka, z bezwładnie zamkniętymi oczyma i ustami... Tak biedna...
Spojrzał Jej w oczy.
Zamiast tych pięknych, niebieskich i zawsze roześmianych, widział tylko kotarę je zasłaniającą- powiekę.
Tak bardzo pragnął, żeby je otworzyła, żeby Jej wzrok zagościł na Jego twarzy...
Ale nic się takiego nie stało...
- Dlaczego ty mi to robisz?- szepcząc, pytał Ją z wyrzutem głosie, po czym dwie łzy spadły na Jej pierś.

***

http://img227.imageshack.us/img227/7161/13af0.jpg
"Gdzie ja jestem?!"
Szok, jaki Ją wtedy ogarnął, był paraliżujący.
Była w jakimś pokoju o żółtych ścianach. Podłogę stanowiły białe kafelki.
W dodatku była przypięta do urządzenia stojącego obok.
„Szpital”- pomyślała ze zgrozą.
Zaczęła się zastanawiać, jakim cudem się tu znalazła.
Doskonale pamiętała, że przecież była sama w domu i nie spodziewała się gości. A poza tym, drzwi były zamknięte.
Teraz dopiero przypomniało jej się, że jak zwykle nie zamknęła balkonu. Ale z drugiej strony, dlaczego ten ktoś miały wiedzieć, że drzwi z tyłu były otwarte?
Wiedziało o tym zaledwie parę osób.
Zaczęła ustalać prawdopodobieństwo.
„Tato… Nie, przecież nie miał jak w ciągu tych kilku godzin wrócić do Polski.”
„Ania… Też nie. Miała dzisiaj wywiadówkę u Kini.”*
Skończyły jej się pomysły. Zaczęła się zastanawiać, czy ktoś jeszcze mógłby wiedzieć…
„Jeszcze wiedział… Nie, przecież siedzi za Oceanem z nosem w książkach! A nawet jeśli miałby wrócić, to po co?”
Nagle posmutniała. Ta rozmowa…

***

- Jak to nie masz czasu?- pytała zdenerwowana
- Jakbyś jednocześnie studiowała i harowała dwadzieścia na dobę, też nie miałabyś!
- Przesadzasz! Nie wierzę, że potrafisz znaleźć ani chwili, by zadzwonić do domu!
- No nie potrafię! Kiedy ty to wreszcie zrozumiesz?
- Dustin, ja tego NIE UMIEM zrozumieć! To jest CHORE!- była coraz bardziej wściekła
- Nie poradzę! Chyba, że nie chcesz mieć czego wsadzić do garnka! Poza tym, zrozum wreszcie, że gdyby nie wy, to bym tego nie robił!
- MY?! To niby przez NAS nie masz czasu?!
- TAK!- krzyknął- Za to wy sobie wygodnie żyjecie w Polsce, podczas, gdy ja mam taką harówę! I jeszcze wymagasz, żebym się łaskawie roztroił i codziennie dzwonił do domu! Dziewczyno, weź ty się zastanów!
- Nie mam nad czym! Olewasz nas i tyle!- zarzuciła
- Ja ci, k****, mogę pokazać, co to znaczy NAPRAWDĘ olewać!- jemu coraz bardziej puszczały nerwy- Ale wtedy licz się z tym, że zdechniecie z głodu i zimna! Beze mnie ZGINIECIE MARNIE!
- I tak umieramy z tęsknoty… Ale co ciebie może to obchodzić, skoro nawet nie masz czasu o tym pomyśleć!
- Nie, nie mam i dobrze mi z tym! Mam ważniejsze sprawy na głowie, aniżeli wredna żona, której wiecznie jest źle!
- WREDNA?! To może rozwiążemy to inaczej?!
Zaśmiał się szyderczo.
- Nie zrobisz tego…
- A co, jeśli…?
- Wiesz co? Zamiast tracić czas na kłótnie z tobą, mógłby zrobić wiele innych pożytecznych rzeczy…
- Ale…- próbowała mu przerwać
- Przemyśl tą rozmowę. Cześć.
- Dustin, to nie koniec!- próbowała go jeszcze zatrzymać.
Ale on wcale tego nie chciał.
Rozłączył się.


***

Właśnie mijały dwa miesiące, odkąd ostatni raz rozmawiali, a raczej kłócili się. Myślała, że ją przeprosi.
Czekała i czekała. Bezskutecznie.
Nie miała żadnej wiadomości. Jakby o niej zapomniał…
Spuściła głowę.

„A może on naprawdę miał rację?”- pomyślała- „Może to ja byłam zbyt egoistyczna? Przecież równie dobrze on nas kocha i chce dla nas dobrze… On nie jest taki…”
Łza spłynęła jej po policzku.

- Doctor, may I see her?**- zza drzwi usłyszała znajomy głos
- OK.- odparł drugi mężczyzna.
„To niemożliwe…”- pomyślała. Serce zaczęło bić szybciej…

Drzwi się otworzyły. W nich pojawiła się sylwetka wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyzny o kruczoczarnych włosach i szarych oczach.
To był On. Dustin.

***

- Lily… Bogu dzięki, że nic ci nie jest- mówił przez ściśnięte gardło. Chciało mu się płakać ze szczęścia, ale nie mógł. Nie przy niej.
- To ty…- próbowała zadać pytanie
- Tak, ja- wyprzedził ją z odpowiedzią
Ona mocniej się do niego przytuliła.
http://img73.imageshack.us/img73/3231/14bn5.jpg
Żadne z nich nie miało w głowie tej strasznej kłótni. Liczyła się ta chwila. Szczęście, jakie ogarniało obojga z nich.
Ona nie mogła powstrzymać łez. Tak to już z nią było…
- Nie masz chusteczki?- zapytał ją***
- Nie- odparła
- A mówiłem ci coś na ten temat…
- Nie masz wyboru- uśmiechnęła się
- Niestety- odparł ze zrezygnowaniem- Ale powiedz, nie ma to jak sweter męża!- zażartował
- Dokładnie!
Oboje zaczęli się śmiać.
- Ty to wiesz, jak poprawić mi humor- powiedziała chwilę potem
- Dlatego jestem twoim mężem, no nie?
- Tak- zaśmiała się- Mężem i nie tylko.
- Przyjacielem?
- Też…
- Miłością życia?
- A co myślałeś!- lekko się uśmiechnęła
- To kim jeszcze?
- Aniołem stróżem…
- Czarnowłosym, w dodatku.
- Czarnowłosym aniołem stróżem- podsumowała
- Hmm… A co z „olewaczem”?
- Przepraszam za tamto- powiedziała poważnym tonem- Zbyt egoistycznie podeszłam do sprawy. W końcu, ty to robisz bo chcesz dla nas dobrze… Trzeba się z tym pogodzić.
- Cieszę się, że to zrozumiałaś- uśmiechnął się porozumiewawczo
Nagle przyszło mu na myśl jedno, niedające mu spokoju pytanie:
- Gdzie jest Tania Tereska?
Jej oczy powtórnie napełniły się łzami. A serce żalem...
http://img353.imageshack.us/img353/9467/15lb5.jpg

***

*w dniu, w którym to pisałam, sama miałam wywiadówkę :D
** (ang.) „Mogę się z nią zobaczyć?”
***To właśnie ten :D

Przystopowałam, schodzę na swój stary styl, ale opisy i tak będą ;P
Macie przerąbane :D (tak jakby ;))

Nyks 07.11.2008 17:59

Odp: Szansa
 
No cóż. Strasznie podoba mi się fabuła. Ostatnie zdjęcie Lil jest zabójcze :D
Trochę mi się nie podoba, że masz tak dużo dialogów, a tak mało opisów.
Błędów nie widzę. Ocena: 9,5/10 Nadal nie mogę dać 10 :(

niepokorna 07.11.2008 18:19

Odp: Szansa
 
No wiesz?
Ty dajesz kolejny, fantastyczny odcinek, a ja nic nie wiem?
Ja Ci mogę dać spokojnie 10/10
z powrotem zawiało AND, za co masz ogromnego + :)

Libby 07.11.2008 18:23

Odp: Szansa
 
Ładny odcinek i zdjęcia.
Nie ma normalnej fotki Dustina, więc ciężko coś o nim powiedzieć.(skąd masz tę lampkę na zdjęciu za nim?) Za to Lily lepiej w takiej fryzurze z grzywką;).
Lily na ostatniej fotce wygląda powalająco.
Trochę się zastanawiam, czemu Dustin studiuje a Lily nie. Dyskryminacja. :P
Trochę późno Dustin zaczął myśleć o córce. Trochę dziwnie to brzmi, gdy za każdym razem mówi o niej Tania Tereska. ;)
Czekam na kolejny odcinek. Mam nadzieję, że będzie szybciej :P.

ptasie mleczko 07.11.2008 18:31

Odp: Szansa
 
gdzie moje chusteczki?!?!?! teraz to już mnie rozczuliłaś na dobre, rzuciłaś na kolana i długo trzymałaś w tej niewygodnej pozycji (a weź pod uwagę, że boli mnie szyja), nie no brak słów, umarłam i jestem w niebie, że tak powiem całkowicie mnie zadowoliłaś, było trochę zuuej natury Dustina i potem to prawdziwe toffane serducho, a tekst o swetrze męża, mnie po prostu rozwalił całkowicie na łopatki. Jak dla mnie wszystko było idealnie, ilość opisów i dialogów, jestem rozmiękczona totalnie, a to zdjęcie córeczki śliczne, tylko co Ty mu zrobiłaś z włosami, w tamtej fryzurze o wiele bardziej mi się podobał. Wiesz muszę Ci jednak powiedzieć, że nie potrafię obiektywnie ocenić Twojego FS, musisz brać pod uwagę, że czuję do do niego taki sentyment, przywiązanie, rozczulenie, że po prostu co Ty mi zrobiłaś :P
Odpływam więc do krainy wiecznej szczęśliwości i przeczytam sobie odcinek jeszcze raz ;)

Liv 07.11.2008 18:36

Odp: Szansa
 
Kurczę, akurat nie pamiętam nazwy stronki, z której jest. Jak będę wiedziała, to Ci powiem.
A Lily jest PO studiach ;) (nie wiem, czy pamiętasz, ale było o tym w "dwójce")
Pani mgr Lilia Wing- żeby nie było :D
Co do Tanii Teresy- musicie się przyzwyczaić ;)
Jak dobrze pójdzie, następny odcinek pojawi się albo w poniedziałek, albo wtorek ;)
@Ptasie mleczko- nie spodziewałam sie takiego efektu... :O

Gio 07.11.2008 19:01

Odp: Szansa
 
Ale ciągle za mało tych opisów... jabym chciał całe akapity! Po pierwsze. Bardzo fajne niektóre sformułowania, z tymi łzami, z tym deszczem i już w domu (który jest bardzo ładny i szczególnie podoba mi się ten niżej położony garaż :)) i wogóle masz ładny, a zarazem prosty styl pisania. No cóż. Ten odcinek był raczej do przewidzenia, gdyż po pierwszym odcinku wywnioskowałem, ze Dustin na pewno musi do niej wróci, a po drugie, Lily nie może zginąć bo czyje losy byś opowiadała. Tani na pewno nie, bo ona jest jeszcze zbyt mała i raczej przez dziesięć odcinków bys nie pisała jak ją Ci porywacze porywają, ani Dustina, bo mi sie wydaje, że on to taka atrapa sztuczna. Takie odnoszę wrażenie.
Po za tym ta ich kłótnia, o matko, zamurowało mnie. Ja bym już taką babę wywalił na zbity pysk i pozbawił ją wszelkich dóbr materialnych. No, ale przecież ja to nie Dustin...
Teraz Dustin mi się wydaje taki z jednej strony bardzo kochający i czuły, a z drugiej jednak wychodzi to jego pierwsze wcielenie przed tym jeszcze jak bliżej poznał się z Lily. Ogólnie, taki ćpun i wogóle. Moze do tego wróci? NIe. Chyba nie zrobisz nam tego...
Musze jeszcze powiedzieć że piękna fotka tani tereski i oczywiście domku :P Zastanawiam sie nad oceną. Jezeli dałbym Ci maks, możemy się spodziewać czegoś naprawdę zaskakującego? Bo tak naprawdę nie mam Ci nic do zarzucenia (no może pod względem tylko dłuższych opisów), ale chyba nikt oprócz mnie ich nie chce :( W takim razie nie zmieniaj swego stylu, pisz tak jak dotąd i jak Ci wygodnie. Oczywiście 10/10 i nie mogę się doczekać poniedziałkowo- wtorkowego odcinku. Jestem bardzo ciekaw co się stanie. Moze uchylisz nam rąbka tajemnicy :)?

Edit: Zapomniałem jeszcze coś napisać. Co Ty zrobiłaś z Distusiem, co?! Przedtem był o wiele przystojniejszy. No ale skoro tak ciężko haruje, no to jego cera też pewnie tam nie za dobrze. I zarósł. Oj. Jak żony nie ma to bida.

Liv 07.11.2008 19:21

Odp: Szansa
 
Co zrobiłam?
Zmieniłam fryzurę, dodałam bródkę, wywaliłam okulary ;) i zmieniłam oczy (Lily z resztą też ma zmienione).
Chyba skończyły się czasy, gdy był młody i piękny ;)
A poza tym, w jego trybie życia- nie dziwcie się.

Dobra, zdradzę Wam co nieco: trzeci odcinek będzie z grubsza nudny, pełen przemyśleń (Dustin porządnie przejmie się tym, co mu oznajmi jego żona). Bodajże w 4 odcinku będzie następny "do popłakania" (ptasie mleczko, szykuj się!:O), natomiast w 5 lub 6- "dark side of Dustin"- powrót do AND2 :D
A potem znowu zawieje nudą...
Więcej nie powiem ;P

Panna Lawenda 08.11.2008 09:04

Odp: Szansa
 
Już komentuję ;P
Nie no odcinek extra, przynajmniej sobie poprawiłam humor.
Fajnie, że ten Dustin wrócił do Lily.
Tak szczerze to na początku myślałam, że ta Lily to babcia Lily.
Ale już przynajmniej się to wyjaśniło

No odcinek fajny, choć jak dla mnie trochę za krótki.
Ocenka oczywiście: 10/10
Pozdrawiam,
Dyskotekowa Imprezowiczka

Liv 10.11.2008 16:20

Odp: Szansa
 
Tak jak zapowiadałam.


III
Przywrócona nadzieja



Opowiedziała mu wszystko, co do słowa.
Słuchał w ciszy. Nie miał siły przerywać…
Doskonale sobie wyobrażał, co czuła Lily, która była jakby „uzależniona” od tej małej.
A co z nim? Przecież był jej ojcem.
Nie był wściekły i rozżalony tak jak jego żona, co nie oznacza, że w ogóle nie był.
Był wstrząśnięty tym, jak bestialsko i bezmyślnie można było rozdzielić dziecko i matkę.
A z drugiej strony martwił się o to, jak to odbije się na Tanii Teresce. Przecież jest jeszcze mała i na pewno nie da rady wytrzymać tyle między obcymi ludźmi, bez mamy. To byłoby niemożliwe.
Bał się o nią, ale to nie było to samo, co u Lily. On nie był tak przywiązany do córeczki, więc również inaczej to przeżywał.
Słabiej, ale jednak.

Teraz oboje siedzieli w ciszy. Zamiast potoku słów pojawiły się najróżniejsze myśli, niewyrażone słowami.
Lily próbowała przestać płakać.
Dustin… Dustin siedział ze smutną miną i ślepo wpatrywał się w jeden i ten sam punkt.
Zastanawiał się, co zrobić. Czy powinien działać na własną rękę, czy raczej współpracować z policją. I przede wszystkim, jak w ogóle odzyskać dziewczynkę.

Ciszę przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Do sali wkroczyła pielęgniarka.
- Skończył się czas wizyty- oznajmiła
- Przyjadę jutro- powiedział do żony, całując ją w czoło
Nie czekając na jakąkolwiek odpowiedź, pospiesznie opuścił pomieszczenie, a następnie szpital.

***

Dochodziła trzecia nad ranem.
On stał przy otwartych drzwiach balkonu, trzymając w ręku papierosa.
http://img381.imageshack.us/img381/2396/16iv9.jpg
Nie mógł zasnąć. Myśli, o tym, co się stało nie dawały mu spokoju.
Już po raz kolejny zastanawiał się, co robić.
Był sam w domu, żona w szpitalu, córeczka gdzieś daleko…
T o była pierwsza od lat noc, którą musiał spędzić na rozmyślaniu. Kolejna, w której próbował znaleźć wyjście z tak beznadziejnej sytuacji.

Lily była już na załamaniu psychicznym. Nie potrzebował nawet specjalisty, żeby to stwierdzić. To było widoczne gołym okiem. Przecież sposób, którym opowiedziała mu całą historię, łzy rozpaczy i bezradności, które bez ustanku spływały po jej niemalże białej, smutnej twarzyczce. Załamany głos, w którym prócz słów wybrzmiewał cały jej żal i poczucie przegranej.
Niezbyt wiedział, jak ją pocieszyć.
Zdawał sobie sprawę z tego, że najlepiej byłoby, gdyby po prostu znalazła się Tania Teresa cała i zdrowa.
Wiedział, że jeśliby stało się inaczej, to oprócz straty jedynej córeczki, straciły również żonę. A co by było z nim? Może i on nie poradziłby sobie z tym?
Już teraz narastało w nim poczucie winy. Gdyby tylko był z nimi, nie pozwoliłby na to…
Ale go nie było.
I stało się.

Zaczęła go boleć głowa. Chciał zapalić jeszcze jednego, ale nie mógł. Paczka była pusta.
„Wszystko wypaliłem w jedną noc”- pomyślał z niezadowoleniem.
Zamknął drzwi, po czym udał się w stronę kuchni. Może Lily miała coś od bólu głowy…

Dostała mu się ostatnia tabletka Apapu. Powoli zapił wodą.
Czuł się okropnie. Nie wiedział co ze sobą zrobić.
„Chyba jednak się położę”- postanowił.
Wziął szybki prysznic, który troszkę poprawił mu nastrój.
Czyściutki, wlazł pod kołdrę. Nawet nie zauważył, kiedy zasnął…
http://img380.imageshack.us/img380/6815/17ic6.jpg

***

24 XI

Spał jak zabity przez 8 godzin. Bardzo zdziwił się, bo jego zegarek wskazywał 11.22.
Nie chciało mu się wstawać, nie miał w ogóle pomysłu, co robić samemu w domu.
Jednak przełamał się i zakończył nocny odpoczynek.

***

Wchodząc do kuchni odruchowo spojrzał na stolik z telefonem.
Ten wyświetlał, że ktoś się nagrał na sekretarkę.

„Pani Lilio, chyba namierzyliśmy porywaczy, jednak nie jesteśmy w stu procentach pewni, czy to oni. Potrzebowalibyśmy dokładniejszego rysopisu. Jeśli to tylko możliwe, proszę się jak najszybciej zgłosić na komendę, najlepiej po południu.”

„Jadę do szpitala”- postanowił.

***

- Panie doktorze, czy moja żona mogłaby dostać przepustkę na jakąś godzinę?- zapytał Dustin.
Właśnie znajdywał w gabinecie lekarza nadzorującego stan Lily.
- Panie Wing, powiem tak- zaczął- Robiliśmy pańskiej żonie badania, a wyniki wskazują, że wszystko z nią dobrze.
- Mam rozumieć, że będzie mogła już dzisiaj wyjść ze szpitala?
- Dokładnie. Zwrócę się do ordynatora i zobaczymy.
- Dziękuję- zakończył czarnowłosy.
Chwilę potem poszedł w stronę sali żony.
http://img133.imageshack.us/img133/8064/18rk4.jpg

***

Udało się- Lily została wypisana.
Zaraz po wyjściu pojechali na komendę, po czym złożyła dokładniejsze zeznania.
Jak się okazało, policja namierzyła właściwą grupę.
Teraz trzeba było ich tylko odszukać i złapać.
- Planujemy wieczorem dostać się do ich kryjówki- mówił komendant- Jest nią stary magazyn nieczynnej kopalni. Być może tam jest przechowywana dziewczynka.
Lily słuchając tego aż płakała ze szczęścia. Miała wielkie nadzieje na to, że jeszcze dzisiaj Tania Tereska do niej wróci.
Wizyta się skończyła i małżeństwo musiało wrócić do domu.
Ale Dustin miał jeszcze jedną, ważną prośbę…
- Panie komendancie- zwrócił się do niego- Jeśli jest to możliwe, chciałbym wziąć udział w tej akcji.
- Nie ma sprawy- oznajmił z uśmiechem policjant- Damy panu znać, żeby pan się zjawił
Dustin z uśmiechem wyszedł z komisariatu.
http://img142.imageshack.us/img142/6709/19cp3.jpg

***

- Dlaczego mnie tego też nie załatwiłeś?- pytała z wyrzutem Lily
http://img142.imageshack.us/img142/1512/20yy0.jpg
- W twoim stanie byłoby to ryzykowne- oznajmił Dustin- A poza tym, akcja może być niebezpieczna. Jeśliby ci się coś stało…
Obróciła głowę ze zrezygnowaniem, po czym kontynuowała jedzenie (rozmowa toczyła się podczas kolacji).
- Lily, proszę, nie gniewaj się na mnie-spojrzał na nią proszącym wzrokiem
Podniosła głowę.
- OK, w porządku- oznajmiła przyciszonym głosikiem- Ja wiem, że ty to robisz dla mojego dobra.
Przesłał jej uśmiech.

Zaraz potem zadzwonił telefon. Dustin wstał i poszedł go odebrać.
- Panie Wing, za pół godziny zaczynamy…- oznajmił męski głos.
On wiedział, co to oznacza…

***

Miał być bonus, no ale niestety... :(
Byłam w trakcie przygotowań, gdy mój mały kuzyn wyłączył mi zasilanie :/
I odechciało mi się :(
Ale nadrobię ;) Jak się uda, to może jeszcze dzisiaj, ale nie daję 100% gwarancji.

Gio 10.11.2008 16:34

Odp: Szansa
 
No dobra. Przeczytałem i myślę, że niestety jest to Twój najgorzy z dotychczasowych docinków. Nie wiem od czego zacząć. Zacznę może tak.
NIe podoba mi się zachowanie Dustina. Kiedy wyszedł ze szpitala od Lily to przecież każdy ojciec o zdrowych myślach jak najszybciej skontaktował się z policją, albo działął na własną rękę, a nie wypalał paczkę papierosów, a później jakby nigdy nic pójśc spać. To taki błąd logiczny. Znowu trochę opisów, nawet uczuć, ale ciągle według mnie nie wiele, ale jak to mówią liczy jakość a nie ilość, a te Twoje są naprawdę dobrej jakości, pomijając to, że urzywasz w nich wręcz profesjonalnych słów a Twój język pisania jest coraz to bardziej wyrafinowany.
Po drugie, wątpie, aby policja tak o zgodziła się, by Dustin- zwykły mężczyzna z ulicy- mógł wziąć udział w tak poważnej akcji. Z tego co wiem, może pozwolić jedynie na obserwowanie całego zdarzenia bez wkładu własnego. Nie wiem co sądzić o tym odcinku. Poprzedni był najciekawszy, ale ten też jest świetny, tylko mniej udany od poprzedniego. Postawię Ci 9.5/10 i jestem ciekaw jaki to bonus miał być...:) Pozdrawiam!

Edit: O! Pierwszy :D

ptasie mleczko 10.11.2008 17:19

Odp: Szansa
 
Jak zobaczyłam, że dałaś odcinek to aż poszłam po herbatę i cuksa, ale na wstępie muszę Cię skarcić, jak mogłaś tak opisać uczucia Dustina po stracie córki , to nie prawda!! że mężczyźni mniej przeżywają stratę swoich pociech, oni po prostu tego nie okazują, bo takie są normy społeczne, mężczyzna nie może płakać ani lamentować, musi być opanowany i twardy, ale to wcale nie znaczy, że mniej przeżywa, w tym przypadku powiedziałabym, że nawet bardziej bo córeczki są zawsze "tatusiowe" (wiem z doświadczenia ;)). Po drugie, muszę się zgodzić z Atlantisem, skąd Ci przyszło do głowy, że policja zgodziłaby się na udział w akcji zwykłego, szarego obywatela, chyba, że Dustin ma jakieś przeszkolenie antyterrorystyczne czy cuś o czym my nie wiemy. Ogólnie to muszę Ci przyznać okoliczności łagodzące, gdyż bardzo trudno opisać uczucia rodziców po stracie dziecka, bo trudno przewidzieć jak dany człowiek zachowałby się w danej sytuacji i nie zgadzam się z Atlantisem, że to było nienaturalne zachowanie, Dustin wiedział już, że policja jest poinformowana i cały czas szuka Tanii, papierosy wypalił z nerwów, mógł też przeżywać chwilowy szok i mogło do niego jeszcze nie dotrzeć co się właściwie stało dlatego przespał noc normalnie, czasem też organizm sam odmawia posłuszeństwa, przypominam bowiem, że Dustin miał za sobą długą, męczącą podróż i emocje związane z ratowaniem Lily
Podsumowując odcinek może nie rzucający na kolana, ale taka była jego specyfika, musiał zostać zawarty rozwój wydarzeń, czekam więc z niecierpliwością na tą akcję ratowania Tani Tereski (mnie tam wcale nie przeszkadza, że ją tak nazywają, może to mieć z czymś związek, każda rodzina ma jakieś swoje przyzwyczajenia)

Edit: Jeszcze takie wyrażenia jak np.
-Lily była na załamaniu nerwowym - lepiej by było Lily była bliska załamania nerwowego lub Lily była na skraju załamania nerwowego

-oprócz straty jedynej córeczki, straciły również - straciłby

-Powoli zapił wodą.- popił (lepiej, zapił to mi się kojarzy jakby pił całą noc, nie koniecznie .. ekhem wodę ;))

-Panie doktorze, czy moja żona mogłaby dostać przepustkę na jakąś godzinę?- zapytał Dustin.
Właśnie znajdywał w gabinecie lekarza nadzorującego stan Lily. - zapytał Dustin, gdy znalazł się już w gabinecie ...

B) się rozbuchałam, niech mnie ktoś powstrzyma ;)

Libby 10.11.2008 17:50

Odp: Szansa
 
Zacznę od tego, że jakoś tak pobieżnie/łagodnie potraktowałaś uczucia Dustina po stracie córki. Ojcowie zazwyczaj mają to do siebie, że wskoczyliby w ogień za swoimi córeczkami, więc nie uwierzę, że tak słabo się tym wszystkim przejął. Nie sądzę też, by policja zgodziła się na udział w akcji zwykłego cywila.
Ogólnie odcinek mi się podobał;). Ładne zdjęcia.
Ciekawe jak opiszesz akcję odbijania Tanii.
Napisałaś, że to może być miejsce przechowywania Tanii. Przechowywać można rzecz. Bardziej by pasowało raczej, że ją przetrzymują;).
Czekam na kolejny odcinek:).

Vipera 10.11.2008 19:11

Odp: Szansa
 
Ostatnio staram się oszczędzać oczy, ale dzisiaj zrobiłam wyjątek. Na razie przeczytałam jeden odcinek... więcej niestety nie dałam rady:( oczy łzawią, że szok. Resztę kiedy indziej. Na podstawie I odc stwierdzam, że zrobiłaś bardzo ładne zdjęcia i treść też jest interesująca, chociaż wolę fantasy. Będę tu zaglądać;) z oceną się jeszcze wstrzymam.

niepokorna 10.11.2008 20:10

Odp: Szansa
 
No to teraz ja. Początki bywają trudne, nawet jeżeli jest to któreś z koleji fotostory. Podobają mi się plastyczne opisy, ale niestety muszę przyznać rację moim poprzednikom. Jeżeli zależałoby mi na dobru dziecka, nawet nie proponowałabym wzięcia udziału w akcji. Wydaje mi się, że kojarzę skądś tę bródkę, ale pomińmy to ;).
Dziwne, że Lily miała wyrzuty do Dustina, że nie załatwił jej tego. Przecież ona mdleje pod przepływem wrażeń
Ogólnie podoba mi się, ale mogłaś jednak doszlifować ten odcinek. Ach Dustin, Dustin... nieładnie palić i robić mi apetytu :P.
Ale przecież obiecałaś nam, że potem pojawi się Dustinowy Dustin , tak więc wierzę, że akcja będzie :)
Z przykrością muszę Ci postawić 9/10 :(

Nyks 10.11.2008 20:11

Odp: Szansa
 
Więc tak... Zacznę może od plusów. Bardzo fajne zdjęcia i akcja się rozwija, budujesz napięcie. I to niestety byłoby na tyle. Teraz minusy. Po pierwsze długość odcinka. Zbyt krótki. Po drugie czy Dustin nie kochał tego dziecka? Wiesz, ja rozumiem, że to był szok i w ogóle, ale on przychodzi do domu, wypala paczkę papierosów i idzie spać? "Trudno, stało się" Tak? Nie podobają mi się dialogi. Takie proste, niczym nie "ozdobione". Po za tym coraz prostszy język, opisy dość ubogie... Mało zdjęć. I jeszcze takie coś:

-Mogę wam pomóc odzyskać dziecko, na który mi nie zależy, ale moja żona przeżywa załamanie nerwowe, a nie po to je utrzymywałem, żeby Lily teraz wylądowała w wariatkowie, a Tania Tereska została gdzieś zamordowana?
-Tak oczywiście. Może pan narazić się na śmiertelne niebezpieczeństwo i odnaleźć Tanię Tereskę Wing. Nie mam nic przeciwko.
Bezuczuciowo i nielogicznie.

To tyle co mam do powiedzenia. Zawiodłaś mnie:( 6/10

Liv 10.11.2008 20:28

Odp: Szansa
 
Na pewno nie chcielibyście widzieć, w jakim ja jestem stanie.
A z resztą, co Wy macie do tego...
Tak złych komentarzy jak teraz nie miałam nawet wtedy, kiedy wstawiałam "jedynkę". Ale wtedy byłam przekonana co do swoich możliwości...
Chyba jednak zły temat wybrałam na FS i ta odmienność strasznie w Was uderza, a we mnie uderzają te niskie oceny :(
No i nie wiem... Jeśli tak dalej pójdzie, to czwarty odcinek też okaże się klapą (a strasznie mi na nim zależy, bo wyszłyby mi fajne opisy). Logiczność i realistyczność sytuacji.
To mnie dobiło.
I być może pod tym względem czwarty odcinek znów będzie klapą... :(

Kiedy wstawię, nie wiem. Muszę znaleźć czas by się pozbierać. Skoro boję się już czytać komentarza, to już jest naprawdę źle :(
Ale moja duma nie pozwoli mi przerwać pisania, więc nie bójcie się, ale z nadzieją wyczekujcie odcinka, który zakończy serię upadków i podniesie FS z gruzów.
Ale kiedy taki będzie... Nie wiem :(

Intenso 11.11.2008 14:49

Odp: Szansa
 
tak masz rację, nic na siłę, nie twórz, niech najdzie cię wena, a domki chętnie obejrzę :)
Co do FS, odcinek i ogólnie całe FS, jakieś takie smutne, takie suche itp. 8/10

Liv 13.11.2008 15:20

Odp: Szansa
 
I jest!
Zapowiadany bonus, czyli domek naszych bohaterów:
http://forum.thesims.pl/showthread.p...ewpost&t=47803

Zapraszam do oglądania i oceniania :)

mienso 14.11.2008 12:46

Odp: Szansa
 
Halinów? Czyżbyś mieszkała w tym mieście? Witam sąsiadkę!
Ok. To lecimy:
1. Bardzo dobre zdjęcia
2. Ciekawa fabuła
3. I jest git ;)

Liv 14.11.2008 13:58

Odp: Szansa
 
Nie, ja mieszkam na Śląsku ;)

Tylko dla Lily wybrałam właśnie Halinów, bo leży blisko tego cudownego miasta, jakim jest Warszawa (jestem w niej zakochana :))
Nie spodziewałam się, że ktoś z forum mieszka w Halinowie... No cóż, może za parę lat spotkasz tam Lily ;)

Chyba wena będzie musiała mi przymusowo wrócić. Startuję w konkursie i muszę napisać przynajmniej ładne dwie strony z całą masą opisów... A zależy mi na tym, bo oprócz szóstki z polskiego są całkiem fajne nagrody.
Chociaż w sumie... Nie mam teraz czasu na pisanie. Ocenki do bani, a zbliża się koniec semestru.
Z resztą, sami wiecie jak jest...

@down: Dziękuję :)

Liv 18.11.2008 20:02

Odp: Szansa
 
Nie cieszcie się na zapas... To jeszcze nie jest to. Wena po części mi wróciła, ale to jednak jeszcze nie jest wielki powrót.
Niektóre fragmenty są takie jakie powinny być (w szczególności środek). Początek i końcówka takie jakieś, ale zostawiłam to takimi jakie są.
To moje zdanie. Naprawdę nie zdziwię się, jeśli potwierdzicie albo napiszecie, że nadal jest do d****.

IV
Powrót do domu


Dojeżdżali. Mimo, że nikt mu tego nie powiedział wprost, on to czuł.
Czuł, że być może to będą jedne z najcięższych minut w jego życiu…
Teraz mogło się wydarzyć dosłownie wszystko. Akcja mogłaby być skierowana na najróżniejsze tory…
Było ich tak dużo, że nie sposób zgadnąć, którą Los wybierze kombinację.
Przed każdą jednak czuł strach.
Nie miał pojęcia, kim byli ludzie, którzy ośmielili się zabrać jego córeczkę. Przecież mogły to być bestie żywiące się tylko ludzkim cierpieniem. Śmierć, rozpacz- to było coś, co było dla nich niemalże pożywieniem dla dusz, którymi zawładnęły szatańskie moce.
Tacy zdolni są do każdej, nawet najokrutniejszej zbrodni…
Ale czy zrobiliby to tej małej, bezbronnej dziewczynce?
Czy zrobiliby to jej matce, truchlejącej ze strachu o ukochane dziecko?

Serce mu się ścisnęło. Niepokój ogarniał jego duszę.
Przecież zaraz się rozpocznie…
Nie, już się rozpoczęło…
Choćby nawet chciał, stąd nie było ucieczki.

Ale nie chciał uciekać. Nie mógł.
Musiał temu stawić czoło. Skoro już się zdecydował, nie może się wycofać. Jego duma na to nie pozwalała.
Pójdzie tam, znajdzie ją całą i zdrową i zabierze do domu!
Tak!

Gdzieś tam głęboko zaczęła się wzbierać odwaga i nadzieja, że ostatecznie zakończy to piekło.

***

Samochód się zatrzymał w dróżce prowadzącej do lasu. Do magazynu było jeszcze parę minut drogi pieszo.

Cała brygada stróżów prawa wraz z Dustinem udała się w stronę kryjówki.

Tej nocy księżyc ukazał swoje piękne oblicze, rozświetlając wszystko, co tylko napotkał na swojej drodze.
Wszystko, co pod przykrywą ciemnej płachty nocy, teraz nabrało blasku i wyrwało się z mroku. W takie dni noce stawały się mniej straszne, a ludzie z chęcią wybierali się na wycieczki pod rozjaśnionym niebem.

On wiedział, że ta szczególna, księżycowa noc, zapadnie mu w pamięć na całe życie. Może jako jedna z najgorszych, albo i najszczęśliwszych…

***

- Panie Wing, na razie zostanie pan tutaj- oznajmił umundurowany mężczyzna- Musimy sprawdzić, czy teren jest „czysty”.
- Dobrze- zgodził się Dustin.

Wraz z nim zostało jeszcze paru innych policjantów. Reszta udała się w stronę starego, opuszczonego magazynu w pobliżu niedziałającego tartaku.

***

http://img396.imageshack.us/img396/3412/21fp6.jpg
Wpatrywał się w budynek ze strachem.
Tam była ona. Jego córeczka…
Przełknął ślinę.
Panował nad nim niepokój i zniecierpliwienie. Tak bardzo chciałby tam wejść, znaleźć to miejsce, gdzie była, i powiedzieć do niej „Zabiorę cię do domu”, do tego mocno ją przytulając, by tylko czuła się bezpieczna. Żeby wiedziała, że już po wszystkim…
Mijała kolejna minuta. On coraz bardziej się niecierpliwił.
„Kiedy oni w końcu wyjdą?!”- pytał się w duchu.
Magazyn wbrew pozorom nie był duży, więc co oni mogli tam tak długo robić?

Ale nagle…
- Czysto!- usłyszał zagłuszony dźwięk głosu.
Jak szaleniec rzucił się w tamtą stronę. Zaraz tam będzie… Uratuje ją.

***

Rozejrzał się po wnętrzu. Było tu pełno starych, przerdzewiałych maszyn, nadających się tylko i wyłącznie na złom.
Czy tu, gdzieś między nimi była Tania Tereska?
„Nie…”- stwierdził.
Wzrokiem zaczął szukać jakichś drzwi.
Zamiast nich znalazł schody. Pobiegł w ich stronę…
- Proszę wracać! To niebezpieczne!- krzyknął ktoś za nim.
Ale on nie słuchał.

***

Wbrew swojemu wyglądowi, okazały się dosyć stabilne. Fakt, gdzieniegdzie brakowało stopni, ale to nie było aż taką przeszkodą, by nie móc dostać się na piętro.

Podłoga z desek o bardzo prymitywnym wykonaniu, nie była w najlepszym stanie. Były one zbutwiałe i nadawały się tylko i wyłącznie do wymiany.
Ściany pozostawały w surowym stanie- ceglane, bez żadnego strupka farby.

Rozglądnął się.
Dopiero po chwili dostrzegł trójkę zielonych drzwi. W jednych z nich zauważył zatrzask.
http://img396.imageshack.us/img396/9053/22ef3.jpg
Serce gwałtownie przyspieszyło. Tak, to tam musi być ona!
Przystawił ucho do drzwi. Usłyszał cichutki płacz…

Teraz i z jego oczu popłynęły łzy. Żyje!
Ogarnęła go szaleńcza radość. Uśmiechnął się przez łzy.
Szybko złamał zabezpieczenie i gwałtownie otworzył drzwi.

***

Całe pomieszczenie było zewsząd oświetlone blaskiem księżyca.
I nagle w jednym z rogów dostrzega maleńką, skuloną postać.
Bez najmniejszego namysłu podchodzi do niej.
- Taniuś- mówi łagodnie, ściszonym głosem, łapiąc ją za rączkę.
Dziewczynka podnosi główkę.
Na jej pięknej gładkiej twarzyczce oprócz łez, widać jeszcze świeżą ranę, widniejącą na prawym policzku.
http://img510.imageshack.us/img510/8641/23yu5.jpg
Spogląda na niego wzrokiem pełnym strachu i niepewności. Nie poznaje go.
- Taniuś…- głos mu lekko drży- To ja, tatuś…
Dziewczynka uważniej mu się przygląda.
Jemu prawie, że pęka serce. Czy ona go naprawdę nie rozpoznaje?
Ale nagle…
Dziewczynka wstaje i owija swoje zmarznięte rączki wokół jego szyi.
Co to była dla niego za ulga!
Kamień spadł mu z serca.
Mocno ją do siebie przytulił.
http://img80.imageshack.us/img80/152/24tq0.jpg
- Zabiorę cię do domu, do mamy…- mówił przez łzy. Przez łzy szczęścia.

***

Po zakończonej akcji Dustin zabrał dziewczynkę do szpitala.
Nie wiedział, czy rana jest bardzo poważna i czy w ogóle wszystko jest z nią dobrze.
Lekarka przemyła jej ranę i założyła opatrunek.
Jak się okazało, nie miała żadnego poważniejszego uszczerbku na zdrowiu, z czego jej ojciec bardzo się ucieszył.
Zaraz potem pojechali prosto w stronę domu.

***

Zegar wybijał właśnie dziesiątą wieczorem.
Lily, odziana w nocną koszulę, od jakiegoś czasu wypatrywała, czy nie wracają.
Dustin i Tania…
Nie mogła pójść spać, dopóki jeszcze dziś się z nią nie zobaczy. Dopóki jej serce nie zazna spokoju.
Dzielnie walczyła ze zmęczeniem, mimo, iż nie było to wcale takie proste.
Ale… W końcu!
Usłyszała warkot silnika. Wrócili!
Uradowała się tym niezmiernie. Uśmiech pełen oczekiwania wstąpił na jej usta.
Jeszcze tylko chwila…

***

- Taniuś!
Tak, tego jej było trzeba.
To znowu ona, jej Słoneczko… Znów będzie rozświetlać mroki szarego, ponurego dnia codziennego. Znowu usłyszy jej piękny, dziecięcy głosik, bardzo przypominający jej własny. Każdy kolejny dzień zacznie z nią.
Tak jak to zawsze było.

Prawie, że postradała zmysły ze szczęścia. Nie chciała puścić małej z uścisku… Dopiero interwencja jej męża przyniosła skutek.
W jej 26 latach życia bywało wiele pięknych, niezwykłych wieczorów, ale ten wpisywał się w czołówkę.
Utraciła skarb, ale go odzyskała- to było piękniejsze, niż cokolwiek innego.
To się wydarzyło tego wieczora, 24 listopada 2024 roku…

***

Tym razem to pan Wing przejął codzienny obowiązek swojej żony polegający na położeniu Tanii Tereski spać.
Postarał się zrobić to w miarę szybko, gdyż widział, że ta mała również była zmęczona.
http://img353.imageshack.us/img353/5875/25bw6.jpg
„W końcu zasnęła”- pomyślał, obserwując córeczkę.
Uśmiechnął się. Nigdy nie podejrzewał, że kiedyś tak będzie go cieszył widok spokojnie śpiącego dziecka.
Po cichutku opuścił różowy pokoik.

***

Wziął jeszcze szybki prysznic, a po nim ostatecznie udał się do sypialni, by odpocząć po całym dniu.

- Ty jeszcze nie śpisz?- zapytał zdziwiony żonę- Przecież byłaś zmęczona…
Lily siedziała pod kołdrą, z utkwionym w suficie wzrokiem.
Zaraz jednak odwróciła głowę w stronę czarnowłosego.
- Jakoś nie umiałam zasnąć…- skłamała. Bardzo chciało jej się spać, ale…
- Po co kręcisz?- zapytał Dustin, wyczuwając w tym co powiedziała nieprawdę- Mnie nie oszukasz…
- No dobra. Chciałam ci jeszcze coś powiedzieć.
- A nie może to poczekać do rana?
- Nie. Bo widzisz…
On zmarszczył czoło, jakby nie rozumiejąc jej.
- Dziękuję…
- Za co?
- Za to, że byłeś i jesteś.
- I zawsze będę- dodał, przesyłając jej szczery uśmiech.
I ona się uśmiechnęła.
http://img80.imageshack.us/img80/4038/26lo6.jpg
Zaraz potem opadła na poduszkę i zasnęła.
Ucałował ją na dobranoc.
„Boże, dzięki Ci za te dwie istotki, które tak kocham”- pomyślał z wdzięcznością, po czym sam odpłynął do krainy snów…

***

Wspominałam Wam o rocznicy.
Tak, otóż dokładnie rok temu, 18 listopada 2007 roku, wtedy jeszcze uczennica pierwszej klasy, niezarejestrowana tutaj, wpadłam na pomysł napisania FS. Był nim oczywiście "A neverending dream".

Od tego się zaczęło:
http://img412.imageshack.us/img412/921/beztytuu2wl1.png

A tutaj pierwsza strona scenariusza. Ja NAPRAWDĘ według tego pisałam odcinki :)
(I pierwsza propozycja jak widać miało być "Cienie przeszłości" ;))
http://img83.imageshack.us/img83/4759/beztytuu3pb5.jpg

ptasie mleczko 18.11.2008 20:47

Odp: Szansa
 
Wcale nie uważam, żeby początek i koniec były gorsze od środka, zwłaszcza początek, te przeżycia Dustina, bardzo ładnie to opisałaś ;). Zapowiadałaś, że będzie odbicie Tani i było, tylko zastanawia mnie, gdzie w tym czasie byli porywacze? może uciekli gdy skądś się dowiedzieli, że szykuje się obława? wypadałoby o tym wspomnieć, i skąd Lily wiedziała, że Dustin wraca z Tanią? Akcja mogła się przecież nie udać, mogło stać się najgorsze, lub mogło chodzić o zupełnie inną dziewczynkę. Chyba, że Dustin wcześniej uspokoił żonę telefonem, ale też nic nie było o tym wspomniane. No i wciąż nurtuje mnie kim byli ci porywacze i po co porwali małą, no chyba, że to się jeszcze wyjaśni ...
A tak w ogóle to ja się czuję inwigilowana, teksty Dustina są dziwnie znajome :P np. ten "Po co kręcisz?" :P oj Ty ...
Mimo wszystko muszę Ci powiedzieć, tylko bez jakiś załamań mi tu proszę, że wyczuwalna jest Twoja rezygnacja, czuć to, że nie wkładasz w to już tyle pasji i że pisanie nie sprawia Ci już tyle samo przyjemności co na początku. Ja przynajmniej jak to czytałam, czułam taką jakąś obawę autorki, co powiedzą jak to przeczytają i czy będzie się podobało, przez co straciłaś nieco tej radości, która wcześniej tak mi się podobała i przyciągała jak magnes do tego FS. Za bardzo się tymi opiniami przejęłaś. Powiem Ci, że jeśli Tobie to będzie sprawiało przyjemność i radość, to czytelnicy to wyczują, pomimo nawet jakichś tam błędów czy coś ... tak więc wrzuć troszkę na luz, nie spiesz się i czerp radość z pisania, tego Ci życzę :)
No i gratuluję rocznicy, z wielkim zaciekawieniem obejrzałam skany Twoich zapisek i jestem pod wrażeniem Twojego profesjonalizmu, szczegółowego planu, rozpisania tego wszystkiego itd. ja tak nie potrafię :/ jak coś piszę to zawsze na żywioł a potem wychodzi jakieś byle co ...
To była prawdziwa gratka dla stałego czytelnika :) pozdrawiam

Panna Lawenda 18.11.2008 21:01

Odp: Szansa
 
Bardzo fajny odcinek Livi. Choć trochę dziwi mnie to, że dziewczynka była sama.
A może ci porywacze po nią wrócą? :O
No, więc tak. Bardzo dobra długość odcinków. Nie za długie, nie za krótkie.
Zdjęcia też są ok. No i fabuła. Ciekawa jestem co ty zrobisz, bo jeśli nie będzie to miało wspólnego z porywaczami to w ogóle nie przewiduję co się stanie.
Co ty znów wymyślisz Livi? :P
No nic, nie pozostaje nic innego jak czekać na następny odcinek ;)
Życzę weny!
Pozdrawiam,
Dyskotekowa

Vipera 18.11.2008 21:14

Odp: Szansa
 
Właściwie, to wszystko co chciałam napisać... zostało już napisane przez poprzedniczki:P Mnie osobiście, najbardziej podobał się początek. Ładnie opisane uczucia i przemyślenia, ojca. Aż sama się zestresowałam!
Jednego, czego mi brakowało... to porywaczy, no ale co tam... i tak odcinek mi się podobał;)
Czekam na następny...

Libby 19.11.2008 08:01

Odp: Szansa
 
Bardzo ładny odcinek.:)
Trochę dziwi mnie to, że Tani nikt nie pilnował i policja nie zatrzymała Dustina, gdy chciał wejść na górę. Powiedzieli, że jest czysto a wygląda na to, że nawet nie sprawdzili góry.
Ładne zdjęcia.
Cieszę się, że Tani nic się nie stało:).
Dustin dziękował za dwie istoty a co z drugim dzieckiem :P?
To już rok, szybko minęło.
Czekam na kolejny odcinek. Ten mi się podobał;).

Liv 19.11.2008 18:02

Odp: Szansa
 
Dzięki za wszystkie dotychczasowe komentarze :)
Widzę, że osiągnęłam zamierzany efekt. Postawiłam sobie w FS jeszcze jeden, bardzo ważny cel, który będę się starała realizować...
Widzę, ze zastanawia Was, co z porywaczami. To jest wątek poboczny, bo akcja będzie dotyczyła czegoś innego, aczkolwiek konsekwencje tego co się stało będą przyczyną dalszego rozwoju wydarzeń. Zdradzę tylko, że Dustin popadnie w poważne kłopoty, które spowodują "załamanie się" rodziny.
I uprzedzam: "trójka" jest smutnym FS, więc przyzwyczajcie się do tego. Bardzo chciałbym, żeby w niektórych momentach, Wy, czytelnicy, popłakalibyście się. Ja sama często płaczę pisząc kolejne odcinki...

I reszta wyjaśnień:
"Dustin dziękował za dwie istoty a co z drugim dzieckiem?"
Brałam pod uwagę to, że jednak to dziecko jeszcze się nie narodziło ;)
"wypadałoby o tym wspomnieć, i skąd Lily wiedziała, że Dustin wraca z Tanią?"
Przecież to wyjaśniłam... "Usłyszała warkot silnika. Wrócili!"
"A tak w ogóle to ja się czuję inwigilowana, teksty Dustina są dziwnie znajome np. ten "Po co kręcisz?" "
Chciałam, żeby to było... po naszemu ;)
"Mimo wszystko muszę Ci powiedzieć, tylko bez jakiś załamań mi tu proszę, że wyczuwalna jest Twoja rezygnacja, czuć to, że nie wkładasz w to już tyle pasji i że pisanie nie sprawia Ci już tyle samo przyjemności co na początku."
Masz rację. Trochę nie radzę sobie z wybranym tematem, muszę przyznać. Chociaż staram się... :/
Wiem, że FS nie jest do końca dopracowane. Staram się z opisami, z dialogami ale z "życiowością" mi nie idzie :(
"straciłaś nieco tej radości"
Bo wiem, że mi to nie idzie.
"No i gratuluję rocznicy, z wielkim zaciekawieniem obejrzałam skany Twoich zapisek i jestem pod wrażeniem Twojego profesjonalizmu, szczegółowego planu, rozpisania tego wszystkiego"
Thx :). Jeszcze dorzucę więcej takich bonusów, np. z "Powrotu..." a nawet teraz z "Szansy" :)
Ale to nie jedyne bonusy. Mam przewidziane także tzw. odcinki specjalne, czyli niektóre ważne momenty od zakończenia AND2 do początku AND3 :)
"Co ty znów wymyślisz Livi?"
Wymyślić to jedno, a napisać drugie :P
Często jest tak, ze pisząc improwizuję, tzn. wpadam na jakiś wcześniej nie przewidziany pomysł i wplatam go w tekst.
Jak myślicie, czy bilet Dustina do Polski w AND 2 miałam zaplanowane?
Oczywiście, że NIE! Wymyśliłam w trakcie pisania ;)
"Ładnie opisane uczucia i przemyślenia, ojca. Aż sama się zestresowałam!"
O to mi chodziło.

I uogólniając: będzie przerwa w pisaniu. 5 odcinka spodziewajcie się na początku grudnia. Musze się skupić na nauce, a nie na graniu w Simsy i pisaniu FS.
Jak wyjdę z tarapatów (ocenowych), to wezmę się za pisanie.

Gio 19.11.2008 19:03

Odp: Szansa
 
Muszę powiedzieć, że Lily na ostatnim zdjęciu wygląda wprost zjawiskowo! Tak nawiasem, to myślałem, że ma ciemniejszę karnację i oczy koloru metalicznego, ale to szczegół.
Bardzo fajny odcinek, jednak- nie ukrywam- liczył na większe rozwinięcie akcji z policją. Stało się to jakoś tak szybko, że prawie wcale nie poczułem emocji. Zadnych utrudnień, nic? Skoro teraz nie było nic z tymi porywaczami, to w next odcinkiu na pewno musi być, bo coś dziwne, że Dustinowi tak łatwo poszło. To wręcz nie możliwe. Takie szczęśliwe znalezienie. Coś kombinujesz ;)
Mi najbardziej podobał się początek :) Bardzo fajne opisy, ale prosiłbym więcej :) Twój styl pisania jest coraz bardziej profesjonalny, tak jak samo podejście do sprawy (ja też kiedyś prowadziłem zapiski, ale doszedłem do wniosku, że się nie opłaca, gdyż i tak zawsze w trakcie pisania wpadnę na inny pomysł i wszystko pozmieniam).
Cóż. Nie miałbym czystego sumienia, gdybym nie wspomniał o gigantycznym nagromadzeniu dialogów w ostatniej części odcinka. Brakuje mi uczuć, przede wszystkim uczuć, które zaś bardzo ładnie opisałas w scenie, gdy znalazła się Tania Tereska.
Moja ocenka to 9/10. Czuję lekki niedosyt. Pozdrawiam :)!

Kliii 24.11.2008 20:00

Odp: Szansa
 
Na początku powiem, że czytałam i Neverending Dream'a i Powrót do Przeszłości, tylko dopiero wtedy, gdy te tematy były zamknięte :D

Co do tego "Szansy"...spodziewałam się czegoś lepszego po Tobie, tj. początek bardzo mnie rozczarował, teraz powoli robi się coraz lepiej. Jak dla mnie za dużo jest dialogów i za malo opisów (a opisy wychodzą Ci świetnie, częściej płaczę przy opisie przyrody by Liv niż przy momencie, w którym zamierzone było, by czytelnicy się wzruszyli). Temat na razie jest inny jest niż w Twoich poprzednich fs'ach, widać, że chciałaś wprowadzić coś nowego, ale ja bardziej preferuję temat a'la Powrót do Przeszłości, bo zdecydowanie bardziej wychodzi Ci temat "pogmatwane życie" niż "kryminalne zagadki", ale po Twoich postach wywnioskowałam, że tylko na razie temat tego fs jest taki (na szczęście :D). Pisałaś też, że to fs będzie smutne. Bardzo dobrze :) Tęsknię za "czarną stroną" Dustina :D

Ocana to 9/10
I powtarzam: Więcej opisów, proszę :)

Liv 02.12.2008 20:16

Odp: Szansa
 
Można powiedzieć, że wena mi wróciła. Nie wiem, czy to oby na pewno dobrze… Zachciało mi się pisać i pisałam z dużo większym entuzjazmem, gdzieniegdzie w tekście znajdziecie tego przykłady.
Tekst jest troszkę bardziej zespolony. Starałam się, by jak najmniej zdań było od nowej linijki. Muszę się tak nauczyć pisać- przede wszystkim ze względy na oceny. Moja polonistka, która mi to również zasugerowała, powiedziała, że jeśli dalej będę pisać „po staremu” będę miała obniżone oceny (a na ocenach z polskiego bardzo mi zależy).
Odcinek dwuczęściowy. Część pierwsza dzisiaj, druga- nie wiem.
Mam nadzieję, że chociaż trochę się Wam spodoba :/ Nie starałam się nad nim za bardzo, bo jest pisany jak większość z AND i AND2- z weną i chęcią. Może to dostrzeżecie.

A, i opisów jest tyle co kot napłakał i naprawdę nie sądzę, żeby to się prędko zmieniło.


V
Część I
Plan doskonały


25 XI


http://img149.imageshack.us/img149/4485/27rs4.jpg
Obudził się. Coś nie dawało mu spać… Z szafki wyciągnął komórkę. Była dopiero czwarta nad ranem.
Pokój tonął w ciemności. Za oknem dało się słyszeć szum wiatru i dźwięk drobnych, deszczowych kropelek. Tak- znowu padało.
Lily spała w najlepsze ze spokojną miną. „Chyba coś fajnego jej się śni”- pomyślał, lekko się uśmiechając czarnowłosy, po czym podążył w stronę kuchni.
Przyjechał do domu głównie po to, żeby się wyspać, a tu taka klapa… Trudno, kolejny dzień z podkrążonymi oczyma go nie zbawi… Szybko wydobył z lodówki butelkę wody mineralnej, oczywiście niegazowanej. Nawet nie sięgnął po szklankę, tylko od razu opadł na krzesło i pociągnął dwa mocne łyki, po czym odstawił butelkę na stole. I nagle…
Kartka. Formatu A5 zgięta wpół. Bardzo zdziwił się na jej widok. Lily zawsze chowała gdzieś takie papiery, a nie zostawiała na wierzchu tak jak teraz. Zdawał sobie sprawę, że nie powinien jej ruszać, skoro należy do jego żony, ale jakaś wewnętrzna siła kazała mu do niej zajrzeć. Energicznie wziął kawałek papieru i zaczął czytać.
http://img76.imageshack.us/img76/7914/gggetnu5.jpg
Wyszczerzył oczy ze zdziwienia. „Boże…”- był tak zszokowany, że nic innego nie umiał wymyślić.
Nasunęło mu się pytanie „Co teraz?”. Pewnie porywacze już wiedzieli, że dziewczynka została odbita…
Pewien pomysł zaświtał mu w głowie. Złowieszczy uśmiech wstąpił na jego usta…
Zrozumiał, że nadarzyła się świetna okazja. Jeśli porywacze pomyślą, jaka Lily jest naiwna, pewnie przyjadą na spotkanie oczekując jej… Z resztą, grupa przestępcza była i tak beznadziejnie i kiepsko zorganizowana, więc tym bardziej wzrastało podobieństwo, że się któryś z nich tam pojawi. Wpierw jednak musi zdobyć jakieś rysopisy porywaczy, aby udało mu się któregoś z nich zidentyfikować. Jak zdobędzie opisy, to po prostu pojedzie i stłucze jednego z nich. Za Tanię, za Lily… Zemści się. W końcu skoro nadarzyła się taka okazja, dlaczego miałby tego nie zrobić?

Jeszcze raz to sobie wszystko przemyślał. Zapomniał o jednym… Jak się wytłumaczy policji i żonie?
Nie było innej rady. Jeśli powie prawdę, nic nie wyjdzie, bo policja go nie dopuści do dokumentów, a Lily mu na to nie pozwoli… Musiał skłamać, innej rady nie było. A z resztą, i tak się nikt nie dowie…
Triumfalny uśmiech wstąpił na jego twarz. Na pewno mu się uda… Pożałują, że ośmielili się zabrać jego córkę… Na długo go popamiętają. Zemsta będzie słodka...
http://img100.imageshack.us/img100/8838/28xe5.jpg

***

http://img100.imageshack.us/img100/9379/29ll0.jpg
- Dustin, skoczyłbyś po chleb?- zapytała męża widząc, że właśnie kończy pić kawę.
Dochodziła dziesiąta. Wszyscy mieszkańcy domu na Polnej 28 byli już na nogach. Lily, jeszcze nieubrana, krzątała się po kuchni, w międzyczasie przygotowując śniadanie Tanii Teresce. Jej mąż, który najpóźniej z nich wszystkich stanął (tak, potem jeszcze udało mu się zasnąć) siedział w ciszy i delektował się smakiem polskiej kawy, parzonej rękoma ukochanej (to nie było to samo…). Najmłodsza członkini rodziny, ubrana i uczesana, właśnie oglądała w telewizji przygody pewnego sympatycznego kota. Każdy miał czymś zaprzątnięte myśli, każdy coś robił…
W tym domu wiecznie się coś działo. W życiu codziennym państwa Wing nie było przestojów. Nie było czasu na nudę, zawsze na kogoś czekała jakaś praca do zrobienia. Nawet nie omijało to biednego Dustina. Miał bardzo wymagającą żonę, ale nie narzekał. W końcu, lepsza taka niż żadna…
Leniwie podniósł się ze swojego siedziska i odniósł pusty kubek do zmywarki.
- Only bread?- zapytał od niechcenia, w dodatku w ojczystym języku
- Dustin, mówiłam ci coś na ten temat…- skarciła męża spojrzeniem- W domu mówimy…
- … po polsku- dokończył- Odpuściłabyś sobie ten jeden jedyny raz.
- Jak tak bardzo chce ci się mówić po angielsku, to lepiej w ogóle się nie odzywaj- odparła- Chleb i jeszcze parę rzeczy.
Wręczyła mu listę zakupów i pieniądze. Dustin popatrzył na nią z półuśmiechem, po czym udał się w stronę garderoby, w celu cieplejszego przyodziania się.
- Pojadę do Real- oznajmił, przeglądając zawartość kartki. Lily pospiesznie rzuciła mu kluczyki. On na pożegnanie uśmiechnął się, po czym zniknął za drzwiami.

***

„Nieźle to wykombinowałem”- pomyślał w duchu. Jego cel znajdował się w Warszawie, niedaleko komisariatu. Wszystko szło lepiej niż się spodziewał. Po zakupach wstąpi po drodze na posterunek. Zrobi co ma zrobić… i wraca.
Był bardzo z siebie dumny. Zarówno z pomysłu, a i pomału również z wykonania.

Załatwił sprawę z zakupami i zgodnie z następstwem pojechał w stronę „skarbnicy danych”.

***

- Panie Wing, czy coś się stało?- zapytał komendant nie kryjąc zdziwienia. Czarnowłosy był osobą, której najmniej się spodziewał w tym momencie.
http://img149.imageshack.us/img149/9826/30lv4.jpg
- Tak jakby- zaczął Dustin poważnym tonem- Chciałbym, by udostępnił mi pan rysopisy porywaczy mojej córki.
- Ale…- mina policjanta nie wskazywała nic dobrego- Po co one panu?
- Po prostu chciałbym wiedzieć, jak wyglądali, żeby, gdybym ich kiedyś zauważył mógł powiadomić was- odpowiedział bez zawahania. Po minie drugiego mężczyzny można było wywnioskować, że nie wyczuł w jego głosie łgarstwa. To dobrze…
- Z drugiej strony może się przecież pan zapytać żony- doprał po chwili namysłu komendant
Mógłby dalej go racjonalnie przekonywać, ale on nie miał na to czasu- jeszcze Lily zaczęłaby coś podejrzewać… Z portfela wyciągnął dwa banknoty dwustuzłotowe i wyciągnął je wprost przed drugiego mężczyznę.
- Teraz chyba mi pan nie odmówi- stwierdził z chytrym uśmieszkiem
Drugi mężczyzna zaczął się zastanawiać. Doskonale zdawał sobie sprawę, że nie powinien, że to nie w porządku… „Chociaż, w sumie, co mi szkodzi?”- w końcu doszedł do takiego wniosku.
- No dobrze… Niech panu będzie- odparł, po czym wziął łapówkę.
- Wiedziałem, że się dogadamy- powiedział Dustin, śmiejąc się chciwie.

Chwilę potem dokładnie przyjrzał się trzem rysunkom.
Jak się okazało, porywacze byli nawet młodsi od niego. Mogli mieć, góra… 25 lat? W dodatku wyglądali na słabeuszy. „Spokojnie dam sobie z nimi radę”- stwierdził z uśmiechem.
Po tych parunastu minutach spędzonych na komisariacie udał się w stronę domu.
- Ch*****- wściekł się spoglądając na zegarek- nie było go w domu przez prawie dwie godziny…
- Będę miał niezły opie**** w domu- stwierdził z wielkim niezadowoleniem.

***

- Tata psyjechiał!- krzyknęła dziewczynka.
Lily zaraz oderwała się od komputera i podeszła do framugi. Jakiś czas później w drzwiach pojawiła się oczekiwana przez nią osoba.
Nie ukrywała swojej wściekłości. Niecierpiała, gdy się spóźniał. Tak było już zawsze, przez te wszystkie lata ich znajomości. Wiedział o tym doskonale i dlatego prawie wcale się to nie zdarzało. A teraz? Zakupy mogły mu zająć maksymalnie godzinę, a jego nie było drugie tyle… Nagle zdarzyło się mu aż tak spóźnić. Coś było nie tak…
- Miło z twojej strony, że w końcu raczyłeś przyjechać do domu- przywitała go z ironią i niezadowoleniem- Co masz na swoje usprawiedliwienie?
- Przepraszam, wiem że nie powinienem- próbował pokazać po sobie, że naprawdę jest mu przykro
http://img519.imageshack.us/img519/2916/31wo5.jpg
- Na drogach było ślisko, a ty, z tego co zauważyłem, nawet nie zmieniłaś opon…
- Tak- potwierdziła blondynka
- No więc widzisz. Musiałem jechać powoli, a w dodatku, benzyna mi się skończyła…
- A mnie się wydawało, że jeszcze dość dużo jej zostało.
- No ale widzisz… A, i jeszcze była kolejka na stacji…
- Dobra, nie tłumacz się, rozumiem- przerwała Lily
- Naprawdę, bardzo cię przepraszam, ale nie mogłem, chociaż bardzo chciałem…
- OK, już w porządku- powiedziała z uśmiechem- Tylko wiesz…
- Wiem, to już się nie powtórzy- obiecał Dustin, po czym lekko cmoknął żonę w policzek.

„Dobrze, że moja Lily czasami jest TAKA łatwowierna”- zaśmiał się cicho, wypakowując jedzenie- „Ludzie czasami są głupi do niemożliwości… I bardzo dobrze”.
- Tatusiu!
Spojrzał w dół. Przy nim stał nikt inny, jak jego własna córeczka.
- Pobawis się ze mną?- zapytała, proszącym tonem
- Tak, już…
Schował torbę zakupową do szuflady, po czym ciągnięty przez dziewczynkę za rączkę udał się do różowego pokoiku.
„Przynajmniej koło dwóch godzin z głowy…”- pomyślał, widząc, co go czeka.
To jednak było NICZYM w porównaniu z tym, co miało się stać wieczorem…


***

KONIEC CZĘŚCI I

Vipera 02.12.2008 20:53

Odp: Szansa
 
Hmmm... jak to możliwe, że dziecko jest w domu, a porywacze nadal o tym nie wiedzą? coś tu jest nie tak. Poza tym, nie podoba mi się to "drugi mężczyzna" brzmi to nie ładnie...
Reszta w porządku, przynajmniej nie zauważyłam żadnych błędów i raczej nie mam się do czego przyczepić. Podobało mi się, czekam na kolejną część;)

ptasie mleczko 02.12.2008 21:27

Odp: Szansa
 
wow, jak zwykle gdy tylko zobaczyłam, że jest nowy odcinek włączyłam drżącą ręką i zaczęłam czytać chciwie (niestety cuksy mi się skończyły i musiałam tak o suchym pysku :() Widać na pierwszy rzut oka, że wróciła Ci chęć do pisania i ta taka ... no ... "iskierka" z czego bardzo się cieszę. Dzięki temu przy czytaniu nie czułam żadnego napięcia, czytało mi się płynnie, miło, szybko i tak fajnie. Ten list porywaczy, po prostu bomba ;) Ach ten Dustin, rogata dusza, wszystko musi zrobić po swojemu ;).
Jednakże mam kilka zastrzeżeń B)
1. czemu zrobiłaś z Lily taką zołzę, która robi ciągłe awantury z powodu błahostki? To Dustin musi rozliczać się z każdej godziny spędzonej poza domem? biedak, ja bym już dawno prysnęła gdzie pieprz rośnie. Nie podoba mi się taki uległy Dustin :( zbuntuj go trochę.
2."Miał bardzo wymagającą żonę, ale nie narzekał. W końcu, lepsza taka niż żadna…" :O - to zabrzmiało jakby Dustin ożenił się z Lily ot tak żeby nie być sam, a przecież on ją kochałłłł
3."parzonej rękoma ukochanej (to nie było to samo…)" - nie pasuje mi tu wg mnie lepiej by brzmiało np. to było właśnie to, albo to była kawa, a nie jakaś tam amerykańska lura

Więcej ale nie mam. Jestem z Ciebie dumna :)

Edit: aaa zapomniałabym, Twoja sygna mnie przeraziła :O co Ty tam wykombinowałaś dalej, sprężaj się z pisaniem bo umrę z ciekawości i będziesz mnie miała na sumieniu :P

Liv 02.12.2008 21:45

Odp: Szansa
 
Vipera- gdy Lily dostała ten list, trwała akcja uwalniania Tanii Tereski, więc porywacze byli gdzie indziej (chociażby dlatego, że musieli dostarczyć ową pogróżkę).
Ptasie mleczko...
AD.1: Zakupy mogły Dustinowi zająć maksymalnie godzinę. Jego "nie było drugie tyle", więc Lily miała powody do obaw.
AD.2: WRÓĆ do AND2. Przypomnij sobie Dustina. To chyba będzie wystarczająco trafna odpowiedź.
AD.3: Nie o to mi chodziło. Dustin, mieszkając w Stanach i rzadko bywając w domu, zawsze sam,, własnymi rękoma (kawą, łyżką i czajnikiem) robi sobie kawę. Wtedy zrobiła mu Lily, czyli to była, powiedzmy, taka specjalność ;)
A co do sygny: gdyby nie to, że jedna rzecz zmieniła się BARDZO ISTOTNIE w starej, to bym jej nie zmieniała. Nie bierz tego zbyt dosłownie- to jest tylko symbol (chociaż w końcowej akcji będzie mogła nawet pełnić funkcję jednego ze zdjęć).
I błagam Cię, nie umieraj! Mam teraz huśtawki: raz mam wenę, pół godziny później już nie. Część druga jest już zaczęta, ale to dopiero SAM początek.
Nie wiem, może nawet część drugą uda mi się wstawić jeszcze w tym tygodniu...
Uzbrójcie się w cierpliwość, bo nie znacie dnia ani godziny!

Libby 02.12.2008 21:48

Odp: Szansa
 
Jak można wyszczerzyć oczy ze zdziwienia?:P Wybacz.
Odcinek fajny. Podobał mi się. Ogólnie zgadzam się z ptasim mleczkiem. Zwłaszcza co do punktów 1) i 2).:P
Mam nadzieję, że kolejna część już niedługo. Weny życzę:)!

ptasie mleczko 02.12.2008 22:00

Odp: Szansa
 
co do mojego 1 zastrzeżenia z uporem maniaka będę obstawać przy swoim. Dustin to jest taki mężczyzna, przynajmniej ja go tak odbieram, którego nie da się zniewolić i okiełznać, więc jeśli gdzieś tam dłużej zabawi Lily nie powinna robić karczemnych awantur, a do Dustina nie pasuje mi takie tłumaczenie się kobiecie :P Dustin jest męski i taki jak kot, nie da się ujarzmić i koniec
2. jeśli to miała być aluzja i słynny Dustinowy humor to pardomsik nie złapałam bo przecież Dustin kocha Lily!!
3. wyjaśnione

I umrę zobaczysz

Callineck 03.12.2008 01:24

Odp: Szansa
 
ptasie mleczko - wybacz nie mogę się powstrzymać...
Cytat:

Napisał ptasie mleczko (Post 904724)
Dustin jest męski i taki jak kot, nie da się ujarzmić i koniec

Tak i jak każdy kot doskonale wie, że jak nabroi to lepiej się poprzytulać i mieć pełną michę niż całodniowe wrzaski, które nie pozwalają się odprężyć :D
Poza tym Lily przecież jest w ciąży a ciężarna kobieta:
1. jest bardziej drażliwa,
2. potrzebuje spokoju.

A tak w ogóle jestem oburzona kwestią wręczenia łapówki funkcjonariuszowi policji, a najbardziej jej wysokością! 400 złotych nie starczy nawet na waciki! ;)

Wracając do poprzednich odcinków:
Dustin oczywiście bardzo kocha swoją córeczkę, ale jako intelligentny facet zdaje sobie doskonale sprawę, że miłość "dochodzącego" ojca nie jest tak silna jak matki, która spędza cały czas ze swoim malutkim dzieckiem :)
Zgodę na towarzyszenie ojcu podczas akcji policji można tłumaczyć dobrem dziecka, które widząc samych obcych, zamaskowanych, wrzeszczących facetów mogłoby doznać wielkiego szoku. Dlatego dobrze by było jakby zobaczyło znajomą twarz. To szczególnie ważne w przypadku takiego maleństwa jakim jest Tania Tereska. Kwestię braku porywaczy w miejscu odnalezienia dziecka można tłumaczyć w ten sposób, że nie zależało im na tym co się stanie z maleństwem tylko na okupie. Poza tym Tania Tereska nie mogłaby samodzielnie uciec porywaczom, więc nie trzeba jej było pilnować.

Dobrze, już się więcej nie udzielam, bo ze wstydem muszę przyznać, że nie czytałam poprzednich części :redface:

Liv 03.12.2008 15:38

Odp: Szansa
 
Moi drodzy, bonusik z planu zdjęciowego :)
KLIK!

Gio 03.12.2008 16:01

Odp: Szansa
 
Och... Liv.... cóż za odmiana... :)

A do mega bonusu- Dustin na ostatnim najlepszy. Odkryłem jego drugie oblicze :D
Za to Lily na trzecim wygląda jakby miała nieprzespaną trzecia noc i parę "setek" na głowie. Ale trzyma się dobrze!

Czyżby wena come back?

A odcinek... Bardzo ładny! Niesamowicie mi sie spodobał. List porywaczy, genialny :D JOM mnie rozwaliło :P
Co Ty tam znowu wymyślasz?! Czyźby szykował się może czyiś ded? Nie. Ty nie zrobisz tego nikomu, prawda?
Ocenka 10/10. Pozdrawiam!

Callineck 03.12.2008 18:02

Odp: Szansa
 
Dark side is the best!

Jeszcze Lily - biedna!!! A ten jej okropny facet jeszcze się spóźnia zamiast grzecznie wymasować żonce stópki ;)

ptasie mleczko 03.12.2008 18:20

Odp: Szansa
 
yeeahh dark side Dustina jest boska, ta mina, też sobie zassam na tapetę, mam nadzieję, że się nie pogniewasz ;)

Liv 04.12.2008 19:14

Odp: Szansa
 
Ależ proszę bardzo! :)
Dzisiaj, w czasie robienia fotek do drugiej części odcinka znowu pstryknęłam dwie śmieszne fotki (na jednej z nich Dustin ma rozbrajającą minę! :D)
Jak tylko pojawią się na forum, dam Wam znać (ptasie mleczko, szykuj się! :D)

Teraz, to powinnam napisać coś w stylu "walcie się, za mało komentów, nie dam odcinka". Ale tego nie zrobię ;) (a przynajmniej nie teraz).
Nie zdziwię się, jeśli zlecicie krzesła albo dostaniecie ataku śmiechu czytając ten odcinek. Na życzenie opisy (no, powiedzmy, że taki jeden wielki), napisany TAK bezpośrednim i prostym językiem (nie literackim), że wczoraj, ja sama czytając to nieźle się uśmiałam ;)
Descriptions from true life. Zobaczycie.
Odcinek napisany ze 100% weną ;)

V
Część II
Zemsta

http://img201.imageshack.us/img201/8759/32od1.jpg
- Dustin- odezwała się nagle Lily, przerywając zmywanie naczyń- Jedziemy dzisiaj na urodziny Michała.
„O ku…”- przeleciało mu w głowie. Przecież nie może być na tych urodzinach… Nie dzisiaj!
- O której się zaczynają?- zapytał
- Piąta- odpowiedziała blondynka.
- To… Za?
- Godzinę- dokończyła.
Wstał ze swojego miejsca i udał się w stronę łazienki. Musiał szybko wymyślić jakąś wymówkę…
Ból głowy- to była najlepsza propozycja, jaka mu przyszła na myśl. Przynajmniej Lily nie będzie zadawała zbędnych pytań i z pewnością nie pozwoli mu iść… Teraz tylko trzeba było jakoś wiarygodnie pokazać…

***

- Co z tobą?- zapytała kobieta widząc, że jej mąż usilnie nie chce ruszyć się z kanapy.
http://img390.imageshack.us/img390/7113/33ja7.jpg
- Mała, wybacz, ale tak mnie boli głowa…- próbował zarówno sposobem mówienia jak i gestykulacją udać człowieka przynajmniej umierającego na głowę- Nie mogę iść na te urodziny.
Ona przyjrzała mu się uważniej. Naprawdę wyglądał na cierpiącego.
- Brałeś coś?- zapytała
- Nie, Apapy się skończyły- odparł
- W takim razie weź się zdrzemnij- może akurat ci przejdzie… I może jeszcze zdążysz przyjechać…
- Wiesz, chyba jednak będzie lepiej, jeśli w ogóle się nie zjawię. Przeproś ich w moim imieniu i złóż Michałowi ode mnie życzenia- poprosił.
-Dobra, niech ci będzie- zgodziła się, z lekkim niezadowoleniem pani Wing
- Dzięki- odpowiedział z ulgą.

Pół godziny później Dustin został sam ze sobą.
Wszystko się udało, Lily znowu się nabrała… Teraz droga do zemsty wydawała się tak prosta i przejrzysta… Jeszcze tylko trzeba było odczekać te kilka godzin. To jednak wbrew pozorom wcale nie było takie łatwe. Będąc samemu w domu, nudziło mu się niemiłosiernie. Poza tym, on właściwie nigdy nie doświadczył, co to nuda. Zawsze wydawało mu się, że wiecznie brakuje mu na coś czasu. Teraz było na odwrót- czasu było aż zanadto i nie miał pojęcia, jak go pożytecznie wykorzystać.
Gdyby to zdarzyło się w Stanach, z pewnością by odpoczął albo zadzwonił do domu. Ale był w Polsce, w domu…
Ale nagle, już na serio, rozbolała go głowa.
„No proszę”- pomyślał. troszkę zaskoczony tą sytuacją- „Chyba naprawdę będę musiał się położyć…”
Ustawił sobie budzik na siódmą, po czym bardzo szybko zasnął…

***

Spał jak zabity, jednak, gdy nadeszła „ta” godzina, musiał podnieść się z posłania i przygotować się. Musiał się jakoś zamaskować, żeby w razie czego nikt go nie rozpoznał.
Czarny strój i jego stare okulary pamiętające jeszcze czasy codziennego noszenia (między innymi cały czas akcji w AND2- od autorki). Ból głowy został ostatecznie zażegnany, teraz trzeba było jeszcze tylko zwalczyć głód.
To, co kupił rano posłużyło między innymi na jego kolację. Nie była ona syta, bo nie mógł sobie na to pozwolić. Gdyby mu przyszło uciekać, przepełniony żołądek mógłby stawiać jakiś opór. W jego idealnym planie nie było na to miejsca. Wszystko musiało się udać i koniec.
Dochodziła 19.30.
Po zmianie garderoby i załatwieniu reszty czynności, których wymienianie odpuszczę sobie, stwierdził, że jest już całkowicie przygotowany i może wyruszyć na łowy. Łowy złoczyńców, którzy ośmielili się skrzywdzić jego dwie najukochańsze dziewczyny…
Z odwagą w sercu i mściwym nastawieniem odpalił silnik bordowego Renaulta i pojechał...

***

http://img223.imageshack.us/img223/4610/34kl6.jpg
Nieoczekiwanie z nieba zaczął spadać biały puch. To pierwszy w tym roku śnieg w końcu odwiedził mieszkańców wschodniej Polski. Było go dużo i gęsto opadał na liczne przedmioty, które stanęły mu na drodze.
Poza tym zawiało chłodem. Termometry pokazywały przynajmniej te minus dwa stopnie. Ulice były prawie puste- tylko jacyś nachlani, ledwo utrzymujący się na nogach wyłącznie za pomocą płotów faceci wałęsali się po miasteczku, strasząc swym widokiem tych wszystkich, którzy ośmielili się przypatrzeć temu cudownemu widokowi spadającego śniegu i sprawiając u nich tym samym wszelką odrazę i niechęć.
Do grona takich za chwilę miał przystąpić on. Oczywiście, nie w dosłownym znaczeniu, bo musiał tylko wśród nich pobyć, ale niekoniecznie robić to co oni.
Zatrzymał samochód w miarę dobrym miejscu: blisko baru, ale poza zasięgiem wzroku różnorodnych mend wynurzających się z wnętrza świątyni alkoholu i poruszających się ruchem krzywoliniowym. Chwilę potem obraz stał się ciemniejszy- na jego nosie spoczęły jego okularki.
W duchu zaczęła się odzywać jego ciemna strona, przez ostatnie lata można powiedzieć, że całkiem zażegnana przez miłość do Lily, a potem do malutkiej córeczki.
Robił to dla nich. Ale… Nie tylko. On sam z siebie także chciał się zemścić- ta to, że zamiast swojej szczęśliwej i wspaniałej rodziny znalazł rozbicie i rozgoryczenie. Za to, że zamiast radości zastał żal i bezgraniczny smutek. Przez nich…
Wezbrał w nim jeszcze większy gniew. Nienawiść wzbierała na sile. Gdyby teraz postawili przed nim tego, który był również za to odpowiedzialny, chyba by go zabił.
Twardym krokiem poszedł w stronę wejścia do pijarni.

***

W środku było duszno i śmierdziało papierosami i wódką. On doskonale znał ten zapach- w końcu w takim czymś przyszło mu się wychowywać. Pomieszczenie było ciemne i przepełnione ludźmi. Zaczął się rozglądać.
Mimo tego, co teraz czuł, był bardzo opanowany. Starał się zachowywać tak niepozornie, jakby był jednym z nich. Doskonale wiedział, że w takich sytuacjach nie należy się wyróżniać.
W końcu zobaczył to, co chciał zobaczyć. Przy jednym ze stolików siedział jeden z tych, którego obleśną gębę miał okazję dzisiaj oglądać. Miejsce naprzeciw niego było wolne…
- Mogę dosiąść?- zapytał grzecznie, podchodząc do celu
- Jasne, siadaj- odpowiedział bandyta.
Dustin opadł na drewniane krzesło. Obrócił się w stronę nieznajomego, by móc mu się lepiej przyjrzeć.
http://img45.imageshack.us/img45/1554/35of7.jpg
Jego blond łepetynę okrywała czerwona, wzorzysta chustka. Twarz miał kolczykowaną i bardzo brzydką, z czerwonymi szwami na brwi. Oczy miał jeszcze bardziej podkrążone od niego i w dodatku, troszkę zaczerwienione.
„Więc to on był jednym z tych, którzy ośmielili się zrobić coś mojej córeczce…”- pomyślał czarnowłosy.
- Co pijesz?- zapytał blondyn
- W sumie… Nic- odparł jego rozmówca
- Na pewno nie napiłbyś się czystej?
- Nie, dzięki. Nie mam ochoty.
- Twoja strata.
Na chwilę zostawił on Dustina samego idąc złożyć kolejne zamówienie.
Ten zaś wydobył z kieszeni paczuszkę papierosów i zapalniczkę. Chwilę po tym, jak zapalił, wrócił jego rozmówca niosąc butelkę „Bolsa” i dwa kieliszki.
- Na pewno nie chcesz?- zapytał, stawiając butelkę na środku stołu
- Nie, naprawdę- powtórzył drugi.
Blondyn już miał sobie nalać, gdy zauważył pudełko fajek leżące obok ręki Dustina.
- Hmm… Amerykańskie?- zdziwił się
- Jak widać- odpowiedział niedbale czarnowłosy, wydychając dym tytoniowy.
- Jesteś z USA, czy co?- zadawał kolejne pytania
- Dokładnie- odparł Dustin, jakby go w ogóle nie ruszało, że jest jednym zza oceanu wśród tylu Europejczyków.
- Całkiem dobrze mówisz po polsku…- stwierdził drugi.
- Wiem. Mam tu rodzina- wytłumaczył, zaraz jednak zmieniając temat- A ty? Czkasz może na ktoś?
- W sumie, to tak. Szef mnie tu przysłał, bo taka jedna k**** miała tu przyjść…
Złość w nim jeszcze bardziej zapłonęła. Jakim prawem obraża JEGO żonę? Starał się jednak, by to nie wyszło.
- Po co?
Zanim dostał odpowiedź, jego rozmówca zdążył już obrócić drugi kieliszek.
- Porwania i te sprawy… Rozumiesz?
- Jasne- odparł, gasząc niedopałek- Grupa przestępcza, tak?
- K****, skąd wiedziałeś?- zdziwił się, napełniając przy okazji trzeci kieliszek
- Tak jakoś…
- Ej, ty mi się wydajesz być wporzo facet. Weź, chlapnij ze mną jednego…
Zgodził się. Co prawda nie powinien, ale co mu szkodziło? Ten jeden jedyny…
Podał mu drugi kieliszek. Porywacz się uśmiechnął.
- Wiedziałem, że w końcu się zgodzisz…
Dustin uśmiechnął się chytrze. Zaraz w swoich ustach poczuł smak dobrej, polskiej wódki.
Nawet nie zauważył, kiedy zdążył wypić drugi kieliszek. Powoli zaczął tracić głowę…
Nagle nieznajomy się odezwał:
- Sory, ale muszę się udać za potrzebą…
To oświeciło Dustina. Wiedział, że teraz może być dobry moment. Jego towarzysz jest tak pijany, że powinien sobie z nim dać radę bez problemu…
- Ja w sumie też muszę- skłamał
- Ale tu nie ma kibla, trza iść na dwór…
- Nie szkodzi.
Dustin i jego już ledwo trzymający się na nogach towarzysz udali się tylnym wyjściem w stronę dworu.

***

Temperatura w ciągu ostatnich godzin jeszcze bardziej spadła. W dodatku naokoło leżało już co najmniej kilka centymetrów śniegu, a co chwilę liczba ta zwiększała się.

Znaleźli się przed jakimś, niskim, obskurnym budynkiem z przybrudzonym, białym napisem „WC”. Widać, że toaleta była w niewiarygodnie kiepskim stanie i była przeznaczona tylko i wyłącznie dla tych z marginesu społecznego, albo w ogóle konsumentów ogromnych ilości „czystych” lub ewentualnie piw.
Środek prezentował się znacznie gorzej. Wszędzie było brudno, stare krany ledwo co się trzymały, a w niektórych przegródkach z kibelkiem brakowało nawet drzwi. W dodatku w powietrzu unosił się wstrętny zapach wieki nieopróżnianego, przeciekającego szamba albo gnoju.
- Wiesz co? Odechciało mi się- powiedział Dustin, widząc, co się święci
- To poczekasz na mnie, dobra?
- OK. Będę na dwóre- odparł.
Zaczął się realizować jego plan. Jak tylko ten dupek wyjdzie, on go dopadnie i zleje go na zbity pysk.
Zaczaił się za jedną z ścian i czekał.
Minęło parę minut i w końcu usłyszał kroki. Serce zaczęło mu walić jak szalone, a wspomnienie tego, co zrobił tym bardziej dodawała mu ochoty na stłuczenie go.
W końcu znalazł się dość blisko niego. I wtedy wyskoczył…
http://img152.imageshack.us/img152/1444/36vg4.jpg
Pchnięciem powalił blondyna na ziemię.
- Co ty, k****, robisz?!- zaczął krzyczeć pijak
- To, co ty, k****, zrobiłeś mojej córce!- jego głos był przepełniony gniewem i nienawiścią.
Zaczął go lać po pysku i kopać. Ten próbował się jakoś bronić, ale Dustin miał nad nim znaczną przewagę.
- Fajnie jest zabrać małą dziewczynkę matce, a potem się nad nią znęcać, no nie?- krzyczał, zadając leżącemu kolejne ciosy- Teraz za to, k****, zapłacisz!
- Błagam, PRZESTAŃ!- bity wył z bólu.
Dustin jeszcze mocniej kopnął go w brzuch.
Ale nagle ten chwycił czarnowłosego za nogę, po czym upadł.
Nie był to groźny upadek, jednak na nieszczęście Dustina zleciały mu okulary.
Wtedy tak szybko, jak umiał, nie dając za wygraną bandycie, podniósł się i zaczął uciekać.
- EJ, CZEKAJ!- zawołał za nim pobity. On tylko raz obrócił się do tyłu.
Jego ofiara leżała nieprzytomna na podłodze, a prawie cała jej twarz była zakrwawiona.
http://img56.imageshack.us/img56/8752/37vv5.jpg
„Zemściłem się!”- cieszył się Dustin- „Zrobiłem to! Mój plan wypalił!”
Odpalił samochód. Całkiem zapomniał, że był po dwóch kieliszkach.
Szybko wycofał, i nacisnął gaz.
Triumfalnie pomknął do przodu.

Nagle zaczęło mu się kręcić w głowie i na chwilę, spuścił z oczu drogę.
Gdy jednak wzrokiem powrócił na przednią szybę, zobaczył straszny widok.
http://img140.imageshack.us/img140/6249/38rm9.jpg
„NOOOO!”- krzyknął najgłośniej jak potrafił.

Potem…
Potem nie było już nic…
http://img56.imageshack.us/img56/6093/39tq9.jpg

***

niepokorna 04.12.2008 19:29

Odp: Szansa
 
Och Liv, Liv, to była ta właśnie brakująca mi kropla do czary mojego zaciekawienia :)
Nie komentowałam Ci odcinków, za co jest mi strasznie przykro :(. Cieszę się, że Tania Tereska wróciła prawie cała do domu ^^
Ładne, realistyczne opisy, z Lily świetna babeczka się zrobiła :D
Co do tego odcinka:
WIDAĆ BYŁO,ŻE PISAŁAŚ GO Z WENĄ! Znów poczułam się jak za starych czasów AND2 ;)
Świetne, nie ma co się oszukiwać. Wreszcie powrócił nasz Dustin , który kocha lać innych po mordzie i kląć :)
Ani trochę nie jest mi żal tego bandziora, sfu , świetne piszesz, muszę Ci przyznać :)
Tylko go nie zabij, bo się potnę x(
10/10 <- najlepszy odcinek :)

Callineck 04.12.2008 19:33

Odp: Szansa
 
Wprawiłaś mnie w stan oszołomienia, potrafię myśleć tylko o tym czy nic się nie stało Dustinowi... Nic się nie stało, prawda? :(
Będzie mieć klopoty jak ten facet przeżyje, z resztą jak umrze to będzie miec większe...

Biedna Lily, dopiero co miała takie straszne przeżycia z dzieckiem a teraz jeszcze ten wypadek...

Ale żeby nie było tak ponuro, to opis kibelka zupełnie mnie rozwalił, aż poczułam ten zapaszek... Blee... :D
I jak Lily spytała męża czy coś brał to jakoś Apap ostatni przyszedł mi do głowy... ;) No wiem, Dustin jest grzeczny, ale dwuznacznie to zabrzmiało :)

Vipera 04.12.2008 19:46

Odp: Szansa
 
Brawo! świetny odcinek. Jak na razie, najlepszy...
Zauważyłam błąd "teraz tylko trzeba było jeszcze tylko zwalczyć głód" powtórzenie słowa tylko. Starczyłoby samo "teraz jeszcze tylko, trzeba było zwalczyć głód" coś tam jeszcze było, ale nie chce mi sie szukać:D w każdym razie podobało mi się!

Liv 04.12.2008 19:58

Odp: Szansa
 
@up: Dzięki. Już poprawiłam ;)

Ja sama również stwierdziłam, że jak na razie jest to najlepszy odcinek. Od razu ostrzegam: następne mogą nie wyjść takie fajne (i pewnie nie wyjdą). Akcja znowu zacznie schodzić na te "gorsze" tory, znaczy się- życiowość.
Jakby co, ja Was ostrzegałam!

I bardzo się cieszę, że na razie wybrnęłam z kłopotów z FS :)
I przynajmniej tydzień czasu minie, zanim na łamach tego tematu zobaczycie kolejny odcinek. Mam tylko 5 sprawdzianów w następnym tygodniu :D (albo nawet i 6)
Ale 6 odcinek na pewno będzie jeszcze przed świętami ;)

Czekam na dalsze komentarze.

ptasie mleczko 04.12.2008 20:30

Odp: Szansa
 
yeeahh Liv bosko, wspaniale, cudownie, fascynująco, ciekawie i jak jeszcze Czesiu? z****cie :D:D no i wróciła wena, widać od pierwszego zdania. A taka wróciłam wściekła z englisha, ale w miarę czytania, moje zacięte usta rozluźniły się w uśmiechu, czoło wygładziło się z tych zmarchów złości, rozbawiłaś mnie, rozweseliłaś, zrobiłaś przyjemność czytania, rozluźniłaś. no co tu dużo gadać świetnie po prostu <ściska Liv z radochy, żeby tylko nie udusiła z tego przejęcia>
tym razem zamiast jakiś tam zastrzeżeń wynotuje te zdania, które mi się najbardziej podobały B)
1.którzy ośmielili się skrzywdzić jego dwie najukochańsze dziewczyny…
2.ledwo utrzymujący się na nogach wyłącznie za pomocą płotów faceci wałęsali się po miasteczku
3.poza zasięgiem wzroku różnorodnych mend wynurzających się z wnętrza świątyni alkoholu i poruszających się ruchem krzywoliniowym. - to mnie powaliło na łopatki :D
4. zgadzam się z Call, że opis kibelka to majstersztyk
5. Wreście nareście powrócił mój zuyy Dustin, który gotowy jest skopać tyłek, każdemu kto ośmieli się skrzywdzić jego dziewczyny :D - to jest właśnie to co tygrysy lubią najbardziej
6. A Lily jaka się zrobiła tolerancyjna, humory ciążowe jej minęły :D
7. Chyba nie muszę wspominać co Ci zrobię jeśli Dastusiowi coś się stanie? B)

Nyks 05.12.2008 16:13

Odp: Szansa
 
No cóż zaskoczyłaś mnie. Poczułam się jak za starych dobrych czasów AND2. Wrócił wulgarny Dustin . Akcja bardzo fajnie się rozwija. Ogólnie jest git:]
Tylko nie zabijaj mi tu Dustinka, bo więcej nie wejdę do tego tematu

Panna Lawenda 06.12.2008 15:12

Odp: Szansa
 
Kreatywna to ja nie jestem, więc nic ciekawego nie wymyśle.
A, więc: Ty chyba nie zabijesz Dustina :O?
Ogólnie odcinek bardzo dobry. Ale dziwne, że ci porywacze nawet nie wiedzieli, że nie mają już uwięzionego dziecka. Jacyś roztrzepani są.
Czekam z niecierpliwością na next part.
Pozdrawiam,
Di

Gio 07.12.2008 16:03

Odp: Szansa
 
Już kolejny odcinek!
Faktycznie- z dotychczasowych najlepszy.
Och, ten strach, ta tajemniczość, wręcz te gangsterskie porachunki nie pasują jakoś do tej naszej Liv, ale musze powiedzieć, że bardzo ładnie wychodzi to wszystko.
A może jednak nie rąbneli w to drzewo?! Nie. Jak nic to chyba rąbnęli....
Ale ostatni obrazek zabójczy, zachwycił mnie, zachwycił...
Oczywiście 10/10. Pozdrawiam!

Libby 07.12.2008 16:55

Odp: Szansa
 
Nie zauważyłam odcinka... o_O? Dzziwne...:/
Fajny był:D Podobał mi się. Z większych błędów, to:
Nie mówi się "zlać na zbity pysk"
Jest albo "wyrzucić na zbity pysk" albo "zlać na kwaśne jabłko";).
W końcu męski Dustin. Powrócił dawny twardziel, który potrafi rozwalić wszystko wkoło za swoją rodzinę:).
Świetnie wyszedł na zdjęciu, gdy popycha tego opryszka :).
Jak zrobisz coś Dustinowi, to Cię stłukę :P.
Kiedy następny odcinek:)?

Porcelanowa lalka 09.12.2008 21:21

Odp: Szansa
 
To, że piszesz ciekawie to pewnie już wiesz ;).

Co do weny, nie śpiesz się. Z mojego krótkiego doświadczenia wiem, że lepiej dać odcinek później, a dopracowany, niż wcześniej, a dający wiele do życzenia. A jak wena już przyjdzie, to nie minie 5 minut, a odcinek będzie przed tobą napisany, zdjęcia zrobione i wszystko cacy.

Bardzo szybko rozwija się akcja. Mi osobiście się to podoba, bo jestem osobą z natury niecierpliwą ;)

Nie chce mi się na razie wystawiać oceny liczbowej. Nie lubię zbytnio tego. Wole opisówkę :P

Cavi 10.12.2008 15:38

Odp: Szansa
 
Ostatnio zaczęłam czytać to FS i bardzo, muszę przyznać, mnie zaciekawiło ; ]]. Przyznaję, że poprzednich części nie czytałam (w ogóle rzadko czytam fotostory). No i z niecierpliwością czekam na następny odcinek ^^. Sama bym coś stworzyła, ale nie gram od pewnego czasu w Simsy... ;pp.

Liv 10.12.2008 19:27

Odp: Szansa
 
Ahh, der nächste Bonus :)
http://forum.thesims.pl/showthread.p...559#post910559
Wiem, że mało, ale zawsze coś ;). Mam nadzieję, że się Wam się spodobała panna Wing za lat kilkadziesiąt :)
Jak dobrze pójdzie, to jeszcze kiedyś zobaczycie ją w FotoStory (AND 5,6) :D

Libby 10.12.2008 21:19

Odp: Szansa
 
Czy to jest ta Tania, która jest w FS? Tzn. nic w niej nie zmieniałaś?
Czy to są w 100% geny Lily i Dustina, czy coś modyfikowałaś :P?
Ładna jest, znaczy będzie :P!

ptasie mleczko 10.12.2008 21:32

Odp: Szansa
 
Co tak małoooo? miał być Dastuś a Tania ośmielam się pokusić o stwierdzenie, że podobna do tatusia :D śliczne ma oczęta panna Wing

Callineck 10.12.2008 22:50

Odp: Szansa
 
Tania Tereska jest piękna - odziedziczyła po swoim tatusiu te jego niezwykłe oczy :)
Żałuję tylko, że nie ma brata bliźniaka, mogłabym się dodatkowo powgapiać ;)

@up He he - Dastuś!!! :D
Nie sądzę, żeby sam zainteresowany był zachwycony tym jakże słodkim i uroczym zdrobnieniem :D

Liv 11.12.2008 14:23

Odp: Szansa
 
@Libby: tak. Tanię Tereskę mam zrobioną w Warsztacie według tej wersji, jaka powstała w oknie tworzenia rodziny (stwórz dziecko), czyli geny 100% rodziców ;)
Coś Ci się nie zgadza w rysach twarz? Albo inaczej: czy ona aż tak bardzo nie jest podobna do rodziców?
@Callineck, ptasie mleczko- może przezwisko zbyt słitaśne jak na Dustina, ale nawet ja używam tego przezwiska (oj, Dastuś, Dastuś...) :D
Tylko jakby tego użyła np. Lily w jego obecności, to lepiej nie mówić, co by się stało... On jest Dustin i koniec! A przezwisko zostaje tajemnicą moją i Waszą :)

Ptasie mleczko- W KOŃCU masz swojego upragnionego Dastusia:
http://forum.thesims.pl/showthread.p...849#post910849
To są te zdjęcia, o których Wam wspominałam.

ptasie mleczko 11.12.2008 15:23

Odp: Szansa
 
muah ta pierwsza minka jest po prostu świetna, zasysam do kolekcji :D :P

Liv 16.12.2008 13:57

Odp: Szansa
 
Jednak nie pisałam odcinka od początku, tylko przerobiłam ten co był. Mimo, że wcześniej weny nie miałam, w trakcie pisania, gdy wyrazy cisnęły się na moje palce, a potem na klawiaturę, i tworzyły kolejne zdania, stwierdziłam, że wena wróciła :). Z dwóch fragmentów jestem szczególnie zadowolona. Z tego, co macie niżej i najdłuższej części odcinka.

Specjalne podziękowania przy tworzeniu zdjęć kieruję do Chanel, która znalazła rzeczy potrzebne do zrobienia zdjęć, i która W OGÓLE przejęła się losem FS- napisała na gadu, a jak jej powiedziałam, w czym problem, zaraz zaoferowała się z pomocą :). Dzięki niej możecie podziwiać część tych cudnych zdjęć :D.
Dla ciekawskich informacja, że to, co zaraz przeczytacie, to są 4 strony wordowe i kawałek 5.


VI
Szansa



26 XI

Za oknem biało.
W środku także.
Na zewnątrz hałas przejeżdżających samochodów.
Wewnątrz słychać tylko przerywane „piiip”.
Za murami pełno ludzi włóczących się po mieście.
W nich, tylko oni dwaj.
Na ulicy przeważnie obojętność.
W sali smutek, nieszczęście, żal…

Dochodzi pierwsza, a ona jeszcze siedzi. Jakby czekała na cud. Mimo, że inni są przekonani, że go nie będzie, ona nie daje się omamić i czeka…
http://img89.imageshack.us/img89/5755/40ga2.jpg
Oczy ma przepełnione łzami. Swoim smutnym wzrokiem patrzy na niego i po cichutku pyta się go: „Dlaczego? Dlaczego mi to zrobiłeś?!”
Pyta się, mimo iż wie, że nie dostanie odpowiedzi.
Jego nie ma.
http://img147.imageshack.us/img147/2347/41mo3.jpg
Bo cóż z tego, że leży, oddycha, ale tak naprawdę jest zupełnie gdzie indziej? Tak daleko od niej… Mimo, że dzieli ich zaledwie kilkadziesiąt centymetrów, tak naprawdę między nimi są miliony kilometrów.
- Pani Lilio, proszę wracać do domu- odezwał się ubrany na biało mężczyzna, wchodząc do sali- Nic tu po pani.
- Jak to NIC?- wściekła się Lily- To mój mąż, nie mogę go tak po prostu zostawić! Przecież, jeśli się obudzi…
- Mówiłem już pani coś na ten temat: nikłe są szanse, że w ogóle do tego dojdzie, nie mówiąc już o najbliższym czasie…
Podniosła się z siedziska i podeszła bliżej lekarza.
- ON SIĘ OBUDZI, ROZUMIE PAN?!- mówiła desperacko podniesionym głosem- Ja NIE POZWOLĘ mu umrzeć!
Gorzkie łzy popłynęły ciurkiem po jej twarzy. Gardło boleśnie się ścisnęło.
Dlaczego musiała być teraz tak bezradna? Tak samotna…
Jeszcze nie tak dawno temu to ona leżała na jednym z tych szpitalnych łoży, i to on martwił się o nią… Teraz było na odwrót. Powinnam raczej powiedzieć, że było gorzej… Dustin był na granicy- teraz jeszcze żył, ale sekundę później mógłby już być po drugiej stronie…
I już nigdy by nie wrócił…
Nie chciała dopuścić do siebie tych myśli. Całym sercem wierzyła, że wyjdzie z tego, że wkrótce znów będzie tak jak dawniej… Przecież jeszcze tyle szczęśliwych dni przed nimi. Jej marzenia nie mogły się nagle tak po prostu rozsypać i doprowadzić jej życia do ruiny.
Gdyby odszedł- zostałaby sama z dwójką dzieci, bez większych szans na utrzymanie rodziny, w dodatku z głęboką depresją na karku.
„To się tak nie skończy…”- wmawiała sobie, starając tym samym dodać sobie otuchy. Ta jednak w chwili, gdy już nic nie można było zrobić, przychodziła z wielkim trudem. Trzeba było czekać.
Z nadzieją w sercu.

***

Dzień był piękny. Słońce łaskawie otaczało swym blaskiem rozradowane twarze. Chmurki wesoło płynęły po czyściutkim niebie, jakby i one radowały się tym cudnym, lipcowym dniem.
Dla wszystkich był to dzień niezwykły, a w rodzinie rzadko kiedy spotykany, gdyż nie była to rodzina aż tak obfitująca w młode panny czy kawalerów na wydaniu. Tym większa była radość. A radowała się każda dusza, która miała zaszczyt uczestniczyć w przygotowaniach tego wspaniałego dnia, a owego dnia cieszyć się z szczęścia tych dwóch młodych.
Fakt, obydwoje byli bardzo młodzi. Ona, 23- letnia, świeża pani magister o lśniących w słońcu, włosach, o naturalnym odcieniu blond, na których ich właścicielka nie dokonała jeszcze zamachu, używając różnorodnych barwników napakowanych samą chemią. Jej zawsze wesołe, niebieskie oczka, dzisiaj pokazywały lekkie oznaki zdenerwowania. No cóż, w końcu to był jeden z najważniejszych dniu w jej życiu. Wiązała się na dobre i na złe z tym, któremu oddała swoje serce, którym był dla niej wszystkim- opiekunem, najlepszym przyjacielem, towarzyszem, a teraz miało dostąpić przypieczętowanie tego, że był dla niej jedną z najważniejszych osób w całym jej życiu.
Długo czekała na ten moment, bo od oświadczyn minęły już dwa lata. Nawet rozmowy na ten temat rozpoczęły się bardzo późno. Nie wspominam o tym, że oni w ogóle rzadko kiedy ze sobą rozmawiali… Oboje nie mieli czasu, zajęci albo studiowaniem, albo pracą.
Kim był jej wybranek?
Po wyglądzie można by śmiało powiedzieć, że był z marginesu. Wzrok miał stalowy, podobnie jak kolor oczu. Zawsze chodził pewny siebie, nikogo się nie bał, na jego ustach często można było dostrzec ironiczny, kpiący uśmieszek. Samą miną szydził ze wszystkiego i wszystkich. Włosy miał kruczoczarne i zawsze porządnie uczesane. To jeszcze bardziej potwierdzało jego „groźność”. Dobrze mu z tym było. Przynajmniej miał spokój.
Gdyby nie to, że poznał ją, pewnie źle by skończył. Tak- z natury był niegrzecznym chłopcem i pod tym względem przeciwnością swojej narzeczonej, łagodnej, o spojrzeniu zawsze spokojnym i przepełnionym dobrocią i jakby słodyczą. Słodyczą, która jakby niszcząco działała na jego diabelski charakterek.
Normalnie pojęcie miłości było jednym z powodów jego kpin. Dopóki nie zakochał się w niej. Jego spojrzenie na niektóre sprawy bardzo się zmieniło i doświadczył szczerego, mocnego uczucia. Dla niej skoczyłby w ogień… Ona, tylko ona…

Ta zdenerwowana w tym dniu, on, zachowujący stoicki spokój. Nie miał czego się obawiać. Był pewien najważniejszego: kocha ją i chciał, żeby tak zostało, dopóki któreś z nich nie zejdzie z tego świata.
Jej zdenerwowanie wynikało z tego, że chciała, żeby wszystko dobrze wyszło. Marzyła o ślubie z bajki. Mimo, iż część tego marzenia nie mogła się spełnić, to jednak chciała, żeby reszta była wręcz, że niebiańska.

***

Wszyscy siedzieli w kościelnych ławkach. Msza trwała w najlepsze. Młodzi klęczeli obok siebie przed ołtarzem. Za chwilę miała się odbyć się przysięga.
Czarnowłosy spojrzał na ukochaną. Tak, cały czas była zdenerwowana, ale teraz… Jeszcze bardziej. Może się wahała?
Nagle obróciła głowę w jego stronę. W oczach było widać tremę, a usta jej lekko drżały.
Posłał jej uśmiech, chcąc dodać jej otuchy. Zapewnić ją, że wszystko będzie dobrze… Zrozumiała to, po czym jej usta złożyły się w piękny, szczery uśmiech, którym chciała mu powiedzieć: „Tak! Na pewno będzie dobrze! Dziękuję…”.
http://img208.imageshack.us/img208/9247/42bc8.jpg
Chwilę potem młodzi zaczęli powtarzać przysięgę. Pierwsza była panna młoda.
- Ja, Lily Muchomorek, biorę ciebie, Dustinie Wing za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć nas nie rozłączy…
Teraz nadeszła kolej na niego. Każde jego słowo było wypowiedziane z odwagą i zdecydowaniem.
- Ja, Dustin Wing, biorę ciebie, Lily Muchomorek, za żona i ślubuję ci milość, wierność i uczciwość malżenską, dopóki śmiercz nas nie rozlączi....
Tutaj się urwało…

***

- Daddy!- woła malutki chłopiec, przerywając zabawę. Widzi, że jego tata gdzieś się wybiera.
Ten natomiast spostrzegłszy, że jego synek nie chce, żeby poszedł, bierze go na rączki i mówi:
http://img65.imageshack.us/img65/5199/43qi5.jpg
- Tatuś musi tylko coś załatwić i za niedługo wróci- tłumaczy chłopcu, lekko się uśmiechając. Mały odpowiada mu porozumiewawczym uśmiechem.
Po chwili znów jest na podłodze, a jego ojciec wychodzi. Gdy jednak mają się zamknąć drzwi mieszkania, on nagle wstaje i zaczyna biec. Coś mu nie dawało spokoju i nie chciał, żeby tata sobie poszedł.
Już prawie jest u celu, gdy nagle drzwi się zamykają…


- Daddy!- krzyczy ten sam chłopiec, siedząc właśnie w łóżeczku.
Zamiast taty, do pokoju wchodzi jego mama, ze smutkiem na twarzy.
- Tatuś już nigdy nie wróci…

http://img147.imageshack.us/img147/6655/44ua4.jpg
- Ar, gzie masz towar?!
- Nie mam. Kończę z tym pie***** interesem!
- Coś ty, k****, powiedział?!
- Że kończę, do ch*****! Skombinujcie se towar przez kogoś innego!
- K*****, Ar, pożałujesz tego, psie!- krzyknął złowieszczo, po czym w jego ręce pojawił się rewolwer.
Rozlegają się strzały, pierwszy, drugi, trzeci...
Ar pada martwy…

***

Ciemność…
Głęboka, nieprzenikniona, wręcz straszna. Nigdzie nie widać chociażby smużki jakiegoś światła. Człowiek jest w niej zagubiony i… boi się. Boi się tego, co za chwilę może się stać. Czy może z ciemności wyłoni się jakiś krwiożerczy potwór i zakończy żywot zagubionego, nędznego człeka? A może zjawi się ratunek, światełko w tunelu…
- Dustin!- rozlega się dawno nie słyszany przez niego głos.
Widzi jasny cień. Obraca się w jego stronę.
Teraz nie może uwierzyć własnym oczom. Parę kroków przed nim, za jakąś białą linią stoi mężczyzna, prawie taki sam jak on, ale z brązowymi oczami i kolczykowaną twarzą.
- Tata?- pyta się zdezorientowany, nie mogąc opanować wrażenia.
- Ja, ja- odpowiada stojący po drugiej stronie linii- Chyba nadszedł czas, byś do mnie dołączył…
Nagle jego nogi same idą w stronę ojca.
- No, śmiało, synku!- zachęca go drugi czarnowłosy- Wiem, że tego chcesz…
- Dustin!- nagle słyszy przerażony krzyk kobiety.
- Lily!- krzyczy. Wtedy przypomina mu się wszystko; że po drugiej stronie czekają na niego żona i córeczka. A właściwie dwójka dzieci…
Przecież oni go potrzebują! Nie może dopuścić do tego, żeby jego drugie dziecko wychowywało się bez ojca! Nie może pozwolić, by Lily wpadła w depresję… On ich kocha, nie może im tego zrobić!
- Nie!- krzyczy w stronę ojca- Ja ich nie zostawię!
- Synku, zastanów się…
- Nie mam nad czym się zastanawiać! JA NIE CHCĘ UMRZEĆ!
Zaczął uciekać w drugą stronę, byle jak najdalej od linii.
http://img213.imageshack.us/img213/7816/45ou0.jpg
- Ale i tak się jeszcze zobaczymy!- powiedział jego ojciec, gdy on był daleko.

***

- Budzi się!- krzyknął, niedowierzając lekarz.
Lily od razu poderwała się na równe nogi. Musiała byś przy nim, gdy otworzy oczy…
I w końcu nadeszła ta oczekiwana przez nią chwila. Jego powieki pomału zaczęły się podnosić, ukazując jego stalowe spojrzenie.
http://img65.imageshack.us/img65/8311/46zq1.jpg
Myślała, że oszaleje ze szczęścia. Przecież chwilę temu jedna z osób, które najbardziej kochała, miała ją na zawsze zostawić… Ale się udało! Nie przekroczył granicy! PRZEŻYŁ!
- Nie umarłem!- krzyknął radośnie- Żyję!
- To cud!- krzyknął jeden z medyków.
- Dustin, Bogu dzięki…- powiedziała zalana łzami szczęścia Lily. Gdyby mogła, zaraz by go wyściskała, ale wiedziała, że jest zbyt słaby, żeby się teraz podnieść.
Zaraz wzrok skierował na swoją żonę.
- Lily- słabym głosikiem wymówił jej imię
- Ciii, nic nie mów- próbowała go uciszyć
- Chcę, żebyś o tym wiedziała… Ja nie mogłem wam tego zrobić- mówił- Dostałem drugą szansę. Na pewno jej nie zmarnuję.
Zaraz kontynuował:
- Poza tym, jeszcze tyle przede mną… Przed nami…
Zza zasłony jej łez wyjrzał piękny, jak zawsze, uśmiech.

***

Vipera 16.12.2008 14:18

Odp: Szansa
 
Boskie! no po prostu piękne!
Podobały mi się opisy... były takie dopracowane i wzruszające. Ładnie zdjęcia i opis sceny spotkania z ojcem. Moja przy tym to tandeta:P
Naprawdę bardzo mi się podobało. Czekam na kolejny odcinek.

Ah! znalazłam błąd... powtórzenie słowa nagle, pod koniec.

Callineck 16.12.2008 14:25

Odp: Szansa
 
Oj, wzruszyłaś mnie, a to niełatwe z takim starym cynikiem...
Wiedziałam, że nie zrobisz nic Dastusiowi, też go przecież uwielbiasz...

Więc Dustin po ojcu odziedziczył nie tylko urodę, ale także swój niezaprzeczalny urok osobisty ;)

Z opisów najbardziej podobał mi się opis przygotowań do ślubu - a ze zdjęć ostatnie :P
Chociaż w ogóle ładne ucharakteryzowanie Lily i Dustina.
I porządny, długi odcinek :D

Wkradło się niestety też sporo błędów... szczególnie w opis przygotowań do ślubu.

Liv 16.12.2008 14:35

Odp: Szansa
 
"Wiedziałam, że nie zrobisz nic Dastusiowi, też go przecież uwielbiasz..."
No, powiedzmy ;) Nie jestem taką dastusiomanaczką jak Ty i ptasie mleczko :D
A z tym, czy nic mu nie zrobię, pogadamy przy AND 4- ptasie mleczko już ma w tym jakieś obeznanie, możesz się jej zapytać ;)

@Vipera: znalazłam ten błąd i chyba będę zmuszona go poprawić.
I nie bądź taka skromna :P Twoje opowiadania to dla mnie ideał, a moje bardzo od nich odbiega.
@Callineck: Opis pisałam z weną, bez zastanowienia i może to dlatego.Chyba nie będę go zmieniać- jest zbyt fajny ;)

Waitin` for more ;)

Gio 16.12.2008 15:07

Odp: Szansa
 
Och! Wspaniały odcinek. No, no! Zrobiłam fabułę wielowarstwową.
Czyżby Dustin miał dar widzenia.
A Lily pięknie wygląda na tym zdjęciu w ślubnej sukni :)
Odcinek ogólnie bardzo intrugujący.
I czyżbym wreszcie zrozumumiał znaczenie tytułu? Dustin dostał drugą szansę. Chociaż w zasadzie nie szansę.
Ciekawa koncepcja nieba, Liv. Chmmm.... Biała linia za którą jest reszta nieboszczków. Tylko nie jestem pewien co do tej możnościo wyboru- iść dalej, czy nie....
jednak byłoby to dość logiczne, że ludzie umierająca- wolą zostawić ziemskie dobra i udać sie do swych najbliższych. Wisz? To ma nawet sens :)
I widac, że dostałaś mocnej dawki weny.
Początek taki poetycki.... aż się wzruszyłem. :) Drugi raz się wzruszyłem przy slowie pisanym- pierwszy to było w Anii Z Zielonego Wzgórza gdy umiera Mateusz- i przy Twoim się wzruszułem. No, czyli wysoko jedziesz jak wzruszasz rak samo jak Montgomery :D

Ogólnie odcinek cudowny. Najlepszy z całej serii trzech seriali, tylko trochę krótki. 10/10
Pozdrawiam.

Vipera 16.12.2008 15:17

Odp: Szansa
 
Oh Ideał? zapewniam cię, że nie... gdybyś przeczytała wcześniejsze, to zaraz zmieniłabyś zdanie:P Do ideału im jeszcze daleko... hen hen za górami, za lasami...
Twój opis "śmierci" dużo bardziej podobał mi się, niż mój (po kilku razowym przeczytaniu).
No, ale oczywiście dziękuję:)

Liv 16.12.2008 15:18

Odp: Szansa
 
@Giovanni:
"A Lily pięknie wygląda na tym zdjęciu w ślubnej sukni "
Jeszcze raz ją taką zobaczysz...
"I czyżbym wreszcie zrozumumiał znaczenie tytułu?"
Nie.
"pierwszy to było w Anii Z Zielonego Wzgórza gdy umiera Mateusz..."
Witaj w klubie.
"No, czyli wysoko jedziesz jak wzruszasz rak samo jak Montgomery"
Dzięki...

Nyks 16.12.2008 17:43

Odp: Szansa
 
Ładny odcinek. Było to, co tygrysy lubią najbardziej :P czyli opisy uczuć. Na początku nie mogłam się połapać o co chodzi z tymi przejściami "między strefami czasowymi", ale później się skapłam. Ale kolejny shock! Dustin miał już dziecko:O?!!! O zło! Nie tak ogólnie to bardzo mi się podobało i ten ślub Lily pięknie wyszła:)
Ocena: 10/10 z czystym sumieniem:D

Porcelanowa lalka 16.12.2008 18:07

Odp: Szansa
 
A mi się podobał najbardziej opis "tej drugiej strony" i o małym Dustusiu. Mnie jeszcze nie wzruszyłaś. Ale nie martw się, ja aby się wzruszyć, muszę na stałe przywiązać się do bohatera albo coś musi mnie mocno zszokować . Więc jeszcze może ci się uda ;). Śliczne zdjęcia. Wszystkie świetnie uchwycone, bardzo ładnie wyglądają z tym rozmazaniem po bokach. Jaka szkoda, że ślub nie udał się (bo, chyba się nie udał, prawda?). Zdążyłam się już zauważyć, jaka Lily jest wrażliwa. Fajne te opisy z przeszłości. Możesz robić więcej takich :D. Ogółem świetny odcinek :)

10/10

ptasie mleczko 16.12.2008 19:22

Odp: Szansa
 
gdzie moje chusteczkiii??? A teraz do rzeczy. Podobają mi się te przeskoki, opisy uczuć. Odcinek jest rozczulający, te wspomnienia ze ślubu i dzieciństwa Dastusia. Masz szczęście, że Dastuś przeżył, już mi się scyzor w kieszeni otwierał. Ciekawi mnie jedno: co się stało z matką Dustina? czy ona jeszcze żyje? ale skoro nie było jej po drugiej stronie linii, to przypuszczam, że tak. Ciekawa jestem jej losów. Czyli wprowadziłaś Dastusia w stan śmierci klinicznej, no igrasz na krawędzi ... ale jaki on jest słodki taki poobijany zaraz bym się nim zaopiekowała, aż się ramiona wyciągają, żeby biedactwo utulić.
Lily była śliczną panną młodą, i ten uroczy "polski" Dustina :D och och szkoda, że jego też nie pokazałaś.

Chanel - Dustin nie miał wcześniej dziecka - to był on - mały Dustin - i jego ojciec; Dustin ma jak na razie jedynie córkę Tanię ze swoją żoną Lily i wkrótce znów zostanie ojcem
Porcelanowa lalka - ślub się udał a jakże, przecież wyraźnie zaznaczone są w tekście słowa przysięgi, a poza tym w poprzednich odcinkach chyba jasno było powiedziane, że Dustin i Lily są małżeństwem.

Edit: aaa i dostałaś w nagrodę mój 150 - okrągły post :*
Edit2: zapomniałam dodać, szybka ta Lily z tą magisterką :D

Liv 16.12.2008 21:51

Odp: Szansa
 
@up:
"Ciekawi mnie jedno: co się stało z matką Dustina? czy ona jeszcze żyje? "
Tak, żyje sobie w Stanach w biedzie i alkoholizmie, a z synem nie utrzymuje żadnego kontaktu.
"Ciekawa jestem jej losów."
Nawet, gdybym chciała je opisać, to po prostu nie mam gdzie tego wcisnąć w akcję :/. Do tego przydałoby się raczej osobne FS, a na to póki co nie mogę sobie pozwolić (chyba nie muszę tłumaczyć dlaczego).
I dzięki za tą dodatkową robotę w postaci wyjaśniania nieścisłości w tych dwóch postach ;)
Wiesz co? Powinnaś dostać tytuł znawcy :) Z przyjemnością bym Ci go nadała- Ty w końcu jesteś jedną z największych fanek tego FS, i "znajomą" całej serii oraz masz ten jakże wspaniały i zaszczytny tytuł dastusiomaniaczki :) Decyzja należy do Ciebie ;)

Libby 16.12.2008 22:12

Odp: Szansa
 
Wiedziałam, że nie mogłabyś tego zrobić naszemu Dastusiowi :P!
Naprawdę ładny odcinek!:) Najbardziej podobały mi się wspomnienia ślubu;). Ładne zdjęcia. Niestety wkradło się trochę błędów, głównie literówek.
Czekam na kolejny odcinek! Ciekawa jestem, jak Dustin wykorzysta swoj drug szansę :D!

niepokorna 16.12.2008 22:15

Odp: Szansa
 
No Liv, kolejny odcinek majstersztyk ;)
Lily jako panna młoda faktycznie ślicznie wyglądała, a ta łamana polszczyzna jest świetna. Za pierwszym razem jej nie zauważyłam, ale po drugim przeczytaniu... ^^
Bardzo się cieszę, że Dastusiowi nic się nie stało i że z tego wyszedł.
Podoba mi się to, że użyłaś wspomnień... dobrze wiesz, że takie coś tylko potęguje uczucie straty! To nie fair tak grać na uczuciach czytelnika! ;)
Oj tak, PM powinna zostać znawcą serii ^^

Liv 21.12.2008 12:44

Odp: Szansa
 
Dobre wiadomości!
Na święta szykuje się bonusowy odcinek! :)
Mam już większą połówkę tekstu, więc być może pojawi się jeszcze dzisiaj wieczorem. A jak nie, to na 100% jutro :)
Szykujcie się! :D


3 posty pod rząd? Nieee... Zapomnijcie ;P

Z racji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia, wpadłam na pomysł napisania odcinka bonusowego właśnie o tej tematyce :). Jak nasi bohaterowie spędzili swoje pierwsze święta (a konkretniej Wigilię), jako mąż i żona?
O tym bonus :)

„Pierwsza gwiazdka…”


24 XII 2021r.


„Boże, ile śniegu!”- pomyślał z lekkim niezadowoleniem Dustin, spoglądając przez okno.
Padało calutką noc. Kiedy ci dwaj kładli się spać, za oknem w najlepsze zaczynała się śnieżyca. Wtedy żartowali sobie „No, to jutro nie wykopiemy się z domu, przez ten śnieg!”. Prawda, przesadzili, co nie znaczy, że śniegu było mało. No cóż, białe święta…
http://img187.imageshack.us/img187/7844/x1bl0.jpg
Dochodziła dziewiąta, ale Lily spała w najlepsze. W końcu- należał jej się odpoczynek. Po wczorajszym harowaniu- myciu podłóg, przecieraniu kurzy i w ogóle robieniu porządków. Do reszty rzeczy, typu zakupy, wziął się jej mąż, dzielnie znosząc wszystkie tego typu „nowości”. On tego nie znał. W jego domu nigdy nie było prawdziwych świąt Bożego Narodzenia- bo któż niby i za co miałby je przygotować?
Z drugiej strony jednak się cieszył z tego, że nie był w jakimś pensjonacie, gdzie wszyscy wszystko za niego zrobią. Z resztą, to byłoby nie w porządku co do Lily. Biedaczka się tu ze wszystkim męczy, a on miałby siedzieć i patrzeć? Nie, to nie był Dustin… (a z resztą, znając Lily, i tak by go zagoniła)
Udał się do łazienki, a zaraz potem do kuchni. Nastawił czajnik na kawę. Zaraz potem przejrzał zawartość lodówki. Było tam dosłownie wszystko: ryby, jakieś warzywa, jogurty o przeróżnych smakach, dwa kartony mleka… Po krótce rzecz biorąc, świątynia jedzenia była przepełniona po brzegi.
Zaraz w jego głowie zrodził się pomysł na tosty. Z uśmiechem na twarzy zabrał się za przygotowywanie śniadania dla siebie i żonki.

***

http://img145.imageshack.us/img145/3315/x2fu1.jpg
- Mmm… Co tu tak ładnie pachnie?- zapytała zaskoczona blondynka wchodząc do kuchni. Na jej twarzy było widać resztki snu, na sobie miała różową piżamkę z kwiaciastym spodniami. Widać było, że dopiero co wygramoliła się z łóżka.
Podeszła do męża, po czym zajrzała mu przez ramię. On natychmiast przerwał robotę i odwrócił się w jej stronę.
- Co za miły początek dnia!- powiedziała, szeroko się uśmiechając- Śniadanko w wykonaniu męża!- zaśmiała się radośnie.
- Ej, panna, zapomniałaś się?- popatrzył na nią z przekąsem- Nawet się nie przywitasz…
- No to, DZIEŃ DOBRY, drogi mężu!- powiedziała, lekko kpiącym głosem- Lepiej ci?
- DZIEŃ DOBRY, droga żonko!- odparł, po czym chciwie się uśmiechnął- A co, jeśli nie?- zaczął się z nią przekomarzać.
Lily potrzęsła głową ze zrezygnowania, po czym władowała na jego usta wielgachny pocałunek.
- No i o to chodzi…- zaśmiał się Dustin, po czym zmienił temat- A teraz zabieramy się za te tosty!
Po kilkunastu minutach po jedzeniu noc nie zostało (no, może oprócz talerzy do mycia).
- Zawsze powtarzałam, że nie ma to jak śniadanie zrobione przez ukochanego- powiedziała Lily, odkładając talerz do zlewu. Już miała się brać za mycie, ale przed tym niecnym zamiarem powstrzymał ją jej mąż.
- Podobno masz odpoczywać- powiedział, zabierając jej gąbkę i zakręcając kran- PRZED TELEWIZOR I SIEDZIEĆ!
http://img257.imageshack.us/img257/8185/x3uw3.jpg
- Panie Wing, to, że jestem w ciąży WCALE nie oznacza, że mam siedzieć przed telewizorem i się wylegiwać, Bóg wie, ile- protestowała.
- Powinnaś to docenić, że tak o ciebie dbam- powiedział z wyrzutem czarnowłosy.
- Doceniam to, i to bardzo- odparła przekonującym głosem- I naprawdę dzięki, ale… Ja nie dam rady spokojnie usiedzieć, podczas, gdy ty będziesz zaharowywał się na śmierć. O NIE!- krzyknęła, protestując.
- To idź się przynajmniej ubierz!- odparł Dustin, odwracając się w stronę zlewu z zamiarem przejęcia roboty żony.
Ona zrezygnowanym krokiem powlokła się w stronę sypialni.
„Nie ma to jak w domu”- przeleciało mu w głowie. Uśmiechnął się do swoich myśli.
Tak, teraz naprawdę cieszył się z świąt, co jeszcze kilka lat temu nawet nie miało szans wywołać u niego jakichkolwiek pozytywnych uczuć. Cieszyła go każda zrobiona rzecz, która przyczyniała się do tworzenia świątecznej atmosfery. Każda minuta wydawała się być najpiękniejszą i najcenniejszą, wręcz niepowtarzalną. W Polsce bywał rzadko, więc na co dzień nie miał okazji widzieć się ze swoją ukochaną. Nadrabiał właśnie w takie dni. To mu musiało wystarczyć na te wszystkie samotne, trudne i szare dni roku. Wspomnienia…
Jak będzie wspominał te święta? Z pewnością, dobrze. A może właśnie one będą jednymi z najpiękniejszych w jego życiu...? Drugie takie już się nie zdarzą. Nawet nie będą podobne… Doskonale zdawał sobie z tego sprawę. Teraz byli tylko oni dwaj, za rok będzie ich trójka. Ich dziecko będzie miało wtedy pół roku…
Wzdrygnął się lekko na tą myśl. Mimo, że tego nie okazywał, to jednak miał trudności z zaakceptowaniem tej całej sytuacji. Tego, co się ma stać w przyszłości… Żadne z nich tego nie miało w planach. Los chciał inaczej. Trzeba się z tym pogodzić…
Ale mimo wszystko, on nie widział siebie w roli ojca. Nie potrafił sobie tego wyobrazić… On nie miał ojca, i brakowało mu tego wzoru. Przecież nie mógłby dopuścić do tego, żeby jego maleństwo przeżyło to samo, co jego ojciec. Żeby patrzyło na niego smutnym, albo co gorsza, całkiem obojętnym wzrokiem. To nie może być tak…
„Jakoś to będzie…”- dodawał sobie otuchy- „Mam jeszcze troszkę czasu… Jeszcze wszystko może ulec zmianie.”

Uporał się z naczyniami. Teraz czekała go jeszcze reszta obowiązków…
Chwilę potem do kuchni wkroczyła Lily, już do porządku ubrana i uczesana.
- A teraz żegnam pana- powiedziała, ręką wyganiając męża- Teraz JA tu rządzę!
- Ależ proszę, Pani Władczyni Garów!- zaśmiał się, po czym opuścił pokój.
„No to może na dzień dobry zajrzymy do piwnicy”- przyszło mu na myśl. Tak właśnie rzucił się w wir popołudniowej pracy.

***

Zbliżała się godzina 16. Powoli zaczęło się ściemniać. W końcu, już wkrótce na niebie miała pojawić się pierwsza gwiazdka!
W kuchni trwały ostatnie przygotowania do wigilii.
http://img257.imageshack.us/img257/3113/x4gh2.jpg
W rogu, pięknie wystrojona choinka, stała i czekała na to, żeby ktoś ją zaświecił- by w ten wieczór mogła cieszyć oczy tych, którzy w jej obecności będą spożywać te wszystkie smakołyki, dzielić się opłatkiem czy obdarowywać się prezentami. Żeby ten wieczór, mimo swego magicznego uroku był jeszcze piękniejszy…
Prawie wszystko było już gotowe. Ryba i inne potrawy czekały, by Lily wyłożyła je na talerze i misy, stół wyczekiwał zapełnienia, a mieszkańcy- pierwszej gwiazdki.
Dustin zamknął się w łazience, by tam w ciszy i spokoju móc przystroić się na uroczystą kolację. Po tysiąc razy poprawiał fryzurę, sprawdzał, czy koszula oby na pewno dobrze leży… Kiedy w końcu stwierdził, że wygląda „jako tako”, opuścił swoją garderobę, by teraz ustąpić miejsca żonce, również chcącej się przygotować.
- Dustuś, weź nakryj do stołu - poprosiła Lily, mijając go w drodze do łazienki. Już chciał jej coś odpowiedzieć na temat (sami wiecie, czego), ale nie zdążył. Zanim zdążył otworzyć usta w celu wyrażenia swoich myśli, drzwi łazienki się zatrzasnęły. Wzruszył ramionami i udał się wykonać polecenie.
Potrawy pięknie prezentowały się na blacie. Szkoda było zmieniać ich położenie, no ale…
Szybko się z tym uporał, mimo, że co chwila o czymś zapomniał („A chleb i kasa?”).
Gdy skończył, zaczął się okropnie niecierpliwić. Lily przesiadywała już ponad pół godziny w „salonie piękności”, i chyba nie chciała go tak szybko opuszczać. „A może to nawet i dobrze”- pomyślał- „Przynajmniej będę miał się czym zachwycać przez resztę wieczoru!”- zaśmiał się.

***

Bim, bim, bim, bim, bim- oznajmił zegar w korytarzu. Kobieta szybko wejrzała za okno.
Zaraz uśmiech wstąpił na jej twarzyczkę. Wyczekiwany znak mocno jaśniał swym światłem wśród niebiańskich ciemności, wyraźnie oznajmiając, że „można zaczynać”.
Wkroczyła do kuchni.
- I jak?- zaraz dobiegło do niej pytanie
- Możemy zaczynać- oznajmiła z uśmiechem.
Jej mąż pospiesznie zaczął szukać pliku kartek, na których były wypisane całe obrzędy. Nie mogli skorzystać z „Drogi do nieba”, gdyż jak wiadomo są tam modlitwy po polsku. Gdyby Dustin zaczął to czytać…
Poza tym, z racji tego, że oboje byli z pochodzenia Amerykanami (no, Amerykanin i pół- Amerykanka…) wszystko odbywało się w ich rodzimym języku. Stanowiło to również pewien rodzaj ułatwienia dla pana Winga- ewangelię mógłby przeczytać bez żadnego zachwiania i w dodatku, wszystko by zrozumiał, co w przypadku języka polskiego nie miałoby miejsca.

W końcu znalazł zgubę.
I zaczęło się…
Po zmówieniu modlitw, zabrali się za potrawy. Nie były one do końca takie, jakie nakazuje zwyczaj. Raczej bardziej, „co spodobało się kucharce”. Także nie przesadzano z ilością- dla dwóch osób pełny bufet? Nieee…
- Z tego wszystkiego całkiem zapomniałem ci powiedzieć, że strasznie ładnie wyglądasz- powiedział, po czym szybko przeleciał wzrokiem po stroju żony.
Biała tunika, która pięknie leża na niej i tym samym upiększała jej brzuszek. Do tego jej nowiutkie, czarne spodnie do kolan, pierwszy raz założone- właśnie na Wigilię. Całość tworzyła bardzo zgrany, naprawdę piękny strój.
- Dzięki…- odparła, nieśmiało się uśmiechając- Miło tak RAZ W ROKU usłyszeć od męża, że się ładnie wygląda…
- Ty zawsze ładnie wyglądasz- tłumaczył się czarnowłosy- Ale nigdy ci tego nie mówię, bo po jakimś czasie by ci się to znudziło… Ale teraz wyglądasz szczególnie ładnie- uśmiechnął się do niej
- Niekiedy to tylko ubolewać nad tym twoim charakterem- stwierdziła- Nie lubisz okazywać uczuć…- nagle posmutniała- A w szczególności tych dobrych…
- Nie, nie lubię- potwierdził z ironią- Wiesz doskonale, że nigdy nie usłyszałaś i nie usłyszysz ode mnie żadnego komplementu, bez okazji podarunku też nie dostaniesz…
- Ale nie uważasz, ze czasami warto by wziąć się w garść, i sprawić komuś przyjemność?
http://img370.imageshack.us/img370/4139/x5ax5.jpg
- Może… Jak dla mnie jest to niepotrzebne. Wiesz, że cię kocham?
- Wiem…
- No więc widzisz. Mnie wystarczy tylko tyle.
- Cyniku ty jeden…- potrząsała głową ze zrezygnowaniem
- Nie trzęś głową, bo będziesz miała niespodziankę na talerzu- „poradził” z ironicznym uśmieszkiem.
Spojrzała na niego obrażonym wzrokiem.
On tylko się zaśmiał.
- Nie, no, mała, nie obrażaj się- powiedział- To był żart… Taka mała kpina…
Widząc, że to nie poskutkowało, odezwał się, ale skruszonym tonem:
- No dobra… Przepraszam. Już będę siedział cicho.
Zwiesił głowę, w celu kontynuowania jedzenia.
- Ej!- krzyknęła niezadowolona Lily- Nie rób mi tego… Przecież tak rzadko ze sobą rozmawiamy.
- Jeszcze wyjdzie, że znowu się pokłócimy, i co?- odezwał się, jednak nie podnosząc głowy- Nie słyszałaś o tym? „Kto się kłóci w wigilię, będzie się kłócił przez cały rok”.
- My i tak się będziemy kłócić i tak- powiedziała, bez przekonania
- To może zróbmy tak, żeby te nasze kłótnie nie wynikały z tego? Żeby nie było, że zapeszyliśmy.
- A najlepiej byłoby w ogóle się nie kłócić…
- … ale oboje wiemy, że jest to niemożliwe. Chociaż można spróbować- uśmiechnął się pod nosem
- W takim razie koniec kłótni na dzisiaj!- zarządziła, po czym zmieniła temat, na widok szklanki swojej i jego.
- Dolać ci soku?
- Tak, poproszę.
Chwilę potem skończyli z jedzeniem. Wtedy Lily sięgnęła do szafki, by stamtąd wydobyć opłatek. Zaraz przełamała go na dwie części, a jedną z nich wręczyła mężowi. Przytuleni do siebie, zaczęli składać sobie życzenia.
http://img370.imageshack.us/img370/3002/x6wf0.jpg
- Dustin… Żebyś częściej bywał w domu, a jeśli nie, to byś często dzwonił… Żeby omijały cię choroby, tak jak dotychczas, żebyś zdał wszystkie egzaminy, był mniej złośliwy, ale jeszcze bardziej kochany…I żebyś zawsze był dla mnie wspaniałym mężem, a za jakiś czas równie wspaniałym tatą .
Uśmiechnął się słysząc to. Ucałował serdecznie żonę i zaraz przystąpił do swojej kwestii.
- Oh, Lily… Żeby każdy dzień, ze mną czy beze mnie, był piękny; żebyś nigdy nie straciła swojego pięknego uśmiechu, byś dzielnie zniosła wszystkie ciążowe niewygody, a w maju, żeby nasze maleństwo urodziło się zdrowe, a urodę i inteligencję odziedziczyło po mamusi…
Lily głośno się zaśmiała.
- Ale nie zapominaj- zaczęła, próbując powstrzymać śmiech- że ono ma równie mądrego i przystojnego ojca…
- Podobno- teraz i jego napadł atak śmiechu.
- Dobra- próbował kontynuować składanie życzeń- Potem… Żebyś dobrze wypoczęła na urlopie macierzyńskim, żebyś była najukochańszą mamą na świecie… Żeby nasze historie się nie powtórzyły…
Na te słowa łzy zaczęły spływać z jego oczu. Jeszcze przed chwilą się śmiał, a teraz było mu przykro… Na wspomnienie swojego domu, wiecznie upitej matki, która w ogóle nie interesowała się swoimi dziećmi… Na wspomnienie tego, że przecież jego ukochana, też nie miała mamy, bo zmarła, pozostawiając małą Lily na łaskę losu.
Byłby w stanie zrobić wszystko, by tylko to nie spotkało jego dziecka. Żeby nie miało złych wspomnień. Tak jak jego rodzice…
Lily, widząc, że mąż się rozkleja, mocniej go przytuliła. Ścisnęło jej się gardło, ale nie mogła płakać. Skoro ten zawsze twardy Dustin się załamał, ona nie mogła…
- My nie pozwolimy na to… Nasza rodzina będzie taką, o jakiej my oboje zawsze marzyliśmy- powiedziała twardo Lily- Nie popełnimy tych samych błędów, co nasi rodzice.
- Nie… Żadne z nas na to nie pozwoli- dopowiedział, uspokojony już, Dustin
- Jeszcze, żeby nigdy ci niczego nie brakowało i żebyś zawsze była „aniołem” o zawsze tak dobrym sercu- skończył, po czym i jego żona odwdzięczyła się całusem.
Zaraz potem nastąpił symboliczny moment podzielenia się opłatkiem.

Po opłatku, nadszedł czas na prezenty.
Pod drzewkiem leżały trzy paczki. Tak, TRZY.
- Trzy?- dziwiła się Lily
- No tak, trzy. Dobrze jest- uspokajał ją mąż
Nie rozumiała, o co w tym chodzi. Czyżby prezent od kogoś innego?
Oboje sięgnęli po paczki. Jedna była dla Dustina, ale aż dwie do Lily…
Mężczyzna szybko odpakował swoją paczkę. A w niej znalazł… perfumy i koszulę w paski. Właśnie taką, jaką chciał…
Gdy się obrócił, zauważył, że Lily ciągle nie wie, co zrobić z tymi prezentami.
- No, otwórz!- zachęcił ją
- Ale przecież tylko jedna paczka jest dla mnie…
- Ale Ty otworzysz obydwie. Przecież są podpisane „Lily”.
Zrezygnowana wzięła dwa pakunki i rozpakowała je.
W pierwszym znalazła książkę, śliczny, srebrny łańcuszek, nowy fartuch oraz prześliczny, malinowy szaliczek. Fakt, prezenty nie za jakąś fortunę, ale od kochającego serca męża.
Ręce jej się trzęsły, gdy otwierała drugą paczuszkę. Nie wiedziała, czego można się spodziewać po tym tajemniczym prezencie.
Gdy jednak ujrzała zawartość, myślała, że skona z zachwytu.
- Boże, Dustin… To jest śliczne!
On szeroko się uśmiechnął.
- Wiem, inaczej powinienem zaadresować paczkę, ale co tam… Byle by się to podobało tobie i naszemu maluszkowi!
Lily wzięła w rączki po kolei wszystkie ubranka. Były takie śliczne!
- Wiedziałem, że się przydadzą… Wręczyłbym ci je w maju, ale nie wiem, czy mógłbym przyjechać do Polski. A na Zajączka kupi się jeszcze coś innego…
Ona przyjrzała się im jeszcze dokładniej.
- A nie uważasz, że na przykład to- pokazała żółte śpioszki- jest zbytnio dziewczęce?
- Jest- przyznał- Ale o to mi chodziło.
- Myślisz, ze będzie dziewczynka?
Kiwnął głową na „tak”.
- Oh, Dustuś!- krzyknęła, po czym rzuciła się w jego ramiona, by podziękować mu za tak piękne prezenty. A właściwie, to by oboje mogli sobie podziękować…

***

Gdy skończyli sprzątać po posiłku, postanowili się wybrać na spacer. Tam również dużo się działo, ale nie będę tego już opisywać.
Wieczorem, zgodnie z tradycją, młodzi małżonkowie udali się na pasterkę. No cóż, trzeba było tego zatwardziałego Amerykanina jakoś skierować na tory polskości…
I dobiegł końca pierwszy dzień świętowania Narodzenia Pańskiego u Lily i Dustina.

***
Aaaa, właśnie. Wiem: w tekście pomyliłam kolejność. Najpierw miał być opłatek, a potem jedzenie- tak jak to powinno być. Zrobiłam to odruchowo, gdyż u mnie w domu jest taka kolejność i mam to głęboko wyryte w pamięci ;)
Pisząc, całkiem o tym zapomniałam, a gdy się skapłam, szkoda mi było tego zmieniać.

***

Drodzy czytelnicy,
z okazji zbliżających się świąt życzę Wam wszystkiego co najlepsze. Zdrowego, pogodnego, rodzinnego świętowania, nawet lepszego, niż u naszej dwójki :D. Masy prezentów pod choinką, kilogramów nabytych w ciągu tych kilku dni :D i szczęśliwego roku 2009 :)

Liv

Nyks 21.12.2008 20:40

Odp: Szansa
 
No... B. ładnie! Podoba mi się straszliwie ten bonusik. Wprowadza w atmosferę świąteczną :)
Ale znalazłam błąd, który powtórzył się chyba już wcześniej:

Cytat:

Teraz byli tylko oni dwaj, za rok będzie ich trójka.
'Teraz było ich tylko dwoje' chyba brzmi lepiej ; )

A tak po za tym: Dziękujemy za życzenia i dodam coś od siebie.
Świąt Bożego Narodzenia spędzonych w rodzinnej atmosferze, wielu wspaniałych prezentów, spokoju (mi już mama nie daje żyć, każe sprzątać i piec), wieelgachnej choinki (u mnie jeszcze jej nie ma) i
Oczywiście hucznego Sylwestra oraz
Pomyślnego, udanego Roku 2009!!!

Libby 22.12.2008 10:28

Odp: Szansa
 
Ładny odcinek!;) Cieszę się, że dodałaś taki bonus:).
Szkoda, że Dustina z przodu nie pokazałaś.
Próbował się obrazić za Dustusia:D a to przecież takie urocze...:P
Miałam Ci zwrócić uwagę na pomyloną kolejność z opłatkiem, ale się wybroniłaś;).
Czekam na kolejny odcinek!
Tobie też życzę Wesołych Świąt i Szczęśliwego Nowego 2009 Roku!

niepokorna 22.12.2008 11:17

Odp: Szansa
 
Cieszę się, że zdecydowałaś się dać taki świąteczny bonus.
Bardzo ładnie to wszystko opisane, o opłatek Cię nie zbesztam, bo święta praktykuję ogólnie
Śliczna jest Lily, ale o tym chyba doskonale wiesz :D
I jak mógł się fochać za Dustusia!
Przecież to takie urocze... ^^
Dziękuję za życzenia,
Tobie też życzę miłej, rodzinnej atmosfery, dalszych sukcesów w pisaniu przygód naszej trójki bohaterów, pięknej choinki, sytego stołu i ...
przepraszam, nie umiem składać życzeń :P
Wszystkiego dobrego :*

Vipera 22.12.2008 13:05

Odp: Szansa
 
Oczywiście odcinek mi się podobał... jak każdy poprzedni. Co prawda było parę błędów, ale mam lenia i nie chce mi się ich szukać:P Ładnie opisany przebieg wigilii i zdjęcia też ładne.

Dziękuję za życzenia, i tobie również życzę spokojnych i wesołych świąt Bożego Narodzenia, oraz szczęśliwego Nowego Roku :)

Pearl 22.12.2008 15:12

Odp: Szansa
 
Liv, piszesz cudnie. Przeczytałam na razie tylko pierwszą oraz drugą część "AND" i pierwszy odcinek trzeciej. Historia pokazana przez ciebie w sposób niesamowicie wciągający i ciekawy jest świetna. Czyta się doskonale, a najprzyjemniejsze jest to całe kojarzenie faktów z wszystkich trzech części. Początek ( AND1 ) nie był może najlepszy, ale miało swojski klimat The sims 1. Po przeczytaniu czułam pewien niedosyt. Na szczęście znalazłam AND2. I znowu - totalne zanurzenie. Wciągnęło mnie od samego początku. A najdziwniejsze jest to, co czułam kończąc niezwykle przyjemną lekturę pierwszego odcinka trzeciej serii. Wprowadził mnie w swego rodzaju refleksję i zadumę.
Zdjęcia także są nienaganne, dopełniają wyrazu artystycznego całości. Oddają bardzo dobrze klimat tej opowieści.
Co do ulubionych postaci - trudno stwierdzić, kogo lubię najbardziej. Lily ma miłe usposobienie. Od samego początku odczuwałam do niej coś w rodzaju sympatii.
A, jednak po chwili zastanowienia już wiem - chyba najlepiej lubię postać Dustina. Nietuzinkową, niepowtarzalną. Tworzysz pięknie zarysowane charaktery danych postaci.
Na koniec tej przydługiej wypowiedzi dodam: już wiem, co będę czytać w długie wieczory. Z pewnością będę śledzić losy bohaterów tej historii.

samantha10 22.12.2008 16:27

Odp: Szansa
 
coś nie do określenia, piszesz fantastycznie !!!

Porcelanowa lalka 22.12.2008 21:43

Odp: Szansa
 
Też mi się ten bonusik podoba. Taki nastrojowy. I do tego te małżeńskie przekomarzanki. Są takie urocze :D

Życzę ci wesołych Świąt Bożego Narodzenia, bogatego mikołaja, magicznej, rodzinnej atmosfery i szampańskiej zabawy na sylwestrze.

ptasie mleczko 22.12.2008 22:27

Odp: Szansa
 
piękny świąteczny odcinek. No nie da rady się nie wzruszyć. Dastuś był taki Dustinowy i chyba wiesz co powiem: permanentna inwigilacja. Mnie tam wcale nie przeszkadza, że najpierw jedzenie a potem opłatek, to jest mały nieistotny szczegół. Poza płakaniem, także nieźle się uśmiałam z Dustinowych tekstów, on jest po prostu nie do opisania boski, a jak elegansko wyglądał, ja tam się dopatrzyłam, misternie utrefiona fryza wszystko pięknie. I muszę to powiedzieć: facet, który zmywa :O dawać mi go tu!!! (o śniadanku dla żonki już nie wspomnę). Hy hy a jak się oburzył na "Dastusia" muahaha ten facet mnie rozbraja. Ten bonusik wyszedł Ci pięknie. Nic dodać nic ująć.
Co do błędów to Chanel już powiedziała, że powinno być dwoje. Dwaj to mężczyźni, dwoje kobieta i mężczyzna, dwie - kobiety. I zamiast "noc nie zostało" - nic nie zostało. Wszystko

Teraz moja kolej na życzenia. Moja droga, życzę Ci
1. weny, aby nigdy Cię nie opuszczała i abyś dalej pisała tak świetnie i przyciągała tłumy
2. radości tworzenia
3. triumfu olśnienia
4. uwielbiających Cię tłumów (jeszcze większych niż już masz)
5. wewnętrznej siły w chwilach zwątpienia
6. a także sukcesów we wszystkich dziedzinach życia
7. no i standardowo Wesołych ... Szczęśliwego ... prezentów kupę rózgi na d**** ;) itd. itp.

Liv 22.12.2008 22:35

Odp: Szansa
 
Dzięki za wszystkie komentarze i życzenia! :D
Naprawdę, bardzo miło było mi to wszystko przeczytać :)
I cieszę się, że bonusik się spodobał :)
(w końcu, tak miało być! :D)

I jeszcze lepsze wiadomości: miałam dzisiaj wenę i...
Napisałam 7 odcinek! :D I nawet zdjęcia są gotowe :)
Ale żeby nie było tak pięknie, wstawię jutro- miejmy nadzieję, że Ci, którzy w dniu dzisiejszym nie użyczyli nas komentarzem, zrobią to za pół godziny, albo później ;)
Ostrzegam: to będzie ostatni odcinek w tym roku. Następny- dopiero za rok :D

Callineck 23.12.2008 04:04

Odp: Szansa
 
To jeszcze ja się zmieszczę z komencikiem przed weną ;)

Świetny ten odcinek, taki ciepły :)
Aż od razu się miło zrobiło...
Więc jednak Dustuś ;) Ucieszył się z tego chłopak, nie powiem :P W kwestii płci dziecka to nawet kobiecą intuicją się wykazał :D
Ach, nawet wiem która kwestia spodobała sie ptasiemu mleczku :D

Błędów znaczących nie zauważyłam, oprócz właśnie problemów z odmianą dwoje ;)
np. Kiedy ci dwaj kładli się spać - Dustin + Lily = dwoje

A skoro tak to autorce tematu Liv:
Wesołych i rodzinnych Świąt Bożego Narodzenia, mnóstwa wymarzonych prezentów pod choinką oraz nieustannego dopływu weny twórczej w Nowym Roku
życzy Callineck

Gio 23.12.2008 15:37

Odp: Szansa
 
To ja może, żeby nie było za słodko:
Ta taka ciepła atmosfera, nie pasuje mi. Te czułe słówka Lily vs. Dustin są takie jakie sztuczne i według mego skromnego zdania aż tak miła rodzinno- świateczna atmosfera byłaby nie do wytrzymania i jest wręcz nie realna ;)

A co do tekstu. Bardzo ładnie Oprócz tego powyższego to bardzo ładnie oddałaś nastrój świąt.
Nie pasują mi tylko niektóre zdania, a raczej całe akapity. Np. gdzieś na początku od przemyśleń, czy tam opisów czegoś od razu przeszłaś, że Dustin poszedł do lodówki, bla, bla, bla... Trochę zbyt gwałtownie.

No. Bez oceny liczbowej bo nie wiedziałbym co bym Ci postawić. 10/10 z czystego rozsądku, czy 7/10 z uwagi na błędy. Dlatego nie mogłem się zdecydować :)
Pozdrawiam!

Liv 23.12.2008 16:50

Odp: Szansa
 
Dzisiaj króciutko, ale wymownie i treściwie.


VII
Cena zemsty



Pozwolono jej zostać.
Musiała… Musiała znać prawdę. Wiedzieć, dlaczego jej mąż otarł się o śmierć… Co się stało tego wieczoru.
Nic nie wiedziała. Gdy do niej zadzwoniono, dowiedziała się tylko, że „pani mąż miał wypadek. Będąc w stanie nietrzeźwości zasiadł za kierownicą i uderzył w drzewo”. Dodano również, że „jego życie jest zagrożone”. To było wszystko. A reszta? Nie wyjdzie stąd, dopóki jej pragnienie poznania prawdy nie zostanie zaspokojone.

Emocje opadły. W sali zapanował spokój, Lekarze tymczasowo opuścili pomieszczenie, by oni dwoje spokojnie mogli sobie wszystko wyjaśnić. A było co.

- Wiem, wiem- zanim ona zaczęła, jej mąż wyrwał się pierwszy- chcesz wiedzieć, co się stało…
Kiwnęła twierdząco głową. Nagle nasunęła jej się pewna myśl… Bardzo nieprzyjemna.
- Dustin- odezwała się poważnym tonem, w którym było słychać nutę żalu… Ciężko jej się zrobiło na sercu- Wtedy… Ty mnie okłamałeś, prawda?- łzy cisnęły jej się do oczu. Bała się tego najgorszego. Tego, co miała usłyszeć…
Dustin z beznadzieją zwiesił głowę.
- Tak- powiedział ciężko. To wcale nie było takie proste- musiał się przyznać do tego, że zawiódł jej zaufanie… Że nie był z nią szczery… Nie był w stanie niczego innego powiedzieć.
Gdy podniósł wzrok, zauważył łzy na jej policzkach.
http://img209.imageshack.us/img209/2544/47ai9.jpg
Poczuł się strasznie. Żałość napełniła jego serce. Dopiero teraz zaczynał rozumieć, co zgotował sobie i jej.
Zawiódł ją. Osobę, która przecież najbardziej go kochała; która mu ufała całym sercem… Której nie byłby w stanie okłamać…
Tak, Lily się pomyliła co do niego. To bolało. I zrodziła się wtedy myśl: a może to nie pierwszy raz? I jak tu wierzyć takiemu człowiekowi… Jak go kochać, gdy ma się świadomość, że ty dla niego nic nie znaczysz, skoro jest w stanie tak bestialsko zełgać?
To było silniejsze od niej. Nagle wszystko stało się takie obce, szare, wręcz niebezpieczne… Podniosła się z krzesła. Chciała wyjść, opuścić tego ZDRAJCĘ.
- Lily- usłyszała za sobą skruszony, prawie płaczliwy, głos- proszę, nie odchodź…
Obróciła głowę w jego stronę.
- Ja wiem…- ciągnął dalej- Wiem, co zrobiłem- jeszcze bardziej ściszył głos- Przepraszam…
- Myślisz, że tyle wystarczy?- zapytała go, lekko podirytowanym głosem
- Nie, nie wystarczy- przyznał- Ale chcę, żebyś wiedziała, dlaczego to zrobiłem.
Przekonana, z powrotem zajęła swoje miejsce.
- I z tym paliwem i w ogóle… To też było kłamstwo.
Gniew w niej zbierał. Miała rację! „Boże, jak ja mogłam być taka głupia!”- pomyślała z żałością.

- Ja byłem wtedy na policji- opowiadał dalej- Chciałem dopaść tych bandytów, no wiesz… Którzy porwali naszą córeczkę…
- Zrobiłeś to wszystko tylko po to, żeby się zemścić?- nie dowierzała
- Tak. I tylko po to- potwierdził, po czym dalej zaczął opowiadać. O swoim planie i w ogóle…
Słuchała w ciszy i zadumie. Jej umysł się rozjaśniał. Pomału zaczynała rozumieć desperację i kolejne kroki jej męża. Raz tylko, odezwała się, przy końcówce:
- Ty go nie zabiłeś, prawda?
- Nie, myślę, że nie- odparł. Tak do końca nie był pewien…
Nagle otworzyły mu się oczy. Przecież, jeśli policja go dopadnie…
Przeraził się nie na żarty. Nawet, jeśli ten gość przeżył, jego przyszłość jest niepewna. Na pewno zgłosi to na policję, ale… No właśnie, przecież on nie widział całej jego twarzy! Pojawił się przebłysk nadziei. To go może uratować. A może stracił pamięć i nie będzie w stanie opisać napastnika?
W każdym razie, nastały dni pełne niepewności. Nikt nie wiedział, co może się stać. Żyć z strachem w sercu… To brzmi strasznie. Czekało to właśnie jego. Tyle sobie zgotował, nie przechodząc na „drugą stronę”.
Sam już nie wiedział, co o tym myśleć.
- Myślisz o tym samym, co ja?- zapytała go cichutko, z lekką trwogą w głosie
- Tak- uciął krótko
Spojrzała na niego smutnym wzrokiem. Był taki bezradny…
http://img101.imageshack.us/img101/4539/48hn7.jpg
- A może akurat…- szepnął z nadzieją
- A co, jeśli nie?- spanikowała Lily- Co będzie, jeśli cię dopadną i wsadzą za kratki?!- pomału zaczynała krzyczeć- Dustin! Ja nie chcę mieć męża kryminalisty!- znowu łzy spłynęły po jej twarzy.
Nie odezwał się. To nie miało sensu. Nie miał zamiaru się z nią kłócić. Wyobrażał sobie, co czuła.
Przecież nie tak to miało być! On sobie obiecywał, że mimo tego, z jakiego środowiska pochodzi, nigdy się nie stoczy… Że będzie miał uczciwą pracę, że nigdy nie złamie prawa… Po prostu: że jego życie będzie GODNE.
Był zły na siebie. Wszystko spieprzył! Pięści mu się zacisnęły.
- Lily- powiedział wściekłym głosem- Nie było warto. Skończę tak samo jak ci wszyscy, wśród których się wychowywałem. A ja głupi robiłem sobie nadzieje, że nie będę taki! Życie jest DO DUPY!!
Nie wytrzymał. Popłakał się, zupełnie jak małe, bezradne dziecko…
- A teraz idź stąd- rozkazał żonie- Szkoda twojego czasu. W domu bardziej się przydasz.
- Ale…
- K*****, NO IDŹ!- krzyknął (o dziwo, żaden lekarz nie wpadł do sali)
Postanowiła nie protestować. On był w dole- nic nie mogła zrobić.
Już miała przekroczyć próg sali, gdy usłyszała jego głos.
- Ucałuj ode mnie Tanię Tereskę- poprosił- Powiedz, że tatuś jeszcze kiedyś wróci…
Opuściła szpital. Ze łzami w oczach…
http://img184.imageshack.us/img184/9864/49zs9.jpg

***

@down: o kurczę... Lepiej szybko poprawię! :O

Callineck 23.12.2008 17:02

Odp: Szansa
 
No tak, to się musiało tak skończyć...
Szkoda mi Dustina, taki jest załamany. Podobnie Lily.
Ale mam nadzieję, że wszystko się dobrze ułoży, mam pewną teorię co do przebiegu wypadków, ale nie będę jej ujawniać :P

Z błędów to znowu zauważyłam dwóch zamiast dwoje...

Porcelanowa lalka 23.12.2008 17:08

Odp: Szansa
 
Odcinek krótki, no ale jak się tak dramatycznie skończyła wizyta, to nie było sensu dawać więcej. Trzeba dbać o ciekawość czytelników ;). Też dopiero teraz sobie uświadomiłam (razem z Dustinem) , że może za to pójść siedzieć o_O. Ale ty mu tego nie zrobisz, prawda? Lily to jednak wspaniała żona. Taka cierpliwa, choć jak to określił Dustin w którymś odcinku "wymagająca".
Jestem ciekawa co będzie dalej. Szkoda, że następny odcinek będzie dopiero w następnym roku :(

Libby 23.12.2008 17:09

Odp: Szansa
 
Niezły odcinek. Szkoda, że taki krótki, bo na następny będziemy musieli czekać aż rok!
Szkoda mi Dustina. Mam nadzieję, że nie zostanie oskarżony o pobicie tamtego typa i wszystko się jakoś ułoży. Musi wrócić do swoich kobiet!
Liv, może się jeszcze skusisz na napisanie odcinka w tym roku:P?
PS. Znów to "dwaj";).

Pearl 23.12.2008 18:09

Odp: Szansa
 
Smutny odcinek, Liv, ale (co dziwne) - takie mi się właśnie podobają. Bardzo ładnie opisałaś uczucia zranionej Lily i zdołowanego Dustina. Ale Lily to ma jednak ciężkie życie: najpierw porwanie córki, potem wypadek męża. Ciekawa jestem dalszego przebiegu akcji, a w szczególności tego, czy Dustin trafi za kraty. A może wymyślisz coś zupełnie innego?
Zobaczymy, ja już nie mogę się doczekać.

ptasie mleczko 23.12.2008 18:17

Odp: Szansa
 
Ależ dramatyzm, jej biedny Dastusiek już ułożył sobie życie, a tu znów ten wredny los nim miota. Jesteś dla niego okrutna, ale z drugiej strony, gdyby nie było zawiorwań, nie byłoby opowieści. Aż mam dreszcze w żołądku. Liczę jednak, że w efekcie wielu odcinków, zwrotów akcji itp. wszystko się ułoży i zakończy szczęśliwie. A Dastulek jak biednie wygląda nic tylko się nim zaopiekować, przytulić do piersi, pogładzić po policzku

Nyks 23.12.2008 22:31

Odp: Szansa
 
Wiesz co, jak mogłaś to zrobić Dustinowi?! Przed Świętami w taki nastrój nas wprowadzać. Wstydź sie! Po za tym odcinek bardzo fajny, tyle, że strasznie krótki. Błędów nie będę wytykać, jeśli jakieś są, bo padam,

Liv 24.12.2008 09:14

Odp: Szansa
 
Wena mnie jakoś nie chce opuszczać, i wyobraźcie sobie: mam już gotowy następny odcinek! :D (sam tekst, na razie)
I wiecie co? Chyba jednak wstawię go jeszcze w TYM roku, może pod koniec tygodnia albo później. Oprócz zdjęć mam jeszcze masę innej roboty w Simsach, m.in.: wzięłam się za budowanie nowego domku (który z pewnością za jakiś czas trafi na forum), a oprócz tego- trzeba by się zająć moimi rodzinkami z Miłowa i Okolicy.
Więc poczekacie sobie trochę.
Zdradzę co najwyżej tyle, że odcinek w swojej wymowie nie będzie taki fajny (i znowu jest krótki, i tym razem nie ma tak poważnie opisanych refleksji, co by się w tym wypadu bardzo przydało- tak jakoś wyszło przy pisaniu. Z resztą, i tak jak będziecie czytali, to myśli same się nasuną.

Kliii 24.12.2008 11:33

Odp: Szansa
 
Odcinek trochę krótki (i kto to mówi ;)). Postawiłaś na opisy, za co dziękuję. Jak na mój gust za mało się działo, ale scenka i tak mi się podobała. Piszesz bardzo dobrze, Twoje teksty maja w sobie to "coś", ale chyba już o tym wiesz :)

Ocena: 9,9/10

niepokorna 25.12.2008 13:49

Odp: Szansa
 
Zgadzam się z Klii, Twoje teksty mają w sobie to "coś", co przyciąga i intryguje :)
Bardzo ładne opisy, szkoda mi Dustusia, jeszcze go do pudła wsadzą... Ale cóż, jestem pewna, że wyjdzie z tej sytuacji. Szkoda mi Lily - śliczna z niej kobieta, ale wg mnie za często płacze .
Podoba mi się, na długość nie będę narzekała ^^.

Zasłużone 10

Gio 26.12.2008 17:42

Odp: Szansa
 
Odcinek za krótki, ale to już wiesz bez mojego zbędnego stukania w klawiaturę ;)

mam dziwne odczucia po tym odcinku. Dustin już nie jest w moich oczach ideałem, wręcz jest jeszcze gorszy niż przedstawiłaś go za pierwszym razem w tej norze, czy gdzie tam to było w "dwójce'. Nie wiem, czy te jego przekleństwo i wogóle jego zachowanie jest defektem tego, ze chciałaś jakoś zagmatwać znowu im życie, czy Dustin naprawdę ma jeszscze jakieś naleciałości w głowie po przeszłości. I nie rozumiem tych jego wyrzutów sumienia- przecież jakby nie chciał kryminalista by nie był i nikt za niego nie decydował jak ma robić. Więc nie wiem po co to łudzenie się. Albo jest zły, albo dobry...

I musze powiedzieć, że Lily magicznie wygląda na pierwszym zdjęciu. Tylko jakoś staro...
I Dustin kazał pożegnać Tanię Tereskę- w takiej sytuacji jest to chyba zbyt oficjalny zwrot. W tej sytuacji pasowałaby nawet "córeczka" :)

9.9/10
Pozdrawiam!

Liv 30.12.2008 15:20

Odp: Szansa
 
Od razu przepraszam Was za tak znikomą liczbę zdjęć. Myślałam, co dać na początek, ale nic nie wymyśliłam. I dlatego pod koniec macie 2 fotki.
Tak jak mówiłam, odcinek króciusieńki, z „opuszczeniami”. Jakimi- zobaczycie, czytając.


VIII
Forgive me…



3 XII

Po tygodniu Dustin doszedł do siebie- mógł wrócić do domu. W końcu…
Z tego, co mu powiedziała Lily dowiedział się, że Mała bardzo za nim tęskni… I mimo obaw, ciągle się nic nie działo. Upłynął już tydzień… Czyżby ten gość naprawdę nie zgłosił sprawy na policję? Z każdym dniem nabierał co do tego większej pewności. Czyli, tak po prostu wróci do domu i będzie sobie żył jak dotychczas… Pięknie!

***

- Zapomniałam ci wspomnieć, że przyjeżdżasz prosto na obiad- oznajmiła z uśmiechem. Tak, ona też się cieszyła. Przynajmniej teraz będzie mogła spać spokojnie, a jej wyobrażenia o „mężu kryminaliście” odejdą w głęboką niepamięć. Cieszyła się na te wszystkie nowe dni, które na nich czekały. Na ten czas spędzony razem- tak bardzo cenny i ważny. W końcu… W końcu nadszedł kres wszystkich smutków, wypadków i problemów. Znowu słońce wyjrzało na tę rodzinę i swym blaskiem wyprowadziło ich na dobrą ścieżkę. Wydawało się, że nastały dni radosne, zewsząd przepełnione śmiechem i szczerymi uśmiechami. Było dobrze. I to było najważniejsze.
Radowały ją niezmierne te myśli. Od razu humor, tak zachwiany w ciągu ostatnich kilku dni, wracał na swoje miejsce w jej życiu.
- Lily, teraz żadne zmartwienie nas nie zaskoczy- powiedział radośnie i bardzo pewnie.
- Wierzę w to całym sercem- odpowiedziała mu, z miłością.
- Nawet nie wiesz, jak ja długo czekałem na ten moment…
- Oj, nie tylko ty!- zaśmiała się
Miło było tak rozmawiać podczas podróży w stronę domu. To był dopiero początek. Tak im się zdawało…

***

- Wydawało mi się, czy ktoś dzwonił?- zapytała Lily, wsłuchując się w nagłą ciszę.
Po chwili słyszała już wyraźnie: rzeczywiście- ktoś dzwonił.
- Pójdę otworzyć- oznajmiła, po czym „przekazała” Tanię Tereskę mężowi, aby on skończył ją karmić.
„To nie będzie nic dobrego”- nagle przeleciało w głowie Dustinowi. Nie wiadomo skąd, i dlaczego…

***

- Dzień dobry- przed nią stał policjant, z niewesołą miną. Trzeba było przyznać- przeraziła się na ten widok. Wizyta policji nic dobrego nie wróżyła.
- Dzień dobry…- odpowiedziała zmieszana Lily- W czym mogę pomóc?
- Dustin Wing to pani mąż, prawda?- zapytał. Ona zaczęła się coraz bardziej bać…
- Tak…
- Można go poprosić?
- Tak, chwileczkę…
Łzy cisnęły jej się do oczu. Wiedziała, po co oni przyjechali…
- Dustin, policja…- wybełkotała przez zaciśnięte gardło. Pierwsze łzy spoczęły na jej policzkach.
Przeraził się. Oboje wiedzieli, co się za chwilę stanie… Mimo to mężnie wyszedł na spotkanie z przeznaczeniem.
- Pan Wing?- odezwał się funkcjonariusz, widząc zbliżającego się czarnowłosego- Mamy nakaz zatrzymania pana…
Dalej już nie słuchał- nie mógł. Chciało mu się krzyczeć, był wściekły na siebie jak nigdy. Teraz naprawdę wszystko spieprzył! Gniew opanował jego duszę. Ale mimo szastających nim emocji musiał zachować spokój. Pokazać, że potrafi stawić temu czoło…
- Proszę się ubierać- skończył mężczyzna w mundurze- Idzie pan z nami.
- Dajczie mi chwylkę- odparł
To było straszne. Lily stała w progu i płakała. Obok niej stała dziewczynka… Ona też wszystko widziała. Tylko, że ona nie płakała- była jeszcze za mała, by zrozumieć, co się tak naprawdę stało. Jednak obraz zabieranego tatusia pozostanie jej w pamięci przez całe życie.
Podszedł do nich, najpierw do żony. Mocno ją objął. Przy niej czuł jakby otuchę...
- Dustin…- powiedziała po cichu
- It`s all my falout- powiedział wściekły. Nie potrafił się wysilić na polski- to nie byłoby to samo.
- Lily, forgive me- poprosił, błagalnym, a właściwie płaczliwym tonem.
Zaraz uklęknął przy małej. Miała takie smutne ozy… Serce mu się krajało.
http://img255.imageshack.us/img255/7200/50oq5.jpg
Wziął ją na ręce i mocno uścisnął.
Chciało mu się płakać. Musiał je zostawić same na pastwę losu. Jego dziewczyny…
W końcu puścił córeczkę z uścisku. Szybko założył buty i kurtkę, po czym stanął przed drzwiami, czekając na ciąg dalszy.
Jego ręce zostały uwięzione przez kajdanki. On tylko winowajczo spuścił głowę.

- Tata!- usłyszał wołający, przerażony głosik.
Obrócił się w tamtą stronę.
http://img240.imageshack.us/img240/4124/51up6.jpg
Zobaczył ją- jego królewnę, maleństwo, drugą miłość jego życia. Ona płakała… Chciała do niego podbiec, ale jej mama ją zatrzymała.
Nie wytrzymał… Obraz przed oczami mu się zamglił, a na policzkach poczuł dwie gorące łzy.
To był koniec…

***

Gio 30.12.2008 15:34

Odp: Szansa
 
i znowu tak tragicznie... i krótko na dodatek! No, same nieszczęścia na nich spadają. Już od początku wiedziałem, że jak jest im tak dobrze to za chwilę będzie źle. I co? Zgadłem! puk, puk policja!
Trochę te opisy mniej wzruszajace niż poprzednio, ale narzekać nie bedziemy :)
i nie wiem dlaczego gorące łzy... tak mi nie pasuje to jakoś. Może chodziło Ci o szczere, albo jakieś takie wyjątkowo obfite.. nie wiem. i muszę powiedzieć że Tania Tereska Wing wygląda przepięknie jak płacze. Jednak nie zapeszając niech placze mniej :D
9.5/10.
Pozdrawiam!

Nyks 30.12.2008 17:04

Odp: Szansa
 
Um... I co teraz? Co zrobisz z Dustinem?! Tak samo jak z ojcem Lily w AND! Masz jakieś upodobanie do więziennych celi, czy co?
A oprócz tego szkoda, że tak mało zdjęć. Coś tam było... pierwsza linijka nad 1 zdjęciem zamiast 'oczy' jest 'ozy'
Podoba mi się ten odcinek, szkoda tylko, że krótki :(

Vipera 30.12.2008 17:40

Odp: Szansa
 
Nie no... dlaczego ty go tak męczysz? sadystka! :P
Szkoda, że taki krótki odcinek, no ale trudno się mówi. Czekam na następny.
Oczywiście podobało mi się :)

Luthiee 30.12.2008 18:50

Odp: Szansa
 
Wiesz co, Liv, czytam to FS od początku. Tylko zdaje się [?] nie komentowałam jeszcze.
I powiem jedno.
Nie ma żadnych błędów ort. etc., ładnie piszesz... i fajny pomysł, co do fabuły.
ALE.
Jak to mogłaś zrobić Dastusiowi, no?:( I Tanii Teresce? I LILY?! No taka sadystka z Ciebie okropna.:(
10000000 [...]/10

Libby 30.12.2008 18:58

Odp: Szansa
 
Czemu Ty nam to robisz?!
Dustina tak wsadzić do paki...
Tania Tereska biegnie za nim, jak on kiedyś za swoim ojcem. Mam tylko nadzieję, że Dustin w odróżnieniu od niego jeszcze tu wróci:).
Ładny odcinek, ale smutny.
Czekam na kolejny!:P

Liv 30.12.2008 19:21

Odp: Szansa
 
@up: kurczę... Właśnie! Macie bardzo trafne spostrzeżenia- nawet ja o tym nie pomyślałam... :O
To dopiero początek zmagań Dustina z problemami. Zdradzę tylko tyle, że potem (koło 14, 15 odcinka albo później) zaczną się kolejne, poważne kłopoty (mnie już jest szkoda Dastusia :()
Dustin pocierpi w AND3, niestety. A w AND4... Koniec z tym.
I od razu mówię, że nie mam pojęcia, kiedy następny odcinek, ale raczej nieprędko.

ptasie mleczko 30.12.2008 20:11

Odp: Szansa
 
o mój boshe biedny Dastuś, ale tylko w Polsce się to może zdarzyc, skopac bandziora, który porwał dziecko i jeszcze pójśc za to do paki. Dastuś powinien dostac za to medal. Czyli rozumiem, że bandzior nie żyje, bo gdyby żył, zostałby niechybnie wsadzony do paki, w końcu policja miała jego akta, które Dastuś oglądnął za łapówę. A nie może wyjśc na to że działał w obronie własnej, lub w afekcie miłości ojcowskiej? Mam nadzieję, że załatwisz mu dobrego adwokata :P Ostatnio dramatyzm aż kapie w Szansie ;) ale przy życiu utrzymuje mnie nadzieja, że to wszystko po to by potem triumf i szczęśliwe zakończenie było tym bardziej wzruszające. A co Ty mu tam jeszcze przygotowałaś, co się może jeszcze stac. Muszę Ci jeszcze powiedziec, że niezmiennie wzrusza mnie tekst "jego dziewczyny" ;) Pozdrawiam

Callineck 30.12.2008 22:07

Odp: Szansa
 
Serce się mi się kraje jak widzę zapłakaną Tanię Tereskę :( I jeszcze ten nastrój harmonii tak nagle zburzony przez aresztowanie...

Będzie dobrze, potrzebny jest tylko dobry adwokat, a ja bardzo chętnie będę robić za Dastusiowego adwokata!!!
Bo pomyślmy: generalnie linię obrony mozna by oprzeć na obronie koniecznej - popili się w knajpie, pobili... Nie ma sladów biologicznych na miejscu przestępstwa. Najwyżej nieudzielenie pomocy ;)
Może być też tak, że Dastusia zatrzymali do wyjaśnienia w sprawie spowodowania wypadku samochodowego w stanie nietrzeźwym. Jako że żaden uczestnik ruchu drogowego (poza samym sprawcą) nie odniósł szkody grozi mu jedynie zatrzymanie prawa jazdy na czas określony.

Mówię wam, dobry adwokat i wyjdzie najpóźniej po 3 miesiącach tymczasowego aresztu :D

niepokorna 05.01.2009 16:09

Odp: Szansa
 
Ojoj...
przepraszam Cię Liv, że nie skomentowałam :(
Widok smutnej, zapłakanej Lily i Tani Tereski działa przygnębiająco...
To nie fair, że za pobicie faceta, który porwał czyjeś dziecko Dustuś idzie do więzienia :/
Takie rzeczy to faktycznie tylko w Polsce...
co do odcinka - krótko, ale sporo się dzieje.
Bardzo ładnie opisałaś stosunki pomiędzy Tanią a jej tatą, muszę Cię za to pochwalić :)
przepraszam, że dzisiaj tak krótko, ale nic na oczy nie widzę ^^

Liv 07.01.2009 07:15

Odp: Szansa
 
Specjalnie jeszcze siedziałam wczoraj wieczorem, żeby zrobić zdjęcia do odcinka. Chciałam nawet go jeszcze wstawić, ale... było po 23 i mój tata mnie skutecznie wygonił (nie chcielibyście wiedzieć, co mi powiedział).
To macie dzisiaj rano ;)

I powiem pokrótce, bo nie chce mi się więcej pisać:
Callineck BARDZO ZNACZĄCO przyczyniła się przy tworzeniu tego odcinka, jak i przy całym FS. Dzięki niej, myślę, że uniknę błędów rzeczowych ;). Co prawda musiałam zmienić całą akcję, łącznie z zakończeniem i wyglądem najbliższych odcinków (nawet ten jest już w „nowej” wersji), ale co tam- i tak ostatecznie FS skończy się tak, jak wcześniej zakładałam ;).
Mimo, że dziękowałam jej już na PM`ie, to tutaj jeszcze raz jej dziękuję :).

IX
Wizyta


10 XII

To już tydzień, odkąd go aresztowali…
Siedem dni. Pozornie takich jak reszta. Dla innych niczym się one nie różniły- zarówno 3 jak i 10 grudnia były właściwie, że takie same. Ale to jest punkt widzenia zwykłych ludzi. No tak, może teraz powiecie: ale Lily to też zwykły człowiek! Racja. Ale w żeby w życiu jednego człowieka aż tyle się działo i to wokół JEDNEJ osoby?! Nie, to nie było takie pospolite.
W ciągu miesiąca był bohaterem, zbrodniarzem, pijakiem i w końcu więźniem. Jeszcze były te mniej znaczące i najzwyklejsze dla ludzi tytuły: mąż i ojciec. Do tego drugiego trzeba by dodać: wspaniały ojciec. Drań o kochającym sercu…
Jej ukochany.
Teraz pewnie siedzi za kratkami i myśli nad swoją sytuacją- jakby ją chociażby polepszyć. A może… A może myśli o swojej rodzinie… O niej.
Może tęskni za nią, tak jak ona za nim. Może? Nie… Na pewno.
Z resztą, nie tylko ona. Maleńka również.
Tyle musiała czekać na spotkanie z tatą i właśnie teraz, gdy w pełni mogła się nim nacieszyć… Zabrali jej go. I żadna z nich nie wiedziała, kiedy „oddadzą”.
To było jeszcze gorsze, niż wszystkie te samotne dni w roku, kiedy to one dwie żyły i mieszkały sobie w Polsce, a on robił wszystko, żeby tylko im było dobrze… Poza tym, zawsze mógł do nich zadzwonić. Mogły chociaż trochę zapomnieć o tęsknocie, i nacieszyć się jego obecnością, chociaż był po drugiej stronie słuchawki.
Teraz, siedział gdzieś tam w zimnej celi, gdzie samotność aż go zżerała.

Nagle w jej głowie pojawił się znakomity pomysł. „Pora przerwać rozłąkę!”- pomyślała, i zaraz rozpoczęła przygotowania do realizacji swojego planu.

***

- Mamusiu, a cemu mnie tes nie wezmieś?- pytała zawiedzionym głosikiem dwulatka siedząca na jej kolanach.
- Ciebie tam nie wpuszczą, kochanie- łagodnie wytłumaczyła jej Lily. Dziewczynka ze smutkiem na twarzy opuściła główkę.
Jej mamie aż zrobiło się przykro. Wiedziała, że mała też tęskni, może nawet bardziej niż ona sama. Ale ona nie mogła… Przecież to jest jej tatuś, ma do niego takie samo (a może i nawet większe) prawo, jak mama…
Lily współczująco ją przytuliła.
- Ja wiem, że ty też tęsknisz za tatusiem- powiedziała do niej cichutko- ale za niedługo będą święta, i może wtedy tatuś do nas wróci…
Mała przyjęła to pocieszenie, bo zaraz się ożywiła.
- To będzie się cały ćas zie mnią bawić!- odparła z uśmiechem
Od razu polepszył jej się humor. Skoro Tanii Teresce uśmiech wrócił na swoje miejsce, to i ona również mogła przestać się martwić. To było dla niej lekarstwem. Chociażby ona miała sto tysięcy problemów, ale ta mała się wesoło uśmiechnęła, nawet jej najtrudniejsze życiowe smutki mogły odejść w zapomnienie. Byleby jej maleństwo było szczęśliwe.
W końcu zatrzymał się autobus. Na przystanku już czekała znajoma postać.
- Dziadziuś!- krzyknęła uradowana dziewczynka.
- No, to w takim razie idź do dziadka- poleciła jej Lily- I bądź grzeczna.
Lekko ucałowała córeczkę w policzek, a chwilę potem zza szyby obserwowała powitanie wnuczki i dziadka.
http://img399.imageshack.us/img399/5697/45389106uv5.jpg
Pojazd ruszył. Lily, siedząc przy oknie, lekko pomachała stojącej na chodniku dwójce. Jeszcze pół godziny i znowu go zobaczy…

***

- Wing, masz gościa- oznajmił strażnik, zbliżając się do kratek.
http://img265.imageshack.us/img265/4628/30904272ci2.jpg
Ten siedział na krześle, ze wzrokiem wbitym w jakiś martwy punkt przed sobą. Słysząc nowinę, nawet nie drgnął. Na chwilę zrezygnowany zamknął oczy.
- Kto?- zapytał.
- Chyba twoja…
- Lily Wing?- szybko mu przerwał
- Tak, jakoś tak…- odparł trochę niezdecydowany mężczyzna- Twoja…
- … żona- uciął- Otwiórz.
Na odgłos zgrzytu zamka i przesuwanej kraty podniósł się z siedziska i wreszcie podniósł głowę.
W jego stalowych oczach iskrzył się gniew i zniechęcająca obojętność. Jak zawsze chciał pokazać, że jest twardy- zrobić sobie z tego jaja. To była jego broń, chociaż ciągle był na siebie zły- nienawidził się za to. Ale czy on, Dustin Wing, dałby to po sobie poznać? W życiu!
Z każdą chwilą jego spojrzenie stawało się bardziej łagodne. Cieszył się. Od dłuższego czasu chciał z nią pogadać. Usłyszeć, co ona o tym myśli….

***

Zaraz blondynka znalazła się w sali. Pomieszczenie było całkiem nieźle ogrzewane, co zmusiło ją do zdjęcia szalika i płaszcza. Okrycie powiesiła na krześle, po czym zostało jej tylko oczekiwać na przybycie męża.
Nie musiała długo czekać- jakąś minutę później zza wielkich, masywnych, metalowych drzwi wykroczyło dwóch mężczyzn. Jeden z nich- strażnik, drugi, wiadomo, więzień, zbrodniarz, przestępca. Jej mąż…
Czy ona kiedykolwiek mogła podejrzewać, że ją to kiedykolwiek spotka? Czy 5 lat temu, zgadzając się go poślubić myślała, że jej ukochany tak skończy? Czy mogła przewidzieć, że jej pożycie małżeńskie będzie takie, a nie inne? I w końcu, czy chociażby przeleciało jej przez myśl, że wychodząc za niego skaże siebie na takie cierpienia?
Odpowiedź jest prosta: nie, nie mogła. Wtedy zupełnie inne uczucia nią kierowały, inne, zupełnie odmienne myśli rodziły się w jej głowie. Ale przecież obiecywał jej, że nie pozwoli, żeby kiedykolwiek PRZEZ NIEGO była nieszczęśliwa…
Los chciał inaczej. A może powinnam powiedzieć, że to on zawalił? Nie, przecież gdyby nie musiał, nie zrobiłby tego… Ale drugiej strony, wcale nie musiał się mścić…
Swoją głupotą zniszczył sobie i jej życie. Głupotą, która de facto wynikała z czystej miłości…
Ale na to przecież nikt nie zwracał uwagi- co kogo obchodziło, że zrobił to, by odpłacić się za córeczkę i żonę, które kochał nad życie? Liczył się to, że skrzywdził innego człowieka. Sam czyn. Bez jakichś zbędnych dodatków.
Mimo, że to wszystko- myśli, wspomnienia- były złe i smutne, to jednak mimo wszystko, chociażby nawet nie chcieli… One był prawdziwe. Dotyczyły takiej prostej, zwykłej kobiety, jaką była Lily, która właściwie nic złego nigdy nie zrobiła. Zrobiła to osoba, z którą się związała.
Ale ona i tak musiała cierpieć. Decyzja, którą kiedyś podjęła, zaczęła teraz przynosić efekty. I najgorsze jest to, że nie były one dobre.

Zwróciła wzrok w jego stronę. Dostrzegając go, lekko się uśmiechnął się do niej.
Dystans między nimi się zmniejszał, i oto w końcu zasiadł naprzeciw niej.
To było od razu widać- był w opłakanym stanie. Jeszcze nigdy nie widziała go takiego smutnego. Tak przybitego… Ona wiedziała. Jej dzielny chłopak nie chciał tego dać po sobie poznać. Jego duma na to nie pozwalała. Starał się, ale… przy niej jakoś nie mógł. Może to dlatego, że widział osobę, którą skrzywdził… Poczucie winy być może działało z większą siłą niż maska obojętności.

***

- Boże, Lily, nawet nie wiesz, jak się cieszę, że przyszłaś- powiedział.
Głos również miał załamany. Aż zrobiło jej się przykro. Zaraz podniosła się z krzesła. On, przeczuwając, co ona che zrobić, uczynił to samo.
Gdy znaleźli się już wystarczająco blisko siebie, ona mocno go przytuliła.
http://img101.imageshack.us/img101/3430/91842435pi3.jpg
Chciało mu się płakać. W myślach powtarzał sobie „Maleńka, przepraszam…”. Musiała mu wystarczyć ta chwila- przecież przez bardzo długi czas w ogóle nie będzie miał z nią styczności. Zamiast jej zostaną wspomnienia. Niech przynajmniej one będą jak najlepsze. Gdy przyjdzie czas, żeby mogłyby mu dodać otuchy w chwilach pustki, zwątpienia i samotności. Żeby były jak cudowne lekarstwo na ciężką chorobę jego duszy, jaką był ogromny żal do samego siebie i nieopisane cierpienia związane z wyrzutami sumienia.
- Dustin- odezwała się, łagodnym, wręcz stęsknionym głosem- Minął dopiero tydzień, a ja już się za tobą stęskniłam.
- Wiesz doskonale, że ja za tobą też- odpowiedział.
Jeszcze chwilę stali w uścisku.
Jednak ta chwila nie była taka sama, jak reszta. Nie było tej swobody… To było więzienie, a im przyglądał się w dodatku obcy człowiek, który wszystko słyszał. Może nawet w duchu dziwił się, że ktoś taki jak Dustin może mieć taką cudowną, piękną żonę i jeszcze w dodatku być tak bardzo kochanym… Przecież normalnie tacy ludzie żyją sobie normalnie na wolności, i nie spotykają ich takie sytuacje, z jakimi on musiał się zmierzyć. Potrafią w każdej sytuacji zachować się racjonalnie…
Może nawet było mu szkoda tej biednej kobiety, wyglądającej na miłą i inteligentną. Żeby związać się z takim „marginesem społecznym”, jakim był Dustin… Przecież dla niej mężczyzną powinien być jakiś porządny bogacz z dobrej rodziny, przynajmniej z tytułem doktora, pracujący za pięć tysięcy miesięcznie…
To była wyobraźnia. Jednak rzeczywistość znacznie odbiegała od tego „jak powinno być”.
Trochę go irytowało, ile to czasu stali przytuleni. Niby to chwila, ale jemu nawet to się nie należy…
No cóż, najwidoczniej był człowiekiem o zimnym sercu. Na to nie możemy nic poradzić.
- Ekhem…- odchrząknął głośno, jakby dając znak, że wystarczy tych czułości…
Oboje zrozumiawszy intencje strażnika, puścili się z uścisku i zajęli swoje stare miejsca.
http://img265.imageshack.us/img265/6205/23275389pn6.jpg
Zaraz rozpoczęła się rozmowa.

***

- A co z Tanią Tereską?- zapytał- Pewnie też się stęskniła…
- Tak. I możliwe, że jeszcze bardziej niż ja- odparła- Strasznie było jej przykro, gdy powiedziałam jej, że nie może iść ze mną cię odwiedzić.
- Pewnie ciągle wypytuje cię, kiedy wrócę…
- Tak. Najgorsze jest to, że nie wiem, co jej odpowiedzieć.
- Jeśli dobrze pójdzie, to może na święta zjawię się w domu- mówiąc to, przekonujący uśmiech wstąpił na jego twarz. W końcu było to pocieszenie zarówno dla oczekujących na jego dziewczyn, jak i dla niego samego.
- Szkoda, że nie na dłużej- westchnęła- Zająłbyś się Tanią, kiedy mnie by nie było.
- Idziesz do szpitala?- zainteresował się jej mąż
- Termin mam na ostatnie dni grudnia, ewentualnie początek stycznia.
- Aaaa…- zrozumiał, po czym ze smutkiem dodał- Nie sądzę, żeby mi się udało być przy porodzie… Myślałem, że…
- … że będziesz- dokończyła- Myślałeś tak, jeszcze zanim to wszystko się stało.
- Tak- potwierdził, zły na samego siebie- Wiem, nie było mnie, gdy rodziła się Tania Tereska, przy narodzinach drugiego maluszka tez mnie nie będzie… A jeśli nawet będę mógł go ujrzeć, to tylko na zdjęciu… Świetny ze mnie ojciec, do cholery!- ze złości uderzył pięścią o stół.
Nie trzeba było długo czekać na reakcję funkcjonariusza.
- Wing, ja cię ostrzegam. Jeszcze raz…- zagroził surowo
- Przeprasziam- odparł więzień
Tamten jeszcze rzucił mu ostre spojrzenie, po czym udał się na swoje stare miejsce.
- Dustin, nie mów tak- powiedziała Lily, chcąc spojrzeć mu w oczy- Gdy wrócisz, wtedy wszystko nadrobisz…
W końcu natrafiła na jego wzrok. Wręcz płonął gniewem… I żalem.
- Lily, a co, jeśli mi się nie uda?- zapytał- Co będzie, gdy wrócę, a moje własne dzieci powiedzą, że „jakoś pan przyszedł”. Nie, nie tata! „Jakiś pan”!
- Ja na to nie pozwolę- przyrzekła- Nie pozwolę, żeby Tania zapomniała o tobie, a drugie dziecko…
- No właśnie… Co z nim?
- Zrobię wszystko, żeby wiedziało, kto jest jego ojcem. A gdy wrócisz… Po prostu powiem mu, że w końcu wrócił tatuś- uśmiechnęła się pocieszająco
Zaraz to samo zrobił i on. Wiedział, że jak już ona cos obieca, to na pewno tak będzie. W żadnym wypadku inaczej…
- Lily- przerwał- Jest jeszcze coś…
Nie brzmiało to dobrze, a wręcz przeciwnie.
- Przecież za nie dacie rady przeżyć za to, co na razie mamy na koncie…
Jej nagle otworzyły się oczy. On przecież miał rację…
- Ja wiem, że to nie będzie proste, ale… Musiałabyś sobie poszukać dodatkowej pracy. Są przecież takie, w których możesz siedzieć w domu, pracować, ale jednocześnie zajmować się dziećmi. Z twoimi kompetencjami powinnaś znaleźć bez większych trudności.
- No nie wiem…- nie była przekonana- Tylko czy oby na pewno natrafię na taką pracę.
- Z twoją głową na pewno sobie poradzisz- zapewnił- Wiesz, że w ciebie wierzę.
- Dzięki. Miejmy nadzieję, że się nie zawiedziesz- uśmiechnęła się lekko
- Nie, na pewno nie- odparł
- Jeszcze parę minut i koniec czasu- przerwał, z nowiną, strażnik
- Zaczęliśmy szukać prawnika- szybko poinformowała Dustina- Właściwie, to tata się tym zajął- dodała
- Podziękuj i pozdrów go ode mnie. I mocno ucałuj Maleńką. Możesz jej powiedzieć, że tatuś już nie może się doczekać, kiedy się z nią zobaczy.
- Dobra, wszystko przekażę.

***

Wizyta dobiegała końca. Dustin jeszcze tylko pomógł jej się ubrać, po czym już naprawdę zaczęli się żegnać.
- To do następnego razu- powiedziała, mocno go ściskając
- Tak, do następnego- odparł, po czym pożegnalnie pocałował ją w policzek.
Zaczęli się od siebie oddalać. Ona w jedną, on, w przeciwną stronę.
http://img101.imageshack.us/img101/4193/38851182pn8.jpg
Będąc już prawie przy drzwiach, obróciła się do tyłu z nadzieją, że jeszcze ostatni raz będzie mogła spojrzeć na jego twarz, uśmiechnąć się do niego. Ale on, z głową spuszczoną, kroczył przed siebie w towarzystwie drugiego mężczyzny.
Westchnęła cicho, po czym otworzyła wielkie drzwi, a chwilę potem całkowicie opuściła mury więzienia. Tymczasowego „domu” jej męża…

***

Nyks 07.01.2009 18:37

Odp: Szansa
 
Odcinek pełen głębokich przemyśleń. Jest dużo opisów, za co +. Nie wiem dlaczego, ale strasznie wkurza mnie coś w tym twoim FS. Zerkam na tekst i już wiem, co jest w nim napisane. Jakaś taka przewidywalność? Nie wiem. Po za tym bardzo fajnb odcinek i oczywiście krzywdzisz mi Dastusia potwornico! ;]

Panna Lawenda 07.01.2009 18:54

Odp: Szansa
 
W moim mózgu pozytywne słowa to tylko ładnie, pięknie, bosko, ślicznie.
No cóż. Co ja mogę powiedzieć. Bosko, pięknie.
Ciekawe ile lat będą Dustina trzymać w tym więzieniu. Ale on go chyba nie zabił całkowicie? .
Odcinek bardzo fajny, fajna dlugosc choc nadal chce jeszcze <:D>
Fajne zdjęcia^^
Co tu dużo mówić. Oceny nie daje, bo wiesz jaka ;)
Pozdrawiam,
Dyskotekowa Imprezowiczka

Callineck 07.01.2009 19:21

Odp: Szansa
 
No, jestem z Ciebie dumna :D
Pomoc pomocą, ale to są wyłącznie Twoje słowa, zdjęcia, opisy, cała zasługa za ten odcinek przypada wyłącznie Tobie :)

I znowu mnie wzruszyłaś - te przemyślenia, tłumione uczucia i gesty są świetnie opisane i żywo przemawiają do wyobraźni :)

Świetna postać strażnika, te jego myśli i uczucia :D

Cóź, pozostaje tylko mieć nadzieję, że Lily wybaczy mężowi że ją zawiódł, a Dustin wybaczy sobie krzywdę jaką wyrządził swoim najbliższym.

Libby 07.01.2009 20:03

Odp: Szansa
 
Piękny odcinek;)! Dużo opisów i piękne zdjęcia. Ciężko mi, gdy tak się znęcasz nad Dastusiem! Szkoda, że znów nie będzie mógł być przy porodzie...:(
Lily pięknie wygląda na ostatnim zdjęciu!:)
Z niecierpliwością czekam na kolejny odcinek:P!
PS. Coś nie mam dziś weny do pisania komentarzy...

ptasie mleczko 07.01.2009 20:27

Odp: Szansa
 
i dziś znów tak na serio się popłakałam "W myślach powtarzał sobie „Maleńka, przepraszam…”. to mnie rozwaliło totalnie . Ty tak pięknie umiesz opisywac uczucia, że człowiek prawie się czuje jak ten biedny Dastuś czy Lily. Dastuś był w tym odcinku taki ... ochh taki twardzioch z wulkanem uczuc dla własnego dziecka, o żonie już nie wspominając, mnie całkowicie roztkliwia i rozkleja. Ale on musi wyjśc i byc przy porodzie dzidziusia, nie możesz mu tego zrobic. Lily na prawdę ślicznie w tej fryzurze, a to zdjęcie, jak siedzą przy tym stole i rozmawiają, Lily z tym okrągłym brzuszkiem, troskliwie gładząca go ręką ...

Inazumi 07.01.2009 20:55

Odp: Szansa
 
Liv, jesteś moją idolką <3

Uwielbiam twoje fotostory, przeczytałam wszystkie części, a ta podoba mi się najbardziej. Lilly przestała być pustą lalą (wybacz, jeśli cię uraziłam - takie były moje odczucia po 2-ej części), jej charakter stał się bardziej głęboki. Nie muszę chyba wspominać, że ja również kocham się w Dastusiu (wyjątkowo to zdrobnienie do niego pasuje ^^).

Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział x3

P.S. Zapomniałam dodać, że wczoraj pozbawiłaś mnie trzech godzin snu. Byłam zbyt zajęta czytaniem twojego fotostory by się położyc ^o^

Liv 08.01.2009 14:48

Odp: Szansa
 
W ciągu zaledwie 2 godzin 6 komentarzy! :O
Guys, you`re incredible...
I dzięki za wszystkie dotychczasowe :)
(nie dziwić mi się, że tak mnie wzięło na englisha- bo teraz naprawdę nie ma czego się dziwić, naprawdę ;))
I do każdej (sama damska publiczność! :D) z Was słówko.

Chanel- przewidywalność?! Nawet mnie nie strasz... :O
DI- być może następny odcinek zaspokoi Twoje pragnienia (dwu, albo nawet trzyczęściowy :D). A z tym więzieniem... Zadziwię Was wszystkich (no, prawie- jedna osoba już wie, co z tym będzie ;))
Call- cieszę się, że umiałam wykorzystać Twoje rady :). W każdym bądź razie, starałam się. Miło mi słyszeć, że Twoje poświęcenie w sprawie mojego FS nie poszło na marne :). I fajnie, że dostrzegłaś (czyżby tylko Ty jedyna?! :O) te strażnikowe przemyślenia. Chciałam coś wyróżnić w tym odcinku, przedstawić czyjeś inne spojrzenie... Po prostu, jak widzą to inni ludzie. Takich wzmianek postaram się dawać więcej, bo to nawet fajnie się pisze, i jest ciekawe ;)
Libby- też tak stwierdziłam! :D (z tym zdjęciem) Najfajniejsze zdjęcie 9 odcinka! :D
Dastusiomaniaczka nr 1- Tak, to "Maleńka, przepraszam..." miało być przepełnione jakimś uczuciem, ale potem, jak to czytałam, jakoś mi umknęło. Ale Ty je znalazłaś :)
Z opisami uczuć, staram się jak mogę, ale to już jest właściwie mocna strona moich opowiadań (a zaczęło się w "Powrocie..."). Chociaż szczerze powiedziawszy, ja chciałabym jeszcze więcej...
A co do zdjęcia... Nie zauważyłam :P. Co prawda nawet nie miałam w planach takiego efektu, ale zawsze ktoś znajdzie rzecz, o której ja zapomniałam ;)
Inazumi- o kurczę... :O Bardzo mnie to cieszy (no cóż, nie każdy może być idolem ;)).
Mnie natomiast najbardziej podoba się druga część- te perypetie z Dustinem są the best :). Trójka jest dobrze napisana, ale niestety niezbyt sobie radzę z podjętym tematem (dobrze, że mam pomoc Callineck ;)). "Dwójka" była łatwa pod prawie każdym względem.
Nie obraziłam się za pustą lalę. Może ja bym tak nie określiła jej, ale coś jednak z "niej" Lily miała.
No cóż, pozostaje Ci nadać tytuł dastusiomaniaczki :P
I cieszy mnie, że moje FS tak wciąga :)

Porcelanowa lalka 08.01.2009 15:37

Odp: Szansa
 
No i zrobiłaś mu to!
Nie, mi się to stanowczo nie podoba!

A oprócz fabuły to oczywiście wszystko cacy. Opisy uczuć i nie tylko. Błędów nie znalazłam, bo ich nie chce mi się szukać, gdy celuje w monitor karabinem :P. No ale cóż. Pozostaje mi tylko czekać na następny odcinek i wierzyć, że w życiu Dustusia oraz Lily wszystko się ułoży.

Pearl 08.01.2009 17:04

Odp: Szansa
 
Bardzo ładnie napisany odcinek. Dużo rozmyślań, uczuć. Strażnik i jego myśli były świetnym uzupełnieniem tej części. Dustinowi to naprawdę coś się ostatnio nie układa. No więzienie to już nie przelewki. Mam nadzieję, że jakoś z tego wybrnie.

A, i zdjęcia - piękne. Szczególnie ostatnie Lily i to pierwsze ze słodką Tanią Tereską.

Maxii . 10.01.2009 14:19

Odp: Szansa
 
Bardzo podoba mi się Twoje FS. Mam nadzieję, że szybko napiszesz dalszy ciąg. :)

Vipera 10.01.2009 20:47

Odp: Szansa
 
Świetny odcinek... taki wzruszając. Bardzo ładnie opisane myśli... ogólnie super. Czekam na kolejny;)

Schrei 10.01.2009 21:05

Odp: Szansa
 
pięknie opisane, fajnie że postanowiłaś kontynuować, nie mogę doczekać się nowego odcinka :) a i piękne postaci :)

Gio 11.01.2009 12:42

Odp: Szansa
 
Wreszcie sie zdobyłem, by przeczytać nowy odcinek (wcześniej jakoś nie miałem czasu, ani chęci), przeczytałem jedynie wybrane fragmenty (tak żeby sie uprzedzić i zaspokoić swoją ciekawość).
A teraz przeczytałem już całość i nie żaluję, chociaż mogłoby być lepiej.
Po pewne mam pewne wątpliwości (mogę sie mylić, bo skoro konsultowałaś sie z Call...) czy strażnik tak uprzejmnie może się pytać więźnia czy łaskawie wyjdzie z celi, a ten mu jescze powie, żeby otwierał :/ Kto tam w końcu rządzi? W więzieniu chyba jest jakiś rygor, a nie "więzień nasz pan".
I chyba dobrałaś złe słowa w zwrocie "pożycie małżeńskie", a na dodatek druga część zdania sugeruje tam, że to pożycie nie było najlepsze.... NIEKTÓRYM może sie kojażyć opacznie, chyba, że właśnie TO miałaś na celu.
W pewntym momencie tak to wszystko opisałaś, że wydawało mi się, że Lily już nie kocha Dustina- miała do niego zbyt dużo pretensji no i to, że ciągle powtarzałaś, że ona cierpi. Po za tym jakbyś nam lekko podsunęła, że małżeństwo z Dustinem było złym wyborem, za który musi teraz płacić.

Nie opuszcza mnie wrażenie, że pisałaś odcinek lekko na odpieprz. Błędy nawet mi rzuciły się w oczy, co nigdy się nie zdarza! :O
Więc 9/10.
Pozdrawiam!

niepokorna 11.01.2009 12:59

Odp: Szansa
 
No, Liv, piękny odcinek.
Fajnie, że przewinęła się postać taty Lily jako opiekunki :P
Mam nadzieję, że Dustina szybko wypuszczą z więzienia, on nie może zostawić swojej rodziny, musi być przy narodzinach swojego drugiego dziecka, choć raczej nie zgodziłabym się na bezpośrednie uczestnictwo podczas porodu.
Życzę Tobie weny i kolejnych świetnych odcinków :)

Liv 14.01.2009 19:54

Odp: Szansa
 
Porcelanowa lalka- chyba nie chcesz, żebym zginęła od strzałów karabinu?! :O Bo kto wtedy skończyłby FS...?
Pearl- no, druga, która o tym wspomniała :)
Racja, nie układa mu się, ale kiedyś wyjdzie z tego ;) A Tania Tereska to właściwie na każdym swoim zdjęciu jest słodka :D
Maxii .- nowy czytelnik? ;) Cieszę się zarówno z tego, a także, że Ci się spodobało moje FS.
Vipera- dzięki :)
Schrei- kolejny nowy czytelnik?! :O I też dzięki :)
Giovánni- hmm, rozumiem znudzenie moim FS... Trudno.
Tak wyjaśnię Twoją wątpliwość, sam ją sobie wytłumaczysz
Cytat:

Napisał Liv
Nie trzeba było długo czekać na reakcję funkcjonariusza.
- Wing, ja cię ostrzegam. Jeszcze raz…- zagroził surowo
- Przeprasziam- odparł więzień
Tamten jeszcze rzucił mu ostre spojrzenie, po czym udał się na swoje stare miejsce.

Specjalnie użyłam wyrażenia "pożycie małżeńskie", zamiast standardowego "w ich małżeństwie". I nie chodziło mi tam, żeby zostało to zrozumiane, że Lily nie kocha Dustina. Chodziło raczej o to, że wpakowała się w kłopoty, ale to tak wyglądało z punktu widzenia OSOBY TRZECIEJ.
I nie pisałam tego odcinka na odpieprz, ale Z WENĄ. Szkoda, że to tak zabrzmiało :/
Po prostu z Twojego posta wywnioskowałam brak większego zainteresowania FS. Wydaje mi się, że czytałeś bez entuzjazmu, z leksza "na odwal się" :/
niepokorna- opiekunki?! :P Raczej pomocy- wyjaśnienia w kolejnym odcinku. Fajnie, że Tobie też się spodobało :).

Tym, którym nie dziękowałam za komenty, oczywiście dziękuję.
I informacja: do końca tego tygodnia NIE SPODZIEWAJCIE SIĘ odcinka. Co prawda już parę dni temu zaczęłam pisanie, ale stwierdziłam, że będę to musiała napisać JESZCZE RAZ, ale z <90% weną.
Nie mogę się za to zabrać- nie chce mi się jakoś.
I jeszcze coś: nie macie w sumie na co czekać, bo X odcinek to "przerywnik" w akcji. Znając moje możliwości, zawieje nudą. Ale mimo to chcę się postarać.
Więc poczekacie. Musicie.

Callineck 15.01.2009 00:05

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Liv (Post 931762)
te strażnikowe przemyślenia. Chciałam coś wyróżnić w tym odcinku, przedstawić czyjeś inne spojrzenie... Po prostu, jak widzą to inni ludzie. Takich wzmianek postaram się dawać więcej, bo to nawet fajnie się pisze, i jest ciekawe ;)

Tak, szczerze mówiąc bardzo mnie to cieszy, bo naprawdę się świetnie czyta takie "smaczki" :D Mimo, że jako naczelny Dastusiowy adwokat stanowczo nie zgadzam się z nazwaniem mojego ulubieńca "marginesem społecznym" to świetnie wczułaś się w rolę postronnego obserwatora i jestem pod dużym wrażeniem tego opisu. :D

A w ogóle to protestuję przeciwko nazwaniu "nudą" przerywnika. My też musimy odpocząć od nadmiaru wrażeń jakie nam ostatnio zaserwowałaś ;)

A to że się nie chce - no cóż, czasami tak bywa, nie jesteś maszyną i lepiej poczekać na coś co pisane jest z "sercem" niż "na odwal się". Tak czy inaczej pewnie nie tylko ja czekam na nowy odcinek :)

Martusiak 16.01.2009 16:25

Odp: Szansa
 
I jeszcze jedna nowa czytelniczka xDD

Tak w zasadzie, to śledziłam to fotostory od początku, jednak dopiero teraz odważę się skomentować (ale co to za komentarz, skoro to tylko jedno słowo?) :
BOOOOSKOOOO! :P

Liv 18.01.2009 19:03

Odp: Szansa
 
X
A neverending dream?



Dochodziła druga, gdy przekraczała próg mieszkania na Bankowej.
Wbrew pozorom, nie było to wielkie mieszkanie. Może nawet było mniejsze od tego, w którym jeszcze mieszkała przed niespełna paru laty- jeszcze zanim została żoną Dustina i skończyła studia, a wcześniej przyszło jej dorastać.
Mimo swojej niedużej powierzchni, było w pełni funkcjonalne. Przynajmniej wystarczało swojemu jedynemu właścicielowi, jakim był Wiktor Muchomorek, ojciec Lily. Trzeba przyznać, że jego możliwości finansowe pozwalały mu na dużo więcej, ale zgromadzone pieniądze wolał wydać na coś, co będzie mu bardziej przydatne, aniżeli większe mieszkanie. A z resztą, nie da się ukryć, że jemu takie mieszkanie całkowicie odpowiadało- nie miał wygórowanych wymagań, a tak poza tym, jako, że był pracoholikiem, nie spędzał tam zbyt wiele czasu.
- Tato!- krzyknęła, zatrzymując się w wejściu
Po chwili z kuchni wyłoniła się znajoma sylwetka.
http://img504.imageshack.us/img504/492/53422242ng7.jpg
- Masz nosa, dziewczyno!- zawołał- Trafiłaś w sam raz na obiad.
- Ale… Zabieram Tanię Tereskę i zaraz mnie nie ma…- zaczęła protestować, zdziwiona
- Żartujesz, prawda?- tato mnie dawał za wygraną- Bo wydaje mi się, że twoje dziecko będzie innego zdania.
W tym samym momencie, tuż obok nogi mężczyzny stanęła ciemnowłosa dziewczynka.
- Ja nie kcę!- zaczęła protestować
- Ale Taniuś…- Lily próbowała ją jakoś namówić
- A poza tym- wtrącił Wiktor- Chyba nie chcesz pozbawić jej przyjemności zjedzenia tego, co sama przygotowała?
Blondynka wyglądała na mile zaskoczoną.
- No, pochwal się mamie, co pysznego przyrządziłaś…
- Śiałatkę!- krzyknęła dziewczynka
- Do tego kotleciki w cieście i Cola- dodał- Teraz chyba nie odmówisz?
- Dobra, przekonaliście mnie!- rzekła zrezygnowana
- Przypomnisz sobie czasy, kiedy to ja ci jeszcze gotowałem obiadki!- zaśmiał się mężczyzna, wracając z powrotem do kuchni.
Lily cichutko się zaśmiała, po czym jej płaszczyk i torebka znalazły się na wieszaku za lustrem.

***

- Obiad podano!- oznajmiono z głębi kuchni.
Pani Wing zaraz opuściła łazienkę i udała się do małej kuchni, gdzie oprócz talerza z jedzeniem, rodzina czekała na wieści.
- Dustin ciągle jest podłamany- powiedziała smutno- Ciągle w jego oczach widać żal i wyrzuty sumienia. Męczy się z tym…
- I pewnie boi się, co dalej…
- Tak…- przyznała- Powiedziałam mu, że szukamy prawnika... To jest, ty szukasz. Oprócz tego powiedział, że raczej nie uda mu się być przy narodzinach- nie dostanie na tak długo przepustki, tylko na święta.
- Tatuś będzie u nias pses świeńta?- ucieszyła się Mała, słysząc ten fragment rozmowy
- Tak- odparła z uśmiechem jej mama
- Jesteś pewna?- upewnił się Wiktor
http://img72.imageshack.us/img72/8137/24500131vh2.jpg
- Oj, tato, ja wiem, że on się o to postara- odparła z przekonaniem- I uda mu się.
- Miejmy nadzieję…- zaraz rozmowa wróciła na swoje stare tory- Ale i tak szkoda, że tylko na tak krótko. Termin masz parę dni później…
- No właśnie... Poród to jedno, ale co potem? Tak się kiedyś zarzekał, że nie pozwoli, by drugie maleństwo miało takie samo dzieciństwo jak Tania Tereska- wiesz, o co mi chodzi.
- Wiem- przytaknął- Ale nie dotrzymał słowa…
W jego słowach było słychać wyrzut. No bo rzeczywiście- Dustin zawalił. Jego teść był zawsze przekonany, że on ma „łeb na karku” i potrafi go używać. Tym razem pokazał co innego…
A przecież droga wydawała się prosta- skończy studia w czerwcu, w Polsce znajdzie pracę i wróci do swojej rodziny. Ich życie będzie takie, jakie być powinno- ojciec mieszkający ze swoją rodziną, zarabiający na jej utrzymanie, obecny w jej życiu., będący na co dzień, a nie okazyjnie, parę dni w roku… Lily w końcu miała mieć prawdziwego męża, oparcie, pomoc przy wychowywaniu dwójki małych dzieci… Tania Tereska i jej siostra/brat mieli mieć takie dzieciństwo, o których niektóre dzieci mogą tylko pomarzyć… Tatę, któremu można by wszystko powiedzieć, który by się pobawił albo zabrał na spacer, albo chociażby przeczytał bajkę na dobranoc… A przede wszystkim, który by BYŁ. Żeby dzieciństwo młodych Wingów nie było takie, jak ich rodziców.
Fakt, przecież kiedyś Dustin i tak wyjdzie. Ale im więcej będzie tych dni „bez niego”, tym trudniej będzie potem- przecież tych momentów nie będzie się dało powtórzyć, naprawić… Wspomnienia domu bez ojca mocno odcisną się we wspomnieniach dzieci i być może przyniosą gorzkie owoce w ich dorosłym życiu…
A on, póki co zastępstwo za „pracującego i uczącego się pana Winga” będzie musiał patrzeć, jak jego najbliżsi- córeczka i wnuki, będą się męczyć. A co, jeśli sobie NIE poradzą? Czyja wtedy będzie to wina? Przecież nie Lily, nie dzieci… JEGO!
Ale on nie mógł na to pozwolić- Dustin musiał dostać szansę na pomoc. To mu teraz było najbardziej potrzebne. By mógł wrócić do swojej rodziny… On sam przecież pamiętał, jak to z nim było- mama i siostra pomogły mu wrócić do „świeżo” odzyskanej córeczki, bo zrozumiał, że ona jest dla niego wszystkim, nie tylko pamiątką po zmarłej ukochanej, matki Lily.
Przecież Dustin też kocha swoją rodzinę (nawet nie dopuszczał do siebie myśli, że mogłoby być inaczej…), więc też musi ją odzyskać. Wiktor do dziś pamiętał, co wtedy czuł, czekając na wyrok, który miał zadecydować o przyszłości jego i Lily. Pamiętał poświęcenie mamy i siostry w jego sprawie i ten piękny dzień, łzy jego córeczki, gdy przyjechał po nią i powiedział: „zabiorę cię do domu, Lily”(@Liv: tak, on naprawdę tak powiedział- jeszcze sprawdziłam :D). Teraz chciał zrobić wszystko, żeby to samo się powtórzyło w przypadku jego zięcia, bo wiedział, ile to dla nich znaczy.

***

- Tato, on nie do końca był świadomy tego, co robi- Lily starała się usprawiedliwić męża
- Córciu, chyba nie zaprzeczysz, że mógł to przewidzieć?- bronił się jej ojciec
- Mógł, jasne!- odparła wściekła- Ale wtedy inne myśli nim kierowały . Zorganizował wszystko tak, żeby zatrzeć ślady po zbrodni, ale to, że spadły mu okulary- jeden głupi wypadek przy pracy- wywróciło jego życie do góry nogami! To był PRZYPADEK…
- …który pociągnął za sobą okropne konsekwencje!- wszedł jej w słowo- Może i masz rację, ale to, że Dustin był zbyt pewny siebie, go zgubiło. I teraz wy za to płacicie…
- A pamiętasz, jak to było z mamą?!- wybuchła- Jej śmierć też była „wypadkiem przy pracy”, przez który nie miałam rodziny!
- Ale Lily…- jej ojciec był bardzo zaskoczony
- I też musiałam za to zapłacić!- krzyknęła przez łzy- I poszedłeś siedzieć, JAK Dustin!
- Ale Dustin…- ciągnęła dalej- On ŻAŁUJE, że zrobił źle, i chce do nas wrócić, bo nas KOCHA! Ty nie dość, że NIE żałowałeś, to jeszcze NIENAWIDZIŁEŚ mnie z całego serca! I mnie obwiniłeś za „wypadek przy pracy”!
Po tych słowach podniosła się z krzesła i pobiegła do łazienki.
- Mamo!- wołała Tania Tereska
- Córciu- jej ojciec próbował jakoś złagodzić sytuację.
Nie pomogło. Gdy znalazła się na miejscu oprócz trzaśnięcia drzwiami, zamknęła się na cztery spusty.
http://img72.imageshack.us/img72/6219/16556046bo6.jpg

***

„Jak on to mógł powiedzieć?!”- myślała, płacząc- „Wcale nie zachował się lepiej, a obwinia Dustina… A ja myślałam, że właśnie go zrozumie!”
Kolejna plama pojawiła się na jej jasnych spodniach. Dobrze się było tak wypłakać. I pomyśleć, że to nie był pierwszy raz, kiedy sprawił jej taki zawód… Kochała go, i to bardzo, ale bardzo było jej przykro, że nie potrafił zrozumieć tego, co powinien.

Pamiętała, że będąc mniejsza, gdy zostawała sama, zawsze zastanawiała się, czemu tu jest, czemu jest w sierocińcu. Czemu nie ma rodziców… Może zmarli w wypadku, może nie mieli pieniędzy, by się nią zająć, albo po prostu, że jej nie kochali… Najbardziej prawdopodobne było, że nie żyją, ale zastanawiała się, co by wybrać, jeśliby żyli. Najbardziej dobijała jej się do głowy myśl, że tak jak u większości jej kolegów i koleżanek, rodzice jej nie kochali. Nie chcieli mieć córeczki, mimo, że była ładna i podobno bardzo mądra i miła. Myślała, że przecież niektóre dzieci, które są brzydkie, głupie i źle wychowane, mimo to mają mamę i tatę. Przykro i smutno jej wtedy było… „Może mama i tata byli złymi ludźmi?”- zastanawiała się- „I może dlatego nie mogli mnie pokochać?”.
Czasami słyszała, jak pani Mary patrząc na nią mówiła, że jest tak śliczna, jak jej mamusia.
http://img72.imageshack.us/img72/5111/54665865rx0.jpg
Gdy była troszkę starsza, w jej ręce trafiło zdjęcie Tanii Williams- jej mamy (@Liv: przypominam, że mała Lil miała nazwisko panieńskie Tanii; nie posługiwano się prawdziwym nazwiskiem Tanii (Muchomorek), chociażby dlatego, że było trudne do wymówienia i dziwnie brzmiało…).
Lubiła się jej przyglądać. Wyglądała na dobrą kobietę, a ta dobroć doskonale komponowała się z jej urodą. I wtedy nasuwała jej się myśl, że to tata musiał być tym złym i że najprawdopodobniej to on jej nie kochał. Gdy tylko o tym pomyślała, zawsze płakała…
http://img502.imageshack.us/img502/2051/86052869gj4.jpg

Tak jak teraz…

- Mamusiu!- usłyszała głosik zza drzwi
Postanowiła otworzyć i wpuścić Małą do środka.
Gdy ta ujrzała zapłakaną twarz mamy, zrobiła się równie smutna jak i ona.
- Ty płaces?- zapytała, przejęta. Jakoś nie mogła w to uwierzyć, że jej mamusia, zawsze uśmiechnięta, radosna, teraz ma łzy na policzkach i wygląda na załamaną.
- Wiesz, czasami nawet zawsze radosna mamusia miewa chwile, gdy jest jej przykro i musi sobie popłakać.
- Ale ja nie kcę, zebyś ty płakała- powiedziała, po czym przytuliła ją. Pamiętała, że zawsze, gdy ona płakała, jej mama też ją przytulała i pocieszała, mówiąc swoim spokojnym, słodkim głosikiem, który był jak lekarstwo na jej smutki. Teraz ona mogła zrobić to samo. I może to też było pocieszenie dla dopiero co pokłóconej z dziadkiem mamie.
- Jesteś cudowna, córciu- powiedziała- Dziękuję.
- Mamusiu, ty tes jesteś- odparła z uśmiechem- I bajdzo cię kocham.
- Och, Taniuś… Mamusia też cię kocha- Lily zrobiło się naprawdę błogo na duchu- Jak nikogo innego.
- Wies… Dziadziuś tes cię kocha- powiedziała nagle-i on tes nie kce, zebyś płakała. Bo on siedzi taki smutny, mamusiu. I chyba jest mu psykro.
- Więc dziadziuś cię tu przysłał- od razu pogorszył jej się humor
- Nie! Ja sama psysłam- zaprzeczyła- Dziadziuś potwieldzi.
- Lily…
Słysząc znajomy głos, podniosła głowę.
- Masz rację, źle go oceniłem. I teraz nie dziwię się twojej reakcji, w końcu… Ty go mimo wszystko kochasz…- powiedział ze skruchą Wiktor- Przepraszam.
Na chwilę zapadła cisza, którą przerwały słowa blondynki skierowane w jego stronę.
- Fajnie, że zrozumiałeś- lekko się uśmiechnęła- Przyjmuję przeprosiny. A na przyszłość pomyśl, zanim coś powiesz o Dustinie.
- Będę pamiętał i mam nadzieję, że to będą teraz same dobre rzeczy.
- Jeszcze go będziesz chwalił, jakim to jest dobrym ojcem- powiedziała z przekąsem, po czym pojednawczo uściskała ojca.
http://img502.imageshack.us/img502/4957/67128736ub1.jpg
- A ty ciągle jak mała dziewczynka…- skomentował
- Dla ciebie, to ja zawsze nią będę- uśmiechnęła się Lily.

***

- Jak tak dalej pójdzie, to chyba będziemy tu musiały spać!- powiedziała z lekkim niezadowoleniem, po czym przełknęła łyk kakao.
- Proszę bardzo- odparł Wiktor- Mogę już zacząć szykować pościel…
- To był żart!- oburzyła się
- Przecież wiem!
Było pięć po wpół do szóstej. Przed chwilą zniknęły ze stołu wszystkie ciasteczka, i została sama herbata. Byli sami- Tania poszła się pobawić, zostawiając przy stole mamę i dziadka.
- A tak w ogóle, masz pozdrowienia od mojego męża i podziękowanie za pomoc- powiedziała, zmieniając temat
- Miło z jego strony- powiedział z uśmiechem- A tak… O czym jeszcze rozmawialiście?
Zastanowiła się na chwilę. To było, to też…
- Wszystko- odparła po krótkim namyśle. Ale nagle przed oczyma stanęła jej ta chwila, gdy mówił…
- Nie, to nie wszystko!- poprawiła się. Jej ton głosu wskazywał na zmartwienie i zakłopotanie.
- Powiedział ci coś strasznego?- przestraszył się zachowaniem córki
- Bo widzisz, tato…- mówiła załamanym głosem- On uświadomił mi, że teraz jesteśmy bez środków do utrzymania… Powiedział, że musze poszukać dodatkowej pracy.
- Ale Lily- zaczął- Przecież za niedługo urodzisz drugie dziecko; ja nie pozwolę ci pracować! Jeśli będziesz potrzebowała pieniędzy, pomogę ci…
- Tato… Jestem dorosła i sama muszę sobie radzić- protestowała- To naprawdę szlachetne z twojej strony, ale naprawdę… Ja sobie poradzę. Znajdę taką pracę, że będę mogła siedzieć w domu i zajmować się dziećmi, a jednocześnie pracować i zarabiać. Jestem z wykształcenia tłumaczem, więc nie powinno być większego problemu. Taka praca jest w sam raz dla mnie!
- A co jeśli NIE znajdziesz?
- ZNAJDĘ! Poradzę sobie, naprawdę- zapewniała go- A potem przyjdę ci się pochwalić, jaka jestem z niej zadowolona i jak dobrze mi płacą!
- Miejmy nadzieję… Będę za Ciebie trzymał kciuki- przekonany, uśmiechnął się.

Okazało się, że za dwadzieścia minut mają autobus do domu. Wiktor co prawda chciał je podwieźć, ale Lily postanowiła, że oszczędzi mu fatygi („Wystarczy, że musiałeś nas znosić przez te dobre kilka godzin!”).
Gdy podziękowały mu za wszystko i się pożegnały, udały się w stronę przystanku, by stamtąd autobusem pojechać do domu.

***

- Mamusiu, mówiłaś tatusiowi?- zagadnęła po drodze na autobus
- Tak- odparła- Tatuś też za tobą bardzo tęskni. Już nie może się doczekać, kiedy się z tobą zobaczy…
- Naplawdę?- ucieszyła się dziewczynka
- No, naprawdę- uśmiechnęła się Lily- I kazał cię mocno ucałować.
- Oooo…
- Ale ja myślę, że jak wróci sam to zrobi.
- A ja go tak psytulę, ze już nikt nam go nie zabieze- dodała
- Ja ci pomogę- odparła- I wtedy już naprawdę nikt nam go nie zabierze…
Tak bardzo wtedy chciała, by to mogło się stać możliwe. Niech inni zobaczą, jaką ma wspaniałą, kochającą rodzinę, i zostawią go jej. Na zawsze… On musi być przy swoich dziewczynach, on tęskni za nimi, a one za nim. A gdy kogoś brakuje, zostaje taka pustka w sercu. I ta straszna świadomość, że jeszcze tyle trzeba przecierpieć, by ukochana osoba wróciła… Trzeba to przejść dla tego jednego momentu.
Na ten moment czekały one dwie. Czekały z rozdartymi sercami, by jego powrót mógł zszyć dziury i uleczyć chore na tęsknotę dusze…
Kiedy miało to nastąpić, nikt nie wiedział. Pozostawała nadzieja, że nastąpi to szybko, i że w międzyczasie uda się znieść wszystkie boleści, które dodatkowo rozszarpywały ich serca.
Ale jak to się ostatecznie skończy...?
Jeszcze trochę, i będziecie wiedzieli.

***

A na koniec CIEKAWOSTKA. Tekst z wszystkich 10 odcinków "Szansy" zajął mi 42 wordowe strony :) (czcionka 12).

Pearl 18.01.2009 20:22

Odp: Szansa
 
Jak dla mnie, odcinek bardzo udany. Taki w sumie powolny, leniwy, ale przy tym wciągający.
Miłym akcentem były wątki z poprzednich części dotyczące przeszłości Lily. Moim zdaniem, przy stole Wiktor zachował się jak hipokryta. Sam popełnił podobne błędy w przeszłości, a teraz jeszcze bezczelnie wypomina wszystko biednemu Dustinowi.
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek i rozważam, jak ta historia mogłaby się skończyć.

Libby 18.01.2009 20:33

Odp: Szansa
 
Naprawdę ładny odcinek. Nie wiem, czemu marudziłaś, że będzie nudno. Mi się tam podobał;).
Lily nieźle wygarnęła ojcu. Aż mi się go żal zrobiło.
Piękne zdjęcia- jak zawsze.:)
Było trochę literówek i np. na końcu "zeszyć"->"zszyć".
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek!:P

Callineck 18.01.2009 20:48

Odp: Szansa
 
Świetny ten odcinek! A tak narzekałaś, że nudny będzie... Niepotrzebnie :)

Wiktor faktycznie zachował się jak hipokryta, jednak mial nadzieję, ze jego zięć nie popełni tych samych błędów, a córka przynajmniej w dorosłym życiu nie będzie miała wielu zmartwień.

A Lily? Jeśli chodzi o obronę swojej rodziny jest równie bojowa jak Dustin :D

Znalazłam takie błędy:
Trzeba przyznać, że jogo możliwości finansowe - jego
Ale nim wtedy kierowały inne myśli - Ale wtedy kierowały nim inne myśli
właśnie zrozumie go - właśnie go zrozumie

Schrei 18.01.2009 21:24

Odp: Szansa
 
No no Lily i Dustin te same charakterki xD
super postacie, fabuła jeszcze lepsza, ogólnie pięknie :)
moja ocena 10/10

Liv 18.01.2009 21:40

Odp: Szansa
 
Właśnie, odcinek MIAŁ być nudny. Podczas pisania duużo pozmieniałam, a kłótnia Lily z ojcem była w ogóle wcześniej nieplanowana- podobnie jak jej wspomnienia. Miałam w planie, że Lily zda Wiktorowi relację, a potem jeszcze opiszę, jak jej szło szukanie pracy, o czym będzie pokrótce wspomniane w następnym odcinku, w którym mowa będzie zupełnie o czym innym...
Zaskoczyłyście mnie- aż tyle błędów! :O OMG, podupadam :(
Ale dzięki za wyłapanie ich i w ogóle za komentarze :)
Co mam poprawić, poprawię ;)

EDIT: Zrobione :)

Martusiak 19.01.2009 12:21

Odp: Szansa
 
Odcinek, jak wszystkie pozostałe, boski ;) Z pełną satysfakcją mogę ci dać 10/10 :D

żabelka5 19.01.2009 13:43

Odp: Szansa
 
Odcinek super;)
Z niecierpliwoscią czekam na następny(mam nadzieje że będzie happy)
PS. Lilly ciągle jest ubrana w ten szalik :/ ale trudno nie moja sprawa ;p

ptasie mleczko 19.01.2009 13:47

Odp: Szansa
 
Nie no przez Ciebie i te Twoje opisy to ja zbankrutuję na chusteczkach. Wszyscy tak napadli na Wiktora, że hipokryta. Hipokryta hipokrytą, ale nikt nie pomyślał o tym, że biednemu ojczulkowi serce się ściska jak widzi jak jego ukochana, jedyna córcia cierpi? Nie dośc, że przez niego nacierpiała się w dzieciństwie, to teraz jeszcze taki sam mąż jej się trafił, który przez swoje nieprzemyślane zachowanie skazuje jego Lily na samotnośc i rozpacz. Postawcie się w jego sytuacji. Aż mi się go żal zrobiło, jak go tak Lily zbeształa. Wygarnęła mu wszystko, co przez te wszystkie lata tak bardzo starał się jej wynagrodzic. Jednak z drugiej strony Lily jaka lwica hy hy marnego słowa nie da na swojego Dastusia powiedziec (permanentna inwigilacja :P). Tania Tereska jest rozkoszna, a jaka rezolutna i mądra. Dzieci zawsze wszystko potrafią załagodzic :) i ja chcę siałatkę i kotleciki w cieście hyh Pozdrawiam ;)

Liv 19.01.2009 20:58

Odp: Szansa
 
Wiecie co? Dawno nie było żadnych bonusów...
Czas to zmienić...

Może na początek, nowości.
Lily w wersji maxisowej (taki mój eksperyment ;)):
http://img502.imageshack.us/img502/1...vmaxis1rm0.jpg

http://img300.imageshack.us/img300/4...vmaxis2pn7.jpg

I bonusik 2 w postaci małego konkursu.
http://img520.imageshack.us/img520/6553/vaw2dz2.jpg

Jak myślicie, kto to jest?
Sygnatura imienia i nazwiska: VW, a właściwie VAW.

Nawet, jeśli zgadniecie, tak od razu Wam nie powiem, czy macie rację. To się wyjaśni w trakcie FS...

@żabelka: tak, nast. odcinek raczej będzie happy :)
Heh, będzie się działo- może Was zaskoczę, chociaż wydaje mi się, że tak nie do końca... ;)

niepokorna 19.01.2009 21:12

Odp: Szansa
 
Victor Wing? :D

Co do odcinka - bardzo fajny. Relacje, które opisujesz, są takie... prawdziwe.
Mała kucharka z Tanii rośnie ^^
No nie wiem, co napisać, nigdy nie byłam dobra w pisaniu komentarzy ^^
Ładne opisy, błędy wytknęli poprzednicy.
Ładne zdjęcia, idealnie wkomponowane w tekst.
Naprawdę bardzo ładnie piszesz :)

Callineck 19.01.2009 21:35

Odp: Szansa
 
Pełna i prawidłowa nazwa postaci z zagadki brzmi:

Victor Aaron Wing :P

Libby 19.01.2009 22:26

Odp: Szansa
 
No pewnie, że Victor Aaron Wing :D!

Vipera 21.01.2009 20:31

Odp: Szansa
 
No to przeczytałam!
Więc... oczywiście odcinek mi się podobał, jak każdy poprzedni. Widziałam błędów, ale mam lenia, więc nie będę się doszukiwać:P
Czekam na kolejny!

Liv 30.01.2009 18:05

Odp: Szansa
 
Na dzień dobry: zawiodłam się na Was. Nie będę tego ukrywać, nawet nie mam zamiaru. NIKT nie odpowiedział na moje pytanie. Dociera?!
Chciałam Wam coś ostrzejszego napisać i poprosić któregoś z moderatorów, by zamknął temat, bo jak widać, NIE ZALEŻY Wam na tym FS. :((
Właściwie, to Inazumi uratowała sprawę i JAKO JEDYNA zapytała, co dalej z FS (no, i oprócz niej niekomentująca, ale czytająca Luthiee). I powinnam teraz zrobić tak, że wysłałabym jej odcinek na PW, a z resztą czytelników zrobiła tak jak chciałam na początku. Może jakbyście zobaczyli, że zamknięto „Szansę” oczka by się Wam otworzyły. Bo NIE WIERZĘ, że nikt nie wiedział. Jestem osobą aktywną na forum, więc trudno byłoby nie zauważyć sygnatury, której tytuł mówił sam za siebie ;P
Nie będzie następnego razu. Od razu przejdę do konkretów…
A odcinek i tak macie bez zdjęć ;PP


XI
A dream of him…



24 XII


Od samego rana jakiś niepokój ogarniał duszę Lily. Wydawała się taka inna… Dzisiaj była wigilia, a ona chodziła taka dziwnie nadąsana i smutna. Nie była nawet specjalnie rozmowna, czy skora do zwierzeń.
Martwiło to zarówno jej ojca jak i córkę. Mała pierwsza wyszła z inicjatywą pomocy swojej mamie. Mimo, iż była dopiero taka mała, to miała swoje sposoby, jak polepszyć mamie humor. Próbowała namówić ją do zabawy, prosiła, by poszła z nią na spacer (chociażby króciutki!)… Nawet groźba połączona z płaczem („Mamusiu, jeśli zajaz nie uśmiechnieś, będę płakać!”) nic nie dała.
Tak zamkniętej Lily już dawno nikt nie pamiętał, o ile kiedykolwiek taka była. I to było najgorsze.
Nie angażowała się w przygotowania do Wigilii. Wiktor nie miał jej tego za złe- cały dzień chodziła blada i wyglądało, jakby się źle czuła. Zamiast niej, do pomocy miał zniechęconą nastrojem mamy Tanię Tereskę, która zaraz odżyła angażując się w pomoc dziadkowi.
- Dziadziu, a jak myślis- zapytała nagle, przyglądając się dziadkowi wlewającemu właśnie olej na patelnię- cemu mamusia jest taka śmiutna?
W jej głosie było słychać przejęcie i wielkie zmartwienie. To było dla niej coś nowego, że mama wygląda i zachowuje się tak a nie inaczej.
- Może to przez to, że jeszcze nie udało jej się znaleźć pracy- odpowiedział.
24 grudnia. Tego dnia mijały dwa tygodnie odkąd otrzymała straszne wieści. Przez cały ten okres z uporem maniaka szukała po gazetach i internecie jakiejś pracy pod jej wymagania. Jak na złość nie umiała nic znaleźć. Zwykły pech? Zdarza się. Ale ją to dobijało. Przecież gdy urodzi się dziecko, w ogóle nie będzie miała kiedy zasiąść do komputera. Wolne chwile w czasie dnia być może będzie spędzać na odpoczynku po zarwanych nocach… I nawet mimo szczerych chęci ze ZMĘCZENIA nie będzie miała siły już szukać… Ambicje i jej zdeterminowanie były wręcz godne podziwu, ale… czasami przychodzą takie momenty, kiedy po prostu się nie da. Człowiek jest wyczerpany i koniec. Nie ma odwrotu. W końcu, nie jesteśmy jakimiś maszynami, które wystarczy naoliwić, by dalej pracowały. My w tym zakresie potrzebujemy dużo więcej niezbędnych składników, których zaspokojenie może być dość czasochłonne.
- Ale dzisiaj jeśt wigija- do niej to jakoś nie przemawiało- O takich zecach się powińnio źapominać…
- A zobacz tylko, co mama teraz robi- polecił jej dziadek. Mała prędziutko wybiegła z kuchni.
Mama stała przy dużym oknie i wpatrywała się w ulicę. Wśród wszechobecnej ciszy dało się słyszeć cichutkie pociąganie nosem. Czyżby płakała?
- Dziadziu, mamusia stoi psy oknie i płace- oznajmiła z niepokojem, wracając do kuchni. To już naprawdę mu się nie spodobało. Dopiero teraz przyszło mu do głowy, co jest powodem jej złego humoru. A raczej… kto.

***

- Córciu…- powiedział z troską
Blondynka stała do niego tyłem, cały czas wpatrując się w obraz za szklaną szybą.
- Tato, zostaw mnie- odparła niechętnie, w dodatku charakterystycznym dla płaczu głosem.
Podszedł do niej bokiem. Na jej twarzy wyraźnie rysowały się linie wyrysowane przez łzy.
- Ja tego tak nie zostawię- odparł zdecydowanie - Dzisiaj zaczynają się święta- czas radości!
- Dla kogo radości!- obróciła się twarzą do niego. Spojrzenie pełne żalu i nienawiści przeszyło go na wskroś- Daj sobie spokój…
- Dlaczego?
- W niczym mi nie pomagasz, a tylko pogarszasz sprawę… Chcę zostać sama.
- To niczego nie zmieni! Choćbyś stała tak do wieczora, on może w ogóle nie przyjść!
Jej oczy zapłonęły jeszcze większym gniewem.
- ON PRZYJDZIE!- wybuchła- NA PEWNO!
- A co, jeśli NIE PRZYJDZIE?! Przez niego mam patrzeć, jak ty cierpisz?!
Popatrzyła na niego smutno, po czym na dobre się rozpłakała.
- Córciu, przepraszam- przytulił jej zapłakaną twarzyczkę do siebie.
Serce mu się ścisnęło. Dlaczego on tak niecierpiał, kiedy płakała?
Zawsze wtedy przypominała mu się jego Tania. Ona tak często płakała przez niego. Nie chciał, by tak samo było z jego „drugą Tanią”. Lily była tak we wszystkim podobna do swojej mamy… Nawet, gdy spojrzał na płaczącą córeczkę, zaraz wydawało mu się, że widzi zapłakaną twarz jej mamy. Straszne wspomnienia z lat młodości wracały. Mimo, iż chciał z całego serca o nich zapomnieć… I zawsze było mu tak samo przykro, taki sam żal ogarniał go za każdym razem… Z całego serca chciał być dla niej dobrym ojcem, jakby wynagradzając jej mamie to, jakim złym mężem dla niej niegdyś był.
A on cały czas łkała. Na szczęście, zaczęła się uspokajać.
- Może masz rację- powiedziała, odzyskując zdolność mówienia- Ten dzień nie jest taki jaki powinien być, bo ja wszystko psuję… Tato, ja nie chciałam, żeby tak było.
- Wiem…- powiedział wyrozumiale
- Dustin to jedno, ale… czuję, że wielkimi krokami zbliża się chwila, kiedy zacznę rodzić.
Ojciec popatrzył na nią ze zdziwieniem.
- Nie patrz tak na mnie… Tak samo źle się czułam, nie miałam humoru, gdy miała się urodzić Tania Tereska…
- Ale ona urodziła się terminowo- ty już wtedy byłaś w szpitalu… A może powinienem cię zawieść, co?
- Nie… To jeszcze nie czas. Chcę być na Wigilii wśród rodziny, a nie lekarzy i pielęgniarek. Jakby coś poważniejszego się działo, dam ci znać, spokojnie. Nie będzie sytuacji, w której miałabym rodzić sama w domu…
- Też tak myślę- odparł, jakoś tym pocieszony mężczyzna, uśmiechając się do córki.
- Wiesz tato, chyba pójdę do ciebie zdrzemnąć się- powiedziała- Nie ma sensu, bym dalej stała i patrzyła się w okno. Jakby wrócił Dustin, obudźcie mnie.
- Po co my będziemy cię budzić? Niech książę z bajki sam obudzi swoją królewnę.
- Pocałunkiem!- zaśmiała się, a chwilę później zniknęła za drzwiami sypialni Wiktora.

- Mamusia trochę odpocznie, to jej to dobrze zrobi- powiedział do dziewczynki
- Dziadziu… Cy mamusia się śmiała?- zapytała, nie będąc co do tego przekonana
- Tak, Taniuś, dobrze słyszałaś- odpowiedział, uśmiechając się
Zawsze wesoła twarzyczka dziewczynki jeszcze bardziej poweselała.

***

Już miała się położyć, gdy dostrzegła za oknem spadające płatki białego puchu na nagą ziemię, która już dawno zrzuciła z siebie starą śniegową pierzynę, a teraz czeka na nową, by ta po raz kolejny ją utuliła. Na chwilę wpatrzyła się w ten widok; na budynki stojące po drugiej stronie ulicy. Tam, w oknie naprzeciw niej też na pewno ktoś mieszka. I pewnie właściciele tego mieszkania też przygotowują się do Wigilii, tak jak jej rodzina. Ale bez niej… Ona musiała odpocząć, na chwilę zapomnieć o swoich smutkach i obawach. Zapomnieć, przespać się z tym, by po przebudzeniu móc się cieszyć tym, co ma ją w najbliższym czasie spotkać : wieczerza i ta wszechobecna radość. Ale czy tylko z otrzymanych prezentów? Nie… Radość z tego, że te święta będą z rodziną, wśród uśmiechów i tej wspaniałej, wręcz magicznej atmosfery. A może i jej ukochany nie zawiedzie jej stęsknionej duszy, i pojawi się przy wigilijnym, stole? Tak bardzo by tego chciała… Mimo, iż mogło się wydawać to błahą sprawą, dla niej znaczyło to tyle, co największe marzenie. A marzenia są po to, by je spełniać…
Wokół panowała cisza. Nawet samochody nie ośmieliły się przejechać, miasto się uspokoiło. Ona wgramoliła się do łóżka i szczelnie okryła się ciepłą pierzyną swojego taty. Ta jakoś dziwnie przykuła jej wzrok. Tak… Przypomniała sobie. To ONA przecież chciała, by właśnie tę wziąć. Mimo, iż była tak skromna i prosta, małej Lilce bardzo się spodobała. No, może nie takiej małej… To było tak niedawno- zaledwie 5 lat temu… Świetnie się prezentowała i pewnie każdej nocy zachęcała swojego właściciela, by po trudach dnia odpoczął w jej ramionach. A teraz, za dnia, czyniła to samo z jego córką, która nie mogła się oprzeć potężnej mocy, nagłej błogości, jaka ją w tym momencie ogarnęła. Zamknęła swoje piękne, niebieskie oczy, pozwalając, by Sen zaprowadził ją do pięknej Krainy Marzeń, gdzie to właśnie on był królem. Ona tylko posłusznie wyciągnęła ku niemu rękę i pozwoliła się prowadzić w nieznane.

***

- Lily!- usłyszała czyjś łagodnie wołający ją głos.
Obróciła się na bok, mocniej otulając się kołderką. Dobrze jej się spało, nie chciało jej się jeszcze wstawać. Przyjemnie jej się leżało z beztroską, i nie chciała pozwolić, by coś zmąciło ten moment.
- Otwórz oczy- wyszeptał jej do ucha- chyba nie chcesz przespać takiej chwili…
Przekonało ją to. Powoli jej powieki zaczęły się unosić, ukazując zaspane oczka. Pierwsze, co zobaczyła, to uśmiech na twarzy nieznajomego. Dopiero za drugim razem jej spojrzenie odzyskało ostrość. Podparła się na rękach, by móc dowiedzieć się, kim jest ten, który ośmielił się ją obudzić.
Jakże wielkie było jej zdziwienie.
- No nie patrz tak, Śpiąca Królewno- powiedział z sarkastycznym uśmieszkiem- Wiem, zapomniałem o pocałunku. Przepraszam…
Oniemiała z wrażenia Lily nie była w stanie niczego powiedzieć. Prawie zeszklonymi ze szczęścia oczami wpatrywała się w swojego Księcia.
- Ale wiesz co?- kontynuował, łobuzacko się uśmiechając- Mogę nadrobić to teraz, jeśli pozwolisz.
W jej oczach zobaczył odpowiedź; gorące pragnienie, tęsknotę i wreszcie nieopisaną radość z jego widoku.
Zbliżył swoje usta do jej, cichutko się zaśmiał, po czym w końcu jego wargi poczuły słodycz jej ust.
W jej sercu zrodziła się taka radość, że nie znam słowa które opisałoby ją w godny sposób. Czuła, że jej marzenie naprawdę się spełniło. Chciała zatrzymać czas, by ta jedna, jedyna chwila trwała wiecznie. Powoli rana tęsknoty, zadana jej sercu, zaczęła się goić. Zrobiło się jej ciepło przy sercu. Tak lubiła to uczucie… Szkoda, że tak mało było chwil, w których mogłaby się czuć tak jak w tej. Na jej policzkach pojawiły się gorące łzy szczęścia, które w widoczny sposób potwierdzały stan jej ducha.
- Dustin, proszę, nie…- powiedziała błagalnym głosem, wbijają utęsknione spojrzenie w niego, gdy przerwał „słodką chwilę”.
On leżał bokiem naprzeciw niej, wsparty na ręce. Wpatrywał się w nią lekko zaniepokojonym wzrokiem.
- Oj, Maleńka, Maleńka…- powiedział, po czym wyciągnął z paczki chusteczkę i wytarł łzy z policzków ukochanej- nie cierpię, kiedy płaczesz.
- Ale to są łzy szczęścia- zaczęła protestować
- Mimo wszystko… Widać, że tęskniłaś…
- Wiem, ale… Ty nie?
Zamiast odpowiedzi, znów ją pocałował, ale tym razem mocniej i z większym pożądaniem…

- Mamusiu!
Nagle poczuła, że jakieś małe rączki próbują potrząść jej ramieniem. Szybko otworzyła oczy.
- Dustin?!- spytała zdezorientowana, rozglądając się po pokoju. Jego nigdzie nie było, a na jego miejscu zobaczyła dziewczynkę z „jego” oczami.
- Mamusiu, to ja, Tania Tejeśka- powiedziała, jakby w odpowiedzi na wołanie o swojego ojca, męża mamy.
Ta zaś siedziała sztywno, nie mogąc uwierzyć w to wszystko. To był… To był SEN!
- Tatusia nie ma- dodała Mała smutno.
Coś w niej wybuchło. Przez rozczarowanie, czy nie tylko?
Schowała twarz w dłoniach i zaczęła gorzko płakać.

***

Inazumi 30.01.2009 18:24

Odp: Szansa
 
Nyu... Biedna Lily... ToT

Odcinek jak zawsze świetny, wspaniale, że dodałaś ^^

niepokorna 30.01.2009 18:28

Odp: Szansa
 
ej no sorry Liv, ale to, że ktoś nie komentuje, to nie znaczy, że nie czyta.
I jak będziesz się tak za przeproszeniem dąsać i wywyższać, to Twoja sprawa.
Jak dla mnie mogłaś im wysłać ten odcinek. Nic specjalnego, a tej całej Lily to ja mam już dość. Ciągle płacze, bla bla bla, a po chwil się śmieje.
nie podoba mi się.
i przechodź sobie do tych konkretów. sorki, ale właśnie straciłaś czytelniczkę.

Libby 30.01.2009 20:38

Odp: Szansa
 
Ładny odcinek. Szkoda, że to był jednak sen.
Większy błąd to "łobuzacko". Mówi się raczej "łobuzersko".;)
Nie dąsaj się tak. Niektórzy są właśnie w trakcie zaliczeń i egzaminów.
Czekam na kolejny odcinek, w którym będzie Dustin:P.

Kliii 30.01.2009 20:51

Odp: Szansa
 
Liv - czytałam tego posta, ale nie czułam potrzeby zostawienia komentarza. To, że nie ma postów, nie znaczy, że nikt nie czyta Twojego fs, które jest boskie :D

Mimo, że bez zdjęć odcinek bardzo mi się podobał. Lekko się go czytało. Prawdę mówiąc nie spodziewałam się, że to sen. A szkoda... Po całym fs bardzo przywiązałam się do Lily. A Dustin jest już powyżej rankingu, strasznie go lubię.
Ocena: chyba już wiesz. 10/10

Maxii . 30.01.2009 21:02

Odp: Szansa
 
Ja też czytałam, ale nie skomentowałam. Bardzo mi się podoba Twoje FS, ale nie zawsze mam czas aby zostawić komentarz. :)

Milka84 30.01.2009 21:03

Odp: Szansa
 
Bardzo ładny odcinek, czytam od początku tylko że dopiero teraz naszła mnie ochota na skomentowanie. Użyłaś tu bardzo wyniosłego i wyszukanego słownictwa (zawsze tak piszę opowiadania);) i mi się to bardzo podoba. A ten sen, kiedy go czytałam skojarzył mi się ze "Zmierzchem", wiem może mam już obsesje ale naprawdę podobnie napisane, i to najlepiej napisany fragment. Odcinek świetny i czekam na kolejne. ;)

Luthiee 30.01.2009 21:06

Odp: Szansa
 
Och.
Szkoda, że to był sen. Tak wspaniale opisujesz uczucia, że prawie się rozpłakałam. ;c
Szkoda, że nie ma Dustina.
I szkoda, że bez zdjęć.
Gdzieś tam widziałam literówkę, bo napisałaś 'on', zamiast 'ona'. Jeszcze gdzieś miałaś niepotrzebnie przecinek.
Nie traktuj też nas tak ostro. Niektórzy mogli po prostu nie mieć czasu, ale i tak w końcu by skomentowali. Postąpiłaś właściwie nie pisząc do modów z prośbą o zamknięcie tematu. Zmarnowałoby się naprawdę dobre FS!
Czekam z niecierpliwością na następny odcinek,
Lut.

Liv 31.01.2009 09:16

Odp: Szansa
 
Wypadałoby coś napisać, ale nie wiem co...
Może na początek wszystkich Was PRZEPRASZAM. Nie wiem, jak to dosadnie wytłumaczyć. Mnie w sumie teraz wszystko denerwuje, wręcz muszę powiedzieć... że nie jestem sobą. Ale naprawdę nie lubię takich sytuacji, jaka się wydarzyła. Nie gniewajcie się już na mnie, proszę...

Zaskoczyliście mnie komentarzami. Ilością też, ale przede wszystkich ich treścią. Myślałam, ba, byłam pewna, że większość z Was pójdzie w ślady niepokornej i po prostu zostawi do denne FS i jego wredną autorkę. Nie zrobiliście tego... A wręcz przeciwnie.
Ale może się rozczarujecie. Miałam zamiar napisać, że kończę z pisaniem na zawsze. I teraz nie wiem, co robić. Jestem załamana perspektywą przyszłości, a nie chciałabym kolejnego załamania, którego mogłabym się spodziewać przy najbliższym odcinku. Ale mam pomysł...
Bonus- to powinno mi wyjść. Z tematem powinnam sobie poradzić, bo uczestniczyłam w tym i wiem jak to wygląda. Pisałam Wam chyba, że kiedyś będzie taki bonusowy odcinek ze ślubem naszych bohaterów? No i za to się, myślę, wezmę. I spodziewajcie się teraz i w tym przypadku braku zdjęć.
Ale termin nieznany. I w ogóle całe FS stoi pod znakiem zapytania...

I wszystkim szczerze dziękuję, bardziej niż kiedykolwiek.

Tonks 31.01.2009 10:12

Odp: Szansa
 
Liv szczerze mówiąc, powinnaś po prostu odpocząć. Nie ma sensu na siłę uszczęśliwiać forumowych userów. Myślę że taka 2 tyg./miesięczna przerwa dobrze by ci zrobiła. A co do przeprosin, pokazałaś klasę.

Panna Lawenda 31.01.2009 16:06

Odp: Szansa
 
Liv nie komentujemy, bo czasami nie mamy czasu.
Ja zawsze czytam twoje fs, ale nie zawsze komentuje, więc nie powinnaś odrazu gadać, że olewamy te fs. Co do przeprosin- na prawdę nie trzeba było przepraszać ;)
Co do odcinka: I co z tego ze bez zdjec, i tak na prawde mi sie podobal.
Szkoda, ze Dustin nie przyszedl na swieta... I w ogole biedna Lily.

Callineck 31.01.2009 18:02

Odp: Szansa
 
Widzisz, Liv, nie skomentowałam Twoich problemów, bo po pierwsze my jako czytelnicy nie bardzo możemy pomóc na problemy z komputerem, a po drugie odniosłam wrażenie, że potrzebujesz trochę odpocząć, a wtedy nie ma nic gorszego jak bezustanne nagabywanie.
Kolejny powód to taki że ja nie wyróżniam bardziej FS, opowiadania czytam równie chętnie i dla mnie forma jest obojętna, tym bardziej, że zdjęcia się pojawią, tylko że z opóźnieniem.

Wracając do odcinka, ten jest bardziej refleksyjny i nstrojowy. Widać, że Lily jest strasznie przybita, nawet nie samą pracą, ale najbardziej właśnie nieobecnością ukochanego w tym szczególnym dniu.
Bardzo podobał mi się opis jak Lily układała się do snu.
Błędów, oprócz tych już wymienionych nie zauważyłam :)

Liv 31.01.2009 18:30

Odp: Szansa
 
@up: nie chodziło mi o "komentowanie problemów". Chciałam tylko wiedzieć, czy POCZEKAĆ ze wstawieniem kolejnego odcinka ZE zdjęciami, czy wstawiać od razu, ale bez.
Sprawa techniczna, po prostu...

EDIT: Btw, rok temu, 1 lutego, na forum pojawił się pamiętny "A neveredning dream" :)
Pierwsza rocznica... O lol.

ptasie mleczko 02.02.2009 21:22

Odp: Szansa
 
To teraz ja . Odcinek bardzo ładny, język małej Tani Tereski mnie rozwala ;), sen opisany był pięknie, aż się łezka w oku zakręciła, sama bym chciała, żeby mój książę z bajki w taki "dustinowy" sposób mnie obudził :) ale ... myślę, że fajniej by było, gdyby to była jednak rzeczywistośc, mogłaś wypuścic Dastusia chocby na święta, w FS pojawiłby się jakiś promyczek szczęscia, zadowolenia, w końcu należy się to tej biednej Lily no i of course Dastusiowi też, a tak to ich życie jawi się jednym wielkim pasmem nieszczęsc, mogłaś podarowac im tą jedną chwilę radości. Ale to tylko moje zdanie ;) Ty jesteś autorką.


Ekhem a teraz muszę coś jeszcze dodac nie związanego z FS. Nie byłabym sobą gdybym nic na ten temat nie powiedziała. Otóż chodzi o tego Twojego focha. Powiem szczerze, byłam na Ciebie wściekła i przeczytawszy wstęp wyszłam z tematu. Czytanie FS i komentowanie powinno byc przyjemnością a nie obowiązkiem. Nie każdy ma czas na długie komentarze, a czasem po prostu nie ma weny czy nawet ochoty napisac coś ciekawego, czy konstruktywnego tyle ode mnie na ten temat. Przepraszając pokazałaś klasę jak już to ktoś powiedział. Bardzo podoba mi się, że umiesz przyznac się do błędu. A jeśli chodzi o FS nie rób nic na siłę, założę się, że w całkiem niedługim czasie przy takim zastoju w pisaniu, wena sama niespodziewanie Cię nawiedzi. Nie śpiesz się, ja na pewno będę czekac i przeczytam chętnie następny odcinek tudzież bonus. A i gratuluję rocznicy

wera1 10.02.2009 14:35

Odp: Szansa
 
kocham twoje fotostory błagam daj nastempny odcinek

Rashma ichor 10.02.2009 16:35

Odp: Szansa
 
Tak... czekamy na next. Naprawdę super piszesz... Ja też bym tak chciała...

Słodka Ślicznotka 21.02.2009 11:14

Odp: Szansa
 
zakochałam sie w twoim fotostory jestem tu nowa ale przeczytałam wszystkie odcinki http://forum.thesims.pl/images/smilies/wink.gifja nie mam talentu do opowiadań ani nawet wypracowań do szkoły ale wiem jedno ty masz talenthttp://forum.thesims.pl/images/smilies/biggrin.gif

BlackDevil 23.02.2009 19:06

Odp: Szansa
 
Dziewczyno, ty masz talent do pisania FS! I nie wiem, dlaczego chciałaś porzucić to FS. Oj, nieładnie, nieładnie ;P Podziwiam Cię za to że chcesz dojść do końca FS, ale jednak radziłabym Ci wziąć jakiś urlop ;)

Liv 23.02.2009 21:26

Odp: Szansa
 
Szybko, na spontana i ogólnie beznadziejnie... Może się spodoba


XII
Najcudniejsze Święta



Słońce już dawno skryło się za horyzontem ustępując miejsca księżycowi i gwiazdom. Niebo, nawet nie wiedzieć kiedy, pociemniało. Żadne ludzkie oko nie było w stanie dostrzec, kiedy tak naprawdę zapadł zmierzch. A z resztą, kogo by to interesowało w gorączce wigilijnych przygotowań, całodziennej krzątaniny?
Ale wszystko ma swój koniec.
***


Znów otoczyły ją żółte ściany, po raz kolejny miała okazję być w jednej ze szpitalnych sal. Tylko, że była jedna zasadnicza różnica- tym razem to ONA leżała „w ramach” metalowego łóżka, a pod nią był twardy materac.
Pod koniec wieczerzy poprosiła tatę, by ją tam przywiózł. Powiedziała to w miarę szybko, żeby zdążyć jeszcze wstąpić do domu po kilka rzeczy. Podczas, gdy oni opuścili mieszkanie, Tania Tereska została tymczasowo oddana pod opiekę sąsiadów Wiktora. Jej mama zażyczyła sobie, by na czas jej nieobecności mieszkała u dziadka. Z resztą, żadne z nich nie miało wyboru…

***

Starała się nie skupiać uwagi na tym, co się wydarzyło podczas Wigilii, ale na tym, co się działo teraz. Na sile i częstotliwości skurczów, żeby jakby co mieć wszystko pod kontrolą.
Była sama. Kazała ojcu, by wrócił do domu i zajął się Tanią Tereską, zapewniając go- „jak coś, to zadzwonię”. Fakt, trochę przykro było jej, bo została sama. Ale przecież nie ona jedna jest na tym świecie, by skupiać na sobie całą uwagę otoczenia. Nie, Lily taka nie była. Nie chciała być. Może zostało to jej jeszcze z czasów domu dziecka, gdzie nie mogła liczyć na to, że ktokolwiek zwróciłby na nią większą uwagę, bo wokół było kilkadziesiąt takich samych dzieci jak ona. Spokój także z wiekiem nie przeminął, aczkolwiek były takie momenty, kiedy naprawdę nie można było nazwać jej mianem „spokojnej”.
Ale ten do takich nie należał, a przynajmniej tak mogłoby się wydawać zwykłemu obserwatorowi. Są bowiem uczucia, których nie chcemy okazać. Czasami nie umiemy, ale to inna bajka.
Ona nie chciała.
Była tak wewnętrznie rozdarta, tyle uczuć szarpało jej duszę. Były tak poprzeplatane, że nie sposób określić, co konkretnie czuła: czy lęk, smutek, zagubienie, rozpacz, strach, zawód… Jedno jest wiadome- nie były to uczucia pozytywne. Negatywne w najgłębszym tego słowa znaczeniu. Chciała, żeby już było po wszystkim… Ale końca, póki co, nie było widać.
Ale w pewnym momencie dała upust myślom. Było ich dużo, ale tylko jedna tak bardzo wybijała się poza resztę.
O nim.
Gdzie jest, co robi, czemu go przy niej nie ma…
Poczuła, jak mała łezka spływa po jej policzku. Szybko ją starła.
Tak naprawdę nie wiedziała, co o tym myśleć. Czy go usprawiedliwić, czy surowo zbesztać przysięgając zemstę. Ale skoro usprawiedliwić, to jak?
A może jednak przyjedzie?- taka myśl też przeszła jej po głowie. Nie wiedziała, czy móc ją dopuścić do głosu, czy w ogóle robić sobie nadzieje…
Można pomyśleć „ale dlaczego nie?”. Ale z drugiej strony, po co robić sobie okazję do kolejnego zawodu, jeśli…?
„A może jednak?”- jakiś wewnętrzny głos jakby dodał jej siły.
„Dustin, proszę, nie zrób mi tego raz jeszcze…”- poprosiła.

***

„Nareszcie”- pomyślał, po czym zdyszany zapukał do białych drzwi z tabliczką „W. Muchomorek”. Trochę zdziwiło go, że nikt nie otworzył. Przyłożył ucho do drzwi. Cisza. Ponowił pukanie.
To samo.
„What ta…"- pomyślał ze zdenerwowaniem. Jakoś nie chciało mu się wierzyć, że nikogo nie ma. Nacisnął klamkę. Jak się okazało, drzwi były zamknięte. „Sh**”- pomyślał ze zdenerwowaniem.
Szybko wyciągnął komórkę, i w równie szybkim tempie wybrał numer żony. I tym razem spotkał go zawód, gdyż nikt nie odbierał. Kolejną osobą, której numer znalazł się na jego wyświetlaczu, był jego teść. Jednak chwilę później usłyszał za drzwiami dźwięk dzwonka…
Tym razem ośmielił się jednak na głośniejszy wulgaryzm.
Ten, niestety, był na tyle głośny, że zaraz w sąsiednich drzwiach pojawiła się postać kobiety. Szczupła niebieskooka brunetka mniej więcej w jego wieku spoglądała na niego jak na głupka.
- Eeee…- próbował jakoś złagodzić sprawę speszony Dustin
- Jeśli ma pan przeklinać to CISZEJ proszę- powiedziała szybko
- Sorry… Znaczi przeprasziam- to go całkiem zbiło z tropu
- Pan chyba do pana Wiktora, jak miewam?- zaraz zmieniła temat
- Tak…
- Bardzo mi przykro, ale go pan nie zastał- oznajmiła
Spojrzał na nią zdziwionym wzrokiem (powiedziałby coś, ale nie umiał tego wyrazić w języku ojczystym żony).
- Pan Wiktor pojechał odwieść córkę do szpitala… Z tego, co widziałam, pani Lila była w ciąży…
- Tak- przytaknął, uważnie wsłuchując się w każde słowo kobiety, zaraz jednak sam się odezwał- A co z dziecko?
- Chodzi panu o wnuczkę pana Wiktora?
- Tak.
Spojrzała na niego podejrzanie.
Nagle z mieszkania wyłoniła się kolejna postać, tym razem mężczyzna- wysoki blondyn z zielonymi oczami. Dustin domyślił się, że jest to mąż bądź partner niebieskookiej.
- Żona chyba już panu wszystko wyjaśniła- powiedział oschłym tonem- Do widzenia.
- Moment- czarnowłosy nie dał za wygraną- Co z małą?
- A kim to pan jest, że się o to tak bezczelnie pyta?- mężczyzna na dobre przejął pałeczkę
W tym samym momencie wszyscy usłyszeli szybkie kroki. Zza drzwi ciekawie wyjrzała ciemnowłosa główka, ciekawie wpatrując się w przybyłego.
- Tania?- na chwilę zdenerwowanie zniknęło z jego twarzy
Blondyn już chciał ją zatrzymać, ale nie zdążył, gdyż chwilę potem dziewczynka była już przy swoim tacie.
- Tatuś!- krzyknęła radośnie, tuląc się do jego nogi.
- Pan jest jej ojcem?- zapytała brunetka
- Jak widać- odparł z triumfującym uśmieszkiem
Widać, że oboje byli zbici z tropu.
- Pan Wiktor zostawił ją pod naszą opiekę do czasu aż wróci- zaczęła tłumaczyć kobieta
W tym samym momencie do grupki dołączył temat ich tłumaczeń.
- Dustin?- jego zdziwienie było nie do opisania, zaraz jednak zwrócił się do małżeństwa- Dziękuję za opiekę nad nią.
- Nie ma sprawy- odparł drugi blondyn- I… Dobranoc.
- Dobranoc- odparł
Zaraz drzwi się zamknęły.
- Lily jest w szpitalu?- zapytał, by się upewnić (nareszcie przerzucił się na angielski ;))
- Tak- odparł pospiesznie Wiktor
- Tato, przepraszam za wszystko. Ja wyobrażam sobie…- zaczął
- Dustin, nie gadaj tyle, tylko jedź do tego szpitala! Sala numer 205, drugie piętro. Ja się zajmę Małą, a ty zajmij się Lily.
- Dzięki za wszystko- powiedział.
Szybko pożegnał się z córeczką i teściem, po czym zbiegł na dół z nadzieją, że uda mu się gdzieś złapać taksówkę…

***

Miał wielkie szczęście- szybko dostał się do szpitala, i jeszcze szybciej popędził na górę, do niej. Nie będę opisywała całego spotkania, wspomnę tylko, że nie obyło się bez łez szczęścia, przeprosin, oraz nieopisanej radości.

Jeszcze tego samego dnia na świecie zjawiło się dzieciątko państwa Wingów.
Był to chłopczyk (!) o pięknych, czarnych włosach i niebieskich oczkach. Szczęśliwy ojciec został dopuszczony do głosu i chłopiec od razu otrzymał imiona.
Pierwsze, Wiktor, na cześć taty jego mamy, który miał być dla niego wzorem numer jeden, a także w ramach pewnego podziękowania za wszystko jemu dziadkowi.
Drugie zaś imię dostał po ojcu Dustina, który miał również na celu „patronat” nad małym.
A najprościej tłumacząc, Dustin chciał, by jego synek był taki, jak jego dziadkowie. Lily oczywiście zgodziła się na takie propozycje.

Wiktor Aaron Wing, ur. 24 XII 2024r.

***

Teraz już wiecie, kim był chłopak przedstawiony na zdjęciach wcześniej ;)

Libby 23.02.2009 21:45

Odp: Szansa
 
Liv, nie marudź:P.
Ładny odcinek. Podobał mi się;). Cieszę się, że Dustin zdążył.
Czekałam na fragment, gdy Tania wybiegnie do Dustina i sąsiedzi się zdziwią:D.
Był chyba błąd. Ta sąsiadka chyba chciała powiedzieć "Jak mniemam" a nie "jak miewam":P.
Czekam z niecierpliwością na kolejny odcinek:).

Callineck 23.02.2009 21:47

Odp: Szansa
 
No widzisz, ja trochę jednak żałuję, że nie opisałaś bliżej spotkania Lily i Dustina. Czekałam na to. Ale rozumiem, że wszystkie słowa i uczucia zbladły gdy na świecie pojawił się mały Wiktor Aaron :)
Podobał mi się opis uczuć Lily jak leżała w szpitalu.

Mam dwa błędy:
Na sile i częstotliwości skurczów - literówka - siłę
- Pan chyba do pana Wiktora, jak miewam? - mniemam

@Widzę, możesz już poprawić :P

Słodka Ślicznotka 24.02.2009 13:30

Odp: Szansa
 
na prawde Liv poradziłaś sobie z tym ostatnim(chyba http://forum.thesims.pl/images/smilies/tongue.gif )odcinkiem i nie marudź że ci nie wyszedł acha i dodałaś zdjęcia do odcinka bo nie wiem mi sie nie pojawiły ale może to przez ten mój zamulony komp ...troche czekałam tez na opisy ale i tak gratuluje tak dobrego talentu (ja jak napisałam opowiadanie do szkoły ostatnio to dostałam 3+http://forum.thesims.pl/images/smilies/rolleyes.gif)

Liv 24.02.2009 14:09

Odp: Szansa
 
@up: FS póki co jest bez zdjęć ;]

Dzięki za wszystkie dotychczasowe komentarze :)
A, i uważam, że odcinek jest beznadziejny, bo fakt- stać mnie na więcej, ale sobie porządnie odpuściłam. Pisałam tak na lekko, przy jeszcze lekszej muzyce, a wzięło mnie bo miałam wyśmienity humor :D
To tak w ramach wyjaśnienia ;)

Björk 26.02.2009 08:55

Odp: Szansa
 
Dawno tu nie zaglądałam...
Szkoda.
Ale chciałam Cię Livko zapewnić, że nadrabiam w każdej wolnej chwili :)
A musiałam zacząć czytać od początku :)

ptasie mleczko 26.02.2009 14:37

Odp: Szansa
 
Niah bardzo fajny ten odcinek. Wreszcie, nareszcie coś pozytywnego ;) Dastuśś wrócił, jego siarczyste przekleństwa i łamany polski, ahh uwielbiam go, jest słodki. Bardzo ale to bardzo żałuję, że nie opisałaś tego spotkania Dastusia z Lily, już to widziałam oczami wyobraźni: ona smutna, leży na łóżku, masuje brzuch i plecy, spogląda w okno, nagle odwraca się i serce chce jej wyskoczyć z piersi, bo w drzwiach stoi jej ukochany Dastuś, padają sobie w objęcia .... itd. . Przyznaj się, że Ci się nie chciało leniu ty jeden ty :P ale ogólnie moim skromnym zdaniem odcinek jest bardzo udany, no i nowy człowiek na tym padole łez (świecie) ;) pozdrawiam

Liv 26.02.2009 15:08

Odp: Szansa
 
@up: nie chciało mi się, racja :D Poza tym, jakoś nie wiedziałam, jakby to ująć... Bo miałam to wszystko tak zaplanowane, że bałam się, że nie dałabym rady tego dobrze napisać :c Dlatego dwa "kłopotliwe" fragmenty celowo odpuściłam, ten trzeci z planowanych został ;)
Daję upust Waszej wyobraźni ;)

Niunia 21.03.2009 16:26

Odp: Szansa
 
Podsumuje to tak DOSKONAŁE!Czyli daje 100/100

Liv 24.03.2009 18:21

Odp: Szansa
 
Pamięta jeszcze ktoś to FS? ;)



XIII
Zbawienne odwiedziny


30 XII 2024


- Mamusiu, ktoś psysedł- zawiadomiła ją Mała. Ta zaraz porzuciła segregowanie ciuszków swojego najmłodszego dziecka i z lekkim niezadowoleniem udała się otworzyć drzwi. Jednak niezadowolenie okazało się niepotrzebne. Odwiedziła ją bowiem jej przyjaciółka „na dobre i na złe”, Sara.
Gdyby się przyjrzeć obydwu paniom można by pomyśleć, że przy takich różnicach trudno byłoby je nazwać przyjaciółkami. Podczas gdy Lily wyglądała na tradycyjną żonę i matkę, ta druga była kobietą światową, która ma nadmiar kasy. Makijaż bez zarzutu, włosy jakby dopiero co wstała z fotela fryzjerskiego, paznokcie równiutko pomalowane, skóra opalona jak w lato, najmodniejsze ciuchy tego sezonu… W dodatku wyglądająca na wypoczętą i zrelaksowaną. Istne przeciwieństwo Lily, ubranej w byle co, z niedbale zaczesanymi włosami, o makijażu nie wspomnę, no i oczywiście z głową pełną trosk, a po oczach widać, że trochę zmęczoną.
- Cześć Lil! Nie przeszkadzam?- zapytał gość- Sory, że tak bez zapowiedzi…
- Cześć… Nic nie szkodzi, że bez zapowiedzi.. Przegląd ubranek może poczekać parę godzin. Wchodź!- gestem zaprosiła ją do domu.
- A jest Dustin?
Pytanie o męża zaraz ją speszyło. No tak, w końcu Sara nic nie wiedziała…
- Nie, ale…
- Coś się mu stało?- spytała
- W pewnym sensie. Potem ci opowiem. Póki co, rozbierz się i chodź za mną. Sądzę, że jesteś ciekawa jak wygląda Wiktorek.
- I to jak!- z entuzjazmem potwierdziła. Jej płaszcz szybko znalazł się na wieszaku, a buty zaraz obok. Obydwie panie skierowały się do sypialni państwa Wingów, która pełniła również rolę tymczasowego pokoiku małego Wiktora.

***

- Śpi?
- Tak.
Ciemnowłosa bardziej pochyliła się nad łóżeczkiem. Wręcz nie mogła się napatrzeć.
- Wiesz, trochę ci zazdroszczę, że takiego ślicznego bobaska możesz codziennie oglądać do woli- powiedziała szczerze Sara- Tania była tak samo słodziutka jak on, ale z niego to wyrośnie prawdziwy przystojniak.
- Też tak myślę- uśmiechnęła się mama chłopca
- Podobny do ciebie- dodała- Ale to bardzo!
- Jak Tania jest podobna do ojca, to Wiktor znowuż do mnie…
- Ale pod względem charakteru Tania ma dużo z ciebie.
Lily zaraz odgadła jej intencje.
- Wiem co chcesz powiedzieć. Wiktor będzie taki jak jego ojciec.
- No właśnie! Przecież doskonale zdajesz sobie sprawę, jaki on był kiedyś.
- Już ja się o to postaram, żeby Wiktorek w zachowaniu nie wrósł w tego „złego” Dustina.
- A właśnie: miałaś mi coś powiedzieć na jego temat.
- Chodźmy do kuchni.

***

Ręką niczym u gosposi z wieloletnim stażem Lily przygotowała podwieczorek. Była to kawa zbożowa (bo tylko taką miała) i nadziewane czekoladą ciasteczka ze świąt. Trzeba było również zapalić światło, gdyż w takich ciemnościach było ledwo co widać. W końcu jednak przyjaciółki zaczęły rozmowę.
Lily opowiedziała wszystko co do szczegółu- od porwania Tanii Tereski aż do dnia, kiedy ostatni raz widziała się z mężem.
- No proszę, czyli naszemu Dastusiowi też nie wszystko się udaje- skomentowała złośliwie ciemnowłosa. Przyjaciółka spojrzała na nią z urazem. Mogła sobie odpuścić ten cięty komentarz. Ale Sara z pewnością by tego nie zrobiła.
Gdy pięć lat temu Lily oświadczyła swoim najbliższym, że wróciła ze Stanów zaręczona, tylko Sara nie podzielała entuzjazmu całej reszty. Już wtedy wiedziała, że jej przyjaciółka mocno się pomyli co do swego wybranka. Gdy poznała go osobiście, tylko utwierdziła się w tym przekonaniu. Próbowała odradzić jej ten związek. W Dustinie widziała tylko i wyłącznie skończonego idiotę z patologicznej rodziny, osobę, od której Lily powinna się trzymać z daleka, a nie, z którą miałaby spędzić resztę życia. Jednak ona była nieustępliwa i zrobiła po swojemu. Cały czas zapewniała przyjaciółkę, że z nim będzie naprawdę szczęśliwa…
Teraz Sara nie miała wątpliwości co do słuszności swoich przestróg. Mimo, że cieszyła się z tego, że to ona tym razem miała rację, było jej żal Lily- samotnej, z dwójką malutkich dzieci na głowie, bez wsparcia ni opieki ze strony kochającego męża… No właśnie- czy on ją w ogóle kochał? Nawet to rodziło w jej głowie wątpliwości.
- Jak chcesz obrażać mojego męża, proszę bardzo- ale nie przy mnie- ucięła krótko blondynka
- Ale sama widzisz…
- Nie musisz mnie bardziej przybijać. Może teraz wydaje ci się, że twoja opinia o nim triumfuje nad moją, ale to się zmieni- zapewniła
- Oby- odpowiedziała druga z nich bez przekonania
- Zaraz wrócę- powiedziała nagle jasnowłosa, po czym opuściła kuchnię. Nie mogła w końcu zapomnieć, że musi wiedzieć, co się dzieje z jej maluchami…
Tania Tereska na szczęście się grzecznie bawiła, a jej braciszek jeszcze słodko spał. Przechodząc przez salon zauważyła, że nie wyłączyła laptopa. Podniosła klapę i jej oczom ukazała się strona prezentująca oferty pracy…
- Oooo- ni z tąd ni zowąd przy niej znalazła się Sara
- Nie mam środków do życia- smutno wyjaśniła jej Lily
Ta spojrzała na nią ze współczuciem. Jeszcze ten cholerny Dustin zostawił ją bez grosza przy duszy!
- Wiesz, chyba mogę ci pomóc- powiedziała nagle z radością.
Na twarz Lily wstąpił cień nadziei.

***

- Pamiętasz Rudka?- zapytał gość
Chwilę się zastanowiła. Nie, nie pamiętała.
- Lily, jak możesz? A przypominasz sobie, że przed Dustinem miałaś też innych chłopaków?
Nagle światełko zabłysło w mrokach pamięci Lily.
- Rudek!- krzyknęła radośnie- No jasne! Mój pierwszy chłopak… Wyjechał w pierwszej klasie do Anglii…
- Wyobraź sobie, że wrócił!
Nie wierzyła własnym uszom.
- Spotkałam go przypadkowo w centrum. Wrócił do kraju na stałe.
- Masz jego adres?
- Spieszyło mu się, dlatego zamiast adresu domowego dał mi to.
Chwilę potem w jej rękach znalazł się mały, tekturowy prostokąt.
- Firma tłumaczeniowa?! Język angielski?!- Lily nie mogła się nadziwić
- Dopiero ruszył z tym biznesem i potrzebowałby kogoś do pracy, no wiesz…
- Anglistów!
I nagle znalazła się w siódmym niebie. Po tylu nieudanych próbach znalezienia pracy jak grom z jasnego nieba spadają jej starzy przyjaciele z taką ofertą! Mocno wyściskała przyjaciółkę, ogromnie jej dziękując.
- Zatrzymaj sobie tą wizytówkę. W końcu musisz wiedzieć, gdzie się udać na rozmowę o pracę- uśmiechnęła się
- Jesteś złota!

***

Jeszcze następną godzinę Lily gościła u siebie Sarę. Wieczorem zaś, gdy miała więcej czasu, zaczęła pisać CV i szukać dokumentów, które trzeba będzie przedstawić szefowi… A raczej Rudkowi.

***
Myślę, że to ostatni odcinek bez zdjęć :)

Libby 24.03.2009 18:36

Odp: Szansa
 
No, w końcu odcinek!:P Ładny.:)
Wiadomo, Sara nie widzi w Dustinie tego, co Lily. To Lil przeżyła z nim te parę miesięcy za granicą.
Mam nadzieję, że Dustuś szybko wróci do domu.
Przyjaciele spadli Lil z nieba:). Ciekawa jestem jej pierwszego spotkania z Rudkiem. W końcu byl jej pierwszym chłopakiem. Ciekawe, jak zareaguje na jej widok i wiadomość, że Lily jest już mężatką i ma dwójkę dzieci. Zastanawiam się, jak wygląda :P.
W końcu coś zaczyna się układać(patrz: praca Lily).
Czekam na kolejny odcinek i zdjęcia:D!

Panna Lawenda 25.03.2009 14:06

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Liv (Post 986414)
Pamięta jeszcze ktoś to FS? ;)

No jasne :D
B. fajny odcinek, ale jednak szkoda, że Dustin ciągle siedzi w więzieniu :(
Fajnie, że Lily wreszcie znalazła prace, zasluguje w koncu na szczescie.

Cytat:

Napisał Liv (Post 986414)
Myślę, że to ostatni odcinek bez zdjęć :)

No to super!
Za odcinek oczywiscie 10/10, nie moge sie doczekac nastepnego ;)
Pozdrawiam,
Di

Charionette 25.03.2009 16:59

Odp: Szansa
 
Super FS. Nawet bez zdjęć... Ani jednego błędu. Po prostu fs i autorka bez zarzutu :D
Normalnie nie wiem co mam napisać... A tak chyba tylko jedno:
110/10
Czekam na next.
PS. Mój odcinek podeślę ci, gdzieś w sobotę, niedzielę...

Cytat:

Napisał Liv (Post 986414)

- Mamusiu, ktoś psysedł- zawiadomiła ją Mała.

Początkowo myślałam, ze to błąd, ale doszłam do wniosku, że Mała ma po prostu wadę wymowy :D

Liv 25.03.2009 20:07

Odp: Szansa
 
@up: Może nie nazywajmy tego wadą, bo Tania Tereska dopiero uczy się mówić ;) Jej język wzoruję na moim kuzynie, który jest mniej więcej w jej wieku, i jego "mowa" jest taka a nie inna ;) (ale przynajmniej Małą da się zawsze zrozumieć, bo mojego kuzynka już nie zawsze :D)

Myślę, że znajdą się jeszcze 4 komentarze (każdy od innego czytelnika) i będzie można myśleć o odcinku następnym ;]

Callineck 25.03.2009 22:11

Odp: Szansa
 
Cieszę się, że udało Ci się w końcu uporać z problemami technicznymi :D

Lily teraz nie ma lekko... W dodatku wydaje się, że tylko ona wierzy w swojego męża a inni go już skreślili.
Dobrze, że znalazła pracę. Chociaz fakt, że bedzie pracować u bylego chłopaka może co nieco skomplikować ;)
Wątpliwości Sary co do charakteru Wiktorka są bezzasadne. W końcu o tym kim jesteśmy nie decydują tylko geny ale również środowisko w którym się wyrosło. Kto wie kim byłby Dustin jakby żył jego ojciec i opiekował się synem.

Cytat:

I podobny do ciebie- dodała- Ale i to bardzo
Ale pod względem charteru Tania ma dużo z ciebie
- Ale to bardzo, I to bardzo
- charakteru

Volturia 26.03.2009 21:38

Odp: Szansa
 
Droga Liv ;) czy ja już tu kiedyś nie zawitałam? :]

A może po prostu należę do tych omawianych przez nas 'cichych czytelników?' :D
Kurcze, chyba na chorobowym zaczęłam czytać to FS, ale było bardzo podobne . O, moja sklerozo. ; ) Widzę, że muszę to nadrobić, bo cóż nie wiem jak inni, ale ja mam teraz w planach grypę :)

ptasie mleczko 27.03.2009 21:47

Odp: Szansa
 
Wiesz co, jestem na Ciebie zuuaa, za to, że jeszcze trzymasz tego biednego Dastusia w więzieniu, to niesprawiedliwe!!! Jakiś kiepski był ten jego adwokat, jestem pewna, że Call by go wybroniła :P Przyjaciółeczka, przy pierwszym opisie wywołała we mnie reakcjię: "nie lubię jej!!" ale, potem okazało się, że jednak zależy jej na Lily, mimo złośliwych uwag i utyskiwań. No i ten były ... z jednej strony to super, że starzy przyjaciele pomogli w potrzebie, ale jak się Dastuśśś dowie ... będzie niezła buba :D:D :D Fajnie, że wróciłaś do pisania i fajnie, że zdradziecki komp wreszcie chce współpracować ;)

Nyks 29.03.2009 12:27

Odp: Szansa
 
Ach, muszę w końcu nadrobić straty ;D
Zacznijmy od tego, że nie umiem pisać długich komentarzy, więc tylko podsumuję ostatni odcinek. Więc itrugenie mnie wspomniany Rudek, może stworzy się chemia ^^. Natomiast wkurza mnie ta Sara. Ona jest anty-Dustin i dlatego jej nie lubię:D

Flavour 07.04.2009 16:09

Odp: Szansa
 
Prosiłabym o fotki. Fabuła super. Ale mało zdjęć. Szczególnie ostatnio. To jednak FS.

Liv 09.04.2009 22:34

Odp: Szansa
 
Jeden fragment „przekopiowany” z innego FS za zgodą czarnam-, jego autorki.


XIV
Nowa praca, nowi ludzie


6 I 2025



Wraz z północą sześć dni temu cały świat wszedł w nowy, 25 rok XXI stulecia. Każdy czegoś oczekiwał od Nowoprzybyłego. Jedni zdrowia, drudzy pieniędzy, jeszcze inni realizacji swoich planów, marzeń. Wszyscy chcieli, by ten rok był lepszy od poprzedniego…
Naszej Lily już początek miał przynieść pewien rodzaj wewnętrznego spokoju związanego z sferą materialną. Odtąd będzie pracować i nie będzie martwiło ją, czy ma co włożyć do gara. Póki co jej świat stał się jakby widoczny przez różowe okulary. Chociaż… nie do końca. Gdyby jeszcze on był przy niej…
Pocieszała ją myśl, że przecież kiedyś wróci i zostanie na zawsze. To wspaniałe życie, niemalże jak królowej z bajki jeszcze jest przed nią i tylko czeka aż w końcu ona go zazna. A skoro już teraz zaczyna jej się układać, to jest już na drogiej drodze…
To tylko założenia, jednak miejmy nadzieję, że słuszne.

Szóstego dnia stycznia, w święto Ofiarowania Pańskiego, postanowiła wybrać się na rozmowę o pracę. To był właściwie pierwszy możliwy termin, a nie chciała tego odwlekać. Nie trzeba tłumaczyć, dlaczego w tym przypadku najlepiej jest powiedzieć „im szybciej tym lepiej”. Powiedzieć, a w przypadku naszej bohaterki jeszcze wykonać. Ale z tym już, mimo jej obaw, nie było problemu.

***

Po świętach śnieg postanowił opuścić mieszkańców Polski na jakiś czas, jednak meteorolodzy zapowiadali rychły jego powrót.
Póki jednak co na polach, ogródkach czy skwerkach ulic można było dostrzec jego pozostałości, jeszcze w stałym stanie skupienia. Natomiast ciekły, niestety, osadził się wprost na ulicy, tworząc wielkie, brudne kałuże, ku niezadowoleniu mieszkańców.

http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/xiv1.jpg

Niezrażona tym, wysoka blondynka przed trzydziestką raźno kroczyła pomiędzy tymi pojedynczymi skupiskami, jakimś cudem zwinnie je omijając. Jej kroki były zdecydowane, obcasy butów głośno stukały o płyty chodnika. Ledwo co na drodze stanęło jej skrzyżowanie, uważnie się rozglądała, jakby zastanawiając się, w którą stronę teraz iść. Czasem po takim postoju zwolniła kroku i przyglądała się otaczającym ją budynkom, witrynom sklepowym… Po prostu wszystkiemu, co było charakterystyczne dla danej ulicy. Czasami przystawała przy jakiejś ciekawszej witrynie, szybciutko ją lustrując.
Jednak po kilkunastu minutach marszu odetchnęła z ulgą. Stała przed niewysoką, odremontowaną i zmodernizowaną kamienicą. Wywieszony szyld oznajmiał przechodzącym, że oto mają przed sobą drzwi do biura firmy tłumaczeniowej „Perfect” R. Rozmowy. Lily aż uśmiechnęła się widząc ten znajomy podpis. „Oj, Rudek, Rudek”- zaśmiała się w duchu. Po chwili przekraczała już próg owej firmy, w której praca miała być dla niej… szansą.

***

Znalazła się w bardzo nowocześnie urządzonym hallu.

http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/XIV2.jpg

Po prawej stronie, za biurkiem siedziała jakaś czerwonowłosa (!) kobieta, najwyraźniej sekretarka. Wzrok miała skierowany na ekran komputera i szybko wystukiwała coś palcami na klawiaturze. Była przy tym tak niesamowicie skupiona, że nawet nie usłyszała, że ktoś wszedł.
- Przepraszam…- zaczęła Lily
Kobieta, nagle wyrwana ze swojej pracy, w ogóle nie spodziewając się tego, przestraszyła się.
- Wszystko w porządku?- spytała, widząc reakcję czerwonowłosej
- Taaak- zająknęła się trochę- Ja przepraszam za to… Po prostu byłam tak zajęta, że nawet nie usłyszałam kiedy pani otworzyła drzwi- zaczęła się tłumaczyć
- Nic się nie stało- uśmiechnęła się ze zrozumieniem- Zastałam może szefa?
- Eeee, nie, nie ma go- odpowiedziała- Ale wie pani, powinien zaraz być… Mówił, że do czternastej powinien wrócić. Może by pani zaczekała?
Już chciała odpowiedzieć, gdy w słowo wszedł jej jakiś facet.
- Hm, jeśli to coś pilnego, może się pani zwrócić do mnie- usłyszała.

http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/XIV3.jpg

Obok niej stanął wysoki szatyn, wyglądający na młodszego od niej. Ubrany był gustownie, włosy miał porządnie zaczesane, oczy ciemne i nieprzeniknione… Najprościej rzecz biorąc był przystojny.
http://img21.imageshack.us/img21/5927/xiv4.jpg
- Jestem wiceprezesem tej firmy, powiernikiem pana Rozmowy. Na czas swojej nieobecności ja go zastępuję.
Lily nie była przekonana do tego gościa. Wcale a wcale. Owszem, wydawał się inteligentny, dobrze wychowany, uprzejmy, ale chyba ta jego zuchwałość ją odrzucała. Chociaż…. Skoro on naprawdę jest „prawą ręką” Rudka, to ma do tego pełne prawo.
- Wie pan… Ja jednak wolałabym porozmawiać osobiście z szefem- próbowała mu to jakoś łagodnie wytłumaczyć
- Ale jego nie ma, a pewnie się pani spieszy… A poza tym, co pani szkodzi?
- Może ta pani z jakąś bardziej osobistą sprawą do szefa?- na ratunek przyszła jej sekretarka
- Osobiste sprawy załatwia się dla osobności- złośliwym głosem dogadał jej mężczyzna- Pani zapewne doskonale o tym wie…- to skierował już do Lily
- Bartek, znowu zapomniałeś podać mi adres tej firmy- po raz kolejny do rozmowy wtrąciła się druga kobieta, za co Lily coraz bardziej była jej wdzięczna
- Milcz!- krzyknął- Nie z tobą teraz rozmawiam!
Zaraz jednak zreflektował się.
- Przepraszam. No to… pozwoli pani za mną.
- Bartek, może ja to załatwię- nagle na horyzoncie pojawił się jeszcze jeden mężczyzna.
Lily dojrzała ukradkiem triumfalny uśmiech na twarzy sprzymierzeńczyni. Zaraz obróciła wzrok w stronę drzwi wejściowych, po czym i na jej twarzy zajaśniał promienny uśmiech.

http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/XIV4.jpg

- No co tak stoisz?- to przybyły skierował do swojego wspólnika- Dzwoniłeś już do księgowej?
To zbiło go z tropu.
- Zaraz to załatwię- powiedział, po czym zniknął w głębi korytarza.
- A panią zapraszam do mnie- gościnnym gestem zaprosił blondynkę do pokoju znajdującego się naprzeciwko stanowiska pracy sekretarki.
Wchodząc do pokoju, jeszcze spojrzała w stronę swojej wybawczyni. Ta posłała jej szczery uśmiech, który ona odwzajemniła. I wtedy zrozumiała, że w zielonookiej sekretarce, przez taki prosty gest, znalazła przyjaciółkę.

ptasie mleczko 09.04.2009 22:53

Odp: Szansa
 
Niah fajnie, wreszcie zdjątka ten facet .. Bartek... powiem Ci wyszedł Ci całkiem nieźle, przez chwilę zastanawiałam się czy sobie w nim nie upatrzyć drugiego ulubionego bohatera ale tym "milcz" przegiął i stracił wielbicielkę na zawsze ;)
"czy ma co włożyć do gara" - dobre :D
"Szóstego dnia stycznia, w święto Ofiarowania Pańskiego," - o matko cóż za poważny, ton rodem z ambony :O
i czy Rudek nazywa się Rozmowa? dobrze pojęłam?
Sekretarkę już lubię, dobrze jej że tak powiem z oczu patrzy :D
Generalnie podoba mi się odcinek nawet bez Dastusia

Libby 09.04.2009 23:15

Odp: Szansa
 
Fajny odcinek.:D Choć trochę za krótki :P.
Ależ ten Bartek się uparł.:P Ciekawe, czy będzie jeszcze czegoś próbował :P.
Rudek nie poznał Lily? Zdziwi się:).
Fajnie, że Lily znalazła taką przyjaciółkę już pierwszego dnia w pracy:).
Oby nowy odcinek był szybciej :D.

Volturia 10.04.2009 09:03

Odp: Szansa
 
Pan Rozmowa..:D hihi. Cóż, do mojej rozmowy też miała się wkręcić sekretarka, a dokładniej Bathy, jednak plany uległy zmianie ;) Cóż, podoba mi się. Krótko i zwięźle ^^

Callineck 11.04.2009 16:06

Odp: Szansa
 
Ta, chciałabym zobaczyć minę Bartka jak kiedyś natknie się na Dastusia, który przyjdzie po żonę do pracy ;)
Właściwie to myślałam, że w Rudku odżyje stary sentyment do Lily. W sumie facet z takim nazwiskiem mógłby prowadzić konwersacje :P

Liv 14.04.2009 13:42

Odp: Szansa
 
XV
10 lat później



- Niech pani zawiesi tu kurtkę - polecił jej, wskazując na wieszak stojący po prawej stronie drzwi.
W czasie gdy ona ściągała ubranie wierzchnie, on zaczął przeglądać leżące na biurku papiery. Nie trwało to jednak długo i zaraz potem stosik kartek trafił do szuflady. Dopiero wtedy przymierzył się do zostawienia swojego płaszczyku na wieszaku.
- Proszę siadać - powiedział widząc, że Lily stoi w miejscy i wodzi wzrokiem po pokoju.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XV1.jpg

Stwierdziła jedno: Rudek ma gust i pojęcie o modernie. A do tego potrafi się nieźle zorganizować.
Całą ścianę po lewej stronie zagracały meble - szafki zawierające segregatory, skoroszyty i książki. Przy tylnej ścianie stało czarno-białe dwuczęściowe biurko z komputerem stacjonarnym, drukarką i przyborami biurowymi. Przed nim… krzesło dla gości. To już reguła w jakiś ważniejszych życiowych momentach - pomyślała Lily, wracając pamięcią do pamiętnego spotkania z Mistrzem, dzięki któremu znalazła rodzinę, a także do krzesła w gabinecie pana McKenzy'ego, na którym siedząc podpisywała umowę o pracę, a przez to, całkiem nieświadoma konsekwencji decyzji, jaką podejmowała, znalazła miłość na całe życie. Gdyby tak nawiązać do tego… Jaki ważny moment w jej życiu ma jej przynieść krzesło w gabinecie swojego szefa? A właściwie, to przyjaciela…
Usiadła. Jej towarzysz również.
Za nim widać było dwa duże, czarno-białe obrazy, a w rogu roślinę białej donicy. Przy kolejnej ścianie stał biały grzejnik, a prawie cała była miała długie, białe okna, typowo nowoczesne. Wszystkie ściany i sufit były pomalowane na biało, a na podłodze królowały panele.
- Więc… W jakiej sprawie pani do mnie? - wyrwał ją z rozmyślań głos szefa
Szybko się ocknęła i krótko wyjaśniła sprawę.
- Ja w sprawie pracy…
Po chwili namysłu jeszcze dodała:
- … ale nie tylko.
Popatrzył na nią zaciekawionym wzrokiem. No tak - czego mogła chcieć jeszcze od niego obca kobieta?
- To może najpierw załatwimy tą drugą sprawę, jeśli… pozwolisz.
Nie mogła się powstrzymać od powiedzenia tego. Mówić do Rudka per „pan”?! Nieee…
- Przepraszam, ale nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek panią wcześniej widział.
„Zdziwisz się” - przeleciało jej przez myśl. Zaraz sięgnęła do torebki. Chwilę w niej pogrzebała, aż w końcu znalazła to co chciała. „Znalezisko” położyła na biurku przed mężczyzną.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XV2.jpg

Zdziwienie pojawiło się pierwsze. Nie mógł się napatrzeć na to zdjęcie… Jednak zaraz ustąpiło ono złości.
- Skąd pani ma to zdjęcie?! - wściekł się nie na żarty. Lily jednak miała sposób.
- A jak myślisz? Może ukradłam…
Nagle spojrzał jej prosto w twarz. Im bardziej się jej przyglądał, tym złość szybciej znikała, a na jej miejsce znowu wskoczyło zdziwienie.
- I po co tyle złości? - zapytała, uśmiechając się

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XV3.jpg

Chyba nie mógł uwierzyć.
- Okularnica? Lilka? To naprawdę ty?
Zaśmiała się.
- Nie, ja jestem Lilijka.
Nareszcie!

http://i1068.photobucket.com/albums/...iv27/XV4-1.jpg

Chwilę później znalazła się w jego uścisku. Śmiał się od ucha do ucha. W końcu, kto by pomyślał, że po dziesięciu latach, w dodatku dzięki swojej własnej firmie, będzie mógł spotkać swoją pierwszą miłość, jeszcze z czasów gimnazjum? Jakże musiał być zaskoczony! A jak szczęśliwy…
- Moja Lilijka! - mówił - Najfajniejsza dziewczyna w gimnazjum! I ja jej nie poznałem…!
- Zawczasu zacznij jeść mniej masła! - poradziła, śmiejąc się. - Widzisz, Rudek, spuściłam cię z oka na dziesięć lat, a ty już zdziczałeś!
Biedny Rudek nie mógł powstrzymać śmiechu. Lily dała mu się wyśmiać, puszczając go z uścisku.
- I ty chcesz u mnie pracować? - po chwili wrócił do rzeczywistości
- No… Tak.
- Dziwę ci się - przecież firmy powinny się bić o ciebie!
- Ale o dziwo nie chcą - stwierdziła smutno.
- W takim razie ja cię z przyjemnością zatrudnię.
- Tylko Rudek… Chciałabym pracować w domu.
Zdziwił się.
- A czemuż to?
- Cóż… Nie mogę zostawić dwójki moich maleństw samych.
Teraz trudno byłoby odróżnić, czy się porządnie zdziwił czy wręcz przeraził.
- CO?!- pytał
- Może jak przejrzysz to - tu podała kartkę ze swoim CV - to zrozumiesz.
Zaczął czytać, jednak już po chwili się zatrzymał.
- Imię i nazwisko - Lilia… Wing? - spojrzał na nią pytającym wzrokiem
- Czytaj dalej.
- Stan cywilny- mężatka… - tu zatrzymał się na chwilę - To ty już wyszłaś za mąż?
- Jak widać.
Nie da się ukryć, że trochę był zawiedziony tą informacją (;)), ale to jeszcze nie był koniec…
- Muszę jeszcze dodać - powiedziała. - Mężatka z dwójką dzieci.
- Lilijka… Przerażasz mnie - stwierdził. - Ale chwileczkę… Skoro masz męża, to czemu musisz jednocześnie pracować i zajmować się dziećmi? Czy to nie on powinien zarabiać na utrzymanie rodziny?
Przytaknęła smutno.
- Tak było, ale do czasu…
Zaczęła snuć opowieść o tym, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilku miesięcy. Rudek słuchał cierpliwie i bez słowa na ustach.
- Wiem, co sobie pomyślisz - powiedziała na zakończenie. - Ale Dustin to naprawdę wspaniały facet…
- Skoro zdecydowałaś się z nim związać, to musiał być dobry. Ja nie chcę osądzać pochopnie tylko na podstawie tego, co mi opowiedziałaś. Ale jak tak sobie pomyślę… Dustin chyba naprawdę nie jest zły. Chciałbym go poznać.
- Może będziesz miał okazję - uśmiechnęła się lekko. - Za jakiś czas być może znów dostanie przepustkę…
- Rozumiem, że on odsiaduje wyrok?
- Nie, on jest na razie w areszcie śledczym. Rozprawę ma czwartego marca.
- Czyli już dzisiaj prosisz mnie o wolne?
- Można tak powiedzieć - uśmiechnęła się lekko. - Bardzo chciałabym tam być…
- Jeśli chodzi o mnie, nie będzie problemu. A dokumentację, czyli umowę o pracę, muszę dopiero przygotować, więc dostaniesz ją za parę dni.
- Dzięki. Za wszystko.
- Rozumiem, że już spadasz?
- Właściwie, to tak. Niania jest tylko do trzeciej, a jest wpół do.
- To może ja cię nie będę dłużej trzymać…
W tym samym momencie rozległo się pukanie do drzwi. Zaraz potem w pokoju zjawił się „zastępca”.
- Załatwiłem wszystko - zameldował.
- Fajnie. Masz nową koleżankę w pracy.
- Ją? - zapytał, wskazując na Lily.
- Ją.
Wyciągnął rękę w jej stronę, którą ona, chcąc nie chcąc, uścisnęła.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/XV6.jpg

- Bartłomiej Korzeniowski. Mów mi Bartek.
- Lilia Wing. Mnie możesz nazywać jak chcesz.
- OK… Lilka?
- Może być.
Jeszcze pożegnała się obojgiem, po czym ubrana w płaszczyk opuściła gabinet Rudka.
W hallu za biurkiem zastała sekretarkę.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/xv7.jpg

- I jak? Udało się? - zapytała zaciekawiona.
- Skąd wiesz, że przyszłam w sprawie pracy?
- Domyśliłam się - uśmiechnęła się. - Więc jak- mam nową koleżankę?
- Mam - odparła.
- Julka jestem - przedstawiła się czerwonowłosa, ściskając jej rękę. - Julka Sochacka.
- Lilka, Lilia Wing.
- Po angielsku byłoby Lily Wing, tak? - zainteresowała się.
- Tak. Zresztą mam taką dwójkę ukochanych facetów, dla których jestem Lily. Może ci kiedyś o nich opowiem.
- Z chęcią posłucham - odparła. - Bo chyba nie tylko mnie się wydaje, że dzisiaj zdobyłam osobę, która z chęcią będzie spędzała ze mną chwilę w sklepach z ciuchami albo plotkowała przy kawie.
Zaśmiała się. Tak… Miała rację!
- Nie, nie tylko tobie - przytaknęła. - Pogadamy kiedy indziej, bo muszę lecieć…
Nagle zielonooka wzięła małą karteczkę, długopis i szybko coś napisała, po czym karteczka trafiła w ręce Lily.
- Odezwij się!
- Nie ma sprawy. A teraz… cześć.
- Cześć.
Jak się okazało, na kartce były dwa numery: pierwszy - komórki, drugi - GG. Szybko wrzuciła papierek do torebki.
Już miała wychodzić, gdy nagle coś jej się przypomniało…
- Julka…
Sekretarka obróciła się w jej stronę.
- Dzięki - powiedziała. - Wiesz za co.
- Eh, nie ma sprawy - uśmiechnęła się serdecznie, na co jeszcze Lily zdążyła odpowiedzieć, zanim ostatecznie opuściła mury swojego nowego miejsca pracy.

***

7 komentów, co najmniej.

Charionette 14.04.2009 14:42

Odp: Szansa
 
Jeszcze nikt nie skomentował? :O :O. Twoje fs jest fantastyczne nawet, gdy nie ma zdjęć... Gdzieś zbrakło mi kropki, ale tobie błędów nie będę wytykać :P. Powiem tylko jedno:

10/10

PS. Myślę, że uzbiera się te 7 komentów.

EDIT: O_o Jakie śliczniusie zdjęcia :D

Libby 14.04.2009 17:04

Odp: Szansa
 
No, no. Naprawdę fajny odcinek:). To powitanie z Rudkiem i wspomnienia bardzo mi się spodobały:). Tak przy okazji: czemu okularnica? Nigdy nie pokazywałaś Lily w okularach:P.
Rudek się zdziwił- nie dość, że mężatka, to jeszcze zagraniczne nazwisko:). Nie wspominając już o dwójce dzieci:D. Biedak...
No to teraz Lilka i Julka będą razem szaleć:). Będą miały wesoło.;) Tylko Bartek trochę gorzej, bo dwie na jednego a jak jeszcze dorzucimy Dastusia:D...
Pisz szybko kolejny odcinek:D

ptasie mleczko 14.04.2009 20:46

Odp: Szansa
 
Ooo widzę, że się ostro wzięłaś za pisanie very good ;) fajny odcinek, no ale, że Rudek jej nie poznał? przecież to była jego pierwsza miłość!! pierwszej miłości nigdy się nie zapomina, głosu, zapachu, a już nie mówiąc o wyglądzie!! Albo jest roztargniony, albo sama już nie wiem co. Tym razem muszę Cię pochwalić za zdjęcia, bardzo fajne i takie ... tworzące nierozerwalną całość z tekstem, to zdjęcie ze szkoły świetne! Kurde chciałabym mieć takiego przyjaciela, byłego, znajomego, ..., który by mnie tak przyjął do pracy bez żadnego "ale", dopasował się do moich potrzeb itd. to bardzo dobrze świadczy o Rudku, większość ludzi jak już się czegoś dorobi to zadziera nosa, a Rudek nie odwraca się od przyjaciół. Podoba mi się już. Chociaż i tak Dastusia nie przebije, on jest jeden jedyny i niepowtarzalny ;)

"Widzisz, Rudek, spuściłam cię z oka na dziesięć lat, a ty już zdziczałeś! " - bwahahaha :D
"7 komentów, co najmniej."-> moje krzywe witki mi opadły normalnie. Udusić to mało :((
Edit: dostałaś mojego 200 posta :D

Callineck 15.04.2009 14:00

Odp: Szansa
 
To z komentami jesteśmy po półmetku ;)

Rudek dużo lepiej odniósł się do Dastusia niż przyjaciółka Lily. Być może nawet go polubi jak już się poznają. O ile oczywiście Dastuś nie będzie zazdrosny ;)
Dobrze, że Lily zaczyna sie powoli układać - praca, obiecujące znajomości... Być może pozbędzie się nieco tego przygnębienia, które od dłuższego czasu jej towarzyszy :)

Jula881 15.04.2009 19:04

Odp: Szansa
 
Jestem tu nowa:)
Ale czytałam twoje FS od samiutkiego począteczku i jest IDEALNE! słuchaj, ja nie wiem czemu przestałam pisać moje FS ale i tak twoje byłoby lepsze 100/100 IDEALNE, wszystko w nim jest, fabuła, dramat, i przede wszystkim ŻYCIE. No IDEALNE, normalnie IDEALNE!

Volturia 15.04.2009 19:32

Odp: Szansa
 
No to walne ci tu piąty :P
Biedny Rudek ;] Ogólnie ładny odcinek. No widzę - że mogę ogłosić, że będe śledzić ;)
Hah.Zabawne - ja też w następnej części FS nawiąże do lat szkolnych. Czy teraz ja mam się ciebie pytać o pozwolenie :D ?

Inazumi 19.04.2009 22:03

Odp: Szansa
 
Masz tego Twojego siódmego ;)

Przypomniało mi się o forum, wchodzę i pierwsze co to nadrabiam zaległości w lekturze Szansy. Zastrzeżeń żadnych nie mam, no, tylko jedna rzecz leży mi na wątrobie...
Za mało mojego ślicznego Dastusia! T.T


Cóż, na otarcie łez mam przynajmniej tego Bartłomieja ;)

Liv 07.05.2009 15:29

Odp: Szansa
 
XVI
„Ciemna strona” Bartka?


10 I


Udało się. Mogła się z nim zobaczyć. Ucieszyła się z tego bardzo. Nieźle dawała sobie radę bez niego i trzeba było się tym pochwalić. Pewnie on też się martwił o nią, więc to, co chciała mu wtedy powiedzieć, było jak najbardziej wskazane w ramach uspokojenia równie rozszarpanych nerwów jej męża.

***

Miłe zaskoczenie? Z pewnością. Ale z drugiej strony zdziwienie, że po tak krótkim czasie Lily chciała się z nim zobaczyć.

http://img412.imageshack.us/img412/9314/xv1.jpg

Od razu zauważył, że była jakaś inna niż ostatnio. Jej kroki były żywsze, pewniejsze, biło od niej spokojem, i jak się potem okazało, także ogromną radością, której nawet nie zdradzał jej uśmiech. Podpowiedziało mu to, że w jej życiu pomału dobiega końca ten straszny okres pełen trosk i melancholii. Zaczął sobie zdawać sprawę, że ma przed sobą tę samą Lily, z którą spędził najpiękniejsze chwile swojego życia.
Zaczął w niej widzieć silną, dzielną i niezależną kobietę. Może tylko pod tym względem różniła się od tej wiecznie uśmiechniętej Lily, która jednak bez czyjegoś oparcia nie dałaby sobie rady. Czyżby skończyły się te czasy, kiedy musiał się opiekować soją „Maleńką”? A może przyjdzie w jego życiu taki moment, kiedy to on będzie potrzebował jej pomocy?

Po krótkim przywitaniu, od razu przeszła do sedna sprawy:
- Mam pracę!
Zaraz jej radość udzieliła się i jemu. Nie pomylił się. W niczym.

http://img98.imageshack.us/img98/495/xv2.jpg

- Wiedziałem, że dasz sobie radę - powiedział, tuląc ją do siebie.
Zaczęła mu opowiadać wszystko od początku, starając się nie pomijać żadnych szczegółów. Słuchając tej historii nie mógł się nadziwić, ile jego ukochana miała szczęścia i jakich wspaniałych ma przyjaciół. Świetnie dała sobie radę - to było dla niego najważniejsze i najbardziej przepełniało go radością i dumą.
Opowiedziała wszystko o Rudku (nie da się ukryć, że Dustin był troszkę zazdrosny ;)) i o Julce, która okazała się być naprawdę świetną przyjaciółką.
- Rudek ma jeszcze zastępcę - ciągnęła swój monolog. - Nazywa się Bartek. Bartek Korzeniowski…
- Co?!- wypalił.
Zdziwiła ją jego nagła reakcja na nazwisko kolegi.
- Dustin, wszystko OK? - spytała zaniepokojona.
Wyglądał na pogrążonego w rozmyślaniu. Od razu rozpoznała, że coś jest nie tak…
- Jak on wygląda? - zapytał nagle.
- Ciemne włosy i oczy, wysportowana sylwetka, wzrost mniej więcej taki jak mój…
Zamyślił się na chwilę.

***

W jego głowie pomału zaczęła się rysować czyjaś sylwetka.
Był to mężczyzna w wieku około 30 lat, muskularny. Miał zaciśnięte pięści, jakby szykował się do ataku, albo z trudem próbował się opanować przed chęcią skrzywdzenia kogoś.

http://img21.imageshack.us/img21/5007/xv3y.jpg

Na twarzy miał wypisaną nienawiść do całego świata. W jego chłodnych, mocno podkrążonych niebieskich oczach oprócz złości widział również żal i bezradność. Ciemne włosy zdradzały, że czesał się w pośpiechu, w dodatku drżącą ręką. Spoglądając na niego nie można było przeoczyć rany, która niemalże dzieliła jego prawe oko na dwie części.
Dustin próbował sobie przypomnieć, jak on się nazywał…

***

- Maleńka, uważaj na niego - ni stąd ni zowąd w jego głosie dało się słyszeć wyraźną przestrogę.
- Dustin, oszalałeś?! - nie chciało się jej wierzyć w to co słyszała. - Bartek to porządny chłopak, nic mi nie zrobi!

http://img98.imageshack.us/img98/8858/xv4.jpg

- Ale gdyby się dowiedział kim ty jesteś, mógłby się zemścić…
- Zemścić?! Za co? - nadal nie rozumiała.

***

Kto wymyślił koniec widzeń? Przecież minęło tylko pół godziny!
Strażnik był nieugięty. Musiała odejść i koniec.
Z niespokojnym sumieniem.

***

Cały czas ta dzisiejsza krótka rozmowa chodziła jej po głowie. Jeśli Dustin się nie myli, to w takim razie KIM jest Bartek? Czy naprawdę powinna się obawiać tego przebojowego, troszkę porywczego, ale mimo wszystko inteligentnego i sympatycznego faceta? A może to tylko i wyłącznie jego „jasna strona”, a tak naprawdę jest potworem, który żywi się ludzkim cierpieniem?
Po rozważeniu równie mocnych argumentów „za”, jak i „przeciw”, postanowiła mieć go na oku. Innego wyjścia nie było…


Z racji tego, że dzisiaj krótko, 6 komentarzy.

MilaWatson 08.05.2009 07:40

Odp: Szansa
 
Faktycznie trochę krótki odcinek ale za to znowu coś zaczyna się dziać :)
Myślałam, że ten Bartek to jakiś zwykły podrywacz z bardzo wysokim mniemaniem o sobie a okazuje się, że... no zobaczymy co się okaże :P
Czekam na kolejny odcinek, pozdrawiam

Volturia 08.05.2009 14:35

Odp: Szansa
 
Znalazło się parę błędów ; jak 'sedno czy 'soją' ;p Możliwe, że jeszcze coś przeoczyłam.
"Na twarzy miał wypisaną nienawiść do całego świata." - boski tekst ;)
Ogółem bardzo ciekawi mnie postać Bartka a i szoda, że tak krótko. :O ;] Jeśli chcesz by odcinki 'Why me?' były równie krótkie to wybij to sobie z głowy! :O Ja nie chcę pisać mojego Fs do usranej śmierci :P Ogółem, zdjęcie Bartka jest świetne, odcinek wciągający. Nic więcej chyba już opisać nie umiem :P z poważaniem: Czarnula

Liv 08.05.2009 14:46

Odp: Szansa
 
@up: nie mówię, że Twoje odcinki mają być tak krótkie jak moje ;) Ten jest wyjątkiem, bo wyszedł naprawdę krótko. I nie mam zamiaru pisać do usranej śmierci ;) Przecież "Szansa" też się kiedyś skończy ;]
(btw, też mi się strasznie podoba to zdjęcie :D)

I uwaga DO WSZYSTKICH:
Dustin opisuje tego gościa jako niebieskookiego, natomiast jak przyjrzycie się Bartkowi- ma ciemne oczy i nie ma tej charakterystycznej blizny...

Dziękuję za dotychczasowe komentarze :)

Charionette 08.05.2009 15:01

Odp: Szansa
 
Śliczne... Tylko to mogę powiedzieć... A tak ogólnie widać, że nie tylko ja robię krótkie odcinki... ;) Z tą tylko różnicą, że tutaj się coś dzieje.... :D

10/10

O już 3 komentarz :P

Libby 09.05.2009 04:33

Odp: Szansa
 
Jeszcze "rozszarpane nerwy"- chyba powinno być "poszarpane".
Fajny odcinek:).
Ciekawe, czym nas jeszcze Bartek zaskoczy.
Króciutki odcinek, ale piękne zdjęcia:).

Nyks 10.05.2009 13:21

Odp: Szansa
 
Omg, jak ja dawno nie komentowalam :O
No w każdym razie lodzio miodzio :D kocham Bartusia Ale kurde, z ta blizna to mnie zmylilas! czyzby zaginiony brat bliźniak? :P:P
Fajnie, ze jest wprowadzony element z przyjaciolmi z przeszłosci.
życze weny i przepraszam, ze dlugo nie komentowalam, ale zapewniam, ze czytam na biezaco :)

ptasie mleczko 10.05.2009 21:33

Odp: Szansa
 
A co tak krótko co? Jakiś leń Ci wlazł na kark czy co? :P ja tu zasiadłam do czytania, cały arsenał: herbata, coś słodkiego a tu zanim się rozpędziłam to już koniec :P
Do rzeczy: podobało mi się jak opisałaś przemianę Lily no i oczywiście, nasz przebiegły Dastuś od razu to zauważył, achh ta miłość. Trochę dziwi mnie, że tak spokojnie przyjął do wiadomości fakt, że jego "Maleńka" pracuje u swojego byłego faceta, ale ok, może ociupinę spokorniał w tym więzieniu i te wszystkie przeżyte przeciwności losu i wydarzenia jednak odciskają piętno na psychice człowieka.
Ale z Bartusiem to mnie zaskoczyłaś. Ja myślałam, że to będzie taki zwykły goguś zadzierający nosa i stawiający sobie za punkt honoru zdobyć wszystko co się rusza i ma spódnicę, a tu proshę, jakaś tajemnica nam wypłynęła. Mam pewne podejrzenia co do tej sprawy ;)
Podsumowując to odcinek fajny i był mój Dastuś :D

Słodka Ślicznotka 15.05.2009 15:06

Odp: Szansa
 
nasza Livciu przepraszam że tak dawno nie komentowałam bo nie miałam za bardzo czasu (bez obrazy ale rozumiesz ostatnie miesiące szkoły i wogóle) więc chciałam powiedzieć że świetnie ci wyszedł ten odcinek i jak już powiedzieli nie którzy jakiś leń cię chyba złapał :)
a kiedy następny odcinek? przecież już jest 6 komentów :D

Liv 15.05.2009 16:04

Odp: Szansa
 
Ludzie! To nie leń! Po prostu jakoś tak wyszło :|
(jeszcze utworzyłam jeden dodatkowy fragment, żeby tego było ciut więcej)
Wiem, wiem, jest sześć, ale póki co nie ma mowy o pisaniu. Bo... po prostu nie wiem, co ma być dalej! :D (czyt. nie mam zaplanowanej akcji na najbliższe odcinki)
Muszę siąść, wymyślić, spisać, a potem wg ostatecznej wersji pisać odcinki (jak dotąd było na spontana ;)). Jak dzisiaj siądę do książki, pojawią się pomysły, to i sprawa FS ruszy :)


UPDATE: Fakt- książeczkę poczytałam (50 stron w jeden wieczór) i pomysły rzeczywiście są ;) Na razie we fazie wstępnej, bo jeszcze muszę troszkę nowych rzeczy powymyślać, a potem nanieść to na papier, a z papieru potem do worda tworząc nowy odcinek ;)

@down: nie wiem, czy się doczekasz cudu. Wątpliwe.

Jula881 23.05.2009 20:51

Odp: Szansa
 
Sorki, że nie komentowałam, powód jak Ślicznotka. Wydaje mi się, że to jednak jest brat Dastusia. Coś w tym jest. Aha i oczywiście jestam nową Dastusiomaniaczką:)

Invidia Semper 24.05.2009 11:26

Odp: Szansa
 
Liv, buszując po forum zobaczyłam: Ty nie rzucaj pisarstwa, jesteś jedną z najlepszych!:) Patrz ile osób czeka na kolejne odcinki;]

Jula881 24.05.2009 23:59

Odp: Szansa
 
Liv-nie poddawaj się! To jest najlepsze FS jakie czytałam(ale kilka jest też, które lubię, więc się nie smucić!)

Mizia 25.05.2009 02:00

Odp: Szansa
 
Ja też chcę więcej :) Właśnie przeczytałam wszystkie odcinki i już nie mogę się kolejnego doczekać:)

Liv 30.05.2009 09:22

Odp: Szansa
 
UWAGA!!!
Otóż moja kumpela, niejaka Czarnulka vel. Volturia chce stworzyć fanklub Iana, bohatera swojego FS. Ja natomiast wyszłam z inicjatywą, żeby te fankluby były połączone, tzn. Ian Volturii i mój Dustin tworzyliby jeden wspólny.

Wiem, że wiele czytelników, także nieujawniających się są dastusiomaniakami. Dlatego zwracam się szczególnie do nich, żeby się wypowiedzieli ZA lub PRZECIW

co do odcinka... może dzisiaj nie wyjść (głównie z powodu zdjęć, a także tego, że dzisiaj przez prawie cały dzień nie ma mnie w domu)
W najgorszym wypadku będziecie mieli prezent na dzień dziecka :D (kto czyta jeszcze FS Ellie i Bjork będzie miał podwójny prezent :D)

Invidia Semper 30.05.2009 09:25

Odp: Szansa
 
Więc ja jestem za;)

Słodka Ślicznotka 30.05.2009 09:35

Odp: Szansa
 
ja też jestem za i fajnie będzie mieć tyle prezentów na dzień dziecka :D

Volturia 30.05.2009 14:18

Odp: Szansa
 
Tylko pytanie brzmi: czy na pewno je łączyć ? i czy fanom 'Why me?' spodoba się wtrącenie bohatera 'Szansy' i odwrotnie :) Nad tym trzeba także istotnie się zastanowić ^^

Liv 30.05.2009 21:30

Odp: Szansa
 
O ^^
Dzięki :D
(jakie to miłe ^^ :))


XVII
Zaczęło się tak…


14 I


- I co o niej sądzisz? - poradziła się przyjaciółki.
- Nawet pasuje ci - odparła. - Do białej bluzki będzie idealna!
- Fakt…
- Jak się pokażesz w niej szefowi, to za sam twój wygląd podniesie ci pensję! - zaśmiała się.
Czerwonowłosa uśmiechnęła się w rozbawieniu.
- A twój facet z zachwytu sam ci ją będzie prasował!
Obie nie mogły powstrzymać śmiechu.

http://i1068.photobucket.com/albums/...iv27/XVII1.jpg

- Dobra, przekonałaś mnie - stwierdziła, próbując się uspokoić.
Zapłaciły za jakże piękną, czarną spódniczkę w białe kropki, po czym opuściły sklep w celu udania się do kawiarenki, by tam po kilku godzinach obczajania nowych trendów mody, a tym samym kolejnych sklepów, odpocząć i napełnić opustoszałe żołądki.

Chyba wszystkie czytelniczki (;)) zgodzą się ze mną, że nie ma to jak całodniowe zakupy. A jeśli nie całodniowe, to przynajmniej parogodzinne. I właśnie takie coś zorganizowały sobie Lily i Julka.
Zaczęły wczesnym popołudniem, a jak dotąd na chodzeniu, oglądaniu a także przymierzaniu i płaceniu zleciały im jakieś 3 godziny. Przerwa obiadowa miała rzeczywiście być tylko przerwą. Mimo, że obskoczyły już całe centrum handlowe, czekały jeszcze na nie inne punkty sprzedaży, znajdujące się naturalnie poza wielkim gmachem centrum.
Zakupy były dla obu pań czymś w rodzaju porządnego odpoczynku. Co tam, że nóżki bolały - przyjemności też czasami kosztują. Samo w sobie łażenie po sklepach jest przyjemne, a co dopiero z kimś takim, jak przyjaciółka! Nie nudzi się tak jak facet, a jeszcze porządnie doradzi! Same plusy!
Ale wszystko dobiega końca.

***

http://i1068.photobucket.com/albums/...iv27/XVII2.jpg

Siedziały sobie w kawiarence i zajadały naleśniki z czekoladą, na które, jak się okazało, obydwie miały od dłuższego czasu ochotę, przy tym oczywiście rozmawiając.
Julka właśnie opowiadała jej o planach remontowych w czasie wakacji, gdy z jej torebki dobiegł dźwięk.
Po paru minutach już wszystko było wiadome.
- Sory, Lilka, ale muszę już wracać do domu - oznajmiła z przykrością. - Mój kochany Grześ* jak zwykle zapomniał powiedzieć mi, że dzisiaj jesteśmy zaproszeni za kawę do mamy i Krzyśka.
- Rozumiem, że do twojej teściowej i…
- …szwagra - dokończyła. - Naprawdę sory.
- Dobra, nadrobimy kiedy indziej. Może wtedy twój Grześ nie zapomni.
- Miejmy nadzieję - odparła z uśmiechem, po czym podała Lily banknot pięćdziesięciozłotowy. - Resztę zwrócisz kiedyś przy okazji. A teraz cześć.
- Cześć - pożegnała ją. - Baw się dobrze.
- Dzięki - tyle zdążyła jeszcze odpowiedzieć, bo zaraz zniknęła niebieskookiej z oczu.
„Ach, ci faceci” - pomyślała, po czym paroma zgrabnymi ruchami noża, widelca i szklanki skończyła konsumpcję swojego obiadu.
Po uregulowaniu należności a tym samym opuszczeniu miłej kawiarenki poczęła się głęboko zastanawiać, co by tu teraz zrobić - wrócić do domu, czy raczej przejść do innego sklepu.
Nagle do głowy wpadł jej pomysł - wpadnie do spożywczaka na dole, by kupić swoim maluchom jakieś dobroci (czyt. słodycze). Ale w sumie nie tylko dla nich… Uśmiechnęła się, gdy przypomniało jej się, że dokładnie za tydzień zawita do nich na parę dni Dustin.
Rozweselona zjechała na dół po ruchomych schodach.

***

Kiedy do plastikowych toreb wkładała swoje nowe nabytki, odezwał się jej telefon. Szybko skończyła swoją wcześniejszą robotę, a potem równie szybko dorwała swoją komórkę. Zdążyła wcześniej jeszcze odczytać z wyświetlacza, krótkie, ale jakże wymowne słowo „tata”.

- Coś się stało? - zapytała, troszkę zaniepokojona tym nagłym telefonem
- Można tak powiedzieć - powiedział jej znajomy głos w słuchawce. - Kolega prosił mnie, żebym przyjechał tam do nich i jeszcze raz wszystko sprawdził przed tą konferencją.
- A czy ten kolega sam nie może tego zrobić?
- No właśnie mówił, że nie może - odparł podirytowanym głosem. - Poza tym... Taniuś wygląda kiepsko - przeziębienie czy coś takiego…
- Dobra, za pół godziny będę - przerwała.
- Czekam.
Na tym zakończyli rozmowę.
W momencie, w którym wrzucała komórkę do torebki przypomniało jej się, że najbliższy autobus ma… za 2 minuty!
Prawie, że biegła do wejścia. Potem troszkę zwolniła - przystanek nie był daleko stąd, właściwie, to za rogiem centrum.
W końcu ujrzała właściwą drogę. Ale ku jej nieszczęściu, do jej autobusu zaczęli wsiadać ostatni pasażerowie!
Rzuciła się biegiem, żeby jeszcze zdążyć.
Już prawie była przy wejściu, gdy drzwi właśnie się domykały, a pojazd ruszył…

„Cholera!” - zaczęła przeklinać w myślach. No tak - tego się nie spodziewała.
Zła na siebie, postawiła swój ekwipunek na chodniku obok ławki i zajrzała do rozkładu jazdy. Wiadomości nie były optymistyczne- następny autobus miała dopiero za jakieś 45 minut! Rozglądnęła się jeszcze w poszukiwaniu jakiegoś postoju dla taksówek. Bezskutecznie.

Usiadła i opuściła bezradnie głowę, czując, jak gardło jej się ściska z żalu i bezradności.

http://i1068.photobucket.com/albums/...iv27/XVII3.jpg

***

- Ej, ślicznotko! Co tak sama siedzisz na tym przystanku?
Podniosła głowę w celu zidentyfikowania właściciela owego głosu.
Przed nią stał czarny samochód, którego nigdy jak dotąd nigdy nie widziała. Nagle drzwi samochodu się otworzyły i oto była w stanie dostrzec właściciela tego jakże cudownego auta jak i głosu.

http://i1068.photobucket.com/albums/...iv27/XVII4.jpg

- Co to, autobusik cię nie zgarnął? - zażartował. - To może ja mógłbym to za niego zrobić?
Uśmiechnął się przekonująco do niej.
- Spokojnie, twój dobytek też zabierzemy - dodał jeszcze.

I nagle zrozumiała, że podróż z nim to jedyne rozwiązanie…
Nie, ciemnowłosy nie sprawiał wtedy złego wrażenia. Wydawało jej się, że naprawdę chce jej pomóc. Może nie mówił tego takim do końca trafionym tonem, ale jego szczere intencje jednak można było z niego odczytać.
1:0 dla Bartka.
- Pewnie ci jest nie po drodze - powiedziała troszkę smutno Lily.
- E, tam - odparł. - Dla takiej śliczności każde miejsce będzie mi po drodze.
I nagle posłał jej ten… powiedzmy, zniewalający uśmiech. Zaniemówiła.
- To ja może wezmę pani bagaże. - chwile później w jego rękach znalazły się torby, które ostatecznie zagościły w bagażniku.
- No co tak stoisz? - odezwał się nagle widząc, że ona ciągle tkwi w miejscu. - Wsiadaj!
Z tego wrażenia i przypływu radości aż zapomniała co się wokół niej dzieje. Przecież, jak ona się odwdzięczy temu gościowi?

***

- To gdzie panią podwieźć? - zapytał, po raz kolejny kierując w jej stronę swoją „tajną broń”.
- Eeee… - zająknęła się. - Polna 28, Halinów.
- OK.
- Bartek…
- No?
- Dałoby radę, żebym znalazła się w domu za pół godziny?
Zaśmiał się.
- Dla ciebie wszystko.
Chwilę później, samochód ruszył. Z piskiem opon.

***

Odkąd tylko opuścili okolice centrum, całą ich drogę do Halinowa zajęła rozmowa.
- No tak… Ile to ja razy słyszałem od Czerwonej (Julki), że pamięć jej męża pozostawia sobie wiele do życzenia - skomentował.
- Ja jeszcze wpadłam do marketu po zakupy i już miałam wychodzić, kiedy zadzwonił mój tata. Powiedział, że musi się wcześniej stawić na przygotowania do konferencji i że mam wracać.
- Czemu? Jeśli już mieszkacie razem, to chyba macie oddzielne klucze.
- Nie, nie mieszkamy razem…
- To co - twój ojciec pilnuje ci domu na czas twojej nieobecności?
- Może nie tyle domu co… moich dwóch skarbów.
Bartek zaśmiał się.
- Co to za skarby trzymasz w tym swoim domu, co? Może w piwnicy masz cały bank?
Mimo, że on się śmiał, jej nie było do śmiechu.
- Nie, trzymam je normalnie w domu - odparła sarkastycznie. - Jedno ma prawie trzy latka, nazywa się Tania, a drugie ma zaledwie parę tygodni, a ma na imię Wiktor.
- Czyżby pieski? Aha, już rozumiem!
- Dzieci, Bartek, DZIECI!
- Eeeee… że jak? - popatrzył na nią z niedowierzaniem i przerażeniem zarazem.
- Jestem mamą dwójki maluchów, w dodatku jak na razie muszę je wychowywać sama. Mój tata pomaga mi przy tym…
- Nie mów więcej, już rozumiem - odparł spokojniejszym tonem.
- Poza tym, tata mówił, że Tania podobno się przeziębiła. Muszę się nią zaopiekować.
- Rozumiem - powiedział.
I nagle przed jej oczami wyrosła znajoma ulica, na której końcu dostrzegła jeszcze bardziej znajomy budynek.

- Pomogę ci z tym - zaoferował się, wyjmując poszczególne rzeczy, należące do pięknej blondyneczki, z bagażnika.
Oboje wspólnymi siłami przytargali je do kuchni.
- Fajna kuchnia - stwierdził ciemnooki rozglądając się po pomieszczeniu. - Taka przytulna i… rodzinna.
- Dzięki. Nie tylko za to, ale w ogóle za pomoc. Nawet nie wiesz…
- Oj, zdziwiłabyś się - odparł przekonująco.
- Chciałabym ci się jakoś odwdzięczyć, ale nie wiem jak.
- Jak się nadarzy okazja, to się rozliczymy. A póki co wybacz, ale muszę lecieć.
Rzucił jej szybkie, pożegnalne „cześć”, po czym po prostu ulotnił się z kuchni. Nawet nie zauważył, że na blacie zostawił kluczyki…

- Czekaj! - zawołała w jego stronę.
- No tak, kluczyki! - na jego twarzy widniał grymas niezadowolenia.
Lily zwinnie rzuciła mu je, po czym drzwi jego samochodu po raz kolejny się zamknęły. Usłyszała warkot silnika, gdy nagle jej się wyrwało:
- Bartek!
Najwidoczniej usłyszał, bo jego twarz pojawiła się w uchylonym samochodowym okienku.
- Dzięki. Po raz kolejny.
Uśmiechnął się do niej przyjaźnie, po czym zniknął za szybą, a potem gdzieś daleko, za zakrętem.
- Kim był ten chłopak? - usłyszała za sobą.
Szybko się obróciła w stronę ojca i udzieliła mu odpowiedzi.
- Bartek, mój kolega z pracy, zastępca Rudka.
- Całkiem sympatyczny z niego koleś - stwierdził Wiktor, po czym zmienił temat. - Położyłem małą do twojego łóżka. Żadnych lekarstw ani nic jej nie podawałem. Dastusiątko** nakarmiłem i położyłem spać - przedstawił szybko swój plan działania.
- Aha, dobra, ja już zajmę się resztą. Dzięki.
- Drobiazg - odparł.
Pożegnali się ze sobą, a pani Wing udała się do kuchni, po zakupy nabyte w butikach, by móc władować je do szafy w swoim pokoju, a potem coś podobnego zrobić ze słodyczami.

***

Zegar w korytarzu właśnie wybijał godzinę jedenastą. Lily, uciszywszy przed chwilą Wiktorka udała się jeszcze do pokoju córeczki. Ta na szczęście słodko sobie spała, co bardzo uspokoiło jej mamę.
Gdy upewniła się, że może iść spać, ostatecznie położyła się do łóżka, jednak jakoś nie umiała usnąć.

Ten dzień był niby taki zwykły, ale jednocześnie było w nim coś, czego nie dało się opisać. Może to przez to, że Lily coraz bardziej przekonywała się do Bartka? Przecież to naprawdę spoko gość. Ale pozostaje pytanie, czy Dustin, tak bardzo pewny swoich poglądów, uwierzy w to? A może jego niechęć do nowego kolegi swojej żony jest tylko przejściowa i kiedyś, kiedy obaj panowie się spotkają Dustin przekona się, że niesłusznie go oskarżał?
Miała wielką nadzieję, że tak będzie. Że ten Bartek, który dzisiaj tak jej pomógł naprawdę jest Bartkiem.



*- mąż Julki
**- używane przez Wiktora określenie swojego wnuka ;) (cóż, Tania T., ulubienica dziadka, nie otrzymała takiego przezwiska ;])

To może dla odmiany 9 komentów ;] Kto jeszcze nie wypowiedział się w sprawie łączonego fanklubu, niech to zrobi w komentarzu.

Jula881 31.05.2009 01:42

Odp: Szansa
 
Świetnie, ale króciutko ;/ I jeszcze jedno:
(...)Lily i Julka(...), czyli, że ja?? Fajnieeee
A co do klubu, to nie wiem, czy z Dasusiem i Ianem wyjdzie dobrze, niektórzy nie lubią jednego z nich :/

Liv 31.05.2009 06:41

Odp: Szansa
 
No więc właśnie też dlatego pytamy z Czarnulką.
I widzisz- nawet w ulubionym FS bohaterka ma Twoje imię :D (ja bym się czuła zaszczycona ;)) Ale imiona wybierałam według swojego uznania.

Czekam na więcej ;]

@down: chodzi o to, że Wiktor wraz z współpracownikami z pracy przygotowali konferencję. On im zlecił przygotowanie tego, ale gdy wszystko było prawie gotowe jego kolega poprosił go, by przyjechał wcześniej i jeszcze raz wszystko sprawdził ;)

Invidia Semper 31.05.2009 09:00

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Liv (Post 1033809)
- Coś się stało?- zapytała, troszkę zaniepokojona tym nagłym telefonem
- Można tak powiedzieć- powiedział jej znajomy głos w słuchawce- Kolega prosił mnie, żebym przyjechał tam do nich i jeszcze raz wszystko sprawdził przed tą konferencją.

Kompletnie tego nie rozumiem;) Poza tym odcinek nie odstaje od normy i czekam na kolejny.

Volturia 31.05.2009 09:57

Odp: Szansa
 
Tak pytamy, pytamy I ciągle czekamy na więcej wypowiedzi
Co do odcinka :
Jakiż on jest piękny :D < Bartek - oczywiście, no i odc. zresztą też ;D >
Oby więcej więcej! Czyżby szykowała się przyjaźń lub może... romans? :)
W zasadzie byłabym za, bo tak abstrahując od tematu to co do możliwości związku Iana i Emmy praktycznie wszyscy są przeciwni, jednak Bartek i Lilka - byłaby to ładna para :)

pozdrawiam Livcie i gratuluję weny Julce ^^ pozdrawiam

Gio 31.05.2009 12:21

Odp: Szansa
 
Wybacz, nie wytrzymałem...Muszę walnąć komenta, by wywalić z siebie te wszystkie emocje, które towarzyszyły mi przy nadrabianiu zaległości w odcinkach.
Ile się w tym serialu zmieniło! Kobieto! I chyba ostatni odcinek jest pierwszym odcinkiem, który nie jest pesymistyczny, tak swoją drogą ;)
Gdyby Ty to nie Ty (no rozumiesz :P), to bym na Ciebie nakrzyczał za ilość dialogów, skromne jak na Ciebie słownictwo, dziwne konstrukcje zdań i wieczne powtarzanie zwrotów czerwonowłosa, niebieskooka i tak w nieskończoność :)
Na szczęście wszystko nadrabia ciekawa akcja (byłem pewny że Lily zdąży na autobus) i zaskakujące wydarzenia i obroty akcji.
Tylko dziwi mnie trochę sama bohaterka Lily. Czy ona aby nie zrobiłą się zbyt łagodna i "babska"? Lily z piewszych dwóch AND'ów [?!] przypieprzyła by Bartkowi z tej wielkiej torby, jakby sie tak narzucał jak w ostatnim odcinku:D A teraz, to nawet jej sie podobało...

No. To by było na tyle. Trochę przeraziła mnie myśl o 30 odcinkach Szansy (ile sie może jeszcze wydarzyć?!), ale to chyba dobrze ;)
Pozdrawiam!

I jeszcze raz przepraszam za ten komentarz, którego nigdy miało nie być, ale niestety-emocje wzięły górę nad rozsądkiem.

Volturia 31.05.2009 12:45

Odp: Szansa
 
Ludzie wypowiedzcie się na temat fanklubu! bo nie lubię samych offtopów! Jestem pewna że wy również :P

Słodka Ślicznotka 31.05.2009 13:33

Odp: Szansa
 
do Voltruni - ja nie wiem ale jestem za ,nie czytałam twojego FS ale zaraz przeczytam ;)
do Livci - odcinek trochę krótki i myślałam że będzie na dzień dziecka (:D) ale i tak lepiej że jest teraz tylko jestem ciekawa czy jakby odcinek byłby na 1 czerwca to może byłby dłuższy? ale zawsze coś i chyba nam sie mały romansik szykuje co? Bartek i Lily nawet ładnie by razem wyglądali ale i tak lubie Dastusia i fajne przezwisko dla małego ,,Dastusiątka'' no dla mnie po prostu cudownie :D

Jula881 31.05.2009 14:29

Odp: Szansa
 
Liv- Przecież wiesz, że jestem zaszczycona, wszyscy lubią Julki, a wiersz wymyśliłam na poczekaniu, wiem, że dziwne rymy, no ale lepsze to niż nic.
Volturia- Jestem na tak. Dziękuję za pochwałę, to dla mnie bardzo dużo znaczy:)

PS. I jak avatar?

Liv 31.05.2009 14:38

Odp: Szansa
 
4 strony i jeszcze krótko?! :O Przerażacie mnie. Mam w planach akcji podzielić niektóre odcinki (26 będzie miał aż 3 części...)- chyba z racji Was połączę je. Skoro 4 to jeszcze mało, to 9 będzie w sam raz :) (troszkę się Wam dziwię- ja nie przepadam za takimi długimi)

A jakbym nawet wstawiła go jutro, to i tak wcale nie byłby dłuższy. Nie macie co spodziewać się cudów po mnie.
Co do domniemanego romansiku, przemilczę sprawę.

Libby 31.05.2009 17:53

Odp: Szansa
 
Odcinek jak zwykle mi się podobał.:) Choć krótki się wydawał. Może przez to, że mało się wydarzyło.
Jeśli ktoś jeszcze wspomni o romansie, to zabiję :P! Nie będzie żadnego romansu! Jest Lily i Dustin i w trójkąciki się nie bawimy :D.
Bartek strzelił z tymi psami...
Dziwię się trochę, że Lily nie zareagowała ostrzej na gadki Bartka.
Z niecierpliwością czekam na nowy odcinek!:P

BlackDevil 31.05.2009 18:50

Odp: Szansa
 
co do klubu: sądzę, że nie warto, bo nie wszyscy lubią te dwie postacie, mogłoby dołączyć mało osób
co do odcinka: nie! romansu nie będzie! ;P faaajny jest ten odcinek, babskie zakupy :D
@up: właśnie, czekamy na te twoje 9 stron ;]

Liv 05.06.2009 21:08

Odp: Szansa
 
XVIII cz. I
O mnie



15 I


W "sekretariacie" około godziny jedenastej zaczął dzwonić telefon. Z racji tego, że Julka była w tym czasie w ubikacji, a zastępca szefa właśnie miał wychodzić, to on odebrał.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/181.jpg

- Korzeniowski, słucham? - odezwał się do słuchawki.
- Bartek… - do jego uszu dobiegł znajomy kobiecy głos, uśmiechnął się lekko. - Mogę rozmawiać z Rudkiem?
- Nie ma go - oznajmił. - To coś pilnego?
- Sama nie wiem… Po prostu chciałam mu powiedzieć, że nie mogę się dzisiaj zjawić w pracy po te płytki. Za godzinę mam umówioną wizytę u lekarza…
- Aż tak źle z tobą? Przecież wczoraj wyglądałaś jeszcze bardzo dobrze!
- I dzisiaj też wyglądam, ale moja córeczka już nie. A teraz wybacz, ale muszę już kończyć - za 15 minut mam autobus i nie chcę się spóźnić. - zamierzała skończyć rozmowę
Nagle do głowy wpadł mu pewien pomysł. Uśmiechnął się do swoich myśli.
- Pediatra nie przyjmuje tak przypadkiem w szpitalu? - zapytał.
- Przyjmuje… A co? - zdziwiło ją to pytanie.
- To może tak na wszelki wypadek żebyś się nie spóźniła wpadnę po ciebie - oznajmił.
- Ale… - nie da się ukryć, że zdziwiło ją to jeszcze bardziej.
- Fakt, nie po drodze mi to, ale też wybieram się do szpitala, więc mógłbym was zabrać.
- Ty? Po co?
- Potem ci powiem. Na jakiej ulicy mieszkałaś?
- Polna 28. Czyli…
- Tak, wpadnę po was - dokończył. - Za około pół godziny stójcie z małą przed domem, OK?
- OK - wyczuł, że brakuje jej słów. - Bartek… dzięki!- powiedziała z radością.
- Spoko - zaśmiał się cichutko. - To do zobaczenia, Lilka.
Odłożył słuchawkę.
Gdy odwrócił wzrok dostrzegł sekretarkę wpatrującą się w niego z zaciekawieniem.
- Jakby szefuńcio wrócił przekaż mu, że zrobiłem wszystko i wyrwałem się wcześniej do domu - poprosił Julkę. - I jakbyś mogła, leć jeszcze do jego gabinetu i przynieś te dwie płytki. Są na biurku.
- Ale Lilka miała je odebrać - powiedziała.
- Ja je jej osobiście dostarczę - oznajmił chłodno.
Chwilę później w jego rękach znalazły się dwa papierowe opakowania, a w nich dwie płyty CD z napisami „Teksty”. Ostatecznie opuścił budynek biura i udał się w stronę samochodu.

***

Szczerze pozwiedzawszy, Bartek sam sobie się dziwił, że jest aż taki ofiarny. Nie zdarzało mu się to często, więc ostatnie wydarzenia po prostu wywołały u niego lekki niepokój.
I czemu to właśnie jej tak pomaga, i jest dla niej taki miły? Traktuje ją inaczej niż wszystkie kobiety. Tamte są dla niego jakby zabawkami- nie traktuje ich poważnie. A ona? Ona się wydaje być taka inna od nich wszystkich…
Inna…
Tak jak mama.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/182.jpg

Ona też była taką jedną na milion wśród tych wszystkich pustych lal, jakie miał okazję niejednokrotnie spotkać w swoim dwudziestopięcioletnim życiu. Była jedyną, którą tak naprawdę darzył prawdziwą sympatią a także jedyną kobietą, którą kochał. Tylko jej ufał…
Zastanawiał się, co mama powiedziałaby o jego nowej koleżance, którą rzeczywiście lubił. Nie mógł znaleźć przyczyny, dlaczego tak jest. Przecież nie znali się długo, wręcz można by powiedzieć, że bardzo krótko. I tak niewielki okres czasu wystarczył, by on mógł się przekonać do tej blondyneczki o niewinnej buźce?
Dziwne ale prawdziwe.

Są rzeczy, których nie da się wytłumaczyć. Czy jego sympatia do Lilii również się do takich zaliczała?
Chciałby wiedzieć, jednak los nie zezwolił mu na posiadanie tej wiedzy. Przynajmniej nie teraz.

***

- Pani Lilio, nie idzie pani na autobus? - zapytała opiekunka widząc, że jej pracodawczyni się niezbyt spieszy.
- Nie, nie idę - oznajmiła Lily, szukając książeczki zdrowia Malutkiej. - Mój kolega z pracy zaofiarował się, że mnie podwiezie.
- Rozumiem…
- Prawdopodobnie dzisiaj nie będzie musiała pani tak długo siedzieć przy Wiktorku - dodała. - Jeśli dobrze pójdzie, to nie będę musiała tyle czekać na autobus i szybciej wrócę autem.
- Miło, że ma pani takiego znajomego - uśmiechnęła się, jej rozmówczyni zaś odwzajemniła uśmiech.
- Taniuś! - zawołała córeczkę.
Z pokoiku naprzeciwko chwilę później wyłoniło się chore dziewczątko ze smutną minką.
- No chodź, mama musi cię ubrać! - powiedziała do dziewczynki.
Minęło 15 minut i obie panie Wing były już wystrojone i gotowe do podróży. Mama Tanii poszła jeszcze tylko do garażu po fotelik Małej i wraz z całym ekwipunkiem ostatecznie stanęły w umówionym miejscu.
Trzy minuty później pod domem stanął znajomy, czarny samochód. Z pomocą Bartka fotelik dziecięcy spoczął na tylnym siedzeniu, a po niedługim czasie znalazła się w nim jego właścicielka. Tylne siedzenie obok córki zajęła Lily.
Rozpoczęła się podróż.

***

W czasie jazdy do szpitala rozmawiali trochę. Współtowarzysz Lily zagadnął ją o zdrowiu Małej. Normalnie by go to nie zainteresowało, ale tym razem stało się inaczej. Współczuł Tanii Teresce (sam całkiem nieźle pamiętał swoje częste choroby gdy był dzieckiem), a także i jej mamie. Z własnego doświadczenia wiedział, że nie jest tak łatwo zajmować się chorym dzieckiem, a z tego, co ona mu opowiedziała, zrozumiał, że obrazy, które widział w przeszłości niemal dokładnie tak samo powracają w teraźniejszość.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/183.jpg

- Dajcie mi kurtki - powiedział, gdy znaleźli się w recepcji. - Pójdę je zawiesić.
Chwilę później trzy nowe ubrania znalazły się na wieszaku, a każdy z naszych bohaterów mógł się udać w swoją stronę.
- Za pół godziny spotkamy się tutaj, OK? - zaproponował.
- OK - zgodziła się kobieta. - A gdzie ty właściwie idziesz?
- Moja mama leży na onkologii - powiedział ze smutkiem.
Ona tylko porozumiewawczo kiwnęła głową. Chwilę potem, gdy pewna pani wraz z swoim synkiem mniej więcej w wieku panienki Wing opuściła gabinet doktor Rawskiej, do środka weszły jej nowa pacjenta wraz z jej mamą.


Na szczęście okazało się, że to nic poważnego - zwykłe przeziębienie. Za jakiś tydzień, dwa powinna wrócić do zdrowia.
Zgodnie z umową spotkali się przy recepcji. Bartek miał lekki poślizg - mama wręcz zamęczała go pytaniami o jego starszego brata, na które on, chcąc nie chcąc musiał odpowiedzieć.
Sam fakt, że Bartek ma brata zaciekawił Lily. Postanowiła więc wydobyć od niego trochę informacji.

***

- To co takiego właściwie jest Tanii? - zapytał, gdy przystanęli na jednym ze skrzyżowań.
- Jest przeziębiona, ale to nic poważnego - odparła, lekko się uśmiechając.
- Pewnie dostała receptę na jakieś lekarstwa? - przyszło mu nagle do głowy.
- Tak… - gdy o tym wspomniał, ją aż zatkało.
- Apteka jest dwie przecznice w bok, możemy tam bez problemu trafić - posłał jej przyjazny uśmiech.
„Bartek, co ja bym bez ciebie zrobiła?!”- przeleciało jej przez myśl, jednak zaraz skarciła siebie za takie myśli. Takie coś mogłaby pomyśleć o Dustinie, tacie… ale nie o nim!

- Lilka! - usłyszała, nagle wyrwana ze swoich rozmyślań. - Jesteśmy na miejscu.
Dopiero w tym momencie zdała sobie sprawę, że auto stoi zaparkowane pod niewielką apteką, a jej towarzysz przygląda jej się z rozbawieniem.
- Nie musiałaś uciekać tak daleko z tymi myślami - powiedział. - A jeśli już musiałaś, to trzeba było nie dawać tego po sobie poznać.
- Następnym razem ci się nie uda! - udała obrażoną, po czym poszła wykupić leki.
Zaśmiał się po cichutku, a zaraz potem sam uciekł w inny świat…
Tam, gdzie główna myśl dotyczyła Jej.

***

W godzinach popołudniowych zaczęło sypać. Jednak im więcej czasu upłynęło od momentu, kiedy pierwszy płatek śniegu zagościł na ziemi, tym bardziej opad przybierał na sile. Ze zwykłego, niepozornego „padającego śnieżku” powili zmieniał się w śnieżycę.
Bardzo niepokoiło to Bartka. Przecież nie będzie w stanie wrócić do domu w taką pogodę! Żeby zdążyć, musiałby mniej więcej w tym momencie wysadzić Lily i Małą i kazać im iść na piechotę do domu. Z całym ekwipunkiem, wśród zimna i śniegu, przez który już teraz mało co było widać. Cztery kilometry męki.
Ale nie zrobi tego. Nie im.
Może Lily zgodziłaby się, by na czas śnieżycy przeczekał u niej w domu?
- Bartek… - szepnęła.
- Czemu… - chciał zapytać, dlaczego tym tonem, ale ona skarciła go wzrokiem.
- Tania śpi - wytłumaczyła mu.
Kiwnął porozumiewawczo.
- Nie dasz rady wrócić na czas do domu, prawda? - spytała z troską.
- Nie, nie dam - odpowiedział, lekko niezadowolony.
- To może przeczekałbyś u mnie?
„No proszę. A jednak” - pomyślał, usatysfakcjonowany.
- Nie będzie to dla ciebie kłopot?
- Nie - odparła. - Tylko… Będę musiała zostawić cię samego, bo muszę przygotować obiad.
- Pozwolisz mi skorzystać z twojego kompa i po problemie - zaproponował.
- OK - spodobało jej się to rozwiązanie. Ufała na tyle Bartkowi, że mogła być spokojna o swoje dane zapisane na dysku (chociaż nie miała tam jakichś nie wiadomo jak ważnych rzeczy - co najwyżej zdjęcia zrobione przy różnych okazjach, ulubioną muzykę i programy potrzebne do pracy.) - Zjesz u mnie, prawda?
- Jeśli nie masz nic przeciwko…
- Nie - zaprzeczyła. - Miło będzie mi zjeść coś w innym towarzystwie, niż moje dzieci.
I nagle pewna wątpliwość pojawiła się w jego głowie, nad którą się jeszcze jak dotąd nie zastanawiał.
Mąż Lily.
Czyżby go nie miała? A może są po rozwodzie?
Jakoś nigdy o nim nie wspominała - w sumie to możliwe, że coś jest nie tak.
„Zapytam ją o to przy obiedzie” - postanowił.

***

Gdy znalazł się w domu swojej koleżanki, zaraz został zaprowadzony do salonu. W tym czasie Lily położyła do łóżka córeczkę, podając jej zalecone lekarstwa, i rozliczyła się z opiekunką. Właściwie, to zrobiła jeszcze masę innych rzeczy. On jednak skupił się na tym, co pokazywało się na ekranie laptopa. W czasie, gdy włączał się internet (a nie działo się to szybko), rozejrzał się po salonie.
Widać, że jego urządzeniem zajęła się Lily - był taki ciepły i rodzinny. Pewnie jak cały ten dom. Wyróżniało go jeszcze to, że nie był, tak jak większość mieszkań, w modernie. Oczywiście, mogło to wynikać z braku funduszy, ale w tym przypadku jemu wcale się tak nie wydawało. Po prostu ktoś kto go urządzał musiał mieć taki gust i tyle.
Na końcu swojej wędrówki wzrokiem po pomieszczeniu natknął się na wystawkę…

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/184.jpg

Na pierwszym zdjęciu z lewej strony była Tania Tereska, na drugim pewnikiem Lily ze swoim tatą, kiedy była dzieckiem, na trzecim… Nie wiedział. Spojrzał na czwarte…
Więc Lily jednak ma męża!
Sam przed sobą przyznał, że całkiem całkiem ten jej mąż.
Ale chwileczkę…
Przecież on go już gdzieś widział!
Zaczął przeszukiwać swoją pamięć. Niestety, bezskutecznie - nie potrafił sobie przypomnieć, gdzie i kiedy mógł spotkać pana… pana Wing.
No tak - nazwisko też nagle zaczął kojarzyć! Więc to MUSIAŁ być ten.
„Czemu moja głowa musi właśnie w takim momencie szwankować?!” - denerwował się. Niestety, wcale to nie polepszyło jego położenia. Nie pamiętał i koniec.



Wyjaśnienia:
1. Mama Bartka jest dużo starsza ;] Na tym zdjęciu pokazałam ją taką, jaką najlepiej pamiętał ją Bartek
2. Odcinek wyjątkowo "w kawałkach", ponieważ z pewnością dzisiaj nie dałabym rady już napisać 2 części, a tym samym nie wstawiłabym odcinka.
3. Zdjęcie galeryjki jest z października ubiegłego roku - obecnie nie mam w grze tej galeryjki :(

Volturia 05.06.2009 21:28

Odp: Szansa
 
Tamtadadaamm!
Ha, można by rzec - pierwsza :D To zaczynamy.. ; >

'Chwile później trzy nowe ubrania znalazły się na wieszaku, a każde z nich mogło się udać w swoją stronę.' - zła składania ;D hehe, język polski to jednak jest świetny język :P

Ohh, te zdjęcia, te przemyślenia Bartka - świetnie ^^
Czyżby szykowała się nieodwzajemniona lub cicha miłość? ;) < musiałam spytać xp>

Czekam na dalsze części - no i oczywiście - 10/10 . Tylko błagam - go! pisz. pisz :D

Słodka Ślicznotka 06.06.2009 08:14

Odp: Szansa
 
no cóż chciałam być pierwsza ,a jestem druga ale nie rozmyślajmy teraz o tym ach mój Dastusiu kiedy powrócisz z tego okropnego więzienia?!

odcinek genialny i Lily się zrobiła trochę taka jakaś no... mniej twarda?
nie wiem czy rzeczywiście ale po prostu myśl o tym nie daje spokoju
i chyba rzeczywiście jakaś cicha miłość się szykuje
a ta mama Bartka to jest ładna ,no a Dastuś jest śliczny na tym ostatnim zdjęciu 333>
odcinek oczywiście 1oo/1o :D

Charionette 06.06.2009 12:35

Odp: Szansa
 
Więc tak:

Do tekstu przyczepić się nie mogę... Ale mam obiekcje co do zdjęć... Może mi tu źle światło pada (jak wieczorem tu zajrzę najwyżej zmienię to co nastukałam :D), ale zdjęcia wydają się ciemne... Nie wiem może to tylko mi się wydaje... Ale to nie zmieni mojej oceny:

10/10

Pozdrawiam

Liv 06.06.2009 14:12

Odp: Szansa
 
Nysiu, nie mogę podważyć Twojej uwagi, bo rzeczywiście niektóre zdjęcia są takie ciemne. Te właściwe (z odcinka) były robione wczoraj wieczorem ;] Może to być również spowodowane tym, że mam modyfikacje świateł w grze. Jeśli dobrze nie oświetlę zdjęcia, po prostu nic na nim nie widać (dlatego też zdjęcia nr 3 i ostatnie z bonusu wyglądają jak wyglądają ;))

Dzięki za dotychczasowe komentarze :)

Libby 06.06.2009 14:42

Odp: Szansa
 
Fajny odcinek ;). Te przemyślenia Bartka..;) Tylko niech on za dużo nie kombinuje.:P Lily jest Dustusia i tyle :P!
Ciekawe skąd oni się znają.
ładne zdjęcia. Te bonusowe też(zwłaszcza 2 pierwsze). Ale Bartek wyglądał jako dziecko :D.

Jula881 07.06.2009 12:56

Odp: Szansa
 
Świetne! Idealne! Oszałamiające(w dobrym sensie)! A Bartek jako dziecko wyglądał jak taki brzydal:) Jak ty go tak ładnie zrobiłaś jako dorosłego? Następnego wiersza Ci nie napiszę, gdyż mi się nie chcę:) Ale może potem jak sobie zasłużysz to... No nie wiem, nie wiem. Moje wiersze w ogóle mi się nie podobają i chyba ich nie będę wystawiać na forum. A no tak, ja się o wierszach nagadałam, a tu trzeba odcinek ocenić, zdecydowanie moje sławne 1oOoOoOoOoO(...)/10:)

Liv 08.06.2009 19:41

Odp: Szansa
 
@up: może w ramach wyjaśnienia... Ja Bartka zrobiłam w Warsztacie jako dorosłego, a potem w trybie tworzenia rodziny przerobiłam go na dzieciaka i wyszło co wyszło ;]
Na moją pochwałę nie trzeba pisać wierszy,wystarczy regularnie komentować ;)

Od razu mówię, że nie mam pojęcia kiedy druga część :( Nie wykluczam, że do końca tygodnia się pojawi- jutro zaczyna mi się coś w rodzaju wolnego ;]

Słodka Ślicznotka 09.06.2009 13:15

Odp: Szansa
 
mi też się jutro zaczyna wolne no bo święto jest :)
dobrze że druga część w tym tygodniu bo zjada mnie ciekawość co będzie dalej happy end czy jakieś smutne no i sprawa o której każdy prawie wspomina jak tu wchodzi tez mnie ciekawi :D

Liv 11.06.2009 20:16

Odp: Szansa
 
A tak pisze Liv ;] (pozdrowienia dla Giovanni`ego)



XVIII cz. II


Niestety, aż do czwartej padało i nic nie wskazywało na to, że miałoby szybko skończyć. Bartek został zmuszony do goszczenia u Lily kolejnych kilkudziesięciu minut, a może i kilku godzin. Mimo tego, wcale nie twierdził, że to źle- nie wybierał się nigdzie, a w domu jego rozrywką miał być jakiś film w telewizji albo przesiadywanie na necie. Poza tym nadarzyła się okazja, by bliżej poznać nową koleżankę. To samo z resztą tyczyło się i jej samej. Wyniki jej obserwacji mają posłużyć jej w upewnianiu siebie i przekonywaniu Dustina.

Na podwieczorek została podane ciastka kupione wczoraj a także herbata (oboje, jak się okazało, wolą ją zdecydowanie bardziej od kawy). Zostawieni sam na sam w kuchni mogli wreszcie na spokojnie porozmawiać.

***

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/185.jpg

- Jak tak dalej pójdzie, to będę musiał nocować u ciebie - powiedział.
- Nie wyśpisz się - oznajmiła. - Chyba, że moje dwa maleństwa będą na tyle uprzejme, że nie będą budzić się w nocy, w szczególności Wiktorek.
- A poza tym: co na to twój mąż? W ogóle, nigdy o nim nie wspominałaś…
Speszyła się.
- Coś nie tak? - przejął się, widząc jej reakcję. - Rozwiodłaś się, jesteś wdową, że nie chcesz o nim mówić?
- Nie, nic z tych rzeczy - odparła smutno. - To wspaniały mąż i ojciec, ale jego charakter wpakował go w poważne tarapaty, o których wolę nie wspominać.
- Dobra, jak chcesz - odparł.
- Na razie nie mieszka z nami, ale czasem widuję się z nim. Za tydzień wpadnie do nas na trochę dłużej - nagle jej twarzyczkę rozjaśnił uśmiech.
„Pewnie pracuje gdzieś za granicą”- pomyślał.
- Bartek… Ile ty właściwie masz lat? - zapytała, zmieniając temat.
- Ja? - zastanowił się chwilę. - Dwadzieścia pięć.
- Rocznik 2000, rozumiem? W takim razie jestem dwa lata starsza - uśmiechnęła się.
- Nie wyglądasz - powiedział szczerze. - Myślałem, że jesteś w moim wieku.
Zaśmiała się po cichutku.
- Skoro już tak się zainteresowałeś moim mężem to powiem ci, że w porównaniu do ciebie on jest dwa lata starszy ode mnie.
- Mój brat, Szymon, jest z 1994… - przypomniało mu się. - Czyli jest znowuż dwa lata starszy od twojego męża.
- Hmmm… Masz tylko jednego brata? - rozmowa znów przerzuciła się na inny tor.
- Nie, mam jeszcze młodszego, przyrodniego w dodatku - odpowiedział.
- Twoja mama jest teraz w szpitalu…
- Na razie mieszka u babci. Jak mama wyzdrowieje, to wróci do niej.
- Ty i twój starszy brat już wyfrunęliście?
- Tak - uśmiechnął się. - Szymon wcześniej, ja później.
- Jak się nazywa twój drugi brat?
- Maciek.
- Ile ma lat?
- Sam nie wiem… 13 albo 14, jakoś tak.
Wyciągnął z kieszeni skórzany, czarny portfel. W nim zaś znalazł 2 zdjęcia, które podał Lily.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/186.jpg

- To Maciek, kiedy był mały - powiedział, wskazując na pierwsze zdjęcie.
- Uroczy- stwierdziła- Chyba wyrósł z niego przystojniak, co?
- Jeśli o czternastolatku da się powiedzieć że jest przystojny, to tak.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/187.jpg

- A gdzie na tym zdjęciu jesteś ty? - zapytała, patrząc na drugie zdjęcie. - Czyżby ten w okularkach?
Zaśmiał się.
- Tak, to ja. Za mną stoi mama, a obok Szymon.
- A twój tata? Robił zdjęcie?
- Tata? Eeee, nie - zająknął się. - Gdy miałem 3 lata moi rodzice się rozwiedli - powiedział smutno. - Ojciec gdzieś potem wyjechał i od tamtej pory w ogóle nie utrzymywał z nami kontaktu. Nawet nie pamiętam jak wyglądał.
- Przykre, ale ja przeżyłam coś podobnego - oznajmiła.
- Jak to?
- W ogóle nie znałam mojej mamy. Zmarła, kiedy się urodziłam.
- Przykro mi… Nas po rozwodzie wychowywała mama.
- A ja trafiłam do domu dziecka, bo mój ojciec nie chciał się mną zająć - opowiadała dalej. - Gdy miałam 9 lat, dziwnym zbiegiem wydarzeń spotkałam mojego ojca i od tamtej pory mieszkałam już z nim.
- Twój ojciec potem miał żonę?
- Nie. Nie miał czasu rozglądać się za odpowiednią, a poza tym wiedział, że z żadną nie będzie już tak szczęśliwy jak z mamą.
- Moja mama potem jeszcze wyszła za ojca Maćka, ale też się rozwiedli. Ten su****** zdradzał mamę - zezłościł się na byłego ojczyma. - Całe szczęście, że była na tyle twarda i starała się nie załamywać. Cudowna kobieta.
- Z opowiadań mojego taty głównie wiem, jaka była moja mama. Podobno cały charakter mam po niej.
- Jeśli tak, to musiała być naprawdę fajną osobą - uśmiechnął się. - Jak się nazywała?
- Tania - odparła.
- Dałaś swojej córeczce…?
- Właśnie - odpowiedziała, nie czekając na koniec pytania. - Z tą różnicą, że jeszcze dodaliśmy jej drugie imię. Nazywa się Tania Teresa, po mojej babci.
- To może jeszcze powiedz mi, że twój synek ma po twoim tacie i dziadku! - zaśmiał się.
- Dokładanie! - jej odpowiedź bardzo go zaskoczyła. - Pierwsze imię ma po moim tacie, a drugie - Aaron - po dziadku ze strony ojca.
- Ciekawie - przyznał. - Ty też po kimś masz?
- Nie, a przynajmniej nic mi o tym nie wiadomo.
- Jakie miałaś nazwisko przed zamążpójściem?
- Muchomorek, a za czasów pobytu w Stanach nazwisko panieńskie mamy - Williams.
- Twój tata nie ma tak przypadkiem księgarni w Warszawie?
- Ma.
- Tak myślałem! Często kupowałem tam książki. Twój tata powinien mnie znać chociażby z widzenia.
Zaśmiała się.
- Nie wątpię, może rzeczywiście cię zna. Wspomnę mu o tobie przy najbliższej okazji - zobaczymy, co powie!
Teraz do śmiejącej się Lily dołączył i jej kolega. Gdy już się wyśmiali (;)), kobieta skierowała rozmowę na inne tory.
- Skoro już tyle wiesz o mojej rodzinę, teraz czas, żebym ja poznała twoją! - zaproponowała.
Widać było, że ogarnęło go zakłopotanie. Wolałby nie mówić o swoich bliskich, gdyż nie miał się czym chwalić.
Chociaż - pomyślał - ona też nie miała idealnej przeszłości, bez zagadek i zła wpisanych w życiorys jej i jej rodziny. Chyba po tym wszystkim mógł jej na tyle zaufać i ujawnić jej wątki zawarte w swojej historii. Jest inteligenta i mądra, na pewno zrozumie.
- Jeśli chodzi o moich rodziców, Łucję i… - zastanowił się. - … Jarosława, byli małżeństwem tylko 10 lat. Podobno ojca zaczęła denerwować charakter mamy, która ciągle robiła mu awantury na temat tego, że prawie wcale nie interesuje się nami i goni tylko za kasą, co z resztą było prawdą - podsumował ironicznie. - Pewnego dnia przyszedł do domu i po prostu powiedział mamie i mojemu bratu, że odchodzi. Na zawsze. Ja tego nie pamiętam, ale Szymon… bardzo dokładnie. Mama starała się przy tym nie pokazywać, że jest jej przykro, ale oboje wiedzieliśmy, że nie raz płakała. Kiedyś, już nawet nie pamiętam od kogo, dowiedzieliśmy się, że ojciec ułożył sobie życie w Stanach, ma dziewczynę, z którą planuje się ożenić… Po rozwodzie okazało się również, że nie mamy za dużo pieniędzy. Babcia pozwoliła zamieszkać nam w swoim domu pod Warszawą. Pomagała trochę mamie, głównie w opiece nad nami, ale mama i tak robiła większość. Znalazła sobie dodatkową pracę, żeby powiązać koniec z końcem. Po jakiś czasie spotkała Irka, z którym po paru latach wzięła ślub. Dzięki niemu w niedługim czasie nasza pozycja materialna się poprawiła. Babcia wyprowadziła się do swojej siostry, a dom zostawiła nam. Urodził się Maciek, wszystko wydawało się takie piękne… Ale Irek okazał się być takim samym idiotą jak ojciec, o ile nie gorszym. Popadł w ostry konflikt z Szymonem, nie raz dochodziło do rękoczynów.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/188.jpg

Obiecywał, że jak tylko zostawi mamę, już on go dopadnie i odpłaci się za wszystko. I stało się… - tu przełknął ślinę. - Ojczym dostał za swoje, przez co mój brat o mało co nie trafił za kratki. Niestety, i tak go to nie ominęło, ale o tym wolałbym nie mówić - powiedział. Umilknął na chwilę, po czym dalej zaczął opowiadać. - Mama od jakiegoś czasu walczy z rakiem wątroby. I najgorsze jest to, ile trzeba czekać na przeszczep. Już teraz biedaczka źle się czuje, a operacja planowana jest dopiero na przyszły miesiąc, choć miała być przynajmniej rok temu. Razem z bratem jednak chcemy coś zrobić, żeby przyspieszyć. Mieliśmy pewien plan, ale nie wypalił…
- Co chcecie zrobić? - zapytała.
- Wolę o tym nie mówić - odparł.

***

Okazało się, że od dłuższego czasu już nie pada. Gość postanowił wrócić do domu. Podziękował za pyszne jedzenie i naprawdę miłą, szczerą rozmowę. Pożegnał się, po czym po paru minutach walki z śniegiem, który znacznie pokrył jego samochód, pojechał do siebie.

***

Wiedziała, co powie Dustinowi. Wiedziała, jaki jest Bartek.
To przyjaciel - nie musi na niego uważać, bo nic jej nie grozi. Miała również nadzieję, że jej mąż w to uwierzy…



Czytelnicy, ujawniajcie się! (ciekawa jestem ile Was jest ;])
Mam gotowy bonusik (tym razem z serii ciekawostki :D), ale wstawię jak już będzie tych kilka komentarzy ;)

Libby 11.06.2009 21:44

Odp: Szansa
 
Fajny odcinek;). Było kilka błędów, ale to nic.
Nie pamiętam, co chciałam napisać, bo moje myśli zaprzątnęło, co innego. A mianowicie domyślam się, co chciał zrobić Bartek z bratem, by przyspieszyć przeszczep:D, ale może nie będę o tym tu pisać, bo za dużo zdradzę. Zgłoś się na GG :P.

Volturia 11.06.2009 22:16

Odp: Szansa
 
pozdrowienia dla kogo przepraszam? ^^
Hehe, swoją droga jak Giovanni`ego znam uczepi się czego? - tego, że większość, a w zasadzie 3/4 odcinka to dialogi :) właśnie.
Tak poza tym zaczynam podejrzewać, że nasze FS są podobne w wielu szczegółach. Mimo oschłości Emmy i ciepła Lily są one do siebie naprawdę podobne ;d
Boże, mówiłam już pewnie i powtórze; < 1 zdj. > jaki Bartek jest słodki! :rolleyes:
To byłoby na tyle, szkoda że tak krótko, no ale cóż ^^ Czekam już na bonusy i nast. część (!) :D pozdrawiam Livke władczyni póra - twoja Czarnula. :)

Słodka Ślicznotka 12.06.2009 08:49

Odp: Szansa
 
Lily jest ten sam rocznik co ja!
może jeszcze mi powiesz że 3 sierpnia sie urodziła :D?
to ja też pewnie będę taka jak Lily ,bo jestem blondyną :P
odcinek fajny ,bardzo ale to bardzo mi sie podobał no faktycznie Bartek jest słodki :**
mama Bartka bardziej podobała mi sie na tamtym zdjęciu xD

Jula881 13.06.2009 20:30

Odp: Szansa
 
Cześć LiVcIu:) Chciałabym Ci powiedzieć, że brat Bartka jak był młodszy na tym zdjęciu z matką był bardzo podobny do mojego kolegi Michała:) Zakochałam się w Bartku i Szymonie:) czekam na next odcinek i masz już koniec opowiadania?

Liv 13.06.2009 21:14

Odp: Szansa
 
@up: co masz na myśli pisząc "koniec"?

A za odcinek jeszcze się nie wzięłam :/
Bonusik gotowy, tylko czekam na więcej komentów (których jak zwykle nie ma ;)- mam już sposób na tych darmozjadów)
Btw, zbliżają się urodzinki naszej Lilki :) I być może tym samym kolejny bonusik :/

Jula881 13.06.2009 22:11

Odp: Szansa
 
@up: chodziło mi o morał i czy wiesz mniej więcej jak to będzie się działa, bo mam jedną prośbę co do twojego FS, ale nie wiem...

Liv 14.06.2009 06:46

Odp: Szansa
 
Morał- jak to fajnie określiłaś :D
Cóż, zakończenie mam całe w głowie :) Napisz mi na PM swoją prośbę- zobaczę co się da zrobić :)

Gio 22.06.2009 16:35

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Volturia (Post 1043138)
pozdrowienia dla kogo przepraszam? ^^
Hehe, swoją droga jak Giovanni`ego znam uczepi się czego? - tego, że większość, a w zasadzie 3/4 odcinka to dialogi :) właśnie.

Czytasz w moich myślach. Ale ja się już przyzwyczaiłem, bo gdzieś to PRAWDZIWE pisanie się dawno podziało ogólnie na całym forum i ślad po nim zaginął :/
Co do odcinka:
W końcu dowiedzieliśmy się coś o bartku- wydaje się byc bardzo szczery, miły i ogólnie w ok, ale Ty na pewno coś wymyślisz :P
I ciekaw jestem reakcji Dustina- może posądzi ją o zdradę?! :O

I dziękuję za dedykację.
pozdrawiam

Liv 22.06.2009 17:33

Odp: Szansa
 
Dzięki za wszystkie komenty. Jest ich tyle co kot napłakał, ale do czasu ;]
Wyrobiłam się wcześniej i oto przed Wami prezentuję 19 odcinek.


XIX
Wszystko jasne…


21 I


- Dustin, idź otwórz - poprosiła męża.
Gdyby nie to, że właśnie ubierała Wiktorka sama by to zrobiła. Dustin, właśnie prasujący spodnie, z niechęcią odłożył żelazko i leniwym krokiem udał się w stronę drzwi.
„Pewnie listonosz” - przeleciało mu przez myśl krótko zanim przekręcił klucz w drzwiach. Bardzo się zdziwił na widok gościa, bo w istocie nie wyglądał on na listonosza.

***

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/191.jpg

Także i gość się zdziwił. Nie spodziewał się tego, że zamiast uśmiechniętej twarzy koleżanki spotka stalowy wzrok… jej męża.
Przez chwilę nie odezwał się ani słowem próbując zlustrować twarz pana Winga. Szybko odczytał, że nie jest tu mile widziany. Ale oprócz tego przyszły domysły co do samej jego osoby. Nie mylił się - widział go! I to w niespecjalnie miłych okolicznościach… Tyle pamiętał, jednak w dalszym ciągu nie umiał sobie przypomnieć imienia oraz miejsca gdzie miał okazję pierwszy raz go spotkać.
- Dzień dobry, zastałem Lilię? - odważył się w końcu coś powiedzieć. Miał nadzieję, że mimo słabej znajomości polskiego mężczyzna coś zrozumie.
- Tak - odparł, po czym zawołał w stronę salonu. - Lily!
Chwilę później zjawiła się oczekiwana przez niego osoba. Widząc kolegę w drzwiach uśmiechnęła się i rzuciła mu krótkie „cześć”.
- Wy się chyba jeszcze nie znacie? - zagadnęła.
Panowie spojrzeli po sobie. Tak naprawdę, znali się, ale nie osobiście. Bartek wyciągnął rękę jako pierwszy.
- Bartłomiej Korzeniowski, jestem kolegą z pracy Lilii.
Stalowy wzrok stał się nagle bardziej podejrzliwy. Chyba nie chciało mu się wierzyć, że Bartek i Lily są TYLKO znajomymi.
- Dustin Wing, maż Lily - posłał mu ironiczny uśmiech, po którym o mało co się nie speszył.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/192.jpg

- Miło cię poznać, hmm… Dustin. Mógłbyś nas na chwilę zostawić samych?
- Jasny - odparł, zaśmiał się pod nosem i poszedł tam skąd przed chwilą wyszła jego żona.
- Masz już to tłumaczenie? - zapytał, gdy czarnowłosy zniknął mu z pola widzenia.
- Kurczę! - zdenerwowała się Lily. - Sorry, ale wczoraj nie miałam czasu…
- I pewnie ochoty - dodał.
- Też - potwierdziła. - Rozumiesz, Dustin rzadko kiedy u nas jest…
- Rozumiem - powiedział, po czym postanowił zakończyć temat. - Rudek kazał ci to przekazać.
Wręczył jej kilka kartek
- A teraz wybacz, ale muszę lecieć - pospiesznie zaczął się żegnać. - Cześć.
- Cześć…
„Może rzeczywiście gdzieś mu się spieszy?” - zapytała się w myślach będąc lekko zdziwiona zachowaniem Bartka.

***

Wyjątkowo udało mu się i mógł się widzieć z bratem.
Sprawa nie wydawała się zbyt pilna, ale on uczynił z niej wiadomość na miarę życia lub śmierci. Wiedział doskonale, że nie będzie mu to obojętne i ta sprawa bardzo go zainteresuje.
Nie robił tego w złych zamiarach - po prostu chciał się z nim podzielić swoją wiedzą, która, o czym wtedy jeszcze nie wiedział, była bardzo cenna i mogła przesądzić o wszystkim…
Sam Szymon był bardzo zaskoczony niespodziewaną wizytą brata. Zaczął się martwić o stan mamy - może „posłaniec” miał mu do obwieszczenia tą najgorszą wieść, która w istocie nie mogła czekać na zwłokę? Próbował zachować stoicki spokój, ale jego cierpliwość coraz szybciej znikała.

Po zachowaniu Bartka jednak odkrył, że nie ma on złych wieści odnośnie mamy, a wręcz przeciwnie. Był bardzo podekscytowany i równie zniecierpliwiony jak jego starszy brat.
- Ej, brat, nie uwierzysz co odkryłem! - powiedział na powitanie.
- Co tym razem?
Wziął głęboki wdech, próbując opanował nerwy.
- Pamiętasz jak ci opowiadałem o Lilce?
- No i co w związku z tym?
- Ten Wing to JEJ mąż!- krzyknął
Nie mógł w to uwierzyć.
- Żartujesz, kur**!
- Nie, seryjnie! Byłem dzisiaj u niej i to on mi otworzył!
- Ja pier**** - powiedział już spokojniejszym tonem. Próbował pozbierać myśli.
Tak bardzo chciał ostatecznie skończyć z tym Wingiem… Gdyby nie on, nie byłoby go tutaj. Jedynym pocieszeniem było, że ten, który wpakował go za kratki, sam też siedzi. Na razie bez wyroku, ale to kwestia czasu. Jednak zanim miało to nastąpić przydałoby się coś jeszcze…
Nagle w jego głowie pojawił się iście szatański plan, który zaraz przedstawił bratu, bo to właśnie on miał być jego realizatorem…
- Szymon, ja… ja nie mogę tego zrobić! - zaprotestował. - Jeszcze nic nie jest stracone, może nie będzie za co się mścić… A poza tym, nie chcę skończyć tak jak ty!
- K*****, milcz! - wściekł się. - Pewnie ZAKOCHAŁEŚ się w tej pi***** Lilli i teraz boisz się jej coś zrobić!
Bartka zatkało. Jak on mógł! I w ogóle, skąd u niego ten pomysł, że zakochał się w niej? Czyżby podał mu za dużo szczegółów dotyczących jej urody i charakteru?
Ostatecznie jednak nie odpowiedział nic.
- A poza tym - ciągnął drugi.- Jesteś moim bratem, czy nie?
- No jestem - odparł urażony.
- Powinieneś mi pomóc! Chyba, że ta dz**** jest dla ciebie ważniejsza niż własny brat…

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/193.jpg

- Nie, nie jest ważniejsza, ale… z resztą, po co mam się powtarzać. Co jeśli mama wyzdrowieje i okaże się, że tym razem zamiast jednego ma w pace już dwóch swoich synów?
- A tak szczerze… - ściszył głos. - Nie robisz tego tylko dla mamy, prawda?
Zwiesił głowę.
- Lilka jest… spoko. Nacierpiała się już dużo, biedaczka. Nie mógłbym jej tego zrobić…
- A pomyśl, ile myśmy cierpieli… Bartek, jeśli przez nią mama nie przeżyje…
- Nie myśl o tym - przerwał mu. - Mama wyzdrowieje i będzie po sprawie, zobaczysz - próbował go pocieszyć.
- Ale jeśli nie będziesz miał racji nie ujdzie ci to na sucho - zabrzmiało to jak groźba. - Zrobisz to. Pamiętaj - przez nią możemy…
- Zamknij się, nie chcę już tego słuchać - uciszył go. Zaczął się zbierać do wyjścia.
- Przekaż mamie, że ze mną wszystko OK - poprosił.
- Spoko - odparł.
- I uważaj na nią…
Spojrzał na niego jak na głupka.
- Nie martw się tyle o mnie - dopowiedział. - Jestem już duży, nie potrzebuję pomocy starszego brata.
Starszy brat zaśmiał się.
- Miejmy nadzieję, Bartek. Krzyż ci na drogę.
W bardziej pokojowej i życzliwej atmosferze końcówki wymienili uściski, po czym młodszy Korzeniowski opuścił mury więzienia.

***

- Ale Dustin, on chciał mi tylko przekazać te papiery! - tłumaczyła się. - Poza tym, spieszyło mu się gdzieś…
Obrzucił ją ironicznym spojrzeniem.
- Myślisz, że w to uwierzę? Zostałby dłużej, gdyby nie ja - to oczywiste! - powiedział z wyrzutem.
- Ja wiem, gdzie mu się spieszyło… - powiedział to już spokojniejszym tonem. - Najwyraźniej nie wiedział z kim zadarł… Kto jest twoim mężem.
Po chwili dodał:
- Miałem rację.
Lily próbowała sobie to wszystko jakoś posegregować, a przede wszystkim przypomnieć sobie, do jakich słów odnosi się teraz Dustin…
Spojrzał na nią smutno.
- Nie rozumiesz…? - zapytał z beznadzieją w głosie.
- Zakazałeś mi się kiedyś widywać z Bartkiem, ale poznałam go całkiem dobrze i… Dustin, on nic mi nie zrobi! - próbowała go przekonać.
Jej mąż się wściekł.
- Szymon Korzeniowski siedzi - powiedział groźnie. - Co z tego, że Bartek cię lubi? Myślisz, że to cię ochroni przed niebezpieczeństwem? Nie cofnie się przed tym, żeby pomóc swojemu bratu. A jeśli się nie mylę, Szymon już wie.
- Ale…. Dlaczego Bartek i Szymon mieliby mi zrobić coś złego?
- Zemsta, Lily, zemsta. Dlatego też trzymaj się od tego dupka z daleka - przestrzegł ją.
Już chciała zadawać kolejne pytania, gdy do kuchni wpadło Maleństwo, które szybko zaciągnęło swojego tatę na dwór.
„Chyba nieprędko wrócimy do tej rozmowy” - pomyślała, niezadowolona, po czym zabrała się za wyciąganie talerzy ze zmywarki.

BONUS
Nie macie nawet pojęcia, ile pomysłów na całą akcję "Szansy" mam... z życia :) Bohaterowie, mimo iż są fickyjni mają pewne cechy osób, które naprawdę możecie spotkać w realu :)
Macie tu całą masę ciekawostek ;)

Wiktor Muchomorek w pierwszej odsłonie trylogii był wzorowany na… moim koledze, Krzyśku, który w szkole ma przezwisko Viktor. Pamiętacie czarną chustkę na głowie Mistrza? Wtedy, kiedy pisałam „A neverending dream” Krzysiek do szkoły przychodził właśnie w takiej chustce :) I to, że Wiktor miał zostać siedzieć w 7 klasie spełniło się i w przypadku mojego kolegi.
Nazwisko Muchomorek wzięło się z znowuż z Simsów 2 :) Grałam wtedy w Dziwnowie, i czasami spotykałam Wiktorię Muchomorek. W sumie, to imię naszego pierwszego głównego bohatera też możecie jej zawdzięczać :D
Imię Tania przemyciłam z książki z angielskiego :) (Challenges 2)
Lily po prostu tak jakoś przyszło mi na myśl. Aczkolwiek nazywa się b. fajnie, bo Lily=lilly=lilia, który to kwiat bardzo lubię :)
Dla Dastusia długo szukałam imienia i nazwiska. Miałam taki program TSS Name generator i w nim wyświetlało mi różne propozycje. Szukałam długo, i w końcu zdecydowałam się na imię Dustin (miałam wtedy na uwadze, że dust to z angielskiego kurz ;]) A Wing... Już nie pamiętam, czy nie zmieniłam przypadkiem z nazwiska Wind, czy tak po prostu. A dla niewtajemniczonych wing znaczy skrzydło :D
Bartek z wyglądu jest troszkę wzorowany na innym moim koledze- także Bartku, nawet nazwiska mają podobne ;)
Tania T. z racji tego, że jest malutka jest wzorowana na moim kuzynie, który jest mniej więcej w jej wieku :) (w szczególności jej dziecięca "mowa")
Łucja Korzeniowska-Adam- mama Bartka, Szymona i Maćka ma na imię tak jak moja babcia
Lily udało się ziścić moje plany na przyszłość- studia na filologii angielskiej i praca jako tłumacz ;)

Różne daty ;):
23.06.1998- urodziny Lily. Dzisiaj nasza bohaterka kończy 11 lat! :D No i jeszcze Dzień Ojca... (taa, ona i Wiktor mają podwójne święto :D No i Dastuś :D)
7.02.1977- urodziny Wiktora.
Mama Lily, Tania, urodziła się w marcu 1977r.
18.05.2022- urodziny Tanii T.. I tutaj także zbieżność, gdyż 18 maja miałam komunię ;)
Nie mam konkretnej daty urodzenia Dastusia, w każdym bądź razie jest to jeden z trzech miesięcy jesiennych 1996 roku.
Szymon Korzeniowski jest w moim wieku ;] Bartek natomiast w tym roku miał komunię.
I tu, powiem szczerze, także się wzorowałam na sytuacji i dwóch osobach z realu.
17 maja tego roku w mojej parafii była komunia. Szedł brat mojego kolegi. Kolega jest w moim wieku (czyli tak jak Szymon), a jego brat w wieku Bartka ;)
17.07.2021- od tego dnia Lily już nie jest panną Muchomorek :D


4 komenty od tych, którzy nie skomentowali ostatniego odcinka (wyłączając Nysię i PM)
(może by się przełamały osoby takie jak Czerwona Truskawka, Miziolec czy Veripma?)
Tak, rzucam konkretnymi nickami, bo wiem, że czytacie (a przynajmniej zostałyście przyłapane na "przeglądaniu tematu").

Libby 22.06.2009 22:46

Odp: Szansa
 
Świetny odcinek. Podobał mi się. Wydaje mi się, że moje przypuszczenia były słuszne :P. Mimo wszystko :P.
Nie ma co, Bartek szybko się zmył :D. Dastuś każdego pogoni :P.
Ładne zdjęcia. Ten cały Szymon jest wkurzający.
Fajny bonus. Lubię takie ciekawostki ;).
Swoją drogą też mialam Komunię 18 maja ;).

Słodka Ślicznotka 23.06.2009 08:43

Odp: Szansa
 
a ja miałam chyba 13 maja komunie ;)
odcinek strasznie fajny podobał mi się ,Szymon jest strasznie wkurzający już mi sie nie podoba ale lubie czasem "tych złych" :P
niezły bonusik i zdjęcia ładne i przy Dustinie (to tylko taka moja mała uwaga ;))przydalaby sie inna mina no bo on przecież był wtedy troche wkurzony no a na zdjeciu sie usmiechał
ale nie szkodzi mi to nie przeszkadza tylko tak zauważyłam akurat :D

Liv 23.06.2009 11:28

Odp: Szansa
 
@up: A właśnie, że nie! :P
"- Dustin Wing, maż Lily- posłał mu ironiczny uśmiech, po którym o mało co się nie speszył."
Właściwie to tam mi się nałożyły dwa uśmiechy (jeden który dochodzi z animacją przy podaniu ręki, a drugi to ten właściwy) i musiałam tak poobracać kamerą, żeby wyszło, że jednak Dastuś zapodaje ten swój diaboliczny uśmieszek :P No i wyszło mi! (dodam jeszcze, że oprócz tego musiałam wytępić minę Bartka, który niestety również się uśmiechał ;))
Testując posebox z nightlife`a popstrykałam trochę fotek, a ustawiłam sobie jako tapetę :D:D

Jula881 23.06.2009 18:10

Odp: Szansa
 
Odcinek super! Bonusik super! Liv super xD! Twoja tapeta jest zabójcza:) Ja rozumiem to z tym uśmiechem, no nie wiem co tu by jeszcze pisać 1OoOoOoOoOoOoOoOo(...)/1o

Volturia 23.06.2009 20:04

Odp: Szansa
 
Brak mi słów ; oo
Odcinek chyba wywarł na mnie najwięcej emocji i to pozytywnych. ;)
Po pierwsze. bonus nie dość, że genialny pomysł to jeszcze; połapałaś się w tym wszystkim kobieto :P Na próbę spróbowałam to zrobić z moimi bohaterami. I... z większością mi nie wychodzi. -,- Podziwiam cię za to.
Ostatni akapit, a zwłaszcza słowa, gdy Dustin zakazuje spotykać się Lilce z Bartusiem. Na dniach wyjdzie nowa część 'Why me?' kurde i znowu piszemy prawie o tym samym :D Niedługo sama się przekonasz, heh.
Co do Szymona jest irytujący i równie intrygujący :) Bartusia po prostu `koffam <3 :P a Dustin jak zwykle konsekwentny ;]
Odcinek genialny, ale bonus lepszy : Pozdrawiam - Oddana Volturcia vel Czarnula

PS Klub Dustina i Iana już nie długo zadziała :) Sądzę, że zaistnieje już pod koniec tego tygodnia ^^

Gio 24.06.2009 09:36

Odp: Szansa
 
Liv? Czyżby Twoją tajną bronią na anonimowych czytelników był szantaż? To jest karalne ;)

A odcinek- no ja tam się nie zachwycam jakoś specjalnie. niczym się różnił od innych (no może różnił się jedynie od XVIII kiedy to przeszłasz samą siebie dając jeden dialog na 3/4 odcinka :))
Bonsus- takie ciekawostki do genezy powstania. No...fajne.

pozdrawiam

Słodka Ślicznotka 24.06.2009 09:45

Odp: Szansa
 
a ja chyba też sobie ustawię to zdjęcie jako tapetę oczywiście za zgodą twórczyni tego zdjęcia :D

Liv 24.06.2009 10:20

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Giovánni
Liv? Czyżby Twoją tajną bronią na anonimowych czytelników był szantaż?

Ehe ;]

Słodka Ślicznotka- proszę bardzo ;)

BlackDevil 24.06.2009 10:43

Odp: Szansa
 
Ahaha, zostałam przyłapana :D
Bonus genialny, ja bym się w tym nie połapała, w ogóle nie lubię w grze kombinować z rodzinami czy coś, bo później coś namieszam... :P
Odcinek też genialny, ironiczny uśmieszek Dustina na tapecie to jedna z rzeczy, którą uwielbiam :D Tak na marginesie, to widziałam Twój pulpit w innym temacie, ale szczegół ;]
Ach, mam nadzieję, że szybko dasz następny odcinek, a ja chyba nie wytrzymam jak 'Szansa' dobiegnie końca :D
Dobra, bo aż za bardzo się rozpisałam. Chciałaś, to masz, aż za dużo :D

Charionette 24.06.2009 13:29

Odp: Szansa
 
O.O Jakie ja mam tu zaległości. Są wakacje a ja nie mam na nic czasu... No cóż odcinki jak zwykle fantastyczne, choć to może wyda się dziwne, ale w 18 zabrakło mi trochę opisów itd. Za to w 19 jakby to się zrekompensowało :D (może tylko dla mnie?)

Cytat:

Napisał Liv
4 komenty od tych, którzy nie skomentowali ostatniego odcinka (wyłączając Nysię i PM)

A dlaczego jeśli mogę wiedzieć? A to tak tylko na marginesie...

10/10

Pozdrawiam

Liv 24.06.2009 13:38

Odp: Szansa
 
Dlatego że Ty i PM nie skomentowałyście ostatniego odcinka, ale wiem, że cały czas komentujecie tylko po prostu tak się złożyło, że tym razem nie mogłyście (dla stałych komentatorów jestem wyrozumiała ;))

EDIT: Jutro świętujemy... Rocznicę wstawienia na forum początku historii wielkiej miłości Lily i Dustina :D

Liv 28.06.2009 13:19

Odp: Szansa
 
Widzę, że naszym anonimom nie spieszy się do ujawnienia swojej tożsamości. Cóż- szkoda :(
20 odcinek gotowy, a jeśli dopisze mi wena na jutro będzie 21. Być może w ciągu wakacji skończę całe FS. Ale z tego co widzę, odcinki będą musiały poczekać.
Szkoda, ze tak sobie opóźniacie :( A może dojdzie i do tego, że wcale się nie doczekacie?
Na własne życzenie.

@down: Najbardziej wkurza mnie to, że ZA dużo jest tych anonimowych. Skoro tyle osób czyta, to czemu nie skomentują? Były już tłumaczenia "nie mam czasu" itd. Ale czy całe życie tak musi być? Ile wysiłku może zabrać napisanie prostego komentarza typu "fajny odcinek"?
Czy ja naprawdę tak dużo wymagam?

Gio 28.06.2009 14:00

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Liv (Post 1059556)
Szkoda, ze tak sobie opóźniacie :( A może dojdzie i do tego, że wcale się nie doczekacie?
Na własne życzenie.

Nie strasz nie strasz, bo sie... (wiesz co)
Nie wiem dlaczego robisz takie skandale przy tej części AND'a. Niektórzy marzą o takiej liczbie komentarzy, jaką Ty masz. I lepiej mieć anonimowych czytelników niepiszących komentarzy, aniżeli nie mieć ich wcale. Dlatego nie wiem o co takie bulwersacje, bo łaski nikt nie robi.

Charionette 28.06.2009 15:42

Odp: Szansa
 
Nie Liv, ja się z tobą w 100% zgadzam. Czy ci wszyscy czytelnicy nie wiedzą jak bardzo przydatną i motywującą rzeczą są komentarze? I tutaj wcale nie chodzi o to by mieć dużo komentarzy i szpanować, tylko po to by wiedzieć czy to co się robi jest dobre, czy twój wysiłek nie idzie na marne. To tylko moje zdanie. A najdziwniejsze jest to, że gdy ogłosisz (bo to nie grożenie), że zakończysz fa, to od razu chmura komentarzy:"Nie rób tego, to bardzo fajne fs" To trochę dobijające. Ja cieszę się, ze te komentarze są tylko szkoda, że tak późno... Przepraszam za offtopa ;)

Maxii . 28.06.2009 18:00

Odp: Szansa
 
No dobra to ja napiszę komentarz.
Co prawda już kiedyś pisałam więc nie do końca jestem anonimowa. :)
Odcinek czytałam już wcześniej. Nie napisałam nic bo poprostu nie chcę pisać zawsze komentarzy o takiej samej czy podobnej treści.
FS nadal bardzo mi się podoba nic się nie zmieniło od ostatniego komentarza.
A odcinek jest bardzo ciekawy. Tak naprawdę to nie wiem co mogę jeszcze o nim napisać. Jest poprostu bardzo dobry i tyle...

Pozdrawiam i czekam na kolejny odcinek. ;D

Hnat 29.06.2009 20:32

Odp: Szansa
 
No cóż, skoro wszyscy anonimowi czytelnicy mają się ujawniać, to i ja to zrobię.
Bodajże pierwszym na tym forum FS, jakie przeczytałem calutkie, to był "Powrót do przeszłości". Historia tam przedstawiona mogła wydawać się prosta, może nawet nieco infantylna, ale mnie się bardzo spodobała. Bił z niej bowiem optymizm i jakieś takie ciepło.
Dlatego też z wielką chęcią zabrałem się za lekturę "Szansy" - kolejnej części przygód L. (notabene jej panieńskie nazwisko brzmiało bądź co bądź zabawnie, jakby z farsy jakiejś było wyjęte). Jakie mam wrażenia? No cóż, tutaj akurat charakter opowieści zmienił się diamentralnie. Los ciągle rzuca L. kłody pod nogi, zupełnie jakby to jakieś tajemne moce sprzysięgły się przeciw niej (wszak Albert Einstein odrzucał przypadek, mówiąc "Pan Bóg nie gra w kości"). A jak sytuacja się na chwilę polepszy, to zaraz znowu dzieje się coś złego. Myślę tedy, że nawet jak Dustin ostatecznie wyjdzie z aresztu (a znając polskie realia, to sąd może uznać "niską szkodliwość społeczną czynu" i wymierzyć jakąś śmiesznie niską karę w postaci grzywny lub zawiasów, co się równa wypuszczeniu na wolność), to Ty wymyślisz coś, żeby jemu i L. za dobrze się nie wiodło.
Co więcej, zauważyłem, że chyba wszystkie ważniejsze postaci mają jakieś traumatyczne wspomnienia z dzieciństwa. L. straciła matkę, a ojciec odnalazł ją dopiero po latach, Dustin był synem dilera (który w dodatku próbując odejść z branży, odszedł z tego świata) i alkoholiczki (ciekawe, czy ten uraz do blondynek jeszcze kiedyś wyjdzie na wierzch - może nie w relacjach z żoną, ale...), zaś rodzice Bartka się rozwiedli, a ojczym okazał się idiotą. Czy to rzeczywiście tylko zbieg okoliczności?
Niewątpliwie Twoje FS jest ciekawe. Powstrzymam się jednak od dawania oceny, ponieważ sądzę, że komentarz mój jest wystarczająco wymowny.

Pozdrawiam.

P.S. A podobno była jeszcze jakaś pierwsza część, robiona w "TS1"? Jest ona gdzieś na tym forum?

Liv 30.06.2009 13:31

Odp: Szansa
 
@up: http://forum.thesims.pl/showthread.php?t=41351

Jej- dowaliłeś mi tym komentarzem. BARDZO wymowny i daje do myślenia. Nawet nie zwróciłam na to uwagi, że wszyscy moi bohaterowie mają za sobą tragiczną przeszłość. Może nawet to w sprawia, że ich wzajemne relacje są takie a nie inne?
Nasunął mi się nawet pewien podtytuł do całej serii, ale na razie nie będę go ujawniać...

Dzięki za te dwa nowe komenty ;) Jeszcze jeden i macie mnie z głowy :)
(zdradzę, że odcinek ma wyjątkowo prawie 4 strony! :D)

BlackDevil 30.06.2009 20:56

Odp: Szansa
 
To ja dodam jeszcze jeden.
Widzisz, stałam się stałą komentatorką :D
Pisz ten odcinek, pisz, wcześniej już oceniłam, i faktycznie wszyscy mają tragiczną przeszłość :O
No, to teraz odcinek dawaj :D

Liv 30.06.2009 21:19

Odp: Szansa
 
O Boże...
Odcinek już miałam 2 dni temu! A właśnie jestem w trakcie przygotowań do kolejnego...
No ale niech Wam będzie ;P


XX
Zaproszenie


26 I


Dochodziła północ. Lily, wykąpana już, zbierała się do spania. Zbierała się, chociaż doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że nie jest wcale zmęczona. Dzień jej zleciał nadzwyczaj wolno i leniwie, bo całą czekającą ją robotę skończyła wczoraj. Gotowa płyta z tłumaczeniami czekała aż jej tymczasowa właścicielka odda ją następnego dnia w ręce szefa. Żeby nie leżeć bezczynnie w łóżku postanowiła wejść sobie jeszcze na neta.

http://img524.imageshack.us/img524/6270/201zsd.jpg
Otworzyła Operę, potem odruchowo GG. Spodziewała się, że nikogo już o tej porze nie będzie (Julka np. bardzo wcześnie chodzi spać) i rzeczywiście. Nikt nie był dostępny, ale o dziwo czekała na nią nieoczytana wiadomość… od Julki.
„księgarnia na 3-go Maja organizuje zabawę. nasza firma jest zaproszona! :D
na razie tyle wiem. jutro szef ma nam powiedzieć coś więcej :) (nie mogę się doczekać! :D)”
Uśmiechnęła się. Fajnie- jest karnawał, są zabawy. Ona też pójdzie- w końcu, dlaczego nie? Może jakimś cudem Dustin dostanie przepustkę na ten jeden wieczór? Bardzo by tego chciała, bo tak naprawdę za zabawie karnawałowej jeszcze nigdy razem nie byli. Skoro nadarzyła się okazja, trzeba ją wykorzystać!
Myśli na ten temat całkowicie ją pochłonęły. W głowie zaczęła sobie układać plan dnia jutrzejszego: jak już się wszystkiego dowie, spotka się z Dustinem i go zapyta. Jeśli nie będzie mógł pójść… Dopiero wtedy zastanowi się co zrobić dalej.

***

27 I


Szczęśliwie udało jej się dotrzeć do miejsca pracy w stosunkowo krótkim czasie- zręcznie ominęła wszystkie korki, jakie o tej porze (i nie tylko) wręcz dławiły stolicę. Tak- całkiem niedawno do garażu wrócił jej bordowy Renault. Naprawa nie kosztowała mało, co też znacznie nadwerężyło domowy budżet. Jedynym jej pocieszeniem było to, że za kilka dni wypłata. Wszystkie dotychczasowe tłumaczenia miała właściwie oddane, więc nie musiała się martwić o jakiś niepożądanych cięciach w swoich 4000 złotych, które dostawała ostatniego dnia każdego miesiąca.
Gdy przekroczyła szklane drzwi miejsca pracy, serdecznym uśmiechem powitała ją czerwonowłosa przyjaciółka.
- Dostałaś moją wiadomość, prawda?- zapytała, nie przestając się uśmiechać
- Tak, tak- odparła- Rudek powiedział już coś więcej?
- Nooo… Ja już wszystko wiem!- zaśmiała się- Leć już, bo chyba zaczyna się niecierpliwić.
„Ha, Rudek chyba zapomniał, że nie jestem rannym ptaszkiem…”- pomyślała.

http://img197.imageshack.us/img197/941/202trf.jpg
- O, Okularnica, nareszcie!- „powitał” ją, odwracając wzrok od ekranu monitora.
- Szefuńciu, chyba zapomniałeś, że nie lubię zjawiać się w pracy o siódmej rano- rzekła z wyrzutem
- Nic a nic się nie zmieniłaś przez te dziesięć lat- stwierdził bezradnie jej rozmówca- Całe szczęście, że jeszcze jesteś punktualna- charakterystycznym gestem wskazał na zegarek.
- Skoro tak bardzo wkurzało cię, że spóźniłam się o dwie minuty na randkę, to co miałam zrobić?- westchnęła
Zaśmiał się.
Zawsze miał jej za złe, że nie przychodzi na czas- ile to razy z jego ust słyszała „nie zależy ci na naszym związku, skoro przychodzi sobie kiedy chcesz?” albo „dla swojego chłopaka mogłabyś już zrobić wyjątek i przyjść na umówioną porę”. Cieszyło go, że jego krótkie „kazania”, które kiedyś jej prawił nie poszły na marne.
- No widzisz, kochana. Coś ci zostało z tych starych czasów- powiedział w rozbawieniu
- Czy ty nigdy nie przestaniesz we mnie widzieć swojej dziewczyny?- udała sfrustrowaną
- Chyba jeszcze nie doszło do mnie, że jesteś zajęta- wyznał
Uśmiechnęła się do niego pocieszająco.
Gdyby sam Rudek miał żonę albo chociaż dziewczynę pewnie nie dręczyłyby go takie skrupuły i w rozmowach z nią teraz nie nawiązywałby do ich wspólnej przeszłości. Ale niestety- pan Rozmowa ciągle był kawalerem a wspomnienia dotyczące Lily zbyt mocno wdzierały się w jego myśli. Gdyby była wolna z pewnością próbowałaby odbudować ich starą więź, może na tym etapie ich młodzieńcza miłość przeszłaby na etap uczucia ludzi dorosłych. Jednak z racji tego, że był uczciwym człowiekiem postanowił dać temu spokój cały czas mając nadzieję, że prędzej czy później spotka swoją przysłowiową „drugą połówkę”. Kiedyś na pewno do tego dojdzie…
- No to daj mi te tłumaczenia- ocknął się, przerywając wewnętrzną ciszę.
W jego rękach trafiła płyta, która następnie znalazła się na wolnym kawałku szefowskiego blatu.
- Zdradzisz mi coś więcej o tej zabawie?- zagadnęła
Pokiwał twierdząco głową i zaczął opowiadać.
Udało jej się wyłapać najważniejsze informacje: sobota, 3 lutego*, początek o 19.00, koszt wstępu: 20 złotych od pary.
- Z kim ty idziesz?- zapytała, gdy skończył swój monolog
- Nie idę w ogóle.
- Nie masz z kim?- próbowała odgadnąć
- Nie, nie o to chodzi…- tłumaczył- Pamiętasz Lizkę**? Parę lat temu wyszła za mąż i urodziła im się córeczka, która trzeciego lutego obchodzi roczek. Jestem jej chrzestnym, nie mogę nie być…
- Rozumiem…- odparła
- Jeszcze będzie inna okazja- uśmiechnął się
Już chciała coś powiedzieć, gdy odezwała się jego komórka. Pomachała mu na pożegnanie i opuściła gabinet.

***

- Idziesz?- niecierpliwiła się Julka podekscytowana tym, że Lily już wie
- Pewnie tak, jeszcze nie wiem- odparła, próbując wydobyć z siebie uśmiech
- Z kim? Z mężem?
- Jeśli Dustin dostanie przepustkę, to idę z nim, a jeśli nie…
- Może Bartek cię zaprosi?- rzuciła
O tym nie pomyślała. Propozycja pójścia z Bartkiem nie byłaby wcale taka zła…
- Zobaczymy- ucięła- Muszę już lecieć.
- Wpadnij na gadu jak będziesz w domu- poprosiła- Musimy się zgadać… Bo też nie masz sukienki, prawda?
- No nie mam- odrzekała po chwili zastanowienia- Dobra, umówimy się potem!
Prawie że wybiegła na zewnątrz.
Z tego co wiedziała, były teraz godziny widzeń. Tylko nie była pewna co do tego, o której się kończą… Z tego też powodu bardzo jej się spieszyło.
Jednak ktoś nie zauważył jej pośpiechu…
- Lilka!
Przystanęła, po czym obejrzała się za siebie. Chwilę później koło niej stał właściciel głosu.
- Sory, Bartek, śpieszy mi się…- próbowała uniknąć rozmowy
- Nie zajmę ci dużo czasu- odparł
Obróciła się przodem do niego.
http://img523.imageshack.us/img523/1845/203g.jpg
- Słuchaj, tak pomyślałem…- zaczął- Nie chciałabyś pójść ze mną na tą zabawę?
Stało się.
- Chciałam pójść z mężem…- odparła, próbując go nie urazić
- Aha- nie dał jej dokończyć, jakby myśląc, że tyle mu wystarczy- To tyle chciałem wiedzieć. Cześć.
Odszedł. Po raz kolejny zostawił ją zdziwioną.

***

Było jej żal Bartka. Widziała jego zwiedzoną minę, mimo jego starań by jej nie zdradzić.
Ale z drugiej strony… Dlaczego liczył, że ona się zgodzi? Wiedział doskonale, że ma męża i że to z nim będzie chciała spędzić ten wieczór. A może z góry zakładał, że Dustin nie będzie mógł pójść z nią? No tak- w końcu mówiła mu, że rzadko jest w domu i jeśli już, to nie na długo. I tyle wystarczyło, żeby sobie ubzdurał, że Lily jest „prawie” jak panna?

W końcu znalazła się na miejscu. Jak się okazało, w samą porę. Za 10 minut koniec widzeń…

***

Na salę wszedł on. Od razu zauważyła, że coś z nim nie tak. Głowę miał dziwnie spuszczoną- chyba był wściekły. Czyżby na nią? Nie, to niemożliwe…
Gdy znalazł się blisko niej, podniósł głowę…
http://img193.imageshack.us/img193/8837/204mhq.jpg
- Co się stało?- zapytała z przejęciem, widząc co się dzieje.
- Taki jeden zaczął, sam nie wiem o co mu chodziło. Drobna sprzeczka, nic takiego- wyjaśnił- Nic mi nie jest.
Zdobył się na lekki uśmiech.
Przytuliła się do niego. Mogła się tego po nim spodziewać- jej dzielny chłopiec nikomu nie odpuści. (;))
- Co cię tak nagle do mnie sprowadza?- zapytał, gdy usiedli
- Dustin…- postanowiła zapytać wprost- Mógłbyś się postarać o przepustkę na 3 lutego?
W jego oczach wyczytała powątpiewanie.
- Raczej nie da rady- odpowiedział- można powiedzieć, że wykorzystałem „limit” przepustek.
- Nawet na jeden wieczór nie dałoby rady?
- Aż do dnia rozprawy muszę siedzieć tutaj- powiedział smutno
- Szkoda- bezradnie spuściła głowę
- Czemu?
- Jest zabawa i chciałam pójść z tobą...
- Przykro mi- odparł- To może… Ktoś inny poszedłby z tobą?
Ktoś inny=Bartek, pomyślała.
- A co, jeśliby tym „innym” miał być Bartek?
Jego mina nabrała groźniejszego wyrazu.
- Mówiłem ci coś na ten temat…
- Ale…- próbowała czymś go przekonać, jednak okazało się, że skończył się czas wizyty.
Szybko wymienili pożegnalny pocałunek, po czym jej mąż wyszedł z sali. Zanim jednak zamknęły się za nim drzwi, raz jeszcze spojrzał na nią. Z jego znaczącego wyrazu twarzy wyczytała jedno: „Pamiętaj, uważaj na niego”.
Po chwili i ona opuściła salę.

***

- Mamusiu, telefon!- zawołała Tania.
Lily, kończąc właśnie karmienie Wiktorka, ułożyła go w łóżeczku, po czym pobiegła odebrać telefon.
Okazało się, że była to Julka. Pytała się o zabawę, a konkretniej o to z kim idzie. Przyjaciółka opowiedziała jej całą tą historię. Sugestia Julki była jedna: idź z Bartkiem. Jakby co Dustin i tak się nie dowie.
Z jednej strony miała rację- co by jej szkodziło pójść z nim? Tak naprawdę nic. Ale z drugiej pozostawały przestrogi jej męża. Czy powinna je tak po prostu zignorować. Przecież Dustin może nie mieć racji…
Dwa głosy w jej głowie nieustannie się sprzeczały. Jeden mówił: idź, drugi zaś odradzał.
Kilka godzin później, gdy rozważyła jeszcze raz dokładnie wszystkie „za” i „przeciw”, złapała komórkę, po czym wybrała numer. Po chwili usłyszała znajomy głos.
- Halo?
- Sory, że tak późno, ale muszę ci to powiedzieć. Czy twoje zaproszenie jest nadal aktualne?
Po krótkiej ciszy, jaka rozległa się w słuchawce zrozumiała, że jej rozmówca jest co najmniej bardzo zdziwiony.
- Tak, a…
- W takim razie idę z tobą- oświadczyła uroczyście
Usłyszała jego śmiech, a chwilę później i entuzjastyczny ton głosu.
- Fajnie. Zgadamy się kiedy indziej, bo teraz idę spać- w słuchawce słychać ziewanie
- OK, dobranoc.
- Dobranoc.

Usatysfakcjonowana odłożyła słuchawkę i po paru minutach sama już leżała w łóżku.



* Tak naprawdę 3 luty to poniedziałek, ale po prostu nie mogłam dać tam innej daty :(
** Luiza Kamyk, z domu Rozmowa- młodsza siostra Rudka
Jeśli będziecie mieli zastrzeżenia co do niejasności zaistniałej rozmowy (bo tak naprawdę miała się odbyć na GG), wyjaśnię czemu tak a nie inaczej ;)

Tym razem dowolność w komentarzach, ale przy następnym Wam nie odpuszczę, bo będzie co komentować... A ciekawa jestem Waszej reakcji.

EDIT:

Volturia 30.06.2009 22:59

Odp: Szansa
 
Ha. first! :D

Bylo parę maluczkich błędów, ale nie są one porażające. ^^ Ogółem, nawet bez natłoku postaci Bartka znowu mnie on oczarował *.* No po prostu koleś jest niesamowicie pociągający no! :P nie moge się doczekać tego balu no! ;] i jeszcze raz powtórzę, - nasze fs robią się machinalnie, dziwnie podobne :P < patrz. bal. Bartek itd.. > :D

Charionette 01.07.2009 12:32

Odp: Szansa
 
Ogółem fajny odcinek :D Szczerze mówiąc podoba mi się ten styl "pamiętnika", wiesz chodzi o te daty ;) No i to by było na tyle.

10/10

Hnat 01.07.2009 13:46

Odp: Szansa
 
Zacznę może od wytknięcia drobnych błędów:
1. Powinno być słowo "nadwerężyło", a nie "nadwyrężyło".
2. "20 złotych", a nie "20 złoty".
Może coś tam jeszcze by się znalazło.
I uwaga natury formalnej: "Głowę miał dziwnie spuszczoną- chyba był wściekły" - nie ładniej wyglądałyby odstępy po obu stronach myślnika? O tak: "Głowę miał dziwnie spuszczoną - chyba był wściekły".

A teraz do rzeczy: Julka wydaje mi się jakaś podejrzana. Dlaczego tak jej zależy na tym, żeby L. poszła akurat z Bartkiem? Czyżby chciała pobawić się w swatkę, nie zważając na stan cywilny koleżanki? "Sugestia Julki była jedna: idź z Bartkiem. Jakby co Dustin i tak się nie dowie" - przecież to brzmi jak wbijanie klina w czyjś związek! No, ale i tak bywa z "dobrymi przyjaciółkami"...
Co zaś się tyczy Dustina, to wydaje mi się, że utarczkę miał z Szymonem albo kimś z nim związanym. Przecież obaj siedzą w areszcie śledczym... Nawet jeśli nie tym samym, to możliwe, że ten drugi ma tu i ówdzie swoje wtyczki. Bywały ponoć przypadki, że mafia mordowała kogoś siedzącego w więzieniu, korzystając przy tym ze "swojego" wyrokowca. Dlaczego więc nie miałaby robić podobnych rzeczy w areszcie?
Na dobrą sprawę to sytuacja L. trochę przypomina położenie Penelopy. Sama, wokół mniej lub bardziej jawni zalotnicy (a właściwie jeden, bo Rudek chce być "uczciwy" i pozostać tylko kimś w rodzaju cichego wielbiciela), no i Odyseusz w dalekiej podróży -między celą a pokojem widzeń. Ale niech tylko ten Odys wróci, to zrobi porządek i postawi kogo trzeba do pionu!

Słodka Ślicznotka 01.07.2009 15:20

Odp: Szansa
 
no odcinek po prostu zajefajoski :D
i szkoda mi Dastusia ;(( że tak w więzieniu musi siedzieć no weź kiedy bedzie ta rozprawa?
no ale Bartek troche też dziwny że ją tak poprosił ,chociaż wiedział że ma męża :P
odcinek 10/10 zdjęcia 9,5/10 ,3 zdjęcie mi sie troche nie podobało bo troche ciemne xD
no to czekam na następny odcinek i życzę żeby twój talent pisarski ci dopisał :)

Libby 01.07.2009 17:08

Odp: Szansa
 
Fajny odcinek :D, choć niewiele się działo.
Ciekawe, z kim się Dustin lal i czemu.
Źle, że Lily idzie z Bartkiem. To pewnie będzie potem stało między nią a Dustinem... Poza tym wiesz, że ja wiem, czemu Dustin nie znosi Bartka i z tego też względu ich wspólne wyjście mi się nie podoba :P.
Rudek, gdyby mógł odbiłby Lily :).
Ładne zdjęcie. Lily ślicznie wyszła na drugim zdjęciu. Jak na matkę dwójki brzdąców, to niezła z niej laska :).
Dawaj szybko kolejny odcinek :P.

Liv 01.07.2009 17:52

Odp: Szansa
 
@up: Ej, bo mi całą akcję zgadniesz, łącznie z zakończeniem :c
To z kim lał się pan Wing, hmm, nie wyjaśni się ;)

Dzięki za wszystkie dotychczasowe komenty :)

@Hnat: Dzięki za wyłapanie błędów ;)
Co do myślników- jestem tak nauczona pisać i nie wiem czy ma to sens, by po tylu latach takiego pisania to zmieniać.
Masz ciekawe spostrzeżenia ;) Zgodzę się- historia Lily z "Szansy" rzeczywiście przypomina mit o Odyseuszu, aczkolwiek w ostatecznym momencie wyjdzie, że nie wszystko się zgadza.
Jeśli chodzi o tą bójkę to w pierwotnych założeniach miała być spowodowana właśnie przez Szymona, ale odeszłam od tej myśli, gdyż oboje siedzą w dwóch zupełnie różnych więzieniach (Szymon odsiaduje wyrok, Dustin jeszcze nie).
Podejrzeń dot. Rudka i Julki nie skomentuję, powiem tylko tyle, że być może będziesz zaskoczony tym co się będzie działo przy końcówce FS.

Jeśli dobrze pójdzie, to do końca tego tygodnia pojawi się odcinek :) Mam już prawie gotowy początek (ok. 2 stron). Wyszedł tak... niebanalnie, aczkolwiek coś takiego pojawiło się już w 2 części 5 odcinka ;] A z resztą- zobaczymy, czy reszta wyjdzie podobnie... W każdym razie 21 część zapowiada się na bardzo długą.

Mari-Ka 02.07.2009 13:36

Odp: Szansa
 
Faktycznie Liv zbieg okoliczności :) Ale pojawi się jeszcze jeden....może nie aż tak widoczny ale będzie :) Nie mniej powiem tak : Dustina nie darzę zbytnią sympatią. Nie wiem czemu...Bardziej podoba mi się Rudek :) Chociaż imię bardziej pasuje mi do jakiegoś futrzaka hihi. Mam nadzieję, że się nie obrazisz za to porównanie :)
Fabuła wciągająca. Opowieść o życiu przeciętnej rodziny, która zmaga się z niecodziennymi problemami, jakim jest np. areszt i porwanie. Lily bardzo ładna, taka subtelna i delikatna.
Niech tylko uważa na swoje serduszko, żeby ktoś inny nim nie zawładnął ;)

10/10

Gio 02.07.2009 14:02

Odp: Szansa
 
Jakoś nie widzę celu uieszczania dat, skoro nie jest to forma pamiętnika.
Błędów było parę, ale wszystkie wymienili moi poprzednicy.
I ciekaw jestem też, co takiego będzie przy komentowaniu następnego odcinka.... ktoś zemrze?!

pozdr.

Jula881 05.07.2009 17:08

Odp: Szansa
 
@up:"Ktoś zemrze", przepraszam, co zrobi? Odcinek jak zwykle fajny, przepraszam, że nie było mnie tyle na forum ale byłam na niezapowiedzianych wakacjach i nie miałam czasu, żeby napisać... no 1oOoOoOoOoOoOoO/1o

Vicky 10.07.2009 12:08

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Liv (Post 1059556)
Widzę, że naszym anonimom nie spieszy się do ujawnienia swojej tożsamości.

No dobra, to i ja sie ujawnie :D Juz dawno chcialam, tylko nie mialam czasu sie rejestrowac. co do fs - uwielbiam! jedno z moich ulubionych, przeczytalam wszystkie czesci, i musze przyznac, ze Twoj styl, chociaz zawsze fajny, bardzo sie poprawil ;] Dopracowane szczegóły, super opisy i dialogi, a te fotki! Cud, miód i orzeszki <3 :D
Ale ja też mam mieć prawo pretensje - dawaj mi tu następny odc! ;D

Volturia 10.07.2009 13:23

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Vicky (Post 1069903)
Ale ja też mam mieć prawo pretensje - dawaj mi tu następny odc! ;D

Dokładnie! [ Bartek <3 :D ] przynajmniej zrób to zanim wyjadę :(

Liv 10.07.2009 15:37

Odp: Szansa
 
No tak- kiedyś musieliście się zacząć upominać :/
Mam (bardzo?) złe wiadomości- prześladuje mnie coś w stylu braku weny. Zamiast wieczorem (bo to najodpowiedniejsza pora) siąść, odpalić Worda i wyobraźnię ja sobie gram i moja wyobraźnia działa, ale w innym kierunku. A najgorsze w tym wszystkim jest to, że ubzdurałam sobie, że odcinek ma wyjść lepiej niż zwykle (tak, moi drodzy, może być lepiej ;)), a początek jest właśnie tak zaczęty (a jak wiadomo, reszta nie może odstawać).
Wyjątkowo mi zależy, gdyż ten odcinek ma być w pewnym sensie przełomem i w przypadku niektórych czytelników spełnieniem ich podejrzeń.

Przepraszam za utrudnienia i proszę o cierpliwość ;/

BlackDevil 10.07.2009 16:02

Odp: Szansa
 
Dobra, jeszcze ja :D
To tak... odcinek bardzo mi się podoba, ale myślę, że raczej nie będzie żadnego romansu pomiędzy Lily a Bartkiem? ;>
Oceny nie trzeba, czekamy jednak na następny.
EDIT: Z cierpliwością czekamy, jak poprosiłaś :)

Słodka Ślicznotka 11.07.2009 11:26

Odp: Szansa
 
no Liv juz koniec tygodnia więc oczekujemy następnego odcinka :P
dzis albo przynajmniej jutro ;)

Vicky 11.07.2009 11:31

Odp: Szansa
 
W takim razie ja tam wole poczekac az wena wróci :D lepszy odc po dlugim czasie, a dobry, niz gdybys miala wstawiac taki `na odwal`. A znając poprzednie odcinki moge sie spodziewac ze warto bedzie czekać ;>

Lawend 11.07.2009 12:08

Odp: Szansa
 
wczoraj zaczęła czytać to fotostory i pomimo, że jestem dopiero w połowie to strasznie mi się podoba :)
ciekawie piszesz, nie robisz za wielu błędów.
zyskałaś kolejną czytelniczkę ^^
czekam na nowy odcinek i życzę weny.

Volturia 11.07.2009 13:49

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Liv (Post 1070124)
Wyjątkowo mi zależy, gdyż ten odcinek ma być w pewnym sensie przełomem i w przypadku niektórych czytelników spełnieniem ich podejrzeń.

Mi też! Bo chcę się dowiedzieć dlaczego mój Bartuś jest zły, hę? :(
Chce dużo jego ujęć, zresztą, już cię prosiłam :rolleyes: Jak dla mnie - masz czas do poniedziałku włącznie :P

Bubu 11.07.2009 15:54

Odp: Szansa
 
Witam :) Jak już napisałam u Niepokornej, często tu zaglądam i postanowiłam w końcu skomentować. Przeczytałam zarówno "A neverending dream", "Powrót do przeszłości", jak i dotychczasowe odcinki "Szansy" i bardzo mi się podoba. Myślę, że "Szansa" stoi na najwyższym poziomie pod względem jakości, jest więcej opisów uczuć, dużo rozwiniętych myśli bohaterów, jednak wszystkie części są wciągające i ciekawe. Zazdroszczę talentu, bo ja bym tak nie umiała napisać, choć stara jestem ;)

Pozdrawiam i życzę weny oraz zapału do pisania. Czekam na kolejne odcinki. Ocena: 10/10

Jula881 15.07.2009 21:24

Odp: Szansa
 
Ej Volt! "Jak dla mnie - masz czas do poniedziałku włącznie" nie ponaglaj, chyba nie chcesz żeby Olivia się obraziła(dla niewtajemniczonych Oliwia to imię Livci)!

Słodka Ślicznotka 16.07.2009 11:30

Odp: Szansa
 
no tego to nie wiedziałam ,moja najlepsza kumpela ze szkoły ma na imie Oliwia ;)

Jula881 17.07.2009 00:05

Odp: Szansa
 
No widzisz? Ja to potrafię zaskoczyć, no cóż, sama tego nie wiedziałam dopóki nie oglądnęłam albumiku Livci-Olivci;););)

Słodka Ślicznotka 23.07.2009 16:38

Odp: Szansa
 
Livciu a czy mogłabyś dać odcinek przed niedzielą ,bo w niedziele wyjeżdżam...
nie chcę cie popędzać bo jak przyjadę to będę miała co czytać :D
ale naprawdę jeśli byś mogła to bardzo bym prosiła o odcinek :)

Liv 23.07.2009 19:45

Odp: Szansa
 
Przerzucam się na tryb wieczorny ;) (rano i po południu w najbliższym czasie nie uraczycie mnie na forum)
Nie wiem ile dzisiaj tu zabawię, ale jeśli niedługo i wena dopisze to w najlepszym wypadku jutro/pojutrze wieczorem odcinek ujrzy światło dzienne :)
Jakby nie było do tego czasu odpowiedzi, edytnę tego posta.

Jula881 24.07.2009 13:10

Odp: Szansa
 
Okey, no to z utęsknieniem czekamy na następny odcineczek i leciuteńko poganiamy;)

Hnat 27.07.2009 12:28

Odp: Szansa
 
Hmmm... Za trzy dni minie miesiąc od ostatniego odcinka. Wydawało mi się, że wakacyjna wolnizna i brzydka pogoda (której chyba - mimo wszystko - nie brakuje) sprzyjają pisaniu FS. Życie jednak pokazuje, że bywa inaczej. Rozumiem, że masz sprawy pozaforumowe (zwłaszcza w realu), no ale pamiętaj o czytelnikach. Widzisz, że chyba z pół tego forum w kółko tu zagląda, mając nadzieję, że wreszcie ujrzą kolejną część "Szansy" - ale ostatnimi czasy to się już zamienia w czekanie na Godota.

Liv 28.07.2009 00:04

Odp: Szansa
 
Nareszcie...

Nie wyszło do końca tak jak chciałam. Prawdopodobnie odcinek byłby szybciej gdybym się prędzej skapnęła, że pomyliłam sceny :) (chciałam tu władować pewien fragment z 25. odcinka :D)
Może 7 stron tekstu Was zadowoli ;)
Odcinek dedykowany najwierniejszej fance Bartka- Czarnulce aka Volturii.


XXI
Zabawa…


3 II


Początek drugiego miesiąca roku przyniósł mieszkańcom Polski odwilż i przerwę w dostawach śniegu. Jak na tą porę roku było dość ciepło- za dnia temperatura sięgała nawet 10 stopni, jednak noce bywały- jak zawsze- zimne.

Taka sama, zimna noc zapowiadała się i tego dnia. Był to wszakże dzień, w którym miała się odbyć długo oczekiwana przez wszystkich zabawa karnawałowa.
Około trzydziestu minut po godzinie siedemnastej można było w parterowym domku na Polnej 28 usłyszeć zdenerwowane kroki krzątającej tu i ówdzie właścicielki owego domu. Owa właścicielka przygotowała się na wieczorny wypad z kolegą, który to miał zjawić się pod jej „gniazdkiem” już dwa kwadranse po godzinie szóstej wieczorem. Została jej tylko godzina.

Piękna, czarna sukienka do kolan z fantazyjnym, różowym, kwiatowym wzorem ciągnącym się z góry w dół sukienki na razie wisiała jeszcze w szafie. Pod nią, zapakowane w pudełku ukrywały się czarne szpilki, które pomimo częstotliwości użytkowania nadal pięknie się prezentowały na nogach noszącej je kobiety. Ogólnemu wyglądowi po założeniu obojga tych elementów blasku miały jeszcze dodać eleganckie kolczyki z kokardką, na które to podczas ubiegłego wypadu za poszukiwaniem sukienki namówiła ją Julka (która chciała nakłonić ją także na zakup nowych butów, jednak namawiana bardzo rozsądnie odmówiła). Wkrótce i jej blond czupryna, obecnie jeszcze susząca się, miała zmienić swój image- tak, na ten wieczór Lily zdecydowała się na zmianę fryzury. Jej wiecznie rozwiane włosy miała zastąpić elegancka, gładka fryzura, z grzywką zaczesaną na prawą stronę przedziałka, który był natomiast zrobiony na lewej stronie głowy. A żeby kolczyki były widoczne włosy da się za uszy- bardzo wygodne a i ładnie wygląda.
Całość po pierwszej wstępnej próbie wyglądała świetne. Tak samo, a nawet lepiej miało być za te kilkanaście minut, kiedy to nasza balowiczka będzie ubierała płaszczyk w przekonaniu, że jest gotowa i może pozwolić wprowadzić się w tę noc, która w istocie miała obfitować we wrażenia, a szczególnie w dobrą zabawę. W końcu, wszyscy się tego spodziewali. Ba, byli pewni. W końcu, dlaczego miałoby być inaczej?

***

- Mamusiu, jak ty ślicnie wyglądaś!- powiedziała z zachwytem Tania Tereska, śląc swojej mamie uśmiech, który niewątpliwie wyrażał wszystko co ta Mała ujęła zaledwie w kilku słowach. Była wręcz dumna z tego, że jej mama tak pięknie wygląda tego wieczoru. Takiej jej nie znała, dlatego też jej podziw i ekscytacja były jak najbardziej uzasadnione.
- Ty też kiedyś taka będziesz- powiedziała z uśmiechem Lily, po czym przed oczami stanął jej obraz jakby za 20 lat.

http://img199.imageshack.us/img199/2277/211b.jpg
Tania Teresa Wing, śliczna dwudziestolatka o pięknych, gęstych, ciemnych włosach, które figlarnie poskręcane opadają na ramiączka czarno-szarej, modnej i wyjątkowo ślicznej sukienki stojąca przed swoją mamą i pięknie się uśmiechająca.
- I jak, mamuś, może być?- pyta
- Wyglądasz ślicznie, Malutka- czuje, że nazbyt się rozczuliła- Jak ja przed dwudziestoma laty…
Jej maleństwo uśmiecha się czule, po czym zakłada kurtkę i wychodzi.
- Baw się dobrze!- życzy jej matka
- Dzięki!- córka odpowiada jej ze śmiechem…

Z rozmyślań wyrwał ją dzwonek. Spojrzała na zegarek- nie, to jeszcze nie była ta pora. Więc to pewnie Ania z Mareczkiem.
Nie myliła się- po rozwarciu się szklanych wrót na korytarz wkroczyły dwie postacie tak różne od siebie.
Matka z dzieckiem, dla Lily ciotka z kuzynem, który był niewiele starszy od Tanii Tereski.
Pierwsze słowa, jakie blondynka po przywitaniu skierowała do bratanicy, brzmiały:
- Lilka, wyglądasz szałowo!
Zaraz po tym ciotka wybuchła śmiechem. Bardzo szczerym. Może widok jedynej oprócz niej samej blondynki w rodzinie pociągnął za sobą wspomnienia jej własnej młodości?
- Szkoda, że Dustin cię nie widzi- dodała jeszcze smutno.
Lily przytaknęła.
Ile to ona by dała, by to jej ukochany mógł jej towarzyszyć. Wiedziała, że choćby nie wiadomo jak Bartek się starał umilić jej czas, to nie będzie to samo. Z resztą, nie miało prawa być! Chociażby dlatego, że między nimi jest spora różnica. Nie tylko pod względem charakteru, ale także stosunku do niej samej. Przykładowo Bartek choćby nawet bardzo chciał nie będzie mógł jej niedyskretnie pocałować w czasie tańca. Niechby tylko spróbował! (:D)
- O której wracasz?- zapytała Ania zmieniając temat.
- Sama nie wiem… Przed 23 na pewno będę- zapewniła
- Hmmm, to może lepiej byłoby gdybym wzięła dzieciaki do siebie?
Zamyśliła się na chwilę. Tak byłoby najlepiej…
- Nie będzie to dla ciebie problem?- upewniła się
- A, coś ty!- zaprzeczyła ciotka- Miejsce do spania na pewno się dla nich znajdzie, a rano ich sobie odbierzesz, bo po tych hulankach na pewno będziesz zmęczona. Więc jak- stoi?
- Stoi!- Lily uśmiechnęła się
- Ja idę zawiadomić dzieciaki, a ty je wyszykuj.
Kilkanaście minut później torba z ciuszkami, jedzonkiem i „dziecięcą chemią” spokojnie spoczęła w pojemnym bagażniku auta pani Wrony*, a trójka brzdąców w swoich fotelikach.
http://img520.imageshack.us/img520/1448/212aju.jpg
- Baw się dobrze!- życzyła jej ciocia, sama sadowiąc się za kierownicą
- Właśnie!- dodały umiejące mówić dzieci
Pożegnała ich machaniem, po czym udała się kontynuować przygotowania.

***

Nikt nie wie jak to się stało, ale na tej wizycie zleciało prawie pół godziny! Blondynka była tym bardziej zszokowana, gdyż zostało jej niewiele czasu! A trzeba było jeszcze tyle zrobić! Makijaż, poprawa fryzury, założenie kolczyków, wypastowanie butów… Ostatecznie musiała zrezygnować z ostatniej czynności, gdyż podejrzewała, że się nie wyrobi.
I słusznie.
Właśnie próbowała wcisnąć w czarne szpilki swoje stópki, kiedy w domu rozległ się dźwięk dzwonka. Zdenerwowana, pognała przywitać gościa.

***

http://img187.imageshack.us/img187/2599/213k.jpg
Tym razem ujrzała Bartka w zgoła odmiennym stanie: „podrasował” sobie fryzurę, nawet załatwił skądś elegancki płaszcz! A garnitur? Chyba nikt nie będzie miał takiego jak on! Zapowiadało się po prostu, że jej partner będzie gwiazdą wieczora.
A ona- czy powinna mu w tym towarzyszyć? W końcu gwiazda wieczoru będzie głównie tańczyć z nią. To na nich będą padały zazdrosne spojrzenia innych, szarych, zwykłych par… Na nią.
- Gotowa?- zapytał po krótkim przywitaniu- Chociaż… po co ja pytam?! Przecież widać, że jesteś.
- Em, można tak powiedzieć- wyjaśniła- Daj mi minutę, muszę coś na siebie narzucić.
Z garderoby zdjęła swój odwieczny czarny płaszczyk, który parę sekund później całkowicie zakrył czarną sukienkę. Następnie to samo uczyniła z torebką. W końcu ostanie spojrzenie w swoje odbicie… I stwierdziła z zadowoleniem, że mogą jechać.

***

No tak- mogli się tego spodziewać. Spóźnią się jeszcze bardziej, bo parking bezpośrednio przy lokalu jest zapełniony po brzegi. Trudno, przespacerujemy się- pomyśleli oboje. Co tam jakieś 300 metrów- w końcu ciepło jest… Na razie tylko 2 stopnie na plusie. Bywało gorzej.
- Z powrotem też mnie podwieziesz?- zapytała, stawiając kolejne kroki na niekończącym się chodniku.
- Myślałem, że to oczywiste- uśmiechnął się
- Tylko… Ja nie chcę być długo.
- Mogę cię przecież odwieźć do domu, a potem wrócić.
- Szkoda paliwa.
- Czasami trzeba…
Spojrzała na niego ze zdziwieniem. Takiej odpowiedzi by się po nim w życiu nie spodziewała. „To pewnie z nadmiaru sympatii do mnie”- zakończyła temat.
Do końca drogi już więcej się nie odzywali.

Po kilku minutach ku ich szczęściu ukazała im się kamieniczka, w której na parterze znajdowała się znana w tej dzielnicy restauracja „Bella”. To tam miała się odbyć zabawa.

Jak się okazało restauracja nie byle z jakiego powodu nazywała się tak a nie inaczej. Nie da się zaprzeczyć, że ta nazwa idealnie do niej pasowała. Przy wejściu powitały ich odnowione, dwuskrzydłowe drewniane drzwi, które zachęcały do rozchylenia ich i wkroczenia dalej.
Następnym punktem była szatnia. W niej na szczęście znalazło się miejsce na kolejne dwa płaszcze nowo przybyłych gości.
I w końcu… sala.

***

Jeśli organizator umyślnie posadził pracowników firmy tłumaczeniowej Rudolfa Rozmowy koło siebie, to niewątpliwie powziął słuszną decyzję. W towarzystwie znanych jej osób (no, może oprócz sympatycznego Grzesia Sochackiego, którego jak dotąd znała tylko ze słyszenia) było jej dużo raźniej. I jakoś weselej.
Jedyną rzeczą, której żałowała było to, że Julka większość czasu trzymała się przy mężu. Lily nie wiedziała, czy przyjaciółka robi to specjalnie czy po prostu jest do niego tak przywiązana. Teoretycznie dla niej powinna to być normalna sprawa. Ale jakoś nie była.
A może to ona sama przed czymś się kryła? Może to był jakiś podświadomy strach przed bezpośrednim towarzystwem Bartka, który po części zastępował jej męża? Czy da się to jakoś inaczej wytłumaczyć…?
Dobrze, że zorientowała się w porę. Wolała uniknąć zbędnych pytań czy podejrzeń ze strony kogokolwiek. Zdawała sobie sprawę, że jej myślenie nie jest normalne i postanowiła coś z tym zrobić. Na jej szczęście (?) nadarzyła się okazja.

***

Właśnie na sali rozległy się pierwsze nuty rozpoczynającej się piosenki. Była to melodia wolna, słodka i zapadająca w pamięć. Jakby kompozytor napisał ją specjalnie z myślą o tych, którzy nie tylko będą jej słuchać, ale przede wszystkim bawić się przy niej.
Taniec.

Na parkiecie z każdą chwilą robiło się coraz ciaśniej pod wpływem ciągłego napływu ludzi kołyszących się w ryt muzyki. Wydawało się, że wszyscy goście spotkali się na środku sali, a jeśli już tam nie byli, to mieli się pojawić za chwilę. Mężowie z żonami, zakochani, którzy jeszcze nie zalegalizowali swojego związku… I oni.
Zaledwie przyjaciele. Ale nie dający tego po sobie poznać.

Gdy znaleźli sobie kawałek podłogi dla siebie, właśnie zaczął się kolejny, wyraźnie zaznaczony przez muzyków takt wygrywanej melodii. Bartek ujął za rękę swoją partnerkę, a chwilę później, podobnie jak reszta gości, zaczęli obracać się w rytm muzyki.
http://img520.imageshack.us/img520/7987/214w.jpg

***

- Kiedy ostatnio tańczyłaś?- zapytał
- Ostatnio… Chyba na swoim weselu.
- Kiedy to było?
Zamyśliła się na chwilę.
- Cztery lata temu.
- W życiu bym na to nie wpadł- zaśmiał się- Tańczysz jak profesjonalistka.
- Eh, dzięki- uśmiechnęła się
- Chyba ci tego jeszcze nie mówiłem, ale… Ślicznie wyglądasz. Nawet ten makijaż zrobiony „na szybko” ci się udał.
Zaskoczyło ją to.
- Skąd wiesz, że był robiony „na szybko”?- zapytała podejrzliwie
- Potrafię to rozróżnić- wyjaśnił- Moja mama często się malowała. Czasami przyglądałem się gdy to robiła. Często jej mówiłem, że ślicznie wygląda. Ona zazwyczaj odburknęła- „To makijaż robiony „na szybko”, nic specjalnego.”
- I tak nauczyłeś się rozróżniać?
- To zabawne, ale tak- cały czas, gdy mówił, uśmiech nie schodził mu z ust- Wiesz, Lilka, często mam wrażenie, że jesteś taka podobna do mojej mamy…
- Bardzo kochasz swoją mamę, prawda?
- Tak- odparł, i nagle posmutniał- Mogę ją w każdej chwili stracić. I tego się najbardziej boję.
Spuścił głowę, a łza spłynęła mu po policzku.
Zrobiło się jej przykro. Nie znała tego uczucia, ale próbowała sobie wyobrazić co on teraz przeżywa.
Jedyne co wiedziała, to jak się żyje nie mając przy sobie mamy. Jak to czasami ciężko jest znaleźć kogoś, przy kim można by się wypłakać i kto zawsze się będzie o ciebie troszczył.
Jej ojciec dobrze spisywał się w swojej roli, ale nie zawsze potrafił zastąpić jej matkę.
Nie mogła dłużej patrzeć na to.
Przytuliła go.
Jakoś zrobiło jej się lżej. Może to przez świadomość, że przez taki prosty gest bardzo komuś pomogła? Tylko to było wtedy w jej głowie. Tylko…
I nagle stało się coś, czego nikt nie mógł przewidzieć.
Pocałował ją.
- Bartek, co robisz?!- krzyknęła wściekła, próbując się wyrwać z objęcia. Miała wielką ochotę mu przyłożyć, ale powstrzymała się.
http://img199.imageshack.us/img199/7906/215iih.jpg
- Przepraszam… Ja…- chciał się wytłumaczyć, ale ona jak porażona prądem pognała w stronę wyjścia.

***

http://img187.imageshack.us/img187/4004/216s.jpg
Musiała ochłonąć.
Przede wszystkim.
I spróbować odpowiedzieć na pytanie: DLACZEGO to zrobił? Jakim prawem w ogóle się odważył?! Chyba nie myślał, że skoro jego koleżanka jest „bez opieki”, może zrobić z nią co mu się żyw nie podoba?
Była zadowolona ze swojego czynu, wręcz trzeba powiedzieć: dumna. Nie miała sobie nic do zarzucenia, i to się w tym momencie liczyło. Bo chyba ten przyjacielski gest już się do tego nie zaliczał?
Przecież nie to go sprowokowało… Był czysto przyjacielski. Czyżby Bartek odczytał go inaczej?
Powoli zaczął jej się nasuwać wniosek- Dustin miał po części rację. Chociaż wątpiła w to, że mówiąc to miał na myśli romans swojej żony. A z resztą- ufał jej i wierzył, że ona go posłucha.
Postanowiła naprawić swój błąd.
Jej komórka wskazywała dopiero 34 minuty po godzinie dziewiątej. Trochę za wcześnie na wyjście… Z drugiej strony zawsze mogła skłamać, że boli ją brzuch, czy coś. Szkoda tylko, że nie lubiła kłamać…
Już chciała wracać na salę, gdy do łazienki nagle wkroczyła ledwo trzymająca się na nogach Julka.
- Bartek cię szuka- oznajmiła pokrótce, po czym zniknęła za drzwiami kabiny.
„No i ciekawe, czego ode mnie chce”- pomyślała z niechęcią zamykając drzwi toalety.

***

- Widziałeś gdzieś Bartka?- zapytała popijającego sok Grzesia.
- Kręcił się tu przed chwilą- odparł- Może wyszedł na dwór się przewietrzyć?
Popatrzyła na niego zdziwiona.
- Wielu gości już tam było- wyjaśnił jej z uśmiechem- Nie ma przymusu siedzenia przez 4 godziny na sali.
- Dzięki za info- powiedziała, a chwilę później udała się w stronę wieszaka ze swoim płaszczykiem.

***

Na dworze było zimno. Żałowała, że nie wzięła ze sobą chociaż rękawiczek.
Przed wejściem do kamienicy zrobiony był mały kwietniczek, a przy nim poustawiano ławki. Na żadnej nie zauważyła Bartka. Zrezygnowana usiadła na zimnych deskach.
Teraz dopiero poczuła prawdziwy chłód. Wiadomo- podczas ruchu wytwarza się ciepło**, a tymczasowo ona tego ruchu zaniechała. Złapała się rękoma za ramiona, żeby chociaż troszkę było jej cieplej. Postanowiła poczekać chwilkę. Nie zjawi się- wraca na salę. Nie miała najmniejszej ochoty przyprawiać się o chorobę przez tego dupka.
- Lilka- usłyszała szept. Nawet nie musiała odwracać głowy by domyślić się, że to on.

***

Przysiadł się koło niej. Wyglądał jak jedno wielkie nieszczęście. Domyśliła się, że powodem musi być coś poważniejszego aniżeli incydent na sali. Coś na miarę śmierci bliskiej osoby… Na tą myśl przeszły ją ciarki. Czyżby…?
- Co się stało?- zapytała z przejęciem
Zamiast odpowiedzieć, rozpłakał się.
http://img18.imageshack.us/img18/400/217ybs.jpg
Mimo, iż bardzo było jej go żal nie odważyła się powtórzyć swojego pocieszającego gestu.
- Wtedy, kiedy ja się bawiłem- wybełkotał przez łzy- moja mama walczyła o życie. I przegrała…
Zrobiło jej się strasznie przykro.
Jeszcze godzinę temu Bartek miał mamę, a obecnie był tak jak ona- półsierotą, która pomimo swojego wieku nadal potrzebowała troski i kochającego serca matki.
- Teraz już będzie tylko gorzej- zabrzmiało to jak straszna przepowiednia, która kryła za sobą nieodgadnięte przesłanie
- Śmierć matki to jeszcze nie koniec świata- próbowała go pocieszyć
- Skąd ty to możesz wiedzieć?!- krzyknął, zły, jednak po chwili się opanował.
- Przepraszam za to… Ja…
- Nie przepraszaj. Wiem, że to dla ciebie trudne… Przykro mi z powodu twojej mamy.
Na chwilę spuścił głowę.

***

- Gniewasz się jeszcze na mnie?- zapytał chwilę później
- Nie, już nie- odparła szczerze. Widząc czyjś smutek potrafiła od razu wybaczyć. Z resztą, wiedziała, że żałował tego co zrobił. Jej dalszy gniew nie miał sensu.
- Nie wiem, dlaczego tak się stało- mówił- Przez własną bezmyślność zraziłem cię do mnie. A tak bardzo tego nie chciałem…
- Bartek, zapomnijmy o tym, dobrze? Przecież to się już więcej nie zdarzy, a my nadal możemy być…- nie wiedziała jak dokończyć.
- Przyjaciółmi- skończył, bardziej pogodnym tonem, po czym zmienił temat- Robi się coraz zimniej, chodźmy do środka.
Zawahała się chwilę.
- Mógłbyś mnie odwieźć do domu?- poprosiła- Nogi zaczęły mnie boleć.
- Jak chcesz- zdobył się na uśmiech.
Zmarła mu mama a on się uśmiecha… Czy tą zasługę mogła przypisać sobie? Bo jeśli tak… Nie, lepiej o tym nie myśleć…

***

Po relaksującej, długiej kąpieli (dzięki której nogi przestały ją boleć) postanowiła jeszcze napisać SMS-a do cioci. Jego treść była krótka, ale mówiła wszystko:
„Zabawę uważam za udaną. Po dzieciaki wpadnę po 9. Do zobaczenia rano!”
Schowała telefon do szuflady w stoliku nocnym, a myśl o pełnych dziewięciu godzinach drzemki, bez pobudek spowodowanych jej najmłodszym dzieckiem, utuliła ją do snu.


* nazwisko Ani po drugim mężu
**Fizyko, miłości moja :rolleyes:

I coś w rodzaju bonusiku ;)

Tania Tereska w kolorze ;]
http://img195.imageshack.us/img195/8...ecc577511e.jpg

http://img36.imageshack.us/img36/112...eccd77511a.jpg

Bartkowe marzenia?
http://img29.imageshack.us/img29/434...ed7d773624.jpg

http://img233.imageshack.us/img233/1...ed7f772703.jpg

Reakcja Dustina na to:
http://img23.imageshack.us/img23/183...ecc574bb0c.jpg

Aż go ramię rozbolało...
http://img36.imageshack.us/img36/636...ecc374bb16.jpg

Eh, ten Bartek
http://img195.imageshack.us/img195/1...ecc774bace.jpg

czemu tak znacząco się patrzy na jego żonę?
http://img132.imageshack.us/img132/6...ecc773d8d2.jpg

W końcu sobie poszedł i było dobrze :D
http://img36.imageshack.us/img36/117...ecc774bb9f.jpg

Z racji tego, że tak długo musieliście czekać, cofam moją ostatnią zapowiedź odnośnie komentarzy.

Charionette 28.07.2009 08:39

Odp: Szansa
 
Podziwiam, że chciało ci się tyle pisać- szacun :D
Tekstu dużo, błędów zero- to się nazywa fs na wysokim poziomie
Szkoda, że zdjęcia 1-3 są ciemne, ale reszta jak zwykle zachwyca :D
10/10
Pozdrawiam

Bubu 28.07.2009 09:50

Odp: Szansa
 
Super :) Długo czekałam, ale się opłaciło :D Dobrze, że był długi odcinek! Podejrzany jak dla mnie ten Bartek..

10/10

Hnat 28.07.2009 10:53

Odp: Szansa
 
Czekaliśmy, czekaliśmy, no i żeśmy się doczekali.
Zacznę może w sposób wysoce formalny - od błędów, bo niestety się ich nie ustrzegłaś.
Cytat:

Piękna, czarna sukienka do kolan z fantazyjnym, różowym, kwiatowym wzorem ciągnącym się z góry w dół sukienki...
Powtórzenie - dlaczego nie na przykład "z góry w dół szaty"? Jakkolwiek może to brzmieć nieco niezgrabnie, ale pozwala uniknąć błędu.
Cytat:

...Lily zdecydowała się na zmianę fryzury. Jej wiecznie rozwiane włosy miała zastąpić elegancka, gładka fryzura, z grzywką zaczesaną na prawą stronę przedziałka, który był natomiast zrobiony na lewej stronie głowy.
Też powtórzenie, ale zbyt dobrego pomysłu na poprawkę nie mam.
Cytat:

A żeby kolczyki były widoczne, włosy da się za uszy- bardzo wygodne, a i ładnie wygląda.
Te przecinki mogłyby się przydać.
Cytat:

Jak się okazało restauracja nie byle z jakiego powodu nazywała się tak a nie inaczej. Nie da się zaprzeczyć, że ta nazwa idealnie do niej pasowała.
Pewne powtórzenie treści.
"Żywnie" i "zresztą" pisze się łącznie, a nie wiem, czy "wieczora" to poprawna forma dopełniacza słowa "wieczór".
A teraz przejdę do tego, co mnie bardziej rajcuje, czyli babrania się w treści. Julka staje się jeszcze bardziej podejrzana niż poprzednio. Wtedy tak namawiała L. do pójścia z Bartkiem, jakieś dziwne sugestie czyniła, a na samej zabawie nagle rżnie głupa. Przecież przed mężem nie ma co ukrywać - te swaty bowiem w żaden sposób jego ani jej nie dotykają. Chyba że on nie znosi intrygantek...
A i do Dustina można mieć pretensje. Przez cztery lata małżeństwa prawdopodobnie ani razu nie zabrał żony na jakąś potańcówę? Rozumiem, że dużo pracował, rozumiem, że potem były dzieci, ale no przecież... Chyba że on po prostu nie lubi tańczyć, bo w sumie już w "Powrocie do przeszłości" widać było, że nie pasowałaby do niego rola Johna Travolty nieustannie śmigającego po parkiecie.
O ile dobrze pamiętam, na początku "Szansy" L. była trochę ironiczna, może nawet cięta. Ale przy Bartku staje się czuła, niemal matkująca. Tu go przytula, tu pociesza, nawet po tym niefortunnym pocałunku zdobywa się na wspaniałomyślność. W takim razie musi do niego czuć jakąś bardzo specyficzną sympatię, być może wynikającą ze wspólnoty doświadczeń (tak a propos, moja rodzicielka twierdzi, że dziecko bez ojca to półsierota, ale bez matki to już naprawdę sierota - taka mała polemika z poglądem zawartym w odcinku). Kto wie, czy to nie jest nawet jakieś głębsze uczucie, którego jednak L. nie ujawni z racji małżeńskiej cnoty wierności?
Zresztą miłość (a może zauroczenie?) Bartka jest na swój sposób ciekawa. Dla niego L. z racji swojego wieku (przecież jest odrobinę odeń starsza, no nie?) i podobieństw fizycznych i psychicznych to trochę taka "zastępcza mamuśka". Dlatego też nie wiem, czy on rzeczywiście pragnąłby z nią jakiegoś partnerskiego związku - i czy byłby do takowego w ogóle zdolny. Na razie zachowanie Bartka sugeruje, że on szuka w niej obrazu swojej rodzicielki ("maciory" - chciałoby się ze staropolska powiedzieć, ale wiem, że dzisiaj to słowo ma węższe znaczenie), swoistej podpory życiowej. Na pewno wykluczam pogląd, jakoby ten pocałunek i to ciągłe przystawianie się do głównej postaci były tylko cyniczną grą. Jakoś zbyt szczerze brzmią te wszystkie emocje na balu.
A dodam coś jeszcze - sprawdziły się obawy Dustina i przypuszczenia Szymona. Ciekawe, jak ten ostatni zruga brata za to zachowanie na imprezie. Bo raczej wątpię w wersję, że nie będzie go obwiniał za śmierć matki. Trochę ciężkie życie ma ten Bartek...

I to by było na tyle. Pozdrawiam, zachęcając do dalszego pisania.

Libby 28.07.2009 11:19

Odp: Szansa
 
Nareszcie! :D
Fajny odcinek ;). Sporo się wydarzyło.:) Lily pęknie wyglądała w tej fryzurce :P.
Podobała mi się ta wstawka ze starszą Tanią :). Ona ma włosy po babci:>?
Bartek sobie na sporo pozwolił, ale wiedziałam, że tak będzie... Szkoda mi jednak, że stracił mamę.
Fajny bonusik :D.
Czekam z niecierpliwością na nowy odcinek i mam nadzieję, że będzie szybciej niż ten :P.

Liv 28.07.2009 11:35

Odp: Szansa
 
@up: Myślałam, że to oczywiste, że po babci ;)
Dzięki za wszystkie komentarze.

Aha, jeszcze tak na marginesie: zostało jeszcze 11 odcinków i epilog.

Volturia 28.07.2009 18:00

Odp: Szansa
 
hm... A myślałam, że na koniec Lilka powie do niego ' nie możemy się już przyjaźnić' xd
Równie dobrze, można by pozamieniać fotki z ostatnich odcinków naszych FS i by się trudno było zorientować, że coś nie pasuje xD
Bartek płacze - Ian płacze. Lilka nosi małe czarne - Emma nosi małe czarne. Tylko Ian aż tak się nie narzucał, no i nie są na ty :rolleyes: Ale zresztą - /I TAK BARTKA KOCHAM./
A właśnie - fotki - oj... Livka - coś kiepsko - bo mało! ( natomiast ) Bonusiki bardzo w porządku. Gdyby nie one, to graficznie miałabyś na minusie.
Szczerze powiedziawszy - raju! Ile tego bogatego tekstu! ; o nieźle.
Ogólnie chciałam więcej - no ale cóż. :) TYM - przynajmniej jest ;) pozdrawiam i dziękuuuuję bardzo za dedyka - Czarnulka vel Volturka :D

Słodka Ślicznotka 01.08.2009 15:28

Odp: Szansa
 
ja to bym Tanii nie poznała:O taka będzie ładna jak dorośnie! może w następnej edycji (że tak powiem:P)fotostory będzie coś o życiu dwóch maluszków Lilki ;)
trochę mało zdjęć ale tekst po prostu cudowny xD
1o/1o :D
i szkoda że już tak mało odcinków zostało

Liv 01.08.2009 22:21

Odp: Szansa
 
@up: następnej części nie będzie, a ja się bardzo cieszę, że tak mało mi zostało do końca "Szansy" :) (tak, kochani, mam dość)

Może kiedyś napiszę osobne FS o Wiktorze i Tanii- pomysł jest i to już od bardzo dawna. Jeżeli kiedykolwiek miałoby dojść do realizacji, to nie prędzej, jak w przyszłym roku, najlepiej w wakacje.
Dziękuję za wszystkie komentarze. Odcinek powinien się pojawić do końca przyszłego tygodnia chyba, że coś mi przeszkodzi (brak weny, czasu, ochoty itd.)
Niestety, nie nacieszycie swoich oczu tekstem równie długim jak w tym odcinku xp

Mikolea 02.08.2009 20:24

Odp: Szansa
 
Dobra, nie napiszę, zbyt wiele. (głowa boli, ale nie od czytania :))
W końcu przeczytałam wszystkie części i muszę powiedzieć, że bardzo mi się spodobały.
Czekam na dalsze losy...

Jula881 02.08.2009 21:55

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Liv (Post 1086774)
@up: następnej części nie będzie, a ja się bardzo cieszę, xp
że tak mało mi zostało do końca "Szansy" :) (tak, kochani, mam dość)

Co ja słyszę?? Niee, to niemożliwe!
No ale tekst fenomenalny, po prostu nie mam słów! 1oOoOoOoOoOo/1O

P.S. Sorki, że taki krótki komentarz, ale mam chorego palucha;(
P.S.2 Specjalnie mój pierwszy cytat zostawiłam dla Ciebie, czuj się zaszczycona;)

Vicky 02.08.2009 22:28

Odp: Szansa
 
Oo, nareszcie odcinek :D Wiem, szybka nie jestem xD Ale wakacje mamy, i o dziwo nie wchodze tak czesto na kompa ;]]
Szkoda, ze nic o Dustinie nie bylo, chociaz krociutkiego opisu jego ukłucia zalu (no i moze troche zlosci, jak go znam ;]), że dzien balu nadszedl, a on nie jest z Lilka.. Co do Bartka - nie spodziewalam sie, ze tak to sie wszystko ulozy. Myslalam, ze jest nia zauroczony, a nie traktuje ja jak kogos w rodzaju "drugiej matki". Hmm, a moze jest rozerwany miedzy dwoma uczuciami? ;D
A, no i musze pochwalic za moja wielka milosc - szczegolowe, dopracowane opisy. Znalazlo sie pare bledow, ale nie rzucaja sie w oczy. Opisy Livci (moge tak pisac? ;]) rządzą! :D

Liv 07.08.2009 23:10

Odp: Szansa
 
@up: Można, jasne ;P
Tak, wiem, bardzo krótko (i mało zdjęć :|), ale w tym odcinku nie miałam się za bardzo nad czym „rozczulić”. W 23 pojawi się… ON! :D




XXII
Propozycja (nie do odrzucenia)



- I co, nadal masz zamiar zostać przy swoim?
- Jeśli nawet twój plan dojdzie do skutku, to i tak niczego to nie zmieni! Nie przywrócisz mamie życia!
- Ale przynajmniej osoby odpowiedzialne za jej śmierć zapłacą za swoje!
- Dlaczego tak bardzo zależy ci na zemście?! Czy to ich wina, że trafiło właśnie na ich córeczkę?
- Mówi się trudno.
- A z resztą, ty to źle zaplanowałeś i dlatego się nie udało! Tak naprawdę TY zabiłeś mamę!
- Jak możesz?! To nie moja wina, że ten dureń Wing wziął sprawy w swoje ręce i nie zdążyliśmy!
- Ale jemu też się do końca nie udało i pójdzie siedzieć!
- Zobaczysz- uda mu się i NIE pójdzie! Wróci do tej swojej Lilki i będą sobie dalej szczęśliwie żyli, podczas kiedy my będziemy CIERPIEĆ do końca życia! Nie mówię już o tym, że Lilka będzie cię miała głęboko gdzieś. Z resztą- Dustin będzie ją trzymał mocno przy sobie, więc możesz zapomnieć o swojej WIELKIEJ MIŁOŚCI.
- Co ty wygadujesz?!
Postawił przed nim aparat.
- Odważny jesteś- tak bez żadnego skrępowania dobierać się do niej!
- Skąd to masz?!
- Znajomy uświadczył mi małą przysługę i pstryknął te zdjęcia. Poza tym, będą bardzo potrzebne do realizacji mojego planu. Dzięki nim być może zyskamy w panu Wingu sprzymierzeńca. W końcu- który facet nie wpadnie w szał gdy dowie się, że ukochana go zdradza? Tylko te dwa zdjęcia to troszkę mało…
- Nie, Szymon, nie zrobię tego!
- Bo boisz się stracić Lilkę? Obudź się wreszcie! Prędzej i później i tak do tego dojdzie! A poza tym, zrozum- ona cię NIGDY nie pokocha!
Straszna cisza.
- Daj mi kilka dni na zastanowienie.
- Nie mamy czasu!
Tym razem milczenie się wydłużyło. Po tej ostrej wymianie myśli zapadł wyrok…

***

11 II


„Hej.
Moglibyśmy się dzisiaj spotkać w kawiarni przy Grunwaldzkiej o 17.00? Miałbym dla Ciebie ciekawą propozycję, która na pewno przypadnie Ci do gustu.
B.”
Tak brzmiała treść SMS-a otrzymanego przed chwilą. Po krótkim przeanalizowaniu jego treści doszła do wniosku, że spotkanie nie wypali, gdyż nie ma z kim zostawić dzieci. No chyba, że Bartek zgodzi się żeby u niej omówić „propozycję” (przynajmniej kawę miałby za darmo).
Szybko wysłała wiadomość „zwrotną” licząc na to, że w niedługim czasie dostanie potwierdzenie spotkania.
Zaciekawiło ją to, gdyż naprawdę nie podejrzewała, żeby Bartek mógł cokolwiek od niej chcieć, pomijając sprawy zawodowe.
Dwie minuty później znała odpowiedź. Oczywiście była ona twierdząca.

***

- Więc co to za propozycja?- zagadnęła blondynka
Jej rozmówca odłożył filiżankę z kawą na spodeczek, po czym zabrał się do tłumaczenia.
http://img29.imageshack.us/img29/4705/221vtr.jpg
- Dostałem ciekawą ofertę. Do przetłumaczenia jest spory plan biznesowy. Myślałem, że mogłabyś mi z tym pomóc.
- Hm, to zlecenie indywidualne?
- Tak. Szef tej firmy wspominał ponadto, że bardzo dobrze zapłaci za fachową robotę… Tylko cena naszych usług jest do wynegocjowania.
- Brzmi zachęcająco…- podsumowała
- Materiały będą na 16. Rozumiesz- muszą nanieść poprawki zanim oddają to do tłumaczenia. Więc… zgadzasz się?
Zamyśliła się na chwilę.
Właściwie to nie miała na czym zbytnio dumać, bo propozycja nie miała żadnych minusów…
- Materiały dostanę do domu?- upewniła się tylko
- Tak, tak, do domu.
- W takim razie zgadzam się- zadecydowała
- Cieszę się- odparł- Gdy tylko będę miał coś, dam znać. Chyba nie pogniewasz się, jeśli sam podzielę papiery?
- Nie, skądże.
- W takim razie widzimy się koło 16- uśmiechnął się, co ostatecznie zakończyło ich rozmowę. Dopił jeszcze kawę, po czym spakował manatki i już go nie było.

***

Sama się sobie dziwiła, że tak bardzo się cieszy z tego powodu. Wyobrażała sobie sumę jaką miałaby zainkasować…
I doszła do smutnego wniosku, że…
mąż jej nie jest potrzebny.
Ze wszystkim tak naprawdę dawała sobie radę sama. Dzieciaki zdrowo rosły i były szczęśliwe, ich mama odnosiła kolejne sukcesy zawodowe zdobywając tym samym coraz pokaźniejsze sumy pieniędzy, miała przyjaciółkę, taką „od serca” i ogólnie z dnia na dzień żyło jej się lepiej. Już dawno przyzwyczaiła się do tego, że każdej nocy zasypia sama i o poranku nie zastaje nikogo obok siebie, że całuje tylko swoje dwa maleństwa na dobranoc, a gdy jest jej smutno stara sobie znaleźć jakieś zajęcie, nawet nie licząc na to, że ktoś miałby ją pocieszyć. Nawet rzadko kiedy było jej przykro, że nie ma go przy niej. Martwiała się, że za jakiś czas dojdzie nawet do tego, że przestanie nosić obrączkę- w końcu w sklepach jest tyle innych, ładniejszych pierścionków. A gdy wyjdzie Dustin, będzie sobie zadawała pytanie: co JEJ to da? Kobiecie sukcesu, która mężnie przebrnęła przez wiele życiowych tragedii; która poradziła sobie tak naprawdę ze WSZYSTKIM.
Czy ona go już nie kochała?

I to była ta jedyna sytuacja kiedy chciała, tak bardzo chciała, by znalazł się przy niej i powiedział, że to wszystko nieprawda… Że nadal jest tą biedną Lily, która zawsze pragnęła mieć kogoś, kto by się o nią troszczył i kochał z całego serca…
Ale najwyraźniej już nią nie była.

Violet 08.08.2009 10:09

Odp: Szansa
 
e jedno zdjęcie ? zbyt mało a poza tym odcinek super 10/10

Charionette 08.08.2009 16:21

Odp: Szansa
 
Tylko jedno zdjęcie? Szkoda... Co do odcinka to bardzo fajny. Tylko strasznie dużo tych dialogów... :rolleyes: A powiedz mi skąd masz te filiżaneczki?

Liv 08.08.2009 16:51

Odp: Szansa
 
Filiżanki są z vitasims2.com. Niestety, w którym konkretnie secie, nie wiem :(

Btw, skoro piszecie, że jedno zdjęcie to mało, to proszę o propozycje, gdzie by ewentualne miała być reszta zdjęć (tzn. w których miejscach w tekście)

Słodka Ślicznotka 08.08.2009 20:45

Odp: Szansa
 
no fakt trochę krótko ,ale w końcu pojawi się ON!(czyli Dastuś ;***<33)
jak już powiedzieli moi poprzednicy jedno zdjęcie to trochę mało ale za to jaki ciekawy odcinek!
no więc czekam na Dastusia (:***)i na odcinek :D
1o/1o

Bubu 08.08.2009 23:04

Odp: Szansa
 
Ciekawy odcinek .. przemyślenia Lilly. Biedna, przywyczaiła się do nieobecności męża i już nawet tęsknota słabnie. Ale to się pewnie niebawem zmieni :p

Dziesiąteczkę stawiam :D i pozdrawiam!

Do następnego!

Jula881 10.08.2009 17:03

Odp: Szansa
 
Bardzo ciekawy odcinek, aczkolwiek tajemniczości też nie brakowało, masz moje słowo, że przeczytam i skomentuję nowy odcinek jak najszybciej ;) Na Dustusia czekam!

Smutna252 10.08.2009 23:40

Odp: Szansa
 
Nie, no super. Fajny ten odcinek. nie mogę się nowego doczekać. Pozdro!

Hnat 11.08.2009 12:52

Odp: Szansa
 
Jak zwykle przez kilka dni myślałem, co by tu napisać.

Gdybym miał się pokusić o jakąś ekranizację "Szansy", to w chwili tego dialogu ukazałbym albo twarze rozmówców w półmroku, albo same-li ich usta (tak jak to było na przykład w filmie "Chłopaki nie płaczą" podczas konwersacji Freda z Gruchą). Może nawet umieściłbym tę rozmowę na początku, a potem przeszedł do właściwej akcji. Tak, żeby widzowie stopniowo sobie uświadamiali, kto gadał, o czym i w jakich okolicznościach.
Dlaczego tak sądzę? Ponieważ gdyby ten fragment wyrwać z kontekstu, to naprawdę niewiele można by się dowiedzieć. Ot, taki surowy niczym stenogram zapis rozmowy dwóch osób. Żadnych przypisów, żadnych wyjaśnień, co to za Lilka, jaki "dureń Wing" i co takiego się właściwie stało, że matka umarła. I bardzo dobrze! Bo my przecież to wszystko wiemy, więc nie trzeba tego w żaden sposób powtarzać. I jeszcze to niedomówienie na końcu! Zapadł wyrok, ale nie wiemy jeszcze, jaki... Podoba mi się to.
Propozycja nie do odrzucenia? Hmmm... Zwykle to brzmi mocno podejrzanie. Zwłaszcza że Bartek zachowuje się jakoś tak niefrasobliwie, jakoby już zupełnie mu przeszło po incydencie na balu.
Ale i tak najciekawsze jest zakończenie. Więc to tak? L. wydaje się, że jest już taka dzielna i samodzielna, iż nie potrzeba jej męża? A co z dziećmi? Oczywiście matka jest dla potomstwa zawsze ważniejsza, ale no przecież ojciec też ma jakąś rolę do odegrania. Z rozbitych rodzin dzieci wychodzą ponoć nieco skrzywione psychicznie, a z ojczymami to wiadomo, że relacje często się nie układają. Lepiej niech więc L. o tym pomyśli - bo jej może ta samodzielność wychodzi na dobre, ale czy młodszemu pokoleniu też? Oczywiście może oddać Tanię i Wiktora swojemu ojcu na wychowanie, a sama za wszelką cenę rozpocząć szeroko pojętą samorealizację, ale jak to będzie świadczyło o jej miłości do swoich dzieci? Może to jest "trędi", może to jest "nowoczesne", ale czy rzeczywiście na tym polega macierzyństwo?
A pomysł zdjęcia obrączki to już mi pachnie jakąś prowokacją - zwłaszcza po tej przygodzie z Bartkiem. Może i za dużo wymagam, może i za dużo obserwowałem psy, a za mało ludzi, i dlatego chciałbym, żeby L. okazała się marmurowym posągiem wierności, ale no jakoś... Możliwe, że to patetycznie zabrzmi, ale cenię osoby, które nawet w trudnych sytuacjach pozostają lojalne wobec prostych, może wręcz prymitywnych, ale zawsze jednak elementarnych wartości.
Wcale zresztą nie uważam, że cnota musi zostać nagrodzona, wręcz przeciwnie - świnie w życiu wiele zyskują, ale chyba mimo wszystko lepiej być w porządku - nie tyle wobec Boga (bo nie każdy w Niego wierzy, a poza tym Jego sprawiedliwość jest mocno... hmmm... specyficzna), ale choćby wobec samego siebie. Rachunek zysków i strat powinien pójść w odstawkę.

Reasumując - L. niech robi, co chce, ale dobrze byłoby, gdyby dochowała wierności mężowi.

Pozdrawiam.

Libby 11.08.2009 22:02

Odp: Szansa
 
Dobrze się domyślałam co do Bartka i niechęci Dustina co do niego :P.
Plan Szymona mnie wkurza. Niech nawet nie próbuje, bo będzie miał ze mną do czynienia :P!
Lily... No ta to mi zabiła ćwieka... Dustuś jest jej potrzebny i nie może być inaczej :D.
Przeraźliwie krótki odcinek, więc czekam na dłuższy kolejny :P.

Titellè 11.08.2009 22:38

Odp: Szansa
 
Buu tylko jedna fotka i to jeszcze tak krótko ?
Nie ,nie , nie !
Więcej fot i więcej tekstu :)
Proszę :*

Volturia 13.08.2009 15:39

Odp: Szansa
 
... Wow. Nie spodziewałam się takiego obrotu spraw :) Chciałabym aby plan Szymona doszedł do skutku ( jakaś chyba Zua jestem ;) ) Dla mnie Bartek jest zbyt obłędny, by Dustin nie był o niego specjalnie zazdrosny. anyway - kurcze, zdechnę jak szybko czegoś nowego nie napiszesz :D

Słodka Ślicznotka 24.08.2009 11:05

Odp: Szansa
 
No kiedy będzie nasz Datuś?
no chyba że ci wena nie sprzyja to poczekamy ;P

Volturia 25.08.2009 23:01

Odp: Szansa
 
.. Ja się domagam już! ;p

Jula881 26.08.2009 10:40

Odp: Szansa
 
Ej! Liv!
To ja zaśpiewam wojskową piosekę:
My Dustusia chcemy teraz!(My Dustusia chcemy teraz!)
Tak jak chcemy hamburgera*!(Tak jak chcemy hamburgera!)
Więc śpiewamy dziś do Liv!(Więc śpiewamy dziś do Liv!)
Po jej komciu będziesz żyw!(Po jej komciu bedziesz żyw!)
Nasza Livciu pisz już teraz!(Nasza Livciu pisz już teraz!)
Bo ci nie dam hamburgera!(Bo ci nie da hamburgera!)
__________________________________________

Tłumaczenia:
*Jestem głodna:)

Liv 28.08.2009 15:29

Odp: Szansa
 
Dobra, już się tłumaczę.
Ostatnimi czasy mam głowę zajętą bardziej chodzeniem i zabijaniem (domyślcie się o co chodzi) aniżeli FS i Simsami :| Nie wiem jak stoi z weną bo jeszcze nie próbowałam nic napisać.
Julciu, dziękuję za śliczną (;)) piosenkę i wszystkim wgl za pamięć. I znowu muszę Was prosić o cierpliwość :( Moje widzimisię są straszne, ale kiedyś w końcu napiszę ten odcinek! (tak naprawdę to jest to na razie jedno z moich większych zmartwień bo zdaję sobie sprawę, że już minął spory kawał czasu od wstawienia pt. 22 :|)

Volturia 28.08.2009 22:56

Odp: Szansa
 
Tak naprawdę, nie istnieje coś takiego jak wena, według starej mądrości - tak wtrącę.
No ale nic, poczekamy. Kiedy to wreszcie znowu poczytam monologi Bartka? :\ ;)
Pozdrawiam no i życzę... miłego pisania.

Jula881 28.08.2009 23:49

Odp: Szansa
 
Aj przestań, śliczna od razu, to jakiś joke? Gdzie tu jest ukryta kamera xD? Nie wiem, czy jest coś takiego jak wena, czy nie, ale tęsknię, remember Liv:*

Vicky 03.09.2009 16:43

Odp: Szansa
 
Dobra, po dłuuugim odkładaniu na później, czas w końcu coś napisać.
Kolejne intrygi?? Brzmi.. świetnie ;] Ja też mam nadzieję, że plan Szymona się powiedzie, ale liczę, że małżeństwu Dustina i Lily nic nie zagraża..? Chociaż, kolejny raz, jestem całkowicie zbita z tropu - Lily nie potrzebuje Dustina..? Robi się coraz ciekawiej.

Jak zawsze fajny odcinek. Nie poganiam, ale mam nadzieję, że wróci Ci ochota na granie w Simsy i pisanie fs ;) Pozdrawiam!

Ps. Jula, fajna ta piosenka :D

Volturia 03.09.2009 17:06

Odp: Szansa
 
Nie wiem, czy hamburger może mieć cokolwiek wspólnego z Liv, no ale pomijając.
Liczę powoli do trzech... i ma być odcinek :P pozdrawiam. i czekam na rozwinięcie intrygi.


PS Nie smuci mnie to, iż Lily nie potrzebuje Dustina, jeżeli to oznacza więcej Bartka :D

Liv 03.09.2009 19:50

Odp: Szansa
 
@up: wiesz, generalnie lubię hamburgery ;p
ha, teraz już jestem na 100% pewna że NIE lubisz Dastusia (i pewnie dlatego z trudem przyjdzie Ci napisanie 2 odc., ale nvm- to TWÓJ problem ;])

No dobra, wiadomości z frontu. Miałam krótki przypływ weny i chęci i szkrobnęłam co nieco :) Przemyślenia wstępne, powiedziałabym. Dzisiaj totalnie nic mi się nie chce, ale... jutro jest piątek :D Więcej czasu na takie pierdółki jak gry czy FS. Ale nie daję żadnej gwarancji, że coś z tego będzie.
Pewnie też już Was zamęczają z nauką (;p), dlatego z czasem zapomnicie o FS (na co ja niestety pozwolić sobie nie mogę). Jak już odcinek będzie, na pewno zauważycie.

Jula881 03.09.2009 20:36

Odp: Szansa
 
Vicky-Dziękuję:*
Volt-No niby nic, ale jednak ma...
Livcia-Widzisz, zgadłam:)

Volturia 03.09.2009 22:09

Odp: Szansa
 
Powiedziałam jedynie, że ewidentnie uwielbiam i wolę Bartka :P Nie przekręcaj moich słów. Nie chcę napisać. TYM.? Hm.. może zwyczajnie, NIE MAM TERAZ CZASU? ;] Ja tak samo jak ty również, mogę pozwolić sobie na naukę ( którą w tym roku ze względu na 3 gim. stawiam na 1 miejscu), prawda?

PS Pragnę dodać, że ostatnie odcinki są krótkie, więc dziwie się, iż tak trudno do krótkiej treści < bo na pewno nie kosmicznie długiej jak moja > jest trudno strzelić parę zdjęć. Z całym szacunkiem, to nie ja tutaj się nie wywiązuję w pisaniu :P pozdrawiam

Słodka Ślicznotka 16.09.2009 12:15

Odp: Szansa
 
no Liv kiedy ten ocinek?
bo czekamy i czekamy :?

Liv 30.09.2009 21:28

Odp: Szansa
 
XXIII
Prawda, która boli


17 II



On to jest szczęściarzem- niemalże co chwilę ma widzenia ze swoją żoną. Współwięźniowie mu tego zazdroszczą, uważając za niesprawiedliwe to, że jest takim sam jak oni, a jednak ktoś widzi w nim kogoś więcej aniżeli kryminalistę. A może po prostu zazdrościli mu tego, że ma osobę, która go tak mocno kocha? W nosie miał jednak ich kpiny, przepełniony radością z każdej informacji typu „Wing, masz gościa”. Tak- Lily bardzo dodawała mu tym otuchy. Cieszył go każdy jej uśmiech, każde słowo, w którym zamknięte było jej szczęście. Niezmiernie cieszyły go dobre nowiny, a najbardziej wniosek z nich wypływający- radzi sobie, jest szczęśliwa, chociaż to nie jest pełnia szczęścia. I jej czułe słowa, które mają właściwości leczące urazy duszy… Śmiech, kiedy opowiadała anegdoty z życia swoich, a właściwie ich, maleństw. Na te pół godziny zawsze z utęsknieniem czekał, bo wtedy czuł się człowiekiem. Znowu zamieniał się w męża, chociaż jego rola była mocno ograniczona. To było jak zapas pożywienia, który zwierzęta gromadzą zapadając w zimowy sen- wystarczy, przy przetrwać do wiosny. I tak co roku…
„Drzwi” z kraty się zatrzasnęły. Prowadzą go na stołówkę.

***

Wzrok kieruje na stolik w rogu i nie doznaje zawodu. Jego gość niecierpliwie wpatruje się w wejście ale… Wygląda inaczej niż zwykle, jest taka… zamyślona, poważna. Ma blady wyraz twarzy, nie uśmiecha się.
Coś jest nie tak.
To było pierwsze wrażenie. Gdy dostrzegła go kroczącego w stronę jej stolika, uśmiechnęła się promiennie, co całkiem zbiło go z tropu. Postanowił obserwować ją uważnie- jego pierwsze spostrzeżenie nie dawało mu spokoju. Tylko patrząc teraz na nią nie mógł dostrzec ani cienia tego co zobaczył chwilę temu. I tak, z „bałaganem” myśli w głowie stanął przy stoliku czekając na dalsze wydarzenia. Nie stało się jednak nic, co mogłoby potwierdzić jego założenie. Ona po prostu, tak jak zawsze, przywitała się z nim, mocno go ściskając.
Nie, to musiał być błędny sygnał, pomyślał. Zachowywała się tak, jakby od początku do końca czasu spędzonego tutaj cieszyło ją to spotkanie. Nie zarzucał sobie błędnego rozumowania- Lily to jego żona, zna ją dobrze i nic się przed nim nie ukryje. A może martwiło ją wtedy to, ze się spóźnił te parę minut? (co nie było w jego zwyczaju) Tak, na pewno to. I właśnie wtedy zostawił tę sprawę w świętym spokoju. Zaniechał swoich obserwacji i postanowił się całkowicie skupić na tym, co chciała mu przekazać.

***

Rozmowa była bardzo luźna, pełna radości i śmiechu. Blondynka opowiedziała niemal o wszystkim co jej się przydarzyło od czasu ostatniej wizyty. Skarżyła się na podwyżki w swoich ulubionych sklepach, przyniosła nawet ze sobą najnowsze zdjęcia z małymi dastusiątkami, co strasznie ucieszyło ich tatę. On dla odmiany opowiedział jej co nieco ze swojego więziennego życiorysu.
Wydawałoby się, że rozmowa dobiega końca, ale najwyraźniej Lily coś się przypomniało, bo na jej twarzy pojawił się zgoła inny wyraz. Tak znajomy…
Więc jednak się nie mylił.

***

- Dostałam ciekawą propozycję- zaczęła- Na przetłumaczenie czeka duży plan biznesowy, za którego mogę dostać sporo kasy.
- To świetnie!- uradował się bardzo tą wiadomością
- Tak, ale… Współpracę zaproponował mi Bartek.
http://img5.imageshack.us/img5/1568/232kc.jpg
„Znowu on?!”- teraz rozumiał niepokój żony- bała się jego reakcji.
- Czy ten gość nie może się od ciebie odczepić?- zapytał ze złością
- Dustin, naprawdę nie widzisz, ile dobrego on dla mnie zrobił?- jak widać, Lily była nieugięta- Ile jeszcze razy mam ci powtórzyć, że się mylisz?!
- W dalszym ciągu twierdzisz, że Bartek jest w porządku?- z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem ich kłótnia przybierała na sile. Byli ze sobą sam na sam, toteż żadne z nich nie wzbraniało się od podwyższania tonu głosu.
- No bo jest!- przekonywała go dalej- On naprawdę chce mi pomóc! Nawet jeśli chciałby mnie skrzywdzić, już dawno by to zrobił!
- On właśnie czeka na ten moment, żeby tylko pobyć z tobą sam na sam, bo wie, że nie dam rady mu w tym przeszkodzić. Mają jakiś plan, żeby cię tylko zwabić do pułapki- jego głos złagodniał; wiedział, że nie przekona jej krzykiem.
- Bartek nie jest taki. Jest zbyt poczciwy, żeby posunąć się do takiego świństwa!
- Szymon na pewno go przeciągnął na swoją stronę i teraz Bartek tylko udaje „wspaniałomyślnego kolegę”. Lily, proszę cię- jeśli możesz zerwać tą umowę, zrób to.
- Miałabym zmarnować taką szansę tylko dlatego, że ty masz takie widzimisię, w dodatku niczym nieuzasadnione?
- Ja się po prostu boję o ciebie! Skoro Szymon odważył się zrobić krzywdę naszej córeczce nic go nie pohamuje przez zrobieniem tego samego z tobą!
- Bartek nie pozwoli mu na to!
- Myślisz, że posłucha ciebie zamiast brata?
- To mój przyjaciel, nie pozwoli mu na to!
Nagle zdał sobie sprawę, że w ten sposób do niej nie przemówi. Jest zbyt zaślepiona wizją uczciwego Bartka, ba, nawet nazwała go PRZYJACIELEM! Jeśli jednak męża stawia ponad wszystkie inne osoby, tym bardziej ponad przyjaciół, jej odpowiedź będzie oczywista. Szantaż typu „albo zerwiesz umowę, albo koniec z nami” wydawał mu się jedynym rozwiązaniem, skoro „po dobroci” nie wyszło.
- Więc bardziej ufasz jemu aniżeli mnie?
Iskierki złości pojawiły się w jej oczach. Patrzyła na niego ze zdziwieniem pomieszanym ze złością.
http://img4.imageshack.us/img4/8345/233lj.jpg
Na pewno nie spodziewała się czegoś takiego po nim, ale dlaczego, do cholery, nic nie odpowiedziała?
On postanowił ją jeszcze bardziej przycisnąć:
- Mąż jest ponad przyjacielem, prawda? Myślałem więc, że twoja odpowiedź będzie oczywista.
Denerwowało go to jej zaklęte milczenie. Nagle zaczęło do niego dochodzić, że ona…
- Kochasz go, prawda?- złość się wręcz w nim gotowała. A właściwie to złość pomieszana z bezradnością. Czy ich znajomość doszła aż tak daleko? I dlaczego ON jej nie zapobiegł?
- Dustin, ty draniu, jak możesz?!- krzyknęła z goryczą, po czym ze łzami w oczach szybko opuściła salę widzeń.

***

Jemu też chciało się płakać.
http://img19.imageshack.us/img19/1566/234qi.jpg
Czuł, że stracił ją. Stracił tak naprawdę przez własną głupotę. Ciągle w jego głowie brzmiały jak straszna klątwa jej ostatnie słowa.
Drań.

Wróciły straszne obrazy z przeszłości. Czy wizja jego żony biednej, płaczącej w kącie miałaby się teraz spełnić? Płaczącej przez NIEGO. Obietnica, którą jej wtedy złożył na lotnisku została złamana. A to ona miała być warunkiem ich związku.
Czy to był już koniec ich i tak krótkiego małżeństwa? Zawartego z wielkiej miłości, które przeszło tyle prób? A może ono tak naprawdę w ogóle nie miało szans i prędzej czy później i tak rozpadłoby się?
Zasługiwała na kogoś lepszego, to było od razu widać. Jednak oboje przeciwstawili się temu i podważyli stereotyp. To był błąd.
Nie potrafił sobie wyobrazić tego, co będzie dalej. Ten wilk w owczej skórze wykorzysta jej dobre serce i być może doprowadzi ją do kata, który ostatecznie zakończy sprawę… Być może już nigdy jej nie zobaczy.
A on…? Czy miał go spotkać podobny los jak jego teścia? A za parę lat, gdy opuści więzienie- jak poradzi sobie jako samotny ojciec? I co ze studiami, pracą w Stanach?
Przerażony wizją przyszłości zaczął zastanawiać się, czy da się to jeszcze jakoś odkręcić. Tak naprawdę był bezsilny wobec losu, uwięziony w murach więziennych. Wszystko było w rękach Lily…
„Boże, proszę Cię, nie pozwól jej na to…”- wyszeptał błagalnie. I nagle maleńka łezka kapnęła na szarą podłogę więziennej celi.

Volturia 30.09.2009 21:57

Odp: Szansa
 
First ^^
Livka mówiłam ci już ( na gadulcu ), że podbiłaś moje serce tym 'kochasz go, prawa?' :D
Tak ładnie to wyszło, nie wiedzieć czemu. Odcinek wg mnie świetny, szkoda, że krótki, ale mam nadzieję, że dzięki temu szybko będzie następny. Dawno tak nie czekałam na kolejną porcję 'Szansy' :) Ciekawie sie zapowiada, czy zbliża się punkt kulminacyjny? ;D Wydaje mi się, że nieuchronnie, powoli tak . pozdrawiam i czekam z niecierpliwością na next.

Libby 01.10.2009 11:49

Odp: Szansa
 
No, nareszcie się doczekałam :D!
Szkoda, że tak krótko, ale odcinek ciekawy ;).
Dustin ostro pojechał("Kochasz go, prawda?"), ale Lily powinna w końcu go zrozumieć. W końcu chyba sama miała wątpliwości co do Bartka. Szkoda mi Dustina...
Tzn. Lily miała rację, że się uniosła.
Mam nadzieję, że na kolejny odcinek nie będę musiała tak długo czekać :P.

Hnat 01.10.2009 11:51

Odp: Szansa
 
"Raduje się serce, raduje się dusza", gdy widzę kolejny odcinek mojego ulubionego FS - i to po tak długiej przerwie. Właściwie to już wczoraj go zauważyłem, ale postanowiłem odłożyć komentarz do dzisiaj.

Pierwszą rzeczą, która mi się rzuciła w oczy, były wielkie zdjęcia. Istne molochy! Dlaczego zrobiłaś aż tak duże?
Większych błędów nie znalazłem - no, może poza "Na przetłumaczenie czeka duży plan biznesowy, za którego mogę dostać sporo kasy" - powinno być "za który".

A przechodząc do grzebania w fabule - żałuję, że nie ma opisów odczuć L. Wszak o ile dobrze pamiętam, ona już poprzednio myślała nawet o (prowokacyjnym?) zdjęciu obrączki. Ciekawe, czy wróciłaby do tej myśli po ostrych słowach Dustina. Interesujące jest także, czy wspomniałaby ten feralny bal. Wówczas nie wiem, czy słowa "[Bartek] Jest zbyt poczciwy, żeby posunąć się do takiego świństwa!" byłyby do końca szczere.
Zazdrość Dustina ociera się wręcz o paranoję. W sumie trudno się dziwić - tak naprawdę niewiele dowiaduje się o poczynaniach żony. L. może przecież wybiórczo przekazywać informacje (i to zresztą robi), a innych źródeł pan Wing nie ma. Ale jest też druga strona medalu - chorobliwy brak zaufania (przynajmniej w kwestii relacji L.-Bartek) mocno rani małżonkę Dustina, a ostatecznie to nawet jemu samemu dostaje się rykoszetem.
Końcówka odcinka jest nacechowana jakimś fatalizmem - to twierdzenie, że błędem było podważenie stereotypu, porównanie losu męża L. do losu jej ojca... Czyżbyś wyznawała tezę G.G. Marqueza, że (cytat może być niedokładny) "historia to koło, które obracałoby się w nieskończoność, gdyby nie postępujące i nieodwracalne zniszczenie osi" - z tym jednak zastrzeżeniem, że ten kolisty bieg wydarzeń przyjmuje nieco inne formy? Wszak spójrzmy: i Wiktor, i jego zięć porzucili swoje dzieci (pierwszy z własnej woli, drugi mimowolnie), jeden i drugi siedzą za kratkami (stary za poważne przestępstwa, młody za wypadek po pijaku, w gruncie rzeczy nieistotny - nikt przecież nie zginął ani nie został okaleczony na resztę życia), obaj stracili żony (Tania zmarła, L. coraz bardziej oddala się od męża)... Miejmy nadzieję, że skoro już to wszystko jest tak zapętlone, to i ta historia skończy się happy endem, tak jak "AND" i "AND" 2. :-)
A, i L. może faktycznie jest "zaślepiona wizją uczciwego Bartka"? Wszak łatwe zarabianie wielkich pieniędzy zawsze wydaje się podejrzane - przynajmniej w Polsce.

Pozdrawiam i zachęcam do dalszego pisania.

Nyks 01.10.2009 15:32

Odp: Szansa
 
tak, tak, nadal czytam :D i muszę powiedzieć, że ogromnie mi szkoda Dustina :< i się wkurzyłam na Lily. Jak ona może robić coś takiego, skoro Dastuś ją tak kocha? Nie pojmuję ;/

no i ten Bartek... Niby taki uczciwy i poczciwy, ale jednak coś nie halo. Intryguje mnie jego postać, nie ma co, ale nie chciałabym, zeby zastąpił D.

czekam na nowe i od teraz postaram się komentować w miarę rugularnie :P

Liv 01.10.2009 15:36

Odp: Szansa
 
Zdjęcia są takie jakie są, gdyż mam nowy monitor, a w związku z tym musiałam zmienić rozdzielczość w grze. W standardowej wielkości nie wychodziły tak jak wyjść powinny, dlatego też wszystkie są "machnięte" print screen-em. W następnym odcinku postaram się je odpowiednio zmniejszyć ;) (zostawiłam je takie bo chciałam wiedzieć jaka będzie Wasza reakcja)

Dziękuję za wszystkie dotychczasowe komentarze :)
I słowa wyjaśnienia ( i nie tylko) dla czytelnika, którego komentarzy najbardziej się boję (naprawdę!)
Cytat:

Napisał Hnat
Raduje się serce, raduje się dusza", gdy widzę kolejny odcinek mojego ulubionego FS - i to po tak długiej przerwie.

ULUBIONEGO? :O
Cytat:

A przechodząc do grzebania w fabule - żałuję, że nie ma opisów odczuć L.
Przyznaję się, zrobiłam to specjalnie. Ciężko było mi zebrać w kupę myśli i uczucia, jakie miałyby droczyć Lily (pisząc ostatni odcinek naważyłam sobie niezłego bigosu z tymi przemyśleniami...).
Cytat:

Czyżbyś wyznawała tezę G.G. Marqueza, że (cytat może być niedokładny) "historia to koło, które obracałoby się w nieskończoność, gdyby nie postępujące i nieodwracalne zniszczenie osi"
Wiesz, nie mam wybranych takich jakiś "twierdzeń" o życiu wg których przeżywam swoje dni, aczkolwiek przy AND obrałam sobie za "patrona" znane powiedzenie, że "historia lubi się powtarzać" i tego trzymałam się konstruując fabułę wszystkich części AND.

Słodka Ślicznotka 01.10.2009 16:01

Odp: Szansa
 
muszę przyznac że tez jestem trochę wkurzona na Lily ;/
odcinek krótki i superoski:D
tylko ta Lilka mnie dręczy ,biedny Dastuś ;(

Mikolea 01.10.2009 16:59

Odp: Szansa
 
Cieszę się, że już jest odcinek.
Bardzo przyjemnie się go czytało.
Szkoda mi Dustina, jestem trochę wkurzona na Lily.
Czekam na nstępny odcinek.

Hnat 01.10.2009 19:28

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Liv
W standardowej wielkości nie wychodziły tak jak wyjść powinny, dlatego też wszystkie są "machnięte" print screen-em.

Zawsze można zmienić wielkość w "IrfanView".

Cytat:

Napisał Liv
ULUBIONEGO?

Tak, "Szansa" to moje ulubione FS. A dość emocjonalna reakcja wynikała przede wszystkim z faktu, że przez około półtora miesiąca zaglądałem tu i przez ten czas były tylko obietnice, aż w końcu temat został zamknięty. Wtedy to postanowiłem dać spokój "Szansie" i skupić się na komentowaniu "Niepokornych" i "Lerii" - no i pisaniu bzdur. A tu wczoraj proszę, jaka niespodzianka!
Cytat:

Napisał Liv
Ciężko było mi zebrać w kupę myśli i uczucia, jakie miałyby droczyć Lily (pisząc ostatni odcinek naważyłam sobie niezłego bigosu z tymi przemyśleniami...).

Hmmm... Boisz się, że zostaniesz zlinczowana na forum za "znęcanie się nad biednym Dastusiem"? :-D
Ale tak bardziej na serio: boisz się, że fabuła poszła w tym kierunku (wszak przemyślenia L. otwierają drogę do całej serii dziwnych zdarzeń), czy też frapujesz się tym, iż ujawniłaś ten swoisty zwrot akcji (?) - bo może pierwotnie te refleksje miały się pojawić później?
A, i tak przy okazji - waży się na wadze, piwo albo bigos się warzy. Ale to tak tylko gwoli formalności.
Cytat:

Napisał Liv
Wiesz, nie mam wybranych takich jakiś "twierdzeń" o życiu wg których przeżywam swoje dni, aczkolwiek przy AND obrałam sobie za "patrona" znane powiedzenie, że "historia lubi się powtarzać" i tego trzymałam się konstruując fabułę wszystkich części AND.

Właśnie o to mi chodziło - czy konstruujesz kolejne części na zasadzie koła. Bo widzisz, i popularne twierdzenie, i myśl Marqueza, mają w gruncie rzeczy ten sam sens. Nie wiem właściwie, po co tę ostatnią podawałem - może trochę na wyrost. Ale niektórzy ludzie traktują tego rodzaju cytaty jak zaklęcia: ktoś "wybitny" nawet najbardziej oklepaną prawdę powie - i już potomni zapiszą to jako aforyzm.
Wracając do głównej myśli - "historia lubi się powtarzać", ale często się mutuje przy każdym powtórzeniu. I to widać w kolejnych częściach "AND".

---> Volturia
Tak przemyślałem sobie Twoją wypowiedź i doszedłem do wniosku, że to trochę niewesołe, co piszesz. Bo skoro się zbliżamy nieuchronnie do punktu kulminacyjnego, to o ile nie zajdzie cud (cały czas wierzmy w "pozytywną beznadziejność" polskiego sądownictwa :-) ), to rysują się przed nami następujące warianty zakończenia:
1. L. i Dustin biorą rozwód - ona zabiera dzieciaki i wiąże się z Bartkiem albo innym fagasem.
2. L. zostaje porwana i zamordowana przez Bartka, Dustin siedzi w mamrze, dzieci trafiają pod opiekę Wiktora M. lub do rodziny zastępczej.
3. Dustin dostaje zdjęcia obciążające żonę i:
a) sfrustrowany wiesza się w celi;
b) ucieka z więzienia i dokonuje zemsty.
4. L. dowiaduje się o kompromitujących fotografiach i ulega szantażowi; Dustin wówczas realizuje jedną z opcji w punkcie 3, choć z innych powodów.

Takiego zakończenia byśmy sobie chyba nie życzyli? :-)

Liv 01.10.2009 20:16

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Hnat
Zawsze można zmienić wielkość w "IrfanView".

I w innych programach ;] Ja obrabiam zdjęcia w PhotoFiltre, a przeglądam w IrfanView.
Cytat:

Hmmm... Boisz się, że zostaniesz zlinczowana na forum za "znęcanie się nad biednym Dastusiem"? :-D
Ofc, że nie :P
Cytat:

Ale tak bardziej na serio: boisz się, że fabuła poszła w tym kierunku (wszak przemyślenia L. otwierają drogę do całej serii dziwnych zdarzeń), czy też frapujesz się tym, iż ujawniłaś ten swoisty zwrot akcji (?) - bo może pierwotnie te refleksje miały się pojawić później?
Fakt, musiałam zmieniać fabułę i przez co FS się skróci o co najmniej 3 odcinki, nie licząc epilogu (w pewnym sensie ułatwi mi to robotę przy dalszych odcinkach- tak, znowu poszłam na łatwiznę, ale to tylko dlatego, że tak będzie mi łatwiej i nie wpadnę w kolejne kłopoty. Poza tym- nie ukrywajmy- FS ciągnie się i ciągnie, ja już mam dość pisania, a mimo to staram się, żeby odcinki wychodziły jak najlepiej. Takie resztki zapału, powiedzmy.)
Tych przemyśleń Lily w ogóle nie było w planie i stąd ten cyrk.

Zakończenia... Powiem tyle, że szykuje się mieszanka- z pewnych propozycji po trochu+modyfikacje. I jeszcze będę musiała się nad czymś zastanowić, o czym mi przypomniałeś (za co bardzo dziękuję ;))

Wszyscy wściekli na Lily- aż boję się pomyśleć co powiecie przy następnym odcinku :|
I jestem naprawdę mile zaskoczona taką ilością komentarzy! :) A jeszcze parę miesięcy temu tak narzekałam na ich brak...

Pepsiik 01.10.2009 20:19

Odp: Szansa
 
Witam sąsiadkę!
Też mieszkam na Śląsku:)
Opowiadanie super;)
Do tej pory byłam cichym wielbicielem:)
Pora się ujawnić!

Charionette 02.10.2009 20:17

Odp: Szansa
 
Hm... No po prostu nie wiem co powiedzieć. Odcinek tak cudny, że aż brak mi słów. no może powiem tylko jedno:
Cytat:

Napisał Hnat
"Raduje się serce, raduje się dusza", gdy widzę kolejny odcinek mojego ulubionego FS - i to po tak długiej przerwie.

:D
Tylko zdjęcia takie wielkie. Takie nie Livowskie :D
Ale jest pięknie.
10/10

Jula881 04.10.2009 10:49

Odp: Szansa
 
Liv, ale pojechałaś z tym"kochasz go, prawda?" ale czemu taki króciutki odcinek? Dobra sorka, ale ja muszę pomykać do kościoła, z Bogiem...

Bubu 04.10.2009 23:38

Odp: Szansa
 
Krótko, ale ciekawie :) Co tu dużo mówić .. naczekałam się, ale się opłacało. Pozdrawiam autorkę i zyczę weny :)

A .. i koleżankę ze Śląska też pozdrawiam :p Przez najbliższe dwa tygodnie jeszcze też mieszkam na Śląsku :D

Sandy 10.10.2009 20:17

Odp: Szansa
 
No i wreszcie po dniach czytania szansy po kilka odcinków doszłam do końca ;D W sumie nie wiem, czy powinnam zacząć komentarz od początku FS, czy od końca. No cóż, jakby na to nie patrzeć były fazy ciekawsze i mniej interesujące. Jeśli jednak czyta się w dość szybkim tempie od początku do końca dostrzega się ten brak Dustina. Jakby został wymazany, zarówno z tekstu jak i z życia Lily. Szczerze mówiąc inaczej wyobrażałam sobie rozwój wypadków z Bartkiem - myślałam, że będzie jakaś większa akcja z Rudkiem, a tu niespodzianka! ^^
Wiem, że może bez sensu jest zaczynać FS, kiedy zbliża się ono ku końcowi, ale oj tam :) Masz nową czytelniczkę :)

Volturia 10.10.2009 22:38

Odp: Szansa
 
Szansyyyyy! ; <

Liv 10.10.2009 23:34

Odp: Szansa
 
A wiecie, ile ja rzeczy chcę?! ;]

Dzięki za kolejną porcję Waszych opinii :) (ha, cisi wielbiciele wychodzą w końcu z ukrycia! :))
Sandro, pozwolisz, że skomentuję Twój komentarz (masło maślane...).
Fakt, nie ukrywam, że potraktowałam Dustina tak "po macoszemu". Jak zasłynął w AND2, tak w AND3 jest tylko "dodatkiem" do życia Lily. Niestety tak to wygląda :( (wg mnie samej "Szansa" jest FS bardzo niedopracowanym i ta sprawa z Dustinem także sprawia, że ono takie jest)
Rudek... Jeszcze się pojawi- Lily zwróci się do niego o pomoc. Jeszcze prócz tego miałabym pomysł na taki jeden wątek, ale nie wiem czy to wypali... Heh, już wiem nad czym będę dzisiaj dumała przed zaśnięciem (za około pół godziny!)
Obecnie mam 2/3 wszystkich odcinków. Nie musiałaś się nawet spieszyć z tym czytaniem, bo kolejne pojawiają się rzadko :(
Szkoła daje popalić, dlatego w tygodniu za bardzo nie mam kiedy siąść do pisania (tym bardziej, że nierzadko mam zwał pisania, ale z polskiego...)
Ten tydzień zapowiada się na luźniejszy, bo część nauczycieli wyjeżdża do Niemiec i lekcje nam się skrócą. Miejmy nadzieję, że przy większej ilość czasu znajdzie się kilka godzin na tekst (2 co najmniej)+1 godzina na zdjęcia, no i co najmniej 15 min na wystawienie na widok publiczny. Bądźcie dobrej myśli i czekajcie cierpliwie ;) Myślę, że się Wam to opłaci ;)


EDIT: I napisałam troszkę :) Tą mniej ważną część odcinka, ale na tą ważniejszą nie mam na razie weny.

Liv 18.10.2009 21:09

Odp: Szansa
 
XXIV
Komu wierzyć?



W krótkim czasie wydostała się na zewnątrz, potem wartkim krokiem udała się w stronę parkingu, gdzie stał jej Renault. Szybko zamknęła drzwiczki, opadła ciężko na siedzenie i zamykając oczy, głęboko westchnęła.
Po co mu mówiła? Przecież to było do przewidzenia, że tak zareaguje! Jest na niego uczulony, zazdrośnik i drań jeden.
W końcu, czy nie tak go nazwała?
Poza tym- co go ugryzło? Czyżby nie miał już do niej za grosz zaufania, skoro od razu posądza ją o zdradę? Co z niego za mąż?! Mógłby ją pochwalić, wesprzeć zamiast wydzierać się na pół więzienia, że czarne jest białe!
Egoista, który chce, żeby robiła wszystko co mu każe.
Ale ona nie jest taka głupia. W końcu- co on sobie nie myśli? Że tylko wokół niego obraca się całe jej życie?
„Jeszcze mnie będziesz za to przepraszać!”- pomyślała mściwie, po czym przekręciła kluczyk w stacyjce.

***

Podczas postoju na stacji benzynowej jej komórka znienacka zaczęła dawać o sobie znać. Właściwie może nie tyle ona co ten, który gdzieśtam czeka aż jej właścicielka wyjmie ją z torebki i wysłucha, co dzwoniący ma do powiedzenia.
Uczyniła tak i nasza Lily, a w efekcie usłyszała tego, przez którego odbyła się dzisiejsza kłótnia.
Zapytał on grzecznie, czy jest w okolicy jego mieszkania, a jeśli tak, czy nie mogłaby wpaść po „papiery”. Ona grzecznie odparła, że będzie za parę minut, po czym telefon wylądował z powrotem w otchłaniach torebki.
Po pozbyciu się kilku banknotów z portfela zasiadła za kierownicą i ustawiła w głowie kurs na bartkowy blok.

***

Wspięła się po schodach na pierwsze piętro i podążając wzdłuż korytarza szukała wzrokiem drzwi z numerem 17.
http://img29.imageshack.us/img29/8598/241mz.jpg
Gdy je już znalazła, ściśniętą dłonią odzianą w rękawiczki stuknęła trzy razy w drewniane drzwi koloru czarnego, po czym odsunęła się krok do tyłu.
Po chwili te otworzyły się a w progu pojawił się znajomy profil przyjaciela. Na powitanie cmoknął ją w policzek, po czym gestem ręki zaprosił do środka.

***

Nigdy wcześniej tu nie była i dlatego mieszkanie kolegi wywarło na niej ogromne wrażenie. Było urządzone z głową i bardzo gustownie.
http://img32.imageshack.us/img32/3744/242iy.jpg
Kanapy w salonie połyskiwały czernią, a drewniane meble bez grama kurzu na sobie, ale za to z dużą ilością różnych dekoracji czy zdjęć oprawionych w kunsztowne ramki sprawiały wrażenie przytulności i ciepła. Ściany poryte były słonecznie żółtą farbą oraz sporych rozmiarów obrazem, natomiast podłogę stanowiły panele w odcieniu miodu. Z salonu odchodziło kilka różnych drzwi oraz sama framuga łącząca ten pokój z niewielką kuchnią, także oświetloną.
Szybko zdjęła płaszczyk i buty, gdyż było tu przyjemnie ciepło. Nawet w swoim sweterku zaczynało jej być troszkę za ciepło…
- Może herbaty?- zapytał gościnnie- Pewnie zmarzłaś, rozgrzejesz się troszeczkę.
- Dzięki, ale ja tylko na chwilę…
- Chce ci się w tym deszczu wracać do domu?
Podeszła do okna. Ulica oświetlona światłem słupów latarnianych wręcz tonęła w morzu miliarda kropel, które w bardzo szybkim tempie zamieniały się kałuże, te zaś pod naporem kolejnych płynęły jak rzeka po asfaltowym dnie. Wiatr hulał między gałązkami drzew, które nie potrafiły się oprzeć jego sile. Było tylko słychać ciche świsty i uderzenia malutkich kawałków wody o szyby*.
Dużo bardziej atrakcyjna wydała jej się propozycja zostania w tym miłym, przyjemnym mieszkanku aniżeli okrążanie miasta z włączonymi wycieraczkami w dodatku w bardzo powolnym tempie. Postanowiła, że gdy tylko sytuacja się uspokoi wsiądzie w samochód i pojedzie do siebie. Pewnie Bartek ma inne rzeczy do roboty- nie będzie mu zawracać głowy.
- OK, zostanę, tylko zadzwonię do taty, żeby powiedzieć mu co i jak.
- To ja za ten czas zaparzę ta herbatę.


***

http://img5.imageshack.us/img5/8383/244jpg.jpg
- Lily, gdzie jesteś?- zapytał z przejęciem Wiktor Muchomorek usłyszawszy głos swojego dziecka.
- Jestem u Bartka. Zostanę tu jeszcze trochę. Nie chcę wracać w taką pogodę.
- To zrozumiałe… Będę przy dzieciakach tak długo, jak będzie potrzeba.
- Wielkie dzięki- odparła z wdzięcznością mama „dzieciaków”
- A, i jeszcze jedno…
- Tak?
- Co u Dustina?
Że też właśnie w tym momencie musiał o niego zapytać!
- W porządku- ucięła- muszę już kończyć. Pa!
- Pa!- zakończył trochę zdezorientowany, spodziewał się bowiem jeszcze jakiś wiadomości odnośnie zięcia.

W tym samym momencie spostrzega, że przed nią na stoliku stoi filiżanka z przyjemnie parującym napojem. Na środku natomiast postawiono cukier i talerzyk z kawałkami ciasta z galaretką.
- W bloku naprzeciw otworzono niedawno cukiernię. Robią pyszne ciasto- powiedział z uśmiechem- Ja sam nigdy nie miałem okazji piec.
Uśmiechnęła się również w lekkim rozbawieniu. Wieczór u niego zapowiadał się zgoła inaczej aniżeli feralne spotkanie w więzieniu…

***

Wyjaśnił jej wszystko odnośnie planu biznesowego, przedyskutowali też cenę. 2000 złotych dla każdego wydała im się odpowiednią kwotą. Gdy już wszystkie sprawy zawodowe zostały załatwione, Lily spakowała kartki do torebki, po czym wróciła na miejsce gotowa na przyjemniejszą część spotkania.


Ciasto, tak jak powiedział Bartek, było rzeczywiście wyborne. Smakowało tak… swojsko. Pamiętała, że uwielbiała swojskie ciasta swojej babci. Te niedziele, kiedy to zawsze wpadali z tatą do Andrzejowic, by w jadalni pani Teresy Muchomorek zjeść obiad, a parę godzin później babciny wypiek. Zawsze przygotowali obiad wszyscy razem- babcia, Ania, tato i ona. I też na stole pojawiało się nierzadko ciasto z galaretką…
- Nad czym tak myślisz?- ze wspomnień wyrwał ją siedzący obok mężczyzna
- Wspominam, jak to kiedyś wyglądały niedziele- wyjazdy z tatą na wieś do babci, babciny obiad i ciasto domowej roboty…
- Moja babcia też piekła pyszne ciasta. Pracowała kiedyś nawet w znanej cukierni, obecnie już nieistniejącej. Z tego co słyszałem mieli najlepsze ciasta w mieście. Mama często mnie wysyłała, żebym coś przywiózł od babci. Jechało się tam pół godziny pociągiem. Zawsze mi się dostało najwięcej- u babci zjadłem, a potem w domu.
- Fajnie- ta rozmowa coraz bardziej poprawiała jej humor
- Przypadkowo posłyszałem, że strasznie szybko skończyłaś rozmowę, jakby twój ojciec wspomniał o czymś o czym nie miałaś ochoty…
- Owszem- przerwała- W końcu kłótnia z mężem nie należy do rzeczy najprzyjemniejszych...
- Pokłóciłaś się z Dustinem?!- nie mógł uwierzyć własnym uszom.
Czy jej się wydawało, że się uśmiechnął na tą wieść…?
- Niestety tak… Nie podoba mu się nasza znajomość…
Miał szczęście, że nie widziała wyrazu jego twarzy...

***

http://img5.imageshack.us/img5/8893/243dr.jpg
- Powiedział, dlaczego mu się nie podoba?- usiłował wyciągnąć z niej więcej, można powiedzieć, że zachęcić (zmusić?) do zwierzeń.
- Jest po prostu o mnie zazdrosny- odparła ze złością- I w dodatku cały czas próbuje mi wmówić, że ty chcesz mi zrobić krzywdę…
- Twój mąż ma jakieś dziwne urojenia. Od zawsze uważałem, że nie należy do najmądrzejszych, a teraz mogę powiedzieć jedno- w niczym tobie nie dorównuje.
- Być może, ale jednak mimo wszystko to mój mąż…
- … i go kochasz go takim jaki jest- skończył
- Tak…- czy w jej głosie dało się słyszeć nutkę zawahania…?
- Chcesz dla was obojga dobrze, jednak on najwyraźniej do tego nie dąży. W końcu każdy kochający mąż, który ufa swojej żonie, nie zabrania jej spotkań z innymi mężczyznami, bo wie, że nikt inny nie ma przy nim szans. Z Dustinem jest inaczej- znaczy…
- Chcesz powiedzieć, że on mnie nie kocha?
- Popatrz- wszystko na to wskazuje. Według mnie on cię zwyczajnie wykorzystuje.
Próbowała powstrzymać łzy. Ale skąd ten płacz? Czy bolało ją to, że Bartek miał rację i że nie potrafiła mu zaprzeczyć? A może była zbytnio zaślepioną wizją dobrego, kochającego Dustina, który dla niej stał się innym człowiekiem?
Przecież go kocha, nie może pozwolić na to, żeby ktoś o nim źle mówił! W końcu cały czas twierdzi, że to dobry człowiek.
Twierdziła…?
W jej sercu pojawiło się naraz tyle wątpliwości, tyle pytań. I to najważniejsze- kto ma rację? Bartek mówiąc o Dustinie stwierdzał fakty, Dustin mówiąc o Bartku wymyślał bajki.
Więc to niby przyjaciel chce dla niej dobrze, a osoba, którą rzeczywiście kocha ma ją gdzieś?
Próbowała się jakoś wykręcić tej niezręcznej sytuacji. Najlepszym rozwiązaniem wydało jej się opuścić to mieszkanie. Uciec przed prawdą?
- Lily, przepraszam, że cię uraziłem- on jednak zorientował się co się z nią dzieje- Ale ja tylko stwierdziłem fakty, bo nie chcę, żebyś cierpiała z powodu tej nieświadomości.
A czego niby ona miała być nieświadoma? Tego, że jej ukochany jest zwyczajnym idiotą? Poza tym, niby co ona o nim dzisiaj powiedziała?
Jeszcze niedawno była na niego tak bardzo wkurzona, wręcz zamieniła się w wulkan nerwów! A teraz broni go, jakby tej dzisiejszej kłótni nie było. Przecież powinna przyznać Bartkowi całkowitą rację, powiedzieć, że rzeczywiście jest głupkiem…
Ale nie mogła, bo pomimo wszystko nadal go kochała. Żal i emocje najwyraźniej już opadły. Poza tym- nie chciała być subiektywna i zmieniać zdania o nim po jednej sprzeczce. Opanowanie godne pozazdroszczenia!
Tylko nie potrafiła zaprzeczyć tym oskarżeniom i to ją tak bolało…
W tym momencie po jej policzkach spłynęły słone łzy bezradności, być może i przegranej.

***

Szybko podniosła się z siedziska i ustawiła się twarzą do ściany. Jej towarzysz również wstał i udał się w jej stronę.
- Lilka, proszę, tylko nie płacz!- mówił przejętym głosem- Gdybym wiedział…
http://img27.imageshack.us/img27/6964/245sv.jpg
- No właśnie, skąd mogłeś wiedzieć, że prawda może mnie aż tak zaboleć?- odwracając się w jego stronę, wybełkotała- Jestem ślepo zakochana, i ktoś mi to udowodnił!
- Nie mów tak… powiedział troskliwie, coraz bardziej przybliżając się do niej. Jej głowa była spuszczona, a cały świat widziała jak przez mgłę. Widziała, chociaż w tym momencie najmniej tego chciała. Chciała natomiast zniknąć i zapomnieć o wszystkim. Jej życie już od początku leżało w gruzach, więc po co ciągnąć dalej ten cyrk? Za dużo było tych upadków, nie chciała kolejnego…
I nagle zrobiło się jej jakoś przyjemnie, lekko, jakby się rozpłynęła. Czuła że nie była sama, że ktoś chce jej pomóc. Ktokolwiek by to nie był.
Nie chciała się oderwać od tej chwili. Gdy się skończy, znów będzie źle. Nie czuła tego strasznego upokorzenia, i chciała, by tak zostało.
Ale nie mogła przewidzieć tego, że po zakończeniu będzie jeszcze gorzej…




*Wzorowałam się na pogodzie, jaka była w dniu, w którym pisałam tą część odcinka.

Bubu 18.10.2009 23:04

Odp: Szansa
 
Fajny odcinek :D Nie lubię tego Bartkaaa :p
A Lilly by zrozumiała wszystko, jakby jej kochany mąż uraczył ją wyjaśnieniami co do Bartka.

10/10 :)

Pozdrawiam.

Libby 19.10.2009 09:02

Odp: Szansa
 
Fajny odcinek ;).
Lilka zawsze miała samochód? Często jeździła autobusami lub Bartek ją woził, więc zwątpiłam...:D
Bartek to gnida. Wykorzystuje sytuację, by przekonać Lilkę, że mąż jej nie kocha. Mam nadzieję, że Dustin rozsmaruje go na ścianie przy najbliższej okazji a właściwie jestem pewna, że tak będzie :P.
Dustin mógłby w końcu powiedzieć Lilce to, co oboje wiemy. Im dłużej zwleka, tym większe ryzyko, że może stracić kobietę, którą tak bardzo kocha a przez to i dzieci.
Mam nadzieję, że na kolejny odcinek nie będę musiała tyle czekać :P.
A i z Dustinem też była chyba taka deszczowa scena u niego w domu. Tak mi się jakoś skojarzyło ;).

Volturia 19.10.2009 12:33

Odp: Szansa
 
Hm.. No tak, tu mi się Bartek nie spodobał ( Nie, nie zmienie zdania co do niego :P )
Jednak gdzieś mam cichą nadzieję, że ma naprawdę racje, a pewna jestem, że okaże się draniem, chociaż... Waham się,bo może jednak wrażliwcem pod wpływem mściwego Szymona?
Dobra, nie wiem. W każdym razie nie mam nic przeciwko małemu romansowi Bartka i Lily, byłoby na pewno b. ciekawie :) pozdrawiam

Liv 19.10.2009 13:25

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Libby
Lilka zawsze miała samochód? Często jeździła autobusami lub Bartek ją woził, więc zwątpiłam...

Samochód Lily zrąbał Dustin podczas wypadku po pijaku, ale obecnie autko jest już naprawione :)
Cytat:

Napisał Libby
A i z Dustinem też była chyba taka deszczowa scena u niego w domu.

I wtedy to nastąpił przełom w ich znajomości, a właściwie zakochali się w sobie, choć jeszcze o tym nie wiedzieli ;)
Cytat:

Napisał Czarnulka
Jednak gdzieś mam cichą nadzieję, że ma naprawdę racje, a pewna jestem, że okaże się draniem, chociaż...

No wiesz Ty co...
Cytat:

Napisał Czarnulka
Dobra, nie wiem. W każdym razie nie mam nic przeciwko małemu romansowi Bartka i Lily, byłoby na pewno b. ciekawie

Gdybym napisała IV część AND skakałabyś z radości, bo Dustin "schodzi" z planu (chociaż potem jeszcze nie raz jego osoba miałaby wpływ na decyzje Lily)
Do zakończenia FS jeszcze zostało parę odcinków, które być może Was całkowicie zaskoczą...

Dziękuję za pierwsze komentarze i oczekuję kolejnych :)

@down: specjalnie końcówka taka dziwna. Co się stało, dowiecie się w następnym odcinku :D

Słodka Ślicznotka 19.10.2009 14:05

Odp: Szansa
 
czy Lily i Bartek sie na koniec cmokali? sory że pytam ale to tak dla upewnienia xD
oj Bartek nagrabiłeś sobie u mnie ,jak mozesz uwodzić Lily jeśli ona ma męża!
Bartek mi się nie spodobał ale już dobra ;)
a kiedy Dustin wyłazi z tego więzienia? bo tęskie za nim :D
odcinek tajemniczy i fajny ;)

kacia46 19.10.2009 14:17

Odp: Szansa
 
Treść odcinka z lekka pogmatwana w NIEKTÓRYCH fragmentach.
Robi się bardzo tajemniczo.A co do facetów - oba są głupie i beznadziejne.
Mi to lata jak potoczy się akcja Dustina i Bartka , gdyż ,iż ,aż obóch nie lubie.
Nie oceniam zasad pisowni więc : 8,9/10:D

Pozdrawiam :*

A może jakieś uzasadnienie, skoro AŻ TAK Ci się nie podoba? (chodzi mi konkretnie o ocenę Dustina i Bartka, których oceniłaś jako " głupich i beznadziejnych")
I zanim coś napiszesz, weź do ręki słownik.
Od dawna nie zdarzało się, żeby ktoś mnie zjechał w komentarzu :| I jeszcze w dodatku taka osoba, która nie ma wprawy w komentowaniu i wgl pisaniu własnego FS.
No ale niech Ci będzie.

Sandy 19.10.2009 14:22

Odp: Szansa
 
No nie... czemu wszyscy są wtajemniczeniu w szczegóły FS, a ja nie? Żądam wyjaśnień! ; (uważaj Sandro, bo jeszcze ktoś cię posłucha)
Odcinek średnio mi się podoba. Dużo opisów - mało akcji. Za to nie wyłapałam, żadnych błędów oprócz jednej literówki, a mianowicie:
Cytat:

batrkowy blok
Hm.... to jest dziwne. Mam zamiłowanie do zimnych drani, a Bartka nie lubię. Może to ciepły drań? ;) W każdym razie tak jak Libby mam nadzieję, że Dustin go zmiażdży, poćwiartuje i wrzuci do rzeki. No dobra, może trochę przesadzam, ale mam nadzieję, że jakaś prawda broniąca dobrego imienia Dustin'a wreszcie wyjdzie na jaw. Pozdrawiam,
Sandra
C

Charionette 19.10.2009 15:00

Odp: Szansa
 
no normalnie nie wiem co mam powiedzieć... Tak jak już mówiłam! Odcinek cudny.
No a zdjęcia powalają. Są perfekcyjne :)
10/10
Pozdrawiam

Volturia 19.10.2009 19:21

Odp: Szansa
 
I gdzie tu są wielbiciele drani się pytam? ;D eh, taka Mizia by się przydała. :)
IV cz? czemu nie ;] Lubie Dustina ( inaczej nie chciałabym naszej 'koalicji' xd ) Ale sama rozumiesz, że moja natura nakazuje mi bronić wrażliwych drani ;p

PS A więc faceci - 'oba są głupie i beznadziejne' :P

Jula881 20.10.2009 16:44

Odp: Szansa
 
Nio, super [O]Livciu. Dzięki za odcinek. Ale w tym wszystkim brakuje mi dzieci Lily, a szczególnie Tanii Tereski:( no ale piękny ten sweterek Lily. za odc 1o0o0o0o0o?(...)/10

Hnat 23.10.2009 21:33

Odp: Szansa
 
Trzeba dotrzymać obietnicy.

Jeśli chodzi o formalności, to jakoś poważniejszych błędów nie znalazłem. No, może tylko "Bartkowy" powinno być chyba z dużej litery (przymiotniki utworzone od imion ponoć tak się właśnie pisze; od nazwisk to z małej), a "gdzieś tam" oddzielnie.

Co zaś się tyczy fabuły - w ogóle nie zgadzam się z Bartkiem. Poznanie smutnej prawdy boli dużo bardziej niż życie w pewnej nieświadomości - przede wszystkim dlatego, że z prawdą trudno polemizować. I w tym miejscu szkoda mi L. Ona pod wpływem Bartkowych słów zaczyna się wahać, wątpić w sens małżeństwa z Dustinem. Ostatecznie przeważa lojalność wobec męża, co świadczy o pewnej konsekwencji bohaterki i jej stałości w uczuciach. Problem jednak zaczyna się, gdy trzeba swą decyzję jakoś poprzeć argumentami. Wszak Norwid pisał: "Niedojrzała miłość mówi: kocham Cię, ponieważ Cię potrzebuję. Dojrzała miłość mówi: potrzebuję Cię, ponieważ Cię kocham." No właśnie. W tym miejscu ujawnia się pewna głupota Bartka. Czego on właściwie chce? Czy on naprawdę nie rozumie, że miłość to coś w pewien sposób irracjonalnego? Że tu na nic rozsądna argumentacja, bo to nie biznes-plan, w którym rozważa się "za" i "przeciw"? Chociaż... Nigdy w życiu nie próbowałem uwieść mężatki, więc nie mam pojęcia, jak ja bym w takiej sytuacji postąpił i co bym mówił.
Bartek na pewno nie chce być "tylko" przyjacielem L. - już kilkakrotnie dawał temu wyraz. Problem w tym, że trudno mi teraz stwierdzić, czy on jest cynicznym manipulatorem strojącym się w piórka romantyka, czy też naprawdę kocha L. (Werter się znalazł, pff. :-P) Jeśli to drugie, to nasuwa mi się taka refleksja:
Zapewne pamiętasz, jak wspominałem o Penelopie i jej wierności, z jakimż to przejęciem (?) pisałem o uwielbieniu dla tych, którzy mimo wszystko wierni drugiej połówce, przyjaciołom albo zasadom. Ale teraz podam odwrotny przykład. Pewien radziecki film opowiadał historię kobiety, której mąż poszedł na wojnę. Ich rozłąka się ciągnęła i ciągnęła, aż w końcu poznała ona jakiegoś typa, z którym zaczęła romansować. Mąż nigdy się o tym nie dowiedział, ponieważ urlopów chyba nie dostawał, a z wojny już nie wrócił (zginął jakoś pod koniec).
Do czego dążę? Otóż Dustin może dostać wieloletni wyrok, z niewielką ilością przepustek. Wówczas to L., uporczywie będąc dobrą i wierną żoną, będzie czekać i czekać na człowieka, co do którego uczuć nie jest pewna (bo czyż prawdziwa miłość nie polega także na zaufaniu? Gdzie ono jest u Dustina?!), przegapiając szansę na prawdziwą miłość. Czyż nie?
Bynajmniej nie zmieniam swego poglądu - cały czas lubię te "wspaniałe", "szlachetne" postaci, niemniej jednak mam pewne wątpliwości co do sytuacji L., a powyższa przewrotna teza jest tego dowodem.
No właśnie, zakończenie - dopiero teraz, trzeci raz czytając odcinek, zwróciłem na nie szczególną uwagę. Faktycznie, ten fragment wyraźnie sugeruje, że znów doszło do zdrady. I nie oczekuj ode mnie rewelacji - nie zamierzam negować hipotezy postawionej przez Słodką Ślicznotkę.

Pozdrawiam, życząc pomyślnego pisania dlaszej części.

P.S. O tym samochodzie to jednak wypadałoby coś wspomnieć - choćby jedno zdanie o naprawie. To taka luka fabularna - może mało istotna, ale jednak.
P.S. 2. A ten opis pogody to bardzo ładny, choć krótki. Tylko nie wiem, czy "kawałki wody" to określenie szczególnie fortunne.

kacia46 27.10.2009 16:29

Odp: Szansa
 
na pisaniu Fs sie nieznam i owszem.Chociaż konto mam od nie dawna forum śledze od 4 lat i wiem, co i jak.Używam języka potocznego więc,iż ,aż poetka nie jestem moja droga Liv.Bardziej nie lubie Bartka ,ale OBOJE SĄ GŁUPI I BEZNADZIEJNI.

PS A ten "batrkowy blok" mnie powalił. :O

Liv 27.10.2009 17:01

Odp: Szansa
 
Cytat:

Używam języka potocznego więc,iż ,aż poetka nie jestem moja droga Liv.
To Cię w niczym nie usprawiedliwia.
Każdy wyraża się w języku potocznym, więc podałaś kiepskie wytłumaczenie. On też ma być bezbłędny.
I jakim prawem wypominasz mi błędy w pisowni, skoro sama popełniasz większe?!

Skoro nie potrafisz uzasadnić swoich poglądów pisząc "nie, bo nie", to ja dziękuję bardzo za takie komentarze.

@Topic: Odcinka na razie nie ma, nie wiem również kiedy będzie. Kolejny zawalony tydzień, dlatego też nie oczekujcie cudów.

Mikolea 31.10.2009 08:25

Odp: Szansa
 
Świetny odcinek.
Bartek miesza, oj miesza w głowie Lily, a ona pod wpływem jego słów zaczyna wątpić w Dustina. Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży.

kacia46 01.11.2009 19:00

Odp: Szansa
 
Liv,bez komentarza.A pisać jak chce będe zawsze.Jestem osobą nie zależna mam to głęboko w 4 literach co kto o mnie myśli.

Sandy 03.11.2009 18:30

Odp: Szansa
 
@up: Ale to nie znaczy, że jeśli ktoś daje ci dobrą radę to masz zachowywać się jak miss zadartego nosa i obrażać.

Liv 03.11.2009 18:52

Odp: Szansa
 
O, dziwne, że tego nie zauważyłam.

Cóż, wiemy już ze Ci się nie podoba i to wystarczy. Nie ma sensu, żebyś dalej tu zaglądała i offtopowała.
A skoro Ty nie szanujesz mojego zdania, to samo czeka Cię z mojej strony.
(tak, mówiąc po chamsku: mam Cię w dupie)

Koniec offtopa.

Thea 04.11.2009 20:50

Odp: Szansa
 
bosh.. to jest boskie.. ! masz talent, masz talent dziewczynoo. ! <3

Volturia 05.11.2009 14:28

Odp: Szansa
 
Niech zdziecinniali użytkownicy/ amatorzy przestaną offtopować ;\ (mówie tu do jednego,. który nie potrafi przyjąć krytyki ) - to rozprasza Liv w pisaniu ;) a jest w tym b. dobra. p


Liv edit: Czy ja Ci nie za dużo nagadałam? o_O
Nie chcę Ci nic mówić, ale to już podchodzi pod offtop :]

Desaire.♥ 10.11.2009 20:25

Odp: Szansa
 
Liv,zyskałaś nową czytelniczkę .!FS supcio!!!
A co do kaci :jestes denną offtopowiczką.

PS Jeżeli żle napisałam coś ,gdzieś ,to sorry : :T

Liv 04.12.2009 23:11

Odp: Szansa
 
W końcu. Mam nadzieję, że jeszcze nie wyszłam z wprawy.



XXV
Życie jak koszmar



Jakby to już gdzieś widziała…

Jeszcze nigdy nie czuła się tak stremowana jak teraz. W końcu za momencik miała zatwierdzić swoją najważniejszą życiową decyzję przed Bogiem, ukochanym i wszystkimi najważniejszymi dla niej osobami. Przed chwilą była tak pewna swoich uczuć, że za ich prawdziwość dałaby sobie głowę uciąć, a teraz, w obliczu ich zaświadczenia, nie mogłaby bez chwili zastanowienia powiedzieć „kocham cię”. Podejmie tą decyzję raz i całe życie będzie jej podporządkowane. A właściwie to jej mężowi, którego dzisiaj ma zyskać.
Obróciła głowę w jego stronę.
W tym momencie zrozumiała, że nikt nie rozumie jej tak jak on, nawet bez słów. Żadne słowa nie byłyby w stanie wypowiedzieć tego, co on przekazał jej tym jednym jedynym pocieszającym uśmiechem. Wcale się nie wahał, wręcz biła od niego przeraźliwa pewność.
Którą nagle zaraził i ją.
Tak, będzie z nim szczęśliwa. Już on się o to postara.
Uradowana odwzajemniła uśmiech, po czym musiała odwrócić głowę, gdyż krótką chwilę ciszy przerwał kapłan zapowiadający przysięgę.
Chwilę później, patrząc oblubieńcowi w oczy i z uczuciem, że zaraz serce wyskoczy jej z klatki piersiowej powtarzała słowa wiekuistej obietnicy:
„Ja, Lily Muchomorek, biorę ciebie, Dustinie Wing, za męża i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, dopóki śmierć nas nie rozłączy. Tak mi dopomóż, Panie Boże wszechmogący, w Trójcy Jedyny, i wszyscy Święci”…

I znów to samo uczucie.
Kapela zaczyna wygrywać piosenkę. Na parkiecie pojawiają się nowe pary. Także i pan młody decyduje się poprosić swoją małżonkę do tańca. To nie pierwszy ich taniec tego wieczoru, ale melodia jest wolna, dlatego też nie zmęczą się zbytnio.
I tak kołyszą się w rytmie muzyki wtuleni w siebie.
http://img69.imageshack.us/img69/905/251m.jpg
Prawie wszystkie spojrzenia są skierowane na nich. Biała, skromna sukienka lśni w świetle lamp. W powietrzu ciągle unosi się słodki zapach jej perfum. I pomimo śladów zmęczenia na twarzy ona dalej się bawi. Taki dzień zdarza się tylko raz w życiu i trzeba to wykorzystać, póki ciało i umysł nie odmawiają posłuszeństwa. Poza tym, już wtedy doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że na co dzień nie będzie miała go przy sobie, dlatego skoro jeszcze jest trzeba z nim spędzać jak najwięcej czasu. Tym bardziej, że są młodym małżeństwem i muszą się nauczyć ze sobą żyć. Chociaż troszeczkę.

Widziała, że nie mógł oderwać od niej tego zakochanego spojrzenia. Tego wieczoru był taki inny!
Przy bliższym spotkaniu z nią stawał się taki łagodny, czuły, wyrozumiały, a nade wszystko kochający całym sercem. Patrzył, uśmiechał się inaczej, zupełnie jakby nie był sobą.
Dowody, jak to miłość potrafi zmieniać człowieka, pomyślała kiedyś Lily. Uważała się poniekąd za szczęściarę, bo taki dowód trafił się właśnie jej. I to na własność!

W pewnym momencie postanowił zaskoczyć swoją partnerkę, co mu się udało.
Przechylił ją w stronę ziemi, mocno trzymając. Spojrzała na niego z lekkim przerażeniem w oczach, ale już po chwili musiała je zamknąć, gdyż ich usta się spotkały w głębokim pocałunku.
Trwało to parę dobrych sekund. Zdawałoby się, że mógłby ją tak trzymać w nieskończoność, ale…

Przerwana melodia. Orkiestra zaczyna grać coś zupełnie innego, o całkiem odmiennym nastroju.
Wyrwana z transu otwiera oczy i zamiera z przerażenia.
To już nie jest sala na której przed chwilą tańczyła. Ten pokój jest tak ponury i brzydki, że błądząc oczami po wszystkich zakątkach szuka się wyjścia z niego. Tego jednak nie ma.
Jednak nie to jest najstraszniejsze. Wystarczyło, że powrotem otworzyła oczy i ujrzała tego, którego nie powinna…
- Puść ją!- słyszy znajomy głos
- Ona teraz jest ze mną!- odpowiada drugi mężczyzna
Chwilę później jest już w normalnej pozycji, uścisk się rozluźnia. To, co ma przed oczami jest jak scena z jakiegoś horroru. Naprzeciw nich stoi jej mąż, ubrany cały na czarno, z rozwścieczonym wyrazem twarzy, z którego bije niewyobrażalna nienawiść.
http://img163.imageshack.us/img163/4906/252s.jpg
Jest przygotowany do ewentualnego ataku i bacznie obserwuje przebieg dalszych wydarzeń.
Przy swoim ramieniu ma człowieka pewnego siebie, patrzącego z politowaniem na swojego przeciwnika, jakby ten już był przegrany.
- Spóźniłeś się- ciągnie dalej- Teraz już jej nie uratujesz. Jest MOJA!
- Tylko ci się tak wydaje- zaraz potem zwrócił się do niej- Lily, idziemy stąd.
Ledwo zrobiła krok do przodu, została zatrzymana przez Bartka.
- A gdzie ty się wybierasz?- spojrzał na nią ze zdziwieniem- Po tym wszystkim chcesz mnie zostawić?
- O czym ty mówisz?- nie kryła zdziwienia
- Już nie pamiętasz? A ten cudowny wieczór?
Pamiętała.
Wszystko.

- O, Dustin chyba nie wie o co chodzi- powiedział, patrząc na rywala- To co- zademonstrujemy mu jak to się robi, prawda?
Zanim zdążyła cokolwiek odpowiedzieć, ten szybko ją objął i zaczął całować. Jakaś blokada nie pozwalała jej się wyrwać.
Zupełnie jak wtedy.

Chociaż słyszała za sobą głos męża, nie była w stanie nic zrobić.

***

Gdy ta straszna chwila dobiegła końca, ze łzami w oczach oglądała poczynania obydwu panów.
Dustin rzucił się na niego z pięściami, biedny Bartek nie był w stanie się bronić pod naporem jego ciosów. Po krótkim czasie jego twarz była prawie cała zakrwawiona. Dopiero wtedy oprawca dał sobie spokój i zostawił go leżącego.
http://img706.imageshack.us/img706/2447/253.jpg
Gdy zaczął się oddalać, ona wkroczyła do akcji. Zaczęła rozglądać się za czymś, czym mogłaby opatrzyć rannego. Jednak komuś się to nie spodobało.
- Idziemy!- rozkazał jej rozzłoszczonym głosem
- Nie ruszę się stąd! Jemu trzeba pomóc!- zaprotestowała
- Jeśli nie chcesz skończyć tak jak on to się pospiesz!
Tego by się po nim nie spodziewała.
Takim tonem do niej!
„Nie odważy się”- pomyślała. I miejsca się nie ruszyła. Wtedy on zrobił to co zapowiadał.
Dostała w twarz. Bolało. Ze łzami w oczach skuliła się na ziemię. Te zaś jak oszalałe cisnęły jej się do oczu. Z bólu i strachu.
Nagle usłyszała strzał a następnie dźwięk człowieka upadającego na deski.
- Chodź, uciekamy!- ktoś złapał ją za rękę. To był uścisk Bartka, któremu udało się wstać.
- Coś ty zrobił?!- krzyczała, jakby w furii widząc, co się działo z jej mężem.
Ten leżał w kałuży krwi i resztkami sil próbował złapać oddech. Podeszła bliżej i przykucnęła przy nim.
Spojrzenie, jakim ją obdarzył wróciło ją na ziemię, bo w jednym momencie zrozumiała wszystko. Jego zapłakane oblicze pytało ją „dlaczego?”. Nie było ono wściekłe czy potępiające, ale smutne, przepełnione cierpieniem. Patrzyła na nią osoba, którą najbardziej w świecie kochała i którą tak naprawdę sama zabiła.
http://img69.imageshack.us/img69/5808/254j.jpg

***

Obudziła się z mocno bijącym sercem i cała mokra. Nie tylko od potu, ale też i łez.
Przespała w swoim życiu wiele nocy, niejednokrotnie zmąconych koszmarami sennymi. Jednak były one niczym w porównaniu do tego. Jeszcze żaden z nich nie powiedział jej tak dobitnie: „Jesteś zdzirą”. Jeszcze nigdy nie miała takich wyrzutów sumienia.
Wczorajszy wieczór u Bartka pamiętała jak przez mgłę, jednak dzięki temu co zobaczyła przed chwilą wyostrzyły się jego rysy. Na jej nieszczęście.
Tak się zarzekała, że nigdy do tego nie dojdzie. Dustinowi ślubowała wierność, ale nie udało jej się wytrzymać w przysiędze.
Wystarczyła krótka jego nieobecność, do tego inny mężczyzna w zbyt bliskiej odległości…
Nic jej nie uchroniło od tego.
Zawiodła jego i samą siebie. W jednej chwili postawiła wszystko pod znakiem zapytania. Całe jej życie się zawaliło.
Wiedziała, że nie zdoła tego utrzymać w tajemnicy. Nie mogłaby go oszukiwać. Cokolwiek by nie zrobił, ona zawsze miałaby wyrzuty sumienia, że nie zasługuje. A ich relacje?

Z drugiej strony, jeśli przyzna się, może spodziewać się tylko najgorszego. Bo nie wybaczy jej zdrady, przed którą w dodatku sam ją przestrzegał. Straci męża, a dzieci ojca, bo znając go nie zostanie w Polsce.
I tak źle, i tak niedobrze… Tylko pytanie najważniejsze: CO ROBIĆ? Wkrótce znów się spotkają, a ona nie będzie w stanie cały czas milczeć. Znała zbyt dobrze możliwości swojego męża- wyczuje, że coś jest nie tak.


***

Zerknęła na wyświetlacz komórki. Dochodziła czwarta nad ranem.
Lily czując, że cała jej twarz jest mokra, udała się do łazienki.

Gdy już tam się znalazła, zapaliła światło i podeszła do umywalki.
Przez chwilę wpatrywała się w swoje oblicze.
http://img690.imageshack.us/img690/4927/255qk.jpg
Na twarzy ciągle rysowały się ślady, które zostawiły po sobie łzy. Oczy miała zaczerwienione, a takiego wyrazu twarzy już dawno u siebie nie widziała.
Trwało to sekundy, bo szybko odwróciła wzrok. Nie mogła na siebie patrzeć. Osobą, którą najbardziej teraz nienawidziła była ona sama. Była w tym momencie swoim największym wrogiem.
Strumień lodowatej wody wytrysnął z kranu. Zaraz potem przyjemny chłód ogarnął jej twarz, a wraz z kroplami zimnej wody odpłynęły powoli zasychające ślady płaczu.

Wróciła do łóżka tylko prosząc Boga o to, żeby nie było więcej koszmarów. Zmęczenie szybko zrobiło swoje, bo niemal natychmiast pogrążyła się w głębokim śnie.
Rano trzeba było pomyśleć nad dalszymi działaniami…

Volturia 04.12.2009 23:44

Odp: Szansa
 
Ojej. Z ciężkim sercem się zawiodłam..Chociaż... właściwie nie, bo to na szczęście okazał się koszmar - jeśli to nie byłby sen, byłabym zdruzgotana ;p
Nie do końca wiem o co biega.
Anyway - Czekałam na park.. wiesz.. na to co miało być. Czekałam na piękną scenę z Bartkiem :rolleyes: Tym czasem urwane zdania i inny klimat niż się spodziewałam.
Oczywiście odcinek napisany b. dobrze. trzyma w napięciu... btw. Celowo Lily klęczy przy Dustinie w tej samej sukni?
Czekam na większą przejrzystość i więcej zdjęć. :) Jak zwykle rozbudziłaś moją ciekawość przed snem, a niech cię ;]

Liv 05.12.2009 10:00

Odp: Szansa
 
Tak, celowo. Bo to jest jakby dalsza część całego snu.

Niezrozumiałe? A co konkretnie?

Libby 05.12.2009 10:52

Odp: Szansa
 
Odcinek jest naprawdę dobry. Upiekło Ci się, bo ostatnio chciałam Cię dopaść i spytać, co z odcinkiem :P. A tu proszę, taka niespodzianka.;)
Trzeba przyznać, że sny, to Lily ma niezłe. Wydaje mi się, że w odcinku, gdzie opisywałaś ich ślub, Lily miała inną fryzurę...
Jak Lily mogła zdradzić Dustina?! Jak mogłaś im to zrobić?! Ciężka sytuacja. Dustin wyczuje, że coś jest nie tak i pewnie będzie chciał wyjechać, ale z drugiej strony sądzę, że na pewno nie będzie chciał zostawić dzieci.
Pod koniec powinno być strumień wody "wytrysnął" a nie "wytrysnąć" :P.
Teraz to musisz szybko napisać odcinek, bo inaczej zacznę Cię dręczyć :D.


Liv edit: Aaaaa!
Już się boję! :D
A fryz był ten sam ;)

Sandy 05.12.2009 12:14

Odp: Szansa
 
No i wybiła godzina decyzji: Dustin, czy Bartek? (w tle: Dustin! Dustin! Dustin!)
Jak by nie było Bartek nie wydaje mi się do końca w porządku. Dustin wie o nim coś, czego nie wie ani Lily, ani my - czytelnicy. I podejrzewam, że to coś zachwiałoby dotychczasową reputację Bartka. No ale mniejsza o to, co do samego odcinka - zaskoczyłaś mnie :) Myślałam, że to wspomnienia Lily i że naprawdę nie zobaczymy już więcej jej męża. Mam nadzieję, że cała sprawa zakończy się jako takim szczęśliwym zakończeniem (uwielbiam happy end'y ;)) i że na kolejny odcinek nie będziemy musieli czekać latami ;P

Ps.
Wiem, że na pewno masz mało czasu i sporo nauki, ale niedługo święta, więc może coś tam uda ci się napisać ^^

Charionette 05.12.2009 14:28

Odp: Szansa
 
Och, ale ja mam zaległości :P
Już je nadrobiłam i stwierdzam, że jest boskoo :D
Świetnie...
Pozdrawiam

Hnat 06.12.2009 14:30

Odp: Szansa
 
I na mnie pora.

Cytat:

Napisał Liv
I tak kołyszą się w rytmie muzyki wtuleni w siebie.

Może raczej "w rytm muzyki"?
Cytat:

Napisał Liv
Poza tym[1], już wtedy doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że na co dzień nie będzie miała go przy sobie, dlatego skoro jeszcze jest,[2] trzeba z nim spędzać jak najwięcej czasu.

Przecinek nr 1 chyba zbędny, zaś nr 2 dodany przeze mnie.
Cytat:

Napisał Liv
Dowody, jak to miłość potrafi zmieniać człowieka, pomyślała kiedyś Lily.

Nie wiem, czy nie lepiej brzmiałoby "Dowody na to, jak miłość..."
Cytat:

Napisał Liv
To, co ma przed oczami, jest jak scena z jakiegoś horroru.

Ten pogrubiony przecinek to chyba tam właśnie powinien się znajdować.
Cytat:

Napisał Liv
Nagle usłyszała strzał, a następnie dźwięk człowieka upadającego na deski.

Pogrubiony przecinek to ode mnie.

Poza tym chwilami się gubiłem w tym dialogu sennym. Konkretniej niebardzo wiedziałem, które kwestie należą do Bartka, a które do Dustina. Ale większość mimo wszystko zrozumiałem.
Reszta OK.
A co do zdjęć - świetnie wygląda to pomieszczenie z koszmaru. Takie trumienno-pogrzebowe klimaty - choć te kwiaty bardzo ładne, nawet przyjemne. :-)

Tak sobie przeczytałem mój poprzedni komentarz i pomyślałem, że dużą część tego, co wówczas napisałem, mógłbym teraz zmiętosić i wyrzucić do kosza niczym kartkę zabazgraną bzdurami. W proch się obróciło porównanie do Penelopy, na nic zdała się ta historia o żonie radzieckiego żołnierza. W przypadku L. bowiem nie chodzi ani o jedno, ani o drugie. Z jednej strony bowiem zdradziła męża, z drugiej zaś wcale nie jest jej z tym przyjemnie.
Co ma począć L.? Jak pisałaś: i tak źle, i tak niedobrze. Wydaje mi się, że jednak mimo wszystko powiedzieć prawdę. Ona z niejednej opresji cało wyszła, więc nawet jak mąż zdzieli jej po twarzy, to nie będzie dla niej koniec świata.
Pozwolę sobie przypomnieć jakiś mój post z 1 października:
Cytat:

1. L. i Dustin biorą rozwód - ona zabiera dzieciaki i wiąże się z Bartkiem albo innym fagasem.
2. L. zostaje porwana i zamordowana przez Bartka, Dustin siedzi w mamrze, dzieci trafiają pod opiekę Wiktora M. lub do rodziny zastępczej.
3. Dustin dostaje zdjęcia obciążające żonę i:
a) sfrustrowany wiesza się w celi;
b) ucieka z więzienia i dokonuje zemsty.
4. L. dowiaduje się o kompromitujących fotografiach i ulega szantażowi; Dustin wówczas realizuje jedną z opcji w punkcie 3, choć z innych powodów.
Takie wówczas rysowałem wizje zakończenia "Szansy". Teraz dochodzę do wniosku, że prawdopodobne są opcje:
- 1, ponieważ Dustin to typ bardzo zawzięty, o trudnej przeszłości, a śmiem wątpić, żeby przez te x lat małżeństwa on się aż tak bardzo nie zmienił, żeby wybaczać złamanie przysięgi małżeńskiej - nawet gdy chodzi o dobro dzieci. Sądzę zresztą, że taka niespodzianka odnowi u niego dawny uraz do blondynek, a kto wie, czy nie wybije mu z głowy idei jakiegokolwiek poważniejszego związku.
- 3b, choć z pewnymi zmianami (inne powody, zamiast ucieczki może zawiasy). Ciekawe tylko, czy dostanie się L. i Bartkowi, czy też tylko jednemu z tych dwojga. Może w grę wejdzie opcja dresiarska - bohaterce włos z głowy nie spadnie, za to ryj Bartka będzie wyglądał tak, jakby po nim walec przejechał.

A tak w ogóle Bartek to cham. Niby Werter - ponoć archetyp romantyka - też się rzucił na Lottę, pomimo że ta była już zamężna, ale mimo wszystko tego typu zachowanie uważam za podłość i bezczelność. Przecież taki sposób wyrażania uczuć tylko rani ukochaną osobę. Już chyba lepiej się rozpić albo popełnić samobójstwo.

Pozdrawiam, życząc weny i opanowania.

Pepsiik 18.12.2009 16:44

Odp: Szansa
 
ejj!
Hnat!
nie krytykuj ;D
Liv piszesz świetnie ;)
Lily ma dylemat...:)

Volturia 18.12.2009 20:53

Odp: Szansa
 
cholera, a myślałam, że już coś nowego :< Liv wiem, że brak czasu przeszkadza, ale kurcze - napisz coś wreszcie! ;)

Żebym nie było - ja też pisze! ;D < właściwie to mam już gotowe, ale zgubiłam... tzn. nie zgubiłam - po prostu nie wiem gdzie jest xp >

Liv 18.12.2009 21:45

Odp: Szansa
 
Krytyka w jego wykonaniu otwiera mi oczy, a często wylewa mi na głowę kubeł zimnej wody.
Jednak mimo to na takich komentarzach najbardziej mi zależy, a zarazem najbardziej się ich boję.
Za to Wasze podnoszą mnie na duchu :)

Nie powiem, mało, ale dzięki za to co jest... :)

Wkrótce wolne! Livka "zaprzęgnie się do pługa" (jak to zwykła mawiać moja polonistka) i wyczaruje dla Was cudnej urody odcinek! (o ile nie braknie mi czasu :|)

Liv 24.12.2009 00:00

Odp: Szansa
 
XXVI
Co począć?


18 II


- Mamusiu, a psyjedzie dzisiaj dziadek?- ciche buczenie laptopa zostało przerwane przez dziewczęcy głosik.
- Tak, wpadnie na podwieczorek- odparła mama dziewczynki.
Dziecko, zrozumiawszy wypowiedź i nie mając więcej pytań, powróciło do przeglądania książeczki. Lily natomiast skierowała się w stronę kuchni, nagle przypomniawszy sobie o czymś.
Wbrew swoim obawom, miała jeszcze całą paczuszkę pierników. Cieszyło ją to bardzo, gdyż wyjątkowo w tym dniu nie chciało jej się wychodzić z domu.
Prawdę mówiąc, nie miała ochoty na nic. Wydarzenia zeszłej nocy wciąż oddziaływały na nią w dość silnym stopniu, przez co od samego rana była „nie do życia”. Nie uśmiechnęła się ani razu (dlaczego miałaby to zrobić?), jej gesty nie były ani trochę energiczne, wydawała się być wyjątkowo „przymulona”. Udało jej się jakoś zbyć córeczkę, mówiąc po prostu, że „mamusia się źle czuje”. Wszak mała Tania Teresa i tak nie zrozumiałby o co tutaj chodzi.
I jeszcze ta wizyta taty… Może powinna ją odwołać? Spodziewała się, że nie pochwali jej za to. Tylko nie wiedziała, czy zostanie skarcona czy raczej otrzyma dobrą radę. W końcu Wiktor Muchomorek też nie był wzorowym mężem dla jej mamy…
A ona dalej nie wiedziała, co począć w tej sytuacji.
Dzwonek do drzwi.
Zamarła.

***

http://img695.imageshack.us/img695/9805/261q.jpg
- Przepraszam, że tak wcześnie się zjawiam, ale przejeżdżałem i do głowy wpadła mi myśl, żeby już teraz do ciebie wstąpić- tłumaczył się chwilę po tym, jak przywitał się z córką- Mam nadzieję, że nie przeszkadzam?
- Nie, skądże. Wejdź, proszę.
Ledwo co mężczyzna przekroczył próg dzielący werandę i korytarz, dopadła go (czujna, jak zawsze) wnuczka, nie dając mu nawet się rozebrać.
Mając tą króciutką chwilkę czasu i dziękując Bogu za córeczkę tak przywiązaną do swojego dziadka (który, niestety, po części zastępował jej ojca…), zaczęła gorączkowo myśleć nad tym czy w ogóle, a jeśli już, to jak mu to powiedzieć.
http://img706.imageshack.us/img706/3954/262ur.jpg
Oczywiste jest, że nie bała się tak jak w przypadku, gdyby miała stanąć oko w oko ze zdradzonym mężem, ale niemniej jednak obawiała się zdania swojego najbardziej zaufanego przyjaciela.
Nagle przez głowę przeleciała jej myśl, która okazała się ratunkiem. Skoro straciła już (prawie) wszystko, czego niby miałaby się bać?
Wiedziała, że to nie będzie proste, być może nawet pozwoli jej przygotować się na tą najważniejszą rozmowę z Dustinem (bo taka opcja na razie w większym stopniu wchodziła w grę), ale postanowiła spróbować.

***

- Pomysł Ani, by kupić Małej książeczkę o modzie, okazał się świetny!- powiedział z uśmiechem na ustach czterdziestolatek, wchodząc do żółtej kuchni- Twoja córeczka zapragnęła zostać modelką!
Nie mogła powstrzymać uśmiechu słysząc to. Wizja jej Maleństwa kroczącego w dziwacznych strojach po wybiegu wywoływała u niej wewnętrzny śmiech. Znacznie bardziej wolała, by poszła w ślady matki i babki, robiąc na przykład karierę piosenkarki. Ale nie modelki!
Szkoda tylko, że jej uśmiech szybko się ulotnił. Podała na stół talerzyk z łakociami, już ze swoją starą, zobojętniałą miną. Chwilę później doniosła jeszcze dwie filiżanki kawy. W tym krótkim czasie jej gość zdążył dokonać rozeznania. Widział, że coś ją martwi, ale pozwolił, by sama mu o tym powiedziała. Jak nie będzie miała na to ochoty- trudno. Ale znając jej możliwości wyśpiewa mu wszystko.
Bacznie ją obserwował. Była strasznie spięta, unikała jego wzroku. Jakby bała się mu o czymś powiedzieć...
- Tato- odezwała się w końcu- Gdyby mama oznajmiła ci któregoś dnia, że cię zdradziła- wybaczyłbyś jej od razu?
- Wiesz, że bardzo kochałem twoją mamę, chociaż nie okazywałem tego, ale…- zastanowił się przez chwilę- Wiesz, jaki jestem. Dlatego też od razu bym nie wybaczył. Dopiero po jakimś czasie.
- Czyli to jest możliwe?
- Oczywiście, o ile dwoje ludzi na tyle mocno się kocha… Zresztą, nie jesteś małą dziewczynką, żeby ci to tłumaczyć.
- Ale w pewnym momencie i dorosły staje się bezradny jak dziecko- powiedziała smutno, po czym się rozpłakała.
- Ja zrobiłam coś bardzo złego…
Nie musiała mówić nic więcej. Nie miała głupiego ojca, a przynajmniej nie takiego, który nie posiada krzty logiki w głowie. A że on miał jej niemało, zaraz zrozumiał, co chciała osiągnąć zadając mu te pytania.
Ale nie od razu do niego doszło, co jego córka tak naprawdę zrobiła- jak bardzo rozwaliła sobie życie…
Gdy jednak to sobie uświadomił…
Nie, nie był na nią zły. Po prostu było mu żal swojej jedynaczki. Nie chciał jej robić wykładów, jaka to jest zła i w ogóle, bo wiedział doskonale, że ktoś inny ją prześwięci.
Bo niby czegóż innego miał się spodziewać po swoim zięciu?
- Nawet nie wiesz, jak podle się teraz czuję- mówiła przez zaciśnięte gardło- Pomyśl tylko- twoja córka, z pozoru kochająca żona, okazała się większą zdzirą, niż można było sobie to wyobrazić. Ale wiesz, co jest najgorsze?
- Wiem. Straciłaś ukochanego, chociaż on jeszcze o tym nie wie.
- I w dodatku nie wiem, czy ma się dowiedzieć… Przecież on mi nie wybaczy! Ale z drugiej strony…
- Dlatego też powinnaś mu powiedzieć- odparł stanowczo- Najgorsza prawda jest zawsze lepsza niż kłamstwo.
- Ale ja nie chcę go stracić! Zostanę sama z dwójką dzieci…
- Jeżeli wasza miłość jest prawdziwa, to wybaczy. Na pewno nie od razu, ale myślę, że po jakimś czasie mu przejdzie. I jeszcze jedno- rozprawa jest czwartego o 15. Nie odwlekaj tego, bo będzie jeszcze gorzej.
- Mam nadzieję, że się zdobędę…
- Będę trzymał za was kciuki- zapewnił, po czym wstał i zasunął za sobą krzesło
- Dzięki, tato- ona zrobiła to samo, po czym mocno uściskała swojego ojca
http://img30.imageshack.us/img30/1077/263mi.jpg
- Nawet nie wiesz, jak bardzo mi tym pomogłeś.
- Wiesz, Lily, gdy miałem okazję po raz pierwszy z nim pomówić byłem przekonany, że to jest idealny mąż dla mojej córeczki.
- Dlatego gdy poprosił cię o moją rękę od razu się zgodziłeś.
Zaśmiał się.
- Widzę, że wiesz trochę więcej aniżeli bym cię o to posądzał… Ale masz rację- tak było. Obiecał mi wtedy, że się tobą zaopiekuje i myślę, że dotrzyma słowa.
Chwilę później Wiktor udał się do piwnicy (Lily raczej nie należała do kobiet, które same potrafiłyby zatroszczyć się o ciepło w domu- do tego potrzeba było fachowej, męskiej ręki), potem pomówili jeszcze parę minut za całkiem odmienne tematy, i w końcu rodzic tej ślicznej blondynki pojechał w swoje strony.
A ona zrobiła sobie mocno postanowienie- dzielnie wszystko zniesie, zerwie kontakt z Bartkiem i za wszelką cenę będzie próbowała ratować swoje małżeństwo.
Nawet do głowy wpadł jej pomysł jak wykręcić się z projektu. „Mam tylko nadzieję, że Rudek nie narzeka na nadmiar pracy”- pomyślała, po czym umówiła się z nim na spotkanie następnego dnia.

***

19 II

- Potrzebuję pomocy z tym- tu wskazała na zawartość teczki, na którą składało się kilkanaście drukowanych kartek*
Siedzieli właśnie w przytulnej kawiarence w miarę cichej, jak na Warszawę, okolicy, i przy herbacie omawiali poszczególne aspekty projektu.
Mężczyzna przeglądając zawartość stronic lekko się uśmiechnął. Uśmiech ten wróżył „pozytywne rozpatrzenie jej prośby”, i jak się później okazało, nie pomyliła się w jego interpretacji.
- Myślę, że w tydzień się z tym uwinę- odparł, cały czas się uśmiechając
- Ile byś za to chciał?
- Daj spokój z pieniędzmi- odparł- Po znajomości zrobię to za friko.
- Dzięki, Rudek. Ratujesz mi życie…
- Och, Lilka- czego się nie robi dla przyjaciół?
„No tak- zawsze nim byłeś. I tu nic się nie zmieniło…”, po czym zaśmiała się szczerze.

Chociaż Bóg zabrał jej matkę, postawił przy niej wspaniałych mężczyzn, na których zawsze mogła liczyć.
Chciała jeszcze tylko, żeby jednym z nich okazał się także Dustin.
A moment, w którym wszystko miało się rozstrzygnąć, zbliżał się nieubłaganie…

________________
*Nie, Rudek nie miał odwalić za nią całej roboty. To byłoby zbyt piękne ;]



Wszystkim czytelnikom życzę zdrowych, radosnych, pogodnych, spędzonych wśród najbliższych świąt Bożego Narodzenia a także wiele pomyślności w Nowym Roku :)
Mało oryginalne, ale szczere. Zresztą, 30 minut po północy to nie najlepsza pora na układanie zmyślnych wierszyków.
Prawdopodobnie ostatni odcinek w tym roku. Do 1 stycznia 2010 FS miało być skończone, a tu nici.
Zatem tak szybko nie skończy się Wasze utrapienie ze mną ;]

Libby 24.12.2009 11:04

Odp: Szansa
 
W końcu odcinek! :D Doczekałam się...
Ładnie Ci wyszedł, taki nastrojowy ;).
Było parę literówek np zobojętniają miną zamiast zobojętniałą miną, ale nie chce mi się wyliczać. Poza tym bylo ich kilka a ja się nie czepiam takich rzeczy ;).
Było też zdanie Gdyby mama cię zdradziłaby? Powinno być gdyby mama cię zdradziła. Bez tego "by" przy zdradziła ;).
Odcinek bardzo mi się podobał i tradycyjnie już piękne zdjęcia ;).
Napisz coś jeszcze przed końcem roku :P.
O tak, Dustin ją prześwięci. Podejrzewam jednak, że w końcu jej wybaczy, bo naprawdę ją kocha, ale najpierw rozsmaruje Bartka na ścianie :D. Fajnie mieć takiego szefa jak Rudek- odwali za Ciebie robotę i nie chce kasy.
Również życzę Ci Wesołych, Zdrowych a przede wszystkim Magicznych Świąt :)!

Volturia 24.12.2009 23:59

Odp: Szansa
 
No cóż, cholernie krótkie, za krótkie :) Mogłabyś po takim czasie jeszcze coś dodać.
Nie no zerwać kontakt z Bartkiem, moim Bartkiem? ty chyba żartujesz :P
Ciekawi mnie, czy Dustin jej wybaczy i będzie dla niej tym kochającym mężem. I wiem jak nie miałaś ochoty opisywać w ost. odcinku pocałunku Lily z Bartkiem, jednak mam nadzieję, że to nastąpi. (może wredną mam naturę, ale jestem całkowicie po str. Bartka)

Pozdrawiam no i kurczę blade - czekam na nast. część - niech wyjdzie jeszcze w tym rok ;) Jak dodasz szybko coś nowego, nikt nawet się nie skapnie, że niedługo nowy rok ;p

Hnat 30.12.2009 21:29

Odp: Szansa
 
Mam kilka złych wieści. Po pierwsze, znów się spóźniam z komentarzem. Po drugie, nie chce mi się wytykać błędów natury formalnej. Po trzecie, jestem trochę senny i oczy mnie bolą, więc będzie raczej krótko.

Swego czasu Leszek Miller (żaden tam mój idol) powiedział kiedyś, że "sztuką nie jest wybierać między dobrem a złem; sztuką jest wybrać mniejsze zło" (wybacz, jeśli się powtarzam). I właśnie wydaje mi się, że opcja proponowana przez ojca L. jest w tej chwili najmądrzejszym z rozwiązań. To coś mniej więcej w stylu zakładu Pascala:
1. L. powie mężowi o zdradzie:
a) on jej wybaczy (szczerość jako okoliczność łagodząca) - aczkolwiek znając Dustina, nie przyjdzie to łatwo (chyba że on ma podobny grzech na sumieniu - tylko dobrze zagrzebany :->) = L. wychodzi na na plus;
b) on zerwie z nią i wyjdzie z tego depresja u niej i frustracja u niego (a u dzieci to rysa w psychice głęboka jak Rów Mariański) = L. wychodzi na minus, i to poważny.
2. L. nie powie mężowi o tym wszystkim:
a) będzie udawać, że wszystko w porządku, co jest niemożliwe, bo takiej gratki to Szymon zapewne nie przepuści - a więc skończy się dramatem;
b) ucieknie przed mężem i też będzie trząść portkami - znowu minus;
c) zabije męża - i nastąpi ostateczna zagłada rodziny Wingów. :->
Wnioski są chyba proste.
Powyższe moje wywody mogą stać w pewnej sprzeczności z tym, co napisałem 23 października:
Cytat:

Poznanie smutnej prawdy boli dużo bardziej niż życie w pewnej nieświadomości - przede wszystkim dlatego, że z prawdą trudno polemizować.
Spieszę tedy z wyjaśnieniami. Postawmy się w sytuacji osoby, która ma tę trudną prawdę przedstawić. W tym przypadku (L.) będzie to dla niej najlepsze wyjście. Lepiej od razu wylać ten kwas niż pozwolić mu poprzez niedomówienia zżerać związek przez całe życie.

Podziwiam wyrozumiałość Wiktora Muchomorka, choć jednocześnie nie jest ona dla mnie jakaś nadzwyczajna. Moim zdaniem on się zachowuje tak jak powinien. Staje po stronie córki nawet w tak krytycznej sytuacji.
I ten Rudek... Czy to FS kryje w sobie jakąś tezę?

Naprawdę, przepraszam Cię za taki mizerny komentarz, ale no niestety nic lepszego z siebie wykrzesać w tej chwili nie mogę.
Pozdrawiam, życząc weny. Szczęśliwego Nowego Roku.

Charionette 30.12.2009 21:59

Odp: Szansa
 
No i jak zwykle genialny odcinek :)
Ciekawe jak potoczą się dalsze losy Lily i Dustina. Na mój gust ten Bartek może jeszcze sporo namieszać :P

Pozdrawiam

Mikolea 03.01.2010 12:06

Odp: Szansa
 
Bardzo spodobało mi się drugie zdjęcie.
Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, bo kibicuję związkowi Lily z Dustinem.
Świetny odcinek.

ptasie mleczko 03.01.2010 18:32

Odp: Szansa
 
Od 5 minut siedzę i zaczynam od nowa pierwsze zdanie. Dawno mnie tu nie było. Nie tylko w "Szansie" ale i na forum, toteż wyszłam nieco z wprawy i komentarz nie przychodzi mi już tak łatwo jak to kiedyś bywało. Przechodząc do sedna sprawy, wreszcie się zebrałam i nadrobiłam moje zaległości za jednym zamachem. Wiesz, że od samego początku bardzo kibicowałam Dastusiowi, ba, wręcz zostałam nawet okrzyknięta "Dastusiomaniaczką". Kibicowałam, również miłości Dastusia i Lilly. Powiem Ci, że srodze się na naszej blondi zawiodłam i nawet nie chodzi mi tutaj o tę zdradę. Wszak miłość, związek, małżeństwo to nie tylko dobre chwile, uniesienia itp., to także wszelkie zawirowania, kłopoty, codzienność, problemy, zwątpienie. Jak sama powiedziałaś, Dastuś był nieco odsunięty na bok w tej części. Rozumując prosto, bez zagłębiania się, kiedy przestał być potrzebny, kiedy to jego trzeba wspierać i trwać przy nim w potrzebie, został odsunięty, zastąpiony przez będącego zawsze we właściwym miejscu i o właściwej porze Bartka. Nie przeczę, to, że był zawsze pod ręką kiedy go potrzebowała było bardzo wygodne i mogło ją nieco zafascynować, odurzyć na chwilę. Nie podobało mi się jednak, to że Lilly pozwoliła mówić Bartkowi źle o Dastusiu. Wszak jego jedyną winą w tym wszystkim było to, że mocno kochał swoje dziecko i był nieco zbyt porywczy. Miłość wg mnie to przede wszystkim lojalność wobec tej drugiej osoby, trwanie przy niej bez względu na wszystko. Wierzę jednak, że to wszystko było po to by budować napięcie i dramatyzm, a Lilly i Dastuś wyjdą z tej próby zwycięsko. Wszak Lilly już zrozumiała swój błąd. W sumie nikt nie jest idealny i każdego mogą dopaść zwątpienie i bezradność, byleby nie trwały zbyt długo ;) A co do samej zdrady hmm tutaj nie byłabym dla Lilly aż taka surowa. Bartek sprytnie wykorzystał jej chwilę słabości, trwające mgnienie oka wahanie, potrzebę bliskości i bezradność. Myślę że w tych sprawach najważniejsza jest szczerość. "Miłość Ci wszystko wybaczy" ;)
Jeszcze jedno: co do wybuchu zazdrości Dastusia. Zaufanie zaufaniem, ale odrobina zdrowej zazdrości jeszcze nikomu nie zaszkodziła. A ten okrzyk "Kochasz go prawda?" -> czy wy nie widzicie że to okrzyk desperacji? Nie wyczuwacie w tym lęku, że straci swoją ukochaną? Każdy kochający mężczyzna zachowałby się tak samo, a nie spokojnie patrzył jak obok jego żony kręci się, nie oszukujmy się, dość przystojny i szarmancki mężczyzna. Dastuś ufa Lilly ale nie ufa Bartkowi. Zresztą jak się okazało słusznie. Dobra kończę bo się rozpisałam.

Liv 05.01.2010 21:22

Odp: Szansa
 
Dzięki za wszystkie komentarze. I chociaż nie skomentowałam ich swoim zwyczajem tu, na forum, to jednak komentarze otrzymały, ale te pozostaną jawne tym razem tylko dla mnie ;]
W rekordowo krótkim czasie (niecałe dwa tygodnie- cud nad Odrą, normalnie!) pierwsza część odcinka.


XXVII
Najcięższa walka


Część pierwsza


4 III



http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/2711.jpg

Była w trakcie ostatnich przygotowań- poprawiała makijaż, po raz któryś jeszcze raz czesała włosy, pomimo że ledwo wyschnięte były puszyste, błyszczące i wcale nie wymagały tego wielokrotnego zajmowania się nimi. Podobnie było w przypadku umalowanych ust i oczu.
Ta pedantyczna wręcz dbałość o szczegóły została wywołana zapewne przez jej podenerwowanie. Za parę godzin miało wszystko stać się jasne - czy jej mąż będzie skazany i na jaki okres czasu, i czy on przypadkiem nie skaże jej na dożywotnią samotność. Bała się obu tych wyroków, jednak z oczywistych przyczyn tego drugiego najbardziej.
W końcu nerwy jej trochę opadły, spakowała dastusiątka do auta i pół godziny później oddała je w ręce swojej najbardziej zaufanej niani, Annie Wronie, z domu Muchomorek.

Gdy bordowy Renault minął tabliczkę z przekreślonym napisem „Halinów” wróciła dawna trema. Nie miała od razu pojechać pod sąd. Czekało ją jeszcze spotkanie z Bartkiem.
Rudek wyrobił się z tłumaczeniem w wyjątkowo krótkim czasie, ona sama postarała się o to samo ze swoją partią materiału. Kosztowało ją to wiele sił i nerwów, ale czego się nie robi dla słusznej sprawy? Szczególnie jeśli jej wagą jest dalszy los małżeństwa.
Wcześniej zawiadomiła swojego, hm… znajomego, że zamierza go odwiedzić. Uczyniła to poprzez krótką wymianę SMS-ów, bowiem nie miała ochoty z nim rozmawiać. Biedaczek co prawda próbował ją jakoś zagadać, ale ona wyraźnie dała mu znać, że nie ma na to ochoty i prawdopodobnie już nigdy nie będzie miała (ale czy to drugie przyjął do wiadomości pozostaje kwestią sporną).
Zaparkowała jak zawsze przed blokiem, gdzie mieściło się jego mieszkanie. Wysiadając, szybko złapała torebkę, po czym jeszcze szybciej zamknęła samochód. Miało to co prawda potrwać chwilę („Oddam mu to i spadam”), ale ostrożności nigdy za wiele. Wzięła głęboki oddech i żwawym krokiem podążyła w stronę wejścia.

***

Spodziewała się, że będzie jej oczekiwał, stało się jednak inaczej. Zanim łaskawie pojawił się w drzwiach minęły z dobre dwie minuty. Odetchnęła z ulgą gdy usłyszała zgrzyt zatrzasku w czarnych drzwiach. Przywitał ją z uśmiechem, mówiąc:
- O, cześć! Tak myślałem, że to ty.
- Cześć… Już myślałam, że cię nie ma. Tak długo nie otwierałeś…
- Wybacz, byłem w łazience kiedy dzwoniłaś.
- Dobra, nieważne. Proszę- w tym momencie wyciągnęła z torby ową teczkę z kilkunastoma kartkami zapisanymi aż po brzegi.
- Dzięki. Wiesz, nie myślałem, że zajmie ci to tylko tyle czasu… Może wejdziesz?
„Wiedziałam…”
- Nie, dzięki. Spieszę się. Za pół godziny mam być w sądzie.
- Tylko na chwilę… Usiądziemy, spokojnie pogadamy, bo ostatnimi czasy chyba nie miałaś na to zbytnio czasu.
- Owszem, i tak samo jest teraz.
- To pozwól mi się chociaż odprowadzić.
Zgodziła się. Nie miała nic do stracenia.
Gdy doszli do jej samochodu, Bartek ni stąd ni zowąd zawołał:
- Chyba złapałaś gumę…
Zdziwiło ją to i po troszku przestraszyło. Uważnie przyjrzała się temu kołu i stwierdziła, że miał rację. Ani grama powietrza.
- Jest stąd w najbliższym czasie jakiś autobus na Lipcową?*
- Właśnie w tym problem, że nie. Może dopiero za jakąś godzinę… Ale wiesz co? Mógłbym cię tam podrzucić, to żaden kłopot. Dobrze wiem, gdzie jest sąd.
Wiedziała, że to jedyne rozwiązanie, ale nie chciała się zgodzić. Gdyby to nie on proponował- bez wahania powiedziałaby „tak”. Ale jemu nie mogła do końca zaufać. Nie po tym co się stało.
- Wiesz co, to może wysadzisz mnie przy skrzyżowaniu ulic Lipcowej i 3 maja? Potem ja już sobie dojdę- uznała to za najlepsze wyjście.
- Tylko wiesz co, zdaje mi się, że robią tam teraz drogę. Będziemy musieli jechać troszkę naokoło.
- Dobra, byleby w ogóle tam dotrzeć- coraz bardziej martwiła ją ta cała sytuacja.
- To poczekaj tu chwilkę, ubiorę się i skoczę po kluczyki.
W międzyczasie ona postanowiła zawiadomić ojca. Wybrała jego numer po czym rozpoczęła rozmowę.

http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/2712.jpg

- No, co tam, córciu?
- Słuchaj, miałam taki mały wypadek- złapałam gumę. Stoję obecnie na parkingu przed blokiem Bartka i czekam na niego. Ma mnie dowieść pod sąd. Potem będę musiała zabrać się z tobą.
- OK, nie ma sprawy.
- Aha, mogę się troszkę spóźnić. Podobno drogę tam robią i są objazdy.
- Hm, nic mi o tym nie wiadomo, ale dobra. Na sali siądę gdzieś w widocznym miejscu, żebyś mnie widziała. Ewentualnie zobaczymy się na korytarzu.
- Dobra, jakoś cię tam znajdę. Pa!
- Pa!- odparł jej ojciec, po czym rozmowa została ostatecznie zakończona. W tym samym momencie dostrzegła mężczyznę z kluczykami. Wskazał jej ręką, żeby za nim poszła.
Z pewnym niepokojem w sercu wsiadła do auta. Torebkę dała na dół, między nogi i zapięła pasy. Podobnie uczynił kierowca, po czym samochód ruszył.

W pewnym momencie stwierdziła, że droga zaczyna się strasznie wydłużać, objazdu nie widać, a za parę minut miała być na miejscu.
- Spokojnie, jeszcze kawałek- pocieszał ją mężczyzna siedzący obok.
Już mieli skręcić w prawo gdy okazało się, że na tej długiej ulicy ciągnął się równie długi korek, co było o tej porze typowe dla stolicy.
- To może ja już wysiądę?- zapytała
- Daj spokój, znam inne skróty- powiedział, uśmiechając się
- No niech będzie, byleby jak najszybciej tam dotrzeć!
- Jak sobie życzysz…

***

14.55 - jeszcze jej nie ma.
Wiktor miał nadzieję, że jednak jej obawy co do spóźnienia okażą się niesłuszne. I z przykrością musiał stwierdzić, że tym razem to jego dziecko miało rację.
Sam się sobie dziwił, że się tak o nią martwi. Lily nie była małą dziewczynką, która potrzebowała nieustannej uwagi swojego taty. Skąd więc u niego takie dziwne obawy?
Już chciał wyciągnąć telefon, dzwonić do niej gdy stwierdził, że to głupie. Rzeczywiście pewnie zbyt się przejmuje. Przecież poradzi sobie - jest dorosła i wie co robi.

http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/2713.jpg

Jeszcze raz obejrzał się w lewo i w prawo czy żaden samochód nie nadjeżdża (stał przez budynkiem) i gdy stwierdził, że nic takiego nie ma miejsca, udał się do środka.

***

Rozprawa rozpoczęła się z pięciominutowym poślizgiem. Lily nadal nie było.
Teść oskarżonego, który siedział całkiem blisko niego bez problemu dostrzegł, że i on jest zdenerwowany. Rozgląda się nerwowo po sali wyszukując twarzy ukochanej. Im dalej zmierza jego wzrok, tym bardziej jest zawiedziony. Wiktor doskonale wiedział co on czuje. Na rozprawie, w której to on siedział na miejscu Dustina zachowywał się dokładnie tak samo chociaż wiedział, że nie zobaczy w pomieszczeniu żadnej znajomej twarzy.
W pewnym momencie oskarżony zatrzymał swój wzrok na nim. Ze zniecierpliwieniem widniejącym na coraz bardziej zawiedzionej twarzy bez słów pytał, gdzie jest Lily. Wiktor musiał ze smutną miną wzruszyć ramionami. Potem tylko z żalem obserwował jak jego zięć opuszcza głowę w dół i ciężko wzdycha.

A ona ciągle się nie pojawiała….


Koniec części pierwszej.
_________
* nazwy ulic wszędzie zmyślone ;)

Sandy 05.01.2010 21:37

Odp: Szansa
 
Pierwsza!
Sama nie wiem co myśleć. Z jednej strony nie sądzę, by Bartek miał jakiś diabelski plan porwania Lily, ale z drugiej nigdy nic nie wiadomo. Chociaż wydaje mi się, że obojętnie jak by nie było wypuszczą Dustin'a na wolność. To byłoby ciekawe, rozgniewany Dustin poszukujący porwanej przez swojego życiowego wroga żony.
Ogólnie jedyny błąd jaki wyłapałam to:
Cytat:

W końcu nerwy jej trochę opadły, spakowała dastusiątka do auta i pół godziny później oddała jej w ręce swojej (...)
Oddała je. A poza tym jest w porządku.
Cieszę się, Liv, że tym razem udało ci się w miarę szybko wstawić odcinek. Chociaż spodziewałam się czegoś nieco innego odcinek i tak jest świetny :)

Volturia 05.01.2010 21:48

Odp: Szansa
 
Nie nie nie!!!
Ja chcę wiedzieć co się stało! ( między L. a B w samochodzie...? ;) )
ohh, Livka. Teraz masz tydzień i czekam na część druga ;D
Szkoda, że tak krótko. Niech stanie się coś dramatycznego i zarazem pięknego ;]
Może być nawet korzystne dla małżeństwa naszej blondynki, niech stracę ;p
Ale liczę na Barka ( j a k i m p r a w e m n i e ma j e g o z d j ę ć !?)
Pisz kobieto, bo jeszcze nigdy tak ciekawa nast. odc. nie byłam!

Pozdrawiam i ponaglam, VOLT ;]

ptasie mleczko 05.01.2010 22:28

Odp: Szansa
 
:O Ty to jednak szczwana bestia jesteś, tak zaostrzyć człowiekowi apetyt, wiesz kiedy przerwać, żeby spotęgować ciekawość. Mam kilka wersji co może się wydarzyć, zobaczymy która się ziści, jeśli w ogóle któraś. Biedny Dastulek Ja tam nie wierzę wcale, że ta opona ... ta guma ... akurat tam przypadek, może jestem uprzedzona do tego Bartusia ale on mi się nie podoba B) Trzymam kciuki, żeby Dastusia wypuścili i on wtedy już będzie wiedział jak sobie z natrętem poradzić B)

Charionette 06.01.2010 15:01

Odp: Szansa
 
:O
Takiego obrotu się nie spodziewałam :P

Brawa :D

Czekam na część II :)

Pozdrawiam

Libby 06.01.2010 18:23

Odp: Szansa
 
W końcu się zebrałaś :P.
Niezły odcinek. Ależ z tego Bartka uparciuch. Wcale bym się nie zdziwiła, gdyby specjalnie wiózł Lilkę naokoło :P.
Swoją drogą nieźle ją przerobiłaś. Zupełnie inna dziewczyna :P. Już nie wygląda na taką mamuśkę :D. Naprawdę jej ślicznie. Fajna fryzura.
Szkoda mi tylko Dustina. Facet jest podłamany. Nic dziwnego, jak jego żona się spóźnia... Mam nadzieję, że Lilka dotrze jak najszybciej do sądu a Dustina wypuszczą :P. Już on będzie wiedział jak utemperować zapędy Bartka :D. Byle tylko znów się w coś nie wpakował ;).
Pisz szybko! :P

Liv 23.01.2010 08:34

Odp: Szansa
 
Raz jeszcze dzięki za wszystko. Od tego momentu akcja w bardzo szybkim tempie zaczyna zmierzać do końca "Szansy".


XXVII
Najcięższa walka


Część druga



- … skazuje na karę pozbawienia wolności lat trzech, w zawieszeniu na dwa lata. Wyrok jest prawomocny.
Ogarnęła go wewnętrzna radość. To było jak eksplozja. Po prostu spuścił głowę i nie mógł wierzyć. Wszyscy co prawa liczyli na to, że właśnie taki wyrok dostanie, ale on sam jakoś nie był co do tego przekonany. Był przygotowany na najgorsze, a że to nie nadeszło, pozostało mu tylko skakać z radości. Dziękował Bogu za tę szansę. Przyrzekł samemu sobie, że będzie na siebie uważał, by przypadkiem nie odsiedzieć wyroku. Oczami wyobraźni widział dyplom ukończenia studiów ze swoim nazwiskiem, swoje nowe miejsce pracy w Polsce, Lily przygotowującą mu śniadania, Tanię rzucającą się mu w ramiona, gdy wróci z pracy, Wiktorka, którego będzie mógł uczyć chodzić, rozmowy o interesach z teściem… Nagle życie wydało się być takie piękne!
W końcu podniósł głowę i rozejrzał się po sali. Szara rzeczywistość wytrąciła go doszczętnie z krainy marzeń, a tym samym na jego twarz wróciło zawiedzenie. Widział uśmiech teścia, który przez całą rozprawę dzielnie mu kibicował, ale było mu przykro, że nie widzi go na twarzy ukochanej. A właściwie, że w ogóle jej nie widzi.
Przecież zapewniała go, że będzie. W końcu- dlaczego miałaby nie być?
Niby cieszył się, ale to nie była pełnia szczęścia. Zakłócało ją zmartwienie co się z nią stało. Nie wierzył, że zapomniała, nie ona... Może z jakiegoś powodu nie była w stanie dotrzeć? Postanowił zapytać o to teścia.

Spotkali się w holu. Wiktor zapewne zdawał sobie sprawę z tego, że musi się teraz „zaopiekować” swoim zięciem. Normalnie zrobiłaby to za niego Lily, ale niestety nie mogła.

http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/2721.jpg

Zdenerwowany Dustin już chciał pytać go, ale ten, spodziewając się co zięć zamierza powiedzieć, wyprzedził go z odpowiedzią:
- Próbowałem się do niej dodzwonić przed chwilą. Chyba wyłączyła telefon, bo nie odbiera. Ale przed rozprawą rozmawiałem z nią. Złapała gumę i powiedziała, że Bartek ją tu podrzuci.
- No tak- stwierdził z dezaprobatą. Nie sposób ustalić na kogo bardziej był wściekły- czy na Lily czy tego piep******* Bartka, który nie chce jej dać spokoju- Tato, mógłbym pożyczyć twój samochód?
- Podejrzewasz o coś Bartka?
- Owszem. Muszę jechać to wyjaśnić.
- Ale wpierw jedziemy do więzienia po twoje rzeczy, tak?
- Tak.
- Potem wstąpimy po dzieciaki. Dopóki nie wrócicie zajmę się nimi.
- Wielkie dzięki. Za wszystko.
- Nie ma sprawy, naprawdę. Martwię się o nią. Zresztą ty pewnie też.
- Obawiam się, że Bartek mógł jej coś zrobić- powiedział- Niech ja go tylko dorwę...
- Pamiętaj- dostałeś zawiasy, musisz uważać co robisz.
- Jakoś to załatwię. Byleby Lily była cała i zdrowa.
Potem wyszli z budynku sądu, zaliczyli więzienie i pojechali do Halinowa.

***

Wszyscy obecni w owym czasie w domu z wielką radością przyjęli w swoje progi Dustina. Ania, przykładana pani domu, już chciała częstować przybyszy kawą i ciastem domowej roboty, ale ci wyjaśnili jej co jest grane. Ona rozumiejąc powagę sprawy i jej znaczenie nie proponowała już nic więcej. No, może prócz koniecznego zobaczenia się Dustina ze swoimi maleństwami.
Tania Tereska, bystre dziewczątko, zaraz zdała sobie sprawę z tego, że w kuchni coś się dzieje. Ciocia, dziadek (no właśnie- skąd tu dziadek?) i momentami inny, ale skądś znany jej głos, z przejęciem o czymś rozmawiali. Już chciała zobaczyć co się dzieje, gdy nagle drzwi się otworzyły a w nich okazała się wysoka postać.

http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/2722.jpg

I chociaż jego głosu do końca nie rozpoznała, to jednak wiedziała, kogo ma przed sobą. Momentalnie rzuciła się ku ojcu.
Gdy wpadła w jego ramiona, ten nie był w stanie powstrzymać łez wzruszenia i zarazem radości. Słyszał jej dziecięcy bełkot i chociaż jedynym słowem jakie był w stanie zrozumieć było „tatuś”, to wiedział, ile szczęścia musi być zawartego w całej tej rozległej dziecięcej mowie. Sam chciał coś powiedzieć, ale nie był w stanie zdobyć się na wypowiedzenie jakiegokolwiek słowa po polsku. Gdyby go rozumiała, powiedziałby jej to wszystko po angielsku- że tęsknił, że za parę miesięcy już będzie z nimi już na zawsze (wszak musiał jeszcze ukończyć studia) i to, jak bardzo ją kocha. Miał tylko nadzieję, że chociaż nic nie mówi, to jego maleństwo rozumie wszystko.
Całej scence przyglądało się rodzeństwo Muchomorków.
- Wiesz, że zazdroszczę Tanii?- zagadnęła Ania
- Wiem, wiem. Ja po troszku też... Dziewięciolatek odczuwa brak ojca równie mocno jak małe dziecko. Tym bardziej, że ja byłem do niego przywiązany. Ty nigdy nie wiedziałaś co straciłaś- miałaś lepiej.
- Może i tak, ale myślisz, że kiedy pytali cię „co się stało z twoim tatą?” było mi przyjemnie? Tania i Wiktor przez jakiś czas nie mieli ojca ale w końcu go odzyskali.
- Tak jak Lily... Im bardziej ta historia idzie do przodu tym bardziej zdaję sobie sprawę, że Dustin jest w niej coraz bardziej podobny do mnie. Dlatego też tak dobrze rozumiem co on teraz czuje, kiedy tuli do siebie Małą. Tylko boję się, czy coś nie zakłóci ich szczęścia...
- Co masz na myśli?
- Dustin podejrzewa, że ten cały Bartek może coś zrobić Lily.
- Ah, rozumiem- zakończyła siostra, w głębi duszy jednak zastanawiając się, co Dustin ma na myśli.

Potem zaprowadzili młodego ojca do pokoju obok, gdzie w łóżeczku spał słodko Wiktorek. Ten zaś stanąwszy przy kołysce wręcz nie mógł się napatrzeć. Widok chłopca całkowicie go rozczulił. Najchętniej wziąłby go teraz na rączki i wyściskał tak jak jego starszą siostrę, ale pocieszał się myślą, że nadrobi innym razem. Nadrobi wszystko.

Potem, zgodnie z zapowiedziami odstawił teścia z dastusiątkami do domu, a sam ruszył w drogę. Wpierw pod bartkowy blok.

***

Na parkingu bez większych problemów znalazł samochód Lily. Przyjrzał się dokładnie owej „gumie”. Jak się okazało, ktoś perfidnie czymś ostrym przebił koło samochodu.
Teraz nie miał najmniejszych wątpliwości- zaczęło się. Ciarki mu przeszły po plecach. Co oni chcą zrobić biednej Lily?
Szybko udał się do wejścia, tam na liście lokatorów znalazł odpowiednie nazwisko i poszedł szukać drzwi z podanym numerem.
Zapukał pierwszy, drugi raz. Żadnej odpowiedzi. Postanowił sprawdzić, czy chociaż drzwi są otwarte. Miał nadzieję, że zostawili mu jakiś trop.
Jak się okazało, po naciśnięciu klamki ukazywało się żółte wnętrze mieszkania. „Ach, ta dezorganizacja!”- pomyślał, przekraczając próg. Rozglądnął się po salonie- nic. Wszedł do kuchni. I tu jego uwagę przykuła biała kartka i dołączone do niej zdjęcie.
Znów ogarnął go strach. Znał to miejsce doskonale. Że też właśnie tam porywacze zdecydowali się zabrać i ją!
Wybiegł z mieszkania ile sił w nogach. Na dworze robiło się coraz ciemniej, dochodziło wpół do siódmej. Zaczął się bać, że nie zdąży, że być może nawet nie zastanie jej tam żywej- zależy co ci dwaj szaleńcy wymyślili. Zdając się na swoją pamięć pojechał w tamtym kierunku. W myślach tylko błagał żonę, żeby wytrzymała.

***

- Bartek, gdzie my jesteśmy?- zaczęła panikować- Nigdy wcześniej tu nie jechałam!
Jej towarzysz milczał jak głaz. Skupiał się tylko i wyłącznie na drodze.
- Odpowiedz!- szturchnęła go lekko za ramię.
- I tak ta wiedza cię nie uratuje- odparł złowieszczo.
Zamarła. Właśnie skręcali w jakąś leśną drogę.
Teraz rozumiała wszystko. Mieli od początku do końca wszystko zaplanowane. Nie było żadnej gumy czy remontowanej drogi. To były tylko preteksty by ją tutaj zwabić. Żeby ją porwać...
Gdy zdała sobie z tego sprawę, niemal ogarnął ją szał. Zaczęła płakać i krzyczeć wniebogłosy.
- Wypuść mnie stąd! Zatrzymaj się! Chcę wysiąść!

http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/2723.jpg

- Dla ciebie już nie ma ratunku, Lilka. Ale spokojnie- jeszcze tylko trochę i koniec tej męki.
- KONIEC?! JAKI KONIEC?! CO CHCECIE ZE MNĄ ZROBIĆ?!
- Spytaj Szymona, bo to on się tobą będzie zajmował.
Wiedziała, kim jest Szymon. Dustin jej to wszystko powiedział...
No właśnie! Dustin...
Być może wraz z tatą zamartwia się co się z nią dzieje, snuje przypuszczenia co do powodu jej nieobecności... Może nawet podejrzewa Bartka?
Może rozprawa się już skończyła i dostał wyrok? A potem miałaby do niego trafić wiadomość o jej śmierci? Poza tym, co z dziećmi?
A może jednak dostał te zawiasy i teraz próbuje ją znaleźć... Tak bardzo by chciała, żeby tak było! Ale co jeśli siedzi teraz w swojej celi i jedyne co może zrobić to martwić się o nią?
Samochód się w końcu zatrzymał. Natychmiast dostała rozkaz wysiadki. Szybko spróbowała wygrzebać z torebki komórkę- przyda jej się, o ile nie uda im się jej zabrać.
Rozejrzała się wokoło. Przed nią był jakiś stary magazyn, położonych chyba dokładnie w sercu lasu. Z pewnością opuszczone magazyny nie wróżą nic dobrego...
Spodziewała się co czeka ją w jego wnętrzu, tylko nie wiedziała, kiedy ma to nastąpić. Jeśli będzie się przeciągać jest szansa, że Dustin zdąży, jeśli „braciszek” załatwi to od razu oszczędzi jej cierpienia.
Z ciężkim sercem i zamglonymi oczyma poszła, prowadzona przez Bartka, ku bramie do śmierci, jak jej się przynajmniej wydawało...

***

Wspięli się po schodach na piętro, a następnie kazał jej iść do drugiego pokoju po lewej stronie.
- Nie próbuj uciekać, bo i tak ci się to nie uda- przestrzegł ją tylko, po czym zszedł po schodach na dół.
Chcąc nie chcąc musiała chwycić za klamkę.

W tym z pewnością nieprzyjemnym pomieszczeniu oprócz kanapy i kilku innych klamotów dostrzegła ciemną postać.

http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/2724.jpg

Siedział sobie na kanapie i gapił się w drzwi. Gdy weszła do pokoju, zaraz zwrócił się do niej.
- Witam panią- ton jego głosu miał za zadanie brzmieć na tyle przyjaźnie na ile się dało- proszę się czuć jak u siebie w domu.
Przez głowę przeleciało jej coś w stylu „jak można porównywać taką dziurę do ciepłego, przytulnego domu?”
- Rozwiewając pani wątpliwości, jestem Szymon Korzeniowski, brat Bartłomieja.
- Domyśliłam się- odparła niechętnym tonem.
- Miło słyszeć. Mój brat co nieco mi o pani opowiedział, pani Wing. Pani męża również znam w dość dobrym stopniu. Być może pani też coś o mnie wie z relacji mojego brata czy może nawet i pani męża. Jednak stwierdziłem, że warto byłoby panią lepiej poznać, nie sądzi pani?
W odpowiedzi otrzymał milczenie.
- Cóż, w takim razie może ja zacznę. Czy długo pani zna pana Winga?
- Po co panu to wiedzieć?- zapytała
- Znajomość pewnych okoliczności i szczegółów może mi być bardzo przydatna. Chodzi mi o to, czy pan Dustin ma do pani aż tyle zaufania.
- To mój mąż, ufa mi bezgranicznie!- wypaliła
- A czy uważa pani, że tak zareagowałby na widok tych zdjęć?
Do jej rąk trafiło kilka fotografii, bardzo jednoznacznych.
- Może nie jestem zbyt dobrym fotografem, ale moje modele i sceny naprawiły wszystko.
Coraz większe zdziwienie pomieszane ze wściekłością rysowało się na jej twarzy. Nie mogąc go wytrzymać, podarła wszystkie zdjęcia w drobne strzępy.
- Och, proszę się nie krępować, mamy jeszcze jedną parę odbitek specjalnie dla pani męża.
Spojrzała na niego z niedowierzaniem. Uszło z niej całe życie; ręce zamarły w bezruchu, usta zostały szeroko otwarte, tylko z jej oczu zaczęły płynąć łzy bezsilności.
- Człowieku, dlaczego mnie jeszcze nie zabiłeś?!- krzyknęła w rozpaczy
- Ależ pani Lilio, proszę się uspokoić! Kto pani powiedział, że chcę zrobić coś takiego?
- A niby po co mielibyście mnie tutaj zwabiać?
- Póki co tylko z panią rozmawiam, więc nie wiem skąd takie tragiczne myśli u pani. Proszę sobie usiąść, uspokoić się... A może ma pani ochotę na herbatę albo kawę? Przepraszam, że dopiero teraz o to pytam, ale jestem dzisiaj trochę nierozgarnięty.
- Tak, proszę- odparła
Gdy mężczyzna zniknął za drzwiami w pośpiechu wyciągnęła komórkę i nerwowo próbowała napisać SMS-a. Miała z tym spore trudności, bowiem ręce jej się trzęsły. W miarę szybko udało jej się wystukać na klawiaturze „help” i potem jeszcze szybciej spróbowała wybrać odbiorcę. Pierwszego na liście miała Dustina. Z nadzieją wpatrywała się w jego imię...
- O, widzę, że mój brat nie dopilnował, by zabrać pani tę zabawkę. Proszę mi to oddać. Widzi pani, nie chciałbym, aby ktokolwiek nam przeszkadzał w rozmowie.
Spojrzała jak wryta na przybysza. W jednej ręce trzymał filiżankę z parująca herbatą, drugą wystawiał w jej stronę.
- Nie chce pani po dobroci, w takim będę musiał użyć siły...
Zanim zdążyła cokolwiek zrobić, rzucił się na jej telefon. Próbowała go jakoś schować, ale on okazał się silniejszy. Chwilę później komórka leżała po drugiej stronie stolika stojącego obok części kanapy, na której siedział Szymon.
- Proszę się częstować- spokojnym tonem wskazał na herbatę.
Teraz, nie mając już nic do stracenia, sięgnęła po filiżankę. Zrobiła łyka. Wcale nie była taka zła, nawet można powiedzieć, że jej smakowała.
- A więc kontynuujmy...- zaczął- Czy długo jest pani żoną pana Winga?
Postanowiła normalnie odpowiadać. W końcu, co jej szkodziło? Jej rozmówcy wiedza ta na nic się nie przyda, a ona i tak nie ma (znowu!) nic do stracenia- przecież i tak źle skończy i tak.
- Czy według pana cztery lata to długo?
- Hm, być może. Ale z tego co wiem tak naprawdę nie macie jako takiego życia małżeńskiego. Pani jest w Polsce, mąż za granicą, widujecie się rzadko... Cztery lata to tylko teoria.
- Niestety.
- Ale podobno w tak krótkim czasie dorobiliście się gromadki dzieciaków.
- Można tak powiedzieć, jeżeli słowem „gromadka” da się określić dwójkę dzieci.
- Proszę mi coś o nich opowiedzieć.
- Starsza, Tania, w tym roku skończy trzy latka. Wiktorek ma zaledwie cztery miesiące. Muszę się nimi cały czas opiekować, dlatego pracuję w domu.
- Pomaga ktoś pani?
- Tak, mój tata i rodzina ciotki. Dzięki nim czuję, że żyję. Mogę od czasu do czasu wyrwać się na zakupy, skoczyć do biura coś załatwić... Ale i tak całą swoją uwagę staram się poświęcać im. Małe dzieci potrzebują dużo miłości. Kiedy byłam mała, zawsze mi jej brakowało, dlatego wiem jak bardzo to jest ważne.
- Miłość jednego z rodziców wystarcza?
- Nie, nie wystarcza. Zawsze człowiekowi będzie brakować tej „drugiej połówki”. Strasznie współczuję moim dzieciom, bo przez jakiś czas będą musieli przeżywać to samo co ich rodzice. Nie chcieliśmy do tego dopuścić, ale stało się.
- Dlaczego to samo?
- Pierwsze lata swojego życia spędziłam w sierocińcu. Moja mama zmarła przy porodzie. Tata, nie mogąc się ogarnąć po jej śmierci, zostawił mnie pod opieką obcych ludzi. Nie mówię, że byli źli, ale nigdy nie byli w stanie mi zastąpić prawdziwej rodziny. Potem w wyniku zbiegu okoliczności tato zaopiekował się mną. Niby nigdy mi niczego nie brakowało, kochał mnie, ale jednak zawsze czułam coś w rodzaju pustki. Podobno więź matki z dzieckiem jest najsilniejsza...
- Bo jest...- wtrącił nagle, przyciszonym głosem
- Coś nie tak?- przerwała
- Nie, wszystko w porządku. Proszę dalej opowiadać.
- Dustin nie miał ojca. Stracił go w młodym wieku. Jego matka była alkoholiczką, prawie wcale się nim nie zajmowała. Rodzinnego ciepła szukał w gronie starszych kolegów, tam nabierał, często złych, wzorców. Wszystkie nasze przeżycia skumulowały się teraz na Tanii i Wiktorku. Nie jestem w stanie powiedzieć, czy dało się temu zapobiec, czy nie. Jedno wiem na pewno: dopóki nie jesteśmy wszyscy razem, nigdy nie będzie do końca dobrze.
Odwróciła głowę w stronę wsłuchanego Szymona. Jego głowa opadała, wydawał się być zamyślony. Przyjrzała mu się uważniej. Jej opowieść doprowadziła go... do łez.
Wiedziała, dlaczego. Pamiętała burzliwą historię Bartka, w której pojawiał się, choć starszy, ale tak samo skrzywdzony, Szymon. Pamiętała, jak opowiadał jej o jego sprzeciwach, sądach, jakie urządzał ojczymowi. Dorośli też go skrzywdzili, tak samo jak i ją...
W pewnym momencie podniósł się z siedziska i skierował w jej stronę. Lily, nie wiedząc o co mu chodzi, zrobiła to samo. Po jego minie doskonale było widać, że coś w nim drgnęło. Może nawet odezwało się jego sumienie i zaraz powie jej, żeby wróciła do swoich maleństw, bo potrzebują mamy? Tak bardzo chciała to usłyszeć. Nic takiego jednak nie nastąpiło...
Gdy stanął od niej na odległość wyciągniętej ręki, postanowiła powtórzyć swoje wcześniejsze pytanie:
- Szymon, wszystko w porządku?
W jej głosie dało się słyszeć troskę, jakby całkiem zapomniała, że rozmawia z kryminalistą, który jest w stanie zabić z zimną krwią. Miała przed sobą normalnego człowieka, który też ma uczucia, potrafi kochać i jest wrażliwy na krzywdę ludzką.
W jego oczach widziała smutek, chwilę później znów po jego policzkach zaczął spływać potok łez. Zwlekał z odpowiedzią i to ją niepokoiło. Co się teraz dzieje w jego duszy?
Ból. Nagle tylko to była w stanie czuć. Lewy policzek zaczął piec ją niemiłosiernie.
Spojrzała ze zdziwieniem na niego. Zrobił to. Następnie powtórzył to samo, tylko, że mocniej. Momentalnie poczuła zimno podłogowych desek. Jedną rękę miała przy twarzy, drugą próbowała się podnieść, co skutecznie uniemożliwił jej oprawca.
Dwa mocne kopnięcia. Zaczęła się zwijać z bólu, a ten z każda chwilą przybierał na sile. Zaczęła krzyczeć, błagać, by przestał, oczy miała już dawno zamglone od łez, zaczęły pojawiać się pierwsze rany.
- No nie leż tak, wstawaj!- rozkazał wściekłym tonem
Podjęła próbę podniesienia się. Ku jej zdziwieniu zakończyła się sukcesem. Jednak ledwo co udawało jej się utrzymywać na obolałych nogach.
Nie postała długo. Oprawca wręcz rzucił nią o ścianę tak, że walnęła o nią, wcale nie tak słabo, głową. Tylną część czaszki przeszył piekielny ból, czuła, że więcej nie wytrzyma. Niemal każda część ciała ją bolała. Cierpiała okrutnie.

http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/2725.jpg

- Dlaczego mi to robisz?! - zawołała w pewnym momencie żałosnym głosem.
Przestał. Chociaż na chwilę. Chciała zobaczyć co się z nim teraz dzieje, ale nie miała na to siły. Bronienie się przed ciosami całkowicie ją wyczerpało.
- Dlaczego?!- krzyknął w furii- Bo jestem jak skrzywdzone dziecko, któremu zabrano tatę i mamę, którą najbardziej w świecie kochało! To dla niej porwałem tą małą. Chciałem mieć pieniądze by ją wyleczyć z tego piep******* raka. Tak bardzo chciałem, żeby żyła! Wtedy to było moje jedyne marzenie!
Słuchała tego jak zahipnotyzowana. Jakże on musiał kochać swoją mamę!
- Ale ten suk*****, Dustin, przeszkodził mi w tym! Nie dostałem okupu, nie było operacji i zmarła! Zostawiła nas na pastwę losu!
Skoro ona nie żyje, dlaczego miałbym ciebie zostawić przy życiu? Niech maluchy się przekonają, jak jest nie mieć mamy!
I dostała po raz kolejny.
- Wystarczy!- usłyszała znajomy głos- Popatrz, jak ona wygląda!
- Ale ciągle żyje!- odparł drugi- Dopóki nie zdechnie, nie przestanę!
- Naprawdę nie wystarcza ci ile się nacierpiała?
- A nie pamiętasz już cierpienia twojej matki? Już zapomniałeś, jak wyglądała na początku choroby a jak pod koniec?
- Ale to nie ona tu zawiniła!
- Tylko niby kto?
- TY, Szymon! Wszystko to było twoim pomysłem! Porażka też jest twoją zasługą!
-Ty skur******, jak możesz?! Bronisz tej dziw**, zamiast rodzonego brata?!
- Myślisz, że będę bronił twojej głupoty tylko dlatego, że przyszło mi mieć takiego brata?
- Ku***, zabiję cię!
Po tych słowach rzucił się na niego z pięściami. Postanowiła spróbować uciec. Wiedziała, że nie przyjdzie jej to łatwo, ale musiała spróbować.
Coś dodawało jej siły. Udało jej się doczołgać do stolika i zabrać stamtąd telefon. Gdy była już przy potencjalnym wyjściu, obejrzała się za siebie. Oboje krzyczeli, Bartek próbował się bronić, ale widać było przewagę starszego z nich. Z jednej strony przykro jej się zrobiło na myśl, że jest wobec tego bezsilna ale z drugiej, pewnie Bartek chce, żeby to zrobiła, żeby uciekła.
Gdy znalazła się na korytarzu, prędko się rozejrzała w poszukiwaniu jakiegoś ukrycia. Najlepszym rozwiązaniem wydał jej się jeden z pokoi, najlepiej oddalony jak najdalej od tego, z którego właśnie wyszła. Dotychczas będąc na kolanach, spróbowała stanąć na nogi. W ciągłych bólach doszła do drzwi. Najciszej jak tylko się dało postanowiła je otworzyć. Udało się! Widząc kluczyk w dziurce, poczuła się jak w siódmym niebie. Przez jakiś czas była bezpieczna.
Ale to nie był koniec kłopotów- okazało się, że kluczyk był wsadzony tylko dla zmyłki! Przeraziła się tym odkryciem i gorączkowo próbowała się wcisnąć w kąt. Nie udało się- obolałe kończyny odmówiły posłuszeństwa. Musiała się zadowolić swoją obecną pozycją.
Dochodziło za piętnaście siódma. Była taka szczęśliwa mogąc odczytać to na telefonie. Z pewnością teraz wysłałaby SMS-a, ale swoimi zakrwawionymi palcami ledwo co mogła wcisnąć jeden przycisk na klawiaturze. Postanowiła wykonać telefon. Wybranie numeru i wciśnięcie słuchawki na klawiaturze nie sprawiło jej wiele bólu. Podenerwowana i przestraszona zarazem przystawiła telefon do ucha.
Znów wybrała jego numer. Cały czas miała nadzieję...
Serce jej waliło jak młotem. Teraz mogło się wydarzyć dosłownie wszystko- mógł wejść Szymon, skończyć z nią, Dustin mógł nie odebrać, albo wręcz przeciwnie- mogła za chwilę usłyszeć jego głos.
Znowu się udało! Odebrał!
Okropnie się ucieszyła słysząc go. Była uratowana!
- Lily, gdzie jesteś?- pytał z przejęciem
- Magazyn, w lesie- wydyszała, starając się podać tylko najistotniejsze informacje- Karetka, 2 osoby, policja...
- Dobrze, powiadomię. Zaraz tam będę. Błagam cię, wytrzymaj, Maleńka...- po jego głosie było słychać, że płacze
Usłyszała kroki w głębi korytarza. Zdenerwowana, słabym głosem krzyknęła tylko:
- Dustin, idzie tu!
I się rozłączyła.
- A więc tu się ukryłaś- powiedział, spoglądając na skuloną postać- Ładnie to tak zostawiać przyjaciela w potrzebie? A teraz chodź, potowarzyszysz mu w ostatnich chwilach życia...
Przestraszyła się. Czy on zabił Bartka?! Nie, to niemożliwe!
Jednak jej obawy potwierdziły się, gdy zaciągnął ją do tego obskurnego pomieszczenia. Niemal wszędzie była krew. Bartek leżał całkowicie bezwładnie, jakby już nie żył. Nie mogła w to uwierzyć. Jak ten Szymon mógł zrobić coś takiego własnemu bratu?! Tak zmasakrować to biedne ciało, które niczemu nie było winne...
Ale wiedziała, że dzięki niemu ona najprawdopodobniej będzie uratowana. Zrobił to dla niej. Można powiedzieć, że się nawrócił... Tak, on był PRZYJACIELEM!
W pewnym momencie oprawca wyszedł. Lily wykorzystała ten moment, by chociaż spróbować z nim porozmawiać. Nie wierzyła, że to koniec...
- Bartek...- odezwała się cicho
- Zadzwoniłaś, prawda?- odsapnął z trudem
- Tak. Uratują nas!- powiedziała z uśmiechem
- Ciebie. Ja nie dam rady...
- Nie mów tak!
- Lilka, ja wiem, po co tu przyszedłem. Ty masz malutkie dzieci, męża. Oni cię potrzebują, nie możesz ich zostawić.
- A ty?
- Mną się nie przejmuj. Zostałem sam na tym świecie, a mój brat musi ponieść karę. Tam... Tam będzie mama. Tam będę naprawdę szczęśliwy.
I w tym momencie posłał jej szczery uśmiech. Zdobył się na to, chociaż kosztowało go to sporo cierpienia.

http://i1068.photobucket.com/albums/...Liv27/2726.jpg

- Twoje miejsce jest tu - kontynuował. - Przepraszam za wszystko. Wiem...
- Nie przepraszaj, bo to ja będę miała wobec ciebie ogromny dług.
- Bądź po prostu szczęśliwa. To będzie zapłata.
- Dziękuję...- więcej nie zdołała powiedzieć, bo widziała, że zamknął oczy.
Nie słyszała jego oddechu, była zbyt daleko. Miała jednak nadzieję, że w miejscu, w którym się znajduje teraz nie ma już bólu i cierpienia.
- Co, pogadałaś sobie z trupem?- zadrwił oprawca, który zjawił się parę sekund później- To może moim butom też coś powiesz?
Znowu ból. Znowu się zaczyna. Musiała to znieść, pomoc jest już blisko...
Ale w pewnym momencie po prostu... odpłynęła.

***

Dużo, prawda?

Libby 23.01.2010 11:42

Odp: Szansa
 
No, no. Niezły odcinek ;).
Ciężko zrozumieć zachowanie Szymona. Kompletny palant. Jakbym go dorwała...
Bartek, no cóż, nawrócił się. Choć nie wiem, po co ją tam w ogóle przywlókł. Gdyby jej nie przywiózł, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Tak, jak dawno przewidziałam, Szymon stał za porwaniem Tani.
Piękna scena powrotu Dustina do dastusiątek :).
Szymon zabił własnego brata... Takich rzeczy się nie wybacza. Najchętniej zobaczyłabym go rozsmarowanego na ścianie przez Dustina, ale ten z kolei ma zawiasy, więc lepiej niech się za bardzo nie miesza :P.
Szybki koniec Szansy?! NIE! Ja tego nie przeżyję :P!
Oby następny odcinek był szybciej :P!
Ładne zdjęcia ;). Bartek na ostatnim ciekawie wygląda. Tak inaczej w nowej fryzurze :P.

Sandy 23.01.2010 12:35

Odp: Szansa
 
Cytat:

Siedziała sobie na kanapie i gapił się w drzwi.
Albo "siedziała" i "gapiła się", albo "siedział" i "gapił się". Inaczej brzmi to komicznie ;)

Cytat:

- Tak, mój tato i rodzina ciotki.
Mój tata

Cytat:

Tato, nie mogąc się ogarnąć po jej śmierci, zostawił mnie pod opieką obcych ludzi.
Jak wyżej.

Cytat:

Prażaka też jest twoją zasługą!
Porażka :)

No nie... a jednak ją porwał. Ale jak mógł?! Przecież wiedział jaki jest jego brat :/ Chociaż ostatecznie starał się chronić Lily na końcu...
Wiedziałam, że wypuszczą Dustina - ha! Mam nadzieję, że zakończysz FS happy endem i Lilka nie zginie... to byłoby strasznie :-(
Ale generalnie bardzo ładnie wyszedł ci opis walki, nie tylko tej fizycznej, ale i wewnętrznej - narastający ból, wątpliwości, nadzieja. Takie opisy są zazwyczaj bardzo trudne, a tobie wyszły naprawdę rewelacyjnie. Przyznam, że na miejscu Lily nie zastanawiałabym nad jakimikolwiek uczuciami Szymona. Cóż, w sumie nie wiem czy Lilka powiedziała mu prawdę ze strachu (bo w chwilach stresu często ciężko o dobrą wymówkę ;)), czy naprawdę to była tylko kwestia nadziei. Albo raczej jej braku.
Jak by nie było po raz kolejny pokazałaś jak ciepłą i upartą osobą jest jasnowłosa. Ciepła - to wiadomo. Uparta - no cóż, mogła od razu się poddać i nawet nie próbować uciec. Ale nadal wierzyła, że Dustin jej pomoże. No i nigdy nie zaprzestałaby walki dla swoich dzieci... dla dastusiątek :)

Ps.
Właśnie mi się to w oczy rzuciło, że na pierwszym zdjęciu Lily jest inaczej ubrana niż na przedostatnim. Ale to tylko taki szczegół ^^

Pearl 23.01.2010 12:46

Odp: Szansa
 
O, dawno mnie tu nie było. Przez ten czas tyle wydarzyło się w "Szansie". A ten odcinek... świetny. Dustin nareszcie w domu, Lily w tarapatach. Szymon - z jednej strony potepiam jego zachowanie, ale myślę, ze potrafię go zrozumieć. Miał trudne dzieciństwo, a to zwykle odbija się na psychice człowieka. Chciał się zemścić. Miał prawo. Ale nie mogę zrozumieć morderstwa własnego brata... No, teraz to się porobiło. Jeżeli Dustin dojedzie przed policją, to pewnie zmasakruje Szymona, a to nie będzie korzystna sytuacja dla pana Wing. Ciekawa jestem, co będzie z Lily. Na pewno nie umrze, bo byłoby to zbyt tragiczne. Chociaż kto wie. Pamietam jeszcze taki sen bodajże z drugiej części, gdzie Lily płacze nad grobem męża razem z Tanią. Czyżby miałoby się to spełnić? W końcu jest taka możliwość, że Szymon zabije Dustina... Gwarantowane łzy u wszystkich. W każdym razie, cokolwiek wymyślisz, będzie dobre. Tak zżyłam się z bohaterami Szansy, że nie jestem chyba gotowa na koniec. A może planujesz kolejną część? Mam nadzieję, bo uwielbiam Lily, Dustina, Tanię, Wiktora, Rudka i całą resztę. To co piszesz, jest po prostu klasą samą w sobie. A teraz czekam( ale nie z niecierpliwoscią) na spektakularny koniec Szansy...

Liv 23.01.2010 12:53

Odp: Szansa
 
Poprawione. Dzięki za wyłapanie :)
I w ramach wyjaśnienia: nie wspomniałam o tym w tekście, ale Lily zdjęła płaszczyk na czas rozmowy z Szymonem.
Cieszę się, że spodobało się Wam :) Odcinka spodziewajcie się po 29 stycznia. Do 14 lutego na 99% się pojawi ;) (chyba, że w czasie ferii będę się męczyć z brakiem weny, czego sobie nie życzę :|)

O, Pearl, dawno Cię nie było ;)
Hm, 4 kontynuacji "A neverending dream"-a raczej w dalszym ciągu nie będzie. Chociaż fakt- prowadzę tą historię już tyle lat i jeszcze bardziej niż Wy zżyłam się z bohaterami. Mam pomysł na kilkuodcinkowiec, który miałby wyjść po zakończeniu "Szansy", ale czy się ostatecznie zbiorę na to- nie wiem.
W planie mam taki "poważniejszy" bonus, ale on będzie na pewno po 29. odcinku. Ale na najbliższy czas też coś się wymyśli na rozładowanie tego napięcia panującego obecnie w FS ;)

@down: Dastuś w akcji będzie, ale później...

ptasie mleczko 24.01.2010 11:46

Odp: Szansa
 
No proszę! Muszę powiedzieć, że bardzo ładnie wyszedł Ci ten odcinek. Świetnie poradziłaś sobie z opisem tej całej sytuacji z porwaniem i Szymonem. Do niczego nie można się przyczepić. Czułam się prawie jak na filmie sensacyjnym. Ta wyrachowana uprzejmość, a potem zimne, brutalne okrucieństwo. Powiem Ci, że czytałam w napięciu. No i mój Dastuś powrócił i "Maleńka" i fontanny łez :D ja go po prostu uwielbiam. No i ten Szymon. Podejrzewam, że on po śmierci matki po prostu oszalał i w tym swoim szale i ślepej żądzy zemsty nie zważał już na to, kogo ta zemsta dotknie. Ważne, żeby ktoś poniósł karę za to, że on został "osierocony", za to, że cierpi. Może się kiedyś opamięta, ale wtedy będzie już za późno. Stracił matkę, a w dodatku teraz, przez swoje szaleństwo straci brata. Mam nadzieję, że Dastuś zdąży na czas. Nie mogę się doczekać następnego odcinka i Dastusia w akcji. ;)

Volturia 24.01.2010 12:52

Odp: Szansa
 
'Muszę to jechać wyjaśnić. ' - jeśli chodzi o błędy to jedynie ten błędny szyk zdania rzucił mi się mocniej w oczy.

Matko, boska!
Jak mogłaś doprowadzić do śmierci Bartka!? Wiedziałam, że w głębi duszy jest najwspanialszy :(
Mam do niego jednak mały żal - czemu zawiózł do niego Lily? Dlaczego zdobył się na sprzeciwienie bratu dopiero wówczas, gdy ten dobijał jego PRZYJACIÓŁKĘ?! (czy też jak mogło być i w co wierze - miłość :P)
Szymon to szaleniec - ku temu nie ma wątpliwości i szczerze się mu dziwię. Typowy przypadek skrzywdzonego i szalonego faceta.
Wiesz, że nadal nie mogę ścierpieć śmierci Bartka?
Teraz jestem praktycznie pewna, że L i D będą naprawdę szczęśliwi. Ciesze się, chociaż wolałabym abyś nie usuwała Bartka z życia naszej blondynki ...
Tak, napisałaś dużo < podziw> Ta ilość jest nawet odpowiednia ;)
Tak swoją drogą, mam nadzieję, że niedługo następna ( ostatnia?! ) część.
Pozdrawiam. VOLT.

Charionette 25.01.2010 17:27

Odp: Szansa
 
Ojeja... Ale w tym odcinku się działo... Ten Szymon działa mi na nerwy. Dustin wraca do domu, a Lily w kłopotach :)
Ogólnie strasznie mi się ten odcinek spodobał. Ten opis walki i w ogóle. Mam tylko nadzieję, że fs nie zakończy się nieszczęściem :)

Pozdrawiam

Pepsiik 27.01.2010 18:14

Odp: Szansa
 
koszmary będę miała :D
fajny,fajny:)

Liv 30.01.2010 10:24

Odp: Szansa
 
Dziękuję za kolejną porcję komentarzy i przepraszam za tak karygodną liczbę zdjęć. Jak się okazało, moje ambicje legły w gruzach, bo miałam pomysł, ale nie udało mi się go zrealizować.
Ale po tygodniu macie nowy odcinek! =D



XXVIII
Powiem ci coś...


7 III


Otworzyła oczy i po chwili wodziła nimi po pomieszczeniu. To już nie był ten wstrętny magazyn, w którym przeżywała męki. Leżała otulona białą kołdrą, obok niej pipało jakieś urządzenie. Ściany i podłoga były czyste i dużo bardziej przyjazne aniżeli te z „koszmaru na jawie”. Słońce wpadało do pokoju, tworząc przy tym jakąś przyjemną, radosną aurę. Cieszyła się, że świeci, bo dzięki niemu nie pamiętała scen, które rozegrały się, gdy ono zniknęło już dawno za zasłoną zbliżającej się nocy.
Po chwili częściowo do niej wróciła świadomość i zdała sobie sprawę, że jest w szpitalu. To, że nic jej nie bolało było zapewne spowodowane działaniem leków. Jednak mimo tego nie można było powiedzieć, że czuła się świetnie. Wręcz przeciwnie- stan, w którym się znajdowała, można porównać do tego, w jakim znajduje się osoba chora. Brak siły na wykonanie najmniejszego ruchu, chęci do myślenia i coś w rodzaju zmęczenia. Pozostawiona sama sobie, bez jakiegokolwiek towarzystwa mogła od razu zasnąć, ale tego nie zrobiła. I może słusznie.
Na salę weszła młoda kobieta. Po stroju domyśliła się, że to najwyraźniej jakaś lekarka.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/281.jpg

Widząc, że Lily przygląda jej się z ciekawością, zagadnęła:
- O, już się pani obudziła.
„To ja cały czas spałam?”- pomyślała pacjentka
- Jak się pani czuje?- zadała pytanie
- Chyba dobrze- słabo uśmiechnęła się Lily
Przyglądała się pani doktor, gdy ta odczytywała i notowała dane wyświetlane na monitorze tej pipającej maszyny.
- Za dwie godziny będzie pani miała badania, założymy nowe opatrunki... A, byłabym zapomniała... Ma pani gościa. Ten pan przychodzi tu codziennie mając nadzieję, że w końcu pani się obudzi... Bardzo się martwił o panią przez ten czas.
- Mogłabym z nim porozmawiać?- spytała
- O ile czuje się pani na siłach, mogę go tu wpuścić.
- Bardzo bym prosiła...
„Pewnie tata albo Dustin”- pomyślała. Tylko zaczęło zastanawiać ja jedno- kobieta mówiła o JEDNYM panie, nie o dwóch.
Lekarki w pokoju już nie było, jednak zaraz drzwi się ponownie otworzyły.
- Boże, Lily, nareszcie się obudziłaś!- usłyszała uradowany głos.
Jej gość był cały rozpromieniony. Zaraz cmoknął swoje maleństwo w czółko i usiadł na krześle stojącym obok.
Przypomniała jej się ta chwila, tak podobna do tej obecnej. Też ją odwiedził wtedy w szpitalu i też tak samo, o ile nie bardziej, był uradowany gdy powiedziała, że mu przebacza. Teraz nie miała mu czego przebaczyć, wręcz przeciwnie- wiele mu zawdzięczała, ale radość pozostała.
- Tyle dni byłaś nieprzytomna... Gdyby nie to, że karetka przyjechała dość szybko, mogłoby być z tobą gorzej. Bartkowi się nie udało...
Bartek. No tak. Zginął zamiast niej.
Łza spłynęła jej po policzku. Ale pamiętała jego słowa. „Tam, gdzie jesteś teraz, na pewno jest ci dobrze”- pomyślała pocieszająco, co dodało jej otuchy, tak potrzebnej po stracie BLISKIEJ osoby...
- Pogrzeb jest za tydzień. Może do tego czasu wypuszczą cię ze szpitala, chociaż po minie lekarki widziałem, że może być z tym ciężko. Nieźle oberwałaś.
- Ile byłam nieprzytomna?
- Trzy dni.
„Boże”- pomyślała, przerażona. Przez ten czas tyle się mogło zdarzyć...
- Szymona złapali?
- Tak. Bardzo szybko znaleźli dowody zbrodni i od razu przyznał się do winy. Chociaż rozprawa jest dopiero za miesiąc, dożywocie ma murowane.
- A Dustin? Dlaczego go tu nie ma?
Zdziwiło ją, że ojciec nie odpowiedział od razu.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/282.jpg

Wpatrywał się przed siebie, w stronę okna. Chyba miał jej coś trudnego do powiedzenia, bo chwila się przeciągała. W końcu jednak odezwał się.
- Dowiedział się.
Nie musiał mówić więcej. Doskonale wiedziała, czego.
- Załatwił sobie bilet lotniczy do Stanów. Jakoś szybko to zrobił, bo wczoraj opuścił kraj. Wytłumaczył się tym, że musi wracać, by skończyć studia.
- Fakt...
- Ale w jego głosie poznałem, że nie tylko. Pokazał mi te zdjęcia. Gdy zapytałem go, co mam ci powiedzieć poprosił, żebym dał ci ten list- w tym momencie wręczył córce białą kopertę- A, i prosił też, żeby czytanie odbyło się to bez świadków. Podobno zawarł w nim wszystko, jak mi powiedział, gdy go dostałem w swoje ręce.
- W takim razie potem go przeczytam- postanowiła
- Dzieciakami ja się zająłem. Nie mogą się doczekać twojego powrotu...
- Domyśliłam się, że tęsknią. Ucałuj je ode mnie i powiedz, że mamusia za nimi bardzo tęskni.
- OK, przekażę.
Spojrzał na zegarek i stwierdził, że musi się już zbierać. Na pożegnanie znów ucałował ją czule, po czym, obiecując, że wpadnie jutro, wyszedł z sali.

***

Parę minut później wpadła pielęgniarka pytając, czy Lily nie jest głodna, a gdy ta zaprzeczyła, blondynka została znowu sama ze sobą.
I z intrygującym listem.
Koperta nie była zaklejona. Pewnie wiedział, że leżąc osłabiona w szpitalnym łóżku, nie będzie miała siły ruszyć ręką, by rozerwać kopertę.
Była ona starannie zaadresowana jej imieniem, napisanym znajomym charakterem pisma. Jednym ruchem wydobyła z niej zgięta wpół kartkę formatu A5, wyrwaną z jakiegoś zeszytu. Z bijącym sercem otworzyła kartkę. List był krótki, pisany chyba w pośpiechu, oczywiście w języku English American.
„Dostałem 3 lata, w zawieszeniu na 2. Wyjechałem, bo musiałem. Teraz, kiedy to czytasz, jestem pewnie już za oceanem i nie wiem, czy prędko wrócę.
Muszę zdobyć dyplom, jest to moim priorytetem. Muszę także nadrobić zaległości w nauce i zdać wszystkie zaległe egzaminy. Ale jest jeszcze jedna rzecz.
Wiem o wszystkim.
Jeśli zaniepokoi Cię, że tak długo nie wracam, nie próbuj mnie szukać, bo Ci się to nie uda. Nie wydzwaniaj, bo to bez sensu. Szkoda kasy na takie pierdoły. Dzieciakom możesz powiedzieć, że tata jest w pracy, ale nie wiesz, kiedy wróci.
Pewnie zadajesz sobie pytanie „co z nami?”. W dnu dzisiejszym nie umiem na nie odpowiedzieć, o ile jeszcze w mojej świadomości istnieje „my” a nie „Dustin” i osobno „Lily”.

D.”

Momentalnie się rozpłakała. Chociaż nie napisał jej tego wprost, wiedziała, że kiedy to pisał, wręcz kipiał ze złości. Chyba wolałaby, żeby napisał jej wprost, jak nienawidzi jej za to, co zrobiła, aniżeli próbował być taki oschły, a jednocześnie nieubliżający jej, wręcz zdystansowany. Wolała, by od razu wydał wyrok na ich małżeństwo aniżeli pozostawiał ją w niepewności.
A może rzeczywiście sam nie był pewny, czy jej wybaczy?
„No nic, poczekam”- postanowiła- „Jeśli nie wróci do połowy lipca, wtedy zaczniemy się martwić.”

***

6 III


Podróż ciągnęła się niemiłosiernie długo. Chociaż teoretycznie miał co robić, jakoś nie mógł się za to zabrać.
Cały czas myślał o niej i o tym, co się stało. Nie tylko tego wieczoru, ale i w całym ich małżeństwie.
Kiedy po raz pierwszy ujrzał te zdjęcia, wpierw nie mógł uwierzyć. Kilkakrotnie i z wielką uwagą przyglądał się im, mając nadzieję, że ta blondynka to nie jego Lily. Niestety, nie mógł tego dowieść. Fotografie nie kłamały, ku jego nieszczęściu biła z nich ta najgorsza prawda. Ta, która boli.
Wręcz wypalała go od środka. Nie mógł zrozumieć, dlaczego mu to zrobiła. Przecież przestrzegał ją, mówił, żeby uważała na Bartka... A może tamtym razem ją sprowokował? Chciała mu może udowodnić, że nigdy do tego nie dopuści, ale stało się coś innego. W dodatku zrobiła to ŚWIADOMIE. Czy zdrada była planowana czy nie, już go nie obchodziło. Liczył się sam fakt.
Po niedowierzaniu i załamaniu przyszło to właściwe odczucie. Narastająca złość, wręcz nienawiść do żony, zawód. W końcu, czy nie mówił jej...?!
To była jej wina. TYLKO JEJ.
Niby swój wyjazd wytłumaczył (bardzo trafnie zresztą) chęcią skończenia studiów, jednak tak naprawdę uciekał. Wiedział doskonale, że nie będzie jej teraz potrafił spojrzeć w oczy. To jeszcze zbyt mocno bolało, jeszcze był na nią zbyt wściekły. Kiedy to minie (o ile w ogóle do tego dojdzie), wróci do Polski i powie jej, co postanowił.
Byłby w stanie jej wybaczyć każde świństwo, ale nie zdradę. To była zbyt głęboka rana, by tak łatwo można było o niej zapomnieć i zostawić do wygojenia. Ona będzie bolała i piekła do końca życia. Podobno czas leczy rany, może i tą również spotka tali los, ale ile czasu minie do tego momentu, nikt nie jest w stanie powiedzieć.
Miał sporo czasu na myślenie, może zapominanie. To drugie w szczególności chciał „osiągnąć”. Najlepiej byłoby teraz rozwieść z nią i zacząć od nowa życie u siebie, w Stanach. Bez niewiernej żony, nawet bez owoców ich miłości, które kochał nad życie. Przykro było mu na myśl, że będą musiały się wychowywać bez ojca (a może Lily znajdzie kogoś na jego miejsce? - w końcu niejeden chciałby mieć taką żonę). On sobie z tęsknotą jakoś poradzi, ale gorzej z nimi, w szczególności z Tanią, bo ona zna go troszkę lepiej niż jej młodszy brat.
Nie wierzył, że założy nową rodzinę. Nie po tym, co przeżył z Lily. Coraz bardziej był przekonany co do tego, że niepotrzebnie wyrwała go z jego starego kręgu. A jednocześnie miał żal do tego, że DAŁ się wyciągnąć i oczarować tej pustej lali.
W końcu, czy nie tak o niej mówił jeszcze kilka lat temu?
A może teraz wrócił ten stary, zły Dustin (a może niekoniecznie zły?), którego los skazał na życiową przegraną?
Sam nie wiedział, co o tym myśleć. W ogóle już nie chciał tego robić. Zostało mu jeszcze trochę czasu do lądowania, postanowił się zdrzemnąć, co mu się udało i z pewnością opłaciło.

***

Libby 30.01.2010 11:31

Odp: Szansa
 
No to się porobiło...
Choć to, że Dustin się wpieni, było do przewidzenia. Znów uważa Lily za pustą lalę? Ciekawe. Zna ją dobrze, więc tak naprawdę nie może tak o niej myśleć. Choć po tym, co się stało, pewnie sądzi, że wcale jej nie zna.
Mimo wszystko uważam, że dobrze, że Lily wyciągnęła go ze starego kręgu. Przynajmniej poszedł na studia. Na pewno będzie niemilosiernie tęsknił za Dustusiątkami.
Kazał się nie szukać. Lily musi go jakoś znaleźć. Choć mam nadzieję, że ostatecznie nie będzie musiała tego robić, bo on sam sobie wszystko przemyśli, poukłada i wróci. Poza tym jak długo będzie umiał wytrzymać bez Lilki i maleństw?
Szkoda, że tak mało zdjęć :(. Przynajmniej szybko dodałaś odcinek :P.
Teraz czekam na kolejny i mam nadzieję, że będzie równie szybko :).

Charionette 30.01.2010 12:06

Odp: Szansa
 
Oho... Zdjęć faktycznie jest dużo :D Ale wydaje mi się, że nie potrzeba tutaj więcej.
Bez zbędnego rozpisywania się (zaraz mam kolędę :P) powiem tylko: świetne...

Pozdrawiam

ptasie mleczko 30.01.2010 21:07

Odp: Szansa
 
Aż muszę zacytować Libby "no to się porobiło...". Całkowicie rozumiem Dastusia, jego ból, rozczarowanie i frustrację. Jego Maleństwo w ramionach innego. W sumie dobrze, że wybrał takie rozwiązanie. Ochłonie, przemyśli wszystko na spokojnie, odcierpi swoje i może wybaczy . Osobiście wątpię żeby długo wytrzymał bez dastusiątek. No i ja się pytam gdzie jest opis akcji odbicia Lilki? hę? W ogóle to przy liście i opisie uczuć Dastusia to mnie za gardło coś chwyciło. Biedny Dastuś i Lilka też biedna, ten los tak okrutnie się z nimi obszedł. Nie dane im było się nacieszyć małżenstwem i dzieciaczkami.

dwa słowa mi nie grały zamiast "był taki suchy" mnie by bardziej pasowało oschły i zamiast "zawiedzenie" - zawód by mi bardziej grał. I coś tam jeszcze było, jakaś literówka, ale nie pamiętam już.

Liv 30.01.2010 22:32

Odp: Szansa
 
Cierpliwości, wszystko będzie! :D Za jakieś 2, 3 odcinki ;)
I czy długo wytrzyma bez swoich maleństw? A czy nie zapomniałyście, drogie panie, że do Polski p. Wing przyjeżdżał gdzieś 2, 3 razy w roku? Tęsknił, ale dzielnie to znosił. Poza tym, dopóki ciągle będzie zły na Lily, będzie się starał nie myśleć o niej, a tym samym o dastusiątkach. Jak rzuci się w wir nauki i pracy, nie będzie stanowiło to dla niego większego problemu.
Błędy/niedociągnięcia zaraz przeanalizuję i ewentualnie poprawię.
Dzięki za te trzy pierwsze opinie :) Mam nadzieję, że do następnej niedzieli wyrobię się z kolejnym odcinkiem (muszę pisać póki mam czas).

Volturia 01.02.2010 15:19

Odp: Szansa
 
Mogłabym zacytować Libby wiele razy. Także uważam, że Dustin pogubił się żalu, złości i zastanawia się, czy tak naprawdę zna/znał swoją żonę.
Trochę trudno mi teraz pogodzić się z faktem, że zostawi Lily.
Lily z Bartkiem, Lily z Dustinem - ale, że z nikim? Sprytnie rozwiązane, bo w końcu nikt nie przypuszczał, że tak to może się zakończyć. ;]
Jednak teraz, sądzę, że śmierć mojej ulubionej postaci ( :D ) musi coś dobrego wnieść!
W końcu uratował Lilke i wiedział z kim powinna dalej żyć i wg mnie Dustin powinien jej wybaczyć. Zważając chociaż na to, że przez długi czas go przy niej nie było.
Pozdrawiam i czekam na nexta, apelując o krótki czas oczekiwania, VOLT :)

Sandy 01.02.2010 20:52

Odp: Szansa
 
Hm, tak jak zawsze broniłabym Lilki w tym przypadku przeszłabym na stronę Dustina. Widok tych zdjęć to musiał być dla niego szok. Jak by nie było wyszło na to, że Lily wszystko przed nim zataiła. W prawdzie to tylko tak wyglądało no ale...
Sama nie wiem co mogłabym jeszcze dopowiedzieć, bo wszyscy ubiegli mnie już ze swoimi spostrzeżeniami.
Pozdrawiam i życzę weny przy pisaniu kolejnego odcinka :)

Hnat 10.02.2010 20:20

Odp: Szansa
 
Podobno się stęskniłaś za tym moim laniem wody. :-)

Uwagi formalne sobie daruję - zbyt wiele się działo, bym miał teraz się zajmować takimi sprawami.

W ostatnich odcinkach "Szansy" akcja nabrała tempa. Zmienił się też ton opowieści - dotychczas mieliśmy do czynienia z czymś w rodzaju dramatu obyczajowego, lecz w momencie porwania L. historia ta nabrała pewnych akcentów sensacyjno-kryminalnych. Te ostatnie, rzecz jasna, znikły w chwili przeniesienia głównej bohaterki do szpitala.
Jeśli już jesteśmy przy takich przestępczych akcentach, to chciałbym się zatrzymać przy panach Korzeniowskich i ich sposobie działania. Jak na bandytów zachowują się oni dość nieudolnie - najpierw tak łatwo pozostawiają Tanię, późniejsze zaś porwanie L. to już totalna klapa. Nie związują jej rąk, nawet nie zabierają jej telefonu. Bynajmniej nie chodzi mi (tylko?) o krytykę FS - wszak z działań braci można wywnioskować parę zdań na temat ich motywów i charakteru. Żaden z nich nie jest bowiem "zawodowym", wyrachowanym przestępcą.
Szymon wydaje się być połowicznie obłąkany w związku z chorobą, a później śmiercią matki. Dlatego też nie potrafi sensownie zaplanować żadnej akcji ściągania okupu - zawsze pozostaje jakieś "ale", jakieś tragiczne (dla niego) w skutkach niedopatrzenie. Działa dość szybko, chaotycznie - prawdopodobnie ze względu na ograniczony czas. Możliwe przecież, że choroba miała bardzo gwałtowny przebieg.
Co więcej, Szymon zdaje się nie panować nad emocjami. Sądzę bowiem, iż zabójstwo Bartka (wszak nie mieszczące się w "normalnych" kategoriach racjonalnych i moralnych) dokonane zostało w afekcie, że to było coś w rodzaju szału bojowego. Nie wiemy bowiem, jakie były późniejsze odczucia starszego z braci Korzeniowskich. Może odzyskał świadomość (rozum?) i żałował?
Podobnie też emocje przerastają Szymona w chwili rozmowy z L. Może on tak naprawdę chce ją tylko "humanitarnie" zabić albo przetrzymać w celach sobie wiadomych, ale żal po śmierci matki (a zwłaszcza chyba wyrzuty sumienia z powodu niezebrania pieniędzy na operację) dręczy go na tyle, że szuka kozła ofiarnego, aby rozładować swą frustrację.
Zastanawia mnie jeszcze jedna kwestia. Gdyby Szymon wiedział wcześniej o traumatycznych przeżyciach L. i Dustina, to czy miałby jakieś skrupuły przed wzięciem ich na cel swoich działań? Przecież oni wcale nie stanowili idealnej rodzinki, w której wszyscy się spotykali przy stole co posiłek. Ojciec był gościem w domu, a matka pomimo pracy u siebie i pomocy ciotki i jej brata średnio dawała sobie radę. Dzieci więc i tak były prawie że półsierotami. Dlaczego więc Szymon, pomimo pewnej wspólnoty losów, zaatakował właśnie państwa Wing? Zapytam nawet przewrotnie: nie mógł szantażować innej rodziny - takiej, w której wszystko chodziło jak w zegarku, a nikt nie musiał znosić długotrwałej rozłąki? Wtedy dałoby się to wytłumaczyć pewną zawiścią.
Może aby lepiej wyjaśnić, co mam na myśli, przytoczę pewien przykład z życia. Otóż notoryczne (rok w rok chyba) są napady rabunkowe na wolontariuszy WOŚP. Pierwsza moja reakcja to oburzenie: bo jakże-li to? Co ci młodzi ludzie winni? Czy oni są jakimiś bankomatami? Czy oni zbierają te pieniądze dla siebie? Dostają za to pensję? A może darmowe bilety na Woodstock?
Potem może przyjść kolejna refleksja: a może ci napastnicy sami są biedni? Może im są te pieniądze potrzebne na chleb? Tak, tylko że zgodnie z moją logiką powinni napadać na bogatych, na jakichś "ludzi sukcesu" - bo tu właśnie wchodzi w grę wspomniana przeze mnie zawiść i swoista specyficzna "sprawiedliwość". Ale i tu jest kontrargument: wolontariusze to cel łatwiejszy i lepiej dostępny. Poza tym sytuacje skrajne wymykają się spod praw logiki.
Jak się zapewne domyślasz, przykładu tego nie napisałem dla jakichś popisów krasomówczych, lecz ze względu na podobieństwo do położenia Szymona i jego ofiar. Owszem, potępiam go, lecz mam całkiem sporo pytań i wątpliwości; tym bardziej, że - jak już wspomniałem, to jednostka nieobliczalna, można by rzec: półpsychopata.
Punkt drugi: Bartek. Też osobowość niezwykle złożona. Z jednej strony pragnie być lojalny wobec brata, z drugiej zaś przeżywa moralne rozterki z racji metod, jakimi ten się posługuje. Dlatego też najpierw przewozi główną bohaterkę do magazynu, choć doskonale wie, co tam ją czeka. Akceptuje też do pewnego stopnia przemoc stosowaną przez brata, pomimo że zapewne zdaje sobie sprawę, iż jest ona już pozbawiona sensu. Ostatecznie jednak przeważa w nim "to drugie" (bo jednak mimo wszystko nie mam pojęcia, co jest przyczyną konfliktu wewnętrznego Bartka: zasady czy afekta do L. - a może to i to?), przez co ponosi śmierć - można by (kto wie, czy nie z lekką przesadą) rzec, że jest to śmierć godna dżentelmena. W ten sposób naturalnie wyeliminowana zostaje przeszkoda w relacjach pomiędzy główną bohaterką a jej mężem - ale czy stwierdzenie takie nie zakrawa na cynizm?
Reasumując, powtórzę jeszcze raz: traktowanie braci jak typowych bandytów to zwyczajne uproszczenie, objaw braku zrozumienia dla ich trudnej sytuacji. Ja bym widział w nich raczej desperatów, którzy zeszli na drogę zbrodni - a może raczej dominującego szaleńca z jednej strony i człowieka, który pod jego wpływem sam niemalże stoczył się na moralne dno - z drugiej.
Wreszcie pora na kilka słów na temat Dustina. Zawiasy musiał dostać - w końcu jako dorosły chyba nigdy nie był karany. Poza tym zawsze pozostawała ta wiara w głupotę polskich sądów. Tak czy inaczej - dobrze się stało, bo niemal całkowita eliminacja tej postaci wcale nie wyszłaby opowieści tej na dobre.
Istotne jest jednak co innego, mianowicie reakcja na zdradę. Wydaje mi się, że Dustin wybrał wyjście najmądrzejsze i najmniej destruktywne z możliwych. To fakt, że dzieciom będzie ciężko bez ojca. Ale to chyba lepsze rozwiązanie niż pobyt w domu podczas konfliktu z żoną. Rozwiązanie takie bowiem groziłoby albo ciągle napiętą atmosferą, wzajemnym podgryzaniem i wrogimi spojrzeniami, albo też nieustannymi awanturami i (jak to już niegdyś określiłem) ostateczną zagładą państwa Wing jako jedności. Tak czy inaczej - nie przysłużyłoby się to dzieciom. Miałyby one tylko więcej traumatycznych przeżyć, a co za tym idzie, skrzywioną psychikę w późniejszym życiu.
Można mieć pretensje, że Dustin nie przyszedł do szpitala, by porozmawiać z małżonką albo chociaż osobiście wręczyć jej list. Ale co by państwo Wing wówczas sobie powiedzieli? Że jej jest przykro, że żałuje, że go kocha? Przecież to i tak by do niego nie trafiło - rana jest bowiem zbyt świeża. A on? Że czuje się okropnie, że cały czas o niej myślał, że ją ostrzegał? To zbyt banalne - L. wszak zdaje sobie sprawę z okropności swego zachowania. Co najwyżej mogliby się nawzajem poranić.
Całkiem na miejscu są też wątpliwości odnośnie sensu tego związku. Przecież on, Dustin, porzucił dla niej dotychczasowe życie. Dzięki niej zmienił się na lepsze, nabierając pewnej ufności do ludzi. Wreszcie - jej zasługą było ukazanie mu jaśniejszych stron świata. I kiedy już mogło mu się wydawać, że wychodzi na życiową prostą, że sobie rekompensuje traumatyczne dzieciństwo, ona zrobiła mu taki numer. Czy naprawdę tylko o to chodziło? Żeby zamiast tak zwanego szczęścia uzyskał tylko jego krótkotrwałą iluzję?
Pozwolę sobie na krótkotrwały akcent - myślę, że w podobnej sytuacji też bym się oddalił na dłużej, żeby choć trochę ochłonąć. Być może dlatego w moich wywodach jest tyle chęci usprawiedliwienia pana Winga.

Cóż, kończę, bo od tego pisania i gapienia się w monitor robi mi się galareta z mózgu.

Pozdrawiam, życząc weny.

Liv 10.02.2010 20:46

Odp: Szansa
 
Cytat:

Nie związują jej rąk, nawet nie zabierają jej telefonu.
Przecież zabrali jej telefon... Tylko potem, podczas bójki, udało jej się go odzyskać i zawiadomić pomoc.
Cytat:

(bo jednak mimo wszystko nie mam pojęcia, co jest przyczyną konfliktu wewnętrznego Bartka: zasady czy afekta do L. - a może to i to?)
Nie mam aż tak dokładnego zarysu akcji, żeby wyjaśnić, co w tym samym czasie działo się z innymi bohaterami. Z Bartkiem miało to być pokrótce tak, że przemyślał sobie raz a porządnie to wszystko, zrozumiał, że nie powinienem skazywać tej NIEWINNEJ kobiety na śmierć z rąk brata. Ale można powiedzieć, że te dwa czynniki miały na to wpływ (ale co bardziej, nad tym się już nie zgłębiałam)
Z tego samego powodu nie wyjaśnię Ci, czemu padło na rodzinę Lily, jednak bardzo spodobały mi się Twoje spostrzeżenia, szczególnie to o "łatwości" tropu.

Wszystkim Wam (a Tobie, Hnat, w szczególności) dziękuję za kolejną dawkę opinii. Marnotrawię i tak już nieźle zmarnowany czas na feriach, ale co nieco udało mi się szkrobnąć ;) Ale pojęcia nie mam, kiedy napisze resztę i w końcu wstawię odcinek.

@down: Nowy czytelnik? Miło :) Nie mogłam uwierzyć, że ten komentarz jest tutaj. Pozostaje mi pogratulować Ci przebrnięcia przez to FS (a może i przez całą serię? ;)), bo dużo tego jest i gdyby nie to, że sama stworzyłam to monstrum, nie przebrnęłabym przez to. Teraz przynajmniej wiesz, jakie kompetencje ma osoba poprawiająca Twoje artykuły do gazetki ;)

Do wszystkich: odcinek tak naprawdę gotowy, chociaż mam co do niego sporo wątpliwości i brakuje mi zdjęć.

jekyll 11.02.2010 23:03

Odp: Szansa
 
O matko podziwiam to, że chce Ci się to robić, że znajdujesz czas, masz jakieś zajęcie.
Teksty są fantastyczne. Co tu więcej mówić.

Sherlock 14.02.2010 18:46

Odp: Szansa
 
Czas na moją niespodziankę! :D

Na początku wspomnę (chociaż już o tym wiesz ;)), że przeczytałem AND 1 i AND 2, a teraz komentarz z pierwszych dziesięciu odcinków AND 3 :) (przeczytałem jeszcze parę "naprzód", ale zaokrągliłem komentarz w zakresie dziesięciu odcinków)

Na początku "Szansy" zawiało pierwszą częścią trylogii. Potem wreszcie doczekałem się moich upragnionych akapitów *.* To znaczy takich całych opisów, a nie jednego czy dwóch zdań ;P Nie mówię, że tamten styl mi się nie podobał, był świetny, no ale kilka linijek więcej to lepszy akapit ;)
Dialogi są naprawdę fajne, a najlepszy (w sensie, że był dla mnie taki wyjątkowy ;p) IMO jest ten:

"- To był żart!- oburzyła się
- Przecież wiem!"

Musiałem się zaśmiać, bo nie mogłem się powstrzymać.
A co się tyczy fabuły - były momenty, w których strasznie się wzruszyłem, serio. Znajdowałem się w stanie zadumy przez kilka chwil, aż coś nie wyrwało mnie z tychże rozmyślań. Naprawdę bardzo wychodzą ci tego typu opisy i dialogi.
Pewnie komentarz nie będzie długi, bo nie mam jakoś weny do pisania, zresztą - i tak nie wychodzą mi jakieś długie komentarze... Dobra, do rzeczy! - Przewinęły się po drodze różne bonusy, które oczywiście bardzo mi się spodobały. I do teraz nie mogę zapomnieć jednego ze zdjęć, na którym NA PEWNO ktoś stoi (w tym oknie, pamiętasz?), i możesz dyskutować ile chcesz ;) Znaczy się - nie traktuję tego jako błąd, ani nic na minus. Uznajmy, że to prostu moja wyobraźnia.
Dobra, następna kwestia!! Chodzi o Dustina i Lily. Najpierw Dustin:
Czemu on zawsze musi się w coś wpakować? Żal mi go trochę, bo nie udało mu się osiągnąć tego, czego pragnął. Jest mi przykro, naprawdę. Ale mam nadzieję, że cała ta trylogia zakończy się wielkim happy endem :)
No i Lily - cieszę się, że nie jest taka jak wszystkie żony, które dla swojej dumy, gotowe są obrazić się na nie wiadomo ile. Lily potrafi wysłuchać, zrozumieć. Umie przyznać się do błędu - to mi się właśnie w niej podoba.
Więcej nic sensownego nie wykombinuję. Wkrótce komentarz do następnych dziesięciu odcinków ;)

Mikolea 21.02.2010 18:15

Odp: Szansa
 
Nadrobiłam kilka odcinków.
Dużo się w nich działo. Jakoś nie przepadałam za Bartkiem, więc nie przejęłam się jego śmiercią, ale wyjazd Dustina to już inna sprawa. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży i będzie happy end :).

Liv 21.02.2010 21:44

Odp: Szansa
 
XXIX
A jednak!


15 VII


- Mari, wiesz, co jutro jest za dzień?
Szatynka zastanawiała się chwilę, jednak nic sensownego nie przychodziło jej do głowy.
- Nie umiem sobie przypomnieć- odparła
- A pamiętasz, gdzie byłaś siedemnastego lipca cztery lata temu?
Znowu się zamyśliła. Tak, pamiętała. Spojrzała pytająco na mężczyznę. On jednak odwrócił się do niej plecami, w stronę okna.
- Cztery lata temu- odezwał się po chwili- byłem najszczęśliwszym facetem na świecie. I kto by pomyślał, że po kilku latach ta data wyda mi się taka obca, jakby wycięta z kalendarza...
- To dlatego, że sam ją wyrzuciłeś- powiedziała- tak jak i drugą najważniejszą tego dnia postać ze swojego życia. Popatrz, minęło tyle miesięcy, a ty dalej tutaj. I ciągle nie wiesz, ile czasu jeszcze upłynie, zanim wrócisz...
- Niby do kogo mam wracać? Myślisz, że już mi przeszło?
- Więc dalej...
- Tak, Mari.
- A postanowiłeś coś chociaż?
- Czy tobie naprawdę się wydaje, że nie mam lepszych rzeczy do roboty aniżeli zadręczanie się losem swojego nieudanego małżeństwa?
- Mógłbyś się w końcu za to zabrać.
- Niby dlaczego?
- Bo ona ciągle czeka...
- Phi- prychnął szyderczo- jakby jeszcze miała na co.
- No jak to: „na co”? A ty?
- Ja? Nie, nie na mnie. Jedyne na co może czekać to rozwód.
- Więc dlaczego nie załatwisz tego od razu? Ona się zamartwia w tej Polsce...
- Obecnie nie mam na to ani czasu, ani ochoty. Poza tym, mnie tam jest obojętnie, czy na papierku mam żonę, czy nie. W realu jej nie mam i to się liczy.
- Nie możesz tak mówić! Ona pewnie chce to naprawić, musisz dać jej szansę...
- Jaką szansę? Żartujesz sobie ze mnie?! Po tym wszystkim jeszcze mam być dla niej dobrym mężem? Niech się pomęczy trochę w tej niepewności, dobrze jej zrobi...
- Dustin...!
- Muszę już lecieć. Wpadnę jutro.
http://img94.imageshack.us/img94/3074/291ka.png
Trzask zamykanych drzwi.
Zniknęły jego buty, kurtka, ale napięta atmosfera ciągle została.
Kobieta usiadła przy kuchennym stole.
http://img191.imageshack.us/img191/9307/292k.png
Krople deszczu dudniły w najlepsze o szybę. Na zewnątrz było szaro, ponuro. Tak samo było i w jej duszy.
Gdy zjawił się u niej na początku marca i wyjaśnił co się stało miała nadzieję, że nie zabawi tu długo i wróci do swojej rodziny. Tymczasem była już połowa lipca, a on ciągle wpadał do niej.
Nie, nie mieszkali razem. Co prawda domek Marianne położony na przedmieściach zmieściłby więcej ludzi aniżeli ją i nastoletnią Joe, ale on postanowił zamieszkać sam. Jednak zaglądał do nich tak często jak tylko się dało. Nieraz nocował, bo tak naprawdę stąd miał bliżej do pracy niż ze swojego mieszkanka położonego kilka przecznic dalej.
Obie panie lubiły jego towarzystwo, ale on starał się im nie narzucać. Tym bardziej, że ostatnim czasy częstym bywalcem stał się narzeczony Mari. Ślub planowali na lato przyszłego roku. Miała ona nadzieję, że jej przyjaciel z młodości, Dustin, pojawi się na nim wraz ze swoją małżonką. Jednak z każdym dniem jej nadzieja, że tak się stanie, malała.
Pamiętała doskonale te wieczory, kiedy młodzi zakochani przychodzili do niej na kawę albo grila. Kiedy siedzieli na ławce, wtuleni w siebie, wydawało się jej, że ich uczucia nic nie zmąci, że w jej pamięci ciągle zostanie ten obraz tej dwójki zakochanych, którzy świata poza sobą nie widzą.
http://img31.imageshack.us/img31/3684/293o.jpg
Pamiętała podekscytowanie Dustina, kiedy ogłaszał jej datę swojego ślubu, albo jego radość, kiedy dzielił się z nią radosną nowiną, że zostanie ojcem.
I teraz to wszystko miało legnąć w gruzach?
Najbardziej martwiła ją postawa przyjaciela w stosunku do Lily- to, że nie mógł zrozumieć jej cierpienia związanego z jego nieobecnością i niepewnością losu ich miłości. A tak naprawdę losu całego życia ich i dzieci. No właśnie, gdzie podział się ten kochający ojciec, który wręcz nie mógł się doczekać chwili, kiedy znów będzie dla dastusiątek tym prawdziwym tatą? Czy nawet te niczemu winne maleństwa (poza tym, że były dziećmi znienawidzonej Lily) miały płacić tak wysoką karę?
Serce Dustina, niegdyś gorejące z miłości, teraz wydawało jej się być zimne i nieczułe jak głaz.
A czy to tak miało być?

***

Połowa lipca. Pamiętała, co postanowiła po przeczytaniu listu. Przez te kilka miesięcy ciągle liczyła na to, że jednak mu przejdzie i wróci. Ona mogła mu to wszystko wytłumaczyć i przeprosić w każdym momencie. Tak naprawdę to na to czekała, ale on nie dął jej szansy na realizację jej planów.
W ogóle się do niej nie odzywał. Jedynie w maju w jej ręce trafiła koperta zaadresowana do Tanii T(h)eresy Wing. W środku znajdowała się śliczna karta, a w niej znajomym pismem wypisane życzenia. Jednak nigdzie nie było napisane czegoś w stylu „wkrótce wracam”, i to zmartwiło mamę adresatki. Stempel pocztowy pochodził z jakiejś miejscowości, która z pewnością nie leżała blisko Los Angeles, gdzie studiował. Zresztą, Dustin do głupich nie należy- nie zostawiłby jej tropu. Już wtedy w jej głowie pojawiły się czarne myśli, że nie chce wrócić. Ale czy wtedy, w maju, wiedział, że tak samo będzie po tym nieszczęsnym piętnastym lipca?
Ignorował ją. Teraz, kiedy ciągle był nieobecny, była o tym przekonana. Tak jak tego, że prawdopodobnie to już koniec. A przecież pojutrze obchodziliby czwartą rocznicę ślubu...
I wtedy w jej głowie zrodził się bojowy pomysł. Nie będzie dłużej czekać, tylko weźmie sprawy w swoje ręce, odszuka go (wszak nie rozpłynął się w powietrzu, że nie można go znaleźć) i wyjaśnią sobie wszystko. Minęło już tyle czasu... Nerwy musiały mu opaść, już nie mógł być na nią tak zły jak wtedy. Będą mogli porozmawiać, co wtedy z pewnością możliwe nie było.
Zaczęła sobie wszystko powoli rozplanowywać. Jutro załatwi bilet, pogada z tatą, czy na te trzy dni nie mógłby się zająć dziećmi i przede wszystkim ułoży sobie w głowie, co mam mu powiedzieć.

***

16 VII

- Ty chyba nie mówisz poważnie?- usłyszała niedowierzający głos swojego rodzica, który był odpowiedzią na to, co przed chwilą mu oznajmiła
- Tato, zrozum, ja nie mogę dłużej czekać- próbowała go przekonać- Tu nie chodzi o jakąś błahostkę, tylko o moje małżeństwo!
- Wiem, ale jemu najwyraźniej na tym nie zależy albo jeszcze sam nie wie, co z tym zrobić- ciągnął dalej
- Miał kilka miesięcy na zastanawianie się- była coraz bardziej wściekła- Jego zachowania nie można usprawiedliwić w żaden sposób.
- Jesteś pewna?- zapytał sarkastycznie
- Ale ile można być wściekłym? Przecież znam go- pogniewa się i przestanie. Nie pamiętasz, jak to było w tamtym roku? Niby tez był na mnie taki wściekły, a przyjechał na święta.
- Ale zdrada to nie jest taka łatwa sprawa.
- Z drugiej strony wyszłam za dorosłego człowieka i takiego samego podejścia od niego oczekuję.
- Czy jako „dorosłe podejście” rozumiesz wybaczenie?
- Po części. Przynajmniej pogodzenie się z sytuacją- żeby mnie tak przypadkiem z domu nie wyrzucił. Ja naprawdę wierzę, że to coś da. Bo jeśli tak, to znaczy, że warto ratować to małżenstwo, choćby za pierwszym razem miało się nie udać.
- No dobrze, próbuj. Jesteś zbyt zdeterminowana, żeby ci odmawiać teraz pomocy. W końcu jeśli nie ja, znalazłabyś innego opiekuna.
- Dzięki, tato! Choćby miało to nie wypalić, i tak będę wdzięczna.
- Ratuj swoje małżeństwo i niech ta próba zakończy się sukcesem- skwitował Wiktor Muchomorek.

***

Szczęście jej dopisywało- wylot miała 25 lipca o dziesiątej rano. Miała trzy dni na znalezienie go i rozmowę. Trzy dni, w których miało się przeważyć tak naprawdę całe jej życie i które miały ustalić kierunek dalszych jej losów. A tak naprawdę, wszystkich jej najbliższych.



Jak mnie za to nie zjedziecie, to będę przeszczęśliwa. Tym bardziej, że w dalszym ciągu mam wątpliwości :/

Libby 21.02.2010 22:57

Odp: Szansa
 
Czemu mamy zjechać? Nie jest źle :P.
Zastanawia mnie ta Mari, bo wzięła się tak znikąd. ;)
Lily ma plan. W końu zaczyna działać, co mnie cieszy.
Dustin, ależ z niego uparciuch... :P I tak wiem, że mu w końcu przejdzie. Nie wytrzymua długo bez Lily i dastusiątek. Dziwi mnie fakt, że tyle wytrzymał bez dzieci...

Mikolea 22.02.2010 12:03

Odp: Szansa
 
Nareszcie Lily weźmie sprawy w swoje ręce. Trochę dziwi mnie postawa Dustina, to że tak długo mógł wytrzymać bez dzieci. Może Lily odwiedzi Mari? Dobra, czekam na następny odcinek : ).

Volturia 22.02.2010 15:27

Odp: Szansa
 
Ja mam ochotę zjechać - strasznie krótko ; <
Prócz narzekania na objętość tekstu, dodam jeszcze, że zdjęć jest za mało (przynajmniej źle są rozplanowane - wszystkie trzy do 1 cz. tekstu itd).
Ta Marii wygląda nieco inaczej niż reszta szansowych simów ;]
Wreszcie jakiś ruch i to akurat w porę. Mam wielką nadzieję, że Lily uda sie poskromić uparty charakterek Dustina :P i wprowadzi go na nowo w rodzinne życie.
Co jak co - facet cierpiał w celi, że nie widuje się ze swoimi dziećmi, a teraz - patrzcie no, sam gotuje sobie taki bigos. ;p
Dustin jest inteligentny, ale bez przesady w porównaniu do Lilki. ^^

''Zniknęły jego buty, kurtka, ale napięta atmosfera ciągle została.
Usiadła przy kuchennym stole. '' - atmosfera zasiadła. ..

Pozdrawiam z ochotą na jeszcze, VOLT

Charionette 23.02.2010 15:37

Odp: Szansa
 
Jak na Liv to bardzo krótko, aż się zdziwiłam :D
A jak dla mnie zdjęć jest akurat, jeżeli byłoby ich więcej zepsułoby to efekt :)
Ach... Dustin podoba mi się coraz bardziej ^^ Uparciuszek ;)
Urzekło mnie 3 zdjęcie :)

Pozdrawiam

Luthiee 24.02.2010 21:58

Odp: Szansa
 
nadrobiłam roczne zaległości! *glad*
więc, nie chcę Cię zjeść. ale chciałam przed chwilą, jak przeczytałam że Dustin wyjechał. =____= pewnie to było w jakiś sposób potrzebne.
czekam na happy end. i poprawiać nie będę, bo nie wypada, skoro mam przed sobą prof. Miodka B)

Ellie 25.02.2010 19:54

Odp: Szansa
 
no tak, nadrobilam chyba z dziesiec odcinkow, na wiecej nie mam juz sily, ale postaram sie dokonczyc w najblizszym czasie ;)
hm, wlasciwie to nie mam co pisac, przyemnie sie czyta, sa bledy, ale niewielkie, zdjecia ladne, fabula...mm... no niewiele sie dzieje, akcja nie jest dynamiczna i pelna napiecia, ale akurat w tym wypadku nie jest to minus, to przeziez opowiadanie obyczajowe... i wlasnie zgodnie z idea obyczaju jest mnoostwo problemow :D
jak dotad najbardziej mi zgrzytala akcja z uwolnieniem tanii (czy ktos to jeszcze pamieta?), ale ogolnie jest okej.

jak nadrobie wiecej to napisze cos ogolniejszego, na razie tylko chcialam poinformowac, ze masz nowa czytelniczke :)

@edit - doszlam do XIX odcinka ;) w sumie chcialam ci tylko to powiedziec (bo fakt, ze mi sie podoba jest chyba oczywisty) zebys wiedziala, ze wciaz nadrabiam i mam zamiar "dobrnac" do konca opowiadania.

Nesta 25.02.2010 20:51

Odp: Szansa
 
Nareszcie się wzięłam za siebie i wszystko przeczytałam.
Przede wszystkim jestem pod wrażeniem twojej niekończącej się weny i pomysłów. Znałaś moje wcześniejsze, niezbyt pochlebne zdanie na temat długich fotostory, bądź takich podzielonych na części. Właśnie odwróciło się ono o 360 stopni.
Raczej nie popadasz w rutynę, cała historia ciekawa, spójna, logiczna. Odcinki długie i satysfakcjonujące. Błędów raczej nie ma, ewentualnie literówki, ale już nie będę Ci wypominać. Silny niedobór zdjęć! : D
To tak ogólnie. No dobra, dobra. Przyznaję, nie mam się do czego przyczepić.
Co do ostatnich odcinków to wiesz, że Ci nie wybaczę śmierci Bartka :C I mam nadzieję, że Dustin truchcikiem wróci do Lilki.
Oczywiście z niecierpliwością czekam na następny odcinek : D

Ellie 26.02.2010 15:40

Odp: Szansa
 
no i doszlam do konca, nareszcie moge zaczac wyczekiwac na nastepny odcinek i czytac juz na biezaco :D
jestem bardzo zadowolona, ze w koncu zmusilam sie do czytania (zbieralam sie wiele razy, bo wiedzialam, ze opowiadanie jest tego warte, ale zawsze przerazala mnie wijza takiej ilosci tekstu...)
jako calosc podoba mi sie, to az zaskakujace, ze juz 30 odcinkow - czytajac, w ogole sie tego nie odczuwa, historia jest taka plynna, gladka, uh, sama nie wiem jak to ujac. mam nadzieje, ze zrozumialas, o co chodzilo :)
zdjecia sa coraz ladniejsze, no i cholernie podoba mi sie ta "odswietna" fryzura lily - cudowna jest.
skupie sie na ostatnich odcinkach:
co do bohaterow, od poczatku bylam fanka bartka! wiedzialam, ze bedzie zuy, szkoda, ze nie pozwoilas mu pozyc dluzej... hm zas co do akcji z porwaniem, byla troche nieudana, po co lily zaczela sie mu zwierzac? no i ze zaczeli tak po prostu bic sie, zostawiajac ja... no ale rozumiem, musialas tak rozwinac akcje, zeby lilka mogla uciec. czasem tak trzeba ;) nie myslalam, ze dustin odejdzie, ale ciekawie to wymyslilas.
czekam na wiecej!

sorki ze tkai nieskladny ten komentarz, ale strasznie sie spiesze, a chcialam sie strescic.

Sherlock 16.03.2010 15:21

Odp: Szansa
 
No, kolejna część mojego bardzo wyczerpującego komentarza :D

Zacznę od tego, że stopniowo akcja robi coraz większa, co bardzo mi się podoba.
Co to treści, to już o niej mówiłem, więc teraz przejdę do innej kwestii, a mianowicie do... bonusów ;D Przewinęło się ich parę i każdy mnie czymś zszokował. Muszę pogratulować ci kreatywności.
Miałem gdzieś takie fajne zdanie z odcinka, bodajże, osiemnastego, ale gdzieś wsiąkło :| Sherlock EDIT: O, mam: "Dziwne ale prawdziwe". :]
Julka jest 'fajna' :D I ładna^^
Hm, co tu więcej. Kurczę, dużo pozapominałem, bo czytałem, jak byłem zbanowany.
No, trudno. Musisz się zadowolić tylko tym, co napisałem :(
Ale komentarz do następnej dziesiątki będzie miał osobną opinię do każdego odcinka B)

Liv 28.03.2010 22:35

Odp: Szansa
 
Cytat:

Napisał Libby
Zastanawia mnie ta Mari, bo wzięła się tak znikąd.

Marianne to przyjaciółka Dustina z lat młodości (troszkę później aniżeli w TYM).
Cytat:

Napisał Ellie
po co lily zaczela sie mu zwierzac?

Bo i tak nie miała nic do stracenia :P

I dziękuję za wszystkie komentarze, w szczególności te od "nowych" czytelniczek :)


Zrobiłam wyjątkowo bez ramek, bo taki miałam kaprys :P


XXX
Pierwsze podejścia


25 VII


Znowu tutaj jest.
Powoli udaje się do wyjścia lotniska w Los Angeles. Wodzi wzrokiem po tej ogromnej hali z mnóstwem sklepów, kawiarni i innych miejsc, gdzie można spędzić czas przed podróżą lub zaraz po niej. Wzrokiem lustruje znajome szyldy, witryny sklepowe, wnętrza... Tyle razy już tutaj była, ale w ciągu ostatnich kilku lat od jej ostatniej wizyty nic się nie zmieniło. Zaczęły do niej wracać wspomnienia, o dziwo, same dobre. Pierwszy raz pojawiła się tu jako kilkuletnia dziewczynka wraz z panią Kelley, kiedy leciały do Polski. Jak się później okazało, wylot ten okazał się drogą do przełomu w jej życiu. Kolejny raz zjawiła się tutaj ze swoim tatą. Nie leciała już do Polski jako gość, ale jako jej obywatelka. Leciała do domu. Jeszcze innym razem to w tym miejscu podjęła jedną z najważniejszych życiowych decyzji, przyjmując przeprosiny i oświadczyny tego, któremu sama będzie się teraz tłumaczyć. A może, tak jak wtedy, nie wróci sama do kraju?
Była gotowa na to, że tak się nie stanie. Tak naprawdę, wydawało jej się, że była gotowa na wszystko. Po prostu mogła stanąć i mówić, mając przygotowanych kilka planów. Dużo czasu zajęło jej układanie tej strategii i miała nadzieję, że czas poświęcony na to nie będzie zmarnowany i osiągnie swój cel.
Na postoju udało jej się złapać taksówkę, która podwiozła ją do małego moteliku na przedmieściach. Ten co prawda standardem nie grzeszył, ale cena była przystępna.

http://i1068.photobucket.com/albums/...9-09-18-98.jpg

Zresztą i tak miała zamiar większość czasu spędzić poza jego murami.
Gdy już się rozpakowała, postanowiła pójść na obiad do pobliskiej małej restauracyjki. W czasie drogi zatelefonowała do taty i Julki, jak ją o to prosili („koniecznie zadzwoń, jak już tam będziesz!”). Do końca dnia nic specjalnego już nie robiła, zmęczona dziesięciogodzinnym lotem i prawie trzydziestostopniowym upałem. Wielkie poszukiwania zaplanowane miała na dzień jutrzejszy...

***

26 VII

Obudziła się wcześnie rano. Chciała najpierw sprawdzić mieszkanie męża licząc na to, że jednak zastanie go tam jeszcze zanim ten pójdzie do pracy. A jeśli już tam nie mieszka... Może nowi właściciele będą coś o nim wiedzieć? Może zostawił im adres, numer telefonu, cokolwiek...

Po śniadaniu, około godziny dziewiątej, udała się na najbliższy przystanek autobusowy. Z rozkładu zamieszczonego w internecie wiedziała, że autobus jadący w kierunku Brick Avenue ma się zjawić za jakieś dziesięć minut.
Oprócz niej na przystanku była jeszcze całkiem liczna grupka osób. Ludzie mieszkający tutaj, w tej niebogatej części Miasta Aniołów często nie mogli sobie pozwolić na zakup samochodu, nawet rozlatującego się. Musieli korzystać ze środków komunikacji miejskiej, które, o dziwo, najlepsze nie były. Przynajmniej nie tutaj.

Jechała na ślepo, na chybił – trafił. Albo spotka męża, załatwi sprawę od razu, albo się okaże, że wyszedł już do pracy i nie będzie większych szans na rozmowę. Szczerze mówiąc nie liczyła na to, że za pierwszym razem jej się uda, ale... dlaczego nie?

W końcu autokar dowlókł się na odpowiedni przystanek. Do środka władowało się kilka osób, wysiadła tylko jedna. Ona. Być może tamci zachodzili o głowę, co taka piękna blondynka może robić w takiej dziurze jak dzielnica, w której między innymi leżała Ceglana Aleja. Od razu zauważyli, że Lily nie jest jedną z nich, zaczęli patrzeć na nią nieufnie, co zresztą spostrzegła, nie przejmując się tym zbytnio i w głębi duszy rozumiejąc tych ludzi. Miała tylko nadzieję, że takim zdziwionym, wręcz niechętnym wzrokiem nie obarczy jej ukochany (mimo wszystko nie bała się myśleć o Dustinie w ten sposób). O ile w ogóle będzie musiał to zrobić.

Po tym, jak wyprowadził się z Fabric Street, nierzadko do niego wpadała, oczywiście jeśli to on nie wybierał się z wizytą za ocean. Chociaż na początku droga, którą szła, nie przypominała jej znajomej trasy, po paru minutach rozpoznawała te stare, zniszczone bloki.

http://i1068.photobucket.com/albums/...2-22-53-31.jpg

Faktem jest, że nie były one jeszcze w skrajnej ruinie, część nawet była odnowiona (czyżby znalazł się jakiś dobroczyńca?!), ale do najładniejszych z pewnością nie należały. Jednak spacerując pomiędzy tymi zniszczonymi kamieniczkami z cegły zawsze czuła magię tego miejsca. Nie raz mówiła o tym Dustinowi. Wtedy on śmiał się i żartował, że to dlatego, że on tutaj mieszka. Ale z jego wyrazu twarzy potrafiła odczytać, że myśli podobnie, chociaż nigdy o tym otwarcie nie powiedział.
Zresztą, on w ogóle mało co mówił, twierdząc przy tym, że nie potrzeba tylu słów. „Po co tyle paplać, nie można na chwilę posiedzieć w ciszy?”, jak to zwykł mawiać, gdy jego przyszła żona próbowała go poznać od tej strony. Nie dziwiła się mu, wszak z wszechstronnym hałasem i gadaniną miał do czynienia w każdy weekend, kiedy swoim zwyczajem dawał koncerty w pobliskiej knajpce. A kiedy ona przyjeżdżała, na któryś wieczór zawsze pożyczał gitarę (na swoją własną nie było go stać) i siedząc wraz z nią w swoim mieszkanku, przez cały wieczór robili sobie małe karaoke przy dźwięku gitary. To przywoływało wspomnienia – wszak podobnie zaczęła się ich burzliwa znajomość, z której niespodziewanie wyrosło silne uczucie. Teraz stawiała sobie pytanie: gdzie ono się podziało?
Z każdym krokiem była bliżej kamieniczki, w której mieszkanie wynajmował jej mąż. Im bardziej się przybliżała, tym większa narastała w niej trema. Nie mogła się jej poddać, gdyż wtedy nic nie wyszłoby z tej wizyty. Jednak tym razem zdawało się to być silniejsze od niej. Z duszą przepełnioną niepokojem dotarła pod właściwy adres. Idąc po schodach, cała się trzęsła. Nerwy brały górę. Podobnie złe przeczucia.
Zanim zapukała do odpowiednich drzwi musiała wziąć głęboki oddech i się uspokoić. Gdy w końcu stwierdziła, że jej ciało nie jest już takie galaretowate, odważnie zastukała w „obite” białym, przybrudzonym plastikiem drzwi.
Po pierwszym pukaniu nikt się nie zjawił, zatem spróbowała raz jeszcze. I tu poszło lepiej. Usłyszała otwierane drzwi w głębi mieszkania i czyjeś wolne kroki. Jednak nie należały one do Dustina...
Gdy tyko drzwi się otworzyły, niemal zamarła z przerażenia czy wręcz niedowierzania. Stała przed nią kobieta w podobnym wieku, z nieuczesanymi, farbowanymi na rudo włosami, ubrana różową piżamę czy też bieliznę.

http://i1068.photobucket.com/albums/...8-07-17-04.jpg

„Boże” – w pierwszej chwili przeleciało jej przez myśl – „To nie może być...”. Jednak musiała z siebie wydobyć tą cudowną „formułkę”.
- Dzień dobry, czy zastałam Dustina?
- Hm, chodzi pani o pana Winga? – rudowłosa ogarnęła ją wzrokiem. W spojrzeniu swojej rozmówczyni otrzymała odpowiedź – Niestety, nie zastała go pani. Nie mieszka tu już dobre trzy miesiące. Razem z chłopakiem odkupiliśmy od niego to mieszkanie za całkiem przyzwoite pieniądze.
Powinna teraz odetchnąć z ulgą i rzeczywiście się tak stało. Na chwilę, gdyż pojawiła się kolejna wątpliwość.
- Nie wie pani, gdzie mogę go znaleźć? – spytała z nadzieją blondynka.
- Niestety nie – odparła druga. – Zostawił nam co prawda namiary na kolegę, u którego mieszkał, ale mówił, że to tylko chwilo, dopóki nie znajdzie sobie jakiegoś innego mieszkania.
- A numer telefonu? – nie chciała dać za wygraną.
- Tylko do tego kolegi. Ale tamten gość nie pozwolił nikomu go dawać. Zresztą nawet nie wiem, czy go jeszcze mamy.
- Nie zostawił po sobie przypadkiem jakichś rzeczy?
- Nie, raczej nie... Chociaż wie pani co? Kiedyś przy sprzątaniu Sam znalazł jakąś fotografię. Chcieliśmy mu ją zwrócić, ale całkiem o tym zapomnieliśmy.
- Mogłaby pani mi ją pokazać? Jeśli spotkam go, na co bardzo liczę, z pewnością oddam.
- No OK. Zresztą i tak jest mi obojętne co pani z tym zrobi. Chociaż szkoda by było, bo zdjęcie naprawdę ładne.
Na chwilę drzwi do mieszkania się zamknęły. Zanim jego nowa właścicielka wróciła ze zgubą, Lily zdążyła już postanowić, jaki będzie jej następny krok.
Ponownie w drzwiach zjawiła się rudowłosa i o dziwo nie miała w ręce tylko jednej rzeczy.
- Znalazło się tego więcej – po czym podała zguby Lily.
Ta zaś przyglądała się im z uwagą. Zdjęć było włącznie cztery. Pierwsze robione było, gdy po raz pierwszy odwiedzała go jako narzeczona latem. Pamiętała, że w tym dniu razem z nimi poszli na plażę młodzi państwo Stewart („może by ich tak przy okazji odwiedzić?”) i to Rose zrobiła to śliczne zdjęcie. Na piasku obie z Lily narysowały wcześniej palcami serce, a następnie postanowili, że każda z par zrobi sobie w nim zdjęcie. Jednak Alan zaszył się gdzieś i „sesja” musiała się odbyć bez niego (co mu potem żona solennie wygarnęła, gdy tylko zjawił się na miejscu). Pomimo oporów, udało się Dustina namówić, żeby wszedł do serduszka. Potem już poszło jak z płatka. Klęcząc obok siebie, objęci w miarę możliwości, w takim stanie zostali uwiecznieni przez cyfrówkę pana Stewarta.
Po latach, gdy przyszło jej oglądać ponownie tą fotografię zaczynała rozumieć, że mąż nie zostawił jej tu przez rozgarnięcie. On chciał ją tutaj zostawić razem ze swoim starym życiem. Podobnie było w przypadku dwóch pozostałych, na których była tylko ona. Co dziwne, nie znała tych zdjęć. W rozmowach przez telefon Dustin nie raz mówił jej, że gdyby tylko mógł, wyciągnąłby ją z nich i nie pozwolił wrócić. Rzeczywiście, kiedy się na nie patrzyło ogarniała człowieka tęsknota. Sama się sobie dziwiła, że tak inaczej, że tak ładnie wyszła. I zachodziła o głowę, kiedy mu się udało dorwać takie świetne ujęcia. Tym bardziej, że cały czas przy niej był, ramię w ramię... Wiedziała, że jej mąż jest wyjątkowy, ale nie, że aż tak.
Natomiast ostatnie zdjęcie... Nie mogła zrozumieć, dlaczego ono tutaj jest. Zaczęła wątpić.
Miał mało, zaledwie kilka zdjęć swoich maleństw. Jedno czy dwa Wiktorka, niewiele więcej Tanii Tereski. Nigdy nie wątpiła w jego miłość do dzieci, ale teraz zastanawiała się, czy słusznie. Czyżby nawet te niczemu winne dzieciątka chciał od siebie odsunąć, przestać być ich ojcem? Próbowała wmówić sobie, że to jednak był przypadek, ale dlaczego właśnie wśród selekcji zdjęć zapomniał właśnie o tym, ślicznym i jednym z najładniejszych?

http://i1068.photobucket.com/albums/...0-35-01-33.jpg

Mała wyszła tu tak słodko, że chciało jej się płakać ze wzruszenia. W myślach brzmiało jej tylko niczym niezagłuszone „Dustin, dlaczego to zrobiłeś?! Jak w ogóle mogłeś?! To TWOJA córka, przecież ją kochasz! Czy i ona teraz jest dla ciebie nikim, tak jak jej matka?”
- Proszę pani, wszystko OK? – usłyszała zatroskany głos rudowłosej – Dlaczego pani się tak przejmuje? To tylko zdjęcia.
Nagle niebieskooka uświadomiła sobie, że całe policzki ma mokre. Nie zważając na to, jakby automatycznie pokazała kobiecie zdjęcia. Gdy chwilkę się im przyjrzała, zdawało się, że pojęła.
- Tak mi przykro – powiedziała, spoglądając ponownie na Lily, po czym dodała jeszcze, nie wiedząc sama po co – Pani Wing...
- Już w porządku – powiedziała druga – Dziękuję pani za te zdjęcia. Jeżeli on nawet ich nie przyjmie, ja będę wiedziała co z nimi zrobić. Do widzenia.
- Do widzenia – odparła jej rozmówczyni – Oby się pani udało.
Lily przesłała jej jeszcze słaby uśmiech, po czym opuściła budynek i udała się znowu na przystanek.

Teraz czekała ją wyprawa na uczelnię jej męża, gdzie musiały być jego papiery, a wśród nich między innymi adres. Aktualny, miała nadzieję.
Podróż zajęła jej prawie godzinę. Chociaż w sumie uznała za cud, że ta przebiegła bezproblemowo - żadnych większych korków, żadnych spóźnień autobusów. Marzenie podróżującego, po prostu. Jedyne co nie było takie jakie być powinno, to pogoda, a w szczególności panujący na zewnątrz skwar, istna patelnia. Do tego trzeba było dodać ścisk w autokarze i niezbyt komfortowe warunki podróży gotowe. Zatem jakież wielkie było jej szczęście, gdy w końcu postawiła stopy na twardej, betonowej płycie chodnikowej.
Do college`u miała jeszcze jakieś piętnaście minut drogi pieszo. Zanim jednak udała się w kolejną drogę, wstąpiła coś zjeść, bo kiszki od dłuższego czasu urządzały sobie coraz głośniejszy i uciążliwy koncert t jej brzuchu. Został on ostatecznie zażegnany przez zapiekankę i butelkę Coli (prosto z lodówki!), którą potem popijała sobie jeszcze w drodze do szkoły.
Szybko zleciał jej kwadrans maszerowania i znalazła się w dziekanacie College of Business and Economics. Tam, za szerokim kontuarem z jasnego drewna, siedziały trzy panie. Podeszła do jednej z nich.

http://i1068.photobucket.com/albums/...9-49-40-20.jpg

- Dzień dobry, czego pani sobie życzy? – zapytała czarnowłosa kobieta koło czterdziestki
- Dzień dobry, chciałabym uzyskać adres zamieszkania jednego ze studentów...
- Nazwisko?
- Wing, Dustin.
- Pani z rodziny?
- Tak – pokazała kobiecie swój dowód osobisty, żeby nie było wątpliwości – żona.
Popatrzyła na nią jak na wariatkę.
- To pani nie wie, gdzie mieszka własny mąż?! – strach pomyśleć, co jej przebiegło przez myśl
- A pani jest tu po to, żeby mi to powiedzieć– odparła bezczelnie Lily
Kobietę zatkało. Bez słowa zaczęła szukać informacji o „zaginionym”.
- Washington Street 499, mieszkanie numer 39 – wyrecytowała, co blondynka natychmiast zapisała na komórce.
- Dziękuję, do widzenia – odparła, po czym szybkim krokiem udała się w stronę wyjścia.

Na ulicę Waszyngtona również dotarła pieszo i niedługo później natrafiła pod odpowiedni adres.
Kamieniczka taka jak inna tutaj, z odpadającym ze ścian tynkiem i dawno niewymienionymi oknami. Klatka schodowa niepomalowana, ale za to czynsz musiał być niewysoki. Mieszkanie numer 39 reprezentowały stare, drewniane drzwi. Znowu, wystraszona i niepewna, musiała zapukać. Im dłużej utwierdzała się w przekonaniu, że nie zastała go, tym bardziej była spokojna. Po trzeciej próbie dała sobie spokój. „Na pewno jest w pracy o tej porze”. Postanowiła wrócić do siebie. Wpadnie tu wieczorem, może akurat coś jej się uda zdziałać. Wtedy już nie było mocnych, chyba, że Dustin wyjdzie na całą noc na miasto (ciekawe tylko po co?).
Z dobrymi myślami wsiadła do autobusu, który miał ją zawieść do moteliku.

Sandy 29.03.2010 10:27

Odp: Szansa
 
Pierwsza! ;D

Cytat:

Powoli udaje się do wyjścia lotniska w Los Angeles. Wodzi wzrokiem po tej ogromnej hali z mnóstwem sklepów, kawiarni i innych miejsc, gdzie można spędzić czas przed podróżą lub zaraz po niej. Wzrokiem lustrowała znajome szyldy, witryny sklepowe, wnętrza...
Pomieszałaś czasy

Cytat:

Dużo czasu zajęło jej układanie tej strategii i miała nadzieję, że nie czas poświęcony na to nie będzie zmarnowany i osiągnie swój cel.
Niepotrzebne "nie"/

Cytat:

(pomimo wszystko nie bała się myśleć o Dustinie w ten sposób).
Wystarczy tylko "mimo" ;)

A taką miałam nadzieję zobaczyć Dustina :] No, ale trudno, może w następnym odcinku ^^
Cieszę się, że Lily nie traci nadziei na lepsze jutro. No i że wreszcie zdecydowała się znaleźć Dustina. Chociaż z drugiej strony powiedzenie "Nic na siłę" całkiem pasuje do Dustina. Mam nadzieję, że mimo wszystko jej wybaczy. Bo nie wierzę, że naprawdę już nic do niej nie czuje (przecież wtedy nie byłoby szczęśliwego zakończenia, a ja uwielbiam happy endy! ;D). Z resztą tak jak pisała Volt:
Cytat:

Co jak co - facet cierpiał w celi, że nie widuje się ze swoimi dziećmi, a teraz - patrzcie no, sam gotuje sobie taki bigos. ;p
Więc z pewnością da się namówić na powrót ^^

Ps.
Cudne jest to zdjęcie z Lily ^^

Libby 29.03.2010 21:11

Odp: Szansa
 
W końcu Lily zaczęła działać :D. Cieszę się, choć miałam nadzieję zobaczyć Dustina. Nie wierzę w to, że się odkochał a już tym bardziej, że dzieci nic dla niego nie znaczą... Przecież to Dustin! Zdjęcie Małej musiał po prostu zgubić.
Zastanawia mnie ta babka z dziekanatu. Jakoś tak szybko podała adres Dustina...
Oby kolejny odcinek był szybciej, bo ja czekam :P.

Ellie 30.03.2010 18:46

Odp: Szansa
 
nareszcie, juz myslalam, ze niepotrzebnie nadrabialam, bo nas opuscilas :{
nono odcinek super (pomijajac te pomieszane czasy, ktore zreszta juz sandra wytknela!), bardzo mi sie podoba. zaskoczylo mnie to z ta ruda, bylam pewna, ze to jego kochanka :D a tu niespodzianka... hmm co do tych zdjec to faktycznie wydaje mi sie, ze po prostu zapomnial... no coz, zobaczymy
aa, no a zdjecia ogolnie sliczne, o wiele ladniej bez ramek!

Liv 30.03.2010 20:22

Odp: Szansa
 
Dziękuję za te trzy opinie.
Dochodzę do wniosku, że piszę co innego niż Wy chcecie, a wszelkie wątpliwości czy pytania, na które nie było odpowiedzi w odcinku, wyjaśnię w osobnym poście.


XXXI
Koniec



Swoją kolejną podróż na Washington Street zaplanowała na godzinę 21.00. Fakt, że niebezpiecznie jest się włóczyć samej po nocy, ale musiała. Serce nie sługa, a to ono ją tam kierowało.
O 19.57 miała autobus. Była już kolacji, ubrana w cieplejsze ciuszki. Tym razem wsiadała sama, za to ludzie wręcz wylewali się z wnętrza. Wracali do domu po pracy, by zjeść kolację, pogadać z najbliższymi, pooglądać telewizję i ostatecznie pójść spać. I tak w kółko, dzień w dzień.
Wyobrażała sobie, że podobne plany na ten wieczór miał jej mąż i że jej nagłe wtargnięcie mu je pokrzyżuje. Ale skoro z własnej, nieprzymuszonej woli nie chciał tego załatwić...
Przez całą drogę jeszcze raz próbowała sobie ułożyć w głowie wygląd spotkania. Ponownie przemyślała wszystkie swoje strategie, gruntownie przypomniała sobie wszystkie szczegóły. Wychodząc na chodnik miała to wszystko poukładane w głowie. Jednak strach i zdenerwowanie zaczęły robić swoje...
Kiedy do kamienicy doszła jeszcze w miarę normalnie, przed wejściem do niej nogi się pod nią ugięły, były jak z waty. Serce biło jak szalone, a w głowie powstał jeden wielki mętlik.. Zaczęła się nawet wahać przed wejściem na górę.
Ostatecznie pomyślała: „Jeśli się nie uda, trudno. W końcu to nie od mojej mowy wszystko zależy, ale od jego nastawienia do całej sprawy” i, zahartowana, wspięła się po schodach.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/311.jpg

Podeszła do drzwi, zapukała po raz czwarty dzisiaj.
Cisza.
To samo działo się po kolejnych próbach. Niepokój znowu zaczął ją męczyć, wszystkie możliwe złe myśli natarczywie pojawiały się w jej głowie. Co się tym razem mogło stać? Nie był weekend, nie mógł być w klubie (o ile w ogóle jeszcze tam pracował i o ile taki jest w okolicy), więc co się mogło stać? Poszedł do znajomych, do baru, włóczy się po mieście?
„Wpadnę tu za pół godziny. Jeśli nadal go nie będzie, wracam.” – pomyślała, po czym znowu znalazła się na bruku.
Postanowiła przespacerować się po okolicy. Jadąc autobusem dostrzegła niedaleko całkiem ładny park. Tam właśnie skierowała swoje kroki.
Trzeba było przyznać, że zieleń wśród betonowo - ceglanego królestwa dobrze na nią wpłynęła. Drzewa wydawały się mieć właściwości uspokajające, zapach kwiatów koił zmysły, a malutka fontanna radowała wzrok.
O tej porze w Polsce wszyscy byli w pracy. Zadzwoniłaby, ale nie chciała im przeszkadzać. Zresztą i tak nie miała dla nich ważniejszych informacji. Powiedziałaby co najwyżej, że siedzi i parku i czeka, aż będzie mogła znowu pójść w odwiedziny do męża, którego (znowu) nie zastała. Do głowy przyszła jej pewna myśl.
Gdyby zadzwoniła do domu w obecności Dustina, oddałaby mu słuchawkę, a tam byłaby na przykład Tania Tereska, albo gaworzący wesoło Wiktorek. I powiedziałaby mu wtedy coś w stylu „A one ciągle czekają na tatę”. Co odpowiedziałby, nie wiedziała.
Pół godziny nie dłużyło się specjalnie i znowu miała stanąć twarzą w twarz... wpierw z drzwiami.
Stremowana, zapukała. Czekała. Powtórzyła. Czekała. Zapukała trzeci raz.
Cisza.
Zawiedziona, ze łzami w oczach opuściła budynek.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/312.jpg

Zaczęła się gorączkowo zastanawiać, co teraz. Bo niby jakie były szanse, że go zastanie jutro? Takie jak dzisiaj, mniejsze?
Na przystanku wyczytała, że najszybszy autobus bezpośredni ma dopiero po 23. Kolejny raz chciało jej się płakać. Nie wiedziała, czy ze złości, czy z powodu tego ogromnego pecha, jaki ją prześladował.
Nic nie poszło po jej myśli. Nie znalazła męża, a teraz nie ma jak wrócić do domu i musi czekać na autobus w tej nieznanej części miasta. Jedyną rzeczą, która dobrze poszła w dniu dzisiejszym były zakupy, którym poświęciła cały swój czas po powrocie. Kupiła coś sobie, dzieciom, nawet tacie. Cieszyło ją, że może im zrobić miłą niespodziankę, ale to nie było najważniejsze dzisiaj. Liczyła się ta niesamowita, przybijająca porażka i brak nadziei.

Weszła do ładnie wyglądającej kawiarenki i tam usiadła. Wybrała stolik pod ścianą, z dala od ludzkich spojrzeń. Gdy podeszła kelnerka, zamówiła sobie mocną kawę. Bardzo chciało jej się spać, ale musiała wytrzymać do północy.
Zauważyła, że owa kelnerka badawczo jej się przygląda, ale nic nie powiedziała. Skąd mogła ją znać? Może to jakaś znajoma z sierocińców, jedna z jej słuchaczek, kiedy pracowała jeszcze w „Superstarze”? Nic jej ta twarz nie mówiła.
Stopniowo kawiarenka pustoszała. Zostało tylko parę osób i obsługa. Dochodziła 22.15, kiedy ta sama kelnerka podeszła do niej. O dziwo, nie zabrała tylko filiżanki i nie doniosła rachunku. Zrobiła to, ale później. Wpierw, w zdziwieniu Lily, dosiadła się do stolika. Przypatrywała się klientce z uwagą, patrzyła prosto w oczy.
- Lily? - odezwała się w końcu – Lily Wing?
- Tak, to ja - odparła. Głos jej rozmówczyni wydał się znajomy. - Kim pani jest? - zapytała ze spokojem.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/313.jpg

- Nie poznajesz mnie? To ja, Marianne – uśmiechnęła się
Zaraz i Lily zrobiła to samo. Spotkać w takim momencie bratnią duszę... W dodatku taką, która może jej bardzo pomóc!
- Boże, jak to dobrze, że cię spotkałam! – powiedziała, szczęśliwa. Kobiety uściskały się przyjaźnie.
- Co tu robisz tak późno? – zapytała szatynka.
- Byłam u Dustina, ale go nie zastałam. Autobus mam dopiero za godzinę, a na taksówkę nie starczy mi pieniędzy.
- Wiedziałam, że tak to się skończy – zmartwiła się. – Że w końcu będziesz musiała tu przyjechać i wyjaśnić nim co nieco. Tylko dziwi mnie, że go nie zastałaś. Gdybym nie wiedziała, że nie będzie go dziś u mnie, pewnie tam bym cię odesłała. Chociaż późno już... Nie ma w zwyczaju wpadać o tej prze. Pewnie już wrócił, ale jeśli tak, to śpi.. Nie ma sensu już dzisiaj tam leźć. Wyglądasz na zmęczoną...
- Bo jestem.
- Słuchaj, może przenocowałabyś u mnie? Mieszkam całkiem niedaleko stąd, dziesięć minut drogi. Włóczenie się po nocach jest najlepszym rozwiązaniem. O tej porze różne typki jeżdżą autobusami. Lepiej trzymać się do nich z dala.
- A to nie problem? Mieszkasz z córką, może sobie nie życzyć.
- Jo? Nie, skąd! Jakbym jej powiedziała, że jesteś żoną Dustina, pokochałaby cię równie mocno jak jego. Poza tym, wysłałam ją do brata na wieś. Uwielbia tam jeździć. Ja jeszcze idę z narzeczonym do kina, dlatego masz cały dom do dyspozycji.
Potem wytłumaczyła jej kilka innych, ale niemniej istotnych rzeczy.
- Z nieba mi spadłaś! Dzięki! – zawołała blondynka.
Chwilę później Mari przyszła znowu do stolika z resztą i kluczykami do domu.
- Nie krępuj się, mam zapasowe- uśmiechnęła się przyjaźnie. – To co? Widzimy się rano!
- Jeszcze raz dzięki! Dobranoc!
- Dobranoc!
Lily, zabrawszy swoje rzeczy, opuściła kawiarnię.
Na kartce miała zapisany adres kelnerki. Trafiła bez problemu.

***

Dom ten okazał się całkiem ładnym i przyjemnym miejscem. Nie była tu nigdy wcześniej, dlatego też dokładnie zlustrowała pokoje, do których wstęp nie był jej wzbroniony. Nie trwało to długo, gdyż zmęczenie robiło swoje.
Ubrana w różowy szlafrok (którego użyczyła jej Mari), stała przed łazienkowym lustrem i rozczesywała sobie włosy, gdy usłyszała trzask drzwi wejściowych.
Zamarła z przerażenia.
- Mari, jesteś? – usłyszała wołanie. Zdawało jej się, że serce zaraz wyskoczy jej z piersi. Ten głos...
Chwilę później usłyszała stukot stopni schodów. Nie wiedziała, co robić – czy się gdzieś schować (bo na to najbardziej miała ochotę) czy dalej stać i nic nie mówić. Zanim zdążyła cokolwiek postanowić, kroki ucichły i spojrzała w stronę otwartych drzwi łazienki.

***

Trudno było określić, które z nich zdziwiło się bardziej. On patrzył niedowierzającym wzrokiem, ona dalej stała, przestraszona, nie wiedząc, co powiedzieć. Chociaż miała otwarte usta, w gardle zablokowały się słowa.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/314.jpg

- Co ty tu robisz? – odezwał się pierwszy. Troszkę było w tym pytaniu złości, ale dominowało zdziwienie.
- O to samo mogłabym zapytać ciebie – odparła
- Nie wiem, jak ty, ale ja wpadłem do koleżanki.
- O tej porze?
- Bywało i później – odpowiedział z niechęcią – Ale ja pytam o ciebie.
- Bynajmniej nie do przyjaciółki – podjęła dialog, ośmielona. - U Mari tylko nocuję...
- To ciekawe do kogo – kpina – Zawsze było „do męża”, a teraz?
- Teraz też.
- I co mu niby chciałaś powiedzieć? – konstruował pytania tak, jakby nie były skierowane do niego.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/315.jpg

- Szczerze? Żeby wrócił.
- Gdzie?
- Jak to: gdzie? Do domu! Gdzie czekają na niego żona, dzieci...
- Przecież on nie ma żony – uśmiechnął się z politowaniem
- A JA?! – krzyknęła. Pełna rozpaczy, zarówno z pytaniem jak i wyrzutem.
- Ty? Jesteś dla niego nikim, tak jak on był dla ciebie w chwili zdrady! – krzyknął, patrząc na nią z nienawiścią
Nie odpowiedziała, tylko czekająco wpatrywała się w niego.
- Czego ty ode mnie chcesz? – zapytał, już spokojniej
- Chciałam ci powiedzieć, że żałuję tego, co zrobiłam – patrzyła na niego ze skruchą – Przyrzekłam sobie, że do tego nie dopuszczę, ale słabość wygrała. Dustin, ja miałam ci to powiedzieć wtedy, w sądzie.
- Ale Bartek i jego zdjęcia były szybsze. I z pewnością bardziej przekonywujące niż twoje tłumaczenie.
- Przecież to nie było celowe...
- A co mnie to obchodzi? Zdrada to zdrada. Świadoma czy nie, boli tak samo.
- Myślisz, że tylko ciebie?
- Gdyby Bartek żył, pewnie nie byłoby cię tutaj. Nie masz czego zrobić ze swoim życiem, to przyjeżdżasz do mnie, czekając Bóg wie na co.
- Ja tylko chcę, żebyś mi przebaczył i wrócił – znowu płakała – Tania i Wiktor potrzebują taty...
- A ty: potrzebujesz męża?
- Zawsze potrzebowałam! Wtedy, kiedy cię przy mnie nie było, najbardziej.
- Tylko wiesz w czym jest problem? Ja NIE potrzebuję już żony! Zepsułaś mi całe życie, przez ciebie miałem złudzenie, że może być lepiej, a potem bezczelnie wyrzuciłaś!
- Nie mów tak! Przez wszystkie te miesiące czekałam na twój powrót! Na to życie, które sobie wymarzyliśmy! Nie pamiętasz tego?
- Nie chcę pamiętać!
- Ale...
- Lily, daj spokój. Nie ma już nas. Jedyne, co nas łączy, to dzieci, które skończą tak jak my, i na dzień dzisiejszy jakiś papier, na którym jestem twoim mężem, a ty moją żoną, chociaż w realu jest inaczej. Ale i tą sprawę wkrótce załatwimy. Zawczasu zacznij sobie szukać nowego faceta... I nie licz, że JA się zmienię i że JA nim będę. A dzieciakom możesz nawet powiedzieć, że tata nie żyje.
- Przecież nie chcesz tego...
- Jesteś tego pewna?
Z torebki wyciągnęła zdjęcie i podała mu je. Wpatrywał się w nie przez chwilkę bez wyrazu, a przynajmniej tak to wyglądało.
- Nawet nie wiesz, jak bardzo szkoda mi tej małej i jej brata. Weź to zdjęcie – mnie się nie przyda. A teraz już pójdę, skoro sobie wyjaśniliśmy wszystko.
Nie chciała na to pozwolić. Jakimś cudem udało jej się zatarasować schody tak, aby nie mógł przejść.
- Dustin... – płakała, patrząc mu w oczy – Nie odchodź...
- Zejdź mi z drogi, inaczej sam sobie ją zrobię – zagroził niewzruszony
- Dustin... – to było jedyne słowo, na które mogła się zdobyć. Wiedziała, że albo teraz uderzy ją, albo się rozmyśli. Cały czas miała nadzieję, że wybierze to drugie.
On jednak wymierzył jej w zapłakany policzek. Przewróciła się na bok z bólu.
„To koniec” – pomyślała, zalewając się łzami. Nie wiedziała, co bardziej ją bolało - czy rana na ciele czy na duszy. Obie wymierzone przez niego. Przez tego, którego najbardziej kochała...

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/316.jpg



Za wszelkie niezgodności (zauważyłam po zrobieniu zdjęć) przepraszam.

Libby 30.03.2010 22:01

Odp: Szansa
 
Chyba żartujesz?! To ma być koniec?! Wolne żarty! To się tak skończyć nie może. Wierzę, że Lily jeszcze coś wykombinuje i przekona do siebie Dustina. Nie wierzę, że Dustin uderzył Lily...
Na zewnątrz był dość opanowany a w środku pewnie aż wrzało... Biedny, ale też strasznie żal było mi Lilki. Tekst o Bartku i szukaniu nowego faceta był poniżej pasa... :(
Zanim się ona teraz pozbiera, to minie, ale może Dustin przez ten czas trochę ochłonie. Przecież on kocha dastusiątka a mówił o nich tak, jakby były mu zupełnie obce...
Pisz szybko kolejny odcinek :P!
Było parę błędów, ale najbardziej uderzyły mnie szczeble schodów, bo powinny być stopnie ;).

Charionette 31.03.2010 16:55

Odp: Szansa
 
A niech to :(
Nie zauważyłam poprzedniego odcinka... :((

Już nadrabiam zaległości.
A więc zarówno odcinek XXX jak i XXXI jest jak zwykle zresztą idealny. Nawet zdjęcia bez ramek mogą być :P Naturalnie zgadzam się z wypowiedziami poprzedników (więc po co mam to powtarzać:P)
I to właściwie tyle chciałam powiedzieć.
Pozdrawiam, Ch.

Ellie 31.03.2010 18:46

Odp: Szansa
 
zaraz zaraz czy to oznacza koniec-koniec sznasy czy koniec jako tytul (koniec malzenstwa, koniec nadziei itp)?
i w ogole albo odnioslam mylne wrazenie albo to jakis chlodny koniec, jakbys nie byla usatysfakcjonowana komentarzami i postanowila skonczyc tak hmm...obojetnie? bez szumu? bez stopniowania napiecia? nie wiem, moze mi sie zdaje...
no ale mniejsza o to.
odcinek super. naprawde, mega mi sie podoba. jak na zakonczenie swietny, nareszcie cos innego od happy endu! super! aaa dustin jaki twardziel B) i like it! w sumie dobrze zrobilas, ze od niej odszedl, ona jest za mdla dla niego.
no.
teraz czekam na wyjasnienia!

Sandy 31.03.2010 22:02

Odp: Szansa
 
To musiało być straszne... stracić ostatnią nadzieję. I nie mam tu na myśli tylko Lily, ale i Dustina. Ostatecznie gdzieś tam głęboko musiał jeszcze myśleć nad powrotem. I może pospieszanie go nie było najlepszym rozwiązaniem...
A teraz, kiedy powiedział Lily prosto w twarz, że NIE CHCE wracać... Hm...
Jeśli koniec ma być smutny... to niech taki zostanie. Ostatecznie w życiu mamy wzloty (coś jak happy end) i upadki (można powiedzieć sad end)
Chociaż nie, domagam się epilogu! ;P
Może napiszesz jak to wszystko wygląda po... kilku dniach, miesiącach, latach?

Liv 31.03.2010 22:11

Odp: Szansa
 
Dobra, bo wyjdzie, że będę musiała pisać każdemu z osobna... (ah, te niechcące edytować się posty!)
To NIE koniec "Szansy". Jeszcze nie.

Cytat:

Napisał Sandra
Chociaż nie, domagam się epilogu! ;P

Będzie :D

Dziękuje za dotychczasowe komentarze :)

Libby 01.04.2010 10:24

Odp: Szansa
 
Czyli dobrze myślałam, że Koniec to tylko tytuł :P. Gdyby był koniec Szansy, to pewnie na wstępie byś coś napisała o tym ;). Także czekam na kolejny odcinek ;).

Volturia 01.04.2010 12:14

Odp: Szansa
 
Jezu drogi! < łezka zakręciła się w oku...>
Jak tak można? To nie jest możliwe, to nie ten Dustin, którego znamy!
Jak mógł pozostać tak niewzruszony? ( Właściwie nie usłyszał od niej nawet słowa; kocham - a zapewne nie uznałby go jako puste wyrzeczenie, jednak... )
Jestem poruszona. Rozegrałaś naprawdę piękny dramat ( dialog mnie poruszył). Dotknęła mnie obojętność Dustina do swoich maleństw, do WŁASNYCH DZIECI kutfa!
Mam nadzieję, że epilog również będzie tak ciekawy i pełen emocji.
Jeszcze nigdy Dustin nie wydawał mi się tak przystojny, czy też Lily - tak ładna i delikatna. ( Zdj. Dustina naprawdę jest udane ;) )
Równie wstrząsający następny ( dzięki Bogu!) odcinek? Czekam z rosnącym apetytem..
VOLT.

PS Ha! I mówiłam, że w głębi serca Bartek jest dobry! :P

I ten komentarz to ponoć jedyny taki, który tak niezmiernie ujął naszą pisarkę Liv - tak pragnąc się pochwalić ;)

Droga twórczyni ujmującego komentarza, czy słyszałaś o czymś takim jak skromność? ;]

Owszem, ale jeśli już mówić o skromności to za dużo jej nie masz Liv ;D
Więc skąd pretensje, to nie wiem ^^
Ale my tu mówimy o Tobie, nie o mnie =p

Mroczny Pan Skromności 03.04.2010 17:54

Odp: Szansa
 
Pewnie się zdziwisz, ale masz nowego czytelnika. Od razu mówię, że nie jestem dziewczyną.
W trzy dni(!) przeczytałem A Neverending Dream, Powrót do przeszłości i Szansę. To pierwsze uznałem ze denne, ale moja niezawodna intulicja kazała mi czytać. Gdy przeczytałem Szansę, nie miałem wątpliwości: jesteś the best! Ogólna ocena 10/10; ocena odcinka 10/10

Bezimienna 16.04.2010 20:33

Odp: Szansa
 
zabij mnie :D

zostały mi jeszcze dwa odcinki i mam nadzieje że sie z tym uwinę :) ale jestem pod ogromnym wrażeniem :)

Liv 30.04.2010 17:50

Odp: Szansa
 
Dziękować za wszystkie komentarze ;]
Dzisiaj krótko, ale bardzo treściwie.



XXXII
Role się odwracają


Listopad



Obudził się. Ze snu nie wytrącił go bynajmniej koszmar, bo wszelkie marzenia senne zniknęły wieki temu. Była to jakaś dziwna siła, której nie można jednoznacznie określić. Stojąc jeszcze na granicy mary i rzeczywistości, próbując zrzucić z siebie resztki snu, pomału w głowie tworzył mu się obraz rzeczywistości.
Ciemny pokój, do którego wpadała mała wiązka świtała latarni ulicznej. Nie zasłonił okna, co w ogóle ostatnimi czasy było w jego zwyczaju, podobnie jak powroty do domu po północy (czy oby na pewno?) lub nawet nagminne zapominanie, by spojrzeć w lustro – to, co kiedyś było nie do pomyślenia w jego przypadku, teraz zdawało się być codzienną rutyną, praktykowaną przez wiele lat.
Niedługo potem zorientował się, że jego miejscem spania była kanapa w salonie, a zamiast piżamy miał na sobie ubranie. To zaś nadawało się wyłącznie do prania, lekko przybrudzone, z którego unosił się nieprzyjemny zapach papierosów i alkoholu. Także powszechność dnia codziennego, który ciągnął się od nie tak dawna.
Podniósł się z posłania i zaspanymi oczyma spojrzał na stojący na szafce zegar. Była czwarta nad ranem.
W gardle miał sucho, postanowił się napić wody. Gdy otworzył lodówkę, wśród pustek na półkach, stała jedna, jedyna, pusta w dodatku, butelka po wodzie. Niezadowolony z takiego obrotu spraw, udał się do łazienki przypominając sobie wcześniej, że przecież kuchenny zlew jest nieczynny i że cały czas zwleka z skontaktowaniem się z hydraulikiem.
Nigdy nie lubił wody z kranu, jednak teraz było mu to obojętne. Jak wszystko, tak naprawdę. Gdy podniósł głowę z nad umywalki, odskoczył, przestraszony tym, co zobaczył w lustrze. Zobaczył tam potwora, bo tak to w myślach określił.
Owy potwór miał bladą cerę, doszczętnie zarośniętą, podkrążone oczy, które patrzyły otępiale, włosy, które od dawna nie witały się z grzebieniem i usta, jakby usilnie wyprostowane, bez żadnego wyrazu.
Przełamał się, i raz jeszcze przybliżył głowę do szklanej powierzchni.

http://i1068.photobucket.com/albums/...6-59-51-80.jpg

Skądś znał te oczy, kolor włosów wydawał mu się być znajomy, podobnie jak rysy twarzy. Kto by pomyślał, że jego własne odbicie przyprawi go kiedyś o taką reakcję, że aż nie pozna samego siebie... Że tak się zmieni...
Nie mógł tego zrozumieć. Co się stało? Dlaczego zmienił się w taką bestię? Gdzie się podział stary Dustin, ten porządny, zawsze zadbany facet, którego znał? Dlaczego TERAZ było już mu wszystko jedno?!
Tak, właśnie do takiego wniosku doszedł. Stoczył się, bo nie widział sensu, by utrzymać się na powierzchni. Zrobił to samo, co jego kumple, z którymi prawie co wieczór przepijał resztki swojego życia. Więc jakim cudem w ogóle znalazł się ponad nimi?
Wróciły wspomnienia. Już znał odpowiedź. I chociaż niegdyś tak usilnie próbował walczyć z myślami o swojej felernej przeszłości i zrujnowanym życiu, teraz musiał do tego wrócić, spojrzeć na to inaczej. Wtedy patrzył z góry, teraz – z dołu, nie wiedzieć jak głębokiego.

Miał wszystko: pracę, dom, rodzinę, studiował... W jednym momencie przekreślił wszystko. Ale chwileczkę... ON przekreślił? Przecież to nie on wtedy był z Bartkiem w mieszkaniu czy na zabawie. On wtedy odpokutowywał w więzieniu. I tęsknił – tak mocno i szalenie. Kiedy wyszedł, okazało się, że nie miał za czym. Zawalił mu się cały świat, marzenia gdzieś prysły, bo wszystkie wiązał z nimi – jego ukochanymi – żoną, dwójką dzieci. Dla nich było to wszystko. Chciał, żeby to im było dobrze...
Teraz, patrząc na to z perspektywy czasu zastanawiał się, dlaczego nie walczył. Lily... Nagle przed oczami stanęła mu tamta scena. Płacz ukochanej, która za nim tęskniła, która tak naprawdę pierwsza wyciągnęła rękę do zgody. Odrzucił ją, zadufany sobie, przeklinając ją za to, co z nim zrobiła. Ale czy teraz, kiedy widzi, do czego to doprowadziło, jest szczęśliwszy niż kiedyś?
Wtedy uważał to za najlepszy wybór. Tej jesiennej nocy, parę miesięcy po tych wszystkich wydarzeniach, zaczął uświadamiać sobie, że to była najgorsza decyzja. Dlaczego jej wtedy nie wybaczył? Przecież żałowała. Dlaczego był aż tak na to ślepy?
Zostało mu to do teraz. Swoje „ja” gdzieś zatracił. Jakoś utrzymywał się przy życiu fizycznym, ale w jego duszy panowała pustka. Robił wszystko tak machinalnie, jak robot pozbawiony uczuć. Nie chciał się do tego doprowadzić, ale... na własne życzenie się znalazł z powrotem w tym bagnie. I nie widział tego, przekonany, że teraz idzie dobrą drogą.
Poszedł do sypialni, otworzył szufladę i wygrzebał z niej zdjęcia. Te straszne dowody zbrodni przeciwko niemu, które popełniła jego żona, też tam były. Ale oprócz nich zostały mu jeszcze te, które robili, gdy byli razem. On i Lily. Nagle, nie wiedzieć skąd, porównując jedne do drugich ujrzał ogromny kontrast. Wpatrywał się w oblicze swojej żony - kiedy była z nim, zawsze się śmiała, była tak prawdziwa, tak szczera. Jakby zamknięta w kartce papieru uśmiechała się do niego, żywego, siedzącego teraz na łóżku i rozważającego to wszystko. Przy Bartku wydawała się być taka nieprawdziwa, jakby to była zupełnie inna kobieta.
Więc czemu uznał tą – sztywną, nieprawdziwą – za swoją żonę? Co się stało z tamtą drugą, którą kiedyś nazywał „MOJĄ”? Gdzie ona się podziała?
Zło ma większą siłę przebicia, mówi się, że jest medialne*. Jest bardziej widoczne w świecie niż dobro, wręcz modne. Ludzie nauczeni są karcić, a nie dawać pochwały... I nagle zrozumiał, że on uległ jego wpływowi. Białe zrobiło się czarne i na odwrót. Źle ją ocenił i w dodatku na dobre wyrzucił ze swojego życia...
Zrobiło mu się przykro i tak jakoś smutno. Musiał przed samym sobą przyznać się do winy – skrzywdził niewinnego człowieka i przy okazji zadał cierpienie i samemu sobie. A jak ona musi się teraz czuć? Jak czuła się w momencie, gdy PRZEZ NIEGO waliło się jej życie, kiedy on myślał, że przez nią rozpada się jego własne? Przecież ona też miała plany, marzenia związane z nim, z ich rodziną...
Jak mógł to zrobić dzieciom? Skąd u niego wzięło się tyle nieczułości, taki brak miłości i obojętność na ich los? W końcu, czy nie robił tego wszystkiego dla nich? Nie zakuwał po nocach, pracował, by utrzymać siebie i odłożyć trochę pieniędzy na bilet lotniczy do Polski? Tak się przecież zarzekał, że są dla niego wszystkim, a teraz może pytają się „gdzie jest NASZ tata?”.
To wszystko w głowie mu się nie mieściło. Zaczął płakać nad swoim losem tak rzewnie, jak nigdy...

A myśli, jak to naprawić i czy w ogóle da się jeszcze coś zrobić, przyszły później...



*przemyślenie mojej polonistki

I takie małe coś, nawet nie w ramach bonusu:
http://img687.imageshack.us/img687/8485/whoiamc.jpg

Mroczny Pan Skromności 30.04.2010 18:03

Odp: Szansa
 
Pierwszy!
Ja też jestem smutny... że tak krótko. Jedna scena, to mało, jak dla mnie. Ale to jedyna negatywna rzecz. Reszta, jak zwykle super. Ale ten Dustin teraz wygląda! Aż się przestraszyłem. Moja ocena 10/10.

PS. I trochę mało zdjęć, ale to nic ;)

Edit: Fajny ma Dustin makijaż :P

Sandy 30.04.2010 21:01

Odp: Szansa
 
Ten odcinek naprawdę mnie wzruszył. Naprawdę świetnie opisałaś te wszystkie przemyślenia Dustina. Tak jak napisałaś - krótko, ale treściwie. Zastanawiam się co Dustin teraz zrobi. Zaryzykuje i wróci, prosząc Lily o przebaczenie (to by pasowało do tytułu), czy pogrąży się jeszcze bardziej. Może Marianne potrafiłaby nakłonić go do powrotu (o ile w ogóle ma jeszcze z nim kontakt)?
Cytat:

Zrobiło mu się przykro i tak jakoś smutno.
Przykro i smutno to dla mnie to samo ;) Ale wiem co chciałaś przez to wyrazić.
Hm... przepraszam, ale nie potrafię się zdobyć na bardziej wyczerpujący komentarz ^^
Mam nadzieję, że kolejna część pojawi się w miarę szybko, bo mam nadzieję zobaczyć Dustina i Lilkę znowu razem ^^

Volturia 30.04.2010 21:35

Odp: Szansa
 
Masz rację - krótko i treściwie. A z jakim uczuciem!
Dobrze, jak nie świetnie opisane uczucia Dustina.
Wierzyłam gdzieś w głębi serca, że się złamie... No a dzieci? Jego dzieci? - to kiedyś musiało nadejść.
Ten Dustin mi się nie podoba,ale czuje, że wraca ten jedyny i niepowtarzalny ;]

Pozdrawiam, VOLT

Libby 30.04.2010 23:11

Odp: Szansa
 
Ale dziś obrodziło w odcinki :D! Właśnie sobie myślałam, że jeszcze tylko Szansy i Why me? mi brakuje a tu proszę :P.
W końcu się doczekałam :D.
Bardzo dobry odcinek. Łapie za serce... Świetnie ukazane uczucia.
Miedziałam, że w końcu to dotrze do Dustina. I tak długo wytrzymał bez dzieci...
Na pewno będzie starał się im to wynagrodzić.
Musi się facet wziąć za siebie i lecieć do Polski. Ciekawa jestem, jak zareaguje Lily :P.
Z niecierpliwością czekam na kolejną część. Nie zostawiaj nas więcej na tak długo :P!

Charionette 01.05.2010 09:26

Odp: Szansa
 
Szkoda, że tak krótko ;)
Odcinek jest super. świetnie opisane uczucia.
W ogóle akcja posuwa się do przodu :D
Bardzo mi się podoba....

Sherlock 08.05.2010 19:38

Odp: Szansa
 
NARESZCIE WSZYSTKO PRZECZYTAŁEM!

Jak zwykle nie wiem, co napisać :P Może tyle, że to jest BOSKIE!
Jakoś nie mogę nic więcej napisać... Oniemiałem z zachwytu, dosłownie.
Jejku, piszże szybciej ten odcinek ;D

Krytyki nie ma, bo w tym momencie to FS na nią nie zasługuje ;)
Bonus świetny!

EDIT: Ciekawe co czułaś, kiedy zobaczyłaś tu mój komentarz:D

Liv 17.05.2010 20:09

Odp: Szansa
 
XXXIII
Gdy niebo z ziemią się styka...


19 XII


Kolejna zarwana noc, znowu bolące oczy. Wiedziała, że zamiast iść z tym do okulisty, może po prostu się porządnie wyspać i lepiej jej to zrobi, bo tu chodziło nie tylko o narząd wzroku. Chciała jeszcze przed świętami skończyć to tłumaczenie, jednak miała z tym troszkę kłopotów. Trzeba było się przygotować na nadchodzące święta. Chociaż zostało już niewiele czasu, końca tej krzątaniny nie było widać. I chociaż cały swój dzień poświęcała tak naprawdę na różne zajęcia, to i tak ciągle brakowało jej czasu. W międzyczasie do jej napiętego harmonogramu coś jeszcze wpadło i... klapa totalna. Ostatnio takich niespodziewanych obrotów spraw było więcej. Przypomniała sobie dzisiejszą wizytę taty. Nie będzie go na wigilii, bo znowu ma jakiś wyjazd służbowy (księgarnia prężnie się rozwija, stąd te nieustanne spotkania z różnymi osobistościami). Co teraz zrobić? Czy w ogóle coś przygotowywać? Dla siebie samej nie opłaca się robić takiego zamieszania, dzieci są jeszcze małe, więc tym bardziej jest im to obojętne.
Męczyło ją to wszystko. Nie brakowało jej na co dzień radości (wszak Tania i Wiktorek zdolni są do wszystkiego...), ale na dłuższą metę wychodziło, że życie wcale jej nie cieszy. Chociaż na zewnątrz się śmiała, w środku nosiła coś w rodzaju smutku, beznadziejności. Próbowała to ukryć sama przed sobą, a cóż dopiero przed znajomymi.
Zapomniała o tym, co się stało, jakoś ułożyło jej się życie. Tak naprawdę od tamtego dnia niewiele się zmieniło. Może dlatego dość szybko się z tym pogodziła? Jeszcze parę tygodni po tej nocy zrywała się na każdy dźwięk telefonu i patrzyła z nadzieją na wyświetlacz. Drzemała w niej jakaś nadzieja, że się rozmyśli, że wróci... Ale z biegiem czasu po prostu zapominała. Zaraz po powrocie do domu wyjaśniła wszystko Tanii i dzięki temu ustrzegła się przed ewentualnymi późniejszymi pytaniami. Wtedy, gdy jeszcze nie ochłonęła po tym wszystkim, powiedziała jej, że tatuś kiedyś wróci. Ale owe kiedyś nie nadeszło i wiedziała, że nie nadejdzie. Rozwód pewnie załatwi bez konieczności widzenia się z żoną. Zresztą jej było wszystko jedno, bo wiedziała, że ani teraz, ani w przyszłości nie będzie chciała się ponownie wiązać z żadnym mężczyzną.
Wyłączyła w końcu swoje narzędzie pracy, następnie udała się do łazienki, by zmyć z siebie brudy całego dnia, ochłonąć, zrelaksować się, przemyśleć to i owo... Ostatnim punktem programu dnia powszedniego było położenie się w łóżku i spanie przez parę godzin. Jej synek czasami potrafił się budzić w środku nocy, zmywając swojej mamie kolejne minuty, niekiedy wręcz godziny, snu z powiek.
Leżała otulona pościelą, czekając na sen, gdy bezkresną ciszę, panującą wokoło, przerwały jakieś szmery dochodzące zza drzwi. Zaczęła nasłuchiwać. Z każdą sekundą napełniał ją coraz większy strach, serce waliło jak oszalałe.
Ktoś był w jej domu.
Nie wiedziała, co robić. Niemal sparaliżowało ją, bała się poruszyć czy nawet oddychać. Chwila niepewności się wydłużała. W głowie pojawiały jej się najczarniejsze myśli i domniemania co do tożsamości owego włamywacza. Nie umiała przewidzieć jego następnego kroku. A jeśli pójdzie do pokoiku Tanii Tereski* i coś jej zrobi? Jak ona jej wtedy pomoże? Niestety, jej podejrzenia sprawdziły się. Słyszała charakterystyczne skrzypnięcie drzwi pokoju córeczki. Łzy cisnęły się jej do oczu, bezsilność zalewała jej serce. Chciała, żeby ten koszmar się skończył. Jeśli to złodziej, to niech weźmie co chce i odchodzi, byleby zostawił w spokoju ją i jej dzieci.
Na chwilę zapadła cisza. Co on tam robi? Jej przerażenie osiągnęło jednak zenitu, gdy kroki stawały się coraz głośniejsze. Intruz dobrze musiał znać ten dom, bo wiedział, gdzie co jest. A przynajmniej Lily odniosła takie wrażenie.
I w którejś sekundzie pojawiła się myśl. Jedna, jedyna, krótka.
Dustin.
Drzwi się otworzyły. Nie wytrzymała.

***

- Odejdź, zostaw nas w spokoju! – wyłkała słabym głosem
Było słuchać tylko jej żałosne chlipanie. Wzmogło się, gdy obcy, zamiast spełnić jej błaganie, zaczął się do niej zbliżać.
- Proszę, nie...! – nie była już w stanie nic więcej powiedzieć, czekając na najgorsze – Don`t hurt me, please...
- I won`t do it – usłyszała znajomy głos – Any more.
Dopóki nie zaświeciła się lampka nocna, nie mogła w to uwierzyć. Jeszcze nigdy nie była tak szczęśliwa na jego widok. Zapominając o tym wszystkim, rzuciła się mu w ramiona.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/331.jpg

Te zaś ją przyjęły i utuliły. Strach zniknął. Zamiast niego pojawiło się nieopisane poczucie bezpieczeństwa.
Jednak chwilę później, gdyś wracała do niej świadomość, poczuła się strasznie głupio. Zaczęła się karcić w myślach – pomimo wszystko nie powinna do tego dopuścić, on już nie był jej mężem, nie miała do niego żadnego prawa. Tylko... Dlaczego zachował się właśnie tak? Czy ujęły go jej łzy? A jeśli, to dlaczego TERAZ, a nie parę miesięcy temu?
- Przepraszam, nie powinnam – zreflektowała się w końcu i próbowała wyzwolić się z uścisku. Wtedy jej towarzysz zapytał:
- Na pewno tego chcesz?
- Nie, nie chcę – odparła bez namysłu – Ale tak będzie lepiej – dodała, już bardziej rozsądnie.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/332.jpg

Usiadła na łóżku. To emocje ją do niego przykuły. Wpatrywała się w jakiś nieistniejący punkt i próbowała ułożyć sobie całą tą sytuację w logiczną całość. Ciągle nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę.
- Lily – dźwięk jej imienia z akcentem, którego dawno już nie słyszała, wyrwał ją z ledwo rozpoczętych rozważań – Przepraszam.
Wpatrywała się w niego niedowierzającym wzrokiem. Klęczał przed nią, a w jego oczach widziała tyle żalu i błagania, jak nigdy.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/333.jpg

- Za wszystko, co zrobiłem nie tak, a było tego sporo – ciągnął dalej – Wyrządziłem krzywdę nie tylko tobie i dzieciom, ale wydając wyrok na nas, kara i mnie nie ominęła. Odkąd to zrozumiałem, każdy dzień bez przebaczenia wydawał się być kolejnym dniem spędzonym w piekle.
- Tak samo było ze mną – dodała, prawie niesłyszalnym głosikiem
- Wiem – opuścił głowę – Jeśli tylko wybaczysz mi moją głupotę i pozwolisz mi się wykazać, obiecuję - odpokutuję wszystko.
- Ja też nie byłam bez winy – patrzyli sobie prosto w oczy – A wybaczyć... Wybaczyłam już dawno, chociaż wtedy tego nie dostrzegłam.
- Dziękuję – wdzięczność wręcz biła z jego głosu
Na chwilę oboje zamilkli. Jakby ich światy – wydawałoby się – złączone, nagle się zerwały. Jednak nie na długo.

- Ale to nie jedyna rzecz o którą chciałem cię prosić – zaczął, znowu zatrzymując spojrzenie na jej twarzy – Wierzę, że da się to naprawić. Wierzę również, że to, co nas łączyło, da się odratować... Dajmy naszej rodzinie i miłości jeszcze jedną szansę. Jeśli się nie uda...
- Ale tak nie będzie – odparła z przekonaniem Lily - Klucze do mojego serca oddałam tylko jednemu mężczyźnie i jemu zawsze uda się tam dotrzeć. Ja nigdy w niego nie zwątpię.
- Maleńka... – nie mógł skończyć, bo słowa nie umiały mu przejść przez gardło
- Ja ciebie też, Dustin – ale ona wiedziała, bo chociaż niekiedy zagłuszone, te słowa zawsze brzmiały w jej głowie. Aż do końca.


***

20 XII

Ten ranek był jakiś inny. Mama był tak wesoła jak nigdy, co nie umknęło uwadze jej córeczki.
- Dziadziuś psyjedzie? – zgadywała
- Nie, ale będzie ktoś inny zamiast niego – wręcz biła od niej radość
- Ciocia, wujek, Majeciek i Kinia? – próbowała dalej
- Też nie – odpowiedziała – Potem zobaczysz. Ej, zaraz leci „Bebi”**!
Mała zerwała się jak na alarm. Telewizyjna laleczka Bebi była jej idolką i jeśli Tania przegapiła chociażby jeden odcinek, była w stanie przez cały dzień marudzić.
Pobiegła do salonu, ale nie od razu wgramoliła się na kanapę. Jej uwagę przykuły dźwięki wydobywające się zza uchylonych drzwi pokoju mamy. Zaciekawiona, podeszła bliżej i wychyliła główkę. Jakże bardzo się zdziwiła, gdy zobaczyła, co jest grane!
Jej reakcja przypominała zachowanie jej mamy sprzed kilku godzin. Zdziwienie, niepewność, niedowierzanie. Czy ten pan to na pewno jej tata?

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/334.jpg

Wyglądał tak jakoś inaczej, a przynajmniej takie odniosła wrażenie. W sumie nie dziw, że go nie poznała – przecież w swoim krótkim życiu tak bardzo brakowało jej widoku taty. Czyżby teraz miało się to ostatecznie zakończyć?
Weszła do pokoju tak cichutko, jak się tylko dało. Mężczyzna nie zauważył jej, zajęty rozpakowywaniem. Wyciągał rzeczy z torby, układał na półkach i tak w kółko. A ona tak stała i wpatrywała się w niego, cały czas onieśmielona. W końcu zapytała niepewnym głosikiem:
- Tatuś?
Ten natychmiast obrócił się w jej stronę, ale nic nie powiedział. Mała zaczęła się nagle bać. Gdyby to był tatuś, na pewno nie stałby tak teraz i nie wpatrywał się na nią tak, jakby jej nie znał. Zaczęło jej się zbierać na płacz. Wtedy właśnie, prawie załamana na duchu dziewczynka, znalazła się w jego uścisku. I jedyne słowo, na jakie się zdobył, brzmiało „Tania”. I nic więcej. Ale nie trzeba było większych słów, by przywrócić mu należyte miejsce w jej maleńkim, kochającym serduszku. Miejsce taty – kochającego i wymarzonego, bohatera z dzieciństwa i wzoru mężczyzny na całe życie.


Ale swojego bohatera miała nie tylko Tania. Potrzebował go również jej braciszek.
Wiktor Aaron był chłopcem bardzo płaczliwym i nieśmiałym, co bardzo smuciło jego mamę. Ona tez taka była w jego wieku i wiedziała, z czego to wynikało. Wiedziała również, jak można z tego wyleczyć chłopca, brakowało jej tylko środków. Aż do tego dnia.
Mały miał poznać swojego tatę przy śniadaniu. Znał go już co prawda tak mniej więcej ze zdjęć i opowiadań mamy, ale wiadomo było, że sama wiedza nie wystarczy.
Ledwo co Lily założyła mu buciki, Wiktorek już chciał wypróbować swoje nowe umiejętności. Z czasem chodzenie przestawało mu wystarczać, więc uczył się biegać. Najlepiej przez gonitwę za starszą siostrą, której ta forma zabawy bardzo się podobała.
Gdy tylko Tania pojawiła się w zasięgu jego wzroku, rzucił się pędem do przodu. Jego mama, widząc, co się dzieje, krzyknęła za nim tylko: „Wiktor, nie leć tak!”. Więcej nie zdążyła zrobić, gdyż chłopiec zdążył potknąć się o własne nóżki i upaść. Lily już chciała mu biec na ratunek, ale ktoś ją wyprzedził.
- Boli? – w pustym korytarzu ten inny, łagodny głos taty chłopca, brzmiał tak jakoś dziwnie, ale szczerze.

http://i1068.photobucket.com/albums/u451/KLiv27/335.jpg

W odpowiedzi dastusiątko pokiwało głową. Dustin podwinął mu nogawkę spodni do kolana, na szczęście to nie było nic poważnego.
- Zaraz nie będzie boleć - powiedział, po czym przytulił zapłakanego chłopca, który po niedługim czasie się uspokoił.
Później bywało jeszcze wiele podobnych sytuacji, ale tylko ta jedna sprawiła, że tata stał się dla Wiktorka prawdziwym bohaterem, uwielbianym i będącym wzorem do naśladowania, nie tylko w dzieciństwie, ale i w dorosłym życiu ***.


*Tymczasowo także Wiktora A., o czym już nie wspominałam tam, bo po prostu nie mogłam przy takim napięciu
** Wiem, nie umiem wymyślać nazw bajek ;)
*** Jak ktoś chce, może to potraktować jako zapowiedź AND 4/5, chociaż nie wiem, czy takowy powstanie :P



Epilog


To cud, że tej nocy w ogóle udało jej się zasnąć! Z tych nerwów niejedna na jej miejscu oczu by nie zmrużyła, a ona potraktowała tą noc tak jak każdą kolejną. Czy nie zdawała sobie sprawy, że kolejne nie będą już tak wyglądały?
Ale spokojny sen musiała odrabiać w czasie dnia. Patrząc na nią nie dało się nie zauważyć jej zdenerwowania. Nie mogła spokojnie ustać czy usiedzieć na miejscu, chociaż było to wręcz wymagane w co poniektórych sytuacjach. Bo musi wszystkiego dopilnować, każda rzecz musi być w tym wyjątkowym dniu dopięta na ostatni guzik... Ale w tym swoim rozdrażnieniu, kiedy każda rzecz leciała jej z rąk, a usta się nie zamykały, była jeszcze jakby w drugim świecie, w którym nie mniej wrzało.
Znalazły się tam wszystkie myśli dotyczące przyjęcia, plany, przypominki, ale niewielkie, bardzo szczególne miejsce poświęciła na wspomnienie od czasu do czasu drugiego bohatera dnia dzisiejszego. Jak on się teraz czuje? Czy w tak doniosłym i ważnym dla nich obu dniu potrafi być wyluzowany i spokojny jak zawsze? Przecież nie zbagatelizuje tak ważnego wydarzenia... Zresztą, skąd u niej takie myśli? Może się też zamartwia, ale tego po sobie nie pokazuje? On tak ma. Jak się z niego nie wydobędzie pewnych myśli, to zostaną one w tej głowie aż na wieki. Dobrze, że zacznie się to zmieniać. Dopóki będą razem... Zresztą, dzisiaj sobie to przyrzekną! Jakie to dziwne – teraz przysięga, a potem się okaże, że więcej go przy niej nie będzie aniżeli będzie. Czym są wakacje i święta w porównaniu z całym rokiem?
Można uznać to za nierozsądne. Oboje są młodzi, nie mieszkają na stałe razem, w dodatku dzieli ich cały ocean; w każdym momencie może im się odwidzieć ta cała wielka miłość i tak naprawdę nieprędko zaznają, co to znaczy być mężem i żoną, chociaż teoretycznie nimi dzisiaj zostają... Czyżby miał to być sprawdzian? Może jak wspólnie przebrną przez te wszystkie przeszkody, ich więź się umocni? Nie znają się wcale tak długo – czy chcą udowodnić światu, że dwa lata znajomości wystarczą, żeby stworzyć dobry, stabilny związek na całe życie? A może po prostu chcą to mieć już za sobą?
Ale oni mieli plan, który chcieli zrealizować. Powiedzieli najbliższym, że są gotowi teraz się z tym rozprawić i że im się uda. Wiedzieli, że małżeństwem tak naprawdę zaczną być dopiero za parę lat. Po skończeniu studiów miał wrócić do Polski i tym samym zapoczątkować sielankę zwaną pożyciem małżeńskim. Co najmniej z licencjatem, z całym zasobem możliwości i wizji przyszłości dotyczących kariery zawodowej. Później rodzina miała się rozrosnąć – on by pracował, ona była przy dzieciach i w międzyczasie też pracowała. A on w ciągu paru tych lat poduczyłby się jeszcze tego okropnego polskiego, żeby z teściem o interesach porozmawiać w jego ojczystym języku i żeby, przede wszystkim, móc bez problemu wychowywać dzieci.
Fakt – oboje mogli wyjechać do Stanów, gdyż znają język, są obywatelami, nie mieliby problemów.
Mogli pójść na łatwiznę. I nie zrobili tego. Ze świadomością, że nie będzie łatwo osiągnąć celu ale i przekonani, że uda się, mieli się w dniu obecnym tego podjąć. Przypieczętować swój wybór przed Bogiem i najbliższymi. Ale przede wszystkim przed samymi sobą.

Analizowała to wszystko raz jeszcze. Bała się, że po rozważeniu tego ponownie będzie musiała powiedzieć „nie”, jednak końcowym efektem była niepewność. Potęgowało ją napięcie wiszące od samiutkiego rana w powietrzu. A może to z niepewności wzięło się to zamieszanie i drżenie rąk?
Niekiedy chodziły jej po głowie myśli typu: „chciałabym mieć to już za sobą”. Chwilkę później zastanawiała się, czy oby na pewno. Taki piękny dzień przed nią! To trzeba przeżyć. W szczególności te głupie przygotowania, bo później to już z górki. Zresztą, przecież nie będzie musiała sama stawić czoła gościom weselnym. Może właśnie teraz, kiedy go nie ma, jest jej trudniej to wszystko ogarnąć? Przy nim zawsze jest spokojniejsza, bardziej opanowana. Wie, że może na niego liczyć i to jest klucz do sukcesu. A ta pewność bierze się z miłości! A od tego dnia będzie tego absolutnie pewna, przynajmniej przez większość czasu... Nigdy nie wiadomo, co los dla nas przyszykuje i z czym będziemy musieli się zmierzyć wcześniej czy później.

W końcu przybrana w skromną, białą suknię, z welonem upiętym we włosach, ostrożnie poczłapała na dwór. Wdzięczna swoim drogim paniom – stylistkom, czyli Ani, babci i Kini, władowała się do samochodu, równocześnie się ciesząc, że jedno ma za sobą. Wyglądała ślicznie, chociaż nie było w jej stroju żadnego przepychu. Cała ta impreza kosztowała niemało, a nie chciała narażać bliskich, w szczególności ojca, na nadmierne koszty. Miała to być skromna uroczystość ze mszą w kościele i weselem w restauracji niedaleko domu Ani. Przepych nie był w tym dniu istotą sprawy. I to się udało osiągnąć organizatorom.

Udało się uzgodnić z księdzem, żeby mszę troszkę zmodyfikować na wzór amerykańskich ślubów. Chodziło tu przede wszystkim o to, że panna młoda miała być poprowadzona do ołtarza przez ojca, a po wymianie obrączek miał nastąpić symboliczny pocałunek młodej pary, po czym msza byłaby kontynuowana.

Wszystko na szczęście poszło zgodnie z planem. Panie dojechały z prawie dwuminutowym opóźnieniem, przed wejściem do świątyni czekał już Wiktor wraz ze świadkami, którymi zostali państwo Stewart, przyjaciele narzeczonych. Chwilkę później Lily, prowadzona pod rękę przez swojego ojca, kroczyła po czerwonym dywanie w głąb kościoła, gdzie czekał na nią ukochany.
Nawet tym razem miała rację! Pan Wing, wydawało się, był spokojniejszy niż goście w ławkach! Uśmiechał się łagodnie tak naprawdę przez cały czas. Jedynymi wyjątkami były sytuacje, gdy musiał się spotkać ze wzrokiem przyszłej żony. Wtedy jego oblicze jeszcze bardziej się rozpromieniało. Lily była dla niego w tym dniu całym światem – nie spuścił z niej oczu, gdy stawiała kroki na czerwonej wykładzinie biegnącej przez środek budynku. Pomimo zdenerwowania wydawała mu się być najśliczniejszą kobietą na świecie. I to przeświadczenie – była tylko jego! Już na zawsze. A wieczność zaczynała się tego ciepłego, lipcowego popołudnia.

Msza rozpoczęła się równo w południe. Wraz z biciem dzwonów, inny rytm zaczęły wybijać serca zgromadzonych, w szczególności młodej pary. Lily miała niemal wybuchnąć z tego podenerwowania, ale zanim miało to nastąpić, próbowała się rozluźnić. W czasie czytań i kazania było w miarę spokojnie. Przed samą przysięgą zaczął się najgorszy etap. I wtedy nastąpił ten pamiętny moment, kiedy na niego spojrzała. Odpowiedział jej uśmiechem, pocieszył i uspokoił. Nawet mogła mu odpowiedzieć tym samym! Ale co najważniejsze – nabrała pewności. Z mocą wypowiedziała słowa przysięgi i z miłością włożyła narzeczonemu obrączkę na palec (a o pocałunku lepiej nie wspominać).

Po tym rzeczywiście szło jak z górki. Pogoda dopisywała, obiad właściwie zjedli na tarasie restauracji. Dopiero wieczorem, kiedy na dworze zaczęło się ochładzać, przenieśli się na salę, by móc dalej świętować. Były tańce, zabawy weselne, lał się alkohol, a kapela grała, aż miło.
Dzień był bardzo udany, ale weselne pląsy zmęczyły każdego z uczestników, w szczególności młodych Wingów. Noc poślubna wyglądała w skrócie tak: przyszli, umyli się i o resztkach sił padli pod pierzynę, prawie, że ze sobą nie rozmawiając. Na więcej przyszedł czas później.
Następnego dnia nie było poprawin jako takich. Goście wpadli tylko na kawę i ciasto, po czym każdy odjechał w swoje strony.
A życie toczyło się dalej...


***

26 VII 2026


http://i1068.photobucket.com/albums/...9-22-19-12.jpg

Wysoka, niebieskooka blondynka o pofalowanych włosach, ubrana w lekką, kwiatową sukienkę, podziwiała, oparta o balustradę, morze wczesnym rankiem. Świeże powietrze muskało ją w twarz, wprawiając w ruch nie tylko fale na wodzie. Czuła się w tym momencie najszczęśliwszą kobietą na świecie.
Nagle do jej uszu dobiegł dźwięk zza drzwi. Nawet nie musiała się oglądać za siebie by wiedzieć, co się dzieje. Chwilkę później znajomy odgłos kroków wypełnił przestrzeń w sypialni i na balkonie. Po paru sekundach był już przy niej, na dzień dobry otrzymała od niego pocałunek w policzek, na co odpowiedziała mu uśmiechem.
- Myślisz nad tym wszystkim i zastanawiasz się czy było warto – powiedział – Zgadłem?
- To dziwne – 5 lat ze swojego życia potrafisz przerobić w pięciominutowy pokaz slajdów ze wspomnieniami i obrazami, które zapisały się w pamięci – odparła – Jak zwykle zgadłeś, panie Wing.
- A mogę znać odpowiedź?
- Czy było warto? – powtórzyła – A czy ja kiedykolwiek powiedziałam, że nie? Nie żałuję tego co się stało, bo to doprowadziło nas do tego, jak jest teraz.
- Wiesz, że mogliśmy wybrać prostsze drogi...
- Dzięki którym życie byłoby łatwe i nazbyt sielskie? Ale pomyśl – gdyby nie było problemów, sami byśmy je sobie stworzyli i może nie byłoby nas dzisiaj razem w tym miejscu.
- Więc nie żałujesz?
- Nie! – popatrzyła na niego ze zdziwieniem – Ale ty...
- Pytam, bo chciałem się upewnić, czy myślimy tak samo – wytłumaczył
- So...?
- Przecież wiesz! – zaśmiał się
Po chwili i ona się do niego przyłączyła.



***


Z tego miejsca podziękowania dla Was, kochani! To z Wami mogłam się tym dzielić, Wy czekaliście na kolejne części i poświęcaliście te kilka minut na napisanie komentarza! (WYBRAŃCY – dla Was pełnia mojej wdzięczności!) No i również dzięki Wam „Szansa” wyszła tak a nie inaczej. Tu w szczególności OGROMNE słowa wdzięczności dla Callineck, której wiedza pozwoliła mi uniknąć kolejnych błędów rzeczowych, dzięki czemu mogłam się skupić na stylu i nie rozpaczać nad fabułą. Jezu, byłabym całkiem zapomniała o Czarnulce aka Volturii, której też to FS trochę zawdzięcza (a z tego wszystkiego najbardziej ja osobiście, bo nie raz służyła radą i pomocną dłonią =))

Wiem, nie ma zdjęć ze ślubu, ale nadrobię! (uwierzcie mi lub nie, ale jakoś weny specjalnie nie mam do tego typu wielkich akcji...)

Zaraz poleci seria pytań typu: „napiszesz coś jeszcze?”
Odpowiadam: NIE WIEM. Jak coś stworzę (nie liczcie na cuda!), to prędzej czy później rzuci Wam się to w oczy w dziale FS. Mam kilka pomysłów w zanadrzu (2 na kontynuacje serii AND, 1 na zupełnie nowe FS), ALE mam też w planach coś większego, co może uda mi się zrealizować (warunkiem było zakończenie „Szansy”, który już spełniłam). Nie będę jednak nic zdradzać, bo zapeszę. No i przede wszystkim niezbyt wiem, jak to opublikuję na forum.


A tu pierwotne zapiski fabuły w „Szansie”, z samiutkiego początku (zdjęcia robione telefonem, ale zrobiłam wszystko co w mojej mocy, żeby dało się przeczytać):
Pierwsza strona
Druga strona

Dziękuję za uwagę i życzę miłego wieczoru.

Sandy 17.05.2010 20:53

Odp: Szansa
 
Pierwsza ;D
Chyba nie muszę mówić, że najpiękniejsza była scena powrotu Dustina? ^^
Ogólnie cudne zakończenie. Myślałam, że będzie mi smutno kiedy skończysz szansę (bo zawsze tak mam na końcu książek), ale w tym przypadku jest też jakoś tak... hm... przyjemnie? Nie wiem jak to opisać, z jednej strony mi szkoda, a z drugiej podoba mi się ten koniec, bo pokazuje, że mimo problemów i trudność można doczekać się happy endu. Nawet kiedy wydaje się to niemożliwe.
No i powiem ci Liv, że zaczynając czytać byłam w nie najlepszym nastroju, a teraz nawet mi wesoło :) Więc brawa dla ciebie za podniesienie na duchu czytelniczki i to bez wiedzy o jej nastroju ^^.

Cytat:

Wysoka, niebieskooka blondynka o pofalowanych włosach, ubrana w lekką, kwiatową sukienkę, podziwiała, oparta o balustradę, morze wczesnym rankiem.
Wiesz, dopiero tym fragmentem coś mi uświadomiłaś. Naprawdę nigdy nie myślałam o Lily jako pięknej, wysokiej blondynce o niebieskich oczach. To była po prostu Lily ;) Lily - i wszystko jasne ;D

Szczerze mówiąc trochę mi głupio, że tak tylko wychwalam, ale oprócz zdjęć, których brak jeszcze nadrobisz, nie zauważyłam żadnych błędów, czy nieścisłości. Mam nadzieję, że zdecydujesz się na kolejną część szansy, lub na to coś wielkiego :) Bardziej przychylam się do tej drugiej opcji, bo chciałabym poznać twoje pomysły (może nawet z całkiem innej bajki) i zobaczyć jak sobie radzisz.
Pozdrawiam, Sandra

Libby 17.05.2010 23:19

Odp: Szansa
 
Nareszcie doczekałam się odcinka, tylko szkoda, że to już koniec :(...
Najbardziej podobała mi się scena powrotu Dustina, choć miałam nadzieję, że Lily w obronie dzieci wyskoczy z wałkiem na włamywacza :P, ale i tak bylo pięknie. Ta ostatnia scena również chwyta ze serce ;). Szkoda, że nie pokazałaś Tanii, bo ciekawa jestem, jak by wyglądała. Wiktor sporo urósł, już nawet sam chodzi.
Było kilka literówek i jedną, czy dwie rzeczy trochę inaczej bym ujęła, ale i tak mi się podobało i nie przejmuj się tym ;).
Z niecierpliwością czekam na Twoje kolejne dzieła. Chciałabym zobaczyć dalsze losy Wingów i ich pociech, ale interesują mnie też i inne Twoje pomysły, o których chętnie posłucham ;).

PS. A tym opisem rozpakowywania się Dustina przywołałaś pewne moje wspomnienia z dzieciństwa ;).

Hnat 18.05.2010 13:12

Odp: Szansa
 
Komentarz do odcinków XXIX-XXXII

Jak zwykle skupię się na postaci Dustina. On zresztą jest równoprawnym (jeśli nie głównym) bohaterem czterech wyżej wymienionych odcinków "Szansy".
O ile mnie pamięć nie myli, wyjazd pana Winga do Stanów Zjednoczonych odbierałem jako coś w rodzaju taktycznego odwrotu - owszem, chwilowo zaprzepaszczona została szansa na stworzenie porozumienia, lecz na dobrą sprawę czas miał wyleczyć rany i umożliwić pojednanie w przyszłości. Teraz jednak okazuje się, że albo coś nie wyszło, albo Dustinowi przyświecał inny cel. Z każdym dniem nienawiść bohatera ku żonie pogłębia się. Być może nawet przestaje ona być osobą z krwi i kości, przyjmując rolę symbolu. Tak, właśnie symbolu, ponieważ ten może mieć więcej niż jedno znaczenie. Warto bowiem zwrócić uwagę, że w wyobraźni Dustina partnerka ulega swoistemu rozdwojeniu. Z jednej bowiem strony mamy kobietę, z którą brał on ślub - teraz obcą, lecz nie wzbudzającą skrajnie negatywnych emocji. Ale jest też inna L.: nie żona, nie matka jego dwojga dzieci, lecz uosobienie grzechu, i to w małżeństwie chyba najgorszego z możliwych - zdrady. Wypełnia on każdy zakamarek duszy żony i każdy członek jej ciała, w niepamięć usuwając wiele dobrych wspomnień. "Jedna kropla zła nasącza jadem całe nasze dobro" - pisał Szekspir, a Dustin tylko to potwierdza. Przez tę zdradę "obecna" L. - podkreślam: "obecna"! - jest dla Winga zdyskwalifikowana.
Pozwolę sobie (po raz nie pierwszy i nie ostatni) przeanalizować charakter tego człowieka. Otóż poza zaciekłością posiada on cechę ciekawą, a niewątpliwie jej pokrewną: umiejętność wyciągania brutalnych, ale jednak w złośliwy sposób prawdziwych wniosków. Jednym z nich jest stosowany obecnie absolutny prymat stanu faktycznego. Nieważne, że Dustina i L. łączą więzy małżeństwa, że oboje są prawnymi opiekunami Tani i Wiktora (co związane jest przecież z obowiązkami wychowawczymi)... To tylko teoria. W praktyce przecież ona zachowała się jak panna, dając się uwieść Bartkowi. Zgodnie z przytoczoną tezą Dustin ma teraz prawo do postępowania analogicznego, co zresztą otwarcie deklaruje. Nie powinno więc dziwić porzucenie rodzinnych zdjęć w starym mieszkaniu. One symbolizowały przecież nie tylko stare życie, od którego bohater pragnął się odciąć, lecz również tę nic nie znaczącą "teorię".
Idąc dalej tym tokiem myślenia, można od biedy zrozumieć podejście Dustina do własnych dzieci. Jego ojcostwo w praktyce ograniczało się do przysyłania pieniędzy na ich utrzymanie (później tylko kartek z życzeniami) i okazyjnych wizyt w domu. Patrząc na to od strony dzieci, on był postacią daleką i prawie nieznaną; można by rzec - na wpół mityczną. Trudno więc się dziwić, że Dustinowi tak łatwo przychodzi myśl, by dzieciom ogłosić jego śmierć - to znowu tylko odrzucenie zbędnej "teorii". Zresztą podobno mężczyźni nie mają tak silnie rozwiniętego instynktu rodzicielskiego jak kobiety; łatwiej przychodzi im ponoć nieprzyznawanie się do swoich dzieci lub wręcz ich porzucanie.
Wizyta L. jest swoistym katalizatorem, a jednocześnie pewnego rodzaju kluczem do prawdy o Wingu. Z jednej bowiem strony ujście znajdują jego (starannie pielęgnowane?) urazy; dochodzi zresztą do pozornego "triumfu" bohatera nad "ponownie urealnioną" małżonką. Ale też pod wpływem tej scysji Dustin zaczyna zdawać sobie sprawę z destrukcyjnego charakteru swojej postawy. Ma ona wyraźny posmak sadomasochizmu; kaleczy bowiem nie tylko samego bohatera, ale i chyba wszystkich w jego otoczeniu. Dlatego też prawdopodobnie mąż L. zaczyna rozumieć, że należy się wznieść ponad własny egoizm, ponad tę urażoną dumę, by odnieść wspólne zwycięstwo zamiast jeszcze bardziej pogrążyć się samotną klęską. Nie oszukujmy się bowiem: znając bohaterkę, to w chwili ostatecznej utraty złudzeń znajdzie ona nowego partnera - kto wie, czy nie lepszego ojca (tak, zgodnie z logiką Dustina to ojca) dla Tani i Wiktora; ojca, który będzie przyjeżdżał do domu codziennie po pracy, a nie raz na kilka miesięcy. W takim układzie pan Wing już nie będzie w tej rodzinie do niczego potrzebny. Zostanie sam ze swoją goryczą, podczas gdy jego żona wyjdzie na prostą.

Ogólnie odcinki XXIX-XXXII uważam za raczej udane, choć miałem problemy z ustaleniem daty ślubu L. i Dustina (w tekście można znaleźć sprzeczne na ten temat wskazówki), no i nie podobało mi się słowo "odpokutowywał" - chyba raczej "pokutował"?
Zakończenia nie czytałem, by nie mącić stanu moich przemyśleń z wyżej wymienionych części.

Wrócę - jak sądzę - pojutrze. Napiszę wtedy komentarz do odcinka XXXIII, jak i takie podsumowanie refleksji odnośnie całego FS.

Pozdrawiam.

Mroczny Pan Skromności 18.05.2010 14:45

Odp: Szansa
 
TO JUŻ KONIEC? Szkoda, bo teraz chyba już naprawdę nie będę miał dużo do czytania :(. Mam nadzieję, że jednak dasz radę zrobić kontynuację :D.
pozdr. chrupek

PS. Sorki że mój komentarz jest taki krótki, ale naprawdę nie wiem co mam napisać.

Charionette 18.05.2010 15:14

Odp: Szansa
 
Szkoda, że to już koniec... :(
Bo piszesz bardzo interesująco :P

Nie rozpiszę się za bardzo, gdyż nie mam dziś natchnienia.

Pozostaje czekać na twoje dzieła w dziale FS :)

Pozdrawiam

PS. I oczywiście 10/10 za całość

Sherlock 18.05.2010 17:05

Odp: Szansa
 
No i jestem :D

Niestety nie uraczę cię jakimś długim i "wymyślastym" komentarzem, tak jak ty to robisz u mnie, bo - 'tradycyjnie' - nie wiem co napisać.

Jest godzina 18.00 [czasu forumowego], więc za 5 minut kliknę 'Wyślij odpowiedź' ;)

A międzyczasie:

- bardzo chciałbym zobaczyć coś "NieSzansowego" w twoim wykonaniu :) Może skusisz się na to wielkie dzieło, o którym wspomniałaś ;> [ja mam taką nadzieję, oczywiście ^^]

- Za całą "Szansę" daję 10/10; krytykował nie będę na zakończenie, bo chcę, żebyś mnie w tym temacie zapamiętała jako czytelnika pod wielkim wrażeniem ;)

- Ogólnie ocena za cały AND: 11/10

I jeszcze dwie minutki ;D

Hm, no to może jeszcze tak:

~ fajnie znów (xD) zobaczyć twoje pismo ;D
~ no i w ogóle ten mini-bonus mi się spodobał. Taki... pierwowzór, oryginał ;)

Minutka xD

to może jeszcze podziękuję za tę obyczajówkę, bo czytanie tego było czystą przyjemnością!
pozdrawiam serdecznie! :)

18:05!


EDIT: Nieeeeeeeeeee...! :( teraz mam 1,001 postów (na śmierć zapomniałem! :(:() Muszę teraz napisać 2,000 ;(
Hahaha. Chyba zrealizuję to co powiedziałam xD

Ellie 19.05.2010 09:28

Odp: Szansa
 
no i teraz ja! nie zagladalam tu kilka dni i prosze, ile sie wydarzylo!
przede wszystkim wieeeelki szacun (B)) dla ciebie, ze zdolalas w mistrzowskim (o tak) stylu doprowadzic to wszystko do konca! dla mnie cudem bylo napisanie 8 odcinkow FS, a i tak pod koniec wymiekalam i mialam ochote wszystko skonczyc jednym zdaniem. ty sie nie poddalas, choc bywaly ciezkie chwile. (dobra, to bylo takie bla bla bla, przechodzimy do konkretow)
i happy end! :D moze i nieco oklepany, latwy do przewidzenia, ale chyba nie znieslibysmy innego, smutnego zakonczenia - takze to zdecydowanie plus! hmm nie wiem co jeszcze moge napisac, oprocz tego, ze bardzo mi sie podobalo (zarowno tekst jak i zdjecia) i czekam na kolejne twoje dzielo (nie masz wyjscia - teraz juz musisz napisac cos jeszcze ;p)

Hnat 23.05.2010 23:21

Odp: Szansa
 
Prawdopodobnie w tej atmosferze happyendowego triumfalizmu zbrodnią będzie prozaiczne wytknięcie błędów, lecz ja mimo wszystko nie przepuszczę okazji, by to zrobić.
Cytat:

Napisał Liv
I w którejś sekundzie pojawiła się myśl. Jedne, jedyna, krótka.

Jedna...
Cytat:

Napisał Liv
Najlepiej przez gonienie starszej siostry, której ta forma zabawa bardzo się podobała.

1. "Gonienie starszej siostry"? Nie lepiej brzmiałoby "gonitwę za starszą siostrą"?
2. "Forma zabawy".
Cytat:

Napisał Liv
...była jeszcze jakby w drugim świecie, w którym niemniej wrzało.

"Nie mniej".
Cytat:

Napisał Liv
Po skończeniu studiów miał wrócić do Polski i tym samym zapoczątkować sielanką zwaną pożyciem małżeńskim.

"Sielankę". Chociaż... Jeśli chodzi o rzeczowniki, to "ą" w zakończeniu biernika jest formą dopuszczalną, lecz archaiczną.
Cytat:

Napisał Liv
Wysoka, niebieskooka blondynka o pofalowanych włosach, ubrana w lekką, kwiatową sukienkę, podziwiała, oparta o balustradę, morze wczesnym rankiem.

Ten szyk niezbyt mi odpowiada. Nie lepiej by to brzmiało "Oparta o balustradę wysoka, niebieskooka blondynka (...) podziwiała morze wczesnym rankiem"?
Cytat:

Napisał Liv
W sumie nie dziwić się, że go nie poznała

Chyba raczej "nie dziw, że..."?

A teraz uwagi właściwe.
W poprzednim komentarzu pisałem, że Dustin ma do wyboru wspólne zwycięstwo lub indywidualną klęskę. Początek odcinka XXXIII zdaje się jednak sugerować, że porażka - przynajmniej przez pierwszych kilka miesięcy po ostatnim spotkaniu - jest obustronna. Okres to zbyt krótki, by L. mogła przejść nad sprawą do porządku dziennego i poszukać nowego faceta (trauma po minionych przeżyciach jest zbyt świeża; znajduje to zresztą odbicie w deklaracjach samotności - na dłuższą metę, przynajmniej moim zdaniem, tracących znaczenie), a jednocześnie zbyt długi i naznaczony udręką pani Wing, by faktyczny niemal rozpad małżeństwa uznawać za wyłączną sprawę Dustina. Znajduje więc potwierdzenie teza pozornie przeciwstawna do poprzedniej, a mianowicie że postawa Amerykanina szkodzi nie tylko jemu, ale i osobom mu bliskim. Dodam jeszcze jedno - możliwe, że to cierpienie innych odbija się rykoszetem. Zresztą poniższe zdanie mówi samo za siebie:
Cytat:

Napisał Liv
Wyrządziłem krzywdę nie tylko tobie i dzieciom, ale wydając wyrok na nas, kara i mnie nie ominęła.

Ostatecznie jednak Dustin przyjeżdża do Polski. Przychodzi do domu w nocy - sam nie wiem, czy robi tak, aby uzyskać efekt zaskoczenia, czy też chce się odpłacić pięknym za nadobne żonie, która w Los Angeles też odwiedziła go w godzinie duchów. :-) W każdym razie w tym momencie wypadki zaczynają się dziać niezwykle szybko - a może takie wrażenie wywołują ascetyczne opisy tej sytuacji.
Po dłuższym namyśle sądzę, że nawet potrafię zrozumieć zachowanie L. Ona w sumie "i chciałaby, i boi się" - dlatego też najpierw pragnie wyrzucić Dustina (żywe jest bowiem wspomnienie brutala, który ją spoliczkował w Los Angeles), jednakże deklaracja poprawy postępowania diamentralnie zmienia sytuację. Oczywiście same słowa "Nie zrobię tego więcej" nie mają jakiejś zbawczej mocy; działają tu czynniki bardziej rozłożone w czasie - ta tęsknota, ta (jeszcze?) nie wygasła miłość, ten ból (a może raczej niszczące zobojętnienie) samotności. One w tej chwili znajdują ujście, otwierając szansę na naprawę relacji z mężem. O dziwo, przez uczucia dochodzimy do zdroworozsądkowej kalkulacji - L. nie do końca wie, czy pragnie pojednania, ale rozumie, iż trzeba chociaż spróbować. Wszak nie wiadomo, ile by mógł potrwać dalszy marazm - możliwe, że zanim blondynka doszłaby do "normalności" (moim zdaniem jednak nieuchronnej), upłynęłyby lata.

[edycja: 25.05.2010]
O ile teza o indywidualności klęski Dustina wydaje się nieco dyskusyjna, przynajmniej w świetle powyższych wywodów, to mogę się pocieszyć, że chociaż paplanina o wspólnym zwycięstwie się choć trochę sprawdziła. Cóż by tu rzec o scenie pojednania małżonków? Do dialogów raczej przyczepić się nie mogę; jakkolwiek brzmią dość tradycyjnie (zresztą po co komu ekstrawagancje w kluczowym momencie życia), to jednak nie ześlizgują się na poziom banału. Zresztą nie ukrywajmy - masz u mnie wielkiego plusa za niedopowiedzenie przy wyznaniu miłosnym L. i Dustina. Tak na dobrą sprawę nie dziwi nawet stosunkowa oszczędność opisów. Kto wie - może pisząc o tak wzruszających momentach, należy stosować dyplomatyczną zasadę, iż lepiej nie mówić nic, niż powiedzieć o jedno słowo za dużo.
[ed. 6.06.2010]
Jeśli chodzi o spotkanie Dustina z dziećmi, to da się tu zauważyć pewną paralelę:
Cytat:

Napisał Liv
Ale nie trzeba było większych słów, by przywrócić mu należyte miejsce w jej maleńkim, kochającym serduszku. Miejsce taty – kochającego i wymarzonego, bohatera z dzieciństwa i wzoru mężczyzny na całe życie.

Cytat:

Napisał Liv
Później bywało jeszcze wiele podobnych sytuacji, ale tylko ta jedna sprawiła, że tata stał się dla Wiktorka prawdziwym bohaterem, uwielbianym i będącym wzorem do naśladowania, nie tylko w dzieciństwie, ale i w dorosłym życiu ***.

Przesadą byłoby nazwać to efektem motyla (choć doszukiwanie się tego zjawiska jest wręcz moją obsesją), lecz warto zwrócić uwagę, że tutaj akurat drobne czyny (gesty?) są niejako potwierdzeniem ojcostwa - przynajmniej w myśl dotychczasowej doktryny pana Winga o absolutnym prymacie stanu faktycznego. W tym momencie - jak można przypuszczać po (moim zdaniem nieco lukrowanych) ostatnich słowach - "mityczny" tata się materializuje, podobnie jak niegdyś L. Wniosek jest prosty - odległość i czas niejako usuwają rzeczywiste osoby z naszych dusz, serc i tak dalej. Pozostaje tylko wątpliwość, czy ten opiekuńczy ojciec, przytulający dzieci i opatrujący rany, nie zmieni się ponownie w "rodzinnego Wuja Sama"; inaczej rzecz ujmując - czy nie grozi powrót status quo ante (konkretnie: sprzed porwania Tani).
Cytat:

Napisał Liv
To cud, że tej nocy w ogóle udało jej się zasnąć!

Nie wiem czemu, ale w pierwszej chwili pomyślałem, że chodzi o noc po pojednaniu z Dustinem. Może to zdanie faktycznie miało pełnić rolę spoiwa między stanem obecnym a aktem zawarcia związku? Wszak płynne przejście z jednej sceny w drugą nie byłoby pozbawione sensu, gdyby założyć, że mogło Ci chodzić o doniosłość tego nieformalnego, nocnego odnowienia przysięgi. W świetle tej interpretacji nie byłoby to ratowanie starego małżeństwa, lecz wręcz tworzenie związku na nowo - tym razem bez zdrad, chorobliwej zazdrości i innych toksycznych relacji. Wpisuje się to bowiem w główną tezę Dustina. (Chyba popadłem w obsesję na tym punkcie. :-] )
Co zaś się tyczy ślubu - no cóż, wydaje mi się, że jest to jeden z lepszych opisów w całej "Szansie". Nie będę się nad nim zbytnio rozwodził, albowiem - szczerze powiedziawszy - nie mam się do czego przyczepić. No, może tylko jedno zdanie trochę mi nie podchodzi (to tak jeszcze a propos uwag formalnych):
Cytat:

Napisał Liv
Wraz z dźwiękiem wybijanych dzwonów, inny rytm...

Może lepiej brzmiałoby ono: "Wraz z biciem dzwonów, inny rytm..."?
Całość jest natomiast rozbudowana, lecz bez wdawania się w zbędne szczegóły. Nie chodzi tu bowiem o dokładny opis strojów i dekoracji, lecz o przypomnienie nastroju w tak szczególnej chwili. Jakkolwiek może to zostać odebrane jako "dobra rada" literackiego "wujka" (a moja intencja jest inna), to przyznam się, że na Twoim miejscu akcenty rozłożyłbym podobnie.
[ed. 18.07.2010]
No i naturalnie cieszy wzmianka o państwie Stewart. To takie oczko puszczone do czytelników "Powrotu do przeszłości".

W ostatnich dwóch fragmentach (ślub i scena końcowa) pada pytanie, czy nie można było rozegrać tego wszystkiego inaczej, prościej - by nie powiedzieć, że iść na łatwiznę. Faktycznie bowiem, życie L. i Dustina to trochę taka droga z Łodzi do Warszawy przez Rzeszów (a może raczej z Los Angeles do Warszawy przez Kapsztad?). I w tym miejscu odwołam się do słów głównej bohaterki - być może na świecie istnieje pewien porządek, pewna sprawiedliwość, która wyznacza każdemu z nas pewną ustaloną ilość (a może raczej ustalony ciężar?) problemów. Sporą część tego limitu państwo Wing wykorzystali, nie decydując się na wspólne życie w Stanach.
Cytat:

Napisał Liv
- Wiesz, że mogliśmy wybrać prostsze drogi...
- Dzięki którym życie byłoby łatwe i nazbyt sielskie? Ale pomyśl – gdyby nie było problemów, sami byśmy je sobie stworzyli i może nie byłoby nas dzisiaj razem w tym miejscu.

W nawiązaniu do tego cytatu stwierdzę, iż L. i jej małżonek problemy stworzyli sobie i tak. Ale jednocześnie stawiając sobie tak wysoko poprzeczkę, łatwiej było im przetrwać ciosy zgotowane przez los, jak choćby porwanie Tani czy kryzys małżeństwa.
Sytuacja ta podobna jest zresztą do obozu przetrwania. Można wzdychać, jacy to ci uczestnicy głupi, że wybierają się na wyjazd, na którym nie tylko nie odpoczną, ale i nadwerężą swe nerwy do granic możliwości. Lecz jeśli ci uczestnicy zaliczą próbę, będzie to oznaczało, że poradzą sobie w niejednej kryzysowej sytuacji.

[z wersji pierwotnej]
Cytat:

Napisał Liv
Odkąd to zrozumiałem, każdy dzień bez przebaczenia wydawał się być kolejnym dniem spędzonym w piekle.

Kiedyś wspominałem o powieści Milana Kundery pod tytułem "Żart". Zawarte jest tam bardzo podobne zdanie (w każdym razie identyczne znaczeniowo).

Z tym fragmentem zmieściłem się jeszcze w starym tygodniu. :-) Ciąg dalszy nastąpi jutro w drodze edycji.

Searle 25.05.2010 15:04

Odp: Szansa
 
Droga Liv ( kurcze, brzmi to trochę jak list :) )Muszę przyznać się bez bicia, że kiedyś zaczęłam czytać Szansę. Przeczytałam chyba z 3 lub 4 odcinki i dałam sobie spokój twierdząc, że skoro jest to kontynuacja poprzedniego FS, którego nie czytałam, to nie ma sensu, bym starała się zrozumieć kto jest kim itd. Pomyślałam, że morzę kiedyś wrócę do tego.

Na dniach zobaczyłam, że zakończyłaś już to FS, więc nabrałam ochoty, by je przeczytać i jeszcze, o ile czas przed zamknięciem pozwoli, skomentować.

Na początku jakoś mozolnie przychodziło mi czytanie, przypominanie sobie wcześniejszej akcji, ale na szczęście piszesz tak, że wplatasz wątki z przeszłości i objaśniasz niektóre sprawy, które dla takich jak ja osób, czyli nowych czytelników, mogły by być niezrozumiałe.
Trochę nudziło mnie to opowiadanie na samym początku, ale gdy doszłam do momentu podjęcia przez Lily nowej pracy i wątku Bartka wciągnęłam się na maksa i zaczęłam czytać w zawrotnym dla mnie tempie :)

Bardzo mi się to podobało. Piszesz fajnie, zaskakująco, robisz świetne zdjęcia. Chyba jesteś mistrzynią w opisywaniu uczuć postaci :)
Czasami zdarzały Ci się literówki czy pozjadane słowa, ale ogólnie tekst nie zawierał jakichś większych błędów.

Były pewne elementu fabuły, które mi nie pasowały, czy też nie zrozumiałam ich w pełni. Nie czytałam wszystkich komentarzy, więc nie wiem, czy je już wyjaśniłaś, ale:
Lily okazała się lekkomyślna wyjawiając wszystko Szymonowi. Wiem, że się tłumaczyłaś tym, że nie miała nic do stracenia, ale ja uważam, iż nie pomyślała o tym, że gdyby ją zabił, mógłby potem skrzywdzić jej dzieci i rodzinę. Bardzo dokładnie opisała swoje dzieci (wiek) i tylko brakowało mi tego, że poda adres ich pobytu. Bardzo nie ładnie postąpiła :)

Intryguje mnie jeszcze sprawa tych zdjęć, przez które małżeństwo Lily i Dustina zawisło na włosku. Jeśli dobrze przeczytałam przedstawiały one moment pocałunku na przyjęciu. Jeśli tak, to Dustin jest strasznie obrażalski, bo to był tylko pocałunek i nawet nie pomyślał, że mogła to być prowokacja ze strony Bartka. Wyłachał obrażony bez próby wyjaśnienia tej sytuacji - to mnie się nie podobało ( ale z kolei gdyby nie to, nie było by takiej zawirowanej akcji pod koniec FS :) ).

I jeszcze zapytam o tą zdradę w mieszkaniu Bartka, bo nie opisujesz co się dokładnie stało, czy skończyło się tylko na pocałunkach, czy może Lily jednak za bardzo dała się ponieść :P

Podsumowując: nie byłam na początku przekonana do Twojego FS (a może przerażała mnie ilość tekstu? :) ), ale potem zmieniłam je diametralnie. Jedno z lepszych FS na tym forum (w zasadzie to czytam tylko na tym) jakie przeczytałam :)

Życzę Ci weny do Tworzenia kolejnych tak wspaniałych opowiadań. I czekam na kolejne :)

Liv 25.05.2010 16:46

Odp: Szansa
 
To może tym razem na początku podziękuję za wszystkie Wasze komentarze :)
@Hnat: już tak dokładnie przeczesywałam tekst, a tu jeszcze te błędy. One zawsze psują najlepsze odcinki, ehh (nie tylko w moim FS). Ale do poprawiania nie mam weny. Przynajmniej na razie.

@Searle:
taaak, przy końcówce witam nową czytelniczkę :D
Masz wątpliwości? Masz wyjaśnienia!
Nie wiem, czy o tym wspominałam, ale Szymon dostał wyrok (za porwanie; na jednym ze zdjęć widzieliśmy go przecież w więzieniu, rozmawiającego z Bartkiem). Potem dożywocie za zabicie Bartka... Co prawda ja, pisząc ten dialog, raczej skupiałam się na tym, że Lily było wszystko jedno w trakcie opowiadania o sobie (a tu konkretnie o dzieciach), ale ostatecznie mogę się wytłumaczyć tym, że Szymon za zabójstwo (i być może za spowodowanie lekkiego uszczerbku na zdrowiu Lily- tego już sobie nie dopowiedziałam, bo nie jest takie istotne) dostał dożywocie. To chyba realnie przekreśla jego szanse na zemszczenie się na rodzinie Wingów. Poza tym kto wie, czy nie wpakowali go do psychiatryka (zabił Bartka tak naprawdę w szale- to podejrzane).

Co do zdjęć: faktycznie mogłam je dać, nikt nie miałby wątpliwości.
A czy doszło do czegoś większego... Nie, w łóżku nie wylądowali :D Ale jak to się ostatecznie skończyło (wieczór u Bartka) szczerze mówiąc, też nie wiem o_O Nie zdołałam tego ustalić podczas moich rozmyślań.

rudzielec 25.05.2010 22:12

Odp: Szansa
 
Kurcze.. wczoraj zasiadłam do twego opowiadania i chociaż przeczytałam tylko początek, bardzo mnie wciągnęło, tak bardzo że dziś od godziny 15-stej siedzę tutaj i czytam z zapartym tchem każdy rozdział.. właściwie to już przeczytałam wszystko i musze stwierdzić że napisane jest to w bardzo wręcz wyśmienitym stylu, który zainspirował mnie tak bardzo że postanowiłam kontynuować pisanie swojego opowiadania (jest to wręcz odwrotność Twojej "opowieści" że tak to ujmę żeby sie nie powtarzać :) zło, panowanie nad światem i takie tam pierdoły :P) masz na prawde wielki talent, nie potrafie określić emocji jakie mi towarzyszyły gdy czytałam kolejny rozdział. Pisanie zajęło Ci sporo czasu, ale to tylko świadczy o tym jak bardzo uwielbiasz sprawiać ludziom przyjemność, zalewając ich potokiem słów i sprawiając że czytelnik wciąga się w czytanie tak mocno, że wyczekiwanie na kolejny odcinek staje sie sensem każdego dnia (można to tez okreslić nałogiem :D) ja osobiście wpadłam w ten nałóg wczoraj,chociaż i tak miałam łatwiej niż reszta, która czytała od początku (biedaczki musieli z niecierpliwością wyczekiwać nieraz i po miesiącu na kolejne urzekające dzieło, a ja dostałam je - można tak powiedzieć - "na tacy" kiedy jest ukończone :P).
Dziękuje z całego serducha za tak pełne emocji opowiadanie które sprawiło że odpłynęłam do innego świata :) to były wspaniałe chwile zapomnienia ;)

EDIT: jeszcze jak ktoś mógłby mi wytłumaczyć dlaczego w chwili wysłania mojego posta, na komputerze widnieje mi godzina 22:52 a w samym poście jest po 21-szej byłabym wdzięczna :D

Candle 15.06.2010 15:31

Odp: Szansa
 
Hejka!

Bardzo polubiłam to FS. Lepszego nie czytałam. Szkoda, że nie będziesz pisała AND 4. Jestem wielką fanką tego foto story i jak chyba każdy, kto przeczytał je jest mi smutno, że to już koniec. PODZIWIAM Ciebie.

1 000 000/10

Pozdrawiam
Misiulka_XD

Kinkarus 21.06.2010 16:19

Odp: Szansa
 
Szkoda że dopiero przy końcówce ale jestem :P. Twoje FS jest jednym z najlepszych jakie czytałam. Scena powrotu Dustina była naprawdę rozczulająca. Gratuluję talentu!


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 16:33.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023