TheSims.PL - Forum

TheSims.PL - Forum (https://forum.thesims.pl/index.php)
-   The Sims Fotostory (https://forum.thesims.pl/forumdisplay.php?f=42)
-   -   Love versus destination (https://forum.thesims.pl/showthread.php?t=49710)

Rashma ichor 24.02.2009 18:30

Love versus destination
 
Rozdział I

XVIII wiek, równiny Rowland City.

[IMG]http://i43.************/f74tg.jpg[/IMG]

Stałam w oknie, wpatrując się w grupę ludzi pracujących w ogrodzie. Jeden przykuł moją uwagę na dłużej. Był to wysoki, ciemnowłosy najemnik mojego ojca, sir Robbiego Edgarda. Nie znałam jego imienia, ale czułam, że jest to osoba wyjątkowa. Co w nim podziwiałam? Może jego prostotę życia. Ja dziedziczka majątku Egard miałam wszystko czego mi trzeba. To właśnie był mój problem. Marzyłam o życiu na wsi. Chciałam być zwykłą, wiejską żoną farmera, który ma mnóstwo zwierząt, wspaniały, drewniany dom i stadninę pełną różnorodnych koni. Jednak nie było mi to pisane. Muszę być bogatą Ann Edgard. Nie zbyt lubię te wszystkie sukienki, w których przyszło mi chodzić. Po mimo nadmiaru pieniędzy nie byłam szczęśliwa. Czułam, że ja tu nie pasuję. Z transu wyrwał mnie dźwięk zbliżających się stóp. To pokojówka idąc korytarzem w swoich pantoflach wzbudziła moje podejrzenia. Powiadomiła mnie, że za chwilę mam zejść na wieczerzę. Gdy wyszła, popatrzałam jeszcze przez chwilę na pracowników i również udałam się na posiłek. Dochodząc do jadalni usłyszałam dość głośną rozmowę moich rodziców. Nic nie mówiąc zajęłam swoje miejsce i zaczęłam spożywać danie. Chwilę potem ojciec znów zaczął dyskusję.
-Wiesz Elizabeth, jutro będziemy gościć szlachciców rodu Harrison. –dziwnie uśmiechnął się do mnie.
-Tak, wiem, muszę powiadomić służbę. – odpowiedziała.
-A ty Ann.- ojciec zwrócił się do mnie. – Ty będziesz miała okazję poznać Josha Harrisona, zamożnego dziedzica ich majątku. Proszę przygotuj się odpowiednio.
-Oczywiście. Bardzo się cieszę. – odpowiedziałam, przełykając ślinę z obrzydzenia. Już samo imię i nazwisko brzmiało co najmniej dziwnie.

[IMG]http://i44.************/spj6uf.jpg[/IMG]

Po skończonym posiłku, wyszłam do ogrodu. Stanęłam w tym miejscu, gdzie jeszcze nie dawno pracowali najemnicy. Rozmarzyłam się. Wyobrażałam sobie, że jestem żoną farmera. Wstaję rano bardzo wcześnie by oprzątnąć zwierzęta, a mój cały rozkład dnia wygląda jak jedna wielka praca. Ale coś takiego mi właśnie odpowiadało. Miałam dość wszystkiego co związane jest z tym domem i tym życiem. Chciałam zacząć wszystko od nowa. Tylko jak? Wtem usłyszałam jakieś dziwne głosy. Chwiejnym krokiem podeszłam bliżej, by usłyszeć tą rozmowę. Tajemniczymi rozmówcami okazali się ogrodnicy i… Tak to ten mężczyzna, w którego wpatrywałam się przez okno. Stałam lekko wystraszona, a on szarmancko zapytał czy może mi w czymś pomóc. Zgodziłam się, żeby odprowadził mnie do domu. Serce biło mi jak szalone. Ciśnienie z każdą chwilą rosło. Nawet nie zauważyłam, kiedy stanęłam pod drzwiami, a on rzekł:
- Zadanie wykonane. Do widzenia panno Ann. – zaczął się oddalać. Ja jak w amoku patrzyłam tylko jak jego postać oddala się, coraz dalej i dalej…
Weszłam do domu. Od razu skierowałam się ku schodom. Chciałam tylko położyć się i zasnąć. Zdecydowanie za dużo wrażeń jak na jeden dzień. Położyłam się na łożu i usnęłam. Śnił mi się on… Nie mogę o nim zapomnieć. Wciąż tylko on… Nawet nie zauważyłam kiedy nastał piękny, słoneczny dzionek. Moja pokojówka, Mary przyszła powiadomić mnie, że za kwadrans mam zejść na śniadanie. Wyszła, a ja znów stanęłam w oknie wpatrując się w pracowników. Spojrzałam jednak na zegarek i szybko zeszłam na dół. Była już 9.15, a moi rodzice bardzo przywiązują wagę do jadania posiłków, zawsze o tej samej porze. Usiadłam więc przy stole, szybko zjadając danie. Musiałam już iść. Przeprosiłam rodziców i poszłam na górę. Wchodząc do pokoju zobaczyłam wspaniałą suknię. To na pewno dla mnie. – pomyślałam. W tym samym czasie do pokoju weszła Mary. Kazała mi czym prędzej zdjąć moją odzież i przymierzyć to ubranie, które wisiało naprzeciwko mnie.
-Ale dlaczego już mam to ubrać? – zapytałam, bo 9.30 wydawała mi się zbyt szybką porą na przyjmowanie gości.
-A panienka nie wie? Państwo Harrisonowie będą już w południe. Panienkę trzeba przecież przygotować. – odpowiedziała.

[IMG]http://i43.************/ins51d.jpg[/IMG]

Posłusznie wdziałam na siebie suknię. Potem był jeszcze makijaż i fryzura. Stojąc w lustrze widziałam kogoś zupełnie innego. Teraz wiedziałam, że ja tu nie pasuję. Ale co zrobić? Pisane mi jest by być bogatą. Mimo wolnie znów spojrzałam przez okno. Niestety robotników już tam nie było. Rozmarzyłam się, patrząc na wspaniały ogród. Tak bardzo chciałam tam iść, powąchać kwiatki, podlać ziemię. No, ale cóż. Musiałam siedzieć tutaj jak księżniczka zamknięta na zamkowej wieży. Zupełnie straciłam rachubę czasu. Te wszystkie sprawy pochłonęły mnie tak bardzo, że nawet nie zauważyłam, że zbliża się już południe. Zeszłam na dół, by przywitać zbliżających się gości. Ledwo zdążyłam dojść, a służba już otwierała drzwi. W wejściu ukazała się dość dziwnie ubrana, jak dla mnie, para wraz z synem. To pewnie ten Josh. – pomyślałam, mierząc go wzrokiem. On kurtuazyjnie pocałował mą dłoń. Iście rycersko przy tym kłaniając się. Odwdzięczyłam mu się tym samym.

[IMG]http://i42.************/v2xoa1.jpg[/IMG]

Przeszliśmy do jadalni. Służba podała obiad. Wszyscy zaczęli spożywać danie. Ja również, ale coś mi przeszkadzało. Josh wciąż patrzył się na mnie. Czułam się okropnie. Nie wiedziałam co mam z sobą zrobić. Na szczęście ojciec zaprosił gości do salonu. Zasiedliśmy wszyscy i pan Harrison rozpoczął dość dystyngowaną pogawędkę. Matka, widząc moje nie zadowolenie rzekła:
-Może niech Ann i Josh pójdą do pokoju. Są młodzi, nie muszą tutaj siedzieć.
-Masz rację. Idźcie. Tylko wróćcie za godzinę. – odpowiedział mój ojciec.
Nie było mi to na rękę, ale cóż. Poszliśmy do ogrodu. Nic nie mówiąc, siedziałam przy studni z wbitym w ziemię wzrokiem. Josh również milczał. Tak spędziliśmy tę godzinę. Wstając o mało nie potknęłam się o moją suknię. Na szczęście złapał mnie młody Harrison. Ale ze mnie niezguła. – krzyczałam sama na siebie, wydostając się z rąk dziedzica. Poszliśmy do salonu. Tam w najlepsze trwała pogawędka, ale gdy stanęliśmy w progu wszystko ucichło. Wtedy ojciec zawołał służbę by podała deser. Wszyscy delektowali się ciastem. Po kwadransie państwo Harrison podziękowali nam za gościnę i wyszli. Ulżyło mi. Poszłam do swojego pokoju, by zdjąć suknię i ubrać coś lżejszego. Po krótkim namyśle wyszłam do ogrodu. Spotkałam najemników. Wszyscy mnie wychwalali. Jak ja to pięknie dziś wyglądam. Słyszałam już to wiele razy. Ojciec chyba im za to płaci. Pracownicy przeszli. Został tylko on… Uśmiechnął się do mnie po czym rzekł:
- Pięknie panienka dziś wygląda.
- Dziękuję… - chciałam powiedzieć jego imię, lecz go nie znałam. -Mogę wiedzieć jak się nazywasz? – zebrałam odwagę i zapytałam.
- Anthony idziesz wreszcie? – ktoś krzyknął z oddali.
- To już panienka wie. – powiedział widocznie się śpiesząc.
- Bardzo ładne imię. – odpowiedziałam, czując się z tym dziwnie.
-Tak… - rzekł i począł zbliżać się do mnie.
Był coraz bliżej. Czułam jego oddech na swojej skórze. Czekałam już tylko na jedno. Tak… Pocałował mnie. Wiem, że to było nie dopuszczalne, lecz nie myślałam teraz o tym. Doświadczałam tak nieprawdopodobnego przeżycia. Byłam szczęśliwa. Pragnęłam by ta chwila trwała wiecznie…

[IMG]http://i44.************/qrykoi.jpg[/IMG]

-Córko, gdzie jesteś? – usłyszałam wołanie ojca.
Anthony natychmiast się speszył. Rzucił tylko „Do widzenia panienko.” i oddalił się. Ja równie zmieszana co i on poszłam posłusznie do ojca. Zaprowadził mnie do salonu. Z bardzo poważną miną zaczął rozmowę:
- Droga córko. Wiesz, że jesteś dla mnie najważniejsza, dlatego chcę ci to powiedzieć teraz. – trochę przeraziłam się po tych słowach. – Za tydzień zostaniesz żoną… Josha Harrisona.
Tylko nie to. Nie wiedziałam co powiedzieć.
- Bardzo się cieszę. – wydusiłam z siebie z ogromną niechęcią.
-My zajmiemy się organizacją ślubu, a ty razem z Mary wybierzecie suknię ślubną. – wtrąciła się matka.
-Oczywiście. Przepraszam, ale jestem zmęczona. Pójdę się położyć.
-Dobrze. Śpij spokojnie. – powiedziała mama.
Kładąc się do łóżka, nie mogłam w to wszystko uwierzyć. Przed oczami ukazywał się pocałunek z Anthonym oraz postać Josha. Dlaczego ja? Czy mnie zawsze musi przytrafiać się coś takiego? – z tymi pytaniami zasnęłam.

***
Jest to moje pierwsze fs. Mam nadzieję, że przypadnie wam do gustu. Prosiłabym o nie cytowanie całego tekstu w celu poprawienia błędów, tylko dany fragment i poprawną wersję. Oceniajcie i komentujcie. Krytyka jest mile widziana. Ale tylko taka konstruktywna, a nie beznadziejna. Pozdrawiam.

EDIT: Zapomniałam o jednym zdjęciu. Przepraszam...

Pani_Snejp 24.02.2009 18:41

Odp: Love versus destination
 
Podoba mi się, chociaż dosyć naciągane wydaje mi się, że Anthony ją od razu pocałował. Trochę za mało, żeby już wystawić ocenę, ale myślę, że będę czytać. Jak będę miała chwilę, to podam Ci błędy.
powodzenia : )

justinea4 24.02.2009 19:10

Odp: Love versus destination
 
Mi również bodoba się fotostory. Uwielbiam takie historie :) Zgadzam się jednak z Veripmą, że trochę szybko ten Anthony pocałował tą dziewczynę, no ale może wkrótce się wyjaśni wszystko :) Powodzenia i "połamania pióra" - w tej wersji klawiatury.

Rashma ichor 24.02.2009 19:26

Odp: Love versus destination
 
Zdaję sobie sprawę, że trochę za szybko był ten pocałunek,ale tak właśnie miało być. Chciałam pokazać jak to wyglądało wcześniej. Cieszę się, że to fs wam się podoba...

Charionette 24.02.2009 19:28

Odp: Love versus destination
 
Przeczytałam... Bardzo fajne fs. Podobają mi się zdjęcia... Takie nastrojowe ;-). Do tekstu nie mam zastrzeżeń, choć parę błędów było... Życzę weny N.

Liv 24.02.2009 19:34

Odp: Love versus destination
 
Początek bardzo dobry, ale nie może mnie opuścić wrażenie, że trochę za szybko to wszystko... Nie wiem, dlaczego.
Zdjęcia ładne, większych błędów w tekście nie zauważyłam, a fabuła- no cóż, jak dla mnie w pewnym stopniu przewidywalna.
8,5/10

dżin. 25.02.2009 14:47

Odp: Love versus destination
 
To pierwsze fotostory jakie czytam, więc jak przeczytam inne to może edytuję odpowiedź ;) Fajnie robione zdjęcia, ale tak jak powiedziała Liv, wszystko dzieje się za szybko...
Obiad, pocałunek, ślub?Przydałoby się więcej..no nie wiem..spotkań!
8/10

Tonks 25.02.2009 16:14

Odp: Love versus destination
 
Fajnie ubrałaś wszystko w słowa etc., ale fabuła jest dosyć prosta i przewidywalna. Umiejętnie ukryłaś to pod otoczką średniowiecznych zdjęć, pięknych słów. Ale przyznam szczerze, ciężko mi się przez to brnie i bardzo chętnie przeczytałabym sobie lekkie fotostory. Coś w stylu balcony revolution, podróży Rebeki Gold.

Aya de Chat 26.02.2009 14:04

Odp: Love versus destination
 
A mi się właśnie zdjęcia nie podobają. Nie lubię takich pseudograficznych zabaw...

Błędów nie zauważyłam, ale fabuła średnio mnie kręci. Zobaczymy co będzie dalej.

symfonia 26.02.2009 21:00

Odp: Love versus destination
 
Nawet fajne! Ładne zdięcia tworzą odpowiedni klimat..

Panna Lawenda 27.02.2009 19:59

Odp: Love versus destination
 
Fajne, fajne.
Ale kurcze, za szybko. Jedno spotkanie z tym gościem i ona już ma za niego za maż wyjść? Trochę dziwne.
No i to z tym pocałunkiem.
Ona mu powiedziała, że ma ładne imię, a te ot tak se ją pocałował.
Za szybko pędzi akcja, ale oprócz tego jest okej, podoba mi się.
8/10,
Pozdrawiam

Rashma ichor 03.03.2009 18:05

Odp: Love versus destination
 
Rozdział II

- Panienko Ann. Pora już wstać. Suknię ślubną czas już szukać. – budziła mnie Mary.
-Już wstaję. – odpowiedziałam zaspana.
Po dziesięciu minutach doprowadziłam się do porządku. Ubrałam się, uczesałam i zeszłam na dół na śniadanie. Zjadłam je nic nie mówiąc. Rodzice, podekscytowani rozmawiali o ślubie. Jak ja mogę za niego wyjść, przecież ja go w ogóle nie znam. Tymczasem ojciec rzekł:
- We wtorek odbędą się zrękowiny* przygotuj się córeczko, to ważne wydarzenie.
- Oczywiście ojcze. – odpowiedziałam, kończąc śniadanie.

[IMG]http://i41.************/2415kc9.jpg[/IMG]

Po chwili wstałam i wyszłam. Lokaj i pokojówka już czekali. Pojechaliśmy do mojej cioci, która uszyje mi suknię ślubną. Po mimo tego, że niebawem będzie najważniejszy dzień w moim życiu, ja nie cieszyłam się. Wciąż w głowie był tylko on… Anthony… To imię nie mogło mi wyjść z pamięci. Ale niestety muszę o nim zapomnieć. Teraz czeka mnie życie przy boku bogatego mężczyzny, którego nawet nie znam.
-Ał! – krzyknęłam.
- Przepraszam Ann. – odpowiedziała ciocia.
Ukłucie szpilką wybiło mnie z marzeń. Nie mogłam się skupić. Po chwili mogłam zobaczyć się w lustrze. Suknia była naprawdę piękna. Co prawda naszpikowana, ale przecudowna. Przebrałam się i wróciłam do domu. Poszłam do swojego pokoju. Położyłam się i rozmyślałam o tym wszystkim co mi się przytrafiło. Tak bardzo byłam na siebie zła, że jestem tak posłuszna rodzicom, ale ja inaczej nie potrafię. Tak zostałam wychowana. Ojciec myśli, że jestem małą dziewczynką, która sobie w życiu nie poradzi. Jest jednak inaczej. Jestem silną, dojrzałą kobietą i świetnie poradziłabym sobie bez ich opieki oraz bez męża. Ale z ojcem lepiej nie dyskutować. Z tego wszystkiego nawet nie wiem kiedy usnęłam. Mary przyszła mnie zbudzić na wieczerzę. Była już 18. Zeszłam na dół. Zjadłam kolację i bez słowa wyszłam kierując się nie do pokoju lecz na dwór. Liczyłam, że spotkam Anthonego. Miałam rację. Stał z innymi najemnikami, ale kiedy tylko mnie zobaczył pożegnał się z nimi ruszył w moją stronę. Oni popatrzeli jeszcze przez chwilę i poszli w przeciwnym kierunku. Anthony spontanicznie chciał mnie pocałować ja jednak odsunęłam się i rzekłam:
-Może lepiej będzie jeśli o sobie zapomnimy.
-Słucham? Jak to przecież my to znaczy ja…
-Nic nie mów… Nie możemy być ze sobą choćby dlatego, że ja jestem bogata a ty…
-Jestem biedny… Wiem.
-Nie chodzi o to. Ja niebawem zostanę mężatką i…
-Jak to mężatką? Z kim? Dlaczego?
- Wychodzę za Josha Harrisona. Ojciec tak postanowił.
-To nie możliwe. Jak tak można? Panienka przecież go nie kocha…
-Oczywiście, że nie. Z wolą ojca muszę się zgodzić. Dlatego żegnaj. Ale wiedz, że będę o tobie myśleć.
-Ja zawsze będę panienkę kochać. Nigdy nie zapomnę tego uśmiechu, który dodawał mi chęci do życia.
- Do widzenia Anthony.
- Do widzenia panienko Ann.

[IMG]http://i42.************/sbsnjt.jpg[/IMG]

Nie mogłam powstrzymać łez. Szybko weszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i zaczęłam płakać. Dlaczego ten los jest tak okropny? Tak bardzo chciałabym cofnąć czas i nigdy się nie narodzić. Z tego zdenerwowania nie mogłam usnąć. Leżałam wpatrując się w sufit. Rzewnie zalewając się łzami. Kiedy pomyślałam, że Josh przyjdzie tu w południe przechodziły mnie dreszcze. Jak mogę spędzić resztę życia z osobą, która budzi we mnie wewnętrzny wstręt. To jest niemożliwe. Nie zamieniłam z nim ani jednego słowa a stanę na ślubnym kobiercu. Ja nie chcę… nie chcę… nie chcę. Jedyną osobą, którą kocham jest Anthony. On i tylko on. Spojrzałam na zegarek była już 6. Przez całą noc nie spałam. Wstałam z łóżka. Ubrałam się i zeszłam na dół. Spotkałam tam matkę, która również nie mogła spać. Usiadłyśmy w jadalni i opowiedziała mi jak została zmuszona do ślubu z moim ojcem. Kiedyś też bardzo żałowała, a teraz twierdzi, że to jej najlepsza decyzja. Ja chyba nigdy tak nie powiem.

[IMG]http://i41.************/28kor2g.jpg[/IMG]

Wizja pożycia małżeńskiego tak mnie przeraża, że nawet nie chcę o tym myśleć. Ale ta data zbliża się nieustannie. Jeszcze tylko pięć dni i zmienię swój stan cywilny. Mama widząc moje zamyślenie i smutek chciała się czegoś dowiedzieć. Oczywiście nie powiedziałam jej. Nie mogłabym. Zawiodłabym i ją i ojca, a tego bardzo nie lubię. Muszę pogodzić się ze swoim życiem i tyle. Może przyda mi się większa radość z otaczających mnie ludzi? Spojrzałam na zegarek. Dochodziła 11. Za godzinę miał zjawić się Josh. Czy to wytrzymam? Czy jestem na tyle silna? Nie wiem. Teraz już nic nie wiem…

Zrękowiny*- zaręczyny

***
Czytajcie, komentujcie. Aha i thx za komentarze...

Liv 04.03.2009 07:01

Odp: Love versus destination
 
Cytat:

Napisał Rashma ichor
Leżałam wpatrując się w sufit. Rzewnie zalewając się łzami.

Leżałam wpatrując się w sufit, i rzewnie zalewając łzami.
Po mimo- razem.
To z tych poważniejszych błędów.
Odcinek ładny. Zarówno zdjęcia jak i tekst. Dobre opisy uczuć, tylko bohaterka za często spoglądała na zegarek ;)
9,5/10 (jeszcze całej 10 nie mogę dać)

Teo 04.03.2009 10:27

Odp: Love versus destination
 
FS ma fajną fabułę. Myślę, że może się dobrze rozwinąć.
Jest tylko jedna rzecz, która strasznie mnie razi.
Nie łącz stylów. Raz piszesz językiem wyszukanym, raz prostym. I nie mówię tu u dialogu (w tym miejscu Ann mogłaby mówić w dwojaki sposób), jednak o opisach.

A co do tempa akcji, to dla mnie jest ok. Lepiej tak, niż miało by się ciągnąć jak guma do żucia xD

Charionette 05.03.2009 14:57

Odp: Love versus destination
 
Nawet fajnie... ale trochę krótkie... Nie no fajne... Może się rozwinąć

8/10

Rashma ichor 06.03.2009 17:32

Odp: Love versus destination
 
Skomentuje ktoś jeszcze?

Gio 06.03.2009 17:34

Odp: Love versus destination
 
No to ja :)
Wiesz? Krótkie :P I to nawet bardzo.
Wpierw rzucają się w oczy błędy typowo techniczne, typu właśnie zbyt duże zdjęcia rozwalające forum, co od razu dyskwalifikują opowiadanie ;)

I czasem nawet urzywasz takiego starego słownictwa, takie jak te zrękowiny :D
Tylko więcej opisów może trochę... i mniej dialogu :)

7.5/10

Pozdrawiam!

Rashma ichor 06.03.2009 17:52

Odp: Love versus destination
 
Cytat:

Napisał Giovánni (Post 974691)

I czasem nawet używasz takiego starego słownictwa, takie jak te zrękowiny :D
Tylko więcej opisów może trochę... i mniej dialogu :)

Pozdrawiam!

Szczerze to nie wiem dlaczego tak czasem piszę. Może dlatego, że chcę aby to opowiadanie było takie trochę starodawne...

Dziękuję Giovánni, że skomentowałeś.

Gio 06.03.2009 17:56

Odp: Love versus destination
 
Cytat:

Napisał Rashma ichor (Post 974715)
Może dlatego, że chcę aby to opowiadanie było takie trochę starodawne...

To najlepiej sobie przeczytaj krzyżaków, to na tydzień od razu Ci się słownictwo zmieni :P(przechodził to). Zrób tak, bo wiem co mówię. Ja sam gdy przeczytałem jeden rozdział gadałem jakbym połknął słownik :D

Charionette 06.03.2009 18:50

Odp: Love versus destination
 
Giovánni ja teraz właśnie opracowuję na lekcji Krzyżaków i po prostu mam dość. Może fs jest teraz trochę inne (Liv chyba też to zauważyła). I Rashma pewnie też trochę Krzyżaków przeczytała, bo zrękowiny wzięła chyba stamtąd.

Liv 07.03.2009 09:10

Odp: Love versus destination
 
@up: nie przypominam sobie, żeby w "Krzyżakach" były zrękowiny- sprawa Zbyszka i Danusi była załatwiona inaczej ;)
Pewnie autorka miała okazję przeczytać inną książkę, może nawet niekoniecznie w stylu "Krzyżaków", ale z epoki XIV-XVI w. ;)

Charionette 09.03.2009 15:38

Odp: Love versus destination
 
Nie Liv, była tam wzmianka o zrękowinach. Chyba po tym ja ona nałożyła mu tą nałęczkę.

Rashma ichor 09.03.2009 15:42

Odp: Love versus destination
 
Tak masz rację Nysia. Czytałam tą książkę i chyba ona zainspirowała mnie do napisania tego fs. A skomentuje ktoś jeszcze??

Charionette 21.03.2009 13:04

Odp: Love versus destination
 
Kiedy następny odcinek???

Rashma ichor 15.04.2009 17:21

Odp: Love versus destination
 
Rozdział III

No tak… I nadszedł dzień, którego tak bardzo się obawiałam… Dlaczego? Czy ja nigdy nie będę już szczęśliwa? Jak oni to sobie wyobrażają? Będę przykładną żoną i matką gromadki dzieci? A gdzie moje szczęście? Kogo tak naprawdę obchodzi to co zrobię, czy będę miała to o czym od dziecka marzyłam? Raczej nie… Ich obchodzi tylko to, że stan ich pieniędzy musi się zgadzać… Nienawidzę… - chciałam dokończyć, ale w tym momencie zupełnie niespodziewanie wszedł do mojego pokoju Josh. Tak naprawdę nie wiem po co przyszedł. Nic nie mówił, patrzył się na mnie i co chwila otwierał usta, nie wiem czy to ze zdziwienia czy z zachwytu. A musze przyznać, że piękna to ja wtedy nie byłam… Widząc, że on tylko marnuje mój czas zapytałam:
-Wybacz, ale mogę wiedzieć dlaczego tutaj przyszedłeś?
-Przyszedłem popatrzeć na moją przyszłą żonę. A przeszkadzam ci? No tak pewnie, że ci przeszkadzam, musisz się przecież przygotować na ślub!
Odchodząc pocałował mnie w policzek. Przyznaję, że to było miłe, ale nie o tym teraz myślałam… Wciąż, po mimo upływu czasu myślę o Anthonym. Tak bardzo żałuję, że on już tu nie pracuje… Niestety widać tak miało być… On nie jest mi pisany… Moją rozpacz przerwała Mary, która przyszła by przygotować mnie do tej ważnej uroczystości. Poczęła układać mi włosy, robić makijaż aż w końcu kazała ubrać mi suknię. To wszystko zajmowało masę czasu… Dopiero po dwóch godzinach mogłam wreszcie spojrzeć w lustro. To co zobaczyłam przerosło moje oczekiwania. Wiedziałam, że ta suknia jest piękna, ale, że aż tak… Nie mogłam długo napawać się swoim widokiem. Musiałam zejść już na dół. Za godzinę miała już rozpocząć się ceremonia. Też twierdzę, że to zdecydowanie za szybko, ale nie ja to ustalam… Zeszłam więc potulnie jak baranek. Stanęłam z boku i patrzyłam na krzątającą się służbę. Przysiadłam na chwilę, by zamienić parę słów z kucharką. Lubiłam ją, choć jej sposób bycia był dość specyficzny. Zaczęła zanudzać mnie opowieściami o swoich miłościach, ale to i tak było lepsze niż rozmowa z mamą, która czekała jakby na mnie w przedpokoju. Spojrzałam na duży, kuchenny zegar, przeprosiłam kucharkę i wyszłam. Na dworze, przed pięknie ustrojoną bryczką czekał ojciec.

[IMG]http://i40.************/2l9t6ia.jpg[/IMG]

Uśmiechnięty jak nigdy dotąd wyciągnął dłoń i ujął mnie tak jak kiedyś Josh… Wprowadził mnie do pojazdu, zajęłam miejsce i pojechaliśmy… Zatrzymaliśmy się dopiero przy niewielkiej katedrze na końcu miasta. Całą drogę w milczeniu i skupieniu myślałam o swojej przyszłości. Ojciec nie odezwał się do mnie ani słowem. Cała wcześniejsza radość jakby z niego uciekła. Bardzo chwiejnym krokiem wysiadłam z karety i stanęłam naprzeciw wejścia do kościoła. Wiedziałam, że nie dam rady, ale gdzieś w duchu czułam, że mi się uda… Tato chwycił mnie usłyszałam marsza weselnego… Zaczęło się… Nie dam rady, nie uda mi się, to zbyt duże wyzwanie. Nim się obejrzałam ojciec przekazał mnie Joshowi. Podeszliśmy do ołtarza i zaczęła się ceremonia… Nagle ksiądz zaczął pytać:
- Czy ty Josh Harrison bierzesz tą oto Ann Edgard za żonę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?
-Tak, biorę. – odpowiedział bez zawahania.
-Czy ty Ann Edgard bierzesz tego o to Josha Harrisona za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
Nie mogłam odpowiedzieć. Zaschło mi w gardle. Spojrzałam na gości i na rodziców. Wszyscy patrzeli przerażeni na to co się dzieje. Nie byłam w stanie wymówić tych dwóch słów, ale nie mogę zawieść rodziny…
-Tak, biorę. – odpowiedziałam bez przekonania, a wszystkim ulżyło.
Potem ksiądz kontynuował ceremonię. Przyszedł czas nakładania obrączek…
-Ann przyjmij tą obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.- powtarzał za prezbiterem.
-Josh przyjmij tą obrączkę, jako znak mojej miłości i wierności, w imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.- musiałam powtórzyć za diakonem.


[IMG]http://i41.************/ta664w.jpg[/IMG]

Długo nie trwało i msza się skończyła… Teraz to dopiero czekało mnie na najgorsze. Usłyszałam słowa : „Teraz pan młody może pocałować pannę młodą”. Po chwili zastanowienia Josh podszedł i mnie pocałował… Od czasu pocałunku z Anthonym nie czułam niczego tak przyjemnego. Niby było to tylko muśnięcie warg, ale bardzo przyjemne. Wyszliśmy z kościoła, wsiedliśmy do bryczki i pojechaliśmy na miejsce wesela. Na początku było tradycyjne przyjmowanie życzeń a potem to już tylko zabawa. Gdzieś około godziny 23 zobaczyłam, że Josh jest pijany. Na początku nie przejmowałam się tym zbytnio, ale gdy podszedł i zaczął się do mnie ‘dobierać’ wybiegłam z krzykiem z sali, którego nikt zresztą nie słyszał, bo dużo osób wypiło już za wiele… Dogonił mnie w ogródku. Wziął mnie na ręce i gdzieś niósł. Krzyczałam, ale nikt mnie nie słyszał… W pewnym momencie rzucił mnie na łózko. Odwróciłam się i zobaczyłam go… Nie był sobą… Gdzie się podział ten miły i uprzejmy Josh, którego widziałam wcześniej… Krzyczałam jeszcze bardziej, ale nie dawało to żadnego efektu. Zobaczyłam jak jego sylwetka zaczyna przybliżać się, a jego oczy zaczęły robić się jakby czerwone ze złości… Bałam się… Ale starałam się być naturalna...

[IMG]http://i39.************/20s7v9e.jpg[/IMG]

Gio 15.04.2009 17:27

Odp: Love versus destination
 
Jak to? Krzyczała i równocześnie starała się byc naturalna? Dziwne :P
Podoba mi się to, jak budujesz napięcie (w tym wypadku do ślubu). Jednak jakoś szybko rozegrała się ta akcja po ślubie- nie wiem dlaczego. Tak, jakbyś chciała to jak najszybciej odwalić.
No i ostatnie zdjęcie- dziwne. Co jej zrobi, to już raczej wszyscy się domyślamy xP, ale jakie będą tego skutki :O
Pisz te odcinki szybciej- i dłuższe!

Liv 15.04.2009 18:01

Odp: Love versus destination
 
Tak, wesele zleciało jak z bicza strzelił ;) I w ogóle jakiś taki szybki ten odcinek...
Jakoś zabrakło mi w nim uczuć, może przemyśleń... coś w tym stylu. Wszystko sobie przeminęło, tak o. Giovanni dobrze to określił- stworzyłaś napięcie. Myślę, że zaczęło się od momentu, w którym Ann się wahała, a skończyło na ostatnim trzykropku...
Nie wiem, czy odważysz się opisać, co się wtedy stało (aczkolwiek my się domyślamy). I dzięki temu mam już podejrzenia co do kolejnych odcinków ;)
Jestem trochę zwiedziona suknią ślubną... Pisałaś, że była piękna, a tu co się okazuje? Zwykła, prosta, w dodatku maxisowa. Czuję się rozczarowana :( Na necie NA PEWNO znalazłabyś jakąś fajną, bo widywałam takie "w sam raz".
9/10

Charionette 17.04.2009 15:44

Odp: Love versus destination
 
Fajny odcinek... Czekam na next...

9/10

Rashma ichor 10.05.2009 16:31

Odp: Love versus destination
 
O LOL.... Dlaczego tak mało komentarzy... Dopóki nie będzie 7 nie napiszę nowego odcinka... Moje wypociny nie są warte 3 komentarzy :((

Engang 10.05.2009 16:37

Odp: Love versus destination
 
Cytat:

Napisał Rashma ichor (Post 1001037)
Bałam się… Ale starałam się być naturalna...

Tak jakby dziwnie to zabrzmiało
ogólnie świetne fs
proszę mi się tu nie bulwersować, tylko pisz :P
9/10
pozdrawiam

Volturia 10.05.2009 17:16

Odp: Love versus destination
 
Caly przebieg tego odcinka kojarzy mi się z dawnym przebojem Dody - Dwie bajki :P
- bylo parę malych blędow oraz tych permanentnych .
'tĘ obrączke' nie 'tą' po imieslowach, kolejne czasowniki zawsze oddzielamy przecinkiem - np. ''Tato chwycił mnie[,]usłyszałam marsza weselnego'' To tak na marginesie. :D
Pomysl na FS jest moim zdaniem calkiem niezly ;) Jedyne co z pewnościa trzeba poprawić, to zdjęcia, bo to ostatnie naprawdę nie wyszlo najlepiej ^^ Co do sukni zgadzam się z Livką ; > 8/10 pozdrawiam.

Mari-Ka 11.05.2009 09:16

Odp: Love versus destination
 
Przeczytałam Twoje FS kiedy dziewczyny w komentarzach do mojego napisały, że użyłam takiego samego imienia jak Ty :) --- JOSH---

Nie napisałam jeszcze za wiele swojego FS, ale jeśli mogę wymienić tutaj swoje spostrzeżenia.

- troszkę za szybko toczy się akcja. Brakowało mi wytłumaczenia dlaczego musiała wziąć tak nagle ten ślub i czy jej rodzice zaplanowali to już wcześniej. Bo jak rozumiem ma to być FS takie trochę na "stary styl" :) Lubię taki :)

- najbardziej chyba jednak drażnił mnie wątek z Anthonym. Nie wiem czy ona się w nim zakochała, czy zobaczyła tylko raz i od razu się całowali. A może Anthony podkochiwał się w niej od dłuższego czasu. No i czemu nagle stracił pracę ? Bo chyba nie napisałaś nic o tym, czy ja to przeoczyłam?

- jeśli chodzi o ślub to wydaje mi się, że nie ma niewielkich katedr. Są to zazwyczaj okazałe gmachy.

- suknia.....tak jak zauważyły poprzedniczki, nie pasuje do stylu opowiadania. Ja widziałabym tutaj taką "bezę" z mnóstwem koronek i falbanek, jak na te czasy przystało. Zresztą na co dzień właśnie taki ubiór nosi Twoja bohaterka.

- wesele bardzo krótkie i miałam wrażenie, że takie współczesne :) A co do nocy poślubnej......mieszane uczucia targały Twoją bohaterką. Zobaczymy co będzie w następnym odcinku.


Ogólnie FS mi się podoba a to co wymieniłam to małe niedociągnięcia, które na pewno idzie poprawić.
Na razie 9/10

Pozdrawiam i życzę wytrwałości.

Engang 10.07.2009 12:52

Odp: Love versus destination
 
Raish, czy masz zamiar dodać kolejny odcinek? ;D

Rashma ichor 10.07.2009 12:58

Odp: Love versus destination
 
No właśnie chciałam, ale nie mam kompletnie weny, a nie chcę pisać byle czego :)

Volturia 10.07.2009 13:17

Odp: Love versus destination
 
No ja tutaj czekam. Bo.. kobieto - przynajmniej od mojego ostatniego komentarza minęły 2 mies.! :O A domyślam się, iż od ostatniej części jeszcze więcej. Pisz pisz! :P A brak weny mnie mało interesuje. ; >

Rashma ichor 10.07.2009 15:47

Odp: Love versus destination
 
Zobaczymy co da się zrobić :D


Czasy w strefie GMT +1. Teraz jest 23:35.

Powered by vBulletin® Version 3.8.4
Copyright ©2000 - 2025, Jelsoft Enterprises Ltd.
Spolszczenie: vBHELP.pl - Polski Support vBulletin
Wszystkie prawa zastrzeżone dla TheSims.pl 2001-2023